Dlaczego dziś tak mało cudów

background image

Dlaczego dziś tak mało cudów? Odpowiada
O. Jacek Salij

Dzisiaj cudy praktycznie się nie zdarzają. Odnoszę wrażenie, że
wielu współczesnych katolików cudy żenują. Chętnie uznaliby wiarę
w cudy za pozostałość prymitywnego pojmowania świata.
Powstrzymuje ich tylko to, że sam Chrystus czynił cudy. Ja sam mam
dwa pytania: 1) Obraz Boga, który nie zagrzmiał swoją potęgą
wobec nieprawości i zbrodni Oświęcimia, a który ingeruje w
sytuacjach dużo mniej poważnych, mnie nie tylko nie przekonuje,
ale odstręcza. W tym obrazie nie ma żadnej głębi, takie
wyobrażenia o Bogu budzą moje zażenowanie. 2) Być może dzisiaj
jakieś cudy nawet się i zdarzają, ale jeśli nawet — to bardzo rzadko.
Dawniej cudów było bez porównania więcej. Dlaczego? Najbardziej
narzucająca się hipoteza: cudy są wytworem braku krytycyzmu, a
więc zjawiskiem raczej subiektywnym.

Jakby w odpowiedzi na twierdzenie, że w naukowym obrazie świata
nie ma miejsca na cudy, natrafiłem niedawno na głęboką uwagę
Poincarégo, że „największym cudem na świecie jest to, że cudy się nie
zdarzają”. Wielki fizyk wyraził w ten sposób swoje zdumienie i
podziw, że prawa przyrody są takie właśnie, jakie są, i że są
niezmienne. To zdumienie, że świat jest taki właśnie, jaki jest,
paradoksalnie wyraził mój przyjaciel fizyk. Czuł się obrażony w swoim
racjonalizmie opisem ewangelicznym, że Zmartwychwstały Jezus
przyszedł do apostołów mimo zamkniętych drzwi. Otóż pewnego razu
powiedział mi: „A czy to nie jest coś równie niepojętego, że ja
natrafiam na ścianę i ona mnie zatrzymuje?”

Już św. Augustyn głosił, że cały świat jest jednym wielkim cudem i to,
co my pospolicie uważamy za cud, nie jest bardziej cudem od tego, co
nam się wydaje zwyczajne. Jest cudem, w naszym odczuciu, ze

background image

względu na swoją nadzwyczajność i wyraźny kontekst religijny. Toteż
nie z racji rzeczowych, ale jedynie psychologicznych, zjawisko
nadzwyczajne może nam więcej powiedzieć o Bogu niż otaczające nas
cudy zwyczajne.

Ma Pan chyba rację twierdząc, że wielu współczesnych katolików
cudy jakby żenują. Bierze się to stąd, że nasze poglądy na temat
Opatrzności Bożej są w znaczej mierze oparte na modelu
deistycznym. Wydaje nam się często, że Bóg stworzył świat, nadał mu
swoje prawa i jakby stanął z boku: tylko od czasu do czasu ingeruje w
naturalny bieg rzeczy i wtedy właśnie następuje cud. Jest to
oczywiście obraz naiwny i słusznie można wówczas — tak jak Pan —
pytać: dlaczego Pan Bóg powstrzymał się od cudownej ingerencji w
Oświęcimiu, mimo że na pewno wielu ludzi błagało Go wówczas całą
swoją duszą o koniec koszmaru? Umieszczenie nauki o cudach na tle
prawdy o Opatrzności Bożej będzie główną częścią mojej odpowiedzi
na Pańskie pytanie, przedtem jednak chciałbym rzucić parę uwag na
temat cudów Pana Jezusa.

Przyjście, życie, śmierć i zmartwychwstanie Zbawiciela było
oczywiście najwspanialszym dziełem Bożej Opatrzności względem
ludzi. Zbawiciel przyszedł uwolnić nas z paraliżu duchowego, z
zaślepienia, przyszedł nas obdarzyć życiem Bożym. Był człowiekiem
tak prawdziwym, że to przekracza wszelkie nasze wyobrażenia: każdy
z nas jest bowiem więcej lub mniej pokrzywiony, przygaszony,
niedowidzący, nie rozumiejący, zasklepiony w sobie. On był w pełni
Prawdziwym Człowiekiem, bo był maksymalnie — jak to się tylko da
pomyśleć — zjednoczony z Bogiem: On sam jest Prawdziwym
Bogiem, równym Ojcu Synem Bożym. Rzecz jasna, ten Człowiek był
przepełniony duchową mocą, moc Boża przelewała się z Niego obficie
na innych i uwalniała z grzechów, otwierała na ukrytą w świecie
prawdę Bożą itp. Była to moc tak potężna, że bez trudu przebijała się
niejako przez to, co niewidzialne, i ujawniała się również widzialnie.

background image

Proszę zauważyć, że cudy ewangeliczne zawsze objawiają jakąś
głębszą rzeczywistość, a zarazem pracują na rzecz tego głębszego
wymiaru. Zanim Pan Jezus uzdrowi ślepego, przedtem zajaśnieje
wśród ludzi jako Światłość świata, dzięki której ujawnia się prawda o
człowieku i właściwy kierunek naszej życiowej drogi (J 1,9—11; 3,19—
21; 8,12; 9,4n). Moc tej Światłości jest tak wielka, że niejako
mimochodem uzdrawia nawet wzrok cielesny. Zarazem cud cielesny
promieniuje na sferę ducha: przywrócenie wzroku było dla
uzdrowionego początkiem wiary w Jezusa (J 9,38).

Znów w wskrzeszeniu Łazarza Chrystus objawił się jako Życie, które
ma moc wszystkich wyrwać od śmierci: „Ja jestem zmartwychwstanie
i życie. Kto wierzy we Mnie, choćby i umarł, żyć będzie” (J 11,25).
Albo cud uzdrowienia z paraliżu: Chrystus uczynił go dlatego, żeby nas
przekonać, iż przedtem już dokonał cudu daleko większego — uwolnił
tego, którego ciało było związane chorobą, z więzów grzechu. „Cóż
łatwiej jest powiedzieć: Twoje grzechy są ci odpuszczone, czy też:
Wstań i chodź? Otóż żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma władzę
na ziemi odpuszczać grzechy — rzekł do paralityka: Wstań, weź łoże i
idź do domu!” (Mt 9,5n)

I taki jest sens wszystkich Jego cudów. Uzdrawiał opętanych, bo ma
moc nas wszystkich wyzwolić spod panowania szatana. Pochylał się
nad trędowatymi, bo po dziś dzień nie brzydzi się żadnym
grzesznikiem i każdego chce uwolnić z trądu grzechów. Przywracał
słuch i mowę, bo i dziś przywraca słuch duchowy, tak abyśmy mogli
słyszeć słowo Boże i rozpoznawać Jego obecność w naszym życiu, a
także abyśmy mogli świadczyć o Nim wobec innych.

Wszystkie widzialne cudy Jezusa były zakorzenione w rzeczywistości
głębszej i niewidzialnej, wiele zaś swoich cudów dokonał Jezus
wyłącznie niewidzialnie (taki na przykład byłby Jego cud odpuszczenia
grzechów sparaliżowanemu, gdyby nie małoduszna reakcja
świadków). Natomiast Pan Jezus nigdy nie uległ pokusie dokonywania
takich cudów, które byłyby jedynie zewnętrzną manifestacją mocy,

background image

nie miałyby w sobie sensu duchowego. Nie poszedł więc za
podszeptem szatana, i nie rzucił się dla widowiska z świątynnego
szczytu, nie dał faryzeuszom znaku z nieba, jakiego oni żądali, nie
zstąpił z krzyża, mimo że szydercy obiecywali uwierzyć w Niego. To
sobie zapamiętajmy: Chrystus nie uczynił ani jednego cudu, który nie
miałby w sobie wewnętrznej duchowej treści, który byłby jedynie
zewnętrznym dowodem Jego mocy.

Czy przez swoje cudy Chrystus łamał albo zawieszał prawa natury?
Otóż nie. Nawet kiedy wskrzesił rozkładającego się już Łazarza, nie
działał wbrew prawom natury ani obok nich. On wówczas objawił
nową naturę: tę naturę, która już nie będzie panowała nad
człowiekiem ani go sobą przygniatała, dlatego że człowiek —
wyzwolony z grzechu i potężny swoją jednością z Bogiem — będzie
panował nad nią, a ona przez to będzie wywyższona i uszlachetniona.
Również inne cudy Chrystusa objawiały tę naturę czasu
eschatologicznego, naturę nowego stworzenia: zarówno cud
chodzenia po wodzie, jak cud przyjścia pomimo zamkniętych drzwi. I
to także sobie zapamiętajmy: Cud nigdy nie łamie praw natury ani ich
nie zawiesza, cud jedynie bardziej lub mniej ujawnia ostateczną
sytuację natury, sytuację natury w świecie bez reszty zwróconym ku
Bogu.

Spróbujmy sobie teraz, w świetle powyższych ustaleń, odpowiedzieć
na pytanie: Dlaczego dziś tak mało cudów? Otóż współczesny
Europejczyk uznaje właściwie tylko dwa wymiary rzeczywistości,
materię i kulturę, zamknął się zaś na wymiar duchowy, czyli akurat
ten, który przekracza ramy czasoprzestrzeni. W tej dwuwymiarowej
rzeczywistości cud jest faktycznie czymś niezrozumiałym,
nielogicznym, niepotrzebnym i równie kiczowatym jak trójwymiarowy
obrazek dla dzieci. Żeby zrozumieć, czym naprawdę są cudy, trzeba
być dobrze wkorzenionym w rzeczywistość, trzeba żyć w
rzeczywistości trójwymiarowej.

background image

Czym jest cud dla człowieka duchowego? Człowiek duchowy
nieustannie obraca się w kręgu cudów. Ta sama materia, którą
wszyscy dotykamy, ważymy, mierzymy i używamy, jest prześwietlona
światłem Bożym, niewidzialnym jednak dla ludzi nieduchowych, ale
dopiero w tym świetle ujawnia swoją niezwykłą wspaniałość. Dopiero
w tym świetle możemy doświadczyć, że Boża Opatrzność ogarnia
dosłownie każdą chwilę naszego życia, że Najlepszy Ojciec opiekuje
się nami bez reszty. Nawet choroby, cierpienia i prześladowania,
którym na równi podlegają wszyscy ludzie, są przeniknięte mocą
Bożą, na którą ludzie nieduchowi są zamknięci. Każdy szczegół
naszego życia — dobry i zły — ma swoje korzenie w świecie
niewidzialnym i dopiero kiedy to widzimy i w tamtym kierunku
poszukujemy, zaczynamy rozumieć, jak cudowne jest życie i świat, w
którym żyjemy.

Otóż kto żyje w tym świecie cudownym (albo przynajmniej przez jakiś
okruch doświadczenia przekonał się, że ma prawo jego istnienie
przeczuwać), nie będzie się dziwił, że ta cudowność raz po raz
przebija się aż do sfery zjawiskowej i objawia się jako potężniejsza
nawet niż prawa fizyki czy biologii. Jeśli ktoś poprzez swoje cierpienie
odbywa pracę duchową i namacalnie doświadcza mocy Bożej,
oczyszczającej i uszlachetniającej jego ducha, ten nie zdziwi się, jeśli
ta moc — niejako mimochodem, niejako ze swego nadmiaru —
uzdrowi również jego ciało. Wystarczy sobie uświadomić, że wśród
cudów, stwierdzanych przez Kościół w procesach kanonizacyjnych,
szczególnie często spotyka się cudy doznane przez siostry zakonne.
To nie jest przypadek.

Kto w ten sposób patrzy na cudy, nie będzie się gorszył tym, że Bóg
nie sparaliżuje podnoszącej się do ciosu ręki zbrodniarza ani nie
roztrzaska piorunem strażników Oświęcimia. Po prostu Bóg nie lubi
naruszać naturalnego biegu rzeczy — ani praw fizyki i biologii, ani
praw rządzących dobrem i złem. Nie lubi nie dlatego, że ma takie
widzimisię, ale dlatego że jest Miłością i drogą cierpliwej miłości —

background image

bez zewnętrznych nacisków — prowadzi świat do zbawienia.
Ostateczne jednak dno bytu należy bezwzględnie do Boga i dlatego
żaden zbrodniarz, nawet szatan, nie może bez mojego współudziału
wyrządzić mi krzywdy ostatecznej, nie może zabić mojej duszy. To jest
nieskończenie dużo, choć rozumiem, że z pozycji człowieka
udręczonego może się to wydawać bardzo mało. Ale moc Boża działa
jeszcze potężniej: dzięki niej nawet cierpienie i prześladowania mogą
stać się dla mnie drogą do odnalezienia się i oczyszczenia. Czy to nie
jest cud? I cóż w tym dziwnego, jeśli owa potężna moc Boża ujawni
się niekiedy widzialnie, wyzwalając prześladowanych nawet z
widzialnych więzów? Ale przecież nawet w takim wypadku Pan Bóg
nie działa jako zewnętrzny ingerent.

Dlaczego dziś tak mało cudów? Zależy, dla kogo mało. Jeżeli ktoś żyje
tylko w swoich dwóch wymiarach, to choćby wierzył w cudy i ich
pożądał, przecież on nie cudów pragnie, ale nadzwyczajnej
zewnętrznej ingerencji Boga. Taki człowiek, nawet jeśli jest
świadkiem cudu, to go przeważnie nie zauważy. Dla tego jednak, kto
żyje w wymiarze duchowym, cudy są niemal chlebem powszednim.
Taki rozpoznaje palec Boży również w rozmaitych widzialnych
wydarzeniach, choć zapewne tylko nieliczne spośród tych wydarzeń
można by określić jako „niewytłumaczalne z punktu widzenia
współczesnej nauki”.

Słowem, na Pańskie pytanie, dlaczego dziś tak mało cudów,
odpowiedziałbym po prostu słowami Ewangelii: „Bo kto ma, temu
będzie dane, a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że
ma” (Łk 8,18). Cudów jest mało tylko dla tych, którzy nie dostrzegają
w rzeczywistości jej najważniejszego wymiaru.

Jacek Salij OP (z książki: Jacek Salij, Szukającym drogi)

dam/opoka.org.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
DLACZEGO POLACY TAK MAŁO WIEDZĄ O KRESOWYCH ZBRODNIACH 1939
Dlaczego jest tak wiele nieudanych małżeństw, małżeństwo
Dlaczego Kościół tak późno potępił tortury, apologetyka
Dlaczego maluchy tak trudno przystosowują się, Gazetki dla rodziców
Akcent - Dlaczego to tak, Dokumenty TXT-PIOSENKI
Kolagen i elastyna dlaczego są tak ważne dla skóry
Magnez dlaczego jest tak ważny dla naszego organizmu
Dlaczego to tak
Tak mało na świecie dobroci
Tak mało mi Ciebie
Niech mi pan powie dlaczego pan tak pije
Dlaczego antyoksydanty są tak potrzebne (EUFIC)
DLACZEGO SCROOGE STAŁ SIĘ TAK CHCIWYM I OKRUTNYM CZŁOWIEKIEM
09 Dlaczego tak trudno się dyskutuje z ewolucjonistami (2008)
Moszyński, Dlaczego naukowe opisy prasłowiańskich wierzeń są tak różnorodne
11 - Dlaczego posiłek po terningu jest tak ważny

więcej podobnych podstron