Joan Elliott Pickart Zagubione dusze

background image

Joan Elliott Pickart

Zagubione dusze

background image

ROZDZIAŁ 1

Cabe Malone wszedł frontowymi drzwiami i znalazł się w przestronnym pokoju. Zaczął

rozglądać się z zaciekawieniem dookoła, zastanawiając się, jak urządziłby to ciekawe
wnętrze.

Wyobraził sobie kominek z wesoło trzaskającymi polanami, obok niego kanapę i miękkie

fotele. Marzył o takim spokojnym miejscu, gdzie człowiek z przyjemnością odpoczywałby po
ciężkiej pracy.

Zgarnął garść wiórów z podłogi i z uśmiechem patrzył, jak przelatują przez jego palce.

Potem powoli przeszedł do kuchni. Wszędzie unosił się zapach wilgotnych ścian i gipsu.

Stwierdził, iż kuchnia jest bardzo obszerna. Pomieszczenie wydało mu się niezwykle

słoneczne. Pomyślał, że rodzina będzie zbierała się tutaj na posiłki, rozmawiając o
wydarzeniach dnia codziennego.

Zdecydował, że powinni kupić psa, który czatowałby pod stołem na to, co spadnie na

podłogę.

Wolnym krokiem wrócił do salonu. Wsadził ręce do tylnych kieszeni spodni i uważnie

patrzył na każdy szczegół na wpół wykończonego pokoju.

Doszedł do wniosku, że to dobra robota. Wszystko było wykonane jak należy. Ten i pięć

innych domów w okolicy, które budował, to dzieło fachowca. Solidne i trwałe będą czekały
na ludzi, którzy się niebawem wprowadzą.

Kiedy go już nie będzie, pozostaną domy i następne pokolenia, które w nich zamieszkają.

Ta świadomość nadawała sens jego życiu.

Z pobliskich drzew dobiegał śpiew ptaków. Wkrótce liście zaczną zmieniać kolor i

pomarańczowe, czerwone i żółte plamy pokryją nie wykończony dach. Cabe zamknął oczy i
głęboko wciągnął do płuc powietrze przesiąknięte zapachami drewna, gipsu i żywicy. To było
lepsze niż najdroższe perfumy. Z całą pewnością tego potrzebował.

Nagle usłyszał jakiś dźwięk, jakby ktoś płakał.
Szeroko otworzył oczy i zamarł na chwilę, nasłuchując, skąd dochodzi łkanie. Pomyślał,

że to chyba z góry. Przeszedł przez pokój i wszedł po schodach. Płacz doprowadził go przed
drzwi jednej z sypialni. Otworzył je i wszedł do środka.

Na podłodze, oparta o ścianę, siedziała nieznajoma kobieta. Płakała tak rozpaczliwie, że

Cabe poczuł nieodpartą ochotę, aby jak najprędzej stąd się wynieść.

Nie zrobił tego jednak. Postać znajdowała się w złocistej poświacie, a promienie słońca

igrały z długimi, kasztanowymi włosami, które opadały w nieładzie na ramiona. Ciasno opięte
dżinsy zdradzały smukłą linię nóg, a zielony sweter podkreślał okrągłe, duże piersi. Ponieważ
kobieta ukryła twarz w dłoniach, nie mógł odgadnąć, jak wygląda i ile ma lat. Wspaniała
figura świadczyła, że z całą pewnością nie jest już dzieckiem. Nie bardzo wiedział, jak ma się
zachować. Mógł japo prostu zostawić samą, przecież szukała samotności. „No dobrze –
pomyślał – a jeśli jest psychicznie chora? Może za moment wyskoczy przez okno?” Wcale
nie potrzebował tu samobójców. Choć z drugiej strony, zupełnie nie miał ochoty na

background image

odgrywanie roli pocieszyciela strapionych.

Z rezygnacją pokręcił głową, podszedł do nieznajomej i usiadł na podłodze. Kobieta nie

spojrzała nawet na niego.

– Kiedy byłem małym chłopcem – powiedział cicho Cabe – matka wbijała mi do głowy,

że zawsze muszę mieć przy sobie chusteczkę do nosa. – Sięgnął do tylnej kieszeni i
wyciągnął starannie złożoną chusteczkę. – Mam trzydzieści cztery lata i każdego ranka
wsadzam do kieszeni chusteczkę. Wreszcie rozumiem, o co chodziło matce. Teraz widzę, że
komuś może się coś takiego przydać.

Penelopa Chapman podniosła głowę i poprzez łzy udało jej się dojrzeć szalenie

przystojnego, dobrze zbudowanego mężczyznę. Miał na sobie brązowy podkoszulek i
wypłowiałe dżinsy, a na bosych stopach tenisówki.

Kobieta czuła się niezręcznie. Wdarła się do obcego domu i płakała jak dziecko. W życiu

nie zrobiła niczego podobnie żałosnego.

– Proszę, weź chusteczkę – rzekł łagodnie mężczyzna. Penelopa bała się popatrzeć mu w

oczy, ale wyciągnęła rękę.

„Miły głos, bardzo głęboki i kojący” – pomyślała. Powinna podziękować za chusteczkę,

ale nie potrafiła wydusić ani słowa.

– Jak dotąd wiem jedynie, że masz duże, brązowe oczy i zachwycająco delikatne palce.

Podobają mi się też twoje włosy, zwłaszcza kiedy połyskują w słońcu.

Pomyślała, że nieznajomy kpi sobie z niej. Podobały mu się jej włosy? Przecież

znajdowały się w nieładzie. A ten ton, jakim mówił o jej oczach... Można by pomyśleć, że ma
najpiękniejsze oczy na świecie. Oczy Penelopy były zwyczajnie brązowe i koniec. A od
płaczu pewnie także czerwone i opuchnięte. Kimkolwiek był ten facet, z pewnością umiał się
wysławiać. Była ciekawa, jak ma na imię.

– Mam na imię Cabe.
Kobieta postanowiła przyjrzeć mu się uważnie.
Zobaczyła głęboki dołek w podbródku, wystające kości policzkowe, zmysłowe usta i

prosty nos. Oczy były nieprawdopodobnie niebieskie, a gęstym potarganym blond włosom
przydałby się fryzjer albo chociaż grzebień. Był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego
widziała w swoim dwudziestosiedmioletnim życiu. Stwierdziła, że powinna już pójść.

– Lo – wymamrotała, a następnie odwróciła głowę i wydmuchała nos.
Była ciekawa, co teraz nastąpi. Czuła, jak na nią patrzy. Nie miała najmniejszego pojęcia,

co ma zrobić albo co powiedzieć takiemu wspaniałemu mężczyźnie, który ją tak onieśmielał.

– Czy masz jakieś imię? – zapytał.
– Nie.
– W porządku. – Uśmiechnął się. – To znaczy, że rodzice nigdy nie wpadli na pomysł,

aby jakoś cię nazwać, tak?

– Właściwie... Chciałam powiedzieć... Niech będzie, mam na imię Pene... Penny.
– Dzień dobry, Penny – wyszeptał.
Była śliczna. Miała zapłakaną twarz, czerwony, piegowaty nosek i wszystko mu się w

niej podobało. Dlaczego była aż tak nieszczęśliwa?

background image

– Chcesz o tym porozmawiać?
– O czym?
– O tym, co się wydarzyło.
– To miło z twojej strony, ale nie chcę. Przyłożyła chusteczkę do nosa.
– Rozmowa czasem pomaga, ale... – Wzruszył ramionami. – Czasami nic zupełnie nie

daje i człowiek musi sam znaleźć sposób, aby wydobyć się z tarapatów.

– Wygląda na to, że wiesz, co to znaczy smutek – powiedziała spokojnie.
– Wiem.
Oboje zamilkli. Czas płynął, a oni siedzieli tak w jasnym kręgu słonecznych promieni,

zajęci swoimi myślami. Kiedy Cabe wziął ją za rękę, Penelopa z wdzięcznością przyjęła
ciepły gest. Nie protestowała, gdy położył rękę na jej jędrnym udzie. Wydawało się to
zupełnie naturalne, nie czuła się skrępowana.

Doszła do wniosku, że powinna jednak zabrać rękę, wstać, podziękować Cabe’owi za

chusteczkę i pójść do domu. Zdawała sobie z tego sprawę, ale tak naprawdę nie chciała tego
zrobić. Dzisiaj nie była sobą. Chciała dalej być z mężczyzną, który wywoływał dziwny
niepokój gdzieś w głębi ciała. Miała ochotę siedzieć w tym domu z Cabe’em.

Malone cały czas obserwował Penny, nieznacznie się uśmiechając.
– Czy coś się stało? – zapytała stłumionym głosem.
– Nic się nie stało. Po prostu na ciebie patrzę.
– Dlaczego?
– Włosy wciąż zmieniają kolor, to niesamowite. Poza tym sprawiasz wrażenie, jakbyś

miała zamiar stąd uciec.

– Wiesz, ja... Nigdy nie wchodzę do cudzego domu bez pozwolenia.
– Dziś jest sobota, nikt nie przyjdzie, robotnicy mają wolne.
– A ty skąd się tu wziąłeś? – zapytała. Stwierdziła, że musi wreszcie zabrać rękę. Zaraz to

zrobi, za chwilę.

– Lubię się trochę powałęsać, kiedy jest pusto. To mnie... jakby uspokaja... czy coś w tym

rodzaju. W środku tygodnia panuje tu potworny jazgot – Jesteś murarzem?

„O Boże, moja matka chybaby umarła – pomyślała. – Jej niewinna i dobrze wychowana

córeczka przesiaduje w obcym domu z jakimś murarzem. „

Cabe zawahał się.
– Tak, jestem murarzem.
W rzeczywistości Cabe był szefem firmy Malone Construction Company. Ale kiedy nie

odbywała się jakaś konferencja bądź nie zajmował się realizacją projektów, wtedy faktycznie
był murarzem. Czasami miał już serdecznie dosyć pracy za biurkiem.

– A ty czym się zajmujesz, Penny?
– Penny – powtórzyła niepewnie, patrząc na chusteczkę w swojej dłoni. – Nikt oprócz

cioci Beth tak mnie nie nazywał. Dla wszystkich byłam i jestem Penelopą.

– Cioci Beth?
Odwróciła głowę, czując jak łzy napływają jej do oczu.
– Hej, Penny! – powiedział cicho Cabe, ściskając jej rękę.

background image

– Ona umarła – wyjaśniła i pociągnęła nosem. – Miała osiemdziesiąt dwa lata, była

przepełniona dobrocią i miłością. Przed śmiercią wcale sienie bała, zastanawiała się tylko,
dokąd pójdzie. Kiedy dzisiaj rano zaczęłam przeglądać jej rzeczy, poczułam, że nie mogę bez
niej żyć. Chciałam, żeby posadziła mnie przy sobie w kuchni i dała pieczone jabłko z
cynamonem i z bitą śmietaną. W domu cioci zawsze pachniało cynamonem. Ale nie dzisiaj.
Było zimno i cicho. Tak przeraźliwie cicho.

Cabe pogłaskał ją delikatnie po włosach.
– Rozumiem.
– Ja też rozumiem – powiedziała, a dwie łzy spłynęły jej po policzkach. – Rozumiem, że

jestem niemądra i dziecinna. Ciocia Beth nie żyje i ja o tym wiem. Och, Cabe, chciałam
stamtąd uciec! Nie pamiętam jak się tutaj znalazłam. Wiem tylko tyle, że nie mogłam
wytrzymać w pustym domu. Nie mogę uwierzyć, że tak się zachowałam.

Cabe zmarszczył brwi.
– Dlaczego?
– Bo nigdy nie robię takich rzeczy – odparła rozgniewanym tonem.
Wyrwała mu rękę.
– Nigdy nie cierpisz? Nie płaczesz?
– Nie – wyszeptała. – Ja nigdy nie płaczę.
– Łzy to nie grzech, Penny.
– Nie jestem Penny – rzekła z naciskiem. – Jestem Penelopa.
– A co to za różnica? – zapytał.
– Nieważne.
Była zmęczona. Znowu oparła głowę o ścianę i przymknęła powieki.
– Myślę, że to jest ważne – powiedział.
Ale czy na pewno? Co go to właściwie obchodzi? Jakby nie miał pod dostatkiem

własnych kłopotów. Powinien wstać i wynieść się stąd do wszystkich diabłów. Ale jakaś
dziwna siła przytrzymywała go na miejscu.

– Penny...
– Penelopa – przerwała mu i wytarła nos w chustkę.
– Nie – odparł, patrząc jej prosto w oczy. – Penny. Penelopa brzmi okropnie i pasuje do

kogoś, kto lubi zadzierać nosa.

Wybuchnęła śmiechem. Wszystko, co robiła tego dnia, było pozbawione sensu, nie mogła

opanować spontanicznego śmiechu.

Cabe, nie ukrywając zaskoczenia, również się uśmiechnął. Pomyślał, że ona się wspaniale

śmieje. W dużych, ciemnych oczach zapalały się roztańczone światełka, które wyglądały
prześlicznie, tak świeżo i beztrosko.

– Przepraszam – powiedziała. – To było takie śmieszne i takie prawdziwe. To imię

rzeczywiście jest okropne. – Zamilkła na chwilę. – Ja naprawdę jestem Penelopa – dodała
poważnie.

Popatrzył na nią i uśmiech powoli zniknął z jego twarzy.
– Nie, ty jesteś Penny. Twoja ciotka dobrze o tym wiedziała.

background image

– Nie... z całą pewnością jestem Penelopa.
– Czyżby? – zapytał szorstko i przysunął się do niej. – Czy jesteś o tym absolutnie

przekonana?

„Och, dobry Boże! – pomyślała przerażona. – Chce mnie pocałować. „ Musiała go

powstrzymać. Nie wolno do tego dopuścić. Takich rzeczy robić nie wolno. Penelopa
Chapman nie całuje się z murarzami w nie wykończonych domach. Musiała... natychmiast...
go... powstrzymać.

Wzrok Cabe’a działał na nią hipnotyzująco, a zmysłowe usta przybliżały się coraz

bardziej do jej warg, aż poczuła ciepło jego oddechu. Rozkoszny dreszcz ogarnął ciało Penny.
Zamknęła oczy.

– Och, Penny, Penny, Penny...! – zamruczał, całując kobietę. – Czy będziesz moją słodką

Penny?

W następnej chwili zawładnął nią całkowicie. Językiem łaskotał jej wilgotne wargi.

Wahała się tylko przez moment, a potem zarzuciła mu ręce na szyję.

Miała wrażenie, że to nie są zwykłe pocałunki. To było cudowne przeżycie, chciała, aby

trwało wiecznie.

„Malone! – huknął na siebie Cabe. – W tej chwili skończ z tym!” Penny była łatwą

zdobyczą, rozpaczała, gdyż umarła jej ciotka, a on wykorzystywał te emocje jak skończony
łajdak. Ale wyglądała na szczęśliwą, gdy ją całował, i smakowała tak słodko... Nie! Jednak
musiał to przerwać. Z trudem oderwał usta od jej warg.

– Penny – powiedział ochrypłym głosem.
– Tak? – zapytała.
„Czy to mój głos? – pytała siebie zdumiona. – Ten zmysłowy dźwięk to naprawdę mój

głos?!” Odchrząknął.

– Myślę, że lepiej będzie, jeśli na tym poprzestaniemy, bo za moment może być za późno.
Upłynęła dłuższa chwila, zanim dotarły do niej słowa Cabe’a. Powoli otwierała oczy.
– Słucham?
– Słyszałaś, co powiedziałem – odparł prawie opryskliwie i odsunął się od niej. – Nie

jestem facetem, który wykorzystuje naiwne kobiety, kiedy trafia się okazja.

– Ach tak! – wyszeptała, powracając do rzeczywistości. – Ale nie musisz być aż tak

twardy.

Uśmiechnął się.
– Muszę, inaczej byś się nie opamiętała.
– Pewnie masz rację – odparła. – Nie jestem taka, jak myślisz. Nie całuję się przy każdej

okazji z nieznajomymi. Prawdę powiedziawszy w ogóle się z nimi nie całuję. Wygląda na to,
że Penelopa i Penny to dwie różne osoby. Czasami mnie to przeraża. Zresztą nieważne, nie
warto o tym mówić. Muszę chyba zacząć się leczyć u psychoanalityka.

Cabe roześmiał się.
– No tak, to normalne. Według mnie każdy yuppie powinien pójść do psychoanalityka.
– Nawet nie chce mi się zgadywać, kto to jest yuppie.
– Nie przejmuj się tym. To prawdopodobnie jeszcze jeden wygłup, który wkrótce zniknie

background image

bez echa, tak jak hipisi.

– Wiesz, chyba muszę wrócić do domu. Chcę przejrzeć rzeczy ciotki. Teraz to wszystko

należy do mnie, bo ciocia nigdy nie wyszła za mąż. Kiedy była młoda, bardzo się w kimś
zakochała, ale nic z tego nie wyszło. To cię pewnie w ogóle nie interesuje, ale naprawdę nie
wiem, co mam zrobić z domem. Nie chcę go sprzedawać, a z drugiej strony stąd do Detroit
jest dwieście kilometrów. Po co właściwie ci to mówię?

– Bo cię słucham – powiedział Cabe cicho. – Kiedy opowiesz komuś o swoim

zmartwieniu, może poczujesz się lepiej. Meadow View to miejsce wyjątkowe. Tutaj czas
płynie pomału. Chyba powinnaś zatrzymać ten dom, dopóki nie będziesz pewna, czego
chcesz. To oczywiście nie mój interes, próbuję ci jedynie pomóc.

– Doceniam to – odparła. – Ale moi rodzice uważają, że należy go sprzedać.
– Przecież to twój dom.
– Tak, jednak zatrzymanie tego domu byłoby nierozsądne.
– Zawsze postępujesz rozsądnie?
– Tak, ale nie dzisiaj. Dziś nie jestem sobą.
– Bzdura. Dzisiaj jesteś Penny, całowałaś mnie, a ja ciebie, płakałaś i śmiałaś się. Cieszę

się, że wybrałaś właśnie ten dom, naprawdę bardzo się cieszę, Penny.

Spojrzeli na siebie w milczeniu i nagle poczuli, że łączy ich jakieś tajemnicze

porozumienie. Stali tak w złocistej poświacie, słuchając śpiewu ptaków. Byli we własnym
świecie, w którym czas się nie liczył.

– Dobry Boże – westchnęła w końcu Penelopa. – Lepiej będzie, jeśli wrócę do domu cioci

Beth – oznajmiła i wstała.

Cabe także się podniósł i stanął obok Penny.
– Daj mi swój adres, to odeślę ci chusteczkę – zaproponowała.
– Wolałbym, żebyś pofatygowała się osobiście – odrzekł. – Chciałbym cię jeszcze

zobaczyć, Penny. Jak długo zamierzasz pozostać w Meadow View?

– To zależy – powiedziała, patrząc w nieprawdopodobnie błękitne oczy Cabe’a. – Myślę,

że kilka dni.

– Będziesz miała wystarczająco dużo czasu, żeby zwrócić mi chustkę. – Wziął ją za rękę.

– Chodź, odwiozę cię do domu.

– Dziękuję, pójdę pieszo odparła.
– Penny, Penny – powiedział z dezaprobatą. – Znowu zaczynasz być Penelopą.
– Jestem Penelopą.
– Nie w Meadow View – odrzekł, spoglądając na nią groźnie. – Twoja ciotka nazywała

cię Penny, ja też będę tak cię nazywał. Bycie Penelopą w Meadow View nie jest w dobrym
tonie.

Wariat zaśmiała się.
– Uroczo się śmiejesz – powiedział. – Jesteś piękna, gdy płaczesz, ale twój śmiech to coś

wyjątkowego.

– Dziękuję za komplement, Cabe.
– To nie komplement, to prawda.

background image

„Boże, co ona ma w sobie takiego, że przy niej staję się banalny jak kiepski poeta” –

pomyślał.

– Czy teraz mogę cię podwieźć? – zapytał. Tym razem dziewczyna uśmiechnęła się.
– Tak, to miło z twojej strony.
Pocałował ją i poprowadził w kierunku wyjścia. Kiedy znaleźli się w salonie, Penelopą

rozejrzała się dookoła.

– To będzie kiedyś bardzo przytulny pokój – stwierdziła. – Koniecznie z kominkiem.

Przydałaby się również kanapa i fotele, żeby można było siedzieć przy ogniu w długie,
zimowe wieczory.

– A rodzina?
– No oczywiście, tu jest za dużo miejsca dla jednej osoby. Uważam, że trójka lub

czwórka dzieci byłaby w sam raz.

– I pies.
– Jeśli ty chcesz psa, to ja muszę mieć kota – odparła i szybko spojrzała na Cabe’a, bo

nagłe zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała.

Pokiwał głową.
– Myślę, że to sprawiedliwe.
– Chodźmy – powiedziała i ruszyła do drzwi, mając nadzieję, że Cabe nie zauważył jej

zmieszania.

– Penny? Odwróciła się.
– Tak?
~ Penny, przecież w ogóle nie znamy swoich nazwisk!
– Wiem o tym. Czy nie może tak pozostać? Ty będziesz Cabe’em, a ja...
– Właśnie, kim ty będziesz? – zapytał, podchodząc do niej.
Penelopa spojrzała prosto w oczy Cabe’a.
– Tutaj w Meadow View... – Przerwała na chwilkę. – W Meadow View będę Penny –

dokończyła ze stanowczością.

Mężczyzna przytulił ją mocno do siebie.
– Moja słodka Penny, to najwspanialsza wiadomość, jaką dzisiaj usłyszałem.

background image

ROZDZIAŁ 2

Kiedy wyszli z domu, Penny rozejrzała się po okolicy. W pobliżu stało kilka podobnych,

solidnych budowli, które czekały na wykończenie.

– Są naprawdę piękne – powiedziała. – Nie zwróciłam wcześniej na nie uwagi. Są

doskonałe wkomponowane w otoczenie.

– Właśnie – odrzekł Cabe. – Spójrz, ile tu drzew. Nasza firma stara się jak najmniej

zakłócać równowagę środowiska naturalnego.

– Myślę, że polubiłabym twojego szefa, skoro tak troszczy się o przyrodę.
Mężczyzna uśmiechnął się.
– Może polubisz go jeszcze bardziej, kiedy ci powiem, że...
– To twoja ciężarówka? – przerwała mu. Zobaczył zdumienie w jej oczach i roześmiał

się.

– Tak, to moja ulubiona maskotka. Czyż nie jest piękna?
– O tak, bardzo... – Zawahała się, szukając właściwego określenia. – Jest niezwykła. To

najbardziej niezwykła ciężarówka, jaką do tej pory widziałam. Sądzę, że... lepiej będzie, jeśli
wrócę do domu piechotą. Świeże powietrze dobrze mi zrobi.

– Nie bądź niemądra – odparł. Podbiegł do samochodu i otworzył skrzypiące drzwi. –

Pani. – Wykonał zapraszający gest. – Powóz czeka.

Była trochę przestraszona, ale wolno podeszła do ciężarówki.
„Najbardziej niezwykłe w tej kupie złomu jest to, że w ogóle jeździ” – pomyślała.

Powyginane blachy i plamy rdzy dodawały ciężarówce specyficznego uroku. Urok ten
powodował, że pojazd z powodzeniem mógł stanąć w galerii jako dzieło jakiegoś stukniętego
fantasty. Nigdy dotąd nie jechała takim starym gratem. W końcu musiała spróbować. Szkoda
tylko jej młodego życia.

– Nie ugryzie – poinformował Cabe. – Nie bój się, komfort masz zapewniony.
– Skoro tak mówisz...
Zajrzała do kabiny i schowała chustkę do tylnej kieszeni spodni.
– Ten kolor jest... naprawdę uroczy – powiedziała, wskazując na oparcia. Jaskrawa

czerwień niemiłosiernie raziła w oczy. Tapicer z pewnością był daltonistą. – To chyba już
wsiądę – wymamrotała, ale wciąż nie ruszała się z miejsca.

Usłyszała donośny śmiech Cabe’a.
– Może ci pomóc? – rzekł żartobliwym tonem.
– Dziękuję. Wiem, jak się wsiada do ciężarówki. Postawiła jedną stopę na progu kabiny i

zawahała się. „W co ja się wpakowałam? – pomyślała z przerażeniem.

– Przecież to pudło rozleci się na pierwszym zakręcie.
Cabe odchrząknął.
Penelopa spojrzała na niego z rozterką. Mężczyzna wziął ją za ramię i wepchnął do

kabiny. Dziewczyna opadła na siedzenie i nerwowo przełknęła ślinę.

– Wszystko gra? – zapytał z uśmiechem.

background image

– Jasne – odpowiedziała, odgarniając z twarzy niesforny kosmyk. – Sama bym sobie

poradziła.

– Nie wątpię – odparł poważnie, ale Penny dostrzegła figlarny błysk w jego oczach.
Cabe usiadł na swoim miejscu i przekręcił kluczyk w stacyjce. Silnik zaskoczył, wydając

dziwne dźwięki; prychnął, ryknął, a następnie wszystko zaczęło dygotać.

– Dobry silnik – powiedział Malone i pieszczotliwie pogładził deskę rozdzielczą. –

Złożyłem go z części; to moje hobby. Ta ciężarówka to antyk.

– Nie musisz mi tego mówić – wymamrotała.
Cabe wrzucił bieg i pojazd ruszył do przodu. Penny obiema rękami złapała się deski.
– Dokąd jedziemy? – zapytał.
– Ostatni dom w Willow – odparła przerażona. – Czy ta drynda jest w stanie dojechać tak

daleko? I czy musi tak trząść? Zatrzęsie nas na śmierć!

– Penny, nie wiesz o tym, że nie wolno wyśmiewać się z ciężarówki w obecności jej

właściciela? To niepisane prawo, możesz mieć kłopoty.

– Przepraszam – powiedziała. – To najmilsza ciężarówka, jaką kiedykolwiek jechałam.
– Doprawdy? – Wybuchnął śmiechem. – To jakimi jeździłaś dotąd?
Nic nie odpowiedziała.
– Dobrze wiesz, że jesteś Penny, a nie Penelopa. Nie wydaje mi się, żeby Penelopa

potrafiła docenić moją ciężarówkę. A swoją drogą, deska rozdzielcza się nie urwie, możesz ją
puścić.

– Ach tak, rzeczywiście...
Dziewczyna usiadła wygodnie. Pomyślała, że Cabe jest człowiekiem bezpośrednim i

twardo stąpającym po ziemi. Podobało jej się to. Nie było w nim żadnej ekstrawagancji czy
sztuczności. Ale ta ciężarówka zupełnie do niego nie pasowała. Trzęsło potwornie i Penelopa
czuła, że za moment powypadają jej wszystkie zęby.

Cabe ostro wziął zakręt. Penny z jękiem zsunęła się z siedzenia. Kierowca złapał ją wpół i

posadził obok siebie.

– Witaj znów na siedzeniu – powiedział, całując ją w czubek nosa. Kiedy zatrzymali się

na światłach, położył jej rękę na ramieniu.

– Już rozumiem, dlaczego mężczyźni lubią ciężarówki – oświadczyła.
– Czasami są rzeczywiście nieocenione. – Uśmiechnął się. – Ale jestem przekonany, że

tylko osobnicy wagi piórkowej tak swobodnie unoszą się w powietrzu.

– Jeśli mnie puścisz, odfrunę na swoje miejsce.
– Po co, tu jesteś bezpieczna. Następnym razem mogłabyś wypaść przez okno. Złap mnie

za szyję i połóż mi głowę na ramieniu.

Nagle Penny pomyślała, że to wcale nie jest zabawne. To było po prostu bezsensowne i

niesmaczne. Gdyby zobaczyli ją teraz znajomi... Z pewnością nie dostrzegliby w tym nic
wesołego.

Wybuchnęła śmiechem. Przytulona do Cabe’a śmiała się do rozpuku, aż jej zabrakło

powietrza. Cała złość gdzieś się ulotniła, w ramionach Cabe’a była wolna, młoda i beztroska.

– Znowu dzwonią dzwoneczki – powiedział Malone. Uśmiechnęła się i przywarła do

background image

niego jeszcze bardziej.

Pomyślała, że reguły postępowania w ciężarówkach powinny być umieszczone w

widocznym miejscu, tak aby pasażer wiedział, co go czeka. Jak dotąd nie przytulała się w
samochodzie do żadnego mężczyzny!

– Ostatni dom w Willow – oświadczył Cabe. Zatrzymał samochód i wyłączył silnik. –

Sympatyczne miejsce.

Wolno podniosła głowę i oswobodziła się z jego objęć.
– Jest mały – powiedziała cicho – ale przytulny. W salonie jest kominek, a na piętrze

dwie sypialnie. Dobrze się w nim czuję, dom jest gościnny i serdeczny.

– Jest taki – odparł Malone, otwierając drzwi ciężarówki – bo chciała tego twoja ciotka.
– Tak, chyba masz rację.
Chciała otworzyć drzwi po swojej stronie, ale Cabe powstrzymał ją.
– Stop, znów łamiesz prawo. Pasażer wysiada od strony kierowcy.
– Naprawdę?
Wyskoczył z samochodu i spojrzał na Penny.
– Naprawdę, chodź.
Usiadła na miejscu kierowcy i wystawiła jedną stopę na zewnątrz kabiny.
– I co teraz?
– Teraz – odparł, łapiąc ją w talii – niespodzianka. Opuszczał dziewczynę powoli, aż

wpadła w jego ramiona i wtedy ją pocałował.

„Niech żyją ciężarówki” – pomyślała wesoło. Zastanawiała się, czy to nie było dziwne, że

Penelopa Fitzsimmons Chapman całowała się w biały dzień, w odrapanej ciężarówce, z
murarzem w dżinsach. Pełna ekstaza.

– Uwaga, kończę całować – oznajmił Cabe poważnym głosem. – Smakujesz jak

ambrozja. – Zachichotał. – Całowanie ciebie przypomina poniekąd jedzenie pestek
słonecznika. Nie można skończyć, dopóki się nie zje całego. Chcę coraz więcej. Pragnę cię,
Penny – wyszeptał.

– Cabe...
– Ciii. Nic nie mów, widzę, że jesteś przestraszona. Nie musisz odpowiadać natychmiast.
– To tutaj – powiedziała, kiedy podeszli pod frontowe drzwi. – Dziękuję za podwiezienie

i do zobaczenia, Cabe. – Wyciągnęła do niego rękę.

Popatrzył na dziewczynę zdziwiony.
– Co to znaczy? – zapytał.
– To moja ręka – odparła, groźnie marszcząc brwi.
– Widzę... Penelopo. Jeśli myślisz, że będę trząsł twoją ręką, a zaraz potem sobie pójdę,

to masz chyba nie po kolei w głowie.

– Żegnam – mruknęła obrażona, nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi.
– Zostawiłaś otwarte?! – zawołał.
– Wtedy nie wiedziałam, co robię. Do widzenia. Weszła do środka, a on tuż za nią.

Odwróciła się i stanęła zdziwiona.

– Nie zapraszałam cię, jesteś gruchy?

background image

– Kiedy zostawiasz otwarte drzwi, zapraszasz całe miasto.
Rozejrzał się dookoła i zagwizdał.
– Twoja ciotka rzeczywiście lubiła meble. Nigdy nie widziałem tylu gratów w jednym

pokoju.

– Ciocia była kolekcjonerką – odparła Penny. – Nie umiała niczego wyrzucić. Piwnica

jest zawalona różnymi rzeczami. Nie mam pojęcia od czego zacząć.

– To wszystko należy do ciebie? – zapytał, rozglądając się po pokoju.
– Tak. Widzisz, tylko ja odwiedzałam ciocię Beth. Była siostrą mojej mamy, ale nie

utrzymywały ze sobą kontaktów. Ciocia była nauczycielką w Detroit przez trzydzieści lat, a
potem osiadła tutaj, w Meadow View. Bardzo długo nie kontaktowała się z resztą rodziny.
Kiedy nie miałam jeszcze prawa jazdy, przyjeżdżałam do niej autobusem. Byłam zachwycona
tymi wszystkimi rupieciami, ale teraz naprawdę nie wiem, co mam z nimi począć.

Cabe podniósł ze stołu małą figurkę.
– Może niektóre z nich są coś warte? Ludzie chętnie kupują takie starocie.
– Nie sądzę, to nie są antyki. Ciocia Beth nie trzymała ich ze względu na wartość. Po

prostu była do nich przywiązana. Nigdy nie utożsamiała się z materialistycznym zacięciem
reszty rodziny.

– Rozumiem twoją ciotkę, ale tak tu ciasno, że można nabawić się klaustrofobii –

powiedział, odstawiając figurkę na miejsce.

– Ciocia bardzo dbała o porządek. Chociaż miała dużo problemów ze sprzątaniem, nie

było tu nigdy nawet odrobiny kurzu.

– Nie było miejsca na kurz – zaśmiał się Cabe.
– Chyba masz rację – odparła Penny.
– Dlaczego uciekłaś, kiedy powiedziałem, że cię pragnę?
– Słucham? – zapytała zaskoczona.
– Wiedziałaś, że cię pragnę już wtedy, kiedy całowałem cię w tamtym domu. Dlaczego

udawałaś, że nie wiesz o co chodzi, gdy wyszliśmy stamtąd?

– Dlatego... – Patrzyła na czubki swoich butów. – Dlatego, że obcy dom jest jak inny

świat, a tutaj w domu cioci Beth... – Zniżyła głos.

– Ty też mnie pragnęłaś, prawda? Gwałtownie potrząsnęła głową.
– Niczego takiego nie mówiłam.
Powoli zbliżał się do niej, ale zaczęła się cofać.
– Owszem, mówiłaś. Zrozumiałem to, patrząc na ciebie. Penny przesuwała się w

kierunku drzwi.

– Powiedziało mi to twoje ciało, kiedy do mnie się przytulałaś.
Zatrzymał się naprzeciwko dziewczyny i rękami oparł się o framugę tak, że Penny nie

mogła się ruszyć. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, serce biło jej jak oszalałe.

– Tak, Penny, powiedziałaś mi to, nie używając słów.
– Nie – wyszeptała.
– A teraz? – zamruczał, pochylając głowę w jej stronę. – Czy ciągle jeszcze mnie

pożądasz, Penny?

background image

– Nie. Przestań. Czemu to robisz?
– Nie wiem.
Jego usta musnęły jej wargi. Dziewczyna westchnęła.
– Wiem tylko, że kiedy cię zobaczyłem, coś się we mnie obudziło. Rzuciłaś na mnie urok.

Żadnej kobiety nie pożądałem tak, jak ciebie. Chcę ciebie teraz, ale jesteś smutna,
zrozpaczona... i mogłabyś mnie później znienawidzić. Wybacz, że mówię ci to tak po prostu,
ale nie cierpię obłudy. – Na chwilę zamilkł. – Lepiej będzie, jeśli o tym zapomnisz.

– Cabe...
– Cicho – przerwał szorstko, a następnie ich usta złączyły się. Pocałunek był długi i

namiętny.

Nagle Penny zadrżała przerażona. Usiłowała go odepchnąć, ale bezskutecznie, więc

przestała się wyrywać. Nieśmiało dotknęła jego szyi, a potem głaskała gęste włosy
mężczyzny. Fala namiętności przepłynęła przez jej ciało, kiedy usłyszała jęk wydobywający
się z jego krtani. Czuła, że uginają się pod nią nogi.

Malone przywarł do niej mocniej, a potem jeszcze mocniej. Przyciskał ją do drzwi tak, że

nie mogła oddychać. Żar, bijący z jego ciała, przeniknął ją na wskroś. Otoczył ją ramionami i
dalej całował bez opamiętania. Był bardzo podniecony.

Pomyślała, że ta chwila jest wyjątkowa. Teraz była Penny, a nie Penelopą. Nosiła wytarte

dżinsy, a włosy swobodnie opadały jej na ramiona. Była kobietą, która umiała płakać i śmiać
się. Przekroczyła granice cudzej własności i w zakazanym miejscu odnalazła mężczyznę,
który nie był cukierkowym manekinem, ale twardo stąpającym po ziemi, uczciwym
człowiekiem. Pragnęła go z całych sił. Ten świat, to pożądanie należało do Penny.

Jęk rozkoszy wydobył się z jej ust. Ten dźwięk sprawił, że mężczyzna powrócił do

rzeczywistości. Z wysiłkiem oderwał wargi od jej ust. Dygotał z podniecenia.

– Chryste, co ja robię? – wyszeptał.
– Całujesz mnie – odpowiedziała mu cicho Penny. – Przytulasz mnie i pieścisz. Och,

Cabe, miałeś rację! Naprawdę cię pragnę.

Popatrzył na jej wilgotne, nabrzmiałe od pocałunków usta, rumieńce na policzkach i

zamglone pożądaniem oczy. Wszystkimi zmysłami czuł jej słodkie ciało, oszałamiający
zapach. Zacisnął pięści aż do bólu i, w ostatnim przebłysku świadomości, odsunął się od
ukochanej.

– Nie – powiedział.
– Nie” – powtórzyła w myśli. Nie? Teraz, kiedy rozpalił w niej wielki ogień, chciał się

wycofać? Czemu ją odrzucił?

– Dlaczego?
– Mówiłem ci, dlaczego – odpowiedział, pieszcząc jej włosy. – To nie jest właściwy

moment.

– Kto tak powiedział? – zapytała, czując jak rosnąca fala gniewu przysłania pożądanie. –

Czy nie powinniśmy o tym zdecydować razem? Traktujesz mnie jak bezwolną kretynkę.
Jestem kobietą i wiem, że cię pragnę.

Cabe wsunął dłonie do kieszeni i przez dłuższy czas wpatrywał się w sufit. Kiedy znów

background image

na nią spojrzał, zobaczyła, jak drgają mu mięśnie i naprężają się żyły na szyi.

– Nic nie rozumiesz – powiedział ochrypłym głosem.
– A więc wyjaśnij mi to. Powiedz, dlaczego mnie odrzucasz. Chyba zasługuję na

odpowiedź.

Wyciągnął ręce w jej kierunku, a w następnej chwili była już w jego objęciach.
– Naprawdę myślisz, że mógłbym cię odrzucić?
– Tak pomyślałam.
– Penny, nie o to chodzi! Nie chcę wykorzystywać sytuacji. Przez moment oszukiwałem

się, że jesteś zbyt rozbita, aby myśleć o miłości. Ale kiedy byliśmy w tamtym domu,
zobaczyłem, że pogodziłaś się ze śmiercią ciotki i jesteś spokojna.

– Tak, jestem spokojna i nie rozumiem...
– Ale ja nie jestem – przerwał. – Prawdę powiedziawszy, już zapomniałem, co to spokój.

Mogę zapomnieć na chwilę o sobie, jeżeli dużo wypiję lub spędzę noc z jakąś kobietą. Ale nie
chcę wykorzystywać ciebie do uciszania moich demonów. Zasługujesz na coś więcej. Jesteś
wyjątkowa, Penny.

Spojrzała na niego i dostrzegła, że Cabe jest bardzo smutny. Zobaczyła drobniutkie

zmarszczki wokół jego oczu i ust. W następnej chwili Malone przybrał maskę, ukrył głęboko
emocje i wyglądał tak, jakby nic się między nimi nie wydarzyło.

– Chyba już pójdę – powiedział cicho.
– Jeśli chcesz o tym porozmawiać, możesz na mnie liczyć – odparła łagodnie. – Ty

pomogłeś mnie, ja pomogę tobie, to właśnie jest przyjaźń, prawda?

– Przyjaźń? – zaśmiał się z sarkazmem. – Nie myślałem o przyjaźni. Widziałem nas

raczej jako parę kochanków.

– Nie sądzisz, że te dwie rzeczy powinny iść w parze? Kobieta, którą kochasz, powinna

być godna twego zaufania.

– Nie – odpowiedział, potrząsając głową. – Uważam, że to są dwie oddzielne sprawy, nie

trzeba ich mieszać. Najlepiej będzie, jeżeli dam ci spokój i pójdę sobie; masz dużo pracy,
porządki w domu. Wybacz mi, jeśli cię czymś uraziłem, nie miałem takiego zamiaru.

– Ależ skąd. Bardzo się cieszę, że się spotkaliśmy, naprawdę.
– Odkryłem swój skarb, moją słodką Penny. Wargami musnął jej usta i nacisnął klamkę.

Usunęła się z drogi.

– Zobaczymy się jeszcze, prawda? – zapytał, patrząc na nią błagalnie.
– Tak.
Serce jej na chwilę zamarło. Kiedy wychodził, cicho zamknął drzwi. Nie poruszyła się i

stała tak, dopóki nie usłyszała niknącego w oddali warkotu silnika. Potem wzięła głęboki
wdech i w zamyśleniu dotknęła palcami ust.

Pomyślała, że Cabe miał bardzo skomplikowaną osobowość. Usiadła na najbliższym

krześle i przypominała sobie ciepło, czułość i wrażliwość Cabe’a. Wiedziała, że miał jakieś
poważne zmartwienie. Dlaczego smutek malował się na jego twarzy? Dlaczego cierpiał?

Westchnęła. Zastanawiała się, czy któregoś dnia do niej powróci. Tak bardzo chciała

jeszcze kiedyś otworzyć mu drzwi. Prawdopodobnie nic takiego się nie wydarzy. Nie była w

background image

jego typie. On szukał szybkiego i łatwego seksu i kobiet, które chciały tego samego. Pragnął
jedynie uciec na chwilę od męczących go demonów. Nie potrzebował nawet przyjaciela.

– Och, Cabe! – powiedziała półgłosem. Podniosła z kanapy poduszkę, przytulając ją do

piersi. – Dziękuję za dzisiejszy dzień. Dziękuję za szansę, którą dałeś Penny. – Westchnęła
ponownie i otworzyła pierwszą z brzegu szufladę biurka.

***

Cabe zaparkował ciężarówkę na podjeździe przed dużym, piętrowym domem i wyłączył

silnik. Trzymał ręce na kierownicy, patrzył na dom i otaczające go drzewa. Kiedy miał osiem
lat, spadł z drzewa i złamał rękę. Jason był zazdrosny i matka musiała też zabandażować mu
rękę. Wspomnienie o Jasonie sprawiło, że ból i gniew znów powróciły. Cabe i Jason, Jason i
Cabe, zawsze razem. Diabeł w dwóch osobach, ciągle pełni energii. Tutaj wyrośli, bili się,
śmiali i kochali. Para wariatów, ciągle w biegu.

Nie mógł zrozumieć, że Jasona już nie ma. Od pogrzebu minęło sześć miesięcy, a pamięć

o bracie wciąż pozostawała nie zagojoną raną. Jakby umarł wczoraj. Ból po stracie bliskiej
osoby nie mijał. Każdego dnia, gdy Cabe wchodził do tego domu, musiał stawać wobec
okrutnej rzeczywistości.

Drzwi do domu otworzyły się i wybiegła z nich mała dziewczynka. Mężczyzna roześmiał

się i wyskoczył z ciężarówki. Szeroko rozłożył ramiona i czekał, aż jasnowłosy aniołek
przywita się z nim. Podniósł ją wysoko ponad głowę i słuchał, jak piszczy z radości.

– Witaj, piękna! – zawołał, stawiając ją na ziemię.
– Dzień dobry, wujku. Babcia usłyszała samochód i powiedziała, że jeżeli chcesz obiad,

to lepiej się pospiesz.

– Tak powiedziała? – zaśmiał się Cabe. – No to rzeczywiście muszę się pospieszyć. Holly

Malone, daję słowo, że wypiękniałaś od rana. Czy nie wyszłaś przypadkiem za mąż, kiedy nie
było mnie w domu?

– Nie – odparła i zachichotała, zakrywając twarz rękami. – Mam dopiero sześć lat.
– Och, faktycznie! – powiedział poważnym tonem. – Będziesz musiała jeszcze trochę

poczekać. Wytrzymasz do przyszłego roku?

– Ty chyba żartujesz, wujku – zaśmiała się. – Popatrz w górę, widzisz samolot?
– Widzę.
– Czy moi rodzice też go widzą z nieba?
– Nie wiem – odpowiedział, czując skurcz w gardle. – Przykro mi, Holly, ale naprawdę

nie znam odpowiedzi.

– W porządku. – Wzruszyła ramionami. – Zapytam babcię. Gdzie dzisiaj byłeś, wujku?
– Oglądałem domy, które budujemy.
– Babcia mówiła, że zbyt ciężko pracujesz.
– Dziś nie pracowałem, po prostu rozglądałem się i znalazłem... skarb.
– Prawdziwy skarb? Ukryłeś go w dobrym miejscu? Kiedy ktoś znajdzie skarb, musi

zawsze tak zrobić.

– Jeszcze nie wiem, co z nim zrobię. Chodźmy na obiad, zanim babcia straci cierpliwość.

background image

Wziął ją za rękę. Zawsze i nigdy; słowa z dziecinnego świata, które nic nie znaczyły.

Człowiek nie może być pewien nawet jutra. Straciła oboje rodziców, Jasona i Karen, i wciąż
wierzyła, że istnieje „zawsze”. Niewiarygodne.

– Najpierw umyj ręce, wujku Cabe – odezwała się Holly, kiedy weszli do domu.
– Już idę – odparł posłusznie. – Powiedz babci, że za chwilę przyjdę.
– Umiem skakać. Patrz, jak skaczę! – krzyknęła, zbiegając po schodach.
– W całym Meadow View ty skaczesz najlepiej! – zawołał za nią.
Wszedł do łazienki i puścił wodę do umywalki. Spojrzał z niesmakiem na odbicie w

lustrze.

– No i co, idioto? Czemu uciekłeś od Penny? – powiedział do siebie.
Widział przecież pożądanie w jej brązowych oczach.
Kogo chciał oszukać? Zbyt wiele powiedział o swych najgłębszych uczuciach. Ale

rzeczywiście uważał, że zasługiwała na coś lepszego, niż objęcia mężczyzny opętanego przez
czarne myśli.

Z dezaprobatą potrząsnął głową, wytarł ręce i przeszedł do przestronnej kuchni,

znajdującej się z tyłu domu.

– Jeść! – krzyknął, usadawiając się na krześle. – Natychmiast dajcie mi jeść, bo inaczej

zjem jakąś małą, tłustą dziewczynkę.

Holly była w pełni szczęścia.
Martha Malone, przystojna piędziesięcioletnia kobieta, odwróciła się i popatrzyła na nią z

uśmiechem.

– Babciu, wujek znalazł skarb. Czy pokażesz mi go, wujku?
– Jest głęboko schowany, tak aby nikt go nie odnalazł i nie zabrał.
Kiedy wypowiedział te słowa, nagłe zrozumiał, że nie chce, aby ktoś poza nim całował

Penny, pieścił ją lub się z nią kochał. „A co z Penelopą? Ilu mężczyzn czekało na jej powrót
do Detroit?” – pomyślał.

– Cholera – zamruczał.
– Cabe, nie przeklinaj przy dziecku – upomniała go Martha.
– Przepraszam. Zapomnij to słowo, Holly.
– Tatuś często mówił cholera – odparła Holly. – Ale powiedział, że nie wolno mi go

powtarzać, dopóki nie skończę stu osiemdziesięciu lat – Pamiętaj o tym! – rozkazał Cabe.

Drzwi otworzyły się i do kuchni weszła tęga kobieta. Miała siwe włosy, rumianą twarz, w

ręku trzymała tacę. Cabe położył rękę na swojej piersi.

– Oto miłość mego życia – powiedział, mrugając oczami.
– Jak zwykle głupstwa ci w głowie – odezwała się z wyraźnym irlandzkim akcentem. –

Wyniańczyłam wiele dzieci, ale nigdy nie zajmowałam się takim wariatem. Podczas upadku z
drzewa musiałeś uderzyć się w głowę.

– Ranisz me uczucia, dziewczyno – powiedział. – Chcesz mnie unieszczęśliwić.
– Cabe, przestań mielić ozorem – uśmiechnęła się Martha. – Tillie, czy pan Malone zjadł

obiad?

– Nie miał dziś apetytu. Teraz śpi, zaniosę mu później kawałek ciasta. Jest trochę

background image

zmęczony, tak samo zresztą jak wczoraj i przedwczoraj. Ciągłe nie może się pogodzić z
rzeczywistością. Usłyszał ciężarówkę na zewnątrz i...

– Myślał, że to Jason – przerwał jej Cabe.
– Właśnie – westchnęła Tillie. – Może po drzemce poczuje się lepiej.
– Bardzo się zmienił od czasu wypadku – powiedziała Martha.
– To prawda – odparł Cabe i szybko zmienił temat. – Zaczniemy w końcu jeść obiad?
Holly pociągnęła go za rękaw.
– Wujku Cabe?
– Tak, kochanie?
– Wiem, że jesteś smutny, kiedy dziadek zapomina, że mój tatuś jest w niebie, i myśli, że

to ty tam jesteś. Ale może teraz, kiedy znalazłeś swój skarb, wszystko będzie dobrze i dziadek
będzie wiedział, że ty to ty.

– Ja... – zaczął Cabe.
– To bardzo prawdopodobne – odrzekła Martha, patrząc ze smutkiem na syna. – Co o tym

myślisz, Cabe?

– Tak, to możliwe – odpowiedział. – Nie martw się, Holly, wszystko będzie dobrze.
Pomyślał, że sytuacja nie jest rewelacyjna. Obecność Penny nie wystarczy, aby ojciec

zmienił zdanie. Cabe był nonkonformistą, człowiekiem skłóconym z życiem i czarną owcą w
rodzinie. Natomiast ojca cechowało bardzo duże przywiązanie do swoich poglądów. Miał
zasady. Zanim dostał wylewu, w dniu pogrzebu Jasona i Karen, powiedział, że umarł nie ten
syn, który powinien. Od tej chwili uważał, że Cabe jest Jasonem.

background image

ROZDZIAŁ 3

Cabe Malone całe popołudnie malował altanę, którą zbudował dla Holly w ogrodzie za

domem. Ponieważ dziewczynka pomagała mu w pracy, wszystko trwało dwa razy dłużej.
Mimo tego było mu przyjemnie, kiedy słuchał jej nieustającego szczebiotu i widział, jak jest
przejęte.

Pomimo obecności Holly, cały czas myślami wracał do Penny. Była fascynującą kobietą.

Zastanawiał się, dlaczego upierała się, że jest Penelopą. Miał okazję przekonać się, jaka jest
naprawdę: urocza, otwarta i szczera. Kiedy ją przytulał, miał wrażenie, że dotyka anioła.

„Chociaż właściwie to nie ja miałem ją w swoich ramionach” – pomyślał, wycierając

resztki farby z ubrania po powrocie do domu. Penny nie całowała się z Cabe’em właścicielem
świetnie prosperującej firmy budowlanej ani z Cabe’em nieudacznikiem, który nigdy nie
spełnił oczekiwań ojca. Nie śmiała się i nie płakała w obecności Cabe’a załamanego śmiercią
brata.

Ona znała Cabe’a murarza, żyjącego z ciężkiej pracy, który nosił wytarte dżinsy i stare

tenisówki. Wydało mu się to niesamowite. Usiadł na schodach werandy i uzmysłowił sobie,
że właściwie nic o sobie nie wiedzieli, a jednak miał uczucie, jakby ją znał od dawna. Była
jego skarbem, którego zawsze podświadomie szukał.

Penny twierdziła, że jest Penelopą, przyzwoitą i pruderyjną Penelopą, która nie miała

zwyczaju płakać i nie nosiła wypłowiałych dżinsów. Ale bez względu na to, co o sobie
mówiła, wiedział, że jest prawdziwą kobietą. Kiedy powiedział jej o swoich demonach,
potrafiła odrzucić maskę obojętności i naprawdę mu współczuć. Pragnienie, które burzyło
cały ład, nie było zwykłym pożądaniem, jakie odczuwał dotychczas. Pragnął dawać jej
rozkosz, dzielić ekstazę intymnej miłości.

– Dziwne – zamruczał, potrząsając głową.
– Zacząłeś rozmawiać sam ze sobą? – zapytała Martha, wchodząc na werandę. – Mogę

się przyłączyć?

– Ty zawsze – odparł i wskazał jej miejsce obok siebie. – Chcesz mi coś powiedzieć?
– Udało mi się w końcu domyć Holly. Miała na sobie tyle farby, że mógłbyś pomalować

altanę jeszcze raz. Tillie zrobiła jej parę kanapek. Miałeś wspaniały pomysł z tą altaną, Cabe.
Holly jest zachwycona.

– Wiesz przecież, że ją kocham, mamo.
– Tak, wiem – odparła Martha. – Cabe, chciałabym z tobą porozmawiać.
– O czym?
– O tobie, twoim życiu i planach na przyszłość.
– O wszystkim naraz? – zapytał i uśmiechnął się.
– Cabe, przestań się idiotycznie uśmiechać. Przede mną nie musisz udawać, że wszystko

jest w porządku.

– Jakoś trzeba zachować pozory – odpowiedział, wzruszając ramionami. – Ale dobrze,

niech ci będzie. Co chcesz wiedzieć?

background image

– Cabe, prowadzisz wielką firmę w Detroit. To niedobrze, że cię tam nie ma.
– Moi ludzie doskonale radzą sobie beze mnie.
– Oboje wiemy, że twoim powołaniem jest kierowanie ludźmi. Siedzisz tu od sześciu

miesięcy, od czasu wypadku samochodowego Jasona i Karen, i nic nie robisz.

Ostatnią rozsądną rzeczą było kupienie terenów pod nowe domy, ale ty pracujesz tam jak

zwykły robotnik. Uważam, że to nie ma sensu.

– Mów dalej.
– Cabe, jestem ci bardzo wdzięczna, że byłeś tu po wypadku. Byłam rozbita i nie wiem,

co bym bez ciebie zrobiła. Ojciec jest sparaliżowany i nie ma szans na poprawę. Jego umysł
nie działa tak, jak dawniej, i nigdy nie będzie już tym samym człowiekiem. Pogodziłam się z
tym. Tillie jest wspaniałą opiekunką i ojciec nigdzie nie znajdzie lepszej. Poza tym wiesz, jak
on kocha ten dom i nigdy stąd nie wyjedzie. Holly dobrze idzie w szkole, a psycholog mówi,
że jej stan ciągle się poprawia.

– Wiem o tym wszystkim, mamo. Do czego właściwie zmierzasz? – zapytał Cabe,

wpatrując się w zaschniętą kroplę farby na spodniach.

– To już nie jest twoje miejsce, Cabe – powiedziała powoli.
Słowa matki wzbudziły w nim gniew.
– Co to, do cholery, ma znaczyć?! – zawołał, patrząc na nią.
– Dokładnie to, co powiedziałam. Ty nie żyjesz, ty po prostu wegetujesz. Cabe,

posłuchaj. Wiesz, że byłam w domu w dniu pogrzebu i słyszałam te potworności, które
powiedział ci ojciec. Ale zrozum, on nie był sobą. Załamał się po stracie Jasona i Karen.
Wyładował swój ból i gniew na pierwszej napotkanej osobie. Tak naprawdę wcale nie chciał,
abyś zginął zamiast Jasona.

– Owszem, chciał – wyszeptał Cabe. – Tata nigdy nie wybaczył mi, że nie podjąłem

pracy w jego biurze adwokackim. Wiesz o tym tak samo, jak ja. Kiedy wydałaś nas na świat,
nazwał nawet firmę Malone i synowie. Ale wyrodny syn nie chciał być marionetką. O tak, on
wiedział, co mówi. O mało nie zwariował, boja żyłem, a jego jedyna miłość i duma właśnie
została pogrzebana.

– Cabe!
– Kochałem Jasona i nigdy nie zazdrościłem mu względów, jakimi obdarzał go ojciec.

Jason poszedł w ślady ojca, bo tego chciał, mnie to zupełnie nie interesowało, dlatego zająłem
się budową domów. Nie siedzę tutaj po to, aby ojciec dostrzegł, że nie jestem takim
bydlakiem, za jakiego mnie uważa. Nie oczekuję przeprosin ani wybaczenia, bo do końca
życia bym się ich nie doczekał.

– A więc dlaczego jesteś tutaj?
– Z powodu Holly. Jason i Karen przed śmiercią uczynili mnie jej opiekunem. Jestem za

nią odpowiedzialny. A co chcesz, żebym zrobił? Mam wrócić do Detroit i zostawić ci na
głowie wychowanie dziecka? Czy nie masz dość własnych obowiązków?

– Chcę tylko, abyś znów żył swoim życiem – powiedziała Martha, kładąc rękę na jego

czole. – W domu mam Tillie, kobietę do sprzątania i ogrodnika. Ta pomoc mi zupełnie
wystarcza. Bycie z Holly sprawia mi wiele radości i nie jest dla mnie ciężarem. Możesz ją

background image

oczywiście zabrać do Detroit, masz do tego prawo, ale ona jest szczęśliwa tutaj. Wydaje mi
się, że jesteś z nami, bo masz poczucie winy, że nie zginąłeś zamiast Jasona.

– Mamo! – krzyknął, podrywając się na nogi. – Mam już dosyć tych bzdur.
– Bzdura? Synku – powiedziała miękko – znam cię tak samo jak siebie. Patrzę w twoje

oczy. Jest w nich ból. To oczy człowieka, który ucieka i nie może znaleźć własnego miejsca.
Tutaj nie masz już nic do roboty. Wyjedź stąd i odszukaj swoje szczęście.

Cabe przeszedł kilka kroków i stanął tyłem do matki. Zacisnął pięści.
– Rozzłościłam cię – rzekła Martha. – Wiedziałam, że tak będzie, ale musiałam ci to

powiedzieć. Niczego nie osiągniesz ani nie zmienisz, żyjąc tak, jak przez ostatnie sześć
miesięcy. Kocham cię i strasznie mi przykro, że ojciec nie zaakceptował twoich planów
życiowych. Nie umiem zmienić przeszłości, ale tym bardziej proszę cię, abyś zaczął myśleć o
sobie. Cabe, rozważ to dokładnie. – Na moment umilkła. – Teraz zostawię cię samego –
dodała po chwili.

Nic nie odpowiedział. Był spięty i bolał go każdy mięsień. Usłyszał, jak matka zamyka

drzwi, ale nawet wtedy nie poruszył się. Głos matki dźwięczał mu cały czas w uszach.

– Cholera by cię wzięła, Jason – powiedział, wpatrując się w niebo. – Nawet nie wiesz,

ile zamieszania zrobiłeś swoją śmiercią. Do licha, Jase. Co ja właściwie mam teraz robić?

Odwrócił się i wolno poszedł w kierunku swojej ciężarówki. Po chwili słychać było

warkot zapalanego silnika. Cabe wrzucił bieg i z piskiem opon ruszył przed siebie.

Wieczorem, około siódmej, Penny wzięła kąpiel, a potem założyła zieloną sukienkę i

czerwone rajstopy. Zeszła na dół i usiadła na kanapie przed płonącym kominkiem. Była
wyczerpana. Spakowała rzeczy ciotki Bem i odnalazła instytucję, która zajmuje się
doręczaniem używanych rzeczy ubogim. Jutro miał przyjechać samochód i zabrać część
kartonów.

Przez cały czas myślała o Cabie. Pomimo zmęczenia czuła jakiś dziwny rodzaj energii

pulsującej w jej ciele. Nie miała ochoty oglądać telewizji, a była zbyt przejęta, aby czytać.
Nie bardzo wiedziała, jak spędzić ten sobotni wieczór.

Gdyby była w Detroit, umówiłaby się z Tomem, młodym prawnikiem, który robił

zawrotną karierę. Przyjaźnili się ze sobą od niedawna. Musiała odwołać ostatnie spotkanie w
związku ze śmiercią ciotki Beth. Szczerze powiedziawszy, zrobiła to bez żalu. To spotkanie
niczym nie różniłoby się od wielu innych. Tom także nie różnił się od innych mężczyzn, z
którymi się dotąd umawiała. Inteligentny, ambitny, znakomicie sytuowany i onieśmielony
pozycją jej rodziny. Był również, co okazało się podczas pierwszego spotkania, śmiertelnie
nudny.

„Co robi w sobotni wieczór taki mężczyzna jak Cabe?” – pomyślała. Zastanawiała się,

czy gra w bilarda albo w pokera z kolegami? Nie, nie. Sobotnie plany Cabe’a z pewnością
mają związek z jakąś kobietą i seksem. Ciekawe czy orgia odbędzie się w jej, czy też w jego
łóżku?

– Penelopo Chapman, wstydź się – powiedziała do siebie na głos. – To nie twój interes.
Zaczęła sobie wyobrażać nagiego Cabe’a w łóżku. Mężczyzna miał cudowne ciało.

background image

Opalona skóra wydawała się jeszcze ciemniejsza na tle śnieżnobiałego prześcieradła. Chciała,
aby położył się na niej i...

– Och, Panie! – wyszeptała, czując jak ogarnia ją pożądanie.
Przycisnęła dłonie do płonących policzków. Ta druga osoba, którą znała jako Penny, była

lubieżna i nieprzyzwoita. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, jak mogliby wyglądać
wielbiciele Penelopy nago. Nigdy nie myślała o nich w ten sposób jak o Cabie. Mężczyźni, z
którymi się spotykała, byli bardzo uprzejmi, mieli doskonale skrojone garnitury, nienaganne
maniery i grzecznie całowali na dobranoc. Pachnieli drogą wodą kolonską i brandy. Czasami
mogli się spocić podczas gry w tenisa, ale wątpliwe, aby któryś z nich zajmował się kiedyś
ciężką pracą.

– Nudziarze – zamruczała.
Żaden z nich nie był podobny do Cabe’a. Żaden nie miał tak niebieskich oczu, szerokich

ramion, ciała umięśnionego od ciężkiej pracy. Liczył się tylko Cabe i świadomość, że już
nigdy go nie zobaczy. Ogarnęła ją czarna rozpacz.

– Myślę, że polubiłabyś go, ciociu – powiedziała, wpatrując się w ogień. Potem spojrzała

na półkę nad kominkiem, gdzie leżała czysta i wyprasowana chusteczka Cabe’a. Ciocia Beth
z pewnością poradziłaby jej, aby skorzystała z okazji i odwiedziła Cabe’a w poniedziałek.

„Nic z tego” – pomyślała przygnębiona. Nie było powodu, aby tam iść. Zapakuje

chusteczkę, wypisze jego imię na papierze i zaniesie ją tam jutro, kiedy nikogo nie będzie w
domu. Wcale nie musiała znać jego nazwiska. Wystarczyło Penny i Cabe, dwoje ludzi, którzy
spotkali się, ale nie mogli być ze sobą.

Jak to możliwe, myślała zdumiona, że parę godzin spędzonych z Cabe’em wywarło na

niej tak silne wrażenie? Dlaczego, na samo wspomnienie jego dotyku ogarniała ją fala
pożądania? Nie umiała znaleźć odpowiedzi. Wiedziała tylko tyle, że po spotkaniu Cabe’a,
nigdy już nie będzie tą samą osobą.

Z zadumy wytrąciło ją pukanie do drzwi. Wstała z kanapy, przekonana, że to kolejny

sąsiad, który chce złożyć kondolencje. Nie była w odpowiednim nastroju, aby go przyjąć, ale
nie mogła udawać, że nie ma jej w domu. Niechętnie poszła otworzyć drzwi.

Na progu stał Cabe.
„To chyba sen” – przemknęło jej przez myśl. To tylko wytwór jej wyobraźni, za dużo o

nim myślała.

– Witaj, Penny.
– Cabe? To naprawdę ty?
Zakłopotany włożył ręce do kieszeni.
– Nie przeszkadzam? – zapytał, nie patrząc jej w oczy. – Chciałaś położyć się do łóżka w

tych czerwonych rajstopach? Uważam, że są cudowne – dodał z uśmiechem.

– Co takiego? – zdziwiła się. – Ależ skąd, wcale nie przeszkadzasz. Ja tylko... Cabe, ty

drżysz z zimna. Gdzie . twoja marynarka?

– Zapomniałem jej zabrać. Wyszedłem z domu, aby się przejechać samochodem, ale

chyba straciłem poczucie czasu i...

– Proszę, wejdź do środka i ogrzej się przy ogniu – przerwała mu.

background image

– Już myślałem, że nigdy tego nie powiesz – rzekł i wszedł do domu.
Penny zamknęła drzwi. Próbowała zapanować nad swoimi emocjami.
Tyle myślała o ich spotkaniu, że kiedy patrzyła na Cabe’a, nie mogła uwierzyć w jego

obecność... Boże, zachowywała się jak idiotka.

– Usiądź – zaproponowała. – Napijesz się kawy czy herbaty?
– Jeśli nie sprawi ci to kłopotu, wolałbym gorącą herbatę.
– Poczekaj, zaraz przyniosę.
– Zielona sukienka i czerwone rajstopy – powiedział, patrząc na nią. – Wyglądasz jak

gwiazdkowy prezent. – Wskazał ręką na suwak z przodu, który czekał tylko, aby go
otworzyć.

Penny nałożyła sukienkę na nagie ciało. Gdyby Cabe o tym wiedział... Mężczyzna

wpatrywał się w kobietę pożądliwym wzrokiem, który zdawał sieją przenikać.

– Zrobię herbatę – wyszeptała drżącym głosem i wpadła na lampę. – Przepraszam –

wymamrotała speszona. – Usiądź przy kominku, Cabe. Do zobaczenia.

Cabe o mało nie parsknął śmiechem, kiedy dziewczyna niezgrabnie omijała niezliczone

sprzęty i kartony, próbując wyjść z pokoju. Ostrożnie przechodząc obok stolika i starego
fotela, dotarł do kanapy.

Dostrzegł zdziwienie Penny na jego widok. Usiadł na miękkiej kanapie. Prawdę

powiedziawszy, sam był zaskoczony, że tu przyjechał. Wiele godzin spędził najeżdżeniu
samochodem i rozważał każde słowo matki. Potem przestał odczuwać cokolwiek, poza
potwornym bólem głowy. Po jakimś czasie zorientował się, że znajduje się przed jej domem.

Wyciągnął nogi i zaczął wpatrywać się w hipnotyzujące płomienie w kominku.
Penny wyglądała nieziemsko w swojej sukience. To z pewnością sukienka Penelopy, ale

rajstopy były w stylu Penny. „Stawiam sto dolarów – pomyślał – że pod tą sukienką nie ma
bielizny. „ Czuł dreszcze przenikające jego ciało, kiedy wyobraził sobie ją nagą.

„Malone, daj spokój” – skarcił siebie w duchu. Nie przyszedł tu przecież, aby uwodzić

Penny. A może właśnie po to? Nie, na pewno nie. W takim razie, co u diabła tutaj robił?

– Dlaczego wróciłeś? – zapytała niespodziewanie.
– Słucham? – Cabe podskoczył na swoim miejscu i uderzył się w nogę, przewracając przy

okazji mały stolik. – Cholera, ten dom nie jest zbyt bezpieczny! – zawołał poirytowany.

Penny podniosła stolik i postawiła na nim tacę z dwiema filiżankami herbaty, śmietanką i

herbatnikami. Usiadła obok mężczyzny.

– Przepraszam – powiedziała. – Moje pytanie nie było zbyt uprzejme.
– Wcale nie – odparł i podał Penny filiżankę aromatycznej herbaty. – Było zupełnie

uzasadnione. Sęk w tym, ze nie wiem, czemu wróciłem.

– Jak to nie wiesz, jesteś pijany?
– Dlaczego zaraz pijany? – Zaprotestował. – Skąd u Penelopy te zwariowane czerwone

rajstopy?

– Znalazłam je na dnie szafy. Leżały tam całe wieki.
– A więc należą do Penny; od razu tak sobie pomyślałem.
– To dziwne, Cabe. Mówisz o Penelopie i Penny, jakby istniały dwie różne osoby.

background image

– Bo tak właśnie jest – odparł, patrząc na nią.
– Nie rozumiem. Czy możesz mi to wyjaśnić?
– Wyobraź sobie, że spotyka się dwoje ludzi. Przez chwilę rozmawiają i badają każdy

ruch i gest. Jest to zwykła paplanina o filmach, książkach, o tym czym się zajmują. Potem
posuwają się krok dalej i poznają swoje poglądy, system wartości. Ale zachowują dla siebie
wiele intymnych spraw. Kiedy uznają, że nadszedł właściwy moment, zaczynają się
uzewnętrzniać. Mogą także rozstać się i wówczas nigdy nie dowiadują się o sobie niczego
istotnego. Zgadzasz się z tym?

– Tak. – Skinęła głową.
– Z nami było zupełnie inaczej, Penny. Nie przestrzegaliśmy reguł tej gry. Zdjęliśmy

maski zaraz na początku, bo nie musieliśmy być ostrożni i rozsądni. Byliśmy po prostu
Cabe’em i Penny, nie znaliśmy swoich nazwisk. Między nami nie było ściany, za którą można
by się ukryć. Nie było niczego, co by nas powstrzymało. To chyba nie jest dziwne, to raczej
wyjątkowe i bardzo cenne. Czy wiesz, że zdradziłem ci to, czego nawet nie wie moja matka?

– Wiem – powiedziała miękko. – Demony, które cię prześladują.
– Tak. – Mężczyzna nagle posmutniał. Napił się herbaty. Po chwili odstawił filiżankę na

tacę i spojrzał na Penny. – Nie mogłem o tobie zapomnieć. Mam uczucie, jakbym znał cię od
dawna, mogę mówić albo milczeć i wiem, że mnie zrozumiesz. Nie wierzę, że jesteś
Penelopą, tyjestes Penny. Kiedy cię spotkałem, płakałaś; nie mogłaś wówczas udawać kogoś
innego. To płakała Penny, wiem, że się nie mylę.

– Ja także o tobie myślałam, Cabe – rzekła cicho. – Myślałam o tym, jak wspaniałe było

płakać i śmiać się z tobą. Przeżyłam cudowne chwile, tak jakbym wykradła je z życia
Penelopy.

– To nie koniec. Rozumiesz mnie, Penny? Pomiędzy nami jest coś bardzo wyjątkowego.

Chcesz to zlekceważyć, udawać, że nic między nami nie zaszło?

– To wszystko jest nierealne – powiedziała, odwracając ku niemu głowę.
– Właśnie, że jest! – krzyknął i złapał ją za ramię. – Jest piękne i spontaniczne, nie

widzisz tego? Płakałaś przy mnie i śmiałaś się. Powiedziałem ci o moich demonach i
zacząłem nawet myśleć o tym, ze miłość można pogodzić z przyjaźnią. Z tobą to nabiera
sensu. Penny, moje życie jest bardzo skomplikowane, ale kiedy jestem z tobą, czuję się
wolny. Potrafię być sobą. Ja jestem Cabe, a ty Penny, nic poza tym się nie liczy.

– Och, Cabe! – Łzy napłynęły jej do oczu. – Rozumiem. Kiedy jesteśmy razem, istnieje

tylko Penny. To takie cudowne uczucie, ale...

– Nie – przerwał, kładąc jej palec na ustach. – W tym naprawdę nie ma nic złego.

Szukasz dziury w całym, Penny. To bez sensu. Ludzie poświęcają wiele lat, aby zbudować
taki związek, który my otrzymaliśmy w prezencie. Proszę cię, daj nam szansę.

Dotknął ustami jej warg w leciutkim, pełnym oddania pocałunku, aż Penny poczuła, że

brakuje jej tchu. Zamknęła oczy i wtuliła się w jego ramiona. Pieścił językiem usta
dziewczyny. Dreszcz podniecenia przebiegi ją od stóp do głowy.

– Och, Cabe, całuj mnie! – szeptała.
Przycisnął ją mocno i przywarł wargami do jej ust. Jego język wsunął się między słodkie

background image

wargi. Nie przerywając pocałunku, mężczyzna położył się na kanapie, przykrywając Penny
swoim ciałem. Jedną ręką głaskał brzuch i piersi, czując wspaniałe kształty pod cienką
tkaniną.

– Boże, jesteś wspaniała. – Silnym ruchem przycisnął kobietę do swych bioder. Chciał,

aby wiedziała, jak jej pragnie. – Czujesz? – zapytał. – Tak właśnie na mnie działasz, tak
bardzo cię chcę.

Jedyną odpowiedzią, na jaką mogła się zdobyć, był cichy jęk.
– Nie obawiaj się mnie, Penny, nigdy. Nie będziemy się kochać, dopóki nie upewnisz się,

że jesteś gotowa. Nie chcę cię przestraszyć. Och, Penny! Twoje oczy są niesamowite;
głębokie i czarne i mówią mi o tak wielu sprawach. Jesteś prześliczna, moja słodka Penny.
Jesteś moim skarbem.

Znowu rozkoszował się jej ustami, a Penny jęczała, przepełniona gorącym pożądaniem.

Objęła go jeszcze mocniej, pragnęła poczuć żar i siłę jego potężnego ciała. Rozszalała
namiętność Cabe’a powodowała, że Penny czuła olbrzymią, wszechogarniającą radość, iż jest
kobietą. Nie liczyło się nic oprócz niego i tego, co wspólnie przeżywali.

Ich miłość była wielka i czysta. Penny nie musiała się niczego obawiać.
– Nie chcę zrobić ci krzywdy – wyszeptał Cabe, głaszcząc jej piersi. – Przysięgam, chcę

jedynie dotykać twojego ciała.

– Tak – powiedziała cichutko.
Pomyślała, że być może ulega mu za szybko, ale nic nie mogła na to poradzić. To był

Cabe. Ona i Cabe nie przestrzegali żadnych reguł. Od początku kreowali własny świat, tak jak
powiedział mężczyzna: piękny i spontaniczny.

Rozpiął suwak jej sukienki i rozchylił materiał. Patrzył pełen zachwytu na jej pełne piersi.
– Są piękne – zamruczał. – Och, Penny! – jęknął i pochylił głowę; ostrożnie wziął do ust

jeden sutek. Ssał go łagodnie przez chwilę, a ona mruczała podniecona. Rumieńce pojawiły
się na jej twarzy. Zamknęła oczy, aby rozkoszować się nowym doznaniem, które wypełniło
jej umysł.

Począł pieścić drugą pierś, a dziewczyna głaskała jego gęste włosy. Cabe czuł

przenikającą rozkosz. Chciał jak najszybciej rozładować napięcie. Po chwili przestał ją
pieścić i ukrył twarz we włosach Penny.

– Cabe? – niepewnie wypowiedziała jego imię.
– W porządku – powiedział ze wzruszeniem. Drżącą ręką przykrył jej piersi sukienką.

Oddychał nerwowo; uniósł głowę i spojrzał na nią. – Daj mi jeszcze minutę, potem sobie
pójdę.

– Nie, nie chcę, abyś odchodził. Dobrze mi z tobą.
– Możesz mi wierzyć, że mnie jest także dobrze z tobą. Ale za chwilę mógłbym stracić

panowanie nad sobą. Muszę przerwać pieszczoty właśnie w tym momencie.

Penelopa oburzyła się. W tej chwili nie była Penelopą, a szaloną Penny. Nie chciała, aby

odchodził.

– Pragnę cię, Cabe – wyszeptała. – Chcę się z tobą kochać.
Mężczyzna wstał z kanapy, ominął stolik i oparł się o kominek, wpatrując w ogień. Ona

background image

również się podniosła, zakrywając piersi sukienką, i patrzyła zachwycona na jego umięśnione
ciało.

– Skąd mam wiedzieć, czy nie będziesz tego później żałowała? Nie chcę, żebyś myślała,

że cię uwodzę. Nie wytrzymałbym tego, Penny. Kiedy jestem z tobą, czuję się bezpiecznie.
Nie chcę tego zniszczyć. Mam wrażenie, że odkąd cię ujrzałem, minęły całe wieki. Nie chcę
cię utracić. Teraz bym tego nie przeżył.

Podeszła do niego i przytuliła się. Przez chwilę przypatrywali się sobie uważnie.
– Jadłaś kolację? – zapytał.
– Będziemy teraz mówić o kolacji?
– Tak. Uważam, że to miły, a przede wszystkim bezpieczny temat. – Uśmiechnął się. –

Wolę myśleć o jedzeniu. Przebierz się, jeśli masz ochotę, pójdziemy na hamburgera z
frytkami.

Penny była najwyraźniej zaskoczona.
– Czasami trudno z tobą wytrzymać. W jednej sekundzie jesteśmy w łóżku, a w następnej

idziemy do miasta, by kupić hamburgery.

– Zaufaj mi, dobrze? – Pogłaskał ją czule po policzku.
– Ja ci ufam, Cabe.
– Świetnie, w takim razie włóż swoje dżinsy.
– W porządku – odrzekła śmiejąc się. – Wiesz, nigdy nie wychodziłam do miasta w

dżinsach i nie jadłam hamburgera.

– Trzymaj się mnie, dziecinko, a nauczę cię wielu pożytecznych rzeczy – powiedział,

mrużąc po łobuzersku oko.

– Będę ci wielce zobowiązana – odparła z ironią i ruszyła w kierunku schodów.
Bar, do którego weszli, znajdował się na przedmieściu. Panował tam tłok i hałas, czuć

było silny zapach smażonych frytek. Grupki rozbawionych mężczyzn głośno pozdrawiały
Cabe’a. Chcieli, aby zakochani przyłączyli się do nich. Głównie chodziło im o Penny, ale
Malone lekceważył ich zaproszenia i poprowadził dziewczynę w głąb sali.

– W tamtym kącie stoi jeden stół, przy którym nie połamali jeszcze ławek –

poinformował.

Penny usiadła na twardej, pomalowanej na czerwono ławce.
– Cabe, kochanie, co zamawiasz?! – krzyknęła potężna kobieta, która wychyliła się zza

kontuaru.

– Hamburgery, frytki i colę dla dwóch osób. Jak się miewasz ślicznotko?
– Ciągle czekam, kiedy się ze mną ożenisz, skarbie.
– Nic z tego, Georgia. Już nie jestem wolny. – Spojrzał na barmankę i usiadł naprzeciwko

Penny.

Dziewczyna wpatrywała się w napisy na drewnianym blacie stołu.
– Co robisz?
– Czytam. Na tym stole zapisane są dzieje wielu ludzi. Patrz, Cabe, ktoś wyrył inicjały B.

T. i P. H. , a obok D. W. i K. D. Ciekawa jestem, czy oni dalej są razem.

– Hm, poczekaj, niech się zastanowię! – powiedział, przyglądając się pociętym deskom. –

background image

Oho, mam, V. P i L. T. To inicjały Vicky i Larry. Po skończeniu liceum zamieszkali razem, a
potem wzięli ślub. Mają sześcioro dzieci.

– Doprawdy?
Uśmiechnął się, kiedy zobaczył, jak błyszczą jej oczy.
– Rzadko pewnie bywasz w takich lokalach, prawda? Fakt, że to spelunka, ale można tu

nieźle zjeść.

– Fascynują mnie ci ludzie. Posłuchaj, jak się śmieją. To prawdziwy śmiech, a nie

przylepione sztuczne uśmiechy, jakimi obdarowują się goście na przyjęciach. I jest jeszcze
coś.

– Co takiego?
– Ich ubrania. Nie wiesz, co to znaczy, oglądać wyłącznie mężczyzn w nieskazitelnie

czystych i odprasowanych garniturach za kilkaset dolarów. O wiele bardziej wolę ludzi
noszących dżinsy, niż wymuskanych nudziarzy, ględzących wciąż o interesach.

„No tak” – pomyślał Cabe. Miał właśnie taki garnitur, o jakim mówiła Penny. W Detroit

był ważną personą, zajmował się przede wszystkim interesami. Ale Penny o tym nie musi
wiedzieć. Jeszcze nie teraz. Na razie był zwykłym murarzem i miał na imię Cabe.

Do stołu podeszła Georgia i postawiła na nim dwa talerze.
– Uwaga, gorące – poinformowała. – Potem przyniosę wam po kawałku szarlotki. Uważaj

na swojego chłopa, śliczna. – Zrobiła oko do Penny. – On ma wilczy apetyt Chyba wiesz, o co
mi chodzi.

Penny zarumieniła się, a Cabe wybuchnął śmiechem.
– Barmanka ma chyba ze dwieście lat – powiedział później. – Kupowałem u niej

hamburgery i frytki, kiedy chodziłem do szkoły.

– Co również działo się dwieście lat temu – odparła Penny śmiejąc się.
Z wielkim zainteresowaniem przyglądała się swojemu hamburgerowi, po czym

przechyliła się w stronę Cabe’a.

– Cabe, jesteś świadkiem wyjątkowego wydarzenia.
– Czyżby?
– Tak. Otóż ja, Penny, za chwilę po raz pierwszy w życiu poleję hamburgera ketchupem.

Patrz uważnie, co się będzie działo.

– Jestem skoncentrowany, możesz zaczynać.
Z wielką uwagą i dostojeństwem Penny dekorowała ketchupem hamburgera. Cabe

obserwował to zdarzenie rozbawiony.

Pomyślał, że naprawdę miała coś w sobie. Była pełna entuzjazmu do świata, który

dopiero co odkryła. Czuł się wspaniałe. Byli razem i niczego więcej nie potrzebowali do
szczęścia.

Po kolacji odwiózł Penny do domu ciotki Beth. W ciężarówce próbowali naśladować

głosy dobiegające z radia. Wydzierali się wniebogłosy, potwornie fałszując i śmiejąc się do
łez. Kiedy Penny przypomniała sobie o prawach pasażera ciężarówki, przytuliła się do niego,
a on czule ją pocałował.

– Tu się pożegnamy – powiedział, kiedy otworzyła drzwi do domu.

background image

– Naprawdę nie chcesz wejść? – zapytała zdziwiona.
– Jeśli dalej będziemy kontynuować to, co udało nam się przerwać parę godzin temu, to

skończy się na tym, że wyjdę stąd o świcie. Nie śpieszmy się, dobrze? Nie chcę, aby coś
między nami się popsuło. Rozumiesz?

– Tak – odparła. – Cabe, dziękuję ci za hamburgera, Georgię... To był wspaniały wieczór,

nigdy go nie zapomnę.

– Muszę przyznać, że jesteś niezrównana w wyciskaniu ketchupu – oznajmił uroczyście.
– Też tak uważam – odpowiedziała z dumą.
– Och, Penny! – wyszeptał i przytulił ją do siebie. – To ja dziękuję tobie. Ofiarowałaś mi

tak wiele. – Pocałował Penny w czoło. – To musi nam wystarczyć. Dobranoc, zobaczymy się
jutro.

– Dobranoc.
– Idź, słodka. Chcę odejść stąd, wiedząc, że jesteś bezpieczna w domu. Pośpiesz się, bo

za chwilę zamarznę na śmierć.

– Do zobaczenia – powiedziała i weszła do środka, zamykając za sobą drzwi.
Cabe skulił się z zimna i przez dłuższy czas wpatrywał się w zamknięte drzwi. Potem

odwrócił się i zamyślony wolno poszedł w kierunku ciężarówki.

– Cabe! – krzyknęła Penny. – Jeśli jeszcze raz oblejesz mnie wodą, to tak ci przyłożę, że

zapamiętasz na zawsze. I nie przepraszaj mnie co chwilę, bo nie dam się na to nabrać.

Mężczyzna roześmiał się.
– No wiesz, nie każdemu pozwalam myć moją ciężarówkę. Powinnaś być dumna.
– Nie jestem dumna tylko mokra.
Malone podszedł do dziewczyny. Wpatrywał się pożądliwie w jej piersi, które wyraźnie

odznaczały się pod mokrym podkoszulkiem. Wziął ukochaną w ramiona.

– Wyglądasz seksownie – powiedział. – Podniecasz mnie. Ciekawe, jak teraz smakujesz.

Muszę to sprawdzić. Jesteś słodka – stwierdził po długim pocałunku.

– Co ty powiesz? – zamruczała zadowolona.
– Dalej, do roboty! – zawołał, popędzając Penny. – Powiadam ci, to wspaniały wóz.

Każdy chłopak z brygady chciałby go mieć. A więc nie marudź, kochanie, nie płacę ci za
lenistwo.

– Rozkaz! – odparła śmiejąc się.
Wyciągnęła z wiadra namoczoną gąbkę i zaczęła mocno szorować drzwi.
– Delikatnie – upomniał Cabe. – Pieść ciężarówkę niczym kochanka.
– Przestań, na miłość boską!
– Wiem, co mówię. Pewnego dnia docenisz zalety tego wozu.
„Pewnego dnia” – zamyśliła się Penny. To słowo odnosiło się do przyszłości, to znaczy

stwarzało im jakąś perspektywę. Ale wkrótce, kiedy wróci do Detroit, znowu pochłonie ją
świat Penelopy. Zastanawiała się, co wtedy będzie.

Teraz była w Meadow View. Istnieje tylko Penny i Cabe, ich śmiech, słowa, uściski i

pocałunki.

background image

Poprzedniego dnia przyjechał do niej z koszykiem pełnym rozmaitych pyszności i

wybrali się na prawdziwy piknik. Rozłożyli na szczycie wzgórza koc, a potem jedli
pieczonego kurczaka, sałatki z owoców i warzyw oraz czekoladowe ciasteczka. Cabe
opisywał obrazy, które widział pośród kłębiących się chmur. Potem oboje położyli się obok
siebie i fantastycznym kształtom na niebie nadawali imiona królów, księżniczek, elfów i
zaklętych zwierząt. Cieszyli się, że mogą być razem. Byli sobą oczarowani i czuli, że czas
płynie beztrosko.

Cabe pożegnał Penny na ganku, przed frontowymi drzwiami. Dzisiaj zaproponował, aby

pomogła mu umyć ciężarówkę, na co przystała z ochotą. Uczucie do mężczyzny rosło z każdą
chwilą. Ilekroć pomyślała o nim lub dostrzegła jak patrzył w jej kierunku, ogarniało ją dziwne
ciepło. Było też inne uczucie, które pulsowało gdzieś w głębi ciała. Było to pragnienie, aby
się z nim kochać i dzielić najintymniejsze chwile.

– Hej! – krzyknął nagle, wyrywając ją z zamyślenia. – Do ciebie mówię. Nie płacę ci za

stanie i gapienie się w niebo.

Gąbka, z której ciekła woda, wylądowała na nosie ukochanego. Penny śmiała się do

rozpuku. Cabe pocałował kobietę i obiecał, że przyjedzie po obiedzie.

– Do zobaczenia! – zawołała, kiedy odjeżdżał. Resztę dnia spędziła na porządkowaniu i

pakowaniu rzeczy ciotki Beth. Ganek przed frontowymi drzwiami był zastawiony pudłami
przeznaczonymi dla opieki społecznej. Po długiej kąpieli ubrała się w sukienkę i założyła
czerwone rajstopy. Na kolację zjadła zupę i grzanki z serem. Następnie ułożyła się wygodnie
na kanapie na wprost kominka i czekała na Cabe’a. Zapukał do drzwi piętnaście po siódmej.

Otworzyła mu i cofnęła się, aby mógł wejść do środka.
– Witaj, Cabe.
– Oho! – powiedział, ściągając marynarkę. – Znowu widzę gwiazdkowy prezent. Kocham

prezenty.

– Chodzi zapewne o rajstopy?
– Zgadza się – odparł, biorąc ją w ramiona. Pocałował Penny namiętnie. Bez

najmniejszego wysiłku wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju. Obsypywał ją pocałunkami,
przerywając tylko po to, aby nabrać tchu. Usiedli na kanapie. Powoli rozsuwał zamek
sukienki. Kiedy dotknął jej piersi, dziewczyna jęknęła z rozkoszy.

Czuła ogromne pożądanie. Wiedziała, że Cabe również jest podniecony. Cieszyła się, że

on pragnie jej tak samo, jak ona jego.

Nagle odsunął się od niej.
– Cholera! – powiedział przytłumionym głosem. – Wybacz mi. Zacząłem cię całować, a

potem...

– Cabe – przerwała mu. – Pragnę cię. Chcę się z tobą kochać.
– Penny, dobrze wiesz jaką mam ochotę, ale muszę być pewien, że nadszedł właściwy

czas i nie będziesz tego później żałować.

– Cabe, czy nie widzisz, że to dla ciebie taka jestem? Chcę być twoją słodką Penny.

Tylko twoją. Kiedy jesteśmy we dwoje, nic innego nie ma znaczenia. Kochaj mnie.
Przyrzekam ci, że nie będę tego żałowała. – Uśmiechnęła się do niego zalotnie.

background image

– Nie jestem tego tak bardzo pewien – odparł. – Ale wiem na pewno, że mam na ciebie

straszną ochotę.

– A ja na ciebie.
Ześliznęła się z jego kolan i wyciągnęła do niego rękę.
– Chodź ze mną, Cabe.
Poprowadziła go po schodach na górę, a potem do sypialni. Odeszła na bok i zdjęła

rajstopy. Następnie rozpięła do końca suwak sukienki. Stanęła przed nim naga. Mężczyzna
wstrzymał oddech, patrząc na nią.

– Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem – wyszeptał zachwycony.
Ściągnął podkoszulek i rzucił go na podłogę. Kiedy zabierał się do ściągania spodni,

Penny powstrzymała go.

– Nie, zaczekaj! – zawołała.
Podeszła i delikatnie położyła swe dłonie na opalonej, muskularnej klatce piersiowej

mężczyzny.

– Och, Cabe, to ty jesteś najpiękniejszy!
Przesunęła palcami po barkach, po ramionach i na koniec wróciła do potężnego torsu.

Pośród gęstych włosów na piersiach odnalazła sutki i czuła, jak naprężają się pod wpływem
pieszczot.

– Nie chcę, abyś myślała, że cię popędzam, Penny. Twoje ręce są wspaniałe, ale nie

wiem, czy długo to wytrzymam.

– Dobrze, Cabe.
Podeszła do łóżka i ściągnęła kołdrę, a potem znowu przytuliła się do Cabe’a. Uniósł ją

lekko i położył na białym, chłodnym prześcieradle. Kiedy zdejmował resztę swego ubrania,
dostrzegł, że ona spogląda na niego ciekawie. Uśmiechnęła się i rozłożyła ramiona, gotowa
go przyjąć. Przykrył ją swoim ciałem.

– Chcę ci dać wszystko, skarbie. Chcę dać ci szczęście i rozkosz.
– Wiem, że tak będzie, kochany.
– Nawet nie domyślasz się, jak mi na tym zależy. Nigdy jeszcze tak się nie czułem.

Jestem spięty i nie wiem...

– Cabe, pocałuj mnie...
Całował i pieścił, aż dziewczyna zaczęła krzyczeć, aby powstrzymał gorące pożądanie.

Jego usta składały hołd zmysłowej kobiecości. Kiedy całował piersi, rękoma dotykał nagich
ud.

– Chyba naprawdę mnie pragniesz – zamruczał.
– Naprawdę, Cabe. Tak bardzo chcę tego.
Ale ciągle się powstrzymywał, doprowadzając ją do szaleństwa swoimi wyszukanymi

pieszczotami. W końcu bezsilnie położyła głowę na poduszce. Oddech mężczyzny stał się
chrapliwy, mięśnie dygotały z emocji.

– Cabe!
Ten okrzyk sprawił, że przestał się kontrolować. Rozsunął jej uda.
– To dla ciebie – wyszeptała. – Chcę dać to tylko tobie. Wszedł w nią... Nagle spojrzał na

background image

Penny ze zdumieniem.

– Penny, czemu mi nie powiedziałaś, że jesteś dziewicą? Zamiast odpowiedzi przycisnęła

obiema rękami jego pośladki, naprężyła uda i uniosła biodra.

– Kochaj mnie, Cabe.
– Nie... mogę... się... już... powstrzymać...
Zaczął wykonywać zdecydowane ruchy, tłumiąc jej szloch i ból pocałunkami. Ciała

zaczęły tańczyć w tym samym rytmie. Penny nagle znalazła się w świecie cudów, który
przekraczał jej dotychczasowe wyobrażenie. Przedtem zastanawiała się, czym mogłaby być
chwila taka, jak ta. Kiedy Cabe w nią wszedł, czuła podniecenie w każdej części ciała. Nie
zdawała sobie sprawy, co mu daje. Kiedy dostosowała się do rytmu kochanka, zorientowała
się, że odchodzi z realnego świata. Znajdowała się gdzieś między fantazją a teraźniejszością.

– Cabe. Och, Cabe, przytul mnie!
– Jestem tu, nie bój się.
W jednej sekundzie poczuła, jak każdy kawałek ciała rozpada się na miliony jeszcze

mniejszych części. Miała wrażenie, że kolorowe światełka błyszczą w jej ciele.

– Penny! – krzyknął Cabe. Podniósł głowę i wyprężył się.
Powoli powracała do rzeczywistości. Nigdy nie była tak szczęśliwa.
Cabe podniósł się i zerknął na zarumienioną twarz ukochanej. Nagle jęknął i zamknął

powieki.

– Dobry Boże – wyszeptał. – Co ja najlepszego zrobiłem?

background image

ROZDZIAŁ 4

Kiedy Cabe odsunął się od niej, Penny przez moment miała wizję, że jest kryształowym

naczyniem, które znajduje się na krawędzi urwistej skały. Wiedziała, że jeśli naczynie
przechyli się, to spadnie i rozbije się na tysiące kawałków i zniknie... na zawsze.

– Cabe? – wyszeptała drżącym głosem.
Spojrzał na nią czule, a ona dostrzegła ból w jego oczach i zmarszczkę między brwiami.
– Dlaczego? – zapytał przejęty. – Dlaczego mi nie powiedziałaś? Czekałaś tak długo...

Nie zasłużyłem na to, Penny. Nie mam nic, co mógłbym ci dać w zamian.

Uśmiechnęła się szczęśliwa.
– Niczego nie żałuję, Cabe. Przecież ci to obiecałam. To było piękne, cudowne. Dałeś mi

siebie. Byliśmy razem, tylko ja i ty, dokładnie tak, jak miało być.

– Ale... ale co z Penelopą? Wysłuchaj mnie, Penny. Od pierwszego naszego spotkania

znaleźliśmy się w bajkowym świecie. Był wyjątkowy, pełen spokoju, serdeczności i bliskości.
Trudno mi dobrać słowa, aby go opisać, oddać piękno tego wszystkiego.

– Wiem, co czujesz, Cabe.
– Nie chce mi się wierzyć, że przeszedłem przez to piekło – ciągnął, kręcąc głową. –

Zdaje mi się, że uciekałem od wszystkiego, czemu powinienem stawić czoła już dawno. A
wtedy spotkałem ciebie. Ty również uciekałaś.

Kiedy byliśmy razem, to wszystko nabierało sensu. Penny i Cabe, ludzie bez przeszłości,

po prostu my.

– I dalej tak jest powiedziała cicho.
– Nie – zaprzeczył. Położył się i zamknął oczy. – Nie, to już koniec. Ty jesteś Penelopa.

Kochałaś się z mężczyzną, którego ledwie znałaś. Dotąd byłaś dziewicą, co świadczy o tym,
że prowadziłaś bardzo wstrzemięźliwe życie. Rzeczywiście, ze mną była Penny, ale to
Penelopa poniesie konsekwencje. Niech to szlag trafi! Naprawdę żałuję tego, co się stało.

Penny usiadła na łóżku i otuliła się prześcieradłem.
– Nie mam zamiaru słuchać tego, że jest ci przykro – odparła.
– Do jasnej cholery! Usiadł i popatrzył jej w oczy.
– Oprzytomnij. Spójrz jakie są fakty. Kim ty właściwie jesteś?
– Jestem Penny.
– Nie, ty nazywasz się Penelopa! Ale Penelopa jak? Przedstaw się teraz facetowi, którego

znasz od kilku dni, a już leżysz z nim naga w łóżku.

– Przestań!
– To moja wina. Jestem odpowiedzialny za to, co się stało, – To była również moja

decyzja, Cabe – stwierdziła.

– Nie, to wina Penny i mojego pośpiechu. Do Ucha! Przecież praktycznie zmusiłem cię,

abyś została moją słodką Penny, bo tak strasznie cię pragnąłem. A teraz wszystko skończone.
Prysnęła mydlana bańka, ale muszę wiedzieć, czy Penelopa poradzi sobie z tym, co się stało z
mojej winy. Kim ty jesteś?

background image

– Penny! – krzyknęła.
– Nie. – Ujął ją za ramię i delikatnie nim potrząsnął. – Ty jesteś Penelopa. Chcę poznać

twoje nazwisko.

Łzy spłynęły po jej policzkach.
– Penelopa Fitzsimmons-Chapman! – wrzasnęła. – Zastępca prezesa konsorcjum

bankowego Chapman and Chapman w Detroit. Mój ojciec ma na imię Harold.

– Harold Chapman? – powtórzył w osłupieniu. – Harold Chapman! Ty jesteś córką tego.

geniusza i multimikonera? Jego zdjęcie było na okładce Time‘a, a wywiad w Good Morning,
America.
On...

– Cabe, wiem, kim jest mój ojciec przerwała, patrząc na niego uważnie.
– No tak, rzeczywiście – powiedział i potrząsnął głową. – O rany...
Pomyślała, że teraz wszystko się zawali. Zawsze tak się kończyło. Kiedy tylko chłopcy

dowiadywali się, kto jest jej ojcem, tracili pewność siebie i szybko znikali z horyzontu. Na
wszelki wypadek traktowali Penny jak królewnę, aby nie narazić się na gniew króla. On także
był najwyraźniej zaskoczony. Ten Cabe, który tak wiele dla niej znaczył, zachowywał się
dokładnie w ten sam sposób, jak reszta wielbicieli. Tak bardzo chciała, żeby nie był taki!

– W porządku – rzekł nagle. – Uspokój się, dobrze? Wyciągnął się na łóżku i zachęcająco

poklepał miejsce obok siebie.

– Chodź do mnie.
– Co takiego?
– Połóż się obok, proszę.
Wahała się jeszcze przez chwilę, ale kiedy wyciągnął do niej rękę, przytuliła się i

położyła głowę na jego ramieniu. Objął ją i delikatnie pogłaskał po plecach.

– Kiedy zdecydowałaś się uciec od tego zgiełku? Nie miałaś wielkiego wyboru, prawda?

– zapytał cudzym głosem, całując czoło Penny. – Zaczynam pojmować, kim była Penelopa.
Nic dziwnego, że byłaś... Chciałem powiedzieć, że rozumiem, dlaczego nie miałaś wielu
prawdziwych przyjaciół ani kochanka. Facet, który zaczynał poważnie o tobie myśleć, musiał
liczyć się z możliwością wypadku samochodowego albo z przypadkowym utonięciem w
Detroit River.

– Coś w tym rodzaju – odparła Penny. – Mój ojciec nie jest okrutny, ale jego władza sięga

daleko. Z każdym mężczyzną, z którym mnie widziano, przeprowadzano małe dochodzenie.
Niektórzy okazali się łowcami posagów. Inni natomiast, mimo że wydawali się uczciwi, nie
byli w stanie sprostać wymaganiom ojca.

– Nigdy się nie zbuntowałaś?
– Nawet nie próbowałam. Ojciec całe życie chciał mieć syna, a urodziła mu się córka.

Starałam się go zadowolić. W szkole byłam prymusem, aby udowodnić, że jestem tak samo
inteligentna, jak syn, o którym marzył. Zaczął mnie akceptować, potem wtajemniczył mnie w
strukturę imperium Chapmanów. Stałam się jego częścią. Nie zadawałam zbędnych pytań,
robiłam to, czego ode mnie wymagał.

– Czy przez te wszystkie lata byłaś szczęśliwa?
– Chyba tak, nie wiem. Dopiero w ostatnim czasie poczułam się jak w pułapce bez

background image

możliwości ucieczki. Tak jakbym traciła część życia. Starałam się tłumić te uczucia, aby nie
rujnować planów ojca. Kiedy umarła ciocia Beth, przyjazd do Meadow był czymś w rodzaju
ucieczki. A potem spotkałam ciebie. Polubiłeś mnie, tę zwariowaną Penny. Nie masz pojęcia,
jakie to dla mnie ważne, że zaakceptowałeś mnie taką, jaką mnie poznałeś. Nie mogę teraz cię
utracić i świata, który stworzyliśmy wspólnie. Zbyt długo na to czekałam.

– Rozumiem – powiedział, głaszcząc jej włosy. – Naprawdę.
– Myślę, że rozumiesz. – Odwróciła się, aby zobaczyć twarz Cabe’a. – Och, nie mów, że

jest ci przykro z powodu tego, co zaszło między nami! Wiem, że to koniec, ale proszę, nie
niszcz tych kilku chwil, jakie razem spędziliśmy. Pozwól mi się tym cieszyć.

– Koniec? Nic się nie skończyło – rzekł stanowczym głosem. – Teraz widzę wszystko w

zupełnie innym świetle. Czy sądzisz, że zamierzam w tej chwili ubrać się i wyjść? Myślisz, że
mógłbym zniknąć z twojego życia na zawsze?

– Tak właśnie myślę. Jestem Penelopą Chapman – odparła. – A nie twoją słodką Penny.

Sam mówiłeś, że czas spojrzeć prawdzie w oczy. Nie ma już Penny.

– Penny – oznajmił, całując ją w usta – leży teraz w moich ramionach. Moja Penny. Nie

oddam cię bez walki.

Spojrzała na niego zdziwiona.
– Co takiego?
– Dokładnie to, co słyszałaś. Nasz związek jest wyjątkowy. Serce i dusza należą do

Penny. Ty jesteś moją cudowną Penny, prawda?

– Ja... ja nie wiem.
Ręką dotknął miękkich piersi kobiety; głaskał brodawkę, aż stwardniała.
– Powiedz mi – odezwał się, całując drugą pierś. – Powiedz, kim naprawdę chcesz być? –

Jego język zostawiał wilgotne ślady wokół piersi. – Powiedz. Muszę to wiedzieć.

– Ja... Ach! – jęknęła, czując, jak zaczyna w niej płonąć ogień pożądania. – Jestem tylko

twoją Penny. Dobrze wiesz, kim chcę być, i zawsze bądź tego pewien. Ale to niemożliwe.
Ja...

– Ciii – wyszeptał. – Nie zamierzam tak po prostu cię zostawić. Jestem dość silny, aby

zabić wszystkie upiory i demony, jakie dotąd mnie męczyły, teraz mam cel. Ty jesteś
wszystkim. Przez ostatnie sześć miesięcy nie robiłem nic, poza umartwianiem się i
przepraszaniem wszystkich, że żyję. Ale dosyć tego. Zmieniłaś bieg mojego życia. Mamy
wielką szansę, Penny. Możemy nie być razem, jeśli tak zdecydujemy. Ale jeśli postanowimy,
aby to nadal trwało, nikt nam nie przeszkodzi.

– Och, Cabe! To brzmi fantastycznie, ale nie masz pojęcia, czego się podejmujesz.
– Ufasz mi?
– Oczywiście, że ci ufam.
– To damy sobie radę, moje śliczne kochanie.
Pocałował ją, a ona w odpowiedzi zrobiła to samo. Pieścił delikatne ciało Penny, zaś ona

głaskała muskularne ramiona kochanka. Wspaniałe przeżycia unosiły się gdzieś w powietrzu.
Zapomnieli, kim są i gdzie są. Całowali się, pieścili i obejmowali, aż do bólu i utraty tchu. A
potem stali się jednością, ich ciała i zmysły połączyły się. Odnaleźli swój utracony raj.

background image

Leżeli później szczęśliwi i zaspokojeni. Penny ziewnęła.
– Idziemy spać – powiedział mężczyzna, całując ukochaną na dobranoc.
– Dziękuję, Cabe wymamrotała. – Dziękuj cza wszystko.
Obejmował ją do momentu, kiedy upewnił się, że zasnęła. Zgasił światło.
– Cabe?
– Myślałem, że już śpisz.
– Prawie spałam, ale nagłe dotarło do mnie, że ciągle nie znam twojego nazwiska.
Zaśmiał się cicho.
– Malone. Teraz zaśniesz?
– Malone. Cabe Malone. Podoba mi się. Dobranoc.
– Dobranoc, kochanie – odpowiedział.
Znów igrał z ogniem. Harold Chapman był jednym z najbogatszych i najbardziej

wpływowych ludzi w kraju. Takie płotki jak Cabe pożerał na śniadanie. Był naprawdę groźny
dla kogoś, kto zdecydował się zagrać mu na nosie. Ale tym razem nie miał nic do gadania.
Skoro postanowili z Petmy, że będą razem, to nawet Harold im nie przeszkodzi.

„A jeśli przeszkodzi?” – pomyślał, i nerwowo przełknął ślinę. Był ciekawy, jak zachowa

się Harold Champan, kiedy Cabe wejdzie do biura i oświadczy, że spał z jego córką. Potem
powie, że całkiem możliwe, iż Penny urodzi wnuka, bo w ogóle nie pomyśleli, aby jakoś się
zabezpieczyć. Malone przez moment wyobraził sobie, jak wpada do Detroit River z nogami w
betonowych butach. Musiał jak najszybciej wymyślić jakieś rozważanie, bo inaczej wszystko
zakończy się bardzo źle i bardzo szybko.

Z drugiej strony, istniał cień nadziei na to, że Harold Chapman przejrzy wreszcie na oczy

i zrozumie, że ma mniejszy wpływ na córkę, niż niegdyś. Teraz Penny należała do Cabe

1

a.

Pocałował dziewczynę i zamknął oczy. „Zapobieganie ciąży?” – zastanowił się. Nigdy o

to nie dbał, ale teraz będzie musiał o tym pomyśleć. Zbyt wiele znaczyła w jego życiu, by
mógł zrobić jej krzywdę. Przez sześć miesięcy był zrozpaczony, ale dzięki Penny znów zaczął
żyć. Była rzeczywiście wyjątkowa. I należała tylko do niego.

Poprawił kołdrę, po czym ułożył się na prawym boku i zasnął.

***

Penny obudziła się i chciała spojrzeć na ukochanego, ale miejsce obok było puste. Zegar

wskazywał kwadrans po dziewiątej. Cabe wyszedł. Dostrzegła po chwili kartkę papieru leżącą
na stoliku. Odrzuciła kołdrę i nie zważając na ból mięśni, przebiegła przez pokój.

Na kartce odnalazła wiadomość:

Penny, przyjdę po ciebie o szóstej wieczorem. Włóż dżinsy. W nocy jesteś równie piękna,

jak w dzień.

CM.

Westchnęła i usiadła na łóżku. „To nie był sen” – pomyślała z radością. Rzeczywiście

kochała się z mężczyzną. Cabe Malone stał się jej kochankiem. Niczego nie żałowała, wręcz

background image

przeciwnie – była szczęśliwa.

Nagle uprzytomniła sobie, że Cabe był tylko murarzem. Ojciec nie będzie zachwycony

takim partnerem ani tym, co się stało ubiegłej nocy. Ogarnął ją lęk. Nie, nie było mowy o
żadnych gangsterskich metodach, ale raczej o piętrzeniu przeszkód w pracy. Również tam,
gdzie Malone by się pojawił, odczuwałby, że nie wolno tak postępować z córką Chapmanów.

Podjęła decyzję, ojciec nie może dowiedzieć się o Cabie. Tylko w ten sposób zyskają

czas, aby przekonać się, co naprawdę ich łączy. Do tej pory wszystko doskonałe się układało,
ale przyszedł moment, aby poznać się lepiej. Powie ojcu, że chce zatrzymać dom cioci Beth i
przyjeżdżać tu na weekendy. Tak, nie powinna kłamać, ale to jedyny sposób, aby mogli być
razem. Jeśli będą dostatecznie dyskretni w Meadow View, a w Detroit Penny odegra dumną i
porządną Penelopę, to nikt o niczym się nie dowie.

Kiedy wchodziła do łazienki, podśpiewywała, zadowolona ze swojej przebiegłości.

***

Cabe położył bukiet żółtych, polnych kwiatów na grobie Karen i stanął naprzeciwko

pomnika.

– Przyszedłem, aby się pożegnać, Jason – odezwał się cicho. – Nie zrobiłem tego

wcześniej, bo do tej pory nie mogłem pogodzić się z myślą, że odszedłeś na zawsze. Ale coś
chyba do mnie wreszcie dotarło. Wybacz Jase, że przez ostatnie miesiące zachowywałem się
jak wyjątkowy głupiec. Nie martw się o Holly. Zatroszczę się o nią tak, jakby była moją
własną córką, przysięgam. Szkoda, że nie możesz poznać mojej nowej dziewczyny. Jestem
pewny, że spodobałaby ci się. – Łzy napłynęły mu do oczu, poczuł dławienie w gardle. –
Zostań w spokoju, Jase – wyszeptał. – Ze mną już wszystko w porządku. Mam nadzieję, że ty
i Karen jesteście razem.

Nagły podmuch wiatru przeniósł kilka kwiatów z grobu Karen na mogiłę Jasona. Po

chwili wiatr ucichł, pozostawiając nieomal identyczne bukiety na obu grobach. Cabe
przyglądał się im w milczeniu, a potem odwrócił się i powoli ruszył w kierunku wyjścia.

Kiedy Cabe przekroczył próg swego domu, napotkał pełne wyrzutu spojrzenie matki.
– Mamo, nic nie mów – poprosił i ujął ją za rękę. – Wiem, powinienem był zadzwonić.

Wszystko co mogę powiedzieć, to przepraszam. Czy teraz już się nie gniewasz?

– Gniewam się.
Podszedł do kredensu i nalał sobie filiżankę kawy.
– Czy w jej domu nie ma maszynki do golenia? Wyglądasz jak zbój.
– To nie tak, jak myślisz, mamo odparł, opierając się o kredens. – Właściwie to masz

rację, chociaż... niezupełnie.

– Cabe, masz trzydzieści cztery lata i nie wymagam, abyś mówił mi, gdzie spędzasz noce.

Ale dopóki mieszkasz w tym domu, powinieneś się z nami liczyć. Niepokoiliśmy się o ciebie.

– Masz rację, mamo, przepraszam.
– Zawsze wracałeś do domu przed świtem, aż do dzisiaj. Och, Cabe! – westchnęła

Martha. – Czy te nocne eskapady naprawdę rozwiązują twoje problemy?

background image

– Nie – odparł, potrząsając głową. – Mamo, byłem na cmentarzu i pożegnałem się z

Jasonem. Wiem, że trwało to o sześć miesięcy za długo, ale wreszcie mam to za sobą.

– Dzięki Bogu – powiedziała Martha i serdecznie go uściskała. – Bardzo się o ciebie

martwiłam.

– Proszę, przebacz mi, że zachowywałem się jak głupiec. Miałaś dosyć problemów, a ja

w niczym ci nie pomogłem.

– Teraz to już nieważne. Cieszę się, że znowu jesteś sobą.
– Możesz być spokojna, mamo. Czy nie masz nic przeciwko temu, żebym zaprosił dzisiaj

kogoś na obiad? Ma na imię Penny i z pewnością ci się spodoba.

– Chcesz przyprowadzić tu swoją dziewczynę?
– To nie jest zwyczajna dziewczyna, mamo! – zawołał z uśmiechem. – To moja słodka

Penny. Aha, na razie wie o mnie tyle, że jestem murarzem. Nie musisz jej wyprowadzać z
błędu, rozumiesz? To świetnie, idę się kąpać.

– Cabe!
– Później, mamusiu. Muszę wziąć prysznic – odpowiedział i opuścił pokój, z impetem

trzaskając drzwiami.

Witaj między żywymi, Cabe rzekła Martha do pustych ścian. Jej oczy napełniły się

łzami. – Witaj, synku.

Penny ściągnęła pasek na biodrach. Była ubrana w błękitny sweter i dżinsy. Usłyszała

pukanie i otworzyła drzwi.

– Cześć, Cabe – powitała go z uśmiechem.
Wyglądał szałowo. Miał na sobie czarne spodnie i czerwony sweter.
– Cześć.
Kiedy patrzył na Penny, pomyślał, że ładnie wygląda w niebieskim. Sweter był śliczny,

ale cieszył się już tą chwilą, kiedy będzie mógł zdjąć z niej ubranie. Podszedł bliżej i wziął
dziewczynę w ramiona. Pocałunek był długi i namiętny. Kiedy skończył, Penny czuła drżenie
kolan.

– Idziemy? – zapytał.
– Dokąd mnie zabierasz, Cabe?
– Na obiad, do mojego domu. To właściwie jest dom moich rodziców, mieszkam u nich

od sześciu miesięcy. Moja mama ma na imię Martha. To wspaniała kobieta. Myślę, że ją
polubisz.

– Czy to znaczy, że dziś poznam twoją rodzinę?
– Właśnie tak. Posłuchaj uważnie, jest coś, o czym musisz wiedzieć. Miałem brata

bliźniaka, miał na imię Jason i był dla mnie więcej, niż zwykłym bratem. Był moim
najlepszym przyjacielem. Sześć miesięcy temu Jason i jego żona zginęli w wypadku
samochodowym.

– Och, Cabe, ja...
– W dniu pogrzebu... ojciec miał atak apopleksji. Teraz jest częściowo sparaliżowany, ma

kłopoty z mówieniem. Penny, moje demony narodziły się dlatego, że nigdy naprawdę nie
pogodziłem się ze śmiercią Jasona... W dniu, kiedy ojciec dostał wylewu, powiedział mi, że to

background image

ja powinienem zginąć.

– Tak powiedział? Och, Cabe, on z pewnością tak nie myślał!
– Owszem, myślał – odparł cicho Malone, patrząc na nią. – Ale pogodziłem się z tym.

Jason był dla niego wszystkim. Ojciec spodziewał się, że obaj pójdziemy w jego ślady i
będziemy rozwijali firmę prawniczą. Jasona to interesowało, mnie nigdy, dlatego ojciec
uważał, że jestem niewdzięcznym buntownikiem. Praktyka adwokacka była najważniejsza w
jego życiu. Praca i Jason; powód do dumy i radości. Po wypadku czułem się winny, że nie
zginąłem zamiast Jasona. Czy coś z tego rozumiesz?

– Tak, Cabe. Przykro mi, że musiałeś przejść przez to wszystko.
– Dzięki tobie zdobyłem siłę, aby przeciwstawić się moim demonom. Dziś rano byłem na

cmentarzu i pożegnałem się z Jasonem. A co do ojca... – wzruszył ramionami – ... niestety nie
mogę zmienić wszystkiego. Zrobiłem co mogłem i zamierzam na tym skończyć. Ojcem
zaopiekowała się moja stara niania. Ma na imię Tillie. Ciągle się ze sobą przekomarzamy,
szaleje za mną, ja zresztą za nią też. No i jeszcze jedno... Holly.

– Holly?
– Córka Jasona i Karen, ma sześć lat. Teraz to moja córka, Penny. Jestem jej prawnym

opiekunem.

– Inaczej mówiąc, jesteś... jesteś ojcem sześcioletniej dziewczynki? – zapytała Penny,

szeroko otwierając oczy.

– Tak – odparł, chowając ręce do kieszeni. – Możesz się z tym pogodzić?
– Tak. Nie. Nie wiem – wyszeptała, rozkładając ręce. – Zbyt wiele niespodzianek, Cabe.
‘ – Chyba tak, ale chciałem, żebyś wiedziała o wszystkim. I jeszcze coś. Dziękuję ci,

Penny. Dziękuję, że jesteś sobą. Przy tobie zyskałem odwagę, aby przyjąć życie takim, jakie
jest. Dotąd tylko uciekałem. Od tej chwili będę lepszym ojcem dla Holly, lepszym synem dla
mojej matki i lepszym partnerem dla ciebie. Jesteśmy parą wspólników. Ty pomożesz mi być
Cabe’em Malone, a ja pomogę ci być Penny. Nie Penelopą, ale Penny.

– Gdyby to rzeczywiście było tak proste, Cabe.
– Ależ to bułka z masłem – powiedział, uśmiechając się do niej szczerze. – Chodź do

mnie i pocałuj mnie ostatni raz przed wyjściem.

Penny oszołomiona siedziała w ciężarówce obok Cabe’a. Czuła się dziwnie po

rewelacjach, jakie przed chwilą usłyszała. Cabe był opiekunem sześcioletniego dziecka. Cabe
ojcem? Czemu nie? Prawdopodobnie jest wspaniałym ojcem. Była wstrząśnięta jego
opowiadaniem o Holly, o utracie brata bliźniaka i o tym, jak zachował się ojciec Cabe’a w
dniu pogrzebu. Nic dziwnego, że trapiły go złe duchy. Życie doświadczyło go ciężko.
Powiedział, że mieszka z rodzicami. To było dla Penny zastanawiające. Jako murarz mógł
zarobić dość pieniędzy, aby zamieszkać we własnym domu. Czyżby wszystko przepuszczał
na wino, kobiety i zabawę? Zaraz, zaraz. Przecież Holly także mieszkała w domu dziadków i
to był zapewne powód, dla którego i on był tutaj. Zastanawiała się, czy go o to zapytać.
Mogło go to urazić. Nie wiedziała, jak ma się zachować, pierwszy raz była w takiej sytuacji.

Cabe skręcił na podjazd przed domem, a Penny z ciekawością przyjrzała się budynkowi.
– Jest prześliczny – rzekła.

background image

– Tutaj spędziłem dzieciństwo. Teraz jest za duży dla mojej rodziny, ale mama mówi, że

tu mieszkają wszystkie wspomnienia. To zdumiewające, że jeszcze stoi, zważywszy, jakimi
diabłami byliśmy z Jasonem.

– Byliście identyczni?
– Mhm – mruknął, wyłączając silnik. – I wiele razy mieliśmy z tego powodu niezłą

uciechę. Wykonaliśmy swego czasu kilka nieprzeciętnych numerków.

– Masz dziwne imię, Cabe. – Uśmiechnęła się.
– Kiedyś też będę miał bliźniaki. Razem z Jasonem stanowiliśmy kapitalną parę. Byliśmy

dobranymi kumplami.

– Brakuje ci go, prawda? – zapytała ze wzruszeniem. Ujął ją za rękę i zamyślił się.
– To prawda – odparł, wpatrując się w splecione ręce. – I prawdopodobnie zawsze będę

za nim tęsknił. Po ślubie z Karen nie mogliśmy już być ciągle razem, ale więzy krwi
pozostały. – Roześmiał się. – W jakiś miesiąc po ślubie zrobiliśmy Karen kawał.
Zamieniliśmy się ubraniami, Jase ukrył się w ogrodzie, a ja wszedłem do kuchni. „Wróciłem
z pracy, kochanie!” – krzyknąłem. Jego żona, naprawdę fantastyczna kobieta, natychmiast
spostrzegła różnicę. Rzuciła się na mnie i powiedziała: „Mam na ciebie straszną ochotę, Cabe.
Zdejmij szybko spodnie, zrobimy to na stole w kuchni. „ Myślałem, że padnę trupem na
miejscu. Jason usłyszał, co mówiła i wszedł do domu tylnym wejściem dokładnie w chwili,
kiedy zacząłem uciekać. Wpadłem na niego i rozbiłem mu nos. Karen o mało nie udusiła się
ze śmiechu. Zrobiła się sina i myślałem, że trzeba będzie dzwonić po pogotowie.

– Z tego, co tu słyszę, musieliście być rzeczywiście wspaniali – powiedziała Penny,

ściskając dłoń Cabe’a.

– Tak, to prawda. A teraz wejdźmy do środka.

Kiedy w nocy leżeli obok siebie w sypialni ciotki Beth, Penny rozmyślała o tym, co się

dziś wydarzyło. Emocje powoli opadały, ich pieszczoty łagodniały, zaspokojeni odpoczywali
po miłosnym akcie.

– Masz cudowną rodzinę – odezwała się.
– Nie poznałaś ojca, ale Tillie mówiła, że nie czuł się dziś dobrze.
– Rozumiem. Tillie jest wspaniała, a ty cały wieczór z niej kpiłeś, to nieładnie.
– Ona to uwielbia – zachichotał.
– Twoja mama jest niezwykle ciepłą i dystyngowaną kobietą. Dzięki niej od pierwszej

chwili poczułam się bezpieczna. To był bardzo miły wieczór, dziękuję, Cabe.

– A Holly? – zapytał, głaszcząc ją po włosach. – Co myślisz o tym maluchu?
– Nigdy wcześniej nie widziałam tak słodkiego i rozkosznego dzieciaka. Jest do ciebie

podobna, inteligentna, dowcipna i uprzejma. Wiesz, od dawna nie rozmawiałam z żadnym
dzieckiem. Aż trudno uwierzyć, ile ona ma wiadomości i że tak bardzo przejmuje się
problemami świata. Jest urocza, kiedy się śmieje. Ona...

– Dosyć – przerwał Cabe z uśmiechem. – Musisz chyba założyć fanclub Holly Malone. A

mówiąc poważnie, cieszę się, że ją polubiłaś. Byłem w szpitalu tego dnia, kiedy się urodziła.
Boże! Wyglądała upiornie. Cała spuchnięta i czerwona, wrzeszczała jakby ją obdzierali ze

background image

skóry. Wyrosła na piękną pannę.

– Pasujecie do siebie. Kiedy ona coś mówi, słuchasz tego z ogromnym przejęciem, tak

jakby właśnie to było najważniejsze. Pamiętam, że kiedy byłam mała, moi rodzice ciągle
narzekali, że ich denerwuję. Nie mogli się doczekać, kiedy dorosnę, aby porozmawiać o
pieniądzach, rynkach zbytu i podobnych rzeczach.

– Matka też taka była?
– Mama jest matematycznym geniuszem. Zajmuje się finansami naszej firmy. Zabiera

głos tylko w najbardziej karkołomnych przedsięwzięciach ojca. To tytan pracy, nie choruje,
nie miewa złych nastrojów. Jest najszczęśliwsza, kiedy pracuje nad stertą wydruków
komputerowych i rachunków. Po tym, co teraz usłyszałeś, możesz pomyśleć, że coś im
zarzucam. Przecież po tylu latach powinnam do nich przywyknąć. Naprawdę nie mam
pojęcia, dlaczego zaczęłam o tym mówić.

– Może dlatego, że cię słucham – powiedział Cabe.
– Masz rację. Przez cale życie nie miałam przyjaciela, z którym mogłabym porozmawiać.
– To kolejna rzecz, jakiej mnie nauczyłaś, Penny. Zrozumiałem, że chcę być zarówno

twoim przyjaciel ftn, jak i kochankiem. Przedtem zawsze mogłem porozmawiać z Jasonem. Z
kobietami ograniczałem się wyłącznie do seksu. Dopiero kiedy poznałem ciebie, pojąłem, że
może być inaczej.

– Jestem bardzo szczęśliwa, że mi to mówisz, Cabe. Przez dłuższą chwilę leżeli obok

siebie bez słowa.

– Muszę poważnie pomyśleć o Holly – odezwał się Cabe, przerywając ciszę. – Wiem, że

dobrze jest jej z babcią, ale mama ma zbyt wiele kłopotów z ojcem. Muszę sam stworzyć dom
dla Holly, zadbać ojej przyszłość. Jak dotąd jeszcze się nad tym poważnie nie zastanowiłem.

– Co zamierzasz, Cabe?
– Jeszcze nie wiem. Nie za bardzo mogę wyobrazić sobie Holly w moim mieszkaniu w

Detroit Nie ma żadnych dzieci ani podwórka, gdzie mogłaby się bawić.

– Rozumiem. – Penny pokiwała głową.
Czyli Cabe nie był utracjuszem. Najął się do pracy w Meadow View, aby być bliżej

Holly, a szczęśliwym zbiegiem okoliczności mieszkał w Detroit Miała nadzieję, że w Detroit
domy buduje się powoli. W Meadow View muszą zachowywać się bardzo dyskretnie i
utrzymywać swój związek w tajemnicy. „A właściwie pod kołdrą” – zaśmiała się w duchu.
Była nieprzyzwoita i wiedziała o tym. Jej życie rozkwitło później niż życie innych kobiet,
dlatego tym bardziej cieszyła ją każda minuta, którą spędza z Cabe’em.

– Wiesz – zaczął mężczyzna, przeciągając się – nie będę podejmował pochopnych

decyzji. Holly jest zbyt ważna, a ja chcę dla niej jak najlepiej. Muszę to przemyśleć. Penny,
lepiej będzie, jeśli teraz pojadę do domu.

– Wolałabym, żebyś został.
– Miło byłoby obudzić się rano obok ciebie, ale to mogłoby skomplikować parę spraw.

Wpadnę do ciebie jutro podczas przerwy obiadowej. Będziesz w tym czasie w domu?

– Tak, mam tu jeszcze wiele pracy.
– Ale... – Pocałował ją w szyję. – Znajdziesz dla mnie chwilę czasu?

background image

Oblizała wargi.
– Zrobimy sobie bardzo długą przerwę na obiad.

background image

ROZDZIAŁ 5

Następnego dnia w południe Cabe przyjechał do Penny i ujrzał dwóch mężczyzn

niosących sofę. Zmierzali ku ciężarówce zaparkowanej na podjeździe. Kiedy Cabe doszedł do
drzwi, zobaczył następnych dwóch wynoszących rzeczy. Za nimi pojawiła się uśmiechnięta
Penny.

– Cabe! – zawołała, ciesząc się z jego przybycia. – Jesteś niezwykle punktualny. Właśnie

skończyłam.

– Dziękuję pani – powiedział jeden z tragarzy po otrzymaniu napiwku. – Jest pani bardzo

hojna.

– Ależ drobiazg – odparła Penny. – Do widzenia panom. – Spojrzała znów na Cabe’a. –

Wejdź do środka i rozejrzyj się.

Cabe wszedł do domu. Meble w saloniku były poustawiane. Pomyślał, że pokój stał się

bardziej przytulny.

– Nieźle – stwierdził. – Co planujesz? Chcesz podnieść cenę w przypadku ewentualnej

sprzedaży?

– Och, skądże! – odrzekła. – Nie ma mowy o sprzedaży. Będę tu wypoczywała w czasie

weekendów. To miejsce właściwie jest dla nas, gdy tylko przeniosę się do Detroit. Będę
mogła przyjeżdżać tu w każdy piątek wieczorem i nie będę musiała opuszczać tego miejsca aż
do późnego popołudnia w niedzielę. Jeżeli nauczę się wcześnie wstawać, to zostanę do
poniedziałku. Gdy spadnie śnieg, wtedy także nie będzie większego – problemu. Tę drogę
zawsze odśnieżają w pierwszej kolejności, więc...

– Chwileczkę – powiedział, unosząc dłoń. – Nie tak szybko. A więc mam siedzieć tu, w

Meadow View, i wyczekiwać na ciebie, aż zjawisz się na weekend?

– Owszem. Przecież sam mówiłeś, Cabe, że potrzebujemy dla siebie trochę czasu.

Musimy poznać się nieco lepiej. A gdzie to zrobimy, jeśli nie tutaj? Ojciec nie będzie się
sprzeciwiał moim wyjazdom z Detroit w czasie weekendów. – Spojrzała na ukochanego. –
Nie wyglądasz na specjalnie uradowanego. Myślałam, że będziesz się cieszył.

– Cieszył? – Zmarszczył czoło i przejechał dłonią po włosach. – O nie, bynajmniej.

Wygląda na to, że mam być facetem podkradającym całusy swej dziewczynie w tajemnicy
przed rodzicami. Nie mam ochoty tkwić całymi dniami tutaj, w Meadow View, podczas gdy
ty będziesz w Detroit, Penelopo. Moim zajęciem będzie czekanie na upragnione piątki. Wtedy
ty przemienisz się w Penny i przyjedziesz do mnie. Co to, to nie.

– Ale...
– Nie – przerwał jej władczym tonem. – Wciąż pozostaniemy w świecie iluzji, nie

rozumiesz? Penny i Cabe. Żadnych nazwisk. Penny i Cabe baraszkujący po kryjomu w łóżku
w każdy weekend.

Przymknęła powieki.
– Nie bądź wulgarny.
– A co, u diabła, mam powiedzieć? Jak zareaguje wielki Harold Chapman, gdy dowie się,

background image

że jego grzeczna Penelopa zadaje się z typowym próżniakiem z klasy średniej? I czy sama
Penelopa Fitzsimmons Chapman pogodzi się z nocnym życiem, jakie będzie prowadziła?
Penny uważa, że wszystko gra, ale Penelopa? Penelopa chce trzymać kochanka w ukryciu, by
nie zaszkodził jej opinii. Nic z tego, moja pani. Nie podoba mi się ta gra.

– Cholera, Cabe, to nie jest żadna gra! Chcę tylko, byśmy mieli dla siebie trochę czasu,

żeby nie mieszał się do naszego związku mój ojciec. Nic nie zrozumiałeś.

– Czyżby? Nie wydaje mi się. Odgrywasz Alicję z Krainy Czarów. Posłuchaj mnie,

Penny. Będę spotykał się z tobą w Detroit tak samo jak w Meadow View albo nie będziemy
widywać się wcale.

– Co? – wyszeptała. – To szaleństwo. Mój ojciec...
– Mam gdzieś twojego ojca! – warknął. – Chodzi o moją własną dumę. Nie odpowiada mi

rola statysty, zabawki trzymanej w zamkniętej szafie. Owszem, potrzebujemy dla siebie
czasu, ale nic nie musimy ukrywać. Inaczej to nic nie będzie warte. Kiedy jedziesz do
Detroit?

– Dziś po południu. Planowałam jednak wrócić tu w piątek wieczorem, Cabe.

Przypuszczałam, że spędzimy cały weekend razem.

– Nie ma niczego złego w tym, że ludzie odseparowują się podczas weekendów od

świata, Penny, ale to bez sensu udawać kogoś zupełnie innego w pozostałe dni tygodnia. Nie
musimy się z czymkolwiek kryć. Nawet jeśli inni myślą inaczej. Harold Chapman może
wydawać polecenia tobie, lecz nie mnie.

– Cabe, ty go nie znasz – powiedziała Penny ze złością. – Kiedy dowie się o tobie,

zacznie cię szpiegować. Przekona się, że jesteś zwykłym pracownikiem i...

– Zwykłym pracownikiem – przerwał jej niespodziewanie. – I kimś zbyt miernym dla

jego córeczki. No a co ze mną? Co ja jestem warty jako człowiek? Czy liczy się tylko pozycja
zawodowa?

– Dla niego tylko to.
– A dla ciebie? Jak Penelopa ocenia mężczyzn? Jakie stosuje kryteria?
– Cabe, przestań!
– Przed kim ty mnie właściwie ukrywasz? Przed swym ojcem, Penny? A może przed

innym światem, w którym żyje Penelopa? Sądzisz, że mógłbym przynosić ci tylko wstyd
przed twoimi zamożnymi przyjaciółmi. Czyż nie tak?

– Jesteś niesprawiedliwy. Mój ojciec ma władzę i takie podejście do życia, którego już

nikt nie zmieni. Może odkryć, że straciłeś pracę i dowiedzieć się, że nie znalazłeś jeszcze
nowej. Jeśli mamy być w przyszłości parą, to Harold Chapman musi nas razem
zaakceptować. A na razie nie ma co ryzykować.

– Ładnie powiedziane, ale nic z tego. Nie będę siedzieć tu i czekać jak posłuszny

chłopczyk na każdy piątkowy wieczór. Dobrze; jedź do Detroit. Znów zamień się w Penelopę.
Jeżeli jednak masz zamiar powrócić tu w piątek, to możesz być pewna, że ja się wycofuję z
takiego układu.

– Cabe, proszę – powiedziała i przysunęła się bliżej.
– Nie. – Uniósł dłoń. – Nie podchodź bliżej. Gdybym zaczął cię całować, wtedy pewnie

background image

przystałbym na wszystko. Wracaj do Detroit, Penny. I pomyśl o tym, co mi zrobiłaś. Sama się
przekonaj, ile znaczy dla ciebie tamten świat. Porozmawiaj sama ze sobą, z Penelopa z
wyższych sfer. Nie będę twoim niedzielnym kochankiem. Zapamiętaj to sobie. – Odwrócił się
w stronę drzwi. – Do zobaczenia.

– Proszę, nie odchodź. Nie w ten sposób.
– Nie zostawiłaś mi innego wyjścia. Jeżeli zostanę, zacznę się z tobą kochać. A potem już

zapewne posłusznie przytakiwać głową. Złożę obietnicę, że będę siedział w ukryciu jak
grzeczny chłopczyk i czekał, aż zacznę pasować do twego świata. Wychodzę, jestem
zdecydowany. Dzięki temu będziesz miała więcej czasu na rozmyślania. Zacznij już teraz.

Wyszedł z domu i trzasnął za sobą drzwiami.
– Cabe! – zawołała. – Cabe Malone, jesteś upartym, nieprzejednanym człowiekiem!
Zamrugała oczami, żeby powstrzymać łzy.
Usiadła w fotelu i wpatrywała się w drzwi. Chciała, aby otworzyły się i żeby Cabe wszedł

do domu. Jak przedtem, wziąłby ją w ramiona i całował namiętnie. Przyznałby się do
głupiego zachowania i stwierdziłby, że plan spotkań w Meadow View był najlepszym
sposobem na utrzymanie ich związku.

Drzwi jednak nie otwierały się i on nie wracał. Łzy zaczęły spływać po policzkach Penny.

Doszła do wniosku, że Cabe jest niesprawiedliwy. Zachował się niczym samiec, a jego męska
duma ważniejsza była od rozsądku. „Grzeczny chłopiec” – jak mógł powiedzieć coś tak
głupiego? Cóż złego, że dwoje ludzi spędza razem weekendy w Meadow View?

„A może jednak miał rację?” – zastanawiała się, ocierając z policzków łzy. Może

podświadomie starała się oddzielać ekskluzywny świat Penelopy od rozkoszy, jakich
doświadczała Penny? Jako Penny była krucha i wrażliwa niczym dziecko potrzebujące
pomocnej ręki przy stawianiu pierwszych kroków. Czy układając swój wspaniały plan, nie
chciała przypadkiem rozgraniczyć miłostek Penny od prostej, nieurozmaiconej egzystencji
Penelopy?

– To nie jest uczciwe, Penny Chapman ~ powiedziała głośno do siebie. – Nic dziwnego,

że Cabe się wściekł.

Ale próbowała przecież ochronić go przed gniewem ojca. Mężczyzna mógł drogo

zapłacić za tę przygodę z córką wpływowego człowieka. Przygodę? Boże, jakie to
przygnębiające. Przecież tego nie można nazwać przygodą. To było coś wyjątkowego i
prawdziwego. Spotkała niezwykłego, czułego, wspaniałego człowieka. Wiedziała, że ją
kocha.

Zastanawiała się, czy zakochała się w Cabie Malone? Poprzednio nie czuła mocnego

bicia serca, nie była doświadczona w miłości. Miłość mogła przemknąć jej koło nosa, a ona
mogła nie zdawać sobie sprawy, że to właśnie było to wyjątkowe uczucie! Dopiero teraz,
dzięki niemu, poczuła się kobietą. W jaki jednak sposób rozpoznać miłość?

– To takie skomplikowane – powiedziała, przyciskając dłonie do rozpalonych policzków.

Nagle dotarło do niej to, że Cabe miał rację. W istocie musi przemyśleć niektóre rzeczy. Z
zaczarowanego świata musiała przenieść się do Detroit, zmierzyć się z rzeczywistością,
oczyma Penelopy spojrzeć na wszystko, co przydarzyło się Penny. I musiała powtarzać sobie,

background image

że mimo wszystko nie stała się schizofreniczką. Ten podział na Penny i Penelopę stawał się
kompletną bzdurą!

Wstała i powoli ruszyła po schodach do góry, by spakować walizkę.

Penny stała w drzwiach mieszkania i rozglądała się wokół, jakby widziała to miejsce po

raz pierwszy. Postawiła walizkę na podłodze i wolno wkroczyła do środka. Przystanęła i
dotknęła palcami białego aksamitu, którym obita była sofa. Całe mieszkanie utrzymane było
w podobnej tonacji; w bieli z elementami błękitu i różu.

I nagle zrozumiała, że źle się tu czuje.
Uświadomiła sobie, że mieszkanie przepełnione było chłodem. Brakowało tu ciepła i

przytulności obecnego w domu ciotki Beth. W powietrzu nie roznosił się aromat cynamonu.
Och, było ono takie stylowe! Tak bardzo, że któregoś razu pewien redaktor chciał zrobić
zdjęcie wnętrza i zaprezentować w swoim magazynie. Apartament wyglądał jednak obco, tak
jakby nikt w nim nie mieszkał. Przypominał wystawę w salonie meblowym.

Spojrzała na swoje dżinsy, a potem na mebel. Nikt w dżinsach nie siadał dotąd na tej

sofie. Nie bywali tu ludzie z potarganymi włosami, w wytartych spodniach i podkoszulkach.
Przychodzili tu jedynie ludzie bogaci, w ubraniach szytych na miarę. Ich fryzury były
doskonale ułożone przez ekskluzywnych fryzjerów. A ona sama idealnie spełniała rolę
gospodyni, rozdając sztuczne uśmiechy, wystrojona w drogą sukienkę. We właściwych
momentach wybuchała śmiechem, omawiała ostatnio wystawiane sztuki teatralne, narzekała
na zaopatrzenie sklepów. Odgrywała rolę Penelopy Fitzsimmons Chapman i, poza paroma
momentami zmęczenia, nie miała ochoty, aby zrezygnować z tak dystyngowanej roli... aż do
teraz. Do czasu pojawienia się Cabe’a.

Tęskniła za nim.
Pragnęła mieć go przy sobie. Chciała całować, pieścić, kochać się z nim.
Chciała być Penny, a nie Penelopą.
Poczuła, że drży. Raz jeszcze obejrzała duży pokój. Pomyślała, że jest naprawdę

odpychający. I taki pusty... bez Cabe’a.

Jutro pójdzie do firmy ojca jako Penelopą. Spotka ojca i zacznie pracować. Wiedziała, że

niczego nie będzie podejrzewał, nie dostrzeże żadnej zmiany w zachowaniu dobrze ułożonej
córki. Ale ona zmieniła się, nauczyła się czegoś. Porzuciła swój bezpieczny kokon i w końcu
stała się prawdziwą kobietą. Oddała się mężczyźnie i wiedziała, że postąpiła słusznie.

„Czy to była miłość?” – zastanawiała się. Czy ta bolesna tęsknota za Cabe’em Malone,

niemal rozpaczliwe pragnienie jego bliskości, było świadectwem prawdziwej miłości? Och,
gdyby to tylko wiedziała! I gdyby znała głębię uczuć Cabe’a. Gdyby wiedziała, co przyniesie
przyszłość. – Niezbyt wiele wiem – powiedziała do siebie, załamując ręce.

Firma Chapman and Chapman mieściła się na najwyższym piętrze drapacza chmur w

centrum Detroit. Dywany i drogie meble w części recepcyjnej wytwarzały atmosferę, w której
ludzie rozmawiali ściszonymi głosami.

Penny wysiadła z windy i rozejrzała się. Doświadczyła podobnego uczucia, jak wówczas,

background image

gdy wchodziła do własnego mieszkania – tak jakby te biura i gabinety widziała pierwszy raz.
Wspaniale tu, lecz nudno. O sobie samej mogła pomyśleć dziś podobnie: atrakcyjna, ale
sztuczna. Ubrała piękną, szarą garsonkę i różową bluzkę z jedwabiu. Włosy upięła w mały
kok, a piegi skrupulatnie zatuszowała makijażem. Była uosobieniem dostojności i powagi.
Atrakcyjna, ale niestety sztuczna.

Skinęła głową recepcjoniście i korytarzem skierowała się do swego gabinetu. Osobista

sekretarka, niezwykle systematyczna kobieta, która zawsze nazywała ją „panią Chapman”,
przywitała się i wręczyła plik informacji. Nazbierało się tego dosyć dużo podczas
nieobecności Penelopy. Penny mruknęła coś o nie cierpiącej zwłoki rozmowie telefonicznej i
szybko przeszła do swego gabinetu. Zatrzasnęła drzwi i oparła się o nie. Potem zamknęła
oczy i głęboko westchnęła.

Naprawdę nie chciała tu być! To był gabinet Penelopy, jej świata, a tak bardzo chciała

pozostać Penny!

Otworzyła oczy. Promienie słońca wpadały przez wielkie okno, połyskiwały na blacie

biurka, srebrzystych oparciach szarych foteli, szklanym stoliku. W szafce ze szkła i metalu
znajdowały się kryształowe szklaneczki.

najlepsze trunki i nowoczesna stereofoniczna wieża. Drzwi w ścianie prowadziły do

łazienki wyłożonej czarnymi i białymi kafelkami.

Wszystko było w najlepszym gatunku. Tu od lat pracowała bez wytchnienia Penelopa

Fitzsimmons Chapman, by nie rzucić cienia na wielkie nazwisko, jakie nosiła.

Penny jednak pragnęła się stąd wydostać.
Niepewnym krokiem podeszła do biurka i usiadła na mięciutkim skórzanym fotelu.

Przycisnęła palce do pulsujących skroni. Jeden obraz pozostawał wciąż w jej myślach. Obraz
Cabe’a.

Cabe. Piękne, błękitne oczy, płowe włosy, szerokie barki i szczupłe biodra; dołek na

podbródku i ujmujący uśmiech. Cabe, który tyle wycierpiał po utracie brata. Mimo depresji,
w jaką popadł po tym wypadku i po tylu złych słowach, które usłyszał od ojca, otrząsnął się.
Cudowny Cabe zbliżył się do niej z otwartymi ramionami.

Dlaczego uciekła, przecież zaakceptowała go takim, jakim był? Przyjęła to, co

zaofiarował jej ten szczery i prostolinijny mężczyzna. Przyjęła pomocną dłoń i zaufała mu.
Pragnęła go i, co więcej, nie ukrywała przed nim silnego pożądania. Kiedy się kochali,
zaspokoił jej ciało i duszę. Z Cabe’em, tylko z nim, mogła czuć się jak prawdziwa kobieta.

Kochała go.
Tutaj, w spokojnym, nasłonecznionym pokoju, Penny Chapman zrozumiała, że kocha

Cabe’a Malone. To, co uprzednio przypominało chaos, obecnie stało się krystalicznie jasne.
Penny i Cabe. Razem.

Dźwięk telefonu na biurku przestraszył ją, prawie krzyknęła. Zamrugała powiekami;

powoli wróciła do rzeczywistości i podniosła słuchawkę.

– Tak?
– Dzwoni Clifford Meredith – poinformowała zwięźle sekretarka.
– Dziękuję – powiedziała i westchnęła, wciskając guzik. Strasznie nie chciała być tutaj!

background image

Po chwili wahania odezwała się do słuchawki. – Clifford? Mam dobre wieści. Możemy
zaproponować ci zaliczkę w wysokości dwóch milionów na warunkach zawartych w umowie.
Kiedy zjawisz się, żeby podpisać papiery, czek będzie gotowy.

– Fantastycznie. Wiedziałem, że to załatwisz, Penelopo. Miała ochotę sprostować, że jest

Penny.

– Jesteś niezrównana – kontynuował Clifford. – Może z tej okazji zjemy razem lunch?
– Przykro mi, ale nie mogę. Muszę ostro wziąć się do pracy.
– No to zapraszam cię na kolację w przyszłym tygodniu. Dziś po południu wpadnę

podpisać papiery i odebrać czek.

Chciała mu powiedzieć, co może sobie zrobić z tym czekiem. Uśmiechnęła się. O,

nieładnie. Bardzo nieładnie.

– Dobrze – odparła, powstrzymując się od śmiechu. – Na razie, Clifford.
– Cześć, Penelopo.
Zrobiła głupkowatą minę i odłożyła słuchawkę.
– Penny! – poprawiła na głos. Westchnęła z rezygnacją i zajęła się pracą.
Harold Chapman patrzył na człowieka siedzącego w fotelu po przeciwnej stronie

masywnego biurka.

– Chyba rozumiesz – odezwał się – że nie przyjmuję nieumówionych uprzednio wizyt.

Dla ciebie zrobiłem wyjątek z uwagi na fakt, że Matthew Malone to twój ojciec. Byłem
bardzo zmartwiony, słysząc o zawale Matta i śmierci twojego brata. Łączyło nas sporo
wspólnych spraw. Kiedy zachorował, uzmysłowiłem sobie, jak szybko płynie czas. Nie
wyobrażaliśmy sobie, że kiedyś będziemy starsi. Przekaż Mattowi moje pozdrowienia. –
Przerwał na chwilę. – Tak więc, Cabe, co mogę dla ciebie zrobić?

Cabe patrzył w oczy Harolda Chapmana i walczył z ogromnym pragnieniem rozluźnienia

krawata, który nagle wydał się zbyt ciasny. Pomyślał, że cholernie nie cierpi krawatów. No i
czuł się raczej nieswojo w garniturze z kamizelką. Chciał się jednak porządnie prezentować,
podciął więc nawet włosy. Teraz odchrząknął.

– Jestem zakochany w pańskiej córce.
„Zdumiewające – pomyślał Cabe. – Bardzo zdumiewające jakim cudem w ułamku

sekundy twarz Harolda Chapmana nabrała koloru purpury. „

– Ty... – Harold przerwał i zaczerpnął powietrza. – Ty kochasz moją córkę?
– Tak, proszę pana – odpowiedział uprzejmie Cabe. – A ponieważ jestem dosyć

staroświecki, pomyślałem, że najpierw powinienem pana poinformować o tym fakcie.

Wyciągnął z kieszeni kartę z zarejestrowanymi komputerowo informacjami i położył to

na blacie.

– Oto moja karta. Oszczędzi pan sobie trochę czasu na gromadzenie informacji o mnie.

Kieruję firmą „Malone Construction”. Nie powiem, ile zarabiam, bo to moja wyłącznie
sprawa i nie ma nic wspólnego z moją miłością do Penny. I tak dowie się pan o mnie
wszystkiego, co będzie pan chciał, moja pomoc w tym ograniczy się jednak do przekazania
panu tej karty.

Harold poderwał się na nogi i przechylił się przez biurko, opierając dłonie na blacie.

background image

Twarz wciąż mu płonęła.

– Co ty sobie, do jasnej cholery, wyobrażasz?! Kim ty jesteś?
Cabe powoli podniósł się, wytrzymując wściekłe spojrzenie Harolda.
– Dobrze pan wie. Nazywam się Cabe Malone, imiona rodziców: Martha i Matthew, brat

Jason. Jestem człowiekiem, panie Chapman, który zamierza poślubić pańską córkę.

Harold otworzył usta, ale niczego nie powiedział. Wcisnął za to guzik na blacie.
„Otóż to – pomyślał Cabe. – Chapman wezwał swoich goryli, który wyłamią mi palce,

wsadzą nogi w cement i wrzucą do rzeki!” Teraz nie mógł się denerwować. Rozgrywała się
przyszłość jego i Penny. Naturalnie, jeśli dane mu będzie jeszcze trochę pożyć.

– Leslie! – zawołał Harold nieswoim głosem. – Powiedz Penelopie, że ma natychmiast

przyjść do mojego gabinetu.

Cabe zmartwił się. Był fantastą, oczekując, że uda mu się wszystko załatwić z Haroldem,

bez udziału Penny. A teraz dojdzie do tej potrójnej konfrontacji, która skończy się pewnie
trzęsieniem ziemi. Za chwilę sporo się będzie działo i należało zachować spokój. Przecież
sam planował tę wizytę, odkąd tylko Penny opuściła Meadow View. Czuł, że właśnie teraz
musi zrealizować swoje zamiary.

Kiedy drzwi otworzyły się, odwrócił głowę, by zobaczyć Penny wchodzącą do gabinetu

ojca. Penelopa Fitzsimmons Chapman we własnej osobie. Cabe jednak wiedział, że to tylko
pozory. Rozpoznał cudowną Penny, kobietę, którą kochał.

– Dzień dobry – odezwała się. – Chciałeś mnie widzieć...
Naraz dostrzegła Cabe’a i stanęła jak wryta. Z niedowierzaniem spoglądała na sylwetkę

znanego mężczyzny.

– Cabe? – wyszeptała.
– Cześć – powiedział i obdarzył ją swym olśniewającym uśmiechem. – Jak się masz?
Penny przyjrzała mu się uważnie.
– Co ty tu robisz? – zapytała półgłosem. – Co się stało z twoimi włosami? Dlaczego

ubrałeś ten garnitur?

– Czy mam po kolei odpowiedzieć na te pytania?
– Penelopo – wtrącił Harold – ów młody człowiek miał czelność przyjść do mojego

gabinetu i powiedzieć, że...

– Stop! – krzyknął Cabe. – Ja jej powinienem to wyznać. Dotąd jeszcze nie miałem

sposobności.

– Wyznać? Co takiego? – wyjąkała Penny. Spojrzała na Cabe’a, następnie na ojca, potem

ponownie na Cabe’a.

– Wyznać, że kocham cię i chcę się z tobą ożenić – wyjawił mężczyzna, nie ukrywając

swojej radości.

~ Słucham? – Nagle ugięły się pod nią nogi i oszołomiona opadła na fotel. – Co takiego?
– Kocham cię i pragnę cię poślubić. Pewnie wolałabyś to usłyszeć w bardziej

romantycznych okolicznościach. Przepraszam cię za to. Przyszedłem powiadomić o swych
zamiarach twojego ojca, bo tak to się właśnie odbywało w dawnych czasach i myślę, że to
całkiem mądry zwyczaj.

background image

– Penelopo! – wrzasnął Harold. – Kim jest ten człowiek!?
Cabe westchnął.
– To już wyjaśniłem. Jestem Cabe Malone, syn Marthy i Matthewa...
– Proszę się zamknąć – polecił Harold. Cabe wzruszył ramionami i zamilkł.
– Co ty na to, Penelopo?
– Nie Penelopo, lecz Penny – odezwał się Cabe. Harold spojrzał na niego zdumiony.

Cabe ponownie zamilkł.

– No? – zapytał Harold, patrząc na córkę.
– Chcesz wiedzieć, kim jest ten człowiek? – powtórzyła. „Wymyślę coś” – przemknęło

jej przez myśl.

Cabe wyglądał tak pięknie, jak z okładki któregoś z żurnali męskiej mody. Co stało się

jednak z jego włosami? Kochał ją? Chciał ją poślubić?

– Penelopo – ponaglił Harold – zaczynam tracić cierpliwość.
– Co? – Odwróciła się do ojca. – Ja... w życiu go nie widziałam – powiedziała

pośpiesznie. „O Boże, co ja plotę?” – pomyślała.

Cabe wybuchnął śmiechem.
– Świetny dowcip. Bardzo mi się spodobał.
– Milczeć! – rzucił Harold.
– W porządku – rzekł. – Obiecuję.
– Nie wierzę ci! – zawołał Harold do Penelopy.
– Ja sobie także, ojcze.
– Pytam jeszcze raz – rzekł Harold, podnosząc wizytówkę gościa. – Co łączy cię z... –

Spojrzał na kartę. – Z Cabe’em Malone, szefem firmy „Malone Construetion”?

Cabe patrzył, jak Penny powoli wstaje i przygląda mu się badawczo. Miała nie lada

problem do rozwiązania. Była wściekła, jej oczy płonęły, policzki zaróżowiły się, piegi stały
się zauważalne nawet pod warstwą makijażu.

– Szef „Malone Construetion”? – powtórzyła z niedowierzaniem. – Czy nie jesteś

przypadkiem umorusanym pracownikiem w roboczych spodniach?

– Czasem może tak. Ale nie wyjawiłem ci wszystkiego.
– A więc okłamywałeś mnie! – wrzasnęła.
– Z pewnością nie – odparł niewzruszony. – Po prostu i ..
nie poinformowałem cię o pewnych szczegółach, to wszystko.
– Szczegółach?! Myślałam, że jesteś... A okazałeś się... Wprowadziłeś mnie w błąd, panie

Malone.

– Niepodobnego.
– Milczeć! – krzyknął Harold. – Żądam, żebyś udzieliła mi wyjaśnień, Penelopo. Co cię

łączy z tym mężczyzną?

Odwróciła się, jej oczy błyszczały.
– Ty żądasz? Żądasz? W porządku, więc posłuchaj. Ten mężczyzna... – wskazała na

Cabe’a. – ... jest moim kochankiem!

„No, no” – pomyślał Cabe.

background image

– Wielkie nieba – wyszeptała Penny, dłonią zasłaniając usta. – Co ja narobiłam!
Harold usiadł w fotelu.
– Twoim... kochankiem? – wymamrotał.
– Nie jestem pewna – odpowiedziała.
– Pozwól, że pomogę ci usiąść, kochanie – zaproponował Cabe, ruszając w jej kierunku.
– Nie dotykaj mnie. Jesteś niepoprawny, Cabe Malone. Oszukałeś mnie, mówiąc mi, że

jesteś murarzem, a w rzeczywistości wcale nim nie byłeś. – Jej oczy napełniły się łzami. –
Myślałam, że nasz związek opierał się na uczciwości, był czymś niezwykłym i realnym.
Uwielbiałam twoje wytarte dżinsy i potargane włosy, ale to była tylko poza, jaką przybierałeś.

– To nie była poza – odparł spokojnie. – To był prawdziwy Cabe; Cabe, którego

akceptowałaś takim, jakim był. Tak jak ja akceptowałem Penny. Przepraszam, że nie
powiedziałem ci o swojej firmie. Mogłem to zrobić, wiem, no ale teraz już wiesz i nie da się
cofnąć czasu. Ciągle jesteśmy parą: Penny i Cabe.

– Nie odrzekła, potrząsając głową. – Popatrz na siebie.
Masz garnitur prosto od krawca. Nie cierpię go. No i ta twoja starannie ułożona fryzura.

Wcale mi się nie podoba.

– Moje ciało nie zmieniło się jednak – stwierdził z uśmiechem. – A przecież to właśnie

uwielbiasz.

– Ach! – krzyknęła. – Zamknij się.
– Zdaje się, że wy, Chapmanowie, bardzo lubicie ten zwrot – odparł, mrugając oczami.
– Mam tego dosyć – rzekł Harold i uderzył pięścią w blat. – Chcę, żebyś stąd wyszedł,

Maione. Chcę, żebyś wyszedł z tego gabinetu i odczepił się od mojej córki. Czy wyraziłem
się jasno?

Cabe oparł się o biurko i zbliżył do Harolda.
– Mało mnie obchodzi, co pan chce, panie Chapman. Może pan zrobić wszystko. Jednak

nie zdoła mnie pan powstrzymać. Jestem zakochany w Penny. Jest moja. Jasne? Penny jest
moja!

– Do diabła! – wrzasnął Harold. – Zniszczę cię, Maione. Jeszcze nikomu nie udało się

odebrać mojej własności. Penelopa należy do mnie. Tak było zawsze i nie zmieni się, aż
postanowię inaczej. A ty jesteś skończony w mieście. Możesz pożegnać się ze swoją firmą,
najlepiej zrób to od razu. Penelopa nosi nazwisko Chapman. Zrobi to, co jej powiem. Ona
należy do mnie!

– Nie! – przerwała Penny, niemal zanosząc się płaczem. – Obaj idźcie do wszystkich

diabłów!

Cabe odwrócił się.
– Penny...
– Nie... – Zaczęła cofać się do wyjścia. – Obaj jesteście tacy sami. Wyglądacie jak dwa

psy żrące się o kość. Nic z tego. – Łzy spłynęły jej po policzku. – Nie jestem ani twoją Penny,
ani twoją Penelopa. Jestem sobą i taka pozostanę. Należę jedynie do siebie. Trzymajcie się
ode mnie z dala, obaj. Trzymajcie się z dala od mojego życia! – Odwróciła się i wybiegła z
gabinetu.

background image

– Penny! – zawołał Cabe.
– Penelopo! – krzyknął Harold. Nie usłyszeli odpowiedzi.
– Cholera! – zaklął Cabe.
– Nigdy dotąd nie widziałem córki w takim stanie – stwierdził Harold. – Nie płakała, nie

krzyczała. Zawsze była taka spokojna i zrównoważona.

– Jak każdy z rodu Chapmanów? – zapytał Cabe, zwracając się ponownie do Harolda. –

Jak zaprogramowany robot? Nawet pan jej nie znał, panie Chapman. Ja wcześniej widziałem,
jak płacze i jak się śmieje. Była sobą; Penny. Rozpuszczała włosy, zakładała stare ubranie i
jeździła furgonetką. Akceptowała mnie i nie chciała, abym się zmienił. Nie dbała o to, jakie
zajmuję stanowisko.

– Malone ja...
– Nie, proszę mnie wysłuchać. Kocham tę kobietę. Jest całym moim życiem, tylko dla

niej istnieję. Wspomniał pan o zawale mojego ojca i o tym, jak szybko przemija czas.
Pewnego dnia obudzi się pan i odkryje, że jest starcem, który nigdy nie zdołał poznać
własnego dziecka. Lecz ja ją znam i nie chcę jej utracić. Pan może mi zaszkodzić, może pan
zniszczyć moją firmę. To mnie jednak nie powstrzyma. Do końca będę walczył o miłość
Penny.

Harold usiadł w skórzanym fotelu i wpatrywał się w Cabe’a. Upływały sekundy, minuty,

a milczenie stawało się nie do zniesienia. Obaj patrzyli sobie prosto w oczy. Cabe wiedział, że
Harold próbuje go złamać. Nie przejmował się tym jednak. Liczyła się tylko Penny.

– Cabe – Harold odezwał się w końcu nieswoim głosem – uczyń ją szczęśliwą. Mnie i

matce najwyraźniej nigdy się to nie udało. Niech jej oczy znów zaczną błyszczeć. Spraw, by
zaczęła się głośno śmiać. Kochaj ją, synu, z takim uporem, z jakim przeciwstawiłeś się dzisiaj
mnie.

– Zamierzam to zrobić – odrzekł Cabe. – I jeszcze jedno. Ona ma na imię Penny.
– Penny – powtórzył Harold i uśmiechnął się. Cabe odwrócił się i ruszył w stronę

wyjścia.

– Kocham ją oznajmił cicho.

background image

ROZDZIAŁ 6

Tak jak każdej soboty podczas ostatnich czterech miesięcy, Cabe zatrzymał swą

ciężarówkę przed domem w Willow. Oparł się na kierownicy i przechylił, żeby dokładniej
spojrzeć na ciemny budynek. Marzył, że oto drzwi otwierają się i wybiega z nich Penny, aby
się z nim przywitać. Ale żadnej z owych minionych sobót nie spotkał Penny.

Westchnął i rozparł się na siedzeniu. „Niebywałe – pomyślał. – Niewiarygodne, że

najlepsi detektywi w kraju, wynajęci przez Harolda Champana nie potrafili od czterech
miesięcy odnaleźć córki milionera. Tak, jakby zapadła się pod ziemię. Gdyby nie fakt, że w
czasie Bożego Narodzenia złożyła matce telefoniczne życzenia, zaczęto by podejrzewać, iż
nie żyje.”

Cabe uderzył dłonią w kierownicę. Do diabła, gdzież jest jego ukochana? Tak bardzo za

nią tęsknił. Pragnął ją spotkać, wziąć w ramiona, powiedzieć, jak bardzo ją kocha. Mógł
zamknąć oczy i wyobrazić sobie jej wizerunek, uśmiech, usłyszeć ukochany szczebiot. Zaraz
potem przypomniał sobie jednak, jak rozpłakała się w gabinecie ojca. Uciekła od dwóch
mężczyzn, którzy zranili jej uczucia.

Energicznie przekręcił kluczyk w stacyjce i powoli odjechał. Ostatnio dowiedział się, że

Chapman podupadł na zdrowiu. Stary Harold obsesyjnie starał się odszukać Penny, prawie
nie sypiał i niemalże przestał jeść. Cabe nieustannie przekonywał go, że powinien zadbać o
siebie, lecz do Harolda nie docierały żadne argumenty.

Cabe niespodziewanie przekonał się, że w ciągu minionych czterech miesięcy ich

wzajemny stosunek zmienił się zdumiewająco. Harold traktował go obecnie jak syna. Takiej
ojcowskiej czułości Malone nie zaznał nigdy od rodzonego ojca. Obaj także kochali Penny,
choć każdy na swój sposób.

– Wróć do domu, Penny – powiedział na głos Cabe. – Tak cholernie mi przykro. Nigdy

nie chciałem cię skrzywdzić, przysięgam. Chcę cię tylko kochać, to wszystko.

Zajechał przed dom matki i wysiadł z ciężarówki. Bałwan, którego przedwczoraj lepił z

Holly, topniał w zimowym słońcu. Marchewka zastępująca nos skrzywiła się. Uśmiechnął się,
myśląc o dziewczynce i przyspieszył kroku. W każdy weekend przyjeżdżał do Meadow View,
by się z nią spotkać. Czas, który spędzali wspólnie, działał jak balsam na jego zbolałą duszę.
Odnawiał siły i umożliwiał mu kontynuowanie wyczerpującej pracy w firmie.

W przedsionku otrzepał swoją wełnianą kurtkę i schował ją do szaty. Zaczął pocierać

dłonie, żeby się rozgrzać. Ujrzał matkę spieszącą w jego stronę.

– Co się stało? – zapytał, cały sztywniejąc.
– Natychmiast musisz zadzwonić do Harolda Chapmana – powiedziała Martha. Oczy

miała pełne łez. – Och, Cabe, odnaleźli ją detektywi! Odszukali Penny!

– Mój Boże! Czy... czy wszystko z nią w porządku?
– Tak – odparła Martha, śmiejąc się przez łzy. – Na razie ustalili tylko miejsce jej pobytu

i to, że ma się dobrze.

– Gdzie? – zapytał drżącym głosem. – Gdzie ona jest? . – Na Florydzie.

background image

– Na Florydzie! – powtórzył. „Penny! Dobry Boże, znaleźli Penny. „ Ta wiadomość

ciągle jeszcze nie docierała do niego.

– Cabe – zawołała ostro Martha. Zaskoczony drgnął.
– Słucham?
– Przestań bujać w obłokach i zadzwoń do Harolda. Teraz.
– Dobrze. – Objął matkę i mocno ją uściskał. – Kocham ją, mamo. Muszę znaleźć jakiś

sposób, żeby ją o tym przekonać.

– Z pewnością znajdziesz – zapewniła Martha, nie zważając na łzy. – Jedź do niej, Cabe.

Pojedź do swojej Penny.

Uścisnął matkę raz jeszcze, potem pobiegł do telefonu. Parę chwil później rozmawiał już

z Haroldem Chapmanem.

Penny przyspieszyła kroku. Deszcz padał coraz mocniej i zerwał się niespodziewany

wiatr. Chmury pokrywały niebo, zanim jeszcze wybrała się na przechadzkę. Narzuciła więc
na siebie sweter. Lecz temperatura spadła bardzo szybko i zaczęło lać, nim wróciła do domu.
Przemokła do suchej nitki i marzyła o tym, by usiąść przy kominku. Chciała wziąć gorącą,
rozluźniającą kąpiel.

Dostrzegła wreszcie dom, odgarnęła mokre włosy z oczu i zaczęła biec. Szczękała zębami

z zimna. Padało coraz gwałtowniej, kuliła się przed podmuchami wianu.

Nagle zatrzymała się.
Ktoś schodził po schodach domu, w którym mieszkała. Mężczyzna zbliżał się ku niej

powoli.

Był to Cabe.
Dziewczyna zaczęła szlochać. Bicie serca zagłuszyło szum deszczu i fal pobliskiego

oceanu. Chciała odwrócić się i uciec. Zarazem chciała znaleźć się w jego objęciach.

Pragnęła krzyknąć, by zostawił ją w spokoju i jednocześnie chciała, by już nigdy jej nie

opuszczał. Sprzeczne myśli kłębiły się w jej głowie, oczy zaszły łzami i poczuła ból w gardle.
Nie mogła się poruszyć, niemal nie była w stanie oddychać, gdy mężczyzna zbliżał się ku
niej. Był coraz bliżej.

Zatrzymał się metr przed nią. Moknął, stojąc na deszczu. Czas zdawał się zatrzymać, gdy

oboje patrzyli na siebie.

– Penny! – zawołał.
„O Boże!” – pomyślała. Tyle bólu i rozgoryczenia w jego głosie. Wyglądał na strasznie

załamanego. Jej piękny Cabe był taki zmęczony. Pragnęła objąć go i powiedzieć, że nigdy nie
przestanie go kochać. Chciała... Jednak uznała, że musi być silna. Powinna słuchać rozumu, a
nie głosu serca. Oto Cabe, który ją okłamał, który okazał się taki sam jak ojciec. Chciał ją
mieć, traktował jak cenny przedmiot. A przecież ona należała tylko do siebie samej. Walczyła
tak bardzo o swą wolność i nie miała najmniejszej ochoty z tego zrezygnować. Nie zrobi tego
nawet dla Cabe’a.

– Znalazłeś mnie – odezwała się.
Przyglądał się dziewczynie przez chwilę, potem wsunął dłonie w kieszenie swego

background image

sztormiaka. Zebrał wszystkie siły i ponownie spojrzał jej w oczy.

– Twój ojciec wynajął detektywów. Dopiero teraz odkryli miejsce twego pobytu.
– Rozumiem. I zamiast przyjechać sam, wysłał ciebie?
– On... wszystko zrozumiał. Penny, przemokłaś do suchej nitki, a jest dość zimno.
– Lubię być zmarznięta i przemoczona – stwierdziła. Pojęła, że to co mówiła było

dziecinne i śmieszne.

– A ja niezbyt.
„Jakaż ona piękna” – pomyślał. Nawet zmoknięta, z włosami przylepionymi do czoła,

Penny była najbardziej pociągającą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkał. Ogromnie pragnął
wziąć ją w ramiona, całować, pieścić jej ciało i czuć jej bliskość. Chciał w nocy kochać się
godzinami. Mógłby wciąż powtarzać, że ją kocha ~ tak długo, aż uwierzyłaby mu. I wtedy
ona wyznałaby mu swoją miłość. Pogrążył się w marzeniach, tymczasem wszystko
wskazywało na to, że zaraz nabawi się zapalenia płuc.

Penny drżała.
– Chodź powiedział Cabe. – To niemądre. Wejdźmy do środka, dobrze? Musimy

porozmawiać.

– Nie mamy o czym rozmawiać.
– To zaczniemy od roztrząsania kwestii chłodu i ciepła.
– No tak zgodziła się. Ruszyła, ale zaraz potem przystanęła, czekając, aż Cabe usunie się

z drogi. Podniósł dłonie w pokojowym geście i odstąpił na bok. – Dziękuję, panie Malone –
rzekła i minęła go wyniośle. Domyślała się, że pewnie wygląda jak zmokła kura.

Uśmiechnął się i podążył za nią, zachowując dystans trzech kroków.
We wnętrzu drogo umeblowanego domu panowało miłe ciepło. Penny i Cabe weszli do

kuchni. Krople wody spływały z nich na podłogę.

– Czy masz dla siebie suche rzeczy na zmianę? – zapytała, odwracając się do niego.

Znów poruszył ją jego wygląd; był strudzony, lecz mimo wszystko przystojny.

– Mam walizkę w samochodzie.
– Możesz wziąć prysznic i przebrać się, ale potem będziesz musiał sobie pójść, Cabe.
– Ty też zrzuć swoje wilgotne ciuchy. Spotkajmy się w saloniku.
– Czy słyszałeś, co powiedziałam? Musisz pójść.
– Słyszałem, Penny – odparł zwyczajnie.
Obydwoje spojrzeli na siebie. Były to spojrzenia smutne i jednocześnie spragnione

miłości. Penny odwróciła się i wyszła do innego pomieszczenia.

– Przede mną jeszcze niezły kawałek drogi – powiedział do siebie szeptem. – I nie mam

ani minuty do stracenia.

Bóg jeden wiedział, jak bardzo Cabe kochał tę kobietę.
Penny stała pod ciepłym prysznicem. Początkowo wmawiała sobie, że drży z powodu

przemarznięcia, potem przyznała przed sobą, że to kłamstwo. Starała się nie myśleć o niczym.

Wysuszyła włosy i ułożyła je w fale spadające na plecy. Przez głowę wciągnęła rudy

kaftan, na nogi zielonobiałe podkolanówki. Podkolanówki niespecjalnie pasowały do grubego
materiału, z którego zrobiony był kaftan; nie przejmowała się tym jednak.

background image

Gdy weszła do saloniku, zastała tam Cabe’a wygrzewającego się przed kominkiem.

Spojrzała na niego wnikliwie. Miał gęste wilgotne włosy, czarny sweter kryjący szerokie
barki i wąskie, czarne spodnie. Nagle poczuła w sobie pożądanie; starała się to jednak
zignorować. Miała nadzieję, że gorące policzki nie zdradzały podniecenia.

Cabe odwrócił się i ujrzał ją.
– Zaparzyłem trochę kawy. To chyba nie przestępstwo?
– Naturalnie, że nie – odpowiedziała i zapaliła światło. – Strasznie mroczne popołudnie.

To z powodu burzy tak ciemno. Uwielbiam obserwować burze i sztormy.

– Penny...
– Tutaj pogoda czasem zmienia się bardzo gwałtownie. Słońce... i naraz nawałnica z

piorunami. To fascynujące. Za to nie ma prawie śniegu. Nie widziałam śniegu, odkąd...

– Penny, proszę...
– Cieszę się, że mam w domu kominek. Uwielbiam patrzeć na ogień w dni takie, jak ten.

Siadam sobie na sofie i...

– Penny!
– Nie! – krzyknęła. – Nie będę z tobą rozmawiać. Nie chcę słuchać tego wszystkiego...

Mam dosyć kłamstw o tym, kim jesteś, i twoich męskich przechwałek. Nie, Cabe, dość tego.
Miałam cztery miesiące na to, żeby przekonać się kim jestem, kim właściwie jest Penny
Chapman. No i w końcu polubiłam samą siebie. Nie jestem niczyją własnością. Nikt nie
będzie mi dyktować, jak mam żyć. Proszę cię, abyś odszedł i zostawił mnie w spokoju. Chcę
być sama. Możesz powiedzieć ojcu, że mam się dobrze.

1 dodaj, że pozostanę tutaj. Sama. Zrozumiałeś? Sama.
– Penny, proszę, wysłuchaj mnie – rzekł i zrobił krok w jej stronę.
Zaprzeczyła ruchem głowy.
– Nie. Nie licz na to.
Nie przestawał zbliżać się do niej.
– Kocham cię, Penny. Te cztery miesiące były dla mnie koszmarem. Tak bardzo się o

ciebie martwiłem. – Dziewczyna zaczęła się cofać. – Miałem w pamięci tę scenę w gabinecie
twego ojca. Tak mi głupio, Penny. Nie chciałem cię zranić. Zamierzałem tylko powiedzieć, że
kocham cię, że chcę się z tobą ożenić i spędzić z tobą resztę życia.

– Nie, nie, nie – odparła. – Niczego nie zrozumiałeś. Ja tego po prostu nie chcę. Ojciec

chce mieć Penelopę, a teraz ty... Myślałeś, że Penny należy do ciebie, jest twoją własnością.
Wiesz co? Nie jestem ani Penelopą, ani twoją Penny. Stałam się kimś innym, połączeniem
tych dwóch postaci. Pierwszy raz w życiu jestem tylko sobą. Będę unikała ciebie, Harolda,
wszystkich, którzy uważają, że mogą mną rozporządzać. A ty, Cabe... nawet nie wiesz z kim
masz do czynienia. Jesteś tutaj w swoim pięknym ubraniu, masz wspaniałą fryzurę i tak
naprawdę nie wiesz, z kim rozmawiasz. Okłamałeś mnie. Cholera, masz swoje
przedsiębiorstwo...

Z jękiem oparła się o ścianę.
Cabe zbliżył się do ukochanej. Patrzył na Penny, a jego oczy płonęły wściekłością.
– Musisz mnie wysłuchać – powiedział, czując, jak krew pulsuje mu w skroniach. – Jesteś

background image

mi coś winna. Myślę o tych ubiegłych czterech miesiącach.

– Winna? Tobie? Żartujesz – odparła. Przyłożyła dłonie do jego piersi i chciała go

odepchnąć. Z równym skutkiem mogła odpychać kamienną ścianę.

– Cholera! – zaklął. – Właśnie to jesteś mi dłużna.
Potrząsnął głową i siłą powstrzymał się, żeby nie pocałować Penny. Byle tylko nie

musnąć językiem rozpalonych warg dziewczyny.

„Nie!” – tak krzyczał rozum Penny, lecz serce mówiło:
„tak”.
Mężczyzna delikatnie dotykał jej gęstych włosów, które wciąż były wilgotne. Ona zrobiła

to samo. Ich usta złączyły się. Usłyszała ciche westchnienie Cabe’a. Pełni namiętności
przylgnęli do siebie.

Przycisnął ją ku sobie, tak by poczuła, jak bardzo jest napięty.
I naraz zesztywniał. Przestał ją całować i spojrzał na rozpaloną twarz Penny. Patrzył na

jej wilgotne wargi, nabrzmiałe od pocałunku.

– Boże! – szepnął. Cofnął się i spojrzał na jej brzuch. – Jesteś w ciąży!
Penny wróciła do rzeczywistości i gwałtownie odsunęła się od Cabe’a. Oparła się znów o

ścianę i szeroko otworzyła oczy.

– Nie – odparła, nie patrząc na niego. – Zaczęłam po prostu więcej jeść, odkąd jestem

tutaj. Odejdź.

Niepewnie położył dłoń na jej brzuchu, ale dziewczyna szybko odepchnęła jego rękę.
Jesteś okropny – powiedziała. – Przychodzisz i kładziesz łapę na moim brzuchu. Idź

sobie.

– Jesteś w ciąży – powtórzył i uśmiechnął się niespodziewanie. – Masz moje dziecko!

Niech to diabli, to wspaniale. Będziemy mieć dziecko.

– Nie będziemy! – wrzasnęła.
– Czyżby! – spytał uradowany. – Chcesz mnie oszukać? A ten balonik pod twoim

ubraniem?

– Nie ma żadnego balonika!
– Cicho, nie krzycz. Zaszkodzisz dziecku.
– Odejdź – wymamrotała.
– Och, Penny! – Miał poważną minę. – Przecież wiesz, że cię nie zostawię. Nosisz moje

dziecko, wiem o tym. Nie chcesz się do tego przyznać?

– Nie – odpowiedziała. Łzy napłynęły jej do oczu.
– Nie przyznasz się do naszego dziecka? – spytał. Poczuł narastający ból.
– Te dzieci są tylko moje.
Ze zdumienia nie mógł wydobyć głosu.
– Dzieci? A więc więcej niż jedno? Bliźnięta? – odezwał się po chwili.
Penny odepchnęła go i odeszła, wycierając łzy. Usiadła na sofie nie opodal kominka.

Cabe stanął nad nią, trzymając ręce w kieszeniach.

– Naprawdę mi nie powiesz? – spytał szorstkim głosem.
– Nie – odrzekła, przyciskając ręce do brzucha.

background image

– Dlaczego?
– Ponieważ cię znam. Ojcem tych dzieci jest Cabe, Cabe, który w rzeczywistości nie

istnieje. To są dzieci Penny. Ty nie masz z nimi nic wspólnego.

– Co za bzdura – stwierdził, gdy patrzyła na niego. – Są tak samo moje, jak i twoje.
– Nie.
– Nie mogę w to uwierzyć – rzekł. – Wciąż bujasz w obłokach. Stworzyłaś sztuczny

świat. Wróć na ziemię, Penny, bo zabawa się skończyła. Jestem ojcem tych dzieci i dobrze o
tym wiesz. Nie odseparujesz mnie od nich. Jesteś pewna, że to bliźnięta?

– Owszem. Robiłam badania ultrasonograficzne i... Och, Cabe, proszę cię, odejdź! Chcę

zostać sama.

– Nie dopuszczę do tego. Penny, kocham cię. Nie mów do mnie w ten sposób. Czy to nic

dla ciebie nie znaczy? Czy rzeczywiście tak po, prostu chcesz się mnie pozbyć? Przecież było
nam tak dobrze razem.

– Mów za siebie.
Klęknął przed nią i chwycił jej dłonie.
– Pomyśl rozsądnie. Przypomnij sobie chwile, które przeżyliśmy wspólnie.

Uświadomiłem sobie, że popełniłem błąd, nie wspominając ci o mojej firmie, ale za żadne
skarby nie miałem zamiaru cię oszukiwać. Nie chciałem cię wyrwać z zaczarowanego świata.
Uważałem, że to dobrze, iż bierzesz mnie za zwykłego robotnika. Mówiłaś, że masz dosyć
elegancików w drogich garniturach, więc ukryłem przed tobą fragment swojego życia.
Wszystko działo się tak niespodziewanie; nie miałem czasu wytłumaczyć się przed tobą.

– Tak? Tamtego dnia ukazałeś się w garniturze i wiesz co... byłeś kopią mojego ojca.
– Penny, proszę cię, posłuchaj. Nie mam zamiaru cię zdominować. Chcę, żebyś została

moją żoną, moją najlepszą przyjaciółką. Wiem, że i ja, i ojciec wygłupiliśmy się tamtego
dnia, ale to nie było zamierzone. Wybacz mi. Nasza przyszłość to co innego. Naszą
przyszłością są nasze dzieci.

– Cały czas powtarzasz mi, żebym cię słuchała. A teraz ty wysłuchaj mnie. Dawno temu

byliśmy razem. Penny i Cabe, żadnych nazwisk. Oboje udawaliśmy innych ludzi. Przez te
cztery miesiące przekonałam się, kim jestem w istocie. Chcę przejąć nieco z osobowości
Penelopy, upartej, dążącej do sukcesu w życiu i trochę z wesołej Penny, która umie się śmiać
i płakać. A teraz nie mam pojęcia, kim ty jesteś, kim jest Cabe Malone. Czy nie rozumiesz?
Nie znamy się. Te dzieciaki zrodziły się w czasie, którego teraz nie można przywrócić.

– Ale nikt nie zaprzeczy, że te dzieci istnieją.
– Owszem, masz rację. Rozwijają się we mnie, w Penelopie. Małe, kruche istoty. Nie da

rady zbudować na ich podstawie naszego związku, Cabe. Mam nadzieję, że to rozumiesz. One
nie udźwigną naszego ciężaru.

– Łączy nas coś więcej, nie tylko dzieci. Przyjechałem do ciebie, żeby wziąć cię do domu,

żeby błagać o przebaczenie. Kochałem cię, zanim byłaś w ciąży, pamiętasz?

– Kochałeś inną Penny.
– Och, do diabła! – powiedział wstając. – Wciąż to samo.
Odszedł i oparł się mocno o obmurowanie kominka.

background image

Dziewczyna spojrzała na jego plecy i z trudem przełknęła ślinę. Niczego nie pojmował, a

ona tak bardzo pragnęła wyjaśnić sytuację. Teraz byli dla siebie obcymi ludźmi, czy to się mu
podobało, czy nie. Już nie byli Penny i Cabe’em, których poniosły emocje. Penny Chapman
patrzyła teraz na Cabe’a Malone. Obcy sobie ludzie. Tamto jednak było bajką.

Jednakże wiedziała, że dzieci to nie fikcja.
Pomyślała z goryczą, że Cabe jest ich ojcem. Słusznie poczuwała się do

odpowiedzialności. To, co mu powiedziała, nie było do końca uczciwe, Cabe nigdy nie
zapomni o swych dzieciach. Ale uznała, że on również powinien trzeźwo spojrzeć na pewne
sprawy. Oboje wcale się nie znali.

– Cabe – rzekła miękko – wiem, że masz prawo do dzieci. Ustalmy coś, co będzie

satysfakcjonowało nas oboje.

– A co będzie z nami? – zapytał, odwracając się do niej. – Co będzie z nami?
– My? Lepiej zapomnij o tym.
– Rozumiem. Wspaniale. – W jego głosie słychać było nutę sarkazmu. – Kochałem się z

tobą. Zostawiłem w tobie część siebie, powołaliśmy na świat dwie istoty i uważasz, że to
wszystko jest bajką. A więc jestem mężczyzną, ale w istocie nie istnieję? To bez sensu.

– Chodzi o ciebie, Cabe – powiedziała podniesionym głosem.
– Nie mów tak. Nie powtarzaj tych bredni, że jesteśmy sobie obcy.
– Ale to prawda!
– Cóż, w takim razie musimy się poznać, prawda?
– Co masz na myśli?
– To, co powiedziałem. Dobrze, panno Chapman, możemy pójść na kompromis. Przyjmę

do wiadomości, że jesteśmy sobie obcy, nie zważając na fakt, jakie to groteskowe. Ty
natomiast wrócisz ze mną jutro do Detroit.

– Możesz być pewny, że tego nie zrobię.
– Owszem, tak. Prowadzę firmę. Stwierdzisz, że to prawda. Możesz to zrobić jedynie w

Detroit. Poznasz inny świat. Skoro tak musi być. Wybacz mi moją bezpośredniość. Straciłaś
poczucie rzeczywistości. Przygotuj się na jutrzejszą podróż. Zrobię rezerwację na samolot.

– Zaraz, poczekaj chwileczkę. Cabe przechadzał się po pokoju.
– Chcę się z tobą ożenić jak najszybciej.
– Nie.
– W takim razie zamieszkamy razem w moim mieszkaniu w Detroit.
~ Co takiego?
– Och, niejako kochankowie, lecz jako matka i ojciec tych dzieci, które nosisz pod

sercem. Będziemy widzieć się codziennie, poznamy się, przestaniemy być dla siebie obcy.
Kto wie? Może okaże się, że nie przypadniemy sobie do gustu. Dotychczas nie mieszkałem z
żadną kobietą. Może zaczniesz działać mi na nerwy.

– Ja? To, co powiedziałeś, , nie było zbyt miłe.
– Porzuć fantazje, kochana. Teraz nadszedł czas, by zmierzyć się z rzeczywistością. –

Przystanął i spojrzał na jej brzuch. – Żarty się skończyły.

– Przestań się gapić na mój brzuch. Bądź subtelniejszy. Musisz wiedzieć, że zacznę się

background image

robić jeszcze grubsza.

– Moim zdaniem jesteś absolutnie piękna. Szkoda, że nie mogę zobaczyć cię nagiej,

zobaczyć, jak dzieci zmieniły twoje ciało. Ciało mojej Penny, które znam tak dobrze. A ty?
Czy pamiętasz moje ciało? Czy pamiętasz, co działo się ze mną, kiedy byłem podniecony
twoją bliskością?

– Cabe, przestań – zaprotestowała, czując narastające podniecenie.
– Czy nie przypominasz sobie tego, co było między nami? Zapomniałaś, jak mnie

obejmowałaś, gdy ja byłem głęboko, głęboko w tobie! Ja nie potrafiłem wymazać takich
wspomnień. Oboje straciliśmy grunt pod nogami...

– Dość – powiedziała, zatykając uszy. Pochylił się ku jej twarzy.
– Nie martw się, Penny. Nie będę cię do niczego zmuszał, gdy zamieszkamy razem. Chcę

tylko, żebyś wspomniała czasem chwile, które spędziliśmy przedtem.

– Dlaczego to robisz? – zapytała szeptem. Wyprostował się i położył dłoń na sercu.
– Pytasz mnie? Hej, przecież to ty komplikujesz sprawy. Twierdzisz, że jesteśmy sobie

obcy, że się nie znamy. Gdyby o mnie chodziło, wzięlibyśmy ślub w ciągu paru dni. Będzie
jednak tak, jak ty sobie życzysz. Teraz zrobię rezerwację na samolot. Gdzie jest telefon?

– Och! – powiedziała, potrząsając głową. – Jestem taka zmęczona i skołowana. Telefon

jest w kuchni.

– Jesteś zmęczona? Nie czujesz się dobrze? Co, u diabła, robiłaś na deszczu w takim

stanie?

– Panie Malone. Zapowiadam, że jeżeli jeszcze raz od tej chwili określisz moją ciążę jako

„stan”, wtedy własnoręcznie złamię ci nos.

– Tak? – spytał uśmiechając się. – Zdaje się, że zdradziłaś kolejną cechę twojego

trudnego charakteru.

– Jeśli chcesz mieć cały nos, to radzę ci to zapamiętać. ~ A teraz poważnie, Penny –

rzekł. Z twarzy zniknął mu uśmiech. – Wszystko z tobą w porządku? Co ci powiedział lekarz?

– Jestem zdrowa jak ryba. Mam dobry apetyt, codziennie odbywam spacery, oddycham

świeżym powietrzem. Dzieci także rozwijają się doskonale.

– To dobrze. Zdaje się, że wiemy, kiedy się poczęły, prawda? Mogłem pomyśleć wtedy o

zabezpieczeniu.

– To w równym stopniu moja wina. Nie, nie chcę o tym mówić w ten sposób, tak jakby

chodziło o czyjąś winę. Wcale nie żałuję tego, iż jestem w ciąży. Bardzo chcę mieć te dzieci.

– Ja również – stwierdził, dotykając jej policzka. – Pragnę jednak także, byśmy byli

razem.

– Cabe...
– W porządku, nie musisz wszystkiego powtarzać. Umówiliśmy się, tak? Możemy wrócić

do Detroit jutro. Zapewne masz tu dużo swoich rzeczy. Spakuj to, co może wystarczyć ci na
tydzień, a resztę prześlemy pocztą. A więc pojedziesz ze mną jutro?

– Cóż, chyba tak. Wciąż tylko nie jestem pewna, czy powinniśmy zamieszkać razem.
– To jedyny sposób na rozwiązanie wszystkich twoich wątpliwości.
– Tak, przypuszczam, że tak. – Zamyśliła się. – Och, Boże, a co z moim ojcem? Cabe, on

background image

nigdy się na to nie zgodzi.

– Nie przejmuj się. Porozmawiamy o tym później. Idź się pakować.
– Dobrze. – Kiedy wychodziła z pokoju, zatrzymał ją.
– Penny?
– Tak? – Odwróciła się i spojrzała na niego.
– Pierwszy raz spotkałem cię w nie wykończonym domu, drugi raz podczas deszczu i

burzy na plaży. Teraz zdecydowaliśmy się pojechać do Detroit. Myślę, że tym razem
wszystko ułoży się jak najlepiej. Muszę zauważyć wszystkie twoje zmiany. Przekonam się,
kim teraz jesteś.

1 wówczas... już nigdy, przenigdy nie pozwolę ci odejść. Będę cię trzymał w ramionach i

kochał. Reszta spraw sama się rozwiąże.

Odwróciła głowę, żeby nie zauważył łez w jej oczach.
– Jeszcze jedno, Penny.
– Słucham odparła, wciąż nie patrząc na niego.
– Masz śliczne podkolanówki. Pierwszorzędne. Zdobyła się na uśmiech i pobiegła do

sypialni. Tam z westchnieniem położyła się do łóżka.

Poczuła, że jest wyczerpana. W jej spokojne życie jeszcze raz wtargnął Cabe Malone.

Teraz miała mieszkać z nim w Detroit pod jednym dachem. Doszła do wniosku, że mogła
bardziej zainteresować się człowiekiem, w którym się zakochała. Nie robotnik, lecz zamożny
młodzieniec. „Mój Boże, kim on właściwie jest?” – pomyślała.

Oparła dłonie na swym zaokrąglonym brzuchu. Cabe jest ojcem jej dzieci. To była jedyna

rzecz, którą wiedziała. Co wyniknie z ich wspólnego życia? Nie miała pojęcia. Czy staną się
prawdziwą parą, czy będą jedną całością? A może będą tylko rodzicami, których łączą
jedynie dzieci?

– Nie wiem – wyszeptała. – Po prostu nie wiem. Była tak zmęczona, że natychmiast

zasnęła. Deszcz bębnił w dach.

Po zarezerwowaniu miejsc w samolocie, Cabe zatelefonował do Harolda i Marthy.

Oznajmił im, że Penny jest w ciąży, że nie chce wyjść za niego. Pocieszył ich, że oboje
planują wrócić do Detroit. Ton jego głosu sprawił, że rodzice uspokoili się.

Potem dorzucił więcej drew do ognia w kominku. Stanął w drzwiach sypialni Penny i

patrzył na nią, jak śpi.

Wiedział, że jakoś musi zdobyć miłość i zaufanie kobiety. Chciał wymazać z pamięci

bolesne wspomnienie minionych czterech miesięcy samotności. Chciał spędzić z Penny resztę
życia. Tak bardzo ją kochał. Myśl, że nosi jego dzieci, spowodowała, iż ta kobieta stała mu
się jeszcze bliższa. Jeśli ona tylko na to pozwoli, wszyscy spędzą wiele lat w szczęściu i
radości.

Powiedział sobie, że powinien uzbroić się w cierpliwość. Musiał poskromić swój gorący

temperament i dać Penny czas, by znowu mogła w niego uwierzyć. Czas? Do diabła, przecież
dał jej już cztery miesiące! Cztery długie miesiące, kiedy usychał z tęsknoty. Niezłe;
zorientował się, że już teraz z trudem nad sobą panuje.

background image

W jaki sposób miał mieszkać z Penny pod jednym dachem i nawet jej nie dotykać? Czuł,

jak rośnie w nim pragnienie. Musiał się jednak przemóc. Według Penny byli dla siebie obcy.
Obcy, mech to piekło pochłonie! On ją przecież kochał!

Poruszyła się przez sen, przysunęła rękę do policzka i znowu spokojnie leżała. Na widok

Penny, Cabe poczuł, jak napina się jego ciało. Gorąca krew zaczęła pulsować w żyłach.
Odwrócił się i z trudem wrócił do kuchni.

– Tak, Malone – mruknął. – Przed tobą jeszcze długa droga.

background image

ROZDZIAŁ 7

Penny przebudziła się o szóstej wieczorem, czując aromat smażonego bekonu.

Natychmiast poczuła głód.

Znów zamknęła oczy. Ma wrócić do Detroit, żeby zamieszkać z mężczyzną? Gdy Cabe

mówił o kompromisie, brzmiało to sensownie. Jednak, nie było rzeczą normalną, mieszkać z
facetem tylko po to, aby „poznać się lepiej”. W takim razie równie niezwykłe jest mieć
bliźniaki z człowiekiem, którego niemal się nie zna. A czy dawny pomysł, żeby spotykać się z
Cabe’em tylko w soboty, także nie był dziwny? To jednak należało do przeszłości. Obecnie
oprócz niego w grę wchodziła dwójka dzieci.

Mieli mieszkać razem? Czy właśnie na tym im najbardziej zależało? Mieszkać razem i

nie kochać się ze sobą... Cabe nie będzie brał jej w objęcia. Nie będzie rozbierał jej powoli,
całując każde miejsce na ciele. Nie będzie stał przed nią nagi w swej męskiej wspaniałości,
taki wysoki i muskularny...

– Penny?
Westchnęła, usiadła na łóżku i przyłożyła dłonie do rozpalonych policzków.
– Co się stało? – zapytał Cabe.
– Przestraszyłeś mnie.
– Spodziewałaś się ujrzeć kogoś innego? – zadał pytanie, podchodząc do łóżka. – Spałaś

dobrze?

– Owszem, dziękuję.
Podświadomie ciągle się bała. Gdyby spojrzała na niego, co wówczas dostrzegłby w jej

oczach? Zastanawiała się nad tym gorączkowo. Zawstydzona uświadomiła sobie, że śniła o
nim, o kochaniu i tym, jak byli sam na sam we dwoje...

– Czy potrzebujesz coś?
– Och... ! – jęknęła, przyciskając dłoń do czoła.
– Dobrze się czujesz? – spytał z niepokojem, siadając na skraju łóżka. – Penny,

odpowiedz mi.

– Wszystko w porządku – odparła drżącym głosem. Powstrzymywała się, by nie

wybuchnąć płaczem. Uniósł palcami jej podbródek, zmuszając, by popatrzyła mu w oczy;

+ O co chodzi?
– Ja... jestem po prostu głodna. Waśnie, głodna. Chce mi się jeść. Zdziwiłbyś się, gdybyś

zobaczył, ile jem, odkąd zaszłam w ciążę.

Zapalił nocną lampkę i badawczo przyjrzał się jej twarzy i ciemnym oczom. Penny

zmuszała się do tego, aby wstając, nie spotkać się z jego hipnotycznym spojrzeniem. Ciało nie
słuchało jednak poleceń mózgu. Jeszcze chwila i wpadliby sobie w objęcia. Naraz Cabe
odchrząknął, burząc czarowny urok.

– Kolacja gotowa – zakomunikował szorstkim głosem. – Nic nadzwyczajnego: jajka na

bekonie.

– Uwielbiam jajka na bekonie – wyszeptała. – To wspaniała potrawa.

background image

Cabe klepnął się w uda i wstał.
– Zgadzam się. A więc do dzieła, moja mała. Jajecznica smakuje dobrze, gdy jest ciepła.

– Mężczyzna wyszedł z sypialni.

Penny nałożyła kaftanik i przeczesała ręką potargane włosy. Ruszyła do kuchni. Jedli w

milczeniu przez kilka minut.

– Samolot mamy jutro o dziesiątej – pierwszy odezwał się Cabe.
– Dobrze. Muszę zawiadomić właściciela domu, że wyjeżdżam. Rozmawiałeś z moim

ojcem?

– Tak, i z moją matką również. Powiedziałem im, że zostaną dziadkami i o tym, że

przyjeżdżamy razem.

– No i... ?
Wzruszył ramionami.
– Nie ma problemu.
– Ojciec nie protestował? Daj spokój, Cabe. Znam go przecież. Nigdy nie przyjąłby do

wiadomości faktu, że zamieszkam z mężczyzną. No i jak mógłby pogodzić się z informacją,
że coraz bardziej mnie traci, a na dodatek jestem w ciąży?

– Penny, pewnie nie uwierzysz, ale twój ojciec bardzo się zmienił. Gdy wyjechałaś

bardzo chorował; prawie nie jadł i nie sypiał.

– Jak się teraz czuje?
– Chyba uspokoił się, gdy się odnalazłaś. Teraz jest... mądrzejszy. Zdał sobie sprawę, ile

dla niego znaczyłaś i że uciekłaś z powodu takiego egoistycznego zachowania. Przyjął do
wiadomości, że bardzo cię kocham. Nie będzie nam przeszkadzał, kiedy zamieszkamy razem.
Harold i ja zbliżyliśmy się do siebie przez te cztery miesiące. W istocie mam z nim lepszy
kontakt, niż miałem z własnym ojcem.

– Chyba powinnam cię przeprosić za zgryzoty, których ci przysporzyłam, wszystkie

kłopoty i za to, że na pewno obwiniałeś siebie za wszystko. Ale wtedy musiałam wyjechać,
Cabe. Nie byłam w stanie tego znieść.

– Co było, to było. Bardzo interesuje mnie przyszłość. Chcesz jeszcze szklankę mleka?
– Nie, już wystarczy, dziękuję. Opróżniłam talerz jak grzeczna dziewczynka. Jedzenie

było pyszne. Ty zrobiłeś kolację, więc ja posprzątam.

– Nie, zostaw to mnie.
– Nie jestem inwalidką, Cabe. Napij się kawy w saloniku.
Zawahał się, potem przytaknął i wyszedł z kuchni. Penny umyła talerze i patelnię, starła

ze stołu. Gdy przeszła do pokoju, ujrzała Cabe’a leżącego na sofie. Mężczyzna wpatrywał się
w ogień. Uprzednio wyłączył elektryczne światło, teraz jedynie płomienie rzucały na salonik
czerwoną poświatę. Cabe sprawiał wrażenie odprężonego i sennego. Usiadła obok niego.
Wciąż nie przestawał patrzeć w ogień.

– Jak tam Holly? – zapytała.
– Świetnie – odparł uśmiechając się.
– A twoja matka?
– Wszystko z nią w porządku.

background image

– A co z ojcem?
Wychylił się do przodu, oparł łokcie na kolanach i wciąż patrzył na kominek.
– Umarł dwa miesiące temu.
Penny poczuła się tak, jakby ktoś oblał ją nagle zimną wodą. Przez chwilę nie mogła

złapać oddechu.

– Tak mi przykro – powiedziała, dotykając Cabe’a. – Co się stało?
– Miał następny atak. Zawieźliśmy go do szpitala, ale niestety, żył tylko przez kilka

godzin. Zdążył jeszcze wyznać matce, jak bardzo ją kocha. Cieszę się, że to usłyszała. Zawsze
musiała godzić się z tym, że pierwsze miejsce w sercu ojca zajmował Jason.

– A ty, Cabe? Rozmawiałeś z nim? Westchnął ciężko.
– Wiedziałem, że umiera, Penny. Mogłem się z nim tylko pożegnać. Ja... udawałem

Jasona.

– Och, Cabe! – szepnęła.
– Ojciec był półprzytomny. Powiedziałem: „Tato, to ja, Jase. Nie przejmuj się, wszystko

będzie w porządku. „ Jason powiedziałby na moim miejscu to samo. Uścisnęliśmy sobie ręce.
Wtedy on się uśmiechnął. Uśmiechnął się do Jasona i po chwili powiedział: „Kocham cię,
synu”. On... – Cabe przerwał, żeby opanować emocje. – Przez całe życie nie mówił tak do
mnie. Tylko... tylko do Jasona. Uśmiechnął się i wtedy umarł. Nie mogłem mu inaczej
pomóc, cieszę się, że zrobiłem przynajmniej tyle.

Łzy spłynęły po twarzy Penny, oparła głowę na mocnym ramieniu Cabe’a. Czuła

nieodpartą chęć sprawienia mu ulgi. Chciała, by zapomniał o przykrości, jakiej doświadczył.

Starała się sobie wyobrazić, ile zdrowia musiało go to kosztować. Ile musiał poświęcić,

by uszczęśliwić umierającego człowieka. Cabe Malone okazał się szlachetnym człowiekiem.
Zdała sobie sprawę, jak nieczuły był dla niego Matthew.

– Będę kochać swoje dzieci – odezwał się Cabe tonem przepełnionym determinacją. –

Będę akceptował je takimi, jakie będą. Pójdą własną drogą, a ja dam im błogosławieństwo. I
będę im mówił, jak bardzo je kocham.

– Cabe – wyszeptała wzruszona.
– Hej. – Odwrócił się i objął ją. – Nie płacz. Nie chciałem cię zdenerwować. Tylko przy

tobie potrafię się zwierzać. Nie powinienem cię obarczać swoimi problemami. Nie chcę,
żebyś płakała.

Uniosła głowę i spojrzała na ukochanego.
– Wcale nie płaczę przez ciebie. Zawsze mów mi, co ci leży na sercu. Proszę cię o to. Nie

odsuwaj mnie od siebie. Powinniśmy dzielić się wszystkim, tak jak wtedy, kiedy istnieli
Penny i Cabe i nie było ważne, jakie mamy nazwiska. Dlatego było tak wspaniale. Pamiętasz?

– Pamiętam każdą minutę, którą spędziliśmy razem. – Przytulił Penny i otarł łzy z jej

policzków. – Każdą sekundę.

Przysunął się, aby ją pocałować. Usta ukochanej były takie słodkie i miękkie.

Rozmarzona rozchyliła wargi, żeby poczuć jego język.

Zarzuciła mu ramiona na szyję; objęli się mocno. Rozkoszowała się wspomnieniami.

Wspomnienia pocałunków w Meadow View, wzbudzające żądze. Wspomnienia dawnego

background image

Cabe’a.

Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Ich ciała przylgnęły do siebie. Penny

jęczała z rozkoszy. To wzbudziło w kochanku gwałtowne pożądanie. Przytulił Penny jeszcze
mocniej. Gorące pocałunki przyjemnie łaskotały szyję dziewczyny.

– Och, Cabe! – szepnęła, drżąc w jego ramionach.
– Pragnę cię, Penny – rzekł podnieconym głosem, – Tak boleśnie cię pragnę. Tak bardzo

się za tobą stęskniłem.

– Tak. Ja... – Przerwała. – Pragnę cię także. Znowu będziemy razem: Penny i Cabe. Nic

innego się nie liczy. Zupełnie nic.

Poczuła, jak bardzo się naprężył. Próbował się opanować. Nagle odsunął się, zostawiając

ją drżącą i spragnioną miłości.

– Cabe?
Wstał, odwrócił się i podszedł do kominka. Zacisnął pięści.
– Do diabła, nie! Nie zrobię tego, Penny. Nie mam zamiaru istnieć tylko w twoim

bajkowym świecie. Dość tej zabawy liczą się także inne sprawy! Ja jestem Cabe Malone, a ty
Penny Chapman. Nasze wspólne życie nie może ograniczać się do łóżka. Czy nie liczy się
fakt, że nosisz nasze potomstwo? Być może zostały spłodzone w świecie twej fantazji, ale są,
istnieją naprawdę. Czas, byś się przebudziła. Minęło już wiele miesięcy. Znaleźliśmy się na
rozdrożu, musimy zadecydować o naszym dalszym życiu. Będziemy je razem dzielić, ale
połączą nas tylko dzieci. Ja jednak nie mogę, nie chcę się z tobą kochać, jeśli nie dotrze do
ciebie rzeczywistość. Penny wyglądała na przestraszoną.

– Tak, oczywiście masz rację – wyszeptała. – Po prostu... po prostu strasznie cię pragnę

i... przepraszam cię.

Cabe spojrzał w sufit. Kiedy poczuł, że panuje nad sobą, popatrzył na Penny.
– Nigdy więcej – krzyknął – nie przepraszaj mnie za to, że mnie pragniesz! Jednak

wydaje mi się, że teraz nie ma najmniejszego sensu łapać się za słówka. Chciałbym pójść na
spacer.

– Cabe, przecież ciągle pada.
– Deszcz zastąpi mi zimny prysznic. Muszę stąd wyjść, zanim zrobię coś, czego będę

żałować. A ty lepiej wróć do łóżka. Jutro czeka cię wyczerpujący dzień.

– Dopiero wstałam.
– Musisz wypoczywać ze względu na dzieci. Połóż się. Och, do licha! Naprawdę muszę

stąd wyjść.

Opuścił salonik.
– Ale jest tak zimno i mrocznie i... – Usłyszała trzask zamykanych drzwi. – A niech to!
Niech Malone spaceruje sobie po plaży i przemoknie do suchej nitki; nie zamierzała się

tym przejmować. Pewnie chciał udowodnić, że jest konsekwentny. Nie mógłby tego zrobić,
gdyby zaczęli się kochać. Ona wciąż tak bardzo pragnęła miłości.

Mimo wszystko zdawała sobie sprawę z tego, iż miał rację. Z drugiej strony

wyprowadzało ją to z równowagi. Cabe, którego znała wcześniej, zwyczajnie rzuciłby się na
nią. Cabe biznesmen zachowywał się wyniośle.

background image

Przyłapała się na tym, że przeklina. Poszła do sypialni i zaczęła przygotowywać się do

jutrzejszej podróży.

Dwie godziny później Cabe znalazł się z powrotem w kuchni. Kolejny raz powiedział

sobie, że nie jest zbyt mądry. Tylko idiota wyszedłby na taki deszcz bez kurtki. I tylko idiota
nie poszedłby do łóżka z kobietą, którą kochał.

– Jesteś idiotą, Malone – mruknął, przechodząc przez korytarz do drugiej sypialni.
Kiedy zdejmował przemoczone ubranie, stwierdził jednak, że nie jest aż takim

skończonym kretynem. Ot, takim przeciętnym durniem. Tym niemniej, trzymanie się z dala
od sypialni Penny miało swe dobre strony.

Trząsł się cały z zimna, gdy wchodził pod prysznic. Odkręcił wodę i zamknął oczy,

rozkoszując się ciepłym strumieniem.

Postąpił właściwie i wiedział o tym. Wiedział, że mimo iż bardzo pragnął się z nią

kochać, rozsądek przeważył. Prawdą było to, że nie powinien wplątywać się w niejasną grę.
Poszedł do swego łóżka. Naciągnął koc aż pod brodę i poczuł ponownie chłód. Penny była w
sąsiednim pokoju. Mógłby wsunąć się do jej pościeli, objąć ją i rozgrzać się ciepłem,
cudownego ciała. To podziałałoby dobrze na przemarznięty organizm. Pojął jednak
groteskowość takiej wymówki. Tak, rozgrzałby się natychmiast; leżąc przy Penny,
natychmiast wszedłby w nią. A niech to! Potrafi wyobrazić sobie ów ekstatyczny żar jej ciała,
tak blisko aż... Jęknął głośno, myśląc o zbliżeniu.

– Mój Boże, nie wytrzymam...
Zmusił się, by nie myśleć o Penny. A potem, zamiast zacząć liczyć barany, zaczaj

recytować wszystkie znane zaklęcia.

Jasnobłękitne niebo poranka przywitało pokorną Penny i obolałego, wyczerpanego

Cabe’a.

– Dobrze się czujesz? – zapytała kobieta, gdy jedli . śniadanie w kuchni.
– Nie.
– Coś ci dolega?
– Po prostu źle się czuję – odparł lakonicznie.
– Czy mógłbyś wyrażać się bardziej precyzyjnie?
– Wszystko mnie boli.
– Pewnie od tej wczorajszej przechadzki – stwierdziła. – Nie sądzę, żeby to był najlepszy

pomysł. Lepiej zostać w łóżku. Możemy przełożyć podróż na następny dzień. Przygotuję ci
bulion.

– Nie. Jedziemy do domu.
– Do domu – powtórzyła, wpatrzona w swą filiżankę z kawą. – To brzmi tak zwyczajnie.
– Bo to jest zwyczajne – rzekł Cabe, drapiąc się po nosie. – Czy jesteś gotowa?
– Tak.
Zaczął masować swe skronie.
– Podobają mi się twoje ubrania. Wszystkie są świetne.
– Dzięki – odrzekła, zerkając na swoją bluzkę i rozpinany, kolorowy sweter. – Muszę

background image

uwzględniać wymogi macierzyństwa. Mogłabym założyć pończochy, ale nie jestem pewna,
czy ludzie w samolocie podzielaliby twój zachwyt.

Uśmiechnął się.
– Świetnie.
– Cabe, zrozum. Od czterech miesięcy chodzę w ciążowych ciuchach. Już niedługo

zacznę przypominać balon.

– Hej! – zawołał, dotykając jej dłoni. – Jesteś piękna. Wiesz czemu? Bo nosisz w łonie

dwie cudowne istoty. Są częścią ciebie i mnie, są ludźmi. Dla mnie to wspaniałe. Mają
paluszki, noski i już żyją. Wcale nie będziesz wyglądać jak balon. Uwierz mi, Penny, z
każdym dniem stajesz się coraz piękniejsza.

– Och... ! – odezwała się, czując, że drży ze wzruszenia. – Tak ładnie to powiedziałeś.
– Zamierzasz się rozpłakać? – spytał, zerkając na nią.
– Nie. – Pociągnęła nosem. – Mam nadzieję, że nie. Wzruszają mnie takie dziwne rzeczy.

Kiedyś ryczałam w czasie szkolnej parady z okazji zimowych świąt.

Rozbawiło go to.
– To przywileje twojego...
– Cabe!
– Nie powiedziałem tego – rzekł, unosząc dłonie. – Nie powiedziałem „twojego stanu”. Z

pewnością nie mogłaś usłyszeć tych słów. Więc nie napadaj na mnie. I bez tego czuję się
kiepsko.

– Masz rozpalone policzki – stwierdziła. – Przeziębiłeś się.
– Nie – zaprzeczył. – Chyba żartujesz. Naprawdę sądzisz, że się przeziębiłem?
– Gdy chorujesz, stajesz się nieznośny. Już zdążyłam to zauważyć. Wziąłeś aspirynę?
– Tak. Ruszajmy w drogę.
– Powinieneś odpocząć, Cabe.
– Odpocznę w domu – powiedział wstając. Gdy wychodził z kuchni, usłyszała, jak

mężczyzna kaszle.

W domu. Owe słowa odbiły się jak echo w umyśle Penny. Zamieszkają w bloku, czy w

oddzielnym domu? Czy ten rodzaj miłości, ta gorąca i prawdziwa miłość, pozwoli im, aby
dzielić te same pokoje? Czy będą dla siebie tacy sami jak niegdyś? Miała taką nadzieję.
Bardzo chciała w to uwierzyć.

Cabe spał podczas lotu do Detroit, od czasu do czasu budził go tylko własny kaszel.

Poprosił Penny, żeby zajęła miejsce przy okienku i włączyła wentylację nad fotelem.
Lądowanie w Detroit opóźniła burza śnieżna szalejąca nad lotniskiem.

Samochód Cabe’a czekał na parkingu nie opodal lotniska, jednak jazda po zaśnieżonych

ulicach była ryzykowna i powolna. Cabe kaszlał coraz mocniej, a nastrój znacznie mu się
pogorszył. Mimo że czuł zimno, na czole pojawiły się krople potu.

Penny zaproponowała, że poprowadzi auto. Spojrzał na nią tak wymownie, że dalsza

rozmowa na ten temat była zbędna. Może się przeziębił, ale jeszcze nie zwariował. Penny nie
odzywała się więcej. Była zmęczona, głodna i tęskniła za samotnością w swym własnym

background image

mieszkaniu, którego obecnie doglądała przyjaciółka. Pragnęła jedynie coś zjeść, położyć się
w ciepłym łóżku i zasnąć.

Cabe kichnął przeraźliwie głośno i Penny zerknęła na niego zaniepokojona. Wjechali do

podziemnego garażu.

– Musisz wypić coś gorącego i wziąć aspirynę – stwierdziła – a potem prosto do łóżka.
– Nie muszę – odparł, wyłączając silnik. Wyszedł z wozu. Podeszli do bagażnika.
– Czemu nie chcesz pójść do łóżka? – spytała, patrząc na Cabe’a.
Uśmiechnął się.
– Nie męcz mnie, przecież nie jestem z żelaza. Zlituj się nade mną, kobieto. Zależy ci

tylko na tym, żeby zaciągnąć mnie do łóżka.

– Bardzo zabawne.
Zaśmiał się i wyjął z bagażnika pięć walizek. Penny podniosła dwie mniejsze, a on

chwycił pozostałe.

– Może nie powinnam brać aż tylu rzeczy – powiedziała. – I tak większość ciuchów jest

teraz dla mnie za ciasna.

– Chodźmy – rzekł Cabe. Udali się do windy. – Będziesz musiała sobie kupić mnóstwo

luźnych ubrań.

– Dzieci będą się rozwijać, a ja zrobię się jeszcze grubsza.
– I to doda ci urody – powiedział zwyczajnie. Weszli do windy.
– Wciśnij szesnaste – poprosił.
Drzwi zamknęły się automatycznie. Winda ruszyła, a Penny spojrzała na Cabe’a.
– Dlaczego nie chcesz się położyć?
– Penny, Penny, wstydź się.
– Przestań! – zawołała. – Dobrze wiesz, co mam na myśli.
– Nie mogę się położyć, ponieważ kiedy wejdziemy do mojego saloniku... przepraszam:

naszego saloniku, będę musiał zadzwonić do biura. Chcę, aby przygotowano do wglądu
dokumenty. Muszę to osobiście przejrzeć i zatwierdzić. Moja firma rozsypałaby się, gdybym
nie pilnował każdego szczegółu. Rozumiesz?

– Och! – Zmarszczyła czoło. – Odpowiedzialne zajęcie.
– Owszem. W grę wchodzą duże pieniądze.
– Cabe, przecież będziesz zmuszony poświęcić mnóstwo czasu, aby to wszystko załatwić.
Drzwi otworzyły się i wysiedli z windy. Cabe szedł tuż za Penny.
– Skąd możesz wiedzieć, ile czasu mi to zajmie?
– Którędy teraz? – zapytała rozglądając się.
– Na lewo. Numer trzydzieści dwa.
– Chodźmy szybciej. Te waliki zaczynają mi ciążyć.
– Odpowiedz na pytanie – nalegał, idąc za nią. – Skąd wiesz?
– Penelopa wszystko wie – odparła, zerkając na numery drzwi, które mijali. –

Zajmowałam się tym w firmie ojca. Codziennie sprawdzałam stos papierów grubości książki
telefonicznej.

– Żartujesz? – spytał, wyraźnie zaskoczony. – To musisz być niezła.

background image

– Najlepsza, paskudniku. No, jesteśmy na miejscu. Gdzie masz klucze?
– Cóż, niestety w kieszeni, a ręce mam zajęte. Zdaje się, że będziesz musiała ich

poszukać. Tylko ostrożnie. Jestem wrażliwym facetem.

– Ale dowcip – stwierdziła. Postawiła walizki na podłodze. – Straszny z ciebie dowcipniś.

W której kieszeni?

– W prawej kieszeni spodni, z przodu. Obok rozporka. Widzisz to wzniesienie? To

moje...

– Cabe!
– ... klucze! A sądziłaś, że co? – zapytał z miną niewiniątka.
– Zamknij buzię powiedziała, patrząc na niego z wyrzutem. Wsunęła dłoń w ciasną

kieszeń i natychmiast zorientowała się, że Cabe jest podniecony. Również przybrała niewinny
wyraz twarzy i powoli, ach, jakże powoli, wsuwała dłoń głębiej.

– Mój Boże! – syknął.
– Jakiś problem? – zapytała, spoglądając mu w oczy.
– Wyciągnij te przeklęte klucze – odparł.
Udało się. Penny przekręciła klucz w zamku i pchnęła drzwi. Wniosła walizki i rozejrzała

się po mieszkaniu.

– Ładnie tu – oceniła. Stała na ciemnobrązowym dywanie. Meble były dosyć

ekskluzywne, a szczegóły zdradzały, ze mieszkanie należało do mężczyzny. Kobieta jednak
mogła też poczuć się tu dobrze. Dominowały kolory: brązowy, pomarańczowy i żółty – taka
kombinacja barw sprawiała przyjemne wrażenie. – Naprawdę mi się podoba, Cabe.

– Cieszę się – powiedział, stawiając bagaż.
– Moje mieszkanie jest równie duże podjęła, przesuwając dłonią po sofie obitej rudawym

materiałem – ale jednak czymś się różni. To moje jest mniej przytulne, jak wystawa w sklepie
meblowym. Tutaj czuję się od razu inaczej.

– To dobrze. Chciałbym wziąć cię w ramiona i pocałować. Taki pocałunek na

przywitanie, zamiast słów „cieszę się, że jesteś tu ze mną”. Nie zrobię tego jednak, bo zdaje
się, że jestem chory i mogę cię zarazić. Rozgość się śmiało. Muszę zadzwonić do biura.

– Tak, naturalnie – odparła, oglądając grzbiety książek na regale.
Cabe telefonował, a Penny spacerowała po mieszkaniu i uśmiechała się. Pomyślała, że to

właśnie jest apartament biznesmena, którego jeszcze dokładnie nie poznała. Kilka cennych
obrazów wisiało na ścianach. Wiedziała, że nie znajdowały się tutaj ze zwykłego snobizmu.
Nabył je dlatego, że lubił malarstwo. Ciężko pracował; lecz praca przynosiła mu duże
korzyści. I pomyśleć, że dawniej przypuszczała, iż trwonił pieniądze i dlatego musiał
mieszkać z rodzicami.

Pokój gościnny – obecnie, jak sądziła, jej lokum – był dość obszerny. Na półkach stały

książki, lalki i zabawki. Doszła do wniosku, że tu właśnie bawiła się Holly, kiedy odwiedzała
swego wujka.

Przeszła do wielkiej sypialni, zobaczyła olbrzymie, prawdziwie królewskie łóżko i

uśmiech zniknął z jej oblicza. Łóżko Cabe’a, w którym ona nie będzie sypiać. Tylko zabawki
Holly będą dotrzymywały jej towarzystwa. Co za absurd. W końcu na litość boską nosi w

background image

łonie dzieci tego człowieka. Przecież byli ze sobą tak blisko, jak tylko może być kobieta z
mężczyzną. Ale to przeszłość. Nie podzieli z Cabe’em tego łoża, dopóki nie poznają się
wystarczająco. Jeśli się zaakceptują, miłość będzie bardziej dojrzała. Żadnych fantazji. Nie
będzie już Alicją w Krainie Czarów.

Westchnęła, wyszła z sypialni i znalazła Cabe’a w przestronnej kuchni. Smażył coś na

patelni.

– Kolacja? – zapytała, podchodząc bliżej.
– Tak. Zupa i grzanki. Jutro zrobię większe zakupy.
– Daj, ja się tym zajmę, Cabe. Usiądź przy stole. Wyglądasz zdecydowanie gorzej.
– Nie mam siły oponować – powiedział i usiadł na krześle.
Po kilku minutach jedzenie było już gotowe. Cabe zażył dwie aspiryny.
– Kiedy chcesz spotkać się z rodzicami? – zapytał.
– Jutro, jak sądzę.
– Zdaje się, że nie stanowi to dla ciebie większego problemu.
– Nie.
– Harold się zmienił, Penny. Twojej matki nie poznałem tak dobrze, mogę cię jednak

zapewnić, że ojciec stał się całkiem innym człowiekiem.

– Zobaczymy. Skoro wróciłam, to on także może powrócić do swych dawnych zagrań. A

skoro już o ojcu... myślałam o pracy. Nie wyobrażam sobie siebie ponownie w firmie
Chapman and Chapman. Ale mimo wszystko muszę się czymś zająć. A ty nie powinieneś
odwodzić mnie od tego pomysłu.

– Chyba masz rację. Ale pragnę zauważyć, że nie powinnaś pracować zbyt ciężko.

Najwyżej cztery godziny dziennie.

– Być może. Na Florydzie chciałam zostać konsultantką w sprawach inwestycji, ale gdy

dowiedziałam się, że jestem w ciąży, skoncentrowałam się na swoim zdrowiu. Podjęłam
spokojną pracę w bibliotece. Ponadto... – Przerwała.

– Ponadto... ? – zachęcił ją. Ugryzła grzankę.
– Przypuszczałam, że ojciec mnie odnajdzie. Tak, byłam pewna, że on mnie wytropi.
– A co ze mną? Czy zdawałaś sobie sprawę, że ja też cię poszukiwałem? Gdyby Harold

nie wynajął detektywów, ja bym to zrobił. Penny, przecież słyszałaś tamtego dnia, jak
mówiłem, że cię kocham i chcę się z tobą ożenić. Myślałaś, że rzucałem słowa na wiatr?

– Nie wiedziałam na co cię stać, Cabe – odrzekła. Zauważyła, że mężczyzna obserwuje ją

cały czas. – Stałeś się obcy w chwili, kiedy wszedłeś do gabinetu mojego ojca. Wciąż nie
wiem, kim w istocie jesteś.

– I dlatego jesteśmy tu razem.
– Tak.
– To uczciwe. Zacznijmy od początku. Najpierw... – Przerwał mu dźwięk dzwonka. –

Ktoś przyszedł. Pewnie goniec z papierami z biura.

Wyszedł z kuchni i wrócił po paru minutach z grubym plikiem sprawozdań. Usiadł przy

stole i zaczaj je przeglądać.

– Do licha! – rzekł. – Oczy odmawiają mi posłuszeństwa. Nie wiem, jak to sprawdzę.

background image

Penny zastanowiła się przez chwilę.
– Cabe, możemy przejrzeć to razem.
– Słucham?
– Poradziłabym sobie z tym sama, ale wiem, że się na to nie zgodzisz. Podzielmy w takim

razie robotę na pół. Nie możesz się przemęczać.

Patrzył badawczo na Penny, kiwając się na krześle. Minuty upływały, serce Penny

zaczęło bić mocniej.

– Sądzę – rzekł w końcu, siadając prosto – że mógłbym zobaczyć, jak pracuje Penelopa.

Sprawdzimy te papiery wspólnie.

– Dziękuję ci, Cabe – odpowiedziała z uśmiechem. – Penelopa jest częścią mnie i

powinieneś ją poznać. To ważne dla nas.

– Racja – przytaknął. – A ty zapewne chcesz poznać Cabe’a biznesmena.
– Owszem.
– Sprawa dotyczy nas obojga. Jestem Cabe

,

em Malone, zwyczajnym człowiekiem, który

kocha cię nad życie. Jestem ojcem twych dzieci. To nigdy się nie zmieni. A teraz zajmijmy
się pracą.

background image

ROZDZIAŁ 8

Krótko po północy Cabe Malone ściągnął buty, zdjął skarpetki, spodnie oraz sweter.

Ubranie porozrzucał po podłodze. Czuł się fatalniej ledwo zipał.

Położył się do łóżka pod koc i jęknął. Był obolały. Wszystko go denerwowało. Wściekał

się, że choroba go zmogła. Potrzebował czułej opieki.

Naciągnął wyżej koc. Jednego był pewien: chciał, by opiekowała się nim Penny, a nie ta

Penelopa! Chciał przekonać się, co potrafi Penelopa i to był błąd. Ona natychmiast przejęła
kontrolę nad tym, co mieli wykonać wspólnie. Cabe już około dziewiątej czuł się
wyczerpany. Po godzinie stwierdził, że umykają mu istotne szczegóły. O jedenastej
pracowała już właściwie tylko Penelopa.

Przed północą zaczął stękać i żalić się. Kaszlał głośniej, niż to było konieczne. Poprosił o

chwilę odpoczynku. Penelopa nie skarciła go, że zachowywał się jak dziecko. Do licha, w
końcu był chory!

Zorientował się, że nie spotkał dotychczas tak bystrej i inteligentnej kobiety, jak Penelopa

Chapman.

Zupełnie go zaszokowała i jednocześnie niezwykle przeraziła swoim profesjonalnym

podejściem do pracy. Czy poświęciłaby swój kierowniczy talent, by stać się przykładną żoną i
matką? Mogłaby pracować tylko po parę godzin dziennie, ale bliźnięta wymagają starannej
opieki. Niebawem rozpocznie życie zupełnie odmienne od tego, które prowadziła, działając w
firmie swego ojca. Czy Cabe i dzieci uszczęśliwią Penny? Może będzie lepiej, jeśli spyta się o
to wprost? Czuł się zdezorientowany. Po raz kolejny zdał sobie sprawę, iż nie ma pojęcia, kim
ona właściwie jest.

– Cholera! – mruknął.
Zaraz potem zamknął oczy i pogrążył się w głębokim śnie.

Tymczasem w pokoju gościnnym Penny przekonywała samą siebie, że musi odpocząć i

trochę pospać. Leżała w łóżku spięta. Zmusiła się, by zamknąć oczy. Jednak nie mogła
zasnąć.

Pomyślała, że tego wieczoru uświadomiła sobie wiele spraw. Cabe, mimo choroby,

okazał się doskonały w papierkowej robocie. Żaden szczegół nie wymknął się mu spod
kontroli. Czasami pozwalał sobie na słowa skargi – ale poza tym potrafił całkowicie skupić
się na pracy. Był prawdziwym człowiekiem interesu.

Zastanawiała się, co myślał o niej. Gdy skończyli pracę wymamrotał „dobranoc” i udał

się do łóżka. Biedactwo; był taki chory. Jutro jednak z pewnością oceni jej umiejętności i
podziękuje za pomoc. A może zaproponuje pracę w swojej firmie?

Przewróciła się na bok i dotknęła dłonią brzucha.
– Muszę po prostu poczekać i zobaczyć, co przyniesie poranek. Dobranoc, dzieci –

szepnęła i w końcu usnęła.

Cabe stał przed lustrem i poprawiał krawat na szyi. Potem przyjrzał się dokładnie własnej

background image

twarzy.

Udało mu się przetrwać noc. Podsumował, że nie było z nim tak najgorzej. Wczoraj czuł

się fatalnie, musiał poradzić sobie sam, bez niczyjej opieki. Poczuł zapach świeżo zaparzonej
kawy. Znaczyło to, że Penny już wstała i była w kuchni. Bez przyczyny trzykrotnie zmieniał
krawat i czuł się jak idiota.

Ponownie przeczesując włosy, zastanawiał się, czy w kuchni zastanie Penny, czy

Penelopę. Nie miał ochoty rozmawiać przy śniadaniu o dokumentach, które sprawdzali
wczoraj, o czym jednakże mógł z nią dyskutować? W kuchni chciał spotkać Penny, dawną
Penny!, Jezu, jak to wszystko się pomieszało!” – pomyślał.

Podszedł do drzwi, ale za chwilę wrócił do lustra i przećwiczył przyjazny, powitalny

uśmiech. Miał nadzieję, że nie wygląda groteskowo.

– Dzień dobry – przywitał się wesoło, wchodząc do kuchni. – Wspaniale pachnie ta kawa.
– Widzę, że jesteś weselszy – stwierdziła Penny, uśmiechając się do niego. – Czujesz się

lepiej?

– Znakomicie – odparł, nalewając kawę do kubka.
– To dobrze. Czy zrobić ci coś na śniadanie?
– Nie, wystarczy to, co jest. Trochę się śpieszę. – Usiadł przy stole. – Dobrze spałaś?
– Tak – odpowiedziała, siadając naprzeciw niego.
– Cieszy mnie to.
Podniósł łyżeczkę i zaczął nią wybijać miarowy rytm o blat stołu.
– Nawet na mnie nie spojrzał” – pomyślała Penny. Rozglądał się, lecz nie patrzył na nią.

Może powinna coś napomknąć na temat wczorajszej pracy? Być może właśnie o tym teraz
rozmyślał?

– A więc – podjęła wesoło – udało nam się wczoraj przejrzeć wszystko.
– Zgadza się – przytaknął. W drugą dłoń wziął nóż i również zaczął nim stukać.
– W takim razie życzę ci powodzenia w pracy.
– Dzięki. – Zwiększył tempo wybijanego rytmu, pochylił się i zaczaj kiwać głową.
Penny skrzywiła się.
– Czy musisz to robić?
– To działa jak poranna gimnastyka. W człowieku zaczyna wszystko szybciej krążyć.
– Nie wątpię – odparła sucho – ale zaraz dostanę bólu głowy.
– Och! – Rzucił na stół nóż i łyżkę. – Przepraszam. Muszę już spływać. – Wstał. – Na

razie.

– Cabe...
Pospiesznie pocałował ją w czoło.
– Miłego dnia. Cześć. – Wybiegł z kuchni.
– Miłego dnia? – powtórzyła. – To ulubiony zwrot młodych finansistów.
Pomyślała, że Cabe zachowuje się co najmniej dziwnie. Gdzie podziękowanie za pomoc?

Czy profesjonalizm i fachowość nie zrobiły na nim wrażenia? Nie chciał już z nią dłużej
współpracować? Dostała od niego tylko całusa w czoło i musiała wysłuchać tego koncertu.
Do licha, odbiło mu czy co?

background image

Trzy godziny później Penny znalazła się przed zamkniętymi drzwiami gabinetu Harolda

Chapmana. Przygotowała się psychicznie do tego spotkania. W końcu nacisnęła klamkę.
Weszła do środka.

– Dzień dobry – powiedziała, zamykając za sobą drzwi.
Ojciec podniósł głowę, po dłuższej chwili wstał i wyszedł zza biurka.
Pomyślała, że Harold wygląda zdecydowanie źle. Wychudł i sprawiał wrażenie

zmęczonego. Dobrze wiedziała, że ona również przyczyniła się do pogorszenia jego stanu
zdrowia.

Ojciec zatrzymał się przed nią i wyciągnął ręce, żeby ją uściskać. A jednak zawahał się i

zrezygnował z tego gestu.

– Witaj, Penelopo – powiedział nienaturalnym głosem. – Ach, zapomniałem, że teraz

masz na imię Penny! Musisz wykazać nieco cierpliwości, zanim przyzwyczaję się do tego
zdrobnienia. Wyglądasz kwitnąco.

– Wyglądam jak kobieta w ciąży – poprawiła. Próbowała się uśmiechnąć.
– Tak, już wiem. Cabe mi powiedział. Ja i matka nie możemy się wprost doczekać, kiedy

zostaniemy dziadkami.

– Proszę?
– Pewnie myślisz, że zwariowałem, ale... cóż... – Wskazał na sofę stojącą pod ścianą.
Zdumiona Penny otworzyła szeroko oczy.
– O mój Boże! – powiedziała.
Na sofie siedziały dwa wypchane, pluszowe misie panda, największe jakie widziała w

życiu. Oba miały pocieszne miny i czerwone kokardki na szyjach. Była tak wzruszona, że do
oczu napłynęły jej łzy. Musiała aż oprzeć się przez moment na ramieniu ojca. Nie mogła
znaleźć słów. Chciała stąd uciec!

Nagle przypomniała sobie Cabe’a i wzruszającą historię spotkania z umierającym ojcem.

Pamiętała słowa Cabe’a: „To było wszystko, co mogłem uczynić dla Matthewa Malone”.
Matthew umarł i nie dowiedział się nawet, kim w rzeczywistości był Cabe. Już nigdy nie
będzie miał szansy powiedzieć do syna: kocham cię.

Lecz Harold Chapman żył. I chociaż wahał się, chciał jednak zbliżyć się do córki. Fakt,

że nazwał ją Penny, mówił już bardzo wiele. Tak samo, jak owe misie w jego gabinecie, w
którym nigdy nie było żadnej niepotrzebnej rzeczy. A ona miała zamiar odwrócić się i uciec.

Przyszło jej to z trudem, ale w końcu spojrzała na ojca. Obserwował córkę z niepokojem.
– Te misie są cudowne – odezwała się niepewnie. – Naprawdę świetne i... Och, tatusiu,

przepraszam, że przysporzyłam ci tak wiele zmartwień swoim wyjazdem! Byłam egoistką,
myślałam tylko o sobie. Skrzywdziłam tylu ludzi i pragnę to jakoś naprawić. Musiałam
jednak wyjechać. Dusiłam się tutaj. Czy możesz mi wybaczyć, tato? Tak bardzo mi na tym
zależy.

– Och, moja Penelopo! – Rozchylił szeroko ramiona i nawet nie próbował powstrzymać

łez spływających mu po twarzy. – Nie nazywałaś mnie tatusiem, odkąd poszłaś na studia.

Uścisnęli się wzajemnie. Penny wybuchła głośnym szlochem.
– To ja powinienem prosić ciebie o przebaczenie – odezwał się Harold głosem drżącym

background image

ze wzruszenia. – Moje zainteresowanie pracą sprawiło, że zaniedbałem rodzinę. Gdy
wyjechałaś zrozumiałem, że robiłem krzywdę tobie i samemu sobie. Cabe, niech go Bóg
błogosławi, otworzył mi oczy, pojąłem swe błędy. To naprawdę mądry człowiek. Penelo...
Penny. Och, moje drogie dziecko, witaj znowu w domu!

– Kocham cię, tatusiu – powiedziała Penny. Cofnęła się i uśmiechnęła przez łzy do ojca.

– Myślę... myślę, że będziesz wspaniałym dziadkiem.

– Co tam będę. Ja już się nim czuję. Nie byłem dla ciebie zbyt dobrym ojcem i okropnie

tego żałuję. Tak się bałem, że utracę cię na zawsze, że nie będzie mi dane żyć blisko ciebie,
Cabe

1

a i waszych dzieci.

– Wszyscy będziemy prawdziwą rodziną. – Urwała i spojrzała ponownie na piękne

maskotki. – Choć właściwie jeszcze nie jestem pewna. Cabe i ja jesteśmy dopiero w połowie
drogi do wymarzonego celu. Zdaję sobie sprawę, że to brzmi dziwnie, lecz trudno mi to
wytłumaczyć.

– On cię kocha, Penny.
– Tak – odparła, spoglądając na Harolda – ale... och, jeśli zaczniemy o rym rozmawiać, to

całkiem się rozpłaczę.

– Nie nalegam. Chcę jednak, żebyś wiedziała, ze już nigdy cię nie zawiodę, jeśli będziesz

mnie potrzebować.

– Och... ! – płakała Penny. – Jesteś dla mnie taki dobry i wyrozumiały.
Zaśmiał się.
– Przypominasz mi matkę w czasie, kiedy spodziewaliśmy się twego przyjścia na świat.

Zdarzyło się wówczas, że powiedziałem jej:, Jestem zajęty, muszę zmienić olej w
samochodzie”, a ona wtedy objęła mnie i szlochała przez dwadzieścia minut – Naprawdę? –
spytała Penny. Na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech.

– Tak. Zadzwońmy do matki i spotkajmy się na lunchu. Musimy, to wszystko uczcić.
– Znakomity pomysł. Przy okazji, chciałabym pracować jeszcze przez parę tygodni, jeżeli

nie masz nic przeciwko.

– Naturalnie, że nie. Sama ustalisz sobie godziny zajęć. Nie wolno ci się zbyt męczyć.
– Dziękuję za wszystko.
– Nie, Penny. To ja dziękuję. A jeśli chodzi o Cabe’a... Mogę ci poradzić tylko ryle:

posłuchaj głosu swego serca.

– Tak – obiecała cicho. – Właśnie tak zrobię.
Cabe przyjechał do domu o szóstej. W mieszkaniu unosił się dziwny odór, Z kuchni

dobiegał głośny krzyk.

– Wielkie nieba! – Rzucił się pędem do kuchni. – Penny!
Tam pośliznął się i gdyby nie fakt, że szybko chwycił się stołu, wylądowałby na podłodze

w kałuży rozbitych jajek.

– Och! – wrzasnęła Penny i zasłoniła twarz dłońmi. – Już nie mogę!
Cabe podszedł do niej i delikatnie pogłaskał ją po włosach. Spojrzała na niego i nagle

zaczęła płakać.

– Czy coś się stało? – zapytał z niepokojem.

background image

– Nic – zaprzeczyła. – Przygotowywałam... a wtedy... chciałam... ale... och! – Znowu

wybuchła płaczem.

Przytulił ją do siebie.
– Powiedz to wszystko jeszcze raz, tylko wolno i po kolei. Może coś zrozumiem.
Penny poczuła bliskie ciepło, miły zapach. Przylgnęła mocniej do niego.
– Penny – odezwał się spięty. – Czy ktoś obrzucił cię jajkami? Odpowiedz mi, kochana.
Rozmarzona, mruknęła tylko coś niezrozumiale.
– Penny!
– Och! – Uniosła głowę, odsunęła się od niego i otarła łzy z policzków. – Chciałam

przygotować coś specjalnego na kolację, ale nic mi się nie udało. Przypaliłam brokuły, mięso
w piekarniku cały czas jest surowe. Chciałam zrobić ciasto, lecz stłukłam jajka i...

Pocałował ją.
Potem zaczął pieścić kark i pocałował ją jeszcze raz. Tym razem bardzo namiętnie.

Całował ją Cabe, jej ukochany Cabe. Chciała, by ten pocałunek nigdy się nie skończył.
Chciała, by ich ciała przylgnęły do siebie natychmiast.

Cabe spijał słodycz z ust Penny jak spragniony człowiek, który na środku gorącej pustyni

wypija ostatnie krople życiodajnej wody. Jego męskość napięła się. Czuł na sobie pełne piersi
i brzuch, gdzie rozwijały się ich dzieci. Pod wpływem emocji nie mógł wydobyć głosu.
Obejmował i całował jedyną miłość swego życia.

– Kocham cię – wyznał, a potem łagodnie odsunął ją od siebie. – Mimo że zbiłaś jajka

dodał. Zobaczył, że jest zła. – Och, Jezu, przecież tylko żartuję! To cudownie, że chciałaś
zrobić kolację. Wiesz co? Zjemy kolację na mieście. Musimy uczcić zawarcie korzystnego
kontraktu przez moją firmę.

Uśmiechnęła się szeroko.
– Naprawdę? Och, Cabe, to cudownie!
– Kiedy tylko zjawiłem się w biurze, miałem w kieszeni kontrakt. Nie wiem, jak ci

dziękować za pomoc. Byłaś znakomita... tak, jesteś niezrównaną Penelopą. A więc chodźmy
uczcić sukces. Sprzątnę tę cholerną jajecznicę z podłogi, wezmę prysznic i przebiorę się.
Potem wyjdziemy. Ty też się wystrój.

– Nie, pomogę ci sprzątnąć.
– Wykluczone! – rzekł ostro. Zaskoczona spojrzała na niego.
– Ja to zrobię – powiedział już łagodniej. – Ty odpocznij w pokoju. No, idź już.
– Dobrze – zgodziła się bez przekonania. – Ale to ja narobiłam tego całego bałaganu.
– Nie zaprzątaj sobie tym głowy.
Podeszła do drzwi, potem odwróciła się i spojrzała na ukochanego. Uśmiechnął się,

zerknął gdzieś w bok i zdjął marynarkę, nie śpiesząc się.

Penny wyszła z kuchni.
Cabe westchnął i dłuższy czas wpatrywał się w sufit.
Nie mógł tego znieść! Nie był w stanie uporać się z wątpliwością, że wszystko, co

powiedział Penny i co dla niej zrobił, tkwiło w pamięci Penelopy. No i – u diabła – nie
powiedziała mu, że go kocha. Tak bardzo pragnął usłyszeć te słowa z jej ust. Wszystko na

background image

próżno.

Cabe był załamany. Jednak chciał skończyć z użalaniem się nad swoją umęczoną duszą.

Zaczął porządkować kuchnię.

Penny opłukała wodą twarz i przeczesała włosy, potem pogładziła materiał swej nowej,

zielonej, ciążowej sukienki. Usiadła na sofie i wpatrywała się w kuchenne drzwi.

Wiedziała, że coś jest nie tak. Nie chciała jednak teraz o tym rozmyślać. Na ustach czuła

jeszcze ten wspaniały pocałunek. Cabe zdawał się toczyć wewnętrzną wojnę – z jednej strony
chciał się z nią całować, z drugiej bronił przed tym. Zauważyła, jaki był spięty, kiedy
powiedział jej, aby wyszła z kuchni. A może chodziło wyłącznie o to, że czuł się
sfrustrowany z powodu seksualnego napięcia? Nie, było coś jeszcze. Coś istotniejszego.
Sprawy przybierały bardzo zły obrót.

Poczuła, jak dzieci poruszyły się w brzuchu, niczym ptaszki, które chciały rozprostować

kruche skrzydła. Ostrożnie dotknęła tego cudownego miejsca.

– Wszystko będzie dobrze, dzieci – wyszeptała. – Cabe uspokoi się i wszystko będzie

grało. Mam przynajmniej taką nadzieję. O mój Boże...

Po chwili mężczyzna zjawił się w saloniku. Zerknęła na niego z niepokojem. Zaczął

rozpinać koszulę i spodnie. Obserwowała jego nagie piersi. Potem spojrzała mu w oczy,
starając się odgadnąć jego myśli.

– Już posprzątane – zakomunikował, wciąż nie patrząc na Penny. – Mięso było surowe,

bo nie włączyłaś piekarnika. Zawinąłem je w papier i schowałem do lodówki. Teraz wezmę
prysznic.

– Cabe – spytała cicho. – O co chodzi?
– O nic – odparł, przechodząc przez pokój.
– Cabe, powiedz mi, proszę.
– Już mówiłem, że o nic – powtórzył i wyszedł. Penny otarła łzy i westchnęła.

W restauracji było dosyć dużo ludzi. Penny i Cabe czekali przy barku, aż zwolni się jakiś

stolik. Po chwili do Cabe’a podszedł masywny, pięćdziesięcioletni mężczyzna i energicznie
uścisnęli sobie dłonie. Cabe przedstawił go jako J. T. Smitha.

– Dobrze cię widzieć, Cabe – rzekł J. T. – Pamiętasz nasz ostami mecz? Obiecałem ci

rewanż.

Penny pomyślała z niesmakiem, że Cabe zacznie zaraz nadskakiwać temu facetowi.
– Byłeś wymagającym przeciwnikiem – odparł z uśmiechem Cabe.
Zastanawiała się, czemu Cabe jest taki miły w jego towarzystwie.
– Chcę zainwestować pieniądze w budowę nowego hotelu – powiedział J. T. – Wchodzisz

w interes?

– Wchodzę.
A więc o to chodzi! Biznesmen Cabe bawi się w uprzejmości w stosunku do partnerów w

interesach. Była świadkiem niezliczonych rozmów tego rodzaju. Pracując w firmie ojca,
musiała to akceptować jako nieodłączny element świata, w którym obraca się dużymi
pieniędzmi. Jeszcze nie miała okazji zobaczyć ukochanego w podobnej roli. Z jakichś

background image

powodów nie przypadł jej w tym wcieleniu do gustu.

Mężczyźni dyskutowali przez kilka minut. Następnie podszedł kelner, wskazując wolny

stolik.

Penny nie odzywała się, dopóki nie zamówili jedzenia.
– Grałeś w piłkę z J. T. Smithem i dałeś mu wygrać? – zapytała.
Cabe wzruszył ramionami.
– Dzięki temu poczuł się dumny i zadowolony. Jego próżność została rozbudzona. Wiesz,

jak to jest.

– Tak, ale nie przypuszczałam, że ty... właściwie to nieważne.
– Czego nie przypuszczałaś?
– Nie sądziłam, że jesteś takim przebiegłym dyplomatą. Lubisz to, Cabe?
– Niezbyt – odrzekł. – Ale to konieczne. I wiedziałaś o tym jako Penelopa.
– Ale teraz siedzisz z Penny.
– W takim razie musisz mi darować. Skąd mam wiedzieć, kiedy rozmawiam z Penny, a

kiedy z Penelopą? Zrozum, w interesach staram się być uczciwy. Nie biorę łapówek, nie
oszukuję na materiałach, nawet gdy mam okazję. Owszem, stawiam kontrahentom wino i
obiad, tak jak niegdyś ty w podobnych sytuacjach. Nie mam zamiaru się z tego tłumaczyć.
Miło się z tobą gada, Penny. Kiedy jednak Penelopa przeglądała moje papiery, nie potrafiłem
odezwać się do niej. Jestem pewny, że to zauważyłaś.

– Nie bądź śmieszny.
– Dajmy temu spokój – poprosił. – Zaprosiłem cię na kolację.
– Racja – odrzekła bez entuzjazmu.
Trudno było mówić o dobrym nastroju. Jedli w milczeniu i napięciu. Nie odzywali się

także podczas powrotu do domu. Popatrzyli sobie w oczy dopiero, gdy znaleźli się w
mieszkaniu Cabe’a; jednak obeszło się bez czułości.

– Chyba... pójdę do łóżka – oświadczyła cicho Penny. – Obiecałam ojcu, że jutro przyjdę

do biura. Dziękuję za kolację. Dobrej nocy, Cabe.

– Dobranoc – odpowiedział, wkładając ręce do kieszeni. Pomyślał, że nie przypadł jej do

gustu jako człowiek interesu. Dawnemu Cabe’owi też nigdy nie wyznała miłości. Wielki
Boże, czy to znaczy, że utraci swoją Penny?

– Cóż, dobranoc.
Uświadomiła sobie, że myślał o niej jako o zimnej, nieczułej Penelopie. O kimś strasznie

wyrachowanym. Musiała być dla niego kobietą sprawdzającą się tylko w pracy. Jednak było
tak tylko w połowie. Czy Cabe tego nie pojmował? Och, co będzie z ich związkiem?

Następnego popołudnia Penny wróciła do mieszkania Cabe’a dopiero około ósmej. Kiedy

ją zobaczył, usiadł na sofie i zamyślił się.

– Ładnie z twojej strony, że wpadłaś – odezwał się podejrzanie spokojnym głosem.
– Przepraszam, że tak późno, Cabe, ale...
– Niech zgadnę – przerwał jej, unosząc dłoń. – Penelopa była tak pochłonięta pracą, że

zatraciła poczucie czasu. Ludzie niewiele cię obchodzą, inaczej zadzwoniłabyś do mnie i
powiedziała, że przyjdziesz później. Oszczędziłabyś mi nerwów.

background image

– Dzwoniłam, ale numer był zajęty.
– Ach tak... słusznie. Przez chwilę rozmawiałem z J. T. Smithem.
– Tak? Umawialiście się na mecz, abyś ponownie mógł zaspokoić jego próżność?
– Pozwól, że sam zdecyduję, jak mam prowadzić własne interesy.
– A ty nie mieszaj się do moich spraw – odparła. – Jeśli chcesz wiedzieć, to wyszłam z

biura równo o piątej. Wpadłam do sklepu, bo chciałam kupić parę sukienek. Potem poczułam
się piekielnie zmęczona. Zadzwoniłam do ciebie, ale telefon był zajęty. Chciałam, żeby ktoś
po mnie przyjechał. Teraz chciałabym się dowiedzieć od ciebie, dlaczego, skoro przyszłam
później, traktujesz mnie jak Penelopę?

– Od dawna jesteś tylko Penelopą! – wrzasnął. – Co stanie się, kiedy dojdziesz do

wniosku, że odpowiada ci życie zapracowanej kobiety? Co będzie wtedy z nami?

– Do licha, Cabe, przecież nie możemy prowadzić ze sobą wiecznej wojny. Musimy się

nawzajem zaakceptować. Nie mamy innego wyjścia, jeśli chcemy, żeby wszystko było w
porządku.

– Tobie jednak nie podoba się, że biznesmen Cabe stara się zadowolić swojego klienta.
Westchnęła.
– Rozumiem powody, dla których to robisz. Nie widzę w tym niczego złego. Po prostu

zapomniałam na chwilę o takich sposobach. To wszystko.

– Boże! – powiedział, patrząc w sufit. – Nie mogę w to uwierzyć. – Ponownie spojrzał na

Penny. – Posłuchaj. Zaczęliśmy się obserwować. Chciałem się przekonać, kim jesteś teraz. Ty
sprawdzałaś mnie. Mieliśmy zadecydować o przyszłości dopiero po tym sprawdzianie. Ale ja
tego nie wytrzymuję.

– Co masz na myśli? – zapytała, czując, jak przechodzi ją zimny dreszcz.
– Tak, to był mój pomysł, wiem – rzekł zdenerwowany. – Ale to był błąd. Nie sprawdził

się. Nie rozstrzygniemy dręczących nas wątpliwości. Lepiej, gdybyśmy mogli zastanowić się
nad sobą...

– Chcesz, żebym się wyprowadziła? – przerwała mu.
– Tak stwierdził, choć coś w nim rozpaczliwie krzyczało „nie”! Musiał pozwolić, aby

odeszła i przemyślała wszystko, by zdecydowała, czy go kocha naprawdę. – Nie możesz
jednak ponownie gdzieś zniknąć. Nie zniósłbym tego. Nie zrobisz mi tego, prawda? Zdołała
tylko skinąć głową.

– Czy rozumiesz, dlaczego musimy to zrobić? – spytał. „Owszem – pomyślała ponuro –

zrozumiałam”. Cabe potrzebował czasu. Musiał przekonać się, co do niej czuje. Wzruszyła
ramionami.

– Dokąd... dokąd chcesz się udać? – zapytał spokojnie. Starała sienie wybuchnąć

płaczem.

– Do Meadow View. Pojadę do ciotki Beth, do Meadow View.
– Dobrze. Zawiozę cię tam rano.
– Chcę wyjechać sama, Cabe. I tak będę tam potrzebować swojego samochodu.
– W takim razie odwiozę cię. Zobaczę, jak się urządziłaś, czy niczego ci nie brakuje.
– Nie.

background image

– Do diabła ja... – Przerwał. – No dobrze. Słuchaj, jeżdżę do Meadow View w każdą

sobotę, by zobaczyć się z Holly. Czy będę mógł wówczas do ciebie zaglądać?

– Tak, oczywiście. Teraz pozwól mi się spakować. Wyjadę rano. Ale nie stąd. Wyjadę z

mojego mieszkania.

– Chcesz wyjść ode mnie już teraz?
– Sądzę, że tak będzie lepiej.
Patrzyli na siebie. Nie powiedzieli jednak już ani słowa. Płonęła między nimi miłość,

miłość, której nie zdołali sobie wyznać.

Rozstali się bez słów.

background image

ROZDZIAŁ 9

Było wczesne sobotnie popołudnie. Penny błąkała się bez celu po domu swej ciotki...

Przyjechała tu w czwartek i od tamtej pory zdążyła wysprzątać wszystkie pokoje.
Bezskutecznie starała się nie myśleć o Cabie. Wciąż chciało jej się płakać.

Pogrążona była w czarnej rozpaczy.
Podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Nie zauważyła cienkiej warstwy śniegu ani

jasnego, błękitnego nieba. Przed oczyma miała ciągle wizerunek Cabe’a Malone.

Bez przerwy przypominała sobie scenę w jego mieszkaniu. Czuła, że łzy napływają jej do

oczu na wspomnienie tamtej przygnębiającej ciszy, która oddzieliła ją od Cabe’a niczym
przezroczysta ściana. Cisza ta była gorsza, niż najbardziej przykre słowa.

Przycisnęła czoło do zimnej szyby i westchnęła.
– Och, Cabe! – szepnęła do siebie. – Jak myślisz? Czy nadal znajdujemy się w połowie

drogi?

Doszła do wniosku, że musi się przejść, inaczej zaraz zwariuje. Tego ranka obudziła się i

nie przestawała spoglądać na zegar. Zastanawiała się, czy Cabe przyjechał już do Meadow
View i próbowała odgadnąć, kiedy zjawi się przed jej domem.

Wszedłby do pokoju i... Co miałby jej do powiedzenia? Co by zrobił? Pytania, które sama

sobie zadawała były tak uciążliwe, że zdecydowanie musiała wybrać się na przechadzkę, by
ukoić napięte do granic wytrzymałości nerwy.

Powietrze na dworze było czyste, rześkie i chłodne. Wsunęła dłonie w kieszenie płaszcza.

Oddychała głęboko, utwierdzając się w przekonaniu, że spacer był wybornym pomysłem.

Przechadzała się powoli i zdała sobie sprawę, że bardzo lubi Meadow View, niewielką

miejscowość, w której znajdowało się parę szkół, sklepików i szpital. Co za odmiana po
wielkomiejskim chaosie Detroit Mogła ta mieszkać jako Penny, wiedziała, że tutejsi ludzie
lubią ją, nie stawiając żadnych wymagań. Tu mogła śmiać się i płakać do woli. Mogła z
miejsca nawiązać współpracę z firmami w Detroit Bez żadnych przeszkód wychowywałaby
swoje dzieci. Właśnie w tym miasteczku, które dawno temu udzieliło gościny ciotce Beth.

„Swoje dzieci”? – pomyślała. Nie, to nie będą wyłącznie jej dzieci. Cabe jest ich ojcem.

Cabe był jej kochankiem. Jest jej miłością, dla niego żyje. Odnalazła samą siebie, poczuła się
kobietą, tylko brakowało jej wzajemności i opieki Cabe’a. To on sprawiał, że nauczyła się
cieszyć prawdziwym szczęściem, beztrosko śmiać. Jakże go kochała.

Penny przystanęła. Zdziwiła się, że pogrążona w myślach, oddaliła się tak daleko od

domu. Zatrzymała się przed posesją, w której pierwszy raz spotkała Cabe’a. Budynek obecnie
wyglądał na wykończony, podobnie jak inne w sąsiedztwie. Rozejrzała się po okolicy; z
kominów wydostawał się dym, na podjazdach stały samochody, a na tabliczkach wypisane
były nazwiska właścicieli. Na trawnikach przed niektórymi domami umieszczono tabliczki z
informacją „na sprzedaż”.

Spojrzała na ów budynek, gdzie spotkała Cabe’a.
W oknach nie dostrzegła zasłon, domek nie był chyba zamieszkany. Mimo tego nie

background image

wystawiono go na sprzedaż. Pewnie już ktoś go kupił, tyle, że właściciele jeszcze się nie
przeprowadzili. Chciała obejrzeć raz jeszcze ten dom. Poczuła pragnienie, aby zajrzeć do
środka i przekonać się, jak urządzono salonik.

Niepewnie zbliżyła się do budynku. Gdy weszła na schodki, poczuła się jak złodziej

zakradający się w nocy do domu obcych ludzi.

– Och, jakie śliczne! – powiedziała, dotykając dłonią zdobionych drzwi wejściowych.

Przesunęła palcem po powierzchni ciemnego drewna. Chciała krzyknąć, gdyż drzwi nagle
otworzyły się, a przecież je ledwo musnęła.

Zajrzała i poczuta nagłe podekscytowanie. Wiedziała, że nie powinna wchodzić, ale... nie

mogła się wprost powstrzymać. Przecież właśnie tutaj poznała Cabe’a.

Oddychała szybciej. Ostrożnie zamknęła za sobą drzwi. Ku jej zdumieniu, w środku było

ciepło, usłyszała buczenie piecyków. Na podłodze leżał brązowy dywan. Na schodach
wiodących na piętro znajdował się taki sam dywan. Popatrzyła na niebieskawe ściany i
dostrzegła artystycznie wykończony kominek.

W dużym pokoju nie było żadnych mebli. Jednak Penny wyobraziła sobie, że lampy

rozpraszają przytłumione światło, a w rogu stoi... kojec dla niemowląt.

Ktoś na dywanie porozrzucał zabawki. Lalki, samochodziki i klocki. Cabe mógłby

siedzieć przed rozpalonym kominkiem z Holly i bliźniętami i budować zamek z klocków.
Dzieci szczebiotałyby zachwycone, rozwalałyby małe konstrukcje i stawiały zamek od nowa.

Penny uśmiechnęła się, owładnięta swymi fantazjami. A gdzie byłaby ona sama podczas

zabawy Cabe’a z dziećmi? Cóż, może w kuchni. Piekłaby pyszne ciasteczka. Nauczy się
doskonale gotować i nie zbije już nigdy żadnego jajka.

Była zdumiona, rozglądając się po opustoszałym pokoju. Coś tu nie grało. Ktoś tu jednak

mieszkał, zdawało jej się, że usłyszała śmiech i poczuła aromat cynamonu.

Pomyślała, że chyba najwyższy czas, by zakończyć fantazjowanie. Musiała stąd wyjść.

Ktoś już zajął ten dom. Właściciele mogli pojawić się lada chwila i zastać nieproszonego
gościa.

A jednak... Zerknęła na schody. Obiecała sobie, że tylko spojrzy. Chciała zobaczyć pokój,

gdzie dawno temu Cabe znalazł ją płaczącą. Chciała szybko wejść po schodach, spojrzeć i
potem wyjść. Serce waliło jak oszalałe, pokusa okazała się silniejsza od zakazów.

Przeszła przez pokój, czując miękkość grubego dywanu pod stopami. Weszła na schody,

krew pulsowała jej w skroniach. Na górze rozejrzała się pospiesznie i na palcach podeszła do
właściwego pokoju. Stanęła w drzwiach i ze zdumienia otworzyła usta.

Na podłodze siedział Cabe. Plecami opierał się o ścianę, dokładnie w tym samym

miejscu, gdzie spotkali się po raz pierwszy.

„Och, dosyć!” – powiedziała sobie. To niemożliwe, że widzi prawdziwego Cabe’a. Za

bardzo bujała w obłokach. To nie on, to nie jej ukochany. Kurtka, która leżała na dywanie, z
pewnością nie należała do Cabe’a.

Zdała sobie sprawę z własnej głupoty. Cabe’a tu nie było.
Zakasłał.
Penny przestraszyła się i cofnęła o krok.

background image

On przechylił się nieco. Równy, miarowy oddech zdradzał, że mężczyzna śpi.
Zamknęła oczy, policzyła do dziesięciu i ponownie spojrzała.
Wielkie nieba. Cabe wciąż tam był! Rzeczywiście tam był!
„I co teraz?” – zastanawiała się. Miała wymknąć się, pozostawić go, czekać, aż odwiedzi

ją u ciotki Beth? Nie, zaraz, chwileczkę. Fakt, że zastała go właśnie w tym miejscu, w tym
pokoju, nie mógł być czystym zbiegiem okoliczności. Przyszedł tu dla wspomnień,
identycznie jak ona. Chciał odnowić w pamięci ich pierwsze, niezwykle cudowne spotkanie;
spotkanie Penny i Cabe’a. Wszystko zaczęło się właśnie tutaj i on wiedział o tym.

Uśmiechnęła się; przepełniała ją czułość. Rozpięła swój płaszcz, zdjęła go i rzuciła na

podłogę tuż koło drzwi. Wsunęła dłoń do kieszeni sukienki, palcami dotykając brzucha. Cicho
przemierzyła pokój i usiadła obok ukochanego.

Spojrzała na niego, przyjrzała mu się z bliska. Serce płonęło gorącym uczuciem.
Jakby wyczuwając jej obecność, Cabe powoli otworzył oczy. Spojrzeli na siebie

jednocześnie.

– Twoja matka – odezwała się cichym głosem – nauczyła cię, byś w kieszeni zawsze miał

czystą chusteczkę. Moja wbiła mi do głowy, że zawsze należy zwracać pożyczone rzeczy.

Podała mu chusteczkę.
Cabe zerknął na dziewczynę. Nie potrafiła odgadnąć, co teraz mógł myśleć. Ujął jej dłoń.

Potem ponownie oparł głowę o ścianę i zamknął oczy.

Nie odezwał się.
Było tak cicho, że Penny sądziła, że słychać głośne bicie jej serca. Popatrzyła na silną

dłoń ukochanego mężczyzny. Ta ręka kiedyś pieściła piersi i delikatną skórę na całym jej
ciele. Spojrzała na usta mężczyzny. Jedyne usta potrafiące wzbudzić w niej pożądanie,
rozpalić ją do białości.

Kiedyś razem wznieśli się ku ekstazie. Połączyli nie tylko swe ciała, lecz także dusze.

Połączyli się całkowicie i bez reszty.

Och, jak mocno od tamtej pory związali się ze sobą! Wiedziała, że nie może stracić tego

mężczyzny. On był skarbem, o którego należy walczyć w razie potrzeby. Nadeszła pora walki
o Cabe’a. Dawnego Cabe’a, Cabe’a biznesmena. Zresztą było jej wszystko jedno. Obojętnie,
czy ubierał roboczy drelich i wywijał młotem, czy też drogi garnitur i zawierał umowy na
miliony dolarów.

Jakaż była głupia. Bez powodu tak bardzo skomplikowała ich wspólne życie. Cabe

Malone nie był jej obcy. Znała go dobrze i wszystko w nim kochała.

Popatrzyła na niego, ale nie poruszył się i nie otwierał oczu. Najwyraźniej ucinał sobie

drzemkę. Penny dostrzegła jednak, że jest zdenerwowany. Poczuła, że coraz mocniej ściska
jej dłoń.

– Cabe – powiedziała cichutko. – Wiem, że nie śpisz. Chciałabym z tobą porozmawiać.
– Nie – odrzekł, nie otwierając oczu.
– Nie? Spisz, czy nie chcesz rozmawiać? Westchnął i spojrzał na ich złączone dłonie.
– Miałem nadzieję, że jeśli nie otworzę oczu, to nie będę musiał wysłuchiwać tego, co

masz do powiedzenia. Ale nie mam wyjścia, prawda? Wybierałem się do ciebie, ale najpierw

background image

wstąpiłem tutaj. Chciałem trochę posiedzieć tu, w tym pokoju, gdzie znalazłem moją Penny.

– Cabe, ja...
– W porządku stwierdził. – Już się zamykam. No dalej, mów. Powiedz, że łączą nas tylko

dzieci. Jakie masz plany? Chyba będę mógł widywać je często, prawda?

– Nie, ja...
– Wspaniale – przerwał jej. – Raz będę spotykał się z Holly, drugi raz z dziećmi. Piękne

perspektywy. Użalam się nad sobą? Cóż, owszem. Chciałem sobie trochę pofolgować. Tak.
Biedny Cabe. Nie prosiłem o wiele, zdawało mi się, że nie mam wygórowanych wymagań.
Chciałem tylko, żeby kobieta, którą kocham, kochała także mnie. Chciałem mieć prawdziwą
rodzinę i...

– Cabe, ja cię kocham.
– Chcesz, żebym ci coś powiedział? – wyszeptał. – To mój dom. Nie mogłem go

sprzedać. Dawno temu położyłem te dywany i czekałem na ciebie. Siedziałem tutaj,
wspominając, jak Penny płakała i śmiała się razem ze mną. Byliśmy razem. Oczekiwałem, że
genialna Penelopa dojdzie do przekonania, że powinniśmy stworzyć bliźniętom bezpieczny
dom.

– Szczerze cię kocham, Cabe. Całym sercem.
– Penelopa z pewnością zatroszczyłaby się o dzieci – ciągnął, udając, że nie docierają do

niego te wyznania. – A Penny? Nie wiadomo. Penny pragnęła swego bajkowego świata.
Wynajęłaby niańkę i kochałaby się po kryjomu. A nowa Penny, połączenie Penelopy i...

– Cholera, Cabe, przestań!
– Kocham ją tak bardzo – oświadczył smutnym głosem. – Tak ją kocham, lecz ona...
– Kocham cię, ty idioto. Kobieta wstała i spojrzała na niego.
– Jeżeli przerwiesz rai jeszcze raz, roztrzaskam twój piękny nos.
– Słucham?
– Tak, posłuchaj, Malone. Dotychczas to ja milczałam. Chciałam przekonać się, że

przemyślałeś sobie wszystko i że już wiesz, kim w końcu jestem.

– Po co, u licha? – Zerwał się na równe nogi i spojrzał na nią. – Cały czas powtarzałem

ci, że cię kocham.

– Zamknij się! Grzecznie wykonał polecenie.
– Wiedziałeś, że jestem zagubiona, Cabe. Byłam przekonana, że jesteśmy sobie obcy, że

nie da się zbudować prawdziwego związku na tym, co zdarzyło się niegdyś między Cabe’em
a Penny. Myliłam się jednak. Powinnam posłuchać serca, lecz bałam się zaufać uczuciom.

– Penny...
– Cicho! – Zrozumiałam, że Cabe murarz i Cabe biznesmen to jedna i ta sama osoba. Tak

samo wierna, dobra i uczciwa. Nie jesteś dla mnie kimś obcym, Cabe. Nie byłeś od chwili, w
której spotkaliśmy się w tym pokoju. No i, mój Boże, kocham cię tak bardzo. Chcę, żebyśmy
byli razem; razem z naszymi dziećmi, z Holly i misiami panda. Nauczę się piec cynamonowe
ciasteczka, kiedy ty będziesz bawił się klockami i... Och, błagam cię, powiedz coś!

– Jakimi misiami panda?
– No tak – rzekła odwracając się. – Mam dosyć. Idę. Równie dobrze moglibyśmy

background image

przeprowadzać taką ważną rozmowę przez płot Skoczył za nią, zasłonił wyjście i chwycił za
ramiona.

– Kochasz mnie? – zapytał i uśmiechnął się nieznacznie. – Całego mnie? Cabe’a murarza

i człowieka interesu? Twojego kochanka, twego mężczyznę, ojca twoich dzieci?

Oczy Penny wypełniły łzy wzruszenia.
– Tak, Cabe, kocham cię. Całym sercem, bez reszty. Uwielbiam cię.
– Och, dzięki Bogu! – odrzekł. Przyciągnął do siebie ukochaną i objął mocno, tak jakby

już nigdy nie chciał jej puścić.

Nareszcie wrócili do domu.
Znajdowali się w domu, który Cabe budował własnymi rękami. W budynku, w którym

narodziła się ich miłość.

Mężczyzna dotknął drżącymi dłońmi twarzy Penny. Widział łzy spływające z oczu

ukochanej.

– Kocham cię – powiedział głosem pełnym wzruszenia. – Kocham cię, Penny.
– A ja ciebie.
Pocałował ją czule i delikatnie. Penny poczuła się niczym kruchy kryształ w rękach

mistrza. Cabe otarł jej łzy i całował dalej. Zaczęło ją ogarniać pulsujące pożądanie. Czuła, że
traci równowagę. Musiała chwycić mocniej mężczyzny.

– Och, Cabe! – szepnęła.
– Pragnę cię, Penny – wymamrotał. – Chcę się z tobą kochać tutaj, w naszym pokoju, w

naszym domu.

– Tak...
Ich usta połączył długi pocałunek. Cabe dłonią poszukał suwaka z tyłu sukienki.
– Cabe – odezwała się, gdy powoli rozpinał suwak. – Moje ciało wygląda inaczej, niż

wtedy, gdy kochaliśmy się pierwszy raz.

– Chcę zobaczyć cię – powiedział, zsuwając sukienkę z jej ramion. – To nasze dzieci.

Twoje i moje. – Och, Penny, jesteś najcudowniejszą i najpiękniejszą kobietą na świecie! –
dodał i oparł dłonie na jej brzuchu. – Nie mogę wprost uwierzyć. One są tam bezpieczne,
rozwijają się. Dwie małe istotki.

– Wiem – odrzekła z uśmiechem. – Wierz mi. Ja to doskonale czuję.
Spojrzał na pełne piersi kobiety. Nie potrafił już zapanować nad swoimi żądzami. Penny

popatrzyła mu w oczy, kiedy rozpinał jej stanik. Bielizna zsunęła się na dywan. Penny zdjęła
buty.

– Kochaj mnie, Cabe – wyszeptała.
Jęknął, wziął ją w ramiona i całował piękne usta, zapominając o całym świecie. Przeniósł

Penny na środek pokoju, tam gdzie słoneczne promienie rzucały przez okno jasną poświatę.
Szybko zdjął resztę swojej garderoby.

Penny oddychała szybciej, patrząc na wspaniałe ciało mężczyzny. Cabe stał nad nią nagi,

gotów dać wszystko, co posiadał. Wyciągnęła ku niemu ręce.

Uklęknął i ściągnął jej majteczki. Położył się na dywanie, by podziwiać kobietę, którą tak

pożądał.

background image

– Taka piękna – powiedział, pochylając się nad Penny. – Taka śliczna i kobieca. Moja

jedyna.

Wplotła palce w jego gęste, ciemne włosy. Usłyszała, że jej ukochany jęczy z rozkoszy.

Pieścił jędrny biust, tak namiętnie, aż zesztywniały jej sutki. Zaczęli się gorączkowo całować.

Delikatnie przesunął dłonią po zaokrąglonym brzuchu Penny, po udach, dotykając w

końcu wilgotnego miejsca między nogami. Było to tak przyjemne, że ciało Penny wiło się
pod wpływem ogromnego podniecenia.

– Och, Cabe! – powiedziała drżącym głosem. – Proszę. Chcę cię. Pragnę cię tak bardzo.
– Powiedz mi, powiedz jeszcze raz, że mnie kochasz.
– Tak. Kocham cię bardziej, niż mógłbyś to sobie wyobrazić. Och! Proszę, Cabe! Teraz,

proszę!

Spojrzał na rozpalone oblicze dziewczyny.
– Nie chcę zrobić ci krzywdy, Penny.
– Nie zrobisz.
– A dzieci...
– Nic im się nie stanie.
– Tak dawno się kochaliśmy. Penny, nie wiem, czy potrafię się teraz powstrzymać. Chcę

dać ci rozkosz i...

– Och, nie mów tyle! – jęknęła.
– Wolisz czyny od słów, prawda?
– Zapewniam cię – powiedziała żartobliwym tonem.
– Chodź, Cabe. Weź mnie całą. Tak też uczynił.
Wszedł w nią cały. Stanowili teraz jedność. Nie byli już w połowie drogi, odnaleźli się i

nic innego nie potrzebowali do szczęścia. Czuli, jak unoszą się w powietrzu... Razem dotarli
do brzegu rozkoszy.

– Cabe!
– Kocham cię, Penny. O Boże, jak bardzo cię kocham. Po chwili położył się na boku.

Westchnęła, rozkoszując się przyjemnym odprężeniem. Gładził palcami jej włosy, patrzył, jak
jedwabiste kosmyki mienią się w promykach słońca. W pokoju zapanowała cisza.

– Penny? – odezwał się w końcu.
– Słucham?
– Wyjdziesz za mnie?
Zwróciła ku niemu twarz i zobaczyła, że Cabe się uśmiecha.
– Tak.
– Nie chcesz się najpierw zastanowić?
– Nie.
– Och, to świetnie! Nie, niezupełnie. Musimy najpierw porozmawiać.
– Dobrze – powiedziała i wzruszyła ramionami. – Mów.
– Wiesz, chodzi o Holly. Wiesz dobrze, że jest pod moją opieką. To urocze dziecko, ale

tymczasem trochę rozbrykane. Nie jest całkiem rozpieszczona, ale... jaja kocham, Penny.
Chciałbym, żeby znów miała prawdziwą rodzinę. To, że matka się nią zajęła było czymś

background image

cudownym. Lecz teraz nadszedł czas, abym wypełnił obietnicę daną Jasonowi i Karen. I
jeszcze kwestia tego domu. Bardzo chciałbym zamieszkać w Meadow View, tu wychować
nasze potomstwo. Mógłbym tak wszystko zorganizować, żeby nie bywać w Detroit zbyt
często. Ty, jeśli chcesz, możesz także współpracować z firmą ojca. Zdaje się, że musimy
podjąć parę istotnych decyzji.

– Owszem.
– Więc rozstrzygnijmy wszystko teraz.
– Nie. To znaczy, tak, Wyjdę za ciebie. I oczywiście Holly zostanie naszą córką. Tak,

uwielbiam życie w Meadow View. Również w razie konieczności będę służyła radą ojcu w
sprawach zawodowych... Co jeszcze? Czy powiedziałam wszystko, co potrzeba? Och!
Kocham cię i chcę spędzić z tobą resztę życia. Co ty na to?

– Doskonale – odpowiedział i musnął jej wargi. – Została tylko jedna kwestia.
– Jaka?
– Czy naprawdę mamy misie panda?
– Powiem ci o nich wszystko – rzekła, głaszcząc palcami jego klatkę piersiową, potem

niżej, coraz niżej... – ale później.

I rzeczywiście. Upłynęło wiele czasu, zanim Penny i Cabe niechętnie ubrali się i wyszli z

budynku, który wkrótce miał stać się ich domem. Trzymając się za ręce, wrócili do domu
ciotki Beth, podziwiając po drodze wielkie, płatki śniegu, które zaczęły sypać się z nieba.

Penny pomyślała, że Meadow View zimą zamieniło się w baśniową krainę. Na szczęście

nauczyła się rozróżniać fantazję od rzeczywistości. Baśniową, lecz zarazem realną. Penny i
Cabe przebyli długą drogę, by wreszcie połączyć się na zawsze. Odtąd zawsze będą razem.

background image

EPILOG

Cabe otworzył frontowe drzwi i wszedł do swego domu. Natychmiast poczuł zapach

przypalonego ciasta. Zdjął kurtkę i zaśmiał się pod nosem.

– Cześć, wujku Cabe – rzuciła Holly, wpadając do saloniku.
– Czołem, spryciulo – odpowiedział i pociągnął ją lekko za kucyk. – Zdaje się, że dziś na

deser znowu będziemy jeść lody, co?

– To nie moja wina usprawiedliwiała się Penny, wchodząc do pokoju. Musiałam

zmienić pieluchy twoim synom. No i przez ten czas ciasto się przypaliło.

– Ach, rozumiem! – Cabe zaśmiał się i wziął Penny w objęcia. – To wina Jasona i Jeffa.
– Pewnie – odparła, nie ukrywając radości. – Jak było w Detroit?
– Dużo pracy, a poza tym nudno. Jak to dobrze wrócić do domu. Mam plany na weekend.

Podrzucimy dzieci mojej matce i zrobimy sobie wycieczkę.

– Wspaniale. Powiedz mi, dokąd pojedziemy?
– Do naszej zaczarowanej krainy, gdzie sami spędzimy słodkie chwile. Tak jak niegdyś

dawna Penny i dawny Cabe.

– Tak cię kocham, Cabe – wyszeptała.
– A ja ciebie – odpowiedział i schylił się, by ją pocałować.
– A ciasto się przypala! – krzyknęła Holly.
– Och! – Penny nagle przypomniała sobie o cieście, przestraszyła się i pobiegła do

kuchni. Cabe ruszył za nią.

W Meddow View zapadł mrok, ale dom Cabe’a i Penny Malone rozbrzmiewał radosnym

śmiechem. W tym domu zamieszkała miłość.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Joan Elliott Pickart Tęcza marzeń
Joan Elliott Pickart Wspomnienia
Joan Elliott Pickart Miłość z lat szkolnych
Joan Elliott Pickart Przyjaźń czy kochanie
Joan Elliott Pickart Każde nowe jutro
Joan Elliott Pickart Cynamonowy wirus
Joan Elliott Pickart Posłuchaj głosu serca
Joan Elliott Pickart Aniołowie i elfy
Pickart Joan Elliott Zagubione dusze RPP109
Pickart Joan Elliott Zagubione dusze
Pickart Joan Elliott Tęcza marzeń
Pickart Joan Elliott Cynamonowy wirus
Pickart Joan Elliott Każde nowe jutro
Pickart Joan Elliott Posłuchaj głosu serca
Pickart Joan Elliot Wspólny dom
34 Pickart Joan Elliott Namiętności 34 Cynamonowy wirus

więcej podobnych podstron