Anthony de Mello Śpiew ptaka

background image









Anthony de Mello

Ś P I E W P T A K A



























background image


JEDZ SAM OWOCE



Pewnego razu ucze

ń

skar

ż

ył si

ę

mistrzowi:

- Opowiadasz nam ró

ż

ne historie,

a nigdy nie odkryjesz ich znaczenia.
Mistrz odpowiedział:
- Czy byłby

ś

zadowolony, gdyby ci kto

ś

ofiarował owoc

i pogryzł go przedtem?


Nikt nie mo

ż

e odkry

ć

za ciebie twojego znaczenia. Nawet mistrz.



ISTOTNA RÓśNICA



Zapytano raz Uwaisa, wyznawc

ę

sufi:

- Co takiego dała ci Łaska:
Odpowiedział:
- Kiedy budz

ę

si

ę

rano,

czuje si

ę

jak człowiek,

który nie jest pewien,
czy do

ż

yje wieczora.

Ponownie go zapytano:
- Ale o czy

ż

nie wiedza o tym wszyscy?

Odpowiedział Uwais:
- Tak, oczywi

ś

cie, ze wiedza,

lecz nie wszyscy to czuj

ą

.



Nikt si

ę

jeszcze nie upił intelektualnym rozumieniem

słowa WINO.

ŚPIEW PTAKA



Uczniowie mieli wiele pyta

ń

na temat Boga,

Mistrz im powiedział:
- Bóg jest Nieznany i Niepoznawalny.
Ka

ż

de twierdzenie o Nim,

ka

ż

da odpowiedz na wasze pytanie

b

ę

dzie zniekształceniem Prawdy.

Uczniowie byli zaskoczeni:
- W takim razie, dlaczego mówisz o Nim?
- A dlaczego

ś

piewa ptak? - odpowiedział mistrz.

background image



Ptak nie

ś

piewa dlatego,

ż

e ma do przekazania jakie

ś

twierdzenie.

Ś

piewa, poniewa

ż

ma

ś

piew.


Słowa uczniów musz

ą

by

ć

zrozumiałe. Słowa mistrza nie musz

ą

takimi by

ć

. Musz

ą

by

ć

jedynie słyszane, w taki sposób,

w jaki słucha si

ę

wiatru w drzewach, szumu rzeki czy

ś

piewu ptaka.

One rozbudzaj

ą

w tym, kto słucha, co

ś

co le

ż

y poza wszelkim

rozumieniem.


śĄDŁO



Był raz

ś

wi

ę

ty, który posiadał dar mówienia j

ę

zykiem mrówek.

Zbli

ż

ył si

ę

do takiej, która wygl

ą

dała na bardziej wykształcon

ą

,

i zapytał:
- Jaki jest Wszechmog

ą

cy? Czy jest w czym

ś

podobny do mrówek?

Uczona mrówka odpowiedziała:
- Wszechmog

ą

cy? Absolutnie nie. My, mrówki,

jak widzisz, mamy tylko jedno

żą

dło.

Ale Wszechmog

ą

cy ma dwa.



Scenka pod wpływem tej bajki:

Kiedy zapytał j

ą

, jakie jest niebo, uczona mrówka opowiedziała

uroczy

ś

cie:

- Tam b

ę

dziemy wszystkie jak On, ka

ż

da z dwoma

żą

dłami,

chocia

ż

mniejszymi.


Istnieje ostry spór pomi

ę

dzy ró

ż

nymi szkołami my

ś

li religijnej

na temat miejsca, w którym znajdzie si

ę

drugie

żą

dło

w niebia

ń

skim ciele mrówki.



SŁOŃ I MYSZ



Pewien sło

ń

k

ą

pał si

ę

spokojnie w sadzawce,

w

ś

rodku d

ż

ungli, gdy podeszła do sadzawki mysz i zacz

ę

ła nalega

ć

,

by sło

ń

wyszedł z wody.

- Nie chc

ę

- rzekł sło

ń

- jest mi tu dobrze i wypraszam sobie,

by mi przeszkadzano.
- Powtarzam, masz zaraz wyj

ść

z wody! - powiedziała mysz.

- A dlaczego? - zapytał sło

ń

.

- Powiem ci dopiero, gdy wyjdziesz z sadzawki - odpowiedziała mysz.
- W takim razie ani my

ś

l

ę

wychodzi

ć

- rzekł sło

ń

.

Wreszcie jednak to zrobił. Wyszedł ci

ęż

ko z wody, stan

ą

ł przed mysz

ą

,

i rzekł:

background image

- No dobrze, dlaczego chciała

ś

, abym wyszedł z wody?

-

ś

eby sprawdzi

ć

, czy nie zało

ż

yłe

ś

moich k

ą

pielówek -

odpowiedziała mysz.


Jest niesko

ń

czenie łatwiej słoniowi zało

ż

y

ć

k

ą

pielówki myszy,

ni

ż

Bogu zmieni

ć

si

ę

w naszych szkolnych poj

ę

ciach o Nim.



KRÓLEWSKI GOŁĄB



Nasruddin został pierwszym ministrem króla.
Pewnego razu, kiedy przechadzał si

ę

po pałacu,

zobaczył po raz pierwszy w

ż

yciu królewskiego sokoła.


Do tej pory Nasruddin nigdy nie widział takiego goł

ę

bia.

Wzi

ą

ł wi

ę

c no

ż

yce i poprzycinał pazury, skrzydła

i dziób sokoła.

- Teraz wygl

ą

dasz na ptaka jak nale

ż

y - powiedział.

Twój opiekun wcale si

ę

o ciebie nie troszczył.



Biada ludziom religijnym, którzy nie znaj

ą

innego

ś

wiata ni

ż

ten,

w którym

ż

yj

ą

, i nie maj

ą

nic do nauczenia si

ę

od ludzi,

z którymi rozmawiaj

ą

.



JAK MAŁPA URATOWAŁA RYBĘ



- Co ty, do licha, wyrabiasz? - zapytałem małp

ę

widz

ą

c,

ż

e wyci

ą

ga ryb

ę

wody i układa j

ą

na gał

ę

ziach drzewa.

- Ratuj

ę

j

ą

od utoni

ę

cia - odpowiedziała mi.



To, co dla jednego jest po

ż

ywieniem, jest trucizn

ą

dla drugiego.

Sło

ń

ce, które orłowi pozwala widzie

ć

, o

ś

lepia sow

ę

.



background image

SÓL I BAWEŁNA W RZECE



Nasruddin wiózł ładunek soli na targ. Jego osioł musiał
przej

ść

przez rzek

ę

i sól si

ę

rozpu

ś

ciła.

Na drugim brzegu zwierz

ę

zacz

ę

ło biec wielce zadowolone,

zauwa

ż

ywszy,

ż

e ładunek jest lekki.

Ale Nasruddin był zły.

W nast

ę

pnym dzie

ń

targowy Nasruddin okrył worki bawełn

ą

.

Przechodz

ą

c przez rzek

ę

. osioł prawie ton

ą

ł z powodu

wielkiego ci

ęż

aru.


- Uspokój si

ę

- rzekł zadowolony Nasruddin - to ci

ę

nauczy,

ż

e nie ka

ż

de przej

ś

cie przez wod

ę

b

ę

dzie dla ciebie zyskowne.



Dwóch ludzi przyj

ę

ło religi

ę

. Jeden z nich wyszedł o

ż

ywiony.

Drugi si

ę

udusił.



POSZUKIWANIE OSŁA



Wszyscy si

ę

przel

ę

kli na widok mułły Nasruddina na o

ś

le,

przemierzaj

ą

cego w po

ś

piechu ulice wioski.


- A dok

ą

d to, mułło? - pytali go.

- Szukam mojego osła - opowiedział mułła
nie zatrzymuj

ą

c si

ę

nawet.



Widziano pewnego razu mistrza zen Rinzaia, szukaj

ą

cego

swego własnego ciała. Jego co głupszym uczniom
wydawało si

ę

bardzo zabawne.


Czasem mo

ż

na spotka

ć

ludzi powa

ż

nie szukaj

ą

cych Boga!



PRAWDZIWA DUCHOWOŚĆ



Zapytano raz mistrza:
- Co to jest duchowo

ść

?

- Duchowo

ść

- odpowiedział - to jest to, co pozwala

człowiekowi osi

ą

gn

ąć

wewn

ę

trzn

ą

przemian

ę

.

background image


- Je

ś

li za

ś

ja stosuj

ę

metody tradycyjne, jakie przekazali nam

mistrzowie, czy nie jest to duchowo

ś

ci

ą

?


- Nie b

ę

dzie duchowo

ś

ci

ą

, je

ż

eli dla ciebie nie spełnia tego zadania.

Koc nie jest kocem je

ś

li si

ę

nie grzeje.


- Znaczy to,

ż

e duchowo

ść

si

ę

zmienia?


- Ludzie si

ę

zmieniaj

ą

, a równie

ż

ich potrzeby.

I tak, co kiedy

ś

było duchowo

ś

ci

ą

, ju

ż

ni

ą

nie jest.

To, co cz

ę

sto uchodzi za duchowo

ść

,

jest jedynie powtarzaniem dawnych metod.


Ubranie trzeba kroi

ć

na miar

ę

człowieka, a nie człowieka

na miar

ę

ubrania.



MAŁA RYBKA



- Przepraszam pani

ą

- rzekła jedna morska ryba

do drugiej - jest pani starsza ode mnie i bardziej
do

ś

wiadczona, pewnie b

ę

dzie mi pani mogła dopomóc.

Prosz

ę

mi powiedzie

ć

, gdzie mog

ę

znale

źć

to, co nazywaj

ą

oceanem? Szukałam ju

ż

wsz

ę

dzie - bez rezultatu.


- Oceanem jest miejsce, gdzie teraz pływasz - odpowiedziała
stara ryba.

- To? Przecie

ż

to tylko woda...

A ja szukam oceanu - odparła rozczarowana młoda ryba
odpływaj

ą

c, by szuka

ć

gdzie indziej.



Przyszedł do mistrza w stroju sannyasi i przemówił
j

ę

zykiem sannyasi:

- Szukałem Boga przez całe lata. Zostawiłem dom
i szukałem wsz

ę

dzie, gdziekolwiek On mówił,

ż

e jest:

na szczytach gór, w

ś

rodku pustyni, w milczeniu klasztorów,

i w lepiankach ubogich.
- I spotkałe

ś

Go? - zapytał mistrz.

- Byłbym pyszałkiem i kłamc

ą

, gdybym powiedział,

ż

e tak.

Nie, nie spotkałem Go. A ty?

ż

mistrz mógł odpowiedzie

ć

? Zachodz

ą

ce sło

ń

ce zalewało

pokój promieniami pozłacanego

ś

wiatła. Setki wróbli

ś

wiergotało

na zewn

ą

trz, w gał

ę

ziach pobliskiego bananowca.

Z daleka słycha

ć

było swoisty hałas ulicy. Komar bzyczał

przy uchu ostrzegaj

ą

c,

ż

e zamierza atakowa

ć

... I mimo to

ten biedny człowiek mógł usi

ąść

sobie tutaj i powiedzie

ć

,

ż

e nie spotkał Boga,

ż

e ci

ą

gle szuka!

background image

Po chwili zrezygnowany wyszedł z domu mistrza.
Poszedł szuka

ć

gdzie indziej.


* * *
Przesta

ń

szuka

ć

, mała rybko. Nie ma czego szuka

ć

.

Musisz tylko stan

ąć

spokojnie, otworzy

ć

oczy i patrze

ć

.

Nie mo

ż

esz Go nie zobaczy

ć

.



SŁYSZAŁEŚ ŚPIEW TEGO PTAKA?




Hindui

ś

ci indyjscy utworzyli czaruj

ą

cy obraz relacji

mi

ę

dzy Bogiem a jego stworzeniem. Bóg "ta

ń

czy"

swoje stworzenie. On jest tancerzem, stworzenie
jest ta

ń

cem. Taniec jest czym

ś

innym ni

ż

Tancerz,

lecz mimo to nie mo

ż

e istnie

ć

niezale

ż

nie od Niego.

Nie jest rzecz

ą

, któr

ą

mo

ż

esz zabra

ć

do domu w pudełku,

je

ś

li ci si

ę

spodoba. Gdy Tancerz si

ę

zatrzymuje,

taniec przestaje istnie

ć


W swym poszukiwaniu Boga człowiek my

ś

li za du

ż

o,

za du

ż

o rozwa

ż

a, za du

ż

o mówi. Nawet kiedy kontempluje

ten taniec, który nazywamy stworzeniem, cały czas my

ś

li,

mówi ( do siebie lub do innych ), rozwa

ż

a, analizuje, filozofuje.

Słowa, słowa, słowa... Hałas, hałas, hałas...

Milcz i patrz na taniec. Po prostu, patrz: gwiazda, kwiat,
zbutwiały li

ść

, ptak, kamie

ń

... Nadaje si

ę

do tego ka

ż

da

cz

ęść

ta

ń

ca. Patrz. Słuchaj. W

ą

chaj. Dotykaj. Smakuj.

I bez w

ą

tpienia zobaczysz Jego, Tancerza we własnej osobie.



Ucze

ń

ci

ą

gle si

ę

skar

ż

ył swemu mistrzowi zen:

- Stale ukrywasz przede mn

ą

ostatni

ą

tajemnic

ę

zen.

I nie chciał wierzy

ć

w zaprzeczenia mistrza.

Pewnego dnia mistrz zabrał go na spacer w góry.
Gdy szli, usłyszeli

ś

piew ptaka.

- Słyszałe

ś

ś

piew tego ptaka? - zapytał go mistrz.

- Tak - odpowiedział ucze

ń

.

- No wi

ę

c dobrze, teraz ju

ż

wiesz,

ż

e nic przed tob

ą

nie ukrywałem.

- Tak - przytakn

ą

ł ucze

ń

.



Je

ś

li rzeczywi

ś

cie słyszałe

ś

jak

ś

piewa ptak,

je

ś

li rzeczywi

ś

cie widziałe

ś

drzewo... powiniene

ś

wiedzie

ć

wi

ę

cej, ni

ż

wyra

ż

aj

ą

słowa i poj

ę

cia.


Co mówisz?

ś

e słyszałe

ś

ś

piew dziesi

ą

tków ptaków

i widziałe

ś

setki drzew? Zgoda. Ale to, co widziałe

ś

,

to było drzewo czy jego opis? Je

ś

li patrzysz na drzewo

i widzisz cud - wtedy wreszcie zobaczyłe

ś

drzewo!

background image

Czy twoje serce napełniło si

ę

kiedy

ś

niemym podziwem,

kiedy usłyszałe

ś

ś

piew ptaka?



RĄBIĘ DRZEWO!



Kiedy mistrz zen osi

ą

gn

ą

ł o

ś

wiecenie, by to uczci

ć

,

napisał takie słowa:

Och, co za wspaniały cud:
r

ą

bi

ę

drzewo!

Wyci

ą

gam wod

ę

ze studni!



Dla wi

ę

kszo

ś

ci ludzi nie ma nic cudownego w zaj

ę

ciach

tak banalnych, jak wyci

ą

ganie wody czy r

ą

banie drewna.

Gdy si

ę

osi

ą

gnie o

ś

wiecenie, w rzeczywisto

ś

ci

nic si

ę

nie zmienia. Wszystko jest po staremu.

Tyle

ż

e teraz serce napełnia si

ę

zdumieniem.

Drzewo pozostaje drzewem, ludzie s

ą

tacy jak przedtem

i ty tak

ż

e.

ś

ycie nie zaczyna biec inaczej. Mo

ż

esz by

ć

tak samo zmienny czy stały, tak rozwa

ż

ny czy szalony

jak dawniej. Ale jest jednak powa

ż

na ró

ż

nica: teraz widzisz

wszystkie te rzeczy w inny sposób. Człowiek jest jakby
bardziej oddalony od tego. I twoje serce napełnia si

ę

zdumieniem.

Taka jest istota kontemplacji: zdolno

ść

zdumiewanie si

ę

.


Kontemplacja ró

ż

ni si

ę

od ekstazy tym,

ż

e ta ostatnia

poci

ą

ga człowieka do "odsuni

ę

cia si

ę

". Kontemplatyk

o

ś

wiecony dalej r

ą

bie drzewo i wyci

ą

ga wod

ę

ze studni.

Kontemplacja ró

ż

ni si

ę

od wra

ż

liwo

ś

ci na pi

ę

kno,

gdy

ż

ono ( obraz czy zachód sło

ń

ca ) wywołuje przyjemno

ść

estetyczn

ą

, podczas gdy kontemplacja wywołuje zdumienie

- bez wzgl

ę

du na to, czy kontempluje si

ę

zachód sło

ń

ca,

czy kamie

ń

. Jest cech

ą

dziecka,

ż

e tak cz

ę

sto si

ę

dziwi.

Dlatego jest tak blisko królestwa niebieskiego.


BAMBUSY




Nasz pies Brownie siedział napi

ę

ty, uszy wyostrzone, ogon

drgaj

ą

cy nerwowo, oczy w gór

ę

- wpatrywał si

ę

w koron

ę

drzewa. Tam była małpa. Jedynie małpa zajmowała jego

background image

ś

wiadomo

ść

w tym momencie. Jako,

ż

e nie posiada on

zdolno

ś

ci rozumowania, nie nachodziła go ani jedna my

ś

l,

która przeszkadzałaby jego koncentracji: nie my

ś

lał co

b

ę

dzie jadł wieczorem ani czy b

ę

dzie co

ś

miał naprawd

ę

do jedzenia, ani gdzie pójdzie spa

ć

. Brownie był lepszym

wyobra

ż

eniem kontemplacji ni

ż

wszystko, co dot

ą

d widziałem.


By

ć

mo

ż

e i ty do

ś

wiadczyłe

ś

czego

ś

podobnego, na przykład

kiedy zostałe

ś

całkowicie pochłoni

ę

ty widokiem bawi

ą

cego

si

ę

kotka. Oto zasada kontemplacji równie dobra jak inne

mi znane:

ż

yj w pełni tera

ź

niejszo

ś

ci

ą

.


Zrób tak naprawd

ę

: Zostaw wszelkie my

ś

lenie o przyszło

ś

ci

i przeszło

ś

ci, wszelkie poj

ę

cia, wszelkie wyobra

ż

enia i sta

ń

w pełni obecny. I powstaje kontemplacja.


Po latach

ć

wicze

ń

ucze

ń

poprosił swego mistrza,

by udzielił mu o

ś

wiecenia.

Mistrz zaprowadził go do lasku bambusowego i rzekł:
- Zobacz jak ten bambus jest wysoki,
spójrz na drugi, jaki jest niski.
I w tym wła

ś

nie momencie ucze

ń

został o

ś

wiecony.



Mówi si

ę

,

ż

e Budda, staraj

ą

c si

ę

osi

ą

gn

ąć

o

ś

wiecenie,

próbował praktykowa

ć

ka

ż

d

ą

duchowo

ść

, wszelkie

formy ascetyzmu i wszelkie zasady stosowane
w Indiach jego czasów. Wszystko na pró

ż

no.

W ko

ń

cu usiadł pewnego dnia pod drzewem zwanym

bodhi i tam otrzymał o

ś

wiecenie. Pó

ź

niej przekazał

tajemnic

ę

o

ś

wiecenia swoim uczniom słowami,

które niewtajemniczonym mog

ą

wydawa

ć

si

ę

enigmatyczne, zwłaszcza je

ś

li zajmuj

ą

si

ę

swoimi my

ś

lami:

"Kiedy oddychacie słabo, b

ą

d

ź

cie

ś

wiadomi,

ż

e oddychacie słabo. Kiedy nie oddychacie ani za gł

ę

boko,

ani za słabo, b

ą

d

ź

cie

ś

wiadomi,

ż

e nie oddychacie

ani za gł

ę

boko, ani za słabo".

Ś

wiadomo

ść

. Uwaga. Zaanga

ż

owanie. Nic wi

ę

cej.


T

ę

form

ę

zaanga

ż

owania mo

ż

emy zauwa

ż

y

ć

u dzieci.

Maj

ą

one łatwy dost

ę

p do królestwa niebieskiego.



CIĄGŁA ŚWIADOMOŚĆ


ś

aden z uczniów zen nie o

ś

mieliłby si

ę

uczy

ć

innych,

gdyby wcze

ś

niej nie był prze

ż

ył ze swym mistrzem

conajmniej dziesi

ę

ciu lat.


Po dziesi

ę

ciu latach nauki Tenno został nauczycielem.

Pewnego razu poszedł odwiedzi

ć

swego mistrza Nan-in.

background image

Dzie

ń

był d

ż

d

ż

ysty i dlatego Tenno zało

ż

ył drewniane

chodaki i zabrał parasol.
Gdy Tenno przybył, Nan-in powiedział:
- Zostawiłe

ś

chodaki i parasol przed drzwiami, prawda?

Mo

ż

esz mi powiedzie

ć

, czy poło

ż

yłe

ś

parasol po prawej,

czy po lewej stronie chodaków?

Tenno nie pami

ę

tał i zmieszał si

ę

.

Zdał sobie spraw

ę

,

ż

e nie potrafi stosowa

ć

Ci

ą

głej

Ś

wiadomo

ś

ci.

I tak został uczniem Nan-in i studiował kolejnych
dziesi

ęć

lat, a

ż

do osi

ą

gni

ę

cia Ci

ą

głej

Ś

wiadomo

ś

ci.



Człowiek, który jest ci

ą

gle

ś

wiadomy, człowiek,

który jest w pełni obecny w ka

ż

dej chwili: to jest mistrz.



ŚWIĘTOŚĆ W CHWILI OBECNEJ




Zapytano Budd

ę

przy pewnej okazji:

- Kto to jest

ś

wi

ę

ty?

Budda odpowiedział:
- Ka

ż

da godzina dzieli si

ę

na pewn

ą

liczb

ę

sekund,

a ka

ż

da sekunda na pewn

ą

liczb

ę

ułamków.

Ś

wi

ę

tym naprawd

ę

jest ten, kto zdolny jest by

ć

w pełni

obecny w ka

ż

dym ułamku sekundy.



Wojownik japo

ń

ski zastał uj

ę

ty przez nieprzyjaciół

i zamkni

ę

ty w lochu. W nocy nie mógł zasn

ąć

,

był bowiem przekonany,

ż

e nast

ę

pnego dnia rano

zostanie poddany okrutnym torturom.

Wtem przypomniał sobie słowa swego mistrza zen:
"Jutro nie istnieje naprawd

ę

.

Jedyn

ą

rzeczywisto

ś

ci

ą

jest tera

ź

niejszo

ść

".


Tak powrócił do tera

ź

niejszo

ś

ci - i zasn

ą

ł.



Człowiek o ile uwolni si

ę

od wi

ę

zów przyszło

ś

ci,

podobny jest do ptaków na niebie i polnych lilii.
Bez trosk o jutro. Całkowicie w tera

ź

niejszo

ś

ci.

Ś

wi

ę

ty człowiek!



DZWON ŚWIĄTYNI

background image

Ś

wi

ą

tynia znajdowała si

ę

na wyspie, dwie mile od brzegu.

Posiadała tysi

ą

c dzwonów. Dzwony wielkie i małe,

dzieło najlepszych ludwisarzy

ś

wiata.

Gdy wiał wiatr lub zrywała si

ę

burza,

wszystkie dzwony

ś

wi

ą

tyni były jednym głosem

tworz

ą

c symfonie porywaj

ą

c

ą

serca słuchaczy.


Po kilku jednak wiekach wyspa zapadła si

ę

w morze,

a z ni

ą

ś

wi

ą

tynia i jej dzwony. Staro

ż

ytna tradycja mówiła,

ż

e dzwony dalej bij

ą

bez przerwy i

ż

e ktokolwiek słuchałby

uwa

ż

nie, mógłby je usłysze

ć

.


Poruszony t

ą

legend

ą

młody człowiek przebył

dwa tysi

ą

ce mil z zamiarem usłyszenia dzwonów.

Całymi dniami siedział na brzegu, naprzeciw miejsca,
gdzie dawnymi czasy wznosiła si

ę

ś

wi

ą

tynia, i słuchał -

słuchał z cał

ą

uwag

ą

.

Ale słyszał jedynie szum fal rozbijaj

ą

cych si

ę

o brzeg .

Wysilał si

ę

jak mógł. by oddali

ć

od siebie szum fal

i usłysze

ć

dzwony:

Wszystko na pró

ż

no, szum fal wydawał si

ę

obejmowa

ć

wszech

ś

wiat.

Trwał przy tym tygodniami, a

ż

ogarn

ę

ło go zniech

ę

cenie.

Wtedy przypadkiem usłyszał m

ą

drych ludzi z wioski:

Rozprawiali z namaszczeniem o tajemniczej legendzie
dzwonów, i o tych, którzy je słyszeli.
Potwierdzali prawdziwo

ść

legendy.

Serce w nim płon

ę

ło, gdy słyszał te słowa,

by wróci

ć

do zniech

ę

cenia, gdy nast

ę

pne tygodnie wysiłku

nie przyniosły

ż

adnych rezultatów.


Postanowił wreszcie zrezygnowa

ć

z zamiaru.

Mo

ż

e nie był przeznaczony zasta

ć

jednym ze szcz

ęś

liwców,

którym dane było słysze

ć

dzwony.

Mo

ż

e tez i legenda nie była prawdziwa.

Wróci do domu i uzna swe niepowodzenie.
Był to ostatni dzie

ń

jego pobytu w tym miejscu.

Udał si

ę

po raz ostatni na ulubiony brzeg,

aby po

ż

egna

ć

morze, niebo, wiatr i palmy.

Wyci

ą

gn

ą

ł si

ę

na piasku patrz

ą

c w niebo

i słuchaj

ą

c odgłosów morza.

Tego dnia nie opierał si

ę

tym odgłosom.

Przeciwnie - oddał si

ę

im i odkrył,

ż

e poszum fal był d

ź

wi

ę

kiem naprawd

ę

słodkim

i przyjemnym. Tak owładn

ą

ł ten odgłos,

ż

e łatwo był

ś

wiadom samego siebie.

Gdy

ż

ę

bokie było milczenie,

które szum wytworzył w jego sercu...

I w tej ciszy usłyszał je!
D

ź

wi

ę

k jednego dzwonka, potem nast

ę

pnego

i jeszcze jednego, i jeszcze...
Oto ju

ż

wszystkie i ka

ż

dy z osobna z tysi

ą

ca dzwonów

ś

wi

ą

tyni dzwoniły w podniosłej harmonii,

a jego serce ogarn

ę

ło zdumienie i rado

ść

.

background image


Je

ś

li chcesz usłysze

ć

dzwony

ś

wi

ą

tyni, słuchaj głosu morza.


Je

ś

li chcesz widzie

ć

Boga, patrz uwa

ż

nie na stworzenie.

Nie odrzucaj go; nie rozmy

ś

laj nad nim. Po prostu, patrz.



SŁOWO STAŁO SIĘ CIAŁEM




W Ewangelii

ś

wi

ę

tego Jana czytamy:



"A Słowo stało si

ę

ciałem i zamieszkało w

ś

ród nas...


Wszystko przez nie si

ę

stało;

a bez niego nic si

ę

nie stało, co si

ę

stało;

W nim było

ż

ycie,

a

ż

ycie było

ś

wiatło

ś

ci

ą

ludzi,

a

ś

wiatło

ść

w ciemno

ś

ci

ś

wieci

i ciemno

ść

jej nie ogarn

ę

ła".

(J 1,14; 3-6)


Popatrz na ciemno

ść

. Wkrótce zobaczysz

ś

wiatło.

Patrz w milczeniu na wszystkie rzeczy.
Wkrótce zobaczysz Słowo.


Słowo stało si

ę

ciałem i zamieszkało w

ś

ród nas...



Budzi lito

ść

widok usilnych stara

ń

tych, którzy chc

ą

przemieni

ć

na nowo ciało w słowo.

Słowa, słowa, słowa...


CZŁOWIEK IDOL




Staro

ż

ytna opowie

ść

hindu:


background image

Był sobie raz pewien kupiec, którego statek
rozbił si

ę

u brzegów Cejlonu,

gdzie Vibhishana był Królem Potworów.
Kupca zaprowadzono przed oblicze Króla.
Na jego widok Vibhishana nie posiadał si

ę

z rado

ś

ci i rzekł:

- Och, wygl

ą

da tak jak mój Rama.

Te same ludzkie kształty!
Po czym okrył kupca bogatymi strojami
i klejnotami i adorował go.


Mówi mistyk hindu, Ramakriszna: "Gdy po raz pierwszy
usłyszałem t

ę

histori

ę

, doznałem nieopisanej rado

ś

ci.

Je

ś

li Boga mo

ż

na czci

ć

w wyobra

ż

eniu z gliny,

dlaczegó

ż

by nie w człowieku?"



SZUKAĆ W ZŁYM MIEJSCU



Jeden z s

ą

siadów zastał Nasruddina na kolanach,

szukaj

ą

cego czego

ś

.

- Czego szukasz, mułło?
- Mojego klucza. Zgubiłem go.
I obaj, na kl

ę

czkach zacz

ę

li szuka

ć

zgubionego klucza.

Po chwili zapytał s

ą

siad:

- Gdzie go zgubiłe

ś

?

- W domu.
-

Ś

wi

ę

ty Bo

ż

e! W takim razie, dlaczego szukamy tutaj?!

- Bo tu jest wi

ę

cej

ś

wiatła.



ż

jest warte szukanie Boga w miejscach

ś

wi

ę

tych,

je

ś

li zgubiłe

ś

Go w swoim sercu?



PYTANIE



Pytał pewien mnich:
- Te góry, rzeki, ziemia i gwiazdy... sk

ą

d si

ę

wzi

ę

ły?


I zapytał mistrz:
- A sk

ą

d si

ę

wzi

ę

ło twoje pytanie?



Szukaj wewn

ą

trz siebie!

background image



PRODUCENT ETYKIETEK



ś

ycie jest tak butelka dobrego wina.

Niektórzy zadowalaj

ą

si

ę

czytaniem etykiety,

inni wol

ą

spróbowa

ć

jej zawarto

ść

.



Pewnego razu Budda pokazał swoim uczniom kwiat
i poprosił, by powiedzieli co

ś

o nim.


Przez chwil

ę

kontemplowali go w milczeniu.


Jeden wygłosił filozoficzny wykład na ten temat.
Inny uło

ż

ył o nim wiersz.

Jeszcze inny wymy

ś

lił przypowie

ść

.

Ka

ż

dy si

ę

starał by

ć

lepszy od pozostałych.



Producenci etykietek!


Mahakaszjap spojrzał na kwiat - u

ś

miechn

ą

ł si

ę

i nic nie powiedział.
On go tylko zobaczył.


Gdybym tak miał spróbowa

ć

ptaka
kwiat
drzewo
ludzk

ą

twarz... !


Ale niestety! Nie ma czasu.
Jestem zaj

ę

ty nauczaniem si

ę

odczytywania etykietek

i wytwarzaniem moich własnych.
Nigdy nie upiłem si

ę

winem.



FORMUŁA



Mistyk powrócił z pustyni.
- Opowiedz nam - pytali go z przej

ę

ciem - jaki jest Bóg?


Ale jak mógłby wyrazi

ć

słowami to, czego do

ś

wiadczył

w gł

ę

bi swego serca?

Czy

ż

mo

ż

na prawd

ę

zamkn

ąć

w słowach?

background image


W ko

ń

cu przekazał im formułk

ę

- niedokładn

ą

oczywi

ś

cie

i niepełn

ą

- w nadziei, ze kto

ś

z nich b

ę

dzie mógł spróbowa

ć

i dzi

ę

ki niej osobi

ś

cie do

ś

wiadczy

ć

tego, czego on do

ś

wiadczył.


Ci za

ś

nauczyli si

ę

formuły i zrobili z niej tekst

ś

wi

ę

ty.

I narzucili j

ą

wszystkim, jakby chodziło o dogmat.

Postarali si

ę

wr

ę

cz o to, by rozpowszechni

ć

j

ą

w obcych krajach.

A niektórzy nawet oddali za ni

ą

swe

ż

ycie.

Mistyk si

ę

zasmucił.

By

ć

mo

ż

e byłoby lepiej, gdyby nic nie powiedział.


PODRÓśNIK

Podró

ż

nik wrócił do swego ludu,

żą

dnego wiedzy o Amazonii.

Ale jak mógł wyrazi

ć

słowami wra

ż

enie swojego serca,

kiedy kontemplował kwiaty przejmuj

ą

co pi

ę

kne

i słuchał nocnych odgłosów lasu?
Jak przekaza

ć

to, co czuł w sercu, gdy u

ś

wiadomił sobie

niebezpiecze

ń

stwo ze strony dzikich zwierz

ą

t

lub gdy prowadził łódk

ę

przez niepewne wody rzeki?

Powiedział:
- Id

ź

cie i odkryjcie to sami. Nic nie zast

ą

pi własnego ryzyka

i osobistego do

ś

wiadczenia.

Wszak

ż

e dla orientacji wykre

ś

lił map

ę

Amazonii;

bo czy

ż

nie znał ka

ż

dego zakr

ę

tu i zakola rzeki

oraz jak była szeroka i jak gł

ę

boka,

gdzie były wodospady i kaskady?
Podró

ż

nik

ż

ałował przez całe

ż

ycie,

ż

e sporz

ą

dził t

ę

map

ę

.

Byłoby lepiej, gdyby jej nie zrobił.


Mówi si

ę

,

ż

e Budda stanowczo odmawiał mówienia

Bogu. Prawdopodobnie zdawał sobie spraw

ę

z niebezpiecze

ń

stwa sporz

ą

dzania map

potencjalnych podró

ż

ników.


TOMASZ Z AKWINU PRZESTAJE PISAĆ




Kroniki mówi

ą

,

ż

e Tomasz z Akwinu, jeden z najwybitniejszych

teologów, jakich zna historia, pod koniec

ż

ycia nagle przestał

pisa

ć

. Gdy jego sekretarz skar

ż

ył si

ę

,

ż

e dzieło pozostaje

niedoko

ń

czone, Tomasz mu odpowiedział:

- Bracie Reginaldzie, przed kilkoma miesi

ą

cami, sprawuj

ą

c

liturgi

ę

, do

ś

wiadczyłem czego

ś

z bóstwa. Tego dnia straciłem

wszelk

ą

ochot

ę

do pisania. Tak naprawd

ę

, wszystko to,

co napisałem o Bogu, wydaje mi si

ę

nie wi

ę

cej warte

ni

ż

słoma.


Czy

ż

mo

ż

e by

ć

inaczej, gdy intelektualista staje si

ę

mistykiem?

background image



Kiedy mistyk schodził z góry,
zbli

ż

ył si

ę

do

ń

ateista i powiedział z przek

ą

sem:

- Co

ś

nam przyniósł z ogrodu wspaniało

ś

ci,

w którym przebywałe

ś

?


Mistyk odpowiedział:
- Rzeczywi

ś

cie, zamierzałem napełni

ć

chust

ę

kwiatami,

aby po powrocie podarowa

ć

niektóre z nich przyjaciołom.

Ale tak odurzył mnie zapach ogrodu,

ż

e zapomniałem nawet o chu

ś

cie.



Mistrzowie zen wyra

ż

aj

ą

to krócej:

"Kto wie, nie mówi. Kto mówi, nie wie."

BÓL DERWISZA



Pewien derwisz siedział sobie spokojnie
nad brzegiem rzeki, gdy pewien w

ę

drowiec

przechodz

ą

c mimo, widz

ą

c jego odkryty kark,

nie mógł si

ę

oprze

ć

pokusie uderzenia go

z gło

ś

nym pla

ś

ni

ę

ciem. Był zachwycony

odgłosem wywołanym przez swoje uderzenie,
derwisza jednak piekł ból, wi

ę

c podniósł si

ę

,

by mu odda

ć

.

- Poczekaj chwil

ę

- powiedział napastnik. -

Mo

ż

esz mi odda

ć

, je

ś

li chcesz, lecz odpowiedz

mi najpierw na pytanie, które mi teraz przyszło
do głowy: Co wywołało pla

ś

ni

ę

cie

- moja r

ę

ka czy twój kark?


Derwisz odrzekł:
- Sam sobie odpowiedz.
Ból nie pozwala mi teoretyzowa

ć

.

Mo

ż

esz to robi

ć

ty, bo nie czujesz tego, co ja.



Gdy si

ę

do

ś

wiadcza bóstwa, wydatnie maleje

ochota na teoretyzowanie.

NUTA MĄDROŚCI



Nikt nie wiedział, co stało si

ę

z Kakua,

gdy odszedł sprzed oblicza cesarza.
Po prostu znikn

ą

ł. A oto jego historia:


Kakua był pierwszym Japo

ń

czykiem,

background image

który studiował zen w Chinach.
Nigdzie nie podró

ż

ował. Jedyne, co robił,

to cz

ę

ste rozmy

ś

lanie. Kiedy ludzie spotykali

go i prosili, by głosił kazania, mówił kilka słów
i odchodził w inn

ą

stron

ę

lasu, gdzie trudniej

było go znale

źć

.


Kiedy Kakua wrócił do Japonii, cesarz o nim
usłyszał i poprosił go, aby mówił o zen przed
nim i przed całym dworem.

Kakua stan

ą

ł w milczeniu przed cesarzem,

wyj

ą

ł flet z fałd swego ubrania i zagrał jedn

ą

krótk

ą

nut

ę

.

Potem ukłonił si

ę

ę

boko przed władc

ą

i znikn

ą

ł.



Mówi Konfucjusz:
"Nie uczy

ć

człowieka dojrzałego jest marnowaniem

człowieka, uczy

ć

człowieka niedojrzałego jest

marnowaniem słów".


CO MÓWISZ ?




Mistrz wpisuje m

ą

dro

ść

w serca swoich uczniów,

a nie na karty ksi

ąż

ek. Ucze

ń

b

ę

dzie musiał nosi

ć

t

ę

m

ą

dro

ść

, ukryt

ą

w sercu, przez trzydzie

ś

ci

czy czterdzie

ś

ci lat, a

ż

znajdzie kogo

ś

zdolnego

do jej przyj

ę

cia. Taka była tradycja zen.



Mistrz zen, Mu-nan wiedział, i

ż

ma tylko jednego

spadkobierc

ę

: swego ucznia Shoju.


Pewnego dnia kazał go wezwa

ć

i rzekł:

- Jestem ju

ż

stary, Shoju, i ty b

ę

dziesz musiał

podj

ąć

nauk

ę

. Masz tu ksi

ąż

k

ę

przekazywan

ą

z mistrza na mistrza przez siedem pokole

ń

.

Sam dodałem do niej kilka uwag, które mog

ą

ci by

ć

u

ż

yteczne. We

ź

j

ą

i zachowaj na znak,

i

ż

jeste

ś

moim nast

ę

pc

ą

.

- Zrobiłby

ś

lepiej zatrzymuj

ą

c t

ę

ksi

ąż

k

ę

- odparł Shoju.

- Przekazywałe

ś

mi zen nie potrzebuj

ą

c słów pisanych

szcz

ęś

liwie b

ę

dzie, je

ś

li tak zostanie.


- Wiem, wiem - powiedział cierpliwie Mu-nan -
ale ksi

ąż

ka słu

ż

yła siedmiu pokoleniom,

mo

ż

e wi

ę

c przyda

ć

si

ę

i tobie.

Zatem we

ź

j

ą

i zachowaj.

background image

Siedzieli obaj i rozmawiali przy ognisku.
Ledwie Shoju dotkn

ą

ł ksi

ąż

ki, rzucił j

ą

w ogie

ń

.

Nie miał serca do słów pisanych.

Mu-nan, którego nikt nigdy nie widział
zdenerwowanego, krzykn

ą

ł:

- Co za głupstwo robisz? -
A Shoju odparł:
- Co za głupstwo mówisz?


Guru mówi z przekonaniem o tym, czego
sam do

ś

wiadczył. Nigdy nie cytuje ksi

ąż

ki.



DIABEŁ I JEGO PRZYJACIEL



Pewnego razu wyszedł diabeł
na spacer z przyjacielem.
Nagle zobaczył przed sob

ą

człowieka,

który pochylony nad ziemi

ą

usiłował co

ś

zbiera

ć

.

- Czego szuka ten człowiek? - zapytał diabła przyjaciel.
- Okruchów Prawdy - odpowiedział diabeł.
- I nie niepokoi ci

ę

to? - znów zapytał przyjaciel.

- Ani troch

ę

- odpowiedział diabeł. -

Pozwol

ę

mu zrobi

ć

z tego wierzenie religijne.



Wierzenie religijne jest jak drogowskaz wskazuj

ą

cy

drog

ę

do Prawdy. Ludzie, którzy upieraj

ą

si

ę

,

aby pozostawa

ć

przy drogowskazie, doznaj

ą

przeszkody

w post

ę

powaniu ku Prawdzie, gdy

ż

maj

ą

fałszywe uczucie,

ż

e ju

ż

j

ą

posiadaj

ą

.



NASRUDDIN UMARŁ



Razu pewnego Nasruddin, w filozoficznym nastroju
rozmy

ś

lał sobie na głos:

-

ś

ycie i

ś

mier

ć

... któ

ż

mo

ż

e powiedzie

ć

, czym s

ą

? -

Jego

ż

ona zaj

ę

ta czym

ś

w kuchni,

słyszała go i rzekła:
- Wszyscy m

ęż

czy

ź

ni s

ą

jednakowi, zupełnie

niepraktyczni. Wszyscy wiedz

ą

,

ż

e gdy ko

ń

czyny

ludzkie s

ą

sztywne i zimne, taki człowiek umarł.


Praktyczna m

ą

dro

ść

ż

ony wywarła

wra

ż

enie na Nasruddinie.

Kiedy innym razem zaskoczył go

ś

nieg,

background image

poczuł,

ż

e jego r

ę

ce i nogi lodowaciej

ą

i dr

ę

twiej

ą

.

"Na pewno umarłem" - pomy

ś

lał.

I zaraz przyszła mu inna my

ś

l:

"Dlaczegó

ż

wi

ę

c chodz

ę

, skoro jestem nie

ż

ywy?

Powinienem le

ż

e

ć

, jak ka

ż

dy

szanuj

ą

cy si

ę

nieboszczyk".

I tak uczynił.

Po godzinie pewni podró

ż

ni przechodzili tamt

ę

dy

i zobaczywszy go le

żą

cego przy drodze, zacz

ę

li

dyskutowa

ć

, czy ten człowiek jest

ż

ywy, czy martwy.

Nasruddin z całej duszy pragn

ą

ł krzykn

ąć

i powiedzie

ć

im: "Głupi jeste

ś

cie. Nie widzicie,

ż

e jestem martwy? Nie widzicie,

ż

e moje ko

ń

czyny

s

ą

zimne i sztywne?"

Lecz zdawał sobie spraw

ę

,

ż

e umarli

nie powinni mówi

ć

. Powstrzymał wi

ę

c j

ę

zyk.


Wreszcie podró

ż

ni ustalili,

ż

e człowiek nie

ż

yje,

i wzi

ę

li go na plecy, aby zanie

ść

na cmentarz i pogrzeba

ć

.

Nie uszli daleko, gdy zbli

ż

yli si

ę

do skrzy

ż

owania.

I nowy spór powstał mi

ę

dzy nimi:

o to, która droga prowadzi na cmentarz.
Nasruddin znosił to, ile potrafił,
w ko

ń

cu jednak nie wytrzymał i rzekł:

- Przepraszam, panowie, ale droga na cmentarz
to ta na lewo.
Wiem,

ż

e zakłada si

ę

, i

ż

umarli nie powinni mówi

ć

,

lecz wyłamałem si

ę

z tej reguły tylko na moment

i zapewniam was,

ż

e ju

ż

wi

ę

cej nie powiem ani słowa.



Gdy rzeczywisto

ść

napotyka na sztywne wierzenie,

tym gorzej dla rzeczywisto

ś

ci.



KOŚCI DLA WYPRÓBOWANIA WIARY



Pewien chrze

ś

cija

ń

ski intelektualista, który uwa

ż

ał,

ż

e Biblia jest literalnie prawdziwa a

ż

do najmniejszych

szczegółów, spotkał raz koleg

ę

, który mu rzekł:

- Według Biblii ziemia została stworzona
około pi

ęć

tysi

ę

cy lat temu.

Znaleziono jednak ko

ś

ci

ś

wiadcz

ą

ce,

ż

e

ż

ycie

na naszej planecie istnieje od setek tysi

ę

cy lat.


Na odpowied

ź

nie trzeba było długo czeka

ć

:

- Kiedy Bóg stworzył ziemi

ę

pi

ęć

tysi

ę

cy lat temu,

celowo umie

ś

cił te ko

ś

ci w ziemi,

aby wypróbowa

ć

, czy bardziej b

ę

dziemy wierzy

ć

twierdzeniom naukowców, czy Jego

Ś

wi

ę

temu Słowu.


background image

Dodatkowy dowód na to,

ż

e sztywne wierzenia

prowadz

ą

do wypaczenia rzeczywisto

ś

ci.



DLACZEGO UMIERAJĄ DOBRZY LUDZIE?



Duszpasterz pewnej wioski odwiedził dom
starej parafianki i popijaj

ą

c kaw

ę

, odpowiadał

na pytania, którymi babcia go zasypywała.
- Dlaczego Pan tak cz

ę

sto zsyła na nas zarazy? -

pytała staruszka.

- No có

ż

- odpowiedział proboszcz -

czasem ludzie s

ą

tak

ź

li,

ż

e trzeba ich zgładzi

ć

,

i dlatego nasz Pan dopuszcza zarazy.

- Ale - zauwa

ż

yła babcia - w takim razie,

dlaczego ginie tylu dobrych ludzi razem ze złymi?

- Dobrych wzywa Bóg na

ś

wiadków - wyja

ś

nił proboszcz. -

Pan pragnie, aby wszystkie dusze miały sprawiedliwy s

ą

d.



Uparty wierz

ą

cy potrafi wytłumaczy

ć

absolutnie wszystko.



MISTRZ NIE WIE



Poszukuj

ą

cy zbli

ż

ył si

ę

z szacunkiem do ucznia i zapytał:

- Jaki jest sens

ż

ycia ludzkiego?


Ucze

ń

przeszukał pisma swojego mistrza

i pełen ufno

ś

ci odpowiedział jego słowami:

-

ś

ycie ludzkie jest jedynie przejawem

Bo

ż

ej obfito

ś

ci.


Kiedy poszukuj

ą

cy spotkał si

ę

z mistrzem osobi

ś

cie,

zadał mu to samo pytanie.
Mistrz odpowiedział:
- Nie wiem.


Poszukuj

ą

cy mówi: "Nie wiem".

Ś

wiadczy to o honorze.

Mistrz mówi: "Nie wiem". Wymaga to posiadania umysłu
mistycznego, zdolnego, by wiedzie

ć

wszystko poprzez

niewiedz

ę

. Ucze

ń

mówi: "Nie wiem".

Ś

wiadczy to

o ignorancji, o wypaczeniu zapo

ż

yczonego poznania.


background image

PATRZEĆ W OCZY



Komendant wojsk okupacyjnych powiedział do wójta
pewnej wsi:
- Jeste

ś

my pewni,

ż

e ukrywacie we wsi zdrajc

ę

.

Tak wi

ę

c je

ś

li go nam nie wydacie, uprzykrzymy wam

ż

ycie,

panu i pa

ń

skim ludziom, na ile to tylko b

ę

dzie w naszej mocy.


Rzeczywi

ś

cie, wioska ukrywała pewnego człowieka,

który wydawał si

ę

dobry i niewinny, wi

ę

c wszyscy go lubili.

Ale có

ż

mógł zrobi

ć

wójt teraz, kiedy został zagro

ż

ony

spokój całej wsi?
Długie dni dyskusji rady gminnej nie przyniosły rozwi

ą

zania.

W ko

ń

cu wójt przedstawił problem proboszczowi.

Proboszcz z wójtem przesiedzieli cała noc szukaj

ą

c

w Pi

ś

mie

Ś

wi

ę

tym i wreszcie ukazało si

ę

im rozwi

ą

zanie.

W Pi

ś

mie był pewien tekst, który mówił:

"Lepiej je

ś

li jeden człowiek umrze za lud,

ni

ż

miałby umrze

ć

cały naród".


W ten sposób wójt wydał niewinnego wojskom
okupacyjnym prosz

ą

c go o przebaczenie.

Człowiek powiedział,

ż

e nie ma nic do wybaczenia

i

ż

e nie chce nara

ż

a

ć

wioski na niebezpiecze

ń

stwo.

Torturowano go tak okrutnie,

ż

e jego krzyki mogli

słysze

ć

wszyscy mieszka

ń

cy wsi.

W ko

ń

cu został stracony.


Po dwudziestu latach do wsi przyszedł prorok,
udał si

ę

wprost do wójta i rzekł:

- Co

ś

cie zrobili? Ten człowiek był przeznaczony

przez Boga by by

ć

zbawicielem tego kraju,

a ty wydałe

ś

go na tortury i

ś

mier

ć

.


- A co mogłem zrobi

ć

? - zawołał wójt. -

Razem z proboszczem szukali

ś

my w Pi

ś

mie

i post

ą

pili

ś

my tak, jak tam było powiedziane.


To był wasz bł

ą

d - rzekł prorok. -

Patrzyli

ś

cie w Pismo, a powinni

ś

cie byli

równie

ż

patrze

ć

w oczy tamtego człowieka.


PSZENICA Z GROBÓW EGIPSKICH



W grobie jednego ze staro

ż

ytnych faraonów egipskich

znaleziona gar

ść

ziaren pszenicy.

Miały pi

ęć

tysi

ę

cy lat. Kto

ś

zasiał ziarna i podlewał.

I ku ogólnemu zdumieniu ziarna o

ż

yły i wykiełkowały.

Po pi

ę

ciu tysi

ą

cach lat.

background image



Kiedy kto

ś

jest o

ś

wiecony, jego słowa s

ą

jak nasiona,

pełne

ż

ycia i energii. I mog

ą

zachowa

ć

form

ę

nasion

przez wieki, a

ż

zostan

ą

zasiane w serce

ż

yzne i otwarte.


Zwykłem był my

ś

le

ć

,

ż

e słowa pisane s

ą

martwe i suche.

Teraz wiem,

ż

e s

ą

pełne energii i

ż

ycia. To moje serce

było zimne i martwe, jak

ż

e wi

ę

c mogło

w nim co

ś

wyrosn

ąć

?



POPRAW PISMA



Pewien uczony człowiek poszedł do Buddy i rzekł:
- Sprawy, o których nauczałe

ś

, panie,

nie znajduj

ą

si

ę

w

Ś

wi

ę

tych Pismach.


- W takim razie, ty je tam umie

ść

- odparł Budda.


Po chwili zakłopotania człowiek mówił dalej:
- Czy pozwolisz zauwa

ż

y

ć

panie,

ż

e pewne sprawy,

których obecnie nauczasz s

ą

wr

ę

cz sprzeczne

ze

Ś

wi

ę

tymi Pismami?


- W takim razie popraw Pisma - odpowiedział Budda.


W ONZ przedło

ż

ono propozycj

ę

poprawienia wszystkich

pism religii

ś

wiata. Wszystko, co mogłoby w nich prowadzi

ć

do nietolerancji, okrucie

ń

stwa czy fanatyzmu, miałoby by

ć

wykre

ś

lone. Cokolwiek byłoby przeciwne godno

ś

ci

lub dobrobytowi człowieka, miałoby zosta

ć

opuszczone.


Kiedy odkryto,

ż

e autorem propozycji był sam Jezus

Chrystus, dziennikarze oblegali jego rezydencj

ę

szukaj

ą

c

pełniejszego wyja

ś

nienia. Okazało si

ę

ono bardzo proste

i krótkie: "Pisma, podobnie jak szabat, s

ą

dla człowieka

- stwierdził Jezus - a nie człowiek dla Pism".


śONA NIEWIDOMEGO




Uczenie człowieka niedojrzałego mo

ż

e okaza

ć

si

ę

ogromnie szkodliwe:



Był raz człowiek, który miał bardzo brzydk

ą

córk

ę

,

wi

ę

c wydał j

ą

za m

ąż

za

ś

lepca,

background image

bo nikt inny by jej nie chciał/

Kiedy pewien lekarz zaofiarował si

ę

przywróci

ć

wzrok

ś

lepemu mał

ż

onkowi,

ojciec dziewczyny sprzeciwił si

ę

z całej mocy,

gdy

ż

obawiał si

ę

,

ż

e człowiek ten

porzuciłby jego córk

ę

.



Na temat tej opowie

ś

ci Sa'di stwierdza:

"M

ęż

owi brzydkiej kobiety lepiej jest zosta

ć

ś

lepym".


A zal

ę

knionym ludziom nie wiedzie

ć

.



PROFESJONALIŚCI




Moje

ż

ycie religijne pozostaje całkowicie w r

ę

kach

profesjonalistów. Je

ś

li chc

ę

nauczy

ć

si

ę

modli

ć

,

id

ę

do kierownika duchowego; je

ś

li pragn

ę

odkry

ć

wol

ę

Bo

żą

w odniesieniu do mnie, udaj

ę

si

ę

na rekolekcje prowadzone

przez specjalist

ę

; by zrozumie

ć

Bibli

ę

, udaj

ę

si

ę

do moralisty;

a

ż

eby zostały mi przebaczone grzechy, id

ę

do kapłana.



Król jednej z wysp południowego Pacyfiku wydał
bankiet na cze

ść

znanego go

ś

cia z Zachodu.


Kiedy nadeszła pora wygłoszenia pochwalnej mowy
na cze

ść

go

ś

cia, jego Królewska Mo

ść

dalej siedział

na ziemi, podczas gdy zawodowy mówca,
specjalnie w tym celu wybrany, rozpływał si

ę

w pochwałach.


Po kunsztownym panegiryku go

ść

podniósł si

ę

,

aby powiedzie

ć

kilka słów podzi

ę

kowania królowi.

Jego Królewska Mo

ść

powstrzymał go delikatnie:

- Prosz

ę

nie wstawa

ć

powiedział - wyznaczyłem pewnego

mówc

ę

, aby mówił za pana.

Na naszej wyspie uwa

ż

amy,

ż

e publiczne przemawianie

nie powinno pozostawa

ć

w r

ę

kach amatorów.



Pytam si

ę

: Czy Bóg nie wolałby, abym był bardziej "amatorem"

w moich kontaktach z Nim?


SPECJALIŚCI


background image


Sufi powiedział:


Uznawszy pewnego człowieka za zmarłego,
przyjaciele ponie

ś

li go, aby go pogrzeba

ć

.

Kiedy trumna miała ju

ż

zosta

ć

zło

ż

ona do grobu,

człowiek o

ż

ył nie wiadomo jak,

i zacz

ą

ł wali

ć

w pokryw

ę

trumny.


Otwarto trumn

ę

i człowiek si

ę

podniósł.

- Co robicie? - zapytał zebranych. -
Jestem

ż

ywy. Nie umarłem.


Jego słowa przyj

ę

to z milcz

ą

cym niedowierzaniem.

Wreszcie jeden z

ż

ałobników powiedział:

- Przyjacielu, tak lekarze, jak i kapłani, po

ś

wiadczyli,

ż

e umarłe

ś

. A wi

ę

c umarłe

ś

.


Po czym na nowo zamkni

ę

to wieko trumny

i pogrzebano go nale

ż

ycie.


ZUPA Z ZUPY Z KACZORA



Raz pewien krewny odwiedził Nasruddina
przynosz

ą

c mu w prezencie kaczora.

Nasruddin przyrz

ą

dził ptaka i pocz

ę

stował nim go

ś

cia.


Wkrótce zacz

ę

li przybywa

ć

go

ść

za go

ś

ciem;

wszyscy podkre

ś

lali,

ż

e s

ą

przyjaciółmi przyjaciela,

"człowieka, który Ci przyniósł kaczora".
Oczywi

ś

cie wszyscy si

ę

spodziewali

otrzyma

ć

go

ś

cin

ę

i jedzenie z kaczora.

Wreszcie mułła nie mógł tego znie

ść

i gdy pewnego dnia przybył do jego domu
kolejny nieznajomy, mówi

ą

c:

- Jestem przyjacielem przyjaciela twego krewnego,
który podarował Ci kaczora -
i jak wszyscy inny usiadł za stołem,
czekaj

ą

c by mu dano je

ść

,

Nasruddin postawił przed nim misk

ę

cieplej wody.


- Co to jest? - zapytał go

ść

.

- To - powiedział mułł

ą

- jest zupa z zupy kaczora,

którego podarował mi mój przyjaciel.


Czasem mo

ż

na usłysze

ć

o ludziach, którzy zostali

uczniami uczniów człowieka, który miał do

ś

wiadczenie Boga.


Jak mo

ż

na przesła

ć

pocałunek przez go

ń

ca?


background image

POTWÓR Z RZEKI



Kapłan pewnej wsi nie mógł spokojnie si

ę

modli

ć

z powodu dzieci, które bawiły si

ę

pod jego oknem.

By si

ę

do nich uwolni

ć

krzykn

ą

ł:

- Jest taki straszny potwór na dole przy rzece.
Pobiegnijcie tam, a b

ę

dziecie mogły zobaczy

ć

,

jak mu bucha ogie

ń

z nozdrzy!


Wkrótce ju

ż

wszyscy mieszka

ń

cy wsi usłyszeli

o straszliwej zjawie i biegli ku rzece.
Kiedy kapłan to zobaczył doł

ą

czył do tłumu.

Kieruj

ą

c si

ę

, zdyszany ku rzece, mówił do siebie:

"Co prawda, to ja wymy

ś

liłem t

ę

histori

ę

.

Ale nigdy nic nie wiadomo..."


Znacznie łatwiej jest wierzy

ć

w bogów, których sami stworzyli

ś

my,

je

ś

li jeste

ś

my zdolni przekona

ć

innych o ich istnieniu.



ZATRUTA STRZAŁA



Przy jakiej

ś

okazji zbli

ż

ył si

ę

mnich do Buddy i zapytał,

czy dusze sprawiedliwych

ż

yj

ą

po

ś

mierci?


Budda nie odpowiedział, jak to miał w zwyczaju.

Mnich nalegał.
Codziennie wracał z tym samym pytaniem
i dzie

ń

w dzie

ń

otrzymywał milczenie za cał

ą

odpowied

ź

.

Nie mógł znie

ść

dłu

ż

ej tego i zagroził,

ż

e opu

ś

ci klasztor,

je

ś

li nie otrzyma odpowiedzi na pytanie

o zasadniczej dla

ń

wadze;

bo po co miałby po

ś

wi

ę

ca

ć

wszystko i

ż

y

ć

w klasztorze,

je

ś

li dusze sprawiedliwych nie miały istnie

ć

po

ś

mierci?


Wtedy Budda, powodowany współczuciem,
złamał milczenie i powiedział:
- Jeste

ś

jak człowiek zraniony zatrut

ą

strzał

ą

i bardzo bliski agonii.
Krewni po

ś

piesznie sprowadzili lekarza,

ale ranny nie chciał, by mu wyj

ę

to strzał

ę

lub by mu dano jakiekolwiek lekarstwo,
póki mu nie odpowiedz

ą

na trzy wa

ż

ne pytania:

Po pierwsze, ten, który go postrzelił był biały,
czy czarny?
Po drugie, był człowiekiem wysokim, czy niskim?
Po trzecie, był braminem, czy pariasem?

background image

Je

ś

li mi nie odpowiedz

ą

na te trzy pytania,

nie chce

ż

adnego leczenia!


Mnich został w klasztorze.


O wiele przyjemniej jest rozmawia

ć

o drodze, ni

ż

j

ą

przeby

ć

;

dyskutowa

ć

o wła

ś

ciwo

ś

ciach jakiego

ś

lekarstwa, ni

ż

je za

ż

ywa

ć

.



DZIECKO PRZESTAJE PŁAKAĆ




Pewien człowiek twierdził,

ż

e praktycznie jest ateist

ą

.

Tak naprawd

ę

, je

ś

li ma by

ć

szczery, to musi powiedzie

ć

,

ż

e istnienie Boga rodzi tyle problemów, ile rozwi

ą

zuje;

ż

ycie po

ś

miertne jest pobo

ż

nym

ż

yczeniem. Pismo i tradycja

spowodowały tyle samo zła ile dobra. Wszystko to zostało
wymy

ś

lone przez człowieka dla złagodzenia samotno

ś

ci

i beznadziei, które obserwował w ludzkim

ż

yciu.


Najlepiej było zostawi

ć

go w spokoju. Nie mówi

ć

mu nic.

By

ć

mo

ż

e przechodzi kryzys wzrostu i jak

ąś

przemian

ę

.



Pewnego razu ucze

ń

zapytał mistrza:

- Co to jest Budda? -
Mistrz mu odpowiedział:
- Umysł jest Budd

ą

.


Wrócił kiedy indziej z tym samym pytaniem
i odpowied

ź

brzmiała:

- Nie ma umysłu, nie ma Buddy.

Ucze

ń

zaprotestował:

- Przecie

ż

powiedziałe

ś

mi kiedy

ś

:

"Umysł jest Budd

ą

..." -


Mistrz odparł:
- Powiedziałem to,

ż

eby dziecko przestało płaka

ć

.

Kiedy za

ś

dziecko przestało płaka

ć

, mówi

ę

:

Nie ma umysłu. Nie ma Buddy.


By

ć

mo

ż

e dziecko przestało płaka

ć

i było gotowe

na przyj

ę

cie prawdy. Tak wi

ę

c lepiej było zostawi

ć

je samo.


Kiedy zacz

ą

ł głosi

ć

swój nowo odkryty ateizm innym,

nie przygotowanym na to, trzeba było go powstrzyma

ć

:

"Była epoka, epoka przed-naukowa, kiedy ludzie czcili sło

ń

ce.

Potem nast

ą

piła epoka naukowa i ludzie u

ś

wiadomili sobie,

ż

e sło

ń

ce nie było bogiem, nawet nie było osob

ą

.

Wreszcie przyszła epoka mistyczna i Franciszek z Asy

ż

u

background image

nazwał sło

ń

ce >>bratem<< i rozmawiał z nim.


Miałe

ś

wiar

ę

przestraszonego chłopczyka. Teraz,

gdy przemieniłe

ś

si

ę

w

ś

miałego człowieka, straciłe

ś

j

ą

.

Oby

ś

pewnego dnia stał si

ę

mistykiem i odnalazł sw

ą

wiar

ę

".


*

Wiary nie traci si

ę

z powodu odwa

ż

nego szukania prawdy.

Jedynie wierzenia wyra

ż

aj

ą

ce wiar

ę

zaciemniaj

ą

si

ę

na jaki

ś

czas, ale we wła

ś

ciwym momencie oczyszczaj

ą

si

ę

.



JAJKO



Nasruddin zarabiał na

ż

ycie sprzedaj

ą

c jajka.

Do jego sklepu weszła pewna osoba i rzekła mu:
- Zgadnij, co trzymam w r

ę

ce?


- Naprowad

ź

mnie jako

ś

- powiedział Nasruddin.


- Dam ci kilka wskazówek:
ma kształt jajka i rozmiar jajka.
Wygl

ą

da jak jajko, smakuje jak jajko i pachnie jak jajko.

W

ś

rodku jest białe i

ż

ółte. Przed ugotowaniem jest płynne,

po ugotowaniu twarde. Co wi

ę

cej, zniosła je kura...


- Ju

ż

wiem - powiedział Nasruddin - to jaki

ś

rodzaj ciastek.



Specjalista ma dar niedostrzegania oczywisto

ś

ci!

Najwy

ż

szy kapłan ma dar nie rozpoznania Mesjasza!



WOŁAĆ, BY OCALEĆ I TO BEZ USZCZERBKU



Kiedy

ś

przybył prorok do pewnego miasta z zamiarem

nawrócenia jego mieszka

ń

ców.

Pocz

ą

tkowo ludzie słuchali jego kaza

ń

,

ale po trosze zacz

ę

li si

ę

oddala

ć

,

tak,

ż

e w ko

ń

cu nie było nikogo,

kto słuchałby słów proroka.

Pewnego dnia jaki

ś

przybysz powiedział do proroka:

- Dlaczego ci

ą

gle przemawiasz? Nie widzisz,

twe posłannictwo jest niemo

ż

liwe?


Prorok odpowiedział:
- Na pocz

ą

tku miałem nadziej

ę

,

background image

ż

e mo

ż

na ich zmieni

ć

. Ale teraz,

je

ś

li nawołuj

ę

nadal, to tylko po to,

by oni mnie nie zmienili.

SPRZEDAś WODY Z RZEKI

Tego dnia mowa mistrza ograniczyła si

ę

do jednego enigmatycznego zdania.

U

ś

miechaj

ą

c si

ę

tylko ironicznie i rzekł:

- Całe moje działanie tutaj, to siedzenie
na brzegu i sprzedawanie wody z rzeki.

I zako

ń

czył swoj

ą

mow

ę

.



Sprzedawca ulokował si

ę

na brzegu rzeki i tysi

ą

ce ludzi

przychodziło do niego, by kupi

ć

wod

ę

. Powodzenie jego

polegało na tym,

ż

e ci ludzie nie widzieli rzeki.

Kiedy wreszcie j

ą

zobaczyli wycofał si

ę

.


Kaznodzieja cieszył si

ę

ogromnym powodzeniem.

Przychodziły do niego tłumy uczy

ć

si

ę

m

ą

dro

ś

ci.

Kiedy uzyskali m

ą

dro

ść

, przestali przychodzi

ć

na jego kazania.

A kaznodzieja u

ś

miechał si

ę

zadowolony. Osi

ą

gn

ą

ł swój cel,

którym było usuni

ę

cie si

ę

tak pr

ę

dko, jak tylko mo

ż

na,

gdy

ż

w gł

ę

bi duszy wiedział,

ż

e dawał ludziom jedynie to,

co ju

ż

posiadali - aby tylko zechcieli otworzy

ć

oczy i przejrze

ć

.

"Je

ś

li ja nie odejd

ę

- powiedział Jezus swoim uczniom -

nie przyjdzie do was Duch

Ś

wi

ę

ty".


* * *

Gdyby

ś

przestał sprzedawa

ć

wod

ę

z takim zaanga

ż

owaniem,

ludzie mieliby wi

ę

cej mo

ż

liwo

ś

ci zobaczenia rzeki.



MEDALIK

Człowiek jest sam, zagubiony w tym ogromnym wszech

ś

wiecie.

I jest pełen l

ę

ków.


Dobra religia czyni go odwa

ż

nym. Kiepska religia pot

ę

guje jego l

ę

ki.



Pewna matka nie mogła sobie poradzi

ć

z synkiem,

który zawsze wracał do domu po zmroku.

background image

Dlatego przestraszyła go: powiedziała mu,

ż

e na

ś

cie

ż

ce do domu pojawiły si

ę

jakie

ś

duchy

wychodz

ą

ce zaraz po zachodzie sło

ń

ca.

Odt

ą

d nie musiała mu przypomina

ć

,

by wracał do domu w por

ę

.


Kiedy jednak chłopiec urósł,
tak bał si

ę

ciemno

ś

ci i duchów,

ż

e nie było sposobu, by wyszedł z domu wieczorem.

Wtedy matka dała mu medalik i przekonała go,

ż

e gdy b

ę

dzie go nosił, duchy nie b

ę

d

ą

mu mogły

zrobi

ć

nic złego.


Teraz ju

ż

chłopiec wchodzi odwa

ż

nie w ciemno

ś

ci,

mocno

ś

ciskaj

ą

c swój medalik.



Kiepska religia daj

ę

wiar

ę

w medalik. Dobra religia

pozwala wiedzie

ć

,

ż

e takich duchów nie ma.

NASRUDDIN W CHINACH




Nie jest zbyt chwalebne dla przewodnika duchowego,
je

ś

li jego uczniowie wiecznie siedz

ą

u jego stóp.



Mułła Nasruddin udał si

ę

do Chin,

gdzie zebrał grup

ę

uczniów, których przygotował

na przyj

ę

cie o

ś

wiecenia.

Ale gdy tylko uczniowie zostali o

ś

wieceni,

przestali przychodzi

ć

na jego wykłady.


KTO PEWNEGO GURU



Co wieczór, gry guru zasiadał do odprawiania
nabo

ż

e

ń

stwa, łaził tamt

ę

dy kot nale

żą

cy do a

ś

ramu,

rozpraszaj

ą

c wiernych.

Dlatego guru polecił, by kota zwi

ą

zywa

ć

podczas nabo

ż

e

ń

stwa.


Długo po

ś

mierci guru nadal zwi

ą

zywano kota

w czasie wieczornego nabo

ż

e

ń

stwa, a gdy kot

w ko

ń

cu umarł, sprowadzono do a

ś

ramu innego kota,

aby móc go zwi

ą

zywa

ć

w czasie wieczornego nabo

ż

e

ń

stwa.


Wieki pó

ź

niej uczniowie guru pisali wielce uczone

traktaty o istotnej roli kota w nale

ż

ytym

odprawianiu nabo

ż

e

ń

stwa.

background image

SZATY LITURGICZNE



Pa

ź

dziernik 1917: wybucha rewolucja rosyjska.

Historia ludzko

ś

ci nabrała nowego wymiaru.


Historia mówi,

ż

e w tym samym miesi

ą

cu

odbyło si

ę

zabranie rosyjskiego Ko

ś

cioła

prawosławnego i

ż

e miała miejsce burzliwa dyskusja

nad kolorem kap u

ż

ywanych w czasie liturgii.

Niektórzy usilnie nalegali, by były białe,
podczas gdy inni z t

ą

sam

ą

usilno

ś

ci

ą

chcieli

by były purpurowe.

Neron grał na lirze, gdy płon

ą

ł Rzym.



Zmaganie si

ę

z rewolucj

ą

sprawia niesko

ń

czenie wi

ę

cej

kłopotu, ni

ż

organizowanie liturgii. Wol

ę

odmawia

ć

modlitwy,

ni

ż

miesza

ć

si

ę

w wa

ś

nie s

ą

siadów.


MLECZE



Pewien człowiek, niezmiernie dumny
z trawnika w swoim ogrodzie, zauwa

ż

ył nagle,

ż

e na tym trawniku wyrosło mnóstwo mleczy.

I cho

ć

próbował wszelkich sposobów,

ż

eby si

ę

ich pozby

ć

, nie potrafił zapobiec temu,

by stały si

ę

prawdziw

ą

plag

ą

.


Wreszcie napisał do ministra rolnictwa
donosz

ą

c o wszelkich usiłowaniach,

jakie był podejmował, i zako

ń

czył list pytaj

ą

c:

"Co mog

ę

zrobi

ć

?"


Wkrótce nadeszła odpowied

ź

:

"Radzimy Panu nauczy

ć

si

ę

ja kocha

ć

".



Ja równie

ż

miałem trawnik, z którego byłem bardzo dumny,

i równie

ż

mnie dotkn

ę

ła plaga mleczy, które próbowałem

zwalczy

ć

wszystkimi mo

ż

liwymi sposobami. Tak wi

ę

c nauczy

ć

si

ę

je kocha

ć

nie było wcale łatwo.


Zacz

ą

łem mówi

ć

do nich codziennie. Serdecznie i przyja

ź

nie.

One jednak odpowiadały mi gorzkim milczeniem.
Jeszcze ubolewały nad walk

ą

jak

ą

im wytoczyłem.

background image

Prawdopodobnie miały te

ż

jakie

ś

w

ą

tpliwo

ś

ci co do moich motywów.


Nie musiałem jednak czeka

ć

długo, by zacz

ę

ły si

ę

u

ś

miecha

ć

i uzyskały spokój. Wr

ę

cz zacz

ę

ły odpowiada

ć

na to co im mówiłem.

Szybko zostali

ś

my przyjaciółmi.


Oczywi

ś

cie,

ż

e mój trawnik uległ zniszczeniu,

ale za to jak uroczy stał si

ę

mój ogród!...


*

Stopniowo tracił wzrok, mimo

ż

e starał si

ę

tego unikn

ąć

wszelkimi sposobami. Kiedy lekarstwa ju

ż

przestały działa

ć

,

dalej bronił si

ę

gwałtownie. Musiałem nabra

ć

odwagi,

aby mu powiedzie

ć

:

- Radz

ę

ci, by

ś

nauczył si

ę

kocha

ć

swoj

ą

ś

lepot

ę

.


To była prawdziwa walka. Pocz

ą

tkowo nie chciał nawi

ą

za

ć

ze swoj

ą

ś

lepot

ą

kontaktu, powiedzie

ć

do niej jednego słowa.

Kiedy wreszcie osi

ą

gn

ą

ł tyle,

ż

e mógł z ni

ą

rozmawia

ć

,

jego słowa były pełny zło

ś

ci i goryczy. Ale nie przestawał

mówi

ć

i z czasem słowa przybierały ton rezygnacji,

potem tolerancji i wreszcie akceptacji - a

ż

pewnego dnia,

ku jego zdumieniu, stały si

ę

słowami sympatii i ... miło

ś

ci.

Nadszedł dzie

ń

, w którym był zdolny obj

ąć

ramieniem swoj

ą

ś

lepot

ę

i powiedzie

ć

jej: "Kocham ci

ę

". I tego dnia zobaczyłem,

ż

e znowu si

ę

u

ś

miechn

ą

ł. A jaki słodki był ten u

ś

miech!


Naturalnie, stracił wzrok na zawsze. Ale jak pi

ę

kna stała si

ę

jego

twarz! Du

ż

o pi

ę

kniejsza ni

ż

była, nim przyszła

ż

y

ć

z nim

Ś

lepota.



NIE ZMIENIAJ SIĘ



Przez całe lata byłem neurotykiem.
Typem zgorzkniałym, przygn

ę

bionym i egoist

ą

.

Wszyscy ci

ą

gle mi mówili,

ż

ebym si

ę

zmienił.

I nie przestawali przypomina

ć

mi,

jak bardzo byłem neurotykiem.

A ja si

ę

obra

ż

ałem, cho

ć

zgadzałem si

ę

z nimi.

I chciałem si

ę

zmieni

ć

, ale nie potrafiłem,

mimo wielu wysiłków.

Najgorsze było to,

ż

e mój przyjaciel

nie przestawał wypomina

ć

mi neurotycznego stanu,

w którym trwałem.
I równie

ż

podkre

ś

lał konieczno

ść

zmiany.


Tak

ż

e z nim si

ę

zgadzałem i nie mogłem si

ę

background image

na niego obra

ż

a

ć

. Ale skutek był taki,

ż

e czułem si

ę

jakby bezsilny i jakby skr

ę

powany.


A

ż

pewnego dnia przyjaciel powiedział mi:

- Nie zmieniaj si

ę

.

B

ą

d

ź

jaki jeste

ś

. Tak naprawd

ę

to nie wa

ż

ne,

czy si

ę

zmienisz, czy nie.

Kocham ci

ę

jakim jeste

ś

i nie mog

ę

przesta

ć

ci

ę

kocha

ć

.


Te słowa zabrzmiały w moich uszach jak muzyka:
"Nie zmieniaj si

ę

. Nie zmieniaj si

ę

. Nie zmieniaj si

ę

...

Kocham ci

ę

... "


Wtedy si

ę

uspokoiłem. I poczułem,

ż

e

ż

yj

ę

.

I, co za cud, zmieniłem si

ę

!



Teraz wiem,

ż

e w rzeczywisto

ś

ci nie mogłem si

ę

zmieni

ć

a

ż

do spotkania kogo

ś

, kto by mnie kochał, bez wzgl

ę

du

na to, czy si

ę

zmieni

ę

, czy nie.


Czy ty tak mnie kochasz, Bo

ż

e?


MÓJ PRZYJACIEL



Malik, syn Dinara, wielce si

ę

zmartwił z powodu swobodnych

obyczajów swawolnego młodzie

ń

ca, który mieszkał

w s

ą

siednim domu. Jednak przez długi czas nie odzywał si

ę

w nadziei,

ż

e kto

ś

wreszcie b

ę

dzie interweniował.

Ale kiedy zachowanie młodzie

ń

ca stało si

ę

absolutnie

niezno

ś

ne, Malik udał si

ę

do niego i poprosił,

by zmienił swój sposób bycia.

Z całym spokojem młodzieniec poinformował Malika,

ż

e jest protegowanym sułtana i dlatego nikt nie mo

ż

e

mu zabroni

ć

ż

y

ć

jak mu si

ę

podoba.

Malik rzekł:
- Osobi

ś

cie poskar

żę

si

ę

. -

Młody człowiek odpowiedział:
- Na nic si

ę

to nie zda, gdy

ż

sułtan nigdy nie zmieni

zdanie o mnie.
- W takim razie powiem o Tobie stwórcy -
odparł Malik.
- Najwy

ż

szy stwórca - rzekł młodzieniec - jest zbyt

miłosierny, aby mi co

ś

wyrzuca

ć

.


Malik poczuł si

ę

bezradny i zostawił młodzie

ń

ca

samemu sobie. Ale niedługo reputacja młodzie

ń

ca

stała si

ę

tak zła,

ż

e spotkała si

ę

z ogólnym oburzeniem.

Malik postanowił wtedy spróbowa

ć

go upomnie

ć

.

Jednak kiedy kierował si

ę

ku domowi młodzie

ń

ca,

usłyszał głos, który mówił:

background image

"Zostaw w spokoju mojego przyjaciela.
Jest pod moj

ą

opiek

ą

".

Malik zmieszał si

ę

ogromnie i gdy stan

ą

ł przed młodzie

ń

cem,

nie wiedział co powiedzie

ć

.


Młody człowiek zapytał:
- Po co

ś

przyszedł? -

Malik odpowiedział:
- Szedłem ci

ę

upomnie

ć

, ale gdy skierowałem si

ę

tutaj,

jaki

ś

głos powiedział mi, bym ci

ę

zostawił w spokoju,

bo jeste

ś

pod jego opiek

ą

.


Twarz młodzie

ń

ca zmieniła si

ę

.

- Naprawd

ę

, nazwał mnie swoim przyjacielem? - zapytał.


Ale Malik ju

ż

odszedł.

Po latach Malik spotkał si

ę

z nim w Mekce.

Słowa Głosu wywarły na nim takie wra

ż

enie,

ż

e zostawił co miał i stał si

ę

w

ę

drownym

ż

ebrakiem.

- Przyszedłem tutaj szuka

ć

mojego Przyjaciela -

powiedział do Malika i umarł.


Bóg przyjacielem grzeszników? Podobne twierdzenie
jest tyle ryzykowne, ile prawdziwe. Zastosowałem je do siebie,
kiedy przy pewnej okazji powiedziałem:
"Bóg jest zbyt miłosierny, aby mi co

ś

wyrzuca

ć

".

W tym momencie usłyszałem Dobr

ą

Nowin

ę

- po raz

pierwszy w

ż

yciu.



ARABSKI KATECHUMEN




Arabski mistrz Jalall ud-Din Rumbi lubił opowiada

ć

nast

ę

puj

ą

ca histori

ę

:



Pewnego dnia prorok Mahomet przewodniczył
modlitwie porannej w meczecie. W

ś

ród wielu ludzi

modl

ą

cych si

ę

z prorokiem znajdował si

ę

te

ż

pewien Arab, katechumen.

Mahomet rozpocz

ą

ł czyta

ć

Koran recytuj

ą

c werset,

w którym faraon twierdzi:
"Ja jestem twoim prawdziwym Bogiem".
Słysz

ą

c to młody katechumen poczuł taki gniew,

ż

e przerwał milczenie i krzykn

ą

ł:

- A to pyszałek, skurwysyn!

Prorok nic nie powiedział, ale gdy sko

ń

czył si

ę

modli

ć

,

inni zacz

ę

li upomina

ć

Araba:

- Nie wstyd ci? Twoja modlitwa na pewno ubli

ż

a Bogu,

background image

bo nie dosy

ć

,

ż

e przerwałe

ś

ś

wi

ę

te milczenie modlitwy,

to jeszcze u

ż

yłe

ś

wulgarnych słów w obecno

ś

ci

proroka Boga.

Biedny Arab zarumienił si

ę

ze wstydu i zacz

ą

ł dr

ż

e

ć

ze strachu, a

ż

tu Gabriel ukazał si

ę

prorokowi i rzekł:

- Bóg posyła ci pozdrowienia i pragnie, by

ś

kazał tym

ludziom przesta

ć

napastowa

ć

tego prostego Araba;

w rzeczywisto

ś

ci jego szczere zakl

ę

cie poruszyło

serce Boga bardziej ni

ż

ś

wi

ę

te modlitwy wielu innych.



Gdy si

ę

modlimy, Bóg patrzy na nasze serca,

a nie na form

ę

naszych słów.



MY JESTEŚMY TRZEJ, TY JESTEŚ TRZEJ



Kiedy statek biskupa zatrzymał si

ę

na jeden dzie

ń

na odległej wyspie, biskup postanowił
sp

ę

dzi

ć

ten dzie

ń

jak najpo

ż

yteczniej.

Spaceruj

ą

c po pla

ż

y, spotkał trzech rybaków

naprawiaj

ą

cych sieci.

Łaman

ą

angielszczyzn

ą

wyja

ś

nili mu, jak zostali

nawróceni przed wiekami przez misjonarzy.
- My by

ć

chrze

ś

cijanie - powiedzieli mu

wskazuj

ą

c na siebie z dum

ą

.



Biskup był poruszony. Gdy zapytał czy umiej

ą

Modlitw

ę

Pa

ń

sk

ą

, odpowiedzieli,

ż

e nigdy jej

nie słyszeli. Biskup był gł

ę

boko przej

ę

ty:

jak mogli nazywa

ć

si

ę

chrze

ś

cijanami,

je

ś

li nie umieli czego

ś

tak podstawowego

jak "Ojcze nasz"?

- W takim razie, co mówicie, gdy si

ę

modlicie?


-My podnie

ść

czy do nieba. My mówi

ć

:

"My jeste

ś

my trzej, Ty jeste

ś

trzej, zmiłuj si

ę

nad nami".

Biskup a

ż

si

ę

przel

ą

kł tak prymitywnego,

wr

ę

cz heretyckiego charakteru ich modlitwy.

Cał

ą

reszt

ę

dnia po

ś

wi

ę

cił wi

ę

c, by nauczy

ć

ich "Ojcze nasz".

Rybakom trudno było zapami

ę

ta

ć

modlitw

ę

,

ale zebrali wszystkie siły i nast

ę

pnego dnia przed odjazdem

Biskup miał satysfakcj

ę

usłysze

ć

z ich ust "Ojcze nasz"

bez jednego bł

ę

du.


Po wielu miesi

ą

cach statek biskupa znalazł si

ę

znowu

przy tamtych wyspach i kiedy biskup chodził po pokładzie
odmawiaj

ą

c swoje wieczorne modlitwy, przypomniał sobie

z zadowoleniem,

ż

e na jednej z tych dalekich wysp

jest trzech ludzi, którzy dzi

ę

ki jego cierpliwym wysiłkom,

background image

mog

ą

teraz modli

ć

si

ę

jak nale

ż

y.

Kiedy o tym my

ś

lał nagle podniósł oczy i zauwa

ż

ył jaki

ś

ś

wietlny punkt na wschodzie.

Ś

wiatło zbli

ż

ało si

ę

do statku i ku swemu zdumieniu zobaczył

trzy sylwetki id

ą

ce po wodzie w jego kierunku.

Kapitan zatrzymał statek i wszyscy marynarze zebrali si

ę

przy burcie, by obserwowa

ć

to zdumiewaj

ą

ce zjawisko.


Kiedy trzy sylwetki znajdowały si

ę

ju

ż

na odległo

ść

głosu,

biskup rozpoznał w nich swoich trzech przyjaciół - rybaków.
- Biskupie - powiedzieli - my smutni.
My zapomnie

ć

pi

ę

kna modlitwa. My mówi

ć

:

"Ojcze nasz, który

ś

jest w niebie,

ś

wi

ęć

si

ę

imi

ę

Twoje,

przyjd

ź

Królestwo Twoje..."

Potem zapomnie

ć

.

Prosimy powiedzie

ć

jeszcze raz cała modlitwa.


Biskup poczuł si

ę

zawstydzony.


- Wró

ć

cie do waszych domów, moi drodzy ludzie -

powiedział - a kiedy si

ę

modlicie, mówcie:

"My jeste

ś

my trzej, Ty jeste

ś

trzej, zmiłuj si

ę

nad nami".



Cz

ę

sto widziałem staruszki odmawiaj

ą

ce nie ko

ń

cz

ą

ce si

ę

ż

a

ń

ce w ko

ś

ciele. Jak mo

ż

e uczci

ć

Boga ta nieskładna

gadanina? Ale zawsze, gdy popatrzyłem w ich oczy
i w ich oblicza zwrócone ku niebu, widziałem w gł

ę

bi duszy,

ż

e s

ą

bli

ż

ej Boga ni

ż

wielu uczonych m

ęż

ów.



MODLITWA MOśE BYĆ NIEBEZPIECZNA




Oto jedna z ulubionych opowie

ś

ci sufi, Sa'di di Shiraza:



Pewien mój przyjaciel bardzo si

ę

cieszył,

ż

e jego

ż

ona jest w ci

ąż

y. Bardzo pragn

ą

ł mie

ć

syna

i prosił Boga o to bezustannie, czyni

ą

c mu szereg obietnic.


I jego

ż

ona urodziła chłopczyka, z czego mój przyjaciel

niezmiernie si

ę

ucieszył i zaprosił na uczt

ę

cał

ą

wie

ś

.


Po wielu latach wracaj

ą

c z Mekki wst

ą

piłem do wsi

mojego przyjaciela i dowiedziałem si

ę

,

ż

e jest w wi

ę

zieniu.


- Dlaczego? Co takiego zrobił? - pytałem.

S

ą

siedzi powiedzieli:

- Jego syn upił si

ę

, zabił pewnego człowieka i uciekł.

Dlatego aresztowano ojca i zamkni

ę

to w wi

ę

zieniu.

background image


To prawda,

ż

e prosi

ć

Boga gor

ą

co o to, czego pragniemy,

jest rzecz

ą

chwalebn

ą

.


Ale jest to te

ż

bardzo niebezpieczne.



MĘDRZEC NARADA



Hinduski m

ę

drzec Narada ruszył z pielgrzymk

ą

do

ś

wi

ą

tyni boga Wisznu. Pewnej nocy zatrzymał si

ę

we wsi, gdzie dano mu schronienie w lepiance ubogiej pary.
Nast

ę

pnego ranka nim odszedł, m

ąż

rzekł do Narada:

- Jako,

ż

e idziesz do Pana Wisznu, popro

ś

go,

aby dał dziecko mojej

ż

onie i mnie,

bo ju

ż

wiele lat nie mamy potomstwa.


Kiedy Narada przybył do

ś

wi

ą

tyni, rzekł do Pana:

- Ten człowiek i jego

ż

ona byli dla mnie bardzo mili.

Miej lito

ść

nad nimi i daj im dziecko. -

Pan odparł stanowczo:
- Przeznaczeniem tego człowieka jest nie mie

ć

dzieci. -

Tak wi

ę

c Narada po odprawieniu swoich pobo

ż

no

ś

ci,

wrócił do domu.

Po pi

ę

ciu latach podj

ą

ł t

ę

sam

ą

pielgrzymk

ę

i zatrzymał si

ę

w tej samej wsi,

znowu podejmowany przez t

ę

sam

ą

par

ę

.

Tyle,

ż

e tym razem dwoje dzieci

bawiło si

ę

u wej

ś

cia do lepianki.


- Czyje to s

ą

dzieci? - zapytał Narada.

- Moje odpowiedział m

ąż

.

Narada zdziwił si

ę

. Wie

ś

niak mówił dalej:

- Przed pi

ę

ciu laty zaraz potem jak ty st

ą

d odszedłe

ś

,

przybył do naszej wsi

ś

wi

ę

ty

ż

ebrak. Przyj

ę

li

ś

my go

na noc. Nast

ę

pnego ranka, przed wyj

ś

ciem,

błogosławił nas, moj

ą

ż

on

ę

i mnie...

I Pan dał nam tych dwoje dzieci.

Kiedy Narada to usłyszał, nie czekał dłu

ż

ej,

lecz natychmiast poszedł do

ś

wi

ą

tyni Pana Wisznu.

Wchodz

ą

c zawołał od samych drzwi

ś

wi

ą

tyni:

- Czy nie mówiłe

ś

,

ż

e temu człowiekowi nie było

przeznaczone mie

ć

dzieci?

On ma ich dwoje!

Kiedy Pan go usłyszał, roze

ś

miał si

ę

gło

ś

no i rzekł:

- Pewnie stało si

ę

to przez jakiego

ś

ś

wi

ę

tego.

Ś

wi

ę

ci maj

ą

moc zmieniania przeznaczenia.

background image



Mimowolnie przypomina mi si

ę

pewne wesele,

na którym Matka Jezusa, przez swoje pro

ś

by sprawiła,

ż

e jej Syn uczynił cud wcze

ś

niej, ni

ż

było to powiedziane

w jego przeznaczeniu.


PRZEZNACZENIE W RZUCIE MONETĄ



Wielki japo

ń

ski generał Nobunaga postanowił

zaatakowa

ć

mimo,

ż

e miał tylko jednego

ż

ołnierza

na dziesi

ę

ciu nieprzyjaciół. Był pewny zwyci

ę

stwa,

ale jego

ż

ołnierzy dr

ę

czyło wiele w

ą

tpliwo

ś

ci.


Kiedy szli do walki zatrzymał si

ę

w sanktuarium

sintoickim.
Po modlitwie Nobunaga wyszedł i powiedział:
- Teraz rzuc

ę

monet

ę

w powietrze.

Je

ś

li wyjdzie awers, wygramy; je

ś

li rewers, zniszcz

ą

nas.

Przeznaczenie uka

ż

e nam swoje oblicze. -


Rzucił monet

ę

i wypadł awers.

ś

ołnierze wpadli w tak

ą

ochot

ę

do walki,

ż

e nie mieli

ż

adnych trudno

ś

ci z jej wygraniem.


Nast

ę

pnego dnia adiutant powiedział do Nobunagi:

- Nic nie mo

ż

e zmieni

ć

oblicza przeznaczenia.


- Tak jest - odparł Nobunaga, pokazuj

ą

c mu

fałszyw

ą

monet

ę

a awarsem po obu stronach.



Siła modlitwy?
Siła przeznaczenia?
Albo moc wiary,

ż

e nast

ą

pi to, czego si

ę

nie spodziewamy.



PROSIĆ O DESZCZ




Kiedy przychodzi do Ciebie neurotyk szukaj

ą

cy pomocy,

rzadko pragnie by

ć

leczony, gdy

ż

wszelkie leczenie jest bolesne.

To, czego naprawd

ę

chce, to czu

ć

si

ę

dobrze ze swoj

ą

neuroz

ą

.

Albo te

ż

, jeszcze lepiej, wygl

ą

da cudu, który leczy bez bólu.



Pewien starzec lubił pali

ć

fajk

ę

po kolacji.

Którego

ś

wieczora, jego

ż

ona poczuła,

background image

ż

e co

ś

si

ę

pali, i krzykn

ę

ła:

- Na Boga

Ś

wi

ę

tego, tatu

ś

! Pal

ą

ci si

ę

w

ą

sy!

- Wiem - odpowiedział starzec. -
Nie widzisz,

ż

e prosz

ę

o deszcz?


OKALECZONY LIS




Bajka arabskiego mistyka Sa'di:


Pewien człowiek przechadzaj

ą

c si

ę

po lesie

zobaczył lisa, który stracił nogi i dziwił si

ę

,

jak on mo

ż

e

ż

y

ć

. Wtem spostrzegł nadbiegaj

ą

cego

tygrysa ze zdobycz

ą

w z

ę

bach.

Tygrys ju

ż

si

ę

był nasycił i zostawił reszt

ę

mi

ę

sa lisowi.


Nast

ę

pnego dnia Bóg na nowo nakarmił lisa

za po

ś

rednictwem tego samego tygrysa.

Człowiek pocz

ą

ł si

ę

dziwi

ć

ogromnej dobroci Boga

i rzekł do siebie:
- Ja te

ż

uło

żę

si

ę

w jakim

ś

k

ą

cie ufaj

ą

c w pełni Panu,

a on da mi co potrzeba. -

I tak si

ę

zachowywał przez wiele dni,

ale nie zdarzyło si

ę

nic i biedaczysko prawie

stał na progu

ś

mierci, kiedy usłyszał głos mówi

ą

cy:

- O ty, który jeste

ś

na bł

ę

dnej drodze,

otwórz twe oczy na prawd

ę

!

Id

ź

za przykładem tygrysa, a przesta

ń

wreszcie

na

ś

ladowa

ć

biednego okaleczonego lisa.



Na ulicy zobaczyłem dziewczynk

ę

przekl

ę

t

ą

i dr

żą

c

ą

z zimna

w cienkiej sukience i bez widoków na porz

ą

dny posiłek.

Zdenerwowałem si

ę

i rzekłem do Boga:

- Dlaczego pozwalasz na co

ś

takiego? Dlaczego nie robisz nic,

by to zmieni

ć

?


Bóg na razie milczał. Tej samej jednak nocy, niespodziewanie,
odpowiedział mi:
- Ale

ż

oczywi

ś

cie,

ż

e co

ś

zrobiłem. Zrobiłem dla ciebie.



BÓG POKARM



Pewnego razu postanowił Bóg odwiedzi

ć

ziemi

ę

i wysłał anioła by zbadał sytuacj

ę

przed Jego wizyt

ą

.

background image

Anioł wrócił z raportem:
- Wielu ludzi nie ma co je

ść

,

dla wielu a nich brakuje te

ż

pracy.


I rzekł Bóg:
- W takim razie wciel

ę

si

ę

w jedzenie dla głodnych
i w prac

ę

dla bezrobotnych.


PIĘCIU MNICHÓW



Lama Południa zwrócił si

ę

z gor

ą

c

ą

pro

ś

b

ą

do Wielkiego Lamy Północy,
aby wysłał jednego mnicha m

ą

drego i

ś

wi

ę

tego,

który wprowadziłby nowicjuszy w

ż

ycie duchowe.

Ku ogólnemu zaskoczeniu Wielki Lama
wysłał pi

ę

ciu mnichów zamiast jednego.

A tym, którzy pytali go o powody,
odpowiadał tajemniczo:
- B

ę

dziecie mieli szcz

ęś

cie

je

ś

li cho

ć

jeden z pi

ę

ciu dotrze do Lamy.


Grupa szła ju

ż

kilka dni, kiedy przybiegł

do nich posłaniec i rzekł im:
- Kapłan z naszej wioski umarł.
Potrzebujemy kogo

ś

, kto zajmie jego miejsce. -

Wie

ś

wygl

ą

dała na wygodn

ą

, a pensja kapłana

była do

ść

atrakcyjna. W jednym z mnichów

natychmiast zapłon

ę

ła troska duszpasterska

o tych ludzi i powiedział:
- Nie byłbym prawdziwym buddyst

ą

,

gdybym nie pozostał by tym ludziom słu

ż

y

ć

. -

I został.

Kilka dni pó

ź

niej zdarzyło im si

ę

znale

źć

w pałacu króla, któremu bardzo spodobał si

ę

jeden z mnichów.
- Zosta

ń

z nami - powiedział król. -

O

ż

enisz si

ę

z moj

ą

córk

ą

. A jak umr

ę

,

zast

ą

pisz mnie na tronie. -

Mnicha poci

ą

gała i ksi

ęż

niczka, i blask korony,

wi

ę

c powiedział:

- Czy mo

ż

e by

ć

lepszy sposób by wpłyn

ąć

na poddanych tego królestwa i skłania

ć

ich do dobra,

ni

ż

zosta

ć

ich królem?

Nie byłbym prawdziwym buddyst

ą

,

gdybym nie skorzystał z okazji słu

ż

enia

sprawie naszej

ś

wi

ę

tej religii. -

Tak wi

ę

c pozostał i ten.


Reszta grupy szła dalej, a

ż

pewnego wieczora,

w górzystych stronach, dotarli do samotnej chatki,
zamieszkałej przez pi

ę

kn

ą

dziewczyn

ę

,

background image

która udzieliła im go

ś

ciny dzi

ę

kuj

ą

c Bogu,

ż

e przysłał jej tych mnichów. Jej rodzice

zostali zabici przez bandytów
i dziewczyna była sama, przel

ę

kniona.


Nast

ę

pnego ranka, gdy przyszła chwila odej

ś

cia,

jeden z mnichów rzekł:
- Ja zostan

ę

z t

ą

dziewczyn

ą

.

Nie byłbym prawdziwym buddyst

ą

,

gdybym okazał współczucia. -
Tak odszedł trzeci.

Dwaj pozostali doszli wreszcie do pewnej wioski
buddyjskiej, gdzie zauwa

ż

yli z przera

ż

eniem,

ż

e wszyscy mieszka

ń

cy wsi opu

ś

cili swoj

ą

religi

ę

i dali si

ę

przekona

ć

pewnemu hinduskiemu guru.

Jeden z mnichów powiedział:
- Jest moim obowi

ą

zkiem wzgl

ę

dem

tych biednych ludzi i wzgl

ę

dem Pana, Buddy,

zosta

ć

tutaj i przyprowadzi

ć

ich do prawdziwej religii. -

Ten był ostatni, który odszedł.

Wreszcie pi

ą

ty mnich przybył do Lamy południa.

Wielki Lama Północy miał racj

ę

.



Przed laty zacz

ą

łem szuka

ć

Boga. Raz i drugi oddalałem si

ę

od drogi. I to z najlepszych powodów: by referowa

ć

liturgi

ę

,

by zmienia

ć

struktury Ko

ś

cioła, by odnowi

ć

moje studia biblijne

i nauczy

ć

si

ę

teologii odpowiedniej.


Niestety, łatwiej mi przychodzi zaanga

ż

owa

ć

si

ę

w jak

ą

b

ą

d

ź

działalno

ść

religijn

ą

, ni

ż

kontynuowa

ć

wiernie poszukiwanie Boga.



ZATRUDNIENIE



Wchodzi pierwszy kandydat.

Rozumie pan,

ż

e to jest tylko zwykły test,

który chcemy zrobi

ć

, nim damy panu prac

ę

,

o jak

ą

pan prosił?

- Tak.
- Doskonale, Ile jest plus razy dwa?
- Cztery.

Wchodzi drugi kandydat.

background image


- Jest pan gotów na test?
- Tak.
- Doskonale. Ile jest dwa plus dwa?
- Jak powie szef, tak b

ę

dzie.


Drugi kandydat otrzymał prac

ę

.



Zachowanie si

ę

drugiego kandydata jest warte polecenia,

je

ś

li chcesz wybi

ć

si

ę

w jakiejkolwiek instytucji,

ś

wieckiej czy religijnej.


Cz

ę

sto przyda ci si

ę

dla uzyskania dobrych ocen na egzaminach. Dlatego te

ż

magistrzy

teologii nieraz bywaj

ą

bardziej znani

ze swej miło

ś

ci do doktryny ni

ż

miło

ś

ci prawdy.



DIOGENES



Filozof Diogenes jadł soczewic

ę

na kolacj

ę

.

Zobaczył to filozof Arystyp, który

ż

ył wygodnie

za cen

ę

pochlebiania królowi.


Arystyp zwrócił si

ę

do niego:

- Gdyby

ś

si

ę

nauczył by

ć

poddanym królowi,

nie musiałby

ś

je

ść

tej dziadowskiej soczewicy.


Na to odpowiedział Diogenes:
- Gdyby

ś

ty si

ę

był nauczył je

ść

soczewic

ę

,

nie musiałby

ś

przypochlebia

ć

si

ę

królowi.


WSTAĆ I BYĆ WIDZIANYM




Powiedzie

ć

prawd

ę

, tak jak si

ę

j

ą

widzi, wymaga du

ż

o odwagi,

je

ś

li si

ę

nale

ż

y do jakiej

ś

instytucji.


Sprzeciwi

ć

si

ę

własnej instytucji wymaga jeszcze wi

ę

cej odwagi.

To wła

ś

nie zrobił Jezus.



Kiedy Chruszczow wygłosił swe słynne oskar

ż

enie

epoki stalinizmu, podobno jeden z obecnych
w Sali Kongresowej powiedział:
- A gdzie wy byli

ś

cie towarzyszu Chruszczow,

kiedy mordowano wszystkich tych niewinnych ludzi?

Chruszczow przerwał, popatrzył wokół po sali i rzekł:

background image

- Ten, kto to powiedział niech b

ę

dzie uprzejmy wsta

ć

.


Napi

ę

cie na sali rosło.

Nikt nie wstał.

Wtedy Chruszczow powiedział:
- Bardzo dobrze, masz ju

ż

odpowied

ź

,

kimkolwiek jeste

ś

.

Znajdowałem si

ę

dokładnie w tym samym poło

ż

eniu,

co ty teraz


Jezus byłby wstał.


SKLEP Z PRAWDA



Nie wierzyłem własnym oczom, kiedy zobaczyłem napis na sklepie:
SKLEP Z PRAWDA
Tu wi

ę

c sprzedawano prawd

ę

.


Grzeczna ekspedientka zapytała mnie,
jaki rodzaj prawdy chciałbym kupi

ć

: prawd

ę

cz

ęś

ciow

ą

,

czy prawd

ę

pełn

ą

. Oczywi

ś

cie pełn

ą

prawd

ę

.

Nie chciałem oszustw, pochwał ani racjonalizacji.
Chciałem,

ż

eby moja prawda była naga, jasna i absolutna.

Ekspedientka zaprowadziła mnie do innej cz

ęś

ci sklepu,

gdzie sprzedawano pełn

ą

prawd

ę

.

Tam sprzedawca spojrzał na mnie współczuj

ą

co

i wskazał etykietk

ę

z cen

ą

.

- Cena jest bardzo wysoka, prosz

ę

pana - powiedział.

- Jaka jest? - zapytałem, zdecydowany naby

ć

prawd

ę

za ka

ż

d

ą

cen

ę

.

- Cena polega na tym - mówił,

ż

e je

ś

li pan t

ę

prawd

ę

zabierze,

nie b

ę

dzie pan miał ju

ż

wytchnienia do ko

ń

ca

ż

ycia.


Wyszedłem ze sklepu smutny. My

ś

lałem,

ż

e mógłbym kupi

ć

pełn

ą

prawd

ę

za nisk

ą

cen

ę

. Nie jestem jeszcze gotów na Prawd

ę

.

Od czasu do czasu pragn

ę

spokoju i wytchnienia.

Musze jeszcze sam siebie oszukiwa

ć

, usprawiedliwieniami

i racjonalizacjami.
Ci

ą

gle jeszcze szukam ucieczki w moich niezłomnych wierzeniach.


WĄSKA ŚCIEśKA



Pewnego razu Bóg ostrzegł lud przed trz

ę

sieniem ziemi,

które miało pochłon

ąć

wody na całej jej powierzchni,

Za

ś

wody, które by zaj

ę

ły ich miejsce, miały doprowadzi

ć

do szale

ń

stwa wszystkich ludzi.

background image

Tylko jeden prorok potraktował Boga powa

ż

nie.

Przetransportował do jaski

ń

w górach ogromne zbiorniki wody,

tak, aby nie brakowało mu jej przez wszystkie dnie jego

ż

ycia.


I rzeczywi

ś

cie nadeszło trz

ę

sienie ziemi, znikn

ę

ła woda

i nowa woda wypełniła strumienie, jeziora, rzeki i stawy.
Kilka miesi

ę

cy pó

ź

niej zszedł prorok ze swej góry, by zobaczy

ć

co si

ę

stało. Wszyscy naprawd

ę

zwariowali, atakowali go

i odp

ę

dzali od rzeki. Byli przekonani,

ż

e to on jest szalony.


Tak wi

ę

c prorok wrócił do swojej jaskini w górach, zadowolony,

ż

e zachował sobie wod

ę

. Ale w miar

ę

upływu czasu coraz trudniej

znosił samotno

ść

. T

ę

sknił za ludzkim towarzystwem.

Dlatego znowu zszedł na równin

ę

. Ale i teraz został odrzucony

przez ludzi, tak ró

ż

nych od niego. Wtedy prorok podj

ą

ł decyzj

ę

:

Wylał wod

ę

, któr

ą

sobie zachował, pił now

ą

wod

ę

i przył

ą

czył si

ę

do podobnych mu w szale

ń

stwie.



Kiedy szukasz prawdy, idziesz sam.

Ś

cie

ż

ka jest zbyt w

ą

ska,

by bra

ć

z sob

ą

towarzystwo.

Ale kto mo

ż

e znie

ść

a

ż

tak

ą

samotno

ść

?



OBŁUDNIK



Sala była zatłoczona w wi

ę

kszo

ś

ci przez starsze damy.

Chodziło o jak

ąś

now

ą

religi

ę

czy sekt

ę

.

Jeden z mówców, ubrany jedynie w turban i przepask

ę

na biodrach,

podniósł si

ę

, by zabra

ć

głos. Mówił w przej

ę

ciem o władzy Umysłu

nad Materi

ą

i Psyche nas ciałem.


Wszyscy słuchali go w zachwyceniu. Gdy sko

ń

czył, wrócił na swoje

miejsce, dokładnie naprzeciw mnie. Siedz

ą

cy na s

ą

siednim krze

ś

le

zwrócił si

ę

do niego i zapytał dono

ś

nym głosem:

- Pan naprawd

ę

wierzy w to, co mówi,

ż

e ciało nic nie czuje,

tylko wszystko mie

ś

ci si

ę

w umy

ś

le i

ż

e na umysł mo

ż

na

ś

wiadomie wpływa

ć

swoj

ą

wol

ą

?

- Oczywi

ś

cie,

ż

e w to wierz

ę

- odpowiedział hochsztapler

z nabo

ż

nym przekonaniem.

- W takim razie - odparł jego s

ą

siad - czy mogliby

ś

my si

ę

zamieni

ć

na miejsca? Bo widzi pan, siedz

ę

w przeci

ą

gu...



Ile razy próbowałem praktykowa

ć

to, czego ucz

ę

?


Gdybym si

ę

ograniczy

ć

do uczenia tego, co praktykuj

ę

,

byłbym znacznie mniej hochsztaplerem.


WYŚNIONY KONTRAKT

background image



Była ju

ż

dziewi

ą

ta rano, a Nasruddin ci

ą

gle spał.

Sło

ń

ce stało ju

ż

wysoko, ptaki

ś

wiergotały w gał

ę

ziach,

a i

ś

niadanie Nasruddina stygło.

Tak wi

ę

c

ż

ona obudziła go. Nasruddin wstał w

ś

ciekły.

- Dlaczego mnie obudziła

ś

akurat teraz! - krzykn

ą

ł. -

Nie mogła

ś

czeka

ć

dłu

ż

ej?

- Sło

ń

ce stoi ju

ż

wysoko - odpowiedziała

ż

ona -

ptaki

ś

wiergocz

ą

w gał

ę

ziach i twoje

ś

niadanie stygnie.

- Co za głupia baba! - powiedział Nasruddin. -

Ś

niadanie to głupstwo w porównaniu z kontraktem na sto tysi

ę

cy

sztuk złota, który wła

ś

nie miałem podpisa

ć

.


Odwrócił si

ę

na bok i zagrzebał w po

ś

cieli, próbuj

ą

c wróci

ć

do snu

i do unicestwionego kontraktu.


Załó

ż

my,

ż

e Nasruddin chciał dokona

ć

oszustwa w tym kontrakcie,

a partnerem w umowie był niesprawiedliwy tyran.

Je

ś

li zasypiaj

ą

c na nowo, Nasruddin zrezygnuje z oszustwa,

b

ę

dzie

ś

wi

ę

ty.


Je

ś

li b

ę

dzie dzielnie dokładał stara

ń

, by uwolni

ć

ludzi spod

ucisku tyrana, b

ę

dzie ich wyzwolicielem.


Je

ś

li we

ś

nie nagle zda sobie spraw

ę

,

ż

e

ś

ni, stanie si

ę

człowiekiem Przytomnym i O

ś

wieconym.


Na co si

ę

zda by

ć

ś

wi

ę

tym czy wyzwolicielem, je

ś

li si

ę

ś

pi?



BARDZO DOBRZE, BARDZO DOBRZE...



W pewnej wiosce rybackiej panna miała dziecko.
Zmuszona biciem wyjawiła wreszcie, kto jest ojcem dziecka:
mistrz zen, który całymi dniami medytował w

ś

wi

ą

tyni

w pobli

ż

u wioski.


Rodzice dziewczyny i liczne grono wie

ś

niaków poszli do

ś

wi

ą

tyni,

przerwali brutalnie rozmy

ś

lanie mistrza, wyzwali go obłudników

i powiedzieli,

ż

e poniewa

ż

jest ojcem dziecka, powinien wzi

ąć

na siebie odpowiedzialno

ść

za jego utrzymanie i wychowanie.

Mistrz rzekł tylko:
- Bardzo dobrze, bardzo dobrze...

Kiedy sobie poszli podniósł z ziemi dziecko i wszedł w finansowe
porozumienie z pewn

ą

kobiet

ą

we wsi, aby si

ę

dzieckiem

zaopiekowała, ubierała je i karmiła.

Reputacja mistrza spadła do zera. Ju

ż

nikt nie przychodził do niego

po jak

ą

kolwiek nauk

ę

.

background image


W rok po zaistnieniu tej sytuacji dziewczyna, która urodziła dziecko,
nie mogła znie

ść

jej dłu

ż

ej i wreszcie wyznała,

ż

e powiedziała

nieprawd

ę

. Ojcem dziecka był chłopak z s

ą

siedniego domu.


Rodzice dziewczyny i wszyscy mieszka

ń

cy wsi zawstydzili si

ę

.

Upadli do nóg mistrza i prosili go o przebaczenie
oraz aby oddał dziecko. Tak te

ż

mistrz uczynił.

A wszystko co powiedział, to było:
- Bardzo dobrze, bardzo dobrze...


Człowiek przytomny!

Straci

ć

reputacj

ę

?... Niewiele si

ę

ż

ni od zaprzepaszczenia

kontraktu, który pewien człowiek miał podpisa

ć

we

ś

nie.



SYNOWIE ZMARLI WE ŚNIE



Pewien skromny rybak i jego

ż

ona mieli syna po wielu latach

mał

ż

e

ń

stwa. Chłopiec był dum

ą

i rado

ś

ci

ą

rodziców.

Zdarzyło si

ę

jednak,

ż

e powa

ż

nie zachorował. Rodzice

stracili wszystko na lekarzy i lekarstwa. Ale dziecko umarło.

Matka była zrozpaczona z bólu. Ojciec nie uronił ani jednej łzy.

Kiedy po pogrzebie

ż

ona wyrzucała m

ęż

owi brak wszelkich uczu

ć

,

rybak powiedział:
- Pozwól,

ż

e powiem Ci dlaczego nie płakałem.

Wczoraj w nocy

ś

niło mi si

ę

,

ż

e jestem królem,

dumnym ojcem o

ś

miu synów. Jak

ż

e byłem szcz

ęś

liwy!

Ale wtedy si

ę

przebudziłem. I teraz jestem zdezorientowany:

czy mam płaka

ć

na tamtymi o

ś

mioma synami, czy za tym jednym?



ORZEŁ KRÓLEWSKI



Pewien człowiek znalazł jajko orła. Zabrał je i wło

ż

ył do gniazda

kurzego w zagrodzie. Orzełek wyl

ą

gł si

ę

ze stadem kurcz

ą

t

i wyrósł wraz z nimi.

Orzeł przez całe

ż

ycie zachowywał si

ę

jak kury z podwórka,

my

ś

l

ą

c,

ż

e jest podwórkowym kogutem. Drapał w ziemi

szukaj

ą

c glist i robaków. Piał i gdakał. Potrafił nawet trzepota

ć

skrzydłami i fruwa

ć

kilka metrów w powietrzu.

No bo przecie

ż

, czy nie tak wła

ś

nie fruwaj

ą

koguty?


Min

ę

ły lata i orzeł si

ę

zestarzał. Pewnego dnia zauwa

ż

background image

wysoko nad sob

ą

, na czystym niebie wspaniałego ptaka.

Płyn

ą

ł elegancko i majestatycznie w

ś

ród pr

ą

dów powietrza,

ledwo poruszaj

ą

c pot

ęż

nymi, złocistymi skrzydłami.


Stary orzeł patrzył w gór

ę

oszołomiony.


- Co to jest? - zapytał kur

ę

stoj

ą

c

ą

obok.

- To jest orzeł, król ptaków. - odrzekła kura. -
Ale nie my

ś

l o tym, ty i ja jeste

ś

my inni ni

ż

on.


Tak wi

ę

c orzeł wi

ę

cej o tym nie my

ś

lał.

I umarł wierz

ą

c,

ż

e jest kogutem w zagrodzie.


KACZĄTKO


Asceta sufi, Shams-e Tabrazi, opowiada o samym sobie
tak

ą

histori

ę

:



Od dziecka uwa

ż

ano mnie za nieprzystosowanego.

Chyba nikt mnie nie rozumiał. Mój własny ojciec powiedział
mi kiedy

ś

:

- Nie jeste

ś

dostatecznie szalony, by ci

ę

zamkn

ąć

w domu wariatów,

ani te

ż

dostatecznie skupiony, by da

ć

ci

ę

do klasztoru.

Nie wiem co z tob

ą

zrobi

ć

. -

A ja odpowiedziałem:
- Raz wło

ż

ył kto

ś

kacze jajo do gniazda kury. Gdy kacz

ą

tko

przebiło skorup

ę

chodziło razem z matk

ą

kwok

ą

,

a

ż

kiedy

ś

doszli do stawu.

Kacz

ą

tko poszło sobie prosto do wody, a kura została na brzegu,

gdakaj

ą

c przestraszona.

Tak wi

ę

c, kochany ojcze, ja wszedłem w ocean i w nim znalazłem

swoje miejsce. I nie mo

ż

esz wini

ć

mnie za to,

ż

e ty zostałe

ś

na brzegu.

LALKA SOLI

Lalka z soli przeszła tysi

ą

ce kilometrów po ziemi,

a

ż

pewnego razu dotarła do morza.


Zafascynowała j

ą

ta ruchoma i dziwna masa,

całkowicie ró

ż

na od wszystkiego co dot

ą

d widziała.

background image

- Kim jeste

ś

? - zapytała lalka z soli morze.

Morze odpowiedziało z u

ś

miechem:

- Wejd

ź

i zobacz.


I lalka weszła w morze. Ale im bardziej w nie wchodziła,
tym bardziej si

ę

rozpuszczała, a

ż

nie zostało z niej prawie nic.

Nim rozpu

ś

cił si

ę

ostani kawałek, lalka zawołała zdumiona:

- Teraz ju

ż

wiem, kim jestem!


KIM JESTEM?


Jest to opowiadanie Attara de Neishaur.


Kochanek zapukał do drzwi swojej ukochanej.
- Kto tam? - zapytała ukochana z wn

ę

trza.

- To ja. - powiedział kochanek.
- W takim razie id

ź

sobie. W tym domu nie zmie

ś

cimy si

ę

ty i ja.


Odrzucony kochanek odszedł na pustyni

ę

, gdzie sp

ę

dził

na medytacjach wiele miesi

ę

cy, rozwa

ż

aj

ą

c słowa ukochanej.

Wreszcie wrócił i znowu zapukał do drzwi.

- Kto tam?
- To ty.

I drzwi otwarły si

ę

natychmiast.


KOCHANEK GADUŁA



Pewien kochanek przez wiele miesi

ę

cy starał si

ę

o wzgl

ę

dy ukochanej bez

ż

adnego rezultatu,

cierpi

ą

c okrutne m

ę

ki odrzucenia.

Wreszcie ukochana ust

ą

piła i powiedziała:

- Przyjd

ź

tam a tam, o tej a o tej godzinie.


I tam o umówionej porze, wreszcie spotkał si

ę

kochanek

ze swoj

ą

ukochan

ą

. Wło

ż

ył r

ę

k

ę

do torby i wyj

ą

ł plik miłosnych listów,

jakie napisał w ostatnich miesi

ą

cach. Były to listy pełne nami

ę

tno

ś

ci,

w których wyra

ż

ał swój ból i gor

ą

ce pragnienia wyra

ż

ania miłosnych

rozkoszy i poł

ą

czenia si

ę

z ni

ą

. I zacz

ą

ł je czyta

ć

swojej ukochanej.

Mijały godziny, a on czytał i czytał.

Wreszcie dziewczyna powiedziała:
- Co z ciebie za głupiec! Wszystkie te listy mówi

ą

o mnie i o tym,

ż

e mnie pragniesz. No wi

ę

c teraz siedz

ę

przy tobie.

A ty czytasz swoje głupie listy.


- Teraz siedz

ę

przy tobie - powiedział Bóg do swego czciciela -

background image

a ty rozmy

ś

lasz na mój temat, mówisz o Mnie swoim j

ę

zykiem

i czytasz, co o Mnie jest napisane w twoich ksi

ąż

kach.

Kiedy wreszcie zamilkniesz i zakosztujesz Mnie ?


ODRZUCIĆ "JA"



Ucze

ń

: - Przychodz

ę

zaofiarowa

ć

ci moj

ą

słu

ż

b

ę

.

Mistrz: - Je

ś

li odrzucisz swoje "ja", b

ę

dziesz słu

ż

ył naprawd

ę

.



Mo

ż

esz odda

ć

wszystkie swoje dobra na pomoc dla biednych

i wyda

ć

swoje ciało na spalanie, a nie mie

ć

absolutnie miło

ś

ci.


Zachowaj swoje dobra, a odrzu

ć

swoje "ja". Nie pal ciała;

spal swoje "ego". A miło

ść

wypłynie sama.



ZOSTAW SWOJE NIC




My

ś

lał,

ż

e najwa

ż

niejsze to by

ć

ubogim i surowym.

Nigdy nie zdawał sobie sprawy,

ż

e to, co naprawd

ę

wa

ż

ne,

to odrzuci

ć

swoje "ego",

ż

e "ego" jednakowo dobrze tuczy

si

ę

na tym, co

ś

wi

ę

te, jak na tym, co

ś

wiatowe, na ubóstwie

i na bogactwie, na surowo

ś

ci

ż

ycia i na luksusach.

Nie ma nic takiego, czym "ego" nie posłu

ż

yłoby si

ę

,

aby si

ę

nadyma

ć

.



Ucze

ń

: - Przychodz

ę

do ciebie z niczym w r

ę

kach.

Mistrz: - Wi

ę

c wypu

ść

to natychmiast!

Ucze

ń

: - Ale jak ma wypu

ś

ci

ć

, je

ś

li to jest nic?

Mistrz: - W takim razie zabierz je sobie!


Z twojego nic mo

ż

esz zrobi

ć

prawdziw

ą

własno

ść

.

I nie

ść

z sob

ą

własn

ą

rezygnacj

ę

jak trofeum.

Nie zostawiaj swojej własno

ś

ci. Zostaw swoje "ego".



MISTRZ ZEN I CHRZEŚCIJANIN



Pewien chrze

ś

cijanin odwiedził mistrza zen i powiedział:

- Pozwól,

ż

e przeczytam ci par

ę

zda

ń

z Kazania na Górze.

background image


- Posłucham z najwi

ę

ksz

ą

przyjemno

ś

ci

ą

- odparł mistrz.


Chrze

ś

cijanin przeczytał kilka zda

ń

i popatrzył na niego:

Mistrz u

ś

miechn

ą

ł si

ę

i rzekł:

- Kimkolwiek był ten, kto powiedział te słowa, na pewno
był Człowiekiem O

ś

wieconym.

Ucieszyło to chrze

ś

cijanina, czytał wi

ę

c dalej.

Mistrz przerwał mu i powiedział:
- Człowieka, który wygłaszał te słowa, naprawd

ę

mo

ż

na

by nazwa

ć

Zbawicielem ludzko

ś

ci.


Chrze

ś

cijanin wzruszył si

ę

. Doczytał do ko

ń

ca, mistrz

powiedział wtedy:
- To kazanie zostało wygłoszone przez Człowieka,
który promieniał bosko

ś

ci

ą


Rado

ść

chrze

ś

cijanina nie miała granic.

Odszedł zdecydowany wróci

ć

raz jeszcze i przekona

ć

mistrza zen,

ż

e powinien zosta

ć

chrze

ś

cijaninem.



Wracaj

ą

c do domu spotkał siedz

ą

cego przy

ś

cie

ż

ce Chrystusa.

- Panie! - powiedział rozentuzjazmowany. -
Doprowadziłem tego człowieka do wyznania,

ż

e jeste

ś

boski!


Jezus u

ś

miechn

ą

ł si

ę

i powiedział:

- I có

ż

innego osi

ą

gn

ą

łe

ś

poza tym,

ż

e nad

ę

ło si

ę

twoje

chrze

ś

cija

ń

skie "ego"?



POCIECHA DLA DIABŁA




Staro

ż

ytna legenda chrze

ś

cija

ń

ska:



Kiedy Syn Bo

ż

y został przybity do krzy

ż

a i oddał ducha,

zst

ą

pił prosto z krzy

ż

a do piekła i uwolnił wszystkich grzeszników,

którzy cierpieli tam m

ę

ki.


I diabeł zasmucił si

ę

i płakał, gdy

ż

my

ś

lał,

ż

e nie b

ę

dzie ju

ż

miał

wi

ę

cej grzeszników w piekle.


Wtedy powiedział Bóg:
- Nie płacz, b

ę

d

ę

musiał ci wysła

ć

wszystkich tych

ś

wi

ę

tych ludzi,

którzy maj

ą

upodobanie w samo

ś

wiadomo

ś

ci swej dobroci

i we własnym przekonaniu o pot

ę

pieniu grzeszników.

I piekło znowu si

ę

napełni na całe pokolenia,

a

ż

przyjd

ę

powtórnie.



background image

LEPIEJ SPAĆ NIś OBMAWIAĆ




Sa'di di Shiraz opowiada tak

ą

histori

ę

o sobie samym:



Jako dziecko byłem chłopcem zapalonym do modlitwy i nabo

ż

e

ń

stw.

Pewnej nocy brałem udział w czuwaniu, razem z ojcem, trzymaj

ą

c

ś

wi

ę

ty Koran na kolanach.


Wszyscy, którzy byli z nami, zacz

ę

li naraz zasypia

ć

i po chwili

ju

ż

ę

boko spali. Rzekłem wi

ę

c do niego ojca:

- Nikt z tych

ś

piochów nie jest w stanie otworzy

ć

oczu

i podnie

ść

głow

ę

, aby zmówi

ć

sw

ą

modlitw

ę

.

Pomy

ś

lałby kto

ś

,

ż

e pomarli.


Mój ojciec odpowiedział:
- Mój kochany synu, wolałbym,

ż

eby

ś

i ty spał zamiast obmawia

ć

.


Ś

wiadomo

ść

własnej cnoty jest niebezpiecze

ń

stwem, na jakie

nara

ż

eni s

ą

ci, którzy wchodz

ą

na drog

ę

modlitwy i pobo

ż

no

ś

ci.



MNICH I KOBIETA



W drodze do swojego klasztoru mnisi buddyjscy napotkali
nad brzegiem rzeki przepi

ę

kn

ą

kobiet

ę

. Podobnie jak oni,

chciała przej

ść

przez rzek

ę

, ale woda wezbrała za bardzo.

Tak wi

ę

c jeden z mnichów wzi

ą

ł j

ą

na plecy i przeniósł

na drugi brzeg.

Drugi mnich był wielce zgorszony. Przez dwie pełne godziny
krytykował takie zaniedbanie w zachowaniu

ś

wi

ę

tej reguły:

Czy

ż

by zapomniał,

ż

e jest mnichem? Jak mógł si

ę

odwa

ż

y

ć

dotkn

ąć

kobiety i przenosi

ć

j

ą

na drugi brzeg rzeki?

Czy

ż

nie poddaje to w w

ą

tpliwo

ść

ś

wi

ę

tej religii?

I tak dalej...

Oskar

ż

ony słychał cierpliwie tego nie ko

ń

cz

ą

cego si

ę

kazania.

Wreszcie zawołał:
- Bracie, ja zostawiłem t

ę

kobiet

ę

na rzek

ą

,

czy teraz niesiesz j

ą

ty?



Mówi arabski mistyk Abu Hassan Bushanja:
"Grzeszny czyn jest znacznie mniej szkodliwy ni

ż

pragnienie

i idea dokonania go. Jedna rzecz to ulec ciału w chwilowej
przyjemno

ś

ci, a inna rzecz, bardzo ró

ż

na,

to ci

ą

gle to rozwa

ż

a

ć

w umy

ś

le i w sercu".

background image


Kiedy osoby religijne w kółko rozpami

ę

tuj

ą

grzech innych,

mo

ż

na podejrzewa

ć

,

ż

e to wgł

ę

bianie si

ę

daje im wi

ę

cej

przyjemno

ś

ci ni

ż

grzesznikowi.



ATAK SERCA DUCHOWNEGO



Serce wuja Toma było bardzo słabe i lekarz poradził mu,
by na siebie uwa

ż

ał. Tak wi

ę

c, kiedy krewni dowiedzieli si

ę

,

ż

e wujek odziedziczył miliard dolarów po pewnym zmarły,

bali si

ę

powiedzie

ć

mu o tym, aby nie spowodowało to ataku serca.


Poprosił wi

ę

c o pomoc proboszcza, zapewnił ich,

ż

e znajdzie sposób na przekazanie mu tej wiadomo

ś

ci.


- Powiedz mi, Tom - rzekł ojciec Murphy do starego sercowca. -
Gdyby Bóg w swoim miłosierdziu zasłał ci miliard dolarów,
co by

ś

z nimi zrobił?


Tom pomy

ś

lał chwil

ę

i powiedział bez cienia w

ą

tpliwo

ś

ci:

- Dałbym ksi

ę

dzu połow

ę

na ko

ś

ciół.


Ojciec Murphy, gdy to usłyszał, dostał nagłego ataku serca.


Kiedy przemysłowiec dostał ataku serca na skutek wysiłków
maj

ą

cych na celu rozwój jego przemysłowego imperium,

łatwo wykaza

ć

mu jego zachłanno

ść

i egoizm. Kiedy na skutek

rozwijania królestwa Bo

ż

ego, proboszcz dostał ataku serca,

było rzecz

ą

niemo

ż

liw

ą

wykazaniu mu,

ż

e wchodzi w rachub

ę

zachłanno

ść

i egoizm,

cho

ć

w formie łagodniejszej.

Czy rzeczywi

ś

cie popierał on królestwo Bo

ż

e,

czy te

ż

siebie samego? Królestwo Bo

ż

e nie potrzebuje

poparcia, lecz przychodzi samo, bez konieczno

ś

ci naszej

m

ę

cz

ą

cej pomocy. Przypatrzmy si

ę

troskom.

Czy

ż

nie ukazuj

ą

naszego egoizmu?



ZNAĆ CHRYSTUSA




Dialog mi

ę

dzy nowo nawróconym ku Chrystusowi

a jego niewierz

ą

cym przyjacielem:



- Tak wi

ę

c nawróciłe

ś

si

ę

ku Chrystusowi?

- Tak.
- W takim razie na pewno du

ż

o o Nim wiesz.

background image

Powiedz mi w jakim kraju si

ę

urodził?

- Nie wiem.
- Ile miał lat, gdy umarł?
- Nie wiem.
- Wiesz przynajmniej ile kaza

ń

wygłosił?

- Nie wiem.
- Prawd

ę

mówi

ą

c wiesz bardzo niewiele, jak na człowieka,

który twierdzi,

ż

e nawrócił si

ę

ku Chrystusowi.

- Masz racj

ę

. Wstydz

ę

si

ę

,

ż

e tak mało o nim wiem:

Przed trzema laty byłem pijakiem. Miałem długi. Moja rodzina
rozpadała si

ę

. Moja

ż

ona i dzieci bały si

ę

moich

nocnych powrotów do domu. A teraz przestałem pi

ć

,

nie mamy długów, nasz dom jest szcz

ęś

liwym domem,

dzieci z t

ę

sknot

ą

wygl

ą

daj

ą

co wieczór mojego powrotu.

Wszystko to zrobił Chrystus dla mnie.
I to jest to co wiem o Chrystusie.


Zna

ć

naprawd

ę

, znaczy zosta

ć

przemienionym przez to, co si

ę

zna.


SPOJRZENIE JEZUSA




W Ewangelii

ś

wi

ę

tego Łukasza czytamy, co nast

ę

puje:



"Piotr za

ś

rzekł: >> Człowieku, nie wiem co mówisz <<.

W tej chwili, gdy on jeszcze mówił, kogut zapiał.
A Pan obrócił si

ę

spojrzał na Piotra".

(...) I Piotr "Wyszedł na zewn

ą

trz i gorzko zapłakał"

(Łk 22, 60-62).

Utrzymywałem do

ść

dobre stosunki z Panem. Prosiłem go o ró

ż

ne rzeczy,

mówiłem z nim,

ś

piewałem mu chwał

ę

, dzi

ę

kowałem...


Zawsze jednak miałem kłopotliwe wra

ż

enie,

ż

e On chciał, bym mu spojrzał w oczy...

czego nie robiłem. Mówiłem do Niego, ale odwracałem wzrok, kiedy czułem,

ż

e On na mnie patrzy.


Patrzyłem zawsze gdzie indziej. I wiedziałem dlaczego: bałem si

ę

.

My

ś

lałem,

ż

e w Jego oczach napotkam spojrzenie wyrzucaj

ą

ce mi jakich grzech,

za który nie

ż

ałowałem. My

ś

lałem,

ż

e w jego oczach odkryje jakie

ś

wymaganie:

ż

e było co

ś

, czego On

żą

dał ode mnie.

Wreszcie którego

ś

dnia zdobyłem si

ę

na odwag

ę

i spojrzałem.

W jego oczach nie było ani wyrzutu, ani wymaga

ń

.

Jego oczy mówiły jedynie: "Kocham ci

ę

".

Patrzyłem uwa

ż

nie przez dłu

ż

sz

ą

chwil

ę

.

Oczy miały ten sam wyraz: "Kocham ci

ę

".


I tak jak Piotr wyszedłem za zewn

ą

trz i rozpłakałem si

ę

.



background image

ZŁOTE JAJKO




Fragment Tekstu

Ś

wi

ę

tego:



Tak mówi Pan: "Była raz g

ęś

, która znosiła codziennie złote jajko.

ś

ona wła

ś

ciciela g

ę

si rozkoszowała si

ę

bogactwem,

jakie te jajka jej przynosiły. Była to jednak kobieta zachłanna
i nie mogła znie

ść

cierpliwie wyczekiwania z dnia na dzie

ń

na jajko.

Postanowiła wi

ę

c zabi

ć

g

ęś

i wzi

ąć

wszystkie jajka na raz. I tak zrobiła:

zabiła g

ęś

i jedyne co uzyskała to jedno jajko w połowie ukształtowane

i martw

ą

g

ęś

, która nie mogła ju

ż

znosi

ć

jajek".


Tyle słowa Bo

ż

ego!


Pewien ateista słyszał o tej opowie

ś

ci ze

Ś

wi

ę

tych Pism i kpił.

- I to wy nazywacie słowem Bo

ż

ym! G

ęś

, która znosi złote jajka!

To pokazuje tylko ile mo

ż

na wierzy

ć

temu, kogo nazywacie "Bogiem"...


Kiedy czytał ten tekst człowiek obeznany ze sprawami religijnymi,
zareagował w nast

ę

puj

ą

cy sposób:

- Pan nasz mówi wyra

ź

nie,

ż

e była taka g

ęś

, która znosiła złote jajka.

A je

ś

li Pan mówi, musi to by

ć

prawd

ą

, mimo

ż

e naszym biednym

ludzkim umysłom wydaje si

ę

to nieprawdopodobne.

Zreszt

ą

, studia archeologiczne daj

ą

nam kilka niejasnych wskazówek,

ż

e w jakim

ś

tam momencie staro

ż

ytnych dziejów istniała rzeczywi

ś

cie

jaka

ś

tajemnicza g

ęś

, która znosiła złote jajka.

No wiec dobrze, zapytacie nie bez racji, jak mo

ż

e jajko nie przestaj

ą

c

by

ć

jajkiem, by

ć

równocze

ś

nie ze złota?

Naturalnie nie ma na to odpowiedzi. Ró

ż

ne szkoły my

ś

li religijnej

próbuj

ą

to wyja

ś

ni

ć

na ró

ż

ne sposoby.

To jednak czego si

ę

tutaj wymaga w ostatniej instancji, to jest akt

wiary w tajemnic

ę

zaskakuj

ą

c

ą

ludzki umysł.



Był nawet pewien kaznodzieja, który po przeczytaniu tego tekstu je

ź

dził

po wsiach i miastach nawołuj

ą

c gorliwie ludzi, by zaakceptowali fakt,

ż

e Bóg w okre

ś

lonym momencie historycznym stworzył złote jajka.


Czy

ż

nie u

ż

yłby lepiej swojego czasu, gdyby si

ę

był po

ś

wi

ę

cił nauczaniu

o zgubnych skutkach chciwo

ś

ci, zamiast podbudowywa

ć

wierzenie

w złote jajka? Bo czy

ż

nie jest niesko

ń

czenie mniej wa

ż

ne mówi

ć

:

"Panie, Panie", ni

ż

pełni

ć

wol

ę

naszego Ojca w niebie?


DOBRA NOWINA




Oto dobra nowina ogłoszona przez naszego Pana Jezusa Chrystusa:

background image


Jezus nauczał swych uczniów w przypowie

ś

ciach. Mówił im:


Królestwo niebieskie podobne jest do dwóch braci,
którzy

ż

yli szcz

ęś

liwi i zadowoleni, a

ż

otrzymali powołanie od Boga,

by zosta

ć

uczniami.


Starszy z nich odpowiedział wielkodusznie na wezwanie,
cho

ć

krajało mu si

ę

serce, gdy

ż

egnał si

ę

z rodzin

ą

i dziewczyn

ą

,

któr

ą

kochał, i z któr

ą

pragn

ą

ł si

ę

o

ż

eni

ć

.

W rezultacie udał si

ę

do odległego kraju, gdzie sp

ę

dził

ż

ycie

w słu

ż

bie najubo

ż

szych w

ś

ród ubogich.

Wybuchło w tym kraju prze

ś

ladowanie, został aresztowany,

fałszywie oskar

ż

ony, torturowany i skazany na

ś

mier

ć

.

I Pan mu powiedział: "Bardzo dobrze, sługo wierny i sumienny.
Słu

ż

yłe

ś

mi za cen

ę

tysi

ą

ca talentów. Chce ci

ę

wynagrodzi

ć

]

miliardem talentów. Wejd

ź

do rado

ś

ci twego Pana".


Odpowied

ź

młodszego była o wiele mniej wielkoduszna.

Postanowił zignorowa

ć

wołanie, i

ść

swoj

ą

drog

ą

i o

ż

eni

ć

si

ę

z dziewczyn

ą

, któr

ą

kochał. Cieszył si

ę

szcz

ęś

liwym mał

ż

e

ń

stwem,

powodziło mu si

ę

w interesach i udało mu si

ę

by

ć

sławnym i bogatym.

Od czasu do czasu dawał jałmu

ż

n

ę

jakiemu

ś

ż

ebrakowi

lub okazywał hojno

ść

ż

onie i dzieciom. Równie

ż

od czasu do czasu

wysyłał jak

ąś

drobn

ą

sumk

ę

swojemu starszemu bratu,

który znajdował si

ę

w odległym kraju. Pisał mu:

"By

ć

mo

ż

e, dzi

ę

ki temu b

ę

dziesz mógł wi

ę

cej pomóc tym biedaczyskom".


Kiedy przyszła jego godzina, Pan mu powiedział:
"Bardzo dobrze sługo wierny i sumienny.
Słu

ż

yłe

ś

mi za cen

ę

dziesi

ę

ciu talentów.

Chc

ę

ci

ę

wynagrodzi

ć

miliardem talentów.

Wejd

ź

do rado

ś

ci twego Pana".


Starszy brat zdziwił si

ę

słysz

ą

c,

ż

e jego brat miał otrzyma

ć

t

ę

sam

ą

nagrod

ę

co on. Ale ucieszył si

ę

tym niezmiernie. I rzekł:

"Panie nawet wiedz

ą

c o tym, gdybym miał si

ę

na nowo

urodzi

ć

i

ż

y

ć

na powrót, zrobiłbym dla Ciebie dokładnie to co zrobiłem".



To jest prawdziwa Dobra Nowina: Wielkoduszny Pan i ucze

ń

,

który mu słu

ż

y z czystej rado

ś

ci słu

ż

enia, z miło

ś

ci

ą

.



JONEYED I FRYZJER



Joneyed,

ś

wi

ę

ty człowiek przybył do Mekki w przebraniu

ż

ebraka.

Zobaczył fryzjera gol

ą

cego jakiego

ś

bogatego człowieka.

Gdy poprosił, by i jego ogolił, fryzjer natychmiast zostawił bogatego
i zacz

ą

ł goli

ć

Joneyeda. Gdy sko

ń

czył nie chciał wzi

ąć

pieni

ę

dzy,

lecz dał jeszcze Joneyedowi jałmu

ż

n

ę

.


Na Joneyedzie zrobiło to takie wra

ż

enie,

ż

e postanowił da

ć

background image

wszystko co by tego dnia zebrał.

I zdarzyło si

ę

,

ż

e jaki

ś

zamo

ż

ny pielgrzym zbli

ż

ym si

ę

do Joneyedowi

i dał mu sakiewk

ę

złota. Joneyed poszedł tego wieczora i ofiarował

złoto fryzjerowi.

Fryzjer krzykn

ą

ł do niego:

- Co z ciebie za

ś

wi

ę

ty?

Nie wstyd ci,

ż

e chcesz płaci

ć

za usług

ę

wy

ś

wiadczon

ą

z miło

ś

ci

ą

?



Czasem mo

ż

na usłysze

ć

, jak ludzie mówi

ą

c:

"Panie, zrobili

ś

my tak du

ż

o dla Ciebie. Jak nam si

ę

odwdzi

ę

czysz?"


Ilekro

ć

si

ę

daje te

ż

szuka odpłaty, miło

ść

robi si

ę

kupiecka.



Fantazja:

Ucze

ń

zawołał do Pana:

Co z Ciebie za Bóg?!
Nie wstyd Ci,

ż

e chcesz płaci

ć

za usług

ę

wy

ś

wiadczon

ą

Ci z miło

ś

ci?


Pan u

ś

miechn

ą

ł si

ę

i rzekł:

- Ja nie płac

ę

nikomu;

jedynie ciesz

ę

si

ę

twoj

ą

miło

ś

ci

ą

.


STARSZY BRAT




Tematem kazania był syn marnotrawny. Kaznodzieja mówił
z gł

ę

bokim przej

ę

ciem o niewiarygodnej miło

ś

ci Ojca.

Ale có

ż

dziwnego w miło

ś

ci Ojca? S

ą

tysi

ą

ce ludzkich

ojców ( a prawdopodobnie matek jeszcze wi

ę

cej ) zdolnych

do kochania w podobny sposób.

Przypowie

ść

w rzeczywisto

ś

ci skierowana była

bezpo

ś

rednio do faryzeuszy:



"Zbli

ż

ali si

ę

do niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby go słucha

ć

.

Na to szemrali faryzeusze i uczeni w pi

ś

mie:

<< Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi >>.
Opowiedział im wtedy nast

ę

puj

ą

c

ą

przypowie

ść

..."

( Łk 15, 1-2 )


Malkontent! Faryzeusz! Starszy brat! Tu jest cel przypowie

ś

ci.


background image

Razu pewnego Bóg przechadzał si

ę

po niebie i ze zdumieniem

zauwa

ż

ył,

ż

e byli tam wszyscy ludzie.

Ani jedna dusza nie została wysłana do piekła.
Zaniepokoiło go to, no bo czy

ż

nie miał zobowi

ą

za

ń

wobec samego siebie, by by

ć

sprawiedliwym?

A ponadto, po có

ż

zostało stworzone piekło,

je

ś

li miałoby by

ć

nie u

ż

ywane?


Powiedział wi

ę

c do anioła Gabriela:

- Zbierz wszystkich przed mym tronem i przeczytaj
im Dziesi

ęć

Przykaza

ń

.


Przeczytano pierwsze przykazanie. Bóg rzekł:
- Ka

ż

dy kto zgrzeszył przeciwko temu przykazaniu,

ma natychmiast przenie

ść

si

ę

do piekła. -

Niektóre osoby oddzieliły si

ę

od tłumu i poszły smutne

do piekła.

Tak samo zrobiono z drugim przykazaniem, z trzecim, z czwartym,
z pi

ą

tym...

Ju

ż

wtedy zaludnienie nieba obni

ż

yło si

ę

znacznie.

Kiedy przeczytano szóste przykazanie, wszyscy poszli do piekła
z wyj

ą

tkiem pustelnika, grubego, starego i łysego.


Popatrzył Bóg na niego i powiedział do Gabriela:
- Czy to jest jedyny człowiek, który został w niebie?
- Tak - odpowiedział Gabriel.
- Masz ci los - powiedział Bóg. -
Został co

ś

za bardzo sam, nie s

ą

dzisz?

Id

ź

i powiedz wszystkim, by wrócili.


Kiedy gruby, stary i łysy pustelnik usłyszał,

ż

e wszyscy otrzymali

przebaczenie, skrzywił si

ę

i krzykn

ą

ł do Boga:

- To niesprawiedliwe! Dlaczego nie powiedziałe

ś

mi tego wcze

ś

niej?



Aha! Nast

ę

pny faryzeusz! Nast

ę

pny starszy brat! Człowiek,

który wierzy w nagrody i kary i który jest fanatykiem
najbardziej

ś

cisłej sprawiedliwo

ś

ci!



RELIGIA STAREJ DAMY



Pewna stara dama, bardzo religijna, nie była zadowolona z

ż

adnej

z istniej

ą

cych religii i zało

ż

yła swoj

ą

własn

ą

.


Pewien dziennikarz, który szczerze pragn

ą

ł zrozumie

ć

punkt widzenia

tej pani, zapytał j

ą

pewnego razu:

- Naprawd

ę

wierzy pani, jak ludzie powiadaj

ą

,

ż

e nikt nie pójdzie

do nieba z wyj

ą

tkiem pani i pani słu

żą

cej?


Stara dama pomy

ś

lała przez chwil

ę

i odrzekła:

- No có

ż

... co do Marysi, nie jestem pewna.

background image


MIŁOŚĆ NIE PAMIĘTA



- Dlaczego nie przestaniesz mówi

ć

o moich dawnych bł

ę

dach? -

zapytał m

ąż

. - My

ś

lałem,

ż

e ju

ż

mi przebaczyła

ś

i zapomniała

ś

.


- Oczywi

ś

cie. Przebaczyłam i zapomniałam - odpowiedziała

ż

ona. -

Ale chc

ę

by

ć

pewna,

ż

e ty nie zapomnisz,

ż

e przebaczyłam i zapomniałam.



Dialog:


Grzesznik: - Nie pami

ę

taj, Panie, o moich grzechach!

Pan: - Grzechy? Jakie grzechy? Je

ś

li ty mi ich nie przypominasz...

Ja zapomniałem o nich przed wiekami.


"Miło

ść

nie pami

ę

ta złego" ( 1 Kor 13 ).



LOTOS




Mój przyjaciel ogromnie mnie zdumiewał. Postanowił pokaza

ć

wszystkim w s

ą

siedztwie, jak jest

ś

wi

ę

ty. Nawet przywdział strój

odpowiedni do tych zamierze

ń

. Zawsze my

ś

lałem,

ż

e je

ś

li człowiek

jest naprawd

ę

ś

wi

ę

ty, to jest to oczywiste dla innych, bez

ż

adnej

pomocy z jego strony. Mój przyjaciel jednak był zdecydowany
zapewni

ć

tego rodzaju pomoc swoim bliskim. Zorganizował nawet

mał

ą

grup

ę

uczniów, którzy demonstrowaliby wobec wszystkich

jego domnieman

ą

ś

wi

ę

to

ść

. Nazywali to "dawa

ć

ś

wiadectwo".



Przechodz

ą

c obok stawu zobaczyłem kwitn

ą

cy lotos

i instynktownie powiedziałem:
- Jak pi

ę

kny jeste

ś

, kochany lotosie!

Jak pi

ę

kny musi by

ć

Bóg, który Ci

ę

stworzył.


Lotos zawstydził si

ę

, gdy

ż

nigdy nie u

ś

wiadamiał sobie

swego pi

ę

kna. Ale ucieszył si

ę

z chwalenia Boga.


By jeszcze pi

ę

kniejszy przez samo to,

ż

e tak nie

ś

wiadomy

swego pi

ę

kna. I poci

ą

gał mnie nieodparcie, gdy

ż

w najmniejszy

sposób nie chciał zrobi

ć

na mnie wra

ż

enia.


* * *

W innym stawie, le

żą

cym troch

ę

dalej, mogłem zobaczy

ć

,

background image

jak inny lotos rozpo

ś

cierał przede mn

ą

swoje płatki

i mówił bezwstydnie:
- Spójrz, jaki jestem pi

ę

kny, i chwal mojego Stwórc

ę

. -


Odszedłem z niesmakiem.


Kiedy próbuj

ę

innych zbudowa

ć

, staram si

ę

o wywołanie

dobrego wra

ż

enia.


Uwaga na faryzeuszy z dobrymi intencjami!


śÓŁW




Był liderem pewnej grupy religijnej. Czym

ś

w rodzaju guru.

Czczony, szanowany, wr

ę

cz kochany. Ale skar

ż

ył si

ę

,

ż

e stracił ciepło ludzkiego towarzystwa. Ludzie szukali go,

aby pomoc czy rad

ę

, ale nie przychodzili do niego jak do człowieka.

Nie odpoczywali w jego towarzystwie.

A jak mieli to zrobi

ć

? Przyjrzałem mu si

ę

: był człowiekiem

zrównowa

ż

onym, panuj

ą

cym nad sob

ą

, uroczystym, doskonałym.

I powiedziałem mu:
- Masz trudny wybór: by

ć

człowiekiem

ż

ywym i atrakcyjnym

albo zrównowa

ż

onym i szanowanym. Nie mo

ż

esz by

ć

jednym i drugim. -

Odszedł ode mnie smutny. Powiedział,

ż

e jego sytuacja nie pozwala

mu by

ć

pełnym

ż

ycia, by

ć

sob

ą

. Musiał odgrywa

ć

okre

ś

lon

ą

rol

ę

i by

ć

szanowanym.


Zdaje si

ę

,

ż

e Jezus był człowiekiem

ż

ywym i wolnym;

nie trzymał ludzi na dystans i nie

żą

dał respektu. Jego słowa

i zachowanie szokowały wiele osób godnych szacunku.


Cesarz Chin usłyszał o m

ą

dro

ś

ci pewnego pustelnika

ż

yj

ą

cego w górach Północy i wysłał do niego posłów,

aby zaofiarowali mu stanowisko premiera w cesarstwie.

Po wielu dniach podró

ż

y posłowie dotarli tam i napotkali

półnagiego pustelnika, siedz

ą

cego na skale i zaj

ę

tego

łowieniem ryb. Pocz

ą

tkowo mieli w

ą

tpliwo

ś

ci,

czy to rzeczywi

ś

cie mógł by

ć

człowiek, o którym cesarz

miał a

ż

tak wysokie mniemanie, ale gdy popytali w s

ą

siedniej wiosce,

przekonali si

ę

,

ż

e rzeczywi

ś

cie chodziło o niego.

Poszli wi

ę

c na brzeg rzeki i zawołali go z najwy

ż

szym szacunkiem.


Pustelnik zbli

ż

ył si

ę

do brzegu brodz

ą

c w wodzie,

przyj

ą

ł bogate prezenty i wysłuchał ich dziwnej petycji.

Kiedy wreszcie zrozumiał,

ż

e to cesarz chce, aby on pustelnik

został premierem królestwa, odrzucił głow

ę

do tylu

i wybuchn

ą

ł gło

ś

nym

ś

miechem. Kiedy w ko

ń

cu zdołał

background image

opanowa

ć

ś

miech powiedział do zaskoczonych posłów:

- Widzicie tego

ż

ółwia jak porusza ogonem w błocie?

- Tak, szanowny panie - odparli posłowie.
- No wi

ę

c dobrze, powiedzcie mi: czy to prawda,

ż

e codziennie cały dwór królewski zbiera si

ę

w kaplicy

królewskiej, aby odda

ć

cze

ść

zasuszonemu

ż

ółwiowi,

umieszczonemu nad głównym ołtarzem, boskiemu

ż

ółwiowi,

którego skorupa wysadzana jest diamentami, rubinami
i innymi drogimi kamieniami?
- Tak, to prawda, czcimy go panie - rzekli posłowie.
- No dobrze, a czy uwa

ż

acie,

ż

e to biedne stworzenie,

ruszaj

ą

ce sobie ogonem w błocie, mogłoby zast

ą

pi

ć

tego boskiego

ż

ółwia?

- Nie, szanowny panie - odpowiedzieli posłowie.
- W takim razie id

ź

cie i powiedzcie cesarzowi,

ż

e i ja nie mog

ę

. Wol

ę

by

ć

ż

ywy w tych górach,

ni

ż

martwy w jego pałacu.

Bo nikt nie mo

ż

e mieszka

ć

w pałacu i by

ć

ż

ywy.


BAYAZID ŁAMIE ZASADĘ



Bayazid, muzułma

ń

ski

ś

wi

ę

ty, post

ę

pował czasem wbrew

zewn

ę

trznym formom i rytom islamu.


Pewnego razu, wracaj

ą

c z Mekki, zatrzymał si

ę

w ira

ń

skim

mie

ś

cie królewskim. Mieszka

ń

cy, którzy otaczali go czci

ą

, zbiegli

si

ę

tłumnie, aby go powita

ć

i narobili szumu w całym mie

ś

cie.

Bayazid, który nie znosił takiej czołobitno

ś

ci, wytrzymał a

ż

do

momentu, kiedy doszli do pałacu targowego. Tam kupił kawał
chleba i zabrał si

ę

do jedzenia na oczach swoich zapalonych

zwolenników. Był to dzie

ń

postu w miesi

ą

cu Ramadan,

Bayazid jednak uwa

ż

ał,

ż

e podró

ż

w pełni usprawiedliwia

przekroczenie przepisów religijnych. Inaczej jednak my

ś

leli

jego czciciele, którzy tak zgorszyli si

ę

post

ę

powaniem Bayazida,

ż

e opu

ś

cili go i udali si

ę

do domów. Bayazid powiedział z satysfakcj

ą

do jednego z uczniów:
- Patrz. Gdy tylko zrobiłem co

ś

wbrew ich oczekiwaniom,

znikła cała cze

ść

, jak

ą

mi okazywali.



W podobny sposób Jezus całkowicie zgorszył tych,
którzy za Nim chodzili.

Tłumy potrzebuj

ą

ś

wi

ę

tego, którego by mogły czci

ć

,

guru, którego by mogły si

ę

radzi

ć

.


Istnieje milcz

ą

ca umowa: Ty masz odpowiada

ć

na nasze

oczekiwania, a w zamian za to my b

ę

dziemy ci

ę

czci

ć

.


Zabawa w

ś

wi

ę

to

ść

!



background image

LUDZIE W PASKI




Ogólnie rzecz bior

ą

c dzielimy ludzi na dwie kategorie:

ś

wi

ę

tych i grzeszników.

Jest to jednak podział absolutnie urojony. Z jednej strony, nikt nie wie na pewno,
kto jest

ś

wi

ę

tym, a kto grzesznikiem, pozory myl

ą

. Z drugiej strony, my wszyscy,

ś

wi

ę

ci i grzesznicy, jeste

ś

my grzesznikami.



Przy jakiej

ś

tam okazji pewien kaznodzieja zwrócił si

ę

do grupy dzieci:

- Gdyby tak wszyscy dobrzy ludzie byli biali, a

ź

li ludzie czarni,

jakiego koloru byliby

ś

cie wy?


Mała Mary Jane odpowiedziała:
- Ja, prosz

ę

ksi

ę

dza, byłabym w paski.



Taki sam byłby ksi

ą

dz, mahatmowie i papie

ż

e, i wszyscy kanonizowani

ś

wi

ę

ci.



Pewien człowiek szukał odpowiedniego ko

ś

cioła, do którego mógłby

ucz

ę

szcza

ć

. Raz wszedł do ko

ś

cioła, w którym wierni i sam kapłan

czytali ksi

ąż

k

ę

z modlitwami. Mówili:

- Zaniedbali

ś

my rzeczy, które powinni

ś

my zrobi

ć

,

a zrobili

ś

my to, czego nie powinni

ś

my.


Człowiek usiadł z prawdziw

ą

ulg

ą

w jednej z ławek i wzdychaj

ą

c gł

ę

boko,

rzekł po cichu:
- Dzi

ę

kuj

ę

Ci Bo

ż

e, nareszcie znalazłem swoich!



Wysiłki naszych "

ś

wi

ę

tych" ludzi, maj

ą

ce na celu ukrycie własnej skóry

"w paski", bardzo cz

ę

sto zawodz

ą

, a zawsze s

ą

oszukiwaniem.



MUZYKA DLA GŁUCHYCH



Dawniej byłem zupełnie głuchy. Patrzyłem na ludzi, którzy stoj

ą

c

wyczyniali najdziwniejsze obroty. Nazywali to ta

ń

cem.

Wydawało mi si

ę

to absurdem do czasu, gdy pewnego dnia

usłyszałem muzyk

ę

. Wtenczas zrozumiałem, jak pi

ę

kn

ą

rzecz

ą

jest taniec.



Wiedz

ę

szalone zachowanie si

ę

ś

wi

ę

tych. Wiem jednak,

ż

e mój duch

background image

jest martwy. Zawieszam wi

ę

c mój s

ą

d, a

ż

b

ę

d

ę

ż

ył.

Mo

ż

e wtedy zrozumiem.


Widz

ę

szalone zachowanie si

ę

zakochanych. Wiem jednak,

ż

e moje serce jest martwe. Tak wi

ę

c, zamiast s

ą

dzi

ć

, zacz

ą

łem si

ę

modli

ć

, aby kiedy

ś

o

ż

yło moje serce.



BOGACI



M

ąż

:

- Wiesz co, kochanie? B

ę

d

ę

ci

ęż

ko pracował,

i którego

ś

dnia b

ę

dziemy bogaci.

ś

ona:

- Ju

ż

jeste

ś

my bogaci, najdro

ż

szy. Mamy siebie nawzajem.

By

ć

mo

ż

e, kiedy

ś

b

ę

dziemy mie

ć

równie

ż

pieni

ą

dze.


ZADOWOLONY RYBAK



Bogaty przemysłowiec z Północy poczuł niesmak widz

ą

c

pewnego rybaka z Południa, spokojnie opartego o swoj

ą

łód

ź

i pal

ą

cego fajk

ę

.


- Dlaczego nie wypłyn

ą

łe

ś

łowi

ć

? - zapytał przemysłowiec.

- Bo ju

ż

złowiłem do

ść

na dzisiaj - odpowiedział rybak.

- Dlaczego nie łowisz wi

ę

cej, ni

ż

to konieczne? - nalegał przemysłowiec.

- A có

ż

bym z tym zrobił? - zapytał rybak.

- Zarobiliby

ś

my wi

ę

cej pieni

ę

dzy - padło w odpowiedzi. -

Mógłby

ś

wtedy zało

ż

y

ć

motor do twojej łodzi,

wypływa

ć

na gł

ę

bsze wody i łowi

ć

wi

ę

cej ryb.

Wtedy te

ż

zarobiłby

ś

do

ść

pieni

ę

dzy by kupi

ć

sobie nylonow

ą

sie

ć

,

dzi

ę

ki czemu miałby

ś

jeszcze wi

ę

cej ryb i wi

ę

cej pieni

ę

dzy.

Szybko zarobiłby

ś

i na drug

ą

łód

ź

... , i by

ć

mo

ż

e na cał

ą

flot

ę

.

Byłby

ś

wtedy bogaty tak jak ja.

- I co bym wtedy robił? - zapytał znowu rybak.
- Mógłby

ś

wtedy usi

ąść

i cieszy

ć

si

ę

z

ż

ycia -

odpowiedział przemysłowiec.
- A jak my

ś

lisz, co ja wła

ś

ciwie w tej chwili robi

ę

? -

Zapytał zadowolony rybak...


Wła

ś

ciwsze jest zachowanie stanie zdolno

ś

ci cieszenia si

ę

,

ni

ż

zarobienie mnóstwa pieni

ę

dzy.



background image

SIEDEM GARNKÓW ZŁOTA



Pewien fryzjer przechodz

ą

c pod zaczarowanym drzewem,

usłyszał pytaj

ą

cy głos:

- Chciałby

ś

mie

ć

siedem garnków złota?


Fryzjer rozejrzał si

ę

dokoła, ale nie zobaczył nikogo.

Obudziła si

ę

w nim jednak jaka

ś

chciwo

ść

i odpowiedział

ż

arliwie:

- Tak, oczywi

ś

cie,

ż

e chciałbym mie

ć

.

- W takim razie, id

ź

szybko do domu - powiedział głos -

a tam je znajdziesz.

Fryzjer pobiegł do domu. I rzeczywi

ś

cie:

stało tam siedem garnków, wszystkie pełne złota,
z wyj

ą

tkiem jednego, zapełnionego tylko do połowy.

Fryzjer nie mógł znie

ść

tego,

ż

e siódmy garnek nie jest całkiem

pełny. Poczuł gor

ą

ce pragnienie zapełnienia go,

bo w przeciwnym razie b

ę

dzie nieszcz

ęś

liwy.


Przetopił wszystkie rodzinne klejnoty w złote monety
i wrzucił je do garnka. Ten jednak ci

ą

gle tak samo był napełniony

tylko do połowy. Doprowadziło go to do rozpaczy!
Oszcz

ę

dzał i sk

ą

pił, a

ż

do głodzenia siebie i rodziny.

Wszystko na pró

ż

no. Ile by złota wło

ż

ył do garnka,

ten był ci

ą

gle wypełniony do połowy.


Wreszcie poprosił króla, aby mu podniósł zarobki.
Podwojono mu je i na nowo powzi

ą

ł walk

ę

o wypełnienie garnka.

Posun

ą

ł si

ę

a

ż

do

ż

ebrania. A garnek wchłaniał ka

ż

d

ą

monet

ę

,

któr

ą

do niego wkładano, ale uparcie trwał wypełniony do połowy.


Król zwrócił uwag

ę

na zabiedzonego i wygłodzonego fryzjera.

Zapytał go:
- Co si

ę

z tob

ą

dzieje? Gdy zarabiałe

ś

mniej, byłe

ś

szcz

ęś

liwy

i zadowolony. A teraz kiedy Ci podwojono zarobki,
jeste

ś

zniszczony i przybity. Nie masz przypadkiem u siebie

siedmiu garnków złota?

Fryzjer był zaskoczony.
- Kto wam to powiedział, Wasza Wysoko

ść

?


Król si

ę

za

ś

miał.

- Ale

ż

to oczywiste,

ż

e wygl

ą

dasz na takiego, któremu duch

ofiarował siedem garnków. Kiedy

ś

ofiarował je mnie.

Zapytałem, czy to złoto mo

ż

na b

ę

dzie wyda

ć

, czy tylko

słu

ż

y do tego, by je mie

ć

. I zjawa znikła bez słowa.


Tego złota nie mo

ż

na wyda

ć

. Jedyne co pozostaje

to nieodparty poci

ą

g do pomno

ż

enia go.

Id

ź

i oddaj je ju

ż

teraz, a znów b

ę

dziesz szcz

ęś

liwy.


PRZYPOWIEŚĆ O śYCIU WSPÓŁCZESNYM

background image



Zwierz

ę

ta zgromadziły si

ę

i zacz

ę

ły narzeka

ć

na ludzi,

ż

e ograbiaj

ą

je z wielu rzeczy.


- Zabieraj

ą

moje mleko - powiedziała krowa.

- Zabieraj

ą

moje jajka - powiedziała kura.

- Zabieraj

ą

moje mi

ę

so na boczek - powiedziała

ś

winia.

- Poluj

ą

na mnie, by mi zabra

ć

mój tłuszcz - powiedział wieloryb.


I tak dalej.

Na ko

ń

cu przemówił

ś

limak.

- A ja mam co

ś

, co chcieliby mie

ć

bardziej ni

ż

cokolwiek innego.

Co

ś

, z czego na pewno by mnie nie ograbili, gdyby mogli.

Mam CZAS.


Masz cały czas

ś

wiata. Potrzeba jedynie, by

ś

chciał go wzi

ąć

.

Co ci

ę

powstrzymuje?



HOFETZ CHAIM



W ubiegłym stuleciu pewien turysta ze Stanów Zjednoczonych
odwiedził słynnego polskiego rabina Hofetza Chaima.

Zdziwił si

ę

, gdy zobaczył,

ż

e domem rabina, po prostu,

był jeden pokój obło

ż

ony ksi

ąż

kami. Za całe umeblowanie

słu

ż

yły stół i ławeczka.


- Rabinie, gdzie s

ą

twoje meble? - zapytał turysta.

- A gdzie s

ą

twoje? - odpowiedział pytaniem Hofetz..

- Moje? J a przecie

ż

jestem tylko turyst

ą

.

Jestem tu przejazdem. - powiedział Amerykanin.
- Tak samo i ja - powiedział rabin.


Gdy kto

ś

zaczyna

ż

y

ć

coraz gł

ę

biej wewn

ą

trz siebie samego,

ż

yje te

ż

pro

ś

ciej na zewn

ą

trz.


Niestety, proste

ż

ycie nie zawsze niesie za sob

ą

ę

bi

ę

.



NIEBO I KRUK


background image


Bajka Bhaghawata Purany:


Pewnego razu fruwał kruk po niebie trzymaj

ą

c w dziobie kawałek mi

ę

sa.

Dwadzie

ś

cia innych kruków zacz

ę

ło go goni

ć

i zaatakowało bez lito

ś

ci.


Kruk musiał wreszcie pu

ś

ci

ć

zdobycz. Wtedy te, które go

ś

cigały,

zostawiły go w spokoju i pofrun

ę

ły kracz

ą

c w

ś

lad za kawałkiem mi

ę

sa.


I powiedział sobie kruk:
- Co za spokój! Teraz całe niebo nale

ż

y do mnie.



Mówił pewien mnich zen:

Kiedy spłon

ą

ł mi dom, miałem dobry widok na ksi

ęż

yc w nocy.



KTÓś MOśE UKRAŚĆ KSIĘśYC?



Mistrz zen, Ryokan, prowadził bardzo skromne

ż

ycie w małej chatce

u podnó

ż

a góry. Pewnej nocy, gdy mistrza nie było w domu

wpadł złodziej do chaty i zawiódł si

ę

odkrywaj

ą

c,

ż

e nie było tam

nic do ukradzenia.

Kiedy wrócił Ryokan zaskoczył złodzieja:
- Musiałe

ś

si

ę

nam

ę

czy

ć

,

ż

eby do mnie przyj

ść

- powiedział do rabusia. -

Nie powiniene

ś

odchodzi

ć

z pustymi r

ę

kami. Prosz

ę

ci

ę

,

zabierz jako upominek moje ubranie i mój koc.

Złodziej całkowicie zbity z tropu zabrał rzeczy i poszedł.

Ryokan usiadł nagi i patrzył na ksi

ęż

yc.

"Biedny człowiek - pomy

ś

lał. - Cieszyłbym si

ę

, gdybym mógł

mu podarowa

ć

to wspaniałe

ś

wiatło ksi

ęż

yca".


DIAMENT



Pewien sannyasi przybył w okolice jakiej

ś

wsi i rozło

ż

ył si

ę

pod drzewem,

ż

eby sp

ę

dzi

ć

noc. Nagle przybiegł do niego jeden z mieszka

ń

ców osady i rzekł:

- Kamie

ń

! Kamie

ń

! Daj mi drogocenny kamie

ń

!

-Jaki kamie

ń

? - zapytał sannyasi.

- Wczoraj w nocy ukazał mi si

ę

we

ś

nie Pan Siwa - powiedział wie

ś

niak -

i zapewnił mnie,

ż

e je

ś

li wyjd

ę

o zmroku za wie

ś

, spotkam tam pewnego

sannyasi, który da mi drogocenny kamie

ń

, dzi

ę

ki czemu stane si

ę

na zawsze bogaty.

Sannyasi poszukał w torbie i wyj

ą

ł kamie

ń

.

background image

- Prawdopodobnie chodzi o to - rzekł daj

ą

c kamie

ń

wie

ś

niakowi. -

Znalazłem to w lesie na

ś

cie

ż

ce, kilka dni temu.

Oczywi

ś

cie mo

ż

esz go sobie zatrzyma

ć

.


Człowiek patrzył na kamie

ń

ze zdumieniem. To był diament!

By

ć

mo

ż

e najwi

ę

kszy diament

ś

wiata, gdy

ż

był wielki

jak dło

ń

m

ęż

czyzny.


Wzi

ą

ł diament i odszedł. Przez cał

ą

noc przewracał si

ę

na łó

ż

ku

nie mog

ą

c zasn

ąć

. Nast

ę

pnego dnia o

ś

wicie pobiegł obudzi

ć

sannyasi i rzekł:
- Daj mi bogactwo, które pozwala ci z tak

ą

łatwo

ś

ci

ą

pozby

ć

si

ę

tego diamentu.


PROSIĆ O ZADOWOLENIE



Pan Wisznu tak znudził si

ę

ci

ą

głymi pro

ś

bami jednego ze swoich

wyznawców,

ż

e pewnego dnia ukazał mu si

ę

i rzekł:

- Postanowiłem spełni

ć

twoje trzy pro

ś

by.

Potem jednak nic ju

ż

ci nie dam.


Pełen rado

ś

ci wyznawca niewiele my

ś

l

ą

c wypowiedział

swoj

ą

pierwsz

ą

pro

ś

b

ę

:

ż

eby umarła jego

ż

ona, aby mógł si

ę

o

ż

eni

ć

z lepsz

ą

.

Pro

ś

ba natychmiast została wysłuchana.


Ale kiedy jego przyjaciele i krewni zebrali si

ę

na pogrzeb

i zacz

ę

li wspomina

ć

dobre cechy jego zmarłej

ż

ony,

wyznawca zrozumiał,

ż

e bardzo si

ę

po

ś

pieszył.

Uzmysłowił sobie,

ż

e był całkowicie

ś

lepy na cnoty swojej

ż

ony.

Czy było łatwo znale

źć

inn

ą

kobiet

ę

tak dobr

ą

jak ta?

Poprosił wi

ę

c Pana, by j

ą

przywrócił do

ż

ycia.

Po tym jednak została mu ju

ż

tylko jedna pro

ś

ba.

Postanowił wi

ę

c nie popełni

ć

nowego bł

ę

du, gdy

ż

tym razem

nie miałby ju

ż

mo

ż

liwo

ś

ci naprawienia go. Zacz

ą

ł pyta

ć

o rad

ę

innych. Niektórzy z jego przyjaciół radzili mu

poprosi

ć

o nie

ś

miertelno

ść

- mówili inni -

je

ś

li nie miałby zdrowia?

A na co mu zdrowie, je

ś

li nie miałby pieni

ę

dzy?

A na co mu pieni

ą

dze, je

ś

li nie miałby przyjaciół?


Mijały lata i nie mógł si

ę

zdecydowa

ć

, o co by poprosi

ć

:

o

ż

ycie, zdrowie, bogactwo, władz

ę

, miło

ść

...?

Wreszcie zwrócił si

ę

do Pana:

- Porad

ź

mi, prosz

ę

o co mam prosi

ć

.


Pan za

ś

miał si

ę

widz

ą

c zmartwienie biedaka i powiedział:

- Popro

ś

, aby

ś

był zdolny do zadowolenia z tego wszystkiego,

co

ż

ycie ci niesie, cokolwiek by to było.


ŚWIATOWA WYSTAWA RELIGII

background image



Mój przyjaciel i ja poszli

ś

my na wystaw

ę

.

Ś

WIATOW

Ą

WYSTAW

Ę

RELIGII.

Nie była to wystawa handlowa. To była wystawa religii.
Ale konkurencja była tak samo ostra, a reklama równie hała

ś

liwa.


W stoisku

ż

ydowskim dano nam kilka ulotek, na których była

mowa o tym,

ż

e Bóg lituje si

ę

nad wszystkimi i

ż

e

ś

ydzi s

ą

Jego Ludem Wybranym.

ś

ydzi.

ś

aden inny lud nie był tak wybrany jak lud

ż

ydowski.


W stoisku muzułma

ń

skim dowiedzieli

ś

my si

ę

,

ż

e Bóg jest miłosierny dla wszystkich i

ż

e Mahomet jest jego

jedynym prorokiem. Zbawienie otrzymuje si

ę

słuchaj

ą

c jedynie

proroka Boga.

W stoisku chrze

ś

cija

ń

skim odkryli

ś

my,

ż

e Bóg jest miło

ś

ci

ą

i

ż

e nie ma zbawienia poza Ko

ś

ciołem. Albo si

ę

wst

ę

puje

do Ko

ś

cioła, albo si

ę

zasługuje na wieczne pot

ę

pienie.


U wyj

ś

cia zapytałem mojego przyjaciela:

- Co my

ś

lisz o Bogu?

-

ś

e jest nietolerancyjny, fanatyczny i okrutny - odpowiedział mi.



Gdy wróciłem do domu, powiedziałem do Boga:
- Jak mo

ż

esz to znie

ść

, Panie? Nie widzisz,

ż

e przez wieki

ź

le u

ż

ywano

Twojego imienia?

Bóg odpowiedział:
- Ja nie organizowałem wystawy. A wr

ę

cz wstydziłem si

ę

j

ą

zwiedzi

ć

.



DYSKRYMINACJA



Wróciłem natychmiast na Wystaw

ę

Religii. ty m razem wysłuchałem

przemówienia Najwy

ż

szego Kapłana religii Balakri.

Powiedział nam,

ż

e prorok Balakri urodzony w Ziemi

Ś

wi

ę

tej Mesambii

w pi

ą

tym wieku, był Mesjaszem.


Tej nocy znowu spotkałem si

ę

z Bogiem.

- Och, Bo

ż

e! Jeste

ś

wielkim Dyskryminatorem, czy

ż

nie?

Dlaczego pi

ą

ty wiek ma by

ć

wiekiem o

ś

wiecenia

i dlaczego Mesambia ma by

ć

Ziemi

ą

Ś

wi

ę

t

ą

?

Dlaczego dyskryminujesz inne wieki i inne ziemie?
Co ma złego w sobie mój wiek, na przykład?
Albo co ma złego w sobie moja ziemia? -
A na to Bóg odpowiedział:
-

Ś

wi

ę

to jest

ś

wi

ę

te, poniewa

ż

ukazuje,

ż

e wszystkie dni w roku

s

ą

ś

wi

ę

te.

Sanktuarium jest

ś

wi

ę

te, poniewa

ż

ukazuje,

ż

e wszystkie

background image

miejsca s

ą

u

ś

wi

ę

cone.

Tak te

ż

Chrystus urodził si

ę

, aby pokaza

ć

,

ż

e wszyscy ludzie

s

ą

dzie

ć

mi Bo

ż

ymi.


JEZUS NA MECZU PIŁKARSKIM



Jezus Chrystus nam powiedział,

ż

e nigdy nie był na meczu piłkarskim.

Tak wi

ę

c razem z przyjaciółmi zabrali

ś

my go, aby zobaczył cho

ć

jeden.

Walka była zaci

ę

ta mi

ę

dzy dru

ż

yn

ą

protestanckich "Uderzeniowców"

i katolickich "Krzy

ż

owców".


Jako pierwsi strzelili "Krzy

ż

owcy". Jezus oklaskiwał entuzjastycznie

i wyrzucił w gór

ę

kapelusz. Potem strzelili "Uderzeniowcy" i Jezus znowu

klaskał z entuzjazmem i znowu rzucił w gór

ę

kapelusz.


To zdaje si

ę

zmieszało pewnego człowieka za nami.

Tr

ą

cił Jezusa w rami

ę

i zapytał:

- Za któr

ą

dru

ż

yn

ą

pan kibicuje, dobry człowieku?

-Ja? odpowiedział Jezus wyra

ź

nie podniecony meczem -

Nie kibicuj

ę

za nikim. Po prostu cieszy mnie gra.


M

ęż

czyzna zwrócił si

ę

do swojego s

ą

siada i mrukn

ą

ł:

- Hm, ateista.


W drodze do domu krótko poinformowali

ś

my Jezusa o aktualnej

sytuacji religijnej na

ś

wiecie.

- Ciekawe co si

ę

dzieje z osobami religijnymi na

ś

wiecie, Panie -

mówili

ś

my mu. - Ci

ą

gle im si

ę

wydaje,

ż

e Bóg jest po ich stronie

i

ż

e jest przeciwko innym.


Jezus przytakn

ą

ł:

- Wła

ś

nie dlatego nie popieram

ż

adnej religii, tylko ludzi - powiedział. -

Ludzie s

ą

wa

ż

niejsi do religii. Człowiek jest wa

ż

niejszy ni

ż

szabat.

- Powiniene

ś

uwa

ż

a

ć

na to co mówisz - ostrzegł go jeden z nas.

- Ju

ż

raz Ci

ę

ukrzy

ż

owali za mówienie podobnych rzeczy, nie pami

ę

tasz?

- Tak - i to wła

ś

nie religijni ludzie - odpowiedział Jezus

z ironicznym u

ś

miechem.



NIENAWIŚĆ RELIGIJNA



Turysta rzekł do przewodnika:
- Ma pan racj

ę

,

ż

e czuje si

ę

pan dumny ze swego miasta.

To co wywarło na mnie szczególne wra

ż

enie, to liczba ko

ś

ciołów tutaj.

Z pewno

ś

ci

ą

tutejsi ludzie musz

ą

bardzo kocha

ć

Boga.


- No có

ż

odparł cynicznie przewodnik - by

ć

mo

ż

e kochaj

ą

Boga,

ale nie ma najmniejszych w

ą

tpliwo

ś

ci,

ż

e si

ę

wzajemnie

background image

ś

miertelnie nienawidz

ą

.



To mi przypomina pewn

ą

dziewczynk

ę

, któr

ą

zapytano, kto to s

ą

poganie.

Odpowiedziała:
"Poganie to ludzie, którzy nie kłóc

ą

si

ę

z przyczyn religijnych".



MODLITWA OFENSYWNA I DEFENSYWNA



Katolicka dru

ż

yna piłkarska udawała si

ę

na wa

ż

ny mecz.

Jeden z dziennikarzy wsiadł do tego samego poci

ą

gu

i przeprowadził wywiad z trenerem.

- Rozumiem - powiedział dziennikarz -

ż

e macie, panowie,

z sob

ą

tak

ż

e kapelana, by modlił si

ę

o zwyci

ę

stwo dru

ż

yny.

Czy nie miałby pan nic przeciwko temu,

ż

eby mi go przedstawi

ć

?


- Ale

ż

bardzo ch

ę

tnie - odpowiedział trener. -

A którego chciałby pan pozna

ć

: kapelana ofensywnego

czy defensywnego?

IDEOLOGIA




Przytłaczaj

ą

ce jest to co mo

ż

na przeczyta

ć

o okrucie

ń

stwie ludzi.

Oto dziennikarski zapis tortur stosowanych we współczesnych
obozach koncentracyjnych:


Ofiar

ę

przywi

ą

zuje si

ę

do metalowego krzesła.

Pora

ż

a si

ę

j

ą

ładunkiem elektrycznym, coraz silniejszym,

a

ż

zacznie zeznawa

ć

.


Otwart

ą

dłoni

ą

kat uderza w ucho ofiary tak długo, a

ż

p

ę

ka b

ę

benek.


Ofiar

ę

przywi

ą

zuj

ą

pasami do fotela dentystycznego.

Wtedy dentysta zaczyna borowa

ć

w z

ę

bie, a

ż

dosi

ę

gnie nerwu.

I boruje dalej, a

ż

ofiara zgodzi si

ę

na współprac

ę

.



Człowiek nie jest okrutny z natury. Staje si

ę

okrutny, kiedy jest

nieszcz

ęś

liwy lub kiedy zaprzedaje si

ę

jakiej

ś

ideologii.


Jedna ideologia przeciwko drugiej, a jeden system przeciw drugiemu,
jedna religia przeciw drugiej. A w

ś

rodku przygnieciony człowiek.


Ludzie, którzy ukrzy

ż

owali Jezusa, prawdopodobnie nie byli okrutni.

Mo

ż

liwe,

ż

e wielu było czułymi mał

ż

onkami i tkliwymi ojcami,

background image

którzy aby zachowa

ć

system, ideologi

ę

czy religi

ę

,

stali si

ę

zdolni do wielkiego okrucie

ń

stwa.


Gdyby ludzie religijni zawsze szli za poruszeniem serca, zamiast
i

ść

za logik

ą

swojej religii, zostałyby nam zaoszcz

ę

dzone

przedstawienia takie, jak palenie heretyków, wdowy id

ą

ce na stosy,

by spłon

ąć

z ciałem m

ęż

a, czy te

ż

obraz milionów niewinnych ludzi

zabitych w wojnach wywołanych w imi

ę

religii i samego Boga.


Morał:
Je

ś

li masz wybra

ć

pomi

ę

dzy głosem współczuj

ą

cego serca

a wymaganiami ideologii, odrzu

ć

ideologi

ę

bez chwili wahania.

Współczucie nie ma ideologii.


ZMIENIĆ ŚWIAT PRZEZ ZMIANĘ SIEBIE



Sufi Bayazid opowiada o sobie samym:
Za młodu byłem rewolucjonist

ą

i moja modlitwa wygl

ą

dała tak:

"Panie, daj mi siły,

ż

eby zmieni

ć

ś

wiat".


W miar

ę

jak stawałem si

ę

dorosły i u

ś

wiadomiłem sobie,

ż

e min

ę

ło mi pół

ż

ycia, a nie zdołałem zmieni

ć

ani jednego

człowieka, zmieniłem moj

ą

modlitw

ę

i zacz

ą

łem mówi

ć

:

"Panie, udziel mi łaski, by przemieni

ć

tych, którzy si

ę

ze mn

ą

kontaktuj

ą

.

Cho

ć

by tylko moj

ą

rodzin

ę

i moich przyjaciół. Tym si

ę

zadowol

ę

".


Teraz, kiedy jestem stary i moje dni s

ą

policzone,

zacz

ą

łem rozumie

ć

jaki byłem głupi. I moja jedyna modlitwa jest taka:

"Panie, udziel mi łaski, bym sam si

ę

zmienił".


Gdybym tak si

ę

modlił od pocz

ą

tku, nie zmarnowałbym

ż

ycia.



Wszyscy my

ś

l

ą

o zmianie ludzko

ś

ci.

Prawie nikt nie my

ś

li o zmianie samego siebie.



OSWOJENI BUNTOWNICY




To był trudny charakter. My

ś

lał i post

ę

pował w odmienny sposób

ni

ż

my wszyscy. Wszystko podwa

ż

ał. Był buntownikiem, prorokiem,

psychopat

ą

czy bohaterem?

- Kto jest w stanie okre

ś

li

ć

ż

nic

ę

? - mówili

ś

my. -

A w ko

ń

cu, komu na tym zale

ż

y?


Tak wi

ę

c uspołecznili

ś

my go. Nauczyli

ś

my go wyczucia

opinii publicznej i cudzych sentymentów. Zdołali

ś

my go ułagodzi

ć

.

background image

Zrobili

ś

my z niego człowieka, z którym przyjemnie si

ę

ż

yło,

doskonale zaadoptowanego. W rzeczywisto

ś

ci to, co zrobili

ś

my,

polegało na nauczeniu go

ż

ycia zgodnego z naszymi oczekiwaniami.

Uczynili

ś

my go układnym i słodkim.


Mówili

ś

my mu,

ż

e nauczył si

ę

kontrolowa

ć

siebie samego

i gratulowali

ś

my mu tego osi

ą

gni

ę

cia. A i on sam zacz

ą

ł sobie

tego gratulowa

ć

. Nie mógł zobaczy

ć

,

ż

e to my zdobyli

ś

my go.



Jaki

ś

pot

ęż

ny typ wszedł do zatłoczonego pomieszczenia

i krzykn

ą

ł:

- Jest tu facet, którego nazywaj

ą

Murphy?! -

Podniósł si

ę

pewien mały człowieczek i rzekł:

- Ja jestem Murphy.

Pot

ęż

ny typ nieomal go nie zabił. Połamał mu pi

ęć

ż

eber,

rozbił nos, podbił oczy i zostawił go jak szmat

ę

na podłodze.

Po czym wyszedł ci

ęż

ko stawiaj

ą

c kroki.


Kiedy sobie ju

ż

poszedł, spostrzegli

ś

my ze zdumieniem,

ż

e człowieczek

ś

miał si

ę

pod nosem

- Ale nabrałem tego faceta - powiedział cicho. -
Ja nie jestem Murphy! Cha, cha, cha!


Społecze

ń

stwo, które oswaja swoich buntowników,

zyskuje spokój, ale traci przyszło

ść

.



ZAGUBIONA OWCA




Przypowie

ść

dla religijnych wychowawców.



Jedna owca znalazła dziur

ę

w płocie i przecisn

ę

ła si

ę

przez ni

ą

.

Ucieczka napełniła j

ą

szcz

ęś

ciem. Bł

ą

dziła długo

i wreszcie zagubiła si

ę

.


Wtem spostrzegła,

ż

e idzie za ni

ą

wilk.

Zacz

ę

ła ucieka

ć

, ale wilk ci

ą

gle był za ni

ą

.

A

ż

przyszedł pasterz, ocalił j

ą

i przyprowadził na powrót,

z wielk

ą

czuło

ś

ci

ą

, do stada.


Pasterz, cho

ć

wszyscy nakłaniali go do czego

ś

przeciwnego,

nie chciał naprawi

ć

dziury w płocie.


JABŁKO DOSKONAŁE

background image


Zaledwie Nasruddin sko

ń

czył swoje wyst

ą

pienie,

jaki

ś

ż

artowni

ś

spo

ś

ród słuchaczy rzekł:

- Zamiast rozwija

ć

teorie duchowe, dlaczego nie poka

ż

esz nam

czego

ś

praktycznego?


Biedny Nasruddin zmieszał si

ę

.

- Ale jakiego rodzaju ma by

ć

ta praktyczna rzecz,

któr

ą

chcesz,

ż

ebym ci pokazał?

ś

artowni

ś

, zadowolony z zakłopotania, w jakie mułł

ę

, i z wra

ż

enia,

jakie wywarł na obecnych, powiedział:
- Poka

ż

nam, na przykład, jabłko z rajskiego ogrodu.


Nasruddin natychmiast chwyciłe

ś

jabłko i pokazał mu.

- Ale to jabłko - powiedział tamten - jest z jednej strony zgniłe.
Niew

ą

tpliwie jabłko rajskie musiało by

ć

doskonałe.


- To prawda. Rajskie jabłko musiało by

ć

doskonałe -

powiedział mułła. - Ale bior

ą

c pod uwag

ę

twoje

realne mo

ż

liwo

ś

ci, to jest najbardziej podobne

do rajskiego jabłka, z tego, co kiedykolwiek b

ę

dziesz

mógł zobaczy

ć

.



Czy mo

ż

e człowiek spodziewa

ć

si

ę

,

ż

e zobaczymy doskonałe jabłko

maj

ą

c niedoskonałe spojrzenie?


Lub wyuczy

ć

dobro w innych, gdy jego serce jest samolubne?



NIEWOLNICA



Król muzułma

ń

ski zakochał si

ę

do szale

ń

stwa w młodej

niewolnicy i rozkazał, by przeniesiona j

ą

do pałacu.

Zamierzał j

ą

po

ś

lubi

ć

i uczyni

ć

pierwsz

ą

ze swoich

ż

on.

Tylko

ż

e, z tajemniczych przyczyn, dziewczyna powa

ż

nie si

ę

rozchorowała tego samego dnia,
kiedy przeprowadziła si

ę

do pałacu.


Stan jej zdrowia stopniowo si

ę

pogarszał.

Zastosowano ju

ż

wszystkie znane

ś

rodki,

lecz bez

ż

adnego skutku. Biedna dziewczyna była

zawieszona mi

ę

dzy

ż

yciem a

ś

mierci

ą

.


Zrozpaczony król obiecał połow

ę

swego królestwa temu,

kto byłby w stanie j

ą

uleczy

ć

. Nikt jednak nie próbował

leczy

ć

choroby, na któr

ą

nie znale

ź

li lekarstwa

najlepsi lekarze królestwa.

Wreszcie stawił si

ę

pewien hakim, który prosił,

by pozostawiono go sam na sam z dziewczyn

ą

.

background image

Po godzinnej rozmowie z ni

ą

, stan

ą

ł przed królem,

który z niepokojem wyczekiwał jego diagnozy.

- Wasza Wysoko

ść

- rzekł hakim - prawd

ę

mówi

ą

c,

mam niezawodne lekarstwo dla dziewczyny.
I tak jestem pewien jego skuteczno

ś

ci,

ż

e je

ś

liby si

ę

nie poprawiło, jestem gotów na

ś

ci

ę

cie.

Tylko,

ż

e lekarstwo, które proponuj

ę

, oka

ż

e si

ę

niezwykle bolesne - ale nie dla dziewczyny,
lecz dla Waszej Wysoko

ś

ci.


- Mów, jakie to lekarstwo - krzykn

ą

ł król -

a b

ę

dzie je mie

ć

, niech kosztuje ile chce!


Hakim popatrzył ze współczuciem na króla i rzekł: -
- Dziewczyna jest zakochana w jednym z waszych sług.
Dajcie jej wasze pozwolenie na mał

ż

e

ń

stwo z nim,

a wyzdrowieje natychmiast.

Biedny król! Za bardzo pragn

ą

ł dziewczyny,

by pozwoli

ć

jej odej

ść

. Za bardzo j

ą

kochał,

by da

ć

jej umrze

ć

.



Uwaga na miło

ść

! Je

ś

li si

ę

w ni

ą

zapl

ą

czesz,

b

ę

dzie dla ciebie

ś

mierci

ą

.



MĘDRZEC KONFUCJUSZ



Pewnego razu mówił Pu Shang do Konfucjusza:
- Co z ciebie za m

ę

drzec je

ś

li o

ś

mielasz si

ę

mówi

ć

,

ż

e Yen Hui jest lepszy od ciebie,

ż

e Tuan Mu Tsu

jest lepszy, gdy trzeba co

ś

wyja

ś

ni

ć

,

ż

e Chung Yu jest odwa

ż

niejszy od ciebie

i

ż

e Chuan Sun jest dostojniejszy ni

ż

ty?


Pu Shang niemal

ż

e spadł z ławki, na której siedział,

tak był niecierpliwy odpowiedzi.
- Je

ś

li wszystko to jest prawd

ą

- dodał -

to dlaczego wszyscy czterej s

ą

twoimi uczniami?


Konfucjusz odpowiedział:
- Sied

ź

spokojnie na miejscu, a powiem ci.

Otó

ż

Yen Hui, wie jak by

ć

prawym, ale nie umie si

ę

dostosowywa

ć

.

Tuan Mu Tsu wie, jak wyja

ś

ni

ć

ż

ne sprawy,

ale nie umie da

ć

w odpowiedzi prostego "tak" lub "nie".

Chung Yu wie, jak by

ć

odwa

ż

nym, ale nie umie by

ć

ostro

ż

ny.

Chuan Sun Shih wie, jak by

ć

dostojnym,

ale nie umie by

ć

skromny.

background image

Dlatego wszyscy czterej chc

ą

uczy

ć

si

ę

u mnie.



Muzułmanin Jalal ud-Din Rumi mówi:
- Dło

ń

, która jest zawsze otwarta lub zawsze zamkni

ę

ta,

to dło

ń

sparali

ż

owana.

Ptak, który nie mo

ż

e otworzy

ć

i zawrze

ć

skrzydeł,

nigdy nie b

ę

dzie fruwał.



śYDOWSKI MISTYK


ś

ydowski mistyk Bael Shem miał do

ść

dziwn

ą

form

ę

modlitwy do Boga.

- Pami

ę

taj, Panie - zwykł mówi

ć

-

ż

e Ty tak samo potrzebujesz mnie,

jak ja Ciebie. Gdyby Ciebie nie było, do kogo bym si

ę

modlił?

A gdyby mnie nie było, kto modliłby si

ę

do Ciebie?



Du

ż

o rado

ś

ci dała mi my

ś

l,

ż

e gdybym nie zgrzeszył,

Bóg nie miałby okazji przebaczenia. On potrzebuje
równie

ż

mojego grzechu. Rzeczywi

ś

cie, wi

ę

ksza jest rado

ść

w niebie z powodu jednego grzesznika, który si

ę

nawróci,

ni

ż

z powodu dziewi

ęć

dziesi

ę

ciu dziewi

ę

ciu sprawiedliwych,

którzy nie potrzebuj

ą

nawrócenia.


O szcz

ęś

liwa wino! Konieczny grzechu!

Gdzie rozlewa si

ę

grzech, tam przelewa si

ę

łaska.



KOKOS



Małpa zarwała kokos z wysokiej palmy
i rzuciła go na głow

ę

pewnego sufi.


Człowiek podniósł go, wypił mleczko, zjadł mi

ąż

sz,

a ze skorupy zrobił sobie misk

ę

.



Dzi

ę

kuj

ę

za krytyk

ę

.



background image

GŁOS ŚPIEWAKA WYPEŁNIA SALĘ




Zasłyszane przy wyj

ś

ciu z koncertu:



"Co za

ś

piewak! Jego głos wypełnia sal

ę

".


"Prawda. Wielu z nas musiało wyj

ść

ż

eby zostawi

ć

mu miejsce".



Ciekawe! Panie i panowie, mo

ż

ecie zosta

ć

na swoich miejscach,

głos

ś

piewaka wypełni sal

ę

, ale nie zajmie miejsca.


*

Zasłyszane w czasie pewnej sesji duchowno

ś

ci:



"Jak mog

ę

kocha

ć

Boga tak, jak mówi Pismo?

Jak mog

ę

da

ć

Mu całe serce


"Najpierw musisz opró

ż

ni

ć

swoje serce

z wszystkich rzeczy stworzonych".


Kłamstwo! Nie bój si

ę

wypełni

ć

twojego serca lud

ź

mi i rzeczami,

które kochasz, gdy

ż

miło

ść

Boga nie zajmie miejsca w twoim serce,

tak samo jak głos

ś

piewaka nie zajmie miejsca w sali koncertowej.


Miło

ść

nie jest jak bochen chleba. Je

ś

li dam tobie kawałek chleba,

zostanie mi mniej dla innych. Miło

ść

podobna jest raczej do chleba

eucharystycznego. Kiedy go otrzymuj

ę

, otrzymuj

ę

całego Chrystusa.


Ale przez to ty nie otrzymujesz mniejszej cz

ęś

ci Chrystusa;

ty równie

ż

otrzymujesz całego Chrystusa;

tak samo kto

ś

inny i jeszcze inny.


Mo

ż

esz kocha

ć

twoj

ą

matk

ę

z całego serca, i twoj

ą

ż

on

ę

,

i twoje dzieci. Zdumiewaj

ą

ce jest to,

ż

e daj

ą

c całe twe serce

jednej osobie, nie musisz przez to dawa

ć

mniej innej.

Wr

ę

cz przeciwnie, ka

ż

da z nich otrzymuje wi

ę

cej.

Bo je

ś

li kochasz tylko twojego przyjaciela i nikogo wi

ę

cej,

sił

ą

rzeczy ofiarujesz mu serce do

ść

ubogie.

Zyskałby, gdyby

ś

ofiarował serce tak

ż

e innym.


Tak

ż

e Bóg straciłby, gdyby nalegał, by

ś

ofiarował swe serce

jedynie Jemu. Daruj twoje serce innym: twojej rodzinie,
przyjaciołom, w wtedy Bóg zyska, je

ś

li ofiarujesz Mu całe

swe serce.


background image

"DZIĘKUJĘ" I "TAK"




Co znaczy kocha

ć

Boga? Boga nie kocha si

ę

w taki sam sposób,

jak si

ę

kocha osoby, które mo

ż

na widzie

ć

, słysze

ć

czy dotkn

ąć

.

Bo Bóg nie jest osob

ą

w takim znaczeniu, w jakim my u

ż

ywamy tego

słowa. Bóg jest Nieznany. Całkowicie Inny. Bóg jest ponad
takimi wyra

ż

eniami, jak on czy ona, osoba czy rzecz.


Kiedy mówimy,

ż

e słuchacze otworzyli sal

ę

oraz

ż

e głos

ś

piewaka

wypełnił sal

ę

, u

ż

ywamy tych samych słów w odniesieniu do dwóch

rzeczywisto

ś

ci całkowicie ró

ż

nych. Kiedy mówimy,

ż

e kochamy

z całego naszego serca oraz

ż

e kochamy tak przyjaciela z całego

naszego serca, równie

ż

u

ż

ywamy tych samych słów dla wyra

ż

enia

dwóch rzeczywisto

ś

ci całkowicie ró

ż

nych. Poniewa

ż

głos

ś

piewaka naprawd

ę

nie wypełnia sali. I nie mo

ż

emy naprawd

ę

kocha

ć

Boga w potocznym słowa znaczeniu.


Kocha

ć

Boga z całego serca znaczy mówi

ć

TAK, bezwarunkowo,

ż

yciu i wszystkiemu co

ż

ycie z sob

ą

niesie. Przyj

ąć

bez zastrze

ż

e

ń

wszystko, co Bóg rozpocz

ą

ł w odniesieniu do czyjego

ś

ż

ycia.

Mie

ć

takie samo nastawienie jak Jezus, kiedy mówił:

Niech si

ę

dzieje Twoja wola, nie Moja.


Kocha

ć

Boga z całego serca znaczy uczyni

ć

swoimi słynne słowa

Daga Hammarkjolda:


Za wszystko, co było - dzi

ę

kuj

ę

.

Za wszystko, co b

ę

dzie - tak.



To mo

ż

na da

ć

tylko Bogu. Na tym etapie Bóg nie ma rywali.

Zrozumie

ć

,

ż

e na tym polega miło

ść

Boga, znaczy równocze

ś

nie

rozumie

ć

,

ż

e kochanie Boga nie jest przeszkod

ą

w miło

ś

ci

bezwarunkowej, czułej i gor

ą

cej swoich przyjaciół.


Głos

ś

piewaka zalewa sal

ę

i bierze j

ą

w posiadanie,

bez wzgl

ę

du na to, jak jest zatłoczona przez ludzi. Obecno

ść

ludzi nie jest dla niego przeszkod

ą

. Jedynym zagro

ż

eniem mógłby

by

ć

głos konkurencyjny, który chciałby go zagłuszy

ć

.

Bóg zachowuje bezdyskusyjn

ą

władz

ę

w twym sercu,

bez wzgl

ę

du na liczb

ę

ludzi, którzy w nim si

ę

znajduj

ą

.

Nie jest przeszkod

ą

dla Boga ich obecno

ść

. Jedyne zagro

ż

enie

mogłoby płyn

ąć

z zamiaru tych osób zneutralizowania

bezwarunkowego "Tak", które wymawiasz w odniesieniu
do wszelkim planów, jakie Bóg mógłby mie

ć

co do twojego

ż

ycia.



background image

SZYMON PIOTR




Dialog wzi

ę

ty z Ewangelii:



">>A wy - zapytał Jezus - za kogo mnie uwa

ż

acie?<<

Odpowiedział Szymon Piotr:
>>Ty jeste

ś

Mesjasz, Syn Boga

ż

ywego<<.


Na to Jezus rzekł:
>>Błogosławiony jeste

ś

, Szymonie, synu Jony.

Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew,
lecz Ojciec, który jest w niebie<<".
( Mt 16, 15 - 17 )


Dialog naszych czasów:

Jezus: - A ty, mówisz,

ż

e kim jestem?

Chrze

ś

cijanin: - Ty jeste

ś

Mesjasz. Syn Boga

ż

ywego.

Jezus: - Bardzo dobra odpowied

ź

. Jaka szkoda,

ż

e nauczyłe

ś

si

ę

tego od ludzi, a nie objawił

ci tego mój Ojciec, który jest w niebie.
Chrze

ś

cijanin: - To prawda, Panie. Zostałem oszukany.

Kto

ś

dał mi wszystkie odpowiedzi,

nim Twój Ojciec z nieba miał czas mówi

ć

.

I zadziwia mnie m

ą

dro

ść

jak

ą

okazałe

ś

nic nie mówi

ą

c Szymonowi i pozwalaj

ą

c,

by Twój Ojciec mówił pierwszy.

SAMARYTANKA



"Kobieta za

ś

zostawiła swój dzban i odeszła do miasta.

I mówiła tam ludziom:
>>Pójd

ź

cie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział

wszystko, co uczyniłam: Czy

ż

On nie jest Mesjaszem?<<"

( J 4, 28 - 30 )


Chrze

ś

cijanin:

Jak

ą

lekcj

ę

otrzymali

ś

my od tej kobiety! Nie dała odpowiedzi.

Ograniczyła si

ę

do pytania i pozwoliła, aby inni znale

ź

li

odpowied

ź

sami. A przecie

ż

musiała czu

ć

pokus

ę

dania odpowiedzi,

po tym co usłyszała z jego ust:
"Ja jestem Mesjaszem, który mówi

ę

z tob

ą

".



I wielu poszło i stało si

ę

uczniami usłuchawszy jej słowa.

I mówili do kobiety:

background image

"Wierzymy ju

ż

nie dzi

ę

ki twemu opowiadaniu, na własne bowiem

uszy usłyszeli

ś

my i jeste

ś

my przekonani,

ż

e On prawdziwie jest

Zbawicielem

ś

wiata"

( J 4, 42 )


Chrze

ś

cijanin:

Zadowoliłem si

ę

wiedz

ą

na Twój temat z drugiej r

ę

ki, Panie.

Z Pisma i od

ś

wi

ę

tych, od Papie

ż

a i do kaznodziejów.

Chciałbym móc im wszystkim powiedzie

ć

:

"Nie wierz

ę

z powodu tego, co wy

ś

cie powiedzieli,

ale poniewa

ż

ja sam go słuchałem".



IGNACY LOYOLA



Mistyk z XVI wieku, Ignacy Loyola, mówił o sobie samym,

ż

e w chwili jego nawrócenia nie było nikogo,

kto by go prowadził, ale Pan osobi

ś

cie uczył go,

jak nauczyciel uczy dziecko.
A na koniec powiedział wr

ę

cz,

ż

e nawet gdyby uległo

zniszczeniu całe Pismo

Ś

wi

ę

te, on dalej wierzyłby

w to, co Pismo objawia, gdy

ż

Pan objawił mu to osobi

ś

cie.



Chrze

ś

cijanin:

Nie miałem takiego szcz

ęś

cia jak Ignacy, Panie.

Niestety było za du

ż

o ludzi, do których mogłem pój

ść

po rad

ę

.

A ci osaczyli mnie swoim bezustannym nauczaniem,
tak

ż

e z powodu ich hała

ś

liwego natłoku nie mogłem

usłysze

ć

Ciebie, cho

ć

bym si

ę

nie wiem jak starał.

Nigdy nie miałem szcz

ęś

cia pozna

ć

Ci

ę

z pierwszej r

ę

ki,

gdy

ż

oni zwykli byli mówi

ć

:

"My jeste

ś

my jedynymi nauczycielami, jakich Ci potrzeba;

Kto nas słucha, słucha Jego".

Ale nie mam powodów, by na nich zwala

ć

win

ę

albo by narzeka

ć

,

ż

e byli ze mn

ą

w pierwszych latach

mojego

ż

ycia. Wini

ć

musze tylko siebie. Poniewa

ż

nie miałem

do

ść

sił, ani odwagi, by szuka

ć

samemu, ani zdecydowania,

by czeka

ć

, a

ż

Ty b

ę

dziesz mówił, ani wiary,

ż

e którego

ś

dnia,

w jakim

ś

miejscu przerwiesz swe milczenie

i przemówisz do mnie.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Anthony de Mello Spiew ptaka
Anthony de Mello Śpiew ptaka
Anthony de Mello Śpiew ptaka
Anthony de Mello Śpiew ptaka
Anthony de Mello Śpiew Ptaka3
De Mello Spiew ptaka
A De Mello śpiew ptaka
Śpiew Ptaka Anthony de Mello
Śpiew ptaka, Anthony de Mello
Anthony de Mello Przebudzenie
Anthony de Mello Minuta mądrości
ANTHONY DE MELLO PRZEBUDZENIE
Anthony de Mello Minuta mądrości
Anthony de Mello Minuta mądrości

więcej podobnych podstron