Na basenie jest super! Dzięki edukacji pływackiej Bartka, ja też zrobiłam postępy. Nie ukrywam, że jestem lepsza od niego. Kiedy pokazuję mu, jak trzeba łapać powietrze przy krytej żabce, robię to perfekcyjnie, chociaż wcześniej wcale mi to tak dobrze nie wychodziło. Tata mówi, że nie doceniał moich zdolności. A ja myślę, że jak człowiek chce pokazać drugiemu, jak coś trzeba zrobić, to sam maksymalnie się mobilizuje. Oczywiście, pod warunkiem, że mu na tym drugim zależy. Dzięki pływaniu zeszczuplałam i spokojnie wchodzę w dżinsy, których nie mogłam dopiąć. Mogę bez wyrzutów sumienia opychać się ciastkami, na które wyciągamy tatę po basenie. Oj ten Bartek! Zawziął się, że przepłynie całą długość basenu. I przepłynął, ale nabił sobie gigantycznego guza. Tłumaczę mu, że musi otwierać oczy w wodzie, bo nie widzi, gdzie płynie. Przy brzegu, kiedy kazałam mu wsadzić głowę do wody i otworzyć oczy - zrobił to, ale płynąc zapomniał. No i spotkał się gwałtownie z brzegiem basenu. Tata mówi, że do wesela się zagoi, ale oczy otwierać trzeba. - Staram się - tłumaczy Bartek. Kiedy wczoraj przyszedł na śniadanie miał czerwone oczy. Myślałam, że płakał w poduszkę, ale okazało się, że ćwiczył w miednicy z wodą otwieranie oczu.
Wieczorem oczy tak go piekły, że mama musiała zrobić' mu kompres z rumianku. Przy okazji wytłumaczyła, że porównywanie się z innymi, to kiepski pomysł. W zależności od tego z kim się porównujesz - albo wpadasz w kompleksy, albo zadzierasz nosa. Ani jedno, ani drugie nie jest dobre. Dużo lepiej spokojnie wyznaczyć sobie cel i powolutku podnosić poprzeczka najpierw trzy metry z otwartymi oczami, potem pięć, a w końcu cały basen. Bartek pokiwał głową i obiecał, że nie będzie się już tak bardzo przejmował.
Ewa Stadtmuller
Dominik 24 (2006) s. 4