Ebook Eutydem Platon


Platon
EUTYDEM
Konwersja: Nexto Digital Services
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej
zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.
Spis treści
OSOBY DIALOGU:
I
II
III
IV
V
VI
IX
X
XI
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVIII
XIX
XXI
XXII
XXIII
XXIV
XXV
XXVI
4/58
XXVII
XXVIII
XXIX
XXX
XXXI
XXXII
EUTYDEM
Platon
OSOBY DIALOGU:
Kriton
Sokrates
Eutydem
Dionizodoros
Kleinias
Ktezippos
I
KRITON.
Kto to był, Sokratesie, ten, z którym wczoraj roz-
mawiałeś w Likejonie? Doprawdy, gęsty tłum was
otaczał, tak że ja chciałem posłuchać, bom
przyszedł, a nic wyraznego usłyszeć nie mogłem.
Stanąłem na palcach i spojrzałem z góry; wydało
mi się, że to był ktoś nietutejszy, z którym roz-
mawiałeś. Któż to był?
SOKRATES.
A o którego ty się pytasz, Kritonie? Bo to nie jeden,
tylko dwóch ich tam było.
KRITON.
Ten, o którym mówię, z prawej strony trzeci od
ciebie siedział. A między wami był chłopak Ak-
sjocha. Miałem wrażenie, że bardzo dojrzał i
wiekiem jakoś nie bardzo się różni od mojego Kri-
tobulosa, tylko że tamten jest wątły, a ten nad
wiek dojrzały i znakomicie wygląda.
7/58
SOKRATES.
To jest Eutydem, Kritonie, ten, o którego pytasz. A
ten, co przy mnie siedział z lewej strony, to jego
brat, Dionizodoros. Brał i on udział w rozmowie.
KRITON.
Ani jednego, ani drugiego nie znam, Sokratesie. To
znowu jacyś nowi sofiści - widocznie. Ale z których
stron? I jaka specjalność?
SOKRATES.
Ci, jeżeli chodzi o pochodzenie, to zdaje mi się, że
są skądeś tutaj, z Chios, a wyemigrowali do Turi-
oi. Wygnani stamtąd, wiele już lat przebywają w
tych stronach. A o co ty pytasz, ta ich specjalność
- przedziwna jest, Kritonie. Znają się po prostu na
wszystkim; ja w ogóle przedtem nie wiedziałem,
co to są zapaśnicy wszechstronni. Ci są specjalis-
tami w każdym bez wyjątku rodzaju walki - nie tak,
jak tamta para zapaśników wszechstronnych, jak
ci bracia z Akarnanii. Tamci potrafią tylko ciałem
walczyć. A ci dwaj naprzód w walce ciał są grozni
i zdolni pokonać każdego, bo doskonale sami
umieją potykać się w pełnej zbroi i potrafią tego
nauczyć każdego, kto tylko zapłaci. A poza tym, na
8/58
terenie sądowym i sami są świetnymi zapaśnika-
mi, i drugiego potrafią nauczyć wygłaszać i pisać
mowy takie, jak to w sądach. Przedtem odznaczali
się tylko w tym zakresie, a teraz ukoronowali swą
umiejętność zapaśniczą, bo i ten jeszcze rodzaj
walki, który dotąd zostawiali odłogiem, wykonują
teraz tak, że nikt na nich nawet i palca nie pod-
niesie. Tacy się straszni zrobili w walce na słowa i
w zbijaniu wszystkiego, co ktoś powie - wszystko
jedno, czy to będzie fałsz czy prawda.Więc ja, Kri-
tonie, noszę się z myślą, żeby się tym ludziom
oddać na naukę. Przecież oni mówią, że w krótkim
czasie potrafią i kogoś innego, byle kogo, uczynić
mistrzem w tym samym zakresie.
KRITON.
Czyżby, Sokratesie? A nie boisz się póznego
wieku? Abyś nie był już za stary?
SOKRATES.
Bynajmniej, Kritonie. Ja się powołuję na to i to
mnie pociesza, żebym się nie bał: przecież oni sa-
mi obaj już jako starcy, żeby tak powiedzieć, za-
częli się uczyć tej mądrości, której ja też pragnę:
sztuki wygrywania w dyskusji. Rok temu czy dwa
jeszcze nie byli tacy mądrzy. Ja się tylko jednego
9/58
boję, abym znowu na tych dwóch cudzoziemców
złych języków nie ściągnął, jak na Konnosa, syna
Metrobiosa, kitarzystę, który mnie jeszcze i dziś
uczy grać na kitarze. Chłopcy, którzy razem ze
mną do niego chodzą na lekcje, śmieją się ze
mnie, a Konnosa nazywają nauczycielem
staruszków. Więc żeby ktoś i tym dwóm przyjezd-
nym takiego przytyku nie zrobił. A oni się też go-
towi bać właśnie tego i bodaj że nie zechcą mnie
przyjąć na naukę. A ja tam, Kritonie, kilku
starszych panów namówiłem, żeby ze mną razem
chodzili - a tutaj innych będę próbował namówić -
czemu byś może i ty ze mną nie chodził? A może
tak, na przynętę, zaprowadzmy do nich twoich
synów. Jak się do nich wezmą, to wiem, że i nas
zaczną kształcić.
KRITON.
No, nic nie przeszkadza, Sokratesie, jeżeli ty jesteś
tego zdania. Ale naprzód opisz mi naukową spec-
jalność tych dwóch ludzi, jaka też ona jest, abym
wiedział, czego się będziemy uczyli.
II
SOKRATES.
Zaraz usłyszysz. Ja nie mógłbym powiedzieć, żem
nie uważał na to, co obaj mówili. Ja bardzo
uważałem i pamiętam, i tobie spróbuję od
początku wszystko opowiedzieć. Jakiś bóg tak
zrządził, żem siedział tam, gdzieś ty mnie widział,
w garderobie, sam jeden, i jużem chciał wstać.
Ale kiedym wstawał, dał mi się odczuć ten mój
zwyczajny znak - ten od bóstwa. Więc usiadłem
znowu i niedługo potem wchodzą ci dwaj: Euty-
dem i Dionizodoros, i razem z nimi wielu innych
- to, myślę, uczniowie. Jak weszli, tak zaczęli się
przechadzać w krytym krużganku. I jeszcze nie
byli obeszli krużganka dwa albo trzy razy, kiedy
wchodzi Kleinias, o którym ty mówisz, że bardzo
dojrzał, i to jest prawda. A za nim zakochanych
bardzo wielu różnych, a wśród nich Ktezippos, taki
jeden chłopak z Pajanii, bardzo szlachetny - tyle
tylko, że harda sztuka, jako że młody. Więc
Kleinias, kiedy mnie zobaczył od wejścia, że tak
sam siedzę, podszedł prosto ku mnie i usiadł sobie
z prawej strony, jak i ty powiadasz. Kiedy go
zobaczyli Dionizodoros i Eutydem, naprzód przys-
tanęli i rozmawiali z sobą, raz po raz spoglądając
11/58
w naszą stronę - ja bardzo na nich uważałem - a
potem przyszli i jeden usiadł sobie obok chłopa-
ka - to Eutydem, a drugi tuż przy mnie, po mojej
lewej ręce. Inni - jak tam któremu wypadło. Więc ja
przywitałem ich obu, bo dawnom ich nie widział. I
potem powiedziałem do Kleiniasa: Mój Kleiniaszu,
ci dwaj panowie, Eutydem i Dionizodoros, to spec-
jaliści nie w małej sprawie, tylko w rzeczach wiel-
kich. Bo na wszystkim, co dotyczy wojskowości,
rozumieją się tak jak człowiek, który ma zostać do-
brym wodzem, na sprawianiu szyków i dowodze-
niu armią, i na nauce walki w pełnej zbroi. A po-
trafią też uczynić człowieka zdolnym do tego, żeby
sobie przed sądem dawał rady, jeżeliby go kto
ukrzywdziżeby. Kiedym to powiedział, ściągnąłem
na siebie ich pogardę, więc też roześmiali się, pa-
trząc jeden na drugiego. I Eutydem powiada: My
się już tym, Sokratesie, nie zajmujemy poważnie;
traktujemy to jako zajęcia uboczne. Ja się zdzi-
wiłem i mówię: To jakieś piękne musi być wasze
zajęcie główne, jeżeli tak wielkie sprawy, to dla
was tylko zajęcia uboczne. Na bogów, powiedzcież
mi, co to za piękno takie. Dzielność - powiada -
Sokratesie, uważamy, że zdolni jesteśmy wyrabiać
najlepiej spośród wszystkich ludzi i najszybciej.
III
O Zeusie - zawołałem - co też wy mówicie i gdzieś-
cie wy coś takiego znalezli?! Ja o was dotąd
jeszcze myślałem tak, jak w tej chwili powiedzi-
ałem, że przede wszystkim jesteście mistrzami w
tej walce w pełnej zbroi, i to o was mówiłem. Bo
kiedyście tu pierwszy raz przyjechali, przypomi-
nam sobie, żeście się z tym ogłaszali. Jeżeli wy ter-
az naprawdę posiadacie tę umiejętność, to bądz-
cie dla mnie łaskawi. Bo ja do was po prostu jak
do bogów mówię i proszę, żebyście mi przebaczyli
to, com przedtem powiedział. Tylko patrzcie, Euty-
demie i Dionizodorze, czyście prawdę powiedzieli.
Bo treść obietnicy jest taka wielka, że
niedowierzanie nie jest dziwne.
Ależ bądz przekonany, Sokratesie - powiedzieli
obaj - że to tak jest.
No to ja wam gratuluję tego skarbu - więcej, niż
Wielkiemu Królowi jego państwa. A tyle tylko mi
powiedzcie, czy zamierzacie popisywać się tą
umiejętnością, czy jakie macie zamiary?
13/58
Właśnie potośmy przyjechali, Sokratesie, żeby
urządzać popisy i uczyć, jeżeli ktoś zechce brać
lekcje.
Ach, że zechce każdy, kto tej sztuki nie posiada,
za to ja wam ręczę; ja pierwszy, potem ten oto
Kleinias, oprócz nas ten tu Ktezippos i ci inni tu
- powiedziałem wskazując mu zakochanych w
Kleiniaszu.
Ci już nas byli obstąpili. Bo pierwotnie Ktezippos
siedział daleko od Kleiniasa - przypadkiem, mam
wrażenie. Otóż kiedy Eutydem ze mną rozmawiał
i pochylił się w przód, zasłonił Ktezippowi widok
Kleiniasa, który siedział między nami. Więc Ktezip-
pos, chcąc widzieć ukochanego, a równocześnie
on lubi słyszeć, co się mówi, więc poderwał się i
pierwszy stanął przed nami. Więc tak i inni, widząc
go, obstąpili nas - zakochani w Kleiniaszu oraz
towarzysze Eutydema i Dionizodora. Otóż tych
pokazałem i powiedziałem Eutydemowi, że
wszyscy są z pewnością gotowi brać lekcje.
14/58
Ktezippos zgodził się z wielkim zapałem i inni też,
i wszyscy razem zaczęli ich obu prosić, żeby im za
demonstrowali potęgę swej specjalności.
IV
Ja tedy powiedziałem:
Tak jest, Eutydemie i Dionizodorze, koniecznie, i
tym tu zróbcie przyjemność, i ze względu na mnie
też urządzcie popis. Jasna rzecz, że taki popis
wszechstronny, to nie mała robota. Ale to jedno
mi powiedzcie: czy wy potraficie zrobić dzielnym
człowiekiem tylko kogoś takiego, który już jest
przekonany, że trzeba u was brać lekcje, czy też i
takiego, który jeszcze nie jest o tym przekonany,
bo w ogóle nie wierzy, żeby tej rzeczy, dzielności,
można było kogoś nauczyć, albo też was nie
uważa za jej nauczycieli? Więc proszę was, czy
to należy do tej samej specjalności przekonać
takiego człowieka i o tym, że dzielności można się
nauczyć, i to najlepiej właśnie od was, czy też to
już należy do umiejętności innej?
Do tej samej, Sokratesie - powiedział Dronizodor-
os.
16/58
Więc wy - mówię - Dionizodorze, wy ze wszystkich
współczesnych najlepiej potrafilibyście zachęcać
do filozofii i do dbania o dzielność?
Tak w każdym razie uważamy, Sokratesie.
Więc inne pokazy - powiedziałem - na drugi raz
nam odłóżcie, a ten właśnie popis nam urządzcie.
Tego tutaj chłopaka przekonajcie, że trzeba się zaj-
mować filozofią i o dzielność dbać; zróbcie tę przy-
jemność i mnie, i tym tutaj wszystkim. Bo z tym
chłopcem jest taka sprawa. Ja i ci tutaj wszyscy
pragniemy, żeby on się stał jak najlepszy. To jest
syn Aksjocha i wnuk Alkibiadesa starszego a stry-
jeczny brat Alkibiadesa dzisiejszego. Nazywa się
Kleinias. Młody jest. Więc boimy się o niego, jak
to naturalne, że o młodego - aby ktoś was nie up-
rzedził i nie zwrócił jego duszy w innym kierunku i
żeby się chłopak nie popsuł. Więc wy przychodzi-
cie w sam czas. Zatem, jeżeli wam to nie robi
różnicy, to popróbujcie chłopaka i pogadajcie z
nim przy nas!
Kiedym te mniej więcej słowa powiedział, Euty-
dem bardzo odważnie i ochoczo powiada:
17/58
Ależ nie robi nam to żadnej różnicy, Sokratesie.
Byle tylko młody człowiek zechciał odpowiadać.
Ależ naturalnie - powiedziałem - do tego przecież
jest przyzwyczajony. Przecież do niego ci tutaj
przychodzą i wiele pytań mu zadają, i dyskutują z
nim, tak że nabrał już śmiałości w odpowiadaniu.
V
To, co potem, Kritonie, jakby ci to dobrze
opowiedzieć? Bo to nie mała rzecz: powtórzyć i
przejść po kolei te mądrości nieogarnione. Ja
powinienem, tak jak poeci, na początku opowiada-
nia wezwać pomocy Muz i Mnemozyny. Więc zdaje
mi się, że Eutydem jakoś tak zaczął:
Kleiniaszu, ci spośród ludzi, którzy się uczą, to są
ci mądrzy, czy też ci głupi?
Chłopak, ponieważ to było wielkie pytanie, zaru-
mienił się, nie wiedział, co powiedzieć, i patrzył na
mnie. Ja, widząc jego zakłopotanie, powiedziałem:
No, uszy do góry, Kleiniaszu, i odpowiadaj śmiało,
jak ci się wydaje - może ci się to przydać
nadzwyczajnie.
19/58
W tym momencie Dionizodoros nachyla mi się
odrobinę do ucha, cała twarz mu się śmieje i
mówi:
Wiesz, Sokratesie, ja ci z góry mówię, że jakkol-
wiek chłopak odpowie, zostanie zbity.
Podczas gdy on to mówił, Kleinias właśnie dał
odpowiedz. Tak że nawet nie miałem kiedy
powiedzieć chłopcu, żeby uważał. On odpowiedzi-
ał, że ci, którzy się uczą, to są ci mądrzy.
A Eutydem mówi: Ty nazywasz niektórych ludzi
nauczycielami, czy nie?
Zgodził się.
Nieprawdaż, nauczyciele są nauczycielami tych,
którzy się uczą. Tak jak kitarzysta i bakałarz byli
przecież nauczycielami twoimi oraz innych
chłopców, a wyście byli uczniami?
20/58
Przyznał.
Więc prawda, że kiedyście się uczyli, to jeszcze nie
wiedzieliście tego, czegoście się uczyli?
Nie - powiada.
Więc czyście byli mądrzy, kiedyście tego nie
wiedzieli?
Ano nie - mówi.
Nieprawdaż, więc jeśli nie mądrzy, to głupi?
Tak jest.
Więc wy ucząc się, czegoście nie wiedzieli, uczyliś-
cie się jako głupi?
Chłopak skinął głową.
21/58
Więc głupi uczą się na mądrych, Kleiniaszu, a nie
mądrzy, jak tobie się wydaje. Kiedy on to
powiedział, w tej chwili jakby chór na znak dyry-
genta zaczęli równocześnie wykrzykiwać i śmiać
się ci, co to przyszli z Dionizodorem i z Eutyde-
mem. I zanim chłopak zdołał dobrze odetchnąć,
wziął go w obroty Dionizodoros i:
Jak to, Kleiniaszu? - powiada - kiedy wam bakałarz
coś dyktował, to którzy chłopcy wyuczyli się tego,
co było dyktowane: ci mądrzy, czy też ci głupi?
Ci mądrzy - powiada Kleinias.
Więc mądrzy uczą się, a nie głupi, i niesłusznie
przed chwilą odpowiedziałeś Eutydemowi.
VI
Teraz już bardzo głośno zaczęli się śmiać i hała-
sować wielbiciele obu tych panów, oddając hołd
ich mądrości. A my, inni, milczeliśmy stropieni. Eu-
tydem widząc, że myśmy tacy zgaszeni, a chcąc,
żebyśmy go jeszcze bardziej podziwiali, nie puścił
chłopaka, ale zadał mu pytanie i tak, jak to dobrzy
tancerze kiedy drugi raz się okręcają, zaczął
dublować pytania o jedno i to samo, i powiedział:
Czy uczący się uczą się tego, co wiedzą, czy też
tego, czego nie wiedzą?
A Dionizodoros znowu z cicha do mnie szepce: To
też, Sokratesie, drugie takie pytanie, jak to pier-
wsze.
O Zeusie! - powiedziałem - już i to pierwsze wam
wypadło popisowo.
My same takie - powiada - zadajemy, Sokratesie,
nasze wszystkie pytania są bez wyjścia.
23/58
Toteż - odparłem - dlatego, zdaje się, macie dobrą
opinię u uczniów.
W tym czasie Kleinias Eutydemowi odpowiedział,
że uczący się uczą się tego, czego nie wiedzą.
A ten pytał go dalej tak samo, jak przedtem. Jak to
- powiada - czy ty nie znasz liter?
Znam - powiada.
Nieprawdaż, wszystkie?
Przyznał.
Więc kiedy ktoś to lub owo dyktuje, czyż on nie
dyktuje liter?
Zgodził się.
24/58
Zatem dyktuje coś takiego, co ty znasz, skoro
znasz wszystkie litery?
I na to się zgodził.
Więc jakże, czy więc nie uczysz się tego, co ktoś
dyktuje, a tylko ten się uczy, który nie zna liter?
Nie - powiada - ja się uczę.
Nieprawdaż - mówi - uczysz się tego, co wiesz i co
znasz, skoro znasz wszystkie litery.
Zgodził się.
W takim razie nie odpowiedziałeś słusznie - powia-
da.
Zaledwie to skończył mówić Eutydem, a oto Dioni-
zodoros, jakby piłkę od niego odebrał, zabrał głos,
zaczął znowu celować w chłopaka i powiedział:
25/58
Zgodził się.
Więc jakież nam - powiedziałem - jeszcze dobro
pozostaje? Co to jest: być rozważnym i sprawiedli-
wym i odważnym? Na Zeusa, Kleiniaszu, czy ty
uważasz. że jeśli te rzeczy przyjmiemy jako dobra,
to założenie będzie słuszne, czy też, jeśli nie? Bo
może się ktoś będzie z nami spierał. A tobie jak się
wydaje?
To są dobra - powiada Kleinias.
No zgoda - mówię. - A mądrość gdzie w szeregu
umieścimy? Pomiędzy dobrami, czy jak uważasz?
Pomiędzy dobrami.
Zastanówże się, żebyśmy jakiegoś dobra nie pom-
inęli, o którym warto by mówić.
Zdaje mi się, że nie pomijamy żadnego - mówi
Kleinias.
26/58
A ja sobie przypomniałem i mówię, że na Zeusa,
bodaj żeśmy pominęli dobro największe.
Jakież to? - powiada.
Powodzenie w przedsięwzięciach, Kleiniaszu.
Wszyscy mówią, i co najlichsi też, że to jest na-
jwiększe dobro.
To prawda - powiedział.
Ja znowu myślą wstecz wróciłem i mówię, że o
włos a skompromitowalibyśmy się przed gośćmi,
ja i ty, synu Aksjocha.
Bo co takiego? - powiada.
To, żeśmy to powodzenie między poprzednimi do-
brami umieścili, a teraz znowu o tym samym
mówimy.
27/58
Więc co takiego?
Przecież to śmiesznie: coś, co dawno leży przed
nami, kłaść to znowu na stół i dwa razy mówić jed-
no i to samo.
Jak to rozumiesz? - powiada.
Przecież to mądrość - mówię - stanowi o powodze-
niu. To nawet dziecko zrozumie.
A on się zdziwił. Taki jeszcze jest młody i naiwny.
Ja, widząc, że on się dziwi, mówię: Czy ty nie
wiesz, Kleiniaszu, że w posługiwaniu się fletem na-
jwiększe powodzenie mają fleciści?
Przyznał.
28/58
Nieprawdaż - mówię - w pisaniu liter i w odczyty-
waniu - bakałarze?
Tak jest.
A wobec niebezpieczeństw na morzu - chyba nie
przypuszczasz, żeby ktoś miał powodzenie więk-
sze niż mądrzy sternicy, żeby tak ogólnie
powiedzieć?
Oczywiście, że nie.
A na wojnie z kim chętniej byś dzielił niebez-
pieczeństwa i niepewne losy - z mądrym wodzem,
czy z nieumiejętnym?
Z mądrym.
A w chorobie pod czyją opieką wolałbyś przeżywać
niebezpieczeństwo: lekarza mądrego, czy nieuka?
Mądrego.
29/58
Czy dlatego - powiedziałem - że raczej
spodziewasz się powodzenia z człowiekiem
mądrym niż z głupim?
Zgodził się.
Zatem mądrość wszędzie przynosi ludziom
powodzenie. Przecież nigdy nikt nie chybia celu z
winy mądrości; siłą rzeczy musi iść właściwą drogą
i trafiać, gdzie trzeba; inaczej to by nie była mą-
drość.
IX
Zgodziliśmy się w końcu, sam nie wiem jak, na
to stanowisko zasadnicze: jeżeli ktoś jest mądry,
takiemu w dodatku jeszcze i powodzenia nie
potrzeba. A skorośmy to uzgodnili, ja go znowu
zacząłem pytać o to, cośmy poprzednio ustalili,
jakby się nam to przedstawiało. Zgodziliśmy się -
powiedziałem - że gdybyśmy mieli wiele dóbr, to
bylibyśmy szczęśliwi i dobrze by się nam powodz-
iło.
Przyznał.
Więc czy bylibyśmy szczęśliwi przez te dobra posi-
adane, gdyby one się nam na nic nie przydawały,
czy też, gdyby się przydawały?
Gdyby się przydawały - powiedział.
A czy przydawałyby się nam na coś, gdybyśmy je
tylko posiadali, a nie używalibyśmy ich wcale? Na
31/58
przykład, gdybyśmy mieli wiele środków żywności,
a nie jedlibyśmy, albo napoju dużo, a nie pilibyśmy
- czy moglibyśmy mieć z tego jakiś pożytek?
No chyba że nie - powiada.
A rzemieślnicy wszyscy, gdyby każdy miał przygo-
towane wszystko, czego mu potrzeba do roboty, a
nie używałby tego, czy mieliby powodzenie dzięki
temu posiadaniu - posiadaliby przecież wszystko,
co powinien posiadać rzemieślnik. Na przykład
cieśla, gdyby miał pod ręką wszystkie narzędzia i
drzewa pod dostatkiem, a ciesiołki by nie upraw-
iał, to czy mógłby mieć jakiś pożytek z tego posi-
adania?
W żaden sposób - powiada.
No a gdyby ktoś posiadał bogactwo i te wszystkie
dobra, o których mówimy, a nie używałby ich, czy
byłby szczęśliwy dzięki posiadaniu tych dóbr?
Oczywiście, że nie, Sokratesie.
32/58
Więc trzeba, zdaje się, nie tylko posiadać tego
rodzaju dobra, jeżeli ktoś ma być szczęśliwym, ale
trzeba się też nimi posługiwać. Bo z samego posi-
adania nie ma żadnego pożytku.
Prawdę mówisz.
A więc, Kleiniaszu, czy to już wystarczy, żeby ko-
goś zrobić szczęśliwym, jeżeli będzie posiadał do-
bra i będzie się nimi posługiwał?
Mnie się zdaje.
A czy w tym tylko wypadku, jeżeliby się ktoś nimi
posługiwał w sposób właściwy, czy też i wtedy,
jeśliby nie?
Jeżeliby w sposób właściwy.
To dobrze mówisz - powiadam - bo z dwóch ewen-
tualności to znacznie gorsza rzecz, jeżeli się ktoś
33/58
czymkolwiek posługuje w sposób niewłaściwy, niż
gdy w ogóle daje pokój. Bo to pierwsze to zło, a to
drugie to ani zło, ani dobro. Czy nie tak powiemy?
Zgodził się.
A przy obróbce drzewa i posługiwaniu się nim,
czy coś innego pozwala człowiekowi posługiwać
się nim w sposób właściwy, czy też umiejętność
ciesielska?
Nic innego - powiada.
A jeżeli chodzi o obchodzenie się z narzędziami, to
znowu chyba pewna wiedza decyduje o ich właści-
wym używaniu.
Przyznał.
A jeżeli chodzi o posługiwanie się tymi dobrami,
o których żeśmy przedtem mówili: bogactwem i
zdrowiem i pięknością - to żeby się w sposób właś-
34/58
ciwy wszystkimi takimi rzeczami posługiwać, do
tego prowadzi wiedza i ona normuje działanie
człowieka, czy też coś innego?
Wiedza - powiedział.
Zatem nie tylko powodzenie, ale i postępowanie
właściwe, jak się zdaje, a z nim i szczęście zapew-
nia ludziom wiedza w każdym wypadku posiadania
i działania.
Zgodził się.
Więc, na Zeusa - powiedziałem - jestże jakikolwiek
pożytek z innych dóbr bez rozsądku i mądrości?
Czy skorzystałby człowiek, który by posiadał wiele
i wiele działał, a głowy by nie miał na karku? Czy
też raczej, gdyby mało posiadał i mało działał?
A tak popatrz. Czy nie prawda, że im mniej by
działał, mniej by chybiał, a gdyby mniej chybiał,
mniej by mu przydarzało się złego, a gdyby mu
mniej przydarzało się złego, mniej byłby
nieszczęśliwy?
35/58
No tak - powiada.
A czy mniej by człowiek działał, gdyby był ubogi,
czy bogaty?
Ubogi - powiedział.
Czy słaby, czy mocny?
Słaby.
A czy wysoko postawiony, czy nie cieszący się
sławą?
Nie cieszący się sławą.
A czy odważny i rozważny mniej by działał, czy bo-
jazliwy?
Bojazliwy.
36/58
Nieprawdaż? I nie pracujący raczej niż pracowity.
Zgodził się.
I powolny raczej niż prędki? I ten o słabym wzroku
i słuchu raczej niż ten o bystrym?
Na wszystkie takie rzeczy zgodziliśmy się z sobą.
W ogóle - powiedziałem - Kleiniaszu, bodaj że te
wszystkie dobra, któreśmy przedtem wymienili,
nie ten mają sens, żeby same przez się były do-
brami, ale zdaje się, że to tak jest. Jeżeli nimi
kieruje głupota, to są większym złem niż ich prze-
ciwieństwa, bo lepiej mogą służyć temu, co nimi
rządzi a jest złe. A jeśli rozsądek i mądrość, stają
się większymi dobrami. A samo przez się żadne z
nich nic nie jest warte.
Zdaje się - powiada - że jest tak, jak ty mówisz.
37/58
Więc co nam wynika z tego, co się powiedziało?
Nic innego chyba, tylko to, że z innych rzeczy
żadna nie jest ani dobrem, ani złem, a tylko z
tych dwóch rzeczy jedna, mądrość, jest dobrem, a
głupota - złem.
Zgodził się.
Koniec wersji demonstracyjnej.
X
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XI
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XII
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XIII
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XIV
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XV
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XVI
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XVIII
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XIX
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XXI
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XXII
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XXIII
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XXIV
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XXV
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XXVI
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XXVII
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XXVIII
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XXIX
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XXX
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XXXI
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
XXXII
Niedostępny w wersji demonstracyjnej
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej
zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Platon z Aten Eutydem
Platon Eutydem
Platon Eutydem
Platon Eutydem
PLATON EUTYDEM
Platon — Eutydem
8457565 Platon Eutydem
Fundacje i Stowarzyszenia zasady funkcjonowania i opodatkowania ebook
ebook pimsleur french 1
Śnieżny Dzień Powieść o wierze, nadziei i miłości Billy Coffey ebook

więcej podobnych podstron