MICHALKIEWICZ GENIUSZ KARPACKI


Stanisław Michalkiewicz: Geniusz karpacki
Co tu dużo gadać; zanim się coś napisze, przedtem trzeba ze trzy razy
sprawdzić. Tak właśnie robił Mieczysław Grydzewski. Kiedyś zwierzył się
Słonimskiemu: "Gdy znajduje w rękopisie słowa "Litwo, ojczyzno moja", sięgam do
Słowackiego i sprawdzam. Przepraszam. Oczywiście chciałem powiedzieć do
Mickiewicza". Tymczasem ja lekkomyślnie zaufałem pamięci, jakbym nie wiedział,
że ludzie maja dobra pamięć, ale krótką. W rezultacie napisałem, że mój
Przyjaciel mec. Szczuka improwizował w natchnieniu "na przyjęciu u Adama
Michnika". Tymczasem nic takiego nigdy nie miało miejsca, bo ta natchniona
improwizacja, owszem, zdarzyła się, ale na imieninach Jakuba Karpińskiego,
kiedy to Jacek Kuroń nakłonił mec. Szczukę do wypicia bruderszaftu z red.
Michnikiem.
Nawiasem mówiąc, pełnomocnik red. Michnika odgraża się w "Gazecie Wyborczej",
że jeśli ktoś jeszcze raz ośmieli się pisnąć, jakoby red. Michnik czytał teczki
Andrzeja Drewicza, Dariusza Fikusa lub Lesława Maleszki, to umrze podwójnie -
ciałem i duszą, a konkretnie - dostanie tzw. powiestkę z niezawisłego sądu. Już
sam nie wiem, co o tym sądzić, bo takie chińskie poważne ostrzeżenie - to nie
żarty, ale z drugiej strony książę Gorczakow nie wierzył informacjom nie
zdementowanym.
Najlepiej byłoby, gdyby red. Michnik po prostu powiedział, czyje akta czytał,
czy sobie z nich coś powydzierał na pamiątkę, a w ogóle - to czego wtedy w
archiwum MSW szukali, czy to znaleźli i co z tym dalej zrobili. Wszelkie
pomówienia ustałyby wtedy, jak ręką odjął i mec. Piotr Rogowski nie musiałby
się na lamach "Gazety" odgrażać.
Ale miejsce improwizacji mec. Szczuki nie było jedyną moją pomyłką. Napisałem
również, że pan Piotr Cywiński, prezes warszawskiego KIK-u, "udaje Żyda".
Tymczasem, jak zwrócił mi uwagę pewien starszy pan, pan Cywiński nie "udaje",
tylko zwyczajnie jest zawodowym katolikiem z tzw. korzeniami, podobnie zresztą
jak większość innych zawodowych katolików.
Jakoś tak się porobiło (oczywiście samo przez się, bo - jak wynika z
przestrogi pana mec. Rogowskiego w "GW" - teorie spiskowe znowu zostały
zakazane), że ci katolicy "z korzeniami" zrobili się "reprezentatywni" nie
tylko dla "laikatu", ale w ogóle i w tym charakterze stręczą wszystkim
"judeochrzescijaństwo" sprawiające wrażenie takiego judaizmu na użytek gojów, a
może nawet gejów. Takie to ci są te "rodowody niepokornych":
Ciocia Hortensja (...) (dama. Paulo czy wizytka)
Od Chai swój początek bierze,
Wuj zaś Salezy (mówmy szczerze:
Syn Moska, Szmulka czy Dawidka)
Kiwał się mrucząc przy sajderze
I jako Salus był w chederze".

W takiej sytuacji nikogo nie powinna zaskoczyć uroczystość zapowiedziana na 9
marca na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Rektor tej uczelni, jej Senat i
Rada Wydziału Nauk Humanistycznych postanowili viribus unitis nadać panu prof.
Jerzemu Kłoczowskiemu Medal za Zasługi dla Katolickiego Uniwersytetu
Lubelskiego. "Dzięki takim postaciom jak profesor Jerzy Kłoczowski Katolicki
Uniwersytet Lubelski budował i nadal buduje swój prestiż, autorytet i ważkie
miejsce w nauce, w społeczeństwie i w Kościele" - czytamy w notce na tzw. tyłku
zaproszenia na uroczystość.
Nie ulega wątpliwości ("nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania;
lepiej ciupciać bez miłości, niźli miłość bez ciupciania), że uroczystość nie
ma najmniejszego związku z niczym, poza, ma się rozumieć, zasługami prof.
Kłoczowskiego, jednak jej czasowa zbieżność z ujawnieniem agenturalnego epizodu
w życiorysie Laureata sprawia, że nabiera ona charakteru czegoś między
nabożeństwem wynagradzającym a "odczynianiem uroku". Praktykowanie takich
obrzędów akurat na uniwersytecie przydaje uczelni osobliwego kolorytu, podobnie
jak zacytowany fragment uzasadnienia. Zapewnienie, ze KUL budował i nadal
buduje swój prestiż i autorytet "dzięki takim postaciom jak prof. Kłoczowski"
brzmi dostatecznie mocno, ale nie da się ukryć, ze zarazem trochę dwuznacznie.
Mniej więcej tak samo, jak komplement, którym delektował się w swoim czasie
Mikołaj Ceausescu: "geniusz karpacki".
Niby wszystko było w najlepszym porządku, bo przecież "geniusz", ale jednak
"karpacki", a więc jakby tylko lokalny, taki sobie powiatowy roztropek. Mikołaj
Ceausescu takie komplementy łykał, niczym gęś kluski, co dowodzi, że nie był
osobowością specjalnie skomplikowaną. Rektor, Senat i Rada Wydziału
Humanistycznego KUL to oczywiście zupełnie inna sprawa i inne, jak mówił stary
Brantome, "kalibery", ale przecież i tutaj communis opinio doctrum, też jakoś
nie zauważyła takiego słonia w menażerii. Hmm. Ciekawe, dokąd doprowadzi ta
strategia brnięcia w zaparte?
Tymczasem, chociaż na świecie jeszcze zima w pełni, na politycznej scenie już
wiosenne porządki. "Sam potężny Archikrator dał najwyższy protektorat; wszelka
dziwka majtki pierze i na kredyt kiecki bierze".
Pan premier, niczym karbowy, zagonił parlamentarzystów "do roboty!", po czym
na forum Fundacji Batorego zaanonsował pożądany termin wyborów. Ten gest więcej
wyjaśnia niż mówi: punkt ciężkości władzy najwyraźniej przesuwa się poza ramy
konstytucyjne, czyżby, w kierunku "korzeni"?
W tej sytuacji nie tylko siły "rozsądku i umiarkowania" zaczynają czuć pismo
nosem, ale i "lewica". Z "Trybuny" wyleciał na twarz konfrontacyjny red.
Barański, którego zastąpił do-rany-przyłożyć towarzysz Dębski. Znaczy się - i
tu przygotowują się do historycznego kompromisu. Leszek Miller wyjechał do
Ameryki "na wykłady", a wiadomo - co z oczu, to i z serca. Gdyby tak jeszcze
udało się wycisnąć Józefa Oleksego, to po tym pobieżnym liftingu lewica
zaprezentowałaby publiczności odnowione oblicze i dzięki tym szarmom mogłaby
śmiało "zlać się" choćby i z samym Tadeuszem Mazowieckim.
Uczeni w piśmie socjologowie powiadają, że Partia Demokratyczna ma być tratwą
ratunkową dla SLD, czymś w rodzaju Arki Noego. Zwarzywszy, iż na tej Arce
wymieszają się przedstawiciele chyba wszystkich gatunków, trudno będzie uniknąć
tam sodomii, tym bardziej że trzeba będzie płynąc przez czas dłuższy, żeby
zapewnić sobie następne 15 lat dobrego fartu.
Nie tylko zresztą sodomii, ale i samogwałtu, któremu już oddaje się "Gazeta
Wyborcza". Wprawdzie "brzydzi się" teczkami, ale kiedy trzeba zajrzeć do teczki
Macieja Giertycha, przezwycięża obrzydzenie i skwapliwie zawartość drukuje. Czy
te rewelacje pochodzą jeszcze z notatek porobionych przez red. Michnika podczas
buszowania po archiwum MSW, czy dostarczono je później, w ramach rewanżu gen.
Kiszczaka za nominacje na "człowieka honoru"?
A skoro już o tym mowa, to czy do Partii Demokratycznej zgłosił już akces pan
prof. Kłoczowski? Bez niego oblicze polskiej demokracji byłoby niepełne.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MICHALKIEWICZ ZATRUTA MARCHEWKA
Genius nowe głośniki dla komputerowych melomanów
Godzinki ku czci Św Michała Archanioła tekst
MICHALKIEWICZ JAKÓŁKI WSCHODNIE I ZACHODNIE
MICHALKIEWICZ OD KOR u DO KOK u
MICHALKIEWICZ Troski i wnioski szermierzy wolności
MICHAŁ WOJCIECHOWSKI ZASADY SPOŁECZNE STAREGO TESTAMENTU
MICHALKIEWICZ DESUETUDO
zestaw 500kg genius falcon m5
S Michalkiewicz Cały pogrzeb na nic
PLANSZA BIURO Angelika Michale Nieznany
MICHALKIEWICZ PROTECTOR CONFIDECTORUM
I9G1S1 Nadolny Michal Lab10
MICHALKIEWICZ PRÓŻNIA DOSKONAŁA

więcej podobnych podstron