UBOCZNE SKUTKI POPULARYZACJI FIZYKI I ASTRONOMI


 URANIA  Postępy Astronomii urania.pta.edu.pl/science.html
UBOCZNE SKUTKI POPULARYZACJI FIZYKI I ASTRONOMII
W ostatnich dziesięcioleciach widoczny jest lawinowy wprost rozwój nauki. Szacuje się, \e nasza
wiedza o świecie podwaja się co kilkanaście lat. Przybywa coraz więcej nowych faktów, nowych
danych doświadczalnych, a przy okazji tak\e nowych idei teoretycznych, starających się
zinterpretować dane empiryczne.
Fizyka weszła na tę drogę przyspieszonego rozwoju na początku naszego wieku, kiedy to pojawiły
się dwie nowe wielkie teorie  teoria względności oraz mechanika kwantowa. Zmieniły one nasz
dotychczasowy obraz świata w stopniu porównywalnym z rewolucją kopernikańską. Minęło wiele lat,
zanim fizycy jakoś przetrawili w swej świadomości te nowe koncepcje. Spory o ich interpretację
trwały dziesięciolecia i tak całkiem nie wygasły do dziś.
Obraz świata, jaki tworzą nauki przyrodnicze  w tym tak\e fizyka i astronomia  jest
składnikiem ogólnoludzkiej kultury, tak jak sztuka czy religie. Aby jednak nowa idea naukowa stała
się faktycznie takim składnikiem naszej kultury, musi zacząć funkcjonować w powszechnej
świadomości. Musi  trafić pod strzechy . Kopernikański obraz świata pełni ju\ taką rolę. Naucza się o
nim ju\ na poziomie podstawowym i jest powszechnie przyjmowany jako pewna oczywistość. W
pewnym stopniu mo\na to rozciągnąć na całą tzw. fizykę klasyczną. I nie chodzi tu o powszechną
znajomość wzorów matematycznych, bo nie to jest najwa\niejsze. Funkcjonują w miarę znośnie
intuicyjnie wyczuwane prawidła kinematyki, grawitacji czy elektromagnetyzmu. Zdą\yliśmy się do
nich przyzwyczaić.
Zupełnie inaczej ma się sprawa z teoriami fizyki XX wieku. Wprawdzie trafiły ju\ do programów
szkolnych pewne elementy wiedzy o budowie atomu i o cząstkach subatomowych, ale to nie znaczy,
\e naucza się powszechnie czym jest w istocie mechanika kwantowa lub teoria względności. A
przecie\ w drugiej połowie XX wieku na gruncie owych teorii rozwinęły się kolejne nowe idee,
jeszcze bardziej abstrakcyjne i jeszcze bardziej odległe od naszych codziennych doświadczeń i intuicji.
Aby wprowadzić je do szerszego obiegu w świadomości społecznej, dokonuje się prób
popularyzowania ich. Próbuje się językiem potocznym i przy pomocy pojęć powszechnie rozumianych
wyrazić to, co fizycy zwykle wyra\ają poprzez dość wyrafinowany język matematyczny. Stąd te\
pojawia się spora ilość ksią\ek popularnonaukowych (czy te\ innych form przekazu, z telewizyjnymi
programami popularnonaukowymi na czele) usiłujących spełnić to zadanie.
W ogólności zgadzam się z tezą, \e jest swego rodzaju moralnym obowiązkiem uczonych
upowszechnianie w społeczeństwie rezultatów swojej pracy. Popularyzacja wyników i odkryć
naukowych jest więc zajęciem godnym najwy\szego uznania. Ale te\ warto zdawać sobie sprawę z
tego, \e ró\ne dziedziny nauki ró\nie się do tej popularyzacji nadają. Pozostając przy najbli\szej mi, z
racji zawodu, fizyce i astronomii mo\na zauwa\yć, \e efekty popularyzacji współczesnych odkryć czy
teorii fizycznych bywają bardzo ró\ne. I tu zaryzykuję dość obrazoburczą tezę  czasem jest z tego
więcej szkody, ni\ po\ytku. Nie chodzi mi przy tym wcale o przypadki popularyzacji kiepskiej
jakościowo, nieudacznej czy mało kompetentnej. To się zdarza w popularyzacji ka\dej dziedziny
nauki. Natomiast moja teza jest następująca  niektóre koncepcje fizyki współczesnej, jak np. teoria
superstrun w dziesięciowymiarowej przestrzeni, modele wczesnego Wszechświata opisywane w tzw.
czasie urojonym, teorie unifikacji oddziaływań, kwantowa teleportacja, parowanie czarnych dziur i
jeszcze sporo innych podobnego typu tematów  tego wszystkiego dzisiaj jeszcze popularyzować
PUBLICYSTYKA  Uboczne skutki popularyzacji fizyki i astronomii
1
 URANIA  Postępy Astronomii urania.pta.edu.pl/science.html
się nie da. Jest to co najmniej przedwczesne, zwłaszcza dla tzw. szerokiego kręgu odbiorców. A
przecie\ takie próby się podejmuje. Tematy są nośne, wystarczy dać atrakcyjny tytuł, sławne nazwisko
autora, trochę reklamy i sukces wydawniczy murowany. Tu przecie\ te\ liczy się rynek. Przykładem
mo\e być choćby okrzyczana jako bestseller, ksią\ka Hawkinga   Krótka historia czasu , lub te\
 Hiperprzestrzeń autorstwa M. Kaku (a tak\e sporo innych). Wiem, \e szargam tu niemal świętości.
Przecie\ obaj wymienieni autorzy to światowej klasy fizycy kompetentni jak mało kto w tematyce, o
której piszą. A jednak, czy te przykładowe pozycje wydawnicze, a zwłaszcza niektóre ich rozdziały,
spełniają swoją rolę i przybli\ają szerokiemu odbiorcy opisywane idee? Czy nazwiska autorów oraz
fakt, \e nie posługują się oni wzorami matematycznymi jest ju\ wystarczającą rekomendacją
skutecznej popularyzacji? W moim odczuciu nie. Nie jest dla mnie jasne, do kogo tak właściwie
adresowane są ksią\ki podejmujące wy\ej wymienioną tematykę. Jeśli do czytelnika o pewnej
akademickiej wiedzy matematyczno fizycznej, to czemu nie u\yć paru pojęć i równań
matematycznych. To by takiemu czytelnikowi pomogło bardziej ni\ potok samych słów. Jeśli zaś
adresatem miał być tzw. szeroki krąg odbiorców, o wiedzy w najlepszym razie na poziomie przeciętnej
szkoły średniej, który na dodatek sporo ju\ zapomniał, to efekt takiej lektury mo\e być dość
zaskakujący. Najczęściej czytelnik taki zrozumie opisywane teorie w sposób dość odległy od ich
rzeczywistego znaczenia.
Ryzyko nieporozumień tkwi w kilku miejscach. Jedno z nich to u\ywana w popularyzowanej teorii
terminologia. Występują w niej często słowa funkcjonujące w języku potocznym, lecz mające tu
całkiem inne znaczenie. Czytelnik przewa\nie nie zwróci na to uwagi, zastosuje potoczny zakres
znaczeniowy i ju\ jego dalsze rozumowanie idzie błędnym torem. Inny rodzaj ryzyka bierze się z tego,
\e chcąc przybli\yć interpretację jakiejś abstrakcyjnej teorii, trzeba odwoływać się do ró\nych
porównań i codziennych przykładów, których sens jest ogólnie znany. Jednak analogie takie nigdy nie
są w stu procentach trafne. W najlepszym razie stanowią jakieś lepsze lub gorsze przybli\enie i nigdy
nie mo\na traktować ich zbyt dosłownie. Dość popularnym przykładem mo\e być porównywanie
ekspandującego Wszechświata do nadmuchiwanego balonika; ile\ nieporozumień wokół tego
powstaje! Innym przykładem są nieporozumienia związane z dualizmem falowo  korpuskularnym
obiektów mikroświata. Ile\ tam zamieszania pojęciowego powstaje przy próbach wyobra\enia sobie
tych nieszczęsnych elektronów lub fotonów, które raz trzeba traktować jak punktowe cząstki, a kiedy
indziej jak fale. Tu ka\dy chwyt popularyzatorski mo\e być mylący, albowiem nie ma odpowiednich
analogii w naszym świecie makroskopowym, które by dobrze pasowały.
Nasz język potoczny, którym musimy przedstawiać popularyzowane teorie, jest całkowicie
nieprzystosowany do prezentowania większości z nich. Ukształtował się on bowiem na przestrzeni
naszych dziejów, jako narzędzie dopasowane do opisywania świata makroskopowego, w którym
efekty kwantowe nie mają znaczenia, prędkości są małe w porównaniu z prędkością światła, zaś skale
odległości i czasu niewielkie w porównaniu ze skalą Wszechświata. Gdy fizyka w swych badaniach
wyszła poza ten zakres, gdy wkroczyła w świat subatomowy z jednej strony oraz w skalę
kosmologiczną z drugiej, to okazało się, \e pojawiły się zjawiska, których codziennym
dotychczasowym językiem opisać się nie da, gdy\ nie ma w tym języku odpowiednich słów i
pojęć. Fizycy potrafią opisywać te nowe sytuacje językiem równań matematycznych, ale w końcu
przychodzi etap, kiedy rezultaty obliczeń oraz wyniki eksperymentów trzeba jakoś zinterpretować, a
więc wypowiedzieć je słowami. A tu odpowiednich słów brakuje. Znajdujemy się jakby w sytuacji
mieszkańców d\ungli afrykańskiej, którzy wodę znają tylko w postaci cieczy lub pary. I gdyby któryś
PUBLICYSTYKA  Uboczne skutki popularyzacji fizyki i astronomii
2
 URANIA  Postępy Astronomii urania.pta.edu.pl/science.html
z nich wybrał się w daleką podró\ w okolice podbiegunowe i zobaczył tam lód i śnieg, to jak mógłby
mówić o tym swoim współplemieńcom? Przecie\ w ich narzeczu nie ma stosownych słów  lód,
śnieg  bo w ich świecie coś takiego nie występuje. Będzie on więc próbował u\yć jakichś analogii
ze swego języka potocznego. Ale jak to zrozumieją jego słuchacze?
Co mo\na więc w takiej sytuacji zrobić? Były dwie mo\liwości: albo dodać do języka potocznego
zupełnie nowe wyrazy i pojęcia (jakoś je definiując), albo u\ywać słownictwa ju\ istniejącego,
zmieniając jego zakres znaczeniowy. Tak się jakoś uło\yło, \e fizycy wybrali w większości to ostatnie.
Ceną za to jest ryzyko wielkich nieporozumień na tle znaczenia poszczególnych słów. A skutki tych
nieporozumień widać często w odbiorze popularyzowanych teorii fizycznych.
Reakcje odbiorców bywają ró\ne. Krytyczny wobec siebie czytelnik zdaje sobie sprawę z tego, \e
mimo swoich wysiłków wielu rzeczy nie rozumie lub nie jest pewny poprawności tego rozumienia.
Będzie mo\e próbował szukać innych zródeł wyjaśnienia. Jest to przynajmniej intelektualnie uczciwe.
Gorzej jednak, gdy ksią\ka (film, program TV) trafi do odbiorcy przekonanego o swej mądrości, który
prezentowane treści zrozumie po swojemu i będzie uwa\ał, \e wie ju\ wszystko i to wie najlepiej.
Kogoś takiego nawet trudno wyprowadzić z błędu. A ju\ zupełna klęska jest wówczas, gdy trafi to w
ręce kompletnego maniaka, który przekonany o swej genialności zaczyna na bazie zasłyszanej
popularyzacji konstruować swoje własne teorie i interpretacje. Ogarnięty poczuciem misji zaczyna je
głosić i publikować dalej, powołując się przy tym na wielkie nazwiska autorów ksią\ek
popularnonaukowych. Większość instytutów naukowych doświadczyło kontaktów z takimi
 geniuszami , przynoszącymi swe elaboraty z zamiarem ich upowszechnienia i nie przyjmującymi do
wiadomości słów krytyki. Są to ju\ przypadki skrajne, ale tym niemniej warto odnotować i taki
uboczny skutek popularyzacji. Fachowa skądinąd i kompetentnie napisana ksią\ka popularna, mo\e
stać się po\ywką dla ró\nych paranaukowych pomysłów. Liczne tego przykłady widać zarówno w
księgarniach, jak i w internecie (np. na liście dyskusyjnej pl.misc.paranauki). Rozwijające się w
ostatnich latach liczne ideologie z okolic tzw. New Age, tak\e często karmią się swoiście
przetworzonymi teoriami współczesnej nauki. Ró\ni guru szermujący naukową terminologią ubitą w
dziwaczny bełkot, potrafią znakomicie oddziaływać na odpowiednio podatnych słuchaczy. Ale to ju\
nieco inne zagadnienie zahaczające o psychologię i socjologię (a mo\e i psychiatrię).
Có\ więc, w kontekście opisanych powy\ej zjawisk, mo\na zrobić? Nie jest przecie\ mo\liwy
dzisiaj jakiś  Index Librorum Prohibitorum , zakazujący nieprzygotowanemu odpowiednio odbiorcy
zapoznawać się z najnowszymi teoriami fizyków. To ju\ nie te czasy (choć kiedyś było to skuteczne).
Trzeba prawdopodobnie pogodzić się z istniejącymi ubocznymi skutkami popularyzacji, tak jak
musimy jakoś \yć z ubocznymi skutkami motoryzacji, czy industrializacji. Mo\na jedynie starać się
jakoś minimalizować owe skutki, tak jak próbujemy zmniejszać skutki uprzemysłowienia, większą
dbałością o ochronę środowiska. Podobnie trzeba bronić się przed zaśmiecaniem  środowiska
kulturowego ró\nymi  intelektualnymi odpadkami , powstającymi jako produkt uboczny burzliwego
rozwoju nauk fizycznych.
prof. Jerzy Sikorski
Instytut Fizyki Teoretycznej i Astrofizyki
Uniwersytet Gdański
e-mail: fizjks@iftia.univ.gda.pl
Gdańsk, 05.VII.1998
( Postępy Astronomii  1998, 5, str. 220)
PUBLICYSTYKA  Uboczne skutki popularyzacji fizyki i astronomii
3


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pyaar Ke Side Effects Uboczne skutki miłości
EGZAMIN MATURALNY Z FIZYKI I ASTRONOMII

więcej podobnych podstron