v 02 094







Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
II.94)



 
 









Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana













Maria Valtorta


Księga II -
Pierwszy rok życia publicznego





  POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA  –






94. JEZUS W
[DOLINIE] “PIĘKNEJ RZEKI”.
TRZECH UCZNIÓW CHRZCICIELA. «NIE
BĘDZIECIE WYSTAWIALI NA PRÓBĘ PANA, BOGA WASZEGO» [por. Mt
4,7; Łk 4,12]
Napisane 11 marca 1945. A,
4706-4717
Jest pogodny
zimowy dzień. Wiatr i
słońce na niebie spokojnym, jednolitym, bez najmniejszego śladu chmur.
Dzień dopiero
co wstał. Jest jeszcze lekka warstwa szronu lub raczej prawie
zamarzniętej rosy,
sprawiającej wrażenie diamentowego pyłu na ziemi i na trawie.
Trzech mężczyzn
idzie pewnym
krokiem w kierunku domu. Wiedzą, dokąd mają się udać. Zauważają Jana,
który
przechodzi przez podwórze, obarczony konwiami z wodą. Wyciągnął je ze
studni.
Wołają go.
Jan odwraca się.
Kładzie konwie i
mówi: «Wy tutaj? Witajcie! Nauczyciel
powita was z radością. Chodźcie, chodźcie, nim nadejdzie tłum. Teraz
wielu tu
przybywa!...»
To
trzech pasterzy, uczniów Jana Chrzciciela. Symeon, Jan i Maciej. Idą z
radością za
apostołem.
«Nauczycielu, oto
trzech
przyjaciół. Popatrz» – mówi Jan wchodząc do kuchni, w której pali się
wesoło
wielki ogień z gałązek, rozsiewających przyjemny zapach drewna i
spalonego wawrzynu.
«O, pokój wam, Moi
przyjaciele! Jak
się to stało, że przyszliście do Mnie? Coś złego z Chrzcicielem?»
«Nie, Nauczycielu.
Przyszliśmy za
jego zgodą. Pozdrawia Cię i mówi, żebyś polecił Bogu lwa tropionego
przez siepaczy.
On nie ma złudzeń co do swego losu, ale na razie jest wolny. Jest
szczęśliwy, bo wie,
że masz wielu wiernych – nawet takich, którzy najpierw byli jego
uczniami.
Nauczycielu... my również palimy się, aby nimi być, ale... nie chcemy
go jednak
opuszczać teraz, gdy go tropią. Zrozum nas...» – mówi Symeon.
«Rozumiem i
błogosławię wam za
to, co robicie. Chrzciciel zasługuje na wszelki szacunek i na miłość.»
«Tak. Dobrze
powiedziałeś.
Chrzciciel jest wielki i coraz większy. Przypomina agawę, która – gdy
zbliża się
śmierć – ukazuje wielki świecznik z kwiatu o siedmiu płatkach. Płoną i
rozsiewają
woń. On podobnie. Zawsze mówi: “Chciałbym tylko zobaczyć go jeszcze
jeden raz...”
Ciebie zobaczyć. Zabraliśmy ten krzyk jego duszy i, nie mówiąc mu o
tym, przynosimy go
Tobie. On jest wyrzekającym się [wszystkiego] Pokutnikiem. I jeszcze
składa ofiarę ze
świętego pragnienia zobaczenia i usłyszenia Ciebie. Jestem Tobiasz,
teraz
Maciej.
Myślę, że archanioł dany młodemu Tobiaszowi, nie powinien się różnić od
niego.
Wszystko w nim jest mądrością.»
«Nie jest
powiedziane, że się z
nim nie zobaczę... Ale czy tylko po to przyszliście? Podróżowanie jest
uciążliwe o
tej porze roku. Dziś jest ładnie, ale przez ubiegłe trzy dni... jaki
deszcz na
drogach!»
«Nie tylko po to.
Przed kilku dniami
Doras, faryzeusz, przyszedł się oczyścić. Ale Chrzciciel odmówił mu
chrztu mówiąc:
“Woda nie przenika przez podobną skorupę grzechów. Tylko jeden może ci
przebaczyć:
Mesjasz”. I on wtedy powiedział: “Pójdę do Niego. Chcę wyzdrowieć, a
sądzę, że
wszystko złe pochodzi z Jego czarów”. Wtedy Chrzciciel go przepędził,
jakby
wyganiał samego szatana. I on, odchodząc, spotkał Jana. Znał go od
czasu, gdy
przychodził widywać się z Jonaszem, trochę z nim spokrewnionym.
Powiedział mu:
“Idę tam. Wszyscy tam idą. Nawet Manaen tam był i nawet...” – ja mówię:
kurtyzany, lecz on powiedział słowo bardziej obrzydliwe – ...tam
przychodzą. [Dolina]
“Pięknej Rzeki” pełna jest ludzi żyjących iluzjami. Otóż jeśli mnie
uzdrowi i
zdejmie przekleństwo z ziemi – zrytej jakby machinami wojennymi przez
armię kretów,
robactwa i turkuci podjadków, które wyjadają ziarno i obgryzają
korzenie drzew
owocowych i winnic, bo nie ma środka, by temu zapobiec – wtedy stanę
się Jego
przyjacielem. Ale w przeciwnym razie... biada Mu!” Odpowiedzieliśmy mu:
“I to z takim
nastawieniem tam idziesz?” Odrzekł: “A któż wierzy w tego wyznawcę
szatana?
Zresztą, jeśli przyjmuje kurtyzany, może też zawrzeć przymierze ze
mną.”
Chcieliśmy Cię uprzedzić, abyś wiedział, czego możesz się spodziewać po
Dorasie.»
«Wszystko już się
stało.»
«Już się stało? O!
To prawda? On
ma wozy i konie, a my mamy tylko nogi. Kiedy przybył?»
«Wczoraj.»
«I co się stało?»
«To właśnie...
Jeśli macie zamiar
zająć się Dorasem, możecie iść do jego domu w Jerozolimie i
uczestniczyć w
żałobie. Teraz przygotowują go do złożenia w grobie.»
«Umarł?!»
«Umarł. Tutaj. Ale
nie mówmy o
nim.»
«Tak...
Nauczycielu... Powiedz nam
tylko jedno. Czy prawdą jest to, co powiedział o Manaenie?»
«Tak. To wam się
nie podoba?»
«O, to nasza
radość! Tyle mu
mówiliśmy o Tobie w Macheroncie! A czego pragnie apostoł, jeśli nie
tego, by jego
Nauczyciel był kochany? Tego pragnął Jan, a my razem z nim.»
«Dobrze mówisz,
Macieju.
Mądrość jest z tobą.»
«I... trudno mi w
to uwierzyć. Ale
teraz spotkaliśmy ją... Była nawet u nas, żeby Cię odnaleźć, przed
Świętem
Namiotów. Powiedzieliśmy jej: “Nie ma tu Tego, którego szukasz, ale
przybędzie
wkrótce do Jerozolimy na Święto Namiotów.” Powiedzieliśmy jej to, bo
Chrzciciel nam
powiedział: “Spójrzcie na tę grzesznicę: to skorupa brudu, ale wewnątrz
ma
płomień, który ciągle wzrasta. Stanie się tak mocny, że rozerwie tę
skorupę i
wszystko spali. Brud odpadnie i pozostanie tylko płomień.” Tak właśnie
mówił. Ale
czy to prawda, że ona tu śpi, jak to mówiło dwóch potężnych uczonych w
Piśmie?”
«Nie, ona jest w
jednej ze stodół
zarządcy, ponad jeden stadion drogi stąd.»
«Języki piekielne.
Słyszałeś? A
oni!...»
«Niech mówią.
Dobrzy nie wierzą
ich słowom, lecz czynom.»
«Tak samo mówi też
Jan. Przed
kilkoma dniami uczniowie powiedzieli w naszej obecności: “Nauczycielu,
Ten który był
z tobą nad Jordanem i o którym dałeś świadectwo, chrzci teraz. I
wszyscy idą do
Niego. Pozostaniesz bez wiernych”. A Jan odpowiedział: “Szczęśliwe moje
ucho,
które słyszy tę wiadomość! Nie wiecie, jaką radość mi sprawiacie.
Wiedzcie, że
człowiek nie może nic wiązać, co nie byłoby mu dane przez Niebo.
Możecie
zaświadczyć, że powiedziałem: ‘Ja nie jestem Chrystusem, ale tym, który
został
posłany przed Nim, aby Mu przygotować drogę’. Człowiek sprawiedliwy nie
przywłaszcza sobie imienia, które mu się nie należy, a nawet jeśli ktoś
chce go
chwalić - mówiąc mu: ‘Ty nim jesteś’, to znaczy Świętym – odpowiada:
‘Nie.
Naprawdę nie. Jestem Jego sługą’. I odczuwa z tego powodu także wielką
radość,
gdyż mówi: ‘Widocznie jestem do Niego trochę podobny, skoro ktoś może
mnie wziąć
za Niego’. A czegóż pragnie ten, kto kocha, jeśli nie tego, żeby być
podobnym do
tego, kogo miłuje? Małżonka cieszy się mężem. Stręczyciel nie może się
cieszyć.
[Zajmuje się] niemoralnością i kradzieżą. Jednak przyjaciel małżonka,
mieszkający
w sąsiedztwie, słysząc jego głos napełniony małżeńską radością, doznaje
radości tak żywej, że aż trochę podobnej radości, jaką daje szczęśliwa
dziewica,
którą jego przyjaciel poślubił. Sam kosztuje miodu jego oblubieńczych
słów. To jest
moją radością i ona jest pełna. Cóż robi przyjaciel małżonka po
udzielaniu
mu pomocy przez miesiące i po towarzyszeniu oblubienicy aż do jego
domu? Wycofuje się i
znika. I tak jest ze mną! Tak samo jest ze mną! Jeden ma pozostać:
małżonek z
małżonką – Człowiek z ludzkością. O! Co za głębokie słowa! On
ma
wzrastać, a ja się umniejszać. Ten, który przychodzi z Nieba, jest
ponad wszystkim.
Patriarchowie i Prorocy znikają w obliczu Jego przyjścia. On podobny
jest do słońca,
które oświetla wszystko światłem tak żywym, że gwiazdy i planety,
których światło
jest przyćmione, nim się przyoblekają. Ci zaś, którzy są tylko
ciemnością,
znikają w Jego najwyższym blasku. Tak jest z Nim, gdyż On przychodzi z
Nieba.
Patriarchowie i Prorocy mają iść do Nieba, ale z niego nie przychodzą.
Ten, kto
przychodzi z Nieba, jest ponad wszystkimi i ogłasza to, co widział i
słyszał. Nie
może przyjąć jego świadectwa nikt kto nie dąży do Nieba, a tym samym
odrzuca Boga.
Kto przyjmuje
świadectwo Tego,
który zstąpił z Nieba, przypieczętowuje – przez swe uwierzenie – wiarę
w to, że
Bóg jest prawdą, a nie bajką pozbawioną prawdy, i odczuwa Prawdę,
ma bowiem
duszę, która Jej szuka. Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi słowa
Boże. Bóg
dał Mu Ducha w pełni i Duch mówi: “Oto jestem. Weź Mnie, chcę być z
Tobą –
rozkoszą naszej miłości”. Ojciec bowiem kocha Syna bez miary i wszystko
złożył w
Jego ręce. Ten więc, kto wierzy w Syna, posiada życie wieczne. Ale kto
odrzuca wiarę w
Syna, nie zobaczy Życia i gniew Boży pozostanie w nim i nad nim.”
Tak mówi
[Chrzciciel]. Te słowa
wyryły się w moim umyśle, aby Ci je przekazać» – kończy Maciej.
«A Ja za to cię
pochwalam i
dziękuję ci. Ostatni z proroków Izraela to nie Ten, który zstępuje z
Nieba, lecz ten,
który otrzymał przywilej darów boskich od łona swej matki. Wy tego nie
wiecie, lecz
Ja wam to mówię. To on jest najbliżej Nieba.»
«Co? Co? O!
Opowiedz! On mówi o
samym sobie: “Jestem grzesznikiem”.»
Trzej pasterze
chcą wiedzieć, a i
uczniowie także mają to samo pragnienie.
«Gdy
nosiła Mnie Matka, począwszy Mnie-Boga, poszła - Pokorna i Pełna
Miłości - pomagać
matce Jana, która była Jej kuzynką przez matkę, a poczęła w swej
starości.
Chrzciciel miał już duszę. Był w siódmym miesiącu swego kształtowania
się. I ten
kiełek ludzki, zamknięty w matczynym łonie, zadrżał z radości, słysząc
głos
Oblubienicy Boga. On był Prekursorem również przez to, że wyprzedził
odkupionych. Z
jednego łona do drugiego przeniosła się Łaska. Przeniknęła go i grzech
pierworodny
zniknął z duszy dziecka. Powiedziałem więc, że na ziemi jest tylko
trzech, którzy
posiadają Mądrość, jak w Niebie są Trzy [Osoby], które są Mądrością. Na
ziemi
są to: Słowo, Matka i Prekursor, a w Niebie: Ojciec, Syn i Duch Święty.»
«Dusze nasze
napełnia zdumienie...
Prawie jak wtedy, gdy zostało nam powiedziane: “Mesjasz się
narodził...” Ty jesteś
Bezmiarem Miłosierdzia, a nasz Jan jest bezmiarem pokory.»
«A Moja Matka jest
Krynicą
Czystości, Łaski, Miłości, Posłuszeństwa, Pokory, wszelkich innych
cnót, które
mają źródło w Bogu i które Bóg wlewa w Swoich świętych.»
«Nauczycielu –
mówi Jakub, syn
Zebedeusza – przybyło wielu ludzi.»
«Chodźmy. Pójdźcie
i wy.»
Ludzie są bardzo
liczni.
«Pokój niech
będzie z wami» –
mówi Jezus, uśmiechając się bardziej niż zwykle. Ludzie rozmawiają i
wskazują Go
palcem. Jest wielu ciekawskich.
«Jest powiedziane:
“Nie będziecie
wystawiali na próbę Pana, Boga waszego”.
Zbyt często
zapomina się o tym
przykazaniu. Wystawia się Boga na próbę, kiedy pragnie się Mu narzucić
naszą
własną wolę. [Człowiek] kusi Boga, gdy działa nierozważnie, przeciw
przykazaniom
Prawa – które jest święte i doskonałe w tym, co odnosi się do ducha, co
jest
zasadnicze – a zajmuje się i troszczy się tylko o ciało stworzone przez
Boga.
Próbuje się Boga wtedy, gdy – po otrzymaniu przebaczenia – powraca się
do grzechu.
Wystawia się Boga na próbę, gdy otrzymanymi od Niego darami szkodzi
się, używając
ich egoistycznie i bez myślenia o ich Dawcy. Nie wolno żartować z darów
Boga ani kpić
z Niego. Zbyt często się tak zdarza.
Wczoraj
widzieliście karę
dotykającą tych, którzy wyśmiewali się z Boga. Bóg Miłosierdzia – pełen
litości
dla człowieka, który się nawraca – jest jednak samą surowością dla
tego, kto się
nie nawraca i nie chce się zmienić. Przychodzicie do Mnie słuchać słowa
Bożego.
Przychodzicie do Mnie dla cudu. Przychodzicie do Mnie, by otrzymać
przebaczenie. I Ojciec
daje wam słowo, cud i przebaczenie. Ja zaś nie żałuję Nieba, [z którego
przyszedłem], gdyż mogę wam dać cud, przebaczenie i mogę dać wam poznać
Boga.
Upadł wczoraj mąż,
porażony
ogniem Bożego gniewu jak Nadab i Abihu. Wy jednak powstrzymajcie się
przed osądzaniem.
To co się zdarzyło, nowa rzecz nadzwyczajna, niech was zmusi do
zastanowienia się, jak
postępować, by mieć Boga za przyjaciela. On chciał wody pokuty, ale bez
nadprzyrodzonego ducha. Chciał jej, rozumując tylko po ludzku, jako
magicznej praktyki,
która by go uleczyła z choroby i wyzwoliła z nieszczęścia. [Chodziło mu
tylko o]
jego ciało i zbiory, nie miał innego celu. Nic dla swej biednej duszy.
Ona nie liczyła
się dla niego. Tylko życie i pieniądz miały dla niego wartość.
Mówię: serce jest
tam, gdzie jest
skarb, a skarb jest tam, gdzie serce. Tak więc w sercu znajduje się
skarb. [Człowiek
ten] posiadał w sercu tylko jedno pragnienie: żyć i posiadać dużo
pieniędzy. Jak to
sobie zapewnić? W jakikolwiek sposób, nawet przez zbrodnię. Czyż więc
proszenie o
chrzest nie było żartowaniem sobie z Boga i wystawianiem Go na próbę?
Wystarczyłby
szczery żal za jego długie grzeszne życie, aby mu zapewnić świętą
śmierć – a
nawet to, co mógł mieć sprawiedliwie na ziemi. On jednak był
zatwardziały. Nigdy
bowiem nie kochał nikogo oprócz siebie, doszedł do tego, że nie miał
już miłości
[nawet] do samego siebie. Nienawiść bowiem zabija nawet miłość
zwierzęcą i
egoistyczną, którą człowiek darzy siebie. To łzy szczerego żalu miały
być jego
wodą na oczyszczenie. I niech tak będzie z wami wszystkimi, którzy Mnie
słuchacie.
Nikt nie jest bez grzechu, dlatego potrzebujecie tej wody. Ona wypływa,
wyciśnięta z
serca, obmywa, przywraca czystość temu, kto był splamiony; podnosi
tego, kto upadł;
przywraca moc temu, kogo grzech całkowicie wykrwawił.
Ten człowiek
przejmował się tylko
nieszczęściami ziemskimi. Tymczasem istnieje tylko jedno nieszczęście,
nad którym
człowiek ma się zastanawiać: wieczne nieszczęście utraty Boga. Ten
człowiek nie
zapominał o rytualnych ofiarach. Nie potrafił jednak złożyć Bogu ofiary
duchowej, to
znaczy oddalić się od grzechu, czynić pokutę, prosić przez swe
czyny o
przebaczenie. Obłudne ofiary – składane z bogactw i dóbr nieuczciwie
nabytych – to
zapraszanie Boga do współudziału w złych czynach człowieka. Czy coś
takiego może
kiedykolwiek się zdarzyć? Czyż taka zuchwałość nie jest kpieniem sobie
z Boga? Bóg
odrzuca daleko od Siebie tego, kto mówi: “Oto moja ofiara”, a płonie,
by nadal
prowadzić grzeszne życie. Czy post cielesny służy czemuś, jeśli dusza
nie narzuca
sobie postu od grzechu?
Niech śmierć
człowieka, która tu
miała miejsce, pobudzi was do zastanowienia się nad warunkami
koniecznymi, by być
prawdziwymi umiłowanymi przez Boga. Teraz, w jego bogatym pałacu,
krewni i płaczki
odprawiają żałobę nad zwłokami, które wkrótce zostaną zaniesione do
grobu.
O! Prawdziwa
żałoba i prawdziwe
zwłoki! Nie ma już nic więcej jak tylko zwłoki! Nic więcej jak
tylko żałoba
bez nadziei. Bo dusza, która jest martwa, będzie na zawsze
oddzielona od
tych, których lubiła ze względu na pokrewieństwo lub podobieństwo
myśli. Nawet
jeśli identyczne miejsce zamieszkania zjednoczy ich na zawsze, to
nienawiść, która tam
panuje, ich rozdzieli. I w tym wypadku śmierć jest “prawdziwym”
rozłączeniem.
Lepiej byłoby, żeby to [sam] człowiek płakał nad swą duszą, którą
zabił, a nie
inni, i żeby przez te łzy skruchy i pokorę serca przywrócił duszy życie
dzięki
Bożemu przebaczeniu.
Odejdźcie stąd bez
nienawiści i
komentarzy, jedynie z pokorą, z niczym innym. Ja mówiłem o nim bez
nienawiści, ale ze
sprawiedliwością. Życie i śmierć uczą dobrze żyć i dobrze umierać, aby
zdobyć
Życie, które nie jest poddane śmierci. Pokój niech będzie z wami.»
Nie ma chorych i
cudownych
[uzdrowień]. Piotr mówi do trzech uczniów Chrzciciela: «Przykro mi ze
względu na
was...»
«O, niepotrzebnie.
Wierzymy, choć
nie widzimy. Mieliśmy cud Jego narodzin, by uwierzyć. Teraz
mamy Jego słowo,
by umocnić wiarę. Prosimy tylko o to, abyśmy byli wierni aż do Nieba
jak Jonasz, nasz
brat.»


 
 



Przekład: "Vox Domini"





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczu
t informatyk12[01] 02 101
introligators4[02] z2 01 n
02 martenzytyczne1
OBRECZE MS OK 02
02 Gametogeneza
02 07
Wyk ad 02
r01 02 popr (2)
1) 25 02 2012
TRiBO Transport 02
02 PNJN A KLUCZ

więcej podobnych podstron