teles





var dalej='konku.html';
var wstecz='ankie.html';
var strona='09';




..:: [ S.t.o.r.y.t.e.l.l.e.r.s ] ::..






A:link {color: #A0A0A0; TEXT-DECORATION: none; }
A:visited {color: #A0A0A0; TEXT-DECORATION: none; }
A:active {color: #A0A0A0; TEXT-DECORATION: none; }
A:hover {color: #AA0000; TEXT-DECORATION: none; }
a.mail:link, a.mail:visited {COLOR:#FFCC00;}
a.mail:active, a.mail:hover {COLOR: #DD0000;}
a.title:link, a.title:visited {COLOR: #3399FF;}
a.title:active, a.title:hover {COLOR: #DD0000;}
a.menu:link, a.menu:visited {COLOR: #808080;}
a.menu:active, a.menu:hover {COLOR: #DD0000;}











Inne Teksty


Komentarze


Opowiadania


Cykle


Po Godzinach













Tellers Story



document.write(strona);







Mini Konkurs
   
Poniżej możecie poczytać o Tellers Story, jako że chciałbym w przyszłości rozbudować ten projekt, ogłośmy mały konkurs. Zacznę od najważniejszego... Czyli od nagrody! Nagrodą będzie jedna z nowych książek wydawnictwa "Fabryka Słów", jaka dokładnie niestety jeszcze nie wiadomo, ale możecie się spodziewać fantastyki. Teraz napiszę, co trzeba zrobić, aby ją otrzymać. Pewnie podczas waszej przygody z pisaniem zdarzyło się Wam zacząć jakiś tekst i go nie skończyć, lub mieć dobry pomysł na opowiadanie, ale niestety brak weny żeby całe napisać. O te teksty właśnie mi chodzi. Jeśli nie macie, co do nich dalszych planów prześlijcie je do AM#O, oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie abyście specjalnie na konkurs wymyślili kilka tekstów. Co będzie oceniane w konkursie? ILOŚĆ i JAKOŚĆ. Im więcej tekstów podeślecie tym większe szanse na nagrodę. Teksty podsyłane powinny mieć długość od pół strony do dwóch kartek i jakąś możliwość kontynuacji fabuły przez innego autora,
(Czyli nie zabijać wszystkich bohaterów na końcu... Chociaż myślę, że niektórzy Tellersi i z takim problemem dali by sobie jakoś radę:)) No i pamiętajcie, że podsyłając tekst zgadzacie się na jego kontynuację przez innego autora/autorów oraz na wykorzystanie pomysłu, jeśli taki tekst trafi do AM#O w postaci ukończonej postaram się, aby było wspomniane o pomysłodawcy/autorze początku również. Teksty na adres redakcji podsyłać z dopiskiem Tellers Story i jakimś kontaktem abym w razie, czego mógł się skontaktować ze zwycięzcą. Zwycięzcę oraz informację o nadesłanych pracach ogłosimy w numerze, 44 czyli jak zobaczycie numer 43 w CD-Action znaczy, że konkurs się kończy. Dokładną datę podam w następnym numerze.
Pamiętajcie im więcej fabuł podeślecie tym większe macie szanse na zdobycie nagrodyAdres redakcji: [opowiadania@gmail.com]











Czym jest Tellers Story?
   
Tellers Story to wspólne opowiadania pisane przez użytkowników portalu http://www.storytellers.pl. Czym projekt ten różni się od Empati2? Przede wszystkim dynamicznością, nowe fragmenty historii powstają bardzo szybko, a żeby je kontynuować wystarczy tylko rejestracja na stronie. Poza tym niezaprzeczalnym plusem jest możliwość dodania swojego fragmentu historii. Każdy więc może znaleźć coś dla siebie. Jeśli macie jakiś pomysł na własny początek fabuły wystarczy go przesłać poprzez stronę lub na email redakcji, a być może pojawi się na stronie. A jakie są minusy? Opowiadanie możecie kontynuować najlepiej online na stronie, jest jednak możliwość przesłania swojej kontynuacji emailem i jeśli akurat zmieści się w czasie pomiędzy zatwierdzeniem fabuły danego opowiadania to pojawi się na stronie. Poprzez email najlepiej jednak przesyłać początki fabuł.
 
Shiro [opowiadania@gmail.com]










OPOWIADANIE 1
Część : 1 Autor : Shiro
I znów się nie udało... Nigdy nie wiem ile jeszcze czasu mi zostało... Czasami potrafią mnie niesamowicie zaskoczyć...
- Znikaj!!! - Krzyknął pełnym gniewu głosem młody, może 21 letni chłopak. Sam jego wygląd sprawiał, że miało się ochotę zniknąć mu z oczu. Czarne włosy na czubkach pofarbowane na biało, kolczyk w uchu no i ten tatuaż. Tatuaż... Był niezwykły, zaczynał się od pośladka biegł przez lewą połowę ciała obejmując swymi czarnymi, tribalastymi ramionami pierś i niemal całe plecy, następnie obejmował szyję i całą lewą połowę twarzy. Mężczyzna ubrany był tylko w czarne kowbojskie dżinsy i szelki z kaburą, w której tkwił srebrzysty grawerowany w przeróżne magiczne runy pistolet. Gdy echo krzyku przeminęło sięgnął po broń. Powoli włożył 5 ostatnich, misternie zdobionych, mithrilowych naboi do magazynku, zwolnił spust i wycelował. Przytrzymywany naciskiem prawej nogi człowiek zaczął się nerwowo szamotać. Gdy położył palec na spuście, niedoszła ofiara rozmyła się w czarnych obłokach pyłu.
Część : 2 Autorka : Minashi
-Widziałam to! Jak mogłeś?! - pytała roztrzęsiona dziewczyna wyglądająca zza ogromnych metalowych drzwi. Nie była smutna, a łzy kapiące z jej oczu oznaczały jedynie jak bardzo czuje się bezradna w swojej złości. Podeszła do chłopaka i choć była od niego o dwie głowy niższa uderzyła go w policzek. Jej małe usta drżały jak płatki stokrotek na wietrze, a biała dłoń po zetknięciu z jego twarzą zaczęła się różowić. Na jej szyi poruszył się błękitny kamień, który od niego dostała. Być może w innych okolicznościach mogłaby na niego jakoś wpłynąć, ale teraz była mu obojętna. Nie obchodziło go już jak wiele jej krystalicznie czystych łez wsiąknęło w suchą ziemię, ani to jak pięknie wyglądały jej jasne włosy powiewające na wietrze. Nie miał zamiaru jej słuchać. Chwycił jej delikatną buzię i złożył na jej czole braterski pocałunek. Już ostatni. Odwrócił się i ruszył w stronę czekających na niego kompanów. Nic chciał się odwracać, nie zamierzał żałować tego, że właśnie ją opuszcza. Mimo to na chwilę skierował wzrok za siebie. Zobaczył w jej oczach nienawiść...
- Jak mogłeś spudłować?! - rzuciła w jego stronę błękitny naszyjnik.
Część : 3 Autor : Madmanxirtam
- Ja nigdy nie pudłuje! - wykrzyczał - Spójrz na Amulet. - dodał prawie szeptem i podniósł niedbale rękę w geście pożegnania. Miał ochotę zawrócić, wytłumaczyć, przeprosić, ale nie chciał jej krzywdzić... kolejny raz. Gdy doszedł do towarzyszy skinął głową przechodząc na przód grupy i wszyscy ruszyli na północ w poszukiwaniu nieznanego. Chłopak przez cały czas miał wrażenie, że coś ich obserwuje...
Szli w ciszy. Noc rozjaśniał blask księżyca w pełni, a ponad ich głowami szeleściły korony drzew, muskane delikatnym powiewem wiatru.
- Nie martwisz się o nią? - zapytał jeden z kompanów, gdy zobaczył w jego oczach smutek. Niebo przecięła spadająca gwiazda.
- Nie. Poradzi sobie. - uciął szybko rozmowę, wypowiadając słowa ozięble, bez żadnych emocji. Gdy przeszli przez niewielkie wzgórze ich oczom ukazała się katedra. W stronę wejścia do świątyni biegła jakaś osoba, chwilę później została porwana przez stworzenie ubrane w czerwoną, nadgryzioną zębem czasu, pelerynę.
- Wampir!!! - wysyczał chłopak przez zaciśnięte zęby. Wydawałoby się, że przez czarny tatuaż na jego ciele przechodzi lekka złota poświata. Grupa podbiegła bliżej. Rozglądali się przez chwilę po okolicy i koronach drzew, jednak niczego nie zauważyli. Wtem na dachu katedry coś błysnęło w poświacie księżyca. Chłopak spojrzał do góry i zobaczył postać, która przed chwilą biegła w tym kierunku, zwisającą na ręce ozdobionej złotym sygnetem.
- Widziałeś to!? - zapytali równocześnie towarzysze.
- Tak. - odpowiedział równie beznamiętnie, co poprzednio i podszedł parę kroków do przodu. Tatuaż na jego ciele pulsował, coraz jaśniejszym światłem.
- Zostaw ją!!! - wykrzyczał. Miał rację postać na dachu była wampirem, najczystszej krwi, wampirem. Tatuaż zajaśniał nieco mocniejszym światłem, tylko po to, aby za chwilę przybrać swój pierwotny kolor. Jednym susem wskoczył na dach katedry i stanął naprzeciw wampira.
Postacie mierzyły się przez dłuższą chwilę wzrokiem. Obserwatorzy z dołu, gdyby dobrze się przyjrzeli, dostrzegliby iskrzenie między spojrzeniami. W oddali dało się słyszeć trzepot tysięcy, albo i więcej par skrzydeł. Jego prawa ręka ledwo co dotknęła rękojeści rewolweru, gdy wtem...
- Vincent jestem. Schowajmy się do środka, za chwilę może zrobić się nieciekawie. - powiedział wampir wyciągając dłoń w stronę chłopaka, ciągle patrząc mu głęboko w oczy...
Część : 4 Autorka : Liftangel
Spojrzał na nią niepewnie. Dochodzacy zewsząd trzepot skrzydeł przyprawił go o ostry ból głowy, a tatuaż puslował coraz mocniej i intensywniej. Wiatr rozwiał poły jego płaszcza, ukazując rękojeść dużego noża, zatkniętego za pasek spodni .Nie wiedząc co robić, rozejrzał się dookoła. Zblizali się... Skinął szybko głową i poszedł za radą Vincenta. Ten szybko z głośnym skrzypnięciem otworzył zardzewiały właz w dachu i wskoczyłdo środka, pociągając go za sobą. Wpadli do jakiegoś pomieszczenia, którego ściany i sufit raziły śnieżną bielą, a krwistoczerwony dywan wspaniale z nimi kontrastował. - Jakbym brodził we krwi - pomyślał chłopak, a myśl ta wcale nie przyprawiła go o obrzydzenie. Stał wciąż niepewnie rozglądając się wokół. Dziwiło go to, że czuje się tu bezpiecznie, a jeszcze bardziej to, że nie czuje nienawiści i rządzy krwi. Jego wzrok przesunął się w przeciwległy kąt pokoju, który zaczął mu pzypominać schron lub magazyn.
Na podłodze znajdowały sie jakieś kartony, spróbował kopnąć jeden z nich, lecz poczuł ból w lewej stopie. Musiało tam być coś twardego i ciężkiego. Było tu zimno i ciemno, okna szczelnie pozamykane i zabite deskami nie przepuszczały ani odrobiny światła, nie zauważył też żadnych lamp, jedynie na stolikupaliła się jedna świeczka. Nagle całą swoją uwagę skupił na Vincencie, który stał na przeciwko niego w dużym rozkroku i rękoma opartymi na biodrach, uśmiechał się lekko, choć jego oczy pozostawały wciąż obojętne. - Mamy dużo do omówienia - wypowiedział jedno danie stanowczo i z nieukrywaną satysfakcją. Przez ciało chłopaka przeszedł zimny dreszcz, a na skroniach wystąpo kilka kropel potu... Usłyszał szmer za plecami, więc szybko odwrócił głowę, próbując w półmroku cokolwiek ujrzeć, lecz było to zbyt trudne. Nagle z ciemności wyłoniła się jakaś drobna postać...

Część : 5 Autor : JNK NM
- I kogoś ty mi tu przyprowadził? - Wyburczał jegomość wychodząc z cienia. Miał troszke ponad metr wzrostu i długą sięgającą kolan brodę. Mimo runicznej półpłytówki stąpał delikatnie po tafli gęstej cieczy. Młodzieniec przyświecił pomieszczenie zapalniczką. W nikłym świetle jej płomienia zobaczył nieporuszoną postać wampira i gładzącego brodę pokurcza. Jego twarz również stała się widoczna. -Johny... - Krasnolud zrobił krok do tyłu. -Tak, Johny! Gharvy synu Agharda.- Jedyny mag wśród pokurczy. Pomyślał. - Dawno cię nie widziałem. - Delikatny uśmiech wypłynął na twarz człowieka. -Zadajesz się teraz z honorowymi biorcami krwi? - Johny prychnął i spojrzał na wąpierza. -To tylko magia. - Gharvy wykonał skomplikowany gest i wymamrotał formułkę. Miało błysnąć, miało zawirować, miało zafurgotać, jednak nic takiego się nie stało. Natomiast wampirzy pomiot zniknął.
-Jak to tylko magia to też się nie będe ukrywał. - Tatuaż na ciele mężczyzny drgnął, po czym przesunął się w kierunku dłoni i zaczął formować kulkę. -Psionik. Przeklęty psionik. - Zarechotał Gharvy. Po czym poderwał się wystraszony gdyż ktoś począł usilnie walić we właz.
Część : 6 Autor : Madmanxirtam
Jednocześnie usłyszeli głuche dudnienie wywarzanych wrót. - Rellet, twoi towarzysze... - usłyszał głos wampira, który właśnie pojawił się u boku krasnoluda. Chłopak pobiegł odryglować drzwi. Impet napierających towarzyszy odrzucił go do daleko w tył, jednocześnie roztrzaskując wrota o ściany. W momencie, gdy grupa wpadła do środka, w tle widać było niezliczoną ilość przelatujących demonów. Chłopak wstał powoli i zaczął się otrzepywać. - Roy'u Rellet co to miało być!!? - krzyknął najmniejszy z jego towarzyszy, Zen. Nagle do środka wpadła jedna z istot. Zawirowała w powietrzu i zaczęła atakować zebranych strzelając w nich płonącymi kolcami. Roy skoczył do istoty, wyciągając pistolet. Zrobił obrót w powietrzu, po czym szybkim i pewnym ruchem roztrzaskał kolbą głowę napastnika. Wylądował przed Zenem. - No co!? - Roy schował pistolet do kabury - Szkoda naboi... - Jak to...! - do środka zaczęło wlatywać więcej demonów. - Panowie! Kłócić będziemy się później! - krzyknął, przerywając spór, największy i najgroźniej wyglądający chłopak z grupy. Mentar, młodszy brat Zena - Kłócić będziemy się później! Teraz czeka nas walka!!! Oczy chłopaka zaiskrzyły się dziwnym czerwonym światłem...

CDSS (Ciąg Dalszy Stwórz Sam)
Co dalej?Teraz wszystko zależy od Was! Poprzez komentarze na stronie http://www.storytellers.pl piszecie dalszą część tej historii jeśli nie będzie wybitnie słaba zostaje dołączona do tekstu na stałe. Piszemy ciąg dalszy tylko do historii które są zaakceptowane i dołączone do opowiadania. Wątki będące kontynuacją innych propozycji fabuły/komentarzy a nie zaakceptowanego tekstu będą KASOWANE. Może powstać kilka wersji fabularnych historii, zostanie wtedy wybrana ta która według mnie jest lepsza. Po zatwierdzeniu cząści tekstu, wszystkie komentarze są kasowane i zaczynamy pisać ciąg dalszy do zatwierdonego fragmentu.









OPOWIADANIE 2
   
Część : 1 Autorka : Tatyana
To się zaczęło kiedy miałem 5 lat. Doskonale pamiętam ten dzień. A może to była noc? Nieważne. Nieważne było czy to dzień czy noc – zawsze było ciemno. Zawsze. Tego dnia mój nowy tata, w którego od niespełna dwóch tygodni tak mocno wierzyłem, postanowił mnie ukarać. Za co? Nie pamiętam już dokładnie. Kara... Słowo do dziś brzmi w moich uszach. Odbija się echem od ciemnych ścian mej duszy.

Mam wrażenie, że z całego mojego dzieciństwa pamiętam tylko to jedno zdarzenie. Płakałem jak totalny mazgaj. Mama odeszła. Chyba nas zostawiła. Wtedy jeszcze tego sobie nie uświadamiałem, ale uciekła od nas. Na zawsze. Nigdy jej nie zobaczyłem. Potem widziałem tylko ciemność i nic więcej. Nie przestawałem płakać. Robiłem mu na złość. Z każdym jego łykiem whisky stawałem się coraz głośniejszy. Wstał. Wkurzył się na mnie. Wreszcie. Pomyślałem. Wreszcie na mnie spojrzał i pobawi się ze mną w coś. - Chodź mały. Przestań beczeć. Pobawmy się w chowanego... – powiedział. To był mój wyrok. Wyrok ojczyma, któremu tak bardzo ufałem. Przecież nie byłem winny... Niczemu nie byłem winny. Zaczął liczyć do stu. Liczył długo. Zerkał gdzie idę. Drzwi wszystkie były zamknięte... Nie mogłem wyjść z pokoju. Ani z domu. Jedyne wyjście mi pozostało: schować się w komórce pod schodami. Bałem się, więc drzwi zostawiłem lekko uchylone i czekałem. On liczył. Zacząłem się cieszyć z tak dobrej kryjówki. Coraz bardziej się cieszyłem. Im był bliżej setki, tym bardziej się uśmiechałem do szpary w drzwiach. Znalazł mnie. Spojrzał na mnie zimnymi jak lód, błękitnymi oczami. Świeciły się. Czułem alkohol... i... Trzask! Zamknął mi drzwi przed nosem tak mocno, że spadłem ze schodów, prowadzących do ciasnej komórki. Słyszałem szczęknięcie zamka. – Nieznośny bachor! Już sobie nie popłaczesz!

Zostałem sam. Ciemno. Wszędzie. Gdzie nie spojrzeć – tylko mrok. Płakałem. Najzwyczajniej w świecie, jak każde dziecko, które zasypia zawsze przy zapalonym świetle i nagle go brakuje. Może przez godzinę, może dwie. Bez przerwy. Gdy to nic nie dawało – poddałem się. W ogóle nie ruszałem się z miejsca. Dopiero po jakiś trzech godzinach zacząłem macać wszystko co miałem w zasięgu ręki. Podłoga. Zimna, mokra, betonowa. Bezlitośnie betonowa.
Część : 2 Autor : Madmanxirtam
Po dziś dzień pamiętam to paskudne, chropowate podłoże. Siedziałem tak jeszcze przez chwilę, aż w końcu zasnąłem. Kiedy się obudziłem, dalej leżałem na posadzce. Było mi zimno i miałem mokry cały bok, na ktorym leżałem. Wstałem powoli i po cichu podszedłem do drzwi. Popchnąłem je raz, potem drugi, jednak te były ciągle zamknięte. Usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła i przekleństwa. Pewnie "tatuś" zbił swoją buteleczkę - pomyślałem. Słyszałem jeszcze, jak otwiera barek, potem nastała cisza. Postanowiłem się stąd wydostać. Komórka, w której sięznalazłem, była używana jako spiżarka. Było stąd jednak przejście do piwnicy, do której główne wejście znajdowało się na zewnątrz budynku. To była moja szansa. Nie pamiętam ile czasu zajęła mi wędrówka, ponieważ poruszałem się na czworaka. W końcu jendak dotarłem do celu. Z początku myślałem, że drzwi są zamknięte, bo nie mogłem ich otworzyć, ale okazało się, że po prostu nie były od dawna używane. W środku panował półmrok, a wśród wpadających promieni słonecznych grasowały drobinki kurzu. W powietrzu czuć było wilgoć, jednak o wiele mniejszą, niż w spiżarce. Podszedłem do drzwi i chciałem je otworzyć, ucieszony, że w końcu skończy się ten koszmar... Nic takiego sie nie stało. Piwnica była zamykana od zewnątrz, na kłódkę. Do okienka też nie miałem jak się dostać. Jedyne co mi pozostało, to wrócić do spiżarki i zacząć pukać w drzwi. Tak też zrobiłem. Jakie było moje zdziwienie, kiedy w drzwiach prowadzących do domu, zobaczylem stojącego ojca, trzymał w ręce jakiś kabel... Zdziwienie przerodziło się w strach, znowu zacząłem płakać. Pamiętam tylko pierwsze uderzenie, właściwie to później już chyba nic nie czułem. Jak przez mgłę pamiętam jeszcze, jak światło ustępowało miejsca zamykanym drzwią i ciemności...
Część : 3 Autorka : Liftangel
Ocknąłem się po jakimś czasie ponownie zlany potem, leżąc na betonowej podłodze, czując wżynający się w moje kostki cienki sznurek. Spojrzałem na swoje bose stopy, które przybrały już sinawy odcień. Były spętane, bym nie mógł już uciec, bym nie próbował... Przerażenie już minęło. Chciałem się podnieść, ale bolało mnie całe ciało,
nie czułem nic oprócz bólu. Może jedynie nienawiść. Postanowiłem być twardym i raczej siłą woli niż mego wątłego ciałka skuliłem się by dosięgnąć sznura. Musiałem się z nim naszarpać, gdyż był zbyt mocno zawiązany. Udało mi się go rozerwać, lecz boleśnie poraniłem sobie dłoń. Czując piekący ból przysunąłem ją do twarzy i patrząc jak po palcach spływa mi krew, poczułem mdłości. Zacząłem wymiotować po czym straciłem przytomność... Obudziło mnie głośne walenie do drzwi. - Wstawaj szczeniaku! - darł się w niebogłosy pijany ojciec - Wstawaj, słyszysz! Ile razy mam do Ciebie mówić? - zamarłem ze strachu słysząc szczęk zamka. Skuliłem się, zacisnąłem mocniej oczy, by nie widzieć czym tym razem mnie będzie bił i leżałem bez ruchu. W półmroku nie mógł dostrzedz gdzie leżę, zwłaszcza że był kompletnie pijany. Przez głowę przemknęła mi myśl, że to może być ostatnia szansa na ucieczkę. Gdy ojciec znalazł się w przeciwnym kącie piwnicy,
potykając się ciągle o coś, szybko zerwałem się z podłogi i wybiegając zatrzasnąłem za sobą drzwi, zamykając je szybko na klucz. Biegnąć do swego pokoju jeszcze słyszałem jego wołanie i groźby. Gdy znalazłem się u siebie...
Część : 4 Autor : T#M
- Pozwolisz że tutaj ci przerwę? - spytała kobieta siedząca przede mną. To doktor Lucy Brown. Lucy, tak kazała się do siebie zwracać. Gdy opowiadałem jej o swoim dzieciństwie, nie potrafiłem nawet spojrzeć w jej błękitne oczy, ale teraz, gdy tak nagle weszła mi w zdanie, nie mogłem się powstrzymać. - Oczywiście... - odpowiedziałem niepewnie na jej pytanie. - Jesteś świadomy tego, że jestem policyjnym psychologiem, specjalistą od portretów psychologicznych? - Mówiła mi to pani na początku... - Mówi mi Lucy, proszę. - delikatnie się uśmiechnęła. Nie czekając na moją reakcję, od razu zaczęła. - Czy obwiniasz swojego ojca za to, kim dziś jesteś? Że jesteś tutaj, gdzie jesteś? - Nie rozumiem... Mój ojciec był dobrym człowiekiem. Racja, katował mnie nieraz, ale to przez alkohol. Od zawsze wiedziałem, że to co pije tata jest złe,
że nie powinien tego pić. Dziś, jak jestem już dorosły, to wiem, że się nie myliłem. - Czyli dopuszczasz do świadomości, że rodzic może tak postępować? - Lucy wpatrywała się w moją twarz, jakby było na niej coś ciekawego do oglądania. Pewnie chciała przeniknąć moją czaszkę, dostać się do umysłu i zrozumieć... Problem w tym, że skoro nawet ja nie rozumiałem, to tym bardziej ona nie zrozumie. - To mój tato... - Więc dlaczego chciałeś uciekać, dlaczego faktycznie uciekłeś? - Miałem dość. Ból ma swoje granice. Kiedy już nie mozna wytrzymać, co innego niż ucieczka pozostaje? Byłem za małody, aby stawić temu czoło. Mogłem pozwolić sobie tylko na ucieczkę. Dziś wiem, że to nie był dobry wybór... Pani doktor nic nie odpowiedziała. Zapadła chwila ciszy, w której zbiera się myśli, dodaje dwa do dwóch, aby poznać kolejne niewiadome. Zapewne Lucy dobrze wie, że jeśli dowie się, czego szukać, to będzie mogła to znaleźć. Ale czy znajdzie to we mnie...?
- Jak uważasz, czy matka uciekła od was z powodu twojego ojca? - Na pewno. - odpowedziałem bez wachania. Lucy wciągnęła powietrze nosem i je wypuściła. Trwało to chyba wieczność. Wiecznośc wypełniona ciszą i niepewnością. - Nienawidzisz jej za to? - spytała głośnym, pewnym głosem. Mogłem się spodziewac takiego pytania, nawet się go spodziewałem... Ale chyba nigdy się nie przygotowałem na to pytanie. Chyba... - Opowiedz mi, co się stało, kiedy dotarłeś wtedy do swojego pokoju, kiedy już udało ci się uciec z piwnicy i zamknąć w niej swojego ojca...
Część : 5 Autorka : Liftangel

Spakowałem trochę ubrań, kilka drobiazgów, które mogły się przydać. Przebrałem się w czyste rzeczy, gdyż te, któe miałem na sobie przesiąknięte był potem, krwią i stęchlizną piwnicy. Umyłem ręce i twarz zimną wodą i szybko zszedłem do pokoju ojca i przeszukałem jego portfel. co prawda nie było tam dużo pieniędzy,ale sam nie miałem nic. Czułem się jak złodziej... Gdy wychodziłem z domu, nie słyszałem już żadnych dźwięków dobiegających z piwnicy, więc się wystraszyłem, że coś mu się stało. Cicho podszedłęm do zamnkiętych drzwi i przyłożyłem do nich ucho. Nadal nic nie słyszałęm, więc delikatnie przekręciłem klucz w zamku, popychając przy tym drzwi. Tata siedział oparty o ścianę, nie ruszał się... - Lucy mu przerwała - Czy bałeś się o niego? - Tak, bałem się... Ale to jeszcze nie wszystko, pozwól że dokończę... - Chłopak głęboko westchnął i potarł dłonią skronie. Po chwili wyprostował się i zaczął mówić dalej ściszonym głosem - Wolno do niego podszedłem. Gdy nadal nie dawał żadnych oznak zycia, dotknąłem jego ramienia. Wtedy on się zerwał i zaczął mnie dusić. Krzyczał, że znów zamknie mnie w piwnicy, że tym razem nie będzie sie litował i zwiąże mnie mocniej, a później sprawi lanie. Nie chciałem znów leżeć na zimnej podłodze, spętany i traktowany jak worek kartofli. Kiedy tata się zmęczył i rozluźnił ucisk, z całych sił go odepchnąłem. Zatoczył się i uderzył o ścianę. Po chwili zaczął się obsuwać na podłogę, pozostawiając na ścianie krwawą smugę. Zaniemówiłęm z przerażenia... Niewiele się zastanawiając, pobiegłem po swoją torbę i uciekłem stamtąd. W głowie szumiały mi tylko dwa słowa - zabiłem go...

CDSS (Ciąg Dalszy Stwórz Sam)
Co dalej?Teraz wszystko zależy od Was! Poprzez komentarze na stronie http://www.storytellers.pl piszecie dalszą część tej historii jeśli nie będzie wybitnie słaba zostaje dołączona do tekstu na stałe. Piszemy ciąg dalszy tylko do historii które są zaakceptowane i dołączone do opowiadania. Wątki będące kontynuacją innych propozycji fabuły/komentarzy a nie zaakceptowanego tekstu będą KASOWANE. Może powstać kilka wersji fabularnych historii, zostanie wtedy wybrana ta która według mnie jest lepsza. Po zatwierdzeniu cząści tekstu, wszystkie komentarze są kasowane i zaczynamy pisać ciąg dalszy do zatwierdonego fragmentu.









Storytellers 2oo6. Wszelkie prawa zastrzeżone. Oprawa graficzna: aNomaLy




document.write(strona);













document.write("");
document.write("");







document.write("");
document.write("");






Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
9 3 Rezy teles

więcej podobnych podstron