Zakochany szejk

background image
background image

CaitlinCrews

Zakochanyszejk

Tłumaczenie:
EwaPawełek

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Nicnatoniewskazywało.Zupełnienic.Wcieniudrzewpodrugiejstronieulicy

nie skrywał się żaden smętny typ z przenikliwym spojrzeniem za czarnym szkłem
okularów.KiedyweszładokawiarniwmaleńkiejwioscewKolumbiiBrytyjskiej,nikt
nieprzerwałrozmowy,niktnieodwróciłwzroku.Niebyłotajemniczychtelefonów
aniżadnychinnychzdarzeń,którewskazywałybynato,żepętlasięzaciska.

Zawiła wielki kubek gocej kawy. Czuła przenikliwy chłód późnej jesieni.

CienkawarstwaśniegupokryłajuższczytykanadyjskiejczęściGórSkalistych,tuż
nad kołyskami dolin zawisły wielkie ciężkie chmury, poguce uczucie zimna.
Ciastko,którepodanojejdokawy,byłomdlącosłodkie,zjadłajejednakwcałości.
Potem pospiesznie sprawdziła pocztę. Postanowiła chwilowo zignorować wiado-
mośćgłosowąodstarszegobrata,Rihada,izadzwonićdoniegopóźniej,kiedybę-
dziepewna,żejegoludzieniedadząradyjejwytropić.

Nagłyruchpowietrzawokółniejsprawił,żeznieruchomiała,porażonazłymprze-

czuciem.Gdyuniosławzrok,onsiedziałjużnaprzeciwko.Bezradnośćwypełniłają
niemymkrzykiem.

Witaj,Amaya–powiedziałzwyczuwalnąwgłosiesatysfakcją.–Niesądziłem,

żetaktrudnobędziecięznaleźć.

Wyglądalirazemtak,jakbytospotkaniewkafejcewdzikiejczęściKanady,gdzie

miałanadziejęskuteczniesięukryć,stanowiłoichcodziennyzwyczaj.Jakbyonnie
byłjednymznajbardziejniebezpiecznychludziświata–tym,którydzierżyłjejżycie
wswoichpokrytychbliznamiiznamionamirękach,terazleniwiespoczywacychna
stole.TakjakbynieuciekłaJegoKsiążęcejWysokościszejkowiKavianowiibnZay-
ed al Talaasa, władcy pustynnej twierdzy Daar Talaas, może nie bezpośrednio
sprzedołtarza,aleniemalsprzedołtarza,mniejwięcejpółrokutemu.

Odtamtejporyukrywałasię.Przetrwaładziękigotówcewportfelu,umiejętności

niepozostawianiaśladóworazznajomymosobomnaświecie,którepoznaławcza-
siemłodzieńczychwędrówekubokuwiecznieniezadowolonejmatki.Nocowałana
podłodzewobcychdomachlubuprzyjaciółdawnychprzyjaciół,anocamiprzemie-
rzałakilometry,bywkompletnychciemnościachopuścićmiasta,wktórychmógłją
wytropić.Teraz,gdydopadłjąwmaleńkimKaslo,pragnęłajedyniepobiecwkierun-
kujezioraKootenayizanurzyćsięnazawszewjegolodowatychwodach.Wiedziała
jednak,żetymrazemniepozwoliłbyjejuciec.Zadrżałanamyśl,żeschwytałbyją
własnymirękami.

Opanujsię,upomniałasamąsiebie.Kavianwyglądał,jakbyusłyszałjejmyśli.
Wyglądasznazaskoczonąmojąobecnością–rzuciłbeztrosko.
Oczywiście,żejestemzaskoczona.–Amayasamaniewiedziała,jakzdołaławy-

dobyćzsiebietekilkasłów.Przezgłowęprzemknęłajejdługalistapomysłównato,
copowinnazrobić,gdybynadarzyłasięokazja,gdybyistniałajakaśszansaponow-
nej ucieczki. Gdyby Tym razem Kavian był na to przygotowany. Nie odwróciła

background image

wzroku,dokładnietakjakostatnio,podczasichzaaranżowanychzaczynwpałacu
jejbrata,położonymnapołudnieodpustynnegokrólestwaKaviana.–Byłampewna,
żeprzezostatniepółrokuzrozumiałeś,żeniechcęcięwięcejwidzieć.

Należyszdomnie–powiedziałztąsamąmrożącąkrewwżyłachpewnościąsie-

bie, której doświadczyła podczas pamiętnych zaczyn w Pałacu Królewskim Ba-
kriansześćmiesięcytemu.–Wątpiłaśwto,żecięznajdę?Dlamnietobyłooczywi-
ste,niewiedziałemtylko,kiedysiętostanie.

Tymrazemwjegogłosiezabrzmiałpozornyspokój,cowcaleniezmniejszyłopo-

czucia władczej mocy, która emanowało z jego doskonale umięśnionego ciała, bu-
dzącstrachifascynacjęjednocześnie.Obserwowałjąlodowatoszarymioczami,ani
na chwilę nie odrywając od niej wzroku. Przyciągał uwagę niecodziennym wyglą-
dem na tle obecnych w kafejce mężczyzn z obfitymi brodami i w grubych kracia-
stych kurtkach chroniących przed zimnem. Ubrany był w wąskie czarne spodnie
opinacejegosilnenogiiwygodneczarnetrzewiki.Podniedopiętąskórzanąkurt-
ką miał modny czarny podkoszulek, który jednocześnie osłaniał i eksponował jego
imponucąklatkępiersiową.Najwyraźniejprzyciąłswojegęsteczarnewłosy;krót-
kie strzyżenie uwypuklało zniewalace piękno jego twarzy, od szczęki wojownika
pokrytejdwudniowymzarostem,poprzeznos,dozarysupoliczków,zaktórenieje-
denmodeloddałbyżycie.Wyglądałjakzamachowiec,niejakkról.Czyteżmożejak
królpodpostaciąkoszmaru,jejkoszmaru.Takczyinaczej,zdecydowanieniepaso-
wałdotegomiejscanakońcuświata,dalekoodDaarTalaas,gdziejegowładzawy-
dawała się tak oczywista i naturalna, jak brak życia na pustyni i złowroga poga
nagichgórwokółniej.

Najgorsze, że pewnie słyszał bicie jej serca, coraz głośniejsze z sekundy na se-

kundę.Swojąobecnościąprzywołałniechcianewspomnieniazniegościnnejpustyni,
gdziesięurodziłaigdziespędziłapierwszelatażycia,zniewolonaupałem,wszech-
obecnympiaskiemiporażacymblaskiemsłońca.

Amayanienawidziłapustyni.
Sprytnajesteś.
Czypowinnatouznaćzakomplement?Niezestronymężczyzny,którytaksował

jąwzrokiem,jakbybyłamaszyną,którątrzebasprawdzićprzedużyciem.

Małobrakowało,adopadlibyśmycięwPradzedwamiesiącetemu.
Niemożliwe,nigdyniebyłamwPradze–zaprotestowała.
Wyrazjegotwarzyświadczyłotym,żedoskonalewiedział,żeskłamała.
Jesteśzsiebiedumna?–zapytał.Wtymmomenciezorientowałasię,żeodpo-

czątku spotkania nawet nie drgnął, siedział nieruchomo, skupiony jak wartownik,
czymożeraczejjaksnajper.–Swojąucieczkąnaraziłaśkrajnaniedacesięopisać
straty.Skandalmógłdoprowadzićdoupadkudwóchkrólestw,tymczasemtysiedzisz
sobie spokojnie w kanadyjskiej głuszy, popijając kawę i okłamując mnie w żywe
oczy,jakbyniebyłociznanepoczucieodpowiedzialności.

Te słowa zabolały jak cios poniżej pasa. To prawda, że była przyrodnią siostrą

królaBakri.Aleniemieszkaławpałacu,małotego,zostaławychowanapozagrani-
cami kraju. Matka zabrała ją ze sobą, kiedy opuściła ówczesnego władcę, ojca
Amai,bywkrótcesięznimrozwieść.Amayadorastaławięcwdrodze,nierazwy-
czerpanaucieczkąiciągłymczuwaniemmatki,którarazporazzmieniałamiejsca

background image

pobytu.Trochętu,trochętam,najachtachweFrancjilubMiami,wkomuniearty-
stówwNowymMeksyku,wkurortachBali,wdrogichpełnychblaskuhotelachwiel-
kichmiastinacuchcychbydłembogatychfarmach.Dokądkolwieklosrzucałjej
matkę, Elizavetę al Bakri, gdzie tylko znajdowali się ludzie, którzy ją adorowali,
tam również wędrowała Amaya. W rozumieniu dziewczynki jej matka szukała re-
kompensatyzalatabezmiłości,którejnigdyniedałjejbyłymąż;szukałazapomnie-
niagdziekolwiek,bylejaknajdalejodznienawidzonegoBakri.

To,żenawionaprzezRihadawróciładoBakripośmiercikróla,stałosiępowo-

demoziębieniastosunkówzElizavetą,którauczestnictwoAmaiwpogrzebieojca,
ajejbyłegomęża,uznałazazdradę.

Amaya wiedziała, że prawda wyglądała inaczej. Elizaveta nadal kochała swego

króla.Niemiałacodotegożadnychwątpliwości.Tyletylko,żewrazzupływemlat
niepotrafiłajużodróżnićmiłościodnienawiści.

Terazjednakniebyłosensuanisprzyjacychokolicznościnatakierozważania.
Masznamyślipoczucieodpowiedzialnościiobowiązkimojegobrata,prawda?–

odpowiedziałabezmrugnięciaokiem,wytrzymującniewzruszonespojrzenieKavia-
na,jakbyjegoobecnośćwogólejejniedotyczyła.–Boprzecieżniemoje–dodała.

Sześć miesięcy temu byłem przygotowany na to, że będę musiał uzbroić się

wcierpliwość,decydującsięnażycieutwojegoboku–powiedział,zachowującspo-
kój.–Wiedziałem,jakzostałaśwychowana,wiedziałem,żenieznaszdziejówswego
kraju,żetwojeżyciebyłonieustannąwędrówką.Wiedziałem,żeniebędzienamła-
twodojśćdoporozumienia,alechciałempodjąćtowyzwanie,zcałąmożliwąostroż-
nością.

Poczuła, że świat wokół niej się kurczy. W oczach Kaviana pojawiły się niebez-

piecznebłyski.Przenikałjąwzrokiem,zadającbólniedozniesienia.

Taki troskliwy byłeś sześć miesięcy temu? – wydusiła z trudem. – Szkoda, że

wtedymitegoniepowiedziałeś.Załeśsiępozowaniemdozdjęć,udzielaniemwy-
wiadów, graniem pod publiczkę. A na przyciu zaczynowym służyłam ci jedynie
jakoelementdekoracji.

Czyżbyśbyłatakpróżnajaktwojamatka?–Tymrazemwjegogłosieniebyło

spokoju.–Szkoda,bopustynianieznosipróżności,zresztąsamazobaczysz,jakpo-
trafiobedrzećzeskóry,obnażyćwszelkiesłabości.

Doprawdy zachęcaca wizja – zakpiła. Właściwie to nie rozumiała, dlaczego

jeszczeniewstałainiewyszła,tylkogadziłaznim.Gadziła?Dlaczegowjego
obecności czuła się jak sparaliżowana? Pamiętała, że to samo przydarzyło jej się
wdniuzaczyn.Zanimnastąpiłocośjeszczegorszego,coś,oczymniechciałamy-
śleć.Zwłaszczateraz,gdysiedzącnaprzeciwkoniego,musiałaznosićjegospojrze-
nia.–Ktonamoimmiejscuniechciałbysięnatychmiastudaćnapustynię,byodbyć
takcudownąpodróżmacąnacelupoznaniesamegosiebie.

Kavianporuszyłsięgwałtownieiwstałzmiejsca.Amaizestrachuzaczęłypulso-

waćskronie,zaschłojejwgardle,czekaławnapięciu,jakmuchawsieci,którawi-
dzizbliżacegosiępaka.Onpochyliłsię,chwyciłjejrękęibezuprzedzeniapo-
ciągnąłzcałąmocą,zmuszającdowstania.Nieopierałasię.Niewyrywała.Nawet
niepróbowała.Dotykjegoszorstkiejmocnejdłonisprawił,żewszystkowniejza-
częłopłonąć.Wspięłasięnapalceizachwiała,przezcoznalazłasięniebezpiecznie

background image

bliskoczłowieka,któregoniemogła,niechciałapoślubić.

Puśćmnie–wyszeptała.
Ajeślinie?
Jegogłosbrzmiałspokojnie,ponieważjednakstałatużobok,wydałjejsięgłośny

jakkatedralnydzwon.Miałskóręobarwiecynamonu,czułabiceodniegociepło.
Byłodniejznaczniewyższygłowąsięgałamuzaledwiedoramion–iwyśmienicie
zbudowany, z ciałem wyćwiczonym przez lata treningów i liczne walki. Teraz wy-
raźnie widziała bliznę przecinacą jego szyję. Nawet nie chciała próbować wy-
obrazić sobie, w jakich okolicznościach mógł otrzymać tę ranę. Ten mężczyzna
funkcjonował jak wojenna maszyna. Kavian to przedstawiciel starej szkoły, w każ-
dym tego słowa znaczeniu, tłumaczył jej kiedyś brat. I tak właśnie było. Mogła to
potwierdzić.Nieprzewidziałajedynie,jaktonaniąpodziała.Czuła,jakbyzbliżyła
siędopłocegoogniska,któreijąwypełniłopłomieniami.

Kavianmocniejścisnąłjejrękę,byznalazłasięjeszczebliżejjegopiersi,pochylił

głowę.

dzieszkrzyczeć?wyszeptałprostowjejucho.–Poprosiszopomoctychob-

cychludziwokół?Jakmyślisz,cosięstanie,jeślitozrobisz?Niejestemcywilizowa-
ny, Amaya. Nie żyję według waszych zasad. Postępuję tak samo, niezależnie od
tego,ktowchodzimiwdrogę.

Zadrżała, sama nie wiedziała dlaczego, czy od powiewu jego oddechu, czy od

słów,którewłaśnieusłyszała,czyodciepłajegociała.Amożewspomnienietego,co
stało się sześć miesięcy temu, i czemu w żaden sposób nie starała się zapobiec,
przyprawiłojąodreszcze.Pustynneszaleństwo,nicwięcej,jakpóźniejtłumaczyła
samasobie.Iwtakąwersjęchciaławierzyć,każdainnaniemiałasensu.

Wierzęci–wycedziła.–Niewiemtylko,czynapewnochcesztrafićdowieczor-

nychwiadomości.Zgodziszsięchyba,żewywołałobytoniemałyskandal.

Chciałabyśsprawdzić,ileprawdyjestwtejteorii?
Gwałtownym ruchem uwolniła się z jego rąk, choć miała wrażenie, że to on po-

zwoliłjejodsunąćsięodsiebie,żecałyczaskontrolowałwszystko,zjejzachowa-
niem włącznie. Rozejrzała się wokół i z rozczarowaniem stwierdziła, że jak na
wczesne popołudnie kawiarnia była zaskakuco pusta. Nieliczni miejscowi klienci
odwracali od nich wzrok w tak nienaturalny sposób, że wniosek był prosty: albo
ktośimkazałtakzrobić,alboimzatozapłacił.Zauważyłateżdwóchubranychna
czarno mężczyzn z cynamonową cerą, ze wzrokiem utkwionym we własnych bu-
tach.Zalipozycjetużprzydrzwiach,zaktórymi,nakrawężniku,czekałzaparko-
wanyczarnySUV.Czekałnanią.PrzeniosławzroknaKaviana.

Jakdługomnieśledziłeś?
Od kiedy udało nam się ciebie zlokalizować w Mont-Tremblant dziesięć dni

temupowiedziałKavianspokojnie.Jakżebyinaczej.Przecieżwygrał.Czymmiał-
bysiędenerwować?–Niepowinnaśbyłatamwracać,jeślirzeczywiścieniechcia-
łaśsiędaćzłapać.

Byłamtamtylkoprzeztrzydni.–Amayazmarszczyłabrwi.–Trzydniwciągu

sześciumiesięcy.

Mont-Tremblanttoprzecieżtwójulubionykurort,twojamatkaprzyjeżdżałatu

zawsze,ilekroćnabierałaochotynaniższetemperaturyigórskiehotelepełnenar-

background image

ciarzy. Zakładam, że właśnie dlatego wybrałaś studia w Montrealu, by w każdej
chwilimóctuwpaść.Poprzestudiowaniutwoichruchówuznaliśmy,żejeżelimiała-
byśgdzieśwrócić,napewnowybierzeszMont-Tremblant.Niepomyliliśmysię.

Jakdługomniestudiowałeś?
Kavianuśmiechnąłsięwsposób,którysprawił,żezaczęłapowątpiewaćwprawi-

dłowefunkcjonowaniewłasnychzmysłów.Tensamuśmiechsprawiłrównież,żeza-
chwiałasięnanogachwskuteknagłegoprzypływuemocji,którewymknęłysięspod
kontroli.

Niesądzę,żebyśbyłagotowatousłyszeć–powiedział,ajegotwarzpustynnego

wojownikaskamieniała.Miałrację,niechciałategousłyszeć.Nietuinieteraz.

Wydajemisię,żezasługujęnato,bywiedzieć,jakiegorodzajuprześladowcąje-

steś.Przygotujęsię.

Niemalsięzaśmiał.Widziałatowjegooczachiwprawieniezauważalnymruchu

ust,niewydałjednakżadnegodźwięku.

Zasługujesz jedynie na to, żebym przerzucił cię przez ramię i wyniósł z tego

miejsca.

Amayadoznałaszoku.Nigdywcześniejniesłyszaławjegogłosieażtaknienatu-

ralniebrzmiącegospokoju,takhipnotyzucejsiły.Skupiłasięiuważnierozejrzała
wokół.

Niepopełnijbłędu–kontynuowałKavian.–Gdybymdopadłcięwinnymmiejscu,

nie traciłbym czasu na grzecznościowe rozmowy. Moja cierpliwość do ciebie wy-
czerpałasięsześćmiesięcytemu,Amaya.

Groziszmi,adziwiszsię,dlaczegouciekam.
Nie obchodzi mnie, dlaczego uciekasz – odpowiedział niespodziewanie chłod-

nym głosem, pozbawionym jakichkolwiek emocji. – A teraz masz wybór. Możesz
wyjśćiwsiąśćdosamochodu,którystoizadrzwiami,albopozwolićmi,żebymcię
tamwrzucił.Decyduj.

Nierozumiem.–Amayanawetniestarałasięzatuszowaćgoryczywgłosie.–

Możeszmiećkażdąkobietęnaświecie,milionyznichspędzająbezsennenoce,ma-
rzącokrólu,którywłożykoronęnaichgłowę.Apolityka?Mógłbyśbezproblemu
sprzymierzyćswojekrólestwozpaństwemmojegobrata,naprawdęniejestemcido
tegopotrzebna.

Aletociebiechcę–odpowiedział,rzucającwjejstronęzłowrogiespojrzenie.–

Atooznacza,żewracamydopunktuwyjścia.

Kavianowi wydawało się, że Amaya zerwie się do ucieczki, mimo oczywistego

bezsensu takiego ruchu. Całym swoim wnętrzem, nieokiełznaną dzikością serca,
nieposkromionąnaturąsynapustyni,ciemniejsząniżnoc,pragnął,bychociażspró-
bowała. Nie był człowiekiem, którego – jak sądziła znała. Hartowały go stal
iśmierć,spiskiizdradawokół,krwawotłumionerebelie.Samsiebieukształtował
wedługmodelu,któregonienawidziłbychronićludzi,zaktórychjakowładcaod-
powiadał.Chybażetakijużbył,zmrocznąduszą,zły.Możliwe,żegdybyponownie
próbowałauciec,nietylkościgałbyjądoupadłego,aledobrzebysiębawiłjejudrę-
ką.

NajwyraźniejAmayawyczytałatozjegotwarzy,bonaglepobladła–jegozaginio-

naksiężniczka,któratakdługoiskuteczniesięukrywała,byniestaćsiętąkrólo-

background image

wą,którejKavianpragnął.

Takgłośnowestchnęła,zrezygnowana,żewywołałapełensatysfakcjiuśmiechbe-

stii,którasięwnimobudziła.

Proszę,uciekaj.–Zaprosiłtymsamymruchemręki,którymkiedyśzachęcałjed-

negozeswoichrywalidoprzeciatronu.Pamiętała,jaktragiczneskończyłtamten
karierowicz.–Zobaczymy,coztegowyjdzie.

Kaviansamniewiedział,czegosięponiejspodziewać.Stałaprzednimzzaciśnię-

tymiwpięścidłońmiwspartyminabiodrach,jakgdybyzamierzałauderzyćgowtej
chwili,przywszystkich.Właściwietochciał,bytozrobiła.

Pomyślał,żeztakąurodąpowinnabyćrozpieszczana,jakwszystko,codelikatne,

trzymana pod kloszem, gdzieś na najwyższej półce. Czciłby ją wtedy. Tymczasem
stała przed nim wyprostowana, nie drżała, nie omdlewała ze strachu, co przecież
niejednokrotnieprzydarzałosiędorosłymmężczyznomwjegoobecności.Nadoda-
tek,znajdowałasięzbytblisko,tłumiąctymsamymjegowściekłość.Zresztą,wście-
kłośćtoniezbytdobresłowo.Liczyłnaposkromieniejej,oswojenie,przygotowanie
do roli, którą dla niej zaplanował. Co z tego, że była jedyną, która go odrzucała,
którawalczyłatam,gdziewszyscyinninatychmiastsiępoddawali?Wściekłość?Ow-
szem,zwściekłościąprzyznał,żewłaśnietaniesubordynacjamusięwniejpodoba-
ła.Immocniejgoodtrącała,tymbardziejjejpragnął.

Już przy ich pierwszym spotkaniu poraziła go swą urodą. Poznali się dzięki jej

bratu,Rihadowi,następcytronuBakri.

Pragnieciesojuszu?–spytałbezzbędnychwstępów,gdytylkowprowadzonoRi-

hada do sali tronowej w pałacu starożytnego miasta Daar Talaas, które w ciągu
wiekówprzekształciłosięwtwierdzę.Kavianmiałnadzieję,żebudowlaprzetrwa
kolejnestulecia.

Tak.
Coztegobędziemiałmójkraj?Cojazyskam?
Rihaddługoiszczełowoopisywałmusytuacjępolitycznąwregionie,zwracając

uwagęnawidmowojny.Sojuszbyłswegorodzajugwarancjąpokoju.Kavianwdu-
chuprzyznawałmurację,samwolałsalebaloweodpolabitwy,ataniecodśmierci.

Pozatymmamsiostrę–dodałRihad,jakbywuzupełnieniuswejdługiejwypeł-

nionejpolitykąwypowiedzi.

Wielumężczyznmasiostry–zaśmiałsię.Tylkoniekażdyznichmaoprócz

tegokrólestwo,wktórymprzydałabysiępomocmojejarmii.

Kraj Kaviana może nie należał do najpotężniejszych, ale zasłynął z tego, że od

piętnastegowiekunikomunieudałosięgopodbić.

Pokrótkiejwymianieopiniiiuprzejmości,Rihadwyciągnąłtabletiwcisnął„Play”.
Mojasiostra–powiedziałpoprostu,kładąctabletprzedKavianem.
Oczywiście, była piękna. Ale Kaviana przez całe życie otaczały rzesze pięknych

kobiet.Prezentowanomujeniczymdesery,doskosztowaniaalbodokolekcji.Jego
harembyłjakskarbiec,wypełnionyniezwykłymikobietamizróżnychstronświata.

Tajednabyłainna,zwyzywacymspojrzeniem,intrygucoarogancka,bezśladu

uległości,niepokorna.Wyjątkowa.Stałaniewzruszona,zprostosplecionymwarko-
czemprzerzuconymprzezdoskonalewyrzeźbioneramię,zoliwkowąskórąwidocz-
ną spod delikatnej bluzki. Nie znalaby się na świecie mężczyzna, który umiałby

background image

oderwaćodniejwzrok.Byłowjejczekoladowychoczachcoś,coprzyciągałospoj-
rzenia, elektryzowało. Jej akcent, bez północnoamerykańskich naleciałości, daleki
od europejskiego, właściwie nieokreślony, był równie intrygucy, jak jej oczy. Gdy
wiła,wjejgłosiesłychaćbyłopasję,emocje,któryminawetskromnychimilczą-
cychwciągnęłabywrozmowę.Jejśmiechbyłjakźródlanawoda,orzeźwiacy,po-
budzacypragnienie,któreniespodziewaniegoopętało.

Niechzgadnę–powiedziała.TamtegodniaKavianporazpierwszyusłyszałjej

głos.Ztrudemtłumaczyłsamsobie,żedziewczynazekranuniemówiładoniego,
żenaprezentowanymfilmierozmawiałazbratem.–PewniewładcakrólestwaBa-
kriniejestfanemHarry’egoPottera.

Byłajakpotężneuderzenieprostowskroń;zawirowałomuwgłowie.Przezmyśl

przebiegałomunatrętnietylkojednosłowo,takjakbyinnenieistniały.Moja.

Gdyfilmsięskończył,KavianuśmiechnąłsiędoRihada.
– Nie wiem, czy obecnie potrzebuję żony – powiedział. Zaraz potem rozpoczęły

sięnegocjacje.Ktomógłprzewidzieć,żewefekciedoprowadzągodoniegościnnej
kanadyjskiejgłuszy,dospowitejmgłągórskiejwioski.

Podziwiałjejniezależność,niepokornąnaturę.Byłabydoskonałą,niezłomnąkró-

lowąujegoboku.Jednakżepotrzebowałteżżony,którabyłabymuposłuszna.Mógł
wprawdziepostąpićjakjegoojciec,miećkilkażon,każdądoinnegozadania,alenie
chciałpopełniaćjegobłędów.Byłpewien,żewszystko,czegoszuka,znajdziewjed-
nejkobiecie.Niemiałwątpliwości,żetąkobietąjestAmaya.

Posłuchajmnie–powiedziała,wciążzrękomanabiodrach,zuniesionympod-

bródkiem.–Gdybyśsłuchałmniewcześniej,towszystkobysięniewydarzyło.

Przecież słuchał jej w Bakri, czy też może miał taki zamiar, ale wtedy uciekła.

Jaki sens ma dalsze wsłuchiwanie się w jej słowa? Czynami przemawiała głośno
iwyraźnie.

Następnymrazem,gdyzdecydujęsięciebiesłuchać,będziemyjużwmoimkra-

ju.Będzieszmogłasobiekrzyczećdowoli,ajaposłucham,skorojużbędęmusiał–
powiedział.–Dalszyciągznasz.Skończyszzgodniezmoimscenariuszem,ato,co
wydarzyłosięwtakzwanymmiędzyczasie,jesttylkobezsensownymprzerywnikiem
wdrodzedonieuniknionego.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Kavian ruszył w kierunku drzwi, wiedząc, że wszystkie wyjścia są obstawione

przezjegoludzi.Amayaniemiałajakuciec.Mimotowciążżywiłnadzieję,żespró-
buje.Zcałąpowagą.Czacasięwnimbestiaprzygotowałasięnałowy.

Wychodzimy,Amaya.Wtenczyinnysposób.Jeślichcesz,żebymcięzmusił,to

takwłaśniezrobię.Niepochodzęztwojegoświata.Znamtylkotoprawo,któresam
ustanowiłem.

Pewnymruchemotworzyłdrzwi,wpuszczającdownętrzakafejkiświeże,mroźne

powietrze. Wymienił porozumiewawcze spojrzenia ze swoimi ludźmi, by wreszcie
odwrócićsięispojrzećnakobietę,którejtaktrudnobyłoprzyjąćdowiadomości,że
należydoniego;żejedynieopóźniato,cozapisałjejlos.

Amayazacisnęłapięści.Alenawetteraz,bezsensownieuparta,zezłościąwypisa-

nąnatwarzy,wydałamusięniewyobrażalniepiękna,zniedbalesplecionymwarko-
czemprzerzuconymprzezramię,jakbynagleprzestałojąobchodzić,jakwygląda.
Pamiętał,żewdniuzaczynjejwarkoczsplecionotak,byprzypominałdrogocen
koronę.Iwtedy,iterazpragnąłrozpleśćgo,byuwolnićburzęczarnychlśniących
włosów,wktórychmógłbyzanurzyćtwarzichłonąćjejniepowtarzalnyzapach.Nie
przeszkadzałomu,żeAmayamiałanasobieubranie,któretakwyraziściekontra-
stowałozjejdelikatnąskórąiwżadensposóbniepasowałodoosoby,którajużnie-
długomiałazostaćjegokrólową.Wytartedżinsyiciężkieznoszonebuty,luźnablu-
zaskrywacadoskonaleukształtowaneciałoipuchowa,zbytdużakurtkasprawia-
ły,żeAmayawyglądałajakurocza,niezamożnastudentka.Itakipewniebyłjejza-
miar.

Kavianpragnąłokryćjąjedwabiamiizarzucićklejnotami,bykroczącujegoboku,

wysokonosiłagłowę.Podarowałbyjejcałezłotoświataibudowałjejpałace,jakkie-
dyśczynilizakochanibezpamięciwładcyjegokraju.Pragnąłsilnejipięknejżony.
Wmyślachbadałkażdyskrawekjejciałarozpalonymidłońmi,ustami,językiem

NajpierwjednaktrzebabyłowjakiśsposóbzabraćjązKanadydodomu.
Jaktozrobimy?–zapytał,niezważającnaobecnośćprzypadkowychsłuchaczy.

–Mamcięwzorembarbarzyńcówprzerzucićprzezramię?Wiesz,żesięniezawa-
ham.

Zadrżała.Oddałbykrólestwo,bywiedzieć,czytozpowodupożądania,czyodrazy

wstosunkudojegoosoby.Straszne,żeznałjąnatylesłabo,bynierozróżniaćtych
uczuć.Tomusiałosięzmienić.Niewiedziałtylkojak,skoroswojąucieczkąpozba-
wiłagoresztekciepłaidelikatności.Terazbyłzimnyjakkamień.

Amayachwyciłakurtkę,przerzuciłatorbęprzezramięipozostałanaswoimmiej-

scu,nierobiącanikrokuwjegokierunku.

Jeśliztobąpojadę,czyobiecaszmi
Nie.
Niewiesz,cochciałampowiedzieć–obruszyłasię.

background image

Ajakietomaznaczenie?Złożyłemciwieleobietnicprzednaszymizaczyna-

mi.Niepowinnaśsiędomagaćniczegowięcej.Pozatymtyrównieżwielemiobieca-
łaśiniedotrzymałaśsłowa.Obojeniepowinniśmyszafowaćobietnicami.

Ale
Toniesąnegocjacje–powiedziałspokojnie,kończącrozmowę.
Zabolało ją to, w widoczny sposób, bo wyprostowała się, unosząc głowę i oddy-

chającszybciej.Byłatakapiękna.Mógłbyćnaniązły,aleprzedewszystkimtkwił
wnimmężczyznazkrwiikości,którydoskonalezdawałsobiesprawęztego,ilezy-
skałby,mająctakąpięknośćuswegoboku.Jegokrólowapowinnabyćsilna,wprze-
ciwnym razie, niczym jego matka, nie zniosłaby trudów, jakie przynosi pustynia,
straciłabyochotędożyciaprzypierwszejburzy.Bożycie,toprzedewszystkimbu-
rze,anieblasksłońca.

Kavianbyłwładcą–wojownikiem.Amayamiałabyćjegokrólową–wojowniczką,

niezależnieodtego,jakbardzonienawidziłategowszystkiego,corobił,byjądotej
roliprzygotować,icojemudawałotakdużosatysfakcji.

Żadnegosprzeciwu,żadnychnegocjacji–powtórzył,możetrochęzbytstanow-

czo. – Nie masz wyboru, cokolwiek zrobisz, wszystkie działania będą wiodły do
tegosamegocelu.

Spodziewałsiękłótni,ztegoprostegopowodu,żedotychczaszawszesiękłóciła,

akiedywreszciezdołałjąuciszyćwjedynyznanysobiesposób,wzięłanogizapas
iuciekłanasześćmiesięcy.Potem,kiedyjąodnalazł,byłgotównawetpodziwiaćją
za odwagę i desperację. Tymczasem dziś jego wojowniczka ponownie stawiła mu
opór.

To złowieszcze słowa – powiedziała. – Założysz mi na głowę worek po karto-

flach?Zakleiszmiustataśmą?Staredobremetodyporywaczy?

Kavianniepowinienbyłsięuśmiechnąć.Byłświadom,żewtensposóbprosisię

okłopoty,aleniemógłsiępowstrzymać,zwłaszczagdywyszedłszynaulicę,miła
go,jakbychciała,byspojrzałnaniązinnejperspektywyidoceniłwartośćobcisłych
dżinsównaidealniezbudowanejkobiecie.

Poczuł pulsowanie w skroniach, niepohamowaną potrzebę przyciągnięcia jej do

siebie,byznówsprawdzićdłońmikształtjejpośladków,byskończyćtam,gdziezna-
leźlisięprzedsześciomamiesiącami,takbyniemusiećjedyniewspominać,jakto
robiłkażdegodniaodchwili,gdyuciekła.

DoCalgarylecisiękrótko,biorącpoduwagę,żemamydodyspozycjihelikopter

–powiedział.–ApotemzaledwiepiętnaściegodzindoDaarTalaas.Odciebiezale-
ży,czyspędziszpodróżzworkiempokartoflachnagłowieitaśmąnaustach.Mogę
cię też czymś naszprycować, jeśli to ci pomoże czuć się bardziej pokrzywdzo
iprześladowaną.Wedleżyczenia,mojakrólewno.

Zatrzymałasię,tkwiłanieruchomonaulicymałegomiasteczkawśrodkukanadyj-

skiejgłuszy.Potemodwróciłasiępowoli,jakbywciążprzetwarzającwypowiedziane
szorstkimtonemsłowaKaviana.Gdywreszciespojrzałamuwoczy,nieodwróciła
wzroku.

Niemogębyćtwojąkrólową–powiedziałacichutko.–Musisztowiedzieć.Je-

stempewna,żewreszcietozrozumiałeś,potylumiesiącach.

Nawet nie próbował trzymać się od niej z daleka. Schwycił jej warkocz i pocią-

background image

gnąłlekko.Gdybychciał,przydusiłbyją,przycisnąłdosiebie,całowałjejmalinowe
pełne usta. Wizja namiętnego pocałunku unosiła się między nimi. Niestety, wraz
z nią pojawiło się drażniące wspomnienie tego, co stało się w pałacu jej brata;
wspomnienie,którepobudziłokrew,sprawiając,żeobojeoblalisięrumieńcemzu-
pełnienieprzystacymdozimnegodnia.

Obiecywałaś – przypomniał jej. – Ty składałaś przysięgi, ja je akceptowałem.

Oddałaś się w moje ręce, Amaya. Możesz to nazywać, jak chcesz, wymuszonymi
zrękowinami, dyplomatycznymi zaczynami, zaaranżowanym małżeństwem Ja-
kichkolwiekokreśleńużyjesz,totyniedotrzymałaśsłowa.Dlategouważam,żena-
daldomnienależysz,nigdynieprzestałaśbyćmoja

Niemogętegozaakceptować–wyszeptałarozpaczliwie.
Zaskoczyła go – tym, czego się spodziewał, a czego w tej chwili nie zrobiła: nie

wyrywałasię,nieszlochała,nieunikałajegospojrzenia.

Tonietwojejakceptacjipotrzebuję–powiedziałtwardo.–Tylkociebie.

Dostarożytnegopustynnegomiastaztwierdząikrólewskimpałacemniewiodły

żadnedrogi.Takprzynajmniejodwiekówgłosiłylegendyiopowieściprzekazywane
na temat Daar Talaas przez handlarzy i pokonanych rywali tamtejszego władcy.
Taką prawdę uwieczniono w bojowych pieśniach i epickich poematach. Obecnie,
wczasachobserwacjisatelitarnychiszpiegowskichdronów,niebyłomożliwościza-
tajenia jego lokalizacji, co wcale nie oznaczało, że dostęp do niego stawał się ła-
twiejszy. Liczne drogi prowadzące od granic państwa nadal kończyły się nagle
wsercupustyni,wnieokreślonymmiejscupośródwędrucychpiasków.Krajprze-
cinałyponadtoniewidocznezniebatajemniczetunelepodpotężnymigórami,gdzie
mieszkańcyzwykleskrywalisięprzednajeźdźcami.Niezwykłakrainatylkopozor-
nieotwierałasięnaświat,jeślitenmiałodwagębłądzićwjejpozbawionychżycia
przestrzeniach.Tajemniczasiedzibawładcówniezmiennie,odpradawnychczasów,
fascynowałajakfatamorganaitakjakonapozostałazarównoniezbadana,jaknie-
zdobyta.DaarTalaasniemożnabyłozaatakowaćzlądu.Niemożnateżbyłostam-
tąduciec.

Amayanierozważałapozostanianatejziemi,conieznaczy,żeniestarałasięjej

poznaćpoprzezlekturędostępnychmateriałów.Nawszelkiwypadek.

Mały samolot o szlachetnych kształtach właśnie wydował. Amaya stała na

szczycieschodków,bezradnierozejrzałasięwokół.Kavianpożałtużzanią,jak
pasterz czuwacy nad stadem owiec, przygotowany na ich desperacką uciecz
wpiekłootaczacejtomiejscepustyni.

Tuniebędzieszpotrzebowałastrażnika.Kavianchybaczytałwjejmyślach,

gdyzrezygnacjązapatrzyłasięwbezkresnepiaski.–Samdamsobieztobąradę.
Jużwiem,jakpostępowaćzkobietami,zwłaszczatakprzebiegłymi.Wyobraźsobie,
comożesięstać,gdybyśpróbowała.

Niemusiałasobiewyobrażać.Ostatniesześćmiesięcyspędziła,próbującwyrzu-

cićzpamięciwspomnienietamtejnocywpałacujejbrata.

Tosięwięcejniepowtórzy–zapewniłago.
Gdyzeskakiwałanapłytękameralnegolotniska,Kavianpołożyłjejdłońnakarku,

lekkimuściskiempomagajączachowaćrównowagę.Niezabrałręki,gdyszlipopły-

background image

cielotniska.Pochyliłsię,muskającustamijejpoliczek.Amayabyłaprzekonana,że
doskonale wiedział, co robi; wiedział, że tym dotykiem zamienia jej ciało w ocean
wrzącychpłomieni.Przestałaoddychać.

Ależpowtórzysię–powiedział.–Itoczęsto.Jużwkrótce
Zadrżała, nawet nie próbując sobie tłumaczyć, że to tylko strach Zaśmiał się,

wciążjąprzytrzymując,nawetkiedydoszlidooczekucegonanichhelikoptera.

Niewyskoczęwczasielotu–zapewniłago.
Niewątpię.
Tobyłkrótki,nierównylot.Wznieślisięniemalpionowonaznacznąwysokość,by

potem przelecieć nad łańcuchami złowrogich gór i wydować po ich przeciwnej
stronie.Amayaprzyglądałasięzgórykamiennymbudynkom,baśniowymogrodom,
wieżyczkomiminaretompotężnegomiasta,zastanawiającsię,cojątamczeka.Gdy
wydowali, Kavian ponownie chwycił ją za kark, jak niesfornego kociaka. Chciała
zaprotestować,alepowstrzymałasię,widzącjegotriumfucyuśmiech.Kilkamie-
sięcytemuobiecałjej,żejątusprowadzi,iwłaśnietozrobił.Zaschłojejwgardle.
Nieodpustynnegopowietrza,alenamyślotym,którychjeszczeobietniczamierza
dotrzymaćpustynnyksiążę.

Pewniewszystkich.Dotrzymakażdejobietnicy,którązłożył.
Helikopterwydowałnadachupotężnegogmachu,najwyżejpołożonegomiejsca

wtejczęścidoliny.Kiedyopuścilipojazd,Kavianmocnochwyciłjązarękę,pociąga-
jąc za sobą, nie zważając na to, że narzuca zbyt szybkie tempo; musiała prawie
biec. Przemierzali labirynt korytarzy, setki wicych się marmurowych schodów,
salewykładanemozaikamiipokojezrzeźbionymisufitami.Wnętrzepałacudawało
wrażenieotwartości,dziękiwolnymprzestrzeniomidużejilościświatła.Mijalidys-
kretnie przemieszczacych się ludzi, zapewne służących, którym Kavian wydawał
szybkie, krótkie instrukcje. Wszyscy napotkani porozumiewali się z Kavianem po
arabsku. Uczyła się tego języka w dzieciństwie, mogła więc zrozumieć większość
rozmów, choć bez szczełów. Wspominali coś o północnej granicy, coś o jakiejś
uroczystości. Po drodze podchodzili do Kaviana jego urzędnicy, chwilę pożali
ujegoboku,wskupieniuprzekazującinformacje,byzaraz,oddaleniruchemwład-
czejręki,znówzniknąćwpałacowychzakach.

Amayapatrzyłanaichtwarzeicorazpełniejdocierałodoniejto,couświadomiła

sobiepółrokutemuiczegosięwówczaswystraszyła.Kavianbyłniepowstrzyma
siłą;brał,cochciał,nietolerującoporu.

ZatrzymalisięwreszcieiKavianpuściłrękęwyczerpanejbiegiemAmai,którapo-

chyliłasię,byzaczerpnąćpowietrza.Wtedyzorientowałasię,żebylisami.

Wyglądałonato,żeznajdowalisięwogromnejpieczarzeoświetlonejlatarniami

i pochodniami umieszczonymi na kamiennych ścianach. W oddali dostrzegła rozle-
głepodwórzeskąpanewjasnympustynnymsłońcu.Zobaczyłateżwypełnionewodą
basenytworzącekrąg,zfontannamiwkształciekamiennychsmokówilwów.

Gdziejesteśmy?–zapytała,aechoodbijałojejsłowaodpotężnychścianwokół.
Tosąłaźnieharemu.
Amayazesztywniała.Harem.
Harem składa się z wielu więcej pomieszczeń, zobaczysz sama, zajmuje całe

skrzydłopałacu–tłumaczyłdalejKavian.

background image

Tujestpusto,nikogoniema–powiedziała,zmuszającsię,bysięrozejrzećwo-

kół.Właściwie,cojątoobchodziło.Niezależałojejnanim,więcwczymmogłaby
jej przeszkadzać obecność innych. Jej ojciec był taki sam. Spędziła dzieciństwo
wśródjegokobiet,zktórychkażdabyłaosobnąprzyczynącierpieniajejmatki.Pa-
miętałajejsłowa.„Kochaćtakiegoczłowiekajaktwójojciecoznaczazrezygnować
z siebie. Kiedy widzisz, jak adoruje inne, coś w tobie bezpowrotnie umiera”. Nie
zdziwiłabysię,gdybyKavianbyłulepionyztejsamejgliny,cojejojciec.Nikogo
niema.Harembezharemu?

Przypomnijsobienasząrozmowęwpałacutwojegobrata.
Niewiem,oczymmówiszodpowiedziała,tuszującprawdębezradnymuśmie-

chem,choćwrzeczywistościpamiętałakażdesłowo.

Obojewiemy,żetokłamstwo.Nauczyłaśsiężyć,oszukującsamąsiebie.Imnie.
Ajeślinaprawdęniepamiętam?Możetymrazemniematużadnegopodstępu?

Nieprzyszłocidogłowy,żerozmowyztobąniesądlamnienatyleważne,byjepa-
miętać?

Przypomnęciwtakimrazie.Powiedziałaśmiwtedy,żeniepoślubiszmężczyzny

z haremem, zwłaszcza że sama się w takowym urodziłaś. Obiecałem ci wtedy, że
opróżnięswój.Pamiętaszjuż?Mamcijeszczeopowiedzieć,corobiliśmywmomen-
cie,gdycitęobietnicęskładałem?

Odwróciławzrok,byukryćemocjewywołanewspomnieniami.
Pewnienigdyniemiałeśharemu–bąkłapodnosem.Mójbratnaprzykład

niema.

Jateżniemam.Odsześciumiesięcy–skwitował.–Czujsięjakusiebie.Witaj

wdomu.

Amaya próbowała się opanować, zrozumieć, co tak naprawdę się dzieje. Kavian

zaśmiał się, widząc wyraz jej twarzy. Usiadł na kamiennej ławie i zrzucił kurt
ikoszulę,odsłaniająctors.

Amayaprzeczytałachybawszystkiemityipóźniejszeopowieścioharemach.Wie-

działa,jakfunkcjonują.Wiedziała,jakniewieletrzeba,bywpaśćwpułapkęipozo-
staćwniejprzezresztężycia,wsłużbiekrólówpiekła.Nie,dziękuję.Toniemogło
byćjejprzeznaczenie,niechciałapodzielićlosumatki.

Nienażałazanim.Bałasięporuszyć.Pomyślała,żejeślitozrobi,potężnesufi-

tynadjejgłowąruną,grzebiącjąijejmarzenia.Byćmożebałasięczegośjeszcze,
czego nie chciała nazwać, wiedząc, gdzie się to kończy. Widziała to jako dziecko.
Przeżyłato.Nieważne,jakmocnobiłojejserce.Swojewiedziała.

Ile kobiet tu trzymałeś? zapytała, starając się, by zabrzmiało to jak dobry

żart.

Siedemnaście.
SieŻartujesz,prawda?Totwójnowysposóbnaprzekomarzaniesięzemną?
Czyjawyglądamnażartownisia?–spytałspokojnie,choćwydawałojejsię,że

wjegogłosiezabrzmiałcynizmpołączonyzezniecierpliwieniem.

Trzymałeśtusiedemnaścieuwięzionychkobiet?CzytyCzynocąlubkiedy-

kolwiekCzyty?

Niezdołałaskończyćtegopytania.Byłozbytintymne,izbyttrudne.Amożebała

siętego,cousłyszywodpowiedzi.

background image

Czyuprawiałemznimiseks?–dokończyłzanią,mrocznymgłosem.–Czywła-

śnietochceszwiedzieć,Amaya?Słowoseksnieprzechodziciprzezusta?

Nie.Nicniechcęwiedzieć.Nieobchodzimnieto.Nieinteresujemnie,coro-

bisz.

Niezadawajpytań,jeśliniemożeszznieśćodpowiedzi.Zwłaszczażeniezamie-

rzamniczegoukrywaćaniteżułatwiaćciżyciacukierkowymiwersjamizdarzeń–
wiłtwardymgłosem.–Nieczasnazazdrośćifochydobredlanastolatek.Jesteś
królowąDaarTaalas,anieanonimowąnałożnicą.

Niejestemżadnąkrólową!–wykrzyczała.Podeszłabliżej,byrzucićmutesło-

waprostowtwarz.Błąd.Kavianmiałnasobiejużtylkokrótkiespodenkieksponu-
ce masywne uda. Czy to dlatego jej głowę wypełniła teraz nieokreślona pustka?
Niemaharemu.Niemanałożnic.Jesttylkoon.Kavian.PięknyKavian,przyktórym
miękły jej nogi, a ciało przeszywały niepohamowane dreszcze. Kavian stanowczy
ibezlitosny,ajednocześniedelikatnyjakwierszpisanyowschodziesłońca.Kavian.
Przycisnęłaobiedłoniedoserca,byniepozwolićmuwyrwaćsięzpiersi.

Mam nadzieję, że przestaniesz zadawać mi pytania, na które, jak przypusz-

czam,znaszwszystkieodpowiedzi–powiedziałtriumfucymtonem,niemaldelek-
tującsięjejudręką,obserwując,jaktracikontrolęnadwłasnymciałem,któreza-
chowywałosiętak,jakbynależałoniedoniej,leczdoniego,takjakkiedyś.–Ate-
razsięrozbierz.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Musiałasięprzesłyszeć.Niemożliwe,bytopowiedział.
Osobiściemamochotęzdjąćzsiebiewszystko,alebojęsię,żewtedypadniesz

trupem. Marmur pod naszymi stopami jest bardzo twardy. Mogłabyś zrobić sobie
krzywdę,mdlejączwrażenia.

Niezemdlałabym–rzuciła,wydymająclekceważącowargi.Widziałamtłumy

nagichmężczyznprzewijacychsięprzezmojełóżko.Jedenwięcejnierobiróżni-
cy.

Nieprawda–rzuciłkrótko,zpewnościąsiebie,przysuwającsiębliżej.–Niewi-

działaś.

Wszystkowniejchciałozaprotestować,sprzeciwićsięjegosłowom,alezgasiłte

myśli nieustępliwym spojrzeniem ciemnych oczu. I jeszcze bardziej się zbliżył, był
tuż obok. Gdyby teraz odetchnęła, dotknęłaby jego złocistej skóry. Miała przed
sobąklatkępiersiowąwojownika,idealniewykształconemięśnie,któredelikatnym
drżeniembłagałyjejręceopieszczotę.

Powiedziałem,żebyśzdjęłaubranie,azizty–powtórzyłzniecierpliwiony.Poczu-

ła jego oddech, intensywny zwłaszcza w momencie, gdy wypowiadał nieznane jej
słowo.Bałasię.Zdrugiejstrony,gdybyterazzrobiłajedenkrokdoprzodu,mogła-
byposmakowaćjegoust.Niewiedziała,wjakisposóbzdołałasiępowstrzymać,bo
przecieżpragnęłategowtakimsamymstopniu,wjakimsięobawiała.

Niejestemzbytdobrawwypełnianiupoleceń–wydusiłaześciśniętymgardłem.
Jeszczenie.Narazienie–powiedziałzdecydowanymgłosem.–Alejużwkrótce

dzieszuległaiposłuszna.Będęnalegał.

Czassięzatrzymał,utknąłwmałejprzestrzenimiędzynimi,przeszłośćmieszała

się z teraźniejszością, sprawiając, że Amaya sama nie do końca wiedziała, co się
zniądziejeteraz,acosięzdarzyłownocichzaczyn.Pamiętaławszystko,choć
przezsześćmiesięcystarałasięzapomnieć.

Wewłosachwciążczułajegoręce,wplecionewwarkocz.Przytrzymałjejwtedy

głowę, sięgając ustami jej ust niczym wygłodniałe zwierzę, w prywatnej komnacie
PałacuKrólewskiegoBakrian,dokądudalisię,by„przedyskutować”oficjalneprzy-
rzeczenia, które wcześniej publicznie sobie złożyli. Znów go poczuła, pozwalając
ciałustanąćwpłomieniachpodwarstwąrozpalonejskóry,gdyeksplodowałżarem,
którypozbawiłichświadomości.

Takbyłosześćmiesięcytemu.Takzaczynałosiędziaćteraz,właźniachharemu,

zktóregościanspoglądałynanichniewidoczneoczysiedemnastuodtrąconychna-
łożnic.

Amayaspodziewałasię,żeKaviantakjakwtedyschylisięijąpocałuje,żeusłyszy

zwierzęcypomruk,naktóregowspomnienieprzeszywałjadreszcz.

Tymrazemniczegotakiegoniezrobił.Przyklęknąłprzednią,jakbynaznakpod-

daństwa.

background image

Mająckrólaustóp,powinnasiębyłapoczućjakpotężnawładczyni.Zamiasttego

poczułasiękrucha,wiotkainiepewna.Onzaśwydałjejsiębardziejpotężnyiprze-
rażacy.Toniemiałosensu.Jejserceprzestałojużudawać,żebije.Byłojakrakie-
tapróbucawyrwaćsięzpiersi.

Dopierowtedyzorientowałasię,żeKaviannieukląkłprzednią,tylkoschyliłsię,

byzdjąćjejbutyiskarpetki.Zimnykamieńposadzkipodbosymistopamiprzywrócił
jejprzytomnośćumysłu.

Teraz to ona schyliła się, by go odepchnąć, tak przynajmniej zamierzała. Może

uczyniłatotylkopoto,bygodotknąć,bypoczućmocpotężnychramion?Czywogó-
lewiedziała,corobi?Cochcezrobić?Niepowstrzymałago.Nawetniespróbowała
gopowstrzymać.

Dotarł dłońmi do paska jej spodni i zanim zdołała ponownie odetchnąć, dżinsy

spłyłyzniejłagodnie,zatrzymującsięwkostkach.Aonanadalniepróbowałago
powstrzymać.

Proszę–wyszeptała.–Niemogę.
Powiedziała,copowiedziała,niezabardzobyłaświadomatego,cochciałapowie-

dzieć. Kavian nie pieścił jej, on ją po prostu rozbierał, z zimnym wyrachowaniem.
Przykucnął,objąłjejbiodra,uniósłimocnoprzyciągnąłdosiebie.Nie,niepoto,by
jąkołysaćwramionach,leczbydziękitemumócpozbyćsięjejdżinsów.Gdysięzo-
rientowała, że wsparła się o jego pierś, by zachować równowagę, on delikatnie
chwyciłjązakark,sprawiając,żeświatzawirowałjejprzedoczami.

Czegoniemożesz?–zapytał,oddychającciężko.–Jesteśpewna?
Wodpowiedziwykonałaruch,jakbychciaławkleićsięwjegociało,jejpiersinie-

malprosiłyotakąsamąbliskość,którąwciążpamiętałaposześciumiesiącach.

Kavianzaśmiałsięizupełnienieoczekiwaniewypuściłjązrąk.Gdybyniepotężny

filarzajejplecami,zapewneupadłaby,rozbijającgłowęomarmurowąposadzkę.

Resztęzdejmijzsiebiesama.–TymrazemnieznoszącysprzeciwugłosKaviana

nie pozostawiał wątpliwości; było to zdecydowane królewskie polecenie, rozkaz,
którynależałoniezwłoczniewykonać.

Niewidzępowodu,dlaktóregomiałabymtozrobić.Coważniejsze,niechcęjuż

nicwięcejzsiebiezdejmować.

Kolejnekłamstwo.
Toniekłamstwo.Topoprostucoś,czegoniechceszusłyszeć–odrzekłamoc-

nym głosem, opanowując drżenie łydek. – Póki co jeszcze nie zawładłeś moim
umysłem.Niemożesznakazaćmimyślećwedługtwoichzasadczyupodobań.

Oczymuzalśniły–szarościąmetalu.Owieleprzystępniejszeicieplejszeodjego

spojrzeniabyłyodlanezbrązupomniki,którewidziaławcałejEuropie.

Kłamiesz, ponieważ wbrew temu, co mówisz, bardzo pragniesz zdjąć z siebie

wszystko.Marzyszteżotym,byoddaćmisiętakjakwtedy,tyletylko,żeniewse-
kretnej alkowie. Przecież widzę, że chcesz być miodem przelewacym się przez
mojeręce,gdycięposiądęraz,drugi,trzeci

Nie.–Jejgłospozostałniesłyszalnynawetdlaniejsamej.
Jesteś moja, Amaya. Dlaczego w to wątpisz? Przecież nawet teraz, gdy tylko

rozmawiamy,drżyszzpodniecenianasamąmyślotejchwili.

NigdyniebyłamtwojainigdyniebędęJabędę

background image

Cichoprzerwałjej,zpowagąnapięknejtwarzy,przesuwającdłoniąpojej

policzku.–Przyrzekam,żeniemiałempocia,żewtedybyłaśdziewicą,Amaya.Ni-
gdybymsięnieposunąłtakdaleko,gdybymwiedział.Niemusiałaśuciekać,azizty,
mogłaśmipoprostupowiedzieć.

Comiałamupowiedzieć?Żejużwówczasniemogłanicporadzićnatouczucie,do

któregoaniwtedy,aniterazniemogłasięprzyznać?Przerażałająmyśl,żeKavian
wyczytatozognia,któryniewątpliwieczaiłsięwjejoczach.Odsułasię,odtrąca-
jącjegorękę,jakbyzadawałajejból.

Ja
Nie mogła. Sytuacja stała się zbyt trudna, by ją kontrolować. Wspomnienia

iobecneranystałysiębolesnącałością.Musiałaskłamaćponownie,byzrazićgodo
siebie.

Niebyłamniewinnąpanienką.NazywanomnieSukąMontrealu,gdytamstudio-

wałam.Spałamzkażdymmężczyznąnapółkulipółnocnej,jakimisięnawinął.Wte-
dyuciekłam,bonudziłamsię

Aterazzanudzaszmnie–odrzekłKavianbezbarwnymgłosem,wzrokiemwbija-

jącjąwfilarzajejplecami.Zanimzdążyłazastanowićsięnadodpowiedzią,Kavian
odwróciłsię,stanąłnakradzibasenuizanurkowałwpachcągłębię.

Powinnabyłaodetchnąćzulgą,wykorzystaćchwilęsamotnościnazastanowienie

się, przemyślenie swojego postępowania. Zamiast tego zaczęła mu się przyglądać
wskrajniebezpośrednisposób,zprostackąciekawością.Byłjakniezniszczalnama-
szyna, z pięknym, prężnym ciałem obdarzonym siłą mitycznego herosa. Zabójczo
niebezpiecznypasowałdotegomiejsca,doatmosferystarożytnegopałacu.

Wynurzyłsię,odrzucającmokrewłosyzczoła.Wyciągnąłdoskonalewyrzeźbio

rękę i odrzucił coś na drugi kraniec basenu. Towarzyszyła wzrokiem lecemu
przedmiotowiażdomomentu,gdyosiadłnawodzie.Wtedyzprzerażeniemzorien-
towałasię,żetymprzedmiotembyłyjegobokserki,cooznaczało,żepozostałpod
wodącałkowicienagi.Zarazpotemwyskoczyłistanąłnabrzegubasenu,byznów
zanurkowaćipochwilisięwynurzyć.Kilkametrówodniej.Niemałotrudukoszto-
wałojąutrzymaniesięnanogachzwrażenia.

Nierozumiem,cosiędzieje–wymamrotała,zachowującpozoryspokojuwgło-

sie.

Doprawdy?TrochędziwnareakcjajaknaSukęMontrealu.Widoknagiegomęż-

czyznyniepowinienciędeprymować.

Niedotykałjej,niewięził,nieprzygniatałciężaremciaładomarmurowegofilaru,

nawetniestałobokniej.Niebyłozatempowodu,bynadalstałanakradzibase-
nuiwpatrywałasięwniego.

CzytoCzynaprawdęchceszplątałjejsięjęzyk.Właśnietu?Wyciągną-

łeśmniezsamolotu,żeby

Kaviannieznałuczucialitości.Nieodpowiedział.Patrzyłnanią,zapewneśmiejąc

sięwduchuzjejnaiwnościibezradności.Amayanienawidziłasamejsiebie,amimo
tonawetniedrgnęła,pozostałanamiejscuwyprostowana,jakbywoczekiwaniuna
sądostateczny.Albonajegokolejnepolecenie.Wiesz,dokądtoprowadzi–pomy-
ślała–kimsięstaniesz,jeśliznówmunatopozwolisz.

Tyletylko,żewszystkieśluby,któresobiezłożyła,obietnice,żejużnigdynieda

background image

siętakomotać–wjegoobecnościstawałysięnieważne.Dlategostałatak,wchło-
pięcychszortachikoszulce,pośrodkuharemuszejka,oczekującnaniewiadomą.

To tylko kąpiel – powiedział łagodnie. – Chcę zmyć z siebie zapach samolotu,

azciebieostatniesześćmiesięcy.

Amayazadrżała,conieumknęłojegooczom,jednocześniebudzącwnimpożądli-

wą bestię, która najchętniej już teraz zjednoczyłaby się z jej ciałem. Mimo to nie
zrobiłniczego,byjąspłoszyć.Byłajegokrólową,przyszłąmatkąjegosynówina-
stępców tronu. Zasługiwała na szacunek. Kavian wiedział, do czego zmierza, wie-
dział też, że ten cel osiągnie, dlatego postanowił cierpliwie czekać. Pierwszy raz
wżyciu,gdyżwcześniejzwyklenatychmiastotrzymywałto,copragnąłmieć.Zko-
bietami włącznie. To one zawsze zabiegały o jego względy. Dlatego obecna sytu-
acja, próba odzyskania kobiety, która ośmieliła się go porzucić, była zupełnie no-
wym doświadczeniem w jego życiu i wielką próbą charakteru. Najważniejsze jed-
nak,żemiałjąprzysobie.

Każdybasenmainnątemperaturęwody–powiedziałznudzonymgłosemwypa-

lonego przewodnika turystycznego, tak jakby ten ogień, który rozrywał jego wnę-
trze,nieistniał.–Obokbasenówznajdzieszwszelkieakcesoriapotrzebnedokąpie-
li, począwszy od ręcznie wyrabianych u nas mydełek, aż po luksusowe produkty
sprowadzanezDubaju.

Byłatakapiękna,chociażwyraźniezdenerwowanaispeszona,byćmożezpowo-

du zbyt obcisłego podkoszulka, pod którym nic już nie miała, i zbyt krótkich szor-
tów,któreeksponowałyjejniewiarygodniedługie,zgrabnenogi,zpaznokciamistóp
wkolorzelazurowegonieba.

Wejdźdowody,Amaya–zaprosiłjąskinieniemręki.–Zobaczysz,żepoczujesz

sięlepiej.

Obiecujesz,żemnieniedotkniesz?
Byłajegomarzeniem,niczegotakniepragnął,jakzanurzyćdłoniewjejwłosach,

austamipieścićniewielkiepiersizsutkaminiemalprzebijacymidelikatnątkani
koszulki.Jakżepragnąłpoczućsmakjejdziewczęcejskórypodjedwabnąbielizną.

Nie–odpowiedział.–Zdecydowanienie.
Zachwiała się, by po chwili, ku jego zaskoczeniu, przejść kradzią basenu do

szerokichschodkówwiocychdowody.

Niemamnicprzeciwkoodświeżacymkąpielom–uśmiechłasię.
Aprzeciwkoszejkom?
O tak! Szejkom, królom i pustynnym pałacom – dodała, wchodząc głębiej do

wody,wciążwszortachikoszulce,jakbyzapomniała,żetoniekostiumkąpielowy.

Cozapech–zakpił.–Wybrałemcięzgronaksiężniczek,zktórychwiększość

natychmiastzgodziłabysięzastąpićcięwtejroliiprzejąćciężar,któryztakimbó-
lemdźwigasz.

Amayazanurzyłasiępopas,trzymającsięjaknajdalejodKaviana,który,gdyby

tylkochciał,mógłbysiędoniejzbliżyćwułamkusekundy.Tymczasemjedynieodro-
binę przesunął się w jej kierunku. Patrzyła na niego z entuzjazmem nurka, który
spotykarekina.

Ileichbyło?–zapytałanagle.–Księżniczek,którezmieniłeśwkrólowe?
Wsumieniebyłowtymnicrozrywkowego,aleKavianwyśmieniciesiębawił,by

background image

nie powiedzieć delektował różnymi formami oporu i nieposłuszeństwa, którymi
Amayaposługiwałasięwkontaktachznim.

Nieodpowiedział.Zbytlubiłtopytanie.WielemówiłooniejiAmayachybazaczę-

łatosobieuświadamiać.Tanecznymiruchamiodsułasięodniego,apotemzupeł-
nie nieoczekiwanie schowała głowę pod powierzchnią wody. Przez chwilę widział
tylkociemnąplamęjejwłosówunoszącychsięnapowierzchni.Wtedyjeszczebar-
dziejnieoczekiwaniewyskoczyłazwody,lekkojakdelfin.Bestiawnimwydałanie-
słyszalnynazewnątrzpomruklubieżnegozadowolenia,gdyujrzałmokrypodkoszu-
lekeksponucykażdycaljejpięknegociała,przylegacydopiersizpodrażnionymi
wodąijegoobecnościąsutkami,którezdawałysiężyćswoimżyciem.Zrozpuszczo-
nymimokrymiwłosamiwyglądałajaknimfa,amożejaksyrenkazjegosnów.Kavian
dopiero teraz zrozumiał, że jego syrenka miała twarz Amai. Patrzył, jak wyciera
twarz,agdyskończyła,krzykła,zaskoczona,amożewystraszonajegobliskością.

Położył dłonie na jej biodrach i przyciągnął ją do siebie, by czuć jej ciało całym

swoimciałem.Takiewłaśniewspomnieniesprzedsześciumiesięcywypełniałojego
myśli, niejednokrotnie uniemożliwiając mu sen czy skupienie się na obowiązkach.
Terazprzeżywałtoponownie,wrzeczywistymświecie.Przycisnąłjąmocniejdosie-
bie,bymogłapoczućogieńwjegożyłachizrozumieć,jakbardzojejpragnął.

Amayamilczała,schyliłagłowę,gdyonustamiszukałjejust.Jejciałopoddawało

się jego ciału, czuł, wiedział, że ich ciała pragną tego samego. Amaya zdołała się
opanować.

Niewyobrażamsobie,żemogłabympocałowaćczłowieka,którytrzymałtusie-

demnaściekobiet–mówiłapowoli,aonodbierałkażdejejsłoworówniewyraźnie,
jakwyraźnieodczuwałuciskjejtwardychsutkównaswojejpiersi.–Niemogęsię
ztympogodzić,nawetjeśliopróżniłeśjużharem.

W takim razie rzeczywiście – syknął nie skalaj się. Możesz tu sobie stać

icierpieć.Niemamnicprzeciwko.

Jakbyprzeczącswoimsłowom,zgarnąłwrękęjejwłosyiponownie,jeszczemoc-

niej,przyciągnąłjądosiebie.Zanimzdążyłaodpowiedzieć,zamknąłjejustapoca-
łunkiem.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Pocałunek był jak bomba. Eksplodował wewnątrz niej, wypełniając ją światłem,

kiem, rozkoszą i pożądaniem. Wtuliła się w niego. Nie myślała. Nie chciała my-
śleć.

Oddałapocałunek.Dokładnietaksamojakpółrokutemujegopocałunekprzenik-

nąłprzeznią,jakburzaprzezmłodylas.Kavianniestarałsiębyćdelikatny,niebył
teżwżadnejmierzemiłyczyuprzejmy.Jegopocałunekokazałsiębrutalniecielesny,
byłjaksadystycznieekscytucezaproszeniedoposmakowaniabólu.Doświadczyła
tegotylkoraz,iwciążniezbytdobrzerozumiała.Alewłaśnietegopragnęła.

Przesunąłręce,bymocnozacisnąćdłonienajejpiersiach.Niebyłowtymnicde-

likatnego.Wręczprzeciwnie–nazwałabytoczystą,nieposkromionądzikością,któ-
rapodniecałają,całkowicieidogłębnie.PomrukwydobywacysięzgardłaKavia-
na,gdyzatapiałjejustawswoich,sprawił,żeczułasiępięknaiuwielbiana,cozko-
lei wznieciło w niej wewnętrzny pożar, w tym samym stopniu wydzielacy ciepło
istrach.Ogieńtańczyłwniej,chłołażarisłowazapewnienia,żenależytylkodo
niego.

Amayazignorowałaświatwokółichsplecionychciał.Zignorowałateżjegotłumio-

ny śmiech, w którym brzmiała nutka niewątpliwego triumfu. Zadrżała z podniece-
nia.Wyglądałototak,jakbyjegozwycięstwodawałorównieżjejpowóddoradości.
Wygięłasię,gdyustamidosięgnąłjejszyi,bywreszciepoddaćsięmagicznejwładzy
jegowprawnychrąk.

To samo zrobiła pół roku temu, gdy sprawił, że żądzą zastąpiła myślenie. Tylko

wtedyczułasięwolna,dzika,seksowna–wsposób,któregonigdywcześniejsobie
niewyobrażała.

Kaviandoskonalewiedział,corobi.Nachyliłsięizębamichwyciłjejpełenoczeki-

wania sutek. Potem uniósł ją łatwo niczym odrobinę puchu i posadził okrakiem na
swojejtwardejjakstalnodze,byniemalwtejsamejchwiliwbićdłońpodjejspoden-
ki i zanurzyć ją w pulsucej, rozżarzonej otchłani między jej udami. Jednocześnie
gwałtowniessałuwięzionywustachsutek.ŚwiatAmaiodpłynąłwnieistnienie.

Kavianbawiłsięjejciałem,wciążokrytymkoszulkąispodenkami.Ustami,zęba-

mi, dłońmi zdobywał kolejne przestrzenie, wywołując jej spazmy. Amaya znalazła
się w centrum burzy, rażona piorunami raz, drugi, trzeci Sięgała nieba, by po
chwilizapadaćsięwpłocąotchłań.Pomyślała,żeniktniemógłbytegoprzeżyć,
żejeśliumrze,cóż,będziewarto.Kavianbyłwszystkim,czegochciała.

Kiedyoprzytomniała,niósłją,rozpalonąidrżącą,wkierunkuwygodnychsiedzisk

wcentralnejczęścipomieszczenia.Owiniętawdelikatnyręcznik,spoczęłanarozło-
żystejotomanie.Niemogłazłapaćtchu.Zafascynowanaprzebiegiemzdarzeńprzy-
glądała się Kavianowi, gdy oplatał swój ręcznik wokół bioder, podkreślając zalety
doskonalewyrzeźbionegociała.

Powinnacośpowiedzieć,zrobić,cokolwiek.Niemogła.Całymciałemczekała,by

background image

wróciłipoprostudokończyłdzieła.Niedoczekałasię.

Kavian podszedł do niskiego stolika zastawionego tacami pełnymi wykwintnych

potraw.Przysiadłnawygodnej ławiewzdłużstołui delektowałsięlokalnymi przy-
smakami, powoli, rozkoszując się każdym kęsem. Jednocześnie przez cały czas
baczniesięjejprzyglądał.

Amayanierozumiała,cosiędzieje.Niemogłaopanowaćpulsowaniawzłączeniu

nóg.Sercenieprzestawałojejbićjakopętane.

Czyniezamierzasz?
Byławściekłanasamąsiebie.Dałasięośmieszyć,zmienićwjąkacąsięzpożą-

daniaibezradnościidiotkę.Czemutozrobił?

Toniezbytzachęcace,jeśliniepotrafiszlubboiszsięnazwaćrzeczypoimie-

niu–powiedziałłagodnie,odwróciłsięiponownieoddałsięprzyjemnościjedzenia,
staranniedobierająckawałeczkipotraw.Czypowinnatoodebraćjakosurowąlek-
cję,demonstracjęrzeczywistejwładzy?

Byławściekła,wbrewsamejsobie.Próbowałasiedziećspokojnie,choćprzezjej

ciało nadal przepływały dreszcze ekstatycznego uniesienia, do którego ją przed
chwilądoprowadził,byzarazzostawić,jakartystaniedokończonedziało.

Nie mam pocia, jakie są twoje oczekiwania – starała się mówić spokojnie. –

Uprawialiśmy seks jeden raz, trochę przypadkowo, potem przez pół roku ścigałeś
mnie po całym świecie, rozpowiadając, że należę do ciebie, że się tobie oddałam.
Następnie porywasz mnie, doprowadzasz do orgazmu i porzucasz, by coś prze-
sić.Robisztowpodziemnychłaźniach,gdziejeszczeniedawnowięziłeśsiedemna-
ściekobiet.Nierozumiemmechanizmówtwojegopostępowania,niewiem,cojesz-
czejesteśwstaniezrobić.Okazujesię,żewogólecięnieznam.

Jejsłowaniewywarłynanimżadnegowrażenia,takprzynajmniejmogłosięwy-

dawać.Pozostałnieruchomy,niczymrzeźbauproguświątyni.Patrzącnaniego,my-
ślałaostarożytnychwładcach,rycerzachiepickichbitwachjakzpowieściTolkiena.
Zaschłojejwgardle,znówniemogłaoddychać.Pochwiliusłyszałajegogłos.

Nikogotunieprzetrzymywałemsiłą.Tomiejsceniejestwięzieniem,jeszczenie

zauważyłaś?

Zapamiętamtonawypadek,gdybyśjeszczekiedyścośwspomniałoobietnicach

–odburkła.

Amayazdawałasobiesprawę,żezbliżasiędogranicyjegocierpliwości.Poczuła

niepokój. Była półnaga i całkowicie bezbronna w pałacu otoczonym pustynią. Ka-
vianjednaknieruszyłsięzmiejscaprzystole,co–paradoksalnie–wcaleniepopra-
wiłojejnastroju.Chciała,bysięniezbliżał,alecierpiała,gdytegonierobił.

Jesteś jedyną znaną mi kobietą, której nie cieszy możliwość dzielenia ze mną

królewskiegołoża–oznajmiłnagle.

O ile wiesz wszystko Pamiętaj, że ludzie kłamią, zwłaszcza przed obliczem

okrutnegowładcypustyni,któryzagrażanawetpowietrzu,którymoddychają.

Tegoakuratjestempewien.Dlaczego?Zapytajsamąsiebie–zachęcał,nieod-

rywającodniejwzroku.–Zapytajsamąsiebie,skądtapewnośćwynika.

Amaya milczała. Nie wiedziała, co takiego wyczytał z jej twarzy, że uśmiechnął

sięwsposób,któryponowniepozbawiłjąpewnościsiebie.

Niemusiszsięzastanawiać,jakiesąmojeoczekiwania–powiedziałwsposób,

background image

w jaki inni mężczyźni zwykle komentują pogodę, ceny paliw lub wyniki ich ulubio-
nychklubów.–Niedziałampodstępnie,pokryjomu.Powiemci,czegochcę.Daszmi
to,takczyinaczej.Proste?

Przytobienicniejestproste–odparła,patrzącnaniego,gdymierzyłjąwzro-

kiem. Wzięła głęboki oddech. Nie chcę tu zostać. Zrozum wreszcie. Chcę do
domu.

Jak sobie życzysz – odrzekł bez wahania, ciepło, przyjaźnie. Serce zabiło jej

mocniej.–Comasznamyśli,mówiąc„dom”?–spytałzuśmiechem,któryzmroziłby
dnopiekła.

Wtymmomenciepoczuła,jakbardzomogłabygoznienawidzić.Kilkomasłowami

wdeptałjąwziemię,przeniknąłdoszpikukości.Tomusiałabyćnienawiść.

OdwieźmniezpowrotemdoKanady,domiejsca,wktórymmnieznalazłeś.Po-

radzęsobie.

Kanadaniejesttwoimdomem.UrodziłaśsięwBakri,gdziespędziłaśosiemlat

dzieciństwa.Przezkolejnedziesięćlatbłąkałaśsięwrazzmatkąpoświecie.Dokąd
wiatrzawiał,tamszłyście.Najdłużejprzebywałyściewposiadłościwłaścicielawin-
nicy na Południowej Wyspie Nowej Zelandii. Czy to miejsce nazywasz domem?
Wtakimraziezprzykrościązawiadamiam,żedżentelmen,uktóregomieszkałyście,
jużdawnoprzestałbyćodpornynawdziękitwojejmatkiizałożyłrodzinę,zktó
jestszczęśliwy.

Amaya przypomniała sobie zimowe poranki w Nowej Zelandii, gdy z matką i jej

kochankiemprzemierzalipolapokrytewinoroślą.Tamtenmężczyznaprzynajmniej
na chwilę sprawił, że Elizaveta czuła się spokojna i radosna, wreszcie zaczęła się
uśmiechać. Pamiętała pokryte białymi czapami śniegu góry i drogi prowadzące do
morza, owce i ciekawskie jagniątka na pastwiskach w Parku Narodowym Rich-
mond.Przedewszystkimjednakwspominałaczarnejakaksamitnoce,gdyniebopo-
krywały miliony gwiazd. Czysta magia. To wtedy tak trudno było jej uwierzyć, że
mimowszystkoobydwiebyłytakbardzosamotne.Amayauświadomiłasobie,żejuż
dawnootymniemyślała.Matkabyła,jakabyła;Amayaczuła,żejużniktniepotrafi
poskładaćtego,cowniejzniszczyłmąż,władcaBakri.CzyterazKavian,władcasą-
siedniejkrainy,robitosamozjejudręczonąduszą?

ByćmożeszukałabyśdomuwMontrealu,gdziestudiowałaś?–Kavianniezrażo-

nyjejmilczeniemkontynuowałbolesnewyliczanie.–Chybajednaknie,biorącpod
uwagę,jakczęstostamtąduciekałaś,wgóry,doEuropy,naKaraiby.AcozEdyn-
burgiem?Totampracowałaśwbarze,jakżenieodpowiedniemiejscedlawykształ-
conejdamy

Amayapragnęłauciszyćgogestemręki,alepowstrzymałasię,ztrudem.Niemal

wbiłasobiepaznokciewskroń,bybólempobudzićsiędomówienia.

Nie ty będziesz decydował, co jest dla mnie domem, a co nie. Moje życie nie

wymagarównieżtwojegorecenzowania–starałasięniepodnosićgłosu.–Pozatym
onicnigdycięnieprosiłam.

Rzeczywiście,tonietwojaprośba,tomójwybór,poznawaćioceniaćcię.Dlate-

go powiem ci wprost. Nie masz domu, Amaya – stwierdził brutalnie. Nigdy nie
miałaś.Ażdoteraz.Nieobchodzimnie,czyjesteśgotowa,bytozaakceptować,czy
nie.

background image

Tylemocybyłowjegogłosie,żeznówniemalprzestałaoddychać.Czułabysiępo-

dobnie,gdybystrąciłjązwysokichschodównakamiennypodest–zprzetrąconym
kręgosłupem,beztchu.

Chcębyćgdziekolwiek,gdzieniemaciebie.
Domyślamsięodparłzprzesem.Niestety,tejopcjiniemaszdowyboru.
Towielkipałac.Musitubyćjakieśmiejsce,wktórymmógłbyśmniezamknąć,

zdalaodwszystkichiwszystkiego.Możebyćloch,bylezdalaodciebie.

Musiałagdzieśwspokojuprzemyśleć,corobićdalej.
Jesttuwieletakichkomnat,aletyzamieszkaszwmojej.
Patrzyłnaniąbezcienialitościwoczach.Samaniewiedziałateraz,cojestgor-

sze–płomieńprzeszywacyjejciałoczydrżenie,któregoniemogłaopanować.

Nie.Niezgadzamsię.
Wybacz,alejestemniecostaroświecki.Nieuwierzę,pókiniedotknę.Dlatego

muszęcięmiećwswoimłóżku.

Łóżko.Tosłowowybuchłowniejjakbombawrękachsapera.
Niemamowy.Niechcęsięznaleźćnawetwpobliżutwojegołóżka.Dotychczas

robiłeśtozemnąwinnychmiejscach,walkowie,wbasenie–wykrzykiwałaniemal
histerycznie.–Niechtakzostanie.Wogólenatympoprzestańmy.

Kavianowi zapłoły oczy, ale nie zareagował. Przeciwnie. Milczał przez dłu

chwilę,bywreszcieprzewić:

Kiedynastępnymrazemcięzdodę,będąmusiałybyćspełnionedwawarunki.

Po pierwsze, zrobimy to tradycyjnie, w łóżku. Powoli, a nawet bardzo powoli. –
Uśmiechnąłsię,widząc,jakAmayastarasięopanowaćdrżenie.Podrugie,masz
przestać mówić do mnie tak, jakbym nie miał imienia. Może to słowo jakoś przej-
dzieciprzezgardło.Znaczniezmniejszyłobytodystansmiędzynami.

Niewiem,oczymmówisz.Częstoużywamtwojegoimienia,gdyklnę.
Dosyć. Będziesz używać mojego imienia i spać w moim łóżku. Oddasz mi się.

Całkowicie.Nicnasnierozdzieli,Amaya.Jabędęmiałżyczenia,tybędzieszjespeł-
niać.Jawymagam,tywykonujesz.

Chyba po mojej rychłej samobójczej śmierci, jeśli będzie to jedyny sposób na

wyrwaniesięstąd–powiedziaładobitnieiwyraźnie,byzagłuszyćprzerażacogło-
śnebicieserca,którewoczekiwaniunanieznanewyrywałojejsięzpiersi.Kavian
zaśmiałsię,jakbytosłyszał.Jakbydoskonalewiedział.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Amayaniezamierzałazasnąć.
Grupauśmiechniętych,leczskupionychsłużącychczekałananiąwholu,gdywy-

biegła,niemalwyrywającażurowedrzwizozdobnychframug.Otoczylijąipopro-
wadzililabiryntemkorytarzy.Niebyławstaniezorientowaćsię,co,byćmoże,było
ichzamierzeniem,któdysięprzemieszczali.Chybażepałacowewnętrzabyłydla
wszystkichtaktrudnedoznalezienia,adyskretnieukryteprzejścianiemożliwedo
zapamiętania.

Jakkolwiekbytotłumaczyć,Amayaznalazłasięwreszciewapartamentach,które

niewątpliwienależałydokróla.Doskonalewyćwiczenistrażnicyudawali,żeniero-
zumieją,gdypoprosiła,byjązabraliwinnemiejsce.

Niechcętuzostać–powtarzaławkółko,próbującwyczytaćcośznieprzenik-

nionychtwarzystrażników.–Poszukajciemojegopokoju.Tomusibyćjakaśpomył-
ka.Niezostanętu.

Strażnicyodwracaliwzrok,pewnierównieżdlatego,żemiałanasobiejedyniede-

likatnątunikę,wktórąubrałyjąsłużące.

O tym można rozmawiać tylko z królem, jeśli uważa pani, że w ogóle można

kwestionować jego decyzje – odezwał się wyższy ze strażników, zapewne sugeru-
jąc,żeAmayazachowujesięskandalicznieniepoprawnie.Chybażewedługniegoto
właśnieonajakojedynamaprawonegowaćsłowowładcy–wkońcujestksiężnicz-
ką,którarazjużośmieliłasięprzeciwstawićjegopanu.Takczyinaczej,znimnie
było już co dyskutować i zrezygnowana Amaya weszła do pierwszej komnaty, za-
trzaskujączasobądrzwi.Terazmusiaławspokojuprzemyśleć,jakigdziesięscho-
wać,byKavianponowniejejnieodnalazł.

Zdrugiejstrony,przecieżKavianniebyłbarbarzyńcą,myślała,wędrującwsku-

pieniuszlakiemkrólewskichkomnat.Miładwalubtrzyeleganckiesalony,podzi-
wiała gustowne tarasy z widokiem na najpiękniejsze miejsca w dolinie, wykładany
marmuramiholprowadzącynarozległepodwórzezeszlachetnegokształtufontan-
nąpośrodku,licznepokojedzienne,doskonalewyposażonąbibliotekęiwykłada
jedwabiamijadalnię.

Cały czas szukała zakątka, w którym mogłaby bezpiecznie przetrwać najbliższe

godziny.Kavianwprawdzieumiejętniestarałsięjąwystraszyć,zdawałasobiejed-
naksprawęztego,żewbrewtemu,comówił,nigdyniepróbowałniczegoosiągnąć
siłą.Prawdabyłataka,żetoonasamazgodziłasięgopoślubić,podejmującwten
sposóbżałosnąpróbęprzypodobaniasiębratu,czyteżnawetzmarłemuojcu.

Jeśli chodzi o fizyczny aspekt sprawy, Amaya nie musiała się obawiać Kaviana.

Obawiałasięnatomiastsiebiesamej,własnejpotrzebyuleganiamu.Całyczasjakaś
jejczęśćpragnęłapaśćprzednimnakolana,wyrazićsatysfakcjęzjegodominacji
inadewszystkopozwolićmuzapoznaćjąztrudnąsztukąbyciaposłuszną.

Przestań,skarciłasamąsiebie,kontynuującwędrówkę.Była,docholery,kobie

background image

wyzwoloną.Tożedałasiębratunawićnapowrót,byłochwilowąsłabostką.Pu-
styniatoniejejświat.Ponadtozbytdobrzepamiętałazłamaneserceizmarnowane
życiematki.

Weszła do pomieszczenia, które musiało służyć królowi za prywatne biuro. Na

ścianiewisiałjegoportret,olejnapłótniewimponucychramach.Spojrzaławtym
kierunkuiznówniedałaradypowstrzymaćprzyspieszonegobiciaserca.Przyłożyła
dłońdopiersi,bysięuspokoić.Byłazłanasłużące,któreubrałyjąwtakdelikatnie
cieniutką tunikę, że równie dobrze mogłyby ułożyć ją na srebrnej tacy, by ułatwić
ichwładcysięgnięcieponią.Ponowniezerkłanaobraz.Całejejciałododatkowo
chłodzonejedwabiempokryłosięgęsiąskórką.Niechtoszlag.

Amaya dotarła do królewskiej garderoby – ogromnego pomieszczenia znacznie

większegoodsypialniwharemie,ajużnapewnegoodjejmieszkaniawEdynburgu,
gdziedlaoszczędnościzamieszkaławrazztrójkąprzyjaciół.

ZignorowałarzędyszytychnamiaręgarniturówznajlepszychdomówmodywEu-

ropie, szybko przeszła obok setek tunik z najszlachetniejszych tkanin, po których
odruchowo przesuła dłońmi. Starała się uspokoić rozkołatane serce i nerwowo
kurczący się żołądek, gdy ogarniała wzrokiem przytłaczacy wokół przepych.
Wszystkoprzypominałoojegoistnieniu,mogłabyprzysiąc,żestałtużobokiobser-
wowałjejzmaganiazesobą.Wśliznęłasięwnajciemniejszykątiskuliławmiejscu,
gdzienadkolekcjązimowychbutówwisiałyniezliczoneciepłepłaszcze,zaktórymi
zamierzała się schronić, przeczekać, by zobaczyć, co zrobi Kavian, gdy wróci do
swojegoapartamentu.Niemiałajednakwplanachzapadnięciawgłębokisen.

Obudziłojąszarpnięcie,przezmomentspanikowała,niemogącprzypomniećso-

bie, gdzie była i co tam robiła. Kavian pochylił się nad nią, wziął ją w ramiona
iuniósł.

Wciążmasznapoliczkuodciskmojegobuta–powiedziałłagodnie,choćznut

kpiny.–Pełnegodnościobyczaje,mojatyksiężniczko.

Amaya miała ochotę wyjaśnić mu, że aż tak próżna nie jest, w końcu jej matka

wmłodościpracowałajakomodelka.Nieodezwałasięjednak,obezwładnionazapa-
chemjegociała,doktóregoprzylgnęła,otoczonasilnymiramionami.

Czyktościjużpowiedział,żejesteśpotworem?
Wiedziaławprawdzie,żerozdrażnianiegotakimipytaniami,zwłaszczagdydopo-

wierzchni ziemi miała dobre półtora metra, nie było zbyt rozsądne, ale nie mogła
siępowstrzymać.

Botylkoprzedpotworemdziewczętachowająsięwszafie–brnęładalej.
Doprawdy? – Kavian westchnął ciężko. – Wyobrażasz sobie, że jeśli będziesz

sięzachowywaćjakrozkapryszonedziecko,towłaśnietakbędęciętraktował?Nie
jakkobietę.Nicztego.

Nigdynietwierdziłam,żejestemdzieckiem–zaprotestowała.
Bardzosprytne,zwłaszczażedefinicjedzieckawnaszychświatachbardzosię

różnią.Mynieniańczymydwudziestolatków,zachęcamymłodychludzidowczesne-
gowkraczaniawdorosłość.Samzostałemżołnierzemjakotrzynastolatek.Dzieciń-
stwawogóleniepamiętam.

Jeżelisądzisz,żemnierozpieszczanonajakimkolwieketapiemojegożycia,to

bardzosięmylisz–rzuciłaszorstko,mrużącoczy.

background image

Doskonalewiem,kimjesteśijakajesteś–zakomunikował,przenoszącjąprzez

prógwielkiejsypialni,ześcianamizciemnegodrewna,wyłożonymizłotemipurpu-
rą.–Twojemelodramatycznescenkinadnieszafyczyucieczkamacanaceluupo-
korzeniemnienaoczachświata,niemajądlamnieznaczenia.Zakończęwszystko
tuiteraz.

Posadziłjąnałóżkutak,jakbystawiałkropkęnakońcuzdania.Bezemocji.
Amayaspodziewałasię,żekrólzgodniezzapowiedziąprzykryjejąswoimciałem,

aleoczywiścietegoniezrobił.Stałobok,wluźnychbiałychspodniach,dzikiipięk-
ny, bardziej królewski i bardziej pustynny niż kiedykolwiek wcześniej. Skrzyżował
ramionanapiersiispoglądałnaniązgóry.

Chciałazerwaćsięiuciec.Wyobrażałasobie,żedobiegadokradziokna,wy-

biega na taras i skacze Rozpłyłaby się w ciemności, nie znalaby jej. Co za
bzdura.

Nawet nie drgnęła, wbita w atłasy jego spojrzeniem. Znów przestała oddychać.

Poczuła przy tym dziwny ból, który umiejscowił się w dość szczególnym miejscu.
Wyraz twarzy Kaviana świadczył, że doskonale o tym wiedział, jakby czytał w jej
myślachiciele.

Niemusiałeśmnieścigać–Amayaniezabardzowiedziała,comówi.–Powinie-

neśbyłpozwolićmiodejść.

Chciałaodwrócićjegouwagę,aleKaviandrążyłdalej.
Jesteśmokra?
Przez chwilę Amaya nie zrozumiała. Kąpała się wieki temu, razem z nim, i już

dawnozdążyłasięwysuszyćWtymmomencieprzyszłoolśnienie.Poła.Idosłow-
niestaławpłomieniach.Żarwznieconyzawstydzeniemwypełniłjejciałoiwypły-
nął zdrową, intensywną czerwienią na twarz. Próbowała oddychać, ale nie dała
rady,próbowałaodwrócićwzrok,alewszystkowniejskamieniałozzażenowania.

Uznamtozapotwierdzenie–kontynuowałzrozbawieniem.–Aprzecieżnawet

wtobieniebyłem.

Powinnabyłazerwaćsięzłóżka,podbieciuderzyćgo,nawyzywać,cokolwiek

Uświadomić mu, że nie akceptuje jego zachowania, że nie powinien traktować jej
wtensposób.Niezrobiłajednakżadnejztychrzeczy.Jedyniebezmyślniepatrzyła
naniego,czującnarastacy,pacybólwtymsamymmiejscu.

Chcęwidziećcięnagą–powiedziałstanowczo.
Niechcę
Już,teraz,Amaya–rozkazał.–Jużrazciędzisiajrozebrałem,niezmuszajmnie,

bym zrobił to ponownie. Pokaż mi, azizty. Pokaż mi, że jesteś tak samo dumna ze
swejurodyjakja.

Tobyłojaksen.I,prawdęmówiąc,takwłaśniewyglądałyjejsny,zawsze,każdej

nocyodczasuucieczkizzaczynsześćmiesięcytemu.Wewszystkichwizjachpo-
jawiałsięmniejlubbardziejobnażonyKavian,niewiarygodniemęski,choćmusiała
przyznać,żewrzeczywistościwyglądałnawetbardziejkorzystnie.Zarównowtych
sennychobrazach,jakiwobecnejsytuacjidoznawałatakichsamychwewnętrznych
spazmów,czułaprzechodząceprzezciałofalegocaizimna,czułanieznanywcze-
śniejbóloraznieposkromionążądzę.Tak–żądzę.Tonapewnotylkokolejnysen,
uznała.

background image

Askorotosen,tonicniemaznaczenia.Skorozaśniemaznaczenia,todlaczego

bytegoniezrobić.Jakwtransiezdjęłazsiebiejedwabnątunikęiodrzuciłająna
podłogę. Usiadła na kradzi łóżka, zupełnie spokojna i całkowicie naga. Tak jak
sobietegożyczył.CotamPrzecieżtotylkosen,niemaznaczenia.Dziewictwo?
Straciłajeztymsamymmężczyznąpółrokutemu,wpośpiechu,wubraniu.Dziśnie
miała już nic do stracenia. Zdumiewace, jak przyjemnie było siedzieć przed nim
nago,porazpierwszy.

Nie garb się jak nastolatka – polecił. Czemu się chowasz, jakbyś nie znała

swojejwartości?Takmisięoddajesz?Skruszona?

Niemamzacoprzepraszać.
Doprawdy?Niektóreżółwiemorskiechowacesięwewłasnychskorupachwy-

glądająbardziejkuszącoodciebie.Usiądźprosto,głowadogóry,chcęwidzieć,jak
jesteśdumnazeswoichpiersi.

Obojedoskonalewiemy,żeniemasięczymchwalić.Niebędęeksponowaćcze-

goś,czegonieposiadam.

Twojaopinianatemattwoichpiersimnienieinteresuje–podsumował.–Ważne,

co ja o nich sądzę. A ja cały czas pamiętam ich smak w swoich ustach. I proszę
owięcej.

Dopierogdyskończył,Amayazorientowałasię,żezrobiłato,ocoprosił,wygięła

siędotyłu,wypinającpiersiwjegokierunku.Włosyopadłyjejnaramiona,atorów-
nieżsprawiałomuprzyjemność.Przezdługąchwilę,możeprzezcałąwieczność,po
prostupatrzyłnanią.Nieczułazażenowaniaaniwstydu,anizłości.Czułajedynie
niemożliwedozwalczeniapożądanie.

Nopopatrzpowiedziałzzadowoleniem.Oddychaszcorazszybciej.Wyraź-

niepłoniesz.Gdybymterazzanurzyłdłońwmiejscemiędzytwoimiudami,cobym
tamznalazł?

Milczała,drżąc.
Zobacz, jak stwardniały ci sutki. Pomyśl o tym wszystkim, co mógłbym z nimi

zrobić,ileprzeżyćbymitodostarczyło.

Powinnabyłamuodpowiedzieć,zdystansowaćgo,odepchnąć.Znowunieznalazła

wsobiedośćsiły,bytozrobić.Łatwiejbyłowykonywaćjegopolecenia.

Uklęknij,tamgdziejesteś.
Niebędęklękaćioniccięniepoproszę,nielicz,żezacznęciębłagać–wykrzy-

czała.Kavianniewydawałsięzainteresowanyjejprotestem.

Oczywiście,żenie.Jesteśoburzonamoimzachowaniem.
Dokładnie.
Tak,oczywiście,widzę–zakpił.Aterazuklęknijiniedajsięwięcejprosić.
Nadeszłachwilaprawdy.Niezabardzorozumiała,cosiędzieje,gdyzdejmowała

zsiebieubranie,aleterazwszystkobyłojasne.Trzebawyznaczyćmugranicę.To
takiebeznadziejnieproste.Wystarczywstać,ubraćsięiodejść.Niemiaławątpli-
wości, że Kavian pozwoliłby na to; w końcu nie był brutalem. Musiała tylko zejść
ztegołóżka.Amówiącbardziejprecyzyjnie,musiałatylkochciećzejśćztegołóż-
ka.

Poruszyłasięniepewnie,choćmiaławrażenie,żejejciałonienależydoniej,stało

się jej obce, nieposłuszne, nadmiernie wrażliwe. Reagowało na wszystko, na deli-

background image

katnypowiewciepłegowiatru,jegooddech,dotykpościeli.Pewniedlategoniewie-
działa, co robi, i zanim odzyskała świadomość, klęczała przed nim, tak jak kazał.
Mało tego, gdy tylko na nią spojrzał, wygięła się w kształt doskonałego łuku, naj-
mocniejjakmogławypychającpiersiwjegokierunku.Podałamusiebieniczymkró-
lewskidesernasrebrnejtacy.

Kavian patrzył, jak przenikają ją dreszcze, jak każdą częścią ciała zaprasza go

wsiebie.Iczekał.Niewiadomonaco.Poprostuspokojnieczekał.

Amayawidziałajegozamglonespojrzenie,czułajegopragnienie,któresprawiało,

żewiotczałainapewnonieutrzymałabysięnanogach,gdybymusiałaterazwstać.
Marzyła,byjejdotknął,byjąposiadł,jakprzedkilkomamiesiącami,bywróciłKa-
vianzbasenusprzedkilkugodzin.Pożądałagokażdymmilimetremciała.

Wtakimrazie,azizty,powiedztosłowo,ibędzieszmniemieć.
W tym momencie Amaya zrozumiała, że to, co przed chwilą uważała za własne

myśli, wypowiedziała na głos. Zaschło jej w gardle, jakby wchłoła w siebie cały
piasekzpustyniwokółpałacu.Zaczęłasiętrząśćiniedałaradytegoopanować.To
musiała być granica, której nie wolno jej było przekroczyć, by cofnąć się w prze-
szłość.Powrotupoprostuniebyło.

Proszę–wyszeptała.
Nieotosłowomuchodziło.
Powiedzto–rozkazał.
Nieudawała,żewciążwalczy,żetojeszczeniekapitulacja.
„Podrugie,maszprzestaćmówićdomnietak,jakbymniemiałimienia.Możeto

słowojakośprzejdzieciprzezgardło”takbrzmiałjegodrugiwarunek.Dlaczego
miałabygoniespełnić?

Proszę–powtórzyła.–Kavian,proszę.
Uśmiechnął się, jeszcze bardziej męski niż zwykle, w pełni usatysfakcjonowany.

Amaya zaczęła wewnętrznie płonąć. Kavian wyciągnął do niej rękę, a potem było
jużtylkogorzej.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Kavianchciałzanurzyćsięwniej–natychmiast,ugasićtowyniszczacepragnie-

nie,przezktórebłądziłpoświeciepółroku,szukającjejwnajdziwniejszychzakąt-
kach naszej planety. Ku jego zaskoczeniu po tamtej pamiętnej nocy, gdy posiadł ją
porazpierwszy,uświadomiłsobie,żetylkoonabędziesięliczyć,żenieinteresu
goinnekobiety.Chciałtylkojej,zciałemiduszą.Niemógłsiędoczekać,byjączcić,
oddawaćjejhołd,wielbić.Należaładoniego.

Kavianbyłkrólem,jegoziemiawymagałaobecnościwładcy,niemógłspędzićży-

ciawpogonizauciekacąnarzeczoną.Tronwywalczyłsobiesiłąikrwią.Rządził
krainą Daar Talaas i bronił jej z całym poświęceniem. Musiał odnaleźć Amayę, by
niestaćsięobiektemdrwinswojegoludu.Pozatympragnąłjejisądził,żezawsze
takbędzie.Należaładoniego.Dotejmyśliwyraźniesięprzyzwyczaił.

Ujął ręką jej kształtny podbródek, sprawiając, że uniosła głowę i spojrzała mu

woczy.Czuł,jakzadrżałapodwpływemjegodotyku.Wjejoczachwyczytałtęskno-
tęzanim,chłonąłobezwładniacyzapachjejcudowniedelikatnejskóryiwłosów,
któretakuroczoulokowałysięnajejramionach.Czułteżniecobardziejintensywny
zapachbęcywynikiemsilnegopodniecenia.Amaya.Pozanią,tylkotronupragnął
równiemocno.Zdobyłgodziękideterminacji,jużjakodwudziestolatek.Teraztam-
tenwyczynwydawałsiębłahostką.Otosiedziałaprzednimjedynaprawdziwazdo-
bycz,nagaiponętna,posłusznaiuległa.Personifikacjamarzeń.

Zróbtoterazijużnigdyniebędzieszmusiałsiębać,żestraciszprzezniątron,

tłumaczyłsamsobiewmyślach.

Zawszejejpragnął,odchwili,gdyjejbratzaprezentowałmunagranievideozjej

udziałem.Jużwtedywiedział,żebędziepartnerkąidealną,zarównojakożona,jak
ikrólowa.Teraztylkosięupewnił,żenicsięniezmieniło.Byłtegopewienwtym
samymstopniu,wjakimznałswojeimię.

Półrokutemuichwzajemnafascynacjastaławpłomieniach,gdyprzyjechałdo

pałacujejbrata,byjązabrać,jużjakonarzeczoną.Tamtegodniamiałopołączyćsię
życiedwojgaludzi,adwapaństwazaplanowałyzawrzećzesobąsojusz.Ceremonia
uświetniacatobezprecedensowewichhistoriiwydarzenieokazałasięoficjalną,
bardzoeleganckąuroczystością,zudziałemrzeszydostojnychgościitłumustaran-
nie wyselekcjonowanych reporterów, którzy mieli w ustalony sposób opowiedzieć
otym,conawłasneoczywidzieli.Kavianmusiałpodpisaćsetkidokumentów,złożyć
liczneprzysięgiiślubowania.Kobieta,którąmiałpoślubić,zostałaubranawbiałą
suknię, która sprawiała, że wyglądała jak niepokalana pustynna księżniczka. Roz-
mawiali ze sobą tak, jak nakazywała dworska etykieta, nieustannie obserwowani
przezwszystkichobecnych.Potemtrzebabyławygłosićprzewienie,jednozse-
tekprzewień,takjakbykażdyszlachciczkrólestwaDaarTalaaspostanowiłudo-
wodnić,żeumieczytać.Nieznaleźliczasuanimiejscanaprawdziwąrozmowę,na
to,bysiębliżejpoznać.

background image

Zaczynyodbyłysięnastępnegodnia,uroczystośćmiałamiejscewsalibalowej

udrapowanejzłotem,wobecnościtłumówisetekbłyskacychfleszy,wśródszmeru
plotkucycharystokratów,komentucychkażdygestikażdesłowo,żerucychna
nichniczympadlinożercynatrupie.

WmoimkrajutłumaczyłjejwówczasKavian,gdyrazemzostalipoddaniofi-

cjalnej prezentacji nie ma ceremonii ślubnych. Liczy się zobowiązanie, deklara-
cja,aniecałabiurokracja,którapotemnastępuje.Ślubtozamieracyobyczaj.

Państwomojegobratanienależydonajbardziejnowoczesnych,dlategowolimy

legalizowaćkrólewskiezwiązki.Osobiścieteżtopopieram–odpowiedziałamuwte-
dy.Kavian,słuchającjej,zatopiłsięwblaskujejczekoladowychoczuiobfitościust.
Pożądałjejrozpaczliwie.Touczucie,którenieopuszczałogoodchwili,gdyporaz
pierwszyujrzałjejtwarz,zdominowałojegożycieiosaczałogokażdegodnia.

Jaksobieżyczysz–odpowiedziałipomyślał,żeoddałbywszystkozamożliwość

ponownegozerknięciawjejoczy.Dosłowniewszystko.Tytuły,stanowiska,towiado-
mo. Królestwo, bogactwo, ziemie – bezwzględnie. Krew. Ciało. Życie. Czegokol-
wiekbysobiezażyczyła.

TymczasemAmayabardziejskupiałasięnaceremoniiniżnanim,rozglądającsię

wokół.Ategonienawidził.

Wymieniliwstępneprzysięgimałżeńskiewobecnościpokaźnejliczbywładcówsą-

siednich królestw, szejków, sułtanów, wszelkich oficjeli, ministrów, wysokiej rangi
arystokratówiczłonkówrządupaństwaBakri.Jejbrat.Jegoludzie.

Kiedykolejnigościewygłaszalipłomienneprzewieniaoznaczącejrolisojuszu,

Kavianwyprowadziłnarzeczonąpozazasięgkameriludzkichoczu,bymogliwresz-
cie,wreszcie!,cieszyćsięchoćbychwilkądlasiebie.

Kavianniczegonieplanował.Chciałjedynieodrobinyprywatności,paruminuttyl-

koznią.Chciałzobaczyć,jaksiębędączuliwswojejobecności,beztłumuwokół.
Pogratulował sobie wielkoduszności, był dumny z siebie, że postanowił zdobywać
względytejkobietypowoliibardzoostrożnie,żeniezachowałsięjakjegoprzodko-
wie,którzynajegomiejscupoprostuprzerzucilibyjąprzezsiodłoiwywieźlinapu-
stynię. Nie miał zamiaru odgrywać roli barbarzyńskiego króla w stosunku do wy-
chowanejnaZachodziekobietyjakAmaya,którazapewneoczekiwałacywilizowa-
nego zachowania. Nigdy. Zaplanował podejmować ją wytwornymi obiadami, roz-
pieszczać,zapewnićjejstylżycia,którytoonauznazaodpowiedni.Byłgotówzro-
bić wszystko, co w jego mocy, by ją do siebie przywiązać, by pragnęła na zawsze
pozostaćujegoboku,kochaćgoisłużyćmu.

Weszlidorozległejalkowy,Amayausiadła,aKavianprzyglądałjejsię,stojąc.Nie

uśmiechałsię.Patrzyłtakintensywnie,jakbypróbowałwejrzećwjejserce,amoże
poprostuporównywałżywyobrazztym,którypamiętałzfilmówizdjęć.Powolido-
cierałodoniego,żetapięknośćnależaładoniego,niezależnieodtego,jakpostąpi.
Taświadomośćwypełniłagożyciodajnymświatłem,radościąiulgą.

Nocóżtoonaodezwałasiępierwsza.Otojesteśmyturazem,oficjalnie

zaczeninarzeczeni,jakżesobieobcy.

Nie jesteśmy obcy – skorygował, bardziej szorstkim głosem, niż tego chciał.

Zresztą,wogóleniechciałnicmówić.Wystarczyłomu,żemógłzatopićwzrokwjej
warkoczach,upiętychjakkorona.–Wkrótcebędętwoimmężem.Jużjesteśmoja.

background image

Jeszczenie–zaprotestowała,unoszącdumniegłowę.Powinieneświedzieć,że

nie poślubię mężczyzny z haremem. Zaczyny z przyczyn politycznych to jedno,
zwłaszcza że mogłam pomóc bratu, ale małżeństwo w takich okolicznościach? O,
nie.Odmawiam.

Kavian nadal się jej przyglądał, z nieujarzmionym uczuciem pragnienia, które

wzbierałownimzkażdąmijacąsekundą.Ludziezwykleuginalisiępodjegorzą-
dami, wystarczyło słowo, tymczasem Amaya wyprostowała się i wytrzymała jego
spojrzenie, nie odwracając oczu. Tym też mu zaimponowała, nawet za bardzo,
szczerzemówiąc.

Dlaciebieopróżnięharem–obiecał.Otocichodzi?Rzeczmożeszuznaćza

wykonaną,niemaharemu,niematematu.

Wrazzostatnimsłowempoczułbestię,któradotychczasspoczywaławnimuśpio-

na,aterazbudziłasiędożycia.Niespróbowałsięjejpozbyć.Imwiększepożąda-
niewobectejniezwykłejkobietyrodziłosięwjegosercu,tymbardziejbestiarosła
w siłę. Kiedy na wspomnienie haremu Amaya oblała się rumieńcem zażenowania,
wyglądałatakpodniecaco,żeniemiałjużsiłyutrzymaćbestiipodkontrolą.Mało
tego,cośmumówiło,żeAmayaprzeżywaławtejchwilipodobnekatusze.

Jesteśmoja,mówiłojegociałokażdąkomórką,każdymoddechem.
Ująłwdłoniejejgłowę,poczułciepłojejskóry,posmakowałjejporazpierwszy.

Tachwilazmieniławszystko.Wiedziałjuż,żejegolosnazawszezwiązałsięzlosem
tejpięknejkobiety.

Teraz,gdymiałjąwswoimpałacu,wprostniemógłuwierzyćwswojeszczęście.
Czemutakmisięprzyglądasz?–zapytała,awjejgłosiesłyszałzdenerwowanie,

pożądanieicorazwiększąniecierpliwośćoczekiwania.

Niemyliłsięwtedy, podejrzewając,żewyczuwalnachemia międzyniminiebyła

przypadkiem,niemyliłsięrównieżteraz,półrokupóźniej.

Powtarzamsobie,żeniepowinienemsięspieszyć–mówił,zbliżającsiędoniej.

–Żepowinienemzachowywaćsięjakdżentelmen,którymprzecieżniejestem.Wy-
bacz,azizty,aletoniemożliwe.Imdłużejpatrzysznamnieswyminiewinnymioczy-
ma,tymwięcejpokusywnichdostrzegam.

Niemamniewinnychoczu.Sądzikie.Brudneirozpustnejakcałaresztamnie.

Usiłujęcitopowiedziećoddawna.

Znówsięzaczerwieniła.Niepotrafiłakłamać.Wtedylekkosięuśmiechnął.
Zróbtopowoli,proszę–wyszeptała.
Nie–odrzekłzkrólewskąstanowczością.–Bowcaletakniechcesz.
Pocałowałją,pozwalajączawyćbestiiiwybuchnąćpłomieniom,którepochłoły

ichoboje.

Kavian dosłownie pożarł ją. Nie ma lepszego słowa, by nazwać to, co się stało.

Trzymałja,mocnoprzyciskając,iucztowałustamiwjejustach.Amayatouwielbia-
ła. Im więcej brał, tym więcej dawała. Wygięła się, naciskając piersiami na jego
umięśnionąklatkę.Wtedyoderwałustaodjejust.

Bądźcierpliwa,azizty–wyrzekłmrocznymgłosem.Amayaniewiedziała,cze-

mutaksięzniądrażnił.Aleniemogłabystwierdzić,żesięjejtoniepodobało.

Kavianpieściłterazkażdycentymetrjejciała,leniwiesmakującszyjęiramiona,

by zejść ustami do piersi, doprowadzając ją do spazmów. Wodził językiem wokół

background image

pępka, potem niżej i niżej, jednocześnie przesuwając dłonią po jej ciele w sposób,
którydoprowadzałjądowyzwolenia.Jegodotyksprawiał,żeczułasiępiękniejsza,
bardziejcenna,doskonalszaniżkiedykolwiekwcześniej.

Kavian.–Wcaleniechciałapowiedziećjegoimienia.Stałosię,botaknapraw

niezabardzowiedziała,cosiędzieje,gdyuniósłjejbiodraiwswychpotężnychrę-
kachtrzymałjąuniesionątużprzedsobą.Jakbyrzeczywiścietym,comiałdokład-
nieprzedoczyma,pragnąłzaspokoićgłód.–Proszę.

Podoba mi się to – wyznał. Amaya poczuła te słowa wraz z jego oddechem

wnajbardziejintymnejczęściciała.Dreszczeprzenikałyprzeznią,poddającjąnie-
kontrolowanymemocjom.–Błagajmnie.

Wtedywtargnąłjęzykiemdojejwnętrza.Eksplodowała.
Wydawałojejsię,żewykrzykiwałajegoimię,możliweteż,żebyłtowewnętrzny

spazm.Takczyinaczej,zagubiłasięwburzydoznań.Zagubiłasięcałkowicie,bez-
nadziejnie.Zostałazmiecionazpowierzchnirzeczywistegoświata,jejistnienieule-
gło nieodwracalnej transformacji. W pewnym sensie umierała, wprowadzono ją
w stan agonii, zaś ona zamiast strachu odczuwała radość, poddała się temu z za-
chwytemcałąsobą.

Wrazzpowrotemświadomościodzyskaławzrok,pototylko,byujrzećzupełnie

nagiego Kaviana wnikacego w nią spokojnie, raz za razem, ze skupioną twarzą,
jakbyodtego,cowłaśnierobił,zależałylosyświata.Byłniewiarygodnie,doskonale
piękny.

Amaya znów nie mogła oddychać. Kavian wyglądał, jakby zamierzał pożreć ją

żywcem,awłaściwie,jakbyjużtozrobił.

Chciałamupowiedziećtysiącerzeczywtysiącachsłów.Pragnęłaopisać,coznią

zrobił,coczuła,czegonierozumiała,jakzapadałasięwprzepaść.Chciała,leczpo
razkolejnyzmysłyodwiłyjejposłuszeństwa.WtedyKavianzanurzyłtwarzwjej
dłoni,odczekałchwilęistalowymuderzeniemwbiłsię,przeniknąłprzeznią.Przez
chwilę,amożeprzezrok,życie,wieczność,patrzylisobiewoczy,zjednoczeninie-
ziemskimdoznaniem.

Amaya zrozumiała. Nie umiała już kontrolować ani jego, ani siebie. Wytrwała

dwadzieścia trzy lata bez seksu, ponieważ nigdy wcześniej nie czuła żadnej więzi
zmężczyzną.PotempojawiłsięKavianizburzyłwznoszonyprzezlataobronnymur
wciągujednegodnia.Byłazaszokowanazarównoprzebiegiemzdarzeń,jakiswo
postawą.Terazponowniemusięoddała.Tymrazemjednakzaskoczeniepochodziło
odniego.

Śmiało–wyszeptał.–Niebójsięposzukiwać.Postarajsięodnaleźćto,codaje

cinajwiększąprzyjemność,azizty,wczymnajlepiejinajbardziejswobodniesięczu-
jesz.

Poszukiwałaruchamiciała,dotykiem,wzrokiemismakiem.Oddalałasięizbliża-

ła,jakbyodmierzającdługośćzanurzonegowniejupojenia,doczasu,gdyjejciało
wypełniłosięobezwładniacymdreszczem.

Pozwól–powiedział.
Wsunąłręcepodjejbiodraiuniósłjąponadsobą.To,costałosiępóźniej,pozwo-

liłojejzrozumiećróżnicęmiędzypłomieniemświecyapełnymblaskiempustynnego
słońca. Stoczyli się na krawędź świata i jedynym, co dotarło do ocalałych w niej

background image

resztek świadomości, było jej imię, które Kavian wykrzykiwał za każdym razem,
gdykolejnymuderzeniemstrącałichwbezdennąprzepaśćmiłosnegoupojenia.

Amaya miała wrażenie, że właśnie narodziła się po raz drugi. Jako kobieta pu-

stynnegowładcy,jegoniewolnicaijegokrólowa.Niechciałatego,choćzdawałaso-
biesprawę,żeniemożebyćinaczej.NależaładoKaviana.Dotwardegowojownika,
którywsypialnizmieniałsięwnieustępliwegozmysłowegokochanka.Przytuliłasię
doniegozoddaniem,zapadającwdobroczynnysen.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Amaya już dawno zrozumiała, że Kavian należy do tych mężczyzn, którzy lubią

decydować o wszystkim, ale nie spodziewała się, że aż na taką skalę. Uważał, że
wienajlepiej,jakpowinnasięubierać,zkimspotykać,jakspędzaćwolnyczaswpa-
łacu,kiedybyłasamaikiedybyłprzyniej,copowinnajeść,jakczęstopowinnaspa-
cerowaćporozległychogrodach,iilekawdzienniemożewypić.Właściwienieist-
niałasfera,októrejmogłabydecydowaćsama.Kavianwyjaśniłjej,żeniedziejesię
takdlatego,żecierpinaobsesjękontroli,alezpowoduzbliżacejsięuroczystości
ślubnej.Wkrótcemiałazostaćjegożoną,atooznaczało,żekażdyjejkrokbędzie
obserwowanyikomentowany,zwłaszczaprzeztabloidy.

To nie powinno cię obchodzić – stwierdziła nieco rozdrażnionym głosem, gdy

któregośpopołudnia,zwróciłjejuwagę,żenielubi,gdywiążewłosywkońskiogon.
Wolał,gdysplatałajewwarkoczlubpozostawiałarozpuszczone.Niepytającopo-
zwolenie,ściągnąłgumkęzjejwłosówischowałdokieszeni.

Taksądzisz?
Masz kraj do rządzenia. To, jaką noszę fryzurę, powinno być twoim ostatnim

zmartwieniem.Dosłownieostatnim.

Wszystko,comazwiązekztobą,jestdlamnienapierwszymmiejscu,azizty.–

Uśmiech, jakim ją obdarzył, był jak pustynne słońce, jasny, gocy i tak piękny, że
chciała,abytrwałwiecznie.–Wszystkomnieobchodzi,przecieżjesteśmojąkrólo-
wą.

Apotemwziąłjąwramiona,takpoprostu,wsamymśrodkuogrodu,icałowałtak

długo,ażprzyznała,żewłaściwieniejestprzywiązanadonoszeniakucykaimoże
ostatecznieztejfryzuryzrezygnować.

I nagle zdała sobie sprawę, że zawsze się poddawała. I nie chodziło wyłącznie

o uległość wobec Kaviana. Całe jej życie było serią podobnych rezygnacji z walki
oswoje.Łatwiejbyłonagiąćsiędosytuacjiniżstawićzdecydowanyopór.Łatwiej
płynąćzprądemniżpodwiatr.

Niemaszprawadecydowaćzamnie–powiedziałaojcuprzedlaty,gdychciała

przerwać studia w Paryżu. On zaś żądał, by zdobyła dyplom, a przede wszystkim,
bypozostaławjednymmiejscu.Podejrzewała,żewtensposóbłatwiejmubyłokon-
trolować jej wszystkie poczynania. Nigdy nie odważyłaby się na sprzeciw, gdyby
stałaznimtwarząwtwarz,aleprzeztelefonuprzejmie,leczstanowczowyjaśniła
swojepowody.

Słucham? – Surowy i twardy ton głosu starego szejka sprawił, że natychmiast

opuściłająodwaga.–Jestemtwoimojcemikrólem,Amaya.Cowięcej,płacętwoje
rachunki.Dalejbędziesztwierdziła,żeniemamprawa?

Poddałasięwtedy,tłumaczącsobie,żewybrałapraktycznerozwiązanie,żezrobi-

łato,copowinna,choćwgłębisercawiedziała,żejesttchórzem.

Jedynąosobą,którejotwarciesięprzeciwstawiła,byłKavian,gdyuciekłapoza-

background image

czynach.Tenjedenrazpokazała,żemacharakter,któregobrakzawszezarzucała
jejmatka.Cóżztego,skorokonieckońcówmusiałaznówsiępoddać.Wciążniemo-
głasobieporadzićzesprzecznymiuczuciamiwobecprzyszłegomęża.Obawiałasię
gorówniemocno,jakgopożądała.

Kavianbyłtakisamjakwszyscymężczyźniwjejżyciu.Anawetgorszy.Oczekiwał

posłuszeństwanietylkoodniej,aleodcałegoświata,izawszedostawałto,czego
chciał.Zupełniejakjejojciec.JakjejbratRihad,nowykrólBakri.Całedorosłeży-
cie unikała takich mężczyzn – autokratycznych, pewnych siebie, niebezpiecznych,
przekonanych, że wszystko wiedzą najlepiej. Zaczynało się od kucyka, a kończyło
naakceptacjipoligamii.

Todlategomatkaporzuciłaojca.Szejkniemiałzamiaruograniczyćswychpoza-

małżeńskichromansówanizrezygnowaćzposiadaniaharemu.Otaczałygopiękne,
zmysłowekobiety,gotoweoddaćżyciezajednąnoczwładcą.Nicwięcdziwnego,
żeElizavetauciekła.

ZtegosamegopowoduAmayaniechciaławychodzićzamążzaKaviana.Jużna

początkuwzbraniałasięprzedpoślubieniemobcegoczłowieka,awchwili,gdygo
poznała,niemiałajużżadnychwątpliwości,żemusipostąpićjakmatkaiuciec.Ka-
vianbyłgorszyniżjejojciecibratrazemwzięci.Tadyktatorskapotrzebasprawo-
waniakontroli,żądzawładzy,wściekłość,gdyktośnatychmiastniewypełniłrozka-
zu. Powinna być przerażona po spędzeniu z nim tych wszystkich tygodni, tak jak
wnocichzaczyn,gdyczułasięjakzwierzęschwytanewpułapkę.Problempole-
gał na tym, że za każdym razem, gdy jej dotykał, doświadczała emocji, które ze
strachem nie miały nic wspólnego. To była czysta magia. Próbowała sobie wma-
wiać, że to, co się między nimi stało, było nudne i przeciętne. Przecież nie miała
możliwości,żebyporównaćmiłosnedoświadczenia,boKavianbyłjedynymmężczy-
znąwjejżyciu,jedynym,któregopoznaławtensposób.Taknaprawdęjegoapodyk-
tyczność i stanowczość nie przeszkadzały jej aż tak bardzo, jak powinny, a już
zwłaszczawsypialni.

Następnego ranka Kavian wstał z łóżka jeszcze przed wschodem słońca, ale po

kilkugodzinachwróciłdosypialniiobudziłAmayęwtypowydlasiebiesposób.Cza-
samiużywałjedyniedłoni,innymrazemtylkowarg.Tegodniazłapałjązabiodra,
gdyleżałarozciągniętanabrzuchu,ipocałowałmocnowkark.

Chodźdomnie–zażądałtwardym,bezwzględnymgłosem.–Teraz.
Obudzonazesnupoddawałasięchętniepieszczotomipocałunkom.Wystarczyło,

żepowiedziałsłowo,ajużbyłagotowa,bymutowarzyszyć.

Trochę trwało, zanim podniosła się wreszcie z łóżka i znalazła drogę do łaźni.

Stałapodgocymnatryskiem,obserwując,jakkroplewodyspływająposkórze,co
pozwoliłoostudzićniecorozkołysaneemocje.Potemubrałasięwjedwabnątuni
iudałasięnaśniadaniedosłonecznejjadalnisąsiaducejzsypialnią.

Z jasnego przestronnego salonu można było wyjść na rozległy taras, z którego

rozciągałsiępięknywidoknamonumentalnegóryipustynię.Kavianzdążyłjużza-
jąćmiejsceprzystole.Wokółleżałyporozrzucanegazety,anaszklanymblacieza-
miasttalerzaznajdowałsięlaptop.Bywałychwile,gdyAmayaczułasięwpałacujak
wdomu,bezpiecznieiswobodnie,alepatrzącnaKaviana,wiedziała,żetotylkozłu-

background image

dzenie. Ten mężczyzna był wielkim, chodzącym niebezpieczeństwem i ostrzeże-
niem.Zwłaszczagdyjegoszareoczylśniłyniepokocymblaskiem,gdynaniąspo-
glądał,albogdyunosiłkącikwargwkuszącymuśmiechu,którytyledlaniejznaczył.

Dziśwreszciezajmiemysiętwojągarderobą–powiedziałnapowitanie.–Spro-

wadziłemzWłochswoichulubionychkrawców.Czekająnaciebiewsalonie.Przy-
wieźlizesobąkilkagotowychstrojów,aresztęuszyjąnamiejscu.

Acojestnietakzmoimiubraniami?–Nagleprzypomniałasobie,żemanaso-

bietylkocienką,jedwabnątunikę.Lekkowilgotnewłosyopadałyluźnonaramiona
iplecy.–Niemiałamnamyślitegostroju.

Podobaszmisięwłaśnietaka–przyznał.–Zabiłbymjednakkażdego,ktopoza

mnąoglądałbyciętakubraną.

Spuściławzrok,powstrzymującszerokiuśmiech.Znówtopoczuła.Rozkoszneza-

dowolenie,żepodobamusięwłaśnietaka.Tesłowanamomentodwróciłyjejuwa
odfaktu,żesprowadziłulubionychkrawców.

Ilesukienekkazałeśuszyć?–spytała,podnoszącpowolioczy.Bardzopowoli.–

Czynieprzypadkiemsiedemnaście?

Kavianposłałjejrozbawionespojrzenie.
Naprawdęchcesz,żebymodpowiedziałnatopytanie?
Nie rozumiem, dlaczego nie mogę chodzić w swoich zwykłych ubraniach. Co

masz im do zarzucenia? – odpowiedziała pospiesznie, bo tak naprawdę wcale nie
chciałaznaćodpowiedzi.

Nicbymniemiałdozarzucenia,gdybyśnadalnalewałapiwowszkockimpubie,

aletwojasytuacjaniecosięzmieniła.

To był bardzo porządny pub zaznaczyła. A tak w ogóle, co cię obchodzi,

gdziepracowałam?

Naprawdę uważasz, że to było odpowiednie miejsce dla królewskiej córki?

KsiężniczkiBakri?–Popatrzyłnaniąwyniośle.–Pomijającfakt,żekażdegowieczo-
raparadowałaśprzedtłumempodpitychSzkotów,takapracabyłapoprostuuwła-
czaca.

Ty i Rihad wciąż rozprawiacie o tym, że jestem księżniczką. To irytuce –

stwierdziła,wydymająclekceważącowargi.–Totylkośmieszny,nicnieznaczącyty-
tuł,którynosiłamjakodzieckoiterazdlakorzyścipolitycznychbrata.Niejestem
księżniczką.Nigdynieczułamsięjakksiężniczka.

W takim razie bez żalu rozstaniesz się z tym, jak to powiedziałaś, śmiesznym

tytułem.Terazjesteśkrólową,Amaya.Gwoliścisłości,mojąkrólową.

Oficjalnie,jestemdopierotwojąnarzeczoną.–Westchnęła,gdyuświadomiłaso-

bie,żebędziemusiałabraćudziałwoficjalnymżyciuKaviana.–Możeszsiębardzo
rozczarować.Niemampocia,czyudamisięsprostaćtwoimwymaganiom.Skąd
mamwiedzieć,jaksięzachowywać,comówić?

Niemartwsię.Będzieszmiaładoradców.Pomogącilepiejzrozumiećobowiązki

królowejtejpięknejkrainy.–Uśmiechnąłsięciepło.Poradziszsobie.Masztowe
krwi.

Problemwtym,żenigdysięnienauczyłam,jakbyćksiężniczrzekła,pod-

noszącdoustkubekzkawą.Nigdyniemyślałamosobiewtensposóbinigdynie
byłamtraktowanajakksiężniczkaoddnia,wktórymopuściłamBakri.Pamiętała,

background image

że Elizaveta wpadała w szał i karała ją za samo wypowiedzenie słowa „księżnicz-
ka”. Matka robiła wszystko, żebym zapomniała o dawnym życiu i zachowywała
sięjakzwykładziewczyna.

Popatrzyłnaniąpoważnie,marszczącbrwi.
Możedlatego,żezazdrościłacitytułu.Niechciała,żebyśwjakikolwieksposób

miałanadniąprzewagę.

Amayanamomentzaniewiła.Bardzoostrożnieodstawiłakubeknastolik,pró-

bującjednocześnieodnaleźćwsłowachKavianajakiśsens.

Myliszsię–oznajmiłastanowczo,nierozumiejąc,dlaczegogłosjejdrży.Czuła

siętak,jakbyzachwilęmiałasięzmierzyćzczymśokropnyminiebezpiecznym.–
Mojamatkanigdyniedbałaotytułyizaszczyty.OpuściłaBakrizwłasnejwoli.Gdy-
byjejzależałonagodnościach,zostałabywpałacu,gdziebyłakrólową.Onazaśwy-
jechaławnieznanyiobcyświatbezpieniędzyiwsparcia.

Bezwsparcia?–Pokręciłgłową,wytrzymujączdumioneiskonfundowanespoj-

rzenie Amai. Twoja matka przez cały czas miała przy sobie żywą gwarancję na
beztroskieiluksusoweżycie.Miałaciebie.

Oczymtymówisz?–rzuciłaostro,nienaturalniewysokimgłosem.
dziłaś,żedobreżyciezapewniawamjejinteligencja?Urokosobistyalbouro-

da?Nie,Amaya.Jesteścórkąkróla.Żyłyściezpieniędzy,któreojciecprzesyłałna
twojeutrzymanie.

Amayaniemogłamówić. Niemogławykonaćżadnego ruchu,choćchciałakrzy-

czećiodrzucićtowstrętneoskarżenie.Ojciecutrzymywałjądopieronastudiach.
Wcześniejniedostawałażadnychpieniędzy.Matkaniemogłabyjejoszukać.Prze-
cieżzawszepowtarzała,żestraciływszystko.

Nagle z zakamarków pamięci powróciły bolesne wspomnienia. Elizaveta rzadko

okazywałajejczułośćimatczyneciepło.Wielerazyzawstydzałająprzyobcychlu-
dziach,twierdząc,żeAmayajestcórkąswojegoojca,cowjejustachbrzmiałojak
najgorszaobelga.Częstopowtarzała,żejestrozwydrzonainiewychowana,zepsuta
przezwarunki,wjakichdorastała.

Muszę być dla ciebie surowa – powiedziała pewnego razu, gdy Amaya miała

możezjedenaścielat.–Traktujęcięjakdorosłą,bowprzeciwnymraziewyrosła-
byśnarozpieszczonąpannicę.KażdyczłonekrodzinyBakriuważa,żewszystkomu
się należy. Ty taka nie będziesz. Musisz zrozumieć, że nic nie mamy. Nasze życie
zależyodżyczliwościdobrychludzi.

Miała na myśli licznych kochanków. Z żadnym z nich nie związała się jednak na

dłużej, bo nie chcieli wychowywać obcego, wiecznie naburmuszonego dziecka.
PrzynajmniejtaktwierdziłaElizaveta.

Nieoczekuję,żeokażeszmiwdzięczność.Maszzbytwielezłychcechswojego

ojca,bydocenić,jaksiędlaciebiepoświęcam,alemusiszzrozumieć,żejeśliniebę-
dzieszmiposłuszna,możemystracićto,comamy.Dachnadgłową,ubrania,które
nosisz.Czytegochcesz?

TegojedenastoletniaAmayazdecydowanieniechciała.Wizjakatastrofyroztacza-

nejprzezmatkęprześladowałająpotemwkoszmarachnocnych.Zcałąpewnością
Elizaveta nie była idealnym rodzicem. Życie z nią bywało trudne, ale Amaya nie
miaładoniejżalu.Przeciwnie,zawszejejwspółczułairozumiała,żeoschłośćmatki

background image

nie jest wynikiem celowego okrucieństwa. Ojciec złamał jej serce i zatruł duszę,
dlatego Amaya starała się za bardzo nie brać sobie do serca tych wszystkich
ostrychsłów.

Myliszsię–powtórzyła,kiedyodzyskałagłos.–Niewiem,ktocinaopowiadał

tychbredni.

Zastanów się. Nie wyszła za żadnego z tych mężczyzn, którzy przewijali się

przezwaszeżycie.Awieszdlaczego?Musiałabywtedyoddaćcięojcuiniemiałaby
jużprawadysponowaćtwoimipieniędzmi.Toniejestatakzmojejstrony.Przedsta-
wiamtylkozwykłefakty.Nieopieramtejwiedzynaplotkach.Widziałemdokumen-
ty.

Amayapotrząsnęłagłową,czującprzeszywacybólwpiersi.Niemogłazaakcep-

towaćwersjiprzedstawionejprzezKaviana.

Towszystkokłamstwapowtórzyłapiskliwymgłosem.Mojamatkawszystko,

co osiągnęła, zawdzięcza tylko sobie. Była biedną dziewczyną, gdy wyjeżdżała
zUkrainy,aledziękipracowitościtrafiładonajlepszychwłoskichdomówmody.Nie
miałanicpozainteligencją,urodąiodwagą.Ztymzasobemweszławmałżeństwo
z moim ojcem. I tylko z tym odeszła. – Amaya słyszała swój własny podniesiony
inerwowygłos.

Zapomniałaś,żebyłateżbardzoambitna–dodałKavianspokojnie.Jegoopano-

waniedziałałonaniądrażniąco.–OpuściłaBakri,bozaczęłatracićwzględyszejka.
Lepiej było odejść i opowiadać przez te wszystkie lata smutną i łzawą historyj
otrudnymżyciuztyranemidespotą.Lepiejbyłozabraćzesobąkrólewskącór
iwyłudzaćpieniądzeniżpozostaćwBakriibyćzaniedbywanążoną.Szejkodesłał-
byjąnajpewniejdoktórejśzrezydencji,dalekoodpałacu.Straciłabywpływyido-
brzeotymwiedziała.Tak,azizty,ambicjaniepozwalałanatotwojejmatce.

Amayawbiławniegowściekłespojrzenie,starającsięniereagowaćtak,jakza-

pewnetegooczekiwał.Immniejemocji,tymlepiej.

Nicniewieszomojejmatce–wycedziłalodowatymtonem.–Toniebyłaambi-

cja,tylkomiłość.Byłazakochana.

Niepowinnabyłategomówić.Niepowinnabyłaużyćtakichsłów.NieprzyKavia-

nie. Jednak było już za późno, żeby je cofnąć, choć bardzo tego pragnęła. Cisza,
którazaległawpokoju,byłapełnanapięcia,niemalbolesna.Amayazmusiłasię,by
nieodwracaćgłowy.Spokojniewytrzymałapoważnespojrzeniesiedzącegonaprze-
ciwkomężczyznyoszarychoczach,wktórychwyczytałairytację.

Mójojciecpotrafiłbyćbardzoprzekonucymmężczyzną,kiedymutopasowa-

ło–dodała,zaciskającdłonienakolanach.–Przekonałmłodą,naiwnądziewczynę,
żejąuwielbia,żezrobidlaniejwszystko,żezmienisiędlaniej.Niedodała,jak
znajomobrzmiałytezapewnienia.–Mójojcieckłamał.Taknaprawdęnigdymuna
mamieniezależało,choćonawierzyła,żenaprawdęjąkocha.Gorzkosięrozczaro-
wała. Ojciec kochał jedynie zdobywanie, kolekcjonowanie cennych trofeów, a po-
tem,gdyosiągałcel,szybkosięnudził.TewszystkiekobietyNawetniechcemi
sięmyśleć,jakmatkamusiałacierpieć.

Zamilkła na długi moment, czując w klatce piersiowej mdły uścisk. W końcu za-

czerpła głęboko powietrza, powtarzając sobie, że poradzi sobie z sytuacją.
Znim.Wszystkoprzetrzyma.

background image

Czywłaśnietegosięboisz?–spytałKavian.
Nierozumiem–próbowałazyskaćnaczasie.
wiszoswojejmatce,Amaya?Czyraczejosobie?
Dajspokójtymporównaniom.Niejestemtakajakona.
Wiem.Gdybybyłoinaczej,niebyłobyciętutaj.–Nienawidziłatego,wjakispo-

sóbnaniąpatrzył.Zupełniejakbydoskonaleznałwszystkiejejmyśli,wszystkiema-
rzenia i najczarniejsze sekrety spychane głęboko w podświadomość. Jakby bawiło
go kolekcjonowanie fragmentów jej duszy. – Fascynuca dyskusja, ale wróćmy do
tematu. Potrzebujesz nowych strojów. Musisz wyglądać jak moja królowa. Szcze-
gólnienaceremoniiślubnej.

Niechcężadnejceremonii.
Niepytałem,czytegochcesz–stwierdziłzlekkimironicznymuśmiechem.Po-

wiedziałemcijuż,conależyzrobićiczegooczekuję.Czymamciprzypomnieć,jakie
będąkonsekwencje,jeślibędzieszprotestowała?

Tak,znałatekonsekwencje.Kończyłysięzawszewłóżku,gdzienagaibezbron-

na, ogarnięta szaleńczym pożądaniem błagała o litość. Szybko podniosła filiżan
doustiupiłasporyłykkawy.

Nowestrojedlakrólowej?Jakwspaniale.Niemogęsiędoczekać–wyrecyto-

wałagładkojakpilnauczennica.

Miłomi,żetakmyślisz–odparłwtymsamymtonie.–Jutroranoporazpierw-

szypojawiszsiępubliczniejakokrólowa.Niemogęsiędoczekać,żebyzobaczyćcię
wtejroli.

Jateż–powiedziałasucho.–Dobrze,żeowszystkozadbałeś.
Ach,azizty,przecieżwiesz,żejestemmężczyzną,którynicnierobipołowicz-

nie.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Następnego ranka, gdy opuszczali pałac, by polecieć do stadniny na zboczach

zdradzieckichpółnocnychgór,Kavianrozmyślał,żegdybybyłdobrymczłowiekiem,
niezorganizowałbytegoswoistegodniatestów.WogólenietestowałbyAmai,tylko
zabrałbyjądołóżkaitrzymałtamwnieskończoność.Zagubiłbysięwsłodkimsza-
leństwiejejzapachuidotykugładkiejskóry.Szczęście,któreznalazłwramionach
przyszłej żony, było większe, niż śmiał przyznać. Nie był jednak dobrym człowie-
kiem. Właściwie nigdy nie miał szansy, by się nim stać. Dobry czy zły, był przede
wszystkimkrólemirobiłto,cotrzeba,dlaswojegoludu.

PatrzyłnaAmayęznieukrywanąprzyjemnością,gdystalinarozległymdziedzińcu

stadniny.Wokółnichuwijalisięjakwukropiesłużący,przygotowującdoosiodłania
najlepszearabskiekonie.

Jeździsz?–spytał,nieodrywającodniejwzroku.
UbranabyłajakarystokratkakrólestwaDaarTalaasianwwyszukanąszatę,za-

krywacąramionainogi,zcieniutkimwelonemnatwarzy.Sposób,wjakisięporu-
szała,sprawiał,żekrewbuzowałaKavianowiwżyłach.Miałtoszczęście,żedosko-
nalewiedział,jakiewdziękiskrywająsiępodmiękkątkaniną.

Jeździłamjużkiedyśkonno,jeśliotopytasz.Jestempewna,żezostałeśpoinfor-

mowany,żerazemzmatkąspędziłyśmywielemiesięcynaranczuwArgentynie.

Spadłaśkiedyś?
Acotomadorzeczy?
Wolałbymwiedzieć,czydaszradęutrzymaćsięwsiodle.Czekanasdługajaz-

da.

Boiszsię,żezłamięsobiekark?
Apowinienemsiębać?
Nie–rzuciłakrótkoipewnie.Bardzodobrzesobieradzę.Powiedzmijednak

prawdę, czy zamierzasz wywieść mnie na pustynię, zepchnąć z konia na wydmy,
apotemtwierdzić,żesamaspadłam?

Przeszło mi to przez myśl – przyznał z powagą, za to z figlarnym błyskiem

woku.

Rozmawialipoangielsku,więcniktzesłużbynierozumiałanisłowa,aleKavian

niemiałwątpliwości,żepoufnegestyalbouśmiechyzostałybyzauważoneidlatego
wolałichunikać.Wiedział,żeprzezwrogówzostałybyodczytanejakosłabość.

Wydałrozkazstajennymipochwilisiedziałjużnagrzbieciepięknegowierzchow-

ca,spoglądającnaAmayęzgóry.

Bawiciękwestionowaniemoichumiejętności?–spytała.
Owszem.Jestembardzowesołymkrólem.Możeszspytać,kogochcesz–powie-

dział,poczymwychyliłsięzsiodła,chwyciłjązaramięiwciągnąłnakonia,przed
siebie.Amayawydałazsiebietylkociche,pełneoburzeniasyknięcie.

Odwagi,azizty–szepnąłjejdoucha,obejmującjąmocnowpasie.–Dziśmusisz

background image

udowodnić,żejesteśkrólową,najakąmoipoddanizasługują.

Ale
Bezwzględunato,czytegochcesz,czynie.Tuniechodziociebieaniomnie,

tylkooDaarTalaas.

Czuł,żewciągagwałtowniepowietrze,jakbyzamierzaławytoczyćprzeciwniemu

całyarsenałciętychsłów,aleniezrobiłatego.

Kavianzaciąłkoniairuszyłkłusemnapustynię,wgłąbopuszczonychpółnocnych

terenów.Toniebyłałatwaprzejażdżkapodwielomawzględami,aleAmayaniena-
rzekała,zacobyłjejwdzięczny.Wystarczacojużsięmęczył,mającjejdoskonałe
ciałomiędzyswoiminogami.Niemógłniezauważyć,żepasujądosiebieidealnie.

Dotarli do obozowiska późnym popołudniem po wielu godzinach jazdy. Wysoki,

groźniewyglądacymężczyzna,przedstawicielplemienia,przywitałich,posługując
siędialektem,któregoAmayanierozumiała,ipoprowadziłdomiejsca,gdziestały
namioty.

Pocomnietuprzywiozłeś?–usłyszałKavian,próbującodgadnąć,jaktomiejsce

wyglądałowoczachAmai.Gołaziemia,ostrypiach,pustynnypył.Intensywnawoń
świadcząca o obecności żywego inwentarza – koni i wielbłądów. Żadnych udogod-
nień. Podejrzliwe spojrzenia ludzi, którzy natychmiast się zorientowali, że Amaya
niejestjednąznich.

Starsza kobieta, siedząca w gronie przyjaciółek przy ognisku, przygotowywała

wieczornyposiłek.Zauważyłaprzybyłychgości,alenieruszyłaimnaspotkanie.

Kavian wiedział coś, czego Amaya nie mogła wiedzieć. Ubóstwo tego plemienia

byłorówniefałszywe,jakcałareszta.Nicniebyłotakie,jakiesięwydawało.Przy-
jeżdżałtuwystarczacoczęsto,byotympamiętać.

Przebyliśmydługądrogę,bomuszęodbyćważnąrozmowę–odparł,cobyłotyl-

koczęściąprawdy.

Chodziorozwiązaniejakiegośsporu?–spytała,nieczekając,ażpotwierdzilub

zaprzeczy.–Królniefatygowałbysię,żebyrozmawiaćopogodzie.

Kavian ściągnął mocno wodze i zeskoczył z konia, kładąc w geście właściciela

dłoń na nodze Amai. Pozdrowił mieszkańców plemienia i przedstawił dziewczy
jako swoją królową. Chwilę trwała wymiana uprzejmości, po czym wódz obozowi-
ska,jaknakazywałobyczaj,zaproponowałswójnamiotdodyspozycjigości.Dopiero
wtedyKavianodwróciłsiędoAmayiizsadziłjązkonia.

Toniebyłarabski,któryznam–stwierdziłacicho.–Wyłapałamdwa,trzysłowa

nadziesięć.

Domyślamsię,któresłowazrozumiałaś–powiedziałztłumionymuśmiechem.
Przyjmiesz ofertę tego mężczyzny, który zaproponował ci dziewczynę na wie-

czór?–spytałapółgłosem–Pewniesłyszeli,żezrezygnowałeśzsiedemnastukonku-
binnarzeczjednej.Cozaobrazadlatradycji.Poprostutragedianarodowa–mruk-
ła,próbującukryćzazdrość.

Mógł zdjąć jej ten problem z głowy. Mógł powiedzieć, że dziewczyna, którą mu

zaproponowano,byłaniemaldzieckiem.Wieletakichzabierałdopałacu,byzapew-
nić im lepsze życie, ale nigdy z nimi nie sypiał. Mógł powiedzieć, że jego harem
wwiększościskładałsięwłaśnieztakichmłodziutkichdziewcząt,któreuczyłysię
inabierałyogłady,alenigdyniewchodziłydojegoalkowy.Oczywiściezdarzałysię

background image

teżdorosłenałożnice.Cóż,niebyłświęty.Mógłjejpowiedzieć,żenieprzyjąłoferty,
że od kiedy znów pojawiła się w jego życiu, nie chciał być z żadną inną kobietą.
Mógł,aletegoniezrobił.

Tutejsizaaprobowalimójwybór.Podobaszimsięjakoprzyszłakrólowa.Zosta-

niemytunanoc–powiedział.–Zaproponowalinammiejscedospania.Cóż,tonie
pałac,alemusiwystarczyć.

Ściągnęłagniewniebrwi,jakbyjąznieważył.
Zapominasz,żenienawykłamdospaniawpałacu.Mówiłamci,żebyłamksięż-

niczką tylko z nazwy. Być może to ty powinieneś się martwić, jak przetrwasz noc
w miejscu, które nie ocieka złotem i gdzie nie ma służby gotowej spełniać każ
twojązachciankę.Jawielokrotniespałampodgołymniebem,podczaspieszychwę-
drówekpoEuropie.Biwakowałamniemalwszędzie,więcnoclegwnamiocieniejest
dlamnieniczymnowym.

Miałochotęzłapaćjąwramionaicałowaćmocno,nieprzejmującsię,ktoichzo-

baczyicosobiepomyśli.Takbardzojejpragnął,aleniemógłniczrobić.Nietutaj.
Jeszczenie.

Dlamnietoteżnicnowego,azizty.Dorastałemtu.

Amaya nie miała pocia, jak Kavian zdołał znaleźć to miejsce na pustyni bez

mapy,podobniejaknierozumiałatego,copowiedział.Jakmógłtudorastać?Daleko
od pałacu i świata, do którego należał. Jej braci otaczał królewski splendor. Mieli
wszystko,oczymtylkomożnabyłomarzyć.Sądziła,żewszyscynastępcytronubyli
wychowywaniwtensamsposób.

KiedyKavianodszedłnastronęzkilkomamężczyznamiiwszedłdonamiotu,zo-

stałasamanaśrodkuobozowiska,niebardzowiedząc,cozesobązrobić.Niktnie
kwapiłsię,żebyzaproponowaćjejchoćbykubekwodyalbozachęcićdorozgoszcze-
niasię.Czułasięobserwowanaiocenianajakpapugawklatce.Zrozumiała,żejeśli
niechcewyjśćnarozpieszczonąksiężniczkę,zajakąmiałjąKavian,musiprzejąć
inicjatywę. Podeszła do grupy kobiet przy ogniu z pytaniem, czy mogłaby pomóc
w przygotowaniu posiłku. Najstarsza z nich, prawdopodobnie nestorka plemienia,
skiłagłową,robiącmiejsceoboksiebie.Porozumiewałysiębezsłów,jakwtajem-
nymkręgu,gdziekażdyznaswojemiejsceiwie,conależyrobić.

Kiedy kilka godzin później Kavian wyszedł z namiotu, Amaya czuła dumę, że za

chwilępoczęstujegociepłąkolacją,którąprzygotowaławłasnymirękami.Pieczona
jagnięcinazryżemiwarzywaminiebyłamożeszczególniewykwintnąpotrawą,ale
zpewnościąsmacznąisycą.Mężczyźniusiedlinaziemiijedli,podczasgdyko-
biety, jak było w zwyczaju, czekały na swoją kolej, obserwując ich z pewnego dy-
stansuzpoważnymiizatroskanymiminami.

Tak było, doki dwaj starsi mężczyźni siedzący przy Kavianie nie wypili razem

kawy.Zdawałosię,żecaławioskaodetchnęłazulgą.Jednazkobiet,żywogestyku-
lując,wytłumaczyłaAmai,żewspólnepiciekawyoznaczało,żekrólzażegnałkon-
flikt.Misjawykonana,pomyślała,siadającztalerzemnaboku.Zauważyła,żenaj-
starszazkobiet,doktórejwszyscyzwracalisięzwielkimszacunkiem,uważniesię
jej przygląda z jakimś niezwykłym, promieniucych ciepłem w szarych mądrych
oczach.Amayauśmiechłasięikiwłagłową,jakbydziękowałazaprzyciedo

background image

wspólnoty.Ucieszyłasię,gdymłodedziewczęta,zktórymigotowała,dosiadłysiędo
niej,śmiejącsięizagadującją.Amayanierozumiaławszystkiego,alejednobyłoja-
sne–zostałazaakceptowana.

Powolinadciągałanoc.Nieborozbłysłotysiącemgwiazd,iskryogniskaunosiłysię

wysoko,apustynnegocoustąpiłomiejscaożywczej,chłodnejbryzie.

Dobrze się spisałaś powiedział Kavian, podchodząc do niej wreszcie, jakby

przypomniał sobie o jej istnieniu. Zanim zdążyła odpowiedzieć, chwycił ją za ręce
ipociągnąłdosiebie,zmuszając,żebywstała.Kobietyzaczęłyznaczącochichotać
ipogwizdywać,aleniezwracałananieuwagi.Pozwoliła,byKavianpoprowadziłją
wstronęnamiotów,dalekoodludzkichspojrzeńifrywolnychuwag.

Podobnozrobiłaśwrażenienakobietachpowiedziałzuznaniem.Wbrewpo-

zoromwcalenietakłatwoimzaimponować.

Nicniezrobiłam,trochętylkopomogłamprzygotowaniu.
Gotowałaś?
A co? – Podniosła wyzywaco podbródek. Uważasz, że to niegodne zacie

dlakrólowej?Rozczarowałamcię?

Jestemczłowiekiemwojny,Amaya–odparłmiękko.–Potrzebujękrólowej,któ-

ra nie będzie się bała pobrudzić rąk, która będzie umiała wzbudzić u poddanych
szacunek i podziw, która będzie dla mnie wsparciem. Nie rozczarowałaś mnie,
wręczprzeciwnie.Jestemzciebiezadowolony,mojakrólowo,bardzozadowolony.

Niejestemtwojąkrólową.
Jeszczenie–skwitowałzpobłażliwymuśmiechem.
Musiałaspuścićwzrok,bonaglezrobiłojejsiędziwniebłogo.Chciałazasłużyćna

uznanieKavianaiwgłębiduszypragnęłabyćjegokrólową,choćtrudnojejsiębyło
dotegoprzyznać.

wiłeś,żedorastałeśtutaj–powiedziała,byukryćzakłopotanie.
Skinąłgłową,gestemzapraszającjądośrodkanamiotu.Zaskakucoszybkosię

rozebrał,pozostającjedyniewbokserkach,anastępnieodwróciłsiędoniej.Wycią-
gnął dłoń i powolnym ruchem rozwiązał szarfę, którą była przepasana, tak jakby
rozpakowywałprezent.Amayadrżała,gdyzsuwałzniejtradycyjnąszatę,którąpo-
przedniegodniadostałaodprojektantki.Jeszczeprzedchwilączułasięutrudzona
długą jazdą, próbą zjednania sobie sympatii mieszkańców osady, ale teraz, stojąc
takbliskoKaviana,czującjegozapachizwinnepalcemuskaceobojczyki,marzyła
tylkootym,bywziąłjąwramionaiuczyniłswojąkobietą.Czekałanapocałunekjak
spękanasłońcempustynianadeszcz.Gdyjednakzostałajedyniewbieliźnie,Kavian
cofnąłsięnieznacznie,ichoćwjegooczachwidziałapożądanie,nieposunąłsięda-
lej.

Kiedysięurodziłem,królemDaarTalaasbyłmójwuj–powiedział,nawiązując

dopytania,jakiezadałamuprzedwejściemdonamiotu.Wyciągnąłdłońizacząłna-
wijaćnapaleckosmykjejwłosów.Niepatrzyłnanią,całąuwagęskupiającnamięk-
kim puklu. – Był dobrym władcą i lud go kochał, a jednak mimo że posiadał żony
iwielenałożnic,niemiałsyna.Kiedywięczmarł,władzęprzejąłjegomłodszybrat.
Mójojciec.

Amaya z trudem oddychała. Była przygotowana na to, że weźmie ją w ramiona,

alenienato,żezacznieprzedniąodsłaniaćduszę.

background image

Mójojciecbyłmłodyiambitny.Miałdwieżony,jednąwybranązewzględuna

płodność,drugązpowoduoszałamiacejurody.Tapierwszadałamuczterechsy-
nów, moich przyrodnich braci. Poddani byli zachwyceni, bo to oznaczało ciągłość
dynastii,acozatymidziebezpieczeństwoistabilizację.

Drugażonabyłatwojąmatką–powiedziałacichosamadosiebie.
Tak.Byłabardzodelikatnąkobietą,któraniemiałanicpozawielkąurodą–mó-

wiłchłodnymtonemkogoś,ktoopowiadamit,legendę,aniehistorięwłasnejrodzi-
ny.–Ojcieczapraszałjączęściejdoalkowyniżpierwszążonę,alenawetwtedy,gdy
matkamnieurodziła,niemogłakonkurowaćzfaktem,żetapierwszadałamujuż
czterech następców tronu. Pierwsza żona ojca była prostą kobietą, bez urody,
wdzięku i inteligencji mojej matki, ale to nie miało znaczenia. Była królową. Była
kochanaiczczona.Jabyłemzaledwiepiątymsynem,drugiej,mniejważnejżony–
stwierdziłzgoryczą.

Amayazdałasobiesprawę,jakmałowieotymmężczyźnie.
Niemusiszmitegomówić–powiedziałapółgłosem.Niechciałamprzywoły-

waćzłychwspomnień.

Moja matka wzięła sobie kochanka – mówił dalej twardym, surowym głosem.

Amayawyczytałazjegotwarzy,żetahistorianiemiałaszczęśliwegozakończenia.
Trudno,jeślimiałodwagę,byopowiedziećjejoprzeszłości,onawysłuchakażdego
słowa.–Tenczłowiekbyłjednymzministrówojca,chciwyiamoralny.Niewystar-
czałomuzhańbienieżonykróla,pragnąłczegoświęcejtronu.

Aleprzecieżtoniemożliwe.Musiałbynajpierw
pozbyć się prawowitego króla i następców – dokończył sucho. – Poderżnął

mojemuojcugardło,kiedytenjadłkolację,wchwiligdybyłbezbronnyiniespodzie-
wałsięataku.Potemzabiłmoichbraci.Jednegopodrugim.Następnieprzyszłako-
lejnażonyojca.

Amayazakryłaustadłonią,przepełnionagrozą.
Zabiłtwojąmatkę?Przecieżbyłajegokochanką.
Właśnie dlatego. W jego pokrętnym kodeksie honorowym, o ile można mówić

o honorze w odniesieniu do kogoś, kto morduje z ukrycia, nie istniały względy dla
kobiety,którazdradziłaswojegomężaikróla,nawetjeślitoonsambyłpowodem
zdrady.

Dlaczegocięoszczędził?
Mojamatkamiałamłodąsłużącą.Gdytazorientowałasię,cosiędzieje,uciekła

zpałacu,zabierającmniezesobą.Ocaliłamiżycie.

Amayadomyślałasię,okimmówił.
Takobietaoszarychoczach,przyognisku.Widziałam,żewszyscyodnosząsię

doniejzwielkąestymą.

Jestżonąwodza–odparł,potwierdzającjejdomysły.–Wtedyjednakbyłamło-

dą,niezamężnąkobietą.Wieleryzykowała,zabierającmniedoobozuswojegoojca.
Byłasama,zmałymdzieckiem,inieposiadałażadnychdowodów,żejestemzaginio-
nym królewskim synem. Starszyzna mogła nie dać wiary jej słowom. Postawiła na
szaliwłasneżycieihonorswojejrodziny,bymnieocalić.

Alejednakjejuwierzyli.
Tak.–Obserwowałjejtwarz.Tosąprościludzie,beztytułówarystokratycz-

background image

nych,alezatowiedzą,czymjesthonor.Wychowalimnie,żebymmógłpomścićswo-
jąrodzinę.

Amaya nie odzywała się przez dłuższą chwilę. Pomyślała o małym, osieroconym

chłopcu,którystraciłwszystko.Serceścisnęłojejsięzewspółczucia.

Bardzomiprzykro.
Źle mnie zrozumiałaś. Nie opowiedziałem ci tego dlatego, że użalam się nad

swoimlosem.Wręczprzeciwnie.Uważam,żemiałemwieleszczęścia.

Aterazjesteśkrólem.
Owszem.Iżałujętylkotego,żeczłowiek,któryzamordowałmojąrodzinę,nie

możeumrzećporazdrugi.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

To był test, przypomniał sobie Kavian. Bardzo ważny test. Właściwie wszystko

byłopewnymegzaminem.Długapodróżnanajbardziejoddaloneterenykrólestwa
Daar Talaas, zostawienie jej samej, by zobaczyć, jak poradzi sobie pod bacznym
spojrzeniemkobiety,októrejprzezdłuższyczasmyślał,żejestjegomatką.Iteraz
to. Wprowadzenie Amai w bolesną historię własnej rodziny, by się przekonać, jak
zareaguje.Stałprzednią,kobietą,którąwybrałspośródwszystkichinnych,kobie-
tą, która uosabiała wszystko, czego pragnął. Czekał w skupieniu. Z całego serca
pragnął,abyAmayaokazałasięgodnąmianakrólowej,żebybyłarównieodważna,
jakjegoprzybranamatka,któraniejednegomężczyznęprzewyższałaheroizmem.

Oczekujesz,żechwycęsięzaserceizemdleję?–spytałapodługiejchwilimil-

czenia.

Jeślijużtonałóżkodoradziłskwapliwie.–Kobierzecniejesttakimiękki,jak

sięwydaje.

Znówzapadłomilczenie.Amayaprzezchwilęzastanawiałasię,czypowinnadrą-

żyćtemat.WyznanieKavianazrobiłonaniejwrażenie.

Zemściłeśsię.–Niepytała,poprostustwierdzałafakt.–Tygozabiłeś?
Tak.
Torturowałeśgo?–spytaławkońcu.
Nie–odparł,niecozaskoczony.–Toitakniezwróciłobymirodziny.Chciałem

tylkoodzyskaćtron.

Tozrozumiałe.–Pochwilidodała:–Myśliszotymczęsto?Jestcoś,coniedaje

cispokoju?

Odwróciłwzrok.
Nieżałuję,żepomściłemmojąrodzinę,alezawahałsię.–Żałuję,żestałem

siępodobnydoczłowieka,któryzabiłmoichbliskich.Jestemmordercą,takjakon.

Nie!–zaprotestowałastanowczo.–Niemaszznimnicwspólnego.Nigdynie

dziesztakijakon.Zabiłswojegokróla,niewinnedziecizpowoduchorychambi-
cji.Zrobiłeśto,comusiałeś.Zlikwidowałeśtegopotwora.

Kavian,dokinieusłyszałtychsłów,niezdawałsobiesprawy,jakbardzoichpo-

trzebował.Czekałnadowód,żeAmayajestdokładnietaka,jakmyślałidostałto,
czegochciał.Patrzyłananiegojaknabohatera,aniejaknałajdaka,którymmusiał
zostać,bypomścićrodzinę.Patrzyłananiego,jakbygoNie,niepowinienzawiele
sobiewyobrażać.Rozczarowaniebyłobyzbytbolesne.

Pocałujmnie–poprosił,obejmującjąwtalii.
Wspięłasięnapalce.Jednąrękępołożyłamunaramieniu,drugąpogłaskałapoli-

czek.

Czy to oznacza, że zdałam test? – spytała z figlarnym błyskiem w oku. – Czy

możenadzisiejszywieczórprzygotowałeświęcejpułapek?

Uśmiechnąłsię.Miałwrażenie,żeprzepełniagonietylkoradośćinaglącepożą-

background image

danie,alecośjeszcze,czegoniepotrafił,niechciałnazwać.

Tooznacza,żechcę,żebyśmniepocałowała.Czyżbymwyraziłsięnieprecyzyj-

nie?

Pocałunek ma być moją jedyną nagrodą za wielogodzinną podróż na końskim

grzbiecie i gotowanie przy ognisku? – drażniła go. – Bardzo się dziś naczyłam,
żebycięzadowolić.Nieuważasz,żeteraztwojakolej?

Pocałuj mnie powtórzył niskim, lekko ochrypłym głosem. – Przekonasz się

wtedy,jakbardzocięzadowolę,azizty.

Nieroześmiałasię,amiałwrażenie,żepowietrzemiędzynimiwypełniamuzyka

i magia oraz jej ciepły, serdeczny śmiech. Kiedy obła go za szyję, wstrzymał od-
dechiczekał.Popatrzyłamuwoczyirozchyliławargi.Jejoddechomiótłmutwarz
ioczyinagleKavianprzypomniałsobieichpierwszespotkanie.Wjejwzrokubyła
tasamaobietnicacowtedy.Pamiętał,jaksiępoczuł,gdynastępnegorankajejbrat
powiedział,żeAmayauciekłazpałacu,niewiadomodokąd.

Niewybaczęciponownietakłatwo,jeślizłamieszkolejnąobietnicę–wyrwało

musię.

Awięcwybaczyłeśmi?–spytała,przywierającdoniegomocno.Przecieżty

niedajesznikomudrugiejszansy.

Jesteśjedynąosobąnaświecie,dlaktórejzrobiłemwytek–wyznałszorstko

iniespodziewanie.

Jestemzaszczycona–odparłauroczyścieipocałowałagomocno.Jejustabyły

miękkieisłodkieidoprowadzałygodostanueuforiipomieszanejzbolesnąniecier-
pliwością.Kiedyjużniemógłznieśćwięcej,wplótłpalcewjejwłosyiprzejąłkon-
trolę.Czassięzatrzymał.Gdybynamiotsięzawaliłalbostanąłwogniu,nawetby
tegoniezauważył.

UniósłAmayę,aonanatychmiastoplotłanogamijegobiodra.Nieprzestawałjej

całować, jakby jej wargi były życiodajnym eliksirem, który należało wypić do dna.
Przeniósłjąnałóżkoiułożyłwlekkiejjakpaczynapościeli,wciążnieodrywając
odniejust.

Obejmowałagomocno,razporazgładzącdłońminapiętemuskuły,silne,pokryte

bliznamiręce,plecy,jakbyuczyłasięnapamięćwszystkichszczełówjegociała.
Przyjmował te pieszczoty z zachwytem i rosnącym napięciem. Włożył dłoń między
jej uda i zsunął bieliznę. Szukał tego wrażliwego i gocego miejsca, aż wreszcie
zagłębił w nim palce. Usłyszał przy uchu przyspieszony oddech i ciche jęki, które
podniecały go jeszcze bardziej. Gdy wykrzykła jego imię, zdecydował, że nie
możedłużejczekać.Albojąbędziemiałnatychmiast,alboumrze.Zrzuciłnaziemię
bokserki,oparłsięnałokciachiwszedłwniązłatwością.Poruszyłabiodrami,za-
chęcającgo,bysiępospieszył,onjednakroześmiałsięcichoizatrzymałwpółdrogi.
Wbijałapaznokciewjegoplecy,wyczerpanatorturami,jakiejejzafundował.Jedno
powolnepchnięcieijeszczewolniejszypowrót.Itakrazzarazem,doprowadzając
ichobojedoszaleństwa.

Proszę–zaczęłabłagaćurywanymszeptem.–Proszę,Kavian.Proszę!
Wtedyrzuciłsięgwałtowniewprzód,zadowalającjąbardziej,niżmogłasobiewy-

marzyć.

background image

Drogapowrotnaprzezgocąpustyniębyłainna.Wszystkobyłoinne,pomyślała

Amaya. Siedziała między nogami Kaviana, podtrzymywana jego ramieniem, ogier
galopował lekko, jakby bez wysiłku, a ona próbowała zrozumieć uczucia, które
wniejbuzowałyiktórychniepotrafiłazdefiniować.

Pustynia rozciągała się przed nimi i za nimi, promieniując nieznośnym upałem.

Amayazawszenienawidziłategopiaszczystegobezkresu,aletymrazemtowarzy-
szyły jej zupełnie inne emocje. Pragnęła, żeby pustynia, rozległa i tajemnicza jak
morze, nigdy się nie kończyła. A może chciała, żeby ta podroż się nie kończyła?
Wciążżyławspomnieniemnamiętnejnocyiniemniejnamiętnegoporanka,gdyKa-
vian wziął ją na ręce i posadził w wielkiej, okrągłej wannie, której poprzedniego
wieczorajakośniezauważyła.Westchnęłagłośno,czując,jakotulająciepła,skro-
piona aromatycznymi olejkami woda. Po wielogodzinnej podróży w siodle marzyła
okąpieli,alechoćbardzostarałasięzrelaksować,niepotrafiłausiedziećspokojnie,
czującciałoKavianatużprzyswoim.Ramiona,którymijąobejmowałwpasie,były
twardejakstal,podobniejakjegomęskość,którączułanaplecach.Nanoworozgo-
rzałowniejszaleńczepożądanie,jakbyostatnirazkochalisięwiekitemu.Napró-
bę, delikatnie przesuła się w tył, potem w przód, ciekawa, co z tego wyniknie.
Długoniemusiałaczekaćnaefekt.Kavianzłapałjąswymiwielkimi,silnymidłońmi
wtaliiiposadziłnasobie,wchodzącwniąmocnoigłęboko.

Mamzamiartaksiedziećimoczyćsięwtejwodziewnieskończonośćrzucił

ochrypłymgłosem.–Jeślichceszczegoświęcej,musisztosobiewziąćsama-
wiąctak,przesunąłdłonienajejpiersi,masującpalcamisterczącesutki.

Podła wyzwanie i zabrała ich oboje w gocą, niespieszną jazdę. Delektowała

się każdym ruchem, decydując o sile i częstotliwości pchnięcia, a świadomość, że
tymrazemtoonamawładzęnadKavianem,przepełniałająperwersyjnąsatysfak-
cją.Tenmężczyzna,któregoimiębyłopostrachemdlawrogów,byłwjejmocy,pod-
danycałkowiciejejpragnieniom.

Amayapowróciładorzeczywistości.Znówpoczułapulsucegocowdolebrzu-

cha,afakt,żesiedziałaokrakiemnakoniu,azaplecamiczułatwardeciałoKavia-
na,wcaleniepomagałopanowaćpodniecenia.

Nigdynierozumiałamzachwytównadpustynią–powiedziała,gdynahoryzon-

ciepojawiłysiękrólewskiestajnie.Niewiedziała,czycieszyćsię,żepodróżdobie-
gakońca,czyteżmartwić.

Nigdy? Przecież jesteś córką potężnego pustynnego króla. To twoje dziedzic-

two.Masztowekrwi,czychcesztego,czyteżnie.

Tonieznaczy,żemuszęzmiłościąmyślećotonachpiachu.
Próbujeszmniezdenerwować?–rzuciłwyzywacozudawanądezaprobatą.
Nibyczym?
Pustyniatocoświęcejniżtonypiachu–odparłtymrazempoważnie.–Dobrze

otymwiesz.Należyszdotegoświata,więcniepróbujznowustawiaćmiędzynami
muru.Imszybciejpogodziszsięzsytuacją,tymlepiej.

Jesteś przewrażliwiony – zawołała ze śmiechem, czując, jak uścisk wokół talii

przybrałnasile.–Jatylkopowiedziałam,żenierozumiemzachwytównadpustynią,
atyodrazuwietrzyszwtymjakiśspisek.

Kavian nie odezwał się już ani słowem. Kiedy wjechali na dziedziniec stadniny,

background image

najpierwzeskoczyłzsiodła,apotemwyciągnąłramionaiściągnąłjąnaziemię.Sta-
jennizalisiękoniem,aonizostalisami.

Za dwa tygodnie będziesz moją żoną, Amaya – powiedział, patrząc jej prosto

w oczy. Nie pocałował jej, choć bardzo tego pragnęła. Miała wrażenie, że w jego
głosiesłyszyostrzeżenie,alegdykącikiwarguniósłwuśmiechu,odpowiedziałatym
samym.Niebyłajeszczepewna,czynależydoświatapustynnegokrólestwa,alenie
miaławątpliwości,żenależydoKaviana.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Na tydzień przed ceremonią zaślubin w sali tronowej miało się odbyć spotkanie

z oficjelami. Kavian poinformował przyszłą żonę, że powitają gości w tradycyjny
sposóbinieprzejmowałsięfaktem,żeAmayitenpomysłnieprzypadłdogustu.

Naprawdęmusimysiedziećnatronachiwymachiwaćberłami?–spytałazezde-

gustowaną miną, stojąc naprzeciw niego w garderobie. Kavian przyglądał się jej
z wyraźną aprobatą. Miała na sobie wyszywaną kamieniami szlachetnymi suknię,
któradoskonalepodkreślałajejsmukłąsylwetkę.Włosysplecionewwarkoczupięte
były wysoko na głowie na kształt korony. Wyglądała wspaniale, olśniewaco, do-
stojnie i godnie, tak jak idealna królowa powinna wyglądać, tak jak Kavian sobie
wymarzył.Cieszyłsię,żezgodziłasięwejśćwrolę,jakąjejwyznaczył,aleniebył
natyleniedry,żebywierzyć,żezaakceptujeochoczowszystkiezwyczaje.

dzie tylko jeden tron – zaznaczył łagodnie. – Ja na nim usiądę, ale jeśli ży-

czyszsobiedzierżyćberło,jestempewien,żeudasięjakieśdlaciebieznaleźć.

Niebądźśmieszny–fukła.Niepotrzebujęberła.Wcaleniemarzę,byod-

grywaćkrólowąnazamku.

Tomaszproblem,azizty,bochceszczynie,jesteśkrólowąnietylkozamku,ale

takżetejziemi.

Podszedłbliżejioparłdłonienajejramionach.
Iuważaj,bojeślibędziesztaknamniepatrzyłapodczasceremonii,wobecności

gości,pożałujesz–oznajmiłtakimtonem,żeAmayapragnęłapożałowaćjużteraz,
natychmiast,wgarderobie.–Jestemcywilizowany,aletosięmożezmienićwkażdej
chwili.

Ciepłojegodłonirozchodziłosiępocałymjejciele.
Niestraszmnie–ostrzegłasłodkimtonem,patrzącmuprowokacyjniewoczy.–

Itakjużżałujęcałejtejafery.

Jacięniestraszę.Jaciskładamobietnicę.
Uśmiechłasię.
Trudnoodróżnićjednooddrugiego.
Dotknął delikatnie jej policzka, a potem musnął kciukiem ciepłą skórę warg. Ta

kobietanależaładoniego.Wkażdymożliwysposób.Ślubbędzietegoukoronowa-
niem.

Byłbymzapomniał.–Chrząknął,starającsięostudzićniecorozpaloneemocje.–

Twoja matka wydowała na międzynarodowym lotnisku w Ras Kalaat i jest już
wdrodzedopałacu.

Amayazbladła.Jejoczywyrażałypanikę,amożestrach?Kavianniebyłpewien,

zatowidział,żetawiadomośćzcałąpewnościąnieucieszyłaprzyszłejżony.

Teraz?–spytała,przełykającślinę.
dziewpałacuwprzeciągugodziny.–Cofnąłsięokrok,studiującuważniejej

twarz.–Niewiedziałaś,żeprzyjedzie?Zbladłaś.

background image

Wiedziałam To znaczy, spodziewałam się, że zechce być na naszym ślubie –

odparła ostrożnie. Nad wyraz ostrożnie, pomyślał. – Jestem przecież jej jedynym
dzieckiem,aonamojąmatką.

Zamrugałapowiekamiirozejrzałasięwokoło,jakbyszukaławyjściaawaryjnego.

Kavian znał to spojrzenie i ten strach w oczach. Widział to w dzień ich zaczyn.
Następnegorankajużjejniebyło.

Amożesądziłaś,żeślubjednakniedojdziedoskutku?
Może–burkła,choćjeszczeprzedchwiląbyławbardzodobrymhumorze.–

Czyto,żeślubniejesttym,czegochcę,madlaciebiejakiekolwiekznaczenie?

Tyniewiesz,czegochcesz.
Tookropnieprotekcjonalne,nawetjaknaciebie.
Wzruszyłramionami.
Uciekasz,ajacięłapię.Zawszecięzłapię.Otofinał.
Powinieneś mieć na względzie fakt, że ja wcale nie chciałam być złapana –

oznajmiłastanowczo.

Niechciałaś?Amniesięwydaje,żegdybymdałciwybór,wcaleniewróciłabyś

doKanadyanitymbardziejdoMont-Tremblant.

Amniesięwydaje,żegdybyśdałmiwybór,mógłbyśsiębardzorozczarować.
Niewalczzemną,boitakprzegraszostrzegł.
Odkiedycięznam,nicinnegonierobię,tylkowalczę.
Rzeczywiście–prychnął,uśmiechającsięznacząco.–Jesteśbardzowaleczna,

szczególniewłóżku.Byłaśwalecznatakżenadbasenem,gdypływaliśmy.Zdradzisz
mi tajniki tej taktyki wojennej? Podszedł bliżej, wbijając w nią spojrzenie. – Lu-
bisz,gdyciędotykamiodwzajemniaszsię.Zawszepodkreślił.

Niemogłaztympolemizować,niemogłazaprzeczaćoczywistymfaktom.
Przypominam ci, że nie trzymałem cię tu pod kluczem, nie kazałem cię nawet

pilnowaćstrażom.Mogłaśwkażdejchwiliuciec.

Przecieżitakbyśmniezłapałwyraziłaprzekonanie,czerwonajakburak.
Tooczywiste,alepozostajepytanie,kiedyigdzie.Wkońcu,zapierwszymra-

zemtrwałotosześćmiesięcy.Możezadrugimtrwałobyrok?Niepodłaśwysiłku,
żebysięprzekonać.Nawetniepróbowałaśuciec.

Jakbędzieszmnietakkusił,tomożespróbuję.Rokbezciebietocałkiemmiła

perspektywa,Kavian.Amożewłaśnienatoliczysz?Ajużmyślałam,żechceszmiłej,
posłusznejżoneczki,którabędzienakażdetwojezawołanie.

Czywiesz,żeporazpierwszywypowiedziałaśmojeimię?Porazpierwszy,gdy

cięniedotykam.Tojakaśnowastrategia?

Itutrafiłeśwsedno–podchwyciłaochoczo.Strategie,podchody,walka,kal-

kulacje. Tym dla siebie jesteśmy. Przeciwnikami, którzy zawierają polityczne mał-
żeństwo.

Skorotakcituźle,mogłaśsięposkarżyćbratu.
Wiedziała,żetępotyczkęprzegra,aleniezamierzałasięjeszczepoddawać.
Dopierocosięożenił,niechciałamzawracaćmugłowy.
Mogłaśmnienazwaćpotworem,gdypowiedziałemciprawdęosobie–spoważ-

niałnagle.–Zamiasttegokochałaśsięzemną.Amaya,czytywieszwogóle,czego
chcesz?Amożewiesziwłaśnietocięprzeraża?

background image

Nieuważamcięzapotwora,aletonieznaczy,żechcęciępoślubić–odparłaci-

cho.

Możeniechceszzgodziłsię.–Niezaprzeczyszjednak,żecośdomnieczu-

jesz.Jaknapolitycznyzwiązektobardzowiele.

Gdybynietwojegroźby,gdybyśmnienieścigałiniezmuszał,niebyłobyżadne-

gozwiązku.

Zapamiętam,comipowiedziałaś.Następnymrazem,gdybędziemysiękochać,

poczekam,ażbędzieszkrzyczećmojeimię,błagającowięcej,awtedyprzypomnę
citesłowa.

Słyszałjejoddech.Zbytgłośmyizbytszybki.Patrzyłananiegozwściekłością,ale

wkońcuprzewiła.Jejgłosniezdradzałżadnychemocji.

Czekająnanaswsalitronowej.
Widział,ilekosztowałojązachowaniespokoju,imusiałprzyznać,żepodziwiajej

odwagę. Im bardziej próbowała udowodnić, że do siebie nie pasują, tym bardziej
przekonywałsię,żesądlasiebiestworzeni.

Mogąnanasjeszczetrochępoczekać.Doczasu,ażsiętampojawimy,totylko

wielkipokójzwielkimkrzesłem,któregoniktniemożedotykać.

Zaktórymbędęmusiałastanąć,jakprzystałonapokornążonkę–rzekłazka-

miennątwarzą.Wymiłagoiruszyładodrzwi.Cozawspaniałedoświadczenie.
Niemogęsięjużdoczekaćzakończyła,przewracającoczami.

Szedłzaniądługimkorytarzemażdooficjalnegoskrzydłapałacu,gdziemieściła

sięsalatronowa.Zaliswojemiejsca,gotowidoceremonii.

Stańobokmnie,aniezamnąpowiedziałjej.Wciążbyłabladaimimożemia-

ładumnieuniesionągłowę,wydałamusięnaglebezbronna,cogorozczuliło.–Silni
królowiedzierżąwładzę,alesilnakrólowaubokukrólawładakrólestwem.

Wjejoczachdostrzegłjakąściepłąiskrę.
Proszę,proszę,królpoeta.Toniepasujedomężczyzny,któryjakostatnidzikus

wyciągnąłmniezkawiarniwKanadzie.

Nie wymyślaj. Opuściłaś kawiarnię z własnej woli – przypomniał. – Tak jak

zwłasnejwolipojechałaśzemnąnapustynię.Izwłasnejwoliprzejdzieszzakilka
dnigłównąnawąizłożyszprzysięgę.Mojakrólowapodporządkujesię,dlategoże
takzdecyduje,aniedlatego,żejejkażę.

Nagle strażnik zaanonsował przybycie gościa. Kavian natychmiast zauważył

zmianęwzachowaniuAmai.Splotładłonieprzedsobą,takmocno,żeażpobielały
kostki.

Boiszsięmatkistwierdziłzaskoczony.–Dlaczego?
Niezdążyłaodpowiedzieć,bowichstronęsułajużzniewymuszonągracjąEli-

zaveta. Kavian musiał przyznać, że była piękna. Twarz o regularnych rysach za-
chwycałaświeżością.Gładkaceraniewymagałaciężkiegomakijażu,jedyniewyso-
kie kości policzkowe muśnięte były różem. Gęste, jasne włosy spięte na karku
wnienagannywęzełodsłaniałydługąszyję.Trudnobyłookreślić,ilemiałalat,tyle
wniejbyłomłodzieńczegowdzięku.Sprawiaławrażeniedelikatnejikruchej,aleim
bardziejzbliżałasiędotronutymbardziejKavianwzmagałczujność.Wjejbłękit-
nych oczach, otwartych szeroko jak u dziecka, które dziwi się otaczacemu je
światu,byłocośniepokocego.Jakiśpaskudny,przebiegłybłysk,którypsułwraże-

background image

nie.

Oddychaj–nakazałpółgłosemAmai.Wyczuwał,żezjakiegośpowoduspotkanie

z matką jest dla niej trudnym doświadczeniem, choć nie chciała się do tego przy-
znać.

Elizavetaukłoniłasięzwystudiowanymwdziękiemisłodkimuśmiechemnakarmi-

nowychwargach.

Waszawysokość–wypowiedziała,zwracająsiędoKaviana,alepochwiliprze-

niosłauwagęnacórkę.–Amaya,kochanie,miłotyleczasu.

Możeszdoniejiść.
Amayazociąganiemzbliżyłasiędomatki,atauściskałająpospiesznieizdawko-

woucałowaławobapoliczki.Kavianowicałatascenawydałasięjakaśdziwnainie-
naturalna,jakbyElizavetagraławprzedstawieniu,wdodatkubezżadnychzdolno-
ści aktorskich. Amaya nie wyglądała na szczęśliwą, choć starała się zachowywać
pozory.

Cieszęsię,żeprzyjechałaś–powiedziaładomatki.
Oczywiście,żeprzyjechałam–odparłapiękniemodulowanymgłosem.–Niemo-

głobymniezabraknąćwtymnajważniejszymdlaciebiedniu.

Tak,twojatroskaocórkęjestlegendarna–zadrwiłzcierpkąminą.Gdybynie

fakt,żebyłamatkąAmai,przegoniłbyjązpałacu.–Światjestwielki,aty,zdajesię,
zwiedziłaś każdy jego zatek, ciągając ze sobą córkę. Dość niekonwencjonalna
formaedukacjidlaksiężniczki.

Elizaveta skłoniła głowę z szacunkiem, dając do zrozumienia, że przyjmuje jego

słowa,choćKavianniemiałwątpliwości,żetylkoudajepokorną.Amayarzuciłamu
zbolałespojrzenie,więcpowstrzymałsięprzeddalszymiuszczypliwościami.

WkażdymraziewitajwDaarTalaas–powiedział.Zrobiłtodlakobiety,która

zakilkadnimiałazostaćjegożoną,jegodoskonałąkrólową.Poczekał,ażElizaveta
podniesie głową, i wtedy dodał z uśmiechem. – Mam nadzieję, że będziesz się do-
brzeczuławpałacu.Szkodatylko,żezostajesztakkrótko.

Jestbardzoarogancki,co?–stwierdziłaElizaveta,gdykilkagodzinpóźniejpo

dyplomatycznych przemowach i formalnych powitaniach zostały z Amayą same. –
Nawetjaknaszejka.Słyszałamplotki–dodała,zniżająckonspiracyjniegłos.–Za-
wszejesttakiautorytarny?

Amayabyłapewna,żematkanajchętniejużyłabyinnegosłowa.Siedziaływedwie

wmałym,uroczymogrodzie,znajducymsięprzyapartamenciegościnnymElizave-
ty.Przedniminastolikustałimbrykzherbatąiróżnesłodkościułożonenasrebrnej
paterze.Amayabezżadnegoumiaruwkładaładoustjednociastkozadrugim,żeby
tylkoniemusiaładzielićsięzmatkąprzemyśleniaminatematKaviana.

JestkrólemDaarTalaas–odparłalakonicznie,przełykającjednocześnie.Miała

wrażenie,żematkaliczywszystkiespożywaneprzezniąkalorieijużwidzijewdo-
datkowych fałdach na jej biodrach i brzuchu. Stop, upomniała się. To nie wina
mamy,żejesttaka.Dużoprzeszła,dużowycierpiała,amimotoprzyjechałanaślub.
Zależyjejnamnie.–Musibyćzdecydowanyipewnysiebie,jeślichcesprawnierzą-
dzićkrólestwem.

Elizaveta rozparła się w fotelu, uniosła do ust filiżankę z herbatą – czarną, bez

background image

cukrunieodrywającchłodnegospojrzeniaodtwarzycórki.

Opowiedz,couciebie–zaproponowałanatychmiastAmaya,obawiającsię,że

rozmowazejdzienatrudnydlaniejtemat.Dawnonierozmawiałyśmy.

Byłaśtakazata.–Elizavetawyławargi,odstawiającporcelanowąfiliżan

na spodek. Przez ostatnie sześć miesięcy cięgle podróżowałaś. Chciałaś się wy-
szaleć przed zaczynami, które zaaranżował twój brat? – Nie czekając na odpo-
wiedź,dodałacierpko:–Mamnadzieję,żedobrzesiębawiłaś.Byćmożejużnigdy
nie będziesz miała takiej okazji. Musisz wiedzieć, że po ślubie wszyscy, łącznie
ztwoimmężem,będąoczekiwać,żezarazzajdzieszwciążęiurodziszdziecko.Tak
dużodzieciitakszybko,jaktotylkobędziemożliwe,żebyzapewnićciągłośćdyna-
stii.Totwójnajważniejszyobowiązek.

Chybazawcześnie,żebyotymmyśleć–bąkłazawstydzona,bonagleuświa-

domiła,żeanirazuniezabezpieczalisięzKavianem.Dlaczegowogóleotymnie
pomyśleli?Nie,toonaniemyślała,boKaviannapewnowiedział,corobi,tegobyła
pewna.Kochałsięzniązeświadomością,żemożezajśćwciążę.Poczułasiętak,
jakbyspadałagłowąwdół,alezapanowałanadsobą.Niechciała,żebymatkaco-
kolwiekzauważyła.–Zrobię,codomnienależy.

Pamiętaj,żekażdymężczyznapragnienastępcy.Takjużmają.Córkawłaściwie

nieprzedstawiawartości–rzekła,wzruszającramionami,aAmayazaczęłasięza-
stanawiać,czymatkazdajesobiesprawyzwłasnegookrucieństwaiczycelowowy-
puszczazatrutejademstrzały.–Jesteśtakamłodainiedojrzała.Chceszbyćmatką?
Maszpewność,żejesteśgotowanadziecko?

Tyzostałaśmatkąwwiekudziewiętnastulat.
Imyślisz,żebyłamszczęśliwaztegopowodu?prychłalekceważąco.–Nie

mogępojąć,jakmogłaś,potymwszystkim,cowbijałamciprzezlatadogłowy,skoń-
czyć w tej ponurej pustynnej twierdzy. Ja nie miałam matki, która by mnie prze-
strzegła. Musiałam wyjść za twojego ojca, gdy pojawił się w moim życiu niczym
książęzbajki.Pięknywładca,którychciałzemnieuczynićswojąkrólową.Ktoby
siętemuoparł.Zaufałammuitobyłnajwiększybłądmojegożycia.Ateraztypo-
wtarzasztebłędy.Miałaśwybór,azdecydowałaśsięnamałżeństwozszejkiem.Ni-
czegosięnienauczyłaś.

Amayasądziła,żesłowamatkiniesąjużwstaniejejzaboleć,żepotrafisięnimi

nieprzejmować.Niestetypomyliłasię.

wiłaśzawsze,żemójojcieczawróciłciwgłowie,żebyłaśwnimzakochana.
Tak–przyznałarozbawiona.–Opowiadałamcitęhistoryjkę,bobyładużobar-

dziejromantycznaodrzeczywistości.

Nocóż,wkażdymrazieniemasensuprowadzićdalejtejdyskusji.Mamdwa-

dzieściatrzylata,aniedziewiętnaście,iniejestemwciąży.

Tegoniewiesz,usłyszaławgłowiezłośliwyśmiech.Możeszbyć.
Isłusznie.Pamiętaj,żekiedyurodzisiędziecko,będzieszjużzeswoimszejkiem

związananazawsze.

Amayazagryzławargi,żebyniekrzyczeć.Czymatkanigdyniedajejspokoju?
Czybędęmiaładziecko,czynie,tozależytylkoodemnie.
Oczywiście, kochanie – roześmiała się, nie ukrywając szyderstwa. – Nigdy

wcześniejniewidziałamcięwtradycyjnymstroju.NawetgdymieszkałyśmywBa-

background image

kri.

Toniejesttradycyjnystrójzaprzeczyła.Pewniezauważyłaś,żeniemamna

włosachwelonu.

Tak,możetwójnarzeczonyjeszczeniezmuszacię,żebyśgonosiła,aletotylko

kwestia czasu. Zapewne omamił cię, udając nowoczesnego i postępowego, ale po
ślubie

Mamo–przerwała.Proszę,nierozmawiajmyjużotym.
Elizaveta postanowiła zmienić taktykę. Podniosła się z fotela i zaczęła przecha-

dzaćwzdłużklombów.Pochylałasięnadkrzewami,udając,żewąchakwiaty.

Śliczneteróże.Wspaniałyogród.Właściwie,wktórejczęścipałacujesteśmy?
Amayaznałaswojąmatkęwystarczacodobrze,bywiedzieć,doczegozmierza.
Wczęściprzeznaczonejdlagości–odparłazniechęcią.
Elizavetaspojrzałanacórkęiuśmiechłasię,choćjejoczypozostałyzimnejak

stal.

Tooficjalnanazwa?Jakdziwnie.
Napewnodoskonalewiesz,żeteapartamentynależałykiedyśdoharemu,ale

Kavianniemajużharemu.

Terazniema–podkreśliła.
Miał,zanimsiępoznaliśmy.Wiemowszystkim,mamo.Kavianzresztąnigdynie

twierdził,żeżyłjakmnich.

Aledlaciebiezrezygnowałznałożnic–powiedziałazjadowitymuśmieszkiem.–

Jestem pewna, że to wystarczyło, aby zdobyć twoje serce. Jakie z ciebie naiwne
dziecko.

Amayamiałajejochotęwygarnąć,żenicniewieanioKavianie,anioichzwiązku,

alezamiasttegopostanowiłaposunąćsiędoniewinnegokłamstwa.

Onjestbardzoromantycznyzapewniła.–Niezdradzasięztymprzedludźmi,

alewierzmi,żecośotymwiem.Tobardzotwardymężczyzna,którymatylkojed
słabość–mnie.

Sercepodskoczyłojejwpiersi.Ileżbydałazato,żebytesłowabyłyprawdą.
Takcipowiedział?–spytałazpowątpiewaniemElizaveta.
Nieprzywiązywałabymdotegożadnejwagi,gdybymitylkopowiedział–stwier-

dziła i nawet zdobyła się na uśmiech. – Czegoś się jednak od ciebie nauczyłam.
„Czynywołajągłośniejniżsłowa”.Zawszetopowtarzałaś,prawda?

Gratulujęniezachwianejpewnościsiebie.Terazjestmiło,alecobędzie,kiedy

zajdzieszwciążę?Kiedybędzieszgruba,wielkajakszafaizmęczona?Powiemci.
Twój mąż swoje potrzeby zaspokoi gdzie indziej. Będzie sypiał z każdą, tylko nie
ztobą.Mężczyźnijużtacysą,ajużzwłaszczaszejkowie,którzyniewiedzą,coto
monogamia.Nieoszukujsię.

Przykromi,jeślitakiemaszdoświadczenie,mamo.Zemnątakniebędzie.
Dopiero gdy powiedziała to na głos, zdała sobie sprawę, jak bardzo by chciała,

żebyokazałosiętoprawdą.

Achtak?WięcKavianciękocha?Czytylkotaktwierdzi?
Amayadotejporytrzymałasiędzielnie,aleterazzjejtwarzyopadłamaska,od-

słaniającwszystkielęki.Elizavetęruszyłosumienieizwróciłasiędocórkiniemalze
współczuciem.

background image

Kochanie,takjużjest.Kobietamusiwiedzieć,naczymstoi,jeśliniechcespę-

dzićżycianakolanach.Atychybategoniechcesz,prawda?

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

KiedypóźnymwieczoremAmayawróciładoichkomnat,Kavianwidział,żeniepo-

służyłojejpopołudniespędzonezmatką.Byłamałomównaizamyślona,agdyudało
mu się uchwycić jej spojrzenie, patrzyła na niego z zimną niechęcią, jakby miała
ocośżal.Drażniłogotoiniepokoiło.Napoczątkumiałnadzieję,żemożetylkomu
sięwydaje,alenie.Cośsięmiędzynimizmieniło,aonnierozumiałdlaczego.

Ocochodzi?–Amayamiaładośćjegonatarczywychspojrzeń.Dlaczegotak

namniepatrzysz?

Jak patrzę? – spytał łagodnie. – Jakbym sądził, że znalazłaś nowy sposób, by

mniezdradzić?–Uważnieobserwowałjejtwarz.–Mamrację?

Niemogłabymcięzdradzić.Toniemożliwezbardzoprostegopowodu.Niełą-

cząnasażtakbliskierelacje,żebymożnabyłomówićozdradzie.

Uważaj,comówisz,Amaya–rzuciłsucho.–Wkońcumogęstracićcierpliwość.

Powiedzwreszcie,ocochodzi.

Spałeśzkażdąkobietąwswoimharemie?–spytałaznienacka,wprawiającgo

wosłupienie.Zewszystkimisiedemnastoma?

Słucham?–Zmarszczyłgroźniebrwi.
Toprostopytanie.Takczynie?
Westchnął,kręcącgłowązdezaprobatą.
Dziesięć tak zwanych moich nałożnic miało mniej niż piętnaście lat. Były pre-

zentami od dziesięciu plemion życych na pustyni. Przywiozłem je tu, żeby się
kształciłyiżebymiałyszansęnainne,lepszeżycie.Częśćznichstudiujeterazna
zagranicznychuczelniach,apozostałewyszłybardzodobrzezamąż.Inie,niespa-
łemztyminastolatkami,jeśliotochceszzapytać.Gustujęwdorosłychkobietach,
typowinnaśchybaotymwiedziećnajlepiej.

Zostałasiódemka.
Posłuchaj, mój poprzednik trzymał mnóstwo nałożnic. Kiedy się go pozbyłem,

odesłałem te kobiety wraz z ich dziećmi. Nie mogłem pozwolić, żeby zostały pod
moimdachem,aleniechciałemteżichskrzywdzić.Niektórzyuznalitozasłabość.
Wkażdymraziedokiżyjązdalapolitycznychintryg,mogąsięczućbezpieczne.
Niezamierzamimszkodzić.

Masznamyślito,żepozwoliszimżyć,dokinieprzejawiąchęcipomszczenia

ojcaswoichdzieci.

Tak–przyznałbezwahania.Odstręczacięto?Mówiłemci,żeDaarTalaasto

nieKanada.Turządzisiłaibrutalność.Możeszpogardzaćmoimimetodami,alenie
maminnegowyboru.

–Rozumiem,żerobiszto,comusisz,aletonieznaczy,żemisiętopodoba.–Za-

czerpłapowietrzaidodałaszybko:–Wszystkiekobietyodesłałeś?

Nie, dwie pozostały w pałacu, ale nigdy ich nie tknąłem. Ledwie tolerowałem

ichobecność,aleniemiałyrodzin,doktórychmogłybywrócić.Nazwijtoaktemła-

background image

ski.

Acozpozostałymipięcioma?Ichteżnietknąłeś?
Dodiaska,jestemkrólem,Amaya.Myślisz,żemogłemchodzićnarandki?Pro-

wadzićnormalnetowarzyskieżycie?Jaktosobiewyobrażasz?Miałemżyćwceli-
bacie?Amożepowinienembyłdaćogłoszeniedogazety:„Samotnyszejkposzukuje
towarzyszkidołóżka,którabędziegotowawykonaćkażdyrozkaz,małżeństwowy-
kluczone,przewidzianekorzyścifinansowe”–cedziłzjadliwiekażdesłowo.–Tablo-
idybyłybyzachwycone.

Awięctepięćkobiet
Dość – przerwał szorstko. – Nie będę dłużej odpowiadał na pytania związane

zharemem,któryrozwiązałemnatwojewyraźneżyczenie.Obiecałem,żetozrobię
idotrzymałemsłowa.Obywałemsiębezkobietprzezsześćmiesięcy,kiedyzmusiłaś
mniedoganianiazatobąpocałymświecie.Naprawdęchceszdalejdrążyćtemat?

Zjejtwarzywciążniezniknąłwyrazwrogości.
Nie zabezpieczaliśmy się sykła cicho, jakby z trudem przechodziło jej to

przezgardło.

Nie.–Patrzyłjejprostowoczy.–Niezabezpieczaliśmysię.
Tak to sobie wykombinowałeś? Myślisz, że jak zajdę w ciążę, nie będę miała

wyboruiztobązostanę?Potrzebujeszgwarancji?

Nie rozumiem, skąd te pretensje. Nie zasłużyłem sobie na to. Zawsze byłem

wobecciebieszczery–mówiłpowoli,zcałychsiłpanującnadsobą.–Cosięztobą
dzieje?Oszukałemcięwjakiśsposób?Jużrozumiem,pocoprzyjechałatwojamat-
ka.Tażmijajątrzy.

Nieobwiniajjej.Chcedlamniejaknajlepiej.
Jesteśpewna?Wiesz,jakijestjejcel?
Amaya nie miała zamiaru odpowiadać. Patrzyła na niego jak na przeciwnika,

zktórymczekająostrawalka.

Wykorzystałeś
Twójbrakdoświadczenia?–Wszedłjejwsłowozszyderczymuśmiechem.–Te-

razbędziemyforsowaćtakąwersję?PrzyzwyczaiłemsięjużdoSukizMontrealu.

Wiedziałeś,żebyłamdziewicą.Wiedziałeś,żenieprzywiązujęuwagidopew-

nych spraw, do których powinnam. Wykorzystałeś to przeciwko mnie. – Im dłużej
wiła,tymbardziejbyłazdenerwowana.Chceszmnietrzymaćwpałacuwbrew
mojejwoli,chcesz,żebymrodziłacidzieciisiedziałacicho!

Proszę,przypomnijmi,Amaya,czykiedykolwiektwierdziłem,żetegoniechcę?

Odsamegopoczątkuwiedziałaś,naczymstoisz.Jestemłajdakiem,bochcęcięprzy
sobiezatrzymać?Bochcę,żebyśbyłamojąkrólową?Bochcęmiećztobądziecko?
Twojamamusiaładniesięnapracowała,żebypomieszaćciwgłowie.

Jejwtoniemieszaj.
Samasięwmieszała–rzuciłzwściekłością.Nieoszukiwałemcię.Wiedziałaś,

czegochcę.

Acobędziepotem,kiedyjużdostanieszto,czegochcesz?Odbiłapiłeczkę.

Cosięstanie,kiedydamcijużwszystko,comam,kiedyminiepożądanie,cowtedy?
Czymogęliczyćnaaktłaski?

Nie powinnaś słuchać tej zgorzkniałej kobiety. Nie wiem, co ci naopowiadała,

background image

aletowszystkobzdura.Niejestemtakijaktwójojciec.

Jesteśpewien?Zmrużyłapowiekiiprzechyliłagłowę.–Wedługmniejesteście

tacysami.

Wtedypoczuł,żecośwnimpęka,żewyłazizniegodzikabestia,gotowakażdego

rozszarpaćnastrzępy.Dopadłdoniejizłapałmocnozaramiona.

Nigdywięcejtakdomnieniemów,słyszysz?Niebędęprzepraszałzacoś,cze-

goniezrobiłem.Zakląłsiarczyście.–Onazapłacimizato.

Prawądłoniąobjąłjejszyję.Czułpodpalcamiciepłą,delikatnąskóręiprzyspie-

szony puls. W jej oczach znalazł odbicie własnych pragnień, schowanych za furią,
którasłabłazkażdąsekundą.

Kavian
Wiedział,cochciałapowiedzieć.
Mojamatka
Dopilnuję,żebytażmijawyniosłasięzpałacuwciągugodziny–oświadczyłsta-

nowczo,cofającdłonie.Ona

jestmojąmatką–dokończyłabłagalnie.
Jestzłąmatką,któraprzyjechałazatrućżycietobieimnie.Tożmija.Imdalej

dzieodnas,tymlepiej.Masięstądnatychmiastwynosić.

Nie.–TymrazemAmayaniebłagała.Jejgłosbyłstanowczy,jakbyprzejmowała

dowodzenie.

Copowiedziałaś?
Słyszałeśdobrze.–Stałtakblisko,żemusiałazadrzećgłowę,byspojrzećmu

wtwarz.–Niemożeszwyrzucićmojejmatkitylkodlatego,żejejnielubisz.Wogó-
lenieobchodzimnieto,żejejnielubisz.

Tyteżjejnielubisz.
Ściągnęłabrwiwzdumieniu.
Tomojamatka.Kochamją.
Trudnomiwtouwierzyć.Wcalesięniecieszyłaś,żeprzyjechała.Nieważne.–

Machnął ręką. – Ja jej nie cierpię, nie mogę znieść. Ona ci zazdrości, nie widzisz
tego?Robiwszystko,żebyzniszczyćnaszzwiązek.Sączycidouchatruciznę,pod-
burzaprzeciwkomnie.Amaya,niemożeszjejufać,przecieżtysięjejboisz.

Toniestrach,tylkowspółczucie.Szkodamijej.Dawnotemuzostałaskrzywdzo-

naiwciążniepotrafisobieztymporadzić.

Dajspokój–prychnął.–Jestdorosłąkobietą,którawie,corobi.Motoremjej

działań wcale nie jest poczucie krzywdy. Całe życie manipulowała innymi dla wła-
snejkorzyści.Niepozwolę,żebytosamorobiłapodmoimdachem.Dlaczegomiał-
bymznosićjejobecnośćtutaj?

Amayaspojrzałamuwoczyzpokorą,ajednocześniedesperacją.
Ponieważcięotoproszę–rzekłacicho.
Kavian pokręcił przecząco głową. Nie zamierzał ustąpić pod żadnym pozorem.

Elizavetamusiałaopuścićpałac.Ledwieprzyjechała,ajużzdążyłanamieszać.Nie
mógł dopuścić, by przez tę żmiję odwróciła się od niego jedyna kobieta, na której
muzależało.

Przykromi,aleniezgadzamsię.
Oczywiście, twoje potrzeby są ważniejsze niż moje. Czy nie mógłbyś chociaż

background image

razokazaćdobrejwoli?

Przecieżwiesz,żechcętwojegodobra.
Tak?Udowodnijto.Powiedziałamci,cojestdlamnieważne.Niemusisztego

rozumieć,poprostuchociażrazmnieposłuchaj.

Chciałjużzakończyćdyskusjęstanowczym„nie”,alewoczachAmai,wjejgłosie,

nawetpostawieciałabyłotyleżarliwości,żetymrazempostanowiłustąpić.

Jeśli właśnie tego chcesz, może zostać w pałacu orzekł bez entuzjazmu. –

Wkońcutotwojamatka.

OczyAmaizalśniłyradością.Chwilępóźniejwyciągnęłaprzedsiebierękęipoło-

żyłamudłońnapoliczku.Czułtenpieszczotliwydotykwszędzie,wkażdejkomórce
ciała.

Dziękuję – wyszeptała uszczęśliwiona, jakby właśnie ofiarował jej gwiazd

znieba.–Dziękuję,Kavian.

Niemiałjużsiłydłużejsięopierać.Chwyciłjązakarkiprzyciągnąłdosiebie.Ca-

łowałzachłannie,zbrutalnąsiłą,któramusiałaznaleźćujście.Byłjaksztorm,jak
huragan,którybierzewniewolędoniszczycielskiegotańcawszystko,costaniemu
nadrodze.

Amaya nie przestraszyła się. Wyszła na spotkanie tej drapieżnej namiętności,

poddającsiębezwahania,bezstawianiagranic.

Zerwał z niej suknię, obnażył piersi dopraszace się szorstkości jego rąk. Po

chwilirównieżonbyłnagi,choćniebyłpewien,czysamsięrozebrał,czyteżpomo-
głamuAmaya.Osulisięnapodłogę,turlającsięwjakiejśnieokiełznanej,dzikiej
próbiesił,pożądaniu,przedktórymniebyłoucieczki.

Pochwilijużsięwniejzagłębiał,brutalnieidokońca,bezfinezji,bezdrażniącej

delikatności.Krzykłajegoimię,przygotowananawszystko,cochciałbyjejdać.

Dziękuję–wyszeptałarazjeszcze,niewiedząc,czydziękujezato,cobyło,czy

za to, co dopiero będzie. Gdy Kavian oparł dłonie na dywanie po obu stronach jej
głowyizacząłsięporuszać,światsięzatrzymał.

Nadzieńprzedślubemodbyłsięuroczystybankietzudziałemnajwiększychoso-

bistości.

Amaya miała wrażenie, że przycie trwa zdecydowanie za długo, ale w żaden

sposób nie dawała po sobie poznać znużenia albo zniecierpliwienia. Dygnitarze
i arystokraci siedzieli przy pięknie zastawionych stołach w ogromnej sali balowej.
Orkiestrawygrywałarytmicznemelodie,asłużbauwijałasiębezszelestnie,podając
coraztowymyślniejszespecjały.

Jesteśprzygotowana?–Amayauśmiechłasięzwysiłkiem,słyszącgłosmatki.

Kolacjadobiegałakońcaiwiększośćgościwstaławłaśnieodstołu,kierującsiędo
siedniejsali,gdzieserwowanodeser.

Czybyłagotowa?Askądmiałatowiedzieć?Wciążgnębiłyjąwątpliwości,żebyć

może popełnia wielki błąd, za który będzie musiała płacić całe życie. Był jeszcze
czas,żebysięwycofać.Gdyuciekłazapierwszymrazem,Kavianjejwybaczył,ale
terazniebędziemogłaliczyćnażadnewzględy,jeślipewnegodniazrozumie,żepo-
pełniłabłąd.

Tak,jestem–skłamałagładko,boniechciałasięwdawaćwżadnedyskusje.

background image

Tosłusznadecyzja,kochanie.Samasięprzekonasz.–Amaizdawałosię,żesły-

szy w głosie matki triumf. – Gdybyś została, byłabyś bardzo nieszczęśliwa. Męż-
czyźnitacyjakonpotrafiąrządzićświatem,alekażdakobietaprędzejczypóźniej
przeznichcierpi.Tosięnigdyniezmieni.

Mamo–rzuciłapółszeptem,oglądającsię,czyniktichniesłyszy.–Niechcęjuż

więcej nic słyszeć. Zgodziłam się to zrobić, więc nie musisz dłużej wygadywać na
Kaviana.Nieznaszgo,niewiesz,jakijest.

Znammężczyzn.
Byćmożealbotakcisiętylkowydaje–burkła.
Znówzerkławokół,przestraszona,żektośmógłbyusłyszeć,comówi,alewięk-

szośćgościprzechodziłajużdodrugiejsali.ByłyzElizavetąsame,jeślimożnamó-
wićosamotnościpośródtłumu.

Ococichodzi?
Onic,mamo.Toniejestodpowiedniemiejsce,żebymotymdyskutować.
Niepodobamisiętenton.Zapominaszchyba,dokogomówisz.Czytotegosię

tutajnauczyłaś?Brakuszacunku?

Czy ojciec łożył na moje utrzymanie, gdy byłam dzieckiem? – Amaya nie wie-

działa,skądjejprzyszłodogłowytopytanie.Chciałaprzeprosićiwycofaćsię,gdy
zobaczyławściekłąminęmatki,alezamiasttegokontynuowała:–Wtensposóbży-
łyśmyprzeztewszystkielata?Chybacośźlezrozumiałam,bozawszeuważałam,że
musiałyśmysięprzenosićzmiejscanamiejsce,bobyłyśmyzrujnowane.

Woczachmatkizobaczyłaodpowiedź.Jasnąjaksłońce.
Toowielebardziejskomplikowane,niżmożeszprzypuszczać–odpowiedziała

oględnie.

Wporządku,mamo.–Machłaręką.Nicniemusiszmówić.Wprzeciwień-

stwiedociebiepotrafięzrozumiećiprzebaczyć.

Zaczęłaiśćprzedsiebie,gdypoczułanaramieniudłoń.
Uważaj sykła Elizaveta. To, że tak łatwo przebaczasz, to nie zaleta,

asłabość.Zawszetakabyłaś.Dawałaśsięprowadzićjakpiesnasmyczy.Zerocha-
rakteru.Takajestróżnicamiędzynami.Kavianowiteżdałaśsiępodejśćjakpierw-
szanaiwna.

Mamo,byłamcizawszeposłuszna,bociękochałam,aniedlatego,żebyłamsła-

ba i bez charakteru. Całe życie spędziłaś na piegnowaniu urazy do mężczyzny,
któryzapomniałotobiewchwili,gdyuciekłaśodniego,amożenawetidużowcze-
śniej.Taknaprawdęnigdyniebyłaśtakasilna,zajakąchceszuchodzić.Udawałaś.
Takajestróżnicamiędzynami.Janieudaję.Uciekłaśodojca,bojużcięniechciał.
ZemnąiKavianemjestinaczej.

Myślałam, że już to przerobiłyśmy. Musisz być szalona, jeśli uważasz, że dla

niegojesteśkimświęcejniżtrofeum.

Niemówjużonim.Zamknijmytentematraznazawsze.
Jaktydomniemówisz?Jestemtwojąmatką.
Tak,ikochamcię.Zawszebędę,alejeśliniebędziesztraktowaćmniezszacun-

kiem,jużnigdywięcejmnieniezobaczysz.

Takmidziękujeszzato,żechcęcipomóc?
Nieżartowałam,mamo,pamiętajotym.

background image

Iztymisłowamiodeszławgłąbsali.Towarzyszyłojejirracjonalnepoczuciezado-

woleniaisatysfakcji,żewjejrelacjachzmatkądokonałsięważnyprzełom.Poraz
pierwszyprzyElizaveciepoczułasięjakdorosłakobieta,aniezastraszonadziew-
czynka.

Weszła w tłum gości, szukając wzrokiem Kaviana. Po chwili dostrzegła go przy

fontannie,gdzierozmawiałzdwomagenerałami.Najwyraźniejściągnęłagomyśla-
mi, bo odwrócił głowę i przez jedną chwilę ich spojrzenia się skrzyżowały. To był
momentczystejmagii.Niebyłoludzi,przycia,przeszłościiprzyszłościtylkooni
oboje.

Iwtedyzrozumiała.Kochałago.Byławnimszaleńczoigłębokozakochanawła-

ściwiejużoddnia,wktórymsiępoznali.Odchwili,gdyspoczęłynaniejjegoszare
oczy.Należaładoniegowkażdymożliwysposób,aterazmusiałagoopuścić.Wtym
jednymmusiałaprzyznaćmatcerację,tobyłojedynesłusznewyjście.Jeśligopoślu-
bi,staniesiętakasamajakona.Tobędziebiletwjednąstronędosmutnegoświata
Elizavety.Gdybyurodziładziecko,czybędziejetraktowałatak,jakmatkąjątrak-
towała?AKavian?Kiedyjużnasycisięjejciałem,odeśleją?Porzuci?Myśl,żeinna
kobietamogłabyzająćjejmiejsce,byłagorszaodśmierci.Lepiejbyłożyćdalekood
niegoniżznimiobserwować,jakzkażdymdniemcorazbardziejmuobojętnieje.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

Amayawyczuła,żestoizanią,zanimjeszczezobaczyłacieńsylwetkinatarasie.

Nie odwróciła się jednak. Dalej spoglądała na rozjaśnione migoczącymi światłami
staremiastopołożonewdolinie,ponadktórąwznosiłysięmajestatycznegóry.Pięk-
ny,baśniowyświatdacyzłudzenie,żemożnamiećpiękne,baśnioweżycie.

Niepowinnociętutajbyć–oświadczyła,dziwiącsię,żepotrafimówićtakspo-

kojnie.Kilkagodzinwcześniejzarzuciłamatce,żeudaje,aonacoterazrobi?

Dlaczego?Czydlatego,żetradycjakażezostawićnarzeczonąwspokojuwnoc

przedślubem,czydlatego,żemiałaśnadziejęszykowaćsięwdrogędoIstanbulu?

GłosKavianabyłmiękki,niemalłagodny,aledźwięczaływnimpojedynczeostre

nuty,którychniemogłaniesłyszeć.Odczekałachwilę,zanimodwróciłasięwjego
stronę.Kiedytozrobiła,zamarła.Odruchowosięgnęłazasiebieiprzytrzymałasię
poczy.Byłcałyubranynaczarno.Znowu.Wyglądałjaknasłanyzabójcaalboza-
machowiec,zupełniejakwtedy,gdyodnalazłjąwKanadzie.

Powiedziałeśzaczęła,tymrazemjużniepanującnaddrżącymgłosem.Mu-

siała najpierw przełknąć ślinę i odchrząknąć. – Powiedziałeś na przyciu, że tę
ostatniąnocmogęspędzićsama,więc

Darujsobietekłamstwa,Amaya.
Dogardłapodeszłajejgula.
Takmówiłeś.Dlaczegotwierdzisz,żekłamię?
Spakowałaśsięjuż?
Zrobiłojejsięsłabo.Skądwiedział?
Nie–zaprzeczyła.
Zrobiłaśto.Możeniezabieraszzbytwielurzeczy,alejednak.
Sercerozpoczęłomorderczywyścigwjejpiersi.
Szpiegujeszmnie,Kavian?Wnocprzednaszymślubem?
Naszymślubemparsknąłszyderczymśmiechem.–Niemogęzrozumieć,dla-

czegotujeszczejesteś.Twojamatkawydałamoimludziomjasneinstrukcje.Uwie-
rzyła,żezdołałaichnastawićprzeciwkomnie.Wkażdymraziewiemowszystkim.
Miałyściesięwymknąćprzezpałacowąkuchnię.Tamjużmiałczekaćnawastrans-
port.Ajaranozostałbymupokorzonynaoczachcałegoświata.Ładnietosobieob-
myśliłyście.

Amayapragnęłaumrzeć.Natychmiast,tamgdziestała.Zrobiłakrokwjegostro-

nę.

Wiem,żemożetegoniezrozumiesz,ale
Gdybyspojrzeniemogłozabijać,stałobysięwedlejejżyczeniaipadłabymartwa.

Kavianzrobiłostrzegawczyruchręką.

Niezbliżajsiędomnierzuciłbrutalnie.
Kavian,proszę
Niemogładokończyć.Jegoszareoczybyłyciemniejszeniżkiedykolwiek.Przypo-

background image

minałyotchłańbeznadzieiibezwybaczenia.

Żebyodemnieuciec,spiskowałaśzkobietą,którajesttylkotrochęlepszaod

najgorszejkobry.Terazrozumiem,dlaczegotakcizależało,żebyzostała,gdychcia-
łemjąwyrzucić.Idlaczegopotembyłaśtakawdzięczna.–Wypowiedziałostatnie
słowotak,jakbytobyłnajobrzydliwszywulgaryzm.

Kavian,posłuchaj
Naprawdę cały czas próbuję zrozumieć, co takiego pragniesz mieć, że ja nie

mogę ci dać. Przecież masz już wszystko. Królestwo, koronę, mnie. Myślisz, że
gdzieśtam,wdalekimświecie,znajdzieszwiększeszczęście?

Amayaoplotłasięramionami,zupełniejakbysięobawiała,żezarazmożesięroz-

paśćnakawałki.

Wyobrażamsobie,żechciałabyświelkichwyznań,poezji,deklaracji.Niejestem

tegotypumężczyzną.Niepotrafięmówićouczuciach,niejestemmożetakwrażli-
wy,jakbyśchciała,alegdybyśtylkodałanamszansę,chroniłbymcięiuwielbiałdo
końcamoichdni.

Trzymającmnietusiłą.
Było ci tu dobrze. Obserwowałem cię, na długo zanim ujawniłem się w Kana-

dzie.Byłaśnieszczęśliwa.

Bomusiałamciągleuciekaćisięukrywać–zaprotestowała,trzęsącsię.
Nieprawda.Pokręciłgłową.–Zawszebyłaśsamotnaizagubiona.Gdypozna-

łemtwojąmatkę,zrozumiałemdlaczego.

Nicomnieniewiesz!
Wiem,otobiewszystkoodparłszybko.–Iwiem,żejesteśmydlasiebiestwo-

rzeni.Właśnietoprzezcałyczaspróbowałemcipowiedzieć.Niewiem,jaktojest
chodzićzkimśnarandki.Niejestemromantyczny.Jednakgdyzobaczyłemporaz
pierwszytwojątwarzZmieniłemcałyswójświat,żebycięzdobyć.Ijestemtwój.
Towłaśniemogęcidać.

Ajeżelijategoniechcę?
Wtedydoskoczyłdoniej,chwyciłmocnozaramionaiprzyciągnąłdosiebie,zmu-

szając,bystałanaczubkachpalców.Ichtwarzeznalazłysięnatejsamejwysoko-
ści.

Chcesz!Bardziejniżczegokolwieknaświecie.
Amayastarałasięuwolnićzestalowegouścisku,aleontrzymałmocno.Łzy,które

przezcaływieczórcisnęłyjejsiędooczu,popłyłypopoliczkach.AKavianbyłjak
anioł zemsty, zmuszając ją, żeby się przyznała do rzeczy, których udawała, że nie
widzi.

Powiedziałam ci na samym początku, czego chcę – zawołała zdesperowana. –

Puśćmnie,Kavian!Proszę,pozwólmiodejść!Proszę!

Zobaczyła,żetwarzmutężeje,żeznikajązniejwszystkieemocje,apozostajeje-

dyniekamienna,zimnamaska.Rozluźniłuchwytiodsunąłjąodsiebie.Cofłasię,
odruchoworozcierającramięwmiejscu,gdziejeściskał.Patrzyłananiegozniedo-
wierzaniem.Oddychałciężkojakpomaratonieitakżeniespuszczałzniejwzroku.

Dotrzymammilitarnychzobowiązańwobectwojegobrata–oznajmił,aAmaya

przezchwilęwogólenierozumiała,oczymmówi.–Posłuchajmnie.Niebędęcię
jużścigał.Mamdość.

background image

Niemogłamówić.Powtarzaławmyślach,żepowinnaczućulgę.Powinna!
Chcę tylko wiedzieć, czy nie odejdziesz z czymś, co należy również do mnie.

Mójlekarzsprawdzi,czyniejesteśwciąży.Jeślijesteś

Niejestem.Niemogębyć.
Wtakimrazieniemaszsięocomartwić.
Stał przed nią jak posąg. Nieruchomy, zimy i dziwnie obcy. Amaya zdała sobie

sprawę, że po raz pierwszy widziała go takiego. I nagle przepełniło ją potworne
uczuciepustkiiosamotnienia.Odchodziłaodjedynegoczłowiekanaziemi,przyktó-
rymczułasięszczęśliwa.

Mamcośpodpisać?–spytała,ocierającwierzchemdłonipoliczki.
Po co? – prychnął, wykrzywiając wargi. – Podpisałaś wiele zobowiązań sześć

miesięcytemu.Twojesłowo,twójpodpis,twojeobietniceniemajążadnejwartości.

Chciałagodotknąć,poczuć,alenieodważyłasię.
Kavian
Chciałaś odejść, więc idź. Nie musisz skradać się po pałacowych korytarzach

iwymykaćchyłkiemjakzłodziej.Helikopterbędzienaciebieczekał.Samolotteż.
Możeszsięudać,dokądtylkochcesz.Bądźjednakuprzejmazabraćzesobąmatkę.

MyślałamNiemiałapocia,copowiedzieć.Myślałam,żechciałeś
Chcęciebie–wycedziłprzezzęby.–Aleniebędęcięjużzmuszałanisięwięcej

upokarzał. Idź, Amaya. Bądź wolna. Pamiętaj jednak, że znam cię tak jak nikt. To
jestjedynyprawdziwydom,jakikiedykolwiekmiałaś.Janimjestem.

Wiedziała, że ma rację. Może dlatego wciąż ze sobą walczyła, może dlatego

wciążjeszczetkwiłanatarasie.

Wielkiesłowa.Światjestpełenciekawychmiejsc,któremogąstaćsiędomem.
Pokręciłgłową.
Widziałaś je wszystkie. Zwiedziłaś, poznałaś, a mimo to nigdzie nie czułaś się

jakusiebie.

Nie należę do tego miejsca – zaprotestowała słabo, bez przekonania. I nagle

poczuła,jakbywyszłosłońce.OczyKavianaznówstałysięszare.Zniknąłznichten
okropnymrok,talodowatapustka.

Azizty–rzekłzabsolutnąpewnością.–Tojedynemiejsce,doktóregonależysz.

Razemzemną.

Chcesz,żebymcisiękompletniepoddała.Słowamatkijeszczeodezwałysię

wjejgłowiesłabymechem.–Chcesz,żebympadłaprzedtobąnakolana,żebymcię
błagała

Byćmoże–odparłzprostotą.–Boiszsięprzyznać,żeobojetegochcemy,że

obojetolubimy.

Kavian
Słońceniedługowstanie–powiedział.–Zbliżasięranekidzieńślubu.Czaspod-

jąć decyzję, Amaya. Proponowałbym, żebyś zrobiła to jak najszybciej. Jeśli masz
odejść,zróbtoteraz.Muszęodwołaćślubiuporaćsięzgigantycznymskandalem
oświadczył,poczymodwróciłsięnapięcieizostawiłjąsamąnatarasie.

I znów ogarło ją to uczucie dotkliwej pustki, rozpaczy tak wielkiej, że wręcz

niemożliwej do udźwignięcia. Jak miała postąpić, żeby przestało boleć? Jakie wy-
braćżycie,abyzradościączekaćnakażdykolejnyranek?

background image

Iwtedyzzadolinywychyliłosięleniwesłońce,powoliotaczającblaskiemwszyst-

kowokół.Amayapatrzyłanatozjawiskozzachwytemiwkońcuzrozumiałalekcję
pustynnej krainy. Wszystko, na co patrzyła, było czystą miłością. Cały ten świat
trwałodtysięcylat,przetrzymująckolejneburze,zmierzchyiwojny,abyrankiem
znówbudzićsiędożyciawpełnejchwale.Jakiemiałoznaczenie,comówiłamatka,
albotesurowegłosynakazucecopowinnaczuć,aczegoniepowinna.Jedynąrze-
cząnaświecie,któramiałasensbyłamiłość.IkiedypatrzyławszareoczyKaviana,
właśnie to widziała. Dlaczego miałaby mu się nie poddać, skoro poddawałaby się
miłości?

Amayaprzebiegłaprzezterasiwpadłaprzezotwartedrzwidośrodka.Niebyło

gowsypialnianiwłazience.Przebiegłaprzezhol,szukającpokoleiwkażdympo-
koju,igdyjużbyłabliskahisterii,znalazłagowgabinecie.Stałpośrodkuztelefo-
nem w dłoni. Miała wrażenie, że wyglądał na zaskoczonego, ale nie miała czasu
przyglądaćsiędłużej,bopodbiegłairzuciłamusięwobcia,pewna,żejązłapie.
Takteżzrobił.Jakzawsze.

Pozwoliłemciprzecieżodejść–rzuciłszorstko,otulonyzapachemjejwłosów.
Kocham cię wyszeptała wzruszona, odchylając głowę, by spojrzeć mu

wtwarz.

Tak,azizty,wiem–powiedziałzwyczajnie,jaknaarogantaprzystało.–Myśla-

łemjednak,żejużnigdytegoniepowiesz,żesięniedoczekam.

Tobyłolepszeniżpoezjaideklaracje.
Nieważne,jeślityniemożeszmniepokochaćwyrzucałazsiebie.–Niechcę

być jak moja matka. Nie chcę, żebyś spał z całym nowym haremem, kiedy zaj
wciążę,zakażdymrazem,gdyzajdęwciążę.Niechcęsiętobąznikimdzielić.Jeśli
jednaktakajestcena,zapłacęją.Zrobięto,bomaszrację,Kavian.Maszzupeł
rację.Tojestjedynemiejscenaświecie,doktóregonależę.Razemztobą.

dziła, że Kavian roześmieje się z wyższością, rozkaże, aby zrzuciła z siebie

ubranie,żebymógłwniąnatychmiastwejść,pokazującjejprecyzyjnie,jakdosiebie
pasują.Ichciałatego.Pragnęłagoiwogólenieczuławstydu,tylkomiłość.Onjed-
nak zamiast tego wypuścił ją z objęć i głęboko wciągnął powietrze. I wtedy Jego
Królewska Wysokość, Kavian ibn Zayed al Talaas, szejk Daar Talaas upadł przed
niąnakolana.

Tojestwłaśniemiłośćwyznałuroczyście.Taktowłaśniewygląda.Prześla-

dujeszmnieodpierwszejchwili,wktórejcięzobaczyłem.Ajaprzemierzałemtysią-
cemil,prześladującciebie.Jesteśwmoimciele,wmoichżyłach.Jesteśmną.Nigdy
niebędzieszjaktwojamatka.Onanigdynikogoniekochała.Iniemusiszsięmar-
twić,żemógłbymcięzdradzić.Jesteśjedyna.Niemaceny,którąmusiszzapłacić,
azizty.–Wstałichwyciłjejtwarzwdłonie.–Jesttylkoto.

Pocałowałjąiświatzacząłsięnanowo.KochałjąiAmayaczuła,żejesttomiłość

wielkajakpustyniaipięknajaksłońce,którewstawałonaddoliną.

Kochamcię–wyznałszczerze.–Wyjdźzamnie.
Uśmiechła się, obejmując go za szyję. Razem osuli się na kolana, wciąż do

siebieprzywierając.

Prosiszmnie?Bozabrzmiałotobardziejjakrozkaz.Jakkomendakrólewska.
Proszęcię.–Jednąrękąobjąłjąwpasie,adrugąwsunąłwewłosy.–Wyjdźza

background image

mnie,Amaya,proszę.

Wyjdęzaciebieodparłamiękko.–Obiecuję,Kavian.
Przylgnęła ustami do jego ust, pokazując mu, jak bardzo pragnie zostać jego

żoną.

Ślub szejka był wielkim wydarzeniem. Królewska ceremonia przez kilka kolej-

nychtygodniopisywanabyławewszystkichgazetach.

Terazjesteśjużnaprawdęmoja–powiedziałKavianzewzruszeniem,trzymając

Amayęzarękę,gdyzostalizaślubieniwtrzechjęzykach,dwóchróżnychsystemach
religijnychiwedleprawtrzechpaństw.

Jestemtwoja–powtórzyłaznamaszczeniem.
Okazałosię,żeniepotrzebniesiębała,czyporadzisobiewnowejroli.Byłakrólo-

wą,ojakiejKavianmarzył.Ludwidziałwniejnietylkopiękną,aleprzedewszyst-
kimmądrąisilnąwładczynię.Posługującsięsłowamistarożytnegopoematu,nazy-
walijąNiezłomnąKrólową.Kochalijąiszanowali,zwłaszczażeosiemmiesięcypo
ślubieurodziłasyna.

Kavian nie posiadał się ze szczęścia, trzymając w ramionach maleńkiego chłop-

czyka–krewzjegokrwi.Półtorarokupóźniejnaświatprzyszłajegopierwszacór-
ka – najpiękniejsza dziewczynka w dziejach świata, księżniczka, która w oczach
otaczacychjąosóbwidziałatylkomiłość.

Amaya po latach tułaczki wreszcie znalazła dom, o jakim marzyła, i rodzinę, za

którą oddałaby życie. Kochała Kaviana szczerze, namiętnie, mocno i udowadniała
mutokażdegodnia.Onzaśniepozostawałjejdłużny.Pokazałteż,żepotrafiwyba-
czyćwięcejniżjedenraz.NiewtrąciłElizavetydowięzienia,jakpoczątkowoplano-
wał.Matkąbyłakiepską,alekuzdumieniujegoiAmaiokazałasiędobrąbabcią.

Zmieniłasię.Złagodniała–powiedziałktóregośdnia,gdyrazemzAmayąstali

wkomnatachstaregoharemu,obserwując,jakElizavetabawisięzdziećmiwpro-
mieniachpustynnegosłońcatańczącegonaposadzce.Śmiałasięwgłos,podrzuca-
jącdogórypięcioletniąwnuczkę.–Nigdybymwtonieuwierzył.

Nietylkoonazłagodniała–zauważyłaAmayazuśmiechem,patrzącnaswojego

króla.

Wciąż jestem mężczyzną z kamienia, azizty – powiedział, nie mogąc się po-

wstrzymaćoduśmiechu.

Jesteśmężczyzną–przyznała,wspinającsięnapalce,żebygopocałować,szyb-

ko,mocnoisłodko.–Moimmężczyzną.

background image

Tytułoryginału:TradedtotheDesertSheikh
Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLimited,2015
Redaktorserii:MarzenaCieśla
Opracowanieredakcyjne:MarzenaCieśla
Korekta:HannaLachowska

©2015byCaitlinCrews
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2017

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek for-
mie.
WydanieniniejszezostałoopublikowanewporozumieniuzHarlequinBooksS.A.
Wszystkiepostaciewtejksiążcesąfikcyjne.
Jakiekolwiekpodobieństwodoosobrzeczywistych–żywychiumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.
HarlequiniHarlequinŚwiatoweŻyciesązastrzeżonymiznakaminależącymidoHarlequinEnterprisesLi-
mitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa
iznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.

HarperCollinsPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25

www.harlequin.pl

ISBN978-83-276-2450-5

KonwersjadoformatuMOBI:
LegimiSp.zo.o.

background image

Spistreści

Stronatytułowa
Rozdziałpierwszy
Rozdziałdrugi
Rozdziałtrzeci
Rozdziałczwarty
Rozdziałpiąty
Rozdziałszósty
Rozdziałsiódmy
Rozdziałósmy
Rozdziałdziewiąty
Rozdziałdziesiąty
Rozdziałjedenasty
Rozdziałdwunasty
Stronaredakcyjna


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zakochani w wielkich stołach, 2. Czlowiek, kuchnia
Zakochać się we własnej żonie
Zakochany słowik
Zakochaną być
Zakochaj się w Panu
Szejk śniadaniowy 2
para zakochanych spaceruje po parku DBUHO3S6UOW24BQU7GKWURQXHCRWLK3NVEMXFUY
Zakochani
Do zakochania jeden krok
Zakochany klaun, Teksty piosenek, TEKSTY
Zakochani są wśród nas, Teksty piosenek, TEKSTY
1125806 Bursa Jedenastoletni zakochany
ZAKOCHANY. New For You, Teksty 285 piosenek
Zakochajmy się
ZAKOCHANY KLAUN
ZAKOCHAJMY SIĘ skalar
ZAKOCHANY SZEKSPIR to komedia romantyczna, ***ZAKOCHANY SZEKSPIR to komedia romantyczna - spojrzenie
zakochani, Zakochani są wśród nas

więcej podobnych podstron