Malczewska Widzenia, przepowiednie, upomnienia


"Piotr zaparł się Mnie z bojaźni przed Ży-
dami tylko słowami, a Judasz zaparł się Mnie
uczynkami, z chciwości, bo wziął pieniądze od
Żydów, prowadził ich na Moje pojmanie i włas-
nymi rękami Mnie wydał Piotr, gdym raz
spojrzał na niego, uznał swój błąd, rozpłakał się,
porzucił złe towarzystwo, które było dla niego
okazją do upadku i poszedł za Mną. A Ju-
dasz, pomimo, że go przyjacielem nazwałem,
gdy Mnie Żydom zdradziecko wydawał, pomi-
mo że go przestrzegałem, że Syna Człowieczego
wydaje, więc zbrodnię popełnia był niewzru-
szony w swej zatwardziałości i ani myślał o po-
kucie dlatego zgubił się wiecznie.
Taki koniec spotka każdego zdrajcę
sprzedawczyka. Czy to będzie zdrajca, sprze-
dawczyk Kościoła i Wiary czy własnej Oj-
czyzny, czy tylko rodziny swojej, w każdym
razie spotka go los Judasza. Srebrniki wzięte
za zdradę, skropione krwią i łzami zdradzo-
nych, sprowadzą na zdrajcę pogardę ludzi
uczciwych, zatwardziałość serca i wieczne od-
rzucenie od Pana Boga". Powiedz czy twoja
Ojczyzna nie miała takich zdrajców, co brali
srebrniki i honory od rządów schizmatyckich
i heretyckich za zdradę Kościoła i Ojczyzny,
co miliony dusz oderwali od Kościoła a Oj-
czyznę rozszarpali?".
Słowa Pana Jezusa skierowane do Wandy Malczewskiej


WANDA MALCZEWSKA
WIDZENIA
PRZEPOWIEDNIE - UPOMNIENIA
DOTYCZĄCE KOŚCIOŁA I POLSKI
WYDANIE DRUGIE
Opracował
KS. ALOJZY MAJEWSKI P.S.M.
"ARKA"
Wrocław 1993


Tekst "Widzeń Przepowiedni Upomnień" według edycji
Wydawnictwa Księży Pallotynów, Warszawa 1932
IMPRIMATUR
Łódź, 12 grudnia 1931
+ Kazimierz Tomczak
Okładkę i kartę tytułową projektowała:
Elżbieta Wólecka
Opracowanie graficzne:
Augustyn Pawlak
ISBN 83-85647-05-8
Copyright by P.P.H. "ARKA'
ul. Okrężna 24
53-008 Wrocław
tel. 61-16-26


Od Wydawnictwa
"Chwalcie Pana w Świętych Jego" (Ps 150). "Niewiasta bojąca
się Boga ta będzie chwalona" (Prz31,30).
Ojciec Święty Jan Paweł II bardzo często wzywa wiernych do
naśladowania Świętych przez poznawanie ich życia w celu pogłę-
bienia swojej wiary, aby w ten sposób życie nasze stawało się coraz
bardziej sensowne i pożyteczne.
Nieżyjący już Papież Paweł VI zapytany czego najbardziej po-
trzebuje ludzkość w dzisiejszych czasach, odpowiedział: żywych
świadków Chrystusa, czyli prawdziwych Świętych, co osiąga się
jedynie i wyłącznie na drodze praktykowania cnot chrześcijańs-
kich, czyli samozaparcia się siebie, umartwienia i gotowości wy-
rzeczenia się wszystkiego, w tym także własnego życia z miłości do
Boga i bliźniego.
Naród, który traci zdolność do ofiary i wyrzeczeń dla obrony
wartości wyższych, wiecznych, duchowo Boskich, wydaje na
siebie z wolna wyrok śmierci, gdyż zamiast błogosławieństwa ścią-
ga na siebie przekleństwo.
Wiadomo też, że Polska dopóty była potężna L niezawisła do-
póki moralność stała wysoko tzn. Bóg i Jego Święte Przykazania
i Prawo były na pierwszym miejscu. Naród który buduje systemy
bezbożne i pozbawia się wiary, nie tylko że nie rozwiąże nigdy
żadnych problemów społecznych, ale stanie się ze swej natury za-
rzewiem nienawiści, przemocy, zdziczenia obyczajów i pogardy
człowieka we wszystkich jego przejawach z okrucieństwem wojny
włącznie.
W ubiegłym wieku wiele czyniła dla odrodzenia religijnego i mo-
ralnego społeczeństwa Sługa Boża Wanda Malczewska (pro-
ces beatyfikacyjny w toku), znana ekstatyczka, która w swych wizjach
miała liczne spotkania z Chrystusem i Najświętszą Maryją Panną.


Pan Jezus i Matka Najświętsza dla ratowania naszej Ojczyzny od
całkowitej utraty niezawisłości i tożsamości narodowej, za jej po-
średnictwem skierowali do narodu polskiego różne przestrogi
i upomnienia, bardziej dzisiaj aktualne niż kiedykolwiek w prze-
szłości.
Właśnie na przykładzie jej autentycznie świętego życia, ludzie
wszystkich stanów i w każdym wieku znajdą wspaniały i niezwykle
budujący wzór jak należy żyć i postępować, aby Pan Bóg miał
z nas chwałę, a Kościół i Ojczyzna pożytek.
Ojciec Święty w czasie III pielgrzymki do Polski w homilii wy-
głoszonej w Łodzi mówiąc o wyjątkowych zaletach Wandy Mal-
czewskiej i stawiając ją za wzór dla wszystkich Polaków powie-
dział m.in.: "Wanda Malczewska zmarła w opinii świętości pod
koniec zeszłego wieku. Przez całe życie odznaczała się czcią do
Najświętszego Sakramentu. Jest wspaniałym wzorem apostołowa-
nia dla osób świeckich".
Treścią życia Wandy były prawdy zawarte w słowach: "Módl
się i pracuj, cierp i kochaj, spoczywaj z taką ufnością w Sercu Pana
Boga, jak niemowlę na łonie matki kochaj Pana Boga jako
najlepszego Ojca, a lękaj się Go, jako Sprawiedliwego Sędziego".
Przykład wyjątkowej świętości Wandy powinien każdemu mo-
cno uświadomić jaka droga prowadzi do prawdziwego odrodze-
nia religijnego, która jak powiedział Ojciec Święty Jan Paweł II
(L'Osservatore Romano, nr 12, 1992, str. 24 26), nie ma nic wspól-
nego z głoszeniem "nowej" ewangelii innej od tej która zo-
stała zachowana i przekazana przez Świętą Tradycję Kościoła, bo-
wiem "Chrystus ten sam wczoraj, dziś i na wieki".
Książka ta zawiera tylko najważniejsze-objawienia Świątobli-
wej Wandy. Dla pełniejszego przybliżenia jej postaci, uzupełniliś-
my część biograficzną Wandy Malczewskiej w oparciu o książkę
pt. "Miłość Boga i Ojczyzny" księdza Grzegorza Augustynika.
Bóg dał nam wolną Ojczyznę, ale od nas jak Wanda powta-
rza zależeć będzie, czy nam wolność zachowa.
Oby słowa Wandy pobudziły nas do wierności wobec Boga
i do sumiennego wypełniania naszych obowiązków.


OBJAWIENIA BOSKIE
Objawienia są dwojakiego rodzaju: publiczne i prywatne. Pub-
liczne są to te, które skończyły się z chwilą śmierci ostatniego
z Apostołów i prywatne, które mogą się odnosić do jednej osoby,
do większej liczby osób, do określonego społeczeństwa lub nawet
do całego narodu. Do objawień publicznych należą te, które Bóg
dał Prorokom i Apostołom, do prywatnych te, jakie otrzymały
osoby święte lub świątobliwe.
W objawieniach publicznych, Duch Święty tak kieruje osobami
otrzymującymi objawienia i oświeca ich rozum, że zbłądzić nie
mogą. Inaczej rzecz ma się w objawieniach prywatnych. Tu mogą
zajść omyłki, niedokładności i niejasności. Osoba otrzymująca ob-
jawienia może zapomnieć część szczegółów; nadać treści objawio-
nej inne znaczenie, a opowiadając je innym osobom może użyć
wyrazów nieścisłych i nieodpowiednich.
Objawienia publiczne obowiązani jesteśmy przyjąć jako Boże,
a więc nieomylne, ich wiarygodność potwierdza bowiem Kościół
Św. swym nieomylnym autorytetem. Objawieniom prywatnym moż-
na nie wierzyć nawet wtedy, gdy Kościół udziela im aprobaty, ozna-
cza ona tu bowiem tylko tyle, że nie ma w nich nic sprzeciwiającego
się wierze, wierni zatem mogą je czytać z pożytkiem dla siebie.
Według orzeczenia papieża Benedykta XIV można, bez szkody dla
wiary, nie przyjąć objawień prywatnych, byleby to czynić bez
lekceważenia i z szacunkiem. Zupełne odrzucanie objawień prywat-


nych, byłoby nierozumne, nierozsądne i sprzeczne z wolą Bożą
(l Tes 5,19-21). Czyniący to, zawsze więcej tracą niż zyskują. Treść
objawień prywatnych przyjmuje się z wiarą czysto ludzką opartą
na rozumnych argumentach, a nie na mocy teologicznej cnoty wia-
ry. Skoro wierzymy ludziom poważnym historykom, badaczom,
profesorom, czemu mielibyśmy nie wierzyć osobom świątobliwym,
które na tę wiarę jeszcze bardziej zasługują, w dodatku gdy Koś-
ciół Święty, Matka nasza, nam je poleca.
JAKIE SĄ ZAMIARY BOŻE W OBJAWIENIACH
PRYWATNYCH
Objawienia prywatne nigdy nie mają na celu głoszenia nowej
nauki wiary. Wiara nasza bowiem opiera się na Świętej Tradycji
Kościoła i Piśmie Świętym, czyli na słowie objawionym przez same-
go Boga, powierzonym Kościołowi Świętemu, który je swoim auto-
rytetem wyjaśnia i do wierzenia podaje. Objawienia zaś prywatne
mogą w sposób pogłębiony prawdy Boże tylko wyjaśniać i uzupeł-
niać, dodając do nich budujące i pouczające szczegóły. Bóg posługu-
je się niekiedy objawieniami prywatnymi dla pobudzenia wiernych
do większej gorliwości, lub dla wprowadzenia np. nowych uroczys-
tości i nabożeństw. Tak np. uroczystość Bożego Ciała bierze swój
początek z objawień bł. Julianny z Leodium (11931258), a znane
dziś w całym Kościele nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusa
powstało pod wpływem objawień, którymi Pan Jezus zaszczycił wi-
zytkę Marię Małgorzatę Alacoąue (1647 1690).
Można by tu jeszcze wymienić cały szereg świętych, którzy zostali
zaszczyceni wizjami i objawieniami, a którzy potem swoim życiem
wywarli ogromny wpływ na życie całego Kościoła Świętego, a także
świata; jak chociażby Św. Franciszek z Asyżu, czy w ostatnich cza-
sach słynny włoski stygmatyk Ojciec Pio a także bł. Faustyna.
Główną przyczyną objawień prywatnych jest dobroć i Miłosie-
rdzie Boże. Bóg pragnie w ten sposób zachęcić dobrych do wy-
trwania, wzmocnić w nich wiarę i ufność podczas powszechnych
8


doświadczeń, a szczególnie przypomnieć Sprawiedliwość Bożą,
aby pobudzić ludzi do pokuty i poprawy życia. Nieraz Pan Bóg
upomina w ten sposób całe narody.
Jest to też znak szczególnej dobroci Bożej, gdy w danym społe-
czeństwie wybiera jakąś osobę, godną i świątobliwą, której powie-
rza określoną misję do spełnienia. Np. Francja otrzymała swego
czasu taką pomoc w osobie Św. Joanny d'Arc, a następnie
Św. Teresy od Dzieciątka Jezus, które swoją ofiarą i modlitwą
odnowiły życie chrześcijańskie w swojej ojczyźnie.
Pan Bóg i o nas nie zapomniał, przestrzegając i upominając
przez świątobliwą Wandę Malczewską, która swymi wizjami do-
dawała ducha naszym rodakom.
JAK NALEŻY ZACHOWAĆ SIĘ WOBEC OBJAWIEŃ?
Są ludzie, którzy uważają wszelkie objawienia prywatne za wy-
mysły, a krytykując je odnoszą się do nich z pewną ironią i lek-
ceważeniem, a na tych, co im dają wiarę, patrzą z politowaniem.
Szczególnie, gdy chodzi o niewiasty miewające objawienia, przypi-
sują je ich religijnemu przeczuleniu, dewocji lub niezdrowej skłon-
ności do nadzwyczajności.
Jak mamy się wobec tych zjawisk zachować?
Objawienia prywatne istnieją, to jest pewne.
Potwierdza to Pismo Święte. Czytamy u proroka Joela: "I wy-
leję potem Ducha mego na wszelkie ciało, a synowie wasi i córki
wasze prorokować będą, starcy wasi będą śnili, a młodzieńcy wasi
będą mieli widzenia" (Jl 3,1-3; ST). Potwierdza to też św. Piotr
(Dz2,16-18) a św. Paweł wielokrotnie pisze w swoich listach o ob-
jawieniach prywatnych pouczając nawet, jak należy się względem
nich zachować (l Kor 14,1-40).
Św. Tomasz z Akwinu, doktor Kościoła pisze: "We wszystkich
wiekach byli i są tacy, którzy posiadają ducha proroctwa wpra-
wdzie nie na to, by głosić nową naukę, lecz dla kierowania czyn-
nościami ludzkimi".


Kościół Święty nieomylny nauczyciel prawdy, zawsze uznawał
objawienia prywatne, a często wyraźnie potwierdzał ich prawdzi-
wość. Historia Kościoła podaje liczne przykłady prawdziwych ob-
jawień. Znane są z objawień prywatnych, szczególnie niektóre nie-
wiasty, jak św. Katarzyna Sieneńska, św. Teresa Wielka, święte
Gertruda, Brygida, Hildegarda. Przed 100 laty żyła jedna z naj-
większych mistyczek w historii Kościoła Świętego, znana niemiec-
ka stygmatyczka, świątobliwa Anna Katarzyna Emmerich, która
w objawieniach swoich opisuje całe życie Zbawiciela, a szczególnie
jego bolesną mękę i śmierć.
Odrzucić to wszystko, byłoby, według Yasąuesa nawet zgor-
szeniem i oznaką bezbożności.
Słusznie więc pisze kardynał Bona: "Tak z Pisma Świętego, jak
i ze świadectw historycznych wynika, że we wszystkich wiekach
i w każdym stanie ludzi występowały objawienia prywatne";
w procesie kanonizacyjnym św. Teresy Wielkiej mówiło się o jej
objawieniach prywatnych jako o rzeczach powszechnie znanych
i pewnych, i powoływano się przy tym na liczne teksty ze Starego
i Nowego Testamentu.
WIDZENIA
Widzenia są sensytywne (zmysłowe) i intelektualne (rozumo-
we), zależnie od tego, czy przeważają w nich elementy zmysłowe
czy intelektualne. Zwykle te dwa rodzaje występują wspólnie. Wi-
dzenia zmysłowe odbywają się przy całkowitej świadomości charyz-
matyka, intelektualne najczęściej we śnie albo w ekstazie czyli
w zachwyceniu. W ekstazie ustaje całkowicie działanie zmysłów.
Jest to "porwanie" ducha, w którym człowiek nic nie słyszy. Św.
Tomasz z Akwinu określa ten stan jakby dusza gwałtownie została
wyrwana z ciała i unosiła się ku górze.
Widzenie jest środkiem, którym Bóg w dobroci swojej posługu-
je się, aby udzielić objawienia. Służy ono temu, aby jakieś zdarze-
nie lub jakąś tajemnicę dokładnie przedstawić, z wszystkimi szcze-
10


gółami i okolicznościami. Rzecz widzi się wtenczas tak, jak było
w rzeczywistości, np. biczowanie Pana Jezusa: tworzą się rany, leje
się krew, słychać jęki cierpiącego Zbawiciela itd.
PRZEPOWIEDNIE CZYLI PROROCTWA
Daru proroctwa udzielał Bóg i ludziom zawsze, a więc zarów-
no w czasach Starego jak i Nowego Testamentu. Mamy na to
wiele dowodów w Piśmie Świętym. Potwierdza to Św. Tomasz,
doktor Kościoła. Papież Benedykt XIV poucza, że proroctwo jest
poznaniem rzeczy ukrytych i przeznaczone jest, aby je innym
przekazywać (prophetia consistit in cognitione et cognitorum mani-
festatione). Przedmiotem proroctwa są prawdy ukryte. W ściślej-
szym znaczeniu, przedmiotem proroctwa są głównie rzeczy przy-
szłe, uzależnione od wolnej woli ludzkiej. Poznanie rzeczy ukry-
tych nie zawsze jest pewne. Może się bowiem zdarzyć, że czło-
wiek obdarzony darem proroctwa bierze własne zapatrywanie za
prawdę objawioną, niejako ulega własnym przeczuciom i sądom.
WANDA MALCZEWSKA W ŚWIETLE
POWYŻSZYCH OBJAŚNIEŃ
Podobnie jak Świątobliwa Anna Katarzyna Emmerich, tak rów-
nież Wanda Malczewska obcowała od młodości z Jezusem, Mary-
ją, z Aniołem Stróżem i ze Świętymi. W prostocie swojej myślała,
że wszyscy ludzie tak samo jak ona obcują z Niebem.
Pan Jezus wcześnie wezwał ją ku sobie, ku swemu Krzyżowi,
toteż Wanda musiała wiele wewnętrznie cierpieć, tak że cierpienie
stało się jej powołaniem, ale im dotkliwsze były krzyże, tym licz-
niejsze objawienia, którymi ją Bóg zaszczycał. Objawienia doszły
u niej do szczytu, gdy w ekstazach, które ją później nawiedzały,
widywała bolesną mękę i śmierć Zbawiciela; przeżywała bowiem
poniekąd te same cierpienia i boleści, co On, jej Boski Oblubieniec.
11


Nasiliły się one w latach 1870-1874.
Aby ten okres błogosławiony w życiu Wandy dokładniej scha-
rakteryzować, a przede wszystkim, aby rzucić więcej światła na ten
czas, w którym jej zwyczajne objawienia przechodziły w stan tak
zwanej ekstazy, udzielamy słowa dwom czcigodnym duszpaste-
rzom, których Bóg przeznaczył, aby ją na stromej drodze obcowa-
nia z Bogiem prowadzili i nam przekazali, co On w dobroci Swojej
dla naszego pożytku jej zlecił.
Spowiednikiem Wandy i duchowym jej kierownikiem w tym
okresie był ks. proboszcz Tomasz Olkowicz, kapłan pobożny i gor-
liwy w służbie Bożej. Posiadamy jego notatki, w których z upoważ-
nienia i na próbę Wandy starannie spisywał, co uważa za potrzebne
i pożyteczne. Podajemy niektóre wyjątki z roku 1871 i 1872.
WIDZENIA ZWYCZAJNE
W roku 1871, w pewną wiosenną niedzielę po nabożeństwie
opowiada ks. Olkowicz poprosiła mnie Wanda, abym jej
pozwolił opowiedzieć, co widziała w tym dniu podczas Sumy. "Wi-
działam mówi wielki ołtarz otoczony ognistą światłością".
Zrobiłem jej uwagę, że dzisiaj wiele świateł paliło się na ołtarzu,
a więc i blask od nich musiał być większy niż zwykle, a poza tym
jako schorowanej przypisywałem natężenie wyobraźni, toteż zale-
ciłem jej, aby odtąd bardziej uważała na to, by nie ulegać złudze-
niom. W następną niedzielę po Sumie oświadczyła mi, że dziś wi-
działa tę samą światłość, a nawet jeszcze wyraźniej, chociaż twarz
zasłaniała rękami, by te światła jej nie przeszkadzały w skupieniu,
że nawet oczy zamykała, aby tego nie oglądać. Nadto mówiła:
"Widziałam Pana Jezusa na Krzyżu ponad moją głową, widziałam
Go jakby przez czaszkę, bo oczu w górę nie podnosiłam, miałam je
zamknięte". Odpowiedź moja była taka: "Trzeba takie widzenia
przyjmować z ostrożnością, a nie cieszyć się, jakby to pochodziło
od Boga, bo widzenia te mogą być wynikiem halucynacji, natężo-
nej wyobraźni, złudzenia, a nawet mogą pochodzić od szatana;
12


zostawmy to czasowi, a ty upokarzaj się przed Panem Jezusem
i strzeż się, by szatan pychy nie wtargnął do twej duszy przez jakąś
szparkę, bo stary i złośliwy filut ma tysiące sposobów na każdą
nieostrożną duszę".
W następną niedzielę, a więc trzecią z rzędu, zjawisko to się po-
wtórzyło. "Dziś przez całą Sumę mówiła wielki ołtarz znaj-
dował się w niezwykłym oświetleniu. W tym świetle stał Pan Jezus
w postaci małego Dzieciątka, ponad Cyborium, w białej koszulce,
przepasany niebieskim paskiem, a kiedy przyjmowałam Komunię
Świętą, znajdował się ponad puszką i wyciągał ku mnie rączkę".
Każde widzenie tego rodzaju było dotąd bez ekstazy, z cał-
kowitą jej świadomością, a tylko w niedziele i święta było inaczej.
Tego roku w Wielki Piątek, kiedy Wanda około godziny 11-tej
przyszła do Kościoła, by odwiedzić grób Pana Jezusa, znalazła się
przed dość ciemnym obłokiem, z którego wychyliła się głowa Pana
Jezusa otoczona cierniową koroną, a cała Twarz była spocona
krwawym potem. Widok ten napełnił ją takim bólem, że gdyby to
widzenie trwało dłużej, musiałaby chyba skonać.
Widzenie to było także bez ekstazy, a więc przy pełnej jej świa-
domości.
Po Wielkanocy, gdy zbliżał się miesiąc maj i nabożeństwa ma-
jowe oraz inne uroczystości Pańskie, w Święto Wniebowstąpienia
Pańskiego po nieszporach, ukazał się Wandzie Pan Jezus w po-
staci Dziecięcia ponad Cyborium, a tuż przed nią ukazał się biały
obłok, z którego wychyliła się twarz Pana Jezusa niezmiernie zbo-
lała i skrwawiona, a od strony twarzy dał się słyszeć głos: "Patrz,
oto widok z ziemi". Większej boleści oszczędził jej Pan Jezus, bo
widzenie wkrótce znikło.
To widzenie było także bez ekstazy.
Od dnia Wniebowstąpienia Pańskiego, roku 1871, rozpoczął
się szereg codziennych widzeń Pana Jezusa w postaci małego Dzie-
cięcia podczas Mszy Świętej, a na nieszporach tylko wtenczas, gdy
było odprawiane nabożeństwo przy wystawieniu Najświętszego
Sakramentu. "Na tydzień przed rozpoczęciem Wielkiego Postu
mówiła Wanda Malczewska usłyszałam głos wewnętrzny, że
13


w czasie Wielkiego Postu przez 40 dni będę cierpieć fizycznie",
I rzeczywiście we wszystkie dni powszednie Wanda bardzo cier-
piała na bóle głowy, a we wszystkich członkach odczuwała słabość,
tak że leżeć nie mogła, więc siedziała na łóżku wśród cierpień
w każdą zaś niedzielę była zupełnie zdrowa, z nadejściem Wiel-
kanocy cierpienia ustały.
Od tego czasu Wanda zaczęła chodzić codziennie po południu
o godzinie 17-tej na adorację Najświętszego Sakramentu, podczas
której przeważnie klęczała z zamkniętymi oczyma. Kiedy zapyta-
łem o jakiej tajemnicy medytuje w tej chwili odpowiedziała, że
słyszy wewnętrznie głos Pana Jezusa, ażeby swoją intencję łączyła
z intencją kapłana odmawiającego pacierze z brewiarza; wtenczas
zamyka oczy, przysłuchuje się i rozumie je tak, jakby w jej języku
były odmawiane. Kapłani dawniej odmawiali brewiarz po łacinie,
a Wanda tego języka nie uczyła się.
W kilka dni później, podczas Mszy świętej, w czasie pierwszego
"Memento", pomyślałem, że jeżeli to wszystko jest dziełem Bożym, to
czy mógłbym zażądać, ażeby Wanda siedząca obecnie w ławce, na
potwierdzenie tej prawdy mogła w tej chwili zbliżyć się do stopni
ołtarza. Wanda w tym momencie pospiesznie zbliżyła się do wielkiego
ołtarza i tuż za mną uklękła. Gdy ją po Mszy świętej spytałem dlacze-
go tak postąpiła, odpowiedziała, że jakaś niewidzialna siła, której nie
mogła się oprzeć, popchnęła ją ku ołtarzowi.
WIDZENIA W EKSTAZIE
Do tej pory wszystkie widzenia i reakcje Wandy na głos wewnęt-
rzny i zewnętrzny odbywały się przy jej pełnej świadomości, te zaś
które teraz opisywać będziemy odbywały się w ekstazie, czyli w za-
chwyceniu, podczas którego Wanda znajdowała się jakby w stanie
nieświadomości, chociaż jej wyraz twarzy, zamknięte oczy, ręce zło-
żone jak do modlitwy i podniesione zazwyczaj wysoko w górę świa-
dczyły, że dusza ta jest złączona sercem i miłością z Bogiem, że
oczyma duszy przebywa w nieskończonych przestworzach niebios
14


olśniona radosnym widokiem chwały najwyższej. Robiła wrażenie,
że opuścił ją rozum i pamięć o rzeczach doczesnych a pozos-
tawała tylko miłość, w której była całkowicie zatopiona. To znowu
robiła wrażenie, że straszliwie cierpi; w tym stanie była, gdy roz-
ważała Mękę Pańską. Widok cierpiącego Zbawiciela wprawiał ją
w nieopisane boleści graniczące niemal z konaniem.
Dnia 25 grudnia 1871 r. nabawiwszy się silnego kataru leżała
w łóżku nie będąc w stanie przyjść w pierwszy dzień Bożego Naro-
dzenia do Kościoła, ale o godzinie 15-tej po południu została po-
ciągnięta głosem wewnętrznym, aby udała się na adorację Najświęt-
szego Sakramentu i tam nagle wpadła w stan zachwycenia; cała się
wyprężyła, jakby umarła, oczy miała zamknięte, oddech trudno
było dostrzec, twarz mile uśmiechnięta, niby w miłej rozmowie
z niewidzialnym światem. Po kilkunastu minutach, ręce uniosły się
w górę i złożyły z sobą, jak do modlitwy; w tej postawie ze złożo-
nymi rękami pozostawała około 20 minut. Potem ręce raptownie
opadły i wtenczas przebudziła się z zachwycenia, a wyrzekłszy sło-
wa: "Deo gratis", uśmiechnęła się. Kiedy ją zapytałem, co to było,
odpowiedziała: "Byłam w Kościele przed wielkim ołtarzem na ado-
racji. Widziałam Pana Jezusa otoczonego najpiękniejszą światło-
ścią, w postaci maleńkiego Dziecięcia i z niewymowną miłością
wpatrywałam się w Niego".
Dnia 26 grudnia 1871 r., w dzień św. Szczepana, gdy pozos-
tawała w łóżku, miała ekstazę od początku do końca trwania Sumy
odprawianej w Kościele parafialnym. W czasie ekstazy całe ciało
Wandy było jakby wyprężone. Po kilku minutach jakaś niewidzial-
na siła podniosła ją z tej postawy i doprowadziła do postawy mod-
litewnej na klęczkach, z wysoko uniesionymi ramionami. Przez ten
cały czas miała widzenie Pana Jezusa położonego w obłoku na
sianie, podczas gdy ołtarz był wówczas rzęsiście oświetlony.
Rok 1872. Na tydzień przed rozpoczęciem Wielkiego Postu,
została powiadomiona głosem wewnętrznym, że w ciągu najbliż-
szego Postu, w każdy piątek z rana będzie cierpieć duchowo, a po
południu od godz. 15-tej do 17-tej fizycznie; nie wiadomo było,
jakiego rodzaju będą te cierpienia. Dopiero gdy określone dni się
15


zbliżyły wyjaśniło się, że cierpienie duchowe miało pochodzić z nie-
widzenia Pana Jezusa podczas Mszy Świętej, który zwykle od kil-
ku miesięcy codziennie ukazywał się jej w czasie zachwycenia, a po
południu dokładnie o godzinie 16-tej, jakby piorunem rażona,
upadała na wznak cała wyprężona jakby umarła, odczuwając do-
tkliwe bóle głowy, w sercu, wewnątrz dłoni i stóp, bez ran zewnęt-
rznych. W pierwsze dwa piątki wydawała jęki, bo odczuwała stras-
zne boleści. Upomniana wewnętrznie, by hamowała jęki, usiłowała
się do tego nakazu zastosować, ale wówczas zgrzytała zębami tak
silnie, jakby chciała je na proch zetrzeć. Twierdziła później, że
cierpienia duchowe pochodzące z niewidzenia Pana Jezusa były
o wiele dotkliwsze niż boleści fizyczne. Punktualnie o godz. 17-tej
przebudzała się z łagodnym uśmiechem, z uczuciem pełnego zdro-
wia, wstawała natychmiast i zabierała się do swych zwykłych zajęć.
Cierpienia piątkowe stopniowo zwiększały się, a w Wielki Pią-
tek były najsroższe i przedłużały się o dziesięć minut. \
Wiele osób ciekawych było naocznymi świadkami tego zjawis-
ka. Odtąd była zupełnie zdrowa i w podziw wprawiała tych, co
ujmując to zjawisko po ludzku z niedowierzaniem sądzili, że to
słabość powtarzająca się co pewien czas jak febra.
W czwartek, po Popielcu roku 1872, w czasie Mszy Świętej,
porwanej w zachwycie Wandzie ukazał się Pan Jezus naturalnej
wielkości, z otwartym prawym bokiem, z którego wypływała krew
prawie czarna, zastygając wokół rany.
W czwartek, po pierwszej niedzieli Postu tego roku, ukazał się
jej Pan Jezus w czasie Mszy Świętej, w postaci naturalnej wielko-
ści, w lśniącej bielą sukni, odziany purpurowym płaszczem, na
którym'rozsiane były migotliwe gwiazdki, a prawą ręką odsłaniał
połę płaszcza czyli togi i ukazywał, jak z rany prawego boku płynie
obficie krew i rozpryskuje się.
W dzień Świąt Wielkanocnych podczas Mszy Świętej, odpra-
wianej około godz. 12-tej, ukazał się jej Pan Jezus naturalnej wiel-
kości, w białej sukni, przepasany pasem złotym, odziany w pur-
purową togę, usianą błyszczącymi gwiazdami.
Dnia 8-go kwietnia, w poniedziałek ukazała się Najświętsza
16


Maryja Panna w czasie śpiewanej Koronki i podczas całej Sumy
wśród nadzwyczajnej jasności i w naturalnej postaci młodziutkiej
i prześlicznej Dziewicy, odziana w suknię niebieską, mając u boku
lilie i róże białe, na głowie wianek z białych lilii, welon biały, wspa-
niały, który spadał od głowy aż do stóp. Na końcu Sumy Najświęt-
sza Panna przeżegnała się ręką i rozpłynęła w światłości.
Dnia 11 kwietnia, we czwartek, widzenie takie samo, jak w po-
przedzający czwartek tylko nie było żadnego przekazu.
Dnia 12 kwietnia, w piątek, takie samo widzenie, jak w poprze-
dni piątek.
Kiedy zaś widząca kilkakrotnie mówiła mi, że widziała Pana
Jezusa w grubej ciemnej sukni, przepasanego białym, szerokim pa-
sem, nic nie odpowiadałem, ale myślałem, że pas dominikański nie
wydawał mi się stosowny do grubej ciemnej sukni. Ku mojemu
zdziwieniu na drugi dzień Wanda, idąc po południu do Kościoła na
adorację, spotkała mnie na cmentarzu kościelnym i tak mi powie-
działa: "Wczoraj przy pacierzu wieczornym, gdy klęczałam przy łóż-
ku późną nocą, w wielkiej światłości, oświetlającej cały pokój sypial-
ny, ukazał mi się Pan Jezus bez ekstazy w sukni ciemnego koloru,
przepasany białym pasem, z Krzyżem na ramionach i powiedział:
Uważaj dobrze, żeby w opowiadaniu nie robić pomyłek, jestem
białym skórzanym pasem przepasany)). Widzenie zaraz znikło".
Dnia 15 kwietnia tego roku w czasie Mszy Świętej widziała
w jasności samego Pana Jezusa, opierającego się jedną ręką o rękę
celebrującego kapłana, a chociaż w tym wypadku mogła otwierać
oczy, jednakże nie widziała ani ołtarza, ani ścian Kościoła, ani
ludzi obecnych, tylko światłość roztaczającą się w nieskończoność.
Dnia 18-tego kwietnia tego roku, we czwartek widząca mówi
tak: "Widziałam dziś przez cały czas Mszy Świętej Pana Jezusa
w postaci naturalnej wielkości, w ciemnej sukni, lecz bez Krzyża,
otoczonego nadzwyczaj błyszczącym światłem, które gdzieś w nie-
skończoność się rozpływało". Oczy mej duszy mówiła za-
puszczałam jak najdalej, lecz nigdzie nie mogłam dosięgnąć opar-
cia. Gdybym powiedziała, żem sięgała wzrokiem milion milionów
mil, to by to było za mało, bo to, com widziała, zdaje się nie mieć
17


nigdzie końca; z materialnych rzeczy nic nie widziałam prócz Pana
Jezusa i celebrującego kapłana.
Dnia 19 kwietnia w piątek 1872 roku, w czasie rozpoczęcia
Mszy Świętej, uniesiona gdzieś bardzo wysoko w zachwycie, jakby
zupełnie wyswobodzona z ciała "bom go na sobie wcale nie
czuła, widziałam w obłoku niewypowiedzianie jasnego, Pana Jezusa
wychylonego całym popiersiem, aż po pas, niby z ambony niebies-
kiej, odzianego białą suknią, z której niby ze źródła rozchodziło się
światło na zewnątrz. Po ostatniej Ewangelii udzielił mi Pan Jezus
błogosławieństwa czyniąc ręką znak krzyża, aż przesunęło się po
Kościele nadzwyczaj jasne światło i zaraz widzenie się rozpłynęło".
Dziś także Wanda oświadczyła, że przy każdym przyjmowaniu
Najświętszego Sakramentu widzi cielesnymi oczyma, jak Pan Je-
zus w postaci małego Dzieciątka, unosząc się w jasności, opiera się
swym ramieniem o prawy bok kapłana i prawą rączkę ma wyciąg-
niętą aż do końca palców kapłana, którymi właśnie podaje Naj-
świętszy Sakrament. Wygląda to tak, jak gdyby Pan Jezus używał
palców kapłana za narzędzie, jak np. kowal kleszczy.
Dnia 26 kwietnia 1872 r. oświadczyła mi Wanda, że w czasie
Mszy Świętej, cichej czy śpiewanej, słyszy wszystko w zachwycie,
co kapłan wymawia i rozumie słowa wymawiane po łacinie, cho-
ciaż w Kanonie kapłan głuszony organami sam siebie nie słyszy,
ale ona słyszy każdy wyraz tak, jak gdyby głośno i dobitnie był
wymawiany; w czasie Komunii Świętej na dany znak dzwonkiem
przebudza się, chociaż dzwonka nie słyszy i przystępuje do Komu-
nii Świętej z wielkim pragnieniem. Po jej przyjęciu wpada zaraz
w zachwyt miłości Bożej i odtąd już nic nie słyszy, tylko widzi
Pana Jezusa i celebrującego kapłana. A jeżeli czasami wypadnie jej
przyjmować Komunię Świętą przed Mszą Świętą, albo po Mszy
Świętej, wówczas część Mszy Świętej słyszy i rozumie. W czasie
podniesienia Przenajświętszej Hostii i Kielicha, nie widzi wcale ani
Hostii, ani Kielicha, ale ogląda Pana Jezusa w białej koszulce
w postaci Dziecięcia unoszącego się w górę na końcach palców
celebrującego kapłana,
Ze zdziwieniem dziś także mówiła dlaczego inni ludzie nie wi-
18


dzą Pana Jezusa, skoro On tak wyraźnie się objawia, że nie podob-
na Go nie widzieć. "Nigdy tak wyraźnie nie widzę przedmiotów,
jak Pana Jezusa, a Twarz Jego jest tak niewymownie piękna, tak
promienieje wiekuistym szczęściem, radością, swobodą oraz powa-
gą". Innym razem, jak np. w czasie Wielkiego Postu i czasami po
Wielkanocy, twarz jej bywała smutna, znękana, bolejąca i bardzo
cierpiąca, wzbudzając w patrzących litość i bolesne udręczenie.
I tak dalej opowiadała: "Prześladuje mnie ciągle myśl, że ksiądz
proboszcz widzi to samo co ja widzę, tylko zamyka tę tajemnicę
w sobie i nie chce mi tego powiedzieć. O jakże ja jestem szczęśliwa,
mając tak wielką łaskę Bożą, na którą nie zasługuję. Jestem szczęś-
liwsza nad wszystkie ukoronowane głowy, nie zazdroszczę im bo-
gactw, władzy, ani młodości i piękności. Słyszę jak pokątnie mówią
o marzeniach mojej imaginacji. Nawet gdyby to nie była rzeczywi-
stość, to i za taki wytwór imaginacji poczuwałabym się do bez-
miernej wdzięczności dla mego Boga".
OKRES OD ROKU 1879 DO KOŃCA ŻYCIA WANDY
Z ostatniego okresu życia Wandy nie posiadamy jej pisemnych
zwierzeń, chociaż nie przestawała być w nierozerwalnym związku
z Panem Jezusem. Pan Jezus chciał ją doświadczyć, jak wiele in-
nych sług swoich. Wanda to doświadczenie przyjęła z głęboką po-
korą. Jak zwykle spełniała swoje praktyki pobożne, chociaż nie
zawsze znajdowała w nich uczucie rozkoszy niebieskich. Ogarniała
ją często oziębłość.
Swoje ostatnie lata, od r. 1893 do 1896, przebywała Wanda
w Parznie u księdza proboszcza Winiarskiego, który przez ten czas
był jej ojcem duchowym.
Ksiądz proboszcz zapytany, czy Wanda, miewała objawienia
w czasie pobytu u niego, powiedział: "Miewała, ale tylko w Kościele".
Nieraz mi je opowiadała, lecz ich nie spisywałem, bo zajęty budową
nowego Kościoła i prowadzeniem rachunków nie miałem czasu.
Myślałem, że panna Wanda spisze je sama, ale ona miała wów-
19


czas już bardzo słabe oczy i nie mogła pióra w ręku utrzymać, więc
też nie pisała. Widziałem ją nieraz tak zatopioną w modlitwie, że
nie zauważyła, gdy wszedłem. Klęcząc, z oczami wpatrzonymi
w Krzyż, mówiła: "Panie Jezu, zamknij mnie w Sercu Swoim i po-
zwól mówić do siebie, pozwól cierpieć z Tobą i dla Ciebie, pozwól
skupić się mojej duszy, aby się gotowała na Twoje wezwanie".
W Wielkim Poście, szczególnie w piątki, środy i soboty roz-
ważała mękę Pana Jezusa i boleści Maryi Panny, ale w cichości
klęcząc przed Krzyżem. Często płakała i wzdychała: "O ludzie!
Dlaczego krzyżujecie grzechami najdroższego Zbawiciela, dlacze-
go krwawicie Serce Najświętszej Matce? Opamiętajcie się, bo kara
Boska was spotka!"
Na wynagrodzenie za zniewagi wyrządzone przez ludzi Panu
Jezusowi i Matce Jego zadawała sobie również umartwienia, które
nieraz musiałem ograniczać.
Pan Jezus, przeprowadziwszy swoją służebnicę przez próbny
ogień oschłości i znalazłszy ją piękną, znowu ją obdarzył widzenia-
mi, z których trzy zanotowałem.
Jedno z nich w roku 1896 ostatnim roku życia świątobliwej
Wandy, podajemy tu dosłownie.
ŚWIĘTO BOŻEGO CIAŁA W OSTATNIM ROKU ŻYCIA
ŚWIĄTOBLIWEJ WANDY - 1896 r.
Wanda zawsze była zatopiona w Panu Jezusie i doznawała od
Niego rozkoszy duchowych, a w Kościele, gdy było nabożeń-
stwo z wystawieniem Najświętszego Sakramentu, wpadała często
w ekstazę, jak to już wyżej wspomnieliśmy. Powtarzało się to częś-
ciej, gdy jej życie dobiegało końca. W ostatnim roku jej doczesnej
pielgrzymki, w Święto Bożego Ciała, po nieszporach, Wanda pozo-
stała dłużej w Kościele, gdy podczas błogosławieństwa Najświęt-
szym Sakramentem wpadła w ekstazę i nie wiedziała, że już zamy-
kają Kościół. Dopiero ks. proboszcz powiadomiony przez organis-
tę poszedł do Kościoła i powoli ją zbudził. Przyszedłszy do świa-
20


domości oddała cześć Panu Jezusowi całując posadzkę, wyszła
z księdzem proboszczem, i na plebanii, gdzie mieszkała, na żądanie
proboszcza zdała sprawozdanie z tego, co tego dnia widziała.
"Dzisiaj Pan Jezus był dla mnie grzesznicy bardzo łaskawy,
gdyż cały dzień poił mnie nadzwyczajnymi łaskami. Podczas ju-
trzni pokazał mi się w całej osobie, jaśniejący i większym żarem
pałający niż słońce w południe i rzekł do mnie: Dziś jest uroczy-
stość Mojej Miłości, jaką was umiłowałem. Dziś odwiedzam nie tylko
serca wasze, lecz i domy wasze. Zbratany z wami, chodzę po ulicach
i błogosławię je. Przez kapłana głoszę przy każdym ołtarzu Ewan-
gelię, opowiadaną przeze Mnie podczas Mego śmiertelnego pobytu
na tej ziemi. Gdy kapłan Monstracją błogosławi, Ja błogosławię was,
wasze zagrody i pola, wasze warsztaty i fabryki, gdzie na chleb
codzienny pracujecie, błogosławię cały dobytek i zabezpieczam od
zarazy.
Gdybyście się zastanowili nad znaczeniem dzisiejszego Święta
i tej uroczystej procesji, to byście więcej stroili domy i ulice zielenią
i kwiatami. Serca wasze zapalilibyście gorętszą miłością, silniej oczy-
szczalibyście je z grzechów i upodobań światowych. Więcej pamiętali-
byście o mojej prośbie: "Synu i córko, daj mi serce twoje". Córko
moja mówi dalej Pan Jezus za chwilę przyjmiesz Moje Ciało,
przygotuj się jak tylko możesz najlepiej i tę Komunię Świętą ofiaruj
na intencję oziębłych katolików, aby i oni wyszli na moje spotkanie
i ocknęli się z nieprawości. Po Komunii Świętej staraj się rozbudzić
w duszy więcej uczucia, wdzięczności i miłości za siebie i za cały
naród; pragnę, aby w całej Polsce, jako królestwie Mojej Matki
oddawano Mi cześć, jako Bogu i Królowi swemu, aby wszyscy jak
najczęściej łączyli się ze Mną w uczcie Eucharystycznej, aby
zachowali wiarę świętych przodków swoich, którzy z miłości ku Mnie
budowali świątynie i zapisywali testamentem fundusz na utrzymanie
gorejącej lampy w Kościele przed Moim Tabernakulum, a kosztow-
ności oddawali na święte naczynia i szaty potrzebne do^służby Bożej.
O jakże Mnie boli, że dawna wiara i pobożność coraz bardziej słab-
nie w tym narodzie, że oświeceni gorszą prostaczków zamiast dawać
im dobry przykład. Ach jak mi żal tego narodu.
21


Pocieszam się tym, że w ostatnich czasach zaczęty się tworzyć
wśród was Wspólnoty Eucharystyczne, mające na celu Adoracje
i częste Komunie Święte, lecz niestety! Należą do nich wyłącznie
starsze niewiasty... A gdzie mlodzież...? Gdzie mężczyźni? Gdzie
inteligencja? Czy im nie potrzebna jest wiara i praktyki religijne?!
Mów komu tylko możesz, że odrodzenie waszej Ojczyzny, jej roz-
kwit i zachowanie niezależności, zależy od zjednoczenia się ze Mną
przez życie Eucharystyczne. Staraj się dzień dzisiejszy spędzić u Mo-
ich stóp na Adoracji.
Ranną Adorację ofiaruj w intencji mojego namiestnika, Papieża
oraz duchowieństwa świeckiego i zakonnego.
Popołudniową ofiaruj za wszystkich katolików, wiernych Kościo-
łowi Świętemu, aby wytrwali w wierze.
Wieczorną ofiaruj za grzeszników, którzy w tym dniu będą się
nieprzyzwoicie bawić, pić i oddawać rozpuście. To są straszne znie-
wagi, jakie mi będą wyrządzać. Ty za nich wynagradzaj.
Po tych słowach Pan Jezus począł znikać, a ja ze łzami w duszy
zawołałam: O Panie i Boże mój, wszystko spełnię, tylko wspieraj
swą łaską słabe moje siły.
Krótko po jutrzni ksiądz proboszcz otworzył Tabernakulum
dla rozdania Komunii Świętej, którą z wielkim pragnieniem przy-
jęłam. Szczęście moje nie miało granic. W duszy usłyszałam głos
Pana Jezusa: Kto spożywa Moje Ciało i pije Moją Krew, we
Mnie mieszka, a Ja w nim! I widziałam Go w całej osobie i przyj-
mowałam Go jak Marta i Magdalena w swoim domku... Klęcza-
łam u stóp Pana Jezusa i oblewałam Jego nogi łzami, jak Mag-
dalena, zapomniałam o wszystkim, co się wokół mnie działo.
Wsłuchiwałam się pilnie w słowa Pana Jezusa: Błogoslawieni, któ-
rzy słuchają słowa Bożego i strzegą go. Maria najlepszą cząstkę
obrała, która od niej nigdy odjęta nie będzie... Miłość mocniejsza
jest niźli śmierć. Kto Mnie widzi na ziemi w Sakramentalnych po-
staciach, jakQ Boga żywego, kocha Mnie i z tej miłości nie grzeszy
i z tą miłością umiera, ujrzy Mnie poza grobem i żyć będzie ze Mną
na wieki. Żyć będzie i wychwalać Go będzie z nami na wieki
odpowiedział chór Aniołów otaczający Pana Jezusa.
22


Gdy Aniołowie przestali mówić, ja rzekłam z najgłębszą poko-
rą: "O Jezu! Panie i Królu nieba i ziemi, cóż ja Ci dam za to
wszystko, co mnie biednej służebnicy Twojej dać raczyłeś, mam
tylko jedno serce przepełnione miłością ku Tobie. Obym mogła tą
miłością zapalić serca wszystkich ludzi, oby na świecie nie było ani
jednej duszy zimnej i obojętnej dla Ciebie! Ach! Gdybym mogła
obejść cały świat, zebrałabym serca wszystkich ludzi, ułożyłabym
z nich stos sięgający sklepienia nieba. A potem upadłabym do nóg
Matce Najświętszej i ze łzami błagałabym Ją, aby mi dała choć
iskierkę ognia miłości, który bezustannie pali się w Jej Sercu...
tym ogniem zapaliłabym ustawiony stos serc wszystkich ludzi
i rzuciłabym się w ogień, aby... spalił się na popiół dla okazania
Ci wdzięczności mój Najsłodszy Jezu za wszystkie dobrodziejstwa
nam udzielone, a szczególnie za to, że mieszkasz z nami w Naj-
świętszym Sakramencie i karmisz nas Swoim Przenajświętszym
Ciałem. A przede wszystkim pragnę, aby całe duchowieństwo,
świeckie i zakonne wraz z Ojcem Świętym na czele, gorzało tym
ogniem miłości Twojej, bo na kapłanów patrzymy, jak na ognisko
oświecające i rozgrzewające... O Jezu, daj nam kapłanów świę-
tych, a odmieni się oblicze ziemi!"
Wymawiając te słowa całowałam ze łzami nogi Pana Jezusa
a Pan Jezus tak przemówił: Modlitwa świętych kapłanów jest mi
najmilszą, bo oni są Moimi pomocnikami. Jam ich wybrał i posłał,
aby w Moim Imieniu szli na cały świat i rozpalali ogień, który z nie-
ba przyniosłem, gorliwą pracą popartą świętością życia. Więc módl
się i przez całą oktawę przyjmuj Komunię Świętą na uproszenie dob-
rych kapłanów i zachęcaj drugich do tej praktyki świętej. Dobrych
i świętych kapłanów mieć będziecie, jeżeli rodzice będą wychowywać
dzieci moralnie i religijnie, zło karcić będą nie przekleństwem, ale
słowami przyzwoitymi; jeśli w szkołach nauczyciele będą kształcić
młodzież moralnie i według zasad religijnych, jeśli społeczeństwo nie
będzie dawać zgorszenia, lecz będzie świecić dobrym przykładem
wtenczas będziecie mieli kandydatów do stanu duchownego, a du-
23


chowieństwo będzie święte. Miejcie się na baczności, bo duch ciemno-
ści ma zamiar przemienić się w ducha światłości i utworzyć sektę
kapłanów, niby dążących do wyższej doskonalości. Oni obalamucą
wielu slabego umysłu i pociągną za sobą, a potem przez swoją pychę
odpadną od Kościoła i będą szerzyć niemoralność i niedowiarstwo
wśród ludu; strzeżcie się tych wilków przyodzianych w owcze skó-
ry... Gdy to Pan Jezus mówił, był w sukni ciemno-fioletowej,
przepasany białym pasem, Serce miał otwarte, skrwawione, na
znak smutku i boleści, że w całym świecie panuje zepsucie wśród
wszystkich klas społeczeństwa/
Dalej Pan Jezus mówił, żeby ksiądz Proboszcz do niesienia bal-
dachimu nad Monstracją wybierał ludzi dobrych, obyczajnych i po-
bożnych, aby chłopcy wybrani do służby liturgicznej zachowywali się
skromnie, a dziewczęta były w ubiorach przyzwoitych i rzucały kwia-
tki nie na Monstrację, ale pod nogi kapłana niosącego Monstrację.
Dzieci, które Mnie witały w Jerozolimie mówił Pan Jezus
rzucały kwiaty i ziele nie na Mnie, lecz pod Moje nogi, na Mnie
swawolnicy rzucali ziemię gdym był w piwnicy uwięziony...
Podczas śpiewania Magnificat suknia Pana Jezusa zmieniła
się na białą, lśniącą gwiazdami, a przepasana była złotym pa-
sem. Pan Jezus otoczony był Aniołami, unosił się prawie pod
sklepienie Kościoła. Gdy kapłan błogosławił lud Monstrancją,
Pan Jezus lewą ręką odkrył swe Serce, buchające ogniem, a prawą
błogosławił klęczący lud; w duszy usłyszałam głos Pana Jezusa:
Tęsknota twoja za Mną i za Moją Matką w Niebie skończy się
niedługo, ale trwaj w miłości Mojej. Po tych słowach Pan Jezus
zniknął w obłokach wśród śpiewu Aniołów: Błogosławieni, któ-
rzy się boją Pana i spełniają wolę Jego.

24


ŻYCIE I DZIAŁALNOŚĆ
WANDA W DOMU RODZICIELSKIM W RADOMIU
(1822-1846)
Dla pełniejszego przybliżenia czytelnikowi wyjątkowej posta-
ci świątobliwej Wandy Malczewskiej oprócz skróconej noty bio-
graficznej podajemy niektóre ważniejsze fragmenty jej życia i dzia-
łalności.
Ród Malczewskich wywodził się ze Śląska, skąd przybył do
Wielkopolski w XII wieku. Ród ten wydał znakomitych mężów
takich jak: poetę Antoniego Malczewskiego, autora poematu pt.
"Maria", oraz Jacka Malczewskiego, znanego artystę malarza. Ro-
dzicami Wandy byli Stanisław Malczewski i Maria Julia z domu
Żurawska. Wanda urodziła się w Radomiu dnia 15 maja 1822
roku, a po 7 dniach została ochrzczona w kościele parafialnym
przez ks. proboszcza Józefa Satriana. Na chrzcie świętym dano jej
trzy imiona: Wanda, Justyna, Nepomucena. Wanda miała dwóch
braci: Marcina i Juliana.
Już w młodym wieku (45 lat) dało się zauważyć, że dziew-
czynka ta różni się znacznie od innych dzieci. Przede wszystkim
zaintersowania jej kierowały się głównie ku temu wszystkiemu, co
dotyczyło Boga i Nieba. W stosunku do osób, z którymi się stale
25


stykała, była nadzwyczaj delikatna. Do wszystkich odnosiła się
z miłością. Była grzeczna, serdeczna, bardzo skromna i nigdy nie
próżnowała. Modliła się dużo, zwłaszcza w pokoju matki, gdzie
stał klęcznik. Na tym klęczniku przeklęczała Wanda długie nieraz
godziny. Lubiła ozdabiać kwiatkami krzyż, który stał na tym klę-
czniku. Już wówczas bowiem kochała bardzo Pana Jezusa i za-
stanawiała się nad Jego cierpieniami.
W pokoju matki czuła się najlepiej, bo tu było zacisznie. Ow-
szem, brała również udział w grach i zabawach z dziećmi z sąsiedzt-
wa, ale i wówczas od czasu do czasu opuszczała towarzystwo dzieci,
by przy krzyżu porozmawiać z ukochanym Jezusem. To miejsce
ciągnęło ją jak magnes. Lubiła bowiem skupienie i już wcześnie
umiała zastanawiać się i rozmiłowała się w rozmyślaniu. Łaska Bo-
ża była z nią i prowadziła ją drogą wytyczoną jej przez Boga.
Ks. Grzegorz Augustynik przekazał nam przepiękny obrazek
z dziecięcych lat Wandy. Trudno dociec ile dokładnie Wanda mia-
ła wówczas lat, ale sposób wypowiadania się Wandy wskazuje na
co najmniej 67 lat, bo było to jeszcze przed jej Pierwszą Komu-
nią Świętą, którą przyjęła w wieku 8 lat. Ale oddajmy głos
ks. Augustyniakowi:
Pewnego razu pisze on ukochana jej mamusia zastała ją
w swym pokoju i zapytała:
Co tu Wandzia robi? 'Czemu się z dziećmi nie bawi?
Na to Wandzia odpowiedziała:
Zabawa z dziećmi już mnie zmęczyła. Przyszłam tu bawić
się z Panem Jezusem. Niech mama patrzy. Pięknie ubrałam krzyż
świeżymi kwiatami. Te róże dałam Panu Jezusowi od mamusi, bo
róża jest symbolem miłości. Mamusia kocha Pana Jezusa, kocha
nas i my wszyscy mamusię kochamy.
Heliotrop dałam od tatusia, bo ten kwiat jest symbolem czuj-
ności. Jego zapach najwięcej zwraca uwagę w ogrodzie. Tatuś też
najwięcej czuwa nad gospodarstwem i chociaż tatusia w domu nie
widzimy, zawsze jego powagę odczuwamy.
Niezapominajki dałam od cioci Siemieńskiej, żeby o nas nie
zapomniała, bo jak ciocia przyjedzie, to wszystkich rozweseli.
26


Fiołki są symbolem pokory, bratki symbolem zgody, więc je
dałam od nas dzieci, abyśmy były pofcorne i kochały się zgodnie.
A stokrotki od kogo dałaś? zapytała matka.
Niech mama posłucha, to mamie objaśnię odpowiedziała
Wandzia kiedyś tatuś chodził z nami po ogrodzie, pokazywał
nam stokrotki i mówił: "Te kwiatki są symbolem Polski, bo mają
listki w połowie białe, a w połowie czerwone. A to jest kolor Polski.
Przypomina niewinność i męczeństwo narodu. Są wytrwałe na
wszelkie przeciwności. Jak tylko zginie śnieg na wiosnę i słońce
trawnik ogrzeje, już stokrotki kwitną na pastwiskach, i do samej
zimy, choć już są przymrozki. Bydło je tratuje, a one podnoszą
główki i żyją. Tak Polska, mówił tatuś, jest wytrwała. Rozebrali ją
nieprzyjaciele, stratowali ją nielitościwie i dotąd mordują, a Polska
podnosi głowę i żyje. Jak nasienie stokrotki, rozsiane wiatrami po
pastwiskach i ogrodach, gdzie padnie tam rośnie i tworzy swoje
kępki, tak młodzież polska, rozrzucona różnymi uciskami i prze-
śladowaniami po świecie, wszędzie zakłada kółka rodzinne i te naro-
dy, wśród których się osiedliła, przekonywa, że Polska żyje i żyć
będzie cała razem, bo taka jest Wola Boska". Ja to pamiętam i dla-
tego te kwiatuszki w imieniu całej Polski złożyłam Panu Jezusowi.
To ty, moja Wandziu rzekła matka wszystko pamiętasz,
co starsi mówią.
Wszystko nie, ale dużo pamiętam. O stokrotkach, co tatuś
mówił, powtarzałam już cioci Siemieńskiej, i za to dostałam ten
medalik Matki Boskiej, co mam na piersiach i pudełko cukierków.
A kto ci pomagał w ustawieniu flakoników, kto ci przyniósł
wody i powiewał do flakoników? zapytała matka.
Anioł Stróż odpowiedziała Wandzia Mamusia mnie
nauczyła modlitwy do Anioła Stróża:
Aniele Boży Stróżu mój,
Ty zawsze przy mnie stój.
Rano, wieczór, we dnie, w nocy,
Bądź mi zawsze do pomocy!
Ja tę modlitwę codziennie odmawiam i gdy potrzebuję jego
pomocy, modlę się do niego, a on mi pomoc okazuje. Dziś po-
27


trzebna mi była woda do flakoników, aby mi kwiatki nie powiędły
i dłużej służyły do ozdoby oftarzyka Panu Jezusowi. Westchnęłam
do Anioła Stróża, żeby kogo natchnął do przyniesienia mi wody.
Za chwilę wszedł Stasiek (lokaj) z karafką świeżej wody prosto ze
studni. Ucieszyłam się i pytam: "Któż cię tu przysłał z tą wodą?"
"Sam nie wiem, odpowiedział Stasiek ale ktoś mi do ucha szep-
nął, że panienka wody potrzebuje. Oglądam się, nie widzę nikogo,
a szeptanie słyszę. Pomyślałem, to na pewno Anioł Stróż, do które-
go panienka się modli i nam każe się modlić, ile razy potrzebujemy
pomocy w spełnieniu czego dobrego lub pokonaniu złych myśli.
Ja, proszę panienki, jak mi panienka powiedziała, że każdy czło-
wiek ma przy sobie Anioła Stróża, oduczyłem się kląć i brzydkich
słów, a uczynku złego nigdy bym nie spełnił. I mówię panience,
żem strasznie od tego czasu wesoły i wszystko mi dobrze idzie!"
Matka, słuchając tej opowieści, pocałowała Wandzię i rzekła:
Dobrze, moje dziecko, tyś czas lepiej spędziła niźli całe to-
warzystwo. Ale pójdź do dzieci, bo się pytają o ciebie, i niedługo się
rozejdą, jak tylko herbatę wypiją.
Pójdę mamo, ale jeszcze jedno powiem mamie. Gdy ustroiłam
ołtarzyk Panu Jezusowi i modliłam się, żeby Pan Jezus przyjął tę ofiarę,
usłyszałam głos: "Dziecko Moje, ty będziesz Moją zawsze!" Obejrzałam
się, by zobaczyć, kto do mnie mówi, a nie widząc nikogo, domyśliłam
się, że Pan Jezus do mojej duszy przemówił, bo mi mamusia nieraz
mówiła że Pan Jezus brał na kolana dobre dzieci, pieścił je i mówił, że
ich jest Królestwo Niebieskie! Ucałowałam nóżki Panu Jezusowi i od-
powiedziałam: "Dobrze, Panie Jezu, i ja chcę być twoją, bo z Tobą
będąc, choćby mnie wszyscy opuścili, sierotą nie będę". Po tych słowach
ucałowałam Serce Pana Jezusa i prosiłam: "O mój Jezu, choćby dziś
zabierz mnie do Siebie!" A Pan Jezus na to: "Ty już myślisz o Niebie,
niewinna dziecino. To jeszcze za wcześnie. Kto się chce dostać do Nieba,
musi dużo cierpieć i dużo spełniać uczynków dobrych w pokorze, bez
rozgłosu wśród ludzi, a tylko z milości ku Mnie! Tą drogą cię poprowadzę".
Może byłby Pan Jezus więcej mówił i ja byłabym się jeszcze zapytała, ale
mama weszła i wszystko się skończyło. Mamo, ja to wszystko pamiętam
i gdy się nauczę lepiej( pisać, to sobie wszystko napiszę!
28


Trzeba przyznać, że Wandzia już w młodym wieku imponuje
dużą wiedzą religijną. Mając do dyspozycji wierną pamięć i dużą
inteligencję, chwytała wszystko w lot, co się do niej lub przy
niej mówiło, zapamiętywała to i już w wieku 67 lat potrafiła
pouczać służących i zachęcać ich do dobrego. Bywało, że przypo-
minała im, by w niedzielę uczestniczyli we Mszy Świętej, a po ich
powrocie z Kościoła pytała, co ksiądz mówił na kazaniu i które
pieśni śpiewano.
Tak młode dziewczynki, jaką Wandzia wówczas była, z reguły
stronią od dorosłych, odnosząc się do nich z rezerwą. W Wandzi
tego nie ma. Wykazuje jakąś niezwykłą dojrzałość i odwagę cywil-
ną w kontaktach z dorosłymi, na których wywiera skuteczny
wpływ uszlachetniający. Ta odwaga cywilna ułatwia jej wszędzie
wstęp i możność czynienia dobrze w najbliższym otoczeniu. A mo-
torem wszystkiego jest u Wandzi wielka miłość do Pana Jezusa
i Matki Boskiej. Kocha ich bardzo. A wewnętrzne rozmowy z Pa-
nem Jezusem rozpłomieniają tę miłość coraz bardziej. Ponieważ
zaś nie ma miłości Boga bez miłości bliźniego, więc całym sercem
kocha wszystkich wokoło.
Miłość prawdziwa rodzi tęsknotę za osobą ukochaną. Wandzia
kochała nade wszystko Pana Jezusa. Nic więc dziwnego, że wcześ-
nie w jej sercu zrodziła się silna tęsknota za Jezusem. Oto jej
własne słowa w tym względzie:
"Raz, gdym z matką wracała z Kościoła, zapytałam się: Moja
droga mamo, kiedyż ja pójdę do spowiedzi i z mamą przystąpię do
Komunii Świętej? Ile razy widzę, jak ludzie starsi często z dziećmi
niedorosłymi przystępują do Komunii Świętej, to mnie jakaś za-
zdrość porywa, czuję w sobie jakieś nieokreślone, ale gorące prag-
nienie, żebym i ja mogła tego szczęścia dostąpić... Nieraz zbiera mi
się chęć uklęknąć między dziećmi i przyjąć Jezusa. Moja droga ma-
mo, nie ręczę za siebie, że kiedyś to zrobię, w jakie święto Matki
Boskiej. Mama dotąd mało mi mówiła o spowiedzi i Komunii Świę-
tej, ale ja to wszystko czytałam w książce, z której się mama modli,
gdy się wybiera do spowiedzi i Komunii Świętej i codziennie wpat-
ruję się w ten obrazek, który przedstawia Najświętszą Maryję Pan-
29


nę przyjmującą Komunię św. z rąk Św. Jana, u którego po śmierci
Pana Jezusa była w opiece. Jakże serdecznie ten obrazek nieraz
całowałam. Pamięta mama, jak raz zdziwiona była, że ktoś ten
obrazek splamił. To ja to zrobiłam, proszę mamy, bo płakałam,
gdy całowałam.
Moje dziecko odpowiedziała mi mama, całując mnie
w głowę cieszę się bardzo, że tak pilnie uważasz, gdy ludzie
przystępują do Komunii Świętej i rozumiesz, że to jest wielkie
szczęście i łaska Boska, gdy Pan Jezus raczy wstępować do nasze-
go serca i posilać naszą duszę, ale na tę łaskę trzeba zasłużyć
i odpowiednio przygotować się na jej przyjęcie.
Ja to rozumiem, moja droga mamo odrzekłam, całując
mamę w rękę że chcąc przyjąć Komunię Świętą, trzeba mieć
serce czyste, to jest być bez grzechu. Trzeba serdecznie pragnąć
Pana Jezusa i kochać Go nad życie. Pan Jezus powiedział, że
grzech zabija duszę, skazując ją na wieki do piekła. Jak widzę lub
słyszę, że ktoś źle robi, lub klnie i bluzni, brzydkie słowa mówi, to
ja płaczę i mówię pacierz na przeproszenie Pana Jezusa za tego
grzesznika i na uproszenie mu łaski nawrócenia się. Pamięta mama
jak raz wróciłam z ogrodu spłakana? Mama przypuszczała, że
mnie kto uderzył a ja płakałam, bo ogrodnik klął na robot-
ników bardzo szkaradnie (psie... nie mogę dalej wymówić, bo
w człowieku jest krew Pana Jezusa, a nie psia... bo Pan Jezus jest
Bogiem). Drugi raz płakałam i wyszłam z ogrodu, bo chłopaki
brzydkie piosenki śpiewali i o rozpuście mówili... O Boże, jakże się
brzydzę grzechem i nie mogę zrozumieć jak mogą ludzie grzeszyć?!
Jak ja pragnę Pana Jezusa przyjmować, to trudno mi opowiedzieć.
W nocy nawet, jak się przebudzę, to myślą idę do Kościoła, klę-
kam przed ołtarzem, gdzie jest Najświętszy Sakrament i ducho-
wym sposobem łączę się z Panem Jezusem. On wchodzi do duszy
mojej, a ja rozpływam się w Nim jak kropla wody w morzu. Bar-
dzo jestem szczęśliwa, gdy choć tym sposobem Pan Jezus łączy się
ze spragnioną duszą. O ile szczęśliwsza będę, gdy się połączę z Nim
w Najśw. Komunii! O Boże, kiedyż ta upragniona chwila nastąpi!
Co do miłości mojej dla Pana Jezusa, to powiem, że Go kocham
30


nad życie. Poszłabym za Niego na śmierć, jak szli Męczennicy albo
też poszłabym na pustynię lub do klasztoru i żyłabym w najwięk-
szej nędzy. Obsługiwałabym Kościół, opatrywałabym chorych...
To byś ty tatusia i mnie opuściła? rzekła mama.
Tak mamo odpowiedziałam bo Pan Jezus powiedział,
kto więcej kocha rodzeństwo, ojca, matkę niż Mnie, nie jest Mnie
godzien. Dla Pana Jezusa poświęciłabym wszystkich! Gdyby mnie
Pan Jezus wezwał do służby Swojej, poszłabym, choćby rodzice
płakali. Kto kocha Pana Jezusa, ten Go słucha. A spełniając Wolę
Pana Jezusa, kocha wszystkich dla Pana Jezusa. Droga mamo, ja
teraz kocham Pana Jezusa. O ileż Go więcej i goręcej kochać będę,
gdy Go przyjmę w Najświętszym Sakramencie.
Jeżeli tak, moje kochane dziecko rzekła mama to od
jutra zacznę cię przygotowywać do spowiedzi i Komunii Świętej.
O, droga mamo, jakaś ty dobra! zawołałam z radością
i ze łzami. Przygotowanie trwało krótko, bo już od roku czytałam
z ciekawością w książce mamy naukę o ważności spowiedzi i Ko-
munii Świętej. A co wieczór klękałam pod krzyżem stojącym na
stoliku przy łóżku mamy, robiłam rachunek sumienia, spowiada-
łam się i pragnieniem (duchowo) przyjmowałam Komunię Świętą.
Toteż nauka mamy szybko postępowała, bo w rzeczach wiary by-
łam bardzo pojętna, a miłość do Pana Jezusa w Najświętszym
Sakramencie miałam wrodzoną. Wszystko, na co spojrzałam, mó-
wiło mi, kochaj Pana Jezusa, bo On najpierw ukochał i wszystko
stworzył dla ciebie!
Mama, ukończywszy swoje wykłady, pojechała ze mną do ks.
proboszcza na egzamin, który udał się bardzo dobrze. Ks. pro-
boszcz zdziwił się, że dziecko 8-letnie tak doskonale rozumie taje-
mnicę wiary, a szczególnie tajemnicę Najświętszego Sakramentu.
Nie ma żadnej przeszkody rzekł ks. proboszcz, żegnając
się z nami żeby mała była u spowiedzi i tego samego dnia u Ko-
munii Świętej. Tylko proszę mi dać znać, którego dnia chcecie od-
być tę przepiękną ceremonię, abym na ten dzień gdzie nie wyjechał.
Wróciłyśmy z mamą niezmiernie ucieszone i z radością opowie-
działyśmy ojcu, jak ks. proboszcz pochwalił mnie, że dzielnie od-
31


powiedziałam na każde pytanie i mamusię, że tak mnie wyuczyła
i że pozwolił jednego i tego samego dnia wyspowiadać się i przyjąć
Komunię Świętą.
Ojciec, wysłuchawszy naszego opowiadania ucałował mnie
w głowę i rzekł:
To moja Wandziu i my oboje z matką i kto będzie chciał ze
służby pójdziemy z tobą do spowiedzi i przystąpimy razem do
Komunii Świętej.
O dobrze, dobrze, mój złoty tatusiu, tego ja pragnęłam!
I ucałowałam ręce drogim moim rodzicom.
Do tego tak uroczystego aktu, ważnego na całe życie, przygo-
towywałam się przez osiem dni. Odosobniłam się od hałaśliwego
towarzystwa, modliłam się codziennie i chodziłam z mamą na
Mszę Świętą. Nie myślałam o stroju bogatym, a pieniądze, które
by rodzice na to wydać mieli, przeznaczyłam na wsparcie biednych
dzieci w parafii i na wykup z niewoli pogańskiej. Dla mnie, mówi-
łam mamusi, wystarczy biała, perkalikowa sukienka, przybrana
kwiateczkami naszych polskich łąk i ogrodów, a niech te biedne
dzieci w tym dniu mojej radości ucieszą się, że dostaną nowe ko-
szulki i lepszy posiłek.
Tu mi przyszło na pamięć rozczulające opowiadanie jednego
z naszych zakonników, co zbierał jałmużnę na klasztor, że w kra-
jach pogańskich dzieci małe wyrzucają na ulicę na pożarcie psów
lub innych dzikich zwierząt. Ojej! Jakże to okropne. Zakonnicy
i zakonnice katolickie zbierają te biedactwa, chrzczą i wychowują,
ale z braku funduszy nie mogą tych dzieci wyżywić.
O mój Boże, pomyślałam sobie, tam taka bieda, a tu rodzice
myślą zaprosić gości z dziećmi dla mojej przyjemności... Nie! Na
to zgodzić się nie mogę, i zaraz poprosiłam rodziców, aby gości
nie spraszali, bo ten dzień pragnę spędzić sam na sam z Panem
Jezusem, którego w sercu mieć będę jakby w świętym Tabernaku-
lum w Kościele. Chcę z Nim porozmawiać poufnie i serdecznie,
chcę się modlić o nawrócenie grzeszników, a zwłaszcza tych, co
znieważają Najświętszy Sakrament złym zachowaniem się w koś-
ciele i niegodnym przyjmowaniem Komunii świętej. Chcę się mod-
32


lic za Kościół Święty tak prześladowany, nawet przez wielu katoli-
ków. Chcę się modlić za Ojczyznę pozbawioną wolności, za moich
drogich rodziców, za całą ukochaną rodzinę i za całą ludzkość, aby
upadła do stóp Pana Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramen-
cie, który głośno woła: "Oto tu z wami jestem po wszystkie dni
i czekam na was z otwartym Sercem. Pójdźcie do mnie wszyscy!"
Rodzice spełnili moją prośbę. W oznaczony dzień, 22 maja, w ro-
cznicę mojego Chrztu, razem ze mną byli u spowiedzi i Komunii
Świętej. Ja miałam na sobie sukienkę perkalikową, białą jak śnieg,
przybraną fiołkami, bratkami, niezapominajkami. Przy lewym boku,
przy sercu, miałam białą i czerwoną różę i kwiatek heliotropu. Na
głowie miałam przezroczysty welon i wianek rozmarynowy przep-
latany dwukolorowymi stokrotkami, symbol Polski, o której myśleć
powinniśmy i dla której dobra pracować. W ręce miałam białą wos-
kową świecę, otoczoną zielonym świeżym bluszczem, który pnie się
wysoko po drzewach, nawet po twardych i suchych murach i skałach
na znak, że życie chrześcijanina powinno być czyste i pracowite jak
życie pszczółek, co żyją w bezżeństwie, miód i wosk zbierają i znoszą
do ula dla matki i całego roju. Ze światłem wiary piąć się powinniśmy
w górę, jak po skałach pomimo nieraz twardych i trudnych prze-
szkód. A Komunia Święta godnie i często przyjmowana będzie nas
wzmacniała i osładzała nam wszelkie gorycze.
Całą Mszę Świętą płakałam łzami pokory, że do takiego nędz-
nego stworzenia ma przyjść Król Nieba i Ziemi. Serce płakało,
a dusza oddychała niezwykłą radością, oczekując przyjścia uprag-
nionego Boskiego Oblubieńca. Również łzy ronili rodzice i służba
dworska, będąca na Mszy Świętej.
Gdy ks. proboszcz otworzył Tabernakulum, wystawił puszkę
z Najświętszym Sakramentem, ujrzałam nadzwyczajną jasność.
Zdawało mi się, że cały Kościół jest w ogniu, że wszystkich nas
płomień ogarnia, ale nie pali. Chóry Aniołów świętych otaczały
mnie, a Matka Najświętsza poprawiała mi wianek na głowie.
Gdy ks. proboszcz włożył mi do ust Przenajświętszą Hostię,
doznałam niewypowiedzianej słodyczy i usłyszałam głos, jak nie-
gdyś pod krzyżem, gdy go ubierałam:
33


"Od tej chwili jesteś Moją. Będziesz żyć dlugo na świecie, ale nie
dla świata, tylko dla Mnie. Światowe zabawy ani choroby i bieda nie
oderwą cię ode Mnie. Jak Ja nie mialem wlasności, gdzie bym Głowę
schronił, tak i ty mieć jej nie będziesz. U obcych oczy zamkniesz
i tam spoczną kości twojel"
"Panie odpowiedziałam w duszy Panu Jezusowi gdy Cie-
bie będę miała, szczęśliwa będę, choćby mnie wszyscy opuścili,
choćby wszystkie biedy na mnie spadły. Przyrzekam Ci, mój Jezu
i ślubuję Ci, że Twoją pozostanę na wieki".
Wtem Msza Święta skończyła się, a ks. proboszcz, nim odszedł
od ołtarza, o ile pamiętam, przemówił do mnie w te słowa:
"Winszuję ci, kochana dziecino, szczęścia jakiegoś dziś dostąpi-
ła. Dziś Pan Jezus poślubił cię i stałaś się jego oblubienicą. Dotąd
w Kościele nie mamy Św. Wandy. Dano ci to imię w dodatku na
Chrzcie świętym do imion Justyny i Jana Nepomucena ze wzglę-
dów patriotycznych. Dziś Pan Jezus wkłada na ciebie obowiązek,
abyś to imię uświęciła. A uświęcisz je, gdy dotrzymasz obietnic
danych na Chrzcie Świętym przez rodziców chrzestnych, a dziś
przed przyjęciem Komunii Świętej powtarzanych wobec rodziców
i obecnych świadków, gdy pozostaniesz dzieckiem niewinnym,
choćbyś długie lata żyła i najcięższe walki o cnotę staczała. Jeżeli
wierną pozostaniesz twemu Boskiemu Oblubieńcowi, On twoje
imię dodatkowo na pierwszym miejscu postawi i to imię stanie się
imieniem Patronki dziewic i Orędowniczki polskiego narodu.
Niech ci Pan Jezus, za przyczyną Najświętszej Maryi Panny,
w tym wszystkim dopomoże. Amen".
Wanda, opowiadając to z rozrzewnieniem, dodała po chwili:
"Ach, ile razy widzę dzieci przystępujące do pierwszej Komunii
Św., przypominam sobie moje zaślubienie z Panem Jezusem... i ra-
chuję się z sumieniem, czy dotrzymałam wszystkich obietnic?... Sta-
rałam się ile mogłam... i mam dowody że mi Pan Jezus dopomagał,
aby Mu być wierną... Mam mocną nadzieję, że mnie nie opuści aż
do śmierci. Mam nadzieję, że Matka Najświętsza poprze mnie
swoimi prośbami, bo całe życie, jak dziecko, prowadziła mnie
i wskazywała drogę wytkniętą krzyżem Pana Jezusa.
34


Taka radosna chwila, jaką miałam w dzień przyjęcia pierwszej
Komunii Świętej może mnie tylko w niebie spotkać, gdy ujrzę
twarzą w twarz ukochanego mojego Oblubieńca Jezusa, Jego Mat-
kę Najświętszą w otoczeniu Aniołów, którzy asystowali przy mojej
pierwszej Komunii Świętej.
Przyjęcie Komunii Świętej wywarło duży wpływ na jej postę-
powanie, zwłaszcza na jej stosunek do otoczenia. Ks. Augustyniak
zauważa, że po przyjęciu Komunii świętej niezmiernie spoważnia-
ła! A była przecież 8-letnią dziewczynką. Ale ta dziewczynka po-
czyna sobie jak dorosła osoba. Zabiera się do nauczania służących
oraz dzieci z okolicy. Uczy ich czytania i rachunków, a także kate-
chizmu. Wyręcza niejako nauczycieli i księży, którzy wówczas nie-
mal wyłącznie uczyli katechizmu. Uczy nie tylko tego, co umie, ale
na sobie samej pokazuje, jak należy postępować. Świeci dobrym,
nawet bardzo dobrym przykładem. W jej obecności nie odważył
się nikt wyrażać w sposób wulgarny czy nieprzyzwoity, gdyż wie-
dział, że spotkałaby go nagana ze strony małej Wandy.
Na zajęciach tego rodzaju życie Wandy upływało szczęśliwie,
choć pracowicie. Ale niedługo to trwało. Mniej więcej rok po przy-
jęciu pierwszej Komunii Świętej ciężko zachorowała jej ukochana
matka, która przeczuwając zbliżającą się śmierć, zawołała Wandę
do siebie i tak się do niej odezwała:
Moje dziecko, mnie się zdaje, że ja z tej choroby nie wyjdę.
Umrę, a was zostawię sierotami.
Wandzia, gdy to usłyszała, bardzo się zasmuciła, zachowała
jednak spokój. Spojrzała na krzyż, przy którym tak często się mo-
dliła i powiedziała:
Mamo, przecież dusza nie umiera. Idzie do Pana Jezusa
i tam się modli za tymi, których zostawiła na ziemi i czuwa nad
nimi. Więc nie zostawia ich sierotami.
Mądre te słowa drogiej córeczki uspokoiły stroskaną matkę.
Położyła ręce na głowie Wandzi i rzekła:
Uspokoiłaś mnie, moja jedynaczko. Człowiek, gdy żyje dla
Boga, może spokojnie umierać, bo jego dusza, uwolniona z więzów
ciała, złączy się z Bogiem i oglądać Go będzie twarzą w twarz.
35


A dziećmi, które pozostały, Pan Bóg się zaopiekuje. Jeżeli mnie
Pan Bóg zabierze, a ojciec zmieni swój stan, to ciebie weźmie ciot-
ka Leonardowa Siemieńska, siostra ojca. Ona o tobie pamiętać
będzie. Ma tylko jednego synka Jacka, będzie rada, że będziesz dla
niej córką. Ona cię bardzo kocha. Będziesz u niej szczęśliwa. Chło-
pcy Julian i Marcin zostaną przy ojcu. Jednak miłość rodzinna,
jaką w was wpajałam, powinna pozostać w sercach waszych na
zawsze. Kochajcie się, kochajcie ojca, a Bóg niech będzie jedynym
celem waszego życia.
Te słowa matki, to niby testament przekazywany córce, a doty-
czący wszystkich członków rodziny. Widać, że ta mądra matka
uważała Wandę za najbardziej odpowiednią na to, by jej taki tes-
tament powierzyć. Wiedziała, że słowa jej zapadną głęboko w serce
Wandy i była pewna, że na nią można liczyć.
Śmierć matki nie była dla Wandy zaskoczeniem. Przeczuwała
tę śmierć od dłuższego już czasu i ze swej strony była na nią
wewnętrznie przygotowana. Tym niemniej był to cios dla niej. Jed-
nak mimo, że miała tylko 9 lat, zniosła ten cios spokojnie, z pod-
daniem się woli Bożej. Stała się jeszcze cichsza i bardziej wewnę-
trzna, wszystkie swoje sprawy polecając Bogu i Matce Najświętszej.
Po pogrzebie matki myślała o niej często i tęskniła za nią.
Służący opowiadali jej, że w Dzień Zaduszny w nocy dusze czyść-
cowe schodzą się do Kościoła, by na modlitwie doznać ochłody.
A kto jest w stanie łaski uświęcającej, może zobaczyć kogoś ze swej
rodziny przebywającego w czyśćcu. Wanda wysłuchała tych opo-
wiadań i w sercu postanowiła wykorzystać taką możliwość ujrze-
nia drogiej mamusi. I kiedy nadszedł z utęsknieniem oczekiwany
Dzień Zaduszny, Wanda wieczorem wymknęła się z domu i udała
się do pobliskiego kościoła OO. Bernardynów w Radomiu. Weszła
bocznymi drzwiami, które jeszcze były otwarte i idąc po cichutku,
skryła się w kąciku. Za chwilę przybył kościelny, zlustrował Koś-
ciół, a stwierdziwszy, że nikogo z modlących już nie ma w Koś-
ciele, zamknął drzwi Kościoła i oddalił się. Wanda pozostała sama.
Otaczała ją cisza niesamowita i prawie całkowita ciemność.
"Mnie z początku strach przejął relacjonuje sama Wanda
36


ale sobie wytłumaczyłam, że się nie ma czego bać. Matka mi nic
złego nie zrobi, a tym bardziej Pan Jezus. Poszłam przed wielki
ołtarz, gdzie się lampka paliła, uklękłam na dywaniku i zaczęłam
się modlić: Jezu, pokaż mi matkę. Niech ją jeszcze raz zobaczę. Za
tę łaskę jeszcze więcej kochać Cię będę. Za chwilę zasnęłam. Jak
długo spałam nie wiem. Przebudził mnie jakiś miły cichy głos:
"Wstań, a zobaczysz matkę!" Przetarłam oczy i rzeczywiście zoba-
czyłam ją. Stała naprzeciw wielkiego ołtarza, z książką w ręku,
którą jej dałam do trumny i powiedziała do mnie te słowa : "Módl
się i cierpliwie znoś biedę, a pomożesz mi, że niedługo wyjdę
z czyśćca".
Zerwałam się, by pójść do matki, lecz matka jak cień zniknęła.
Chwyciłam się ołtarza i ze łzami zawołałam: "O Jezu, dziękuję Ci,
żeś mi matkę pokazał". "Kochaj Mnie odpowiedział Jezus
a jeszcze więcej łask otrzymasz!"
Wskutek nadzwyczajnego wrażenia i zziębnięcia całonocnego
omdlałam, upadłam na stopnie ołtarza i tam mnie znalazł kościel-
ny, gdy odemknął Kościół".
Tyle relacji Wandy. Opowiadanie wręcz niezwykłe, trudne do
uwierzenia. Ale Wanda wierzyła, że ujrzy matkę, a o wierze powie-
dział przecież Pan Jezus: "Zaprawdę bowiem powiadani wam, gdy-
byście mieli wiarę jako ziarnko gorczycy, rzeklibyście tej górze:
Przejdź stąd tam, a przejdzie, i nic nie będzie wam niemożliwym
(Mt 17,19).
Dla silnej wiary Wandy, wówczas 9-letniej, zdziałał Bóg cud.
Nie znaczy to jednak, że życie jej było odtąd usłane różami. A jeśli
i były róże, to nie brakowało kolców, które już wkrótce zaczęły się
dawać we znaki biednemu dziecku. Ojciec bowiem, skoro tylko
minął czas żałoby po żonie, ponownie ożenił się z panią Karoliną
Bukowiecką. Wanda, z pozycji córki w rodzinie, spadła do roli
służącej, zwłaszcza od chwili, gdy urodziła się córeczka Anielka, na
którą zlały się wszystkie uczucia matki. Życie jej i tak szare, stało
się przykre. Nie miała z kim szczerze i serdecznie porozmawiać.
Jednakże nie skarżyła się przed nikim na swoją sierocą dolę i swe
opuszczenie. Trwała w domu rodzinnym, spełniając w milczeniu
37


rozkazy macochy, która traktowała ją jak służącą. Przed nikim się
jednak nie żaliła, nawet przed ciotką Siemieńską.
W tym wypadku dała Wanda wzór nadzwyczajnej cierpliwości
i stała się podobną do Świętego Stanisława Kostki, który szorstkie
obchodzenie się z nim brata Pawła, nie tylko cierpliwie znosił, ale
nawet usprawiedliwiał i przed rodzicami się nie uskarżał.
Gdy o tym mówiłem z panną Wandą już po śmierci jej ojca
i macochy i pytałem dlaczego o tym nie powiedziała ciotce Siemie-
ńskiej i nie poprosiła, aby ją wzięła do siebie, widziałem, że to
pytanie zrobiło jej przykrość, bo wszystko w tajemnicy trzymała.
Po chwili, ze spokojem właściwym jej odpowiedziała: "Pan Jezus
przed Krzyżem nie uciekał w Ogrodzie Oliwnym, mógł schronić
się przed zgrają, która przyszła z Judaszem pojmać Go, a jednak
tego nie uczynił, owszem, dobrowolnie oddał się w ręce oprawców.
Znęcali się nad Nim, bili Go, policzkowali, a On nie skarżył się.
Włożony Krzyż na Jego zbolałe ramiona niósł cierpliwie, chociaż
pod nim upadał, a nie skarżył się. Na Krzyżu okrutnie przybity,
modlił się za nieprzyjaciół i na Krzyżu spokojnie umarł".
A do nas, co powiedział? "Kto chce być uczniem Moim, niech
się zaprze samego siebie... niech weźmie krzyż swój i idzie za Mną",
a w szczególności do mnie powiedział, gdy się modliłam, jako dzie-
cko, aby mnie wziął do siebie: "Wezmę Cię, ale musisz dużo przed-
tem cierpieć i dużo dobrego robić, a wszystko w ukryciu przed świa-
tem". Wobec tego, jakżebym mogła żalić się na coś przykrego
i uciekać od cierpień? A może ja sama byłam przyczyną do róż-
nych przykrości. Jeżeli kto kocha Pana Jezusa, to powinien kochać
to wszystko, co kochał Pan Jezus, a więc krzyż i różne przykrości,
zdarzające się w tym życiu. Chcielibyśmy wnijść do nieba, a klucza
z sobą wziąć nie chcemy? A czymże niebo otworzymy? Jedynym
kluczem do nieba, to krzyż noszony ochotnie i wszelkie upokorze-
nia mile przyjmowane.
Ciotka Wandy, Leonardowa Siemieńską dowiedziała się jed-
nak o cierpieniach Wandy i przyjechała po nią, by ją odtąd wy-
chowywać u siebie w Klimontowie. Był to rok 1846. Wanda miała
wówczas 24 lata.
38


WANDA W RODZINIE SIEMIEŃSKICH
W tej nowej rodzinie, wśród bliskich krewnych było Wandzie
dobrze. Wszyscy ją tu kochali i poważali. Syn ciotki, Jacek, a brat
stryjeczny Wandy, skoro tylko ukończył studia uniwersyteckie,
ożenił się za dyspensą papieską ze swą stryjeczną siostrą Ewą Sie-
mieńską i też zamieszkał w Klimontowie, a przy nim była matka
staruszka i jej przybrana córka Wanda. Głową tej swoistej rodziny
był oczywiście Jacek. I jak to już bywa, działając w pełni swej
życzliwości, pan Jacek wraz z żoną i matką wystarali się o solid-
nego narzeczonego dla Wandy i wbrew jej woli zaręczyli ją z nim.
Nie zdawali sobie sprawy z tego, że bardzo ją tym zmartwili. Wan-
da bowiem już przedtem uczyniła ślub, że pozostanie dziewicą
z miłości do Pana Jezusa. W strapieniu swoim uklękła przed Krzy-
żem i poleciła swój kłopot Panu Jezusowi i Jego Matce.
Bóg jednak pokierował inaczej całą sprawą, gdyż narzeczony
nagle ciężko zachorował i w dniu, w którym miał się odbyć ślub,
pożegnał się z tym światem. Ale Wanda nie byłaby sobą, gdyby
temu swemu "narzeczonemu" nie wyprosiła wielkich łask. Właśnie
jej modlitwom zawdzięczał dobrą spowiedź i szczęśliwą śmierć. Sam
Pan Jezus powiadomił Wandę, że człowiek ten został zbawiony.
Po rozwiązaniu tak poważnego dla siebie kłopotu, zabrała się
Wanda do pracy na rzecz wszystkich potrzebujących pomocy. Do-
karmiała głodujących, pielęgnowała chorych i była wśród nich
wzorem, jak realizować to polecenie naszego Zbawiciela, że mamy
zawsze się modlić i nie ustawać. Wszyscy widzieli, jak modliła się
na Różańcu, bo Różańca prawie że nie wypuszczała z ręki. Modliła
się przy chorych i razem z nimi, a gdy stwierdziła, że choroba była
ciężka, że życie chorego się kończy, czyniła wszystko, by go przy-
gotować do spowiedzi i sprowadzić kapłana.
W swym nastawieniu, by pomagać wszystkim wokoło, gruntow-
nie zastanawiała się, co ludzi wśród których żyła, najbardziej upo-
śledza. I doszła wkrótce do wniosku, że po grzechu najbardziej po-
niża człowieka niewiedza. Dlatego tak mocno wyeksponowała
w swym życiu pracę oświatową. Stwierdziła, że nawet wśród doros-
39


łych byli tacy, którzy nie umieli ani czytać, ani pisać. Tych wszyst-
kich, a także dzieci, brała pod swoją opiekę i systematycznie uczyła
ich czytania i pisania. Sama czytała im pożyteczne i ciekawe książ-
ki i zachęcała tym do wytrwałej nauki. A pan Jacek pomagał jej
w tej pracy, dostarczając książki i różnego rodzaju czytanki. Były
wśród tych książek: Historia Polski w 24 obrazkach, elementarze
obrazkowe, różnego rodzaju powiastki dla dzieci, nawet Czytania
świąteczne ks. Antoniewicza. Dzięki pomocy pana Jacka miała
czym uatrakcyjnić zajęcia. Materiały religijne i historyczne doma-
gały się komentarza. Ten komentarz Wandy był chyba najciekaw-
szy i najbardziej istotny w nauczaniu dzieci, a także dorosłych,
gdyż żarliwie zachęcał do umiłowania Boga i Ojczyzny. Wychowy-
wała tym sposobem dobrych katolików i dobrych, świadomych
swych obowiązków Polaków. A z jakim przejęciem mówiła, zwła-
szcza dzieciom, o Panu Jezusie, o Jego cierpieniach, o Matce Bożej
i Świętych, zwłaszcza o Św. Stanisławie Kostce.
Dla niektórych, zwłaszcza inteligentniejszych, nie tylko może
miało wartość to, co mówiła, lecz jak mówiła. Udzielało się im jej
namaszczenie w traktowaniu przedmiotu rozważań i siła jej prze-
konania, zwłaszcza gdy mówiła o prawdach wiary. Uczyła wszyst-
kich pobożnego odmawiania Różańca z rozważaniami tajemnic
naszego zbawienia. Chętnie też prowadziła swych podopiecznych
przed Tabernakulum, budząc w ich sercach wiarę w rzeczywistą
obecność Pana Jezusa pod postacią chleba. Trudno obliczyć i zwa-
żyć, ile dobrego zdziałała w ten sposób na przestrzeni wielu lat
niezmordowanej pracy. Wanda pomagała wszystkim wokoło, po-
cieszała i dodawała otuchy, zwłaszcza, że czas wielkiej niewoli,
w którym jej żyć wypadło, był dla wszystkich ciężki, obfitujący
w bardzo nieraz przykre przeżycia. A lata biegły. Wypełnione nieu-
stanną pracą stawały się jakby krótsze. Wszyscy wokoło niezauwa-
żalnie starzeli się.
Nadszedł wreszcie czas Powstania Styczniowego rok 1863.
Młodzież garnęła się tłumnie do oddziałów powstańczych. Zaciąg-
nął się i Jacek, by wziąć czynny udział w powstaniu. A gdy po-
wstanie upadło, trzeba było ponieść konsekwencje zrywu wolno-
40


ściowego. Pan Jacek dostał się do więzienia, podobnie jak wielu
innych, którzy przeżyli powstanie. Żona jego, Ewa żywiła wielkie
obawy, że mogą go stracić. Wówczas przyszła jej z pociechą Wan-
da, która dzięki kontaktom nadprzyrodzonym z Panem Jezusem,
dowiadywała się od Zbawiciela wielu rzeczy przyszłych. Również
w tych ciężkich dla wszystkich czasach chodziła codziennie na
Mszę Świętą do pobliskiego Kościoła i tam z ust Pana Jezusa
otrzymała pocieszającą wiadomość. Wróciwszy z Kościoła, tak się
odezwała do zapłakanej żony Jacka i jego matki:
Nie płaczcie. Bądźcie dobrej myśli. Pan Jezus mi powie-
dział, że Matka Najświętsza za to, że Ją Jacek kocha nad życie,
uwolni go z cytadeli, ale wszyscy musicie wyjechać za granicę.
Biedna Wanda, nie mająca własnego domu ani własnej rodzi-
ny, zmuszona jest dzielić cierpienia i zmartwienia rodziny, w której
znalazła opiekę.
Gdy Jacek został zwolniony z więzienia, musiał natychmiast
z całą rodziną opuścić swoje domostwo i udać się za granicę. Wan-
da wyjechała oczywiście z rodziną Jacka. W drodze ciężko zacho-
rowała i była zmuszona zatrzymać się w Krakowie u swej ciotki
Magdaleny Kochanowskiej. Wówczas to, kiedy żarliwie się mod-
liła, wypowiedziała całkiem nagle następujące ważkie słowa:
"Straszne klęski spadną na Polskę, ale jej nie zgniotą. Polska
odżyje pod opieką swojej Królowej, Matki Najświętszej, a jej wrogo-
wie upadną, bo krew wytoczona z Unitów woła o pomstę do Boga!"
A kiedy rodzina Jacka obawiała się, że im zabiorą majątek
bo tak karano tych, którzy brali udział w powstaniu wów-
czas Wanda znowu okazała się aniołem pocieszycielem. Wróciw-
szy z Kościoła, rzekła do zmartwionego Jacka:
Dziś po Komunii Świętej modliłam się głównie w tej inten-
cji, aby Pan Bóg obronił twe mienie i nie dał ci zrobić krzywdy.
Usłyszałam głos Pana Jezusa: "Uspokój go i powiedz mu, że za
milość do Matki Mojej i za opiekę nad biednym ludem, który chce
uwolnić od pańszczyzny, majątku mu nie zabiorą. Niech tylko wy-
trwa w swoich szlachetnych zamiarach i syna w tych ideach wy-
chowuje".
41


Słowa Wandy spełniły się. Jacek wrócił z rodziną do kraju,
pańszczyznę zamienił włościanom na czynsz i oświadczył im, że są
odtąd jego sąsiadami i właścicielami osad, które dotychczas nale-
żały do dworu. Majętność Zagórze musiał sprzedać Niemcom, by
zdobyć środki na utrzymanie rodziny, a także po to, by wspomóc
tych, którzy po powstaniu i na skutek powstania znaleźli się w sy-
tuacji bez wyjścia. Wkrótce potem nabył majątek Wilkoszewice
i tam zamieszkał z rodziną. Oczywiście zabrał z sobą i Wandę,
która tu znowu ciężko zachorowała i to tak niebezpiecznie, że
zawezwano kapłana z Wiatykiem. Po odejściu kapłana Wanda
popadła w zachwycenie, w czasie którego prowadziła rozmowę
z Panem Jezusem. Między innymi usłyszano i zapamiętano takie
jej słowa do Pana Jezusa:
"Dopóki Cię nie zobaczę w niebie twarzą w twarz, będę Cię
odwiedzała codziennie, utajonego w Najświętszym Sakramencie,
gdy Kościół mieć będę na miejscu. Pragnę Cię codziennie przyj-
mować, jeżeli nie rzeczywistym, to przynajmniej duchowym sposo-
bem. O Jezu, Tyś życiem duszy mojej".
Zaraz po tym zachwyceniu wyzdrowiała, co zdziwiło wszyst-
kich niezmiernie, a lekarz Kulski orzekł: "To wyzdrowienie tylko
cudowi przypisać można".
W roku 1870 Jacek sprzedał Wikoszewice i przenósł się do
Żytna, ku wielkiej radości Wandy, gdyż miała tu Kościół na miejs-
cu, gdzie proboszczem był ks. Tomasz Olkowicz. Wanda rano
uczestniczyła we Mszy Świętej i przyjmowała Komuiię Świętą,
a po południu odwiedzała Pana Jezusa, adorując Go przed Taber-
nakulum.
Panna Wanda była w Żytnem jakby Pogotowie Ratunkowe do
wyszukiwania wszelkich bied i do wyszukiwania środków zaradze-
nia tymże. Gdy wyszukała jakąś biedną wdowę z głodnymi i obdar-
tymi dziećmi, zaraz postarała się o jakąś starzyznę, żeby ją przerobić
na okrycie, a resztki obiadu ze stołu zamożnych niosła na posiłek.
Gdy potrzebne były dzieciom książki do nauki p. Wanda wy-
starała się o nie. Potrzeba było jaką biedną panienkę umieścić w
jakim Zgromadzeniu Zakonnym na naukę bezpłatnie, albo za
42


małą tylko zapłatą panna Wanda to zrobiła i tym sposobem
zapewniła przyszłość niejednemu dziewczęciu. Pan Bóg widocznie
jej dopomagał, bo nawet za granicę odwoziła (do Nizniowa, do
Jazłowca) takie panienki, a straże graniczne (moskiewskie, pruskie)
nie robiły jej przykrości. Bywały wypadki, że ks. proboszcz, nie
mogąc wpłynąć na pogodzenie powaśnionych małżonków lub sąsia-
dów, posyłał do nich p. Wandę, bo mówił: "Panna Wanda ma wię-
cej łaski u Pana Jezusa, to przez nią Pan Jezus wszystko uczyni".
Raz latem, gdyśmy wyszli po Mszy Św. z Kościoła z panną
Wandą, ks. proboszcz rzekł do niej: "Mam prośbę do panny Wan-
dy". A ona na to: "Wiem jaką, bo mi Pan Jezus w czasie Mszy
Św. objawił. Stanął na ołtarzu w płaszczu ciemnobłękitnym, z ser-
cem w boku otwartym i rzekł: "Ks. proboszcz pośle cię dziś pogo-
dzić małżonków gorszących swe dzieci oraz sąsiadów, z których
jeden wzbrania się oddać dług drugiemu. Pójdziesz do jednych
i drugich, jako wysłanka Moja i powiesz im, jeżeli się nie pogodzą,
spotka ich Moja kara. Możesz to powiedzieć księdzu proboszczo-
wi prywatnie, lecz publicznie tego nie rozgłaszaj, bo stracisz moje
zaufanie. Również ks. proboszcz tego rozgłaszać nie może, do-
póki ty i on żyć będziecie. Notatki piśmienne możecie zostawić dla
zbudowania przyszłych pokoleń".
Wielkie zdumienie ogarnęło ks. proboszcza... rzekł do panny
Wandy: "Wróćmy do Kościoła podziękować Panu Jezusowi za
Jego łaski!" Wrócili i odmówili: "Magnificat anima mea Domi-
num" (Uwielbiaj duszo moja Pana).
Na drugi dzień panna Wanda, posłuszna Panu Jezusowi, po
wysłuchaniu Mszy Św. i spożyciu śniadania, udała się najpierw do
powaśnionych małżonków, gdzie zastała tylko męża, wybierające-
go się po drzewo do lasu.
"Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" rzekła panna Wan-
da, "Na wieki wieków amen" odpowiedział gospodarz. A cóż też to
panią do mnie sprowadziło? (otarłszy ręką stołek z kurzu, podał
pani Wandzie). Proszę wypocząć, tej wizyty nie spodziewałem się,
bo my tu Bogu dzięki zdrowi, a pani jeno chorych odwiedza".
"Mój poczciwy gospodarzu! Bywają rozmaite choroby, a u was
43


podobno zagnieździła się choroba duszy, daleko gorsza, niż choro-
ba ciała... trzeba ją usunąć, bo jej zaraza zaszczepiła się w dzie-
ciach, a Pan Jezus powiedział: "Biada tym, co zgorszenie dają, bo
za nie na sądzie Moim odpowiadać będą".
"O la Boga! Już tam coś ludzie nabajali na mnie, odpowiedział
zagadnięty. Pewnikiem stara owczarka, co tak często chodzi do
Kościoła".
"Nie wiem czy nabajali ale gdzież żona wasza?"
Gospodarz, trochę zmieszany, otarł rękawem czoło i odpowie-
dział: "Żona, proszę pani, poleciała do krewnych, a dom zostawiła
bez opieki. Trocheja poszturchałem, jak zwyczajnie w małżeństwie
się trafia, ale jej nie wyganiałem. Gębę ma jak wrota, choćby jej
z siekierą stać u gęby, nie ustąpi ja powiem słowo, ona dziesięć
a nieraz jak zacznie trajkotać, to by cały dzień trajkotała, gdy-
bym z izby nie wyszedł. Już mi się to piekło sprzykrzyło, przyle-
piłem jej parę pasków w cichości, że nikt nie widział, a ona narobi-
ła wrzasku, jakby się paliło i poleciała. A ja pomyślałem; poszła to
poszła, za nią nie polecę; zamówiłem kobietę wedle opierunku
dzieci i opatrunku chudoby i czekam co to będzie dalej... ja po nią
nie pójdę i przepraszać jej nie będę".
"Moi kochani, rzekła panna Wanda, co było między wami,
trzeba to zapomnieć. Z żoną trzeba się pojednać i naprawić
zgorszenie, jakie daliście dzieciom. Jeżeli upierać się będziecie,
spotka was kara Boska".
Na to gospodarz podrażniony odpowiedział: "Przepraszam pa-
nią, ale wolę nogi połamać, aniżeli sprowadzić żonę, tę piekielną
złośnicę. Już nas ks. proboszcz chciał pogodzić, a nie mógł, a wszy-
stko przez jej złośliwość".
"Gospodarzu! Rzekła panna Wanda, przeliczyliście się w swo-
jej zapalczywości. Taką pomstę wyrzekliście, a jak Pan Bóg wy-
słucha i dopuści takie nieszczęście? Jedziecie do lasu zdrowy,
a czy wrócicie zdrowy?"
"Przepraszam panią, odpowiedział gospodarz, dalej kazania słu-
chać nie będę", zaciął konie i pojechał a panna Wanda z Koron-
ką w ręku poszła do żony, żeby ją nakłonić do zgody. Kobieta była
44


skłonniejsza niż mąż przywitała serdecznie pannę Wandę, przy-
znała się, że jest złośliwą, nieustępliwą ale też mąż przeklętnik
i pijak, że trudno z nim wytrzymać.
Panna Wanda, usiadłszy na podanym stołku, kazała także
usiąść kobiecie; opowiedziała jej szczegółowo żywot Św. Moniki,
która miała męża poganina, dzikiego rozpustnika, pomimo to Św.
Monika była cierpliwa, niejedną krzywdę swoją w cichości zniosła;
całą ufność złożyła w Panu Jezusie i jego Matce Najświętszej; mo-
dliła się ze łzami i pracowała w domu; męża nie drażniła gadat-
liwością, nie obmawiała go przed sąsiadkami i przyjaciółkami, nie
odchodziła od niego. Jednego syna miała, psutego przez ojca.
Syna nie burzyła przeciwko ojcu, ale upominała, aby ojca
w złym nie naśladował i wskazywała mu kolegów pobożnych i pra-
cowitych i nauczycieli Św., jak Biskupa Ambrożego. Pan Bóg ją
wysłuchał, doczekała się nawrócenia męża i syna i wszyscy troje są
w niebie. A gdy panna Wanda jeszcze różne wady męża Św. Moni-
ki opowiadała kobieta głośno zawołała: "proszę pani, to mój
mąż sto razy lepszy od tamtego".
Panna Wanda skorzystała z tego i odpowiedziała: "A więc naśla-
dujcie Św. Monikę, cierpliwie znoście złośliwość męża; gdy przyj-
dzie pijany nie róbcie awantury dopiero gdy wytrzeźwieje przed-
stawcie mu w sposób spokojny, bez przezwiska i wymyślania, smut-
ne następstwa pijaństwa a gdy się zacznie oburzać, przestańcie
mówić i nie róbcie miny zagniewanej niech twarz wasza będzie
wesoła, pogodna, choćbyście w sercu mieli żal. Dzieciom przykażcie,
aby się ojcu nie sprzeciwiały a przy tym módlcie się gorąco,
a wszystko będzie dobrze". Kobieta, rozczulona dobrocią i nauką
panny Wandy, ucałowała jej ręce i wszystko przyrzekła spełnić.
Panna Wanda, ucieszona i wdzięczna Panu Bogu za Jego po-
moc, pożegnała rozczuloną kobietę słowem: "Niech będzie po-
chwalony Jezus Chrystus". Tymczasem w lesie stało się nieszczęś-
cie owemu gospodarzowi, co wyjeżdżając do lasu, odezwał się gru-
biańsko do panny Wandy: "wolę mieć nogi połamane, niż zgodzić
się na powrót mojej żony i dalej z nią mieszkać". Łupka drzewa
spadła mu z wożą na nogę i tak ją stłukła, że nie mógł ruszyć się
45


z miejsca zdawało się, że noga została złamana. Na jego krzyk
przybiegli sąsiedzi, ładujący drzewo na swoje wozy, podnieśli go,
nogę owinęli kapotą, włożyli na wóz i kazali synowi odwieźć do
domu. Chłopiec przywiózł ojca, poprosił krewnych, żeby mu po-
mogli zdjąć go z wozu i ułożyć do łóżka. Potem co tchu pobiegł
do dworu prosić dziedzica o ratunek.
Panna Wanda już była w domu usłyszawszy opowiadanie
chłopaka, pomyślała, że to wyraźna kara Boska, ale trzeba chore-
go ratować. Pobiegła do pana Jacka, a ten zaraz z całym aparatem
ratunkowym pojechał do chorego. Obejrzawszy nogę, skonstato-
wał, że jest mocno potłuczona, ale nie złamana. Obmył ją, zatamo-
wał krew i obandażował, a choremu kazał leżeć spokojnie.
Na drugi dzień przybyli do chorego ks. proboszcz i panna
Wanda. Skoro ją chory ujrzał, rozpłakał się i rzekł: "Pan Bóg mnie
widocznie skarał, że pani nie usłuchałem i że takie mściwe słowa
wypowiedziałem niech mi to pani wybaczy i pomodli się o miło-
sierdzie Boskie nade mną. Jeżeli żona zechce ja ją przyjmę; jak
wyzdrowieję, pójdziemy do spowiedzi, damy na Mszę Św. i żyć
będziemy jak Bóg przykazał".
Tego samego dnia żona już była przy chorym mężu, pielęg-
nowała go starannie i przyrzekła zachować się tak, jak ją panna
Wanda nauczyła. Chory wkrótce wyzdrowiał i był przykładnym
mężem i ojcem, zarzucił klątwę i przestał pić wódkę.
A oto jak Wanda innym razem pogodziła kłótliwych sąsiadów.
Jeden drugiemu pożyczył pieniądze na słowo, a potem umarł.
Spadkobiercy majątku nie chcieli oddać, dopóki upominający
się nie da pisemnego dowodu, że nieboszczykowi pożyczył. Włó-
czyli się po sądach, przeklinali się. Straszna była obraza Boska.
Ks. proboszcz próbował ich pogodzić, ale mu się nie udało. Po-
stanowił to przeprowadzić przez pannę Wandę, którą, jak wyżej
powiedzieliśmy, Pan Jezus wybrał do tego.
Pewnego dnia po Mszy Św. udała się do powaśnionych sąsia-
dów rozpoczęła rozmowę o potrzebie zgody i uszanowania cu-
dzej własności. Siódme przykazanie Boskie, nie tylko zakazuje za-
bierać przemocą, lecz także zakazuje oszustwa i zapierania się dłu-
46


gów. Dłużnik, który nie oddaje zaciągniętego długu przez przod-
ków dlatego, że wierzyciel nie ma na to pisemnego dowodu, jako
oszust będzie karany i swoim przodkom będzie przedłużał karę
w czyśćcu. To, co mówię, potwierdzę wam następującym przykładem:
Pod Radomiem, w sąsiedztwie moich rodziców, byli dwaj sąsie-
dzi, obywatele ziemscy którzy się bardzo kochali w razie potrze-
by pożyczali sobie pieniądze bez rewersu i sumiennie oddawali. Je-
den z nich potrzebował opłacić ratę Towarzystwa, a wtenczas gotó-
wki nie miał. Pojechał do sąsiada przyjaciela i pożyczył potrzebną
sumę bez żadnego rewersu. W kilka tygodni umarł nagle, nie powie-
dziawszy nikomu o zaciągniętym długu. Po pogrzebie, syn, spad-
kobierca majątku, przejrzał wszystkie papiery ojca i wynotował
wszystkie długi, by je wypłacić dowodu na ten ostatni dług nie
znalazł, ani też ojciec za życia nic mu o tym nie mówił. Wierzyciel
nie śmiał upominać się, nie mając dowodu pisemnego, że pożyczył
nieboszczykowi. Ale jak to Pan Bóg nie miłuje krzywdy ludzkiej.
Raz w nocy światło zapaliło się w pokoju, gdzie spał syn dłuż-
nika z żoną, a nieboszczyk ojciec stanął przy łóżku syna i tak się
odezwał: "Synu! Masz oddać sąsiadowi mojemu N. N. staremu
przyjacielowi, taką to sumę, którą pożyczyłem na zapłacenie raty
Towarzystwa. Sąsiad nie śmie upominać się, bo nie ma pisemnego
dowodu, że mi pożyczył; ale ty, jako mój spadkobierca, jesteś obo-
wiązany pojechać do niego i oddać. Ja, że nie dopilnowałem
tego interesu, jestem w czyśćcu i dopóty tam będę cierpiał, dopóki
ten dług nie będzie spłacony a ty, wiedząc ode mnie o tym
długu, jeżeli go nie spłacisz, będziesz w piekle i twoje dzieci!
Jeżeli więc chcesz temu zapobiec, to postaraj się natychmiast dług
ten zapłacić".
"Ależ ojcze! Odpowiedział syn, zerwawszy się z łóżka i uklęk-
nąwszy przed ojcem, zaraz jutro pojadę i zrobię, co ojciec rozkazał
tylko proszę pobłogosławić mnie, żonę i dzieci". Ojciec pożeg-
nał wszystkich i zniknął, została tylko świeca zapalona.
Syn nazajutrz pojechał do sąsiada, dług ojca zapłacił, chociaż
sąsiad nie miał dowodu pisemnego.
Otóż macie przykład, mówiła dalej panna Wanda, jak Pan Bóg
47


cudzej krzywdy nie miłuje, jak karać będzie surowo każdego oszu-
sta. Zastawiasz się tym, że upominający się o dług nie ma dowodu
pisemnego i nie oddajesz tym sposobem przedłużasz męki
czyśćcowe ojca swego, więc go nie kochasz, chociaż po nim
odziedziczyłeś majątek siebie nie kochasz... ani dzieci swoich nie
kochasz, bo za pareset rubli, których oddać nie chcesz, gotujesz
sobie i dzieciom swoim potępienie w piekle.
Ten przykład z taką siłą wypowiedziała panna Wanda, że dłuż-
nik przeprosił zaraz wierzyciela i za kilka dni oddał dług zaciąg-
nięty bez rewersu przez ś. p. ojca.
Na drugi dzień Pan Jezus pokazał się pannie Wandzie podczas
Mszy Świętej i tak się do niej odezwał: "Spełniłaś dobrze swoją
misję, ale nie chwal się przed nikim, bo ty byłaś tylko narzędziem
w rękach moich, a narzędzie nigdy nie może chwalić się z tego, co
nim ktoś zrobił, pamiętaj na moją przestrogę: "choćbyście wszyst-
ko dobrze zrobili, mówcie: słudzy niepożyteczni jesteśmy!" Ks.
proboszcz może zanotować to dla pamięci przyszłych pokoleń, ale
publicznie tego głosić nie może, póki nie przyjdzie na to czas".
Po tych słowach zanotowała panna Wanda: "Pan Jezus znik-
nął, a ja zostałam jakby nieprzytomna".
Innym jeszcze razem panna Wanda daje przykład jak należy
bronić czci Pana Jezusa i godności człowieka.
U krewnych Wandy, dwaj służący kredensowi, Bernard i Fe-
liks, razu pewnego wszczęli między sobą dość gwałtowną kłótnię.
Wymyślał jeden drugiemu różnymi przezwiskami, klątwami,
a najwięcej psią krwią. Na tę scenę nadeszła panna Wanda, wraca-
jąc z Adoracji. Ujrzawszy ją owi służący, zawstydzili się mocno
i chcieli wyjść z kredensu. Ale panna Wanda zatrzymała ich
swoją powagą i rzekła spokojnie: "Zlitujcie się, po co taką wojnę
prowadzicie i tak ohydnie poniżacie w sobie godność człowieka,
a przeciwko Panu Jezusowi bluźnicie.
Wasze .klątwy są okropne... W litanii do Wszystkich Świętych
śpiewamy: "Od piorunów i gwałtownej niepogody... od nagłej i nie-
spodziewanej śmierci, zachowaj nas Panie", a wy w kłótni wołacie,
aby Pan Bóg tę klęskę na was spuścił. Nie myślałam żebyście mogli
48


jeden drugiego nazywać "psią krwią". Czyście się zastanowili, że ta
klątwa poniża godność człowieka i w najokropniejszy sposób blu-
źni przeciwko Panu Jezusowi. Przecież z katechizmu wiecie, że
człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Człowiek
nieochrzczony np. Żyd i poganin jest obrazem Bożym, jakby ołów-
kiem tylko narysowanym a człowiek ochrzczony jest obrazem,
pięknymi farbami przez zdolnego malarza wymalowanym.
Każdy człowiek rodzi się z człowieka, a nie z psa, przynosi
z sobą krew ludzką, a nie psią. Skądże się w nim wzięła krew psia?
Człowiek ochrzczony przyjmuje Sakramenty Święte i łaska sa-
kramentalna uświęca jego duszę, a przez to staje się człowiek Koś-
ciołem Bożym, jak mówi Pismo Święte, mieszkaniem Ducha Świę-
tego, którego nie wolno gwałcić i bezcześcić klątwami i innymi
śmertelnymi grzechami... nie wolno go nazywać psią krwią bo
to straszna poniewierka godności człowieka i znieważanie Sakra-
mentów Świętych, które ten człowiek przyjmował... Słyszeliście
nieraz na kazaniu słowa Pisma Świętego, że przeklętnicy, cudzoło-
żnicy, pijacy i złodzieje Królestwa Bożego oglądać nie będą ale
piekło ich czeka, jeżeli się nie opamiętają.
Klątwa ta staje się jeszcze cięższym grzechem, kiedy przeklinacie
i psią krwią nazywacie człowieka, który już przystępował do Komu-
nii Świętej. Wszakże w Komunii Świętej przyjął Ciało i Krew Pana
Jezusa i ta Krew Najświętsza jest w nim, bo jak to ks. proboszcz
objaśniał nam w Kościele, że po Komunii Świętej nie my żyjemy, ale
żyje w nas Pan Jezus. Więc wobec tego, gdy jeden drugiego nazywa-
cie psią krwią, to znaczy, że w okropny sposób bluźnicie Panu
Jezusowi i Jego Najświętszą Krew znieważacie. Pan Jezus z miłości
ku wam wylał Krew Swoją na Krzyżu i zostawił ją w Najświętszym
Sakramencie na pokarm duszom naszym... a wy ją tak nazywacie...
W takim razie za cóż wy macie Pana Jezusa?... Co On wam winien,
że Go tak poniewieracie? Zlitujcie się i zaprzestańcie tego ohydnego
przekleństwa. Wykorzeńcie je z domów waszych, nie gorszcie swo-
ich dzieci. Wpływajcie na rodziny wasze i na kogo możecie, aby pan
Jezus przez klątwę nie był znieważany".
Całe to upomnienie mówiła Panna Wanda ze łzami a w koń-
49


cu: "Przeproście się i jutro idźcie do spowiedzi. Sama poproszę
pana, aby was zwolnił na Mszę Świętą".
Skutek był taki: Powaśnieni podziękowali pannie Wandzie za
naukę, na znak pojednania ucałowali się na drugi dzień wyspowia-
dali się i już nigdy kłótni między nimi nie było. A o pannie Wandzie
wyrażali się: "Mówiła, jak prawdziwy anioł z nieba zesłany". (Uwaga
piszącego: Ja także z tej nauki panny Wandy skorzystałem. Zwal-
czając przekleństwa, używam jej słów z wielkim skutkiem otrzy-
muję nieraz podziękowanie od penitenta za wyjaśnienie ciężkości
grzechu klątwy. "Grzeszyłem, mówi, nieświadomy, bo dotąd nie
miałem takiego wyjaśnienia, zdawało mi się, że to mały grzech, ale
teraz wyrzekam się na zawsze tego obrzydliwego nałogu").
Jezus w dalszym ciągu darzył ją objawieniami, a nawet probo-
szczowi dawał przez nią polecenia. Raz w początkach maja podała
ona ks. proboszczowi Tomaszowi Olkowieżowi kartkę z następu-
jącym tekstem:
"Dziś podczas Podniesienia pokazał mi się Pan Jezus w sukni śnież-
no-białej, okryty płaszczem niebieskim. Na piersiach jaśniała w pro-
mieniach Hostia Święta i rzekł: Powiedz ks. proboszczowi, aby pod-
czas nabożeństwa majowego miał nauki do matek o wychowaniu
dzieci. Matki zaniedbują ten obowiązek, dzieci się psują i ranią Mi
Serce. Matki biorą z sobą dzieci na zabawy, gdzie się upijają, prze-
klinają, bluźnią i różne nieskromności się dzieją. Za to zgorszenie
dzieci, matki odpowiedać będą. Do matek należy nauczyć dzieci pacie-
rza, pieśni i pobożnych modlitw, katechizmu i grzeczności.
Niech ks. proboszcz dobrze przysposobi dzieci do Spowiedzi
i Komunii Świętej, aby się umiały spowiadać i wiedziały, kogo
przyjmują w Komunii Świętej. Niech rozumieją, że godne przyjęcie
Komunii Świętej nie tyle zależy od stroju zewnętrznego, ile od czys-
tości duszy i od gorącego pragnienia przyjęcia Mnie. Jest to chwila
najważniejsza w ich życiu. To są zaślubiny Moje z nimi. W tej chwili
mogą wszystkie łaski wyprosić, jeżeli godnie przyjmą Komunię
Świętą i gorąco modlić się będą. Jedna dziewczynka bogata ma
chorą matkę. Grozi jej śmierć. Nauczcie ją godnie przyjąć Komunię
Świętą i gorąco modlić się na intencję chorej, a chora wy-
50


zdrowieje pod warunkiem jednak, że za pieniądze, przeznaczone
na bogatą sukienkę, sprawią dwie skromne jedną dla dziewczy-
nki bogatej chorej matki a drugą taką samą dla dziewczynki
biednej wdowy, która nie ma za co kupić sukienki dla swej córeczki.
Inne dzieci, gdy dostaną pieniądze na łakocie od rodziców,
niech je złożą na wykupienie z niewoli i ochrzczenie dzieci murzyń-
skich. Tym sprawią Mi wielką radość i przyczynią się do szerzenia
Królestwa Bożego na ziemi".
To polecenie Pana Jezusa zostało wykonane i chora wyzdro-
wiała. Cała ta sprawa z obdarowaniem biednej dziewczynki szła
jak najbardziej po linii wewnętrznych pragnień samej Wandy. Bar-
dzo bowiem lubiła dzieci, a najwięcej serca okazywała właśnie bie-
dnym i chorowitym dzieciom najbliższej okolicy. Nigdy nie prze-
szła obojętnie koło dziecka. Zawsze zagadnęła, obdarowała miłym
uśmiechem, porozmawiała, pouczyła, dodała otuchy, zapytała o to
lub owo. Miłość i żarliwość swojego serca rozlewała przede wszyst-
kim na dzieci.
Kilkakrotnie już była wzmianka o miłości, jaką serce Wandy
pałało do Zbawiciela utajonego w Najświętszym Sakramencie.
Jakby w nagrodę za codzienne odwiedzanie Pana Jezusa w Koś-
ciele, On jej objawił, jak miłe Mu są odwiedziny dusz kochających,
kiedy przychodzą uklęknąć przed Tabernakulum w celu pociesze-
nia Go i umilenia Mu pobytu w tym więzieniu miłości
Oto relacja ks. Augustynika, który w lipcu 1872 roku przyje-
chał do Żytna na wakcje jako diakon seminarium kieleckiego.
"W pierwszy czwartek lipca 1872 roku jak zwykle przed wieczo-
rem z panną Wandą i ks. Proboszczem Olkowiczem poszliśmy na
Adorację do Kościoła. Odmówiwszy to nabożeństwo z książeczki
św. Alfonsa Liguorego (Nawiedzenia Najświętszego Sakramen-
tu i Najświętszej Maryi Panny), gdyśmy się sposobili do przyjęcia
Komunii Świętej duchowej, panna Wanda zapatrzona w obraz
Najświętszej Maryi Panny w ołtarzu nad Cyborium, tak się ode-
zwała: "matka Boska na nas patrzy... pan Jezus mówi: Uważajcie!"
Klęcząc z głębokim uszanowaniem pochyliliśmy głowy. Cisza
uroczysta zapanowała (słów nie słyszeliśmy) około 15 minut. Prze-
51


rwały ją słowa panny Wandy: "Dobrze Panie, zrobię jak kazałeś".
Gdyśmy wyszli z Kościoła, ks. Proboszcz zapytał pannę Wan-
dę "Co mówił Pan Jezus" "Podam to na piśmie odpowiedziała
pod warunkiem, że ks. proboszcz będzie gorliwie zachęcał ludzi
do nawiedzania Najświętszego Sakramentu, ale nie wolno mi mó-
wić, póki żyję, że mi to Pan Jezus objawił".
M
r i
; k fjf>.

Świętobliwa Wanda na Adoracji Najświętszego Sakramentu
52


Na trzeci dzień Panna Wanda oddała ks. proboszczowi kartkę
następującej treści:
Gdy w zeszły czwartek na Adoracji zapragnęłam przyjąć Komu-
nię Świętą duchowym sposobem, Matka Boska z pogodnym obliczem
spojrzała na nas klęczących przed ołtarzem, a Pan Jezus w sukni
śnieżno-białejjak podczas przemienienia na Górze Tabor, w płaszczu
niebieskim, złotem przetykanym, że zdawał się być ze złota ten
płaszcz... Jezus, jakby w świetle słonecznym stał z promieniejącą na
piersiach Hostią i tak przemówił:
"Godzina Adoracji, odprawionej dla uczczenia Mnie, utajonego
w Najświętszym Sakramencie i dla oddania czci Matce Mojej, jest
niewypowiedzianie radosna. Dusze to nabożeństwo praktykujące, są
milsze dla Mnie niżeli Jan Apostoł, Mój ulubieniec, co na Ostatniej
Wieczerzy położył głowę na Moim Sercu, by przeniknąć głębię Mojej
miłości. Jan widział Mnie osobiście, nic dziwnego, że Mnie kochał
i tulił się do Mnie. Dusze zaś Adorujące Mnie, zamkniętego w Cybo-
rium, widzą tylko przybytek, gdzie mieszkam w postaciach sakramen-
talnych i słyszą tylko głos Mój wewnątrz duszy, a jednak wierzą, że
tu jestem żywy, że im wszystko dać mogę i miłują Mnie miłością
wyższą..., przytulają się do stopni ołtarza Mojego z taką wiarą, jak
Jan do Moich piersi i zatapiają się w głębi miłości Mojej od-
chodzą stąd pocieszeni w smutkach, rozłzawieni z radości i umocnieni
do wszelkich walk życiowych. Szczęśliwe te dusze... szczęśliwsze od
Aniołów w Niebie... Ja też ich kocham więcej niż cale zastępy miesz-
kańców Nieba. Wytrwajcie w tym nabożeństwie, a ubogacę was cno-
tami przeciwnymi grzechom głównym. Dam wam moc do zwyciężania
pokus wszelkich i cierpliwość do zniesienia wszelkich bied i prze-
śladowań.
Nabożeństwo adoracyjne rozkrzewiajcie w rodzinach i gdzie tylko
możecie. Niech ono stanie się codzienną, żywotną potrzebą waszą.
Obudziwszy się w nocy, przenieście się myślą do Kościoła i odwiedźcie
Mnie w świętym Tabernakulum, które Aniołowie we dnie i w nocy
otaczają. Wciągu dnia, zajęci pracą, nie możecie pójść do kościoła.
Idźcie tam myślą. Odwiedźcie Mnie. W drodze jesteście, spotkacie
Kościół, wstąpcie jeśli otwarty. A jeśli zamknięty, wejdźcie tam myślą
53


i serdeczny uczyńcie Mi pokłon. Odwiedźcie Mnie. Takie nawiedze-
nie każdy, nawet chory może spełnić.
Gdy się to nabożeństwo rozpowszechni wśród wszystkich klas spo-
łeczeństwa w świecie, świat się odrodzi. Nastąpi braterstwo narodów,
uświęcenie rodzin... Królestwo Boże zbliży się do was, o które prosicie
(ale bez zastanowienia): .frzyjdź Królestwo Twoje!".
W roku 1872 przyjechał z Krakowa na wakcje do Źytna stu-
dent, a mianowicie Jacek Malczewski, bratanek Wandy. Nie trzeba
dowodzić, jak radośnie zabiło serce Wandy, gdy go ujrzała. Prze-
cież to jej bliski krewny, a w dodatku bardzo grzeczny i uprzejmy,
tak że wszyscy go polubili i zatrzymali na dłuższy pobyt. Miał
talent do malarstwa, wiec i tutaj próbował swych sił. Swej cioci
Ewie Siemieńskiej wymalował stary kościółek przeznaczony do
rozbiórki z powodu starości. A drugiej cioci, właśnie Wandzi na-
malował obrazek Matki Boskiej z uśmiechniętym Dzieciątkiem,
trzymającym w ręku Różaniec.
W tych dniach, kiedy Jacek był jeszcze w Źytnem na wakacjach
zastał raz ks. Augustynik pannę Wandę bardzo zamyśloną. Nie
omieszkał zapytać się, o czym tak myśli. Na to Wanda odpowie-
działa mu z całą szczerością:
O moim artyście malarzu. Dziś podczas Mszy Świętej prosi-
łam Matkę Boską, aby go wzięła pod Swoją opiekę i strzegła przed
złymi kolegami, co potrafią w wierzącym wiarę podkopać, niewin-
nego obedrzeć z niewinności, pracowitego wciągnąć do szajki próż-
niaków marnujących czas na rozpuście, a talentów od Boga danych
używają na szkodę duszy i Ojczyzny. Dziś wielu malarzy, rzeźbiarzy
i powieściopisarzy, swoimi bezwstydynmi utworami psuje tysiące
dusz i do piekła prowadzi. Boję się, aby mój bratanek swojego talentu
na złe nie użył. Dlatego dziś w szczególny sposób modliłam się za
niego i odebrałam obietnicę od Matki Boskiej, że będzie prosiła
Swego Syna, aby jego talent pobłogosławił, żeby się stał malarzem
sławnym w kierunku czysto religijnym i narodowo-historycznym.
W tym właśnie okresie, właśnie w Źytnem, począwszy mniej
więcej od roku 1871 zaczęły się wielkie, podziwu godne zachwycenia
Wandy. I aż dziw, że naród nasz nie zwrócił na nie prawie żadnej
54


uwagi. Rozczytywano się w objawieniach niemieckiej wizjonerki i styg-
matyczki Anny Katarzyny Emmerich, a o naszej Wandzie, której wi-
dzenia Męki Pańskiej są równie wzruszające, zapomniano niemal
zupełnie.
W związku z tymi widzeniami ks. Augustynik podaje krótką rela-
cję Franciszki Siemieńskiej, która mówi nam sporo o charakterze
i osobowości Wandy. Oto słowa Franciszki:
"W roku 1874 dwa razy byłam obecna przy tym zachwyceniu
i pamiętam, że największe na mnie wrażenie zrobił ten jej powrót do
zajęć zwykłych, ta jej cichość i pogoda, która w niej zawsze jaśniała.
Nie pamiętam, w którym roku wtargnęła policja do jej pokoju w cza-
sie zachwycenia. Nie byłam wtedy w Żytnem, ale mi mówiono, że
strażnik Rosjanin silnie był jej widokiem wzruszony, wciąż się żegnał
i bił pokłony".
Takim humorystycznym akcentem kończy swą relację Franci-
szka Siemieńska.
Widzenia Męki Pańskiej miała Wanda w poszczególne piątki
Wielkiego Postu. Ks. Augustynik nie pisze, w którym roku była
zaszczycona tymi widzeniami. Musiało to jednak być w latach
siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Pan Jezus ukazał jej Swoją
Mękę fragmentami. O początku tych widzeń pisze sama Wanda:
Gdy nadszedł pierwszy piątek i zbliżała się trzecia godzina, ogar-
niała mnie dziwna senność, stawałam się nieprzytomną i musiałam pójść
do swego pokoju. Nie rozbierając się, padałam na pościel, ciało stawało
się jak martwe, a dusza i wszystkie jej władze były czynne. Wszystko
widziałam co się działo i słyszałam, co Pan Jezus mówił i tak silnie
słowa te w pamięci mojej się utrwaliły, że ich nigdy nie zapomnę i do-
kładnie powtórzyć mogę.
Widzeń, o których tu mowa, było siedem. W pierwszym widzeniu
była w Wieczerniku na Ostatniej Wieczerzy. W drugim widzeniu
przeżywała wraz z Panem Jezusem cierpienia Jego w Ogrodzie Oliw-
nym. W trzecim widzeniu ujrzała biczowanie u słupa. W czwartym
widzeniu była świadkiem skazania Pana Jezusa na śmierć przez Piła-
ta. Piąte widzenie ukazało jej dźwiganie Krzyża na Kalwarię. Szóste
widzenie było poświęcone spotkaniu Pana Jezusa z Matką Bolesną.
W siódmym ostatnim widzeniu była świadkiem ukrzyżowania.
55


WIDZENIA WIELKOPOSTNE
"Chcę, aby łaska widzenia jaką ci daję
była na pożytek drugich.
A postawą przy modlitwie serca,
żebyś okazała prawdziwość widzenia".
WIDZENIA WIELKOPOSTNE r. 1872.
"Wielki Post, pisze Wanda, zawsze robi na mnie wielkie wraże-
nie, bo mi przypomina Mękę Najmilszego Zbawiciela; obchodze-
nie stacji Drogi Krzyżowej w Kościele, śpiewanie Gorzkich Żali
przez lud. Gdy w Środę Popielcową usłyszałam pieśń: Wisi na
Krzyżu Pan Stwórca nieba znalazłam się pod Krzyżem...
utkwiłam oczy w Ukrzyżowanego i westchnęłam serdecznie: Pa-
nie! Daj mi łaskę i całemu ludowi, abyśmy Twoją Mękę mieli żywo
przed oczami, rozważali ją w skupieniu ducha i współcierpieli
z Tobą, z miłości ku Tobie, dla poznania wielkości grzechów i ich
brzydoty... dla wzbudzenia w sobie serdecznego żalu za nie... dla
obmycia i uświęcenia dusz naszych! O Jezu! Pociągnij nas do sie-
bie i pozwól zanurzyć się w Ranach Twoich".
57


WIDZENIE l - PIERWSZY PIĄTEK WIELKIEGO POSTU
Ostatnia Wieczerza
Dziś byłam w Wieczerniku. Pan Jezus siedział za stołem w po-
środku Apostołów, w szacie lnianej, białej jak śnieg, wyglądał jak
kapłan ubrany w albę do Mszy Świętej. Płaszcz wierzchni miał
czerwony, przewieszony przez lewe ramię. Postać Pana Jezusa
przedstawiała się bardzo majestatycznie opisać tego niepodob-
na, a jeszcze trudniej opowiedzieć! Jasność słoneczna biła od
niej w oczach malowała się nadziemska dobroć, z ust płynęły
słowa gorącej miłości . Byłam tym widokiem tak zachwycona, że
ręce wyciągnęłam do Pana Jezusa, jak dziecko stęsknione do mat-
ki. Pan Jezus mówił do Apostołów o zbliżającej się męce i swojej
śmierci, a widząc ich smutek, pocieszał słowami, że nie zostawi ich
sierotami, lecz będzie z nimi do skończenia wieków utajony w Naj-
świętszym Sakramencie. Zachęcał ich do zgody i jedności... uczył
swoim przykładem pokory miłość wzajemną nakazał im jako
obowiązek. "Po tej wzajemnej miłości poznają ludzie, że jesteście
Moimi uczniami",
Następnie Pan Jezus odprawił z uczniami wieczerzę starego
przymierza, spożył z nimi baranka przepisanego przez Mojżesza
przy wyjściu z niewoli egipskiej i tym obrządkiem zakończył ofiary
Starego Zakonu, będące figurą ofiary Nowego Zakonu, która od
wschodu, aż do zachodu słońca będzie się odprawiać na całym
świecie.
Następnie widziałam, jak Apostołowie sprzątnęli kostki ze spoży-
tego baranka, oczyścili stół, położyli czyste białe przykrycie, po-
zapalali lampy; pokładli biały chleb z czystej pszennej mąki, płaski na
podobieństwo placków, jak wielkanocne mace żydowskie, pieczo-
ne bez drożdży i kwasu, postawili także butelki wina. Potem Pan
Jezus kazał wszystkim usiąść rzędem, podać sobie miednicę z wodą;
zdjął płaszcz, przepasał się długim kawałkiem płótna (ale nie tak
białego, jak Jego szata) i wszystkim Apostołom począł umywać nogi.
58


Widziałam zdziwienie Apostołów, że Pan Jezus będzie im nogi umy-
wał, a najwięcej Piotr był zdziwiony i rzekł: "Panie, nie Ty mnie, ale
ja Tobie powinienem nogi umywać". Dopiero, gdy Pan Jezus mu
powiedział, że jeżeli nie pozwoli sobie umyć nóg, nie będzie miał
miejsca w chwale Ojca Niebieskiego, Św. Piotr zgodził się i ucałował
ręce Pana Jezusa. Myślałam, że to tylko akt pokory, lecz Pan Jezus
objaśnił im, że za chwilę ustanowi Najświętszy Sakrament; Apos-
tołów wyświęci na kapłanów i poda im do spożycia Ciało i Krew
Swoją Najświętszą. Umywając im najpierw nogi, nauczy ich, że go-
tując się do przyjęcia Sakramentu Kapłaństwa i do przyjęcia Prze-
najświętszego Sakramentu, trzeba być wolnym od wszelkich grze-
chów śmiertelnych, mieć wstręt do grzechów nawet powszednich
i mieć siłę zdeptać wszelką zmysłowość i rozkosze światowe.
Po tej ceremonii Pan Jezus usiadł z Apostołami za stołem,
a powstawszy podniósł ręce i oczy w niebo, głosem przenikającym
nawskroś całą moją istotę odśpiewał błagalne i dziękczynne mod-
litwy, wyciągnął ręce nad Apostołami i błogosławił ich. Następnie
odmówił inną modlitwę. A gdy wszyscy usiedli, wziął w Swoje ręce
chleb leżący na stole, błogosławił go, łamał i podawał Swoim
uczniom mówiąc: "Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, to jest bowiem
Ciało Moje". Potem wziąwszy kielich z winem błogosławił i rzekł:
"Bierzcie i pijcie, to jest Krew Moja, która za was i za wielu będzie
wylana na odpuszczenie grzechów... to czyńcie na Moją pamiąt-
kę". Wtedy widziałam nad głową każdego z Apostołów (oprócz
Judasza) jasną gwiazdę, a w górze Aniołów ze świecami w ręku,
prześlicznie śpiewających: "W Niebie Święty w Hostii Święty,
w duszach niewinnych Święty Pan Bóg zastępów, pełne są niebiosa
i ziemia chwały Twojej".
O jakże byłam w tej chwili szczęśliwa... tylko w Niebie będę
szczęśliwsza, bo tam na wieki oglądać będę Pana Jezusa i słuchać
śpiewów anielskich.
Radość udzieliła się wszystkim; tylko Judasz zdenerwowany
rzucał złowrogie spojrzenia na wszystkich, a szczególnie na Pana
Jezusa. Spojrzenie Judasza było tak straszne, że oczy zakryłam,
aby się z nim drugi raz nie spotkać. Apostołowie także byli przera-
59


żeni, Pan Jezus tylko zachował spokój i z powagą, prawdziwie
Boską, odezwał się do Judasza: "Synu zatracenia, wiem, że wziąłeś
od Żydów zapłatę za to, że Mnie wydasz w ich ręce. Idź prędzej...
popełniłeś już dwie zbrodnie. Świętokradzko przyjąłeś Sakrament
Kapłaństwa... Drugą zbrodnię popełniłeś przyjmując Sakrament
Ciała i Krwi Mojej... a teraz idź, dopełnij trzeciej zbrodni, spro-
wadź Żydów, aby Mnie pojmali i zamordowali".!.
Myślałam, że Judasz upadnie do nóg Pana Jezusa, przeprosi
Go i zechce surową pokutą zmyć swoje zbrodnie. Ale nie! Diabeł
wstąpił w jego serce, gdy przyjął Świętokradzko Sakramenty Świę-
te i w kamień je zamienił. Judasz jeszcze raz spojrzał złowrogo na
całe zgromadzenie i wyszedł... Ja zapłakałam na widok zaślepienia
Judasza. Sam sobie wieczną zgubę zgotował, Panu Jezusowi, który
go uczynił skarbnikiem i różnymi łaskami obdarzał, wyrządził nie-
opisaną krzywdę, Apostołom boleść sprawił, a następnym pokole-
niom dał straszne zgorszenie.
O Jezu! Jezu! Jakże mi Cię żal! Za tyle serca... za tyle miłości
okazanej przed chwilą wszystkim tu zgromadzonym i wszystkim
następnym pokoleniom, tak czarną niewdzięczność odbierasz...
Do mnie, zapłakanej, zwrócił się Pan Jezus i rzekł: "Patrz, do
czego doprowadziła Judasza chciwość i świętokradztwo! Wstąpil do
grona Apostołów, bo myślał że będę królem ziemskim a swoich zwo-
lenników uczynię ministrami i naznaczę im wysoką pensję i będą
używali rozkoszy światowych. Gdy się przekonał, że Króle-
stwo Moje nie jest z tego świata, że moich uczniów i zwolenników
czeka praca bez zapłaty pieniężnej, nędza, prześladowanie, a nawet
śmierć męczeńska, wtedy postanowił odstąpić ode Mnie. Ale chciał
coś przy tym zarobić. Jako skarbnik, okradał kasę ubogich, a wresz-
cie uległ namowom żydowskim i sprzedał mnie za 30 srebrni-
ków. Chciwość go zaślepiła, przystąpił do kapłaństwa i w grze-
chach przyjął Ciało i Krew Moją. To go ostatecznie zgubiło.
Innych Apostołów powołałem osobiście do tej godności, a Judasz
sam przyszedł. Nie chciałem go przyjąć, bo wiedziałem z jaką
intencją przychodzi i jak zakończy swój urząd. lecz usilnie pro-
szony, przyjąłem go, aby inni mieli przykład, że do Kapłaństwa
60


wdzierać się nie można, lecz oprócz pobożności i nauki, trzeba hyc
wolnym od grzechów cielesnych, od pychy, chciwości i od zamiłowa-
nia w światowych rozkoszach, trzeba być czlowiekiem umar-
twionym, gotowym na wszystkie niedostatki, a nawet na śmierć dla
Imienia Mego i w obronie wiary.
Powiedz księdzu proboszczowi, żeby wśród zdolnych, czystych
i pracowitych młodzieńców upatrywał kandydatów do semina-
rium, poddawał im myśl poświęcenia się stanowi duchownemu, ale nie
namawiał i nie zmuszał. Zgłaszających się niech dobrze zbada, czy
mają powołanie, niech im przedstawi, że w kapłaństwie trzeba wypeł-
nić ślub dozgonnej czystości. Kto się nie zlęknie, owszem jest pewny,
że tego ślubu dotrzyma, niech wie, że go Bóg powołuje.
Seminarium nie jest domem poprawy, lecz szkolą udoskonalenia
i oświecenia młodych lewitów, posiadających już ugruntuwane cno-
ty chrześcijańskie, gotowych do poświęcenia wszelkiego rodza-
ju. Takim tylko niech daje świadectwa moralności i wysyła do
biskupa. Jeżeli spotkasz rodziców, kształcących syna na księdza,
powiedz im, żeby go nie namawiali a tym bardziej nie zmuszali;
niech się sam namyśli, niech się zapozna z jakim gorliwym i świątob-
liwym kapłanem i przypatrzy się jego codziennemu życiu; niech się
często u niego spowiada, a rodzice niech się modlą w jego intencji.
Niech nie liczą, że syn zostawszy księdzem będzie im dostarczał
pieniędzy, bo księdz nie święci się na kupca, by zbierał kapitał
i wzbogacał rodzinę.
Judasz tak myślał i dlatego został świętokradcą i zdrajcą. Ksiądz
po wyświęceniu staje się ofiarą całopalną na Moim ołtarzu, jak ja
stałem się ofiarą na ołtarzu Ojca Mojego Niebieskiego. Jego ojcem
i matką, siostrą i bratem jest Kościół Święty, a dziećmi jego są
wierni, dla których ma pracować, dawać dobry przykład i uczyć, jak
mają zdobywać bogactwa duszy tj. cnoty, za które kupią sobie dobra
w Królestwie Niebieskim.
Ksiądz, przyjmujący święcenia z wyrachowania materialnego,
z namowy lub przymusu, będzie na pewno jawnym lub skrytym Juda-
szem, ale kapłanem według Serca Mojego nie będzie. Taki kapłan
nie będzie pasterzem Moich owiec, Krwią Moją odkupio-
61


nych, lecz trucicielem i rozbójnikiem. Zewnętrznie będzie się starał
zachować pozory gorliwego pasterza, czasami podniesie głos na am-
bonie przeciwko występkom, ale w skrytości będzie gorszycielem
i nie dla Mnie, lecz dla szatana będzie łowił dusze. W każdy
czwartek wysłuchasz Mszy Świętej i przyjmiesz Komunię Świętą za
tych kapłanów i na wynagrodzenie świętokradzkich Komunii."
Dalej Pan Jezus mówił: "Judasz nie tylko Sakrament Kapłań-
stwa, lecz i Sakrament Ciała i Krwi Mojej przyjął świętokradz-
ko. Ta druga zbrodnia zaślepiła go i przemieniła w zdrajcę. Oto
masz jawny dowód, jak straszne są skutki niegodnego przyjęcia Ko-
munii Świętej... jakie to okropne świętokradztwo. Judasz, przy-
jąwszy świętokradzko Komunię Świętą, zamordował Mnie w swoim
wnętrzu a teraz oddawszy Mnie w ręce Żydów, zamorduje Mnie
na Krzyżu.
Powiedz księdzu proboszczowi, aby jak najczęściej mówił do ludzi
o Najświętszym Sakramencie, że tam jestem obecny z Duszą, Bó-
stwem i Ciałem, że pragnę, aby wszyscy, jak najczęściej przystępowa-
li do Komunii Świętej, ale bez grzechu, z sercem miłością gorejącym;
z duszą pragnącą Mnie przyjąć. Przed Komunią Świętą niech się
dużo modlą i starają o skupienie wewnętrzne... o żal serdeczny za
popełnione grzechy... niech odczuwają w sobie głód duchowy i ni-
czym nieugaszone pragnienie spożywania tego Anielskiego Pokarmu,
,bojak pokarm codzienny spożyty bez apetytu nie wyjdzie na zdrowie
ciału, ale może nawet zaszkodzić, tak pokarm duchowy, który Ja daję
w Komunii Świętej, spożyty bez pragnienia, a tylko ze zwyczaju,
zbawiennych skutków duszy nie przyniesie.
Po Komunii Świętej niech nie wychodzą zaraz z Kościoła, niech
się pomodlą dłuższy czas, dopóki przyjęta Komunia Święta nie roz-
płynie się w ich wnętrznościach, dopóki Krew Moja nie przejdzie do
ich serca i nie odnowi ich krwi, z serca wypływającej i ożywiającej
całe ciało. Niech zapomną o interesach domowych, a ze Mną obec-
nym w ich duszy niech serdecznie i szczerze porozmawiają. Rozkosz
Moja być z synami ludzkimi, słuchać ich próśb i dawać im skuteczne
rady. Do tego mają najlepszą sposobność, gdy Mnie przyjmą w Ko-
munii Świętej.
62


Jak mnie to boli, gdy lud podczas odpustu biegnie do Komunii
Świętej prosto od kramów, rozproszony i bez modlitwy ciśnie się do
Komunii Świętej ze śmiechem i żartami; albo gdy po Komunii Świętej
ludzie wychodzą z Kościoła bez pomodlenia się, idą do kramów i kłó-
cą się z przekupkami. A jeszcze więcej Mnie boli, gdy idą do
szynku na poczęstunek. To samo robią w dni targowe w miastach.
Cisną się do konfesjonałów i do Stoiu Pańskiego, a myślą, jak by co
sprzedać lub kupić. Czy spowiedź tych ludzi może być dobra? A czy
Komunia Święta z takim roztargnieniem przyjęta może być dobra?
Niech tego poucza ksiądz proboszcz; i ty pouczaj, gdzie możesz.
Ci, którzy chcą codziennie, a choćby kilka razy na tydzień
przyjmować Komunię Świętą, powinni się wyróżniać w codzien-
nym życiu od swoich sąsiadów. Powinni być pobożniejsi, pokor-
niejsi, łagodniejsi, cierpliwsi. Powinni więcej pracować nad zmy-
słowością ciała i panować nad namiętnościami. Skoro się przebu-
dzą rano, powinni myśl swoją zwrócić do Mnie utajonego w Naj-
świętszym Sakramencie; przed pójściem do Kościoła powinni uni-
kać swarów i starać się o skupienie ducha. Po powrocie z Koś-
cioła powinni zachować to samo skupienie i wszelkie zajęcia do-
mowe załatwiać spokojnie bez krzyków. Straszne to jest zjawisko,
gdy osoby codziennie przyjmujące Komunię Świętą niczym nie ró-
żnią się od innych, bo dają świadectwo o sobie, że Mnie niegod-
nie przyjmują, a kto Mnie niegodnie przyjmuje, nie będzie miał
cząstki ze Mną w Niebie i może go spotkać los Judasza".
Po tych słowach Pan Jezus zwrócił się do Apostołów i rzekł:
"Niedługo, a już Mnie nie ujrzycie, i znowu niedługo, a ujrzycie
Mnie, bo idę do Ojca" (J 16,16). Pan Jezus powstał i wyszedł z je-
denastu Apostołami. (Judasz, jako zdrajca już wyszedł do Żydów)
i doszedł z nimi do bramy ogrodu tu ich zostawił, a wziął tylko
z sobą Piotra, Jakóba i Jana i z nimi wszedł do ogrodu. Wieczór
już zapadł... Widziałam, że wszyscy Apostołowie płakali.
63


WIDZENIE II - DRUGI PIĄTEK WIELKIEGO POSTU
Ogród Oliwny
Gdy Pan Jezus przyszedł do ogrodu, było ciemno, bo chmury
zasłaniały księżyc, a gałęzie drzew tę ciemność powiększały. Ogród
przedstawiał widok ponury, pobudzający do melancholii i serdecz-
nego smutku.
Wewnątrz ogrodu było wzgórze kamieniste, osłonięte oliwka-
mi, palmami i innymi drzewami, jakby przeznaczone na pobyt
pustelnika. Pan Jezus wybrał sobie to wzgórze na modlitwę, bo
chciał być sam z Ojcem Swoim Niebieskim, gotując się do speł-
nienia krwawej Ofiary na Krzyżu. Apostołów zaś Piotra, JakU-
ba i Jana zostawił poniżej wzgórza, upominając ich, aby czuwali
i modlili się.
Pan Jezus modlił się, klęcząc na kamieniach, ręce i oczy miał
wzniesione w niebo; na obliczu Jego malowała się straszna, trudna
do opisania boleść. Po chwili wstał, strwożony jak człowiek
w ostatniej chwili przed śmiercią i poszedł do Apostołów spoczy-
wających u stóp wzgórza, jakby szukał u nich pociechy; zastał ich
śpiących. Okazał im swą boleść, że jednej godziny z Nim czuwać
nie mogli... Czuwajcie, bo zbliża się ten, który Mnie zdradził. Pan
Jezus wrócił na wzgórze... jakiż lęk Go ogarniał, bo prosił Ojca
Niebieskiego, aby oddalił od Niego kielich męki, lecz dodał te
słowa: "Nie Moja, ale Twoja, Ojcze, wola niech się stanie". Po tych
słowach Pan Jezus jakby konając okrył się cały krwawym potem,
nawet kamienie, na których klęczał, były krwią zlane.
Na ten widok cała zdrętwiałam, obudził mnie dopiero szczęk
broni przybyłych żołnierzy, z Judaszem na czele, dla pojmania Pana
Jezusa. Na dowód, że dobrowolnie chce ponieść za nas śmierć na
Krzyżu, wyszedł im naprzeciw mówiąc: "Kogo szukacie?" "Jezusa
Nazareńskiego" odpowiedział im Pan Jezus "Ja nim Jestem". Na
te słowa wszyscy upadli jak martwi i leżeli dopóki Pan Jezus nie
kazał im powstać. Rzucili się na Pana Jezusa dopiero wtedy , gdy
Judasz Go pocałował i gdy Pan Jezus wyrzekł słowa: "Przy-
64


Przyszła Moja godzina... możecie Mnie pojmać". A Piotr dobył
miecza i chciał bronić Pana Jezusa, ale Pan Jezus nie pozwolił.
Widziałem, jak skrępowanego Pana Jezusa bito po twarzy, włó-
czono po ulicach Jerozolimy, prowadzono do najwyższych kap-
łanów Annasza i Kajfasza, słyszałam, jak oni wydali wyrok, że Pan
Jezus ma być stracony, ale Piłat ma potwierdzić ten wyrok.
Widziałem Piotra, gdy się wmieszał w niewłaściwe towarzy-
stwo i zaparł się trzykrotnie Pana Jezusa, nim kogut zapiał. "Nie
znam tego człowieka" powiedział. To zaparcie się Piotra było dla
mnie sztyletem, przebijającym serce... więc nie tylko Judasz jest
zdrajcą, ale i ty Piotrze? Więc wszyscy Pana Jezusa opuścicie...
W tym moim bólu spojrzałam w stronę, dokąd Pana Jezusa pro-
wadzono. Pan Jezus przechodząc, spojrzał na Piotra i tym spoj-
rzeniem przypomniał mu obietnicę nie dawno daną: "Panie, ja Cię
tak miłuję, że choćby się Ciebie wszyscy zaparli, ja się nie zaprę...
na śmierć z Tobą pójdę". "Piotrze! Nim kur zapieje, trzykroć Mnie
się zaprzesz". Kur zapiał, a Pan Jezus spojrzał na Piotra, którego
oczy spotkały się z tym spojrzeniem. Przypomniał sobie swoją
obietnicę i przepowiednię Pana Jezusa, rozpłakał się serdecznie,
porzucił towarzystwo, które go do zaparcia się Pana Jezusa do-
prowadziło... poszedł za Panem Jezusem i do śmierci nie przestał
płakać.
W tej chwili przypomniałam sobie, ile to ludzi teraz zapiera się
Pana Jezusa i zawołałam: "Panie, gdybyś spojrzał na nas, jak na
Piotra, wszyscy byśmy się nawrócili..." Pan Jezus mi odpowie-
dział: "Na Piotra raz spojrzałem, a na dzisiejszych zaprzańców spog-
lądam z każdego Krzyża; spoglądam z Hostii Świętej, gdy Ją kapłan
we Mszy Świętej podnosi; spoglądam z Komunii Świętej, gdy ją
ksiądz rozdaje i mówi: "Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy
świata"; spoglądam często i mówię do duszy: "Grzeszniku, przy
Chrzście Świętym przyrzekłeś mi miłość, przy Spowiedzi Świętej,
gdyś żebrał o rozgrzeszenie, przyrzekłeś, że będziesz wiernym aż do
śmierci, a gdzie są te obietnice i przysięgi? Zapierać się Mnie, jak
Piotr, grzesznicy umieją, ale płakać jak Piotr, choć na nich spo-
glądam, nie chcą... ile razy spojrzysz na mnie rozpiętego na Krzy-
65


żu, lub utajonego w Najświętszej Hostii, odnawiaj wiernie zlożone mi
przyrzeczenia". "Panie, serdeczne łzy żalu i wdzięczności... łzy nad
męką Twoją wylane są szczególnym darem łaski Twojej, a więc
błagam o ten dar, a płakać będę". "Otrzymasz, o co prosisz" rzekł
Pan Jezus.
Odtąd na widok Krzyża lub Hostii Świętej, zawsze serce mi
płacze i oczy zachodzą łzami.
Ponieważ już był późny wieczór, nie można było zaprowadzić
Pana Jezusa do Piłata, bo sala sądowa w tym czasie była zamknię-
ta. Sąd żydowski kazał Go skrępowanego wtrącić na całą noc do
lochu więziennego i oddał Go pod straż swawolnego tłumu.
"Widziałam ten loch... wyglądał okropnie ciemny, bo było
w nim tylko w górze jedno okratowane małe okienko, przez które
słońce nigdy nie zaglądało. Ściany czarne, pokryte grzybami wyro-
słymi z wilgoci zamiast podłogi zwykła ziemia, zaśmiecona nie-
czystościami różnego rodzaju, w których roiło się od mnóstwa
robactwa, stąd smród niesłychany, wprost zabijający. Nie było łóż-
ka ani ławki, gdzie więzień mógłby odpocząć. Był tylko duży ka-
mień nieobrobiony, na którym zdrowy tylko człowiek, i to z wielką
przykrością mógłby usiąść. Nie było ani szklanki wody do ugasze-
nia pragnienia, ani okruszyny chleba dla zaspokojenia głodu. Do
tego lochu wtrącono Pana Jezusa, skrępowanego powrozami. Aby
nie miał spokoju, kazano Go pilnować motłochowi na wpół pija-
nemu. Motłoch wymyślał różne katusze: Posadzili Pana Jezusa na
ostrym kamieniu, zasłonili Mu oczy, pluli Mu w twarz i policz-
kowali, a potem śmiejąc się pytali: "Powiedz Jezu, kto Cię ude-
rzył?" Drudzy wyrywali Mu włosy z brody i z głowy, inni brali
błoto spod nóg i rzucali na Pana Jezusa. Patrząc na te straszne
męki wyrządzane Panu Jezusowi płakałam: przypomniały mi
się słowa pieśni ludowej opisującej te męki: "Kościół nie śmiał
mówić tego, jak straszny był nocleg Jego!"
Pan Jezus milczał... znosił w cierpliwości te katusze... ręce
miał w tyle związane powrozami, nie mógł nawet otrzeć łez, płyną-
cych mu z oczu: "O Jezu, mój Jezu zawołałam ze łzami za co
Ty ponosisz te męki?" Za grzechy tych otrzymałam odpo-
66


wiedź co noce przepędzają w karczmach, w domach rozpusty,
zapominają o swej ludzkiej godności, że są stworzeni na obraz i podo-
bieństwo Boże... są tylko nieco mniejsi od Aniołów, a równają się
z nierozumnymi zwierzętami... W straszny sposób znieważają Maje-
stat Boży... Otóż Ja, przyjmując cierpliwie te katusze,-pragnę wyna-
grodzić mojemu Ojcu Niebieskiemu zniewagi wyrządzone przez tych
zaślepionych grzeszników... pragnę, aby ci zaślepieni nawrócili się,
a rządzący pozamykali jaskinie zbójeckie... Pomagaj mi w tym swy-
mi modlitwami, zwłaszcza, gdy w nocy spać nie możesz.
Wieczorem z czwartku na piątek, po skończonym pacierzu odmów:
Ojcze nasz, Zdrowaś, Chwała Ojcu i "O Jezu, krwawym potem w Ogrój-
cu zlany, cześć Ci oddaję i pragnę pocieszyć Cię w smutku i boleści!"
Gdy się w nocy przebudzisz, zmów: Ojcze nasz, Zdrowaś, Chwała Ojcu
i "O Jezu w więzieniu przez Żydów znieważany i nielitościwie bity,
cześć Ci oddaję i proszę zmiłuj się nad konającym w tej chwili i umrzeć
mającymi!" To nabożeństwo rozszerzaj, gdzie tylko możesz.
Kiedy Pan Jezus cierpiał katusze w więzieniu, Judasz opętany
przez szatana, wzgardzony przez Żydów, którym za 30 srebrników
wydał Pana Jezusa, dręczony wyrzutami sumienia, że stał się spra-
wą męki i śmierci swego Boskiego Mistrza powiesił się. Zabola-
łam nad stratą tej nieszczęsnej duszy. Piotr także zaparł się Pana
Jezusa a przecież opamiętał się zaraz ze łzami przeprosił Pana
Jezusa i otrzymał przebaczenie. Dlaczego Judasz nie naprawił swe-
go błędu i ginie wiecznie? Na to otrzymałam odpowiedź Pana
Jezusa: "Piotr zaparł się Mnie z bojaźni przed Żydami tylko słowa-
mi, a Judasz zaparł się Mnie uczynkami, z chciwości, bo wziął pienią-
dze od Żydów, prowadził ich na Moje pojmanie i własnymi rękami
Mnie wydał Piotr, gdym raz spojrzał na niego, uznał swój błąd,
rozpłakał się, porzucił złe towarzystwo, które było dla niego okazją
do upadku i poszedł za Mną. A Judasz, pomimo, że go przyjacie-
lem nazwałem, gdy Mnie Żydom zdradziecko wydawał, pomimo że
go przestrzegałem, że Syna Człowieczego wydaje, więc zbrodnię po-
pełnia był niewzruszony w swej zatwardziałości i ani myślał o po-
kucie dlatego zgubił się wiecznie.
Taki koniec spotka każdego zdrajcę sprzedawczyka. Czy to
67


będzie zdrajca, sprzedawczyk Kościoła i Wiary czy własnej Oj-
czyzny, czy tylko rodziny swojej, w każdym razie spotka go los Juda-
sza. Srebrniki wzięte za zdradę, skropione krwią i łzami zdradzonych,
sprowadzą na zdrajcę pogardę ludzi uczciwych, zatwardziałość serca
i wieczne odrzucenie od Pana Boga. Powiedz czy twoja Ojczyzna nie
miała takich zdrajców, co brali srebrniki i honory od rządów schi->
zmatyckich i heretyckich za zdradę Kościoła i Ojczyzny, co miliony
dusz oderwali od Kościoła a Ojczyznę rozszarpali?".
"Widzisz, jak cierpię, począwszy od chwili wydania Mnie przez
Judasza w ręce Żydów, ale to dopiero początek cierpień... Zoba-
czysz, ile krwi wyleję, ile plag otrzymam, zanim ludzkość wyrwę
z niewoli i wszystkie narody połączę w jedną owczarnię... Ojczyzna
twoja i Kościół w twej Ojczyźnie również przez krwawą pracę i brat-
nią jedność dojdą do upragnionej wolności. Niech tylko naród tej
wolności nie obróci w swawolę".
Przejęta nieopisaną wdzięcznością dla Pana Jezusa upadłam
na kolana i zawołałam: "Polsko! Ojczyzno moja, upadnij do nóg
Panu Jezusowi, który Ci wolność zapowiada... Dziękuj Mu i ko-
chaj Go całym sercem... bądź wierna Kościołowi Świętemu, jako
oblubienicy Chrystusowej, i Matce swojej, która cię zrodziła i wy-
pielęgnowała. O Polsko, Ojczyzno moja! Stój silnie przy Świętym
Kościele, broń Jego praw nadanych mu przez Boga, zwalczaj wszel-
kie postanowienia rządów schizmatyckich, heretyckich i żydows-
ko-masońskich, dążących do ograniczenia Jego wolności, a nawet
do Jego zagłady... Polsko, tylko na łonie wolności Kościoła, mo-
żesz być pewna swojej potęgi państwowej".
WIDZENIE III - TRZECI PIĄTEK WIELKIEGO POSTU
Biczowanie Pana Jezusa
,J3yłem biczowany przez cały dzień, a Ciało Moje stało się jako
jedna rana". Słyszałam te słowa przytaczane na kazaniach przez księ-
dza Proboszcza i w książce nabożnej, w rozmyślaniach o męce Pan-
68


skiej czytamy je, a dziś Pan Jezus powołał mnie na podwórze
Piłata, abym własnymi oczami przyjrzała się strasznej kaźni, na
jaką skazany był Pan Jezus, jak niewolnik najniższego rzędu, ob-
winiony o niesłychane zbrodnie. Obszerne podwórze Piłata,
napełnione było tłumem różnorodnym, wyczekującym na przypro-
wadzenie Pana Jezusa z więzienia, gdzie całą noc, bez odpoczynku
cierpiał nieludzkie znęcanie się pijanych, opłaconych przez San-
hedryn żydowskich stróżów i różnych zbirów.
Tłum zebrany na podwórzu podzielił się na różne grupy. Jedną
stanowili arcykapłan i kapłani żydowscy, wybitni uczeni, bogacze,
faryzeusze, obok nich przekupieni krzykacze z ludu. Dalej stali
zwolennicy Piłata. Była także mała grupka prostego ludu, zwo-
lenników Pana Jezusa. Agitatorzy, przekupieni przez starszyznę
żydowską, uwijali się na wszystkie strony, rozbudzając nienawiść
przeciwko Panu Jezusowi i zachęcając zebranych do stanowczego
żądania od Piłata zatwierdzenia wyroku śmierci na Panu Jezusie,
wydanemu przez arcykapłanów żydowskich. Wśród tłumu widać
było zamieszanie i zniecierpliwienie.
Jak tylko rozwidniło się i słońce poczęło wschodzić, stróże wię-
zienni wraz z żołnierzami na rozkaz Sanhedrynu żydowskiego
przyprowadzili skrępowanego Pana Jezusa do Piłata. Gdym Go
ujrzała, boleść nieopisana przeszyła mi serce... Pan Jezus wyglądał
okropnie. Długie włosy na głowie i brodzie miał potargane;
oblicze od bicia zapuchłe; oczy krwią zaszłe, posiniałe, jakby czar-
ną obwódką otoczone, ręce w tyle skrępowane tak mocno, że po-
wrozy poprzerzynały skórę do krwi; odzienie na Panu Jezusie było
poszarpane i błotem obryzgane. Pan Jezus zmęczony głodem, pra-
gnieniem, bezsennością i biciem, zaledwie mógł nogami poruszać,
a stróże zmuszali do prędkiego chodu.
Gdy Pan Jezus pokazał się na placu, tłum jakby szalony począł
wrzeszczeć: "Jesteś, zwodzicielu ludu i gwałcicielu Zakonu! Już
dłużej zwodzić nas nie będziesz... nie długo zawiśniesz na krzyżu".
Zwolennicy Pana Jezusa wystąpili z obroną: "Dlaczego kłamie-
cie", zawołali, "Jezus nikogo nie zwodził, prawd Bożych nauczał,
złych tylko karcił, a dla biednych i nieszczęśliwych był ojcem
69


są tu matki, którym dzieci uzdrawiał; są biedni, których żywił.
Jezus nic złego nigdy nie uczynił... bronić Go będziemy!" Ten głos
małej garstki zagłuszyli starsi żydowscy, ich przekupieni służalcy,
faryzeusze, bogacze i motłoch przedtem upojony i przepłacony.
Małą garstkę, przyjazną Panu Jezusowi, żołnierze rozpędzili. Po-
zostali tylko sami wrogowie.
Widziałam, jak Pana Jezusa wprowadzono do sali sądowej,
słyszałam, jak Piłat siedzący na tronie odczytywał różne skargi
i fałszywe zarzuty przeciwko Panu Jezusowi, jak Mu się kazał
tłumaczyć, lecz Pan Jezus, jak poprzedniego dnia, tak i teraz mil-
czał.
Piłat, obrażony, rzekł głosem podniesionym: "Czemu nie od-
powiadasz? Czy nie wiesz, że mam moc skazania cię na śmierć lub
uwolnienia?"
Na to odpowiedział Pan Jezus: "Nie miałbyś tej mocy, gdyby ci
jej z góry nie dano ". "Oskarżają Cię, że się nazywałeś królem
i Synem Bożym, czy naprawdę nim jesteś?" "Tyś powiedział", od-
rzekł Pan Jezus. "Przyjdzie czas, że ujrzycie Syna Człowieczego,
przychodzącego w obłokach, a Ten was sądzić będzie". Słyszałam
jeszcze inne oskarżenia przeciw Panu Jezusowi ze strony Żydów.
Piłat pilnie wszystko rozważał i nie znalazł nic, co by mogło
potępić Oskarżonego: Powstał tedy z tronu i głośno odezwał się
do Żydów: "Ja nie znajduję w oskarżonym żadnej winy". "Na nim
wielka wina ciąży", krzyknęli oskarżyciele, "robi niepokój w państwie,
chodzi po ziemi żydowskiej i po Galilei i wszędzie podburza lud,
gotów wywołać rozruchy a ty, jako wielkorządca przez cesarza
naznaczony do pilnowania porządku, będziesz za to odpowiadał".
Piłat usłyszawszy, że Chrystus jest Galilejczykiem, a tym sa-
mym należy pod władzę Heroda, który rządzi Galileją, skorzystał
z chwilowego pobytu Heroda w Jerozolimie i odesłał Chrystusa do
niego. Herod, gdy ujrzał Chrystusa skrępowanego jak więźnia,
uradował się, bo Go dawno chciał widzieć. Słyszał nieraz, że Chry-
stus dziwne nauki głosi i cuda czyni, zdawało mu się, że na jego
żądanie Chrystus uczyni cud, by sobie pozyskać jego względy. He-
rod sądził, że Chrystus jest zwyczajnym człowiekiem, i że Mu
70


swoją władzą królewską zaimponuje. Ale się bardzo zawiódł, bo
Pan Jezus milczeniem zbywał jego zapytania i żądania, ponieważ
te pytania i żądania czynione były tylko z ciekawości.
Pan Jezus ofiarował się umrzeć za ród ludzki, wiec nie szukał
ułaskawienia u Heroda, ani u żadnych innych władz tego świata.
Widziałam, że Herod obraził się na Pana Jezusa, twarz miał
czerwoną, a wargi ze złości zaciśnięte. Podniecony skargami kap-
łanów i doktorów żydowskich, okazał Panu Jezusowi pogardę,
nazwał Go głupim i dla wyszydzenia Go wobec pospólstwa ubrał
Go w szatę białą, jak zwykle ubierają w szpitalach wariatów i ode-
słał go z powrotem do Piłata".
Piłat tedy wezwał przywódców ludu, głównie domagających się
podpisania wyroku śmierci, i oświadczył im, że Herod nie znalazł
w Chrystusie przestępstwa godnego śmierci. "Stąd wnoszę, że
tylko z osobistej urazy i nienawiści domagacie się wyroku śmierci;
dla waszej satysfakcji każę Go ubiczować".
Ponieważ na wasze święta Wielkanocne macie zwyczaj, abym
wam wypuścił na wolność jednego z więźniów, a jest tu w więzie-
niu zbrodniarz Barabasz, który rozbijał, podpalał, kradł i za to
musi być stracony, więc go stawiam obok Jezusa i pytam, którego
mam uwolnić?!" "Barabasza!" krzyknęli. "A z Jezusem co mam
zrobić?" pytał Piłat. "Ukrzyżować Go!" wołał bezmyślny
tłum.
Piłat jeszcze wyroku na śmierć nie podpisał, a tylko kazał Pana
Jezusa ubiczować.
Do wykonania tego wyroku wyznaczono sześciu wysokich
i mocnych chłopów. Ręce mieli grube, żylaste, a twarze twarde
i złośliwe; z ich oczu można było wyczytać, że mają serca dzikie,
zwierzęce, że potrafią znęcać się nad niewinnym więźniem, ofiarą
obłudnych faryzeuszów i arcykapłanów.
Widziałam, jak Żydzi boją się, aby Piłat, po ubiczowaniu Pana
Jezusa nie puścił Go na wolność, zmówili się więc z owymi sześciu
drabami, upoili ich i zapłacili im, aby nie żałowali rózeg i dyscyplin,
bo wolą, by Chrystus umarł podczas biczowania, niżeliby miał być
puszczony na wolność. Na rozkaz Piłata stróże wyprowadzili
71


Pana Jezusa na plac, na którym stała kamienna kolumna około
dwóch łokci wysoka, mająca na wierzchu żelazne kółko. Przy ko-
lumnie były rózgi z kolczastej twardej akacji, baty ukręcone z gru-
bych powrozów, z żelaznymi haczykami na końcach, żelazne, ostre
łańcuszki i dyscypliny z grubego surowego rzemienia, zakończone
ołowianymi kulkami. Wokoło stał tłum widzów różnego rodzaju.
Większość stanowili wrogowie Pana Jezusa.
Skoro Pana Jezusa przyprowadzono do kolumny, ręce w tyle
związane rozwiązano, z sukni Go obnażono, następnie ustawiono
Go przodem do kolumny, a plecami do publiki, ręce przywiązano
do kółka żelaznego na wierzchu kolumny, tak, że Pan Jezus musiał
być pochylony twarzą do kolumny, a przednią częścią ciała od niej
odsunięty, aby końce rózeg i dyscyplin podczas biczowania, mogły
i tę część ciała dosięgnąć.
Rozpoczęło się straszne widowisko, nieznane dotąd ani ludziom,
ani Aniołom. Naprzód wystąpili dwaj kaci z rózgami kolczastymi,
później bili Pana Jezusa z całej siły od szyi aż do ostatniego palca
u nóg, tak że zostało zryte całe ciało ranami, jak rola bronami.
Po tych zbirach, przystąpili dwaj inni i dalej bili Pana Jezusa
batami skręconymi z powrozów zakończonych żelaznymi haczy-
kami. Haczyki te za każdym uderzeniem rozrywały Ciało Pana
Jezusa pocięte rózgami i rozrzucały na wszystkie strony. Kiedy się
ci oprawcy zmęczyli, przystąpili inni z żelaznymi, ostrymi łańcusz-
kami, którymi jak nożami krajali Przenajświętsze Ciało Zbawicie-
la. Wreszcie przystąpili kaci z rzemiennymi dyscyplinami, zakoń-
czonymi ołowianymi kulkami. Za każdym uderzeniem rany się
powiększały, ciało coraz więcej odpadało. Wiele ran było wiel-
kości sześciu cali, a głębokość ich dochodziła do samych kości.
Całe Ciało Pana Jezusa, oprócz głowy, było pokryte ranami i siń-
cami, bardziej podobne do jakiejś masy bezkształtnej, niźli do czło-
wieka. I tak stał Pan Jezus w kałuży własnej Krwi, a była chwila,
że biedny Jezus nie mógł ustać, gdy sił mu już zabrakło... upadł na
ziemię na kolana... ręce mając przywiązane do słupa i zawisł na
słupie jakby nieżywy. Widziałam, jak jeden z katów kopnął Go
kilka razy nogą.
72


Na widok tego nieludzkiego czynu, na widok strasznych ran,
okrywających Ciało Pana Jezusa, serce mi bić przestało z nad-
miaru boleści... skamieniałam... wyciągnęłam ręce do Jezusa,
chcąc rany Jego opatrzeć i zapłakałam gorzkimi łzami.
Gdy mnie Anioł-Stróż ocucił, usłyszałam naradę katów, zasta-
nawiających się, coby jeszcze wymyślić, aby powiększyć męki Jezu-
sa i dogodzić Żydom, którzy im za to zapłacili. "Królem się miano-
wał zawołał jeden więc Go ukoronować". "Dobra myśl"
powtórzyli inni i zaraz się zabrali do spełnienia tego bar-
barzyńskiego projektu. Odwiązali Pana Jezusa od słupa, posadzili
Go na ostrym kamieniu polnym, niby na tronie; okryli Go starą
czerwoną płachtą, niby płaszczem królewskim. Płachta ta, brudna
i gruba, przylgnęła do zranionego Ciała Pana Jezusa i zadawała
Mu straszny ból. Wyszydzając Jego władzę królewską, związali
Mu ręce i włożyli w nie trzcinę, niby berło królewskie. Na głowę
wtłoczyli koronę, uwitą z gałęzi kolczastej akacji. Grube kolce
tej korony porozrywały Ciało i przebiły czaszkę aż do mózgu.
Zranione zostało czoło, skronie, oczy, uszy i szyja. To wszystko
sprawiło Panu Jezusowi niesłychane boleści; oblany krwią podob-
ny był 'do krzaka czerwonego, pomalowanego czerwoną farbą.
Wreszcie podchodzili do siedzącego Pana Jezusa i uderzali laskami
w koronę wbijając głębiej jej kolce w Jego głowę. Naigrawając się
z cierpiącego Zbawiciela klękali przed Nim, pluli Mu w twarz
i mówili: "Witaj Królu".
Jezus milczał... w tym jednak milczeniu wyczytałam skargę:
"Obaczcie, a przypatrzcie się, jeżeli jest boleść, jako boleść Moja...
Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił... czemem zasmucił, albo w czym
zawinił..."
Widząc tę straszną zniewagę Pana Jezusa, słysząc różne bluź-
nierstwa przeciwko Niemu, czytając w Jego milczeniu skargę zbo-
lałego serca, upadłam na kolana, zalana łzami żalu i boleści i za-
wołałam: "O Jezu! Jasności ojcowska, śliczności świata wiecznego;
ozdobo i rozkoszy nieba, najpiękniejszy z synów ludzkich... naj-
czystszy i niepokalany Baranku, cierpisz za grzechy całego świata!
Jakie to grzechy były główną przyczyną, że Ty, świętością prze-
73


wyższający wszystkich Aniołów, dałeś się z szat obnażyć i pozwoli-
łeś w taki sposób skatować Najświętsze Swoje Ciało i cierniem
zranić swoją głowę! Panie! Gdyby Umie Twoja łaska nie wspie-
rała, byłabym skonała na widok okrutnego biczowania i korono-
wania..."
Na tę prośbę otrzymałam odpowiedź: "Każdy grzech, jako bunt
stworzenia przeciwko Stwórcy, jest ciężką zniewagą Jego Majestatu.
Ale najcięższą zniewagą są grzechy popełnione przeciwko szóstemu
i dziewiątemu przykazaniu Bożemu tj. grzechy rozpusty cielesnej.
Wszakże wiesz o tym, że czlowiek jest stworzony na obraz i podobie-
ństwo Boga, że przez Chrzest i Komunię Świętą jest we Mnie
wszczepiony i jego czionki staiy się Moimi, i że jest Kościolem Ducha
Świętego. Zatem, kto popełnia grzech cielesny, ten znieważa bardzo
ciężko wszystkie Trzy Osoby Boskie. Znieważa Boga Ojca, bo od-
dając swe ciało na rozpustę, siebie jako obraz Boży rzuca w błoto.
Znieważa Syna Bożego, bo oddając się rozpuście cielesnej zbeszcze-
szcza Jego członki. Znieważa Ducha Świętego, bo grzesząc cieleś-
nie gwałci Kościół Jego. Czy ten grzech popełnia ktoś, kto jest w sta-
nie wolnym, czy w małżeńskim, w każdym razie grzeszy ciężko, śmier-
telnie... znieważa bowiem Boga w Trójcy Świętej Jedyne'go i za-
sługuje na wieczne potępienie".
"Aby naprawić krzywdę wyrządzoną Bogu przez grzechy rozpu-
sty i aby grzesznikowi wyjednać przebaczenie, potrzeba było,
abym ponosił katusze biczowania, podczas którego cierpiałem moral-
nie, stojąc obnażony wśród tłumu rozpustników urągających Mi.
Cierpiałem fizycznie bo jak widzisz ciało moje okryli rana-
mi i sińcami. Ty odczułaś mękę Mojego Ciała... odczułaś ból
Mego serca, że człowiek, najwspanialsze Boskie stworzenie...
mieszkanie Trójcy Świętej, przez cudzołóstwo i wszelką nieczystość
stał się gorszy od nierozumnego zwierzęcia. Za grzechy rozpusty
cały świat został ukarany potopem, a Sodoma i Gomora ogniem
siarczystym. Jeżeli ludzie tych zbrodni nie porzucą, będą ka-
rani krwawymi wojnami, zaraźliwymi, śmiertelnymi chorobami
i różnymi innymi klęskami; wylewem wód, posuchą, głodem, aby
roztyłych rozpustników brakiem chleba sprowadzić na drogę
74


moralności. A jeżeli i to nie powstrzyma ludzi od rozpusty, powymie-
rają cale rodziny... zmarnieją cale państwa...".
powiedz księdzu Proboszczom, aby w skromny, ale ognisty spo-
sób, nie zaniedbał karcić rozpustników i rozpustnice. Niech upomina
rodziców, aby się skromnie zachowywali wobec dzieci i czuwali nad
ich postępkami w domu i poza domem i aby do domów nie wprowa-
dzali gorszycieli".
"Niech się potworzą stowarzyszenia niewiast i mężczyzn różnych
stanów, ale jednego ducha, pod opieką Mojej Matki Niepokalanie
Poczętej w celu tępienia rozpusty, a krzewienia cnoty czystości i bro-
nienia jej. Kto Boga i Ojczyznę kocha, zaklinam go na Moje okrutne
biczowanie i cierniem koronowanie, niech się stanie członkiem tego
stowarzyszenia, niech sam strzeże cnoty czystości, a tępi rozpustę
i drugich do tego zachęca... I tak uleczy Moje, nad wyraz bolesne
rózgi"".
Gdy Pan Jezus to mówił, zrobiło się dość cicho na placu, bo
żydowska starszyzna zajęta była rozprawą u Piłata, (na co gawiedź
zwróciła uwagę i jakby na chwilę zapomniała o na wpół tylko jesz-
cze żywym Panu Jezusie), wywierając na niego nacisk, aby podpisał
wyrok śmierci, wydany na Pana Jezusa przez arcykapłanów żydow-
skich, bali się bowiem, aby Piłat nie uwolnił teraz Pana Jezusa.
Kiedy Pan Jezus wypowiadał ostatnie słowa, nastąpiła cudow-
na przemiana, cudowniejsza, niż na górze Tabor. Ciało Pana Jezu-
sa stało się jasne jak błękit nieba podczas pogodnej nocy. Rany
przemieniły się w świecące gwiazdy, a im większa była rana, w tym
jaśniejszą i większą gwiazdę się przemieniła; korona cierniowa na
głowie przemieniła się w koronę złotą, drogimi kamieniami wysa-
dzoną. Kolce cierniste korony przemieniły się w promienie sło-
neczne. Trzcina w rękach przemieniła się w Krzyż błyszczący z na-
pisem: "Krzyżem zamknąłem piekło, a otworzyłem niebo". Płachta
czerwona, brudna, okrywająca zranione Ciało Pana Jezusa, prze-
mieniła się w jasny, przeźroczysty obłok, przez który wodoczne
były wszystkie gwiazdy, okrywające Ciało Pana Jezusa. Kamień,
na którym siedział Pan Jezus, przemienił się w tron kryształowy
75


przybrany złotem, perłami i różnymi kamieniami. A mój naj-
droższy Jezus siedział na tym tronie w majestacie Króla, któremu
niebo i ziemia są posłuszne, a w ręce trzymał błyszczący Krzyż,
godło swej męki.
W tej chwili zjawił się chór Aniołów ze Świętym Michałem Ar-
chaniołem na czele. Święty Michał z głęboką pokorą upadł na kola-
na i odezwał się w te słowa: "Jezu, najpotężniejszy nasz Królu! Dla
pocieszenia Cię w Ogrójcu, byłem posłany przez Ojca Twego Nie-
bieskiego; dziś staję przed Tobą w otoczeniu Aniołów dla oddania
Ci czci, uwielbienia, miłości i powinszowania zwycięstw, odniesio-
nych dotąd nad piekłem i jego służalcami. Zwycięstwa ostatecznego
oczekuje niebo i ziemia, oczekują dusze w otchłani będące".
"Zwycięstwo to jest już bliskie... O, jakże się radujemy! Twoje
ubóstwione człowieczeństwo zostało sponiewierane przez zaślepio-
ną Synagogę i przekupionych przez nią służalców piekła. Za to my
przybyliśmy z polecenia Ojca Twego Niebieskiego, aby Cię uwiel-
bić i uczcić najgłębszym hołdem. Padamy więc przed Tobą wszys-
cy na kolana, schylamy pokornie czoła... i napełnieni najgorętszą
miłością śpiewamy: "Królowi wieków Nieśmiertelnemu i Niewi-
dzialnemu, samemu Bogu cześć i chwała na wieki wieków. Amen.
Wychwalamy Cię, błogosławimy Cię... niech będzie Imię Twoje
błogosławione teraz i na wieki wieków. Amen. Tyś jest początek
i koniec, który był i który przyjdzie. Wszechmogący!... Wszystkie
narody upadną do nóg Twoich, będą wysławiały Wszechmocność
Twoją i Majestat Świętości Twojej, a nieprzyjaciele Twoi zostaną
pohańbieni i zawstydzeni".
Po Aniołach, w takim samym porządku oddawali cześć Panu
Jezusowi święci Starego Zakonu, wołając ze łzami w oczach, pod-
nosząc ręce ku Jezusowi: "O Panie, Królu i Wybawco nasz! My-
śmy Cię z tęsknotą oczekiwali i wyglądaliśmy dnia, kiedy przyj-
dziesz i otworzysz nam bramy otchłani. Spełniła się nasza nadzie-
ja... Dziękujemy Ci za Twą Mękę, bo przez nią otworzysz naszą
otchłań i wprowadzisz nas do nieba. O bądź uwielbiony, bądź
błogosławiony na wieki... Sława Twojego Imienia rozejdzie się po
całym świecie i wszystkie pokolenia wielbić Cię będą i będą się
76


bały Twojej potęgi. Nieprzyjaciele Twoi chcieli Cię poniżyć... Tyś
skruszył ich pychę i pokazałeś im, że Tyś wszechmocny, co stwo-
rzył niebo, ziemię i wszystko, co się na nich znajduje, że Tobie się
należy wszelka cześć i chwała! Wszystkie narody, któreś stworzył
przyjdą i pokłonią się Tobie Panie..." Pan Jezus podniósł ręce
i udzielił wszystkim błogosławieństwa.
W tej chwili ocuciłam się... podniosłam się napełniona dziwną
radością i zawołałam: "Wielbij duszo moja Pana... Wielbij Chry-
stusa, Króla w koronie... i ucałowałam Krzyż stojący na stoliku
przy łóżku dziękując Panu Jezusowi za to, co widziałam i słyszałam.
Udałam się na adorację do Kościoła, po adoracji do chorych".
WIDZENIE IV - CZWARTY PIĄTEK WIELKIEGO POSTU
Piłat podpisał wyrok śmierci
Dziś byłam w sali sądowej Piłata i widziałam niesłychaną zaja-
dłość Żydów skierowaną przeciwko Panu Jezusowi. Chyba sza-
tan ich podżegał mszcząc się, że Pan Jezus staczał z nim walkę
i zwyciężał, że niedługo jego panowanie się skończy, a Chrystus
pod swój Krzyż zwycięski przygarnie wszystkie narody.
Piłat, dla powagi i bezpieczeństwa otoczony wojskiem rzym-
skim, przyjmował starszyznę żydowską, domagającą się jak naj-
szybszego potwierdzenia wyroku śmierci krzyżowej, wydanego
przez najwyższych kapłanów żydowskich na Pana Jezusa. Słysza-
łam, jak starszyzna podnosiła przeciw Panu Jezusowi te same
co wczoraj zarzuty, rzucała oszczerstwa, że Pan Jezus bunto-
wał lud przeciwko Prawu Mojżesza i przeciwko państwu rzyms-
kiemu. Słyszałam, jak Piłat, choć poganin, chciał być sprawie-
dliwym i odpowiedział na oszczerstwa spokojnie i przekonywują-
co: "Co wy chcecie od Chrystusa? Jestem rządcą tego kraju,
otrzymuję sprawozdania, co się gdzie dzieje i wiem, że Chrystus
przeciw Mojżeszowi nie występował, przeciwnie, powoływał się na
77


niego w wielu okolicznościach. Nie występował przeciwko Bogu
waszemu, ani przeciwko cesarzowi, bo powiedział publicznie
w Świątyni, że co jest Boskiego, oddajcie Bogu, a co jest cesar-
skiego, oddajcie cesarzowi. Nie głosił nienawiści, bo słyszałem o Je-
go miłosiernych uczynkach wiadomych wszystkim bez wyjątku.
Przecież uzdrowił sługę setnikowi wojsk naszych. Przełożonemu
waszej synagogi wskrzesił umarłą córkę, słyszałem, że tysiące głod-
nych bez różnicy pochodzenia nakarmił. Za cóż wy Go tak niena-
widzicie?"
Na to starszyzna żydowska, nie mogąc temu zaprzeczyć, co
Piłat mówił, z pewną złośliwością odpowiedziała: "Gdyby On nie
był winien, to nie oskarżalibyśmy Go, a nasi arcykapłani nie wyda-
liby wyroku śmierci na Niego". "Ja w tej sprawie widzę rzekł
Piłat osobistą urazę i zazdrość waszych kapłanów i uczonych;
ale dla dania wam satysfakcji, pomimo że Chrystus na to nie za-
służył, kazałem Go ubiczować. Jeżeli was to nie zadawala, zapytam
ludu zgromadzonego na placu, co myśli o Chrystusie i jak się
wypowie, gdy Go ujrzy ubiczowanego".
Po tych słowach kazał wszystkim wyjść z sali na podwórze
przed ratusz, a Chrystusa kazał wprowadzić.
Biedny Pan Jezus! Wstać nie mógł z kamienia, na którym Go
koronowali, podnieśli Go więc stróże i ledwie przyprowadzili. Pi-
łat nie przypuszczał, że w tak okrutny sposób skatowano Pana
Jezusa. Gdy Go zobaczył, zdziwił się, że jeszcze żyje... i załamał
ręce... Widziałam jaką walkę staczał ze swoim sumieniem, które
mu groźnie mówiło: "Patrz, jak podle postąpiłeś skazując Niewin-
nego na ubiczowanie. Wszak o Jego niewinności byłeś przekona-
ny, boś Go bronił przed oskarżycielami; i żona twoja cię ostrzega-
ła, abyś temu człowiekowi nic złego nie czynił". Na głos rozbu-
dzonego sumienia Piłat zbladł i chwilę myślał, co zrobić. Tego, co
się stało z jego rozkazu, już nie zmazę, ale co teraz zrobić? Ha!
Wyprowadzę Chrystusa na ganek i przedstawię Go ludowi
a lud, zobaczywszy Go w tak okropnym stanie, może okaże
litość i zażąda uwolnienia Go. Widziałam, że Piłat obmyśliwszy
ten plan, trochę się uspokoił.
78


Żołnierze wyprowadzili Pana Jezusa na ganek i ustawili Go
tak, by był przez wszystkich widziany. Stał z rękami związanymi
na przedzie, trzymał trzcinę w ręku, na plecach miał czerwoną
brudną płachtę, na głowie cierniową koronę, a całe ciało pokryte
było ranami i sińcami. Twarz była zalana łzami i krwią. Piłat
stanąwszy obok Pana Jezusa zawołał: "Oto człowiek!" Jeżeli coś
Względem was zawinił, to czy nie dosyć kary, jaką już odebrał?
\
Na to przedstawienie Pana Jezusa przez Piłata garstka miłoś-
ników Pana Jezusa stojąca z dala wybuchnęła głośnym płaczem
i zawołała: "Oddaj nam Go, my Go będziemy leczyć, bo On nas
leczył... O biedny Pocieszycielu! Co z Ciebie złość ludzka uczyni-
ła?". Faryzeusze zakrzyczeli ten litościwy głos. Pijany motłoch prze-
kupiony przez faryzeuszów wrzeszczał jak opętany: "Jeżeli uwolnisz
Jezusa, oskarżymy cię przed cesarzem, że spiskujesz przeciwko jego
osobie i państwu, podpisuj wyrok śmierci i koniec". Piłat przeraził
się tą pogróżką i podpisał wyrok: Chrystus ma być ukrzyżowany.
A chcąc uspokoić sumienie, kazał sobie podać wody w miednicy,
a umywając ręce na znak swej niewinności rzekł: "Nie jestem winien
krwi tego sprawiedliwego". Żydzi odpowiedzieli na to dzikim gło-
sem: "Krew jego niech spadnie na nas i na naszych synów".
Widziałam, jak natychmiast tęgi chłop o zbójeckim wejrzeniu
wszedł na ganek, aby na dół sprowadzić Pana Jezusa już skazane-
go na ukrzyżowanie. Ku uciesze rozszalałej gawiedzi ów zbir ude-
rzył ręką Pana Jezusa w skrwawioną i wybladłą twarz tak silnie, że
mało Pan Jezus nie upadł. Gawiedź poczęła się śmiać i klaskać
rękami. Widząc Pana Jezusa tak sponiewieranego, okropnie to
odczułam nie mogąc Mu udzielić pomocy. Zdawało mi się, że mi
ból głowę rozsadzi, a serce pęknie z żalu. Wtedy wyciągnęłam ręce
i zawołałam: "Nędzniku! Dlaczego znęcasz się nad niewinną ofia-
rą... jak dzikie zwierzę! Jezus ma twarz oblaną krwią i łzami, a ty,
zbrodniarzu, jeszcze bijesz tę Najświętszą Twarz?" I zaczęłam głoś-
no płakać... ze mną płakały inne niewiasty. Zbój już więcej nie bił
Pana Jezusa, lecz czym prędzej sprowadził Go na plac. Nie
liczyłam stopni schodów, ale pamiętam, że każdy był zlany krwią
79


płynącą z Jego poszarpanego Ciała. Widziałam, jak Aniołowie za-
sypywali jakimś proszkiem plamy krwi, wsiąkającej w kamienne
stopnie, aby ją ochronić od zdeptania.
Gdy Pana Jezusa sprowadzono na plac, otoczyli Go oprawcy,
ściągnęli z Niego gwałtownie czerwoną, grubą płachtę wyrywając
przy tym kawałki Ciała, przyschnięte do płachty i odnawiając rany,/
z których płynęła krew strumieniami... Widziałam, jak Aniołowie te
Krew i kawałki Ciała zbierali do złotych naczyń i do nieba zanosili,
odmawiając głośno akty strzeliste: "O Przenajświętsze Ciało i Krwi
Syna Bożego, najdroższa ceno za okup świata z niewoli szatańskiej,
cześć wam oddajemy i przez całą wieczność oddawać będziemy. Z na-
mi czcić Was będą na ziemi także wierni wyznawcy Chrystusa". Tu
przypomniałam sobie słowa modlitwy: "Ciało Chrystusowe zbaw
mnie... Krwi Chrystusowa napój mnie" i odmówiłam ją ze skruchą.
Na Pana Jezusa po zdjęciu płachty z równą gwałtownością wdzie-
wali suknię i znowu otwierali Mu rany powiększając straszne boleści
Na szyję włożyli Panu Jezusowi ciężki żelazny łańcuch na znak, że
wyrok skazujący Go na ukrzyżowanie jest nieodwołalny, co nasz lud
w pieśni śpiewa: "Więzień, co ten łańcuch nosi, od śmierci się nie
wyprosi". Nadto łańcuch, spadając na kolana, tłukł je i chód utrud-
niał a leżąc na szyi wgniatał suknię w rany świeżo zakrwawione.
Na ramiona włożono ciężki, gruby Krzyż, z grubsza ociosany, siedem
cali szeroki, długi na przeszło sześć łokci, do którego miał być przybi-
ty Pan Jezus. Krzyż bardzo boleśnie ugniatał zranione ramiona, ude-
rzał w koronę cierniową, a jej kolce coraz głębiej wbijał w głowę.
W pasie nad biodrami przepasano Pana Jezusa grubym powrozem,
którego końce trzymali oprawcy, prowadzący Go na śmierć. Przed
Panem Jezusem nieśli tablicę z napisem: "Jezus Nazareński, Król
żydowski", co miało oznaczać przestępstwo, za które został skazany
na śmierć. Słyszałam ostry spór Żydów z Piłatem o ten napis. Żydzi
chcieli, aby Piłat zmienił napis, że "Jezus sam nazywał się królem
żydowskim", ale Piłat stanowczo im odpowiedział: "Com napisał,
napisałem! Napisu nie zmienię". Oprócz tej tablicy, niesiono przed
Panem Jezusem gwoździe, obcęgi, młoty, liny i napój gorczycą za-
prawiony. Aby upozorować, że Pan Jezus rzeczywiście jest wino-
80


wajcą godnym śmierci, faryzeusze, jak słyszałam, wystarali się, że
tego dnia skazano na śmierć krzyżową obok Pana Jezusa także
dwóch zbrodniarzy, znanych z publicznych rozbojów. Prowadzo-
no ich na czele, a wysłannicy faryzeuszów idąc obok głosili ze-
branym na ulicy tłumom: "Jakimi są ci dwaj znani wam zbrod-
niarze, takim samym jest i Ten trzeci, co Go za nimi prowadzą".
Pochód prowadziło wojsko rzymskie, a obok szła zgraja pijana,
przekupiona przez faryzeuszów, wrzeszcząca jak opętana i złorzeczyła
Panu Jezusowi. Ale w obłokach nad Panem Jezusem widziałam
wojsko Aniołów i słyszałam ich prześliczny śpiew: "Błogosławiony jesteś
Jezu, bo idziesz w Jjnię Ojca Swego Przedwiecznego stoczyć ostatni bój
z księciem piekła... Zwyciężysz go na wieki... Potem wszystkie narody
upadną przed Tobą, aby wielbić Twe Jjnię i dziękować Ci będą za
wyrwanie ich z mocy szatana... Hosanna Synowi Dawidowemu..." Ten
śpiew mnie pocieszył... nabrałam siły i poszłam za Panem Jezusem.
Oprawcy prowadzili Go środkiem drogi, gdzie były wyboje i ster-
czały kamienie, a sami szli bocznymi ścieżkami. Trzymając końce
powrozów opasujących Pana Jezusa bezlitośnie je naciągali i szarpali
Nim. Widziałam, jak Pan Jezus osłabiony głodem i upływem krwj,
upadał pod Krzyżem, a Żydzi Go szarpali, kopali, bili i zmuszali do
prędkiego powstania. Przy jednym takim upadku złamał sobie kość
obojczykową po lewej stronie szyi, przy drugim rozbił sobie czoło nad
okiem o kamień sterczący na drodze. Rana była na dwa cale
szeroka, głęboka do kości, a Żydzi, zwłaszcza dorastające chłopaki,
śmiali się i błotem ciskali na upadającego Zbawiciela.
Przy następnym upadku, już się Pan Jezus nie mógł podnieść...
a oprawcy gwałtem zmuszali Go do powstania. Ach! Nigdy nie zapo-
mnę spojrzenia Pana Jezusa na otaczający Go tłum ludu... w tym
spojrzeniu wyczytałam nieopisany ból i skargę zbolałego serca: "O
ludzie! Czy już w was zamarły wszelkie uczucia ludzkie? Czy serca
wasze zamieniły się w twarde i zimne głazy?" Lecz w tym wejrzeniu
wyczytałam i miłość dla wszystkich Go otaczających... Wy się nade
Mną znęcacie, na śmierć Mnie prowadzicie, a Ja lituję się nad waszym
zaślepieniem; Moją męką chcę was wykupić z niewoli szatana, obmyć
was z grzechów i otworzyć Niebo Krzyżem, który Mnie przyciska.
81


Oprawcy nie zrozumieli spojrzenia Pana Jezusa, ale ponieważ
zbliżał się sabat i przed sabatem trzeba było wykonać wyrok śmier-
ci, szukali człowieka, który by podniósł Pana Jezusa i jakiś kawałek
drogi niósł za Nim Krzyż. Nadarzył się Szymon Cyrenejczyk, poga-
nin, udający się do miasta w poszukiwaniu ogrodu do wydzierża-
wienia przytrzymano go i kazano mu podnieść Chrystusa. Chrys-
tus spojrzał na niego i spojrzenie to zrozumiał Szymon, poznał
od razu tajemnicę Krzyża i rozkochał się w Panu Jezusie i stał się
jego miłośnikiem. Widziałam, jak Go serdecznie podniósł z ziemi,
otrząsnął z Niego błoto, a potem z radością wziął Krzyż na swoje
ramiona i szedł obok Chrystusa, czerpiąc z Niego siłę...
Słyszałam, jak mówił do Pana Jezusa: "przepraszam Cię, Jezu,
że za pierwszym żądaniem Żydów nie pospieszyłem Ci z pomocą,
dopiero zmuszony przez nich przyszedłem, bom Cię nie znał. A te-
raz poznawszy Cię w tak okropnym stanie i wśród ludzi tegoż
samego co Ty narodu, któremu tyle dobrodziejstw wyświadczyłeś,
a oni taką nienawiścią Cię otoczyli, że wymogli od Piłata pod-
pisanie wyroku śmierci, na jaką skazują najniższego rzędu niewol-
ników, a przed wykonaniem tego wyroku w tak nielitościwy spo-
sób znęcają się nad Tobą, doszedłem do przekonania, że jesteś
Bogiem ukrytym w ludzkim ciele... To moje przekonanie potwier-
dził Twój wzrok, przenikający do głębi całą moją istotę. Wydawa-
ło mi się, że Twojego Krzyża, który na mnie włożono, nie uniosę,
a tymczasem łatwo go niosę, bo Ty, Panie, przy mnie idziesz. Nie
odstępuj mnie, a do końca życia poniosę go z weselem..."
Słysząc to wyznanie Szymona, rzekłam: "Dlatego wielu stroni
od Pana Jezusa, bo Go nie znają, ale gdyby przyszli pod Krzyż
i spojrzeli w oczy ukrzyżowanemu Zbawicielowi, poznaliby Go
i wszelkie krzyże, utrapienia, choroby i niepowodzenia znosiliby
z weselem, gdyby szli obok Pana Jezusa i widzieli w Nim Boga
w ciele ludzkim dla nich cierpiącego... O! nie narzekajmy w utra-
pieniach, nie bluźnijmy, lecz jak Cyrenejczyk mówmy: Nie od-
stępuj mnie Panie, bądź mi towarzyszem w trudnej mojej piel-
grzymce życiowej, a z weselem Krzyż ten poniosę"...
Cyrenejczyk byłby z ochotą niósł Krzyż .za Panem Jezusem na
82


samo miejsce ukrzyżowania, ale mu Żydzi nie pozwolili. Dopóki
Piłat nie podpisał wyroku śmierci Żydzi chcieli, aby Pan Jezus
skonał przy biczowaniu, lecz gdy Piłat podpisał, nie chcieli, aby
umarł na drodze, gdyż pragnęli Go widzieć przybitego do Krzyża
na miejscu, gdzie tracili największych zbrodniarzy. Dlatego dali
Mu pomocnika na krótką chwilę, by nabrał sił, a potem na nowo
kazali mu dźwigać Krzyż, łoże śmiertelnej boleści, aby na nim
życie zakończył. Cyrenejczyk na rozkaz Żydów oddał Krzyż Panu
Jezusowi, ale pozostał Jego wyznawcą, za przykładem ojca poszli
dwaj jego synowie: Aleksander i Rufus wszyscy trzej zostali
chrześcijanami i dla Chrystusa męczennikami.
"Gdy najdroższy mój Jezus pisze dalej Wanda leżał na
ziemi, a Żydzi szukali pomocnika, sercem i duszą przeniosłam się ku
Niemu i z najgłębszą pokorą uklękłam przed Nim, ucałowałam Jego
ręce i nogi i ze łzami zapytałam: "Proszę Cię, mój najdroższy Zbawi-
cielu, powiedz mi, za jakie grzechy cierpisz te okropne zniewagi?"
,J)ziecię moje, odpowiedział Pan Jezus, wiem, że nie ciekawość nasu-
nęła ci to pytanie, lecz serdeczne współczucie dla Mnie i wola stanow-
cza unikania grzechów, będących przyczyną fałszywego oskarżenia
i wydania niesprawiedliwego wyroku. Przyczyną tego, jak i całej Mo-
jej męki, są wszystkie grzechy, lecz szczególnie grzechy sądownictwa.
Przyszedłem na świat zaszczepić wśród ludzi miłość Boga i bliźniego;
wykorzenić nienawiść, zazdrość i wszelką złośliwość pogańską, przy-
szedłem wprowadzić sprawiedliwość. A czy świat przyjął Moją naukę?
Czy ustały kłótnie, nienawiść, zemsty i procesy?"
"Gdzie jest sprawiedliwość w sądach, gdzie uczciwość u oskar-
życieli, świadków i obrońców? Przekupstwa i fałsze spostrzegać
się dają na każdym kroku. Skarżący piszą skargi przesadzone, a czę-
sto fałszywe. Oskarżeni wszystkiemu zaprzeczają. Jedni i drudzy
stawiają świadków przekupionych i często świadczących o tym, czego
nie widzieli, a tylko od kogoś słyszeli, a co najgorsze, że to przy-
sięgą potwierdzają całując Krzyż Mój kłamliwymi ustami. Obrońcy
podejmują się bronić największych nawet zbrodniarzy, byle im
zapłacili. Sędziowie nieraz, wbrew własnemu przekonaniu, wyda-
ją wyroki. Sprawy przeciągają się bez końca, jeden drugiego
83


chce koniecznie zniszczyć, zapominając o Moim upomnieniu: 0d-
puść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom^.
Krzyki, jakie slyszalem na podwórzu Piłata, rozlegają się w sądach,
a karczmy wtenczas przepełnione są pijanymi, ile przekleństw i bluź-
nierstw tam się wówczas popełnia?!
"Za to cierpię fałszywe oskarżenia świadków przekupionych
przez faryzeuszów; za to otrzymałem wyrok niesprawiedliwy. Jam
wszystkie grzechy na siebie przyjął i za nie karę ponoszę".
"Powiedz księdzu Proboszczowi, aby starał się ludziom często
objaśniać ósme przykazanie Boskie i o ile może, powstrzymywał pro-
cesy i niezgody w parafii i w rodzinach. Ty zaś pomagaj mu w tej
pracy swoimi modlitwami, a ulżycie moim cierpieniom".
WIDZENIE V - PIĄTY PIĄTEK WIELKIEGO POSTU
Pan Jezus dźwiga Krzyż na Kalwarię
Dziś byłam na ulicach Jerozolimy, którymi Pana Jezusa pro-
wadzono na Kalwarię. Widziałam wszędzie zbiegowisko ludzi
przybyłych z różnych stron na obchód Świąt Wielkanocnych. Imię
Pana Jezusa było znane, bo wiemy, że na Jego nauki lud gromadził
się zewsząd i korzystał z jego cudownych uzdrowień i rozmnożenia
chleba na polu. Toteż wśród tego mnóstwa ludu widziałam wielu
takich, którzy płakali na wieść, że ten dobroczyńca, Jezus z Naza-
retu, skazany został na ukrzyżowanie.
Na jednej z ulic miała dom pobożna niewiasta Weronika, która
od pierwszej chwili, gdy Pan Jezus wystąpił publicznie z naukami,
przystała do Niego jako wierna i nieodstępna uczennica. Gdy Pan
Jezus został pojmany, ona we łzach cały czas spędziła, i czekała na
sposobną chwilę, aby się mogła jeszcze z Nim zobaczyć, jeszcze
jakieś słowo usłyszeć i pożegnać się. Modliła się, aby Pan Jezus
przechodził koło jej domu i modlitwa jej została wysłuchana. We-
ronika z upragnieniem wyczekiwała na ulicy. Słyszałam, jak się
84


modliła: "Jezu najdroższy, jeżeli złość ludzka skazała Cię na ta-
kie męczarnie, jeżeli masz już umrzeć, błagam Cię, daj mi jeszcze
tę łaskę, abym Cię pożegnała i odebrała od Ciebie błogosławień-
stwo". Jak tylko zbliżył się orszak prowadzący Pana Jezusa, wy-
biegła z odwagą i prędko uklękła przed Nim, z cichym i serdecz-
nym płaczem podała Mu czystą, białą chustkę do otarcia twarzy
zbroczonej krwią i zalanej łzami; Pan Jezus trzymając lewą ręką
Krzyż na ramieniu, prawą odebrał chustkę, otarł twarz, a oddając
ją z powrotem, rzekł: "Błogosławię cię za ten miłosierny uczynek"
i poszedł dalej.
Weronika odszedłszy na bok, rozwinęła chustkę i z wielką ra-
dością zobaczyła na niej cudownie odmalowane Oblicze Boskiego
Zbawiciela w takim stanie, w jakim wtenczas było. Widziałam, jak
z radością zapłakała, jak tę najdroższą pamiątkę po ukochanym
Nauczycielu całowała; przed rozłożoną na stole chustką klęczała
i gorąco modliła się, a potem z wielkim uszanowaniem ją złożyła,
skropiła wonnym olejkiem i schowała do skrzynki.
"O szczęśliwa niewiasto" rzekłam, "że masz taki skarb, bę-
dziesz się w niego wpatrywała i przypominała sobie Pana Jezusa
w ostatniej przedśmiertnej godzinie". Przez ciebie całe chrześcijańst-
wo będzie szczęśliwe, bo z tej chustki pozwolisz przemalować ob-
razy dla rozpowszechnienia ich wśród katolickiej ludności.
Dalej na tej ulicy, przy wyjściu z miasta, widziałam sporą gro-
madkę niewiast z dziećmi różnego wzrostu i wieku, które prawie od
rana czekały na Pana Jezusa, aby się z Nim pożegnać, usłyszeć jakąś
naukę, podziękować za odebrane dobrodziejstwa i poprosić o bło-
gosławieństwo dla dzieci. Widziałam, że żołnierze maszerujący przed
pochodem, mieli zamiar je usunąć, ale niewiasty tak groźną przy-
brały postawę, że żołnierze chcąc spełnić swój zamiar musieliby użyć.
gwałtu, na co odważyć się nie śmieli i pozostawili je w spokoju.
Gdy nadszedł Pan Jezus, zastąpiły Mu drogę, nastąpiła scena
trudna do opisania, scena bardzo bolesna i rozrzewniająca. Matki
brały młodsze dzieci na ręce i podnosiły w górę, a starsze stały
obok nich, pokazując im Pana Jezusa z głośnym płaczem mówiły:
"Widzisz moje dziecko tego więźnia, dźwigającego Krzyż? To Pan
85


Jezus, który cię w chorobie uzdrowił, na kolanach cię pieścił, cało-
wał i nie pozwolił cię odsunąć od swoich" piersi mówiąc, że takich
jest Królestwo Niebieskie; za to, że Pan Jezus był taki dobry, żeśmy
poczęli garnąć się do Niego, starsi przełożeni Żydowscy postanowili
Go zgładzić, bo bali się, żeby cały naród nie przystał do Niego...
Patrzcie dzieci, jak ci zbóje zmordowali Pana Jezusa i jak ciągną
Go na Kalwarię, aby Go tam przybić do Krzyża, który Mu nieść
kazali". Rozdzierająca była to chwila, gdy wszystkie dzieci oraz ma-
tki, a było ich około 500, na różne tony zaczęły płakać i wołać:
"Puśćcie nam Pana Jezusa, a nie zabijajcie Go, za tę niesprawied-
liwość kara Boska spadnie na was i na całe miasto..." Na ten płacz
dziecięcy, na to wołanie, rozdzierające serce, wielu z tłumów zaczęło
płakać, nawet w oczach niektórych żołnierzy widziałam łzy. Tylko
faryzeusze byli niewzruszeni usuwając płaczących z drogi, a Pana
Jezusa przynaglając do pochodu, bo zbliżał się szabat.
Dotąd widziałam Pana Jezusa tak osłabionego, że ledwo szedł,
a teraz jakaś nadziemska siła wstąpiła w Niego. Wyprostował się
i z majestatyczną powagą, jak wzburzonemu morzu, nakazał mil-
czenie faryzeuszom: "Już słyszeliście ode Mnie, że Syn Człowieczy
jest Panem szabatu. Jeżeli na głos Jozuego słońce wstrzymało się
i dzień się przedłużył, aby lud wybrany wygrał bitwę z nieprzyjacie-
lem, to i teraz na głos Syna Człowieczego, który idzie stoczyć ostate-
czną bitwę z szatanem, sionce zatrzymać się może". Nikt nie śmiał
zaprotestować przeciwko tym słowom Pana Jezusa. Szymon
Cyrenejczyk, stojący blisko, podszedł, wziął Krzyż w swoje ręce,
a Pan Jezus zwrócił się do matek z dziećmi i tak przemówił: "Nie
płaczcie nade Mną, bo mękę, jaką ponoszę i śmierć na Krzyżu pod-
jąłem z woli Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Więc dobrowolnie
pozwoliłem się pojmać, dobrowolnie katować dla zmazania waszych
grzechów i dla zadośćuczynienia Sprawiedliwości Boskiej za wszyst-
kie krzywdy wyrządzone Bogu przez grzeszników całego świata. Pła-
czcie nad sobą i nad waszymi synami, jeżeli z Męki Mojej nie skorzy-
stacie i pokuty czynić nie będziecie.
Porzućcie z waszymi synami dawną drogę grzechu i nieprawości
a idźcie drogą nową, wskazaną wam przeze Mnie; kto idzie za Mną
86


nie chodzi w ciemnościach, ale będzie miał światłość żywota. Te miłe
dzieci, co je nieraz błogosławiłem i uczyłem, a teraz je widzę za-
płakane, błogosławię, aby Duch Święty wstąpił w nie i uczynił je
gorliwymi głosicielami i mężnymi obrońcami Ewangelii. Błogosławię
i was matki za staranne wychowanie tych dzieci, za wpojenie w nie
zasad wiary, za miłość względem Mnie a zarazem upominam was,
abyście w dalszym życiu te obowiązki święte spełniały. Jak matka
Machabeuszów w siedmiu swoich synów wpoiła nieustraszone męst-
wo, że nie ulękli się srogiego Antiocha i w obronie praw ojczystych
życie poświęcili i sama z nimi śmierć poniosła tak i wy swych
synów wychowujcie na bohaterów, gotowych do oddania życia za
wiarę i same bądźcie gotowe dać im przykład tego bohaterstwa".
Po tych słowach zauważyłam, że Pan Jezus zabiera się do dalszej
drogi; uprzedziłam to odejście, upadłam Mu do nóg i rzekłam
z ufnością i pokorą: "Jezu najmiłościwszy, i ja też proszę o błogo-
sławieństwo dla matek i dzieci w mojej Ojczyźnie". Na to Pan Jezus
odpowiedział: "Słyszałaś co mówiłem do matek i dzieci tu obecnych
daj to na piśmie księdzu proboszczowi, a on we właściwym czasie
powtórzy to w parafii a stąd wiadomość ta pójdzie dalej"
"Do tego co słyszalś, dodam jeszcze, że zbliżają się czasy
przewrotne, Ojczyzna wasza będzie wolna od ucisków wrogów ze-
wnętrznych, ale opanują ją wrogowie wewnętrzni. Przede wszys-
tkim będą się starać wziąć w swoje ręce młodzież szkolną, będą
dowodzić, że religia w szkołach jest niepotrzebna, że można ją za-
stąpić innymi naukami. Spowiedź i inne praktyki religijne, kontrola
Kościoła Świętego, nad szkołami są zbyteczne, bo ograniczają samo-
dzielność myślenia ucznia. Krzyże i obrazy religijne z sal szkolnych
będą chcieli usunąć, aby te wizerunki chrześcijańskie nie drażniły
Żydów. Przez młodzież pozbawioną wiary zechcą w całym narodzie
wprowadzić niedowiarstwo. Jeżeli naród temu uwierzy i pozbędzie
się wiary, straci przywróconą Ojczyznę. Niechże ojcowie i matki
zwracają uwagę na szkoły. Niech protestują przeciwko usuwaniu wi-
zerunków religijnych ze szkoły i przeciwko nauczycielom dążącym do
zaprowadzenia szkoły bezwyznaniowej. Nauka bez wiary nie zrodzi
świętych, ani bohaterów narodowych. Zrodzi szkodników...
87


Módl się o dobrą chrześcijańską szkolę".
Gdy Pan Jezus błogosławił matki jerozolimskie i dzieci, które
Go otaczały, rzekł: "Puśćcie Mnie, muszę iść w dalszą drogę, al-
bowiem zbliża się godzina spełnienia Ofiary Krwawej na Krzyżu,
zachowajcie w pamięci Moje slowa".
Na te słowa wszyscy wybuchneli głośnym płaczem i zawołali:
"Jezu, pozostań z nami... bo bez Ciebie ciężkie będzie nasze życie!"
Starsze dzieci rzucały się do stóp Panu Jezusowi, całowały je i zbie-
rały ziemię spod Jego nóg i mówiły: "Tę ziemię skropioną Krwią
Twoją i łzami, najukochańszy nasz Ojcze, zbierzemy w naczynia,
zasadzimy w niej kwiaty i łzami je będziemy skrapiać. One przypo-
minać nam będą Ciebie, najdroższy Ojcze! Najpiękniejszy kwiecie
i ozdobo nieba! Przypominać nam będą Twoje nauki..., dobrodziej-
stwa Twoje i zachęcać, abyśmy cnotliwie żyli i dla chwały Twojej
pracowali".
"Tyś nam mówił, że dusze są nieśmiertelne, że i ciało zmart-
wychwstanie a kto w Ciebie wierzy, choć umrze, żyć będzie, bo
Ty go wskrzesisz w dniu ostatecznym. Więc wierzymy, że cho-
ciaż Cię ukrzyżują, Ty zmartwychwstaniesz i żyć będziesz i my
z Tobą, jeżeli naukę zachowamy, żyć będziemy na wieki w Niebie.
Z tą nadzieją w sercu żegnamy Cię". Widziałam, że Pan Jezus,
żegnając się z tymi dobrymi dziećmi, płakał... I ja płakałam i mówi-
łam: "Mój Boże, jaka to szkoda, że tu nie ma polskich dzieci, że
razem z tymi dziećmi nie żegnają Pana Jezusa... ale im to wszystko
opiszę"... Tak rozczulona, przebudziłam się i zabrałam się do zwy-
kłych zajęć domowych.
WIDZENIE VI -SZÓSTY PIĄTEK WIELKIEGO POSTU
Spotkanie Pana Jezusa ze Swoją Matką
Dziś widziałam spotkanie Pana Jezusa z Jego Najświętszą Ma-
tką w drodze na Kalwarię. Okropnie bolesne było to spotkanie.
Nie wiem, czy będę w stanie powtórzyć wszystko, co widziałam


i słyszałam. Żydzi nie tylko Pana Jezusa znienawidzili i chcieli się
Go pozbyć, lecz i tych wszystkich, co byli blisko Jego osoby. Naj-
złośliwiej patrzyli na Jego uczniów, Apostołów, Matkę Jego i kre-
wnych. Zaraz przy pojmaniu Pana Jezusa widziałam, jak faryzeu-
sze wysyłali na wszystkie strony opłaconych szpiegów z polece-
niem, aby zwracali uwagę na przechodniów, zwłaszcza na męż-
czyzn i podsłuchiwali, co mówią. Podejrzanych o sprzyjanie Panu
Jezusowi kazali aresztować. Dlatego Apostołowie i uczniowie ro-
zeszli się, pozostali tylko niektórzy, jak Jan i Piotr, ale szli z dale-
ka, bojąc się, aby ich nie pojmano.
Matka Najświętsza z boleścią serca pożegnała się z Panem
Jezusem, gdy wychodził modlić się na górę Oliwną, pozostała
z krewnymi w mieście. Pan Jezus nie wziął Jej ze sobą, bo jako
arcykapłan Nowego Przymierza, gotując się do złożenia z Siebie
Bogu Ojcu ofiary całopalnej, chciał być sam z Bogiem, bez rodzi-
ny. Tym odosobnieniem chciał przypomnieć to, co powiedział
w Świątyni Jerozolimskiej do Matki swojej: "Czy nie wiecie, że
w tych rzeczach, które są Ojca mojego, potrzeba, abym był?" Mat-
ka Najświętsza pamiętała o tym, co wyrzekła do Anioła, zwias-
tującego Jej poczęcie i urodzenie Syna: "Oto ja służebnica Pańska,
niech mi się stanie według słowa twego... Zgadzam się z wolą Two-
ją, Ojcze Niebieski..." Pamiętała i o słowach Symeona, gdy Dziecię
Jezus wziął na Swoje ręce i rzekł: "Oto ten przeznaczony jest na
upadek i powstanie wielu w Izraelu, i na znak któremu sprzeciwiać
się będą", a zwróciwszy się do Matki Najświętszej, rzekł: "Duszę
Twą własną przeniknie miecz". Najświętsza Maryja Panna, wspo-
mniawszy na te wszystkie słowa przyjęła z najgłębszą pokorą stra-
szny cios, jaki Ją spotkał.
Całą noc z czwartku na piątek widziałam Ją zatopioną w mo-
dlitwie, słyszałam Jej westchnienia: "Ojcze Niebieski! Wybrałeś
mnie na Matkę Syna Swojego, a teraz mi Go zabierasz... czynisz
z Niego Ofiarnika i całopalną Ofiarę na przebłaganie Majestatu
Twojego za grzechy całego świata. Jako służebnica Twoja zga-
dzam się z Twoją wolą i chętnie Go oddaję, ale jako Jego Matka
boleję bardzo, bo widzę okrutną Jego mękę. Nie byłam osobiście
89


w Ogrodzie Oliwnym, gdzie Go pojmano, ale w duszy mojej wi-
działam, co się tam działo. Widziałam Jego walkę wewnętrzną, lęk,
krwawy pot spływający na ziemię. Widziałam, jak Go wiązali na
dany znak przez Judasza, jak Go oprowadzano po ulicach miasta
do niesprawiedliwych sądów, starozakonnych kapłanów: Kaifasza
i Annasza. Słyszałam fałszywe oskarżenia i wyrok śmierci wydany
przez Synagogę. Widziałam, jak Go sługa arcykapłana policzko-
wał. Widziałam, jak Go skazano na całą noc ciężkiego więzienia,
gdzie pospólstwo naigrawało się z Niego, biło Go i w straszny
sposób znęcano się nad Nim... Widziałam Go dziś rano (w piątek),
jak wyprowadzono Go z więzienia, skrępowanego powrozami. Wi-
działam, jak prowadzono Go do Piłata, aby potwierdził wyrok
śmierci, wydany przez Synagogę. Piłat nie znalazłszy w Nim winy,
odesłał Go do Heroda, a ten kazał Go ubrać w białą szatę, ogłosić
głupcem i odesłał z powrotem do Piłata, który kazał Go okrutnie
ubiczować. Widziałam Go biczowanego, cierniami koronowanego,
stojącego w kałuży własnej krwi... Chciałam tam pójść, podzielić
mękę mojego Syna, ale mnie nie wpuszczono. Dusza moja zamie-
nia się w morze boleści. Teraz prowadzą Go na śmierć krzyżo-
wą... Pójdę za Nim... On na" krzyżu, a ja pod krzyżem będziemy
umierać..."
Te jęki duszy Matka Najświętsza powtarzała zalana gorzkimi
łzami... Potem podniosła się bardzo osłabiona i poczęła wybierać
się w drogę. Wzięła wierzchnie okrycie koloru granatowego, szyję
owinęła dość długim szalem z cienkiego, Lnianego białego płótna,
głowę nakryła szafirową, cienką i dużą chustką. Twarz Jej była
blada, wychudła, jakby po długiej, ciężkiej chorobie, zalana ob-
fitymi łzami, przejęta strasznym bólem, ale pełna spokoju i godno-
ści. Cała Jej postać miała w sobie coś nadziemskiego oczu od
Niej oderwać nie mogłam.
Słysząc serdeczne westchnienia i bolesną skargę, patrząc na
prześliczną, choć pełną boleści Matkę Syna Bożego, Jej Jedynaka
i ja zapłakałam, upadłam Jej do nóg i błagałam, aby mi pozwoliła
iść z sobą za Jezusem Krzyż dźwigającym. Matka Najświętsza
położyła ręce na mojej głowie i rzekła: "Pójdź córko moja, ale kto
90


nas poprowadzi? Ulice zapchane ludem... Syna mojego strzeże
wojsko i służalczy faryzeusze z katami... Mamy trudność, lecz zdaj-
my się na wolę Ojca Niebieskiego i miłość mojego Boskiego Syna,
weźmiemy ją za przewodnika, a ona nas poprowadzi. Pragnę jesz-
cze zobaczyć mojego Boskiego Jedynaka i pożegnać się z Nim".
Mówiła spokojnie, ale w Jej słowach był jakiś ogień zapalający
serca, a z oczu Jej płynęły łzy, jak najpiękniejsze perły...
Wtenczas nadszedł Święty Jan, który po pojmaniu Pana Jezu-
sa, wrócił się do miasta, aby dać opiekę osieroconej, z boleści
umierającej Jego Matce. Upadł Jej do nóg, ucałował ręce i rzekł:
"Oto jestem, Matko Najświętsza, obmyśliłem ścieżkę boczną, któ-
rą ominiemy ulice przepełnione tłumem i zabiegniemy drogę Panu
Jezusowi, będzie to już za miastem w miejscu przestronnym". Mat-
ka Najświętsza ucałowała Świętego Jana w głowę i rzekła: "Syn
mój wynagrodzi Ci to stokrotnie... Przeżyjesz wszystkich Aposto-
łów, będziesz cierpiał prześladowanie i męki, ale umrzesz naturalną
śmiercią. Przed śmiercią napiszesz księgi, broniące Bóstwa Mojego
Syna i przepowiadające losy Kościoła".
Święty Jan, aby nie być poznanym, zmienił suknie, które miał
w ogrodzie Oliwnym podczas pojmania Pana Jezusa i zaraz wy-
szliśmy z domu. Zbliżało się południe. Weszliśmy na ścieżkę pro-
wadzącą poza miasto w stronę Kalwarii, na koniec ulicy, którą
prowadzono Pana Jezusa. W drodze wszyscy troje płakaliśmy
i modliliśmy się o łaskę spotkania Pana Jezusa. Matka Najświęt-
sza pomimo wycieńczenia sił szła prędko.
Zdziwiona tym objawem mocy fizycznej, rzekłam z pokorą:
"Matko Najświętsza, skąd masz tyle sił, że idziesz tak prędko, ja
bałam się, czy będziesz mogła przebyć tę drogę, bom Cię widziała
przed wyjściem z domu bardzo słabą, a teraz widzę, że jesteś nie-
zwykle mocna, bo tak szybko idziesz..." Pocałowałam serdecznie
w rękę Matkę Najświętszą, przepraszając Ją za poufałość.
Na to Matka Najświętsza spojrzała na mnie tak słodko i dob-
rotliwie, że w tym spojrzeniu widziałam odbicie dobroci Najdroż-
szego Jezusa. Po tym spojrzeniu nawiązała się serdeczna rozmowa.
Matka Najświętsza dała mi taką odpowiedź: "Moc, jaką widzisz
91


we mnie, daje mi miłość mojego Syna Jezusa. Kocham Go nad
życie z dwóch względów najpierw, że jest moim Bogiem, a Pana
Boga przede wszystkim trzeba kochać i żyć jego miłością. Kto
wierzy w Boga i miłuje Go serdeczną miłością, tego dusza nigdy się
nie starzeje, zawsze pewna jest młodzieńczych porywów i zapału
do szlachetnych czynów. Miłość Pana Boga nie tylko wiecznie
odmładza duszę, ale i siły ciała podtrzymuje, często ze starców
czyni młodych, z dzieci i niewiast odważnych bohaterów".
"Drugim źródłem tych sił, jakie we mnie podziwiasz, to Naj-
świętszy Sakrament, który przy Ostatniej Wieczerzy z rąk Najmil-
szego mojego Syna przyjęłam. Ten Sakrament osładza mi gorzkość
cierpień, łagodzi smutek duszy, goi rany serca, pokrzepia ciało
i dodaje odwagi. Dzięki temu Sakramentowi zniosłam mężnie mę-
kę, którą mój Syn poniósł i zniosę ją do końca nawet pod Krzyżem
umierającego Syna, gdy Jego ciało zdjęte z Krzyża trzymać będę
na moim łonie i gdy to ciało zostanie w grobie, a ja po Jego śmierci
zostanę samiuteńka na świecie; i to mnie nie załamie, bo chleb
żywota to pokarm niebieski dla duszy. Najświętszy Sakrament
przyjęty na Ostatniej Wieczerzy, doda mi sił i utrzyma przy życiu...
taką właściwość ma w sobie Najświętszy Sakrament.
Dziwiłaś się, jak mój Syn mógł znieść te wszystkie katusze od
chwili pojmania aż dotąd, gdy wytoczono z Niego tyle krwi, a Cia-
ło jego poszarpano na strzępy, gdy nie dano Mu posiłku dla za-
spokojenia głodu i ani kropli wody dla ugaszenia pragnienia, a je-
szcze obciążono Go ciężkim Krzyżem; a On żyje i ma siły by
odbyć tę uciążliwą drogę. Widziałam Go i słyszałam z jakim zapa-
łem przemawia do matek jerozolimskich, jak by Go nic nie bolało.
Zobaczysz Go jak zawieszony na Krzyżu, będzie głosił nauki. Tę
siłę żywotną daje Mu Najświętszy Sakrament, który ustanowił sam
podczas Ostatniej Wieczerzy. Mój Syn, chociaż był wśród tylu
okropnych męczarni, z radością będzie odchodzić z tego świata, bo
Go będzie wzmacniać i rozkoszą napawać to, że odnawiać się
będzie pamiątka męki i śmierci Jego w Najświętszym Sakramencie,
że w Nim do końca świata mieszkać będzie, że dusze, Krwią Jego
odkupione, znajdą tu pokarm, ile razy godnie szukać go będą...
92


Znajdą napój, ile razy spragnione przyjdą i z pokorą i czystym
sercem zawołają: Panie, daj mi pić z tej krynicy Miłosierdzia
Twego Córko Moja! Czyżbyś ty dotąd żyła i wśród różnych bied
pokój duszy zachowała, gdybyś Najświętszego Sakramentu co-
dziennie nie przyjmowała! Któż cię uleczył z ciężkiej, obłożnej cho-
roby... Kto ci daje siły obchodzić chorych, jeżeli nie Najświętszy
Sakrament?"
"Z Najświętszego Sakramentu czerpali odwagę i męstwo Święci
Męczennicy... i twoi rodacy, którzy, nie chcąc się wyrzec wiary i miło-
ści Ojczyzny, byli skazani na wygnanie, na długie lata więzienia,
a wielu na śmierć. Ci, co bywali u spowiedzi i posilali duszę Najświęt-
szym Sakramentem, wszyscy wytrwali i nie dali się niczym przekupić.
Jeszcze jedno źródło mojej siły, jaką podziwiasz to miłość do
Jezusa jako mojego Syna. Czegóż by to matka nie zrobiła dla dziecka.
Matka, która ma serce prawdziwej matki, wszystko poświęci dla dzie-
cka swego, nawet życie. A która to matka może poszczycić się takim
Synem jak ja, moim Jedynakiem Jezusem? Takiego Syna nie było, nie
ma i nie będzie. Otóż miłość moja dla Niego, ze słabej istoty,
przemieniła mnie w niezwyciężoną bohaterkę.
O gdyby ludzie ukochali Boga nade wszystko i Syna Jego Jezu-
sa Chrystusa, który za nich się poświęcił! Gdyby do Najświętszego
Sakramentu często i godnie przystępowali, mieliby siłę do zwal-
czania złego, żyli by cnotliwie w przeciwnościach byli by cierp-
liwi, a w pomyślności pokorni szli by za Chrystusem, jak my
teraz idziemy i doszli by za Nim do Królestwa wiecznego, które
On swoim Krzyżem otworzy".
Przy tej rozmowie duchowej doszliśmy do miejsca, gdzie spo-
dziewaliśmy się spotkać Pana Jezusa. Tu było prawie pusto.
Zatrzymaliśmy się. Po chwili nadszedł Pan Jezus schylony pod cię-
żarem Krzyża. Straż już była znużona, więc mało zwracała uwagę
kto zbliża się do Pana Jezusa. Wtedy Matka Najświętsza prędko
podbiegła do Niego, wyciągnęła wychudzone ręce, białe jak śnieg,
podniosła załzawione oczy, i na wskroś przenikającym głosem za-
wołała: "Synu mój i najdroższy Boże Wszechmocny! Miłość Twoja
93


mnie tu przyprowadziła... aby się z Tobą przed śmiercią pożegnać.
Już niedługo znikniesz mi z oczu, jedyna moja pociecho!"
Schylony Pan Jezus wyprostował się i równie ze łzami zawołał:
"O Matko moja! Jakże Ci jestem wdzięczny za ten dowód milości
macierzyńskiej". Chciał mówić dalej, ale żołnierze i faryzeusze ob-
stąpili Go i poczęli krzyczeć: "Tyś skazaniec, więc Ci nie wolno
porozumiewać się z rodziną!" i gwałtownie pociągnęli Pana
Jezusa w dalszą drogę. A gdy matka Najświętsza chciała iść za
Nim, odepchnięto Ją i biedna upadła. Pan Jezus to widział... i głoś-
no ze łzami zawołał: "O biedna moja Matko, któż Cię podniesie? Ci
ludzie, co mnie otaczają, nie mają serca, nie puszczą mnie do Ciebie!
Nie mogę Ci dać pomocy".
W tej chwili podbiegł Święty Jan, podniósł ją i na rękach od-
niósł na wolne miejsce, ucałował jej ręce i ze łzami rzekł: "Matko
droga! Ja Cię do samej śmierci nie odstąpię... Ty będziesz moją
Matką, a ja Ci będę synem jestem pewien, że Chrystus to za-
twierdzi".
Brutalne obejście się faryzeuszów z Panem Jezusem i Jego Mat-
ką okropnie mnie zabolało, zaczęłam głośno płakać i wołać: "Boże
Sprawiedliwy! Ukarz zbrodniarzy za zniewagę, wyrządzoną Two-
jemu Boskiemu Synowi i Jego Matce". Wówczas się ocuciłam,
wyjęłam z książki obrazek Matki Bolesnej, ucałowałam go i od-
mówiłam: "Zdrowaś Maryjo, boleści pełna, módl się za grzeszni-
ków, krzyżujących Twojego Syna i raniących Twe Serce, aby się
szczerze nawrócili i pokutowali". Amen.
WIDZENIE VII - WIELKI PIĄTEK
Ukrzyżowanie Pana Jezusa
Dziś byłam na górze Kalwarii. Widziałam tam niezmierną ma-
sę zgromadzonego ludu różnych stanów i różnych narodowości.
Przeważnie zebrali się tam Żydzi z całej Palestyny na obchód
świąt Paschy, które były świętami religijnymi i zarazem narodowy-
94


mi na pamiątkę wyjścia z niewoli egipskiej. Inne narodowości
przybyły z ciekawości oglądania obrzędów żydowskich. Góra Kal-
waria wyglądała jak kopiec mrówek w lesie; wiadomo bowiem
było w okolicy, że w ten piątek, przed rozpoczęciem święta, będą
tracić więźniów, a między nimi Chrystusa z Nazaretu uważanego
przez Żydów za największego przestępcę.
Chrystus był znany sąsiednim ludom pogańskim, bo wielu
z nich słyszało Jego nauki i otrzymało łaski, jak np. niewiasta
kananejska wyprosiła uzdrowienie córki. Byli więc ciekawi, za
co Chrystus będzie stracony i to za miastem, gdzie tracono naj-
większych zbrodniarzy. Zwykle przed skazanym na śmierć niesio-
no tablicę z wypisaną zbrodnią, a przed Panem Jezusem niesio-
no tylko napis Piłata: "Jezus Nazareński, Król żydowski", a więc
Pan Jezus był niewinny. Umierał za miastem podczas zgromadze-
nia się różnych narodowości na znak, że umiera za wszystkich
ludzi i największym zbrodniarzom jeśli się nawrócą i pokutować
będą otworzy niebo. Nie wdawałam się w rozmowę z tymi
ludźmi, bo ich nie znałam, ale szukałam Matki Najświętszej i Świę-
tego Jana, którzy mnie uprzedzili. Z nimi chciałam pójść i wy-
szukać Pana Jezusa, aby otrzymać od Niego ostatnie błogosła-
wieństwo. Niedługo szukałam jakby Anioł Stróż wskazał mi
miejsce, gdzie się znajdowali.
Matka Najświętsza zapłakana siedziała na kamieniu okrytym
płaszczem Świętego Jana. Święty Jan również zapłakany klęczał
u jej stóp. Ucieszyłam się, gdy ich znalazłam. J^ecz widząc smut-
nych poddałam się także smutkowi i uklękłam u stóp Najświętszej
Maryi Panny i ucałowałam Jej ręce, a Ona spojrzawszy na mnie
miłościwie rzekła: "Jeszcze Syna mojego nie przyprowadzili jes-
tem bardzo osłabiona, więc iść nie mogę... Ile On biedny wycierpi
od tych katów, co Go prowadzą"... I znowu poczęła płakać.
Po chwili powstał ruch wśród tłumów, był to znak, że Jezus już
nadchodzi. Powstaliśmy i rzeczywiście ujrzeliśmy błyszczące piki
żołnierzy, a wśród nich ledwie idącego Pana Jezusa. Poklękaliśmy,
aby Go powitać jako Baranka Bożego, który idzie gładzić grzechy
świata.
95


ramię Najświętszej Maryi Pannie i poszliśmy bliżej miejsca, gdzie
Pan Jezus miał być ukrzyżowany. Podziwiałam siłę Najświętszej
Matki. Wyglądała jak wyschły szkielet, a jednak stała i pilnie roz-
ważała, co oprawcy robili z Panem Jezusem. Zdjęli z Niego Krzyż
i położyli na ziemię, a następnie poczęli zdejmować suknie. Naj-
świętsza Matka zakryła sobie oczy, a biały szal płócienny, który
miała na szyi, podała Świętemu Janowi mówiąc: "Idź i okryj na-
gość Mojego Syna, aby Go ochronić przed urąganiem oprawców".
Święty Jan natychmiast to wykonał. Z odwagą wszedł pomiędzy
katów, ukląkł przed Panem Jezusem, ucałował Mu nogi i obwiązał
Mu biodra. "Powiedz Mojej Matce rzeki Jezus że Jej dziękuję
za ten serdeczny, macierzyński uczynek, a tobie błogosławię". Opra-
wcy na tyle byli względni, że tej opaski nie zdjęli z Pana Jezusa
i pozwolili odejść Świętemu Janowi.
Pobożne niewiasty przygotowały Panu Jezusowi napój wzmac-
niający, lecz oprawcy go wypili, a Panu Jezusowi podali inny,
mieszaninę żółci z octem i z jakąś inną gorzką strawą. Zrobili to
z namowy faryzeuszów, aby spalić wnętrzności Pana Jezusa. Pan
Jezus dotknął wargami tej trucizny, aby się spełniło proroctwo: "W
pragnieniu moim napoili Mnie octem i żółcią" chcąc w ten sposób
zmyć grzechy pijaństwa. I zaraz odsunął ten napój aby pokazać, że
pijaństwa należy unikać, bo jest trucizną duszy i ciała. Widziałam
jak jedni oprawcy kopali dół, do którego mieli wstawić Krzyż
z przybitym Panem Jezusem, drudzy odmierzali miejsce na Krzy-
żu, gdzie mają być przybite ręce i nogi, inni zaś przygotowywali
gwoździe i młoty.
Obnażony Pan Jezus klęczał przy Krzyżu, jak kapłan gotujący
się do spełnienia Najświętszej ofiary.
Słyszałam, jak się gorąco modlił: "Ojcze mój! Po naradzie Trój-
cy Przenajświętszej w Niebie, że ludzkość może być wyrwana z mocy
szatana jedynie przez mękę i śmierć Syna Twego, powiedziałem
gotowe Serce Moje, gotowe do spełnienia tej ofiary. W Ogrójcu,
gdy widziałem Swoją mękę i śmierć na Krzyżu, jako człowiek lękałem
się, lecz prędko uspokoiłem się i powiedziałem: "Ojcze! Nie moja, ale
96


' już wiążę Krzyż
przed Sobą i za chwilę będę do niego przybity, oświadczam Ci, że
chcę w zupełności spełnić Twoją wolę, aby stało się zadość Twojej
Sprawiedliwości za grzechy ludzi, znieważających Tytój Boski Maje-
stat... Na tym Krzyżu, jak na ołtarzu, chcę złożyć ofiarę całopalną...
Ojcze! Dodaj mi siły". Pan Jezus po tej modlitwie pocałował Krzyż,
jak kapłan całuje ołtarz, gdy rozpoczyna Mszę Świętą, a kładąc-
się na Krzyżu, rozłożył ręce i rzekł wyraźnie, ale spokojnie: "Pokój
wam i odkupienie".
W tej chwili poczęli przybijać prawą rękę, potem lewą, przy-
ciągając ją powrozami do naznaczonego punktu na Krzyżu. Przy-
biwszy ręce wzięli się do przybicia nóg, ale wskutek wyciągnięcia
rąk ciało podniosło się w górę, piersi wzdęły się, dlatego nogi nie
sięgały do oznaczonego punktu. Aby dociągnąć nogi, kaci przy-
wiązali do stóp powróz, a jeden z nich ugniatał kolanami wzdęte
piersi.
Jedni ciągnęli nogi powrozami, aż żyły pękały, drudzy gnietli
piersi, aż się żebra łamały i tak dociągnęli nogi do miejsca na-
znaczonego i przybili je. Pan Jezus, podczas tych okrutnych tortur,
wznosił oczy zalane łzami i cicho wzdychał, ale litości w oczach
morderców nie było. Potem podnieśli Krzyż z przybitym ciałem,
aby go wstawić do wykopanego dołu... Krzyż chwiał się, wskutek
czego rany się rozdzierały i krew płynęła strumieniem. Była chwila,
że Krzyż się pochylił, i zdawało się, że upadnie i przygniecie przy-
bitego Pana Jezusa. Na ten widok wiele niewiast dostało spazmów
i mdlało. I ja tak się przelękłam, że rozłożyłam ręce i głośno zawo-
łałam: "Ludzie bez serca, co robicie... jak możecie się znęcać nad tą
ofiarą złości ludzkiej".
Matka Najświętsza mnie uspokoiła... Stała jak posąg wykuty
z białego marmuru... z oczu płynęły łzy strumieniami, a na twarzy
odbijało się jakby w zwierciadle wszystko, co cierpiał Pan Jezus,
a znać było, że wszystkie cierpienia Pana Jezusa skupiają się w Jej
duszy i sercu. Zdawała się mówić; "Obaczcie czy jest boleść, jako
boleść moja... Syn mój na Krzyżu, a ja pod Krzyżem umieram"...
A jednak stała cicho i mnie tymi słowami uspokoiła: "Cicho, nie
97


krzycz... Patrz na Jezusa... Cierpi w milczeniu i modli się... Na-
śladuj Go... cierp z Nim i módl się z Nim... Cicha, serdeczna boleść
jest prawdziwą boleścią... Widzisz Aniołowie zbierają do złotych
naczyń krew płynącą z Ran Jezusowych i zaniosą Ją Ojcu Niebies-
kiemu... To, co tu widzisz, powtarza się i do końca świata będzie
się powtarzać przy każdej Mszy Świętej podczas podniesienia kie-
licha po Konsekracji. Wyobraź sobie wtedy, że stoisz, jak dziś pod
Krzyżem i widzisz płynącą krew z Ran Mojego Syna. Otwórz twe
serce i podstaw je pod Krzyżem, jak Aniołowie podstawiają złote
naczynia, zbierz ją i ofiaruj Ojcu Niebieskiemu tymi słowami: Oj-
cze Niebieski! Krew Syna Twojego ofiaruję Ci na zadośćuczynienie
za zniewagi, jakie odbierasz od złych ludzi, a szczególnie od złych
kapłanów.
Ojcze Niebieski! Krew Boskiego Twojego Syna ofiaruję Ci na
intencję misjonarzy, głoszących Ewangelię w dzikich krajach w ce-
lu zaprowadzenia tam Królestwa Bożego.
Ojcze Niebieski! Krew Boskiego Twojego Syna ofiaruję Ci za
dusze w czyśćcu, a szczególnie tych, którzy życie na pracy misjonars-
kiej skończyli, tak duchownych jako i świeckich obojga płci. Amen.
Tym sposobem_staniesz się współpracowniczką tych, co pracu-
ją nad pozyskaniem dusz jęczących w niewoli szatana i Krew Syna
mojego na próżno nie będzie wylaną.
Gdy już Krzyż z Panem Jezusem umocowano w skale, wrogo-
wie jego urządzili jakąś piekielną zabawę. To, co nieraz słyszałam
na kazaniach wielkopiątkowych o urąganiach, jakimi Żydzi ob-
rzucali Pana Jezusa wiszącego na Krzyżu jest zaledwie cieniem
tego, co widziałam i słyszałam. Faryzeusze, arcykapłani, kapłani
i uczeni żydowscy, jeżeli nie wszyscy osobiście, to przez swoich
służalców połączyli się ze zwyrodniałym, pijanym motłochem i nai-
grawali się z cierpiącego Chrystusa. Wśród śmiechów i dzikich
krzyków rzucali Nań najbrudniejsze oszczerstwa. Doskakiwali do
Twarzy Pana Jezusa i z szyderstwem wołali: "Uzdrawiałeś innych,
uzdrów teraz siebie samego... Mówiłeś, że jesteś Synem Bożym,
zstąp teraz z Krzyża, a uwierzymy Ci" itp. Zwyrodniała młodzież
98


żydowska, karcona nieraz przez Pana Jezusa za rozpustę, urządza-
ła tańce pod krzyżem, pijatykę i śpiewy bezwstydne, ku uciesze
starszych, zachęcających ją do tego.
"O Boże zawołałam czy nie ujmiesz się za swoim Synem!?"
I upadłam na kolana zalana gorzkimi łzami... Zrobiło się ciemno,
poczęły się zbierać czarne, gradowe chmury^łyskawice i szum
w powietrzu zapowiadały straszną burzę, która mogła zniszczyć
miasto Jeruzalem, jak ogień siarczysty zniszczył Sodomę i Gomo-
rę. Motłoch począł uciekać do miasta i ja się przeraziłam, ale
Matka Najświętsza uspokoiła mnie mówiąc: "Syn mój uspokoił
burzę na morzu i tę uspokoi, dopuści ją, aby ten rozszalały tłum
uspokoić, bo sam będzie mówił".
I rzeczywiście, przerażona gawiedź w znacznej części rozleciała
się. Pan Jezus podniósł oczy w górę i uroczystym głosem przemó-
wił: "Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią", jakby rzekł: "Mie-
szkańcy tego miasta za zbrodnie Bogobójstwa zasłużyli na zatrace-
nie, ale nie wszyscy, bo są tam i uczciwi... proszę Cię, przedłuż im
życie, aby mieli czas poznać swój występek i przebłagać Cię pokutą".
Na głos tej modlitwy burza się uspokoiła, miasto ocalało... łotr
z prawej strony krzyża wiszący, nawrócił się, bo i on dotąd bluźnił
Panu Jezusowi, teraz uznał w Panu Jezusie Boga, wyspowiadał się
przed Nim publicznie. Śmierć przyjął jako karę za własne grzechy.
Pan Jezus go rozgrzeszył mówiąc "Dziś ze Mną będziesz w Raju".
W tym słowie widzimy nieskończone Miłosierdzie Zbawiciela,
owoc Jego męki i śmierci, widzimy, że szczerze pokutujący i praw-
dziwie nawrócony grzesznik dostąpi zbawienia.
Grzesznicy znajdują tu zachętę do porzucenia grzechów i do
szczerej, wytrwałej pokuty.
Następnie Pan Jezus zwrócił się do Matki swojej i do Świętego
Jana i rzekł: "Niewiasto, oto syn Twój Janie, oto Matka, twoja".
W słowach tych jakby powiedział: "Ja schodzę z tego. świata, zo-
stawiam tu założony przeze Mnie Kościół, który potrzebuje opieki
łącznika ze mną, aby się nie rozproszył, ale rozszerzał się po całym
świecie. Ty, Matko Moja jedyna, masz prawo do tego, by stać na
czele jako jego Matka, bo współcierpisz ze Mną całe życie,
99


a pod Krzyżem stałaś się Jego Rodzicielką. Jako Moja Matka
najlepiej zaopiekujesz się dziełem, stworzonym moją krwawą pra-
cą i najserdeczniej to dzieło ukochasz. Przedstawicielem tego Koś-
cioła jest tu obecny Jan, który do końca życia nie odmówi Ci
opieki". "Janie, tobie pozwoliłem na Ostatniej Wieczerzy spocząć
na Moim Sercu i czerpać zeń miłość i najskrytsze tajemnice. Wiem,
że kochasz Moją Matkę, więc ciebie Jej oddaję, jako syna, ty w miło-
ści synowskiej Mnie będziesz zastępował. Wiem, że spełnisz sumien-
nie synowskie obowiązki. Ty, Janie, i pozostali Apostołowie macie
rozsławiać ziarno Ewangelii wśród wszystkich narodów, dajcie im
poznać także Matkę Moją i nauczcie ich jak mają Ją kochać i służyć
Jej. Im więcej który naród Ją ukocha, tym więcej łask ode Mnie
otrzyma, i choćby przez wrogów był na zagładę skazany, nie zginie,
lecz będzie się odradzać. Tak samo każdy pojedynczy członek Moje-
go Kościoła, każda rodzina chrześcijańska, im serdeczniej ukocha
Moją Matkę i Jej cześć będzie oddawać, tym więcej dozna Mojej
opieki".
Gdy Pan Jezus przestał mówić, zwróciłam się do Jego Matki:
"Matko Najświętsza! Naród polski przyjął chrześcijaństwo z Rzy-
mu od Następcy Apostołów a z chrześcijaństwem rozpowszech-
nia Twoją cześć. Budował Kościoły, kaplice, ołtarze pod Twoim
wezwaniem, zaprowadzał bractwa i nabożeństwa. Wojsko polskie,
idąc do boju, śpiewało pieśni na cześć Twoją; za zniewagę Imienia
Twojego, Polak dobywał szabli by powstrzymać bluźniercę. Pol-
ska obrała Ciebie za swoją Królową, wzywała Cię na pomoc w ka-
żdym niebezpieczeństwie: Królowo Korony Polskiej, módl się za
nami. Po Synu Twoim, Panu Jezusie, Ty, Matko zajmujesz w na-
rodzie polskim pierwsze miejsce".
"Wiele innych narodów popadło w herezję i odstąpili od Ciebie
a Polacy, z wyjątkiem pojedynczych osób pozostali wiernymi
Twojemu Boskiemu Synowi i Tobie. Sąsiedzi nasi nie mogli nas
ścierpieć, więc nas rozebrali i wykreślili spomiędzy narodów żyją-
cych i dotąd trzymają nas w niewoli. Królowo i Matko nasza, ratuj
nas!" Po tych słowach ucałowałam ręce Matce Najświętszej
Matka Najświętsza położyła mi rękę na głowie, podczas gdy ja
100


klęczałam u jej stóp i rzekła: "Tak, Polska niegdyś wyróżniała się
nabożeństwem do mnie toteż serdecznie ją kochałam. Pod
moją opieką wzrastała, nieprzyjaciół, nawet silniejszych zwycięża-
ła; jej oręż pod moim berłem, gdy szła do boju wsławił się wobec
całego chrześcijaństwa. Skoro otrzyma niepodległość, to niedługo
powstaną przeciwko niej dawni gnębiciele, aby ją zdusić, ale młoda
armia, walcząca w Imię Moje, pokona ich i zmusi do zawarcia
pokoju. Ja jej dopomogę.
Dostaliście się do niewoli wskutek niezgody wewnętrznej
i sprzedajności wielu waszych rodaków. Rozebrali was na kawałki,
ale Pan Bóg na moją prośbę, tego rozbioru nie zatwierdził. Zbliża
się czas, że Sprawiedliwość Boska upokorzy chciwość waszych za-
borców, tępicieli wiary katolickiej i nabożeństwa do Serca Mojego
Syna. Oni upadną, a Polska na moją prośbę będzie wskrzeszoną.
Ale niech strzeże wiary i nie dopuszcza niedowiarstwa, zdrady,
niezgody i lenistwa, bo te wady mogą ją na powrót zgubić i to na
zawsze! Pragnę widzieć Polskę szczęśliwą, ale niech też Polacy do
tego rękę przykładają... Modlę się za Polskę, za jej nabożeństwo do
Mnie. Modlę się i za twoich krewnych, za zbudowanie przez nich
dwóch Kościołów pod moim wezwaniem. Pomimo ciężkiego poło-
żenia pozostaną w prastarym gnieździe rodzinnym... Modlę się za
wszystkie stany... aby miłość wszczepiona przez Mojego Syna za-
kwitła wśród was... Módlcie się wszyscy i postępujcie drogą wska-
zaną wam przez Mojego Syna". "O Matko i Królowo nasza, jakaś
Ty dobra", zawołałam, całując Jej ręce ze łzami". Matka Najświęt-
sza, kładąc ręce na moją głowę, rzekła: "nie płacz, córko moja, lecz
zwróć oczy na Mojego Syna. Słuchaj pilnie, co On będzie mówił,
zapisz każde słowo głęboko w pamięci, jako przedśmiertny tes-
tament dla ukochanych dzieci".
Pan Jezus, zabezpieczywszy sieroctwo swej Matki, powierzając
Ją opiece Św. Jana, oddawszy założony Kościół pod opiekę Swej
Matki, zwrócił się do Boga Ojca Swego Niebieskiego, żaląc się na
opuszczenie: "Boże mój! Boże mój! Czemuś Mnie opuścił! Czemuś
Mnie zostawil na pastwę wrogów prawdy głoszonej przeze Mnie?!
Na to usłyszałam odpowiedź z Nieba: "Synu Mój! Co do natury
101


Boskiej Ja Cię opuścić nie maglem, bo Ja i Ty jedno jesteśmy... Ja
jestem w Tobie a Ty jesteś we Mnie, ale co do natury ludzkiej,
zostaleś sam, bo tak bylo od wieków postanowione! Wiesz, Że czło-
wiek obrazil Boga i ściągnąl na siebie wieczną karę. Przeprosić
Boga mógł tylko Bóg. Zaś karę odcierpieć mógł tylko człowiek.
Ty jako Syn Mój Jednorodzony, równy Mi we wszystkim, podjąleś
się tego dzielą. Bóstwo pokryłeś człowieczeństwem, a czlowieczeńst-
wo uświęcone i wspierane Bóstwem wydaleś na srogie męki. Tym
sposobem spelnisz dzielo odkupienia czyli pojednania człowieka
Z Bogiem. Jako Bóg wynagrodzisz zniewagę wyrządzoną Bogu
przez człowieka, a jako człowiek, nie mający grzechu, cierpisz za
grzechy całej ludzkości i wypraszasz przebaczenie. Za chwilę
wszystko będzie skończone... Jak już uwielbiłem, tak i teraz uwielbię
Imię Twoje".
Po tych słowach Pan Jezus jakby zastanawiał się, czy wszystko
wykonał, jak tego wymagało Jego posłannictwo... po chwili
rzekł: "Pragnę spełnić wolę Twoją Boże Ojcze Mój... pragnę dzielo
odkupienia doprowadzić do końca... pragnę, aby wszyscy skorzystali
z męki Mojej... aby Krew Moja nie była na darmo przelana... pragnę,
aby Sprawiedliwości Twojej stało się zadość..." (Przestał mówić). Po
chwili rzekł: "Wykonało się. Wykonałem wszystko, czego wymagała
chwała Twoja, Boże i Ojcze. Dałem Cię poznać ludziom i Twoje
prawo im wyjaśniłem. Nauczyłem ich kochać Ciebie, wskazałem im
drogę wiodącą do Ciebie. Ogłosiłem Ewangelię uzupełniającą i ob-
jaśniającą Stary Zakon. Założyłem Kościół Święty dla przecho-
wania i rozpowszechniania nauki Mojej; w nim złożone będą wszyst-
kie łaski Twoje, zasługi Moje, zasługi Matki Mojej i wszystkich
Świętych, aby wierni z nich korzystać mogli. Ustanowiłem Aposto-
łów, którzy by tych łask udzielali i dalej prowadzili dzieło odkupie-
nia. Dałem im władzę administrowania Sakramentów Sw. i ustana-
wiania następców z tą samą władzą, aby dzieło odkupienia przetrwa-
ło do końca wieków i aby z niego korzystały następne pokolenia.
Spełniwszy to wszystko, umieram spokojnie i w ręce Twoje, Ojcze
i Boże, oddaję ducha Mojego!" Wyrzekłszy te słowa, skłonił
głowę na piersi ku ziemi i skonał spokojnie...
102


Przez cały czas nie spuszczałam oczu z Pana Jezusa, słucha-
łam pilnie słów Jego testamentowych , aby każde zapamiętać
i zapisać w pamięci, wpatrywałam się w Jego Przenajświętsze
Oblicze, aby każde jego drgnienie narysować w sercu. Gdy Pan
Jezus nachylił Twarz ku ziemi, widziałam jasność wychodzącą
z ust Jego i ogarniającą cały świat. Gdzie tylko doszła, następowa-
ła przemiana.
Ludzie żyjący w dzikim stanie łagodnieli rozproszeni sku-
piali się i tworzyli rodziny i społeczeństwa, miłujące się i dążące do
życia szlachetnego i pełnego poświęcenia dla dobra ogólnego... Wi-
działam, że pod wpływem tego światła, gdyby ludzie je przyjęli
i postępowali za jego promieniami, ziemia zmieniłaby się w raj,
który był po stworzeniu pierwszych ludzi przed ich upadkiem...
Słyszałam, jak Pan Jezus mówił: "Jam jest światłość świata, kto
za Mną idzie, nie chodzi w ciemnościach... Przyszedłem ogień rzu-
cić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby. on już zapłonął!"
Nieopisany żal ogarnął mnie, boleść straszna ścisnęła serce mo-
je. Gdybym była mogła, byłabym się we łzy zamieniła i pod Krzy-
żem dokończyła żywota. Tego bólu i żalu, ani opowiedzieć, ani
opisać nie potrafię.
Myślałam, że niesłychane te zjawiska doprowadzą do opamię-
tania bogobójczy naród, że pójdą pod Krzyż i ze łzami prosić będą
o przebaczenie . Wielu tak zrobiło; bili się w piersi i wołali: "Praw-
dziwie ten jest Synem Bożym". Ale większość, a głównie faryzeusze
i kapłani, pozostali w zaślepieniu. Słyszałam, jak się naradzali,
jakby jeszcze znieważyć zmarłego już Pana Jezusa. Jeden z nich
odezwał się: "Zewnętrzne członki Jego odcierpiały swoje ale
wewnętrzne jeszcze nie wszystkie. Mózg został zraniony kolcami
korony cierniowej, wnętrzności i język zostały spalone gorzkim
napojem, pozostały jeszcze nietknięte płuca i serce te trzeba
przebić. Tak, trzeba! Krzyknęli wszyscy". Przywołali zaraz żołnie-
rza Longina, dali mu ostrą szeroką włócznię, nakreślili linię na
piersiach Pana Jezusa, od prawego do lewego boku i kazali włócz-
nią według tej linii przebić piersi. Żołnierz to wykonał i przedziura-
wił płuca i serce.
103


Z tej rany wypłynęła Krew i Woda, które Anioł zebrał w złote
naczynie i zaniósł do Nieba. Kiedy żołnierz zbliżał się z włócznią
do piersi Pana Jezusa, z wielkiej boleści i oburzenia krzyknęłam:
"Co robisz niegodziwy człowieku! Chcesz przebić serce zmarłemu
Chrystusowi! To serce pełne miłosierdzia i litości, co chorych
uzdrowiało, umarłych wskrzeszało, smutnych pocieszało, głodnych
karmiło. Zamiast za tyle dobrodziejstw uwielbiać je, to ty chcesz je
rozszarpać! I zaczęłam serdecznie płakać". Wtem usłyszałam głos
z Krzyża: "Złość Moich morderców wyjdzie na pożytek duszom mi-
łującym Mnie. Rana na Ciele Moim nigdy się nie zagoi. Serce Moje,
które za życia biło źródłem Miłosierdzia i litości, tym więcej będzie
nim teraz, gdy zostało otworzone na zawsze. W nim każdy znajdzie
dla siebie potrzebne łaski, jeżeli przyjdzie i prosić będzie. Stanie się
miejscem schronienia wśród burz tego świata, a nawet ten, co je
zrani, przez Krew wytoczoną przejrzy, nawróci się i śmiercią męczeń-
ską zmyje grzechy swoje i otrzyma przebaczenie. Zamieszkaj w tym
otwartym Sercu, naśladuj jego cichość i pokorę, rozpowszechniaj na-
bożeństwo do Serca Jezusa wśród krewnych i rodaków, a znajdą
pomoc we wszystkich utrapieniach.'"
Te słowa mnie uspokoiły, wstałam i poszłam, gdzie stała Mat-
ka Najświętsza ze Św. Janem i z innymi pobożnymi niewiastami.
Szabat się zbliżał, czas był, aby zdjąć Ciało Najświętsze z Krzy-
ża i pochować w grobie. Do tego potrzebne było jednak pozwole-
nie Piłata. Józef z Arymatei i Nikodem, najwybitniejsi obywatele
godnością i majątkiem, którzy już za życia Pana Jezusa byli Jego
uczniami w ukryciu, teraz po śmierci, wystąpili jawnie i zajęli się
pogrzebem. Uzyskali u Piłata zezwolenie. Józef ofiarował swój
własny, wykuty w skale w ogrodzie, grób. Nikodem, trzy nowe
prześcieradła, na owinięcie ciała a niewiasty pobożne przyniosły
wonne zioła- i olejki potrzebne do namaszczenia Ciała Pańskiego.
Gdy już wszystko było przygotowane, Józef z Arymatei, Nikodem
i Św. Jan przystawili drabinę do Krzyża i powoli, z wielkim usza-
nowaniem, zdjęli Najświętsze Ciało, złożyli Je na prześcieradło
a następnie złożyli Je na kolana siedzącej blisko Krzyża Matki
104


Najświętszej. Była spokojna, ale na Jej wybladłej twarzy widać
było taką boleść, iż można było poznać, że cała męka Jej Syna
i wszystkie rany Jego odbiły się żywo w Jej duszy. Całując martwe
członki Pana Jezusa, oblewała je cichymi i serdecznymi łzami.
Równała na Jego głowie włosy, wyciągała ostrożnie kolce korony,
pozostałe we włosach, ocierała kurz z Twarzy Najświętszej.
Zmywała krew z gwoździ i jako drogą pamiątkę zabrała z sobą.
Prosiła bardzo Józefa, Nikodema i Jana, żeby wszystkie narzę-
dzia męki Pana Jezusa zostały schowane.
Wszyscy całowaliśmy ręce i nogi Najdroższego Zbawiciela i Je-
go Matki najboleśniejszej. Płakaliśmy wszyscy jak dzieci, szcze-
gólniej w owej chwili, gdy Najświętsze Ciało zostało złożone
w grobie.
Uspokoiło nas pożegnalne słowo Matki Najświętszej, wyrze-
czone do zmarłego Syna: "Synu mój najmilszy! Wydałam Cię na
świat w radości. Żegnam Cię, schodzącego ze świata gorzkimi łza-
mi i sercem przepełnionym boleścią. Lecz boleść osładza i koi to,
co przed śmiercią powiedziałeś, że trzeciego dnia zmartwychws-
taniesz. Wierzę w Twoje słowa... wierzę, że pomimo opieczęto-
wania grobu, Ty wyjdziesz żywy i z radością oglądać Cię będę... nie
tylko Ja, lecz wszyscy Twoi uczniowie, Tobie oddani i Twoją
śmierć opłakujący..." Żegnamy grób Twój ze łzami... pójdziemy do
domów pełni nadziei, że Cię ujrzymy i że smutek nasz w radość się
obróci..." Po tych słowach, wszyscy poklękaliśmy u stóp Matki
Najświętszej, ucałowaliśmy Jej ręce i nogi ze łzami i serdeczną
miłością podziękowaliśmy za ożywienie w nas wiary...
Ja nie mogłam oczu oderwać od grobu Pana Jezusa i klęcząc,
powtórzyłam słowa pobożnej naszej pieśni:
"U Twego grobu, o Jezu Mój miły...
Będę klęczała, póki starczą siły,
A gdy już przyjdzie żywota dokonać,
U Twego grobu daj z miłości skonać.
O dobry Jezu! Przez Krew Twą i znoje,
Przepuść, ach przepuść, wszystkie grzechy,
moje!"
105


NIEZWYKŁE ZJAWISKA W ŻYCU
ŚWIĄTOBLIWEJ WANDY MALCZEWSKIEJ
Kuszenie szatana
Szatan działa na świecie od początku istnienia człowieka. Co
do tego nie można mieć żadnych wątpliwości, o czym wiele razy
pisze Pismo Św. Starego i Nowego Testamentu. Do pewnego stop-
nia ma on moc także nad człowiekiem, ale ograniczoną. Nie ma on
mocy działania bezpośrednio na wyższe władze człowieka, a wiec
rozum i wolę, gdyż to sanktuarium zachował Bóg dla siebie. Bóg
sam może tylko wnikać do wnętrza duszy ludzkiej i poruszać
w niej sprężyny woli, nie zadając gwałtu. Szatan może jednak od-
działywać wprost na ludzkie ciało, na zmysły zewnętrzne i wewnę-
trzne, a zwłaszcza na wyobraźnię i na pamięć, jak również na
namiętności, których siedliskiem jest pożądanie zmysłów. Tą zaś
drogą może działać pośrednio na wolę, którą różnorakie porusze-
nia zmysłowe pobudzają, by udzieliła swej zgody na zło.
Dowodem największym na to, że istotnie szatan czasem bezpo-
średnio usiłuje skłonić człowieka do zła, jest kuszenie Chrystusa
Pana na pustyni, opisane przez ewangelistów (Mt4,1-11;
Mk l, 12n; Łk4,1-13). Bóg dopuścił, by do poszczącego Chrystusa na
pustyni i przygotowującego się do publicznej działalności mesjańskiej
przystąpił szatan z potrójną pokusą. Każda z tych trzech pokus miała
na celu swoiste nakłonienie Jezusa do oświadczenia, że jest Mesja-
szem. Szatan bowiem wiedział, że Mesjasz przyjdzie, ale nie wiedział,
kiedy to nastąpi i jak będzie wyglądał. Kiedy się przekonał, że w Jezu-
sie ma do czynienia istotnie z Mesjaszem, odstąpił od Niego.
Z żywotów świętych dowiadujemy się, że w podobny sposób
szatan usiłował nagabywać również dusze wybrane, a czynił to
w sposób przemyślny. Szczególnie prześladował niektórych świętych
np. Św. Jana Yianey, na którego w różny przemyślny sposób od-
ziaływał, aby go skłonić do zaniechania dobra. Św. Piotr upomina
nas: "Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo
pożreć. Mocni w wierze przeciwstawiajcie się jemu" (l P 5,8-9).
106


Również świątobliwą Wandę Malczewską prześladował szcze-
gólnie. Zdarzyło się kilka razy opowiadają naoczni świadkowie
że Wanda była wstrzymywana od przyjmowania Komunii
Świętej przez jakąś niewidzialną siłę, ale zwyciężała ją i do Komu-
nii Świętej przystępowała. Raz wobec zgromadzonych w Kościele,
już ze stopni ołtarza trzykrotnie była odrzucana. Za każdym ra-
zem spocona i zmęczona wracała do ołtarza i wreszcie przyjmowa-
ła Komunię Świętą, a po przyjęciu Komunii Świętej spokój i bło-
gość nieziemska malowały się na jej twarzy. Zapytana przez ks.
Proboszcza o powód tych wędrówek, odpowiadała, że szatan jej
przeszkadzał. Gdy przed Panem Jezusem żaliła się, otrzymywa-
ła odpowiedź: "Jeżeli Ja pozwoliłem mu trzy razy kusić Siebie na
pustyni, to cóż dziwnego, że ciebie ośmielił się kusić. Ode Mnie
uciekł natychmiast, skoro się przekonał, że ma do czynienia z Mes-
jaszem. I od ciebie uciekł, gdy się przekonał, że Ja jestem z tobą,
a z kim Ja jestem, temu żadna moc, nawet piekielna, zaszkodzić nie
może. Patrzyłem się na twoją walkę i wspierałem cię swoją łaską.
Cieszę się, że się nie dałaś pokonać. Już on do ciebie więcej nie
przystąpi. Bądź jednak zawsze gotowa do walki. Pamiętaj o moim
ostrzeżeniu: "Czuwajcie i módlcie się, abyście nie popadli w poku-
szenie" (Mt 26,41).
BICZOWANIE PANA JEZUSA PODCZAS MSZY ŚWIĘTEJ
Świątobliwa Wanda posiadała dar rozpoznawania czy
osoba przyjmująca Komunię Świętą oraz czy kapłan odprawia-
jący Mszę Świętą są w stanie łaski uświęcającej. Pewnego
dnia podczas Mszy Świętej w Kościele życieńskim, którą odpra-
wiał przejezdny kapłan, wpadła panna Wanda w wielki smutek.
Spoglądała na stopnie ołtarza i łzy chusteczką ocierała, co
zwracało uwagę wszystkich. Zapytana później przez ks. probosz-
cza o powód tego smutku odpowiedziała: "Płakałam, bo nie mog-
łam znieść okropnych katuszy zadawanych Panu Jezusowi. Gdy
ten kapłan zaczął odprawiać Mszę Świętą zaraz dwaj kaci wypro-
107


wadzili Pana Jezusa obnażonego, przywiązali do słupa i przez całą
Mszę Świętą biczowali, tak że krew spływała aż po stopniach oł-
tarza". Pan Jezus spojrzał na mnie i rzekł z wielką boleścią: "Ile
razy kapłan odprawia Mszę Świętą w grzechu śmiertelnym, a zwła-
szcza w grzechu nieczystym lub pijaństwa, ponoszę zawsze takie
katusze. Módl się o nawrócenie złych kapłanów".
Śp ks. Olkowicz i ks. Świnarski, duchowi opiekunowie Wandy
mówili, że była ona bardzo uczulona na stan sumienia kapłanów,
odprawiających Mszę Świętą. Nigdy tego jednak nikomu nie opo-
wiadała, tylko swemu proboszczowi, gdy tego od niej żądał i sądzi-
my, że chyba nigdy się nie myliła. Była również uczulona na Ko-
munie świętokradzkie wiernych. Razu pewnego podczas odpustu
księża mówili, że dzisiaj mnóstwo wiernych przystępowało do Ko-
munii Świętej, a ona na to: "Ale dużo wśród komunikujących było
świętokradców..."
WIDOCZNY ZNAK BOŻEJ OPIEKI
W życińskim Kościele panował zwyczaj, że wpisanym do Brac-
twa Różańcowego, podczas sumy dawano świece do ręki, które
miały się palić od Prefacji do Komunii. Taką świecę otrzymała
również Wanda. Po Prefacji Wanda wpadła w zachwyt. Świeca
trzymana w jej ręku tak się posunęła ku dołowi, że płomień znalazł
się między jej palcami. Klęczące obok niej kobiety zaniepokoiły się
i zaczęły szeptać, ale nie odważyły się odebrać jej świecy. Świeca
gorejąca powinna spalić jej rękę. Tymczasem ani śladu oparzenia.
Zapytana później przez Proboszcza, jak to należy wyjaśnić,
Wanda odpowiedziała z prostotą: "Kiedy ks. Proboszcz zaczął
śpiewać Prefację, ujrzałam Aniołów zstępujących z nieba, którzy
otaczali ołtarz. Całą swoją uwagę wytężyłam na to zjawisko. Gdy
rozpoczął się Kanon serce moje zaczęło płonąć ogniem miłości
Pana Jezusa, a gdy nastąpiło Podniesienie, zapomniałam, gdzie
jestem i co trzymam w ręku. Byłam cała w płomieniach. Wszystko
się we mnie paliło ogniem buchającym z ołtarza, na którym spo-
108


czął Pan Jezus, który przyniósł ogień na ziemię i chciał, aby nim
został zapalony cały świat. Płomień świecy, wobec ognia zapalone-
go we mnie przez Pana Jezusa, tak był słabym, jak światło Księży-
ca i gwiazd wobec słońca, i dlatego ręki mi nie poparzył".
OBRAZ MATKI BOŻEJ CZĘSTOCHOWSKIEJ
W RELACJI WANDY
Razu pewnego zapytano Wandę: "Pan Jezus dał tę łaskę pannie
Wandzie, że często widuje Matkę Boską i Pana Jezusa. Otóż czy jest
w obrazie Matki Boskiej Częstochowskiej jakieś podobieństwo do
Tej, która się pannie Wandzie ukazuje?" Wanda odpowiedziała:
"Żebym mogła na to odpowiedzieć, musiałabym z bliska widzieć
oryginalny obraz Matki Boskiej Częstochowskiej i dobrze mu się
przypatrzeć. Widziałam go kilkakrotnie, ale z daleka, a przy moim
krótkim wzroku nie mogłam nawet dobrze uchwycić rysów twarzy.
Kopie tego obrazu są bardzo różne i mało do siebie podobne,
a z nich niewiele mogę wywnioskować. Powiem to tylko, że kolor
twarzy i rąk Matki Bożej, którą miałam szczęście widzieć, nie był
czarny i nie mógł być taki, bo Matka Boska nie była murzynką ale
semitką, a semici nie są koloru czarnego ani miedzianego.
Twarz Matki Boskiej była nieco ściągnięta i jakby ogorzała od
słońca, pełna jakiegoś nadziemskiego wesela, oczy niebieskie na
wskroś przenikające, włosy blond, ręce i stopy drobne i nadzwyczaj
kształtne. Cała postać była tak piękna, że z żadną pięknością, przed-
stawianą przez najzdolniejszych malarzy ani spotykaną w naturze,
wśród żyjących, klasycznych piękności porównać się nie da. Jej pię-
kność tym bardziej zachwycała, że miała jakąś nadzwyczajną powa-
gę majestatu, połączoną z niesłychaną prostotą i naturalnością, bez
żadnych pretensji. Jej powierzchowność zmuszała do głębokiego
uszanowania i zarazem wzbudzała zaufanie bez granic i dziwnie
pociągała ku Sobie. Była to piękność niebiańska, na określenie któ-
rej brak słów. Twarz Jej trochę inaczej wyglądała w chwilach rados-
nych, aniżeli w chwilach smutnych i bolesnych, ale to Jej piękności
109


niebiańskiej nie zmieniało, zawsze była "najjaśniejsza nad słońce
i najśliczniejsza nad gwiazdy" jak pieśń kościelna opiewa.
W niektórych obrazach, przekopiowanych z Częstochowskie-
go, mniej ciemnych a bardziej jasnych, z twarzą nieco ściągniętą,
pogodną i z oczyma niebieskimi żywymi, jest pewne podobieńst-
wo, ale z tych zamazanych i marsowatych żadnego podobieństwa
z Najświętszą Maryją Panną, którą miałam szczęście widzieć, nie
znajduję.
Jestem pewna, że obraz Matki Boskiej zaraz po wymalowaniu
go przez Świętego Łukasza* był jasny jak np. w obrazie Matki
Boskiej Kodeńskiej jest jasny, a przynajmniej nie tak ciemny, ja-
kim jest teraz i że na tę zmianę kolorytu wpływały wieki i różne
koleje, jakie obraz przechodził".
"Wiadomo, że był przechowywany, jako największa świętość
i najdroższa pamiątka wśród zgromadzenia dziewic, jakby zakon-
nic, które w początkach chrześcijaństwa musiały ukrywać się przed
prześladowaniem Żydów i pogan. Mieszkały nieraz w norach
wilgotnych i zakurzonych, co bardzo szkodliwie wpływało na ob-
raz i zabrudzało go. Pobożne niewiasty zmywały brud i mimo woli
ścierały pierwotny koloryt i zmieniały rysy twarzy. Zamiast oczy-
szczać, to go więcej brudziły. Ileż to było wypadków, że nieumiejęt-
ne odnawianie zmieniło do niepoznania, lub popsuło najpiękniej-
sze obrazy.
Na temat autentyczności Obrazu porównaj Encyklopedia
Katolicka KUL, t. 3, s. 812nn, Lublin 1985 w świetle najnow-
szych badań.
* Wanda stoi na stanowisku legendy, która głosi, że obraz malował Św. Łu-
kasz ewangelista i to na blacie stołu, na którym Św. Rodzina spożywała posiłki.
110


PRZEPOWIEDNIE
Ojczyzna Twoja i Kościół w Twej Ojczyźnie przez krwawą pracę
i jedność bratnią dojdą do upragnionej wolności. Niech tylko
naród tej wolności nie obróci w swawolę".
*
Dostaliście się do niewoli wskutek niezgody wewnętrznej
i sprzedaj ności wielu waszych rodaków. Rozebrali was na ka-
wałki, ale Pan Bóg na moją prośbę, tego rozbioru nie zatwierdził.
Zbliża się czas, gdy Sprawiedliwość Boska upokorzy chciwość wa-
szych zaborców, tępicieli wiary katolickiej i nabożeństwa do Serca
mojego Syna. Oni upadną, a Polska na moją prośbę będzie
wskrzeszona i wszystkie jej części się złączą. Ale strzeżcie wiary
i nie dopuszczajcie się niedowiarstwa... zdrady niezgody i leni-
stwa, bo te wady mogą ją na powrót zgubić i to na zawsze.
Ojczyzna wasza będzie wolna od ucisku wrogów zewnętrznych,
ale opanują ją wrogowie wewnętrzni. Przede wszystkim będą
się starać wziąć w swoje ręce młodzież szkolną, dowodzić będą,-że
religia w szkołach jest niepotrzebna, że można ją zastąpić innymi
naukami, że spowiedź i inne praktyki religijne, oraz kontrola Koś-
cioła nad szkołami jest zbyteczna, bo ogranicza samodzielność my-
ślenia ucznia. Krzyże i obrazy religijne będą chcieli usunąć z sal
szkolnych, aby te wizerunki chrześcijańskie nie drażniły Żydów.
Przez młodzież pozbawioną wiary, zechcą cały naród doprowa-
111


dzić do niedowiarstwa. Jeżeli naród podda się tym zakusom i po-
zbędzie się wiary, straci przywróconą Ojczyznę.
*
15 sierpnia 1873. Uroczystość dzisiejsza wnet stanie się świętem
narodowym dla was Polaków, bo w tym dniu odniesiecie świetne
zwycięstwo nad wrogiem, dążącym do waszej zagłady. To święto
powinniście obchodzić ze szczególniejszą okazałością. Moją stolicę
na Jasnej Górze powinniście otaczać szczególną opieką, bo przy-
pominać wam będzie dobrodziejstwa, jakie od Boga za moją przy-
czyną tam odebraliście i jeszcze odbierać będziecie, jeżeli nie sprze-/
niewierzycie się świętej wierze katolickiej cnotom chrześcijańs-
kim i prawdziwej miłości ojczyzny, opartej na jedności i braterst-
wie wszystkich klas narodu.
*
Dobrych i świętych kapłanów mieć będziecie, jeżeli rodzice bę-
dą wychowywać dzieci moralnie i religijnie zaś karcić będą nie
przekleństwem, ale przyzwoitymi słowami, jeżeli w szkołach nau-
czyciele moralnie i według zasad religijnych, będąJ kształcić mło-
dzież; jeżeli społeczeństwo nie będzie dawać zgorszenia, lecz świe-
cić będzie dobrymi przykładami wtenczas będziecie mieć kan-
dydatów do stanu duchownego, a duchowieństwo będzie święte.
*
Miejcie się na baczności, bo duch ciemności ma zamiar
przemienić się w ducha światłości i utworzyć sektę wśród kapła-
nów, niby dążących do wyższej doskonałości. Oni obałamucą wie-
lu słabego umysłu i pociągną za sobą a potem, przez swoją
pychę odpadną od Kościoła i będą szerzyć niemoralność i niedo-
wiarstwo wśród ludu. Strzeżcie się tych wilków przyodzianych
w owcze skóry.
*
Kiedy rząd carski mianował w Warszawie generałem-gubernato-
rem hr. Szuwałowa, Polakom zdawało się, że rząd będzie dla nich
względniejszy. Szuwałow bowiem był spokrewniony z katolicką
112


arystokratyczną rodziną Walentynowiczów, więc wydawało się, że
dawne, gniotące nas rozporządzenia będą usuwane.
W 1864 r. rząd carski polikwidował klasztory, zostawił tylko
kilka z ograniczoną liczbą zakonników. Ilu z tej liczby ubyło, tylu
wolno było przyjąć, ale za pozwoleniem rządu, bo kandydat powi-
nien być wolny od wojska i być dobrze widziany u rządu pod
względem politycznym.
Do liczby takich klasztorów należał także klasztor Dominika-
nów w Gidlach. Kiedy kilku zakonników umarło, przeor O. Ga-
briel Witalski, przedstawił do zatwierdzenia na ich miejsce nowych,
odpowiadających warunkom przez rząd wymaganych, lecz rząd za-
wsze wynajdywał jakąś przeszkodę i tak wszystkich odrzucał.
Kiedy Szuwałow został generałem-gubernatorem w Warsza-
wie, przeor gidelski pojechał do księcia Lubomirskiego w Kruszy-
nie z prośbą, aby był łaskaw wyrobić u Szuwałowa zatwierdzenie
trzech kandydatów, zgłaszających się do klasztoru w Gidlach, zgo-
dnie z warunkami odpowiadającymi wymogom rządowym.
Książę Lubomirski widząc się z Szuwałowem, przedstawił proś-
bę przeora gidelskiego, ten zaś zdziwił się niezmiernie, że książę śmie
występować z podobną prośbą, a gdy książę Lubomirski powołał
się na dekret carski, Szuwałow odpowiedział: "Dekret ten jest dla
Europy, a drugi sekretny żeby wszelkimi sposobami dążyć do
zupełnego wytępienia zakonników i klasztorów. Może najdłużej
utrzyma się Częstochowa, #le i tam musi braknąć zakonników, lub
nadarzy się jakaś okoliczność, że rząd klasztor zamknie, a biskup
osadzi tam księdza świeckiego i rzecz będzie skończona".
Tę odpowiedź zakomunikował książę Lubomirski przeorowi
gidelskiemu, z zastrzeżeniem, by tego nie rozgłaszał, a kandydatów
zbył krótko, że nie zostali przyjęci.
Gdy Wanda się o tym dowiedziała, rzekła:
"Szuwałow nie będzie długo rządził w Warszawie... Rząd carski
upadnie... Rosja rozsypie się, a klasztory przetrwają burze i wrócą
do dawnej świetności, jeżeli reguła zakonna będzie ściśle przestrze-
gana. Rosję spotka kara Boska za krew unitów przez nią przelaną,
wołającą o pomstę do Nieba. Spotka ją kara z powodu prześlado-
113


wania nabożeństwa do Serca Jezusowego i zakazu wzywania Ma-
tki Boskiej jako Królowej Polski.
Cały naród z królem i wszystkimi stanami na czele obrał Naj-
świętszą Maryję Pannę za swoją Królową, a Stolica Apostolska
zatwierdziła ten tytuł w litanii Loretańskiej. Kto odważył się ode-
brać ten tytuł Matce Bożej, będzie ukarany. Matka Boska zdeptała
czarta piekielnego zdepcze i mocarzów tego świata, walczących
przeciwko Niej".
*
"Po przyjęciu Komunii Świętej duchownej zatopiłam wzrok
w Tabernakulum i ujrzałam Pana Jezusa i Matkę Najświętszą.
U stóp ich klęczał Św. Jozafat, arcybiskup unicki, zamordowany
w Witebsku przez Moskali 12 listopada 1623 roku; obok klęczało
dużo mężczyzn, kobiet i dzieci, okropnie pokaleczonych, a z dru-
giej strony leżało mnóstwo pomordowanych. Św. Jozafat przemó-
wił w te słowa: "Najwyższy nasz Pasterzu, Chryste Jezu, przed-
stawiani Ci moją owczarnię unitów, pokaleczonych i pomordowa-
nych, gdyż nie chcieli zerwać jedności z Kościołem Twoim po-
wszechnym i przyjąć prawosławnej schizmy. Nasze Świątynie ka-
tolickie zabrali na prawosławne cerkwie, Krzyże połamali, figury
Serca Twego i Niepokalnego Poczęcia potłukli, szkaplerze i różań-
ce poniszczyli. Część ludu, broniącego swej wiary, zamrozili
w śniegach, część zagłodzili w więzieniach, część rozstrzelali i bata-
mi zasiekli, część wysłali do Rosji, do ciężkich więzień, gdzie umie-
rają bez Sakramentów Świętych. Nawet starcom i dzieciom nie
przebaczono".
"Piotr Wielki mordował na Białej Rusi w świątyni Bazylianów,
w Połocku własną ręką pozabijał zakonników, bo mu nie chcieli
dać klucza do Tabernakulum, więc drzwiczki oderwał, Najświętszy
Sakrament wysypał na ziemię i zdeptał nogami. Dalej mordowała
carowa Katarzyna i jej następcy. Pozostała jeszcze resztka unitów
w Królestwie Polskim i tę cesarz Aleksander skazał na zagładę.
O Jezu, Sędzio Sprawiedliwy! Patrz na te ofiary pomordowane,
złożone u stóp Twoich! Zmiłuj się, poskrom pychę i zawziętość
okrutnego tyrana".
114


Na te skargi Pan Jezus odpowiedział: "Dzieci Moje! Ja z wami
cierpiałem i wlewałem w was ducha męstwa i wytrwałości, jak
w męczenników pierwszych wieków. Zbliża się dzień Mojej Spra-
wiedliwości, a ten, co wydał rozkazy wymordowania was, będzie
gospodarzył nie długo: dzieci jego i wnuki wymordują sromotnie
jego właśni poddani, wrogowie Mojego Krzyża; jego dziedzictwo
zostanie rozszarpane. Wasi bracia, co polegli w obronie wiary, ze
słowami przebaczenia wrogom, otrzymali już nagrodę w Niebie.
A wy, żyjący jeszcze, wytrwajcie w wierze i zachęcajcie drugich
do wytrwania, a staniecie się uczestniakmi chwały waszych poleg-
łych braci".
*
Polskę kocham, bo to Moje królestwo. Nie zapomnę o was
i nie dam wam zginąć. "Jeszcze chwila cierpienia, a odzyskacie
wolność".
115


UPOMNIENIA
Do życia z wiary,
Do znoszenia krzyżów,
Do ufności.
DO ŻYCIA Z WIARY
"Modlitwa Świętych kapłanów
jest Mi najmilszą, bo oni są Moimi pomocnikami. Jam ich
wybrał i posłał, aby pracą gorliwą, popartą świętością życia szli
w Moim imieniu na cały świat i rozpalali ogień, który przyniosłem
z nieba.
"Miłość Moją rozpalaj w młodzieży,
którą zepsuty świat, szatan i własne namiętności ciągną za sobą,
odrywają od Kościoła Świętego i prowadzą na wieczną zgubę. Jak
ogrodnik żałuje młodych szczepionych drzewek, gdy padnie na nie
zaraza, tak ja żałuję młodzieży, gdy traci niewinność, wpada w swa-
wolę i nabawia się zaraźliwych chorób. Gdy młodzież się zepsuje,
ojczyzna straci odważnych żołnierzy, a Kościół kandydatów do sta-
nu duchownego... nastąpi zdziczenie społeczeństwa ludzkiego".
"Młodzież utrzymacie w porządku,
tylko zasiejcie w jej sercach miłość do Mnie i Mojej Matki,
a zachowując miłość do Mnie, każdemu kusicielowi powiedzą:
"Idź precz, bo dla miłości Jezusa i jego Matki grzeszyć nie mogę".
117


Jeżeli chcecie mieć dobrą młodzież, postarajcie się wychować
dobrze dzieci. Jak konary drzewa są zdrowe i dają pożądany owoc,
gdy młode latorośle drzewa są zdrowe i pełne soków żywotnych,
tak młodzież dorastająca będzie dobra i użyteczna dla społeczeń-
stwa i rodziny, jeżeli dzieci będą wychowane w zasadach wiary
i uczciwości, jeżeli wykorzenicie w nich wszelki zarodek zgnilizny.
Dlatego Ja, podczas Mojego życia na ziemi, stawiałem dzieci za
wzór dla pragnących dostać się do Nieba i wypowiedziałem wiecz-
ne "biada" gorszycielom dzieci, aby zwrócić uwagę rodziców i wy-
chowawców, że dzieci mam w szczególnej opiece, że za złe wy-
chowanie dzieci czeka ich kara.
Serca dzieci są podatne do złego i dobrego, a więc zabezpieczaj-
cie je od złych wpływów, a otoczcie je dobrymi. Prowadźcie je do
Mnie, utajonego w Najświętszym Sakramencie, do wiszącego na
Krzyżu, do leżącego w żłobku i, w zależności od wieku, mówcie im
o Mnie z dobrocią i miłością.
Prowadźcie je przed obraz Mojej Matki i mówcie im, że Ona
polecała Mnie, gdym był dzieckiem, abym uczył je skromności,
pobożności i zamiłowania do pracy. Nauczcie je pieśni pobożnych,
pacierza i spokojnego zachowania się w Kościele, zgody w domu
a wychowacie je na dobry materiał potrzebny do tego silnego
fundamentu pod budowę silnych rodzin i całych społeczeństw.
Wszystkim, którzy zajmują się dziećmi i młodzieżą i poprowa-
dzą je drogą wskazaną przeze Mnie, udzielę tego ognia, aby nim
rozgrzani i oświeceni, szczęśliwie przebyli pielgrzymkę doczesną
i dostąpili światłości wiecznej. "Chrystus zmartwychwstał i wy
zmartwychwstaniecie, jeżeli według nauki Jego żyć będziecie. Wy-
jdźcie z grobu grzechów waszych... tam zostawcie więzy nałogów
i okazje do grzechów", a dam wam chorągiew zwycięstwa i wolno-
ści synów Bożych".
"Kto się poczuwa do grzechu,
niechaj żalem serdecznym oczyści serce swoje, bo tylko w czys-
tych sercach Duch Święty z łaską Swoją może zamieszkać i nigdy
ich nie odstąpi".
118


Widzicie Mnie
jako znak, który zawsze jest gotów przyjść znów na wasz ratu-
nek, pamiętajcie, żem wam przeznaczył Anioła, którego natchnień
słuchajcie, a doprowadzi was do Królestwa Bożego".
"Weźcie Krzyż ode Mnie,
noście go z miłością, ufnością i cierpliwością. W czasie pokuty
w Wielkim Poście rozważajcie Moją mękę i boleści Mojej
Matki; strzeżcie się zabaw światowych zachowajcie post dla
uczczenia Mojego postu i dla obmycia się z grzechów".
"Godzina adoracji,
odprawiona dla uczczenia Mnie, utajonego w Najświętszym
Sakramencie i dla oddania czci Mojej Matce, jest dla Mnie niewy-
powiedzianie radosna. Dusze, praktykujące to nabożeństwo, są dla
Mnie milsze nawet, niż Jan Apostoł, mój ulubieniec, co przy Ostat-
niej Wieczerzy położył swą głowę na Moim Sercu. Jan widział
Mnie osobiście, nic więc dziwnego, że Mnie kocha i tuli się do
Mnie. Dusze zaś, adorujące Mnie w Tabernakulum, widzą tylko
przybytek, gdzie mieszkam pod postaciami sakramentalnymi i sły-
szą głos Mój tylko wewnątrz duszy, a jednak wierzą, że tu jestem
obecny, żywy i że wszystko mogę im dać i dlatego miłują Mnie
miłością wyższą, przytulając się do stopni Ołtarza Mojego z taką
wiarą, jak Jan do Moich piersi i odchodzą stąd pocieszeni w smut-
kach, rozłzawieni z radości i umocnieni do wszelkich walk życio-
wych. Szczęśliwe te dusze... szczęśliwsze od Moich Aniołów w Nie-
bie..Ja też ich kocham więcej niż całe zastępy mieszkańców Nie-
bios. Wytrwajcie w tym nabożeństwie, a ubogacę was cnotami,
przeciwnymi grzechom głównym... dam wam moc do zwyciężania
wszelkich pokus... i cierpliwość do znoszenia wszelkich prześlado-
wań. Nabożeństwo adoracyjne rozkrzewiajcie w rodzinach i gdzie
tylko możecie. Niech ono stanie się codziennie waszą potrzebą.
Obudziwszy się w nocy, przenieście się myślą do Kościoła i od-
wiedzajcie Mnie w Tabernakulum, które Aniołowie we dnie
i w nocy otaczają...!
119


Jeżeli w ciągu dnia zajęci pracą, nie możecie pójść do Kościoła,
idźcie tam myślą i tak Mnie odwiedźcie.
Jeżeli jesteście w drodze, a napotykacie Kościół, wstąpcie do
niego, jeśli jest otwarty, a jeśli zamknięty, wejdźcie tam myślą
i uczyńcie Mi serdeczny pokłon... nawiedźcie Mnie!
Takiego nawiedzenia może dokonać każdy, nawet chory. Gdy
to nabożeństwo rozpowszechni się wśród wszystkich klas społeczeń-
stwa w świecie, świat się odrodzi. Nastąpi braterstwo narodów,
uświęcenie rodzin i zbliży się do was Królestwo Boże o które
prosicie: "Przyjdź Królestwo Twoje!"
Po tych słowach pisze Wanda Pan Jezus kazał mi to na
piśmie podać ks. Proboszczowi, potem wzniósł się wyżej nad oł-
tarz; przeżegnał nas i zamienił się w Hostię z napisem: "Tu jestem
żywy".
W końcu Hostia zniknęła, widziałam tylko główki Aniołów
i słyszałam śpiew: "Święty, Święty, Święty!"
"Dziś podczas podniesienia,
pokazał mi się Pan Jezus w sukni śnieżnobiałej, okryty płasz-
czem niebieskim, na piersiach jaśniała Hostia Św. i rzekł do mnie:
"Powiedz ks. Proboszczowi, aby podczas majowego nabożeństa
miał nauki dla matek o wychowaniu dzieci.
Matki zaniedbują ten obowiązek, dzieci się psują i ranią Mi
Serce. Matki biorą z sobą dzieci na zabawy, gdzie ludzie się upijają,
przeklinają, bluźnią i różne dzieją się nieskromności. Za to zgor-
szenie dzieci matki będą odpowiadać. Do matek należy uczyć dzieci
pacierza, modlitw, katechizmu, grzeczności i pieśni pobożnych.
Niech ks. Proboszcz dobrze przysposobi dzieci do Spowiedzi
i Komunii Świętej, aby się umiały spowiadać i wiedziały, kogo
przyjmują w Komunii Świętej. Niech rozumieją, że godne przyjęcie
Komunii Świętej nie tyle zależy od zewnętrznego stroju, ile od
czystości duszy i gorącego pragnienia przyjęcia Mnie. Jest to chwi-
la w ich życiu najważniejsza to są Moje z nimi zaślubiny
w tej chwili, jeżeli godnie przyjmą Komunię Świętą i będą się
gorąco modlić, mogą wyprosić wszystkie łaski.
120


Pewna bogata dziewczynka ma chorą matkę, której grozi
śmierć. Nauczcie ją godnie przyjąć Komunię Świętą i szczerze mo-
dlić się w intencji chorej, a wyzdrowieje, jednak pod warunkiem, że
za pieniądze, przeznaczone na bogatą sukienkę, sprawią dwie skro-
mne: jedną dla dziewczynki bogatej chorej matki, a drugą, taką
samą dla dziewczynki biednej wdowy, która nie ma za co kupić
sukienki swej córeczce".
"Inne dzieci, gdy dostaną od rodziców pieniądze na łakocie,
niech je złożą na wykupienie z niewoli i ochrzczenie murzyńskich
dzieci. Sprawią Mi tym wielką radość i przyczynią się do szerzenia
Królestwa Bożego na ziemi. Ks. Proboszcz ma tego dopilnować".
"Dziś Boże Ciało.
Jest to uroczystość Mojej miłości, jaką was umiłowałem. Dziś
odwiedzam nie tylko wasze serca, lecz i wasze domy. Zbratany
z wami chodzę po ulicach i błogosławię je. Przez kapłanów
głoszę przy każdym ołtarzu Ewangelię. Gdy kapłan Monstrancją
błogosławi, Ja błogosławię was, wasze zagrody i pola, wasze
warsztaty i fabryki, gdzie pracujecie na chleb codzienny, błogo-
sławię dobytek i zabezpieczam od zarazy.
Gdybyście się zastanowili nad znaczeniem dzisiejszego święta
i tej uroczystej procesji, to byście więcej stroili domy i ulice zielenią
i kwiatami. Zapalilibyście gorętszą miłością wasze serca i pilniej
oczyścilibyście je z grzechów i upodobań światowych.
"Za chwilę przystąpisz do przyjęcia Ciała Mojego...
Przygotuj się jak tylko możesz najlepiej i tę Komunię Świętą
ofiaruj na intencję oziębłych katolików, aby i oni wyszli na Moje
spotkanie i ocknęli się z grzechów. Po Komunii Świętej staraj się
rozbudzić w swojej duszy więcej miłości i wdzięczności za siebie i za
cały naród. Pragnę, aby w całej Polsce, jako królestwie Matki Mojej,
oddawano Mi cześć, jako Bogu i Królowi swemu, aby wszyscy jak
najczęściej łączyli się ze Mną w Uczcie Eucharystycznej, aby zachowali
wiarę i radość swoich świętych przodków, a kosztowności oddawali na
święte naczynia i szaty potrzebne do służby Bożej przed Moim Taber-
nakulum.
121


"O jakże Mnie boli,
że dawna wiara i pobożność coraz więcej słabnie w narodzie, że
oświeceni gorszą prostaczków, zamiast dawać im dobry przykład.
Ach, jak mi żal tego narodu!
Pocieszani się tym, że w ostatnich czasach zaczęły się tworzyć
wśród was Wspólnoty Eucharystyczne, mające na celu adoracje
Najświętszego Sakramentu i częste Komunie Święte, lecz, niestety,
należą do nich po większej części stare niewiasty... A gdzie mło-
dzież? Gdzie mężczyźni? Gdzie inteligencja? Czy im jest niepotrze-
bna wiara i praktyki religijne?
Mów, komu tylko możesz, że odrodzenie waszej Ojczyzny, jej
rozkwit i wolność, zależą od zjednoczenia się ze Mną przez życie
eucharystyczne".
"Czy nie wiesz,
mówi Najświętsza Maryja Panna do Wandy że dziś Kościół
obchodzi Święto Młodzianków, dzieci wymordowanych z rozka-
zu króla Heroda w tym celu, aby i mojego Syna jeszcze w powi-
jakach mógł zgładzić... Czy nie słyszysz płaczu matek tych
dzieci? To okrucieństwo He"roda, ten straszny ból matek, łzy im
wyciska.
Ale jeszcze więcej Ja płaczę i wraz z Moim Synem pogrążam się
w smutku i żalu na widok innego moralnego morderstwa, popeł-
nianego i w obecnych czasach. Tym moralnym morderstwem jest
gorszenie dzieci złymi słowami, gorszącymi uczynkami, obrazkami
i książkami o treści niemoralnej. Te zgorszenia dają starsi, którzy
powinni być wzorem cnót chrześcijańskich i obywatelskich, co go-
rsza są i niektórzy nauczyciele, co powinni przodować młodzieży
w dobrym, są nawet i tacy rodzice, którzy gorszą własne dzieci
przekleństwami, pijaństwem i innymi grzechami.
Herod zamordowanym dzieciom odebrał tylko życie ciała, ale
duszy ich nie zabił dzieci te, ochrzczone we własnej krwi, ponio-
sły śmierć dla Syna Mojego i poszły do Niego cieszyć się z Nim na
wieki. Zgorszenie zaś, dawane dzieciom i młodzieży, zabija dusze
i prowadzi je do wiecznego potępienia... Gorszyciele wyrządzają
122


niepowetowaną krzywdę Niebu i Ojczyźnie swojej... Biada świa-
tu z powodu zgorszeń... lepiej, żeby się taki człowiek nie narodził,
przez którego zgorszenie przychodzi.
Zakładajcie stowarzyszenia opieki nad dziećmi i młodzieżą,
aby ją uchronić przed wpływem gorszycieli. Miejcie odwagę upo-
minać gorszycieli, aby nie naśladowali Heroda w jego zaślepieniu".
Gdy kapłan ustawił Monstrancję na tronie,
ukazał się Wandzie Pan Jezus w dużej postaci z Sercem otwar-
tym na piersiach i słyszała jak przemówił do Najświętszej Maryi
Panny: "Pójdź najmilsza Matko Moja, a będziesz ukoronowana!"
Gdy celebrans zaintonował "Magnificat", a organy silniej za-
grały, spojrzałam w górę i, zamiast sufitu w Kościele, zobaczyłam
otwarte Niebo, a wśród jasności wspaniały tron, na którym sie-
działa Najświętsza Maryja Panna w białej sukni, płaszczu jas-
no-niebieskim, przybranym błyszczącymi gwiazdkami, pod noga-
mi znajdował się jasny księżyc, a nad głową w powietrzu unosiła
się korona gwiazd z dwunastu.
Na piersiach Matka Boska miała promieniste serce z napisem:
Jam Matka pięknej miłości i nadziei świętej. W ręce trzymała
gałązkę lilii z siedmioma białymi kwiatami, a na każdym kwiatku
był wypisany złotymi literami jeden dar Ducha Świętego: Mądrość,
Rozum, Rada, Męstwo, Umiejętność, Pobożność, Bojaźń Pańska.
Z prawej strony Najświętszej Maryi Panny, siedział na jasnym
obłoku Bóg Ojciec, z lewej Pan Jezus i trzymali nad głową Naj-
świętszej Maryi Panny bogatą koronę, a nad koroną unosił się
Duch Święty w ognistych promieniach. Wokoło widziałam dużo
Aniołów i słyszałam ich liczny śpiew: Wywyższona jesteś, Święta
Boża Rodzicielko nad wszystkie chóry anielskie w Niebie... Cieszy-
my się z Twej chwały i uwielbiamy Boga, że Cię tak wywyższył
U podnóżka tronu widziałam dużo świętych, a między nimi
świętych polskich: Św. Stanisława Kostkę, Św. Kazimierza królewi-
cza, Św. Stanisława biskupa, Św. Wojciecha, Św. Jacka, bł. Bronis-
ławę, Św. królowę Jadwigę, bł. Kunegundę, Św. Jozafata biskupa,
Św Andrzeja Bobolę i innych. Św. Wojciech miał w ręku pieśń,
123


którą wszyscy śpiewali: Boga Rodzica Dziewica, Bogiem sławiena
Maryja!... U Twego Syna, Gospodyna, Matko zwolena, Maryja,
Ziści nam, spuści nam! Kyrie elejson. A dać raczy, jegoż prosimy:
A na świecie zbożny pobyt, po żywocie rajski przebyt!...
Słysząc ten śpiew zdawało mi się, że to cała Polska śpiewa i ja
śpiewałam i płakałam z radości. Gdy kapłan zdejmował Monstran-
cję z ołtarza Pan Jezus błogosławił i widzenie zniknęło w prze-
stworzach niebieskich.
Ja pozostałam przed ołtarzem Matki Bpżej, a Ona tak do mnie
przemówiła:
Uroczystość dzisiejsza (15 sierpnia) niezadługo stanie się wa-
szym świętem narodowym, bo w tym dniu odniesiecie świetne zwy-
cięstwo nad wrogiem, dążącym do waszej zagłady.
To święto powinniście obchodzić ze szczególniejszą okazałoś-
cią. Moją stolicę na Jasnej Górze powinniście otaczać szczególną
opieką i przypominać sobie dobrodziejstwa, jakie od Boga za moją
przyczyną tam odebraliście i jeszcze odbierać będziecie, jeżeli się
nie sprzeniewierzycie wierze katolickiej, cnotom chrześcijańskim
i prawdziwej miłości Ojczyzny, opartej na jedności i braterstwie
wszystkich klas narodu.
O Maryjo, wróć nam wolność i utrzymuj kraj nasz przy życiu
chrześcijańskim i politycznie niezależynm, bo to jest Twoje królest-
wo. Wypleniaj z niego chwasty, a rozmnażaj czyste ziarno, zasiane
przez Kościół Twojego Syna!"
"Matka Najświętsza,
zwróciwszy się do Pana Jezusa, mówiła: Synu mój, to moje
dzieci przybrane, miej miłosierdzie nad nimi. Na to Pan Jezus
odpowiedział: Krew za nich przelewam na tym Krzyżu, więc nie
chcę zguby, ale niech się nawrócą przez szczerą pokutę i więcej nie
grzeszą, niech nie zdradzają Kościoła i wiary, niech będą obroń-
cami Ewangelik".
"Daję wam ogień Mojej Miłości,
abyście nim zapaleni doszli do Mnie sercem i czynem, wszak
do tego trzeba tylko dobrej woli".
124


"Wszak Ty, Panie kierujesz naszą wolą" pomyślała Wanda
i zaraz otrzymała odpowiedź:
"Wtenczas, gdy pragniecie".
"Ofiarujcie Mi tylko wolę i pragnienie miłości, a resztę dodam".
"Błogosławię i błogosławić wam będę, jeżeli wśród was będzie
miłość bratnia i pokój".
"Duchu Święty!
Oświeć Twym ogniem cały świat, a szczególnie błagam Cię o tę
łaskę dla mojej Ojczyzny, abyśmy uniknęli fałszywych dróg, a szli
drogą prawdy, wskazanej przez Chrystusa... Rozpal serca nasze i wy-
pal w nich wszelkie brudy światowe i skłonności zmysłowe, abyśmy
w niewinności duszy służyli Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu... Du-
chu Święty, wyniszcz wszelkie herezje i odszczepieństwa, połącz naro-
dy węzłem braterskiej miłości. Oświecaj Polskę, aby po odzyskaniu
wolności, nie wpadła w błędy przeciwne wierze i wytrwała przy Koś-
ciele Katolickim. To widzenie trwało przez całą Sumę, a gdy znikło
podczas ostatniej Ewangelii, pojawił się płomienny Krzyż nad naszy-
mi głowami i usłyszałam głos: "Idźcie drogą przykazań".
"Jak nie można być rzeczywiście obecnym pod Krzyżem, to
w duchu trzeba stanąć z Matką Najświętszą pod Krzyżem Jej Syna
i cierpieć z Bogiem i dla Boga".
Podwyższenie Świętego Krzyża, dnia 14-go września:
"Moje dzieci, zasilam was Moją miłością, a jeżeli Mnie dobrze
zrozumiecie, to dźwigajcie ten Krzyż czarny (wskazując krzyż bły-
szczący w górze, nad którym wznosiła się korona z zielonych liści),
nieście go z wiarą i ufnością, a będziecie z nim podwyższeni".
DO ZNOSZENIA KRZYŻÓW
"Przez Krzyż i mękę odkupiłem was. Przez cierpliwe znoszenie
Krzyża i utrapień oraz przez uświęcenie ich rozważaniem męki
Mojej, najzbawienniejsza będzie pokuta za grzechy wasze... Tak
125


pokutując podnieście Krzyż, który spadł na ziemię a godnie go
uczcicie".
"Idźcie w pokoju do Mojego Krzyża, tam pobudzicie się do
żalu za grzechy; ukochajcie Krzyże, jakie na was spadną, jako kara
za grzechy przeciwko wierze i Ojczyźnie, a szanujcie te, co stoją
przy drogach i przypominają wam Mękę Moją, za was poniesioną,
zniszczone naprawiajcie, bo one was i wasze pola ochraniają od
nieszczęść".
*
"Zatknąłem pośród was Krzyż, jako godło wiary, triumfu; da-
łem wam Matkę Moją i Opiekunkę i czegóż się boicie?"
*
"Patrzcie na Krzyż i chodźcie ochotnie jego śladem, a traficie
do Mnie; w Krzyżu pociecha i odkupienie".
*
"Kto nie walczy nie zwycięża, a bez zwycięstwa nie ma
nagrody nieście Krzyże ochotnie, a będziecie triumfowali".
*
"Rozpocząłem drogę życia cierpieniami w żłobku, dziś skra-
piam ją własną Krwią, aby wam wskazać, że kto chce przejść przez
życie z zasługą na wieczność, musi znosić różne biedy i cierpienia
z pokornym poddaniem się woli Bożej".
*
"Patrz, że daję wam Krzyż dostosowany do waszych sił".
*
"Przy końcu Mej pielgrzymki nie miałem żadnych oznak god-
ności, nauczałem tylko, że Krzyż, niesiony z całą siłą miłości i wia-
ry, zaprowadzi was do nieba".
126


UPOMNIENIA DO UFNOŚCI
"Ufajcie Mi, Jam zwyciężył świat i pokonałem księcia piekiel-
nego".
"Idźcie drogą przykazań Boskich, módlcie się wytrwale, wierz-
cie mocno i ufajcie, a otrzymacie, o co prosicie".
"Patrz, jak płonie ogień miłości z tego Serca, a Ja niczego tak
nie pragnę, jak ufności".
*
"Czemu nie ufacie Mej opiece? Nie bójcie się, w tym Sercu
znajdziecie Miłosierdzie, tylko ze skruchą i wiarą uciekajcie się do
niego".
*
"Wskazałem wam drogę do Nieba, ufajcie tylko i śmiało idźcie
za Mną!"
*
Słowa pociechy dla pewnego kapłana, narzekającego na poku-
sy, obawiającego się, czy je pokona:
"Dlaczego nie ma siły walczyć z pokusami, kiedy czuje Moją
obecność? Za mało ma we Mnie ufności; powiedz mu, że słabo
wierzy w to, że Mnie istotnego piastuje na swoich rękach, a przez
to mało ufa w Moją opiekę.
Nie można wierzyć głęboko w tak wielką łaskę bez ufności.
Pamiętaj: kto wierzy w Moją obecność, powinien ufać".
Kapłan zaufał tym słowom, walczył mężnie i zwyciężył wszyst-
kie napaści.
*
"Ofiarujcie Mi tylko wolę i pragnienie miłości, a resztę do-
dam".
"Niech się nie troszczy wasze serce, że wstępuję do Nieba, bo
was nie zostawię sierotami. Oto w Najświętszym Sakramencie Oł-
tarza pozostanę z wami do skończenia świata. Tu będę waszym
pocieszycielem i pokarmem, a w Niebie będę waszym Obrońcą
przed Moim Ojcem.
127


Za życia Wanda nieraz mówiła: "Śmierci się
nie boję, bo ona przychodzi z wyroku Boskiego,
wyzwala duszę z dala, ulegającego grzechom i ot-
wiera jej bramę do wiecznego żywota. Co do po-
grzebania mojego ciała, chciałabym leżeć pod Ko-
ściołem, aby mieć blisko Pana Jezusa, utajonego
w Najświętszym Sakramencie, którego w życiu
odwiedzałam przed Nim swe troski wynurza-
łam. On mnie pocieszał, wspomagał, karmił
swoim Ciałem i wskazywał drogę, jaką mam po-
stępować. Gdy tam spocznę, nie tylko dusza,
lecz i kości moje rozradują się. A jeżeli nie można
będzie pochować mnie pod Kościołem, niech mnie
pochowają na cmentarzu, wśród mogił ludu, który
bardzo kocham i ubolewam, że tak łatwo słucha
Żydów, nieprzyjaciół Pana Jezusa i przewrotnych
ludzi, podkopujących w nim wiarę. Lud ten grzeszy
nie tyle ze złości, ile z ciemnoty i gruntownej nie-
znajomości wiary katolickiej. Na grobie postawi-
cie mi Krzyż z wizerunkiem ukochanego Zbawi-
ciela, a u stóp Jego figurę lub obraz Matki Bos-
kiej Bolesnej i napiszcie te słowa: "Tu spoczywają
kości-prochy siostry ludu polskiego, służebnicy
Pana Jezusa i Najświętszej Matki Jego".


ŻYŁA JAK ŚWIĘTA I UMARŁA JAK ŚWIĘTA...
Wszystkie przestrogi i zalecenia Pana Jezusa i Matki Najświęt-
szej zachowała Wanda mocno w swoim sercu, a zachęcona przez
księdza Świniarskiego zabrała się z wielkim zapałem, w miarę swo-
ich sił, do ich wypełnienia. Gdzie tylko mogła starała się spotykać
z młodzieżą obojga płci i nawiązywać z nią serdeczną rozmowę
(ma się ukazać na ten temat osobne opracowanie). Zachęcała do
śpiewania Godzinek i odmawiania Różańca Świętego w Kościele,
a wtedy siadała między nimi i śpiewała, jak mogła, choć miała
słabe płuca. Gdy spotkała gromadkę młodych przed Kościołem
lub na drodze, pochwaliwszy Pana Boga, rozpoczynała rozmowę
na tematy religijno-moralne, zapytując o nabożeństwo niedzielne,
tłumacząc jego znaczenie, pytała o kazanie, objaśniała to czego nie
rozumieli. Czytała im pisma periodyczne, broszurki traktujące
o cnotach i grzechach i wskazywała wzory dobrej młodzieży róż-
nych stanów. Mówiła to z wielką prostotą i namaszczeniem tak, że
wszyscy jakby pochłaniali jej słowa i drugim powtarzali. Przykład
Wandy niezmiernie oddziaływał na młodzież, która uważała ją za
świętą. Pod jej wpływem zaniechała słuchania nieodpowiedniej
muzyki i brania udziału w nieprzyzwoitych zabawach rozpusta
prawie ustała, a podniosła się pobożność w parafii. Zajmowała się
również dziećmi, widywano ją, jak w niedzielę rano prowadziła je
za rączki do Kościoła i uczyła jak mają klękać, jak się modlić i za
kogo, objaśniała każdą rzecz w Kościele i przedziwnie wpajała
w nie miłość do Pana Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramen-
cie. Każde dziecko, przechodząc koło Kościoła, zdejmowało czap-
kę, klękało i mówiło: "Niech będzie pochwalony Przenajświętszy
Sakrament, teraz i na wieki wieków. Amen".
129


Wanda podobnie jak wszyscy święci pałała szczególną czcią do
Najświętszego Sakramentu, który adorowała nieustannie, często
przez wiele godzin dziennie i w nocy. Gdy była w Kościele,
a ksiądz szedł z Wiatykiem do chorego towarzyszyła mu zawsze,
a gdy spotkała go w drodze, klękała, choć było błoto. Jeżeli spot-
kała kogoś, kto nie klękał, pytała dlaczego i dawała odpowied-
nią naukę. "Dlaczego nie uklękłeś?" zapytała pewnego razu
dystyngowanego młodzieńca. Bałem się w błocie powalać" od-
powiedział: "W tym błocie boisz się powalać, choć go można wy-
prać i wykruszyć, ale błotem grzechowym, co się nie wyczyści,
plamić się nie boisz. Gdybyś ty wierzył w Pana Jezusa utajonego
w Najświętszym Sakramencie i kochał Go, to byś przed Nim klę-
kał, a Pan Jezus by ci błogosławił".
Wanda zlecenia Pana Jezusa spełniała aż do ostatnich chwil
swojego życia. Ile razy szła do chorych, zawsze badała stan ich
duszy i niejednego zatwardziałego niedowiarka przez serdeczną
rozmowę i pokorną posługę pozyskiwała dla Pana Boga. Jeżeli
chory był biedny, to sama go obmyła, uporządkowała pościel, za-
miotła izbę i przyniosła posiłek z plebanii, wpłynęła na sąsiadów,
aby złożyli się na koszty przywiezienia lekarza i na lekarstwa,
a kobiety skłoniła do opieki nad chorym.
Ks. Proboszcz Świniarski, opowiadając to, dziwił się, skąd taka
słaba Wada, brała tyle energii? To tylko Pan Jezus, jako swojej
wiernej służebnicy udzielać raczył. Pamiętała także o pracują-
cych na plebanii, odmawiała często z nimi pacierze i kształtowała
ich dusze by były miłe Panu Jezusowi i wierne swoim obowiąz-
kom. W dzień pracowała w nocy modliła się w swoim pokoju,
który bardziej przypominał kaplicę, gdzie także miewała widzenia
Pana Jezusa i Jego Najświętszej Matki. Ja, mawiał ks. Świniarski,
wchodziłem do tego pokoiku z wielkim uszanowaniem.
Ta praca dzienna i nocne czuwanie wyczerpały siły fizyczne,
zostały jej tylko siły duchowe. Zanikała dla ziemi i świata, a wzras-
tała dla Nieba. Codziennie gotowała się na przyjęcie Oblubieńca
Niebieskiego. Miała w ręku nie tylko lampy gorejące tj. życie i wia-
rę, ale i olej do podsycania ognia w lampie tj. dobre uczynki speł-
130


niane w miłości Bożej. Gdy już z osłabienia nie mogła chodzić do
Kościoła, ks. Proboszcz przynosił jej codziennie Przenajświętszy
Sakrament. Cóż to za radość malowała się na jej twarzy na widok
Pana Jezusa? Z oczu płynęły łzy, a usta mówiły: "przyszedłeś Panie
do Twojej służebnicy zapewnić ją, że lada chwila wezwiesz ją do
Siebie. Gotowa jestem i zgadzam się z wolą Twoją... Kiedy zawo-
łasz, pójdę, boś Ty mój, a ja twoja na wieki".
Im bliższa była śmierć, tym jej wychudłe oblicze stawało się
jaśniejsze, a w ostatniej godzinie stała się podobna do pięknego
majowego zachodzącego słońca. Widać było, że idzie pewna
siebie do lepszej krainy.
Dnia 25 września, był to czwartek, odbyła jeszcze godzinę świę-
tą wieczorem, na której rozważała ustanowienie Najświętszego Sa-
kramentu i Kapłaństwa na ostatniej wieczerzy, zdradę Judasza,
modlitwę Pana Jezusa w Ogrójcu, Jego krwawy pot i konanie.
Podczas tych rozmyślań wpadła w ekstazę, po przyjęciu duchowej
Komunii Świętej i zdawało się, że już będzie koniec jej życia...
Cieszyła się z tego, ale Pan Jezus pokazał się jej i powiedział, że
umrze ona dopiero w piątek o godzinie, o której On umarł. "O
najsłodszy Jezu! Zawołała przebudzona, jakże jestem szczęśli-
wa, że kończy się moja doczesna pielgrzymka... że się już na wieki
połączę z Tobą... czekam tej chwili z wielkim upragnieniem...
W piątek rano 26 września poprosiła Wanda ks. Proboszcza,
aby ją wyspowiadał i przyniósł jej Najświętszą Komunię... przygo-
towywała się do przyjęcia ukochanego Oblubieńca przez całą noc.
Rano ubrała się i rozmyślała pod krzyżem jakie ją szczęście spoty-
ka, z radości płakała. Swój ołtarzyk w pokoju przybrała jarzącym
światłem i pięknymi kwiatami.
Jakaż to rozczulająca była chwila, gdy ks. Proboszcz nadszedł
z Najświętszym Sakramentem! Wanda zdawała się mieć skrzydła
Anioła, podnosiła ręce i jakby chciała wzlecieć z tego padołu nędzy
ludzkiej w Niebo zapomnienia. Cała wyglądała jak Serafin ogniem
miłości Boskiej pałający... "Witam Cię o Jezu, upragniona pocie-
cho moja... przyszedłeś do niegodnej służebnicy Twojej oczyścić ją
z najmniejszego pyłku grzechowego i połączyć się z nią na zawsze...
131


O wy wszyscy tu obecni, witajcie Pana Jezusa i oddajcie Mu cześć
jako Bogu Miłosiernemu i Wszechmocnemu!"
Ks. Proboszcz po złożeniu Najświętszego Sakramentu na przy-
gotowanym ołtarzyku, wyspowiadał rozpływającą się we łzach
Wandę, odmówił modlitwy przed Komunią Świętą i podał Jej Pa-
na Jezusa. Wanda przyjęła Go ze łzami radości... rozpromieniona
nadziemskim szczęściem, w skupieniu rozmawiała ze swym uko-
chanym Oblubieńcem! Obecni ludzie byli poruszeni do łez sam
ksiądz Proboszcz rozpłakał się, gdy Wanda zwróciła się do niego
ze słowami: "ojcze mój duchowny, karmicielu mej duszy Ciałem
Zbawiciela, już ostatni raz przyniosłeś Go do mnie... dzięki Ci
serdeczne! Pamiętać będę o tobie i twojej parafii... "Panno Wando
rzekł wzruszony ks. Proboszcz jeszcze Ci nieraz przyniosę
Pana Jezusa... posłałem po doktora, przyjedzie i da środki na
wzmocnienie siły". "Po co to było trudzić doktora ziemskiego,
kiedy mnie wezwał do siebie Doktor Niebieski odpowiedziała
Wanda dziś po południu pójdę do Niego... On mnie umieści
w krainie, gdzie nie ma chorób i żadnych bied, gdzie wieczna mi-
łość i wesele panuje. Zostawię wam tylko ciało moje, do czasu
powszechnego zmartwychwstania. Teraz idźcie wszyscy do Koś-
cioła, ks. Proboszcz odprawi Mszę Świętą na podziękowanie za
łaski mi udzielane w tym życiu i na uproszenie szczęśliwej wieczno-
ści. Ja tu w pokoju słuchać będę tej Mszy Świętej. Ostatni raz
w życiu będę przeżywać mękę Pana Jezusa, która ponawia się
każdorazowo we Mszy Świętej. Po południu ubiorę się na bal
niebieski, ks. proboszcz udzieli mi Sakramentu Ostatniego Nama-
szczenia Olejem Świętym i odpustem zupełnym zabezpieczy mi
podróż". Po tych słowach ks. Proboszcz z ludźmi wyszli z pokoju
panny Wandy. Wanda zaś zajęła się przygotowaniem do wy-
słuchania Mszy Świętej.
Ks. Proboszcz, powróciwszy z Kościoła po Mszy Świętej, zastał
Wandę leżącą w łóżku z krzyżem w ręku, zatopioną w modlitwie.
Zapytana, czy ją co boli, odpowiedziała: "Nic mnie nie boli, tylko
jestem tak słaba, że klęczeć, ani siedzieć nie mogę i dodała z uśmie-
chem anielskim, a niedługo muszę wybierać sią w drogę daleką, ale
132


mam obietnicę Świętego Anioła-Stróża i moich patronów Św. Jana
Nepomucena i Świętą Justynę, że mi przewodniczyć będą, a na
końcu tej drogi spotkam Pana Jezusa z Matką Najświętszą i ze
Świętym Józefem. Oni mi pot z czoła otrą i dadzą pokarm niebie-
ski. Tak mi dzisiaj Pan Jezus obiecał, gdym rozważała Jego mękę
i boleści Matki Jego, więc z ufnością patrzę w przyszłość. Pan
Jezus jest nieomylny i nikogo omylić nie może".
Po południu o oznaczonej godzinie, Wanda nabrała siły, wsta-
ła z łóżka i przy pomocy pani organiściny Kalinowskiej wydostała
z szafy ubranie przygotowane na śmierć, ubrała się, a tymczasem
przyszedł ks. Proboszcz z Olejem Świętym, udzielił generalnego
rozgrzeszenia z odpustem zupełnym i namaścił Olejem Świętym.
Wanda z nadzwyczajną pobożnością przyjęła te Sakramenty, wło-
żyła na siebie szkaplerz i różaniec, a obrazek Matki Boskiej Częs-
tochowskiej wiszący nad łóżkiem, kazała po śmierci włożyć do
trumny na piersi. Wziąwszy Krzyż, stojący na komodzie, ucałowa-
ła go i tak mówiła: "O mój Jezu! Ostatni raz całuję te Rany, tak
bolesne dla Ciebie, ale dla mnie słodkie, już idę do Ciebie"... Po
tych słowach pożegnała ks. Proboszcza i wszystkich obecnych, po-
łożyła się do łóżka i spokojnie zasnęła w piątek 26 września
1896-go roku, oddawszy swą błogosławioną duszę Panu Bogu,
któremu całe życie we dnie i w nocy wiernie służyła. Patrząc na
zmarłą, przyszły na pamięć słowa Pisma Świętego: "Droga jest
przed obliczem Boga śmierć świętych Jego. Błogosławieni, którzy
w Panu umierają".
Pogrzeb odbył się w poniedziałek, 29 września przy prześlicznej
pogodzie. Ciało Wandy spoczęło w murowanym grobie na cmen-
tarzu w Parznie.
Na Wandzie sprawdziły się słowa Pana Jezusa, wyrzeczone do
niej w dzieciństwie: "Wezmę cię do Siebie, gdy dużo wycierpisz i du-
żo w cichości zrobisz dobrego". Pamiętała o tym całe życie... szła za
swoim Oblubieńcem... nic swojego nie miała, u obcych życie zako-
ńczyła i wśród obcych spoczęła.
133


CUDA, KTÓRE BÓG UCZYNIŁ
ZA WSTAWIENNICTWEM WANDY
Godną pochwały jest rozgłaszać
i wysławiać dzieła Boże (Tb 12,7).
Przez uporządkowanie materiału otrzymujemy całkowity obraz
życia, od dzieciństwa po wiek sędziwy, prawdziwej sługi Bożej,
osoby niezmiernie cichej i skromnej, zajmującej miejsce rezydentki
na dworze u krewnych, a pod koniec życia na plebanii u ks. Probo-
szcza w Parznie. Uboga znosi swe ubóstwo z godnością i zupeł-
nym poddaniem się woli Bożej. Chora przyjmuje cierpienia bez
skargi, zawsze miłosierna i czynna w nieustannej trosce o bliźnich
zwłaszcza chorych z okolicznych wsi, leczy ich i pielęgnuje z po-
świeceniem, wywiera wpływ zbawienny na rodziny, w szczególno-
ści dba o dzieci wiejskie i młodzież, którą naucza i wychowuje.
Wielkie umiłowanie Boga i ludzi, gorący i czynny patriotyzm, naj-
wyższa pokora i skromność w połączeniu ze szlachetną godnością,
mrówcza pracowitość i głęboka pobożność to cnoty promieniu-
jące z jej ducha, ukryte w postaci tak mało zajmującej miejsca na
świecie i tak nic prawie nie potrzebującej dla siebie.
Antoni Zachniak z Parzna pisze:
Poniżej przytaczamy parę listów dziękczynnych, adresowanych
do Wandy z podziękowaniami za otrzymane łaski.
"Po śmierci Wandy, którą dobrze znałem i patrzyłem z po-
dziwem na jej święte życie i niezwykłe cnoty, przez kilka lat nie
byłem w Parznie. Służyłem w wojsku, potem byłem na wojnie
japońskiej. A po wojnie zreumatyzowany wróciłem do kraju. Jako
ogrodnik, pracowałem u ks. Świniarskiego i ten mi polecił, kiedy
lekarze nie mogli mi nic pomóc, abym co lato sadził kwiaty na
grobie Wandy i modlił się do niej, to ona mnie wyleczy. I gdy to
uczyniłem, zaraz zupełnie wróciłem do zdrowia. Na podziękowa-
nie za to wystarałem się u ks. Świniarskiego, że stary grób, który
groził zawaleniem rozebrano i wybudowaliśmy nowy, sklepiony,
na którym zawsze sadziłem przepiękne kwiaty.
134


W dniu 25 września 1923 roku zwłoki świątobliwej Wandy
zostały przeniesione, z cmentarza do grobu pod Kościołem w Parz-
nie. W czasie tych przenosin pewien pan, który od przeszło roku
chorował na cukrzycę, zmartwiony tym, że lekarze w Łodzi nie
byli w stanie mu pomóc, przyjechał z żoną na przeniesienie zwłok
świątobliwej Wandy i gorąco się jej polecał. W czasie nabożeństwa
doznał ulgi, a po nabożeństwie cierpienie zupełnie ustało.
Wanda Fraczkowa z Grudziądza pisze jpod datą 3 sierpnia
1923 roku:
"Będąc w Częstochowie, kupiłam książkę o świątobliwej Wan-
dzie Malczewskiej, w której wyczytałam, że za przyczyną tej świą-
tobliwej panny można uprosić u Pana Boga łaskę. Zatem ja prze-
syłam wielką prośbę o odprawienie Mszy Świętej i proszę o przy-
czynę świątobliwą Wandę, aby raczyła uprosić u Pana Boga cho-
ciaż polepszenie w chorobie mojej matki. Cierpi ona niewymowne
bóle zapalenia nerwu biodrowego (ischias). Czterech lekarzy leczy-
ło i nie ma żadnego polepszenia. Pan Bóg nas grzesznych nie chce
słuchać. Może tej świątobliwej pannie Wandzi nie odmówi. A ja
przyrzekam, że jej sławę szerzyć będę i ile możności przyczynię się
do odnowienia jej grobu. Bardzo proszę o wstawienie się za nami
do Boga, bo oszalejemy z rozpaczy.
Msza Święta została odprawiona i chora odzyskała zdrowie.
Prosi o odprawienie Mszy Świętej dziękczynnej".
Pani Helena Fryderyczy z Krakowa pisze pod datą 22 listopa-
da 1923 roku:
"Będąc z pielgrzymką tego lata na Jasnej Górze, nabyłam ksią-
żkę o świątobliwej Wandzie Malczewskiej, która oprócz bardzo
wielu cennych wiadomości zawiera i tę, że za przyczyną naszej
błogosławionej Wandy można otrzymać łaski od Pana Boga.
Daliśmy na Mszę Świętą na intencję chorej umysłowo, aby się
odprawiła za przyczyną błogosławionej Wandy. Wielebny Ojciec
tę Mszę Świętą odprawił przed Matką Boską Kodeńską i chora
odzyskała zupełne zdrowie.
A oto list Zofii Gowarszewskiej z Łotwy, Krasław, dnia 10
maja 1925 roku:
135


Pomocy świątobliwej Wandy doznałam w następującym wypa-
dku. Od ostatniej wojny znajduję się w tak ciężkich warunkach
materialnych, że sama muszę nawet rąbać drzewo. Nie mając
wprawy, robiłam to tak niezręcznie, że duża kłoda drzewa spadła
mi z wysoka na nogę. Ból był taki, iż sądziłam, że palce zostały
pogruchotane. Noga spuchła, rozczerwieniała, zaledwie doszłam
do łóżka. Zwykle po takim uderzeniu ból i bezwładność nogi trwa
bardzo długo. Byłaby to dla mnie pozycja bez wyjścia, bo miesz-
kam samotna poza miastem, nie mam sługi i muszę wszystko robić
sama. Nie mogłam nawet nikogo zawiadomić o tym wypadku.
Było to pod wieczór. Przez całą noc miałam taki ból, że nie mog-
łam znieść nawet lekkiego okrycia nogi. Lekarstwa żadnego nie
miałam. Tylko gorąco prosiłam świątobliwą Wandę o ratunek. Na
drugi dzień rano wygląd nogi był normalny, ani opuchlizny, ani
bólu. Nie wierząc sobie sama, włożyłam skórkowe obuwie i po-
szłam na daleką przechadzkę po brukowanych ulicach, nie odczu-
wając żadnego bólu. Tego w żaden sposób naturalny wytłumaczyć
nie można, tylko jako cud".
List ks. Leona Wierzyńskiego pisany w Tubądzinie dnia
12.X. 1925 r. do ks. Augustynika.
"Czcigodny Księże Prałacie!
Chcąc przysłużyć się rozszerzaniu wśród rodaków czci, należ-
nej świątobliwej Wandzie Malczewskiej, donoszę Mu o nadzwy-
czajnej łasce jaką otrzymałem od Pana Boga za przyczyną tejże,
umiłowanej przez Niego córy, Wandy Malczewskiej.
Było to w roku 1922, w miesiącu marcu, w mieście Krzepicach,
dekanatu kłobuckiego, gdzie podówczas spełniałem obowiązki
duszpasterskie. Dnia pewnego, podczas Mszy Świętej, odprawianej
przed ołtarzem Matki Boskiej w Kościele krzepickim, uczułem na-
gle ogromnie bolesny ból w prawej nodze. Miałem wrażenie, że mi
ktoś nożem szybko przepruł muskuły od biodra do kolana. O ma-
ło nie krzyknąłem z bólu nadmiernego!
Powtórzyło się to w następnych tygodniach kilka razy, jakoby
coraz boleśniej. Sądziłem, że stanę się kaleką, niezdatnym do pracy
kapłańskiej.
136


Zrządzeniem Opatrzności Bożej kupiłem sobie w Częstochowie
żywot świątobliwej Wandy, wydany staraniem Czcigodnego
ks. Prałata. Czytając tę książkę, chwilami doznawałem świętej za-
zdrości, że Wanda została godną do tylekrotnych widzeń Jezusa
i Matki Jego Najświętszej, głównie podczas Mszy Świętej, a my,
rodziciele Jezusa na ołtarzu, nie widzimy nic: przeciwnie, bronić się
musimy przed napaściami szatana, kuszącego nas do powątpiewań
i oziębłości względem Boskiego Zbawiciela.
Co więcej: zły duch podsuwał mi wątpliwości co do faktycznej
świętości Wandy.
I przyszło mi natchnienie wystawienia świątobliwej Wandy na
próbę: oto tak do niej ośmieliłem się odezwać z całą pokorą i
serdecznością duszy swojej: "Wando, ja pragnę do reszty uwie-
rzyć w świątobliwość Twoją. Pragnę, byś stała się nową Patronką
mojego narodu i dlatego Cię proszę o wstawiennictwo u Wszech-
mocnego Pana na Niebie, aby mię raczył uwolnić od tego stra-
szliwego bólu! Wando, rodaczko droga, zabierz to cierpienie na
zawsze!"
I zostałem wysłuchany! Od tej modlitwy, popartej ofiarą Mszy
Świętej, ból straszliwy nie powrócił wcale, ani razu się nie powtó-
rzył i moja prawa noga jest zupełnie zdrowa, pomimo wytężonej
pracy w Krzepicach i Miedźnie, w dwóch parafiach, położonych
nad bagnistymi łąkami.
Głośno przechwalałem się tą łaską Bożą otrzymaną, za sprawą
świątobliwej Wandy, przed wikariuszami swymi, ks. Władysławem
Niemcem i siostrami Honoratkami Klotyldą i Hilarią, a nawet
przed pobożniejszymi osobami świeckimi. Cieszę się do dziś, żem
zdrów, a jeszcze bardziej z tego, że silnie wierzę, iż Wanda Mal-
czewska jest potężną pośredniczką u Boga dla tych, którzy się do
Jej pośrednictwa udają. Świętą jest!
Powyższe to zeznanie moje przesyłam Czcigodnemu ks. Prałato-
wi głównie w tym celu, aby i inni Rodacy, którzy doświadczyli łask
Bożych za pośrednictwem Wandy Malczewskiej, nie zwlekali z przy-
słaniem takich opisów ks. Prałatowi, w celu zapoznania ogółu
137


Polaków z potężnym orędownictwem świątobliwej naszej Roda-
czki. Jestem pewien, że wielu przez Nią obdarzonych znajdzie się
w naszej Ojczyźnie. Im więcej ujawnimy dowodów opieki świąto-
bliwej Wandy, tym bardziej wzrośnie liczba osób, które zapragną
wzywać Jej orędownictwa w biedach duszy i ciała naszego. A na to
Ją właśnie Bóg ubłogosławił i uświęcił na ziemi, aby nam dobrze
z przybytków niebieskich czyniła.
MODLITWA DZIECKA POLSKIEGO
podyktowana przez Wandę Malczewską
O Jezu, najdroższy nasz Zbawicielu! Chodząc po tej ziemi, ko-
chałeś dzieci, brałeś je na kolana i pieściłeś je, chociaż nieraz byłeś
bardzo strudzony pracą. A gdy Apostołowie, dbający o Twoje
zdrowie, chcieli usunąć matki z dziećmi, aby się nie naprzykrzały,
Tyś je wziął w obronę i rzekłeś: "Dopuśćcie dziatkom przyjść do
Mnie, a nie zabraniajcie im". Idąc, obciążony Krzyżem na Kal-
warię, gdzie miałeś być do Krzyża przybity, gdy je spotkałeś pła-
czące i żegnające się z Tobą, błogosławiłeś je. Tyś je zakazał gor-
szyć i powiedziałeś, że kto przyjmuje dzieciątko w Imię Twoje,
Ciebie przyjmuje.
Tą Twoją dobrocią ośmielone, Jezu mój najdroższy, ja dziecko
polskie, ośmielam się klęknąć przed Tobą i prosić o łaskę, abym
się przejął miłością Twoją i Ojczyzny mojej abym poszedł w śla-
dy świętych młodzieńców polskich: Św. Stanisława Kostki, Św.
Kazimierza królewicza, ukochał cnoty: czystość, pokorę, poboż-
ność, ' pracowitość, cierpliwość, miłosierdzie dla biednych i nie-
szczęśliwych.
O Boże! Błogosław mię, błogosław wszystkie dzieci polskie,
abyśmy wyrośli na dobrych synów Kościoła Świętego Katolickie-
go i ukochanej Ojczyzny naszej. Błogosław rodziców i opiekunów
naszych, aby nam przyświecali cnotami i tak nas prowadzili do
Ciebie, jak matki Jerozolimskie prowadziły swe dzieci i wypraszały
im błogosławieństwo Twoje. Amen.
138


MODLITWA DO MATKI BOSKIEJ
Podyktowana przez świątobliwą Wandę.
Najświętsza Maryjo Panno, Matko i Królowo nasza! My pol-
skie dzieci upadamy przed Tobą na kolana i dziękujemy za wszyst-
kie dobrodziejstwa, udzielone naszej Ojczyźnie, za Twoją przyczy-
ną przez miłosiernego Ojca Niebieskiego. Tobie naj miłości wszą
nasza Królowo zawdzięczamy, że nas nie zgnietli Turcy pod Cho-
cimem, Kozacy pod Beresteczkiem, Szwedzi pod Częstochową,
Niemcy pod Grunwaldem, pomimo wytężonych wysiłków z ich
strony. Zaborcy odebrali nam wolność polityczną, ale naszej wiary
i języka ojczystego wydrzeć nie mogli.
Ci wrogowie zewnętrzni wciąż knują przeciwko naszej Ojczyź-
nie zdrady i wytwarzają wewnątrz nienawistne sobie partie, bo gdy
zgody wśród nas nie będzie, to Ojczyzna nasza nigdy do porządku
nie dojdzie i pęta niewoli jej grożą. Ale my dzieci polskie wierzymy
w Twoją, Matko i Królowo nasza opiekę. Ty nie dasz zginąć Po-
lsce, bo Polska to Królestwo Twoje, a my Twoi poddani. Broniłaś
nas od wrogów zewnętrznych, obronisz i od wewnętrznych. Matko
nasza! Ty uprosisz u Ducha Świętego światło, które oświeci bała-
muconych przez Żydów i innych wrogów Twoich i naszych; po-
rzucą niezgodę, lenistwo, walki bratnie i nienawiść stanową. Za-
czną pracować dla ogólnego dobra i własnej korzyści w duchu
jedności i zgody. Królowo nasza! Błagamy Cię, zapal serca nasze
miłością Boga i bliźniego... miłością Kościoła i Ojczyzny. My dzie-
ci polskie prosimy Cię Matko o dobrych przewodników w szkole,
którzy by nam przyświecali nauką i życiem moralnym; o dobrych
przewodników w narodzie, którzy by tym Twoim Królestwem,
dziś jeszcze rozszarpanym (rok 1874), ale dążącym do zjednoczenia
się pod hasłem: Jezus Maryja, rządzili umiejętnie według planów
Bożych i istotnych potrzeb całego narodu. Spraw to Matko i Kró-
lowo nasza, abyśmy wciąż mieli w pamięci pieśń naszych praoj-
ców.
139


UPOMNIENIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
DO NARODU POLSKIEGO
Polski narodzie, Jam cię ukochała,
Z niewoli wrogów zewnętrznych wyrwała,
Wolność wróciłam, ale nie swawolę,
Wewnątrz niezgoda gotuje niewolę.
Chcesz być szczęśliwy, kochany narodzie,
Pracuj, oszczędzaj i żyj w bratniej zgodzie,
Unikaj kłótni, strzeż się partyjności,
zachowaj wiarę przy Boskiej miłości.
NOWENNA DO TRÓJCY PRZENAJŚWIĘTSZEJ
O UPROSZENIE RYCHŁEJ BEATYFIKACJI
SŁUŻEBNICY BOŻEJ WANDY MALCZEWSKIEJ
l O RÓŻNE ŁASKI OSOBISTE
Boże Wielki w Trójcy Świętej Jedyny i uwielbiony w Świętych
Swoich, który wszystkim udzielasz łaski Swojej, a tych co z niej
wiernie korzystają, obdarzasz szczególnymi darami i czynisz ich
naszymi opiekunami w różnych potrzebach duszy i ciała, błagamy
Cię pokornie, abyś wierną Ci służebnicę Twoją Wandę raczył wy-
wyższyć i dać nam ją za Orędowniczkę przed tronem Twoim
w Niebie.
Prosimy Cię o to przez zasługi Pana naszego Jezusa Chrystusa,
który z Tobą i z Duchem Świętym żyje i króluje na wieki wieków.
Amen.
Na uproszenie łaski, o jaką proszę, Ojcze nasz... Zdrowaś Ma-
ryjo... i Chwała Ojcu...
Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty, Miłosier-
ny Boże, jeżeli jest taka wola Twoja, racz wysłuchać pokorną pro-
śbę moją. Amen.
140


LITANIA
Do użytku prywatnego dla uczczenia świątobliwej Wandy
i uproszenia różnych łask od Pana Boga za Jej przyczyną
Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson,
Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas,
Ojcze z nieba Boże, zmiłuj się nad nami,
Synu Odkupicielu świata Boże, zmiłuj się nad nami,
Duchu Święty Boże, zmiłuj się nad nami,
Trójco Przenajświętsza Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, módl się za nami!
Święta Boża Rodzicielko, módl się za nami!
Święta Wando od dzieciństwa ukochana przez Pana Jezusa,*
Święta Wando Powiernico Matki Bożej,*
Święta Wando zaszczycona przez całe życie rozmową z Panem Je-
zusem i Najświętszą Maryją Panną,*
Święta Wando szerzycielko Adoracji Jezusa utajonego w Najświęt-
szym Sakramencie,*
Święta Wando serdeczna Przyjaciółko Więźnia Miłości w Świętym
Tabernakulum,*
Święta Wando mająca największe zamiłowanie do rozmyślania Mę-
ki Pańskiej,*
Święta Wando w dzieciństwie już poświęcająca się na służbę Panu
Bogu,*
Święta Wando gardząca zabawami,*
Święta Wando udarowana cierpieniami Krzyża w piątki Wielkiego
Postu,*
Święta Wando opatrująca chorych i cierpiących,*
Święta Wando czuwająca troskliwie przy łożu umierających,*
Święta Wando szczególna opiekunko ludu wiejskiego,*
Święta Wando jednająca zwaśnionych małżonków,*
Święta Wando przykładzie czystości dla dziewic,*
Święta Wando wzorze pracowitości z pobożnością zjednoczonej,*
Święta Wando wielki i piękny przykładzie pożytecznego żywota dla
niezamężnych panien,*
* módl się za nami.
141


Święta Wando Nauczycielko czystej miłości Ojczyzny,*
Święta Wando przepowiadająca karę Bożą dla ciemiężycieli Polski,*
Święta Wando Opiekunko ubogich i sierot,*
Święta Wando pierwsza swe imię pogańskie świętością swego życia
na święte i chrześcijańskie zamieniająca,*
Święta Wando wzorze posłuszeństwa i pokory,*
Bądź nam miłościwą przez miłość dla Pana Jezusa,*
Bądź nam miłościwą przez uwielbienie do Najświętszej Maryi Panny,
Bądź Orędowniczką Ojczyzny przez cześć dla wszystkich Świętych,
Abyś zgodę i jedność w narodzie polskim uprosić raczyła u Pana
Boga, wyproś nam to świątobliwa Wando Nepomuceno!
Abyś wyjednała u Jezusa naszego Króla naszego katolickie i mądre
rządy dla kraju, wyproś nam to świątobliwa Wando Nepomuceno!
Abyś złośliwe zamysły sąsiadom Ojczyzny udaremnić raczyła, wy-
proś nam to świątobliwa Wando Nepomuceno!
Abyś Ojczyznę naszą ustawicznie polecała Królowej Polski Niepo-
kalanie Poczętej, wyproś nam to świątobliwa Wando Nepomuceno!
Abyś cześć Najświętszego Sakramentu w narodzie polskim utrwa-
liła, wyproś nam to świątobliwa Wando Nepomuceno!
Abyś nawrócenie grzesznikom i odszczepieńcom uprosiła, wyproś
nam to świątobliwa Wando Nepomuceno!
Abyś nam samym Ducha pokoju wyjednała, wyproś nam to świą-
tobliwa Wando Nepomuceno!
Abyś nas do Ojczyzny Niebieskiej, gdzie sama cieszysz się wieczną radością
doprowadziła, wyproś nam to świątobliwa Wando Nepomuceno!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - przepuść nam Panie,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - wysłuchaj nas Panie,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - zmiłuj się nad nami.
V. Módl się za nami świątobliwa Wando Nepomuceno,
R. Aby Pan Bóg raczył wysłuchać prośby nasze.
Módlmy się. Boże w Trójcy Święty Jedyny błagamy Cię pokornie
abyś służebnicę Twoją, Wandę Nepomucenę, uczynić raczył naszą Opie-
kunką i Orędowniczką w niebie, a na ziemi wzorem wszelkich cnót, które
naśladując moglibyśmy żyć świątobliwie i otrzymać chwałę, którą otrzy-
mała nasza rodaczka Wanda Nepomucena na wieki Amen.
142


Spis treści
OD WYDAWNICTWA .......................... 5
OBJAWIENIA BOSKIE ........................ 7
Jakie są zamiary Boże w objawieniach prywatnych ............. 8
Jak należy zachować się wobec objawień .................... 9
Widzenia ...................................... 10
Przepowiednie czyli proroctwa ......................... 11
Wanda Malczewska w świetle powyższych objawień ............ 11
Widzenia zwyczajne ................................ 12
Widzenia w ekstazie ................................ 14
Okres od roku 1879 do końca życia Wandy ................. 19
Święto Bożego Ciała w ostatnim roku życia świątobliwej Wandy ..... 20
ŻYCIE I DZIAŁALNOŚĆ ........................... 25
Wanda w domu rodzicielskim (1822-1846) ................. 25
Wanda w rodzinie Siemieńskich ........................ 39
WIDZENIA WIELKOPOSTNE 1872 r. ................... 57
Widzenie I Ostatnia Wieczerza ....................... 58
Widzenie II Ogród Oliwny ......................... 64
Widzenie III Biczowanie Pana Jezusa ................... 68
Widzenie IV Piłat podpisał wyrok śmierci ................ 77
Widzenie V Pan Jezus dźwiga Krzyż na Kalwarię ............ 84
Widzenie VI Spotkanie Pana Jezusa ze Swoją Matką .......... 88
Widzenie VII Ukrzyżowanie Pana Jezusa ................. 94
Niezwykłe zjawiska w życiu świątobliwej Wandy Malczewskiej.
Kuszenie szatana ................................. 106
Biczowanie Pana Jezusa podczas Mszy Świętej ............... 107
Widoczny znak Bożej opieki ........................... 108
Obraz Matki Bożej Częstochowskiej w relacji Wandy ........... 109
PRZEPOWIEDNIE ............................... 111
UPOMNIENIA .................................. 117
Do życia z wiary ................................. 117
Do znoszenia Krzyżów .............................. 125
Upomnienia do ufności .............................. 127
ŻYŁA JAK ŚWIĘTA I UMARŁA JAK ŚWIĘTA ............. 129
Cuda które Bóg uczynił za wstawiennictwem Wandy ............ 134
Modlitwa dziecka polskiego ........................... 138K
Modlitwa do Matki Boskiej ........................... 139
Upomnienie Najświętszej Maryi Panny do narodu polskiego ....... 140
Nowenna do Trójcy Przenajświętszej ..................... 140
Litania dla uczczenia świątobliwej Wandy .................. 141
143


A R K A
oferuje do sprzedaży wysyłkowej
następujące książki:
1. Maria Simma "Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi"
(str. 142)
2. Justyna Klotz "Bóg przemawia do duszy" (str. 80)
3. Ks. L. G. de Segur "Piekło. Czy istnieje? Czym jest".
4. Św. Ludwik Maria Grignon de Montfort "Przedziwny
sekret Różańca Świętego" (str. 104)
5. Augustyn Pawlak "Życie Ś w. Genowefy" (str. 128)
6. Fulla Horak "Życie pozagrobowe" (str. 96)
7. Ks. Z. Skarżyński "Rzecz o obmowie, plotkach i potwarzy
w przekładach" (str. 88)
8. Ks. Alojzy Majewski "Sługa Boża Wanda Malczewska:
Wizje Przepowiednie Upomnienia" (str. 112)
9. B. Gunther CCD "Szatan istnieje naprawdę" (str. 414)
Zamówienia prosimy składać na adres:
P.P.H. "ARKA"
ul. Okrężna 24
53-008 Wrocław, tel. 61-16-26
Uwaga: Płatne przy odbiorze. W wyjątkowych uzasadnionych
wypadkach przy stałej współpracy warunki płatności mogą
ulec zmianie.
W przygotowaniu znajduje się:
Klemens Brentano "Żywot i Bolesna Męka Pana Naszego
Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki jego Maryi wraz z
Tajemnicami Starego Przymierza" w/g wizji znanej niemieckiej
stygmatyczki Świętobliwej Anny Katarzyny Emmerich
2 t omy z ilustracjami, format A4, str. ok. 1100,
cena ok. 150.000,-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Eleni Do widzenia
wprowadzenie do buddyzmu z islamskiego punktu widzenia
Przepona kotw wytyczne
przepowiednie
Chlodnie przeponowe
Gwiazdka miłości 1995 2 Peggy Webb Świąteczna przepowiednia
Przepowiednie dla Polski
ZNAMY SIĘ TYLKO Z WIDZENIA (TRUBADURZY) txt
egzamin pośredników finansowych z punktu widzenia źródeł przychodów i ponoszonego ryzyka
ćwiczenia przepony
Przepowiednia Anioła Stróża Polski, dotycząca przyszłych losów naszej Ojczyzny
Droga Krzyżowa wg widzeń Katarzyny Emmerich

więcej podobnych podstron