Page 1 of 5
OD ELIPTOIDY DO ELIPSY
W latach siedemdziesiątych Newton niemal wcale nie zajmował się mechaniką, wracał do niej tylko
pod wpływem jakiegoś bodźca z zewnątrz. Tak było, gdy otrzymał traktat Huygensa i udowodnił
niektóre jego twierdzenia swoimi metodami. Stosowane przez Huygensa podejście, wykorzystujące
symetrie i unikające sformułowań dynamicznych, było jednak Newtonowi obce.
Pod koniec 1679 roku Newton otrzymał list od Hooke'a, który po śmierci Oldenburga został
sekretarzem Towarzystwa Królewskiego. List zaczynał się niezbyt fortunnym zwrotem:
„stwierdziwszy w naszych Rejestrach, że podobał Pan sobie w korespondencji z Oldenburgiem”, i
zawierał propozycję nawiązania korespondencji „filozoficznej”. Hooke chciał poznać opinię
Newtona na temat swojej teorii ruchu planet oraz teorii sprężystości powietrza.
W odpowiedzi Newton zapewnił Hooke'a, że pożegnał się z filozofią, na którą szkoda mu czasu, i że
nie zna jego hipotezy (co nie było prawdą). Zaproponował również, jakby od niechcenia,
doświadczenie, które mogłoby wykazać ruch wirowy Ziemi.
Chodziło o znany problem kamienia swobodnie spadającego z wysokiej wieży. Newton zwrócił
uwagę, że szybkość obracania się wierzchołka wieży jest większa niż jej podnóża i dlatego upusz-
czony kamień będzie miał większą prędkość w kierunku wschodnim niż punkt u podnóża wieży.
Kamień wyprzedzi więc punkt podnóża wieży i odchyli się nieco, ale w kierunku wschodnim –
odwrotnie, niż przewidywali przeciwnicy ruchu Ziemi. Zdając sobie sprawę z małości tego efektu
obmyślił specjalne środki ostrożności, aby wykryć zjawisko.
Przy okazji stwierdził, że gdyby spadające ciało mogło po osiągnięciu powierzchni Ziemi nadal
spadać swobodnie, to po zatoczeniu spirali spadłoby na centrum Ziemi. Spadanie do centrum Ziemi
było jeszcze jednym klasycznym tematem akademickich rozważań już w średniowieczu. Wielu
autorów spierało się, czy ciało takie zatrzymałoby się w środku Ziemi, czy też powracałoby po
pewnym czasie do jej powierzchni.
Łamiąc daną w swym liście obietnicę dyskrecji Hooke odczytał odpowiedź Newtona na posiedzeniu
Towarzystwa i nie omieszkał publicznie wytknąć mu błędu: ciało spadające swobodnie będzie na
przemian zbliżać się do centrum i wznosić do powierzchni Ziemi, zakreślając całkiem inną krzywą
niż spirala, „rodzaj eliptoidy” – jak ją określił.
Nie trzeba dodawać, że przyłapanie na błędzie zirytowało mocno Newtona. W miarę upływu lat
starał się zminimalizować przyczynę zajścia i trzydzieści lat później w jego opowiadaniach spirala
stała się niedbałym pociągnięciem pióra, które Hooke wziął za spiralę. W odpowiedzi teraz z kolei
Newton poprawił Hooke'a: tor nie będzie zamkniętym owalem, lecz bardziej skomplikowaną figurą
o kształcie rozety, czymś w rodzaju obracającej się elipsy. Jeśli bowiem przyjąć, że grawitacja
pozostaje stała pod powierzchnią Ziemi, to ciało będzie „krążyć kolejno wznosząc się i spadając za
przyczyną swej siły odśrodkowej oraz ciężkości na przemian przeważających jedna nad drugą”.
W odpowiedzi Hooke stwierdza, że nie zakładał, aby grawitacja była stała. Przypuszcza raczej, że
przyciąganie jest odwrotnie proporcjonalne do kwadratu odległości od centrum. Nie chodzi mu też o
hipotetyczne ciało pod powierzchnią Ziemi – tam przyciąganie musiałoby maleć – lecz o ruch
planet.
http://www.toya.net.pl/~jerzykierul/Newton/22.htm
2008-03-28
OD ELIPTOIDY DO ELIPSY
Page 2 of 5
Ryc. 20 Wyprowadzenie prawa pól
Hooke znał tylko elementarną matematykę i nie potrafił zweryfikować swojej hipotezy. Próbował
eksperymentować na modelach, ale ostatecznie niczego pewnego nie ustalił. Dla Newtona cenna
okazała się nie tyle sama hipoteza o przyciąganiu i prawie odwrotnych kwadratów (które wiele lat
wcześniej wyprowadził z III prawa Keplera), ile sformułowanie problemu ruchu planet. Dotąd
wyobrażano sobie ruch krzywoliniowy jako rodzaj równowagi: idealnej przy ruchu kołowym,
naruszonej przy ruchu eliptycznym. Hooke zaproponował znaczne uproszczenie pojęciowe: ruch
krzywoliniowy miał być rezultatem działania jednej tylko siły przyciągania. Pod jej działaniem tor
planety byłby stale zakrzywiany do wewnątrz.
Newton nie odpowiedział Hooke'owi, zaczął jednak zastanawiać się nad nową koncepcją ruchu. Jak
zwykle u Newtona oznaczało to budowanie matematycznej teorii. Tak jak kiedyś starał się zmatema-
tyzować zagadnienia zderzeń i siły odśrodkowej kluczowe dla mechaniki kartezjańskiej, tak teraz
nadał matematyczny kształt jakościowym rozważaniom Hooke'a. Sformułował trzy „hipotezy” –
założenia dotyczące zasad ruchu. Pierwsza była prawem bezwładności, druga mówiła, że „zmiana
ruchu jest zawsze proporcjonalna do siły, przez którą [ruch] jest zmieniany”, trzecia wreszcie była
zasadą równoległoboku w odniesieniu do składania ruchów.
Opierając się na tych zasadach udowodnił kilka twierdzeń. Pierwsze z nich głosiło, że jeśli siła
działa stale w kierunku pewnego centrum, to w ruchu ciała obowiązuje prawo pól, tzn. II prawo
Keplera. Aby to wykazać, Newton traktował działanie siły przyciagającej jako ciąg impulsów w
równych odstępach czasu popychających ciało ku centrum. Tor ABC takiego ciała byłby wtedy linią
łamaną (ryc. 20). Pola zakreślane między kolejnymi impulsami są jednakowe, co łatwo udowodnić
za pomocą elementarnej geometrii. Jeśli wyobrazimy sobie następnie, że impulsy stają się coraz
częstsze, tor będzie przybliżał się do ciągłej krzywej, a prawo pól nadal pozostanie słuszne.
Następne twierdzenie dotyczyło ruchu po elipsie. Załóżmy, że ciało porusza się po elipsie zgodnie z
prawami Keplera. Jak siła, która wywołuje ten ruch, zależy od odległości od centrum? Najprostszą
sytuację mamy dla dwóch skrajnych punktów elipsy: najbliższego i najdalszego od centrum siły. W
obu punktach, gdyby nie przyciąganie, ciało poruszałoby się po linii prostej stycznej do elipsy. Pod
wpływem przyciągania ciało odchyla się od stycznej. Aby porównać siły przyciągania w obu
punktach, należy porównać odchylenia od stycznej dla jednakowego, krótkiego czasu (ryc. 21).
Geometria problemu jest taka sama jak w rozważaniach Huygensa (por. ryc. 18) i łatwo stwierdzić,
że odchylenia te są proporcjonalne do kwadratów prędkości ciała w obu punktach. Prędkości te są
zaś, zgodnie z II prawem Keplera, odwrotnie proporcjonalne do odległości obu punktów od centrum
siły. Wobec tego siły przyciągające są w odwrotnym stosunku kwadratów odległości.
Twierdzenie to Newton uogólnił dalej na dowolny punkt keplerowskiej elipsy. W ten sposób
udowodnił, że ruch keplerowski zachodzi pod działaniem przyciągania odwrotnie proporcjonalnego
do odległości. Rozważania te miały stanowić przełom w wyjaśnianiu mechaniki układu planet i
później znalazły się w Principiach. Na razie jednak Newton nie stosował ich do planet, lecz
traktował raczej jako ćwiczenie matematyczne i na kilka lat znowu przestał zajmować się
mechaniką.
http://www.toya.net.pl/~jerzykierul/Newton/22.htm
2008-03-28
OD ELIPTOIDY DO ELIPSY
Page 3 of 5
W kolejnym liście Hooke doniósł o doświadczalnym potwierdzeniu efektu przewidzianego przez
Newtona. Sukces doświadczenia był pozorny – przy spadku z wysokości 9 m w eksperymencie
Hooke'a odchylenie wynosi tylko około 0,3 mm – mniej, niż można było wykryć ówczesnymi
technikami. Newton nie odpowiedział na ten list. Nie pokazał również nikomu swoich twierdzeń o
ruchu eliptycznym.
Pod koniec roku 1680 w całej Europie obserwowano wyjątkowo jasną kometę, która stała się
powodem całej fali publikacji i dyskusji. 1 stycznia 1681 r. „Journal des Sçavants” pisa³:
Ryc. 21 Zależność siły od odległości w ruchu keplerowskim
Wszyscy mówią o komecie. Stanowi ona niewątpliwie najbardziej godne uwagi
wydarzenie początku tego roku. Astronomowie śledzą jej tor, a lud uważa ją za
przepowiednię tysięcy nieszczęść; cyt. w [24].
Uczeni nie podzielali opinii tłumu. W wydanych z okazji komety Pensées diverses
Bayle potraktował lęk przed kometami jako zjawisko społeczne i historyczne. Dlaczego z powodu
śmierci jakiegoś króla miałaby się ukazywać na niebie kometa? Bayle uważa, iż tylko ludzka
próżność mogła podsunąć myśl tak absurdalną – to jakby uznać kobietę wyglądająca przez okno na
ulicy Saint-Honoré za przyczynę przejeżdżania tamtędy powozów. Sceptyk Bayle i pobożny Newton
zgodziliby się obaj, że powszechna opinia znaczy niewiele i kształtowana jest przez pełną przesądów
większość.
W obaleniu wiary w prognostyczną funkcję komet miały swój udział osiągnięcia astronomii. Aż do
XVI w. sądzono, że komety, podobnie jak chmury, tęcza i meteory, należy zaliczyć do zjawisk
„meteorologicznych” zachodzących w sferze podksiężycowej. Dopiero Tycho de Brahe wykazał
pomiarami, że kometa z 1577 r. znajduje się dalej niż Księżyc. Mimo tak wielkiej odległości warko-
cze komet mogą rozciągać się na niebie na wiele stopni. Oznaczało to, że są one dużo większe niż
cała Ziemia, nie mówiąc o królestwach czy miastach na jej powierzchni.
Pojawiła się kwestia określenia toru zakreślanego przez komety i Tycho de Brahe oraz Maestlin,
nauczyciel Keplera, próbowali go obliczyć dla komety z 1577 r. Obaj zakładali orbitę kołową.
Nieudane próby wyjaśnienia ruchu komety na podstawie układu Ptolemeusza spowodowały, że
Maestlin przekonał się do kopernikanizmu, który zaszczepił Keplerowi. Sam Kepler sądził, że ruch
komet powinien odbywać się po liniach prostych, ponieważ nie obserwuje się, aby był on okresowy.
Heweliusz przypuszczał, że komety poruszają się po parabolach – jak rzucone ciała w teorii
Galileusza. Większość astronomów, jak Wren, Auzout i Cassini, uważała ruch komet za
prostoliniowy, choć Cassini szukał danych na temat ewentualnych powrotów tych samych komet w
pobliże Słońca.
Jeśli nawet uczeni nie wierzyli w związek komet z lilipucimi wydarzeniami na Ziemi, to mimo
wszystko narzucało się pytanie o rolę, jaką spełniają w świecie te gigantyczne i efemeryczne ciała.
Zawsze prozaiczny Kartezjusz chciał w nich widzieć zabłąkane planety, rodzaj kosmicznych
odpadków. Newton miał im przypisać znacznie szlachetniejszą funkcję w Bożym planie.
http://www.toya.net.pl/~jerzykierul/Newton/22.htm
2008-03-28
OD ELIPTOIDY DO ELIPSY
Page 4 of 5
Zainteresowanie Newtona kometą 1680 r. było wyjątkowo żywe. Pomimo swej krótkowzroczności
sam prowadził obserwacje komety przez wklęsłą soczewkę używaną jako monokl, a potem przez lu-
netę. Zbierał informacje od innych obserwatorów. Mierzył również położenia komety mikrometrem
„zbudowanym dość prymitywnie”, lecz pozwalającym na pomiar z błędem nie przekraczającym
jednej minuty kątowej. Kometę widziano najpierw do przejścia przez perihelium i później po kilku
tygodniach ponownie. Powszechnie sądzono, że są to dwie różne komety. Odmienną opinię wypo-
wiadał Królewski Astronom John Flamsteed, który miał własną teorię jej ruchu. Kometa miała być
unoszona w słonecznym wirze i jednocześnie przyciągana do Słońca, a następnie od niego odpycha-
na siłą magnetyczną. W rezultacie miała zakreślać tor zwrócony wypukłością ku Słońcu (ryc. 22).
W nie wysłanym liście do Flamsteeda Newton argumentował, że w żadnej chwili prędkość komety
nie może być skierowana do Słońca, ponieważ przyciągana przez Słońce musiałaby na nie spaść po
linii prostej. Z tego powodu krzywa Flamsteeda jest nie do przyjęcia. Jedyny możliwy tor zbliżania
się i oddalania od Słońca to linia krzywa obejmująca Słońce (ryc. 23). Ponadto
choć mogę łatwo dopuścić moc przyciągającą w Słońcu, dzięki której planety
powstrzymywane są w swym biegu od oddalenia się od niego wzdłuż linii stycznych, to
jednak mniej skłonny jestem przypuścić, że owo przyciąganie jest natury magnetycznej,
ponieważ Słońce jest ogromnie gorącym ciałem, a ciała magnetyczne rozgrzane do
czerwoności tracą swe zdolności [43].
W odróżnieniu od swych uczonych kolegów Newton nieskłonny był przypisywać Słońcu jakiegoś
innego, odmiennego rodzaju magnetyzmu niż ten znany na Ziemi, a ziemskie magnesy istotnie tracą
swe właściwości po ogrzaniu.
Ryc. 22 Ruch komety wg Flamsteeda
Ryc. 23 Ruch komety wg Newtona
W liście tym zarówno opis ruchu jako odchylania od linii prostej, jak i opis ruchu przez siłę
odśrodkową równoważącą się z siłą przyciągania występują razem – świadcząc o pojęciowym
zamieszaniu, z którego sam Newton nie zdawał sobie chyba jasno sprawy. Choć gotów był rozważać
przyciągającą zdolność Słońca, to nie łączył jej z ruchem planet, tak jak nie odnosił do ruchu planet
i komet swoich niedawno udowodnionych twierdzeń. Newton bronił też w wysłanej ostatecznie
wersji listu poglądu, że komety były dwie, co dodatkowo świadczy o jego wahaniach w tym okresie.
Rękopisy wskazują, że próbował dla komety lat 1680–1681 znaleźć prostoliniowy tor na podstawie
czterech obserwacji, korzystając z wymyślonej przez siebie metody. Być może niepowodzenie tych
obliczeń wpłynęło na późniejszą zmianę poglądu i przyjęcie orbity zakrzywiającej się wokół Słońca.
Kilka następnych lat nie przyniosło żadnych niemal wyników dotyczących ruchu. Sytuacja wydaje
się z perspektywy czasu paradoksalna: Newton dysponował wszystkimi elementami potrzebnymi do
stworzenia matematycznej teorii ruchu planet i komet, a jednak wszystkie te elementy wciąż istniały
oddzielnie, nie łącząc się w żadną całość.
http://www.toya.net.pl/~jerzykierul/Newton/22.htm
2008-03-28
Page 5 of 5
powrót do strony głównej
http://www.toya.net.pl/~jerzykierul/Newton/22.htm
2008-03-28