Czułości nocy Erwin Susannah

background image
background image

Susannah Erwin

Czułości nocy

Tłumaczenie: Anna Sawisz

HarperCollins Polska sp. z o.o.

Warszawa 2021

background image

Tytuł oryginału: Cinderella Unmasked

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2020

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2020 by Susannah Erwin

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2021

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub

całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo

do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie

przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami

należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego

licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do

HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane

bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

background image

ISBN 978-83-276-7608-5

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek /

Woblink

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Wchodząc na pierwszy stopień schodów, Nelle Lassen uniosła nieco

szeroki dół turkusowo-srebrnej długiej sukni. A zaraz potem cofnęła stopę.

Jeśli teraz się odwróci, będzie mogła pojechać do domu. Zdjąć z siebie

wszystkie te pożyczone świecidełka, wskoczyć w ulubione legginsy i bluzę
z kapturem. Zwinąć się w kłębek na kanapie, przeglądać w laptopie swoje
kanały w mediach społecznościowych i obejrzeć w telewizji jakiś angielski
serial kostiumowy. Bo tak właśnie najbardziej lubiła spędzać wolne
wieczory.

A przynajmniej lubiła, dopóki jej życie nie wywróciło się do góry

nogami. Oczerniono ją, straciła pracę, a jej wiara w siebie znikła tak, jak
rozpada się na plaży zmyty falą przypływu zamek z piasku.

Potrzebowała miesięcy, by się z tego otrząsnąć i znaleźć jakieś wyjście.

Ciągle przed nią długa droga, ale dzięki przyjaciółce i sublokatorce Yoselin
Solero znalazła już przynajmniej nową pracę i nowe lokum. Do tego
jeszcze nowe imię.

Nelle, skrót od dawnego Janelle.
Z kieszeni ukrytej pod zwojami tiulu i koronek wydobył się dźwięk

dzwonka. Nelle wygrzebała telefon.

– Idę na galę – rzuciła w słuchawkę.
– W takim razie szybciej wchodź po tych schodach – usłyszała głos

Yoselin.

– A ty co? Szpiegujesz mnie? – roześmiała się Nelle.

background image

Dwa stopnie wyżej dostrzegła machającą do niej postać w przebraniu

pirata.

– Owszem – odparła Yoselin. – Czekam przy drzwiach. I pośpiesz się,

bo jest chłodno.

No tak, niby czerwiec, ale wichry znad zatoki San Francisco potrafią

być mroźne nawet latem.

A więc już za moment u szczytu schodów odbędzie się pierwszy test

projektu „Nowa Nelle”.

Wyprostowała ramiona i nabrała w płuca zimnego słonego powietrza.

Jeden mały kroczek po schodach, a wielki skok w jej życiu. Nawet Yoselin
nie wie, jak wielki.

Przyjęcie z uśmiechem zaproszenia na dzisiejszą galę wymagało od

Nelle nie lada wysiłku. Wszak uroczystość została zorganizowana dla
uczczenia Graysona Monka, inwestora wysokiego ryzyka, słynnego
filantropa i bohatera licznych, zapierających dech w piersiach materiałów
w mediach. Wszędzie wychwalano jego umiejętności biznesowe, w dalszej
kolejności wspominając o sportowej sylwetce, urodzie blond surfera
i o przenikliwym spojrzeniu ciemnych oczu.

Grayson Monk, syn człowieka, który omal nie zniszczył życia jej

ojcu…

Telefon znów zadzwonił.
– Już prawie jestem – rzuciła Nelle w słuchawkę i się rozłączyła.
To zabawne. Przecież ona teraz mieszka w San Francisco i zajmuje się

pozyskiwaniem funduszy dla organizacji dobroczynnych. Nie jest już tą
sztywną finansistką wspierającą doradztwem ludzi z bogatych
nowojorskich firm. Tu jest mile widzianym gościem, a nie obiektem szykan
ze strony zazdrosnego otoczenia, nie wyłączając byłego chłopaka. Tu nie
musi się nikogo bać.

background image

Nawet samego Graysona Monka.
Niezależnie od tego, jaka rodzinna przeszłość ją z nim łączy.
Idąc po schodach, z zachwytem rozglądała się wokół, myśląc, że

nareszcie na pewno nie znajduje się w Kansas.

Ferry Building, dawny port dla promów, to jedna z nielicznych w San

Francisco zabytkowych budowli ocalałych z pożaru będącego następstwem
trzęsienia ziemi w 1906 roku. Na środku wielkiej prostokątnej hali na
piętrze znajdowało się atrium pozwalające na oglądanie z góry targowiska
na parterze.

Wysoki strop zbudowany z metalowych stylizowanych na drewniane

beczki wsporników, kuliste lampy, wielkie okno w kształcie półksiężyca
z siatką imitującą roje gwiazd, mozaikowa podłoga z płytek – to wszystko
robiło niesamowite wrażenie.

Do tego nakryte kolorowymi obrusami stoły, między którymi

przechadzały się tłumy odświętnie ubranych, rozmawiających
i uśmiechniętych gości. W końcu sali parkiet taneczny i podium dla
orkiestry.

Tematem dzisiejszego balu przebierańców miała być „Wenecja

w Zatoce San Francisco”. Naręcza kwiatów, migające lampki choinkowe
i draperie z błyszczących tkanin pomagały w nadaniu industrialnej
architekturze baśniowego i karnawałowego klimatu.

Przypominająca Jacka Sparrowa Yoselin przywołała ruchem ręki Nelle

do stolika, przy którym rejestrowano przybywających gości.

– Nareszcie, już myślałam, że ci się obcasy przykleiły do schodów –

gderała. – Zaraz zaczną się wystąpienia. Pokażę ci, kto jest kto.

Siedząca przy stoliku kobieta powitała je i poprosiła o podanie nazwisk.
– Zostałyśmy zaproszone przez Octavię Allen – wyjaśniła Yoselin.

background image

Octavia Allen należała do ścisłego kierownictwa Create4All, fundacji,

w której Nelle i Yoselin pracowały. Wysłała je na galę w nadziei, że znajdą
tam darczyńców chętnych wesprzeć tę wspomagającą dzieci organizację
charytatywną.

Yoselin jako dyrektor zarządzająca miała wraz z Octavią prosić

dotychczasowych sponsorów o zwiększenie zaangażowania, a Nelle jako
nowa dyrektor do spraw rozwoju otrzymała zadanie przekonania
szczególnie dotychczas opornych na naciski i urok pani Allen.

Recepcjonistka odhaczyła je obie na liście i uśmiechnęła się szeroko.
– Pani Allen już tu jest. Będziecie siedziały wszystkie trzy przy stoliku

numer siedemnaście, w pierwszym rzędzie na prawo od sceny. A gdzie pani
maska? – spytała Nelle.

Nelle wyciągnęła swoją zakrywającą pół twarzy maseczkę

udekorowaną przez dziecięcych podopiecznych fundacji w trakcie zajęć
plastycznych.

– Bardzo… oryginalna – pochwaliła kobieta. – I proszę pamiętać:

przebrania nosimy do końca balu, do północy.

Nelle założyła maskę, wzięła głęboki oddech i za przyjaciółką weszła

do sali.

Grayson Monk czekał z boku sceny za kurtyną, wsłuchując się

w odgłosy tłumu. Impreza zapowiadała się znakomicie: jedzenie
przygotowane przez najlepszych szefów kuchni, wino z najsłynniejszych
winnic Kalifornii, tłum uśmiechniętych zrelaksowanych gości.

Ot, gala jak zwykle godna organizatora – miejscowego stowarzyszenia.

A jednak było nieco inaczej niż zazwyczaj. Grayson pomyślał przez chwilę
i doszedł do wniosku, że ta różnica to… jego osoba.

background image

Dotychczas udział w podobnych imprezach traktował jak haracz za

odniesienie sukcesu biznesowego w Dolinie Krzemowej. Wiadomo, trzeba
pokazać twarz i okazać nieco zainteresowania początkującym, spragnionym
kapitału przedsiębiorcom, którzy wierzyli, że co jak co, ale prywatny
fundusz inwestycyjny Monk Partners na pewno nie da im zginąć. Grayson
założył tę firmę zaraz po ukończeniu studiów w Stanfordzie.

Ale dzisiejszy wieczór ma być inny.
– Panie i panowie, przed wami zdobywca tytułu Filantropa Roku,

Grayson Monk!

Sala zatrzęsła się od braw i młody mężczyzna w zestawie

słuchawkowym na głowie wprowadził Graysona na scenę.

Ten uścisnął dłonie zgromadzonych tam notabli, podziękował za

zorganizowanie gali, po czym przemówił do publiczności.

– Jak zapewne wielu z was wie, od piętnastu lat kieruję firmą Monk

Partners – zaczął, po czym wymienił kilka bardziej znaczących firm, które
swój sukces zawdzięczały jego działalności. – Po prostu oddaję dług
wdzięczności ziemi, z której się wywodzę – skromnie podsumował swoją
aktywność, po czym przełknął ślinę.

Dotąd szło mu jak po maśle. Ot zwykła mowa trawa, powtarzał to

dziesiątki razy w trakcie rozmaitych wystąpień publicznych.

Ale teraz… musi powiedzieć coś jeszcze.
– Jednak wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Tak więc za zgodą

organizatora naszego spotkania chciałbym państwu oznajmić, że odchodzę
z Monk Partners.

Halę wypełnił jęk zdziwienia i rozczarowania.
– Ale bez obaw – ciągnął mówca. – Zostawiam firmę w dobrych

rękach. Ster przejmie ode mnie Philip Adebayo, reszta kierownictwa
pozostaje taka sama. Jedynie nazwa firmy może ulec zmianie.

background image

Kilka osób roześmiało się i Grayson poczuł się zrelaksowany. A więc

ma to już za sobą. Poszło lepiej, niż przypuszczał.

– Nie będę was dłużej trzymał, zabawa czeka. Jeśli macie jakieś

pytania, moje biuro od jutra rana jest gotowe na nie odpowiadać.

Z końca sali padło:
– A co pan będzie teraz robił?
Grayson osłonił oczy przed światłem, by zobaczyć, kto to powiedział.

Ale pytający i tak miał przecież na twarzy maskę, pozostawał więc
anonimowy.

– Widzę, że ktoś tu nie może zaczekać do jutra – uśmiechnął się

Grayson. – Nie jest chyba tajemnicą, że mój ojciec ostatnio poważnie
choruje. Odpowiem więc w sposób banalny: w najbliższym czasie chcę się
skupić na sprawach rodziny.

Spodziewał się pomruku współczucia, ale zamiast tego doszły go

strzępy całkiem konkretnej rozmowy toczonej przy najbliższym stoliku:

– Akurat… Wszyscy tak mówią… Skupić to on się chce, ale na

przejęciu fotela kongresmena… tylko czy El Santo chce mieć w Kongresie
drugiego Monka? Zasługujemy na kogoś lepszego…

A potem zaczął narastać ogólny zgiełk.
Grayson zamrugał oczami. Tak wroga reakcja dziwiła go, tym bardziej

że przytoczone słowa wypowiedziane zostały młodym kobiecym głosem.

Nie tego oczekiwał.
Odchrząknął, by pokryć zmieszanie, i powiedział:
– No cóż, będzie mi was brakowało. Może z wyjątkiem Wikrama

i Helen – wymienił imiona swoich największych rywali. – Ale i tak
doceniam styl, w jakim nieustannie deptaliście mi po piętach. – Sala
wybuchnęła śmiechem i Grayson ponownie się rozluźnił. – Firm można

background image

założyć wiele, ale ojca ma się jednego. Dziękuję za nagrodę i przede
wszystkim za przyjaźń oraz wsparcie.

Sala zadrżała od oklasków i ogólnego gwaru, a Grayson pomachał

wszystkim i wrócił za kulisy.

Tam ze szklanką napełnioną whisky na dwa palce czekał na niego Luke

Dallas, jeden z dwóch przyjaciół, których firmę Medevco zajmującą się
zastosowaniem najnowszych technologii w medycynie Monk wymienił
w przemówieniu.

– Gratulacje. – Luke podał Graysonowi drinka.
– Z powodu nagrody? To przecież zasługa twojej żony – odparł

Grayson. – To ona namówiła mnie na zeszłorocznej gali charytatywnej na
udzielenie tej dotacji.

– Ja też się cieszę, że dostałeś tę nagrodę. – Żona Luke’a, Danica,

pojawiła się u jego boku i spojrzała na męża ze znaczącym, natychmiast
odwzajemnionym uśmiechem. – Ja już swoją nagrodę mam.

Byli małżeństwem od prawie roku, ale Grayson wciąż nie mógł

nadziwić się łatwości, z jaką nieco gburowaty dawniej Luke okazuje żonie
uczucia.

Z zazdrością spojrzał na parę. Podobne dopasowanie napotykał

dotychczas jedynie w kompletach klocków Lego. On też chciałby spotkać
swoją drugą połówkę, ale wątpił, czy ktoś taki w ogóle istnieje.

A przelotne miłostki go nie interesowały. Chociaż stałej partnerki też

nie szukał, na pewno nie teraz.

Do grupki dołączył Evan Fletcher, partner Luke’a z Medevco. Podał

szklankę wody Danice, sam pił z kieliszka czerwone wino. Złożył
gratulacje Graysonowi, dodając:

– Stary, nie zazdroszczę ci. Twoje wystąpienie wywołało taki oddźwięk,

że jak tylko wyjdziesz zza kulis, nie będziesz mógł się opędzić od

background image

ciekawskich. Zadepczą cię.

– Tak to się zaczyna – mruknął Grayson, wpatrując się w swoje puste

szkło.

– Co się zaczyna? Emerytura w wieku trzydziestu pięciu lat? Możesz

teraz żyć jak w raju, przyjacielu. Chyba kupisz jakąś niewielką wyspę
i postawisz na niej dom. Nie zapomnij tylko o pokoju gościnnym dla
starych znajomych. Na przykład dla mnie.

– Ja nie przechodzę na emeryturę. – Grayson pokręcił głową. – Nie na

taką, o jakiej mówisz.

– W takim razie po jaką cholerę… – Evan machnął ręką, w której

trzymał kieliszek, i omal nie wylał całego wina.

– Masz zamiar to pić czy mi tym grozić? – zapytał Grayson.
Fletcher spojrzał na kieliszek, po czym odstawił go na stojący obok

stolik.

– A ja chciałbym usłyszeć odpowiedź na pytanie Evana – wtrącił się

Luke. – Skoro nie emerytura, to co?

Im można powiedzieć. Przecież i tak nie da się tego długo utrzymać

w tajemnicy.

– Okej, ale na razie tylko do waszej wiadomości – zaczął Grayson. –

Mój ojciec zamierza zrezygnować z zasiadania w Kongresie. Jak to zrobi,
zostaną ogłoszone wybory uzupełniające, do końca kadencji został jeszcze
ponad rok. Zamierzam kandydować – dokończył po zaczerpnięciu
powietrza.

Danica westchnęła, a Luke uścisnął dłoń przyjaciela.
– Gratulacje, stary, możesz oczywiście liczyć na nasze poparcie –

zapewnił. – Ale dlaczego dopiero teraz nam to mówisz?

– Szczerze mówiąc, dziwię się waszemu zaskoczeniu – odparł

Grayson. – Zawsze chciałem iść w ślady ojca.

background image

Nie wspomniał o głosach, które rozległy się, gdy ogłosił odejście

z firmy.

– Cześć, cześć! – rozległo się gromkie powitanie i na zaplecze sceny

wkroczyła z nieodłącznym telefonem w dłoni główna organizatorka gali,
Bitsy Christensen.

Za nią kilku muzyków taszczyło swoje instrumenty.
– Przepraszam, ale musicie ustąpić miejsca tym ludziom – dodała. –

Dlaczego jeszcze nie siedzicie za stołem? Żarcie jest fantastyczne.

– Jasne, już idziemy.
Grayson skierował się do wyjścia, dając znak swojemu towarzystwu, by

szło za nim. Evan schylił się po kieliszek i od tej chwili wszystko zaczęło
się rozgrywać jak w zwolnionym tempie. Wpatrzony w swój kieliszek Evan
zderzył się z nieodrywającą wzroku od wyświetlacza telefonu Bitsy. Stało
się to tuż przed Graysonem.

Smartfon i kieliszek wyleciały w powietrze.
Grayson schylił się, by pochwycić spadający telefon, i w tym samym

momencie dostał w głowę kieliszkiem. Jego śnieżnobiała smokingowa
koszula przybrała nagle barwę różową, a on sam zaczął roztaczać wokół
siebie zapach kogoś, kto właśnie zażył kąpieli w beczce najlepszego wina
z Napa Valley.

Nie było mowy, aby w takim stanie mógł wejść w tłum

najznamienitszych i – co ważne – bardzo zaciekawionych jego
oświadczeniem obywateli rejonu Zatoki San Francisco. Bezskutecznie
wycierał zalaną koszulę papierowym obrusem, choć wino zdążyło już
zmoczyć mu skórę.

Zszokowana Bitsy powtarzała jedynie „o Boże”, ale kiedy szok minął,

wzięła od Graysona swój telefon i zadzwoniła do współpracowników.

background image

– Mamy jakieś zapasowe kostiumy na wypadek, gdyby ktoś zapomniał

się przebrać – wyjaśniła Graysonowi i jego towarzyszom. – Jesteśmy
przygotowani na każdą okoliczność – pochwaliła się. – Zaraz przyniosą ci
kostium Pierrota – zapewniła Graysona po chwili rozmowy z kimś.

Pierrota? Pajaca? Super, pomyślał. Tak właśnie pragnął pokazać się

swojemu przyszłemu elektoratowi – jako klaun w obszernych białych
śpiochach.

Usunął się w kąt, by poczekać na dostarczenie mu stroju, i w myślach

powtarzał sobie cele na dzisiejszy wieczór: pozyskać sponsorów kampanii
wyborczej, uspokoić zdenerwowanych jego odejściem udziałowców Monk
Partners i… Po głowie krążyło mu zasłyszane „Ludzie z El Santo zasługują
na kogoś lepszego”.

Oczywiście w sali mogą znajdować się ludzie, którym z nim było nie po

drodze. Na przykład właściciele i menedżerowie firm, których prośby
o zastrzyk finansowy załatwił odmownie. Albo jego była dziewczyna, która
obraziła się na niego za skrócenie urlopu na Bali z tygodnia do pięciu dni,
bo akurat musiał pilnie dopiąć jakąś transakcję.

Ale Grayson był ogólnie lubianym człowiekiem. Urodzonym

przywódcą, który już w szkole doprowadził drużynę pływacką do tytułu
mistrzowskiego, i w liceum założył swoją pierwszą spółkę inwestycji
kapitałowych, by mieć z czego finansować starty w zawodach. A obecnie
cieszył się sławą jednego z najlepszych inwestorów w Dolinie Krzemowej.

Zawsze jednak ciągnęło go do służby publicznej. Ot, rodzinna

tradycja – pradziadek był gubernatorem Kalifornii, dziadek sędzią sądu
stanowego. Przejęcie po ojcu fotela w Izbie Reprezentantów jest chyba
logicznym zwieńczeniem historii takiego rodu.

Przyniesiono mu kostium, który okazał się jeszcze bardziej idiotyczny,

niż sobie wyobrażał. Już chciał to zapakować z powrotem do plastikowej

background image

torby i wystąpić w poplamionej winem koszuli, gdy nagle zdał sobie
sprawę, że może właśnie nadarza mu się ostatnia okazja, by się zabawić.

Potem czeka go kampania: tysiące ściskanych dłoni, setki całowanych

w główkę dzieci i dziesiątki oficjalnych wystąpień. Jego i tak mizerne życie
towarzyskie zniknie zupełnie. A gdy dostanie się do Kongresu, już w ogóle
nie będzie miał dla siebie czasu.

A tak przynajmniej, przebrany od stóp do głów, zaskoczy swoich

potencjalnych wyborców. Częściowa anonimowość pozwoli mu na bardziej
bezpośrednie kontakty z ludźmi, spędzenie czasu z przyjaciółmi bez obawy,
że zostanie zadeptany.

Tak, to będzie ostatni wieczór względnej wolności.
I może uda mu się dowiedzieć, kto i dlaczego głośno wypowiedział coś,

do czego jemu trudno byłoby się przyznać przed samym sobą.

Siedzący obok Nelle i Yoselin goście oddali się plotkom, gdy tylko

Grayson Monk opuścił podium. Tylko Nelle milczała, sącząc wódkę
z sokiem żurawinowym i mając nadzieję, że zawarty w drinku lód sprawi,
że rumieńce na jej policzkach staną się mniej widoczne.

Oczywiście tak jak wszyscy obserwowała życie Graysona Monka

w mediach, których był zresztą ulubieńcem od momentu, gdy w wieku
dwudziestu pięciu lat zarobił pierwszy miliard. Czyli od jakichś ośmiu lat.
Ale w rzeczywistości był wyższy, lepiej zbudowany, miał więcej uroku
i bardziej wyraziste spojrzenie niż na zdjęciach.

Gdy wydawało jej się, że się do niej uśmiechnął, zaczerwieniła się.

Z bólem stwierdziła, że nie jest odporna na jego czar. A przecież wiedziała,
jaki jest naprawdę. Bierze wszystko, nie oglądając się na krzywdę innych.
Ma to po ojcu.

background image

Ale teraz nie powinna się tym przejmować, a skorzystać z okazji

i cieszyć się miłym wieczorem. Wie już, jak wygląda, wie, że jest ubrany
w smoking i nie nosi maseczki. Nie musi się więc obawiać, że przypadkiem
się na niego natknie.

– Sądzisz, że on naprawdę wystartuje? – spytała ją Yoselin.
– Kto?
– Grayson Monk. Do Kongresu.
– A bo ja wiem?
Nelle nagle zauważyła, że zaraz nie będzie już miała nic do picia i że

potrzebuje następnego drinka. A najchętniej dwóch.

– Ale ty pochodzisz z El Santo, prawda? – drążyła przyjaciółka. – On

przecież też.

– Tak, ale jest kilka lat starszy ode mnie – odparła Nelle, czując, jak jej

policzki przybierają żurawinową barwę. Pewnie od tego drinka. – Zresztą
nie obracaliśmy się w tych samych kręgach. A skoro już o startach mowa,
mówiłam ci, że mam zamiar w tym roku wystartować w maratonie?

Pani Allen pochyliła się w jej stronę.
– Czy ja dobrze usłyszałam? Dorastałaś tam gdzie Grayson Monk?
Nelle omal nie udławiła się kostką lodu.
– Tak, pochodzimy z tego samego miasta, ale…
– To znakomicie! – wykrzyknęła pani Allen, klaszcząc w dłonie. – Od

lat staram się pozyskać Monka jako kluczowego sponsora. Z jego
wsparciem budowa naszego nowego ośrodka poszłaby jak po maśle. Teraz
rozumiem, dlaczego Yoselin nalegała, żeby cię zatrudnić.

Nelle przygryzła wargę i wbiła wzrok w stół. Pani Allen mówiła

prawdę – Yoselin musiała ostro walczyć o zatrudnienie Nelle. Była inna
kandydatka, z lepszą pozycją wśród miejscowej socjety.

background image

– Nelle była świetną kandydatką także z innych powodów –

zaprotestowała Yoselin. – Po pierwsze, ona…

Widząc zbliżającego się ku nim wysokiego zamaskowanego mężczyznę

w sędziowskiej todze, Yoselin przerwała i krzyknęła:

– Jason! – Po czym wstała, by ucałować swojego chłopaka. – Co ty tu

robisz? Mówiłeś, że nie możesz mi towarzyszyć, bo musisz się uczyć do
jutrzejszych zajęć – trajkotała.

– Postanowiłem wziąć sobie wolne od nauki – odparł Jason

z uśmiechem. – Pożyczyłem togę od sędziego Durhama, a pani Allen dała
mi wejściówkę, więc mogłem zrobić ci niespodziankę.

Yoselin podziękowała szefowej.
– Należało ci się, ciężko pracowałaś. A fakt, że Nelle zna Graysona

Monka, to dodatkowy punkt dla ciebie – odparła pani Allen. – To teraz wy
dwoje się bawcie, a ja i Nelle zajmiemy się naszym biznesem.

Muzycy zajęli miejsca na estradzie i zaczęli stroić instrumenty. Światła

przygasły i salę spowił poblask fioletowych, zielonych i niebieskich
reflektorów skierowanych na scenę.

– Mogę prosić? – Jason wstał i podał rękę Yoselin. Zdążył jeszcze

przypomnieć Nelle, że w niedzielę, gdy skończy się targ farmerski, idą
razem na brunch.

– Mam to w kalendarzu – zapewniła go dziewczyna.
Patrzyła, jak para oddala się w kierunku parkietu. Są tacy… są

jednością. Wdzięczna im była, że czasem zapraszali ją na wspólne wyjścia,
nie czuła się przy nich jak piąte koło u wozu, ale jednak…

Fajnie byłoby mieć kogoś dla siebie, iść z nim pod rękę, tańczyć i śmiać

się z jego żartów.

Tak, ale najpierw trzeba doprowadzić do szczęśliwego końca projekt

„Nowa Nelle”. Stanąć wreszcie na własnych nogach, odbudować reputację,

background image

karierę zawodową i wiarę w siebie. A potem dopiero pomyśleć o drugiej
połówce.

Pochwyciła spojrzenie pani Allen, którą zapewniła:
– Ja tu się czuję na posterunku, więc proszę się nie krępować

i powiedzieć mi, co mam robić.

Pani Allen rozejrzała się dyskretnie.
– Oj, tam za sceną stoi Bitsy. Muszę z nią pomówić w cztery oczy. Ty

w tym czasie możesz spróbować z kimś pogadać. Ja niedługo wrócę.

Inni goście przy ich stole także zaczęli się rozchodzić, a to do

szwedzkich bufetów, a to do baru. Nelle pomyślała, że łatwiej będzie
nawiązać kontakt z osobą, która ma ręce zajęte tylko kieliszkiem niż z taką,
która trzyma talerz i widelec. Udała się więc do najbliższego baru.

Zamówiła sok żurawinowy z wodą sodową, alkoholu póki co miała

dosyć.

Rozglądała się za szefową, by nie spóźnić się na moment, gdy ta wróci

do stołu, ale w tłumie smokingów i różnokolorowych kostiumów nie mogła
jej dojrzeć. Nagle ktoś trącił ją łokciem i szklanka z jej sokiem się
zachwiała.

Już chciała ostrzec faceta w białym przebraniu, że zaraz może oblać go

sokiem, ale ten wykazał się refleksem i złapał szklankę, zanim ta się
przewróciła. Nie została uroniona ani jedna kropla.

– To pani drink? – zapytał przebieraniec, uśmiechając się na widok

szeroko otwartych z przerażenia oczu Nelle.

Był wysoki i nawet luźny kostium weneckiego pajaca nie mógł

zamaskować jego szerokich ramion. Zazwyczaj wystrzegała się bezbłędnie
zbudowanych i wytrenowanych chłopaków, ale ten tu miał takie wesołe
iskierki w widocznych zza maski ciemnych oczach, że przestała się mieć na
baczności.

background image

– Tak, nie ukrywam – odrzekła z uśmiechem. – Mistrzowski chwyt –

pochwaliła.

– Przynajmniej raz mi się udało – powiedział, podając jej szklankę. Ich

palce się zetknęły i Nelle poczuła się, jakby przeszedł ją prąd. – To nie
pierwszy drink, którym miano mnie oblać dziś wieczorem.

Jeszcze pół roku temu Nelle uśmiechnęłaby się uprzejmie i odeszła, ale

czyż pani Allen nie poleciła jej, by nawiązywała kontakty? Dawna Janelle
nie wdałaby się w żaden flirt, ale nowa Nelle? Jeszcze z wódą wciąż
krążącą w jej żyłach? Czemu nie?

– Zaintrygowałeś mnie – powiedziała. – Jeśli o mnie chodzi, to był

czysty przypadek. Ale komu tak się naraziłeś, że chciał coś na ciebie
wylać?

– Usiłowałem uratować telefon, który znalazł się w niebezpieczeństwie.
– I ten niegrzeczny telefon w zamian czymś cię oblał? Ma taką apkę?

Toż to hit wieczoru!

Nieznajomy zaniósł się śmiechem. Nelle też nie potrafiła powstrzymać

uśmiechu. Spojrzał na nią z uznaniem.

– Miałem dziś pomysł na wynalazek: beczka whisky bez dna. Ale

telefoniczna apka, które oblewa intruzów czerwonym winem, przebija go
kreatywnością. Tego nam brakuje.

– Dlaczego ograniczać się do świata alkoholi. A pomidory?
– Jak to?
– No na przykład oglądasz jakiś kiepski występ. Apka, która wirtualnie

obrzuca scenę pomidorami, najlepiej zgniłymi, byłaby jak znalazł. A co
z tortami weselnymi?

– Tortami?
– Na każdym weselu ktoś zostaje upaprany tortem. Robisz to więc za

pomocą apki i… co za oszczędność na praniu chemicznym!

background image

Pierrot wyszczerzył zęby w bardzo powabnym uśmiechu.
– Musiałaś bywać na jakichś szczególnie pechowych weselach. A może

to wydarzyło się na twoim własnym?

– Jak dotąd nie i mam nadzieję, że się nie wydarzy. To nie w moim

stylu. Mam na myśli smarowanie tortem, a nie wesele jako takie –
uściśliła. – Bo co do wesela, to… hm… – Poczuła, że płoną jej policzki,
więc zmieniła temat. – Czym tu jeszcze można kogoś oblać? Koktajlem
mlecznym? No wiesz, takim gęstym, kremowym, w którym łyżka staje.

Urwała, bo nagle zorientowała się, że przysunęła się do rozmówcy tak

blisko, że cekiny z jej sukni niemal zaczepiały o płótno jego kostiumu.

– Mów dalej – zachęcał. – Co się potem robi z taką łyżką?
– Łyżka… – Nelle z trudem przełknęła ślinę. Spojrzała na jego usta

i podbródek, jedyne odsłonięte części twarzy. Podbródek był starannie
ogolony, usta ani nie za szerokie, ani nie za wąskie, w sam raz.

– No więc łyżka… – zaczęła się plątać.
– O, tu jesteś! – usłyszała za plecami głos pani Allen. – Czekałam na

ciebie przy naszym stole.

Przestraszona Nelle zachwiała się i bezwiednie oparła o pierś

rozmówcy, który przytrzymał jej nagie ramię.

– Możemy porozmawiać? – nalegała szefowa. – Chyba że coś ci

przerwałam.

– Ależ skąd, już idę – odparła Nelle.
Dopiero dostała umowę o pracę, nie może teraz wszystkiego schrzanić.
Jednak gdy już szła za panią Allen na drugi koniec sali, dotarło do niej,

że nie pożegnała się z człowiekiem o perfekcyjnych ustach. No i nie wzięła
swojego soku.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Grayson patrzył w ślad za kobietą, aż zniknęła w tłumie. Zaintrygowała

go jej twarz, przynajmniej ta jej część, którą widać było zza starannie
ozdobionej maski syrenki. Pełne usta, wyraźnie zarysowany podbródek,
lśniące niebieskie oczy. Patrząc w nie, mógłby przysiąc, że ona też była nim
zaciekawiona.

Takich przypadkowych spotkań miał w życiu na pęczki, był już nimi

znudzony. Nie musiał wyrywać kobiet przy barze, nawet jeśli to był
darmowy bar na gali dobroczynnej. Ale potrafił odróżnić podszyte
wyłącznie pożądaniem zainteresowanie kobietą od takiego, które angażuje
jego mózg i uczucia.

– Kto to był? – zapytał Evan, któremu właśnie udało się przecisnąć do

baru tuż obok Graysona. – Niech zgadnę: któraś z twoich byłych, która
rozpoznała cię mimo przebrania.

– Bardzo śmieszne. Ale nie. Rozumiem, że ty też jej nie rozpoznałeś.
– Ja mam kłopot z zapamiętywaniem nawet niezakrytych twarzy, a co

dopiero… – Evan wzruszył ramionami. – Nic ci się nie stało? Tak mi
przykro…

– Wybaczyłem ci już godzinę temu – odparł Grayson, unosząc dłoń

i bezskutecznie rozglądając się w poszukiwaniu tajemniczej nieznajomej.

Jak to możliwe, że zniknęła tak szybko?
– Nie chodziło mi o wylane na ciebie wino – powiedział Evan – ale

o to, że olała cię taka atrakcyjna kobieta.

background image

– Skąd wiesz, że była ładna? – Grayson przyjrzał się przyjacielowi. –

Widziałeś ją bez maski? Kiedy? Gdzie?

– W życiu jej nie spotkałem – odparł Evan, unosząc kieliszek. – Ale

tobie się podoba. Nigdy nie widziałem, żebyś był kimś aż tak
zainteresowany. Idź za nią.

– Olała nie tylko mnie. Zostawiła nawet swój drink.
– To go bierz i jej zanieś. Wyjdziesz na bohatera.
Grayson podniósł się ze stołka. Powinien teraz porozmawiać

z przyjaciółmi, z partnerami biznesowymi, rozbroić tę bombę, którą chwilę
temu zdetonował. Ale w końcu od czego są mejle i telefony?
W poniedziałek też będą działać.

Spojrzał na nacierający na bar tłum.
Evan ma rację. Prawdziwy dżentelmen zaniósłby kobiecie drinka. Wziął

do ręki porzuconą szklankę, pokiwał przyjacielowi na pożegnanie i zaczął
się przedzierać przez tłum najznamienitszych mieszkańców rejonu Zatoki.

Pokręcił się po zatłoczonym parkiecie, potem przeszedł się po sali. Nikt

go nie zaczepiał, nie starał się namolnie zainteresować swoimi
biznesowymi pomysłami. Grayson Monk po raz pierwszy w życiu docenił
zalety anonimowości.

Zrobił kilka rundek, lód w szklance rozpuścił się prawie całkowicie.
Spojrzał na zegarek, dochodziła jedenasta. Może piękna nieznajoma

opuściła już przyjęcie? Ta myśl przyprawiła go o piekący ból w żołądku,
nie spowodowany wcale spożyciem pewnej ilości whisky.

A może tylko mu się wydawało, że gdy spojrzeli sobie w oczy, coś

między nimi zaiskrzyło?

Wracał już w pobliże tanecznego kręgu, gdzie miał zamiar zacząć

urabiać grupę przybyłych z Nowego Jorku inwestorów, gdy nagle dojrzał
zielono-srebrny błysk.

background image

Jego syrenka.
Stała po drugiej stronie parkietu, zwrócona do niego bokiem. Zaczął

dostrzegać szczegóły, które umknęły mu w czasie pierwszego spotkania:
figura klepsydry z bardzo szczupłą talią, urocze krągłości, luźno splecione
w warkocz długie kasztanowe włosy, przewiązane srebrzysto-turkusowymi
wstążkami. Czoło wieńczył diadem z pereł i muszelek.

Spojrzała na niego, a Grayson nie odwrócił wzroku. Niech wie, że

podziwiał jej urodę. A więc nie, to nie były jego wyobrażenia. Naprawdę
coś między nimi jest, czuł to całym sobą. I ona zapewne też. Poznał to po
tym, jak położyła sobie prawą dłoń na szyi.

Tancerze przestali istnieć, podobnie jak cały Ferry Building. Na całym

świecie pozostali tylko on i ona.

Uśmiechnął się i uniósł jej szklankę, potrząsając nią lekko.

Odwzajemniła uśmiech, ale jednocześnie pokręciła głową. Stojąca obok
niej posągowa kobieta w przebraniu feniksa też na niego spojrzała,
uśmiechnęła się, po czym powiedziała coś do syrenki, wymachując rękami,
jakby chciała kogoś przegonić.

I syrenka zaczęła iść w jego kierunku.
Wyglądało to tak, jakby tłum się przed nią rozstępował. On także ruszył

w jej kierunku. Spotkali się na środku parkietu, gdzie światła
z ciemnopurpurowych zmieniły się na bladoniebieskie, a ostrego rocka
zastąpił jakiś jazzowy standard. Perły, jakimi wyszywana była jej suknia,
błyszczały. Kobieta wyglądała jak prawdziwa bogini morskich głębin.

– Zapomniałaś – powiedział, podając jej szklankę.
– Och, dzięki.
Wzięła od niego napój, ale nie zaczęła pić. Gapili się na siebie, aż

solista zaczął śpiewać coś o „porwaniu kogoś na księżyc i igraniu z nim
między gwiazdami”.

background image

To najwyraźniej rozwiązało jej język, bo rzuciła jakiś żarcik

o trzykrotnym oblewaniu kogoś drinkiem, po czym głośno się roześmiała.

Pokręcił głową. Nie rozumiał tego żartu, tak jak nie mógł pojąć, jak to

było możliwe, że w ogóle ją odnalazł.

W milczeniu cieszył się energią wynikającą z połączenia ich spojrzeń.
Nelle nieco nerwowo i niezręcznie usiłowała wytłumaczyć mu dowcip,

zapewniając jednocześnie, że nie zamierza wylewać na niego drinka, który
jej przyniósł.

– Ojej, zobacz, lód się całkiem stopił. Niosłeś to cały czas w ręce? –

zapytała w końcu.

– Chyba widziałaś tę kolejkę do baru. Żal było zostawić. – Grayson

nonszalancko wzruszył ramionami.

– Przecież tu jest więcej barów, prawda? – Kokieteryjnie przekrzywiła

głowę, przez co luźny warkocz zsunął się na lewe ramie, a jedna ze
srebrzystych wstążek spoczęła na jej dekolcie.

Grayson jeszcze nigdy nie zazdrościł tak bardzo cienkiemu paskowi

tkaniny.

Dopiero teraz ze zdziwieniem zauważył, że hala pełna jest bufetów

z jedzeniem i barów z napojami.

– Hm, ale przynajmniej tym ugasisz pragnienie błyskawicznie –

powiedział, wskazując na przyniesioną przez siebie szklankę.

Uśmiechnęła się, a na jej lewym policzku ukazał się rozkoszny

dołeczek.

– Jeszcze raz ci dziękuję – powiedziała, po czym zaczęła iść w stronę

stołu, przy którym zostawiła swoich znajomych.

– Zatańcz ze mną – poprosił bez zastanowienia.

background image

– Z drinkiem w ręce? – zdziwiła się. – Widzę, że naprawdę lubisz

niebezpieczne sytuacje z udziałem różnych napojów.

– Ten problem da się rozwiązać – powiedział, biorąc od niej szklankę

i stawiając ją na tacy przechodzącego kelnera.

– Hej! Dopiero co mi go przyniosłeś! – zaprotestowała. – A poza tym

jest jeszcze jeden problem: nie wyraziłam zgody na taniec.

– Proszę cię, zatańcz ze mną – powtórzył Grayson.
Spojrzała na niego i przygryzła dolną wargę.
– A twoja partnerka nie będzie miała nic przeciwko temu? – zapytała.
– Nie mam partnerki. Ani tu, ani nigdzie. A ty? Ktoś na ciebie czeka?
Powiedz, że nie, pomyślał błagalnie.
W jej spojrzeniu pojawił się nagły błysk, po czym pokręciła głową

i podała mu dłoń.

Orkiestra zaczęła grać powolną melodyjną balladę. Nelle płynęła po

parkiecie, lekko dotykając jego ramion. On obejmował ją w talii delikatnie,
by nie naruszyć misternych zdobień sukni. Ich ruchy były perfekcyjnie
zgrane.

Spojrzeli sobie w oczy i Grayson poczuł w brzuchu coś w rodzaju

trzepotania. Dotychczas nie wierzył, że coś takiego jest w ogóle możliwe.

Nie był romantykiem. Miłość od pierwszego wejrzenia? Coś takiego

można śmiało włożyć między bajki.

A jednak gdy melodia się skończyła, nie chciał jej wypuścić z objęć.
– Dziękuję – powtórzyła dwukrotnie.
Zdjęła ręce z jego ramion, ale nie odsunęła się nawet o krok.
– Nie ma za co – odparł i dalej stali nieruchomo, mimo iż reszta

tancerzy utworzyła już korowód i zaczęła hasać w rytm muzyki country. –
Może jesteś głodna albo spragniona?

background image

– W jakim sensie? – zapytała rozbawiona.
– Może masz ochotę coś zjeść? – uściślił.
Rozejrzała się po spustoszonych szwedzkich stołach.
– Chętnie, ale chyba już nic nie ma.
– Coś wymyślimy. Masz jakieś zastrzeżenia dietetyczne?
Zaprzeczyła, a w brzuchu zaburczało jej tak głośno, że oboje

wybuchnęli śmiechem.

Pozwoliła mu wyprowadzić się z budynku. Co ona wyprawia? Przecież

na pewno już wytrzeźwiała. Może ktoś rzucił na nią urok? W końcu wokół
jest tylu ludzi w przebraniach czarodziejek, czarownic i magów.

Fakt, Ferry Building to czarowne miejsce. Nawet pani Allen – pewnie

pod wpływem nadprzyrodzonych mocy – zwolniła ją z obowiązków
służbowych, gdy zobaczyła, że na parkiecie czeka na nią facet ze szklanką
w dłoni.

No i jest to towarzysz jak z pięknego snu.
Czy to rozsądne dać się wyprowadzić z przyjęcia mężczyźnie, którego

nie zna się nawet z imienia i nie zawiadomić o tym ani Yoselin, ani pani
Allen?

Dawna ona na pewno by się na to nie zgodziła.
Ale tej dawnej nikt nie wodził po parkiecie, jakby była drogocennym

skarbem, który trzeba traktować z najwyższym szacunkiem. Silny dotyk
nieznajomego dawał poczucie bezpieczeństwa. Z przyjemnością więc
wzięła go teraz pod rękę.

– Daleko idziemy? – zapytała. – Bo jeśli tak, to muszę zmienić buty.
Otworzyła torbę i pokazała mu parę wygodnych bamboszy. Roześmiał

się.

– Nie. Zatrzymamy się tu – odparł, wskazując ławkę.

background image

Zdziwiona uniosła brwi, a już po chwili podbiegł do nich młody

człowiek, podając Graysonowi brązową papierową torbę.

– To mi wygląda na jakąś nielegalną transakcję – zauważyła Nelle.
– Burritos są zakazane tylko dla osób na diecie. – Uśmiechnął się,

wręczając jej zawiniątko w folii aluminiowej.

Dla siebie wyjął taki sam pakunek, po czym sięgnął ręką do twarzy, by

zdjąć maskę.

Nelle powstrzymała go ruchem ręki.
– Nie wolno. Dopiero o północy – ostrzegła go.
– Aha, więc ty jesteś zwolenniczką przestrzegania reguł. – Uśmiechnął

się.

Już chciała to potwierdzić, ale przypomniała sobie, że taka porządna to

była jako Janelle. Wierzyła, że jeśli będzie postępować słusznie i zawsze iść
wyznaczoną ścieżką, świat jej się jakoś odwdzięczy. Niestety, cholernie się
myliła.

– Może jakoś wytrzymamy te magiczne ograniczenia – powiedziała,

patrząc na rozjarzony światłami zegar na wieży Ferry Building. – To
w końcu jeszcze tylko pięćdziesiąt minut.

– Pięćdziesiąt długich minut – sprostował.
– Nie wytrzymasz? – spytała, rozpakowując burrito.
– Właściwie masz rację. Odroczona przyjemność smakuje lepiej.
– Zgadza się. Czasem warto zaczekać – odparła, delektując się

aromatem pieczonej wieprzowiny i czosnku.

Zadrżała.
– Zimno ci – stwierdził, rozglądając się za jakimś bardziej zacisznym

miejscem.

background image

– Może dlatego, że siedzę tu samotnie – odparła, wskazując mu wolne

miejsce obok siebie.

Uśmiechnął się i usiadł. Robiąc mu miejsce, odsunęła nieco fałdy

swojej długiej spódnicy, zauważając przy okazji, że jego mocne uda
wypełniają niemal bez reszty luźne w końcu spodnie kostiumu pajaca. Żeby
nie zastanawiać się nad umięśnieniem reszty jego ciała, skoncentrowałą się
na jedzeniu. Boski smak pieczonego mięsa i dobrze naczosnkowanego ryżu
pochłonął ją, ale nie na tyle, by nie czuła ciepła jego ciała.

Jedli w milczeniu, od czasu do czasu jedynie wymieniając uwagi na

temat przechodniów.

Mieli bardzo podobne poczucie humoru, często wybuchali śmiechem.

Muzycznym tłem ich niespodziewanej randki stał się po chwili dźwięk
przenośnego pianina, na którym pośrodku placu grał młody człowiek. Stał
przed nim kapelusz na datki.

– Faktycznie, jeszcze tylko Chopina nam tu brakowało – powiedział,

a ona się roześmiała.

Co za cudowny wieczór!
– Tak, to wszystko jest do bólu idealne – odparła, przełykając ostatni

kęs. – Ale podoba mi się. No i jedzenie pyszne, serwis bez zarzutu –
dodała, wycierając palce w dostarczoną w pakiecie papierową serwetkę.

– To moje ulubione żarcie w tym mieście. Próbowałem wszędzie, ale

zawsze wracam do tego food trucka. O, tu coś masz – powiedział Grayson,
pokazując miejsce na swoim policzku.

– Teraz lepiej?
– Nie. Mogę?
Ujął jej głowę w dłonie i kilkakrotnie przesunął serwetką po

wskazanym miejscu. Serce Nelle biło w tym czasie tak mocno, jakby

background image

chciało wyskoczyć z piersi. Towarzyszyły temu narastające dźwięki
fortepianowej muzyki.

– Już – powiedział.
Światło latarni tworzyło wokół jego głowy rodzaj aureoli. Piwne oczy

błyszczały, gdy się w nią wpatrywał.

Pragnął jej. Wiedziała, bo czuła to samo.
– Nie robię takich rzeczy – mruknął.
– Jakich?
– Nie całuję przygodnie poznanych kobiet.
– A teraz? Przecież nikogo nie całujesz.
– Ale mogę. Wystarczy, żeby ona się zgodziła. Mogę?
W odpowiedzi przysunęła się do niego i przywarła ustami do jego warg.
To niemądre, ostrzegała ją ta część mózgu, która akurat nie była

pochłonięta pocałunkiem. Przecież oboje są zamaskowani, a ona nie zna
nawet jego imienia. To może być seryjny zabójca. To może być…

Ale ten słaby głosik ostrzegawczy zamilkł, gdy tyko Grayson przytulił

ją do siebie. Rozchyliła wargi i pozwoliła mu penetrować językiem wnętrze
ust. Odwzajemniła się tym samym. To był porządny pocałunek. Żadnych
udziwnień, żadnej nonszalancji, ale też zero banału. Mistrzostwo świata
w całowaniu. Nie chciała przerywać tak cennego doświadczenia.

Zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła mocniej do siebie. Zupełnie

jakby nie miała zamiaru go puścić.

On jednak odsunął się delikatnie i wyszeptał:
– Wstanę już.
Nie zdążyła zaprotestować, gdy podniósł się z ławki, pociągnął ją za

sobą, po czym usiadł i posadził ją sobie na kolanach. Cieniutkie tiule
i tkanina, z której uszyty był jego kostium, nie stanowiły dostatecznej

background image

bariery między ich ciałami. Jego uda były naprawdę takie twarde
i muskularne, na jakie wyglądały. I ciepłe. Bardzo ciepłe.

Chciałoby się skryć w tym cieple wytwarzanym przez ich

roznamiętnione ciała.

Przycisnęła piersi do jego torsu. Już zapomniała, jak wspaniałą rzeczą

może być pocałunek. A może po prostu nigdy tego nie wiedziała?

Zegar na wieży Ferry Building wybijał właśnie północ.
– Maskarada skończona – wyszeptała Nelle, z trudem odrywając usta od

jego warg.

Dziki wzrok Pierrota stopniowo wracał do normy.
– Ach tak – powiedział.
– A to znaczy, że… – Przesunęła palcami po jego kościach

policzkowych, dotykając maski.

Wstrzymał oddech i uśmiechnął się.
– Też tak myślę.
Rozsupłał srebrne wstążeczki podtrzymujące jej maskę. Ona zaś

najpierw zdjęła mu spiczastą czapkę, a potem ściągnęła to, co zasłaniało
twarz. I zamarła.

Nie mogła się poruszyć, nie mogła oddychać. W głowie brzęczała jej

tylko jedna myśl: Całowała się z Graysonem Monkiem.

Gdy jej maska spadła na ziemię, Graysona dosłownie zatkało. Jaka ona

jest piękna!

Domyślał się tego, zanim zdjął jej maseczkę. Była zabawna i pełna

wdzięku, czas szybko mijał mu w jej towarzystwie. Nie przeszkadzały mu
nawet dłuższe chwile milczenia, przyjmował je jako coś naturalnego. Jakby
znali się od dawna. Już jej inteligentne poczucie humoru było czymś
pięknym. A całowała tak, że zapominało się o bożym świecie.

background image

Ale gdy maska opadła, miał już pewność, że jego morska bogini jest

piękną kobietą. Lekko orli nos, wysokie kości policzkowe i oczy koloru
Pacyfiku o poranku. Iście królewska uroda.

Ale co to? Ona patrzy na niego z niechęcią, jakby była w szoku…
Szybko zeszła mu z kolan, omal nie upadając na przy tym na ziemię.
– Dobrze się czujesz? – zapytał, czując mróz w kręgosłupie. – Zrobiłem

coś nie tak? No to przepraszam.

– Ty jesteś Grayson Monk – wyjąkała. – Ja… muszę już iść.
Zebrała dłońmi szerokie fałdy tiulowej spódnicy i zaczęła się oddalać.
Co się stało? Jeszcze przed chwilą przeżywał jeden

z najprzyjemniejszych momentów w życiu, a teraz kobieta uciekała od
niego w popłochu.

Złapał za koniec jednej z szarf.
– Puść – syknęła, odwracając się.
– Nie odchodź w ten sposób. Porozmawiajmy.
– Nie mamy o czym.
– Nic nie rozumiem, wytłumacz mi.
Przecież musiała czuć, że coś ich łączy. Tak namiętne pocałunki zaraz

po poznaniu się to prawdziwa rzadkość.

– Zrobiłem ci coś złego? Powiedz co, to cię przeproszę. I więcej tego

nie zrobię.

Pokręciła głową, wpatrując się w trzymaną w ręce szarfę, którą udało jej

się mu odebrać.

– Nie. To ja popełniłam błąd. Ale zapewniam cię, że to się nie

powtórzy – powiedziała.

Patrzył na nią, na przemian otwierając i zamykając usta.

background image

– Czy my się znamy? – zapytał w końcu, choć przecież wiedział, jaka

będzie odpowiedź.

On jej nie kojarzył, a przecież kogoś takiego się nie zapomina.
Znów pokręciła głową. W kącikach jej oczu pojawiła się odrobina

wilgoci.

– Nie – powiedziała, spuściła wzrok i – nie czekając na jego reakcję –

dosłownie zwiała. Nie da się tego inaczej określić.

W przekrzywionym diademie na głowie biegła w stronę głównego

wejścia do Ferry Building.

Już chciał za nią podążyć, kiedy koło stopy zauważył na ziemi coś

jasnego i lśniącego.

Maseczka. Musiała się zsunąć, kiedy ją rozwiązał. Podniósł ją.
– Zaczekaj! – krzyknął. – Zostawiłaś to.
Maska była jedyna w swoim rodzaju. Szkoda, żeby w strzępach

wylądowała na jednym z licznych chodników San Francisco.

Ale uciekinierka albo go nie słyszała, albo nie chciała słyszeć. Biegła

między ludźmi coraz liczniej wypełniającymi plac, znacząc swą drogę
turkusowo-srebrnym blaskiem.

Ruszył za nią, ale drogę zajechał mu tramwaj. A potem jej już nie było

widać.

Została mu po niej tylko gorączkowo ściskana w ręce karnawałowa

maseczka.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

Zaparkował swoją teslę przed przysadzistym budynkiem z pruskiego

muru, otoczonym sosnami i gęstymi zaroślami. Postronny obserwator
z pewnością pomyślałby, że to siedziba agencji ubezpieczeniowej albo
przychodni dentystycznej.

Na pewno nie domyśliłby się, że tu codziennie przez ręce pracowników

przechodzą kwoty równe rocznemu PKB kilku niewielkich państw.

Jego nazwisko nadal widniało na niewielkiej tabliczce przy drzwiach.

Grayson uśmiechnął się, przywitał recepcjonistę i przeszedł przez bramkę.

Ale uśmiech znikł mu z twarzy, gdy zobaczył, kto na niego czeka.

Finley.

Starsza siostra łagodnym szeptem rozmawiała przez jeden telefon,

przeglądając jednocześnie na drugim media społecznościowe.

Na widok brata odłożyła oba telefony.
– Musimy pogadać – oznajmiła.
– Mieliśmy porozmawiać w przyszłym tygodniu – odparł Grayson,

mijając ją.

Doszedł do końca korytarza, otworzył drzwi swojego gabinetu i wpuścił

do niego siostrę. Zapalił światła i włączył laptop.

Finley usadowiła się na skórzanej kanapie pod ścianą. Rozpostarła

ramiona na oparciu, założyła nogę na nogę, demonstrując najmodniejsze
włoskie czółenka.

background image

Jej elegancki szary garnitur, bez wątpienia szyty ręcznie przez

ulubionego krawca z Hongkongu, pozostawał w jaskrawym kontraście
z informatycznym mundurkiem brata: granatowymi dżinsami, koszulą
z bawełnianego płótna i butami do biegania.

Byli przyrodnim rodzeństwem: ich matka rozwiodła się z ojcem Finley

po trwającym zaledwie trzy miesiące małżeństwie, gdy mała miała rok.
Graysona z siostrą łączyło niewiele poza osobą matki i brązowymi oczami.
Nosiła nazwisko Smythe, bo Barrett Monk nigdy oficjalnie jej nie
adoptował. Kariera polityczna nie pozwalała mu – jak twierdził – zajmować
się takimi głupstwami.

Grayson też uważał, że to nie ma znaczenia. Finley traktował jak

siostrę, co nie znaczy, że zawsze chętnie ją widywał.

– Czeka mnie ciężki dzień – powiedział. – Mam zacząć przekazywać

firmę zespołowi. Czego chcesz?

– Słyszałam, że świetnie się bawiłeś na balu dobroczynnym – odparła

Finley, strzepując ze spodni niewidzialny pyłek.

Grayson przełknął przekleństwo. Musi jednak zachowywać się tak, by

niepotrzebnie nie wzbudzać u siostry podejrzeń. Finley jest specjalistką od
wyciągania i wykorzystywania rozmaitych brudów.

– Ogłosiłem to, co uprzednio zostało ustalone, i tyle.
– To, co wyprawiałeś na placu przed budynkiem, nazywasz

ogłaszaniem? – prychnęła Finley.

No jasne, on też czytał tekst w internetowym „Tygodniku Doliny

Krzemowej”. Chyba wszyscy go czytali, sądząc po wiadomościach
bombardujących jego telefon.

– Jeśli przyszłaś tu poplotkować, to przepraszam, ale nie mam na to

czasu.

background image

– Mam kierować twoją kampanią wyborczą, muszę więc zajmować się

także plotkami. Kim ona jest?

– Gościem gali – odparł Grayson, krzywiąc się z bólu na wspomnienie

tego, jak jego morska boginka odeszła, nie oglądając się za siebie.

– A więc jasne jest, że jej nie znasz. I pozwoliłeś, żeby przyłapano cię

z nią w miejscu publicznym.

Finley pokazała bratu ekran swojego telefonu.
Na jednym zdjęciu oboje z Nelle mieli jeszcze maski na twarzach, ona

trzymała w dłoniach jego głowę, a on pieścił jej udo. Byli całkowicie sobą
pochłonięci. Na ten widok zaparło mu dech w piersiach, choć oglądał to
zdjęcie nie po raz pierwszy.

Za to spojrzawszy na drugą fotkę, zaczął żałować, że jest już po

śniadaniu i po kawie. Bo wszystko podeszło mu do gardła, gdy ujrzał siebie
bez maski, w stu procentach rozpoznawalnego, jak z czymś srebrnym
w dłoni patrzy tęsknie w dal.

„Najbardziej pożądany kawaler Doliny Krzemowej porzucony przez

Kopciuszka!” – brzmiał podpis.

Starając się opanować drżenie rąk, oddał telefon siostrze.
– Ciekawe, jak ten fotograf rozpoznał mnie nawet w masce – zauważył,

siląc się na nonszalancję.

– No to weź pod uwagę, że Bitsy Christensen ma gorącą linię

z większością fotoreporterów w Zatoce. Prawdopodobnie śledziła cię, bo
była ciekawa, dlaczego tak wcześnie wyszedłeś z imprezy.

– Całuję się z kobietami od wielu, wielu lat. – Grayson wzruszył

ramionami. – Także w miejscach publicznych. Chyba nikogo to nie
powinno dziwić. Nie jestem mnichem, jakby na to wskazywało moje
nazwisko.

background image

– Slogany wyborcze to już moja domena – odparła Finley, odkładając

telefon. – Ale trudno, jakoś się to załatwi, mimo że nie wiemy, jak ona się
nazywa.

– Wybacz, Finley, znam kilka języków obcych, ale nie rozumiem, kiedy

ktoś mówi zagadkami. Co to znaczy: „jakoś się załatwi”?

– Tak się załatwi, że ona w kampanii musi wystąpić w roli twojej

ukochanej.

– Przepraszam, patrzyłem w komputer i chyba się przesłyszałem. W roli

kogo?

Finley przysiadła na krawędzi jego biurka i zamknęła mu laptop przed

nosem.

– Skup się, braciszku – syknęła. – Tata lada dzień ogłosi swoje przejście

na emeryturę. Musisz być gotowy.

– Wiem, wiem. Tylko co to ma wspólnego z moją – jak ty ją

nazwałaś? – ukochaną?

– Cóż, nie masz żony ani nawet stałej partnerki. Mam rację?
– Jak zwykle. No i?
– Wszyscy wiemy, że ludzie lubią historie miłosne. A kandydat, który

do tej pory się nie ożenił, choć powinien, nie jest dla nich interesujący. Ani
wiarygodny. Dlaczego mieliby mu powierzyć reprezentowanie siebie? No
więc powinieneś kogoś mieć. Przynajmniej w czasie kampanii przed
prawyborami. A najlepiej do samego końca.

– Ubiegam się o mandat w Kongresie, a nie o udział w reality show

typu „Kawaler do wzięcia”.

– To urocze, że ktoś widzi jeszcze jakąś różnicę między jednym

a drugim – zauważyła Finley.

Grayson wstał. Zamierzał wyprosić siostrę ze swojego biura. On nie ma

czasu na głupoty, zwłaszcza dzisiaj.

background image

– Chwileczkę. – Finley wyciągnęła przed siebie ręce w obronnym

geście. – Usiądź, proszę.

Grayson nadal stał.
– Daję ci jeszcze pięć minut – oświadczył.
– Oczywiście, że są różnice, ale są też podobieństwa – powiedziała,

unosząc do góry palec wskazujący. – W końcu to media kształtują
świadomość społeczną. Oczywiście trzeba przedstawić program polityczny,
ale tego nikt nie przeczyta, nie kliknie w internecie. A romans? Czy ty
wiesz, że ludzie już mówią o niej Kopciuszek? To ma potencjał
marketingowy! Ta historia zawojuje fejsbuka i Twittera. A nade wszystko
Instagram. – Finley uniosła telefon ze zdjęciami. – Ty jesteś wprost
nieprzyzwoicie fotogeniczny!

– Powiedz mi, że żartujesz – poprosił siostrę Grayson.
– A ty mi powiedz, że nie jesteś aż tak naiwny. Chyba wiesz, jak twoje

zwycięstwo zapisze się w historii naszej rodziny. Masz wszelkie atuty:
nazwisko, kamera cię kocha. No i otacza cię legenda człowieka, który
gigantyczny sukces zawdzięcza ciężkiej pracy.

– W takim razie nie potrzeba mi twoich rad.
Grayson usiadł za biurkiem, otworzył laptop i zobaczył, że ma już

pięćset dwadzieścia siedem nieodebranych mejli.

– Obiecałam Barrettowi, że doprowadzę cię do zwycięstwa –

powiedziała Finley obrażonym tonem. – To nie jest łatwe zadanie.
A romans mógłby ci pomóc.

– Trudno, ja jednak postawię na wizerunek tytana pracy – odparł. Na

ekranie miał już o dwadzieścia nowych mejli więcej. W telefonie setki
nieodebranych połączeń. – A skoro o pracy mowa, muszę się teraz do niej
zabrać, więc proszę cię, żebyś wyszła.

background image

– Zdjęcia właśnie robią furorę w mediach społecznościowych. – Finley

pokręciła głową. – Trzeba kuć żelazo, póki gorące. Musimy zaatakować.

– Nie ma mowy. Zresztą nawet gdybym przystał na twój absurdalny

plan, i tak nie znam jej nazwiska.

Na wspomnienie chwili, kiedy zachwyt w oczach pięknej nieznajomej

ustąpił miejsca obrzydzeniu, zabolało go serce.

– A poza tym ona też musi się zgodzić, a to bardzo mało

prawdopodobne – dodał.

Finley przewróciła oczami i z powrotem usiadła na kanapie.
– Ten romans ma zaistnieć wyłącznie na potrzeby kampanii –

zauważyła. – Pokazujesz się z nią, potem ją rzucasz i po wszystkim. Ona
nie musi nic więcej wiedzieć.

– Nie będę kłamał. – Grayson machnął ręką.
– A kto tu mówi o kłamstwie? Przecież i tak byś się z nią spotykał, nie?
– Ale ze świadomością, że to oszustwo. A więc nie. To moje ostatnie

słowo.

Finley spojrzała w sufit, jakby stamtąd oczekiwała pomocy.
– Posłuchaj. Wiem, że mama faszerowała cię rozmaitymi bzdurami

o miłości po grób i tak dalej. No i faktycznie umarła, zanim jej małżeństwo
z Barrettem się rozpadło, więc pewnie wierzysz w to, co mówiła. Ale czy
chociaż raz w życiu mógłbyś zachować się jak prawdziwy dorosły facet,
czyli jak tępy nieoświecony neandertalczyk? Pospotykać się z dziewczyną,
nie myśląc przy tym o pierścionkach, obrączkach i co tam jeszcze. Wszyscy
moi znajomi płci męskiej tak robią.

Rozległo się pukanie do drzwi i głowę do gabinetu wsunął asystent

Graysona.

– Przepraszam, że przerywam. Pisałem i dzwoniłem, ale nie odbierałeś.

Jest tu osoba przysłana przez panią Allen, która koniecznie chce się z tobą

background image

widzieć.

Asystent otworzyła na oścież drzwi, w których pojawiła się… ona.
Jego syrenka, morska bogini.
W tym momencie serce Graysona zatrzymało się, a po sekundzie

zaczęło bić tak gwałtownie jak po przebiegnięciu maratonu. Mrugnął
kilkakrotnie, bo myślał, że to złudzenie optyczne. Ale przecież dobrze
wiedział, że to ona.

Miała teraz na sobie czarne spodnie i popielaty pulower, a jej

kasztanowe włosy były rozpuszczone. Tylko oczy były takie same:
niebieskie, w ciemnej oprawie gęstych rzęs i nieco uniesionych brwi.

Zrobiła krok do przodu i odezwała się:
– Przepraszam, nie jestem umówiona, ale pani Allen prosiła, żebym

bezzwłocznie z panem porozmawiała. Jestem z… – przerwała i z trudem
przełknęła ślinę – z Create4All – dokończyła.

– Create4All – powtórzył oszołomiony, bo ciągle nie mógł uwierzyć,

kogo ma przed sobą. – Aha, pamiętam, to ta organizacja non-profit, którą
prowadzi Octavia. Wychowanie przez sztukę czy coś takiego.

Kątem oka dostrzegł, jak Finley prostuje się na kanapie i wpatruje

w tajemniczą przybyłą jak szczeniak w torbę pełną psich smakołyków.
O nie, niedoczekanie. Odchrząknął i powiedział znudzonym tonem:

– Ta sprawa nie może zaczekać?
Jego syrenka po raz pierwszy spojrzała wprost na niego.
– Nie. Pani Allen wie, że spotkaliśmy się na gali i… – dziewczyna

omiotła wzrokiem Finley – poprosiła mnie, żebym pociągnęła tę sprawę. To
znaczy… czy nasza fundacja może liczyć na wsparcie pana firmy. Mimo
że… – Znów przerwała, przygryzając wargę. – Mimo wszystko –
dokończyła.

– Mimo wszystko? – wtrąciła Finley. – Jakie wszystko?

background image

Policzki gościa się zaróżowiły.
– Mimo oświadczenia pana Monka, że odchodzi z Monk Partners –

wybrnęła dziewczyna.

– Mogę poświęcić pani kwadrans – powiedział Grayson. – A my –

zwrócił się stanowczym tonem do siostry – widzimy się w przyszłym
tygodniu.

– Jasne, nie wątpię, że będzie o czym rozmawiać – odparła Finley

niespodziewanie radośnie. – Nie fatyguj się, sama zamknę za sobą drzwi.
Do zobaczyska, braciszku.

A on znów został sam na sam ze swoją morską boginką. I to bez zegara,

który przypominałby jej, że pora zmykać.

Nelle odchrząknęła. Serce waliło jej jak oszalałe. Dłonie raz były mokre

od potu, po chwili znów zdrętwiałe z zimna.

– Dzięki, że zechciał mi pan poświecić czas – zaczęła oficjalnie.
Ale cóż, to w końcu jej pierwsze służbowe spotkanie z kimś formatu

Graysona Monka. I w dodatku od tego spotkania zależy, czy nadal będzie
miała pracę.

Miała nadzieję, że ich poprzedni kontakt pozostał niezauważony.

W końcu nie robili nic przy ludziach. Chociaż kto wie… Teraz każdy
posiadacz smartfona może zostać paparazzo. A potem wrzucić fotkę do
internetu. Zwłaszcza jeśli przedstawia ona fotogenicznego miliardera
w dwuznacznej sytuacji.

Pani Allen wiedziała oczywiście – dzięki swym koneksjom

z organizatorką imprezy – kim był facet w kostiumie Pierrota. Dlatego
pozwoliła Nelle dotrzymać mu na gali towarzystwa.

Zdjęcie nowej dyrektorki do spraw rozwoju w czułych objęciach

potencjalnego sponsora nie zachwyciło szefowej Create4All, ale w końcu

background image

Grayson Monk nie jest już właścicielem swojej firmy. Za to fakt, że jej
pracownica zachowała się na tyle nieprofesjonalnie, iż publicznie dała
kosza jednemu z najbogatszych ludzi Doliny? Tego już nie można puścić
płazem.

Koniec końców Nelle nie straciła pracy, ale w zamian kazano jej się

wykazać. Pani Allen bez ogródek oznajmiła, że w najbliższej przyszłości
oczekuje sowitych dotacji od Graysona Monka.

A już w gestii Nelle pozostaje, jak do tego doprowadzić. Nelle musiała

się zgodzić, bo nade wszystko pragnęła udowodnić szefowej, że decyzja
o jej zatrudnieniu była słuszna. I żeby pani Allen nie miała pretensji do
Yoselin.

Sytuacja nie była łatwa dla kogoś, kto przysiągł sobie za wszelką cenę

unikać kontaktów z rodziną Monków.

Z najwyższą niechęcią skręcała więc dziś Nelle – zgodnie ze

wskazówkami GPS – do siedziby Monk Partners. Wolałaby chyba mknąć
dalej autostradą na północ i zatrzymać się dopiero na granicy z Kanadą.

Ale cóż, jest w biurze Graysona Monka, patrzą sobie w oczy, a ona stara

się ze wszystkich sił uniknąć wspomnienia tamtej nocy, kiedy świat
skurczył się do wymiaru ich dwojga, jakby ktoś rzucił na nich urok.

I tego, jak uciekała, zapominając o masce. Było jej przykro na myśl, że

efekt pracy dzieci, którymi opiekuje się fundacja, poniewiera się gdzieś tam
po rynsztokach.

A on? Jest nawet bardziej atrakcyjny, niż jej się wtedy wydawało.

Szerokie bary prezentują się znacznie lepiej w wyprasowanej koszuli niż
w workowatym stroju klauna.

Grayson odchrząknął, a ona aż podskoczyła, pąsowiejąc. Pewnie

zorientował się, że taksuje wzrokiem jego cielesne walory.

background image

– Aha, więc jesteś z Create4All – odezwał się. – Zabawne, na balu

mógłbym przysiąc, że przybywasz wprost z Atlandydy.

– Tak, jestem dyrektorką do spraw rozwoju. Na okresie próbnym. Pani

Allen… myśli, że my… jak zobaczyła zdjęcia… – zaczęła się plątać
Nelle. – To znaczy…

– Też je widziałem – przerwał jej. – A więc jesteś tu, bo przysłała cię

Octavia. Czy może są jakieś inne powody?

Cholera, jest dość bezczelny w tej swojej ironii. Ale uśmiecha się przy

tym filuternie, co jeszcze przydaje mu diabelskiego uroku.

Odchrząknęła i napomniała się w duchu, że to już nie jest maskarada, na

której można było poflirtować w celu przetestowania „Nowej Nelle”.

– Masz rację, są – odparła, twardo patrząc mu w oczy. – Przyszłam też

przeprosić, że wtedy tak nagle zniknęłam.

– Przyjmuję przeprosiny. – Grayson skinął głową i uniósł brwi. –

A mogę zapytać, dlaczego to zrobiłaś?

Wzięła głęboki oddech.
Kiedyś bardzo chciała na dobre wyjechać z El Santo. Najpierw był

Nowy Jork, teraz jest Nowa Nelle. Ale wszystko, o czym chciała
zapomnieć, ma teraz właśnie przed sobą, na wyciągnięcie ręki.

Uosobieniem tego jest ten facet, o którym w dodatku wie, że świetnie

całuje i którego podpis pod aktem szczodrej darowizny będzie musiała
wkrótce uzyskać. Inaczej straci pracę.

– Owszem, możesz. Jestem ci winna wyjaśnienie. Ale obiecaj, że to, co

powiem, nie będzie miało wpływu na twój stosunek do Create4All. –
Wyprostowała się i podała mu rękę. – A teraz pozwól, że się przedstawię.
Jestem Nelle.

– Miło cię poznać, Nelle. – Potrząsnął jej ręką. – Ja jestem Grayson. Ale

to już wiesz.

background image

– Nelle Lassen – dodała, patrząc mu z bliska w twarz, której wyraz

jednak się nie zmienił. – Córka Douga Lassena.

– Przykro mi, nic to nazwisko mi nie mówi – odparł ku jej zdziwieniu.
Jak to? Dla niej konflikt na linii Monk-Lassen był doświadczeniem,

które ją w dużej mierze ukształtowało.

– Doug Lassen, nie pamiętasz? Studiował razem z twoim ojcem,

a potem wspólnie zaczynali praktykę adwokacką.

Grayson nadal niczego sobie nie przypominał.
– Zlikwidowali swoją kancelarię jeszcze przed naszym urodzeniem –

ciągnęła Nelle.

Ręce tak jej się spociły z przejęcia, że z trudem powstrzymywała chęć

wytarcia ich o spodnie.

– Wtedy twój ojciec po raz pierwszy wystartował do Kongresu.

A mojego wrobił w sprawę rzekomego sprzeniewierzenia pieniędzy
klientów, przez co tatę pozbawiono uprawnień adwokackich.

I co zniszczyło moją rodzinę, dodała w myślach.
– To poważny zarzut. – Grayson nagle przestał się uśmiechać.
Nareszcie jakaś reakcja. Na to czekała.
– Taka jest prawda – odparła. – Dlatego byłam tak zszokowana, kiedy

zdjąłeś maskę. Mimo wszystko przepraszam za swoją ucieczkę, nie
powinnam była tak się zachować.

Spojrzał na nią spod zmrużonych powiek.
– Mam nadzieję, że moja tożsamość nie zmieni twojego stosunku do

Create4All – mówiła Nelle. – Robimy naprawdę świetną robotę i…

– Usiłujesz mi wmówić – przerwał jej – że uciekłaś z powodu

nieporozumień między naszymi ojcami, które miały miejsce, zanim oboje
przyszliśmy na świat?

background image

Rozsiadł się na skórzanej kanapie, jej wskazując miejsce w fotelu

naprzeciwko. Nelle pokręciła głową i nie skorzystała z zaproszenia.

– Nic nie usiłuję ci wmówić. To są fakty. Usiłowałam raczej

powiedzieć, że Create4All robi wspaniałe…

– Wspaniały to był nasz pocałunek, jeśli mogę wyrazić swoją opinię.

A ty zwiałaś.

– Był… zadowalający. – Czuła, jak płoną jej policzki. – A Create4All

bardzo pozytywnie oddziaływuje na dzieciaki i na ich rodziców. Chcemy
zbudować nowe centrum…

– Zadowalający? – spytał Grayson, unosząc brwi.
– Na ile znam się na pocałunkach. Ale wracając do Create4All.

Wierzymy, że mądra zabawa pomaga dziecku w budowaniu pewności
siebie i…

– Zadowalający to chyba nie jest odpowiednie słowo. – Grayson oparł

się wygodnie. – A może ty po prostu nie miałaś jeszcze okazji dowiedzieć
się, co to jest cholernie dobry pocałunek?

W kącikach jego ust czaił się uśmieszek.
Nelle zapragnęła znów dotknąć tych ust, zarzucić mu ręce na szyję,

przylgnąć do niego. I niech ich języki rywalizują z sobą w zręczności,
głębokości dotarcia i w innych parametrach. Już ona mu pokaże, że wie, jak
się naprawdę całuje. Tak żeby partnerowi rzuciło się na mózg, by błagał
o więcej.

Niestety.
On jest Monkiem. Zaufać mu to jak zaufać skorpionowi, że ci nie wbije

żądła.

Wyjęła z torebki kolorową broszurę. Na okładce dzieci obojga płci,

w różnym wieku, wszystkich możliwych kolorów skóry lepiły coś z gliny,
występowały na scenie, tworzyły grafiki na komputerach.

background image

– Miałam za to okazję okazję dowiedzieć się, co to jest Create4All. I na

tym się znam – odrzekła. – Oto nasz prospekt – rozpoczęła przemowę,
którą przećwiczyła w samochodzie. – Znaleźliśmy świetne miejsce na nową
siedzibę. Ale żeby ruszyć z budową, potrzebujemy wsparcia kluczowych
sponsorów, takich jak ty. Jeśli przejdziesz na stronę dwunastą…

– Okej, przejrzę to. – Wziął od niej publikację i nawet nie rzucił okiem

na okładkę. – Nie wiem, co ci naopowiadano o moim ojcu, ale…

– Naopowiadano? Nazywasz mojego tatę kłamcą? On…
Nagle zamilkła. Już raz wylano ją z pracy za obronę własnego zdania.

Przeciwstawianie się Graysonowi Monkowi to luksus, na który jej
chwilowo nie stać.

– Nie to chciałam powiedzieć – wycofała się.
– Nie, to ja powinienem przeprosić. Chodziło mi o to, że... Cóż, każdy

ma opowieść, której jest bohaterem. A czarny charakter to zawsze ten drugi.
Tak ci powiedział ojciec, ale ty nie musisz utożsamiać się z tą historią. Nie
jesteś twoim ojcem, podobnie jak ja nie jestem moim.

Fakt, Grayson nie jest Barrettem, ale wszyscy wiedzą, że to tylko

kwestia czasu. Wyraźnie idzie w ślady ojca.

– Formalnie rzecz biorąc nie, ale przecież krew to nie woda, jak się

mówi – odparła.

– Dzieci nie odpowiadają za grzechy ojców. Niezależnie od twojej

opinii o tych grzechach.

– Niedaleko pada jabłko od jabłoni.
– In vino veritas. To znaczy, że prawdę znajdziesz w winie – wyjaśnił

na koniec tej przerzucanki.

– Wiem, co to znaczy. Tylko nie rozumiem, po co to powiedziałeś.
Grayson położył broszurkę na stoliku przy kanapie.

background image

– Szukasz sponsorów, tak?
– Owszem – wycedziła. W szczególności jednego, ciebie, dodała

w myślach.

– I z tego powodu znalazłaś się na maskaradzie. Łowić jeleni, którzy są

w stanie podpisać czek z odpowiednią liczbą zer.

– To cyniczne tak stawiać sprawę. Create4All spełnia naprawdę ważne

funkcje społeczne.

– Nie mówię, że nie. Ale w sumie o to ci chodzi?
– W sumie tak.
Uśmiechnął się, jego twarz złagodniała, ale w jego spojrzeniu czaiła się

perfidia.

– W najbliższy weekend też odbędzie się impreza, na której powinnaś

się pojawić – powiedział.

– I ty tam będziesz? W takim razie może zamiast mnie powinna iść pani

Allen – zaproponowała Nelle, choć serce zabiło jej mocniej na myśl, że
będzie mogła znów się z nim spotkać.

– Odrzuciłem zaproszenie, ale jeśli będę mógł iść z tobą, zdecyduję się.
– Dlaczego? – zapytała.
– W innych okolicznościach chętnie porozmawiałbym o dotacji, ale jak

wiesz, nie jestem już udziałowcem mojej firmy. Nowa ekipa potrzebuje
trochę czasu na wypracowanie polityki współpracy ze społecznością
lokalną. A moje zasoby osobiste jestem zmuszony przeznaczyć w tej chwili
na inne cele, przykro mi.

Wzięła głęboki oddech. Już widziała minę pani Allen, gdy wróci ze

spotkania z pustymi rękami.

– To może umówimy się jeszcze na jakieś spotkanie? – zaproponowała.

background image

– Tak czy owak, jeśli mój ojciec popełnił jakiś niecny czyn – Grayson

skrzywił się dla zademonstrowania, że w to nie wierzy – jestem skłonny
jakoś ci to wynagrodzić. Udział w imprezie o której mówię, da ci dostęp do
najgrubszych ryb i portfeli na zachodnim wybrzeżu.

Brzmiało to szczerze, ale dobrze wiedziała, że szczerość też może być

udawana.

– Mówiłeś, że nie masz ochoty iść. Może w takim razie pójdę sama?
– Nie ma takiej możliwości. To bardzo ekskluzywne przyjęcie,

spotkanie na szczycie najwyższych rangą biznesmenów.

Podniósł się z kanapy i podszedł do biurka, szukając na nim czegoś.

Przy okazji zademonstrował opięty ciemnymi dżinsami najwspanialszy
męski tyłek, jaki Nelle miała zaszczyt zobaczyć.

– Będziesz mogła nawiązać mnóstwo cennych kontaktów – dodał,

odwracając się i podając jej stos wizytówek. – Ci ludzie lubią, jak się ich
bajeruje. Wyćwicz więc swoją gadkę nieco lepiej.

Co jest? Jej „gadka” jest już wyćwiczona do bólu gardła.
– Nawet nie pozwoliłeś mi jej wygłosić, ciągle przerywałeś –

poskarżyła się.

– A masz doświadczenie w prezentowaniu oferty? Ludziom, nie tylko

przed lustrem.

– No cóż, ja…
Takiego doświadczenia nie miała, w poprzedniej pracy zajmowała się

pisaniem tekstów.

– Nie byłaś zła, ale ci ludzie, co tam będą, wysłuchują codziennie kilku

takich wystąpień. Są w stanie ocenić ich jakość już po pierwszym słowie.
Tu liczy się każda sekunda. – Podał jej zaproszenie, na którym nabazgrał
numer swojego telefonu komórkowego. – Wyślę po ciebie samochód.
Przyślij mi esemesa, skąd cię zabrać.

background image

– St. Isadore Vineyards – przeczytała na zaproszeniu i zdziwiona

uniosła brwi. – To jest w Napa Valley.

– Tak, jakieś dwie godziny drogi stąd. Mogą być korki, weź to pod

uwagę, planując wyjazd. Elegancko, ale swobodnie – ciągnął, jakby
przeczytał w jej myślach pytanie o obowiązujący strój. – Żadnych przebrań.
Ani masek – dodał po krótkiej przerwie.

– Zazwyczaj ich nie noszę – odpowiedziała na ten żart, który zabrzmiał

jak wyzwanie. – A ty?

– Też nie, nie lubię, jak coś zakłóca mi widok. Polegam na zmyśle

wzroku. Może za bardzo.

Czy to miała być aluzja? Nelle przejechała palcem po wytłoczonych

literach trzymanej w ręku karty. Skoro ci ludzie są w stanie wydrukować
tak wykwintne zaproszenia, to pewnie rzeczywiście mają pieniądze.

– Gwarantuję, że w tym gronie znajdziesz hojnych sponsorów –

powtórzył Grayson, jakby ciągle czytał jej w myślach.

Podniosła na niego wzrok.
– Masz dużą łatwość rozporządzania cudzymi pieniędzmi – zauważyła.
– Wręcz przeciwnie, jestem w tym bardzo ostrożny. Właśnie dlatego

ludzie mi ufają. I z tego też powodu uważam, że znajdziesz tam
darczyńców.

No tak, to złagodziłoby gniew pani Allen po tym, jak zobaczyła zdjęcia

sprzed Ferry Building. A gdyby tak udało się pozyskać kasę na budowę
nowego ośrodka…

Pani Allen byłaby zadowolona, a Nelle pewna swojego dalszego

zatrudnienia. No i nie musiałaby już nadskakiwać Graysonowi.

– Jesteś pewny?
Podszedł do niej na tyle blisko, by poczuła jego zapach. Przypomniała

jej się tamta ławeczka.

background image

– Gdybym nie był, kiepski byłby ze mnie inwestor. A dobry jestem

w dwóch rzeczach. Pierwsza to inwestycje... – Jego głos zadźwięczał w jej
uszach.

– A druga? – zapytała, zwilżając językiem wargi.
– Powiedzmy, że… negocjacje. Choć nie dziś. Nie usłyszałem jeszcze

słowa tak – powiedział, zbliżając się jeszcze o pół kroku.

– A na co, przepraszam, miałabym się zgodzić? – spytała, wpatrując się

z bliska w nieskazitelną biel jego koszuli.

– Na Napę. No chyba że chciałabyś znowu ze mną zatańczyć.
– Zatańczyć – powtórzyła bezrefleksyjnie, studiując złotawe cętki

w źrenicach jego piwnych oczu. Gdyby teraz zarzuciła mu ręce na szyję…

Rozległo się pukanie, drzwi się otworzyły i Nelle odskoczyła

gwałtownie od Graysona, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, co
powiedział.

Taniec. Aluzja do balu maskowego.
Asystent Graysona wsunął głowę w półotwarte drzwi. Minę miał

w najwyższym stopniu udręczoną.

– Grayson, było do ciebie trzydzieści siedem pilnych telefonów –

powiedział. – A jak natychmiast nie oczyścisz skrzynki mejlowej, serwer
się zawiesi. No i przyszedł już gość na spotkanie o dziesiątej.

– Powiedz Hassanowi i Adamowi, żeby zaczęli. Ja dołączę, jak tylko

będę mógł. No to jak z tą Napą? – zwrócił się do Nelle, gdy asystent
wyszedł. – A może jednak wolisz taniec?

– Nie chcę ci przeszkadzać w pracy – powiedziała pośpiesznie.
Jak to możliwe, że już po dziesięciu minutach przebywania w jego

towarzystwie ma ochotę się z nim całować? Przecież to Grayson Monk, syn
Barretta. Czy nie wyciągnęła żadnych wniosków z tego, co mówił ojciec?

background image

– Na Napę zgoda, prześlę ci mój adres.
Odwróciła się i znów prawie uciekła przez niedomknięte drzwi, choć

nie biegła tak szybko jak tamtej nocy.

Stchórzyła.
Ale gdyby tego nie zrobiła, mogłaby tu stracić coś więcej niż

karnawałową maseczkę.

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Miejsce, w którym odbywało się przyjęcie w Napa Valley, było chyba

na końcu świata. Z Fremont, gdzie Nelle tymczasowo mieszkała z Yoselin,
jechało się tam rzeczywiście dwie godziny.

Siedząc na kanapie z miękkiej skóry w samochodzie, który Grayson

zgodnie z obietnicą po nią przysłał, Nelle obserwowała okolicę. Jak okiem
sięgnąć, rozciągały się zielonozłote pagórki. Winnice z szeregami równo
przyciętych winorośli wprowadzały w ten krajobraz pewien geometryczny
porządek.

Niebo było kryształowo czyste i jego kolor kojarzył się Nelle

z ulubionymi kolczykami z szafirami.

Krótko mówiąc, dzień był tak idealny, jakby zaprogramował go

komputer. Oby tylko wieczór okazał się równie perfekcyjny.

Pani Allen nie była zachwycona, gdy Nelle wróciła od Graysona

z niczym. Obietnica udziału w sobotnim raucie w St. Isadore złagodziła
nieco jej zły humor.

Nelle dowiedziała się od szefowej, że impreza jest jeszcze bardziej

prestiżowa, niż to przedstawił Grayson. Tak ekskluzywna, że pani Allen
mimo wieloletnich starań nigdy nie udało się zdobyć zaproszenia.

Udział w tym przyjęciu z pewnością podniósł pozycję Nelle w oczach

zarządu fundacji, ale niestety podniósł też oczekiwania wobec niej.
A towarzyszenie Graysonowi Monkowi – Nelle jak ognia unikała
określenia „partnerka” – umacniało szefową w przekonaniu, że między
tymi dwojgiem coś jest na rzeczy.

background image

Jak tu wierzyć temu całemu Monkowi? – rozmyślała Nelle. Udaje, że

nic nie wie o rodzinnych zaszłościach. Warto by się dowiedzieć, jakim
sposobem jego ojciec wygrał swoje pierwsze wybory. Bo Graysona
najwidoczniej nic to nie obchodzi.

Niech sobie i całuje najlepiej na świecie, ale trzeba mieć się przed nim

na baczności.

Choć teraz jest bardzo jej potrzebny. Wyłącznie dla dobra Create4All.
Kierowca skręcił z autostrady w boczną drogę i po chwili widok

miejsca przeznaczenia zaparł Nelle dech w piersiach.

– Myślałam, że jedziemy do winnicy – odezwała się do szofera, patrząc

na budynek stylizowany na francuski zamek.

Białe kamienne mury wznosiły się ku niebu, zwieńczone szarym

dachem z kamienia łupkowego. Dziesiątki szyb w oknach odbijały
słoneczne światło. Nie zabrakło także wieżyczek i fosy.

– Boże – jęknęła Nelle.
– To dokładnie ten adres, proszę pani – odparł kierowca, jadąc po

mostku nad fosą.

Wjechał na kręty podjazd, pod kołami zachrzęścił biały żwir. Samochód

zatrzymał się przed drewnianymi drzwiami, które musiały być wysokie na
dwa piętra i co najmniej tak samo szerokie.

Szofer pomógł Nelle wysiąść. Stanęła przed budynkiem, zastanawiając

się, co dalej.

Kiedy pracowała w firmie finansowej, pewnie ze swoim szefem

mogłaby bywać w podobnych posiadłościach, ale zawsze jakoś tak się
składało, że wolała w tym czasie posiedzieć nad analizami i arkuszami
kalkulacyjnymi. W prawdziwym zamku była raz w życiu, na wycieczce
szkolnej w liceum. Ale tam były strzałki i przewodnicy, którzy oprowadzali
zwiedzających.

background image

Kierowca już odjechał, a ona w pierwszym odruchu chciała wyjąć

z torebki telefon, zadzwonić po Ubera i wrócić do domu. Tak zrobiłaby
dawna Janelle. Ale nowa Nelle zebrała się w sobie, pokonała kilka schodów
i stanęła przed drzwiami.

Co teraz? Zapukać? Jak się puka do drzwi zamku? A co robi sąsiad,

kiedy chce pożyczyć kosiarkę?

– Nelle!
W życiu nie ucieszyła się tak na dźwięk swojego imienia. Odwróciła

się. Od lewego skrzydła budynku szedł ku niej Grayson.

Wyglądał cudownie. Podszedł i wyciągnął do niej rękę. Już chciała

rzucić mu się w ramiona, kiedy okazało się, że jemu chodzi o uścisk dłoni.

– Cześć. Fajnie, że dotarłaś. Jak podróż?
Takiego go lubiła. W jego głosie była autentyczna troska o nią,

w oczach iskierki radości, że znów ją widzi.

Ale hola, hola, momencik. Uważaj, ostrzegł ją wewnętrzny strażnik.

Mężczyźni z rodu Monków są znani z czaru osobistego. Pamiętaj, jesteś tu
wyłącznie z powodów zawodowych. On obiecał ci pomóc, więc skorzystaj.
Nic więcej.

Nic, jeśli nie liczyć tego ukłucia w sercu, kiedy spotkała go na balu,

kiedy weszła do jego gabinetu, no i teraz. Ukłucia świadczącego o jego
magnetycznym uroku.

– Jechało się świetnie. I szybko. Mam nadzieję, że nie jestem za

wcześnie?

– W sam raz.
– A dobrze się ubrałam? Szczerze mówiąc, tęsknię teraz za maseczką.
Strój w postaci sukienki w kolorze śliwkowym i butów z wysokimi

cholewami dobrała jej Yoselin. Sukienka wydawała się Nelle nieco zbyt

background image

dopasowana, ale teraz, widząc uznanie w oczach Graysona, nie żałowała, że
posłuchała rady przyjaciółki.

– Fajne byłoby przebranie królika – uśmiechnął się – ale tak też jest

nieźle.

– Właśnie chciałam zapukać – odparła, patrząc wymownie na drzwi.
– Przyjęcie odbywa się na tarasie. Można dojść tą ścieżką. – Grayson

wskazał kierunek, podając jej zgiętą w łokciu rękę.

Wzięła go pod ramię. Przez cienką wełnę, z jakiej uszyta była jego

sportowa marynarka, czuła wspaniałe muskuły. Prowadził ją żwirową,
wijącą się między dębami i krzewami winorośli ścieżką, którą dotarli do
rozciągającego się na całą szerokość budynku tarasu z kamiennych płyt.

Można było z niego podziwiać piękno kalifornijskiego krajobrazu

przywodzącego na myśl obrazy impresjonistów. Pachniało świeżo
skoszonym sianem i dymem z ogromnego żeliwnego grilla.

Na tarasie przebywało sześćdziesiąt, może siedemdziesiąt osób

podzielonych na kilka niewielkich grup. Kilka z nich powitało wejście
Graysona z Nelle życzliwymi spojrzeniami.

Nelle poczuła, że mimo rześkiej bryzy zaczyna się pocić. Na gali

dobroczynnej miała obok siebie Yoselin i panią Allen, a tu nie znała nikogo
poza Graysonem.

Taka sytuacja mogłaby onieśmielić Janelle. A Nelle bierze powietrze

w płuca, dumnie unosi głowę i…

No właśnie. Potyka się o wystający kamień i gdyby nie Grayson,

z pewnością by się przewróciła.

– Wszystko w porządku? – spytał, patrząc na nią.
– A dlaczego miałoby nie być? – Zaśmiała się nonszalancko i wskazując

ręką gości, zatrajkotała: – Jaki jest plan? Mam sama do nich podchodzić

background image

czy będziesz mi ich przyprowadzał? A może poczekam, aż ktoś sam
podejdzie albo…

– Nelle...
– Słucham.
– Weź głęboki oddech.
Zrobiła, jak jej poradził, i od razu poczuła się lepiej.
– Przepraszam – powiedziała. – Na widok większej grupy ludzi robię

się nerwowa.

– Zaprezentuj mi swoją ofertę – polecił lakonicznie.
– Tu? Teraz? Przecież już to słyszałeś. Nie będę…
– Zrób, o co proszę. No już: Create4All jest… i tak dalej.
Parodiował ją tak trafnie, że nie mogła się nie roześmiać. Rozpoczęła

prezentację. W wygładzeniu tekstu pomogła jej Yoselin, ale Nelle musiała
przyznać, że najbardziej przydatne okazały się podesłane przez Graysona
esemesem linki do różnych szkoleń dotyczących wystąpień tego typu.

Dowiedziała się z nich, że uwagę słuchacza należy zdobyć w ciągu

pierwszych piętnastu, góra trzydziestu sekund i że liczy się dosłownie
każda wypowiedziana sylaba.

Kiedy przedstawiała swoje wystąpienie Graysonowi, czuła, jak

wszystkie mięśnie jej ciała stopniowo się rozluźniają. Aha, więc o to mu
chodziło.

– To było dobre – stwierdził, gdy skończyła. – Powinnaś to nagrać. Hej,

Paco! Hassan! – krzyknął nagle, machając do dwóch facetów, których
dojrzał w tłumie.

Obaj, podobnie jak on, mieli na sobie spodnie w kolorze khaki, koszule

i sportowe marynarki.

background image

– Poznajcie, to jest Nelle Lassen, od niedawna pracuje w Creat4All.

Znacie tę fundację, prawda? Pomagają dzieciom odkrywać i rozwijać ich
kreatywność.

– Czyli taki start-up czy inkubator biznesowy dla dzieciaków? –

zaciekawił się wyższy z gości, ściskając dłoń Nelle i patrząc na nią
ciemnymi oczami. – Brzmi intrygująco.

– Świetne podsumowanie naszej działalności. Kupuję – odparła Nelle,

po czym przedstawiła Create4All tak, jak to przed chwilą zrobiła na użytek
Graysona.

Jej pewność siebie rosła z każdym słowem.
Mężczyźni słuchali jej uważnie, po czym zadali kilka pytań. Gdy

skończyli rozmawiać, do grupki dołączyły kolejne trzy osoby i Nelle
powtórzyła dla nich swój wywód. Cały czas był przy niej Grayson
i umiejętnie wciągał ją w dalsze dyskusje na tematy nie dotyczące już
fundacji, ale ogólnie kwestie najszerzej pojętego biznesu.

Dodawał jej otuchy lekkim dotykiem ramienia, czuła się przy nim

absolutnie bezpieczna.

A potem słońce zaczęło zachodzić, debaty się skończyły i znów zostali

tylko we dwoje.

Nelle zaczęła przeglądać otrzymane od rozmówców wizytówki. Sami

dyrektorzy

i

menedżerowie

wyższych

szczebli,

szefowie

międzynarodowych funduszy inwestycyjnych, światowej miary potentaci
biznesu. W tym co najmniej kilka nazwisk z listy 600 Forbesa.

Teraz przed nią tygodnie, jeśli nie miesiące szukania do nich dojścia.

Setki rozmów z ich asystentami, podwładnymi i wszelkiego rodzaju
bramkarzami. Poczuła, jak w jej żyłach zaczyna krążyć adrenalina.

– Taka nawijka to fajna rzecz – powiedziała.

background image

– Zgadza się. Szczególnie jak ma się dobry produkt, a ty taki masz.

Poczytałem sobie o Create4All.

– Naprawdę? A mówiłeś, że nie będziesz nas sponsorował. – Nelle nie

odrywała wzroku od przeglądanych wizytówek.

– Teraz po prostu nie mogę, ale nie powiedziałem, że w ogóle nie

jestem zainteresowany.

Spojrzała na niego i to był błąd.
W świetle zachodzącego słońca jego ciemnoblond włosy przypominały

aureolę, a piwne oczy – topiony brąz. Pomyślała o reprodukcjach
oglądanych na lekcjach historii sztuki. Grayson to taki renesansowy książę.

A potem się do niej uśmiechnął. Wstrzymała oddech.
Cholera. Ona naprawdę nie chce, żeby jej się podobał, żeby wydawał

się pociągający. Ale chętnie pogłaskałaby go teraz po twarzy, przytuliła usta
do jego warg.

Ot tak, aby się przekonać, że to jest człowiek z krwi i kości, a nie jakieś

dzieło sztuki.

Nie ma już powrotu do czasów, kiedy z zasady pogardzała nim na

odległość, a on w ogóle nie wiedział o jej istnieniu. Ale może uda się jej
wyswobodzić z jego sideł jeszcze przed nastaniem nocy.

Zanim posunie się za daleko.
– Dzięki, że mnie zaprosiłeś, to dla mnie wielka rzecz – powiedziała. –

W organizacji typu non-profit pracuję od niedawna i nie wyrobiłam sobie
jeszcze sieci kontaktów.

– Sam fakt, że się tam dostałaś, już dobrze o tobie świadczy. Octavia

Allen jest osobą bardzo… specyficzną. I wymagającą.

Te słowa uznania podziałały na nią kojąco. Niczym miękki aksamitny

kocyk, w który masz ochotę się wtulić i zapomnieć o całym świecie.

background image

– Raczej dobrze świadczy o mojej przyjaciółce, która załatwiła mi tę

robotę – sprostowała. – Musiałam zmienić pracę, bo w moim wyuczonym
zawodzie nie miałam już na co liczyć. Nie mogłam też zostać tam, gdzie
przedtem mieszkałam. Pomogła mi, bo byłam w kiepskim stanie.

– W sensie zdrowotnym?
– Raczej emocjonalnym. Kiedy ktoś rozerwał ci ego na strzępy

i nakarmił nimi stado hien, czujesz się, jakby przejechał po tobie czołg. –
Spojrzała na niego. – Tobie z pewnością takie uczucie jest obce?

– Wcale nie. Chyba każdy kiedyś tak się czuł.
– Akurat. Daj spokój. Ty jesteś Grayson Monk, złoty chłopak, potomek

i dziedzic Barretta Monka. Dostajesz wszystko, czego zapragniesz ot tak, na
pstryknięcie palcem. Czy jest inaczej?

Spojrzał na nią spod przymrużonych powiek.
– Myślałem, że masz problem z moim ojcem, ale teraz widzę, że masz

problem ze mną.

– Moim problemem z tobą jest twój ojciec, już ci to mówiłam. I chyba

aż tak bardzo się nie mylę.

Nie oczekiwała od Graysona zrozumienia. On sam jest bardzo miły

i w ogóle w porządku, ale oboje dorastali w dwóch zupełnie różnych
światach.

Słońce skryło się za horyzontem i Nelle zrobiło się zimno. Nie tylko

z powodu wiatru, ale też od chłodu, jaki widziała w spojrzeniu Graysona.

Po dłuższej chwili przyznał jej rację. Otrzymał od swoich bliskich

wielką pomoc.

– Nasze nazwisko otwiera każde drzwi. Nigdy i nigdzie nie musiałem

się troszczyć o pieniądze ani o to, gdzie będę spał. Ciekawe, czy wszyscy
myślą tak jak ty.

background image

– Naprawdę cię to obchodzi? Tacy jak ty nie powinni się przejmować

tym, co myślą o nich inni.

– Ale ja muszę. Kandyduję do Kongresu.
– Aha, więc to nie plotki? – Zdziwiona uniosła brwi. – Barrett ustępuje,

a ty masz zająć jego miejsce?

– To jeszcze nie jest oficjalne, on musi najpierw złożyć rezygnację.

I prasa nie może się o tym dowiedzieć – ostrzegł Grayson.

– Ja nic im nie zdradzę. Ale nadal uważam, że nie musisz dbać o opinię.

W El Santo i w całym okręgu jesteś legendą. Król balu maturalnego, tytuł
mistrzowski w pływaniu, a teraz w dodatku gigant Doliny Krzemowej.
Dziwne, że jeszcze nie wystawili ci pomnika w Parku Osadników – kpiła.

Za późno, by ugryźć się w język. Posunęła się stanowczo za daleko. Oj,

przydałaby się teraz maska!

– Park Osadników? Widzę, że jesteś obeznana z topografią El Santo.
– Mówiłam ci, że mój ojciec razem z twoim prowadził kancelarię

prawną. Gdzie to miałoby być jak nie w El Santo? Wiem, przecież tam
mieszkałam.

– Chwileczkę. Czy to przypadkiem nie ty…? – Grayson zamilkł, po

czym powiedział pod nosem: – „Zasługujemy na kogoś lepszego”. To byłaś
ty! – olśniło go. – Tam, na gali.

– Wiesz, że byłam na gali, przecież zdjąłeś mi maskę. Nie pamiętasz?
– Mam na myśli moje przemówienie. Ktoś krzyknął coś w rodzaju

„Ludzie z El Santo zasługują na kogoś lepszego”. To byłaś ty, prawda?

– Ale… – Twarz Nelle spąsowiała. – Nie sądziłam, że to usłyszysz.

Przepraszam. Ja tylko chciałam…

– I nie zmieniłaś zdania po tym, jak mnie poznałaś?
– Oczywiście, że… zmieniłam.

background image

– Nie zabrzmiało to zbyt pewnie.
– Skądże. Wyborcy uwielbiają twojego ojca. Ciebie też pokochają.
– Nie wyglądasz na przekonaną.
Trudno, trzeba zdobyć się na szczerość. W końcu pewnie już nigdy się

z nim nie spotka.

– No dobra, powiem. Czy ty kiedykolwiek zadałeś sobie pytanie, na co

ludzie zasługują? Potrafisz im to zapewnić? Bo twojemu ojcu jak dotąd się
to nie udało. Ty pewnie myślisz, że on odwalił kawał dobrej roboty –
ciągnęła, ruchem ręki starając się uciszyć jego spodziewane protesty. –
W końcu ciągle był wybierany. Ale El Santo potrzebuje reprezentanta, który
naprawdę będzie troszczył się o wyborców. Ja dorastałam we wschodniej
zaniedbanej części miasta, za torami kolejowymi. Jestem szczęściarą, bo
udało mi się wyjechać na studia i znaleźć pracę gdzie indziej. Ale co
z bezrobotnymi, których domy ciągle tracą na wartości? Co ty wiesz o tym,
jak się żyje w El Santo? Ty spędzasz większość życia z nimi.

Wskazała ręką tłum elegancko ubranych gości.
– I dlaczego startujesz w wyborach? Bo tak chcesz, bo uznajesz to za

słuszne? Bo wszyscy oczekują, że pójdziesz w ślady ojca?

Patrzył na nią przez chwilę z pochmurną miną.
– Znajdę tu gdzieś jakiś samochód? – zapytała. – Chciałabym się

pożegnać.

– Chcesz wyjechać?
– A czy po tym, co ode mnie usłyszałeś, uważasz, że powinnam zostać?

Grayson milczał, starając się uporządkować myśli. Powinien się

cieszyć, że Nelle wyjedzie i będzie miał ją z głowy. Im dłużej tu zostanie,
tym bardziej prawdopodobne jest, że ktoś znów zrobi im zdjęcie i wrzuci je
do internetu z odpowiednim komentarzem.

background image

Finley znowu zacznie mu truć o kampanijnym romansie, który pozwoli

wyborcom utożsamić się z kandydatem.

Z drugiej strony ona tak pięknie wygląda w świetle zachodzącego

słońca…

A po trzecie byłby idiotą, gdyby teraz, kiedy dowiedział się, że jest z El

Santo, pozwolił jej odejść.

Ojciec i Finley uważają, że jego wybór jest sprawą z góry przesądzoną.

Dlatego stawiają na tradycyjne metody promocji kandydata: plakaty,
ogłoszenie reklamowe. A Nelle uświadomiła mu, że wcale nie będzie tak
łatwo. Będzie musiał odbyć wiele spotkań i bezpośrednich rozmów
z wyborcami.

I nikt nie będzie mu kadził.
Po czwarte: jest dylemat. Czy lepiej całowałoby się ją teraz, kiedy ma

rozpuszczone włosy, czy kiedy miała warkocz? Chyba rozpuszczone są
lepsze, bo można ześliznąć się dłonią w dół po włosach i…

– Jasne, że powinnaś zostać – odpowiedział w końcu. – Doceniam twoją

szczerość.

Wzruszyła lekko ramionami.
– No to jesteś wyjątkiem. Zazwyczaj ludzie kiepsko reagują, kiedy

słyszą prawdę.

– Ja nie jestem taki delikatny.
– Też bym cię tak nie określiła. – Zaśmiała się. – Ale chyba jednak

pójdę. Naciesz się swoimi przyjaciółmi.

– Zaproszenie uwzględnia degustację win i kolację. A degustacja

właśnie się zaczęła. – Wskazał ręką tłumek kłębiący się wokół
zastawionych butelkami stołów.

– Ja tu przyjechałam, żeby przedstawić ofertę twoim znajomym.

Dziękuję, że dałeś mi taką możliwość. Mógłbyś teraz odprowadzić mnie do

background image

samochodu?

Widząc jej determinację, spróbował innej taktyki.
Wskazał jej kamienne schody, po przejściu których miała się znaleźć na

ścieżce prowadzącej na podjazd, gdzie czeka samochód.

– Jeszcze raz ci dziękuję za pomoc. Dobranoc.
Podała mu rękę, którą ścisnął w taki sposób, że poczuła się, jakby

poraził ją prąd. Zatęskniła za mało seksownym, workowatym kostiumem
pajaca.

– Dobranoc. Powiem Reidowi Begaye’owi, że się rozminęliście –

powiedział, odchodząc w kierunku innych zgromadzonych.

– Reid Begaye? – krzyknęła za nim, gdy zebrała myśli.
Bingo.
– Tak, pewnie się spóźni.
– Ten Reid Begaye? Założyciel Metricware’a? Drugi pod względem

zamożności człowiek na świecie?

– Tak, ma być głównym mówcą na jutrzejszej konferencji. Spóźni się,

bo jego fundacja urządza teraz konkurencyjną imprezę. Ale skoro musisz
wracać… Mogę przekazać mu twoją prezentację.

– Pewnie wiesz, że pani Allen marzy o tym, żeby to jego naciągnąć na

sponsoring Create4All? Może nawet bardziej niż ciebie.

– Tak, Octavia z niczym się nie kryje. Reid pewnie będzie żałował, że

cię nie miał okazji poznać. – Grayson skrzywił swoje zachwycające usta,
robiąc z nich coś w rodzaju dziubka.

Nelle zaczęła iść w kierunku bufetów i minęła go, łapiąc po drodze

czysty kieliszek z tacy przechodzącego kelnera.

– Spróbuję jakiegoś czerwonego – powiedziała.
Grayson podążył za nią, nie przestając się uśmiechać.

background image

W miarę zbliżania się do rozgadanego tłumu degustatorów zwolniła

kroku.

Biznesowe rozmowy popołudnia ustępowały miejsca wieczornym

śmiechom i pogaduszkom. Wysokie barowe stoły pokryte były czarnymi
obrusami i zastawione świecami i kieliszkami z rżniętego szkła.

Grillowy dym stał się teraz bardziej ciężki i aromatyczny. Obok rusztów

czekały gotowe do pieczenia kawałki mięsa i warzyw.

Nelle czuła się jak teleportowana z biznesowego spotkania w północnej

Kalifornii na wspaniałe wakacje w Toskanii. W najśmielszych marzeniach
nie przypuszczała, że kiedykolwiek weźmie udział w podobnej imprezie, że
pozna tak znaczące postacie, w tym samego Reida Begaye’a.

Janelle to była gąsienica. Bała się zejść ze swojego liścia, bała się

wszystkiego. A Nelle będzie jak piękny motyl. Będzie latać wysoko,
podróżować daleko, przekraczać wyznaczone granice. Spełniać swoje
marzenia.

Wszystko dzięki Graysonowi.
Jeszcze rok temu przez myśl by jej nie przeszło, że będzie cokolwiek

mu zawdzięczać. Ale przemiana gąsienicy w motyla pociąga za sobą
zmianę perspektywy. Czy motylom też kręci się w głowie, jak jej teraz?
A może ją tak oszałamia bliskość Graysona.

– Najznaczniejsze persony skupiły się wokół ostatniego stolika po

lewej – usłyszała jego basowy szept. – Tam stoi właściciel winnicy.

Grayson pomachał ludziom przy rzeczonym stoliku, a oni

odpowiedzieli mu tym samym.

– To oczywiście też twój znajomy.
Zaprowadził ją do stolika, gdzie zostali powitani przez Evana Fletchera

i jego partnera biznesowego, Luke’a Dallasa. Evan niedawna kupił

background image

przedsiębiorstwo St. Isadore Wines. Nelle zajęła się degustacją, a panowie
rozmową o przejęciach nowych firm.

Nelle nie była tym tematem zainteresowana, a kieliszek wina pozwalał

jej nie trzymać ciągle za rękę Graysona, co ją kusiło i krępowało
jednocześnie.

A może on ma rację? – pomyślała. Przeszłość to przeszłość, nie

powinna wpływać na dzień dzisiejszy.

Ale czy naprawdę? Bijąc się z tymi myślami, nawet nie zauważyła,

kiedy opróżniła kieliszek. A przecież na degustacji powinno się trunek
sączyć powolutku, tak pisali w internecie.

Poczuła na sobie wzrok Evana.
– Poczytuję to sobie za zdrowy wyraz uznania – odezwał się

mężczyzna. – Pozwól, że ci doleję. Taka mała ilość nie pozwoliła w pełni
docenić walorów mojego wina.

Po nawet tak delikatnej aluzji Janelle schowałaby się gdzieś w cieniu

i zaczęła zmierzać ku wyjściu.

Ale ton Evana był lekki i żartobliwy. Luke też przyglądał się Nelle

życzliwie, a Grayson…

Cóż, wzrok Graysona powodował, że coraz częściej zaczynało

brakować jej tchu.

Uniosła kieliszek, stuknęła palcem w jego krawędź i odszukała

w pamięci gdzieś przeczytaną frazę:

– Treściwe, o przyjemnej kwasowości zrównoważonej lekką nutą

słodyczy, urzekająco wytrawne. Jednym słowem: poproszę.

Evan wykonał jej polecenie, po czym wręczył jej nieotwartą butelkę.
– Proszę, to dla ciebie, weź do domu. Zasłużyłaś – dodał, po czym

zwrócił się do Graysona: – Zuch dziewczyna!

background image

– Też tak uważam – odparł Grayson.
Tym razem Nelle sączyła wino powoli, świadoma, że jej policzki

nabierają koloru tego, co ma w kieliszku, i stają się gorące. Ale ich
temperatura była niczym w porównaniu z tą, którą czuła w środku. I która
rosła, ilekroć jej ramię otarło się o ramię Graysona.

Może dla niego to jest spotkanie biznesowe. Dla niej – zdecydowanie

randka.

I nie czuła się z tego powodu nieszczęśliwa.

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Grayson przyglądał się, jak Nelle dyskutuje z Lukiem o metodach

stosowanych przez Create4All w celu pobudzenia rozwoju dziecka. Śmiała
się, odrzucała do tyłu głowę, eksponując piękną długą szyję. Miał ochotę
przycisnąć usta do tej szyi. No i ucałować te jej urocze, to znikające, to
pojawiające się na policzkach dołeczki.

Evan poklepał go po ramieniu.
Mężczyźni poznali się na podobnej imprezie, stan kont obydwóch był

wówczas bliski zeru. Ale potem Grayson znalazł inwestorów dla dwóch
start-upów Evana, a jeszcze później skontaktował go z Lukiem Dallasem.
Łącząc swoje nadzwyczajne talenty, Evan i Luke założyli firmę medyczną
stosującą najnowsze technologie. Firma okazała się sukcesem na miarę
podboju kosmosu i teraz Evan mógł sobie pozwolić na zakup winnicy St.
Isadore.

– To jest niezłe. – Grayson uniósł kieliszek. – Choć na ogół nie jestem

fanem kupażowania.

– To prawdziwy przebój. Na razie mam tylko kilka butelek.
– Facet ma talent – przyznał Grayson. – Mam na myśli twojego

technologa.

– Babka ma talent – poprawił go Evan. – To jest ona.
Grayson uniósł brwi.
– Chętnie ją poznam. Gdzie ona jest?

background image

– W pracy. A może w domu? Skąd niby mam wiedzieć? – odburknął

Evan z nieco roztargnioną miną.

– Rozumiem. – Grayson dolał sobie wina.
– A właściwie dlaczego tu jesteś? – spytał go Evan. – Mówiłeś, że nie

przyjedziesz.

– Zmieniłem zdanie.
– I chyba nawet wiem dlaczego – mruknął Evan, patrząc na Nelle. – Już

kojarzę – dodał z kamienną twarzą. – To jest dziewczyna z karnawału
weneckiego i ze zdjęć w „Tygodniku Doliny Krzemowej”. Tak, to na
pewno ona – dodał, gdy Nelle odwróciła się do nich, uśmiechnęła
promiennie i uniosła w górę swój kieliszek, po czym wróciła do
konwersacji z Lukiem.

– Co to ma znaczyć? – oburzył się Grayson.
Miał setki znajomych, ale przyjaciół – takich, na których można

polegać w każdej sytuacji – mógł policzyć na palcach jednej ręki. A jeśli
Evan mu się teraz nie wytłumaczy, będzie ich miał jeszcze mniej.

– Codziennie muszę wysłuchiwać, jak Luke wychwala swoją żonę. –

Evan uniósł dłoń w pojednawczym geście. – I teraz widzę, że z twojej
strony wkrótce czeka mnie to samo. Romantyczna miłość, cholera. Nie
będzie już dla mnie ratunku.

Romantyczna miłość?
Grayson spojrzał na Nelle. Omiótł wzrokiem jej bujne kształty i talię

osy.

Fakt, ona mu się podoba. Miał nadzieję, że podzieli się z nim swoją

wizją El Santo i potrzeb tamtejszych mieszkańców. I – tak, to prawda –
pożądał jej.

Ale pożądanie i miłość to dwie zupełnie różne rzeczy.

background image

Nie miał zamiaru się zakochać. Został mu miesiąc na zamknięcie

swoich spraw w Monk Partners, a potem stanie u boku ojca, gdy ten ogłosi,
że nie będzie się ubiegał o reelekcję. A następnie wystartuje z własną
kampanią.

Poważnie traktował rodzinną tradycję. Ona zobowiązuje. Nie ma czasu

na roztrząsanie, czy iskrzenie między nim a Nelle to coś poważniejszego,
czy to tylko jego libido szuka dla siebie ujścia.

I na pewno nie zgodzi się na ten żałosny, wydumany przez Finley plan.

Nie użyje Nelle jako rekwizytu, za bardzo ją lubi.

– Coś widzę, że ta winnica to może nie była w twoim wypadku

najlepsza inwestycja – odezwał się na widok Evana otwierającego następną
butelkę.

– Pamiętasz, jak Luke patrzył na Danicę na zeszłorocznej gali

dobroczynnej? – zapytał go Evan. – Ja teraz widzę coś podobnego w twoich
oczach, przyjacielu.

– A mnie się wydaje, że widzisz po prostu dno butelki i jesteś smutny –

odparł Grayson. – Obiecaj, że zostaniesz tu na noc. Nie możesz prowadzić
auta.

– Jestem trzeźwy jak świnia – zapewniał Evan, wskazując ręką gości

przechodzących do stołów z jedzeniem. – Podano kolację. Ale tak
naprawdę ciekaw jestem, jaki będzie dziś twój deser. Przepraszam, muszę
się wmieszać w tłum i trochę pohandlować wińskiem. Inaczej ta impreza mi
się nie zwróci. Pogadamy później.

– Oby nie – mruknął Grayson. – Jeszcze wina? – zaproponował Nelle,

która właśnie do niego podeszła, bo Luke dołączył do Evana.

Może i oni powinni coś zjeść? Ale Graysonowi się nie śpieszyło. Im

później zjedzą kolację, tym dłużej będzie trwał ten czarowny wieczór.

background image

Nelle otaksowała wzrokiem kolejkę do bufetów z żarciem i podała mu

swój kieliszek.

– Tego chyba jeszcze nie próbowałam. – Wskazała jedną z butelek.
Grayson nalał jej odrobinę, po czym zaczął sylabizować opis na

etykiecie: Cabernet Sauvignon z nutami śliwki, wiśni i czarnej porzeczki.

– Muszę ci się do czegoś przyznać. Wino to dla mnie po prostu wino.

Lubię je pić i nie rozumiem, po co ludzie tak to wszystko komplikują –
oznajmiła Nelle.

Roześmiał się i zaczął coś bredzić o procedurze smakowania, ale

w głowie miał tylko jej dekolt kontrastujący z ciemną barwą sukienki,
zgrabne łydki opięte cienką skórą długich butów, jej zwilżone winem wargi.

– Chodzi też o teksturę – dokończył zupełnie już bez sensu. – Żeby ją

ocenić, bierzesz wino do ust i…

Włożył ręce do kieszeni, by nie dostrzegła, że jego spodnie zrobiły się

dziwnie ciasne. Zaczynało mu to już doskwierać.

– A jak już je wezmę, to co dalej?
Stała przed nim twarzą w twarz, na odległość przedramienia. Sięgnął po

butelkę stojącą przy jej łokciu i poczuł, że ma teraz wybór: albo naleje jej
jeszcze wina, albo złapie za rękę, zaciągnie do winnicy, znajdzie jakieś
odosobnione miejsce i pokaże jej, co dalej.

– Możesz wybrać – wychrypiał, walcząc z suchością w ustach.
– Mam to wino połknąć? – zapytała.
– Jest taka możliwość, chociaż… nie radzę.
– Naprawdę? Ja mam inne zdanie, to byłaby ogromna strata… Wina,

rzecz jasna.

– Degustacja rządzi się innymi prawami. Im więcej połykasz, tym

szybciej ona się dla ciebie skończy.

background image

– Oj, tego bym nie chciała – odparła z łobuzerskim uśmieszkiem. –

Jedno, co wiem o degustacjach wina, to fakt, że warto je przeciągać
w nieskończoność.

Po serii manewrów i podchodów, jakie ich dłonie wykonywały

w trakcie tego nieco pokrętnego dialogu, ich palce splotły się na wspólnie
trzymanej butelce.

Na gali Nelle wydała się Graysonowi nieco chłodna, pełna rezerwy,

prawdziwa królowa.

Teraz z włosami rozwiewanymi przez morską bryzę, z błyszczącymi

oczami i ustami podkolorowanymi czerwonym winem i z tymi ponętnymi
krągłościami była po prostu ludzka. Kobieta z krwi i kości.

Ciekawe, czy gdyby teraz wyszeptał jej do ucha, co ma ochotę z nią

zrobić, pojawiłyby się jeszcze do kompletu owe urocze dołeczki
w policzkach?

– Jesteś głodna? Masz ochotę na coś? – zapytał, czując w nozdrzach

aromat szlachetnego dymu i przypiekanej wołowiny.

– Zależy na co.
– No, tu mamy grilla albo…
– Albo co? – wyszeptała.
– Grayson! O, tam jesteś!
Z drugiego końca tarasu machał do niego facet w markowym stetsonie,

sportowym płaszczu i spodniach khaki.

– Kto to jest? – zapytała Nelle.
– Jak to kto? Reid Begaye!

Nie wiedziała, czy się śmiać, czy płakać.
Reid Begaye przebijał się ku nim przez tłum, ściskając po drodze ręce

i wymieniając powitania z pokaźną liczbą gości. Graysona i jego partnerki

background image

nie tracił jednak z oczu ani na chwilę. Nelle była pewna, że gdyby ten
potentat spóźnił się choć o minutę, już by ich tu nie zastał.

Samochodem Graysona mknęliby w kierunku najbliższego miejsca,

gdzie można wynająć pokój z łóżkiem. Albo nawet włamaliby się do
budynku zarządu winnicy i znaleźli jakieś ustronne pomieszczenie. A ona
zrobiłaby coś, czego rano by żałowała.

Odsunęła się od Graysona, butelkę postawiła na stole. Jeszcze tylko

kilka głębokich oddechów i już będzie mogła uprzejmie uśmiechnąć się do
Reida.

– Podobno mnie szukałeś – powiedział przybysz, ściskając dłoń

Graysona. – Reid Begaye – przedstawił się, kierując wzrok na Nelle.

Był prawie tak wysoki jak Grayson, ale różnił się od niego bardziej

zwalistą sylwetką i krótko ostrzyżonymi włosami. Grayson był wesoły
i otwarty, podczas gdy skryta w cieniu nasuniętego na czoło kapelusza
twarz Begaye’a robiła wrażenie nieprzeniknionej.

Mimo to spodobał się Nelle. Uścisk jego dłoni był silny, patrzył jej

prosto w oczy.

– A więc to ty jesteś Nelle – powiedział. – Luke Dallas mówił mi

o tobie. Zajmujesz się działalnością charytatywną na rzecz dzieci, tak?

– Tak, pracuję dla Creative4All, chętnie opowiem ci coś więcej.
Uśmiech rozjaśnił twarz Reida i wydał się on teraz Nelle znacznie

bardziej przystojny.

– Coś ci powiem. Miałem bardzo ciężki dzień. Przyleciałem z Sydney,

potem jakaś impreza, teraz to. Nie odróżniam swojej prawej ręki od lewej.
Mogę rozmawiać tylko z typami takim jak on. – Wskazał kciukiem
Graysona. – Bo do tego nie potrzeba mózgu.

– Nie? – żachnął się Grayson. – To już teraz rozumiem, dlaczego

sprzedałeś Swynn Industries, mimo że ci to odradzałem. Mówiłem, że

background image

nabywcy doprowadzą firmę do upadłości, co też się stało.

Reid nie spuszczał wzroku z Nelle.
– No tak, Grayson miał wtedy rację, pozwólmy mu się tym cieszyć.
– Mam nadzieję, że w kwestii twojego nastawienia do pomagania

dzieciom też się nie myli – roześmiała się Nelle.

– Owszem, tu też ma rację. Kazałeś mi przyjść, żeby dwukrotnie okazać

swoją wyższość? – Reid klepnął Graysona po ramieniu.

– Fundacja Nelle naprawdę potrzebuje w tym roku solidnego sponsora –

odparł Grayson, poważniejąc.

– Rozumiem, ale żeby o tym pomówić, muszę przynajmniej trochę się

wyspać. – Reid zwrócił się do Nelle. – Co powiesz na jutrzejsze śniadanie?
Siódma trzydzieści, może być? Opowiesz mi o swojej organizacji.
W hotelu, gdzie mam konferencję. Mam już jakieś spotkanie, ale przesunę
je, żeby cię przyjąć.

– Przyjdzie na pewno – odpowiedział Grayson, zanim zdążyła otworzyć

usta. – Dzięki, Reid. Wiem, jak wypełniony masz harmonogram. Zaraz po
konferencji lecisz do Azji, prawda?

– Zgadza się, cóż, biznes to biznes. – Reid jeszcze raz klepnął Graysona

w ramię. – Miło było cię spotkać choćby po to, żeby przypomnieć sobie
swój dawny błąd. A ciebie miło było poznać. – Skłonił się Nelle. –
Widzimy się jutro.

Zniknął tak nagle, jak się pojawił, połknięty przez kolejną grupę ludzi,

którzy czegoś od niego chcieli.

– Wpół do ósmej rano? – zdziwiła się Nelle, spoglądając na Graysona.
– Tylko wtedy będzie miał dla ciebie czas. Jest bardzo zajęty, także

problemami rodzinnymi, ale to długa historia. Musiałaś zrobić na nim nie
lada wrażenie, skoro wcisnął cię do kalendarza.

– Dobrze wiem, że robi to tylko dla ciebie – odparła.

background image

– On nie ma zwyczaju robić komuś uprzejmości. Spodobałaś mu się –

powiedział Grayson, a jeden z mięśni jego szczęki drgnął.

– Gdzie jest samochód? Jeśli mam być gotowa na jutro rano, powinnam

jak najszybciej opuścić to przyjęcie. Ustawię sobie budzik na trzecią rano,
żeby się przygotować. O nie! – zawołała nagle, wpatrzona w ekran
telefonu. – Na południe od nas zapaliły się zarośla. Nie ma ofiar, ale dym
uniemożliwia ruch na autostradzie. Policja zamknęła wszystkie pasy ruchu.

– Pokaż.
Podała mu telefon. Poczuła ucisk w żołądku i zamknęła oczy, usiłując

sobie wyobrazić, jak będzie mogła dostać się do domu. Okrężny dojazd
zajmie o wiele więcej czasu, a ona i tak ma go niewiele.

– Do rana sytuacja będzie opanowana – pocieszył ją Grayson, oddając

telefon.

– Tak, ale ja muszę się dostać do domu już teraz. Bardzo było miło,

dzięki, że mnie tu zaprosiłeś, ale naprawdę muszę wracać – powiedziała,
czując, jak wypite wino nieprzyjemnie chlupie jej w żołądku.

– Nelle, spokojnie. Oddychaj głęboko.
– Ja po prostu… Wiedziałeś, że fundacja Begaye’a potrafi lekką ręką

odpalić dziesięć milionów na cele charytatywne? – mówiła
rozgorączkowana. – Mnie by wystarczył jeden milion. Create4All mogłoby
zbudować za to ten nowy ośrodek. To dla mnie szansa, nie mogę tego
schrzanić.

– Nie schrzanisz.
Uśmiechnęła się niepewnie.
– Pożegnasz ode mnie Luke’a i Evana? I poproś kierowcę, żeby po

drodze znalazł jakiś fast food. Przecież w końcu nie zjadłam kolacji. Aha.
I jeszcze o czymś zapomniałam…

background image

Nie czekając, aż Nelle sobie to przypomni, Grayson wziął telefon

i poprosił o dodatkowy pokój do jego rezerwacji. Patrzyła na niego
zdziwiona, a on nie przerywał rozmowy:

– Mogę poprosić o połączenie z hotelowym butikiem? Tak? Już daję do

telefonu moją przyjaciółkę. Wszystko, co zamówi, proszę przysłać do
mojego pokoju i dopisać do rachunku.

Podał słuchawkę Nelle.
– Najprostsza opcja to zatrzymać się w hotelu, gdzie odbywa się

konferencja. Zamówiłem ci już pokój, a teraz pogadasz z menedżerką
butiku i zamówisz sobie wszystko, czego ci potrzeba na dzisiejszą noc i na
jutro rano. Ja zapłacę, bez dyskusji.

Patrzyła na niego pełna sprzecznych myśli i odczuć.
– Nie mogę się na to zgodzić – powiedziała w końcu.
– Dlaczego? To w końcu z mojego powodu znalazłaś się w tej sytuacji.

Tyle mogę zrobić, żeby ci pomóc.

– Ale ja…
Kręciła głową w nadziei, że w końcu uzyska jasność myślenia, ale

w rezultacie była coraz bardziej skołowana. W końcu zatrzymać się
w hotelu, gdzie rano ma się spotkać z Reidem, to sensowne rozwiązanie.

Ale z drugiej strony jej dług wobec Graysona w ten sposób rośnie. Fakt,

dotychczas wywiązał się ze wszystkich obietnic, ale to w końcu jest
Monk…

Który bardzo jej się podoba. Flirtowali już przy degustacji wina, a co

dopiero, jeśli zamieszkają pod wspólnym dachem. Chociaż to jest hotel
z wielką liczbą pokoi…

– Nie jestem pewna – zaczęła, gdy Grason rzucił do słuchawki:
– Przepraszam, że musiała pani czekać. Proszę przysłać zestaw

damskich ubrań w rozmiarze… – Spojrzał pytająco na Nelle.

background image

– Nie powiem ci – ucięła.
– No powiedzmy osiem. Styl? Biznes w wersji swobodnej. I jeszcze

coś, w czym można by się przespać.

Nelle wyrwała mu słuchawkę z ręki.
– Rozmiar dwanaście – powiedziała i oddała mu słuchawkę.
A on po skończonej rozmowie miał czelność się uśmiechnąć!
– Jeszcze nie wyraziłam zgody – przypomniała mu.
– Ciągle masz wybór. Albo tłuczesz się z moim szoferem do domu, albo

jesz wytworną kolację, a potem wysypiasz się do woli tu na miejscu. Ty
decydujesz. – Wzruszył ramionami.

Nelle zacisnęła wargi. Miała ochotę zablefować i wybrać jazdę do

domu. Ale kogo chce oszukać? Odrzucenie oferty Graysona to byłby strzał
w stopę.

– Zgoda – powiedziała – ale pod warunkiem, że sama zapłacę za nocleg

i za ciuchy. Bez dyskusji.

– Jak wolisz. No i zobacz, teraz nie ma już kolejki do bufetów.

Pozwolisz? – powiedział, podając jej ramię.

– Wodzu, prowadź.
Spędzą razem resztę wieczoru, powiedzą sobie dobranoc i rozejdą się

do swoich pokoi. Rano ona spotka się z Reidem Begaye, potem wróci do
domu – może w tym celu nawet wynająć samochód – i już nigdy nie będzie
niepokoić Graysona Monka swoją osobą.

Nigdy.
Na tę myśl serce ścisnęło się jej do rozmiarów ciasnego, wypełnionego

bólem supełka.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

– Mógłby pan powtórzyć?
– Nie mamy wolnych pokoi – odrzekł recepcjonista. – Jutro jest

konferencja, a dodatkowo wielu gości chce zostać na noc z powodu pożaru.

– Ale ja zarezerwowałem pokój telefonicznie – przypomniał Grayson.
Przez resztę wieczoru w winnicy zachowywali się wobec siebie

swobodnie, na granicy żartobliwego flirtu. Jednak gdy znaleźli się
w samochodzie wiozącym ich do hotelu, oboje zamilkli i zaczęli wgapiać
się w swoje telefony.

Nelle miała oczywiście pytania od pani Allen – jak jej poszły starania

o fundusze, i od Yanice – jak jej poszło z Graysonem. Grayson dostał chyba
jakąś nieszczególnie pomyślną wiadomość, bo na jego czole pojawiła się
pionowa bruzda.

– Zgadza się, panie Monk, pana prośba o dodatkowy pokój jest

w komputerze – mówił recepcjonista. – Przenieśliśmy więc pana
z apartamentu do bungalowu, który ma ogólnie większą powierzchnię.

– Chodziło mi o pokój, nie o powierzchnię.
– Przykro mi, źle pana zrozumiano, ale pokoi i tak nie mamy. Mogę

zapytać w naszym siostrzanym obiekcie.

– Chcę rozmawiać z pana przełożonym. Zaczekam.
Nelle podeszła i dotknęła jego ramienia.
– Zgódźmy się, bungalow brzmi zachęcająco. Na pewno lepiej niż jazda

nocą po bezdrożach.

background image

– Chciałem, żebyś miała dobre warunki. Jeśli menedżer nic nie poradzi,

ty idziesz do mojego pokoju, a ja będę spał tu, w holu.

– Nie odgrywaj męczennika. A już na pewno nie z mojego powodu. –

Spojrzała na zrozpaczonego recepcjonistę. – Bierzemy ten bungalow –
powiedziała.

Recepcjonista uśmiechnął się i rzucił coś w słuchawkę.
– Proszę zaczekać, zaraz ktoś przyjdzie i zaprowadzi państwa na

miejsce. Pańskie bagaże już tam są, panie Monk.

W każdej innej sytuacji nocleg w Księżycowej Oberży, jednym

z najbardziej ekskluzywnych hoteli w Kalifornii, byłby dla Nelle
niesłychaną atrakcją. I w dodatku w przypominającym wiejską chatę,
ukrytym przed wzrokiem ciekawskich, typowo instagramowym
bungalowie!

Była tam sypialnia ze świeżo wykrochmaloną pościelą, living room

z kuchenką, świetnie zaopatrzonym barkiem i lodówką wypełnioną
przysmakami, ze specjalną częścią na przechowywania miejscowych win.

Nie zabrakło wielkiej kanapy, dwóch foteli, biurka, stołu i kominka,

przed którym rozpostarto na podłodze baranią skórę. Na licznych stolikach
ustawiono kubełki z lodem i szampanem, wina, czekoladki, owoce i kwiaty.

– Urocze przeprosiny – zauważyła Nelle. – A co jest w tych

papierowych torbach?

– Twoje ciuchy na jutro – odparł Grayson, nie odrywając wzroku od

laptopa.

Pobieżny przegląd ujawnił, że torby zawierają ubrania, kosmetyki

i bieliznę najwyższej jakości.

– Chcesz, żebym posłała sobie na kanapie, dopiero jak skończysz? –

spytała, mając na myśli jego pracę na laptopie.

background image

– Ty śpisz tam – odparł, ruchem głowy pokazując drzwi sypialni. – A ja

nie muszę mieć na kanapie pościeli, wystarczy mi koc.

– Nie mogę pozwolić, żebyś spał tutaj. Widziałeś to łóżko? Jest

cudowne! – Zamilkła, przypomniawszy sobie, jak jeszcze nie tak dawno
marzyło o tym, by dotrzeć z nim do jakiegoś miejsca noclegowego. – Nie
ma mowy, ty je bierzesz. Takie są zasady.

– Mam jeszcze dużo pracy. Łóżko jest twoje – odparł stanowczo, nie

ruszając się z miejsca.

– Skoro tak uważasz…
No tak, ale co ona ma teraz zrobić? Uścisnąć go w ramach

podziękowania? Pocałować na dobranoc?

– Śpij dobrze. A gdybyśmy się rano nie widzieli, życzę powodzenia na

spotkaniu z Reidem. Jak skończycie, samochód odwiezie cię do miasta –
odparł wciąż wpatrzony w ekran.

A więc ją odprawił. No i dobrze, nie będzie problemów. Jutro się

pewnie miną i potem już nigdy nie spotkają. Uśmiechnęła się radośnie,
powiedziała mu dobranoc i zamknęła za sobą drzwi sypialni.

Tylko dlaczego drżały jej ręce i coś piekło pod powiekami? Trudno jej

będzie zasnąć ze świadomością, że Grayson jest zaledwie kilka metrów
dalej.

Kilka godzin później rzeczywiście jeszcze nie spała. Mimo że łóżko,

w którym leżała, było najwygodniejsze z tych, które wypróbowała w życiu,
a w pokoju było cicho i ciemno. Co więc przeszkadzało jej zasnąć?

No tak, to pewnie odwodnienie. Wypiła dużo wina, jedzenie było ostre,

musi więc napić się wody. Zapaliła światło. W sypialni nie było jednak
minibaru, a w łazience szklanek.

Hmm…

background image

Przecież w pokoju obok jest multum butelek wyśmienitej wody

mineralnej.

Zegarek wskazywał drugą w nocy, Grayson na pewno już śpi. Nie

zauważy, jak ona sobie weźmie coś do picia.

Wstała i na gołe ciało wciągnęła jedną z sukienek z tutejszego butiku.

Piżamy jej nie dostarczyli, widocznie uznali, że nie ma takiej potrzeby.

Po cichu otworzyła drzwi do pokoju. Słaby płomień z kominka

oświetlał postać na wpół siedzącego, śpiącego na kanapie Graysona.
Wyglądał tak młodo i… bezbronnie, że aż ścisnęło jej się serce. Nigdy nie
myślała o nim w tych kategoriach.

Na jego kolanach ciągle leżał otwarty laptop. Może się zsunąć na

podłogę, a kosztował na pewno niemało.

Nelle na paluszkach podeszła do kanapy, uklękła i wyciągnęła rękę.

I nagle… zauważyła odbicie ogników z kominka w otwartych oczach
Graysona.

Od pamiętnej gali dobroczynnej śniła mu się każdej nocy. Teraz pewnie

też. Klęczy przy nim. Wyciągnął rękę i przyciągnął jej głowę do siebie.

Dopiero po chwili dotarło do niego, że nawija sobie na palec prawdziwy

kosmyk włosów i że właśnie usłyszał jej westchnienie. A więc to nie sen.

– Przepraszam, nie chciałam ci przeszkodzić. Ja po prostu… – paplała

coś bez sensu, rozkojarzona tak samo jak i on. – Zobaczyłam laptop,
chciałam go… – ruchem ręki naśladowała zamykanie urządzenia –
zabezpieczyć.

Jego laptop rzeczywiście prawie już zsuwał się na podłogę. Oboje

jednocześnie go złapali.

Ich dłonie się spotkały.

background image

No teraz już na pewno nie zasnę, pomyślał Grayson, siadając. Wziął

komputer z rąk Nelle i położył go na stoliku. Ona jest tak blisko. Wystarczy
się nachylić i dotknąć ustami jej warg.

– Nelle – szepnął. – Jeśli zaraz nie pójdziesz do siebie, będę musiał cię

pocałować. Wybór należy do ciebie.

Zaskoczona wyprostowała się, jakby miała zamiar wstać i wyjść.
No i dobrze. On nie ma czasu na poważny związek, a przelotne romanse

zawsze wbrew pozorom obarczone są ukrytymi kosztami. Zresztą przygoda
na jedną noc z Nelle? Nie, to nie miałoby racji bytu.

Naprawdę ją polubił i nie chciałby, by przez niego cierpiała. Zresztą już

i tak patrzyła na niego podejrzliwie, mając w pamięci rzekome zaszłości
między ich ojcami.

Z drugiej strony, jeśli jej teraz nie pocałuje, do świtu chyba oszaleje.
– No więc? – ponaglił ją ochrypłym głosem.
Wstała. A więc wyjdzie.
Zanim jednak zdążył poczuć zawód, Nelle przysiadła na brzegu kanapy

i wzięła do ręki talerz truskawek w czekoladzie.

– Mam apetyt – wyjaśniła bezceremonialnie, rozgryzając soczystą

słodycz. – Ale na coś innego – dokończyła, odwracając się twarzą do niego.

On też był głodny. Łaknął jej i tej niepowtarzalnej rozkoszy, którą

mogłaby mu zaoferować. Ich wargi się spotkały, a truskawkowy sok
wtargnął mu do ust.

Całowanie się w miejscu publicznym było podniecające, ale całowanie

jej na osobności to prawdziwa erotyczna uczta.

Z tym że niezbyt wygodnie jest całować się, siedząc obok siebie.

Zmienili więc pozycję: ona usiadła mu na kolanach, ściskając udami jego
uda, a on objął jej pośladki. Dotyk aksamitu jej sukienki był dodatkowo
podniecający.

background image

Erekcji doznał już w chwili, gdy poczuł smak truskawki na języku.

A potem jego członek tylko twardniał. Ujął dłońmi jej obfite i miękkie
piersi i zaraz potem oderwał wargi od jej ust.

– Co jest? – spytała.
– Powinniśmy na tym poprzestać.
– Naprawdę chcesz?
Nie, nie chciał. Chciał zdjąć z niej tę aksamitną sukienkę, wziąć do ust

brodawkę piersi, uwolnić swoją erekcję z tekstylnego więzienia i ujrzeć, jak
truskawkowe wargi Nelle obejmują jego członek. Chciał ją położyć na
baraniej skórze, sięgnąć wargami między jej uda i słyszeć, jak jęczy,
a potem głośno krzyczy.

– Jest późno, a ty masz rano ważne spotkanie – zauważył.
– Uważasz, że teraz robimy coś mało ważnego? – Uśmiechnęła się,

napierając na jego przyrodzenie.

– Pragnę cię. Ale nie chcę, żebyś myślała, że to zaplanowałem.
– Coś ty! Ja też tego nie planowałam. Ale skoro tu już jesteśmy, to

brnijmy w to dalej, bo inaczej chyba eksploduję.

Zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, wsunęła dłoń do środka i pieściła

jego sutki.

– Skoro nalegasz… – Uśmiechnął się w odpowiedzi, bo czuł, że nie

tylko jej grozi eksplozja.

– A jeśli już tak bardzo troszczysz się o mój wypoczynek, orgazm na

pewno pomoże mi zasnąć – szeptała, wodząc ustami po jego twarzy i uchu.

A potem wstała i ściągnęła sukienkę przez głowę. Patrzył na nią

zauroczony. Pod spodem nie miała absolutnie nic.

Piersi miała piękniejsze, niż był w stanie sobie wyobrazić. Poniżej talii

w kształcie klepsydry ciemniał trójkąt porośnięty krótkimi kędziorkami.

background image

Biodra miała szerokie i kształtne.

– Twoja kolej – rzekła z uśmiechem.
Nie musiała tego powtarzać. Musiał się pozbyć większej ilości

garderoby niż ona. Gdy uporał się z obuwiem, podniósł wzrok i zobaczył,
że Nelle znikła. Zawołał ją. Natychmiast wyłoniła się z łazienki.

– Przejrzałam zawartość koszyka z przyborami toaletowymi –

tłumaczyła się. – Nie wzięłam z sobą prezerwatyw, myślałam, że znajdę je
w hotelowej łazience, ale nie ma ich. A ty? Masz coś?

– Nie.
Od ukończenia studiów nie nosił w portfelu kondomów.
– Och.
Spojrzała na niego. Męskie ego Graysona zostało mile połechtane

podziwem dla jego warunków fizycznych, jaki ujrzał w jej oczach.

– Ciągle nie zdjąłeś prawej skarpetki – wykrztusiła.
– To się da naprawić. Chyba że z powodu braku gumki zmieniłaś

zamiar.

– Pozwól, ja to zrobię – odparła, klękając przed nim i powoli rolując

jego skarpetkę i pieszcząc kolejne odsłaniane skrawki skóry.

Grayson z trudem opanował jęk. Skąd mógł wiedzieć, że dolna część

łydki to też strefa erogenna? Jego erekcja pulsowała dotkliwie.

Po zdjęciu skarpetki Nelle przysiadła na piętach i przyglądała się

partnerowi spod opuszczonych powiek.

– Myślałam o tym od kilku dni – zaczęła. – No bo skoro już tu jesteśmy

i nie mamy jak się zabezpieczyć…

Jej wilgotne, niewiarygodnie gorące wargi objęły jego członek. Pieściła

go dłońmi i językiem tak umiejętnie, że w końcu ujrzał gwiazdy pod

background image

powiekami. Pomyślał, że jego niedawne fantazje właśnie się spełniają, ale
doznania były o wiele silniejsze od wyobrażeń.

Uniósł ją lekko i przesunął na leżącą przed nimi baranią skórę. Nie

chciał, by ta ich noc skończyła się tak szybko. Bo nie wiedział, czy będzie
następna. Nawet i ta nie miała prawa się wydarzyć, ale skoro już się
wydarzyła, warto skorzystać z niej do końca.

Położył Nelle na wznak przed kominkiem i ustami znaczył drogę od jej

piersi ku wnętrzu ud. Potem odnalazł i pieścił łechtaczkę. Nelle drżała,
dyszała, wykonywała gwałtowne ruchy biodrami. W końcu jej ciało
przeszedł dreszcz i krzyknęła głośno. A on wtedy udał się w znaczoną
pocałunkami drogę powrotną, po czym położył się obok niej, oparł głowę
na łokciu i wodził palcem po brzuchu, przyglądając się jej powrotowi do
świata żywych.

I nagle z całą jasnością uprzytomnił sobie coś, co już wcześniej

przeczuwał.

Ona mu się podoba. Naprawdę. Bardzo.
I wybrał najgorszy chyba moment, żeby to sobie uświadomić.
Nelle zatrzepotała powiekami.
– Było… w porządku – wyszeptała.
– W porządku? – Uśmiechnął się do niej. – Najpierw nazywasz mój

pocałunek zadowalającym, a teraz…

– Jak zwał, tak zwał. A teraz pozwól mi odzyskać oddech, bo gdzieś

chyba wyemigrował.

Pocałował ją w czoło.
– Jeden orgazm dostarczony – stwierdził. – Zaśniesz teraz?
– Niewykluczone. – Spojrzała na niego sennym wzrokiem. – Ale bardzo

nie lubię zasypiać z nieczystym sumieniem.

background image

– Skąd to poczucie winy? – roześmiał się.
– Nie odrobiłam zadania.
Wzięła w rękę jego penis i znalazła najczulsze miejsce. Grayson jęknął

i położył się na plecach. Pozwolił jej dokończyć to, co zaczęła wcześniej.
Doszedł tak szybko i gwałtownie, że chyba nawet na minutę całkiem
odpłynął.

A potem zaprowadził ją do łóżka, otulił, położył się obok i zasnął,

obejmując ją w pasie.

Niestety po niecałych dwóch godzinach zadzwonił telefon.

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Nelle zignorowała dzwonek, chcąc jak najszybciej wrócić do swego

fascynującego snu. Śniło jej się mianowicie, że jest w łóżku z Graysonem
Monkiem, że się z nim kocha. Och, trzeba koniecznie znów zasnąć, tylko ta
poduszka coś taka twarda i niewygodna.

Telefon nie przestawał dzwonić, ale ją ostatecznie obudziło głośne

chrząknięcie. I wtedy zorientowała się, że jej głowa spoczywa na twardej
męskiej piersi. A bohater jej snu wpatruje się w nią rozbawiony.

– To chyba twój telefon – odezwał się Grayson.
– Przepraszam – odparła skołowana. Naprawdę jest w łóżku

z Monkiem. I do tego całkiem goła.

Owinęła się prześcieradłem, by trochę zwiększyć dystans, ale to

niewiele dało, bo Grayson na dzień dobry obdarował ją długim
pocałunkiem.

A potem sięgnął do nocnego stolika i podał jej wciąż dzwoniący

telefon.

– Dzięki. – Spojrzała na ekran i zerwała się na równe nogi. – Boże, to

mój budzik! Mam spotkanie z Reidem Begaye’em.

Grayson przyglądał się, jak Nelle w popłochu zbiera z podłogi

papierowe torby z zakupami i udaje się z nimi do łazienki.

Gdy mieszkała z Harrym, starała się nie dopuścić do tego, by widział ją

zapuchniętą, pogniecioną i nieumalowaną. Ale teraz zaczynała życie
według nowej zasady: śmiało, odważnie, z wiarą w siebie i bez zbędnego

background image

wstydu. Zresztą nie miała się czego wstydzić, po ostatniej nocy czuła się
naprawdę piękna.

Grayson przekonał ją, że jest wystarczająco dobra, także dla niego.
I to jej odpowiadało. Nie musi przepraszać za to, że nie jest ładniejsza,

mądrzejsza czy bardziej wyrafinowana. Jest, jaka jest. Ot i cała filozofia.

Harry nigdy nie patrzył na nią z podziwem. A w pełnym uznania

wzroku Graysona mogłaby się dosłownie pławić.

Wyszła z łazienki ubrana w szare spodnie z cienkiej wełny

i w granatowy kaszmirowy sweter, tak lekki i miękki, jakby tkały go anioły.

Umyty i ogolony Grayson – mieli do dyspozycji dwie łazienki – siedział

już w living roomie wpatrzony w ekran swojego laptopa.

Podniósł na nią wzrok.
– Brawa dla tego, kto wybrał dla ciebie ten obłędny sweter –

skomplementował jej wygląd.

– Jest w porządku? Mogę tak iść na spotkanie?
– W porządku to stanowczo za słabe określenie.
– Dobra, to ja schodzę na śniadanie. Czy…
Zawahała się. Nienawidziła przygód na jedną noc. Bo rano zawsze

następuje moment niepewności. Czy partner zaproponuje kolejne
spotkanie? Czy zadzwoni? Przyśle esemesa? Dlaczego nie potrafiła
oddzielić seksu od oczekiwań co do przyszłości? Powinna jeszcze nauczyć
się, jak cieszyć się chwilą.

To, co dotychczas przeżyła z Graysonem, było już wystarczająco dobre.
– Chcę się oficjalnie pożegnać – powiedziała, wyciągając rękę. – A nie

uciec tak jak ostatnim razem. Jeszcze raz dziękuję, że zaprosiłeś mnie na tę
degustację. Koszty mojego stroju pokryję czekiem.

Jak tylko coś wpłynie na moje konto, dodała w myślach.

background image

Grayson wstał, ale nie uścisnął jej ręki.
– To zabrzmiało tak… ostatecznie – zauważył.
– Chyba tak jak powinno. Jesteśmy dorośli. Dorośli ludzie uprawiają

seks i nie musi to dla nich znaczyć nic więcej, prawda?

Wziął jej rękę, ale nie wykonał pożegnalnego uścisku, tylko przyciągnął

ją do siebie.

– No to się różnimy – stwierdził. – Bo dla mnie to znaczy bardzo dużo.
– Naprawdę? – Spojrzała na niego uważnie.
Głaskał kciukiem jej podbródek, a potem długo ją całował.
– Naprawdę – wyszeptał prosto w jej usta. – Ale skoro ty masz inne

odczucia, muszę je uszanować – dodał, zasiadając z powrotem do
komputera. – Po twoim spotkaniu będę czekał w holu.

Nie wiedziała, co może powiedzieć po takim pocałunku. A co gorsza,

zupełnie nie czuła się gotowa do zaprezentowania działalności swojej
organizacji.

Ale jego zachowanie dawało nadzieję, że to jeszcze nie koniec. I to ją

uskrzydliło.

Reid był czarujący. Tak, to najtrafniejsze określenie. Inteligentny,

dowcipny, słuchał uważnie jej słów, zadawał trafne pytania. Miał też wiele
celnych uwag. Spotkanie trwało dwie godziny, ale upłynęło jak jedna
chwilka.

No może niezupełnie, bo Nelle cały czas myślała też o tym, że za

chwilę znów spotka Graysona.

Na koniec Reid obiecał zasilić budowę nowego ośrodka Create4All

kwotą co najmniej dwóch milionów dolarów. Rozmowa zeszła więc na
konkrety.

background image

– Ale najpierw musimy się przekonać, czy twoja organizacja

funkcjonuje zgodnie z przyjętymi przez nas standardami finansowymi.
Uprzedzam, że pod tym względem jesteśmy dość rygorystyczni.
Przeprowadzimy szczegółowy audyt.

– Jasne, nasz zarząd chętnie udostępni wam wszelkie potrzebne

informacje – odparła Nelle, kładąc serwetkę obok niemal nietkniętego
omletu z serem.

– Muszę dać o tym znać mojemu dyrektorowi od spraw grantów.

Pozwól, że napiszę teraz kilka krótkich mejli.

Kiedy skończył, pomógł Nelle wstać zza stołu.
– Nie lubię tak raptownie kończyć wspaniałych spotkań, ale sama

rozumiesz, konferencja – usprawiedliwiał się.

– Połamania nóg w czasie wystąpienia – życzyła mu na pożegnanie.
– Dzięki za cudowne śniadanie – odparł z uśmiechem, ściskając jej

rękę. – I powiedz Graysonowi, że może już dać komendę spocznij.

– Spocznij?
– No chyba tak. Cały czas wyglądał na bardzo zaniepokojonego. – Reid

wskazał głową przeszkloną ścianę.

Nelle odwróciła głowę. Grayson siedział w holu, obserwując ich.

A teraz pochwycił jej spojrzenie i uśmiechnął się.

Reid opuścił salkę konferencyjną, salutując na pożegnanie do swego

kapelusza. A Nelle była bardziej podekscytowana perspektywą rychłego
spotkania z Graysonem, niż bywała w dzieciństwie w poranki swoich
urodzin.

Spokojnie, upominała się w myślach. Nie mogli odbyć pełnego

stosunku, więc on może teraz zwodzi ją, by do niego doprowadzić, zanim
ostatecznie się rozstaną. To bardzo w stylu Monków. Jego ojciec na pewno
by tak zrobił. Ale może Grayson jest jednak inny…

background image

– Jak ci poszło? – zapytał, gdy zjawiła się w holu.
Poczuła, jak pod wpływem jego uśmiechu topi się od środka.
– Powyżej oczekiwań. Jeszcze raz wielkie dzięki.
– Jeśli Reid udzieli wam dotacji, to będzie wyłącznie twoja zasługa.
Podszedł do niej. Pachniał swoją wodą po goleniu. Rozpoznałaby go po

tym zapachu w najgłębszych ciemnościach. Tak bardzo chciałaby się teraz
z nim w nich znaleźć… Cholera, czyżby ostatnia noc nie rozładowała jej
seksualnego napięcia?

– Zasługujesz na wdzięczność – upierała się. – Wziąłeś mnie tu z sobą,

załatwiłeś nocleg. Nie mówiąc już o innych rzeczach.

– A ty uratowałaś mój komputer przed roztrzaskaniem się o podłogę.

Nie mówiąc już o innych rzeczach.

– Cała przyjemność po mojej stronie. Zwłaszcza jeśli chodzi o te „inne

rzeczy”.

– Chętnie bym je kontynuował, ale niestety muszę natychmiast jechać

do San Francisco. Parkingowy właśnie podstawia mi samochód. Mogę
podrzucić cię, gdzie chcesz. Z tym, że muszę zahaczyć o domowe biuro,
mam pilną telekonferencję.

– Chętnie się przejadę, a potem pochodzę sobie po ulicach miasta.

Z wyjątkiem gali dobroczynnej właściwie po powrocie do Kalifornii
jeszcze nie byłam w San Francisco.

– Jeśli zaczekasz do końca mojej telekonferencji, chętnie posłużę ci za

przewodnika.

Podał jej ramię i poprowadził tam, gdzie czekał na nich samochód,

jeden z modeli tesli. Hotelowy boy włożył do bagażnika jej rzeczy z butiku.

Nelle zajęła skórzany fotel obok kierowcy, podziwiając ekran

dotykowy, który pełnił rolę deski rozdzielczej. Ten samochód był jak
Grayson – elegancki, nieprzewidywalny, zadziwiający.

background image

Kierując takim autem, Nelle nie byłaby bezpieczna. Za bardzo by

zaufała maszynie i za dużo spraw by sobie odpuściła. Podobnie jest
z Graysonem: jeśli za bardzo mu zawierzy i da się zauroczyć, może się
znaleźć w niezłych tarapatach. Już przecież zlekceważyła niektóre znaki
ostrzegawcze. Pójście w nocy do pokoju, gdzie spał, było wysoce
nierozsądne.

Taka wspólna jazda samochodem też do rozsądnych nie należy.
Gdy dotarli do jego mieszkania w penthousie na osiedlu

apartamentowców w dzielnicy Nob Hill, była już całkowicie trawiona przez
pożądanie.

Z ulgą przyjęła fakt, że zaczeka na niego w salonie, podczas gdy on

zamknie się w swoim gabinecie. Będzie czas na chłodne przemyślenia.

Mieszkanie urządził w typowo męskim, minimalistycznym klimacie.

Meble obite ciemną skórą i hebanowe drewniane półki odcinały się od
kremowych ścian. Do tego kilka abstrakcyjnych obrazów i okno na całą
wysokość pokoju pozwalało na podziwianie widoków miasta i zatoki.

Na stoliku pod ścianą stało kilka fotografii. Z jednej z nich uśmiechał

się do Nelle czarno-biały Grayson. Obok jego siostra o podobnej, mocno
zarysowanej szczęce i ciemnych oczach. Po drugiej stronie Graysona stał
jego ojciec. Nelle poczuła ukłucie pod żebrem. Barretta poznałaby na końcu
świata.

Syn odziedziczył po nim swobodny uśmiech i ciemnoblond włosy

namiętnego surfera.

Dlaczego bohater koszmarów jej dzieciństwa wygląda tak… normalnie?

Zrelaksowany, dumny z dzieci. Ani śladu diabolicznego charakteru.
A przecież ona wie, ile zła wyrządził jej rodzinie. Przynajmniej tak jej
mówiono…

background image

Może Grayson ma rację, mówiąc, że każdy ma swoich idoli? Może jej

ojciec niesłusznie oskarżał Barretta?

– To zdjęcie z ostatniej zwycięskiej kampanii taty – usłyszała za

plecami.

– Skończyłeś już konferencję? Tak szybko? – spytała, odkładając

zdjęcie.

– Nie było sensu dalej tego ciągnąć, mam ważniejsze sprawy na

głowie – mruknął.

– Niepotrzebnie się pośpieszyłeś. Ja tutaj podziwiam sobie panoramę.
– Ja też.
A jednak nie patrzył na plątaninę ulic, tylko na nią. Zrobiło jej się

gorąco.

– Obiecałem oprowadzić cię po mieście – dodał.
– Właściwie to już teraz zwiedzam, popatrz, tam jest…
Wymieniła nazwy kilku znanych obiektów, ale co do niektórych się

pomyliła i musiał ją poprawić.

– A ta mała wysepka tam? – spytała.
– To Alcatraz.
To akurat wiedziała, ale chciała przedłużyć tę chwilę bliskości.
Zapytała go jeszcze o kilka miejsc, aż w końcu przyłapała go na

niewiedzy. Spojrzała mu w oczy i aż się przeraziła – w jego spojrzeniu było
jawne pożądanie.

– Nie wiesz? – spytała.
– Bo nie widzę nic oprócz ciebie.
Puls jej przyśpieszył, w uszach zadudniło.
– A ja nie chcę niczego oprócz ciebie – odparła.
I znów zaczęli się całować.

background image

Poprzednia noc przebiegła w scenerii sprzyjającej spełnieniu marzeń:

seks w świetle kominka z cudownie zbudowanym mistrzem pływackim
z lat liceum. Do tego hotel, w którym noc kosztuje więcej niż jej
całomiesięczny czynsz. Wszystko z lekka nierealne.

Ale teraz…
Pomogła mu zdjąć sweter, po czym wrócili do pocałunku, a on objął jej

piersi. Potem zdjął jej stanik i pieścił twardniejące sutki okrężnymi ruchami
języka.

Nelle rozpięła mu koszulę i przez materiał spodni gładziła coraz

bardziej widoczną wypukłość. Grayson mocno objął ją i oparł jej nagie
plecy o chłodną szybę.

Rozpinał jej spodnie, a ona patrzyła na niego, nie mogą wydobyć

z siebie słowa. Wkrótce miała na sobie tylko lekki trójkącik okrywający
seks.

– To bielizna z hotelowego butiku? – spytał szeptem. – Przypomnij mi,

żebym podziękował osobie, która wybierała te rzeczy dla ciebie – dodał,
gdy przytaknęła ruchem głowy.

A potem przykląkł i całował ją początkowo przez delikatny jedwab,

a gdy już pozbył się majteczek, w ruch poszły jego język i palce. Doszła
błyskawicznie, krzycząc na głos. Nie chciała mu jednak dać odczuć, że
przyczyną jest fakt, iż prawie się już w nim zakochała.

– To było… niezłe – szepnęła, patrząc na niego, gdy trochę

oprzytomniała.

– Niezłe, zadowalające, okej – odparł. – Chcesz, żebym wpadł

w kompleksy?

– Ten kompleks, co tu się rozwija, bardzo mi się podoba – powiedziała,

dotykając przez spodnie jego przyrodzenia. – Nie mów mi teraz, że znów
zapomniałeś o prezerwatywach.

background image

– Lewa kieszeń – mruknął przez zęby.
– No to pora się rozebrać, a potem jej użyć – powiedziała. –

Sypialnia? – szepnęła, gdy już nałożyła mu gumkę.

Odwrócił ją twarzą w stronę okna, o które dotychczas była oparta

plecami.

– Nie bój się, ten budynek jest zabezpieczony przed trzęsieniem ziemi.

Ta szyba wytrzyma nawet ośmiostopniowe – zapewnił.

– To sprzed chwili to chyba było dziesięć stopni – odparła.
Wszedł w nią tak jak stała: z dłońmi i piersiami rozpłaszczonymi na

szybie. Był duży, twardy i bezwzględny. Krzyknęła, gdy zaczął poruszać się
w jej wnętrzu. Robił to tak, by nie odczuwała dyskomfortu. Kolana zaczęły
się pod nią uginać, a on przyśpieszył rytm. Jej orgazm rozwijał się teraz
wolniej, bardziej miarowo, aż w końcu ją pochłonął. On też zaczął drżeć na
całym ciele i razem opadli na dywanik.

– Przysięgłabym, że zgorszyliśmy kilka gołębi – powiedziała, gdy

odzyskała mowę.

– Musimy kiedyś zrobić to w łóżku.
– Ja dziś mam czas do wieczora.
– Ja niestety nie. Obiecałem pewnej osobie, że oprowadzę ją po

mieście.

– Mnie już pokazałeś San Francisco – stwierdziła, wskazując palcem

okno.

– Ale chciałbym, żebyś zwiedziła jeszcze jedno miejsce. Szczęśliwym

trafem znajduje się tam i łóżko.

Zerwała się na równe, choć nieco jeszcze słabe nogi.
– Wchodzę w to.

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Grayson patrzył, jak śpiąca Nelle wtula się w pościel, chroniąc się przed

chłodem poranka. Przytulił ją mocniej, wdychając jej słodko-korzenny
zapach. Może powinien wziąć na dziś zwolnienie chorobowe. Ją skłoniłby
do tego samego i oboje mieliby cudowne wagary.

Zaczęliby od treściwego śniadania, by wynagrodzić sobie wszystkie te

posiłki, których nie zjedli, bo nie chcieli opuszczać łóżka. Odrzucił tę
pokusę, przypominając sobie, jak poważnie Nelle traktuje swoją pracę
w Create4All.

On też ma sporo roboty. Na przykład rano spotkanie z…
– Halo, Grayson, jesteś tu? Chyba cię nie obudziłam?
Cholera, Finley. Niepotrzebnie dał jej kod do domofonu.
– Ktoś coś mówił? – Na wpół przytomna Nelle zaczęła się wiercić

w jego objęciach.

– To moja siostra – odpowiedział szeptem. – Zostań tu. Zaraz ją

spławię.

Włożył spodnie od dresu i poczłapał do kuchni, gdzie Finley akurat

robiła sobie cappuccino. Niedobrze.

– Zepsujesz mi automat – ostrzegł ją.
– No właśnie. Jeździsz samochodem bez tablicy rozdzielczej, a kawę

robisz w czymś, co przypomina łazik lądujący na Marsie – narzekała
Finley.

Grayson zrobił kawę jej i sobie.

background image

– Co tu robisz? – zapytał. – Mieliśmy się spotkać po południu.
– Dobre pytanie. Prawie tak samo jak to, co ty robiłeś w weekend.
– Prawie cały czas spędziłem tutaj.
Co było prawdą.
– Wiem, tu jest na to dowód – odparła, podając mu telefon. –

Powinieneś bardziej uważać na paparazzich.

– Co to jest, u licha?
Spojrzał na ekran smarfona i nagle poczerwieniał.
– Nie spodziewałam się, że tak sprawnie zrealizujesz mój pomysł

„dziewczyny wyborczej” – odparła siostra.

Na zdjęciu z internetowej strony „Tygodnika Doliny Krzemowej”

widniało zdjęcie jego oraz Nelle degustujących wina. Wielki tytuł krzyczał:
„Zdemaskowaliśmy Kopciuszka!”, a tuż obok widniała ich wcześniej
opublikowana fotografia z maskarady.

– Ładne zdjęcie – powiedziała Finley. – Pokazuje cię w pozytywnym

świetle. Wszyscy powinni tak cię fotografować.

– To twoja sprawka, prawda? To ty umieściłaś ten materiał w mediach?
– Nie, to nie ja. A jeśli nie chcesz, żeby takie zdjęcia się ukazywały, po

prostu nie całuj się z nikim w miejscach publicznych. Musisz się liczyć
z tym, że po środzie, po rezygnacji taty, takie działania reporterów
przybiorą na sile.

– Owszem, wiem, jestem osobą publiczną. Ale ona nie jest. I ostrzegam

cię, zostaw ją w spokoju. Powiedziałaś po środzie? Przecież ojciec miał
ustąpić dopiero w przyszłym miesiącu.

– Zmienił plany.
Nie, tylko nie to. On nie jest jeszcze gotowy. Musi ogarnąć sprawy

firmy. Musi przekonać się, czy z Nelle to coś poważnego. A to wymaga

background image

czasu.

Nie planował związku, nie uznawał też romansów na jedną noc.

Najrozsądniej byłoby teraz odciąć się od tego, co rodzi się między nim a tą
dziewczyną. Póki jeszcze jest na to czas.

W tym momencie liczyło się dla niego tylko jedno zobowiązanie –

wobec rodziny.

– Nie tak się umawialiśmy, Fin.
– Trzeba było to powiedzieć tacie, zanim jego serce doznało epizodu

tachykardii. Pewnie wtedy nie straciłby przytomności. Ups! – Położyła
sobie rękę na ustach. – Miałam ci nie mówić. Nie chciał cię straszyć.

– Tata stracił przytomność? – Grayson musiał przytrzymać się

najbliższego krzesła, bo zakręciło mu się w głowie. – Przecież lekarze
mówili, że jest na najlepszej drodze do całkowitego wyzdrowienia. Jak
z nim ostatnio rozmawiałem, brzmiał świetnie.

– Na pewno wyzdrowieje. Ale jego serce niezbyt dobrze znosi ten stan

zawieszenia przed ogłoszeniem rezygnacji. Dlatego zdecydowaliśmy się to
przyśpieszyć.

– Mogliście mi powiedzieć. – Grayson pokręcił głową.
– Gdybyśmy to zrobili, rzuciłbyś wszystko, żeby do niego przyjechać,

i start kampanii by się opóźnił. Tata uznał, że będzie lepiej, jak się nie
dowiesz.

– I ty się na to zgodziłaś?
– Ja się tu nie liczę. Jestem tylko pośredniczką, mam sprawić, żeby cały

proces przebiegł jak najsprawniej. Tu chodzi o dziedzictwo rodu Monków.

– Nie jesteś żadną pośredniczką, tylko moją siostrą, a jego córką.
– Dokładniej twoją przyrodnią siostrą, a jego pasierbicą – sprostowała

Finley. – Oraz menedżerką twojej kampanii i szefową jego personelu.

background image

– Wybory nie są ważniejsze niż rodzina.
– Jednego od drugiego nie da się oddzielić – ucięła stanowczo. –

Pomówmy o Kopciuszku – zaproponowała. – Ona jest tą jedyną, czy mam
ci znaleźć jakąś inną wyborczą dziewczynę?

– Wyborczą… kogo? – usłyszeli.
Grayson odwrócił się, choć dobrze wiedział, kogo ujrzy w drzwiach.

Nelle miała na sobie obszerny szlafrok przewiązany w pasie jego krawatem.

Normalnie taki widok wydałby mu się zabawny, ale teraz w głowie

rodziły mu się kolejne odpowiedzi, jakich miałby udzielić na jej pytanie.
Żadna się nie nadawała.

Co ma jej powiedzieć? Że się przesłyszała, że jego siostra zażartowała?

Że on jej wszystko później wytłumaczy?

Milczenie przerwała Finley.
– Cześć – powiedziała do Nelle. – Spotkałyśmy się kiedyś w biurze

Graysona, ale nie zostałyśmy sobie przedstawione. Jestem Finley Smythe.

– Nelle Lasson – odparła Nelle, trzymając głowę tak prosto, jakby miała

na sobie wytworną suknię, a nie płaszcz kąpielowy. – A może raczej Kop-
Nelle-Ciuszek?

– Dobre. – Finley uśmiechnęła się z uznaniem. – Zatrzymaj ją –

zwróciła się do Graysona. – Lubię pracować z dowcipnymi ludźmi.

– Nie przesadzaj – przestrzegł siostrę Grayson, wylewając do zlewu jej

nietknięte cappuccino. – A na drugi raz uprzedzaj, że masz zamiar wpaść.
A my się ubierzemy i zjemy śniadanie w mieście – zwrócił się do Nelle. –
Wszystko ci wytłumaczę.

Nelle całkowicie zignorowała jego słowa, usiadła w szlafroku na

wysokim barowym stołku przy kuchennej wyspie i założyła nogę na nogę.

– Jak to: pracować? Nad czym? – zwróciła się do Finley.

background image

– Grayson startuje do Kongresu, chyba ci mówił?
– Tak. Na fotel swojego ojca.
– No to ja na czas kampanii będę taką waszą dobrą wróżką czy tam

swatką. – Finley radośnie klasnęła w dłonie.

– Dosyć tego! – Grayson podał siostrze jej torbę. – Żegnamy panią.
– Ależ Grayson – zaprotestowała Nelle, a w jej niebieskich oczach

pojawiły się wesołe iskierki. – Zawsze marzyłam, żeby w moim życiu
pojawiła się dobra wróżka. Co mam robić? – zapytała siostrę Graysona.

– Przede wszystkim zaangażować się w kampanię – odparła Finley. –

To, co będziecie robić z moim bratem później, to już wasza sprawa.

– Dzięki za łaskawość – zadrwił Grayson. – Nelle, wolisz espresso czy

cappuccino? Może też być jakiś alkohol.

O tak, dobry pomysł.
– No to jak, Nelle? – nalegała Finley. – Jesteś gotowa pomóc nam

w kampanii?

– Nie odpowiadaj – poradził Grayson. – Jak będziemy ją ignorować,

może w końcu sobie pójdzie.

– Nie mogę się decydować na coś, o czym nie mam pojęcia – odparła

Nelle.

– Masz być dziewczyną mojego brata. Aż do wyborów powszechnych –

oświadczyła Finley.

– Mogę przepaść w prawyborach – zauważył Grayson, nagle

postanowiwszy wziąć całą tę rozmowę na poważnie, tak jak Nelle.

Będzie się w przyszłości z czego razem pośmiać. O ile w ogóle jest

przed nimi jakaś przyszłość.

– To wykluczone – odparła Finley. – A ty – zwróciła się do Nelle – po

prostu rób nadal to, co – jak zauważyłam – robisz do tej pory. Tylko z nim

background image

nie zrywaj, dopóki nie wygra.

– Twój brat po prostu pozwolił mi tu zanocować. To nie jest tak, jak

myślisz – odpowiedziała Nelle.

– Słyszysz? Nie ma potrzeby, żebyś się tu wtrącała ze swoimi

machinacjami – odezwał się do siostry Grayson. – A teraz pozwolisz, że
weźmiemy prysznic, ubierzemy się i pójdziemy do pracy.

– Nie wyjdę, dopóki nie otrzymam odpowiedzi. – Finley spojrzała na

brata, mrużąc oczy. – A wasze wyjaśnienie wcale nie musi być prawdziwe.
Posłuchaj, ludzie lubią takie historie o Kopciuszku. Twoje wskaźniki
sympatii wzrosły po opublikowaniu zdjęć z winnicy – dodała, pokazując
wykres na ekranie smartfona.

– Nawet nie chcę wiedzieć, co to takiego – prychnął.
– Grayson! Zacznij czytać materiały, które ci wysyłam!

Pijąc wyborne cappuccino, Nelle niezbyt dokładnie przysłuchiwała się

kłótni rodzeństwa. Nie chciała się wtrącać. Jeszcze będąc w łóżku, wysłała
do Yoselin mejla z wiadomością, że do pracy przyjdzie dopiero po
południu.

Dostała też mejla od Reida i bardzo chciała podzielić się tą nowiną

z Graysonem, w końcu to on ich poznał. Z niecierpliwością czekała więc na
koniec niespodziewanej porannej wizyty.

Do jej uszu doszło znów słowo „dziewczyna”.
Propozycji Finley nie traktowała poważnie. A może powinna? Między

nią a Graysonem jest chemia. Nawet teraz, mimo obecności niechcianego
świadka, miała ochotę pogłaskać go po muskularnym sześciopaku.

Ale przecież żadna chemia nie trwa wiecznie. Bo może nie ma między

nimi nic oprócz pożądania?

background image

Janelle w życiu nie zgodziłaby się na coś takiego. Bo to, co Barrett

Monk zrobił jej ojcu, wołało o pomstę do nieba. Nelle znała tę historię na
pamięć. Kiedy pieniądze klientów zniknęły, Monk podrobił księgi
rachunkowe, by wykazać, że wypłacił je sobie jej ojciec.

Ojciec bezskutecznie szukał dowodów na to oszustwo. Cudem uniknął

więzienia, ale jego prawnicza kariera była i tak skończona. I wtedy rzucił
się w wir hazardu, chcąc odzyskać pieniądze. Bo co innego mu pozostało?

Zaczął też pić. Matka ostatecznie wyprowadziła się, kiedy Janelle była

w ostatniej klasie. Jedynie babci zawdzięczała to, że ukończyła liceum
i zdobyła stypendium, aby móc studiować. Strach pomyśleć, jak
wyglądałoby teraz jej życie, gdyby nie zdobyte wykształcenie.

Barretta darzyła więc szczerą nienawiścią.
Ale w ostatnim tygodniu wiele się zmieniło. Gala, wyjazd do Napy,

czułości ostatniej nocy. Spojrzenie Graysona, kiedy mówił, że ona coś dla
niego znaczy. Jej dotychczasowy świat zachwiał się w posadach.

– Mam pytanie – odezwała się, kiedy między rodzeństwem na moment

zapadła cisza. – Jakie to ma znaczenie, czy Grayson spotyka się z jakąś
dziewczyną, czy też nie? Wyborców z El Santo to chyba nie interesuje?

– Nie pytałabyś, gdybyś znała El Santo – roześmiała się Finley.
– Nelle stamtąd pochodzi – wyjaśnił jej brat.
Finley otworzyła oczy tak szeroko, że przypominała teraz postać

z kreskówki.

– Naprawdę? No to świetnie! Powinnaś więc znać odpowiedź na swoje

pytanie.

O tak, Nelle znała tę odpowiedź. Dobrze wiedziała, dlaczego dała dyla

z El Santo przy pierwszej nadarzającej się okazji i nigdy tam nie wróciła.

To miasto nie było łaskawe dla dziewczyny, której matka uciekła

z żonatym mężczyzną, a ojca częściej widywano w podmiejskich

background image

spelunkach niż za biurkiem kancelarii, do prowadzenia której nie miał
uprawnień.

To dlatego na gali tak gwałtownie zareagowała na wiadomość, że

Grayson startuje do Kongresu na miejsce swojego ojca. Barrett Monk nie
zrobił nic, by przygotować El Santo na starcie ze zmieniającą się
rzeczywistością. Umiał tylko podsycać złudzenia i uprzedzenia
mieszkańców. Miasto potrzebowało zaś reprezentanta, który zaspokoi ich
potrzeby, a nie będzie bez końca obiecywał tego, czego spełnić nie jest
w stanie.

Ale przecież Grayson – co sam kilka razy jej przypomniał – nie jest tym

samym człowiekiem co jego ojciec.

– Skoro już o tym mówimy, powinnaś wiedzieć, że jestem córką Douga

Lassena – oznajmiła Nelle jego siostrze.

– Nic mi to nie mówi. A powinno? – spytała Finley.
– Mój ojciec był partnerem Barretta w kancelarii prawnej. A po jej

upadku został pozbawiony uprawnień zawodowych – wyjaśniła Nelle, nie
wdając się w szczegóły.

– To się znakomicie składa – odparła Finley po chwili zastanowienia. –

Możemy w kampanii wykorzystać motyw Romea i Julii.

– Przestań! – warknął Grayson.
– Okej, okej, Szekspir jest ogólnie za bardzo tragiczny – przyznała

siostra. – A o twoim ojcu słyszę po raz pierwszy w życiu – zwróciła się do
Nelle. – A to oznacza, że Barrett też ma całą sprawę gdzieś. Ale skoro tobie
to przeszkadza, znajdziemy kogoś innego.

– Nic z tego. – Grayson objął Nelle opiekuńczym gestem. – Nie

interesują mnie cholerne wskaźniki sympatii. Porzuć ten trop.

– A ty mi zaufaj. Wiem, co robię. A ty – Finley zwróciła się do Nelle –

uratuj go przed nim samym. Zgódź się.

background image

Serce Nelle waliło jak oszalałe. Rok temu na pewno by odmówiła. Ale

przecież nowa Nelle podejmuje ryzyko. Żeby odmienić swój los, żeby
znaleźć szczęście. Poza tym wiele Graysonowi zawdzięcza. Poznał ją
z Reidem Begaye’em, prawdopodobnie ratując jej skórę w Create4All.

A jeśli teraz ona pomoże Graysonowi, fatalna historia Monków

i Lassenów może znaleźć szczęśliwe zakończenie.

– A ty tego chcesz? – zapytała go. – To znaczy, żebym z tobą została do

końca kampanii. Bo mnie jest wszystko jedno. Ty zdecyduj.

– Nelle – odparł, patrząc jej w oczy. – Wiesz, że mi się podobasz. Lubię

z tobą być.

Czyżby nagle słońce wyszło zza chmur? Bo wszystko stało się jakby

jaśniejsze, wyraźniejsze, bardziej kolorowe.

– Czy to ma oznaczać tak?
– Nie chciałbym cię wciągać w idiotyczny plan Finley. Ale chcę nadal

się z tobą widywać.

Nelle nie wiedziała, jak to się stało, ale już po chwili Grayson trzymał ją

w ramionach i całował.

– A więc od jutra jestem waszą dobrą wróżką. Przygotujcie się –

usłyszeli głos Finley, a potem dźwięk zamykanych drzwi.

Grayson zaniósł Nelle do sypialni.
To tylko taka przysługa, pomyślała, kiedy jeszcze była w stanie myśleć

względnie logicznie. Odwdzięczy mu się i może przy okazji wyprostuje
kręte ścieżki rodzinnych historii. Nic więcej. Ale gdy tylko Grayson
dotknął jej piersi, wiedziała, że to nie jest do końca prawda.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Przesunęła dłonią po świeżo ostrzyżonych włosach i mocniej ścisnęła

pasek torby na ramieniu.

Stała przed tymczasowym miejscem pobytu Graysona w El Santo,

rozległym ranczem na zachodnich obrzeżach miasteczka.

Gdy jej otworzył, upuściła torbę na ziemię i rzuciła mu się w ramiona.

Jego uśmiech i pocałunek sprawiły, że pozbyła się sztywności karku, która
męczyła ją przez całe trzy godziny podróży.

Wjazd do rodzinnego miasta zawsze był dla niej ciężkim przeżyciem,

ale teraz dzięki obecności Graysona zyskał walor sentymentalnego
powrotu.

Sześć tygodni, które minęły od pamiętnego poranka w kuchni

Graysona, przeżyła jak w oku cyklonu.

Barrett ogłosił, że nie będzie się ubiegał o reelekcję. Gubernator

wyznaczył listopad jako termin wyborów uzupełniających. Ruszył wyścig
konkurentów. Finley w zasadzie żadnego z nich się nie obawiała, liczyć
mógł się najwyżej pewien starszy wiekiem ranczer, posiadacz znacznych
obszarów ziemi w okolicy.

Grayson większość czasu spędzał teraz w El Santo, zaznajamiając się

od nowa z miejscem swojego urodzenia.

Jednocześnie Nelle miała pełne ręce roboty, gdyż znajomości zawarte

przez nią podczas degustacji win zaczęły owocować konkretami. Prawie
codziennie miała jakieś spotkania, biznesowe lunche i inne posiłki oraz

background image

imprezy. Nareszcie miała pieniądze na wynajęcie kawalerki, tyle że nie
miała czasu się nią nacieszyć.

Każdy tydzień zaczynał się dla niej i dla Graystona wideokonferencją,

w trakcie której starali się zsynchronizować – najczęściej bezskutecznie –
swoje rozkłady zajęć na cały tydzień.

A dziś był ten szczęśliwy dzień, kiedy mogła odbyć podróż do El Santo,

a Grayson miał tylko jedno wystąpienie publiczne – na lokalnym festiwalu
piwa rzemieślniczego.

– Wyglądasz na zmęczonego – zauważyła po gorącym powitaniu.
– A ty jak zwykle jesteś piękna i promienna. Komunikator nie jest

w stanie oddać barwy twoich oczu. Innych rzeczy też nie – dodał
szeptem. – Już nie mogę się doczekać…

Roześmiała się, choć obietnica zawarta w tonie jego głosu wywołała

gęsią skórkę na jej ciele.

– O której mamy się stawić na tym festiwalu? O piątej? Może przedtem

uda nam się… – zapytała, wodząc palcem po jego szczęce.

– Niestety nie uda. Finley niespodziewanie zorganizowała mi tuż przed

piątą spotkanie z organizacją zrzeszającą farmerów. Zresztą zawdzięczam je
tobie.

– Mnie?
– A kto ciągle żąda, żebym poznał tutejsze życie od podszewki? No to

poprosiłem siostrę o serię spotkań ze stowarzyszeniami i związkami
zawodowymi. Wychowałem się tutaj, ale mam wiele do nadrobienia, jeśli
chodzi o wiedzę na temat moich wyborców.

– Dasz radę – powiedziała, tuląc się do niego.
– Może i tak, ale teraz muszę iść – odparł, całując ją w czoło. – Przykro

mi.

– Nie martw się. Mamy jeszcze wieczór.

background image

– No tak.
Zadzwonił jego telefon. Grayson spojrzał na ekran i odrzucił

połączenie.

– Prosiłem, żeby dzwonili wyłącznie w naprawdę ważnych sprawach.

A ten telefon prawie nie milknie – poskarżył się. – Zostaniesz tu na trochę
sama?

– Jasne, ale może mogę jakoś pomóc?
– Świadomość, że tu jesteś i czekasz na mnie, to już dla mnie

nieoceniona pomoc. Możesz najwyżej przejrzeć moje rachunki, zanim
przekażę je skarbnikowi kampanii.

– Świetnie, mam w tym wprawę. Z zawodu i wykształcenia jestem

finansistką.

– Naprawdę? – zdziwił się Grayson.
Boże, jak oni mało o sobie wiedzą.
– Ściślej: byłam. Długa historia, kiedyś ci opowiem.
– Może dziś wieczorem? – zaproponował, odrzucając kolejne

połączenie telefoniczne.

– Jasne, choć wolałabym inaczej spędzić ten czas.
– Ja mam podzielną uwagę. – Uśmiechnął się łobuzersko. – A na biurku

leżą wydruki sprawozdań finansowych z mojej kampanii, jeśli cię to
zainteresuje. Drugie drzwi na lewo.

– Zapamiętam.
Włożył do kieszeni klucze, po czym wziął w dłonie jej twarz, wędrując

po niej wzrokiem.

– Ciężko mi cię tu zostawiać, skoro już przyjechałaś.
– Kiedy wrócisz, na pewno mnie zastaniesz. We własnej osobie, nie na

monitorze. I pewnie nic nie będę miała na sobie.

background image

– W takim razie odwołuję mój udział w festynie piwnym.
Pocałowała go i poczuła, że coś uwiera ją w biodro i że czuje jakieś

wibracje.

– To pewnie znowu twój telefon, a nie…
– No tak, masz rację, chociaż to drugie też. Widzimy się za parę godzin.
Dom, który Grayson wynajął na potrzeby kampanii, prezentował się jak

na El Santo bardzo korzystnie.

Był podobny w stylu do domu jej dzieciństwa, tyle że znacznie większy.

No i oczywiście miał prawdziwy basen. Jej bliższą i dalszą rodzinę stać
było najwyżej na nadmuchiwany brodzik w ogródku.

Niektóre elementy wystroju były jednak podobne. Kamienny kominek,

kosz podarunkowy na kuchennym blacie wypełniony orzechami
i suszonymi owocami z pobliskich sadów. El Santo w pigułce.

Gdy je opuszczała, nawet nie obejrzała się za siebie. I aż do poznania

Graysona nie miała ochoty tu wracać.

Dotknęła miękkiej skóry, jaką obita była kanapa, zagłębiła stopy we

włochaty dywan.

Gdyby Barrett nie oszukał jej ojca, ona też miałaby szansę na

dzieciństwo w tak luksusowym domu. Ale tym razem ta myśl nie wiązała
się z gniewem ani rozżaleniem. Fakt, źle się stało, ojciec już nigdy się po
tym nie podniósł. Ale to nie znaczy, że przeszłość ma wpływać na to, co ją
może czekać u boku Graysona.

Dwie godziny później nadal pochłonięta była przeglądaniem

dokumentów finansowych i robieniem notatek. Nagle ktoś chrząknął za jej
plecami.

– O, już jesteś? Nie słyszałam, jak wchodzisz.
Odwróciła się i zamarła.

background image

W drzwiach nie ujrzała Graysona.
Stał tam jego ojciec.
– Cześć – powiedział z uśmiechem i wyciągnął rękę na powitanie. –

Jestem Barrett Monk. A ty to pewnie Nelle.

Usiadł w fotelu po drugiej stronie biurka.
Kiwnęła głową. Może powinna coś powiedzieć, uśmiechnąć się, ale nie

była w stanie. Jak zaczarowana wpatrywała się w złego ducha swojego
dzieciństwa.

Zapamiętała go jako kogoś wysokiego i zwalistego, istne monstrum.

W rzeczywistości był niewysoki i dość drobny. Skąd wziął siłę, by roznieść
w pył przyjaciela i biznesowego partnera, jednego z najzdolniejszych
adwokatów w kraju?

Doszła teraz do wniosku, że siła w sensie fizycznym nie była mu do

niczego potrzebna.

Facet ma charyzmę, to coś, dzięki czemu ludzie sami z siebie mu się

podporządkowują.

Po kilku sekundach, które wydały jej się wiecznością, odchrząknęła

i zmusiła wargi do czegoś w rodzaju uśmiechu.

– Graysona nie ma, ale zaraz powinien wrócić – wykrztusiła.
– Wiem – odparł Barrett, zakładając nogę na nogę ze swobodą starego

znajomego, który właśnie wpadł na pogawędkę. – Przed przyjściem
rozmawiałem z Finley. Powiedziała mi, że cię tu zastanę.

Specjalnie się fatygował, żeby się z nią zobaczyć? Czyżby chciał

porozmawiać o jej ojcu? To niemożliwe, Barrett nie przejmuje się takimi
drobiazgami.

– Czyli czujesz się lepiej? – Nelle tym razem uśmiechnęła się prawie

szczerze.

background image

W zeszłym tygodniu lekarz zalecił Barrettowi znaczne ograniczenie

aktywności.

– Ach, ci lekarze! – Starszy pan machnął ręką. – Banda starych

plotkarzy, co z niczego robią sensację. Pożyję jeszcze parę ładnych latek,
nie bój się.

– Grayson i Finley będą szczęśliwi – odparła Nelle, robiąc porządek na

biurku. – Właśnie miałam zrobić sobie przerwę na kawę. Też się czegoś
napijesz?

– Dzięki, ale przyszedłem porozmawiać z tobą bez obecności moich

dzieci.

– Ja… – zaczęła, ale Barrett jej przerwał:
– Wiem, że zgodziłaś się towarzyszyć Graysonowi na czas kampanii.

Robisz świetną robotę, jemu to bardzo pomoże. Chciałem ci za to osobiście
podziękować.

Nie spodziewała się usłyszeć od Barretta akurat takich słów na

pierwszym spotkaniu po latach.

– Ale ja nie jestem…
Kim nie jesteś, zapytała samą siebie. A kim jesteś? Podstawioną aktorką

czy prawdziwą dziewczyną Graysona? Przecież on twierdził, że nie
wchodzi w chory pomysł Finley. A z drugiej strony nie rozmawiali o swoim
związku. Ustalili jedynie, że będą się nadal spotykać, mimo iż oboje są
bardzo zapracowani.

A jeśli już udawało im się wygospodarować trochę czasu dla siebie,

spędzali go na czymś zgoła innym niż dyskusje o wspólnej przyszłości.

Nelle założyła za ucho niesforny kosmyk włosów i odezwała się:
– To miłe ze strony Finley, że tak ci to przedstawiła. A co na to

Grayson?

background image

Barret jakby nie dosłyszał jej pytania i dalej rozwodził się, jak

świetnym pomysłem jest postać Kopciuszka.

– Genialne, czyste złoto! Moje gratulacje.
– Obawiam się, że to jednak nie ma wiele wspólnego ze mną.
– Nie bądź taka skromna – Barrett uśmiechał się coraz serdeczniej –

chociaż to dobrze o tobie świadczy. Fajnie, że jesteś w naszej drużynie,
Nelle.

– A co to za drużyna? – spytała, czując, jak kręci jej się w głowie.
– Wszyscy ci, którzy chcą zwycięstwa Graysona.
– Ja bym wolała, żeby Grayson był szczęśliwy – odparła.
– Właśnie. – Barrett się zaśmiał. – Dla Graysona szczęście polega na

wypełnianiu roli, do jakiej od urodzenia był przygotowywany. Cieszę się,
że myślimy podobnie, Nelle. Teraz czuję, że mogę na ciebie liczyć. Bo
mogę, prawda?

W końcu odważyła się spojrzeć mu w oczy.
Jego tęczówki nie miały – tak jak u Graysona – ciepłej barwy brązu, ale

były ciemnoszare, stalowe, hipnotyzujące. Nie można było oderwać od nich
wzroku.

– Liczyć na mnie? W jakiej sprawie? – zapytała.
Rozłożył ręce i znowu się zaśmiał.
– Jak to w jakiej? W tej, o której mówimy: uczynić Graysona

szczęśliwym, pomagając mu wygrać wybory!

– Ja… oczywiście pomogę, na ile mogę. Niech robi to, co uważa dla

siebie za najlepsze.

– No i w tym jest problem. On nie bardzo wie, co jest dla niego dobre.
Barrett podniósł się z fotela, podszedł do biurka i oparł się na dłoniach,

zbliżając twarz do jej twarzy.

background image

– Jemu się wydaje, że wie, ale w gruncie rzeczy jest w tej dziedzinie

żółtodziobem. Wiem, tam, gdzie mieszkacie, jest prawie bogiem, ale tu
ludzie wciąż widzą w nim dzieciaka, który więcej czasu spędza na basenie
niż w pracy. Nie stąpa po twardym gruncie.

– Nie sądzę, żeby wyborcy postrzegali go w ten sposób.
– Cieszę się, że bronisz mojego syna, ale wierz mi, ja się w to bawię od

czasów, kiedy was obojga nie było jeszcze na świecie. To jak? Mogę na
ciebie liczyć, jeśli chodzi o pomyślną przyszłość Graysona?

– Jak mogę pomóc? – spytała, cofając się odruchowo.
– No cóż, teraz pokazujesz się z nim publicznie. Wyglądasz świetnie –

omiótł ją wzrokiem – ale Finley chciałaby zrobić cię… tak bardziej… na
bóstwo. I żebyś się więcej uśmiechała do kamer. Kiedy to się wszystko
skończy, wrócisz do siebie. Sama. I do swojego ulubionego wizerunku.

Nelle poczuła dudnienie w skroniach.
– Sama? Co przez to rozumiesz?
– Nelle, pozwól, że zdradzę ci tajemnicę mężczyzn. My jesteśmy

prostakami. Potrafimy myśleć albo tym, co mamy na szyi, albo tym, co nam
dynda między nogami. Nigdy jednym i drugim jednocześnie. I teraz jest
w porządku, że ty i Grayson macie z sobą dużo uciechy. Ale jak mój syn
wejdzie do Kongresu, będzie musiał zacząć myśleć za pomocą mózgu,
a nie…

– Uważasz, że teraz nie używa mózgu?
Barrett uśmiechnął się, szczerząc zęby. Wyglądało to dość przerażająco.
– Jesteś niegłupią babką, więc nie będę owijał w bawełnę. Na kampanię

jesteś w sam raz, powtórzę, że jestem ci bardzo wdzięczny.

– Ale…?
– Ale za nami, Monkami, stoi wielowiekowa tradycja. Grayson zna

swoje miejsce i swoją powinność. A ja i Finley znajdziemy mu partnerkę

background image

odpowiednią na Waszyngton, która pomoże mu odnieść sukces w polityce.
Przecież oboje chcemy jego szczęścia, prawda? – spytał, wwiercając się
w nią spojrzeniem.

– Ty chcesz decydować o jego szczęściu – odparła Nelle – a ja

wolałabym, żeby to on określił, czego chce.

– Już ci mówiłem, on tego nie potrafi. – Barrett z powrotem usiadł

w fotelu. – A ty? Bądźmy szczerzy, Nelle, czy będziesz umiała pokierować
nim tak, żeby był świetnym kongresmenem, a potem nawet może
prezydentem? Uszczęśliwić go na dłuższą metę?

Nelle zamilkła. Nie da poznać po sobie, jak bardzo udało się Barrettowi

poruszyć wszystkie jej czułe struny za jednym zamachem. Skupi się raczej
na tym, jak oczy Graysona rozświetlają się na jej widok, jak on tuli ją do
siebie, nie chcąc wypuścić z uścisku. Wtedy jest naprawdę szczęśliwy.

Póki co, powtarzał jej w głowie jakiś uparty głosik.
Usłyszała, jak otwierają się drzwi frontowe.
– Nelle? Gdzie jesteś? Gotowa do wyjścia?
– W twoim gabinecie – odkrzyknęła.
Na miękkich nogach podeszła do Barretta i rzuciła mu w twarz:
– Świetnie, teraz mamy okazję zapytać go, czego naprawdę pragnie.
Grayson stanął w drzwiach.
– Tata? Nie wiedziałem, że wpadniesz. Jak się czujesz? – spytał z troską

w głosie.

Barrett uśmiechnął się, jakby syn właśnie przyłapał go na rozmowie

z Nelle o pogodzie.

– W porządku, synu. Może jestem tylko trochę samotny w moim

wielkim domu od dnia, kiedy odprawiłem pielęgniarki. Finley powiedziała

background image

mi, że śliczna Nelle przybywa do miasta, więc postanowiłem przyjechać
i się jej przedstawić. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu.

Grayson spojrzał na Nelle przepraszającym wzrokiem.
– Tato, doktor kazał ci się nie przemęczać. Właśnie miałem go spytać,

czy pozwoli, żebym przywiózł Nelle do ciebie. Chciałem ci ją osobiście
przedstawić.

Ścisnął ją lekko za rękę, co przyjęła za przeprosiny. Odwzajemniła

uścisk.

– Odbyliśmy tu bardzo ciekawą rozmowę – powiedziała. – Zgodziliśmy

się co do tego, że powinieneś podążać za swoim szczęściem. Jak każdy
człowiek.

– Taki filozoficzny temat? Aż mi się wierzyć nie chce. Ale w porządku,

dzięki.

– A skoro już o tym mowa, to jak ty byś zdefiniował szczęś… –

ciągnęła Nelle.

– Przebierz się – przerwał jej Barrett. – Finley zostawiła ci trochę

nowych ubrań w szafie. Moi wyborcy z pewnością chętnie popatrzą na
ładną laskę w eleganckiej sukience.

– Nelle wygląda dobrze w tym, co ma na sobie – zaoponował Grayson.
– Myślałam, że ten strój pasuje do imprezy piwnej – powiedziała,

spoglądając na swoje znoszone dżinsy, T-shirt oraz tenisówki. – Ale nie
chciałabym rozczarować Finley, rola dobrej wróżki najwyraźniej ją bawi.
Pójdę się przebrać – dodała pojednawczo.

– Nigdzie nie pójdziesz – odparł Grayson. – Tato, twój szofer po ciebie

przyjedzie czy mamy cię podrzucić w drodze na piknik?

– Nie kłopocz się o mnie, synu, dam sobie radę. Ale chciałbym jeszcze

coś powiedzieć. Nelle, bardzo mi przykro z powodu twojego ojca.

background image

Nelle zaczęła z trudem chwytać powietrze. Dłoń Graysona wydała jej

się lodowata.

A może źródłem tego chłodu była jej własna ręka? Trudno stwierdzić.
– Tato, o czym ty mówisz? – spytał Grayson.
– To się stało jeszcze przed twoimi narodzinami, synu. A ty pewnie nie

znasz tej historii, bo byłeś wiecznie zajęty zawodami pływackimi i nauką.
Tata Nelle napytał sobie biedy. Utracił nawet uprawnienia zawodowe
z powodu okradania klientów. Całe miasto tym żyło. Żałuję tylko, że nie
mogłem mu pomóc. Był moim dobrym kolegą na studiach – zwrócił się do
Nelle – planowaliśmy nawet wspólną działalność zawodową. Ale cóż, on
miał zamiłowanie do luksusu. Zbyt często odwiedzał kasyna. To nigdy nie
kończy się dobrze. A potem jeszcze twoja mama go rzuciła. Może
powinienem był wyciągnąć wtedy do niego pomocną dłoń? Żałuję, że tego
nie zrobiłem. Przekaż mu, proszę, że stale o nim myślę i życzę mu jak
najlepiej. On zdaje się mieszka teraz w Vegas?

Nelle wpatrywała się w Barretta z nieruchomą twarzą. Jego opowieść –

jakkolwiek załgana – zawierała jednak ziarno prawdy. Doug Lassen lubił
hazard i życie ponad stan. Czyżby nie chciał się przyznać rodzinie do
własnych słabości? Można go o to zapytać, ale i tak wiadomo, co odpowie.
Swoją wersję wydarzeń przekazywał jej zawsze niewzruszonym tonem,
dlatego w nią uwierzyła. Jego pewność przekonywała.

A teraz to przekonanie rozbiło się na tysiące małych kawałeczków, jak

szkiełka w kalejdoskopie. Jak się ustosunkować do słów Barretta?

Grayson dotknął palcami jej palców, co normalnie odebrałaby jako

wyraz wsparcia. Ale teraz był to dla niej gest litości. Odsunęła rękę.

– Tak, przeniósł się do Vegas, kiedy byłam na studiach. Przekażę mu

twoje pozdrowienia – powiedziała nieswoim głosem.

background image

– Dziękuję ci. I pragnę cię zapewnić, że nie popieram przestępczych

działań twojego ojca skierowanych przeciwko tobie. Ja się bardzo cieszę, że
dziewczyna z El Santo uczestniczy w kampanii mojego syna.

– Tato… – krzyknął Grayson ostrzegawczo, ale Nelle mu przerwała.
– Spójrz na zegarek. Jak teraz nie pójdę się przebrać, spóźnimy się –

powiedziała, opuszczając gabinet.

Musiała wyjść, uciec, oddalić się. Od nich obu. Musi to wszystko

przemyśleć.

– Czekamy na ciebie w samochodzie, Janelle – powiedział Barrett,

szczerząc zęby w szarmanckim uśmiechu. – Nie przeszkadza ci, że używam
twojego prawdziwego imienia, prawda?

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Grayson potarł oczy i opuścił pokrywę laptopa.
– Dosyć na dziś – powiedział do Finley.
– Już?
– Jest prawie dziesiąta, chcę się choć trochę przespać przed jutrzejszą

jazdą do Fremont. – Ziewnął i podniósł ręce, by choć trochę rozciągnąć
zbolałe mięśnie.

Siedziba sztabu kampanii bez tłumów wolontariuszy i całodziennego

zgiełku wyglądała dziwnie i nierealnie. Grayson wziął z tacy wczorajszego
pączka, zagłębił w nim zęby, po czym wyrzucił go do kosza.

– No i muszę zjeść coś… prawdziwego – dodał.
– E tam, po prostu chcesz zadzwonić do Nelle. Tak, żebym ja nie

słyszała waszej rozmowy. No i słusznie. Szef kampanii nie musi wiedzieć
wszystkiego o życiu kandydata – zauważyła Finley, nie przestając stukać
w klawiaturę komputera.

Nelle. Tak, tęsknił za nią. Chciałby, żeby tu z nim była. We własnej

osobie, nie na monitorze.

Ale nie wiadomo, czy ona też by chciała tu z nim być. Coś

niezauważalnego zaczęło psuć ich tak troskliwie budowaną relację.

Problem zaczął się trzy tygodnie temu w czasie pobytu Nelle w El

Santo na pikniku piwnym.

Wiedział, że spotkanie z jego ojcem było dla niej niełatwym

przeżyciem. Zwłaszcza że Barrett przedstawił prawdziwą wersję upadku jej

background image

ojca. Ale mimo początkowego szoku przyjęła to ze spokojem.

Na festynie świetnie się bawili, tyle że Nelle pod koniec strasznie

rozbolała głowa. Opiekował się nią, a kiedy rano się żegnali, wydawało się,
że jej uczucie do niego nie doznało uszczerbku.

Kiedy jednak patrzył w ślad za jej oddalającym się samochodem,

poczuł, że wyrosła między nimi jakaś bariera. Najpierw dość nieznaczna,
ale z każdym dniem zyskiwała na sile.

– Czy tata mówił ci coś o Nelle? – zapytał siostrę Grayson.
– Niewiele. Cieszy się, że ona jest stąd. Dzięki temu zapunktujesz

u lokalsów.

Zrobiło mu się niedobrze. Nie wiedział, czy od smaku nieświeżego

pączka, czy od słów Finley.

Powtarzał siostrze, że jego związek z Nelle nie ma nic wspólnego

z wyborami, a ta z uporem traktowała jego dziewczynę w sposób
całkowicie odczłowieczony, instrumentalny. Jak punkt na wykresie czy
liczbę w tabelce.

– Fin, ona nie jest punktem. Nelle naprawdę mi się podoba – powiedział

po raz enty.

– No i dobrze. To twoja aktualna dziewczyna, więc powinna ci się

podobać – odparła siostra, nie odrywając wzroku od ekranu komputera.

– Ja ją kocham.
– No to… gratulacje. Fajnie. To świetna dziewczyna. – Finley nareszcie

zaszczyciła go spojrzeniem.

– Wiem, że miałem wrócić jutro wieczorem, ale chcę zostać we

Fremont kilka dni. Zmień mi terminarz.

– Jak to? Myślałam, że tylko spotkasz się z Nelle w jej sprawach

zawodowych, no i Barrett chciał, żebyś jak najszybciej pogadał z Jonem
Wurtzem. On hojnie dotował wszystkie kampanie ojca.

background image

– Te „sprawy zawodowe” Nelle, jak raczyłaś to określić, to przyjęcie

niespodzianka na jej cześć z okazji domknięcia czteromilionowego
kontraktu z fundacją Begaye’a. I nie chcę żadnych innych spotkań, wykreśl
je.

– Okej, z Wurtzem możesz spotkać się później. Ale za dwa tygodnie

jest debata. Musisz mi napisać plan przygotowań do niej.

– Ja się do niej przygotowuję od urodzenia.
– To nie to samo. Rozumiem, jesteś rozgoryczony i wyposzczony. No to

weź sobie dzień wolnego, ale potem już powinieneś się szykować do
debaty. Pamiętaj, musisz roznieść swoich oponentów w proch!

– Powiedziałem i nie zamierzam dłużej dyskutować – odparł Grayson,

z głośnym zgrzytem wsuwając krzesło pod biurko. – Idę coś zjeść,
odpocząć, a jutro z samego rana wyjeżdżam.

Finley kilkakrotnie otworzyła i zamknęła usta.
– Widzę, że chcesz coś powiedzieć. Słucham – warknął.
– No, może rzeczywiście… Prowadzisz w sondażach z dużą przewagą,

może nie musisz się aż tak przygotowywać do tej debaty…

– No właśnie. Do jutra.
– Ale… – Głos siostry zatrzymał go w drodze do wyjścia. – Wybory to

jedynie pierwsza i najłatwiejsza do pokonania przeszkoda na twojej drodze.
A potem przeniesiesz się do Waszyngtonu, gdzie czeka cię praca przez
siedem dni w tygodniu, dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie będziesz
miał czasu na tak częste wypady do… powiedzmy… Fremont. Które nawet
nie leży w twoim okręgu wyborczym.

– No proszę, wykrztuś to z siebie do końca. – Grayson patrzył na

siostrę.

– Chyba nie do końca wiesz, jaki wpływ wygrana będzie miała na twoje

życie. I na jej życie. Bo co, jak długo wy się znacie? Dwa miesiące? Zacznij

background image

nareszcie myśleć głową.

– Już to zrobiłem.
– A Nelle?
– Przecież „dziewczyna wyborcza” to był twój pomysł.
– No właśnie. Mówiłam, żebyś nie traktował jej serio. Pospotykaj się

z nią, a potem rzuć.

– Nie ma mowy.
– No to przynajmniej poważnie z nią porozmawiaj.
To wiedział sam, nie potrzebował dobrych rad. Musi jakoś zburzyć tę

wyrosłą między nim a Nelle barierę.

– Damy sobie radę. A ty wyczyść mój kalendarz na najbliższe cztery

dni.

– Dwa dni. – Finley wytrzymała jego spojrzenie. – Pod warunkiem, że

po powrocie z kopyta zaczniesz przygotowania do debaty.

– Trzy dni. I dziękuję – zakończył Grayson, całując siostrę w czubek

głowy. – Nad czym pracujesz? – zapytał, zerkając na monitor.

– Wysyłam ostatnie mejle. Muszę jeszcze przypomnieć Alowi, żeby

odesłał księgowej podpisany raport finansowy. A potem możemy wyjść
razem.

– A dlaczego ja nie widziałem tego raportu? – zainteresował się

Grayson.

– Naszym skarbnikiem jest Al i to do niego należy zatwierdzanie

raportów.

– A ja nie muszę ich nawet przeglądać? Jak to? Przecież to ja

kandyduję.

– Naprawdę chciałbyś? Barrett nigdy ich nie przeglądał. Al jest jego

skarbnikiem od lat. Ma oko wyczulone na to, do czego mogłaby się

background image

przyczepić federalna komisja wyborcza. Ty i tak masz wystarczająco dużo
pracy, zwłaszcza od kiedy bierzesz sobie dni wolne na uprawianie seksu.

– Ojciec nie zajmował się zawodowo inwestycjami kapitałowymi –

odparł Grayson, ignorując jej ostatnie słowa. – A ja mam nawyk patrzenia
na liczby. Wyślij mi ten raport, powinienem być na bieżąco z naszymi
finansami.

– Ale to dwieście stron nazwisk i cyferek, mnóstwo roboty!
– Dla mnie to jak lektura bajek przed snem. Nie widziałaś

biznesplanów, które musiałem przeglądać w mojej firmie.

– Zepsujesz sobie wzrok, ale jak chcesz. Wysłane, możemy iść –

powiedziała, gasząc komputer.

Yoselin stuknęła się z Nelle kieliszkiem szampana.
– Twoje zdrowie!
– Oj, a ja widzę, że powinnam pogratulować tobie i Jasonowi – odparła

Nelle, patrząc na pierścionek z brylantem lśniący na palcu przyjaciółki.

– Ładny, prawda? Ale dziś jest twoje święto, dziecino.
– Nie przeczę, cieszę się, że mi się udało. – Nelle uśmiechnęła się,

omiatając wzrokiem wystawnie nakryty stół w prywatnym pomieszczeniu
eleganckiej hinduskiej restauracji. – Ale nie trzeba było aż tak…
wytwornie.

– Daj spokój, Octavia to wymyśliła. I masz od dziś mówić jej po

imieniu. Pozyskałaś kluczowego sponsora, masz specjalne przywileje. Ona
zaraz tu będzie.

– A kto jeszcze przyjdzie? Całe biuro?
W tym momencie w drzwiach stanął mężczyzna w charakterystycznym

stetsonie na głowie.

– Reid! – ucieszyła się Nelle. – Co za niespodzianka!

background image

– Nie mogłem nie przyjść. To najfajniejszy projekt, jaki w tym roku

dofinansowujemy. A poza tym nie ukrywam, że chcę pogadać z twoim
chłopakiem.

Nelle pochwyciła niespokojne spojrzenie Yoselin.
– Grayson też będzie? – spytała.
– A jaki facet nie chciałby zobaczyć, jak jego dziewczyna przyjmuje

czteromilionowy czek, żeby pomóc dzieciakom z Zatoki? – odpowiedziała
przyjaciółka. – Jasne, że będzie.

– Ale on jest taki zajęty. Naprawdę wziął wolne? – Nelle przygryzła

dolną wargę i z niedowierzaniem pomyślała, jak jej życie w krótkim czasie
zmieniło się na lepsze w tak wielu wymiarach.

I nagle poczuła się szczęśliwa. Wątpliwości, które narastały w niej po

spotkaniu z Barrettem Monkiem, nagle zaczęły znikać. Nie widziała
Graysona od festynu piwnego, po którym zasnęła u niego w pokoju
gościnnym, z zimnym kompresem na czole. Miała migrenę.

Potem rozmawiali prawie codziennie przez telefon, ale Grayson miał

coraz więcej zajęć. Za każdym razem, odkładając słuchawkę, zastanawiała
się, jakie właściwie jest jej miejsce w jego życiu.

Wiedziała, że mu się podoba, wielokrotnie ją o tym zapewniał. Lubił ją,

ale on w ogóle raczej lubił ludzi.

Natomiast co do swoich uczuć Nelle nie miała wątpliwości. Była w nim

zakochana. W jego ciepłym spojrzeniu, w inteligentnym poczuciu humoru,
w tym, jak potrafił być czuły i na sto sposobów troskliwy.

Ale kiedy już zaczynała sobie pozwalać na odrobinę nadziei, w uszach

dźwięczały je słowa Barretta.

…macie z sobą mnóstwo uciechy… ale czy będziesz umiała uszczęśliwić

go na dłuższą metę?

background image

Teraz, po raz pierwszy od tamtej rozmowy, ośmieliła się twierdząco

odpowiedzieć sobie w duchu na to pytanie.

– Mówił, że może się spóźnić, jeśli będą korki. I żebyśmy zaczynali bez

niego – powiedziała Yoselin, spoglądając za kurtynę oddzielającą ich
pomieszczenie od głównej sali restauracji. – O, jest już Octavia i reszta
kierownictwa. Mam poprosić kelnera, żeby przyniósł indyjskie placki?

Rozpoczęła się niebiańska uczta. Ale aż do jej końca miejsce obok

Nelle pozostało puste.

Robiła wszystko, by nie okazać niepokoju. Śmiała się, żartowała,

gestykulowała. Z uśmiechem słuchała gratulacji, obejrzała poświęconą
sobie specjalną prezentację wideo i wzięła udział w symbolicznym
przekazaniu przez Reida tekturowego czeku wielkości połowy ściany.

Ale nie niosła już jej początkowa fala szczęścia. Talerze i półmiski

zostały opróżnione, wino wypite, a ona czuła się, jakby uszło z niej
powietrze.

Pożegnała się z panią Allen, to znaczy z Octavią, która pozwoliła jej nie

wracać do biura już do końca dnia. Yoselin pomagała kelnerowi sprzątnąć
naczynia i resztki jedzenia. A Nelle z opuszczonymi ramionami samotnie
tkwiła za stołem.

– Wszystko w porządku? – zagadnęła ją Yoselin.
– Tak, czemu nie?
– To moja wina. Nie powinnam była ci mówić, że on ma przyjechać.
– Na pewno zatrzymało go coś ważnego – powiedziała Nelle bez

przekonania. – Jak tylko będzie mógł, na pewno do mnie zadzwoni.

Nie wspomniała, że wysłała do niego kilka esemesów i wiadomości na

komunikatorze. Wszystkie pozostały bez odpowiedzi.

– Powiedz szczerze – odezwała się Yoselin. – Nie jesteście razem tylko

z powodu Create4All, prawda? Bo jeśli spotykasz się z nim dla kariery, to

background image

stanowczo ci to odradzam. Jako przyjaciółka i jako szefowa.

– Ależ nie! To znaczy… tak. Dzięki niemu poznałam wielu

rzeczywistych i potencjalnych sponsorów Create4All. Ale ja nie… to
znaczy… to nie jest główny powód, dla którego… spędzamy razem czas –
dokończyła, nie bardzo wiedząc, jak nazwać to, co łączy ją z Graysonem.

– Jesteś pewna? – Przyjaciółka patrzyła na nią badawczo.
– Tak, to znaczy… jeśli któreś z nas czerpie z tej relacji korzyści dla

kariery, to na pewno nie ja. Miałam na myśli… – zaczęła się plątać. –
Powiem jak jest: fakt, że spotyka się z lokalną dziewczyną, na pewno
wzmacnia jego popularność wśród wyborców. No i cała ta historia
z Kopciuszkiem i maskaradą… no wiesz… media kochają takie rzeczy.

– Czyli udajecie parę?
– Nie! Przynajmniej na pewno nie ja. On chyba też nie udaje. Ale jego

ojciec powiedział… – westchnęła. – Już sama nie wiem, co o tym sądzić.

– A powinnaś wiedzieć. – Yoselin łagodnie położyła rękę na ramieniu

Nelle. – Ten gigantyczny czek, nie mam tu na myśli jego fizycznych
rozmiarów, to twoja i tylko twoja zasługa. Skopię Graysonowi tyłek, jeśli
się dowiem, że on podważa twoją wiarę w siebie.

Nelle wyprostowała się na krześle.
Sama jest sobie winna, że pozwoliła słowom Barretta trwale

zagnieździć się w jej głowie. Choć może Barrett ma rację, że jej ojciec nie
przedstawił całej prawdy o ich konflikcie.

Trudno powiedzieć, bo Doug nie dawał jej jasnej odpowiedzi.
Ale z Graysonem to zupełnie inna sprawa. Nigdy nie dał jej powodu do

zwątpienia w jego szczerość. Na jej widok błyszczały mu oczy. Trzymał ją
w ramionach jak najcenniejszy skarb. Był troskliwy. Dawał jej rozkosz, nie
tylko brał.

background image

Przestraszyła się, że zaczyna popadać w dawne nawyki. Janelle w tej

sytuacji zamartwiałaby się, nerwowo wyłamując sobie palce. Tak jak rok
temu. A ona, jeśli chce być „Nową Nelle” i żyć pełnią życia, musi przestać
się bać i wziąć sprawy w swoje ręce.

– Jeśli już masz skopać jakiś tyłek, to mój. Dasz mi na jutro urlop?

Muszę zrobić to, od czego powinnam była zacząć.

Do El Santo udało jej się dojechać w niecałe trzy godziny, choć omal

nie zarżnęła przy tym swojego wysłużonego samochodu.

Zajechała przed dom Graysona, wyskoczyła z auta, podbiegła do drzwi

i – nie fatygując się pukaniem ani użyciem klucza – mocnym ciosem
otworzyła je na całą szerokość.

– Grayson! Musimy pogadać! I to natychmiast.
Odpowiedziało jej tylko echo.
Grayson prawdopodobnie jest w sztabie kampanii. Albo na naradzie

z lokalnymi oficjelami, albo na spotkaniu z dziećmi w szkole, albo
gdziekolwiek zaciągnęła go Finley, by spotykał się z wyborcami i zbierał
fundusze na kampanię.

No tak, wtargnięcie bez pukania do jego samotni było planem tyleż

zuchwałym, co… głupim.

– Nelle? – Grayson pojawił się korytarzu prowadzącym do gabinetu.
Wstrzymała oddech. Wyglądał strasznie: był zgarbiony, miał

przekrwione oczy, potargane włosy.

Kamienny mur obronny, jakim Nelle obudowywała się przez całą drogę,

runął w jednej sekundzie.

– Co ci jest? Zachorowałeś? Dlaczego Finley mnie nie zawiadomiła?
Nigdy nie martwiła się tym, że może mu się coś stać. Wydawał jej się

nie do zdarcia. A jednak się myliła. On nie jest niezłomny. Też jest

background image

człowiekiem i kto jak kto, ale ona powinna była wcześniej o tym pomyśleć.

– Nelle, to ty – powiedział i wyciągnął do niej ramiona.
Podbiegła do niego, zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła twarz w jego

pierś, wdychając jego zapach. Miał na sobie wymięte ubranie, nie golił się
już chyba drugi dzień.

Przesunęła dłonią po jego zarośniętej szczęce i próbowała go

pocałować.

Grayson jednak cofnął się.
– Co się dzieje? – spytała, marszcząc czoło. – Zaczynam się ciebie

bać – próbowała zażartować.

Pogładził ją po policzku, jakby chciał się upewnić, czy to na pewno ona.
– Dobrze cię widzieć – powiedział w końcu. – Chociaż nie powinnaś…

Ale skoro już tu jesteś, będziesz mi służyła za dodatkową parę oczu –
dokończył.

– Po co?
– Chodź ze mną – powiedział, opuszczając ramiona w geście

rezygnacji.

Wskazał jej miejsce za biurkiem, a sam – szary na twarzy mimo

popołudniowego słońca – usiadł w fotelu.

– Podkreśliłem miejsca, które budzą moje wątpliwości. Sprawdź je, jeśli

możesz, masz w końcu doświadczenie w finansach.

Spojrzała na ekran i od razu coś ją uderzyło.
– To bez sensu – powiedziała.
Wzięła do ręki swój telefon, by sprawdzić kalendarz. Dlaczego w dniu,

kiedy Grayson na pewno był w El Santo, bo miał wtedy spotkanie
z aktywistkami kobiecymi, ktoś wpisał do tabeli rachunek za posiłek
w jednym z najbardziej ekskluzywnych klubów San Francisco?

background image

Rachunek opiewający na – bagatela – prawie cztery i pół tysiąca

dolarów?

Przyjrzała się jeszcze kilku podkreślonym pozycjom. Zakup materiałów

biurowych na kwotę 2,378.45 dolarów w eleganckim sklepie w Los
Angeles, gdzie zaopatrują się celebryci z Hollywood?

Przecież Grayson tak dbał o to, by nie obnosić się ze swoją

zamożnością! Wszystko kupował na miejscu, w El Santo. I inne rachunki za
usługi, co do których była pewna, że ich nie zamawiał.

W końcu codziennie rozmawiali przez telefon i powiedziałby jej

o noclegu w szykownym ośrodku wypoczynkowym w San Diego, rzekomo
przy okazji spotkania z osobą zbierającą tam dla niego fundusze.

Spojrzała na niego. Wyglądał na przerażonego i rozbitego. Ktoś

postanowił uczynić sobie z jego kampanii wyborczej osobistą skarbonkę
bez dna.

Nie tylko okradał w ten sposób Graysona, ale też oszukiwał komisję

federalną zajmującą się rozliczeniem kampanii wyborczych. A to poważne
przestępstwo, zagrożone więzieniem.

Czy to sprawka Finley? Ma w końcu dostęp do karty kredytowej,

z której pokrywa się kampanijne wydatki.

Nelle jednak od razu skreśliła siostrę Graysona z listy podejrzanych.

Mimo kontrowersyjności jej marketingowych pomysłów Finley na pewno
nie chciałaby psuć bratu reputacji, a tym bardziej wtrącić go do więzienia.

Kto to więc mógł zrobić? Na pewno ktoś pewien własnej bezkarności.
– Tak, widzę – powiedziała.
– A więc sobie tego nie ubzdurałem.
– Masz jakieś podejrzenia?
Grayson szarpnął głową, jakby walczył z myślami.

background image

– Pamiętasz, jak nazwałaś mnie kiedyś złotym chłopakiem?
– Tak, choć nie jest to dla mnie miłe wspomnienie.
– Kiedy dorastałem, nigdy nie podawałem w wątpliwość porządku

panującego na świecie – powiedział i z jego ust wydobył się chrapliwy
chichot.

– Dużo ludzi tak ma – odparła. – Zwłaszcza ci z uprzywilejowanych

środowisk.

– Nie dziwiło mnie, że mieszkamy w ogromnym domu, mamy

prywatnych nauczycieli, a na ferie wiosenne jeździmy do Kenii na safari.

– Ja też nie odmówiłabym wyjazdu do Kenii. – Próbowała się

uśmiechnąć.

– I słusznie. Masai Mara to coś cudownego. Może kiedyś… Tak czy

inaczej… – odchrząknął – teraz już znasz prawdę o swoim ojcu.

– To Barrett go wrobił? – zapytała.
Wstała zza biurka i przysiadła na piętach, obejmując ramionami kolana.
– Ale dlaczego teraz mi to… chwileczkę… – Poczuła w brzuchu

lodowate ukłucie. – Czy to Barrett? Chyba nie myślisz…?

Grayson kiwnął głową.
– Tak, to on sprzeniewierzył fundusze na kampanię.
– Skąd wiesz?
– Bo czerpał pełnymi garściami nie tylko z mojej kampanii, ale także ze

swoich. Komisja federalna przechowuje dane w internecie. W jego
sprawozdaniach jest to samo: daty rachunków się nie zgadzają. – Grayson
spojrzał na nią i objął dłonią jej policzek. – Przepraszam, że nie przybyłem
na twój uroczysty lunch. Yoselin bardzo była na mnie zła?

– Początkowo tak, ale potem jej przeszło. Reid zrobił mi niespodziankę

i też się stawił. I to chyba dla niego twoja nieobecność była największym

background image

rozczarowaniem. – Pocałowała go w palec i wstała. – To co teraz robimy?

Z doświadczenia wiedziała, że im szybciej ujawni się nieprawidłowości

finansowe, tym lepiej.

– Jak to co? Rozstajemy się – odrzekł z twarzą szarą jak popiół.

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

To była najtrudniejsza decyzja w jego życiu.
Trudniejsza niż odejście z Monk Partners, niż rezygnacja z obiecującej

kariery biznesowej. Trudniejsza nawet niż telefon do ojca i nakazanie mu,
by wytłumaczył się z tego, co zawierają raporty finansowe.

Myślał, że ból, jaki zobaczył w oczach Nelle, gdy oznajmił, że mają się

rozstać, rozerwie mu serce.

Ale nie było wyboru.
– Nie rozumiem – powiedziała, gwałtownie oddychając. – Dlaczego mi

to robisz?

Patrząc na nią, widział jej pełne usta i przypominał sobie ich słodycz.

I widział jej krystalicznie czyste niebieskie oczy domagające się, by
powiedział, że to żart. I cudowne wypukłości, ciepłe i delikatne terytorium,
którego odkrywania nigdy nie miał dość.

Dzięki niej stał się lepszym człowiekiem. Gdyby nie Nelle, nigdy nie

zdobyłby się na to, co dziś zrobił. A teraz musi z nią zerwać.

Jego rodzina skrzywdziła jej rodzinę, teraz już to wiedział. Nie mógł

sobie wybaczyć, że od razu jej nie uwierzył, że dał się zwodzić
tłumaczeniom ojca, oślizgłego krętacza. Było oczywiste, że jego rodzina
nadal będzie ranić Nelle. Tak długo, jak będzie pozostawała na orbicie ich
oddziaływań. I on musi przerwać ten zaklęty krąg.

Przycisnął palec do miejsca między brwiami, by złagodzić nękający go

od rana ból głowy.

background image

– Zadzwoniłem rano do Barretta – oznajmił.
– No i…?
– Niczemu nie zaprzeczył. Śmiał się i nawet mi pogratulował, mówiąc,

że zawsze przeczuwał, że łebski ze mnie gość.

Wsunęła dłoń w jego rękę. Nie chciał tego, dotyk utrudnia zerwanie.

A jednak splótł palce z jej palcami. Po raz ostatni. Żeby zapamiętać
delikatność jej skóry i siłę, jaką daje uścisk jej dłoni.

– On i jego skarbnik Al – ciągnął – latami kombinowali, jak użyć

pieniędzy przeznaczonych na kampanię do celów prywatnych. Byli sprytni,
nie przykuło to niczyjej uwagi. Na przykład na szesnaste urodziny dostałem
prezent w postaci wyjazdu na Wielką Rafę Koralową, żebym mógł sobie
ponurkować. I wiesz, jak to zaksięgowali? Jako „wizytację bazy
amerykańskiej marynarki wojennej na Południowym Pacyfiku”!

– Tu w El Santo wszyscy myśleliśmy, że wasza rodzina jest…
– …bogata? – wszedł jej w słowo. – Ja też tak myślałem. A teraz

odkryłem, że tata roztrwonił rodową fortunę jeszcze przed moim
urodzeniem. Zainwestował w piramidę finansową. A potem wyprowadzał
pieniądze z kancelarii prawnej.

– Zwalając to na mojego ojca – dodała Nelle, rzucając mu zimne

spojrzenie.

– Wybacz, że ci nie uwierzyłem.
– Okej, teraz już oboje znamy prawdę. Ale dlaczego mówisz, że

musimy się rozstać?

Grayson usiadł za biurkiem i otworzył katalog w komputerze.
– Zobacz, tu są jego mejle, które mi przysyłał w trakcie naszej

rozmowy.

Nelle stanęła za nim i spojrzała na ekran. Nogi się pod nią ugięły.

background image

– O nie, tylko nie to! Nie bój się, nie zemdleję – zapewniła, gdy złapał

ją za łokieć. – Raczej skopię komuś tyłek.

– Mojemu staremu? To może być trudne, on jest w szpitalu. Po

rozmowie ze mną Filney znalazła go na podłodze. Teraz przechodzi
badania. Lekarze twierdzą, że jego życiu może i nic nie zagraża, ale na
pewno tak szybko go nie wypuszczą.

Kiedy Nelle wparowała mu do domu, Grayson właśnie udawał się pod

prysznic, aby nieco się odświeżyć przed udaniem się do szpitala. Finley już
tam była. Do wszystkich okropności ostatnich godzin musiał jeszcze dodać
to, że stan zdrowia ojca się pogorszył.

– Życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia – powiedziała Nelle.
– Nie zdziwiłbym się, gdybyś życzyła mu czegoś wręcz przeciwnego.
– To nadal jest twój ojciec i na pewno go kochasz.
– A co, jeśli go zabiłem?
– Nie możesz tak myśleć. Sam jest sobie winien. – Oczy Nelle znów

nabrały stalowo zimnej barwy. – Kradł. A ty nie miałeś z tym nic
wspólnego.

– Ja nie mogę odwrócić się na pięcie i odejść z tej rodziny. Ale ty

możesz. I musisz. Inaczej on użyje tego – wskazał głową ekran
komputera – przeciwko tobie. Nie mogę do tego dopuścić.

Nelle jeszcze raz spojrzała na monitor.
Starannie wyselekcjonowane zdjęcia, pokazujące, jak to ona sobie żyła

w Nowym Jorku. Jakieś przyjęcie w gronie przyjaciół, wszyscy po kilku
kieliszkach i ona uwieszona na swoim byłym chłopaku, w zadartej do góry
sukience, ze wzrokiem zmętniałym od alkoholu.

Kopia sfałszowanego dokumentu, za pomocą którego kilkoro jej

kolegów i koleżanek z biura księgowego chciało zastopować jej awans.

background image

Pismo zwalniające ją z pracy i nawet odpowiedź na jej podanie do
stanowego urzędu pracy. Nic jej nie zaoferują, bo rzekomo w ostatnim
miejscu zatrudnienia udowodniono jej działanie na szkodę firmy.

Zacisnęła usta. Nie zamierzała wypierać się swojej przeszłości, ale

większość tych spraw wynikła bez jej woli i winy.

– Owszem, popełniałam błędy – powiedziała. – Ale błędy można

wybaczyć.

– Tu nie ma nic do wybaczania. Od Yoselin dowiedziałem się, że to

była zorganizowana nagonka.

– A więc wiedziałeś?
– Czekałem, aż mi powiesz. Dawałem ci czas potrzebny do tego, żebyś

mogła mi zaufać.

– Chciałam ci powiedzieć po festynie piwnym, ale… – Przeczesała

włosy palcami. – Wiesz, to takie zawstydzające, że spotkało mnie dokładnie
to samo co mojego ojca. – Roześmiała się nagle. – Harry, jeden z moich
współpracowników, znał ode mnie tę historię i postanowił ją rozegrać
przeciwko mnie. Co za ironia, nie? – Zerknęła znów na ekran. – Dziwne, że
media jeszcze tego nie wyciągnęły.

– Ojciec kupił ich milczenie. Na czas kampanii – odparł Grayson

ponurym tonem. – A jak wyciekną do mediów jego sprawki, on ujawni
materiały o tobie.

Nelle, początkowo zszokowana tym rewelacjami, po ostatnich słowach

odzyskała zdolność logicznego myślenia.

– Niby po co? Ja przecież nie mam dostępu do funduszy kampanijnych.
– Pomagałaś mi porządkować zestawienie moich prywatnych

wydatków.

Fak, to było wtedy, kiedy Barrett do niej przyszedł.

background image

– Miałaś dostęp do mojego komputera. Mogłaś dokonywać przelewów,

korzystać z kart kredytowych.

Nelle słowa uwięzły w gardle. No tak, wszystko się składa w jedną

opowieść. Jaki ojciec, taka córka.

– Przekonywałem cię, że przeszłość nie ma wpływu na teraźniejszość –

powiedział Grayson, zamykając pliki w komputerze – ale to nieprawda.
Jedyne, co można zrobić, to przerwać ten cykl wydarzeń, to błędne koło.
I ja to robię. Dla ciebie.

Ujrzała przed oczami czerwone plamy.
– O nie, nie zrobisz tego! Nie będziesz się poświęcał. A już na pewno

nie dla mnie. Ja sama potrafię się bronić.

– Nie dasz rady. To sprawa moja, mojej rodziny i to ja muszę nie

dopuścić do tego, żebyś została skrzywdzona.

– Ale ty już mnie krzywdzisz. Ja cię kocham, do jasnej cholery. I to od

dawna. – Wyciągnęła do niego rękę. – Przeszłość naprawdę może mieć na
nas wpływ. Jeśli jej na to pozwolimy.

Na jego twarzy malowało się tyle sprzecznych emocji, że się w nich

pogubiła. Złote błyski w jego oczach odzwierciedlały wewnętrzne światło.
Serce zaczęło jej bić w potrójnym tempie, kiedy podał jej rękę.

– Nelle, ja…
Zadzwonił jego telefon i cały czar prysł.
– Tak? – rzucił w słuchawkę, po czym odszedł w odległy kąt pokoju.

Dalszą rozmowę prowadził szeptem.

Patrzyła na niego, przyśpieszony puls tętnił w całym jej ciele.

Niecierpliwie czekała, aż Grayson skończy rozmawiać i wróci do niej. Ale
kiedy to się już stało, jego mina sprawiła, że serce w niej zamarło.

– To tata – powiedział. – Odzyskał przytomność i chce mnie widzieć.

background image

– Pojadę z tobą.
Przymknął oczy. A kiedy je otworzył, nie było już w nich tego blasku co

przed chwilą.

– Posłuchaj, prowadzę w sondażach i prawdopodobnie wygram wybory.

Przeprowadzę się do Waszyngtonu, więc i tak nasz związek wkrótce się
skończy. Po prostu staje się to szybciej, niż przypuszczaliśmy – zakończył,
unikając jej wzroku.

– Ale ja cię kocham – powtórzyła. – I chyba też nie jestem ci obojętna.
– Muszę iść – powiedział, chowając laptop do torby. – Dzięki za pomoc.

I życzę ci wszystkiego, co najlepsze. W całym twoim życiu.

Podbiegła do drzwi, postanawiając go nie wypuścić.
– Pamiętasz, co powiedziałeś po naszej pierwszej nocy w winnicy? Że

coś dla ciebie znaczę. No to teraz spójrz mi w oczy i powiedz, że kłamałeś.

Stał nieporuszony. A potem spojrzał na nią wzrokiem pełnym bólu.
– Przykro mi – wyszeptał.
W jednej chwili jej świat zmniejszył się do wymiaru łepka od szpilki.

W uszach jej szumiało. Oparła się o framugę drzwi, by nie upaść i by go
przepuścić. Ale ciągle nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

– Grayson! – zawołała i wybiegła za nim, gdy odzyskała władzę

w mięśniach.

Odpowiedział jej trzask zamykanych drzwi frontowych i odgłos

zapuszczanego silnika.

To nie może się tak skończyć. On jest w szoku, ojciec doprowadził go

do ostateczności. Ale za kilka godzin, kiedy przekona się, że ze zdrowiem
Barretta nie jest aż tak źle, na pewno zmieni zdanie.

Za wiele się między nimi wydarzyło, by teraz mógł odejść. Ona

poczeka.

background image

Nawet jeśli to by miało potrwać.
Rano, kiedy Grayson nie wrócił do domu ani nie odpowiedział na żaden

z jej telefonów i esemesów, wsiadła do samochodu i pojechała do Fremont.

„W wyścigu o fotel kongresmena z okręgu numer pięćdziesiąt cztery

w Kalifornii zdecydowanym faworytem jest właściciel firmy inwestycyjnej
z Doliny Krzemowej, Grayson Monk. Dzisiejsza debata wyborcza
powszechnie uznawana jest za zwykłą formalność. Ustępujący kongresmen
Barrett Monk w dalszym ciągu przebywa w szpitalu, gdzie dochodzi do
zdrowia po…”.

Nelle zgasiła telewizor. Czuła się, jakby czyjaś potężna pięść ściskała

jej serce. Z nowego mieszkania usunęła wszystkie pamiątki po Graysonie,
a jednak ciągle czuła jego obecność. Widocznie potrzebuje więcej czasu.

Ale kogo chce oszukać? Nigdy się z niego nie wyleczy.
Zadzwonił telefon. Numer nieznany, mimo to odebrała. Samotność

doskwierała jej tak bardzo, że nawet telefon od oszusta, który oferowałby
jej teraz podróż dookoła świata w zamian za ujawnienie numeru karty
kredytowej, byłby miłym przerywnikiem.

– Słucham?
To nie był komputerowo wygenerowany głos. Dzwoniła Finley i Nelle

już miała się rozłączyć, gdy siostra Graysona zdążyła zadać jej pytanie.

– Gdzie jesteś?
– Co to za pytanie?
– No bo gdzieś musisz być. Przyjeżdżaj jak najszybciej. Kiedy

będziesz?

– A gdzie mam być?
– Jak to gdzie? W El Santo! – Nelle niemal widziała, jak Finley

przewraca oczami. – Przecież dziś mamy debatę.

background image

Nelle wybuchnęła śmiechem. Lubiła w Finley jej tupet, ale teraz

osiągnął on już karykaturalny wymiar.

– Kiedy będę? Nigdy. Zadowala cię ta odpowiedź?
– To nie jest śmieszne. Zdaje mi się, że zobowiązałaś się do

uczestniczenie w całej kampanii.

Nelle spojrzała na telefon. Czy to żarty?
– Ja już nie jestem z twoim bratem, nie wiesz? Rzucił mnie.
– Mam to gdzieś. Sypiaj sobie z nim albo nie, wasza sprawa, ale

kampanię prowadzę ja. On nie ma prawa zwalniać cię z obietnicy, którą
dałaś mnie – dokończyła z naciskiem.

– Nie mogę. Powinnaś to zrozumieć, w końcu wbrew pozorom też

jesteś człowiekiem.

– Sprytnie wymyślone – ironizowała Finley. – Posłuchaj: ja wiem, że

Barrett jest manipulatorem, który w razie potrzeby przysięgnie na Biblię, że
niebo ma kolor żółty, a trawa fioletowy.

– Jest też złodziejem i oszustem. Dlaczego jeszcze nie doniosłaś na

niego do federalnej komisji wyborczej?

– A kto ci powiedział, że nie doniosłam? Ciekawsze pytanie brzmi:

dlaczego ty tego nie zrobiłaś?

Nelle przymknęła oczy. Powinna była to zrobić, ale nie chciała

umniejszać szans Graysona na zwycięstwo.

– Kończę tę rozmowę – powiedziała.
– Jak sobie chcesz. Ale ja mogę zawiadomić komisję, że posiadałaś

materiały obciążające i nic z nimi nie zrobiłaś. Pogadamy o tym później.

– Chwileczkę! Naprawdę grożą mi jakieś konsekwencje? – Nelle nie

znała dokładnie podstaw prawnych działania komisji wyborczych.

– Przekonasz się, jeśli nie przyjedziesz na debatę.

background image

– Finley, to jest szantaż!
– Nie, to jest egzekwowanie umowy. To jak, przyjedziesz?
– Nie zdążę. Muszę się przebrać, a sama jazda trwa co najmniej trzy

godziny. Praw fizyki nie da się zmienić szantażem.

– No to ty mnie jeszcze nie znasz. Bierz torebkę, wyjdź przed dom. I nie

zapomnij zamknąć drzwi.

Powinna odmówić. Nie powinna była w ogóle zaczynać tej rozmowy.

Ale wyszła z mieszkania i zeszła na dół. Ciekawość zwyciężyła.

Kiedy zobaczyła, kto czeka na nią przed blokiem, roześmiała się. Facet

w mundurze lotnika stał obok wielkiego mercedesa. Zaprosił ją do środka.

– Jedziemy na lotnisko. Helikopter czeka.
– No i widzisz? Nawet prawa fizyki nie stanowią przeszkody –

usłyszała Nelle w słuchawce. Zapomniała rozłączyć się z Finley.

Pilot ruchem ręki wskazał jej miejsce po prawej stronie. Pokręciła

głową.

– Chyba nie skorzystam. Ale proszę przekazać Finley wyrazy

najwyższego uznania za skuteczność.

Zaraz, zaraz. Co tam leży na siedzeniu? Suknia? Tak. Srebrno-

turkusowa. Ale to nie jest jej kostium z balu maskowego, tylko kiecka
koktajlowa, rozkloszowana, do kolan, ze srebrnymi perłowymi zdobieniami
na gorsecie.

Do prezentu dołączony był bilecik. „Z poważaniem – od Twojej dobrej

wróżki”. Na drugiej stronie dłuższy tekst prosił o przyjście z pomocą
Graysonowi, który „schrzanił, ale Cię potrzebuje. A potem obiecuję: jeśli
tego chcesz, znikniemy z Twoich oczu na zawsze”.

Pilot odchrząknął.
– Przepraszam, ale samolot czeka.

background image

Nelle wzięła głęboki oddech. Nie musi tego robić, nic nie jest winna

Graysonowi, który ją skrzywdził, ani jego siostrze. Projekt „Nowa Nelle”
najwyraźniej nie wypalił. Podążyła za swoim pragnieniem i przegrała.
Ale…

Spojrzała jeszcze raz na bilecik. „On Cię potrzebuje”.
Wsiadła do auta i zapięła pas bezpieczeństwa.

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

W przydzielonej mu garderobie Grayson spojrzał w lustro. Debata

miała odbyć się w sali wykładowej miejscowego koledżu,
a w pomieszczeniu wszędzie walały się różnokolorowe pióra. Widocznie
ostatnio ktoś się tu przebierał za ptaka. Grayson na nowo wiązał krawat,
gdy do pomieszczenia weszła Finley.

– Jak leci? – zapytała.
Wprawdzie nie była ani tak starannie uczesana, ani ubrana jak zwykle,

za to po raz pierwszy od wielu dni jej spojrzenie kipiało energią.

– A u ciebie?
– To nieważne. Dziś ty jesteś główną atrakcją wieczoru – odparła,

przesuwając palcem po marynarce Graysona.

Nie był to odruch opiekuńczy, raczej nerwowy tik.
– Może być – odparł i to była prawda.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu był spokojny, pozbierany,

wyluzowany.

– Nie musisz się o mnie martwić.
– Nie mam zamiaru, ale chciałabym, żeby już było po. Choć wiem, że

skopiesz wszystkim tyłki.

– Wiem – mruknął. Wiedział też, że jak wieczór się skończy, to ona

jemu skopie tyłek.

Wziął głęboki oddech.
– Fin, a właściwie dlaczego ty sama nie startujesz?

background image

– Co takiego? O czym ty mówisz?
– Byłabyś świetną kandydatką. Znasz tutejszy okręg wyborczy, znasz

Waszyngton, wiesz, na czym polega ta robota. Dlaczego jej nie bierzesz?

– Rozumiem. – Zaśmiała się. – Żart jako taktyka na rozluźnienie się

przed wyjściem na scenę.

– Ja nie żartuję. I właściwie dlaczego nie jesteś prawowitą dziedziczką

Barretta? – zapytał, biorąc ją za ręce.

Znów się roześmiała, ale tym razem nieszczerze i ponuro.
– Dobrze wiesz dlaczego. Nie jestem krwią z jego krwi. W tej rodzinie

jest tylko jeden następca.

– Tak. I to powinnaś być ty. Ty teraz powinnaś wejść na tę scenę.
Finley wyrwała dłonie z jego uścisku.
– Skup się na wystąpieniu. Obiecujesz dofinansowanie dla rolników.

Jak to uzasadnisz?

– Jak mogłem być tak ślepy?
– Nie wygłupiaj się, twój główny konkurent jest farmerem, o rolnictwie

wie wszystko.

– Nie zauważałem, jak Barrett fatalnie cię traktuje. Bierze, a nic nie daje

w zamian.

Finley przestała się uśmiechać i ponownie przybrała wyraz twarzy

mówiący, że jest silna, zwarta i gotowa.

– Wiem jedno: za dziesięć minut wychodzisz na scenę. I pokażesz tym

ludziom, kto ich ma reprezentować w Kongresie. A teraz życzę połamania
nóg. No i może jeszcze zwichnięcia łokcia na dodatek.

Uścisnął ją, a ona początkowo zesztywniała. W ich rodzinie nie

praktykowało się czułości. To się musi zmienić, pomyślał Grayson. Finley
odzyska pozycję pełnoprawnego członka rodziny, już on tego dopilnuje.

background image

– Dzięki, siostra. Za wszystko. Za to, że we mnie uwierzyłaś.
– Nie żegnaj się, jakbyś leciał na Marsa. Idź już. Za godzinę będzie po

wszystkim – odparła zarumieniona.

– Racja. – Grayson rzucił ostatnie spojrzenie w lustro i upewnił się, że

w wewnętrznej kieszeni marynarki ma to, co mieć przy sobie powinien.

Nieco spóźniona Nelle z trudem dostała się do sali i zajęła ostatnie

wolne miejsce.

Orkiestra grała jakiś patriotyczny utwór, scena była rzęsiście

oświetlona. Po chwili światła na widowni przygasły i jej serce zadrżało na
widok uśmiechniętego Graysona, który ruchem ręki pozdrawiał
publiczność.

To nieprzyzwoite, żeby facet był aż tak przystojny.
Do Graysona dołączyli pozostali kandydaci, ale prawie ich nie

zauważyła.

Moderatorzy wyjaśnili reguły debaty, a Nelle pomyślała: żeby tylko to

wszystko przeżyć.

Nie rozumiała, dlaczego Finley utrzymywała, że Grayson potrzebuje jej,

Nelle, obecności. Wyglądał kwitnąco, a nie jak ktoś, kogo przez dwa
tygodnie zżerała tęsknota.

Następnym razem po prostu nie odbierze telefonu, cokolwiek pokaże

się na wyświetlaczu.

– A teraz wysłuchamy Graysona Monka. – Głos moderatora przerwał jej

rozmyślania. – Panie Monk?

Grayson wziął do ręki mikrofon i zrobił parę kroków do przodu.
– Wiem, że powinienem mówić o obronie narodowej, ale chciałem

poprosić audytorium i moich oponentów o chwilę wyrozumiałości.

background image

Przez salę przeszedł lekki szmer, a on zbliżył się do krawędzi podium.
– Powrót do El Santo to dla mnie zaszczyt – zaczął. – Wiele się od was

nauczyłem. Zaczynałem kampanię z myślą, że po prostu będę robił to, do
czego zostałem stworzony, że przejmę spuściznę służby publicznej po
moim ojcu Barretcie Monku i pradziadku, który był gubernatorem tego
stanu.

Inni kandydaci zaczęli się kręcić niecierpliwie, a jeden z członków rady

miejskiej zwrócił mu uwagę, że mówi nie na temat.

– Wiem, przepraszam, zaraz kończę. W miarę rozwoju kampanii

zrozumiałem, że El Santo nie potrzebuje reprezentanta z historycznym
nazwiskiem, ale kogoś, kto dobrze zna wasze problemy, potrzeby
i marzenia.

Przerwał i odchrząknął. Nelle pochyliła się do przodu i przygryzła dolną

wargę.

– Może kiedyś stanę tu przed wami i poproszę o wasze głosy. Ale nie

dziś – ciągnął Grayson.

Przesłonił oczy dłonią, wypatrując kogoś na widowni.
– Przytoczę tu słowa osoby, która jest dla mnie ważna: dziś

potrzebujecie kogoś, kto was, wyborców, postawi na pierwszym miejscu.
Przed swoim rodowym dziedzictwem, przed umiłowaniem władzy
i dbałością o wizerunek. Pora zdjąć maski.

Nelle poczuła, że ludzie siedzący obok kierują na nią wzrok.
Grayson ponownie ogarnął spojrzeniem całą salę.
– Wycofuję swoją kandydaturę – oznajmił – i namawiam do głosowania

na moich wspaniałych konkurentów. A ja poszukam właścicielki tej oto
maski i spędzę z nią resztę życia. Bo dzięki niej zrozumiałem, co jest
naprawdę ważne. Dziękuję.

background image

Skończywszy, wyjął z kieszeni udekorowaną muszelkami, kryształkami

i sztucznymi perłami maseczkę w kolorze morskiego błękitu.

Wokół Nelle zrobiło się gorąco, narastał zgiełk. Ale ona myślała tylko

o jednym: Grayson zachował jej porzuconą na bruku San Francisco
maseczkę!

A więc już wtedy była dla niego kimś ważnym. Serce omal nie

wyskoczyło jej z piersi.

I druga sprawa: dla niej porzucił swoje plany i marzenia. A przecież

byłby świetnym kongresmenem. Czy Finley znała jego zamiary? I czy
sprowadziła Nelle tutaj po to, by go powstrzymać?

Zanim zdążyła pomyśleć, wstała i krzyknęła:
– Nie wolno ci rezygnować!
Po czym zaczęła się przeciskać między rzędami krzeseł, depcząc

ludziom po nogach.

Pobiegła w stronę sceny, zrzucając po drodze szpilki, które jej

przeszkadzały.

Trochę za późno zorientowała się, że swoim wyskokiem odwróciła

uwagę ludzi od Graysona.

Jedna z kamer została skierowana właśnie na nią, podobnie jak setki par

oczu.

– Nie rób tego – powtórzyła ciszej, tracąc oddech.
– Nelle? – odezwał się Grayson, bezskutecznie szukając jej w tłumie.
Ludzie pomogli jej wdrapać się na scenę. Chciała go dotknąć, ale

cofnęła rękę.

– Cześć – powiedziała.
– Cześć – odrzekł, odkładając na bok mikrofon. – Myślałem, że nie

lubisz tłumów – dodał z ironicznym uśmiechem.

background image

– Bo nie lubię, ale sprawa jest zbyt ważna, żeby ulegać swojej fobii. Nie

wycofuj się. Nie dla mnie. To przecież było twoje marzenie.

– Nie moje – odparł, zakładając jej za ucho zbłąkany kosmyk włosów. –

To inni marzyli o tym dla mnie.

– Całe życie na to pracowałeś. Kształciłeś się, zakładałeś firmę…
– Tylko dlatego – przerwał jej – że tego ode mnie oczekiwano.
– Ale masz dorobek, nie wyrzekaj się go, a już zwłaszcza z mojego

powodu.

– Nelle, kochana Nelle – odparł, biorąc w dłonie jej twarz. – Prawda

jest taka, że wcale nie robię tego dla ciebie.

– Jak to? Zerwałeś ze mną podobno dla mojego dobra.
– Tak, ale potem przypomniałem sobie słowa pewnej niegłupiej kobiety.

Że przyzwoitość i oczekiwania innych ludzi wobec nas to dwie różne
sprawy. Ta kobieta to miłość mojego życia.

Nelle przewróciła oczami.
– Dotychczas robiłem to, czego ode mnie oczekiwano. Chroniłem ojca.

Teraz pora zachować się przyzwoicie.

– Rezygnacja z kandydowania ma być właśnie czymś przyzwoitym?
– Tak. Kandydować powinna Finley. To ona pasjonuje się polityką, nie

ja.

– A ty? Czym się pasjonujesz?
– Zapytaj mnie za godzinę. Będziemy razem w łóżku, całkiem goli.

I wtedy ci pokażę.

– W takim razie popieram twoje pasje – powiedziała, drżąc z powodu

jego obietnicy.

– I uwierz mi: zamierzam je rozwijać. – Uśmiechnął się łobuzersko.

Nagle spoważniał. – Ale w drodze do domu wpadniemy do szpitala

background image

zobaczyć, jak Barrett przyjął moją rezygnację.

– Jasne.
– On wie, co go czeka. Komisja federalna podjęła śledztwo. Ale to

w końcu nadal jest mój ojciec. Czekają nas ciężkie przejścia.

– Tak. Ciebie i Finley. A gdzie ona jest?
Nelle rozejrzała się po sali wypełnionej rozemocjonowanymi ludźmi.

Panował totalny chaos. Organizatorzy debaty najwyraźniej nie podjęli
jeszcze decyzji co do jej dalszego ciągu.

– Domyślam się, że pojechała do taty. Pewnie się o niego martwi, tak

jak ja.

– Mam nadzieję, że on pogodzi się z twoją decyzją.
– Niewiele ma do gadania. Po ostatnim kryzysie zdrowotnym przekazał

mi na piśmie pełnomocnictwo do zarządzania jego majątkiem. Zwlekałem
z ogłoszeniem rezygnacji, aż to się uprawomocni – tłumaczył się
Grayson. – Likwidujemy jego aktywa. Wszystko przeznaczymy na szkoły
i zakłady pomocy społecznej w okręgu. To im się należą te pieniądze.
A Monk Partners zajmie się potrzebami ojca do końca jego życia.
Chciałbym też wyznaczyć rentę dla twojego taty, jeśli nie masz nic
przeciwko temu.

Pokiwała głową, nie mogąc wykrztusić słowa.
– A jeśli już mowa o końcu życia… – Grayson przykląkł.
Wrzawa audytorium wzmogła się, kamery zostały skierowane na nich

dwoje.

A Nelle widziała tylko, że klęczący przed nią mężczyzna podaje jej

znajomą maseczkę.

– Dawno, dawno temu dwoje zamaskowanych nieznajomych wymieniło

pocałunek. I ja się wtedy zakochałem. A teraz, kiedy cię lepiej poznałem,
Nelle Lassen, moja miłość rośnie i pogłębia się z każdą godziną. Nie

background image

wyobrażam sobie już ani minuty z dala od ciebie. Czy zostaniesz moją
żoną?

Usłyszała muzykę.
Czy to gra orkiestra na podium, czy aniołowie w niebie? A może to jej

serce śpiewa z radości?

– Tak, kocham cię, Grayson – odpowiedziała, biorąc od niego

maseczkę. Uśmiechała się, choć łzy płynęły jej po twarzy. – Już nie mogę
się doczekać, jak zaczniemy pisać historię naszego wspólnego życia.

Pocałował ją w świetle kamer, na oczach tłumu i grupy niedawnych

konkurentów. Chór ochów i achów dźwięczał im w uszach, ale oboje czuli,
że na świecie nie ma nikogo oprócz nich dwojga. Maseczka zwisała
z serdecznego palca jej lewej dłoni.

background image

SPIS TREŚCI:

OKŁADKA
KARTA TYTUŁOWA
KARTA REDAKCYJNA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDENASTY
ROZDZIAŁ DWUNASTY


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wykład Dodat Widocz w nocy
Antologia SF Na krawędzi nocy
13 Muzyk nocy
Działanie żołnierza na polu walki w dzień i w nocy - konspekt, Konspekty, SZKOLENIE TAKTYCZNE
P C and Krisin Cast Dom Nocy Ujawniona(Revealed) rozdział 19
Baśnie 1001 nocy Opowieść o hebanowym rumaku
Basnie 1001 nocy
Dobrej Nocy
Zmierzch- inaczej, ☺Różne ☺, Pliki (Smieszne opisy,jak rozpoznać fanki Zmierzchu,brakujący temat noc
Valente?therynne M Opowiesci sieroty W ogrodzie nocy
Na dno nocy
Toto susanna
Dom Nocy Ujawniona ( Rozdz 17do22)
111 Rodzaje fotoreceptorow i ich prog czulosci
14 Muzyk nocy
P C Cast, Kristin Cast (Dom Nocy 01) Naznaczona [rozd 14,15,16]

więcej podobnych podstron