Zutto 2


Z.U.T.T.O.

By Ed.

Rozdział drugi.

Lubisz bawić się moimi włosami? Prawda? Przeczesywać je. A wiesz co ja lubię?... lubię… lubię cię dotykać… i gładzić po szyi. Czy to dziwne? Nie, prawda? Gdy kogoś kochamy, chcemy go dotykać. Chcemy złączyć się z tą osobą wszystkim- myślami, ciałem…

Błyszczą ci się oczy. Kiedy całujesz mnie po ramionach czuje twoje nieregularne tętno. Przyśpieszony oddech. Stajesz się niezwykle pobudzony. Zaborczy o każdy centymetr mojego ciała. Zarazem jesteś taki skupiony. Nieraz brakuje mi tchu. Jaki ty ciepły. Jakie to wspaniałe uczucie, być z kimś tak blisko. Z kimś tak dla mnie ważnym, tak niezwykłym. Tak bardzo cię kocham…

- Wiesz jak się teraz czuje..?- ujęła jego twarz w dłonie. Uśmiechnęła się.

- Jak… powiedz?- wyszeptał ciepło. Jakby był pod wpływem narkotyku. Narkotyk miłości.

- … bezpieczne…- pocałowała go subtelnie i głęboko, by po chwili ponownie zamknąć się w jego ramionach.

Nareszcie bezpieczna…

Nareszcie od tylu lat…

Nareszcie z nim. Tylko z nim.

Ranek? Już? … szkoda… ciągle jesteś taki ciepły… …

- Dzień dobry- otworzył oczy.

Przybliżył się i pocałował Amelię w czoło.

- Jesteś piękna.

Zelgadisie… … na zawsze…

Jesteś tak blisko. Czasami się boje, że zgubimy się w pałacu, miniemy się. Że cały dzień będę… tak daleko od ciebie… tyle spraw, tyle obowiązków… a jak znikniesz mi z oczu?

Jesteś tak niezwykłym mężczyzną… a ja? Czy ja na ciebie zasłużyłam?

Nie będę ci przeszkadzać? Wiem, że teraz… teraz czytasz dokumenty… zajęty jesteś, wiem… ale ja… obiecuje, ze zaraz sobie pójdę.

Podeszła do Zelgadisa i objęła od tyłu.

Ukochane dłonie na jego sercu. Ujął jedną i ucałował. Dobrze, że tutaj jest. Zrobiło mu się lżej. Potrzebuje tych dłoni.

- Przepraszam…- już cię zostawiam w spokoju- już sobie idę…

Mój nadgarstek. Trzymasz tak mocno.

- Zostań… …

Oparł ją o stół. Nachylił się. Pouczył jej ciało. Uda i piersi. Włosy i szyje.

- Zel… … - nie potrafię bez ciebie. Nie umiem- dużo masz jeszcze pracy?

- Trochę- wyszeptał jej do ucha- potem sobie odpoczniemy.

- Mmm takie odpoczywanie to ja lubię- Amelia zanurzyła się głębiej w gorącym źródle, które znajdowało się w jaskini w piwnicach budynku. W środku światła dostarczały specjalne kamienie. Całą jaskinie pięknie obito drewnem.

- … … kiedy mamy być u baronów z odwiedzinami?- Zelgadis przeglądał jeszcze dokumenty.

- Dałbyś spokój… - złapała go za ramię- odpręż się.

- Tak, ale…

Przekręciła mu twarz w swoją stronę.

- Bo sobie pójdę…

- Szantażystka- wyrzucił dokumenty gdzie popadnie. Złapał ją pod wodą w talii. Zaczął całować po szyi.

- … Zelgadisie…

- Mhm? - nie oderwał się od niej.

- Nie masz mnie dosyć… …?- gdy to usłyszał spojrzał na nią zatroskany- bo… … bo może ja… może ja nie robię wszystkiego tak jak… - zatkał jej usta pocałunkiem.

Tylko on potrafi tak całować. Mógłby nigdy nie przestawać.

- Nigdy tak nie myśl- oparli się czołami- dobrze? - to ostatnie wypowiedział tak miękko, a zarazem błagalnie. Tak… słodko.

Pogładził ją po policzku, zjechał powoli palcem i zatrzymał się przy obojczyku.

- Tutaj- wskazał „dziurkę” przy złączeniu kości.

- Co tutaj?- spojrzała tam.

- Tutaj jest moje miejsce ^^… … - nachylił się i pocałował „jego miejsce”.

- A ja też mam swoje?- uśmiechnęła się figlarnie.

- Jakie tylko zechcesz…

- Tutaj - przytuliła się do niego mocno, żeby położyć głowę na sercu- tutaj jest moje miejsce, dobrze..?

- Dobrze- zamknął ją w uścisku.

Moja mała.

Moja przyjaciółka.

Moja podpora.

Moja kochanka.

Moja księżniczka.

Moja.

A ja twój.

Moja miłość.

Pewnego dnia coś się stało. Coś niepokojącego.

Kołdra zaszeleściła. Zelgadis. Pewnie niedługo się obudzi. Leżała odwrócona do niego tyłem. Trzymała się kurczowo swojej piżamy, sama nie wiedziała czemu. Coś ją martwiło. Coś się stało, ale nie wie co. Coś na pewno… … !! … dlaczego się tak przestraszyła? Przecież to jego ręka… ciepła ręka na jej brzuch, która wręcz wepchała się pod piżamkę, żeby dotknąć skóry. Oj Zel, Zel. Zaśmiała się w duchu. I już tak rok. I on jest tak samo cudowny jak zawsze.

Razem zajmują się dyplomacją. Razem rozwiązujemy problemy. Czasami aż do późna pracujemy. Ale zawsze znajdziemy się w komnatach. Zawsze zdążymy jakoś się wesprzeć. Zażartować, powiedzieć coś miłego, nawet czasem powyłupiać!

Czasem popłakać. Pozłościć się. A potem przytulić…

- Mięciutka- usłyszała jego pomruk. Jest jeszcze zaspany, a mimo to… dlaczego się tak denerwowałam? Już sama nie pamiętam…

- … co jest miękkie…? - odwróciła się i lekko podniosłą, żeby znaleźć się nad nim. Cóż, zwykle to jego rola ^^.

- Już ja wiem co… - zaśmiał się i chciał ją przyciągnąć.

Nagle poczuła dziwne uczucie w brzuchu. Musiała jak najszybciej usiąść.

- Amelio?- Zelgadis usiadł obok niej- co się stało?

- N… nie wiem… niedobrze mi… … - zasłoniła usta- musze… … musze wyjść…

Zelgadis siedział zmartwiony przy wielkim oknie. Okno to, jak każde w gabinecie było ogromne na całą ścianę, z parapetem wewnątrz na tyle szerokim i miękko obitym, iż siedziało się na nim niczym na kanapie i podziwiało widok. Wpatrywał się tak w góry, jakby chciał przypomnieć sobie dawne podróże. Nie to jednak błąkało się w jego myślach, lecz widok lekarza, który wszedł przed pół godziny do ich komnaty, a jego wygonił. Słońce zachodziło. Ciepły blask osiadł na jego policzkach. Westchnął.

Nagle wstał. Ktoś otworzył drzwi, a potem cicho je zamknął.

- … I co?- pierwsze co chciał wiedzieć.

- … - podeszła do okna i uśmiechnęła się.

- Powiedz mi…- trochę się bał, ale skoro się uśmiecha…

- Piękny zachód- zaczęła jakoś dziwnie- prawda?

- Tak… Ame…

- Powiedz mi…- przerwała mu- zawsze będziemy razem, prawda?

- … skąd to pytanie- wystraszył się- oczywiście! Na …

- Na zawsze!- zaśmiała się w głos- na zawsze, na zawsze!- zarzuciła mu ręce na szyje- kocham Cię!

- … powiesz mi w końcu co jest grane- sam zaczął się śmiać.

- Wiesz… - położyła jego dłoń na swoim brzuchu- bo ja… ja nosze twoje dziecko- wyszeptała mu do ucha.

… tatą?

… będę tatą?

… ojcem?

- … - miliony myśli przeszły mu przez głowę. Uściskał ją niezwykle mocno.

- Zelgadisie..?

- Będzie mistrzem!- zajaśniało mu w oczach, podszedł do okna i zaczął gestykulować- wszystko mu pokaże, jak robić uniki, zadawać ciosy, jak obliczać kierunki, i jeszcze magia, będzie pierwszy w akademii, jak dorośnie opowiemy mu o wszystkim co przeżyliśmy, ja… … - spojrzał w dal za oknem- … zrobię wszystko to… o czym zapomniał mój ojciec…

Objęła go od tyłu.

- Nie smuć się… …

- Smucić się?- odwrócił się nagle- Amelko, ty jesteś wspaniała! … kocham… bardzo, bardzo cię kocham!

Miłość to kwiat.

Musimy go podlewać i pielęgnować.

Wtedy pojawi się owoc.

Złapał się jego koszuli.

Zachód słońca.

Powoli się oderwał…

Złapał w talii, zawirował w koło.

Tak bardzo się cieszę.

Tak mi dobrze.

Razem.

Na zawsze.

Koniec rozdziału drugiego.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zutto 1

więcej podobnych podstron