2011 05 09 To jest burdel

background image

To jest burdel, dziewczynko

Witold Szabłowski 2011-05-09, ostatnia aktualizacja 2011-05-05 12:45:53.0

Dziewictwo siostry jest sprzedawane, by opłacić szkołę dla brata - o przymusowej prostytucji i handlu ludźmi w
Kambodży opowiada Somaly Mam, która do dziś uwolniła prawie 5 tys. kobiet

To jest Rena. Widzisz jej blizny? Nie chciała iść z klientem, więc sutenerzy przypalali ją papierosami. Hej, Rena!
Odrobiłaś już lekcje? Jest u nas od miesiąca. Uczymy ją czytać i pisać, bo nigdy nie chodziła do szkoły. Do burdelu
trafiła jako ośmiolatka. Teraz ma 13. Jak tam trafiła? Sprzedała ją matka. Wzięła za rękę, zaprowadziła i powiedziała:
'Masz tu zostać'. Dostawała za to co miesiąc 10 dolarów. Miesiąc w miesiąc przychodziła pod burdel i ochroniarz jej te
10 dolarów wypłacał.

W moim kraju to się zdarza bardzo często.

Angelina

Za granicą uchodzi za piękność. Ale nie w Kambodży. - Wszystko przez skórę. Tu zawsze wołali za mną 'czarna
dziewczyna'
- mówi Somaly Mam, szefowa największej w Kambodży organizacji pomagającej ofiarom handlu ludźmi.
Nie dodaje, że właśnie z powodu tej skóry była kiedyś jedną z najtańszych prostytutek w Phnom Penh. 'Kambodżanie
lubią dziewczęta o skórze jasnej jak porcelana. Mnie wysyłano na najgorsze ulice' - napisała w autobiografii 'Droga
utraconej niewinności'.

'Musi pan przeczytać tę książkę, żeby cokolwiek zrozumieć. Nie tylko o Somaly, ale i o tym, co w XX wieku spotkało
Kambodżę' - napisali mi w mailu jej współpracownicy. Czytam więc (fragmenty przytaczam w tym tekście). Oglądam w
internecie zdjęcia: ściska się z Michelle Obamą, niesie flagę olimpijską na otwarciu igrzysk w Turynie, przedstawia
podopieczne prezydentom, ambasadorom, celebrytom. Kilka lat temu amerykański tygodnik 'Time' umieścił ją na liście
najbardziej wpływowych ludzi na świecie. Artykuł o Somaly napisała wtedy jej przyjaciółka Angelina Jolie: 'To, że uciekła
z domu publicznego, jest wyjątkowe. Ale naprawdę niespotykane jest to, że wróciła. Większość ludzi na jej miejscu
spędziłaby resztę życia, liżąc rany. Ona postanowiła stanąć przeciw tym, którzy ją skrzywdzili'.

Jak to się stało, że wróciła? Z tym pytaniem wsiadam w samolot, potem na motocykl i docieram do prowadzonego przez
Somaly schroniska dla kobiet niedaleko centrum Phnom Penh. - Mam lat 40 albo 41 - mówi mi na wstępie. - Moje imię i
nazwisko jest przybrane. Znaczy "naręcze kwiatów zgubione w dziewiczym lesie". Wybrałam je, bo dokładnie oddaje to,
co mnie w życiu spotkało. Prawdziwego nie znam.

Schronisko

Do schroniska wiezie mnie motorowa taksówka. To najpopularniejszy w Kambodży środek transportu. Kierowca chwali
pracę AFESIP, organizacji założonej przez Somaly Mam. - Strzygę się u tych dziewczyn za darmo - mówi łamanym
angielskim i pokazuje równo obcięte włosy. - Very good job!

- Rzeczywiście, czasem świadczymy takie usługi - kiwa głową Somaly. - Nasze dziewczyny ćwiczą tak nowe
umiejętności. Ale musisz wiedzieć, że ci kierowcy to też części klienci domów publicznych. Wiemy to, ale musimy mieć z
nimi dobre kontakty: lepiej, by ludzie, którzy znają miasto od podszewki, byli po naszej stronie. Do naszego centrum
dziewczyny trafiają, kiedy uda się je wydostać z domów publicznych. Czasem uciekają same, czasem pomaga im ktoś z
rodziny. Mieliśmy tu niedawno 13-latkę, którą wyciągnęła starsza siostra. Ale najczęściej trafiają do nas te, które
uwolnimy w czasie rajdu z policją. Pawilony, które widzisz, mieszczą szkołę angielskiego, szwalnię i szkołę fryzjerską.
Musimy im coś zaproponować na nowe życie. Wiele z nich nigdy ani się nie uczyło, ani nie pracowało. Ciężko jest
odejść od prostytucji, jeśli nikt na ciebie nie czeka, a na inne życie nie masz pomysłu.

Bomby

Angelina Jolie napisała w 'Timesie': 'Somaly Mam urodziła się w czasie, gdy Stany zaczęły sekretne bombardowania
dywanowe jej kraju'. - Amerykanie prowadzili wtedy wojnę w sąsiednim Wietnamie - tłumaczy Pen, przewodnik po
Polach Śmierci - miejscu, gdzie reżim Czerwonych Khmerów mordował swoje ofiary. - Przy okazji tej wojny przez osiem
lat bombardowali i nas. Na małą Kambodżę zrzucili prawie 3 mln ton ładunków wybuchowych, więcej niż w całej II
wojnie światowej. Nikt nie wie, ile dokładnie ludzi zginęło. A wiosną 1975 r., gdy tylko się wycofali, zaczęły się rządy
Czerwonych Khmerów.

Khmerzy to komuniści, którzy chcieli zbudować nową Kambodżę (nazywali ją Kampuczą), bez dawnej inteligencji,
dawnych elit i bez mniejszości. Zginąć można było za posiadanie okularów. W czasie rządów Pol Pota i jego towarzyszy
życie straciło - według różnych wyliczeń - od nieco ponad 1 mln do 2 mln Kambodżan. Co piąty.

Somaly Mam: - Moja wioska leżała w prowincji Mondolkiri, na samej granicy z Wietnamem. Rodziców nie pamiętam; nie
mam ani jednego wspomnienia. Nie wiem, czy opuścili wioskę w poszukiwaniu lepszego życia, czy zostali do tego
zmuszeni. Ludzie wtedy po prostu znikali.

Dziadek

Czerwoni Khmerzy rządzili Kambodżą niecałe cztery lata. Zostali obaleni przez wojska wietnamskie w grudniu 1978 r.

Somaly Mam: - Żyłam wtedy całkiem sama, właściwie półdziko, bo nie miałam ani domu, ani rodziny. Jadłam to, co dali
mi ludzie. Aż któregoś dnia do mojej wioski przyjechał mężczyzna, który powiedział, że jest moim dziadkiem. I że wie,
jak znaleźć moich rodziców. Ile miałam lat? Siedem, może osiem.

Poszłam z nim. To było tuż po upadku Khmerów. Wszyscy wtedy gdzieś jechali. Byłam w szoku, że na świecie jest tylu
ludzi! Pierwszy raz w życiu widziałam motory, ciężarówki. Kiedy dziadek kazał mi do jednej z nich wsiąść, cofnęłam się
przerażona. Wtedy uderzył mnie w twarz tak mocno, że się przewróciłam. Nikt nigdy wcześniej mnie nie bił. Dziadek
podniósł mnie z ziemi i siłą wrzucił do ciężarówki. Wtedy już wiedziałam, że popełniłam wielki błąd. Że ten człowiek ani
nie jest moim dziadkiem, ani nie wie, gdzie są moi rodzice.

Dziadek mieszkał w małej wiosce niedaleko Phnom Penh. Somaly została jego niewolnicą. - To nie było nic
wyjątkowego - mówi Phirun In, historyk z Phnom Penh. - Po ludobójstwie Czerwonych Khmerów setki tysięcy dzieci
zostało sierotami. Wielu ludzi im pomagało. Ale byli i tacy, którzy korzystali z nich w każdy możliwy sposób, nie płacąc, a

Strona 1 z 4

To jest burdel, dziewczynko

2011-05-10

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/2029020,53581,9543642.html?sms_co...

background image

czasem nawet nie dając w zamian jedzenia. Somaly pierze i sprząta dziadkowi, sprząta też u innych ludzi i nosi im wodę
z rzeki w wielkich pojemnikach. Dziadek dostaje za to pieniądze.

Somaly Mam: - Kambodża była wtedy tak biedna, że kto miał wystarczająco ryżu do jedzenia, uchodził za bogacza. Ja i
dziadek często nie mieliśmy. Podkradaliśmy jedzenie, które inni mieszkańcy wsi rzucali swoim świniom. Mieszkałam tam
jakieś cztery lata, gdy któregoś dnia kazał mi iść do chińskiego sprzedawcy po olej do lampy. Znałam dobrze to miejsce.
Chińczyk i jego żona czasem dawali mi słodycze. Ale tym razem w sklepie był tylko on. Kazał mi zejść do magazynu,
tam rzucił na worek ryżu, mocno uderzył i zgwałcił. Nie miałam pojęcia, co on robi. Czułam, jakby kłuł mnie czymś
ostrym między nogi. Kiedy skończył, powiedział: 'Jeśli piśniesz komuś choć słowo, poderżnę ci gardło. Twój dziadek jest
mi winien mnóstwo pieniędzy. Jeśli mu o tym powiesz, będzie cię bił, więc lepiej się zamknij'.

Dziś wiem, że moje dziewictwo było zapłatą za jego dług. Co rusz trafiają do nas dziewczyny, które zostały
prostytutkami, bo rodzina spłacała ich dziewictwem jakiś dług: kupowali motor, telewizor albo po prostu mieli kredyt w
lokalnym sklepie. Czasem dziewictwo siostry jest sprzedawane, żeby opłacić szkołę dla brata. Dziewczęta bez cnoty są
dla rodziny bezwartościowe. Rodzice chętnie sprzedają je więc sutenerom.

Mąż

Niedługo później dziadek wymyślił kolejny sposób, by zarobić na Somaly: znalazł jej męża.

Somaly Mam: - Oczywiście nikt nie pytał mnie o zdanie. Krótka ceremonia w dawnej buddyjskiej pagodzie - i byliśmy
małżeństwem. Zapytałam niedawno ważnego buddyjskiego mnicha, jak to możliwe, że nikt z nich nie pomagał takim jak
ja. Że jakiś mnich udzielił mi ślubu, choć musiał widzieć, że wcale tego nie chcę i że jestem bita. Odpowiedział, że w
tamtych czasach cały kraj zwariował. Zdarzało się, że nawet mnisi gwałcili dziewczynki. Wiele lat nam zajmie, zanim
znów tu będzie normalnie.

Mąż miał dwadzieścia kilka lat. Ja - 14. Był wysoki, miał kręcone włosy i białe zęby. Miał na imię Than, ale musiałam się
do niego zwracać 'pou' - wujku. To u nas oznaka szacunku. Był żołnierzem i jak wszyscy kambodżańscy żołnierze był
bardzo agresywny. Nienawidzę o nim myśleć. Już pierwszej nocy zgwałcił mnie na pace ciężarówki. Nie miałam pojęcia,
że będzie chciał mi zrobić to samo, co chiński sprzedawca. Jak to możliwe? Rodzice nawet między sobą nie rozmawiali
ani o Czerwonych Khmerach, ani o zaginionych krewnych. Myślisz, że ktoś miał głowę, by rozmawiać z dziećmi o
seksie? Kiedy próbowałam się bronić, mąż z całej siły uderzył moją głową o ścianę i gwałcił dalej.

Rano musiałam się podnieść i zrobić mu śniadanie. Nie było żadnych wyjaśnień, wstydu, litości. Nie padło nawet jedno
słowo.

Bił mnie, kiedy nie smakowało mu jedzenie. Kiedy nie byłam wystarczająco miła. Wokół mieszkali inni żołnierze z
żonami. Myślę, że one musiały przechodzić przez podobne rzeczy, ale kiedy spotykałyśmy się na zakupach, żadna nie
mówiła nawet słowa. To też są rzeczy, o których w Kambodży się nie rozmawia. Kiedy po kilkunastu miesiącach mój
mąż wyjechał walczyć z Czerwonymi Khmerami, poczułam prawdziwą ulgę. Nigdy z tej wojny nie wrócił.

Przemoc

Ale wrócił dziadek. Przyjechał pewnego dnia i powiedział, że zabiera mnie do miasta. Tak mówiło się u nas na Phnom
Penh. Zarobił na mnie po raz trzeci. Zabrał mnie do ciotki Nop, która - jak on - pochodziła z mniejszości Czamów,
kambodżańskich muzułmanów. Ciotka Nop nosiła europejskie ciuchy i miała twarz całkiem ukrytą pod grubą warstwą
makijażu. Wyglądała jak demon. I właściwie była demonem. Bo była meebon - kobietą, która utrzymuje się z prostytucji.

Dziadek wyjechał. Ciotka kazała mi się zdrzemnąć w malutkim pokoju, w którym oprócz mnie była jeszcze jedna
dziewczyna. Kiedy przyszedł wieczór, kazała mi wstać, dała ubrania i wytłumaczyła: 'To jest burdel, dziewczynko. Jeśli
nie będziesz słuchać naszych klientów, będą cię bić. A na koniec i tak będziesz musiała zrobić, co ci każą'.

Próbowałam się opierać, więc pierwszy klient pobił mnie tak, że krew leciała mi z ust. Ciotka Nop powiedziała: 'To dobry
człowiek, policjant. Gdybyś trafiła na innego, mogłabyś już nie żyć'. Najbardziej brutalni byli żołnierze. Jeden był kiedyś z
moją koleżanką Li. Zmasakrował ją tak, że do dziś mam koszmary z nim w roli głównej. Kilka dziewczyn zostało
zabitych. Chethavy - wysoka i piękna. Była nauczycielką, ale jej mąż i teściowa ją sprzedali. Sry Roat - bardzo ładna, z
białą skórą. Bardzo chciała uciec. Poprosiła o pomoc jednego klienta, który - jak jej się wydawało - ją lubił. Tyle że ten
klient był kolegą naszych ochroniarzy. Li, mąż ciotki, związał ją na naszych oczach i strzelił jej w głowę. To miało być
ostrzeżenie dla nas wszystkich. Ich ciała wyrzucali po prostu na śmietnik. Byłyśmy śmieciami i za życia, i po śmierci.

- Kambodżanie są bardzo agresywni - przyznaje Jennifer Ash, psycholożka ze Stanów Zjednoczonych, która przyjechała
do Phnom Penh na wolontariat. - To, że Somaly bili wszyscy mężczyźni, nie jest tu, niestety, niczym nadzwyczajnym.
Ludzie nigdy nie odreagowali ani bombardowań, ani ludobójstwa. A przecież wszystkie te straszne rzeczy gdzieś w nich
zostały. I muszą gdzieś znaleźć ujście. Więc mnóstwo ludzi tu bije słabszych od siebie: mąż żonę, żona dzieci, dzieci
siebie nawzajem. Słynny khmerski uśmiech, który tak chętnie wspominają turyści, to fasada.

Dietrich

Somaly Mam: - Najgorsze było, że wciąż czułam się brudna. Wszystko było ohydne, cuchnące i śmierdziało spermą.

Zawsze miałam obsesję czystości. Szorowałam się, czym tylko mogłam. Gotowałam w osolonej wodzie liście tamaryndu
i myłam się nimi cała. Inne dziewczyny aż tak się tym nie przejmowały, ale nie rozmawiałyśmy o tym. Kiedy jesteś w
burdelu, jedyna rzeczywistość to klienci i nikt specjalnie nie chce z nikim rozmawiać. To nie jest miejsce, gdzie chciałoby
się zawierać przyjaźnie.

Ale jakieś więzi oczywiście się tworzą. Moja koleżanka Mom miała matkę w centrum Phnom Penh. Chodziłyśmy tam
czasem - nie znałam nikogo innego w mieście. Mom była bardzo ładna. Matka sprzedała ją do domu publicznego i
dostawała za to co miesiąc pieniądze. Ale zawsze uważała, że tych pieniędzy jest za mało; biła ją mocno, że jest leniwa
i nie dba o matkę.

Mom miała mężczyznę, który mówił, że ją kocha. Wynajął jej mieszkanie i tam żyła. Matka była oczywiście
niezadowolona, bo wcześniej od ciotki dostawała więcej. Ja zazdrościłam Mom, że ma tylko jednego mężczyznę, dla
którego musi pracować. Ja czasami miałam nawet dwudziestu w ciągu doby.

Gdy Kambodża lizała rany po rządach Czerwonych Khmerów, w stolicy zaczęło się pojawiać coraz więcej
cudzoziemców - wolontariuszy, pracowników ONZ-u, podróżników.

Somaly Mam: - Moim pierwszym cudzoziemcem był Dietrich, Niemiec. Najpierw zabrał mnie na kolację. To był pierwszy

Strona 2 z 4

To jest burdel, dziewczynko

2011-05-10

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/2029020,53581,9543642.html?sms_co...

background image

raz, gdy klient chciał ze mną zrobić coś innego oprócz seksu! Nie wiedziałam, jak jeść nożem i widelcem. W Kambodży
dzielimy mięso na kawałki i jemy rękami. Bałam się, że mnie przegoni. Ale on się tylko śmiał. Później zabrał mnie do
siebie i pierwszy raz w życiu widziałam materac. Z Kambodżanami chodziłam do najtańszych hoteli, często do sal
wieloosobowych. Na ziemi był koc, czasem siennik, a najczęściej zupełnie nic. Dietrich zaprowadził mnie do łazienki i
dał do ręki dziwną rurę. Uciekłam. Myślałam, że to wąż albo jakieś zmyślne narzędzie tortur. A to był prysznic. Nie
potrafiłam sobie wyobrazić, że ktoś robi dla mnie miłe rzeczy i nie będzie chciał mnie potem pobić. A on na koniec dał mi
napiwek, co też nigdy wcześniej się nie zdarzyło.

Przyjeżdżał po mnie jeszcze kilka razy, aż porozmawiał z ciotką, żeby pozwoliła mi z nim zamieszkać. Więc
zamieszkałam z klientem jak Mom. Dietrich był dobrym człowiekiem, wesołym, bezproblemowym. Próbował mnie
rozśmieszać i bardzo nie lubił, jak płakałam w czasie seksu. Na szczęście zazwyczaj było ciemno i udawało mi się
płakać tak, żeby nie widział.

Mieszkał w pięknym domu z ochroną i służbą. Pracował dla jednej z dużych organizacji międzynarodowych. Aż któregoś
dnia jego kontrakt się skończył i zapytał, czy nie chcę z nim jechać do Niemiec. Przeraźliwie się bałam, że zabierze mnie
tam i sprzeda, więc powiedziałam, że nie. Był i inny powód. On nie znał nawet słowa po khmersku. Ja - w żadnym innym
języku.

Przed wyjazdem Dietrich dał mi tysiąc dolarów. Od razu sto z nich dałam swojej sutenerce. Po sto rozdałam też
koleżankom, które lubiłam. To był ostatni raz, gdy widziałam ciotkę. Do dziś, jak jestem w tych okolicach, robię
wszystko, żeby nie przechodzić tamtą ulicą.

Pierre

Nie miałam pomysłu, co dalej ze sobą robić. Chodziłam więc z koleżankami do klubów i spotykałyśmy się z
cudzoziemcami. Dlatego wiem, jak ważne jest, żeby dziewczynom z naszych ośrodków dać konkretny zawód. Jeśli go
nie dostaną - wrócą na ulice. W tych klubach poznałam Pierre'a. To był pierwszy cudzoziemiec, który znał khmerski. I
pierwszy, który naprawdę się mną zainteresował: zadawał mnóstwo pytań, uważnie słuchał odpowiedzi. I ja, z natury
milczek, złapałam się na tym, że opowiadam mu całe swoje życie. I że odpowiadam 'tak' na pytanie o ślub.

Pojechaliśmy do Paryża. Matka Pierre'a mnie nie znosiła. Znalazłam tam legalną pracę, byłam sprzątaczką w dużym
hotelu. Ale ona i tak wciąż miała o coś do mnie pretensje. Na szczęście Pierre dostał nowy kontrakt w Kambodży i
wróciliśmy. Wtedy zobaczyłam niesamowitą zmianę. Jako żona cudzoziemca i kobieta bywała we Francji stałam się
Khmer de France. Kiedy po raz pierwszy pojechałam z Pierre'em do wioski, w której mieszkałam z dziadkiem, nikt nie
pamiętał, jak mnie wyzywali od czarnych dziewczyn i wylewali pomyje. Licytowali się, kto mnie bardziej uwielbiał.

Sutener

Pierre pracował w mieście Kratie. Ja znalazłam sobie pracę jako pielęgniarka. Któregoś dnia do naszego szpitala trafiła
18-letnia dziewczyna. Od razu było widać, że była prostytutką. Powiedziałam jej: 'Nie będę o nic pytać, ale zawsze
używaj tego i tego' - i dałam jej prezerwatywy i mydło. I dodałam, że jeśli ona albo któraś z jej koleżanek będzie
potrzebować tych rzeczy, zawsze mogą do mnie przyjść. Tak się to wszystko zaczęło.

Najpierw przychodziła ona z koleżankami, później kolejne. W końcu dogadałam się z szefem szpitala, załatwił mi dużo
mydeł i prezerwatyw i sama zaczęłam chodzić po domach publicznych i je rozdawać. Sutenerzy patrzyli na mnie jak na
wariatkę, ale przyzwyczaili się. Po pierwsze, byłam Khmer de France i nie można było tak sobie zwyczajnie mnie
przegonić. Po drugie, im też zależało, żeby dziewczyny były zdrowe i czyste.

Patrzyłam na te dziewczyny i widziałam siebie sprzed kilku lat. Biedne, wystraszone, bez nikogo, kto mógłby im pomóc.
W końcu dwóm pomogłam uciec. Ich sutener przybiegł do mnie dzień później wściekły z bronią. Odpowiedziałam przez
zęby, żeby uważał, z kim zadziera. Zadziałało. Nikomu chyba nie mieściło się w głowie, że mogę robić takie rzeczy, nie
mając mocnych pleców.

Adana

Mój mąż zmienił pracę i musieliśmy się przeprowadzić do Phnom Penh. Zamieszkaliśmy w Toul Kok, dzielnicy na
przedmieściach. Okazało się, że to największe zbiorowisko phnompeńskich burdeli. Naprzeciw naszego domu był
Złamany Kokos. Kokos to po khmersku miejsce intymne kobiety. W tym czasie okazało się, że jestem w ciąży. Kiedy
urodziła się Adana, pierwszy raz w życiu poczułam, że mam rodzinę. Płakałam jak niemowlę, że ja, która nie znałam
swojej matki, sama teraz jestem matką.

Ale nie przestawałam myśleć o dziewczynach z burdeli. Nawet w ostatnim miesiącu ciąży nosiłam im prezerwatywy,
mydło i bardzo chciałam, by w moim domu miały miejsce, gdzie zawsze mogą przyjść, pogadać i się wyżalić. Adana
była jeszcze bardzo mała, gdy przyszedł do mnie Robert, zaprzyjaźniony Amerykanin, i powiedział, że jego znajomej
Kambodżance sutenerzy porwali córkę. Razem poszliśmy na policję. Matki nikt by nie posłuchał, ale Amerykanina i
Khmer de France - już tak. Marudzili, odwlekali, ale w końcu zrobili rajd na burdel, w którym podejrzewaliśmy, że ta
dziewczyna jest. Ktoś jednak musiał ostrzec sutenerów, bo tam wszystko już było posprzątane. Zostawili tylko Srey, tę
dziewczynę, którą w dodatku uzależnili od narkotyków. Była w bardzo złym stanie: sikała na podłogę i uciekała przed
ludźmi.

Kilka dni później jej matka przyszła do nas, żebyśmy zabrali od niej Srey. Nie dawała sobie z nią rady. I Srey
zamieszkała ze mną, Pierre'em i Adaną. A ja zrozumiałam, że aby móc skutecznie pomagać dziewczynom, muszę
założyć organizację.

Unia

Tak powstało AFESIP - Działanie dla Kobiet w Trudnej Sytuacji. Specjalnie wybraliśmy nazwę, w której nie ma ani słowa
o prostytucji, żeby nie stygmatyzować już na wstępie naszych dziewczyn. Poszliśmy do biura Unii Europejskiej zapytać,
czy nie zechcą nam pomóc finansowo. Pani w biurze bardzo się zdziwiła: 'Ale przecież w Kambodży nie ma
prostytucji!?'.

Odpowiedziałam: 'Pani mieszka w klimatyzowanym domu i pracuje w klimatyzowanym biurze. Kambodża wygląda
trochę inaczej niż to, co pani widzi na co dzień'. Nie dostaliśmy ani grosza.

Tom Dy

Zamieszkiwały z nami kolejne dziewczyny: jedna w ciąży, dwie uzależnione od narkotyków, kolejna z dwójką dzieci.

Strona 3 z 4

To jest burdel, dziewczynko

2011-05-10

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/2029020,53581,9543642.html?sms_co...

background image

Zaczęłam też dostawać pogróżki. Spalono dom moim przyjaciołom - nauczycielom, którzy pomagali mi w wiosce
dziadka.

Sutenerzy mają tu wielkie wpływy. Dziś biorą po 15 dolarów od klienta. Niech ich mają dziennie tylko pięciu - już masz
75 dolarów. W Kambodży mało kto tyle zarabia na miesiąc. Nic dziwnego, że mogą kupić i sędziego, i policjanta, i kogo
tylko zechcą. Nasz kraj jest jednym z najbardziej skorumpowanych na świecie. Tu nawet straż pożarna nie zaczyna
gasić, jeśli się jej wcześniej nie zapłaci.

Ale im bardziej oni chcieli mnie zastraszyć, tym stawałam się twardsza. Zwłaszcza gdy zobaczyłam, co się dzieje w tej
branży. Mnie sutenerzy straszyli pająkami i wężami. Dziś to są regularne tortury. I coraz młodsze dziewczyny. Sry Mach
miała sześć lat, gdy uratowaliśmy ją z burdelu. I już miała AIDS. Srey Mom uciekła z burdelu prowadzonego przez
byłych żołnierzy. Sprzedała ją tam babcia. Uciekła, bo w podłodze zrobiła dziurę i przykrywała ją matą. Odwiózł ją tam z
powrotem taksówkarz. Gdy cudem uciekła po raz drugi, bała się tak, że nawet nie chciała iść do szpitala.

Kolap myślała, że idzie do pracy na zmywak. Rzuciła się matce na szyję, bo nie chciała opuszczać domu. Ta ją
spoliczkowała. Dostała za nią 50 dolarów. Pojechałam z nią później do tej matki. Zaczęła się tłumaczyć, że nie mieli
jedzenia i że musiała ją sprzedać. Wiem dobrze, co znaczy bieda. I nie wyobrażam sobie takiej biedy, która sprawia, że
sprzedajesz własną córkę. Ludzie często tłumaczą te nienormalne zachowania reżimem Pol Pota. Dla mnie to nie jest
żadnym wytłumaczeniem. To nie Pol Pot sprzedaje te dziewczyny do burdeli, ale ich rodzice.

Tom Dy znalazłam przed pałacem królewskim, w samym centrum Phnom Penh. Wyglądała jak obłąkana. Ludzie rzucali
w nią kamieniami. Wyrzucili ją tam sutenerzy, gdy była tak chora z powodu AIDS, że już nie miała siły pracować. Już nie
mieściliśmy się z dziewczynami w domu moim i Pierre'a i zbieraliśmy pieniądze na budowę pierwszego centrum. Tom
Dy bardzo się zaangażowała. A my docenialiśmy ten entuzjazm. Gdy Tom Dy zmarła, na jej cześć nazwaliśmy nasze
centrum w Phnom Penh.

Chai Hour

W centrum imienia Tom Dy ciągle coś się dzieje. Dziewczyny uczące się szycia rzucają w siebie ścinkami materiałów.
Przyjeżdżają byłe wychowanki, które dziś prowadzą zakłady fryzjerskie albo pracują w dużych szwalniach. Przyjeżdżają
też ludzie z zagranicy, bo AFESIP prowadzi dziś biura w Laosie, Wietnamie i Tajlandii. Somaly Mam udało się
wyciągnąć z domów publicznych już prawie 5 tys. kobiet. Do dziś dostaje telefony z pogróżkami. I nie są to puste słowa.
Gdy kilka lat temu sutenerzy otworzyli Chai Hour II, sześciopiętrowy supermarket z dziewczynami, zrobiony na wzór
tajlandzkich, Somaly namówiła policję na rajd. Udało się uwolnić ponad 90 dziewcząt.

Kilka dni później zaginęła jej przybrana córka Ning. W tym samym czasie zamaskowani gangsterzy z bronią w ręku
odbili wszystkie uwolnione dziewczyny. Ning znalazła się po kilku dniach w mieście Battambang. Okazało się, że ktoś ją
porwał i sprzedał do burdelu. Sprawców nie odnaleziono do dziś. Podobnie jak porwanych dziewczyn.

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl -

www.gazeta.pl

© Agora SA

Strona 4 z 4

To jest burdel, dziewczynko

2011-05-10

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/2029020,53581,9543642.html?sms_co...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Prawo cywilne ćw.14 2011-05-09, Prawo Cywilne
07-05 PAM-To jest epoka poszerzonej świadomości, ezoteryka
Kopia Grafik 2011 05 09 05 15
2019 05 11 To jest Matka Boska Zaskakujące słowa Biedronia Do Rzeczy
Egzamin-lekarski-termin III 05.09.2011 WYNIKI, Chemia medyczna UMP
Bankowość, 05-bank, 5) Co to jest bankowy fundusz gwarancyjny
co to jest lepkość, Politechnika śląska katowice, Zip, Semestr III, Fizyka, Lab, fizyka lab BURDEL,
egzamin, 05 i 06 - Co to jest metoda, technika i narzędzie badwacze. Omów różnice. Wymień metody bad
Nie wyszły naciski, to może faktury Nasz Dziennik, 2011 03 09
2011 05 17 Matki zamordowały córki Zasługiwały na to
2011 12 23 co to jest konstytucja KP4 AD AW240
2011 07 20 To nie jest prywatna sprawa
2011 05 05 13 to latek zgwałcił kolegę
EDoc 6 Co to jest podpis elektroniczny slajdy
2011 05 R
2011 05 P
Co to jest seie

więcej podobnych podstron