rozdzial 12


12 ZDRADZIECKI RYCERZ
Obóz świętował w tę noc. Gdy rozniosły się wieści o zbliżającym ataku, podniecenie i
oczekiwanie rozprzestrzeniły się jak dziki ogień, aż w końcu nie mogły już ograniczyć
się do kilku, dusznych namiotów. Elfy mrowiły się na ulicach jak kibice po meczu
hokejowym, wyrzucając w powietrze jedzenie, alkohol i inne, bardziej niejasne rzeczy.
Bębny i piszczałki rozbrzmiewały na wietrze pierwotne i mroczne, nadając dziki rytm.
Po każdej stronie obozu rozpalono masywne ogniska, ryczące niczym feniksy nocą,
podczas gdy armie Lata i Zimy tańczyły, śpiewały i przepijały noc.
Trzymałam się z dala od głównych ognisk, unikając tańczących i pijących, oraz innych
zachowań, dziejących się w cieniach. Stamtąd, gdzie stałam, trzymając kubek czarnej
herbaty rozgrzewającej mi dłonie mogłam dostrzec zarówno Letnie jak i Zimowe
ogniska i tańczące wokół nich ciemne sylwetki. Po Zimowej stronie gobliny i czerwone
kapturki śpiewały mroczne, wulgarne pieśni bitewne, zwykle o krwi, mięsie i różnych
częściach ciała, podczas gdy driady i nimfy kołysały się w hipnotyzującym tańcu wokół
Letniego obozu, poruszając się niczym gałęzie na wietrze. Sylf zatrzepotała w
powietrzu, ścigana przez satyra, a ogr przechylał do ust całą beczkę, kąpiąc twarz w
ciemnym płynie.
 Nie pomyślałbyś, że jutro będzie bitwa, wymamrotałam do Ash a, który opierał się o
drzewo, trzymając lekko zieloną butelkę między dwoma palcami. Od czasu do czasu
podnosił butelkę i brał pojedynczy łyk z jej szyjki, ale dobrze wiedziałam, że lepiej nie
prosić go, żeby się podzielił. Elfie wino było silne i nie miałam ochoty spędzić reszty
wieczoru nie nadając się do niczego albo prowadząc konwersację z olbrzymimi,
różowymi królikami.  Czy tradycją nie jest, aby świętować po zwycięstwie?
 A co, jeśli nie będzie jutra? Ash skierował spojrzenie na Zimowe ognisko, gdzie
gobliny śpiewał coś o palcach i tasakach do mięsa.  Wielu z nich nie dożyje, by
zobaczyć następny świt. A kiedy umieramy, nic nie pozostaje. Żadna egzystencja
poza tą. Choć jego głos był rzeczowy cień przemknął przez jego oczy. Pociągnął łyk
wina i spojrzał na mnie, unosząc jeden kącik ust.  Wydaje mi się, że wy śmiertelnicy
macie takie wyrażenie-jedz, pij i bądz wesoły, bo jutro możemy umrzeć?
 Och, to w ogóle nie jest niezdrowe, Ash.
Zanim zdążył odpowiedzieć coś wpadło do naszego niewielkiego miejsca, potknęło się
i rozwaliło się u moich stóp. To był Puck, miał zdjętą koszulkę i włosy w nieładzie.
Uśmiechnął się do mnie szeroko z wieńcem stokrotek oplatającym jego włosy i butelką
w dłoni. Grupa nimf stłoczyła się wokół niego sekundę pózniej, chichocząc. Cofnęłam
się, gdy go obległy.
 Och, cześć księżniczko! pomachał bezmyślnie, gdy nimfy podniosły go na nogi, wciąż
chichocząc. Jego włosy i oczy błyszczały i ledwo go poznawałam.  Chcesz rozegrać z
nami rundkę phouka?
 Um. Nie, dzięki Puck.
 Jak chcesz. Ale żyjesz tylko raz, księżniczko. I Puck pozwolił się odciągnąć nimfom,
znikając w tłumie przy ognisku. Ash potrząsnął głową i pociągnął łyk ze swojej butelki.
Odprowadzałam ich wzrokiem, nie wiedząc co powinnam czuć.
 To strona, której nigdy wcześniej u niego nie widziałam, wymamrotałam w końcu
kuląc ramiona przed wiatrem. Ash zaśmiał się.
 W takim razie nie znasz Koleżki tak dobrze, jak ci się wydaje. Mroczny elf odepchnął
się od drzewa, podszedł do mnie stając tuz obok i dotknął lekko mojego ramienia.
 Postaraj się odpocząć. Biesiada stanie się tylko jeszcze bardziej dzika w miarę upływu
nocy i możesz nie chcieć widzieć, co się dzieje, gdy elfy ekstremalnie się upijają. Poza
tym, przyda ci się przynajmniej kilka godzin snu przed rozpoczęciem jutrzejszej bitwy.
Zadrżałam podnosząc się, a żołądek zacisnął mi się na myśl o zbliżającej się wojnie.
 Czy też będę musiała walczyć? spytałam gdy szliśmy z powrotem do mojego
namiotu, żeby położyć się spać. Ash westchnął.
 Nie, jeśli ja mam w tej sprawie coś do powiedzenia., powiedział niemal do samego
siebie.  I nie sadzę, żeby Oberon także chciał cię w samym środku tego wszystkiego.
Jesteś zbyt ważna, żeby ryzykować, że ktoś cię zabije.
Ulżyło mi, ale w tym samym czasie przygniotła mnie wina. Byłam zmęczona tym, że
ludzie umierają wokół mnie, podczas gdy ja stoję w miejscu bezradna. Może nadeszła
pora, żebym zaczęła walczyć we własnych bitwach.
Dotarliśmy do mojego namiotu i zawahaliśmy się, serce nagle zaczęło mi walić jak
szalone. Czułam za plecami jego obecność, cichą i silną, przyprawiającą mnie o
mrowienie skóry. Ciemność za klapami wejścia do namiotu przyzywała kusząco, a
słowa tańczyły na końcu mojego języka, powstrzymywane przez zdenerwowanie i
obawę.
Wyduś to z siebie, Meghan. Poproś go, żeby został z tobą tej nocy. Co złego może się
stać? Powie nie? Skuliłam się w środku ze skrępowania. Ok, to byłoby kiepskie. Ale
czy naprawdę odmówi? Wiesz, że cię kocha. Na co czekasz?
Wzięłam oddech.  Ash& um& 
 Książę Ash! Zimowy rycerz maszerował wzdłuż namiotów i ukłonił się, gdy do nas
dotarł. Miałam ochotę go kopnąć, ale Ash wydawał się rozbawiony.
 Więc znów jestem księciem, co? Zadumał się lekko.  Niech będzie, czego chcesz,
Deylin?
 Królowa Mab zażyczyła sobie twojej obecności, wasza wysokość. Kontynuował
rycerz, całkowicie mnie ignorując.  Życzy sobie, żebyś spotkał się z nią w jej namiocie
w Zimowej części obozu. Pozostanę tu i będę ochraniał Letnią księżniczkę dopóki& 
 Nie odpowiadam już przed Królową Mab. Powiedział Ash, a rycerz zagapił się na
niego.  Jeśli moja dama życzy sobie, żebym poszedł spełnię jej prośbę. Jeśli nie,
poproszę cię, żebyś przesłał królowej poje przeprosiny.
Zimowy rycerz nadal wyglądał na oniemiałego, ale Ash odwrócił się do mnie poważny
i formalny, choć mogłam wyczuć głęboko w nim skrywany trumf.  Jeśli chcesz, żebym
został, powiedz tylko słowo, oznajmił cicho.  Albo mogę zobaczyć, czego chce Mab.
Twoje życzenie jest moim rozkazem.
Kusiło mnie, tak bardzo, żeby poprosić, by został. Chciałam zaciągnąć go do namiotu
i sprawić, żebyśmy obydwoje zapomnieli o wojnie, dworach i zbliżającej się bitwie,
przynajmniej na tę noc. Ale Mab byłaby jeszcze bardziej wściekła i naprawdę nie
chciałam wkurzać Zimowej Królowej bardziej, niż zdołałam do tej pory.
 Nie, westchnęłam,  Zobacz, czego chce Mab. Dam sobie radę.
 Jesteś pewna?
Skinęłam głową i wycofał się.  Będę w pobliżu, powiedział.  A Deylin będzie czekał na
zewnątrz. Możesz mu zaufać, ale jeśli będziesz mnie potrzebować wystarczy, że mnie
zawołasz.
 Tak zrobię, odpowiedziałam, obserwując jak odchodzi, dopóki nie zniknął w cieniu,
pozostawiając moją skórę pulsującą od niespełnionego pragnienia. Deylin posłał mi
urwany ukłon i odwrócił się, ustawiając się przed moim namiotem. Wzdychając
zanurkowałam w dół do namiotu i położyłam się na niskim łóżku, zakrywając poduszką
rozpaloną twarz. W głowie kłębiły mi się zakazane myśli i uczucia, czyniąc
zrelaksowanie się niemożliwym. Przez długi czas potrafiłam myśleć jedynie o pewnym
mroczny rycerzu i gdy wreszcie zapadłam w sen nadal pojawiał się w moich snach.
COŚ ZACISNAO SI na moich ustach w ciemności, tłumiąc mój okrzyk. Szarpnęłam
się, ale zorientowałam się, że lezę przykuta na plecach z rękami uwięzionymi pod
ciałem siedzącym okrakiem na mojej talii. Zamajaczył nade mną uzbrojony rycerz w
hełmie, z opuszczoną przyłbicą, zasłaniającą jego twarz.
 Shhhhhh. Rycerz przyłożył palec do swoich ust przy hełmie. Mogłam wyczuć, że
uśmiecha się za przyłbicą.  Rozluznij się, wasza wysokość. Będzie dużo prościej, jeśli
nie będziesz walczyć.
Zaczęłam desperacko stawiać opór, ale rękawica na moich ustach przycisnęła mnie z
powrotem ściskając, aż w oczach pojawiły mi się łzy. Rycerz westchnął.  Widzę, że
chcesz to zrobić w trudniejszy sposób.
Z rękawicy spłynęło na moją skórę lodowate zimno, paląc jak ogień. Wierzgałam i
kopałam, ale nie potrafiłam usunąć ciężaru ze swojej piersi, ani dłoni z moich ust. Lód
formował się na mojej skórze, rozprzestrzeniając się na policzki i szczękę, zamrażając
mi usta. Rycerz zachichotał i odsunął rękę, zostawiając mnie dyszącą przez nos pod
lodowym kneblem. Czułam, jakby ktoś spryskał mi twarz kwasem, a okrutne zimno
wżerało mi się w kości.
 Tak lepiej. Rycerz odsunął się, przenosząc swój ciężar bardziej równomiernie. I
patrząc na mnie z góry.  Nie chcielibyśmy, żeby nasz drogi Ash przybiegł zbyt prędko,
prawda?
Szarpnęłam się rozpoznając go. Znałam ten zadowolony z siebie, arogancki głos.
Rycerz dostrzegł moją reakcję i zaśmiał się.
Sięgając do swojego hełmu uniósł przyłbicę, potwierdzając moje przypuszczenia.
Serce zabiło mi mocniej, gdy zadrżałam gwałtownie, walcząc o kontrolę nad strachem.
 Tęskniłaś za mną, księżniczko? Rowan uśmiechnął się, jego diamentowo niebieskie
oczy błyszczały w ciemności i dyszałabym ze wstrętu, gdybym tylko mogła. Starszy
brat Ash a wyglądał teraz inaczej, jego niegdyś przystojna, spiczasta twarz
przypominała teraz krater surowego mięsa i brzydkich poparzeń. Z otwartych ran
sączył się na policzki płyn a jego nos odpadł, pozostawiając po sobie obrzydliwe dziury.
Przypominał mi szczerzącą się czaszkę, szkliste oczy zapadły się głęboko w głowę,
rozświetlone bólem i szaleństwem.
 Odstręczam cię? wyszeptał, gdy zwalczyłam odruch wymiotny.  To tylko próba,
księżniczko, obrzęd rytualny, który pozwoli mi przejść na druga stronę. Żelazo wypala
słabe, bezużyteczne mięso, dopóki nie narodzę się jako jeden z nich. Muszę jedynie
znieść ból, dopóki nie stanę się kompletny. Gdy Żelazny Król przejmie NIgdynigdy
będę jedynym elfem starej krwi, który wytrzyma zmiany.
Potrząsnęłam głową, chcąc mu powiedzieć, że się myli, że nie ma żadnego obrzędu
rytualnego, a fałszywy król jedynie wykorzystuje go jak pozostałych. Ale oczywiście nie
mogłam mówić przez lód, a Rowan nagle wyciągnął sztylet, onyksowe ostrze, cienkie
i ząbkowane jak brzegi zęba rekina.
 Żelazny Król chciał osobiście czynić honory, wyszeptał,  ale musisz być jedynie
odrobinę żywa, gdy tam dotrzemy. Myślę, że nim odejdziemy odetnę kilka palców i
zostawię za nami, żeby Ash je odnalazł. Co na to powiesz, wasza wysokość?
Przesunął ciężar, żeby uwolnić jedną z moich rąk, złapał mój nadgarstek i przygniótł
go do ziemi pomimo mojej dzikiej szamotaniny.  Och, skręcaj się dalej, księżniczko,
zagruchał.  Dzięki temu to staje się takie erotyczne. Podnosząc nóż ułożył go nad
moją ręką, wybierając palec.
Wzięłam głęboki oddech, by powstrzymać panikę i starałam się pomyśleć. Moja szabla
była blisko, ale nie mogłam ruszyć ramieniem. Użycie uroku mogło wyczerpać mnie
lub zemdlić, ale tym razem nie miałam innego wyboru. Gdy Rowan szturchał moje
obnażone palce końcówką noża, rysując maleńkie krople krwi i potęgując mękę
skupiłam się na rękojeści.
Drewno jest drewnem. Głos Puck a rozbrzmiał w mojej głowie. Niech będzie martwym
drzewem, burtą statku, drewnianą kuszą, alba zwykłym uchwytem do miotły. Lenia
magia, może przywołać je ponownie do życia, nawet jeśli tylko na chwilę. Skup się.
Przywołałam urok i lśniące ciernie eksplodowały w rękojeści, wbijając się przez
rękawice w ciało Rowan a. Pokój zawirował, gdy niemal natychmiast pojawiły się
zawroty głowy i straciłam połączenie, gdy Rowan zawył szarpiąc się do tyłu i uwalniając
moje ramię. Dokładnie tak, jak liczyłam. Z wewnętrznym krzykiem podniosłam się,
ignorując wzbierające nudności i wpychając oswobodzoną rękę pod jego przyłbicę,
szarpiąc jego ohydną, spaloną twarz.
Tym razem krzyk Rowana wstrząsnął płóciennymi ścianami. Upuszczając miecz
zaczął zakrywać twarz i pchnęłam go z całą mocą, jaką posiadałam. Podnosząc się
na nogi, okręciłam się i sięgnęłam jedną ręką po miecz, drugą szarpiąc swoją
zamarzniętą twarz. Lód odpadał w kawałkach, czułam się, jakby zabierał ze sobą płaty
skóry. Zamrugałam, żeby odpędzić łzy, gdy Rowan podniósł się na nogi z morderczym
wyrazem twarzy.
 Naprawdę myślisz, że mnie pokonasz? Rowan wysunął się naprzód, wydobywając
miecz, lodowo niebieski i ząbkowany jak nóż. Krew ściekała po jego twarzy, a jedno
oko było ściśnięte.  Dlaczego nie uciekłaś, księżniczko? zadumał się.  Uciekaj do
Ash a i swojego ojca-nie mogę gonić cię przez cały obóz. Powinnaś była uciec.
Zerwałam ostatni fragment z ust i rzuciłam go na ziemię między nami, czując smak
krwi.  Mam dość uciekania, powiedziałam, obserwując jak mruży jedno złote oko.  I
nie zamierzam również pozwolić ci dzgnąć mnie w plecy. Chcę, żebyś przekazał
wiadomość fałszywemu królowi.
Rowan uśmiechnął się, jego zęby zalśniły niczym kły na jego zniszczonej twarzy,
przysunął się bliżej. Trzymałam się gruntu, przyjmując pozycję obronną tak, jak
nauczył mnie Ash. Nadal się bałam, ponieważ widziałam Rowan a walczącego
wcześniej z Ash em i wiedziałam, że był nieporównywalnie lepszy ode mnie. Ale złość
przesłoniła teraz strach i skierowałam na niego miecz.  Powiedz fałszywemu królowi,
że nie musi po mnie nikogo przysyłać, powiedziałam najbardziej stanowczym głosem,
na jaki było mnie stać.  Idę po niego. Idę po niego, a kiedy go znajdę, zabiję go.
Zszokowana zdałam sobie sprawę z tego, że naprawdę tak myślałam. Teraz ty był on
albo moja rodzina, zarówno śmiertelna jak i elfia. Aby wszyscy inni mogli żyć, fałszywy
król musiał umrzeć. Jak kiedyś przepowiedział Grim stałam się zamachowcem
dworów.
Rowan zaszydził, niewzruszony.  Upewnię się, by mu to przekazać, księżniczko,
nabijał się ze mnie.  Ale nie wydaje mi się, żebyś uwolniła się ode mnie bez szwanku.
Zrobił kolejny krok naprzód i cofnęłam się w stronę wyjścia.  Myślę, że zachował ucho
jako trofeum tylko po to, żeby pokazać królowi, że go nie zawiodłem.
Wykonał oślepiająco szybki ruch, który mnie zaskoczył. Odskoczyłam do tyłu,
wymachując mieczem, żeby odparować cios i odchylając się by umknąć przed jego
mieczem, ale nie byłam wystarczająco szybka. Koniec ostrza drasną moją skórę,
pozostawiając smugę ognia wzdłuż mojego policzka. Cofnęłam się, potykając się o
coś w drzwiach i wypadłam do tyłu z namiotu.
Pozbawione życia, zamarznięte ciało Deylin a spoglądało na mnie oczami otwartymi w
szoku. Gdy tak patrzyłam ciało elfa pomarszczyło się, po czym rozpłynęło się jak
kostka lodu w mikrofalówce dopóki nie zostało nic, prócz kałuży wody w błocie.
Przeklinając podniosłam się na nogi, odsuwając się od wejścia. Palił mnie policzek i
czułam coś ciepłego ściekającego mi po twarzy.  Ash! Krzyknęłam, rozglądając się
dziko wkoło.  Puck! To Rowan! Rowan tu jest!
Obóz był ciemny i cichy. Elfy leżały nieprzytomne na ziemi tam, gdzie upadły i chrapały,
wszędzie były porozrzucane butelki i kufle. Dym unosił się leniwie w powietrzu ze
zwęglonych belek, a żar migotał słabo w ciemności.
Rowan wynurzył się z namiotu odsuwając klapy wejścia i bezczelnie stając na widoku,
przez cały czas podśmiewując się szyderczo. Wciąż uśmiechając się przyłożył do ust
dwa palce i wydobył przeszywający gwizd, który rozniósł się ponad drzewami.
 Będziesz teraz uciekać, księżniczko? zapytał, gdy elfy zaczęły pojękiwać i wybudzać
się, mrugając zdezorientowane.  Jak masz zamiar zabić Żelaznego Króla, gdy nie
potrafisz nawet przejść przez jego rycerza?
 Znajdę sposób, powiedziałam, trzymając szablę wymierzoną w jego pierś.  Zrobiłam
to już wcześniej.
Rowan zachichotał.  W takim razie będziemy tego oczekiwać, księżniczko. Pozdrów
ode mnie Ash a.
 Rowan!
Wściekły krzyk Ash a rozniósł się echem po obozie. Mroczny książę pojawił się znikąd
u mego boku, gniew wirował wokół niego w czarno-czerwonej chmurze. Wyraz jego
twarzy, gdy mierzył się z bratem był przerażający-to puste, szkliste, mordercze
spojrzenie, które obiecywało, że nie będzie żadnej litości.
Rowan roześmiał się i uniósł ramię.
Nad naszymi głowami rozległ się wrzask i wielka, łuskowata, brązowa wiwerna opadła
przed nami, rycząc i chłoszcząc ogonem. Zauważyłam błyszczący, zatruty kolec
pędzący w moją stronę i machnęłam dziko szablą, wcinając się w końcówkę. Kolec
wraz z końcówką ogona odpadły drgając na ziemi, ale siła uderzenia zwalił mnie z nóg.
W tej samej sekundzie miecz Ash a wystrzelił w powietrze przecinając jedno z
bulwiastych, żółtych oczu.
Wiwerna zaskrzeczała i cofnęła się, jednym szybkim ruchem Rowan wskoczył na
łuskowatą szyję, która poderwała się do góry, bijąc powietrze poszarpanymi,
obleczonymi skórą skrzydłami. Wznosząc się nad naszymi głowami ogromny gad
wystrzelił ponad linie drzew i zniknął w wyrwie, prowadzącej do Żelaznego Królestwa,
a drwiący śmiech Rowana unosił się w powietrzu.
Dysząc Ash, schował swój miecz i pomógł podnieść mi się na nogi.  Meghan, nic ci nie
jest? zapytał, jego spojrzenie przeskakiwało po mojej twarzy, zatrzymując się na moim
rozciętym policzku.  Przepraszam, że nie dotarłem tu szybciej. Mab chciała pełnego
raportu od czasu, gdy zostaliśmy wygnani. Co się stało?
Skrzywiłam się. Mówienie sprawiało mi teraz ból. Moje usta były otarte do mięsa i
zakrwawione, czułam jakby ktoś przyłożył mi lewą stronę twarzy do rozgrzanej
kuchenki.  Zjawił się w moim namiocie, chwaląc się, że zostanie Żelaznym elfem i że
Żelazny Król na mnie czeka. Miał zamiar odciąć mi palce i zostawić ci je do
znalezienia, kontynuowałam, patrząc na Ash a, zauważając, jak zwęża oczy,  ale to
było zanim zaczęłam wydrapywać mu oczy. Auć. Ostrożnie zbadałam policzek,
krzywiąc się, gdy zauważyłam krew na palcach.  Drań.
 Zabiję go, wymamrotał Ash tym swoim delikatnym, przerażającym głosem. Brzmiało
to jak przysięga, choć nie wypowiedział jej słów. Morderczy wyraz jego oczu mówił
wystarczająco głośno.
 Księżniczko! pojawił się nagle Puck, wciąż bez koszulki, jego włosy wyglądały, jakby
zagniezdził się w nich sęp.  Co się stało? Czy to Rowan uciekał stąd w cholerę? Co
się dzieje?
Skrzywiłam się do niego, ledwo powstrzymując się od spytania, co robił przez całą noc.
Kwiaty nadal były wplecione w jego włosy i nie byłam w stanie stwierdzić, czy to ślady
paznokci tkwiły na jego nagiej skórze.  To był Rowan, powiedziałam zamiast tego.
 Nie wiem, jak prześlizgnął się do obozu, ale to zrobił. I możesz być pewien, że jest w
drodze, aby przekazać fałszywemu królowi, że tu jestem.
Ash zmrużył oczy.  więc lepiej, żebyśmy byli na nich gotowi.
Ostre dudnienie rogu rozeszło się echem ponad drzewami, głośne i nagłe. Za nim
pojawiło się następne i jeszcze kolejne, aż elfy wyrwały się ze snu lub wychyliły z
namiotów mrugając w reakcji na alarm. Ash uniósł głowę i powiódł nią za dzwiękiem,
cień złośliwego uśmiechu przeciął jego twarz.
 Nadchodzą.
Obóz eksplodował zorganizowanym chaosem. Elfy poderwały się na nogi, chwytając
broń i zbroję. Pojawili się kapitanowie i porucznicy, wykrzykując komendy i kierując
swoimi oddziałami aby utworzyły rzędy. Trenerzy gryfonów i wiwern biegli do swoich
bestii, żeby przygotować je do walki, a rycerze zaczęli siodłać swoje rumaki, podczas
gdy konie wierzgały głowami i podskakiwały w oczekiwaniu. Przez chwilę miałam
surrealistyczne wrażenie, że jestem w środku średniowiecznego filmu fantasy, w stylu
Władcy Pierścieni, gdy wszyscy rycerze i ich konie pędzili w różne strony. Potem pełnia
realności tej sytuacji uderzyła mnie, przyprawiając mnie o lekkie nudności. To nie był
film. To była prawdziwa bitwa, z prawdziwymi kreaturami, które zrobią wszystko, co w
ich mocy, żeby mnie zabić.
 Meghan Chase!
Para żeńskich satyrów pokłusowała do mnie uchylając się i balansując wśród tłumu,
rozbryzgując błoto włochatymi, kozimi nogami.  Twój ojciec wysłał nas, żeby upewnić
się, że jesteś odpowiednio ubrana do bitwy, powiedziała jedna z nich, gdy się zbliżyły.
 Ma coś zaprojektowanego specjalnie dla ciebie. Jeśli możesz pójdz z nami, proszę.
Skrzywiłam się. Ostatnim razem, gdy Oberon miał coś zaprojektowanego specjalnie
dla mnie była to okropnie fantazyjna suknia, której noszenia odmówiłam. Ale Ash
uwolnił moje ramię i dał mi delikatnego kuksańca wskazując na czekające satyry.
 Ash& 
 Niebawem wrócę. Dbaj o nią, Koleżko. i odbiegł truchtem, znikając w tłumie.
Satyry skinęły do mnie ręką niecierpliwie i poszliśmy za nimi do dziwnego, białego
namiotu po Letniej stronie obozu. Materiał był lekki jak mgiełka, udrapowany na
słupach w delikatnych stojakach, przypominających mi niebezpiecznie pajęcze sieci.
Satyry podniosły dla mnie klapy namiotu, ale odwróciłam się i zatrzymałam Puck a przy
wejściu stanowczo mówiąc mu, że będzie musiał poczekać na zewnątrz, gdy będę się
przebierać. Zignorowałam jego głupi uśmieszek i mając nadzieję, że nie przemieni się
w mysz, aby móc się wślizgnąć by podglądać i weszłam do środka.
Wnętrze namiotu było ciemne i ciepłe, ściany pokrywała taśma tapicerska, która
szeleściła i ślizgała się, jakby biegały po niej setki maleńkich istot. Wysoka, blada
kobieta o długich, ciemnych włosach czekała na mnie w mrocznym pomieszczeniu, jej
oczy błyszczały jak dwie, czarne kule na jej spiczastej twarzy.
 Meghan Chase, wychrypiała kobieta, śledząc wielkimi czarnymi oczami każdy mój
ruch.  Przybyłaś. Jakie to niespodziewane, że znów się spotykamy.
 Lady Weaver. Skinęłam głową, rozpoznając główną szwaczkę Letniego Dworu i
walcząc z chęcią roztarcia ramion. Poznałam ją wcześniej w czasie pierwszej wyprawy
do Zaklętej Krainy i jak poprzednio, jej obecność sprawiała, że wszystko zaczynało
mnie swędzieć, jakby tysiące robaków oblazło moją skórę.
 Podejdz, podejdz, powiedziała Lady Weaver, przywołując mnie jedną, bladą, pajęczą
ręką.  Bitwa zaraz się rozpocznie, a twój ojciec życzył sobie, abym zaprojektowała ci
zbroję. Poprowadziła mnie na koniec namiotu, gdzie coś zalśniło w mroku,
podtrzymywane przez cienkie, białe nici.  Jak do tej pory to moja najlepsza praca. Co
o niej myślisz?
Na pierwszy rzut oka wyglądało to jak swego rodzaju długi płaszcz ściągnięty w talii i
rozszerzony nad nogami. Po bliższym przyjrzeniu dostrzegłam, że materiał był
wykonany z maleńkich łusek, giętkich w dotyku, a jednak niewiarygodnie
wytrzymałych. Tył był usiany zawiłym deseniem, który wydawał się niemal
geometryczny. Rękawice, nagolenniki, legginsy i buty były wykonane z tego samego,
łuskowatego materiału, dopełniając ubioru.
 Wow, powiedziałam, przybliżając się.  Jest piękna.
Lady Weaver pociągnęła nosem.
 Jak zwykle moje talenty są niedoceniane, westchnęła pstrykając palcami na dwa
satyry, które popędziły w jej stronę.  Oto jestem, najwspanialsza główna szwaczka w
Nigdynigdy, zredukowana do tkania zbroi ze smoczych łusek dla niewybrednych
mieszańców. Niech będzie, dziewczyno. Przymierz ją. Będzie pasowała idealnie.
Satyry pomogły mi wbić się w zbroję, która okazała się lżejsza i bardziej elastyczna niż
się spodziewałam. Pomijając rękawice i nagolenniki, nawet nie czułam, że miałam na
sobie zbroję. Co, jak zgaduję stanowiło cel.
 Niezle, dobiegł mnie głos od drzwi i Puck wspacerował do środka. Zamrugałam
zaskoczona. On również był ubrany do bitwy w skórzany napierśnik nałożony na
srebrnozieloną kolczugę, ciemne skórzane rękawice i wysokie do kolan buty. Z jego
paska zwisała zielona tkanina, ozdobiona poskręcanymi winoroślami i liśćmi, a z jego
obojczyków sterczały cienkie naramienniki, niczym twarda, kolczasta kora.
 Zaskoczona, księżniczko? Puck wzruszył ramionami, wprawiając w drganie kolce na
swoich naramiennikach.  Zwykle nie noszę zbroi, ale w końcu zazwyczaj nie muszę
stawiać czoła armii Żelaznych elfów. Pomyślałem, że równie dobrze mogę mieć jakąś
ochronę. Zbadał wzrokiem mój strój i pokiwał głową z uznaniem.  Imponujące.
Prawdziwe smocze łuski-to powstrzyma niemal wszystko.
 Mam nadzieję, wymamrotałam, a Lady Weaver prychnęła.
 Oczywiście, że tak, dziewczyno, warknęła, zaciskając swoje anemiczne usta.
 Myślisz, że kto zaprojektował tę zbroję? A teraz, sio. Mam inne rzeczy, nad którymi
musze popracować. Uciekajcie!
Odeszliśmy z Puck iem, wychylając się z namiotu. Obóz był teraz niemal pusty, jeden
przy drugim szeregi Letnich i Zimowych elfów wyznaczały linię wzdłuż brzegu
metalowego lasu. Czekając aż rozpocznie się bitwa.
Zadrżałam i potarłam ramiona. Jakby czytając mi w myślach Puck przysunął się bliżej
i położył mi dłoń na łokciu.  Nie martw się, księżniczko, powiedział. I choć jego głos
był lekki, zbliżał się niebezpiecznie do uśmiechu.  Każdy Żelazny skurczybyk, który
chce cię dostać będzie musiał najpierw przejść przeze mnie. Przewrócił oczami,  I
oczywiście stojącego tam mrocznego rycerza.
 Gdzie? podążyłam za jego spojrzeniem w sama porę, żeby zobaczyć Ash a
wyłaniającego się zza namiotu i idącego w naszą stronę. Jego zbroja lśniła w słońcu,
czarna z lodowo srebrną głową wilka na napierśniku. Wyglądał niezwykle
niebezpiecznie niczym czarny rycerz z legend z obszarpaną peleryną powiewającą za
jego plecami.
 Oberon cię wzywa, ogłosił, przyjmując widok mojej zbroi pojedynczym, aprobującym
spojrzeniem.  Chce, żebyś stała bliżej tyłu, gdzie nie dosięgnie cię walka. Ma pluton
ochroniarzy, stacjonujących tam, by bronić& 
 Nie idę.
Obydwaj, Ash i Puck zamrugali patrząc na mnie.  Będę walczyć, powiedziałam
najbardziej stanowczym głosem, na jaki było mnie stać.  Nie chcę tkwić z tyłu i
obserwować, jak wszyscy dla mnie giną. To również moja wojna.
 Jesteś pewna, że to dobry pomysł, księżniczko?
Spojrzałam na Pucka i uśmiechnęłam się.  A masz zamiar mnie powstrzymać?
Wstrzymał ręce.  Nawet bym o tym nie marzył. Wyszczerzył zęby w uśmiechu i
potrząsnął głową.  Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.
Spojrzałam na Ash a zastanawiając się, co on o tym myśli i czy będzie próbował mnie
od tego odwieść. Odwzajemnił spojrzenie z poważną miną nauczyciela zwracającego
się do ucznia, mierząc mnie wzrokiem.  Nigdy nie walczyłaś w prawdziwej wojnie,
powiedział delikatnie, i wyczułam ślad zmartwienia w jego głosie.  Nie wiesz, jak
wygląda prawdziwa bitwa. W niczym nie przypomina pojedynku jeden na jednego.
Będzie brutalna, krwista i chaotyczna i nie będziesz miała czasu na myślenie o tym,
co robisz. Rzeczy, które widziałaś rzeczy, których doświadczyłaś& nic nie przygotuje
cię na to. Koleżka i ja będziemy ochraniać cię najlepiej jak potrafimy, ale będziesz
musiała walczyć i zabijać. Bez litości. Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz?
 Tak. Uniosłam podbródek i odpowiedziałam spojrzeniem napotykając jego wzrok.
 Jestem pewna.
 Dobrze. Skiną raz głową i odwrócił się do majaczącego lasu.  Ponieważ nadchodzą.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pan Wolodyjowski Rozdzial 12
rozdzial (12)
rozdzial (12)
rozdzial (12)
Dlaczego zwierzęta 13 Rozdział 12 – Dokumentacja
rozdzial (12)
rozdzial (12)
Rozdział 12 Konfiguracja sieci WAN opartej na Linuksie
14 Rozdzial 12
ROZDZIAŁ 12 Dziedziczny rak żołądka
ROZDZIAŁ 12 Dziedziczny rak żołądka
rozdzial (12)

więcej podobnych podstron