Jaaceee


Fragment z rozdziału 14. Miasta Szkła ;]
na szybkiego ;)
-A ja mam tak po prostu siedzieć i patrzeć jak umawiasz się na randki, zakochujesz się w kimś
innym, bierzesz ślub... - Jego głos stał się napięty. - A w tym czasie będę umierał po trochu każdego
dnia, patrząc.
-Nie. Wtedy nie będzie ci to przeszkadzać  powiedziała, zastanawiając się, czy wytrzymała by to,
gdyby Jace się tym nie przejmował. Nie myślała tyle na przód, jak on to robił i kiedy próbowała
wyobrazić sobie jak to on zakochuje się w kimś innym, jak żeni się z inną, zwyczajnie nie potrafiła
sobie tego zobrazować, nawet w głowie. Widziała tylko pusty, czarny tunel  Proszę. Jeśli nie
będziemy niczego mówić. Jeśli będziemy udawać, że-
-Nie ma żadnego udawania  odezwał się Jace z całkowitą szczerością w głosie  Kocham cię. I
będę cię kochał aż do dnia mojej śmierci. I jeśli potem jest jakieś inne życie, wtedy również będę
cię kochał.
Zaparło jej dech w piersiach. Powiedział to  słowa, od których nie było odwrotu. Walczyła sama ze
sobą siląc się na odpowiedz, ale żadne słowo nie opuściło jej ust.
-I nie myśl sobie, że chcę być z tobą dlatego  dlatego, żeby pokazać sobie jakim jestem potworem
 powiedział. - I może jestem potworem. Nie znam na to odpowiedzi. Ale wiem, że chociaż płynie
we mnie demoniczna krew, to jest we mnie również krew ludzka. I nie potrafiłbym kochać cię tak,
jak teraz to robię, gdybym nie był choć w malutkiej części człowiekiem. Ponieważ demony pragną.
Demony nie kochają. A ja-
Wstał nagle i ruszył przez pokój w stronę okna. Wyglądał na zagubionego. Tak samo jak wtedy, w
Wielkim Holu, kiedy stał nad ciałem Maksa.
-Jace? - odezwała się Clary, zaalarmowana, kiedy nie odpowiedział. Zeszła z łóżka i podeszła do
niego. Położyła dłoń na jego ramieniu. On ciągle gapił się przez okno. Jego odbicie w nim było
niemal przezroczyste  niewyrazny zarys wysokiego chłopca i niższej dziewczyny. Jej dłoń
zacisnęła się na jego rękawie. - O co chodzi?
-Nie powinienem tak do ciebie mówić  odezwał się, nie patrząc na nią  Przepraszam. To zapewne
dużo do przełknięcia. Wyglądałaś na taką...zszokowaną  napięcie w jego głosie było takie, jakby
brało swoje zródło z prądu.
-Byłam  powiedziała  Przez ostatnie pięć dni zastanawiałam się czy mnie nienawidzisz. A potem
zobaczyłam cię dzisiaj i byłam praktycznie pewna, że tak właśnie jest.
-Nienawidzę cię? - powtórzył. Wyglądał jakby się pogubił. Wyciągnął dłoń i dotknął jej twarzy,
delikatnie, zaledwie opuszki palców muskały jej skórę. -Mówiłem ci, że nie mogłem spać. Jutro
przed północą będziemy albo na wojnie albo na łasce Valentine'a. To może być ostatnia noc w
naszym życiu, a przynajmniej ostatnia normalna. Ostatnia noc, kiedy to kładziemy się spać i
wstajemy rano, tak jak zawsze. I potrafiłem myśleć tylko o tym, że chciałbym spędzić ją z tobą.
Jej serce przyspieszyło. - Jace-
-Nie o to mi chodzi  rzekł.  Nie dotknę cię, nie jeśli nie będziesz tego chciała. Wiem, że to jest
złe. Boże, to jest pod każdym względem złe. Ale ja po prostu chcę przy tobie leżeć, obudzić się przy
tobie, chociaż raz, chociaż raz w moim życiu  w jego głosie dało się usłyszeć desperację. -To tylko
jedna noc. Spośród wielu innych rzeczy, jakie może mieć znaczenie?
Ponieważ, pomyśl jak będziemy się czuć rano. Pomyśl o ile trudniej będzie udawać przed
wszystkimi, że nic dla siebie nie znaczymy, po tym jak spędzimy razem całą noc. Nawet jeśli
będziemy tylko spać. To tak, jakby mieć przy sobie tylko odrobinkę narkotyku  co tylko sprawia, że
pragniesz więcej.
Ale zrozumiała dlaczego musiał powiedzieć jej to, co musiał*. Ponieważ to nie była prawda, nie dla
niego. Nic nie mogło tego pogorszyć, tak samo jak nie było niczego, co sprawiłoby to lepszym. To
co on czuł było prawdziwe i czy naprawdę mogła powiedzieć, że czuje inaczej? Nawet jeśli miała
nadzieję, że pewnego dnia może będzie do tego zdolna, nawet jeśli miała nadzieję, że pewnego
dnia, przez działanie czasu lub innych czynników przestanie czuć to, co teraz, nie miało to aktualnie
znaczenia. Nigdy niczego nie pragnęła bardziej, niż żeby spędzić tę noc z Jace'em.
-Zasłoń zasłony i chodz do łóżka  powiedziała  Nie mogę spać, gdy w pokoju jest tyle światła.
Na jego twarzy odmalowało się niedowierzanie. On naprawdę nie spodziewał się, że się zgodzi.
Clary zaskoczyło to odkrycie. Chwilę pózniej trzymał ją już w ciasnym uścisku, twarz schował w
jej włosach, wciąż trochę poplątanych. - Clary...
-Chodz do łóżka  powiedziała miękko. - Jest pózno  odsunęła się od niego i wróciła do łóżka.
Wgramoliła się na niego i naciągnęła kołdrę do talii. Jakoś, przez patrzenie na niego w ten sposób,
sprawy wydawały się inne. Jakby minęło już wiele lat, oni byli ze sobą tak długo, że robili to już
setki razy. Że każda noc należała do nich, nie tylko ta jedna. Oparła brodę na dłoni i o obserwowała
jak zaciąga zasłony, odpina białą kurtkę i przewiesza ją na krześle. Pod spodem nosił jasnoszary T-
shirt. Ciemne runy na jego odsłoniętych ramionach zdawałoby się, że błyszczały, kiedy on ściągał
pas z bronią i kładł go na podłodze. Rozwiązał buty, ściągnął je i ruszył w stronę łóżka. Bardzo
ostrożnie położył się obok Clary. Leżał na plecach, a głowę odwrócił w jej stronę, żeby na nią
spojrzeć. Mała strużka światła wleciała przez wąską szczelinę między zasłonami, ale wystarczyła,
żeby Clary mogła dostrzec kontur jego twarzy i jasną iskrę w jego oczach.
-Dobranoc, Clary  powiedział.
Jego ręce i dłonie płasko spoczywały po jego bokach. Zdawało się, jakby prawie nie oddychał.
Clary nie była pewna, czy ona sama oddycha. Przesunęła dłonią po prześcieradle, na tyle daleko, że
ich palce się zetknęły  tak delikatnie, że pewnie by ledwo zdała sobie z tego sprawę, gdyby nie
chodziło o Jace'a. Zakończenia nerwowe w opuszkach jej palców zaczęły ją kłuć. Uczucie było
takie, jakby trzymała je nad płomieniem. Poczuła jak się napiął, ale potem rozluznił. Zamknął oczy.
Jego długie rzęsy rzucały cienie na kości policzkowe. Uśmiechnął się, gdy poczuł, że ona go
obserwuje. Zastanawiała się jak będzie wyglądał rano. Z bałaganem na głowie i cieniami pod
oczami. Pomijając wszystko, ta myśl wysłała po jej ciele iskrę szczęścia. Splotła swoje place z jego.
-Dobranoc  wyszeptała. Ze złączonymi dłońmi, niczym dzieci w bajce, Clary zasnęła obok niego
w ciemności.
*tak doslownie to wzielam, bo sama nie zakapowalam o co jej chodzi ;D


Wyszukiwarka