Rozdzia艂 II 辳zcz


Krople deszczu uderzaj膮ce o szyb臋 doprowadza艂y j膮 do szale艅stwa.

Up艂yn臋艂y zaledwie trzy dni od kiedy tu przyjecha艂a, a ju偶 zd膮偶y艂a popa艣膰 w rutyn臋. Ju偶 niemal automatycznie wstawa艂a z 艂贸偶ka kiedy tylko s艂ysza艂a, 偶e srebrne volvo odje偶d偶a z podjazdu zabieraj膮c pi臋ciu domownik贸w. W czasie kiedy tamci byli w szkole stara艂a si臋 pomaga膰 jak mog艂a Esme, ale nie do ko艅ca jej to wychodzi艂o. Koniec ko艅c贸w siedzia艂a na kanapie w k贸艂ko pytaj膮c, co mog艂aby zrobi膰.

Sama mia艂a zacz膮膰 nauk臋 kiedy ju偶 si臋 zadomowi, jakby to mia艂o kiedykolwiek nast膮pi膰.

Jednak te pozornie mi艂e chwil臋 kt贸re sp臋dza艂a na dole up艂ywa艂y stanowczo zbyt szybko, jaki艣 czas zanim samoch贸d mia艂 wr贸ci膰 do gara偶u znowu l膮dowa艂a w swoim pokoju siedz膮c na pod艂odze pod 艣cian膮 ze s艂uchawkami na uszach.

Tak by艂o te偶 tego dnia, czwartej doby jej smutnego zes艂ania.

P艂yt臋 przes艂ucha艂a ju偶 tyle razy, 偶e ju偶 dawno powinna si臋 jej znudzi膰, ale tak nie by艂o. D藕wi臋ki przep艂ywa艂y przez jej umys艂 tak swobodnie, nie posiada艂y dla niej 偶adnego brzmienia, ale i tak stanowi艂y dobry akompaniament dla jej wspomnie艅. Najwi臋kszym plusem muzyki by艂o to, 偶e nie dociera艂o do niej to upierdliwe b臋bnienie, nieustaj膮ce od dnia przyjazdu i zostawiaj膮ce smugi na oknach.

My艣lami powr贸ci艂a do Phoenix, do tych nocy, co zlewa艂y jej si臋 w jedn膮, kt贸re przed laty wydawa艂y jej si臋 czym艣 tak oczywistym, 偶e teraz kiedy ju偶 od dawna nie mia艂y prawa istnie膰 rzeczy r贸wnie 艂atwe, pozosta艂y bolesnymi 艣ladami w jej pami臋ci. Te uczucia, tak proste i dziecinne... Ta szczeniacka przyja藕艅, kt贸ra by艂a dla niej jak powietrze...

Zanim wymkn臋艂a si臋 z domu musia艂a upewni膰 si臋, czy na pewno ju偶 艣pi膮. Spali...

Miasto o tej porze zupe艂nie inne ni偶 za dnia, niezwyk艂e, wydawa艂o si臋 du偶o pi臋kniejsze...

Przemyka艂a pustymi uliczkami zmierzaj膮c na miejsce spotkania, gdzie czeka艂y na ni膮 znajome twarze...

Drzwi si臋 otworzy艂y, a do pokoju wbieg艂a krokiem, kt贸rego zazdro艣ci艂aby jej zapewne ka偶da baletnica, drobna dziewczyna. Bella wyj臋艂a s艂uchawki z uszu wy艂膮czaj膮c wcze艣niej odtwarzacz.

Deszcz wydawa艂 si臋 jeszcze bardziej upierdliwy ni偶 wcze艣niej.

- Cze艣膰 Bella! Jak min膮艂 ci dzie艅? Co robi艂a艣? Nie nudzi艂a艣 si臋? - Alice, jak zreszt膮 ka偶dego dnia zasypa艂a j膮 gradem pyta艅. Zgrabnie usiad艂a na pod艂odze na 艣rodku pokoju.

Wcze艣niej Forks wydawa艂o si臋 koszmarem, a teraz Phoenix sta艂o si臋 tylko i wy艂膮cznie pi臋knym snem.

- By艂o spokojnie i mi艂o dop贸ki nie wpad艂 tutaj jaki艣 rozwrzeszczany chochlik. - odpowiedzia艂a.

- To powinna艣 si臋 cieszy膰, 偶e masz jakie艣 urozmaicenie.

Chcia艂a co艣 powiedzie膰, ale 贸w „rozwrzeszczany chochlik” zd膮偶y艂 ju偶 zacz膮膰 my艣le膰 o czym艣 innym.

- Nie znudzi艂a ci si臋 ju偶 ta p艂yta? W k贸艂ko s艂uchasz tego samego. M贸wi艂am 偶eby艣 poprosi艂a Edwarda, on na pewno da艂by ci co艣 ciekawego.

Akurat. Edward Cullen unika艂 jej jak m贸g艂, ale Alice udawa艂a 偶e tego nie zauwa偶a. A ona... Skoro nie chcia艂 si臋 z ni膮 widywa膰 to stara艂a mu si臋 to jak najbardziej u艂atwi膰.

Dzi臋ki bogu nie musia艂a odpowiada膰.

- A tak a propos „ci膮gle tego samego”... Masz co艣 do ubra艅, kt贸re ci naszykowa艂am?

- Nie, no co...

- To dlaczego ich nie nosisz? Ci膮gle chodzisz tylko w d偶insach i koszulkach.

- Alice, one nie b臋d膮 do mnie pasowa膰...

- Nawet ich nie przymierzy艂a艣, wi臋c sk膮d mo偶esz wiedzie膰? - marudzi艂a.

- Chodzi mi o to 偶e nie s膮 w moim stylu...

- Moje gratulacje Bello. - przerwa艂 jej o dziwo kto艣 inny. - Alice, nie oburzaj si臋. Po prostu pojed藕 z ni膮 na zakupy. - rozleg艂 si臋 g艂os Jaspera, kt贸ry niewiadomo od kiedy sta艂 oparty o framug臋 drzwi.

- Czemu mi gratulujesz? - spyta艂a troch臋 zdezorientowana.

- Bronisz w艂asnego zdania pomimo 偶e doprowadzasz j膮 tym do sza艂u. Nie mam p贸藕niej z ni膮 偶ycia, ale i tak nie musisz si臋 tym martwi膰, ju偶 si臋 przyzwyczai艂em. A tak nawiasem m贸wi膮c fajna koszulka.

- Nie chwal jej bo b臋dzie jeszcze uparta. - warkn臋艂a Alice i wyci膮gn臋艂a go z pokoju.

Bella znowu zosta艂a sama.

Przez moment, ale tylko przez moment zastawia艂a si臋, czy do kogo艣 nie zadzwoni膰. Esme, ka偶dy na pewno by jej pozwoli艂 skorzysta膰 z telefonu. Ale porzuci艂a ten pomys艂: nie mia艂a do kogo.

Do wyboru by艂y cztery numery, ale 偶aden z nich nie by艂 kusz膮cy. Rodzice...Nie chcia艂a z nimi rozmawia膰. Po tych kilku dniach ju偶 wydawali si臋 jej obcy. Chris... Kiedy tylko wyczu艂by smutek w jej g艂osie zaraz by przyjecha艂. A poza tym teraz na pewno nie by艂oby go w domu. Pozosta艂e dwa numery milcza艂y, jeden od roku, drugi od lat dw贸ch...

Zrezygnowana znowu si臋gn臋艂a po s艂uchawki. Przypuszcza艂a, 偶e i Alice i Jasper wr贸c膮 wcze艣niej czy p贸藕niej.

Ju偶 teraz popada艂a w rutyn臋. Powtarzalno艣膰 wszystkiego zacz臋艂a dawa膰 jej wzgl臋dne poczucie bezpiecze艅stwa, 艣wiadomo艣膰, 偶e mo偶e kiedy艣 znajdzie tu w艂asne miejsce.

A je偶eli to by艂 sen to ju偶 nie mia艂a nadziei si臋 z niego obudzi膰.

*

Edward Cullen kiedy m贸g艂 znika艂 z domu, a kiedy ju偶 w nim raczy艂 przebywa膰 rzadko opuszcza艂 sw贸j pok贸j.

Nikt nie mia艂by mu zapewne tego za z艂e, gdyby znali pow贸d jego zachowania. Ale nie znali. Rodzina przygl膮da艂a mu si臋 ze smutkiem, cz臋sto te偶 ze zdziwieniem. Tylko Rose... Ona go uzna艂a za swojego sprzymierze艅ca.

Gdyby tylko im wyja艣ni艂... M贸g艂by wyjecha膰. Albo zrozumieliby. Mo偶e po prostu pozbyli si臋 powodu jego problemu.

Tylko 偶e innym problemem by艂o to, czy chce on si臋 go pozby膰...

Zapach tamtej dziewczyny unosi艂 si臋 w ca艂ym domu. Od razu, jak tylko go zobaczy艂a, zacz臋艂a go unika膰, ale cho膰by nie wiem jak by si臋 stara艂 nie zdo艂a艂by zapomnie膰 o jej obecno艣ci.

Zatrzasn膮艂 ksi膮偶k臋, kt贸r膮 mia艂 na kolanach.

Cichy szloch dochodz膮cy z innego pokoju i krople deszczu. Z do艂u dochodzi艂y odg艂osy w艂膮czonego telewizora. Przyt艂umiona rozmowa.

Wyszed艂 na korytarz.

Jasper sta艂 na tle okna.

Zastanawiam si臋, czy na pewno dobrze robimy. - dotar艂a do niego my艣l.

- Trzeba by艂o zastanawia膰 si臋 wcze艣niej. Przynajmniej Alice jest zadowolona.

Tylko ta biedna dziewczyna... Gdyby wiedzia艂a jak dobrze my to s艂yszymy nie zasypia艂aby za ka偶dym razem 艂kaj膮c w poduszk臋.

- Gdyby wiedzia艂a o nas wszystko uciek艂aby z krzykiem.

Albo i nie.

- Nie 艂ud藕 si臋.

Bezszelestnie odwr贸ci艂 si臋. Zszed艂 po schodach. W ci膮gu kilku sekund by艂 ju偶 w lesie.

Krople deszczu delikatnie uderza艂y o jego twarz, te same krople kt贸re nie dawa艂y zasn膮膰 jednej, siedemnastoletniej dziewczynie staraj膮cej si臋 ukry膰 w艂asne 艂zy i nie wiedz膮cej, 偶e w tym domu to jest bezskuteczne.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
kurs html rozdzia艂 II
mikroekonomia rozdzia艂 II (3 str), Ekonomia
Rozdzia艂y I II
Rozdzia艂 II[1]
konstytucyjne ksiazka2005 rozdzial II[1], Prawo konstytucyjne
Rozdzia艂 II
Rozdzial II Nessie
opr umk 041029b, Rozdzia艂 II
Rozdzial II Brytyjska szkola analityczna. Zaoczni.
Rozdzia艂 II Rzymskie?finicje prawa, systematyzacje prawa i poj臋cia prawne
ROZDZIA艁 II
艁obocki Rozdzia艂 II
膰w. 3 M. Mlicki - rozdzia艂 II, Politologia, III rok, II sem, Socjotechnika
Rozdzia艂 II, cz 1
In Your Dreams, Rozdzia艂 II Niemi艂osiernie?艂szuj膮c
Artyku艂y, 18. WYCHOWAWCZA WARTO艢膯 OFIARY W NAUCZANIU, Doktorat Rozdzia膯 II [doktorat]
04. Rozdzial 2, Rozdzial II

wi臋cej podobnych podstron