550325



Stefan Kardynał Wyszyński - "Zapiski więzienne"

25.III.1955, piątek.

Wysłałem listy do Ojca i siostry, treści następującej:

Najdroższy i Najlepszy mój Ojcze!

Jestem głęboko wdzięczny za ostatni list z 8.3.55, doręczony mi 16.3. t.r.
Widzę w nim dowód, że zdrowie powoli się poprawia, skoro pozwala na taki
wysiłek. Wnikliwie przyglądam się każdej literze pisma, by widzieć w nich
Ciebie, Ojcze, jak w zwierciadle. Chociaż choroba zakłóca zwyczajne życie,
trzeba jednak to spokojnie wytrzymać, jak kaprysy dziecka, bo wtedy prędzej
przestanie płakać. Proszę więc, Ojcze, byś nie rwał się zbytnio do ruchu, skoro
lekarze zalecają spokój, ani też nie wyczerpywał się lekturą, korzystając z
zebranego dotąd dorobku myślowego. Na szczęście lekarze nie zabronili Ci modlić
się, więc jest pociecha dla serca i pokarm dla myśli. Wspieram Cię, Ojcze
Drogi, swoją modlitwą w tym wysiłku - każdego dnia, gdy odprawiam Mszę świętą i
odmawiam brewiarz. Ponieważ modlisz się do Matki Jasnogórskiej, obydwaj
spotykamy się modlitwą przed Jej ołtarzem. Przyniesie nam to najwięcej pociechy
we wszystkich przeciwnościach; a jest najmądrzejszą sprawą, jakiej możemy się
oddać. Pragnąłbym, tak gorąco, Drogi Ojcze, byś zwłaszcza w dniach zbliżających
się świąt Zmartwychwstania Chrystusa poddał się całkowicie tej radości, jaką
budzi Żywy Bóg we wszystkich, których Krwią własną sobie pozyskał. Chrystus
pragnie od nas tej radości, gdyż pracował nad tym, by nam jej udzielić. Chce
widzieć naszą radość z Jego trudu. Najgoręcej Ci życzę, Drogi mój Ojcze, tej
radości i będę się o nią dla Ciebie modlił. I Tobie, i dobrej Siostrze
Przełożonej, i innym Siostrom, i moim najbliższym ślę słowa pokoju Bożego na
Wielkanoc. Inne wiadomości podaję w liście do Stasi. - Błogosławię Ci, Drogi
Ojcze, z całej duszy, jak również tym, którzy Cię otaczają swoją opieką i
dobrocią. Matce Jasnogórskiej oddaję wszystkich.

25.III.55.

St. W.

Najlepsza moja Siostro!

Bardzo jestem Ci wdzięczny za list z 11.3.55. doręczony mi 16.3. t.r.
Wiadomości o poprawie stanu zdrowia Ojca bardzo mnie pocieszyły. Widzę z listu,
że i ręce ojca były obezwładnione, co zresztą widać po zmienionym charakterze
pisma. Ruchliwe usposobienie Ojca będzie go teraz dręczyć, ale czuwajcie nad
tym, by nie przemęczał się. Te samotne podróże Ojca, które mnie zawsze
niepokoiły, będą musiały ustać, przy najpomyślniejszym stanie zdrowia. Chociaż
powietrze Zalesia może być korzystne dla samopoczucia chorego, lepiej jednak
zbytnio nie spieszyć się z powrotem do domu. Idzie mi o doświadczoną opiekę
Siostry Przełożonej. Starasz się wpłynąć, Stachno, na mój spokój o zdrowie
Ojca; pracuję nad tym, by swoje niepokoje oddawać Bogu i dobrze mi to czyni.

Dziękuję za przysłane mi 6 tomów Norwida, którego jestem wielbicielem;
niestety, najciekawszych dla mnie rzeczy w tych tomach nie ma. Otrzymałem też
Dzieje duszy świętej Teresy. Natomiast książki Mertona Posiew kontemplacji
dotąd nie otrzymałem, chociaż była wysłana, jak piszesz, w lipcu ub. roku. Na
przyszłość podawajcie spis wysyłanych książek wprost w liście.

Ogromnie uradowałem się listem dzielnego Stasia; rad bym mu odpisać, ale
uczynię to później. Podziękuj mu i powiedz, że wszystko, co o sobie napisał,
raduje mnie bardzo. Były imieniny Zeni i Józia - modliłem się za nich przy
ołtarzu. Zbliżają się teraz imieniny Naści, o której będę pamiętał we Mszy
świętej. Pragnąłbym, byście wszyscy w Rodzinie mieli jak najpogodniejsze serca
w dniu Zmartwychwstania, byście doznali radości z łaski Bożej i byście żyli
ufnością ku Najlepszemu Ojcu, który z miłości dał światu Syna swego, aby nas
napełnił pokojem i miłością. Całej Rodzinie, przez Twoją dobroć, ślę moje
braterskie oddanie i najmilszą pamięć. Nie przestaję modlić się za Was. Bądźcie
wszyscy spokojni o mnie - tylko się módlcie cierpliwie i pogodnie, a będzie to
dla mnie najważniejsza pomoc.

Jeszcze, na zakończenie, słowo odpowiedzi o ptakach, które przychodzą się
pożywiać do mojego okna. Jest to "pan dzięcioł", który budził we mnie
nieufność, gdyż jest zbyt strojny; ale jest przy tym bardzo dobrze wychowany;
choć największy, zawsze spokojnie czeka na jabłoni, aż "stołówka" będzie wolna.
Przychodzą żarłoczne kowaliki, objadające się białym serem z entuzjazmem
"przodowników spożycia". Są sikorki, mięsożerne bogatki i najmilsze modraki,
skromniusie i ufne, zjadaczki chleba. Wróble nie chcą objadać mej stołówki,
chociaż zaglądają przez szybę, co robię. Czynię mnóstwo spostrzeżeń, które dla
ornitologów są bez wartości, ale mnie dostarczają wiele radości. Najciekawsze
były jednak szpaki, których teraz nie ma; o nich muszę Ci kiedyś zrobić cały
wykład.

Dziękuję Ci, Stachno, za troskliwe serce, które mi okazujesz w każdym liście.
Tak bym pragnął, byście byli spokojni o mnie, jak o to prosiłem w pierwszym
liście moim. Bóg nad nami, a gdy doświadcza - i w nas, bo nagradza zawsze każde
cierpienie wzrostem miłości. Błogosławię całej Rodzinie i Matce Jasnogórskiej
Was oddaję.

25.III.55.

St. W.

25.III.1955, piątek.

Upływa dziś półtora roku od mej "cywilnej śmierci" w tym zamaskowanym obozie
koncentracyjnym, odgrodzonym wstydliwie od świata festonami drutów, kabli,
zasieków kolczastych, murów, posterunków itd. Nie mam przy sobie nic, co nie
nosiłoby na sobie śladów cenzury nad moim mózgiem, czynami, życiem... Jest to
niezwykle ciężka świadomość dla człowieka stworzonego do wolności... Ale każde
cierpienie ma swój głęboki sens, który powoli odsłania się, jak upływają dni i
przepływają bóle. To jest sens Boży, nie ludzki...

Cierpienie kapłana ma zawsze Boży sens, gdyż jest on "postawiony na znak"...
Jeśli więc to jest Tobie, Chryste, i Twemu Kościołowi potrzebne - nie odmawiam
Ci niczego, choć wiem, jak trudno jest dać z siebie nawet niewiele. Piszę to z
lękiem, czy podołałbym, gdybyś chciał korzystać z mego przyzwolenia. Ale nie
mogę odmówić Ci, gdyż Bogu Ojcu, Miłości, Zbawcy, Kościołowi, Ojcu świętemu,
Duszom odkupionym, Owczarni mojej - niczego odmówić nie mogę. Może liche życie
moje potrzebne jest właśnie dlatego, bym stał się argumentem Prawdzie! Może to
będzie najlepszy czyn całego życia?! Gdybyś miał być przez nie wsławiony, nie
mogę ci odmówić całkowitego prawa do mnie i do wszystkiego, co "moje". -
Benedic, anima mea Domino, et omnia, qua intra me sunt Nomini Sancto eius -
Soli Deo! Za Maryją, Służebnicą Pańską.



Wyszukiwarka