b12


BIULETYN INFORMACYJNY
ODDZIAAU
WARSZAWSKIEGO PTT
im. Mieczysława Karłowicza
Nr 12 (2) Warszawa, marzec 2007 r.
Od lutego znów mo\emy się spotykać w siedzibie Muzeum Ziemi PAN w willi Pniewskiego jak
zwykle w 1 i 3 czwartek miesiąca o godz. 18-tej.
Terminy najbli\szych spotkań to: 1 marca  Walne Zebranie Oddziału,
15 marca,
5 kwietnia  spotkanie wielkanocne,
19 kwietnia.
Sekretarz O/w PTT
" Skandal na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem
Gdzie spoczywa Jan Pęksa, fundator zabytkowego Starego Cmentarza w
Zakopanem? Jeszcze niedawno odwiedzający cmentarz mogli zobaczyć grób
fundatora nekropolii. Skandal wybuchł, gdy okazało się, \e grób Jana Pęksy został...
przekopany.
Mogiła została przekopana, a na jej miejscu pochowano inną osobę. Potomkowie
Jana Pęksy są wstrząśnięci. Przekopaną mogiłę odnalazła jedna z kuzynek Jana
Pęksy, kiedy przyszła posprzątać na cmentarzu. Na miejscu fundatora pochowano
jego daleką krewną. Cmentarzem zarządza ksiądz dziekan Stanisław Olszówka z
miejscowej parafii rzymsko-katolickiej. Jak tłumaczy, na miejscu Jana Pęksy
pochowano jego prawnuczkę. W parafii są wszystkie potwierdzające to dokumenty.
Pęksowy Brzyzek to wyjątkowa nekropolia. Spoczywa tam Stanisław Witkiewicz,
Kornel Makuszyński, Kazimierz Przerwa-Tetmajer czy Sabała. Czy wolno zatem
niszczyć taki zabytek ?
" Do Moka pojedziemy fasiongami
Ju\ tego lata na trasie z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka pojawią się
nowe fasiongi, do których będą się musieli przesiąść fiakrzy je\d\ący na tej trasie z
turystami. Te radykalne zmiany to następstwo nieprzestrzegania przez wozaków
regulaminu ustalonego przez dyrekcję Tatrzańskiego Parku Narodowego. Chodzi
głównie o przeładowanie wozów turystami i związane z tym przemęczenie koni.
Według regulaminu ustanowionego przez park, ale podpisanego przez fiakrów i
stanowiącego integralną część umowy z nimi  na wóz mo\na zabrać maksymalnie
15 osób. Niestety, ten przepis jest permanentnie łamany. Skargi w tej sprawie płyną
do nas, do ministerstwa, do władz miasta i starostwa. Kontrole niewiele dają, bo
wśród fiakrów istnieje doskonały system wzajemnego informowania się i zanim dotrą
na miejsce, na wozie jest ju\ właściwa liczba osób  powiedział Stanisław Czubernat,
1
zastępca dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego w Zakopanem. To nie jedyny
przykład łamania regulaminu. To tak\e brak odpowiedniego stroju, kwestia zbierania
nawozu końskiego (woznica ma obowiązek posprzątania drogi po swoich koniach),
czy te\ zachęcanie konia batem do jazdy, co tak\e, niestety, ma miejsce.
TPN nie jest w stanie wyegzekwować regulaminu, więc zdecydowano się na
radykalną zmianę  dotychczasowy pojazd zostanie zastąpiony innym 
nawiązującym do tradycyjnego fasiongu. Będzie l\ejszy i bezpieczniejszy, zamiast 15
osób  maksymalnie będzie mogło nim jezdzić 10-12 turystów.
Pojazd, którego projekt wykonał Andrzej Jankowiak  będzie na kołach
drewnianych szprychowych, ogumowanych. Wóz będzie resorowany, wyposa\ony w
dwa niezale\ne hamulce tarczowe (z mo\liwością hamowania tylnimi i przednimi
kołami niezale\nie). Szkielet wozu będzie wykonany z jesionowego drewna, boki
mają być wypełnione deską olchową, wykończoną snycerką o wzorze plecionki.
Będzie przykryty kabłąkiem nawiązującym do starych fasiongów. Projektant
podkreśla jego lekkość, du\ą wytrzymałość i dekoracyjność. Modelowy pojazd został
ju\ przez dyrekcję TPN zamówiony. Zostanie on wystawiony w siedzibie parku wraz
z danymi technicznymi, by fiakrzy mogli wykonać pojazd według ściśle określonego
wzoru. Wóz będzie musiał mieć odbiór techniczny. Obowiązująca obecnie umowa z
fiakrami wygasa z końcem lutego. W połowie lutego dyrekcja TPN-u zamierza ogłosić
nowy przetarg, który w drodze rynkowej ustali opłacalność przejazdu dla 10-12 osób,
przy wkalkulowaniu kosztów takiego wozu i ustali wysokość opłat licencyjnych.
" Maniowy zatopione w jeziorze
W lipcu tego roku minie 10 lat, odkąd zapora i elektrownia na Dunajcu zaczęły
pracować, nieco wcześniej w jeziorze pojawiła się woda, pod którą znalazły się
między innymi stare Maniowy. Fundamenty domów, miejsce po kościele, szkole,
remizie, cmentarzu, droga przez wieś. Byłem tam tu\ przed zalaniem wsi. To było
lato 1995, mo\e 1994 roku. W starych Maniowach mieszkało jeszcze kilka osób.
Upartych, bo nie chcieli iść do nowej wsi, na górze. Prąd został ju\ odcięty. Ze studni
poznikała woda. Wieś była martwa, część budynków została rozebrana do
fundamentów, część straszyła wyglądem. Pamiętam pusty kościół, który tu\ po mojej
wizycie został wysadzony. Na ostatnich, upartych mieszkańców czekały pokoje w
ośrodku pomocy społecznej  tam, na górze, w nowej wsi.
Ju\ wtedy na górze wieś tętniła \yciem. Ludzie cieszyli się z wygód, dla większości
przenosiny oznaczały poprawę warunków \ycia. Niektórym tylko było ciasno, bo dom
stał przy domu, jak w mieście, i sąsiedzi byli nowi, mo\e nie gorsi, ale trzeba się było
do nich przyzwyczajać.
O zaporze mówiło się jeszcze przed wojną  w 1938 roku powstał nawet jej
pierwszy projekt. Dunajec co kilka lat zalewał wsie, niszczył plony. Powódz w 1934
roku, była ogromna, jedna wielka fala szła polami, niszczyła domostwa, porywała
zwierzęta, zabierała plony. Po wojnie mówiło się o zaporze coraz głośniej, ju\ pod
koniec lat 50. trudno było o zezwolenie na budowę czy remont. To były czasy, kiedy
w Maniowach ju\ praktycznie ustało wszelkie budownictwo.
Ten czas  gdzieś pomiędzy 1960-1974 r.  nale\ał chyba do najgorszych lat w
powojennej historii Maniów. Nikt jeszcze nie wiedział, gdzie i kiedy powstanie zapora,
na wszelki jednak wypadek postanowiono zatrzymać wieś w rozwoju. Maniowy stały
2
się na całe lata zakładnikiem, by nie rzec kozłem ofiarnym przyszłej inwestycji.
Maniowian skazano na powolną agonię. Rodziny gniezdziły się w starych, ciasnych
budynków, których nie mo\na było remontować. Młodzi uciekali ze wsi. W końcu w
kwietniu 1965 roku Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów podjął uchwałę dotyczącą
między innymi budowy zapory na Dunajcu. We wsi zaczęli pojawiać się geodeci.
Podczas zebrań mieszkańcy dowiadywali się o ró\nych pomysłach dotyczących ich
przyszłości  np. o planowanej dla nich przeprowadzce w Bieszczady albo do bloków
na os. Bór w Nowym Targu. W końcu powstała idea przeniesienia wsi tylko o kilka
kilometrów w górę. Władze zaczęły wypłacać odszkodowania.
Ci, którzy zdecydowali się na przeprowadzkę pierwsi, najwięcej skorzystali.
Za odszkodowanie mogli wybudować dom w nowych Maniowach i jeszcze im coś
zostało. Władze nie chciały zgodzić się na budowę zabudowań gospodarczych koło
nowych domów. Chciały, \eby nowe Maniowy były wsią turystyczną, ale ludzie
sprzeciwiali się, więc wydawano zgodę na niewielkie stajenki, które potem się
rozrastały. A pomysł z letniskową wsią się nie sprawdził do dzisiaj.
" Kierunek: Harklowa
Niewtajemniczeni mijają le\ącą nieco z boku wioskę. Z drogi z Nowego Targu do
Krościenka nie widać uroków Harklowej. Turyści jadą podziwiać kościółek w
pobliskim Dębnie, zamek w Niedzicy, jezioro. Ci jednak, którzy zboczą raz,
powracają, a niektórym wioska przewraca \ycie do góry nogami. Ale zawsze na
lepsze. Tu nie ma turystów przypadkowych, tu przyje\d\ają ludzie, którzy wiedzą,
czego tu szukać, czują magię tego miejsca. Najczęściej są to przyjaciele rodzin od
pokoleń.
Wiecznie uśmiechnięta Japonka Akiko Miwa przyjechała tu w 1989 roku. Podczas
spaceru natrafiła w Gorcach na Polanę Styrek. Zimowy pejza\ roztaczający się z
tego miejsca tak ją zauroczył, \e postanowiła tu wybudować pensjonat i zostać. Nie
przeraził ją głęboki, leśny \leb, który stanowił jedyną drogę z oddalonej 3,5 kilometra
wsi na dole. Akiko sama woziła ciągnikiem kamienie na górę. Sympatyczna i uparta
Japonka szybko zyskała sympatię harklowian. Ona zachwyciła się ich góralską
naturą, mentalnością, tutejszą tradycją. I pokochała pejza\e.
Okazały budynek, świetnie wkomponowany w otoczenie, stanął na początku lat 90.
Właścicielka nazwała to miejsce  Ariake  w japońskim języku oznacza to chwilę,
kiedy księ\yc świeci jeszcze czysto, ale za moment zacznie się wschód słońca.
Dziś pensjonat nad Harklową znany jest bardziej w Japonii, ni\ w Polsce. W to
niedostępne miejsce przyje\d\ają zresztą goście z ró\nych stron świata, często
osoby znane. Na dole zostawiają nie tylko swoje samochody, ale tak\e troski. Bo u
Akiko \yje się innym rytmem, niezale\nie czy spędza się tu weekend, wakacje, czy
całe \ycie.
To cudowne miejsce i ludzie. Tradycja pięknie łączy się z nowoczesnością. Jest
mnóstwo rodzin zasiedziałych, \yjących tu od 200 lat, podtrzymujących tradycje. Do
kościoła podczas uroczystości chodzi się w stroju góralskim, tak pięknych procesji,
jak tu na Bo\e Ciało, nie ma gdzie indziej na Podhalu.
Rozwój wsi przytłumiła budowa zapory. Harklowa miała być zalana tak samo jak
Maniowy. Do 1976 roku nie mo\na się było budować ani nic remontować, woda
miała sięgnąć a\ po Aopuszną. W końcu Harklowa ocalała, podobnie jak Dębno
3
i Frydman. Harklowa miała szczęście. I dobrze, bo to perełka Podhala. Kościółek
jest o wiele ciekawszy od tego z Dębna. Jest tak samo stary, ale zdobienia wewnątrz
ma o wiele bogatsze.
Harklowa została zało\ona w 1335 roku przez sołtysa Hartlema, stąd
najprawdopodobniej nazwa wsi. Od połowy XVI wieku stała się własnością
szlacheckich rodów: Rogowskich, Lubomirskich, Janickich, Cisowskich, Radeckich i
Krobickich. Ci ostatni byli spokrewnieni z Tetmajerami z pobliskiej Aopusznej. To na
dworze w Harklowej w ostatnim dniu grudnia 1861 roku urodził się Włodzimierz
Tetmajer, kuzyn Kazimierza Przerwy-Tetmajera, malarz, znany między innymi dzięki
 Weselu Wyspiańskiego. Naprawdę warto tu wstąpić.
" Nielegalna transakcja
Były burmistrz Zakopanego Adam Bachleda Curuś nielegalnie wszedł
w posiadanie polany w Dolinie Chochołowskiej. Sąd w Nowym Sączu uznał
protest Tatrzańskiego Parku Narodowego i uniewa\nił transakcję zakupu ziemi
w Tatrach.
 To dla nas bardzo wa\na kwestia  podkreśla Paweł Skawiński, dyrektor TPN.
Kiedyś wywłaszczona, Polana Merkusia w Dolinie Chochołowskiej o powierzchni 1,5
ha, była własnością rodziny Grzegorza Gąsienicy Sieczki. W latach 90. w jej
posiadanie wszedł biznesmen Roman Bulas.
 Panowie Bulas i Curuś chcieli obejść przepisy, które mówią o tym, \e Parkowi
Tatrzańskiemu przysługuje prawo pierwokupu działek w Tatrach  twierdzi dyrektor
TPN.
 Roman Bulas miał kupić polanę za kredyt zaciągnięty u Adama Bachledy Curusia.
Poniewa\ go nie spłacił, były burmistrz teoretycznie stał się właścicielem terenu.
Zdaniem TPN była to transakcja nielegalna, której nie powinien zatwierdzić \aden
notariusz. Zresztą władze parku informowały notariuszy o tym, \e zgodnie z prawem
TPN ma prawo pierwokupu wszelkich transakcji z udziałem prywatnej własności w
Tatrach.
Teraz nowosądecki sąd wydał wyrok, zgodnie z którym Adam Bachleda Curuś
nielegalnie stał się właścicielem polany. Rozstrzygnięcie to nie jest prawomocne.
Na ten interes były burmistrz wydał 100 tys. złotych.
Z tego co wiadomo w tej sprawie , druga strona będzie składać apelację, ale nawet
sędzia po ogłoszeniu wyroku stwierdził, \e transakcja Bulasa z Curusiem była próbą
ominięcia prawa o pierwokupie  stwierdził Michał Kołodziejski, prawnik w TPN.
Opracowanie, redakcja i skład: Zbigniew Muszyński
4


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
witamina b12
b12
Aperturas y Variantes N 13 B12 Caro Kann (Variante del avance)
B12
B12
NG1 KARTA AROWA AR B12
B12
fr b12

więcej podobnych podstron