Ballada o straży


Po upalnym i ciężkim dniu
Burzliwa noc nadchodzi
Za chwilę sen błogi
Życie nam osłodzi.

Na dworze ciemno
Grzmoty, błyskawice
Strach patrzeć przez okno
Na deszczu ławice.

Jak wtedy przyjemnie
Być w rodzinnym kole
Nie chodzić po deszczu
Lecz siedzieć przy stole.

Lub w ciepłym łóżeczku
Leżąc marzyć, czytać
Albo też babunię
O bajeczkę pytać.

Wtem - ponad wichurą
Słychać głos syreny
Co to dla nas znaczy
My strażacy wiemy.

Jej głos przenikliwy
Góruje nad burzą
Pewnie nic dobrego
Jej tony nie wróżą.

Strażacy z OSP z łóżek się zrywają -
Pędzą do strażnicy
Czy to zawodowcy ?
Nie - to ochotnicy.

W remizie szybko i zwięźle
Rozkazy padają
Strażacy pospiesznie
Do wozów bojowych siadają.

Jadą do pożaru
Tam piorun uderzył
Zapalił budynek
Wprost by nikt nie wierzył.

Budynek nie zwykły
A dom dziecka - gmach
Pożar w jednej chwili
Odciął piętro, dach.

Blada i wystraszona opiekunka
Dzieci do wyjścia wiedzie
A spojrzawszy w okno woła
Straż z pomocą nam jedzie.

Pierwsza sekcja strażaków
Dzieci ewakuuje
Druga znowu linie
Gaśnicze buduje.

Zagrała motopompa
Woda płomienie gasi
Niech żyją strażacy
To obrońcy nasi.

Wtem patrzcie o zgrozo
Ściana się zwaliła
Młodego strażaka
Cegłami zakryła.

Obie sekcje na pomoc
Jankowi ruszają
I po jakimś czasie
Z ruin go dostają.

Lekarka z pogotowia
Nad nim się pochyla
A dla obu sekcji
To najcięższa chwila.

Bada puls i serce
Słuchawki do pokrowca chowa
Wstaje i mówi - chłopak nie żyje
W gardle zaschły jej słowa.

Czarnym kirem okryta
Doczka czerwona
Na niej zamiast motopompy
Trumna jest włożona.

Przed wczoraj tym wozem jechał
By ratować bliźniego
A dziś nim znów go wiozą
Lecz do grobu ciemnego.

Na pogrzebie było
Ludzi bardzo wiele
Była też warta honorowa
Przy trumnie w kościele.

Gra strażacka orkiestra
Marsze pogrzebowe
Syreny i światła na wozach
Pożegnać Janka gotowe.

Młodzież z domu dziecka
Niesie wieniec duży
Zrobiony z zielonej jedliny
I czerwonej róży.

Wieczne odpoczywanie
Mówi ksiądz te słowa
I dodaje że same zostały
Stara matka i młoda żona wdowa.

Janek przez Prezydenta
Pośmiertnie odznaczony
Bo nie szczędził życia
Dla innych obrony.

Była to ballada
A treść jej prawdziwa
Bo ileż to razy
Tak to w życiu bywa.

Kochana młodzieży
Wstępujcie do straży
Nie wszystkim co było
W balladzie się zdarzy.

Wstępujcie do straży
Sekcje nowe twórzcie
Nas starych zastąpcie
Bliźnim w potrzebie służcie.

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ballady Leśmiana, a tradycja romantyczna gatunku
switezianka interpretacja i analiza ballady
Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym TV a reklama sutenerstwa
Ballada o Felku Zdankiewiczu Szwagierkolaska
Ballada o krzyżu
cechy romantyczne w balladzie s Nieznany (2)
Balladyna5
BALLADY MICKIEWICZA
Ballada o rycerzu ćwoku
Ballada o Oli Dance Express
ballada o szklanym rycerzu

więcej podobnych podstron