1 IV. Pożytki z różnorodnoÅ›ci Antropologia, moja fröhliche Wissenschaft, przez caÅ‚e swe dzieje (dÅ‚ugie, jeÅ›li liczyć je od Herodota; raczej krótkie, jeÅ›li od Tylora) byÅ‚a caÅ‚kowicie zaabsorbowana wielkÄ… rozmaitoÅ›ciÄ… sposobów, na jakie mężczyzni i kobiety ukÅ‚adali swoje życie. StaraÅ‚a siÄ™ uchwycić pewne zakresy tej różnorodnoÅ›ci w sieć uniwersalnej teorii: ewolucyjne stadia, ogólnoludzkie idee bÄ…dz praktyki lub formy transcendentalne (struktury, archetypy, gÅ‚Ä™bokie struktury gramatyki). W innych jej obszarach kÅ‚adÅ‚a nacisk na partykularność, idiosynkrazjÄ™, niewspółmierność -groch z kapustÄ…. Ostatnio jednak stanęła w obliczu zupeÅ‚nie nowej sytuacji: wobec faktu gwaÅ‚townego rozmywania siÄ™ tej różnorodnoÅ›ci, której spektrum staje siÄ™ coraz bardziej stonowane i wÄ…skie. Możemy zostać skonfrontowani ze Å›wiatem, w którym po prostu zabraknie Å‚owców głów, plemion żyjÄ…cych w systemie matrylinearnym, ludów przepowiadajÄ…cych pogodÄ™ ze Å›wiÅ„skich wnÄ™trznoÅ›ci. Różnica oczywiÅ›cie pozostanie - Francuzi nigdy nie tknÄ… solonego masÅ‚a. Niemniej stare, dobre czasy palenia wdów i kanibalizmu nieodwoÅ‚alnie odeszÅ‚y w przeszÅ‚ość. Sam w sobie ten proces tonowania kulturowych kontrastów (zakÅ‚adajÄ…c, że zachodzi on naprawdÄ™) nie jest - z profesjonalnego punktu widzenia - zbyt niepokojÄ…cy. Antropolodzy bÄ™dÄ… musieli po prostu nauczyć siÄ™ analizy bardziej subtelnych różnic, a ich pisma mogÄ… zyskać na przenikliwoÅ›ci, choć stracÄ… dawny spektakularny rozmach. Ewokuje to jednak problem szerszej natury, zarazem moralny, estetyczny i poznawczy, któ- ry jest znacznie bardziej niepokojÄ…cy i który tkwi w samym centrum o wiele bardziej aktualnej dyskusji na temat tego, jak to siÄ™ dzieje, że wartoÅ›ci wymagajÄ… uzasadnienia. OdwoÅ‚am siÄ™ tu do czegoÅ›, co utkwiÅ‚o mi w gÅ‚owie - przyszÅ‚oÅ›ci etnocentryzmu. WrócÄ™ jeszcze do tych rozważaÅ„ ogólniejszej natury, ponieważ to one stanowiÄ… przedmiot mojego głównego zainteresowania, jednak w celu wprowadzenia w problem chcÄ™ zacząć od przedstawienia argumentu, jak sÄ…dzÄ™ niezwykÅ‚ego i dość kÅ‚opotliwego, który sformuÅ‚owany zostaÅ‚ przez francuskiego antropologa Claude Lévi-Straussa na wstÄ™pie jego ostatniego zbioru esejów zaczepnie zatytuÅ‚owanego Spojrzenie z oddali. * * * Argument Lévi-Straussa pojawiÅ‚ siÄ™ po raz pierwszy w odpowiedzi na zaproszenie UNESCO do wygÅ‚oszenia publicznego wykÅ‚adu otwierajÄ…cego MiÄ™dzynarodowy Rok Walki z Rasizmem i DyskryminacjÄ… RasowÄ…, który ogÅ‚oszono, dla przypomnienia, w 1971. Lévi-Strauss pisze: Powodem wybrania mojej osoby byÅ‚o najpewniej to, że dwadzieÅ›cia lat wczeÅ›niej napisaÅ‚em tekst Rasa i historia, również zamówiony przez UNESCO (...) WypowiadaÅ‚em tam pewne podstawowe i oczywiste prawdy (...) [W 1971] spostrzegÅ‚em, że oczekuje siÄ™ ode mnie, abym je powtarzaÅ‚. W tamtym czasie, by oddać przysÅ‚ugÄ™ instytucjom miÄ™dzynarodowym (bardziej niż dzisiaj czuÅ‚em siÄ™ w obowiÄ…zku mieć do nich zaufanie), w zakoÅ„czeniu Rasy i historii nieco przesadziÅ‚em. Może z racji swego wieku, z pewnoÅ›ciÄ… zaÅ› w wyniku rozmyÅ›laÅ„ nad tym, na co siÄ™ napatrzyÅ‚em w Å›wiecie, nabraÅ‚em wstrÄ™tu do tego rodzaju uprzejmoÅ›ci, doszedÅ‚em też do przekonania, że aby być pożytecznym dla UNESCO i uczciwie wypeÅ‚nić powierzonÄ… mi misjÄ™, powinienem wypowiedzieć siÄ™ z caÅ‚Ä… szczeroÅ›ciÄ… . 1 C. Lévi-Strauss, Spojrzenie z oddali, przeÅ‚. W. Grajewski, L. Kolankiewicz. M. Kolankiewicz, J. Kordys, PIW, Warszawa 1993. 2 Ibid, s. 12 3 Jak zwykle okazaÅ‚o siÄ™, że nie byÅ‚ to zbyt dobry pomysÅ‚ i to, co nastÄ…piÅ‚o, okazaÅ‚o siÄ™ swego rodzaju farsÄ…. Funkcjonariusze UNESCO byli zdruzgotani tym, że chciaÅ‚em podważyć sam katechizm, przez przyswojenie zasad którego zasÅ‚użyli sobie na przejÅ›cie ze skromnej pracy w którymÅ› z krajów rozwijajÄ…cych siÄ™ do uÅ›wiÄ™conego stanowiska urzÄ™dnika miÄ™dzynarodowej instytucji". Niespodziewanie ówczesny dyrektor generalny UNESCO, równie rezolutny Francuz, wygÅ‚osiÅ‚ nieprzewidzianÄ… programem mowÄ™, by w ten sposób skrócić czas wystÄ…pienia Lévi-Straussa i zmusić go do dokonania wczeÅ›niej zasugerowanych udoskonalajÄ…cych" skrótów. Lévi-Strauss, incorrigible, zdoÅ‚aÅ‚ jednak w widocznym poÅ›piechu przeczytać caÅ‚y przygotowany przez siebie tekst, mieszczÄ…c siÄ™ w przewidzianym czasie. PomijajÄ…c to wszystko, co jest normÄ… w codziennym funkcjonowaniu ONZ, problem, jak pisze Lévi-Strauss, polegaÅ‚ na proteÅ›cie przeciwko nadużyciu jÄ™zykowemu, które sprawia, że coraz bardziej myli siÄ™ rasizm (...) z postawami naturalnymi, wrÄ™cz uprawnionymi, a w każdym razie nie dajÄ…cymi siÄ™ uniknąć" - tj., choć on sam nie użyÅ‚ tego okreÅ›lenia, z etnocentryzmem. Etnocentryzm, twierdzi Lévi-Strauss w tekÅ›cie pt. Rasa i kultura oraz w napisanym dekadÄ™ pózniej nieco bardziej specjalistycznym artykule Etnolog wobec kondycji ludzkiej, nie tylko nie jest sam przez siÄ™ czymÅ› zÅ‚ym, ale - przynajmniej dopóki nie wymyka siÄ™ spod kontroli - jest czymÅ› raczej dobrym. Wierność wobec pewnego zasobu wartoÅ›ci w sposób nieunikniony wyraża siÄ™ w częściowej lub caÅ‚kowitej obojÄ™tnoÅ›ci wobec innych wartoÅ›ci", wobec których równie i w równie zaÅ›ciankowy sposób zachowujÄ… lojalność inni ludzie. Nie ma nic karygodnego w stawianiu pewnego sposobu życia i myÅ›lenia ponad wszystkimi innymi czy w poczuciu pewnej rezerwy wobec innych wartoÅ›ci". Taka wzglÄ™dna niemożność porozumienia" nie upoważnia nikogo do przeÅ›ladowania czy niszczenia odrzuconych 3 Ibid., s. 13. 4 Ibid., s. 14. 5 Ibid. wartoÅ›ci albo reprezentujÄ…cych je ludzi. Poza tym jednak nie ma w niej niczego oburzajÄ…cego": Może ona wrÄ™cz być cenÄ…, którÄ… pÅ‚aci siÄ™ za to, by systemy wartoÅ›ci każdej duchowej rodziny i każdej wspólnoty przetrwaÅ‚y i mogÅ‚y siÄ™ odnawiać, czerpiÄ…c z wÅ‚asnych wewnÄ™trznych zródeÅ‚. JeÅ›li (...) pomiÄ™dzy spoÅ‚ecznoÅ›ciami ludzkimi istnieje pewne optimum zróżnicowania, którego nie mogÄ… one przekroczyć, ale też poniżej którego nie mogÄ… zejść nie narażajÄ…c swego istnienia, trzeba stwierdzić, że zróżnicowanie to wynika w dużej mierze z pragnienia każdej kultury, by przeciwstawić siÄ™ kulturom otaczajÄ…cym, by odróżnić siÄ™ od nich, jednym sÅ‚owem, by być sobÄ…; nie jest tak, by kultury siÄ™ ignorowaÅ‚y, niekiedy biorÄ… coÅ› od siebie, jednakże, by nie zginąć, muszÄ… być jedna dla drugiej nieprzenikalne6. Tak wiÄ™c przekonanie, że ludzkość może caÅ‚kowicie uwolnić siÄ™ od etnocentryzmu, czy choćby przestanie jej na nim zależeć", nie tylko jest zÅ‚udzeniem; nie byÅ‚oby wcale dobrze, gdyby do tego doszÅ‚o. Taka wolność" prowadziÅ‚aby do Å›wiata, w którym kultury, opanowane wzajemnÄ… skÅ‚onnoÅ›ciÄ… pragnęłyby wyÅ‚Ä…cznie wabić jedna drugÄ…; kiedy w powstaÅ‚ym zamieszaniu każda z nich straciÅ‚aby zarówno urok dla innych, jak i wÅ‚asne racje istnienia"7. Dystans jest zródÅ‚em jeÅ›li nie oczarowania, to w każdym razie obojÄ™tnoÅ›ci, a w rezultacie kulturowej integralnoÅ›ci. W przeszÅ‚oÅ›ci, gdy tak zwane prymitywne kultury byÅ‚y tylko marginalnie ze sobÄ… powiÄ…zane - okreÅ›lajÄ…c siÄ™ same mianem prawdziwych", dobrych" czy po prostu istot ludzkich" i okreÅ›lajÄ…c mieszkajÄ…cych na drugim brzegu rzeki czy za pagórkiem terminami naziemne maÅ‚py" czy gnidy", to znaczy negujÄ…c lub redukujÄ…c ich ludzki charakter - integralność kulturowa byÅ‚a z Å‚atwoÅ›ciÄ… utrzymywana. GÅ‚Ä™boka obojÄ™tność wobec innych kultur dawaÅ‚a (...) gwarancjÄ™, że można żyć na swój wÅ‚asny sposób 6 Ibid., s. 15. 7 Ibid. 5 i na wÅ‚asnych warunkach"8. Dzisiaj, gdy takiej sytuacji najwyrazniej nie da siÄ™ zachować i każdego z żyjÄ…cych na tej coraz bardziej zatÅ‚oczonej maÅ‚ej planecie gÅ‚Ä™boko interesujÄ… pozostali jej mieszkaÅ„cy z ich sprawami, pojawia siÄ™ niebezpieczeÅ„stwo utraty takiej integralnoÅ›ci w wyniku utraty obojÄ™tnoÅ›ci. Etnocentryzm być może nigdy nie zniknie caÅ‚kowicie jako współistotny z naszym gatunkiem", lecz może niebezpiecznie osÅ‚abnąć czyniÄ…c nas ofiarami pewnego rodzaju moralnej entropii: Bez wÄ…tpienia Å‚udzimy siÄ™ marzeniem o zapanowaniu miÄ™dzy ludzmi równoÅ›ci i braterstwa, i żeby nie przeszkodziÅ‚o to im w różnieniu siÄ™. JeÅ›li jednak ludzkość nie pogodziÅ‚a siÄ™ z perspektywÄ… stania siÄ™ jaÅ‚owÄ… konsumentkÄ… tych tylko wartoÅ›ci, które umiaÅ‚a stworzyć w przeszÅ‚oÅ›ci, zdolnÄ… co najwyżej do wydania dzieÅ‚ faÅ‚szywych, do wynalazków prostackich i dziecinnych, to musi uczyć siÄ™ od nowa, że wszelka prawdziwa twórczość zakÅ‚ada pewnÄ… gÅ‚uchotÄ™ na gÅ‚osy innych wartoÅ›ci, posuwajÄ…cÄ… siÄ™ do odmowy ich przyjÄ™cia czy nawet negacji. Nie da siÄ™ bowiem jednoczeÅ›nie zatracić w cudzej rozkoszy, utożsamić z innym i zachować swojÄ… odmienność. W peÅ‚ni udane, caÅ‚kowite porozumienie z innym podważa, wczeÅ›niej lub pózniej, oryginalność jego i mojej twórczoÅ›ci. W wielkich twórczych epokach komunikacja byÅ‚a wystarczajÄ…ca, by odlegli od siebie partnerzy mogli siÄ™ pobudzać, nie stajÄ…c siÄ™ zarazem czymÅ› na tyle czÄ™stym i Å‚atwym, by przeszkody niezbÄ™dne miÄ™dzy jednostkami, jak i grupami, ulegÅ‚y pomniejszeniu, gdyż zbyt Å‚atwe wymiany partnerów zrównujÄ… i rugujÄ… ich odmienność9. Bez wzglÄ™du na to, co o tym myÅ›limy czy jak jesteÅ›my zaskoczeni sÅ‚yszÄ…c te sÅ‚owa od antropologa, z pewnoÅ›ciÄ… poruszajÄ… one jakÄ…Å› aktualnÄ… strunÄ™ współczesnoÅ›ci. Atrakcyjność gÅ‚uchoty na gÅ‚os innych wartoÅ›ci" oraz podejÅ›cie do czyjegoÅ› uwiÄ™zienia w jego wÅ‚asnej tradycji kulturowej na zasadzie wyluzuj siÄ™ i ciesz z tego, co posiadasz" to zjawiska coraz bardziej akceptowane w aktualnej myÅ›li spoÅ‚ecznej. Nasi filozofowie, historycy i przedstawiciele nauk spoÅ‚ecznych, niezdolni do opowiedzenia 8 Ibid. 9 Ibid., s. 53. siÄ™ ani za relatywizmem, ponieważ uniemożliwia on ocenÄ™, ani za absolutyzmem, ponieważ usuwa on ocenÄ™ z historii, zwracajÄ… siÄ™ ku tego rodzaju imperméabilité, którÄ… zaleca Lévi-Strauss: my to my" a oni to oni". Bez wzglÄ™du na to, czy uznamy to za Å‚atwÄ… arogancjÄ™, usprawiedliwionÄ… stronniczość, czy też za imponujÄ…co szczerÄ… deklaracjÄ™: pozostanÄ™ sobÄ…" wyrażonÄ… przez Flannery O'Connor we frazie w Rzymie robiÄ… to nie inaczej jak ty w Mil-ledgeville", stawia to problem przyszÅ‚oÅ›ci etnocentryzmu i różnorodnoÅ›ci kulturowej w raczej nowym Å›wietle. Czy rzeczywiÅ›cie wycofywanie siÄ™ lub dystansowanie, spojrzenie z oddali", jest sposobem na unikniÄ™cie desperackiej tolerancji zwiÄ…zanej z kosmopolityzmem UNESCO? Czy moralny narcyzm jest alternatywÄ… dla moralnej entropii? * * * W ciÄ…gu ostatnich dwudziestu piÄ™ciu, trzydziestu lat pojawiÅ‚y siÄ™ liczne siÅ‚y dziaÅ‚ajÄ…ce na rzecz cieplejszego stosunku do zjawiska koncentrowania siÄ™ kultur na sobie samych. SÄ… to te problemy stanu Å›wiata", o których napomyka Lévi-Strauss. Chodzi zwÅ‚aszcza o niepowodzenie wiÄ™kszoÅ›ci krajów Trzeciego Åšwiata w stworzeniu warunków życia odpowiadajÄ…cych bujnym nadziejom, jakie ożywiaÅ‚y je bezpoÅ›rednio przed i tuż po walce stoczonej o niepodlegÅ‚ość. Amin, Bokassa, Pol Pot, Chomeini w sposób skrajny, a Marcos, Mobutu, Sukarno i pani Gandhi mniej ekstrawagancko, przyczynili siÄ™ w jakiÅ› sposób do utrwalenia przekonania, że istniejÄ… gdzieÅ› Å›wiaty, w porównaniu z którymi nasz wÅ‚asny jest chory. Systematycznie dokonuje siÄ™ proces demaskowania marksowskich utopii - ZwiÄ…zek Radziecki, Chiny, Kuba, Wietnam. SÅ‚abnie też pesymistyczne przeko- nanie o schyÅ‚ku Zachodu, wywoÅ‚ane przez wojnÄ™ Å›wiatowÄ…, Å›wiatowy kryzys i utratÄ™ imperium. Moim zdaniem nie mniej ważna jest jednak rosnÄ…ca Å›wiadomość, że proces wytwarzania siÄ™ powszechnego - transnarodowego, transkulturowego, a nawet ponadklasowego - konsensusu w sprawach normatywnych 7 nie zostaÅ‚ uruchomiony. Nikt - ani Sikhowie, ani socjaliÅ›ci, ani pozytywiÅ›ci, ani Irlandczycy - nie palili siÄ™ do uzgodnienia poglÄ…dów na temat, co jest przyzwoite, a co nie, co godziwe, a co nie, co jest a co nie jest piÄ™kne, co rozsÄ…dne, a co nie. W każdym razie nie dojdzie do tego prÄ™dko, być może nigdy. JeÅ›li odrzuci siÄ™ ideÄ™ (a oczywiÅ›cie nie odrzucÄ… jej wszyscy, nawet nie wiÄ™kszość), że Å›wiat zmierza ku jakiemuÅ› zasadniczemu porozumieniu w podstawowych kwestiach, czy choćby, jak to ma miejsce w przypadku Levi-Straussa, że powinien ku takiemu porozumieniu zmierzać, wówczas urok etnocentryzmu typu wyluzuj siÄ™ i ciesz z tego, co masz" wzrasta w sposób naturalny. JeÅ›li nasze wartoÅ›ci nie dadzÄ… siÄ™ oderwać od naszej historii i instytucji, a wartoÅ›ci innych ludzi od ich historii i instytucji, wówczas nie pozostaje nic innego jak pójść za radÄ… Emersona i stanąć na wÅ‚asnych nogach oraz przemawiać wÅ‚asnym gÅ‚osem. ChciaÅ‚bym zasugerować - pisze Richard Rorty w jednej z ostatnich prac (pod kapitalnym tytuÅ‚em Postmodernistyczny liberalizm mieszczaÅ„ski) - w jaki sposób liberaÅ‚owie (...) mogliby przekonać nasze spoÅ‚eczeÅ„stwo (...) że odpowiedzialnym należy być wzglÄ™dem wÅ‚asnej tradycji (...)"'°. To, do czego antropolog w poszukiwaniu prawidÅ‚owoÅ›ci ukrytych pod widocznÄ… rozmaitoÅ›ciÄ… wierzeÅ„ i instytucji" podchodzi od strony racjonalizmu i naukowych wyżyn, do tego filozof, przekonany, że zasady i przeÅ›wiadczenia sÄ… 'ugruntowane' jedynie w ten sposób, że wspierajÄ…ce je przekonania, pragnienia i emocje częściowo pokrywajÄ… siÄ™ z przekonaniami wielu innych czÅ‚onków grupy, z którÄ… siÄ™ utożsamiamy podejmujÄ…c rozważania o moralnoÅ›ci czy polityce", podchodzi od strony pragmatyzmu i powÅ›ciÄ…gliwej etyki12. 10 R.. Rorty, Postmodernistyczny liberalizm mieszczaÅ„ski w: tegoż, Obiektywność, relatywizm, prawda. Pisma filozoficzne, przeÅ‚. J. MargaÅ„ski, t. 1, Warszawa 1999, s. 296. 11 Lévi-Strauss, op. cit., s. 70. 12 Rorty, op. cit., s. 297 PodobieÅ„stwo to jest nawet wiÄ™ksze pomimo bardzo dużych różnic w punkcie wyjÅ›cia przyjmowanym przez każdego z tych uczonych (kantyzm bez transcendentalnego podmiotu, heglizm bez absolutnego ducha) i jeszcze wiÄ™kszych w celach, do których każdy z nich zmierza (schludny Å›wiat przestawnych form, rozwichrzony Å›wiat przypadkowych dyskursów), ponieważ również Rorty uważa rażące różnice miÄ™dzy grupami nie tylko za coÅ› naturalnego, ale i zasadniczo ważnego dla moralnego wywodu: UwspółczeÅ›nionym Heglowskim odpowiednikiem [Kantowskiej] wrodzonej godnoÅ›ci ludzkiej" jest okreÅ›lona na drodze porównania godność grupy, z którÄ… utożsamia siÄ™ czÅ‚owiek. W tej perspektywie narody, KoÅ›cioÅ‚y czy ruchy spoÅ‚eczne Å›wiecÄ… blaskiem przykÅ‚adów historycznych nie dlatego, że odbijajÄ… promienie emitowane z jakiegoÅ› wyższego zródÅ‚a, ale w efekcie przeciwstawienia - porównaÅ„ z innymi, gorszymi wspólnotami. Godność ludzka nie jest Å›wiatÅ‚em wewnÄ™trznym - ludzie majÄ… godność, ponieważ uczestniczÄ… w tym przeciwstawianiu. W konsekwencji moralne uzasadnienie instytucji i prak- tyk jakiejÅ› grupy - na przykÅ‚ad współczesnego mieszczaÅ„stwa - to w znacznej mierze kwestia narracji historycznych (w tym scenariuszy mówiÄ…cych o tym, co ewentualnie mogÅ‚oby zdarzyć siÄ™ w przyszÅ‚oÅ›ci), a nie metaarracji filozoficznych. Główne zaplecze historiografii stanowi nie filozofia, lecz sztuki piÄ™kne sÅ‚użące ksztaÅ‚towaniu i modyfikowaniu wizerunku grupy poprzez, na przykÅ‚ad, gloryfikowanie jej bohaterów, demonizowanie wrogów, aranżowanie rozmów pomiÄ™dzy jej czÅ‚onkami i ponowne skupianie jej uwagi . Ponieważ, ze wzglÄ™du na zawodowe zajmowanie siÄ™ naukowymi studiami nad kulturowÄ… różnorodnoÅ›ciÄ… i osobiste przekonanie do postmodernistycznego mieszczaÅ„skiego liberalizmu, sam należę do obu intelektualnych tradycji, chciaÅ‚bym ustosunkować siÄ™ do tej kwestii. Uważam, że Å‚atwe uleganie komfortowej sytuacji bycia jedynie sobÄ…, kultywowanie gÅ‚uchoty i maksymalizowanie uczucia satysfakcji, że nie urodziliÅ›my siÄ™ Wan- 13 Ibid., s. 297-298. 9 dalami czy likami, okaże siÄ™ fatalne dla każdej z tych tradycji. Antropologii, która tak bardzo obawia siÄ™ zniszczenia naszej i cudzej kulturowej integralnoÅ›ci i kreatywnoÅ›ci w wyniku nadmiernego zbliżenia siÄ™ do innych ludów, zajmowania siÄ™ nimi, chwytania ich w ich podobieÅ„stwie i odmiennoÅ›ci, grozi Å›mierć z wycieÅ„czenia, którego nie zdoÅ‚a zrekompensować żadna manipulacja zobiektywizowanymi danymi. Wszelka filozofia moralna tak bardzo obawiajÄ…ca siÄ™ uwikÅ‚ania w tÄ™py relatywizm czy transcendentalny dogmatyzm, że nie potrafi wymyÅ›lić nic lepszego w odniesieniu do innych sposobów życia, jak uznać je za gorsze od naszego, może jedynie przyczynić siÄ™ do uczynienia Å›wiata azylem dla protekcjonizmu (jak ktoÅ› wyraziÅ‚ siÄ™ o pismach V.S. Naipaula, chyba czoÅ‚owego naszego eksperta od konstruowania takich efektów kontrastu"). Próba ratowania za jednym podejÅ›ciem obu dyscyplin przed nimi samymi wyglÄ…da na przejaw nieposkromionej pychy. Kiedy jednak ma siÄ™ podwójne obywatelstwo, ma siÄ™ podwójne obowiÄ…zki. * * * Mimo różnic w postawach i odmiennych obsesji (a przyznajÄ™, że pomijajÄ…c moje wÅ‚asne kulturowe nastawienie, osobiÅ›cie wolÄ™ chyba niechlujny populizm Rorty'ego od wybrednego mandarynizmu Levi- Straussa), obie te wersje moralnoÅ›ci typu dla każdego to, co jego" opierajÄ… siÄ™, przynajmniej częściowo, na wspólnej koncepcji różnorodnoÅ›ci kulturowej. Znaczenie tej różnorodnoÅ›ci polega mianowicie na tym, iż daje nam ona, by użyć okreÅ›lenia Bernarda Williamsa, coÅ›, co jest alternatywÄ… wobec nas jako coÅ› odmiennego od alternatywy dla nas. Inne przeÅ›wiadczenia, wartoÅ›ci, sposoby postÄ™powania postrzegane sÄ… jako przeÅ›wiadczenia, w które wierzylibyÅ›my, wartoÅ›ci, których przestrzegalibyÅ›my i sposoby postÄ™powania, których byÅ›my siÄ™ trzymali urodziwszy siÄ™ w jakimÅ› innym miejscu czy czasie niż te, w których siÄ™ faktycznie znajdujemy. Tak byÅ›my siÄ™ zapewne zachowali. Jednak taki poglÄ…d wydaje siÄ™ przeciwstawiać, zarazem raczej bardziej i raczej mniej niż powinien, faktowi kulturowej różnorodnoÅ›ci. Raczej bardziej, ponieważ sugeruje, że życie w sposób różny od tego, w jaki siÄ™ faktycznie żyje, jest praktycznÄ… możliwoÅ›ciÄ… dla kogoÅ›, kto siÄ™ na nie decyduje (czy mógÅ‚bym być Bororo? czy nie miaÅ‚em szczęścia, że nie jestem Hittitem?); raczej mniej, ponieważ, adresowany personalnie, pomniejsza on rzeczywistÄ… siÅ‚Ä™, z jakÄ… taka różnorodność przeksztaÅ‚ca nasze poczucie, czym jest dla istoty ludzkiej - Bororo, Hittite, strukturalisty, postmodernistycznego mieszczaÅ„skiego liberaÅ‚a - wierzyć, wartoÅ›ciować czy postÄ™pować w okreÅ›lony sposób. Arthur Danto, wtórujÄ…c sÅ‚ynnej kwestii nietoperza postawionej przez Thomasa Nagela, pyta, jak to jest myÅ›leć, że Å›wiat jest pÅ‚aski, że wyglÄ…dam uwodzÄ…co w sukienkach od Poireta, że wielebny Jim Jones mógÅ‚by mnie zbawić swojÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ… że zwierzÄ™ta niczego nie czujÄ…, natomiast czujÄ… kwiaty albo, że punk rock jest fajny". Problem z etnocentryzmem nie polega na tym, że robi z nas zakÅ‚adników naszych wÅ‚asnych zobowiÄ…zaÅ„. Z definicji nasze zobowiÄ…zania sÄ… równie mocne, jak ból wÅ‚asnej gÅ‚owy. KÅ‚opot z etnocentryzmem tkwi w tym, że utrudnia nam, niczym Kawa-fasowi Forstera, okreÅ›lenie wÅ‚asnej relacji wobec Å›wiata, zorientowanie siÄ™, jakiego rodzaju nietoperzami naprawdÄ™ jesteÅ›my. PoglÄ…d, że zagadki zrodzone przez fakt kulturowej różnorodnoÅ›ci majÄ… wiÄ™cej wspólnego z naszÄ… zdolnoÅ›ciÄ… do wczuwania siÄ™ w obcÄ… wrażliwość i sposób myÅ›lenia (punk rock i sukienki od Poireta), których nie posiadamy i prawdopodobnie nie bÄ™dziemy posiadać, niż z tym, czy wolno nam preferować nasze wÅ‚asne preferencje - ma pewnÄ… liczbÄ™ implikacji, które zle wróżą ujmowaniu spraw kulturowych wedÅ‚ug zasady my to my, a oni to oni". Pierwsza z nich i chyba najważniejsza polega na tym, że te zagadki wyrastajÄ… nie tylko na granicy naszych spoÅ‚eczeÅ„stw, gdzie przy takim podejÅ›ciu można ich byÅ‚o oczekiwać, lecz wewnÄ…trz ich wÅ‚asnych granic. Obcość zaczyna siÄ™ nie na brzegu oceanów, ale na granicy skóry. PoglÄ…d, żywiony na ogół zarówno przez antropologów od czasów Malinowskiego, jak 11 i filozofów od Wittgensteina, że szyita jako inny jest problemem, ale na przykÅ‚ad fani piÅ‚ki nożnej jako część naszego spoÅ‚eczeÅ„stwa nie sÄ… takim problemem lub przynajmniej nie sÄ… problemem tego samego rodzaju, jest po prostu faÅ‚szywy. Åšwiat spoÅ‚eczny nie rozpada siÄ™ wzdÅ‚uż swych spoin na jednoznacznych nas, wobec których przejawiamy empatiÄ™ bez wzglÄ™du na to, jak bardzo siÄ™ od nich różnimy, i enigmatycznych nich, wobec których nie możemy siÄ™ na niÄ… zdobyć, nawet jeÅ›li do ostatniej kropli krwi bronimy ich prawa do różnienia siÄ™ od nas. Inni pojawiajÄ… siÄ™, nim doszliÅ›my do skraju wsi. Zarówno nowa antropologia reprezentujÄ…ca rodzimy punkt widzenia" (którÄ… osobiÅ›cie uprawiam), jak i nowa filozofia reprezentujÄ…ca perspektywÄ™ form życia" (do której osobiÅ›cie siÄ™ skÅ‚aniam), zostaÅ‚y powoÅ‚ane, by konspirować lub udawać, że konspirujÄ… w celu zatarcia tego faktu przez chronicznie bÅ‚Ä™dne stosowanie swej najpotężniejszej i najważniejszej idei: idei, że znaczenie jest konstruowane spoÅ‚ecznie. Spostrzeżenie, że znaczenie w postaci poddajÄ…cych siÄ™ interpretacji znaków - dzwiÄ™ków, obrazów, uczuć, artefaktów, gestów - może zaistnieć jedynie w polu gier jÄ™zykowych, dyskursywnych wspólnot, intersubiektywnych systemów odniesienia, sposobów wytwarzania Å›wiata; że wyrasta ono w konkretnym ukÅ‚adzie spoÅ‚ecznych interakcji, w którym coÅ› jest czymÅ› dla jakiegoÅ› ty i jakiegoÅ› ja, a nie w jakiejÅ› tajemnej komorze usytuowanej w gÅ‚owie i że ma ono na wskroÅ› historyczny charakter, że jest uformowane przez potok wydarzeÅ„, jest odczytywane w sposób implikujÄ…cy (czego w moim przekonaniu nie sugerowali ani Malinowski, ani Wittgenstein, ani w tym przypadku Kuhn), iż spoÅ‚ecznoÅ›ci ludzkie sÄ…, czy też powinny być, seman- tycznymi monadami, pozbawionymi niemal caÅ‚kowicie okien. JesteÅ›my, powiada Lévi-Strauss, pasażerami pociÄ…gów kultury poruszajÄ…cych siÄ™ po swoich wÅ‚asnych torach, z wÅ‚asnÄ… prÄ™dkoÅ›ciÄ… i we wÅ‚asnym kierunku. WyglÄ…dajÄ…c z naszych przedziałów widzimy przynajmniej pociÄ…gi toczÄ…ce siÄ™ obok, zmierzajÄ…ce w podobnych kierunkach i z prÄ™dkoÅ›ciÄ… zbliżonÄ… do naszej. Lecz pociÄ…gi znajdujÄ…ce siÄ™ na stycznych lub równolegÅ‚ych to- rach, a zmierzajÄ…ce w przeciwnym kierunku, nie sÄ… widoczne. Dostrzegamy jedynie niejasny, przelotny, zaledwie rozpoznawalny obraz, zwykle po prostu migawkowo rozmazany w naszym polu widzenia, który nie niesie ze sobÄ… żadnej informacji, a jedynie irytuje nas, ponieważ przeszkadza w spokojnej kontemplacji krajobrazu, który sÅ‚uży jako tÅ‚o naszego snu na jawie"14. Rorty jest bardziej ostrożny i mniej poetycki, a wyczuwam, że także mniej zainteresowany pociÄ…gami innych ludzi, tak bardzo przejÄ™ty tym, dokÄ…d zmierza jego wÅ‚asny. Mówi jednak o bardziej czy mniej przypadkowym pokrywaniu siÄ™ systemu przeÅ›wiadczeÅ„ bogatych północnoamerykaÅ„skich mieszczaÅ„skich" spoÅ‚ecznoÅ›ci z przekonaniami tych wspólnot, z którymi musimy prowadzić dialog" zapewniajÄ…c sobie lepszÄ… pozycjÄ™ we wszelkich - o ile w ogóle możliwych - rozmowach miÄ™dzynarodowych"15. Osadzanie emocji, myÅ›li i ocen w jakiejÅ› formie życia, która zdaniem Rorty'ego, a także moim, jest jedynym miejscem, w którym można je osadzić - zakÅ‚ada, że granice mojego Å›wiata sÄ… granicami mojego jÄ™zyka: formuÅ‚a nie od- dajÄ…ca Å›ciÅ›le myÅ›li Rorty'ego. Zdaniem Rorty'ego jest odwrotnie: to granice naszego jÄ™zyka sÄ… granicami naszego Å›wiata. Z tego nie wynika, że bogactwo naszych umysłów, to co potrafimy wypowiedzieć, pomyÅ›leć, docenić i osÄ…dzić, uwiÄ™zione jest wewnÄ…trz granic naszego spoÅ‚eczeÅ„stwa, kraju, klasy czy naszego czasu, lecz że bogactwo naszych umysłów, skala znaków, z których interpretacjÄ… potrafimy sobie jakoÅ› radzić, okreÅ›lajÄ… intelektualnÄ…, emocjonalnÄ… i moralnÄ… przestrzeÅ„, w której zamyka siÄ™ nasze życie. Im wiÄ™ksza ona jest, im bardziej jÄ… powiÄ™kszamy starajÄ…c siÄ™ zrozumieć, kim w ogóle sÄ… ludzie wierzÄ…cy w pÅ‚askość Ziemi czy Wielebny Jim Jones (lub Ilkowie bÄ…dz Wandale), jak to jest być nimi, tym lepiej zaczynamy rozumieć siebie samych zarówno ze wzglÄ™du na to, co w innych wydaje nam siÄ™ odlegÅ‚e, jak i na to, co w nich coÅ› nam przypomina, co jest dla nas atrakcyjne i co jest odrażaj- 14 Lévi-Strauss, op. cit., s. 10. 15 Rorty, op. cit., s. 299-300. 13 Ä…ce, co sensowne, a co caÅ‚kiem szalone; przeciwieÅ„stwa, których nie da siÄ™ w jakiÅ› prosty sposób pogodzić ze sobÄ…, ponieważ istniejÄ… rzeczy caÅ‚kiem pociÄ…gajÄ…ce u nietoperzy i rzeczy radykalnie odstrÄ™czajÄ…ce u etnografów. W artykule przed chwilÄ… cytowanym przeze mnie Danto pisze: przepaść, jaka istnieje miÄ™dzy mnÄ… a myÅ›lÄ…cymi inaczej niż ja - nakazuje nie tylko tym, których dzieli różnica pokoleÅ„, pÅ‚ci, narodowoÅ›ci, sekty, a nawet rasy, ale każdemu - okreÅ›lenie rze- czywistych granic wÅ‚asnej tożsamoÅ›ci". Twierdzi on także, że asymetria, jaka wystÄ™puje pomiÄ™dzy tym, w co wierzymy czy co czujemy a tym, w co wierzÄ… i co czujÄ… inni, umożliwia zlokalizowanie naszego miejsca w Å›wiecie, okreÅ›lenie, jak to jest znajdować siÄ™ w nim oraz gdzie chcielibyÅ›my lub nie chcielibyÅ›my siÄ™ znalezć. Zatarcie tej przepaÅ›ci i tej asymetrii przez zesÅ‚anie ich do królestwa stÅ‚umionej i pomijalnej różnicy, zwykÅ‚ego niepodobieÅ„stwa, bÄ™dÄ…ce dzieÅ‚em stworzonego w tym celu etnocentryzmu (uniwersalizm UNESCO zaciera je - Lévi-Strauss ma co do tego caÅ‚kowitÄ… racjÄ™ - negujÄ…c caÅ‚kowicie ich istnienie), oznacza odciÄ™cie nas od takiej wiedzy i takiej możliwoÅ›ci: możliwoÅ›ci caÅ‚kowicie dosÅ‚ownej i gruntownej zmiany poglÄ…dów. * * * Dzieje każdego narodu wziÄ™te z osobna i Å‚Ä…czne dzieje wszystkich narodów, a w gruncie rzeczy każdej poszczególnej jednostki ludzkiej to dzieje takiej zmiany poglÄ…dów, czasem powolnej, niekiedy gwaÅ‚townej; lub jeÅ›li drażni nas idealistyczny ton (a nie powinien: nie jest idealistyczny i nie kwestionuje ani naturalnej presji faktów, ani materialnych ograniczeÅ„, jakie napotyka ludzka wola), możemy widzieć w tym dzieje zmian systemów znaków, symbolicznych form, tradycji kulturowych. Niekoniecznie byÅ‚y to zmiany na lepsze, najczęściej zresztÄ… nie miaÅ‚y takiego charakteru. Nie prowadziÅ‚y też do jakiejÅ› konwer- 16 Danto, Mind as Feeling, s. 647. gencji poglÄ…dów, lecz raczej do ich mieszania siÄ™ ze sobÄ…. To, co niegdyÅ› istotnie przywodziÅ‚o na myÅ›l opisywany i ukochany przez Levi-Straussa Å›wiat tkwiÄ…cych w neolicie integralnych spoÅ‚eczeÅ„stw, komunikujÄ…cych siÄ™ ze sobÄ… na odlegÅ‚ość, dzisiaj przypomina raczej postmodernistyczne spoÅ‚eczeÅ„stwo Danto, spoÅ‚eczeÅ„stwo Å›cierajÄ…cych siÄ™ ze sobÄ… w niemożliwym do unikniÄ™cia zderzeniu typów wrażliwoÅ›ci. Różnorodność, podobnie jak nostalgia, nie jest już tym, czym zazwyczaj byÅ‚a, a upychanie form życia do oddzielnych szufladek w celu doprowadzenia do kulturowej odnowy bÄ…dz przeciwstawianie ich sobie w celu uwolnienia moralnych energii, to niewolne od niebezpieczeÅ„stw romantyczne marzenia. Wspomniana przeze mnie na wstÄ™pie generalna tendencja do utraty przez kulturowe spektrum wyrazistoÅ›ci kolorów i uzyskiwania przez nie bardziej ciÄ…gÅ‚ego charakteru bez zmniejszenia rozróżnialnoÅ›ci barw (w rzeczywistoÅ›ci stajÄ… siÄ™ one bardziej rozróżnialne w miarÄ™ postÄ™pujÄ…cego rozszczepiania siÄ™ i rozpowszechniania symbolicznych form), zmienia charakter samych argumentów moralnych, a nie tylko postawÄ™ wobec nich. PrzyzwyczailiÅ›my siÄ™ do idei, że koncepcje naukowe zmieniajÄ… siÄ™ wraz ze zmianami charakteru problemów, na których koncentruje siÄ™ uwaga uczonych - rachunek różniczkowy nie jest wszak niezbÄ™dny dla okreÅ›lenia szybkoÅ›ci rydwanu, a energia kwantowa do wyjaÅ›nienia ruchów wahadÅ‚a. Mniej jednak jesteÅ›my Å›wiadomi tego, że odnosi siÄ™ to również do spekulatywnych narzÄ™dzi argumentacji moralnej. Idee wystarczajÄ…ce dla imponujÄ…cych rozróżnieÅ„ Levi-Straussa nie sÄ… wystarczajÄ…ce z punktu widzenia kÅ‚opotliwych asymetrii Danto, a wÅ‚aÅ›nie z tymi ostatnimi spotykamy siÄ™ coraz częściej. MówiÄ…c bardziej konkretnie, kwestie moralne wyrastajÄ…ce z kulturowej różnorodnoÅ›ci (stanowiÄ…ce oczywiÅ›cie zaledwie niewielkÄ… część caÅ‚oÅ›ci faktycznych kwestii moralnych), które, jeÅ›li w ogóle siÄ™ pojawiaÅ‚y, to zwykle w stosunkach pomiÄ™dzy poszczególnymi spoÅ‚eczeÅ„stwami - zwyczaje przeciwne rozumowi i moralnoÅ›ci", na których upasÅ‚ siÄ™ imperializm - dzisiaj coraz częściej rodzÄ… siÄ™ w ich wnÄ™trzu. Granice spoÅ‚eczne i kultu- 15 ralne pokrywajÄ… siÄ™ w coraz mniejszym stopniu - JapoÅ„czycy żyjÄ… w Brazylii, Turcy nad Menem, Hindusi ze Wschodu spotykajÄ… siÄ™ z Hindusami z Zachodu na ulicach Birmingham - proces przetasowaÅ„, który przebiega oczywiÅ›cie od dÅ‚uższego czasu (Belgia, Kanada, Liban, PoÅ‚udniowa Afryka - cesarstwo rzymskie nie byÅ‚o też homogeniczne), lecz który obecnie dokonuje siÄ™ na ogromnÄ… i niemal powszechnÄ… skalÄ™. Do przeszÅ‚oÅ›ci należą czasy, gdy amerykaÅ„skie miasto stanowiÅ‚o główny model kulturowej fragmentacji i etnicznego przemieszania. Paryż nos ancés-tres les gaulois staje siÄ™ niemal równie poliglotyczny i polichromiczny jak Manhattan i może doczekać siÄ™ północno-afrykaÅ„skiego mera (czy kogoÅ› w tym rodzaju, jak obawia siÄ™ wielu les gaulois) prÄ™dzej niż Nowy Jork latynoskiego burmistrza. Ten proces wyrastania w samym organizmie spoÅ‚ecznym, wewnÄ…trz granic my", niepokojÄ…cych problemów moralnych koncentrujÄ…cych siÄ™ wokół zjawiska kulturowej różnorodnoÅ›ci, i implikacje, jakie ma on dla głównego naszego problemu przyszÅ‚oÅ›ci etnocentryzmu" stanie siÄ™, być może, bardziej wyrazisty w Å›wietle przykÅ‚adu. Nie zmyÅ›lonej science fiction o wodzie na antyÅ›wiatach czy ludziach, którzy wymieniajÄ… siÄ™ zawartoÅ›ciÄ… pamiÄ™ci podczas snu, w której wedÅ‚ug mnie filozofowie ostatnio aż nazbyt siÄ™ rozkochali, ale o zjawisku rzeczywistym, a przynajmniej przedstawionym jako prawdziwe przez antropologa, który mi o nim opowiedziaÅ‚. Mam na myÅ›li przypadek pijanego Indianina objÄ™tego programem dializy. Sprawa jest prosta, choć jej rozwiÄ…zanie zawiÅ‚e. Dotkliwy niedostatek dializatorów wywoÅ‚any, rzecz jasna, ich wysokim kosztem doprowadziÅ‚ kilka lat temu do utworzenia siÄ™ w poÅ‚udniowo- zachodnich stanach Ameryki kolejek pacjentów wymagajÄ…cych dializowania i oczekujÄ…cych na to w ramach rzÄ…dowego programu medycznego, kierowanego, także rzecz jasna, przez mÅ‚odych idealistów, lekarzy z wielkich uczelni medycznych, zlokalizowanych głównie w północno-wschodnich stanach. Aby zabieg dializowania okazaÅ‚ siÄ™ w przypadku pewnej części pacjentów skuteczny przez dÅ‚uższy czas, konieczne jest zachowanie Å›cisÅ‚ej diety i wykazanie siÄ™ dyscyplinÄ… także w innych sprawach. Jak to w przypadku akcji o charakterze publicznym, podporzÄ…dkowanej antydyskryminacyjnym zasadom, a przy tym moralnie motywowanej, miejsce w kolejce oczekujÄ…cych nie zależaÅ‚o od możliwoÅ›ci finansowych pacjentów, ale po prostu od stanu ich zdrowia i kolejnoÅ›ci skierowaÅ„. Polityka ta doprowadziÅ‚a drogÄ… zwykÅ‚ych w takich razach proceduralnych komplikacji do problemu pijanego Indianina. Indianin ten, doczekawszy siÄ™ dostÄ™pu do reglamentowanej aparatury, ku wielkiej konsternacji lekarzy odmówiÅ‚ zaprzestania czy choćby kontrolowania spożycia alkoholu, które notabene byÅ‚o kolosalne. Jego stanowisko zbliżone byÅ‚o pod pewnym wzglÄ™dem do wspomnianej przeze mnie wczeÅ›niej postawy Flannery O'Connor, postawy pozostania sobÄ… bez wzglÄ™du na to, co inni chcieliby z nas zrobić: rzeczywiÅ›cie, jestem pijanym Indianinem, pijanym od dawna i zamierzam nim pozostać tak dÅ‚ugo, jak dÅ‚ugo potraficie mnie utrzymać przy życiu przytroczonego do tej waszej cholernej maszyny. Lekarze, kierujÄ…cy siÄ™ raczej innymi wartoÅ›ciami, uznali, że Indianin blokuje dostÄ™p do maszyny równie poważnie chorym - mÅ‚odym przedstawicielom klasy Å›redniej, których przeznaczeniem, jak w ich wÅ‚asnym przypadku, jest college, a może nawet studia medyczne - chorym potrafiÄ…cym ich zdaniem zrobić lepszy użytek z dobrodziej- stwa dializy. Ponieważ w momencie, gdy wyniknÄ…Å‚ problem, Indianin znajdowaÅ‚ siÄ™ już w trakcie procesu dializowania, lekarze - choć z pewnoÅ›ciÄ… potrafiliby wynalezć jakiÅ› medyczny pretekst, by na przyszÅ‚ość pozbawić go miejsca, jakie zajmowaÅ‚ w kolejce - nie zdecydowali siÄ™ (i jak przypuszczam nie wolno im byÅ‚o tego zrobić) na wyÅ‚Ä…czenie go z programu; byli jednak mocno poruszeni, co najmniej równie mocno jak nieugiÄ™cie trwaÅ‚ przy swoim Indianin, który okazaÅ‚ siÄ™ wystarczajÄ…co zdyscyplinowany, by stawiać siÄ™ na zabiegi punktualnie w wyznaczonych terminach. Ku ich niezmiennej rozpaczy jeszcze przez kilka lat korzystaÅ‚ wiÄ™c z maszyny do dializy, aż wreszcie - szczęśliwy (jak sobie wyobrażam), peÅ‚en wdziÄ™cznoÅ›ci (choć nie wobec lekarzy) za nieco przedÅ‚użone, poÅ›wiÄ™cone pijaÅ„stwu życie i nie przejawiwszy najmniejszej skruchy - zmarÅ‚. 17 Sens tej historyjki nie polega na wykazaniu, jak bardzo pozbawieni wrażliwoÅ›ci bywajÄ… lekarze (ponieważ nie byli oni pozbawieni wrażliwoÅ›ci, mieli też okreÅ›lony problem), ani jak bardzo brakuje dzisiaj Indianom busoli (ten bowiem dokÅ‚adnie okreÅ›liÅ‚ swojÄ… pozycjÄ™), ani na sugestii, że powinny dominować wartoÅ›ci Å›rodowiska medycznego (czyli, z grubsza biorÄ…c, nasze), wartoÅ›ci Indian (czyli, z grubsza biorÄ…c, nie nasze) bÄ…dz pewne ponadpartykularne oceny zapożyczone z filozofii czy antropologii i wysuniÄ™te przez jednego z herkulesowych sÄ™dziów" Ronalda Dworkina. ByÅ‚ to przypadek rażący i zostaÅ‚ zakoÅ„czony w sposób radykalny; nie sÄ…dzÄ™, by wiÄ™cej etnocentryzmu, relatywizmu czy neutralnoÅ›ci mogÅ‚o tu zmienić coÅ› na lepsze (choć mogÅ‚oby siÄ™ przydać wiÄ™cej wyobrazni). Sens tej historii - nie jestem pewien, czy zawiera siÄ™ w niej stosowny moraÅ‚ - polega na tym, że reprezentuje ona najlepiej, choć w nieco melodramatycznym stylu, przeciÄ™tnÄ… postać, jakÄ… konflikt wartoÅ›ci wynikajÄ…cy z kulturowej różnorodnoÅ›ci przybiera w naszych czasach. Karmi siÄ™ on dzisiaj tego rodzaju sprawami, a nie zamkniÄ™tymi w swojej koherentnej odmiennoÅ›ci kulturami odlegÅ‚ych plemion w rodzaju Azande czy lik, które fascynujÄ… filozofów niemal równie mocno, jak opowieÅ›ci science fiction, przypuszczalnie dlatego, że można w nich dostrzec sublunarnych Marsjan i odpowiednio do tego traktować. AntagoniÅ›ci, jeÅ›li byli oni faktycznie antagonistami, nie re- prezentowali zamkniÄ™tych zintegrowanych caÅ‚oÅ›ci spoÅ‚ecznych, stykajÄ…cych siÄ™ dorywczo krawÄ™dziami w pÅ‚aszczyznie wierzeÅ„. Indianie uzależnieni od alkoholu stanowiÄ… w równym stopniu część współczesnej Ameryki, jak lekarze usiÅ‚ujÄ…cy temu zaradzić za pomocÄ… swej aparatury. (JeÅ›li chcecie przekonać siÄ™ jak bardzo, przynajmniej gdy chodzi o Indian - zakÅ‚adam bowiem, że o lekarzach wszystko wiadomo - przeczytajcie wstrzÄ…sajÄ…cÄ… powieść Jamesa Welcha Winter in the Blood, w której ten kontrast wypadÅ‚ raczej dziwacznie). JeÅ›li można tu mówić o jakimÅ› niepowodzeniu, a przecież trudno na odlegÅ‚ość ocenić jego skalÄ™, to polegaÅ‚o ono na tym, że żadna ze stron nie potrafiÅ‚a zrozumieć punktu widzenia drugiej strony, a tym samym tego, co to znaczy być po stronie, po której siÄ™ jest samemu. Å»adna ze stron, jak siÄ™ wydaje, nie wyniosÅ‚a z tego epizodu ani zbytniej wiedzy o sobie, ani o innych i nic z doÅ›wiadczenia, jakim byÅ‚o ich spotkanie, poza banalnym poczuciem oburzenia i urazy. Skrajnie przygnÄ™biajÄ…cy sens tej opowiastki nie polega na tym, że ludzie uczestniczÄ…cy w tej sytuacji nie byli zdolni do porzucenia swoich przekonaÅ„ i przyjÄ™cia poglÄ…dów drugiej strony. Nie chodzi też o to, że zabrakÅ‚o im jakiejÅ› wszechogarniajÄ…cej zasady moralnej - Najwyższego Dobra czy Zasady Różnicy (która faktycznie mogÅ‚aby dać odmienne skutki) - do której można by siÄ™ odwoÅ‚ać. Chodzi o to, że znalazÅ‚szy siÄ™ w obliczu tajemnicy innoÅ›ci nie potrafili oni nawet wyobrazić sobie możliwoÅ›ci obejÅ›cia problemu aż nazbyt autentycznej asymetrii moralnej, jaka w tej sytuacji wystÄ…piÅ‚a. CaÅ‚a rzecz wydarzyÅ‚a siÄ™ w sferze objÄ™tej mrokiem. *** To, co chÄ™tnie kryje siÄ™ w mroku - sytuacja, do jakiej zdaje siÄ™ dopuszczać koncepcja ludzkiej godnoÅ›ci oparta na pewnej gÅ‚uchocie na gÅ‚os innych wartoÅ›ci" czy zestawieniu z gorszymi spoÅ‚ecznoÅ›ciami" - wiąże siÄ™ albo ze stosowaniem siÅ‚y dla za- pewnienia zgodnoÅ›ci z wartoÅ›ciami tych, którzy posiadajÄ… wÅ‚adzÄ™ (wszak bezproblemowa tolerancja, nie wymagajÄ…c zaangażowania, niczego nie zmienia), albo jak tutaj, gdzie siÅ‚a nie ma zastosowania, a tolerancja jest zbÄ™dna, z akceptacjÄ… powolnego dryfowania w nieokreÅ›lonym kierunku. Z pewnoÅ›ciÄ… jest to przypadek, w którym nie brak przykÅ‚adów istnienia realnych alternatyw. Nie wydaje siÄ™, by można coÅ› zrobić z Wielebnym Jonesem, gdy wpada on w retoryczny ryk, lecz można powstrzymać go, nim zdąży rozdać Kool-Aid. JeÅ›li ludzie myÅ›lÄ…, że punk rock jest w porzÄ…dku, jest to ich problem i sprawa ich uszu, przynajmniej dopóki nie grajÄ… go w metro. I trudno jest (niektóre nietoperze sÄ… bardziej nietoperzowate od innych) powiedzieć, jak wÅ‚aÅ›ciwie należaÅ‚oby postÄ…pić z kimÅ›, kto utrzymuje, że kwiaty sÄ… zdolne do odczuwa- 19 nia, natomiast zwierzÄ™ta nie. Paternalizm, indyferentyzm, buta sÄ… niekiedy postawami przydatnymi w odniesieniu do odmiennych wartoÅ›ci, nawet do wartoÅ›ci ważniejszych od tych, o których mowa. Problem polega na tym, by wiedzieć, kiedy sÄ… one użyteczne, a różnorodność można bezpiecznie pozostawić koneserom, a kiedy - ku czemu osobiÅ›cie w coraz wiÄ™kszym stopniu siÄ™ skÅ‚aniam - nie sÄ… i nie mogÄ… być przydatne i potrzeba czegoÅ› wiÄ™cej: nacechowanego wyobrazniÄ… wejÅ›cia (i wnikniÄ™cia) do obcej umysÅ‚owoÅ›ci. W naszym spoÅ‚eczeÅ„stwie na przykÅ‚ad koneserem par excellence obcej umysÅ‚owoÅ›ci jest etnograf (do pewnego stopnia także historyk, a na inny sposób także powieÅ›ciopisarz, chciaÅ‚bym jednak odnieść siÄ™ tutaj do moich wÅ‚asnych zastrzeżeÅ„), dramatyzujÄ…cy problem różnic, sÅ‚awiÄ…cy różnorodność i epatujÄ…cy szerokimi horyzontami. Niezależnie od tego, jakie różnice metodologiczne czy teoretyczne podzieliÅ‚y nas, jesteÅ›my jako etnografowie podobni do siebie, opÄ™tani zawodowo innymi Å›wiatami i myÅ›lÄ… o uczynieniu ich zrozumiaÅ‚ymi, przede wszystkim dla nas samych, a nastÄ™pnie dziÄ™ki użyciu narzÄ™dzi pojÄ™ciowych nie tak znów różnych od tych, którymi posÅ‚ugujÄ… siÄ™ historycy i pisarze, dla naszych czytelników. Dopóki te Å›wiaty rzeczywiÅ›cie istniaÅ‚y tam gdzie odkryÅ‚ je Malinowski i gdzie ich obecność zostaÅ‚a przypomniana przez Levi-Straussa, byÅ‚o to zadanie dość trudne praktycznie, choć pod wzglÄ™dem analitycznym nie przedstawiaÅ‚o wiÄ™kszego problemu. MogliÅ›my myÅ›leć o prymitywnych" ( dzikich", tubylcach") tak jak myÅ›limy o Marsjanach - jako o możliwych sposobach odczuwania, rozumowania, oceniania, zachowania i trwania, charakteryzujÄ…cych siÄ™ brakiem ciÄ…gÅ‚oÅ›ci w zestawieniu z naszymi wÅ‚asnymi standardami i stanowiÄ…cych w stosunku do nich alternatywÄ™. Ponieważ dzisiaj te Å›wiaty i te odmienne, obce umysÅ‚owoÅ›ci w zasadzie nie istniejÄ… w realnej przestrzeni, a jedynie jako alternatywa wobec naszej egzystencji, jako brutalnie bliska, domagajÄ…ca siÄ™ natychmiastowej uwagi przepaść miÄ™dzy mnÄ… a myÅ›lÄ…cymi inaczej niż ja", konieczne wydaje siÄ™ dokonanie jakiegoÅ› przeformuÅ‚owania zarówno naszych retorycznych nawyków, jak i naszego poczucia misji. Pożytki z kulturowej różnorodnoÅ›ci, jej badania, opisu, analizy i zrozumienia ukÅ‚adajÄ… siÄ™ nie tyle wzdÅ‚uż linii oddzielajÄ…cej nas od innych i innych od nas w celu obrony integralnoÅ›ci grupy i podtrzymania grupowej lojalnoÅ›ci, ile wzdÅ‚uż linii definiujÄ…cych terytorium, które rozsÄ…dek musi przekroczyć, by osiÄ…gnąć i zrealizować najskromniejszÄ… bodaj satysfakcjÄ™. Jest to terytorium niejednorodne, peÅ‚ne zaskakujÄ…cych defektów i niebezpiecznych przejść, gdzie mogÄ… siÄ™ zdarzać i zdarzajÄ… siÄ™ wypadki, a przemierzenie go lub próba przemierzenia, choćby w niewielkim tylko stopniu, przyczyni siÄ™ do przeksztaÅ‚cenia go w pÅ‚askÄ…, bezpiecznÄ…, pozbawionÄ… przepaÅ›ci równinÄ™, lecz po prostu wydobÄ™dzie na jaw jego rozpadliny i kontury. Å»eby konfrontacja apodyktycznych lekarzy z nieprzejednanym Indianinem (czy, jak to ujmuje Rorty, bogatych północnych Amerykanów" z tymi, z którymi musimy rozmawiać") nie miaÅ‚a tak destrukcyjnego przebiegu (a wobec realnego istnienia rozpadlin nie ma żadnej pewnoÅ›ci, że naprawdÄ™ by siÄ™ na to zdobyli), muszÄ… oni poznać charakter przestrzeni, która siÄ™ pomiÄ™dzy nimi rozciÄ…ga. Ten krok ostatecznie muszÄ… wykonać oni, nie istnieje bowiem żaden substytut lokalnej wiedzy i lokalnej odwagi. Lecz plany i mapy, a także tabele, opowieÅ›ci, fotografie i opisy, a nawet teorie, o ile majÄ… zwiÄ…zek z rzeczywistoÅ›ciÄ…, mogÄ… okazać siÄ™ nadal przydatne. Pożytki z etnografii, która peÅ‚ni tu rolÄ™ głównie pomocniczÄ…, sÄ… realne - jest ona lub powinna być, podobnie jak kompilowanie sÅ‚owników czy szlifowanie soczewek, dyscyplinÄ… przygotowawczÄ…. Tym, co etnografia rzeczywiÅ›cie umożliwia, jest roboczy kontakt z odmiennÄ… subiektywnoÅ›ciÄ…. Umieszcza ona partykularnych nas" wÅ›ród partykularnych nich" i partykularnych nich" wÅ›ród partykularnych nas", gdzie, jak powiedziaÅ‚em, wszyscy już siÄ™, aczkolwiek niechÄ™tnie, znajdujÄ…. Etnografia jest wielkim nieprzyjacielem etnocentryzmu, przypisywania ludzi do kulturowych planet, gdzie jedynymi ideami, do których muszÄ… żywić szacunek, sÄ… idee tutejsze" nie dlatego, by zakÅ‚adaÅ‚a wzajemne podobieÅ„stwo wszystkich ludzi, lecz dlatego, że wie, jak bardzo sÄ… do siebie niepodobni i jak nie- 21 zdolni mimo to do wzajemnego lekceważenia. W kontekÅ›cie tego, co byÅ‚o niegdyÅ› możliwe i co może być teraz przedmiotem pragnieÅ„, suwerenny charakter swojskiego zuboża wszystkich; w tej mierze, w jakiej ta sytuacja ma przyszÅ‚ość, nasza przyszÅ‚ość przedstawia siÄ™ ponuro. Nie chodzi o to, że musimy siÄ™ wzajemnie pokochać lub umrzeć (w takim przypadku my wszyscy: Murzyni i Afrykanerzy, Arabowie i Å»ydzi, Tamile i Syngalezi jesteÅ›my skazani na Å›mierć). Rzecz polega na tym, że musimy siÄ™ nawzajem poznać i żyć z tÄ… wiedzÄ… lub tkwić w Beckettowskim Å›wiecie kolidujÄ…cych ze sobÄ… monologów. Zadaniem etnografii, a w każdym razie jednym z zadaÅ„, jest w istocie rzeczy dostarczanie, na wzór sztuki i historii, narracji i scenariuszy zmieniajÄ…cych obiekt naszej uwagi. Jednak nie narracji i scenariuszy, które umożliwiajÄ… nam autoakceptacjÄ™ ukazujÄ…c innych jako mieszkaÅ„ców Å›wiatów, do których nie chcemy i nie możemy przybyć, ale takich, które czyniÄ… nas widocznymi dla siebie samych dziÄ™ki temu, że przedstawiajÄ… nas i wszystkich pozostaÅ‚ych jako ludzi wrzuconych w Å›rodek Å›wiata peÅ‚nego nieusuwalnych osobliwoÅ›ci, których nie można ominąć z daleka. Jeszcze do niedawna (zmienia siÄ™ to dzisiaj po części pod wpÅ‚ywem oddziaÅ‚ywania etnografii, po części z powodu zmian zachodzÄ…cych w Å›wiecie) etnografia byÅ‚a w tym swoim zadaniu dość odosobniona, ponieważ naszemu samouwielbieniu schlebiaÅ‚a przez dÅ‚ugi czas historia podtrzymujÄ…ca poczucie celowoÅ›ci apoteozowania naszych bohaterów i demonizowania naszych wrogów lub rozpaczajÄ…ca nad utraconÄ… wielkoÅ›ciÄ…. SpoÅ‚eczny komentarz wychodzÄ…cy spod piór pisarzy miaÅ‚ na ogół charakter wewnÄ™trzny - jedna część zachodniej Å›wiadomoÅ›ci podsuwajÄ…ca drugiej zwierciadÅ‚o - pÅ‚askie jak u Trollope'a czy krzywe, jak u Dostojewskiego. Nawet literatura podróżnicza, która przynajmniej przymierzaÅ‚a siÄ™ do egzotycznych obszarów (dżungle, wielbÅ‚Ä…dy, bazary, Å›wiÄ…tynie), przeważnie wykorzystywaÅ‚a je do zademonstrowania żywotnoÅ›ci posiadanych zalet - angielskiego spokoju, francuskiej racjonalnoÅ›ci, amerykaÅ„skiej niewinnoÅ›ci -w trudnych sytuacjach. Teraz, gdy etnografia nie jest już tak osamotniona, a osobliwoÅ›ci, z którymi ma do czynienia, stajÄ… siÄ™ coraz bardziej poÅ›rednie, ukryte i nie rzucajÄ… siÄ™ tak w oczy jako wybryki natury, jak ludzie, którzy sÄ… przekonani, że pochodzÄ… od walabii albo, że może ich zabić krzywe spojrzenie, lokalizacja tych osobliwoÅ›ci i opisanie ich ksztaÅ‚tu może okazać siÄ™ trudniejszym, niemniej jednak koniecznym zadaniem. Wyobrażanie sobie różnicy (nie w sensie jej wykreowania, lecz uwidocznienia) pozostaje umiejÄ™tnoÅ›ciÄ…, która jest nam wszystkim potrzebna. * * * Celem, do którego tu zmierzam, nie jest jednak obrona prerogatyw jakiejÅ› przaÅ›nej Wissenschaft, której patent na badanie kulturowej różnorodnoÅ›ci, jeÅ›li go w ogóle posiadaÅ‚a, dawno już wygasÅ‚. Moim celem jest wykazanie, że w moralnej historii Å›wiata (sama historia oczywiÅ›cie nie jest niczym innym, jak moralnoÅ›ciÄ…) doszliÅ›my do takiego punktu, który zobowiÄ…zuje nas do zmiany sposobu myÅ›lenia o różnorodnoÅ›ci. O ile poważnie różniÄ…ce siÄ™ od siebie sposoby podejÅ›cia do życia zamiast poddawać siÄ™ szufladkowaniu, zamykaniu w przestrzeniach spoÅ‚ecznych o okreÅ›lonych konturach, faktycznie ulegajÄ… wymieszaniu na kiepsko zdefiniowanych obszarach, przestrzeniach spoÅ‚ecznych, których kontury sÄ… nieustalone, nieregularne i trudne do zlokalizowania, to pytanie, jak radzić sobie z prawdziwÄ… Å‚amigłówkÄ… ocen wynikajÄ…cÄ… z tych niewspółmiernoÅ›ci zwraca nasza uwagÄ™ na caÅ‚kiem inny aspekt sprawy. Porównywanie krajobrazów i martwych natur to jedna rzecz; zestawianie panoram i kolaży to coÅ› zupeÅ‚nie innego. To, że dzisiaj mamy do czynienia z wielkim kolażem, w Å›rodku którego sytuuje siÄ™ coraz wyrazniej nasze życie, staje siÄ™ dla wszystkich widoczne. Nie chodzi jedynie o wieczorne wiadomoÅ›ci, gdzie zabójstwa w Indiach, bombardowania w Libanie, zamachy stanu w Afryce i strzelanina w Ameryce Åšrod- 23 kowej wstawione sÄ… miÄ™dzy niewiele bardziej czytelne dla widza lokalne katastrofy, po których nastÄ™puje poważna dyskusja na temat japoÅ„skich metod stosowanych w biznesie, perskich form namiÄ™tnoÅ›ci czy arabskich stylów negocjacyjnych. Jest to także ogromna eksplozja przekÅ‚adów, dobrych, zÅ‚ych i indyferentnych z tamilskiego, indonezyjskiego, hebrajskiego i urdu oraz na te jÄ™zyki, dawniej uważane za marginalne i niezrozumiaÅ‚e; migracja kuchni, ubiorów, umeblowania i dekoracji (kaftany w San Francisco, Colonel Sanders w Jogjakarcie, stoÅ‚ki barowe w Kyoto); pojawienie siÄ™ tematów muzyki gamelanu w awangardowej twórczoÅ›ci, mity Indio w latynoskiej powieÅ›ci, ilustracje z magazynów w afrykaÅ„skim malarstwie. Przede wszystkim jednak w sklepiku z jarzynami spotykamy osobÄ™, która może z równym prawdopodobieÅ„stwem pochodzić z Korei, jak z Iowa, na poczcie kogoÅ› pochodzÄ…cego z Algierii lub Owernii, w banku kogoÅ›, kto może być równie dobrze z Bombaju, jak z Liverpoolu. Nie oparÅ‚y siÄ™ temu nawet wiejskie osiedla, gdzie podobieÅ„stwo może siÄ™ lepiej oszaÅ„cować: meksykaÅ„scy farmerzy na poÅ‚udniowym zachodzie, wietnamscy rybacy wzdÅ‚uż wybrzeży Zatoki, iraÅ„scy lekarze na Å›rodkowym zachodzie. Nie muszÄ™ mnożyć przykÅ‚adów. Każdy może odwoÅ‚ać siÄ™ do doÅ›wiadczeÅ„ z wÅ‚asnego otoczenia. Nie caÅ‚a ta różnorodność jest równie ważna (kuchnia jogja pozostanie zawsze smaczna); równie naglÄ…ca (nie musimy czepiać siÄ™ wierzeÅ„ religijnych czÅ‚owieka, który sprzedaje nam znaczki pocztowe); nie caÅ‚a też wyrasta z wyrazistego kontrastu kulturowego. To jednak, że Å›wiat we wszystkich swych lokalnych punktach coraz bardziej przypomina kuwejtski bazar, a coraz mniej angielski klub dżentelmenów (to tylko przykÅ‚ad skrajnoÅ›ci - osobiÅ›cie nie byÅ‚em nigdy ani tu, ani tu) wydaje siÄ™ przygnÄ™biajÄ…co pewne. Etnocentryzm polegajÄ…cy zarówno na myÅ›leniu o innych w kategoriach >,te gnidy", jak i w kategoriach bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwa kultury" może, lecz nie musi, pokrywać siÄ™ zakresowo z rodzajem ludzkim; teraz jednak na ogół trudno jest umiejscowić jego centrum w wielkim natÅ‚oku skonfrontowanych ze sobÄ… różnic. Les milieux sÄ… caÅ‚kowicie mixtes. Nie tworzÄ…, jak dawniej, Umwelte. Nasza reakcja na ten, jak sÄ…dzÄ™, imponujÄ…cy fakt jest, jak również sÄ…dzÄ™, jednym z głównych moralnych wyzwaÅ„, wobec których dzisiaj stoimy i stanowi skÅ‚adnik wszystkich wyzwaÅ„ pozostaÅ‚ych, od nuklearnego rozbrojenia do sprawiedliwego rozdziaÅ‚u Å›wiatowych zasobów. Wobec tego wyzwania zÅ‚Ä… przysÅ‚ugÄ™ oddajÄ… nam wszelkie namowy do bezkrytycznej tolerancji, skÄ…dinÄ…d pozbawione autentycznego znaczenia i, o co mi tu chodzi, nawoÅ‚ywania do dumy, pogody, defensywnoÅ›ci czy rezygnacji, do szukania przyjemnoÅ›ci w ubliżajÄ…cych porównaniach, przy czym to ostatnie jest bardziej od innych niebezpieczne, ponieważ Å‚atwiejsze do naÅ›ladowania. Åšwiat peÅ‚en ludów tak zakochanych z wzajemnoÅ›ciÄ… w cudzych kulturach, że pragnÄ… jedynie je sÅ‚awić, nie wydaje mi siÄ™ dzisiaj realnym za- grożeniem; Å›wiat wypeÅ‚niony ludami apoteozujÄ…cymi w uniesieniu swych bohaterów i demonizujÄ…cymi swych wrogów takim zagrożeniem niestety jest. Nie ma potrzeby dokonywania wyboru, w gruncie rzeczy konieczne jest powstrzymanie siÄ™ od wyboru miÄ™dzy kosmopolityzmem bez treÅ›ci a szczelnym pancerzem zaÅ›ciankowoÅ›ci. Ani jedno, ani drugie nie nadaje siÄ™ do życia w kolażu. Å»ycie w kolażu wymaga umiejÄ™tnoÅ›ci radzenia z uporzÄ…dkowaniem jego skÅ‚adników i okreÅ›leniem, czym one sÄ… (co zazwyczaj wymaga okreÅ›lenia, skÄ…d pochodzÄ… i jakie byÅ‚o ich znaczenie w macierzystym ukÅ‚adzie) oraz w jakiej praktycznie wzajemnej relacji pozostajÄ…, bez jednoczesnego zamazywania poczucia wÅ‚asnego umiejscowienia i zwiÄ…zanej z nim wÅ‚asnej tożsamoÅ›ci. UjmujÄ…c to bardziej dosÅ‚ownie, trzeba odróżnić rozumienie" w sensie pojÄ™cia, percepcji i wnikniÄ™cia od rozumienia" w sensie zgodnoÅ›ci opinii, jednoÅ›ci uczuć czy wspól- noty zaangażowania; je vous ai compris, które wypowiedziaÅ‚ de Gaulle od je vous ai compris, które usÅ‚yszeli pieds noirs. Musimy nauczyć siÄ™ pojmować to, czego nie możemy przyjąć. Jest to jak zawsze niezmiernie trudne. UmiejÄ™tnoÅ›ciÄ…, którÄ… musimy ciężkÄ… pracÄ… opanować, a opanowawszy (nigdy przecież dostatecznie dobrze) pracować stale nad jej podtrzymaniem, jest zrozumienie, że to, co w pewnego typu formie jest dla 25 nas obce, najpewniej obcym pozostanie, nie poddajÄ…c siÄ™ próbom usuniÄ™cia przy akompaniamencie bezmyÅ›lnych pomruków wspólnoty w czÅ‚owieczeÅ„stwie, neutralizowania za pomocÄ… obustronnego indyferentyzmu czy zlekceważenia jako czarujÄ…cego, nawet piÄ™knego, lecz pozbawionego logiki zjawiska. Nie jest to umiejÄ™tność wrodzona, jak percepcja gÅ‚Ä™bi czy poczucie równowagi, na których możemy z peÅ‚nym zaufaniem polegać. Pożytki z różnorodnoÅ›ci i badaÅ„ nad różnorodnoÅ›ciÄ… tkwiÄ… w takim wÅ‚aÅ›nie pomnażaniu siÅ‚y naszej wyobrazni, by byÅ‚a ona zdolna pojąć to, co pojawia siÄ™ przed nami. JeÅ›li żywimy (a ja przyznajÄ™, że żywiÄ™) coÅ› wiÄ™cej niż sentymentalnÄ… sympatiÄ™ do tego krnÄ…brnego amerykaÅ„skiego Indianina, to nie dlatego, że podzielamy jego poglÄ…dy. Alkoholizm jest niewÄ…tpliwie zÅ‚em, a dializator niewÅ‚aÅ›ciwÄ… metodÄ… wobec alkoholików. Nasza sympatia wypÅ‚ywa z wiedzy o tym, jak zdobyÅ‚ on te poglÄ…dy i o gorzkim ich sensie, z naszego zrozumienia okropnej drogi, którÄ… musiaÅ‚ pokonać dochodzÄ…c do swych przekonaÅ„ i przyczyn, które uczyniÅ‚y jÄ… tak trudnÄ…, tj. etnocentryzmu i legitymizowanych przez niego zbrodni. JeÅ›li mamy oprzeć naszÄ… ocenÄ™ na szerszej podstawie (a jest to konieczne), musimy szeroko otwierać oczy patrzÄ…c na Å›wiat. Dlatego wÅ‚aÅ›nie owe wnÄ™trza kolejowych przedziałów, jak je nazywa Lévi-Strauss, czyli przypadki naszych wspaniaÅ‚ych historycznych narodów, koÅ›ciołów i zbiorowych poruszeÅ„ - choć w najwyższym stopniu absorbujÄ…ce i równie olÅ›niewajÄ…ce jak inne - to po prostu zbyt wÄ…ska podstawa dla takiej oceny.