MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 21

background image

Rozdział XXI.
Na północ od Rollinghoof, Equestria. Marzec, 1252.

- Jest pani bardzo cicha, panno Hooves. - zagaiła Scootaloo. - Jesteś na nas zła?

Derpy skinęła głową.
- Bardzo.
Milczenie. Słychać było jedynie świst wiatru i łopotanie skrzydeł Derpy. Leciały nad
mokradłami, a ich cienie tańczyły na trzcinach, strumykach i koronach drzew.
- Ale... Mimo to nas szukałaś.
- Tak.
Znowu milczenie.
- Więc... Cieszysz się, że nas znalazłaś?
- Tak.
- Ja... Przepraszam, panno Hooves. My nie chciałyśmy-- to znaczy, nie “my”. Ja. To wszystko
moja wina. Nie chciałam sprawiać problemów.
- Wiem. - odparła krótko Derpy. Scootaloo ledwo usłyszała ją ponad buczeniem wiatru.
- Nigdy więcej tego nie zrobię. - obiecała klaczka.
- Wiem.
Scootaloo westchęła, po czym skierowała wzrok na szybko przesuwającą się ziemię. To będzie
długa podróż. Nagle wpadła na pomysł.
- Rozmawiałam z tymi gryfami, które nas porwały. Wszystkie rozmawiałyśmy.
Derpy obejrzała się, wyglądając na lekko zainteresowaną.
- Tak? I czego się dowiedziałyście?
- Nie są wcale takie złe.
- Nie? - Derpy uśmiechnęła się. - To dość łagodna ocena wobec kogoś, kto was związał i
planował przehandlować. Dlaczego tak twierdzisz?
- One nie chcą krzywdzić kucyków. Po prostu mają jakieś śmieszne pomysły. A kucyki przez
nie cierpią. Wiem, że gryfy robią złe rzeczy. Ale one same w sobie nie są złe. Po prostu się
mylą.
- Masz rację. Rozmawiałam z wieloma z nich, chociaż byłam w odwrotnej sytuacji, niż ty. I
doszłam do tych samych wniosków. One nie są takie, jak my. Ale nie są złe. Z częścią z nich
pewnie mogłabym się zaprzyjaźnić. Chyba po prostu podoba mi się ich sposób myślenia,
chociaż nie zawsze go rozumiem.
- Tak. Są... Są interesujące. Ale... Ty i tak je zabijasz. Nawet tych, z którymi rozmawiasz, i
którzy mogliby być twoimi przyjaciółmi.
- Tak.
- Jak?
- Wydaję rozkazy, a moi żołnierze je wykonują. - Derpy wzruszyła ramionami. Scootaloo
złapała się mocniej jej szyi. Pegaz wzruszający ramionami nie jest najbezpieczniejszym
możliwym środkiem transportu. - To trochę dziwne, prawda?

background image

- Nie... Chciałam spytać, jak możesz nie czuć się z tym źle?
- Czuję się z tym bardzo źle. - Derpy odpowiedziała cierpliwym tonem, jakby tłumaczyła coś
mało rozgarniętemu dziecku.
- Inni żołnierze też?
- Nie. Widzą spalone miasteczka i zabite kucyki i myślą, że gryfy to potwory. Nikomu nie
przeszkadza zabijanie potworów.
- Więc dlaczego ty je zabijasz, skoro wiesz, że nie są potworami? Skoro źle się z tym czujesz?
- Bo muszę, jeśli chcę ocalić kucyki.
Scootaloo milczała.
- Ale... One nie chcą nas wszystkich zabić. - powiedziała w końcu. - Nie zabijają tych, którzy z
nimi współpracują.
- Chcą zabić wszystko, co czyni nas kucykami. Żeby to zrobić, zabiją nas wszystkich, jeśli będą
musiały. Na jedno wychodzi. Możemy je zabić, umrzeć, albo na zawsze zostać niewolnikami.
Scootaloo po raz kolei zamilkła.

- Nikolai nie był zły.
- To ten, którego zabiłam?
- Tak. On nie był zły. Nie chciał nas skrzywdzić.
- Wiem. Kiedy zwiadowcy donieśli mi, że jesteście całe i zdrowe - i że idziecie razem z nimi -
od razu wiedziałam, że wasi porywacze nie byli źli.
- Ale i tak go zabiłaś. Nie musiałaś. On był bezbronny. Mogłaś po prostu odebrać mu nas.
- Nikomu nie pozwolę tknąć moich źrebaków, Scootaloo. Czegoś takiego nie można po prostu
zignorowąc.
- Ale ja nie jestem... Nie wiem. Nic już nie wiem. Nie lubię wojny.
- Ja też nie. - odpowiedziała Derpy, jakby dopuszczała klaczkę do swojej największej
tajemnicy.
- Naprawdę? Ale tak dobrze ci idzie. To znaczy, mówisz, że czasem nie chcesz czegoś robić, ale
i tak je robisz, mimo, że jesteś jedyną, która wygląda, jakby chciała je robić, a w końcu
wszystko wychodzi tak, jak przewidziałaś.
- Staram się, Scootaloo. Jestem gotowa robić złe rzeczy, jeśli muszę, ale staram się pamiętać,
co jest słuszne, a co nie. Popełniam błędy, ale ciąglę się staram. Myślę, że po jakimś czasie
większość kucyków rezygnuje albo z jednego, albo drugiego.
- Brzmi ciężko.
Derpy zastanowiła się, po czym odpowiedziała powolnym tonem.
- Tak. To jest bardzo ciężkie. I sprawia, że kucyki są ze mnie niezadowolone, bo myślą, że
jestem zła, albo zbyt miękka, w zależności od tego, czego nie pozwalam im zrobić. A gdy
popełniam błędy, wszyscy myślą, że to przez to, że ich nie posłuchałam i nie popadłam w tą
skrajność, którą oni chcieli. Więc tak. Jest ciężko. I jestem samotna. Tak bardzo samotna.
Zawsze samotna.
Derpy urwała wypowiedź. Zapadło niezręczne milczenie. Wyglądała na tak smutną. A
Scootaloo nie wiedziała, jak pocieszać dorosłych. Z pewnością nie wiedziała, jak pocieszać

background image

generała.
- No... Ja cieszę się, że jesteś naszym generałem, panno Hooves. I dziękuję za uratowanie nas.
Derpy otarła twarz kopytem.
- Dziękuję, Scootaloo. I proszę bardzo.

***

Big Macintosh wetknął nos do namiotu Derpy. Klacz odwróciła wzrok w stronę

czerwonego intruza.
- Wejdź, majorze Apple. Nie martw się, zawsze jesteś tu mile widziany.
Macintosh wahał się przez chwilę, po czym wszedł do środka.
- Właśnie rozmawiałem z Apple Bloom, pani generał. I chciałem powiedzieć... Dziękuję.
Derpy odpowiedziała, nie przerywając pisania.
- Cóż, zdobyliśmy dzięki nim wartościowe informacje. A przynajmniej tak mi się wydaje. Ten
list, który twoja siostra znalazła w torbie gryfa. Z pewnością będzie przydatny, kiedy już go
rozszyfrujemy.
- Wiesz, że to tylko szczęśliwy traf. Wcale nie myślałaś, że coś zyskasz, poświęcając dwa dni
na szukanie kilku klaczek. Nie musiałaś marnować czasu, rozsyłając zwiadowców i każąc
żołnierzom przeczesywać zgliszcza. I z całą pewnością nie musiałaś sama zabijać tego
porywacza. Wiem, że nie zawsze się zgadzaliśmy, i kłamałbym, gdybym powiedział, że nie
winię cię jeszcze trochę za to, że w ogóle zostały porwane, ale kurczę, my Apple potrafimy
docenić, kiedy ktoś własnymi kopytami naprawia to, co schrzanił. Więc dzięki. To znaczy,
dziękuję, pani generał.
Derpy nie odpowiedziała.
- I, tak w ogóle... Derpy? Przepraszam. Za to, co mówiłem. Byłem zdenerwowany. Jesteś
dobrą klaczą. A ja nie powinienem był mówić, że nie jesteś.
Derpy przygryzła wargę i kiwnęła głową. Ale ciągle nic nie mówiła.
Mac odwrócił od niej wzrok. Wiedział, że powinien teraz wyjść. Powiedział, co miał
powiedzieć. Ale mówił dalej.
- Wszystko, co mówiłem, jest prawdą, że jesteś symbolem i nas przerażasz. Ale oprócz tego
jesteś dobrą klaczą. Nawet jeśli czasem nie zgadzam się z tym, co musisz robić. - przełknął
ślinę. - A co do tego pocałunku... - wzdrygnął się. Nie wiedział, dlaczego o tym wspomniał. Ale
było za późno na wycofanie się.
Derpy potrząsnęła głową.
- Odpuść, Mac. Wiem, że myślałeś o siostrze, kiedy to wszystko mówiłeś, i wiem, że jeszcze nie
opadły ci emocje. Wierz mi, cieszę się, że odzyskałeś Apple Bloom. Ale... Miałeś rację. To nie
jest dobry pomysł. Ze wszystkich powodów, które wymieniłeś. A także z innych. Po prostu
zapomnijmy o tym, Mac.

background image

Ogier opuścił wzrok. Nerwowo darł ziemię kopytem.
- Derpy, ja nie mówię... No, może mówię. Po prostu chcę, żebyś wiedziała, że lubię to, kim
jesteś. I to chyba oznacza też, że mógłbym-- ah, cholera, co ja gadam? Mam mętlik w głowie.
Wiele się ostatnio działo.
Derpy poczuła, że jej oczy zaczynają łzawić.
- Mac, proszę, przestań. Miałeś rację tamtej nocy. Ty i ja - to zły pomysł. Trudno było mi to
zaakceptować, ale w końcu to zrobiłam. A ty w tej chwili nie myślisz jasno, i to długo nie
potrwa, a wtedy nam obojgu będzie jeszcze ciężej. Wiesz, że to zły pomysł. Zapomnijmy o
tym.
Mac zrobił krok do przodu.
- Tu nie idzie o moje emocje i o Apple Bloom. Ja tylko... Pamiętasz, jak pytałem cię, jak
zwykły żołnierz może pokochać swojego generała? Ciągle tak myślę. Nie można kochać
generała jak zwykłą klacz. My boimy się ciebie i wielbimy cię. Ale... Z drugiej strony... Ah,
cholera, powiem to. Nie myśl, że jestem jakiś dziwny, ale jak można coś wielbić i jednocześnie
nie chcieć, żeby było twoje? Zwłaszcza jeśli wiesz, że to chce ciebie? Może masz rację. Może
nie myślę trzeźwo i chcę tylko odwdzięczyć ci się za Apple Bloom. Ale nie wydaje mi się, żeby
tak było. Chyba miałaś rację od samego początku. O nas.
- Mac, proszę. Ja nie mogę. Po prostu nie mogę. Wiesz, że tego chcę, ale nie mogę. - jej
oddech był płytki i szybki. - Nie mogę robić sobie jeszcze większego bałaganu w głowie. Nie
mogę--
- Tak, możesz. Jesteś samotna. Celestia jedna wie, ile razy mi to mówiłaś. A nie możesz być
wiecznie sama. Więc dopuść mnie do siebie. Wiesz, że tego chcesz. Wymyślasz wymówki, bo
nie chcesz znowu zostać zraniona. - Mac uśmiechnął się nieśmiało, po czym zrobił krok do
przodu. Byli już niemal twarzą w twarz. - Po prostu przestań myśleć. Ja przestałem, inaczej
wyszedłbym dwie minuty temu.
- Wyjdź, majorze Apple. - powiedziała głosem trzęsącym się tak samo, jak całe jej ciało. - To
rozkaz. - zrobiła krok do przodu.
Prawie stykali się teraz nosami. Pachniała potem, brudem i bagnem. Nie przeszkadzało mu
to. Sprawiało, że była jeszcze bardziej realna.
- Naprawdę tego chcesz? Wyjdę, jeśli tego chcesz. - powiedział łagodnie.
- Ja... Ja nie... - Derpy patrzyła mu w oczy; jej usta były lekko rozwarte.
- Dobrze. Bo nie chciałbym, żebyś mnie zamknęła za niesubordynację.
Nachylił się i pocałował ją. Ona nie opierała się. Nie ruszała się. Po czym zamknęła oczy,
westchnęła głośno i oddała pocałunek. Wpiła się w jego usta, a po jej policzkach ściekały łzy.

***

Trottingham. Kwiecień, 1252.

background image

Celestia leżała w trawie, przeglądając raporty i ciesząc się ciepłem słońca. Tak dużo

czasu minęło, odkąd dni były przyjemne. Mieli jedzenie. Było im ciepło. Nie musieli walczyć
ani o jedno, ani drugie. Ten fakt napawał ją optymizmem. Dawno już go nie czuła.
Armia przetrwała zimę. Tysiące kucyków zginęło, ale ci żołnierze, którzy przetrwali, byli silny.
Ciągle napływali nowi rekruci; dostawali regularne dostawy. Armia była niemal u szczytu
gotowości bojowej. Niedługo miała ruszyć w pole. Martwiła ją tylko jedna rzecz - Elementy.

Lawendowy jednorożec podszedł do niej niepewnym krokiem.
- Chciałaś mnie widzieć, Księżniczko?
Celestia obróciła głowę i uśmiechnęła się szczerze.
- Pułkownik Twilight Sparkle! Moja najwierniejsza oficer. Jak się miewasz?
Twilight wbiła wzrok w ziemię.
- Dobrze, jak sądzę. My wszystkie mamy się dobrze.
Celestia przekrzywiła głowę.
- Nie wydaje mi się, moja droga. Wyglądasz okropnie.
- … Tak. Źle ze mną. Z nami wszystkimi. To znaczy, ze mną i moimi przyjaciółkami.
Księżniczka kiwnęła głową ze współczuciem.
- Wiem. Rozumiem, że ta wojna była dla waszej szóstki szczególnie ciężka. Jesteście
wyjątkowo dobrymi kucykami, a wojna to wyjątkowo zła rzecz.
Twilight spojrzała na Celestię. W kącikach jej oczu zaczęły zbierać się łzy.
- Księżniczko, ja już w ogóle nie poznaję moich przyjaciółek. Nie wiem nawet, czy jeszcze
powinnam je tak nazywać. I jest coraz gorzej.
- Wiem to. I wiem, że to się na tobie odbija. Powiedz, jak z twoją magiczną mocą?
Twilight zaśmiała się ponuro.
- Jaka moc? Nie mogę unieść choćby pióra.
- Zaiste. Moc jednorożca płynie z głębi jego duszy, a ty... Jesteś w głębokiej depresji.
- Oczywiście. Oczywiście, że jestem. Czy po to mnie tu zaprosiłaś? Żeby mi powiedzieć, że
jestem smutna? Sama na to wpadłam. Jestem w końcu twoją najlepszą uczennicą.
- Nie, moja droga. Zaprosiłam cię, żebyśmy mogły porozmawiać.
- Dlaczego... Księżniczko, dlaczego kazałaś nam się zaciągnąć, jeśli wiedziałaś, że nie
nadajemy się na wojnę?

Celestia uniosła brwi.
- To chyba jasne. Wasza szóstka dzierży moc, której nawet ja sama nie jestem w stanie
całkowicie zrozumieć, a której mogę potrzebować w ciągu najbliższych miesięcy. Elementy
Harmonii nie są działem, z którego można wystrzelić, kiedy tylko ich powiernicy sobie tego
zażyczą; one reagują na kryzys. A my możemy znaleźć się w kryzysie.
- Ale... Nie wydaje mi się, żeby któraś z nich jeszcze uosabiała swoje Elementy. I nie wiem

background image

nawet, gdzie jest Fluttershy ani... Czy w ogóle żyje.
- Uosabiają, Twilight. Ale nie rozumieją, jak mogą zachować swoje wartości, będąc
żołnierzami. Chcą być cnotliwe. Muszą być. Po prostu nie wiedzą jeszcze, że mogą być.
Pogubiły się. I próbują odnaleźć drogę. - Celestia westchnęła. - Ale idą w złą stronę.
- Ale o tym właśnie mówię, Księżniczko. Skoro wiedziałaś, że wojna nas złamie, to dlaczego
zabrałaś nas w sam jej środek?
- Na samym początku powiedziałam ci, że nie mogę po prostu rzucić was na linię frontu,
kiedy będę potrzebowała mocy Elementów. Po pierwsze, one pewnie wcale by nie
zareagowały, a po drugie, wy byłybyście tak przerażone widokiem bitwy, że i tak nie
mogłybyście użyć ich mocy. Miałam nadzieję, że będę mogła powoli przyzwyczaić was do
wojny. Niestety, zostaliśmy zmuszeni do stoczenia bitwy, zanim ktokolwiek z nas był na nią
gotowy. I była to wyjątkowo ciężka bitwa. Potem nadeszła zima, o wiele surowsza, niż się
spodziewałam, a ja nie mogłam-- oh, to nie ma znaczenia. Powiem tyle - miałam plan, i ten
plan zawiódł. A ja nie jestem przyzwyczajona, że moje plany zawodzą. Ale tym właśnie jest
wojna.
- Ale... Mówisz, że nie chciałaś...
- Mówię, że nie spodziewałam się, że z waszą szóstką pójdzie tak źle. Przetrwałyśmy, armia
też, więc jest lepiej, niż być mogło... Ale wasza szóstka kompletnie się posypała. Muszę
wiedzieć, czy jesteś w stanie to naprawić.
- Nie wiem. Nie wydaje mi się. Co się stanie, jeśli nie będę mogła? Oddasz Elementy komuś
innemu? - odparła Twilight. Ku jej zdziwieniu, ta możliwość wcale jej nie zmartwiła.

Celestia pokręciła głową.
- To nie takie proste, nawet, gdybym była w stanie znaleźć odpowiednich kandydatów na
wasze miejsce. Mam tylko was.
- Sama nie wiem. Spróbuję. Ale... Co ja mam zrobić? Czy mam z nimi... Nie wiem, po prostu
porozmawiać?
- Szczerze mówiąc, Twilight, ja też nie wiem. Dawałam im wszystkim rady. Nie skorzystały z
nich. W ogóle mnie nie słuchały. Zawsze byłam dumna ze swojej zdolności do kierowania
kucyków tam, gdzie miały się znaleźć... Ale nigdy nie musiałam prowadzić kucyków
znajdujących się pod tak wielką presją, w tak trudnych okolicznościach, ku tak odległemu
celowi.
Twilight mrugnęła oczami.
- Czy to... Czy to nie jest jakiś test? Naprawdę nie masz żadnego planu? Jesteś przecież
Księżniczką. - ostatnie zdanie wypowiedziała z niemal dziecinną wiarą.
- Tak, Twilight. Jestem Księżniczką. Jestem bardzo starym i bardzo potężnym kucykiem.
Jestem kucykiem z trzynastoma stuleciami życia na karku. Ale... Ciągle jestem tylko
kucykiem. Ty bardzo dobrze znasz swoje przyjaciółki. Lepiej niż ja. W tej kwestii - i tylko tej -
przyznaję, że twój osąd jest przynajmniej tak dobry, jak mój.

Twilight opuściła wzrok.

background image

- Nie wiem. Nie wiem, czy jestem w stanie to kiedykolwiek naprawić.
- Naprawdę w to wierzysz, Twilight?
Lawendowa klacz spojrzała Celestii w oczy. Wybuchnęła płaczem.
- Tak.
Celestia wskazała, żeby Twilight podeszła bliżej. Przytuliła ją mocno.
- Możesz to naprawić. Zrobisz to. Nic nie może być tak złe, żeby nie można tego było
naprawić. Po prostu może zająć to dłużej, niż byśmy chcieli.
Twilight pociągnęła nosem.
- To jest straszne. Rozmawianie z nimi, kiedy są takie.
- Wiem, że tak jest, kochanie. Bo one cierpią. Nikt nie chce patrzeć, jak jego przyjaciele
cierpią. Potrzebują twojej pomocy.
- Ale ja nie wiem, czy mogę im pomóc. - powiedziała Twilight, łykając łzy. - Ja też cierpię.
- Nikt nie musi robić więcej, niż może. Jeśli nie możesz, to nic. Nie można dać z siebie więcej,
niż się ma.
Celestia puściła Twilight. Ta zrobiła krok w tył i rozejrzała się, zawstydzona, niepewna, czy nie
złamała tym publicznym uściskiem etykiety. Księżniczka uśmiechnęła się.
- Wiesz, chyba mam coś, co powinnaś przeczytać. Łap. - za pomocą magii, podała swojej
uczennicy list.
Twilight otarła kopytem oczy, po czym złapała list w zęby.
- Czo to est?
- Wczoraj wieczorem miałam nieoczekiwanego gościa. Pegaza, o imieniu Daisy Mary,
twierdzącego, że jest posłańcem czegoś, co nazywa siebie Equestriańską Armią Wolnych
Kucyków. Wiele przeszła, próbując się tu przedostać. I wygląda na to, że twoi przyjaciele z
Ponyville byli ostatnio bardzo zajęci. Możesz z nią porozmawiać, jeśli chcesz dowiedzieć się
czegoś o sytuacji w okupowanych regionach - albo usłyszeć wieści o twoich sąsiadach - ale
powodem, dla którego o niej mówię, jest ten list, którzy dostarczyła. Przeczytaj go.

Twilight rozwinęła zwój i przytrzymała go między kopytami.
- “Yrfurbent sie iz reino ioh harto filu kleino, selb so man thuruh not sinaz korn reinot”... -
Czy to- czy to jest w staroequestriańskim? Wygląda jak on, ale słowa zupełnie się nie
zgadzają.
Celestia pokręciła głową.
- Wygląda jak on, prawda? To Wysoki Język gryfów - język ich przodków. Jest bardzo
podobny do staroequestriańskiego, oba języki są ze sobą blisko spokrewnione. Być może
byłabyś w stanie rozszyfrować list bazując tylko na swojej znajomości staroequestriańskiego,
ale na wszelki wypadek mam dla ciebie kilka książek o Wysokim Języku.
- Rozumiesz go?
- Oczywiście. Mówię nim płynnie. Miałam w końcu ponad tysiąc lat na uczenie się zwyczajów
i historii naszych sąsiadów.
- Więc po co chcesz, żebym i ja go tłumaczyła?
- Bo jest ważnym, żebyś go przeczytała, a każdy uczony wie, że lepiej jest pracować z tekstem

background image

oryginalnym, niż tłumaczeniem. - Celestia uśmiechnęła się. - No i powinno ci to pomóc się
wyluzować. Potraktuj to jako zabawę. No, więc idź i baw się.

Twilight zaczęła rozwijać zwój.
- Hah! Deklinacje są całkiem inne. To znaczy, wygląda na to, że przyrostki są takie same, ale
same wyrazy wyglądają zupełnie inaczej. Oh, i są tu czasowniki mocne, ale zmiany
samogłosek też są zupełnie inne. Oh, ale bezokoliczniki są takie same. Chyba. Zakładając, że
jest to ten sam czasownik - co jest ryzykownym założeniem, biorąc pod uwagę, że nie wiem
jeszcze wszystkiego o fonemach--
- Tak, tak, masz całkowitą rację. No, Twilight, możesz iść. Wróć do mnie, jak tylko go
rozszyfrujesz.
- Oh, oczywiście. - zbyła ją Twilight. - Spójrz na to. Wygląda na to, że w staroequestriańskim
nastąpiła seria zmian w spółgłoskach. Chociaż nie, może zmienił się Wysoki Język-- Nie, nie,
głucha sylaba nie staje się “h”, to “h” staje się głuche. Ale z pewnością nastąpiły duże zmiany.
Spółgłoski w Wysokim Języku są szokująco regularne.
- Jesteś bardzo spostrzegawcza, Twilight, i masz rację. W jednej z książek, które mam w
torbie, znajdziesz dokładny opis tego procesu. Może z niej skorzystasz?
- Oczywiście. Już po nią idę. Hm, czasowniki słabe są tworzone inaczej, niż myślałam,
przyrostki nie zgadzają się z tą wcześniejszą zmianą. Może stały się przedrostkami? Nie, w
staroequestriańskim nie ma przedrostków, więc tu też nie może być.
- Twilight, możesz już odejść.
- Tak, dziękuję. Hm, czy podwójne spółgłoski mogą--
- TWILIGHT SPARKLE.
Twilight uniosła wzrok. Potem zmieszała się i położyła uszy po sobie. Opuściła głowę,
zawstydzona.
- Uh, tak. Przepraszam, Wasza Wysokość. Już sobie idę. Do widzenia!
Celestia uśmiechnęła się.
- Wróć, jak tylko się z tym uporasz. Z pewnością będziesz miała wiele pytań.

***

GENERAŁ CHIPPEDCLAW
WOLNA FILLY DELPHIA, EQUESTRIA

GENERAŁ SHARPEY E

background image

WOLNE MIDDLEMARCH, EQUESTRIA

JEGO NAJJAŚNIEJSZA MOŚĆ PRZEANALIZOWAŁ POSTĘPY W PROCESIE

WY ZWALANIA EQUESTRII SPOD PANOWANIA KRÓLOWEJ KUCY KÓW. JEST
ZADOWOLONY Z WASZY CH LICZNY CH SUKCESÓW, ALE CHCE PRZEKAZAĆ WAM
KILKA SUGESTII, DZIĘKI KTÓRY M WOJNA MOŻE ZOSTAĆ ZAKOŃCZONA JAK
NAJSZY BCIEJ, KOSZTEM JAK NAJMNIEJSZEJ LICZBY ŻY Ć.

WOJNA PRZECIWKO SIŁOM KRÓLOWEJ KUCY KÓW JEST TOCZONA

CHWALEBNIE. JEDNAK ICH IRRACJONALNA GOTOWOŚĆ DO POŚWIĘCENIA ŻY Ć
WŁASNY CH I SWOICH RODZIN, ABY Z NAMI WALCZY Ć, BY ŁA NIEMOŻLIWA DO
PRZEWIDZENIA.
NIE STANOWI TO ZAGROŻENIA DLA NASZY CH PLANÓW, ALE MUSIMY W TEJ
SY TUACJI POŚWIĘCAĆ NIEDOPUSZCZALNĄ ILOŚĆ SIŁ NA SAMO UTRZY MY WANIE
PORZĄDKU W WY ZWOLONY CH REGIONACH. OKUPACJA CAŁEGO TERY TORIUM
EQUESTRII STANOWIŁABY ZATEM ZBY T DUŻE OBCIĄŻENIE DLA LUDU GRY FONII.

CO WIĘCEJ, NIE SPODZIEWALIŚMY SIĘ TAKIEGO OKRUCIEŃSTWA ARMII

KRÓLOWEJ KUCY KÓW W WALCE I ICH GOTOWOŚCI DO ODBIERANIA ZAPASÓW
GŁODUJĄCY M CY WILOM. REZULTATY ZBROJNY CH STARĆ Z KUCY KAMI, MIMO
WASZEGO PRZY KŁADNEGO DOWODZENIA, CZĘSTO BY ŁY
NIESATY SFAKCJONUJĄCE. WINĘ ZA TO PONOSZĄ: LENISTWO LWÓW I BRUTALNA
TAKTY KA, STOSOWANA PRZEZ KUCY KI.

NASZE WSTĘPNE PLANY ZAKŁADAŁY ZMIAŻDZENIE OPORU KRÓLOWEJ

KUCY KÓW W CIĄGU SZEŚCIU MIESIĘCY . DZIĘKI SWOJEJ NIEMORALNEJ
PRZEBIEGŁOŚCI, PRZECIWSTAWIA SIĘ NAM DO CHWILI OBECNEJ. BEZ ZMIANY
NASZEJ STRATEGII, NA ZAKOŃCZENIE TEJ WOJNY BĘDZIEMY POTRZEBOWALI
PRZY NAJMNIEJ ROKU. ONA BĘDZIE W STANIE UZUPEŁNIAĆ SWOJE SIŁY , DLA
WAS ZAŚ BĘDZIE TO O WIELE TRUDNIEJSZE. PRZEDŁUŻAJĄCA SIĘ WOJNA
ZWIĘKSZA SZANSE KRÓLOWEJ KUCY KÓW. JEST TO OCZY WIŚCIE
NIEDOPUSZCZALNE.

W SWOJEJ MĄDROŚCI, JEGO WY SOKOŚĆ WY SŁAŁ GRUPĘ AGENTÓW DO

DALEKICH KRAJÓW, ABY CI ODNALEŹLI STAROŻY TNY ARTEFAKT, NALEŻĄCY DO
NASZY CH PRZODKÓW. SKARB ÓW POZWOLI NAM UCZY NIĆ COŚ, CO PRZEDTEM
BY ŁO NIEWY OBRAŻALNE - ZAKOŃCZY Ć ISTNIENIE KRÓLOWEJ KUCY KÓW.
BĘDZIE BEZBRONNA WOBEC JEGO MOCY . A BEZ NIEJ, WOJNA BŁY SKAWICZNIE
SIĘ ZAKOŃCZY .

background image

PIERWSZĄ FAZĄ NASZEGO PIERWOTNEGO PLANU BY ŁO ZDOBY CIE I

UTRZY MANIE JAK NAJWIĘKSZEGO OBSZARU. ODNIEŚLIŚMY SUKCES. NASZY M
OBECNY M CELEM JEST ROZBICIE ARMII KUCY KÓW. Z POWODÓW PODANY CH
POWY ŻEJ, BY ŁOBY TO POZBAWIONE SENSU. W TEJ SY TUACJI, MACIE ZA WSZELKĄ
CENĘ UNIKAĆ KONFRONTACJI. UTRZY MAJCIE ARMIĘ KRÓLOWEJ KUCY KÓW W
POLU, I NIE POZWÓLCIE JEJ UFORTY FIKOWAĆ POZY CJI. NIE WALCZCIE BEZ
POSIADANIA PRZY TŁACZAJĄCEJ PRZEWAGI. POD ŻADNY M POZOREM NIE
DOPUŚCCIE DO PRZEDOSTANIA SIĘ KRÓLOWEJ KUCY KÓW DO CANTERLOTU. W
SWOIM ZAMKU BĘDZIE ZNACZNIE MNIEJ NARAŻONA NA ATAK NASZY CH
AGENTÓW.

GENERALE CHIPPEDCLAW: DOSZŁY NAS WIEŚCI O POPULARNEJ BANDY TCE,
OBOZUJĄCEJ W REGIONIE OKUPOWANY M PRZEZ TWOJĄ ARMIĘ. JEST TO
ABSOLUTNIE NIEDOPUSZCZALNE. TWOIM ZADANIEM JEST JAK NAJSZY BSZE
ROZBICIE JEJ SIŁ. KUCY KI KOCHAJĄ SY MBOLE; ZAKŁADAMY , ŻE STAWIAJĄ OPÓR
TY LKO I WY ŁĄCZNIE ZE WZGLĘDU NA SWOJĄ KRÓLOWĄ. NIE MOŻESZ DOPUŚCIĆ
ABY “SZARA KLACZ” STAŁA SIĘ LUDOWĄ BOHATERKĄ O PODOBNEJ CHARY ZMIE. W
PRZECIWNY M RAZIE ZABICIE KRÓLOWEJ KUCY KÓW NIE ZDA SIĘ NA NIC.

WASZ POKORNY SŁUGA,

DIUK MALACHI,

PIERWSZY MINISTER TAJNEJ RADY

***

Celestia piła herbatę, obserwując zachód słońca. Wokół siebie słyszała odgłosy pracy

kucyków. Wozy były ładowane, torby były pakowane, działa były czyszczone, włócznie były
polerowane. Armia przygotowywała się do wymarszu. Wzięła głęboki wdech, napawając się
aurą aktywności, która ją otaczała. Widziała Nową Equestriańską Armię na skraju zagłady.
Dobrze było zobaczyć ją w pełni sił.

Twilight Sparkle podbiegła do niej.
- Księżniczko! - zawołała, dysząc. - Księżniczko! Ten list!
- Przerażający, nieprawdaż?
- Chcą cię zabić? Czy to w ogóle jest możliwe?
Celestia kiwnęła głową.
- Myślę, że tak. Nie wyobrażam sobie, na przykład, jak miałabym przeżyć cios włócznią
przebijający mi czaszkę. Co prawda, nie wyobrażam też sobie, w jaki sposób chcą umożliwić

background image

komuś zadanie takiego ciosu, ale są na tym świecie rzeczy, które nawet mi się nie śniły.
- Ale... Skoro będziesz w niebezpieczeństwie, kiedy armia znajdzie się w ruchu, to dlaczego
rano wychodzimy z obozu?
- Ruszamy do Canterlotu. I będziemy atakować armię gryfów przy każdej nadarzającej się
okazji. Zaczynając natychmiast.
- Czy to nie jest zbyt wygodne? Nie myślisz, że to może być pułapka? - spytała Twilight z
niedowierzaniem.
Celestia dopiła herbatę. Wyraz jej twarzy pozostał spokojny.
- Twilight Sparkle, wszystkiego, co wiesz o wojnie, dyplomacji i umyśle gryfa dowiedziałaś się
z książek, które ci dałam. Wszystkiego. Te książki zostały napisane setki lat temu, przez
kucyki, które uczyłam sama. Wszystkiego, co wiesz, nauczyłaś się ode mnie albo od moich
uczniów. Nie pozwolę, żeby kucyk posiadający zaledwie ułamek mojej wiedzy kwestionował
moje decyzje.
Twilight przygryzła wargę.
- Nie chciałam, Księżniczko. Przepraszam.
- Nic się nie stało. Ale pamiętaj - arogancja jest zgubą.
Twilight spojrzała na zachód słońca. Chmury przesuwały się w oddali. Siedziały w milczeniu
przez jakiś czas.
- Księżniczko? Co stanie się, kiedy dotrzemy do Canterlotu? Jeśli mogę spytać.
- Luna i ja zostaniemy w stolicy pod silną strażą; nasze przeżycie jest kwestią najważniejszą.
Ty zaś obejmiesz dowództwo armii i będziesz kontynuować walkę. Będziesz walczyć przy
każdej okazji. Jeśli jesteś tak dobrym strategiem, za jakiego cię uważam, szybko rozbijesz
armię gryfów i przeniesiesz wojnę na ich terytorium. Jeśli nie jesteś - cóż, wygrasz i tak,
choćby z uwagi na fakt, że w przeciwieństwie do nich, ty możesz sobie pozwolić na przelanie
całego morza krwi swoich żołnierzy. Wygląda zresztą na to, że będziesz musiała pobić jedynie
połowę ich sił. Twoja przyjaciółka-listonoszka z Ponyville niedługo będzie miała armię
dorównującą naszej umiejętnościami, a może i liczbami.

Twilight opadła szczęka.
- Ja? Ale--
- Jesteś moim najlepszym oficerem. Jesteś urodzoną przywódczynią. Przygotowywałam cię
do wielkości, odkąd byłaś źrebakiem, Twilight. Nie spodziewałam się tej wojny, ale ona nie
będzie twoim ostatnim słowem. Poradzisz sobie. Najtrudniejsze już zrobiłam - dostałaś swoje
działo. Będę wysyłać ci twoje kolejne rozkazy. Tobie pozostanie przesuwanie tego działa,
celowanie i strzelanie.
- Ale Księżniczko, ja... Nie, nie, nie. Nie mogę tego zrobić. Ja i tak ledwo wstaję z łóżka
każdego ranka. Ledwo radzę sobie z obecnymi obowiązkami. Nie mogę dowodzić całą armią.
Celestia skończyła kolejną filiżankę herbaty. Nalała sobie kolejną.
- Miałam nadzieję, że Elementy będą stanowić pewnego rodzaju gwarancję bezpieczeństwa.
Może faktycznie tak będzie. Ale jeśli nie, to nic się nie stanie. Zawsze radziłaś sobie z
wyzwaniami, które przed tobą stawiałam, Twilight Sparkle. Ufam, że mnie nie zawiedziesz.

background image

Twilight nie wiedziała, co ma czuć. Minęło dużo czasu, odkąd czuła cokolwiek oprócz
zmęczenia.
- Księżniczko, nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł, ale jeśli tego ode mnie oczekujesz,
to niech tak będzie. Dam z siebie wszystko. Przynajmniej upłynie trochę czasu, zanim znowu
będziemy musieli walczyć.
Celestia uniosła mapę i rozłożyła ją przed sobą i Twilight.
- Hm. Cóż, dwa dni można chyba określić jako “trochę czasu”.
- … Mamy znowu walczyć?
Celestia wzruszyła ramionami.
- Jesteśmy armią, więc tak.
- Ale... Już teraz?
- Jak myślisz, po co inaczej żołnierze gotowaliby się do bitwy? Z jakiego innego powodu
przemawiałam przed chwilą do armii?
- Przemawiałaś, kiedy byłam w swoim namiocie? Więc to przez to było to całe zamieszanie?
Ale-- oh. Oh, nie, nie, nie.

Twilight pobiegła wgłąb obozu. Musiała porozmawiać z przyjaciółkami. Natychmiast.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 11
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 27
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 32
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 02
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 15
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 01
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 06
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 33
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 16
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 11
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 22
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 17

więcej podobnych podstron