62 12 Listopad 1999 Idzie zima




Archiwum Gazety Wyborczej; Idzie zima












WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?







informacja o czasie
dostępu


Gazeta Wyborcza
nr 264, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 1999/11/12, dział
ŚWIAT, str. 10
ANALIZA BARTOSZ WĘGLARCZYK
USA - Rosja
Idzie zima

Druga rosyjska inwazja na Czeczenię może
wywołać przełom w pozimnowojennych stosunkach USA i Rosji
Politycy, którzy za kilka dni zbiorą się w Stambule na szczycie Organizacji
Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, chcąc nie chcąc, będą musieli rozmawiać
również o Czeczenii. Moskwa zapewne ograniczy
działania wojenne na czas tego spotkania, by nie wprowadzać rosyjskiej delegacji
w zakłopotanie doniesieniami o kolejnych masakrach ludności cywilnej. To jednak
w zasadzie jedyny sposób, w jaki OBWE może się przydać Czeczenom.
Przed wyjazdem do Stambułu, prezydent Bill Clinton nie chce ujawnić, jakie
pomysły dotyczące Czeczenii bierze ze sobą.
Poprzednie szczyty OBWE mają jednak tradycję szczerych, często aż zaskakująco,
dyskusji pomiędzy Moskwą i Waszyngtonem. W 1994 r. podczas szczytu w Budapeszcie
Borys Jelcyn zmroził obecnych na sali przemówieniem, w którym rozszerzenie NATO
porównał do nowej zimnej wojny.
Wiele wskazuje na to, że Waszyngton zaczął zmieniać stanowisko wobec
rosyjskich działań w Czeczenii. Rzecznicy
Departamentu Stanu i Białego Domu powiedzieli dziennikarzom, że Rosja nie
przestrzega międzynarodowych porozumień. Czeczenia
stała się niespodziewanie tematem każdej konferencji prasowej w Waszyngtonie.
Wielu analityków i b. urzędników równocześnie naciska na Biały Dom, by ten nie
pozwolił Moskwie kontynuować wojny w Czeczenii. Tą
nieformalną koalicją kieruje Zbigniew Brzeziński, były doradca prezydenta
Jimmyłego Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego. Napisał on dwa dni temu w "Wall
Street Journal", że w przeciwieństwie do pierwszej katastrofalnej inwazji w 1994
r., tym razem Moskwa zdecydowała się na wojnę totalną z bezpiecznej odległości.
"Celem rosyjskich wojsk jest całkowite wyniszczenie tysięcy czeczeńskich
bojowników" - pisze Brzeziński.
Amerykanie mają w stosunkach z Rosją wiele powodów do niepokoju i irytacji.
Od 1991 r. praktycznie cała polityka USA wobec Rosji opierała się na założeniu,
iż tylko Borys Jelcyn jest gwarantem pozostania Rosji wśród krajów przynajmniej
częściowo demokratycznych. Odsuwając na bok sprawę tego, czy jest to założenie
słuszne, Waszyngton stanął teraz przed problemem: czy Jelcyn nadal rządzi? A
jeśli nie, to jak należy politykę wobec Moskwy zmienić? Wielu analityków uważa,
że schorowany i zmęczony długą karierą Jelcyn nie kontroluje już Kremla, którym
rządzą jego krewni oraz grupa biznesmenów i urzędników z administracji
prezydenta oraz służb specjalnych. "Rodzina" nie jest zaś, jak się wydaje,
skłonna do ciągłego układania się z Zachodem i USA.
Na liście problemów w stosunkach Moskwy i Waszyngtonu jest przede wszystkim
spór o przyszłość rozbrojenia nuklearnego. Amerykanie chcą zreformować
pochodzący z 1972 r. układ o zakazie budowy systemów antyrakietowych i zbudować
taki system przeciwko ewentualnej agresji, np. Iraku czy Korei Północnej.
Rosjanie, którzy technologicznie pozostali daleko w tyle i takiego systemu
zbudować dziś nie są w stanie, chcą za wszelką cenę temu zapobiec. Premier Putin
zareagował na amerykańskie plany zapowiedzią zwiększenia wydatków na siły
nuklearne. W tym samym czasie wojskowi urządzili upokarzający dla Białego Domu
pokaz: nie wpuścili doradcy ds. nuklearnych ambasadora USA na otwarcie
sponsorowanego w części przez Amerykanów ośrodka naukowego w dawnej bazie
nuklearnej niedaleko Krasnojarska.
Rosyjska dyplomacja po ośmiu latach zadyszki złapała drugi oddech - zdaniem
Brzezińskiego Rosjanie przystąpili na Kaukazie do dyplomatycznej kontrofensywy,
dzięki której Moskwa chce odzyskać nadwyrężone wpływy w dawnych republikach
radzieckich. Gwałtowna reakcja Moskwy na niewinną wypowiedź premiera Węgier -
który niedawno przyznał w wywiadzie prasowym, że jako członek NATO Węgry mają
obowiązek przyjąć u siebie broń nuklearną, ale tylko w razie wojny i tylko na
prośbę całego Sojuszu - wskazuje na to, że Rosja gotowa jest walczyć również o
swą dawną strefę wpływów w Europie Środkowej i Wschodniej.
Biały Dom wydaje się być coraz bardziej rozgoryczony i poirytowany
niemożnością porozumienia się z rosyjskimi elitami. Cierpienia ludności cywilnej
w Czeczenii mogą wywołać w polityce amerykańskich
strategów przełom.
"Dziesięć lat po upadku muru berlińskiego Amerykanie wciąż żyli w złudzeniu,
że współpracują z Rosją w budowie nowego porządku świata po zimnej wojnie" -
napisali niedawno analitycy z amerykańskiego ośrodka Stratfor. - "Tymczasem
Rosjanie zbudowali i przenieśli się już do własnego świata".

(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl


Wyszukiwarka