Rafał Ziemkiewicz Felietony Misja Sergiusza K

background image

28 lipca 2004

Misja Sergiusza K.

Kiedy pod tekstem widzę nazwisko Sergiusza Kowalskiego, to już wiem, że nic mądrego

tam nie znajdę. Nie inaczej i tym razem - pan Kowalski na łamach „Gazety Wyborczej” rozprawia
się z „kulturą bulwaru”, reprezentowaną przez tzw. tabloidy, a konkretnie przez jeden z nich:
„Fakt”. Dziennik, który skupia się, jak wylicza Kowalski, na tematach interesujących dla
najszerszego kręgu odbiorców, soli proste, zwięźle jak cios cepem puenty, podbija je kolorem i
krojem czcionek, prezentuje w czarnych barwach elity polityczne, daje zdjęcia gołych bab, a opinie
znanych publicystów i ekspertów zamieszcza tylko po to, by się uwiarygodnić. Sukces tej formuły
bardzo Kowalskiego niepokoi.

Dla porządku: ujmuję się za „Faktem” bezinteresownie, nie mam z nim bowiem bliższych

związków. Ot, publikowałem tam parę razy, i wcale nie uważam tego za obciach. Uważałbym,
gdybym usiłował się z tych publikacji przed kimś usprawiedliwiać, opowiadając o „poczuciu misji”
- jak to czyni kilku „znajomych intelektualistów” Kowalskiego. Ja tam nie jestem intelektualistą,
tylko zawodowym publicystą i pisarzem, żyję z honorariów, i jeśli są one przyzwoite (w „ Fakcie”
są), uważam to za zupełnie wystarczający argument, by napisać na zamówienie tekst (o ile
oczywiście nikt nie usiłuje mnie skłaniać do pisania wbrew sumieniu) - zwłaszcza tekst literacki, a
„Fakt” do pewnego czasu zamawiał u mnie krótkie, rozrywkowe opowiadania, które pisać bardzo
lubię. Ale jeśli znajomi Kowalskiego wolą pisać z poczucia misji, to wszystko w porządku, o ile,
jak się domyślam, rezygnują z honorariów.

Sam Kowalski argument o „poczuciu misji” uznaje za ważki; na tyle ważki, by w puencie

długaśnego tekstu stwierdzić, że nie umie zająć jednoznacznego stanowiska (komu innemu
wystarczyłby na to jeden akapit, ale może oprócz misji miał Kowalski na względzie i wierszówkę)
w kwestii, czy intelektualiści powinni do „Faktu” pisywać. Nie potępia ich za to, że pisują, ale
niepokoi go „zbyt łatwe zbratanie z kulturą bulwaru”. Albowiem „Fakt” jest - to chyba jedyny
konkretny zarzut, jaki daje się wyłowić z całej paplaniny Kowalskiego - nieprzewidywalny. Nie
lubi ani komuny, ani Samoobrony (co z jakiegoś powodu uważa Kowalski za godne potępienia) i
nie wiadomo, kogo w przyszłości zaatakuje, i jak się odniesie do zdarzeń, które mogą nastąpić.

Nieprzewidywalność wydaje się tu oznaczać brak opowiedzenia za konkretnym układem.

„Fakt” jest nieprzewidywalny, bo nie wiadomo, czy trzyma z prawicą, czy z lewicą. Wiadomo
tylko, że stara się wyrażać poglądy swoich czytelników. A to Kowalskiego niepokoi - jeśli
większość czytelników będzie mieć pogląd niesłuszny, to pewnie „Fakt”, w trosce o nakład,
przyjmie ten pogląd za swój, a to by było Wiarygodne. Co prawda, ostry i demaskatorski ton, w
jakim gazeta pisze o postkomunistach, Samoobronie, czy atak, jaki przypuściła na Giertycha akurat
w momencie, gdy zaczął on wyrastać w sondażach ponad Leppera, raczej nie skłaniają do
oskarżania redakcji o sekundowanie politycznemu populizmowi, ale Kowalski należy do tego grona
intelektualistów, których byle co nie zmyli. On już wykrył, że brukowe treści przenoszone przez
„Fakt” „należą do tej samej kategorii poznawczej, co brukselski dyktat i spisek żydomasońskich
elit”.

Z pozoru tekst pana Kowalskiego wygląda na dość typowe bzdyczenie się intelektualisty,

który po prostu gardzi motłochem, dla którego jest przeznaczona prasa brukowa. Uważna lektura
nasuwa jednak pewne podejrzenie. Komercja, zastrzega na wstępie pan Kowalski, sama w sobie,
nie jest zła, czego przykładem „ Wysokie obcasy” - „całkiem dobre pismo”, które stworzyła
„ Wyborcza”, żeby zarobić na reklamach adresowanych do kobiet. O dziwo, pisząc o tabloidach,
nie zauważa Kowalski innego pisma z tej samej rodziny, zatytułowanego „Metro”, choć jako pro-
dukt „Agory” wkładane bywa ono (przynajmniej w Warszawie) do gazety, w której jak raz pan
Kowalski. krytykuje „kulturę bulwaru”. Szkoda, bo wcale nie gorzej od „Faktu” nadaje się ono do
tejże kultury opisu. Ba, poza brataniem się z intelektualistami popełnia ono właściwie wszystkie
grzechy, które Kowalski wyrzuca „Faktowi”. Aż prosi się o bliższe sprawdzenie, czy jednak mimo
to nie jest ono dowodem, że i bulwarówka może być „ całkiem dobrym pismem”, jeśli tylko nie
nazywa się ono „Fakt” i nie jest wydawane przez konkurenta gazety, która postanowiła nająć (w
ramach misji, oczywiście) bezstronnego intelektualistę do zanalizowania „fenomenu bulwaru”.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kolejność spraw, e BUKA, Ziemkiewicz Rafal A - Felietony, Rafał Ziemkiewicz - felietony
Rafał Ziemkiewicz Felietony Ostatki Millerowe
Rafał Ziemkiewicz Felietony Witajcie w rynsztoku
Rafał Ziemkiewicz Felietony Laickie państwa wyznaniowe
Rafał Ziemkiewicz Felietony Miller się cieszy
Rafał Ziemkiewicz Felietony Zapomniany rozbiór
Rafał Ziemkiewicz Felietony Ściema
Rafał Ziemkiewicz Felietony Dwumonolog
Rafał Ziemkiewicz Felietony Apologia bezruchu
Rafał Ziemkiewicz Felietony Pożyteczni idioci z prawicy
Rafał Ziemkiewicz Felietony Jasna strona absencji
Rafał Ziemkiewicz Felietony Manipuła Kingi D
Rafał Ziemkiewicz Felietony Trzymaj się Saddam
Rafał Ziemkiewicz Felietony Popaprany świat
Rafał Ziemkiewicz Felietony Taniec z figurami
Rafał Ziemkiewicz Felietony Lepper w systemie argentyńskim
Rafał Ziemkiewicz Felietony Mafia w genach
Rafał Ziemkiewicz Felietony Okropne nowiny
Rafał Ziemkiewicz Felietony Perpetuum mobile

więcej podobnych podstron