Wszyscy, którzy pokornie wypełniają swoje powinności w każdym czasie, zasługują na szacunek. List do brata Saveria, 14 sierpnia 1950 roku
Ziemskie zaszczyty nic nie znaczą, a pieniądze i majątek nawet jeszcze mniej i są niezwykle niebezpieczne, lecz świętość i wysiłek, by innych uświęcić, są szczytem ludzkiego szczęścia; są najważniejsze w życiu doczesnym i w tym, które nadejdzie. List do rodziny, 30 lipca 1944 roku
Pan pragnie, byśmy okazywali dobrą wolę, dzień po dniu, i byśmy, ze względu na Niego, zniszczyli w sobie miłość własną. Cała reszta jest w Jego rękach. List do bratanicy Giuseppiny, 24 września 1944 roku
Jeszcze tylko kilka godzin i ten rok także przestanie istnieć, przejdzie do historii. Razem z nim i ja przemijam, oczekując z radością nowego świtu. Ile jeszcze lat mam przed sobą, zanim dotrę do wieczności? Może sporo, może niewiele, może niecały rok. Panie Jezu, "lata Twoje nie ustaną, a moje są policzone". Oby lampka moja była napełniona oliwą wtedy, gdy zechcesz mnie do siebie zawezwać, abyś mnie nie odrzucił w ciemności. Tymczasem upadam na kolana przed moim Bogiem, a rozpamiętując dobrodziejstwa, jakie w tym roku otrzymałem, korzę się w prochu i dziękuję Mu z całego serca. Dziennik duszy, 31 grudnia 1902 roku
Niezawodne słowa Ewangelii są centralnym punktem i zasadą, która obejmuje i zawiera w sobie wszystkie inne: "Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem" (Mt 11, 29). To jest wielka zasada łagodności i pokory. Przemówienie koronacyjne, 4 listopada 1958 roku
Tym, co przydaje człowiekowi godności, nie jest ani bogactwo, ani dobry los czy szlachetne uro- dzenie, lecz cnotliwe i prawe życie oraz godność jego pracy. List do kuzynki Agnese, 4 maja 1946 roku
Mnie również czasem drażni moje ubóstwo, lecz nie wolno nam narzekać. Pokora w przyjmowaniu ubóstwa sprowadza na nas najwspanialsze łaski Pana. Jednak to nie znaczy, że nie musimy starać się ze wszystkich sił polepszać naszych warunków materialnych. Winniśmy to czynić, lecz tak, by nie popadać w grzech skąpstwa, który zatwardza serce. Musimy cieszyć się każdym dniem, który Pan nam daje. Musimy przygotowywać się na dzień jutrzejszy - jak pracowite mrówki - ale nie możemy umierać z głodu dzisiaj, próbując zabezpieczyć dla siebie niepewną przyszłość. List do rodziny, 26 września 1948 roku
Zapadła już głęboka noc. Jasne i błyszczące gwiazdy lśnią na zimnym firmamencie. Z miasta dochodzi do moich uszu gwar skłócony i hałaśliwy. To świat, używający życia, hulankami czci ubóstwo Zbawiciela. Wokół mnie śpią w sypialniach moi towarzysze, a ja jeszcze czuwam i rozmyślam o tajemnicy betlejemskiej. Przyjdź, przyjdź, o Jezu, czekam na Ciebie. Maryja i Józef, widząc, że godzina już bliska, nie przyjęci przez obywateli miasta, udają się na wieś w poszukiwaniu schronienia. Ja jestem biednym pastuszkiem, nic nie posiadam prócz nędznej stajni, małego żłobu i garści słomy. To wszystko Wam ofiaruję, nie wzgardźcie tą nędzną lepianką. Pospiesz, o Jezu, oddaję Ci moje serce. Dusza moja jest biedna i nie ma w niej cnót. Słomiane źdźbła moich niedoskonałości będą Cię kłuły i będziesz płakał, lecz, o mój Panie, co mam zrobić: oto wszystko, co posiadam. Wzrusza mnie Twoje ubóstwo, rozczula, wyciska z oczu łzy, a przecież nie mogę Ci ofiarować nic lepszego. Niech Twoja obecność, o Jezu, upiększy moją duszę; ozłoć ją swymi łaskami, spal tę słomę i przemień ją w miękkie posłanie dla Twego Najświętszego Ciała. Jezu, czekam na Ciebie. Źli ludzie Cię odepchnęli. Na dworze wieje lodowaty wiatr, a oni pozwalają, byś cierpiał chłód. Przyjdź do mego serca. Jestem biedakiem, ale Cię ogrzeję, jak tylko potrafię. Niech ucieszy Cię przynajmniej moje pragnienie godnego przyjęcia Ciebie, kochania Cię i poświęcenia się dla Ciebie. Ty jesteś bogaty, a znasz moje potrzeby. Jesteś płomieniem miłości i oczyścisz moje serce z wszystkiego, co nie jest zgodne z Twoim Najświętszym Sercem. Jesteś samą świętością i obsypiesz mnie łaskami przynoszącymi prawdziwy postęp duchowy. Przyjdź, o Jezu, mam Ci tyle do powiedzenia i tyle trosk do powierzenia! Tyle pragnień, tyle przyrzeczeń, tyle nadziei. Chcę Cię adorować, ucałować Twe czoło, o mały Jezusku, ofiarować się Tobie raz jeszcze na zawsze. Przyjdź, o Jezu, nie zwlekaj, przyjmij moje zaproszenie, przyjdź. Niestety, godzina już późna, sen mnie zwycięża, pióro wypada mi z ręki. Pozwól mi usnąć na chwilę, o Jezu, a tymczasem Twoja Matka i święty Józef przygotują dla Ciebie izbę. Odpocznę trochę w cieniu nocy. Jak tylko przyjdziesz, jasność Twego światła oślepi moje źrenice. Twoi aniołowie zbudzą mnie słodką harmonią chwały i pokoju, a ja pobiegnę radośnie, aby Cię powitać, aby Ci ofiarować moje ubogie dary, mój dom, wszystko, co posiadam, by Cię adorować, okazać moje przywiązanie razem z pasterzami przybyłymi ze mną i z niebiańskimi duchami nucącymi hymny pochwalne na cześć Twego Serca. Przyjdź, oczekuję Cię. Dziennik duszy, 24 grudnia 1902 roku
Możemy być biedni, lecz ubóstwo, pokora i szczęście są lepsze niż bogactwo, pycha, ambicja i dążenie do przyjemności. List do rodziny, 22 grudnia 1950 roku
To, co przynosi zaszczyt naszemu życiu, to nie bogactwo czy arystokratyczne pochodzenie, lecz szlachetność chrześcijańskich zasad realizowanych szczerze, z łagodnością i pokorą serca oraz zdolnością do umiłowania Krzyża i do traktowania wszystkich ziemskich rzeczy jako przygotowania do życia wiecznego. Reszta nic nie znaczy. List do bratanicy Enriki, 6 sierpnia 1952 roku
Tymczasem dobre i to, że nie wstydzę się nigdy mego ubóstwa, przeciwnie, mam w nim wielkie upodobanie, szczycę się nim jak panowie tego świata swymi znakomitymi nazwiskami, tytułami szlacheckimi, swymi rodowodami. Jestem z tego samego co i Chrystus rodu: czegóż mi więcej potrzeba? Czy odczuwam jakiś brak? Opatrzność dostarczy wszystkiego w obfitości, jak to dotąd czyniła. Dziennik duszy, Adwent 1902 roku
Nie bójcie się o jutro: Opatrzność będzie czuwać nad wszystkim. Musimy uczyć się żyć jak ludzie biedni, aby umieć pokochać ubóstwo, i zawsze ufać Bogu, dzień po dniu. Zobaczycie, że nigdy niczego Wam nie zabraknie. I wtedy wszystko, nawet cierpienie, zamieni się w wielkie dobro. List do sióstr Ancilli i Marii, 27 kwietnia 1944 roku