Wiedzmin8


34






























VIII

Zobaczył bielone ściany i belkowany sufit komnatki nad kordegardą. Poruszył
głową krzywiąc się z bólu, jęknął. Szyję miał obandażowaną, grubo, solidnie,
fachowo.
- Leż czarowniku - powiedział Velerad. - Leż, nie ruszaj się.
- Mój... miecz...
- Tak, tak. Najważniejszy jest oczywiście twój srebrny, wiedźmiński miecz.
Jest tu, nie obawiaj się. I miecz, i kuferek. I trzy tysiące orenów. Tak, tak,
nic nie mów. To ja jestem stary dureń, a ty jesteś mądry wiedźmin. Foltest
powtarza to od dwóch dni.
- Dwóch...
- Ano, dwóch. Nieźle rozpłatała ci szyję, widać było wszystko, co tam masz
w środku. Straciłeś mnóstwo krwi. Szczęściem pognaliśmy do dworzyszcza zaraz po
trzecich kurach. W Wyzimie nikt nie spał tamtej nocy. Nie dało się. Okropnieście
tam hałasowali. Nie męczy cię moje gadanie?
- Kró... lewna?
- Królewna jak królewna. Chuda. I głupawa taka jakaś. Płacze bez ustanku. I
sika w łóżko. Ale Foltest mówi, że to się jej odmieni. Myślę, że nie na gorsze,
co, Geralt?
Wiedźmin zamknął oczy.
- Dobrze, idę już - Velerad wstał. - Odpoczywaj. Geralt? Zanim pójdę,
powiedz, dlaczego chciałeś ją zagryźć? Hę? Geralt?
Wiedźmin spał.

KONIEC KSIĄŻKI


Wyszukiwarka