15 (342)






Cytat




Następnego dnia rankiem, zanim we dworze nawłockim powstawano, Cezary przeniósł się na Chłodek. Nie żegnał się z nikim, gdyż i tak, po śmierci Karoliny, nie był zbyt dobrze widziany przez mieszkańców tego dworu. Hipolit odprowadził go osobiście i wręczył" ekonomowi Gruboszewskiemu. Dokonawszy zaś tego wręczenia" w sposób urzędowy i niejako prawniczy, zaraz odjechał swymi małymi saneczkami. Cezary przyjrzał się spod oka panu Gruboszewskiemu, a tamten pokaszlując i gładząc obwisłe wąsiska przyglądał się swemu gościowi. Wreszcie zaprosił do wnętrza dworku niezbyt gościnnym gestem:
- Proszę pana do środka...
Środek był tuż, jak gdyby na wierzchu. Dzieliły go od świata, deszczu, wiatru i zbyt wielkiego mrozu ściany modrzewiowe, bielone, a powyginane ze starości tak dalece, że każda z tych ścian miała linię nie pionową, lecz falistą. Z małego ganeczku wchodziło się do sieni wyłożonej płaskimi kamieniami, a z sieni niskie, odwieczne drzwi okute prowadziły do izby szerokiej, o kilku oknach. Podłoga w tej stancji również była jakaś falista, leżąc wprost na ziemi. Spomiędzy szpar między starymi balami podłogi wydostawała się glina czasu jesiennych szarug i zimowych odwilży, a wielkie letnie ulewy przepływały w poprzek tychże balów, gdyż niestety, spróchniałe i zbutwiałe przyciesie nie mogły ich już po staremu odeprzeć i powstrzymać. W dużym pokoju" stały dawne meble z mocno obdartym pokryciem. Na ścianach wisiały lanszafty tak zakurzone i sczerniałe, że po prawdzie, nie wiadomo było, po co one wiszą już na swych zardzewiałych gwoździach lat tyle, skoro żadnego lanszaftu i nic nikomu nie pokazują. Duży, czarny stół na próchniejących nogach stanowił jak gdyby centralny punkt tego domu. Stała tam już kawa w imbryku, śmietanka w dzbanku pobielanym, leżał chleb, symetrycznie otoczony przez maselniczkę, cukierniczkę, stanowiącą piękny zabytek czasów dawno minionych, przez stare noże, zgładzone od ostrzenia i krajania, oraz przez widelce z powyłamywanymi zębami. Stary, równie antyczny jak wszystko w jego domu, pan Gruboszewski wziął z rąk Cezarego walizkę i zaniósł ją do następnego pokoiku, małego, o jednym oknie. Tam ustawił ostrożnie walizkę przy łożu z jesionowego drzewa, zasłanym doskonałymi poduszkami i niebieską, jedwabną kołdrą.
- Mamy tylko dwa pokoje, proszę jaśnie pana - sumitował się pan Gruboszewski - więc tutaj jaśnie pan raczy rozgościć się według swego życzenia. Ja ze współmałżonką będę w tamtym pierwszym pokoju.
- Proszę pana! Nie jestem wcale jaśnie pan", lecz najzwyklejszy Baryka. Przykro mi, że narobiłem państwu takiego zamętu.
- Th... Gdzież tam! - mówił nieszczerze Gruboszewski. - Gość w dom, Bóg w dom - dodał już najzupełniej kłamliwie, a nawet oszukańczo.
- Państwo już dawno tutaj mieszkają, na Chłodku? - pytał Cezary, żeby tylko coś powiedzieć.
- Trzydzieści pięć lat, proszę łaski pana. Idzie na trzydziesty szósty, odkąd my na ten Chłodek nastali. Człowiek się na dobre zestarzał w tym samym miejscu. Mchem człowiek obrósł jako kamień w tutejszym polu.
- Tak. To kawał czasu.
- Nic się w tym domu nie zmieniło przez te długie lata. Te same ściany, te same belki, ten sam dach, te same graty. Domisko to stare jak świat. Na belce w tamtej stancji stoi napis: Anno Domini 1782. Jest tu na ganku cztery słupy. Jeden jest niepewny. Tknąć go palcem, wylatuje. Już tak wylatuje dwadzieścia cztery lata. Wszyscy wiedzą w domu i w okolicy: od tego słupa z daleka, bo może przytłuc!
- Czemuż go pan nie przytwierdzi mocnym bretnalem?2
- Nie mój dom. Nie ma co do tego dyspozycji. Nie mam poręcznej drabiny. A słup i tak latami stoi. A ile to ja, proszę łaski pana, zboża przez te lata wydał do śpichlerzów państwa nawłockiego! Któż by to zliczył! Ile się to mąki przemełło w tutejszym młynie!
Tymczasem proszono do śniadania. Przy tym śniadaniu, które było takie samo jak w nawłockim dworze i takimi samymi obstawione ceregielami, rolę Maciejunia pełniła pani Gruboszewska, jejmość w obcisłym czarnym stroiku oraz w czarnym nakryciu głowy siwej i, powiedzmy, łysawej - jejmość chuda i koścista, której widok nieco Cezarego przestraszył. Zapraszanie i nastawanie do objadania się było intensywniejsze niż w Nawłoci.






Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
15 3
15
Program wykładu Fizyka II 14 15
15 zabtechnŁódzkiego z
311[15] Z1 01 Wykonywanie pomiarów warsztatowych
15 Wykonywanie rehabilitacyjnych ćwiczeń ortoptycznychid247
10 15 58
15 7 2012
ComboFix 15 1 22 2 2015r

więcej podobnych podstron