52 3 Lipiec 1995 Na wilczej ścieżce




Archiwum Gazety Wyborczej; Na wilczej ścieżce












WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?







informacja o czasie
dostępu


Gazeta Wyborcza
nr 152, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 1995/07/03, dział
ŚWIAT, str. 9 Fot.
Reuter
Korespondencja Andrzej Łomanowski, Grozny-Kaukaz-Moskwa

Reporter "Gazety" poszedł w góry z czeczeńskimi
partyzantami
Na wilczej ścieżce
Usman Imajew skończył kolejną rundę rozmów z delegacją rosyjską. Godzi się
mnie ze sobą zabrać w głąb Wolnej Czeczenii.
Co ja zrobię, jeśli jutro skończy się wojna ? - elegancki, czeczeński
biznesmen jest wyraźnie zaskoczony pytaniem. Od początku pokojowych negocjacji
dowozi w swej beżowej toyocie delegację Dżochara Dudajewa z partyzanckich baz w
górach do Groznego. Jego nieskazitelnie biała marynarka i najnowocześniejszy
rosyjski pistolet maszynowy "Tulipan" za każdym razem budzą zaniepokojenie
rosyjskich żołnierzy. - Wystrzelę w powietrze wszystkie naboje, a broń wrzucę do
rzeki - chwilę milczy. - Ale celownik optyczny zostawię. Nigdy nie wiadomo, co
komuś w Moskwie strzeli do głowy.
Allah Akbar
- Aha, to ty - główny czeczeński negocjator w Groznym Usman Imajew przyglądał
mi się zmęczonym wzrokiem. Przed chwilą skończył długą wieczorną rundę rozmów z
delegacją rosyjską. Wcześniej umawialiśmy się, że w powrotnej drodze w góry
zabierze mnie ze sobą. - Siadaj.
Usiadłem z tyłu toyoty wraz z Bakirem z gwardii prezydenta Dudajewa. Na
magazynku jego karabinu maszynowego błyszczał wydrapany gwoździem napis "Allah
Akbar".
Po siedmiu miesiącach wojny czeczeńscy partyzanci zostali wyparci z
pagórkowatych równin nad rzekami Terek i Sunża. Rosyjskie wojska zdobyły
wszystkie miasta republiki i rozłożyły swe obozy u wyjścia z górskich dolin. A
partyzanci cofnęli się w niedostępny Kaukaz.
Noc będzie spokojna
Kolumna czeczeńskich negocjatorów rusza spod budyneczku misji OBWE w Groznym
w kierunku gór. Zza błękitnej metalowej bramy słychać hurkot agregatu. Prąd jest
tylko w siedzibie nowego rządu czeczeńskiego - i tylko w ciągu dnia. (Bieżącej
wody nie ma nigdzie). Dyplomaci z misji muszą więc używać agregatu. Włączają go
po zakończeniu negocjacji - i jest to nieomylny znak, że chcą wydrukować jakieś
dokumenty.
Mknące ulicami Groznego czeczeńskie samochody poprzedza biały opancerzony
jeep OBWE. Jego dyplomatyczna biel jest gwarancją bezpieczeństwa; rosyjskie
posterunki przepuszczają kolumnę w kierunku gór.
Na Czeczenów łypią ciemne lufy czołgowych
dział; ochrona Imajewa ściska karabiny maszynowe wypatrując podejrzanego ruchu
na posterunkach. Ale siedzący na wieżyczkach czołgów rosyjscy żołnierze
spoglądają na przejeżdżające samochody z całym spokojem. Ten konwój jest dla
nich gwarancją, że przez kolejną noc partyzanci nie będą strzelać. A teraz można
się opalać i myśleć o powrocie do domu.
Na ostatnim posterunku, wyznaczonym barykadą z betonowych kloców i czołgami
tkwiącymi w życie, jeep OBWE zawraca. Samochody Imajewa ruszają dalej. Jesteśmy
w wolnej Czeczenii.
Europa tuż-tuż
- Nigdy nie jeździmy dwa razy tą samą trasą - tłumaczy Imajew. Zawieszenie
broni swoją drogą, a środki bezpieczeństwa trzeba zachować. W mijanej wiosce
Ruszniczu pojawienie się samochodów z czeczeńskimi flagami budzi sensację.
Kolumna zatrzymuje się na chwilę, mieszkańcy oblegają samochody. "Allah Akbar !
Allah Akbar !"
- Wychodzącego z toyoty Imajewa witają wzniesione pięści i okrzyki.
Zaczyna się rozmowa z mieszkańcami o przebiegu rokowań pokojowych. - Oni
pytają, czy Rosjanie nie obrażają nas w czasie negocjacji - wyjaśnia Bakir.
Imajew zapewnia, że nie. Mieszkańcy uspokajają się. Wrzucają do samochodów
jedzenie. Imajew podsuwa mi świeżo zerwaną gałąź z wiśniami. Wrzucił ją do
toyoty bardzo młody chłopak - widziałem, z jakim podziwem patrzył na karabiny
maszynowe partyzantów ochraniających Imajewa, na ich nonszalanckie miny i
zielone opaski na głowach - symbol "gazawatu" (kaukaskiej świętej wojny).
Do podnóża gór docieramy o zmierzchu. A po kilku godzinach czekania w lesie
wjeżdżamy do kolejnej wioski. Na jej skraju, w ogromnym domu Rustama jest baza.
Tu odpoczywają po zejściu z gór, przejmują zebraną wśród mieszkańców żywność,
nocują przed kolejną rundą rozmów w Groznym.
- Też byłem partyzantem, ale kazali mi wracać do domu i zająć się
zaopatrzeniem oddziałów - opowiada Rustam. Przed wojną robił interesy na
Syberii, zarabiał niezłe pieniądze. Na podwórku domu stoi nowiutki mercedes 600
SEL. W sąsiedztwie dziurawych, górskich dróg wygląda tak nierealnie, że aż
śmiesznie.
Słowo górala
Świtem wymykamy się z domu Rustama. O tym, że jest u niego baza partyzantów,
wie cała wieś. Ale strzeżonego... Znajdujemy się w rejonie Urusmartanowskim,
mateczniku antydudajewowskiej opozycji Umara Awturchanowa. Partyzanci boją się
"stukaczy" - donosicieli. Bez przerwy nadchodzą informacje o aresztowaniu tego
czy tamtego. Pomagał zbierać żywność, woził ją do lasu, śledził ruchy wojsk...
Rosyjskie wojska nie stacjonują w okolicy, ale po otrzymaniu donosu
wyjeżdżają poza linię swych posterunków. Zazwyczaj wieczorem przed dom
zajeżdżają rosyjskie wozy pancerne i po kilku godzinach rewizji gospodarz znika.
Być może katują go w jakimś obozie filtracyjnym, a może dostał kulę w łeb w
najbliższym lesie...
Przez cały upalny dzień maszerujemy dusznym, wilgotnym kaukaskim lasem.
Stroma droga prowadzi nas zboczem doliny na południe, w głąb górskiego masywu. Z
lewej strony, od wschodu, z rejonu Szatoj, cały czas dochodzą odgłosy kanonady
artyleryjskiej. Co najmniej raz na kwadrans wybucha tam rosyjski pocisk; pod
wieczór słychać salwy z "katiusz".
- Zawieszenie broni - szyderczo mówi Usman. - Tylko góral może obiecać, a
potem dotrzymać słowa, Rosjanin - nigdy. Po kilku dniach partyzanccy wysłannicy
z rejonu Szatoj przynoszą informację o posuwaniu się wojsk rosyjskich oraz
używanych w czasie ostrzału dziwnych pociskach. Eksplodowały nie pozostawiając
odłamków (najwyraźniej ładunki były w plastikowych koszulkach) i wydobywał się z
nich białawy dym. Czeczeni nie byli w stanie
odkryć, co to było.
Maszerujący oddział rozpada się na trzy grupy. Usman Imajew zostaje z tyłu. W
czasie zeszłomiesięcznych walk o Szatoj został ciężko ranny w lewą nogę. A poza
tym, nigdy nie był siłaczem, nawet na studiach. Teraz nie wytrzymuje tempa i co
chwila odpoczywa. Jego słabość fizyczna spotyka się z ledwo ukrywaną pogardą
jego podkomendnych. Własna niemoc powoduje, że Usman zachwyca się siłą innych.
Na postojach opowiada, że 50-letni prezydent Dżochar Dudajew codziennie robi
60-80 pompek i trenuje z hantlami.
Jedno wzgórze, drugie, trzecie. Błoto na drodze do pół łydki. Ślizgający się
partyzanci gubią naboje i granaty. W czasie krótkich postojów opadają nas
żarłoczne tutejsze komary. Idący za mną Musa (ze szkoły religijnej w Turcji -
prawie nie mówi po rosyjsku) odmawia modlitwę.
A po chwili wychodzi na czoło i zaczyna rytmicznie śpiewać. To religijna
pieśń "gazawatu". Partyzanci natychmiast ją podchwytują. Maszerując przez polanę
w przebijających się przez korony drzew smugach promieni słonecznych wszyscy
śpiewają i klaszczą.
Nadzieja Kraków
Wieczór i pierwsza baza w górach. Cztery ziemianki, źródełko z mulistą wodą,
okopcony garnek z zupą na ognisku. Trochę z boku posterunek na drzewie zwrócony
na wschód. Imajew przedstawia mnie partyzantom z bazy. Pytania wciąż te same: -
Jak w Polsce - co mówią o naszej wojnie? Czy uważają Basajewa za terrorystę? A
co w Krakowie? Wszyscy spotkani partyzanci wiedzieli, co to takiego Kraków, że
jest tam czeczeński ośrodek i miało być ich radio.
Kolację z "lepioszki" (rodzaj chleba pieczonego na patelni), kozich serków i
mleka szykuje dwóch młodych chłopców - rosyjscy jeńcy. Żenia Bułgakow z
Nowosybirska i Sania Fiedotow z Tiumenia. Obaj ze zmasakrowanej przez Czeczenów w czasie noworocznego szturmu na Grozny
majkopskiej brygady.
- Żenia, szykuj się! - Usman wyciąga nogi przy ognisku i demonstruje dobry
humor. - Niedługo wracasz do swoich. Będzie wymiana jeńców.
Oczy chłopca są pełne przerażenia:
- Czy...czy przy wymianie może być moja matka - pyta. - Boję się FSK
[Federalna Służba Kontrwywiadu, następca KGB - red.]. Przy ognisku zapada
ciężkie milczenie. - Poproszę misję OBWE, by znaleźli twoich rodziców - mówi w
końcu Usman. - Nie damy ci zrobić krzywdy. Rozlegają się liczne głosy: - To
jasne, jasne, Żenia nie martw się, wszystko będzie dobrze...
- Wszyscy nasi chłopcy, których wyciągnęliśmy z niewoli, są nachodzeni przez
FSK - powiedziała mi kilka dni później, już w Moskwie, Irina Lwowna z Komitetu
Matek Żołnierzy - dwóch za poddanie się Czeczenom aresztowano.
Obława, obława...
Trzeci z siedzących przy ognisku Rosjan, Wasia, też jest z Czeczeńcami od
Nowego Roku. Rówieśnik Żeni i Sani, bardzo się z nimi przyjaźni - często
podrzuca im papierosy. Tyle że nie jest jeńcem, a partyzantem.
Urodził się w Groznym, ale jego rodzina pochodzi z Syberii. - Wilk z tajgi
potrafił zrozumieć wilka z Kaukazu - tłumaczy mi jeden z Czeczenów... Ten symbol - wilk - znalazł się nawet w herbie republiki
- Wilk jest zwierzęciem najbardziej kochającym wolność - twierdzą partyzanci. -
Wilk umiera w niewoli.
A pierwsze słowa nowego, napisanego w czasie wojny czeczeńskiego hymnu mówią,
że "Wilczyca wyje, zwołuje swe młode wilki".
W oddziale był dawniej drugi Rosjanin z Groznego, Wołodia. - Obraził go jakiś
gówniarz - mówią niechętnie partyzanci. Którejś nocy Wołodia przebrał się w
"cywilki" i odszedł w doliny. Wasia też się czasami zastanawia, czy słusznie
zrobił stając po stronie Czeczenów. Szczególnie,
gdy ktoś powie: "Twoi znów strzelają. Rosjanie nigdy nie dotrzymują danego
słowa. Rosjanie to tchórze".
Siada wtedy z boku i myśli o matce, która została w Groznym. Może którejś
nocy włoży "cywilki"...
Po północy budzą mnie trzy wystrzały. - Co się stało - pytam leżącego obok
Chanpaszę. - Nic, nic - uśmiecha się powściągliwy brodacz - Usman znalazł
śpiącego wartownika i wystrzelił mu nad uchem. Na drugi raz będzie czujniejszy.

[Hasła: Czeczenia; Rosja - Czeczenia; partyzanci; Imajew Usman; wojska rosyjskie,
pobyt]

(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
58 22 Lipiec 1995 Co to znaczy niezależność
59 22 Lipiec 1995 Wojna z winy Jelcyna
55 6 Lipiec 1995 I co z tą wolnością
54 6 Lipiec 1995 Doktryna Jelcyna
08 7 Styczeń 1995 Na ulicy o Czeczenii
53 5 Lipiec 1995 Jaka autonomia dla Czeczenii
61 27 Lipiec 1995 Półporozumienie dla Czeczenii
57 17 Lipiec 1995 Dudajew zdrajca
56 8 Lipiec 1995 Pokój w Czeczenii
60 24 Lipiec 1995 Spory w Czeczenii
62 31 Lipiec 1995 Koniec wojny
51 1 Lipiec 1995 Dlaczego sumienie milczy
(odc 52) podstawowy przepis na chleb

więcej podobnych podstron