Anselm Grun: Portrety Jezusa - 50 portretów Jezusa - 48
48. Jezus, który nie zostawia w spokoju
Na przestrzeni dziejów postać Jezusa interpretowano w różny sposób. Każda próba odczytania wydobywała na plan pierwszy inne strony Jego osobowości, każda też przemilczała to, co nie mieściło się w koncepcji danej epoki. Wyzyskiwano niejako postać Jezusa do własnych celów i potrzeb. Jezus nie daje się jednak wtłoczyć w jedno wyobrażenie. On przekracza wszystkie. Nie poddaje się manipulacjom. Dlatego sam zadaję sobie pytanie, przedstawiwszy tu czytelnikowi tak wiele wizerunków Jezusa, czy rzeczywiście oddają one Jego osobę, czy są może tylko odbiciem moich własnych projekcji i życzeń? Kim jest naprawdę Jezus?
Im więcej zastanawiam się nad tym, im bardziej nad tym medytuję, tym więcej dostrzegam możliwych wcieleń Jezusa. Ten proces zdaje się nie mieć końca. Rzeczą istotną dla mnie jest konfrontować treść mego życia - wszystko, co przeżywam, czytam, widzę, poznaję - z Jezusem; pytać, co Jezus ma mi dzisiaj do powiedzenia w kontekście mojej konkretnej, osobistej oraz szerzej - społecznej i politycznej sytuacji. Jak widzę Jezusa na tle innych wielkich duchowych przywódców - Buddy, Mahometa, Laozi? Jakie nieznane aspekty osobowości Jezusa odkrywam poprzez uprawianie medytacji zen? Co na nowo w Nim odkrywam studiując psychologię interpersonalną? Jak Go widzę na tle tradycji żydowskiej? Coraz jaśniej rozumiem, rozmyślając na temat Jezusa, że nie jest On kimś, kto pozwala na błogą bezczynność. Nie można wykorzystać Go też po to, by znaleźć uzasadnienie czy potwierdzenie własnego stylu życia. Jezus nie potwierdza, lecz prowokuje i niepokoi. Z jednej strony ofiarowuje niesłychaną wolność, z drugiej stawia wyzwania. Dlatego też nigdy nie można poczuć się w pełni zadowolonym ze swego życia, nie można powiedzieć, jak faryzeusze: "Teraz naprawdę idę za Jezusem". Z jednej strony Jezus uwalnia od wyrzutów sumienia, że należałoby czynić więcej, uwalnia od presji zdobywania sukcesów na drodze duchowego rozwoju. Z drugiej strony utrudnia demonstrowanie przed innymi własnego poziomu duchowego, uniemożliwia pławienie się w zadowoleniu z osiągnięcia duchowej głębi dzięki uprawianiu medytacji czy świadomości, że osiągam coraz większą wewnętrzną wolność. Jezus działa paradoksalnie: temu, kto jest rozdarty, daje odwagę oparcia się w Bogu i zapewnienie, że jest się blisko Boga. Tych jednak, którzy decydują się iść drogą określonej duchowości, nigdy nie zostawia w błogim spokoju. Nieubłaganie odkrywa wszystkie ich słabe strony, demaskuje próby manipulowania Bogiem, zakłóca pokusę błogiego wypoczynku na laurach albo nadwątla przekonanie, że są kimś szczególnym. Jezus nie pozostawia w spokoju. Nieustannie kwestionuje to, kim człowiek jest. Niełatwo sprostać Jego nauce. Można znaleźć u Niego cudowne słowa, które głęboko poruszają, a równocześnie natknąć się na myśli, które drażnią, które po prostu trudno zrozumieć. Lecz właśnie te prowokujące wypowiedzi nie pozwalają na stworzenie jednego, wyczerpującego, skończonego wizerunku Jezusa. Jezus przekracza wszystkie wyobrażenia. Zawsze jest inny. Wymaga ode mnie ciągle na nowo konfrontowania moich z Nim wyobrażeń. Kim On jest naprawdę? Jakie jest sedno Jego posłannictwa? Do czego chce mnie dzisiaj wezwać? Pokażę to na pewnym przykładzie. Weźmy typowe wezwanie Jezusa, które całkowicie odstaje od naszych dzisiejszych wizji stawania się człowiekiem dojrzałym: "Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje" (Mt 16,24). Dzisiaj ważna jest samorealizacja, harmonia wewnętrzna. Jezus z pewnością nie chciał powiedzieć, że człowiek ma żyć, jakby nie miał poczucia własnej wartości. Jednak "zaprzeć się samego siebie" brzmi szokująco. Po grecku oznacza "powiedzieć , sprzeciwić się". Jeśli więc chcę być uczniem Jezusa, muszę powiedzieć "nie" mojemu "ego", które wycofuje się urażone i obrażone, które chce być najważniejsze, chce rządzić i dyrygować. Muszę nabrać dystansu do skłonności mojego "ego", aby wszystko podporządkowywać sobie, by stale kręcić się wokół siebie. Rezygnując ze swoich największych pragnień, mam szansę wejść w kontakt z moim prawdziwym "ja" i odkryć, kim naprawdę jestem, co stanowi moją najgłębszą tęsknotę. Wtedy odkryję, że dojrzewanie w człowieczeństwie znaczy zawsze: nosić krzyż. Muszę zaakceptować istnienie w sobie wzajemnie sprzecznych dążeń i przeciwieństw. To boli. Ale w ten właśnie sposób odkryję takie życie, które Jezus nazwał "życiem prawdziwym". Zastanów się, jakie wyobrażenia na temat Jezusa istnieją w twym umyśle. Czy mają na nie wpływ twoje własne projekcje? Czy te wyobrażenia wspierają twoje myślenie i działanie, czy też cię prowokują? Jakie słowa Jezusa nie dają ci spokoju? Jakie drażnią? Jakie wyzwania są zawarte w prowokacyjnych wypowiedziach Jezusa? Co chcą z ciebie wydobyć, do czego zmobilizować? Usiądź w ciszy i wsłuchaj się w siebie. Jakie obrazy Jezusa stają ci przed oczami? Czy zaczynasz przeczuwać, kim naprawdę jest Jezus i co jest istotą Jego misji? Co Jezus chciałby ci dzisiaj powiedzieć?