Za rządów Tuska, szkoła coraz droższa


Za rządów Tuska, szkoła coraz droższa  Zbigniew Kuzmiuk
Aktualizacja: 2011-08-17 10:18 am
Szybkimi krokami zbliża się początek nowego roku szkolnego i rodzice dzieci w wieku szkolnym
w księgarniach dowiadują jak kosztowne będzie w tym roku pójście ich latorośli do szkoły.
Same książki kosztują 25-30% drożej niż w roku poprzednim. Koszt książek dla ucznia pierwszej klasy
to minimum 300 zł, gimnazjalisty 400-500 zł, licealisty 600-700 zł, to średnio 60-100 zł więcej niż rok
wcześniej.
Wzrost cen to między innymi efekt wprowadzenia 5% VAT na podręczniki szkolne (do tej pory
obowiązywała stawka zerowa), a także nasilonych procesów inflacyjnych (roczna inflacja na poziomie
5%) co powoduje, że producenci książek i handlowcy próbując zachować dotychczasowy poziom
dochodów, podnieśli ceny o blisko jedna trzecią.
Ale przecież podręczniki to zaledwie część kosztów związanych z pójściem dziecka do szkoły.
Niezbędne są przybory szkolne, zeszyty, tornistry, a także nowa odzież i obuwie. Szacuje się, że pełne
wyposażenie dziecka do szkoły od książek po ubranie i to przy korzystaniu z tanich sklepów będzie
kosztować od 1000 do 1500 zł
Wzrost cen wyposażenia szkolnego odczują rodzice wszystkich 6,5 mln dzieci, które w tym roku
rozpoczną rok szkolny ale w sposób szczególny rodzice w rodzinach niezamożnych i w rodzinach
wielodzietnych. Na trójkę dzieci w tym roku trzeba wydać przynajmniej 3 tysiące i to są dla tych rodzin
ogromne pieniądze, nawet jeżeli część z nich skorzysta z zakupu używanych książek.
Nie wszyscy jednak mają taką możliwość po na skutek ciągłych zmian programowych, co roku
zmieniają się podręczniki i w związku z tym konieczne jest kupowanie nowych książek.
Jeżeli jeszcze wezmiemy pod uwagę, że jak podaje GUS w dorocznym raporcie o skali ubóstwa w roku
2010, ponad 2,2 mln Polaków żyje w skrajnym ubóstwie i w tym ponad 600 tysięcy to są dzieci w wieku
szkolnym, to trudno sobie wyobrazić, aby te rodziny były w stanie odpowiednio wyposażyć swoje dzieci
w podręczniki i przybory szkolne.
W tej dramatycznej sytuacji z pomocą dla tych rodzin najuboższych powinno pospieszyć państwo ale
niestety rząd Tuska tę pomoc raczej ogranicza.
Ministerstwo Edukacji mimo ,że od 2 lat wprowadza reformy programowe i w związku z tym kolejne
roczniki szkolne, których to dotyczy mogą korzystać tylko z nowych podręczników, wycofało się z
deklaracji dostarczenia tym uczniom darmowych podręczników.
Od 5 lat nie był waloryzowany próg dochodów na osobę w rodzinie upoważniający do zasiłków
rodzinnych (obecnie 351 zł) i innych form wsparcia socjalnego (w tym szkolnych stypendiów socjalnych)
co powoduje, że zasiłki rodzinne w 2004 roku popierano na 5,5 mln dzieci, a już w roku 2009 tylko na
3,3 mln dzieci.
Oznacza to radykalne zmniejszenie liczby dzieci, które mogą korzystać z dopłat do książek w ramach
tzw. wyprawek, które w tym roku wynoszą 180 zł dla uczniów podstawówek i 325 zł dla uczniów
gimnazjum.
1
Gwałtownie zmniejsza się także ilość uczniów korzystających ze stypendiów socjalnych wypłacanych w
ramach Narodowego Programu Stypendialnego na realizację którego przeznaczane są środki unijne.
Jeszcze w roku 2007 z tych stypendiów korzystało aż 1,3 mln uczniów, w nadchodzącym roku szkolnym
może to być najwyżej 500 tys. uczniów.
Mimo , że ta sytuacja jest rządzącym znana, w tym roku nie było nawet próby zmierzenia się z tymi
problemami w edukacji. Z całą bezwzględnością skutki radosnej twórczości Pani Minister Hall i całego
rządu Donalda Tuska, zostały przerzucone na rodziców dzieci.
Część z nich zapewne zaciśnie zęby, ograniczy wydatki na inne cele i sfinansuje wydatki związane z
edukacją swoich dzieci. Ale coraz większa część nie ma już żadnego pola manewru w swoich
domowych budżetach i bez pomocy państwa sobie nie poradzi.
Chyba, że rząd Tuska chce doprowadzić do sytuacji, w której część dzieci, nie będzie uczęszczać do
szkoły ze względu na sytuację materialną swoich rodziców.
Zbigniew Kuzmiuk
2


Wyszukiwarka