032 12





B/032: H.von Ditfurth - Duch nie spadł z nieba







Wstecz / Spis
Treści / Dalej
12. Świat mieści się w mózgu
Odbicie wyprzedza oryginał
Podobnie jak ośrodki pnia mózgu połączyły funkcje wegetatywne w jednolite zespoły służące zaspokojeniu elementarnych potrzeb biologicznych, tak samo ośrodki międzymózgowia koordynują określone czynności ruchowe organizmu. Wychodząc zapewne od najprostszych zaczątków udało się ewolucji rozwinąć i zmagazynować w tej nowej części mózgu szereg stereotypowych programów zachowań, dzięki którym osobnik może rutynowo dawać sobie radę ze stawianymi mu przez środowisko wciąż nowymi zadaniami.
Postęp, jaki reprezentowała ta nowa możliwość, można opisać w rozmaitych aspektach. Na poziomie wegetatywnym każdy bodziec był jeszcze równoznaczny z ingerencją środowiska w organizm. Rozgrywka pomiędzy organizmem dbałym o swą samodzielność a środowiskiem, od którego mimo wszystko pozostawał uzależniony pod względem określonych potrzeb życiowych, toczyła się na powierzchni ciała. Przebiegała jeszcze wciąż w formie bezpośredniej, fizycznej wprost konfrontacji. Na poziomie miedzymózgowia zmieniło się to w sposób zasadniczy. Prawdopodobnie zaważył tutaj fakt, że światło prawie całkowicie utraciło dla zwierząt swoje pierwotne znaczenie źródła energii. Wynikła stąd, jak już mówiliśmy, szansa odwrócenia się od procesów biologicznych powodowanych przez światło w samym organizmie i skierowania uwagi na analizę źródeł wysyłających lub odbijających światło. Skutkiem było powolne powstanie optycznego zmysłu zdalnego.
Z czasem przyłączył się do niego zdalny zmysł akustyczny. Dzięki niemu skórny zmysł dotyku rejestruje już nie tylko bezpośrednie dotykanie przez obiekt trafiający na powierzchnię ciała. Pulsacje ciśnienia rozchodzące się w atmosferze
albo pod wodą
przenoszą również ślady wydarzeń odległych w przestrzeni. Narząd Cortiego w uchu wewnętrznym jest późnym potomkiem skóry, który wyspecjalizował się w odbieraniu tych sygnałów.
Zanim doszło do tych zmian organizm również pozostawał w kontakcie ze światem zewnętrznym (dzięki bodźcom pierwotnym), ale ten odbierany był jako ingerencja. Był albo czynnikiem szkodliwym, na który należało reagować obroną, albo użytecznym materiałem, na przykład pokarmem. Znaczenie jego było zawsze z góry ustalone.
Wszystko to już nie dotyczy stwarzanego przez zmysł zdalny stosunku do środowiska. Bodziec przenoszony przez ośrodek, który sam jest obojętny (a więc przez fale świetlne bądź powietrzne) i który zawiera informacje o czymś w świecie zewnętrznym, co jest ode mnie jeszcze oddzielone przestrzenią, a więc czego jeszcze nie ma
oto rzecz zupełnie nowa. Odbieranie sygnałów na odległość oznacza zwłokę; każda rozgrywka biologiczna jest najpierw zapowiedziana, jest pewną możliwością, a wyprzedzająca ją informacja nie jest identyczna z tym, co zapowiada. Stąd także znaczenie jej nie jest wcale z góry przesądzone, lecz wymaga zinterpretowania przez doświadczenie
które na tym szczeblu jest ciągle jeszcze doświadczeniem ponadindywidualnym, wrodzonym.
Tym samym informacja jest pozbawiona cech charakterystycznych dla bodźca w jego formie pierwotnej, a więc: identyczności z aktualną biologiczną rozgrywką i
co się z tym wiąże
ustalonego a priori znaczenia. Dlatego by uniknąć wszelkich nieporozumień i pomyłek, będziemy odtąd określać ową pośrednią informację przekazywaną przez zmysł zdalny
znajdującą się jeszcze wciąż głęboko poniżej poziomu prawdziwego postrzegania
jako sygnał.
Owa stworzona przez zmysły zdalne możliwość komunikowania się ze światem zewnętrznym nie tylko w formie bezpośrednich bodźców
ten pierwotny stosunek naturalnie nadal istnieje
lecz także za pośrednictwem sygnałów, stwarza całkowicie nową sytuację: akcja przenosi się z powierzchni organizmu na zewnątrz, do środowiska.
Wszystko to oznacza znamienny postęp. Pomimo to zasady powstawania, które go zrodziły, nie były z gruntu nowe. Programy zachowań nie są niczym innym jak zespołami skoordynowanych działań ruchowych. To, czego pień mózgu dokonał z dostępnymi sobie organicznymi procesami wegetatywnymi, międzymózgowie powtórzyło z możliwościami ruchowymi organizmu. Rozwój ten nastąpił, z chwilą gdy zmysły zdalne dały międzymózgowiu szansę antycypacyjnego reagowania na bodźce.
Zbieżność między tymi dwoma poziomami czynnościowymi zawiera jeszcze jeden równie interesujący jak ważny aspekt, któremu chcemy poświęcić ten rozdział. Jest nim fakt, że wszystkie formy i funkcje przystosowane do środowiska mają również charakter odbicia. Na poziomie międzymózgowia ta znana nam już okoliczność nagle pociąga za sobą rewolucyjne konsekwencje dla naszego rozumienia świata.
Przy omawianiu wegetatywnego zespołu marznięcia zająłem się szczegółowo faktem, że informacja o świecie zewnętrznym dostaje się do organizmu całkowicie nieuchronnie, jak gdyby mimo woli, jako skutek przystosowania tych funkcji do zmiennych warunków środowiska. Gdyby w pniu mózgu marznącej istoty, która właśnie tym marznięciem broni się wegetatywnie przed grożącym jej zziębnięciem, siedział jakiś fizjolog, mógłby on
stwierdziłem
poznać po przebiegających tam procesach regulacyjnych, że w świecie poza granicami danego organizmu musiało się ochłodzić.
Właściwość środowiska, do której przystosowanie się odnosi, nieuchronnie odbija się w przystosowanej formie czy funkcji. W tym sensie, mówiąc słowami Konrada Lorenza, płetwa jest odbiciem wody, a skrzydło ptaka odbiciem charakterystycznych cech powietrza. Ale w tym samym sensie także w pniu mózgu istoty dostatecznie rozwiniętej, żeby móc celowo nastawić swoje wegetatywne reakcje na biologicznie ważne warunki środowiska
te właśnie cechy środowiska się odbijają.
Zupełnie to samo odnosi się do poziomu międzymózgowia. Tutaj również występuje podobny dopełniający stosunek pomiędzy przystosowaniem a odbiciem. A ponieważ na tym poziomie, odpowiednio do wyższego szczebla rozwoju, przystosowanie do środowiska jest nieporównywalnie bardziej szczegółowe i bardziej zróżnicowane, w takim samym stopniu odbicie jest pełniejsze.
Wynika z tego bardzo dziwna konsekwencja, rewolucjonizująca nasze potoczne rozumienie stosunku między mózgiem a światem. Ponieważ działania organizmu skierowane na środowisko i przystosowane do jego osobliwości są na tym szczeblu wrodzone w postaci gotowych programów, znaczy to oczywiście, że odbicie środowiska w między-mózgowiu już istnieje
istnieje, zanim organizm w ogóle zetknął się ze środowiskiem. Został on od urodzenia wyposażony w odbicie jako odwrotną stronę doświadczeń gatunku.
Wiedza o tym fakcie dosłownie stawia na głowie naszą wizję stosunku pomiędzy naszym mózgiem a otaczającym światem. Przecież zakładamy zwykle, jakoby mózg był niejako pusty, jakoby był tylko strukturą biologiczną zdolną wyłącznie do odbijania, w konkretnym, codziennym tego słowa znaczeniu. Widzimy w nim rodzaj urządzenia odbiorczego, w którym świat może się odzwierciedlać, a więc właśnie odbijać. Po jednej stronie obiektywnie dana rzeczywistość, po drugiej mózg, który rzeczywistość tę ujmuje tym zgodniej z prawdą, tym prawdziwiej, im wyższy jest stan jego rozwoju.
Okazuje się tu więc po raz pierwszy, że owa oczywista dla większości z nas wizja nie odpowiada realnemu stanowi rzeczy. Jakkolwiek by się nam to wydawało nadzwyczajne i paradoksalne, analiza funkcji międzymózgowia z jego programami zachowań zmusza do uznania faktu, że na tym poziomie rozwoju mózgu odbicie jest wcześniejsze od oryginału.
Łasica w mózgu koguta
W jaki sposób ta preegzystencja odbicia rzutuje na nasze przeżywanie, a więc na psychikę istot żyjących, które oprócz międzymózgowia rozporządzają jeszcze półkulami mózgowymi, będziemy mogli prześledzić dopiero w ostatniej części tej książki. Zupełnie jasne jest, że ta wiedza musi w każdym razie dotyczyć naszego wyobrażenia o tym, co zwykliśmy nazywać rzeczywistością, i zakłócać je. Spróbuję zatem na kilku przykładach przedstawić możliwie obrazowo ten tak rewolucyjny i
zda się
kontrowersyjny fakt.
Najlepiej będzie, jeśli tutaj znowu za punkt wyjścia przyjmiemy doświadczenia przeprowadzone przez niemieckiego etologa Ericha von Holsta nad kurami. Opisaliśmy już obszernie jeden z obserwowanych wyników, a mianowicie wyzwolenie zachowania tokowego u koguta. Wspominaliśmy również, że można wyzwalać prócz niego programy agresywności, zachowanie pokarmowe i zachowania służące pielęgnacji ciała. Dla zrozumienia zagadnienia, którym chcemy się teraz zająć, wydaje się słuszne, abyśmy przytoczyli nieco dokładniejszy opis jeszcze innego programu, o którym dotychczas nie mówiliśmy.
W czasie kilku doświadczeń Holst natrafił na takie miejsce w międzymózgowiu, w którym w obwodach nerwowych najwyraźniej zmagazynowane zostały zachowania agresywne zupełnie szczególnego rodzaju. Drażnienie tego punktu nie wyzwalało po prostu agresji ogólnej, która by potem w zależności od okazji dostarczanych przez środowisko szukała jakiegokolwiek obiektu. Program, który się w tym wypadku powtarzał za każdym naciśnięciem guzika, składał się bowiem z całej sceny, którą zoologowie rozpoznali jako reakcję na atak "wroga naziemnego".
Po włączeniu elektrycznego bodźca kogut na stole laboratoryjnym zaczynał się nagle ubezpieczać. Przystawał, wyciągał szyję i rozglądał się lękliwie. Następnie z wolna opuszczał głowę, jak gdyby śledził spojrzeniem coś, co się powoli zbliżało, aż wreszcie jak zaklęty wlepiał wzrok w pewien punkt na blacie stołu. Upierzenie jego stroszyło się; zaczynał wydawać głośne, alarmujące okrzyki i z wolna chodził sztywno wokół punktu, który tak silnie przykuwał jego uwagę, jakkolwiek zebrani przy stole uczeni niczego tam nie widzieli.
Nagle, w jednej chwili, ptak przechodził do ataku. Ostrogami i uderzeniami dzioba nacierał na puste miejsce na blacie stołu, naskakując na nie raz za razem krótkimi susami. Jeżeli eksperymentator w tej fazie nie przestawał naciskać odpowiedniego guzika, kogut w kilka sekund później wpadał w nieprzytomną panikę. Z krzykiem przerażenia unosił się w powietrze i bez żadnego celu sfruwał ze stołu, za każdym razem powodowało zakończenie doświadczenia, ponieważ sam wyrywał sobie elektrody z głowy.
Gdy prowadzący doświadczenie, aby tego uniknąć, zwalniał przycisk, kogut uspokajał się bardzo szybko. Unosił głowę i rozglądał się zdumiony, jak gdyby coś, co przejmowało go przerażeniem, nagle znikło. Otrząsał się z ulgą, wygładzał upierzenie, a następnie, na zakończenie całej sekwencji, z wyciągniętą szyją wydawał głośne, triumfalne pienie.
Nie ma żadnych wątpliwości: kogut w trakcie tego doświadczenia odgrywał scenę odpowiadającą w warunkach naturalnych obronie przeciwko wrogowi naziemnemu. Nawet asystujący uczeni byli zaskoczeni tym, że aż tak skomplikowany ciąg zachowań mógł być zmagazynowany w mózgu zwierzęcia w formie utrwalonego programu. Ale wynik doświadczenia był absolutnie bezsporny. Każde ponowne naciśnięcie guzika powodowało powtórzenie całego ciągu: ubezpieczanie się, obserwacja, ostrzeżenie współplemieńców, wreszcie atak, a jeśli "wróg" nadal nie ustępował
paniczna ucieczka.
Jak wielkie musiało być zagrożenie gatunku przez setki tysięcy lat, jak głęboko utkwić musiał strach, jeżeli zachowanie i typowe sposoby atakowania "odwiecznego wroga" w każdym szczególe mogły się utrwalić w odziedziczonych strukturach indywidualnych mózgów! O nic innego tutaj przecież nie chodzi. Odegrany przez koguta w toku doświadczenia "program" nie jest niczym innym jak zwierciadlanym odbiciem tego, co zwierzę przeżywa przy ataku ze strony wroga naziemnego.
Widocznie atak wroga rozpoczyna się dla koguta odległym jeszcze szmerem albo też cieniem, którego nie może on jednoznacznie zidentyfikować. Sytuacja staje się groźna, kiedy kogut czuje, że wróg nieustannie się zbliża, musi więc uważać siebie za cel nadchodzącej z zewnątrz akcji. Gdy określona odległość graniczna wskutek przybliżania się niebezpieczeństwa ulega zmniejszeniu, nadchodzi chwila, w której trzeba zwrócić uwagę współplemieńców ostrzegawczym krzykiem.
W ostatniej fazie, poprzedzającej bezpośrednio właściwy atak, wróg, jak się można domyślać, okrąża koguta w poszukiwaniu słabego miejsca jego obrony. Aby takiego miejsca nie ujawnić, kogut ze swej strony również wykonuje ruchy okrężne (jest to jedyna rzecz, którą eksperymentatorzy rzeczywiście widzą w tej fazie), przez cały czas nie spuszczając oczu z przeciwnika. Wreszcie dochodzi do ataku, kończącego się albo śmiercią, albo też ucieczką jednego z walczących.
Trzeba wyraźnie wyjaśnić, co to znaczy, gdy mówimy, że wszystko to jest wrodzone. Otóż znaczy to między innymi, że również taki kogut, który został wyhodowany w wylęgarce i wychowany z dala od naturalnego otoczenia i wszystkich współplemieńców, rozporządza tym repertuarem we wszystkich jego szczegółach.
A więc kogut, który po raz pierwszy w życiu napotyka szczura, tchórza czy łasicę, nie staje wobec nieznanej sytuacji. Natychmiast rozpoznaje wroga, którego nigdy nie widział. Więcej nawet: on wie, jak wróg będzie się zachowywał, i zaczyna z góry reagować w odpowiedni sposób na to, co tamten przedsięweźmie dopiero w ostatniej chwili.
Takie całkowite i pozornie paradoksalne odwrócenie relacji w czasie pomiędzy przyczyną a skutkiem
lub bodźcem a reakcją
występuje dlatego, że wróg jest obecny w mózgu koguta, zanim się po raz pierwszy w życiu spotkają. Realna łasica zatem nawet przy pierwszym spotkaniu nie stanowi nowego doświadczenia, lecz
można to chyba tak określić
jak gdyby potwierdzenie pewnego oczekiwania, które kogut od chwili wyklucia się z jaja w sobie nosił.
Realna łasica w międzymózgowiowym świecie koguta pełni tylko funkcję swoistego czynnika wyzwalającego. Jej konkretne pojawienie się wywołuje w środowisku koguta owe sygnały, które obniżają próg wyzwalania programu "obrona przed wrogiem naziemnym". Jak specjalny klucz, który pośród wielu różnych szuflad otwiera tylko jedną, ściśle określoną, układ sygnałowy spowodowany przez łasicę wyzwala w świecie koguta znajdujący się w pogotowiu program zachowania przeznaczony do obrony przed wrogiem skradającym się po ziemi.
Dokładnie to samo dotyczy wszystkich innych programów zakodowanych w międzymózgowiu. A ponieważ zachowanie organizmu na tym poziomie rozwoju składa się prawie wyłącznie z takich programów, wolno nam wyciągnąć
niezwykły zapewne
wniosek, że "istota międzymózgowiowa" wcale nie odkrywa świata, w jakim żyje, dopiero narządami zmysłów. Każda z nich od początku nosi odbicie tego świata w mózgu.
Stwierdzenie to dotyczy również koguta, skoro i on jest ograniczony do egzystencji międzymózgowiowej
z pewnymi nieistotnymi wyjątkami, które zawsze rzeczywistości musimy przyznawać. Świat noszony w głowie przez takiego kuraka jest z pewnością o wiele uboższy od świata przeżywanego przez człowieka. Pomimo to jednak obie te strefy nie są absolutnie nieporównywalne.
Archaiczne wspomnienia
Pomiędzy naszym światem a światem koguta istnieją pewne obszary zachodzące na siebie z przyczyn już nam znanych, takich jak konieczność dalszego istnienia podporządkowanych części mózgu również po powstaniu bardziej rozwiniętych odcinków oraz zależność wyższej instancji od poziomu niższego. Pod naszymi półkulami mózgowymi znajduje się także ciągle jeszcze funkcjonujące międzymózgowie. Stąd nie wszystko, co przytrafia się kogutowi, jest nam obce.
Przypomnijmy sobie własne odczucia, gdy jesteśmy zmuszeni sami w nocy przebyć pieszo nie znaną drogę. Naszym zmysłem przewodnim jest zmysł wzroku. Nie może on nam prawie wcale służyć w ciemnościach. Stąd nasza skłonność do lęku w takiej sytuacji się zwiększa. Dotyczy to bez wyjątku każdego zdrowego na umyśle człowieka, zarówno dziecka, jak dorosłego. Kto przeczy temu, że w ciemnym lesie jest bardziej skłonny do lęku, aniżeli w jasny dzień, ten nie jest odważniejszy, tylko mniej prawdomówny od swych bliźnich.
Otóż w stanie tej podwyższonej gotowości do lęku robimy bardzo interesujące doświadczenie: zaczynamy widzieć "duchy". Raz jest to krzak, którego słabo rozpoznawalne zarysy zdają nam się cieniem skradającego się człowieka. Innym razem wydaje się nam, że słyszymy trzask gałęzi zwiastujący jakieś niebezpieczeństwo. Ale nawet i wtedy, gdy żaden cień ani odgłos nie dają ku temu powodów, w takich okolicznościach węszymy groźbę za każdym drzewem i w każdej potencjalnej kryjówce.
Pomoc krytycznego rozumu i rozsądku działa tylko do pewnych granic. W tej sytuacji przekonujemy się na własnej skórze, co to znaczy, gdy niższe informacje próbują dojść do głosu. To bowiem, co się z nami dzieje, wyjaśnić trzeba w sposób następujący: nasza zależność od zmysłu wzroku jest tak wielka, że ciemność obniża próg wyzwalania reakcji lękowych. W ciemności nasza skłonność do lęku jest podwyższona. Ciekawe, że opisana sytuacja
nieznane otoczenie w nocy pod gołym niebem
zawiera ponadto najwyraźniej skutecznie działający jeszcze i u człowieka swoisty wyzwalacz pewnego prastarego programu, pasującego do tego właśnie szczególnego położenia.
Program ten jest zapewne nieco zwietrzały, i nawet nie bardzo może się z prawdziwą swobodą rozwinąć w głowie posiadacza półkul mózgowych. Ale jak inaczej wytłumaczyć owo "widzenie duchów", jeśli nie przez wyzwalanie takiego swoistego programu? Jak, jeśli nie przez przypuszczenie, że w ciągu niezliczonych pokoleń także u naszego gatunku dziedzicznie odzwierciedliło się prastare doświadczenie, iż istnieją wrogowie, którzy są szczególnie niebezpieczni nocą, ponieważ
w odróżnieniu od nas
znakomicie widzą w ciemnościach? "Duchy i zjawy są projekcją polującego nocą drapieżnika", powiedział Konrad Lorenz.
I tak jest istotnie. Nie wątpię w to, że widma, które w swoim lęku przed ciemnością rzutujemy na cienie krzaków, pochodzą z między-mózgowia. One także antycypują sygnały, które zapowiadałyby zbliżające się ku nam z ciemności zagrożenie, i są w tym sensie analogiczne do widma łasicy, z którym kogut w laboratorium Ericha von Holsta walczy na pustym blacie stołu. A czyż nie jest tak, że gdyby rzeczywiście prawdziwy zbójca wychylił się z gęstwiny i zagroził nam, bardzo byśmy się przestraszyli, ale jednocześnie musielibyśmy przyznać, że jego realne pojawienie się wcale nie jest dla nas zaskoczeniem, lecz przeciwnie, potwierdza tylko to, z czym już i tak liczyliśmy się?
W tym miejscu pragnę porzucić dotychczasowy wątek i ograniczyć się chwilowo do tego jednego przykładu
którym znowu znacznie wyprzedziliśmy bieg wydarzeń. Wyprzedzenie to miało jedynie wykazać, że nawet kiedy w książce tej mowa jest o kurach, to chodzi również o człowieka. Wszystko, nad czym zastanawialiśmy się do tej pory, służy jedynie przygotowaniu się do zrozumienia naszego własnego mózgu.
Eksperyment myślowy
Powracamy więc do koguta i naszego niespodziewanego odkrycia, że obnosi on ze sobą w głowie swój świat
a może jego obraz. Sprawdźmy teraz te wnioski na pewnym modelu myślowym (przyznając, że brzmią one dla nas bardzo dziwnie). Załóżmy więc zupełnie fantastyczną sytuację, że jakiejś ogromnie inteligentnej, wysoko rozwiniętej cywilizacji udało się przesłać na naszą Ziemię bezzałogową sondę-robota dla poszukiwania śladów życia. Przyjmijmy ponadto, że sonda ta złapała koguta i przywiozła go na pokładzie na swoją planetę. Czego tamtejsi uczeni po przebadaniu koguta mogliby się dowiedzieć o jego ziemskim środowisku?
Z pewnością rozpoczęliby od analizy budowy ciała swego łupu. Można sobie wyobrazić, jakie by uzyskali informacje. Objętość i masa koguciego ciała w relacji do mechanicznej stabilności układu szkieletowego pozwoliłyby im wyciągnąć szczegółowe wnioski co do siły przyciągania, a tym samym masy jego planety ojczystej. Z kolei ciężar koguta w jego naturalnym środowisku można porównać z budową skrzydeł oraz siłą i wytrwałością poruszających nimi mięśni. Takie porównanie pozwala wnioskować o gęstości atmosfery, w jakiej kogut mógł dokonywać prób lotu. Pozaziemscy badacze dowiedzieliby się również szczegółów o chemicznym składzie obcej powłoki powietrznej badając pod względem biochemicznym i mikrostrukturalnym płuca zwierzęcia oraz powiązanie ich działalności z obiegiem krwi i przemianą materii tkanek.
Budowa i funkcja oczu koguta stałyby się źródłem wiadomości o podstawowych właściwościach centralnej gwiazdy, której promieniowanie wypełnia środowisko badanego obiektu. Oczy są bowiem rozwinięte do widzenia w takim właśnie promieniowaniu -r zatem zbudowane "słonecznie". Żołądek, wątroba i inne narządy trawienne, pazury u nóg, budowa i siła dzioba, te i wiele innych znamion cielesnych posłużyłyby do wyciągania dalszych wniosków.1
Wszystkie te badania wykorzystywałyby coraz to nowe odmiany jednej i tej samej zasady, zgodnie z którą płetwa jest w takim samym stopniu odbiciem wody co kopyto końskie
odbiciem gruntu stepowego. O wiele bardziej interesująca cala sprawa stanie się w chwili, w której nasi "eksperymentalni" uczeni, po wyczerpaniu wszystkich możliwości wynikających z budowy pozostałych części ciała koguta, skierują w końcu uwagę na jego mózg.
Bardzo jest ważne, abyśmy sobie w pełni uświadomili, że w pracy nad mózgiem charakter badań absolutnie się nie zmienia. Do badań nie wprowadza się żadnej nowej zasady. Argumentacja i logiczne podwaliny wszystkich wniosków pozostają te same. Mózg bowiem także zawdzięcza szczegóły swej budowy i funkcji tylko i wyłącznie konieczności przystosowania się do środowiska. Nie odbija wcale świata, wbrew temu, co bez zastanowienia przyjmujemy za rzecz oczywistą. Wręcz przeciwnie, on sam jest odbiciem świata.
Tylko dlatego badacze w naszym przykładzie
a także o wiele bardziej realni
badacze zachowań w naszych ziemskich laboratoriach są w stanie w ogóle
dowiedzieć się czegoś o środowisku badanego zwierzęcia przez elektryczny
przegląd międzymózgowia. Nie byłoby takiej możliwości, gdyby mózg we wszystkich
swoich częściach był rzeczywiście zwierciadłem świata. -Wówczas bowiem
pod nieobecność środowiska byłby on pusty. Żadne zwierciadło nie przechowuje
obrazu przedmiotu, gdy przedmiotu tego nie ma. Tymczasem międzymózgowie
właśnie wykazuje tę zdolność w stosunku do świata.
Jest to przyczyna, dla której miewamy sny, a także przyczyna, która pozwoliła Holstowi w trakcie swych doświadczeń drażnienia elektrycznego znaleźć obraz łasicy
czy też innego podobnego do łasicy wroga naziemnego
w międzymózgowiu koguta. Dlatego pozaziemski badacz także znalazłby w mózgu porwanej istoty ziemskiej informacje o śmiertelnym wrogu, z jakim dany gatunek ma do czynienia na swej ojczystej planecie. Osiągnąłby pozytywny wynik badań nawet wtedy, gdyby udało mu się zdobyć tylko zalężone jajo, które musiałby dopiero sztucznie wyhodować w laboratorium. Świat bowiem mieści się nie tylko w międzymózgowiu każdego z nas, lecz nawet w dziedzicznym planie budowy zapłodnionej komórki jajowej, która mózg buduje z nieożywionej materii.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
248 12
Biuletyn 01 12 2014
12 control statements
Rzym 5 w 12,14 CZY WIERZYSZ EWOLUCJI
12 2krl
Fadal Format 2 (AC) B807 12

więcej podobnych podstron