30
IX
I oplotły mię ramionami towarzyszki drogie, poczułam na mej twarzy łzy ich pożegnania,
zamknęły się za mną wrota, za którymi przebyłam lat tyle, i stary sługa mojej matki na ręku
prawie zaniósł mię do karety, w której obok mnie usiadła Binia.
Zabrzmiała trąbka pocztowa, koła potoczyły się szybko, za szybami karety przemknęły
ulice rodzinnego miasta, rzeka zniknęła mi z oczu. Unoszona bystrym biegiem sześciu koni
uleciałam białym szlakiem drogi w świat, w dal, ku rodzinnym stronom mej matki.
Koleje żelazne nie łączyły jeszcze wówczas różnych a odległych stron kraju; podróż nasza,
lubo pośpieszna, trwała dwie doby i pomimo zajmującego widoku okolic, jakie przebywałam,
czułam już pewne znużenie, gdy Binia, wychyliwszy głowę z karety, milcząc ukazała mi
rozległy dwór, położony między malowniczymi wzgórzami.
Zrozumiałam jej gest milczący, serce uderzyło mi silnym wzruszeniem: byłam już tylko o
kilka staj od domu mojej matki.
Bladozłota tarcza marcowego słońca oświetlała obszerny dziedziniec, na który przez wysoką
bramę wjazdową wtoczyła się kareta.
Na wzniesionym ganku murowanego domu stała moja matka. Zanim służący zdołał zstąpić
z kozła, otworzyłam sama drzwiczki powozu, przeskoczyłam przez Binię i upadłam w
otwarte ku mnie jej ramiona.
KONIEC ROZDZIAŁU
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Waclawa79Waclawa57Waclawa82Waclawa52Waclawa24Waclawa83Potocki Wacław PoezjeWaclawa49Waclawa87Waclawa10Waclawa58Waclawa8Waclawa13Waclawa20więcej podobnych podstron