1 Wszystkie drogi prowadzą do niepodległości


I. WSZYSTKIE DROGI
PROWADZĄ DO NIEPODLEGŁOŚCI


Ewolucja sytuacji ogólnoeuropejskiej na przełomie
XIX i XX wieku
Kołem zamachowym przekształcającym życie gospodarczo-społeczne Europy
oraz powodującym, że stała się ona dominującym kontynentem ziemi, a nawet
"szkołą świata", była rewolucja przemysłowa. Dla mocarstw pozostających na
marginesie tych procesów nastała gorsza koniunktura. Znakomitym przykładem
dla takiego twierdzenia są losy Hiszpanii, jeszcze niedawno mocarstwa świato-
wego, w ramach którego "słońce nigdy nie zachodziło". Koniec XIX w. to kres
hiszpańskiego imperium kolonialnego. Hiszpania w wyniku sprowokowanej przez
Stany Zjednoczone wojny utraciła w 1898 r. Kubę, Filipiny i Puerto Rico. Zamachy
stanu i wojny domowe dopełniły dzieła zniszczenia historycznego mocarstwa,
które znalazło się na marginesie polityki ogólnoeuropejskiej. Niewiele znaczyła też
Portugalia, którą pognębiło usamodzielnienie się Brazylii. Ponadto rewolucja
republikańska z 1891 r. otwarła trwające dwa dziesięciolecia zmagania z monar-
chistami, zakończone ustąpieniem Manuela II z tronu.
Przykłady te podpowiadają uogólnienie o marnej koniunkturze państw ro-
mańskich. Ich aktywa w Europie pomniejszał konflikt między Francją i Włochami.
Stosunki te zdominowane zostały przez wytykanie sobie sytuacji uznawanych
wzajemnie za nieprzyjazne. Dla jednoczących się Włoch wręcz symboliczne
znaczenie miało ustanowienie w Rzymie stolicy państwa. Realizację tego celu
uniemożliwiała Francja, będąca wówczas europejską opoką papiestwa. Dopiero
podczas wojny francusko-pruskiej wojska włoskie zajęły w 1870 r. Rzym i resztki
państwa kościelnego. Oburzony Pius IX, ogłaszając się "więźniem Watykanu" (nie
opuszczał 44-hektarowego terytorium pałaców watykańskich), nie przyjmował do
wiadomości faktu zjednoczenia Włoch. Ekskomunikowana, ale przez to nie mniej
katolicka dynastia sabaudzka, podobnie jak przygniatająca część społeczeństwa
włoskiego, zostały postawione w fatalnej sytuacji. "Kwestia rzymska", będąca de
facto konfliktem między państwem a Kościołem, ciągnęła się do 1929 r., kiedy to
porozumiano się w sprawie utworzenia w obrębie Rzymu państwa-miasta Wa-
tykan.
Jakkolwiek pogwałcenie świeckiej władzy papieża w 1870 r. nie wywołało pro-

DROGI DO NIEPODLEGŁOŚCI
testów innych rządów (poza Ekwadorem), to jednak pamięć antywłoskich (a nie
propapieskich) knowań Francuzów pozostawała na Półwyspie Apenińskim wy-
jątkowo żywa. Ona to w dużym stopniu pchnęła Italię do sojuszu z głównymi
wrogami Francji Niemcami i Austro-Węgrami. Zawarty w 1882 r. tajny układ,
nazywany trójprzymierzem, dotrwał do 1915 r.
Wyjątkowo ważną "kością niezgody" łacińskich sióstr były aspiracje kolonialne
Włochów, którzy przez wiele dziesięcioleci oczekiwali od słabnących demo-
graficznie Francuzów odpowiednich ustępstw w formie rekompensat w Afryce i na
Bliskim Wschodzie. Na fobie temu towarzyszące nałożyła się klęska 20-ty-sięcznej
armii włoskiej pod Aduą, którą poniosła ona w 1896 r. w starciu z czarnymi
mieszkańcami Etiopii. Tę długo ropiejącą ranę na dumie Włocha i białego człowieka
starał się zasklepić Benito Mussolini napadając na Etiopię w 1935 r.
Ponapoleońska Francja z ogromnym trudem leczyła rany poniesione przez
ćwierć wieku trwające wojny. Restytuowani w 1814 r. na tronie Burbonowie rządzili
tak, jakby przez Francję nie przetoczyła się potężna fala rewolucji. Opierająca się na
Kościele i arystokracji władza doznała silnego wstrząsu podczas Wiosny Ludów
oraz klęski zadanej przez Prusy w 1870 r. Proklamowanie cesarstwa niemieckiego w
Sali Zwierciadlanej Wersalu, utrata Alzacji i Lotaryngii, pięć miliardów franków
kontrybucji (ściąganych przez zwycięzców z żelazną konsekwencją) to
najważniejsze elementy doznanego przez Francuzów upokorzenia. Stale utrzymująca
się obawa przed coraz potężniejszymi Niemcami nakazywała Francji szukać
porozumienia z Rosją. Droga do tego zbliżenia była długa, ciernista, wy-
kalkulowana, stopniowo coraz mniej krytyczna, okresowo nawet ślepa. Wiara w
Rosję z roku na rok rosła. Nad Sekwaną upowszechniano przekonanie o nie-
zmierzonych bogactwach cesarstwa rosyjskiego oraz znakomitych interesach moż-
liwych do zrobienia z tym państwem przy niewielkich nakładach kapitału i pracy.
Swoistą ulotność tych kombinacji (niezależnie od istotnie lukratywnych inwestycji
kapitałowych w Rosji) symbolizuje ogromna popularność we Francji rosyjskiego
baletu, którego występy, poczynając od 1909 r. były oczekiwane i długo ko-
mentowane. Jakkolwiek Balety Rosyjskie Siergieja Diagilewa wszędzie wywoływały
podniecenie i zachwyt (np. dekoracje ze 100 tyś. róż na występie w Covent Garden
26 czerwca 1911 r. na galowym przedstawieniu z okazji koronacji Jerzego V), to
jednak Paryż wielbił je najpełniej, co znalazło apogeum w światowej prapremierze
Święta wiosny Igora Strawińskiego 29 maja 1913 r. w Theatre des Champs--Elysees.
Modris Eksteins, współczesny historyk kanadyjski, w świetnej książce omawiającej
narodziny nowego wieku nie zawahał się napisać, że inscenizacja ta wywołała
"prawdziwe trzęsienie ziemi". Aż dziw bierze, że reakcje wywołane przez taniec
można określać tak mocnymi słowami.
Paryż, ze swą atencją dla promieniującej na Europę kultury tak elitarnej, jak i
bulwarowej, której ważną częścią były narodziny kinematografu opatentowanego w
1895 r. przez braci Lumiere bawił się i rozwijał przy stałej obecności kompleksu
anglosaskiego. Historycznie ugruntowana rywalizacja francusko-brytyjska, sięgająca
zamierzchłych czasów, a wydatnie odświeżona w czasach napoleońskich, doznała
silnej podniety w związku z przejęciem w 1882 r. przez Anglików kontroli nad
Kanałem Sueskim będącym dziełem francuskiego inżyniera Ferdinanda Lessepsa.
Kanał mający ułatwić Francuzom penetrację Afryki stał się kolejnym

EWOLUCJA SYTUACJI W EUROPIE
atutem w rozwoju imperium brytyjskiego, dawno już górującego nad wszystkimi
innymi. Do poważnego spięcia francusko-angielskiego doszło w Afryce, nad Nilem
Białym, gdzie w 1898 r. nad Faszodą przez kilka miesięcy powiewały dwie flagi.
Upadek planów utworzenia imperium francuskiego wszerz Afryki, od zachodu na
wschód, wywoływał nad Sekwaną tym silniejszą irytację, że Anglicy i tak posiadali
już najlepsze kąski afrykańskiego tortu. Odwzajemniali więc doznane upokorzenie
radością z powodu klęsk zadawanych Anglikom przez Burów na przełomie wieków.
Wojna ta uzmysłowiła Anglikom, jak bardzo uprawiana przez nich polityka
"splendid isolation" (wspaniałego odosobnienia) była skuteczna, ale też, jak bardzo
Londyn był na "starym kontynencie" osamotniony. Niepojęta dla Anglików była
jawnie manifestowana sympatia dla Burów przez Niemców, której towarzyszył
program zbrojeń morskich, mający w perspektywie pozbawić Anglię jej panowania
na morzach. W Londynie zdano sobie sprawę, że szybko rosnącej sile morskiej
Niemiec (oraz Stanów Zjednoczonych i Japonii) w pojedynkę nie sprostają.
Przekonywała o tym duża dynamika gospodarcza zjednoczonych Niemiec, które w
końcu XIX w. zdystansowały pod tym względem Wielką Brytanię. Szok przez to
wywołany był tym większy, że ekspansja niemiecka zagrażała imperium
brytyjskiemu w Afryce, Azji, a zwłaszcza na Bliskim Wschodzie, gdzie planowano
budowę linii kolejowej łączącej Berlin przez Stambuł, Bagdad z Basrą nad Zatoką
Perską. Poruszenie wywołane ekspansją niemiecką wynikało z przewagi Niemców
ujawniającej się na różnych polach. Przewodzili oni np. w rozwoju nowych tendencji
w sztuce użytkowej. W 1907 r. powstał nawet Wehrbund, który propagował
obsesyjną wręcz dbałość o jakość, użytkowość i estetykę każdego detalu
składającego się na gotowy produkt. Niektóre firmy zatrudniały specjalistów od
wzornictwa. Gigant niemieckiej elektryczności Allgemeine Elektrizitats-
Gesellschaft powołał na konsultanta w dziedzinie wzornictwa Petera Behrensa,
modernistycznego profesora uniwersytetu w Diisseldorfie.
Niemcy przełomu wieków ogarnął istny szał reformowania i nowatorstwa. Byli
oni jednocześnie przeświadczeni, że są zdolni do zdystansowania innych oraz
przejęcia przewodnictwa na kontynencie. Kierunek tego marszu wyznaczała ła-
twość, z jaką Prusy (stanowiące 40% obszaru i ludności zjednoczonych w 1871 r.
Niemiec) poradziły sobie z Austrią jako konkurentem do przywództwa w świecie
germańskim. Austro-Węgry coraz wyraźniej stawały się słabszym ogniwem za-
wartego w 1879 r. dwuprzymierza, które po przystąpieniu doń Włoch (1882 r.)
stało się trójprzymierzem. Dominująca rola Berlina w tym aliansie nie ulegała
kwestii ani dla jego członków, ani też potencjalnych przeciwników.
Wśród nich pierwsze skrzypce grała Wielka Brytania, uzasadniająca swoje
przywództwo na kontynencie przedsiębiorczością opartą na liberalizmie, parla-
mentaryzmie i prawie. Despotyzm prusko-niemiecki był dla Brytyjczyków na tyle
wielki, że zachęcał ich do poprawy stosunków z Francją jako państwem, które
najlepiej poznało jego charakter. Zewnętrznym wyrazem tej reorientacji było za-
warcie w 1904 r. brytyjsko-francuskiego porozumienia nazywanego szumnie ser-
decznym ("entente cordiale"), które w sferze propagandowej zaowocowało zmianą
nazwy Faszodą na Kodok, by zatrzeć złe wspomnienie sporu o tę sudańską osadę.
Jeśli zważyć, że w latach 1891-1894 doszło do wynegocjowania francusko-

10
DROGI DO NIEPODLEGŁOŚCI
-rosyjskiego sojuszu, to można uznać, że powstały zręby trójporozumienia, nazy-
wanego później ententą. Ostatnim, formalnym filarem tej konstrukcji było poro-
zumienie brytyjsko-rosyjskie z 1907 r. Tym samym odłożona została rywalizacja
obu tych mocarstw w Afganistanie i Persji oraz przytłumiona niechęć liberałów
brytyjskich do rosyjskiego samodzierżawia. Nadrzędnym celem Wielkiej Brytanii
było pozyskanie Rosji dla antyniemieckiego aliansu oraz udział w dokonującej się
modernizacji państwa, będącego sto razy większym od Wysp Brytyjskich. Rosja,
zamieszkiwana na początku XX w. przez ponad 100 mln ludzi, była krajem wielkich
kontrastów. Zastosowane miary potrafiły szokować, dając podstawy do
sprzecznych opinii. Oto jedna z możliwych propozycji: w końcu XIX w. 70% re-
krutów z guberni centralnych było analfabetami, natomiast z obszaru Inflant (ziemie
łotewsko-estońskie) wskaźnik ten wynosił tylko 5%, co odpowiadało standardowi
ogólnoeuropejskiemu. Swoistym fenomenem w tej części Europy była Finlandia,
gdzie około 1900 r. umiało czytać: 98% ludności w wieku ponad 10 lat (najwięcej w
Europie), choć czytać i pisać umiało już tylko niecałe 40%.
Próby unowocześnienia Rosji, m.in. poprzez likwidację poddaństwa oraz rozwój
gospodarki towarowo-pieniężnej, napotykały liczne przeszkody, silnie osadzone w
tradycji. Na zmianę oblicza Rosji ogromny wpływ wywarły niepowodzenia w
wojnie z Japonią (1904-1905). Obnażyła ona słabość militarną państwa oraz
skompromitowała wiarę prostego ludu w cara, którego obwiniano za masakrę
robotników w Petersburgu 9 (22) stycznia 1905 r. W przygotowanej petycji do
Mikołaja II zawarto m. in. prośbę o powołanie przedstawicielstwa narodowego,
nadanie swobód obywatelskich, ogłoszenie amnestii, zakończenie wojny z Japonią i
ośmiogodzinny dzień pracy. "Krwawa niedziela", w której śmierć poniosło ponad
tysiąc osób, a kilka tysięcy było rannych, wywołała wielki wstrząs, który
przemienił się w zaburzenia nazywane rewolucją 1905-1907 roku
Próbą uspokojenia wrzenia był manifest carski z października 1905 r. o nadaniu
społeczeństwu swobód obywatelskich, powołaniu przedstawicielstwa narodowego
o kompetencjach ustawodawczych oraz ustanowieniu urzędu premiera. Jakkolwiek
z realizacją tych obietnic były ogromne trudności, to jednak stępiły one ostrze
wrogów samodzierżawia i ułatwiły Brytyjczykom zawarcie w 1907 r.
antyniemieckiego porozumienia z Rosją.
Podział wśród głównych państw kontynentu stał się faktem. Po jednej stronie
stały Wielka Brytania, Francja i Rosja, nazywane popularnie ententą lub trójporo-
zumieniem, po stronie przeciwnej tzw. mocarstwa centralne lub trójprzymierze,
łączące Niemcy, Austro-Węgry i Włochy. Nabrzmiewający konflikt interesów
między tymi obozami ujawnił swój ogólnoeuropejski charakter m.in. przez to, że
coraz aktywniejszymi uczestnikami, wręcz stronami rodzących się konstelacji byli
reprezentanci narodów pozbawionych własnych państw, a aspirujących do nie-
podległości. W procesy te uwikłanych było kilkadziesiąt milionów ludzi żyjących w
obcych narodowo państwach, których sympatie i orientacje polityczne stawały się
coraz ważniejsze w miarę narastającej groźby wojny. Ona to, po dziesięcioleciach
pokoju ustanowionego przez Kongres Wiedeński (nie licząc konfliktów lokalnych),
była witana z radością, czemu dał wyraz Adam Mickiewicz w Księgach narodu
polskiego i pielgrzymstwa polskiego, prosząc Boga o wojnę powszechną za
wolność ludów.

11
POLITYKA ZABORCÓW A SPOŁECZEŃSTWO POLSKIE


Polityka zaborców a społeczeństwo polskie

W wyniku rozbiorów (1772-1795) społeczeństwo ziem polskich znalazło się
pod panowaniem nowych dla siebie reżimów politycznych i prawnych. W ogromnej
większości stały się one częścią składową państw stanowiących według
terminologii stosowanej przez Janusza Żarnowskiego peryferia Europy. Dotyczy
to przede wszystkim Rosji, ale także Austro-Węgier, które razem wzięte przejęły
niemal 90% obszaru I Rzeczypospolitej. Jeśli jednak podstawą do uogólnień będzie
średnia długość życia, to okaże się, że także Niemcy, stanowiące jądro cywilizacyjne
współczesnej Europy, nie znajdowały się na czele stawki. Dane odnoszące się do
sytuacji z lat 1913-1914 pokazują prymat Szwecji (58 lat), Anglii (54 lata), później
dopiero Francji i Niemiec (około 49 lat). Jeszcze niżej były Austro--Węgry (42 lata),
a na szarym końcu europejska część Rosji, gdzie średnia długość życia wynosiła 32
lata. Nie mogło być inaczej, skoro 25% dzieci umierało w pierwszym roku życia.
Każdy z zaborców starał się możliwie najspieszniej włączyć pozyskany obszar w
strukturę gospodarczą swego imperium. Z natury rzeczy więc tępił wszystko, co tej
integracji przeszkadzało. Zarazem darzył specjalnymi przywilejami własny kapitał
oraz swoich przemysłowców i kupców, którzy pospołu nastawiali się na
maksymalne zyski przy minimalnych nakładach.
Destrukcji gospodarki przedrozbiorowej na ziemiach polskich dopełniały nowe
granice celne oraz zmienione kierunki handlu. Wskutek bariery celnej, która roz-
dzieliła np. Wielkopolskę i Królestwo, doszło niemal do zaniku wielkopolskiego
włókiennictwa. Był to proces bardzo szybki. Spośród półtora tysiąca warsztatów
istniejących w 1820 r. pozostało w połowie wieku tylko 84. Elementem nowej sy-
tuacji w tej dziedzinie był dynamiczny rozwój przemysłu włókienniczego w Łodzi,
jednej z kilku pereł gospodarczych imperium rosyjskiego. Chociaż Królestwo Polskie
było na mapie Rosji obszarem o wysokiej dynamice gospodarczej, jednak nie
zmienia to faktu, że różnice w sytuacji gospodarczo-społecznej w poszczególnych
zaborach pogłębiały się. Oto bowiem na początku XX w. np. Górny Śląsk to jeden z
najbardziej uprzemysłowionych i zurbanizowanych rejonów Europy, drugi co do
wielkości obszar przemysłowy Rzeszy i trzecie (po Zagłębiu Ruhry i Berlinie)
skupisko robotników. W pobliskiej Galicji wydajność z hektara była półtora razy
niższa niż w Królestwie i ponad cztery razy niższa niż w Wielkopolsce.
Ogromne różnice w poziomie życia gospodarczego na wsi pokazuje zużycie
nawozów sztucznych, których w 1913 r. wysiewano w Wielkopolsce 370 kg na
hektar, na Śląsku 291 kg, na Pomorzu 193 kg, w Królestwie Polskim i w
Małopolsce 35 kg. Na Kresach, gdzie wysiewano tylko 4 kg nawozów sztucznych na
hektar, elementy gospodarki pańszczyźnianej były powszechne.
Mówiąc o historycznych przyczynach tych różnic trzeba podkreślić, że na okres
zaborów przypadła transformacja społeczeństwa polskiego z feudalnego opie-
rającego się na poddaństwie chłopów i podziale na stany w społeczeństwo
kapitalistyczne. Proces ten nigdzie nie przebiegał jednolicie i w decydującym stopniu
zależał od polityki społeczno-gospodarczej realizowanej przez rządy Austro-

12
DROGI DO NIEPODLEGŁOŚCI

-Węgier, Prus (Niemiec) i Rosji. Podstawowe znaczenie miały przeobrażenia struktury
agrarno-własnościowej poprzez uwłaszczenie chłopów. Najwcześniej, bo w
pierwszej ćwierci XIX w. dokonało się to w zaborze pruskim, później austriackim
(1848 r.), a na końcu w rosyjskim (1864 r.). Dzięki temu ustały powinności
pańszczyźniane, a ziemia uprawiana przez chłopów stała się w całości lub części
ich własnością.
Plony w latach 1867-1913 (średnie roczne w q/ha)
Prowincje

Lata

Pszenica
ozima

Żyto

Owies

Ziemniaki

Buraki
cukrowe

Prusy Wschodnie

1878-1882
1908-1913

10,5 18,2

8,7 16,7

8,4 13,4

58 138

123 267

Prusy Zachodnie

1878-1882
1909-1913

12,5
22,3

8,6 16,2

9,4 19,2

62 142

199
257

Pomorze

1878-1882
1909-1913

13,7 25,4

8,6 18,1

9,6 20,9

76 153

253
278

Poznańskie

1878-1882
1909-1913

10,7 21,4

T Q
/, 17,9

9,3 19,7

70 154

225 281

Śląsk

1878-1882
1909-1913

12,0 21,1

9,0 17,6

11,1
20,9

72 140

218 290

Galicja Zachodnia

1884-1888
1909-1913

7,2 10,6

5,5 10,7

8,0 10,8

77 96

113
239

Galicja Wschodnia

1884-1888
1909-191"

10,1

8,5 11,6

6,5 10,7

92 119

206

Śląsk Cieszyński

1896 1913

,2 11,0

8,8 11,1

8,1 11,8

42 69

126 231

Królestwo Polskie

1867-1870
1909-1913

8,0 12,4

5,5 11,5

4,6 9,5

39 95

89 197

Uwłaszczenie ogromnie zdynamizowało życie wiejskie, przyczyniając się do
wzrostu świadomości społecznej i politycznej mieszkańców wsi. Dotyczyło to za-
równo chłopów, jak i ziemian, którzy zachowali część przywilejów rażących aana-
chronizmem. Poza wszystkim jedna trzecia spośród tej elitarnej skądinąd grupy (np.
1,2% ogółu ludności Wielkopolski) w ogóle nie posiadała własnej ziemi. Zaborcy
ograniczając i likwidując rozbudowane wolności szlacheckie wywołali opór tej
wszechwładnej wcześniej grupy, przywykłej do wyborów nie tylko króla i posłów,
ale także urzędników sądowych, co z przekąsem odnotował Mikołaj Rej pisząc, że
nawet "na nędznego pisarza elekcyją mamy".
Szlachcic polski traktował urzędników zaborcy "z góry", jako reprezentantów
gorszej kategorii. Oburzał się na wszelkie formy przymusu wynikającego z po-
rządku politycznego i prawnego panującego w państwach zaborczych, widząc w
tym wrogi instrument skierowany nie tylko przeciw ludziom swego pokroju, ale
personalnie przeciw niemu. W środowisku szlacheckim opór wobec zaborczej

13
POLITYKA ZABORCÓW A SPOŁECZEŃSTWO POLSKIE

władzy i bojkotowanie jej uchodziło za czyn polski, patriotyczny. W niezliczonych
anegdotach odmalowywano urzędników zwłaszcza rosyjskich i austriackich
jako uosobienie karykatur fizycznych, umysłowych, kulturowych.
Lekceważenie władzy konfrontowane z jej siłą stymulowało rozwój ideologii
romantycznej. Przy szczególnie aktywnym udziale patriotów wywodzących się z
drobnej szlachty romantyzm głoszący wszechpotęgę uczucia święcił triumfy.
Wybitni polscy romantycy, jak Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Cyprian Kamil
Norwid, Zygmunt Krasiński, Seweryn Goszczyński i inni gloryfikując każdą formę
walki o wolność wpływali na umacnianie się świadomości narodowej. Ale też
bohaterowie romantyczni nie liczyli się z rzeczywistością lub lekceważyli ją,
powiększając dramaty wynikające z kolejnych polskich insurekcji. Po każdej z nich
żywioł polski był boleśnie karcony. Niewysłowionym dramatom indywidualnym
(śmierć i kalectwo najbliższych, konfiskaty majątku, zsyłki czy emigracja) towa-
rzyszyły kłótnie dotyczące sensu czynu zbrojnego, każdorazowo pogarszającego
sytuację narodu polskiego. Ale też represje zaborców zaostrzały antagonizm między
Polakami i zaborcami, utrudniały wzajemną integrację i kwestionowały postawy
lojalistyczne. Podtrzymywane w społeczeństwie polskim tradycje powstańcze
(najsilniejsze w Królestwie Polskim) upowszechniały sylwetki, o których mówiono z
uznaniem. Kultywowanie czynu zbrojnego budziło poczucie solidarności
międzyzaborowej i podtrzymywało nadzieję na możliwy sukces, jeśli do walki
włącza, się Polacy ze wszystkich zaborów.
Perspektywa dziejowa wystawiła insurekcjonistom wysoką notę, uznając czyn
zbrojny za najwyższy przejaw aktywności patriotycznej oraz najbardziej dosadnie
wyrażony bunt przeciwko zaborcom. Jakkolwiek współdziałanie antypolskie ze-
spalało zaborców, to jednak zwalczanie polskich powstań uniemożliwiało utrwalenie
obcego panowania, także w ocenie zagranicy.
"Potępieńczym swarom" Wielkiej Emigracji, naszpikowanym dosadnymi epi-
tetami, towarzyszyła powszechna edukacja obracająca się wokół przyczyn rozbiorów.
Tak wówczas, jak i później, aż po nasze dni katalog win był różnie rozkładany.
Najczęściej i najchętniej wiązano rozbiory z agresywną polityką sąsiadów, dla
których słabnąca Polska stanowiła łakomy kąsek. Im silniej do dyskusji włączało się
nowe pokolenie, tym częściej wskazywało ono na własne, polskie słabości,
traktowane nieraz jako ważniejsze w katalogu źródeł rozbiorów. Rozpamiętywanie
rozbiorów obejmowało takie kwestie, jak indywidualizm i niski stopień zbiorowej
obywatelskiej dyscypliny, zacietrzewienie w sporach o relatywnie małym
znaczeniu, skłonność do brania fantazji i mitów za rzeczywistość. Miano za złe
królowi Stanisławowi Leszczyńskiemu, że gotów był w 1704 r. odstąpić sąsiadom
Rzplitej wcale niemałą część jej ziem w zamian za pomoc w objęciu tronu. Wytykano
Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu, że podpisując akt abdykacji wyszedł
naprzeciw oczekiwaniom zaborców i uczynił z nich legalistów. A przecież
rezygnacja z korony pod presją obcych w dobie trwania wielkiej rewolucji fran-
cuskiej była gestem zgoła jakobińskim. Nie zapomniano o tych hierarchach Ko-
ścioła katolickiego, którzy bez większych oporów przystali na współpracę z zaborcą.
Arcybiskup lwowski Wacław Sierakowski w liście pasterskim 16 grudnia 1773 r.
nakazał modły za Marię Teresę oraz dziękował Bogu, że po pięciu latach "niepo-

14
DROGI DO NIEPODLEGŁOŚCI

kojów, zaburzeń i wyniszczania kraju zawinęliśmy wreszcie do bezpiecznej przy-
stani". Bardzo ostro rozprawiano też o armii, której anachroniczna organizacja w
XVIII w. znakomicie ułatwiła zadanie sąsiadom.
Jan Szczepański, socjolog o uznanym autorytecie, w 1970 r. w toczącej się wówczas
dyskusji o rozbiorach Polski na łamach tygodnika "Kultura" przypomniał, że
egzystencja każdego państwa, które nie modernizuje się i nie rozwija w identycznym
tempie jak jego sąsiedzi, jest zagrożona. Dotyczy to także narodu, który nie potrafi
zagospodarować posiadanych zasobów naturalnych ani wykorzystać talentów swych
obywateli. W swym istnieniu jest zagrożony naród, który "nie wnosi ważnych ele-
mentów w rozwój szerszych układów polityczno-ekonomicznych, wartości intelektu-
alnych, naukowych, technicznych, artystycznych, który stwarza ujemny własny obraz
wśród narodów, który nie umie sobie zyskać prestiżu [...] który nie dba o swój wygląd
zewnętrzny, tzn. o wygląd swoich miast, osiedli, wsi, domów, mieszkań, ubrań, o
czystość obejść itd., sprawia na innych narodach wrażenie oberwańców i niechlujów, a
takie wrażenie jest niebezpieczne. Naród, który nie imponuje innym, który nie ma czym
zaimponować, nie wywołuje w swoich obywatelach postaw identyfikacji podbudowanej
dumą. A naród i państwo, którego obywatele się wstydzą jest zagrożony w swej
egzystencji".
Ciągnące się dziesięciolecia spory o przyczyny rozbiorów miały duże walory
edukacyjne. Przyczyniały się one do rozwoju świadomości narodowej społeczeństwa
polskiego, stawiając na porządku dnia pytanie o odpowiedzialność za losy kraju i
narodu. Szczególnie istotne było angażowanie się uczącej młodzieży, która
wszczynała dyskusję o Polsce w rodzinnych domach, nieraz pogodzonych już z
rozbiorowym losem. Z tych to kręgów wyrosło "pokolenie niepokornych", które
cechował nastrój buntu przeciwko zaborcy. Upowszechniając ideologię niepodle-
głościową pokolenie to stawało się ponadzaborową wspólnotą. Różnice ideowo--
polityczne, dotyczące wyobrażeń o przyszłym ustroju czy granicach, schodziły na
drugi plan lub były świadomie wyciszane. Przyszła Polska, biorąc pod uwagę
rodowód ideowo-polityczny oraz wyniesione z własnego środowiska doświad-
czenia, jawiła się najczęściej "niepokornym" jako udoskonalona, często wyideali-
zowana wersja funkcjonowania państw zaborczych.
Między innymi dlatego "niepokorni" program odrodzenia Polski widzieli jako
proces realizowany różnymi etapami i metodami. W tym sensie walka o Polskę
stwarzała możliwość uczestniczenia w niej ludzi o różnym temperamencie. Józef
Piłsudski od początku swej wielokierunkowej działalności niepodległościowej na
pierwszym miejscu stawiał walkę zbrojną, siłę. W liście do Feliksa Perlą z 1908 r.
napisał: "Niech inni się bawią w hodowanie kwiatów czy socjalizmu, czy czego
innego w wychodkowej (nawet nie klozetowej) atmosferze ja nie mogę! Chcę
zwyciężyć, a bez walki, i to walki na ostre, jestem nie zapaśnikiem nawet, ale
wprost bydlęciem, okładanym kijem czy nahajką. Ostatnią moją ideą jest konieczność
wytworzenia w każdej partii, a tym bardziej naszej [PPS-Frakcja Rewolucyjna
dop. S. S.J, funkcji siły fizycznej, przemocy brutalnej, że użyję tak nieznośnego dla
uszu humanitarystów określenia (histeryczne panny, nie znoszące drapania po
szkle, ale znoszące pranie ich po pysku)".

POLITYKA ZABÓR' ^'ULL.t./.hNSTWO POLSKIE 15
Piłsudski od początku swej działalności społeczno-politycznej zakładał sku-
pienie wokół siebie zwolenników różnych sił politycznych. Nie chciał więc być
liderem partii o sprecyzowanej ideologii i określonej strukturze wewnętrznej, ale
przywódcą ruchu, ponadzaborową i ponadpartyjną indywidualnością. Dążeniu
temu towarzyszyło przekonanie o posiadaniu cech, które predestynowały go do
czynów wielkich i ról historycznych. Dzięki sile swego charakteru oraz współ-
kształtowanej konsekwentnie przez samego siebie legendzie skupił spore grono
ludzi, także nietuzinkowych, a bezgranicznie mu oddanych.
Józef Klemens Piłsudski (1867-1935) wychowywał się w domu przesyconym duchem
patriotyzmu. Antyrosyjskość była łączona z trudną sytuacją materialną rodziny,
dotkniętej represjami za udział ojca w Powstaniu Styczniowym, złymi lokatami
finansowymi oraz pożarem w 1874 r. rodzinnego dworku w Zułowie. Pauperyzacja
rodziny wiązała się też z ubożeniem kresowego ziemiaństwa i szlachty, gospodarujących
tradycyjnymi metodami. W 1887 r. bracia Bronisław i Józef Piłsudscy zostali skazani
na syberyjską katorgę, pierwszy na 15, drugi na 5 lat za udział w wileńskiej konspiracji
Narodnej Woli powiązanej z zamachem na cara Aleksandra III. Starszy o rok brat
Bronisław rozpoczął wówczas pionierskie studia etnologiczne nad językiem i kulturą
ludów paleoazjatyckich, zwłaszcza Ajnów i Gilaków, które zjednały mu w ówczesnej i
współczesnej Japonii ogromne uznanie, natomiast Józef Klemens po powrocie z
zesłania w 1892 r. poświęcił się działalności socjalistycznej. Zesłanie ;o z niego
rewolucjonistę. W 1894 r. został redaktorem naczelnym "Robotnika", organu Polskiej
Partii Socjalistycznej (PPS). Aresztowany w 1900 r. zdołał zbiec ze szpitala w
Petersburgu, gdzie symulował chorobę psychiczną; schronił się w Galicji, gdzie
przeniósł się także ośrodek kierowniczy socjalistów.
Inny typ działacza niepodległościowego reprezentował Roman Dmowski. Na
jego poglądach społeczno-politycznych również zaważyło środowisko rodzinne
po ojcu z drobnej szlachty podlaskiej, po matce mazowieckiej. Ojciec Walenty
przechowując zdaniem Andrzeja Micewskiego "na dnie serca tradycje
szlacheckie" był już drobnym przedsiębiorcą brukarsko-kamieniarskim oraz
dzierżawcą stawów rybnych. Młodość Roman spędził w Warszawie. W wieku 17 lat
jako uczeń gimnazjalny stanął na czele tajnego kółka "Strażnica", które poprzez
naukę języka polskiego, historii ojczystej i literatury miało strzec "ducha
polskiego". Antyrosyjskie nastawienie młodego Dmowskiego ulegało stopniowemu
stępieniu, co wiązało się z odkryciem innych, bardziej groźnych wrogów narodu
polskiego. Oto one: metodyczna i systematyczna germanizacja, działalność partii
klasowych oraz dominacja Żydów w gospodarce i masonów w kulturze duchowej.
Dmowski stwierdził, że dla odrodzenia narodowego i państwowego konieczna jest
nie tylko obrona, ale ekspansja żywiołu etnicznie polskiego, który w ramach
imperium carskiego w porównaniu do innych zaborów będzie miał najlepsze
warunki do rozwoju.
Troska o kultywowanie polskości była tym bardziej konieczna, że Dmowski nie
widział szansy samodzielnego wybicia się Polaków na niepodległość. Dlatego
wielkie nadzieje łączył z konfliktem między zaborcami. Wedle zasady mniejszego zła
uważał, że Polacy powinni w tym konflikcie wspierać Rosję, co znalazło wyraz

16
DROGI DO NIEPODLEGŁOŚCI

w projekcie autonomii dla Królestwa Polskiego sformułowanym przez Dmow-
skiego w 1905 r. i ponowionym w 1909 r. Postawy ugodowej wobec władz car-
skich dowiódł jako poseł do II i III Dumy Państwowej, piastując stanowisko prezesa
Koła Polskiego. W tej roli Dmowski przyczynił się do zorganizowania zjazdu
panslawistycznego, który odbył się w 1908 r. w Pradze, a na którym starał się
popularyzować zagrożenie germańskie jako zagadnienie ogólnosłowiańskie. Myśl ta
przewijała się w opublikowanej wówczas książce Niemcy, Rosja i kwestia polska, w
której rosnącą potęgę Niemiec łączył ze słabnącą rolą Rosji, co negatywnie od-
działywało na sytuację wszystkich narodów słowiańskich, w tym zwłaszcza pol-
skiego.
Pozycja Dmowskiego wśród "pokolenia niepokornych" była pod wieloma
względami szczególna, ale też typowa. Nie był on bowiem teoretykiem w sensie
twórcy zwartej, kompletnej doktryny, ale wziętym publicystą, który chciał za po-
mocą pióra pozyskiwać i zdobywać popleczników do walki o powrót Polski na
mapę Europy. Dla tego nadrzędnego celu był w stanie poświęcić wszystko, nawet
jak twierdzili ludzie mu bliscy wyrzec się życia rodzinnego, tudzież wyznawanych
ideałów. Nie może przeto dziwić, że Dmowski był brutalnie atakowany za pomocą
argumentów wzajemnie się wykluczających. "Wytykano mu pisze jego biograf
Krzysztof Kawalec oportunizm i doktrynerstwo; zdradę ideałów patriotycznych
i megalomanię narodową oraz nacjonalizm; społeczne wstecznictwo i brak
zrozumienia dla roli ziemiaństwa w społeczeństwie; sympatie profaszystowskie i
ciągoty liberalizujące; przecenianie roli religii (Kościoła) i ateizm... A do tego
jeszcze jego słabość do Rosji i fobie antyżydowskie, antymasońskie,
antyliberalne".
Wybitną, raczej mniej docenianą społecznie rolę w "pokoleniu niepokornych"
zajmował Wojciech Korfanty, który działalność swą prowadził na szczególnie trudnym
terenie Górnego Śląska Jego atutem było to, że nie tylko pochodził z rodziny
górniczej, ale też sam trzymał kilof w ręku, a podczas studiów w Berlinie i Wrocławiu
(prawo, ekonomia) nie zerwał kontaktów ze swoim rodzinnym środowiskiem
Siemianowic, Katowic i Zabrza. Zainteresowanie warunkami życia i pracy Ślązaków
opierał na budzącej się polskości, która przez dziesięciolecia była kojarzona niemal
wyłącznie z plebejskością. "Ślązacy wyjaśniał W. Korfanty w 1931 r. nie
uważali się ani za stuprocentowych Niemców, ale też nie uważali się za Polaków, bo
Polski i Polaków nie znali. Przeważna część ich przekonana była, że Polak może być
tylko chłopem lub robotnikiem, a wszystko, co stoi na wyższym szczeblu drabiny
społecznej, musi być niemieckie".
Na przełomie wieków ludzi z wyższych sfer, "panów" mówiących po polsku
słyszało się niewielu. Po polsku mówiono w domach robotniczych i chłopskich
oraz Kościele rzymskokatolickim, gdzie dominowało duchowieństwo miejscowe.
Wywodziło się ono w dużej części z rodzin uboższych, dla których kariera du-
chownego była jedną z możliwych dróg awansu społecznego. Śląsk należąc do
najbardziej religijnych środowisk robotniczych w Niemczech współkreował ste-
reotyp "Polaka katolika", co stało się jedną z głównych, chociaż nie zawsze
eksponowanych myśli przewodnich gazety "Górnoślązak", redagowanej przez
Korfantego od 1901 r. Upowszechniająca się na Śląsku zbitka pojęciowa "Polak
katolik" skomplikowała sytuację dominującej wówczas na tym terenie partii Cen-

17
POLITYKA ZABORCÓW A SPOŁECZEŃSTWO POLSKIE

trum, która cieszyła się poparciem hierarchii katolickiej wywodzącej się z rodzin
niemieckich lub całkowicie zgermanizowanych. Radykalne artykuły Korfantego
zmusiły do zmiany języka także inne wychodzące po polsku gazety górnośląskie.
Dotyczyło to zwłaszcza wydawanego w Bytomiu pod redakcją A. Napieralskiego
ugodowego "Katolika", który w niczym nie przypominał pisma redagowanego w
latach 1869-1881 przez Karola Miarkę w duchu obrony praw narodowych Polaków na
Śląsku. Nie kończące się potyczki na tle narodowo-językowym Górnoślązaków
wpisywał Korfanty w ducha kształtującej się na przełomie wieków doktryny
społecznej Kościoła, której ogólne ramy nadawała encyklika Leona XIII z 1891 r.,
rozpoczynająca się od słów: Rerum novarum (Rzeczy nowe). Ten wątek okazał się
najsilniejszy w wieloletniej działalności Korfantego jako posła w parlamencie Rzeszy
(1903-1912 i 1918) oraz parlamencie Prus (1903-1918).
Przełamanie dominacji kandydatów ogólnoniemieckiej partii Centrum, repre-
zentującej do 1903 r. mieszkańców Górnego Śląska w parlamentach Rzeszy i Prus,
odbiło się wśród Polaków wszystkich zaborów dużym echem. Był to duży problem
o wymiarze tak politycznym, jak i społeczno-narodowym, gdyż wybory do
Reichstagu były powszechne i równe, w przeciwieństwie do "trójklasowych" i
"kurialnych" wyborów do pruskiego sejmu krajowego (Landtagu) czy ograni-
czonych cenzusem majątkowym wyborów do samorządów lokalnych.
Korfanty swój sukces wyborczy zawdzięczał umiejętnemu łączeniu ponadza-
borowych postulatów narodowo-demokratycznych z dość radykalnymi hasłami
społecznymi, możliwymi jednak do uzasadnienia doktryną katolicką. Jego dzia-
łalność publiczna wpłynęła na zmianę postaw robotników górnośląskich reedu-
kowanych w swej polskości poprzez wpisanie jej w wiarę katolicką oraz solidary-
stycznie pojmowaną sprawiedliwość społeczną. Ugodowe, związane z katolicką
partią Centrum gazety ukazujące się po polsku walczyły o głosy Polaków popierając
kandydatów znających język polski oraz deklarujących obronę polskich praw
narodowych. Wymiernym skutkiem tych procesów był rosnący udział oddawanych
głosów na polskich kandydatów w wyborach do Reichstagu. Dominująca w końcu
XIX w. katolicka partia Centrum (ponad 70% głosów) musiała w latach następnych
uznać prymat "Wszechpolaków" (narodowych demokratów), którzy przed I wojną
gromadzili 38% głosów. Kolejnym konkurentem okazali się socjaliści, którzy w
wyborach z lat 1907 i 1912 zgromadzili odpowiednio 8% i 17%. Partia Centrum, m.in.
z powodu dużego zaangażowania księży katolickich, gromadziła w tych samych
latach 16% i 23% głosów.
Korfanty będąc silną indywidualnością, wyraźnie górującą nad konkurentami
zarówno z lewa, jak i z prawa, zbudował swój autorytet w oparciu o dobrą znajo-
mość postaw społeczno-politycznych środowiska, w którym działał, oraz umiejętne
dostosowywanie programu do jego potrzeb i aspiracji.
Rodowody "niepokornych", świetnie opisane przez B. Cywińskiego, pokazują
ogromne przemieszanie postaw, determinowanych przez pogmatwane sytuacje
losowe, które wiodły ich do nadrzędnego celu utrzymania polskości jako naj-
ważniejszego czynnika dla odrodzenia państwa. Działalność niepodległościową
traktowało to pokolenie jako rodzaj ofiarnej służby publicznej. Wielu z nich swój
los, spokój najbliższych, majątek kładło na szali, wierząc, że naród i wolne państwo
są wartościami najwyższymi. Nie dziwi przeto, że większość z "pokolenia

18
DROGI DO NIEPODLEGŁOŚCI

niepokornych" już za życia doczekała się swej legendy, kreowanej przez jednych,
dezawuowanej przez drugich. Nie ulega wszakże kwestii, że pokolenie to, wkra-
czające w dorosłe życie na przełomie wieków, wydało elitę obejmującą osoby szcze-
gólnie ważące na rozwoju sprawy polskiej oraz dziejach II Rzeczypospolitej. Więk-
szość spośród nich urodziła się w latach 1860-1885. Dotyczy to takich ludzi, jak:
Ignacy J. Paderewski (1860), Wojciech Trąmpczyński (1860), Ignacy Daszyński
(1866), Józef Piłsudski (1867), Stanisław Grabski (1871), Władysław Grabski (1873),
Wojciech Korfanty (1873), Roman Dmowski (1874), Wincenty Witos (1874), Wła-
dysław Sikorski (1881), Maciej Rataj (1884).
Zestaw ten, obejmujący nazwiska osób działających we wszystkich zaborach
oraz preferujących różne metody działalności niepodległościowej, przypomina
rozłożysty wachlarz aspiracji państwowotwórczych. Granice zaborów nie były dla
niepodległościowców istotną przeszkodą, a różnie objawiająca się lub wręcz ma-
nifestowana współpraca mocarstw zaborczych raczej zachęcała do zwierania szyków.
Zaborcy przez cały czas prowadzili politykę zjednywania sobie Polaków, kop-
tując jednostki gestami ważnymi dla indywidualnej kariery. Spory o formy, a
zwłaszcza zakres współpracy z zaborcą miały niejednokrotnie gwałtowny i nie-
rzadko dramatyczny charakter. "Wallenrodyzm" wyprowadzony z poematu Adama
Mickiewicza zaczęto utożsamiać z ludźmi nastawionymi na ugodę pod wa-
runkiem, że w zamian za współpracę będzie się rozwijała autonomia Polaków.
Postawa ta, najbardziej manifestowana w zaborze rosyjskim, karmiła się doświad-
czeniami lat 1815-1830 obejmujących tzw. erę konstytucyjną w dziejach Królestwa
Polskiego, kiedy między Prosną, Bugiem i Sanem istniała namiastka państwa pol-
skiego zwanego potocznie Kongresówką.
Królestwo Polskie było dla wielu Polaków, m. in. przez swą nazwę, centralnym
ośrodkiem walki o niepodległość. Oprócz legalnej opozycji zaczęły powstawać tajne
związki, zwłaszcza w środowisku młodych oficerów oraz uczniów gimnazjalnych i
studentów. Młodzież polską oplotła siatka szpicli i donosicieli. Wyrwanie się z jej
oplotu było trudne. Doświadczył tego także Adam Mickiewicz, który w 1824 r.
uległ żądaniu komisji śledczej i podpisał zobowiązanie, że nie tylko porzuci
wszelką działalność w nielegalnych organizacjach, ale także będzie informował
władze, jeśliby "gdziekolwiek takowe zabronione towarzystwo otwarte zostało".
W zaborze rosyjskim, bardziej niż na pozostałych ziemiach polskich, umacniał się
etos konspiratora, najlepiej rewolucjonisty nie stroniącego od terroryzmu i zawsze
gotowego położyć głowę na ołtarzu "sprawy narodowej". Na tej glebie, obficie
zasilanej ideologią romantyczną, zrodziły się dwa duże powstania narodowe
Listopadowe i Styczniowe.
Represje zaborców były dotkliwe zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i
narodowym. Główne uderzenie wymierzone zostało w szlachtę i Kościół. Królestwo
Polskie jako zbyt jawny symbol wszechpolski zostało zlikwidowane.
Utworzony w to miejsce "Nadwiślański Kraj" stał się integralną częścią Rosji.
Urząd namiestnika został zastąpiony przez generał-gubernatora wyposażonego w
dyktatorskie uprawnienia. Stan wyjątkowy, utrzymujący się z krótkimi przerwami
do 1914 r., ułatwiał rusyfikację, która nabierała ostrości. Śmierć liberalnego

19
POLITYKA ZABORCÓW A SPOŁECZEŃSTWO POLSKIE

Aleksandra II w 1881 r. z ręki zruszczonego Polaka Ignacego Hryniewieckiego
wzmogła wrogość wobec Polaków rosyjskich reformatorów uginających się pod
brzemieniem reakcyjnych rządów Aleksandra III. Konflikt nasilał się tym bardziej, że
praktyka "samodzierżawia" karmiąc się nacjonalizmem wielkoruskim zaczęła
upowszechniać formułę "Rosja dla Rosjan". Redaktor "Moskiewskich Wiadomości"
Michał Kątków pisał w końcu XIX w., że Rosjanie nie mogą mieć żadnego
stosunku do Polaków, gdyż ich nie ma. Ponieważ "w naszych granicach geogra-
ficznych" nie ma miejsca dla dwóch państw i dwóch słowiańskich narodów. "Jeden
z nich musi zniknąć; a że w walce rozstrzyga siła, ona też jest prawem".
Przybierająca ostrzejsze formy walka z polskością dodatkowo antagonizowała
społeczeństwo Królestwa. Z jednej strony rósł opór konspiratorów, z drugiej wszakże
wzmacniał się obóz konserwatywno-lojalistyczny, którego bazę społeczną
stanowiło ziemiaństwo. Podkreślając, że wysiłek społeczeństwa polskiego powinien
być skierowany na obronę wiary i narodowych obyczajów ziemianie starali się
znaleźć wspólny język z pozytywistami. Nie było to jednak łatwe, gdyż
pozytywiści zasadniczo odrzucali ugodę z caratem, chociaż nie traktowali go per
non est. Wybitni pisarze tego kierunku, jak Eliza Orzeszkowa, Bolesław Prus czy
Henryk Sienkiewicz, obficie czerpiąc z inspiracji publicystycznej Aleksandra Świę-
tochowskiego, który nadał pozytywizmowi charakter ruchu społeczno-politycz-
nego (na Zachodzie był on głównie prądem filozoficznym), odżegnywali się od
ideologii romantycznej i nie podtrzymywali nadziei na odzyskanie niepodległości za
pomocą zbrojnych insurekcji. Warszawscy pozytywiści, zafascynowani rozwijającą
się cywilizacją oraz zatrwożeni biedą i zacofaniem dużej części Polaków,
propagowali kult pracy i nowoczesną gospodarkę. Ich program, obejmujący m.in.
oświatę wiejską, emancypację kobiet, "ucywilizowanie" Żydów, zmierzał do ge-
neralnego podniesienia poziomu życia Polaków. Dostrzegając konieczność pracy z
najliczniejszymi i najuboższymi warstwami społeczeństwa dążyli do poprawy
warunków życia wszystkich mieszkańców ziem polskich, pomimo braku własnej
państwowości.
Do dużych przetasowań w środowisku pozytywistów Królestwa Polskiego
doszło pod wpływem rewolucji z lat 1905-1907. Rozwijała się ona pod przemożnym
wrażeniem przegranej Rosji w wojnie z Japonią. Istotą tego masowego ruchu
skierowanego przeciwko carskiemu samowładztwu (w zaborze rosyjskim nie istniały
żadne swobody konstytucyjne) było zespolenie haseł społecznych z narodowymi.
Owocuje to trwającą aż po nasze dni dyskusją, czy wydarzenia lat 1905-1907 były
rewolucją czy kolejnym powstaniem narodowym. Jeśli powstaniem, to różnym od
wcześniejszych przede wszystkim masowym udziałem robotników z Warszawy
(gdzie strajk na Woli 26 stycznia 1905 r. stu zabitych dał sygnał do dalszych
manifestacji), Łodzi (dwieście ofiar) i Zagłębia oraz stosunkowo silnym rezonansem
na wsi, gdzie doszło do niszczenia akt gminnych i różnie się przejawiającej walki
wsi z dworem.
Walka ta szczególny charakter miała na ziemiach zabranych na wschód od
Bugu, gdzie dwór był zazwyczaj polski, a pracownik ukraiński, białoruski czy
litewski. Jadwiga Skirmuntówna pisała do Elizy Orzeszkowej 27 grudnia 1905 r., ze
rozruchy agrarne były formalnym buntem, gdyż do ich dworu Mołodów w
powiecie kobryńskim na Polesiu przyszły tłumy ludzi zuchwale żądających

20
DROGI DO NIEPODLEGŁOŚCI

ziemi, lasów, łąk i potrojenia płacy: "Były to dni straszne, tłumy zbierały się co
dzień od rana, coraz zuchwalsze i groźniejsze, wszelkie roboty były przerwane,
bydło stało głodne...". Skirmuntówna żaliła się pani Elizie, ale też dziwiła w liście z
20 marca 1907 r., że "lud nasz" różny mową, narodowością i wiarą, mający złe
wspomnienia z pańszczyzny, ciemny i nieufny, podatny na złe wpływy "jest
tak od nas daleki, tak zamknięty przed nami, tak idący za każdym nienawistnym
podmuchem". Omawiająca tę sytuację Maria Nowak-Kiełbikowa w biografii Kon-
stantego Skirmunta lapidarnie napisała, że nastroje wywołane rewolucją okazały
się na tych ziemiach trwalsze od niej samej, a rozziew między chłopami białoru-
skimi a dworem polskim pogłębił się.
Niewątpliwie wydarzenia lat 1905-1907 przypominały poprzednie insurekcje
ostro zarysowanymi podziałami na zwolenników i przeciwników akcji zbrojnej; na
autonomistów i lojalistów wznoszących okrzyki na cześć cara i Rosji, której nie godzi
się szkodzić w trudnych momentach, oraz niepodległościowców stawiających na
piedestale wolną Polskę. Diametralność tych postaw zwiększał fakt, że Królestwo
było dla caratu jak to już powiedziano istną "perłą w koronie", skoro w 1905
r. na ziemiach polskich było 15% wszystkich przedsiębiorstw imperium, które
zatrudniały równie duży procent robotników przemysłowych. To jeden z
dodatkowych powodów, że ruch rewolucyjny w Królestwie był tak ostro
zwalczany przez cały aparat carskiej władzy.
Walka ta, zwiększając liczbę ofiar powstania-rewolucji, bardzo spopularyzo
wała w społeczeństwie wszystkich zaborów główne siły polityczne personifiko-
wane coraz bardziej jednoznacznie przez Romana Dmowskiego i Józefa Piłsud-
skiego. Pierwszy z nich, będąc jednym z liderów działającej od 1893 r. tajnej Ligi
Narodowej, a następnie od 1897 r. Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego (po
pularnie nazywanego endecją antyrosyjskiemu powstaniu zdecydowanie
przeciwny. W przekonaniu, że największym zagrożeniem dla narodu polskiego są
Prusy zdolne do systematycznej i planowej germanizacji właśnie w 1905 r.
zdecydował się wejść do Dumy, gdzie spodziewał się uzyskać ważne dla Króle
stwa ustępstwa, prowadzące w perspektywie nawet do zjednoczenia pod berłem
carskim ziem wszystkich zaborów. Przekonywał oponentów, że żywioł polski ma
nieporównanie większe szansę ekspansywnego rozwoju wśród Rosjan niż Niem
ców. W tej kwestii panowała wśród liderów endecji Zygmunta Balickiego, braci
Grabskich i Seydów, Jana Ludwika Popławskiego, Bernarda Chrzanowskiego,
Wojciecha Trąmpczyńskiego, Wacława Sobierajskiego, Stefana Kozickiego za
sadnicza zgoda. Już jednak zakres i stopień zaangażowania się Dmowskiego
w popieranie polityki carskiej budziły stałe, często bardzo ostre spory. Filorosyj-
skie sympatie endecji i jej nacjonalistyczny program trzeba traktować jako prze
jaw taktyki wynikającej z układu sił oraz braku wiary, że Polacy w pojedynkę
potrafią pokonać zaborców i wybić się na niepodległość.
Jak silne były nieraz spory wewnątrz endecji i jej sympatyków świadczy ocena
udziału około sześćdziesięciu znaczniejszych Polaków, głównie z tzw. ziem za-
branych, w uroczystym odsłonięciu pomnika Katarzyny II w Wilnie, 10(23) września
1904 r. Podczas ceremonii sześciu z nich otrzymało godności dworskie oraz
obietnicę złożoną nieformalnie przez ówczesnego gubernatora grodzieńskiego
Piotra Stołypina (późniejszego premiera) odnośnie do liberalizacji polityki wobec

21
POLITYKA ZABORCÓW A SPOŁECZEŃSTWO POLSKIE

Polaków. Uczestników tej filocarskiej demonstracji określano pogardliwie "kata-
ryniarzami". W głównym organie endecji "Przeglądzie Wszechpolskim" można
było przeczytać, że "sześćdziesięciu kochanków historycznej ladacznicy to nawet
dla Katarzyny II dosyć!". W odezwie Ligi Narodowej napisano, iż "każdy naród ma
wyrzutków moralnych, a w kraju uciśnionym i rozbitym moralna zgnilizna
śmielej głowy podnosi..."
Oburzenie było tak silne, że Konstanty Skirmunt, jeden z sześciu obdarzonych
białymi pantalonami dworskimi i godnością kamerjunkra, złożył wszystkie pu-
bliczne funkcje, w tym także prestiżowe wiceprezesostwo Towarzystwa Rolniczego.
Będąc zafascynowany wizją autonomii w ramach imperium carskiego boleśnie
odczuł sunące zewsząd ataki, żaląc się w liście do Elizy Orzeszkowej, z którą jego
rodzina utrzymywała bliskie kontakty: "Naraziliśmy się na ostre i bolesne sądy,
ale jeśli przyczyniliśmy się do polepszenia stosunków politycznych w kraju w
przyszłości niedalekiej, to nie będę żałował niczego. Wszystko Pani opowiem, a
Pani osądzi fakta i pobudki".
Nietrudno wyobrazić sobie, z jakimi reakcjami spotykały się pomysły współ-
pracy z carską Rosją wśród wrogich endecji działaczy niepodległościowych. Doty-
czyło to zwłaszcza ludzi związanych z Piłsudskim, którzy na wiadomość o wybuchu
wojny japońsko-rosyjskiej złożyli w Tokio ofertę daleko idącej współpracy, aż po
utworzenie z jeńców polskich i ochotników z Ameryki specjalnego legionu
walczącego u boku Japonii. Dla realizacji tego planu do Tokio via Londyn, Nowy
York, San Francisco udał się Piłsudski w towarzystwie Tytusa Filipowicza.
Wkrótce po przyjeździe w 1904 r. spotkali Romana Dmowskiego, z którym
Japończycy także prowadzili sekretne konszachty. Tokijskie spotkanie Dmowskiego i
Piłsudskiego, owiane mgiełką tajemniczości, zakończyło się sukcesem Dmowskiego,
który zdołał pokrzyżować akcję swych adwersarzy politycznych. Było to tym
łatwiejsze, że wojna przebiegała pod dyktando Japończyków, którzy z oferty
polskiej współpracy poważnie traktowali jedynie pracę wywiadowczą w Rosji. W
zamian za te usługi attache wojskowy japońskiej ambasady w Londynie płk Taro
Utsunomiya przekazywał 90 funtów miesięcznie. "Nie było to wiele napisał
Andrzej Garlicki w biografii o Piłsudskim ale dla Piłsudskiego i jego współ-
pracowników stanowiło poważną sumę".
Podczas kilkudniowej, opłaconej przez rząd japoński eskapady Dmowski i
Piłsudski o polityce rozmawiali mało, chociaż spotykali się niemal codziennie,
wspólnie zwiedzając japońskie osobliwości. Wszystko zostało wyjaśnione podczas
pierwszego spotkania 14 lipca 1904 r. trwającego kilkanaście godzin. Po latach w
książce pt. Polityka polska i odbudowanie państwa Dmowski napisał o tej rozmowie
tak: "Próbowałem dowiedzieć się od kierowników PPS, co mają zamiar osiągnąć
przez ruch powstańczy w Królestwie, jak im się przedstawiają widoki jego
powodzenia, jak sobie wyobrażają realne jego skutki. Usiłowałem ich przekonać, że
to, co chcą zrobić, jest nonsensem i zbrodnią wobec Polski. Ani jedno, ani drugie rni
się nie udało. W odpowiedzi dostałem porcję mętnych frazesów wygłoszonych z
ogromną pewnością siebie".
Nikłe szansę na porozumienie zdruzgotało odmienne podejście do rewolucji
1905 r. Lewica była jej motorem, natomiast prawica hamulcem. Konflikt podsycała
łamistrajkowa działalność organizacji chadeckich z jednej strony oraz sprzeciw

22
DROGI DO NIEPODLEGŁOŚCI

wobec terrorystycznych metod walki preferowanych przez bojówki PPS-u. Mimo
stanu wyjątkowego zamachy, napady na urzędy i wagony pocztowe były na
porządku dnia. Krew lała się obfitym strumieniem. W samym tylko 1906 r. bojowcy
socjalistyczni dokonali łącznie 578 zamachów na przedstawicieli władz carskich,
pozbawiając życia ok. 70 wojskowych oraz 268 policjantów i ich współpra-
cowników. Wśród szczególnie aktywnych członków Organizacji Spiskowo-Bojo-
wej PPS znaleźli się Tomasz Arciszewski, Jan Kwapiński, Aleksander Prystor i Wa-
lery Sławek.
Rewolucja-powstanie lat 1905-1907 było tym wydarzeniem w dziejach narodu
polskiego, które pokazało możliwość złączenia walki o charakterze narodowowy-
zwoleńczym z postulatami bardziej ludzkiego traktowania żyjących z pracy rąk.
Pod naporem tej nowej w skali historycznej siły rząd carski został przymuszony do
złagodzenia antypolskiej polityki w zakresie używania języka polskiego nie tylko
w szkołach prywatnych, ale także w rządowych szkołach elementarnych. Duże
znaczenie moralne i edukacyjne miał sam fakt uznania przez władze carskie
odrębności narodowej Polaków. To samo można odnieść do przyznanego im prawa
przechodzenia z prawosławia na katolicyzm oraz prawa do kupowania gruntów na
tzw. ziemiach zabranych, a więc terytoriach na wschód od Bugu, wcielonych do
Rosji, ale stale zachowujących odrębność w ramach cesarstwa.
Doniosłym skutkiem wydarzeń lat 1905-1907 był intensywny rozwój organi-
zacyjny oraz ideowo-programowy partii politycznych. Było to ściśle powiązane z
prowadzoną walką o charakterze rewolucyjnym, ale także z kształtowaniem się
systemu parlamentarnego, postępującą demokratyzacją i liberalizacją życia
publicznego, co znalazło najpełniejsze odbicie w upowszechnianiu prawa wy-
borczego.
Rozwijające się partie polityczne spełniały rolę pośrednika między głosującymi
na nie obywatelami a władzą państwową. Skutkiem tego polski nurt narodo-
wowyzwoleńczy uległ istotnemu poszerzeniu. Partie reprezentowane przez cztery
główne grupy konserwatywną, narodowo-demokratyczną, ludową (chłopską) i
socjalistyczną nie tylko stwarzały możliwość aktywności ludziom o różnych
przekonaniach, ale nadto każda z nich starała się dotrzeć do mas.
Liderem przemian świadomości Polaków na przełomie XIX i XX w. był ruch
narodowy. Rozwijał się on w zasadniczej opozycji wobec polityków konserwa-
tywnych, którzy rekrutując się z warstw zamożniejszych, głównie z arystokracji
ziemskiej, opowiadali się za rozważną i umiarkowaną walką zarówno z zaborcami,
jak i socjalistami, łączącymi wyzwolenie społeczne z narodowym.
Ważną rolę w procesie kształtowania oblicza ideowego endecji odegrał dwuty-
godnik "Przegląd Wszechpolski", który redagowany przez Dmowskiego i Popław-
skiego zaczął ukazywać się we Lwowie w 1895 r. W endeckim systemie wartości
naczelne miejsce zajmował naród. Dla niego nie było ofiar zbyt wielkich. Roman
Dmowski, będący głównym teoretykiem polskiego nacjonalizmu, pisał w 1905 r., że
celem uprawianej przez endecję polityki jest "dobro całości społecznej narodu oraz
utrzymanie i pomyślny rozwój organizacji jego zbiorowego życia państwa.
Wszelka inna polityka, mająca bardziej ograniczone cele na widoku, albo się z
powyższej wyprowadza i jest jej dopełnieniem, albo się jej przeciwstawia i wtedy,
jako niemoralna, niezgodna z dobrem narodu musi być zwalczana".

23
POLITYKA ZABORCÓW A SPOŁECZEŃSTWO POLSKIE

Z tajnej Ligi Narodowej mającej swą siedzibę w Krakowie wyłoniło się w 1897 r.
półlegalne Stronnictwo Demokratyczno-Narodowe, którego działacze sterowali
procesem rozwoju różnych towarzystw czy kół mających być szyldem dla prowa-
dzenia propolskiej działalności. Wyjątkowo dobrze rozwijał się ruch narodowy w
Wielkopolsce i na Górnym Śląsku, gdzie jego filarami stali się bracia Seydowie,
Wojciech Korfanty, Bernard Chrzanowski, Felicjan Niegolewski, Cyryl Ratajski.
Znakomitą okazją prezentacji ideologii ruchu narodowego były wybory do
parlamentów państw zaborczych. W trakcie kampanii wyborczych, jak zawsze
prowadzonych w atmosferze napięcia i żądzy sukcesu, ruch narodowy osiągał
dobre wyniki, które zaskakiwały, często także konfliktowały stosunki miejscowe.
Dotyczyło to zwłaszcza kształtującego się na przełomie wieków ruchu chadeckiego,
który odwoływał się do analogicznej bazy społecznej co endecy. Chadecy nieco
silniej akcentując program solidaryzmu społecznego, a mniej wątki nacjonali-
styczne, korzystali z silnego poparcia Kościoła, zatrwożonego zresztą pojawieniem
się na widowni dziejowej potężnych konkurentów w ustawicznej walce o "rząd
dusz". Papiestwo, podobnie jak cały Kościół katolicki, zareagowało encykliką Rerum
novarum z 1891 r. W oparciu o jej założenia starano się rozwijać w polskich
domach wartości uznawane za pierwszorzędne: na pierwszym miejscu była wiara
katolicka, później różnie definiowane postawy patriotyczne, w końcu postępowanie
określane jako "ludzkie".
Świadomość tej hierarchii ułatwia zrozumienie trwających przez cały czas
zmagań o wybieranie osób, na które Kościół atakowany przez ówczesne państwo
(bismarkowski Kulturkampf), ateistyczny socjalizm i reformatorski modernizm _
mógł Uczyć. Jednak polska chadecja, dysponując niezwykle rozległą bazą społeczną
oraz doskonałym zapleczem organizacyjnym w postaci kościołów, plebanii, a
zwłaszcza dużą liczbą księży (dyspozycyjnych jak żadna inna grupa społeczna) nie
potrafiła, częściowo też nie chciała stworzyć silnej partii. Jej identyfikacja z Kościołem
niewątpliwie utrudniałaby działalność publiczną. Dlatego też koordynowany przez
księży różnorodny i wielonurtowy ruch katolicko-społeczny wyrażający się w
bardzo licznych stowarzyszeniach zawodowych, religijnych, oświatowo-
charytatywnych był w różnych wyborach oddawany do dyspozycji kandydatów
najlepiej rozumiejących potrzeby Kościoła. Efektywność oddziaływania ambony na
społeczności lokalne była w owych czasach duża. Dlatego też posłowie polscy pod
względem ideowo-politycznym reprezentowali przekonania endecko-chadecko-
konserwatywne. Na 20 posłów do parlamentu Rzeszy w 1907 r. 8 było ziemian, 4
księży, 4 adwokatów i 4 redaktorów. Po wyborach do Reichstagu w 1912 r. Koło
Polskie składało się z 7 endeków, 6 konserwatystów i 5 przedstawicieli Centrum
Obywatelskiego. Koło Polskie w Sejmie pruskim to 5 konserwatystów i 4 endeków.
Duże postępy robił ruch narodowy na Górnym Śląsku, gdzie na jego listy w
1903 r. padło 42 tyś. głosów spośród ogólnej liczby 120 tyś. Jak już wspomniano, w
regionie tym idee ruchu narodowego oraz chadeckiego były silnie splecione. Duże
echa wywołało odejście Korfantego od endecji i przyłączenie się do ruchu
chadeckiego, niezależnie od wcześniejszych perturbacji z władzami kościelnymi na
Śląsku, które odmówiły mu ślubu kościelnego (takie stanowisko popierał arcybiskup
krakowski Jan Puzyna, jeden z liderów konserwatystów), oraz ostrego koń-

24
DROGI DO NIEPODLEGŁOŚCI

fliktu z przywódcami ogólnoniemieckiej partii katolickiej Centrum, którzy próbowali
nie dopuścić go, jako wybranego posła, do udziału w pracy Sejmu w 1903 r.
Lojalistyczna postawa endecji w zaborze rosyjskim otwarła furtkę do rozwoju
polskich organizacji oświatowych (np. Polska Macierz Szkolna, która w krótkim
czasie 1905-1907 zdołała zorganizować 800 miejskich i ponad 650 szkół ludowych;
sławny był także powstały w 1905 r. Uniwersytet dla Wszystkich) i społeczno-za-
wodowych, co zaowocowało dużym poparciem w wyborach do Dumy. Istotne w
tym wypadku jest to, że na 36 wybranych posłów aż 26 należało do Stronnictwa
Narodowego. Przewaga endecji (pod takim lub innym szyldem) utrzymywała się
przez cały ten czas, o czym świadczą wybory do III Dumy w październiku 1907 r., w
której na 14 posłów polskich 11 było związanych z endecją.
Mniejsze efekty mierzone liczbą posłów w organach przedstawicielskich miała
endecja w Galicji. Jakkolwiek ruch narodowy miał w Krakowie i Lwowie pierwsze swe
siedziby i tam też najwcześniej został zalegalizowany (w 1903 r., w Królestwie
1905 r., a w zaborze pruskim w 1909 r.), to jednak napotkał on w Galicji bardzo silną
konkurencję ze strony konserwatystów. W 1883 r. na 150 posłów do Sejmu
Krajowego aż 105 zaliczało się do wielkich właścicieli ziemskich. Pozycję tej grupy
wzmacniała dobra opinia o rządach Franciszka Józefa oraz liberalnej polityce
Austro-Węgier, która odbiegała od praktyki pruskiej i rosyjskiej.
Austria z państwa o najsurowszej polityce wobec Polaków, w drugiej połowie
XIX wieku stała się zaborcą najłagodniejszym. Polacy głosząc oficjalnie lojalizm
wobec "Widnia" stale poszerzali zakres autonomii, obejmując wszystkie najważ-
niejsze stanowiska administracyjne. W środowisku inteligencji galicyjskiej duże
wpływy zdobyli tzw. stańczycy, którzy zwalczali romantyczną obsesję konspiracji
oraz patriotycznych hekatomb będących następstwem źle przygotowanych powstań
zbrojnych.
W latach 1895-1897 premierem rządu austrowęgierskiego oraz ministrem spraw
wewnętrznych był czołowy konserwatysta krakowski Kazimierz hrabia Badeni. Pia-
stując od 1888 r. stanowisko namiestnika Galicji dał się poznać jako polityk o zapędach
dyktatorskich, konsekwentnie zwalczający kiełkujący socjalizm, ruch chrześcijańsko-
społeczny, a nawet demokrację mieszczańską. Choć polityka "żelaznej ręki" stała się
jedną z głównych przyczyn jego dymisji 28 listopada 1897 r., to jednak fakt
sprawowania przez Badeniego tak wysokiego urzędu wzmógł opowieści, jak to Polacy
rządzili Austro-Węgrami.
Tacy politycy, jak np. Stanisław Tarnowski, Stanisław Koźmian, Józef Szujski,
bracia Wodziccy protestowali przeciwko wszelkim inicjatywom mogącym akty-
wizować prostych ludzi w duchu antyaustriackim. Twierdzili oni, że swoboda w
spiskowaniu, nazywana "liberum conspiro", prowadziła Polaków do wielkich
narodowych tragedii, tak jak kiedyś "liberum veto" doprowadziło do upadku pań-
stwa.
Silna pozycja konserwatystów, których poglądy świetnie odzwierciedlał znany
dziennik "Czas", była systematycznie podmywana przez siły społeczne skupione
wokół endecji, częściowo socjalistów, a zwłaszcza dość silnego ruchu ludowego. Jego
baza społeczna bezpośrednio wiązała się z przysłowiowym przecież

25
zacofaniem galicyjskim kojarzonym jednoznacznie z biedną wsią. Skalę problemu
uwypukla fakt, że aż 3/4 ogółu ludności galicyjskiej było na przełomie wieków
związane z zajęciami rolniczymi (w całej Austrii tylko połowa). W przemyśle była
zatrudniona jak pisze Józef Buszko tylko 1/10 część mieszkańców (w
całym państwie 1/4). Sytuację Galicji pogarszał głęboki antagonizm narodo-
wościowy Polacy dominowali w części zachodniej, natomiast Ukraińcy w
części wschodniej. W obu częściach żyło około 6% Żydów. Większość z nich, w
sytuacji gdy statystyki urzędowe nie przewidywały istnienia narodowości ży-
dowskiej, podawała się za Polaków.
Na Śląsku Cieszyńskim drugiej należącej do Austrii prowincji zamieszkanej w
większości przez ludność polską do wyznania mojżeszowego przyznawało się
2% mieszkańców, do Kościoła ewangelickiego 13%, pozostali byli katolikami. Na
podstawie kwestionowanego przez wszystkie strony spisu z 1910 r. Śląsk Cieszyński
(2200 km2) zamieszkiwało około 50% Polaków, 37% Czechów i 13% Niemców. Był to
region o bardzo dużym zagęszczeniu (159 osób na km2), zdominowany przez
hutnictwo i górnictwo. W końcu XIX w. ze Śląska Cieszyńskiego pochodziło 80%
wydobycia węgla w Austro-Węgrzech oraz niemal cały węgiel koksujący. O dużych
wpływach na Śląsku Cieszyńskim socjalistów polskich, czeskich i niemieckich
świadczą wybory z 1907 r., w których zdobyli oni absolutną większość 4
mandaty na 7 miejsc w parlamencie.
Wyniki te uzyskano po ostrej walce, która rozlała się zresztą na cały zabór. W
Galicji jej osnowę stanowił zadawniony antagonizm polsko-ukraiński. Na różne
ugrupowania polskie padło wówczas 70% głosów, w tym najwięcej (po ok. 20%)
na ludowców i endeków oraz 13% na konserwatystów. Irytujący konkurentów
przyrost głosów na kandydatów chłopskich wiązać należy z powstaniem w 1895 r.
w Rzeszowie Stronnictwa Ludowego, które od 1903 r. występowało jako Polskie
Stronnictwo Ludowe (PSL). Do najważniejszych haseł tego ruchu należało
równouprawnienie polityczne, poprawa sytuacji gospodarczej oraz ułatwienia w
dostępie do oświaty. Liderem ludowców został Jan Stapiński, który będąc se-
kretarzem Rady Naczelnej SL został wybrany w 1898 r. do wiedeńskiej Rady Pań-
stwa, a od 1901 r. do Sejmu Krajowego. Jednak sukcesy ruchu ludowego oraz
postępująca współpraca Stapińskiego z konserwatystami wywołały opór pozostałych
działaczy chłopskich i wyodrębnienie się w 1913 r. PSL "Piast" na czele z Jakubem
Bojko i Wincentym Witosem.
Jednym ze szczególnie zapalnych tematów było subsydiowanie Stronnictwa
przez rząd. Oliwy do ognia dolali posłowie socjalistyczni, którzy piętnując pieniącą
się korupcję ostro dyskredytowali uprawianą zarówno przez rząd centralny, jak i
namiestnika politykę w Galicji. W Sejmie Krajowym legalna Polska Partia Socjal-
Demokratyczna Galicji i Śląska Cieszyńskiego (PPSD) oraz Ukraińska Partia Socjal-
Demokratyczna (USPD) miały w 1908 r. 6 posłów 4 polskich i 2 ukraińskich.
Wielką indywidualnością ruchu był Ignacy Daszyński, który zanim znalazł się w
parlamencie austriackim w 1897 r. zdążył mieć 24 procesy polityczne. Jego
manifestacje miały często szokujący wyraz: np. 2 lutego 1905 r. na Rynku w
Krakowie podpalił portret cara, a później uczestniczył w odparciu szarżującego
oddziału policji. Stale też przypominał socjalistom z innych zaborów, że mają oni
obowiązek skoncentrowania się na walce o odzyskanie niepodległości kraju. Do-

26
tyczyło to zwłaszcza polskich socjalistów z zaboru pruskiego, zdominowanych
przez potężną Socjaldemokratyczną Partię Niemiec (SPD). Jej działacze, by wskazać
na lidera górnośląskiej SPD Eduarda Wintera, utożsamiali "polskość" z klery-
kalizmem i nacjonalizmem. Jego zdaniem najlepszą drogą zjednoczenia wszystkich
robotników do walki o socjalizm byłoby zgermanizowanie Polaków. Niezależnie od
tego, jak łagodne słowa dobierali działacze SPD dla uzasadnienia germanizacji
obejmującej wszystkich mieszkańców Rzeszy, napotykali ostrą krytykę zwłaszcza ze
strony polskiego kleru, ale też części niemieckiej partii Centrum. Najgłośniej
protestowali "wszechpolacy", którzy działaczy SPD nazywali socjal-hakatystami.
PPS zaboru pruskiego zerwała ostatecznie z SPD w 1913 r. Tym samym zakończyła
się frustrująca, także wielu polskich socjalistów, więź organizacyjna z
"socjalhakatystami", wrogami nie tylko polskości, ale i Kościoła.
Najwyraźniej rozbicie polskiego ruchu socjalistycznego na nurt niepodległo-
ściowy oraz nurt internacjonalistyczny wystąpiło w Królestwie. Trwała pamięć o
ideałach oraz tragicznym losie Ludwika Waryńskiego i kierowanej przez niego
tajnej partii "Proletariat" przyczyniła się do tego, że nurt internacjonalistyczny
kategorycznie zwalczany zarówno przez władze, jak i niepodległościowców
stawał do rywalizacji o wpływy i zwolenników w niekorzystnej sytuacji. Stopniowo
jednak Polska Partia Socjalistyczna zdobywała przewagę nad Socjaldemokracją
Królestwa Polskiego (od 1900 r. także Litwy, stąd skrót SDKPiL). Pierwsza z nich
łączyła w swym programie hasło walki o niepodległość Polski z walką o
przebudowę społeczeństwa w duchu socjalistycznym. SDKPiL natomiast stojąc na
stanowisku internacjonalistycznym negowała postulat niepodległości Polski w
przekonaniu, że zwycięstwo rewolucji proletariackiej w skali ogólnoeuropejskiej
rozwiąże kwestie narodowe. Róża Luksemburg główny teoretyk ruchu
twierdziła, że epoka państw narodowych to już historia. W odezwie adresowanej do
polskich robotników apelowała: "Nie wierzcie tym, co was będą namawiali do
odbudowy państwa polskiego! Nie oczekujcie żadnego zbawienia od niezależnej
Polski, bo ona was nie zbawi! W niezależnej Polsce będzie nad wami bat polski, jak
jest dziś rosyjski. Niechże was nie wzywają do tłuczenia głową w mur. Niech dadzą
wam spokój z niepodległą Polską".
Zgoła odmienne podejście reprezentowali liderzy PPS, którzy wstępując na
drogę walki o odrodzenie państwa uznawali je za wartość nadrzędną, ogólnospo-
łeczną, ważniejszą od partykularnych interesów klasowych. Pozwoliło to Adolfo-wi
Nowaczyńskiemu, publicyście związanemu z endecją, skonstatować, że Piłsudski
jedna z głównych postaci polskiego socjalizmu w Królestwie wysiadł z
socjalistycznego tramwaju na przystanku "Niepodległość".
Napisano już wcześniej, że dla rozwoju organizacyjnego oraz popularności
ideałów socjalizmu przełomowe znaczenie miała rewolucja 1905 r. Jeśli przed nią
PPS, SDKPiL oraz "Bund" (Powszechny Żydowski Związek Robotniczy) liczyły w
sumie kilka tysięcy członków, to na przełomie lat 1906-1907 PPS i SDKPiL prze-
kroczyły 100 tysięcy (odpowiednio: 60 i 40 tysięcy). Tak ogromny przypływ członków,
a jeszcze większy sympatyków dynamizował dyskusje dotyczące taktyki i
długofalowej strategii. W listopadzie 1906 r. na IX zjeździe PPS, który odbył się w
Wiedniu, doszło do rozłamu. "Starzy" z Piłsudskim na czele opowiedzieli się za
kontynuowaniem akcji bojowo-sabotażowych, traktując uczestników akcji jako
27
zaczyn narodowego wojska. "Młodzi", za którymi stało 2/3 członków partii, byli tej
taktyce przeciwni. Zdołali też przeforsować wykluczenie "starych", którzy
utworzyli nową partię pod nazwą PPS-Frakcja Rewolucyjna. W samej nazwie był
kamuflaż, gdyż dominującym punktem programu partii była niepodległość, a nie
rewolucja. Natomiast PPS-Lewica zbliżyła się do internacjonalistycznego programu
SDKPiL, chociaż nadal łączyła swą walkę o socjalizm z prawem narodu polskiego
do życia w samodzielnym państwie. Spory na tym tle, z różnie rozłożonymi
akcentami, stanowiły oś polskiego ruchu socjalistycznego w całym XX w.
Równolegle w polskim życiu społeczno-politycznym trwał nieustanny bój o
młodzież, która była z natury rzeczy bardziej podatna na buńczuczne nawet hasła o
charakterze rewolucyjnym patriotyczno-niepodległościowym. Większość
młodych ludzi była przepojona ideałami wszechpolskimi i solidarystycznymi.
Najwcześniej i najlepiej rozwijał się ruch młodzieżowy w gimnazjach i wśród
studentów, gdzie dominowały kółka samokształceniowe i naukowo-literackie. Na
przełomie XIX i XX w. najsilniejszą organizacją trójzaborową był działający w kon-
spiracji Związek Młodzieży Polskiej "Zet", powstały w 1887 r. w Krakowie z ini-
cjatywy i pod ideologicznym parasolem endeckiej Ligi Polskiej (później Narodo-
wej). Nakreślony wówczas program stawiał przed członkami o różnym stopniu
wtajemniczenia jednoznaczny cel: dążenie do niepodległej Polski. Stosunkowo
duże wpływy zdobył sobie także Związek Stowarzyszeń Polskiej Młodzieży Po-
stępowej, który od 1899 r. starał się organ'-"^-nr mync lewicowo-radykalne kółka
młodzieży akademickiej.
Przez cały ten okres między endecją, Kościołem i socjalistami trwała ostra ry-
walizacja o wpływy w najbardziej masowej organizacji "Sokół", założonej w 1867 r.
we Lwowie. Organizacja ta, koncentrująca się na rozwoju kultury fizycznej w po-
łączeniu z działalnością oświatowo-wychowawczą, zdobywała licznych członków i
sprzymierzeńców najpierw na terenie Galicji i Śląska Cieszyńskiego. W 1885 r.
gniazda "Sokoła" powstały w zaborze pruskim, a od 1905 r. działały nielegalnie na
terenie Kongresówki. Zasługi tej organizacji, łączącej ćwiczenia sportowo-obozowo-
wojskowe z edukacją patriotyczną, polegającą na przybliżaniu polskiej historii,
literatury i geografii, można w okresie niewoli narodowej porównywać tylko ze
skautingiem, który rozwijał się w Polsce od lat 1909-1910 pod swojską nazwą
"harcerstwo" (harcerzami lub harcownikami nazywano żołnierzy, którzy w XVI i
XVII w. podejmowali walkę przed rozpoczęciem walnej bitwy). Harcerstwo z
inspiracji osób skupionych wokół Andrzeja Małkowskiego, tłumacza podręcznika
skautingu pióra R. Baden-Powella obok charakterystycznych dla tego ruchu
zadań przygotowywało moralnie i fizycznie polską młodzież do walki zbrojnej o
niepodległość. Walka ta była wpisana w propagowane ideały skautingu wspólne dla
całej ludzkości (patriotyzm, obowiązkowość, godność, braterstwo, pomoc
bliźniemu), aczkolwiek nie zapominano o cechach właściwych tradycji brytyjskiej,
przywiązanej do dżentelmena szanującego reguły gry, godnego zaufania,
gotowego do służby w interesie państwa i swojego Kościoła. Popularność
skautingu wśród młodzieży wynikała z tego, że łączył on trzy elementy system
gier i zabaw, zdobywanie stopni i sprawności oraz system zastępowy wykorzy-
stujący naturalną wśród ludzi młodych skłonność do łączenia się w "paczki ró-
wieśnicze".
28
Doświadczenie płynące z rewolucji-powstania lat 1905-1907 było z dziejowej
perspektywy przełomowe. W okresie tych burzliwych ruchów społecznych pojęcia
Polska Polak nabrały bardziej realnych treści, stały się konkretem, kojarzącym się
z jednostką mającą swój język i wiarę, swoją godność osobistą i zbiorową, z czym
każdy, także urzędnik reprezentujący zaborcę, powinien się liczyć. Żywe echa
wydarzeń z Królestwa w pozostałych zaborach wzmacniały więzi międzyzaborowe,
ponawiając dyskurs o wyższości tej lub innej formy walki o przetrwanie narodu
dążącego do posiadania własnego państwa.
Nie był to problem błahy, jeśli zważyć rozlegające się z różnych stron opinie, że
Polacy nie są zdolni do odpowiedzialnego rządzenia się. Ich najpoważniejsze
źródło tkwiło w rozstroju politycznym i zastoju gospodarczym, które zachęcały
sąsiadów do zawładnięcia osłabioną i swarliwą Polską. Było to jednak zjawisko
szersze, gdyż jak tego dowiódł Jerzy Topolski m. in. w pracy Wielkopolska poprzez
wieki wpłynęło na rozwój stereotypu "cywilizowanego Zachodu" oraz
"barbarzyńskiego, zacofanego Wschodu". Oczywiście nie był to wyłącznie slogan
propagandowy, jak o tym przekonują liczne prace, tak polskie, jak i obce, od ob-
serwacji Stanisława Staszica poczynając, który w Przestrogach dla Polski z 1790 r.
alarmował, że gdy "Polska dopiero w wieku piętnastym, cała Europa już wiek
osiemnasty kończy". Chodzi natomiast o przekucie trafnej obserwacji w panger-
mańską broń o stricte politycznym i propagandowym charakterze.
Pod tym względem wiek XIX przynosi wiele nowości wyrażających się rozwojem
ideologii nacjonalistycznej wynoszącej własny naród ponad inne. Jakkolwiek
ideologia ta dała znać o sobie w każdym kraju, to jednak szczególnie złowroga
okazała się ona w Niemczech, gdzie wspierała się na powszechnym przekonaniu o
wyższości Niemców nad wszystkimi innymi narodowościami, a już zwłaszcza
zamieszkującymi na wschodzie i południu kontynentu. "Niemieckość" traktowana
jako coś lepszego oraz najważniejsze kryterium świadczące o przynależności do
lepszego gatunku ludzkiego przypisywała sobie zasługi twórcy pomników kultury
materialnej, które przyozdabiały miasta południowo-wschodnich ziem polskich od
Krakowa po Lwów. "Niemieckiemu porządkowi" oraz "niemieckim cnotom", które
potrafiły pokonywać piętrzące się przed nimi trudności, propaganda
wielkoniemiecka przeciwstawiła "polnische Wirtschaft" (polską gospodarkę) czy
"polnischer Reichstag" (polski Sejm), jako charakterystyczny dla Polaków zespół
cech negatywnych. Za Dziennikami z Polski Johanna Georga Forstera z drugiej po-
łowy XVIII w. niechętni Polsce i Polakom politycy, a zwłaszcza publicyści kreowali
obraz "brudnych, leniwych i nie myślących Polaków".
Rozprzestrzenianie się stereotypu "polnische Wirtschaft", co Hubert Orłowski
ściśle wiąże z polsko-niemieckim sąsiedztwem oraz siłą niemieckiej gospodarki i
kultury materialnej, zaowocowało reperkusjami o najbardziej egzotycznych
konfiguracjach. Z upodobaniem rozpamiętywano zdanie przypisywane
Bismarckowi, że jeśli chce się zniszczyć Polaków, to należy przystać na ich sa-
modzielne rządy. Wspomnieć można zbliżoną opinię Fryderyka Engelsa... We
francuskiej literaturze pięknej XIX w., choćby u Honoriusza Balzaka, Polacy wy-
stępują najczęściej z bagażem pejoratywnych cech jako ludzie lekkomyślni,
utracjusze i awanturnicy skrywający swą niską kulturę życia codziennego za
flaszką wódki.

29
Trzeba dobitnie podkreślić, że czarną legendę o Polsce i Polakach powielała i
utrwalała szkoła, odgrywająca w systemie państwa pruskiego wyjątkowo dużą rolę.
Jeśli w podręcznikach funkcjonujących do powstania cesarstwa w 1871 r. można
było znaleźć informacje uznające rozbiory za bezprawne, to później szkoła stała się
ogniwem nasilającej się walki z żywiołem polskim. Autorzy niemieckich
podręczników nacisk kładli na rozkład wewnętrzny Polski, jej zacofanie gospo-
darcze, uwiąd i rozkład instytucji państwowych, zdominowanych negatywnymi
cechami stanu szlacheckiego. W podręcznikach podkreślano też złe położenie chłopów
i brak praw mieszczan, wszechwładzę duchowieństwa katolickiego, nadmierną rolę
Żydów oraz powszechne zamiłowanie do pijaństwa. Rodziło to i uzasadniało
poczucie niższości Polaków. Niebagatelną rolę odgrywało także to, że wszelkie drogi
awansu społecznego, politycznego i kulturowego związane były z akceptacją
niemieckości. W wielu środowiskach nieobcy był też podziw dla osiągnięć
niemieckich w różnych dziedzinach. Długotrwały związek z państwem Ho-
henzollernów, z szeroko rozumianą gospodarczo-cywilizacyjną kulturą niemiecką
wzmagały obawy elity polskiej w zaborze pruskim o trwałe związanie się różnych
grup ludności polskiej z Prusami i Niemcami.
Specyfika walki przeciwko germanizacji w zaborze pruskim polegała na tym, że
wiele form tej walki nie byłoby możliwych lub byłyby zgoła śmieszne np. w
Królestwie. Wielkie Księstwo Poznańskie (29 tyś. km2 ; 2,1 mln ludności w 1910
r.) jako integralna część Niemiec podlegało ogólnoniemieckiemu systemowi
prawnemu, na ogół respektowanemu i stosowanemu równo wobec wszystkich
obywateli. Miało to związek z tym, że najwcześniej pod zaborem pruskim zaczęto
dystansować się od romantyzmu jako kierunku społeczno-politycznego mającego
służyć odrodzeniu państwa. Zasadnicze znaczenie zaczęli polscy liderzy w Po-
znańskiem przydawać pracy organicznej, jej istotą było zastąpienie konspiracji,
powstań i beznadziejnej jak sądzili walki orężnej zbiorowym wysiłkiem Po-
laków dla podniesienia ich zdolności wytwórczych oraz ogólnej kultury poprzez
dobrą organizację, pomoc wzajemną i edukację.
Pierwszą tego typu inicjatywą było Kasyno w Gostyniu, powstałe z inicjatywy
Gustawa Potworowskiego w 1835 r. i grupujące przede wszystkim ziemian oraz
działających na tym terenie księży katolickich. O głównych kierunkach działalności
Kasyna, opracowanych i popularyzowanych przez Stefana Jankowiaka, świadczy
aktywność jego trzech wydziałów skupiających zresztą także miejscowych
Niemców: rolniczo-przemysłowego, literackiego oraz dobroczynnego. Trwałym
dorobkiem dziesięcioletniej działalności Kasyna, w ramach którego ogromne zasługi
położył m. in. Edmund Bojanowski (muzeum jego imienia znajduje się w
Grabonogu koło Gostynia), była popularyzacja "ulepszeń gospodarczych" oraz
wspieranie "moralności włościan".
Spośród licznych regionalnych i lokalnych inicjatyw organicznikowskich palmę
pierwszeństwa dzierży "Bazar". Była to spółka akcyjna założona w 1838 r. w
Poznaniu z inicjatywy Karola Marcinkowskiego. Skupiała ona zamożne miesz-
czaństwo, ziemian oraz najświatlejszych przedstawicieli inteligencji. W specjalnie
wybudowanym niedaleko Starego Rynku gmachu, mieszczącym hotel, sklepy oraz
sale do spotkań, ogniskowało się życie społeczno-polityczne i towarzyskie Poznania i
Wielkopolski w XIX i XX wieku.
30
Konsolidacja żywiołu polskiego w zaborze pruskim na tle obrony religii i języka w
sposób ścisły łączyła się z prowadzoną od 1886 r. akcją wykupywania ziemi z rąk
polskich i osiedlania na niej chłopów sprowadzanych z głębi Niemiec. Utworzona
wówczas Komisja Osadnicza (nazywana częściej Kolonizacyjną) dysponowała w
zasadzie nieograniczonymi funduszami. Do 1914 r. wydatkowano w jej ramach
olbrzymią sumę 955 min marek, co umożliwiło osiedlenie ok. 150 tyś. rodzin. W skali
ogólnej rywalizacji obu żywiołów narodowych był to efekt mizerny. Jednocześnie
bowiem duża liczba Niemców, ciążąc do wyżej zindustrializowanego Zachodu
(Berlina, Westfalii), opuszczała Wielkopolskę uchodząc także przed coraz jawniej
manifestowaną niechęcią i wrogością Polaków. Cywilizacyjnej misji Niemców,
łączonej przez Polaków z luteranizacją, żywioł rodzinny przeciwstawił nieźle
zorganizowany na bazie pracy organicznej opór, który umacniał się każdą piędzią
ziemi wykupioną przez Polaka od Niemca.
Ważną cechą wielkopolskich organiczników było poczucie odpowiedzialności sfer
wyżej wykształconych za społeczeństwo jako całość. Upowszechniające się myślenie
kategoriami ogólnospołecznymi było szczególnie widoczne w działalności takich osób, jak
Karol Marcinkowski (1800-1846) i Hipolit Cegielski (1813-1868), którzy często występują
w roli reprezentantów dość licznego grona wielkopolskich organiczników. Wszyscy
oni kładli nacisk na długofalowe działania o charakterze gospodarczo-społecznym,
mające zwiększyć konkurencyjność Polaków w stosunku do zaborców oraz innych
narodowości. Postawa ta wywoływała krytykę rzeczników wyzwolenia narodowego za
pomocą walki zbrojnej. Zarzucano im nawet zdradę idei niepodległościowej oraz
wysługiwanie się zaborcom. W miarę rozwijania się pracy organicznej napisał John
J. Kulczycki Ć rosła agresja rządu pruskiego do polskojęzycznych obywateli
powodując, że jedna wrogość "karmiła się wrogością drugiej". W tak ukształtowanym
"błędnym kole" dyskryminacyjne praktyki rządu przyczyniały się do wzmocnienia
polskiej solidarności narodowej, chociaż w intencji rządu miały temu
zapobiegać.
Napięcia towarzyszące tej rywalizacji społeczno-ekonomicznej znakomicie
oddaje list Marii Konopnickiej pisany 24 maja 1900 r. do Henryka Sienkiewicza, w
którym namawiała go do odwiedzenia Poznania: "W Panu teraz duch narodu żyje.
Niech oni Pana zobaczą twarzą w twarz. A to będzie na winnych sąd i pogrom, a
dla słabych umocnienie, a dla zgorszonych oczyszczenie. A dla ziemi obrona i pomoc".
Polacy zwiększając swój stan posiadania wywoływali różne retorsje władz pru-
skich. Głośne zwłaszcza stały się utrudnienia dla nowych polskich właścicieli ziemi,
których m. in. doświadczył Michał Drzymała, chłop ze wsi Podgradowice. Wobec
odmowy zgody na budowę domu i zabudowań na legalnie nabytej od Niemca
ziemi, przez kilka lat mieszkał w wozie cyrkowym, dając okazję do anty-
germańskich manifestacji. Inną głośną inicjatywą wymierzoną w Polaków było
wydalenie ok. 30 tyś. Polaków z innych zaborów, którzy nie posiadali obywatelstwa
niemieckiego. Byli oni chętnie zatrudniani także przez Niemców cierpiących na brak
rąk do pracy w związku z odpływem Niemców do lepiej płatnych prac w miastach i
szybko się rozwijających okręgach przemysłowych.

31
Ograniczone efekty miały też inne metody popierania niemczyzny, jak np.
przyznawanie od 1898 r. dziesięcioprocentowych dodatków do pensji dla urzęd-
ników pruskich, którzy przepracowali we wschodnich prowincjach Rzeszy przy-
najmniej pięć lat i cieszyli się dobrą opinią władz. Wśród promotorów tej akcji był
założony w Poznaniu w 1894 r. Deutscher Ostmarkenverein zwany popularnie
Hakatą, od pierwszych liter nazwisk współzałożycieli organizacji. Pierwszy z nich,
Ferdynand von Hansemann, był uszlachconym dziedzicem hrabstwa leszczyń-
skiego Sułkowskich, a zarazem wnukiem Dawida, pruskiego premiera. Członkami
Hakaty byli prawie wszyscy urzędnicy pruscy, którzy działali na ziemiach polskich.
Także w tym przypadku można mówić o skutkach odwrotnych od założonych.
Wojciech Korfanty np. swoje uświadomienie narodowe przypisywał "hakatystycz-
nym profesorom z gimnazjum w Katowicach, którzy zohydzaniem wszystkiego co
polskie i co katolickie wzbudzali we mnie ciekawość do książki polskiej, z której
pragnąłem się dowiedzieć, czym jest ten lżony i poniżany naród, którego językiem w
mojej rodzinie mówiłem".
Przykłady te pokazują, że sprowadzanie antypolskiej polityki do centralistycznych
dążeń kanclerza Bismarcka (skądinąd nie mającego wobec Polaków specjalnych
uprzedzeń) nie jest uzasadnione. Jego dymisja w 1890 r. w niczym nie zmniejszyła
nacisku germanizacyjnego, by przypomnieć powstanie Hakaty, konflikt w
sprawie nauczania religii w języku polskim, zakaz budowy domów na gruntach
rolnych bez zgody władz (casus Drzymały), ustawę wywłaszczeniową z 1908 r.
pozwalającą Komisji Kolonizacyjnej na przymusowy wykup ziemi z rąk polskich
(słynne "rugi pruskie"), czy też tzw. ustawę kagańcową z tegoż roku
wprowadzającą język niemiecki na wszystkie zebrania publiczne (poza wiecami
wyborczymi).
Siłę oporu Polaków w zaborze pruskim widzieć należy w kontekście rozsze-
rzającego się stereotypu Polaka-katolika i Niemca-protestanta. Procesowi temu
towarzyszyła wulgaryzacja sądów, ocen i wyobrażeń Niemców w polskiej opinii
publicznej. To wówczas ugruntował się stereotyp Niemca-Prusaka (także jako okre-
ślenie na karalucha, nazywanego zresztą przez Niemców "Franzosen"), który z
kategorii "przeciwnik" został przesunięty do kategorii "wróg". Współkształto-wany
przez Kościół stereotyp Prusaka wskazywał na brutalność metod polityki
germanizacyjnej (stawianie siły ponad prawem), naruszającej nawet świętą zasadę
prywatnej własności.
Oddolna mobilizacja społeczeństwa polskiego znalazła wyraz w rozwoju or-
ganizacji i stowarzyszeń z reguły wyznających zasady solidaryzmu społecznego.
Walka władz pruskich z Kościołem katolickim spowodowała poważny wzrost
społeczno-politycznej roli księży, skupiających w kościołach ludzi, którzy z wi-
docznym zaangażowaniem śpiewali pieśń "My chcemy Boga" (w domu, szkole, on
jest nam królem, on nasz Pan). Pieśnią tą zresztą rozpoczynano i kończono
większość zebrań stowarzyszeń katolickich (panien, mężczyzn, młodzieży itp.).
Księża podczas nauki religii, w kazaniach wygłaszanych z okazji rocznic o cha-
rakterze patriotycznym oraz w wielu sytuacjach zachodzących między kapłanem i
wiernymi przypominali ciągle o prawie Polaków do swego wyznania i mowy.
32
Ksiądz, w sytuacji kiedy polskość była kojarzona niemal wyłącznie z plebej-
skością, stawał się także powiernikiem interesów ludu, zachęcanego do korzystania z
dobrodziejstw oferowanych przez Towarzystwo Czytelni Ludowych (działało od
1880 r. w duchu założeń organiczników) czy polskich banków, z powstałym w 1885
r. w Poznaniu Bankiem Związku Spółek Zarobkowych. Wśród wybitnych
Wielkopolan związanych z tą działalnością wyróżnił się ksiądz Piotr Wawrzyniak,
będący kuratorem tego prężnego banku, a w latach 1891-1910 patronem całego
Związku Spółek Zarobkowych.
Proboszczowie byli z reguły patronami powstających kółek rolniczych (pierwsze
założone zostało w Dolsku w 1866 r.), które odegrały dużą rolę w rozwoju
wielkopolskiej spółdzielczości. Kółka rolnicze, według ideałów zaszczepionych im
przez Maksymiliana Jackowskiego, nazywanego "królem chłopów", miały
upowszechniać nowoczesne gospodarowanie, zwłaszcza wśród średnich i zamoż-
niejszych chłopów, pielęgnujących polskie obyczaje i rodzimą kulturę. Rozwój
kółek rolniczych (w 1900 r. było ich 200) wiązał się z popieraniem tej formy aktyw-
ności przez światłych ziemian, jak chociażby Dezyderego Chłapowskiego prowa-
dzącego w Turwi k. Kościana wzorcowe gospodarstwo rolne. Sukcesy na tym polu,
kontynuowane i rozwijane przez syna Kazimierza w Kopaszewie k. Kościana,
współgrały z ożywioną, wielopłaszczyznową działalnością narodową.
Długość sieci kolejowej i dróg bitych na ziemiach polskich w 1912 r.
(w kilometrach)
Region

KOLE]


Długość linii w km

Długość linii w km na 100
tyś. mieszkańców

Wielkie Księstwo Po/nnńskir

2890

235

Pomorze Gdańskie 2 250

130

Galicja Królestwo Polskie

4120 3 596

51
28

Litwa i Białoruś

6350

49

Ukraina

3817

31

Górny Śląsk

2910

190

Region

DROGI


Długość linii w km

Długość linii w km na 100
tyś. mieszkańców

Wielkie Księstwo Poznańskie

7197

337

Pomorze Gdańskie

7031

407

Galicja Królestwo Polskie

15241 9164

188
72

Litwa i Białoruś

4125

32

Ukraina

2305

18

Górny Śląsk

4590

203


33
Skutkiem dynamicznego rozwoju gospodarczego Niemiec oraz przybierającej
różne formy rywalizacji z niemczyzną ze strony Polaków zabór pruski stał się
najbardziej zaawansowanym cywilizacyjnie obszarem ziem polskich. Tramwaje z
napędem elektrycznym, które pojawiły' się w Poznaniu w 1898 rv przewiozły w
1913 r. ponad 13 min pasażerów. Dwutorowa siec obejmowała 44 km. Na dziesięciu
liniach tramwajowych jeździło 286 wozów motorowych i 40 doczepnych. Inne
ślady tej przewagi, chociażby w rolnictwie, rozwoju kolejnictwa czy drogownictwa
czy też w łączeniu patriotyzmu z mierzoną realnymi efektami pracą dla narodu
zaliczane są do trwałych elementów wielkopolskiej świadomości społecznej.
Zarazem jednak rozwijający się i okresowo dominujący w zaborze pruskim
solidaryzm narodowy nie sprzyjał kształtowaniu się bogatszych form życia poli-
tycznego.
W zaborze pruskim wcześniej niż na ziemiach pozostałych zaborów zaczęła
się upowszechniać misja dziejowa polskiej inteligencji wyrażająca się w przekonaniu,
że to właśnie ta grupa społeczna będzie przewodziła narodowi w odzyskaniu
niepodległości. Postulat odpowiedzialności inteligencji za naród Karol Libelt w
1844 r. wiązał z tym, że inteligencja "to wszyscy, co troskliwsze i rozleglejsze
odebrawszy po szkołach wyższych i instytutach wychowanie, stają na czele narodu
jako uczeni, urzędnicy, nauczyciele, duchowni, przemysłowi zgoła, którzy mu
przewodzą wskutek swojej oświaty".
Wymierzona w politykę zaborców aktywność inteligencji wiązała się także z
antypolską polityką władz, które uniemożliwiały dostęp do atrakcyjniejszych
stanowisk urzędniczych oraz utrudniały kariery prawnicze, lekarskie, naukowe.
Towarzyszące temu frustracje, także materialnej natury, wzmagały chęć zmiany
istniejącego porządku. Akcentując rolę elit w rozwoju ludzkości, inteligencja wiel-
kopolska, ale także polska widziała się nie tylko w roli oczywistego przywódcy
walki o niepodległość, ale także lidera perspektywicznego, w kraju wyzwolonym
spod obcego panowania. Inteligencja stając się samodzielną, autonomiczną warstwą
społeczną prowadziła zarazem ostrą walkę o posady i kariery. Jej materialna
zależność od pracodawcy, którym nierzadko bywał przedstawiciel zaborczej władzy,
prowadziła do licznych konfliktów moralnych. Także w jej szeregach drobne nieraz
ustępstwa ze strony zaborcy prowadziły do rozwoju postaw lojalistycznych i
dystansowania się od programu niepodległościowego.
Przełom wieków to postęp w rozwoju mitu o niepodległościowej misji polskiej
inteligencji, który stał się z biegiem lat jednym z podstawowych elementów jej
tożsamości jako syntezy pierwiastków romantycznych i pozytywistycznych. Ideę
walki zbrojnej jako czynnika pozwalającego wybić się na niepodległość upo-
wszechniały jednostki niepokorne, nonkonformistyczne, buntownicze. Przekonywały
one, że naród polski potrafi zwyciężyć trzy potężne mocarstwa, chociaż zdawało się
to przeczyć zdrowemu rozsądkowi. Mimo to wiara ta była stale żywa i społecznie
obecna. Siła polskich zabiegów o niepodległość polegała na tym, że nurt
romantyczny doznał silnego wsparcia ze strony rzeczników pracy organicznej,
szeroko rozumianych pozytywistów. Choć niejednokrotnie oba te nurty zwalczały się,
to jednak w ostatecznym rachunku uzupełniały się i wzajemnie dopełniały.
Romantyzm nie pozwalał zapomnieć o chwalebnych kartach historii narodowej i
stale przypominał o poświęceniu dla ojczyzny wszystkiego, także osobi-
34
stego szczęścia i życia; pozytywizm eksponował konieczność mrówczej pracy dla
ratowania narodu i jego przetrwania z uwzględnieniem wartości ekonomicznych i
kulturowych.
Szczególna rola inteligencji polskiej polegała na tym, że łączyła i często repre-
zentowała aspiracje niepodległościowe właściwe dla innych warstw. Dotyczy to nie
tylko dość słabej polskiej burżuazji, przegrywającej najczęściej z konkurentem
mającym poparcie swego rządu, ale także szlachty odchodzącej w cień dziejów.
Oczywiście ludzie z arystokracji nadal zajmowali wysokie stanowiska w rządach,
dyplomacji, parlamentach (zwłaszcza w izbach wyższych), wśród generalicji. W
tych obszarach kapitalistyczny i postfeudalny świat ściśle się zazębiał powodując, że
w wielu organizacjach gospodarczych, radach nadzorczych zasiadali książęta,
hrabiowie potomkowie dawnych i aktualnych fortun ziemskich. Wielu z nich
cieszyło się prawdziwą estymą u prostego ludu. Andrzej Kwilecki, który z
wielkim powodzeniem odtwarza dzieje swych antenatów i ich przyjaciół, opisał
przyjazd do Kórnika w 1881 r. Władysława Zamoyskiego, siostrzeńca zmarłego
przed rokiem ostatniego z Działyńskich Jana. "Powitanie było tłumne, serdeczne, a
nawet entuzjastyczne [...] Przy wjeździe do miasteczka trzeba było opuście powozy
tłum był tak gęsty".
Ileż emocji, także wśród prostego ludu, musiało wzbudzić przymusowe opusz-
czenie Kórnika w 1885 r. przez Władysława Zamoyskiego, jego matki generałowej
Jadwigi i siostry Marii, jako osób nie posiadających pruskiego obywatelstwa. "Emi-
growali" do łagodnego wobec Polaków zaboru austriackiego najpierw mieszkali w
Lubowli, później w Kalwarii Zebrzydowskiej, w końcu osiedli w Kuźnicach koło
Zakopanego. Panie zorganizowały tam sławną Szkołę Domową Pracy Kobiet, opartą na
doświadczeniach wyniesionych z Komika, natomiast Władysław Zamoyski kupił, a
następnie podarował narodowi Zakopane oraz wyprocesował Morskie Oko naj-
popularniejszy obiekt turystyczny w Tatrach Wysokich, położony na wysokości prawie
1400 m nad poziomem morza. Pozwolenie na czasowy, dwumiesięczny pobyt w
Kórniku otrzymali Zamoyscy w 1912 r. Na stałe powrócili dopiero w 1920 r. Po
śmierci Władysława w 1924 r. kilkanaście tysięcy hektarów pól i lasów oraz bogate
zbiory biblioteczne i muzealne zostały przekazane na własność narodu.
Ziemianie stanowiąc ułamkową część mieszkańców ziem polskich dominowali
jako właściciele pól uprawnych, łąk i lasów. Wielka własność ziemska przeważała
we wszystkich zaborach. Mniej niż połowę ziemi obejmowały gospodarstwa
chłopskie, z reguły (zwłaszcza w Galicji) rozdrobnione i przeludnione. Z pracy na
roli utrzymywało się na początku XX w. około 3/4 ludności ziem polskich, w tym
niemal milionowa rzesza robotników rolnych. W miastach najliczniejszą grupę
społeczną stanowili robotnicy przemysłowi, których ogółem było do półtora
miliona. Najwięcej było ich w Królestwie (45%) i na Górnym Śląsku (15%); po
10% robotników przemysłowych było w Poznańskiem, na Pomorzu Gdańskim i w
Galicji. Dzień pracy, wynoszący w połowie XIX w. 12-14 godzin, ulegał skróceniu
do około 11 godzin w pierwszych latach XX w. Nagminne było zatrudnianie na
gorszych warunkach płacowych kobiet oraz dzieci. Najgorsze pod tym względem
stosunki panowały w zaborze rosyjskim, gdzie
35
ustawodawstwo pracy nie tylko było w powijakach, ale nadto było systematycznie
łamane.
Dość liczne drobnomieszczaństwo polskie rozwijało się przy silnej konkurencji
drobnomieszczaństwa żydowskiego. Preferencje zawodowe Żydów obrazuje
przeprowadzony na początku XIX w. spis w Kaliszu, z którego wynika, że na 88
kupców aż 80 było Żydami. Wśród rzemieślników dominującą pozycję zajmowali w
krawiectwie (90 na 100 ogółem), kuśnierstwie (30 na 37), siodlarstwie i szklarstwie
(3 na 4) ogółem. Niemal wyłącznie Żydzi byli faktorami i lekarzami, balwierzami,
akuszerkami, garbarzami. Zdecydowaną przewagę wśród nich mieli Żydzi
ortodoksyjni, wierni tradycji oraz wierzący w cadyków-cudotwórców. Odnotować
też trzeba postępujący proces rozwoju grupy Żydów zasymilowanych, "oświeconych",
których od ludności miejscowej dzieliła jedynie religia. Przykładem tej ewolucji
był właśnie Kalisz, gdzie "oświeceni" Żydzi zbudowali na swój użytek osobną
synagogę zlokalizowaną poza dzielnicą żydowską. Rekrutując się ze sfer
inteligenckich, bogatych kupców, często przemysłowców byli nieraz bardziej
oddaleni od swych współwyznawców niż od Polaków.
Sytuacja ludności żydowskiej ulegała okresowym zmianom wynikającym z
różnie manifestowanych niechęci wywołanych odmienną religią, językiem, ubiorem,
obyczajami, bardzo często bogactwem zdobytym głównie na handlu i obrocie
pieniędzmi. Najczęściej też Żydzi byli obiektem pogromów, czyli zamachów na ich
własność, często też życie, których dokonywały podburzane tłumy, zwykle z
najniższych warstw społecznych. Przywódcy żydowscy, zarówno w skali światowej
(po narodzinach ruchu syjonistycznego w 1897 r.), jak i lokalnej z powodzeniem
odwoływali się do zagrożenia ze strony świata zewnętrznego, któremu prze-
ciwstawiali solidarność i zwartość w obrębie swej grupy, cementowanej przede
wszystkim przez religię. Dążenie do bycia razem w większych skupiskach powo-
dowało, że Żydzi mieszkali przede wszystkim w mieście. Wieś znała ich najczęściej
jako obwoźnych handlarzy i karczmarzy. Niezwykle rzadko Żydzi pracowali na roli.
W niektórych miastach Królestwa, w tym także położonych centralnie, jak np. Łódź,
jedna czwarta ogółu mieszkańców była Żydami. Napływ zruszczonych Żydów
nazywanych litwakami nasilił się po 1889 r., kiedy rząd carski zakazał osiedlania
się Żydów w centralnych guberniach Rosji. Niewielki odsetek (2-3%) ogółu
mieszkańców stanowili Żydzi w zaborze pruskim. Duża ich część uważała się za
Niemców, co poprawiało ich pozycję w stosunkach z władzami, ale dodatkowo
antagonizowało stosunki z Polakami. Ostra też była niemiecko-żydowska
rywalizacja na polu gospodarczym. W ciągu ostatnich trzech dziesięcioleci XIX w. na
skutek podjętej przez Niemców "wojny kupców" liczba ludności żydowskiej spadła
np. w Poznaniu o 2/3. Poważnej redukcji ulegała ona też w innych miastach i
miasteczkach Wielkopolski, do czego przyczyniała się rosnąca agitacja endecji, która
zdobywała w tym rejonie coraz liczniejszą klientelę. Ona też, upowszechniając
nacjonalizm, stała się głównym sojusznikiem Kościoła katolickiego w walce z
Żydami jako tymi, co ukrzyżowali Chrystusa, wyznają inną wiarę, a przy tym są
bogaci.
Z wielkim trudem przebijał się przez antyjudaistyczny szum pogląd o pewnej
wyższości Żydów, którzy podobnie jak Polacy prześladowani i uciskani potrafili
jednak bogacić się, współpracować i rozwijać gospodarczo. Powinni więc stano-
36
wić dla Polaków pewien wzór godny naśladowania. Tymczasem wzajemne sto-
sunki układały się najczęściej konfliktowo. W ogólności bowiem Żydzi nie byli
zachwyceni perspektywą odzyskania przez Polskę niepodległości. Ich sytuacja w
wolnej Polsce podobnie jak Niemców (obecnych nie tylko na historycznym
pograniczu polsko-niemieckim, ale także w takich miastach Królestwa, jak np.
Łódź, gdzie stanowili 28% mieszkańców) czy Ukraińców (dominujących w Galicji
Wschodniej, gdzie Polaków było 25%) mogła być taka sama lub raczej gorsza.
Niepolska ludność zamieszkująca historyczne ziemie I Rzeczypospolitej znajdowała
się na przełomie wieków w równej sytuacji wobec władz. Oczywiste byłyby
natomiast preferencje dla Polaków, jeśli zdołaliby wybić się na niepodległość...
Jakkolwiek w pierwszych latach XX w. perspektywa taka wydawała się bardzo
odległa, to jednak konsolidacja żywiołu polskiego była niechętnie odbierana nie
tylko przez władze zaborcze, ale także przez nie związaną z polskością część miesz-
kańców. Stosunkowo najmniej (12-15%) było ich w Galicji Zachodniej, 25-30% w
Królestwie, 40-45% w Prowincji Poznańskiej oraz na Śląsku Górnym i Cieszyńskim,
65% w Prusach Zachodnich i 75% w Galicji Wschodniej.
Uwzględniając te dane, kwestionowane z różnych stron, ale odzwierciedlające
generalną sytuację pod względem składu narodowościowego ziem polskich, można
przyjąć, że Polaków w 1910 r. było około 17 min. Do liczby tej należy dodać
emigrantów przyznających się do łączności z narodem i uważających się za Polaków.
W latach 1870-1914 z ziem polskich wyemigrowało 3,5 min osób (w tym 2,5 min do
Stanów Zjednoczonych). Szczególnie liczna była emigracja w zaborze pruskim, która
objęła aż 20% ogółu mieszkańców. Największym skupiskiem Polaków poza granicami
było Chicago (300 tyś.), Berlin (100 tyś.) i Petersburg (90 tyś.). Kolonie polskie
rozsiane były po całym świecie.
Wpływ tej grupy ludzi na losy sprawy polskiej był niewielki i malał wraz z
pojawiającym się kolejnym pokoleniem, wtapiającym się najczęściej w środowisko
zamieszkania i naród dominujący w danym państwie. Występujący w tym
wypadku problem malejącej świadomości o swej przynależności etnicznej był także
obecny na ziemiach polskich. Około 1870 r. zaledwie jedna trzecia ludzi mówiących
po polsku miała świadomość przynależności do narodu polskiego. Większość zatem
mieszkańców ziem polskich (licząc także osoby, które nie uważały języka
polskiego za swój) znajdowała się na drodze do identyfikacji z najbliższym jedynie
otoczeniem (jako "miejscowi") lub z narodem państwa panującego. Proces ten,
obejmujący także okresowe uśpienie politycznej aktywności niepodległościowców
koncentrujących się na poprawie substancji ekonomicznej Polaków oraz rozwoju
kultury, utrudniał kształtowanie się nowoczesnego polskiego narodu. Splot wielu
czynników spowodował, że najlepsze warunki do wykształcenia się wszystkich
zasadniczych warstw w obrębie polskiej wspólnoty narodowej, obejmującej -na wzór
innych społeczeństw narodowych chłopów, robotników, drobnomieszczaństwo,
inteligencję, burżuazję i ziemiaństwo zaistniały w Królestwie Polskim. Szczególne
znaczenie miało to, że w Królestwie, w obrębie zwartego polskiego terytorium
etnicznego, zamieszkiwało dwie trzecie Polaków pozbawionych wobec zaborcy
kompleksów, a nawet przeświadczonych o swej nad nimi wyższości.
Walka administracji carskiej w Królestwie z polskością przez zakaz posługi-
wania się językiem polskim w szkołach dała w efekcie skutki odwrotne od zamie-
37
rzeń. Jeszcze większą rolę odegrało forsowanie prawosławia kosztem innych wy-
znań, zwłaszcza katolickiego. Walka z Kościołem przyczyniła się tak w Królestwie, jak
i w Wielkim Księstwie Poznańskim do zwarcia szeregów, oporu, współdziałania
słabszych przeciwko silniejszym. Polityka zmierzająca do "organicznego wcielenia"
ziem polskich naruszała jak to ujął Roman Wapiński poczucie swojskości,
zmuszając jednocześnie do wyraźnego określenia przynależności narodowej. Tym
samym kryterium wyznaniowe urosło do szczególnie ważnego dla identyfikacji
narodowej mieszkańców ziem polskich. Pojęcie Polak-katolik weszło do
powszechnego użycia, także za granicą.
Polacy za nieudaczników, półgłówków, jednostki nieokrzesane najchętniej brali
ludzi ze Wschodu, z Rosjanami na czele. To jeden z powodów, że ani w XIX w., ani
później stosunek Polaków do Rosjan nie był obarczony żadnymi kompleksami. Prze-
ciwnie nawet aktywniejsi, lepiej wykształceni, nowocześniejsi w sposobie bycia
Polacy byli przekonani o swej wyższości, lepszości. Opinię taką zresztą podzielało
wieki Rosjan traktujących Polaków jako okcydentalistów. Z tych przesłanek książę
Ksawery Drucki-Lubecki, znakomity minister skarbu Królestwa Polskiego w latach
1821-1930, wyprowadzał perspektywę odbudowy niepodległego państwa polskiego:
"nie wierzył on charakteryzował go Leon Sapieha ani w naszą własną siłę wybicia
się na wolność, ani w niczyją obcą pomoc. Chciał, abyśmy korzystając z naszej
wyższości intelektualnej (która jeszcze wtenczas istniała) pchali się nie tylko w Króle-
stwie, ale i w Rosji do wszystkich urzędów i do tego doszli, aby nie Rosja nami, ale my
Rosją rządzili". Trwałość tego przekonania, kultywowanego w różnych odmianach
przez dziesięciolecia, chętnie łączono z generalnie niskim stanem powszechnej oświaty w
Rosji. W 1913 r. na tysiąc mieszkańców zaboru rosyjskiego przypadało tylko 30
uczniów, w zaborze austriackim 130, a pruskim 194.


Kiedy Polską były wspomnienia, mowa i wiara

Każda wypowiedź odnosząca się do trudno mierzalnej sfery przeżyć i emocji
zachęca do krytyki lub innego rozkładania akcentów. Panuje wszakże zgoda ba-
daczy i popularyzatorów wiedzy historycznej, że szczególnie ważnym, okresowo
głównym spoiwem łączącym społeczeństwo polskie z trzech zaborów była ta sama
mniej więcej tradycja, wspólny język i wiara katolicka, które pospołu stanowiły oś
ponadzaborowej świadomości narodowej. Szeroko rozumiana kultura, jak to ujął
Janusz Żarnowski w pięknej książce Ojczyzną był język i mowa, musiała zastąpić nie
istniejące instytucje państwowe, jak rząd, administracja, wojsko. "Musiała wytworzyć
więzy moralne na tyle silne, by w pewnym chociażby stopniu zastąpiły więzy
fizyczne i przymus państwowy. Do tego zaś kultura krajów pod obcym
panowaniem prawie zawsze natrafiała na zdecydowane przeciwdziałanie, a nawet
na planową akcję wyniszczającą ze strony zaborcy".
W tym kontekście niezastąpioną rolę spełniała autonomia galicyjska, która służy
dla eksponowania ponadregionalnej prawdy o różnych drogach prowadzących do
niepodległości. Elita narodu, gdyż o nie] w tym wypadku trzeba przede wszyst-
38
kim mówić, kroczyła do tego celu różnymi ścieżkami, jakże łatwymi współcześnie do
chwalenia lub ganienia. Ważne jednak było to, że (nawet niezależnie od motywów)
marsz ten miał miejsce i był kontynuowany przez kolejne pokolenia, które uznawały
za słuszne i potrzebne podkreślanie swego przywiązania do polskości. Ważne więc
było np. to, że Kraków był wówczas nie tylko historyczną, ale duchową stolicą Polski,
że pielgrzymki do Częstochowy organizowane przez polskich księży napotykały
różne utrudnienia nie tylko władz, ale także powolnych im hierarchów, że w
stulecie Odsieczy Wiedeńskiej nasiliła się rywalizacja polsko--niemiecka o to, kto
faktycznie był dowódcą tej wiktorii, że światowej sławy pianista i kompozytor Ignacy
J. Paderewski funduje w Krakowie pomnik grunwaldzki w 500-lecie tego
wydarzenia, że koncertuje po świecie oddając fenomenalnie polski klimat muzyki
Chopina, że noblista Henryk Sienkiewicz organizuje w 1907 r. międzynarodową
ankietę antypruską, na którą otrzymuje 254 odpowiedzi w tym takich noblistów, jak
Frederic Passy i Berthy von Suttner, oraz tak znanych ludzi, jak Georg Bernard
Shaw (noblista z 1925 r.), Maurice Maeterlinck (noblista z 1911 r.) czy Knut
Hamsun (noblista z 1920 r.), że wystawiają swe dzieła polscy artyści, że powstają
polskie stowarzyszenia, partie, szkoły prywatne, biblioteki, chóry, polskie kluby
wioślarzy, piłkarzy, cyklistów.
Był to więc nurt i szeroki, i wielobarwny, a przede wszystkim ponadzaborowy, jak
mawiano wszechpolski. Ważne było także to, że w każdym, nawet najtrud-
niejszym momencie polscy niepodległościowcy mogli liczyć na "galicyjskie oparcie".
Kiedy bowiem w Królestwie szalał antypolski terror związany z Powstaniem
Styczniowym, a w zaborze pruskim realizowane były centralistyczne ustawy
Bismarcka, w Galicji postępował proces kształtowania się jej autonomicznego
ustroju. Jakkolwiek nie był to proces wolny od konfliktów (stale pamiętać trzeba, że
w Galicji liczba Rusinów, tj. Ukraińców, dorównywała Polakom), to jednak krok po
kroku powstawały polskie instytucje, takie jak Sejm Krajowy z marszałkiem na czele
i Wydział Krajowy (organ wykonawczy Sejmu, o kompetencjach zbliżonych do
rządu) oraz Rada Szkolna Krajowa. Od 1871 r. w składzie rządu wiedeńskiego był
minister do spraw Galicji. Funkcję tę najpierw pełnił Kazimierz Grocholski, a
później przez piętnaście lat Florian Ziemiałkowski. Ogromne znaczenie miało to,
że od Wiosny Ludów 1848 r. aż do wybuchu wojny w 1914 r. na czele administracji
galicyjskiej stał zawsze Polak. Zaufanie, jakim darzył ich zręczny i jak wielu sądziło
dobrotliwy cesarz Franciszek Józef, wiązało się z konsekwentnie realizowaną
polityką lojalności. Nie był to wybór łatwy ani prosty. Ugoda z zaborcą była dla
jednych zdradą interesów narodowych, dla innych metodą walki nie tylko o
przetrwanie, ale także rozwój polskości.
Dziś chylą się głowy przed mądrością "krakusów", którzy stosunkowo skromnymi
ofiarami (jeśli wyłączyć z tego rabację Jakuba Szeli) osiągnęli tak wiele. Trudno
negować, że prawo używania języka polskiego w szkolnictwie i administracji
umożliwiało rozwój jawnego życia politycznego i niepodległościowego. W Galicji też
działały jedyne w tym czasie polskie uczelnie wyższe Uniwersytet Jagielloński,
Lwowski Uniwersytet i Politechnika oraz Akademia Rolnicza w Dublanach. Ich
rola w przygotowaniu kadr, niezbędnych dla podtrzymywania wiary w
niepodległość, była ogromna. Rozszerzała też zakres swej działalności Akademia
Umiejętności utworzona w 1873 r., która coraz wyraźniej stawała się ponadza-
39
borową, ogólnopolską instytucją naukową. Jakkolwiek dominowały w jej pracach
nauki humanistyczne, zwłaszcza preferowana historia, to jednak dostrzegano też
inne dyscypliny, zwłaszcza przyrodnicze, indywidualnością formatu europejskiego w
dziedzinie fizyki był Marian Smoluchowski, który objął katedrę we Lwowie, a
następnie Krakowie, gdzie powstała ogólnie dziś przyjęta statystyczna
interpretacja drugiej zasady termodynamiki. We Lwowie działał też Ignacy Mo-
ścicki, który wcześniej był czynny w szwajcarskim Fryburgu.
Akademia współuczestniczyła w organizowanych w Krakowie bądź Lwowie
zjazdach techników, lekarzy, przyrodników, historyków, literaturoznawców.
Wszystkie imprezy tego typu nie tylko dbały o utrzymanie kontaktu reprezento-
wanej dyscypliny z osiągnięciami światowymi, ale zawierały w nazwie przymiotnik
"polski". Z punktu widzenia dziejów państwa i społeczeństwa polskiego był to fakt
o ogromnym znaczeniu.
Akademia Umiejętności, mając ambicje uczestniczenia w wielkim koncercie
europejskiej pracy naukowej, nawiązywała kontakty międzynarodowe w imieniu
polskich uczonych. Oni też pojawiali się w świecie jako jej przedstawiciele. Prestiż
Akademii podniosło utworzenie stacji zagranicznych w Paryżu i Rzymie, które
mimo różnych burz dziejowych dotrwały do naszych czasów.
Zgoła sensacyjne komentarze towarzyszyły zorganizowanej przez prof. Stani-
sława Smółkę w 1886 r. "Expeditio Romana", która w opinii Bronisława Biłińskiego
zajmuje niezmiennie wysokie miejsce w badaniach dotyczących spraw polskich w
archiwach i bibliotekach watykańskich. Skutkiem tej inicjatywy, kontynuowanej do
1918 r., są m. in. Monumenta Poloniac Vaticana. Badania te miały dla polskiej nauki
wymiar prestiżowy, jeśli zważyć, że swoje placówki naukowo-badawcze miały w
Rzymie akademie: francuska, brytyjska, hiszpańska, austriacka i pruska.
Kraków był też najważniejszym miastem z polskim życiem artystycznym. W
podwawelskim grodzie działało kilka galerii i muzeów z bogatymi zbiorami, a
działalność dydaktyczną prowadziła Szkoła Sztuk Pięknych oraz zasłużona dla
plastyki Szkoła Przemysłowa. Wśród wykładowców krakowskich szkół artystycznych
byli Jan Matejko, Julian Fałat, Jacek Malczewski, Leon Wyczółkowski oraz
indywidualność tego czasu Stanisław Wyspiański. W ciągu swego krótkiego
życia (zmarł w 1907 r. w wieku 38 lat) zdążył zaznaczyć swoje wybitne miejsce
jako poeta, dramatopisarz i malarz, ale także reformator teatru, projektant wnętrz,
mebli i tkanin; projektował też witraże i polichromie wnętrz, z powodzeniem uprawiał
grafikę książkową; od 1902 r. wykładał na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych; w
1905 r. został wybrany do rady miejskiej Krakowa. Przełomowy dla kariery i życia
Wyspiańskiego był rok 1901, kiedy premiera Wesela uczyniła go sławnym, a nawet
porównywanym z wieszczami. Ta komedia obyczajowo-polityczna posługując się
wizjonerską symboliką wskazywała na niedojrzałość polskiego społeczeństwa do
walki o niepodległość.
W twórczości malarskiej Wyspiański koncentrował się na takich tematach, jak
macierzyństwo, dziecko, portret, kwiat. Ulubioną jego techniką był pastel. Przy-
wiązanie do symbolizmu znajduje mocne odbicie w znanych pastelach Planty w
nocy i Chochoły, które współbrzmiały z dziełami Jacka Malczewskiego będącego
przedstawicielem symbolizmu historiozoficznego. W płótnie z 1894 r. pt. Melan-
40
cholia połączył on Matejkowską tradycję malarstwa historycznego z romantycznym
wizjonerstwem.
Wyspiański znalazł się także wśród współtwórców powstałego w 1901 r. ugru-
powania pod nazwą "Polska sztuka stosowana", która czerpała artystyczne na-
tchnienie z ludowej tradycji. Zwolennicy stylu ludowo-narodowego, kładąc nacisk
na swojski charakter inspiracji artystycznej, wskazywali na jego patriotyczną
wymowę poprzez pokazanie odrębności polskiej kultury, deprecjonowanej i ma-
joryzowanej przez zaborców. Styl ten był też ponadzaborowym łącznikiem artystów
różnych dziedzin czujących "po polsku". Do grupy tej m. in. należeli: Karol Frycz,
Jan Stanisławski, Konstanty Laszczka, Józef Mehoffer, Ludwik Puget, Jan
Szczepkowski. Wśród zwolenników stylu narodowo-ludowego był też Stanisław
Witkiewicz, który w 1904 r. tak charakteryzował preferencje dla wątku zakopiań-
skiego: "ideałem społecznym każdego pierwiastka kultury jest ogarnięcie przezeń
całego społeczeństwa, jest nadanie wspólnych cech cywilizacyjnych wszystkim
społecznym warstwom, jest stosowanie idealnych łączników między duszami,
ponad przepaściami strasznych materialnych nierówności i przeciwieństw".
Korzystną sytuację polskiej kultury w Galicji widać lepiej, jeśli zestawić ją z
warunkami panującymi pod tym względem w zaborze pruskim. Wieloletnie
starania o utworzenie w Poznaniu, później też w Bydgoszczy polskiego uniwersytetu
zakończyły się niepowodzeniem. Nie uzyskano też zgody na utworzenie katedr
języka i literatury polskiej na uniwersytetach w Berlinie i Królewcu. Władze dążąc
do wytrącenia Polakom argumentów w powyższych sprawach utworzyły w 1903 r.
w Poznaniu Akademię Królewską. Jednak uczelnia ta, pozbawiona praw nadawania
stopni i dyplomów naukowych, przypominała wolne wszechnice nastawione na
dobrowolne dokształcanie. Nie zadowalała więc ona ani Niemców, ani Polaków,
którzy nie szczędzili jej drwin. Planowane przekształcenie Akademii w uniwersytet
nie doczekało się realizacji m. in. z powodu obaw o zmajoryzowanie przez polskich
studentów takich wydziałów, jak medycyna i prawo.
Niepowodzeniem zakończył się też epizod Szkoły Rolniczej w Zabikowie, dzia-
łającej w latach 1870-1876 dzięki ludziom skupionym wokół Centralnego Towa-
rzystwa Gospodarczego, Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk i "Bazaru".
Zamysł przekształcenia tej szkoły w uczelnię wyższą był całkowicie chybiony,
skoro nie udało się utrzymać placówki jako prywatnej szkoły średniej. Najbardziej
zaważyła na tej porażce zaostrzająca się polityka Bismarcka, dzięki czemu ze szkoły
zostali usunięci uczniowie i nauczyciele z innych zaborów. Miało też w tym udział
polskie społeczeństwo, uginające się pod ciężarem ponoszonych klęsk, które od-
słaniały stan "bezmyślnej i bezuczuciowej osłupiałości" jak to ujął 4 lutego
1876 r. jeden z twórców szkoły, August Cieszkowski, w liście do Józefa Ignacego
Kraszewskiego.
W tym kontekście lepiej widać perspektywiczny sens pracy organicznej, która
stała się walką o rozszerzenie liczby świadomych Polaków, zdolnych do gospo-
darczego i kulturowego rywalizowania z Niemcami. Ograniczona liczebnie elita
Polaków, świadoma nierozdzielności spraw ekonomicznych z wykształceniem,
powołała do życia w 1841 r. Towarzystwo Naukowej Pomocy dla Młodzieży Wiel-
kiego Księstwa Poznańskiego. Miało ono za cel: "wydobywać z mas ludu zdatną
młodzież, a wykrywszy jej talenta, obrócić ją na pożytek kraju, dając pomoc i sto-
41
sowny kierunek jej wykształcenia". Do 1914 r. Towarzystwo jak to wyliczył
Witold Jakóbczyk udzieliło pomocy ok. 3500 osobom. W znakomitej większości
były to inwestycje z polskiego punktu trafne. Duża część stypendystów znając
język polski, będący przede wszystkim językiem ludu, dobrze poznała język nie-
miecki będący przepustką na salony, choćby najniższej rangi. Problem polegał na
tym, aby ci Polacy, którzy go znali, angażowali się z przekonaniem po stronie
walki o odzyskanie niepodległości, by ideę tę upowszechniali, współtworząc nową
świadomość narodową.
Duża część stypendystów kształciła się w uczelniach niemieckich, najczęściej
Berlina i Lipska. Ich filopolskie zaangażowanie dało o sobie znać w pracy Po-
znańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, które w krótkim czasie od powstania w
1857 r. zyskało sobie wysoki, ogólnopolski prestiż, przejęty później przez kra-
kowską Akademię Umiejętności. PTPN powstało jako organizacja prywatna zrze-
szająca ludzi interesujących się różnymi dziedzinami wiedzy, którzy w perspek-
tywie mieli stanowić zalążek kadrowy polskiego, tj. piastowskiego uniwersytetu.
Plany te uwydatnia podział Towarzystwa na wydziały, które odpowiadały materiom
wykładanym na uniwersytetach. Były to wydziały teologiczny, lekarski,
historyczno-literacki i prawniczy. Strukturę organizacyjną poszerzały różne komisje,
które niezależnie od Towarzystwa jako całości publikowały prace swych
członków oraz streszczenia prac referowanych podczas posiedzeń.
jakkolwiek jednym ze statutowych zadań PTPN było pielęgnowanie sztuki
(obok nauki i literatury), to w te) materii wyniki były bardzo kiepskie. Polski ruch
artystyczny w zaborze pruskim nie był właściwie obecny. Powstałe w 1862 r. z
inicjatywy Polaków Towarzystwo Miłośników Sztuki funkcjonowało pod prezesurą
Niemca, który wspierany przez członków zarządu (także w większości Niemców)
skutecznie blokował promocję polskiej sztuki.
W Wielkopolsce, na Pomorzu i Śląsku nie było polskiego szkolnictwa arty-
stycznego ani galerii sztuki, nie było też żadnego pisma artystycznego. Podwaliny
pod muzeum w Poznaniu, które zostało otwarte w 1904 r., dały kolekcje Seweryna
Mielżyńskiego i Atanazego Raczyńskiego. Jednak ani muzeum, ani zgromadzony w
nim zbiór dawnego malarstwa europejskiego nie miały większego znaczenia dla
rozwoju polskiej twórczości o znaczeniu społeczno-politycznym. Otwarty w 1903
r. lokal wystawowy Krzyżanowskiego nie spełnił oczekiwanej roli. Poznań nie okazał
się łaskawy także dla filii krakowskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych,
która dopiero w 1914 r. zdobyła własny lokal wystawowy.
Lepsze warunki do rozwoju miała sztuka w zaborze rosyjskim, chociaż w ra-
mach represji popowstaniowych Uniwersytet stał się przede wszystkim instytucją
zorientowaną na rusyfikację, a prężny wcześniej Wydział Sztuki został w ogóle
zlikwidowany. Powstałą lukę starały się wypełnić inicjatywy o charakterze pry-
watnym, jak np. założone w 1860 r. Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych, a
zwłaszcza utworzony w 1880 r. Salon Artystyczny Krywulta. To głównie dzięki nim
swój ślad w Warszawie (częściowo także w Łodzi) zostawili malarze z Klasy
Rysunkowej Wojciecha Gersona, jak Adam Chmielowski, bracia Aleksander i
Maksymilian Gierymscy, Apoloniusz Kędzierski, Stanisław Lorenz, Stanisław
Masłowski, Wacław Szymanowski, Alfred Wierusz-Kowalski. Zorganizowane w
1890 r. w salonie Aleksandra Krywulta wystawy prac Władysława Podkowiń-
42
skiego i Józefa Pankiewicza zostały uznane za początek polskiego koloryzmu. Z
kolei tak znane prace Podkowińskiego, jak Marsz żałobny, a zwłaszcza Szał uniesień
stały się przełomem dla polskiego symbolizmu.
Rozumie się, że cała awangarda artystyczna miała ograniczony wpływ na
współczesne im dzieje społeczne. Odnieść to trzeba też do modernizmu uważanego
za podstawowy bodziec naszych czasów, który rozwijał się od końca XIX w. w
całej Europie. Różne jego elementy przenikały do codzienności społecznej głównie
poprzez wywoływanie szoku, sensacji. W łonie Kościoła katolickiego, zwłaszcza we
Francji, moderniści domagali się m. in. uwzględnienia przez Kościół zdobyczy
cywilizacyjnych, by wspomnieć żądanie uznania dogmatów za produkt historii.
Za kamień milowy w rozwoju modernizmu, rozumianego jako kult sensacyjnego
wydarzenia, uchodzi prapremiera Święta wiosny Igora Strawińskiego w Theatre des
Champs-Elysees 29 maja 1913 r. w wykonaniu baletu rosyjskiego. Tak jak od czasów
rycerskich ideałem zachwytów była kobieta primabalerina, diva tak teraz
obiektem zachwytu stał się piękny i pełen gracji tancerz Wacław Niżyński. Czas
zmian ujawniła nadzwyczajna kariera turkey trota (odmiana fokstrota), a zwłaszcza
tanga, które stały się szałem lat 1912 i 1913, wywołując skandalizujące reakcje
wszelkiej maści konserwatystów.
W przeciwieństwie do Europy, gdzie modernizm był przede wszystkim prądem
intelektualnym i artystycznym, polscy moderniści na pierwszy plan wysuwali jego
cechy polityczne. Moderniści polscy krzewili wiarę w potęgę geniuszu ludzkiego
oraz hołdowali indywidualizmowi. Rozmaicie pojmowany na gruncie różnych
dyscyplin artystycznych, szczególnie silne piętno zaznaczył w literaturze. Autorzy
skupieni wokół miesięcznika "Chimera" (red. Zenon Przesmycki-
-Miriam) stworzyli jedną z najgłośniejszych w literaturze polskiej grup, nazwaną
"Młoda Polska", która charakteryzowała się dużą, nieraz przesadną dbałością o
formę (stąd zaczątek uprawiania "sztuki dla sztuki").
Z polskiego punktu widzenia działające w Warszawie uczelnie (uniwersytet i
politechnika) nie miały większego znaczenia. Były one obsadzone kadrą i personelem
rosyjskim lub zrusyfikowanymi Polakami, których kariera osobista związana była z
postępami w rusyfikacji. W związku z tym w Królestwie działalność naukowa
rozwijała się przede wszystkim w oparciu o mecenat prywatny, którego kierunek
wyznaczała utworzona w 1881 r. Kasa im. Mianowskiego. Patron tej Kasy, zmarły w
1879 r. lekarz (m. in. dworu carskiego) zasłynął jako rektor Szkoły Głównej
Warszawskiej (1862-1869) i oddany przyjaciel polskich studentów. Wśród inicjatorów
utworzenia Kasy, która miała na celu gromadzenie środków pieniężnych z
przeznaczeniem na działalność naukową, znaleźli się Tytus Chałubiński, Filip
Sulimierski (geograf, literat) i Henryk Sienkiewicz. Od końca XIX w. Kasa stała się
instytucją dość zasobną (uzyskała m. in. zapis terenów naftowych w Baku), co
zwiększyło jej możliwości fundowania stypendiów krajowych i zagranicznych
dla osób szczególnie uzdolnionych.
Kasa im. Mianowskiego w krótkim czasie stała się najważniejszą polską insty-
tucją wspomagającą naukę w zaborze rosyjskim. Do jej sukcesów należy zainicjo-
wanie w 1898 r. przez Stanisława Michalskiego wielotomowego wydawnictwa pt.
Poradnik dla samouków. Edycja ta, jak sugerowała sama nazwa, miała ułatwić edu-
kację na wyższym poziomie w drodze samokształcenia, a nawet przygotować do
43
prowadzenia działalności badawczej. O ponadzaborowym znaczeniu tej inicjatywy
wydawniczej oraz jej popularności świadczy to, że w latach 1911-1913 ukazało się
drugie wydanie Poradnika, a w latach 1915-1932 wydanie nowe, w 10 tomach.
Olbrzymią rolę odegrało też opublikowanie pod auspicjami Kasy Słownika języka
polskiego pod red. J. Karłowicza, A. Kryńskiego i W. Niedźwiedzkiego.
Uczeni skupieni wokół Kasy im. Mianowskiego byli współtwórcami powstałego
w 1907 r. Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, które wyrosło na poważną
instytucję naukową. Od początku Towarzystwo to aspirowało do skupienia pod
swoimi skrzydłami elity intelektualnej miasta. Szczególnie mocno członkowie TNW
akcentowali kontakt z nauką światową, podkreślając potrzebę rozwijania badań w
zakresie językoznawstwa i literatury (Wydział I), nauk historyczno-
-społecznych, filozofii i antropologii (Wydział II), nauk matematyczno-przyrodni-
czych (Wydział III). W ramach Towarzystwa posiadającego specjalistyczne sekcje i
komisje zaczęły powstawać zakłady badawcze, laboratoria, biblioteki, wydaw-
nictwa. Dużą renomę zyskał m. in. utworzony w 1911 r. Instytut Przemysłu Fer-
mentacyjnego i Bakteriologii Rolnej.
Podobną rolę w zakresie tworzenia i rozwoju polskich placówek naukowo-
-badawczych spełniało Towarzystwo Kursów Naukowych. Było ono kontynu-
atorem tajnego uniwersytetu latającego działającego po likwidacji w 1869 r. Szkoły
Głównej Warszawskiej. W poluzowanych przez rewolucję lat 1905-1907 rygorach
rusyfikacyjnych TKN stało się pierwszą w Kongresówce jawną uczelnią mającą
pierwotnie cztery wydziały: 1) matematyczno-przyrodniczy; 2) humanistyczny; 3)
techniczny; 4) rolniczy. W miarę rozwoju zainteresowania kursami (początkowo
od słuchaczy nie wymagano ukończenia szkoły średniej) powstawały dalsze
wydziały pedagogiczny, ogrodniczy i leśny. Godnym uwagi elementem
działalności TKN był duży udział w nich kobiet. Na 25 tyś. słuchaczy kursów w
latach 1905-1918, aż 15 tyś. czyli 60% było kobiet. Na tle trwającej aż do wojny
światowej dyskryminacji kobiet, zarówno w zakresie praw publicznych, jak i
edukacji, aktywność panien warszawskich zasługuje na uwagę. Był to niewątpliwie
jeden z rezonansów nagrody Nobla przyznanej w 1903 r. dla Marii Skłodowskiej-
Curie.
Wśród wykładowców TKN był sławny matematyk Wacław Sierpiński, języko-
znawca i współautor Słownika języka polskiego Adam Antoni Kryński, socjolog i
antropolog Ludwik Krzywicki, matematyk Samuel Diekstein, psycholog i pedagog
Jan Władysław Dawid, językoznawca Stanisław Szober, fizyk Józef Wierusz-
Kowalski czy technolog i fizyko-chemik Józef Zawadzki. Większość z nich
współtworząc warszawskie środowisko naukowe znalazła się wśród kadry
powstałego w 1915 r. Uniwersytetu Warszawskiego oraz innych sławnych uczelni,
jak Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego czy Szkoły Głównej Planowania i
Statystyki.
Rewolucja lat 1905-1907 wnosząc ożywcze tchnienia w wielu dziedzinach życia
polskiego w niewielkim tylko stopniu objęła oświatę elementarną. Pod tym
względem najgorzej przedstawiała się sytuacja w zaborze rosyjskim. Skalę mię-
dzyzaborowych różnic pokazują następujące, przywoływane już wcześniej liczby: w
1913 r. na tysiąc mieszkańców w zaborze pruskim przypadało 194 uczniów, w
zaborze austriackim 130 i tylko 30 w zaborze rosyjskim, gdzie władze nie wyda-
44
ły żadnych ustaw w sprawie obowiązku szkolnego. Nauka trwała 3-4 sezony je-
sienno-zimowe, gdyż pierwszy śnieg "przygarnął" dzieci do szkoły, a wiosenne
słońce je zabierało. Szkoły ludowe, utrzymywane przez gminy (na ogół biedne i
bardzo biedne), obejmowały nauczaniem około 15% dzieci w wieku szkolnym. Był
to stan katastrofalny. Aż 55% mieszkańców Królestwa było przed I wojną światową
analfabetami.
Szkoła wiejska to w 90% placówka z jednym nauczycielem, prowadzącym
lekcje w klasach łączonych. Znaczyło to, że równocześnie w tej samej klasie znaj-
dowały się dzieci, które powinny realizować odmienne programy nauczania, prze-
widziane dla różnych grup wiekowych. Szkoły te, nazywane prześmiewczo "la-
mentarnymi", oferowały skromną wiedzę i kiepskie przygotowanie ogólne, które
uniemożliwiało dalsze kształcenie. Dlatego ludzie lepiej sytuowani kształcili dzieci w
systemie nauki domowej, poprzez szkoły prywatne lub klasy przygotowawcze
działające przy gimnazjach ogólnokształcących.
Rządowe szkoły średnie, prowadzone w języku rosyjskim, starały się wpajać
wszystkim uczniom, a więc także polskim, wiernopoddańczą ideologię, której centrum
stanowił car i podporządkowana mu Cerkiew. Połączenie tych elementów
stanowiło dla żywiołu polskiego wyjątkowo ciężkostrawny, w różny sposób kon-
testowany konglomerat. Szczególnie ważną rolę spełniało podkreślane wielokrotnie
przywiązanie dużej części Polaków do wiary katolickiej. Rosjanie jako wyznawcy
odmiennej religii byli stale traktowani nie tylko jako "inni", ale także w polskim
morzu katolickim jako "obcy".
Trudną do przecenienia przeciwwagą dla jednolitego systemu oświatowego
stawiającego na rusyfikację i definitywne włączenie Królestwa w obręb imperium
rosyjskiego stanowiły szkoły prywatne gimnazja męskie i pensje żeńskie. Po
rewolucji 1905-1907 przeszły one okres intensywnego rozwoju Dzięki wysiłkowi
rodziców przekonanych o potrzebie wykształcenia swych następców oraz większej
atencji dla edukacji ze strony organizatorów polskiego życia narodowego, w 1913
r. w 900 szkołach prywatnych kształciło się 60 tyś. uczniów.
Na nieco lepiej zorganizowanej oświacie elementarnej w zaborze austriackim
ciążyła przede wszystkim bieda oraz ogólne zacofanie wsi. Od 1872 r. w Galicji
istniał obowiązek szkolny (sześć klas na wsi, siedem w mieście), ale wypełniała go
tylko połowa dzieci w odpowiednim wieku. Pod tym względem Galicja plasowała
się na szarym końcu w ramach dualistycznej monarchii. W oparciu o te same lub
bardzo zbliżone ustawy i zarządzenia obowiązek szkolny w Czechach w 1900 r.
wypełniało 93% dzieci, na Śląsku Cieszyńskim 87%; nawet na Bukowinie (53%)
odsetek był większy choć zbliżony do galicyjskiego. Dodać do tego trzeba
nagminne (równie wielkie jak w zaborze rosyjskim) opuszczanie szkoły przez
dzieci przed zakończeniem roku szkolnego oraz powszechną drugoroczność. W
sumie, w Galicji aż 40% dorosłej ludności było przed I wojną światową analfabetami.
Istniejący w Galicji system umożliwiał swobodne przejście dzieci ze szkół ele-
mentarnych do gimnazjów. M. in. dlatego wielu inteligentów galicyjskich mogło
mieć w swym rodowodzie chłopskie pochodzenie. Działalność uniwersytetów w
Krakowie i Lwowie stwarzała też im szansę studiów w polskim języku. Jednak
dzieci wiejskie na studiach wyższych to wielka rzadkość.
45
Galicyjskiemu szkolnictwu zarówno powszechnemu, jak i średniemu
zarzucano, że wychowuje "szwarcgelberów", a więc ludzi lojalnych wobec czar-no-
żółtych barw panującej monarchii habsburskiej. Byli to jednak ludzie, w tym
zwłaszcza urzędnicy i nauczyciele, którzy znali dobrze język polski oraz byli przy-
gotowani od strony merytorycznej do pracy zawodowej. Dla rozwoju polskich kadr
był to skarb bezcenny, jakkolwiek spodziewana inwazja "galicjoków" wywoływała
różne zastrzeżenia miejscowych, którzy byli przekonani, że zajmowane przez
przybyszów stanowiska powinny być zarezerwowane dla tutejszych, naszych,
swoich.
W zaborze pruskim obowiązek szkolny był stanowczo egzekwowany. Dzięki
temu tylko 5% dorosłej ludności było analfabetami. Ośmioklasowa szkoła, także
wiejska, była stosunkowo dobrze wyposażona; często znajdowała się w nowym,
piętrowym budynku, na tyle solidnym, że wiele z nich dotrwało do naszych czasów.
Nieźle opłacani przez państwo nauczyciele znajdowali się często wśród głównych
piewców niemczyzny. Z pruską konsekwencją i starannością oraz przywiązaniem
do legalizmu proces germanizacji dzieci polskich z wolna obejmował kolejne
przedmioty nauczania. Najwcześniej i najłatwiej poszło z matematyką; gorzej z
historią, w której pierwsze miejsce zajęły pruskie sukcesy, także na rubieżach
wschodnich; najbardziej zaś opornie z językiem polskim sprzęgniętym z nauką
religii.
Język niemiecki stał się językiem wykładowym we wszystkich szkołach pod-
stawowych już w latach 1872-1873. Jedynym dopuszczalnym wyjątkiem było na-
uczanie religii, które mogło odbywać się w języku ojczystym. Wyjątek ten, odno-
szący się m. in. do Wielkopolski, Pomorza i regencji opolskiej, był przez Polaków
traktowany jako ogromny sukces i powód do dumy. Tym bardziej próby zniem-
czenia nauki religii wywołały zgodny protest ogółu Polaków, którzy jednoczyli się
w oporze przeciw "luteranizacji" ludzi i kraju. Ogromnym rezonansem we
wszystkich zaborach, a także w Europie oraz środowiskach emigracji polskiej odbił
się strajk dzieci we Wrześni, gdzie przez kilka miesięcy na przełomie lat 1901-
1902 uczniowie w wieku 12-14 lat odmawiali uczenia się religii w języku
niemieckim. Protest ten mógł być tak skuteczny i długotrwały dzięki dużemu za-
angażowaniu rodziców, a zwłaszcza księży katolickich, którzy obawiali się, że
mogą zostać pasterzami bez owczarni. Między innymi dlatego nauka religii stała się
swoistą syntezą oporu polskiego przed germanizacją, traktowaną odtąd jako
łączącą w sobie walkę Niemców z narodem polskim i jego wiarą. W maju 1906 r.
doszło do kolejnego strajku szkolnego, który objął 40 tyś. dzieci w Poznańskiem i
20 tyś. na Pomorzu. Strajk ten trwał aż do wiosny roku następnego.
John J. Kulczycki, autor najlepszej książki na temat polityki oświatowej w za-
borze pruskim, napisał swe dzieło z sympatią dla polskiego dziecka, które "było
bite przez nauczyciela, jeśli modliło się po polsku, bite przez swego ojca, jeśli mo-
dliło się po niemiecku i bite przez księdza, jeśli nie modliło się wcale".
Konsolidacja wokół krzyża jako symbolu polskości przekroczyła granice, stając
się elementem odświeżającym poczucie narodowe. Ogromną rolę w tym spo-
łeczno-politycznym procesie odegrała Maria Konopnicka, której przejmujący
wiersz O Wrześni stał się wezwaniem do zbiorowego oporu, gdyż "Prusak męczy
polskie dzieci". Apel Marii Konopnickiej do kobiet włoskich opublikowany w "Vita
46
Internazionale", a następnie powtórzony przez inne włoskie pisma spowodował
"wielką falę protestów przeciwko germanizacji" jak to ujął Bronisław Biliński,
wytrawny tropiciel poloników we Włoszech. Edvige Solvi z Werony napisała
wówczas wiersz Bimbi delia Polonia, który Konopnicka przetłumaczyła na język
polski, publikując w "Kurierze Lwowskim" 22 stycznia 1902 r. Niezawodnie jednak
także przy tej okazji intelektualna Europa przypominała sobie lub dowiadywała się
o "sprawie polskiej", nabrzmiewającej co rusz nowymi wydarzeniami, wśród
których z trudem nieraz rozgraniczano przyczynę od skutku. Powracające z
zagranicy echa spraw polskich, skrupulatnie odnotowywane przez polskojęzyczne
gazety, służyły emocjonalnej integracji osób jakby chętniej przyznających się do
swej nieraz przykurzonej już polskości. O sile tych emocji mogą świadczyć różne
uroczystości związane z polską przeszłością i teraźniejszością, jak chociażby
honorowanie Marii Konopnickiej w 1902 r. z okazji 60 urodzin i 25-lecia pracy
pisarskiej, kiedy od narodu dostała małą posiadłość w Żarnowcu koło Krosna. W
uroczystości tej, 26 października, wzięła też udział jedna z matek wrzesińskich,
Nepomucena Piasecka, co czasopismo "Praca" opisało następującymi słowami:
"Słynna dziś dzięki kulturze pruskiej Piasecka, widome wspomnienie całej wrze-
sińskiej sprawy, przybyła wraz z pięciorgiem dziatek, aby hołd złożyć Jubilatce. Jej
dzieciarnia mała kołem otoczyła Jubilatkę, całując ją po rękach. Na sali, poruszonej
do głębi, zerwał się krzyk: Września, Września! Drżąca ze wzruszenia, w prostej
chłopskiej chuścinie stanęła Piasecka z maleńkimi swymi męczennikami i rzekła:
Oto są dzieci Twej Pieśni! Wzruszenie doszło do zenitu. Na sali rozległ się płacz.
Poetka, sama bardzo wzruszona, podniosła najmłodsze dziecko Piaseckiej,
przytuliła do serca i gorąco ucałowała; entuzjazm i wzruszenie na sali jeszcze bardziej
się wzmogły. Najstarszy syn wrzesińskiej bohaterki złożył gałązkę palmową ze
wstążkami i napisem: Atmosferę uroczystości znakomicie uzupełniają słowa Konopnickiej, która do
zebranych reprezentujących Polaków ze wszystkich zaborów mówiła o swym
związku z narodem: "tętnem waszej pracy budzona byłam".
Wyróżniające zaangażowanie Konopnickiej w obronę polskich dzieci polegało
także na tym, że zachęcała ona do działania innych polskich luminarzy pióra.
Dotyczyło to nie tylko jej serdecznej przyjaciółki, Elizy Orzeszkowej, ale zwłaszcza
wielkiego już sławą międzynarodową Henryka Sienkiewicza. Przyznana mu w
1905 r. literacka nagroda Nobla w połączeniu z uprawianym przez niego pisarstwem
mającym obudzić ducha polskiego w największych masach uczyniły z Sienkiewicza
duchowego przedstawiciela narodu wobec zagranicy. Dla powstania takiej opinii
walnie przyczyniła się jego "odezwa" z 1907 r., w której zwracał się do znanych
ludzi kultury i polityki w Europie i Ameryce z prośbą o wypowiedzi w sprawie
przygotowywanej przez rząd pruski ustawy o przymusowym wywłaszczaniu
Polaków we wschodnich prowincjach Rzeszy. Akcja ta, nazywana ankietą "Prusy
Polska" lub "Ankietą Sienkiewicza", była śledzona na bieżąco przez europejskich
demokratów oraz niechętną Rzeszy prasę, a następnie zebrana w tomie
opublikowanym w Paryżu, pt. Prusse et Pologne w 1909 r.
Danuta Płygawko, autorka książki o tej ankiecie, pisze nieco na wyrost, że "Niemcy zmuszone zostały do
rewizji swej polityki i pohamowania wszelkiej ekspansji", dodając słusznie, iż "obraz
Niemiec w opinii europejskiej doznał uszczerbku". Nie bez znaczę-
47
nia było także to, że zdecydowana większość spośród 254 odpowiedzi zamiesz-
czonych w tym tomie podzieliła stanowisko polskiego pisarza informującego świat, że
"zaszedł w XX wieku fakt wprost niesłychany, urągający cywilizacji, prawu,
sprawiedliwości i tym wszystkim pojęciom humanitarnym, które są podstawą życia
i kultury nowożytnych społeczeństw''.
Henryk Sienkiewicz 28 kwietnia 1909 r. w liście do Władysława Rabskiego, dzien-
nikarza znakomicie zorientowanego w sprawach narodowościowych zaboru pruskiego,
tak pisał: "Otóż w znacznej części dzięki Ankiecie sprawa zaboru pruskiego stała się
sprawą europejską. Najprzedniejsze głowy Europy zmuszone zostały o niej myśleć,
zastanawiać się, sądzie. Rozumiem, że każdy naród powinien oglądać się na siebie,
nie na zagranicę, ale również każdy, jeśli nie chce, by świat przechodził nad nim
ustawicznie do porządku dziennego, powinien dawać i składać świadectwa życia,
powinien mówić: jestem . Ankieta to właśnie takie: jestem . Ani chwili nie
łudziłem się co do doraźnych jej skutków, ale przecież tych trzystu blisko znakomitych
europejskich ludzi, którzy znajdują się od razu w obozie przeciwpruskim, ma także
swoje znaczenie. Ponieważ ich nie słuchano, więc tym bardziej staną się nieprzyjaciółmi
pruskiego systemu" (H.Sienkiewicz, Dzieła, t. LVI. Korespondencja II. Warszawa 1951, s. 99).
Odpowiedzi na apel Henryka Sienkiewicza były szeroko i w różny sposób przy-
pominane i powielane. Oto przykład, jeden z wielu, ale wymowny. Działający od
1914 r. w Rzymie Maciej Loret przedrukował opinie włoskich respondentów
"Ankiety", wskazując we wstępie na wieloletnie wysiłki zaborcy pruskiego w celu
wyrugowania chłopa polskiego, kurczowo trzymającego się ziemi od wieków przezeń
zamieszkiwanej i uprawianej. W broszurze firmowanej przez galicyjską Radę
Narodową zamieszczono także przedruki artykułów z prasy i periodyków potę-
piających rugi pruskie, dając potencjalnemu czytelnikowi dobry materiał zgroma-
dzony z filopolskiej perspektywy. Duża aktywność kolonii polskiej we Włoszech
przyczyniła się do tego, że różne manifestacje i gesty propolskie były na Półwyspie
Apenińskim bardziej ekspresyjne niż w innych państwach.
Służyła mobilizacji opinii europejskiej, a jednocześnie konsolidowała społe-
czeństwo polskie sprawa Józefa I. Kraszewskiego, który został skazany w maju
1884 r. przez sąd pruski na trzy i pół roku twierdzy za szpiegostwo na rzecz Francji.
Wyrok ten był traktowany przez współczesnych jako przejaw antypolskiej polityki
kanclerza Bismarcka, którego list adresowany do pruskiego ministra wojny został
odczytany podczas procesu i zaważył na sentencji. Wywołała ona duże poruszenie i
falę protestów, co m. in. spowodowało, że warunki odsiadywania kary w
Magdeburgu były więcej niż przyzwoite (obiady z restauracji, prawo do pisania, a
nawet przyjmowania gości). Po siedemnastu miesiącach odsiadki (bardzo zresztą
płodnych, skoro powstało wówczas siedem powieści oraz duża korespondencja
publikowana także w pismach warszawskich) rząd pruski zezwolił na urlop
zdrowotny (za kaucją), który pisarz potraktował jako kres uwięzienia.
Bismarck nie zapomniał zniewagi. Kiedy trumna ze zwłokami zmarłego w
Genewie w 1887 r. pisarza miała dotrzeć do Krakowa na Skałkę, musiano nadłożyć
drogi, by ominąć terytorium Rzeszy.
48
Kilkakrotnie już wskazywana rola ówczesnych pisarzy jako sztandarów pol-
skości z Konopnicką, Orzeszkową, Prusem, Kraszewskim, a zwłaszcza Sienkiewiczem
na czele musi być łączona ze stale podtrzymywanym uwielbieniem dla ro-
mantycznych wieszczów. Szczególnie ukorzeniła się pamięć o Adamie Mickiewiczu
mającym zwłaszcza we Francji i Włoszech licznych admiratorów (jego popiersie jako
jedynego cudzoziemca zostało w 1878 r. umieszczone na Kapitelu w galerii wybitnych
Włochów). Sprowadzeniu jego zwłok w 1890 r. do Krakowa i złożeniu w katedrze
wawelskiej obok grobów królewskich towarzyszyło upowszechnienie tezy o
Mickiewiczu jako jednym z największych geniuszy ludzkości, klasyku romantyzmu
tłumaczonym mimo dodatkowych trudności wynikających ze specyfiki słowa
najczęściej i najliczniej spośród wszystkich wielkich Polaków pióra. Towarzyszące
jego poezji i prozie przesłania przesycone myślą narodową oraz działaniami
mającymi na widoku czynną, orężną walkę o niepodległość powodowały, że wyrósł
Mickiewicz w opinii społecznej na herosa polskości.
Pod względem popularności w masach z Mickiewiczem konkurował Tadeusz
Kościuszko, bohater wojny amerykańskiej 1776-1783, a następnie wojny z Rosją
1792 r., za co otrzymał dopiero co ustanowiony order Virtuti Militari. W tym sa-
mym roku francuskie Zgromadzenie Prawodawcze nadało mu obywatelstwo i
włączyło do grona 18 osób, które zostały zaliczone do elity ludzkości w uznaniu
zasług w walce z despotyzmem.
Kościuszce Polacy pamiętali przede wszystkim zwycięskie Racławice, uniwersał
połaniecki znoszący poddaństwo osobiste chłopów, dwuletnie więzienie w
Petersburgu, obwarowanie współpracy z Napoleonem i Aleksandrem I wydaniem
przez nich deklaracji o odbudowie Polski w granicach przedrozbiorowych.
Kościuszko jak nikt inny z jemu współczesnych już za życia stał się symbolem,
któremu towarzyszyła legenda nieugiętego republikanina gotowego do każdego
poświęcenia dla wolności ludów i niepodległości Polski.
Kościuszko znalazł się w gronie najbardziej znanych Polaków na świecie. Jego
pamięć przywoływała góra w Alpach Australijskich nazwana jego imieniem w
1840 r., hrabstwo w stanie Indiana w Ameryce Północnej (ze stolicą Warsaw),
wyspa należąca do Alaski i liczne pomniki. Popularności towarzyszyło przypominanie
jego prostolinijności, skromności i hojności wobec nędzarzy w szwajcarskiej Solurze,
gdzie spędził ostatnie lata swego życia. Tuż przed śmiercią w 1817 r. podpisał akt
nadający wolność i ziemię chłopom w jego dobrach w Siechniewiczach. Wkrótce po
śmierci Kościuszki złożono jego zwłoki w 1819 r. w katedrze wawelskiej; wyrazem
hołdu Polaków był kopiec usypany pod Krakowem w latach 1820-1823.
Pamięć o Kościuszce żyła także w formie znakomitych dzieł od Jana Matejki,
poprzez Panoramę racławicką Wojciecha Kossaka i Jana Styki, po liczne rysunki J. P.
Norblina, aż po biżuterię noszoną przez polskie patriotki. Identyfikacja polskiego
społeczeństwa z dziełem oraz dążeniami Kościuszki była wyjątkowo silna.
Różne okazjonalne i periodyczne uroczystości upamiętniające lata życia i walki
narodowych bohaterów stawały się okazją do patriotycznych manifestacji. Każda z
nich, odnotowywana lub opisywana w polskiej prasie docierającej do coraz
większej liczby domów, stanowiła zachętę do naśladownictwa. Ogromną rolę od-
49
grywały okolicznościowe kazania w kościołach. Niejednokrotnie nabożeństwo z
okazji święta Marii Matki Boskiej, Królowej Polski przypadające 3 maja
stawało się zaczynem dla pokościelnej manifestacji. Rocznica Konstytucji 3 Maja
była tym bardziej świadomie obchodzona przez Polaków, że stwarzała znakomitą
okazję do przypominania reformatorskiego dorobku Sejmu Czteroletniego, zni-
weczonego przez mocarstwa ościenne współdziałające z narodowymi zdrajcami.
Każda z uroczystości rocznicowych, którym towarzyszyły odczyty, inscenizacje
oraz upowszechniające się występy chórów (w repertuarze miały takie pieśni, jak:
Boże coś Polskę, My chcemy Boga, Warszawiankę Karola Kurpińskiego, Rotę Marii
Konopnickiej z muzyką Feliksa Nowowiejskiego), wnosiła do życia polskiego
nowe podniety. Szczególnie chętnie przypominano dni chwały oręża polskiego, jak
np. dwusetną rocznicę Odsieczy Wiedeńskiej w 1.883 r. Polacy w czasie specjalnych
nabożeństw, koncertów, przedstawień teatralnych (także w wykonaniu trup
wędrownych i przykościelnych) przedstawiali siebie jako obrońców chrześcijaństwa
i całej Europy. Ujawnione wówczas poczucie jedności Polaków zaskakuje i
zdumiewa zaborczych urzędników. Do ogólnonarodowego symbolu urósł Grunwald,
który stał się jednym z głównych elementów patriotycznego wychowania,
eksponującego współdziałanie Słowian przeciwko niemieckiemu parciu na wschód.
Wysoką pozycję bitwy grunwaldzkiej podkreślił znakomity Jan Matejko, malując w
1878 r. monumentalny obraz zaliczany do największych jego arcydzieł. Matejkowska
Bitwa pod Grunwaldem stała się wymowną częścią cyklu jego wielkich płócien
poświęconych dziejom ojczystym (Stańczyk, Kazanie Skargi, Rej tan, Unia Lubelska,
Batory pod Pskowem, Zawieszenie dzwonu Zygmunta, Hołd pruski, Sobieski pod
Wiedniem, Kościuszko pod Racławicami, Konstytucja 3 Maja).
Wiktorię grunwaldzką ogromnie spopularyzował Henryk Sienkiewicz publi-
kując od 1897 r. w "Tygodniku Ilustrowanym" powieść historyczną Krzyżacy, wydaną
w formie zwartej w 1900 r. Dzieło to, zaliczane do wieńczących działalność pisarską
Sienkiewicza, pokazuje Grunwald jako zwycięstwo prawa i sprawiedliwości,
możliwe do osiągnięcia dzięki mądrości króla oraz mobilizacji sił całego narodu.
Do największych inicjatyw ogólnopolskich poruszających trony i masy zaliczyć
trzeba odsłonięcie w 1910 r. w Krakowie w piętsetnią rocznicę zwycięstwa pod
Grunwaldem okazałego monumentu. Rangę przedsięwzięcia podnosiła osoba
fundatora, Ignacego Jana Paderewskiego uznanego już w świecie pianisty,
którego gra w Stanach Zjednoczonych przyciągała tłumy. Sensacyjny wydźwięk
miały opowieści o ogromnych tantiemach tego artysty. Koncert w Rzymie w
1897 r. był według zasiedziałego nad Tybrem Henryka Siemiradzkiego piszącego do
syna Bolesława triumfem "niewątpliwie największego z żyjących pianistów",
któremu włoski świat muzyczny zgotował ucztę upamiętnioną nadaniem przez
króla Komandorium Korony Włoskiej; wyjątkową atmosferę współkształtowały
gazety brzmiące "jednozgodnym uwielbieniem per ii Grandę Polacco!" Aktorka
Jadwiga Toeplitz-Mrozowska dopełnia ten obraz wspomnieniem nie słabnących
huraganów braw i wciąż rozlegających się wiwatów na cześć Polski i jej genialnego
przedstawiciela.
Zamiar upamiętnienia przez Paderewskiego czynu grunwaldzkiego był możliwy
dzięki namiestnikowi Galicji Michałowi Bobrzyńskiemu, który zgodził się na
50
150 tyś. osób, w tym około 40 tyś. członków "Sokoła", który przy tej okazji zwołał
do Krakowa swój piąty zlot.
Przemówienie Paderewskiego wywarło na zebranych silne wrażenie, zwłaszcza
kiedy podkreślał, że chciał, aby pomnik stał na miejscu "ciągle widocznym i
zawsze dostępnym, gdzie ustawicznie wre życie miasta, aby był nie tylko symbolem
wspomnienia, ale także zwiastunem przyszłości". Apelując do rodaków o jedność,
zgodę, miłość, rozwagę i dobrą wolę miał Paderewski na uwadze toczące się przez
cały czas spory wokół różnych aspektów jego ponad za borowej inicjatywy.
Dominowały słowa uznania i podziękowania, ujęte np. w liście Władysława
Reymonta, który po lekturze mowy Paderewskiego wygłoszonej w Krakowie pisał:
"Całuję za nią Pańskie ręce i błogosławię Pana całą swoją polską wierną i
wdzięczną duszą". Wincenty Witos, jeden z uznanych już przywódców galicyjskich
chłopów, widział w Paderewskim zjawę przemawiającą "nadzwyczajnie pięknie,
głośno, porywająco, wywołując grzmiące bezustannie i nieustannie oklaski i
entuzjazm nie do opisania. Ludzie nie wiedzieli, co robić, aby mu podziw i
wdzięczność wyrazie".
Uroczystości krakowskie ujawniły też trwającą w społeczeństwie polskim wal
kę między różnymi orientacjami i partiami. Narodowa Demokracja dążyła do
wyeksponowania antypruskiego charakteru uroczystości, podczas gdy socjaliści
(zarówno z PPS, jak i PPSD Galicji i Śląska) wyróżniali charakter niepodległościo
wy obchodów. Aktywne poparcie socjalistów dla inicjatywy Paderewskiego obu
rzyło i zdystansowało do całej inicjatywy Kościół katolicki. Kardynał fan Puzyna
zaskoczył organizatorów brakiem zgody na mszę na Błoniach oraz bicie dzwo
nów, co "Gazeta Kościelna" wiązała z podrzędnym miejscem, j< widziano
w całej ceremonii dla ludzi Kościoła: "Duchowieństwo powinno przodować
w społeczeństwie według hasła "duchowieństwo przodem, lecz zawsze z naro
dem , ale w roli kierownika, nie zaś w roli popychać!la".
Postawa ta odegrała pewną rolę w asekuranctwie części krakowskich władz
miejskich i urzędników zatroskanych o swe kariery w kontekście nacisku Berlina na
Wiedeń, aby antypruskie demonstracje ukrócić'. Aktywiści Hakaty upowszechniali
wówczas tezę, że obchody w Krakowie miały na celu poniżenie Niemców. Dlatego
władze zakazały wyjazdu reprezentacji zaboru pruskiego do Krakowa. Wobec osób
indywidualnych powracających z uroczystości zastosowano różne szykany, sięgając
po rekwizycję przywiezionych pamiątek. Nałożony zakaz informowania w prasie o
uroczystościach krakowskich był przez Polaków w różny sposób obchodzony.
Czyniono to tym chętniej, że prasa zachodnia, zwłaszcza francuska, poświęcała
obchodom grunwaldzkim sporo miejsca z dość licznymi, sympatycznymi dla
Polaków akcentami. "Kurier Warszawski" 19 lipca 1910 r. wydrukował też
znamienne słowa członka rosyjskiej Rady Państwa, Fiodora Radiczewa, który do
zgromadzonych w Krakowie tłumów powiedział: "Stoimy ramię w ramię z narodem
polskim. Chciałbym wyrazić moją wiarę, że zwycięstwo przyjdzie w końcu i piję na
cześć tego dnia zwycięskiego".
Mnożące się w tych dniach w prasie niemieckiej napady słowne na Paderew-
skiego wiązały się także z jego kultem dla Chopina, którego utwory przesycone
51
duchem polskim uznawane były przez wrogów Polski za niebezpieczne, rewolu-
cyjne nawet. Dla miłośników Chopina rok 1910 okazał się o tyle ważny, że była to
setna rocznica jego urodzin. Zorganizowany z tego powodu I Zjazd Muzyków
Polskich we Lwowie stał się okazją do wielkich słów, jakie najpopularniejszy wówczas
Polak wypowiedział o geniuszu Chopina i polskości jego muzyki. "Niech tylko
odezwą się Chopinowskie dźwięki mówił Paderewski zaraz słuchacz krwi
polskiej zmienia się od razu, słuch się natęża, uwaga skupia, oko błyszczy, krew
szybciej krąży, raduje się serce, choć łzy spadają na lica". Paderewski uważał, że
Chopin przez muzykę przemycał rodakom zakazaną polskość, utrwalając opór,
wiarę we własne siły i ostateczne zwycięstwo.
Niemal godzinna oracja Paderewskiego wygłoszona w sali Filharmonii Lwowskiej
na cześć Chopina była zdominowana przez wątki patriotyczne oraz apele o
jedność narodu w obliczu spadających nań ciosów, gdy nad symbolami ojczyzny
"kraczą kruki i wrony, chichoczą obce a złowrogie puszczyki, urągają mu nawet
swojskie zacietrzewione orlęta".
Zarezerwowana dla światowej elity muzyka Chopina stanowiła zawsze mocno
brzmiące przypomnienie jego kraju rodzinnego, chociaż przez niemal połowę ze
swego krótkiego (bo liczącego zaledwie 39 lat) życia przebywał poza krajem,
głównie w Paryżu. Siła jego muzyki powstałej przed połową XIX w. była i jest
wielka.
Gwiazdą pierwszej wielkości, także wyrosłą w Paryżu była Maria Skłodow-
ska-Curie. Jej nagrody Nobla w 1903 r. (wespół z mężem) i w 1911 r. przypomniały
Europie i światu, a przede wszystkim samym Polakom o istnieniu niegdyś zna-
mienitego narodu, teraz bez własnego państwa. Do wybitnych uczonych przy-
znających się do swej polskości należał też działający w Paryżu Józef Babiński,
jeden z współtwórców neurologii; w Heidelbergu prowadził badania Ludwik
Hirszfeld, który przyczynił się do rozwoju nauki o grupach krwi; w Petersburgu
był Leon Petrażycki, fizjolog i prawnik; w Zurychu działał Gabriel Narutowicz, a
we Fryburgu Ignacy Mościcki.
Nauka i szeroko rozumiana kultura stanowiły ogromnie ważny czynnik przy-
pominania o Polsce, jeśli organizatorzy konferencji, wystawy czy koncertu godzili
się, aby obok nazwiska osoby zaznaczać jej polską narodowość. Każde tego typu
wydarzenie krajowe czy zagraniczne, stwarzające okazję do przypomnienia
światu o istnieniu narodu polskiego mającego swych przedstawicieli wśród uczest-
ników danej imprezy (najlepiej laureatów) było elementem podtrzymywania
tożsamości narodowej.
Polscy twórcy, którzy uczestniczyli w wystawach międzynarodowych, z reguły
prezentowali swe dzieła w pawilonach państw zaborczych. Próby przemycania
informacji, że są oni Polakami, wywoływały negatywne reakcje rządów, sięgających
po groźby wycofania się z wystawy. W stale toczących się podjazdach dochodziło
niejednokrotnie do sytuacji radujących jednych, a wywołujących skandal u drugich.
Zorganizowana w 1891 r. w Berlinie wystawa plastyki miała specjalny dział sztuki
polskiej. Ten odosobniony fakt wiązać należy z tym, że reprezentację sztuki polskiej
organizatorzy powierzyli Towarzystwu Zachęty Sztuk Pięknych z siedzibą w
Warszawie (a więc zabór rosyjski) oraz Towarzystwu Popierania Sztuk Pięknych z
siedzibą w Krakowie (a więc zabór austriacki).
52
Tradycyjnie już dużą aktywnością legitymowały się "kolonie" polskich arty-
stów, które istniały w Monachium, Rzymie, Wiedniu, Petersburgu, a zwłaszcza w
Paryżu. Walka o przebicie się ze swym talentem, pracowitością i oryginalnością była
najeżona różnymi przeciwieństwami z powodu stałego "nadzoru" zaborczych
ambasad. Artyści polscy, którzy mieszkali w Paryżu, zorganizowali w 1912 r. wy-
stawę w Barcelonie. Inicjatywa ta, będąca w równym stopniu wydarzeniem arty-
stycznym, co i politycznym, zgromadziła m. in. dzieła Olgi Boznańskiej, Leopolda
Gottlieba, Józefa Pankiewicza, Eugeniusza Żaka.
Istotne w tym i podobnych przypadkach było to, że prasa krajowa, a także
różne pisma zagraniczne sympatycznie usposobione wobec kwestii polskiej upo-
wszechniały sytuacje wynoszące na piedestał stałą walkę Polaków o niezależne
państwo. Tak dla przykładu wydawane w Paryżu pismo "Polonia" relacjonowało
otwartą w kwietniu 1914 r. w Wenecji obszerną wystawę sztuki, w której uczestniczył
"cały cywilizowany świat". Z inicjatywy organizatorów artyści polscy otrzymali
własną salę, "...jedną z najpiękniejszych, w głównym pawilonie wystawowym [...]
Prusacy, których świeżo wyprowadził z równowagi fakt, że na pewnym kongresie
naukowym w Szwajcarii Polska uznana została za jednostkę samodzielną (rozumie
się w sferze duchowej), będą mieli nowy powód do zmartwienia".
Rola prasy jako elementu służącego podtrzymywaniu polskości systematycznie
rosła. To samo można odnieść do broszur propagandowych i książek jako nosicieli
patriotycznych treści, przypominających dni wielkości i chwały Ojczyzny pisanej
przez duże "O". Dzieła "ku pokrzepieniu serc" tak charakterystyczne zwłaszcza
dla pisarstwa Henryka Sienkiewicza, ale także plejady innych, wśród nich
Bolesława Prusa mogącego uchodzić za fanatyka wiedzy, zwłaszcza nauk
matematycznych i przyrodniczych znajdowały wielu czytelników m. in. dzięki
takim społecznikowskim organizacjom, jak Towarzystwo Czytelni Ludowych
(TCL) w zaborze pruskim, Towarzystwo Szkoły Ludowej (TSL) w zaborze austriackim
oraz Polska Macierz Szkolna (PMS) w zaborze rosyjskim.
O polskości coraz natarczywiej przypominały elitarne kluby sportowe, jak np.
utworzone w 1878 r. Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie, za którym podążyły
kolejne miasta Płock, Kalisz, Wrocław, Poznań, Kraków, a także coraz bardziej
masowe kluby kolarskie, a zwłaszcza gimnastyczne, utożsamiane najczęściej z to-
warzystwem "Sokół", łączącym sprawność fizyczną z edukacją patriotyczno-oby-
watelską. Ze Lwowa, kolebki polskiego sokolnictwa, ruch ten rozlewał się po całej
Galicji przenikając do innych zaborów. Od 1887 r. za sprawą profesora krakow-
skiego Henryka Jordana rozwijają się ogrody i parki zabawowe oraz sport boiskowy z
najważniejszą piłką nożną, bardzo spopularyzowaną przez legionistów galicyjskich.


Rozwój sprawy polskiej podczas "wielkiej wojny"
Śmierć w Sarajewie 28 czerwca 1914 r. austriackiego następcy tronu arcyksięcia
Franciszka Ferdynanda i jego małżonki stała się iskrą, która rozpaliła pożar po-
wszechnej wojny. Toczyła się ona w samym sercu najbardziej rdzennej, najstarszej
_53
przestrzeni europejskiej. Stale udoskonalane narzędzia niszczenia karabiny
maszynowe, łodzie podwodne, czołgi czy samoloty objęły też broń masowego
rażenia. Ku przerażeniu świata Niemcy 22 kwietnia 1915 r. pod Ypres w zachodniej
Flandrii zastosowali gaz trujący. Zatruciu uległo 15 tyś. żołnierzy brytyjskich, 7,
czego 1/3 zmarła. Okrucieństwa wojny stawały się coraz bardziej dotkliwe nie tylko
dla nie domytego, zawszawionego żołnierza pędzonego do ataku na wroga
schowanego w okopach, ale także dla jego rodziny na tyłach. Im dalej od 1 sierpnia
1914 r., kiedy Austro-Węgry popierane przez Niemcy zaatakowały Serbię
podtrzymywaną w oporze przez Rosję oraz sprzymierzone z nią Francję i Anglię,
tym bardziej rozpływały się opowieści o rychłym zakończeniu wojny. Kamuflo-
wanie przez wszystkie rządy celów wojennych wymuszało stałe poszukiwanie
argumentów uzasadniających sens wojowania. Z miesiąca na miesiąc było to coraz
trudniejsze. Przyspieszona edukacja społeczno-polityczna zarówno żołnierzy w
okopach, jak i poddawanych różnym ograniczeniom cywilów ujawniła się w
formie rozprzestrzeniania się haseł o wolnościowym, egalitarystyczno-de-
mokratycznym wydźwięku. Coraz śmielej rozprawiano, mimo srogiej wszędzie
cenzury wojennej, o kruchości porządku europejskiego. Tłamszony przez cały XIX
wiek problem narodowy nabrzmiewał nadzieją na korzystne rozwiązanie dzięki
wojnie, która podzieliła Europę lokując różne "więzienia narodów" w przeciw-
stawnych obozach.
Jakkolwiek z wybuchem "wielkiej wojny' ziściło się błagalne wołanie roman-
tyków polskich do Pana Naszego o "wojnę narodów", to jednak ogólnoeuropejskie
salwy w sierpniu 1914 r. były powszechnym zaskoczeniem. Trwające przez
dziesięciolecia dyskusje o odrodzeniu Polski koncentrowały się bowiem na roz-
wiązaniach pośrednich. Dla endecji, jak również popierających jej program ziemian
i inteligencji pochodzenia szlacheckiego oraz burżuazji i części drobnomieszczaństwa
najlepszym wariantem etapowego przybliżania się do niepodległości miało być
zjednoczenie ziem polskich pod berłem cara. Program opierał się na przekonaniu,
że żywioł polski, zwłaszcza skupiony w zaborze pruskim i Królestwie, w zacofanej
gospodarczo Rosji będzie miał stosunkowo dobre warunki do rozwoju. Z tej
przesłanki wyprowadzana była teza o stopniowo postępującej autonomii dla polskich
instytucji narodowych. Nie obawiano się rusyfikacji ze strony niżej stojących
cywilizacyjnie Rosjan. Uwzględniano natomiast więzi pansłowiańskie, które dały już
o sobie znać podczas wojen bałkańskich, w których Rosja przyczyniła się do
wyzwolenia ludów tego regionu z tureckiej niewoli. Nie bez znaczenia też był
udział Rosji w trójporozumiehiu, wespół z Francją i Anglią, które miało mieć
większe szansę na sukces zbrojny niż państwa centralne.
Możliwość zjednoczenia wszystkich ziem polskich pod jednym, rosyjskim
berłem była poważnie rozważana jedynie w zaborze pruskim, gdzie strach przed
germanizacją był wielki i realny. Nie był to więc przypadek, że pomysły łączące
odrodzenie Polski z życzliwym nastawieniem Niemiec miały wśród Polaków
wszystkich zaborów znikome zaplecze społeczne, jedną z nielicznych indywidu-
alności tej orientacji był Władysław Gizbert-Studnicki. Twierdził on sprowa-
dzając jego argumentację do najprostszych formuł że Niemcy wojnę wygrają,
gdyż są najsilniejszym państwem w Europie, jeśli Polacy będą im w tym pomagali,
mogą liczyć w przyszłości na odpowiednią nagrodę. Wieloletni, niezmącony
54
stawiać trzeba na najsilniejszego, z którym współdziałanie daje korzyści także
słabszym.
Stosunkowo najmniejsza dezorientacja w sprawie wyboru właściwego sojusznika
była w Galicji, gdzie rozważano przekształcenie dualistycznej monarchii w
państwo trójczłonowe Austro-Węgry-Polskę. Rozwiązanie takie wydawało się w
ówczesnych warunkach geopolitycznych bardziej realne niż rachuby na auto-
nomiczne rozwiązania w ramach Niemiec czy Rosji. Poważną niedogodnością roz-
wiązania austro-polskiego było to, że także inne narody wchodzące w skład
Austro-Węgier hołubiły trializm jako formę pośrednią na drodze do pełnej nie-
podległości. Sen z powiek autonomistom filoaustriackim spędzała niemożność wy-
tyczenia strategii odnośnie do losu zaboru pruskiego. Zakładanie pomniejszenia
Prus na rzecz zjednoczenia wszystkich ziem polskich pod berłem Habsburgów nie
mogło być brane pod uwagę także dlatego, że przywódcza rola Niemiec w świecie
germańskim nie podlegała dyskusji. Nie dziwi przeto, że "obóz niepodległościowy"
bardzo naraził się Polakom z zaboru pruskiego, którzy mieli mu za złe, że zostali
przehandlowani i zapomniani.
Rzecznicy rozwiązania austro-polskiego, uznając Rosję za głównego, w zasa
dzie jedynego wroga, rozwijali swą działalność polityczną i organizacyjną przy
widocznej życzliwości władz galicyjskich i austriackich. Przygotowania te obej
mowały stworzenie kadr dla powstańczego, międzyzaborowego wojska polskie
go. Spośród licznych tego typu inicjatyw na uwagę zasługuje powołanie we Lwo
wie w 1908 r. konspiracyjnego Związku Walki Czynnej (ZWC) z Kazimierzem
Sosnkowskim na czele. Organizacja ta, formalnie nie powiązana z żadną partią
polityczną, była kontynuacją Organizacji Bojowej PPS oraz z Piłsudskim i jego PPS-Frakcją Rewolucyjną. ZWC zaznacz , także
poza Galicją, zwłaszcza wśród studentów Petersburga i Kijowa. Od roku 1910
politycy i wojskowi skupieni wokół ZWC zaczęli budować legalne organizacje
paramilitarne, jak Związek Strzelecki we Lwowie (kierował nim inż. późniejszy
generał Władysław Sikorski) oraz Towarzystwo "Strzelec" w Krakowie.
Dla koordynowania działalności dość licznych inicjatyw paramilitarnych w
listopadzie 1912 r. powołano Komisję Tymczasową Skonfederowanych Stronnictw
Niepodległościowych. Lewicowe ugrupowania dominujące w tej komisji uznały
odbudowę niepodległego państwa za główny cel swej działalności. Sam Piłsudski
wystąpił z partii socjalistycznej, sygnalizując tym samym, że walka o reformy
społeczne i polityczne postulowane przez PPS została podporządkowana idei
niepodległościowej. Reorientację tę dobitnie podkreśla fakt pełnienia przez niego
funkcji Komendanta Głównego wszystkich polskich sił wojskowych, ocenianych
wówczas na 10 tyś. osób. Silę i zwartość szeregów KSSN (w 1913 r. zrezygnowano z
przymiotnika "Tymczasowa") osłabiała rywalizacja lewicy niepodległościowej z
endecją, która w maju 1914 r. odstąpiła ostatecznie od współpracy. W tym stanie
rzeczy KSSN mogła liczyć na polityczne poparcie socjalistów i socjaldemokratów,
niewielkiego Polskiego Stronnictwa Postępowego oraz części ludowców z PS L.
Wątpliwości Polaków w sprawie wyboru optymalnego wariantu walki o auto-
nomię powiększały liczne apele i odezwy państw zaborczych wzywające ich do
55
współpracy w obliczu wojny. Naczelne Dowództwo Niemieckie i Austro-Węgier-
skie Armii Wschodnich było przekonane, że "wspólnymi siłami wypędzimy z
granic Polski azjatyckie hordy". Rosyjski wódz naczelny książę Mikołaj Mi-
kołajewicz był nie mniej stanowczy w odezwie z 14 sierpnia 1914 r., przypominając
tradycje Grunwaldu oraz tragedię rozbiorów: "Niechaj się zatrą granice rozrywające
na części naród polski! Niech naród polski połączy się w jedno ciało pod berłem
cara rosyjskiego".
Odezwy z pierwszych tygodni wojny nie były podpisywane przez monarchów
czy ich rządy, ale przez dowódców wojskowych. Adresowane też były w głównej
mierze do żołnierzy. Podczas I wojny światowej w szeregach armii wrogich obozów
walczyło ok. 3,5 min żołnierzy narodowości polskiej; najwięcej 1,5 min było
ich w armii Austro-Węgier, po stronie Rosji walczyło 1,2 min, a Niemiec 800 tyś.
Dramat strzelających do siebie Polaków od początku wojny stanowił jedną z
głównych osi politycznej propagandy. We wrześniu 1914 r. Edward Słoński w
wierszu pt. Ta, co nie zginęła tak rzecz ujmował:
Rozdzielił nas, mój bracie
zły los i trzyma straż -
w dwóch wrogich sobie szańcach
patrzymy śmierci w twarz


A gdy mnie z dala ujrzysz od
razu bierz na cel
i do polskiego
serca moskiewską kulą strzel.
Bo wciąż na jawie widzę i co
noc mi się śni, że TA, CO NIE
ZGINĘŁA wyrośnie z naszej
krwi.
Masy żołnierskie nie były na ogół świadome celów wojennych. Konieczne,
nieraz z nawiązką realizowane "politykowanie" było zarezerwowane dla przy-
wódców organizacji patronujących poszczególnym formacjom paramilitarnym i
wojskowym oraz oficerów. Uświadamianie patriotyczne i społeczne żołnierzy
dokonywało się powoli i z reguły rozpoczynało od połączenia słowa Polska z na-
dzieją na lepsze życie w swoim, a nie obcym państwie. Jednak o niepodległości, a
więc odrodzeniu się Polski jako samodzielnego państwa, nikt z liczących się liderów
życia polskiego na początku wojny nie mówił. Myśli takiej nie znajdziemy też w
żadnych enuncjacjach rządów tak jednej, jak i drugiej strony. Dla Francji i
Wielkiej Brytanii szeroko rozumiana "sprawa polska" aż do wiosny 1917 r.
pozostawała wewnętrzną kwestią Rosji. Unikały więc one jak ognia jakiegokolwiek
zaangażowania się po stronie Polaków, które mogłoby obrazić tak ważnego
sojusznika na wschodnim froncie. Michał Sokolnicki, jeden z bliskich współpra-
cowników Piłsudskiego, spointował sytuację w 1914 r. stwierdzeniem "nikt na
całym świecie Polski nie chce".
Nie chcieli jej też u progu "wielkiej wojny" sami Polacy. Wielkie rozczarowa-
56
nie stało się udziałem Piłsudskiego, który już 30 lipca 1914 r. wydał rozkaz mobi-
lizacyjny podległych mu organizacji, a 2 sierpnia uzyskał zgodę sztabu austriac-
kiego na wkroczenie do Królestwa. Tego też dnia patrol konny Władysława Beliny-
Prażmowskiego przekroczył granicę austriacko-rosyjską. Równocześnie ogłoszona
została odezwa funkcjonującego rzekomo w Warszawie tajnego Rządu Narodowego,
wzywająca do antyrosyjskiego powstania o niepodległą Polskę. Odezwa zawierała
też informację o mianowaniu Piłsudskiego na stanowisko Komendanta Głównego
tworzonego wojska polskiego.
Praktyczne skutki tej mistyfikacji okazały się mizerne. Kiedy bowiem 6 sierpnia
1914 r. I kompania kadrowa (172 ludzi) wymaszerowała z Oleandrów pod
Krakowem, a 12 sierpnia straż przednia z Kazimierzem Sosnkowskim wkroczyła do
Kielc nie było ani entuzjazmu Polaków z Królestwa na widok maszerujących
oddziałów, ani też pod sztandary "Strzelców" nie garnęli się ochotnicy. Doszło nawet
do zatargów z miejscową ludnością w związku z rekwirowaną żywnością i furażem.
Zapowiadane przez Piłsudskiego ogólnonarodowe, antyrosyjskie powstanie, które
w sposób istotny wesprze plany wojskowe Wiednia, okazało się mitem. Zawiedzeni
Austriacy 13 sierpnia cofnęli pozwolenie na prowadzenie samodzielnych akcji w
Królestwie i zażądali, aby w ciągu 24 godzin brygadier zlikwidował swoje oddziały.
Autorytet Piłsudskiego został poważnie nadszarpnięty, także wśród części
zwolenników, którym w dniu wymarszu kadrówki mówił: "Żołnierze, spotkał Was
ten zaszczyt niezmierny, że pierwsi pójdziecie do Królestwa i przestąpicie granicę
zaboru rosyjskiego, jako czołowa kolumna wojska polskiego, idącego, by walczyć
za oswobodzenie Ojczyzny. Patrzę na Was jako na kadry, z których rozwinąć się
ma przyszła armia polska i pozdrawiam Was, jako pierwszą kadrową kompanię".
Zawód, a nawet irytacja z powodu obojętności mieszkańców Królestwa stały się
ważnym elementem kształtującego się "mitu legionisty", co znakomicie oddają
niektóre strofy powstałej nieco później pieśni My, Pierwsza Brygada z pojawiającym
się zwrotem "j.... was pies". Oczywiście w oficjalnej wersji pieśni strofy są inne.
My, Pierwsza Brygada
Legiony to - żebracza nuta,
Legiony to - ofiarny stos,
Legiony to - żołnierska buta,
Legiony to - straceńców los.
My, Pierwsza Brygada, Strzelecka
gromada, Na stos, rzuciliśmy, swój
życia los, Na stos, na stos.
O, ile mąk, ile cierpienia, O, ile krwi,
wylanych łez. Pomimo to - nie ma
zwątpienia, Dodawał sił - wędrówki
kres.

My, Pierwsza Brygada...
Krzyczeli, żeśmy stumanieni, Nie
wierząc nam, że chcieć - to móc.
Laliśmy krew osamotnieni, A z nami
był nasz drogi wódz'
My, Pierwsza Brygada...
Inaczej się dziś zapatrują I trafić
chcą do naszych dusz, I mówią, że
nas już szanują, Lecz właśnie czas
odwetu już!
My, Pierwsza Brygada. .
Dziś nadszedł czas pokwitowania Za
mękę serc i katusz dni. Nie chciejcie
więc politowania, Zasadą jest: za krew
chciej krwi.
My, Pierwsza Brygada. .
j już my jednuM. i-j Mini Tworzymy
Polskę - przodków mit, Że wy w tej
pracy nie dość pilni, Zostanie wam
potomnych wstyd.
Adresatem tego zwrotu byli wszyscy przeciwnicy akcji powstańczej w Króle-
stwie, a więc konserwatyści, realiści, hierarchia kościelna, a zwłaszcza endecy,
którzy pospołu uważali wymarsz kadrówki za awanturę o nieobliczalnych konse-
kwencjach. Obawiano się zwłaszcza porozumienia Rosji i Niemiec i wspólnego
zduszenia wybuchłego powstania, ze szkodą nie tylko dla rozwoju sprawy polskiej,
ale także dla dziejów kontynentu. Roman Dmowski uważał, że "Niemcy uwolnione
od wojny na froncie wschodnim, rzuciłyby wszystkie swe siły na zachód i w
krótkim czasie rozbiłyby osamotnioną Francję. Uwolnilibyśmy Europę od długiej
wojny, a siebie od kłopotów z własnym państwem".
Z marszu "Strzelców" do Królestwa i kompromitacji planów Piłsudskiego radzi
byli krakowscy konserwatyści. Stale towarzyszyła im ambicja zachowania kontroli nad
różnymi nurtami niepodległościowymi, czego dowiedli powołując 16 sierpnia 1914
r. Naczelny Komitet Narodowy (NKN), złożony z 20 osób reprezentujących 11
stronnictw od konserwatystów po socjalistów. Na jego czele stanął Julian Leo,
przewodniczący Koła Polskiego w Radzie Państwa i prezydent Krakowa, który
uzyskał zgodę Austro-Węgier na utworzenie u boku ich wojsk Legionów Polskich
w sile 8 tyś. ludzi. Miały być one całkowicie podporządkowane dowództwu
austriackiemu, co uwypuklała przysięga na wierność Franciszkowi Józefowi.
Tzw. Legion Zachodni, którym dowodził gen. Rajmund Baczyński, złożył przy-
sięgę 4 września 1914 r., ale spora część legionistów nie zamierzała jej respekto-
58
Pierwszą osobą tej orientacji i niewątpliwą jej indywidualnością był Piłsudski
(dowodził I pułkiem), który bynajmniej nie zrezygnował z antyrosyjskiej akcji w
Królestwie. Elementem tej koncepcji było utworzenie, już we wrześniu 1914 r.,
konspiracyjnej Polskiej Organizacji Wojskowej (POW) mającej prowadzić działalność
informacyjno-propagandową, wywiadowczą i dywersyjną. Do POW została
włączona grupa wybranych oficerów I pułku Legionów, któremu coraz silniej to-
warzyszyła legenda współ kształtowana przez Piłsudskiego i budowaną wokół
niego drużynę. Awans Piłsudskiego na stopień brygadiera (generała brygady) z
rozkazu naczelnego wodza arcyksięcia Ferdynanda 15 listopada 1914 r., a następnie
przeorganizowanie pułku (umundurowanego i nowocześnie uzbrojonego) w
brygadę wzmocniło jego nadwątloną pozycję. Dowódca l Brygady (złożonej z trzech
pułków piechoty dowodzonych przez majorów Edwarda Rydza-Śmigłego,
Mieczysława Norwida-Neugebauera, kapitana Leona Berbeckiego oraz dywizjonu
kawalerii pod dowództwem Beliny-Prażmowskiego) stopniowo zdobywał coraz
większy autorytet.
Nie tylko młodsi wiekiem, ale nawet starsi widzieli w Piłsudskim przywódcę i
dowódcę, osobę niezwykłą, często charyzmatyczną, predestynowaną do wielkich
czynów i historycznych decyzji. Sam brygadier umiejętnie współtworzył swoją
legendę będąc wierny zasadzie, że każdy sukces jest związany z jego osobą, a porażki
są do podziału wśród przeciwników, wrogów, ewentualnie współpracowników.
Legioniści, zwłaszcza I Brygady, szerzyli wiarę w nieomylność brygadiera, którego
uważali za swego wojskowego i duchowego przywódcę. Towarzyszące temu
zaangażowanie uzasadnia modna wówczas wśród inteligencji filozofia moderni-
styczna. Ona to bowiem zgłaszała zapotrzebowanie na bohatera, wodza, herosa
zdolnego poprowadzić naród do wyśnionej niepodległości. Przez wiele dziesię-
cioleci oczekiwania te nie znajdowały zaspokojenia. Dopiero czas wojenny pokazał
wartość jednostki i otaczającej ją awangardy narodu, świadomej swej dziejowej
misji. Mit Piłsudskiego, mit legionisty ułana z kawaleryjską fantazją, godnego
kontynuatora chwalebnych dni polskiego oręża, utrwalony w literaturze, licznych
pieśniach i poezji okazał się trwałym elementem polskiej świadomości
historycznej.
Epopeja legionowa, obejmująca także powstanie wiosną 1915 r, II i III Brygady,
przyniosła szereg bojów i potyczek z nieuchronnymi stratami. Były one nieraz
wielkie. W bitwie pod Mołotkowem koło Stanisławowa 29 października 1914 r.
poległo trzystu legionistów, pod Konarami w maju 1915 r. około tysiąca, w szarży
ułanów pod Rokitną 13 czerwca 1915 r. poległo 25% stanu osobowego szwadronu z
jego dowódcą, rotmistrzem Zbigniewem Dunin-Wąsowiczem. Mieli więc także
legioniści swój udział w tym, że wojska niemiecko-austriacko-węgierskie posuwały
się na wschód; 5 sierpnia 1915 r. wojska rosyjskie zostały wyparte z Warszawy.
Jednak dowództwo niemieckie nie chciało widzieć w tym mieście ani legionistów, ani
żadnego z polskich dowódców. Samowolnie przybyły Piłsudski 15 sierpnia musiał
pod presją Niemców opuścić Warszawę po dwóch dniach. Czynił to o tyle chętnie,
że manifestacje zorganizowane na jego cześć przez działaczy POW i lewicę
niepodległościową nie pokrywały się z jego oczekiwaniami.
59
Kompletnym fiaskiem zakończyły się także próby nakłonienia Niemców do
połączenia Królestwa z Galicją. Poirytowany Piłsudski dokonał reorientacji swej
polityki, zmieniając ją z antyrosyjskiej na antyniemiecką. Nie szczędził jednocześnie
wysiłków, aby przejąć komendę nad Legionami w całości dla nadania im bardziej
narodowego charakteru oraz wykorzystania ich jako nacisku na państwa centralne.
Celu tego nie zdołał jednak osiągnąć, m. in. z powodu rozwijającego się konfliktu z
Władysławem Sikorskim, który był szefem Departamentu Wojskowego NKN, jak
również nieporozumień z kolejnymi komendantami Legionów feldmarszałkiem
Karolem Durskim, a zwłaszcza gen. Stanisławem Puchalskim. Związani z
Piłsudskim pułkownicy Sosnkowski, Rydz-Śmigły, Michał Żymierski, Henryk
Minkiewicz, Bolesław Roja, Leon Berbecki, Norwid-Neugebauer i Be-lina-
Prażmowski świadomie i otwarcie utrudniali pracę i życie gen. Puchalskiemu,
zarzucając mu niedbałość i bezczynność.
W lipcu 1916 r. Piłsudski jako przedstawiciel tzw. Rady Pułkowników Legionów
Polskich, złożonej z wyżej wymienionych oficerów, zażądał od Austro-Węgier
sprecyzowania stanowiska odnośnie do rozwoju sprawy polskiej oraz prze-
formowania Legionów w Korpus z perspektywą utworzenia armii polskiej. Żą-
daniom tvm towarzyszył szantaż w formie podania o dymisję, która nieoczeki-
wanie została przyjęta. Dowódcą utworzonego we wrześniu 1916 r. Polskiego
Korpusu Posiłkowego został gen. Stanisław Szeptycki. Korpus ten, liczący ponad
tysiąc oficerów i 20 ^'^ >r>Jnipr/v miał nolskie mundury i sztandary oraz polską
komendę.
Ogromny postęp, jaki się dokonał w Legionach jeśli chodzi o eksponowanie
elementów narodowych, wiązał się z rozwiązaniami zastosowanymi w innych
formacjach wojskowych w ramach stale obecnej i postępującej licytacji państw
zaborczych o przychylność polskiego żołnierza. W efemerycznym tzw. Legionie
Puławskim (od miejsca tworzenia), zorganizowanym pod auspicjami Rosji (wiosną
1915 r. liczył 17 oficerów i 800 żołnierzy), na rosyjskich mundurach legioniści mieli
naszywkę LP (Legion Polski); mieli też własny sztandar, a przede wszystkim polską
komendę. Naciski przeciwników rozwijania sprawy polskiej spowodowały, że car
Mikołaj II latem 1915 r. nakazał włączenie tej formacji do tzw. Pospolitego Ruszenia,
gdzie nie wolno było ani nosić odrębnych odznaczeń, ani nawet mówić po polsku.
Wkrótce jednak, głównie z powodu ponoszonych na froncie klęsk, przystąpiono
na terenie Rosji do tworzenia Brygady Strzelców Polskich, wśród których jako
dowódca jednego z pułków znalazł się płk Lucjan Żeligowski. Od marca 1916 r.
Brygada w sile około 4 tyś. ludzi uczestniczyła w walkach w rejonie Baranowicz.
Przeformowana w styczniu 1917 r. w Dywizję Strzelców Polskich walczyła na
Ukrainie.
Polskie formacje legionowe charakteryzowało duże poświęcenie oraz wola
walki o niepodległą Polskę. Oczekiwanie to w tym czasie wydawało się niepro-
porcjonalnie wielkie w stosunku do legionowych sił. Maria Dąbrowska obserwując
defiladę w Lublinie 6 pp. (III Brygady Legionów) 28 listopada 1916 r. zanotowała:
"Na chłopców sypią się kwiaty. Widok żołnierzy tego pułku był wzruszający. Nie
wyobrażałam sobie, że to wszystko jest aż tak młode. Po prostu trudno uwierzyć,
że na tych to barkach chłopięcych spoczywały tak długo te niesłychane zadania
wojenne, jakie spełniali".
60
Po zaangażowanie tego właśnie żołnierza sięgali dowódcy niemieccy, których
rezerwy ulegały systematycznemu wykruszaniu. Ziemie polskie znajdujące się od
połowy 1915 r. pod okupacją państw centralnych to rezerwuar żołnierzy, surowców,
żywności. Sięgnięcie do niego wymagało zdobycia sympatii społeczeństwa
polskiego. Ochota Niemców do ustępstw na ziemiach zaboru rosyjskiego była nie-
proporcjonalnie większa niż na ziemiach uważanych za integralną część Cesarstwa
Niemieckiego, a więc Wielkopolski, Pomorza i Śląska. Mając w pamięci nie-
powodzenie Polaków w sprawie powołania uniwersytetu w Poznaniu czy Byd-
goszczy, odnotować trzeba łatwość, z jaką władze okupacyjne zgodziły się na
utworzenie w Warszawie wyższych uczelni. Przełomowe znaczenie miała inau-
guracja 15 listopada 1915 r. nauki na uniwersytecie. Jeszcze w tym samym roku
Wyższe Kursy Handlowe zostały przekształcone w Wyższą Szkołę Handlową. W
roku następnym Kursy Przemysłowo-Handlowe przerodziły się w Wyższą Szkołę
Rolniczą, która przemianowana została później w słynną Szkołę Główną
Gospodarstwa Wiejskiego. Od 1916 r. działała też w Warszawie Szkoła Nauk Poli-
tycznych oraz otwarte zostało Muzeum Narodowe.
Ten ożywczy ruch nie ominął nawet Wielkopolski, traktowanej z przekąsem
jako kulturalna pustynia. Ekspresjoniści polscy decydując się w 1917 r. na wyda-
wanie swego głównego organu "Zdrój" właśnie w Poznaniu informowali czytel-
ników, że dwutygodnik ma w tym mieście "całkiem inne, nierównie głębsze i
ważniejsze znaczenie aniżeli w Warszawie, Krakowie lub Lwowie". Wydawcy
chcieli "wskrzesić do nowego życia chlubną tradycję Poznańskiego [...] rozbudować
gorące życie umysłowe, zadać kłam niechętnym i zrażonym rodakom z innych
dzielnic, którzy od dawna twierdzą, że Wielkopolska nie bierze żadnego udziału
w życiu umysłowym Polski...".
Ustępstwa czynione przez władze okupacyjne Niemiec i Austro-Węgier na zie-
miach zaboru rosyjskiego szły dość daleko. Generał-gubernator Hans Hartwig
Beseler, podporządkowany zresztą bezpośrednio kanclerzowi w Berlinie, zgodził
się na uroczyste obchody przypadającej w 1916 r. 125 rocznicy uchwalenia Kon-
stytucji 3 Maja. Wkrótce po tym odbyły się wybory samorządowe do Rady Miejskiej
w Warszawie, która pod kierunkiem Zdzisława księcia Lubomirskiego rozpoczęła
działalność 24 lipca 1916 r.
Polityka władz okupacyjnych dodatkowo dzieliła, także antagonizowała spo-
łeczeństwo. Jedni, zwani aktywistami, uważali, że współpraca z władzami okupa-
cyjnymi ma sens, gdyż ułatwia rozwój życia narodowego, zakreślając w perspek-
tywie realną możliwość utworzenia polskiego państwa. Główną siłą aktywistów
byli konserwatyści. Odmienną koncepcję prezentowali pasywiści, którzy nie tylko
bojkotowali awanse ze strony państw centralnych, ale nadto stawiali na zwycięstwo
Rosji i ententy. Główną siłą pasywistów była endecja, generalnie wroga wszelkim
planom, które zakładały aktywną rolę Niemiec w rozwiązywaniu sprawy polskiej.
Podkreślali oni, że zwycięstwo państw centralnych to de facto zwycięstwo Niemiec.
One też okupując od 1915 r. większą część ziem polskich (2/3 Królestwa) byłyby
niekwestionowanym panem sytuacji, powodując utrwalenie i znaczne
rozszerzenie panowania niemieckiego na ziemiach polskich.
Spory w tej kwestii stały się jeszcze bardziej żywe, kiedy 5 listopada 1916 r.
generał-gubernatorzy Niemiec i Austro-Węgier gen. Beseler (rezydował w War-
61
szawie) i gen. Karl Kuk (rezydował w Lublinie) wydali w imieniu swych mo-
narchów proklamację, w której zapowiedziano utworzenie "samodzielnego" państwa
polskiego na ziemiach "panowaniu rosyjskiemu wydartych". Perspektywa
utworzenia własnego państwa miała przede wszystkim zachęcić Polaków do wstę-
powania do Polskiej Siły Zbrojnej ("Polnische Wehrmacht"), której liczbę szaco-
wano na 500 tyś., a nawet milion. Wojsko to jak uważali generał-gubernatorowie
w specjalnej odezwie do ludności polskiej wydanej 8 listopada 1916 r. miało
"osłaniać Ojczyznę Waszą" pod "narodowymi barwami i sztandarami, które nade
wszystko umiłowaliście. Znamy Waszą odwagę i płomienną Waszą miłość
Ojczyzny toteż wzywamy Was do boju przy naszym boku".
Zachętą dla polskich patriotów miała być defilada kilku jednostek legionowych
pod dowództwem gen. Szeptyckiego na Placu Saskim 1 grudnia 1916 r. Podkreślano
przy tej okazji, że była to pierwsza defilada wojsk polskich w Warszawie od
Powstania Listopadowego 1830 r.
Wydanie aktu 5 listopada wywołało silne poruszenie w stolicach państw en-
tenty, gdzie już kilka miesięcy wcześniej brano pod uwagę możliwość wykorzy-
stania żołnierza polskiego przez państwa centralne. Zwłaszcza prasa francuska, i to
różnych odcieni, starała się wymóc na Rosji co najmniej potwierdzenie obietnic
manifestu wielkiego księcia z 1914 r. Chociaż więc akt 5 listopada nie był dla
Francuzów pełnym zaskoczeniem, to jednak jak pisze Janusz Pajewski w książce
Wokół sprawy polskiej wrażenie było olbrzymie, a sprawa polska przez kilkanaście
dni nie schodziła ze szpalt dzienników. "Od dawna, chyba od r. 1863 nie poświęciła
prasa francuska tyle uwagi Polsce. Co więcej, publicyści francuscy, i to nie tylko z
opozycji, ale i bliscy rządowi, pozwalali sobie na krytykę polityki carskiej".
Jakkolwiek rząd rosyjski niezmiennie uważał sprawę polską za wewnętrzną
kwestię imperium, to jednak sugestie idące z Paryża, Londynu i Rzymu nie zostały
całkowicie zignorowane. Rosja przede wszystkim protestowała przeciwko po-
gwałceniu przez państwa centralne prawa międzynarodowego, które wykluczało
tworzenie nowego państwa na terytorium okupowanym. W nocie złożonej 15 li-
stopada 1916 r. w stolicach państw sprzymierzonych i neutralnych stwierdzono, że
gubernie Królestwa Polskiego tworzą nadal "część państwa rosyjskiego, a
mieszkańców obowiązuje przysięga na wierność, którą złożyli Jego Cesarskiej
Mości". Krokiem w pożądanym przez ententę kierunku była wzmianka cara Mi-
kołaja II w rozkazie noworocznym do armii i floty, gdzie powiedziano, że jednym z
celów wojennych Rosji jest "stworzenie Polski wolnej, złożonej z wszystkich
trzech części dotąd rozdzielonych". Powiedziano także o Polsce z własnym ustrojem
państwowym, własnymi izbami prawodawczymi i własną armią.
Zachwyt części Polaków z powodu tych enuncjacji był tym bardziej uzasad-
niony, że sojusznicy Rosji 10 stycznia 1917 r. ogłosili deklarację w pełni solidary-
zującą się z carem. Propolski chór został w tych dniach poważnie wzmocniony
przez stwierdzenie prezydenta neutralnych jeszcze Stanów Zjednoczonych,
Thomasa Woodrow Wilsona. W orędziu o stanie państwa przedstawionym 22
stycznia 1917 r. w Kongresie poszedł on najdalej, mówiąc, że wszyscy mężowie
stanu obu wojujących stron są zgodni w sprawie odbudowy Polski zjednoczonej,
niepodległej, samodzielnej.
62
Rozkołysana przez akt 5 listopada licytacja sprawą polską przyczyniła się do jej
umiędzynarodowienia oraz włączenia do tych problemów, które wymagają roz-
wiązania zgodnego z rodzącym się, na nowo definiowanym poczuciem sprawie-
dliwości międzynarodowej.
Akt 5 listopada 1916 r. może służyć za potwierdzenie prawidłowości, że każda
proklamacja przedstawiciela państwa zaborczego, w której przypominano o istnieniu
Polski i Polaków, posuwała sprawę narodową do przodu, tworząc sytuację
korzystniejszą od istniejącej poprzednio. Między innymi dzięki temu stopniowo do
lamusa historii odchodziły kolejne rozwiązania cząstkowe. Roman Dmowski, który
zrazu całą aktywność skupiał na Rosji, coraz więcej uwagi poświęcał działalności we
Francji, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Obóz
niepodległościowy z Piłsudskim w roli głównej stopniowo dystansował się od
współpracy z państwami centralnymi. Całą uwagę koncentrował na rozwoju polskich
instytucji tak cywilnych, jak i wojskowych. Między innymi dlatego najważniejsze z
niemieckiego punktu widzenia efekty wojskowe aktu 5 listopada okazały się znikome.
W październiku 1918 r. "Polnische Wehrmacht" powstająca pod czujnym okiem i
ogólnym kierunkiem fachowych sil niemieckich liczyła 5 tyś. ludzi.
Wśród Polaków przeważała opinia, że rozbudowę armii polskiej należy połączyć z
rozbudową politycznych instytucji Królestwa Polskiego proklamowanego aktem 5
listopada. Był to proces trudny, wyzwalający liczne konflikty. Niemniej jednak w
połowie stycznia 1917 r. rozpoczęła działalność Tymczasowa Rada Stanu Królestwa
Polskiego złożona / 25 osób. Jej pracami kierował Wacław Niemojowski, ziemianin
/ Kaliskiego, nazywany marszałkiem koronnym. Zadaniem Rady było opracowanie
projektów organizacji polskiej administracji, szkolnictwa, wojska itp. Chociaż Rada
ta została powołana przez władze okupacyjne (Beseler desygnował 15 osób, gen. Kuk
10), które starały się kontrolować każdą jej inicjatywę, to jednak jej istnienie
wpłynęło ożywczo na rozwój dyskusji o Polsce i towarzyszące temu spory. Maria
Dąbrowska pod datą 14 grudnia 1916 r. zanotowała: "Podobno w Warszawie nikt o
nikim inaczej nie mówi tylko, że "przekupiony". Ten przez Niemców, ów przez
Austriaków, inny przez Żydów, masonów itp. Cała Polska przekupiona w swoim
własnym mniemaniu. I tak tą fikcją przekupienia wszyscy się w sobie żrą".
Nabrzmiewający problem odrodzenia państwa doznał silnego impulsu za
sprawą rewolucji w Rosji. Narastała ona stopniowo i wiązała się z całym szeregiem
czynników, jak niepowodzeniami oręża rosyjskiego, złą i stale pogarszającą się
organizacją dostaw dla żołnierzy, wyjątkowo srogą zimą 1916/1917, głodem w
miastach i niedostatkiem na wsi, aż po negatywne wpływy carycy i jej
protegowanego Rasputina (zamordowany 30 grudnia 1916 r.). Bunty, strajki i
protesty skierowane były przeciwko carowi, którego sprawy państwowe inte-
resowały w ograniczonym zakresie. Jego obalenie to ważna cezura, także dla
historii Polski XX w.
Najpierw Piotrogrodzka Rada Delegatów Robotniczych i Żołnierskich podjęła 27
marca 1917 r. uchwałę stwierdzającą, że Polska ma prawo do "całkowitej nie-
podległości pod względem państwowo-międzynarodowym". Dwa dni później głos
w tej sprawie zabrał Rząd Tymczasowy stwierdzając, że utworzenie niepod-
63
ległego państwa polskiego z ziem zamieszkanych w większości przez ludność
polską będzie "niezawodną rękojmią trwałego pokoju w przyszłej, odnowionej
Europie".
Proklamacja Rządu Tymczasowego z 29 marca 1917 r. stanowiła doniosły akt
międzynarodowy. Rosjanie zrezygnowali bowiem z traktowania sprawy polskiej
jako wewnętrznej, zastrzeżonej do jej wyłącznego rozstrzygania. Zgodzili się też na
połączenie odbudowy Polski z dążeniem do trwałego pokoju ogólnoeuropejskiego,
co otwierało nowe możliwości do działania nie tylko zresztą w Paryżu, Londynie,
Rzymie czy Waszyngtonie, ale także w Berlinie i Wiedniu. Dzięki temu wiosną 1917
r. w opinii europejskiej utrwaliło się przekonanie, że odbudowa państwa polskiego
jest już przesądzona. Wiarę tę umacniało przystąpienie do wojny po stronie ententy
potężnej Ameryki. Idealistyczny program głoszony przez Stany Zjednoczone,
mówiący o wyzwoleniu ludów, wolności i sprawiedliwości w stosunkach
międzynarodowych, poprawiał koniunkturę dla rozwoju sprawy polskiej, znakomicie
pilnowanej za oceanem przez Paderewskiego, który stale przypominał Amerykanom
o ich dziejowej misji naprawienia krzywdy wyrządzonej Polsce przez zachłannych
sąsiadów.
ilu Europy, .wywołała
Stany Zjednoczone uznające się za państwo stowarzyszone (a nie sprzymie-
rzone) lekko traktowały wzajemne zobowiązania, jakie państwa wojujące zawarły
między sobą. Większość tych zobowiązań - choć sekretnych była znana. Jednak
publikacja tajnych dokumentów znalezionych przez bolszewików w archi-
wach carskich, a dotyczący
szok, stając się znakomitym argumentem i instrumentem propagandowym. Po-
sługiwali się nim wszyscy, także zwolennicy rewolucji socjalistycznej, która w
listopadzie 1917 r. przywiodła do władzy w Rosji bolszewików. Ich naczelne hasła
pokoju, chleba i ziemi odzwierciedlają upowszechniające się podczas wojny
przekonanie o wadliwości i kruchości ówczesnej struktury politycznej i społecznej.
Dążenia do zmiany wydawały się tym bardziej oczywiste, że rozlewające się po
Europie hasła samostanowienia narodów dotarły do okopów. Tak więc polscy,
czescy, węgierscy czy chorwaccy żołnierze zastanawiali się, czy walczą po właściwej
stronie. Z samolotów na linie frontu spadały tysiące ulotek informujących o
tworzeniu się armii narodowych i zachęcających do dezercji.
Nasilający się propagandowy bój też przyczynił się do tego, że duża część spo-
łeczeństwa polskiego coraz śmielej mówiła o pełnej niepodległości. Wincenty Witos
przemawiając w austriackiej Radzie Państwa 16 czerwca 1917 r. (po raz pierwszy i
ostatni) powiedział: "Teraz i lud polski cały zrozumiał, że tylko we własnym, wolnym
państwie może żyć i może się rozwijać. [...] Jak długa i szeroka jest ziemia polska, jest
jedna myśl, jedno pragnienie wolnej, niepodległej, zjednoczonej Ojczyzny".
Realizacja tego maksymalistycznego planu dla wielu była nadal mrzonką, skoro
ziemie polskie znajdowały się pod okupacją państw centralnych, eksploatujących do
granic możliwości wszelkie zasoby ludzkie i materialne (konie i trzoda chlewna,
drób, zboże, wszelkie surowce, zwłaszcza węgiel i metale kolorowe). Szczególnego
rozgłosu nabrało łapczywe pozyskiwanie brązu, w tym także rekwirowanie
dzwonów kościelnych, co wywoływało niebywałą złość miejscowych. Nie stroniono
od pomników.
64
Polityka rekwizycji uprawiana przez wojska okupacyjne, nasilająca się w miarę
przedłużania wojny oraz pogarszania kondycji gospodarczej państw wojujących
(szczególnie dotkliwe były kłopoty zaopatrzeniowe wojsk rosyjskich i austro-
węgierskich), oddalała Polaków od bratania się z byłym zaborcą, przemianowanym
na wyzwoliciela. Stosunkowo najwcześniej politycy polscy rozstali się z
orientacją filorosyjską. Rozbrat ten przypieczętowały rokowania pokojowe za-
inicjowane przez bolszewików w końcu 1917 r. z państwami centralnymi. Pokój
podpisany w Brześciu 3 marca 1918 r. był dobitnym wyrazem przewagi, jaką w tej
części Europy zdobyły Niemcy. Rząd bolszewicki zaakceptował niemiecką oku-
pację Białorusi i Ukrainy oraz pełną kontrolę nad procesem formowania się no-
wych państw od Finlandii po Polskę.
W lutym 1917 r. rada miejska Warszawy, nie bez obaw o powrót dawnych oku-
pantów, powzięła decyzję o likwidacji znienawidzonego pomnika odsłoniętego w 1841 r. dla
uczczenia poległych Polaków, którzy w Powstaniu Listopadowym pozostali wierni
carowi. Rachuby Niemców na pozyskanie dużej ilości szlachetnego metalu okazały się
płonne: rzekomo spatynowany brąz okazał się blachą pomalowaną na zielono. Z
Warszawy zniknął wszakże jeden z najbardziej nienawistnych dla jej mieszkańców
pomników, systematycznie brudzony i opluwany. Maria Skłodowska w pamiętnikach
zanotowała, że nawet za cenę spóźnienia do szkoły podążała w pobliże pomnika, aby
spełnić ów specyficzny obowiązek. Mniej lub bardziej znani poeci nie skąpili
upamiętnionym przez obelisk generałom najbardziej dosadnych obelg. W setną rocznicę
Powstania Listopadowego Adam Breza napisał, że obelisk ów sterczał, aby "wzajemną
nienawiść ciągle podsycać, żeby drażnić i żeby nikt wątpić nie przestał, że pomiędzy
jedną a drugą stroną istnieje przepaść".
Decyzje powzięte w Brześciu wywołały wśród Polaków wstrząs. Protesty wy-
rażone w formie burzliwych demonstracji wynikały z tego, że Ziemia Chełmska,
część Polesia oraz Galicja Wschodnia miały zostać włączone do Ukrainy, a państwo
litewskie ze stolicą w Wilnie miało sięgać po Lublin. Wojciech Korfanty
przemawiając ostatni raz w Reichstagu 25 października 1918 r. wśród wrzawy i
śmiechu pozostałych posłów przypomniał "wielkoduszność niemiecką" mówiąc, że
tzw. "wolna Polska" stworzona przez Rzeszę "obejmowałaby zaledwie Warszawę z
Saską Kępą oraz najbliższą okolicę".
Równie pangermańskie znamiona miało żądanie rozbrojenia polskich legionów
operujących u boku armii rosyjskiej pod nazwą "Korpusy Polskie na Wschodzie".
Problem leżał w tym, że część spośród żołnierzy Korpusów rekrutowała się spośród
jeńców (a także dezerterów) z armii niemieckiej i austro-węgierskiej. Najliczniejszy i
najlepiej zorganizowany I Korpus, dowodzony przez gen. Józefa Dowbora-
Muśnickiego po ciężkich bojach skapitulował w maju 1918 r. Około 3 tyś. oficerów i
kilkanaście tysięcy żołnierzy zostało rozbrojonych i odesłanych do kraju; II Korpus
został rozbity przez Niemców po bitwie pod Kaniowem 11 maja 1918 r., a III
Korpus został w tym samym czasie rozbrojony przez Austriaków.
Współdziałanie państw centralnych w likwidacji Korpusów Polskich na
Wschodzie przekonało najbardziej zagorzałych zwolenników rozwiązania austro-
polskiego, że nadzieje związane z Wiedniem nie mają szans na urzeczy-
65
wistnienie. Weszły one na równię pochyłą po akcie 5 listopada 1916 r., kiedy Polski
Korpus Posiłkowy (czyli przemianowane przez Austriaków Legiony Polskie) miał
zostać przekazany Tymczasowej Radzie Stanu jako zalążek "Polnische Wehrmacht".
Austriacy, zachęcani w różny sposób przez Polaków, zwlekali z przekazaniem
Legionów pod niemiecką komendę. W Komisji Wojskowej Tymczasowej Rady
Stanu kierowanej przez Piłsudskiego oraz bliskich mu ludzi z półjawnej POW
zwyciężyło przekonanie, że dalsza współpraca z Niemcami byłaby błędem. "Nasza
wspólna droga z Niemcami mówił Piłsudski w lipcu 1917 r. do grupy oficerów
legionowych podczas spotkania w Hotelu Briihla skończyła się. Rosja, nasz
wspólny wróg skończyła swą rolę. Wspólny interes przestał istnieć. Wszystkie
nasze i niemieckie interesy układają się przeciw sobie. W interesie Niemców leży przede
wszystkim pobicie aliantów, w naszvm - by alianci pobili Niemców".
Wniosek Piłsudskiego, aby Tymczasowa Rada Stanu podała się do dymisji, gdyż
okupanci uniemożliwiają jej sprawowanie władzy, zyskał tylko 4 głosy poparcia. W
tej sytuacji 2 lipca 1917 r. Piłsudski zrzekł się swej funkcji w Radzie, co pociągnęło
za sobą dymisję wszystkich jego współpracowników. Spanikowana Rada,
poszukując rehabilitacji w oczach gen. Beselera uzgodniła rotę przysięgi, jaką miały
złożyć przekazane pod jej rozkazy w kwietniu 1917 r. Legiony. Chociaż rota przysięgi
różniła się na korzyść od składanej przez legionistów w 1914 r., to jednak za
namową Piłsudskiego prawie cała I Brygada oraz część III Brygady odmówiły jej
złożenia. Skutkiem tego tylko 1100 legionistów znalazło się w szeregach "Polnische
Wehrmacht". Natomiast ok. 3300 legionistów z Królestwa internowano w
Beniaminowie k. Zgierza i Szczypiornie k. Kalisza. Około 3500 legionistów z Galicji
wcielono do armii austro-węgierskiej, a II Brygada jako kontynuacja Polskiego
Korpusu Posiłkowego (7,5 tyś. ludzi) została przez dowództwo austriackie skierowana
na front rosyjski. Represjami objęto zwłaszcza oficerów związanych z POW. Wśród
90 aresztowanych znaleźli się też Piłsudski oraz szef sztabu I Brygady Kazimierz
Sosnkowski, których osadzono w twierdzy wojskowej w Magdeburgu. Po roku
Piłsudski napisał do Zdzisława ks. Lubomirskiego, że jego więzienie to "kara bez
sądu" albo ostre "więzienie śledczo-prewencyjne".
Sparaliżowana na kilka miesięcy działalność POW odżyła i rozwinęła się jesienią
1917 r. pod komendą płk. Edwarda Rydza-Śmigłego. Kilkanaście tysięcy członków
prowadziło zarówno działalność polityczną, jak i przygotowywało się do powstania
zbrojnego.
Stale aktualizowany przez Niemców problem pozyskania sympatii polskich
żołnierzy, umundurowanych i wyszkolonych (w październiku 1917 r. "Polnische
Wehrmacht" liczyła 3 tyś. ludzi), zazębiał się z ponawianymi przez Polaków /
Królestwa oczekiwaniami na powołanie odrębnej wrładzy państwowej i osobnego
rządu. Patenty cesarzy w tej sprawie zostały ogłoszone 12 września 1917 r. W skład
ukonstytuowanej miesiąc później Rady Regencyjnej weszli arcybiskup Aleksander
Kakowski, Zdzisław książę Lubomirski (prezydent Warszawy) oraz ziemianin Józef
Ostrowski. Sekretarzem Rady został ksiądz prałat Zdzisław Chełmicki. Do czasu
powołania króla Rada miała sprawować regencję, czyli być zastępczą zbiorową
głową Królestwa Polskiego. Ponad dwa miesiące trwały spory w sprawie
utworzenia rządu, na czele którego stanął historyk Jan Kucharzewski.
66
Spośród ośmiu resortów jedynie sądownictwo i zarząd nad oświatą mogły prowadzić
bardziej niezależną od okupantów działalność. Dzięki tej działalności jesienią 1917
r. do szkół elementarnych poszło 763 tyśs. dzieci, do szkół średnich 66 tyś. młodzieży;
studia podjęło 5 tyś. studentów. Rada Regencyjna nie miała żadnego wpływu na
sprawy zagraniczne oraz wojskowe, chociaż firmowała program budowy 150-
tysięcznej armii. Niemniej jednak spełniała ona ważną rolę w procesie
przygotowania polskiej administracji dla wolnego państwa. Andrzej Ajnenkiel
twierdzi nawet, że główne zręby centralnego i terenowego aparatu administracyjnego,
jego struktura i kompetencje zostały właśnie ukształtowane pod auspicjami Rady
Regencyjnej. Organizowane przez Radę sądownictwo wyrokowało w imieniu
Korony Polskiej; w jej imieniu wydawane były też różne akty prawne, z których
część zachowała moc przez następne lata.
Ważną decyzją Rady było mianowanie 45-osobowej Rady Stanu (surogatu par-
lamentu) przygotowującej projekty aktów prawnych oraz mającej uprawnienia
sądownicze, m.in. w zakresie rozstrzygania spraw kompetencyjnych.
Powstanie oraz roczne funkcjonowanie Rady Regencyjnej było powodem wielu
kontrowersji. Część instytucji niepodległościowych uznała jej zwierzchność, jak np.
krakowski Naczelny Komitet Narodowy, który rozwiązał się. Inne organizacje
społeczno-polityczne, jak Międzypartyjne Koło Polityczne czy PPS, zajęły postawę
wyczekującą, aczkolwiek życzliwą. Do zdecydowanych krytyków Rady należała
skrajna lewica z SDKPiL i PPS-Lewica, a także endecja generalnie wroga wszelkim
pomysłom wiązania przyszłości Polski z łaską niemiecką.
Niechęć do Rady Regencyjnej ze strony endecji wiązała się także z tym, że
liderzy tego ruchu z Dmowskim na czele z powodzeniem organizowali i rozwijali
współpracę z ententą. Ważnym oparciem dla nich był tzw. Komitet Veveyski (od
miejscowości Vevey) zorganizowany na terenie Szwajcarii 9 stycznia 1915 r. prze/
Erazma Piltza, przy czynnym, pełnym poświęcenia zaangażowaniu Henryka Sien-
kiewicza i Ignacego Paderewskiego. Główne zadanie tego Komitetu dobrze oddaje
jego oficjalna nazwa: Generalny Komitet Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce. Do
jesieni 1917 r. 174 komitety lokalne zgromadziły 17 mln franków szwajcarskich,
które zostały przekazane do Królestwa.
Najważniejszym punktem oparcia dla orientacji prozachodniej okazała się Francja,
gdzie już w sierpniu 1914 r. powstał Komitet Wolnej Polski i przystąpiono do
organizacji polskiej armii. Do Bayonne, gdzie prowadzono szkolenie, zgłosiło się
1500 ochotników, którzy następnie w składzie 2. pułku Legii Cudzoziemskiej
uczestniczyli w kilku krwawych operacjach. Bohaterski epizod "bajończyków"
trwał krótko z powodu protestu Rosji. Kiedy jednak w 1917 r. Rząd Tymczasowy
uznał sprawę polską za zagadnienie ogólnoeuropejskie, prezydent Francji 4 czerwca
utworzył Armię Polską we Francji. Jej organizacją zajmowała się Francusko--
Polska Misja Wojskowa z gen. Louisem Archinardem na czele, znanym z wojen
kolonialnych i zdobycia Sudanu. Wojskowe czynniki francuskie liczyły przede
wszystkim na ściągnięcie pod polskie sztandary emigrantów zza Atlantyku. W
memoriale Erazma Piltza do francuskiego ministerstwa spraw zagranicznych z 10
maja 1917 r. wymieniono 50-60 tyś. ochotników z obu Ameryk i 300 tyś. z Rosji.
Zapewnienia polonofilów o szybkim napływie ochotników spośród emigracji oraz
łatwym formowaniu się kolejnych pułków spośród Polaków jeńców
67
niemieckich i austro-węgierskich okazały się mało realistyczne. Powodów było wiele.
Do formowanej we Francji Armii Polskiej bardzo źle byli usposobieni Włosi,
którzy w obawie o retorsje ze strony Wiednia nie chcieli nawet rozmawiać o
wydzieleniu Polaków z ogółu jeńców. Zmiana tego stanowiska dokonywała się
powoli i opornie także dlatego, że rząd włoski nie chciał wiązać sobie rąk żadnymi
zobowiązaniami, które krępowałyby ruchy w basenie Morza Adriatyckiego.
Życzliwe przyjęcie natomiast znaleźli działacze polonijni u włoskiego episko-
patu, który dla pełnienia posługi wśród jeńców polskich wyznaczył ks. Fortunato
Gianniniego. Od początku 1917 r. pomagał mu ojciec Euzebiusz Reyman, paulin z
Częstochowy. Także ich wysiłkowi zawdzięczać należy stopniową poprawę wa-
runków życia jeńców polskich, obejmujących różne dziedziny od zakwatero-
wania i wyżywienia po naukę, życie artystyczne i religijne. Duży rozgłos nadany
został wręczaniu 10 tyś. polskich książeczek do nabożeństwa, będących osobistym
darem dla Polaków od papieża Benedykta XV.
Z imieniem Benedykta XV, nazywanego też "papieżem pokoju", wiązała się
szeroko dyskutowana inicjatywa zawarta w orędziu z 1 sierpnia 1917 r. Poprzedziły
ją trwające kilka miesięcy przygotowania, w których pierwszorzędną rolę odgrywał
nuncjusz w Berlinie, kardynał Eugeniusz Pacelli (przyszły Pius XII). Oferta
papieskiej mediacji wspierająca się na filozofii status quo ante helium była przede
wszystkim ogólnym apelem o zaprzestanie rzezi i przywrócenie pokoju. Wśród
kwestii szczegółowych orędzie wymieniło "zupełną ewakuację Belgii z gwarancją
jej pełnej niepodległości". Mniej kategoryczne były sugestie odnośnie do
przywrócenia pokoju na wschodzie i południu Europy. Duch sprawiedliwości i
słuszności powinien zdaniem papieża kierować się badaniem wszystkich kwestii
terytorialnych i politycznych odnoszących się np. do Armenii, państw bałkańskich i
"terytoriów należących do dawnego Królestwa Polskiego, któremu w szczególności
jego szlachetne tradycje historyczne i cierpienia doznane podczas toczącej się
obecnie wojny powinny zjednać sympatię narodów".
Orędzie Benedykta XV wywołało duże poruszenie w świecie polityczno-dy-
plomatycznym, ale także w masach katolików, którzy dostrzegali w nim zachętę i
przyzwolenie dla rozwijania idei niepodległościowych, także przez księży. Końca
sporu o moralne i polityczne skutki orędzia raczej nie widać. Konstanty Skirmunt
zanotował we wspomnieniach, że papież już w połowie 1917 r. zdecydował się na
"wyraźne postawienie sprawy polskiej jako jednego z celów wojny". Michał
Bobrzyński, także bliski Kościołowi polityk konserwatywny, uznał, że papież
potraktował Polaków "na równi z Armeńczykami jako sprawę humanitarną, a
ludziom się zdaje, że sprawa polska ma światowe znaczenie".
Niewątpliwie inicjatywa watykańska przyczyniła się popularyzacji sprawy
polskiej przede wszystkim w środowisku katolików. Modląc się w intencji orędzia
wielu z nich dowiadywało się, że w ogóle istnieje jakiś problem odrodzenia "daw-
nego Królestwa Polskiego". Także w tym sensie można uznać, że Stolica Apostolska
stała się jedną z trampolin, z której skorzystali polscy niepodległościowcy tworząc 15
sierpnia 1917 r. w Lozannie Komitet Narodowy Polski (KNP). Przewodniczył mu
Roman Dmowski, który przypomnijmy od przełomu lat 1915-1916 przeniósł
swą działalność polityczną na Zachód, najpierw do Londynu, później Paryża.
Stolica Francji stała się też formalną siedzibą Komitetu złożonego ze zna-
68
nych polityków reprezentujących endecję oraz koła konserwatywno-ziemiańskie.
Pierwotnymi członkami Komitetu, stopniowo rozszerzanego byli: Ignacy Pade-
rewski, Erazm Piltz, Jan Rozwadowski, Marian Seyda, Konstanty Skirmunt, Wła-
dysław Sobański oraz Maurycy Zamoyski. Komitet starał się zrazu pełnić rolę
ministerstwa spraw zagranicznych nie istniejącego jeszcze państwa. Już we wrześniu
1917 r. Komitet uzyskał od Francji uznanie jako formalny i wiarygodny reprezentant
aspiracji narodu polskiego oraz odradzającego się państwa; w październiku uczyniły
to Wielka Brytania i Włochy, w listopadzie Stany Zjednoczone.
Do centralnych zadań Komitetu należało wpływanie na przywódców państw
ententy w sprawie określenia swego stanowiska wobec przyszłości Polski, które
odpowiadałoby zmianom zachodzącym na ziemiach polskich pod wpływem re-
wolucji w Rosji oraz rozszerzania uprawnień Rady Regencyjnej w Królestwie Pol-
skim. W staraniach tych największy sukces odniósł Ignacy Paderewski będący
formalnym reprezentantem KNP przy prezydencie Stanów Zjednoczonych oraz
mjr Franciszek Fronczak, reprezentujący w Komitecie Polonię amerykańską. Sukces
ten to objęcie sprawy polskiej amerykańskim programem pokoju, który został
przedstawiony przez prezydenta Wilsona 8 stycznia 1918 r. na dorocznym posie-
dzeniu obu izb Kongresu. Uprawnione jest zaliczanie tego programu do najbardziej
znanych dokumentów XX w. Spopularyzował on nazwisko Wilsona i uczynił z niego
jednego z najczęściej przypominanych polityków świata, którego koncepcje
wytyczyły nowe perspektywy dla ludzkości.
Pierwszych pięć punktów programu pokoju madę in USA dotyczyło spraw
ogólnych jawnej dyplomacji, wolnej żeglugi i handlu, rozbrojenia, uregulowania
spraw kolonialnych oraz (p. 14) powołania do życia Ligi Narodów. Pozostałe 9
punktów pokojowego programu dotyczyło spraw konkretnych Rosji, Belgii,
Francji, Włoch, Półwyspu Bałkańskiego, Turcji oraz Polski. Punkt 13 programu
Wilsona dotyczący Polski brzmiał: "Należy stworzyć niezawisłe państwo polskie,
które winno obejmować terytoria zamieszkane przez ludność niezaprzeczalnie
polską, któremu należy zapewnić swobodny i bezpieczny dostęp do morza i którego
niezawisłość polityczną i gospodarczą oraz integralność terytorialną należy
zagwarantować paktem międzynarodowym".
Równie dobrze rozwijała się sprawa polska we Francji, gdzie 22 lutego 1918 r.
rząd francuski zgodził się na przejęcie przez KNP kontroli politycznej nad Armią
Polską. Jej liczbowy i organizacyjny rozwój był obiektem szczególnych zabiegów,
ale też kontrowersji o prawno-międzynarodowym charakterze. Przełamywano je z
trudem o tyle większym, że dyplomaci włoscy stale obawiali się o los swoich
jeńców znajdujących się w rękach austriackich i niemieckich. Tymczasem w miarę
postępującego rozkładu armii austro-węgierskiej, będącego także efektem nasilającej
się propagandy (od maja 1918 r. na okopy austro-węgierskie spadło 60 min ulotek w
ośmiu językach oraz 10 min w czterech językach), w obozach jenieckich we
Włoszech znalazło się do 60 tyś. byłych żołnierzy podających się za Polaków. Jeńcy
z ziemi włoskiej w sposób zasadniczy współtworzyli Armię Polską we Francji. Był to
proces najeżony licznymi trudnościami, zwielokrotnionymi przez nasilającą się
rywalizację włosko-francuską, która dotknęła także spraw polskich, a więc i
formowania się wojska polskiego na obczyźnie oraz uznania go za stronę
współwalczącą.
69
W maju 1918 r. na froncie włosko-austriackim pojawiła się 180-osobowa kom-
pania dowodzona przez por. Stefana Kluczyńskiego. Po kilku akcjach o charakterze
dywersyjnym została wycofana na tyły i włączona do organizujących się polskich
pułków. Kłopot w tym, że Włosi odmawiali zgody na prowadzenie działalności
rekrutacyjnej w swoich obozach jenieckich przez Francuzów, de facto przez misję
polsko-francuską działającą w imieniu KNP. Dopiero kiedy we wrześniu 1918 r.
rząd francuski przekazał władzę nad Armią Polską w ręce KNP (dowódcą
mianowany został gen. Józef Haller), proces rekrutacji nabrał przyspieszenia. Tak
jak we Francji znaczące miasta (Paryż, Yerdun, Nancy) fundowały sztandary
pułkom polskim, tak i we Włoszech uroczystości z tym związane miały okazałą
oprawę. Wśród kilkudziesięciu nadzwyczajnie dla tej działalności przychylnych
Włochów palmę pierwszeństwa dzierży adwokat z Turynu, Attilio Begey. Wrę-
czając 7 stycznia 1919 r. sztandar pierwszemu sformowanemu w Italii pułkowi,
nazwanemu imieniem uwielbianego Adama Mickiewicza, wyraził przekonanie, że
żołnierze zatkną go "na waszym Akropolu Narodowym Wawelu. Oto oficerowie i
żołnierze, serdeczne życzenia nasze: niech wiekowe pragnienie polskiego narodu jak
najpomyślniej uwieńczone zostanie za waszym współudziałem".
Im bliżej klęski państw centralnych, tym chętniej w szeregi Armii Polskiej,
zwanej potocznie armią Hallera lub Błękitną (od koloru mundurów), garnęło się
coraz więcej Polaków. Była to ważna demonstracja wiary w powodzenie trwającej
kilka pokoleń walki o odrodzenie państwa. Stanowiła ona też swoiste zwieńczenie
udziału żołnierzy w polskich mundurach lub tylko z narodowymi symbolami w
różnych formacjach i na różnych frontach wielkiej wojny. Ich wiara w polskość była
najbardziej przekonująca, i to niezależnie od reprezentowanej orientacji politycznej.
Od kilkusetosobowych oddziałów "bajończyków" we Francji czy Legionu
Puławskiego, poprzez "Polnische Wehrmacht" (5 tyś. w październiku 1918 r.),
Korpus Józefa Dowbora-Muśnickiego w Rosji (29; tyś.), Legiony Polskie (15-20 tyś.),
konspiracyjny POW (30 tyś.), aż po armię Hallera, której stan zbliżył się do 70 tyś.
Efektywny udział tych formacji w wojskowych rozstrzygnięciach I wojny świa-
towej był ograniczony jeśli zważyć, że przez jej fronty przelało się 70 min ludzi.
Tym razem jednak wysiłkowi zbrojnemu Polaków mających na widoku odrodzenie
samodzielnego państwa sprzyjało szczęście i nadzwyczajnie korzystny układ sil
międzynarodowych. Konfiguracja ta, przez swą nieprzewidywalność zaliczana do
darów Opatrzności, polegała na tym, że najpierw mocarstwa zaborowe znalazły się w
przeciwnych obozach, a następnie żadnego z nich nie było wśród zwycięzców.
Można mówić, że powstałą dzięki temu pustkę musiało wypełnić niepodległe
państwo. Bolszewicka Rosja, podpisując separatystyczny pokój brzeski oraz anulując
zabory i przyznając Polakom prawo do samostanowienia, nie mogła wchodzić w
grę jako powiernik ententy w tej części Europy. Austro-Węgry od śmierci w 1916 r.
sędziwego Franciszka Józefa znalazły się na równi pochyłej, tak pod względem
wojskowym, jak i politycznym. Podjęte przez jego następcę próby przekształcenia
państwa w federację raczej zachęcały poszczególne narody do proklamowania
państw narodowych. Posłowie polscy w parlamencie wiedeńskim 27 października
1918 r. utworzyli Komisję Likwidacyjną, której władza rozciągała się na Galicję
Zachodnią. Jej część wschodnią ogarnęło powstanie ukraińskie i prokla-
70
mowanie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Tworzone w pośpiechu przez
Komisję Likwidacyjną wojsko polskie podjęło z powstańcami walkę, koncentrującą
się wokół Lwowa
Trwające równolegle rozmowy o warunkach rozejmu między Austro-Węgra-mi i
ententą zostały zamknięte 3 listopada 1918 r. Rozpad dualistycznej monarchii to
charakterystyczny przejaw procesów państwowotwórczych w tej części Europy. Tak
pielęgnowany przez krakowskich konserwatystów trializm austro-węgier-sko-polski
legł w gruzach.
Klęska Niemiec oraz uznanie 14 punktów Wilsona za podstawę do rozmów
rozejmowych i pokojowych eliminowało to państwo z grona mocarstw mających
decydujący głos w sprawie polskiej. Premia za klęskę nie mogła wchodzie w grę,
tym bardziej że 3 czerwca 1918 r. Francja, Wielka Brytania i Włochy wydały długo
odkładaną deklarację, w której odrodzenie niepodległej Polski zaliczyły do celów
wojny. Na ogół brano też pod uwagę włączenie do odrodzonego państwa polskiego
zaboru pruskiego, co wielu Niemcom, jeszcze w końcu wojny, wydawało się
mrzonką. Kiedy Wojciech Korfanty 25 października 1918 r., a więc na dwa tygodnie
przed rozejmem mówił w Reichstagu o przyłączeniu całego zaboru pruskiego do
zjednoczonej i niepodległej Polski, wywołał wrzawę i śmiechy. Nie zrażony tumultem
przypomniał, że Polacy, odkąd znaleźli się w parlamencie Rzeszy, zawsze uważali
się za przedstawicieli całego narodu polskiego: "tymi przedstawicielami jesteśmy
także dzisiaj, mając szczególny obowiązek obrony tutaj wyłącznie interesów całego
narodu polskiego".
Układ o zawieszeniu broni między państwami ententy a Rzeszą Niemiecką,
podpisany 11 listopada 1918 r., stanowił ważny fakt w dziejach Europy, ale też
przełom w walce Polaków o odrodzenie państwa. Ostatni z zaborców został rzucony
na kolana, co dało Polakom szansę istnienia i rozwoju. Wiekopomne znaczenie tego
przełomu polegało na tym, że dalsze trwanie germanizacji i rusyfikacji stanowiło
realne zagrożenie dla istnienia narodu jako całości, m. in. poprzez zatracenie
ogólnopolskiej świadomości narodowej. Dlatego też dążność społeczeństwa
polskiego do posiadania własnego państwa oraz gotowość: do ofiar w walce o nie
trzeba postawić wśród najważniejszych elementów odrodzenia. Wszystko to razem
wzięte pozwala stwierdzić, że powrót Polski na mapę Europy po I wojnie światowej
jest najważniejszym wydarzeniem nie tylko w jej XX-wiecznych dziejach, ale nawet
całej tysiącletniej historii.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
wyjasnienia prowadzącego do zadania
15 taktyk prowadzących do s
DM Buss Rozwój dziedzin nauki prowadzących do powstania psychologii ewolucyjnej
wyjasnienia prowadzącego do zadania
Drogi wiodące do satanizmu
04 DONAJKO O Nierzetelność przyczyną spiętrzenia błędów prowadzących do zagrożenia katastrofą budowl
22 Czy darwinizm prowadzi do ateizmu (2009)
cytaty ktore prowadza do bogactwa
Sztuka negocjacji w biznesie Innowacyjne podejścia prowadzące do przełomu
talko wizyty u psychiatry prowadza do zmniejszenia glowy
Przerwa w odbywaniu przez pracownika drogi z pracy do domu związana
WYKORZYSTANIE WSZYSTKICH BIAŁEK MLEKA DO PRODUKCJI SERA TOPIONEGO (ARTYKUŁ)

więcej podobnych podstron