Rafał nie ma najmniejszego zamiaru przejść do wędrowników. Nikogo prawie tam nie
zna, wszyscy za to zadzierają nosa, a na szczepowych imprezach im w ogóle nie ma. I
nikt nie wie czym oni się tak naprawdę zajmują. Więc do wędrowników nie pójdzie i już.
Filip
Springer
Rafał ma 15 lat, swoje dotychczasowe harcerskie ścieżki wydeptywał w drużynie
wielopoziomowej, takiej która mimo tego, że skupiała harcerzy i harcerzy starszych
pracowała tylko metodyką harcerską. Wędrownicy z tego samego szczepu to dla niego grupa
ludzi, którzy rzadko kiedy pojawiali się na wspólnych rajdach, robili dla szczepu niewiele.
Więcej dowiadywał się o nich z telewizji czy gazet- bo to takie gwiazdy trochę, w gazetach
pełno było o tych ich wyczynach.
Z Tomkiem jest trochę inaczej. W harcerstwie jest od zucha, zawsze trochę na uboczu ale
trzyma się przez kilka dobrych lat. Wśród harcerzy jest niezła zabawa, ciągle gdzieś
wyjeżdżają, Tomek ostatnio wygrywa wszystkie biegi po lesie i gry jakie organizuje
drużynowy. Z podziwem patrzy na wędrowników. Mają świetne ciuchy, a na obozach
szczepu, gdy jeszcze na nie jeździli wymykali się po ciszy nocnej z obozu i niekiedy wracali
tuż przed świtem. Tomek to wie bo często miał wartę gdy wracali. Wchodzili do obozu bez
słowa.
Asia ma natomiast za złe swojej obecnej drużynowej. „Co ja jej przeszkadzam w drużynie,
przecież pomagam jej panować nad tą dzieciarnią co przyszła z ostatniego naboru” – myśli
ale słowa nie powie. Fakt, czasem się Asi ziewnie, ale kto by nie ziewał gdy piąty raz słyszy
o tym że Baden Powell na Brownsea bla bla bla bla…
Problem istnieje
Nieporozumień dotyczących wędrowników jakie funkcjonują w tym szczepie jest
zdecydowanie więcej. I domyślać się można, że szczep ten odosobniony nie jest, że harcerzy
stojących na progu wędrownictwa, a myślących w podobny sposób także jest wielu.
Wszystko oczywiście zależy od środowiska w jakim działamy, od kadry jaka szczep czy
związek drużyn tworzy. Jednak problem braku komunikacji między poszczególnymi pionami
wiekowymi działającymi w obrębie szczepów istnieje. I jest to problem niezwykle istotny. Bo
gdy młody harcerz nie rozumie „po co idzie do wędrowników” może się w ich drużynie po
prostu nie utrzymać. Nie będzie mu nawet na tym zależało.
Wina wędrownika
Wiele środowisk wędrowniczych wytwarza wokół siebie aurę wyjątkowości i elitarności.
Umieją już zarobić dla drużyny więcej pieniędzy, mogą się więc jednakowo ubrać,
wyposażyć w dobry sprzęt turystyczny. Choć wielu członków drużyny pełni funkcje
instruktorskie w innych drużynach to jako wędrownicy rzadko się pojawiają na szczepowych
imprezach. Nudno tam, sama dzieciarnia, hałas i pląsiki.
Ta elitarność wędrowników rodzi dwie zasadniczo różne konsekwencje. Z jednej strony
dzieciaki w szczepie zaczynają nas podziwiać. Widzą, że trzymamy się razem, jesteśmy
świetnymi przyjaciółmi, nikt nas nie musztruje i nie wyciąga na nocny alarm. Do tego każdy z
wędrowników ma dużą swobodę działania. Same plusy.
Na naszych młodszych kolegach z pewnością zrobi to wrażenie , muszą mieć jednak ku temu
okazję. Często bowiem zdarza się tak, iż ta wędrownicza elitarność powoduje, że
bagatelizujemy sobie szczepowe imprezy, nie pojawiamy się na wspólnych biwakach, robimy
mnóstwo ciekawych i pożytecznych rzeczy ale z niewielu z nich korzystają młodsi harcerze w
szczepie. O wielu nawet nie mają zielonego pojęcia.
Za długi dystans?
A skoro nie wiedzą to i nie rozumieją. Statystyczny harcerz nie ma bladego pojęcia czym
zajmują się wędrownicy i czym różnią się od innych harcerzy. Przed oczami mam sytuację
sprzed kilku lat gdy do mojej drużyny miał przejść cały zastęp dziewczyn z drużyny
harcerskiej. Gdy z nimi rozmawiałem o ich obawach co do tej zmiany jako jedną z
najpoważniejszych wymieniły to, że „wędrownicy chodzą o wiele więcej i one nie wiedzą czy
przejdą w czasie rajdu tyle co oni”. Oczy zrobiły mi się okrągłe ze zdumienia.
Jeśli wędrownicy chcą czerpać z drużyn swego szczepu czy hufca nowych harcerzy to muszą
o nich zawczasu zadbać. Bo przez to dbają także o siebie. Powiem więcej. Drużyna
wędrownicza musi konsekwentnie budować swój wizerunek. Co się na niego składa?
Róbmy świetne rzeczy. I chwalmy się.
Przede wszystkim to co robimy. Wędrownicy podejmują się działań o jakich młodsi harcerze
mogą tylko pomarzyć. Nocowanie zimą pod namiotami, rowerowe wyprawy na drugi kraniec
Polski, służba w czasie spektakularnych wydarzeń. Wszystko co robimy może się młodszym
harcerzom podobać, wszystko to może zrobić na nich wrażenie. Może warto od czasu do
czasu zaprosić cały szczep na pokaz slajdów z takiej rowerowej eskapady? Bo choć ona dla
Was nie była niczym nadzwyczajnym to dla „młodszych braci” może być spełnieniem
marzeń. I nie zapomnijmy na taki pokaz zaprosić ich rodziców. Oni też za jakiś czas będą
decydowali czy puszczą dziecko na wędrowniczą zbiórkę za kilka miesięcy.
Być może nie jest złym pomysłem wywieszanie kilku zdjęć z naszych eskapad w harcówce w
której zbiórki mają harcerze. Może od czasu do czasu wręczyć specjalnie dla nich wydaną
broszurę w której przeczytają , że wędrownicy są fajni. I że każdy może być wędrownikiem.
W szczepie i dla szczepu
O tym jak będziemy postrzegani przez dzieciaki w szczepie decyduje też to, co w tym
szczepie robimy. Jestem przekonany, że choćby cała drużyna wędrownicza składała się z
drużynowych harcerskich i zuchowych to dzieci, którymi się oni zajmują nie bardzo kojarzą,
że ich instruktorzy to także wędrownicy. Drużyna wędrownicza musi się w szczepie pojawiać
jako całość i robić dla tego szczepu rzeczy, które sprawią radość przede wszystkim
dzieciakom. Zorganizowanie nudnej gry z historii harcerstwa, w której na punktach będą
leżeli w śpiworach znudzeni wędrownicy przyniesie bowiem więcej szkody niż pożytku.
Choć nie wszyscy mają ochotę pracować z maluchami czasami warto ich do tego nakłonić.
Pożytek będzie obustronny.
Pokażmy ideę
Z pewnością na naszych przyszłych wędrownikach wrażenie zrobi też to, że dla nas idea
wędrownicza to już nie zabawa, to narzędzie do tego by realizować nawet najambitniejsze
życiowe cele. Gdy mówiłem młodym harcerzom, którzy właśnie mieli przyjść do drużyny, że
harcerstwo nie jest najważniejsze w życiu, że wędrownictwo pozwala realizować marzenia
ale samo w sobie marzeniem być nie może to widziałem jak powoli opadają im szczęki.
Okazywało się, że wędrowników mieli za oszołomów, takich super harcerzy, ideały bez
skazy. A tu się okazuje, że wędrownicy to wcale nie oszołomy, że tą wielką ideę traktują
bardzo instrumentalnie. Strasznie mnie cieszy pokazywanie ludziom na przedprożu wieku
wędrowniczego, jak szeroki arsenał możliwości się przed nimi otwiera.
Szczególną opieką powinniśmy otoczyć zwłaszcza tych, którzy już wkrótce zasilić mają nasze
szeregi. W mojej drużynie z reguły w czasie obozów coraz częściej są oni zapraszani do
działań realizowanych przez wędrowników. Jednocześnie korzystają też z dobrodziejstw
jakimi na co dzień możemy się cieszyć. To nocne wymykanie się nad jezioro, już po ciszy
nocnej, wspólne dyskusje przy świeczce, wyjścia do kina. To pozwala nam ich poznać, im
zrozumieć czym tak naprawdę jest drużyna wędrownicza. Taki okres przejściowy jest
konieczny, bo nagły przeszczep z jednej drużyny do drugiej z reguły kończy się odrzutem.
Cały czas bądźmy elitarni
Oczywiście w tym budowaniu wizerunku nie powinniśmy rezygnować z tego co już mamy.
Ta aura wyjątkowości niezwykle nam pomaga. Przypomina mi się jeden z forteli jakiego użył
Tomek Sawyer z powieści Twaina. Zmuszony przez surową ciotkę do malowania parkanu
wymyślił, że wytworzy wokół tego zajęcia aurę wyjątkowej odpowiedzialności jaka ciąży na
kimś kto się tego zadania podejmie. Huck Finn dał się złapać na ten lep, długo namawiał
Tomka by pozwolił mu pomalować płot. Ten w końcu uległ. I każdy był szczęśliwy.
pwd. Filip Springer- redaktor naczelny Na Tropie, szef zespołu promocji Wyprawy
Wędrowniczej 2007, były drużynowy 79 Poznańskiej Drużyny Harcerskiej „Wilki”.
Dziennikarz i fotoreporter Polskiej Agencji Fotografów FORUM i Głosu Wielkopolskiego.