Erich Von趎iken Dzien w kt贸rym przybyli bogowie


Erich von Daniken

_____________________________________________________________________________

DZIE艃, W KT脫RYM PRZYBYLI BOGOWIE

_____________________________________________________________________________

I. Cudowna podr贸偶 w epok臋 kamienn膮

Dwie rzeczy nie maj膮 granic:

wszech艣wiat i ludzka g艂upota

Albert Einstein (1879-1955)

Ju偶 pierwszego wieczora w Gwatemali zdarzy艂o si臋 co艣, czego nie

lubi臋, kiedy mam zamiar nie nagabywany pomyszkowa膰 sobie w jakim艣

kraju. W hallu hotelu "El Dorado" us艂ysza艂em, 偶e kto艣 wywo艂uje moje

nazwisko - trzeci program telewizji prosi艂 mnie o wywiad.

W Gwatemali by艂em przed pi臋ciu laty. Od tamtej pory stolica tego

kraju prze偶y艂a wielki rozw贸j. O ile jednak dumna sylwetka centrum

pe艂nego rozmigotanych reklam prawie si臋 nie zmieni艂a, o tyle pozosta艂a

cz臋艣膰 sze艣膰settysi臋cznego miasta le偶膮cego 1493 m n.p.m. mi臋dzy wul-

kanami Agua a Fuego, t臋tni nowym 偶yciem. Republika Gwatemali nie

chce by膰 ci膮gle krajem rozwijaj膮cym si臋, pragnie wyj艣膰 z izolacji, w jakiej

znalaz艂y si臋 mniejsze narody. Rozbudzone ambicje odczuwa si臋 tu na

ka偶dym kroku. Oko艂o 60 % ludno艣ci stanowi膮 Indianie, 25% Metysi

reszta - to biali, z kt贸rych wi臋kszo艣膰 mieszka tu od pokole艅.

Miasto Gwatemala b臋dzie dla nas w najbli偶szych dniach baz膮

wypadow膮 wypraw do staro偶ytnych siedlisk Maj贸w, pierwszym celem

za艣 Tikal. Samolotem towarzystwa lotniczego "Aviateca" lecimy naza-

jutrz w po艂udnie do Flores nad jeziorem Peten Itz聽. W nowym budynku

dworca lotniczego wita nas potworna duchota. Pod eternitowym

dachem hali przypominaj膮cej hangar 偶ar jak w piecu. Nie znale藕li艣my

samochodu terenowego, wynaj膮艂em wi臋c p贸艂ci臋偶ar贸wk臋 datsuna. Po-

wiedziano mi te偶, 偶e droga do Tikal jest w doskona艂ym stanie.

By艂em przyzwyczajony do informacji tego rodzaju. Z ka偶dym

przejechanym kilometrem oczekiwa艂em wi臋c niespodziewanego ko艅ca

r贸wniutkiej wst臋gi asfaltu - nic takiego si臋 jednak nie sta艂o. Jak nam

obiecywano, jechali艣my dobr膮 drog膮, mijaj膮c fincas, ogromne maj膮tki

ziemskie z plantacjami kawy i kukurydzy. A偶 do Tikal sze艣膰dziesi臋cio-

kilometrowa droga by艂a r贸wna jak st贸艂. Gdyby ulewne tropikalne

deszcze nie ogranicza艂y widoczno艣ci, przybyliby艣my na miejsce ju偶 po

godzinie jazdy. A tak dopiero o p贸藕nym zmierzchu dotarli艣my do szlaba-

nu zamykaj膮cego wjazd do Archeologicznego Parku Narodowego Tikal.

Ralf, chemik in spe a zarazem m贸j towarzysz podr贸偶y, podobnie jak ja

wypatrywa艂 hotelu "Jungle Lodge", w kt贸rym sp臋dzi艂em kilka dni przed

siedemnastu laty. Przy drodze znajdowa艂y si臋 w贸wczas tablice infor-

macyjne. Teraz nie by艂o 偶adnej.

- Se暮ores. - zawo艂a艂em w kierunku trzech Indian siedz膮cych na

ziemi. - Gdzie jest "Jungle Lodge" ?

Spojrzeli na mnie t臋po. Czy m贸j hiszpa艅ski by艂 a偶 tak niezrozumia艂y,

a mo偶e oni znali tylko jeden z szesnastu india艅skich dialekt贸w, kt贸rymi

po dzi艣 dzie艅 m贸wi si臋 w Gwatemali? Doda艂em gazu.

Granatowe chmury deszczowe sprawi艂y, 偶e zmierzch zapad艂 szybciej

ni偶 zazwyczaj. Gdzieniegdzie ja艣nia艂y prostok膮ty niewielkieh okien

roz艣wietlonych s艂abymi 偶ar贸wkami, przed ubogimi chatami dymi艂y

pochodnie. Po chwili poczuli艣my swojski zapach w臋gla drzewnego.

Nagle datsun zacz膮艂 podskakiwa膰 na wybojach, skr臋ci艂em wi臋c w kie-

runku 艣wiat艂a widocznego mi臋dzy dwoma olbrzymimi puchowcami.

[Puchowiec (Ceibapentandra) - drzewo, z kt贸rego jajowatych owoc贸w o d艂ugo艣ci

do 15 cm wydobywa si臋 we艂nisty puch, stosowany jako materia艂 tapicerski oraz

wype艂nienie kamizelek ratunkowych (kapok贸w).]

Pod okapem drewnianej chaty jaki艣 starzec pali艂 fajk臋. Wcale nie

przeszkadza艂 mu deszcz, kt贸ry zaczyna艂 w艂a艣nie b臋bni膰 po dachu

naszego samochodu zamieniaj膮c zarazem drog臋 w grz臋zawisko.

- Przepraszam - zapyta艂em najpierw po hiszpa艅sku, a potem po

angielsku. - Jak dojecha膰 do "Jungle Lodge"? - Starzec pokr臋ci艂

g艂ow膮, ale nie by艂a to chyba odpowied藕. Nagle przypomnia艂o mi si臋, 偶e

hotel sta艂 na niewielkim wzg贸rzu.

Droga, kt贸r膮 jechali艣my, zamieni艂a si臋 w potok.

- Ta woda p艂ynie z g贸ry - rzuci艂 Ralf z humorem. Skr臋ci艂em

w 艂o偶ysko strumienia i ruszy艂em pod pr膮d. Datsun j臋cza艂 podskakuj膮c

na korzeniach i g艂azach. Wreszcie reflektory prze艣lizn臋艂y si臋 po znisz-

czonej drewnianej tablicy, na kt贸rej widnia艂 czerwony napis: JUNGLE

LODGE. Samoch贸d ko艂ysa艂 si臋 sun膮c w艣r贸d drzew i krzak贸w. Gdzie艣 tu

znajduje si臋 zapewne budynek hotelu i bungalowy.

Zatrzyma艂em w贸z, zgasi艂em reflektory. Kiedy oczy przyzwyczai艂y si臋

nam do ciemno艣ci, ujrzeli艣my nie o艣wietlony, wyd艂u偶ony budynek,

pokryty dachem z li艣ci palmowyeh i 艂yka. Ze 艣rodka dobiega艂y m臋skie

g艂osy. Wszystko by艂o nieco niesamowite. Zawo艂a艂em Halo, a zaraz

potem: "Buenos tardes!"

Us艂yszeli艣my kroki. Za drzwiami kto艣 zapali艂 zapalniczk臋, po chwili

zaja艣nia艂o 艣wiat艂o. Rozta艅czony p艂omie艅 o艣lepia艂 padaj膮c nam prosto

w twarz. Trzymaj膮cy 艣wiec臋 cz艂owiek o posturze zapa艣nika wagi ci臋偶kiej

spojrza艂 na mnie przyja藕nie.

- Bienvenidos! Se暮or von D„niken? - Przez d艂u偶sz膮 chwil臋 olbrzym

przygl膮da艂 mi si臋 badawczo. - Bienvenidos, don Eric! - powiedzia艂

w ko艅cu niskim i jakby melancholijnym g艂osem. Rozb艂ys艂a latarka.

Ujrza艂ezn poczciw膮 twarz o d艂ugim, w膮skim nosie. M臋偶czyzna mia艂 ko艂o

pi臋膰dziesi膮tki, by艂 ubrany w br膮zow膮 bawe艂nian膮 koszul臋 w 偶贸艂t膮 krat臋

i o wiele za ciasne zielone spodnie ze sztruksu, nie prane od niepami臋t-

nych czas贸w.

- Sk膮d pan mnie zna?

Olbrzym przedstawi艂 si臋 pod okapem, po kt贸rym z szumem sp艂ywa艂y

potoki deszczu:

- Jestem Julio Chaves. Prosz臋 mi m贸wi膰 Julio. - Wymawia艂 "j"

jako twarde, gard艂owe "h". - Czy mog臋 do pana m贸wi膰 don Eric?

- Prosz臋 mi m贸wi膰 Erich! - zgodzi艂em si臋, lecz nadal m贸wi艂 do

mnie "Don Eric". W kilku s艂owach wyja艣ni艂, 偶e jest Gwatemalczykiem

ale pochodzi z Europy i jest in偶ynierem budownictwa, 偶e archeologiczna

pasja kaza艂a mu przez wiele lat studiowa膰 histori臋 Tikal i innych

o艣rodk贸w kultowych Maj贸w, 偶e przeczyta艂 wszystkie hiszpa艅skie

wydania moich ksi膮偶ek, zna zamieszczone w nich zdj臋cia i widzia艂 mnie

wczoraj w telewizji.

- Dlaczego nigdzie nie pali si臋 艣wiat艂o?

- Ze wzgl臋du na moskity. - Olbrzym z rezygnacj膮 opu艣ci艂 r臋ce,

kiedy jednak br膮zowawy owad wielko艣ci chrab膮szcza wkr臋ci艂 mi si臋 we

w艂osy, Julio bez wahania paln膮艂 mnie swoj膮 wielk膮 艂ap膮.

- Pardon! - powiedzia艂 i pstrykn膮wszy palcami cisn膮艂 martwego

owada w deszcz, a potem szerokim gestem zaprosi艂 nas do 艣rodka. Jeden

z trzech obecnych tam m臋偶czyzn zapali艂 natychmiast przedpotopow膮

latarni臋.

- Gdzie s膮 go艣cie hotelu? - zacz膮艂em si臋 dopytywa膰 patrz膮c na

resztki minionej 艣wietno艣ci pomieszczenia.

- Poza nami nie ma nikogo. Ludzie nocuj膮 tu tylko w ostateczno艣ci

- powiedzia艂 Julio.

Kiedy by艂em tu ostatni raz, hotel "Jungle Lodge" by艂 jeszcze nowy.

Mieszkali w nim archeolodzy, studenci, tury艣ci. Od kiedy jednak

asfaltowa szosa po艂膮czy艂a Tikal z Flores, tury艣ci wo艂膮 eleganckie hotele

w mie艣cie. Archeolodzy natomiast ju偶 si臋 tu nie pojawiaj膮, bo prac

wykopaliskowych w Tikal prawie si臋 nie prowadzi. Hotele, nie maj膮ce

klient贸w, podupadaj膮 jeszcze pr臋dzej, ni偶 je budowano. W tropikalnej

d偶ungli z膮b czasu daje zna膰 o sobie znacznie szybciej ni偶 gdzie indziej.

Moskitiery w oknach s膮 dziurawe, materace i po艣ciel wilgotne, za to

z prysznic贸w woda ledwie kapie.

Razem z Juliem i pozosta艂ymi m臋偶czyznami siedzieli艣my w "jadalni"

wok贸艂 艣wiecy. Nagle na dworze co艣 zacz臋艂o warcze膰 - uruchomiono

pr膮dnic臋. Po chwili rozjarzy艂y si臋 go艂e 偶ar贸wki.

Dekoracja, jaka zainspirowa艂aby Hitchcocka do napisania sceny

dramatycznego morderstwa! P贸艂mrok. Przy stole sze艣ciu zm臋czonych

m臋偶czyzn - trzej o twarzach pokrytych nie艣wie偶ym zarostem podaj膮

sobie po kolei butelk臋 rumu. Na 艣cianie za lad膮 wisz膮 zardzewia艂e klucze

do pokoi i zblak艂y kalendarz sprzed trzech lat wydany przez jak膮艣 frm臋

ubezpieczeniow膮. Wielkie po偶贸艂k艂e prze艣cierad艂o, na kt贸rym wida膰

jakby odbicie steli Maj贸w, dzieli d艂ugie pomieszczenie na dwie cz臋艣ci.

Poza tym stoi tu jeszcze wiele sto艂贸w pomalowanych na br膮zowo.

Dziury mi臋dzy dachem a 艣cianami zapewniaj膮 sta艂y dop艂yw 艣wie偶ego

powietrza i u艂atwiaj膮 bezustanne wizyty wszelkiego lataj膮cego robact-

wa. S艂ycha膰 brz臋czenie moskit贸w, kt贸re tak d艂ugo obmacuj膮 czu艂kami

艣ciany, pod艂og臋 i sto艂y, a偶 traf膮 w ko艅cu z satysfakcj膮 na ludzkie cia艂o.

India艅ska dziewczyna - gdzie ukrywa艂a si臋 dot膮d? - podaje nam

sznycle wo艂owe z nie omaszczonym ry偶em. Wyg艂odniali rzucamy si臋 na

jedzenie. Dobra psu i mucha! (Kt贸rego艣 dnia zaszed艂em do kuchni

i zrobi艂o mi si臋 niedobrze. Na stole la偶a艂y kawa艂ki mi臋sa, owoce

i jarzyny, na kt贸rych roi艂o si臋 od much i mr贸wek. Garnki i patelnie by艂y

pokryte zakrzep艂ym starym t艂uszczem. Przez nast臋pne cztery dni

偶ywili艣my si臋 wy艂膮cznie orzeszkami z puszki i coca-col膮.)

Julio i brodacze zanie艣li nasze baga偶e do bungalowu nr 3. Um贸wili艣-

my si臋 na dziewi膮t膮 rano - o wiele za p贸藕no, bo o 艣nie i tak nie by艂o co

marzy膰. Ze zm臋czenia mo偶na si臋 by艂o wprawdzie jako艣 przyzwyczai膰 do

ciasnego 艂贸偶ka pokrytego ple艣ni膮, ale z moskitami nie da艂o si臋 znale藕膰

偶adnej p艂aszczyzny porozumienia. Szpar臋 pod drzwiami i dziury

w siatkach umieszczonych w oknach pozakleja艂em wrrawdzie plastrem,

kt贸rego wielkie rolki zawsze wo偶臋 ze sob膮, ale wobec pluskiew i innych

paso偶yt贸w byli艣my bezradni - gryz艂y nas bez przerwy w 艂ydki, uda i co

szlachetniejsze cz臋艣ci cia艂a. Znalaz艂y chyba szczeg贸lne upodobanie

w szwajcarskiej krwi. Za艂o偶yli艣my d偶insy i obwi膮zali艣my nogawki

w kostkach sznurowad艂ami. Ale nie spali艣my nadal, bo na dworze

odzywa艂y si臋 jakie艣 zwierz臋ta. Ustawiczne "uuurch, uuurch, uuurch a偶

do b贸lu wwierca艂o si臋 w uszy. O siatki w oknach obija艂y si臋 chrab膮szcze.

Czy w og贸le uda艂o nam si臋 zasn膮膰? Je艣li tak, to zapadali艣my w sen tylko

na kr贸tkie chwile - pod narkoz膮 zm臋czenia. O pierwszym brzasku

wstali艣my, zjedli艣my troch臋 orzeszk贸w z puszki, a potem obolali

powlekli艣my si臋 do datsuna - na pierwszym biegu, podskakuj膮c na

wybojach koryta wczorajszej rzeki, kt贸ra dzi艣 na powr贸t przeobrazi艂a

si臋 w drog臋, pojechali艣my do Tikal.

Tikal, najstarsze miasto Niziny Maya

O brzasku Tikal sprawia艂o wra偶enie miasta duch贸w. Szare welony

mg艂y wznosz膮ce si臋 nad akropolem otula艂y szczyty piramid. Spod st贸p

ucieka艂y nam jaszczurki. W zaro艣lach ha艂asowa艂 grzechotnik - prze-

p艂oszyli艣my go jednak rzucaj膮c kamieniami.

Tikal jest najstarszym miastem Maj贸w - znaleziska 艣wiadcz膮, 偶e

istnia艂o ju偶 w VIII w. prz. Chr. Staro偶ytny Rzym za艂o偶ono podobno

w 753 r. prz. Chr. Wprawdzie rozkwit Tikal przypada wprawdzie na ten

sam okres, 艂ecz ekspansja tej zdumiewaj膮cej struktury urbanistycznej

wymyka si臋 wszelkim por贸wnaniom z innymi wielkimi miastami tamtej

epoki.

Obszar, uznany przez rz膮d Gwatemali za Archeologiczny Park

Narodowy, obejmuje 576 km2. Znajduje si臋 tu ogromne skupisko ruin

- w wi臋kszo艣ci pokrytych bujn膮 ro艣linno艣ci膮 - 艣wiadcz膮cych, 偶e

niegdy艣 sta艂y tu "nowoczesne" w贸wczas budowle. W "city", strefie

obejmuj膮cej oko艂o 16 km2, zlokalizowano mniej wi臋cej trzy tysi膮ce

zabytk贸w, z kt贸rych cz臋艣膰 ju偶 odkopano. S膮 to domy mieszkalne

i pa艂ace, rezydencje w艂adc贸w, tarasy, platformy, piramidy oraz o艂tarze

- 艂膮cz膮 je ulice o kamiennej nawierzchni, przy kt贸rych znajduj膮 si臋

wielkie place do obrz臋dowej gry w pi艂k臋. Lotnicze zdj臋cia radarowe

wykaza艂y r贸wnie偶 istnienie podziemnej sieci kanalizacyjnej - systemu

irygacyjnego rozci膮gaj膮cego si臋 na ca艂y Jukatan. Infrastruktura wodo-

ci膮gowa by艂a r贸wnie niezb臋dna jak ogromne, planowo rozmieszczone

zbiorniki wodne, z kt贸rych siedem odkryto w strefie wewn臋trznej, trzy

za艣 w zewn臋trznej - Tikal nie le偶y ani nad rzek膮, ani nad jeziorem.

Ludno艣膰 tego miasta w okresie narodzin Chrystusa eksperci oceniaj膮

dzi艣 na oko艂o 50-90 tys., a jest to liczba, kt贸r膮 - je艣li we藕mie si臋 pod

uwag臋 wielko艣膰 metropolii - w trakcie odkopywania dalszych znale-

zisk trzeba b臋dzie zapewne skorygowa膰 w g贸r臋.

- Prosz臋 mi powiedzie膰, don Eric, dlaczego Tikal zbudowano

w艂a艣nie tu, w sercu d偶ungli, nie za艣 nad brzegami jeziora Peten Itza,

odleg艂ego zaledwie o czterdzie艣ci kilometr贸w? Dlaczego w艂a艣nie tu?

- Don Eric nie wie.

- Mo偶e przez przypadek... - odpar艂em, 偶eby spoconemu olb-

rzymowi da膰 cho膰by namiastk臋 odpowiedzi. Br膮zowym grzbietem d艂oni

Julio zacz膮艂 nerwowo trze膰 czo艂o zlane potem.

- Bzdura! Tu nie ma mowy o 偶adnym przypadku! Tikal to

matematyczno-astronomiczne monstrum... - Julio zaczyna艂 si臋 robi膰

gadatliwy. Wynio艣le wskaza艂 na siedemdziesi臋ciometrow膮 piramid臋

le偶膮c膮 z prawej. - Oto 艣wi膮tynia IV! - Potem wskaza艂 na lewo, gdzie

sta艂a piramida "tylko" czterdziestometrowa. - Oto 艣wi膮tynia I. Je艣li

przeci膮gnie pan lini臋 prost膮 mi臋dzy 艣rodkiem 艣wi膮tyni I a 艣rodkiem

艣wi膮tyni IV, to 13 sierpnia linia ta wska偶e dok艂adnie azymut S艂o艅ca

[Azymut - k膮t zawarty mi臋dzy po艂udnikiem miejscowym a po艂udnikiem przecho-

dz膮cym przez obserwowane cia艂o niebieskie, mierzy si臋 go od po艂udnia na

zach贸d, p贸艂noc i wsch贸d.]

o zachodzie. Przed nami wida膰 艣wi膮tyni臋 III. Linia prosta 艂膮cz膮ca

艣wi膮tyni臋 I z III wskazuje dzie艅 r贸wnonocy, kolejna prosta, mi臋dzy III

a IV, wsch贸d S艂o艅ca pierwszego dnia zimy. I co pan na to, don Eric!

Don Eric milcza艂, ale Julio spostrzeg艂 jego sceptyczne spojrzenie.

- 艢wi膮tynia V, ta z ty艂u, le偶y dok艂adnie na wierzcho艂ku k膮ta

prostego, kt贸rego ramiona biegn膮 do 艣wi膮tyni I i IV! - Spojrza艂 na mnie

z rado艣ci膮.

- No i co z tego? Istnieje znacznie wi臋cej budowli, kt贸re tworz膮 ze

sob膮 k膮t prosty. C贸偶 w tym dziwnego?

Julio zbli偶y艂 si臋 do mnie prawie gro藕nie.

- Ma pan kompas?

Nosi艂em go w torbie z aparatami fotograficznymi. Po chwili przyrz膮d

spocz膮艂 w wielkim 艂apsku Julia, kt贸ry poprosi艂, 偶ebym spojrza艂 na

czerwon膮 ig艂臋, kt贸ra jak zawsze wskazywa艂a p贸艂noc.

- Czy m贸g艂by pan wskaza膰 piramid臋, kt贸rej przek膮tne le偶膮 na linii

p贸艂noc-po艂udnie lub wsch贸d-zach贸d? - spyta艂.

Przenios艂em wzrok z kompasu na piramidy.

- Nie - powiedzia艂em.

Julio u艣miechn膮艂 si臋 z wy偶szo艣ci膮.

- Dobrze. Wejd藕my na szczyt 艣wi膮tyni I!

Zarzucili艣my aparaty fotograficzne na rami臋 i ruszyli艣my pos艂usznie

za naszym olbrzymem. Julio zd膮偶a艂 偶wawo w kierunku schod贸w

艣wi膮tyni - od lat zdarza艂o mu si臋 wiele razy wchodzi膰 na ni膮

z kompasem i przyrz膮dami mierniczymi, dla nas jednak by艂a to

wspinaczka ryzykowna. Stopnie si臋ga艂y do kolan, a na dobitk臋 by艂y tak

strome, 偶e wej艣cie przypomina艂o mi wspinaczk臋 w ska艂ach naszych

szwajcarskich g贸r. W dole le偶a艂a Plaza - poro艣ni臋ta traw膮, otoczona

piramidami i 艣wi膮tyniami. Pi臋cioro wczesnych turyst贸w, otulonych

w kolorowe peleryny, wygl膮da艂o jak pi臋膰 pracowitych mr贸wek kt贸rym

leniwa kr贸lowa da艂a rozkaz obfotografowania wszystkich stel, owych

kamiennych przedmiot贸w, kt贸rych pierwotne znaczenie pozostaje do

dzi艣 kwesti膮 sporn膮.

Bez tchu stan臋li艣my na szczycie, na najwy偶szej platformie piramidy,

nazywanej przez archeolog贸w 艣wi膮tyni膮 I.

Nawet na g贸rze by艂o jak w pralni. Po chwili us艂yszeli艣my magiczne

brz臋czenie i otoczy艂y nas roje moskit贸w. Pi膮tka turyst贸w spojrza艂a ku

nam. Jeden z nich zawo艂a艂:

- How is it up there?

- G艂upie pytanie - mrukn膮艂 Ralf. - Prawie jak na Matterhornie!

- odkrzykn膮艂 po chwili trzymaj膮c si臋 stalowego 艂a艅cucha przymocowa-

nego na wszelki wypadek do kamieni. - Kto st膮d spadnie, nie wstanie

chyba o w艂asnych si艂ach, prawda, don Julio?

- B臋dzie troch臋 po艂amany - odrzek艂 Julio ze znudzeniem. - Du偶o

gorzej spa艣膰 z siedemdziesi臋ciometrowej 艣wi膮tyni IV. Zesz艂ego roku

zabi艂o si臋 tam dw贸ch turyst贸w i jeden przewodnik.

- Matterrhorn za艂atwia czterech alpinist贸w rocznie - Ralf upiera艂

si臋 przy danych krajowych.

- W trampkach - dorzuci艂em, bo my艣la艂em w艂a艣nie, 偶e o wiele

艂atwiej by艂oby si臋 tu wspina膰 w czym艣 takim.

Julio zn贸w zabra艂 g艂os:

- Don Eric, niech pan spojrzy w stron臋 艣wi膮tyni V! Czy tworzy k膮t

prosty ze 艣wi膮tyni膮 I, czy z IV?

Stali艣my na szczycie 艣wi膮tyni I. Rzuci艂em okiem na schody i 艣ciany,

spojrza艂em ku 艣wi膮tyni V, potem ku bardziej oddalonej 艣wi膮tyni IV.

Kompas potwierdza艂 to, co widzia艂em: 艣wi膮tynia IV, I i V tworzy艂y

tr贸jk膮t prostok膮tny. Ale co w tym dziwnego? Dlaczego nie mia艂by to by膰

przypadek? Powiedzia艂em to na g艂os.

- Nie o to chodzi - pouczy艂 mnie Julio. - Zauwa偶y艂 pan, 偶e ani

jedna ze 艣wi膮ty艅 nie jest zorientowana zgodnie ze stronami 艣wiata. Przed

chwil膮 przyzna艂 pan, 偶e 艣wi膮tynia IV, I i V tworz膮 tr贸jk膮t prostok膮tny.

Ale w jakim kierunku odchodz膮 od osi p贸艂noc-po艂udnie ramiona tego

tr贸jk膮ta prowadz膮ce do 艣wi膮tyni V i I?

Rozbawiony odda艂 mi kompas. Spojrza艂em na 艣wi膮tyni臋 V.

- Tak na oko 15 do 17 stopni na p贸艂nocny wsch贸d - odpar艂em

niezdecydowanie - mo偶e ten stary kompas nie jest za dok艂adny...

- Dok艂adnie siedemna艣cie stopni! - tryumfowa艂 Julio Chaves,

in偶ynier, kt贸ry musia艂 to wiedzie膰 na pewno. - M贸wi臋 panu, 偶e nic nie

jest tu przypadkowe!

Nic nie rozumia艂em. Co ma znaczy膰 ta bzdura z siedemnastoma

stopniami odchylenia na p贸艂nocny wsch贸d?

- Don Eric! - Julio m贸wi艂 teraz spokojnie i stanowczo. Podnios艂em

wzrok ku jego twarzy. - Tula. Chichen-Itza. Mayapan. Teotihua-

can... To tylko kilka s艂ynnych miast Maj贸w, kt贸re mo偶na znale藕膰

w ka偶dym przewodniku. W ka偶dym z tych miast osie budynk贸w

odchylaj膮 si臋 o siedemna艣cie stopni na p贸艂nocny wsch贸d. Przypadek?

Po tej zaskakuj膮cej wypowiedzi Julio zrobi艂 pauz臋, jakiej nie zain-

scenizowa艂by lepiej 偶aden re偶yser. Powoli zacz臋艂a do mnie dociera膰

niesamowito艣膰 tej informacji. Julio chcia艂 dowie艣膰, 偶e o艣rodki kultowe

Mezoameryki zbudowano wed艂ug planu, okre艣laj膮cego szczeg贸艂owo

[Obszar na kt贸rym rozwija艂y si臋 niegdy艣 wysokie kultuy Maj贸w - w odr贸偶nieniu

od p贸艂nocnego Meksyku i po艂udniowych rejon贸w Ameryki 艢rodkowej od Nikaragui

po Panam臋, nale偶膮cych raczej do tradycji po艂udniowoameryka艅skiej albo kr臋gu

karaibskiego.]

zorientowanie budowli. Miejscowo艣ci, wymienione przez Julia, zbudo-

wano w r贸偶nych okresach, ich inwestorzy jednak oraz architekci byli

zawsze pos艂uszni jakim艣 tajemniczym, nieub艂aganym przykazaniom.

Dziwne.

Monumentalne relikwie

Za jedyny pewnik mo偶na uzna膰 tylko, 偶e budowniczowie wznie艣li te

wszystkie 艣wi膮tynie i piramidy nie po to, aby s艂u偶y艂y za obiekt fotografii

dla turyst贸w XX wieku. Reszta jest wy艂膮cznie przypuszczeniem b膮d藕

czyst膮 spekulacj膮.

Od samego pocz膮tku 艣wi膮tynie i piramidy sta艂y tam, gdzie znajduj膮

si臋 dzi艣 ich ruiny. Nie ulega w膮tpliwo艣ci, 偶e nim rozpocz臋to karczowanie

d偶ungli w tych miejscach - nie przypadkowych! - plani艣ci Tikal

dobrze przemy艣leli wyb贸r placu budowy. Ale najpierw inwestor musia艂

zdecydowa膰, gdzie stanie dana budowla. Wznoszony budynek musia艂

potem czemu艣 s艂u偶y膰.

Tikal by艂o zapewne struktur膮 urbanistyczn膮 o szczeg贸lnym znacze-

niu. Wykopaliska wykaza艂y, 偶e niekt贸re "nowe budowle" postawiono

na fundamentach starszych - w trakcie stuleci wykorzystywano

drogocenny grunt tak, jak post臋puje si臋 obecnie na Manhattanie, burz膮c

stare drapacze chmur i stawiaj膮c na ich miejsce nowe. Dlaczego? Bo

kiedy艣 centrum Manhattanu zosta艂o raz na zawsze podzielone na

kwadratowe dzia艂ki.

Centrum Tikal musia艂o by膰 ruzplanowane w quasi-ksi臋dze wieczystej.

Wyj膮tki dotyczy艂y co najwy偶ej piramid: wzniesiono je na ziemi dziewi-

czej, sta艂y tu od samego pocz膮tku, uda艂o im si臋 nawet przetrwa膰 upadek

kwitn膮cej stolicy Maj贸w.

Piramidy mia艂y jakie艣 pierwotne znaczenie. Tylko jakie? Jak dot膮d nie

osi膮gni臋to porozumienia na temat prawdziwego przeznaczenia tych

kamiennych olbrzym贸w.

Czy by艂y to obserwatoria? Dlaczego zgromadzono ich tyle w jednym

miejscu?

A mo偶e by艂y to groby? Gdzieniegdzie w piramidach znaleziono

grobowce, powinny jednak istnie膰 r贸wnie偶 godne i wspania艂e mauzolea,

kt贸re budowano - nawet dla kr贸l贸w i kap艂an贸w - nieco mniejszym

kosztem. Gdyby by艂y to miejsca poch贸wku, w贸wczas nale偶a艂oby

oczekiwa膰, 偶e komory grobowe b臋d膮 si臋 znajdowa膰 w ka偶dej piramidzie.

A mo偶e wzniesiono je dla szk贸艂 r贸偶nych kierunk贸w my艣lowych?

Hipoteza tak nieprawdopodobna, 偶e trzeba j膮 od razu wykluczy膰. Gdzie

wyk艂adaliby docenci, gdzie uczyliby si臋 studenci? Na g贸rze zmie艣ci si臋

tylko kilku ludzi.

Czy te masywne, wysokie kamienne budowle by艂y miejscami ofiar-

nymi, na kt贸rych kap艂ani w ponurym rytuale wydzierali niewolnikom

serca z piersi i ofiarowywali je bogom s艂o艅ca? Gdy w Tikal powstawa艂y

piramidy, nie sk艂adano tam jeszcze ofiar z ludzi, kt贸re - jak twierdz膮

艣wiadectwa - rozpowszechni艂y si臋 dopiero od pocz膮tku naszej ery.

A je艣li nawet, to przecie偶 nie trzeba do tego tak wielu miejsc ofiarnych

jak w Tikal. Archeolodzy z Uniwersytetu Stanowego Pensylwania,

kt贸rzy prowadzili tu prace wykopaliskowe, znale藕li w strefie centralnej

ponad 60 piramid r贸偶nej wielko艣ci oraz ich ruin - a偶 po siedem-

dziesi臋ciometrow膮 piramid臋 艢wi膮tyni.

Czy piramidy by艂y pomnikami rodzin panuj膮cych? Czy r贸偶nice

w wielko艣ci by艂y wyrazem znaczenia i si艂y tych rodzin? Przypuszczenie to

mo偶e mie膰 racj臋 bytu. W Tikal znaleziono stele upami臋tniaj膮ce znacz膮ce

osobisto艣ci. Czy osoby te mog艂y sobie pozwoli膰 na luksus budowy

piramidy, czy musia艂y by膰 zarazem kr贸lami-kap艂anami o rozleg艂ej

wiedzy w dziedzinie matematyki, astronomii i architektury, trzymaj膮cy-

mi si臋 ponadto przekazanych (nakazanych?) plan贸w. Nikt pawa偶ny nie

kwestionuje ju偶 faktu, 偶e owe "wielkopa艅skie rezydencje" by艂y orien-

towane astronomicznie.

Najwa偶niejsze pytania: Czy pod piramidami pogrzebano starych,

prawdziwych bog贸w? Razem z przedmiotami u偶ywanymi za 偶ycia oraz

tajemniczym sprz臋tem technicznym, podziwianym przez pierwotnych

mieszka艅c贸w tego kraju? Czy w tak zwanych grobach kap艂a艅skich

pochowano jedynie stra偶nik贸w i obro艅c贸w bog贸w? Owych m臋drc贸w,

kt贸rzy sprowadzili tu lud, a nast臋pnie go nauczali? A mo偶e bogowie

za偶膮dali postawienia masywnych, kamiennych "zamk贸w", kt贸re mia艂y

przetrwa膰 wieki, 偶eby stanowi艂y 艣wiadectwo dla przysz艂ych pokole艅?

Spekulacje tego rodzaju trzeba zweryfkowa膰. Jak dot膮d pod 偶adn膮

z piramid nie dr膮偶ono sztolni kontrolnych prowadz膮cych do 艣rodka

budowli! Sztolnie te musia艂yby si臋ga膰 pod ziemi臋 r贸wnie g艂臋boko, jak

wysoko wznosi si臋 nad ni膮 piramida.

W muzeum w holenderskim mie艣cie Lejda znajduje si臋 jadeitowa

p艂ytka - w literaturze fachowej zwana p艂ytk膮 z Leiden. Zalicza si臋 j膮 do

najstarszych znalezisk z Tikal. Wyryto na niej pi臋tna艣cie hieroglif贸w

Maj贸w. Po imieniu, kt贸rego nie uda艂o si臋 dot膮d odcyfrowa膰, odc tano

nast臋puj膮cy tekst: "[...] zst膮pi艂 贸w w艂adca rodziny niebia艅skiej z Tikal

[...]". Rodzina niebia艅ska? Jaki偶 to w艂adca zst膮pi艂? Cho膰 pytania te

pozostaj膮 na razie bez odpowiedzi, pozwalaj膮 jednak na wyci膮gnigcie

pewnych wniosk贸w.

Budowniczowie Tikal znali pismo, dysponowali doskona艂ym kalen-

darzem. Wszystkie znane nam ludy rozwija艂y si臋 powoli, stopniowo

zdobywaj膮c, pomna偶aj膮c i doskonal膮c kolejne wiadomo艣ci i umiej臋tno-

艣ci. Nikomu nigdy nic nie spad艂o z nieba. A mo偶e?

Tikal by艂o o艣rodkiem sakralnym, w kt贸rym budowle sta艂y na z g贸ry

okre艣lonych miejscach. Je艣li co艣 tu zbudowano, to owo co艣 trwa艂o, co

najwy偶ej by艂o rozbudowywane, lecz nigdy nie popada艂o w niepami臋膰.

Tikal by艂o zapewne punktem przyci膮gaj膮cym ludzi jak magnes - my

nazwaliby艣my je miejscem pielgrzymek. Miejscowo艣膰 ros艂a. Powstawa艂y

kolejne place, wznoszono kolejne 艣wi膮tynie, a miejsca 艣wigte zdobiono

coraz bardziej bogato. Wszystko jednak, co dodawano p贸藕niej, niezale-

偶nie od epoki, mia艂o 艣ci艣le okre艣lone po艂o偶enie i orientacj臋 w stronach

艣wiata zgodn膮 z prawami astronomii, opartymi na obserwacjach cia艂

niebieskich. Jak dot膮d wiemy tylko tyle.

Podzielam zachwyt fachowc贸w nad mistrzostwem tego projektu i nad

jego realizacj膮. Oczywi艣cie, w艣r贸d Maj贸w byli wspaniali budowniczowie

oraz arty艣ci rzemios艂a jedyni w swoim rodzaju. Bez pomocy z zewn膮trz

stworzyli budowle niezwykle 艣mia艂e. Je艣li nawet zaakceptuje si臋 tak膮

hipotez臋, to i tak trzeba b臋dzie jeszcze odpowiedzie膰 na pytanie, jak

i sk膮d otrzymali takie umiej臋tno艣ci? Pytanie to zazwyczaj odk艂ada si臋

wstydliwie ad acta.

"Czego nie wiemy, potrzebne nam w艂a艣nie, A to, co wiemy, nie przyda

si臋 na nic..." - napisa艂 Johann Wolfgang von Goethe w Fau艣cie. To

samo mo偶na powiedzie膰 o Tikal.

艢miej膮 si臋 nawet bogowie!

Boiska do pi艂ki no偶nej maj膮 na ca艂ym 艣wiecie wymiary 105x70 m.

Wielki Plac mi臋dzy 艣wi膮tyni膮 I a 艣wi膮tyni膮 II ma wymiary 120x75 m. Na

powierzshni dwa razy wi臋kszej (!) rozci膮ga si臋 na po艂udnie od Placu

akropol. Zesp贸艂 42 budowli jest podzielony na sze艣膰 dziedzi艅c贸w

- a ka偶dy le偶y na innym poziomie. Setki sklepionych pomieszcze艅

po艂膮czono schodami i kamiennymi przej艣ciami - labirynt, w kt贸rym

mo偶na si臋 zgubi膰.

Nikt nie potrafi udzieli膰 jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czemu

s艂u偶y艂 ten ogromny kompleks budynk贸w. Czy by艂y to mieszkania

kap艂an贸w, siedziby zarz膮dc贸w, miejsca na "艣wi臋te zapasy" jakich艣 d贸br.

Kolosalny uk艂ad zagnie偶d偶onych wzajemnie akropoli odj膮艂 zapewne

intepretatorom fenomenu Tikal i mow臋, i rozum. Je艣li zesp贸艂 ten le偶a艂by

na jednym poziomie, w贸wczas niekt贸re rzeczy mo偶na by jeszcze

zaakceptowa膰. W贸wczas 贸w architektoniczny plaster miodu, z艂o偶ony

z pomieszcze艅, sal i korytarzy, m贸g艂by by膰 powi臋kszany wed艂ug

potrzeb. Gmatwanina budowli pi臋trzy si臋 jednak na sze艣ciu r贸偶nych

sztucznych poziomach-platformach. To wymaga艂o ju偶 dysponowania

szczeg贸艂owym projektem. Wymaga艂o organizacji. Wymaga艂o odpowie-

dnich narz臋dzi, a przede wszystkim musia艂o mie膰 jaki艣 sensowny cel.

Wszystkiego dokona艂 lud epoki kamiennej.

- Lud epoki kamiennej! - pomy艣la艂em na tyle g艂o艣no, 偶e Julio

us艂ysza艂. Chwil臋 patrzy艂 na mnie zdumiony, potem za艣mia艂 si臋 na ca艂e

gard艂o. Nie m贸g艂 przesta膰. Br膮zowe r臋ce o stwardnia艂ej sk贸rze zbli偶y艂 do

ust i zawo艂a艂 w kierunku akropolu:

- Stone-age people! Stone-age people! - A potem zn贸w

zagrzmia艂 urywanym 艣miechem tak, jak 艣miej膮 si臋 tylko olbrzymy. Po

chwili jego g艂os powr贸ci艂 echem odbitym od piramid i pustych

pomieszcze艅 akropolu. Julio uzna艂 to za zabawne, 偶e jego 艣miech

powraca echem pierwotnych g艂osek.

- Don Eric! - U艣miechn膮艂 si臋 do mnie s艂uchaj膮c z zadowoleniem.

- Smiej膮 si臋 nawet bogowie!

Nauka twierdzi, 偶e ludzie 偶yj膮cy w epoce kamiennej nie znali metalu.

Cokolwiek tworzyli - czy by艂y to budowle, czy rze藕bione stele i reliefy

- tworzyli bez u偶ycia narz臋dzi z metalu. Podobno u偶ywali zaost-

rzonych kawa艂k贸w ko艣ci, siekier z bazaltu, diorytu i obsydianu,

[Bazalt - magmowa ska艂a wulkaniczna; dioryt - magmowa ska艂a g艂臋binowa,

u偶ywana na kamienie nagrobne i jako materia艂 drogowy; obsydian - zastyg艂a

fawa wulkaniczna o du偶ej zawarto艣ci krzemu.]

zwanego r贸wnie偶 szkliwem wulkanicznym - by艂 to kamie艅 o najwi臋k-

szej twardo艣ci.

- Niech pan nie wierzy w te bzdury! - Julio spojrza艂 na mnie

z sarkazmem.

- A to niby dlaczego? Jak dot膮d w Tikal nie znaleziono ani 艣ladu

metalu, a nawet ani 艣ladu ruin, kt贸re pozwoli艂yby wysnu膰 wniosek, 偶e go

u偶ywano. . .

- To 偶aden dow贸d! Kiedy rozpocz臋to prace wykopaliskowe, ruiny

Tikal ju偶 od ponad tysi膮ca lat znajdowa艂y si臋 pod ziemi膮, poros艂a je

d偶ungla, sp艂uka艂y tropikalne deszcze. W tej okolicy, nawet nasze no偶e

podobno nierdzewne, zamieniaj膮 si臋 w rdz臋 za 偶ycia jednego pokolenia.

Jakie metale - pomijaj膮c oczywi艣cie metale szlachetne, kt贸re s膮 za

mi臋kkie do obr贸bki kamienia - mog艂y w takich warunkach przetrwa膰

tysi膮clecia?

- Ale przecie偶 tu nie chodzi wy艂膮cznie o Tikal. Jak dot膮d w 偶adnym

z siedlisk Maj贸w nie natrafiono na metal...

Julio przysiad艂 na jednym ze stopni, zaproponowa艂em mu papierosa

- wetkn膮艂 go sobie w usta, ale nawet nie zauwa偶y艂, 偶e podaj臋 mu ogie艅.

- My艣l臋 nad tym od wielu lat i zawsze dochodz臋 do wniosku, 偶e

metal musia艂 by膰 uwa偶any przez Maj贸w za 艣wi臋to艣膰! Mo偶e by艂 to

prezent dany kap艂anom i uczonym przez bog贸w i jako taki czczony

i strze偶ony, a nawet ukrywany. Kap艂ani wiedzieli - od bog贸w - co

mo偶na zrobi膰 z metalu: sztylety, miecze, tarcze oraz inn膮 bro艅. Wiedzieli

tak偶e, i偶 lud jest ciemi臋偶ony, zmuszany do pracy przy budowlach.

Sytuacja ta mog艂aby w ko艅cu doprowadzi膰 do powstania, do rewolucji.

W艂a艣nie dlatego m膮drzy kap艂ani nie mogli dopu艣ci膰, 偶eby metal wpad艂

w r臋ce ludu. Ale mimo to b臋d臋 twierdzi艂, 偶e wielu Maj贸w wesz艂o

w posiadanie metalu! Czy dowodem na to nie s膮 艣lady precyzyjnej

obr贸bki kamieniarskiej? Bo czy mo偶na by艂o doj艣膰 do takiej perfekcji

obrabiaj膮c kamie艅 innym kamieniem albo zaostrzonym kawa艂kiem

ko艣ci? Don Eric, w Tikal znaleziono przepi臋knie rze藕bione g艂owy

z kryszta艂u g贸rskiego. Na pewno obrabiano je za pomoc膮 narz臋dzi

sporz膮dzonych z metalu. Tak samo jak te foremne k贸艂ka!

- K贸艂ka? - spyta艂em, wykorzystuj膮c chwil臋, gdy przerwa艂 dla

nabrania oddechu, 偶eby zapali膰 mu papierosa. - Zawsze czyta艂em, 偶e

Majowie nie znali ko艂a?

Julio rozpocz膮艂 inhalacj臋, ale ju偶 po chwili m贸wi艂 dalej otoczony

k艂臋bami dymu.

- No to niech pan p贸jdzie do Museo de Arte Prehispanico

w Oaxaca! Tam zobaczy pan k贸艂ka z kryszta艂u g贸rskiego. A w muzeach

antropologicznych w stolicy Meksyku i w Jalapa stoj膮 w gablotach

zabawki na k贸艂kach! Co艣 jakby pies ci膮gn膮cy w贸zek... Wszystko to

znaleziono w dawnych siedliskach Maj贸w.

Julio uzupe艂nia艂 i potwierdza艂 moje wiadomo艣ci. W Copan, mie艣cie

Maj贸w le偶膮cym w dzisiejszym Hondurasie, zrobi艂em zdj臋cia k贸艂 z臋ba-

tych - s膮 one dowodem na istniej膮ce niegdy艣 technologie. Ko艂a z臋bate

z Copan niszczej膮 rzucone w rogu wielkiego placu. Przed obiektywem

aparatu znalaz艂y si臋 te偶 kamienne ko艂a maj膮ce kiedy艣 piasty. Ostatnio

przeczyta艂em r贸wnie偶, i偶 Majowie wprawdzie ko艂o znali, nie stosowali

go jednak. Twierdzenie takie by艂oby przekonuj膮ce, gdyby w tym kraju

nie istnia艂y drogi...

Drogi, kt贸rymi nikt nie je藕dzi艂?

Pi臋膰 dr贸g o jasnej nawierzchni i solidnej podbudowie biegnie z Tikal

przez d偶ungl臋. W stosownej literaturze okre艣la si臋 je mianem dr贸g

procesyjnych lub obrz臋dowych. To zadziwiaj膮ce, po jakie 艣rodki si臋ga

archeologia, 偶eby tylko utrzyma膰 przy 偶yciu teorie skazane na wymar-

cie!

Zdj臋cia lotnicze udowodni艂y ju偶 dawno, 偶e miasta Maj贸w 艂膮czy艂a ca艂a

sie膰 dr贸g. Szesna艣cie (!) z nich mia艂o sw贸j pocz膮tek lub koniec w Coba,

na p贸艂nocy dzisiejszego terytorium Quintana Roo w Meksyku. Jedna

z dr贸g, mijaj膮c Coba, bieg艂a wielkim 艂ukiem do Yaxuna, niewielkiej

miejscowo艣ci w pobli偶u najwa偶niejszego miasta Maj贸w, Chichen-Itza.

Zdj臋cia lotnicze ujawni艂y jasne wst臋gi prze艣wituj膮ce przez ro艣linno艣膰

d偶ungli, pozwalaj膮c przypuszcza膰, 偶e stukilometrow膮 drog臋 z Coba do

Yaxuna poprowadzono dalej przez Chichen-Itza a偶 do Mayapan

i Uxmal. Daje to w sumie 300 km. Wed艂ug zdj臋膰 lotniczych jeszcze

d艂u偶sza jest droga biegn膮ca z Dzibilchalt艅n ko艂o Meridy, stolicy

Jukatanu, na wschodnie wybrze偶e Morza Karaibskiego, w okolice

wyspy Cozumel.

Budowniczowie pracowali chyba wed艂ug jednolitego planu. Wszyst-

kie drogi wy艂o偶ono kawa艂kami ska艂y, a nast臋pnie pokryto jasn膮

nawierzchni膮, odporn膮 na wp艂ywy atmosferyczne. Odcinek Co-

ba-Yaxuna ma szeroko艣膰 10 m - pewna przesada jak na drog臋

procesyjn膮, bo mog艂oby tamt臋dy i艣膰 w jednym rz臋dzie pi臋tna艣cie os贸b ze

艣piewem na ustach.

Owe 100 km podzielono na 7 odcink贸w prostych - najd艂u偶szy liczy

36 km. Na pocz膮tku ka偶dego odcinka droga lekko zmienia kierunek.

Nauka twierdzi, 偶e Majowie nie znali kompasu. Jak wi臋c wytyczali

drog臋? Jakimi przyrz膮dami geodezyjnymi dysponowali?

Czy okre艣lali kierunek za pomoc膮 ognia i znak贸w dymnych? Rejon

jest p艂aski jak patelnia, a na dobitk臋 poro艣ni臋ty bujn膮 ro艣linno艣ci膮. Nie

ma wzniesie艅, z kt贸rych mo偶na dawa膰 odpowiednie znaki. Ogniska,

p艂on膮ce w ciemnozielonej g臋stwinie, by艂oby wida膰 co najwy偶ej na kilka

kilometr贸w. W trakcie pewnej dyskusji kt贸ry艣 z jej uczestnik贸w

stwierdzi艂, 偶e rozwi膮zanie problemu jest niezwyk艂e proste - budow-

niczowie wytyczali linie za pomoc膮 lin i wyznaczali bieg drogi palikami.

Wszystkie te propozycje opieraj膮 si臋 na za艂o偶eniu, 偶e w d偶ungli

robiono przecinki! Bo dopiero w贸wczas mo偶na by艂o ustawia膰 znaki,

widzie膰 ogniska i rozci膮ga膰 liny. Przedtem jednak trzeba by艂o ustali膰

i wyznaczy膰 kierunek przecinki.

Dla pe艂nego skompletowania listy bezsensownych pr贸b wyja艣nienia

tego problemu nale偶a艂oby wymieni膰 jeszcze twierdzenie, zgodnie z kt贸-

rym Majowie wytyczali drogi wed艂ug gwiazd. Ale gwiazdy 艣wiec膮

wy艂膮cznie noc膮, bezustannie zmieniaj膮 swoje po艂o偶enie na niebie, a poza

tym w strefie tropik贸w s膮 przez dwie trzecie roku zupe艂nie niewidoczne.

Nie da si臋 ich nawet policzy膰, nie m贸wi膮c o wykorzystywaniu do

wytyczania dr贸g.

Dla liczykrup贸w, jacy znajduj膮 si臋 w艣r贸d moich krytyk贸w, chcia艂bym

w tym miejscu wnie艣膰 pewn膮 poprawk臋: g艂adka powierzchnia patelni ma

tu i 贸wdzie niewielkie zag艂臋bienia - lekkie obni偶enia terenu wyst臋puj膮

w pobli偶u rzek i bagien. Majowie zniwelowali je. Gdzie by艂o to

konieczne, zbudowali sklepione przepusty, a poziom niekt贸rych odcin-

k贸w podnie艣li o 5 m nad poziom gruntu. Drogi obrz臋dowe nie

wymaga艂y w 偶adnym razie takiego nak艂adu 艣rodk贸w, pielgrzymi

przeszliby przecie偶 i tak bez narzeka艅 przez obni偶enia terenu. Mimo to

jednak drog臋 splantowano dok艂adnie i wyr贸wnano!

Jad膮c wsp贸艂czesn膮 szos膮 musimy czasem zwolni膰 w miejscu, gdzie

prowadzi si臋 roboty drogowe - widzimy w贸wczas ogromne walce

wyr贸wnuj膮ce pod艂o偶e.

W pobli偶u Ekal, na odcinku drogi 艂膮cz膮cej Coba z Yaxuna, znalezio-

no pi臋ciotonowy walec rozbity na dwie cz臋艣ci! Walec d艂ugo艣ci 4 m nie

mia艂 jednak osi - nale偶a艂oby go wi臋c okre艣li膰 mianem wielkiej rolki.

Czysty ob艂臋d! Oto ludzie 偶yj膮cy w epoce kamiennej potrafili wyci膮膰

ogromny kawa艂 ska艂y, a nast臋pnie obrobi膰 go w kszta艂cie rolki d艂ugo艣ci

4 m, ludzie ci zarazem nie stosowali ko艂a - chocia偶 je znali!

Po co wi臋c Majowie niwelowali drogi, je艣li nie je藕dzi艂y nimi wozy na

ko艂ach. Dlaczego odcinki biegn膮ce przez tereny bagniste budowali na

tak solidnych fundamentach, 偶e nie osiad艂y one do dzi艣? A je偶eli nie

pojazdy na ko艂ach, to co je藕dzi艂o po tak wspaniale zbudowanych

drogach? Sanie na drewnianych p艂ozach? Sanie pozostawi艂yby jednak

wyra藕ne 艣lady na nawierzchni. A mo偶e 艣lizga艂y si臋 po nawierzchni

podobnie jak 偶eglarze pustyni? To prawie niemo偶liwe, bo przecie偶 i oni

stosowaliby p艂ozy lub ko艂a. Czy p臋dzono tymi drogami zwierz臋ta juczne

i poci膮gowe, czy je藕d偶ono na nich wierzchem? Wed艂ug obowi膮zuj膮cej

teorii Majowie nie znali jednak ani zwierz膮t jucznych, ani poci膮gowych.

Czy zatem poruszali si臋 w powietrzu, latali nie dotykaj膮c ziemi? Ale do

tego nie by艂yby im przecie偶 potrzebne drogi. A mo偶e to ja pomin膮艂em

jak膮艣 mo偶liwo艣膰 u偶ytkowego wykorzystania tej sieci komunikacyjnej?

A mo偶e - tak jak archeologom - umkn臋艂o co艣 r贸wnie偶 mojej uwadze?

Rozmowy nad dachami Tikal

Przycupn臋li艣my na szczycie jednej z piramid. S艂o艅ce pali艂o niemi艂osie-

rnie w odkryte cz臋艣ci cia艂a mimo olejku do opalania, kt贸ry ocali艂 mnie

kiedy艣 przed poparzeniem nawet na lodowcu. Na Wielkim Placu u st贸p

akropolu t艂oczy艂y si臋 grupy turyst贸w, b艂yski odbite od obiektyw贸w

aparat贸w fotograficznych dociera艂y a偶 do nas - zdj臋cia raczej nie

Wyjd膮.

- Julio, jak pan my艣li, po co Majowie budowali drogi?

Julio odpar艂 prawie z oburzeniem, jak gdyby moje pytanie naruszy艂o

jakie艣 tabu:

- Dla bog贸w!

- Dla chwa艂y religii...

- Dla bog贸w! - upiera艂 si臋 Julio. - Bogowie mieli pojazdy!

Pokazali w艂adcom Maj贸w, jak budowa膰 drogi, a ci zwo艂ali ca艂e armie

niewolnik贸w, 偶eby urzeczywistni膰 te plany.

- Nigdzie nie znaleziono pozosta艂o艣ci po boskiech pojazdach,

nigdzie nie ma rysunk贸w przedstawiaj膮cych co艣 takiego!

- Przecie偶 cz臋sto wcale nie wiemy, co przedstawiaj膮 reliefy. Wizeru-

nek znajduj膮cy si臋 na p艂ycie sarkofagu w Palenque mo偶e przedstawia膰

boski pojazd. Zna pan zapewne hieroglify ukazuj膮ce dymi膮cego boga,

r贸wnie偶 on mo偶e siedzie膰 w poje藕dzie, kt贸ry wcale nie jest pojazdem

z epoki. Z faktu, 偶e zachowane obiekty sztuki Maj贸w nie przedstawiaj膮

ko艂a, mog臋 te偶 wyci膮gn膮膰 wniosek, i偶 by艂o ono uwa偶ane za obiekt

sakralny.

- Drogi powstawa艂y przecie偶 w r贸偶nych okresach, a bogowie

przebywali tu pewnie tylko na samym pocz膮tku epoki Maj贸w, mo偶e

nawet wcze艣niej, w czasach protoplast贸w tego narodu.

Kilku zasapanych turyst贸w wspina艂o si臋 na piramid臋, podci膮gali si臋

na stalowym 艂a艅cuchu. Julio nie da艂 sobie przerwa膰.

- Dobrze, nawet je艣li bogowie byli tu tylko na samym pocz膮tku,

nawet je艣li potem znikn臋li albo pogrzebano ich pod piramidami - ju偶

samo to mog艂o zainspirowa膰 Maj贸w do zbudowania pierwszej drogi.

W p贸藕niejszych epokach tubylcy szli gorliwie za tym przyk艂adem

buduj膮c jedn膮 drog臋 za drug膮 - na pami膮tk臋 pobytu bog贸w i w przeko-

naniu o ich powrocie. Buduj膮c drogi, piramidy i 艣wi膮tynie przygotowy-

wali si臋 do nadej艣cia dnia X.

Julio przemawia艂 r贸wnie p艂omiennie jak Abraliam a Santa Clara,

naj偶arliwszy kaznodzieja baroku. Przypomnia艂y mi si臋 linie na peru-

wia艅skiej r贸wninie Nazca, kt贸re moim zdaniem Indianie sporz膮dzili

w oczekiwaniu na dzie艅 powrotu bog贸w - by艂y to znaki widoczne

nawet z du偶ej wysoko艣ci.

W naszym punkcie obserwacyjnym na szczycie piramidy zrobi艂o si臋

troch臋 ciasno. By艂o s艂ycha膰 wszelkie mo偶liwe j臋zyki. Pojawili si臋

Amerykanie, jeszcze wi臋cej by艂o Japo艅czyk贸w, znale藕li si臋 te偶 tury艣ci

z Europy. Wycieczki do miast Maj贸w s膮 w modzie od wielu lat.

Z informacji biur podr贸偶y organizuj膮cych grupowe wycieczki, jakie

prowadzi艂em do Mezoameryki i Ameryki Po艂udniowej, wiem, 偶e

wszystkie miejsca sprzedaje si臋 bardzo szybko. Wkr贸tce wymkn臋li艣my

si臋 z t艂oku, wsiedli艣my do datsuna i ruszyli艣my w dalsz膮 podr贸偶

miescowymi drogami. Nosz膮 one imiona s艂ynnych badaczy, kt贸rzy

odwiedzali Tikal. Jest wi臋c Droga Maudsley'a - nazwana tak wed艂ug

nazwiska Alfreda Percivala Maudsley'a, przebywaj膮cego tu w 1895

roku, s膮 Drogi Malera i Tozzera - wed艂ug nazwisk Teoberta Malera

i Alfreda Marstona Tozzera, kt贸rzy znale藕li si臋 w tej okolicy w pocz膮t-

kach naszego wieku, Droga Mendeza - wed艂ug nazwiska Modesta

Mendeza, kt贸ry w 1848 roku bada艂 ruiny Tikal.

Wra偶enia by艂y tak silne, 偶e zapomnia艂em o prawie siedemdziesi臋cio-

stopniowej temperaturze panuj膮cej w wozie. Julio i Ralf siedzieli na

skrzyni ch艂odzeni p臋dem powietrza. Wspania艂e obrazy zmienia艂y si臋 co

chwila jak w kalejdoskopie. Bli藕niacze piramidy bez budowli sakralnych

na szczycie przesuwa艂y si臋 przed kikutami piramid, kt贸rych odkopane

resztki wynurza艂y si臋 z zielonej g臋stwiny. W Tikal jest 151 stel, wi臋kszo艣膰

na Wielkim Placu. Z kompleks贸w budowli wyrasta艂y ogromne tropikal-

ne drzewa o pot臋偶nych, zielonych koronach. Kwiaty trwoni艂y 艣wietliste

kolory. Z szarobr膮zowych stel patrzy艂y na nas twarze w艂adc贸w i g艂owy

bog贸w. Zatrzymywali艣my si臋 cz臋sto i wspinali艣my na sterty kamieni

- pozosta艂o艣ci po budynkach, kt贸re pad艂y ofar膮 czasu. Zdawa艂o si臋, 偶e

Tikal ci膮gnie si臋 bez granic, zatracaj膮c si臋 w swojej imponuj膮cej

wspania艂o艣ci. Tu mo偶na dotkn膮膰 historii.

Skomplikowana podr贸偶 w przesz艂o艣膰

Trzy dni p贸藕niej Julio opu艣ci艂 "Jungle Lodge". Musia艂em mu obieca膰,

偶e na pewno odwiedz臋 plantacje Las Illusiones, Los Tarros i Bilbao.

M贸wi艂. 偶e znajduj膮 si臋 tam kamienie boskiego pochodzenia, do dzi艣

czczone przez Indian jako boskie kamienie - niekt贸re s膮 tak ci臋偶kie, 偶e

nie mo偶na ich przetransportowa膰 do 偶adnego muzeum, le偶膮 wi臋c na

polach. W 偶adnym razie nie powinienem si臋 dopytywa膰 o znaleziska

archeologiczne - co najwy偶ej o piedras antiguas, stare kamienie. Julio

opisa艂, jak dotrze膰 do czczonych osobliwo艣ci, krzy偶ykami oznaczy艂 na

mapie miejsca, gdzie powinni艣my o nie pyta膰.

Gwatemalczycy wsz臋dzie byli dla nas niezwykle uprzejmi i uczynni,

niekiedy mimo woli nieco zabawni - niestety informacje, jakich

udzielali, rzadko odpowiada艂y prawdzie.

Wynaj臋tym volkswagenem-garbusem jechali艣my po艂udniowym skra-

Jem Wy偶yny Gwatemalskiej przez prowincj臋 Escuintla w stron臋 Oceanu

Spokojnego. Julio powiedzia艂, 偶eby艣my zacz臋li si臋 dopytywa膰 o drog臋

do piedras antiguas na oko艂o 50 km przed wybrze偶em.

W Santa Lucia zatrzymali艣my si臋 przed pralni膮 na 艣wie偶ym powiet-

rzu, pod kt贸rej dachem dziewcz臋ta i kobiety pra艂y w baliach i miskach

bielizn臋. Silnik ucich艂, nasze spojrzenia pobieg艂y w kierunku studni

- niestety, pi臋kne dziewczyny od razu zas艂oni艂y go艂e piersi, a kobiety

zachichota艂y z zak艂opotaniem.

- Przepraszam, gdzie tu s膮 stare kamienie? Las Illusiones, Los

Tarros, Bilbao?

Odpowiedzia艂 nam 艣miech i o偶ywiona paplanina, potem ka偶da

z wiejskich pi臋kno艣ci wskaza艂a r臋k膮 inn膮 stron臋.

- Drogie panie - przywo艂a艂em na pomoc ca艂y sw贸j szwajcarski

wdzi臋k - zg贸d藕my si臋 na jeden kierunek.

Z roztrajkotanej grupki wysun臋艂a si臋 rezolutna czarnuszka. Opalona

na br膮z, ubrana w d偶insy uwydatniaj膮ce j臋drny ty艂eczek, podpar艂a si臋

pod boki. Najpierw zapyta艂a, sk膮d jeste艣my. Pomy艣la艂em sobie, 偶e byle

komu nie udziela si臋 tu informacji.

- Z Europy, z niedu偶ego, spokojnego kraju, w kt贸rym jest wiele

pi臋knych g贸r i zielonych 艂膮k, ze Szwajcarii! - powiedzia艂em jak

najuprzejmiej.

Czarnow艂osej pi臋kno艣ci zacz臋艂o co艣 艣wita膰 - oczywi艣cie, zna ten kraj,

to u jego wybrze偶y zauwa偶ono niedawno radzieckie 艂odzie podwodne.

Gdyby nie zabrania艂a tego europejska etykieta, wybuchn膮艂bym 艣mie-

chem - pohamowa艂em si臋 jednak i wyja艣ni艂em spokojnie, 偶e 艂odzie

podwodne zauwa偶ono u wybrze偶y Szwecji, a moja ojczyzna nie le偶y nad

morzem. Czarnuszka, wyra藕nie zainteresowana problemami polityki

europejskiej, wydawa艂a si臋 nieco rozczarowana, zebra艂a jednak si艂y do

kolejnego pytania: Czy Szwajcaria nale偶y do Niemiec Wschodnich, czy

do Zachodnich. Zn贸w musia艂em j膮 rozczarowa膰. Wyja艣ni艂em, 偶e

Szwajcaria, jest pa艅stwem autonomicznym o najstarszej demokracji na

艣wiecie i zanim pi臋kno艣膰 zd膮偶y艂a zada膰 kolejne pytanie, po艣piesznie

powt贸rzy艂em swoje: Gdzie s膮 fincas?

Czarnow艂osa wskaza艂a nam trzy strony.

- Tam, tam i jeszcze tam!

- Co jest tam?

- Bilbao. Trzeba dojecha膰 do placu w 艣rodku wsi, na skrzy偶owaniu

skr臋ci膰 w prawo pod g贸r臋, a na g贸rze w lewo. Potem niech pan jeszcze

raz zapyta...

- A Las Illusiones i Los Tarros?

- Trzeba pojecha膰 w kierunku Mazatenango, do nast臋pnej wsi!

To ju偶 by艂o co艣. W trakcie po偶egnalnych gest贸w m贸j wzrok prze艣liz-

n膮艂 si臋 po apetycznie opi臋tych d偶insach i j臋drych piersiach, kt贸re zn贸w

zaja艣nia艂y w s艂o艅cu. W takim towarzystwie nawet noce w "Jungle

Lodge" by艂yby zno艣ne. Moskity nie mia艂yby wi臋kszego znaczenia.

Cz艂owiek nauczy艂by si臋 jako艣 z nimi wsp贸艂偶y膰.

Fincas, kt贸re poza kukurydz膮 i kaw膮

kryj膮 niezliczone skarby

Bilbao jak wymar艂e pra偶y艂o si臋 w s艂o艅cu. Natkn臋li艣my si臋 tam na

ci臋偶ki traktor. Na siode艂ku siedzia艂 w膮saty se艅or w towarzystwie dw贸ch

india艅skich ch艂opc贸w. Na widok obcych obaj kurczowo z艂apali za

maczety.

- Szukamypiedras antiguas! Gdzie one s膮? - spyta艂em uprzejmie.

Po chwili namys艂u, podczas kt贸rej ciemne, nieufne oczy badawczo

patrzy艂y to na nas, to na volkswagena, m臋偶czyzna zacz膮艂 si臋 dopytywa膰.

- Czy panowie s膮 archeologami? - Ton pozwala艂 wysnu膰 przypusz-

czenie, 偶e nasz rozm贸wca nie mia艂 najlepszych do艣wiadcze艅 z lud藕mi

tego zawodu.

Wyja艣ni艂em, 偶e nie, 偶e przyjechali艣my ze Szwajcarii i chcieli艣my tylko

sfotografowa膰 stare kamienie. Na d藕wi臋k s艂owa "Szwajcaria" twarz mu

si臋 rozja艣ni艂a.

- Panowie s膮 Szwajcarami! Znam dw贸ch Szwajcar贸w, in偶ynier贸w

mechanik贸w. To dobrzy ludzie!

Podzi臋kowa艂em w duchu moim ziomkom, pr贸buj膮c zarazem zro-

zumie膰, o czym m臋偶czyzna opowiada ch艂opcom w niezrozumia艂ym

dialekcie. Jeden z nich zeskoczy艂 z traktora i w艣lizn膮艂 si臋 do samochodu,

nie wypuszczaj膮c jednak z r臋ki maczety. M贸wi膮c nienagann膮 szkoln膮

hiszpa艅szczyzn膮 poprowadzi艂 nas w膮skimi polnymi drogami po艣r贸d

plantacji kawy i kukurydzy. Wreszcie rozkazuj膮cym tonem powiedzia艂:

"Tu!". Wyskoczy艂 z samochodu zwinnie jak wiewi贸rka i maczet膮 zacz膮艂

wycina膰 艣cie偶k臋 w g膮szczu dwuip贸艂metrowej kukurydzy, kt贸rej d艂ugie,

szerokie li艣cie obija艂y si臋 nam o uszy. Przedzieraj膮c si臋 przez g臋stwin臋

starali艣my si臋 nie straci膰 z oczu naszego przewodnika. Nagle ch艂opiec

przepu艣ci艂 nas do przodu.

- Tam! - powiedzia艂.

Po kilku krokach stan臋li艣my na polance, stanowi膮cej wspania艂膮,

zielon膮 opraw臋 dla kontrastuj膮cego z ni膮 niebieskawego l艣nienia bazaltu

- piedra antigua mia艂 mniej wi臋cej trzy i p贸艂 do czterech metr贸w

艣rednicy.

Do fotografii reliefu chcia艂bym doda膰 par臋 s艂贸w wyja艣nienia:

W centrum mitologicznej sceny stoi wysoki m臋偶czyzna z r臋kami

skierowanymi ku g贸rze. W jednej trzyma co艣, co przypomina bia艂膮 bro艅

k艂uj膮c膮, w drugiej okr膮g艂y przedmiot, kt贸ry mo偶na uzna膰 zar贸wno za

pi艂k臋 czy trupi膮 czaszk臋, jak i za owoc kakaowca lub gniazdo szerszeni.

(Majowie ciskali bombami szerszeniowymi w szeregi nieprzyjaci贸艂.

Tylko jak miotacze chronili si臋 przed uk膮szeniami tych owad贸w?)

M臋偶czyzna ma na sobie wsp贸艂cze艣nie wygl膮daj膮c膮 koszulk臋 z kr贸tkimi

r臋kawami przylegaj膮c膮 do cia艂a i zako艅czon膮 szerokim pasem, z kt贸rego

zwiesza si臋 prawie do ziemi lina z wielk膮 p臋tl膮 na ko艅cu. R贸wnie

wsp贸艂czesne jak koszula jest zdobienie tkanej przepaski, na kt贸rej

wyhaftowano twarz. Przepaska jest zako艅czona fr臋dzlami. Spodnie

postaci s膮 obcis艂e jak d偶insy, stopy tkwi膮 w butach si臋gaj膮cych do kostek

i opatrzonych do艣膰 ekstrawaganckimi klamerkami. Z lewej strony

m臋偶czyzny stoi kto艣 bosy - nie ma na sobie nic opr贸cz szerokiej

przepaski biodrowej. Mo偶na odnie艣膰 wra偶enie, 偶e podaje co艣 postaci

centralnej albo przynajmniej w niezbyt elegancki spos贸b pokazuje jej

co艣 palcem. Z prawej strony kamiennej sceny siedzi na sto艂ku Indianin,

kt贸ry ma wprawdzie na g艂owie he艂m, ale jest bosy i 偶ongluje pi艂kami albo

czym艣 okr膮g艂ym, w ka偶dym razie przedmiotami podobnymi do tego,

jaki trzyma wsp贸艂cze艣nie wygl膮daj膮cy m臋偶czyzna w centrum obrazu.

Ruchom膮 scen臋 otaczaj膮 ptaki, figurki, twarze i symboliczne znaki.

I trzeba patrze膰 naprawd臋 uwa偶nie, 偶eby spostrzec owalny przedmiot,

znajduj膮cy si臋 na przegubie prawej r臋ki m臋偶czyzny -jest to istotnie co艣

godnego uwagi, bo w r贸wnie dziwne rekwizyty byli wyposa偶ani bogowie

na drugim ko艅cu 艣wiata, w pa艅stwie Akad i w Babilonie nad Eufratem.

Jak g艂臋boko w ziemi tkwi ten kamie艅? Czy na jego niewidocznej

stronie te偶 znajduje si臋 relief? Ciekawo艣膰 archeolog贸w jeszcze tu nie

dotar艂a.

Na wiejskim placu w Santa Lucia Cotzumalguapa podobny kamie艅,

na kt贸rym znajduj膮 si臋 takie same wizerunki, jest traktowany jak

pomnik. Archeolodzy s膮 zdania, 偶e uwieczniono na nim rytualn膮 scen臋

ubierania si臋 do obrz臋dowej gry w pi艂k臋, narodowego sportu Maj贸w.

Ale zdrowy rozs膮dek ka偶e poda膰 t臋 interpretacj臋 w w膮tpliwo艣膰: Ozdoba

g艂owy m臋偶czyzny dominuj膮cego w obrazie zdecydowanie przeszkadza-

艂aby w grze, lina zwisaj膮ca mi臋dzy nogami utrudnia艂aby bieganie,

szeroki i obcis艂y pas kr臋powa艂by cia艂o, wielkie buty uniemo偶liwia艂yby

szybkie zmiany kierunku ruchu w trakcie gry - poza tym po co do gry

w pi艂k臋 tak ostra bro艅. Bro艅 ta przypomina przedmioty, w jakie

wyposa偶ano pos膮gi bog贸w w Tuli, boskiej stolicy kr贸lestwa Toltek贸w.

W ziemi, na kt贸rej stoimy, znaleziono w 1860 roku przy karczowaniu

drzew wspania艂e stele. Wie艣膰 o tym dotar艂a do Austriaka, dr. Habla,

podr贸偶uj膮cego w 1862 roku po Meksyku. Habel przyjecha艂 tu i jako

pierwszy sporz膮dzi艂 rysunki stel, kt贸re pokaza艂 podczas pobytu w Ber-

linie dyrektorowi Kr贸lewskiego Muzeum Etnograficznego, dr. Adol-

fowi Bastianowi (1826-1905). Bastian pojecha艂 do Santa Lucia Cot-

zumalguapa w I 876 roku, odkupi艂 od w艂a艣ciciela gruntu znalezione stele

i uzyska艂 ode艅 zapewnienie, 偶e berli艅skie muzeum b臋dzie mia艂o prawo

zakupi膰 wszystkie przysz艂e znaleziska. Dzi臋ki temu w Muzeum Etno-

graficznym w Berlinie Zachodnim mo偶na podziwia膰 osiem stel. Zgodnie

z umow膮 z 1876 roku muzeum ro艣ci艂o sobie r贸wnie偶 prawa do

kamiennego reliefu na polu kukurydzy, ale dzi艣 nie wolno ju偶 wywozi膰

z Gwatemali zabytk贸w. Kraje Ameryki 艢rodkowej sta艂y si臋 dumne ze

swojej historii - gdyby jeszcze mog艂y uchroni膰 bezcenne skarby przed

szkodliwymi wp艂ywami atmosfery, to rado艣膰 z identyfikowania si臋

z mieszkaj膮cym tu niegdy艣 ludem by艂aby niczym niezm膮cona.

Stele w berli艅skim Muzeum Etnograficznym maj膮 upami臋tnia膰 sceny

z obrz臋dowej gry w pi艂k臋: zwyci臋zca wr臋cza bogu s艂o艅ca serce. Jakiego偶

to boga s艂o艅ca spotyka taki zaszczyt? Na wizerunku wida膰 otoczon膮

promieniami istot臋 w he艂mie, kt贸ra zst臋puje z nieba. Lapidarna

informacja zawarta w katalogu - b贸g s艂o艅ca -jest niewystarczaj膮ca.

Gdyby chcia艂o si臋 to wyrazi膰 we wsp贸艂czesnym 偶argonie, trzeba by

zada膰 pytanie: Kogo wyobra偶ano pod postaci膮 "boga s艂o艅ca", jakie

znaczenie mia艂a ta posta膰 dla cz艂owieka, kt贸ry uwieczni艂 j膮 na steli,

a poza tym, dlaczego b贸g s艂o艅ca 偶膮da艂 dla siebie serca - ofiary

najdro偶szej.

- Chce pan kupi膰 stare kamienie? - spyta艂 mnie m臋偶czyzna, kiedy

wr贸cili艣my do traktora.

- Nie, dzi臋kuj臋 - odpar艂em. Kto艣, u kogo na granicy odkryje si臋

w baga偶u zabytki, jest uznawany - czy by艂 艣wiadom pope艂nianego

przest臋pstwa, czy nie - za winnego, nie mia艂bym wi臋c 偶adnej szansy na

dowiezienie kamiennego m臋偶czyzny z pola kukurydzy w Santa Lucia

Cotzumalguapa do mojego ogrodu w Feldbrunnen. Ale nawet w 1876

roku problemy prawie nie do pokonania stan臋艂y przed dr. Bastianem

kt贸ry dysponuj膮c ofcjalnym zezwoleniem 贸wczesnego rz膮du, chcia艂

przetransportowa膰 wielotonowe stele. Rozwi膮zanie znale藕li dopiero

dwaj specjalnie sprowadzeni in偶ynierowie, dzi臋ki kt贸rym olbrzymy

uda艂o si臋 dostarczy膰 po bezdro偶ach do portu San Jose, odleg艂ego o 80

km: stele, zdobione jednostronnie, przepi艂owano wzd艂u偶 na dwie cz臋艣ci,

a strony pozbawione rysunku wydr膮偶ono dla zmniejszenia ci臋偶aru.

P艂askie lecz nadal bardzo ci臋偶kie p艂yty umocowano ostro偶nie na

platformach ci膮gni臋tych przez wo艂y. Mimo wszy^sko jedna ze stel

obsun臋艂a si臋 podczas prze艂adunku - do dzi艣 spoczywa na dnie basenu

portowego San Jose. Tak偶e w trakcie kolejnych dni zdecydowanie

odrzuca艂em dalsze oferty sprzeda偶y "starych kamieni".

Czarnow艂osa pi臋kno艣膰 da艂a mi niezbyt dok艂adne informacje. Powie-

dzia艂a, 偶e finca Las Illusiones znajduje si臋 w nast臋pnej wsi. Wed艂ug

traktorzysty by艂o to nie tam, lecz w pobli偶u - ure wsi mieli艣my tylko

spyta膰 o drog臋.

W cieniu, na stopniach ko艣cio艂a z czas贸w kolonialnych trzej Indianie

grali w karty. Gdy zapyta艂em o drog臋, jeden z nich podszed艂 ze

szczwanym u艣miechem na twarzy i pr贸bowa艂 mi wcisn膮膰 "stare

kamienie". Nie uda艂o mu si臋 jednak mnie przekona膰 nawet do kupna

kamyk贸w mieszcz膮cych si臋 w d艂oni. Nie dysponuj膮c mikroskopem

i stosown膮 wiedz膮 cz艂owiek nie ma zielonego poj臋cia, co jest naprau=d臋

"stare", co za艣 tylko "staro" wygl膮da, a pochodzi z naj艣wie偶szej

produkcji. Miejscowi ludzie podrabiaj膮 kamienie tak, 偶e wygl膮daj膮 one

na bardzo stare. Dysponuj膮c uzdolnieniami swoich przodk贸w, rze藕bi膮

wed艂ug znanych sobie wzor贸w sceny mitologiczne, wk艂adaj膮 kamienie

do 偶arz膮cego si臋 popio艂u z w臋gla drzewnego, potem wcieraj膮 w nie

szczotk膮 czarn膮 past臋 do but贸w i trzymaj膮 przez par臋 dni na deszczu.

W ten spos贸b opr贸cz kukurydzy i kawy r贸wnie偶 "stare kamienie", tak

lubiane przez "szybkobie偶nych" turyst贸w, trafaj膮 do rodzinnych

zbior贸w jako egzotyczne trofea.

Po drugiej stronie, pod kolorowymi li艣膰mi drzewa mesquite, kt贸rego

owoce przypominaj膮ce chleb 艣wi臋toja艅ski s艂u偶膮 za pasz臋 dla byd艂a,

przykucn膮艂 policjant. Podszed艂em do niego, aby uzyska膰 informacj臋, 偶e

tak powiem urz臋dow膮 - m艂ody cz艂owiek w mundurze wsta艂 i z kie-

szonki na piersi wyci膮gn膮艂 gwizdek, zapewne, aby pokaza膰, 偶e w ka偶dej

chwili mo偶e zagwizda膰 po posi艂ki. Z nieruchoznej twarzy nie da艂o si臋

wyczyta膰, czy wie, gdzie znajduje si臋 poszukiwane miejsce. W ka偶dym

razie skierowa艂 nas do kolegi na posterunku. Ten wys艂uchawszy, o co

chodzi, przekaza艂 nas bez s艂owa komendantowi, siedz膮cemu w pomiesz-

czeniu obok. W spos贸b mi艂y, lecz zdecydowany szef za偶膮da艂 ode mnie

paszportu, po czym krytycznie taksowa艂 ka偶d膮 z piecz臋ci wbitych na

kolejnych granicach. Za kogo mnie w艂a艣ciwie uwa偶a艂? Za poszukiwacza

antyk贸w? Jego urz臋dowa twarz rozja艣ni艂a si臋 jednak od razu uprzej-

mo艣ci膮, kiedy na jednej ze stron natrafi艂 wreszcie na szwajcarski

krzy偶. W niezrozumia艂ym dialekcie wyda艂 natychmiast rozkaz m艂odziut-

kiemu, nie艣mia艂emu rekrutowi, 偶eby pilotowa艂 nas do fnca Las

Illusiones.

W trakcie jazdy nasz policjant zas艂oni艂 mi nagle r臋k膮 pole widzenia

- nie pozosta艂o nic innego, jak natychmiast zahamowa膰. Zatrzymali艣-

my si臋 przed bram膮 kut膮 w 偶elazie.

- Las Illusiones! - oznajmi艂 nasz przewodnik.

Wysiad艂em z wozu i od razu zaskoczy艂 mnie widok duplikatu

kamiennej rze藕by, jak膮 sfotografowa艂em pig膰 lat temu w El Baul

[Erich von D„niken, Reise nach Kiribati, Dusseldorf 1981, s. 259 n.]

wiosczynie o par臋 kilometr贸w od Santa Lucia Cotzumalguapa. R贸wnie偶

w El Baul rze藕ba wyobra偶a m臋偶czyzn臋 silnego jak tur, w wojennym

nakryciu g艂owy, kt贸re chroni go niczym he艂m nurka - za "okienkiem"

wida膰 twarz. "He艂m" jest po艂膮czony "w臋偶em" z "pojemnikiem" na

plecach postaci. Oczywi艣cie - czytam - chodzi o zwyci臋zc臋 w ob-

rz臋dowej grze w pi艂k臋. "Graez w pi艂k臋" z E1 Baul trwa pogr膮偶ony

w zadumie pod mizernym drewnianyzn daszkiem na ty艂ach cukrowni

- nie lepiej przechowywany jest jego duplikat, niszczej膮cy po艣r贸d

rupieci na jakim艣 parkingu. W katalogach wspania艂o艣膰 z El Baul okre艣la

si臋 mianem "monumentu nr 27", nigdzie jednak nie natkn膮艂em si臋 na

jak膮kolwiek wskaz贸wk臋, 偶e istniejejego dublet. A mo偶e przewieziono tu

monument nr 27? (Nawiasem m贸wi膮c tego samego dnia by艂em w El

Baul. Osi艂ek stoi tam nadal, tylko chroni膮cy go drewniany daszek

rozp艂yn膮艂 si臋 jak sen jaki z艂oty.)

Otworzyli艣my ci臋偶k膮 bram臋. W 艣rodku pochrz膮kiwa艂y 艣winie, dwa

wychudzone psy podbieg艂y do nas machaj膮c ogonami - da艂em im

troch臋 orzeszk贸w z naszych zapas贸w. Przy bramie, prowadz膮cej na

teren ogrodzony p艂otem z desek, sta艂 na stra偶y 偶uj膮c li艣cie koki

korpulentny starszy m臋偶czyzna. Nara偶ony ria kaprysy pogody, marnieje

tu zbi贸r rzuconych byie jak niepowtarzalnych zabytk贸w - ogromne,

cudownie wyko艅czone rze藕by g艂贸w o wielkich oczach, stele, kt贸re od

razu przywiod艂y mi na my艣l San Augustin w Ameryce Po艂udniowej.

Co najmniej w czterech reliefach wida膰 r臋k臋 tego samego artysty.

W takim razie kiedy艣 odbywa艂a si臋, przemkn臋艂o mi przez my艣l, migracja

Indian z Po艂udnia na P贸艂noc, z Ameryki Po艂udniowej do 艢rodkowej.

Trudno tylko zrozumie膰 post臋powanie gwatemalskich archeolog贸w, kt贸-

rzy pozwalaj膮 niszcze膰 skarbom przesz艂o艣ci bez jakiejkolwiek ochrony.

M艂odziutki policjant m贸g艂by nas wprawdzie nazajutrz zaprowadzi膰

dofinca Los Tarros, ale nawet on nie wiedzia艂, gdzie to jest. Zdawa艂o si臋,

偶e Indianie pracuj膮cy na plantacjach niezbyt ch臋tnie udzielaj膮 infor-

macji, a nawet, 偶e celowo wprowadzaj膮 nas w b艂膮d. Chwil臋 po deszczu,

kt贸ry spad艂 na d偶ungl臋, jakby kto艣 na g贸rze wylewa艂 wod臋 z ogromnej

wanny, s艂o艅ce wymiot艂o wszystkie chmury. Powietrze by艂o tak pe艂ne

wilgoci, 偶e nie dawa艂o si臋 prawie wci膮gn膮膰 do p艂uc - klei艂o si臋,

pachnia艂o st臋chlizn膮. W trakcie dalszej jazdy do艂膮czy艂y do nas moskity

[Erich von D„niken, Strategie der G”tter, Dusseldorf 1981, s. 152 n.]

- gdy tylko wyrzucili艣my jednego przez okno, pojawia艂o si臋 z brz臋cze-

niem dw贸ch albo trzech jego krewnych, kt贸rzy od razu zabierali si臋 do,

bezbronnych ofar zamkni臋tych w ciasnym pudle samochodu.

W po艂udnie zrobili艣my sobie odpoczynek w cieniu k臋py drzew. Nagle

dobieg艂o do nas niewyra藕ne mamrotanie. Zarzucili艣my aparaty foto-

graficzne na rami臋 i poszli艣my w tamtym kierunku. Wdrapali艣my si臋 na

jaki艣 pag贸rek i przedarli艣my przez g臋ste zaro艣la. Po chwili stan臋li艣my na

polanie, gdzie ujrzeli艣my dziewi臋cioro Indian-czterech m臋偶czyzn, trzy

kc,biety i dw贸ch ch艂opc贸w - by艂a to najwyra藕niej rodzina. Ustawieni

w p贸艂kole trwali w skupieniu przed kamienn膮 twarz膮, wystaj膮c膮 na kilka

metr贸w z ziemi. Pali艂y si臋 na niej 艣wiece - jak na o艂tarzu w ko艣ciele

- z czo艂a wspania艂ej rze藕by wosk kapa艂 na jej brwi. Grupka wiernych

zebrana wok贸艂 swojego boga i zatopiona w medytacji wzbudza艂a

szacunek. Mimo 偶e poruszali艣my si臋 bardzo cicho, nasze przybycie

przerwa艂o modlitw臋. Indianie patrzyli na nas z l臋kiem, jakby przy艂apano

ich na czym艣 zabronionym. Podeszli艣my w milezeniu staraj膮c si臋 sprawi膰

wra偶enie, 偶e chcemy z艂o偶y膰 ho艂d ich kamiennemu bogu.

Twarz, na kt贸rej spoczywa艂y spojrzenia Indian, patrzy艂a przyja藕nie

i w por贸wnaniu z innymi rze藕bami znajduj膮cymi si臋 w tych okolicach

mia艂a zadowolon膮 min臋. Nad pot臋偶nym, haczykowatym nosem 艣mia艂y

si臋 owalne oczy - zdawa艂o si臋 nawet, 偶e na ustach b艂膮ka si臋 filuterny

u艣mieszek. Nareszcie roze艣miany b贸g, pomy艣la艂em. Indianie patrzyli

w milczeniu. Podnie艣li amulety le偶膮ce przed rze藕b膮 i sehowali je do

br膮zowego worka z juty.

- Czy ta rze藕ba wyobra偶a boga? - spyta艂em najstarszego, kt贸ry bez

w膮tpienia by艂 g艂ow膮 rodu, jako jedyny wi臋c m贸g艂 odpowiedzie膰.

- Tak, serior - odpar艂 prawie bezg艂o艣nie.

- Co to za b贸g?

Nie zrozumia艂em odpowiedzi, kt贸r膮 by艂o d艂ugie imi臋 w india艅skim

narzeczu. Spyta艂em powt贸rnie. Tym razem odpowied藕 pad艂a w czystej

hiszpa艅szczy藕nie:

- B贸g szcz臋艣cia.

- Czy ta rze藕ba znajduje si臋 tu od dawna?

- Od niepami臋tnych czas贸w - powiedzia艂 Indianin. - Ten b贸g

pomaga艂 kiedy艣 naszym przodkom, dzisiaj pomaga nam.

Rodzina stara艂a si臋 dyskretnie znikn膮膰. By膰 mo偶e Indianie obawiali

si臋, 偶e donios臋 wiejskiemu ksi臋dzu o "poga艅skich" obrz臋dach, jakie tu

odprawiaj膮. Uspokoili si臋 jednak, gdy us艂yszeli, 偶e jestem z dalekiego

kraju i jeszcze dzi艣 jad臋 dalej. Nie kryj膮c si臋 wyci膮gn臋li wi臋c zn贸w

amulety z worka, zapalili 艣wiece, a na jeden z kamieni nasypali troch臋

kadzid艂a, kt贸re po zapaleniu zacz臋艂o wydziela膰 s艂odkawy, 偶ywiczny

zapach. Potem pogr膮偶yli si臋 w modlitwie. Wycofali艣my si臋 bezg艂o艣nie.

Nasz policjant by艂 oburzony. Wychowa艂 si臋 w Santa Lucia Cotzumal-

guapa i nie wiedzia艂, 偶e jego ziomkowie modl膮 si臋 nadal do starych

bog贸w o szez臋艣cie i b艂ogos艂awie艅stwo. Wynagrodzili艣my naszego

nie艣mia艂ego przewodnika, kt贸ry nie kry艂 rado艣ci z nieoczekiwanego

bakszyszu. P贸藕nym wieczorem dotarli艣my do stolicy Gwatemali. Byli艣-

tny zm臋czeni bogatymi wra偶eniami minionego dnia.

Nokturn

W hotelu "El Dorado" czeka艂a na mnie karteczka z pro艣b膮, 偶ebym

zadzwoni艂 na uniwersytet do profesora Diego Moliny. Portier powie-

dzia艂 mi, 偶e profesor jest najwybitniejszym gwatemalskim fotografem,

wyk艂adaj膮cym na miejscowym uniwersytecie fotografik臋.

Godzin臋 p贸藕niej Molina przyjecha艂 po nas do hotelu - wysoki,

szczup艂y m臋偶czyzna ko艂o trzydziestki. Z k膮cika ust zwisa艂o mu

Hav-a-Tampa, niewielkie cygaro, kt贸re - najez臋艣ciej zgas艂e - mia艂

zwyczaj trzyma膰 w z臋bach zawsze i wsz臋dzie. Podczas jazdy do atelier

opowiedzia艂 nam, 偶e sp臋dzi艂 kiedy艣 p贸艂tora roku w Tikal - dzi臋ki temu

m贸g艂 uwieczni膰 metropoli臋 Maj贸w na fotografach wykorzystuj膮c

r贸偶norodno艣膰 艣wiat艂a o wszystkich porach dnia i roku. Zdj臋cia, kt贸re

nam pokaza艂, by艂y wspania艂e. Molina wsp贸艂pracuje z niemieckim

czasopismem "Geo" i ameryka艅skim "National Geographic". Nie ma

lepszych zdj臋膰 Tikal.

Molina zapyta艂, czy b臋dzie mu wolno mi zrobi膰, jak si臋 wyrazi艂,

zdj臋cie "dramatyczne". Czemu nie? Posadzi艂 mnie na obrotowym

krze艣le. W twarz pada艂o mi o艣lepiaj膮ce 艣wiat艂o reflektor贸w. Wykonuj膮c

grzecznie kolejne polecenie mistrza, przyj膮艂em w艂a艣nie jak膮艣 nader

niewygodn膮 pozycj臋, gdy jeden z normalnych tutaj blekaut贸w pogr膮偶y艂

nas w zupe艂nym mroku - 艣wiat艂o wysiad艂o w ca艂ym mie艣cie. W grobo-

wych ciemno艣ciach widzia艂em tylko czerwonawy ognik cygara profeso-

ra. Po chwili potrzebnej na wypalenie papierosa reflektory rozb艂ys艂y

znowu.

Diego Molina usiad艂 na wysokim sto艂ku za wielkun aparatem

fotograficznym - i sto艂ek natychmiast si臋 za艂ama艂. Wybuchn臋li艣my

艣miechem. Usiad艂szy na drugim sto艂ku Molina zaaran偶owa艂 wszystko

na nowo. Da艂o si臋 s艂ysze膰 pstrykni臋cie migawki - w tym samym

momencie strzeli艂 jeden z reflektor贸w pod sufitem - kawa艂ki szk艂a

przelecia艂y mi ko艂o g艂owy. Z niepokojem popatrzy艂em na pozosta艂e

藕r贸d艂a 艣wiat艂a. Molina jednak zapewni艂 od razu, 偶e co艣 takiego

wprawdzie si臋 czasem zdarza, ale bardzo rzadko, i 偶e dzi艣 nie ma ju偶

najmniejszych powod贸w do obaw.

Jego uspokajaj膮ce s艂owa zapada艂y w艂a艣nie koj膮co w moj膮 zl臋knion膮

dusz臋, kiedy z transformatora, oplecionego przewodami jak nitkami

spaghetti, pocz膮艂 wydobywa膰 si臋 dym. Co艣 zasycza艂o, potem da艂 si臋

s艂ysze膰 przyt艂umiony huk i transformator wyzion膮艂 ducha. Zn贸w

siedzieli艣my w ciemno艣ciach. Diego Molina, mistrz improwizaeji,

wyczarowa艂 po chwili kilka akumulator贸w, wymieni艂 bezpieczniki,

wszystko pod艂膮czy艂 jak trzeba - przez ca艂y czas cienkie cygaro zwisa艂o

mu nieruchomo z lewego k膮cika ust, on za艣 ich praw膮 stron膮 t艂umaczy艂,

co robi. Potem otaksowa艂 mnie wzrokiem i - 偶eby zaj膮膰 czym艣 moje

r臋ce - wcisn膮艂 mi w palce jaki艣 staro偶ytny pos膮偶ek, kt贸ry zreszt膮 pod

koniec pozowania wy艣lizn膮艂 mi si臋 i roztrzaska艂 na pod艂odze.

Po "terminowaniu u fotografa" sta艂o si臋 dla mnie jasne, 偶e zaw贸d

modela jest: a) bardzo m臋cz膮cy, b) niezwykle niebezpieczny oraz c) nie

dla mnie. Niejasne by艂o tylko to, czy przed oddaniem tej ksi膮偶ki do

druku nadejdzie cykl zdj臋膰 zatytu艂owany "Tikal". Diego Molina

przyrzek艂 mi, 偶e tak si臋 stanie. Maria暮a?

[Postscriptum: Molina dotrzyma艂 s艂owa. Zdj臋cia dotar艂y na czas.]

Okr臋偶n膮 drog膮 do Copan

W艂a艣ciwie to nie chcieli艣my by膰 wcale w Tegucigalpie, stolicy

Hondurasu. Naszym celem by艂o Copan, le偶膮ce bli偶ej stolicy Gwatemali.

Ale powiedziano nam, 偶e lepiej polecie膰 samolotem nadk艂adaj膮c drogi,

bo jecha膰 do Copan przez d偶ungl臋 by艂oby niebezpiecznie nawet wozem

terenowym. Do Tegucigalpy polecieli艣my wi臋c maszyn膮 honduraskiego

towarzystwa lotniczego "Sahsa".

Czasem jakie艣 ma艂o istotne, lecz zabawne zdarzenie mo偶e powetowa膰

cz艂owiekowi niedorzeczny wyb贸r d艂u偶szej drogi. Co艣 takiego mieli艣my

okazj臋 prze偶y膰 w hotelu "Honduras Maya", gdzie w kasynie gry na

parterze kwitnie hazard. Postanowili艣my dokona膰 tam z Ralfem

inspekcji.

Na st贸艂 do ruletki zwr贸cili艣my uwag臋 ze wzgl臋du na graczy. Po prawej

r臋ce krupiera siedzia艂 spocony, gruby Murzyn, tak rozgrzany gr膮, 偶e pot

z ty艂u g艂owy la艂 mu si臋 wprost na marynark臋. Zdawa艂o si臋, 偶e olbrzym

wcale nie ma szyi. Facet promienia艂 przy tym pogod膮 cz艂owieka, kt贸ry

zawsze wygrywa - i rzeczywi艣cie, po ka偶dej grze krupier przesuwa艂

vvjego stron臋 poka藕ny s艂upek 偶eton贸w. Naprzeciw grubasa, po drugiej

stronie sto艂u, sta艂 przera藕liwie chudy bia艂y m臋偶czyzna o twarzy pokrytej

kilkudniowym zarostem. M臋偶czyzna 贸w po ka偶dej grze wyszczerza艂 dwa

偶贸艂te k艂y - jedyne, jakie mu pozosta艂y. Ta niezbyt dobrana para

stanow'i艂a tandem.

Zaledwie ko艂o ruletki stawa艂o, obaj ze zr臋czno艣ci膮 kieszonkowc贸w

obstawiati wszystkie pola od 1 do 36, a nawet, jak to si臋 robi w ruletce

ameryka艅skiej, zero i dwa zera - w sumie wi臋c 38 liczb. Logiczne wi臋c,

偶e przy ka偶dej turze wygrywali, przegrywaj膮c jednocze艣nie. Na stole

pozostawa艂 偶eton trzydziesty sz贸sty, wygrywaj膮cy, a zero i dwa zera

przegrywa艂y. W takiej grze wygran膮 by艂o wi臋c tylko trzydzie艣ci pi臋膰

偶eton贸w, czego zdawa艂 si臋 nie dostrzega膰 ani czarnosk贸ry grubas, ani

bia艂y chudzielec. Kiedy kulka si臋 zatrzymywa艂a, pokazywali sobie

palcami znak zwyci臋stwa, wymy艣lony przez Winstona Churchilla

w trakcie - miejmy nadziej臋 - ostatniej wojny. "V" - Victory.

Krupierzy - r贸wnie dystyngowani jak wszysey przedstawiciele tego

zawodu na 艣wiecie - z trudem zachowywali powag臋, co pewien czas

jednak rzueali sobie k膮tem oka ironiczne spojrzenia. Gracz, kt贸ry nie

umie liczy膰, jest dla nich w najprawdziwszym sensie tego s艂owa got贸wk膮

- niedbale zgarniali wszystko, co "wygrywaj膮cy" wrzucali im do

skarbonki.

Copan, najbardziej na po艂udnie

wysuni臋te miasto Maj贸w

Oszcz臋dziwszy nam dwa dni jazdy przez d偶ungl臋 niewielki samolot

pilotowany przez Indianina usiad艂 po godzinnym locie na wyboistym

pasie lotniska w Copan - znale藕li艣my si臋 w takim samym tropikalnym

klimacie w jakim le偶y Tikal, oddalone o 270 km w linii prostej.

Hiszpa艅ski kronikarz, Diego Garcia de Palacio, pisa艂 anno 1576

o Copan:

"[...] znajduj膮 si臋 tam ruiny wspania艂ych 艣wi膮ty艅, 艣wiadcz膮cych

o tym, 偶e sta艂o tu niegdy艣 wielkie miasto, i nie mo偶na nawet

przypuszcza膰, 偶eby ludzie tak prymitywni,jak mieszkaj膮cy tu tubylcy,

zdo艂ali je zbudowa膰 [...]. W艣r贸d ruin [...] znajduj膮 si臋 rzeczy godne

najwy偶szej uwagi. Zanim cz艂owiek tam dotrze, trafi na bardzo grube.

mury i olbrzymiego, kamiennego or艂a maj膮cego na piersi kwadrat

o boku d艂u偶szym ni偶 膰wier膰 hiszpa艅skiego 艂okcia, w kwadracie tym s膮

znaki nieznanego pisma. Gdy si臋 podejdzie bli偶ej, wida膰 posta膰

wielkiego, kamiennego olbrzyma. Indianie powiadaj膮, 偶e by艂 to

stra偶nik 艣wi膮tyni [...)." [1]

[Przypisy oznaczone liczbami w nawiasacb umieszczono na ko艅cu ksi膮偶ki.]

Dzi艣 z "olbrzymiego, kamiennego or艂a" nie pozosta艂o nic. Copan,

najwi臋ksz膮 atrakcj臋 Hondurasu, fachowcy nazywaj膮 "Aleksandri膮

Nowego Swiata". Sylvanus Griswold Morley (1883-1948), s艂ynny

ameryka艅ski badacz historii Maj贸w, powiedzia艂, 偶e Copan by艂o mias-

tem, w kt贸rym astronomia osi膮gn臋艂a najwy偶szy stopie艅 rozwoju, i 偶e

uwa偶a je za g艂贸wny o艣rodek nauki Maj贸w. [2]

Zaro艣ni臋te d偶ungl膮 ruiny odkryto w 1839 roku. Sto lat p贸藕niej

rozpocz臋to prace wykopaliskowe. Do dzi艣 ods艂oni臋to 38 stel, maj膮cych

przeci臋tnie 4 m wysoko艣ci i 1,5 m szeroko艣ci - wszystkie bogato

zdobione reliefami.

Literatura o tych odkryciach jest r贸wnie obszerna, co pe艂na sprzecz-

no艣ci. Kto艣 twierdzi, 偶e w "steli B" odkry艂 wizerunek tr膮by s艂onia, kto艣

inny widzi w niej natomiast stylizowane ary - papugi 偶yj膮ce w tych

stronach. Dowiedziono wprawdzie, 偶e m臋偶czy藕ni tego ludu nie mieli

br贸d, tymczasem obserwatora zaskakuj膮 stele przedstawiaj膮ce broda-

czy - "stela B" prezentuje dwa takie wizerunki.

Centrum Copan, jego pa艂ace i piramidy, 艣wi膮tynie i tarasy - wszyst-

ko to le偶y nad rozci膮gaj膮cym si臋 poni偶ej miastem - nazwano je zatem

akropolis, g贸rne miasto. Prawie w samym jego 艣rodku znajduje si臋 plac

do obrz臋dowej gry w pi艂k臋 maj膮cy wymiary 26 x 7 m.

Szcz臋艣liwy przypadek sprawi艂, 偶e naszym cicerone by艂 Tony. Ten

nieco niezgrabny dr膮gal oprowadzaj膮cy obcokrajowc贸w okaza艂 si臋

w trakcie rozmowy cz艂onkiem AAS. Mia艂 nawet przy sobie legityma-

[Adres sekcji niemieckoj臋zycznej: CH-4532 Feldbrunnen/SO]

cj臋 cz艂onkowsk膮. AAS jest skr贸tem od Ancient Astronaut Society,

towarzystwa za艂o偶onego w 1973 roku w Chicago, kt贸rego cz艂onkowie

mieszkaj膮 w ponad 50 krajach 艣wiata. AAS jest towarzystwem wy偶szej

u偶yteczno艣ci publicznej, ajego celemjest popieranie (przez gromadzeniq

i wymian臋 danych) teorii, wedle kt贸rej nasz膮 planet臋 odwiedza艂y

w prehistorycznych czasach istoty pozaziemskie.

Tony zwr贸ci艂 mi uwag臋 na szczeg贸艂y, kt贸re tury艣ci mijaj膮 zazwyczaj

w po艣piechu. Zatrzymywali艣my si臋 przed stelami, wykazuj膮cymi zdu,

miewaj膮ce podobie艅stwo do sztukaterii, jakie mo偶na ogl膮da膰 w Angkor

Wat, 艣wi膮tyni kambod偶a艅skich Khmer贸w. Trafiaj膮c na analogie tego

rodzaju archeolodzy spuszczaj膮 wzrok. Tak 艣cis艂e powi膮zania mi臋dzy

Copan a Kambod偶膮 nie mog艂y przecie偶 istnie膰. C贸偶 by si臋 sta艂o, gdyby

w naszym tak wspaniale poklasyfkowanym 艣wiecie zapanowa艂 nagle

chaos!

Tony pokaza艂 nam ko艂a z臋bate wykute w kamieniu i przedmioty

wygl膮daj膮cejak ko艂a z piastami - by艂y to o艂tarze zdobione hieroglifami

kalendarzowymi - osobliwy tw贸r nieodparcie przypominaj膮cy moto-

cykl.

Zupe艂n膮 sensacj膮 natomiast s膮 schody hieroglif贸w o 63 stopniach,

kt贸re kiedy艣 prowadzi艂y do 艣wi膮tyni le偶膮cej dzi艣 w gruzach. Stopnie

o szeroko艣ci 10 m s膮 zdobione reliefami. Wizerunki grup siedz膮cych

ludzi przeplataj膮 si臋 z inskrypcjami kalendarzowymi i 2500 hieroglifami

-jest to najd艂u偶sza inskrypcja Maj贸w i wi臋kszajej cz臋艣膰 wci膮偶 czeka na

odcyfrowanie. Kiedy znale藕li艣my si臋 u st贸p piramidy schodkowej, Tony

zwr贸ci艂 nam uwag臋 na kamie艅 ofiarny, na kt贸rym przedstawiono

szesnastu kap艂an贸w-astronom贸w, maj膮cych na g艂owach turbany i sie-

dz膮cych w kucki na spos贸b wschodni, a zaj臋tych dwustusze艣膰dziesi臋cio-

dniowym kalendarzem rytualnym.

W odr贸偶nieniu od Tikal Copan, le偶膮ce w trzynastokilometrowej

dolinie Motagua, wzniesiono bezpo艣rednio nad rzek膮 o tej samej

nazwie. Mimo to jednak Majowie zbudowali tu jeszcze kana艂y i zbior-

niki na wod臋! System irygacyjny maj膮cy par臋 tysi臋cy kilometr贸w uda艂o

si臋 odkry膰 dopiero dzi臋ki zastosowaniu nowoczesnej metody rozpoz-

nania radarowego.

Od dawna by艂o wiadomo, 偶e Majowie budowali kana艂y, nikt jednak

nie zada艂 sobie trudu dok艂adnego zbadania kt贸rego艣 z nich. Dopiero

w 1975 roku ameryka艅scy naukowcy wpadli na pomys艂 zastosowania do

tego radaru. [3] Chcieli si臋 dowiedzie膰, czy pod nieprzeniknion膮

ro艣linno艣ci膮 d偶ungli nie kryj膮 si臋 jeszcze inne miasta Maj贸w. Patrick

Culbert i Richard E.W. Adams, archeolodzy z Uniwersytetu Stanowego

Arizona, poprosili o pomoc NASA. W 1977 r. dostali do dyspozycji

specjalny radar "Galilaeo II", skonstruowany do badania powierzchni

Wenu艣.

"Galilaeo II" emitowa艂 fale radarowe z samolotu nie tylko pionowo

w d贸艂 wysy艂a艂 tak偶e sygna艂y i odbiera艂 ich odbicia do 75o na prawo od

samolotu. W pa藕dzierniku 1977 r. w czasie dwuip贸艂godzinnego lotu

sporz膮dzono radarow膮 inwentaryzacj臋 kartografczn膮 ponad 20 tys.

km2. W lalach 1979 i 1980 odby艂y si臋 kolejne loty z zastosowaniem

jeszcze nowocze艣niejszej techniki.

Badacze znale藕li to, czego szukali - skupiska kamieni i ruiny

- wszystkie charakterystyczne punkty by艂y ze sob膮 po艂膮czone "delikat-

nymi" 艂ukowatymi liniami. Mo偶na powiedzie膰, 偶e odkrycie sieci kana-

艂贸w by艂o produktem ubocznym w艂a艣ciwego przedsi臋wzi臋cia.

Lubi臋 te nieuniknione pytania: Kto zleci艂 budow臋? Kto sporz膮dzi艂

plany? Sk膮d przyby艂y ca艂e masy ludzi, aby zbudowa膰 jednocze艣nie

pa艂ace, 艣wi膮tynie, piramidy, drogi i kana艂y? Sk膮d wzi臋li si臋 rolnicy,

偶ywi膮cy armi臋 robotnik贸w i ich rodziny? Kto uznaje to za oczywisto艣膰,

powinien si臋 przynajmniej zdziwi膰 osi膮gni臋ciami tego ludu epoki

kamiennej.

W jaskrawo偶贸艂tym 艣wietle wieczoru polecieli艣my z powrotem. Budo-

wle i drzewa rzuca艂y wyd艂u偶one cienie, nawet ludzie nie mogli si臋 ukry膰

przed o艣lepiaj膮cym reflektorem nisko stoj膮cego s艂o艅ca.

Zdumiewaj膮ce Xochicalco

Na mapie Meksyku, licz膮cego 2 mln km2 (Szwajcaria ma 41 tys. km2,

RFN - 356 km2), Xochicalco nie wygl膮da nawet jak 艣lad po szpilce, jest

jednak zdumiewaj膮ce. Brakowa艂o mi go do kolekcji.

Ju偶 sama podr贸偶 ze stolicy Meksyku na po艂udnie - przez piniowe

lasy, przez poro艣ni臋te ciernistymi krzewami stepy pe艂ne kaktus贸w,

hibiskus贸w i bougainville'贸w, wszystkie gatunki orchidei rosn膮ce na

zboczach przy drodze, biegn膮cej przez 2800 km ca艂y czas pod g贸r臋, jest

niczym sen o wspania艂o艣ciach naszego pi臋knego 艣wiata. O w膮skiej,

subtropikalnej dolinie Cuernevaca, przez kt贸r膮jechali艣my, Meksykanie

m贸wi膮, 偶e zawsze by艂o tu niebo na ziemi - klimat 艂agodny, ziemia

urodzajna, ludzie za艣 (w艂a艣nie dlatego) mili i spokojni. Ca艂y czas mo偶na

jecha膰 wed艂ug drogowskaz贸w, na kt贸rych umieszczOno piktogramy

zach臋caj膮ce do zwiedzenia wszelkich mo偶liwych atrakcji: stalaktyto-

wych jaski艅 w Cacahuamilpa, siedmiu jezior na zalesionym zboczu

Zempoala - ci膮gle wida膰 te偶 piktogramy kieruj膮ce do piramid

schodkowych.

Na wysoko艣ci 1500 m drogowskaz pokazuje, jak dojecha膰 do piramid

w Xochicalco, le偶膮cego w 艂a艅cuchu g贸rskim Ajusco. Budowniczowie

obci臋li szczyt g贸ry i wyr贸wnali go dla swoich cel贸w. Nie wiadomo, kiedy

to si臋 sta艂o. Dokumenty m贸wi膮 tylko, 偶e w IX w. po Chr. istnia艂a tu

najwa偶niejsza twierdza Mezoameryki. Jest to informacja raczej skrom-

na, bo o stulecia wcze艣niej powsta艂o tu astronomiczne centrum oraz

zadziwiaj膮ce obserwatorium. Jak brzmia艂a pierwotna nazwa Xochical-

co? Kto to wie? W jezyku nahuatl xochicalco znaczy "miejsce domu

[J臋zyk z rodziny uto-azteckiej, u偶ywany w 艣rodkowym i po艂udniowym Meksyku.]

kwiat贸w". Okre艣lenie to ma racj臋 bytu - w odr贸偶nieniu od innych, do艣膰

swobodnych nazw. Wystarczy rozejrze膰 si臋 po okolicy.

Dotychczasowe prace wykopaliskowe pozwoli艂y tylko na ods艂oni臋cie

niewielkiej cz臋艣ci kompleksu zabytk贸w. Dominuj膮 w nim g艂贸wna

piramida La Malinche, pa艂ac oraz po艂o偶ony nieco ni偶ej plac do rytualnej

gry w pi艂k臋 (69 x 9 m), nienagannie zniwelowany przez budowniczych.

Wszystkie odkopane dot膮d obiekty znajduj膮 si臋 na terenie o wymiarach

1300 x 700 m2 i s膮 zorientowane w kierunku p贸艂noc-po艂udnie. Dwie

piramidy, kt贸re stoj膮 naprzeciw siebie jak lustrzane odbicia, 艣wiad-

cz膮 o tym, 偶e w trakcie ich budowy korzystano z rad astronom贸w:

w dniu r贸wnonocy promienie s艂o艅ca padaj膮 wzd艂u偶 linii 艂膮cz膮cej 艣rodki

piramid.

Na prawie kwadratowej powierzchni (18,6 x 21 m) stoi La Malinche

- piramida zorientowana wed艂ug stron 艣wiata. Od zachodniej strony

czternastostopniowe schody o szeroko艣ci 9,6 m prowadz膮 na szczyt tego

monumentu o wysoko艣ci 16,6 m. Na 艣cianach znajduj膮 si臋 reliefy

przedstawiaj膮ce jakoby wizerunki o艣miu uskrzydlonych w臋偶y. Je艣li

jednak przyjrze膰 si臋 dok艂adniej, oka偶e si臋, 偶e przypominaj膮 one raczej

lataj膮ce smoki, kt贸rych cia艂a przylegaj膮 do 艣cian budowli. (G艂owy tych

potwor贸w mo偶na by r贸wnie dobrze wkomponowa膰 w dekoracje

艣wi膮tyni Nieba w Pekinie!) Po艣r贸d w臋偶y-smok贸w wida膰 siedz膮ce

w stosownej odleg艂o艣ci ludzkie postacie ze skrzy偶owanymi nogami

i o spi臋trzonych fryzurach. Postacie te s膮 ubrane zbytkownie i ob-

wieszone kosztowno艣ciami. Oczywi艣cie znajduj膮 si臋 tu ca艂e cykle nie

odczytanych dot膮d hieroglif贸w. Reliefy wyryto w p艂ytach andezytu,

przyci臋tych i u艂o偶onych tak dok艂adnie, 偶e do budowy nie by艂o trzeba

zaprawy murarskiej. Kiedy艣 piramida I艣ni艂a wszystkimi barwami t臋czy,

o czym 艣wiadcz膮 znalezione na niej resztki farb.

Najwi臋ksza jednak atrakcja Xochicalco znajduje si臋 pod ziemi膮.

W ska艂ach wykuto chodniki - w ich sklepieniach s膮 otwory skierowane

na gwiazdy. Tunele tworz膮 podziemne obserwatorium astronomiczne,

kt贸re ma tylko jedno miejsce do prowadzenia w艂a艣ciwych obserwacji.

Dziwne obserwatorium.

Jeden z chodnik贸w wykuto w skale na g艂臋boko艣ci 8,5 m, pod nim za艣

Wydr膮偶ono pomieszczenie z bocznym wyj艣ciem. W 艣rodku pomiesz-

czenia wykonano niewielki szyb. Szyb ten, w przekroju o kszta艂cie

sze艣ciok膮ta, biegnie odchylaj膮c si臋 nieco od pionu ku powierzchni ziemi.

Kiedy w po艂udnie 21 czerwca s艂o艅ce stanie nad szybem, w podziemnym

pomieszczeniu rozpoczyna si臋 czarodziejskie widowisko. Poniewa偶 nie

uda艂o mi si臋 przyby膰 tego dnia do Xochicalco, przytocz臋 opis zjawiska

pi贸ra meksyka艅skiego in偶yniera Gerardo Leveta:

"Pomijaj膮c s艂aby poblask padaj膮cy kolist膮 plam膮 na pod艂og臋,

w skalnym pomieszczeniu jest ciemno cho膰 oko wykol. Ze zbli偶aniem

si臋 po艂udnia do pomieszczenia wkraczaj膮 Indianie trzymaj膮cy zapalo-

ne 艣wiece. Amulety i pojemniki z wod膮, kt贸re przynie艣li, stawiaj膮

w 艣rodku w oczekiwaniu na boskie 艣wiat艂o, kt贸re ma je przenikn膮膰.

S艂o艅ce wznosi si臋 powoli, jego promienie z wolna wnikaj膮 przez szyb.

Wszystko zaczyna si臋 dok艂adnie o 12:30. Jakby po omacku, jakby

szukaj膮c w艂a艣ciwej drogi, promienie prze艣lizguj膮 si臋 wzd艂u偶 艣cian

szybu, struga 艣wiat艂a rozszerza si臋, a w ko艅cu wype艂nia szyb

i roz艣wietla o艣lepiaj膮cym blaskiem ca艂e pomieszczenie. Kaskady

艣wiat艂a wystrzelaj膮 z pod艂ogi na wszystkie strony niczym promienie

lasera. Nie wiem, nikt nie potrafi wyt艂umaczy膰, na czym polega ten

efekt. Fascynuj膮ce widowisko trwa oko艂o 20 minut. Pomieszczenie

l艣ni przez ten czas niczym kryszta艂. Indianie patrz膮 w milczeniu ku

艣wietlnemu szybowi. Gdy blask s艂abnie, bior膮 amulety i pojemniki

z wod膮 i wynosz膮je bez s艂owa na zewn膮trz. Potem zaczynaj膮 si臋 艣mia膰

i ta艅czy膰 swawolnie, dzi臋kuj膮c w ten spos贸b swojemu bogu."

Co to za cud? Kto wymy艣li艂 to niesamowite widowisko 艣wietlne? Kto

wyliczy艂 takie nachylenie szybu, aby promienie s艂o艅ca wpada艂y we艅

dok艂adnie 21 czerwca o 12:30? Kto sprawi艂, 偶e zastosowano wszelkie

艣rodki dla zrealizowania widowiska, kt贸re Majom - w zmodyfikowa-

nej formie - i tak by艂贸 znane? 呕yli oni przecie偶 w ciemnych pomiesz-

czeniach z oknami przypominaj膮cymi otwory strzelnicze - tak czy i

owak mogli wi臋c obserwowa膰 gr臋 promieni s艂onecznych. Zamiast

udzieli膰 odpowiedzi, mo偶na tylko spekulowa膰. Czy kiedy艣 w podziem-

nym pomieszczeniu ukrywano figur臋 bosk膮, dysponuj膮c膮 cudownym

lustrem? Czy astronomowie skonstruowali sze艣ciok膮tny szyb jako

wskaz贸wk臋, 偶e t臋cza zawiera sze艣膰 barw widmowych? Czy na dole

obrabiano materia艂 widzialny tylko w 艣wietle spolaryzowanym? Mo偶e

podczas prac archeologicznych usuni臋to nierozwa偶nie jaki艣 kamie艅

o fluorescencyjnych w艂asno艣ciach, kamie艅, kt贸remu staro偶ytni przypi-

sywali cudown膮 moc?

John Stephens i Frederick Catherwood w drugim tomie swojego

s艂ynnego dzie艂a opisuj膮 dziwne zdarzenie - si臋gaj膮 przy tym do relacji

hiszpa艅skiego kronikarza Franciska Antonia de Fuentesa, powsta艂ej

140 lat wcze艣niej, czyli oko艂o 1'700 roku. Fuentes opisuje swoj膮 wizyt臋

w staro偶ytnym mie艣cie Maj贸w, nazywanym Patinamit, o艣rodku Indian

Cakchiquel贸w:

"Na zachodzie wznosi si臋 nad miastem pag贸rek, na pag贸rku za艣

niewielka, okr膮g艂a budowla o wysoko艣ci oko艂o1I,8 m. W 艣rodku

budowli stoi cok贸艂 ze l艣ni膮cej substancji, wygl膮daj膮cej jak szk艂o, nie

wiadomo jednak, czym jest naprawd臋. Wok贸艂 budowli zasiadaj膮

s臋dziowie i wydaj膮 wyroki, przy czym wyroki te s膮 wykonywane

natychmiast. Zanim jednak wyrok zostanie wykonany, musi by膰

potwierdzony przez wyroczni臋. W tym celu trzej s臋dziowie opuszczaj膮

swoje miejsca i udaj膮 si臋 w za艂om doliny. Tam znajduje si臋 miejsce

wezwa艅 z czarnym, przezroczystym kamieniem, na kt贸rego powierz-

chni pojawia si臋 b贸stwo i potwierdza wyrok. Je艣li zjawa si臋 nie uka偶e,

skazany jest natychmiast uwalniany. Ten sam kamie艅 jest te偶

proszony o rad臋, gdy chodzi o rozpocz臋cie wojny i zawarcie pokoju.

P贸藕niej biskup Francisco Marroquin us艂ysza艂 o kamieniu i nakaza艂

rozbi膰 go na kawa艂ki. Z najwi臋kszego zrobiono p艂yt臋 o艂tarza ko艣cio艂a

w Tepcan Guatimala. Kamie艅 jest wspania艂o艣ci膮 jedyn膮 w swoim

rodzaju, d艂ugo艣膰jego boku wynosi 1,35 metra." [4]

Kiedy Stephens i Catherwood zapragn臋li w trakcie podr贸偶y badaw-

czych po dawnych terytoriach Maj贸w obejrze膰 kamie艅 wyroczni, nie

by艂o goju偶 w ko艣ciele w Tepcan Guatimala. Miejscowy ksi膮dz twierdzi艂,

偶e posiada tylko fragment 艣wi臋tego kamienia - w ko艅cu wydoby艂

z czelu艣ci jakiego艣 worka kawa艂ek zwyk艂ego 艂upka!

Czy w trakcie opisywania kamienia wyroczni de Fuentesa ponios艂a

fantazja, czy mo偶e ksi膮dz wyci膮gn膮艂 z worka przypadkowy kamyk, bo

ba艂 si臋 pokaza膰 prawdziwy... albo go ju偶 nie mia艂?

Pami臋taj膮c o zdolno艣ciach inscenizacyjnych kap艂an贸w, mo偶na sobie

wyobrazi膰, 偶e w艂膮czyli oni 艣wietlny "cud" z 21 czerwca do swoich

rytua艂贸w. By艂oby to przynajmniej cz臋艣ciowe wyja艣nienie problemu, nie

wyja艣nia ono jednak do ko艅ca fenomenu podziemnego obserwatorium.

Jedno nie ulega w膮tpliwo艣ci: jest to dow贸d na ogrom wiedzy astro-

nomicznej budowniczych.

Czterej lataj膮cy Indianie z El Tajin

Od dawna interesowali mnie voladores, lataj膮cy Indianie, ale nigdy nie

uda艂o mi si臋 ich zobaczy膰 w E1 Tajin. Mia艂em wprawdzie podobn膮

okazj臋 w Acapulco, lecz tam ludowy zwyczaj przeobrazi艂 si臋 w widowis-

ko dla turyst贸w. Teraz moje pragnienie mia艂o si臋 spe艂ni膰.

O czwartej po po艂udniu samolot towarzystwa "Mexicana", na

kt贸rego pok艂adzie znajdowali si臋: Ralf, zachodnioniemiecki dziennikarz

Helmut i ja, wyl膮dowa艂 w Veracruz, pierwszej osadzie zbudowanej

w Meksyku przez Hiszpan贸w w 1519 roku, a dzi艣 najwa偶niejszym

mie艣cie portowym tego kraju. Teraz ju偶 od trzech godzin jechali艣my

samochodem przez plantacje banan贸w i owoc贸w cytrusowych, ci膮gn膮ce

si臋 wzd艂u偶 wybrze偶y Zatoki Meksyka艅skiej - trzeba by艂o wreszcie

poszuka膰 jakiego艣 miejsca na nocleg.

Trafili艣my do miasteczka Tecolutla. Obchodzono tu w艂a艣nie fiesta

mexicana. Ulicami przeci膮ga艂y orkiestry. Muzyka by艂a rytmiczna,

ta艅czono swawolnie, jak to w tych rejonach 艣wiata. T艂um tworzy艂 mury

nie do przebycia. Wszystkie lepsze hotele by艂y zape艂nione, miejsce

znale藕li艣my w "Mar y Sol", czyli "Morze i S艂o艅ce", hotelu drugiej

kategorii, kt贸ry czasy 艣wietno艣ci mia艂 ju偶 za sob膮. Pokoje by艂y du偶e,

nawet czyste, ale na tym koniec. Nie funkcjonowa艂o nic. Odr臋twiaj膮cy

upa艂 by艂 nie do zniesienia. W ko艅cu uciekli艣my do ogr贸dka hotelowej

restauracji.

Po chwili do naszego stolika przysiad艂 si臋 mi艂y starszy pan. Za-

stanawia艂em si臋, jak on to mo偶e wytrzyma膰, bo by艂 nawet pod

krawatem. Prawdziwy d偶entelmen. Zacz臋li艣my rozmawia膰, zapytali艣-

my, dlaczego hotel jest w tak op艂akanym stanie, cho膰 pewnie pami臋ta

lepsze czasy. Starszy pan si臋 u艣miechn膮艂:

- Mam sze艣膰dziesi膮t cztery lata, jestem Meksykaninem z krwi

i ko艣ci. Mog臋 wi臋c powiedzie膰 panom z czystym sumieniem: w tym kraju

nic si臋 nie zmienia, niewa偶ne, kto nami rz膮dzi. Wi膮偶e si臋 to zar贸wno

z nasz膮 mentalno艣ci膮, jak i z klimatem. Meksyk to cudowny kraj. Mamy

rop臋 naftow膮, z艂oto, srebro, kamienie szlachetne, do tego wieikie ilo艣ci

uranu. Jeste艣my bogaci. Mamy pustynie, d偶ungle i wysokie g贸ry.

Mo偶na u nas prze偶y膰 straszliwe upa艂y i ujrze膰 wieczne lody. To kraj,

kt贸rego nie da si臋 por贸wna膰 z 偶adnym innym. Ale ma jedn膮 wad臋:

mieszka tu za du偶o Meksykan贸w!

Starszy pan mrugn膮艂 do nas i z rozwag膮 zacz膮艂 doprawia膰 swoj膮

tequill臋, w贸dk臋 z agawy - do szklanki wsypa艂 szczypt臋 soli i dorzuci艂

par臋 kawa艂k贸w cytryny. My pili艣my bardzo dobre, wytrawne, tanie

miejscowe wino.

- Ale dlaczego tu nic nie dzia艂a? Lod贸wka w naszym pokoju nie

zepsu艂a si臋 wczoraj, zagnie藕dzi艂y si臋 w niej nawet paj膮ki. To nie my

przepalili艣my 偶ar贸wk臋 w 艂azience, aja by艂em chyba w sze艣ciu drogeriacli

i w 偶adnej nie dosta艂em pasty do z臋b贸w...

Nasz rozm贸wca poprawi艂 krawat i u艣miechn膮艂 si臋:

- Opowiem pewn膮 histori臋, by膰 mo偶e w贸wczas zrozumiej膮 panowie

lepiej nasz膮 mentalno艣膰: Poci膮g kursuj膮cy na trasie Villahermo-

sa-Campeche sp贸藕nia si臋 zawsze, co dzie艅 - nikomu to ju偶 nie

przeszkadza. Meksykanie, biali i Indianie siedz膮 cierpliwie na peronie,

gadaj膮, pal膮, pij膮 tequillg, po raz kt贸ry艣 偶egnaj膮 si臋 z rodzinami. Ale

pewnego dnia zdarzy艂 si臋 cud: poci膮g przyjecha艂 do Campeche o dwie

godziny za wcze艣nie. Wszyscy biegali zdenerwowani: gdzie moja 偶ona,

gdzie moje dzieci, gdzie moje walizki? Potem okaza艂o si臋, 偶e to poci膮g

wczorajszy!

Helmut, dziennikarz i fotograf, upar艂 si臋, 偶eby zdj臋cia El Tajin zrobi膰

o wschodzie s艂o艅ca, wyruszyli艣my wi臋c w drog臋 jeszcze w nocy, o pi膮tej

rano. Brzask roz艣wietli艂 niebo, gdy dotarli艣my do obszaru archeologicz-

nego El Tajin. Dumni, 偶e uda艂o nam si臋 przyby膰 tak wcze艣nie, mieli艣my

ju偶 przemaszerowa膰 przez 偶elazn膮 bram臋, ale zatrzyma艂 nas stra偶nik,

kt贸ry z uporem maniaka twierdzi艂, 偶e zwiedza膰 mo偶na dopiero od

dziewi膮tej. Zawiod艂y wszelkie pr贸by przem贸wienia mu do rozumu, nie

uda艂a si臋 nawet skuteczna zwykle pr贸ba przekupstwa. C贸偶 by艂o robi膰?

Wci膮gn臋li艣my stra偶nika w rozmow臋, a Helmut prze艣lizn膮艂 si臋 za jego

plecami. El Tajin zosta艂o sfotografowane tu偶 po wschodzie s艂o艅ca. My

weszli艣my tam dopiero z wybiciem dziewi膮tej.

Nie znosz臋 stereotyp贸w, nic jednak nie mog臋 poradzi膰, 偶e zn贸w nie

wiadomo, kto zbudowa艂 El Tajin. Na brak spekulacji nie mo偶na

narzeka膰, pewne jest jednak tylko to, 偶e mieszka艅cy El Tajin musieli

mie膰 kontakty z kultur膮 Maj贸w i z kultur膮 Teotihuacan. Nazwa

miejscowo艣ci pochodzi od nazwy wielkiej piramidy niszowej, zwanej-

Tajin. Tak nazwali j膮 Totonakowie, india艅ski lud mieszkaj膮cy nad

Zatok膮 Meksyka艅sk膮 i m贸wi膮cy w艂asnym j臋zykiem. Tajin znaczy tyle,

co "b艂yskawica", niekiedy przek艂ada si臋 r贸wnie偶 jako "grzmot"

i "dym",

W El Tajin s膮 dwa place do obrz臋dowej gry w pi艂k臋, jeden luksusowy

- na otaczaj膮cych go murach pe艂no wspania艂ych relief贸w. Ale najwi臋k-

sz膮 atrakcj膮 El Tajin jest niezwyk艂a, siedmiostopniowa piramida

o wysoko艣ci 25 m i podstawie 35x35 m, maj膮ca 365 nisz oraz strome

schody prowadz膮ce na szczyt. Podobno ka偶da nisza odpowiada jed-

nemu dniu roku, a ka偶dy dzie艅 jest po艣wi臋cony innemu b贸stwu.

Piramid臋 wzniesiono na pozosta艂o艣ciach znacznie starszej, nieznanej

budowli. 艢wi膮tyni臋 na szczycie ozdobiono wizerunkami pierzastego

w臋偶a. Zale偶nie od po艂o偶enia S艂o艅ca na niebie nisze wype艂niaj膮 kr贸tkie

b膮d藕 d艂ugie cienie, w po艂udnie l艣ni膮 musztardowo, wieczorem odbijaj膮

czerwie艅 zachodu.

Znamy dopiero jedn膮 dziesi膮t膮 (!) hogactw El Tajin, ale ju偶 wiadomo,

偶e d偶ungla kryje jeszcze ponad sto budynk贸w. Totonakowie, lud

mieszkaj膮cy w tym rejonie do dzi艣, twierdz膮, 偶e El Tajin zbudowali ich

przodkowie. To b艂膮d. El Tajin istnia艂o, nim pojawili si臋 Totonakowie.

Stali艣my na stopniach piramidy, gdy ten sam stra偶nik, kt贸ry tak

surowo post膮pi艂 z nami dzisiejszego ranka, a kt贸remu zdradzili艣my

p贸藕niej cel naszego przybycia, zawo艂a艂:

- Los voladores, se艅ores! - Po czym zaprowadzi艂 nas do lataj膮cych

Indian.

W 艣rodku kr臋gu sta艂 stalowy maszt o wysoko艣ci oko艂o 50 m. Po chwili

podesz艂o do niego pi臋ciu Indian - mieli na sobie bia艂e koszule

fantazyjne nakrycia g艂owy i czerwone spodnie wyszywane u do艂u

w kolorowe wzory. Czterech przy艂o偶y艂o do warg niewielkie flety

i zaintonowa艂o monotonn膮 melodi臋, kt贸rej towarzyszy艂o rytmiezne

bicie w b臋benek. To wznosz膮c, to spuszczaj膮c g艂owy wprowadzali si臋

ta艅cem w ekstaz臋 - przytupywali do taktu, po chwili ich ruchy jakby

zesztywnia艂y... instrumenty zamilk艂y, Indianie stan臋li w kr臋gu i sk艂onili

si臋 nisko.

Odpr臋偶eni podchodzili do masztu i wspinali si臋 na sam膮 g贸r臋, gdzie

by艂a umocowana niewielka a偶urowa platforma. Gdy dotarli do celu,

ka偶dy przywi膮za艂 sobie do kostki prawej nogi lin臋. Potem na szczyt

wszed艂 pi膮ty Indianin i zn贸w zacz膮艂 wygrywa膰 melodi臋 na niewielkim

flecie, ko艂ysz膮c si臋 przy tym w ta艅cu - obraca艂 si臋, przytupywa艂 prawie

niepostrze偶enie do taktu melodii granej ju偶 na wst臋pie. Potem wzi膮艂 ton,

kt贸ry by艂 chyba sygna艂em do rozpocz臋cia widowiska: czterej Indianie

rzucili si臋 w d贸艂. By艂o to jednak spadanie powolne, bo liny, kt贸re mieli

przywi膮zane do kostek, owini臋to przedtem wok贸艂 masztu tak, 偶e

odwija艂y si臋 w trakcie opadania voladores. Z r臋koma rozpostartymi

jakby do lotu wielkim 艂ukiem okr膮偶yli maszt 13 razy, co mia艂o swoj膮

symbolik臋. Ka偶dy z czterech Indian okr膮偶y艂 maszt 13 razy, co w sumie

dawa艂o 52 obroty - cykl kalendarza Maj贸w zamyka si臋 liczb膮 52! Co 52

lata Indianie z l臋kiem oczekiwali powrotu bog贸w, co 52 lata obser-

wowali z uwag膮 cztery strony nieba. Czterej odwa偶ni Indianie za艣

uosabiali, symbolizowali niejako owo mityczne zdarzenie.

Majowie to dziwny lud. Kim byli naprawd臋? Kim byli ich przod-

kowie? Kim ich bogowie? Cokolwiek powiedziano dotychczas na ich

temat, to i tak: "Nie ma prawd bezspornych, a gdyby nawet by艂y, by艂yby

nudne"- napisa艂 Theodor Fontane (1819-1898).

II. Pocz膮tek ko艅ca

Prawda jest niczym niebo,

a domniemanie jak chmury.

Joseph Joubert (1754-1824)

Zachodnia premiera tlachtli odby艂a si臋 w pewien s艂oneczny, upalny

jesienny dzie艅 1528 r. na hiszpa艅skim dworze w Granadzie.

Pomys艂owy i triumfuj膮cy szcz臋艣ciarz Hernan Cortes poza kosztow-

no艣ciami przywi贸z艂 z Meksyku cesarzowi Karolowi V (1519-1556)

dla rozrywki dru偶yn臋 azteckich graczy w pi艂k臋. Mia艂a ona teraz

zaprezentowa膰 dworskiemu towarzystwu swoje nadzwyczajne umiej臋t-

no艣ci. Gra toczy艂a si臋 na otoczonym murem prostok膮tnym podw贸rcu

o wymiarach 40 x 15 m. Na g贸rze zasiad艂y cesarskie wysoko艣ci wraz

z orszakiem. Wszyscy byli ju偶 nieco znudzeni codziennymi atrakcjami

do艣膰 po艣ledniej miary. Wkr贸tce jednak m臋偶czyzni umilkli, damy za艣

z艂o偶y艂y na kolanach wachlarze z ko艣ci s艂oniowej. To, co dzia艂o si臋 na

placu gry, zapar艂o wszystkim dech w piersi. Czego艣 takiego nie widziano

jeszcze w Starym 艢wiecie.

Doskonale wy膰wiczeni Indianie grali pi臋ciofuntow膮 elastyczn膮 kul膮

zrobion膮 z dziwnego materia艂u, kt贸ry nazywali gum膮. Gra toczy艂a si臋

wed艂ug surowych regu艂: wielkiej pi艂ki nie wolno by艂o dotkn膮膰 ani g艂ow膮,

ani stopami, nie mog艂a ona te偶 upa艣膰 na ziemi臋 - tym bardziej le偶e膰 na

niej cho膰by przez chwil臋. Pi艂k臋 utrzymywano w powietrzu szybkimi

i zr臋cznymi uderzeniami bioder, 艂okci i kolan. Indianie rzucali si臋 ku niej

szczupakiem, podbijaj膮c j膮 dalej to biodrami, to barkami, to ramiona-

mi. Przegrywa艂a dru偶yna, kt贸rej nie uda艂o si臋 przeprowadzi膰 pi艂ki na

po艂ow臋 przeciwnika. Punktem kulminacyjnym, a zarazem celem gry

by艂o przerzucenie gumowej kuli przez kamienny pier艣cie艅 umieszczony

na pewnej wysoko艣ci w murze znajduj膮cym si臋 w 艣rodku boiska. By艂a to

mordercza gra! Rozbijano sobie nosy, a ko艣ci p臋ka艂y z tak nieprzyjem-

nym trzaskiem, 偶e kilka wytwornych dam poblad艂szy osun臋艂o si臋

w ramiona s艂u偶by. "Niekt贸ryeh graczy znoszono z boiska martwych"

- napisa艂jeden z Hiszpan贸w, kt贸ry by艂 naocznym 艣wiadkiem widowis-

ka - "b膮d藕 te偶 odnie艣li oni w trakcie gry ci臋偶kie rany kolan i ud". [1]

Tlachtli, kt贸r膮 zaprezentowano w Europie jako nowo艣膰, liczy艂a ju偶

sobie tysi膮ce lat - Aztekowie przej臋li j膮 od Maj贸w. Dla tych ostatnich

kula symbolizowa艂a planety, wierzyli bowiem, 偶e Wszech艣wiat jest

艣wi臋tym placem gry bog贸w, a planety pi艂kami. R贸wnie偶 biskup Diego

de Landa, skrupulatny kronikarz owych czas贸w, pisa艂, 偶e pocz膮tkowo

graczami w tlachtli byli bogowie - dopiero gdy znikn臋li, ich rol臋 przej臋li

kap艂ani Maj贸w. [2]

W 艣wiecie wyobra偶e艅 Maj贸w bogowie grali planetami! Wiedz膮c, 偶e

taki w艂a艣nie by艂 wz贸r, nie powinni艣my si臋 dziwi膰, 偶e w ziemskiej wersji

niebia艅skiej gry walka toczy艂a si臋 na 艣mier膰 i 偶ycie - kapitana

przegranej dru偶yny przeznaczano na ofiar臋 dla boga gry, Xolotla,

i 偶ywcem wyrywano mu serce z piersi. Pozostali gracze, je艣li mieli

odrobin臋 szcz臋艣cia, zostawali niewolnikami, w zwyczaju by艂o jednak, 偶e

ich te偶 sk艂adano w ofierze. Zwyci臋zc贸w natomiast fetowano i czczono

w spos贸b nadzwyczaj uroczysty, obdarowuj膮c kosztowno艣ciami i dro-

gocennymi ubraniami. Z dawnych relacji wiadomo, 偶e widzowie

obrzucali zwyci臋zc贸w ziarnem kakaowym - mo偶na wi臋c przypuszcza膰,

偶e owoce te by艂y znane z tropikalnych rejon贸w Ameryki oraz 偶e by艂y

towarem poszukiwanym. W ka偶dym razie regu艂y tlachtli by艂y r贸wnie

brutalne jak gry bog贸w planetami we Wszech艣wiecie.

C贸偶 to jednak by艂 za lud ci Majowie - budowali wspania艂e miasta,

piramidy i obserwatoria astronomiczne, lecz mimo tak wysokiego

poziomu kultury sk艂adali w trakcie gry ofiary z ludzi. Kim byli ich

bogowie, kt贸rych planetarnego pingponga mia艂a na艣ladowa膰 brutalna

tlachtli?

Nieszcz臋艣liwe odkrycie

O ma艂y w艂os genue艅ski kapitan Crist贸bal Col贸n, kt贸ry przeszed艂 do

historii jako Krzysztof Kolumb (1451-1506), zosta艂by pierwszym

Europejczykiem, jaki nawi膮za艂 kontakt z Majami. W trakcie czwartej

ekspedycji, gdy latem 1502 roku 偶eglowa艂 wzd艂u偶 p贸艂nocnych wybrze偶y

dzisiejszego Hondurasu, jego ludzie zauwa偶yli nieoczekiwanie w oddali

wielk膮 艂贸d藕 z india艅skimi kupcami. Wprawdzie Hiszpan贸w zdumia艂o

wyposa偶enie statku i jaskrawe stroje ciemnosk贸rej za艂ogi, lecz Kolumb

nie pozwoli艂 zmieni膰 kursu dla dok艂adniejszego obejrzenia 艂odzi i po-

p艂yn膮艂 dalej na wsch贸d, na znane ju偶 sobie wody Karaib贸w. Majom

uda艂o si臋 unikn膮膰 odkrycia.

Ale dziewi臋膰 lat p贸藕niej, w 1511 roku, nadszed艂 ju偶 na to czas. Kapitan

Pedro de Valdivia po偶eglowa艂 z rozkazu Najja艣niejszego Pana od

Wybrze偶y Panamy w kierunku Santo Domingo, 偶eby tamtejszemu

gubernatorowi przekaza膰 tajny raport o intrygach Panamy oraz dar dla

kr贸la - dwadzie艣cia tysi臋cy dukat贸w w z艂ocie.

De Valdivia dowodzi艂 karawel膮, typem statku, kt贸ry sprawdzi艂 si臋

w ekspedycjach tego rodzaju. Karawela mia艂a szeroki dzi贸b, do艣膰 nisk膮

woln膮 burt臋 i wysoki nawis rufowy. Na wysoko艣ci Jamajki karawela

Valdivii rostrzaska艂a si臋 na rafe koralowej. W艣r贸d 20 ludzi, kt贸rym

uda艂o si臋 dosta膰 do 艂odzi ratunkowej, male艅kiej jak skorupka orzecha,

znajdowa艂 si臋 te偶 kapitan. Bez jedzenia i wody, z podartym 偶aglem

i po艂amanym sterem rozbitkowie zdryfowali do wschodnich wybrze偶y

Jukatanu. W trakcie niezamierzonej podr贸偶y zmar艂o o艣miu ludzi,

kt贸rych cia艂a rzucono rekinom na po偶arcie. Na brzeg wysz艂o dwana艣cie

ludzkich szkielet贸w. O tym, co by艂o potem, pisze biskup Diego de

Landa:

"Ci nieszcz臋艣liwcy wpadli w r臋ce z艂ego kacyka (wodza), kt贸ry z艂o偶y艂

swoim bo偶kom w ofierze Valdivi臋 oraz jego czterech ludzi, z ich cia艂

za艣 zgotowa艂 uczt臋 dla swego ludu. Przy 偶yciu zachowa艂 Aguilara oraz

Guerrera (ksi臋dza i marynarza) oraz pi臋ciu czy sze艣ciu innych.

Zamierza艂 ich utuczy膰. Rozhili oni jednak wi臋zienie i uda艂o im si臋

uciec do wodza innego plemienia, kt贸ry by艂 wrogiem pierwszego

wodza, do tego by艂 bardziej mi艂osierny. Wprawdzie uczyni艂 z nich

niewolnik贸w, lecz traktowa艂 bardzo przyja藕nie. Niestety wkr贸tce

zabra艂a ich choroba, tak 偶e przy 偶yciu pozostali jedynie Ger贸nimo de

Aguilar i Gonzalo Guerrero. Aguilar by艂 dobrym chrze艣cijaninem

i mia艂 przy sobie brewiarz, nie zapomina艂 wi臋c o dniach 艣wi膮t [...]." [2]

Ger贸nimo de Aguilar, ksi膮dz, i Gonzalo Guerrero, marynarz, 偶yli na

wsshodnich wybrze偶ach Jukatanu w艣r贸d Maj贸w w pobli偶u Tul艅m,

w kt贸rym znajdowa艂o si臋 wiele pa艂ac贸w i fortyfikacji. Hiszpanie

nauczyli si臋 wkr贸tcej臋zyka Maj贸w, zdobyli ich zaufanie, wyniesiono ich

nawet do godno艣ci doradc贸w miejscowego w艂adcy.

Min臋艂o osiem lat. Do portu na wyspie Cozumel zawin臋艂o wiosn膮 1519

roku 10 statk贸w pod dow贸dztwem zdobywcy Meksyku, Hernana

Cortesa (1485-1547). Zaledwie Cortes znalaz艂 si臋 na wyspie, przyja藕nie

nastawieni 艂ndianie poinformowali go, 偶e na sta艂ym l膮dzie wi臋zieni s膮

dwaj brodaci hiszpa艅scy m臋偶czy藕ni. Energiczny Cortes natychmiast

zaplanowa艂 ekspedycj臋 zbrojn膮 dla uwolnienia obu ziomk贸w, p贸藕niej

jednak przychyli艂 si臋 do rady kapitan贸w swoich statk贸w, kt贸rzy

uwa偶ali, 偶e nieznane wody pe艂ne raf i podwodnych ska艂 s膮 zbyt

niebezpieczne, 偶eby przeprowadza膰 na nich bez przygotowania takie

operacje.

Cortes napisa艂 wi臋c po hiszpa艅sku listy, w kt贸rych prosi艂 w艂adc贸w

o uwolnienie rodak贸w, mia艂 bowiem zamiar w艂膮czy膰 ich do swojego

oddzia艂u. Nie sk艂ania艂 go do tego altruizm: doskonale zdawa艂 sobie

spraw臋, jak przydatni dla jego podboj贸w byliby Hiszpanie, znaj膮cy nie

tylko j臋zyk, lecz r贸wnie偶 zwyczaje mieszka艅c贸w tych ziem, obce

hiszpa艅skiej kulturze.

Listy mia艂 dor臋czy膰 pewien india艅ski szlachcic, kt贸rego szalup膮

zawieziono na sta艂y l膮d i dano bezwarto艣ciowe szklane paciorki na

wykupienie Hiszpan贸w.

Ksi膮dz Ger贸nimo de Aguilar przyby艂 na wezwanie i z oddaniem s艂u偶y艂

Cortesowi jako t艂umacz oraz informator.

Ale marynarz Gonzalo Guerrero ju偶 dawno przesta艂 by膰 niewol-

nikiem i przeni贸s艂 si臋 do le偶膮cego w pobli偶u Tul艅m miasta Chetumal.

Przyj膮艂 go tam go艣cinnie miejscowy ksi膮偶臋, kt贸ry odda艂 mu swoj膮 c贸rk臋

za 偶on臋.

Gonzalo zdecydowanie odrzuci艂 ofert臋 Cortesa, bo ju偶 od dawna

my艣la艂 i czu艂 jak Majowie. Po za tym wiedzia艂 a偶 za dobrze, czego

naprawd臋 mog膮 si臋 spodziewa膰 jego nowi przyjaciele, kiedy Hiszpanie

rozpoczn膮 ju偶 podb贸j pod znakiem krzy偶a. Odpisa艂 wi臋c bez zw艂oki

Cortesowi:

"Jestem 偶onaty, mam troje dzieci, uczyniono mnie dow贸dc膮 wojsk.

Moj膮 twarz pokrywa tatua偶, wargi mam poprzebijane na wylot,

w uszach nosz臋 kolczyki. C贸偶 powiedz膮 Hiszpanie, gdy znajd臋 si臋

po艣r贸d nich..." [3]

Gonzalo Guerrero sta艂 si臋 najzacieklejszym wrogiem Hiszpan贸w.

Wezwa艂 Maj贸w do stawienia oporu, z rozpacz膮 pr贸bowa艂 wyja艣ni膰

dobrodusznym Indianom prawdziwe zamiary bia艂ych intruz贸w. Przez

17 lat Gonzalo stawia艂 op贸r swoim rodakom, by艂 pierwszym bojow-

nikiem ruchu oporu, pierwszym guerrillo w Ameryce Srodkowej.

Dopiero w 1536 roku na terenie dzisiejszego zachodniego Hondurasu

Hiszpanie zabili bia艂ego, brodatego m臋偶czyzn臋, kt贸ry jak szalony

walczy艂 po stronie Maj贸w. 脫w bia艂y cz艂owiek by艂 nagi, nosi艂 kolczyki

oraz inne india艅skie ozdoby, jego cia艂o pokrywa艂 tatua偶 - by艂 to

Gonzalo Guerrero.

Krzy偶 pretekstem, z艂oto celem

Dwa lata przed Cortesem, w lutym 1517 roku, admira艂 Francisco

Hernandez de Cordoba wyruszy艂 z Santiago de Cuba dla zdobycia

niewolnik贸w - na pok艂adzie trzech statk贸w by艂o 110 marynarzy. Po

trzytygodniowej 偶egludze Hiszpanie spostrzegli miasto Ecab. Byli

wprawdzie pod wra偶eniem wspania艂ych 艣wi膮ty艅 i piramid, ale pi臋kno

budowli Maj贸w nie powstrzyma艂o ich przed spl膮drowaniem i zruj-

nowaniem miasta na oczach os艂upia艂ych mieszka艅c贸w pociskami swojej

pot臋偶nej broni - by艂 to element hiszpa艅skiej strategu stosowanej

w trakcie "odkrywania" Ameryki 艢rodkowej.

Po brutalnym zwyci臋stwie nad Ecab admira艂 Cordoba rozkaza艂

po艂o偶y膰 statki na kurs do zachodnich wybrze偶y zatoki Campeche.

Zebra艂y si臋 tam t艂umy Maj贸w, kt贸rzy obcych przybyszy powitali

serdecznie jak dzieci i ugo艣cili czym chata bogata.

Pobyt Hiszpan贸w by艂 o tyle istotny, 偶e szpiedzy admira艂a donie艣li

prawie od razu, i偶 nieco dalej na po艂udnie le偶y na wybrze偶u wielkie

i bogate miasto Champot贸n. Champot贸n by艂o wa偶nym centrum

Maj贸w-Itza, ksi膮偶臋cego rodu pozostaj膮cego pod wp艂ywem kultury

tolteckiej, plemi臋 to - podobnie jak Aztekowie - przyw臋drowa艂o do

prekolumbijskiego Meksyku z p贸艂nocy.

Rezydent Champot贸njednak by艂 albo bardziej przebieg艂y od swojego

kolegi, burmistrza Ecab, albo podejrzliwy z natury... albo ostrze偶ono go

przed Hiszpanami. Stutysi臋cznej armii Maj贸w rozkaza艂 przyby膰 do

portu i otoczy膰 przybyszy. O rzezi, jaka potem nast膮pi艂a opowiada

biskup Diego de Landa:

"Aby nie wyj艣膰 na tch贸rza, Francisco Hernandez de Cordoba ustawi艂

swoich ludzi w szyku bojowym i kaza艂 wypali膰 z dzia艂 okr臋towych. Ale

mimo 偶e Indianie nie znali huku, dymu i ognia wystrza艂贸w, nie

przestali z wielkim wrzaskiem atakowa膰 Hiszpan贸w. Ci za艣 w obronie

zadawali Indianom straszliwe rany i wielu zabili. Mimo to w贸dz nadal

zagrzewa艂 Indian do walki tak, 偶e wkr贸tce odparli oni atak Hisz-

pan贸w, zabijaj膮c dwudziestu, rani膮c pi臋膰dziesi臋ciu i bior膮c dw贸ch do

niewoli. Francisco Hernandez de Cordoba odni贸s艂 trzydzie艣ci trzy

rany i pobity zawr贸ci艂 na Kub臋 [...]." [2]

W par臋 dni p贸藕niej admira艂 Cordoba zmar艂 z odniesionych ran

w swojej posiad艂o艣ci na tropikalnej wyspie. Na 艂o偶u 艣mierci pokaza艂

przyjacielowi, gubernatorowi Kuby Diego Velazquezowi, pos膮偶ek ze

z艂ota oraz kilka przedmiot贸w kultowych przywiezionych z wyprawy

okupionej tak dotkliwymi stratami. Velazquez mia艂 nosa typowego dla

hiszpa艅skich zdobywc贸w - od razu podj膮艂 z艂oty trop.

Ju偶 wiosn膮 1518 roku wyposa偶y艂 swojego bratanka, Juana de

Grijalv臋, w ci臋偶kozbrojny korpus ekspedycyjny. De Grijalva mia艂

w imieniu korony hiszpa艅skiej obj膮膰 w posiadanie obszary odkryte

przez zmar艂ego niedawno Cordob臋.

Steruj膮c nieco bardziej na po艂udnie de Grijalva dotar艂 5 maja 1518

- w rok po wizycie Cordoby - do wyspy Cozumel. Ojcowie duchowni,

kt贸rzy zawsze towarzyszyli wyprawom, marzyli o tym, 偶eby szcz臋艣-

liwych dot膮d i przyja藕nie usposobionych Indian ochrzci膰 w imieniu

Jezusa Chrystusa. Ci jednak natychmiast umkn臋li przed okazywan膮 im

艂ask膮 na kontynent. Hiszpanie zacz臋li podejrzewa膰, 偶e tubylcy wycofali

si臋 do kt贸rego艣 z legendarnych z艂otych miast. Wytropienie uciekinier贸w

oznacza艂oby odnalezienie z艂ota. 呕egluj膮c wzd艂u偶 wybrze偶y Jukatanu de

Grijalva ijego ludzie ujrzeli ze zdumieniem miasto o bia艂ych 艣wi膮tyniach

i wie偶ach, r贸wnie pot臋偶nychjak budowle w ich rodzinnej Sewilli. By艂o to

Tul艅m, wznosz膮cy si臋 na wysokiej nadmorskiej skale jeden z o艣rodk贸w

Maj贸w, w kt贸rego s膮siedztwie mieszkali przez osiem lat de Aguilar

i Guerrero. Hiszpanie nie odwa偶yli si臋 zaatakowa膰 miasta. Pot臋偶ne

fortyfkacje zdawa艂y si臋 nie do zdobycia.

Tulum by艂o jednym z niewielu siedlisk Maj贸w otoczonych z trzech

stron murami. Pozosta艂e miasta by艂y otwarte - nie mia艂y ani for-

tyfkacji, ani obwa艂owa艅. Tul艅m by艂o o艣rodkiem szczeg贸lnym, zbudo-

wanym wed艂ug planu: g艂贸wne ulice przebiega艂y r贸wnolegle do siebie

z p贸艂nocy na po艂udnie. Swi膮tynie i inne budowle kultowe wznosi艂y si臋,

a cz臋sto mia艂y po kilka pi臋ter, niczym bia艂o偶贸艂te latarnie morskie nad

b艂臋kitnymi wodami Morza Karaibskiego. Najwi臋ksz膮 艣wi臋to艣ci膮 by艂a

艣wi膮tynia uskrzydlonego boga zst臋puj膮cego z nieba, boga, kt贸rego

nowoczesna archeologia zdegradowa艂a do roli boga pszcz贸艂, zwanego

Ah Muzen Cab. Artystyczne wizerunki domniemanego boga pszcz贸艂,

znajduj膮ce si臋 na wielu budynkach, wcale nie ukazuj膮 pracowitego

zbieracza miodu - przedstawiaj膮 istot臋 o ludzkiej twarzy sfruwaj膮c膮

z nieba. Istota ta, jak si臋 zdaje, szybuje w d贸艂. R臋ce ma zgi臋te w 艂okciach

prawie pod k膮tem prostym - jakby trzyma艂a wolant lub dr膮偶ek

sterowy. Obute nogi opieraj膮 si臋 na czym艣 podobnym do opierzo-

nych szczude艂 opatrzonych peda艂ami. To, 偶e 贸w tajemniczy boski

zbieracz miodu ma na sobie jakby dres a na g艂owie kask, dope艂nia

zagadki.

Tulum, na kt贸rego widok de Grijalva skapitulowa艂 bez walki znaczy

podobno "twierdza", a za czas贸w Maj贸w nazywa艂o si臋 jakoby Tzama

- Miasto Jutrzenki. Z Tulum wielokilometrowe drogi prowadz膮 do tak

znamienitych o艣rodk贸w kultury Maj贸w jak Coba, Yaxuna i Chi-

chen-Itza.

Admira艂 Juan de Grijalva zl膮k艂 si臋 miasta o tysi膮cletniej historu. To

pewne, bo na stelach oraz w 艣wi膮tyni Fresk贸w odczytano hieroglify

kalendarzowe, 艣wiadcz膮ce o wieku Tul艅m. De Grijalva powinien by艂

obejrze膰 wspania艂e miasto - zwiedzi膰 je, nie zdobywa膰.

Tymczasem po偶eglowa艂 dalej na po艂udnie, przekonany, 偶e Jukatan

jest wielk膮 wysp膮 i 偶e za jaki艣 czas wr贸ci do punktu wyj艣cia. Skierowa艂

flot臋 do zatoki, a 偶e by艂 w艂a艣nie dzie艅 Wniebowst膮pienia, nazwa艂 j膮

Ascensi贸n - Zatok膮 Wniebowst膮pienia! Nazywa si臋 ona tak po dzi艣

dzie艅.

Nazwa Jukatan natomiast jest typowym przyk艂adem nieporozumie-

nia j臋zykowego. Kiedy hiszpa艅scy 艂owcy niewolnik贸w za pomoc膮

gest贸w, min i hiszpa艅skich s艂贸w pr贸bowali dowiedzie膰 si臋 od india艅s-

kich rybak贸w, jak nazywa si臋 l膮d, na kt贸rym stan臋li, Majowie

odpowiadali uprzejmie: "Ci-uthan!", co znaczy艂o: "Nie rozumiemy.

Co m贸wicie?" Hiszpanie za艣 uznali pytanie za nazw臋 kraju. W ten

spos贸b Jukatan trafi艂 do atlas贸w. Na szcz臋艣cie ta nazwa jest nieco mniej

skomplikowana od rdzennego okre艣lenia p贸艂wyspu: Ulumil cuz yetel ceh

- Kraj Jeleni i Indyk贸w. Zosta艅my lepiej przy Jukatanie...

W ko艅cu de Grijalva wyda艂 flocie rozkaz okr膮偶enia p贸艂nocnego cypla

Jukatanu i wyl膮dowa艂 - jak rok przed nim Cordoba - w okolicach

Champot贸n. Poprzednio ksi臋ciu rz膮dz膮cemu miastem, kt贸ry podj膮艂

ofensywn膮 walk臋 z Hiszpanami, uda艂o si臋 odeprze膰 oddzia艂y pod

dow贸dztwem Cordoby. Teraz nie wiedzia艂, 偶e ludzie de Grijalvy

dysponuj膮 znacznie wi臋ksz膮 ilo艣ci膮 jeszcze pot臋偶niejszej broni. Mimo

ci臋偶kich strat Hiszpanie zaj臋li miasto. De Grijalva bawi艂 tu kr贸tko.

Przemo偶ne pragnienie wcielenia do Kr贸lestwa Hiszpanii jakiej艣 wyspy

gna艂o go dalej na p贸艂noc - bo wedle 贸wczesnej wiedzy wybrze偶e mia艂o

w ko艅cu zakr臋ca膰 na po艂udnie. Tak jednak nie by艂o.

Na wysoko艣ci dzisiejszego Veracruz, w pobli偶u p艂askich wybrze偶y

Zatoki Meksyka艅skiej de Grijalva rozkaza艂 zawr贸ci膰. W okolicach

Pontochan marynarzom pozwolono odpocz膮膰 na l膮dzie. Tu Hiszpanie

spotkali tak przyja藕nie nastawionych i pogodnych Maj贸w z plemienia

Chontal 偶e nawet r臋baj艂y tak skore do bitki jak Grijalva nie potrafi艂y

znale藕膰 pretekstu do rozpocz臋cia walki.

A jednak! W艂a艣nie w okolicach Pontochan, w tej sielskiej okolicy,

rozpocz臋艂a si臋 przera偶aj膮ca eksterminacja ludno艣ci imperi贸w Maj贸w

i Aztek贸w.

Apokalipsa

Nawet w odleg艂ym kr贸lestwie Aztek贸w Montezuma II (ok.

1466-1520), najwy偶szy kap艂an i wszechmocny w艂adca dowiedzia艂 si臋,

偶e obce statki z bia艂ymi lud藕mi przyby艂y "stamt膮d, gdzie wschodzi

s艂o艅ce. Montezuma i kap艂ani przypuszczali, 偶e obcy s膮 wys艂annikami

boga Quetzalcoatla. Bardzo stare podanie Aztek贸w i Maj贸w m贸wi艂o, 偶e

b贸g wiatru, b贸g ksi臋偶yca i Gwiazdy Zarannej, b贸g nauk, w pradawnych"

niepami臋tnych czasach znikn膮艂 "na Wschodzie" "w Gwie藕dzie Zaran-

nej" - powr贸ci jednak stamt膮d pewnego odleg艂ego dnia. Nastanie

w贸wczas szcz臋艣liwa epoka. Czuj膮c blisk膮 rado艣膰 z obiecanego powrotu

boga, Montezuma pos艂a艂 hiszpa艅skiemu admira艂owi de Grijalvie kosz-

towne dary: per艂y, kamienie szlachetne, wspania艂e tkaniny - oraz z艂oto!

De Grijalva by艂 r贸wnie uszcz臋艣liwiony, co zdumiony. Nic dotychczas nie

s艂ysza艂 o bogatym w艂adcy Montezumie II. Hiszpanie nie domy艣lali si臋

nawet istnienia ogromnego kr贸lestwa Aztek贸w. Majowie-Chontal

opowiadali z zachwytem o wielkim kraju na p贸艂nocy, gdzie znajduj膮 si臋

g贸ry z艂ota. Przedstawiaj膮c tak barwnie kr贸lestwo Aztek贸w, zauwa偶yli

od razu, 偶e Hiszpanie nastawiaj膮 ucha s艂ysz膮c o bogactwach. Majowie

zwietrzyli w tym dla siebie szans臋 - mieli nadziej臋 wyj艣膰 z opresji ca艂o.

Poza tym zazdro艣cili s膮siadom bogactwa.

Ich spekulacje wyda艂y w ko艅cu plony. De Grijalva kaza艂 postawi膰

偶agle, aby jak najszybciej przekaza膰 do kwatery g艂贸wnej gubernatora

Kuby, Diego de Velazqueza, pomy艣ln膮 nowin臋 - z艂oto! W tym czasie ;

na Kubie przebywa艂 Hernan Cortes.

Cortes pochodzi艂 ze szlachty, by艂 synem oficera piechoty, wychowa艂

si臋 w Medelli w hiszpa艅skiej prowincji Estremandura. Na uniwersytecie

w Salamance studiowa艂 prawo - znajomo艣膰 tej nauki nie przeszkadza艂a

mu jednak w czynieniu niesprawiedliwo艣ci. Ju偶 w贸wczas najwa偶niejsze

by艂o dla艅 zdanie zjezuickiej teologii moralne XVII wieku: "Cel u艣wi臋ca

艣rodki". Poniewa偶 dekrety kr贸lewskie b艂 gos艂awi艂y cel, Cortes nie

waha艂 si臋 ani przez chwil臋 przed stosowaniem najbardziej barbarzy艅s-

kich 艣rodk贸w.

W trakcie awanturniczych wypraw do Nowego 艢wiata, kiedy u boku

Diego Velazqueza bra艂 udzia艂 w zdobywaniu Kuby, Cortes sko艅czy艂

dwadzie艣cia sze艣膰 lat. Za m臋stwo okazane w walce - cokolwiek by艣my

przez to rozumieli - otrzyma艂 wysokie odznaczenie.

Ambicja oraz prywata doprowadzi艂y jednak do zerwania z Velaz-

quezem. Cortes znalaz艂 si臋 w wi臋zieniu, ale w ko艅cu uda艂o mu si臋

po艣lubi膰 nawet c贸rk臋 gubernatora. W cieniu te艣cia czeka艂 na sw贸j wielki

dzie艅. Jako wysoki urz臋dnik, hodowca byd艂a (sprowadzi艂 na Kub臋

europejskie rasy), w艂a艣ciciel wielkich posiad艂o艣ci i kopal艅 z艂ota zbija艂

gorliwie maj膮tek, marzy艂 jednak o czym艣 znacznie wi臋kszym - o swojej

wielkiej szansie.

Szansa traf艂a mu si臋, gdy de Grijalva zawin膮艂 na Kub臋 po odbyciu

podr贸偶y wok贸艂 Jukatanu i opowiedzia艂 o z艂otym bogactwie w艂adcy

Aztek贸w. Siostrzeniec (de Grijalva) i zi臋膰 (Cortes) zacz臋li rywalizowa膰

o 艂aski Velazqueza. Obu marzy艂o si臋 z艂oto i s艂awa. Obaj mieli nadziej臋 na

zdobycie legendarnego skarbu. Dla obu pretekstem by艂o niesienie

krzy偶a chrze艣cija艅stwa do "dzikich".

Zwyci臋偶y艂 Cortes. Dla sfinansowania tego niezwykle obiecuj膮cego

przedsi臋wzi臋cia by艂 got贸w sprzeda膰 wszystkie swoje posiad艂o艣ci, zaryzy-

kowa膰 ca艂ym maj膮tkiem. Po par臋 groszy dorzucili r贸wnie偶 przyjaciele

- cisi wsp贸lnicy b膮d藕 akcjonariusze. Wobec takiego kapita艂u star-

towego de Grijalva spasowa艂.

Velazquez mianowa艂 Cortesa dow贸dc膮 nowej floty.

Tak wi臋c 10 lutego 1511 roku od brzeg贸w Kuby odbi艂o 11 偶aglowc贸w.

Na statkach znalaz艂o si臋 110 marynarzy, 508 偶o艂nierzy, 32 kusznik贸w,

13 kanonier贸w oraz 10 ci臋偶kich i 4 lekkie dzia艂a. W klatkach r偶a艂o 16

koni. Dumna armada!

Tego lutowego dnia Cortes nie przypuszcza艂, 偶e ludy Maj贸w i Az-

tek贸w licz膮 miliony ludzi. Nie wiedzia艂 r贸wnie偶, 偶e on sam przejdzie do

historii jako wandal i niszczyciel najwspaniaszych kultur - nie

maj膮cych sobie r贸wnych na ca艂ej kuli ziemskiej. Gdyby nawet wiedzia艂,

jak historia oceni jego uczynki, to i tak by si臋 tym nie przej膮艂.

Proch

Wysp臋 Cozumel, kt贸r膮 Cordoba i de Grijalva zostawili w spokoju,

Cortes zaj膮艂 od jednego natarcia, ochrzci艂 Indian i uzna艂 ich za

poddanych korony hiszpa艅skiej.

Potem po偶eglowa艂 艣ladem swoich poprzednik贸w wzd艂u偶 wybrze偶y

Jukatanu na zach贸d, kieruj膮c si臋 nadal b艂臋dnym pogl膮dem, 偶e okr膮偶a

牛'ysp臋. W ko艅cu dla zdobycia prowiantu wyl膮dowa艂 w okolicach

Pontochan. O ile de Grijalv臋 przyj臋to tu przyja藕nie, o tyle Cortes stan膮艂

oko w oko z armi膮 Maj贸w licz膮c膮 40 tysi臋cy wojownik贸w.

Dzi臋ki armatom i konnym kusznikom zwyci臋偶y艂, zamieniaj膮c

bitw臋 w rze藕. Odwa偶nym, lecz naiwnym Indianom dwug艂owe mon-

stra sk艂adaj膮ce si臋 z koni przystrojonych bogato w kolorowe barwy

i je藕d藕c贸w w b艂yszcz膮cych zbrojach wyda艂y si臋 demonicznymi

potworami - ko艅 i je藕dziec bowiem stanowili w ich oczach jedn膮 ca-

艂o艣膰.

Majowie nie znali prochu. Armaty pluj膮ce ogniem i tworz膮ce

w szeregach india艅skich wojownik贸w wielkie wyrwy, odebra艂y Majom

wszelk膮 ch臋膰 do walki. Stali patrz膮c na 偶elazne kule, kt贸re ci膮gn臋艂y za

sob膮 ogniste smugi. Czy偶 nie by艂a to tlachtli, boska gra, kt贸r膮 oni

opanowali tylko dlatego, aby zgodnie z pragnieniem i wol膮 bog贸w

sk艂ada膰 偶ycie w ofierze?

Hernan Cortes zrozumia艂, jakiemu szcz臋艣liwemu zbiegowi okoliczno-

艣ci jego armia zawdzi臋cza zwyci臋stwo. 10 lipca 1519 roku napisa艂 do

cesarza Karola V i jego ma艂偶onki Juan :

"Niech偶e wi臋c Ich Kr贸lewskie Wysoko艣ci b臋d膮 pewne, 偶e w walce tej

zwyci臋stwo zawdzi臋czamy bardziej woli boskiej ni藕li naszej sile, bo

jak膮偶 ochron膮 wobec czterdziestu tysi臋cy wojownik贸w jest czterystu,

a tylu偶 liczy艂 nasz oddzia艂." [4]

Cho膰 Cortesowi zaczyna艂o powoli 艣wita膰, 偶e na czele tych m臋偶nych

i dobrze zorganizowanych oddzia艂贸w, na kt贸re si臋 wsz臋dzie natyka艂,

musi sta膰 naczelny w贸dz, nie zrezygnowa艂 z szale艅czego przedsi臋wzi臋cia

- szed艂 nadal w 500 偶o艂nierzy przeciwko milionom! Na jego czarnym

sztandarze haftowanym z艂otem widnia艂 krzy偶 w kardynalskiej purpurze,

pod nim za艣 has艂o: In hoc signo vinces" - "Pod tym znakiem

zwyci臋偶ysz! By艂o to motto rzymskiego cesarza Konstantyna Wielkiego

(286 - 337) kt贸r chrze艣cija艅stwo wyni贸s艂 do godno艣ci religii pa艅st-

wowej. [5] Sloganem "Pod tym znakiem zwycig偶ymy!" demagogiczny

Cortes ko艅czy艂 wszystkie przemowy do swoich ludzi, kt贸rych zagrzewa艂

do walki obietnicami - a nie by艂 drobiazgowy - dotycz膮cymi zar贸wno

偶ycia doczesnego, jak i wiecznego: z艂oto na ziemi, wieczna zap艂ata

w niebie.

Zawadiaka i misjonarz w jednej osobie opar艂 si臋 Cortes wszelkim

przeciwno艣ciom klimatu, uprzykrzonym moskitom i chorobom szalej膮-

cym w d偶ungli.

Sta艂 si臋 za艂o偶ycielem pierwszego hiszpa艅skiego miasta w Meksyku,

kt贸re w trakcie ca艂ego okresu kolonizacji stanowi艂o punkt wyj艣cia dla

srebrnych flotylli. By艂o to Veracruz (co znaczy "Prawdziwy Krzy偶").

Jego zdziesi膮tkowani 偶o艂nierze musieli w ko艅cu zrozumie膰, 偶e nie ma dla

nich odwrotu, 偶e ju偶 nic im nie pozosta艂o. Na ich oczach kaza艂 spali膰

okr臋ty. [6] Nic wi臋c dziwnego, 偶e Hiszpanie poczuli niewyobra偶alny

przyp艂yw si艂, 偶e nie wahali si臋 przed 偶adnym okrucie艅stwem. Gdy Cortes

maszerowa艂 ze swoim oddzia艂em gnany nieludzk膮 wol膮 zwyci臋stwa,

w szeregach Maj贸w i Aztek贸w ros艂a jego s艂awa jako niezwyci臋偶onego

dow贸dcy. Poza tym Cortes w spos贸b niezwykle wyrachowany wygrywa艂

antagonizmy dziel膮ce india艅skie plemiona i zdobywa艂 nowych sprzy-

mierze艅c贸w, kt贸rym wmawia艂, 偶e jego sprawa jest r贸wnie偶 ich spraw膮.

Jak b贸g Quetzalcoatl przyczyni艂 si臋 do zniszczenia

metropolii Aztek贸w

Obeznany z wszelakimi kruczkami dow贸dca Hiszpan贸w zauwa偶y艂, 偶e

Tlaxcalanie - Indianie z Wy偶yny Meksyka艅skiej - staraj膮 si臋

zachowa膰 niezawis艂o艣膰 wobec Aztek贸w, a dla ich podbicia s膮 nawet

sk艂onni sprzymierzy膰 si臋 z Hiszpanami. Kiedy wi臋c Cortes rusza艂 do

ataku na metropoli臋 Aztek贸w, Tenochtitlan, u jego boku gotowa艂o si臋

do wymarszu r贸wnie偶 sze艣膰 tysi臋cy Tlaxcalan.

Mimo to Montezuma za wszelk膮 cen臋 stara艂 si臋 usposobi膰 przychylnie

wojowniczego Hiszpana. Jego poselstwa wci膮偶 przekazywa艂y Cortesowi

kosztowne prezenty i prosi艂y o niewkraczanie do miasta. Podarunki

i uprzejmo艣ci mia艂y niestety odwrotny skutek: 15 listopada 1519 roku

oddzia艂 pod dow贸dztwem Cortesa stan膮艂 pod Tenochtitlan.

W 艣rodku srebrnej laguny, w promieniach porannego s艂o艅ca wida膰

by艂o w ca艂ej okaza艂o艣ci miasto ze starymi, tajemniczymi 艣wi膮tyniami,

pa艂acami 艣wiadcz膮cymi o ogromnym bogactwie, wielkimi placami

otoczonymi murami i kolumnami, siedemdziesi臋cioma tysi膮cami do-

m贸w mieszkalnych - nad wszystkim za艣 wznosi艂y si臋 l艣ni膮ce szczyty

piramid.

Ubrany w przepyszny mundur admiralski Cortes sta艂 niewz牛ruszenie

na czele swojego oddzia艂u. Armi臋 Tlaxcalan zostawi艂 jednak w obozie.

Konni kusznicy - na lancach powiewa艂y im barwne chor膮gwie

i proporczyki - ochraniali z obu stron zwyci臋ski oddzia艂 wkraczaj膮cy

triumfalnie szerok膮 awenid膮 do Tenochtitlan.

Na powitanie obcych Montezum臋 wyniesiono w lektyce obwieszonej

klejnotami i ociekaj膮cej z艂otem, a d藕wiganej przez niewolnik贸w, kt贸rzy

na miejscu spotkania rozpostarli na ziemi bawe艂niany dywan. Cortes

zeskoczy艂 lekko z konia i od tej chwili ani na moment nie spuszcza艂

wzroku ze zbli偶aj膮cego si臋 do艅 w艂adcy Aztek贸w. O tym spotkaniu C.W.

Ceram tak napisa艂 w swojej s艂ynnej na ca艂ym 艣wiecie ksi膮偶ce Bogowie,

groby i uczeni:

"Po raz pierwszy w wielkiej historii odkry膰, o kt贸rej opowiada nasza

ksi膮偶ka, zdarzy艂o si臋, 偶e cz艂owiek chrze艣cija艅skiego Zachodu nie

musia艂 rekonstruowa膰 obcej, bogatej kultury, lecz zastawa艂 j膮 偶yw膮

Cortes stoj膮cy przed Montezum膮 to tak, jak gdyby Brugsch-bej

spotka艂 nagle w dolinie Der-el-bahri Ramzesa Wielkiego lub jak

gdyby Koldewey ujrza艂 przed sob膮 w wisz膮cych ogrodach Babilonu

spaceruj膮cego Nabuchodonozora i jak gdyby obaj mogli z nimi

swobodnie rozmawia膰 tak jak Cortes z Montezum膮." [7]

Montezuma dowodzi艂 armi膮 licz膮c膮 200 tysigey ludzi. Mimo broni

palnej, jak膮 dysponowali Hiszpanie, Aztekowie mogliby unicestwi膰

niewielki oddzia艂 intruz贸w w mgnieniu oka. Dlaczego Montezuma nie

podj膮艂 walki? Dlaczego by艂 nastawiony tak ugodowo?

Nie jest to a偶 tak niezrozumia艂e, jak zdawa艂oby si臋 na pierwszy rzut

oka. Jego post臋powanie wyja艣nia zar贸wno religia, jak i azteckie legendy.

Tak jak 偶ydzi wci膮偶 oczekuj膮 nadej艣cia swojego mesjasza, mahometanie

mahdiego, jak Inkowie czekaj膮 z ut臋sknieniem na boga Wirakocz臋

a mieszka艅cy wysp po艂udniowych wierz膮 w ponowne przyj艣cie boga

Lono - tak samo Aztekowie czekali na powr贸t legendarnego boga

Quetzalcoatla. Nie, w 偶adnym razie nie uwa偶ali Cortesa za boga,

przypuszczali jednak, 偶e Hiszpan jest wys艂annikiem tej mitycznej

postaci.

Kim by艂 Quetzalcoatl? I dlaczego Aztekowie z tak膮 nadziej膮 wierzyli

w jego powr贸t?

Wedle ksi臋gi legend, znanej jako Kodeks Chimalpopoca, Quetzalcoatl

przebywa艂 w艣r贸d Indian przez 52 lata. W trakcie pobytu by艂 uwa偶any za

ksi臋cia-kap艂ana i stw贸rc臋 cz艂owieka, otacza艂a go r贸wnie偶 aura mistrza

nosiciela kultury oraz wcielenie pos艂a艅ca bog贸w. [8]

Quetzalcoatl znaczy "w膮偶 o zielonym upierzeniu". Przyozdabia艂y go

zielone pi贸ra - w艂a艣nie dlatego przedstawiano go w postaci lataj膮cego

w臋偶a. Jego symbolem by艂a planeta Wenus.

Aztecka legenda opowiada, 偶e Quetzalcoatl by艂 istot膮 wielkiej i silnej

postury, 偶e w jego twarzy dominowa艂o du偶e czo艂o, spod kt贸rego

patrzy艂y szeroko rozstawione, niezwykle przenikliwe oczy. Quetzalcoatl

mia艂 brod臋, jego nakrycie g艂owy przypomina艂o nieco fez, nosi艂 tak偶e

naszyjnik z muszli morskich, 艂a艅cuszki na kostkach n贸g oraz gumowe

sanda艂y. Godne uwagi jest r贸wnie偶 to, 偶e jego g艂os by艂 s艂yszalny

w promieniu pi臋tnastu kilometr贸w. [9]

Mamy do dyspozycji dwie wersje t艂umacz膮ce nag艂e znikni臋cie tej

pot臋偶nej istoty, kt贸ra albo uleg艂a samospaleniu i zamieni艂a si臋 w Gwiaz-

d臋 Zarann膮, czyli w Wenus, albo o poranku - "tam, gdzie wschodzi

s艂o艅ce" - zosta艂a wzniesiona ku piebu, przyrzek艂szy wprz贸dy, 偶e

powr贸ci w dalekiej przysz艂o艣ci.

Karczemny 偶art historii stanowi艂 point臋 spotkania Cortesa z Mon-

tezum膮 :

Aztekowie i Majowie 偶yli wedle 艣cis艂ych cykli kalendarzowych.

W rytmie kalendarza wznoszono kolejne budowle, kalendarzowi by艂y

podporz膮dkowane tak偶e uroczysto艣ci. A w艂a艣nie rozpoczyna艂 si臋 okres

oczekiwania powrotu Quetzalcoatla. Kap艂ani od dawna przepowiadali

to w 艣wi膮tyniach. Proroctwo mia艂o si臋 spe艂ni膰! Trzymaj膮cy si臋 zasad

wiary ksi膮偶臋 kap艂an贸w Montezuma m贸g艂, powinien i musia艂 rozpozna膰

w brodatym, bia艂ym Cortesie wys艂annika boga Quetzalcoatla!

Przyj膮艂 wi臋c Hiszpan贸w po kr贸lewsku i zaproponowa艂, 偶eby zamiesz-

kali w jego pa艂acu. Przez ca艂e trzy dni Cortes cieszy艂 si臋 wystawn膮

go艣cin膮, potem jednak za偶膮da艂, 偶eby obok pa艂acu zbudowano kaplic臋.

Montezuma zwo艂a艂 azteckich rzemie艣lnik贸w, kt贸rzy mieli zbudowa膰

przybytek chrze艣cija艅stwa. Wzburzonym i rozz艂oszczonym kap艂anom

i dostojnikom tak wyja艣ni艂 swoje post臋powanie:

"Tako wam, jako i mnie wiadomo, i偶 przodkowie nasi nie pochodz膮

z kraju, gdzie mieszkamy, lecz przyw臋drowali tu z bardzo daleka pod

wodz膮 wielkiego ksi臋cia." [10]

Z tego wst臋pu wynika niedwuznacznie, 偶e Montezuma rozpozna艂

w Cortesie wys艂annika "wielkiego ksi臋cia z bardzo daleka". Po艣r贸d

azteckich 艣wi膮ty艅 ros艂a wi臋c chrze艣cija艅ska kaplica. Jej budowa sta艂a si臋

pocz膮tkiem lawiny zdarze艅.

Smutna noc dumnych Hiszpan贸w

Hiszpanie zachowywali si臋 jak okupanci - kt贸rymi zreszt膮 byli

- i z podejrzliwo艣ci膮 艣ledzili prace przy budowie kaplicy. Na jednej ze

艣cian pa艂acu zauwa偶yli 艣wie偶y tynk - przypuszczali, 偶e znajduj膮 si臋 tam

sekretne drzwi. W tajemnicy rozbili mur - i stan臋li w sali wype艂nionej

z艂otymi pos膮偶kami, sztabami z艂ota i srebra, drogocennymi klejnotami

i cudownymi tkaninami przetykanymi pi贸rami. Cortes kaza艂 oceni膰

swoim rzeczoznawcom warto艣膰 znaleziska - oszacowano je na I 62 tys.

z艂otych peset, wed艂ug dzisiejszej waluty oko艂o 6,3 mln dolar贸w.

Cortes zabroni艂 najsurowiej dotykania skarbu i rozkaza艂 zamurowa膰

艣cian臋. Czas by艂 niekorzystny dla wywo偶enia bogactw, bo w mie艣cie

wrza艂o. Nobilowie i kap艂ani buntowali si臋 przeciw obecno艣ci Hiszpan贸w

w Tenochtitlan. Cortes jednak potrafi艂 znale藕膰 wyj艣cie z sytuacji.

w mie艣cie opr贸cz narastaj膮cego napi臋cia zagra偶a艂a mu jeszcze

ekspedycja karna z Kuby. Jego te艣膰, gubernator Velazquez, dowiedzia艂

si臋, 偶e Cortes kaza艂 spali膰 ca艂膮 flot臋. Do Veracruz przyp艂yn臋艂o wi臋c 18

statk贸w z 900 lud藕mi na pok艂adzie, w艣r贸d nich znajdowa艂o si臋 80

konnych - by艂a to si艂a znacznie przewy偶szaj膮ca niewielki oddzia艂

Cortesa. Ten ostatni jednak mia艂 sprzymierze艅c贸w: Indian walcz膮cych

na 艣mier膰 i 偶ycie.

Przej膮艂 bezpo艣rednie dow贸dztwo nad jedn膮 trzeci膮 swojego oddzia艂u,

reszt臋 pozostawi艂 w Tenochtitlan pod rozkazami pewnego kapitana,

kt贸remu poleci艂 te偶 sprawowa膰 nadz贸r nad Montezum膮. Z grupk膮

licz膮c膮 zaledwie 70 Hiszpan贸w i oko艂o 200 Indian pomaszerowa艂

w kierunku Veracruz, przeciwko 900 wspaniale uzbrojonym rodakom.

W trakcie niespodziewanego nocnego ataku Cortes rozbi艂 oddzia艂

ekspedycji karnej i poradzi艂 sobie z dow贸dcami - pokonani musieli

z艂o偶y膰 mu przysi臋g臋 na wierno艣膰. Korzystaj膮c ze zdobyczy wyposa偶y艂

sw贸j nowy oddzia艂 w konie, bro艅 i amunicj臋. Mo偶na odnie艣膰 wra偶enie

偶e Cortes mia艂 abonament na szcz臋艣cie.

By艂 ju偶 najwy偶szy czas na powr贸t do Tenochtitlan. W trakcie

obchod贸w 艣wi臋ta ku czci boga Teocalli Hiszpanie wymordowali na

um贸wiony znak oko艂o 700 nie uzbrojonych azteckich nobil贸w i kap-

艂an贸w. Masakra sta艂a si臋 dla Indian sygna艂em do powstania. Cierpliwi

dot膮d Aztekowie obalili Montezum臋, uczynili w艂adc膮 jego brata

i zaatakowali pa艂ac, w kt贸rym bronili si臋 Hiszpanie.

Cortes przyby艂 ze swoim oddzia艂em w ostatniej chwili. Zdo艂a艂

wprawdzie zapobiec wyr偶ni臋ciu w pie艅 swoich ludzi, ale w ca艂ym mie艣cie

wybuch艂yju偶 krwawe rozruchy. Cortes rozkaza艂 pali膰 po kolei 艣wi膮tynie

i domy mieszkalne. W czasie gdy Hiszpanie masowo wyrzynali Indian,

zdetronizowany Montezuma zaproponowa艂 - o 艣wi臋ta naiwno艣ci! - 偶e

b臋dzie mediatorem walcz膮cych stron. By艂a to jednak ju偶 jego ostatnia

akcja - wzburzony lud ukamienowa艂 go 30 czerwca 1520 roku.

Dopiero teraz Cortes wyda艂 rozkaz wywiezienia skarbu. Hiszpanie

ob艂adowani z艂otem, srebrem i innymi kosztowno艣ciami wymykali si臋

ukradkiem przez ciemne i opustosza艂e ulice Tenochtitlan - Aztekowie

unikali nocnych walk i tylko w kilku wa偶niejszych punktach miasta

postawili stra偶e. Jedna z nich zauwa偶y艂a rabusi贸w. Cisz臋 nocy przerwa艂

ostrzegawczy krzyk. Zabrzmia艂y przera藕liwe gwizdy na alarm. Za-

p艂on臋艂y pochodnie. Miasto o偶y艂o gniewem.

By艂a to noche triste, smutna noc Hiszpan贸w. Uciekali w panice.

Ci膮偶y艂o im z艂oto i srebro. Potykali si臋, ton臋li w bagnach. Zabijali ich

azteccy wojownicy. Konie galopowa艂y w艣r贸d 艣wistu strza艂, je藕d藕c贸w

trafia艂y kamienie. Lance o ostrzach z obsydianu wbija艂y si臋 w cia艂a

znienawidzonych okupant贸w. Tej nocy Hiszpanie stracili ponad po艂ow臋

ludzi. Cortes by艂 ci臋偶ko ranny, a znaczna cz臋艣膰 skarbu uton臋艂a w wodach

jeziora. Noche triste.

W tydzie艅 p贸藕niej z resztek swoich 偶o艂nierzy Cortes uformowa艂 sw贸j

oddzia艂 na nowo. Nie mia艂 broni palnej i amunicji. Pozosta艂o mu

niewielu je藕d藕c贸w. Gdy z grupk膮 strace艅c贸w ucieka艂 przez Otumbatal,

zdawa艂o si臋, 偶e chodzi mu ju偶 tylko o w艂asn膮 sk贸r臋.

Aztekowie przeprowadzili mobilizacj臋. Hiszpanie stan臋li naprzeciw

milcz膮cej armu licz膮cej 200 tys. Indian.

Cortes, kt贸ry ryzykowa艂 ju偶 tylko 偶yciem, po p艂aszczu z pi贸r

przetykanym z艂otem rozpozna艂 powy偶ej muru niemych wojownik贸w

wodza wielkiej armii. Miejsce, gdzie sta艂 w贸dz, oznacza艂y kolorowe

proporczyki powiewaj膮ce na wietrze.

Hiszpan wskoczy艂 na konia, krzykn膮艂 "W imi臋 Bo偶e!" i na czele

garstki je藕d藕c贸w wbi艂 si臋 w szeregi wojownik贸w, kt贸re -jakby Indianie

byli zaczarowani - najpierw si臋 przed nim rozst膮pi艂y, a potem

zamkn臋艂y. Cortes p臋dzi艂 w kierunku wodza. Dojechawszy przebi艂 go

mieczem.

Dwustutysi臋czna armia sta艂a bez ruchu.

Potem szeregi Indian drgn臋艂y.

Wojownicy wracali do domu.

Jak szare chmury ca艂e ich grupy znika艂y w dolinach; w g贸rskich

lasach, w nieprzebytej d偶ungli.

By艂 to pocz膮tek ko艅ca kr贸lestwa Aztek贸w.

Min臋艂o kilka miesi臋cy.

Cortes powr贸ci艂 z now膮, jeszcze silniejsz膮 armi膮. W Tenochtitlan

panowa艂 kolejny w艂adca - Cuauhtemoc. Wspaniale broni艂 miasta,

musia艂 jednak skapitulowa膰 wobec armat.

Teraz oddzia艂 Cortesa m贸g艂 bez przeszk贸d rozpocz膮膰 poszukiwania

utraconego skarbu. Mimo 偶e Hiszpanie poddali Cuauhtemoca tor-

turom, w艂adca nie zdradzi艂, gdzie ukryto kosztowno艣ci - wodza Indian

powieszono. Skarb przepad艂 bez wie艣ci. Nie odnaleziono go do dzi艣.

Hiszpanie zdobyli ostatecznie dumne Tenochtitlan w 1521 roku.

W perzyn臋 obr贸cono 艣wi膮tynie i piramidy, domy mieszkalne i wizerunki

bog贸w, stele i biblioteki. Na ruinach zbudowano miasto Meksyk.

Mija艂y lata. Ameryka 艢rodkowa j臋cza艂a ciemi臋偶ona przez Hisz-

pan贸w, kt贸rzy podbijali w krwawych walkach kolejne plemiona Maj贸w.

Krn膮brnych Indian torturowano albo od razu tracono.

Biskup Diego de Landa, cho膰 nie 艣wi臋ty, by艂 przera偶ony okrucie艅st-

wami, jakich dopuszczali si臋 jego rodacy. Napisa艂, 偶e sam widzia艂, jak

matki oraz dzieci wieszano za nogi, jak odr膮bywano Majom nosy, r臋ce,

ramiona i nogi, a kobietom obcinano piersi. Chciano z Indian uczynic

niewolnik贸w, chciano nawr贸ci膰 ich na wiar臋 chrze艣cija艅sk膮, a przede

wszystkim wydrze膰 informacje o sekretnych miejscach, w kt贸rych

ukryto skarby.

Pod rz膮dami przemocy i strachu krajowcy - kt贸rych po艂o偶enie

pogarsza艂yjeszcze wyniszczaj膮ce epidemie - coraz bardziej oboj臋tnieli.

Hiszpanie nie musieli ju偶 sobie nawet zadawa膰 trudu zdobywania

kolejnych obszar贸w i r贸wnania z ziemi膮 kolejnych miast. Z nadej艣ciem

nowej religii odeszli w niepami臋膰 dawni bogowie stanowi膮cy sens 偶ycia

mieszka艅c贸w tych krain. Aztekowie i Majowie rozproszyli si臋 na

wszystkie strony 艣wiata. Pa艂ace popad艂y w ruin臋. Zach艂anna tropikalna

d偶ungla, wilgotna i gor膮ca, zarasta艂a piramidy i osady, poch艂ania艂a

pos膮gi bog贸w. W ruinach zagnie藕dzi艂y si臋 w臋偶e, zamieszka艂y jaguary,

pojawi艂o si臋 tropikalne robactwo. Ksi臋gi i bezcenne dokumenty - o ile

nie strawi艂 ich ogie艅 w wielkim auto da fe zorganizowanym przez

Hiszpan贸w - zbutwia艂y i sta艂y si臋 straw膮 mr贸wek i chrab膮szczy. Nad

艣wiadectwami niepowtarzalnej epoki zapad艂a na kilka stuleci noc

a d偶ungla ukry艂a tajemnice tej wspania艂ej kultury.

Epilog

Cortes nie cieszy艂 si臋 d艂ugo owocami swoich podboj贸w. Po ujarz-

mieniu kr贸lestwa Aztek贸w Karol V mianowa艂 go namiestnikiem Nowej

Hiszpanii. Lecz przeciwnicy Cortesa, kt贸rych nie brakowa艂o na hisz-

pa艅skim dworze skar偶yli si臋, 偶e namiestnik bogaci si臋 艂ami膮c hiszpa艅s-

kie prawo.

W 1528 roku Cortes wyruszy艂 do Granady, 偶eby oczy艣ci膰 si臋

z zarzut贸w. Karol V obsypa艂 nieustraszonego s艂ug臋 odznaczeniami

odebra艂 mu jednak funkcj臋 namiestnika Meksyku.

Dwa lata p贸藕niej Cortes zn贸w pojawi艂 si臋 w Nowym 艢wiecie. Tym

razem interesy zaprowadzi艂y go na P贸艂wysep Kalifornijski. W 1540 roku

powr贸ci艂 do Hiszpanii, rok p贸藕niej u boku Karola V wzi膮艂 udzia艂

w kampanii przeciwko Algierii. Mimo cesarskiej 艂aski nie zdo艂a艂

przeforsowa膰 wobec dworu swoich roszcze艅 do korzy艣ci z terrorystycz-

nych podboj贸w.

Pozostaje nam zada膰 jeszcze jedno wa偶ne pytanie.

Trzy lata po zdobyciu Tenochtitlan, 5 marca 1524 roku, kapitan

Pedro de Alvarado natkn膮艂 si臋 w trakcie walk na Wy偶ynie Gwatemals-

kiej na fruwaj膮cego dow贸dc臋 Maj贸w-Quiche:

"Wonczas w贸dz Tecum wzni贸s艂 si臋 w przestworze i nadlecia艂, w or艂a

si臋 przemieniwszy, pi贸rami pokryty, kt贸re ze艅 wyrasta艂y i nie by艂y

sztuczne. Mia艂 skrzyd艂a, kt贸re tako偶 wyrasta艂y mu z cia艂a, i trzy

korony, jedn膮 ze z艂ota, jedn膮 z pere艂, a jedn膮 z diament贸w i szmarag-

d贸w." [11]

Kapitan Alvarado nie pad艂 zapewne ofiar膮 iluzji, bo lataj膮cy w贸dz

obsydianow膮 lanc膮 odci膮艂 g艂ow臋 koniowi, na kt贸rym siedzia艂 Hiszpan.

Ale walecznemu wodzowi musia艂o si臋 zdawa膰, 偶e ciosem tym zg艂adzi艂

r贸wnie偶 je藕d藕ca. Moment ten wykorzysta艂 Alvarado zabijaj膮c za-

skoczonego lotnika.

Nasuwa si臋 wi臋c pytanie, czy obdarzony postaci膮 lataj膮cego w臋偶a,

zielono upierzony b贸g Quetzacoatl nie nauczy艂 sztuki latania kilku

wybranych kap艂an贸w. W ka偶dym razie miejsce, w kt贸rym kapitan

Alvarado zabi艂 lataj膮cego wodza Indian, otrzyma艂o nazw臋 Quetzal-

tenango. Tak nazywa si臋 dzi艣 jedno z gwatemalskich miast, a w stolicy

tego kraju postawiono pomnik lataj膮cemu wodzowi Indian.

I w ten spos贸b uwiecznia si臋 zagadki.

III. Dzicy, biali, cudowne ksi臋gi

Sama wiedza nie wystarczy,

trzeba jeszcze umie膰 j膮 stosowa膰.

Johann Wolfgang Goethe (1749-1832)

W czasach, gdy prokurator Judei Poncjusz Pi艂at skazywa艂 Jezusa na

艣mier膰 przez ukrzy偶owanie, w tropikalnej d偶ungli Ameryki 艢rodkowej

wznoszono wspania艂e miasta. Powstawa艂y w nich wielkie place, wielo-

kilometrowe ulice do urz膮dzania procesji, wzd艂u偶 nich za艣 sta艂y pa艂ace

i 艣wi膮tynie. W o艣rodkach tych znajdowa艂y si臋 r贸wnie偶 miejsca do

uprawiania sportu, podziemne krypty (grobowce), zbiorniki na wod臋

po艂膮czone sieci膮 kana艂贸w, strzelaj膮ce w niebo ogromne piramidy

schodkowe z obserwatoriami na szczytach. W艣r贸d tropikalnej d偶ungli

wyros艂y w贸wczas takie miastajak Tikal czy Piedras Negras w dzisiejszej

Gwatemali, Copan w dzisiejszym Hondurasie i Palenque w dzisiejszym

Meksyku. Pracowici jak mr贸wki i cierpliwi jak niewolnicy, Indianie

harowali pod batami kap艂an贸w i wodz贸w plemion, nadz贸r za艣 nad ca艂膮

armi膮 pracownik贸w sprawowali najwybitniejsi architekci. Arty艣ci ozda-

biali elewacje i wn臋trza budynk贸w skomplikowanymi stiukowymi

reliefami. 呕ywe farby uzyskiwano mieszaj膮c ze sob膮 r贸偶ne sk艂adniki:

m膮czk臋 kamienn膮, br膮zowy py艂 ziemny, roztarte bia艂e ko艣ci, krew,

r贸偶nokolorowe gatunki drewna dziewiczej puszczy, kt贸re ubijano na

py艂, oraz li艣cie i kwiaty. Farbami malowano freski na budowlach

kultowych. Tam, gdzie odkopali je a:cheolodzy, wida膰, 偶e nawet po

oko艂o dw贸ch tysi膮cach lat zachowa艂y zaskakuj膮co 艣wie偶e barwy.

Lecz kiedy zako艅czono prace nad budowlami, zdarzy艂a si臋 rzecz

niepoj臋ta: Majowie porzucalijeden o艣rodek po drugim i w臋drowali dalej

- kilkaset kilometr贸w - aby zacz膮膰 tam na nowo wznosi膰 z nie-

zm膮conym spokojem kolejne miasta. Powtarza艂o si臋 to mniej wi臋cej co

tysi膮c lat, a偶 Hernan Cortes zdoby艂 Tenochtitlan.

Setki m膮drych ludzi po艂ama艂o sobie z臋by, pr贸buj膮c wyja艣ni膰 ten

niezrozumia艂y proces. Co to wszystko znaczy? Czy Indianie buntowali

si臋 przeciw w艂adcom i kap艂anom? Czy dochodzi艂o do rewolucji? Nie ma

najmniejszej wzmianki na ten temat. "Stare" budowle pozosta艂y po

exodusie w stanie nienaruszonym. Historia uczy, 偶e zwyci臋zcy zajmuj膮

zwykle ocala艂e miasta i osady, zasiedlaj膮c je na nowo.

Czy mieszka艅c贸w wygna艂a kl臋ska g艂odu? Czysta spekulacja! Wspa-

nia艂e systemy irygacyjne zapewnia艂y Majom obfite plony kukurydzy,

kukurydza za艣 by艂a podstaw膮 ich wy偶ywienia. Dysponowali poza tym

ogromnymi obszarami ziemi le偶膮cej od艂ogiem, mogli je wi臋c pozyska膰

dla uprawy, wypalaj膮c b膮d藕 karczuj膮c d偶ungl臋. A zreszt膮 po najstrasz-

liwszej nawet kl臋sce g艂odu pozostaje zawsze garstka 偶ywych, kt贸rzy

mog膮 "zaludni膰" na nowo zdziesi膮tkowane plemi,ona.

A mo偶e migracj臋 Indian spowodowa艂a katastrofalna zmiana klimatu?

Przypuszczenie tak nieprawdopodobne, 偶e nale偶y je od razu wykluczy膰,

bo przecie偶 Majowie osiedlili si臋 zaledwie o trzysta kilometr贸w na

p贸艂noc i na pohidnie od poprzedniego miejsca. Nag艂a zmiana klimatu

o wielkim zasi臋gu, uniemo偶liwiaj膮ca 偶ycie na dotychczasowych tere-

nach, uczyni艂aby niemo偶liw膮 egzystencj臋 ludzi r贸wnie偶 w nowym

miejscu, stosunkowo ma艂o odleg艂ym. To samo dotyczy epidemii r贸偶-

nych chor贸b oraz - jak podniesiono ostatnio w jednej z dyskusji

- szalej膮cej malaru, gor膮czki b艂otnej, przenoszonej przez komary

widliszki. Te obrzydliwe stworzenia, z kt贸rymi niestety zawar艂em bli偶sz膮

znajomo艣膰, bezustannie towarzyszy艂y wielkim pochodom prawie nagich

Indian.

Poniewa偶 koniecznie trzeba w rozs膮dny spos贸b wyja艣ni膰 to zjawisko

- najwi臋cej zwolennik贸w w艣r贸d fachowc贸w znajduje teza, wedle ktortj

Majowie zostali wygnani ze swoich siedzib przez naje藕d藕c贸w. Przemy艣-

lawszyjednak wszystko logicznie odnios艂em wra偶enie, 偶e i ta interpreta-

cja opiera si臋 na niezbyt solidnych podstawach: niby to dlaczego

Majowie mieli si臋 da膰 ni st膮d, ni zow膮d wyp臋dzi膰 ze swojej ojczyzny

i swoich posiad艂o艣ci? Powinni si臋 broni膰. Dysponowali przecie偶 - ina-

czej ni偶 tysi膮c lat p贸藕niej, gdy pojawili si臋 Hiszpanie - podobn膮 broni膮

jak napastnicy. W kraju kwit艂a cywilizacja, dlaczego wi臋c nie bronili

swoich osi膮gni臋膰? Do tego zwyci臋zcy zajmuj膮c zdobyte tereny ujarz-

miaj膮 mieszka艅c贸w, dr臋cz膮 ich trybutami - o ile oczywi艣cie w trakcie

walk miasta i wsie nie uleg艂y zupe艂nemu zniszczeniu.

Prawie wszystkojest niejasne lub sporne. Pewnejest tylko to, 偶e kilka

o艣rodk贸w obrzedowych opuszczono niemal w ci膮gu nocy. Na przyk艂ad

w Tikal jedn膮 z platform 艣wi膮tynnych pozostawiono w stanie nie

uko艅czonym. W Uaxact艁n stoi mur zbudowany tylko do po艂owy.

W Dos Pilar rzemie艣lnikowi szpachla wypad艂a z r臋ki tu偶 przed

sko艅czeniem kolejnej linijki hieroglif贸w.

M贸j s艂ynny rodak, Rafael Girard, kt贸ry w艣r贸d wsp贸艂czesnych Maj贸w

sp臋dzi艂 dziesi膮tki lat, tak pisze o tych zdarzeniach:

"To nag艂e przerwanie wszystkich prac w pe艂ni rozkwitu cywilizacji

Maj贸w 艣wiadczy o tym, 偶e upadek ich kultury by艂 gwa艂towny." [1]

Mo偶liwe, lecz w takim razie Ma3owie musieliby opu艣ci膰 swoje miasta

i osady przed wtargni臋ciem napastnik贸w, bo w ruinach nie odkryto

zniszcze艅 i 艣lad贸w walki. Czy偶by Majowie pozostawili nietkni臋te

miasta-widma! Gdyby nawet ich domniemani pogromey byli op臋tani

nieludzk膮 偶膮dz膮 polowania na Maj贸w i niszczenia ich dzie艂, to bez

w膮tpienia nadal prze艣ladowaliby ten lud, nie dopu艣ciliby do powstania

nowego pa艅stwa. Najistotniejszejednak w mgle hipotezy o zdobywcach

pozostaje pytanie: dlaczego naje藕d藕cy nie osiedlili si臋 w miejscach, gdzie

dane im by艂o tak niespodziewane zwyci臋stwo, dlaczego nie skorzystali

z istniej膮cego tam komfortu?

W dawniejszej literaturze na ten temat m贸wi si臋 o "starym" i "no-

wym" imperium Maj贸w. Jest to rozr贸偶nienie nieco przestarza艂e, ponie-

wa偶 badania dowiod艂y, 偶e "stare" imperium w 偶adnym razie nie mog艂o

by膰 niespodziewanie poddane bez walki, nawet na rozkaz wyimagino-

wanego w艂adcy. Opuszczanoje stopniowo - w latach 600-900 po Chr.

- porzucaj膮cjedno miasto po drugim. Likwidacja "starego" imperium

trwa艂a ponad 300 lat, jednocze艣nie zak艂adano siedliska nowe. Cortes

i jego bandy nic o tym nie wiedzieli. Zdobywali tak wspania艂e o艣rodki

jak Chichen-Itza, Mayapan czy Champoton, ale by艂y to bez wyj膮tku

miasta nowe. W owym czasie stare siedliska Maj贸w ju偶 dawno

porzucono, a d偶ungla zaros#a je prawie zupe艂nie. Wszystko, co Majowie

wynie艣li z tradycji przodk贸w w sferze kultury, cywilizacji i ogromnej

wiedzy, pad艂o ofiar膮 chrystianizacji przeprowadzanej przez Hiszpan贸w.

Jak walczono z przes膮dami i mamid艂ami szata艅skimi

Zabrzmi to jak makabryczny 偶art, ale klucz do zrozumienia zaginio-

nego 艣wiata Maj贸w przekaza艂 nam po艣miertnie jeden z fanatycznych

niszczycieli 艣wiadectw ich kultury.

Cz艂owiek 贸w nazywa艂 si臋 Diego de Landa. Urodzi艂 si臋 w 1524 r.

w rodzinie szlacheckiej w Cifuentes w prowin牛ji Toledo. By艂y to

wspania艂e czasy ko艣cio艂a ekspansywnego - dobrym wi臋c zwyczajem

starych hiszpa艅skich rod贸w by艂o po艣wi臋cenie syna lub c贸rki s艂u偶bie

Bogu. Maj膮c 16 lat Diego wst膮pi艂 do zakonu franciszkan贸w w San Juan

de los Reyes. Bez reszty oddany Chrystusowi przygotowywa艂 si臋

w ascezie do pracy misyjnej, dzi臋ki kt贸rej zakon ten pr贸bowa艂 urzeczy-

wistni膰 prawdy Ewangelii.

Kiedy Diego de Landa mia艂 25 lat, wraz z grup膮 mnich贸w wys艂ano go

do Ameryki z zadaniem "nawr贸cenia" na wiar臋 chrze艣cija艅sk膮 oko艂o

300 tys. Indian z Jukatanu.

Inteligentny i przepe艂niony gor膮cym pragnieniem jak najlepszego

s艂u偶enia Chrystusowi de Landa w par臋 miesi臋cy nauczy艂 si臋 j臋zyka

Maj贸w na tyle, 偶e ju偶 po przybyciu m贸g艂 wyg艂asza膰 przed Indianami

swoje kazania i pos艂annictwa.

Nic dziwnego, 偶e m艂odzieniec ten zrobi艂 b艂yskawiczn膮 karier臋.

Wkr贸tce zosta艂 gwardianem nowego klasztoru w Izamal, dla kt贸rego

tworzy艂 potem kolejne filie. Brodaty Hiszpan w br膮zowym habicie ze

zgrzebnej we艂ny by艂 wsz臋dzie. Nadzorowa艂 te偶 kszta艂cenie m艂odych

Indian, kt贸rzy wkr贸tce zacz臋li 偶arliwie na艣ladowa膰 swoich fanatycz-

nych nauczycieli w t臋pieniu starych zwyczaj贸w.

Oczywi艣cie Diego de Landa by艂 obecny przy zak艂adaniu przez

Hiszpan贸w w 1542 roku Meridy na ruinach miasta T'ho - oddalonego

zaledwie o dziezl podr贸偶y od Izamal. Merida sta艂a si臋 baz膮 wypadow膮 do

zdobywania Jukatanu.

Franciszkanin podziwia艂 pot臋偶ne budowle T'ho, ale by艂y one dla

niego co najwy偶ej 藕r贸d艂em kamieni do budowy chrze艣cija艅skiej Meridy

- ze 艣wi膮ty艅 Maj贸w powstawa艂y katedry, z piramid budynki hiszpa艅s-

kiej administracji. Chocia偶 zabytki sztuki Maj贸w dostarcza艂y miriady

kamieni, de Landa pow膮tpiewa艂: "czy zapas materia艂u budowlanego

kiedykolwiek si臋 wyczerpie" [2].

脫w fanatyk religii zosta艂 wkr贸tce prowincja艂em, sprawuj膮cym piecz臋

nad pracami misyjnymi zakonu, oraz biskupem Meridy. W trakcie

jednej z podr贸偶y inspekcyjnych de Land臋 ogarn膮艂 gniew na krn膮brnych

Maj贸w, kt贸rzy wci膮偶 odprawiali dawne obrz臋dy religijne i nie chcieli

odst膮pi膰 od wiary w swoich bog贸w. De Lanua rozkaza艂 wi臋c skonfis-

kowa膰 wszystkie ksi臋gi oraz "bo偶ki" Maj贸w.

Pami臋tnego 12 lipca 1562 roku przed ko艣cio艂em 艣w. Micha艂a w Mani

ostatniej metropolii Maj贸w, u艂o偶ono stos, na kt贸rym znalaz艂o si臋: 5000

"bo偶k贸w", 13 o艂tarzy, 197 naczy艅 kultowych oraz 27 dzie艂 religijnych

i naukowych - ilustrowanych r臋kopis贸w Maj贸w. Na rozkaz biskupa

stos podpalono. P艂omienie poch艂on臋艂y z sykiem niepowtarzalne 艣wiade-

ctwa wspania艂ej kultury. W t艂umaczeniu nazwa miasta Mani brzmi

"przemin臋艂o".

Niewzruszony Diego de Landa pisa艂:

Znale藕li艣my wielk膮 ilos膰 ksi膮g i rysunk贸w, lecz poniewa偶 nie by艂o

w nich nic pr贸cz przes膮d贸w i mamide艂 szata艅skich, spalili艣my

wszystkie, co wprawi艂o Maj贸w w g艂臋bokie przygn臋bienie i przy-

sporzy艂o im wiele zmartwie艅." [3]

Przygn臋bienie to jeszcze trwa - a ogarn臋艂o przede wszystkim

badaczy zajmuj膮cych si臋 histori膮 Maj贸w. Auto da fe w Mani by艂o

sygna艂em. 艢lepa gorliwo艣膰 kaza艂a teraz misjonarzom pali膰 wszelkie

r臋kopisy Maj贸w, jakie tylko uda艂o si臋 znale藕膰. Na has艂o "mamid艂o

szata艅skie", rzucone przez de Land臋, wymazywano wszelkie 艣lady,

kt贸re mog艂yby przypomina膰 Majom ich dawnych bo偶k贸w. Mimo to

jednak klucz do 艣wiata Maj贸w nauka zawdzi臋cza bezlitosnemu bis-

kupowi.

Z powodu drastyczno艣ci swoich akcji Diego de Landa - "jastrz膮b"

w艣r贸d misjonarzy - dosta艂 si臋 na hiszpa艅skim dworze pod ostrza艂

"go艂臋bi". Donie艣li mu o tym jego szpiedzy. Biskup, bieg艂y w dworskich

intrygach, przygotowywa艂 si臋 na najgorsze - szuka艂 nowych przyjaci贸艂,

kt贸rzy wprowadziliby go w tajemnice 艣wiata Maj贸w. Informacje

zdobywa艂 przede wszystkim w艣r贸d przedstawicieli india艅skich rod贸w

szlacheckich - Cocom, Tutul Xiu oraz Itza. 呕eby m贸c udokumentowa膰

niebezpiecze艅stwo" zagra偶aj膮ce ze strony Maj贸w, zapisywa艂 po hisz-

pa艅sku wszystko, co jego india艅scy przyjaciele m贸wili o swoich bo偶kach

i mitach, o swoim fantastycznym systemie liczbowym, o alfabecie

i niezwykle dok艂adnym kalendarzu. W 1566 roku zako艅czy艂 prac臋 nad

pismem obro艅czym zatytu艂owanym Relaci贸n de las cosas de Yucatan

- Relacja o sprawach Jukatanu [4]. Dokument ten jest najwa偶niejszym

藕r贸d艂em dla badaczy zajmuj膮cych si臋 histori膮 Maj贸w. Odkryto go przez

przypadek.

Tylko trzech lat brakowa艂o do up艂ywu pe艂nych trzech stuleci od czasu

jego napisania, kiedy w 1863 roku abbe Charles-Etienne Brasseur

(1814 - 1874) odkry艂 w Bibliotece Kr贸lewskiej w Madrycie dzie艂o de

Landy. Niepozorna ksi膮偶eczka sta艂a wci艣ni臋ta mi臋dzy folianty oprawne

w sk贸r臋 i zdobione z艂otymi t艂oczeniami. Brasseur, kt贸ry przez wiele lat

pracowa艂 jako misjonarz w Gwatemali i jako kap艂an ambasady fran-

cuskiej w stolicy Meksyku, by艂 zafascynowany odkryciem - od hisz-

pa艅skich liter napisanych czarnym atramentem odcina艂y si臋 hieroglify i

szkice Maj贸w przedstawiaj膮ce przedmioty ich sztuki. Brasseur trafi艂 na

ni膰 Ariadny, kt贸ra powinna doprowadzi膰 do wyj艣cia z labiryntu Maj贸w.

Spu艣cizna Maj贸w

W Relaci贸n biskup de Landa pisa艂:

"Najwa偶niejsz膮 rzecz膮, jak膮 wodzowie starali si臋 potajemnie wywie藕膰

na tereny zajmowane przez swoje plemiona, by艂y naukowe ksi臋gi." [4]

Rodak de Landy, Jose de Acosta, zanotowa艂:

"Na Jukatanie by艂y ksi臋gi oprawne i sk艂adane, w kt贸rych uczeni

Indianie przechowywali wiedz臋 o planetach, sprawach natury i swo-

ich dawnych legendach." [5]

呕膮dz臋 niszczenia przetrwa艂y trzy r臋kopisy Maj贸w, zwane kodeksami.

Abbe Brasseur odnalaz艂 Kodeks Madrycki w stolicy Hiszpanii,

u pewnego profesora szko艂y dla dyplomat贸w.

Kodeks Paryski odkryto w 1860 roku w skrzyni pe艂nej starych

papier贸w w paryskiej Bibliotece Narodowej. Kodeks ten jest bodaj

najcenniejszym obiektem w zbiorach tei plac贸牛vki.

Kodeks Drezde艅ski - przechowywany dzi艣 w Pa艅stwowej Bibliotece

w Dre藕nie - przywi贸z艂 w 1793 roku z podr贸偶y po W艂oszech Johann

Christian G脫tze, bibliotekarz 贸wczesnej drezde艅skiej Biblioteki Kr贸le-

wskiej. G”tze pisa艂:

"Nasza Biblioteka Kr贸lewska tym si臋 spo艣r贸d innych bibliotek

wyr贸偶nia, i偶 jest w posiadaniu tak rzadkiego skarbu. Znaleziono go

przed kilku laty u pewnej osoby w Wiedniu i otrzymano prawie za

darmo, albowiem nie by艂o wiadomo, c贸偶 to jest. Bez w膮tpienia

pochodzi ze spu艣cizny jakiego艣 Hiszpana, kt贸ry albo sam by艂

w Ameryce, albo przebywali tam jego przodkowie." [6]

Jak tanio mo偶na niekiedy zdoby膰 skarby, kiedy nieznana jest ich

prawdziwa warto艣膰! Kodeks Drezde艅ski osi膮gn膮艂by dzi艣 zapewne w trak-

cie licytacji w londy艅skim domu aukcyjnym Sotheby & Co. sum臋

wyra偶aj膮c膮 si臋 siedmioma cyframi - w dolarach.

Te trzy kodeksy sk艂ada艂y si臋 jak leporella w harmonijk臋. Kodeks

Paryski - a w艂a艣ciwiejego fragment, poniewa偶 brak wielu stron, a wiele

jest nieczytelnych - ma po roz艂o偶eniu d艂ugo艣膰 1,45 m. Kodeks

Madrycki, z艂o偶ony z dw贸ch cz臋艣ci -jednej licz膮cej 42 i drugiej 70 stron

- mierzy 6,82 m. Najbardziej za艣 zagadkowy i interesuj膮cy zabytek

pi艣miennictwa Maj贸w, Kodeks Drezde艅ski, ma po roz艂o偶eniu d艂ugo艣膰

3,56 m. [7]

Cieniutkie strony kodeks贸w s膮 sporz膮dzone z w艂贸kna kory dzikiego

figowca. Malowano na nich za pomoc膮 delikatnego pi贸rka, niewiel-

kiego p臋dzelka b膮d藕 pr臋cika. Badania mikroskopowe pozwoli艂y ustali膰

metod臋 wytwarzania tego materia艂u: kor臋 fgowca po ut艂uczeniu na

miazg臋 uelastyczniano sokiem drzewa gumowego, nier贸wno艣ci mi臋dzy

w艂贸knami wype艂niano krochmalem uzyskiwanym z ro艣lin bulwiastych

- na koniec powierzchni臋 pokrywano rodzajem pokostu z mleka

wapiennego. Wyschni臋te wapno mia艂o podobne w艂a艣ciwo艣ci jak cieniu-

sie艅ka warstwa stiuku, na kt贸rej wspaniale prezentowa艂y si臋 farby

artyst贸w. Proces wytwarzania "ksi膮g" ko艅czy艂 si臋 sklejaniem po-

szczeg贸lnych stron za pomoc膮 delikatnych ok艂adzin - materia艂u,

z kt贸rego je wykonano, nie uda艂o si臋 zidentyfikowa膰. Teraz leporello

mo偶na by艂o sk艂ada膰 i rozk艂ada膰.

Wiek kodeks贸w niejest znany. Przypuszcza si臋, 偶e Kodeks Drezderiski

pochodzi z Palenque, bo kilka zawartych w nim rysunk贸w jest

identycznych z hieroglifami znajduj膮cymi si臋 na 艣cianach 艣wi膮ty艅 tego

miasta. Wed艂ug ostro偶nych ocen fachowc贸w Palenque liczy sobie oko艂o

2000 lat. Podobnie jak w przypadku wszystkich 艣wi臋tych przekaz贸w,

tak偶e i tu mo偶na wyj艣膰 z za艂o偶enia, 偶e kodeks ten by艂 jedn膮 z nie-

zliczonych kopii, jego tre艣膰 wi臋c ma r贸wnie偶 co najmniej 2000 lat.

W sumie kodeksy zawieraj膮 6730 znak贸w podstawowych i 7500

afiks贸w - do艂膮czonych sylab. [8] Zdawa艂oby si臋, 偶e 6730 znak贸w

podstawowych to do艣膰 obfity materia艂 do studi贸w por贸wnawczych,

kt贸re pozwoli艂yby odczyta膰 teksty. Wielki b艂膮d! Wprawdzie Kodeks

Paryski pozwala domniemywa膰, 偶e jego tre艣ci膮 s膮 przede wszystkim

przepowiednie, ale do dzi艣 nie jest to pewne. Kodeks Madrycki zawiera

podobno horoskopy i wskaz贸wki ich stosowania, przeznaczone dla

kap艂an贸w - o ile rzeczywi艣cie chodzi tu o horoskopy: bardzo jednak

prawdopodobne, 偶e wr贸偶enie z gwiazd by艂o dla kap艂an贸w dziedzin膮

wiedzy, kt贸r膮 brali bardzo powa偶nie.

W Kodeksie Drezde艅skim natomiast mo偶emy znale藕膰 niesamowite

tabele astronomiczne, zawieraj膮ce informacje o za膰mieniach cia艂 niebie-

skich, jakie zdarzy艂y si臋 w przesz艂o艣ci i zdarz膮 w przysz艂o艣ci, dane na

temat orbit Ksi臋偶yca i planet. W tym przypadku fachowcy s膮 zgodni.

Dlaczego? Poniewa偶 de Landa przekaza艂 w Relaci贸n kluczyk do

matematyki i astronomii Maj贸w.

艢wi臋te, zagadkowe znaki pisma obrazkowego

Mo偶na powiedzie膰, 偶e do dzi艣 uda艂o si臋 odczyta膰 dopiero oko艂o

o艣miuset hieroglif贸w Maj贸w - 艣wi臋tych piktogram贸w, kt贸rych obraz-

kowy charakter nietrudno zauwa偶y膰 - jest to, jak twierdzi skromnie

specjalista w tej dziedzinie dr George E. Stuart, od pi臋ciu do trzydziestu

procent. [9] Pi臋膰 procent stanowi膮 na pewno znaki wyra偶aj膮ce liczby.

Pozosta艂a cz臋艣膰jest nadal niejasna, chocia偶 utrudzeni badacze zaprz臋gli

do pracy nawet komputery - bez wi臋kszego skutku. Nag艂贸wki

"Odkryto tajemnic臋 pisma Maj贸w" [10] czy "Rozwi膮zanie zagadki

hieroglif贸w Maj贸w" [11] s膮 zbyt pi臋kne, 偶eby by艂y prawdziwe. Brzmi膮

sensacyjnie, ale nie odpowiadaj膮 prawdziwemu stanowi nauki.

Jeden z najwybitniejszych badaczy pisma Maj贸w, profesor Thomas

Barthel, w zwi膮zku z trudno艣ciami precyzyjnego wyja艣nienia problemu

m贸wi, 偶e pismo Maj贸w ma "charakter mieszany" [12] - nawet te

same znaki hieroglifczne mog膮 oznacza膰 r贸偶ne rzeczy. Zdarzaj膮 si臋 te偶

ca艂e bloki hieroglif贸w stoj膮cych w 艣rodku tekstu liczbowego albo gry

s艂贸w, "daj膮ce mo偶liwo艣膰 wielorakich interpretacji, a ich sens bywa

zupe艂nie r贸偶ny" [13). Pojawiaj膮 si臋 tak偶e elementy pisma najr贸偶niejszej

wielko艣ci, "kt贸re zestawione ze sob膮 stapiaj膮 si臋 w nowe jednostki

o innej wielko艣ci".

Najtrudniejsza jednak jest dla badaczy forma tych dzie艂 - 艣wi臋te

ksi臋gi by艂y w zamierzeniu ich tw贸rc贸w rodzajem tajemnego kodu,

przeznaczonego wy艂膮cznie dla kap艂an贸w i wtajemniczonych. Sekretne

znaki nie pozwala艂y zwyk艂ym ludziom wej艣膰 w mistyczny labirynt

pisma. Poza tym w ka偶dym mie艣cie b膮d藕 na obszarze zajmowanym

przez dane plemi臋 obowi膮zywa艂y inne formy j臋zykowe i piktograficzne

- jakby inne dialekty.

Tre艣膰 ksi膮g, kt贸re mamy przed sob膮, jest przerywana licznymi

rysunkami b臋d膮cymi -jak mo偶na przyj膮膰 -jakby uzupe艂nieniem czy

wyja艣nieniem tekstu. To samo, z czym mamy do czynienia w przypadku

kodeks贸w, odnosi si臋 do ponad tysi膮ca tekst贸w hieroglifcznych, kt贸re

znaleziono w stu dziesi臋ciu r贸偶nych miejscach. [14] Wszystkie 艣wi膮tynie

s膮 obsypane znakami pisma i piktogramami. Pr贸by po艂膮czenia ich

w jedn膮 ca艂o艣膰 zawiod艂y, bo rysunki Maj贸w nie stanowi膮 jednoznacz-

nych ideogram贸w - zawiod艂y te偶 pr贸by powi膮zania poszczeg贸lnych

piktogram贸w ze s艂owami: obrazu s艂o艅ca ze s艂o艅cem, cz艂owieka z cz艂o-

wiekiem, p艂omienia z ogniem. W owych zamierzch艂ych czasach uczeni

Majowie nie chcieli, 偶eby ich rozumiano - ich my艣l bieg艂a skom-

plikowanymi meandrami, oni za艣 ujmowalij膮 nadto w niezwykle trudny

szyfr, przedstawiaj膮c na przyk艂ad dla wyra偶enia "suszy" wizerunek

martwego jelenia albo p艂omie艅 dla wyra偶enia "idei". B膮d藕 tu m膮dry

cz艂owieku!

Zadziwiaj膮ce jest bogactwo pomys艂贸w, jakie stosowano w trakcie

rysowania tych kolczastych robaczk贸w tylko po to, 偶eby utrudni膰

zrozumienie pisma. Zazwyczaj zestaw hieroglif贸w jest inicjowany tak

zwanym hieroglifem wprowadzaj膮cym, kt贸ry mo偶na por贸wna膰 z inic-

ja艂em, pocz膮tkow膮 liter膮 dawnych tekst贸w pisanych alfabetem 艂aci艅s-

kim - znacznie wi臋ksz膮 od pozosta艂ych, pe艂n膮 zakr臋tas贸w i cz臋sto

zdobion膮. Wydawa艂oby si臋 zatem, 偶e tekst czyta si臋 od lewej do prawej.

Majowie jednak pisali w spos贸b bardziej zawi艂y. Znaki stawiano nie

tylko od lewej do prawej, lecz r贸wnie偶 od g贸ry do do艂u, cz臋stokro膰 za艣

kolumny hieroglif贸w nale藕a艂o czyta膰 parami znajduj膮cymi si臋 obok

siebie. Podobnie jak inicja艂y tak偶e hieroglify sygnalizuj膮, 偶e w danym

miejscu nale偶y rozpocz膮膰 lektur臋. S膮 jednak bardziej myl膮ce - ich

funkcja to nie tylko zdobienie. Niekiedy przybieraj膮 formy czysto

geometryczne, aby po chwili zmieni膰 si臋 w wieloznaczn膮 a贸strakcj臋:

wyobra偶aj膮 ptaka b膮d藕 inne zwierz臋, niekiedy ludzk膮 g艂ow臋, potem

nieznane mitologiczne monstrum.

Bez maszyny czasu, kt贸ra pozwoli nam odby膰 podr贸偶 w epok臋,

w kt贸rej uczeni Maj贸w wynale藕li pismo, nigdy nie uda nam si臋

zrozumie膰, co mieli na my艣li uk艂adaj膮c swoje obrazkowe 艂amig艂贸wki.

"W ograniczeniu dopiero zna膰 mistrza" - mawia艂 Goethe. Musimy

si臋 wi臋c 贸graniczy膰 do sprawdzonej wiedzy, ajest tego i tak bardzo wiele.

Majowie znali procesy zachodz膮ce na niebie,

kt贸rych nie by艂o im dane ujrze膰

Jedena艣cie stron Kodeksu Drezde艅skiego zawiera astronomiczne dane

dotycz膮ce Wenus.

Z szeregu liczb i dat wynika, 偶e Majom uda艂o si臋 obliczy膰 d艂ugo艣膰

roku wenusja艅skiego, kt贸ry wedle ich rachuby mia艂 583,92 dni. Liczb臋 t臋

zaokr膮glili wprawdzie do 584 dni, lecz wielko艣膰 po przecinku korygowa-

li co kilka dziesi臋cioleci. Dawni india艅scy astronomowie pos艂ugiwali si臋

zadziwiaj膮co wielkimi jednostkami po 18980 dni, kt贸re by艂y zgodne

z okresami ich historii, licz膮cymi 52 lata po 365 dni. Sum臋 t臋 dzielili

przez 73 i z tysi臋cy wenusja艅skich lat tworzyli kompozycj臋 liczbow膮,

kt贸ra dawa艂a w formie graficznej pentagram, czyli pi臋cioramienn膮

gwiazd臋. [15]

Dwie strony Kodeksu Drezderiskiego po艣wi臋cono orbicie Marsa,

cztery orbicie Jowisza - nie zapomniano przy tym o jego ksi臋偶ycach.

Osiem stron zawiera opisy Ksi臋偶yca, Merkurego, Jowisza, Saturna

i Wenus - w tej skrupulatnej rozprawie, uwzglgdniaj膮cej nawet

komety, nie brak ani Gwiazdy Polarnej, ani gwiazdozbior贸w Oriona,

Bli藕ni膮t i Plejad. [16]

Tablice astronomiczne opisuj膮 jednak nie tylko orbity poszczeg贸l-

nych planet! Skomplikowane obliczenia przedstawiaj膮 nie tylko punkty

odniesienia poszczeg贸lnych cia艂 niebieskich wzgl臋dem siebie, lecz r贸w-

nie偶 ka偶dorazow膮 pozycj臋 danej planety wzgl臋dem Ziemi. [17] Zawarto

tam tak偶e okresy Merkurego, Wenus, Ziemi i Marsa obejmuj膮ce 135200

dni. Tak astronomiczne liczby jak 400 mln lat wcale nie odstrasza艂y tych

doskona艂ych astronom贸w.

Astronomia Maj贸w zawarta w Kodeksie Drezderiskim jest kuriozum

zaiste zagadkowym. Na wielu kartach przedstawiono opisy walk

toczonych mi臋dzy planetami [18], a z siedmiu stron ukazuj膮cych tak

zwane tabele za膰mie艅 mo偶na odczyta膰 ka偶de za膰mienie, jakie mia艂o

miejsce w przesz艂o艣ci i b臋dzie mia艂o miejsce w przysz艂o艣ci. S艂ynny

niemiecki profesor Herbert Noll-Husum napisa艂 w 1937 roku:

"Tabel臋 za膰mie艅 sporz膮dzono tak genialnie, 偶e na setki lat naprz贸d

mo偶na okre艣li膰 i odczyta膰 z dok艂adno艣ci膮 co do dnia nie tylko ka偶de

za膰mienie widoczne na tym obszarze, lecz r贸wnie偶 za膰mienia, kt贸rych

si臋 tu zaobserwowa膰 nie da." [19]

Niekt贸rzy badacze historu Maj贸w przyjmuj膮 takie o艣wiadczenia

z niesmakiem. Jak bowiem lud, kt贸ry nawet w trakcie gry w pi艂k臋 sk艂ada艂

ofiary z ludzi, m贸g艂 opanowa膰 astronomi臋 tak wykraczaj膮c膮 poza swoje

czasy? Wjaki spos贸b "dzicy" zdobyli tak fantastyczne wiadomo艣ci? Kto

przekaza艂 im wiedz臋 pozwalaj膮c膮 oblicza膰 orbity planet? Jaki偶 duch

podsun膮艂 im my艣l, 偶e cia艂a niebieskie poruszaj膮 si臋 we wzajemnych

korelacjach, kt贸re nadto mo偶na obliczy膰? Je偶eli Mars znajduje si臋 na

przyk艂ad w punkcie X, to jaka jest relacja Wenus do Jowisza? Majowie

umieli odpowiedzie膰 na takie pytanie. Tylko jak zdobyli t臋 wiedz臋?

Dzi臋ki obserwacjom trwaj膮cym setki lat, dzi臋ki maniakalnej obsesji

stworzenia doskona艂ego kalendarza, dzi臋ki pewnego rodzaju manii

matematycznej - m贸wi膮 archeolodzy.

To zrozumia艂e, 偶e ju偶 ludzi epoki kamiennej fascynowa艂y punkty

migoc膮ce w nocy na niebie. Mo偶na r贸wnie偶 zrozumie膰, 偶e kap艂ani b膮d藕

astronomowie Maj贸w robili na kamieniach albo na korze drzew notatki

dotycz膮ce wschodu i zachodu najja艣niejszych gwiazd. Taka dzia艂alno艣膰,

do tego praktykowana przez stulecia, mo偶e pozwoli膰 na stworzenie

doskona艂ych tabel astronomicznych.

"Lecz tym razem, tak ju偶 jest, jest inaczej, ni偶 si臋 chce" - pisa艂

Wilhelm Busch.

Majowie 偶yli w rejonie o znanych uwarunkowaniach meteorologicz-

nych - by艂 to rejon, kt贸ry w 偶adnym razie nie zapewnia艂 idealnych

warunk贸w do prowadzenia statych obserwacji astronomicznych. Z wil-

gotnego terenu wznosi艂a si臋 mg艂a, kt贸ra wisia艂a nad d偶ungl膮. Wielkie,

tropikalne chmury deszczowe uniemo偶liwia艂y co najmniej przez sze艣膰

miesi臋cy w roku obserwowanie firmamentu. Dla potwierdzenia tezy, 偶e

艣wiat trzyma si臋 jeszcze kupy, dzisiejsi astrolodzy chcieliby mie膰

zar贸wno rano jak i wieczorem - podobnie jak ich pradawni koledzy

w艣r贸d Maj贸w - mo偶liwo艣膰 regularnej obserwacji wschod贸w i za-

chod贸w okre艣lonych cia艂 niebieskich. Dobra widoczno艣膰 jest warun-

kiem podstawowym. Ale do tego en gros et en detail potrzebne by艂y

astronomom Maj贸w - czego dowodzi Kodeks Drezde艅ski - nie tylko

S艂o艅ce i Ksi臋偶yc, lecz r贸wnie偶 pozosta艂e planety.

Prowadz膮c obserwacje z Ziemi nie mo偶na od razu umiejscowi膰 planet

w cyklach rocznego kalendarza gwiezdnego. Ziemia porusza si臋 wok贸艂

S艂o艅ca po orbicie eliptycznej, inne planety te偶 nie pozostaj膮 w spoczyn-

ku. Ka偶da wi臋c obserwacja wi膮偶e si臋 z pewnym przesuni臋ciem czaso-

wym. Na przyk艂ad Wenus tylko co 8 lat ukazuje si臋 w tej samej

konstelacji, Jowisz co dwana艣cie. W Kodeksie Drezderiskim jednak

mo偶na znale藕膰 astronomiczne punkty odniesienia, kt贸re powtarzaj膮 si臋

co 6000 lat (!). Jaki偶 to wi臋c diabelski trick pozwoli艂 Majom uzyska膰 tak

dok艂adne obliczenia astronomiezne, obejmuj膮ce nadto ca艂e tysi膮clecia?

O mozolnej drodze dochodzenia

do wiedzy astronomicznej

Nawet w liberalnej antycznej Grecji, kt贸ra wyda艂a tak wielu wspania-

艂ych matematyk贸w i genialnych filozof贸w, za 艣wi臋tokradztwo uwa偶ano

twierdzenie, 偶e Ziemia obraca si臋 wok贸艂 S艂o艅ca. Anaksagorasa (ok.

500-428 r. prz. Chr.) oskar偶ono o bezbo偶no艣膰 i skazano na wygnanie

z rodzinnego miasta, bo g艂osi艂, i偶 S艂o艅ce jest roz偶arzon膮 gwiazd膮 [20}.

Ptolemeusz Klaudiusz (ok.100 - ok.168 r. po Chr.), kt贸ry opiera艂 si臋

na wynikach egipskich i babilo艅skich obserwacji astronomicznych

licz膮cych setki lat, umie艣ci艂 Ziemi臋 w centrum swojego systemu,

obalonego dopiero przez Miko艂aja Kopernika (1473-1543). Kopernik

twierdzi艂, 偶e S艂o艅ce stanowi centrum ko艂owych orbit planet. Jego

najwa偶niejsze dzie艂o De revolutionibus orbium coelestium (O obrotach

sfer niebieskich) ukaza艂o si臋 dopiero w 1543 roku, roku 艣mierci

astronoma. Autor zadedykowa艂je papie偶owi Paw艂owi III, co jednak nie

przeszkodzi艂o, 偶e Ko艣ci贸艂 umie艣ci艂je na indeksie. Opieraj膮c si臋 na teorii

Kopernika Giordano Bruno ( 1548-1600) zaryzykowa艂 proklamacj臋

jednolitego modelu 艣wiata. Po siedmioletnim wi臋zieniu s臋dziowie

Inkwizycji pos艂ali w 1600 roku tego filozofa i astronoma na stos. Tycho

de Brahe (1546-1601), dla kt贸rego kr贸l Danii Fryderyk III zbudowa艂

obserwatorium astronomiczne na wyspie Hveen, by艂 najwybitniejszym

astronomem z okresu przed wynalezieniem lunety astronomicznej.

Wraz ze swoimi wsp贸艂pracownikami obserwowa艂 go艂ym okiem przede

wszystkim Marsa. Obserwacje te sta艂y si臋 podstaw膮 do odkry膰 orbit

planet, dokonanych przez wsp贸艂pracownika Tychona de Brahe, Johan-

nesa Keplera (1571-1630). Systemowi kopernika艅skiemu de Brahe

przeciwstawi艂 teori臋, wedle kt贸rej S艂o艅ce i Ksi臋偶yc okr膮偶aj膮 Ziemi臋

spoczywaj膮c膮 w centralnym punkcie uk艂adu. Johannes Kepler za艣

udoskonali艂 koncepcje kopernika艅skie, tworz膮c trzy prawa dotycz膮ce

obrot贸w planet, nazwane p贸藕niej prawami Keplera. Prawa te obali艂y

twierdzenie o ko艂owo艣ci orbit planet. Galileu艣z (1564-1642) skon-

struowa艂 i zbudowa艂 w swoim warsztacie lunet臋 do obserwacji astro-

nomicznych. Dzi臋ki niej uda艂o mu si臋 odkry膰 g贸rzyst膮 struktur臋

powierzchni Ksi臋偶yca, wielo艣膰 gwiazd Drogi Mlecznej, fazy Wenus,

satelity Jowisza i plamy na S艂o艅cu. We Florencji Galileusz z tak wielk膮

偶arliwo艣ci膮 propagowa艂 system kopernika艅ski, 偶e Ko艣ci贸艂 - wedle

kt贸rego Ziemia by艂a i mia艂a by膰 po wsze czasy centrum Wszech艣wiata

- wytoczy艂 mu w 1633 roku proces. Galileusz musia艂 przysi膮c, 偶e

zaprzestanie g艂osi膰 swoj膮 nauk臋 tak w s艂owie, jak w pi艣mie.

Trzeba tu zwr贸ci膰 uwag臋 na dwa aspekty dzia艂alno艣ci astronom贸w:

zjednej strony opierali si臋 oni na do艣wiadczeniu i wynikach oblicze艅...

z drugiej wszak偶e nie zawsze dochodzili do bezb艂臋dnych wniosk贸w.

U Maj贸w wszystko by艂o inne

Wydaje si臋, 偶e Majowie posiedli od razu ca艂o艣膰 swojej doskona艂ej

wiedzy astronomicznej - tak, jakby gotowe tabele danych i oblicze艅

orbit planet Uk艂adu S艂onecznego spad艂y im z nieba!

Czy mo偶na wi臋c ze 艣wiadomo艣ci膮 wszystkich wynikaj膮cych st膮d

skutk贸w przej艣膰 do porz膮dku dziennego nad faktem, 偶e Majowie znali

okres obiegu Ziemi doko艂a S艂o艅ca z dok艂adno艣ci膮 do czwartego miejsca

po przecinku - 365,2421 dni! Liczba ta jest znacznie dok艂adniejsza od

przyj臋tej przez kalendarz gregoria艅ski - 365,2424 dni. Dopiero

komputery wyliczy艂y, 偶e wynosi ona 365,2422 dni.

Majowie z niewiarygodn膮 precyzj膮 operowali gigantycznymi cyklami

po 374440 lat. Dane dotycz膮ce obiegu Wenus wok贸艂 S艂o艅ca znali na tyle

dok艂adnie, 偶e w trakcie stulecia r贸偶nice dochodzi艂y tylko do p贸艂 godziny,

w trakcie za艣 6000 lat - tylko jednego dnia.

Angielski astronom, profesor Michael Kowan-Robinson, stwierdza

w "New Scientist":

"Tak膮 dok艂adno艣膰 astronomia Zachodu osi膮gng艂a dopiero w czasach

nowo偶ytnych." [21]

Ameryka艅ski za艣 archeolog Sylvanus Griswold Morley

(1883-1948), kt贸ry przez wiele lat prawadzi艂 badania na Jukatanie,

odkry艂 miasto Maj贸w Uaxat艅n oraz kierowa艂 pracami wykopalis-

kowymi w Chichen-Itza, pisze:

"Dawni Majowie mogli okre艣li膰 ka偶d膮 dat臋 ze swojej chronologu

z tak wielk膮 precyzj膮, 偶e powtarza艂a si臋 ona dopiero po 374440 latach

- z intelektualnego punktu widzeniajest to ogromny sukces ka偶dego

systemu chronologicznego, zar贸wno staro偶ytnego, jak i nowo偶yt-

nego." [22]

A jednak u prapocz膮tk贸w historii Maj贸w musia艂o zdarzy膰 si臋 co艣,

czego do dzi艣 nie uda艂o si臋 odkry膰. Za pomoc膮 samych oblicze艅 nie

spos贸b ustali膰, 偶e okres obiegu Wenus doko艂a S艂o艅ca co 6000 lat nale偶y

"przesun膮膰" o jeden dzie艅. Wylicze艅 takich nie da si臋 wyci膮gn膮膰

z r臋kawa - musz膮 si臋 opiera膰 na wcze艣niejszych o牛serwacjach. Ile偶

pokole艅 astronom贸w podaj膮cych absolutnie bezb艂臋dne dane by艂o wi臋c

trzeba dla uzyskania tak doskona艂ych oblicze艅, 偶e co sto lat mo偶na

by艂o spokojnie korygowa膰 okres obiegu Wenus doko艂a S艂o艅ea o p贸艂

godziny?

Astronomowie s膮dz膮, 偶e wystarczy do tego par臋 lat obserwacji.

艁atwo m贸wi膰, gwi偶d偶膮c na warunki pogodowe panuj膮ce w d偶ungli, gdy

siedzi si臋 w wie偶ach z ko艣ci s艂oniowej wsp贸艂czesnych obserwatori贸w

astronomicznych nafaszerowanych najnowocze艣niejsz膮 technik膮 - do

tego rozmieszczonych w specjalnie wybranych miejscach kuli ziemskiej,

znajduj膮cych si臋 zazwyczaj wysoko nad poziomem morza, gdzie istniej膮

optymalne warunki obserwacji astronomicznych dzi臋ki przejrzysto艣ci

powietrza! Majowie nie mieli przecie偶 - zabrzmi to by膰 mo偶e idiotycz-

nie, ale trzeba to podkre艣li膰 - ani urz膮dze艅 pomiarowych, ani

radioteleskop贸w. By艂 to lud epoki kamiennej, kt贸ry nie dysponowa艂

nawet metalem.

Z wysoko艣ci wie偶 z ko艣ci s艂oniowej us艂yszymy od razu, 偶e to b艂膮d.

Astronomowie i kap艂ani Maj贸w mieli niesko艅czenie wiele czasu, mogli

wi臋c sobie przycupn膮膰 na szczytach piramid schodkowych i gapi膰 si臋

w niebo. Stamt膮d mo偶na by艂o bardzo 艂atwo wybada膰 superdok艂adne

warto艣ci k膮towe orbit planet. Tak twierdz膮 panowie, kt贸rzy do

obliczenia, ile jest 11 razy 17, musz膮 mie膰 kalkulator! A poza tym

w miastach Maj贸w by艂 metal - w ko艅cu znaleziono tam z艂ote pos膮偶ki.

Dosy膰, drodzy przeciwnicy! Kalendarz Maj贸w istnia艂 ju偶, gdy

budowano piramidy schodkowe - poniewa偶 by艂y one zorientowane

wed艂ug danych z kalendarza. Z艂oto natomiast odkryto w p贸藕niejszej

epoce! Wspania艂e piramidy, 艣wi膮tynie i miasta zosta艂y zbudowane bez

wyj膮tku przez "prymitywny" lud epoki kamiennej.

Ile pokole艅 kap艂an贸w i astronom贸w musia艂oby posiwie膰 na szczytach

piramid, zanim uzyskaliby wszystkie dane orbity Wenus?

John Eric Sidney Thomson (ur. w 1898 r.), maista 艣wiatowej s艂awy,

kt贸ry po艣wi臋ci艂 ca艂e 偶ycie na badanie kalendarza i chronologii Maj贸w

oraz kierowa艂 pracami wykopaliskowymi na obszarze zamieszkiwanym

niegdy艣 przez ten lud, reprezentuje pogl膮d, i偶 dane dotycz膮ce orbit

planet opieraj膮 si臋 na obserwacjach astronomicznych prowadzonych

przez wiele stuleci:

"W okresie o艣miu lat zdarza si臋 tylko pi臋膰 dolnych koniunkcji*

[Koniunkcja - konfiguracja dw贸ch cia艂 niebieskich, w kt贸rej maj膮 one

jednakow膮 d艂ugo艣膰 ekliptyczn膮.]

Wenus, kap艂an-astronom m贸g艂 wi臋c przez trzydzie艣ci lat 偶ycia

- Majowie nie byli,d艂ugowieczni - zaobserwowa膰 w sprzyjaj膮cych

warunkach oko艂o dwudziestu heliakalnych wschod贸w tej planety.

[Heliakalny (gr. heliak贸s- s艂oneczny) - wschod albo zach贸d gwiazdy,

przypadaj膮cy tu偶 przed wschodem lub tu偶 po zachodzie S艂o艅ca.]

W rzeczywisto艣ci jednak z艂a pogoda mog艂a ograniczy膰 t臋 liczb臋 do

oko艂o dziesi臋ciu. Poza tym Majowie ustalili heliakalne wschody na

cztery dni po dolnej koniunkcji, a wykrycie planety w bezpo艣redniej

blisko艣ci S艂o艅ca wymaga przecie偶 dysponowania niezwykle bystrym

wzrokiem. Je偶eli obserwator nie zauwa偶y艂 planety czwartego dnia,

w贸wczas wyniki jego obserwacji mog艂y si臋 r贸偶ni膰 nawet o jeden dzie艅.

Musia艂 r贸wnie偶 obliczy膰 i uwzgl臋dni膰 odchy艂ki planety mi臋dzy

wschodami heliakalnymi przeci臋tnie w ci膮gu 584 dni.

W tak niesprzyjaj膮cych warunkach osi膮gni臋cie takiej dok艂adno艣ci

- r贸偶nicajednego dnia w okresie ponad 6000 lat! - wymaga艂o pracy

wielu generacji obserwator贸w." [23]

Profesor Robert Henseling zaszokowa艂 w 1949 roku swoich koleg贸w

rozpraw膮 o wieku astronomii Maj贸w. Henseling stwierdzi艂, 偶e:

1. Wiedza Maj贸w w dziedzinie astronomu i chronologii mog艂a zosta膰

zdobyta stosunkowo szybko tylko w贸wczas, "gdyby na podstawie

pe艂nego zrozumienia cykli S艂o艅ca, Ksi臋偶yca, planet i gwiazd sta艂ych

stosowano przez d艂u偶szy czas precyzyjne metody pomiaru niewielkich

warto艣ci k膮towych i odcink贸w czasowych".

2. Nale偶y uzna膰 za niemo偶liwe, 偶e Majowie znali instrumenty

i metody pozwalaj膮ce na prowadzanie pomiar贸w warto艣ci k膮towych

z dostateczn膮 dok艂adno艣ci膮.

3. "Nie mo偶na natomiast podawa膰 w w膮tpliwo艣膰, 偶e astronomowie

Maj贸w dobrze znali konstelacje oddalone o tysi膮ce lat 艣wietlnych."

4. "By艂oby niezrozumia艂e, gdyby w owej prehistoru, to znaczy na

tysi膮ce lat przed Chrystusem, kto艣 nie uzyska艂 i nie przekaza艂 potomnym

wynik贸w odpowiednich obserwacji."

5. "Takie osi膮gni臋cia i ch臋膰 ich przekazania potomnym zak艂adaj膮

jednak konieczno艣膰 istnienia ju偶 w owej prehistoru bardzo starej

kultury." [24]

Henseling reasumuje, 偶e pocz膮tki astronomu Maj贸w nale偶a艂oby

wywie艣膰 od pewnej "pierwotnej daty zerowej" si臋gaj膮cej dziewi膮tego

tysi膮clecia, a dok艂adniej pocz膮tku czerwca 8498 r. prz. Chr.

Od czasu o艣wiadczenia Henselinga min臋艂o ju偶 przesz艂o trzydzie艣ci lat

- w tym czasie badacze historii Maj贸w sprawdzali rachunki. Zgodnie

doszli w ko艅cu do przekonania, 偶e tajemnicz膮 dat臋 nale偶y umiejscowi膰

11 sierpnia 3114 r. prz. Chr.

C贸偶 zdarzy艂o si臋 tego dnia?

I dlaczego to, co si臋 w贸wczas zdarzy艂o, zdarzy艂o si臋 w艂a艣nie 11 sierp-

nia 3114 roku prz. Chr.?

呕eby roz艣wietli膰 mroki historii licz膮cej sobie ponad pi臋膰 tysi臋cy lat,

musimy zrozumie膰 podstawy kalendarza Maj贸w.

IV. Czy to sta艂o si臋 11 sierpnia 3114 roku

prz. Chr.?

Prawda nigdy nie tryumfuje,

wymieraj膮 tylko jej przeciwnicy.

Max Planck (1858-1947)

Na ni膰 Ariadny prowadz膮c膮 nas przez labirynt przera偶aj膮cej wiedzy

Maj贸w naniza艂o sig ju偶 wiele obco brzmi膮cych nazw miejscowo艣ci,

miast, bog贸w i starych kronik. Aby dotrze膰 do tego, co najdziwniejsze,

trzeba si臋 b臋dzie zaj膮膰 liczbami, przyprawiaj膮cymi o zawr贸t g艂owy.

Chcia艂bym wi臋c prosi膰, 偶eby czytali Pa艅stwo te strony powoli - przy-

rzekam jednak, 偶e ni膰 Ariadny wyprowadzi nas w ko艅cu na 艣wiat艂o

poznania.

Wszystko zaczyna si臋 bardzo prosto, bo system liczbowy Maj贸w jest

ca艂kiem prosty: jedynk臋 oznaczali kropk膮, dw贸jk臋 dwiema kropkami

- i tak dalej. Pi膮tk臋 oznaczali poziom膮 kresk膮, sz贸stk臋 poziom膮 kresk膮,

nad kt贸r膮 stawiali kropk臋. Si贸demk臋 - kresk膮, nad kt贸r膮 by艂y dwie

kropki, i tak dalej. Dziesi膮tk臋 oznacza艂y dwie poziome kreski - jedna

nad drug膮. Potem nad tymi kreskami stawiali zn贸w kropki - a偶 do

pi臋tnastu, liczby oznaczanej trzema kreskami. Podobnie by艂o od

szesnastu do dziewi臋tnastu. Zero symbolizowa艂 stylizowany rysunek

艣limaka. Wygl膮da艂o to troch臋 jak afabet Morse'a :

. .. ... ....

. .. ... .... ---- ---- ---- ---- ---- ====

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10

. .. ... ....

. .. ... .... ---- ---- ---- ---- ---- _

==== ==== ==== ==== ==== ==== ==== ==== ==== 脕

11 12 13 14 15 16 17 18 19 0

Gdyby wszystko by艂o takie proste, nie musia艂bym ostrzega膰 Pa艅stwa

przed trudno艣ciami. 呕adna bowiem z pozosta艂o艣ci kultury Maj贸w nie

jest tak zrozumia艂a, jak by艣my chcieli -- a dotyczy to zw艂aszcza wy偶szej

matematyki. Obok szereg贸w prostyeh znak贸w liczbowych przypomina-

j膮cych znaki alfabetu Morse'a stosowali oni setki hieroglif贸w oznacza-

j膮cych liczby - a wygl膮daj膮cych jak g艂owy bog贸w, z kt贸rych ka偶da jest

okre艣leniem danej warto艣ci. Skomplikowan膮 cz臋艣膰 arytmetyki Maj贸w

rozumiej膮 (by膰 mo偶e) wy艂膮cznie specjali艣ci po wieloletnich studiach, my

jednak - Kukulcanowi niech b臋d膮 dzi臋ki - mo偶emy tu o niej

zapomnie膰.

Nasz system liczbowyjest systemem dziesi臋tnym, wywodz膮cym si臋 od

dziesi臋ciu palc贸w u r膮k. Majowie operowali systemem dwudziest-

kowym. Pierwszy stopie艅 trudno艣ci wida膰 na pierwszy rzut oka: je艣li my

do jedynki dostawimy zero, b臋dziemy mieli 10, je艣li dodamy jeszcze

jedno zero, otrzymamy 100 - liczba b臋dzie si臋 zwi臋ksza膰 o kolejn膮

pot臋g臋 liczby dziesi臋膰. W systemie dwudziestkowym Maj贸w zero

umieszczone po jedynce wcale nie dawa艂o dziesi膮tki. Jedynka po-

stawiona przed zerem oznacza艂a wy艂膮cznie jedynk臋 postawion膮 przed

zerem, czyli "1" i "0" - jeden i nic.

Nasze liczby s膮 usystematyzowane od prawej do lewej, ka偶de kolejne

miejsce w lewo oznacza nast臋pn膮 warto艣膰 pot臋gi liczby dziesi臋膰. Na

przyk艂ad 4327 to: siedem jedynek, dwie dziesi膮tki, trzy setki i cztery

tysi膮ce. Ale oto pojawia si臋ju偶 kolejny problem - Majowie pisali cyfry

z do艂u do g贸ry, przy czym z ka偶dym wy偶szym stopniem warto艣膰

zwi臋ksza艂a si臋 o kolejn膮 pot臋g臋 dwudziestu. Wygl膮da艂o to mniej wi臋cej

tak:

64000000

3200000

160000

8000

400

20

1

Czy偶by by艂y to warto艣ci za wielkie? W 偶adnym razie, bo Majowie

pos艂ugiwali si臋 takimi liczbami jak 1280000000.

Dziewi臋tna艣cie oznaczano umieszczaj膮c nad trzema poziomymi kres-

kami cztery kropki, alejakiego symbolu u偶ywali Majowie na oznaczenie

dwudziestn? W ni偶szej kolumnie markowali zero, kt贸re zajmowa艂o

miejsce "zero jedynki", w wy偶szej jedynka oznacza艂a dwudziestk臋.

Czterdzie艣ci oznaczano umieszczaj膮c zero w najni偶szej kolumnie,

w kolejnej za艣 dwie kropki oznacza艂y "dwa razy dwadzie艣cia". Zobacz-

my, jak wygl膮da艂o to na poni偶szych przyk艂adach:

55 脷脛脛脛脛偶

艂 艂 (= 2 dwudziestki)

艂 .. 艂

艂 艂

膫脛脛脛脛麓

艂----艂

艂====艂 ( = 15 jedynek)

艂 艂

艛脛脛脛脛女

105 脷脛脛脛脛偶

艂 艂 (= 5 dwudziestek)

艂----艂

艂 艂

膫脛脛脛脛麓

艂 艂

艂----艂 ( = 5 jedynek)

艂 艂

艛脛脛脛脛女

816 脷脛脛脛脛偶

艂 艂 (= 2 czterechsetki)

艂 .. 艂

艂 艂

膫脛脛脛脛麓

艂 _ 艂

艂脕 艂 ( = 0 dwudziestek)

艂 艂

膫脛脛脛脛麓

艂 . 艂

艂----艂

艂====艂 ( = 16 jedynek)

艛脛脛脛脛女

18980 脷脛脛脛脛偶

艂 艂 (= 2 razy osiem tysi臋cy)

艂 .. 艂

艂 艂

膫脛脛脛脛麓

艂 艂 (= 7 czterechsetek)

艂 .. 艂

艂----艂

膫脛脛脛脛麓

艂 艂

艂....艂 ( = 9 dwudziestek)

艂----艂

膫脛脛脛脛麓

艂 艂

艂 _ 艂

艂脕 艂 ( = 0 jedynek)

艛脛脛脛脛女

Ten spos贸b zapisu jest prostszy ni偶 cokolwiek, co wymy艣li艂 Stary

艢wiat. Bo ani staro偶ytni Rzymianie, ani Grecy nie znali zera. Rzymianie

oznaczali liczby za pomoc膮 liter, zamiast 1848 pisali MDCCCXLVIII.

Tych szereg贸w nie mo偶na by艂o dodawa膰 do siebie umieszczaj膮c jeden

nad drugim, nie mo偶na ich te偶 by艂o ani mno偶y膰, ani dzieli膰. Do

przeprowadzania takich operacji rachunkowych brakowa艂o genialnego

w swojej prostocie zera, niezast膮pionego zar贸wno w systemie dziesi臋t-

nym, jak i dwudziestkowym. Europejczycy przej臋li zero oko艂o 700 roku

po Chr. od Arab贸w, kt贸rzy z kolei zawdzi臋czaj膮 je Hindusom - ci za艣

twierdz膮, 偶e sztuki liczenia nauczyli si臋 od "bog贸w".

Ko艂a czasu

O ile stosunkowo 艂atwo poj膮膰 systezn liczbowy Maj贸w, o tyle

zrozumienie ich kalendarza jest do艣膰 skomplikowane. Dawni Indianie

po艣wi臋cili mu ca艂膮 swoj膮 pasj臋, byli bowiem "op臋tani ide膮 mierzenia

czasu" [1].

Kalendarz regulowa艂 偶ycie Maj贸w po najdrobniejsze szczeg贸艂y.

Ustala艂 daty 艣wi膮t religijnych, okre艣la艂 wsp贸艂rz臋dne monstrualnych

budowli oraz wyznacza艂 aspekty przysz艂o艣ci Maj贸w. Kalendarz na-

dawa艂 porz膮dek przebiegowi stale powracaj膮cych zdarze艅 i zapewnia艂

艂膮czno艣膰 z Kosmosem.

Najmniejsz膮 stosowan膮 jednostk膮 kalendarzow膮 by艂 miesi膮c, licz膮-

cy 13 dni.

Spr贸bujmy zbli偶y膰 si臋 do tajemnicy za pomoc膮 metod wizualnych.

Wyobra藕my sobie miesi膮c Maj贸w jako ma艂e ko艂o o I 3 segmentach, na

kt贸rych wyryto cyfry od 1 do 13:

Rok liczy艂 20 miesi臋cy po 13 dni. Ka偶dy miesi膮c nazwany by艂

imieniem innego boga.

1 - Imix 11 - Chuen

2 - Ik 12 - Eb

3 - Akbal 13 - Ben

4 - Kan 14 - Ix

5 - Chicchan 15 - Men

6 - Cimi 16 - Cib

7 - Manik 17 - Caban

8 - Lamat 18 - Eznab

9 - Muluc 19 - Cauac

10 - Oc 20 - Ahau

Dwadzie艣cia miesi臋cy symbolizuje du偶e ko艂o o 20 segmentach,

opatrzonych nazwami z powy偶szej listy.

Je偶eli teraz zewn臋trzna strona ma艂ego ko艂a zaz臋bi si臋 z wewn臋trzn膮

stron膮 ko艂a du偶ego, to 13 razy 20 da rok licz膮cy 260 dni. "Dowcip"

polega na tym, 偶e w ci膮gu roku ani razu nie powtarza si臋 ta sama

kombinacja dzie艅-miesi膮c. Dlaczego?

Ma艂e ko艂o zaczyna si臋 obraca膰 z pozycji " 1 ", wielkie z pozycji "Imix"

- dla Maj贸w znaczy艂o to, 偶e maj膮 dzie艅 1 Imix. Nazajutrz by艂 2 Ik,

pojutrze 3 Akbal - i tak dalej.

Kiedy ma艂e ko艂o zetknie si臋 sektorem " 13" z sektorem wielkiego ko艂a

nazywanym "Ben", to dopiero po dwunastu kolejnych obrotach sektor

ma艂ego ko艂a oznaczony "1" spotka si臋 powt贸rnie z "Imix". Potem

wielkie ko艂o wykona znowu dziewi臋tna艣cie kolejnych obrot贸w - po

13/Ben nast臋puj膮: 1/Ix, 2/Men, 3/Cib...

W sumie 13 obrot贸w daje cykl 260 dni zwany przez Maj贸w tzolkin.

Tzolkin by艂 rokiem 艣wi臋tym, boskim, uwzgl臋dniaj膮cym daty wszystkich

rytua艂贸w religijnych. Do dzi艣 nie wyja艣niono, dlaczego Majowie przyj臋li

cykl roczny licz膮cy 260 dni.

Tzolkin zawiera艂 wy艂膮cznie dane dotycz膮ce religii, nie

uwzgl臋dnia艂 p贸r roku - nie m贸g艂 mie膰 zatem zastoso-

wania przy uprawie roli - Majowie u偶ywali wi臋c drugie-

go kalendarza zwanego huub. Huab mia艂 18 miesi臋cy po

20 dni ka偶dy. do kt贸rych dodawano pi臋膰 dni uzupe艂-

niaj膮cych: 360 + 5 = 365 dni. Podobnie jak w roku 艣wi臋-

tym tak偶e i w 艣wieckim miesi膮ce nazwano imionami

bog贸w, kt贸re brzmi膮 dzi艣 do艣膰 zabawnie: Imix, Ik, Kan,

Oc, Eb, Ben...

Nasze dwa ko艂a z臋bate nale偶y wi臋c uzupe艂ni膰 trzecim

- ko艂em roku 艣wieckiego o 365 sektorach. Niczym

w mechanicznej przek艂adni zaz臋biaj膮 si臋 one teraz z ko艂em

tzolkin.

Je艣li wielkie ko艂o czasu zacznie si臋 obraca膰, to oka偶e

si臋, 偶e wr贸ci ono do pozycji wyj艣ciowej dopiero po 18980

dniach. Dlaczego?

Na naszej przek艂adni dat臋 odczytujemy w nast臋puj膮cy spos贸b: 4 Ahau

(nazwa miesi膮ca w roku tzolkin) 8 Cumhu (nazwa miesi膮ea w roku

haab). Kolejnym dniem bgdzie wi臋c 5 tmix 9 Cumhu, nast臋pnym 6 Ik 10

Cumhu - i tak dalej. Potrzeba 18980 kolejnych pozycji, 偶eby trzy ko艂a

zamkn臋艂y sw贸j cykl. Je艣li 18980 dni podzielimy przez 365, otrzymamy 52

lata - cykl kalendar偶a Maj贸w! Tzolkin mia艂 260 dni. Je偶e艂i 18980

podzielimy przez 260, otrzymamY liczbg 73. CYkl kalendarza Maj贸w

sk艂ada艂 si臋 wi臋c z 52 lat ziemskich po 365 dni albo z 73 iat boskich po 260

dni. Maistyka stworzy艂a na okre艣lenie tego okresu specjalne poj臋cie

"calendar-round", "obr贸t kalendarzowy" - by艂a to cezura nadaj膮ca

okre艣lony rytm 偶ycia Maj贸w.

Dzie艅, W kt贸rym przybyli bogowie?

W rzeczywisto艣ci jednak kalendarz Maj贸w jest znacznie bardziej

skomplikowany ni偶 艣wiadczy艂aby ta uproszczona pr贸ba jego wyja艣-

nienia. Majom znany by艂 okres obiegu Ziemi doko艂a S艂o艅ca, kt贸ry

wyliczyli z niewyobra偶aln膮 dok艂adno艣ci膮 na 365,242129 dni. Majowie

wiedzieli, 偶e rok trwa nieco d艂u偶ej ni偶 365 dni i 偶e ich kalendarz nie jest

do艣膰 dok艂adny - co kilka lat trzeba go "przestawia膰".

W kalendarzu gregoria艅skim r贸偶nice korygujemy w nast臋puj膮cy

spos贸b: co cztery lata po 365 dni mamy rok przest臋pny, w kt贸rym

pojawia si臋 29 lutego -je艣li kto艣 przyszed艂 na 艣wiat w 贸w feralny dzie艅,

obchodzi urodziny tylko to cztery lata.

Korekta kalendarza Maj贸w nie by艂a taka prosta! Zgodnie z zawi艂ymi

obliczeniami dodawano ca 52 lata 13 dni, aby potem co ka偶de 3172 lata

odj膮膰 25 dni. To zrozumia艂e, kalendarz Maj贸w by艂 najdok艂adniejszym

kalendarzem 艣wiata - rok r贸偶ni艂 si臋 tam minimalnie od okresu obiegu

Ziemi doko艂a S艂o艅ca wyliczonego metodami astronomicznymi. Por贸w-

najmy:

kalendarz julia艅ski (do 1582 r. po Chr.) - 365,250000 dni

kalendarz gregoria艅ski {od 1582 r. po Chr.) - 365,242500 dni

kalendarz Maj贸w - 365,242129 dni

艣cis艂e wyliczenie astronomiczne: - 365,242198 dni.

Ale ka偶dy kalendarz tylko w贸wczas ma sens, kiedy ma dat臋 pocz膮t-

kow膮. Dat膮 zerow膮 naszego kalendarza, kalendarza Zachodu, jest rok

narodzin Chrystusa. Muzu艂manie rozpoczynaj膮 sw贸j kalendarz od

przyjazdu Mahometa z Mekki do Medyny w 622 roku po Chr.

Staro偶ytni Persowie liczyli lata "od pocz膮tku 艣wiata". Jaka data

stanowi pocz膮tek fenomenalnego kalendarza Maj贸w?

Ten wielki znak zapytania odbiera艂 sen ca艂ym pokoleniom badaczy.

Wszyscy byli zgodni tylko co do jednego - 偶e rachuba czasu

rozpoczyna艂a si臋 z艂owr贸偶bn膮 dat膮 4 Ahau 8 Cumhu, ten dzie艅 bowiem,

kt贸ry, jak wiemy, powtarza si臋 co 52 lata, stoi na pocz膮tku wszystkich

oblicze艅 kalendarzowych. Jak jednak nale偶y datowa膰 dzie艅 4 Ahau

8 Cumhu wed艂ug naszej rachuby czasu?

Do roku 1972 by艂o co najmniej szesna艣cie r贸偶nych hipotez okre艣-

laj膮cych dat臋 zerow膮. Liezono nawet z pomoc膮 komputer贸w, staraj膮c

si臋 ustali膰, jakie daty kalendarza Maj贸w odpowiadaj膮 datom naszej

rachuby czasu. Badacze jednak nadal proponuj膮 coraz to inne daty

zerowe:

Profesor Robert Henseling lokuje punkt zerowy na pocz膮tku czerwca

8498 roku prz. Chr. [2], jego kolega Arnost Dittrich dzi臋ki zastosowaniu

r贸wna艅 algebraicznych doszed艂 do kilku mo偶liwych wynik贸w - wszyst-

kie oscyluj膮 oko艂o 3000 roku prz. Chr. [3] 艢wiatowej s艂awy maista,

profesor Herbert J. Spinden, prowadzi艂 ze swoim nie mniej s艂ynnym

koleg膮 Johnem E.S. Thompsonem zaciek艂y sp贸r - Spinden twierdzi艂, 偶e

dat臋 zerow膮 nale偶y ustali膰 na 14 pa藕dziernika 3373 roku prz. Chr.,

tymczasem Thompson uwa偶a艂, 偶e mia艂o to miejsce 260 lat p贸藕niej, czyli

11 sierpnia 3114 roku prz. Chr. Kiedy maistyka uzna艂a za w艂a艣ciw膮 dat臋

ustalon膮 przez Thompsona, amerykanista A.L. Vollemaere zg艂osi艂

sprzeciw o艣wiadczaj膮c, 偶e data zerowa to dok艂adnie 16 wrze艣nia 3606

roku prz. Chr. [4] Wprawdzie hipotezy dotycz膮ce umiejscowienia

w czasie daty zerowej obejmuj膮 okres 5000 lat - od 8000 do 3000 roku

prz. Chr. - to jednak wszyscy uczestnicy sporu s膮 zgodni co dojednego:

wtedy nie by艂o jeszcze Maj贸w. Dlaczego wi臋c Majowie, spadkobiercy

jakiej艣 nieznanej przesz艂o艣ci, w艂a艣nie tam umiejscowili pocz膮tek swojego

kalendarza? Dla ich najdawniejszych przodk贸w o tej godzinie zero

musia艂o si臋 zdarzy膰 co艣 niezwykle wa偶nego.

Dotychczas nie pojawi艂 si臋 jeszcze na 艣wiecie kalendarz, na kt贸rego

pocz膮tek jego tw贸rcy wyznaczyliby dzie艅 fikcyjny. W艂a艣nie to jednak

przypisuj膮 Majom wszystkowiedz膮cy uczeni. Mi臋dzy hipotetycznymi

datami, jakie wymienia archeologia maistyczna, a pocz膮tkiem tego

kalendarza rozci膮ga si臋 ogromna przepa艣膰 - chyba nie do przebycia.

Dlaczego kalendarz Maj贸w wyprzedza o ca艂e tysi膮clecia ich epok臋? Kto

ustali艂 dat臋 pocz膮tkow膮? Na co wskazuje owa data? Czy by艂 to dzie艅,

w kt贸rym przybyli bogowie?

Gra milionami i miliardami

Przypomnijmy sobie potr贸jne tryby, na kt贸re sk艂ada si臋 ko艂o

z dwudziestoma cyframi oraz ko艂o tzolkin i ko艂o haab, tworz膮ce

tak zwany "calendar-roun,d", obejmuj膮cy 18980 dni albo 52 ziemskie

lata.

Dla nabrania rozp臋du dodajmy ko艂o czwarte, kt贸rego pierwszy z膮b

zaz臋bia si臋 z dat膮 zerow膮, 4 Ahau 8 Cumhu. Ko艂o to fachowcy nazywaj膮

"long-count", "d艂ugie wyliczenie" - jest to nazwa najw艂a艣ciwsza, bo

z obrot贸w tych czterech k贸艂 z臋batych wynikaj膮 cykle maj膮ce miliony

i miliardy lat. Oto zestawienie cykli Maj贸w:

1 kin = 1 dzie艅

1 unial = 20 dni

1 tun = 360 dni

1 katun = 7200 dni (20 tun贸w)

1 baktun = 144000 dni (20 katun贸w)

1 pictun = 2880000 dni (20 baktun贸w)

1 calabtun = 57600000 dni (20 pictun贸w)

Groteskowe jednostki czasu? Zapewne, ale Majowie operowali

jeszcze wi臋kszymi: kinchiltun liczy艂 sobie 3200000 tun贸w, alautun

64000000 tun贸w - a by艂o to, prosz臋 sobie tylko wyobrazi膰,

23040000000 dni albo 64109589 lat - liczby niewyobra偶alne, ale

Majowie stosowali je naprawd臋. Kilka inskrypcji si臋ga na 400 milion贸w

lat w przesz艂o艣膰.

Ale jak z tych gigantycznych cykli wy艂owi膰 okre艣lony dzie艅? Umo偶-

liwia艂y to "ko艂a czasu", poniewa偶 w ci膮gu 374440 lat na ka偶dy dzie艅

by艂o inne okre艣lenie - w sumie 136656000 okre艣le艅! M贸j s艂ynny rodak

Rafael Girard, wyr贸偶niony wysokimi odznaczeniami badacz historu

Maj贸w, kt贸ry ca艂e 偶ycie po艣wi臋ci艂 maistyce i mieszka艂 w艣r贸d Indian,

pisze:

"W dziedzinie matematyki, chronologii i astronomii Majowie prze-

wy偶szali nie tylko wszystkie ludy kontynentu ameryka艅skiego, lecz

r贸wnie偶 wszystkie cywilizacje Starego Swiata." [5]

To, co udowadniaj膮 badania, pokrywa si臋 z wypowiedziami Bia艂ego

Nied藕wiedzia, m膮drego s臋dziego plemienia Hopi z Arizony: Czas mia艂

dla Maj贸w warto艣膰 wieczno艣ci. W g艂臋bi mrocznej studni przesz艂o艣ci

Majowie mogli okre艣la膰 punkty czasowe zdarze艅 r贸wnie dok艂adnie, jak

dok艂adnie obraca艂y si臋 w przysz艂o艣膰 ko艂a czasu. Takim wydarzeniem

- le偶膮cym w dalekiej przysz艂o艣ci - by艂 dla Maj贸w powr贸t boga

Kukulcana, dla Aztek贸w powr贸t boga Quetzalcoatla.

Od pocz膮tku owej zamierzch艂ej przesz艂o艣ci - w kt贸rej nie by艂o jeszcze

Maj贸w - po ustalon膮 naukowo epok臋, w kt贸rej istnieli, up艂yn臋艂y

wed艂ug tego kalendarza ponad miliony lat. Nie uda艂o si臋 znale藕膰

odpowiedzi na pytanie, dlaczego Majowie pos艂ugiwali si臋 w swoich

obliczeniach, rozmy艣laniach i planach tak d艂ugimi okresami. Na

potrzeby 偶ycia codziennego, na przyk艂ad na potrzeby uprawy roli, ich

nie ko艅cz膮cy si臋 kalendarz wcale si臋 nie nadawa艂. Up艂yw czasu bez

pocz膮tku i ko艅ca m贸g艂 mie膰 znaczenie tylko wtedy, je偶eli cykle

utrwala艂yby daty zdarze艅 powtarzaj膮cych si臋 co tysi膮ce czy setki tysi臋cy

1at i dlatego nale偶a艂o je zachowywa膰 w pami臋ci przy pomocy kalen-

darzy. Moim zdaniem owe tak cz臋sto podziwiane i tak cz臋sto trak-

towane ze zdumieniem cykle kalendarzowe mia艂yby sens tylko z takiego

punktu widzenia.

Intermezzo

W艣r贸d mojej poczty znalaz艂 si臋 list opatrzony dat膮 15 marca 1981

roku. Naje偶ony cyframi pasowa艂 jak ula艂 do sytuacji, w jakiej si臋

znalaz艂em - studiowa艂em w艂a艣nie liczby Maj贸w [7]. Nadawc膮 by艂 dr S.

Kiessling z Akwizgranu. "Chyba co艣 ciekawego!" - zaznaczy艂 na

marginesie m贸 sekretarz. Nie znany mi pan dr Kiessling pisa艂, 偶e sp臋dzi艂

kilka lat w艣rod Indian w Peru i zajmowa艂 si臋 "dok艂adnie z punktu

widzenia nauki tak zwanym kalendarzem Maj贸w". Potem nast臋powa艂y

dane z kalendarzy tzolkin i haab, o kt贸rych pisa艂em przed chwil膮.

A偶 do tego ch艂odnego marcowego dnia 1981 roku nie dysponowa艂em

gruntown膮 wiedz膮 na temat kalendarza Maj贸w. Ostatnie zdanie listu

rozbudzi艂o jednak moj膮 ciekawo艣膰. Bada艅, kt贸re nie pr贸buj膮 okre艣li膰,

jaki naprawd臋 sens matematyczny le偶y u podstaw kombinacji dw贸ch

kalendarzy, nie mo偶na, wyra偶aj膮c si臋 delikatnie, okre艣li膰 mianem

naukowych. ''

Dr Kiessling nie podejrzewa艂, jak膮 burz臋 rozp臋ta艂 w moim umy艣le.

W ci膮gu dw贸ch dziesi臋cioleci udoskonali艂em swoje zmys艂y i okaza艂o si臋,

偶e mam szczeg贸lnego nosa do rozs膮dnych wyja艣nie艅, nawet je艣li

naukowcy uniwersyteccy b臋d膮 je uwa偶ali (jeszcze) za nienaukowe.

Si臋gn膮艂em wi臋c do sterty literatury maistycznej pi臋trz膮cej si臋 w moim

pokoju, aby sprawdzi膰 dane zawarte w li艣cie. Wszystko wygl膮da艂o do艣膰

rozs膮dnie. Do Akwizgranu wys艂a艂em list z dwoma pytaniami: Kim pan

jest? Dlaczego nie opublikuje Pan sam tego wystrza艂owego materia艂u.

Odpowied藕 wkr贸tce nadesz艂a:

"Serdecznie dzi臋kuj臋 Panu za list z 24 marca 1981. Jestem naukowcem

trze藕wo my艣l膮cym, nie zale偶y rni wi臋c na pisaniu prac popularnonauko-

wych, bo od moich czytelnik贸w wymagam obszernej wiedzy. Poza tym

jestem zm臋czony i nie chc臋 ju偶 po raz kt贸ry艣 rozprawia膰 si臋 z arogancj膮

i ignorancj膮 szkolarstwa... W艂a艣nie dlatego wysy艂am Panu w za艂膮czeniu

kilka fotokopii opisu jednej z moich koncepcji, zawieraj膮cej wyniki

bada艅 dawnych kultur. Mo偶e Pan tym dysponowa膰 wedle w艂asnego

uznania. Pa艅ski spos贸b pisania jest znacznie bardziej zrozumia艂y od

mojego. Poszczeg贸lne punkty koncepcji s膮 oparte na podstawach

naukowych i w ka偶dej chwili mo偶na je sprawdzi膰... Za艂膮czone materia艂y

s膮 bezp艂atne." [8]

Dowiedzia艂em si臋, 偶e dr Kiessling studiowa艂 kiedy艣 chemi臋 i metalur-

gi臋. Ju偶 w trakcie studi贸w w Dre藕nie natkn膮艂 si臋 na Kodeks Drezde艅ski:

"Uzna艂em, 偶e 艣wiat Maj贸w jest znacznie bardziej interesuj膮cy ni偶 moje

studia!" Przed drug膮 wojn膮 艣wiatow膮 wyjecha艂 d贸 Gwatemali, gdzie

ameryka艅ski archeolog J. Budge "wprowadzi艂 go na miejscu w kultur臋

Maj贸w". Mimo podj臋cia pracy w zawodzie Ea艂y czas ci膮gng艂o go do

Ameryki 艢rodkowej.

Mia艂em wi臋c teraz przed sob膮 plon jego pasjonuj膮cych bada艅.

Postawi艂em sobie za cel przedstawi膰 to, co skomplikowane, w spos贸b

mo偶liwie najprostszy - a jest to naprawd臋 trudne.

Genialny pomys艂 dr. Kiesslinga

Tzolkin i haab sk艂adaj膮 si臋 na "calendar-round", licz膮cy 18980 dni

albo 52 lata. Ko艂o tzolkin obejmuj膮ce 260 dnijest mniejsze od ko艂a haab,

maj膮cego 365 sektor贸w na 3贸5 dni. W ci膮gu 52 lat ko艂o haab obraca si臋

tylko 52 razy, gdy tymczasem ko艂o tzolkin musi wykona膰 73 obroty,

偶eby nie wypa艣膰 z gry. Ale w ci膮gu 52 lat ka偶demu z k贸艂 udaje si臋 jako艣

wype艂ni膰 plan:

52 x 365 =18980 dni 73 X 260 =18980 dni

Tzolkin by艂 kalendarzem 艣wi臋tym, boskim, bezjakiejkolwiek warto艣ci

praktycznej - 73 lala boskie odpowiada艂y 52 latom ziemskim.

W okresie tych 52 lat, zgodnie z odEzytanymi hieroglifami, na

firmamencie dziesi臋膰 razy ukazywali si臋 okre艣leni bogowie o nader

skomplikowanych imionach - co 52 lata obawiano si臋 powrotu tych

strasznych istot [9]. Je偶eli w trakcie owych 52 lat (18980 dni) bog贸w

by艂o wida膰 na firmamencie dziesi臋膰 razy, to logiczne jest, 偶e w ci膮gu 5,2

roku (1898 dni) tylko raz. Dr Kiessling zada艂 sobie pytanie: Co

pojawia艂o si臋 wi臋c co 5,2 roku (albo co 1898 dni) na niebie? Kometa?

Statek kosmiczny? Boska planeta Wenus? Zaciekawiony badacz skru-

pulatnie sprawdzi艂 wszystkie dane orbit planet Ukladu S艂onecznego

i poczyni艂 zadziwiaj膮ce spostrze偶enie:

OKRES OBIEGU PLANET WOK脫艁 S艁O艃CA

W dniach ziemskich: W latach ziemskich:

Merkury 88 0,24

Wenus 225 0,62

Ziemia 365 1,00

Mars 687 1,88

Planeta X 1898 5,20

---------------------------------------------------------------------

Jowisz 4329 11,86

Je艣li spojrzymy na schemat Uk艂adu S艂onecznego, od razu rzuci nam

si臋 w oczy wielka luka mi臋dzy Marsem a Jowiszem. Porusza si臋 tam

doko艂a S艂o艅ca zgodnie z prawami Keplera olbrzymia, widoczna tylko

przez teleskop gromada niewielkich cia艂 niebieskieh zwanych planetoi-

dami. Je偶eli za艂o偶ymy, 偶e planetoidy te s膮 szcz膮tkami jakiej艣 planety, to

b臋dzie mo偶na obliczy膰, 偶e planeta owa, w czasie kiedy stanowi艂a ca艂o艣膰,

wykonywa艂a jeden obr贸t wok贸艂 S艂o艅ca w ci膮gu 1898 dni, czyli dok艂adnie

5,2 roku ziemskiego!

Z tego punktu widzenia kombinacja kalendarza tzolkin i haab by艂aby

nieprzypadkowa - okre艣la艂aby dok艂adny okres obiegu Planety X wo-

k贸艂 S艂o艅ca. Okre艣la艂aby zarazem nie tylko to -1898 dni razy 10, r贸wna

si臋 18980 dni (52 lata), a co 52 lata Planeta X znajdowa艂a si臋 najbli偶ej

naszej planety. Tego w艂a艣nie dnia dzieci Ziemi obawia艂y si臋 przybycia

bog贸w i dlatego przed up艂ywem cyklu kalendarzowego narasta艂o w艣r贸d

Maj贸w takie napi臋cie. Z tego powodu co ka偶de 52 lata ze strachem i ze

szczeg贸ln膮 uwag膮 obserwowano niebo - oczekiwano pojawienia si臋

boga Kukulcana albo Quetzalcoatla. Zbieganie si臋 dat boskiego

kalendarza tzolkin i ziemskiego haub w 18980 dniu zwiastowa艂o

niebezpiecze艅stwo. Istoty pozaziemskie i Ziemianie przygotowywali si臋

do spotkania na najwy偶szym szczeblu.

Nie daruje mi si臋 na pewno, 偶e napisa艂em "razy 10" - Majowie nie

mogli zna膰 tego poj臋cia, bo stosowali system dwudziestkowy. Majowie

jednak nie pisali liczby 18980 tak jak my, tylko pracowicie budowali

sw贸j "s艂upek", inn膮 drog膮 dochodz膮c do tego samego rezultatu

- r贸wnie偶 ta liczba m贸wi艂a o dziesi臋ciokrotnym pojawieniu si臋 bog贸w

na niebie.

Serdeczne dzi臋ki, panie doktorze Kiessling!

Powa偶ne igraszki Maj贸w z liczbami

Od dziesi臋cioleci w艣r贸d archeolog贸w jak widmo kr膮偶y pytanie, co te偶

rnog艂a oznacza膰 magiczna liczba 260 z kalendarza tzolkin. W jaki spos贸b

"dzicy" Indianie wpadli na pomys艂 stworzenia boskiego kalendarza,

kt贸ry mia艂 260 dni? "Prawdopodobnie liczba ta mia艂a symbolizowa膰

zwi膮zki nieba z cz艂owiekiem" - twierdzi profesor Wilhelmy w swojej

pracy 艢wiat i 艣rodowisko Maj贸w [1]. Liczba ta jednak m贸wi nie tylko

o tym - na 260 dni kalendarza tzolkin sk艂ada艂o si臋 20 miesi臋cy po 13 dni.

"Dwadzie艣cia" jest dla Maj贸w liczb膮 podstawow膮. Na "dwadzie艣cia"

w j臋zyku Maj贸w m贸wiono uinic - s艂owo to znaczy艂o te偶 cz艂owiek. Boscy

mistrzowie, kt贸rym Indianie zawdzi臋czaj膮 ogromn膮 wiedz臋 matematy-

czn膮, nauczali stosuj膮c genialne uproszezenie - system dwudziest-

kowy (uinic) by艂 podstaw膮 oblicze艅 stosowanych przez cz艂owieka

(uinic), kt贸ry z kolei m贸g艂 si臋 go nauczy膰 na dziesi臋ciu palcach r膮k

i dziesi臋ciu n贸g.

Mars i Wenus idealnie pasuj膮 do kalendarza 艣wi臋tego, licz膮cego 260

dni - synodyczny obieg Marsa trwa 780 dni albo trzy cykle

[Synodyczny obieg - okres mi臋dzy dwoma takimi samymi po艂o偶eniami planety

wzgl臋dem S艂o艅ca, obserwowanymni z Ziemi.]

kalendarzowe po 260 dni ! Na jeden synodyczny obieg wenus potrzebuje

584 dni. Majowie zadawali sobie pytanie, ile razy Wenus musi okr膮偶y膰

S艂o艅ce, 偶eby pojawi膰 si臋 zn贸w jako Gwiazda Zaranna. Najmniejsz膮

jednostk膮 jest 4. Najbardziej znany maista, sir John Eric Thompson

podaje nast臋puj膮ce wyliczenie:

"584 podzielone przez 4 r贸wna si臋 146, z kolei 146 razy 260 r贸wna si臋

37960. Bogowie Wenus i dwustusze艣膰dziesi臋ciodniowych cykli docie-

rali wi臋c na to samo miejsce odpoczynku pn 37960 dniach, co r贸wna

si臋 65 obiegom WenLrs i 146 okresom po 21,0 dni." [6]

Liczba 37960 by艂a dla Maj贸w liczb膮 艣wi臋t膮 w ko艂ach czasu. Po 37960

dniach podr贸偶y bogowie dotarli do "wielkiego miejsca odpoczynku".

Je艣li 37960 podzielimy przez 1898 (liczba dni obiegu Planety X wok贸艂

S艂o艅ca), otrzymamy liczb臋 podstawow膮 - 20. Dlaczego Majowie

komplikowali sobie 偶ycie, operuj膮c r贸wnocze艣nie dwoma kalendarza-

mi? Wystarczy艂by im przecie偶 ziemski kalendarz haab maj膮cy 365 dni.

Je偶eli wiedzieli - ze starych przekaz贸w b膮d藕 dzi臋ki trwaj膮cym przez

wieki obserwacjom nieba - 偶e co ka偶de 52 lata bogowie zbli偶aj膮 si臋

najbardziej do Ziemi, to przecie偶 nie wymaga艂o to doprawdy stosowania

specjalnego 艣wi臋tego kalendarza tzolkin o 260 dniach. A mo偶e jednak?

Podejmuj膮c pr贸b臋 wyja艣nienia tego problemu zaproponuj臋 teori臋,

kt贸ra nam uprzytomni, co mog膮 kry膰 w sobie liczby.

Przypu艣鈥歮y, 偶e za艂oga ziemskiego statku kosmicznego l膮duje na

odleg艂ej planecie, kt贸rej okres obiegu doko艂a S艂o艅ca jest zupe艂nie inny

ni偶 naszej B艂臋kitnej Planety. Rok na tej planecie trwa kr贸cej ni偶 na

Ziemi, poza tym hipotetyczna Planeta X obraca si臋 wolniej wok贸艂

w艂asnej osi, d艂ugo艣膰 dnia nie b臋dzie wi臋c taka sama jak dhzgo艣膰 dnia

ziemskiego.

Kosmonauci maj膮 na r臋ku najnowocze艣niejsze przyrz膮dy do pomiaru

czasu. Mog膮 wprowadzi膰 do pami臋ci tych czasomierzy okres obiegu

planety wok贸艂 S艂o艅ca. Odt膮d ich chronometry s膮 przystosowane do

dw贸ch niezale偶nych system贸w pomiaru czasu - czasu ziemskiego

i czasu Planety X. Wed艂ug nowego czasu kosmonauci b臋d膮 wiedzie膰, ile

godzin pozosta艂o do zmroku i jak d艂ugo b臋dzie trwa艂a lodowata noc.

W trakcie d艂u偶szego pobytu dowiedz膮 si臋 o kolejno艣ci up艂ywaj膮cych dni,

kiedy nadejdzie wiosna i kiedy trzeba b臋dzie obsia膰 pola...

Ale nawet w niezmierzonych otch艂aniach Kosmosu i na odleg艂ej

planecie astronauci pozostan膮 sob膮: dzie膰mi Ziemi. Metabolizm ich

organizm贸w b臋dzie przebiega艂 nadal wed艂ug rytmu proces贸w zachodz膮-

cych na Ziemi, urodziny b臋d膮 obehodzi膰 wed艂ug ziemskiej rachuby

czasu - kiedy kto艣 z nich, 偶yj膮cy zgodnie z nowymi prawami pomiaru

czasu, zechce si臋 dowiedzie膰, ile ma lat, zapyta o lata ziemskie. Je偶eli

grupa kosmonaut贸w b臋dzie mia艂a ochot臋 obehodzi膰 Bo偶e Narodzenie,

to b臋dzie je 艣wi臋ci膰 wedle ziemskiej rachuby czasu, czyli 25 grudnia,

艣piewaj膮c "B贸g si臋 rodzi". Korki od szampana za艣 -je偶eli b臋d膮 go mieli

w zapasie - wystrzel膮 w Sylwestra i wszystkim b臋dzie oboj臋tne, co o tej

dacie powie kalendarz Planety X.

Ale naszych kosmonaut贸w dr臋czy fatalny dylemat - musz膮 偶y膰

i pracowa膰 stosuj膮c dwa kalendarze. To prawie schizofrenia. Kalendarz

ziemski do niczego w艂a艣ciwie si臋 na tej planecie nie nadaje, jest

ca艂kowicie bezu偶yteczny - kosmonauci musz膮 teraz 偶y膰 pos艂uguj膮c

si臋 obcym sobie kalendarzem dostosowanym do warunk贸w nowej

planety.

Niech hipotetyczna planeta wykonuje jeden obr贸t wok贸艂 S艂o艅ca

w czasie 1898 dni. Ale czymjestjeden dzie艅? Rotacj膮 planety wok贸艂 osi,

rozpoczynaj膮c膮 si臋 i ko艅cz膮c膮 w po艂udnie. Za艂贸偶my, 偶e jeden dzie艅 na

Planecie X odpowiada 7,3 dnia ziemskiego. Dlaczego w艂a艣nie 7,3

- dlaczego nie 5,6 albo 11,8 dnia ziemskiego? Poniewa偶 liczba 73 by艂a

艣wi臋t膮 liczb膮 Maj贸w! Przypomnijmy sobie, 偶e przecie偶 73 lata 艣wi臋te

dope艂nia艂y cykl kalendarzowy, a jedna dziesi膮ta tej liczby - czyli 7,3

- wi膮za艂a si臋 z 偶yciem codziennym bog贸w. Rotacja Planety X trwaj膮ca

7,3 dnia ziemskiego oznacza艂aby, 偶e planeta bog贸w obraca si臋 wok贸艂

w艂asnej osi o wiele wolniej od Ziemi. Ob艂臋dna utopia? Nie, rzeczywis-

to艣膰: Merkury obraca si臋 wok贸艂 w艂asnej osi w czasie 88, Wenus w czasie

243 dni ziemskich, a Mars w czasie 24 godzin i 37 minut. Rotacji Jowisza

i innych pozosta艂ych planet nie poznano dotychczas dok艂adnie.

Jeden dzie艅 na Planecie X trwa艂by wi臋c 7,3 dnia ziemskiego. W ci膮gu

1898 dni ziemskich Planeta X wykona pe艂ny obr贸t doko艂a S艂o艅ca. Ile dni

b臋dzie mia艂 rok na tej planecie?

1898 : 7,3 = 260 dni

Tzolkin zawsze si臋 zgadza. "By膰 mo偶e B贸g stosowa艂 przypadek

zamiast pseudonimu, kiedy nie chcia艂 si臋 pod czym艣 podpisa膰" - ma-

wia艂 Anatol France (1844-1924).

W kombinacji kalendarzy tzolkin i huab nie ma miejsca na przypadki.

Wprawdzie w spos贸b matematycznie zakodowany, ale zrozumia艂y dla

ludzi dalekiej przysz艂o艣ci bogowie zdeponowali u praprzodk贸w Maj贸w

informacje o swojej planecie. R贸wnanie by艂o proste: 73 latom boskim

odpowiada艂y 52 lata ziemskie.

Pozaziemscy nauczyciele przekazali r贸wnie偶 przodkom Maj贸w do-

k艂adne dane dotycz膮ce orbit planet Uk艂adu S艂onecznego oraz - zawar-

t膮 w Kodeksie Drezderiskim - list臋 wszystkich za膰mie艅 S艂o艅ca i Ksi臋偶y-

ca, jakie nast膮pi膮 w przysz艂o艣ci.

Czy przybysze chcieli za pomoc膮 tej ogromnej wiedzy umocni膰 w艂adz臋

ustanowionych przez siebie w艂adc贸w-kap艂an贸w? A mo偶e nie kap艂an贸w,

lecz ich nieznanych przodk贸w? Czy w艣r贸d prostego ludu chcieli

wykorzeni膰 strach przed niepoj臋tymi zjawiskami przyrody? Niezliczone

pytania "dlaczego?" i "po co?", dotycz膮ce kalendarzy pozostaj膮 nadal

bez odpowiedzi, zasadniczy cel jednak wydaje si臋 jasny: p贸藕niejsze, du偶o

p贸藕niejsze pokolenia b臋d膮 musia艂y si臋 zaj膮膰 tymi tajemniczymi, cz臋sto-

kro膰 zdumiewaj膮co dok艂adnymi systemami pomiaru czasu.

Psycholodzy z innej planety nie pope艂nili b艂臋du. Na ca艂ej kuli

ziemskiej m膮drzy ludzie ju偶 od stu lat staraj膮 si臋 zgry藕膰 twardy orzech

tajemniczych zagadek. Jak dot膮d mi艂osierni denty艣ci musieli im wstawi膰

na powr贸t w usta otwarte ze zdumienia wiele utraconych z臋b贸w. C贸偶

bowiem naprawd臋 znacz膮 owe ob艂臋dne cykle - kalabtun maj膮cy

5760000 dni czy kinchiltun licz膮cy dni 1152000000? A czy w og贸le

mo偶na sobie wyobrazi膰 wielko艣膰 cyklu alautun, obejmuj膮cego

23040000000 dni?

Gdyby stosowa膰 ziemsk膮 rachub臋 czasu, tworzenie takiego kalen-

darza nie mia艂oby najmniejszego sensu. Najbardziej dumna dynastia

ciekawa czasu swojego trwania nie uzurpowa艂aby sobie prawa do

zasiadania na tronie po up艂ywie jednego alautun, czyli 64109589 lat

- zapewne by jej to ju偶 nie interesowa艂o, a je艣li nawet, to zadowoli艂aby

si臋 wyliczeniami szacunkowymi. Od dworskich astronom贸w nie 偶膮da si臋

przecie偶 rachunk贸w dok艂adnych co do roku czy co do dnia. Czy偶by wi臋c

by艂a to tylko igraszka p艂yn膮ca z czystej rado艣ci zajmowania si臋

matematyk膮?

Na pewno nie, bo mitologia Maj贸w przyporz膮dkowywa艂a - co

jeszcze zobaczymy - rytmom cykli kalendarzowych okre艣lone czynno-

艣ci bog贸w. Na przyk艂ad po up艂ywie 104 lat ziemskich, czyli 37960

ziemskich dni, bogowie dotarli po d艂ugiej podr贸偶y do "wielkiego

miejsca odpoczynku".

Dlaczego wyruszyli w tak d艂ug膮 podr贸偶? Sk膮d przybyli? By膰 mo偶e

z by艂ej Planety X, kt贸ra eksplodowa艂a pozostawiaj膮c po sobie grup臋

planetoid? Dok膮d chcieli dotrze膰? Czy zatrzymali si臋 na "wielkim

parkingu" jednej z planetoid?

Przepe艂niona przestrze艅 niczyja

W noc sylwestrow膮 1800 roku Giuseppe Piazzi (1746-1826), mnich

zakonu teatyn贸w, a zarazem astronom i dyrektor obserwatori贸w

astronomicznych w Palermo i w Neapolu, siedzia艂 przy teleskopie

w trakcie rutynowych obserwacji nieba. Pracowa艂 nad stworzeniem

nowego katalogu gwiazd. W pewnej chwili w polu widzenia znalaz艂 si臋

niewielki obiekt, z jakim astronom jeszcze nigdy si臋 nie zetkn膮艂 - tak

Piazzi odkry艂 pierwsz膮 niewielk膮 planet臋, planetoid臋 Ceres. Carl

Friedrich Gauss (1771-1855), jeden z najwi臋kszych matematyk贸w

i astronom贸w wszechczas贸w, obliczy艂 orbit臋 tej planetoidy, kt贸ra

wkr贸tce przesta艂a by膰 widoczna. W latach 1802-1807 zarejestrowano

kolejne planetoidy - Pallas, Juno i Vest臋. W 1845 roku niemiecki

astronom-amator W.P. Hencke wy艣ledzi艂 pi膮t膮 planetoid臋. Od tego

czasu poznano ich tak wiele, 偶e kolejne wci膮ga si臋 do rejestru nie nadaj膮c

im nazw, lecz numery. Og贸ln膮 liczb臋 poznanych planetoid ocenia si臋 na

ponad 400 tysi臋cy.

Jeszcze przed nadej艣ciem owej pami臋tnej sylwestrowej nocy 18Q0

roku astronomowie zwr贸cili uwag臋, 偶e mi臋dzy orbit膮 Marsa a orbit膮

Jowisza rozci膮ga si臋 w Uk艂adzie S艂onecznym wielka luka, licz膮ca 480

mln kilometr贸w. Podejrzewano, 偶e w owym pustym miejscu co艣 jest

- poszukiwania nie zosta艂y uwie艅czone powodzeniem. Ale gdy tylko

w minionym stuleciu uda艂o si臋 "zaaresztowa膰" ponad czterysta kos-

micznych male艅stw, rojowisko podzielono na grupy. Planetoidy okre艣la

si臋 niekiedy mianem asteroid - asteroidy jednak by艂yby raczej od艂am-

kami gwiazd, nawet greckie s艂owo asteroeides znaczy "podobny do

gwiazdy". Planetoida natomiast jest male艅k膮 planet膮. Nie dajmy si臋

jednak zwariowa膰 z powodu problem贸w j臋zykowych! Dzisiaj znane s膮

ju偶 orbity ponad 2000 tych male艅kich planet, na tej podstawie obliczono

ich 艣rednice. Najwi臋ksza z nich, Ceres, ma 770 km 艣rednicy, Pallas 452

km, Vesta 393, Psyche 323 km... S膮 to wi臋c niez艂e kawa艂ki ska艂y, cho膰

zdarzaj膮 sig te偶 karze艂ki o 艣rednicy 1 km, a nawet male艅stwa wielko艣ci

pi艂ki futbolowej.

Hipotezy dotycz膮ce powstania planetoid budz膮 wiele kontrowersji.

Najpierw przypuszczano, 偶e planetoidy s膮 od艂amkami meteoryt贸w,

kt贸re nie sp艂on臋艂y do ko艅ca w trakcie przechodzenia przez atmosfer臋.

Potem pojawi艂a si臋 idea, 偶e s膮 to odpryski materii s艂onecznej, kt贸re na

skutek zaburze艅 spowodowanyeh oddzia艂ywaniami grawitacyjnymi

Jowisza nie mog膮 si臋 uformowa膰 w wi臋ksz膮 planet臋. My艣l, 偶e mog艂oby

chodzi膰 o szcz膮tki planety wi臋kszej, wkr贸tce zarzucono. Astronomowie

obliczyli mianowicie, 偶e masa wszystkich planetoid nie wystarczy艂aby

na stworzenie prawdziwej planety. Przyjmuje si臋, 偶e masa wszystkich

planetoid wynosi od trzech do sze艣ciu trylion贸w ton. W por贸wnaniu

[Trylion - milion x milion x milion, czyli 1018]

z mas膮 Ziemi r贸wn膮 5,9742 x 1024 kg jest to w istocie za ma艂o.

Ale zarzut ten opiera si臋 na bardzo s艂abych podstawach. Bo planeta

sk艂ada si臋 nie tylko z materii sta艂ej.

Skorupa ziemska jest bardzo cienka, p艂ywa na roz偶arzonej, p艂ynnej

skale, poniewa偶 w j膮drze Ziemi panuje temperatura oko艂o 4000艡C.

Dwie trzecie powierzchni Ziemi zajmuj膮 wody, podstawa kontynent贸w

natomiast sk艂ada si臋 z materia艂u o bardzo r贸偶nej g臋sto艣ci. Gdyby dosz艂o

do eksplozji naszej dzielnej B艂臋kitnej Planety, to od艂amki szalej膮ce po

Uk艂adzie S艂onecznym nie zdo艂a艂yby dzi臋ki sile swej grawitacji przyci膮g-

n膮膰 si臋 i na powr贸t uformowa膰 w planet臋. Wi臋ksze od艂amy mog艂yby

spa艣膰 na inne cia艂a niebieskie, a nawet wyj艣膰 z Uk艂adu S艂onecznego.

Profesor Harry O. Ruppe nie wyklucza, 偶e planetoidy by艂y kiedy艣

planet膮, kt贸ra "zosta艂a zniszczona na skutek jakiej艣 katastrofy",

i uwa偶a, 偶e ta planeta "mog艂a by膰 nawet do艣膰 du偶a", o ile po katastrofie

"wi臋ksza cz臋艣膰 jej materu opu艣ci艂a Uk艂ad S艂oneczny". [11]

Istnieje jeszcze jeden pow贸d [12], kt贸ry m贸g艂by 艣wiadczy膰 o praw-

dziwo艣ci hipotezy m贸wi膮cej o eksplozji planety: planetoidy dysponuj膮

zbyt du偶膮 energi膮 w艂asn膮! Gdyby planetoidy powstawa艂y w trakcie

miliard贸w lat z py艂u kosmicznego, albo gdyby by艂y to od艂amki

meteoryt贸w, przyby艂ych do Uk艂adu S艂onecznego z otch艂ani Kosmosu,

to owe kilkaset tysi臋cy obiekt贸w mia艂oby inne orbity ni偶 obecnie.

Porusza艂yby si臋 one znacznie wolniej i w ko艅cu dosta艂yby si臋 w stref臋

grawitacji Jowisza. Fakt, i偶 planetoidy dysponuj膮 energi膮 w艂asn膮, jest

dowodem potwierdzaj膮cym hipotez臋 o eksplozji planety. Mo偶liwe

jednak jest r贸wnie偶 to, 偶e "nast膮pi艂a kolizja wielkiej komety z mniejsz膮

planet膮" [13]. Ale prawdopodobie艅stwo takiej kolizjijest tak niewielkie,

偶e hipotez臋 t臋 mo偶na odrzuci膰. Nie podejmuje si臋 ju偶 na jej temat

powa偶niejszych dyskusji.

Apocalypse now!

Czy wobec tak oczywistych objaw贸w bezradno艣ci nauki wolno nie

uwzgl臋dni膰 mo偶liwo艣ci, 偶e Planeta X zosta艂a by膰 mo偶e zniszczona przez

przedstawicieli inteligencji pozaziemskiej?

Nam, dzieciom ko艅ca XX wieku, wbija si臋 codziennie do g艂owy, 偶e

mo偶liwe jest ju偶 zniszczenie naszej planety, 偶e nauka doprowadzi艂a do

powstania straszliwych rodzaj贸w broni, kt贸re wojskowi trzymaj膮 in

petto. Gdyby broni tych u偶y膰, apokaliptyczny wybuch rozerwa艂by glob

ziemski na kawa艂ki.

Czy偶 nie odczuwamy obaw przed maj膮c膮 kiedy艣 nast膮pi膰 nieunik-

nion膮 katastrof膮, czy obawa ta nie obci膮偶a naszego 偶ycia bezustann膮

trosk膮, nie parali偶uje my艣li o przysz艂o艣ci? A mo偶e 贸w strach, jest nie

tylko eiektem dzia艂ania 艣rodk贸w masowego przekazu, mo偶e tkwi w nas

samych jako atawistyczne wspomnienie zdarzenia z dalekiej przesz艂o-

艣ci? A mo偶e te wspomnienia maj膮 by膰 ostrze偶eniem przed tym, co mo偶e

nast膮pi膰?

Czy ludzie naucz膮 si臋 偶y膰 nie zwracaj膮c uwagi na r贸偶nice pogl膮d贸w?

Czy ideolodzy zdo艂aj膮 zrozumie膰, 偶e jednego 艣wiatopogl膮du, kt贸ry ma

zbawi膰 ludzko艣膰, nie mo偶na przedk艂ada膰 nad inny. Czy rewolucjoni艣ci

zrozumiej膮, 偶e ka偶dy przewr贸t zawiera w sobie zarodek kolejnej

rewolucji, bo d艂awi wolno艣膰 ludzi my艣l膮cych inaczej? Kiedy zro-

zumiemy, 偶e ka偶da wojna religijnajestjedn膮 wojn膮 za wiele? Czy stanie

si臋 wreszcie popularny pogl膮d, 偶e w nast臋pnej wojnie nie b臋dzie ju偶

zwyci臋zc贸w - pozostawi ona po sobie niewielu 偶ywych? "Musz臋

przyzna膰, 偶e cz艂owiekowi chodzi nie tyle o to, 偶eby prze偶y膰, czy 偶eby

uda艂o si臋 prze偶y膰 ludzko艣ci, ile o zniszczenie przeciwnika" - twierdzi艂

u kresu swego 偶ycia angielski filozof Bertrand Russel (1872-1970).

Owa bezmy艣lno艣膰 mo偶e doprowadzi膰 ludzko艣膰 do przera偶aj膮cej,

ostatecznej katastrofy - do eksplozji naszego globu. Czy w贸wczas

niewielkiej grupce ludzi m膮drych i przewiduj膮cych uda si臋 salwowa膰

ucieczk膮 - by膰 mo偶e na Marsa? Albo na jakie艣 inne "wielkie miejsce

odpoczynku" we Wszech艣wiecie? Czy w tysi膮ce lat po straszliwej

katastrofie potomkowie uciekinier贸w z B艂臋kitnej Planety b臋d膮 zadawa膰

sobie pytanie, dlaczego tam, gdzie kiedy艣 by艂a ich rodzinna Ziemia,

kr膮偶膮 teraz planetoidy - nast臋pna grupa obok pozosta艂ych po

zniszczonej wybuchem Planecie X ? Czy i wtedy ludzie b臋d膮 m臋drkowa膰,

jak powsta艂 贸w r贸j? Czy kto艣 powa偶y si臋 komentowa膰 oczywiste fakty

albo czy historia powt贸rzy si臋 - ju偶 poza Ziemi膮 - w przestrzeni

mi臋dzygwiezdnej ?

Planetoidy zgrupowane mi臋dzy orbitami Marsa a Jowisza istniej膮, ja

za艣 reprezentuj臋 pogl膮d, 偶e s膮 to szcz膮tki Planety X, kt贸ra kiedy艣

obraca艂a si臋 wok贸艂 S艂o艅ca w ci膮gu 1898 dni ziemskich... i by艂a planet膮

bog贸w. Ale mo偶na sobie te偶 wyobrazi膰, 偶e planetoidy by艂y tam na d艂ugo

przed przybyciem istot pozaziemskich do Uk艂adu S艂onecznego. Mo偶e

istnia艂a planetoida na tyle du偶a, 偶e istnty te wybra艂y j膮 na "wielkie

miejsce odpoczynku" dla macierzystego statku kosmicznego i przed-

si臋bra艂y stamt膮d wyprawy na Ziemi臋? Czy potem niebia艅skie istoty

pok艂贸ci艂y si臋 - wspomina o tym wiele przekaz贸w - i zniszczy艂y przed

odlotem swoj膮 planetarn膮 baz臋 wypadow膮? "Nie ma rzeczy tak

cudownych, aby nie by艂y prawdziwe" - mawia艂 ju偶 wielki Micha艂

Faraday (1791-1867).

Profesor Papagiannis wskazuje na w艂a艣ciwy 艣lad

Od 27 wrze艣nia do 2 pa藕dziernika 1982 roku odbywa艂 si臋 w Pary偶u

XXXIII Kongres Mi臋dzynarodowej Federacji Astronautycznej. Og贸l-

nie szanowany prof. Papagiannis z uniwersytetu w Bostonie wyg艂osi艂

tam sensacyjny wyk艂ad o "Konieczno艣ci zbadania planetoid" [14].

Uczony, kt贸ry by艂 przewodnicz膮cym Kongresu, zaprezentowa艂 w贸w-

czas idee, kt贸re - powiem skromnie - mog艂y wyj艣膰 spod mojego pi贸ra.

Profesor Papagiannis stwierdzi艂 mianowicie, 偶e w zasadzie istniej膮

dwie mo偶liwo艣ci rozwa偶ania problemu rozprzestrzeniania si臋 inteligen-

cji we Wszech艣wiecie:

- albo Galaktyka by艂a kolonizowana i w proces ten w艂膮czono tak偶e

Uk艂ad S艂oneczny. . .

- albo Uk艂ad S艂oneczny nie by艂 kolonizowany. W贸wczas jednak nie

by艂aby r贸wnie偶 kolonizowana pozosta艂a cz臋艣膰 Drogi Mlecznej,

poniewa偶 nie istnia艂a tam 偶adna cywilizacja na stopniu rozwoju

tak wysokim, aby zapocz膮tkowa膰 ten proces. Znaczy艂oby to, 偶e

Ziemianie s膮 jednymi z niewielu reprezentant贸w - by膰 mo偶e

jedynymi reprezentantami inteligentnego 偶ycia we Wszech艣wiecie.

Oczywi艣cie profesor przedstawi艂 to resume dopiero po zademonst-

rowaniu na modelach matematycznych, ile czasu potrzebuje cywilizacja

na doj艣cie do stopnia rozwoju pozwalaj膮cego na rozprzestrzenianie si臋

we Wszech艣wiecie. Papagiannis wyja艣ni艂, 偶e konsekwencj膮 tej hipotezy

jest sugestia, aby rozpocz膮膰 poszukiwania 艣lad贸w istot pozaziemskich

przede wszystkim w Uk艂adzie S艂onecznym.

U艂atwi艂oby to ogromnie poszukiwania innych cywilizacji galaktycz-

nych - dotychczas na sygna艂y radiowe nieznanych form inteligencji

czekano nakierowawszy anteny na miliony r贸偶nych gwiazd, oddalonych

niekiedy o setki lat 艣wietlnych. Znacznie rozs膮dniej by艂oby zrealizowa膰

postulat prof. Papagiannisa: 艣lad贸w istot pozaziemskich nale偶y szuka膰

w granicach Uk艂adu S艂onecznego. W艂a艣nie o to walcz臋 od dwudziestu

pi臋ciu lat.

Poszukiwania te musz膮, jak twierdzi Papagiannis, obj膮膰 planetoidy,

wielce prawdopodobne bowiem jest, 偶e przedstawiciele cywilizacji

pozaziemskiej zatrzymali si臋 najpierw w艂a艣nie tam.

Dlaczego ?

W trakcie d艂ugiej podr贸偶y w przestrzeni mi臋dzygwiezdnej zu偶ywa si臋

bardzo wiele energii. Do jej uzupe艂nienia nie mo偶na wykorzystywa膰

energii s艂onecznej, bo w otch艂ani Wszech艣wiata jest ona nieskuteczna.

W gr臋 wchodz膮 tylko 藕r贸d艂a energii, kt贸rych podstaw膮 s膮 surowce

naturalne. 呕eby pozyska膰 uran, istoty pozaziemskie potrzebowa艂y rudy

uranowej. Nawet je偶eli macierzysty statek kosmiczny by艂 nap臋dzany

silnikiem j膮drowym, dla kt贸rego materia艂ami wyj艣ciowymi by艂y wod贸r

i hel, to najpierw trzeba by艂o uzyska膰 surowce, potem wydoby膰 z nich

wod贸r i hel, a potem je odpowiednio zmodyfikowa膰. W grupach

planetoid znajduj膮 si臋 wszystkie surowce naturalne, mo偶na je tam

pozyska膰 bez wi臋kszego trudu. 呕elazo i nikiel wyst臋puj膮 w formie

czystej. S膮 tam r贸wnie偶 ogromne ilo艣ci lodu, zawieraj膮cego przecie偶

wod贸r. Wiadomo te偶, 偶e oko艂o l0o/o masy planetoidy Ceres stanowi

woda. [15]

Profesor Papagiannis ma racj臋 - cywilizacji podr贸偶uj膮cej po Kosmo-

sie op艂aca艂oby si臋 zrobi膰 sobie baz臋 na jednej z planetoid.

Tak偶e kolejna hipoteza uznaje za mo偶liwe, 偶e na miejsce l膮dowania

wybrano planetoidy. Obce istoty, kt贸re dotar艂y do Uk艂adu S艂onecznego,

nie wiedzia艂y, czy gdzie艣 w pobli偶u nie mieszkaj膮 istoty obdarzone

inteligencj膮. Nadlatuj膮c zbadali, kt贸ra z planet ma warunki pozwalaj膮ce

na prze偶ycie. Nie mog艂a na niej panowa膰 temperatura ani za wysoka

(Mars), ani za niska (Jowisz). Najkorzystniejsze warunki oferowa艂a im

Ziemia. Wkr贸tce obce istoty odkry艂y, 偶e nasza planetajest potencjalnym

nosicielem cywilizacji, nie wiedzia艂y jednak, na jakim stopniu rozwoju

znajduje si臋 ta cywilizacja - czy przedstawiciele ziemskiej inteligencji

mieszkaj膮 jeszcze w jaskiniach, czy dysponuj膮 ju偶 dzia艂ami laserowymi

i bombami wodorowymi - i czy przyjm膮 ich z ca艂膮 serdeczno艣ci膮, czy

mo偶e ogniem artyleryjskim. Aby si臋 tego dowiedzie膰, istoty pozaziems-

kie musia艂y w miar臋 niepostrze偶enie zbli偶y膰 si臋 do Ziemi. Gdzie jednak

ukry艂y macierzysty statek kosmiczny i niewielk膮 flot臋 l膮downik贸w?

W艣r贸d planetoid! Gdyby statek kosmiczny zakotwiczy艂 po niewidocznej

stronie kt贸rej艣 z nich, to nie by艂oby go wida膰 z Ziemi - nawet przez

teleskopy - a niewielkie l膮downiki by艂yby w艣r贸d tysi臋cy ma艂ych cia艂

niebieskich nie do odkrycia.

Kiedy zorientowano si臋, 偶e mieszka艅cy Ziemi s膮 nieszkodliwi (z takiej

perspektywy?) mo偶na ju偶 by艂o spokojnie przyst膮pi膰 do wydobywania

surowc贸w naturalnych. Pozyskawszy niezb臋dne zapasy no艣nik贸w ener-

gii, istoty pozaziemskie by艂y teraz gotowe pom贸c w rozwoju mieszka艅-

com Ziemi - w艂a艣nie tak, jak zdarzy艂o si臋 w zamierzch艂ych czasach.

Mity z czci膮 s艂awi膮 to zdumiewaj膮ce wydarzenie. Profesor Papagiannis

zako艅czy艂 sw贸j wyk艂ad apelem:

"Przysz艂e pokolenia uznaj膮 nas za g艂upich,je艣li cywilizacji pozaziems-

kich b臋dziemy nadal poszukiwa膰 w艣r贸d odleg艂ych gwiazd, gdy

odpowied藕 mo偶na znale藕膰 tu, w Uk艂adzie S艂onecznym." [14]

Nie milkn膮ce pytania

Czy poszukiwanie 艣wiadectw wizyt istot pozaziemskich ma jakikol-

wiek sens? Dlaczego pozaziemskie cywilizacje na wysokim stopniu

rozwoju mia艂yby w og贸le podr贸偶owa膰 po Kosmosie? Oto kilka

prawdopodobnych powod贸w - prawdopodobnych, bo mog膮 one sta膰

si臋 kiedy艣 naszymi problemami:

Eksploracja Kosmosu - Kolonizacja Kosmosu - Opanowanie

Kosmosu przez istoty inteligentne - Ucieczka przed kosmiczn膮

katastrof膮 - Walki na ojczystej planecie, kt贸re zmusi艂y pewn膮 grup臋

jej mieszka艅c贸w do ucieczki w Kosmos - Przeludnienie planety

- Poszukiwanie boga i pocz膮tku stworzenia - Odkrywanie rzadkich

surowc贸w naturalnych - 呕膮dza przyg贸d.

Wiadomo, 偶e wiele takich pomys艂贸w spe艂z艂o na niczym, bo niemo偶-

liwe by艂o podj臋cie podr贸偶y mi臋dzygwiezdnych.

Profesor M. Taube pracuje w Wy偶szej Szkole Technicznej w Zurychu

- w trakcie jego wyk艂ad贸w audytorium zape艂nia si臋 do ostatniego

miejsca. Profesor poddaje pod dyskusj臋 interesuj膮cy model hipotetycz-

ny [16]:

- statek kosmiczny leci z pr臋dko艣ci膮 r贸wn膮jednej dziesi膮tej pr臋dko-

艣ci 艣wiat艂a, czyli 30 tys. km/s;

- po dotarciu do pierwszej planety daj膮cej si臋 skolonizowa膰 potom-

kowie astronaut贸w maj膮 500 lat na uzupe艂nienie zapas贸w i przy-

gotowanie nowego statku kosmicznego;

- proces ten odpowiada pr臋dko艣ci ekspansji r贸wnej 0,016 % pr臋d-

ko艣ci 艣wiat艂a;

- Droga Mleczna ma 艣rednic臋 oko艂o 100 tys. lat 艣wietlnych

i obejmuje oko艂o 100 mld planet mo偶liwych do zamieszkania

(moim zdaniem jest to ocena bardzo optymistyczna!);

- dla skolonizowania ca艂ej Galaktyki by艂by wi臋c potrzebny czas:

100000 lat 艣wietlnych

------------------------- = 5 x 166 lat;

0,016 pr臋dko艣ci 艣wiat艂a

- ju偶 po 5 mld lat wszystkie 100 mld planet by艂oby zamieszkane.

Profesor Taube uwa偶a swoje wyliczenie za czysty model matematycz-

ny pozbawiony warto艣ci praktycznej, poniewa偶 nie widzi realnych

mo偶liwo艣ci zbudowania statk贸w kosmicznych mog膮cych porusza膰 si臋

w przestrzeni mi臋dzygwiezdnej z pr臋dko艣ci膮 r贸wn膮 jednej dziesi膮tej

pr臋dko艣ci 艣wiat艂a. Jestem innego zdania. Zbyt cz臋sto w historii ludzko-

艣ci naj艣mielsza fantazja zamienia艂a si臋 w rzeczywisto艣膰, nawet je偶eli

opiera艂a si臋 na za艂o偶eniach czysto teoretycznych, jakie stosuje w swoich

wyliczeniach profesor Taube. "W sprawach tego 艣wiata nie wolno

opiera膰 si臋 wy艂膮cznie na tera藕niejszo艣ci. To, co jest, znaczy bardzo

niewiele - to, co b臋dzie, cz臋sto bardzo wiele" - powtarzam z nadziej膮

za Talleyrandem.

We wszystkich krajach i we wszystkich j臋zykach pytano mnie, jakie

korzy艣ci przyniesie nam potwierdzenie s艂uszno艣ci moich teorii. Co nam

to da, je偶eli si臋 udowodni, 偶e istoty pozaziemskie odwiedzi艂y Ziemi臋

przed tysi膮cami lat? Czy wiedza ta zmieni nasze codzienne problemy?

Czy staniemy si臋 od tego m膮drzejsi? Czy dzi臋ki temu b臋dzie mo偶na

nakarmi膰 g艂oduj膮cych w krajach biednych? Czy ta wiedza zapewni

ludzko艣ci wieczny pok贸j? Czy w og贸le warto wiedzie膰, 偶e mi臋dzy

orbitami Marsa a Jowisza kr膮偶y艂a kiedy艣 wok贸艂 S艂o艅ca Planeta X,

zniszczona potem przez eksplozj臋? Kogo ob膰hodzi, czy Majowie

wymy艣lili sw贸j kalendarz sami, czy przekaza艂y go im istoty pozaziems-

kie? Czy naprawd臋 nie mamy na Ziemi problem贸w wa偶niejszych ni偶

si臋ganie do gwiazd?

"Czym jest cz艂owiek?" - pyta艂 astronom Wilhelm Rabe

(1893-1958) i dawa艂 odpowied藕: "W ka偶dym razie nie tym, za co si臋

uwa偶a - koron膮 stworzenia". Wysi艂ku badaczy jest przecie偶 warte

ju偶 samo przeprowadzenie dowodu, 偶e cz艂owiek nie jest jedyn膮

inteligentn膮 form膮 偶ycia we Wszech艣wiecie - pozbawi艂oby to mo偶e

wreszcie podstaw jego nieposkromion膮 dum臋, zrelatywizowa艂oby

jego warto艣膰 we w艂asnych oczach. Poza tym ludziom nigdy w prze-

sz艂o艣ci nie uda艂o si臋 rozwi膮za膰 starych problem贸w, zanim nie za-

cz臋li prowadzi膰 nowych bada艅 na danym polu, bo tylko dzi臋ki

efektom nowych bada艅 mo偶na si臋 by艂o wreszcie upora膰 ze starymi

problemami.

Dopiero odkrycie i udoskonalenie skutecznych lekarstw uwolni艂o

ludzko艣膰 od epidemii i chor贸b - takich jak ospa, cholera, 偶贸艂ta febra,

malaria i gru藕lica. Dopiero fizyka i nowoczesna technika obdarzy艂y nas

energi膮 elektryczn膮, bez kt贸rej wprawdzie ludno艣膰 艣wiata zwi臋ksza艂aby

si臋 tak samo gwa艂townie jak teraz, ale znacznie wi臋cej ludzi umiera艂oby

z g艂odu. Na Ziemi ko艅cz膮 si臋 znane z艂o偶a surowc贸w, lecz satelity

badawcze ju偶 wyroi艂y si臋 na niebie i przekazuj膮 informacje o nie

odkrytych dot膮d pradawnych bogactwach naturalnych w nie zamiesz-

kanych rejonach kuli ziemskiej. "Ka偶de pokolenie ma do pokonania

sw贸j dzienny odcinek drogi post臋pu. Pokolenie, kt贸re na zdobytym ju偶

terenie zaczyna si臋 cofa膰, podwaja dystans, jaki b臋d膮 musieli pokona膰

jego potomkowie" - powiada艂 David Lloyd George (1863-1945).

C贸偶 nam da udowodnienie faktu, 偶e "bogowie" z Wszech艣wiata

przebywali kiedy艣 na Ziemi?

Czy wi臋cej ni偶 odkrycie 偶ycia w niezmierzonych otch艂aniach Galak-

tyki ? Bo dopiero kiedy si臋 dowiemy - nie tylko b臋dziemy w to wierzy膰

- 偶e nie jeste艣my sami we Wszech艣wiecie, otworz膮 si臋 przed nami

zupe艂nie nowe 艣wiaty fascynuj膮cych mo偶liwo艣ci badawczych. Ewolucja

i flozofia, technika i religia zyskaj膮 nowe wymiary - wszystkie za艣

dziedziny sztuki b臋d膮 poddane nowym impulsom. Przed pi臋tnastu laty

napisa艂em we Wspomnieniach z przyszlo艣ci:

"Skoro tylko stoj膮ca do dyspozycji w艂adza, si艂a i inteligencja w艂膮czo-

ne zostan膮 do bada艅 przestrzeni kosmicznej, bezsens wojen na ziemi

stanie si臋 przekonywaj膮co zrozumia艂y. Gdy ludzie wszystkich ras,

narod贸w i pa艅stw po艂膮cz膮 si臋 w celu realizacji technicznie ju偶

mo偶liwych do przeprowadzenia lot贸w do odleg艂ych planet, wtedy

Ziemia wraz ze wszystkimi swoimi mini-problemami znajdzie si臋

w takiej skali, jakajest prawid艂owa w stosunku do zjawisk w Kosmo-

sie. [...] Sprzedawany znakomicie przez tysi膮ce lat nonsens nie b臋dzie

przedstawia艂 偶adnych warto艣ci. A gdy wszech艣wiat otworzy nam

swoje bramy, udamy si臋 w drog臋 lepszej przysz艂o艣ci." [17]

Nadal reprezentuj臋 ten pogl膮d, ale chcia艂bym uzupe艂ni膰 swoje

o艣wiadczenie:

Badania prowadzone przez paleoastronautyk臋, poszukiwanie dowo-

d贸w na pobyt "bog贸w" na Ziemi, co robi臋jakojeden z wielu, wywieraj膮

ustawiczny wp艂yw na nasz spos贸b my艣lenia - jest to wp艂yw o wiele

silniejszy ni偶 naukowe przypuszczenia, 偶e gdzie艣 we Wszech艣wiecie

mo偶e istnie膰 "偶ycie". My stosujemy dow贸d nie wprost: Je偶eli udowod-

nimy, 偶e "oni" tu byli, to bezsprzeczne b臋dzie r贸wnie偶, 偶e istoty

pozaziemskie istniej膮. Nasuwaj膮 si臋 jednak kolejne pytania: Jakie 艣lady

pozostawili po sobie przybysze z Kosmosu? Czy kiedy艣 powr贸c膮? Je艣li

tak, to kiedy? Czy jeste艣my do tego odpowiednio przygotowani? Jakie

wnioski mogliby艣my wyci膮gn膮膰 z tych fakt贸w?

Z ankiety przeprowadzonej w kwietniu 1983 roku w angielskich

szko艂ach podstawowych wynika艂o, 偶e "du偶a liczba" dziewcz膮t i ch艂op-

c贸w jest pod wra偶eniem naszych, moich pyta艅. Nie podzielam przy tym

bynajmniej zdania niekt贸rych dzieci, 偶e Jezus by艂 astronaut膮, wypowie-

dzi te jednak 艣wiadcz膮 o tym, 偶e m艂odzie偶 nie chce ju偶 zgadza膰 si臋

bezwarunkowo, "艣lepo", z dotychczasow膮 form膮 wyobra偶e艅 religij-

nych. [18]

Temat mojego 偶ycia, paleoastronautyka, nie ma nic wsp贸lnego

z religi膮. Nie jestem ani guru, ani prorokiem, niczego nie obiecuj臋: ani

szcz臋艣liwo艣ci w 偶yciu pozagrobowym, ani odpuszczenia grzech贸w

w 偶yciu doczesnym. Reprezentuj臋 i broni臋 tylko hipotezy, o kt贸rej

s艂uszno艣ci jestem przekonany.

Angielskie czasopismo "New Scientist" zaszczyci艂o mnie atakiem

drukuj膮c artyku艂 "Stulecie (i nie tylko) pseudonauki" [19]. Autor wzywa

naukowc贸w, 偶eby przestali milcze膰 i wyzwali pana von Danikena na

ring. Ciesz臋 si臋 ju偶 na sam膮 my艣l o takim pojedynku. Na razie jednak

odpowiem autorowi sentencj膮 jednego z jego wielkich rodak贸w, Wins-

tona Churchilla: "Jednym z najmilszych do艣wiadcze艅 w 偶yciu jest by膰

celem nie b臋d膮c trafionym."

V. Kiedy ogie艅 spad艂 z nieba

Najniebezpieczniejszy 艣wiatopogl膮d

maj膮 ludzie, kt贸rzy nigdy

nie przygl膮dali si臋 艣wiatu.

Aleksander von Humboldt (1769-1859)

Profesor astrofizyki Heinz Haber, wydawca pisma "Bild der Wissens-

chaft", powiedzia艂 mi kiedy艣 w rozmowie: "Nie potrzeba nam pa艅skich

bog贸w!"

Tak zwanej nauce empirycznej rzeczywi艣cie uda艂o si臋 bog贸w skaso-

wa膰 wt艂aczaj膮c ich razem z wielkimi, 艣wi臋tymi legendami do okultys-

tycznego lamusa, gdzie mog膮 si臋 nimi bawi膰 psychiatrzy i psycho-

analitycy. Z naukowo艣ci tego rodzaju zadrwi艂 Erwin Chargaff, profesor

biochemii i dyrektor Instytutu Biochemii Uniwersytu Columbia:

"Poza tym naukowcy dostarczaj膮 nam wprawdzie mn贸stwa infor-

macji, lecz bardzo ma艂o prawdy. [...] Tymczasem coraz powszechniej-

sze sta艂o si臋 przekonanie, 偶e jedyn膮 rzecz膮, jakiej uczy nas historia, jest

to, 偶e na jej podstawie nie mo偶na si臋 niczego nauczy膰 (ale by to

powiedzie膰, trzeba by艂o tysi臋cy stron)." [1]

Od chwili, gdy na podstawie poszlak podj膮艂em pierwsze pr贸by

ugruntowania mojej teorii, a by艂o to przesz艂o 25 lat temu, wiem, jak

bardzo potrzebni s膮 nam - a nawet nauce - bogowie: 偶eby odnale藕膰

nieznane dotychczas missing link, brakuj膮ce ogniwo w rozwoju ludzko-

艣ci. Sta艂o si臋 to dla mnie zupe艂nie jasne dopiero ostatnio, kiedy dla

potrzeb tej ksi膮偶ki przedziera艂em si臋 przez papierow膮 g贸r臋 prac

naukowych o r臋kopisach Maj贸w i Aztek贸w, przez zachowane kodeksy

i wspania艂e odkrycia archeologiczne i etnograficzne czcigodnych amery-

kanist贸w. Nie musz臋 chyba m贸wi膰, co o tym wszystkim s膮dz臋 - zacytu-

j臋 tylkojeszcze raz profesora Chargaffa: "Pisz膮 wy艂膮cznie dla takich jak

oni, a na takich jak oni nikt nie zwraca ju偶 uwagi. Tak wi臋c cz艂owiekowi

pozostaje tylko w艂asna g艂owa, cho膰by nie wiem jak s艂aba." [1]

Nauka wyspecjalizowa艂a si臋 do tego stopnia, a jej przedstawiciele stali

si臋 tak elitarn膮 grup膮, 偶e 艣wi臋tokradztwem jest - lub dzia艂a to jak

dynamit - wspominanie w dyskusji dawnych bog贸w. Oczywi艣cie

brakuje w tej dziedzinie specjalist贸w, "bogolog贸w", ci za艣, kt贸rzy

mogliby i musieliby zaj膮膰 si臋 t膮 hipotez膮 - czyli archeolodzy i etnog-

rafowie - wol膮 trwa膰 zamkni臋ci w swoim kr臋gu. Tam, w wypr贸bowa-

nym gronie, mog膮 wzajemnie potwierdza膰 swoje "prawdy", powo艂ywa膰

si臋 na siebie nawzajem w przypisach - przemieszczaj膮c si臋 ruchem

konika szachowego z jednego psychologicznego wyja艣nienia w drugie,

a wykr臋caj膮c co chwila sa艂to mortale w膮tpliwej logiki mog膮 ple艣膰

wspania艂e wie艅ce z wawrzynu i k艂a艣膰 je sobie na my艣l膮cych cz贸艂kach.

Obywatelskim obowi膮zkiemjest wedrze膰 si臋 w tenja艂owy krwioobieg,

otworzy膰 okna, przewietrzy膰 zat臋ch艂膮 atmosfer臋!

W trakcie tych wiosennych porz膮dk贸w i wprowadzania nowego

sposobu my艣lenia nie chodzi o dezawuowanie informacji gromadzo-

nych przez fachowc贸w od ponad stu lat b膮d藕 o pomniejszanie ogrom-

nych osi膮gni臋膰 archeologii, czy bagatelizowanie trudu wybitnych uczo-

nych zajmuj膮cych si臋 odczytywaniem r臋kopis贸w Maj贸w. Nie chodzi te偶

o to, aby napisa膰 na nowo histori臋 lud贸w Ameryki 艢rodkowej - lecz

o to, aby przy niekt贸rych wnioskach, jakie wyci膮gni臋to opieraj膮c si臋 na

tysi膮cach informacji, postawi膰 znaki zapytania.

Nieporozumienia w dochodzeniu do prawdy

Podania Aztek贸w i Maj贸w - najpot臋偶niejszych kiedy艣 lud贸w

Meksyku - m贸wi膮 niedwuznacznie o bogach ich przodk贸w, o bogach,

kt贸rzy po przybyciu na Ziemi臋 dzia艂ali jako nauczyciele. Podania te

opisuj膮, 偶e z nieba spad艂 ogie艅 i 偶e wielki potop o ma艂y w艂os nie

unicestwi艂 rodzaju ludzkiego.

Najistotniejsze z tych przekaz贸w przetrwa艂y 偶膮dz臋 niszczenia, jak膮

pa艂ali chrze艣cija艅scy misjonarze, powsta艂y bowiem albo w trakcie, albo

po hiszpa艅skich podbojach. S膮 to:

- Popol Vuh, 艣wi臋ta ksi臋ga Maj贸w-Quiche. Spisana oko艂o roku

1530 w j臋zyku Maj贸w-Quiche graf膮 艂aci艅sk膮.

- Ksiggi Chilam Balam zawieraj膮ce mity i kroniki historyczne.

Spisane w XVI wieku w j臋zyku Maj贸w grafi膮 艂aci艅sk膮.

- Staroameryka艅skie r臋kopisy obrazkowe.

- Dokumenty kronikarzy hiszpa艅skich, kt贸rzy byli naocznymi

艣wiadkami podboju Maj贸w i Aztek贸w.

殴r贸d艂a te licz膮 sobie w najlepszym razie 450 lat. Trzeba wi臋c zada膰

pytanie, czy tak "m艂ode" ksi臋gi mog膮 zawiera膰 informacje na temat

wizyt istot pozaziemskich na naszym globie, kt贸re - je艣li w og贸le!

- przyby艂y tu przed tysi膮cami lat, nie za艣 w XVI wieku?

Znam muzu艂man贸w, kt贸rzy potrafi膮 wyrecytowa膰 z pami臋ci, sura po

surze, ca艂y Koran. Spotka艂em r贸wnie偶 chrze艣cijan, kt贸rzy maj膮 w g艂owie

ca艂y Nowy Testament, oraz 偶yd贸w, kt贸rzy na zawo艂anie wywo艂uj膮

z pami臋ci Pentateuch, czyli pi臋膰 pierwszych ksi膮g Starego Testamentu.

Nawet je艣li nie na pami臋膰, nie s艂owo w s艂owo, to przecie偶 wielu wiernych

zna podstawowe tre艣ci wyznawanej przez siebie religii. Gdyby w trakcie

jakiej艣 straszliwej wojny wszystkie egzemplarze Biblu na 艣wiecie zamie-

ni艂y si臋 w popi贸艂, to zapewne prze偶y艂oby paru kap艂an贸w, misjonarzy

i ludzi pobo偶nych - Pismo 艢wi臋te zmartwychwsta艂oby w贸wczas

i zosta艂o spisane wprost z ich pami臋ci, powsta艂yby nowe-stare Biblie

- podobnie jak to si臋 dzia艂o od dw贸ch tysi臋cy lat z kopiami

pierwotnych tekst贸w, z kt贸rych 偶aden niejestju偶 dzi艣 tekstem naprawd臋

pierwotnym. To samo zdarzy艂o si臋 w XVI wieku w Ameryce 艢rodkowej.

Kap艂ani i wodzowie plemion gromadzili podania i legendy z czas贸w,

kiedy ich lud odwiedzili bogowie. Nowy by艂 tylko papier, na kt贸rym

pisano - same informacje jednak mog艂y liczy膰 tysi膮ce lat.

Indianie nawracali si臋 na wiar臋 chrze艣cija艅sk膮 tylko z pozoru, bo

obawiali si臋 o w艂asne 偶ycie. Jeszcze przez wiele pokole艅 byli przywi膮zani

do dawnych wierze艅. Opowiadanie legend u艂atwia艂o im egzystencj臋

i uspokaja艂o sumienie. Jeszcze po dzi艣 dzie艅 ich my艣li i serce nale偶膮 do

dawnej wiary. Pisze o tym Wolfgang Cordan, specjalista w dziedzinie

maistyki i t艂umacz Popol liuh:

"Do dzi艣 nie zostali zhispanizowani. Uparcie zachowywali w艂asne

stroje, organizacj臋 plemienn膮, j臋zyk. Ich katolicyzm nie jest wart

z艂amanego szel膮ga. W le偶膮cym w g贸rzystych rejonach Gwatemali

mie艣cie Chichicastenango ko艣cio艂y przeobrazili na powr贸t w miejsca

poga艅skich obrz膮dk贸w, a w ka偶d膮 niedziel臋 Majowie-Quiche urz膮-

dzaj膮 na pobliskim wzg贸rzu ofar臋 ca艂opaln膮 ku czci boga p艂odno艣ci

Alx'Ik." [2]

Opisy hiszpa艅skich naocznych 艣wiadk贸w w bardzo niewielkim stop-

niu pozwalaj膮 zrozumie膰 mitologi臋 i 艣wiat wierze艅 podbitych lud贸w, s膮

to bowiem przede wszystkim "dokumenty sporz膮dzane dla publiczno艣ci

hiszpa艅skiej" [3] - przyk艂adem takich relacji mog膮 by膰 cztery d艂ugie

cartas (listy), jakie napisa艂 Cortes mi臋dzy rokiem 1519 a 1525 do cesarza

Karola V. [4] W listach tych przedstawia艂 wszystko z w艂asnego punktu

widzenia, i ma艂o obchodzi艂o go "poga艅stwo dzikich". Tre艣膰 ksi膮g

india艅skich jest bardziej miarodajna.

Pisma z okresu jutrzenki ludzko艣ci

Le偶膮 przede mn膮 trzy przek艂ady Popol Vuh. Najstarszy wyszed艂

w 1861 r. spod pi贸ra abbe Brasseura de Bourbourg [5], kolejna wersja

ukaza艂a si臋 w roku 1944 [6], trzecia za艣 w 1962 [7]. Popol liuh zawiera

najstarsze legendy Maj贸w-Quiche - mo偶na powiedzie膰, 偶ejest tojakby

Stary Testament tego plemienia. Wersja oryginalna przepad艂a bez 艣ladu.

Profesor Schultze-Jena napisa艂:

"Mo偶na tylko przypuszcza膰, 偶e jaki艣 utalentowany Indianin z Cuma-

rcaah-Utatlan, ochrzczony imieniem Diego Reynoso i wyuczony

w czytaniu i w pisaniu przez p贸藕niejszego biskupa Marroquina,

ow艂adni臋ty g艂臋boko zakorzenion膮 i z dawien dawna piel臋gnowan膮

sk艂onno艣ci膮 swojej rasy do zachowywania spu艣cizny ojc贸w, oko艂o

1530 roku jako pierwszy przeni贸s艂 w swoim j臋zyku ojczystym [...] na

papier legendy Maj贸w-Quiche." [6]

R臋kopis ten, przechowywany trwo偶liwie w ukryciu, odnalaz艂 domini-

kanin Francisco Ximenez dopiero z pocz膮tkiem XVIII wieku u Indian

z Chichicastenango, kt贸rzy -jak twierdzi Wolfgang Cordan - do dzi艣

ho艂duj膮 starym poga艅skim zwyczajom. Legend臋 Maj贸w-Quiche, prze-

t艂umaczon膮 na hiszpa艅ski przez Ximeneza, wyszpera艂 przebieg艂y abbe

Brasseur w Bibliotece Uniwersyteckiej w Madrycie.

Na najstarsza wersj臋 Popol Iiuh sk艂ada si臋 56 stron formatu 16 x 26

cm. Strony zosta艂y zapisane dwustronnie - po lewej znajduje si臋 tekst

oryginalny, po prawej hiszpa艅skie t艂umaczenie. To jest w艂a艣nie utw贸r,

o kt贸rym Cordan m贸wi: "Ksigga Rady - Popol liuh nale偶y do

najwspanialszych zabytk贸w pi艣miennictwa z okresu jutrzenki ludzko-

艣ci". [7]

T艂umaczenia Popol Vuh r贸偶ni膮 si臋 mi臋dzy sob膮, zale偶nie od akcent贸w,

jakie k艂adli w tek艣cie kolejni t艂umacze - zale偶a艂o to zar贸wno od czas贸w,

wjakich 偶yli, jak i od ich wykszta艂cenia. Je偶eli na przyk艂ad w tek艣cie by艂a

mowa o krzy偶u, zakonnicy rozumieli to oczywi艣cie jako Chrystusowy

Krzy偶 na Golgocie - cho膰 dla Maj贸w krzy偶 by艂 symbolem Wszech-

艣wiata. Je偶eli w tek艣cie pojawiaj膮 si臋 m艂od偶ie艅cy zd膮偶aj膮cy ku Plejadom,

to dzisieisi etnografowie od razu robi膮 z tego fragmentu kawa艂ek

mitologii. I wcale im nie przeszkadza, 偶e poj臋cie mitu stanowi艂o dla

Maj贸w chi艅szczyzn臋! Ksi臋gi te by艂y dla nich przecie偶 tak samo

prawdziwe i szczere we wszystkim, co przekazywa艂y, jak Ewangelia dla

chrze艣cijan.

Teraz musimy d藕wiga膰 ten krzy偶: ka偶dy przek艂ad nosi pi臋tno nadane

mu - oczywi艣cie w najlepszej wierze - przez t艂umacza interpretuj膮cego

poj臋cia stosowane przez Maj贸w zgodnie z duchem swojej epoki.

Popol Vuh zaczyna si臋 nast臋puj膮cym stwierdzeniem:

[Wszystkie cytaty z Popo! Vuh zaczerpni臋to z: Popol Vuh. Ksi臋ga Rady narodu

Quiche, prze艂o偶yli Halina Czarnocka i Carlos Marrodan Casas, opracowa艂a

i wst臋pem opatrzy艂a El偶bieta Siarkiewicz, Warszawa 1980.]

"Oto pocz膮tek starodawnych dziej贸w miejsca zwanego Quiche. Tu

opiszemy i rozpoczniemy starodawne opowie艣ci, pocz膮tek i po-

chodzenie wszystkiego, co dokonane zosta艂o w mie艣cie Quiche przez

plemiona narodu Quiche. I tu uka偶emy, og艂osimy i opowiemy to, co

by艂o ukryte, a co odkryli Tzacol, Bitol, Alom, Quaholom, kt贸rzy zw膮

si臋 Hunahpu-Vuh, Hunalp艅-Utiu, Zaqui-Nima-Tziis, Tepeu Gucu-

matz, U Qux Cho, U Qux Pal贸, Ah Raxa Lac, Ah Raxa Tzei, tak

nazywani. I przytoczymy te偶 s艂owa, wsp贸ln膮 opowie艣膰 o Babce

i Dziadku, kt贸rych imiona brzmi膮 Ixpiyacoc i Ixmucane [...]."

Nieco dalej nieznany india艅ski autor nadmienia, 偶e tekst spisano

dopiero za czas贸w chrze艣cija艅stwa - mo偶na wi臋c odnie艣膰 wra偶enie, i偶

autor uk艂ada艂 histori臋 swojego ludu w ukryciu, obawiaj膮c si臋 zdemas-

kowania i dlatego zabezpiecza艂 swoje teksty - o ile by艂o to w og贸le

mo偶liwe wobec tak odmiennego sposobu my艣lenia Hiszpan贸w - do-

stosowuj膮cje w miar臋 mo偶liwo艣ci do nauk chrze艣cija艅stwz. Mimo tych

ust臋pstw potwierdza jednak, 偶e jego wersja Popol Iiuh wywodzi si臋

z pradawnego, tajemnego dzie艂a:

"Istnia艂a kiedy艣 pierwsza ksi臋ga, napisana w dawnych czasach, ale

obliczejej zakrytejest przed badaczem i my艣licielem. Wspania艂y by艂 to

opis i opowie艣膰 o tym, jak zako艅czy艂o si臋 tworzenie ca艂ego nieba

i ziemi [...]"

Poetyckim zdaniem, 偶e najpierw "wszystko znajdowa艂o si臋 w zawie-

szeniu, w spokoju, w ciszy", autor nawi膮zuje do genezy, do historii

powstania swojego ludu. M贸wi, 偶e nie by艂o w贸wczas ani ludzi, ani

zwierz膮t, ani ro艣lin, ani ska艂 - "jedno tylko niebo istnia艂o", a wszystko

by艂o pogr膮偶one "w ciemno艣ciach, w nocy", bo nie 艣wieei艂o w贸wczas

jeszcze s艂o艅ce.

Abbe Brasseur, kt贸ry, jak wiemy, nauczy艂 si臋 j臋zyka Maj贸w, roz-

mawia艂 z Indianami owej epoki i mia艂 dost臋p do jeszcze starszej wersji

Popol Vuh, niezwykle precyzyjnie opisuje, w jaki spos贸b bogowie

wy艂onili si臋 z ciemno艣ci:

"Obserwowano ich przybycie, ale nie rozumiano, sk膮d przychodz膮.

Mo偶na powiedzie膰, 偶e w tajemniczy spos贸b wy艂onili si臋 z morza albo,

podobni bogom z mit贸w greckich, zst膮pili z nieba." [5]

Tego, co dodaje w formie wyja艣nienia, cz臋sto w przypisach, dowie-

dzia艂 si臋 Brasseur od samych Maj贸w - s膮 to wi臋c komentarze do

pierwotnego 藕r贸d艂a Otrzymane z pierwszej r臋ki. Je偶eli po lekturze

przek艂adu cz艂owiek odniesie wra偶enie, 偶e wed艂ug Maj贸w 偶ycie wysz艂o

z morza - to b臋dzie to niejako antycypacja najnowszych hipotez

dotycz膮cych powstania 偶ycia - Brasseur potrafi to skomentowa膰

opieraj膮c si臋 na informacjach, kt贸re sam zdoby艂:

"Nie by艂o jeszcze cz艂owieka ni zwierz臋cia, ptak贸w, ryb, krab贸w,

drzew, kamieni, pieczar, w膮woz贸w, zi贸艂 ani las贸w - jedno tylko

niebo istnia艂o. Nie pokaza艂o si臋 jeszcze oblicze ziemi."

Czy pod poj臋ciem morze rozumiano 贸w prabulion czy prazup臋,

w kt贸rej pod wp艂ywem si艂 pozaziemskich powsta艂o 偶ycie? By艂oby to

zgodne ze wsp贸艂czesnymi nam pogl膮dami, lecz w takim razie wszystkich

interpretator贸w mit贸w trzeba by odes艂a膰 po nauk臋 do teoretyk贸w

ewolucji! Coraz wi臋cej wybitnych przyrodoznawc贸w - na czele z sir

Fredem Hoylem, kt贸ry zdoby艂 艣wiatow膮 s艂aw臋 dzi臋ki badaniom w dzie-

dzinie astronomu - reprezentuje pogl膮d, 偶e powstanie 偶ycia w prazupie

nie by艂o spraw膮 przypadku, lecz 偶e jego struktura biologiczna zosta艂a

przeobra偶ona pod wp艂ywem gen贸w pochodz膮cych z Kosmosu. Francis

Crick - laureat Nagrody Nobla z 1962 roku, kt贸r膮 otrzyma艂 za

odkrycie DNA, materialnego no艣nika informacji genetycznych - zdzi-

wi艂 (przestraszy艂?) kr臋gi fachowc贸w przedstawieniem teorii sterowanej

panspermu, wedle kt贸rej nieznana cywilizacja na wysokim stopniu

rozwoju wys艂a艂a na Ziemi臋 przed miliardami lat w g艂owicy bez-

za艂ogowego statku kosmicznego mikroorganizmy, kt贸re mia艂y si臋

rozmno偶y膰 w pramorzu.

Problemy z identyfkacj膮

W ciemno艣ciach "nic si臋 nie porusza艂o ani nie przesuwa艂o, ani nie

wydawa艂o d藕wi臋ku na niebie", w morzu ciszy i czerni poruszali si臋 tylko

stw贸rcy schowani "pod pi贸rami zielonymi i b艂臋kitnymi". "Tylko

Stw贸rca, Tw贸rca, Tepeu, Gucumatz, Rodzice znajdowali si臋 w wodzie

otoczeni jasno艣ci膮."

Imi臋 dwoistej postaci Tepeu Gucumatz to tylko inna wesja imienia

Kukulcan, kt贸rej u偶ywano na Jukatanie, to偶sama z wersj膮 imienia

azteckiego ksi臋cia-kap艂ana Quetzalcoatla, wyp臋dzonego z Tollan,

a czczonego jak boga. Pomijaj膮c to niekt贸rzy specjali艣ci wywodz膮

b艂臋kitny kolor jego odzienia od barwnych pi贸r ptaka quetzala. Abbe

Brasseur wyja艣nia w swoim przek艂adzie: "S艂owo rax zar贸wno w j臋zyku

quiche, jak i cakchiquel stosowano na oznaczenie koloru b艂臋kitnego

i zielonego."

[Cakchiquelowie - lud z Gwatemali nale偶膮cy do grupy Maj贸w]

Niewa偶ne, czy by艂y b艂臋kitne, czy zielone - pi贸r quetzala nie mo偶na

by艂o pomyli膰 z b艂臋kitnym ubraniem, bo w okresie stworzenia ptak贸w

jeszcze nie by艂o. Kronikarz Maj贸w wymienia kolorowe pi贸ra po to, 偶eby

z kojarz膮cym si臋 natychmiast ptakiem quetzalem da膰 wyobra偶enie

o barwach ubra艅, jakie mieli na sobie nieznani przybysze, kiedy bardzo

dawno temu wy艂onili si臋 z ciemno艣ci.

W b艂臋kitnych ubraniach przybyli z niemej czerni Wszech艣wiata. Nic

nowego. Niezliczone mity, na przyk艂ad z wysp m贸rz po艂udniowych,

cho膰by z Kiribati, twierdz膮 zgodnie, 偶e owe istoty nie by艂y ani

zwierz臋tami, ani szamanami - czyli osobami kultowymi, kt贸re pr贸buj膮

nawi膮zywa膰 kontakty z duchami b膮d藕 duszami zmar艂ych - nawet je艣li

ich zdolno艣ci por贸wnywano ze zdolno艣ciami zwierz膮t.

Nie, w tym przypadku chodzi o "m臋drc贸w, wielkich my艣licieli"

kt贸rych okre艣lano mianem "Serca Nieba". Brasseur twierdzi w swoim

przek艂adzie wyra藕nie, 偶e trzej prabogowie, kt贸rych "nazywano pioru-

nem, b艂yskawic膮 i pr臋dko艣ci膮", zst膮pili z nieba razem z bogiem

o dwoistej postaci Tepeu Gucumatzem.

W tym miejscu musz臋 pr臋dko zaj膮膰 stanowisko wobec inwektyw,

jakimi obrzucili mnie etnografowie, a nawet - jakie to kole偶e艅skie

- psycholodzy. Mia艂em bowiem niegdy艣 czelno艣膰 zinterpretowa膰

"piorun" i "b艂yskawic臋" nie tak, jak dopuszcza to przenaj艣wi臋tszy

kanon uniwersyteckich katedr. Twierdz膮 one mianowicie, 偶e s膮 to

zjawiska na wskro艣 naturalne, a ludzie prymitywni, nie potrafi膮cy

zrozumie膰 przyczyn tajemniczych grzmot贸w i b艂ysk贸w z nieba, na-

dawali im znamiona bosko艣ci.

Nie trzeba mnie przekonywa膰, 偶e religie przyrody istniej膮. Odwa偶臋 si臋

jednak zada膰 nast臋puj膮ce pytanie: Czy zjawiska przyrody potrafi膮

m贸wi膰? A to zdarza si臋 w starych legendach. Czy nadaj膮 prawa, ucz膮

ludzi? Co za zjawisko przyrody da艂o Moj偶eszowi dziesi臋cioro przyka-

za艅? Czy to grzmoty i b艂yskawice podyktowa艂y prorokowi Henochowi

ca艂e fragmenty jego fenomenalnej ksi臋gi astronomicznej ? Czy pradawni

Majowie zwracali si臋 do zjawisk przyrody, kiedy okre艣lali je mianem

"m臋drc贸w, wielkich my艣licieli"? Czy to b艂yskawica, piorun i pr臋dko艣膰

postanowi艂y niegdy艣 w trakcie tajemnej narady stworzy膰 pierwszego

cz艂owieka ?

Mo偶na jeszcze zrozumie膰, 偶e interpretatorom minionych generacji nie

przysz艂o na my艣l inne wyja艣nienie tych fakt贸w - niestety ich opinie

przedosta艂y si臋 do czasopism fachowych i utrudni艂y adeptom nauki

spojrzenie z nowej perspektywy. Czuj臋 si臋, jak gdyby pr贸bowano mi

wyg艂adzi膰 zwoje kory m贸zgowej, kiedy pod koniec naszego stulecia,

z pozoru tak nowoczesnego, post臋puje si臋 nadal tak, jakby na wyja艣-

nienie sensu mit贸w o stworzeniu nie istnia艂y rozs膮dniejsze metody ni偶

wymy艣lanie "religii przyrody". Upieranie si臋 przy takiej interpretacji

jest tylko wynikiem obaw, 偶e w艂膮czenie do akademickiego modelu

艣wiata tezy o wizycie istot pozaziemskich na Ziemi doprowadzi do

zawalenia ca艂y gmach nauki. "Przyzna膰 si臋 do pomy艂ki to przecie偶

nic innego, jak przyzna膰 si臋, 偶e dzi艣 jest si臋 m膮drzejszym ni偶 wczo-

raj" - stwierdzi艂 kiedy艣 nie bez racji Johann Caspar Lavater

(1742-1801). Ja艣nie o艣wieceni panowie naukowcy nie b臋d膮 musieli si臋

wstydzi膰, je艣li porzuc膮 w ko艅cu sw贸j przestarza艂y i niesp贸jny obraz

艣wiata.

Zadziwiaj膮ce eksperymenty

Po kilku nieudanych eksperymentach bogom z Popol Iluh uda艂o si臋

stworzy膰 cz艂owieka, kt贸ry oczywi艣cie mia艂 jeszcze bardzo niewiele

wsp贸lnego z naszym wyobra偶eniem o Homo sapiens. Przekaz 艣wiadczy

o tym, 偶e w eksperymentach, w kt贸rych chodzi艂o o stworzenie pierw-

szego cz艂owieka, na pewno nie stosowano ziemskiego aktu zap艂od-

nienia:

"Oto imiona pierwszych ludzi, kt贸rzy zostali stworzeni i utworzeni:

pierwszym cz艂owiekiem by艂 Balam-Quitze, drugim Balam-Acab,

trzecim Mahucutah i czwartym Iqui-Balam. Takie s膮 imiona naszych

pierwszych matek i ojc贸w. M贸wi si臋, 偶e oni zostali tylko stworzeni

i utworzeni, nie mieli matki, nie mieli ojca. Nazywano ich tylko

m臋偶ami. Nie zrodzili si臋 z kobiety, nie zostali sp艂odzeni przez Stw贸rc臋

i Tw贸rc臋, przez Rodzic贸w. Jedynie moc膮 nadprzyrodzon膮, za spraw膮

czar贸w, zostali stworzeni i utworzeni przez Stw贸rc臋 i Tw贸rc臋,

Rodzic贸w Tepeu i Gucumatza."

Jak w wi臋kszo艣ci relacji o stworzeniu tak偶e w tej legendzie do aktu

powstania rodzaju ludzkiego mieszaj膮 si臋 bogowie. Ale produkt stwo-

rzenia by艂 zbyt udany - m贸g艂 si臋 sta膰 w ko艅cu niebezpieczny dla

stw贸rc贸w:

"Zostali obdarzeni rozumem; spojrzeli i natychmiast wzrok ich

si臋gn膮艂 daleko, zdo艂ali ujrze膰, zdo艂ali pozna膰 wszystko, co istnieje na

艣wiecie. Kiedy patrzyli, w jednej chwili widzieli wszystko, co ich

otacza艂o, i ogl膮dali wok贸艂 siebie sklepienie niebieskie i okr膮g艂e oblicze

ziemi. Widzieli wszystkie rzeczy zakryte [odleg艂o艣ci膮], bez potrzeby

ruszania si臋 z miejsca; natychmiast widzieli 艣wiat i jednakowo dobrze

z miejsca, gdzie si臋 znajdowali, widzieli go."

To, 偶e wytwory mog艂y sta膰 si臋 r贸wne stw贸rcom, a nawet od nich

m膮drzejsze, nie podoba艂o si臋 "Rodzicom", pr臋dko wi臋c ograniczyli

nadzwyczajne mo偶liwo艣ci swoich twor贸w:

"W贸wczas Serce Nieba cisn膮艂 im oparem w oczy, kt贸re zamgli艂y si臋

jak powierzchnia lustra, gdy na nie chuchn膮膰. Oczy ich za膰mi艂y si臋

i mogli widzie膰jedynie to, co by艂o blisko, tylko to by艂o dla nichjasne.

W taki oto spos贸b zosta艂y zniszczone m膮dro艣膰 i wszelka wiedza

owych czterech ludzi, kt贸rzy s膮 藕r贸d艂em i pocz膮tkiem [rasy quiche].

Tak zostali stworzeni i utworzeni nasi dziadkowie, nasi ojcowie, za

spraw膮 Serca Nieba, Serca Ziemi."

Mojej hipotezy dotycz膮cej powstania Homo sapiens nie da si臋

sformu艂owa膰 kr贸cej: "Z Serca Nieba, z Serca Ziemi" - by艂y to bowiem

hybrydy o ziemskiej materii cia艂a i pozaziemskim rozumie.

W Popol Vuh mo偶na znale藕膰 zadziwiaj膮ce stwierdzenia:

"Byli tam w贸wczas w wielkiej ilo艣ci ludzie czarni i 艂udzie biali, ludzie

r贸偶nych radzaj贸w, ludzie r贸偶nych j臋zyk贸w, kt贸re wprawia艂y w po-

dziw, gdy si臋 ich s艂ucha艂o."

W innym przek艂adzie tekst ten brzmi bardzo podobnie:

"I 偶yli tam偶e w b艂ogo艣ci ludzie o ciemnej i jasnej barwie sk贸ry.

Przyjemnie wygl膮dali owi ludzie, przyjemny by艂 ich j臋zyk, uwa偶ne ich

ucho." [6]

Ten fragmentjest znamienny przede wszystkim dlatego, 偶e praprzod-

kowie Maj贸w nie mogli mie膰 poj臋cia o istnieniu ludzi bia艂ej i czarnej

barwie sk贸ry. Ameryki 艢rodkowej jeszcze nie odkryto, kiedy po-

wstawa艂a ksi臋ga Popol Vuh !

Godna uwagi jest te偶 informacja, 偶e na pocz膮tku wszyscy m贸wili

jednym j臋zykiem, zanim - jak w Biblii podczas budowy Wie偶y Babel

- zacz臋to m贸wi膰 "r贸偶nymi j臋zykami". Jaki j臋zyk m贸g艂 by膰 pocz膮tkowo

wsp贸lnym j臋zykiem wszystkich ludzi? Przed pojawieniem si臋 istot

pozaziemskich 偶ycie hominid贸w by艂o t臋p膮 wegetacj膮. Dopiero po

zastosowaniu 艣wiadomej, sztucznej mutacji hominidy uzyska艂y umiej臋t-

no艣膰 uczenia si臋, pierwszym za艣 j臋zykiem, jakim m贸wi艂y wszystkie

narody, by艂 j臋zyk "bog贸w".

艢lady pobytu

Podobnie jak inne mity religijne, r贸wnie偶 Popol Iiuh informuje

o wybra艅cach, kt贸rzy znikn臋艂i w niebie. To samo, co w Biblii przytrafi艂o

si臋 Henochowi i Eliaszowi, prze偶yli r贸wnie偶 w prastarym 艣wiecie Maj贸w

niekt贸rzy wybra艅cy:

"W ten wi臋c spos贸b po偶egnali si臋 i natychmiast znikn臋li tam, na

szczycie g贸ry Hacawitz. Nie zostali pogrzebani przez swoje 偶ony ani

przez swych syn贸w, gdy偶 nie widziano, w co si臋 przemienili, gdy

znikn臋li."

"Znikn臋li" - co wcale nie znaczy, 偶e wynie艣li si臋 cichaczem,

pozostawili bowiem po sobie bardzo dziwne 艣lady - przypomnienie dla

tych, co b臋d膮 偶yli w przysz艂ych tysi膮cleciach, ostrze偶enie przed mani膮

wielko艣ci, 偶e 艂udzie s膮 koron膮 stworzenia, i 偶eby nie s膮dzi艂i, i偶 nie ma od

nich nic wspanialszego:

"[...] Potem pozostawi艂 Balam-Quitze znak swego istnienia: - To

b臋dzie pami膮tka, kt贸r膮 wam zostawiam. To b臋dzie wasza pot臋ga.

呕egnam si臋 pe艂en smutku - doda艂. Wtedy zostawi艂 znak swego

istnienia, Pizom-Gaga艂, tak nazywany, kt贸rego zawarto艣膰 by艂a

niewidoczna, by艂a bowiem zawini臋ta i nie mog艂a zosta膰 rozwini臋ta;

nie mo偶na by艂o dostrzec szwu, gdy偶 nikt nie widzia艂, kiedy zosta艂a

zawini臋ta."

C贸偶 jednak znajdowa艂o si臋 w pakunku zwanym Pizom-Gaga艂?

Wolfgang Cordan [7] twierdzi, 偶e okre艣lenie to w j臋zyku quiche zna-

czy艂o "Nikt nie wiedzia艂, co to jest". Opieraj膮c si臋 na temacie tego

wyrazu Cordan wysuwa przypuszczenie, 偶e chodzi艂o zapewne o jaki艣

szczeg贸lny kamie艅, kt贸ry Majowie czci艂i i kt贸rego si臋 zarazem oba-

wiali. Nikt przecie偶 nie b臋dzie si臋 ba艂 zwyk艂ych kamieni. Dlaczego

bano si臋 w艂a艣nie tego?

Mimo woli przychodzi mi na my艣l Kaaba, 艣wi臋to艣膰 mahometan

znajduj膮ca si臋 w Mekce - wyznaczonej przez proroka Mahometa na cel

pielgrzymek. W po艂udniowo-wschodnim k膮cie pustego pomieszczenia

pozbawionego okien znajduje si臋 贸w Czarny Kamie艅 - obiekt czci,

dotykany i ca艂owany przez pielgrzym贸w. Podobno przyni贸s艂 go niegdy艣

na Ziemi臋 archanio艂 Gabriel. R贸wnie偶 Ark臋 Przymierza uwa偶am za 艣lad

pobytu istot pozaziemskich na naszym globie, co pr贸bowa艂em udowod-

ni膰 艣ledz膮c dok艂adnie losy tej re艂ikwi na podstawie wszystkich za-

chowanych dokument贸w. [9] Przez analogi臋 przychodzi mi na my艣l

tajemnicze metalowe zwierciad艂o, kt贸re kr贸lowa s艂o艅ca Amaterasu

przes艂a艂a w roku 660 prz. Chr. legendarnemu za艂o偶ycielowi cesarstwa

japo艅skiego, Jimmu Tenno. Podobnie jak mahometanie do Mekki, tak

samo miliony Japo艅czyk贸w pielgrzymuj膮 do miasta Ise na wyspie

Honsiu, gdzie w Naiku, naj艣wi臋tszym miejscu 艣wi膮tyni, oddaj膮 cze艣膰

艢wi臋temu Zwierciad艂u, uwa偶anemu za najdro偶szy klejnot cesarstwa.

Zwierciad艂o jest owini臋te troskliwie wieloma warstwami materii i nikt

z 偶yj膮cych nie powa偶y艂 si臋 po dzi艣 dzie艅 otworzy膰 tego cudownego

pakunku.

Moi krytycy 偶膮daj膮 uparcie, abym przedstawi艂 niezbite dowody, kt贸re

uzasadni艂yby w ich oczach moje hipotezy. O ile to mog臋 jeszcze

zrozumie膰, o tyle zupe艂nie nie potrafi臋 poj膮膰, d艂aczego w naszym tak

o艣wieconym stu?eciu nadal nie mo偶na zbada膰 Czarnego Kamienia

z Mekki, 艢wi臋tego Zwierciad艂a z Ise oraz pozosta艂o艣ci po Arce

Przymierza (znajduj膮cych si臋 prawie na pewno w podziemiach Bazyliki

Naj艣wi臋tszej Maru Panny w Aksum w Etiopii). Wszystkie te przedmioty

musz膮 mie膰 jakie艣 zadziwiaj膮ce pozaziemskie cechy, inaczej nie przyci膮-

ga艂yby ludzi od ponad 2500 lat (Japonia!).

Czy religie strzeg膮 klucza do zrozumienia historu Ziemi? A mo偶e go

ukrywaj膮? Ju偶 czas, aby nie rani膮c niczyich uczu膰 re艂igijnych podda膰

badaniom wymienione - i jeszcze kilka innych - tajemnicze przed-

mioty. Na razie pocieszam si臋 s艂owami Giovanniego Guareschi'ego

(1908-I968) autora Don Camilla i Peppony, kt贸ry napisa艂: "Krytyk to

kura, kt贸ra gdacze, gdy inne znosz膮 jaja!"

Kroniki i ksi臋gi prorocze

Ju偶 m贸wi艂em, 偶e do trzech grup 藕r贸de艂, kt贸re cudem przetrwa艂y 偶膮dz臋

niszczenia, jak膮 pa艂a艂 biskup Diego de Landa, nale偶膮 mi臋dzy innymi

Ksiggi Chilam Balam, w kt贸rych zebrano i spisano grafi膮 艂aci艅sk膮

w j臋zyku dawnych mieszka艅c贸w Jukatanu, tak zwanym mayathan,

przekazy historyczne i proroctwa.

"Chilam" znaczy "prorok", "wieszcz" albo "t艂umacz bog贸w".

"Balam" znaczy "jaguar". Istnieje 17 Ksi膮g Chilam Balam. Odr贸偶nia si臋

je od siebie opatruj膮c nazw膮 miejsca, w kt贸rym by艂y przechowywane. S膮

wi臋c Ksi臋gi Chilam Bulam z Mani, z Balam, z Chumayel, z Ixil, z

Tekax etc.

Dokumenty te datuje si臋 na XVI- XVIII w. po Chr. Bezpo艣redni膮

przyczyn膮 ich powstania by艂o to, 偶e lud mieszkaj膮cy w odleg艂ych wsiach

domaga艂 si臋 od kap艂an贸w informacji o swojej przesz艂o艣ci, a od

prorok贸w przepowiadania przysz艂o艣ci. W trakcie zgromadze艅 rytual-

nych odczytywano fragmenty ksi膮g niezwykle powa偶anych przez Ma-

j贸w. Nawet w naszym stuleciu u偶ywano kolejnych kopu tych 艣wi臋tych

przekaz贸w - by艂 to jakby rodzaj samizdatu.

Ksi臋gi Chilam Balam, zebrane przez wielu kap艂an贸w, spisane przez

wielu pisarzy, cz臋sto nie rozumiane, zawieraj膮ce b艂臋dne dane, b臋d膮ce

mieszanin膮 historii i proroctw, upstrzone b艂臋dami pisowni, by艂y lektur膮

bardzo trudn膮. Stworzenie Ziemi odbywa si臋 w czasie, gdy historia ju偶

si臋 toczy - o narodzinach boga stworzenia m贸wi si臋 w zwi膮zku

z p贸藕niejszym po偶arem ogarniaj膮cym 艣wiat. Tak to ju偶 jest z samiz-

datami, powstaj膮cymi potajemnie w mrokach historii, a do tego pod

okiem obcej w艂adzy.

O stworzeniu Ziemi czytamy w Ksigdze Chilam Balam z Chumayel:

"Oto historia 艣wiata, jak spisano j膮 w pradawnych epokach, bo nie

min膮艂jeszcze czas sporz膮dzania takich ksi膮g... niech wi臋c ludzie Maja

wiedz膮, jak narodzili si臋 w tym kraju... Sta艂o si臋 to w katun I I ahau

[data], gdy objawi艂 si臋 Ah Mucencab [b贸g, kt贸ry zst膮pi艂 na Ziemi臋].

By艂o to w贸wczas, gdy ogie艅 spad艂 z nieba, potem opad艂a lina, a wraz

z ni膮 ska艂y i drzewa..."

Nast臋pnie Ah Mucencab, b贸g zst臋puj膮cy na Ziemi臋, zniszczy艂 insyg-

nia w艂adzy trzynastu bog贸w kosmosu Maj贸w. Niebo run臋艂o i podpali艂o

ziemi臋. Nadszed艂 kres pierwszej epoki. Dla Maj贸w wszystko mia艂o

przebieg cykliczny, wkr贸tce wi臋c powsta艂a nowa ludzko艣膰, potem

kolejna, a偶 po holocaust, jakiego dopu艣cili si臋 Hiszpanie. Zdaje si臋, 偶e

proroctwo to si臋ga do naszych czas贸w:

"Kr膮g b臋dzie na niebie, Ziemia zap艂onie. Kauil b臋dzie wyniesiony,

[Kauil - jeden z bog贸w, najprawdopodobniej chodzi w tym przypadku o boga

kukurydzy.]

b臋dzie on wyniesiony z pocz膮tkiem czasu, kt贸ry ma nadej艣膰. Po偶ar

b臋dzie na ziemi w ten katun [data]."

Ralph L. Roys, kt贸ry w 1933 roku prze艂o偶y艂 z mayathan na angielski

Ksi臋g臋 Chilam Balam z Chumayel [11], robi nast臋puj膮cy przypis na

temat powy偶szego fragmentu:

"Przypominaj膮 si臋 nam proroctwa, zwiastuj膮ce przybycie hiszpa艅-

skich naje藕d藕c贸w - na niebie pojawia艂 si臋 ognisty p艂omie艅, kt贸ry

艣wieci艂 od p贸艂nocy do wschodu s艂o艅ca... a potem znika艂."

O ile Ksi臋gi Chilam Balam s膮 tak wa偶ne w艣r贸d rzadkich 藕r贸de艂,

poniewa偶 nawi膮zuj膮 cz臋艣ciowo do prawdziwych dokument贸w Maj贸w,

o tyle wypowiedzi zawarte w Kodeksie Chimalpopoca s膮 niepor贸wnanie

zrozumialsze. Pracowity abbe Brasseur odkry艂 owe teksty w trakcie

nami臋tnych poszukiwa艅 staroameryka艅skich 艂egend. Brasseur, geniusz

j臋zykowy, r贸wnie偶 j臋zyka Aztek贸w nauczy艂 si臋 na tyle, 偶e zdo艂a艂

wy艂uska膰 z r臋kopisu kronik臋 azteckiej dynastii Ixtlix贸chitl [12]. Swoje-

mu znalezisku nada艂 imi臋 cz艂owieka, kt贸ry nauczy艂 go j臋zyka Aztek贸w

- Chimalpopoca Galicia.

Wed艂ug kodeksu - po stworzeniu nieba i ziemi przez bog贸w - opad艂

"ognisty 艣wider. Tezcatlipoca rzuci艂 w d贸艂 p艂on膮cy kawa艂ek drewna

i zapa艂i艂 nim niebo". Gdy to uczyni艂, bogowie pocz臋li rozwa偶a膰 kwesti臋,

kt贸ry z nich w przysz艂o艣ci zamieszka na Ziemi:

"Z trosk膮 rozwa偶ali to: owa z gwiezdn膮 szat膮, 贸w bogaty gwiazdami,

pani w wodzie, ten, kt贸ry nawiedza ludzi, ta, kt贸ra udeptuje Ziemi臋,

ten, kt贸ry rzuca wyl臋g, Quetzalcoatl."

Wydaje si臋, 偶e Quetzalcoatl by艂 wszechobecny.

Kodeks Chimalpopoca twierdzi, 偶e zaistnia艂y nie tylko cztery akty

stworzenia 艣wiata, lecz r贸wnie偶 cztery s艂o艅ca, i dopiero w pi膮tej epoce

widzialne sta艂o si臋 s艂o艅ce, kt贸re widzimy dzisiaj - jest to r贸wnie

zadziwiaj膮ce jak stwierdzenie:

"W pi膮tej epoce, o czym wiedzieli starzy ludzie... w贸wczas stworzona

zosta艂a Ziemia, niebo... podobnie jak cztery rodzaje mieszka艅c贸w

Ziemi..."

To stworzenie Ziemi mia艂o podobno miejsce w 1 roku Kr贸lika - dla

nas oznacza艂oby to 726 rok po Chr. - data ma艂o wa偶na, ale by膰 mo偶e

kronika aztecka zaczyna艂a si臋 dopiero od 726 roku. To zreszt膮

nieistotne, kiedy si臋 zaczyna艂a - na jakiej jednak podstawie Aztecy

opierali swoje twierdzenie o istnieniu "czterech rodzaj贸w mieszka艅c贸w

Ziemi" ?

Kiedy S艂o艅ce by艂o w cieniu

Dramatycznie opisano w kodeksie upiorny po偶ar 艣wiata oraz s艂o艅ce,

kt贸re zgas艂o, a wszystko spowi艂a czer艅 niesamowitej nocy:

"Stworzono drugie s艂o艅ce. Jego dziennym znakiem by艂y cztery

jaguary. Zwie si臋 ono S艂o艅cem Jaguara. W贸wczas zdarzy艂o si臋, 偶e

niebo run臋艂o, 偶e s艂o艅ce nie pod膮偶a艂o swoj膮 drog膮. Dopiero jest

po艂udnie, zaraz po nim nastaje noc!"

Zdarzy艂o si臋 to podobno w epoce drugiego s艂o艅ca. Pod znakiem

trzeciego s艂o艅ca niepoj臋ty, 艣miertelny spektakl przeobrazi艂 si臋 w kata-

strof臋:

"Zwie si臋 ono S艂o艅cem Ognistego Deszczu. W tej epoce z nieba spada艂

ogie艅 pal膮c mieszka艅c贸w. A wraz z nim spada艂y kamieniste piaski.

Starcy powiadaj膮, 偶e w贸wczas rozsypa艂y si臋 kamieniste piaski, kt贸re

widzimy teraz, i spi臋trza艂y si臋 w p臋cherzowate lawy andezytowe,

[Andezyt - magmowa ska艂a wylewna.]

w贸wczas pojawi艂y si臋 r贸偶ne czerwonawe ska艂y."

Na pewno chodzi艂o w tym przypadku o zjawisko znacznie powa偶niej-

sze i maj膮ce znacznie wi臋kszy zasi臋g ni偶 "zwyk艂e" za膰mienie S艂o艅ca

- bo przecie偶 za膰mienia S艂o艅ca by艂y znane zar贸wno Majom, jak

i Aztekom, nawet w Kodeksie Drezde艅skim znajduj膮 si臋 tabele za膰mie艅

zawieraj膮ce dok艂adne dane na ten temat.

Zdumiewaj膮cy jest r贸wnie偶 fakt, 偶e Kodeks Chimalpopoca m贸wi

o olbrzymach w epoce drugiego s艂o艅ca. Pozdrawiali si臋 oni podobno

zawo艂aniem "Nie spadnij!", bo kto spad艂, gubi艂 si臋 w ciemno艣ciach.

Za膰mienie S艂o艅ca trwa zazwyczaj kilka minut, lecz nawet wtedy jest

do艣膰 jasno, 偶eby zobaczy膰, gdzie stawia si臋 nogi. Olbrzymy, o kt贸rych

wspomina kodeks, pojawiaj膮 si臋 w wielu mitach - w niekt贸rych

rejonach naszego globu badacze odkryli nawet 艣lady ich pot臋偶nych st贸p

odci艣ni臋te w ska艂ach osadowych.

Ca艂kowitego za膰mienia nie da si臋 r贸wnie偶 wyja艣ni膰 wielkim wybu-

chem wulkanu i wi膮偶膮cymi si臋 z tym zjawiskami: deszczem ognia

i piasku - niezale偶nie od tego, czyjest to zdarzenie lokalne czy obejmuje

wi臋ksze obszary. Deszcze ognia po艂膮czone z ca艂kowitym za膰mieniem

(a mo偶e brakiem?) S艂o艅ca i powodziami zauwa偶ono by bez w膮tpienia

na ca艂ym 艣wiecie.

Wygodnejest wprawdzie rozs膮dnie brzmi膮ce t艂umaczenie, 偶e fenome-

ny zosta艂y wywo艂ane przez wstrz膮sy sejsmiczne, lecz po dok艂adniejszym

przeanalizowaniu okazuje si臋 zbyt proste, a nawet sprawia wra偶enia

kuglarskiej sztuczki, pozwalaj膮cej omin膮膰 zagadk臋 problemu. Nadal

niemo偶liwe jest ca艂o艣ciowe ogarni臋cie tego zagadnienia: kataklizm

mianowicie przedstawiono nie tylko w azteckim kodeksie! Musia艂 by膰

zjawiskiem globalnym, bo opisy tego rodzaju - zbli偶one w tre艣ci,

a nawet w szczeg贸艂ach - mo偶na znale藕膰 w wielu legendach lud贸w

r贸偶nych region贸w naszego globu.

Je偶eli za艂o偶ymy, 偶e by艂a to eksplozja kt贸rej艣 z planet Uk艂adu

S艂onecznego, w贸wczas kataklizm mia艂by istotnie zasi臋g og贸lno艣wiato-

wy. S艂o艅ce uleg艂oby ca艂kowitemu za膰mieniu trwaj膮cemu nie godziny,

lecz miesi膮ce b膮d藕 lata -jak pisz膮 o tym stare kroniki. Py艂 kosmiczny

rozprzestrz牛ni艂by si臋 w ca艂ym Uk艂adzie S艂onecznym, roz偶arzone szcz膮-

tki cia艂a niebieskiego uderza艂yby w Ziemi臋, pozostaj膮c na jej powierz-

chni jako "czerwonawe" ska艂y. Rozgrzane do bia艂o艣ci pociski roz-

dziera艂yby cienk膮, delikatn膮 pow艂ok臋 naszej planety, wstrz膮saj膮c jej

j膮drem - a by艂oby to nie tylko wynikiem ostrzahi z Kosmosu, lecz

r贸wnie偶 przesuni臋膰 si艂 ci臋偶ko艣ci w obr臋bie ca艂ego Uk艂adu S艂onecznego.

Wybuchaj膮ca i rozpadaj膮ca si臋 planeta pozbawi艂aby dotychczasowej

r贸wnowagi niezwykle skomplikowan膮 struktur臋 orbit pozosta艂ych

planet - na Ziemi spowodowa艂oby to powodzie, S艂o艅ce uleg艂oby

za膰mieniu (albo by by艂o nieobecne?), spada艂yby ogniste deszcze. By艂oby

jak w legendach: mieszka艅cy Ziemi odnosiliby wra偶enie, 偶e niebo

p艂onie, 偶e runie na nich za chwil臋. Szala艂yby 偶ywio艂y: morze zalewa艂oby

ca艂e po艂acie l膮du, orkany p臋dzi艂yby masy wody, wybucha艂yby wulkany,

a ich 偶ar gas艂by we wrz膮cej, wzburzonej pianie wodnej - by艂oby

dok艂adnie tak, jak to relacjonuj膮 podania.

Ogie艅 spad艂 z nieba, s艂o艅ce zgas艂o, ludzie, kt贸rym uda艂o si臋 prze偶y膰,

b艂膮kali si臋 bez celu, unosz膮c na barkach wizerunki bog贸w i szukaj膮c

ochrony przed rozszala艂ym 偶ywio艂em. Coraz wi臋cej Indian bliskich

艣mierci g艂odowej dociera艂o na wierzcho艂ek g贸ry Hacawitz - kt贸ra

nazywa si臋 te偶 "miejscem odpoczynku". Zmarzni臋ci trwali w mrokach

nie ko艅cz膮cej si臋 nocy obok wizerunk贸w swoich bog贸w:

"[...] Nie spali, stali i wielka by艂a t臋sknota ich serc i trzewi za

jutrzenk膮

i 艣witem. Tam r贸wnie偶 odczuwali boja藕艅, ogarn膮艂 ich wielki smutek,

wielka udr臋ka i zostali przygnieceni b贸lem. [...] - Ach, przybyli艣my

bez rado艣ci! Gdyby艣my mogli cho膰 zobaczy膰 narodziny s艂o艅ca! C贸偶

teraz poczniemy? [...) - m贸wili rozmawiaj膮c ze sob膮 po艣r贸d smutku

i strapienia, i g艂osem pe艂nym skargi. M贸wili, ale nie gas艂a t臋sknota ich

serc, by ujrze膰 nadej艣cie jutrzenki [...]."

Panowie naukowcy wol膮 twierdzi膰, 偶e plemiona india艅skie zebra艂y si臋

na g贸rze Hacawitz co najwy偶ej w oczekiwaniu wschodu Wenus, kt贸r膮

czcili. Panowie ci jednak celowo nie chc膮 dostrzec, 偶e Popol Vuh

odr贸偶nia Wenus od S艂o艅ca. Stoj膮c w trwo偶liwym wyczekiwaniu ludzie

ujrzeli, 偶e gdzie艣 w otch艂aniach Kosmosu, w艣r贸d nocy rozb艂ys艂a Wenus

- ucieszyli si臋, 偶e widz膮 wreszcie s艂abiutki blask 艣wiat艂a na niebie.

Zacz臋li 艣piewa膰 i ta艅czy膰, a na cze艣膰 bog贸w zapalili kadzid艂o z wonnej

偶ywicy:

"[...] Potem zap艂akali, gdy偶 nie widzieli i nie ogl膮dali jeszcze narodzin

s艂o艅ca. I zaraz wzesz艂o s艂o艅ce. Uradowa艂y si臋 zwierz臋ta ma艂e i du偶e

i podni贸s艂szy si臋 w dolinach rzek i w w膮wozach usadowi艂y si臋 na

szczycie g贸r i wszystkie skierowa艂y wzrok tam, gdzie wschodzi

s艂o艅ce."

Podanie przedstawia koniec d艂ugiej nocy pe艂nej l臋ku: puma i jaguar,

kt贸re ukry艂y si臋 na widok 艣mierci bog贸w, zarycza艂y znowu, milcz膮ce

dotychczas ptaki zacz臋艂y 膰wierka膰, or艂y i s臋py wznios艂y si臋 w powietrze

ze swoich wysokich skalnych gniazd. Wraca艂o 偶ycie.

Opis ten komentuje si臋 zwykle tak: Jest to wy艂膮cznie opiewanie

nadej艣cia nowego dnia lub - z mitologicznego punktu widzenia

- odtworzenie pierwszego dnia ludzko艣ci: "I sta艂a si臋 艣wiat艂o艣膰."

Jestem innego zdania.

S艂o艅ce 艣wieci艂o ju偶 od stuleci, od tysi膮cleci, od dawna 偶y艂y stworzenia

wszelkiego rodzaju - niemal ca艂e zoo z arki Noego. Miasta Maj贸w

- jak ich legendarn膮 stolic臋 Tul臋 - zbudowano na d艂ugo przed

kataklizmem. Kiedy nadesz艂a katastrofa, nie by艂o wida膰 nie tylko

S艂o艅ca - nie 艣wieci艂 r贸wnie偶 Ksi臋偶yc i gwiazdy. Zapanowa艂a ca艂kowita

ciemno艣膰. Powierzchni臋 Ziemi zacz臋艂y pokrywa膰 ja艂owe bagna. Ci,

kt贸rym uda艂o si臋 prze偶y膰, cieszyli si臋 wi臋c, kiedy po odej艣ciu nocy,

zdawa艂aby si臋 niesko艅czonej, nast膮pi艂 dzie艅. Ale to, co powtarza si臋

z naturaln膮 regularno艣ci膮 365 razy do roku, nie wywo艂a艂oby takich 艂ez

rado艣ci. W Popol Tiuh [7] zapisano, 偶e trudno by艂o wytrzyma膰 pal膮ce

promienie nowego s艂o艅ca: "Jego 偶ar by艂 nie do zniesienia", to za艣, co

"dzi艣" - czyli w艂a艣nie w okresie, w kt贸rym powstawa艂a kronika

- mo偶na by艂o ujrze膰 na niebie, by艂o tylko "jak lustrzane odbicie"

pras艂o艅ca.

Opis bardzo prawdopodobny! Podczas nie ko艅cz膮cej si臋 nocy

atmosfera ziemska uleg艂a znacznemu och艂odzeniu, burze i katastrofalne

opady deszczu oczy艣ci艂y powietrze. Prawdopodobne jest r贸wnie偶 to, 偶e

wybuch planety rozerwa艂 dwa radiacyjne pasy (pasy Van Allena)

znajduj膮ce si臋 w magnetosferze Ziemi -jeden na wysoko艣ci ok. 5 tys.,

drugi 16 tys. km - tworz膮ce ochronny pier艣cie艅 wok贸艂 naszego g艂obu.

Bardzo mo偶liwe wydaje si臋 te偶 cz臋艣ciowe zniszczenie ozonosfery na

wysoko艣ci 10-60 km.

Po zadzia艂aniu takiej "klimatyzacji" zrozumia艂y by艂by szok wywo艂a-

ny u Indian - nadal okropnie zmarzni臋tych - powt贸rnym pojawie-

niem si臋 S艂o艅ca. Wra偶enie, 偶e nowe s艂o艅ce jest kopi膮 poprzedniego,

mo偶na wyja艣ni膰 z艂udzeniem optycznym: jego blask wydawa艂 si臋 znacz-

nie silniejszy, bo przechodzi艂 przez atmosfer臋 "umyt膮" - wra偶enie to

nie jest obce nikomu, kto patrzy艂 nad morzem na s艂o艅ce lub ksi臋偶yc

o wschodzie czy zachodzie.

Ten sam koniec 艣wiata, wi膮偶膮cy si臋 ze wszystkimi opisywanymi

poprzednio zjawiskami, utrwalono te偶 w azteckiej legendzie Historia

kr贸lestw Colhuacan i Meksyku:

"W tych czasach gin臋li ludzie, w tym czasie dogorywali. I w贸wczas

zgin臋艂o s艂obce." [12]

Ludzie byli "porywani przez wiatr. Ich domy, ich drzewa, wszystko

by艂o porywane przez wiatr". Cztery rodzaje zniszczenia - kt贸re

amerykani艣ci okre艣laj膮 r贸wnie偶 mianem czterech epok - mo偶na

poprze膰 dowodami. Po katastrofie przyszed艂 ogie艅 z nieba:

"I tak gin臋li: zalewa艂 ich deszcz ognisty... Przez ca艂y jeden dzie艅

z nieba pada艂 deszcz ognia."

Po ognistym deszczu nast膮pi艂 potop poch艂aniaj膮cy nawet g贸ry:

"I tak gin臋li: zalewa艂a ich woda, zamieniali si臋 w ryby. Niebo run臋艂o,

zgin臋li jednego jedynego dnia... A czas trwania wody wynosi艂

pi臋膰dziesi膮t dwa lata."

Takie okre艣lenie czasu jak pi臋膰dziesi膮t dwa lata jest bez sensu.

Kronikarze wyra偶ali czas stosuj膮c cykle obowi膮zuj膮ce w ich epoce. Jest

to nie tylko moje zdanie - cho膰 najch臋tniej uzna艂bym, 偶e kolejne fazy

zniszczenia nast臋powa艂y po sobie w kr贸tkich odst臋pach czasowych, nie

tworz膮c 偶adnych "epok"! - nieprzydatno艣膰 tych okre艣le艅 czasu

potwierdzaj膮 nawet tak kompetentni t艂umacze tekstu oryginalnego, jak

profesor Walter Lehmann:

"Jestem zdania, 偶e lat, kt贸re mia艂y okre艣la膰 t臋 epok臋, nie przekazano

w spos贸b prawid艂owy." [12]

A wody wzbiera艂y nad ziemi膮

Przenie艣my si臋 teraz z Ameryki 艢rodkowej na Bliski Wsch贸d, gdzie

biblijny Noe po szcz臋艣liwym przetrwaniu potopu opu艣ci艂 ark臋, zbudo-

wa艂 o艂tarz i z艂o偶y艂 na nim ca艂opaln膮 ofiar臋: "I poczu艂 Pan mi艂膮 wo艅"

(I Moj偶. 8, 21). Tak samo - lokalny cud! - zachowali si臋 nasi azteccy

przyjaciele rozpalaj膮c w d偶ungli ogie艅 ofiarny:

"I spojrzeli bogowie - ta z gwiezdn膮 szat膮, ten bogaty w gwiazdy.

I rzekli: 'O bogowie! Kt贸偶 to co艣 tam pali? Kt贸偶 niebo okadza?'

A potem zst膮pi艂 z nieba On, kt贸rego poddanymi jeste艣my, Tezcat-

lip贸ca."

Po potopie pot臋偶ny b贸g zst臋puje z nieba do swoich poddanych! Taki

sam motyw mo偶emy znale藕膰 r贸wnie偶 w legendach Indian kolumbijs-

kiego plemienia Kagaba:

"Tak zgin臋li wszyscy 藕li, a kap艂ani, starsi bracia, wszyscy zst膮pili

z nieba..." [13] !

S艂ynn膮 starobabilo艅sk膮 kr贸lewsk膮 list臋 WB 444 - na kt贸rej znajduj膮

si臋 te偶 imiona bog贸w uznawanych za nauczycieli - od ryto w 1932

roku, w pobli偶u miasta Mosul w dolinie Tygrysu w horsabadzie

w Iraku [14]. Na li艣cie s膮 imiona dziesi臋ciu prakr贸l贸w z okresu 456 tys.

lat od stworzenia Ziemi a偶 do potopu, nast臋pnie ldr贸lestwo kon-

tynuowa艂o dynasti臋:

"Gdy potop przemin膮艂, kr贸lestwo na powr贸t zst膮p艅o z nieba."

Gilgamesz 偶y艂 ok. 2600 r. prz. Chr. i by艂 w艂adc膮 sumeryjskiego miasta

Uruk. Wedle s艂贸w eposu, kt贸rego Gilgamesz jest bohaterem tytu艂o-

wym, Utanapisztim, przodek Gilgamesza, przetrwa艂 potop na wyspie

le偶膮cej po drugiej stronie morza. Po opadni臋ciu w贸d przygotowuje

ofiar臋:

"Na szczycie g贸ry ofiarne sypi臋 ziarna, cedrowe drzewo spopielam

i pal臋 mirt. Zw膮chali zapach bogowie. Zaprawd臋 mile 艂echce nozdrza

bog贸w 偶ertwienna wo艅. Wi臋c jako muchy si臋 zlec膮, jak muchy

obsi臋d膮 ofiarniczy stos." [15]

Nie dysponuj臋 wprawdzie umiej臋tno艣ciami dawnych india艅skich

prorok贸w, ale ju偶 teraz mog臋 powiedzie膰, 偶e zaraz podejmie si臋 pr贸b臋

znalezienia dziury w tej sp贸jnej konstrukcji my艣lowej. Powie si臋, 偶e

Historia kr贸lestw Colhuacan i Meksyku, z kt贸rej przytoczy艂em cytaty,

wykazuje wp艂ywy chrze艣cija艅stwa, 偶e to Hiszpanie podpowiedzieli

Aztekom histori臋 o Noem, jego arce i ofierze. Mo偶liwe. Ale w takim

razie dopraszam si臋 o przekonuj膮ce - nie tylko uczone - wyja艣nienie,

dlaczego o wiele, wiele starsza Popol liuh, kt贸ra istnia艂a na d艂ugo przed

najazdem Hiszpan贸w, opowiada o takim samym zdarzeniu! Chcia艂bym

si臋 te偶 dowiedzie膰, czy przebiegli misjonarze mogli zna膰 epos o Gil-

gameszu! Nie mogli, bo legenda ta - utrwalona oko艂o 2000 r. prz. Chr.

pismem klinowym na dwunastu glinianych tabliczkach - zosta艂a

odnaleziona dopiero w po艂owie XIX w. podczas prac wykopaliskowych

w Niniwie, prastarym mie艣cie na lewym brzegu Tygrysu. A co zrobi膰

z legendami Indian Kagaba, kt贸re zarejestrowano dopiero na pocz膮tku

XX wieku?

Moim zdaniem stoimy przed nast臋puj膮c膮 alternatyw膮:

- Zar贸wno katastrofa, jak i palna ofiara z艂o偶ona przez ludzi, kt贸rzy

przetrwali, zdarzy艂y si臋 gdzie艣 na 艣wiecie jako zdarzenie lokalne.

Ci, kt贸rym uda艂o si臋 prze偶y膰, rozeszli si臋 po wszystkich kontynen-

tach unosz膮c stosowne dokumenty i kroniki, ich potomkowie za艣

z biegiem tysi膮cleci dorobili do zdarzenia r贸偶ne warianty.

- Katastrofa mia艂a charakter globalny, w tym samym czasie zosta艂o

ni膮 dotkni臋tych wiele lud贸w, kt贸re ucierpia艂y jej skutkiem,

a nast臋pnie zrelacjonowa艂y jej przebieg.

My艣l臋, 偶e tu chodzi nie o wyb贸r jednej z dw贸ch mo偶liwo艣ci, lecz raczej

o to, 偶e mo偶na zaakceptowa膰 obie, poniewaz bogowie - kt贸rym

wci膮偶 depcz臋 po pi臋tach - byli wtedy wszechobecni. Ze starych tekst贸w

za艣 mo偶na co najwy偶ej wysnu膰 wniosek, 偶e katastrofa tak czy owak

musia艂a si臋 zdarzy膰 bardzo dawno.

Dlaczego?

Rozwa偶ania na temat daty

Archeolodzy przyznaj膮, 偶e zar贸wno Toltekowie - Indianie, kt贸rzy

do prekolumbijskiego Meksyku przyw臋drowali z p贸艂nocy - jak

i Aztekowie istnieli w okresie mi臋dzy 900 a 1500 r. po Chr. Lekko licz膮c

imperium Maj贸w trwa艂o w latach I 500 prz. Chr. - 800 po Chr. W tym

okresie nie zdarzy艂 si臋 偶aden globalny kataklizm. Z do艣膰 dobrze

udokumentowanego okresu istnienia staro偶ytnego Egiptu i Babilonii

nie zachowa艂a si臋 偶adna informacja o potopie pustosz膮cym te kraje. Tak

legendy, jak mity opowiadaj膮 wy艂膮cznie o straszliwych zdarzeniach,

kt贸re mia艂y miejsce w bardzo zamierzch艂ej przesz艂o艣ci. Od narodzin

Chrystusa S艂o艅ce ani razu nie zgas艂o, niebo ani razu nie zap艂on臋艂o, ani

jeden straszliwy potop nie spustoszy艂 Ziemi, nic te偶 nie wiadomo o tym,

偶eby z nieba zst臋powali "bogowie". Staro偶ytni Rzymianie i Grecy

wiedzieliby o czym艣 takim i na pewno zapisaliby wszystko skrupulatnie

w swoich obszernych kronikach.

A mo偶e trzeba wyj艣膰 z za艂o偶enia, 偶e Indianie Ameryki 艢rodkowej

przekazuj膮 nam w swoich kronikach informacje o wydarzeniach

maj膮cych miejsce na d艂ugo przed czasami, w kt贸rych 偶yli - chyba 偶e

wszystkie stwierdzone i rado艣nie objawione prawdy maistyki s膮 b艂臋dne,

a pojawienie si臋 Maj贸w oraz ich przodk贸w nale偶y przesun膮膰 w niepo-

r贸wnywalnie odleglejsz膮 przesz艂o艣膰. Czy pocz膮tki tego narodu przypa-

daj膮 w takim razie na tajemniczy pocz膮tek kalendarza Maj贸w-

na 11 sierpnia 3114 roku prz. Chr. ?

Naukowc贸w ogarnia strach na sam膮 my艣l o wyci膮gni臋ciu takich

wniosk贸w. To, czego nie da si臋 datowa膰 w miar臋 dok艂adnie, klasyfikuje

si臋jako towar po艣ledniejszej jako艣ci, jako co艣 niejasnego, cho膰 znalezis-

ka - narz臋dzia i niewielkie statuetki - z tego tajemniczego okresu s膮

ch臋tnie przywo艂ywane na pomoc, je偶eli tylko mo偶na na ich podstawie

wysnu膰 wnioski pasuj膮ce do obowi膮zuj膮cych teorii. A w tej dziedzinie

zdarzaj膮 si臋 naprawd臋 kuglarskie sztuczki: kiedy znaleziono obsydiano-

we no偶e i kamienne siekiery z preklasycznego okresu historii Maj贸w

si臋gaj膮cego do 1500 roku prz. Chr., w贸wczas na ich podstawie

wyci膮gni臋to wniosek, 偶e tereny te musia艂y by膰 niegdy艣 zamieszkane

przez prymitywnych my艣liwych. Zgoda. Z cylindra prestidigitatora

- mo偶na si臋 w tym pogubi膰, je艣li cz艂owiek nie do艣膰 uwa偶a - jak

b艂yskawica wylatuje argumentacja: je偶eli stosowano tak prymitywne

narz臋dzia, to nie mogli istnie膰 "bogowie" dzia艂aj膮cy realnie, bo przecie偶

obdarowaliby oni prymitywnych my艣liwych nowoczesnymi urz膮dzenia-

mi. R贸wnanie naci膮gane: je艣li gdzie艣 znaleziono prymitywne narz臋dzia,

to znaczy, 偶e nie mog艂y si臋 tam pojawia膰 istoty pozaziemskie! Ostatnio

pop艂yn膮艂em sobie na spacer po Jeziorze Lema艅skim starym, swojskim

parowcem i us艂ysza艂em przez radio informacj臋 o starcie ameryka艅skiego

promu kosmicznego. Czy b臋dzie wi臋c s艂uszne zdanie: je艣li p艂ywamy

statkami parowymi, to znaczy, 偶e nie jeste艣my w stanie podejmowa膰

podr贸偶y kosmicznych? "Nie rezygnujmy z silnika tylko dlatego, 偶e

prorok Mahomet je藕dzi艂 kiedy艣 na wielb艂膮dzie" - powiedzia艂 premier

Malezji Datuk Husein Onn. Naukowcom nale偶a艂oby wpisa膰 t臋 m膮dr膮

sentencj臋 do pami臋tnika.

Rezultaty etnograficznych studi贸w por贸wnawczych pewnie niewiele

zmieni膮 w dotychczasowym obrazie 偶ycia codziennego lud贸w india艅s-

kich, za to nowa interpretacja ich legend przyniesie rzeczy rewolucyjne

dla nauki.

Kto bez uprzedze艅 wczyta si臋 w zachowane kroniki Maj贸w, ten nawet

nie korzystaj膮c z mojej fantazji - przyznaj臋, mo偶e nieco stronniczej

- stwierdzi, 偶e ich autorzy podziwiali nieznane pojazdy, odczuwali

strach przed rodzajami nigdy nie widzianych broni, g艂osy wzmocnione

przez megafony brali za g艂osy bog贸w, a pojazdy niebia艅skie opisywali

jako lataj膮ce smoki. Ulrich Dopatka z Biblioteki Uniwersyteckiej

w Zurychu udowodni艂 na podstawie wielu przyk艂ad贸w, 偶e ludy "prymi-

tywne" konfrontowane z wytworami nowoczesnej cywilizacji po dzi艣

dzie艅 zachowuj膮 si臋 zawsze tak samo.[16] W odniesieniu do india艅skich

plemion Ameryki Srodkowej Irene Nicholson, kt贸ra przez siedemna艣cie

lat mieszka艂a i prowadzi艂a prace badawcze w Meksyku, twierdzi:

"Bardzo powierzchowne jest r贸wnie偶 mniemanie, 偶e mity Aztek贸w

i Maj贸w stworzy艂 lud prymitywny, kt贸rego pragnienia ogranicza艂y si臋

do ch臋ci uzyskiwania lepszych zbior贸w, opad贸w deszczu o w艂a艣ciwej

porze roku i s艂onecznej pogody powoduj膮cej dojrzewanie kukury-

dzy." [17]

Niestety to powierzchowne mniemanie sta艂o si臋 bardzo popularne

w literaturze fachowej. Jego przedstawiciele sami si臋 w istocie otumania ;

j膮 twierdz膮c, 偶e dla wszystkiego istnieje tylko jedno oczywiste

rozwi膮zanie. Poniewa偶 nie cierpi膮 zagadek, wi臋cje neguj膮. Nie zwracaj膮

uwagi na podobie艅stwa w legendach lud贸w, kt贸re 偶y艂y - lub 偶yj膮

- w bardzo odleg艂ych zak膮tkach kuli ziemskiej. Specjali艣ci wiedz膮

o tych powi膮zaniach, zwlekaj膮 jednak z wyci膮gni臋ciem narzucaj膮cych

si臋 wniosk贸w. Wprawdzie bogom Maj贸w tak samo jak bogom z eposu

o Gilgameszu zakr臋ci艂 w nosie mi艂y zapach ognia ofiarnego, ale nasi

eksperci maj膮 chroniczny katar - nie czuj膮 pisma nosem. W sytuacjach

podbramkowych do udzielenia pierwszej pomocy wzywa si臋 psycho-

log贸w. Ci wiedz膮, jak wybrn膮膰 z nieprzyjemnej sytuacji: plot膮 trzy po

trzy. Efektem jest obowi膮zuj膮cy stan akademickiej wiedzy. Basta.

Z wizyt膮 u Bia艂ego Nied藕wiedzia, Indianina

z prastarego rodu Maj贸w

Na szcz臋艣cie 偶yj膮 jeszcze Indianie, kt贸rzy zachowali tradycje swojego

ludu. Mo偶na ich zapyta膰, jak nale偶y rozumie膰 legendy ich przodk贸w.

Pi臋tna艣cie lat temu odwiedzi艂em Bia艂ego Nied藕wiedzia, jednego

z najwa偶niejszych Indian Hopi, kt贸rzy mieszkaj膮 w rezerwacie w stanie

Arizona. Pojecha艂 tam r贸wnie偶 m贸j przyjaciel, Joseph F. Blumrich,

w贸wczas jeszcze kierownik Wydzia艂u Konstrukcji NASA w Huntsville.

Nasz pierwszy, tygodniowy pobyt w rezerwacie sk艂oni艂 Blumricha do

podj臋cia dziesi臋cioletnich studi贸w, kt贸rych rezultaty przedstawi艂 w

ksi膮偶ce Kasskara i siedem 艣wiat贸w [18] - praca ta powinna sta膰 si臋

obowi膮zkow膮 lektur膮 badaczy zajmuj膮cych si臋 problematyk膮 mit贸w.

Bia艂y Nied藕wied藕 to m膮dry, osiemdziesi臋cioletni starzec, nale偶膮cy do

szczepu Kojot贸w i b臋d膮cy cz艂onkiem s膮du plemiennego Indian Hopi.

Zaprowadzi艂 nas wtedy do kotliny - chronionej przez Indian przed

ciekawo艣ci膮 bia艂ych - i pokaza艂 rysunki oraz ryty naskalne, kt贸re

dokumentuj膮 histori臋 jego ludu, licz膮c膮 wiele tysi臋cy lat. Bia艂y Nie-

d藕wied藕 m贸wi wywa偶onymi zdaniami, lekka nieufno艣膰 daje si臋 s艂ysze膰

w jego g艂osie tylko w贸wczas, gdy zadaje mu si臋 pytania. Wyra藕na jest

r贸wnie偶 gorycz wobec bia艂ych, kt贸rzy sprowadzili tak wiele nieszcz臋艣膰

na jego lud. Przez wiele lat Blumrich zdobywa艂 nieograniczone zaufanie

Indianina. Czerwonosk贸ry i Blada Twarz zasiadali przed mikrofonem,

ta艣ma utrwala艂a opowie艣膰 Bia艂ego Nied藕wiedzia o historii jego ludu,

kt贸ra nale偶y do prehistorii Maj贸w. Po fragmentach ze staro偶ytnych

kronik b臋dziemy mie膰 teraz do czynienia z "偶ywym" przekazem

o niezwyk艂ej warto艣ci.

Przed rozpocz臋ciem relacji Bia艂y Nied藕wied藕 zapewni艂, 偶e nadszed艂

czas opowiedzie膰, kim s膮 Indianie Hopi i dlaczego osiedlili si臋 tu, gdzie

偶yj膮 po dzi艣 dzie艅:

"Kiedy b臋d臋 ci opowiada艂 nasz膮 histori臋, musisz pomy艣le膰 o tym, 偶e

czas nie ma tu zbyt wielkiego znaczenia. Dzi艣 czas jest czym艣 wa偶nym,

czas wszystko komplikuje, czas staje si臋 przeszkod膮. Ale w historii

mojego ludu czas nie by艂 istotny, by艂 r贸wnie ma艂o wa偶ny jak dla

samych stw贸rc贸w. "

Podobnie jak podania Maj贸w i Aztek贸w, tak偶e historia Indian Hopi

wymienia cztery epoki. Czasy, w jakich 偶yjemy obecnie, to epoka

czwarta. Przed tysi膮cami lat przodkowie Indian Hopi mieszkali na

kontynencie w rejonie Oceanu Spokojnego, kontynent 贸w zwa艂 si臋

Kasskara. Potem wybuch艂a mi臋dzykontynentalna wojna. W tej epoce

Kasskara zacz臋艂a pogr膮偶a膰 si臋 w oceanie, nie by艂 to jednak - tak jak

w Biblii - czterdziestodniowy potop, lecz zapadanie si臋 kontynentu.

W ko艅cu nad wod臋 wystawa艂y tylko najwy偶ej po艂o偶one cz臋艣ci l膮du

- dzi艣 jest to kilka wysp m贸rz po艂udniowych. Indianie Hopi zostali

zmuszeni do odwrotu. W ucieczce pomagali im Kaczynowie. Bia艂y

Nied藕wied藕 wyja艣nia, 偶e s艂owo "Kaczynowie" znaczy tyle co "dostojni

i powa偶ani wtajemniczeni", elita, z kt贸r膮jego lud mia艂 zawsze kontakt.

Kaczynowie, kt贸rzy co pewien czas odwiedzali Ziemi臋, byli istotami

cielesnymi, pochodz膮cymi z planety Toonaotekha oddalonej od Uk艂adu

S艂onecznego.

Kaczynowie znali trzy kategorie wtajemniczonych - byli to tw贸rcy,

nauczyciele i stra偶nicy praw.

Ju偶 w przypadku pierwszej grupy wida膰 zgodno艣膰 z innymi legen-

dami. Hopi twierdz膮, 偶e tak偶e Kaczynowie-tw贸rcy produkowali w ta-

jemniczy spos贸b r贸偶nych ludzi.

Mistyka takich narodzin jest dla Bia艂ego Nied藕wiedzia jasna: "Cho膰

zabrzmi to dziwnie. nigdy nie dochodzi艂o do obcowania, nie by艂o

stosunk贸w p艂civwych, lecz wybrane kobiety zachodzi艂y w ci膮偶臋." To

samo stwierdzenie znajdujemy w Popol Vuh [7]. Pierwsi ludzie zostali

pocz臋ci "bez udzia艂u ojca. [...] Jedynie moc膮 nadprzyrodzon膮, za spraw膮

czar贸w zostali stworzeni i utworzeni [..]". W Popol Vuh mo偶emy

r贸wnie偶 znale藕膰 informacj臋, 偶e po艣r贸d stworzonych byli m臋偶owie,

kt贸rych m膮dro艣膰 by艂a wielka. Bia艂y Nied藕wied藕 nie czyta艂 wprawdzie

Popo! Vuh, ale wie z legend Indian Hopi: "Istnieli cudowni, pot臋偶ni

m臋偶owie, gotowi zawsze do niesienia pomocy, nigdy za艣 do niszczenia".

Aztecka legenda [17] podaje - niemal w formie protoko艂u z do艣wiad-

czenia laboratoryjnego - 偶e ksi膮偶臋-kap艂an Quetzalcoatl by艂 produk-

tem sztucznego zap艂odnienia: Kiedy bogini Coatlicue, "ta z w臋偶ow膮

sp贸dnic膮", czy艣ci艂a pod艂og臋, zosta艂a trafiona ma艂膮 puchow膮 pi艂k膮, kt贸r膮

nast臋pnie ukry艂a pod sp贸dnic膮. Potemjej szuka艂a, lecz pi艂eczka znikn臋艂a

- jeszcze p贸藕niej bogini poczu艂a, 偶e jest w ci膮偶y. Synem, kt贸rego

zrodzi艂a "ta w w臋偶owej sp贸dnicy", by艂 w艂a艣nie Quetzalcoatl, "pierzasty

w膮偶". Inna legenda opowiadaj膮ca o tym zdarzeniu twierdzi, 偶e boginu

zasz艂a w ci膮偶臋 za spraw膮 ptasiego pi贸rka, jeszcze inna, 偶e za spraw膮

kamienia szlachetnego - w akcie tym jednak na pewno nie bra艂 udzia艂u

m臋偶czyzna. Szczeg贸lny przypadek emancypacji totalnej.

Powietrzna emigracja

Bia艂y Nied藕wied藕 opowiada, jak Kaczynowie pomagali jego ludowi

w exodusie. Zastosowano trzy metody ewakuacji. Na "lataj膮cych

tarczach", czyli niebia艅skich pojazdach bog贸w, wywieziono z niebez-

piecznej strefy elity spo艂eczne, kt贸re mia艂y przygotowa膰 nowy kraj

- Ameryk臋 Po艂udniow膮 - na przyj臋cie kolejnych fal emigrant贸w. Do

transportu masowego u偶ywano "wielkich ptak贸w" oraz statk贸w, 艂odzi

i kanu najr贸偶niejszej wielko艣ci.

Bia艂 Nied藕wied藕 nie potrafi niestety na podstawie legend opisa膰, jak

z techycznego punktu widzenia wygl膮da艂y "lataj膮ce tarcze", twierdzi

tylko, 偶e kszta艂tem przypomina艂y podobno po艂贸wk臋 dyni. Niepoj臋te

pojazdy niebieskie, o kt贸rych m贸wi legenda, by艂o wida膰 - 艣wiadcz膮

o tym rysunki naskalne w Oraibi, najstarszej osadzie Indian Hopi

w Arizonie. Jeden z nich ukazuje kobiet臋 siedz膮c膮 w 艣rodku tarczy,

kt贸rej brzegi s膮 wygi臋te ku g贸rze - pod spodem wyryto pierzast膮

strza艂臋. Bia艂y Nied藕wied藕 t艂umaczy, 偶e strza艂a symbolizuje "latanie"

i "pr臋dko艣膰". Przypomnijmy sobie, 偶e w staro偶ytnym Egipcie te偶 mo偶na

podziwia膰 bardzo podobne rysunki "lataj膮cych tarcz" - tam jednak

okre艣la si臋 je mianem "niebia艅skich barek". Na tak zwanym astro-

nomicznym stropie komory grobowej architekta Senenmuta w Deir

el-Bahari, w 艣wi膮tyni grobowej Ramzesa II w Tabach Zachodnich

(dzisiejszy Luksor) i na astronomicznym fryzie 艣wi膮tyni w Edfu [19]

tury艣ci mog膮 zobaczy膰 ca艂e eskadry niebia艅skich statk贸w.

Mity stosuj膮 okre艣lenia zrozumia艂e dla danej epoki i rejonu geo-

graficznego. Bia艂y Nied藕wied藕 m贸wi o po艂贸wce dyni, przekazy [20]

z archipelagu Wysp Towarzystwa na Oceanie Spokojnym u偶ywaj膮

natomiast nazwy "muszle" - w muszlach bogowie przylecieli z "czerni

Wszech艣wiata". Wed艂ug legend z Kiribati [21], grupy wysp Mikronezji,

prab贸g Nareau lata w 艂upinie orzecha kokasowego, a Makemake, "b贸g

mieszka艅c贸w przestworzy" [4], na Wysp臋 Wielkanocn膮, najbardziej

wschodni膮 cz臋艣膰 Polinezji, przyby艂 w skorupiejaja. Bia艂y Nied藕wied藕 nie

r贸偶ni si臋 wi臋c od innych, gdy twierdzi, 偶e przedmiot lataj膮cy w powietrzu

mia艂 kszta艂t po艂贸wki dyni.

Bia艂y Nied藕wied藕 opowiada, 偶e kolejn膮 grup臋 mieszka艅c贸w Kasskary

ewakuowano "na grzbietach wielkich ptak贸w". I ta alegoria ma swoje

odpowiedniki - najbardziej plastyczne znajdziemy w mitologii indyjs-

kiej, wedle kt贸rej po niebie p臋dzi Garuda. "Garuda" znaczy skrzyd艂o.

Garuda jest ksi臋ciem ptak贸w, a zarazem wierzchowcem boga Wisznu,

co z kolei znaczy "ten, kt贸ry przenika". Temu dziwnemu ptakowi,

kt贸rego przedstawiano jako istot臋 o ciele cz艂owieka a skrzyd艂ach or艂a,

przypisuje si臋 szczeg贸lne zdolno艣ci - podobno by艂 nadzwyczaj in-

teligentny, potrafi艂 dzia艂a膰 samodzielnie, prowadzi艂 wojny, zwyci臋偶a艂

w bitwach. Cia艂o mia艂 barwy czerwonej, twarz bia艂ej, jego skrzyd艂a za艣

l艣ni艂y z艂oto na tle nieba. Dr偶a艂a ziemia, gdy ksi膮偶臋 ptak贸w zamaeha艂

skrzyd艂ami.

Trzecia, najliczniejsza grupa uciekinier贸w z Kasskary dotar艂a do

Ameryki Po艂udniowej na statkach i niewielkich 艂odziach. I w tej

masowej ewakuacji brali udzia艂 bogowie. Kaczynowie, prowadzili

konw贸j statk贸w i 艂odzi od wyspy do wyspy, nie pozwalaj膮c mu zboczy膰

z kursu. W tamtych czasach nie dysponowano przypuszczalnie radara-

mi, a zatem wszelkie wskaz贸wki dotycz膮ce kursu podawano z punkt贸w

obserwacyjnych znajduj膮cych si臋 zapewne w przestworzach. Informacji

tej nie uda si臋 nam wprawdzie znale藕膰 w legendach Bia艂ego Nie-

d藕wiedzia, ale podpowiada mi j膮 zdrowy rozs膮dek.

Osiedlanie si臋 Indian Hopi

Po przybyciu osiedle艅c贸w na miejsce rozpocz膮艂 si臋 dla nich kolejny

etap historii. Indianie mno偶yli si臋, rozwijali interesy plemienne, dzielili

si臋 na szczepy. Niekt贸re grupy w trakcie w臋dr贸wki trwaj膮cej kilka

tysi臋cy lat przesz艂y z po艂udnia na p贸艂noc. W艣r贸d nich znalaz艂y si臋

r贸wnie偶 szczepy Nied藕wiedzi i Kojot贸w. Do tych ostatnich nale偶y Bia艂y

Nied藕wied藕. Czy wi臋c Indianie Hopi mog膮 si臋 powo艂ywa膰 na to, 偶e s膮

ogniwem 艂膮cz膮cym tera藕niejszo艣膰 z przesz艂o艣ci膮, licz膮c膮 sobie wiele

tysi臋cy lat? Bia艂y Nied藕wied藕 zakre艣la granice takich mo偶liwo艣ci:

"Nie wszyscy ludzie, kt贸rzy przybyli do czwartego 艣wiata i zamiesz-

kali w Taoto贸ma, byli Indianami Hopi. Powiedzmy raczej, 偶e w艣r贸d

tych ludzi znajdowali si臋 nasi przodkowie. Spo艣r贸d wielu, kt贸rzy

przybyli do Ameryki Po艂udniowej, mianem Hopi okre艣lano tylko

tych, kt贸rzy dotarli w ko艅cu do Oraibi, a mianem tym okre艣lono ich

dopiero, kiedy zostali tam przyj臋ci."

W 艂onie wielkiego ludu Hopi powstawa艂y nowe plemiona, kt贸re si臋

potem dzieli艂y. Plemiona te osiedla艂y si臋 w wysokich g贸rach i w pusz-

czach, w艣r贸d nich znale藕li si臋 przodkowie Maj贸w, Ink贸w i Aztek贸w.

艢wiadczy o tym niezbicie fakt, 偶e z tymi legendami pokrywaj膮 si臋

w tre艣ci inne przekazy, na przyk艂ad staroindia艅skie rysunki naskalne.

Bia艂y Nied藕wied藕 opowiada o mie艣cie Palatquapi ("Czerwona Zie-

mia"), kt贸re jego przodkowie wznie艣li w Ameryce 艢rodkowej - by艂o

ono uwa偶ane za centrum nauki. 呕aden Hopi "nigdy nie zapomni

Palatquapi", niewa偶ne, do jakiego nale偶y szczepu, owo miasto bowiem

wry艂o im si臋 bardzo g艂臋boko w pami臋膰. W Palatquapi sta艂 trzypi臋trowy

budynek s艂u偶膮cy wy艂膮cznie nauce. Budowano go stopniowo, ka偶dy

kolejny poziom odpowiada艂 wy偶szemu poziomowi wiedzy: im wy偶ej

wznosi艂a si臋 艣wi膮tynia nauki, tym mniej Indian mog艂o tam dotrze膰.

Na parterze m艂odzi Indianie uczyli si臋 historii swojego ludu, na

pierwszym pi臋trze wyk艂adano nauki przyrodnicze - 艂膮cznie z budow膮

pierwiastk贸w (chemia!). Rozwijano intelekt, rozbudzano umiej臋tno艣膰

obserwacji, ugruntowywano umiej臋tno艣膰 rozumienia harmonii wszel-

kich form 偶ycia w przyrodzie. Bia艂y Nied藕wied藕:

"Dlatego Indianie Hopi 艣piewaj膮 podczas swoich uroczysto艣ci ob-

rz臋dowych pie艣ni wychwalaj膮ce przyrod臋, kt贸ra nas otacza, wy-

chwalaj膮ce wszystkie 偶ywio艂y. Robi膮 to na cze艣膰 wielkiej pot臋gi

boskiej istoty."

Jeszcze wy偶ej, na trzecim pi臋trze, gdzie nauka by艂a znacznie trudniej-

sza, a liczba student贸w mniejsza, wyk艂adano astronomi臋. Bia艂y Nie-

d藕wied藕:

"Nauka zawiera艂a inforznacje o szczeg贸艂ach budowy Uk艂adu S艂onecz-

nego. Wiedziano, 偶e Ziemia jest okr膮g艂a, 偶e na powierzchni Marsa

le偶y drobniutki piasek, 偶e na Wenus, Marsie i Jowiszu nie istnieje

偶ycie."

C贸偶 to za wspania艂y staroindia艅ski system o艣wiatowy, kt贸ry nie

ho艂dowa艂 tendencji do zacierania r贸偶nic mi臋dzy uczniami!

Kim byli wyk艂adowcy, jak doszli do takiej wiedzy?

Bia艂y Nied藕wied藕 stwierdza kr贸tko: - Wyk艂ady prowadzili Kaczy-

nowie!

Ostatnio nauka wzbogaci艂a si臋 o now膮 dziedzin臋. Jest ni膮 archeoast-

ronomia, zajmuj膮ca si臋 badaniem wiedzy astronomicznej lud贸w staro-

偶ytno艣ci. Mo偶e ona doprowadzi膰 archeolog贸w - o ile nie b臋d膮 mieli

klapek na oczach - do nadzwyczajnych odkry膰.

Profesor Anthony F. Aveni z Uniwersytetu Colgate w Hamilton (stan

Nowy Jork) z艂o艣ci si臋 na mnie we wst臋pie do swojej cholernie m膮drej

ksi膮偶ki, pisz膮c mi臋dzy innymi, 偶e poniewa偶 istniej膮 ludzie, kt贸rzy

twierdz膮, i偶 wiedza naszych przodk贸w powsta艂a pod wp艂ywem istot

pozaziemskich, to jednym z jego cel贸w jest udowodnienie, 偶e ludy

Mezoameryki - 偶yj膮ce na obszarze, na kt贸rym rozwija艂y si臋 kiedy艣

wysokie kultury Maj贸w i Meksyku - podlega艂y prawom ca艂kowicie

"logicznego i ewolucyjnego rozwoju". [22]

"Granice mi臋dzy arogancj膮 a ignorancj膮 s膮 bardzo p艂ynne" - zauwa-

偶y艂 Alfred Polgar (1875-1955), mistrz ostrej ironii.

Archeoastronomia - nowa dziedzina nauki, kt贸ra zaczyna od-

krywa膰 nieznane l膮dy - by艂aby od razu nauk膮 sko艅czon膮, gdyby

zignorowa艂a fakt, 偶e w艂a艣nie przekazy lud贸w Mezoameryki zawieraj膮

niezwykle istotne informacje. Program profesora natomiast polega na

negowaniu tych informacji. Aveni mo偶e mnie spokojnie bra膰 na muszk臋.

Wiem, 偶e nie traf, bo to nie ja - s艂owo honoru! - wpisa艂em do mit贸w

informacje o wizytach "bog贸w" z Kosmosu. Aveni jednak w膮tpi

w wiarygodno艣膰 prehistorii Indian, w najwa偶niejsze 藕r贸d艂a, bez kt贸-

rych dziedzina nauki, kt贸r膮 reprezentuje, w 偶adnym razie nie mo偶e si臋

oby膰.

Przysi臋gam! Nie zna艂em osobi艣cie ani proroka Henocha, ani Eliasza,

droga Gilgamesza nie skrzy偶owa艂a si臋 z moj膮, nie pracowa艂em ani nad

szkicami do Starego Testamentu, ani nie spisywa艂em Popol liuh, nie

przyst膮pi艂em r贸wnie偶 do szczepu Kojot贸w z zachwytu nad opowie艣-

ciami czcigodnego Bia艂ego Nied藕wiedzia. Mimo wszystko jednak Aveni

pozbawia podstaw swoje wa偶ne, a nawet bardzo powa偶ne zadanie

badawcze, kiedy wymazuje grub膮 gumk膮 bog贸w staro偶ytno艣ci ze

艣wi臋tych kronik - cho膰 znajdowali si臋 tam od tysi膮cleci. Pozostaje

tylko mie膰 nadziej臋, 偶e nowoczesnymi badaniami w tej dziedzinie zajmie

si臋 osoba obdarzona skromno艣ci膮 uczonych-kap艂an贸w staro偶ytno艣ci.

By艂oby to bardzo wskazane ze wzgl臋du na szacunek, jaki 偶ywili oni

wobec bog贸w - w podzi臋ce za wiedz臋, kt贸r膮 ich obdarzyli przybysze

z Kosmosu.

"Ludzie wpadaj膮 w dziwny sza艂 rado艣ci - pisze Erwin Chargaff

- kiedy dowiaduj膮 si臋, 偶e pochodz膮 od ma艂py. Dotychczas wierzyli, 偶e

zostali stworzeni przez Boga." [1]

Pan Aveni na pewno wie, 偶e jego s艂ynni koledzy zajmuj膮cy si臋 teori膮

ewolucji, czyli darwinowsk膮 nauk膮 o pochodzeniu gatunk贸w, od-

czuwaj膮 nieobecno艣膰 brakuj膮cego ogniwa - missing link. Teoria

ewolucji wyja艣nia (prawie) wszystko - poza tym, jak hominidy sta艂y si臋

inteligentne. Od dawna nie tylko ja jestem reprezentantem hipotezy, 偶e

w tej przemianie bra艂y udzia艂 si艂y pozaziemskie.

Na ile prawdziwa jest opowie艣膰

Bia艂ego Nied藕wiedzia?

Bia艂y Nied藕wied藕 opowiada, 偶e Indianie 偶yli w Palatquapi setki lat

- dop贸ki eksplozja demograficzna nie zmusi艂a ich do szukania nowych

siedlisk. Spowodowa艂o to rozlu藕nienie wi臋zi z Palatquapi, bo nowe

wsp贸lnoty chcia艂y si臋 uniezale偶ni膰 od centrum. Kaczynowie opu艣cili

miasto, ich czysta nauka ulega艂a rozwadnianiu tym bardziej, im bardziej

Indianie zapominali o tych, kt贸rzy pomogli im osi膮gn膮膰 tak wysoki

stopie艅 kultury. Mieszka艅cy Palatquapi tworzyli sobie nowych bog贸w

i bo偶k贸w - doprowadzi艂o to w ko艅cu do straszliwych walk bratob贸j-

czych. Wrogie sobie plemiona respektowa艂y wprawdzie 艣wi膮tynie

i piramidy dawnych bog贸w, ale obrz臋dy religijne traci艂y coraz bardziej

tradycyjne formy, co sprawi艂o, 偶e porzucano dawne o艣rodki kultowe.

W ten w艂a艣nie spos贸b opustosza艂a stolica szczepu 艁uk贸w, miasto

Tikal, gdzi臋 prace wykopaliskowe doprowadzi艂y ostatnio do odkrycia

艣lad贸w istnienia osadnictwa preklasycznego. Wyludni艂y sig te偶 ulice

i 艣wi膮tynie Palatquapi - dzi艣 nazywanego Palenque.

Indianie pragn膮cy 偶y膰 w zgodzie z natur膮 i prawami Kosmosu

zak艂adali nowe osiedla. Pod znakiem pierzastego w臋偶a Jukatan sta艂 si臋

dominuj膮cym obszarem zamieszkanym przez szczep W臋偶贸w. Szczepy

Nied藕wiedzi i Kojot贸w osiedli艂y si臋 bardziej na p贸艂noc - mieszkaj膮 tam

do dzi艣, o ile nie wymordowa艂y ich lub nie wyp臋dzi艂y blade twarze.

W Hoteville, wsi Indian Hopi w Arizonie, odprawia si臋 co roku w lutym

"obrz臋d pierzastego w臋偶a".

Dzi臋ki Blumrichowi mo偶emy odpowiedzie膰 na pytanie o praw-

dziwo艣膰 relacji Bia艂ego Nied藕wiedzia. Z ogromn膮 cierpliwo艣ci膮, jakiej

wymagaj膮 powa偶ne badania naukowe, Blumrich ustala艂 przez wiele lat

zwi膮zki prawdy historycznej z legendami Indian Hopi.

Kiedy Indianom Hopi z Arizony pokazano rysunki miasta Maj贸w

Tikal, ci zacz臋li india艅skim zwyczajem zawodzi膰 z zachwytu - wsz臋dzie

rozpoznawali freski, na kt贸rych widnia艂y symbole ich szczepu, 艣lady ich

historu. Bia艂y Nied藕wied藕:

"We wszystkim zawiera si臋 jakie艣 znaczenie, a wsz臋dzie jest zapisana

historia. Jeste艣my lud藕mi zorientowanymi duchowo, a archeolodzy

i historycy musz膮 sobie u艣wiadomi膰, 偶e zanim b臋d膮 mogli wyja艣ni膰

wymow臋 ruin, musz膮 zrozumie膰 nas."

Ju偶 od dawna archeolodzy zastanawiaj膮 si臋, dlaczego Majowie

porzucili swoje stare miasta i zacz臋li zak艂ada膰 nowe. Bia艂y Nied藕wied藕,

kt贸ry rozumie sw贸j lud i jego histori臋, proponuje przekonuj膮ce wyja艣-

nienie: 呕ycie, zatruwane na dotychczasowych obszarach plemiennych

przez wa艣nie religijne, przestawa艂o by膰 warte tego miana. M膮drych

Kaczyn贸w, kt贸rzy mogliby co艣 doradzi膰 i za艂agodzi膰 spory, nie by艂o ju偶

w Palatquapi.

Konsekwencj膮 kolejnych odkry膰 powinno by膰 coraz wcze艣niejsze

datowanie zachowanych nun budowli Maj贸w. Ju偶 od dawna chrono-

logia okresu preklasycznego (czasy przed pojawieniem si臋 Maj贸w) nie

zgadza si臋 z wynikami bada艅. Renomowany ameryka艅ski maista

Norman Hammond [23] odkry艂 na Jukatanie ceramik臋 powsta艂膮 oko艂o

2600 r. prz. Chr. - licz膮c膮 wi臋c sobie 1500 lat wi臋cej, ni偶 dopuszcza

kanon nauki. Kt贸偶 wi臋c si臋jeszcze odwa偶y utrzymywa膰, 偶e "najnowsze"

datowania s膮 ostateczne i prawdziwe?

Bia艂y Nied藕wied藕 powiedzia艂, 偶e m膮drzy Kaczynowie, istoty z Kos-

mosu, uczyli kap艂an贸w. W Ksiggach Chilam Balam, kt贸re, dobrze

strze偶one, znajdowa艂y si臋 w wielu rezydencjach Maj贸w, mo偶emy znale藕膰

potwierdzenie tych s艂贸w:

"Oto jest opowie艣膰 o narodzinach jednego boga, trzynastu bog贸w

i tysi膮ca bog贸w, kt贸rzy nauczali kap艂an贸w Chilam Balam, Xupan,

Nauat..." [24]

Je偶eli kto艣 zechce poszuka膰 bli偶szego nam opisu tej samej sytuacji,

znajdzie w apokryficznej Ksi臋dze Henocha nie tylko okre艣lenie "stra偶-

nicy nieba", lecz r贸wnie偶 grup臋, kt贸ra tak samo da艂a si臋 pozna膰 jako

bractwo mistrz贸w-nauczycieli:

"Semjasa naucza艂... przycinania korzeni, Armaros rozwi膮zywania

forntu艂 zakl臋膰, Barakwuel patrzenia w gwiazdy, Kokabeel astrologu,

Ezekweel wiedzy o chmurach, Arakiel znak贸w Ziemi, Samsaweel

znak贸w S艂o艅ca, Seriel znak贸w Ksi臋偶yca..." [25]

Nie chcia艂bym przeoczy膰 rzeczy najistotniejszej: przedmioty wy-

k艂adane przez "stra偶nik贸w nieba" - od przycinania korzeni po-

czynaj膮c, na interpretacji znak贸w na niebie sko艅czywszy - stawa艂y si臋

w trakcie nauki coraz trudniejsze, by艂a to budowla my艣lowa, kt贸ra

przypomina艂a wielopi臋trowy uniwersytet Kaczyn贸w.

Strach przed powrotem bog贸w

Od kiedy ludzie stali si臋 zdolni do my艣lenia, nie zmieni艂o si臋 chyba

tylko jedno - bezustannie poszukuj膮 idea艂贸w, wzor贸w do na艣ladowa-

nia. Dla lud贸w prastarych idea艂em byli "bogowie", "upad艂e anio艂y"

oraz "stra偶nicy nieba" (Henoch) b膮d藕 Kaczynowie, m臋drcy przybyli

z Kosmosu. Gdy wzory znika艂y z pola widzenia, do g艂osu dochodzi艂y

ambicje "tych, kt贸rzy pozostali" - "szko艂臋" kontynuowali epigoni

domagaj膮cy si臋 dla siebie respektu. Powstanie wielu sztucznych, s艂abych

"bog贸w" wywo艂ywa艂o chaos w przekonaniach i os艂abia艂o moc bog贸w

prawdziwych.

Nie zatar艂y si臋 jednak w pami臋ci dawnych lud贸w wspomnienia

z przesz艂o艣ci. Bezustannie dr臋czy艂a je obawa: jak ukarz膮 nas bogowie

- co nam przyrzekli - kiedy powr贸c膮 z Kosmosu? Nie wolno nie

doceni膰 faktu, 偶e pytanie to pojawia si臋 te偶 w religiach wsp贸艂czesnych

- kara, wymierzana przez bog贸w albo przez Boga, jest odroczona tylko

do nadej艣cia dnia S膮du Ostatecznego, zosta艂a przesuni臋ta poza granice

偶ycia doczesnego. Z perspektywy powrotu bog贸w wszystko wydaje si臋

logiczne: je艣li nie mogli poci膮gn膮膰 ludzi do odpowiedzialno艣ci za 偶ycia

(w trakcie kr贸tkiej egzystencji ludzkiej nie mogli powr贸ci膰 na Ziemi臋), to

nale偶a艂o im zagrozi膰 karami, jakie na nich spadn膮 w 偶yciu poza-

grobowym. Tam wszystko jest nierzeczywiste i niesprawdzalne.

Tymczasem ludy Ameryki 艢rodkowej - cho膰 nie tylko one - na-

prawd臋 obawia艂y si臋 powrotu swoich bog贸w. Ze strachem obser-

wowano firmament notuj膮c troskliwie w uczonych ksi臋gach wszelkie

zachodz膮ce tam zmiany. W艂a艣nie ta obawa sta艂a si臋 impulsem do

powstania tak imponuj膮cej wiedzy astronomicznej.

Obserwacje nieba mo偶na by podzieli膰 na dwie kategorie. Pierwsza to

zmiany i ruchy na niebie poprzedzaj膮ce przybycie bog贸w. Druga

- za膰mienia S艂o艅ca i po偶ary nieba, zwiastuj膮ce koniec 艣wiata.

Hipotez臋 t臋 potwierdzaj膮 skrupulatne studia hiszpa艅skiego mis-

jonarza i badacza kultury Indian, Bernardina de Sahag艅n ( 1500-I 590),

kt贸ry dzia艂a艂 w Meksyku jako mnich zakonu franciszkan贸w. Sahag艅n

zajmowa艂 si臋 mi臋dzy innymi j臋zykiem Indian Nahua - grupy plemion,

kt贸re w drugiej po艂owie I wieku po Chr. jako Toltekowie zaj臋li miejsce

kultur lud贸w starszych od siebie. J臋zykiem nahuatl pos艂uguje si臋 do dzi艣

wi臋ksza cz臋艣膰 wiejskiej ludno艣ci Meksyku.

Prowadz膮c dzia艂alno艣膰 misyjn膮 w okolicach Santa Cruz, gdzie

naucza艂 w colegio dla tubylc贸w, Sahagun potrafi艂 sk艂oni膰 Indian do

opowiadzenia mu wszystkiego, co wiedzieli o przesz艂o艣ci swoich lud贸w.

W ten spos贸b jego praca Historia generul de las cosas de Nueva Esparia

(Historia og贸lna spraw Nowej Hiszpanii) sta艂a, si臋 jakby sprawo-

zdaniem, w kt贸rym znalaz艂y si臋 najr贸偶niejsze fakty. Poczesne miejsce

zajmuje tam astronomia. Indianie niezwykle obrazowo opisywali sw贸j

l臋k przed fenomenami nieba:

"Powiadano, 偶e kiedy nadesz艂a noc, bardzo si臋 bano, oczekiwano, 偶e

gdy 艣wider ognisty nie spadnie szcz臋艣liwie, w贸wczas wszystko zginie,

wszystko si臋 sko艅czy, nastanie zupe艂na noc. S艂o艅ce ju偶 nigdy nie

wzejdzie i b臋dzie ca艂kiem ciemno. Spadn膮 potwory tzitzitzimi i po偶r膮

ludzi... a nikt nie upada艂 na ziemi臋, jak m贸wiono, lecz wspinano si臋 na

p艂aski dach. A wszyscy byli ow艂adni臋ci wiar膮 w czary do tego stopnia,

偶e ka偶dy stara艂 si臋 mie膰 na baczno艣ci przed niebem, przed gwiazdami,

kt贸rych imiona to 'wielu' i '艣wider ognisty'." [26)

W Historii... jest mowa o "dymi膮cych gwiazdach" zwiastuj膮cych

nieszcz臋艣cie. Chodzi艂o pewnie o meteoryty sun膮ce po niebie i ci膮gn膮ce za

sob膮 roz偶arzone smugi. Ale poza "dymi膮cymi gwiazdami" Indianie

opowiadaj膮 tak偶e o "gwiazdach strzelaj膮cych":

"M贸wi si臋, 偶e wypuszczaj膮 strza艂臋 nie bez powodu, nie bez powodu te偶

spada... a noc膮 szczeg贸lnie miano si臋 na baczno艣ci, zawijano si臋,

przykrywano, naci膮gano ubrania i przepasywano si臋, tak w艂a艣nie

obawiano si臋 wypuszczenia gwiezdnej strza艂y."

Obserwacje astronomiczne przetwarzano na zrozumia艂e wyja艣nienia

astrologiczne, bo w艂a艣nie astrologia zajmuje si臋 dobrymi i z艂ymi wp艂y-

wami gwiazd. Nawet je偶eli akceptowano interpretacj臋 astrologiczn膮, to

trzeba by艂o jednak przedtem mie膰 do tego podstawy. Gwiazd migoc膮-

cych na niebie nie mo偶na ot tak sobie uzna膰 za "z艂e" albo za "dobre".

Cokolwiek dzia艂o si臋 nad g艂owami Indian, nie wyrz膮dza艂o nikomu

najmniejszej krzywdy! Dlatego uwa偶am, 偶e dana jest nam jakby

prapami臋膰, tradycyjna kronika, wywo艂uj膮ca okre艣lone skojarzenia

z pewnymi gwiazdami. Przecie偶 Majowie nie bez powodu - podobnie

jak staro偶ytni Grecy i Rzymianie - obawiali si臋 Marsa, uwa偶aj膮c t臋

planet臋 za boga wojny. [24]

W Historii... znalaz艂o si臋 r贸wnie偶 miejsce na opis wzej艣cia pierwszego

s艂o艅ca, co by艂o jakby uwertur膮 stworzenia 艣wiata: bogowie rozpalili

wielki ogie艅, do kt贸rego musieli si臋 rzuci膰 dwaj z nich, doprowadzaj膮c

dzi臋ki tej ofierze do wzej艣cia s艂o艅ca, tymczasem pozostali z uwag膮

prowadzili obserwacj臋 nieba, 偶eby przypadkiem nie przeoczy膰 momen-

tu, kiedy si臋 pojawi:

"Powiadaj膮, 偶e tymi, kt贸rzy patrzyli, byli Quetzalcoatl, kt贸rego

przydomkiem jest Ecatl, oraz Totec, czyli Pan Pier艣cienia"oraz

czerwony Tezcaltlipoca, oraz ci, co zowi膮 si臋 W臋偶ami Chmur [26]

Zebra艂a si臋 tam grupka dziwnych istot o uciesznych imionach!

A wi臋c zn贸w pojawia si臋 on, b贸g Quetzalcoatl, nasz "pierzasty w膮偶",

kt贸rego Majowie-Quiche nazywali Gucumatz, a mieszka艅cy Jukatanu

Kukulcan - wedle legend by艂a to posta膰 uniwersalna: Aztekowie mieli

w艂adc臋 o imieniu Quetzalcoatl, ale pocz膮tkowo nazywano tak kap-

艂an贸w. Poniewa偶 zdarzenia zwi膮zane z Quetzalcoatlem/Kukulcanem

mia艂y miejsce na przestrzeni ponad p贸艂 tysi膮clecia, nie mo偶e tu chodzi膰

o jedn膮 i t臋 sam膮 osob臋.

Pradawne lataj膮ce smoki

Pierwotny, prawdziwy Kukulcan by艂 "niebia艅skim w臋偶em", "nie-

bia艅skim potworem", kt贸ry "co pewien czas przybywa na Ziemi臋" [27].

Ta dziwna posta膰 by艂a od samego pocz膮tku bardzo mocno zwi膮zana

z Itzamna, najpot臋偶niejszym bogiem Maj贸w, tw贸rc膮 pisma i kalen-

darza. Itzamna by艂 panem nieba, "kt贸ry mieszka w chmurach".

Przedstawiano go w postaci starego cz艂owieka o ciele zdobionym

symbolami planet i znakami astronomicznymi - boga tego uwa偶ano

zarazem za rodzaj dwug艂owego smoka.

Smoki szybuj膮ce w przestworzach by艂y motywem wielu mit贸w

staro偶ytnych lud贸w - pojawia艂y si臋 u Egipcjan, Babilo艅czyk贸w,

German贸w, Tybeta艅czyk贸w, Hindus贸w i Chi艅czyk贸w, dla tych ostat-

nich stanowi艂y za dynastii Sung (420-479 r. po Chr.) symbol cesarstwa.

Smok by艂 znany ju偶 w okresie dynastu Szang oko艂o 1400 r. prz. Chr.

Pami臋膰 o boskich smokach zachowa艂a si臋 nawet do dzi艣 w rewolucyj-

nych Chinach - z okazji najwa偶niejszych uroczysto艣ci organizuje si臋

pokazy latawc贸w maj膮cych kszta艂t smoka. W pyski tych potwor贸w"

sporz膮dzone z ognioodpornego materia艂u, wk艂ada si臋 pojemniki z 艂atwo

paln膮 偶ywic膮 albo past膮 do but贸w: po jej zapaleniu powstaj膮 kominy

cieplejszego powietrza, kt贸re unosz膮 latawce-smoki na du偶膮 wyso-

ko艣膰. Cz臋sto ich "cielska" s膮 naszpikowane ogniami sztucznymi - po

niebie sun膮 "monstra" pluj膮ce ogniem. To, co dzi艣 uwa偶a si臋 za zabaw臋,

by艂o dawniej niezwykle skuteczn膮 strategi膮 wojny psychologicznej:

p艂on膮ce i pluj膮ce ogniem latawce wypuszczano nad wojska nieprzyjacie-

la, aby wywo艂ywa艂y w艣r贸d nich zam臋t i pop艂och.

Na temat motywu smok贸w, obecnego na ca艂ym 艣wiecie, powsta艂

wiele spekulacji. Czy偶by wsz臋dzie istnia艂a wsp贸lna wszystkim ludom;

prapami臋膰 o dinozaurach, olbrzymich gadach kopalnych? Ma艂o praw=

dopodobne! Dinozaury wymar艂y oko艂o 64 mln lat temu - w czasach,

kiedy ludzie jeszcze nie istnieli [28]. Czy i jak te monstrualne gady lata艂y,

a do tego plu艂y ogniem? Pani profesor Sanger-Bredt zada艂a pytanie,

czy motywu smoka obawiano si臋, bo wi膮za艂 si臋 on z "widoczn膮 na niebie

Drog膮 Mleczn膮. Czy to 贸w 'niebia艅ski w膮偶' by艂 powodem powstania

mit贸w o stworzeniu 艣wiata, kt贸re opowiada艂y o smoku?" [29]

W 偶adnym razie! Astronomowie lud贸w otaczaj膮cych czci膮 smoka

znali migoc膮c膮 spokojnie Drog臋 Mleczn膮 pod zupe艂nie inn膮 nazw膮.

Prawdziwy Kukulcan nie by艂 jakim艣 tam pierzastym w臋偶em, zrodzo-

nym z fantazji pobudzonej pi贸rami ptaka quetzala i 艂uskowat膮 sk贸r膮

w臋偶a - nie, przekazy odwo艂uj膮 si臋 do "lataj膮cego w臋偶a", kt贸ry przyby艂

z nieba, przekazywa艂 ludziom nauki w wielu dziedzinach wiedzy,

a odfrun膮艂 tam, sk膮d niegdy艣 przylecia艂. Istniej膮 na to niezaprzeczalne

dowody.

Chichen-Itza, kamienna opowie艣膰 Maj贸w

Chichen-Itza by艂o jednym z najwa偶niejszych o艣rodk贸w kultury

Maj贸w na Jukatanie - wra偶enie takie odnosi si臋 nadal patrz膮c na

wspania艂e, wynios艂e ruiny. W centrum budowli kultowych stoi piramida

schodkowa o wysoko艣ci 30 m i kwadratowej podstawie o boku 55,5 m,

po艣wi臋cona bogu Kukulcanowi - stanowi ona zar贸wno genialne

odzwierciedlenie kalendarza, jak i zbi贸r wizerunk贸w lataj膮cego w臋偶a..

Piramida wznosi si臋 dziewi臋cioma tarasami, rozdzielonymi w 艣rodku

ka偶dego boku szerokimi schodami. Schody licz膮 po 91 stopni. Na

najwy偶szym tarasie znajduje si臋 jeszcze jeden stopie艅 prowadz膮cy do

艣wi膮tyni, kt贸rej wej艣cie obramowane jest dwiema kolumnami wyob-

ra偶aj膮cymi pierzastego w臋偶a.

Ka偶dy dzie艅 ma sw贸j stopie艅. W ten spos贸b 4x91= 364 + 1 - ilo艣膰

dni w roku. Ka偶dy z bok贸w piramidy sk艂ada si臋 z 52 artystycznie

zdobionych kamiennych p艂yt, co odpowiada cyklowi kalendarza Ma-

j贸w. Budowlajest zorientowana tak dok艂adnie, 偶e 21 marca, pierwszego

dnia astronomicznej wiosny, i 21 wrze艣nia, pierwszego dnia astro-

nomicznej jesieni, mo偶na ujrze膰, jak pierzasty w膮偶 spe艂za, a potem

z powrotem wpe艂za na piramid臋. Ten dziwny spektakl ma nast臋puj膮cy

przebieg:

Osie piramidy s膮 lekko odchylone od stron 艣wiata. 21 marca, mniej

wi臋cej na p贸艂torej godziny przed zachodem s艂o艅ca jego promienie

padaj膮 na zachodni膮 艣cian臋 piramidy. 艢wiat艂o i wyd艂u偶aj膮ce si臋 cienie

zaczynaj膮 dochodzi膰 do p贸艂nocnej elewacji piramidy, tworz膮c na niej

w臋偶owate kszta艂ty. Im ni偶ej stoi s艂o艅ce, tym bardziej fascynuj膮ce staje si臋

to zadziwiaj膮ce widowisko, kt贸re rokrocznie zwabia tysi膮ce widz贸w.

O zachodzie cie艅 schod贸w tworzy na dziewi臋ciu tarasach najpierw

tr贸jk膮ty r贸wnoramienne. Symbolizuj膮 one dziewi臋膰 cz臋艣ci cia艂a Kukul-

cana. Nast臋pnie tr贸jk膮ty przeobra偶aj膮 si臋 w zygzakowaty kszta艂t, kt贸ry

- r贸wnie powoli jak powoli zachodzi s艂o艅ce - spe艂za brzegiem

schod贸w, na samym dole za艣, przy ostatnim stopniu, 艂膮czy si臋 z pot臋偶n膮,

kamienn膮 g艂ow膮 boskiego w臋偶a.

21 wrze艣nia o wschodzie s艂o艅ca na przeciwleg艂ej 艣cianie piramidy

mo偶na podziwia膰 taki sam spektakl - ale wszystko przebiega w od-

wrotnej kolejno艣ci. Najpierw pod wp艂ywem promieni s艂onecznych

o偶ywa g艂owa pierzastego w臋偶a. Potem ciemny, kontrastowy zarys

zaczyna pe艂zn膮膰 w g贸r臋 - ku najwy偶szemu tarasowi. Po kr贸tkim

poliycie w 艣wi膮tyni Kukulcana cienisty kszta艂t znika - otoczony

jaskrawym 艣wiat艂em s艂o艅ca pierzasty w膮偶 ginie w Kosmosie. Widowisko

jest demonstracj膮 wysokiego poziomu matematyki w s艂u偶bie bog贸w:

Kukulcan przyby艂 kiedy艣 z Kosmosu, przez pewien czas przebywa艂

w艣r贸d ludzi, a potem wr贸ci艂 do gwiezdnej ojczyzny.

Genialna piramida Kukulcana dowodzi, 偶e astronomowie, matema-

tycy, architekci i kap艂ani uwiecznili w niej legendy swojego ludu.

Swiadczy o tym, 偶e niepoj臋ta wiedza teoretyczna zwi膮zana z dosko-

na艂ym technicznym know-how istnia艂a tam od samego pocz膮tku, 偶e jej

elementy. nie podlega艂y ewolucji. Pod ruinami tej piramidy znajduje si臋

piramida kolejna, nieco mniejsza, pochodz膮ca z wcze艣niejszej epoki

- tak samo zorientowana astronomicznie.

Czy rozwi膮zanie zagadki tych budowli jest w og贸le mo偶liwe bez

zaakceptowania faktu, 偶e przy ich powstawaniu pomaga艂y budow-

niczym istoty pozaziemskie bieg艂e w technice?

Nic, absolutnie nic nie mog艂o by膰 w trakcie budowy pozostawione

przypadkowi czy przerabiane p贸藕niej. Bezb艂臋dne musia艂o by膰 ju偶 samo

wyznaczenie miejsca na podstaw臋 piramidy. Najmniejsza zmiana k膮ta

spowodowa艂aby, 偶e opisana przeze mnie gra 艣wiate艂 i cieni nie da艂aby

zamierzonega efektu. Ale jak kap艂ani-astronomowie kontrolowali

w ka偶dej fazie budowy, czy wznoszona piramida nie odbiega od

zasadniczego projektu i od szczeg贸艂owych wylicze艅? Nie mo偶na by艂o

tego zrobi膰 korzystaj膮c ze zjawisk przyrody, bo wiosenne i jesienne

zr贸wnanie dnia z noc膮 zdarza si臋 tylko raz w roku - a tylko w贸wczas

mo偶na ujrze膰 kszta艂t spe艂zaj膮cego i wpe艂zaj膮cego Kukulcana. Nie by艂o

te偶 gwarancji, 偶e w te dni b臋dzie pogoda - nawet s艂o艅ce nie mog艂o by膰

traktowane jako pewny punkt odniesienia. Nie, jeszcze przed roz-

pocz臋ciem prac musia艂y istnie膰 zatwierdzone plany, kt贸re wyklucza艂y

jakiekolwiek odst臋pstwa od za艂o偶onego projektu. A mo偶e prace przy

budowie piramidy prowadzono poshzguj膮c si臋 modelami w skali?

Panowie, czapki z g艂贸w przed ludem z epoki kamiennej, kt贸ry wykaza艂,

jak膮 technik膮 dysponuje. O jej perfekcji 艣wiadcz膮 te ruiny.

Bia艂y Nied藕wied藕 powiedzia艂, 偶e up艂yw czasujest dla historiijego ludu

r贸wnie ma艂o istotny jak dla stw贸rc贸w - tym samym zwr贸ci艂 uwag臋 na

poj臋cie niesko艅czono艣ci w filozofii Maj贸w. Budowniczowie Chi-

chen-Itza utrwalali niesko艅czono艣膰 w kamieniu maj膮c przeczucie, 偶e

ich kultur臋 poch艂on膮 fale czasu, co zwiastowa艂y Ksiggi Chilam Balam.

呕eby wi臋c ich pos艂annictwa nie zagin臋艂y, zawierzyli wiadomo艣ci o bo-

gach budowlom: 艣wi膮tyniom, piramidom i stelom... jak nakazali im to

zrobi膰 boscy nauczyciele.

Wszystkie meczety na 艣wiecie s膮 zwr贸cone w kierunku Mekki. Je艣li

kiedy艣, w dalekiej przysz艂o艣ci, poci膮gni臋to by linie wzd艂u偶 osi meczet贸w

le偶膮cych w najr贸偶niejszych cz臋艣ciach 艣wiata, to linie te skrzy偶owa艂yby

si臋 przy Kaabie w Mekce. Nawet je偶eli kiedy艣 nie b臋dzie ju偶 Mekki

i Kaaby, to i tak linie b臋d膮 艣wiadczy膰 o tym, 偶e w tym miejscu

znajdowa艂o si臋 co艣 wa偶nego - centrum religu. Buduj膮c piramidy

w Chichen-Itza Majowie osi膮gneli taki sam cel.

艁amig艂贸wka

Dot膮d zajmowali艣my si臋 trzema 藕r贸d艂ami, kt贸re przetrwa艂y up艂yw

czasu i orgie niszczenia, s艂ynn膮 ksi臋g膮 Popol Iiuh, Ksi臋gami Chilam

Balam oraz relacjami Bernardina de Sahag艅n. Zosta艂y nam jeszcze

staromeksyka艅skie r臋kopisy obrazkowe.

W czasach azteckich istnia艂y w Meksyku szko艂y 艣wi膮tynne, w kt贸rych

nowicjusze - podobnie jak 艣redniowieczni mnisi w klasztorach dalekiej

Europy - kopiowali stare, po偶贸艂k艂e pisma przenosz膮c je na karty

sporz膮dzone ze sk贸ry lub papieru z w艂贸kien agawy. Kiedy艣 istnia艂y

zapewne tysi膮ce kopu takich r臋kopis贸w. Hans Biedermann, wybitny

znawca historii Ameryki 艢rodkowej, w pracy zatytu艂owanej 艢wi臋te

ksi臋gi staro偶ytnego Meksyku przytacza s艂owa hiszpa艅skiego jezuity

Francisco Xaviera Clavigera:

"Wszelkie pisma znalezione w Tezcuco u艂o偶yli w tak wielkich

ilo艣ciach na rynku, 偶e ich sterta wygl膮da艂a jak niewielkie wzg贸rze.

Potem je podpalili i pami臋膰 o wielu naprawd臋 dziwnych, szczeg贸lnych

zdarzeniach zamienili w popi贸艂." [30]

Po tym auto dafe, w kt贸rym spalono ca艂膮 g贸r臋 ksi膮g, pozosta艂o na

艣wiecie oko艂o dwudziestu india艅skich r臋kopis贸w, z kt贸rych co najmniej

kilka sporz膮dzono w czasach poprzedzaj膮cych najazd Hiszpan贸w. S膮 to

mi臋dzy innymi: Kodeks Iiindobonensis (obecnie w Wiedniu), Kodeks

Vaticanus (w Rzymie), Kodeks Columbinus (w Meksyku), Kodeks

Egerton (w Londynie), Kodeks Tonalamatl (w Pary偶u) oraz Kodeks

Borgia (w Rzymie). Najs艂ynniejszy i najlepiej zachowany jest Kodeks

Borgia. Podobnie jak kodeksy Maj贸w jest sk艂adany w harmonijk臋.

Ka偶da z 39 obustronnie malowanych stron ma format 27 x 26,5 cm, po

roz艂o偶eniu tworz膮 one wspania艂y, ale zarazem do艣膰 d艂ugi - bo ponad

dziesi臋ciometrowy - podr臋cznik historii.

Nie wiadomo, ile lat liczy sobie Kodeks Borgia i jak daleko w prze-

sz艂o艣膰 si臋gaj膮jego pocz膮tki - tylkojedno wydaje si臋 pewne: 偶e pochodzi

z Cholula. Tam, oko艂o 100 km na po艂udnie od stolicy Meksyku, stoi

piramida Tepanapa, kt贸rej podstawa jest wi臋ksza od podstawy pirami-

dy Cheopsa. Nie zdo艂ano dot膮d ustali膰 wieku piramidy, przebudowywa-

nej z biegiem lat od pi臋tnastu do dwudziestu razy - ta ogromna

budowla jest tylko zewn臋trzn膮 pow艂ok膮 piramid, kt贸re sta艂y u jej

prapocz膮tk贸w. R贸wnie zagadkowa jest w okolicach Choluli ornamen-

tyka 艣wi膮ty艅, pochodz膮ca z Peru - "wzory szachownicy z meand-

rowymi obrze偶ami schod贸w i fr臋dzlowatymi obrze偶ami [31]. Peru-

wia艅skie zdobienia na meksyka艅skich 艣wi膮tyniach sprawiaj膮 tym

osobliwsze wra偶enie, 偶e ten sam styl mo偶na spotka膰 w Kodeksie Borgia.

Skrupulatni fachowcy twierdz膮, i偶 uda艂o im si臋 odczyta膰 jedn膮 trzeci膮

Kodeksu, odcyfrowywanie jednak wszystkich zabytk贸w pi艣miennictwa

staromeksyka艅skiego jest niezwykle trudne. Badacz drepce w miejscu,

kr臋ci si臋 w ko艂o, cz臋sto widzi rzeczy, kt贸rych nie zdo艂a ujrze膰 laik. Oto

dwa przyk艂ady:

1. Ilustracja 13 (wk艂adka) przedstawia drug膮 stron臋 Kodeksu Laud,

znajduj膮cego si臋 w Bibliotece Bodleiana w Oxfordzie. W 艣rodku

rysunku fachowiec tej miary co Biedermann rozpoznaje azteckiego

boga deszczu Tlaloca:

"Charakterystyczne s膮 dla niego (Tlaloca) obramienia oczu przypo-

minaj膮ce okulary i z臋by stercz膮ce ku do艂owi z g贸rnej szcz臋ki. G贸rn膮

warg臋 i z臋by mo偶na wywie艣膰 od symbolicznego wyobra偶enia chmury

deszczowej i strug padaj膮cego deszczu!" [30]

Mo偶liwe, 偶e przedstawiono tu boga deszczu Tlaloca - tylko gdzie

"z臋by wystaj膮ce ku do艂owi"? Czy s膮 to owe wij膮ce si臋 robaki? Nie

rozumiem te偶, co wsp贸lnego maj膮 u licha "g贸rna warga i rz臋dy z臋b贸w"

z "symbolicznym wyobra偶eniem" chmury i strugami deszczu.

W komentarzu czytam, 偶e Tlaloc ma na g艂owie "he艂m jaguara".

Rzeczywi艣cie, na rysunku mog臋 rozpozna膰 co艣 przypominaj膮cego he艂m,

ale gdzie偶jestjaguar? W lewej r臋ce b贸g "trzyma ozdobny top贸r, kt贸rego

ostrze wychodzi z pyska w臋偶a". W膮偶 d艂ugi, rozum kr贸tki! Wzi膮艂em do

r臋ki lup臋 i spr贸bowa艂em skorzysta膰 z tej interpretacji - z trudem

znalaz艂em niewielki przedmiot przypominaj膮cy nieco bu艂aw臋: czy偶by to

w艂a艣nie by艂 贸w "ozdobny top贸r"? Ryciny mog膮 przedstawia膰 wszystko

- powy偶sza interpretacja nie jest dla mnie przekonuj膮ca. Aha, b贸g

deszczu trzyma "w drugiej r臋ce bia艂ego w臋偶a, zapewne symbol b艂ys-

kawicy". Za chwil臋 do tego dojdziemy...

2. Na ilustracjach 16 i 17 widzimy fragmenty Kodeksu liindobonensis. Il.

17 przedstawia wed艂ug interpretatora szesna艣cie postaci i s膮 to

"oczywi艣cie r贸偶ne aspekty boga Quetzalcoatla" [30]. Zgodnie z t膮

nauk膮 il.16 ukazuje "zst膮pienie Quetzalcoatla na ziemi臋". Na samej

g贸rze wida膰 "niebia艅ski fryz z wyobra偶eniem dw贸ch dawnych

bog贸w, mi臋dzy kt贸rymi kuca nagi jeszcze Quetzalcoatl". Ten sam

niebia艅ski fryz ma w 艣rodku otw贸r - z otworu zwisa co艣 jakby

drabinka sznurowa, do kt贸rej poprzyklejano "puchowe kuleczki".

Nie potrafi臋 zrozumie膰, dlaczego te niewielkie, okr膮g艂e kuleczki

- tak wygl膮daj膮 pod mikroskopem - maj膮 by膰 "puchowymi kulecz-

kami". Jestem jednak sk艂onny w to uwierzy膰, je偶eli tylko interpretator

wyka偶e, 偶e jest kolejnym wcieleniem azteckiego wychowanka kap-

艂an贸w, kt贸ry sam kiedy艣 tych puszk贸w dotyka艂! Z obu stron drabinki

sznurowej wida膰 u g贸ry dwie spadaj膮ce "niebia艅skie istoty". I wreszcie

w lewym dolnym rogu mo偶na dostrzec Quetzalcoatla schodz膮cego - po

drabince sznurowej ? - w barwach wojennych, z tarcz膮, pa艂k膮 i ozdoba-

mi. Posta膰 Quetzalcoatla jest uj臋ta w wizerunki "艣wi膮ty艅 i miejsG

mistycznych".

By膰 mo偶e specjali艣ci zaakceptuj膮 i uznaj膮 t臋 interpretacj臋 za obowi膮-

zuj 膮c膮 - nie mnie o tym s膮dzi膰, nie mog臋 si臋 jednak wyzby膰 podejrzenia,

偶e rysunki wyra偶aj膮 ca艂kiem odmienne tre艣ci. A mo偶e po prostu nie

szukamy do艣膰 skutecznie rozwi膮za艅 nowych, opartych na wsp贸艂czes-

nym sposobie my艣lenia? C贸偶 bowiem znaczy stwierdzenie, 偶e w ka偶dynr

ze swoich szesnastu "r贸偶nych aspekt贸w" Quetzalcoatl nosi na g艂owie

inne ozdoby. Ma to chyba istotne znaczenie. Gdyby by艂o inaczej, to

dawny kronikarz nie zadawa艂by sobie trudu przedstawienia a偶 tylu

wariant贸w przystrojenia g艂owy Quetzalcoatla. Nagi, czarny Quetzal-

coatl za艣 jest otoczony nie tylko przez bog贸w - o ile w og贸le s膮 to

bogowie.

C贸偶 bowiem znacz膮 garby za jego plecami? Co ma sygnalizowa膰

wielka liczba osobliwych znak贸w, kt贸re go otaczaj膮? Przeczyta艂em, 偶e

s膮 to "znaki dzienne". 呕e s膮 to znaki, to dla mnie jasne, tylko co maj膮

oznacza膰?

Staroameryka艅skie r臋kopisy obrazkowe sprawiaj膮 na mnie wra偶enie

艂amig艂贸wek. 艁amig艂贸wka za艣 - o czym mo偶emy przeczyta膰 w s艂owniku

- jest zabawk膮 w postaci klock贸w lub kartonik贸w z fragmentami

rysunk贸w, sk艂adaj膮cych si臋 na pewn膮 ca艂o艣膰. C贸偶 by to wi臋c by艂o, gdyby

w przypadku tajemniczych azteckich znak贸w, kt贸re trzeba odcyfrowa膰,

chodzi艂o - na przyk艂ad - o nieznane nam symbole znanych nam

aminokwas贸w albo zwi膮zk贸w chemicznych?

Spo艣r贸d proponowanych tu, cz臋stokro膰 absurdalnych interpretacji ta

ostatnia wcale nie wydaje mi si臋 najbardziej szalona. Nie jest to zreszt膮

moja interpretacja - jej autorem jest jeden z moich czytelnik贸w,

Helmut Hammer z Forchheim w RFN. Hammer przedstawi艂 mi j膮

w jednym z list贸w.

Aneks

Najpierw z koperty wyj膮艂em fotokopi臋 trzydziestej strony Kodeksu

Borgia. Helmut Hammer zada艂 pytanie: "Nie widzi Pan tu nic szczeg贸l-

nego?" Nie widzia艂em. Poczu艂em si臋 jak jeden z pierwszych ludzi,

kt贸remu bogowie przes艂onili oczy, 偶eby nie m贸g艂 patrze膰 zbyt przenik-

liwie. Dopiero p贸藕niej dowiedzia艂em si臋, 偶e Helmut Hammer ma wzrok

wy膰wiczony z racji swojego zawodu - jest grafikiem. Obraz stanowi

dla艅 zbi贸r element贸w - on je rozcz艂onkowuje, aby nast臋pnie zn贸w

z艂o偶y膰 w jedn膮 ca艂o艣膰. Ma odpowiednie podej艣cie do staromeksyka艅s-

kich 艂amig艂贸wek. Dosta艂em od niego pi臋膰 wariant贸w strony trzydziestej

kodeksu. Ka偶dy z nich ukazuje inne szczeg贸艂y, wyr贸偶nione inn膮 barw膮.

Poniewa偶 ekscerpty te wyda艂y mi si臋 interesuj膮ce i warte dyskusji,

przedstawi臋 tu odkrycie Hammera.

Rysunek nr 1 (il. 19) przedstawia dwadzie艣cia nak贸w dziennych.

Hammer zada艂 sobie pytanie, dlaczego dwadzie艣cia? "Przez przypadek

istnieje dwadzie艣cia aminokwas贸w bia艂kowych, kt贸re maj膮 ogromne

znaczenie dla budowy organizm贸w 偶ywych." Znaki Aztek贸w i Maj贸w

[Istnieje macznie wi臋cej aminokwas贸w, ale bia艂kowych, maj膮cych znaczenie dla

budowy organizm贸w 偶ywych, jest tylko dwadzie艣cia.]

s膮 wieloznaczne. By膰 mo偶e te dwadzie艣cia symboli jest rzeczywi艣cie

dwudziestoma znakami dzie艅nymi, nie wyklucza to jednak innej

interpretacji. Wiadomo, 偶e dwadzie艣cia dni stanowi zar贸wno podstaw臋

kalendarza Maj贸w, jak i Aztek贸w. Wiadomo, 偶e dwadzie艣cia amino-

kwas贸w stanowi podstaw臋 budowy bia艂ek i kom贸rek.

Na rysunku nr 2 znaki dzienne wyr贸偶niono barw膮 zielon膮 i obrze偶ono

czerwonym szlaczkiem. Ka偶dy aminokwas bia艂kowy sk艂ada si臋 z czte-

rech pierwiastk贸w - z wodoru, w臋gla, azotu i tlenu. W zale偶no艣ci od

rodzaju aminokwasu dochodz膮 dwa pierwiastki dodatkowe - ale bez

czterech podstawowych istnienie aminokwasu by艂oby niemo偶liwe.

"Czy偶by w艂a艣nie to by艂o powodem - pyta Hammer - 偶e znaki dzienne

zosta艂y podzielone na cztery grupy?" Sk艂adniki podstawowe, czyli

atomy, s膮 zbudowane - m贸wi膮c najpro艣ciej - z proton贸w, elektron贸w

i neutron贸w. A je艣li atomy mia艂yby inn膮 budow臋 i sk艂ada艂y si臋 nie tylko

z czterech podstawowych element贸w, to czy bez owej tr贸jcy - protonu;

elektronu i neutronu - istnia艂by atom b臋d膮cy podstaw膮 budowy ca艂ego

Wszech艣wiata? Je偶eli spojrzy si臋 na czerwony szlaczek, a nat臋pnie

por贸wna rysunek z orygina艂em, w贸wczas rzuci si臋 w oczy, 偶e za ka偶dym

razem dwa 偶贸艂te punkty sk艂adaj膮 si臋 na kuleczk臋, a kuleczki te, atomy, s膮

otoczone wsz臋dzie czerwonym szlaczkiem.

Rysunek nr 3 ukazuje cztery ludziki pomalowane na czerwono. S膮 to

bogowie stwarzaj膮cy 偶ycie. Bogowie maj膮 na plecach symbole zwi膮zk贸w

chemicznych oznaczone kolorem zielonym. Wszyscy czterej trzymaj膮

w r臋kach pa艂ki, na kt贸rych ko艅cach znajduj膮 si臋 aminokwasy wyr贸偶-

nione zielonym k贸艂kiem, a odbierane b膮d藕 przekazywane kolczastemu

czemu艣 w 艣rodku rysunku.

Rysunek nr 4 ukazuje b艂on臋 kom贸rkow膮 wyr贸偶nion膮 kolorent

czerwonym i zawieraj膮c膮 przepony, kt贸rych zewn臋trzna strona jest

zako艅czona wypustkami, mog膮cymi wyobra偶a膰 dop艂yw energii. Co

druga wypustka ma kuleczk臋 z艂o偶on膮 z dw贸ch pier艣cieni, podstawo-

wych element贸w kom贸rki. W j膮drze wije si臋 zielono-czerwona wst臋ga

przypominaj膮ca podw贸jn膮 spiral臋 DNA.

Rysunek nr 5 przedstawia wn臋trze kom贸rki i jej sk艂adniki, z kt贸rych

najwa偶niejszym jest kwas dezoksyrybonukleinowy (DNA), wielkocz膮s-

teczkowy no艣nik informacji genetycznej. DNA sk艂ada si臋 z zasad

- adeniny, guaniny, cytozyny i tyminy. Ka偶da z tych czterech

substancji faworyzuje inn膮 form臋 kontaktu - adenina jest przyci膮gana

przez tymin臋, a guanina lgnie do cytozyny. Obie sk艂aniaj膮ce si臋 ku sobie

ary wyr贸偶niono kolorem zielonym i czerwonym - czerwone zasady

w艂a艣nie si臋 wzajem oplot艂y. Poza czterema zasadami 偶yciodajny 艂a艅cuch

DNA sk艂ada si臋 z nukleotyd贸w, zwi膮zk贸w chemicznych zbudowanych

z zasad purynowych lub pirymidynowych. W oryginale oznaczono je

kropkami i pier艣cieniami. Przy dolnej kraw臋dzi rysunku kwartet schodzi

ze sceny - przekazuje informacj臋 genetyczn膮 dalej. W oryginale

wyra藕nie wida膰 podstawowe zasady zamarkowane czterema barwami,

zasady te po po艂膮czeniu - jak w臋偶e splecione wok贸艂 siebie - staj膮 si臋

jedno艣ci膮 w podw贸jnej spirali DNA. Lecz w膮偶 ucieka ju偶 od swojej

partnerki. I to jest zrozumia艂e. 艁a艅cuch DNA posiad艂szy komplet

informacji genetycznych staje si臋 samodzielny - sam wyrusza w dalsz膮

drog臋.

Czytelnik poczuje si臋 nieco zbity z tropu skr贸towo艣ci膮 tego opisu,

aroganci za艣 u艣miechn膮 si臋 zapewne czytaj膮c spekulacje Hammera.

W tym miejscu chcia艂bym poda膰 nast臋puj膮cy przyk艂ad: Nad stworze-

niem zamka b艂yskawicznego pracowali od 1851 roku doskonali technicy

- Amerykanin E. Howe (1851), Niemiec F. Klotz i Austriak F.

Poduschka (1883) oraz Amerykanie W.L. Judson (1893) i P.A. Arons-

son (1906). Tymczasem zamek b艂yskawiczny nadaj膮cy si臋 do produkcji

masowej stworzyli dopiero moi rodacy, C. Cuhn-Moos i H. Forster,

kt贸rzy wcale nie byli technikami.

Dlaczego wi臋c Helmut Hammer nie mia艂by wpa艣膰 na w艂a艣ciwy trop?

Wyja艣nieniom natury biologicznej przeciwstawi艂bym ch臋tnie r贸wnie

rzeczowe wyja艣nienie zaczerpni臋te z archeologicznej i etnogaflcznej

literatury fachowej, niestety komentarz do Kodeksu Borgia mo偶e nam

zaoferowa膰 wy艂膮cznie takie opisy:

"Czterej bogowie deszczu nios膮 trzy r贸偶ne drzewa i jedn膮 ro艣lin臋

maguey. Ko艣cianymi sztyletami wskazuj膮 cztery znaki dzienne,

rozpoczynaj膮ce 膰wiartki tonalpohualli. Znajduj膮 si臋 one wok贸艂

czerwonej tarczy z gwiezdnymi oczami. Jest noc." [31]

Tak, jest noc. Takie interpretacje sprawi艂y, 偶e od stu lat drepcemy

w miejscu. Z r臋kopis贸w Maj贸w i ze staromeksyka艅skich r臋kopis贸w

obrazkowych wci膮偶 wyskakuj膮 bogowie albo ich symbole, jaguary,

magiczne znaki i zadziwiaj膮ce hokus-pokus innego rodzaju.

Interpretacje archeologiczno-etnograftczne mog膮 oczywi艣cieegzys-

towa膰 obok interpretacji natury przyrodniczej - "znaki dzienne" mog膮

przedstawia膰 i znaki dzienne, i aminokwasy. Nie wiem, czy tak jest,

chcia艂bym tylko uchyli膰 drzwi przed nowymi mo偶liwo艣ciami. Je偶eli

nawet jeszcze raz o艣wiadcz臋, 偶e nie potraf臋 oceni膰, czy hipoteza

Hammera ma sens, to i tak us艂yszg na pewno, 偶e ludy zamieszkuj膮ce

kiedy艣 tereny Ameryki 艢rodkowej nie mia艂y najmniejszego poj臋cia ani

o kom贸rkach i ich budowie, ani o kodzie genetycznym - by艂y to ludy

epoki kamiennej.

Poniewa偶 nauce nie udaje si臋 zaszufladkowa膰 wypowiedzi Bia艂ego

Nied藕wiedzia, kt贸ry znaj膮c histori臋 swego ludu twierdzi, 偶e na pierw.

szym pi臋trze "uniwersytetu" w Palenque uczniowie s艂uchali wyk艂ad贸w

zar贸wno na temat budowy organizm贸w 偶ywych, jak i pierwiastk贸w

chemicznych, to pomija si臋 je milczeniem. Wyk艂adowcami byli Kaczy-

nowie - nauczyciele przybyli z Kosmosu.

Zaakceptowanie powy偶szej hipotezy pozwoli艂oby zrozumie膰, 偶e po

stokro膰 przepisywane kodeksy s膮 w istocie przekazywanymi z pokolenia

na pokolenie podr臋cznikami.

"Mie膰 fantazj臋 nie znaczy co艣 sobie wymy艣la膰. To znaczy tworzy膰 co艣

z tego, co istnieje" - mawia艂 Tomasz Mann (1875-1955).

VI. Teotihuacan, wielkie miasto

zbudowane wed艂ug boskich plan贸w

Budowa zamk贸w na lodzie nic nie kosztuje,

lecz ich burzenie jest bardzo drogie.

Fransois Mauriac (1885-1970)

Kto przedziera si臋 dzi艣 przez chaos panuj膮cy w stolicy Meksyku, nie

podejrzewa, 偶e kroczy po ziemi u艣wi臋conej histori膮. Nie jestem pewien,

czy mieszka艅cy tego miasta zdaj膮 sobie z tego spraw臋.

Najwi臋ksza metropolia 艣wiata, le偶膮ca 2440 m n.p.m. w dolinie

Anahuac, ma oko艂o 18 mln mieszka艅c贸w - dok艂adna liczba nie jest

znana, bo z ka偶dego spisu wynika co innego. Eksperci ONZ obliczyli, 偶e

przy obecnej stopie przyrostu naturalnego w 2000 roku na powierzchni

licz膮cej 1500 km2 b臋dzie 偶y艂o oko艂o 40 mln mieszka艅c贸w, o ile

oczywi艣cie metropolia ta - podobnie jak poprzednia, na kt贸rej ruinach

j膮 zbudowano - nie pope艂ni do tego czasu samob贸jstwa.

Miliony ludzi dusz膮 si臋 w chmurach smogu - zanieczyszczenie

powietrza jest przyczyn膮 prawie 100 tys. zej艣膰 艣miertelnych rocznie.

Meksykanie, potomkowie Aztek贸w, z fatalistyczn膮 oboj臋tno艣ci膮 wci膮-

gaj膮 w p艂uca truj膮cy gaz, jakby dawni bogowie nadal 偶膮dali od nich ofiar

w ludziach.

Od sz贸stej rano a偶 do p贸藕nej nocy jazgocz膮 klaksony 3 mln

samochod贸w osobowych - w wysokog贸rskiej kotlinie ich d藕wi臋k

wydaje si臋 jeszcze bardziej przera藕liwy i szarpi膮cy nerwy ni偶 gdzie

indziej. Ponad 20 tys. autobus贸w wypuszcza granatowoczarne chmury

spalin, na kt贸re nie pomaga nawet prowizoryczna maska ze zwil偶onej

chusteczki do nosa. Oko艂o 17 tys. policjant贸w w b艂臋kitnych mundurach

pr贸buje za pomoc膮 przera藕liwych gwizdk贸w i typowych dla po艂udniow-

c贸w ruch贸w r膮k pokierowa膰 ogromn膮 lawin膮 blachy, kt贸ra mimo

wspaniale zaprojektowanych tras przelotowych porusza si臋 bardzo

powoli - znacznie wolniej ni偶 konny zaprz臋g przed stu laty. O tym,

w jak wielkim niebezpiecze艅stwie znalaz艂 si臋 organizm tego mias-

ta-molocha, 艣wiadczy 艣wiat艂o, kt贸re wieczorami zaczyna migota膰,

a niekiedy zupe艂nie ga艣nie. O tym samym 艣wiadczy przeci膮偶ona sie膰

telefoniczna - dodzwonienie si臋 pod w艂a艣ciwy numer przypomina

loteri臋. Zdradza to tak偶e woda, 艣mierdz膮ca chlorem i chemikaliami

niewiadomego pochodzenia. Jak wida膰, wielkie masy ludzi mog膮 si臋

unicestwia膰 nie tylko podczas wojny.

Miasto Meksyk to tak偶e luksusowe hotele-pa艂ace, "Camino Real"

i "E1 Presidente Chapultepec", w kt贸rych maj膮 filie najwykwintniejsze

restauracje Pary偶a - "Maxim" i "Fouquet". Lecz kafeterie, bistra,

wiele ma艂ych lokali z wyst臋pami folklorystycznymi oraz nie zawsze

zas艂uguj膮ca na zaufanie elegancja l艣ni膮cych awenid s膮 tylko parawanem

dla n臋dzy i przeludnienia. Par臋 ulic dalej w slumsach gnie藕dzi si臋 bieda,

o krok od wspania艂ych zabytkowych katedr i ko艣cio艂贸w ludzie miesz-

kaj膮 w budkach skleconych z byle czego, a na chodnikach eleganckich

dzielnic z czas贸w kolonialnych siedz膮 偶ebracy.

W parku Chapultepec krzewy i ogromne prastare drzewa ahuehuete

stoj膮 w bujnej zieleni - pewnie przyzwyczai艂y si臋 do powietrza

zatrutego spalinami. Spacerowali tu niegdy艣 azteccy ksi膮偶臋ta, a na

jednym ze wzg贸rz Montezuma II zbudowa艂 letni膮 rezydencj臋. Dzi艣

w ka偶d膮 niedziel臋 bogactwo spotyka si臋 tu z n臋dz膮. Dumni Meksykanie

podziwiaj膮 fontanny, p艂ywaj膮 艂贸dkami po jeziorach, ta艅cz膮 w rytm

samby, wci膮gaj膮c w swoje swawole turyst贸w. Arty艣ci - i ci, kt贸rzy si臋 za

takich uwa偶aj膮 - prezentuj膮 przechodniom swoje umiej臋tno艣ci 艣piewa=

cze. Tury艣ci widz膮 oryginalny meksyka艅ski styl 偶ycia pod go艂ym niebem

- maj贸wki na trawnikach, ta艅ce, zabawy. Do obcych podchodz膮

ch艂opcy z koszykami albo drewnianymi pude艂kami z past膮 i szczotkami,

prosz膮c b艂agalnym wzrokiem o pozwolenie wyczyszczenia zakurzonych

but贸w. Jakby przeniesione z innego 艣wiata pi臋kne dziewczyny o czar牛

nych w艂osach, wielkich czarnych oczach i czaruj膮co ciemnej sk贸rzo

ta艅cz膮 w艣r贸d t艂umu niczym nimfy z pradawnych czas贸w.

Kieszonkowcy te偶 robi膮 tu dobre interesy: w sklepach jubilerskich

przyjezdni kupuj膮 prawdziwe i fa艂szywe b艂yskotki - z艂odzieje odr贸偶-

niaj膮 je bez pud艂a. Butiki wabi膮 klient贸w szykownymi wystawami:

Obok siedz膮 biedacy w 艂achmanach - zm臋czonym wzrokiem i gestem

pomarszczonych d艂oni b艂agaj膮 o par臋 pesos.

Stolica Meksyku jest pe艂na kontrast贸w. Jedna trzecia mieszka艅c贸w

偶yje w slumsach. Oto na przyk艂ad podsto艂eczne osiedle Nezahualcoytl:

wzd艂u偶 drogi prowadz膮cej do Puebli biedacy mieszkaj膮 w chatkach

skleconych z blachy falistej, z tektury, ze starych opon samochodowych,

dr膮g贸w i 偶elaznych pr臋t贸w. Wszechobecny jest alkohol: pija si臋 tequill臋

albo zab贸jcz膮 pulque z agawy. Nic dziwnego - przy bezrobociu

dochodz膮cym do 60%. "Mieszka艅cy Mexico City musz膮 ci膮gle co艣

robi膰 - powiedzia艂 mi jeden ze 150 tysi臋cy miejscowych taks贸wka-

rzy. - Kiedy nie maj膮 nic do roboty, pij膮."

W pobli偶u gniazda n臋dzy stoi wspania艂y gmach Opery Narodowej.

Muzycy w kapeluszach z szerokim rondem i ubraniach lamowanych

srebrem wyst臋puj膮 codziennie z koncertem na Plaza Garibaldi. 艢wietne

budynki, jak Pa艂ac Sztuk Pi臋knych, Casa de los Azulejos, zbudowany

oko艂o 1600 roku, czy Palacio Nacional, wzniesiony na ruinach rezyden-

cji Montezumy, katedry, ko艣cio艂y i muzea - m贸wi膮 o historii i dawnej

艣wietno艣ci tego miasta.

Poza przera偶aj膮cymi kontrastami stolica Meksyku oferuje przyjezd-

nym niepowtarzalny obraz Aztek贸w i ich przodk贸w. Nie istnieje kopia

tego wizerunku. Orygina艂em jest Meksyk, najwi臋ksze miasto 艣wiata.

"Miejsce, gdzie zostaje si臋 bogiem"

W lipcu 1520 roku Hernan Cortes, zdobywca Meksyku, prze偶y艂 wraz

ze swoim oddzia艂em 438 偶o艂nierzy noche triste, smutn膮 noc - pobity,

upokorzony i ranny ucieka艂 ze stolicy Aztek贸w, Tenochtitlan. Umkn膮艂

do Otumby le偶膮cej 40 km na p贸艂nocny wsch贸d. Ale w kilka dni p贸藕niej

musia艂 zn贸w stan膮膰 na czele swojej bandy naprzeciw przewa偶aj膮cych si艂

dwustutysi臋cznej armii Aztek贸w. Ze wzniesie艅, znajduj膮cych si臋 2 km na

po艂udnie od Otumby, na pewno zauwa偶y艂 niezwykle r贸wnomierny

uk艂ad wzg贸rz. Nie wspomina o tym wprawdzie 偶adna z kronik, mo偶liwe

jednak, 偶e Cortes jecha艂 mi臋dzy pag贸rkami i pag贸reczkami - nie

przeczuwaj膮c, co kryje ziemia pod kopytami jego konia. Wiedzieli o tym

Aztecy, ale nic nie m贸wili. Pag贸rkowat膮 okolic臋 okre艣lali s艂owem

teotihuacan, czyli "miejsce, gdzie zostaje si臋 bogiem". Bernardino de

Sahag艅n napisa艂: "Nazywali to miejsce Teotihuacan, poniewa偶 chowa-

no tu bog贸w" [1]. Pierwotna nazwa tego miejsca nie jest defacto znana

- nie wiadomo, kim byli Teotihuakanie i sk膮d przybyli, nie wiadomo

r贸wnie偶, jakim m贸wili j臋zykiem [2].

Ju偶 za czas贸w azteckich Teotihuacan le偶a艂o w gruzach, poro艣ni臋tych

bujn膮 traw膮, mchem i krzakami. Aztekowie mylili si臋 twierdz膮c, 偶e

Teotihuacan by艂o miejscem poch贸wku ich dawnych bog贸w, olbrzymich

istot. Teotihuacan by艂o wszystkim, tylko nie nekropol膮 - przynajmniej

do dzi艣 nie znaleziono tu boskich grob贸w.

Pewne jest natomiast, 偶e Aztekowie znali swoj膮 dawn膮 stolic臋 tylko

z legend - na w艂asne oczy ujrzeli dopiero jej ruiny:

"W czas nocy, gdy nie 艣wieci艂o jeszcze s艂o艅ce, gdy nie nasta艂 jeszcze

dzie艅, w艂a艣nie w贸wczas, jak powiadaj膮, bogowie zebrali si臋 na narad臋

w miejscu, kt贸re nazwano Teotihuacan, i przemawiali do siebie

s艂owami: 'Przyb膮d藕cie, o bogowie! Kto si臋 tym zajmie, kto we藕mie to

na siebie i sprawi, 偶eby zaja艣nia艂o s艂o艅ce, 偶eby sta艂 si臋 dzie艅?"' [1]

"Boski piec" i masakry w艣r贸d Aztek贸w

Z legendy mo偶na wnosi膰, 偶e bogowie si臋 bali, a przedsi臋wzi臋cie maj膮ce

uratowa膰 s艂o艅ce uwa偶ali za przygod臋 nader niebezpieczn膮.

W boskiej naradzie w Teotihuacan wzi臋li udzia艂 mi臋dzy innymi:

Citlalinicue, bogini gwiezdnego nieba, i czerwony Tezcatlipoca, b贸g

w gwiezdnej szacie. Wedle innej legendy na to wa偶ne zebranie przyby艂

podobno nawet Quetzalcoatl, W膮偶 Ozdobiony Zielonymi Pi贸rami, b贸g

Ksi臋偶yca i Gwiazdy Zarannej [3]. Podobno tylko dw贸ch bog贸w

z szacownego zgromadzenia - Tecuciztecatl i Nanauatzin - o艣wiad-

czy艂o, 偶e s膮 gotowi podo艂a膰 niezwykle ryzykownemu zadaniu.

艢mia艂kowie przez cztery dni oddawali si臋 pokucie, nast臋pnie wyk膮pali

si臋 w 艣wi臋tym stawie, a wreszcie natarto ich kred膮 i odziano w kosztowne

szaty zdobione pi贸rami. Tymczasem ich boscy koledzy przepalali

"boski piec", rozniecaj膮c pot臋偶ny ogie艅 - 偶eby wrzuci膰 do 艣rodka obu

bohater贸w wypucowanych i wystrojonych z okazji ca艂ego przedsi臋w-

zi臋cia. W艣r贸d ognia i dymu boskie ofiary znikn臋艂y na firmamencie.

Etnograf Karl Kohlenberg [4] widzi w tej legendzie "typowy przy-

k艂ad, jak w mitycznych opowie艣ciach miesza si臋 cz臋sto skutek i przy-

czyn臋". Kohlenberg uwa偶a poza tym, 偶e opis ten m贸g艂by r贸wnie dobrze

przedstawia膰 countdown przed startem rakiety kosmicznej.

Dopiero tak nowoczesne podej艣cie do problemu pozwala zrozumie膰

legend臋: Najpierw bogowie poczuwali si臋 do winy za znikni臋cie s艂o艅ca,

do czego przyczyni艂 si臋 zapewne wybuch Planety X b膮d藕 jakiej艣 du偶ej

planetoidy. Potem uradzili, jak naprawi膰 nieszcz臋艣cie. By膰 mo偶e

rozwa偶ali, czy od艂am cia艂a niebieskiego da si臋 rozdrobni膰 lub przesun膮膰

na inn膮 orbit臋 - byli jednak wyra藕nie przyt艂oczeni ci膮偶膮cymi na nich

ewentualnymi skutkami takiej ingerencji i wybrali na ofiar臋 dw贸ch

koleg贸w. Dwuosobowa za艂oga przygotowywa艂a si臋 przez dwa dni,

a tymczasem pozosta艂a cz臋艣膰 zespo艂u doprowadza艂a "boski piec" do

gotowo艣ci startowej. Potem ochotnicy pojawili si臋 w kosztownych

ubraniach (skafandrach kosmicznych) i rzucili si臋 do wn臋trza "boskiego

pieca". W艣r贸d dymu i ognia "piec" znikn膮艂 w otch艂aniach Kosmosu.

Wed艂ug azteckiej legendy szale艅czo odwa偶ni bogowie-astronauci

mieli k艂opoty z wype艂nieniem zadania. Pojawi艂y si臋 trudno艣ci. W dzien-

niku pok艂adowym zanotowano, 偶e strza艂a obcego gwiezdnego boga

"trafi艂a w czo艂o" jednego ze 艣mia艂k贸w, kt贸ry run膮艂 w dziewi臋ciokrotny

pr膮d, w morze Zachodu". Bogom w centrum startowym nie pozosta艂o

nic innego, jak zaoferowa膰 siebie samych, bo tylko ich krew mog艂a na

powr贸t obdarzy膰 s艂o艅ce si艂膮 i 偶yciem.

Fakty z najdalszej przesz艂o艣ci opisane w mitach doprowadzi艂y

Aztek贸w do sk艂adania straszliwych ofiar z ludzi.

Przed podbojem Tenochtitlan Cortes utrzymuj膮cyjeszcze przyjaciels-

kie stosunki z w艂adc膮 Aztek贸w, Montezum膮, poprosi艂 go o pozwolenie

wej艣cia do najwi臋kszej 艣wi膮tyni znajduj膮cej si臋 w centrum miasta. Cortes

by艂 wstrz膮艣ni臋ty. 艢ciany 艣wi膮tyni by艂y pokryte zakrzep艂膮 ludzk膮 krwi膮,

najednym z kamiennych o艂tarzy le偶a艂y trzy ludzkie serca. W przej艣ciach

cuchn臋艂o gorzej ni偶 w rze藕ni, gorzej ni偶 cuchnie tysi膮c gnij膮cych zw艂ok.

Kiedy Cortes schodzi艂 ze swoj膮 艣wit膮 po schodach 艣wi膮tyni, ujrza艂 na

jednym ze wzniesie艅 wielki drewniany budynek. Wszed艂szy do 艣rodka

Hiszpanie dokonali makabrycznego odkrycia: od pod艂ogi do sufitu

pouk艂adano tam ludzkie czaszki. Doliczono si臋 136 tys. relikt贸w

straszliwych masakr, jakich dopuszczano si臋 w kr贸lestwie Aztek贸w.

Informacj臋 potwierdza Historia kr贸lestw Colhuacan i Meksyku:

"Tymi, kt贸rych po艣wi臋cono na ofiar臋, byli je艅cy. Umar艂o Indian:

Tzapteca - 16 000

Tlappaneca - 24 000

Huexotzinca - 16 000

Tziuhcohuaca - 24 400" [5]

Lecz co wsp贸lnego mia艂y ofiary z ludzi sk艂adane przez Aztek贸w - co

mo偶na udowodni膰 - z upadkiem Teotihuacan, kt贸re nigdy przecie偶 nie

by艂o miastem azteckim?

W Teotihuacan bogowie dla ratowania ludzi z艂o偶yli ofar臋 z siebie.

W艂asn膮 krwi膮 zap艂acili za to, 偶eby zn贸w za艣wieci艂o s艂o艅ce i 偶eby

przebudzi艂a si臋 ziemia.

Ludzie zawsze i wsz臋dzie szukali idea艂贸w - cz臋sto pope艂niaj膮c przy

tym b艂臋dy. Tak偶e w tym przypadku wszystko im si臋 popl膮ta艂o, przyj臋ty

spos贸b rozumowania zaprowadzi艂 ich na manowce: Sk艂adaj膮c ofiary

bogom chcieli na艣ladowa膰 bog贸w, kt贸rzy z艂o偶yli w ofierze w艂asne 偶ycie.

殴le zrozumieli legend臋 - my艣leli i obawiali si臋 zarazem, 偶e s艂o艅ce b臋dzie

dla nich 艣wieci膰 tylko tak d艂ugo, jak d艂ugo b臋d膮 sk艂adali ofary tocz膮c

rzeki ludzkiej krwi. To, co by艂o w艂a艣ciwe bogom, wydawa艂o si臋 s艂uszne

r贸wnie偶 dla ludzi.

Rytua艂y ofiarne Aztek贸w i Maj贸w osi膮gn臋艂y niewyobra偶alne roz-

miary. Ludy Mezoameryki, obszaru, na kt贸rym rozwin臋艂a si臋 wysoka

kultura meksyka艅ska i kultura Maj贸w, prowadzi艂y wojny, 偶eby przygo-

towa膰 dostateczny zapas ludzkiej krwi", 偶eby "nie wyczerpywa膰

rezerw ludzkich w艂asnego plemienia [6]. Niedorzeczna 藕arliwo艣膰

religijna doprowadzi艂a je do przekonania, 偶e s艂o艅ce musi by膰 "kar-

mione" krwi膮.

Zgodnie z rytua艂em dw贸ch silnych m臋偶czyzn 艂apa艂o ofiar臋 za r臋ce

i nogi i k艂ad艂o na plecach na o艂tarzu ofiarnym. O艂tarz znajdowa艂 si臋

zwykle przed niewielk膮 艣wi膮tyni膮 na szczycie piramidy, aby jak

najwi臋cej ludzi mog艂o obserwowa膰 t臋 rze藕ni臋. Kap艂an, ubrany we

wspania艂e, wielobarwne szaty przetykane drogocennymi pi贸rami, zr臋cz-

nie wycina艂 obsydianowym, bogato zdobionym no偶em serce z piersi

ofiary. Nierzadko wyci膮ga艂 potem pulsuj膮ce jeszcze serce niczym

trofeum ku s艂o艅cu - przy szczeg贸lnych okazjach z mordowanego

艣ci膮gano sk贸r臋, kt贸r膮 nast臋pnie przywdziewa艂 kap艂an, 偶eby odta艅czy膰

w niej obrz臋dowy taniec.

Hiszpa艅scy kronikarze opisali jeden z takich rytua艂贸w Maj贸w:

Najpierw nic nie przeczuwaj膮ca ofiara ta艅czy艂a wesp贸艂 z innymi

cz艂onkami plemienia, potem stawiano jej na piersi bia艂y znak i przywi膮-

zywano do drewnianego pala. W trakcie ta艅ca, kt贸ry trwa艂 nadal,

nieszcz臋艣nik stawa艂 si臋 偶yw膮 tarcz膮 - ka偶dy z uczestnik贸w strasznej

ceremonii wypuszcza艂 strza艂臋, celuj膮c w poranione cia艂o, pomalowane

teraz na b艂臋kitny kolor ofiarny. Nast臋pnie z piersi nieszcz臋艣nika

wycinano podziurawione serce.

Je艣li wzi膮膰 pod uwag臋 zam臋t panuj膮cy w umys艂ach 贸wczesnych ludzi,

nie powinno nikogo dziwi膰, 偶e ofiary dawa艂y si臋 prowadzi膰 na 艣mier膰 bez

oporu, s膮dzi艂y bowiem, 偶e oddaj膮 swoj膮 krew za 偶ycie s艂o艅ca, a wi臋c za

dalsze istnienie swojego ludu. Niekt贸re z nich znajdowa艂y si臋 pod

wp艂ywem 艣rodk贸w odurzaj膮cych - nie wiedzia艂y, co si臋 z nimi dzieje.

We wszystkich wi臋kszych siedliskach Maj贸w i Aztek贸w znajdowa艂y

si臋 kostnice, gdzie przechowywano i pokazywano z dum膮 czaszki i ko艣ci.

艢wiadczy艂y one o tym, 偶e plemi臋 nie przygl膮da si臋 bezczynnie ga艣ni臋ciu

s艂o艅ca [7].

Wielkie miasto zbudowane wed艂ug plan贸w

i nie maj膮ce historii?

Zanim po zako艅czeniu intensywnych obrad w Teotihuacan bogowie

znikn臋li we Wszech艣wiecie, pozostawili plany ogromnego miasta - pla-

ny, kt贸re dopiero dzisiaj zaczyna si臋 powoli rozumie膰.

Nikt nie wie, kim byli architekci-kap艂ani, bo nikt nie potrafi

powiedzie膰, kto i kiedy rozpocz膮艂 budow臋 tej metropolii. W g膮szczu

twierdze艅, przypuszcze艅 i spekulacji Teotihuacan jest jednak uwa偶ane

jednog艂o艣nie za 艣wiadectwo najstarszej cywilizacji na Wy偶ynie Mek-

syka艅skiej oraz za miasto, kt贸re nie mia艂o historii.

Laurette Sejourne kierowa艂a przez kilka lat pracami wykopalis-

kowymi w Teotihuacan i na ich podstawie opublikowa艂a liczne prace.

Pisze ona mi臋dzy innymi:

"Prapocz膮tki tej wysokiej kultury gin膮 w najbardziej niedost臋pnych

mrokach tajemnicy [...]. Je偶eli z trudem mo偶emy przyj膮膰, 偶e cechy

danej kultury - style architektoniczne, orientacja budynk贸w oraz

specyfka rze藕by i malarstwa - ju偶 na samym pocz膮tku odnalaz艂y

ostateczny charakter, to jeszcze trudmej b臋dzie nam sobie

wyobrazi膰, 偶e nale偶膮cy do tej kultury zesp贸艂 przes艂anek duchowych

- doskonale ukszta艂towany - ni st膮d, ni zow膮d po prostu nagle

zaistnia艂. Nie dysponujemy dowodami materialnymi, kt贸re mog艂yby

za艣wiadczy膰 o tym zadziwaj膮cyzn procesie rozwoju." [8]

Kto zainspirowa艂 budow臋 Teotihuacan? Czy偶by "bogowie"?

Teotihuacan by艂o z ca艂膮 pewno艣ci膮 najwi臋kszym miastem Mezoame-

ryki - w okresie rozkwitu rozci膮ga艂o si臋 na powierzchni 25 km2 i mia艂o

200 tys. mieszka艅c贸w. Wedle obowi膮zuj膮cej teorii jego budow臋 roz-

pocz臋to oko艂o 300 r. prz. Chr. Teotihuacan by艂o potem rozbudowywane

w trakcie pi臋ciu etap贸w. Do oko艂o 600 r. po Chr. wzniesiono oko艂o 2600

budynk贸w. Dziewi臋膰set lat - od roku 300 prz. Chr. do 600 po Chr.

- stanowi okres do艣膰 d艂ugi, ca艂y czas jednak kolejne pokolenia

architekt贸w i budowniczych trzyma艂y si臋 pocz膮tkowych plan贸w. "Po-

s艂usze艅stwo" tego rodzaju mo偶na zrozumie膰 tylko w贸wczas, kiedy si臋

przyjmie, 偶e wszystko dzia艂o si臋 w sferze wp艂yw贸w pot臋偶nej religii,

dominuj膮cej nad wszystkim.

Oko艂o 650 r. po Chr. Teotihuacan by艂o w pe艂ni rozkwitu. Dosz艂o

w贸wczas zapewne do powstania. Powody rozruch贸w nie s膮 znane.

Mo偶liwe, 偶e ch艂opi i posp贸lstwo zbuntowali si臋 przeciwko w艂adcom.

Mo偶liwe, 偶e niewolnicy, przysz艂e ofiary mord贸w rytualnych, zacz臋li si臋

broni膰 przed samowol膮 kap艂an贸w - mo偶liwe jest tak偶e to, 偶e miasto

opanowali nieznani zdobywcy. Nie wiadomo. Przypuszcza si臋 nawet, 偶e

to sami kap艂ani zniszczyli swoje 艣wi膮tynie [9], ale trudno by艂oby znale藕膰

jakiekolwiek przyczyny takiego post臋powania. Wielop艂aszczyznowa

zagadka Teotihuacan staje si臋 jeszcze bardziej zagmatwana. Po stra-

szliwych zniszczeniach mieszka艅cy, a w艣r贸d nich chyba te偶 kap艂ani, na

pewno powr贸cili do miasta, udowodniono bowiem, 偶e budowle wzno-

szono jeszcze po roku 650 [...] a偶 do chwili, kiedy oko艂o 800 r.

Teotihuacan znikn臋艂o z historii. Tylko niewielkie grupy ludzi mieszka艂y

jeszcze w ruinach - potem i oni wyw臋drowali albo powymierali. Miasto

bog贸w opanowa艂a przyroda.

Zaledwie 40 km od Teotihuacan zacz臋艂o si臋 powoli organizowa膰

kr贸lestwo Aztek贸w. Jego stolic膮 zosta艂o Tenochtitlan. To na jego

ruinach toczy si臋 gwarne 偶ycie obecnej stolicy Meksyku.

Teotihuacan powinno si臋 znale藕膰 w Ksi臋dze

Rekord贸w Guinnessa

Teotihuacan budzi zdumienie ze wzgl臋du na sw贸j wielkomiejski

rozmach, z powodu za艣 doskona艂ej infrastruktury mo偶e by膰 uwa偶ane za

cud. Dzisiejsi urbani艣ci mogliby si臋 tu wiele nauczy膰.

Z p贸艂nocy na po艂udnie biegnie przez miasto trzykilometrowa wspa-

nia艂a ulica maj膮ca 40 m szeroko艣ci, a nazywana dzi艣 Camino de los

Muertos, Drog膮 Zmar艂ych. Jej obie strony obrze偶a艂o luksusowe korso,

na kt贸rym sta艂y niewielkie piramidy i 艣wi膮tynie. W kierunku p贸艂nocnym

bulwar wznosi艂 si臋 o 30 m - obserwator znajduj膮cy si臋 na po艂udniowym

kra艅cu mia艂 z艂牛dzenie, i偶 ulica prowadzi do nieba. Tak jest zreszt膮 i dzi艣

- kto stanie na dolnym kra艅cu, ujrzy "nie ko艅cz膮ce si臋" schody,

zlewaj膮ce si臋 z piramid膮. Droga Zmar艂ych dochodzi bowiem do

piramidy Ksi臋偶yca, schodkowej budowli, kt贸rej podstawa ma wymiary

150 x 200 m - znacznie wi臋cej ni偶 dwa boiska do pi艂ki no偶nej. Od strony

po艂udniowej budowla wypi臋trza si臋 pi臋cioma tarasami, ich 艣rodkiem

szerokie schody prowadz膮 na szczyt.

Patrz膮c od strony piramidy Ksi臋偶yca po lewej stronie Drogi Zmar艂ych

stoi najbardziej monumentalna budowla ca艂ej Mezoameryki: piramida

S艂o艅ca. Piramida ma wysoko艣膰 63 m; podstaw臋 o wymiarach 222 x 225 m

i jest skierowana na zach贸d. Cho膰 jest wy偶sza od piramidy Ksi臋偶yca

o ca艂e 19 m, to jednak kto艣 obserwuj膮cy panoram臋 Teotihuacan z jej

szczytu odniesie wra偶enie, 偶e obie budowle s膮 sobie r贸wne - spowodo-

wane jest to spadkiem Drogi Zmar艂ych.

Piramida S艂o艅ca jest pot臋偶niejsza od piramidy Cheopsa w Gizie.

Mas臋 zu偶ytego na ni膮 budulca - gliniane ceg艂y suszone na s艂o艅cu

- ocenia si臋 na milion ton. Trzon piramidy sk艂ada si臋 z kamieni i gliny,

pow艂oka z utwardzonej zaprawy murarskiej by艂a prawdopodobnie

kiedy艣 pokryta warstw膮 wapna.

To, co dzisiaj mog膮 zobaczy膰 w Teotihuacan tury艣ci, jest wci膮偶

zadziwiaj膮ce, cho膰 niepor贸wnywalne z okresem rozkwitu metropolu.

Piramidy i 艣wi膮tynie l艣ni艂y wtedy kolorami. Dzi艣 na sp艂aszczonych

wierzcho艂kach piramid nie ma 艣wi膮ty艅, na piramidzie Ksi臋偶yca nie ma

trzymetrowej kamiennej fgury wa偶膮cej 22 tony, kt贸r膮 znaleziono

i odkopano p贸藕niej u podn贸偶a budowli. Na szczycie piramidy S艂o艅ca

sta艂 pierwotnie pos膮g boga, powleczony z艂otem i srebrem - pos膮g ten

istnia艂 jeszcze po przybyciu hiszpa艅skich naje藕d藕c贸w, ale franciszkanin

Juan de Zumagarra (1478-1548), pierwszy biskup Meksyku, kaza艂 go

zdj膮膰 i przetopi膰 [10). Do dzi艣 nie wiadomo, co to by艂o za b贸stwo.

Aztekowie opowiadali Hiszpanom, 偶e Teotihuacan by艂o nekropol膮

ich kr贸l贸w i bog贸w. Na podstawie tych relacji archeolodzy przypusz-

czali, 偶e w piramidach znajduj膮 si臋 bogato wyposa偶one grobowce.

W roku 1920, potem w 1930 oraz niedawno kuto w piramidzie S艂o艅ca

tunele - ale grob贸w nie znaleziono. Je偶eli istniej膮, to znajduj膮 si臋

zapewne g艂臋boko pod piramidami.

Trzecim co do wielko艣ci obiektem jest Cytadela, zesp贸艂 budowli,

w kt贸rego centrum znajduje si臋 艣wi膮tynia Quetzalcoatla. Nazwa

"Cytadela", nadana przez hiszpa艅skich naje藕dzc贸w, jest absurdalna

- tak samo nie pochodzi od budowniczych miasta, jak okre艣lenia

"piramida S艂o艅ca" i "piramida Ksi臋偶yca", a nawet Teotihuacan.

Quetzalcoatl by艂 lataj膮cym bogiem Aztek贸w i Maj贸w - Teotihuacan

tymczasem mia艂o tyle wsp贸lnego z Aztekami, a "Cytadela" z fortem, ile

艣wi膮tynia hinduistyczna z Dworcem G艂贸wnym w Zurychu.

Wzd艂u偶 czterystumetrowych bok贸w Cytadeli budowniczowie roz-

mie艣cili od p贸hiocy, po艂udnia i zachodu po cztery piramidy - do

naszych czas贸w dotrwa艂y z nich zaledwie ruiny. Na wzniesionym tarasie

najciekawsz膮 i najpi臋kniej zdobion膮 (po odrestaurowaniu) budowl膮

Teotihuacan jest 艣wi膮tynia Quetzalcoatla. G艂owy w臋偶贸w ozdobionych

pi贸rami sun膮 po fryzach, maski demonicznych istot wytrzeszczaj膮 oczy

z boku schod贸w i z relief贸w, cia艂a w臋偶y pe艂zn膮 wok贸艂 dolnej cz臋艣ci

艣wi膮tyni. To, co widzimy dzi艣 w o艣lepiaj膮cym blasku s艂o艅ca jako biel,

szaro艣膰 i br膮z, l艣ni艂o niegdy艣 wszystkimi kolorami t臋czy - ka偶dy b贸g,

ka偶dy demon mia艂 "swoj膮" barw臋. Reliefy s艂u偶y艂y nie tylko ku ozdobie

- mia艂y wymow臋 religijn膮. W monumentalnych budowlach i w ich

szezeg贸艂ach zakodowano 艣wi臋te przes艂ania. Nic, absolutnie nic nie

pozostawiono inspiracji artyst贸w, wszystko by艂o zgodne z planem.

Motywy zdobnicze wewn膮trz i na zewn膮trz 艣wi膮tyni Quetzalcoatla

potwierdzaj膮 fakt, 偶e wizerunek uskrzydlonego boga-w臋偶a by艂 znany

w Mezoameryce na d艂ugo przed pojawieniem si臋 Aztek贸w i Maj贸w.

Motywy s膮 prawie takie same jak p贸藕niejsze obrazy "prawdziwego"

boga Aztek贸w, Quetzalcoatla, kt贸rego Majowie okre艣lali mianem

Kukulcan. Tym samym z repertuaru zwyczajowych twierdze艅 na ten

temat mo偶na wyeliminowa膰 "bia艂ego, brodatego m臋偶czyzn臋", kt贸ry za

czas贸w Maj贸w przyw臋drowa艂 podobno "stamt膮d, gdzie wschodzi

s艂o艅ce" [11). Mo偶liwe, 偶e za czas贸w Maj贸w przyw臋drowa艂 tujaki艣 bia艂y,

brodaty m臋偶czyzna ze wschodu, m臋偶czyzna, na kt贸rego wo艂ano Quet-

zalcoatl - pierwszy jednak, pierwotny i prawdziwy Quetzalcoatl istnia艂

ju偶 w epoce Teotihuakan. Dowodem jest samo miasto, cho膰 z owych

czas贸w przetrwa艂y tylko rudymenty. Archolodzy s膮 zdania, 偶e 艣ciany

zewn臋trzne wszystkich budynk贸w by艂y niegdy艣 zdobione artystycznymi

pos膮gami i symbolami. Znaleziono resztki wspania艂ych relief贸w z mas-

kami i innymi ornamentami, a tak偶e ok艂adziny 艣cian zewn臋trznych

pokryte l艣ni膮cymi farbami. We wn臋trzach ods艂oni臋to dot膮d oko艂o 350

malowide艂 艣ciennych, fachowcy uwa偶aj膮 jednak, 偶e mog膮 ich by膰 nawet

dziesi膮tki tysi臋cy [12].

Za tarasami 艣wi膮ty艅 i za piramidami, obrze偶aj膮cymi wspania艂膮 Drog臋

Zmar艂ych, znajduj膮 si臋 budowle, kt贸re dzi艣 uznano by za mieszkalne. S膮

to struktury, na kt贸re sk艂adaj膮 si臋 uk艂ady izb i dziedzi艅c贸w. Ustalono, 偶e

jeden kompleks obejmowa艂 przeci臋tnie 30 pomieszcze艅, wykopaliska

jednak ods艂oni艂y i takie struktury, gdzie by艂o ich 175. Do 1983 roku

zarejestrowano 2010 kompleks贸w mieszkalnych - niekt贸re by艂y po艂膮-

czone ze 艣wi膮tyniami i kaplicami. Te ogromne uk艂ady architektoniczne

wyposa偶ono w doskona艂y system wodoci膮g贸w i kanalizacji. Odkrycie

warsztat贸w garncarskich oraz narz臋dzi pozwala wyci膮gn膮膰 wniosek, 偶e

mieszka艅cy kompleks贸w byli grupowani wed艂ug zawodu. Miasto

liczy艂o 200 tys. mieszka艅c贸w, a garncarstwo by艂o tu najprawdopodob-

niej kwitn膮c膮 ga艂臋zi膮 rzemios艂a, pozwalaj膮c膮 nawet na eksport - a偶

w Gwatemali odkryto naczynia pochodz膮ce z Teotihuacan. By艂a to

metropolia t臋tni膮ca zyciem - wi臋ksza od staro偶ytnego Rzymu w cza-

sach Cezar贸w.

Najnowocze艣niejsza technika na tropie tajemnic

Ameryka艅ski archeolog Rene Millon z Universytetu Rochester

wpad艂 na genialny pomys艂. 呕eby usystematyzowa膰 po艂o偶enie budynk贸w

ods艂oni臋tych z labiryntu ruin, zmieni艂 perspektyw臋 obserwacji. Z samo-

lotu dostrzeg艂 uk艂ad infrastuktury i powi膮zania mi臋dzy poszezeg贸lnymi

budowlami. Wraz z zespo艂em swoich ekspert贸w u艂o偶y艂 na podstawie

setek zdj臋膰 lotniczych mozaik臋, kt贸ra ukaza艂a obraz fantastycznej

metropolii: wyra藕ny sta艂 si臋 jej podzia艂 na cztery cz臋艣ci. Droga Zmar艂ych

tworzy艂a, jak wiemy, o艣 p贸艂noc-po艂udnie, wielka ulica prostopad艂a do

niej o艣 wsch贸d-zach贸d.

Ponad 5000 mniejszych i wi臋kszych kwadrat贸w obrazowa艂o po艂o偶e-

nie budynk贸w mieszkalnych i warsztat贸w rzemie艣lniczych. Miasto

przecina艂a sie膰 ulic krzy偶uj膮cych si臋 dok艂adnie pod k膮tem prostym.

Dopiero teraz mo偶na by艂o uzyska膰 prawdziwy obraz - we w艂a艣ciwym

znaczeniu tego s艂owa - pradawnej metropolii.

Wiosn膮 1971 roku profesor Millon poprosi艂 o pomoc koleg贸w

z wydzia艂u informatyki. Do banku danych wprowadzono 281 infor-

macji podstawowych. Program odpowiada艂 na pytania, w kt贸rym

z kwarta艂贸w Teotihuacan zarejestrowano takie same b膮d藕 podobne

artefakty - wkr贸tce umiejscowiono 300 pracowni garncarskich i 400

warsztat贸w, w kt贸rych zajmowano si臋 obr贸bk膮 obsydianu [13]. Prze-

prowadzono te偶 kartograficzn膮 inwentaryzacj臋 systemu irygacyjnego.

Archeolodzy s膮 zdania, 偶e Teotihuacan by艂o miastem po艣wi臋conym

bogu deszczu Tlalocowi - pewnie dlatego, 偶e w tysi膮cach wodoci膮g贸w

p艂yn臋艂a woda. Rze藕ba przedstawiaj膮ca tego boga tkwi艂a przez dwa

tysi膮ce lat zaklinowana mi臋dzy ska艂ami w pobli偶u wsi Coatlinehan,

oko艂o 20 km od Teotihuacan. Dzi艣 偶贸艂tobr膮zowe monstrum stoi na

stra偶y Narodowego Muzeum Antropologicznego w stolicy Meksyku.

Pos膮g o wadze 168 ton przewieziono tam na platformie specjalnego

pojazdu o 48 ko艂ach, wypo偶yczonego z Teksasu. Rozmarzony Tlaloc

trwa teraz, w p贸艂艣nie, na swoim postumencie. Straci艂 gdzie艣 cz臋艣ci r膮k,

a uszkodzenia twarzy sprawi艂y, 偶e jest prawie nie do poznania - mimo

wszystko pod doln膮 szcz臋k膮 zwisa mu co艣 przypominaj膮cego kosz

o wielu otworaeh, z kt贸rych niegdy艣 kapa艂 deszez. W pobli偶u piramidy

Ksi臋偶yea znaleziono niedu偶膮, bardziej por臋czn膮 wersj臋 wielkiego i z艂ow-

r贸偶bnego boga deszezu - na tej podstawie uznano, 偶e Teotihuacan jest

centrum obrz臋dowym po艣wi臋conym grubemu Tlalocowi. Pod czasz-

kami obu pos膮g贸w kr膮偶膮 mo偶e najdziwniejsze my艣li, w kt贸rych

nieustannie pojawia si臋 pytanie, dlaczego ich wz贸r, Tlaloca, uznano za

boga deszczu. To jednak pozostaje nadal tajemnic膮 bezradnej nauki.

Jakimi jednostkami miary pos艂ugiwali si臋 urbani艣ci

z Teotihuacan?

Teotihuacan okaza艂o si臋 zadziwiaj膮cym, wielkim, kamiennym "kos-

micznym modelem" [14], schematem Uk艂adu S艂onecznego. Ameryka艅-

ski badacz Peter Tompkins wykaza艂, 偶e mi臋dzy budowlami kultowymi

a firmamentem zachodz膮 zdumiewaj膮ce zwi膮zki [15]. Tompkins powo-

艂a艂 si臋 przy tym na ustalenia swojego rodaka Hugha Harlestonajr., kt贸ry

podczas wieloletniego pobytu w Meksyku po艣wi臋ci艂 si臋 rozwi膮zywaniu

tej kwestii [16]. B臋d膮c in偶ynierem za艂o偶y艂, 偶e projektowanie nie jest

mo偶liwe, je艣li nie dysponuje si臋 jednostk膮 miary... i rozpocz膮艂 po-

szukiwania jednostki, jak膮 pos艂ugiwali si臋 urbani艣ci, kt贸rzy projek-

towali Teotihuacan.

Harleston odnalaz艂 wsz臋dzie jednostk臋 r贸wn膮 57 metrom - d艂ugo艣ci

licz膮ce 57 m (b膮d藕 wie艂okrotno艣膰 tej warto艣ci) odkrywa艂 albo na

budynkach i tarasach 艣wi膮ty艅, albo budowle by艂y wzniesione w odleg-

艂o艣ciach podzielnych przez t臋 liczb臋: na przyk艂ad przy Drodze Zmar艂ych

znajduj膮 si臋 charakterystyczne bud贸wle odda艂one od siebie o 114

m (czyli 2 x 57 m) wzgl臋dnie o 342 m (czyli 6 x 57 m). Mur Cytadeli

natomiast ma d艂ugo艣膰 399 m (czyli 7 x 57 m).

Nast臋pnie zacz膮艂 szuka膰 mniejszej jednostki miary - 57 podzieli艂

przez 3. Iloraz, czyli 19, pasowa艂 do wielu mniejszych budowli. Z racji

swojego zawodu Harleston by艂 przyzwyczajony do pos艂ugiwania si臋

przy projektowaniu jednostkami jeszcze mniejszymi, podzie艂i艂 wi臋c 19

najpierw przez 6, a nast臋pnie przez 3. Wyniki por贸wna艂 z mapami

sporz膮dzonymi przez profesora Millona. Swoje poszukiwania prowa-

dzi艂 do chwili, kiedy odnalaz艂 najmniejsz膮 jednostk臋 miary stosowan膮

w Teotihuacan. Wynosi艂a ona 1,059 m. Jednostk臋 t臋 Majowie nazywali

hunab, co znaczy "jednostka". Tak uda艂o si臋 znale藕膰 klucz do planu

miasta - Teotihuacan mo偶na by艂o teraz "otworzy膰" za pomoc膮 hunab.

Cokolwiek zmierzono, by艂o wielokrotno艣ci膮 tej jednostki. "呕eby ujrze膰

co艣 wyra藕nie, wystarczy cz臋sto zmiana punktu widzenia" - napisa艂

Antoine de Saint-Exupery (1900-1944).

Odkrywaj膮cjednostk臋 miary Har艂eston znalaz艂 nowy i zdumiewaj膮cy

punkt widzenia.

Piramida Quetzalcoatla, piramida S艂o艅ca i piramida Ksi臋偶yca maj膮

odpowiednio wysoko艣膰 21, 42 i 63 hunab - stosunek ich wysoko艣ci

wynosi 1:2:3. Stopnie piramidy S艂o艅ca wznosz膮 si臋 o wielokrotno艣膰

3 hunab. Komputer wyliczy艂 rzecz zadziwiaj膮c膮: bok rzutu poziomego

piramidy Quetzalcoatla r贸wna si臋 jednej stutysi臋cznej biegunowego

promienia kuli ziemskiej. W Cytadeli za艣 Harleston odkry艂 r贸偶ne

tr贸jk膮ty pitagorejskie, liczb臋 pi wraz z jej funkcjami i wielko艣膰

odpowiadaj膮c膮 pr臋dko艣ci 艣wiat艂a (299792 kmJs). Badacza zacz臋艂o

ogarnia膰 zdumienie, gdy ujrza艂 cyfry migaj膮ce z ekranu monitora.

Po艂o偶enie piramid i taras贸w Cytadeli odpowiada艂o przeci臋tnym odleg-

艂o艣ciom od S艂o艅ca poszczeg贸lnych planet - Merkurego, Wenus, Ziemi

i Marsa. Je偶eli przyj膮膰 odpowiedni膮 skal臋, odleg艂o艣膰 Ziemi od S艂o艅ca

r贸wna si臋 96 hunab. Merkury le偶y w odleg艂o艣ci 36, Wenus 72, a Mars

144 hunab.

Zaraz za Cytadel膮 sztucznym "kana艂em", kt贸ry jest dzie艂em budow-

niczych miasta, p艂ynie strumie艅 San Juan - odleg艂o艣膰 od kana艂u do osi

Cytadeli wynosi 288 hunab, o dalsze 520 hunab le偶膮 ruiny nieznanej

budowli, ta za艣 odleg艂o艣膰, w skali, odpowiada odleg艂o艣ci dziel膮cej S艂o艅ce

od Jowisza. Mierz膮c od 艣rodka Cytadeli - wzd艂u偶 Drogi Zmar艂ych

w kierunku piramidy Ksi臋偶yca - Harleston powinien by艂 odkry膰

w odleg艂o艣ci 945 hunab budowl臋, kt贸ra oznacza艂aby po艂o偶enie Saturna

- nic takiego tam jednak nie znaleziono. Czy偶by nale偶a艂o uzna膰 jego

dotychczasowe wyliczenia za chimery? Ale w Bibliotece Narodowej

w stolicy Meksyku Harleston odnalaz艂 stare plany Teotihuacan

- w planach tych, dok艂adnie w wyliczonym miejscu, znajdowa艂a si臋

jaka艣 budowla - okaza艂o si臋, 偶e jej resztki usuni臋to podczas wyr贸w-

nywania terenu pod budow臋 asfaltowej szosy, prowadzonej dla wygody

turyst贸w. Projektanci Teotihuacan nie zapomnieli o zamarkowaniu

po艂o偶enia Saturna.

O 1845 hunab dalej, na ko艅cu Drogi Zmar艂ych, o艣 piramidy Ksi臋偶yca

wyznacza odleg艂o艣膰 dziel膮c膮 Uran od S艂o艅ca. Czy偶by jednak projek-

tanci zapomnieli o kamiennych punktach maj膮cych oznacza膰 po艂o偶enie

Neptuna i Plutona?

Tak zwana Droga Procesji za piramid膮 Ksi臋偶yca jest przed艂u偶eniem

Drogi Zmar艂ych i prowadzi mi臋dzy wzg贸rza. Hugh Harleston wraz ze

swoimi pomocnikami przeszuka艂 tam wszystkie zbocza. Gdyby znaj-

dowa艂 si臋 tu jaki艣 znak, to nale偶a艂oby go szuka膰 w odleg艂o艣ci 2880 hunab

- punkt ten odpowiada艂by po艂o偶eniu Neptuna w Uk艂adzie S艂onecz-

nym. W ko艅cu Harlestonowi uda艂o si臋 odkry膰 na do艣膰 charakterystycz-

nym wzniesieniu Cerro Gordo wzg贸rze 艣wi膮tynne oraz, nieco wy偶ej,

w odleg艂o艣ci 3780 hunab, pozosta艂o艣ci wie偶y o kszta艂cie phallusa, kt贸r膮

tubylcy nazywaj膮 Xochitel (Kwiat). W modelu nie zapomniano te偶

o Plutonie. Ju偶 wi臋c na samym pocz膮tku budowy urbani艣ci Teotihuacan

zaprojektowali kamienny model Uk艂adu S艂onecznego, w kt贸ry w艂膮czyli

- poza osi膮 p贸艂noc-po艂udnie tworzon膮 przez Drog臋 Zmar艂ych

a zamkni臋t膮 piramid膮 Ksi臋偶yca - naturaln膮 konfguracj臋 terenu.

Staram si臋 informowa膰 moich Czytelnik贸w o sprawach, kt贸re mo偶na

zweryfikowa膰. Dlatego chcia艂em si臋 dowiedzie膰, na ile prawdziwe jest

twierdzenie Harlestona, 偶e na Cerro Gordo istniej膮 charakterystyczne

znaki.

W ci膮gu wielu lat niezliczon膮 ilo艣膰 razy szed艂em Drog膮 Zmar艂ych,

cz臋sto odkrywa艂em przy tym nowe, zdumiewaj膮ce rzeczy. Kiedy

znalaz艂em si臋 tam latem 1983 roku, do przeszukania zboczy Cerro

Gordo pos艂u偶y艂em si臋 lornetk膮, a potem teleobiektywem: br膮zowozielo-

na barwa ochronna wzg贸rza nie 艣wiadczy艂a o tym, 偶eby znajdowa艂o si臋

tam co艣 szczeg贸lnego. Zapyta艂em jednego z handlarzy - kt贸rzy

niezmordowanie wciskaj膮 turystom najr贸偶niejsze pami膮tki, przede

wszystkim niewielkie gliniane fujarki - czy prowadzi tam jaka艣 droga?

Sprzedawca powiedzia艂, 偶e musz臋 pojecha膰 do przysi贸艂ka Otumbo

- stamt膮d prowadzi na szczyt droga, kt贸r膮 transportowano kiedy艣

materia艂y do budowy stacji radarowej. Handlarz pow膮tpiewa艂, czy uda

mi si臋 tamt臋dy przejecha膰, bo po drodze znajduje si臋 teren wojskowy.

Ale ju偶 wielokrotnie zdarza艂o mi si臋 pokonywa膰 nie takie przeszkody,

je偶eli tylko uzna艂em, 偶e m贸j cel jest naprawd臋 pasjonuj膮cy.

W trakcie jazdy w艣r贸d p贸l pe艂nych kaktus贸w gasi艂em pragnienie

niewielkimi, zielonymi owocami opuncji figowej, sprzedawanymi przez

dzieci stoj膮ce na skraju drogi - owoce te s膮 s艂odkie i podobnie jak

cytrusy zawieraj膮 sporo witaminy C. Jest na nie chyba du偶y popyt, bo

ca艂e grupy kobiet i m臋偶czyzn pakowa艂y wielkie ich ilo艣ci do drewnianych

skrzynek. Nie zauwa偶y艂em drogi, kt贸ra z Otumbo powinna prowadzi膰

na szczyt. W pewnym miejscu skr臋ci艂em w lewo - w g贸r臋 bieg艂a w膮ska

droga wy艂o偶ona kamieniami. Kozy i owce patrzy艂y w kierunku mojego

volkswagena z r贸wnym zdziwieniem jak india艅scy pasterze. W po艂owie

drogi, na linie rozci膮gni臋tej w poprzek w膮skiej szosy, wisia艂a tablica

z gro藕nym napisem: "Przej艣cia nie ma". Zapewne w艂a艣nie w tym miejscu

zaczyna艂 si臋 teren zamkni臋ty - odemkn膮艂em go wi臋c odwi膮zuj膮c lin臋.

W miar臋 zbli偶ania si臋 do wierzcho艂ka, chronionego przed ciekawskimi

kolejnym ostrze偶eniem: "Zamkni臋ty teren wojskowy", droga stawa艂a

si臋 coraz bardziej stroma. Jak okiem si臋gn膮膰 ani 偶o艂nierza, doda艂em wi臋c

gazu, a偶 opony zapiszcza艂y na kamieniach.

Wychodz膮c z kolejnego zakr臋tu ujrza艂em na szczycie wie偶y olbrzymi膮

anten臋 radaru obracaj膮c膮 si臋 - nale偶a艂oby powiedzie膰: "majestatycz-

nie". Volkswagena zatrzyma艂em w zag艂臋bieniu terenu z nadziej膮, 偶e nie

pojawi艂 si臋 na ekranie obserwowanym przez dy偶urnego. By艂em go艣ciem

nie proszonym, schyli艂em si臋 wi臋c i przebiegaj膮c od drzewa do drzewa

stara艂em si臋 dotrze膰 do przed艂u偶enia osi Drogi Zmar艂ych, znajduj膮cej si臋

teraz du偶o ni偶ej. Piramida S艂o艅ca i piramida Ksi臋偶yca wygl膮da艂y z g贸ry

jak dziecinne klocki. Droga Zmar艂ychjak wst膮偶ka, Po chwili znalaz艂em

si臋 blisko szczytu. Wspina艂em si臋 w skalistym terenie chwytaj膮c si臋 za

ga艂臋zie - w ko艅cu dotar艂em do punktu, kt贸ry le偶a艂 dok艂adnie na osi

b臋d膮cej przed艂u偶eniem Drogi Zmar艂ych! Gdzie艣 st膮d powinno by膰 wida膰

- o ile twierdzenie Harlestona mia艂o racj臋 bytu - symboliczne miejsce

oznaczaj膮ce po艂o偶enie Plutona. Nic takiego nie widzia艂em. W g贸rze by艂o

pusto a偶 do plateau, na kt贸rym sta艂a stacja radarowa, zacz膮艂em wi臋c

schodzi膰 ostro偶nie z powrotem, maj膮c na celowniku Drog臋 Zmar艂ych.

St膮d nie mog艂em ju偶 nie zauwa偶y膰 szczytu starej wie偶y o kszta艂cie

phallusa! Le偶a艂a tylko o kilka krok贸w ni偶ej! Nie mia艂a okien ani drzwi.

Tynk odpada艂 ze 艣cian, ods艂aniaj膮c br膮zowoczarne kamienie. Punkt

oznaczaj膮cy po艂o偶enie Plutona w Uk艂adzie S艂onecznym znajdowa艂 si臋

dok艂adnie na przed艂u偶eniu Drogi Zmar艂ych!

W zapale nie zauwa偶y艂em, 偶e tymczasem niebo zaci膮gn臋艂o si臋

ciemnymi chmurami, kt贸re - zanim zszed艂szy ni偶ej zweryfikowa艂em

ostatecznie punkt oznaczaj膮cy po艂o偶enie Neptuna - zacz臋艂y si臋 po-

艣piesznie pozbywa膰 swojego balastu. Przemoczony do suchej nitki

dotar艂em do volkswagena, kt贸ry -jak si臋 tego obawia艂em - 艣lizga艂 si臋

raczej po wyg艂adzonych kamieniach i wilgotnym mchu, ni偶 jecha艂

w kierunku doliny. Jak ka偶dy Szwajcar nawyk艂y do porz膮dku, chcia艂em

na powr贸t umocowa膰 lin臋 z tablic膮 "Przej艣cia nie ma", ale zatrzymali

mnie czterej 偶o艂nierze w d偶ipie:

- Czego pan tu szuka?

- Jestem turyst膮, chcia艂em zrobi膰 z g贸ry zdj臋cie piramid - uspra-

wiedliwia艂em si臋.

- To zabronione!

- A tu jeszcze ten deszcz... - Pr贸bowa艂em si臋 u艣miechn膮膰.

Dziwi si臋 fachowiec, laika ogarnia zdumienie

Czy jednostka, jak膮 wyliczy艂 Hugh Harleston, pasowa艂a wy艂膮cznie do

jego modelu? Czy chcia艂 wprowadzi膰 w b艂膮d uczonych? Za pomoc膮 liczb

mo偶na udowodni膰 prawie wszystko. Dlaczego to niby dawni architekci

mieliby projektowa膰 swoje olbrzymie miasto wed艂ug uniwersalnego

modelu? Archeolodzy komentowali obliczenia Harlestona u艣miechem

pe艂nym znu偶enia, dop贸ki inne obserwacje nie kaza艂y im si臋 nad nimi

powa偶nie zastanowi膰.

Droga Zmar艂ych nie przebiega dok艂adnie w kierunku p贸艂noc-

-po艂udnie, "odchyla si臋 o 17a na wsch贸d od p贸艂nocy" [18]. Tak samo

zorientowane s膮 budowle Teotihuacan. Nie by艂oby w tym nic dziwnego

i mo偶na by to uzna膰 za szczeg贸ln膮 cech臋 uk艂adu urbanistycznego

Teotihuacan, gdyby nie fakt, 偶e takie samo odchylenie od osi p贸艂-

noc-po艂udnie powtarza si臋 w innych o艣rodkach kultowych Mezoamery-

ki - na przyk艂ad w Tuli, odkrytej na nowo stolicy imperium Toltek贸w,

albo w Chichen-Itza, starym mie艣cie Maj贸w. Nawet kierunki wy-

znaczone przez staroindia艅skie sieci katastralne wskazywa艂y odchylenie

od p贸艂nocy o 17o na wsch贸d - nawet Hiszpanie zachowali t臋 zasad臋,

zak艂adaj膮c tu osiedla. Wykazano r贸wnie偶, 偶e 贸w siedemnastostopniowy

system odchylenia uwzgl臋dnia艂 drogi, pola, wsie, klasztory i monumen-

talne budowle. Profesor Franz Tichy, kt贸ry analizowa艂 贸w fenomen,

twierdzi:

"Problem polega na tym, 偶e zgodnie z takim mniemaniem sieci

katastralne musia艂yby si臋 zachowa膰 przez ponad 2000 lat. W przypad-

ku czysto kulturowo-religijnego znaczenia sieci katastralnych i urba-

nistycznych fakt ten by艂by trudno zrozumia艂y." [19]

Gdyby uzna膰, 偶e Majowie i Aztekowie skopiowali po prostu siedem-

nastostopniowy system z Teotihuacan, uda艂oby si臋 rozwi膮za膰 zagadk臋.

Ale ten rebus nie da si臋 tak 艂atwo rozwik艂a膰. Teotihuacan od dawna

le偶a艂o przecie偶 w gruzach, kiedy Majowie i Aztekowie budowali swoje

nowe miasta. Poza tym, je艣li budowano je uwzgl臋dniaj膮c system

wsp贸艂rz臋dnych, to dlaczego nie uwzgl臋dniono dok艂adnie kierunku

p贸艂noc-pohzdnie?

Droga Zmar艂ych - odchylona o 17艡 na wsch贸d - by艂a osi膮

p贸艂noc-po艂udnie, a zarazem g艂贸wn膮 arteri膮 miasta. Przy niej wznoszono

najwa偶niejsze budowle. Ta trzykilometrowa ulica bieg艂a obok Cytadeli,

kt贸rej 艣rodek markowa艂 po艂o偶enie S艂o艅ca, nast臋pnie wzd艂u偶 strumienia

San Juan b臋d膮cego odpowiednikiem orbit planetoid, przez zalane

asfaltem ruiny, oznaczaj膮ce po艂o偶enie Jowisza. Potem mija艂a piramid臋

S艂o艅ca markuj膮c膮 po艂o偶enie Saturna i dochodzi艂a do piramidy Ksi臋偶yca

oznaczaj膮cej Urana. Na zboczach Cerro Gordo - na przed艂u偶eniu osi

Drogi Zmar艂ych - znajdowa艂y si臋 budowle, oznaczaj膮ce po艂o偶enie

Neptuna i Plutona - na ko艅cu tej linii odkryto na szczycie g贸ry prastare

india艅skie ryty naskalne.

Budowniczowie Teotihuacan od pocz膮tku uwzgl臋dniali w swoich

planach modelu Uk艂adu S艂onecznego konfiguracj臋 terenu. O艣 biegn膮ca

do szczytu Cerro Gordo musia艂a by膰 zatem odchylona od kierunku

p贸艂noc-po艂udnie o 17o. Bo nawet ci genialni budowniczowie nie

potrafili przenosi膰 g贸r! "呕e co艣 si臋 dzieje, to nic. Wszystkim jest o

tym wiedzie膰" - chcia艂bym m贸c powt贸rzy膰 za Egonem Friedel-

lem (1878-1938).

Nie daje to jednak odpowiedzi na pytanie, dlaczego Majowie buduj膮c

swoje p贸藕niejsze siedziby - jak cho膰by Mayapan czy Chichen-Itza,

le偶膮ce w d偶ungli Jukatanu, a oddalone o ponad 1000 km w linii prostej

od Teotihuacan - uwzgl臋dniali nadal pogrzebany przed wielu laty

system siedemnastostopniowego odchylenia na wsch贸d. W miejscu,

gdzie budowano te miasta, nie by艂o dominuj膮cego wzniesienia - trudno

te偶 by艂oby znale藕膰 inny pow贸d trzymania si臋 tej zasady. System

zastosowano po raz pierwszy w Teotihuacan ze wzgl臋du na ukszta艂-

towanie terenu. P贸藕niej boski plan uznano zapewne w 艣wiecie Mezoa-

meryki za obowi膮zuj膮cy wz贸r post臋powej kultury miejskiej. Teotihua-

can przesta艂o mie膰 tylko "znaczenie czysto kulturowo-religijne - sta艂o

si臋 wzorem projektowania struktur urbanistycznych.

Tajemnicze mapy

W ostatnich latach prowadzono badania wzg贸rz, stok贸w i szczyt贸w

g贸r. Wsz臋dzie w pobli偶u charakterystycznych punkt贸w archeolodzy

znale藕li india艅skie ryty naskalne, kt贸rych przed艂u偶enia tworzy艂y sie膰

nak艂adaj膮c膮 si臋 na Teotihuacan.

Na szczycie Cerro Haravillas, 7,5 km na zach贸d od piramidy S艂o艅ca,

odkopano blok skalny trzymetrowej d艂ugo艣ci, na kt贸rym by艂 wyryty

wizerunek s艂o艅ca oraz dwa splecione i dwa skrzy偶owane pier艣cienie.

Z miejsca znaleziska nie wida膰 piramidy S艂o艅ca, bo zas艂aniaj膮 j膮

wzniesienia terenu. Kiedy jednak badacze w stron臋 zas艂oni臋tej wzg贸rza-

mi piramidy S艂o艅ca skierowali teodolit, odkryli na najbli偶ym pag贸rku

kolejny blok skalny, na kt贸rym po dok艂adnych ogl臋dzinach znaleziono

geometryczne ryty - by艂y to "skrzy偶owane" okr臋gi oraz tr贸jk膮t. O艣 za艣

przeprowadzo艅a przez 艣rodek okr臋g贸w wskazywa艂a dok艂adnie szczyt

piramidy S艂o艅ca.

Pomiary i obliczenia pozwoli艂y odkry膰 kolejny cud! Je艣li pierwszego

dnia astronomicznej wiosny spojrzymy z piramidy S艂o艅ca na zach贸d, to

zachodz膮ce S艂o艅ce znajdzie sig na horyzoncie dok艂adnie nad charak-

terystycznym kamieniem. Podobne znaki odkryto r贸wnie偶 na Cerro

Chiconautla, 14 km na po艂udniowy zach贸d, jeszcze inne znajdowa艂y si臋

nawet 35 km na p贸艂nocny wsch贸d od Teotihuacan.

W mniejszej lub wi臋kszej odleg艂o艣ci znajduje si臋 ponad 30 punkt贸w

wi膮偶膮cych si臋 w zagadkowy spos贸b z Teotihuacan. Znaki te jednak

mia艂y jeszcze inny cel: wskazywa艂y gwiazdozbiory, przede wszystkim

Plejady, oraz odleg艂e miasta. Takie same ryty naskalne jak wok贸艂

Teotihuacan odkryto 720 km na p贸艂noc, w pobli偶u miasta Durango. Nie

ulega w膮tpliwo艣ci, 偶e ca艂膮 Mezoameryk臋 - a przypuszczalnie nawet

p贸艂nocne tereny USA i po艂udniowe Kanady - pokrywa geometryczna

sie膰. Na Big Horn Mountain w stanie Wyoming znajduje si臋 tak zwane

medicine wheel (ko艂o medyczne), pasuj膮ce do uk艂adu wsp贸艂rz臋dnych

Teotihuacan i ukierunkowane na gwiazdy Rigel i Aldebaran - spe艂nia

zatem za艂o偶enia innych znanych punkt贸w orientacyjnych: s膮 skierowa-

ne na Teotihuacan a zarazem maj膮 zwi膮zek z gwiazdami.

Opary z magicznej szkatu艂ki

Teotihuacan by艂o zaprojektowane jako centrum pewnego systemu

geografcznego i kosmicznego. Oba te komponenty musiano ustali膰

przed rozpocz臋ciem budowy. Budowle - elementy sk艂adowe struktury

urbanistycznej - nie mog艂y by膰 przecie偶 p贸藕niej "przestawiane".

Ustalenie daty przesilenia letniego i zimowego jest wzgl臋dnie proste:

wiadomo, 偶e kiedy pr臋t wbity w ziemi臋 rzuca najkr贸tszy cie艅, mamy 24

czerwca, kiedy najd艂u偶szy - 21 grudnia. O ile wi臋c s艂o艅ce nie skryje si臋

za chmurami, na uzyskanie prawid艂owych wynik贸w pozwalaj膮 proste,

cho膰 d艂ugotrwa艂e obserwacje. W przypadku danych dotycz膮cych

gwiazd sta艂ych czy orbit planet do wylicze艅 trzeba stosowa膰 kwadranty

i inne przyrz膮dy, koniecznajest te偶 wy偶sza matematyka. Je偶eli za艣 ma si臋

zamiar namierzy膰 z dok艂adno艣ci膮 do jednego metra punkty do艣膰 od

siebie odleg艂e i niewidoczne z jednego miejsca, to na obserwacje

potrzeba bardzo d艂ugiego czasu i wielu pomiar贸w - od jednego

pag贸rka do drugiego, od jednego szczytu do drugiego - oraz od-

powiednich przyrz膮d贸w. A do tego stuletniego okresu dobrej pogody!

Cz臋sto wpadaj膮 mi w r臋ce ksi膮偶ki, w kt贸rych m膮drzy autorzy

zwracaj膮 si臋 zazwyczaj do m艂odzie偶y - bo t臋 naj艂atwiej otumani膰.

Autorzy ci twierdz膮, 偶e w przypadku zadziwiaj膮cych obserwacji nieba

i dok艂adnych kalendarzy lud贸w Mezoameryki wcale nie jest konieczne

"powo艂ywanie si臋 na tajemnicze techniki dla zrozumienia tej astro-

nomii" [20]. 呕eby wyja艣ni膰 "powstanie piramid i pa艂ac贸w nie trzeba si臋

te偶 wcale ucieka膰 do utraconych tajemnic", bo wszystko by艂o bardzo

proste: ludy Mezoameryki epoki kamiennej zmajstrowa艂y sobie z bie-

giem stuleci specjalne drewniane b膮d藕 kamienne przyrz膮dy do obser-

wacji astronomicznych. Twierdzi si臋 nawet, 偶e orbity planet i ustalenie

k膮t贸w by艂o mo偶liwe dzi臋ki wykorzystaniu "strzelnic", takich jak

znajduj膮ce si臋 w najwy偶ej le偶膮cym pomieszczeniu obserwatorium

w Chichen-Itza. Nawet ca艂e zespo艂y budynk贸w mo偶na by艂o - jak na

przyk艂ad w Uaxactun - dok艂adnie zorientowa膰 astronomicznie, ponie-

wa偶 "gdy obserwacj臋 przeprowadzano z wysoko艣ci jednego budynku,

s艂o艅ce wschodzi艂o w okre艣lonym momencie za rogiem budynku drugie-

go".

Po przeczytaniu takiego tekstu cz艂owiek zadaje sobie pytanie, dlacze-

go powa偶ni naukowcy nadal zajmuj膮 si臋 kontrowersyjnymi domys艂ami,

skoro wszystko mo偶na wyja艣ni膰 w tak prosty spos贸b. Czytelnik nie

obeznany z problematyk膮 dowie si臋 co najwy偶ej, 偶e wszystkie zagadki

ju偶 rozwi膮zano. Wcale tak nie jest.

W bardzo przemy艣lny spos贸b, za pomoc膮 kuglarskich sztuczek

manipuluje si臋 faktami, kt贸re zaistnia艂y dopiero po wzniesieniu zagad-

kowych budowli. "Strzelnice" obserwatorium w Chichen-Itza powsta艂y

po wzniesieniu tej budowli. W Uaxact艅n S艂o艅ce dawa艂o,si臋 namierzy膰

dopiero w贸wczas, kiedy mo偶na je by艂o obserwowa膰 z wysoko艣ci

innego budynku".

Ze szczytu piramidy S艂o艅ca w Teotihuacan do punkt贸w odniesienia

na firmamencie prowadz膮 teoretyczne horyzontalne linie obserwacji.

Aby tak jednak by艂o, musiano najpierw okre艣li膰 dok艂adnie miejsce

budowy oraz wysoko艣膰 piramidy, poniewa偶 linie kierunku obserwacji

"objawia艂y si臋" dopiero ze szczytu piramidy. Budowla ta wszak偶e nie

mog艂a - jak powsta艂e p贸藕niej "strzelnice" - by膰 przestawiona o kilka

metr贸w, gdyby po uko艅czeniu dzie艂a okaza艂o si臋, 偶e linie kierunku

obserwacji mijaj膮 si臋 z punktami odniesienia.

O czym nie wiedziano...

W czasach wznoszenia Teotihuacan nie znano jeszcze takich planet

jak Uran, Neptun i Pluton - ale mia艂y one swoje odpowiedniki

w modelu Uk艂adu S艂onecznego. Uran zosta艂 odkryty w 1781 roku przez

astronoma-amatora, Fryderyka Wilhelma Herschla (1738-1822)

- z wykszta艂cenia muzyka. W latach 1840-1845 obliczenia pozwala艂y

domniemywa膰 istnienie Neptuna, ale potwierdzi艂 je dopiero obserwac-

jami w 1846 roku w Berlinie Johann Gottfried Galle ( 1812-1910):

Male艅ki Pluton zosta艂 odkryty w XX wieku - ma on 艣rednic臋 zaledwie

6000 km, jest zatem znacznie mniejszy od Marsa i Ziemi, 艣wiat艂o ode艅

odbite jest tak s艂abe, 偶e nie wida膰 go przez s艂absze teleskopy. Dopiero

w 1930 roku Clyde William Tombaugh (ur. 1906) z Obserwatorium

Lowell w Arizonie po systematycznym przeszukiwaniu nieba za pomoc膮

astrofotografii odkry艂 dziewi膮t膮 planet臋 Uk艂adu S艂onecznego.

Poniewa偶 ani Majowie, ani ich przodkowie, ani nieznani budow-

niczowie Teotihuacan nie mieli teleskop贸w, to logiczne, 偶e nie mogli

mie膰 zielonego poj臋cia o istnieniu Urana, Neptuna i Plutona, nie

m贸wi膮c o obliczeniu odleg艂o艣ci tych planet od S艂o艅ca. Fachowcy wiedz膮

o tym, unikaj膮 wi臋c jak mog膮 dyskusji na ten temat. S膮 zdania, 偶e albo

wyniki bada艅 Hugha Harlestona s膮 spraw膮 przypadku, albo mieszka艅-

cy Teotihuacan dysponowali zestawem przyrz膮d贸w umo偶liwiaj膮cych

ustalenie po艂o偶enia najodleglejszych planet Uk艂adu S艂onecznego.

Przed kilku laty pod centralnym punktem piramidy S艂o艅ca odkryto

jaskinig, le偶膮c膮 g艂臋boko pod z艂o偶ami lawy. W literaturze fachowej nie

uda艂o mi si臋 znale藕膰 偶adnych wzmianek, czy w owym podziemnym

pomieszczeniu znajdowa艂y si臋 jakie艣 przedmioty. Nie kwestionuje si臋

istnienia tej jaskini, lecz reszt臋 pomija si臋 milczeniem. Pomieszczenie to

jest kolejnym dowodem, 偶e wszystko w Teotihuacan budowano wed艂ug

艣cis艂ego planu - 艣wiadczy ono r贸wnie偶 o niezwykle precyzyjnym

wyborze miejsca budowy, kt贸re - 偶e tak powiem - od pierwszego

sztychu 艂opaty budowniczych uwzgl臋dnia艂o warunki naturalne okolicy.

Mimo to raczej akcepuje si臋 najr贸偶niejsze wykr臋ty, ni偶 dopuszcza

mo偶liwo艣膰, 偶e to przybysze z Kosmosu przekazali budowniczym

metropolii plany budowy i inne niepoj臋te dane.

Je偶eli przyj膮膰, 偶e istoty pozaziemskie obdarzy艂y tubylc贸w wiedz膮

astronomiczn膮 i umiejgtno艣ci膮 budowania miast, to nasuwa si臋 pytanie,

co by艂o ich zamiarem? W艂a艣nie to, brzmi odpowied藕, co tysi膮ce lat

p贸藕niej sta艂o sig rzeczywisto艣ci膮: M膮drzy naukowcy powinni wyci膮gn膮膰

z tej nauki wnioski, w艂a艣ciwe wnioski. Inaczej nie b臋dzie dowodu na to,

偶e stan ziemskiej wiedzy osi膮gn膮艂 poziom pozwalaj膮cy ludzko艣ci

wkroczy膰 w er臋 kosmiczn膮.

R鈥歴um鈥

Nikt nie kwestionuje istnienia zdumiewaj膮cych danych zawartych

w kalendarzach lud贸w Mezoameryki oraz informacji o planetach

(Wenus!) i procesach zachodz膮cych na niebie. Genialne tabele za膰mie艅

w Kodeksie Drezde艅skim 艣wiadcz膮 o tym, i偶 ludy te wiedzia艂y, 偶e Ziemia

si臋 obraca i 偶e jest okr膮g艂a. Niezaprzeczalny jest r贸wnie偶 fakt, 偶e

w okresie tych wysokich kultur te same ludy - ow艂adni臋te ob艂臋dem

religijnym - zar偶n臋艂y bez lito艣ci setki tysi臋cy (!) ludzi tylko po to, 偶eby

zachowa膰 s艂o艅ce przy 偶yciu.

Sprzeczno艣膰 jest wyra藕na: albo dla Teotihuakan i Maj贸w Uk艂ad

S艂oneczny by艂 znany - w takim jednak razie bezsensowne by艂yby oflary

z ludzi. Poniewa偶jednak spe艂nianoje "dlaprzeb艂agania s艂o艅ca", ludy te

nie mog艂y rozumie膰 funkcji S艂o艅ca oraz kr膮偶膮cych wok贸艂 niego planet.

Lecz mimo to wiedzia艂y o Jowis偶u, Saturnie, Uranie, Neptunie i Pluto-

nie. Czy jest wi臋c mo偶liwe inne rozwi膮zanie tej sprzeczno艣ci ni偶

twierdzenie, 偶e "bogowie" obdarzyli te ludy podstawowymi informac-

jami o planetach?

Teotihuacan budowano przez okr膮g艂e tysi膮c lat "w sze艣ciu r贸偶nych

fazach" [21]. Aleju偶 w chwili rozpocz臋cia budowy musia艂 istnie膰 projekt

ca艂o艣ci - w trakcie tysi膮cletniego okresu wznoszenia miasta nie

powsta艂o nawet kilka budynk贸w, kt贸re stanowi艂yby dow贸d odej艣cia od

za艂o偶onego planu. O jego rygorystycznym przestrzeganiu 艣wiadcz膮

r贸wnie偶 motywy na reliefach i malowid艂ach, na przyk艂ad Quetzalcoatl

i tapir, ma艂pa, grzechotnik czy jaguar - wizerunki zwierz膮t nie

wyst臋puj膮cych na Wy偶ynie Meksyka艅skiej, lecz w le偶膮cej znacznie ni偶ej

d偶ungli gwatemalskiej. Cze艣膰 oddawana "pierzastemu w臋偶owi" jest

w Teotihuacan wszechobecna.

Mo偶na przyj膮膰, 偶e mieszka艅cy Teotihuacan przyw臋drowali w te

okolice z nizin. Czcili kosmicznego boga, a wywodz膮ca si臋 st膮d wiara

by艂a zapewne na tyle silna i wzbudzaj膮ca strach, 偶e plan dany ludziom

uwa偶ano za 艣wi臋to艣膰. W legendzie mo偶na znale藕膰 informacj臋, 偶e

w Teotihuacan odby艂o si臋 niegdy艣 spotkanie bog贸w, kt贸rzy radzili nad

losem ludzi. Legenda m贸wi te偶 o kamiennych oznaczeniach w okolicy

Teotihuacan - a wszystko sta艂o si臋 "za spraw膮 boskich r膮k" [22].

Nauczony do艣wiadczeniem, chcia艂bym podkre艣li膰, i偶 nie twierdz臋, 偶e

Teotihuacan zbudowali "bogowie"! Ten zarzut zaraz wyp艂ynie jak

potw贸r z Loch Ness. Nie ma dla mnie nic dalszego od twierdzenia, 偶e

nasi przodkowie nie potrafili wznosi膰 monumentalnych budowli.

Tak, to mieszka艅cy Wy偶yny Meksyka艅skiej zbudowali je na wysoko-

艣ci prawie 2400 m n.p.m. Przed imponuj膮cymi ruinami stajemy ze

zdumieniem. Ale Indianie nie podj臋li tego nadludzkiego wysi艂ku dla

przyjemno艣ci. Harowali w pocie czo艂a, poniewa偶 tak zaplanowa艂

wszystko i za偶膮da艂 b贸g, kt贸ry w艂ada艂 ich istnieniem - b贸g, kt贸ry

niegdy艣 przyby艂 z nieba jako "pierzasty w膮偶".

Oko nam zbiela艂o

Gerardo Levet, meksyka艅ski in偶ynier, z kt贸rym przyja藕ni臋 si臋 od lat

zwr贸ci艂 uwag臋 na co艣, co sta艂o si臋 p贸藕niej prawdziw膮 sensacj膮 mojej

wyprawy do Teotihuacan w 1983 roku. Najpierwjednak zaprosi艂 mnie

na wystawn膮 kolacj臋 do "Hacienda de los Morales", jednej z najlep-

szych spo艣r贸d wielu znakomitych restauracji stolicy Meksyku.

- Widzia艂e艣 ju偶 w Teotihuacan pomieszczenie wy艂o偶one wielkimi

p艂atami miki? - zapyta艂 mnie przy aperitifie.

- Nie mam o tym zie艂onego poj臋cia!

- Musisz je zobaczy膰! M贸j stary przyjaciel archeolog opowiedzia艂

mi o tym. Napomkn膮艂 te偶, 偶e przedstawiciele tej dziedziny wiedzy stoj膮

wobec dziwnej zagadki. Chodzi o to, 偶e w Meksyku mika prawie nie

wyst臋puje, a w Teotihuacan stosowano j膮 na wielk膮 skal臋 - wprawiaj膮c

ca艂e warstwy mi臋dzy ska艂y. . . Z pomieszczenia wy艂o偶onego mik膮 prowa-

dz膮 podobno dziwne rury do innego niewielkiego pomieszczenia...

- powiedzia艂 Gerardo w wielkim sekrecie, bo odkrycie uznano

oczywi艣cie za 艣ci艣le tajne. - Musisz si臋 wszystkiego dowiedzie膰. B膮d藕 co

b膮d藕 ci faceci z epoki kamiennej musieli du偶o wiedzie膰 o szczeg贸lnych

w艂a艣ciwo艣ciach miki, w ko艅cu w naszym kraju jest jej bardzo niewie艂e,

importujemyj膮 ze Stan贸w Zjednoczonych, z Brazylii i z innych kraj贸w...

Po zrealizowaniu pierwotnego planu podr贸偶y pojecha艂em wi臋cjeszcze

raz do Teotihuacan. Z wielkich autokar贸w wylewa艂y si臋 tabuny

turyst贸w. Nie wiedzieli, jak wymija膰 natr臋tnych handlarzy - dawali si臋

podpuszcza膰, zaczynali targowa膰 o zdecydowanie za drogie naszyjniki,

bransolety, pos膮偶ki bog贸w, dywaniki do modlitwy i gliniane fujarki.

W ko艅cu godzili si臋 na cen臋 wprawd偶ie trzy razy ni偶sz膮 od wyj艣ciowej,

lecz nadal o wiele za wysok膮. Istnieje bardzo prosty spos贸b, 偶eby ich

omin膮膰 i po艣wi臋ci膰 ca艂y sw贸j czas na ogl膮danie rzeczy naprawd臋 wartych

uwagi: trzeba tylko wiedzie膰, 偶e handlarze - podobnie jak r贸wnie

natarczywe india艅skie dzieci - maj膮 swoje "rewiry". Zostaj膮, gdy

cz艂owiek idzie dalej.

呕aden ze stra偶nik贸w nie s艂ysza艂 o mikowej komnacie. Pomaszerowali-

艣my zatem - dziennikarz i fotograf Helmut Werb, Ralforazja - praw膮

stron膮 Drogi Zmar艂ych pod g贸r臋, a potem lew膮 stron膮 z powrotem do

Cytadeli. Jaki艣 przewodnik opowiada艂 w艂a艣nie po angielsku swojej

grupie o polach magnetycznych, kt贸re wykryto wzd艂u偶 bulwaru - od-

nios艂em wra偶enie, 偶e by艂 to cz艂owiek maj膮cy niez艂e informacje. Us艂ysza-

艂em, jak m贸wi: "St膮d, patrz膮c od Cytadeli, znajd膮 pa艅stwo mik臋

zaledwie na kilometr przed piramid膮 S艂o艅ca. Je偶eli b臋d膮 si臋 pa艅stwo

trzymali prawej strony, ujrz膮 pa艅stwo tablic臋 z napisem 'Mika'. Nie

zobacz膮 pa艅stwo jednak mikowej komnaty, bo jest zamkni臋ta dwiema

偶elaznymi p艂ytami." Przypadkiem wskazano nam w艂a艣ciw膮, a nawet

oficjaln膮 drog臋.

W miejscu oznaczonym tablic膮 znajdowa艂a si臋 istotnie 偶elazna p艂yta

broni膮ca dost臋pu do drugiej takiej samej, widocznej kilka metr贸w dalej

- obie by艂y zakotwione w ziemi za pomoc膮 艂a艅cuch贸w spi臋tych

masywnymi k艂贸dkami. Przeprowadzili艣my po艣pieszn膮 inspekcj臋 okoli-

cy. Zastanawiali艣my si臋 w艂a艣nie, jak otworzy膰 k艂贸dki - je艣li to

konieczne, nawet za pomoc膮 艂agodnej perswazji - kiedy ze spoj-

rzeniem cz艂owieka dysponuj膮cego odrobin膮 w艂adzy zbli偶y艂 si臋 do nas

dozorca.

- Powiedz, 偶e jeste艣 archeologiem! - sykn膮艂 Helmut, kt贸ry jako

dziennikarz potrafi si臋 znale藕膰 w ka偶dej sytuacji.

- Przyjecha艂em ze Szwajcarii. Jeden z moich meksyka艅skich kole-

g贸w, archeolog, opowiedzia艂 mi, 偶e pod tymi p艂ytami znajduj膮 si臋

warstwy miki. Mo偶na je zobaczy膰?

Gorliwy stra偶nik zacz膮艂 z wysi艂kiem my艣le膰, z p臋ku kluczy, jaki mu

wisia艂 u pasa obok no偶a w pochwie, wybra艂 jeden. Spojrza艂 na mnie

badawczo, potem przykl臋kn膮艂 i otworzy艂 k艂贸dki. Do podj臋cia tej decyzji

mog艂o go sk艂oni膰 rzucone mimochodem s艂owo "archeolog" i zdumiewa-

j膮cy fakt, 偶e zna艂em tajemnic臋 kryj膮c膮 si臋 pod ziemi膮. Odt膮d Helmut

fotografowa艂 wszystko, co wpad艂o mu w obiektyw.

Gdy promienie s艂o艅ca w艣lizn臋艂y si臋 do podziemnego pomieszczenia,

o艣lepi艂 nas blask miki, kt贸rej p艂atami wielko艣ci 10-20 cm by艂a

wy艂o偶ona pod艂oga. Niespodziewany efekt zaskoczy艂 nas ponownie,

kiedy stra偶nik podni贸s艂 drug膮 p艂yt臋. Teraz widzieli艣my wszystko

dok艂adnie - kamienne mury sufitu by艂y prze艂o偶one, jak kanapka,

warstwami miki - stanowi艂o to jakby plafon z kamieni u艂o偶onych jeden

na drugim i po艂膮czonych zapraw膮 murarsk膮, potem by艂a oko艂o

siedmiocentymetrowa warstwa miki, potem nast臋powa艂a kolejna pot臋偶-

na, p贸艂metrowa warstwa kamieni.

- Jak g艂臋boko si臋gaj膮 warstwy miki? - zapyta艂em stra偶nika.

- Zbadano dwadzie艣cia dziewi臋膰 metr贸w, ale warstwy mog膮 si臋ga膰

dalej. Jak daleko, oka偶e si臋 podczas kolejnych prac.

Stra偶nik nie zabroni艂 mi nawet wzi膮膰 do r臋ki jednej z p艂ytek

- rozpad艂a si臋 jak kruchutka folia - nie by艂a grubsza od b艂ony

filmowej. P艂atki miki s膮 przejrzyste, lecz silnie odbijaj膮 艣wiat艂o s艂onecz-

ne. Tak, to w艂a艣nie jest muskowit (vitrum muscovitum), minera艂, kt贸ry

nasi dziadkowie nazywali "szk艂em z Moskwy".

Muskowit, czyli glinokrzemian potasu i glinu, wyst臋puje najcz臋艣ciej

w 偶y艂ach w pobli偶u ska艂 granitowych. Niewielkie ilo艣ci odkryto r贸wnie偶

w Szwajcarii w g贸rach 艣w. Gotharda i w Alpach P贸艂nocnotyrolskich.

Wielkie z艂o偶a s膮 w Indiach, na Madagaskarze, w Afryce Po艂udniowej,

w Brazylii, w Stanach Zjednoczonych i nad Jeziorem Bajka艂 w Zwi膮zku

Radzieckim. Kraje europejskie skazane s膮 na import, podobnie jak

wiele innych, w tym kraje Ameryki 艢rodkowej, gdzie w g贸rach dominuj膮

ska艂y wulkaniczne. Sk膮d pochodzi mika, kt贸r膮 na tak wielk膮 skal臋

stosowano w Teotihuacan?

Mika ma w艂a艣ciwo艣ci, kt贸re czyni膮 j膮 prawie niezast膮pion膮: jest

elastyczna, wytrzymuje do 800oC, nie szkodz膮 jej gwa艂towne skoki

temperatury. Jest te偶 odporna na rozpuszczalniki organiczne i wi臋k-

szo艣膰 kwas贸w - przede wszystkim jednak stanowi doskona艂y materia艂

na izolatory - nie boi si臋 艂uku elektrycznego, pr膮d贸w b艂膮dz膮cych

i wy艂adowa艅. Ze wzgl臋du na przejrzysto艣膰 i wytrzyma艂o艣膰 na wysokie

temperatury stosuje si臋 j膮 na wzierniki wielkich piec贸w. W elektrotech-

nice zastosowanie p艂ytek mikowych jest bardzo wielostronne - s艂u偶膮

one na przyk艂ad jako izolatory w lampach elektronowych oraz w trans-

formatorach i urz膮dzeniach radarowych. Obok wielu innych zastoso-

wa艅 miki u偶ywa si臋 tak偶e w technice komputerowej. Gatunki ni偶szej

jako艣ci miele si臋 na proszek b膮d藕 rozwarstwia i stosuje w przemy艣le do

produkcji 偶elazek, toster贸w, pralek i jako dodatek do specjalnych

gatunk贸w szk艂a.

Czy budowniczowie Teotihuacan wiedzieli o tak wielostronnych

mo偶liwo艣ciach stosowania miki? Mo偶na to potwierdzi膰 bez najmniej-

szego udzia艂u fantazji, bo inaczej nie k艂adlibyjej mi臋dzy warstwy kamieni!

Sk膮d zdobywali tak wielkie ilo艣ci tego minera艂u, a w dodatku p艂ytek

tak du偶ych, skoro i dzi艣, przy zastosowaniu nowoczesnych metod

wydobycia, p艂ytki maj膮ce 30-40 cm2 nale偶膮 do rzadko艣ci?

Co dzia艂o si臋 w tym pomieszczeniu? Czy komora taka by艂a tylko

jedna, czy istnia艂o ich wi臋cej - jeszcze nie odkrytych - kt贸re

zabezpieczono w ten spos贸b przed wp艂ywami z zewn膮trz?

Pomy艣la艂em o dw贸ch mo偶liwo艣ciach, ale 偶adna mnie nie satysfak-

cjonuje:

- W pomieszczeniu wytwarzano wysok膮 temperatur臋, a ciep艂o nie

powinno przedostawa膰 si臋 na zewn膮trz. Mog艂o tak by膰 w razie

stosowania urz膮dzenia do przetopu metali. Ale poniewa偶 naj-

pierw rozgrza艂by si臋 kamienny sufit, to panuj膮ce tu ekstremalne

temperatury mo偶na by "odczyta膰" i dzi艣. Nale偶y wi臋c zada膰

pytanie, czy archeolodzy rozpocz臋li takie badania.

- A mo偶e pomieszczenie z przek艂adkowym suftem mia艂o by膰

izolowane od temperatur panuj膮cych na zewn膮trz? Przeciwko

takiej hipotezie 艣wiadczy jednak fakt, 偶e nad warstw膮 miki

znajduje si臋 p贸艂metrowy kamienny mur, kt贸ry sam stanowi

dostateczn膮 izolacj臋. Istnieje tylko jedno wyja艣nienie, sprawiaj膮ce

jednak wra偶enie zupe艂nej fantazji: nad komor膮 panowa艂a stale

temperatura wieluset stopni - lecz temperatura nie na tyle

wysoka, 偶eby stopi膰 kamienie.

Czy przeprowadzano tu jakie艣 eksperymenty? Gerardo Levet dowie-

dzia艂 si臋 od jednego z archeolog贸w, 偶e podobno dwie rury prowadz膮

stamt膮d do podziemnej komory w piramidzie S艂o艅ca. Stra偶nik nic o tym

nie wiedzia艂, a sztolnia do piramidy by艂a zamkni臋ta 偶elazn膮 krat膮.

Czy pod termoodporn膮 warstw膮 bogowie przechowywali jakie艣

urz膮dzenia? Mo偶na te偶 zada膰 pytanie spekulatywne: Czy by艂o to

centrum energetyczne Teotihuacan?

Niezale偶nie od tego, jak wiele zadamy pyta艅 i jak niewiele otrzymamy

odpowiedzi, bezsprzeczne jest, 偶e projektanci i budowniczowie Teotihu-

acan znali w艂a艣ciwo艣ci miki - inaczej oszcz臋dziliby sobie trudu

stworzenia przek艂adkowej izolacji.

Czy "przeciwnika" mo偶na zaatakowa膰 jego w艂asn膮 broni膮? Budow-

niczowie Teotihuacan byli podobno ludem epoki kamiennej, nie mogli

wi臋c ani nie powinni wiedzie膰 nic na temat wysokich temperatur

pozwalaj膮cych na topienie metalu - kt贸rego nie znali. Dla wszech-

wiedz膮cych uczonych jest jasne, 偶e nie mieli poj臋cia o elektryczno艣ci.

Czy偶 nie pozostaje nam nic innego, jak wyci膮gn膮膰 wniosek, 偶e pomiesz-

czenie to stworzy艂y pot臋偶ne nieznane istoty? 呕e KTO艢 musia艂 zna膰

w艂a艣ciwo艣ci miki i 藕r贸d艂o importu tego minera艂u?

Podejrzana wydaje mi si臋 tajemnica, jak膮 otoczono ca艂膮 spraw臋.

呕elazne p艂yty. K艂贸dki. Wi臋kszo艣膰 stra偶nik贸w nie ma o niczym zielonego

poj臋cia... Prosz臋 nie wyskakiwa膰 z wy艣wiechtanym wyja艣nieniem, 偶e

taki skarb trzeba chroni膰 przed turystami! Wystarczy艂oby dw贸ch

stra偶nik贸w na dwie zmiany. W Chichen-Itza tury艣ci mog膮 wchodzi膰

g臋siego do piramidy, gdzie podziwaj膮 kamiennego jaguara. Dlaczego

wi臋c tu nie zamontowano - mimo koszt贸w - kuloodpornych szyb

chroni膮cych 艣ciany. A mo偶e chodzi tylko o unikni臋cie zb臋dnych pyta艅?

"Oto ca艂a bieda: g艂upi s膮 tak pewni siebie, rozs膮dni tak pe艂ni

w膮tpliwo艣ci" - twierdzi艂 Bertrand Russel (1872-1970).

VII. Palenque: odkryte, lecz wci膮偶 zagadkowe

Nauka robi si臋 naprawd臋 interesuj膮ca

dopiero tam, gdzie si臋 ko艅czy

Juslus von Liebig (1803-1873)

W 1773 roku hiszpa艅ski oddzia艂 zwiadowczy doni贸s艂 ko艣cielnemu

zwierzchnikowi okr臋gu, biskupowi Antonio de Solis, 偶e ko艂o miasteczka

Tumbala - w dzisiejszym stanie Chiapas na samym po艂udniu Meksyku

- znajduj膮 si臋 nader dziwne kamienne domy, casas depiedra. Duchow-

ny uzna艂 wiadomo艣膰 za nieistotn膮 - mog艂o chodzi膰 co najwy偶ej

o prymitywne india艅skie chaty.

Informacja zacz臋艂a jednak kr膮偶y膰 w formie plotki i w ko艅cu dotar艂a

do Ram贸na Ord贸艅eza, ksi臋dza w Ciudad Real. Ord贸艅ez poleci艂 paru

swoim ludziom oraz miejscowym Indianom obejrze膰 kamienne domy.

Po powrocie ekspedycja z zachwytem opisywa艂a kap艂anowi wie偶e,

piramidy i hale, odkryte w odleg艂o艣ci tylko dw贸ch leguas (8,76 km) od

niewielkiej wioski Santo Domingo de Palenque.

Ord贸艅ez napisa艂 raport, kt贸ry po d艂ugich korowodach spowodowa-

nych drog膮 s艂u偶bow膮, dotar艂 do Komisji Kr贸lewskiej Audiencia w Gwa-

temali. Nast臋pnie Audiencia wyda艂a oficerowi nazwiskiem Antonio del

Rio rozkaz przeprowadzenia dok艂adnych ogl臋dzin ruin - wyznaczy艂a

te偶 rysownika, kt贸ry mia艂 przenie艣膰 na papier kamienne dziwy kryj膮ce

si臋 w d偶ungli.

Wprawdzie wie艣 Santo Domingo by艂a odleg艂a od celu wyprawy

zaledwie o 6 km, ale g臋stwina i pora deszczowa sprawi艂y, 偶e droga przez

zielone piek艂o zamieni艂a si臋 w koszmar. Del Rio dotar艂 do celu dopiero

3 maja 1787 roku. By艂 to pocz膮tek odkry膰 w Palenque - odkry膰, kt贸re

w trakcie ostatnich dwustu lat da艂y wiele sensacyjnych wynik贸w. Mimo

wszystko jednak zagadka tego miasta nadal oczekuje na ostateczne

i prawdziwe wyja艣nienie.

Z pocz膮tkiem maja 1787 roku kapitan del Rio dotar艂 wraz ze swoim

zm臋czonym oddzia艂em do ruin poro艣ni臋tych d偶ungl膮. Potrzeba by艂o

dw贸ch tygodni, 偶eby wyci膮膰 艣cie偶ki w g臋stwinie i usun膮膰 cz臋艣膰 zaro艣li.

Wreszcie kapitan stan膮艂 "po艣rodku rozleg艂ej polany i patrzy艂 jak

urzeczony na ruiny pa艂acu, prawdziwego labiryntu pomieszcze艅 i po-

dw贸rc贸w, wzniesionego na ogromnym tarasie z ziemi i gruzu" [1]. Ze

stiuk贸w pokrywaj膮cych 艣ciany pe艂ne niezrozumia艂ych znak贸w i wize-

runk贸w tajemniczych postaci, spogl膮da艂y na intruz贸w okrutne twarze.

Zewsz膮d kapa艂a woda. Kapitana i jego ludzi prze艣ladowa艂y chmary

krwio偶erczych moskit贸w. Del Rio stara艂 si臋 jak najszybciej wype艂ni膰

nieprzyjemne zadanie. Brutalnie zerwa艂 w jednej z wie偶 cz臋艣膰 pod艂ogi

i wdar艂 si臋 do przyziemia. Na sam膮 my艣l o jego bestialskim po-

st臋powaniu archelodzy po dzi艣 dzie艅 dostaj膮 g臋siej sk贸rki.

"艁upem" pad艂y 32 przedmioty, przekazane nast臋pnie Audiencii wraz

z 25 rysunkami i relacj膮 Antonia del Rio. W Madrycie dossier i skrzynie

ze znaleziskami znikn臋艂y w przepastnym archiwum. Kupa gruz贸w

w Nowej Hiszpanii - jak nazywano w rodzinnym kraju zdobyte

obszary - nie zainteresowa艂a nikogo na madryckim dworze.

Biegiem wydarze艅 rz膮dzi艂 przypadek.

Czterdzie艣ci pi臋膰 lat p贸藕niej relacja Antonia del Rio w niewyja艣niony

spos贸b wpad艂a w r臋ce londy艅skiego ksi臋garza i wydawcy Henry'ego

Berthouda, kt贸ry w 1822 roku opublikowa艂 j膮 w formie niewielkiej

ksi膮偶eczki. Nie zwr贸ci艂a ona jednak na siebie najmniejszej uwagi.

Archeologia jeszcze nie istnia艂a. Badanie staro偶ytno艣ci by艂o hobby

zamo偶nych ekscentryk贸w b膮d藕 awanturnik贸w szukaj膮cych skarb贸w.

艢wiat mia艂 inne k艂opoty, nie zwraca艂 uwagi na odkrycia w dalekim

Meksyku. Lecz mimo to ksi膮偶eczka wydana w Londynie odegra w tej

historu jeszcze pewn膮 rol臋.

Na razie skupiskami ruin zainteresowa艂y si臋 meksyka艅skie plac贸wki

rz膮dowe. Francuz Guillaume Dupaix, emerytowany oficer artylerii,

otrzyma艂 polecenie zaj臋cia si臋 "niekt贸rymi ruinami". W planie umiesz-

czono r贸wnie偶 Palenque. Dupaix nie wiedzia艂 nic o zadaniu Antonia del

Rio, mia艂 jednak u boku - podobnie jak niegdy艣 Hiszpan - malarza,

profesora Jose Luciano Casta艅ed臋. Do艣膰 dobrze wyposa偶ona wyprawa

trwa艂a trzy lata - od 1805 do 1808 roku. Do prac wykopaliskowych

werbowano miejscowych Indian, na kt贸rych jednak nie mo偶na by艂o

polega膰.

Dupaix dotar艂 do Palenque w 1807 roku. Mimo 偶e dzi臋ki 偶arliwym

studiom zna艂 osi膮gni臋cia wysoko rozwini臋tych kultur Meksyku, wstrz膮-

sn膮艂 nim imponuj膮cy widok zniszczonych i zaro艣ni臋tych budowli.

Dupaix przeprowadzi艂 gruntown膮 inwentaryzacj臋, kt贸r膮 wspaniale

zilustrowa艂 jego przyjaciel Casta艅eda. Kompendium wiedzy zdobytej

w Palenque powinno by艂o poruszy膰 cz艂onk贸w meksyka艅skiego rz膮du,

lecz nawet tutaj, w ojczy藕nie zabytk贸w, biurokracja przegapi艂a swoj膮

szans臋: relacj臋 Dupaixa wrzucono do szuflady. By膰 mo偶e dobrze si臋

sta艂o, bo Hiszpanie i Meksykanie zacz臋liby si臋 prze艣ciga膰 w pl膮drowaniu

stanowisk archeologicznych. Mimo wszystko jednak o Palenque nie

zapomniano. Miejsce to odwiedzali podr贸偶nicy i badacze, w艣r贸d

kt贸rych znalaz艂 si臋 w 1816 roku Alexander von Humboldt. Dopiero

w 膰wier膰 wieku p贸藕niej dla Palenque wybi艂a wreszcie godzina zero.

Biegiem wydarze艅 rz膮dzi艂 przypadek!

Statysta w g艂贸wnej roli

W historu odkry膰 w Palenque decyduj膮c膮 rol臋 odegra艂 hrabia

Jean-Frederic von Waldeck. W oczach wsp贸艂czesnych by艂 uwa偶any za

osob臋 b艂yskotliw膮 i lubian膮, kr臋gi mieszcza艅skie okre艣la艂y go natomiast

jako "nieco szalonego". Nigdy si臋 nie dowiedziano, sk膮d pochodzi

- puszcza艂 w obieg nar贸偶niejsze wersje 偶yciorysu, wymieniaj膮c jako

miejsce swoich urodzin raz Prag臋, raz Pary偶, innym razem Rzym. By膰

mo偶e nie mia艂 kryszta艂owej opinii, ale nikt nie w膮tpi艂 w jego talent jako

malarza i rysownika.

Hrabia spotka艂 w 1821 roku londy艅skiego wydawc臋 Henry'ego

Berthouda, kt贸ry zamierza艂 opublikowa膰 relacj臋 kapitana del Rio.

Berthoud poprosi艂 von Waldecka o zrobienie ilustracji do ksi膮偶ki.

Artysta dostarczy艂 mu w贸wczas 16 miedzioryt贸w, kt贸re, jak nam ju偶

wiadomo, nie przeszkodzi艂y, 偶e ksi膮偶ka zrobi艂a klap臋.

Tymczasem relacja kapitana del Rio bez reszty ow艂adn臋艂a von

Waldeckiem. Hrabia marzy艂 tylko o jednym - wyjecha膰 do Meksyku!

Wyruszy艂 w marcu 1822 roku, pozostawiaj膮c w Londynie rodzin臋.

Zapocz膮tkowa艂 niezbyt udan膮 kwest臋 na rzecz Palenque, przyj膮艂

propozycj臋 meksyka艅skiej sp贸艂ki kopalnianej sporz膮dzenia plan贸w

i szkic贸w sytuacyjnych - do tego pracowa艂 jako nauczyciel i portrecis-

ta. Ale znajdowa艂 jeszcze czas i ch臋膰 na szkicowanie meksyka艅skich

zabytk贸w. Chyba naprawd臋 by艂 "nieco szalony".

Rz膮d udzieli艂 przybyszowi oficjalnego zezwolenia na prowadzenie

bada艅 w Palenque. "W imieniu meksyka艅skiego rz膮du" von Waldeck

prosi艂 wi臋c Indian o pomoc przy oczyszczaniu ruin, ci jednak chcieli

pieni臋dzy - odleg艂y rz膮d nic ich nie obchodzi艂. Trzy tysi膮ce dolar贸w

meksyka艅skich, ca艂y maj膮tek von Waldecka, stopnia艂y w pal膮cych

promieniach s艂o艅ca jak kawa艂ek mas艂a, tak ma艂y, 偶e nie starczy艂by na

posmarowanie kromki chleba. Nast膮pi艂a ca艂kowita plajta, lecz Waldeck

nie przerwa艂 pracy. Cz臋sto pozostawiany sam sobie przez niesolidnych

wsp贸艂pracownik贸w, dr臋czony tropikalnym klimatem, torowa艂 drog臋 do

pozosta艂ych 艣wi膮ty艅, dzie艅 w dzie艅 siedzia艂 z rysownic膮 na kolanach

w piekielnym skwarze tylko po to, 偶eby utrwali膰 przesz艂o sto widok贸w

Palenque. 呕eby si臋 uchroni膰 przed duchot膮, gwa艂townymi oberwaniami

chmur i w艣ciek艂ymi uk膮szeniami robactwa, urz膮dzi艂 sobie w ruinach

jednej ze 艣wi膮ty艅 mieszkanie tak skromne, 偶e przypomina艂o wi臋zienie.

Od kiedy Majowie opu艣cili Palenque by艂 pierwszym cz艂owiekiem, kt贸ry

zamieszka艂 w "kamiennym domu"! Jeszcze dzi艣 budowl臋, w kt贸rej

zadomowi艂 si臋 von Waldeck, nazywa si臋 z ciep艂膮 ironi膮 "艣wi膮tyni膮

Hrabiego".

Jean-Frederic, zafascynowany Palenque, jako pierwszy odkry艂 na

stiukowych reliefach g艂owy s艂oni. Odkrycie to doprowadzi艂o go do

przekonania, 偶e Palenque zbudowa艂 jaki艣 lud z Azji lub z Afryki. G艂owy

s艂oni wprawiaj膮 uczonych w zak艂opotanie do dzi艣! Od 12 tys. lat

w Ameryce 艢rodkowej nie by艂o ani s艂oni, ani mamut贸w! Stoimy wobec

alternatywy: albo Palenque zbudowa艂 nieznany lud, kt贸ry widzia艂 s艂onie

na w艂asne oczy... albo ma ono ponad 12 tys. lat.

Dyskusja na temat s艂oni von Waldecka -je偶eli wolno mi si臋 w艂膮czy膰

- jeszcze si臋 nie sko艅czy艂a. Specjali艣ci obdarzeni szczeg贸lnym wzro-

kiem, widz膮 w g艂owach s艂oni "maski bog贸w deszczu". Laik nie

o艣lepiony nauk膮, widzi to, co von Waldeck - g艂owy s艂oni.

Bez w膮tpienia na starych mezoameryka艅skich reliefach znajduj膮 si臋

g艂owy s艂oni. Na jednej ze 艣cian ruin Monte Alban - 250 km na

po艂udniowy wsch贸d od stolicy Meksyku - zrobi艂em zdj臋cie g艂owy

s艂onia z wyci膮gni臋t膮 tr膮b膮 [2) - fotografia jest tak jednoznaczna, 偶e

nikt nie mo偶e bzdurzy膰 o "masce boga deszczu". Chorobliwe majacze-

nia, 偶e g艂owy s艂oni odkryte przez von Waldecka s膮 "maskami bog贸w

deszczu", nie za艂atwiaj膮 sprawy. Bo jak dosz艂o do tego, 偶e wizerunki

g艂贸w s艂oni pojawi艂y si臋 w Monte Alban? Monte Alban w dolinie Oaxaca

i Palenque w d偶ungli Chiapas dzieli w linu prostej prawie 500 km,

a budowle w obu miejscowo艣ciach powsta艂y mniej wi臋cej w tym samym

okresie, czyli 500 r. prz. - 600 r. po Chr.

W czasie dwuletniego pobytu w ruinach hrabia von Waldeck

zakocha艂 si臋 w Palenque. Szala艂, kiedy tubylcy zrywali ze 艣cian stiukowe

p艂ytki, 偶eby je sprzeda膰. Zazdro艣nie patrzy艂 na zwiedzaj膮cych - nie

znosi艂, kiedy obcy szkicowali "jego" dom.

Zubo偶a艂y, zgorzknia艂y, lecz nadal pe艂en nadziei pojecha艂 wiosn膮 1834

roku do Campeche, le偶膮cego nad zatok膮 o tej samej nazwie, gdzie

w 1517 roku wyl膮dowali Hiszpanie - mia艂 nadziej臋, 偶e uda mu si臋 tam

dobrze sprzeda膰 swoje rysunki. Po przyje藕dzie dowiedzia艂 si臋, 偶e rz膮d

Meksyku, kt贸rego 偶yczliwo艣ci膮 cieszy艂 si臋 dotychczas, ust膮pi艂, cz艂on-

kom za艣 nowego gabinetu nie dowierza艂. Dlatego na wszelki wypadek

da艂 swoje rysunki do skopiowania, powierzaj膮c orygina艂y pewnemu

brytyjskiemu urz臋dnikowi. Mia艂 nosa. Wkr贸tce zjawi艂a si臋 delegacja

burmistrza, kt贸ra zrewidowa艂a jego rzeczy i skonfiskowa艂a rysunki

- na szcz臋艣cie by艂y to tylko kopie! Meksyka艅skie gazety zacz臋艂y

zarzuca膰 von Waldeckowi, 偶e jak barbarzy艅ca grasowa艂 po Palenque

i potajemnie wywozi艂 stamt膮d skarby. Nie mia艂o to nic wsp贸lnego

z prawd膮.

W艣ciek艂y i rozczarowany von Waldeck wyjecha艂 z ukochanego

Meksyku i powr贸ciwszy do Europy zamieszka艂 z rodzin膮 w Pary偶u.

W 1838 roku opublikowa艂 Romantyczn膮 podr贸偶 archelogiczn牛 po

Jukatanie zawieraj膮c膮 wyb贸r 21 rysunk贸w, kt贸rych orygina艂y uda艂o mu

si臋 zachowa膰.

Podobnie jak relacja Antonia del Rio r贸wnie偶 ksi膮偶ka von Waldecka

zwr贸ci艂a na siebie niewielk膮 uwag臋. Czy nale偶y to t艂umaczy膰 tajem-

niczo艣ci膮 wie艣ci nap艂ywaj膮cych z Nowej Hiszpanii, czy mo偶e opinii, jaka

otacza艂a arystokratycznego globtrotera?... W 艣wiatku Pary偶a pada艂y na

przyj臋ciach i takie pytania: "Madame, czy pani s艂ysza艂a? W strasznych

d偶unglach Nowej Hiszpanii istniej膮 podobno prawdziwe kamienne

ruiny!" Wi臋kszo艣膰 uczonych nie zwr贸ci艂a wprawdzie wi臋kszej uwagi na

relacje von Waldecka, nieuniknione by艂o jednak, 偶e paru zarazi艂o si臋

tajemnic膮 Palenque.

Z kim przestajesz, takim si臋 stajesz

Jednym z zara偶onych by艂 John Lloyd Stephens. Ten niezwykle

uzdolniony m艂ody cz艂owiek urodzony 18 listopada 1803 roku w Shrews-

bury w stanie New Jersey w USA, maj膮c zaledwie 19 lat zda艂 egzamin

prawniczy w Columbia College i w dwa lata p贸藕niej - po odbyciu kilku

podr贸偶y - rozpocz膮艂 prac臋 jako adwokat w kancelarii przy Wall Street.

Stephens zdoby艂 s艂aw臋 jako prawnik, kt贸ry wiedzia艂, jak najlepiej

przedstawia膰 ch艂odne argumenty w mowach obro艅czych, i by艂 pewien

wra偶enia, jakie wywr膮 one na 艂awie przysi臋g艂ych. Zdawa艂o si臋, 偶ejest mu

pisana wspania艂a kariera adwokacka, lecz przypl膮ta艂o si臋 zapalenie

strun g艂osowych. Teraz Stephens a偶 za cz臋sto wyje偶d偶a艂 za rad膮 lekarza

do Europy. Podr贸偶e sta艂y si臋jego nami臋tno艣ci膮jeszcze podczas studi贸w.

By艂 w Rosji, Grecji, Turcji, Polsce, Egipcie i Ziemi 艢wi臋tej. Nauczy艂 si臋

francuskiego i arabskiego, w Egipcie pracowa艂 jako przewodnik - pisy-

wa艂 stamt膮d zabawne, lecz rzeczowe listy do przyjaci贸艂 w Stanach. Jeden

z nich opublikowa艂 je bez wiedzy Stephensa w pewnym wydawnictwie:

adwokat sta艂 si臋 od razu popularnym i niezale偶nym autorem ksi膮偶ki

podr贸偶niczej.

W Londynie Stephens zwiedzi艂 wystaw臋 "Panorama Jerozolimy",

gdzie eksponowano cykl obraz贸w Fredericka Catherwooda, i nawi膮za艂

kontakt z malarzem, kt贸rego prace wywar艂y na nim wielkie wra偶enie.

W par臋 dni p贸藕niej spotkali si臋 w pewnej herbaciarni. Tak偶e Cather-

wood wiele podr贸偶owa艂, z woja偶y po krajach basenu Morza 艢r贸dziem-

nego przywi贸z艂 teki pe艂ne wspania艂ych rysunk贸w przedstawiaj膮cych

zabytki staro偶ytno艣ci. Podr贸偶nicza pasja sprawi艂a, 偶e obaj m臋偶czy藕ni od

razu zostali przyjaci贸艂mi. Snuli plany. Dok膮d poprowadzi ich nowa

przygoda?

Catherwood zna艂 zar贸wno relacj臋 kapitana del Rio, jak i ksi膮偶k臋 von

Waldecka. Dzi臋ki literaturze r贸wnie偶 Stephens dysponowa艂 wiedz膮 na

temat Jukatanu, poza tym zna艂 urz臋dowy protok贸艂 bada艅 politycznego

awanturnika i archeologa z zami艂owania, pu艂kownika Juana Galindo,

kt贸ry tak naprawd臋 mia艂 na imi臋 John - urodzi艂 si臋 w Irlandii w 1802

roku. Trzydziestoczteroletni pu艂kownik do艂膮czy艂 do protoko艂u opisy

艣wi膮ty艅 i ruin.

Obu m臋偶czyzn, ow艂adni臋tych pragnieniem wyruszenia w podr贸偶

i ciekawych zaginionego 艣wiata podnieca艂a my艣l, 偶e 艣wiadectwa dawnej,

wysoko rozwini臋tej kultury mog膮 istnie膰 naprawd臋. Lecz c贸偶 by to by艂a

za kultura? Przodkowie Indian nie mogli budowa膰 pa艂ac贸w. Kt贸偶 wi臋c

zbudowa艂 wie偶e, 艣wi膮tynie i piramidy, o kt贸rych pisali del Rio, hrabia

von Waldeck, Dupaix i Galindo? Nowi przyjaciele byli zdecydowani

zbada膰 ca艂膮 rzecz jak najdok艂adniej.

John L. Stephens wr贸ci艂 do dzia艂alno艣ci adwokackiej - stara艂 si臋

jednocze艣nie o stanowisko charge d'affaires Stan贸w Zjednoczonych

przy Federacji 艢rodkowoameryka艅skiej w Gwatemali. 艁ut szcz臋艣cia

i stosunki sprawi艂y, 偶e pragnienie si臋 spe艂ni艂o. Zosta艂 dyplomat膮,

otrzyma艂 upragniony paszport, kt贸ry w obcych krajach otwiera艂 wiele

drzwi, W jego baga偶u znalaz艂 si臋 te偶 plik list贸w polecaj膮cych - lecz

przede wszystkim m贸g艂 obci膮偶y膰 bud偶et federalny znaczn膮 cz臋艣ci膮

koszt贸w ekspedycji. Tymczasem do Nowego Jorku przyby艂 Frederick

Catherwood. Stephens da艂 mu do podpisania umow臋, wedle kt贸rej

Catherwood mia艂 by膰 rysownikiem wyprawy, oraz zapewni艂 jego

rodzinie sta艂膮 pensj臋.

3 pa藕dziernika 1839 roku przyjaciele wyruszyli w podr贸偶. Jej celem

by艂y kontrowersyjne ruiny pozosta艂e w Ameryce 艢rodkowej po nie-

znanej kulturze.

Pocz膮tek naukowych bada艅 historii Maj贸w

W trakcie dw贸ch d艂ugich i pe艂nych przyg贸d podr贸偶y obaj nami臋tni

badacze-hobby艣ci odwiedzili 44 zrujnowane miasta. Uda艂o im si臋

urzeczywistni膰 sw贸j zamiar: ich dwie prace opublikowane w latach 1841

i 1843 zdoby艂y popularno艣膰 zar贸wno w 艣wiecie nauki, jak i w艣r贸d

zwyk艂ych czytelnik贸w. Pierwsza ksi膮偶ka [3] ju偶 w roku wydania mia艂a 12

nak艂ad贸w i prze艂o偶ono j膮 na wszystkie wa偶niejsze j臋zyki. Stephens

napisa艂 pierwszy bestseller archeologiczny - same opisy Palenque

zajmowa艂y w nim przesz艂o 60 stron.

Turysta podje偶d偶aj膮cy dzi艣 pod odrestaurowane ruiny taks贸wk膮 albo

autokarem z klimatyzacj膮, nie ma zielonego poj臋cia o straszliwych

trudach, jakie Stephens i Catherwood znosili tu przed prawie 150 laty.

Zaczyna艂a si臋 w艂a艣nie pora deszczowa, kiedy obaj przyjaciele - oraz

kilku tubylc贸w z pobliskiej wioski Santo Domingo de Palenque

- dotarli do ruin. Dziewiczy las by艂 pe艂en wilgoci i parowa艂. Z pocz膮tku

obaj m臋偶czy藕ni nie potrafili nawet znale藕膰 "kamiennych dom贸w"

ukrytych w g臋stej, podmok艂ej d偶ungli.

Podobnie jak ekscentrycznemu von Waldeckowi r贸wnie偶 Stephen-

sowi i Catherwoodowi nie pozosta艂o nic innego, jak zamieszka膰

w ruinach. Pierwsz膮 noc sp臋dzon膮 pod dachem moskity zamieni艂y

w piek艂o. Baga偶e przesi膮k艂y wod膮. Wilgo膰 spowodowana bezustannym

deszczem sprawia艂a, 偶e buty, ubrania i rzeczy ze sk贸ry pokrywa艂y si臋

ple艣ni膮. Przedmioty z 偶elaza - oskardy, 艂opaty i no偶e - rdzewia艂y. Nie

pozbawiony resztek humoru Stephens zapisa艂: "Na reumatyzm nie

b臋dziemy d艂ugo czeka膰."

Nie mieli siekier do wycinania 艣cie偶ek - jedynym narz臋dziem by艂a

maczeta, du偶y i ci臋偶ki n贸偶 z szerok膮 kling膮 o podgi臋tym ko艅cu - mielije

Indianie, o ile si臋 zjawili. Stephens p艂aci艂 im 18 cent贸w za dni贸wk臋, ale

tubylcy byli leniwi, przychodzili do pracy p贸藕no, ko艅czyli j膮 wcze艣nie:

"Niekiedy zjawia艂o si臋 tylko dw贸ch albo trzech, ten sam rzadko

przychodzi艂 drugi raz. W trakcie naszego pobytu przewin臋li si臋 wszyscy

mieszka艅cy wioski."

Do moskit贸w, tych "uprzykrzonych krwiopijc贸w", do艂膮cza艂y w ci膮gu

dnia jadowite w臋偶e, kleszcze i inne robactwo. Noce by艂y r贸wnie

przera偶aj膮ce. Nie mo偶na by艂o zapali膰 艣wiecy, poniewa偶 blask 艣wiat艂a

zwabia艂 miriady male艅kich dr臋czycieli -jedynie dym cygar utrzymywa艂

owady na dystans.

Kiedy przedar艂szy si臋 przez g臋stwin臋 krzak贸w, porost贸w i lian, dotarli

do taras贸w i piramid, znale藕li sp臋kane kamienie, kt贸re zniszczy艂a sama

przyroda, i mury rozbite przez kapitana del Rio. Stephens odkry艂 nawet

miejsca, sk膮d wyszabrowano stiukowe zdobienia. Potem podziwiali

pos膮gi bog贸w l艣ni膮ce jeszcze resztkami czerwonej, niebieskiej, 偶贸艂tej,

czarnej i bia艂ej farby. Widok demonicznych pysk贸w i postaci przy-

strojonych pi贸rami i sk贸rami obdarzy艂 ich pe艂ni膮 szcz臋艣cia, jakiego tylko

mo偶e dozna膰 archeolog. Z zachwytem stawali przed 艣cianami, z kt贸rych

spogl膮da艂y na nich dzikie twarze, bezradni wobec tajemniczego labiryn-

tu niezrozumia艂ych znak贸w. Pos膮gi o dumnym i powa偶nym spojrzeniu

domaga艂y si臋 respektu: "Zamarli艣my ze zdziwienia wobec ich pogod-

nego spokoju oraz niezwyk艂ego podobie艅stwa do pos膮g贸w egipskich".

Mimo nasuwaj膮cych si臋 nieodparcie analogii z Egiptem Stephens by艂

艣wiadom niepowtarzalno艣ci kultury ludu, kt贸ry zbudowa艂 Palenque.

"To, co ujrzeli艣my, by艂o wspania艂e, zagadkowe i zas艂uguj膮ce na

najwy偶sz膮 uwag臋."

Stephens uzna艂 Palenque za imponuj膮c膮 spu艣cizn臋 ludu, kt贸ry si臋 tu

rozwija艂 i - bez jakichkolwiek wp艂yw贸w z zewn膮trz i bez nauczycieli

- pozwoli艂 rozkwitn膮膰 w ca艂ej pe艂ni swojej kulturze. Nic nie wywar艂o na

nim, powiedzia艂, "w powie艣ci dziej贸w wi臋kszego wra偶enia od tego

spektakularnego, wielkiego i wspania艂ego miasta". W stylu gaw臋dziars-

kim i pe艂nym humoru Stephens da艂 dowody swojej rzetelnej wiedzy

i wspania艂ego daru obserwacji. Ilustracje Catherwooda uzupe艂nia艂y opis

precyzyjnymi wizerunkami obiekt贸w. Catherwood by艂 "pierwszym

ilustratorem, kt贸ry zaakceptowa艂 sztuk臋 Maj贸w i jej niepowtarzalny

styl" [4] - owe ilustracje-dokumenty s膮 niezast膮pione nawet dla

wsp贸艂czesnych badaczy, poniewa偶 detali, jakie przedstawiaj膮, nie da si臋

tak utrwali膰 nawet za pomoc膮 fotografii. Zas艂ug膮 Stephensa i Cather-

wooda jest "zapocz膮tkowanie naukowych bada艅 historii Maj贸w" [5].

Kiedy Stephens i Catherwood 艂amali sobie g艂ow臋 nad t膮 kultur膮, nie

mieli nawet poj臋cia o prawdziwych "cudach". Nie odczytano jeszcze

hieroglif贸w, nie znano zadziwiaj膮cego kalendarza.

Palenque dzi艣

Odrestaurowany o艣rodek obrz臋dowy le偶y na wzg贸rzach i sztucznych

tarasach, rozdzielonych potokiem Otulum na cz臋艣膰 zachodni膮 i wschod-

ni膮. Ju偶 ten strumie艅 jest pierwszym powodem do zdumienia.

Wod臋 Otulum skierowano podziemnym kana艂em tak du偶ym, 偶e

czterech m臋偶czyzn mo偶e w jego wn臋trzu i艣膰 swobodnie obok siebie.

Wyrafinowany system kanalizacyjny przejmowa艂 kiedy艣 tak偶e strumie-

nie wody deszczowej sp艂ywaj膮cej z dach贸w 艣wi膮ty艅 - tylko o par臋

metr贸w na zach贸d od 艣wi膮tyni Inskrypcji woda by艂a doprowadzana

akweduktem i podziemnymi kana艂ami do "Pa艂acu".

Wielki Pa艂ac, El Palacio, to wywieraj膮cy ogromne wra偶enie kompleks

budowli wzniesiony na tarasie o kszta艂cie trapezu i tak zagmatwany, 偶e

turystom zdarza si臋 tu niekiedy straci膰 orientacj臋.

Ta masywna budowlajest podzielona na wiele mniejszych i wi臋kszych

dziedzi艅c贸w le偶膮cych na r贸偶nych poziomach - dzi艣 okre艣la si臋 je

mianem Dziedzi艅ca G艂贸wnego, Dziedzi艅ca Zachodniego, Dziedzi艅ca

Wschodniego i Dziedzi艅ca Wie偶y. Dolna cz臋艣膰 - po stronie po艂u-

dniowej - nosi eleganck膮 nazw臋 Subterraneum.

W zachodniej, wyd艂u偶onej elewacji budynku dominuje pi臋膰 kwad-

ratowych s艂up贸w dwumetrowej grubo艣ci, pokrytych stiukowymi p艂as-

korze藕bami. Jeden z relief贸w wyobra偶a Indianina w sanda艂ach przywi膮-

zanych do n贸g tasiemkami. Pod podeszwami sanda艂贸w wida膰 najwyra藕-

niej k贸艂eczka. Odwa偶ny obserwator uzna, 偶e s膮 to wrotki.

W murach pozostawiono otwory w kszta艂cie litery T, kt贸re -jakoby

- s膮 symbolem boga s艂o艅ca. Na Dziedzi艅cu Wschodnim znaleziono

kamienn膮 p艂yt臋 o wymiarach 2,40x2,60 m, zdobion膮 262 niepowtarzal-

nymi rytami Maj贸w - s膮 to sceny mitologiczne, g艂owy bog贸w, ludzie

i zwierz臋ta oraz hieroglify kalendarzowe.

Gigantyczny Pa艂ac dzieli si臋 na trzy p艂aszczyzny, le偶膮ce jedna nad

drug膮. P艂aszczyzna na poziomie gruntu ma 100 x 180 m [7].

R贸wnie natr臋tne jak moskity by艂y pytania o sens i cel Wielkiego

Pa艂acu dominuj膮cego nad parnym Palenque. "Pytaj rozs膮dnie, a us艂y-

szysz rozs膮dn膮 odpowied藕" - twierdzi艂 z odwa偶nym optymizmem

grecki tragik Eurypides (ok. 480 - 407/406 r. prz. Chr.). Na rozs膮dne

pytania jednak udzielano dotychczas raczej niezbyt rozs膮dnych od-

powiedzi - twierdzono mianowicie, 偶e by艂y to mieszkania kap艂an贸w,

偶e艅ski klasztor albo pa艂ac w艂adcy.

Sensowniejsz膮 wypowied藕 us艂ysza艂em z ust Bia艂ego Nied藕wiedzia,

kt贸ry m贸wi艂 o uniwersytecie istniej膮cym niegdy艣 w ojczystej miejscowo-

艣ci jego przodk贸w - w Palatquapi. Najpr臋dzej zaakceptowa艂bym

w艂a艣nie tak膮 interpretacj臋. Pa艂ac le偶y w centralnym punkcie miasta

i znajduj膮 si臋 w nim sale najr贸偶niejszej wielko艣ci. Jest tam r贸wnie偶

"woda bie偶膮ca" i wiele kamiennych ubikacji, kt贸re rozmieszczono, 偶e

tak powiem, w strategicznych miejscach budynku - wszystkie s膮

sp艂ukiwane wod膮, kt贸ra odprowadza ekskrementy pod ziemi臋.

Bia艂y Nied藕wied藕 opowiada艂, 偶e na parterze uczniom wyk艂adano

histori臋 ich ludu, na pierwszym pi臋trze zapoznawano ich z wiadomo艣-

ciami z zakresu chemii i przyrody, na drugim uczono astronomii

i matematyki. Lokalizacja uniwersytetu odpowiada umiejscowieniu

Wielkiego Pa艂acu.

Z labiryntu pomieszcze艅 i dziedzi艅c贸w wznosi si臋 na podstawie

7,0 x 7,5 m pi臋tnastometrowa wie偶a o masywnym cokole. Wie偶a ma trzy

pi臋tra po 2,5 m wysoko艣ci ka偶de. Du偶e okna umo偶liwiaj膮 doskona艂膮

obserwacj臋 stron nieba - znaleziony tu i zidentyfikowany hieroglif

symbolizuj膮cy planet臋 Wenus 艣wiadczy niezbicie o przeznaczeniu wie偶y

do cel贸w zwi膮zanych z astronomi膮.

Konstrukcja wie偶y niejest typowa dla budownictwa Maj贸w, stanowi

unikat w ich architekturze. Dzi艣 okre艣la si臋 j膮 mianem obserwatorium

- dawniej klasyfikowano j膮 jako wie偶臋 widokow膮 b膮d藕 stra偶nicz膮. Na

wie偶e obserwacyjne nadawa艂yby si臋 bardziej piramidy na wzg贸rzach, bo

wznosz膮 si臋jeszcze wy偶ej ni偶 szczyt "wie偶y". Wie偶 stra偶niczych Majowie

nie znali, ich miasta nie mia艂y fortyfikacji - by艂y otwarte ze wszystkich

stron. Zadziwiaj膮ce jest r贸wnie偶 to, 偶e w wie偶y nie by艂o wej艣cia na

pierwsze pi臋tro, w膮ziutkie schodki prowadzi艂y od razu na pi臋tro drugie

i trzecie.

W podziemiach, nad kt贸rymi wzniesiono Wielki Pa艂ac, obok pomie-

szcze艅 bieg艂y korytarze. Najd艂u偶szy z nich (20 m) ko艅czy si臋 przy ci膮gu

schod贸w - ci膮g ten przez otw贸r w pod艂odze prowadzi do centrum

Pa艂acu. Maista John E.S. Thompson przypuszcza, 偶e "korytarze te by艂y

przeznaczone do przygotowywania spektakularnych sztuczek umac-

niaj膮cych w艣r贸d wiernych si艂臋 religii", mog艂y jednak r贸wnie偶 s艂u偶y膰 do

odprawiania "obrz臋d贸w, wi膮偶膮cych si臋 ze 艣wiatem podziemnym" [8]

- drug膮 hipotez臋 uwa偶a Thomson za bardziej prawdopodobn膮, bo

korytarze ozdobiono reliefami, tajnych przej艣膰 natomiast nie opat-

rywano by dekoracjami. Dla archeologa Pierre'a Ivanoffa wszystko

by艂o znacznie prostsze: "Wzmiankowano te偶 o istnieniu suteren czy

raczej pomieszcze艅 piwnicznych, kt贸rejednak nie odznaczaj膮 si臋 niczym

szczeg贸lnym." [6] Je偶eli te podziemne korytarze nie odznacza艂y si臋

"niczym szczeg贸lnym" - czy raczej: "nie odznaczaj膮" - to dlaczego

budowano je z takim trudem i ozdabiano reliefami ? Ta bzdurna glosa to

jeszcze nic - niekt贸rzy twierdz膮 nawet, 偶e owe niewielkie komory by艂y

"艂a藕niami parowymi" [5]. Sauna w klimacie, w kt贸rym przy najmniej-

szym ruchu pot tryska cz艂owiekowi wszystkimi porami sk贸ry! O, dobry,

stary Eurypidesie, jak偶e si臋 pan pomyli艂!

Nieco rozs膮dniej by艂oby chyba uzna膰 te pomieszczenia za niewielkie

laboratoria, jakie s膮 na ka偶dym uniwersytecie, na kt贸rym wyk艂ada si臋

nauki przyrodnicze - a znajduj膮 si臋 one zazwyczaj w艂a艣nie w takim

miejscu, 偶eby nieudane eksperymenty nie wyrz膮dzi艂y 偶adnej szkody.

Podziemne usytuowanie by艂oby idealne. Moja propozycja uznania

podziemnych kom贸r za laboratoria to spekulacja - ale teoria "艂a藕ni

parowych" nie mo偶e by膰 ju偶 brana serio! Pozwol臋 sobie jeszcze

skromnie doda膰, 偶e by膰 mo偶e pomieszczenia te s艂u偶y艂y jako magazyny,

w kt贸rych przechowywano warto艣ciowe dobra, niebezpieczne energie...

albo po prostu rzeczy 艂atwo ulegaj膮ce zepsuciu. 艁a藕nia parowa? D艂ugo

trzeba my艣le膰, 偶eby wpa艣膰 na co艣 takiego.

W Pa艂acu odkryto tak偶e system rur kanalizacyjnych. Prawdopodob-

nie w czasach, kiedy budynek t臋tni艂 偶yciem, istnia艂 tu system wentylacyj-

ny - "powietrze" w podziemiach zapiera dech w piersi. Zaakcep-

towanie przemy艣lanego systemu wentylacyjnego pozwoli wreszcie roz-

wi膮za膰 nie wyja艣niony dotychczas problem o艣wietlenia podziemnych

korytarzy Pa艂acu - je艣li by艂a tam dostateczna ilo艣膰 tlenu, to mog艂y si臋

pali膰 偶ywiczne pochodnie, jakie stosowali Majowie! Kwadratura ko艂a:

偶ywiczne pochodnie zakopci艂yby niechybnie reliefy, tymczasem nie

wida膰 na nich nawet najmniejszego 艣ladu sadzy. S膮dz臋, 偶e panowie

z wydzia艂u archeologii powinni przemy艣le膰 problem o艣wietlenia stoso-

wanego przez Maj贸w. Nie odkryto tu jeszcze czego艣 niezwykle istot-

nego. A mo偶e powinien wkroczy膰 Scotland Yard?

Nazwy: dym to i mary

Literatura naukowa stosuje wynalezione przez siebie nazwy 艣wi膮ty艅

i piramid z tak膮 oczywisto艣ci膮, jak gdyby przej臋艂a je od budowniczych.

Ale pierwotne nazwy tych budowli wcale nie s膮 znane - nawet nazwa

Palenque nie pochodzi od za艂o偶ycieli miasta.

Palenque znaczy po hiszpa艅sku "ogrodzenie" albo "plac turniejo-

wy", niekiedy t艂umaczy si臋je r贸wnie偶jako "miejsce palisad". Fachowcy

s膮 zdania - i s艂usznie - 偶e nazwa Palenque zosta艂a przej臋ta od

pobliskiej wsi. Kiedy pierwsi osadnicy hiszpa艅scy zak艂adali now膮 wie艣,

miejscowo艣膰 ta nie nazywa艂a si臋 Palenque, lecz Santo Domingo.

Dopiero 20 lat p贸藕niej ksi臋偶a ochrzcili to miejsce mianem Santo

Domingo de Palenque. W XVI wieku ta zapad艂a dziura w dziewiczej

puszczy tropikalnej na pewno nie by艂a "placem turniejowym", trudno

za艣 uzna膰, aby w drodze wyj膮tku zaopatrywano j膮 w "ogradzenie".

Nazwa "miejsce palisad" te偶 nie wchodzi w gr臋, bo 贸wczesny przysi贸艂ek

Palenque na pewno twierdz膮 nie by艂.

Czy istnieje rozwi膮zanie tego dylematu? S膮dz臋, 偶e tak!

Koronnym 艣wiadkiem historii Maj贸w b臋dzie dla mnie znowu Bia艂y

Nied藕wied藕. Bia艂y Nied藕wied藕 opowiada, 偶e za czas贸w jego dawnych

przodk贸w miejsce to zwano Palatquapi, a mieszkali tam Kaczynowie,

przybysze z Kosmosu. Czy na tej podstawie nie mo偶na przyj膮膰, 偶e to

w艂a艣nie Indianie przekazali hiszpa艅skim osiedle艅com stare okre艣lenie

Palatquapi, a Hiszpanie zrozumieli to s艂owo tak, jak je us艂yszeli? W ten

spos贸b Palatquapi mog艂o si臋 przeobrazi膰 w Palenque, a z Santo

Domingo mog艂o powsta膰 nowe okre艣lenie Santo Domingo de Palenque.

Ruiny PalenQue le偶膮 nadal tylko o 10 km od Santo Domingo de

Palenque, kt贸re tymczasem rozros艂o si臋 w niewielkie miasteczko przy

linii kolejowej Coatzacoalcos-Campeche. Z Villahermosy, stolicy

stanu Tobasco, mo偶na dotrze膰 do naszego celu autobusem po przeje-

chaniu szos膮 108 km, lataj膮 tam te偶 dwusilnikowe samoloty.

Po tym wyja艣nieniu nie mo偶na ju偶 traktowa膰 takich okre艣le艅 jak

"艣wi膮tynia Krzy偶a", "艣wi膮tynia Li艣ciastego Krzy偶a" czy "艣wi膮tynia

S艂o艅ca" jako nazw nadanych przez budowniczych - oni nie mieli z nimi

nic wsp贸lnego.

艢wi膮tynie, 艣wi膮tynie - cyfry, cyfry

Na najwy偶szym z czterech poziom贸w piramidy stoi 艣wi膮tynia S艂o艅ca

o kwadratowej podstawie 23 x 23 m. 艢ciany 艣wi膮tyni maj膮 1 m grubo艣ci,

do zwie艅czenia dachu budowla wznosi si臋 na 19 m, szczyt przedni

- podobnie jak 艣ciany boczne - jest zdobiony wspania艂ymi stiukowy-

mi reliefami. Do wn臋trza 艣wi膮tyni, do sanktuarium prowadz膮 trzy

wej艣cia. Po obu stronach wej艣cia 艣rodkowego 艣ciany s膮 pokryte

p艂askorze藕bami przedstawiaj膮cymi dwie bogato przystrojone postacie

naturalnej wielko艣ci. W niewielkim pomieszczeniu znajduje si臋 Tablica

S艂o艅ca, od kt贸rej wzi臋艂a nazw臋 艣wi膮tynia.

Tablica S艂o艅ca to zachowany w dobrym stanie relief o wymiarach

3,0 x 1,1 m wyobra偶aj膮cy tarcz臋, na kt贸rej krzy偶uj膮 si臋 dwie w艂贸cznie

zdabione pi贸rami. Podobno wizerunek ten przedstawia S艂o艅ce Jaguara.

Zada艂em sobie bardzo wiele trudu, 偶eby rozpozna膰 tam s艂o艅ce lub

jaguara - bez skutku. W takich sytuacjach trzeba mie膰 wzrok

specjalist贸w, 偶eby zrozumie膰, o czym pisz膮 w swoich uczonych komen-

tarzach. Z prawej i lewej strony kompozycji kap艂ani stoj膮 na cia艂ach

niewolnik贸w" [9]. A mo偶e s膮 to wizerunki bog贸w w臋druj膮cych na

barkach ludzko艣ci? Nic nie jest tu zdefiniowane do ko艅ca.

Scenerii dope艂niaj膮 cykle hieroglif贸w. 艢wiatowej s艂awy archeo-

log-maista Herbert J. Spinden odczyta艂 z inskrypcji - obok dat

p贸藕niejszych, jak na przyk艂ad rok 613 prz. Chr. i 176 po Chr. - dat臋

si臋gaj膮c膮 znacznie dalej w przesz艂o艣膰:13 pa藕dziernika 3373 prz. Chr. [10]

W trakcie dyskusji uczeni przyj臋li jednak za najstarsz膮 znan膮 dat臋 dzie艅

I 1 sierpnia 3114 prz. Chr. - jest to pocz膮tkowa data chronologii

Maj贸w.

Na 艣wi膮tyniach w Palenque jest tak wiele dat, 偶e nawet specjali艣ci nie

zawsze mog膮 si臋 w nich po艂apa膰. Niew膮tpliwa jest data urodzin w艂adcy

Maj贸w, Pacala, kt贸ry przyszed艂 na 艣wiat oko艂o 603 r. po Chr., zmar艂 za艣

oko艂o 683 roku. Odczytano te偶 dat臋 upadku PalenQue - ostatni

hieroglif podaje rok 780 po Chr.

Profesor Spinden odczyta艂 nast臋puj膮ce daty:

- w 艣wi膮tyni Krzy偶a 7 lutego 3379 prz. Chr.

8 kwietnia 3371 prz. Chr.

21 grudnia 2619 prz. Chr.

- w 艣wi膮tyni S艂o艅ca 25 grudnia 2619 prz. Chr.

- w 艣wi膮tyni Li艣ciastego Krzy偶a 8 stycznia 2618 prz. Chr.

20 kwietnia 2584 prz. Chr.

Je艣li nawet wed艂ug naj艣wie偶szych teoru od ka偶dej z tych liczb nale偶y

odj膮膰 260 lat, to mimo wszystko b臋d膮 to daty si臋gaj膮ce bardzo daleko

w przesz艂o艣膰 - i nie wiadomo dlaczego Majowie uwiecznili je na swoich

budowlach. W czasach okre艣lanych przez daty odczytane w Palenque

Maj贸w jeszcze nie by艂o!

W tej sytuacji odwa偶臋 si臋 przedstawi膰 skromny postulat. M膮dry

Indianin Hopi, Bia艂y Nied藕wied藕, opowiada, 偶e przodkowie jego ludu

w臋drowali z Ameryki Po艂udniowej kieruj膮c si臋 ku Ameryce 艢rodkowej.

Mo偶e Indianie ci utrwalali najwa偶niejsze daty swojej w臋dr贸wki? A mo偶e

贸w z艂owr贸偶bny pocz膮tek kalendarza Maj贸w -11 sierpnia 3114 r. prz.

Chr. - oznacza dzie艅, w kt贸rym z nieba zst膮pili Kaczynowie? A mo偶e

21 grudnia 2619 r. prz. Chr. oznacza dzie艅, w kt贸rym przodkowie

Maj贸w wyl膮dowali na wybrze偶ach Ameryki Po艂udniowej, kiedy ich

ojczysty kontynent, Kasskara, pogr膮偶y艂 si臋 w morzu? A mo偶e dzie艅 20

kwietnia 2584 r. prz. Chr. oznacza dat臋 wyruszenia Indian w wielk膮

w臋dr贸wk臋 z po艂udnia na p贸艂noc?

Tego nie wiemy. Ale z du偶膮 doz膮 prawdopodobie艅stwa mo偶na

wykluczy膰, 偶e w przypadku danych z inskrypcji chodzi o daty fkcyjne,

bez zwi膮zku z rzeczywistymi zdarzeniami: daty te s膮 za dok艂adne, poza

tym jest ich za du偶o. Je偶eli istnia艂aby tylko jedna taka data, kt贸r膮 tw贸rcy

kalendarza umie艣ciliby w miejscu fikcyjnego pocz膮tku chronologii,

w贸wczas - wprawdzie z niech臋ci膮 - by艂bym sk艂onny uzna膰, 偶e to

mo偶liwe. Ale zagadkowy zbi贸r dat obejmuj膮cy tysi膮clecia nie daje

podstaw do przyj臋cia hipotezy o fkcyjno艣ci datowa艅, co fachowcy

przypisuj膮 kap艂anom Maj贸w.

W Palenque odkryto i odczytano cykle astronomiczne. Znamienne s膮

okresy licz膮ce 7260 i 144000 dni [11], odnaleziono jednak cykle licz膮ce

18700, a nawet 370000 lat [12]. Po odczytaniu pewnej inskrypcji

z wylicze艅 wynik艂o, 偶ejeden z cykli liczy艂 455393401 dni - prosz臋 sobie

tylko wyobrazi膰, 偶e s膮 to - je偶eli nie uwzgl臋dni si臋 lat przest臋pnych

-1247653 lata.

Cykle tak d艂ugie nie maj膮 na pewno nic wsp贸lnego z histori膮

ludzko艣ci. Terminy up艂ywaj膮ce po tysi膮cach czy milionach lat s膮

zastrze偶one dla bog贸w.

Sensacyjne odkrycie pod 艣wi膮tyni膮

Spo艣r贸d wielu artystycznie zdobionych budowli najbardziej tajem-

nicza jest 艣wi膮tynia Inskrypcji, Templo las Inscriptiones. Znajduje si臋

w po艂udniowo-zachodnim rogu Pa艂acu, przed wzg贸rzem, kt贸re ar-

cheolodzy uznali za naturaln膮 formacj臋 tektoniczn膮. Mam co do tego

pewne w膮tpliwo艣ci. Wzg贸rze to bowiem jest podzielone na cztery

wyra藕ne tarasy, a na jego szczycie odkryto 艣wi膮tyni臋 i trzy niewielkie

skupiska ruin le偶膮ce na osi, kt贸rej przed艂u偶牛nie jest r贸wnoleg艂e do

najni偶szego stopnia 艣wi膮tyni i kieruje si臋 dok艂adnie ku zachodniej

kraw臋dzi wyd艂u偶onego budynku. Pag贸rek, poro艣ni臋ty g臋stym lasem,

zas艂ania widok od po艂udnia. Piramidy Maj贸w sta艂y za艣 zawsze w miejs-

cach, z kt贸rych roztacza艂 si臋 widok na wszystkie strony 艣wiata. Mogg

sobie jednak wyobrazi膰, 偶e w tym naturalnym z pozoru pag贸rku kryj膮

si臋 niespodzianki archeologiczne.

艢wi膮tynia Inskrypcji wznosi si臋 na szczycie szesnastometrowej pira-

midy sk艂adaj膮cej si臋 z 9 coko艂贸w. Na g贸r臋 prowadz膮 szerokie, strome

schody o 60 stopniach - do 艣wi膮tyni jest pi臋膰 wej艣膰 - ka偶de ma z boku

po dwa s艂upy z niepowtarzalnym stiukowym zdobieniem. W 艣rodku

znajduj膮 si臋 wspania艂e p艂yty reliefowe zawieraj膮ce 617 hieroglif贸w, st膮d

nazwa - 艣wi膮tynia Inskrypcji. Tu mia艂a miejsce najwi臋ksza sensacja

archeologiczna Mezoameryki.

Tajemnicza grota pod piramid膮!

Na kierownika prac wykopaliskowych w Palenque Narodowy In-

stytut Antropologii i Historii Meksyku wyznaczy艂 dr. Alberta Ruz

Lhuilliera, meksyka艅skiego archeologa urodzonego w Pary偶u. Ze

wzgl臋du na por臋 deszczow膮 prace ogranicza艂y si臋 do czterech miesi臋cy

w roku.

Dr Ruz zainteresowa艂 si臋 przede wszystkim 艣wi膮tyni膮 Inskrypcji - po

pierwsze dlatego, 偶e znajdowa艂a si臋 tak wysoko na sp艂aszczonym

szczyeie piramidy, po drugie - 偶e nie by艂a do艣膰 dok艂adnie zbadana

przez jego poprzednik贸w.

Ruz pracowa艂 od rana do wieczora. Pewnego dnia obserwuj膮c

przebieg prac w 艣wi膮tyni zauwa偶y艂 w pod艂odze pod艂u偶ny 艣lad - poleci艂

go oczy艣ci膰. 艢lad okaza艂 si臋 fragmentem zarysu prostok膮tnej p艂yty. Po

jej przeciwleg艂ych stronach znajdowa艂o si臋 dwana艣cie otwor贸w, jak

gdyby kraw臋d藕 p艂yty by艂a perforowana. Dr Ruz zbada艂 艣ciany pomiesz-

czenia i zwr贸ci艂 uwag臋 na fakt, 偶e zag艂臋biaj膮 si臋 one w grunt bardziej, ni偶

nale偶a艂oby si臋 tego spodziewa膰 - schodz膮 znacznie poni偶ej poziomu

p艂yty.

Wystara艂 si臋 wi臋c o d藕wigni臋. Z pocz膮tku jego ludzie podnosili ci臋偶k膮

p艂yt臋 pod艂ogow膮 z trudem, centymetr po centymetrze, dysz膮c z wysi艂ku.

Potem jednak przesta艂y im przeszkadza膰 nawet moskity i duchota.

Podnieceni i zaciekawieni pr贸bowali przebi膰 wzrokiem ciemno艣膰 w po-

mieszczeniu, kt贸re otworzy艂o si臋 pod ich stopami. Stopniowo zaczynali

widzie膰 kamienie i gruz, potem zarys schod贸w. Po uprz膮tni臋ciu

wierzchniej warstwy gruzu ukaza艂o si臋 wej艣cie do piramidy - schod

mia艂y polerowane stopnie. Dotkn臋li 艣cian, kt贸re r贸wnie偶 by艂y jak

wypolerowane. Lecz zwa艂y ziemi i kamienie zagradza艂y przej艣cie

- zasypano je kiedy艣 z rozmys艂em.

Praca by艂a m臋czarni膮. Im ni偶ej schodzili, tym bardziej zbity by艂 gruz,

tym ci臋偶sze kamienne bloki. Mieli lamp臋 naftow膮, brakowa艂o jednak

tlenu, powietrze robi艂o si臋 coraz gorsze. W ciasnocie podwa偶ano kamie艅

za kamieniem i wydobywano na zewn膮trz. Na g贸r臋 wyci膮gano mozolnie

jedno wiadro gruzu po drugim.

Do ko艅ca pierwszego sezonu prac wykopaliskowych ods艂oni臋to 23

stopnie. Dr Ruz by艂 przekonany, 偶e za rok odkryje tajemnic臋 piramidy.

Przypuszcza艂, 偶e schody prowadz膮 do jej wn臋trza albo 偶e s膮 cz臋艣ci膮

tajnego po艂膮czenia z s膮siedni膮 艣wi膮tyni膮.

W trakcie drugiego sezonu wykopaliskowego ods艂oni臋to dalsze 21

stopni. Strome schody bieg艂y w kierunku zachodnim, co potwierdza艂o

hipotez臋, 偶e stanowi膮 po艂膮czenie z inn膮 艣wi膮tyni膮. Ogromn膮 nie-

spodziank膮 by艂o ods艂oni臋cie w 1950 roku stopnia czterdziestego pi膮tego

- trafiono tu na odcinek pod艂ogi, a korytarz zakr臋ca艂 o 180艡. Potem

zn贸w zacz臋艂y si臋 schody, prowadz膮ce teraz na wsch贸d - ku 艣rodkowi

piramidy.

艢wiat艂o elektryczne u艂atwi艂o prac臋. Powietrze jednak zrobi艂o si臋 nie

do zniesienia. Nie by艂o czym oddycha膰. Jedynym po艂膮czeniem ze

艣wiatem zewn臋trznym by艂 nadal otw贸r w pod艂odze, kt贸ry teraz znaj-

dowa艂 si臋 15 m nad miejscem prac.

Rok 1951. Kopano coraz g艂臋biej. W jednej ze 艣cian otworzy艂 si臋

prostok膮tny otw贸r. Usuni臋to gruz i ludzie mogli odetchn膮膰. Otw贸r by艂

wylotem szybu wentylacyjnego biegn膮cego przez o艣miometrowy mur do

zachodniej 艣ciany piramidy. Oddychaj膮c teraz 艣wie偶ym powietrzem

archeolodzy odkopali dalsze 艂3 stopni. Po 66. stopniu otworzy艂 si臋 przed

nimi w膮ski, poziomy korytarz. Kolejny sezon dobieg艂 ko艅ca. Tym

razem dr Ruz by艂 przekonany, 偶e w przysz艂ym roku dotrze do celu: prace

toczy艂y si臋 tylko 3 m nad powierzchni膮 gruntu - prawie na poziomie

podstawy piramidy.

Rok 1952. Nast臋pn膮 przeszkod膮 by艂 mur z kamieni spojonych

zapraw膮 murarsk膮. Po jego rozbiciu ujrzano 艣cian臋 z wmurowanym

w ni膮 glinianym pojemnikiem, zawieraj膮cym: dwa kolczyki, siedem

ozd贸b z jadeitu, trzy ma艂e, malowane gliniane p艂ytki i cudown膮 per艂臋

o 艣rednicy 13 mm. Czy 艣ciany broni艂y dost臋pu do skarbca?

Ale syzyfowa praca jeszcze si臋 nie sko艅czy艂a. Spod gruzu odkopano

kilka wysokich stopni, ale potem zn贸w trafono na 艣cian臋 czteromet-

rowej grubo艣ci. Praca nad jej pokonaniem poch艂on臋艂a ca艂y tydzie艅. Za

艣cian膮 kry艂 si臋 sarkofag, w kt贸rym znajdowa艂y si臋 szcz膮tki zmar艂ych

- pi臋ciu m臋偶czyzn i jednej kobiety.

15 czerwca 1952 roku dr Ruz stan膮艂 wraz ze swoim zespo艂em przed

kamienn膮 p艂yt膮,jakby tr贸jk膮tnymi drzwiami o podstawie 1,60 m i wyso-

ko艣ci 2,45 m. Podwa偶ono j膮 i w szpar臋 szeroko艣ci d艂oni wsuni臋to lamp臋

elektryczn膮. Przycisn膮wszy twarz do kamienia Ruz zacz膮艂 opisywa膰

towarzysz膮cym mu osobom rzeczy niewiarygodne:

"Z mglistych mrok贸w wy艂oni艂a si臋 wizja ba艣niowa, fantastyczna

feeria nie z tego 艣wiata. Jakby ogromna zaczarowana grota wyrze藕biona

w lodowej bryle, ze 艣cianami l艣ni膮cymi i po艂yskuj膮cymi jak 艣nie偶ne

kryszta艂y. Delikatne girlandy stalaktyt贸w zwiesza艂y si臋 jak fr臋dzle

kotary, a stalagmity na pod艂odze wygl膮da艂y jak zastyg艂y wosk z wielkiej

艣wiecy. Ca艂o艣膰 robi艂a wra偶enie opuszczonej kaplicy." [13]

艢ciany, na kt贸rych znajdowa艂y si臋 wielkie reliefy przedstawiaj膮ce

jakie艣 postacie, l艣ni艂y, jakby zrobiono je ze 艣nie偶nych kryszta艂贸w.

Pod艂og臋 krypty pokrywa艂a wielka p艂yta pe艂na fascynuj膮cych hiero-

glif贸w.

Kiedy uchylono drzwi na tyle, 偶e da艂o si臋 wej艣膰 do 艣rodka, niecierp-

liwo艣膰 i ciekawo艣膰 podnieconych badaczy sprawi艂a, 偶e z sufitu po-

str膮cano stalaktyty.

Gdyby pozosta艂 cho膰jeden z nich, mo偶na by obliczy膰, ile lat min臋艂o od

chwili, gdy po raz ostatni wchodzono do pomieszczenia! Stalaktyty,

czyli nacieki krystaliczne zwisaj膮ce ze stropu (albo stalagmity, kt贸re

powstaj膮 na gruncie wskutek osadzania w臋glanu wapnia po wyparowa-

niu kapi膮cej wody) rosn膮 w ci膮gu roku o kilka milimetr贸w a czasem

centymetr贸w - w przypadku okolicy bogatej w ska艂y wapienne

powi臋kszaj膮 si臋 oczywi艣cie szybciej ni偶 w okolicy, gdzie dominuje granit.

Podziemna krypta odkryta przez dr. Ruza mia艂a 9 m d艂ugo艣ci,

4 m szeroko艣ci i 7 m wysoko艣ci. Przez ca艂e stulecia, ca艂e tysi膮clecia

w Palenque pada艂y deszcze, przez mury przenika艂a wilgo膰. Od ludzi,

kt贸rzy powinni si臋 na tym zna膰, nie otrzyma艂em niestety odpowiedzi,

z jak膮 szybko艣ci膮 rosn膮 w takich warunkach stalaktyty. Kiedy 艣wi膮tynia

t臋tni艂a 偶yciem, deszcz nie przenika艂 zapewne przez mury, bo Majowie

dbali o stan budowli obrz臋dowych. Nieszcz臋艣cie zacz臋艂o si臋, gdy odeszli.

Odt膮d nikt nie zasklepia艂 szczelin w 艣cianach piramidy, wysiewa艂y si臋

w nich le艣ne ro艣liny, kt贸rych korzenie rozsadza艂y budowl臋. W Palenque

suma rocznych opad贸w jest bardzo du偶a, zreszt膮 ca艂y p贸艂wysep Jukatan

nale偶y do rejon贸w najbogatszych w opady - mimo wszystko par臋

miesi臋cy w roku jest do艣膰 suchych, panuj膮 tam w贸wczas wielkie upa艂y.

Poza tym do budowy piramidy u偶yto du偶ych ilo艣ci wapienia.

Nie potrafi臋 sobie wyobrazi膰, 偶eby geolodzy, meteorolodzy i fizycy

nie mogli wsp贸lnymi si艂ami wyliczy膰, o ile milimetr贸w albo centymetr贸w

powi臋ksza艂by si臋 w takich warunkach stalaktyt. Dzi臋ki temu mo偶na by

datowa膰 艣wi膮tyni臋 Inskrypcji. Mo偶e by艂oby to punktem zaczepienia dla

rozwik艂ania niepoj臋tych dat chronologii Maj贸w.

Krypta, le偶膮ca na osi p贸艂noc-po艂udnie, znajduje si臋 18 m poni偶ej

tarasu, na kt贸rym stoi 艣wi膮tynia, czyli 2 m poni偶ej podstawy piramidy.

Po stiukowych reliefach znajduj膮cych si臋 na 艣cianach przeci膮ga procesja

uroczy艣cie przystrojonych kap艂an贸w. Pod艂og臋 pokrywa p艂yta maj膮ca

3,80 m d艂ugo艣ci, 2,20 m szeroko艣ci i 25 cm grubo艣ci - zrobiona z ciosu

kamiennego wagi oko艂o 9 ton.

Pod p艂yt膮 odkryto sarkofag wagi oko艂o dwudziestu ton, w kt贸rym

znajdowa艂 si臋 szkielet m臋偶czyzny. Obok szkieletu znaleziono jadeitowe

ozdoby, kolczyki z wyrytymi na nich hieroglifami i naszyjnik z pere艂

Z sarkofagu do korytarza prowadzi艂a rurka z gliny. W jakim celu?

Podobno po to, 偶eby m贸g艂 tamt臋dy ulecie膰 duch zmar艂ego. Czy nie

m贸g艂by to by膰 r贸wnie dobrze rodzaj przewodu, kt贸rym wpompowywa-

no truj膮ce pary?

W literaturze fachowej mo偶na ostatnio przeczyta膰, 偶e zmar艂ym by艂

Pacal, jeden z w艂adc贸w Palenque. Ale hipoteza ta nie jest tak pewna, jak

si臋 zdaje.

Istniej膮 inskrypcje kalendarzowe, odnosz膮ce si臋 wyra藕nie do w艂adc贸w

rz膮dz膮cych w latach 603-683 po Chr. Pacal zasiad艂 podobno na tronie

maj膮c 12 lat i rz膮dzi艂 lat prawie 70. By艂by wi臋c Matuzalemem w艣r贸d

Maj贸w, kt贸rych przeci臋tna d艂ugo艣膰 偶ycia wynosi艂a zaledwie 35 lat.

Dr Ruz stwierdzi艂, 偶e dat umieszczonych na p艂ycie grobowca "nie

mo偶na ustali膰 dok艂adnie, poniewa偶 powtarzaj膮 si臋 co 52 lata". Zacz臋to

wi臋c szuka膰 hieroglif贸w kalendarzowych, kt贸re mia艂yby zwi膮zek z in-

skrypcjami odkrytymi w komorze grobowej. Znaleziono je w Pa艂acu.

Od tego czasu po literaturze fachowej jak widma kr膮偶膮 twierdzenia, 偶e

na p艂ycie grobowca odczytano daty 603 oraz 633 r. po Chr. Nie jest to

艣cis艂e. W rzeczywisto艣ci z inskrypcji na p艂ycie grobowca mo偶na wnios-

kowa膰 -jak twierdzi dr Ruz - co najwy偶ej o cyklach, te za艣 wyliczono

razem z innymi inskrypcjami kalendarzowymi, znajduj膮cymi si臋 poza

艣wi膮tyni膮 Inskrypcji. Dok艂adnych wynik贸w nie da si臋 uzyska膰 tak偶e

z innego powodu. Nie mo偶na ustala膰 regencji Pacala na lata 603-683

po Chr. i jednocze艣nie twierdzi膰, 偶e ostatnia (najp贸藕niejsza) data, kt贸ra

podobno znajduje si臋 na p艂ycie grobowca, oznacza rok 633 po Chr.!

Czy偶by p艂yt臋 grobowca sporz膮dzono 50 lat przed 艣mierci膮 Pacala

i opatrzono nieprawdziw膮 dat膮 jego 艣mierci? Panowie!

Poza inskrypcjami kalendarzowymi na p艂ycie grobowca znajduje si臋

jeszcze charakterystyczne przedstawienie figuralne. Je偶eli p艂yta grobow-

ca mia艂aby stanowi膰 pami膮tk臋 po w艂adcy imieniem Pacal, w贸wczas

w kamieniu by艂by wyrze藕biony jego konterfekt. Nie, powiadaj膮 uczeni,

to nie jest Pacal, to b贸g kukurydzy Yum Kox! [5] C贸偶 wi臋c naprawd臋

przedstawia p艂yta grobowca z Palenque?

Kolejne spotkanie z Palenque

Wiele zmieni艂o si臋 w Palenque od czasu, kiedy by艂em tu ostatni raz

w 1965 roku! W Villahermosie powsta艂 nowy port lotniczy, droga

艂膮cz膮ca to miasto z Campeche ma wspania艂膮 asfaltow膮 nawierzchni臋.

Tam, gdzie jeszcze przed 20 laty ros艂a tropikalna d偶ungla, dzi艣

rozci膮gaj膮 si臋 rozleg艂e pastwiska i pola - krajobraz i艣cie rolniczy.

Pacalowi za艣, ostatniemu w艂adcy Indian z Palenque, postawiono przy

wje藕dzie do jego dawnej rezydencji pomnik - kamienna twarz z tak膮

uwag膮 patrzy w niebo, jakby Pacal chcia艂 jako pierwszy zameldowa膰

o powrocie bog贸w.

Ale Santo Domingo de Palenque pozosta艂o ma艂ym, brudnym mias-

teczkiem, staraj膮cym si臋 wyci膮gn膮膰 od turyst贸w jak najwi臋cej forsy za

pomoc膮 swojej jedynej atrakcji - dyskotek! Wprawdzie tutejsze hotele

oferuj膮 baseny z wod膮 "stoj膮c膮" ("Las Ruinas") albo "bie偶膮c膮"

("Nututun"), ale pozostaje problem podstawowy - czysto艣膰 kuchni.

Zemsta Montezumy dotknie ka偶dego, kto nie b臋dzie sam obiera膰

owoc贸w i jada warzywa nie tylko gotowane, nie unikaj膮c przy tym

ciel臋ciny, wo艂owiny i wieprzowiny. G艂贸d mo偶na tu zaspokaja膰 jedynie

kurczakami z ro偶na i rybami z rusztu.

Paolo Sutter, m贸j krajan mieszkaj膮cy w Palenque od 膰wier膰 wieku,

pos艂uguje si臋 sze艣cioma j臋zykami i jest uwa偶any za "najbardziej

mi臋dzynarodowego" z przewodnik贸w. Prowadzimy dyskusj臋 na naj-

wy偶szym plateau 艣wi膮tyni Inskrypcji, sk膮d rozci膮ga si臋 widok na okolic臋

okupowan膮 przez gromady turyst贸w. Zastanawiamy si臋, sk膮d przybyli

Majowie.

- W zesz艂ym tygodniu oprowadza艂em grup臋 radzieckich turyst贸w.

Rozmawiali艣my na ten sam temat. Gdy w dyskusji przedstawi艂em im

teori臋, wedle kt贸rej na kontynent ameryka艅ski ludzie dotarli przez

zamarzni臋t膮 Cie艣nin臋 Beringa, Rosjanie wybuchn臋li 艣miechem. Powie-

dzieli, 偶e zesz艂ego roku temperatura w Cie艣ninie Beringa spad艂a do

minus 61艡C, a przed kilku laty by艂o tam nawet minus 74艡C. Wszystko

zamarz艂o na kamie艅, nie mog艂yby tamt臋dy przej艣膰 ani istoty dwuno偶ne,

ani czworono偶ne.

Pan Sutter spojrza艂 na mnie z namys艂em i dorzuci艂:

- Ludzie nigdy nie nara偶aj膮 si臋 dobrowolnie na 艣miertelne niebez-

piecze艅stwo, nie id膮 w 艣mierciono艣ne zimno, na dodatek bez jasno

wytyczonego celu. Ludzie, kt贸rzy przekraczali niegdy艣 Cie艣nin臋 Berin-

ga, nie byli w stanie przewidzie膰, gdzie sko艅czy si臋 ich w臋dr贸wka. Nie,

trzeba wreszcie sko艅czy膰 z t膮 bajeczk膮 o migracji przez Cie艣nin臋

Beringa! - Tu Paolo Sutter u艣miechn膮艂 si臋 chytrze: - Nawet w 偶artach

nie bgd臋 wspomina艂 tej teorii. Nie mog臋 sig nara偶a膰 na 艣mieszno艣膰, wie

pan...

- Sk膮d zatem pa艅skim zdaniem przybyli Majowie? - spyta艂em po

chwili.

- Z Azji - odpar艂 pan Sutter, jakby by艂o to oczywiste. - Wyl膮do-

wali na wybrze偶ach Oceanu Spokojnego, na terenach dzisiejszej Gwate-

mali. Nast臋pnie przeszli przez g贸ry i w Tikal za艂o偶yli swoj膮 pierwsz膮

du偶膮 osad臋.

- Dlaczego w艂a艣nie w Tikal?

Pan Sutter jest przewodnikiem nie byle jakim: ze sk贸rzanej torby

przewieszonej przez rami臋 wyci膮gn膮艂 map臋 i rozpostar艂j膮 na ziemi. By艂o

na niej wida膰 koncentryczne kr臋gi, zakre艣lone od punktu, w kt贸rym le偶y

Tikal.

- Widzi pan! Tikal le偶y w centrum kultury Maj贸w. Je偶eli ig艂臋 cyrkla

wbije si臋 w ten punkt i wykre艣li okr臋gi o odpowiednim promieniu, to

obejm膮 one siedliska Maj贸w le偶膮ce najbardziej na p贸艂noc, na po艂udnte,

na zach贸d i na wsch贸d. To z Tikal zacz臋艂o si臋 kiedy艣 rozrasta膰 we

wszystkich kierunkach imperium Maj贸w.

Przypomnia艂em sobie pytanie, jakie zada艂 mi Julio Chaves w trakcie

rozmowy nad dachami Tikal: "Dlaczego w艂a艣nie tu, Don Eric?!"

Rzeczywi艣cie: Tikal le偶a艂o w samym centrum imperium Maj贸w. Ale

mimo wszystko twierdzenie Suttera nie by艂o do ko艅ca pewne. Je偶eli

Tikal zbudowano jako centrum przysz艂ego imperium, to st膮d p艂yn臋艂y

instrukcje do ca艂ego narodu: tylko tu, tylko tam, tylko w takiej b膮d藕

innej odleg艂o艣ci wolno si臋 teraz osiedla膰. Pota tym przybysze z Azji

znaliby ko艂o i na pewno zrobiliby tu z niego u偶ytek. Majowie ko艂a nie

stosowali.

W trakcie dyskusji obserwowa艂em potok ciekawskich, kt贸rzy t艂oczyli

si臋 u wej艣cia do komory grobowej. Oczywi艣cie i ja chcia艂em jeszcze raz

zobaczy膰 mojego "boga-astronaut臋". Powietrze w pomieszczeniu by艂o

takie jak kiedy艣 - gor膮ce, duszne, pachn膮ce st臋chlizn膮, za to strome

schody prowadz膮ce do szybu piramidy by艂y teraz o艣wietlone. Kiedy

dotar艂em na d贸艂, moje rozczarowanie by艂o ogromne. Komor臋 od-

grodzono od zwiedzaj膮cych 偶elazn膮 krat膮, za ni膮 za艣 widok zas艂ania艂

jeszcze drut kolczasty i - 偶eby doprowadzi膰 艣rodki ostro偶no艣ci do

ob艂臋du - wiecznie wilgotna szyba uniemo偶liwiaj膮ca zobaczenie czego-

kolwiek. Najcenniejszego obiektu Palenque, a zarazem najbardziej

interesuj膮cej pozosta艂o艣ci po Majach, nie da sig ju偶 nawet sfotog-

rafowa膰.

To zrozumia艂e, 偶e taki skarb musi by膰 chroniony przed dotykiem

zwiedzaj膮cych. Podobnie jak gdzie indziej, tak偶e tu wystarczy艂aby

偶elazna krata. A mo偶e to potr贸jne zabezpieczenie jest czym艣 wi臋cej,

mo偶e chodzi nie tylko o ochron臋 zabytku? Moj膮 nieufno艣膰 obudzi艂o

pewne spostrze偶enie: Tam, gdzie Indianie sprzedaj膮 pami膮tki - g艂owy

bog贸w albo hieroglify wyryte w steatycie - prawdziwym przebojem

by艂y przed 19 laty najr贸偶niejszej wielko艣ci repliki p艂yty sarkofagu.

Czy偶by odby艂a si臋 totalna wyprzeda偶 tego towaru? Ale nie mo偶na nie

docenia膰 sprytu Indian, kt贸rzy zaraz postaraliby si臋 o nowe dostawy

z rodzinnych warsztat贸w. W zau艂kach Palenque odnalaz艂em kilku

rzemie艣lnik贸w zajmuj膮cych si臋 rze藕b膮 w kamieniu - pracowali sumien-

nie, wycinali, skrobali, kopiuj膮c detale relief贸w wed艂ug wzor贸w znaj-

duj膮cych si臋 na stiukowych 艣cianach miejsca obrz臋dowego Maj贸w.

呕aden z nichjednak nie wytwarza艂 reprodukcji p艂yty sarkofagu! Czy偶by

- c贸偶 za honor! - trzeba by艂o odg贸rnie ograniczy膰 popularno艣膰 mojej

interpretacji tego wizerunku? W Muzeum Antropologicznym w stolicy

Meksyku znajduje si臋 wprawdzie replika p艂yty sarokofagu - ale nie uda

si臋 jej sfotografowa膰: nie wolno u偶ywa膰 lampy b艂yskowej, nie wolno

r贸wnie偶 stan膮膰 na sto艂ku, 偶eby, przycisn膮wszy aparat do balustrady,

zrobi膰 zdj臋cie na czas. Tylko fotograf o umiej臋tno艣ciach cz艂owie-

ka-gumy da sobie rad臋 w takich warunkach. Powiedziano mi, 偶e je-

szcze przed kilku laty w sklepikach hotelowych i pami膮tkarskich

sprzedawano kamienne imitacje p艂yty b膮d藕 jej wizerunki na kolorowych

plakatach. Chc膮c si臋 o tym upewni膰 zaproponowa艂em jednemu z hand-

larzy wysok膮 sum臋 za replik臋. 'Tego si臋 ju偶 nie robi - brzmia艂a

odpowied藕. Popyt na ten towar by艂 bardzo du偶y, ale -jak cz艂owiek ten

s膮dzi - kto艣 "z g贸ry" da艂 cynk, 偶e lepiej zaprzesta膰 wytwarzania

kopii, poniewa偶 w ten spos贸b podsuwa si臋 "masom" g艂upie my艣li. Je艣li

to prawda, w贸wczas 贸w niebezpieczny, wspania艂y zabytek kultury

Maj贸w nale偶a艂oby jeszcze raz podda膰 pod dyskusj臋.

P艂yta sarkofagu z Palenque

W mojej pierwszej ksi膮偶ce, Wspomnienia z przyszlo艣ci [14], z za-

chwytem opisywa艂em zdumiewaj膮c膮 istot臋, kt贸r膮 przedstawiono w 艣ro-

dku p艂yty w postaci astronauty, jakby siedz膮cego w poje藕dzie kosmicz-

nym i obs艂uguj膮cego skomplikowane przyrz膮dy. Wyrazi艂em wtedy

przypuszczenie, 偶e z ty艂u postaci wyobra偶ono strumienie ognia - gazy

odrzutowe rakiety.

Reakcja by艂a zdumiewaj膮ca. Fachowcy zaniem贸wili dowiedziawszy

si臋 o nonszalanckiej interpretacji laika. Ale gdy ksi膮偶ka sta艂a si臋

艣wiatowym bestsellerem, gdy na jej podstawie nakr臋cono film, gdy

chmary turyst贸w ruszy艂y z pielgrzymk膮 do Palenque, 偶eby ujrze膰

mojego "astronaut臋", w wie偶y z ko艣ci s艂oniowej pe艂nej uczonych

zahucza艂o jak w ulu. Wprawdzie 偶aden archeolog nie zada艂 mi pytania,

czy nie chcia艂bym moich heretyckich pogl膮d贸w uaktualni膰 b膮d藕 poda膰

w w膮tpliwo艣膰 - za to w 1973 roku odby艂 si臋 w Palenque kongres

fachowc贸w, na kt贸rym wszechwiedz膮cy uczeni w spos贸b wi膮偶膮cy mieli

o艣wiadczy膰, co - wedle opinii akademik贸w - przedstawia naprawd臋

p艂yta sarkofagu z Palenque. Do ustalenia wi膮偶膮cej opinii nie dosz艂o.

Tylko ja zosta艂em zdyskwalifikowany.

Min臋艂o prawie 20 lat od opublikowania mojego pierwszego spon-

tanicznego opisu. Przed dziesi臋ciu laty zrelatywizowa艂em sw贸j pocz膮t-

kowy zachwyt w ksi膮偶ce Oto m贸j 艣wiat. Wiele si臋 w贸wczas nauczy艂em

- ale nie dosy膰. Nadal widzia艂em na reliefe istot臋 wygl膮daj膮c膮 jak

astronauta, istot臋, kt贸ra przykucn臋艂a wewn膮trz jakiego艣 bardzo skom-

plikowanego urz膮dzenia. A dzi艣?

Dzi艣 znam najwa偶niejsz膮 literatur臋 dotycz膮c膮 p艂yty sarkofagu z Pa-

lenque, wiem, co znacz膮 poszczeg贸lne hieroglify, zajmowa艂em si臋 od

podstaw kalendarzem Maj贸w i pr贸bowa艂em - by the way, jak m贸wi膮

Amerykanie - "wczu膰" si臋 w 艣wiat tablic z wyrytymi na nich napisami.

W ko艅cu zauwa偶y艂em, 偶e interpretacje archeologiczne s膮 oparte na

bardzo niepewnych podstawach.

Bez w膮tpienia na p艂ycie sarkofagu z Palenque znajduj膮 si臋 hieroglify

i wizerunki, znane tak偶e z innych o艣rodk贸w Maj贸w - przedstawiaj膮ce

ptaka quetzala (dzi艣 god艂o Gwatemali) oraz tak zwany Krzy偶 呕ycia.

Aby uzna膰, 偶e na g艂owie siedz膮cej postaci znaduje si臋 ptak quetzal,

trzeba mie膰 specjalne okulary, jakich u偶ywaj膮 tylko archeolodzy. Krzy偶

呕ycia natomiast jest okre艣lany raz jako Drzewo 呕ycia, innym razem

jako Krzy偶 Wszech艣wiata Podzielonego Na Czworo. Wynik ka偶dej

interpretacji zale偶y w istocie od tego, jak膮 reprezentuje si臋 szko艂臋,

w kt贸rej oczywi艣cie obowi膮zuje teoria najwa偶niejszego profesora.

Wszystkie te szko艂y zgadzaj膮 si臋 tylko co do jednego - 偶e nie da si臋

odczyta膰 wi臋kszej cz臋艣ci napisu biegn膮cego wzd艂u偶 brzegu p艂yty sar-

kofagu i otaczaj膮cegoj膮 na bocznej kraw臋dzi. Dotychczas odcyfrowano

jedynie niekt贸re hieroglify - oznaczaj膮ce daty oraz astronomiczne

znaki Wenus, S艂o艅ca, Gwia2dy Polarnej i Ksi臋偶yca. Na sam膮 my艣l, jakie

fantastyczne rzeczy wypisywano na temat siedz膮cej postaci, cz艂owieko-

wi staj膮 d臋ba wszystkie "w艂osy w brodzie boga burzy"!

Przeciwko hipotezie, 偶e chodzi tu o Yuma Koxa, boga kukurydzy

wypowiada si臋 Marcel Brion:

"W centrum p艂yty wyrze藕biono posta膰 cz艂owieka, by膰 mo偶e jest to

partret zmar艂ego. Posta膰, przystrojona ozdobami i mocno odchylona

do ty艂u, spoczywa na wielkiej masce. przedstawiaj膮cej boga ziemi,

艣mier膰." [5]

Pierre Ivanoff widzi wszystko zupe艂nie inaczej:

"Symboliczne znaczenie tego dziwnego wizerunku... stawia kilka

zagadek. B贸g 艣mierci jest wed艂ug wierze艅 Maj贸w dzi臋ki swoirn

zwi膮zkom z kr贸lestwem podziemi, r贸wnie偶 bogiem p艂odnej ziemi.

M臋偶czyzna nad nim wyobra偶a swoj膮 spr臋偶yst膮 postaw膮 powstawanie

偶ycia. Jego twarz przypomina twarz boga kukurydzy, m贸g艂by wi臋c

by膰 inkarnacj膮 przyrody budz膮cej si臋 do 偶ycia. Autorytet i w艂adz臋

uprzedmiotawia obrz臋dowa bu艂awa wszech艣wiata podzielonego na

czworo, krzy偶, kt贸ry jest zarazem odbiciem 艣wiata czasu i zmiany

w艂adzy. Ptak moan wreszcie symbolizuje 艣mier膰." [6]

Miloslav Stingl z kolei ma na nosie zupe艂nie inne okulary. Oto jego

interpretacja:

"[...] rozpoznaj臋 posta膰 m艂odego m臋偶czyzny; prawdopodobnie niejest

to portretjakiej艣 konkretnej osoby, ale symbol cz艂owieka - rodzaju

ludzkiego. Z jego cia艂a wyrasta krzy偶, kt贸ry [...] by艂 symbolem

偶yciodajnej kukurydzy. Z li艣ci kukurydzy po obu stronach wy艂aniaj膮

si臋 dwug艂owe 偶mije. [...] Z cia艂a m艂odzie艅ca wyrasta 偶ycie, on sam

jednak spoczywa na twarzy 艣mierci: na potwornej g艂owie fantastycz-

nego zwierz臋cia, z kt贸rego paszczy wyrastaj膮 ostre k艂y. [9]

Dr Alberto Ruz Lhuillier ujrza艂:

"[...] m艂odego m臋偶czyzn臋, opieraj膮cego si臋 o wielk膮 mask臋 potwora

ziemi... nad nim stoi krzy偶, identyczny ze s艂ynnym krzy偶em innej

艣wi膮tyni w Palenque. Z dwug艂owego w臋偶a wypadaj膮 niewielkie

mitologiczne postacie, a w艣r贸d nich ptak quetzal z mask膮 boga

deszczu. Mo偶emy przyj膮膰, 偶e scena oddaje podstawowe za艂o偶enia

religu Maj贸w..." [13]

W najnowszych publikacjach na ten temat dominuje pogl膮d, 偶e

chodzi jednak o kap艂ana b膮d藕 ksi臋cia Maj贸w, mo偶liwe, 偶e o Pacala

- w ka偶dym razie o posta膰, wpadaj膮c膮 w rozwart膮 paszcz臋 potwora.

Tym za艣, co w swojej naiwno艣ci opisa艂em kiedy艣 jako strumienie ognia

- jest w rzeczywisto艣ci "wyra藕nie rozpoznawalny potw贸r ziemi" [16].

Jeszcze dzi艣 p贸jd臋 do okulisty, ale powinien mi towarzyszy膰 Paul Rivet.

s艂ynny archeolog, kt贸ry w tej w艂a艣nie cz臋艣ci reliefu widzi "stylizowane

w艂osy brody boga burzy"!

Po przedstawieniu paru pr贸bek be艂kotu naukowc贸w jeszcze raz

chcia艂bym podda膰 pod dyskusj臋 problem p艂yty sarkofagu z Palenque.

Poniewa偶 nie da si臋 jej ju偶 sfotografowa膰, o艣miel臋 si臋 przedstawi膰 t臋

osobliwo艣膰 na przyk艂adzie wiernej repliki w kamieniu, kt贸r膮 przed paru

laty sporz膮dzi艂 dla mnie, po艣wi臋caj膮c na to wiele miesi臋cy pracy, pewien

Indianin z Palenque.

Nie twierdz臋, 偶e p艂yta sarkofagu przedstawia pojazd kosmiczny

w spos贸b technicznie doskona艂y. Mog臋 tu rozpozna膰 pochylon膮 do

przodu istot臋 ludzk膮 w skomplikowanym nakryciu g艂owy, przywodz膮-

cym na my艣l jakie艣 urz膮dzenie techniczne, z kt贸rego biegn膮 do ty艂u

podw贸jne przewody - wedle zdania archeolog贸w jest to tylko ozdoba

fryzury. Istota dotyka niemal nosem jakiego艣 urz膮dzenia, przy kt贸rym

manipuluje obiema r臋kami (poruszaj膮c jakie艣 ga艂ki czy prze艂膮czniki)

- zdaniem archeolog贸w istota siedzi pod "krzy偶em 偶ycia". Za-

rzucano mi, 偶e wra偶enie, i偶 jest to rakieta, mog艂em odnie艣膰 tylko

w贸wczas, je偶eli obserwowa艂em p艂yt臋 w po艂o偶eniu pionowym, a tak robi膰

nie wolno. Pionowe ustawienie wizerunku bardzo mi odpowiada, bo

p艂omienie wytryskuj膮 z dolnej cz臋艣ci (spod pojazdu kosmicznego), co

jest normalne w przypadku rakiet wzbijaj膮cych si臋 w niebo. Nigdzie nie

uda艂o mi si臋 niestety odkry膰 ani "potwora ziemi", ani nawet "ptaka

quetza艂a".

Mo偶na za艂o偶y膰, 偶e m膮dry kap艂an Maj贸w chcia艂 puzostawi膰 potomno-

艣ci wizerunek przedstawiaj膮cy odwiedziny istoiy pozaziemskiej, ki贸ra

z jego punktu widzenia by艂a bogiem. Pobo偶ny 贸w cz艂owiek nie zna艂 si臋

oczywi艣cie na skomplikowanej technice, tym bardziej na jednoosobo-

wych l膮downikach, jakimi nieznana istota porusza艂a si臋 mi臋dzy Ziemi膮

a macierzystym statkiem kosmicznym. Kap艂anowi, cz艂owiekowi z epoki

kamiennej, wszystko, co ujrza艂, wry艂o si臋 w pami臋膰. Nast臋pnie przeni贸s艂

to na zagadkowy dzi艣 relief i obja艣ni艂 w jedynym znanym mu pi艣mie,

w pi艣mie hieroglificznym. Dlatego nie widz臋 nic niezrozumia艂ego

w fakcie, 偶e na p艂ycie sarkofagu obok naiwnej kompozycji z element贸w

technicznych pojawiaj膮 si臋 symbole astronomiczne. Dr Alberto Ruz

widzi we fryzie, w kt贸rego 艣rodku siedzi istota, "kosmiczn膮 ram臋,

otaczaj膮c膮 egzystencj臋 ludzk膮, w kt贸rej gwiazdy panuj膮 nad niezmien-

nym up艂ywem czasu".

Zarzucano mi niepohamowan膮 fantazj臋. Trzeba mie膰 jednak fantazj臋

znacznie bardziej wybuja艂膮, aby zamiast ukazanych w uproszczony

spos贸b elelnent贸w techniki widzie膰 tu polwora ziemi, monstrum, kolby

kukurydzy, stylizowane w艂osy brody boga burzy i ptaka quetzala.

Strojenie "wiedzy" banialukami, kt贸re na kilometr tr膮c膮 nie nauk膮, lecz

bezradno艣ci膮, nie przybli偶y nam prawdziwego znaczenia tego wizerun-

ku ani o w艂os z brody boga burzy.

To zdumiewiaj膮ce, s艂ysz臋, 偶e w Palenque - jednyln z najwi臋kszych

i najstarszych o艣rodk贸w obrz臋dowyeh Maj贸w - nie odkryto stel,

kt贸rych w innych miejscach jest pe艂no. Wcale mnie to nie dziwi. W Tikal

i Copan stele - symbole bosko艣ci - przyznawano rodzinom w艂adc贸w

i kap艂an贸w. Oznacza艂y one bosk膮 w艂adz臋. Ale w Palenque-Palatquapi

bogowie byli obecni, mieszka艅cy tego miasta widywali ich codziennie na

uniwersytecie. Nikt nie potrzebowa艂 stel reprezentuj膮cych bog贸w.

Albert Einstein napisa艂:

"Wi臋kszo艣膰 podstawowych idei nauki jest sama w sobie bardzo

prosta i mo偶na je przekaza膰 w j臋zyku zrozumia艂ym dla ka偶dego."

Po wszystkim, co powiedziano dotychezas na temat Palenque, mo偶na

tylko mie膰 nadziej臋, 偶e kiedy艣 pojawi膮 si臋 interpretacje sformu艂owane

w j臋zyku zrozumia艂ym dla ka偶dego. Je艣li nie, to z wypowiedzi Einsteina

b臋dzie trzeba wysnu膰 wniosek odwrotny - 偶e nie chodzi tu o pod-

stawowe idee nauki. Kt贸偶 bowiem zrozumie ten j臋zyk - m臋tny

i zagmatwany?

Paolo Sutter powiedzia艂 mi, 偶e przy zastosowaniu najnowocze艣niej-

szej techniki pod inn膮 piramid膮 wykryto nast臋pny gr贸b i 偶e zapewne

b臋dzie to kolejna sensacja.

- Dlaczego nie pr贸bowano tam dotrze膰?

- W Meksyku na wszystko musi nadej艣膰 w艂a艣ciwy czas, a poza tym

nikt nie ma pieni臋dzy. Je艣li uniwersytet albo mecenas da, powiedzmy,

100 tysi臋cy dolar贸w na prace wykopaliskowe, to tutaj dotrze najwy偶ej

10 tysi臋cy! Widzi pan, Meksykanie maj膮 tak膮 dziwn膮 metod臋 liczenia

pieni臋dzy: 6 razy 4 r贸wna si臋 24. Zapisz 4, a 20 zachowaj dla siebie!

Podr贸偶e kszta艂c膮! Poza tym dowiedzia艂em si臋, 偶e w Meksyku wcale nie

tak 艂atwo przeforsowa膰 rozpocz臋cie prac archeologicznych, nawet je艣li

si臋 ma do艣膰 pieni臋dzy.

Parlament liczy si臋 ze zdaniem Indian -je偶eli nie maj膮 ochoty, 偶eby

grzebano w kt贸rej艣 z ich historycznych 艣wi臋to艣ci, to prace wykopalis-

kowe nie dojd膮 do skutku. Areheolodzy ch臋tnie rozpocz臋liby prace

w Palenque, Chichen-Itza i innych o艣rodkach kultury Maj贸w - ich

starania jednak ko艅cz膮 si臋 cz臋sto niepowodzeniem ze wzgl臋du na op贸r

miejscowych Indian, kt贸rzy chroni膮 swoje 艣wi臋to艣ci - a maj膮 wiele,

wiele czasu. Je偶eli jednak rozpocznie si臋 dzia艂alno艣膰 areheologiczn膮, to

pracuj膮 tam wy艂膮cznie robotnicy india艅scy.

Kosmiczny rasizm

Ameryka艅ski archeolog W. Rathje napad艂 na mnie, pisz膮c, 偶e

"dyskwalifikowanie osi膮gni臋膰 Maj贸w" przez pana von D„nikena oraz

"jego jednoznaczna deklaracja przyznaj膮ca najwybitniejsze duchowe

i techniczne umiej臋tno艣ci panom z Kosmosu jest now膮 form膮 rasizmu

- rasizmu kosmicznego" [17].

Stosuj膮c t臋 sam膮 metod臋 mo偶na by odpowiedzie膰, 偶e jest to perfidna

faszystowska enuncjacja. Lepiej zacytuj臋 wi臋c jedn膮 z sentencji Ludwiga

Tiecka (1773-1853): "Przyj膮艂em zasad臋, 偶eby dzia艂a膰 wed艂ug w艂asnych

zasad, nie troszcz膮c si臋 o to, w jakim mnie to postawi 艣wietle i czy nie

b臋dzie 藕le zrozumiane."

Ale do rzeczy.

Nigdy by mi nawet przez my艣l nie przesz艂o dyskredytowa膰 wspania艂e

osi膮gni臋cia Maj贸w, bo przecie偶 to w艂a艣nie oni - nie "panowie

z Kosmosu" - zbudowali te wspania艂e 艣wi膮tynie i piramidy! Nigdy nie

kwestionowa艂em osi膮gni臋膰 tego ludu, lecz w niczym nie zmieni to

mojego mniemania, 偶e to istoty z Kosmosu by艂y nauczycielami i dorad-

cami Maj贸w albo ich przodk贸w. Tego, co przypisuje mi archeolog

Rathje, nie uda si臋 znale藕膰 w 偶adnej z moich ksi膮偶ek, a i ja sam nigdy

tego nie powiedzia艂em. Z pewno艣ci膮 nale偶臋 do najpilniejszych i najuwa偶-

niejszych czytelnik贸w ksi膮偶ek archeologicznych i z ca艂膮 pewno艣ci膮 racj臋

ma zuryskie czasopismo "Weltwoche": "Gdziekolwiek wykopaliska

archeologiczne zapowiadaj膮 powi臋kszenie si臋 stanu naszej wiedzy, tam

obecny jest Erich von Daniken". Ca艂ym sercem by艂bym po stronie

archeolog贸w, gdyby tylko zechcieli troch臋 szybciej i troch臋 odwa偶niej

pokonywa膰 przeszkody z tradycyjnych s膮d贸w i gdyby ich interpretacje

wykroczy艂y poza og贸lnie przyj臋ty punkt widzenia naszej wsp贸艂czesno-

艣ci, s艂abo rozwini臋tej technicznie.

Dop贸ki jednak archeolodzy b臋d膮 si臋 tylko dziwi膰, to szkoda czasu

i at艂asu. Linda Schele, kt贸ra jest profesorem na Uniwersytecie Stano-

wym Alabama, przypuszcza, 偶e w 艣wi膮tyni Inskrypcji kryje si臋 jaki艣

"cud"! Zauwa偶y艂a mianowicie, 偶e w dniu przesilenia zimowego, s艂o艅ce

zachodzi dok艂adnie "w" 艣wi膮tyni Inskrypcji i 偶e jest to widok, jaki

w odwrotnej fazie powtarza si臋 pierwszego dnia wiosny - kiedy to

s艂o艅ce wznosi si臋 "ze" 艣wi膮tyni Inskrypcji. Ca艂e to widowisko najlepiej

obserwowa膰 z dachu 艣wi膮tyni S艂o艅ca, le偶膮cej na wsch贸d od 艣wi膮tyni

Inskrypcji. [18] Je偶eli si臋 o tym wie, w贸wczas b臋dzie zrozumia艂e, 偶e

usytuowanie tych budowli nie jest przypadkowe - prowadzi to tak偶e do

wniosku, 偶e sarkofag o wadze dwudziestu ton i dziewi臋ciotonow膮 p艂yt臋

umieszczono w okre艣lonym po艂o偶eniu "przed" wzniesieniem piramidy.

Dlatego p艂yta sarkofagu po wsze czasy pozostanie na swoim miejscu

- nijak nie uda si臋 jej wynie艣膰 po stromych i w膮skich schodach.

Najpierw zatem by艂 gr贸b (艣wi膮tynia?) ksi臋cia, kap艂ana albo Kaczyny

- mo偶e krypta istnia艂a na setki lat przed zbudowaniem nad ni膮

piramidy. Niewa偶ne, kiedyj膮 zbudowano - istotnejest, 偶e wzniesiono

j膮 wed艂ug planu i zorientowano astronomicznie - co wi膮za艂o si臋

z powrotem bog贸w. Troch臋 za wiele jak na lud epoki kamiennej, kt贸ry

poza wymienionymi ju偶 obliczeniami astronomicznymi dysponowa艂

danymi o P艂ejadach i niepoj臋tych gwiezdnych bogach. W艂a艣nie o nich

m贸wi Ksigga Kap艂an贸w Jaguara:

"Zst膮pi艂i z drogi gwiazd...

M贸wili magicznym j臋zykiem gwiazd nieba...

Tak, ich znakiem jest nasza pewno艣膰, 偶e przybyli z nieba...

Kiedy zn贸w zst膮pi膮, trzynastu bog贸w i dziewi臋ciu bog贸w,

uporz膮dkuj膮 znowu, co niegdy艣 stworzyli." [19]

Aneks

Olmekowie

- lud, kt贸ry w czasach preklasycznych mieszka艂 w Meksyku na terenach

dzisiejszych stan贸w Veracruz i Tabasco. Olmek贸w uwa偶a si臋 za przedstawicieli

pierwszej wysoko rozwini臋tej kultury Nowego 艢wiata, kt贸rej okres rozkwitu

przypada na pocz膮tki pierwszego tysi膮clecia prz. Chr., koniec za艣 datuje si臋

mniej wi臋cej na koniec 400 r. prz. Chr. Mo偶na powiedzie膰, 偶e Olmekowie byli

ojcami kultury Maj贸w.

Majowie

- grupa z艂o偶ona z wielu plemion, najwybitniejszy cywilizowany lud

staroameryka艅ski. Osiedlali si臋 na terenach dzisiejszej Gwatemali, na

p贸艂wyspie Jukatan, w cz臋艣ci obecnych meksyka艅skich stan贸w Tabasco i Chiapas,

w Belize i na cz臋艣ci obszar贸w obecnego Hondurasu i Salwadoru. Pochodzenie

Maj贸w nie zosta艂o wyja艣nione. Archeologia w nast臋puj膮cy spos贸b klasyfikuje

histori臋 Maj贸w:

wczesny okres preklasyczny - 2000-1200 r. prz. Chr.

艣redni okres preklasyczny -1200-400 r. prz. Chr. (W tych okresach powsta艂y

najstarsze o艣rodki obrz臋dowe Maj贸w.)

p贸藕ny okres preklasyczny - 400 r. prz.Chr.-300 r. po Chr.

wczesny okres klasyczny - 300-600 r. po Chr.

p贸藕ny okres klasyczny - 600-900 r. po Chr.

wczesny okres postklasyczny - 900-1200 r. po Chr.

p贸藕ny okres postklasyczny -1200-1520 r. po Chr. (przybycie Hiszpan贸w).

Aztekowie

- india艅ski lud, kt贸ry osiedla艂 si臋 przede wszystkim na Wy偶ynie

Meksyka艅skiej. Oko艂o 1345 r. po Chr. w miejscu, gdzie dzisiaj znajduje si臋

miasto Meksyk, za艂o偶yli swoj膮 stolic臋 - Tenochtitlan. Sto lat p贸藕niej w艂adza

Aztek贸w si臋ga艂a do wybrze偶y Zatoki Meksyka艅skiej, oko艂o 1510 r. nawet od jej

wybrze偶y do Oceanu Spokojnego i Gwatemali. Aztekowie byli ludem wojowniczym

i praktykowali sk艂adanie ofsar z ludzi. W 1521 roku Cortes zada艂 im

druzgoc膮c膮 kl臋sk臋.

Teotihuakanie

- byli budowniczymi Teotihuacan, ogromnego zespo艂u urbanistycznego

znajduj膮cego si臋 48 km na p贸艂nocny wsch贸d od obecnej stolicy Meksyku. Nie

wiadomo sk膮d Teotihuakanie przybyli ani kim byli.

Mezoameryka

- jest poj臋ciem z pogranicza kultury i geografii wprowadzonym w 1943 roku

przez archeologa P. Kirchhoffa. Mezoameryka obejmuje imperium Maj贸w - i ich

poprzednik贸w - oraz Aztek贸w.

Przypisy:

I. Cudowna podr贸偶 w epok臋 kamienn膮

1. Diego Garcia de Palacio, Carta dirigida al Rey de Espada, Honduras i San

Salvador 1576.

2. Rafael Girard, D艣e ewigen Mayas - Geschichte und Zivilisation, Zurich

1969.

3. Richard E.W. Adams, Ancient Maya Canals, "Archeology", v. 35, nr 6, 1982.

4. John L. Stephens, Incidents of Tarvel in Cenlral America, Chiapas and

Yucatan, New York 1969.

II. Pocz膮tek ko艅ca

1. Frederic V. Grunfeld (wyd.), Spiele der Welt - Tlachtli, Szwajcarski

Komitet UNICEF, Zurich b.d. Zob. te偶 Kronikarze kultur prekolumbijskich,

prze艂. Maria Sten, Krak贸w 1988, s. 76 i 272.

2. Diego de Landa, Relaci贸n de las cosas de Yucatan, 1566

Diego de Landa, Yucatan before and after the Conquest, translated by

William Gates, New York 1978.

3. Bernal Diaz del Castillo, Historia verdadera de la Conquista de la Nueva

Espa艅a, Mexico 1969.

4. Wilfried Westphal, Die Maya - Volk im Schatten seiner Vdter, Munchen

1977.

5. William H. Prescott, History ofthe Conquest of Mexico, Paris 1844.

William H. Prescott, Geschichte der Eroberung von Mexico, t. 1. i 2.,

Leipzig 1845.

6. Der gro谩e Brockhaus, Wiesbaden 1953.

7. C. W. Ceram, Bogowie, groby i uczeni, prze艂. Jerzy Nowacki, Warszawa 1987

(I wyd. polskie 1958), s. 316 n.

8. Walter Lehmann, Die Geschichte der K”nigreiche von Colhuacan und Mexico,

Stuttgart/Berlin 1938.

9. Irene Nicholson, Mexican and Central American Mythology, London/New York

1967.

10. Pierre Honore, Ich fand den Wei谩en Gott, Frankfurt a.M. 1965.

11. Wilfried Westphal, Die Maya - Vofk im Schatten seiner V„ter, Munchen

1977.

III. Dzicy, biali, cudowne ksi臋gi

1. Rafael Girard, Die ewigen Mayas - Geschichte und Zivilisation, Zurich

1969.

2. Brian M. Fagan, Die vergrabene Sonne, Mnchen 1979.

3. Antoon Leon Vollemaere, The Maya Year of 365 Days in the Codices,

Mechelen (Belgia) 1973.

4. Diego de Landa, Relaci贸n de las cosas de Yucatan, 1566.

Diego de Landa, Yucutan before and after the Conquest, translated by

William Gates, New York 1978

5. Jose de Acosta, Historia natural y moral de los Indios, t.4., Sewilla

1590.

6. Helmut Deckert, Maya Handsehrift der sachsisehen Landesbibliothek

Dresden, Codex Drcsdensis, Berlin 1962.

7. Ferdinand Anders, Codex Tro-Cortesianus (Codex Madrid), Graz 1967.

8. Gnter Zimmermann, Die Hieroglyplren der Maya-Handsehrifien, Hamburg

1956.

9. George E.Stuart, The Maya, Riddle of the Glyphs, "National Geographic",

v.148, nr 6,1975.

10. Harald Steinert,Die Sehrift der Maya wird entsehleiert, "Die Welt"

z 14 VIII 1978.

11. Maya-Hieroglyphen entsehlusselt,"Bremer Nachrichten" z 4 II 1976.

12. Thomas Barthel, Die gegenw„rtige Situation in der Erforschung der

Maya-Sehrift, (w:) Proceeding of the thirty-second International Congress

of Americarrists.

13. Thomas Barthel, Muyahieroglyphen, "Bild der Wissenschaft", z. 6, 1967.

14. Herbert Wilhelmy, Welt und Umwelt der Maya, Mnchen 1981.

15. Arnost Dittrich Der Planet Wenus und seine Behandlung im Dresdener

Maya-Kodex, (w:) Sonderausgabe aus den Sitzungsberichten der Preu谩isehen

Akudemie der Wissenschaften Phys.-math. Klasse, XXIV, 1937.

16. Ernst F”rstemann, Die Astronomie der Mayas, "Das Weltall" z 1 VII 1904.

17. Robert W. Willson, Astronomical Notes on the Maya-Codices, Papers of the

Peabody Museum of American Areheology and Ethnology, Harvard University,

v. VI, nr 3, Cambridge/Mass. 1924.

18. B.a., God and Science: Survey fndings show pupil doubts, "Malvern

Gazette",z 14 IV 1983.

Schoolboys air their religious beliefs, "Church Times" z 8 IV 1983.

19. David Whitehouse, A decade (and more!) of pseudo-science, "New

Scientist", z 7 IV 1983.

20. Weltraumatlas, Bern 1970.

21. Michael Rowan-Robinson, Mahan astronomy, "New Seientist" z 18 X 1979.

22. Sylvanus Griswold Morley, La Civilicaci贸n Maya, Mexico 1947.

Sylvanus Griswold Morley, The ancient Maya, Stanford 1946.

23. John Eric S. Thompson, Die Maya - Aufstieg und Niedergang einer

Indianerkultur. Mnchen 1968.

24. Robert Henseling, Das Alter der Maya-Astronomie und die Oktaeris,

"Forsehungen und Fortschritte, Nachrichtenblatt der deutsehen

Wissenschaft und Technik", Berlin, r.25., z. 3/4, 1949.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Daniken Erich von Dzie艅 w kt贸rym przybyli Bogowie
Daniken Erich Von Dzien W Ktorym Przybyli Bogowie
Daniken Erich Von Dzien W Ktorym Przybyli Bogowie
Daniken Erich von Dzien w ktorym przybyli Bogowie
Erich von D盲niken Dzie艅 w kt贸rym przybyli Bogowie
Daeniken Erich Dzien w ktorym przybyli bogowie
Erich Von?niken Dzien w ktorym przybyli Bogowie
Daniken Erich Dzien w ktorym przybyli Bogowie (2)
Erich von Daniken Dzie艅, w kt贸rym przybyli bogowie
Erich von Daniken Dzie艅 w kt贸rym przybyli bogowie
06 (12) Dzien w kt贸rym przybyli bogowie [092]
dzien w ktorym przybyli bogowie
Daniken Dzien w ktorym przybyli Bogowie
E v Daniken Dzie艅, w kt贸rym przybyli Bogowie
Dzie艅 W Kt贸rym Przybyli Bogowie
3207963 Erich von Daniken Dzie w ktorym przybyli bogowie
dzie艅, w ktorym przyszli bogowie

wi臋cej podobnych podstron