Kinga Wiśniewska-Roszkowska
starość jako zadanie
Instytut Wydawniczy Pax Warszawa 1989
Wstęp
Zastanawiając się nad tym, czym jest starość, jakie są jej kryteria i definicje, nietrudno zauważyć", że sprawy te w wysokim stopniu zależą od uczuciowego ustosunkowania się danego społeczeństwa — czy, ogólnie, danej cywir lizacji — do tego okresu życia ludzkiego. Istotne jest pytanie: czy dla przeciętnego człowieka starość jest atrakcyjna i pożądana ze względu na takie czy inne przysługujące jej przywileje', czy Jeż przeciwnie, myśl o starości napawa lękiem i odrażą? Rodowód tych dwóch skrajnych postaw jest pradawny — sięga zamierzchłych czasów i prymitywnych form życia społecznego[W różnych epokach i obszarach kulturowych można wyśledzić dwa biegunowo przeciwne poglądy na starość. Według pierwszego z nich ludzie starzy są ciężarem społecznym — prowadzi to niekiedy do sankcjonowanego obyczajem pozbywania się ich nawet w sposób okrutny, np. przez wywożenie do lasu i pozostawianie na śmierć głodową czy na pożarcie przez zwierzęta. Tego typu praktyki można napotkać nie tylko w społeczeństwach pierwotnych i barbarzyńskich, np. w starożytnym przedchrześcijańskim Rzymie istniało niepisane prawo zwane sexagenarios de ponte, według którego obywatel rzymski mógł pozbyć się ciężaru utrzymania niedołężnego ojca strącając go z mostu do Tybru.
Drugi pogląd to uznanie cennych walorów: doświadczenia i mądrości życiowej, którymi dysponują starzy ludzie właśnie z racji ich długiego życia. Uznanie to sprawia, że człowiek stary staje się w pewnym sensie „osobą świętą", otoczoną szacunkiem i sprawującą rolę kierowniczą i do-radcząy A tam, gdzie występuje kult zmarłych przodków i wiara w ich pozagrobową pomoc, tam i na człowieka starego, który już niedługo z nimi się połączy, spada jakby odblask ich chwały, umacniając jego pozycję i autorytet w rodzinie i społeczeństwie.
Można zauważyć, że w różnych cywilizacjach i okresach historycznych jeden lub drugi z tych kierunków brał górę, kształtując poglądy na starość i sposób traktowania ludzi starych. W Azji i Afryce przeważał szacunek, nawet kult dla starości. W Europie duży wpływ wywarło chrześcijaństwo zgodnie z przykazaniem „Czcij ojca twego i matkę twoją". Również w niedołężnej starości ojciec pozostawał ojcem i matka - matką. A miłość bliźniego obowiązywała wobec każdego i przez całe życie, tym bardziej wobec potrzebujących opieki. Ale w okresach, gdy religijność upadała, słabły i zanikały również uczucia i opinie przez nią inspirowane.
Odkładając na później dokładniejsza analizę tej sytuacji, można ogólnie powiedzieć, że w| dzisiejszym „europejskim" świecie — zwłaszcza w krajach Zachodu — starość nie jest ceniona ani otoczona szacunkiem, a przeciętny obywatel na ogół bronił się jak może przed zaliczeniem go do kategorii starców^. Nawet słowa „starość" i „starzec" są w publikacjach wykreślane jako źle brzmiące, pesymistyczne, niemiłe — zastępuje się je łagodniejszymi terminami, np. „ludzie starsi", „trzeci wiek" itp. Jak podkreśliłam wyżej, ta „obrona przed starością" ma wyraźny wpływ nawet na kryteria i definicje.
Byłam niedawno na odczycie, którego tematem były socjologiczne i psychologiczne wyznaczniki starości. Prelegent stwierdził, że póki człowiek jest sprawny, aktywny, wykazuje incjatywę i nie potrzebuje opieki, nie można mówić o starości — to jest jeszcze wiek średni, pełen życia. Starość to wycofywanie się, fizyczna i psychiczna degradacja, bezczynność, potrzeba opieki i pomocy.
Prelegent ten reprezentował więc bardzo negatywny pogląd na starość, która w tej koncepcji utożsamiona została z chorobą i niedołęstwem. Zabrakło tu miejsca na starość zdrową, sprawną i aktywną. Można jednak ten pesymizm w-znacznej mierze usprawiedliwić, wskazując na fakt, żejwszvstkie gerontologiczne określenia dotyczące starzenia siei starości opierają się na zjawisku postępującej degradacji, kurczenia się i wycofywania./
1W takim właśnie sensie mówimy o starzeniu się biologicznym (pogarszanie się sprawności narządów i całego-
(wycofywanie się z kon-
taRtów, osamotnienie) i ekonomicznym (pogorszenie sytuacji materialnej po przejściu na emeryturę). Zauważmy*! jednak, że postępująca degradacja na tych wszystkich polach, choć jest zjawiskiem pospolitym, nie jestjpu regułą, ani nieubłaganą koniecznością. W ogromnej mierze zależy ona bowiem od postępowania samego człowieka--^ ,od jego stanu zdrowia, wy kształcenia, światopoglądu, stosunku do ludzi i do pracy — słowem od wielu czynników, które możemy kształtować własną wolą i wysil Idem ^Starość ty emerytura mają też swoje wcale niebłahe pozytywne stro^ ny, a upływ życia przynosi nam nfe tytko degradacje, lecz i fozwój, rozszerzenie się horyzontów i możiiwościjJ w znacznej mierze od nas zależy, który z tych dwócfr nurtów przeważy i będzie modelował naszą starość.
Życie dzielimy ogólnie na trzy okresy. Tzw. wiek pierwszy to okres rozwoju i kształcenia; wiek drugi to dojrzałość, praca zawodowa, założenie rodziny i wychowanie dzieci; wreszcie tzw. trzeci wiek to okres emerytalny utożsamiany powszechnie ze starością. Każdy z tych okresów ma swoje plusy i minusy, co w odpowiednich rozdziałach omówimy dokładniej, ma to bowiem duże zna-czenje dla tematyki niniejszej pracy.
jzeba zdać sobie sprawę z faktu, że starość, którą irzeż^wamy w warunkach naszej europejskiej cywilizacji, nie jest starością zdrową, fizjologiczną, lecz jest ona z reguły patologiczna — przedwczesna i połączona z licznymi przewlekłymi chorobami. Nie wiemy dokładnie, jak ^ długo mogłoby trwać życie ludzkie i jak ono powinno wyglądać w warunkach zupełnego zdrowia i fizjologicznej starości. |Ale pewne wnioski co do tego wyciągnąć możemy z danych, których niemało^dgslarcza nam dzisiejsza
nieźle już rozwinięta gerontoldgm? różne gatunki ssaków żyją przędę?
_:_.*,- :..^ ;-;_. ._, _-rr^fih..,_ np wjadOmO, ŻC
e 6-7 razy dłużej niż
trwa okres ich pełnego osobniczego rozwoju. Jeśli więc zwierzę osiąga pełną dojrzałość w ciągu np. 2 lat, to przeciętna długość życia w danym gatunku wynosi ok. 12-14 lat. Wiadomo też, że im większy rozwój mózgu i tzw. indeks cefalizacji (czyli stosunek wagi mózgu do wagi ciała), tym dłuższe życie gatunku, co jest zrozumiałe, gdyż
większy rozwój mózgu stwarza lepsze możliwości obrony i zdobywania pożywienia. W świetle tych biologicznych faktów przeciętna długość życia gatunku Homo sapiens powinna wynosić 120-130 lat, a może i więcej. Obecnie wynosi ona ok. 70 lat (68-69 dla mężczyzn i 74-76 dla kobiet); pamiętajmy jednak, że poziom ten został osiągnięty dopiero w połowie XX wieku na skutek znacznego rozwoju medycyny (opanowanie chorób zakaźnych, antybiotyki, rozwój chirurgii) i poprawy warunków życia, a przez cale tysiąclecia utrzymywał się na poziomie 25-30 lat. Oczywiście zawsze pewna liczba ludzi dożywała starości, nawet późnej, ale przeciętna długość życia była niska, co powodowane było głównie przez znaczną śmiertelność dzieci, masowe epidemie i inne klęski. Dopiero na przełomie XIX i XX wieku średnia ta podniosła się do ok. 40 lat, by w wieku XX już bardzo szybko iść w górę. Trzeba jednak pamiętać, że przeciętna (średnia) długość życia obliczona jest według liczby osobników urodzonych, obrazuje więc szansę dla noworodka. Dla ludzi, którzy już osiągnęli pewien wiek, średnia ta kształtuje się inaczej, gdyż występuje tu tzw. dalsza średnia długość życia, która dodana do lat już przeżytych wyraźnie przekracza średnią ogólną. I tak np. ludzie, którzy osiągnęli 60 lat życia, mają przed sobą średnie pneżyde nie 7 lat dla mężczyzn i 14 dla kobiet (jak wynikałoby ze średniej ogól-
LJccz odpowiednio 16119 lat.
Tzcba tel pamiętać, te starzenie się nie przebiega jecP
fowo we wszystkich społeczeństwach na świecie. Moż-i na tu zauważyć bardzo dute różnice zależnie od rasy, klimatu, trybu życia i odżywiania. Niektóre kraje i okollcg? wydają się uprzywilejowane jeśli chodzi o zdrowie i długość życia mieszkańców — tą to „ośrodki długowieczności". Są jednak i takie kraje, w których sprawy te wyglądają wręcz odwrotnie. Tak np. u Elkimoiów starzenie się i rozwój miażdżycy postępuje tak szybko, że stosunkowo niewielu z nich dożywa pięćdziesiątki, która uważana jest tam za posuniętą starość. Przeciętna długość życia nie sięga u nich 30 lit. Również Środkowoafrykańscy Murzyni starzeją się, znacznie szybciej niż Europejczycy.
Można wioc mówić o starzeniu sięfajfefencjalnym (róż-
8
nym w różnych obszarach świata), a także o starzeniu się wzorcowym, czyli typowym dla danego obszaru, warunków klimatycznych i rasy ludzkiej. W zależności od tego różnie układa się wzorzec starzenia się, czyli związek, jaki zachodzi między wiekiem kalendarzowym (liczbą przeżytych lat) a tzw. wiekiem biologiczym (stopniem istotnego zestarzenia się)^Dla obszaru „europejskiego" i rasy białej wzorzec ten wygląda w ten sposób, że za okres starzenia się uważam^jwiek kalendarzowy między 40. a 70. rokiem życia, ą^asfarość —Lwjęk_pp^siedemdziesiątce. Trzeba zresztą odTSziT podkreślić, że podziały Wieku kalendarzowego w późniejszych okresach życia bywają u różnych autorów nieco odmienne od podanego wyżej przeciętnego wzorca. Niektórzy za starość uważają już okres po sześćdziesiątce, zaliczając do długowiecznych ludzi po 80. czy 90. roku życia. Według klasyfikacji Światowej Organizacji Zdrowia starość dzieli się na trzy pod-okresy: 1) od 60. do 75. roku życia — wiek podeszły, 2) od 75. do 90. roku życia —^starczy i 3) po 90. roku życia — sędziwy (długowiecznośjSVj
Wiek biologiczny „posuwa się" w miarę zmniejszania
się ogólnej sprawności i żywotności organizmu w drugiej
połowie życia. £To! biologiczne starzenie się postępuje naj
ogół równoleglez postępem wieku kalendarzowego, jed
nak w poszczególnych przypadkach mogą zachodzić zna^
czne nawet odchylenia od tego prawa, i to właśnie w
okresie starzenia się i starości. W tym samym wieku ka
lendarzowym poszczególne osoby mogą się bardzo różnić
Stopniem istotnego zestarzenia się. j
Wiek biologiczny oceniamy za pomocą wskaźników, które mogą być różnego typu, np. biochemiczne, biologi-Ctne, antropologiczne itp., badania takie wymagają jednak specjalnych metod i pracowni. W praktyce posługujemy się wskaźnikami medycznymi; są to po prostu wyniki bardzo dokładnych i wszechstronnych badań lekar-•kłoh, które pozwalają ocenić stan i czynności wszystkich ••(ważniejszych dla życia narządów. Trzeba jednak pa-Mlftić. że oceniamy w ten sposób również stan zdrowia.
I
Choroby przewlekle mają bardzo ujemny wpływ na wiek bMoflkzny, przyspieszają starzenie się, i jeśli uda się
nam je wyleczyć, organizm ..odmładza się" w sensie poprawy itanu i funkcji narządów oraz szans na dłuższe życie.
Znaczne zwięks/cnic przeciętnej długości życia, które nastąpiło w XX wieku, oznacza, że ogromna większość ludzi dozywu dziś starości, a więc problemy tego okresu tycia nabierają dużej wagi. Stąd też szybki rozwój gcron-lologll i geriatrii.
._£Jeronto|ogia jest nauką o starości i o wszystkich związanych z nią zagadnieniach i zjawiskach^-Wchodź ą tu w |tt probtemy z zakresu biologii, medycyny, psychologii, socjologii, demografii i inne — gerontologia jest więc nituką o zakresie bardzo szerokim, interdyscyplinarnym, stanowiąc teren działania specjalistów z różnych dziedzin. Geriatria jest.medycyną starości, analogicznie jak pediatria medycyną wieku dziecięcego — toteż geriatrą może być tylko lekarz. Termin „gerontologia kliniczna", używany na Zachodzie Europy, nie jest synonimem geriatrii, gdyż klinika zajmuje się tylko chorobami i nie obejmuje profilaktyki geriatrycznej, która stanowi ważny dział medycyny starości.
| ^rzy główne przyczyny leżą u podłoża rozwoju geriatrii jako specjalności lekarskiej: 1) powodowany wydłużeniem życia znaczny wzrost liczby ludzi starych, 2) specyficzny charakter fizjologii, patologii i terapii w wieku starczym, 3) konieczność wypracowania i realizacji zasad profilaktyki geriatrycznej; chodzi tu o zapobieganie chorobom i niedołęstwu starczemu, które w miarę wzrostu liczby ludzi starych mogą stać się wprost klęską społeczną. Zresztą nie tylko aspekt społeczny wchodzi tu w grę. Każdy chce żyć długo, ale w zdrowiu i w sprawności, toteż profilaktyka geriatryczna ma ogromne znaczenie właśnie ze względu na samopoczucie, zadowolenie z życia i pozycję w społeczeństwie starego człowieka, którego los zalety przede wszystkim od jego stanu zdrowia i ogólnej wydolności, zwłaszcza umysłowej.
Celem rozwoju profilaktyki geriatrycznej jest zdrowa długowieczność, starość sprawna, aktywna, twórcza i UOBÓ^łwa, w pełni godna przeżycia*
To prawda, ze w zestawieniu z życiowymi realiami cel to bardzo jeszcze odległy, niemal utopijny, trzeba go jed-
10
nak postawić i dobrze mu się przyjrzeć, aby zacząć powoli dojiiego się zbliżać.
C Wzrost odsetka ludzi starych nazywamy starzeniem się społeczeństwa. Zależy on nie tylko od wydłużenia życi$, ale i od ograniczenia urodzin, przez co maleje odsetek dzieci i młodzieży — tę drugą przyczynę demografowie uważają nawet za bardziej istotną. Zjawisko starzenia się społeczeństwa ma różne aspekty — pozytywną stroną jest wydłużenie życia, jednak pod warunkiem, że starość będzie zdrowa i sprawna. Z drugiej strony znaczny wzrost odsetka starych emerytów obciąża ekonomicznie warstwę ludności pracującej. Obciążeniejo jest tym większe, im więcej jest starców niedołężnych. J)
Warstwą nieproduktywną ~5ą również dzieci, ale zmniejszenie przyrostu naturalnego nie wchodzi w grę, gdyż groziłoby biologicznym wymieraniem narodu. Musi być zapewniona przynajmniej zastępowalność pokoleń (reprodukcja prosta), co wymaga średniej dzietności 2,5 — 2,7 na jedno płodne małżeństwo. Niewielkie wahania tej liczby zależą od ilości ludzi bezdzietnych oraz od śmiertelności dzieci w danym społeczeństwie. Praktycznie biorąc, postulować należy średnio troje dzieci na małżeństwo. W Polsce mamy obecnie — wg danych R. Topor-kiewicza — średnią ok. 1,7, co jest niewystarczające.
Według Rosseta za próg demograficznej starości trzeba uważać 12% ludzi w wieku 60 lat i więcej (w stosunku do całej ludności). Gdy odsetek ten zbliża się do 12, mówimy o przedpolu starości demograficznej, gdy przekracza 12, społeczeństwo jest już stare. Rozróżnia się trzy typy struktury ludności, biorąc pod uwagę pokolenie dzieci, rodziców i dziadków (Sundbarg — według Rosseta): Typ I — progresywny: dzieci 40%, rodziców 50%, dziadków 10% — społeczeństwo młode o silnej dynamice rozwoju.
Typ II — stacjonarny: dzieci 30%, rodziców 50%, dziadków 20% — społeczeństwo nie rośnie, lecz i nie maleje.
Typ III — regresywny: dzieci 20%, rodziców 50%, dziadków 30% — społeczeństwo starzeje się i kurczy, powoli wymiera.
11
Polska przekroczyła próg demograficznej starości w 1968 roku, a w dziesięcioleciu 1970-80 tempo wzrostu odsetka ludzi starych w porównaniu z okresem przedwojennym zwiększyło się pięciokrotnie. Według Rosseta w • 1970 roku starsi mężczyźni (powyżej 60 lat) stanowili 11% ogółu ludności męskiej w Polsce, a starsze kobiety 14,8% ludności żeńskiej. W roku 2000 odpowiednie liczby wynosić będą 15,7 i 19,9%, czyli co szósty mężczyzna i co piąta kobieta będą ludźmi starymi.
W ciągu najbliższych 50 lat w Polsce najszybciej wzrastać będzie grupa ludności w wieku 85 lat i powyżej. W porównaniu z rokiem 1970 wzrośnie ona w 2000 roku ponad dwukrotnie, a w 2030 prawie trzykrotnie. Grupa w wieku 75-84 lat wzrośnie w 2000 roku dwukrotnie, a w 2030 prawie czterokrotnie.
Zauważmy, że wydłużenie życia i starzenie się społeczeństwa to zjawiska, które w znacznej mierze maskują proces jego biologicznego wymierania. Jeśli obecnie zaludnienie Polski osiąga 38 milionów, a do 2000 roku ma przybyć parę milionów, to konieczna tu jot analiza struktury ludności co do wieku. Ludzie, którzy dziś przechodzą na emeryturę, w 2000 roku jeszcze mogą, żyć i podtrzymywać wysoki stan zaludnienia, a za ich żyda mogą rodzić się nie tylko wnuki, ale i prawnuki, co nawet przy niewielkiej rozrodczości da przyrost ogólnej liczby ludności. Wkrótce jednak odejdzie pokolenie pradziadków, a potem i dziadków, i jeśli młode pokolenia okala tię wtedy za mało liczne, może nastąpić katastrofalny spadek ogólnej liczby ludności.
Dwie sprawy są tu wiec bardzo istotne: 1) usilne staranie o prawidłową rozrodczość, 2) wdrażanie w życie zasad profilaktyki geriatrycznej, która zapewni starszemu pokoleniu większą żywotność", energię i zdolność do skutecznego i pożytecznego działania na tych wszystkich polach, na których ludzie starzy mogą i powinni działać dla społecznego dobra.
Rozdział l Biologiczne i medyczne aspekty starości
Chcąc zrozumieć biologiczny mechanizm naszego starzenia się, musimy sięgnąć do okresu płodowego, do najwcześniejszych faz rozwoju ludzkiego organizmu. A to dlatego, że właśnie w tym rozwoju i jego prawach tkwi tajemnica naszej starości. Doskonalenie i usprawnianie się ustroju w okresie płodowym i dziecięcym jest przyczyną nieubłaganej po latach jego degradacji i śmierci. Brzmi to jak paradoks, a jednak tak właśnie jest. Prawdę tę krótko i trafnie ujęli ewolucjoniści (przyrodnicy z „ewolucyjnej szkoły" Weismanna) w powiedzeniu, że „starzenie się i śmierć są ceną, jaką płacimy za swój wysoki ewolucyjny rozwój".
Na niskich szczeblach ewulucji istot żywych spotykamy ustroje, które w sprzyjających warunkach otoczenia — np. w hodowli — mogą być „nieśmiertelne", tj. nie wykazują objawów fizjologicznego starzenia się. Warunkiem tego jest wysoka zdolność regeneracji, czyli odnowy tkankowej, cechująca wszystkie tkanki i narządy danego organizmu. Komórki są tu słabo zróżnicowane i zachowują dużą zdolność do podziału. Jeśli niektóre wyrodnieją i obumierają, inne szybko się dzielą wyrównując braki. Ze-itarzale komórki, czy całe części ciała, są odrzucane — jak to np. bywa u tasiemca czy stułbi — i przez szybką regenerację odrastają nowe. W ten sposób co pewien czas cale ciało się odmładza. Jeśli weźmiemy pod uwagę np. Jednokomórkowce — pierwotniaki — zauważymy, że tu W fasadzie nie ma nawet żadnego obumierania, żadnych martwych resztek, a więc „trupa". Każdy taki ustrój co pfWien czas dzieli się, a podział jest czynnikiem odmla-dMJacym: dwie potomne komórki są już biologicznie
13
młodsze niż macierzysta, I choć poszczególny ustrój trwa krótko, nie umiera on, lecz przechodzi w nowe osobniki.
Jest oczywiste, że wszystkie te jedno- czy wielokomórkowe prymitywne istoty często giną, stając się żerem dla innych. Ale fizjologicznego starzenia się i śmierci u nich nie obserwujemy.
Nieuchronne starzenie się wyżej rozwiniętych ustrojów wypływa z dwóch podstawowych biologicznych praw: 1) żadna komórka nie jest nieśmiertelna — musi ona albo podzielić się, albo po pewnym okresie funkcjonowania zwyrodnieć i obumrzeć, 2) w miarę różnicowania się i przystosowywania do coraz bardziej złożonych funkcji w ustrojach bardziej rozwiniętych komórki stopniowo tracą zdolność do podziału (mitozy). Komórki, w których zdolność ta została już zablokowana, nazywamy „postmitoty-cznymi" — ostatecznym ich losem jest zestarzenie się i śmierć. A im wyżej rozwinięty ustrój, im bardziej wyspecjalizowane jego narządy, tym więcej w nich tych postmi-totycznych komórek. Jak długo mogą one żyć, to zależy od ich rodzaju i funkcji oraz od warunków wewnętrznego i zewnętrznego środowiska ustroju. Nawet jednak w najkorzystniejszych warunkach w komórce, która już nie może się podzielić, nagromadzają się z biegiem czasu różnego rodzaju błędy i uszkodzenia, doprowadzające wreszcie do starczego zwyrodnienia i śmierci. A odmładzający mechanizm podziału już nie występuje.
Najcenniejsza i najważniejsza dla naszego życia, a zarazem naj bardziej wyspecj alizowana tkanka nerwowa (mózg, rdzeń kręgowy, zwoje nerwowe) już we wczesnym dzieciństwie przechodzi całkowicie w stadium postmitoty-czne. To samo dotyczy mięśni szkieletowych, jak również mięśnia sercowego. A jeśli mózg i serce nie mogą się odmładzać przez podział komórek (czyli regenerację we-wnątrztkankową), los ich jest przesądzony. W ciągu życia w narządach tych komórki obumierają, ale żadna nowa już nie powstanie — ogólna liczba komórek ulega więc na starość zmniejszeniu, a starcze zwyrodnienie tych narządów decyduje o nieuchronnej konieczności śmierci całego ustroju nawet w najkorzystniejszych, najbardziej fizjologicznych warunkach.
W innych ważnych dla życia narządach, jak wątroba, nerki, trzustka, zachowuje się jeszcze pewna zdolność do regeneracji przez podział komórek — zdolność ta jednak na starość wyraźnie słabnie, coraz więcej komórek przechodzi w stadium postmitotyczne. Są również w naszym ustroju tkanki tzw. kambialne, w których komórki dojrzałe są wydalane, a nowe stale produkowane z warstwy rozrodczej (kambium). Tkanki te (np. czerwony szpik kostny czy nabłonek kanalików jądrowych), w których komórki stale żywo się dzielą, prawie wcale nie ulegają procesowi starzenia.
Jednym z głównych objawów starzenia się jest postępujący ubytek wody w ustroju. Zjawisko to najsilniej zaznacza się w życiu płodowym. Ludzki zarodek zawiera w swoim ciele 95-97% wody, noworodek 74-75%, człowiek dorosły ok. 65%, a stary 55-60%. Również utrata zdolności do podziału komórek najintensywniej zachodzi w okresie zarodkowym i płodowym. Łatwo to sobie uzmysłowić porównując szybkość wzrostu ciała w różnych okresach życia płodowego i w dzieciństwie. Od samego początku życia w ustroju trwa zarówno proces mnożenia się komórek, jak i proces ich obumierania. Ale w okresie płodowym ten pierwszy kolosalnie przeważa nad drugim, na skutek czego ciało szybko rośnie. W miarę rozwoju narządów i różnicowania się komórek coraz więcej ich przechodzi w stadium postmitotyczne, spada liczba podziałów i maleje szybkość wzrostu ciała. Wreszcie ok. 18-20 roku życia wzrost ustaje, co oznacza, że ustala się pewna równowaga między tendencją obumierania i mnożenia komórek. W okresie starzenia się coraz więcej komórek obumiera i coraz mniej ich odtwarza się przez podział, co •topniowo doprowadza do stanu zwanego uwiądem starczym
Biorąc pod uwagę wyżej opisane biologiczne fakty .. niektórzy gerontolodzy twierdzą, że starzejemy się naj-•ybcicj właśnie w życiu płodowym i dzieciństwie. Istot-flM wtedy najintensywniej zachodzą te zmiany, które po staną się przyczyną starczego zwyrodnienia. Ale wfcmy, że w tym wczesnym okresie życia są one zarów-knnicczne, jak pożyteczne — prowadzą do wyksztal-
14
15
cenią się właściwych form i funkcji ciała ludzkiego. W praktyce za starzenie się uważamy okres, gdy te procesy rozwojowe postępując — już w bardzo zwolnionym tempie — stale naprzód, stają się szkodliwe i doprowadzają wreszcie do starczego zwyrodnienia i śmierci.
W stanie uwiądu starczego dochodzi do znacznego zaniku czynnych komórek narządów: ich obumieranie znacznie przeważa nad wytwarzaniem komórek nowych. Powstające luki wypełnia częściowo tkanka łączna. Cały narząd zmniejsza się i jak gdyby marszczy, stąd nazwa „starcza marskość". Ponieważ analogiczne zmiany występują w układzie kostno-stawowym, całe ciało zmniejsza się, jakby drobnieje, traci na wzroście i wadze. Oczywiście może to być maskowane przez otyłość, która dla starego ustroju jest dodatkowym czynnikiem obciążającym. U startów chudych „uwiąd" jest wyraźnie widoczny.
Do fizjologicznie koniecznego procesu starzenia dołączają się skutki działających na nas przez długie lata różnorodnych szkodliwości życiowych. Przyspieszają one starzenie się i stają się przyczyną wielu przewlekłych chorób, w które obfituje „trzeci wiek". Z tą patologiczną komponen-tą naszego starzenia się możemy i powinniśmy walczyć stosując w życiu zasady geriatrycznej profilaktyki.
Olbrzymie znaczenie dla obrazu naszej starości ma miażdżyca, przewlekła zwyrodnieniowa choroba tętnic, polegająca na odkładaniu się złogów, głównie cholesterolu i wapnia, w wewnętrznej wyściółce tętnic. Choroba ta zaczyna się już w dzieciństwie, stopniowo postępując w sposób utajony i powodując wyraźne objawy chorobowe dopiero w drugiej połowie życia. Najgroźniejsze powikłania miażdżycowe to udary mózgu, zawały serca, zgorzel stóp prowadząca nieraz do amputacji oraz otępienie miażdżycowe powodujące w starości stany skrajnego niedołęstwa. Te groźne choroby występują zresztą tylko u niektórych ludzi, u wszystkich jednak miażdżyca przyspiesza ogólne starzenie się przez znaczne pogorszenie ukrwienia ważnych dla życia narządów. Jako przyczyna zgonów w starszym wieku miażdżyca ma dużo większe znaczenie, niż to można odczytać ze statystyk. Często bowiem powoduje ona niewydolność narządów najbardziej nią dotknię-
tych i jeśli np. przy głównym jej umiejscowieniu w sercu powstaje niewydolność krążenia, w trzustce — cukrzyca, w nerkach — mocznica, to przy takich zgonach statystyki milczą o miażdżycy, choć ona jest główną przyczyną.
W krajach rozwiniętych miażdżyca występuje, praktycznie biorąc, u 100% populacji w drugiej połowie życia, choć nie u wszystkich manifestuje się przez chorobowe objawy. Przyczyny i mechanizm powstawania miażdżycy nie są jeszcze w pełni wyjaśnione, ale, jak wynika z bardzo już licznych badań i statystyk, częstość występowania i nasilenie zmian miażdżycowych są wyraźnie wprost proporcjonalne do poziomu spożycia zwłaszcza w zakresie tłuszczów zwierzęcych (masło, śmietana, słonina, tłuste mięsa) oraz cukru i słodyczy. W ubogich warstwach ludności, a także w krajach często głodujących wskaźniki rozwoju miażdżycy są kilkakrotnie niższe niż w krajach zamożnych, gdzie spożycie jest wysokokaloryczne, a początków miażdżycy szukać trzeba już u małych dzieci, które często są zmuszane do jedzenia, tuczone i przekarmiane ftlodyczami.
Na obszarach tzw. europejskiej cywilizacji miażdżyca jest dziś głównym wrogiem człowieka, decydując w praktyce o długości jego życia. Jeśli ta przeciętna długość otiagnęła dziś, dzięki postępom medycyny, ok. 70 lat, było to możliwe dlatego, że na tyle, średnio biorąc, pozwala rozwój i długość trwania choroby miażdżycowej, na którą medycyna jak dotychczas nie wywarła żadnego Ograniczającego wpływu. Tak zwana możliwa do osiągnięcia długość życia w krajach rozwiniętych nie zwiększyła się wcale, a stan zdrowia ludzi starych nie uległ poprawie, gdyż o tych sprawach decyduje głównie miażdżyca. Obliczono, że gdyby udało się skutecznie zwalczyć i wyeliminować raka, przeciętna długość życia zwiększyłaby rit zaledwie o dwa lata. Wydatniejszy postęp ku zdrowej długowieczności może być osiągnięty przede wszystkim " ~cinku walki z miażdżycą.
c", cukrzyca i nadciśnienie tętnicze to choroby lo spotykane w wieku starszym. W ich powstawa
rolę odgrywa również przekarmienie, czyli spq Mdmierne w stosunku do istotnych potrzeb orga
16
Toteż choroby te często łączą się ze sobą nawzajem, a także z nasiloną miażdżycą, tworząc jakby widoczne przejawy pewnego stanu, który można by nazwać zespołem przekarmienia. Zespół ten nie zawsze zresztą manifestuje się przez nadwagę, może jednak powodować u ludzi starszych cały szereg chorób, które nasilają się z wiekiem i których pochodzenie jest niejasne. Mają one jedną wspólną cechę: nasilenie ich wybitnie zmniejsza się w okresach znacznie obniżonego spożycia (wojny, okresy głodu) i narasta w miarę powrotu do „normalnej" konsumpcji, zwłaszcza mięsa, tłuszczów i słodyczy. Doskonałe efekty dają w tych chorobach również głodówki lecznicze, które ^czyszczają i odmładzają ustrój.
Duże znaczenie wśród ludności w okresie starzenia się ma-problem wczesnego inwalidztwa, czyli przejścia na rentę chorobową przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Najczęstszymi przyczynami są choroby serca i płuc, choroby układu narządów ruchu (gośćcowe) oraz nowotwory. W dalszych dekadach życia stan zdrowia ludności pogarsza się coraz bardziej, w czym ogromną rolę odgrywa miażdżyca i wiążące się z nią choroby układu krążenia, nasilające się zmiany reumatyczne, przewlekłe choroby płuc, otyłość, cukrzyca, choroby nerek, woreczka żółciowego i trzustki, a także zmiany psychiczne (postępujące otępienie umysłowe) oraz wiele innych chorób. Ta „przewlekła wielochorobowość" jest istotną cechą starczej patologii. )Ma ona oczywiście niemały wpływ na ogólną sprawność i wydolność organizmu już osłabionego przez sam proces starzenia się.(Pewne światło rzucają na to zagadnienie badania Piotrowskiego, według których w 1966 roku było w Polsce ok. 250 000 osób po 65. roku życia niezdolnych z powodu niedołęstwa do poruszania się poza domem. Stanowiło to ok. 10% całej ludności w tym wieku. Wśród nich było ok. 100 000 osób niezdolnych nawet do chodzenia („przykutych do łóżka") i pielęgnowanych w domach przez rodziny (autor nie objął badaniami starców w zakładach). Jak ciężkie jest brzemię takiego niedołęstwa dla chorego i rodziny, uwydatniają bliższe dane: autor podkreśla, że tylko 20% „przykutych do łóżka" starców miało w mieszkaniu wszystkie urządzenia sa-
nitarne, 60% nie miało wodociągu, a 10% nawet elektry-
Cj^ajczęstsze przyczyny skrajnego niedołęstwa w wieku starczym to: 1) stany po udarze mózgu z porażeniem połowiczym, 2) zespół miażdżycowego rozsianego rozmię-kania mózgu, 3) ciężki przewlekły gościec stawowy, 4) parkinsonizm, czyli wzmożone napięcie mięśni, drżenie rąk i nóg, znaczne utrudnienie ruchów, 5) niewydolność krążeniowo-oddechowa, 6) stany po złamaniach, zwłaszcza szyjki kości udowej .
Ludzie starzy, którzy nie popadają w niedołęstwo i zdolni są do samodzielnego życia, również często cierpią na różnorodne przewlekłe sprawy chorobowe. Same zmiany •tarcze nasilające się w różnych narządach mogą powodować dokuczliwe objawy. Najczęstsze dolegliwości trzeciego wieku to bóle reumatyczne, bóle i zawroty głowy, zaparcia stolca, bezsenność, duszność wysiłkowa, trudności w chodzeniu, osłabienie pamięci, trudności w oddawaniu moczu (u mężczyzn), bóle serca, znaczne osłabienie wzroku i słuchu, dolegliwości żołądkowo-jelitowe i inne.
A jak wygląda koniec życia? Według statystyk geronto-togicznych tylko ok. 11% ludzi starych umiera szybko (a (ylko 9% szybko i bez cierpień), natomiast aż 79% umiera po dłuższym (przeciętnie rok i 8 miesięcy) okresie cięż-kJch chorób, niedołęstwa i znacznych kiopotów- dla oto-ttenia. Trzeba też podkreślić, że jak świadczą dane ana-lomopatologiczne (z sekcji zwłok), zawsze — nawet w nijłiarszym, dobiegającym setki wieku — przyczyną zgonu jest określona choroba, która może być za życia przez tokarzy wcale nie wykryta, gdyż choroby ludzi starych •ą*to przebiegają nietypowo i bywają zamaskowane prtez różnorodne nakładające się na siebie sprawy chorobowe. Oczywiście, człowieka stuletniego zabije już taka dttroba, która dla młodego byłaby błahostką. Główną Jtdnak rolę jako przyczyny zgonów odgrywają w starości Aoroby przewlekłe. W każdym razie trzeba zaznaczyć, ftl pojecie starości i śmierci fizjologicznej w kręgu naszej •Wopejskiej cywilizacji raczej nie znajduje swego odpowiednika w wyniku badań pośmiertnych.
Kobiety żyją przeciętnie o 7-8 lat dłużej niż mężczyźni.
18
19
i
Są one płcią biologicznie silniejszą, co wiąże się zapewne z ich ważną rolą w procesie rozrodu. W czasie ciąży narządy wewnętrzne kobiety muszą pracować „za dwoje", poród to niemały wysiłek, a karmienie piersią i pielęgnacja dziecka to też duże wydatki ustrojowej energii. Nic więc dziwnego, że kobieta została biologicznie „lepiej wyposażona", miażdżyca rozwija się u niej wolniej, a ogólna odporność jest większa niż u mężczyzn. Toteż w starości kobiety wykazują na ogół większą żywotność i sprawność.
U obu płci złowrogą rolę w kształtowaniu obrazu starości odgrywają nałogi. Alkohol jest typowym narkotykiem, który przy nałogowym nadużywaniu ciężko uszkadza komórki miąższowe, głównie centralnego układu nerwowego (psychozy alkoholowe), serca (niewydolność krążenia) i wątroby (marskość). Te przede wszystkim sprawy stają się przyczyną życiowej niewydolności i krótszego życia alkoholików. Trzeba też zaznaczyć, że w Polsce w ciągu ostatnich 30 lat nastąpił ponad 4-krotny wzrost rocznego spożycia alkoholu (licząc w litrach spirytusu na głowę obywatela).
Jeśli chodzi o palenie, to w zastraszający sposób zaczęło się ono rozszerzać już po I, a zwłaszcza po II wojnie światowej. Np. w USA między rokiem 1910 a 1960 średnia roczna liczba papierosów na głowę ludności wzrosła 28-krotnie. Podobnie w krajach europejskich. Masowo zaczęły palić kobiety i młodzież — nawet dzieci. Wysoce szkodliwy wpływ palenia idzie w trzech głównych kierunkach, powodując: 1) zwężenie tętnic i nasilenie rozwoju miażdżycy, a więc pogorszenie ukrwienia narządów i znaczne przyspieszenie ogólnego starzenia się ustroju, 2) znacznie zwiększoną skłonność do raka, zwłaszcza płuc, 3) rozedmę płuc i przewlekły nieżyt oskrzeli. W porównaniu z niepalącymi zawał serca występuje u palaczy ok. 7 razy częściej, a rak płuc ok. 15-30 razy częściej.
Ogromny rozwój przemysłu farmaceutycznego przyczynił się do powstania nowego rodzaju uzależnień -. tzw. lekomanii, a więc nałogowego przyjmowania nadmiernych dawek pewnych leków, co ma zwłaszcza zna-;, czenie w wieku starszym, gdy różne przewlekłe dolegli-i wości bywają bardzo dokuczliwe. Leki takie, początkowo j
skuteczne, pobierane w coraz większych dawkach samowolnie i bez lekarskiej kontroli, powodują przewlekłe zatrucie ustroju i nowe związane z tym dolegliwości. A wszelkie zatrucia u starców są dużo groźniejsze niż u młodych.
Stan zdrowia i sprawności ludzi w trzecim wieku daje więc niemało powodów do tego, by ten okres życia traktować jako brzemię narastające z biegiem lat. A im bar-d/icj starość tak jest traktowana, tak właśnie odczuwana i przedstawiana, tyra bardziej traci uznanie i znaczenie, tym częściej budzi niechęć i odrazę, co najwyżej mobilizując społeczne współczucie. W dawnych wiekach, gdy medycyna stała nisko i nie umiała tak skutecznie ratować ludzi, słabsi i przewlekle chorzy umierali najczęściej już w wieku średnim lub w dzieciństwie, nie dożywając staro-<ci. Wieku późnego dożywali raczej ludzie genetycznie „wyselekcjonowani", silniejsi, bardziej odporni. I choć było ich znacznie mniej, ich starość była zdrowsza, sprawniejsza fizycznie i umysłowo, toteż cieszyła się więk-uzym autorytetem i szacunkiem u otoczenia.
Obecny imponujący rozwój medycyny idzie głównie w kierunku ratowania życia w ostrych chorobach i powikłaniach. Metody tego ratowania (np. postępowanie we wilrząsie, w ostrych zapaleniach, metody reanimacji) budzi największe zainteresowanie lekarzy, którzy bardzo lubią odgrywać rolę cudotwórców usuwających cierpienie l groźbę śmierci. Słusznie, gdyż jest to istotne zadanie tatedycyny. Ale równie istotnym jej zadaniem jest walka z chorobami przewlekłymi, zapobieganie im, zapewnienie ludziom prawdziwego, trwałego zdrowia. Niestety, ten Odcinek mocno jest zaniedbany, leży odłogiem. I to nie dUtego, że medycyna w tym zakresie niewiele wie czy Wnie. Owszem, wie już sporo, ale jej głos pozostaje gło-•am „wołającego na puszczy". Bo tu potrzebna jest zdrowotna asceza, indywidualny i społeczny wysiłek, nieustępliwa i trudna walka z mocno zakorzenionymi a bardzo •kod l i wy m i obyczajami. A tego właśnie wysiłku nie wi-t*Ć. Ogromny jest postęp chirurgu, przez szczepienia •Walczono choroby zakaźne, coraz lepsze są szansę w le-łu zawału serca czy raka, ale przewlekłe choroby
20
21
zwyrodnieniowe panoszą się bezkarnie, a zawałów serca i raków jest coraz więcej.
Dzisiejsza medycyna skutecznie już umie ratować ludzi przewlekle chorych w różnych ostrych powikłaniach. Nie pozwala się im umrzeć, nie usuwa się jednak ich przewlekłych, zasadniczych chorób, które z biegiem lat bardzo się nasilają. Ludzie ci dożywają więc starości, ale jest to starość wysoce patologiczna, często niedołężna, wymagająca opieki. Niedołęstwo starcze staje się zjawiskiem coraz częstszym i coraz bardziej przygniatającym, przez co i sama starość dewaluuje się, traci szacunek i autorytet budząc u młodych raczej lęk, niechęć i odrazę.
Ale czy tak być musi? Czy starość istotnie musi być tak często odczuwana jako gniotące, trudne do udźwignięcia i odrażające brzemię?
Podkreśliłam wyżej, że w naszych „europejskich" warunkach nie znamy właściwie starości fizjologicznej, w pełni zdrowej. Ale wiemy już — przynajmniej w dużym przybliżeniu — jak ona powinna wyglądać. Znane są już gerontologom z rzadka rozsiane po świecie, niewielkie „wyspy zdrowia", których mieszkańcy odznaczają się wielką odpornością i biologiczną siłą, dożywając starości często bardzo zbliżonej do fizjologicznej. Takie „ośrodki długowieczności" wykryto i opisano w różnych okolicach Związku Radzieckiego (zwłaszcza w republikach gruzińskiej, ormiańskiej i azerbejdżańskiej), w Himalajach (kraj Hunza zwany Szczęśliwą Doliną), w Andach (dolina Vil-cabamba w Ekwadorze) oraz na Półwyspie Bałkańskim.
Przyglądając się opisanym przez gerontologów warunkom życia i odżywiania w tych tak odległych od siebie okolicach, widzimy, że są one bardzo do siebie podobne i w wysokim stopniu zgodne z postulatami nowoczesnej profilaktyki geriatrycznej. Są to na ogół ośrodki wysokogórskie (ok. 2000 m nad poziomem morza), co zmusza ludzi, również starszych, do codziennych wysiłków związanych z chodzeniem po górach. Dużej pracy fizycznej wymaga też uprawa gleby, która jest z natury kamienista i mało urodzajna, co nie pozwala na przekarmianie ludzi. Pożywienie jest raczej skąpe i chude, głównie mleczno--jarskie (pieczywo i zupy z całego ziarna, mleko owcze
luh kozie, ser, owoce, warzywa). Ze względów oszczędnościowych nie tuczy się tu zwierząt na rzeź, nie wyrabia sit; i nie używa białej mąki i cukru. Duże oddalenie od miast i centrów przemysłowych powoduje, że powietrze jest idealnie czyste, nie stosuje się też żadnych zatruwających środowisko chemicznych czynników. Nierzadko, /wlaszcza na wiosnę, zdarzają się okresy głodu, w czasie których jedyne skąpe pożywienie stanowią jarzyny.
Te nieliczne wyspy zdrowej długowieczności stanowią bardzo interesujący obiekt badań dla gerontologów, któ-r/y opisują nie tylko zadziwiające zdrowie cielesne tych ludzi, ale również ich zdrowie psychiczne i moralne. Mimo że są biedni, że żyją w prymitywnych warunkach, /c muszą ciężko pracować, a nierzadko głodować — są pogodni, zadowoleni, cieszą się życiem i światem, lubią jiry, zabawy, tańce, a dla przybyszów z obcych krajów są niezwykle gościnni i serdeczni. Rządy sprawuje zwykle rada starszych i to tylko na zasadzie autorytetu moralnego. Nie ma policji ani więzień, nie są one potrzebne, gdyż nic zdarzają się żadne wykroczenia.
W bardzo interesującej książce pt. Hunza — naród, który nie zna choroby Ralf Bircher (syn sławnego lekarza vwajcarskiego Bircher-Bennera) opisuje życie i obyczaje Hunzów, małego narodu żyjącego w wysokogórskiej dolinie w Himalajach indyjskich, niedaleko granicy Chin i /wiązku Radzieckiego. Autor podkreśla, że mieszkańcy (ego niewielkiego, trudno dostępnego kraju przedstawiali) przykład niezwykłego i nigdzie nie spotykanego zdrowiu oraz fizycznej odporności i wytrzymałości. Oceniając powierzchownie. Europejczyk mógłby uważać ich za naród prymitywny i pozbawiony kultury, gdyż stoją oni poza domeną techniki, przemysłu i nauk abstrakcyjnych. Ale nieuprzedzony badacz spotyka u nich formy socjalne, kulturę współżycia oraz szlachetność i delikatność uczuć, jttkich prawie nie widuje się w krajach zachodnioeuropejskich. Bircher zaznacza, że dla lekarza naukowca kraj len przedstawia bardzo ciekawe pole do badań i refleksji.
Również i inni autorzy podkreślają pogodę ducha, gościnność i głęboko zakorzenioną moralność mieszkańców Ulu c h „ośrodków". Można przypuszczać, że właśnie to
22
23
ich doskonale zdrowie tak korzystnie wpływa na psychikę, stając się źródlem pogodnego, optymistycznego nastroju, radości życia i życzliwości dla ludzi.
Rodziny są tam wielopokoleniowe i często wielodzietne, a ludzie starzy otoczeni są ogromnym szacunkiem. Mamy tu obraz starości zdrowej i sprawnej tak umysłowo, jak fizycznie, bardzo zbliżonej do fizjologicznej. Starcy, którzy przekroczyli setkę, jeszcze pracują na polach i w ogrodach i odbywają dalekie górskie wędrówki. A jak wygląda śmierć? Nie jest ona jakąś straszną, pełną cierpień katastrofą, lecz jakby łagodnym zaśnięciem, cichym „dopaleniem się świecy". Często występuje nagle we śnie, albo po krótkim, najwyżej kilkudniowym okresie wygasania życia. Pojęcie „starczego niedołęstwa" jest tu praktycznie nieznane, gdyż do końca długiego życia starcy ci zachowują taką sprawność, że nie potrzebują pomocy ani opieki.
Taki obraz późnej starości może wydać się fantastyczną bajką, niemożliwą do zrealizowania w życiu. Trzeba jednak pamiętać, w jakim środowisku żyją ci ludzie i jak bardzo różny od naszego jest ich tryb życia i sposób odżywiania. Jest oczywiste, że nie możemy przenieść do nas warunków, jakie istnieją w tych „ośrodkach". Nie możemy wyrzec się naszej cywilizacji, naszego postępu, techniki i przemysłu. Możemy jednak i powinniśmy dołożyć wszelkich starań, by w naszym życiu zarówno indywidualnym, jak zbiorowym realizować postulaty geriatrycznej profilaktyki. Ale tymi sprawami zajmiemy się już w innym miejscu.
Rozdziałll Psychologiczne aspekty starości
Jak podkreśliłam wyżej ,jmózg jest narządem, w którym lic/ba czynnych komórek nerwowych zmniejsza się stopniowo już od dzieciństwa. Proces ten postępuje początkowo powoli, nasilając się na starość. I bez przesady można powiedzieć, że od jego nasilenia, od wielkości tego komórkowego „deficytu" zależy los człowieka starego, gdyż w wysokim stopniu los ten zależy od jego sprawności umysłowej.
Nawet bardzo cieleśnie upośledzony, niezdolny do cho-il/.cnia i „przykuty do łóżka" człowiek stary może przebywać w domu z rodziną, jeśli można mu jakoś zorganizować życie na okres tych godzin, które domownicy spędzają w pracy i w szkole. Przy dobrej woli i przy pewnym minimum wysiłku ze strony chorego często daje się to urządzić. Konieczna jest jednak wystarczająca sprawność umysłowa. Największym nieszczęściem starości i najcięższym jej kalectwem jest głębokie otępienie umysłowe, klorc wymaga stałego już nadzoru i najczęściej doprowadza do umieszczenia takiego starca w domu pomocy społecznej.
Otępienie nie jest jakimś nieuchronnym losem człowieka starego — jest ono po prostu jedną z chorób starości i dotyka przede wszystkim tych, którzy swego mózgu nigdy •bytnio nie wysilali i nie ćwiczyli. Praca narządu rozszerza JMO naczynia, polepsza ukrwienie, usprawnia i przeciw-tflMla procesom jego starzenia się — tojx>dstawowe biologiczne prawo, które dotyczy i mózgu. Toteż często moż-M obserwować, że intelektualiści, którzy po przejściu na MMryturę nie zaprzestają swej pracy i twórczości, zachowują sprawność umysłową do końca długiego życia.
25
Wiedział o tym już dwa tysiące lat temu Cyceron, który w swym traktacie o starości pisał: „Zachowane zostają starcom władze umysłowe, byleby tylko w pracy nad naukami nie ustawali".
Ale i u pracowników umysłowych złowrogą rolę w tym względzie może odegrać nałóg palenia, które zwężając tętnice mózgu i przyspieszając w nich rozwój miażdżycy pogarsza ukrwienie tego narządu i sprzyja postępującemu otępieniu.
, Otępienie umysłowe spotykamy nie tylko w starości,
ale i we wcześniejszych okresach życia. Może ono być
sprawą wrodzoną (niedorozwój umysłowy, oligofrenia)
-lub nabytą w późniejszym życiu. W wieku średnim bywa
ono skutkiem alkoholizmu lub niekiedy kiły układu ner-
, wowego (tzw. porażenie postępowe), w starości ogromną
rolę przyczynową odgrywa w tym miażdżyca.
Otępienie występujące w starości cechuje się ogólnym znacznym obniżeniem inteligencji z postępującym zanikiem pamięci, orientacji i krytycyzmu.
Zanik pamięci polega na zaniku zdolności spostrzegania i zapamiętywania. Dotknięty nim człowiek nie pamięta, co działo się przed chwilą, przed godziną czy w ogóle w ostatnich dniach, za to może dobrze przechowywać w pamięci to, co przeżywał lub czego się nauczył w młodości. Stopniowo jednak, w miarę pogłębiania się otępienia, coraz większe połacie życia stają się dla niego „białą plamą". U takich ludzi nieraz występuje skłonność do pokrywania luk w pamięci przez zmyślenia (konfabulacje), toteż różnym wspomnieniom i opowiadaniom tych osób nie zawsze można wierzyć.
Stary człowiek z daleko posuniętym zanikiem pamięci zachowuje się podobnie jak ktoś, kto znalazł się w obcym kraju z niewielką znajomością jego języka. Podobne ma trudności w porozumiewaniu i męczy się nie mogąc znaleźć odpowiednich wyrazów na określenie tego, co chce powiedzieć. Po prostu zapomniał on częściowo ojczystego języka, którym na co dzień się posługiwał. Nie potrafi też powtórzyć treści przeczytanej książki czy obejrzanego filmu. W codziennym życiu ten zanik pamięci może prowadzić do ciężkich katastrof domowych, np. gdy starsza
osoba postawi wodę na gazie i wychodzi z kuchni zapominając o tym. Może się to skończyć pożarem lub zatruciem. Albo np. osoba taka może odkręcić wodę w łazience chcąc przygotować kąpiel i za chwilę może o tym zapomnieć, a jeśli słuch nie dopisuje i nie słychać szumiącej wody, łatwo może nastąpić zalanie mieszkania.
Starsze osoby z dużym zanikiem pamięci nie powinny same wychodzić na dalsze spacery, gdyż mogą zapomnieć swojego adresu i błąkać się na ulicy. Jeśli więc wychodzą same, muszą mieć przy sobie dowód osobisty lub kartkę z nazwiskiem, adresem i numerem telefonu.
Zanik orientacji dotyczy rozeznania w czasie i w miejscu. Taki starszy człowiek może nie znać daty danego dnia, nie umieć powiedzieć, gdzie się znajduje, itp. Czasem jednak hrak orientacji w otoczeniu i nierozpoznawanie bliskich osób mogą być skutkiem nie otępienia, lecz osłabienia wzroku i słuchu — trzeba więc te sprawy rozróżniać.
Zanik krytycyzmu — mniej lub więcej posunięty — manifestuje się jako brak rozsądku i niezdolność do krytycznej, inteligentnej i prawidłowej oceny sytuacji. Powoduje to przy różnych okazjach rozmaite, często rażące i fatalne w skutkach, błędy w postępowaniu, co u otoczenia wywołuje zniecierpliwienie, gniew, politowanie lub kpiny.
Trzeba pamiętać, że wyraźne otępienie czyni starego człowieka niezdolnym do działań prawnych, gdyż nie rozumie on treści i znaczenia zawieranych aktów prawnych. Toteż akty takie (np. małżeństwo, testament) można unieważnić po udowodnieniu, że starszy człowiek zawierając je był w stanie otępienia. Osobę taką można ubezwłasnowolnić, wymaga to jednak orzeczenia sądowego po zbadaniu chorego przez psychiatrę i psychologa.
Ogólnie biorąc, można wśród otępiałych starców wyróżnić dwa typy czy obrazy kliniczne, które określamy jako: 1) otępienie starcze i 2) otępienie miażdżycowe.
Przy otępieniu starczym utrata komórek mózgowych jest znaczna, ale dokonuje się ona równomiernie bez ognisk martwicy, nie ma tu więc porażeń kończyn i większe-10 niedołęstwa fizycznego. To są właśnie ci starzy ludzie, którzy przy zachowanej sprawności cielesnej i niewydol-
26
27
ności umysłowej najwięcej mogą sprawiać kłopotów rodzinie przez powodowanie różnych przykrych wypadków.
Przy otępieniu miażdżycowym duży ubytek komórek mózgu jest następstwem tworzenia się w korze mózgu drobnych rozsianych ognisk martwicy, które zmieniają się w jamki wypełnione płynem. Stąd nazwa „rozsiane miażdżycowe rozmiękanie mózgu". Ogniska te powstają wskutek zatykania drobnych letniczek przez złogi miażdżycowe. Powoduje to ogromne zmiany chorobowe zarówno w psychice (otępienie), jak i w zakresie cielesnym (różnorodne porażenia). Sprawa narasta nieraz przez długie lata, zaczynając się koło sześćdziesiątki. Pierwsze objawy to bóle i zawroty głowy, trudności w skupieniu się, zapamiętywaniu itp. Chorzy w tym stadium zachowując jeszcze krytycyzm i rozsądek, są zaniepokojeni tymi objawami i często szukają pomocy lekarskiej. Jeśli jednak pomocy tej brak lub jest ona nieskuteczna, sprawa chorobowa posuwa się, z okresami poprawy i pogorszeń, i po latach doprowadza do ciężkiego niedołęstwa. W pewnych wypadkach niedołęstwo takie u człowieka starego może rozwinąć się bardzo szybko, nawet w ciągu kilku tygodni po jakimś ciężkim wstrząsie psychicznym, np. po utracie najbliższej osoby.
W miażdżycowym rozsianym rozmiękaniu mózgu otępienie umysłowe łączy się z objawami cielesnymi, które mogą występować w różnych kombinacjach i polegają głównie na niedowładach i porażeniach. Najważniejsze z _ objawów to: 1) starczy chód porażenny — niepewny, drobnymi kroczkami, z poszukiwaniem oparcia, częstym przewracaniem się, 2) utrudnienie mowy (bełkot), a niekiedy i połykania, 3) drżenie rąk i nóg (parkinsonizm miażdżycowy), 4) zanieczyszczanie się na skutek niedowładu mięśni odbytu i cewki moczowej, 5) nierzadko występujący objaw „przymusowego płaczu" — przy każdym usiłowaniu rozmowy niezależnie od jej tematu.
Przy posuniętym niedołęstwie tego typu chory nie może już chodzić, a nawet usiąść, trzeba go karmić, nie poznaje najbliższych osób i w dużym stopniu traci kontakt z otoczeniem. W stanie takiej wegetacji może żyć ty-
godnie, miesiące lub nawet lata. Nierzadko dołączają się fAAnc inne choroby, jak zaburzenia krążenia, różne stany łupalne, niewydolność nerek, odleżyny, a kres życiu kła-dric często zapalenie pluć, zwane schyłkowym, które może przebiegać bez gorączki i kaszlu, gdyż krańcowo wyc/crpany ustrój jest do takich reakcji niezdolny.
Otępiali starcy na ogół zachowują się spokojnie, często jednak wykazują różne dziwactwa i anormalności, które mogą rozwijać się w kierunku wyraźnej już psychozy, wy-ku/ujac cechy zbliżone do schizofrenii czy innej choroby umysłowej. Te starcze psychozy, zwane miażdżycowymi lub inwolucyjnymi, wymagają już umieszczenia chorego w szpitalu psychiatrycznym.
Przedstawiłam wyżej w bardzo pobieżnym skrócie najcichsze stany umysłowego otępienia. Trzeba jednak pamiętać, że te odchylenia umysłowe rozwijają się na ogół bardzo stopniowo i powoli przez długie lata i w początkowych stadiach mogą manifestować się tylko przez pewne dziwactwa lub przez nasilenie czy „usztywnienie" pewnych cech charakteru, którymi dany człowiek odznaczał »ic przez całe życie. Poza tymi odchyleniami, które młodzi nazywają „zdziwaczeniem", starszy człowiek może zachowywać się i kontaktować z ludźmi całkiem normalnie. Wśród tych dziwactw starczych, u których podłoża często już leżą zaburzenia krytycyzmu i pamięci, można wyróżnić kilka głównych typów.
Nieufni i podejrzliwi. Boją się oni każdej zmiany,
co zresztą znajduje uzasadnienie w obniżonej zdolności
ich ustroju do przystosowania. Często też lękają się bie
dy, a zwłaszcza wyzysku czy okradzenia. Nieraz mają
zwyczaj chować pieniądze czy biżuterię w różnych zaka
markach, po czym zapominając o tym oskarżają nawet
najbliższych o kradzież. Podejrzliwość taka, nasilając się
patologicznie, może przejść w obsesję prześladowczą,
graniczącą już z psychozą.
„Zbieracze". Są to ludzie, którzy za młodu byli osz
czędni i przewidujący, a na starość w miarę osłabienia
krytycyzmu stają się skąpi i chciwi, w sposób bezrozumny
gromadząc różne bezwartościowe przedmioty. Mieszkanie
zmienia się w śmietnik, w którym nieraz giną i zostają za-
28
29
pomniane prawdziwe walory (pieniądze, dokumenty, kosztowności).
Hipochondrycy. Myślą oni wciąż o swych dolegliwo
ściach, wyolbrzymiając je z chorobliwą przesadą i upatru
jąc w nich objawów śmiertelnej choroby. Chętnie o tych
sprawach mówią, zalewając otoczenie swymi skargami.
Takie ponure depresyjne nastroje i przewidywania mogą
nawet prowadzić do tendencji samobójczych.
„Euforycy". Są oni jakby przeciwieństwem tych za
lęknionych i ponurych. Cechuj e ich nastrój „wzmożonego
samopoczucia", lubią zabawy i żarty, a jeśli krytycyzm
już szwankuje, wesołość taka może przebrać miarę i robić
przykre wrażenie. Nieraz też przechwalają się oni swymi
urojonymi możliwościami i ukrywają swe dolegliwości, co
może mieć złe skutki, gdyż utrudnia wykrycie jakiejś groź
nej choroby. „Ucieczka w udawanie" występuje zwłasz
cza u tych, którzy przez całe życie bardzo dbali o wraże
nie, jakie wywołują u otoczenia. Takie osoby często świa
domie lub nieświadomie starają się pokrywać swe omyłki
i przejawy niedołęstwa „dobrą miną", eleganckimi ma
nierami i opowiadaniem o swoich „sukcesach".
Żyjący przeszłością. Są to ludzie, którym w starości
świat wydaje się ciemny, trudny i smutny, chętnie więc
uciekają w przeszłość, opromienioną w ich wyobraźni
blaskiem sukcesów i szczęścia. Wszystko według nich
było wtedy dużo lepsze, piękne i wspaniałe. Szeroko więc
o tym opowiadają, robiąc niemały użytek z fantazji i zmy
ślenia.
A jak wygląda w pełni normalne, a więc prawidłowe, wzorcowe starzenie się psychiki? Pamiętajmy, że z wiekiem następuje nieuchronny ubytek komórek mózgowych, jak również częściowy zanik włókien nerwowych, które łączą te komórki zarówno między sobą, jak i z oddalonymi narządami. Musi to się odbić ujemnie na ogól-, nej wydolności mózgu, ale stopień tego pogorszenia bywa — jak już zaznaczałam — różny i u znacznej większości osób jest to w życiu codziennym prawie lub zupełnie niedostrzegalne. Występuje pewne osłabienie pamięci, spo-
ie reakcji psychicznych, czasem zawężenie i osłabienie zainteresowań, zmienność nastrojów, niekiedy pewne ..dziwactwa". Według angielskiej statystyki (Mon-roc) w wieku 60-65 lat już tylko ok. 50% mężczyzn i ok. 4ł)% kobiet można zaliczyć do grupy normalnych umysłowo, u reszty stwierdza się mniej lub więcej wyraźne odchylenia. Statystyka ta jednak wydaje się zbyt pesymistyczna, zalicza bowiem do „odchyleń" również takie /miany. które w normalnym życiu wcale nie przeszkadza-jg. Zauważmy, że np. zmiany nastroju występujące po sześćdziesiątce mogą być skutkiem nie samego starzenia sit;, lecz przykrego poczucia, że się weszło już w okres tej ..obmierzłej starości", że się traci znaczenie i autorytet, /e wkrótce przyjdzie emerytura, odrzucenie „na złom" ilp. Dla tak nastawionego człowieka stresem będzie samo ukończenie 60 lat. Bardzo przygnębiającym czynnikiem zwłaszcza dla kobiet bywa też związane ze starością pogorszenie się wyglądu zewnętrznego i utrata cielesnej atrakcyjności. To również może działać depresyjnie. Niektórzy martwią się zanikiem swej wydolności seksualnej. Wielkim i brzemiennym w skutki wstrząsem jest też np. utrata najbliższej osoby — częściej będzie to dla kobiety śmierć męża, gdyż umieralność mężczyzn w tym wieku zwiększa się. Źródłem zmartwień może też być utrata zdrowia, różne choroby nasilające się w tym okresie życia, pogorszenie się sytuacji materialnej po przejściu na emeryturę i inne sprawy. Bardzo szkodliwy wpływ mogą mieć też powszechnie głoszone negatywne opinie na temat starzenia się i starości. Takie pesymistyczne poglądy nie tylko przygnębiają, ale i działają duchowo obezwładniająco. Toteż można śmiało powiedzieć, że nie sam proces cielesnego starzenia jest w tym wieku źródłem pogorszenia się nastroju, ubytku energii i „wycofywania nic.". Wielką rolę odgrywają również czynniki zewnętrzne, a także choroby, których przy pewnych staraniach i prawidłowym trybie życia można byłoby uniknąć.
Wracając do samego starzenia się mózgu, trzeba podkreślić, że choć w ciągu życia komórki jego obumierają, a nowe się. nie tworzą, to jednak mózg posiada zawsze pewien zapas komórek nieczynnych, gdyż nie wszystkie są
30
wykorzystywane. Te nieczynne komórki można pobudzić do działania przez wytrwałe ćwiczenia. Tym się np. tłumaczy, że nawet starzec po udarze mózgu może swą porażoną rękę i nogę w znacznym stopniu usprawnić przez systematyczne rehabilitacyjne wysiłki. Czynność komórek obumarłych przejmują wtedy — przynajmniej częściowo — inne, zapasowe komórki. Toteż człowiek, który nie wierząc pesymistycznym przysłowiom i prognozom pilnie co dzień ćwiczy swe mięśnie, serce i mózg, „buduje" sobie wspaniałą starość, która nioże być dla niego najszczęśliwszym okresem życia.
Ale czy dużo jest ludzi, którzy to rozumieją i wcielają w życie?
Przy normalnym przeciętnym starzeniu się mózgu — u ludzi, którzy tej profilaktyki nie stosują — pewne pogorszenie i spowolnienie funkcji umysłowych w starości jest skutecznie wyrównywane przez nabyte w ciągu długiego życia doświadczenie i wprawę, co pozwala wystarczająco dobrze „dawać sobie radę" w pracy i w codziennym życiu. Ale trzeci wiek to długi okres, może on trwać ponad 30 lat i oczywiste jest, że nieco inny będzie psychiczny wzorzec człowieka dopiero wkraczającego w starość, a inny takiego, który ma ponad 90 lat, choć jest jeszcze fizycznie i psychicznie zdrowy. W tym późnym wieku zrozumiałe jest już pewne osłabienie pamięci i orientacji, mogą też występować zmiany w zakresie nastrojów i uczuć. Ogólna uczuciowość i reaktywność słabnie. Stary człowiek nie przejawia tak gwałtownie swych uczuć jak młody, nie czerwieni się, nie blednie — nazywamy to „sztywnością wegetatywną", ale złe wiadomości, choć tak „sztywno" przyjmowane, są dla jego zdrowia i życia bez porównania groźniejsze niż u młodego.
W późniejszej starości słabnie na ogół kierowniczy wpływ kory mózgowej, która jest „siedliskiem" władz duchowych (świadomości, inteligencji, rozumu, woli). O-środek ten analizuje i kieruje, nakazuje i hamuje, t to zarówno w zakresie czynności świadomych, jak i funkcji przebiegających poza zakresem świadomości.: Przy pewnym osłabieniu kory mózgowej w starości — również w przypadkach, gdy do otępienia nie dochodzi — występuje
tendencja do uzewnętrzniania się postaw i zachowań, kto; te /a młodu były sprawniej kontrolowane, maskowane l modyfikowane. Toteż cechy charakteru i jego wady zao-sirzają się i usztywniają, bardziej wychodzą na jaw. Zasadnicza postawa życiowa nie zmienia się, lecz staje się bar-il/iej sztywna i rażąca.
Często spotykaną cechą ludzi starszych jest niechęć do wszelkich nowości i do zmian w życiu osobistym, choćby 10 były zmiany na lepsze, obiecujące poprawę warunków /ycia.fTen konserwatyzm starości tłumaczy się zmniejszeniem zdolności do przystosowania, które zawsze wymaga / początku pewnego wydatku energii i wytrzymałości. A 10 dla biologicznie już słabszego starego człowieka jest /nacznie trudniejsze niż dla młodego i może nawet nad-s/arpnąć jego ustrojową równowagę. Starsi ludzie nieraz wyczuwają tę swoją słabość mniej lub więcej świadomie, ;t „trzymając się" przeszłości, nieraz bardzo negatywnie oceniają różne nowe obyczaje i zmiany zachodzące w świecie.
Oczywiście nie wszystko, co nowe, jest dobre i pożyte-i-/ne, ale ustosunkowanie się do tych nowości powinno być oparte na bezstronnej analizie ich przyczyn i skutków i na ocenie ich zgodności z porządkiem moralnym, nie zaś n.i z góry powziętych uprzedzeniach i bezkrytycznym przywiązaniu do przeszłości.
Jeśli chodzi o inteligencję człowieka starego, to na ten lemat nie ma zgodności wśród psychologów. I tak np. D.B. Bromley w pracy Psychologia starzenia się określa inteligencję jako zdolność do tworzenia i skutecznego stosowania systemów poznawczych i twierdzi, że rozwój jej kończy się między 15. a 25. rokiem życia, choć wiedzę i doświadczenie zdobywamy dużo dłużej, poszerzając przez to nasze możliwości. W późniejszych jednak dekadach życia inteligencja degraduje się.
Inne stanowisko zajmuje P.R. Skawran, który w pracy Inteligencja człowieka starego powołuje się na wiele ba-ikm w tym zakresie. Autor ten uważa, że inteligencja w starszym wieku nie zmniejsza się, lecz zmienia, jest inna, i nie należy do jej badania i oceny używać testów stosowanych u ludzi młodych. W ciągu długiego życia stary
32
33
człowiek nabiera doświadczenia, ostrożnośd i rozwagi, uczy się sztuki obcowania z ludźmi i załatwiania spraw, patrzy też na świat szerzej i głębiej, i Z drugiej zaś strony świadomość niedalekiej śmierci sprawia, że doczesne zabiegi i starania w pewnym stopniu tracą dla niego znaczenie, wydają się muło ważne, natomiast zjawia się pytanie o sens życia. Wzrasta zainteresowanie religią, porządkiem moralnym i kwestiami filozoficznymi. Obniżenie wydzielania hormonów, zwłaszcza płciowych, tzw. zacisze hormonalne, powoduje, że psychika i zachowanie się starca są bardziej spokojne, beznamiętne, chłodne, a ocena sytuacji bardzo trzeźwa i trafna. Starzec jest mniej reaktywny, szybki i bystry, lecz w życiu codziennym i w pracy skutecznie może to kompensować doświadczeniem i Wprawą. Przypominam, że dotyczy to starych ludzi wolnych od otępienia.
Do tematyki tej jeszcze powrócę. Tu muszę podkreślić, że cechy, zalety i możliwości ludzi w starszym wieku kształtują się indywidualnie, bardzo różnie w zależności od wielu czynników tak „wewnętrznych", jak „zewnętrznych". Można powiedzieć, że na starość naszą „zarabiamy" w ciągu całego życia, nosimy ją w sobie i formujemy już od poczęcia.
Rozdział III
Stosunek do własnej starości Trzeci wiek a osobowość i postawa życiowa
Francuska powieściopisarka Simone de Beauvoir opowiada w swej autobiografii, że pewnego dnia patrząc w lustro spostrzegła, iż jest stara. Wpadła w rozpacz. A pr/ccież była to kobieta, przed którą świat stał otworem
- miała wszelkie możliwości działania, sławę, pieniądze, lalcnt. Ale te ogromne walory nie dały jej pociechy w i-hwili duchowego załamania. Owszem, wykorzystała pó-/niej swój talent, by napisać książkę o starości. W książce t f j, pełnej pesymizmu i buntu, odmalowała ponury obraz sytuacji ludzi starych w społeczeństwach Zachodu. Nie są oni prześladowani vr sensie dosłownym, nie cierpią nędzy i głodu, ale jakże często dotkliwie odczuwają głód duchowy, brak uczucia i życzliwości, są wyśmiewani i poniżani. Nic wynosi się ich do lasu na zagładę, ale izoluje w specjalnych, nieraz luksusowo urządzonych zakładach czy „miasteczkach starców", gdzie czują się „wyrzuceni za burtę". Nie są szanowani, kochani ani szczęśliwi.
W interesującej pracy Psychologia zachowania się ko-hiet w wieku starszym Jadwiga Różycka podała wyniki obserwacji 63 kobiet w wieku 60-70 lat analizując ich zachowanie się, tryb życia i wypowiedzi na temat starości i własnego starzenia się.
Autorka rozróżniła wśród badanych kobiet trzy typy /uchowania się: 1) ,,młode", 2) „stare" i 3) „pośrednie". Przy „młodym" kobieta dokłada wszelkich starań, by ukrywać i maskować swój wiek, być „młodą", aktywną, modną i elegancką. Nie rezygnuje z niczego, przesiaduje po kawiarniach, chodzi na przyjęcia, dansingi, do teatru i kina, chwytając wszystko, co modne i popularne. Zawsze
35
też jest elegancko ubrana i uczesana. Lubi opowiadać o swej aktywności, planach na przyszłość i wciąż czegoś się uczy. Swoje dolegliwości ukrywa lub tłumaczy chorobą, a nie wiekiem.
Oto jedna z wypowiedzi typu „młodego":
Dopóki człowiek jest jako tako zdrowy i ma siłę się poruszać, na pewno nie jest stary, bo starość to brak zainteresowania życiem. Ja mam jeszcze silę i chęć brać z życia wszystko co się da. Ja mam po prostu pasję życia. Życie jest cudowne i będę tak żyć, jak żyję, dopóki tylko pozwoli mi zdrowie, nawet gdybym miata ponad sto lat życia. Może wtedy poczuję się stara, na razie jestem młoda i nie zmienię swego sposobu życia, choćby nie wiem co kto o mnie mówił. Zresztą każdy mądry zgodzi się, że starość to nie liczba lat przeżytych, ale „oklapnięcie" psychiczne, to siedzenie bezmyślne cały dzień przy oknie...
Zachowanie się „stare" według klasyfikacji Różyckiej cechuje się przygnębieniem i głębokim pesymizmem. Kobiety tej grupy nie wykazują żadnej inicjatywy ani aktywności poza automatycznym spełnianiem swych koniecznych domowych czynności. Są zgaszone i ponure, apatyczne i zaniedbane. Nie chcą rozrywek, kina, teatru — „to dobre dla młodych", nie czytają, nie interesują się żadnymi problemami natury ogólnej czy społecznej. W czasie wolnym potrafią godzinami siedzieć w oknie i patrzeć na ulicę. Swoje dolegliwości tłumaczą starzeniem się i uważają za nieuleczalne, toteż nawet nie chcą chodzić do lekarza. Zdaniem tych kobiet świat jest dla młodych, starym pozostaje już tylko beznadziejne i ponure czekanie na śmierć.
Przy zachowaniu się „pośrednim" kobiety w pewnych dziedzinach wykazują zainteresowanie i aktywność, w innych pozostają bierne. Uważają, że w ich wieku pewne rzeczy wypada robić, a innych „nie wypada". Rozwijają jednak pewną działalność hobbistyczną, rodzinną czy społeczną, toteż ogólny obraz ich życia bywa różny zależnie od światopoglądu, -wykształcenia i innych czynników.
Zachowanie się „stare" łączyło się raczej z niską stopą życiową, a „młode" — z pewną zamożnością, bo przecież na stosunki towarzyskie, kawiarnie, stroje, fryzjera czy kosmetyczkę trzeba pieniędzy. Zapewne jednak nie same pieniądze odgrywały tu rolę, ale i stan zdrowia, temperament, z dawna wdrożone poglądy i opinie otoczenia itp.
Jedno jest istotne i ważne: wszystkie kobiety niezależnie od swej psychicznej postawy uważały starość za coś złe-m>, odrażającego, okropnego. Tylko że przy zachowaniu „młodym" energicznie się przed tą okropnością broniły, przy „starym" pogrążały się w niej z beznadziejnym fata-!i/mem i apatią, a przy „pośrednim" godziły się z nią, sta-t;ijąc się ratować jakieś „resztki". Żadna starości nie po-i'hwaliła, żadna nie widziała w niej nic dobrego, pozytywnego. Boleśnie odczuwały zwłaszcza pogorszenie się wyglądu zewnętrznego. Oto kilka wypowiedzi:
Starość to okropny wygląd, tak okropny, że aż wstyd pokazać się lu-il/iom w pełnym słońcu. Te zmarszczki, obwisła skóra, te plamy na rę-k;u,-ri i twarzy...
Starość to pustka, nuda, zrzędzenie, to żylaki, to choroby, to niewydolność w każdym przedsięwzięciu, to męczenie siebie i innych.
Starość to coś najokropniejszego pod każdym względem. Powinno się umierać jakoś w pełni sit, aby nie zostawiać po sobie wspomnienia cze-K»ś, co trudno nazwać człowiekiem.
Starości nie można porównywać z młodością. Starość trzeba porównywać z niebytem, to jest jakby przejście z istnienia w niebyt.
W zakończeniu swej książki Różycka pisze:
Właściwie aby kobiety (a przypuszczalnie i mężczyźni) mogły wejść w okres starości bez niepotrzebnego strachu i niepotrzebnych efektywnych wyładowań, trzeba prowadzić akcję uświadamiającą o obiektywnych ce-chach późnego okresu życia, nie wtedy jednak, gdy się już jest w tym luźnym okresie, ale znacznie wcześniej. Może już nawet w okresie dzieciństwa, kiedy zaczynają się tworzyć pierwsze zręby schematów starości. Niileżałoby wtedy nie dopuścić do wytworzenia bardzo złych szkodliwych schematów, które tak utrudniają życie.
Ale jak nie dopuścić? O czym uświadamiać? „Obiektywne cechy" wyglądają tak właśnie, jak to przedstawiają owe kobiety przejęte wstrętem do starości. Te zmarszczki, obwisła skóra, plamy, niewydolność, choroby, męczenie siebie i innych. Jakie to częste, jakie rzeczywiste, prawd/i we. Ale przecież patrząc na starość trzeba umieć doj-r/cć i inne rzeczy, inne aspekty tej sprawy. Różycka wcale
36
37
nie uwzględniła religijności lub jej braku u badanych kobiet — zresztą pewne ich wypowiedzi świadczą o tym braku, można się przecież spodziewać, że wiara w życie pozagrobowe złagodziłaby lęk przed śmiercią i odrazę do
starości.
' Religijność sprawia, że w życiu, w starości i śmierci dostrzegamy głęboki sens. Życie jest okresem próby i zasługi, okresem duchowego rozwoju, starość to wykańczanie i udoskonalanie tego życiowego dzieła, a śmierć to przejście do lepszego świata, gdzie nasze cierpienia i zasługi będą hojnie wynagrodzone.
Właśnie do religijności apelują dwaj autorzy popularnych prac o starości: Jacques Ledercą w książce Radość zmierzchu i Alfons Deeken w pracy Gdy przychodzi starość. Przedstawiając problemy starości w świetle wiary, autorzy ci wyrażają poglądy i wnioski wręcz przeciwne pesymistycznym i ponurym wypowiedziom kobiet ankietowanych przez Różycką, Jeśli mamy za sobą życie dobre, kierowane miłością do Boga i ludzi, to starość jest pięknym okresem czekania na wspaniałą nagrodę i wieczne szczęście. A jeśli życie było złe, to tym bardziej starość jest błogosławieństwem, bo daje jeszcze możliwość poprawy, pokuty i zadośćuczynienia.
Starość a religia — to ogromnie ważne zagadnienie, bardzo istotne również dla naszych rozważań; poświęcimy mu więc osobny rozdział.
Ważnym elementem jest też zdrowotna asceza, a więc codzienne wysiłki dla zachowania zdrowia, co owocuje długim życiem i szczęśliwą starością. Tę dbałość o zdrowie nakazuje również religia, według której ciało ludzkie jest własnością Boga, wypożyczoną nam na okres ziemskiego życia, byśmy przez nie mogli realizować królestwo Boże również tu na ziemi. Toteż dbałość o ciało, o jego sprawność i zdrowie, jest obowiązkiem moralnym, nakazem Boga, a wypełniając ten nakaz otrzymujemy w darze zdrową starość, która ma również sobie właściwe, a bardzo ważne zadania do wypełnienia.
Religijność i moralność, zdrowie i sprawność oraz po-. żyteczna i dająca głęboką satysfakcję działalność to podstawy szczęścia w starości. Niestety nieczęsto spotykamy
38
siarsżych ludzi, u kttrych te elementy tak harmonijnie się ł.|f/a. Przyglądając ię konkretnej otaczającej nas rzeczy-uisiości widzimy, żt wśród ludzi w trzecim wieku spotykamy bardzo różne ypy psychiczne i rodzaje osobowości, to jest, jak już wyśj podkreśliłam, skutkiem działania uiclu różnorodnych czynników/Najogólniej wyróżnić tu mo/na dwa typy os<bowości i postaw: 1) typ pozytywny
przystosowany, 2 negatywny — nie przystosowany.
Amerykańska balaczka Suzanne Reichard rozróżnia pic.ć postaw ludzi staych w stosunku do świata, do siebie i do własnej starości
Postawa, którąautorka nazywa „konstruktywną", to
ulitśnie starość dobu, przystosowana, pozytywnie nasta
wiona do życia i do udzi. Człowiek starszy jest pogodny,
/.idowolony, na ogółzdrowy, lubi towarzystwo i rozrywki,
acszy się życiem, ali jest pogodzony i ze śmiercią, która
ł',o nie przeraża. Jesteż przyjazny, życzliwy i pomocny dla
ludzi, w miarę możlwości jest też aktywny jako działacz
na tym czy innym pou. Odznacza się wysokim poziomem
moralnym, często tei głęboką religijnością.
Postawa „zależia", reprezentowana przez ludzi sta-
lydi fizycznie i słabyih duchowo, biernych, uległych, któ-
i/y potrzebują oparda w drugich — liczą na ludzką po
moc i sympatię, a jeśli jej nie otrzymują, czują się nie-
s/.częśliwi, gdyż brakim podpory w dźwiganiu brzemienia
s i a rości.
Postawa „obrmna" — typ starców „opancerzo
nych". Nie nawiązuj; oni kontaktów, są chłodni, sztywni,
pr/esadnie opanowali, separują się od ludzi, nie dopusz-
r/ając ich do swego pychicznego wnętrza, nie ujawniając
swych uczuć i myśli Starość oceniają negatywnie, ale
odrzucając ludzką pcmoc usiłują jak najdłużej zachować
samodzielność i aktyvność.
Postawa „wrogoici do otoczenia", czyli starcy „gniew
ni", Są oni podejrzlivi, agresywni, nie ufają ludziom i nie
dicą być od nich zabżni. Swoje niepowodzenia i błędy
przypisują warunkonżycia i otoczeniu, od którego często
i/olują się w postawi negatywnej, wrogiej. Starość, sła
bość i zależność buczą w nich odrazę, toteż kurczowo
tr/ymają się pracy i aktywności.
39
5) Postawa „wrogości do siebie". Oznacza ona pesymistyczny, negatywny stosunek do własnego życia. Są to ludzie skłonni do smutku, depresji, fatalizmu, bez zainteresowań i aktywności. Czują się samotni i niepotrzebni. Starość jest dla nich dodatkowym jarzmem, a śmierć traktują jak wyzwolenie z nieszczęśliwej egzystencji.
Jak widzimy, na pięć wymienionych postaw aż cztery są negatywne, a tylko jedna prawidłowa, pozytywna. Nic w tym dziwnego. Zdrowie jest jedno, a chorób wiele. Zresztą postawy te mogą występować w różnych zespołach „mieszanych", ale podstawowe elementy zwykle można wyraźnie dostrzec.
RozdziałW Pochwała starości
/„auważmy, że wśród omówionych w poprzednim roz-d/i;ile psychicznych postaw wobec starości nie ma takiej, która by akcentowała zalety tego okresu życia. Nawołuje mc do współczucia, litości i pomocy dla ludzi starych, 1'hwali się ich, jeśli pogodnie znoszą brzemię swego wieku i nie są dla nikogo ciężarem, lub zachęca sie^ich do cierpliwości, a nawet do radości z powodu zbliżającej się śmierci, która będzie spotkaniem z Bogiem. Sama starość jest tu wszędzie jakimś „ciemnym tunelem", okresem |>r/ykrym i ciężkim.
Taka też jest powszechna opinia. Gdyby modną dziś metodą ulicznego „ankietowania" zadać przeciętnemu obywatelowi pytanie: Jakie są wartości i zalety starości — /apewne byłby zaskoczony. Starość? Jakie ona może mieć zalety? Im młodszy byłby ów obywatel, tym bar-il/.iej uważałby takie pytanie po prostu za kpiny. Przecież ilość* spojrzeć na starych. Jak oni wyglądają, jak żyją... A nłyszy się od nich same skargi i narzekania.
Gdybyśmy jednak zadali następne pytanie: Który okres /ycia jest najszczęśliwszy? — wcale nie wiadomo, czy każdy młody człowiek głosowałby bez namysłu za młodo-<dą. Może wymieniłby raczej beztroskie dzieciństwo lub /asobną, ustabilizowaną dojrzałość, cieszącą się szczęśliwym życiem rodzinnym — gdyby takie właśnie przykłady przyszły mu na myśl. Młodość? Często jest ona chwalona przez ludzi, którzy już dawno się z nią rozstali. Ale czy naprawdę zawsze jest taka szczęśliwa?
Spróbujmy przyjrzeć się tym różnym okresom życia, odkładając na bok sady potoczne i różowe okulary.
41
Spójrzmy na niemowlę i małe dziecko — jak ono ciężko, nieustannie pracuje nad poznawaniem świata wszystkimi zmysłami i jak wciąż jest hamowane i karcone, wciąż rozbija się. o zapory, które stawiają mu dorośli. Ile razy krzyczy, płacze, protestuje — na próżno. Podobnie jak bezsilny, otępiały starzec, nie umie wyrażać swych myśli i pragnień, jest niedołężne, bezradne. Niełatwe jest wejście w świat i przystosowanie się do jego twardych praw.
A późniejsze dzieciństwo? Lata szkolne? Okres pokwi-tania? Ile tu ciężkich problemów, lęków, buntów, konfliktów i różnych młodocianych tragedii, które z perspektywy czasu mogą się wydawać błahe, lecz jak okrutnie przygniatają, gdy się je przeżywa. Kłótnie i awantury między rodzicami, ciężki przymus szkolnej nauki, uciążliwa zależność finansowa, niemożność realizowania swych wybujałych pragnień. Wiele jest różnorodnych problemów i zmartwień, które zatruwają życie nastolatkom.
A czy okres młodzieńczy jest naprawdę zawsze tak szczęśliwy? Ileż udręk, stresów i frustracji niosą ze sobą egzaminy, walka o wstęp na takie czy inne studia. A rozbudzenie w sferze erotycznej — czy mało powoduje różnych rozczarowań i tragedii? Wreszcie małżeństwo, dyplom, start zawodowy. Nowe, już dojrzałe, samodzielne i odpowiedzialne życie — i nowe troski i kłopoty, obowiązki i wysiłki. Trzeba zdobyć mieszkanie, urządzić je, wychować dzieci, zapewnić im wykształcenie i życiowy start. Trzeba też starać się o pozycję w pracy zawodowej, walczyć, zdobywać, awansować, jeśli już nie z własnej ambicji, to po prostu dlatego, by nie odstawać, nie uchodzić za
niedołęgę.
Przez dziesiątki lat dźwiga się jarzmo nieustannych wysiłków, trosk i szarpaniny. Im wyżej udało się wspiąć po< drabinie awansu, tym cięższe to jarzmo, tym większe wy-j magania i stresy. W takim życiu nie ma też siły ani czasu] na jakąś profilaktykę, na wysiłki dla zachowania zdrowia, j Przeciwnie: papierosy, czarna kawa, mocna herbata to! nieodstępne „środki pomocnicze". A że następstwem jest bezsenność, więc i tabletki nasenne. Rano ociężałość, uczucie zatrucia — więc znowu kawa, mocna herbata i tak dalej. Szuka się też odprężenia, pociechy i „wzmóc-
nicnia" w obfitym jedzeniu, co sprawia, że waga ciała podnosi się coraz wyżej... Zawał serca, rak, nadciśnienie i przedwczesne zestarzenie to takie częste dziś sprawy. A gdy leszcze dojdą dolegliwości przekwitania... Nic dziwnego, że u tej sytuacji tak często pojawia się mniej lub więcej utajona tęsknota za emeryturą, za zrzuceniem tego jarzma...
Ogromna liczba ludzi przechodzących po pięćdziesiątce na rentę chorobową czy na wczesną emeryturę świadczy dobitnie o tym, że tęsknota do tzw. zasłużonego wypoczynku jest większa niż lęk przed starością, z którą przecież powszechnie utożsamia się okres emerytury. I tu wyłania się pierwsza, choć bynajmniej nie najważniejsza, zaleta starości. Jest to, a przynajmniej powinien być, okres spokoju i swobody, coś w rodzaju oazy, do której dochodząc możemy odetchnąć, zrzucić z siebie ciężkie bagaże i odpocząwszy pomyśleć o zupełnie nowym urządzeniu życia.
Wiele osób boi się emerytury nie tylko dlatego, że kochają one swą pracę i nią „żyją" — bo przecież ukochaną pracę można kontynuować i na emeryturze —* lecz głównie dlatego, że pozbawia ich ona kierowniczego stanowiska, władzy, znaczenia i prestiżu.. Ale i tacy ludzie powinni uprzytomnić sobie, jak stresujące i niebezpieczne dla zdrowia bywają wysokie stanowiska ze swą równie wysoką odpowiedzialnością. Zawał serca został nawet nazwany „chorobą dyrektorów". Wiadomo też, że proces starzenia się postępuje i że od pewnego wieku nie można już ciągnąć pracy i obowiązków w takim wymiarze, jaki był odpowiedni dla wieku średniego. Zresztą ostatnio wydane ustawy idą w kierunku znacznego zmniejszenia stresu związanego z przejściem na emeryturę, większej elastyczności granic tego wieku i znacznie większej możliwości dorabiania bez zawieszenia emerytury.
Swoboda i czas wolny, który można wypełnić według swego upodobania, to duża zaleta starości, duże źródło satysfakcji w tym okresie życia, Drugim takim źródłem jest satysfakcja z wykonanej w ciągu życia pracy, a zatem ze swego dotychczasowego życiowego dzieła. Z wyników tych kilkudziesięciu lat codziennego trudu.
Nie zawsze ten trud owocuje wybitnymi dziełami, nie zawsze jest cennym dorobkiem wynalazcy, pisarza, profe-
42
43
sora czy budowniczego. Ale zawsze — również jeśli to jest praca robotnika w fabryce, rzemieślnika przy warsztacie czy chłopa na roli — jest trudem ogromnie pożytecznym, koniecznym dla wspólnego społecznego dobra. I człowiek, który tę pracę uczciwie przez kilkadziesiąt lat wypełniał, ma prawo być z tego dumny przechodząc na emeryturę. A-do tego dochodzą przecież plony życia rodzinnego — dzieci, które jako nowi obywatele i pracownicy są cennym darem dla społeczeństwa. Kobieta, która nie pracując zawodowo urodziła kilkoro dzieci i wychowała je na uczciwych, pracowitych ludzi, powinna rozumieć ogromną wartość swego życiowego dzieła i cieszyć się nim w swej starości. Nawet najbardziej skromne i szare życie, jeśli było pracowite, uczciwe i ofiarne, owocuje w starości szczęściem i- satysfakcją z dokonanego dzieła. Pod tym względem starość można porównać do jesieni bogatej w plony. Wiosna daje piękne kwiaty, lecz to tylko nadzieja, która może skończyć się. zawodem. Lato może przynieść różne katastrofy, upalne susze czy gwałtowne niszczące burze — trzeba dużo trudów dla ochrony plonów. I dopiero jesień pozwala z tyeh plonów korzystać i cieszyć się dojrzałymi już owocami, które są tym piękniejsze, im więcej wysiłku i starań włożyło się w ich hodowanie.
Piękne i mądre życie nie wymaga wyższego wykształcenia, szerokich horyzontów i wielkich czynów, ale wymaga zasad moralnych, dobrej woli i uczciwej pracy. Nawet najskromniejszy człowiek może i powinien się na to zdobyć, a wtedy starość jego będzie bogata w dobre plony — szacunek ludzi i zadowolenie z życia.
Bardzo cennym i ważnym owocem długich przeżytych lat jest doświadczenie i mądrość życiowa — największe skarby i zalety starości. Doświadczenie to dotyczy zarówno pracy zawodowej, w której z wiekiem dochodzi się do pewnego mistrzostwa, jak i różnych spraw i sytuacji ży* ciowych.
I nie tylko samo doświadczenie jest tu ważne. Nawet to, co wydaje się nam upośledzeniem starości, może być korzystne. Polscy psychiatrzy Bilikiewicz i Leszczyński podkreślają, że np. przekwitanie i zanik czynności płciowych zapewniają starym ludziom większy spokój i ochro-
44
nę zdplności twórczych nie mąconych przez namiętności. Osłabienie inicjatywy i obniżenie produktywności umożliwiają bardziej krytyczne opracowanie dotychczasowych osiągnięć i zabezpieczają przed nierozważnymi porywami. Upośledzenie wrażliwości zmysłów i obniżenie się aktywności umysłowej może stać się źródłem rozwagi i ostrożności w rozumowaniu, a pewne stępienie uczuć i chłodny krytycyzm mogą być korzystniejsze niż młodzieńczy entuzjazm, często niefortunnie kierowany. Autorzy podkreślają, że nauka i kultura więcej zawdzięcza starcom niż młodzieńcom — czynna i twórcza starość powinna więc być głównym celem gerontologii.
Wspaniałym hymnem pochwalnym na cześć trzeciego wieku jest traktat Cycerona o starości (Katon o starości — Cato Maior de senectute). Napisany dwa tysiące lat temu, jest on i dziś doskonałą lekturą dla wszystkich narzekających na swój wiek starszych ludzi. Dlatego pozwolę sobie nieco szerzej przedstawić tu główne myśli autora.
Najskuteczniejszą bronią przeciw starości — pisze Cyceron — są zainteresowania umysłowe i wyrabianie w sobie zalet charakteru. Jeśli o nie stale zabiegać będziemy, to po długim i dobrze wypełnionym życiu cudowne ujrzymy owoce. I nie tylko dlatego, że zdobywamy dla siebie rzeczy trwałe, które nas do Łorica życia nie opuszczą [...], ale i dlatego, że świadomość pięknie przepędzonego życia i pamięć wielu dobrych czynów jest wielką dla czloweka radością,
Autor rozprawia się dalej z czterema głównymi zarzutami wysuwanymi zwykle pod adresem starości, a więc z tym, że: 1) oddala ona od życia czynnego, 2) upośledza siły fizyczne, 3) pozbawia przyjemności zmysłowych, 4) bliska jest śmierci. A oto kontrargumenty autora:
Starość nie oddala od tych spraw, które wymagają sił duchowych — przeciwnie, właśnie w tych sprawach jest najbardziej potrzebna. Rzeczy prawdziwie wielkich i ważnych nie dokonuje się siłą fizyczną; wymagają one rozwagi, mądrości i dojrzałej decyzji, a właśnie starość ma te : zalety — wzrastają one z wiekiem. Starzec nie może bronić ojczyzny włócznią czy mieczem, ale może jej służyć rozwagą, rozumem, mądrą radą. Dlatego najwyższą radę
45
nazwano senatem od senex, czyli starzec, a w Sparcie najwyżsi urzędnicy byli i nazywali się starcami (gćrontoi). Historia poucza, że młodzi doszedłszy do wtadzy zwykle doprowadzali państwa do upadku, a starzy musieli je dźwigać i odbudowywać.
Co do drugiego zarzutu (utraty sił) Cyceron uważa, że należy podejmować się tego, co naszych sił nie przerasta. Pamięć słabnie, gdy się jej nie ćwiczy, gdy zaniedbuje się nauki i zainteresowania. A zresztą osłabienie przypisywane starości często ma swe źródło w rozwiązłej i nieopanowanej młodości. Cnotliwy i rozumny starzec zawsze ma dość sil, by uczyć młodzież i przygotowywać ją do przyszłych obowiązków. Trudno sobie wyobrazić bardziej wzniosłe zajęcie. A zarówno prawa, jak i zwyczaje zwalniają wiek starszy od tych zajęć, przy których siły fizyczne są konieczne.
Należy, drodzy moi, nie dać się starości — pisze autor — i jej wady skrzętnie wyrównywać, [...] używać w miarę ćwiczeń, jeść i pić tylko tyle, by wzmocnić siły, a nie osłabiać ich nadmiarem jedzenia, a o wiele bardziej dbać jeszcze trzeba o władze umysłowe i duchowe. One bowiem są w starości podobne do lampy, która gaśnie, jeśli do niej nie dolejesz oliwy.
Odpowiadając na trzeci zarzut — że rozkosze zmysłowe są już niedostępne — Cyceron pisze:
A zatem wspaniały dar przynosi nam starość ze sobą, gdyż odbiera nam to, co bywa przyczyną najgorszych występków młodości. [...] Natura nie dała człowiekowi nic bardziej niebezpiecznego i zgubnego nad zmysłowość, której chciwe żądze w sposób bezmyślny i niepowściągliwy szukają zaspokojenia. Stąd zdrady ojczyzny, przewroty polityczne, tajemne knowania z wrogami, zgwałcenia kobiet, cudzołóstwa i wszelkie czyny haniebne — nie ma w ogóle żadnej zbrodni, do której pogeł-nienia nie pobudziłaby żądza rozkoszy. Rozum jest najwspanialszym darem udzielonym człowiekowi, a zmysłowość jest największym i najgorszym wrogiem tego boskiego daru. W królestwie rozkoszy nie ma w ogóle miejsca na cnotę, [...] rozkosz zmysłowa, jeśli jest zbyt długa i żywa, może zgasić cale światło rozumu. A jeśli w młodości rozum czę-1 sto nie może uchronić nas przed popadaniem w zgubne namiętności i rozkosze, tym większą wdzięczność winniśmy starości za to, że nie znajdujemy już przyjemności w tym, w czym jej znajdować nie powinniśmy.
Autor podkreśla jednak, że różne umiarkowane i zgodne z rozsądkiem przyjemności nie są ani niedostępne w wieku starszym, ani też godne potępienia. Zwłaszcza zaś chwali uroki i przyjemności życia wiejskiego i pracy w. ogrodzie.
Czwarty zarzut — że starość jest bliska śmierci — Cyceron uważa za nielogiczny, wyrażając politowanie dla starca, który w ciągu długiego życia nie wyzbył się lęku przed śmiercią. Bo przecież jeśli śmierć całkiem gasi życie duszy, to jest ona sprawą obojętną. A jeśli wprowadza duszę do życia wiecznego, to jest nawet godna pożądania. Czego więc się lękać, jeśli po śmierci albo nie możemy być nieszczęśliwi, albo będziemy szczęśliwi? Zresztą młodzi też umierają, i gdy młody liczy na długie życie, nie wiadomo, czy je otrzyma, poczas gdy starzec ma je już za sobą. Śmierć młodego jest też gorsza, bo to gwałt zadany naturze, a śmierć starca to zupełna dojrzałość — proces naturalny, podobnie jak naturalne jest, że owoc gdy dojrzeje, sam spada z drzewa.
... I ta dojrzałość — pisie autor — tyle ma dla mnie uroku, że w miarę jak zbliżam się do śmierci, zdaje mi się, jakbym po długiej żegludze ląd widział i na koniec dobijał do portu. [..,] Owo zaś naturalne poczucie, że już dość żyliśmy, powstaje wtedy, kiedy nasze upodobania i skłonności zaspokoją się kolejno wyczerpią.
Cyceron wierzył w życie pozagrobowe i przytoczył w
swym traktacie kilka argumentów za jego istnieniem.
Gdyby zaś jakieś bóstwa — pisał — chciało mi tę łaskę wyświadczyć, bym stał się na nowo dzieckiem i kwilił w kołysce, stanowczo nie zgodziłbym się na to. Nie chcę, będąc już u mety, wracać znów do startu. [...] Bo czyż życie ma tak wiele przyjemności? Czy nie jest ono raczej pasmem trudów? A z życii odchodzi się jak z gospody — nie jak z własnego domu. [...] Natura udzieliła nam tu miejsca na krótki pobyt, nie na stale mieszkanie.
W traktacie Cycerona starość przedstawiona jest jako wspaniały okres życia. Cechuje ją dojrzałość, mądrość i wielka użyteczność dla społeczeństwa. Prawdziwie rozumny i cnotliwy człowiek jest w starości zdrowy, sprawny i
46
47
szczęśliwy, jest nauczycielem młodzieży i pełni w różnych dziedzinach życia ważną rolę kierowniczą i doradczą.
Jeśli czyjaś starość jest zła, chora, niedołężna i nieszczęśliwa, Cyceron skłonny jest upatrywać przyczynę takiego stanu w samym tym człowieku, w jego nieprawi* dłowym bezrozumnym życiu, w nieopanowanej, rozwiązłej młodości. Autor wykazuje tu dobra znajomość zasad geriatrycznej profilaktyki. Nic w tym zresztą dziwnego, gdyż starożytna medycyna dysponowała w tej dziedzinie sporym zasobem wiadomości opartych na bystrej i trzeźwej obserwacji życia. Lekarze ówcześni opisywali choroby ludzi starych i wiedzieli już, że zdrową i szczęśliwą starość zapewniają nie jakieś czarodziejskie leki i ,;eliksiry młodości", lecz właśnie prawidłowy tryb życia, umiarkowane odżywianie, ćwiczenia fizyczne i umysłowe i kontynuowanie twórczej działalności nawet w bardzo późnym wieku.
Rekapitulując można stwierdzić, że główne zalety i wartości starości to: 1) dojrzałość duchowa, życiowa mądrość i doświadczenie, 2) satysfakcja z osiągnięć zawodowych i rodzinnych, 3) wolny czas, który można zużytkować według własnego upodobania, wypełniając go pracą dającą'satysfakcję, a zarazem pożyteczną dla innych.
Podstawowym jednak warunkiem jest zdrowie — jeśli
nie idealne, to przynajmniej na tyle dobre, by z tych wy
żej wymienionych źródeł można było czerpać zadowole
nie. Ciężkie choroby i dolegliwości w znacznej mierze
uniemożliwiają to, czyniąc starość ponurą i nieszczęśli
wą. A ponieważ tak powszechnie zaniedbujemy profi
laktykę, powszechnie też narzekamy na starość i boimy'j
się jej. ii
Rozdział V
Młodość i starość
we współczesnym świecie
Tzw. konflikt pokoleń
Istnieje powiedzenie, że kulturę społeczeństwa można ocenić według jego stosunku do ludzi starych. Byłoby jednak trudno jednoznacznie wyrokować, czy w stwierdzeniu tym chodzi o współczucie i pomoc, czy też o szacunek dla starości. A są to przecież dwie postawy różne,
W przypadku pierwszej z nich starość jest traktowana jak niezawinione i nieuniknione nieszczęście, które spotka każdego z nas. „On sam też kiedyś będzie stary" — mówimy z oburzeniem o młodzieńcu, który brutalnie potraktował starca. Tu kultura wobec ludzi starych rozumiana jest jako litość i pomoc.
W przypadku drugiej postawy, gdyby chodziło o szacunek, powiedzielibyśmy o takim młodzieńcu: „Jak on śmiał! To niewybaczalne!" Jego brutalne zachowanie się odczulibyśmy jako profanację, jako obrazę starego człowieka, który z racji swego wieku zasługuje na rodzaj czci, jak według przykazania Bożego ojciec i matka zasługują na cześć z samej racji swego rodzicielstwa.
Te dwie postawy mają różne rodowody i znamionują dwa różne rodzaje kultury przejawiające się w stosunku do ludzi starych. We wstępie do mniejszej pracy podkreślałam, że w cywilizacjach, jakie występują w dzisiejszym świecie, ustosunkowanie się do starości, jej znaczenie i, ;ola w społeczeństwie bywają różne, zależne głównie od ogólnie przyjętej hierarchii wartości. Tam, gdzie wysoko stawia się rozum i doświadczenie, starość jest ceniona i szanowana. Tam zaś, gdzie wielką wagę przywiązuje się do cielesnych rozkoszy i użycia, największą wartość mieć
49
będzie piękność, zdrowie, sita witalna, słowem — młodość jako najbardziej zdolna do tych rozkoszy. Starość w tak nastawionym społeczeństwie będzie u ludzi przeciętnych wzbudzać odrazę, a u szlachetnych współczucie. Nie będzie miała uznania ani autorytetu.
W rodzimych cywilizacjach azjatyckich i afrykańskich wyraźnie przeważa szacunek dla starości, natomiast w krajach należących do tzw. cywilizacji europejskiej obserwujemy wyraźny kult młodości.
Ks. Alfons Deeken, autor książki Gdy przychodzi starość, podkreśla, że w Japonii, gdzie przebywał przez kilka lat, uderzył go głęboki szacunek dla .tradycji i ludzi starszych. W kraju tym, choć już sto lat temu przejął on europejską naukę i technikę i wciąż przenikają do niego zachodnie wzory, nadal utrzymuje się odwieczna tradycja nakazująca oddawanie czci osobom starszym. Wiąże się to również z kultem zmarłych. Często w domach japońskich spotyka się specjalne kapliczki, przy których oddaje się cześć przodkom rodziny.
Podobne stosunki panowały od wieków w Chinach. Z racji swego doświadczenia i mądrości osoby starsze miały tam prawo do szacunku, do wysokich godności i przywilejów. Pięćdziesiąta rocznica urodzin była ważną datą — oznaczała wejście w okres życia spokojny i szczęśliwy, w uprzywilejowany czas nagrody. Toteż często ludzie podawali się za starszych, niż byli. Podkreślić czyjąś szacowną starość to bardzo uprzejmy chiński komplement. Również i w innych azjatyckich społeczeństwach osoba starsza jest „święta", a uchybienie tej zasadzie naraża młodego człowieka na bardzo poważne moralne kary. Młodzi zdobywają wykształcenie, dyplomy i stanowiska, ale starzy też cieszą się szacunkiem i prestiżem z racji swego wieku i doświadczenia. Władzę polityczną, administracyjną czy rodzinną sprawują w tych krajach zwykle ludzie starzy; obok króla czy cesarza rada starców jest ważnym czynnikiem rządzącym.
W atmosferze takiego kultu dla starości młody człowiek nie śmie nawet odezwać się przy starszych, a cóż dopiero pozwalać sobie na brutalne odpowiedzi, rozhukane zachowanie się czy bigbitowe hałasy. Jeśli jest wykształ-
conym specjalistą >v jakiejś dziedzinie, to jest pytany o zdanie i wysłuchiwmy z należytym szacunkiem. Już małe dzieci cjiowane są v takim porządku. Dlatego są spokojne, subordynoware i ciche, czym bardzo się różnią od dzieci europejskich
Kilka lat temu ni międzynarodowym zjeździe geronto-logicznym słyszahm wypowiedzi przedstawicieli murzyńskich krajów Afryki, którzy referowali sprawę stosunku do starości w ch krajach. Stary człowiek miał tam nie tylko władzę i przywileje, ale był w rodzinie osobą „świętą" do tego stopnia, że dla młodego członka rodziny zaszczytem było pielęgnowanie starca w chorobie czy niedołęstwie. Niestet/, wtargnięcie „białej cywilizacji" na czarny ląd zniszczyło tę rodzimą kulturę i hierarchię wartości, rozpowszechniając kult użycia, luksusu i bogactwa na wzór europejski. W dążeniu do tych nowych „wartości" młodzi uciekają teraz do miast szukając łatwego zarobku; nie znajdując go, powiększają gromady włóczęgów, popadają w alkoholizm i narkomanię. A pozbawieni opieki starcy żebrz$ na ulicach.
Moralna rola kobiety w cywilizacji muzułmańskiej wzrastała z wiekiem — pisała wykształcona muzułmanka Assia Diebar z Algieru. — Knhieta w miarę jak się starzała, zdobywała większy szacunek i władzę, lut lv nie obawiała się starości. Co najbardziej zdziwiło mnie we Francji, lo lc,k przed starzeniem się, lęk przed czasem. Wasza koncepcja kobiety jest bardzo okrutna, coraz mniej ja. szanujecie w miarę, jak staje się mniej godna pożądania,
Okrutna koncepcja kobiety? W Europie? A przecież to hlum odmówił kobiecie duszy, zamknął ją w haremie, ka-yjil zasłaniać twarz, przeznaczył tylko do rodzenia dzieci. Tak! To wszystko prawda. Ale prawdą jest i to, że w tym domowym zamkniętym świecie młoda kobieta ściśle pod-dinia była rządom swej teściowej i dopiero z wiekiem, •iły sama się zestarzała, dochodziła do znaczenia, godno-ici i władzy. Starszy wiek był tu przedmiotem szacunku, a flic kobiece wdzięki.
A we Francji?
Odpowiadając na ankietowe pytanie „czy boisz się sta-fiiici?" młode francuskie dziewczęta wyrażały pogląd, że
50
życie kończy się właściwie na czterdziestce — potem „kobiety nie mają już prawa do niczego". „50 lat? — myślę, że nie dożyję." „Mam nadzieję, że umrę, zanim się zestarzeję." „
Wolały śmierć niż tę „obrzydłą, odrażającą starość", która odbiera kobietom „wszelkie prawa". Ale prawa do czego? Otóż to. Starość niewątpliwie odbiera seksualny popęd i urok, odbiera kobiece powaby, a w oczach tych dziewcząt jedynym istotnym prawem i wartością było prawo do seksu i do zdobywania różnych materialnych wartości poprzez seks i seksualną atrakcyjność. Wychowane zostały w kulcie gwiazd filmowych, w uwielbieniu dla młodości i urody, przez którą osiągnąć można karierę, sławę, świetne małżeństwo, bogactwo, luksus i użycie.
Sport, piosenkarstwo, film to magnesy, które przyciągają dziś tłumy, obiecując sławę i bogactwo. Ale tylko dla młodych, pięknych, zdrowych, dysponujących dużą „siłą przebicia". Wszędzie tu tryumfuje i wysoką rangę otrzymuje ciało i jego możliwości. Również szybki postęp nauki i techniki służy przede wszystkim cielesnym wygodom i uprzyjemnianiu życia. No i celom politycznym, które z duchowością niewiele mają wspólnego.
Nic dziwnego, że przy tej apoteozie ciała i urody na piedestał wyniesiono młodość, starość zaś ogromnie się zdewaluowaia.
A przecież nie zawsze tak było. I u nas w Europie jeszcze sto lat temu starszy człowiek był w pewnym sensie „osobą świętą". W wielopokoleniowej i wielodzietnej rodzinie ówczesnej dzieci wychowywane były w karności i szacunku dla dziadków, których autorytet był często nawet wyższy od autorytetu rodziców.
Zauważmy jednak, że dużą rolę odgrywała w tym tradycja oparta na religii. To przecież religia akcentuje wartości duchowe i duchowy, ponadczasowy sens życia. Stawia na pierwszym miejscu Boga i Jego prawa, nakazuje miłość bliźniego, opiekę nad słabszym, a także szacunek dla doświadczenia i mądrości ludzi starych. Nawołuje do pracy nad sobą, do panowania ducha nad ciałem, a więc do ascezy w różnych dziedzinach życia. I trzeba mocno podkreślić, że właśnie te ideały służą zdrowiu i szczęściu
człowieka. Tylko pod rozumnym panowaniem ducha, w zgodzie z prawem moralnym, ciało może kwitnąć i prosperować.
Niestety ten ideał prymatu wartości duchowych i panowania nad cielesnymi pożądaniami znajduje dziś zrozumienie tylko w wąskich kręgach ludzi głęboko religijnych. W miarę jak „biała cywilizacja" odchodziła od Boga i odrzucała Jego prawa, odrzucała również zasadę ascezy, emancypując ciało i upatrując wysoką wartość w jego pożądaniach i przyjemnościach. Rezultaty nie dały na siebie długo czekać — widzimy je wyraźnie. To rewolucja seksualna, pornografia, wulgarny komercyjny erotyzm filmów i powieści. Ogromna fala rozwodów i przerywania ciąży. Wynikiem odrzucenia religii jest też utrata poczucia sensu życia i ucieczka w rozwiązłość lub narkomanię.
A zarazem powszechna opinia, że młodość jest najwspanialszym, jedynie pięknym okresem życia i że do młodych świat należy, bardzo ujemnie rzutuje na wzajemny stosunek starszego i młodego pokolenia. Starzy często zazdroszczą młodym i zamiast zwrócić baczną uwagę na zalety, możliwości i obowiązki starszego wieku, uciekają w udawanie czepiając się jakichś resztek czy pozorów młodości. Albo też pogrążają się w gorzkim, pełnym zawiści pesymizmie i w ponurej rezygnacji. Zalęknieni, onieśmieleni, upokorzeni swym wiekiem i „odrzuceniem na złom", nawet jeśli widzą złe postępowanie młodzieży, nie zabierają głosu, nie starają się napominać czy przestrzegać. Są głęboko przekonani, że ich głos i tak się nie liczy, że są całkiem bezsilni i nic nie mogą poradzić. Bywa, że usiłują wkraść się w łaski tych młodych, schlebiając im i tolerując lub nawet chwaląc ich niewłaściwe postępowanie jako „nowoczesne" i zgodne z „postępem".
Z kolei młodzi odnoszą się do starszych często nie tylko niechętnie i wzgardliwie, ale nawet wrogo i bezlitośnie. Pouczającym przykładem są tu wyniki pracy Heleny Izde-bskiej, która zebrała wypowiedzi 200 studentów w wieku 19-22 lat na temat zarówno ich rodziny macierzystej, jak i tej, którą chcieliby sami założyć. O przyszłej -własnej rodzinie mieli oni wyobrażenia bardzo piękne z silnym akcentem na wierność, zwartość i trwałość rodziny. Nato-
52
53
miast bardzo negatywny i lekceważący był na ogół ich stosunek do rodziny, z której wyszli, do własnych rodziców i dziadków, zwłaszcza jeśli ci rodzice i dziadkowie nie mieli wyższego wykształcenia. Podkreślano, że więź rodzinna może istnieć tylko tarn, gdzie nie ma różnic intelektualnych. Według tych młodych o wartości człowieka decyduje wykształcenie.
Różnice światopoglądowe wśród ankietowanych nie wpływały na ich stosunek do rodziców i dziadków. Wszyscy kategorycznie stwierdzali, że nie chcą w przyszłości mieszkać z rodzicami. W stosunku do dziadków wykazywali niechęć, brak życzliwości, brak szacunku i poczucia odpowiedzialności. Wyrażali pogląd, że ludźmi starymi powinno zajmować się państwo — nie powinni oni być młodym „kulą u nogi", najlepszym rozwiązaniem są domy starców.
Zdaniem Izdebskiej wyników tej ankiety nie można uogólniać, stanowią one jednak groźny sygnał ostrzegawczy, który zmusza do zastanowienia się nad pewnym dość rozpowszechnionym modelem wychowania. Autorka uważa, że winę ponoszą tu rodzice, którzy niczego nie wymagają od swych dzieci, tylko „uczenia się" (fetyszyza-cja wykształcenia), i pragną, by dzieci te wyrosły na ludzi twardych, walczących o swe sprawy z całą bezwzględnością. Rodzice tacy nieraz twierdzą, że dobroć, uczynność, delikatność i wrażliwość czynią z człowieka „życiową ofiarę", starają się więc wykorzenić te cechy u swych dzieci. W rezultacie wyrastają one na egoistów, którym się wszystko „należy" i którzy widzą tylko własne potrzeby i pragnienia, dążąc do ich realizacji choćby „po trupach". Dla takich młodych rodzice to „niewolnicy", którzy muszą dawać, póki mogą. O żadnej wdzięczności nie ma mowy i gdy ci starzy już dawać nie mogą, niech się wynoszą do domu starców, a najlepiej na cmentarz.
Tu zresztą owocuje nie tylko zasada „twardości", ale i hedonistyczne dążenie do wysokiej stopy życiowej, do wszelkich wygód i luksusu przy braku ofiarności i zrozumienia dla prawdziwych wartości. Niejedna kobieta przerywa dziś ciążę mówiąc: „Nie chcę więcej dzieci, bo i mnie się coś od życia należy, ale temu jednemu zapewnię wysoki poziom". I zapewnia mu wysoki poziom... egoiz-
mu. A sobie samej na starość — samotność, opuszczenie i w razie choroby zakład opiekuńczy.
Dużą'naiwność wykazali też respondenci Izdebskiej, tak idealnie wyobrażając sobie przyszłe własne rodziny. Egoizm, brak poczucia odpowiedzialności, brak dobroci i wdzięczności w stosunku do najbliższych osób, a także zupełne ignorowanie prawa Bożego, które nakazuje czcić ojca i matkę — to cechy, które prędzej czy później unie-szczęśliwią każde małżeństwo.
Niechęć i brak zrozumienia między młodym i starszym pokoleniem, czyli tzw. konflikt pokoleń, to sprawa dawna jak świat. Już w starożytnych egipskich papirusach znajdowano skargi ludzi starych na złe prowadzenie się młodzieży i na pogorszenie się czasów i obyczajów. Ci starzy po prostu zapomnieli, jacy byli sami za młodu i jak gorszyli się tym ich dziadkowie. Starzy zwykle są skłonni dopatrywać się u młodych „zepsucia", a młodzi zarzucają starym „zacofanie". Jest to problem odwieczny i nieśmiertelny, wynikający z różnicy psychiki i temperamentu i z innego spojrzenia na świat. A ta różnica zawsze będzie zachodzić między młodymi i starymi — z pokolenia na pokolenie. Ktoś mądry powiedział: „Nie martw się, że syn nie słucha twych nauk, on je dobrze zapamięta i kiedyś to samo — słowo w słowo — powtórzy swemu synowi".
Jak ustosunkować się do konfliktu pokoleń? Czy musi się on zaznaczać i czy dobrze jest, gdy go nie ma?
Nie ma go tam, gdzie jedna ze stron tak dominuje nad drugą, że ta druga musi po prostu milczeć, nie śmie nawet wyrazić swego zdania. Np. w społeczeństwach, gdzie bezwzględnie panują starzy, młodzi nie mają nic do powiedzenia, nie mogą narzucać swych żądań ani stylu życia, muszą się całkowicie podporządkować. W rodzinach władza seniorów może iść tak daleko, że decydują oni nawet o małżeństwach swych dzieci i wnuków.
Natomiast tam, gdzie na piedestale stawia się młodość, ona decyduje o stylu życia, modzie, obyczajach i hierarchii wartości, a starzy, otoczeni niechęcią i upokorzeni swym wiekiem, odsunięci są na bok i pozbawieni wpływu.
54
55
Czy są to sytuacje prawidłowe? Czy konflikt pokoleń ma być rozwiązywany przez bezwzględną dominację jednej strony i „zduszenie" drugiej? Bynajmniej. Wydaje się, że właściwą drogą jest wzajemne zrozumienie i szacunek przy obopólnym uznaniu pewnych nadrzędnych wartości, którym człowiek powinien się podporządkować i służyć zarówno w młodym, jak w starszym wieku.
Na skutek wydłużenia życia spotykamy dziś nierzadko rodziny cztero-, a nawet pięciopokoleniowe. Można wyróżnić pokolenia: 1) dzieci, 2) młodzieży (dorastającej lub dorosłej), 3) rodziców, 4) dziadków — jeszcze pracujących lub już emerytów i 5) pradziadków. Dopóki dzieci są małe, rolę młodzieży odgrywają ich rodzice, a dziadkowie są w tym okresie ludźmi w wieku średnim, często na dobrych stanowiskach; pokolenie „stare" to będą pradziadkowie. W miarę jak dzieci stają się młodzieżą, sytuacja ta odpowiednio się zmienia.
Do pokolenia dzieci zaliczyć trzeba również tych potomków, którzy się jeszcze nie urodzili, lecz już żyją w łonach matek. Od liczebności i prawa do życia tego pokolenia w ogromnej mierze zależy przyszłość i pomyślny rozwój narodu. Niestety przedstawiciele tego najmłodszego pokolenia nader często przez samą swą obecność popadają w ostry „konflikt" z rodzicami, którzy im tego prawa do życia i do urodzenia odmawiają.
Mówiąc o konflikcie pokoleń w sensie ogólnie przyjętym, trzeba podkreślić, że chodzi tu o pokolenia młodzieży, rodziców i dziadków emerytów jeszcze sprawnych i prowadzących normalne życie. W dzisiejszym naszym świecie konflikt bardziej zaznacza się między rodzicami a ich dorastającymi dziećmi (młodzieżą) niż między młodzieżą a dziadkami-emerytami. Ci ostatni po prostu się, nie liczą i mogą tylko jeszcze pomagać pieniędzmi, o ile je mają, lub pewnymi usługami, jeżeli są do nich zdolni i_ chcą je wykonywać. Ich miłość do wnuków jest bardzo tolerancyjna, milcząca i unika poruszania przykrych spraw, jakiegoś napominania, przestrzegania czy piętnowania. Aby tylko nie tracić kontaktu, jeszcze się na coś zdać, móc służyć. Młodzi przyjmują łaskawie te świadczenia i pomoc, nie zniosą jednak żadnego wtrącania się
do ich życia, żadnych rad czy upomnień, okazując daleko idącą niechęć, niekiedy wręcz odrazę i pogardę, do tej „zacofanej i stęchłej" tradycyjnej moralności, jaką nieraz chcieliby im narzucić ludzie starsi. Spotykając tę niechęć i kamienną obojętność dziadkowie szybko rezygnują — przestają się „wychylać". Nie chcą narażać się na odepchnięcie — może nawet niegrzeczne i obraźliwe. Toteż stosunek dziadkowie — wnuki ustala się najczęściej na poziomie milczącej obojętności lub jednostronnego świadczenia, głównie w zakresie opieki nad małymi dziećmi.
Nie tak łatwo rezygnują rodzice, którzy są młodsi i energiczniejsi niż dziadkowie, no i przede wszystkim odpowiedzialni za wychowanie tego młodego pokolenia. W nich też bezpośrednio uderzają skutki zbaczania ich dzieci na takie czy inne manowce. Czy to będzie interwencja milicji z powodu jakiegoś chuligańskiego wybryku syna, który wpadł w złe towarzystwo, czy sprawa sądowa, np. za kradzież samochodu, czy też np, tragiczna sytuacja małoletniej córki, która zaszła w ciążę z nieznanym „kolegą" — każda taka sprawa stanowi dla rodziców ciężkie przeżycie, które może się skończyć nawet poważną chorobą.
Przewidując możliwość tego rodzaju nieszczęść rodzice niepokoją się, przestrzegają, stawiają ostre zakazy, wyrażają niezadowolenie i gniew z powodu takich czy innych nieodpowiednich „przyjaźni" swych dzieci. I tak się rodzi konflikt, niekiedy głęboki.
Oczywiście nie można tego uogólniać. Niemało jest rodzin, w których wzajemne stosunki rodziców i dzieci układają się dobrze, na zasadzie obustronnego przywiązania i zaufania. Jest tak zwłaszcza wtedy, gdy rodzice umieli wobec swych dzieci zająć właściwą postawę wychowawczą, wdrażając im już od najwcześniejszego dzieciństwa zasady moralnego porządku. Niezwykle ważne jest stworzenie w domu atmosfery spokoju, zgody, wzajemnej miłości i przyjaźni między wszystkimi członkami rodziny. W takim domu dzieci od zarania życia uczą się miłości, przyjaźni i życzliwości dla ludzi, mają też pełne zaufanie i szacunek dla starszych. W atmosferze wzajemnego zrozumienia i życzliwości brak po prostu materiału na jakiś konflikt pokoleń. Rodzi się on tam, gdzie tego zaufa-
56
57
nią i przyjaźni nie ma, gdzie brak spokoju, atmosfera jest napięta i nerwowa, często wybuchają kłótnie i awantury, przy których padają słowa złe, brutalne i raniące. Jest to trucizna duchowa dla dzieci, które w takich warunkach wykolejają się psychicznie, robią się „złe i niemożliwe" — często uciekają z domu szukając więzi uczuciowej czasem w bardzo nieodpowiednich środowiskach.
Ogólnie można powiedzieć, że miłość i zgoda między rodzicami są dzieciom po prostu potrzebne do życia jak powietrze.
W niniejszej pracy interesuje nas nie pokolenie rodziców, lecz dziadków, ludzi starszych. Podkreślałam wyżej, że ich niekorzystna sytuacja w dzisiejszym społeczeństwie w znacznej mierze wynika z dość powszechnego odejścia od religii, od ideałów duchowych i moralnych, przy zbytnim akcentowaniu wartości cielesnych, co prowadzi do kultu młodości i degradacji starości. Ale trzeba pamiętać, że ci dzisiejsi 60-70-letni dziadkowie to ludzie, którzy zarówno w niedalekiej przeszłości, jak i dziś jeszcze tworzyli i tworzą tę rzeczywistość, którą obserwujemy. Bo przecież to oni zajmowali i często nadal zajmują najwyższe stanowiska i do nich należały i należą decyzje. Przywódcami politycznymi są z reguły ludzie starzy, czemu się nikt nie dziwi, bo funkcje te wymagają nie tylko wysokich kwalifikacji, ale i wielkiego doświadczenia, którego się nabiera tylko z wiekiem. To doświadczenie i dorobek, a więc staż pracy, potrzebne są zresztą przy każdym awansie — nie tylko dyplomy tu decydują. Toteż wszędzie, w ośrodkach decyzjotwórczych i na wysokich kierowniczych stanowiskach, w administracji i zakładach pracy, widzimy ludzi wcale nie młodych. To samo — przynajmniej w znacznej mierze — dotyczy nauklisztuki, kultury i obyczajowości. Młodzi kręcą się tu w dolnych rejonach, ale istotne wpływy i możliwości należą do starszych. Piszą oni i tworzą dla młodzieży — owszem, nieraz schlebiają jej, manipulują jej uczuciami, dążeniami i postępowaniem, ale sami zbliżają się lub wyraźnie już należą do wieku trzecię-govCzy np. autorzy tak rozchwytywanych przez młodzież poradników seksualnych to są ludzie młodzi?
Trudno więc mówić, że ci starsi „odstają od świata" i
nie nadążają za „postępem", skoro to właśnie oni ten świat kształtują i ten postęp tworzą i oni są za to odpowiedzialni. Ta uwielbiana młodzież jest dopiero zapowiedzią, przyszłością, 'dopiero w tej przyszłości musi się wykazać. Na razie korzysta ze swobody i przywilejów, które — zauważmy to — dali jej starsi. Ci starsi, którzy we własnym życiu najczęściej już dawno odeszli od religii i od religijnie wyznaczanych kryteriów i zasad. Stworzyli więc i nadal tworzą obyczajowość na własną miarę, wdrażając młodzieży hedonistyczne i konsumpcyjne „ideały". A że w późniejszej starości sami na tym źle wychodzą, że tak często skarżą się na brak wdzięczności, szacunku i opieki, to naturalna kolej rzeczy. Zbierają to, co sami zasiali.
Trzeba jednak zastrzec, że oskarżenia tego nie można rozciągać na całe starsze pokolenie, które w swej ogromnej większości jest dość ściśle związane z religią. Nawet jeśli wielu z tych ludzi w swym wieku średnim więzy te bardzo rozluźniło i jeśli sami nie potrafili uchronić swych dzieci przed zejściem na błędne drogi, to przecież na starość często do religii wracają, a niezgodny z jej nakazami styl życia młodzieży wywołuje w nich niechęć czy nawet oburzenie, choć rzadko tylko ośmielają się głośno dać temu wyraz. Te momenty natury religijnej niemałą odgrywają rolę w dzisiejszym konflikcie pokoleń w naszym kraju.
Bardzo istotna i potrzebna jest więc analiza tych problemów i odpowiedź na pytanie: jak powinny układać się wzajemne stosunki starszego i młodego pokolenia? Co ludzie starzy mogą i powinni dawać młodzieży? Chodzi przecież o to, by tak nasilony dziś \konflikt pokoleń przemienić we wzajemną życzliwość i harmonijną współpracę.
58
Rozdział VI Starość jako zadanie
Przyjrzyjmy się bliżej tym dwom okresom życia, o których mowa, oceniając bezstronnie ich wady i zalety, ich najważniejsze, najczęściej spotykane cechy.
Ogólnie można powiedzieć, że ludzie młodzi reprezentują zdrowie, siłę, urodę, inicjatywę, a przy tym wzmożone popędy i pożądania. Umysł ich jest lotny, a uczucia żywe. Myśl sięga daleko, lecz nie głęboko — jest chciwa świata i zjawisk, ale raczej ślizga się po powierzchni, nie zatrzymując się dla ich analizy, nie sięgając do ich wewnętrznej treści. Łatwo ulatuje w krainę marzeń i fantazji, bujnych pomysłów i wyobrażeń. Biologiczna młodość i żywotność ustroju oraz obfite wydzielanie hormonów, zwłaszcza płciowych, są źródłem nie tylko siły i energii, ale i wzmożonego samopoczucia i wielkiej pewności siebie, a także namiętnych pragnień i gwałtownych porywów, choćby „z motyką na słońce";
Niestety, przy braku doświadczenia, ostrożności i rozwagi te młodzieńcze „wzloty nad poziomy" nieraz kończą się taką czy inną katastrofą, rozbiciem, tragedią i cierpieniem nie tylko dla samego młodego człowieka, lecz i dla jego rodziny. Bujne cielesne pragnienia, pęd do nowości, do uroków i rozkoszy życia nierzadko prowadzą do mijania się z prawem, do odejścia od religii i zasad moralnych. W postępowaniu młodego nieraz widać bezkrytyczną pewność siebie i poczucie własnej siły, która przy braku wychowania i zasad nieraz ujawnia się przez wulgarne zachowanie i chuligańskie wybryki.
Słowem, w młodości „mocną stroną" jest ciało i uwarunkowane hormonalnym naporem pragnienia i dążenia. Słabą stronę stanowi rozumowa refleksja, rozwaga i ostrożność.
U człowieka starego słabą stroną jest ciało, które staje się coraz mniej sprawne, coraz brzydsze, coraz więcej sprawia kłopotów, przykrości i dolegliwości. Natomiast przy tym spadku sil i możliwości cielesnych wzrastają i pogłębiają się siły duchowe, odbywa się stopniowy proces duchowego dojrzewania. Składają się na to różne przyczyny i elementy: zdobyte przez długie lata doświadczenia, wiedza, życiowa mądrość, sztuka obcowania z ludźmi, ostrożność, rozwaga. W swym długim życiu stary człowiek miał możność obserwować dużo ludzi i zdarzeń, wiele ludzkich decyzji i ich następstw, może więc wyciągać odpowiednie pouczające wnioski. Może sięgać refleksją w głąb tych zdarzeń rozważając ich przyczyny i skutki. Ten skarb doświadczenia posiada każdy stary człowiek, nawet najprostszy, a wykształcenie i zainteresowanie światem dorzuca do tego jeszcze wiedzę czerpaną w ciągu długich lat z książek i innych „środków przekazu". Nie wszystko oczywiście zachowuje się w pamięci, ale wszystko to żłobi swe ślady, ćwiczy umysł, formuje spojrzenie na świat, które od czasów młodości bardzo się zmienia. Przypominając sobie siebie samego i różne swe postępki sprzed trzydziestu czy czterdziestu lat starszy człowiek nieraz myśli z politowaniem: „Jakże byłem wtedy głupi, jak mało wiedziałem i rozumiałem1'.
A teraz w swej starości rozumie. Przede wszystkim rozumie i widzi, jak niewiele znaczą ludzkie, tak namiętne nieraz i tak wielkim kosztem realizowane, ziemskie pragnienia i dążenia, gdy podstawowym prawem tego świata, jego nieubłaganą koniecznością jest odejście. Od kariery, stanowiska, władzy, prestiżu i znaczenia, od wygody i luksusu, a wreszcie od najbardziej naWet kochanych osób. Widząc już bliskość tego ostatecznego odejścia stary człowiek zaczyna pojmować coraz lepiej, jak ważna jest nadrzędna zasada, która nadaje sens życiu i pozwala nim prawidłowo kierować. Jak ważny jest porządek moralny, który wskazuje właściwą drogę i zapobiega zbłąkaniu, za które tak drogo się piąci. To zbliża go do religii, tym bardziej, że na skutek biologicznego starzenia się i znacznego spadku produkcji hormonów cichną namiętności i pokusy, które w młodości nieraz od religii oddalały.
60
61
W tym właśnie Cyceron upatrywał wielką zaletę starości, że odbiera nam ona te gwałtowne namiętności i pożądania, które u ludzi młodych bywają przyczyną najgorszych
występków.
Cechujące starość „zacisze hormonalne" ma niewątpliwie dużo korzystnych stron. Wygaszając namiętności, pozwala trafniej i rozsądniej oceniać życiowe sytuacje, powoduje większą ostrożność, rozwagę, nieufność w stosunku do różnych nowości. Stary człowiek czuje się słabszy i mniej zdolny do przystosowania, boi się więc zmian, zwłaszcza dalej idących. Lubi też myślą wracać do przeszłości, rozważać ją, czerpiąc z niej przykłady. Stąd rodzi się konserwatyzm starszych ludzi, który, jeśli pozostaje w granicach rozsądku, jest cenną zaletą, stoi bowiem na straży narodowej i rodzinnej tradycji, przekazując jej wartości młodemu pokoleniu.
Z drugiej jednak strony to „zacisze hormonalne" ma ujemny wpływ na ciało, które przy postępującym niedoborze hormonów staje się coraz słabsze, mniej żywotne, traci wigor, jędrność, elastyczność, młody wygląd i urodę.
Ogólnie można więc powiedzieć, że przy pewnej postępującej cielesnej degradacji starość charakteryzuje się narastaniem pozytywnych wartości duchowych. Te zalety to: doświadczenie, trzeźwość oceny, refleksy j ność, znajomość świata i ludzi oraz zrozumienie^ dla prawa i porząd- -ku moralnego, wiążące się często ze zbliżeniem do religii, j Zestawiając teraz ze sobą cechy i zalety młodości oraz starości widzimy wyraźnie, że uzupełniają się one nawzajem. Starość posiada właśnie to, czego brakuje młodości, i na odwrót. Jest to bardzo ważne stwierdzenie, prowadzące do wniosku^ że stare i młode pokolenie potrzebne są zarówno sobie nawzajem, jak i światu, który potrzebuje zarówno siły i energii ludzi młodych, jak doświadczę-,-nią i rozwagi ludzi starszych. Młodzi potrzebują od starych mądrych rad i rozważnego kierownictwa, starzy od młodych pomocy i opieki. Żadne z tych pokoleń nie jest „lepsze" ani „gorsze" — każde reprezentuje sobie właściwe cechy i zalety, które się nawzajem uzupełniają. Toteż równowaga i harmonijna współpraca\obu tych pokoleń konieczna jest dla społecznego dobra.
Każde naruszenie tej równowagi przez zbytnie uprzywilejowanie jednej ze stron ze szkodą dla drugiej rodzi złe skutki. Niedobrze jest, gdy młodzi cierpią zduszeni bezwzględną i bezapelacyjną władzą starych, i niedobrze jest, gdy starzy nie mają nic do powiedzenia i nie umieją, powstrzymać młodych od fatalnego w skutkach schodzenia na różne błędne drogi.
A przecież to ludzie starzy — obecni dziadkowie — odpowiedzialni są za wychowanie tego młodego pokolenia. Oni to kiedyś jako rodzice nadawali kierunek swym dzieciom, wszczepiając im taką czy inną hierarchię wartości, takie czy inne dążenia i cele. I dziś, zarówno w małym kręgu, w rodzinie, jak na publicznych stanowiskach czy też w twórczości, którą uprawiają, ci starsi mają możliwość i obowiązek nadal wpływać wychowawczo, dostrzegać zło, wskazywać je, ostrzegać przed nim. To oni powinni udzielać dobrych rad, tłumaczyć, pouczać, zachęcać do dobrego. Jest to obowiązek ludzi starych, bo przecież po ich stronie jest życiowe doświadczenie, rozum, trzeźwa i prawidłowa ocena sytuacji. To oni mają te atuty, a przynajmniej powinni je mieć. Jak więc je wyzyskują? Co tej młodzieży dają?
Rozglądając się po dzisiejszym świecie nietrudno odpowiedzieć na to pytanie. Wyraźnie widać brak równowagi między namiętnościami, energią i temperamentem młodości a regulującym i. hamującym, rozważnym wpływem starszego pokolenia. Tego regulującego, wychowawczego wpływu jest stanowczo za mało, a energia młodych zbyt często wyładowuje się w bardzo negatywnych, nie przemyślanych i często głęboko szkodliwych poczynaniach. Rezultatem tego zwichnięcia „równowagi sil" między młodym a starym pokoleniem są takie ujemne zjawiska jak: rewolucja seksualna, buntownicze i niszczycielskie chuligaństwo, narkomania, terroryzm, zanik szacunku dla tradycji, fałszywe pojęcie postępu itp.
Starzy ludzie obserwując to, często"gorszą się i oburzają, narzekają, potępiają młodzież lub też zrzucają winę na różne czynniki i okoliczności. Nie przychodzi im jednak na myśl, że to tu właśnie widać bardzo ważne a zaniedbane pole działania dla starszego pokolenia, które
62
63
może i powinno pracować nad zawróceniem dzisiejszego świata i naszej cywilizacji z błędnej drogi.
Rozważając te sprawy widzimy wyraźnie, że starość nie może być traktowana jako ciężar, jako bezsensowne i trudne do dźwigania brzemię. Starość ma swe dolegliwości i kłopoty, ale jest ona zarazem równoznaczna z bardzo ważnym zadaniem i w tym duchu powinna być rozumiana i przeżyta. Podjęcie tego zadania jest moralnym obowiązkiem, który dotyczy starszych ludzi dlatego, że właśnie oni mają konieczne do tego warunki.
Dziś ludzie starzy tych obowiązków nie spełniają, co pociąga za sobą bardzo złe skutki, gdyż ulega zwichnięciu równowaga społeczna, przy której młodość wnosi bujną siłę, energię i inicjatywę, a starość — konieczny czynnik doświadpzenia i rozumu, rozsądnego hamowania i kiero-, wania. (W naszym współczesnym świecie ludzie starzy zajmują i będą zajmowali coraz więcej miejsca; byłoby tragiczne zarówno dla nich samych, dla ich rodzin, jak i dla społeczeństw, w których żyją, gdyby mieli odgrywać tylko rolę bezproduktywnego ciężaru wymagającego pomocy i
opieki.
Rolą i powołaniem ludzi starych we współczesnym świecie jest kierować i wychowywać, strzec moralnego porządku i wdrażać go młodym, pilnując, by nie schodzili na manowce. Istnieje dziś ogromna potrzeba takiego-działania przy wyzyskaniu tych wartości, które reprezen-v tuje starość i które może ona z siebie dać zarówno w rodzinie, jak i na szerszym społecznym terenie.
Rozpatrywana od strony ciała, starość istotnie często jest mniej lub więcej dokuczliwym brzemieniem. Ale jest ona zarazem bardzo ważnym duchowym i moralnym zadaniem. A im głębiej będzie pojęte to zadanie, im bardziej sumiennie i ofiarnie będzie ono realizowane, ty nr lżejsze będzie brzemię związanych ze starością kłopotów i dolegliwości.
Zapewne niejeden czytelnik sceptycznie odniesie się do powyższych rozważań i wniosków, wysuwając zarzut, że są one nierealne, gdyż ludzie starzy nie mają ani sił, ani
64
autorytetu potrzebnych do takiej działalności. Tu jednak trzeba zauważyć, że wielu jest ludzi starych, którzy nie tylko pracują na różnych polach, ale i dokonują nieraz rzeczy wielkich, imponujących. Ludzkość bardzo wiele zawdzięcza różnym wspaniałym starcom. Niektórzy ludzie często dopiero w starości realizują największe dzieła swego życia, choć odpowiednie idee ożywiały ich od młodości. Często dopiero starszy wiek przynosi im znaczenie, prestiż i stanowisko, które pozwala te marzenia urzeczywistnić. Przykładem może tu być papież Jan XXIII, generał de Gaulle i wielu innych. Churchill np. był w chwili wybuchu wojny w 1939 roku już człowiekiem starym, odsuniętym od władzy i znaczenia. Ale gdy sytuacja stała się poważna, został znów postawiony na czele rządu i wtedy uratował Anglię ze śmiertelnego zagrożenia. Po wojnie Adenauer już jako starzec wyciągał swój kraj z ciężkiego zniszczenia. Historia powszechna dostarcza wielu przykładów, które potwierdzają tezę Cycerona, że. właśnie starcy mają największe szansę ratowania ojczyzny swą mądrością i doświadczeniem.
W dziedzinie nauki czy sztuki działalność człowieka starego często jest po prostu kontynuacją od młodości prowadzonej pracy, której ludzie ci nie przerywają do końca długiego życia, tworząc nieraz właśnie w starości dzieła wybitne. Wiele takich przykładów cytuje w swym dziele Cyce-ron, podkreślając, że „zachowane zostają starcom władze umysłowe, byleby tylko w pracy nad naukami nie ustawali". Autor ten między innymi przytacza ciekawą historię z życia Sofoklesa. Ów sławny grecki dramaturg w starości wciąż z zapałem poświęcał się pracy literackiej i przez to zaniedbywał swój majątek. Z tego powodu jego synowie złożyli skargę w sądzie twierdząc, że ojciec jest już „zdziecinniały" i trzeba mu ten majątek odebrać. Wtedy Sofo-kles zjawił się w sądzie ze swą najnowszą sztuką teatralną, którą pokazał sędziom na dowód, że otępiały nie jest. Sędziowie przyznali mu rację i oddalili skargę.
Dodajmy, że Sofokles żył 90 lat i jeszcze w ostatnim roku życia napisał Edypa.
Podobnie i Platon podkreślał intelektualne wartości i dążenia ludzi starych. W dialogu Rzeczpospolita wprowa-
65
dza on postać starca Kefalosa, który w rozmowie z Sokratesem mówi, że na starość w miarę zamierania przyjemności cielesnych wzrasta zamiłowanie do poważnych ogólnoludzkich problemów i dyskusji.
W książce Wiek i aktywność życiowa angielska autorka Irenę Gore zestawia 123 nazwiska znanych i zasłużonych ludzi starych, dzieląc ich według zawodów i rodzaju działalności. Wszyscy ci ludzie do końca życia byli czynni i twórczy. Wszyscy przekroczyli 80 lat — 42 spośród nich przekroczyło 90 lat życia, a 4 — nawet setkę. Autorka zaznacza, że jej lista nie.obejmuje wszystkich zawodów i rodzajów działalności, przedstawia też zaledwie niewielką część znanych aktywnych starców, których można by znaleźć, co oczywiście wymagałoby dużego wkładu pracy.
Starcy ci umierali w późnym wieku, do końca tworząc rzeczy wspaniałe, niekiedy najlepsze ze wszystkich swoich dzieł. Np. Platon umarł w wieku 87 lat, pisząc dialog Prawa. Dowódca spartański Agesilaos prowadził osobiście walki w polu mając 80 lat. Tycjan zmarł na dżumę mając 96 lat — w tym wieku malował Piętą. Michał Anioł zmarł w wieku 89 lat, a mając 82 lata pracował nad konstrukcją bazyliki Św. Piotra w Rzymie (kopuła — 1547). Verdi w wieku 80 lat skomponował komedię liryczną Fal-staff. Sławny rosyjski fizjolog Pawłów zmarł w wieku 87 lat na zapalenie płuc — był wtedy u szczytu swej kariery. ,
Tomasz Mann, Goethe, Tołstoj, Wiktor Hugo, Ryszard . Strauss, Igor Strawiński i wielu innych artystów, pisarzy, naukowców pracowało do końca swego, długiego życia, tworząc dzieła wybitne. Nawet kalectwo w tym nie przeszkadzało. Np. August Renoir, w wieku ok. 70 lat, będąc częściowo sparaliżowany, mógł malować tylko gdy przy- y wiązano mu pędzał do ręki, i w ten sposób tworzył cenne dzieła. Claude Monet już mając 60 lat, cierpiał na wczesną zaćmę, ale jeszcze w wieku 80 lat malował obrazy.
Jak podaje Irenę Gore, słynny trener piłkarski Amos Stagg po przymusowym przejściu na emeryturę w wieku 70 lat kontynuował swą działalność osiągając tak wielkie sukcesy, że w 1943 roku, gdy miał już 81 lat, został uznany za najlepszego trenera. Pozostał nadal aktywny i zmarł mając 103 lata.
Bywa i tak, że dopiero w starości, po przejściu na emeryturę, rozwija się jakiś twórczy talent, który dotychczas nie mógł się ujawnić, przygnieciony ciężarem obowiązków zawodowych i rodzinnych. Nieraz spotykamy w gazetach doniesienia o artystach czy pisarzach, którzy zaczęli tworzyć i uzyskali sławę dopiero w starości. Tak lip. malarka ludowa Grandma Moses dopiero mając 78 lat zajęła się malarstwem i malowała aż do śmierci, a żyła 101 lat. Zdarza się też, że ludzie na starość zmieniają kierunek swych zainteresowań, zaczynają nowe studia i osiągają sukcesy w swej nowej działalności. Przykładem może być angielski matematyk Whitehead, który po sześćdziesiątce zajął się filozofią i uzyskał w tej dziedzinie tak znaczne wyniki, że stał się sławny.
66
Rozdział VII
Problem autorytetu i stosunku do młodzieży Błędne postawy i poglądy
Przedstawione w poprzednim rozdziale przykłady świadczą, że ludziom starym nie brak sil i energii do działalności. A w każdym razie że nie sama starość, nie sam posunięty wiek kalendarzowy tę energię im odbiera. Trzeba pamiętać, że właśnie aktywność chroni siły i zwiększa je, a leniwe wypoczywanie, oszczędzanie się i bezczynność w starości bardzo sprzyjają niedołężnieniu. Mógłby ktoś powiedzieć, że przytoczone przykłady dotyczą ludzi wybitnych, uzdolnionych, którzy już od młodości wyrabiali sobie autorytet i uznanie. Owszem, ich talenty pozwalały im na dokonywanie dzieł wybitnych i zdobywanie sławy, ale przecież każdy zwykły, skromny człowiek ma również pole do działania w swej rodzinie, w gronie znajomych i przyjaciół, a także na terenie pracy, którą się zajmuje. Wszędzie tam może działać zgodnie ze swym powołaniem.
Ale stary człowiek może również odrzucić swoje naturalne powołanie i sprzeniewierzać mu się w różny sposób.
Przyjrzyjmy się bliżej tym „mechanizmom odmowy".
Pierwszy z nich to choroby. Jak już wielokrotnie podkreślałam, starość często po prostu utożsamia się z cjhoro-bą> słabością, niedołęstwem. Prawda, że starzenie się polega na powolnym, stopniowym ubytku wydolności i sprawności, w znacznym stopniu jednak proces ten można zwalniać i powstrzymywać przez odpowiedni tryb życia. Z drugiej zaś strony bardzo często dolegliwości i osłabienie odczuwane w tym wieku są skutkiem nie starości, lecz choroby, która rozwija się i nasila przez dziesiątki lat i w starości staje się bardzo dokuczliwa. W geriatrii dobrze
68
znany jest fatalny zwyczaj przypisywania różnych objawów chorobowych samej starości, przez co ludzie tacy nie chcą odwiedzać lekarza i nie znają istotnej przyczyny swych dolegliwości. (A przewlekłe choroby nader często są sprawą zawinioną, następstwem wieloletniego nieprawidłowego trybu życia i odżywiania się oraz nałogów. Choćby samo palenie — ileż ono powoduje przypadków zawału serca, raka, nasilonej rozedmy płuc, niewydolności krążenia, wczesnej miażdżycy... I w rezultacie jakże ciężkim brzemieniem inwalidztwa kładzie się ono na starszym wieku ludzi oddanych temu nałogowi.
Ostatecznie jednak nie wszyscy starzy ludzie są chorzy, i to na tyle, aby uniemożliwiało to im wszelką działalność. Wśród tych, którzy odchodzą na emeryturę, ogromna większość ma jeszcze przed sobą długie lata, które mogą i powinny być wypełnione pożyteczną i owocną działalnością. Może ona być oczywiście bardzo różnego rodzaju, chodzi jednak o to, by starszy człowiek zastanowił się nad tym, co jest, ogólnie biorąc, z racji samego1 wieku jego życiowym zadaniem i obowiązkiem w stosunku do ludzi młodych. I by ten obowiązek w różnych sytuacjach starał się wypełniać.
W każdym też wypadku należy dążyć do poprawy stanu zdrowia i ogólnego wzmocnienia przez gruntowną rewitalizację, o czym będzie jeszcze niżej mowa.
Następny z kolei „mechanizm odmowy" to pesymizm, niewiara w możliwość wywierania jakiegokolwiek wpływu na sprawy tego świata, a zwłaszcza na młodzież. „Gdybym był jakimś sławnym sportowcem, gwiazdorem filmowym czy innym bigbitowym idolem, to może by mnie słuchali, może nawet na rękach nosili — powie taki starszy pan — ale stary, nic nie znaczący emeryt? To nonsens spodziewać się, że ktokolwiek z tych młodych mnie posłucha, że w ogóle zwróci uwagę na to, co ja mówię. W najlepszym razie mnie wyszydzą, dobrze jeśli nie zwymyślają, a mogą nawet pobić. Z jakiej racji mam się narażać... To i tak nic nie da...".
Wielu starszych ludzi tak właśnie odnosi się do młodych, których zachowanie nie podoba im się. Nawet jeśli chodzi o własne dorastające czy już dorosłe wnuki, a cóż
69
dopiero gdy należałoby pouczyć młodych ludzi w miejscu pracy czy na ulicy. To nie tylko sam pesymizm, to również gorzkie poczucie izolacji, własnego wyobcowania z tego nowoczesnego świata, w którym starsi nie mają nic do powiedzenia. To już nie konflikt pokoleń — to ich rozbicie, odseparowanie. Taka postawa pesymizmu i niewiary we własne siły i możliwości paraliżuje psychicznie starszego człowieka.
Czynnikiem obezwładniającym jest również przesadny konserwatyzm, trzymanie się przeszłości i dopatrywanie się w niej wszelkich zalet, przy negatywnym, potępiającym odnoszeniu się do wszystkiego, co nowe. A przecież świat się zmienia na skutek postępu nauki i techniki, rozwoju myśli ludzkiej i rozwoju cywilizacji. Nie wszystkie zmiany są prawdziwie postępowe, korzystne i godne u-znania, ale — jak już podkreślałam wyżej —wszelkie nowości należy oceniać w sposób rozumny i obiektywny, biorąc pod uwagę przede wszystkim ich zgodność z porządkiem moralnym. Postawa „generalnego potępiania" jest szkodliwa dla starszego człowieka, wyobcowuje go, pozbawia autorytetu i możliwości wywierania wpływu.
Równie porażająca jest postawa egoizmu, wpatrzenia tylko we własną osobę, własne dolegliwości, niepowodzenia i krzywdy, które się wyolbrzymia i wciąż omawia, nie widząc nic poza tym. Taki ponury, zgorzkniały stary człowiek, pełen pretensji do otoczenia, żywi wrogie uczucia do świata i nie ma zamiaru go „naprawiać". Na młodzież patrzy z pogardą, często wręcz z nienawiścią, nieraz podszytą uczuciem zazdrości. Tym, co go paraliżuje, jest egoizm i brak miłości.
Ale nie będzie spełniał swego zadania również i ten starszy człowiek, który bezkrytycznie uwielbia młodzież, a nienawidzi swego wieku i starości jako takiej. Gorąco pragnie „odmładzać się", naśladuje młodych w ich ubiorze, zachowaniu, słownictwie i stylu życia, schlebia im i usiłuje .być „jednym z nich". Ta nierzadko spotykana sytuacja jest wielkim nieporozumieniem i błędem. Owszem, starszy człowiek powinien odmładzać się biologicznie, pomnażać swe siły i energię przez właściwy tryb życia, profilaktykę i rewitalizację. Ale to zupełnie co in-
nego niż politowania godne udawanie młodego, które zresztą nikogo nie wprowadzi w błąd.
Starszy człowiek powinien znać i cenić wartość i godność swego wieku i poświadczać je swym zachowaniem. Dla młodych powinien on być mistrzem, którego się słucha i szanuje, a nie „kumplem", którego się klepie po plecach.
Wymieniłam kilka błędnych postaw ludzi starszych, zapewne można by ich wymieniać więcej. Te niekorzystne, obezwładniające sytuacje psychologiczne są niestety częste w starości i należy im przeciwdziałać, aby wyzwolić nasz „trzeci wiek" od fatalnych wpływów, których źródłem jest panujące w dzisiejszym świecie uwielbienie dla młodości i dla cielesnych walorów. Zauważmy, że takie wyzwolenie jest podstawowym warunkiem nie tylko działalności, ale, i szczęścia oraz zadowolenia z życia w trzecim wieku., Jeśli stary człowiek czuje się wyobcowany i odsunięty poza nurt życia, jeśli nikt go nie słucha, nie okazuje mu uznania f szacunku, jeśli czuje się on onieśmielony, upokorzony i niepotrzebny, to nie tylko nie jest szczęśliwy, ale wprost nie dostrzega sensu w swoim życiu-Tym bardziej jeśli zdrowie nie dopisuje i nikt nie daje nadziei na poprawę, a przyszłość rysuje się w coraz ciemniejszych barwach. W takich warunkach tylko religia nadaje głęboki sens życiu, ale ilu jest ludzi na tyle religijnych, by taką postawę przyjąć?
Wyobcowanie, pesymizm i depresja nieraz prowadzą do samobójstwa, które wśród starzejących się i starych ludzi zdarza się wyraźnie częściej niż wśród młodych, zwłaszcza w krajach, gdzie wpływy religii są słabe. Ńp. w Anglii samobójstwa wśród mężczyzn po 60 roku życia są pięciokrotnie częstsze niż wśród mężczyzn poniżej 40 lat. Podobnie w USA szczyt liczby samobójstw przypada na lata po siedemdziesiątce. Trzeba tu dodać, że u ludzi starszych samobójstwa są prawie zawsze skuteczne, zwłaszcza przy zatruciach, gdyż osłabiony organizm łatwo ulega i ratunek jest bezowocny. Już nawet w okresie przekwita-nia, gdy kończy się młodość, słabnie atrakcyjność cielesna i możliwości seksualne, samobójstwa są 2-3 razy częstsze niż u ludzi młodszych.
70
71
Gdyby w naszej cywilizacji wartości intelektualne były
wyżej cenione niż seksualne, z pewnością starość miałaby
inną rangę i nie sprawiałaby tyle cierpień, co obecnie.
Ale kiedy najwyżej ceni się młodość i możliwości cieles
ne, wtedy do oceny starości stosuje się niewłaściwe kryte
ria, zaczerpnięte z młodego okresu życia, który jest uzna
ny za najwartościowszy. Jak podkreślałam wyżej, niektó
rzy psychologowie uważają, że inteligencja u człowieka
starego nie jest „mniejsza" czy „gorsza" niż u młodego,
ale jest inna i nie powinna być oceniana za pomocą testów
stosowanych do ludzi młodych. Podobnie jest i z innymi
sprawami. Jeśli np. za najcenniejszą życiową wartość u-
znamy karierę zawodową i wysokie stanowisko, to przy
takiej hierarchii wartości okres emerytalny będzie uważa
ny za upadek na jakieś okropne „dno". Tymczasem dla
wielu ludzi może to być właśnie wspaniały okres swobody
po uwolnieniu się z kieratu pracy zawodowej. ,
A czy powierzchowność człowieka starego musi być odrażająca? Jest ona inna niż u młodego, ale również powierzchowność młodzieńca jest inna niż u małego dziecka i trudno byłoby oceniać, która jest „ładniejsza". Po prostu każdy okres życia ma swoją urodę i swoją brzydotę — nie sam wygląd skóry jest tu decydujący. Istotna dla urody i dla wrażenia, jakie się czyni, jest harmonia cielesna i duchowa oraz zdrowie. Harmonijna budowa ciała, regularne rysy, zgrabna postać, czystość i estetyką w ubraniu, pogodne spojrzenie, miły, życzliwy uśmiech... te elementy decydują — odgrywa tu rolę i duch, i ciało. Według tych kryteriów w każdym wieku możemy być brzydcy lub ładni. W każdym wieku szpecą nas choroby, które właśnie w starości nawarstwiają się jako owoc długoletniego działania różnych szkodliwości. I w każdym wieku, również i młodym, szpeci nas nieprzyjemny, ponury, zły wyraz twarzy, świadczący o wadach charakteru i o braku życzliwości dla ludzi.
W trzecim wieku nie urządza się już konkursów piękności, np. dla osób w 6., 7. czy 8. dekadzie życia. A szkoda: byłoby to pewnie niemałym bodźcem do zadbania o urodę i pr/ckonałoby ludzi, zwłaszcza kobiety, że i w stars/ym wieku można mówić o piękności — tyle tylko, że
trzeba na nią „zapracować" przez codzienną gimnastykę, racjonalną dietę, wystrzeganie się szkodliwych nałogów, aktywność fizyczną i umysłową itp.
Gdybyśmy zanalizowali, co najbardziej razi nas w powierzchowności ludzi starych, łatwo doszlibyśmy do wniosku, że źródłem negatywnych cech nie jest sam wiek, lecz właśnie skutki długoletniego zaniedbania, np. otyłość, zła postawa, pewne zniedoleżnienie w ruchach itp.
Ogólnie można powiedzieć, że strona zewnętrzna to w wielkiej mierze efekt naszych własnych starań. Nie chodzi tu o stwarzanie pozorów i udawanie młodości, lecz o zachowanie lub przywrócenie istotnej żywotności, sprawności i zdrowia. A w miarę poprawy zdrowia polepsza się też ukrwienie mózgu i poprawia się nastrój psychiczny, zjawia się zadowolenie z życia, przyjaźń i życzliwość dla ludzi oraz dążność do pożytecznej aktywności.
Podkreśliłam wyżej, że ważnym zadaniem ludzi starszych jest przekazywanie swego doświadczenia młodym, pouczanie, kierowanie i wychowywanie. Może to dotyczyć spraw ściśle zawodowych, przede wszystkim jednak ważne to będzie w sprawach życiowych, w których młodzi ludzie często niestety popełniają błędy. Jak jednak sprawić, by zechcieli słuchać, by brali pod uwagę rady starszych? Bardzo często tych starych, np. w rodzinie, wprost unikają, kryjąc się ze swoimi sprawami i decyzjami, by nikt się do nich „nie wtrącał". Młodzi ludzie chcą przez to podkreślić swą własną niezależność i dojrzałość. Niestety, wcale nierzadko te decyzje są właśnie niedojrzałe, a ich długofalowe złe skutki przygniatają potem całą rodzinę.
Ale jak rozmawiać z młodymi? Jak ich przekonywać? Wydaje się, że aby rozmowa była skuteczna, starszy człowiek musi w niej uwzględnić i zrealizować trzy podstawowe warunki.
Po pierwsze, musi on traktować swego młodego rozmówcę z odpowiednim szacunkiem, tak, by nie ranić i nie poniżać jego godności osobistej. Niedopuszczalne są więc jakieś „wymyślania", pogróżki, epitety, obelgi, ton gniewny i kłótliwy. Nawet małe dziecko ma poczucie swej godności i „obraża się" reagując krzykiem, odpychaniem itp. na jakieś zbyt obcesowe podejście do niego. A cóż
72
73
dopiero dorastający czy już dorosły młodzieniec, który wyrósł w atmosferze niechęci wobec starości, jej lekceważenia, i jest przekonany, że świat należy do młodych-Tym bardziej negatywnie, a nawet agresywnie będzie on reagował na zbyt ostry ton czy epitety. Z drugiej zaś strony niedopuszczalne jest jakieś „mizdrzenie się" do młodego, schlebianie mu, wkradanie. się w jego „laski" itp. Stary człowiek musi więc umieć'nadać odpowiedni, spokojny, rzeczowy i uprzejmy ton rozmowie, zachowując i chroniąc godność zarówno własną, jak i swego „przeciwnika".
Po wtóre, jeśli chce przekonać o swojej racji, musi być dostatecznie kompetentny, musi operować odpowiednimi argumentami. Nie wystarczy powoływać się na swój wiek. Młodzi ludzie im bardziej są naiwni i niedojrzali umysłowo, tym łatwiej posądzają starych o zacofanie i głupotę. Owszem, można i należy przytaczać przykłady z własnej długoletniej obserwacji. „Wiele już widziałem takich spraw i sytuacji i wiem, jak się kończyły" — to argument właściwy starości i trudny do odparcia. Młody człowiek może na to odpowiedzieć, że „świat idzie naprzód, czasy się zmieniają i moralność też się zmieniła, więc trzeba iść z postępem". Takie nieprzemyślane argumenty słyszy się dziś nie tylko od młodych, ale niestety czasem i od starszych. A przecież wystarczy chwila refleksji, .by uświadomić sobie, że moralność zmieniać się nie może, gdyż nie zmienia się ani natura, ani psychika człowieka — zmieniają się tylkołwarunki życia zależne od postępu techniki. Do tematu tego jeszcze wrócimy; tu poruszam tę kwestię tylko po to, aby wykazać, że starszy człowiek chcąc bronić porządku moralnego i działać wychowawczo, musi swe argumenty i twierdzenia nie tylko przemyśleć, ale i „przestudiować", a więc czytać, dokształcać się — słowem, musi być na poziomie w zakresie tematyki, w której chce zabierać głos i pouczać młodych. Dotyczy to zarówno spraw fachowych, naukowych, jak i tzw. życiowych.
Trzeci wreszcie warunek, chyba najważniejszy, to prawidłowa intencja działania, a więc służba takiej czy innej dobrej sprawie, nie zaś jakiejś własnej korzyści, ambicji czy satysfakcji. Jeśli przewodnikiem będzie miłość, a więc
dążenie do dobra i świadczenie dobra, dużo łatwiej dojdzie do porozumienia, gdyż służba „nadrzędnej sprawie" obowiązuje obie strony i obie do tego dobra dążą, różniąc się tylko w metodach działania. Dobro to może być bardzo różnego rodzaju, ale czystość intencji w dążeniu do niego, odrzucenie własnych, prywatnych, egoistycznych motywów i korzyści zawsze budzi szacunek i skłania do zgody.
Właściwy ton w rozmowie, kompetencja i altruistyczna zasada bezinteresownej życzliwości dla osoby rozmówcy czy służby dla nadrzędnej idei — to ważne warunki, które staremu człowiekowi mogą zapewnić autorytet, uznanie i skuteczność w działaniu.
74
Rozdział VIII Rewitalizacja i profilaktyka
Zasadniczym czynnikiem, który warunkuje możliwość działania i w znacznej mierze decyduje o roli starego człowieka w rodzinie i społeczeństwie, jest stan zdrowia. Starzec psychicznie i fizycznie niedołężny i wymagający stałej opieki jest dla rodziny wielkim kłopotem i ciężarem, natomiast stary człowiek zdrowy i zdolny do pewnej działalności może być cenną pomocą. Między tymi biegunami jest wiele stanów pośrednich, gdy stary człowiek nie jest w pełni zdrowy i sprawny, w pewnych dziedzinach wymaga pomocy, w innych jednak sam może ją świadczyć. Zupełnie niedołężnych starców jest zaledwie kilka procent, znaczną większość stanowią ci, którzy nawet pomimo takich czy innych przewlekłych dolegliwości mogą i powinni podejmować pewną działalność dostosowaną do ich możliwości i sił. A powinni ją podejmować nie tylko dlatego, że to moralny obowiązek, ale również dlatego, że aktywność i prawidłowo ustawiona praca są w starszym wieku, znakomitym środkiem przeciw zniedołężnieniu.
W każdym też wieku — nawet bardzo późnym — można i należy starać się o poprawę zdrowia i zwiększenie sił żywotnych. Takie biologiczne odmłodzenie z poprawą funkcji narządów, zwiększeniem energii i żywotności nazywamy rewitalizacją. Osiąga się to przez odpowiednio ukierunkowaną, wielostronną, kompleksową kurację, która musi trwać co najmniej kilka miesięcy, a im starszy wiek, tym łagodniej i ostrożniej musi być przeprowadzana i tym dłużej trwać.
Główne elementy lecznicze w rewitalizacji to: 1) prawidłowe żywienie i normalizacja wagi, a więc dietoterapia,
kinezyterapia (leczenie ruchem) —ćwiczenia fizyczne,
psychoterapia, działania na psychikę i poprzez nią na
ustrój — ćwiczenia umysłowe.
Tzw. leki rewitalizujące (witaminy, geriocaina i in.) mają znaczenie tylko pomocnicze. W ok. 40-60% przypadków powodują one pewną poprawę samopoczucia i wtedy łatwiej o wdrożenie ćwiczeń gimnastycznych i zmian w diecie, gdyż do tego potrzeba pewnej siły woli i wytrwałości, na co osłabiony, starszy człowiek często nie może się zdobyć. Natomiast nie można wiązać z takimi lekami żadnej nadziei na jakieś „odmłodzenie" i trwałą poprawę stanu zdrowia. Istotne „leki odmładzające" to prawidłowe żywienie, ruch, ćwiczenia fizyczne i umysłowe, świeże powietrze, dobry sen i pogodny, optymistyczny nastrój.
Po ukończeniu okresu kuracji utrwalamy jej wyniki przez wdrożenie leczniczych elementów w mniej szerokim wymiarze już na stałe w codzienny tryb życia, co nazywamy profilaktyką. Jeśli tego uczciwie będziemy przestrzegać, nie tylko uzyskane wyniki utrwalą się, ale stan zdrowia ulegać będzie stałej, powolnej poprawie.
Czym więc różni się kuracja rewitalizująca od samej profilaktyki?
Nie ma istotnej różnicy, gdyż stosujemy te same czynniki lecznicze, starając się wpływać, na ustrój korzystnie z różnych stron. Jednakże przy kuracji, którą przeprowadzamy, sprawy te powinny znaleźć się na pierwszym miejscu — wymaga to skupienia całej uwagi i siły duchowej na zadaniu odzyskania czy poprawy zdrowia. Można podejmować wtedy tylko lekkie, nieobowiązkowe i nieterminowe zajęcia, które nie zmęczą i nie zdenerwują. Oczywiście nie oznacza to bezczynności, gdyż wiele energii trzeba poświęcić na planowanie ćwiczenia. Słowem, kuracja wymaga wyłączenia się z normalnego nurtu życia na przeciąg pewnego czasu, nie można zwłaszcza podejmować podczas jej przeprowadzania jakichś ważnych decyzji, męczących terminowych prac itp. Chodzi o to, by zapewnić sobie psychiczne odprężenie i relaks, podporządkowując wszystko zaplanowanej kuracji.
Najlepszym na nią okresem jest pierwsze pół roku po przejściu na emeryturę. Często ludzie planują sobie na
76
77
ten okres różne prace, na które dotychczas nie mogli się zdobyć — jakieś zaległe sprawy, pomoc dla rodziny, remont mieszkania itp. Ale najważniejszy jest remont własnego organizmu, który zwykle w tym wieku bardzo jest zaniedbany. Emerytura to przejście do nowego życia, które może trwać trzydzieści lat i więcej. Okres ten niesie ze sobą nowe i bardzo ważne zadania, do których wypełnienia potrzebne jest jednak zdrowie.
Kurację rewitalizującą zaczynamy od wizyty u lekarza i od dokładnego przebadania, które pozwoli ocenić stan i funkcję wszystkich najważniejszych dla życia narządów i ogólny stan organizmu, pozwoli więc ocenić tzw. wiek biologiczny. Mogą się przy tym wyłonić jakieś „słabe punkty", na które trzeba będzie zwrócić szczególną uwagę według zaleceń lekarza. Jeśli badanie nie wykazuje żadnych poważniejszych chorób, a odczuwane dolegliwości są wynikiem przedwczesnego starzenia się, miażdżycy, reumatyzmu itp., to w porozumieniu z lekarzem planujemy i wprowadzamy w życie główne elementy kuracji. Trzeba to realizować stopniowo w ciągu kilku tygodni. W starszym wieku żadnych zmian w trybie życia nie wolno wprowadzać nagle, organizm musi się do nich wdrażać i stopniowo przyzwyczajać.
Ważną sprawą jest tzw. sanacja jamy ustnej, usunięcie zębów spróchniałych i zakażonych, które zatruwają ustrój, oraz założenie odpowiednich protez. Złe żucie jest przyczyną różnych przewlekłych dolegliwości prze-,, wodu pokarmowego, a owoce i surówki, konieczne w diecie leczniczej, wymagają dobrego gryzienia.
Omówimy teraz pokrótce najważniejsze elementy rewitalizacji. Zacznijmy od diety. We wszystkich „ośrodkach długowieczności" żywienie jest podobne: niezbyt obfite (wśród długowiecznych nie ma otyłych), z przewagą warzyw i owoców, głównie surowych, pieczywa razowego, potraw z całego ziarna, oraz mleka i jego przetworów. Mięso jada się tam rzadko i jest ono chude, soli używa się bardzo mało, a białej maki, cukru i słodyczy nie jada się wcale. W badaniach gerontologicznych stwierdzono, że tego typu mleczno-jarska dieta ma wyraźnie korzystne działanie przeciwmiażdżycowe i skutecznie
przeciwdziała starzeniu się. Należy więc dbać o to, by w codziennym jadłospisie znalazło się 1/2 — 2/3 litra mleka (część jako słodkie, część jako kwaśne), nieco białego sera i twarogu, 1/2 — l kg surowych owoców i co dzień 2 surówki jarzynowe (zielona sałata, kapusta kiszona, tarta marchew itp.). Surowe owoce i warzywa mają olbrzymie znaczenie dla zdrowia jako źródło biokatalizatorów u-sprawniających przemianę materii (witaminy, sole mineralne, elementy śladowe). Pieczywo trzeba stosować ciemne lub razowe, ważną rolę odgrywają w żywieniu grube kasze i zupy z rozgotowanego całego ziarna (krupniki) i warzyw. Mięso lub ryby tylko gotowane i chude 2-3 razy tygodniowo. Do kraszenia surowe oleje roślinne, które działają przeciwmiażdżycowo. Trzeba znacznie ograniczyć masło, sól, cukier i białą mąkę. Zupełnie usunąć tłuszcze rzeźne, wędliny, ryby wędzone i rosoły. Zamiat cukru częściej stosować miód. Ziemniaki gotować w łupinach, obierając po ugotowaniu. Jajka 2-3 na tydzień (samego białka można jeść więcej).
Mięso można zupełnie odstawić przechodząc na wegetarianizm (jarstwo), który w starszym wieku jest godny polecenia, ale nie u osób wyniszczonych, niedokrwistych itp. Wegetarianizm wymaga starannego doboru pokarmów przy szerszym uwzględnieniu mleka, sera, mąki razowej i grubszych kasz.
Trzeba sobie uprzytomnić, że tak powszechne pożądanie mięsa wcale nie jest związane z jego wartością odżywczą, lecz z jego walorami smakowymi. Zresztą i to — jak zresztą każde „upodobanie" w zakresie jedzenia — zależy głównie od przyzwyczajenia, stanowiąc rodzaj nawyku. Np. prawowierny Hindus — ścisły jarosz od urodzenia — ze wstrętem odwróci się od potrawy mięsnej, która w Europejczyku wzbudzi duże uznanie. Przy smażeniu, pieczeniu czy gotowaniu mięsa powstają „produkty przypiekania" lub „ciała wyciągowe", które drażnią zmysł smaku i powonienia, pobudzając apetyt. Działają one również pobudzająco na korę mózgu (podobnie jak kofeina), stąd wrażenie „siły" po pokarmach mięsnych. Wrażenie to, które nie rna nic wspólnego z istotną wartością odżywczą mięsa, oraz przyjemnie odczuwane bodźce smakowo-we.-
78
79
chowe są istotną przyczyną tak wielkiego powodzenia pokarmów mięsnych.
Oczywiście, mięso ma niemałą wartość odżywczą, na którą składają się: pełnowartościowe białko zwierzęce, pewne sole mineralne i witaminy z grupy B, ale tym wartościowym składnikom odżywczym w pokarmach mięsnych towarzyszą pewne czynniki szkodliwe, które muszą być stale zobojętniane. U ludzi starych wątroba i nerki nie spełniają już oczyszczającej funkcji tak sprawnie, jak za młodu. Można wyliczyć kilka ujemnych stron pokarmów mięsnych: 1) w przemianie materii zakwaszają one ustrój, co musi być stale neutralizowane, 2) są obfitym źródłem związków purynowych, które osadzając się w tkankach, stają się przyczyną artretyzmu (dny) —związki te przy gotowaniu mięsa przechodzą w znacznej ilości do wody, 3) pobudzają w jelicie grubym procesy gnilne, których toksyczne produkty wchłaniają się do krwi, 4) z pokarmami mięsnymi wprowadza się do ustroju dużo soli kuchennej i tłuszczów zwierzęcych, co dla starszego ustroju jest szkodliwe, 5) mięso jest na ogół niełatwe do gryzienia i trawienia, a u starych ludzi obie te funkcje są upośledzone, często więc dochodzi do zaburzeń trawiennych.
Trzeba też pamiętać, że przez długie wieki, a nawet tysiąclecia, żywienie najciężej pracujących warstw ludności . opierało się nie na mięsie, lecz na zbożu — na pełnym ziarnie zbożowym (chleb razowy, grube kasze). To było głów/ ne źródło siły i wydolności dla robotników wznoszących' egipskie piramidy, dla rzymskich legionistów i dla europejskich chłopów. Mięso spożywano rzadko — jako luksus, na co dzień raczyli się nim raczej tylko próżnujący
bogacze.
W ziarnie zbożowym cenne składniki: białko, tłuszcze, sole mineralne i witaminy, mieszczą się tuż pod skórką i przy wyrobie białej mąki zostają odrzucone. Aby były one zachowane, przemiał musi być na 97% — jest to więc bardzo ciemna, razowa mąka. W porównaniu z mąką pytlową (przemiał na 75%) ma ona 2—3 razy więcej wapnia i magnezu, 4 razy więcej fosforu, 7 razy więcej żelaza i ok. 100 razy więcej witaminy E. Przy wyrobie białej mąki
(przemiał na 41%) utrata białka, minerałów i witamin sięga 90% — zostaje tylko czysty węglowodan.
Olbrzymie znaczenie w diecie rewitalizującej mają jarzyny i owoce, przede wszystkim surowe. Owoce wciąż jeszcze są drogie i wciąż traktowane jako luksus, a nie jak produkt pierwszej potrzeby, którym powinny być.
Jest oczywiste, że profilaktyka geriatryczna wyklucza wszelkie szkodliwe nałogi, z których najbardziej rozpowszechnionym jest palenie — ten groźny wróg zdrowej starości. Niestety, ogólnie biorąc papierosy kalkulują się znacznie taniej niż owoce. A gdyby hasło: „zamiast papierosa — jabłko" było szerzej realizowane, zyskalibyśmy wiele zdrowia, energii i radości życia, przybliżając się zarazem do ideału szczęśliwej starości.
Ważną sprawą jest redukcja nadwagi.) Podstawowym przykazaniem geriatrycznej profilaktyki jest: nie zwiększać w ciągu życia wagi ciała, która powinna pozostawać na idealnym młodzieńczym poziomie, a w starości powinna nieco spadać w związku z procesem starczego uwiądu. Tak zwaną wagę należną można w przybliżeniu obliczyć ze wzoru C = (W - 100) - '[(W - 150) x 0,25)], gdzie C oznacza prawidłowy ciężar ciała w kg, a W— liczbę centymetrów wzrostu.
Nadwaga, a zwłaszcza otyłość jest bardzo szkodliwa dla zdrowia. Sprzyja rozwojowi miażdżycy, cukrzycy i nadciśnienia, powoduje też często ciężkie zwyrodnienia stawów. Ludzie otyli są mniej sprawni, częściej zapadają na ciężkie choroby i ogólnie krócej żyją.
Chcąc schudnąć trzeba w diecie krańcowo zredukować cukier, słodycze, białą mąkę i tłuszcze zwierzęce (masło, słonina). Jeść dużo surówek i owoców, zwłaszcza niezbyt słodkich. Mleko i sery — chude. Nie dodawać tłuszczu do zup i gotowanych warzyw. Unikać tłustych sosów, a także wędlin i ryb wędzonych oraz innych pikantnych przekąsek i przypraw. Pobudzają one apetyt, a wędliny wnoszą przy tym do ustroju dużo soli.
Należy pamiętać, że nie wolno chudnąć szybciej niż w tempie 1/2 kg na tydzień. Trzeba więc również ważyć się przynajmiej raz na tydzień, aby móc prawidłowo regulować dietę. Zwyczaj systematycznego ważenia się co kilka
80
81
dni należałoby praktykować już od dzieciństwa. Uznajemy konieczność regularnej kąpieli, ale przecież powinniśmy dbać nie tylko o czystość skóry, lecz i o „wewnętrzną czystość" naszego ustroju, który zostaje fatalnie „zaśmiecony" przez nadmiar tłuszczu i miażdżycowe złogi w tętnicach. Gdyby w naszych łazienkach oprócz wanien i pralek były też wagi i gdyby domownicy często z nich korzystali, na pewno nie byłoby u nas tyle otyłości i związanych z nią chorób.
W walce z nadwagą dużą pomocą mogą być okresowe krótkie głodówki — np. przez l dzień raz na tydzień i przez 2-3 dni raz na miesiąc. W czasie takiej głodówki nic się nie je, pijąc tylko wodę, lekką herbatę czy surowe soki owocowe. Po głodówce nie wolno się przejadać.
Przejdźmy do kinezyterapii, czyli ćwiczeń fizycznych, które w rewitalizacji mają ogromne znaczenie. Jeśli starszy człowiek przez całe życie uprawiał pewne sporty, nie powinien porzucać ich również w trzecim wieku, zwłaszcza po przejściu na emeryturę. Powinien jednak stosować częstsze wypoczynki i unikać okazji do złamań, które w starszym wieku łatwiej występują i trudniej się goją. Nigdy też nie stawać do żadnych ambicjonalnych wyścigów, zwłaszcza z młodymi. W drugiej połowie życia uprawia się sporty i ćwiczenia dla przyjemności i zdrowia — nie dla popisywania się.
Podstawą kinezyterapii w wieku starszym jest codzienna gimnastyka oraz spacery traktowane jako ćwiczenie./ Ćwiczenia gimnastyczne można uprawiać rano po wstaniu' z łóżka lub też o innej porze w ciągu dnia, ale nigdy bezpośrednio po posiłku ani też po większym zmęczeniu czy zdenerwowaniu. Główne cele codziennej gimnastyki to: 1) wyrobienie giętkości ciała, 2) rozruszanie stawów, 3) pogłębienie oddychania i lepsze utlenianie ustroju, 4) korzystny wpływ na narządy wewnętrzne.
Jest zasadą fizjologiczną, że wysiłek rozszerza naczynia pracującego narządu i polepsza jego ukrwienie, a na dro-dze odruchowej pobudza również inne narządy, poprawiając ich stan i funkcje. Systematyczna gimnastyka u-sprawnia nie tylko mięśnie i stawy, ale również serce i płuca, żołądek, jelita, wątrobę, nerki i inne narządy. Hipoki-
nezja (niedobór ruchu) jest bardzo szkodliwa — zwłaszcza w starości. Zwierzęta unieruchomione żyją ok. 7 razy krócej niż te, które w tych samych warunkach, w klatkach, mogą ruszać się i biegać. Wykazano, że ludzie w wieku 70-80 lat, którzy przez całe życie uprawiali gimnastykę i sporty, są tak sprawni fizycznie jak nie ćwiczący o 40 lat młodsi. U ludzi starszych prowadzone systematycznie przez dłuższy czas ćwiczenia mają wyraźny wpływ leczniczy na wiele dolegliwości i przewlekłych chorób, wyraźnie też usprawniają i odmładzają.
Przytoczę tu ciekawy eksperyment pewnego zachodnioeuropejskiego przedsiębiorstwa, które miało swe biura na 31. piętrze wieżowca. Brało w nim udział ochotniczo 25 pracowników firmy — wszyscy w wieku ponad 25 lat. Przez trzy miesiące, idąc do pracy, wchodzili oni pieszo na 25. piętro, przy czym czas tej wspinaczki wliczano im do czasu pracy. Poza tym nie uprawiali żadnej gimnastyki ani sportu. Przez te trzy miesiące byli pod specjalna opieką lekarską, a po ukończeniu eksperymentu badanie stanu ich zdrowia wykazało bardzo wyraźną, znaczną poprawę.
Tego rodzaju przykładów można przytaczać wiele. Dowodzą one, jak olbrzymie znaczenie dla zdrowia ma aktywność fizyczna. A to samo dotyczy i pracy umysłowej, która ćwiczy mózg i utrzymuje go w dobrym stanie.
Starszy pan, który po przejściu na emeryturę powie: „Dosyć się napracowałem, teraz tylko wypoczywam, siedzę w fotelu, patrzę w telewizor" itp. — wyświadcza sam sobie najgorszą przysługę, zmierzając prostą drogą do zniedołężnienia. Niesłusznie też nazywa się emeryturę „zasłużonym wypoczynkiem" — jest to po prostu nieporozumienie. Wypoczynek ma sens tylko w połączeniu z pracą, z którą powinien się rytmicznie przeplatać. Nie jest on bowiem jakąś fazą bezczynności — ustrój usuwa wtedy produkty zmęczenia i nagromadza materiały do nowego okresu pracy. Natomiast stałe „wypoczywanie" jest po prostu bardzo szkodliwą hipokinezją — niedoborem ruchu i aktywności.
Przejdźmy do konkretów. Zaczynając codzienną gimnastykę w wieku już starszym, trzeba stale uwzględniać trzy podstawowe, zasady, a mianowicie: 1) bardzo stop-
82
83
niowe i ostrożne dawkowanie ćwiczeń, 2) częste wypoczynki, 3) świeże powietrze — dobre natlenianie w czasie ćwiczeń. Gimnastykę zaczynamy od ruchów prostych i łatwych, powtarzanych parę razy — tak by możliwie poruszyć wszystkie stawy. Stopniowo w ciągu tygodnia zwiększamy zakres ćwiczeń i ilość powtórzeń poszczególnych ruchów oraz czas trwania gimnastyki.
W ciągu dnia można przy różnych okazjach — np. stojąc w kolejce, siedząc w tramwaju — stosować przez kilka do kilkunastu minut niewidoczną dla otoczenia „gimnastykę sekundową", która polega na krótkim, parosekun-dowym napinaniu różnych grup mięśni, np. stóp, łydek, ud, ramion, tułowia itp.
Do gimnastyki porannej korzystnie jest dołączać zabiegi skórne pobudzające i hartujące. Będą to: 1) kąpiel powietrzna, 2) suche szczotkowanie skóry, 3) zabiegi hydro-terapeutyczne. Wszystkie te zabiegi trzeba wprowadzać stopniowo i systematycznie, poczynając od niewielkich powierzchni ciała i powoli zwiększając ich zakres.
Kąpiel powietrzna polega na zetknięciu skóry z chłodnym powietrzem na przeciąg od kilku sekund do kilkunastu minut, np. przez otworzenie okna czy wyjście na balkon, ostrożnie i stopniowo odsłaniając coraz większe partie skóry. Gimnastykuje to włośniczki i usprawnia regulację cieplną, powodując zahartowanie i odporność na przeziębienia. Suche szczotkowanie skóry wykonujemy s również bardzo ostrożnie i stopniowo na coraz większych-;1 partiach ciała, zawsze ruchem jednorazowym w danym miejscu — od obwodu do środka ciała. Szczotka musi być nie za ostra i nie za miękka — idealnie czysta. Zabiegi hydroterapeutyczne to natarcie czy obmycie ciała wodą o temperaturze pokojowej i wytarcie suchym ręcznikiem. Chłodne bodźce stosować należy zawsze na rozgrzane, a nie na zziębnięte części ciała.
Po wyżej opisanych zabiegach człowiek powinien czuć się dobrze, wyraźnie orzeźwiony i jakby „naładowany" L energią na kilka godzin — świadczy to o korzystnym pobudzeniu systemu nerwowego i całego ustroju. Gdyby jednak nastąpiło pogorszenie samopoczucia, świadczyłoby to, że zabiegi wykonane zostały zbyt intensywnie, więc
należy je na jakiś czas przerwać i zacząć wprowadzać bardziej stopniowo i łagodnie.
Codzienne spacery to właściwie marsze energicznym krokiem w prawidłowej postawie, po ulicach, gdzie powietrze jest względnie czyste, a najlepiej w parku. Również i tu obowiązuje zasada stopniowego zwiększania wysiłku.
Przejdźmy do trzeciego ważnego elementu rewitalizacji, jakim jest psychoterapia — oddziaływanie na psychi- ( kę i poprzez psychikę na układ nerwowy i na całe ciało. Z codziennej obserwacji wiemy, że pogodny nastrój i optymizm konserwują zdrowie i przedłużają biologiczną młodość. Natomiast pesymizm, przygnębienie i zmartwienie, głęboko drążące, ostre i przewlekłe stresy oraz negatywne uczucia (strach, nienawiść, zazdrość) bardzo źle wpływają na stan ustroju, prowadząc do różnorodnych nerwic i chorób psychopochodnych, które mogą przejawiać się jako ogólne obniżenie odporności, jako grypy, anginy, zawały serca, wrzody żołądka,*a nawet raki różnych narządów. Stwierdzono doświadczalnie, że zwierzęta przez dłuższy czas stale czymś drażnione i denerwowane starzeją się kilkakrotnie szybciej niż ich rówieśnicy żyjący w warunkach spokoju.
Nastrój psychiczny udziela się więc całemu ciału, ale i odwrotnie: mózg podlega wszelkim szkodliwościom płynącym „z głębi" ustroju. Przewlekłe choroby cielesne i różne ukryte nieprawidłowe stany organizmu pogarszają funkcję mózgu, powodując przygnębienie, pesymizm i inne negatywne stany uczuciowe (nienawiść, złośliwość, agresywność).
Dla utrzymania sprawności umysłowej w starości niezwykle ważne są „ćwiczenia" mózgu przez różnorodną umysłową aktywność. Systematyczna praca umysłowa, zwłaszcza twórcza, spełnia tu bardzo korzystną rolę. Bardzo pożyteczne są też planowane ćwiczenia podejmowane -przez 15-30 minut dziennie i polegające na wysilaniu umysłu przy czynnościach takich jak: działania arytmetyczne na dużych liczbach, rozwiązywanie zadań czy krzyżówek, pisanie wspomnień, jakieś gry wymagające pamięci i kombinacji, streszczanie obejrzanego filmu czy
84
85
przeczytanej powieści. Chodzi o ćwiczenie pamięci, o czynny wysiłek umysłowy, i to różnorodny, a więc o to, co można by nazwać „gimnastyką mózgu".
Dbać też trzeba o pogodny, optymistyczny nastrój, zmartwienia w miarę możliwości oddalać i neutralizować przez odpowiednią „politykę rozrywkową", która otrzymała nawet znamienną nazwę ludoterapii, czyli leczenia przez zabawy i rozrywki. Oczywiście powinny to być rozrywki naprawdę odprężające, powinny poprawiać hu-. mor i napawać optymizmem. Niestety bardzo wiele filmów, powieści i sztuk teatralnych ma wręcz odwrotne działanie na psychikę. Trzeba więc rozważnie wybierać lecznicze rozrywki.
Ważnym postulatem w psychoterapii jest zlikwidowanie różnorodnych konfliktów, nienawiści, wrogości, poczucia krzywdy i pragnienia zemsty. Uczucia takie to prawdziwa trucizna, która poprzez psychikę i układ nerwowy uszkadza również ciało. Podejmując kurację rewitalizują-cą i chcąc, aby była ona początkiem nowego, lepszego życia, starszy człowiek powinien w pewnym sensie „pożegnać się z przeszłością", a nastawić się na przyszłość. Celem jest zdrowie, dobre samopoczucie i pożyteczna, ważna dla rodziny i społeczeństwa działalność, a to ma bez porównania większą wartość niż jakiekolwiek stare, już przebrzmiałe krzywdy czy straty. Trzeba się więc uwolnić od tych spraw, zapomnieć o nich, pogodzić się z wrogami, zlikwidować przewlekłe konflikty, słowem — oczyścić sumienie i odzyskać pogodę ducha.
Bardzo wskazanym zajęciem umysłowym jest lektura, a także słuchanie wykładów czy odczytów w zakresie tej tematyki, w której starszy człowiek nie czuje się dość pewny, a w której ma obowiązek skutecznie działać. Chodzi tu przede wszystkim o problematykę natury religijnej, moralnej, obyczajowej i społecznej, a także oczywiście zawodowej. Do spraw tych jeszcze powrócę.
Ważną zasadą zdrowotną w starszym wieku jest dbałość o prawidłowe natlenianie ustroju, częste wietrzenie mieszkania i korzystanie ze świeżego powietrza. Wielkie znaczenie ma też prawidłowy wypoczynek i sen. Najkorzystniejszy jest sen w godzinach przed północą, jednak
ogólna liczba godzin snu na dobę to sprawa indywidualna — każdy musi sam wypróbować i ustalić swoje optimum. W ciągu dnia bardzo korzystne są krótkie 10-15-minuto-we wypoczynki w pozycji leżącej z zupełnym rozluźnieniem mięśni (tzw. relaks).
86
Rozdział IX
Nowe życie po sześćdziesiątce Praca i działalność człowieka starego
W poprzednim rozdziale podkreśliłam, że wkraczając w okres emerytalny trzeba zacząć od kilkumiesięcznej kuracji rewitalizującej, która zresztą nie musi i nie powinna być okresem bezczynności. Przeciwnie, trzeba w tym czasie wykonywać różnorodne ćwiczenia fizyczne i umysłowe , oraz poszerzać swój zakres wiedzy i zainteresowań przez odpowiednią lekturę, słuchanie odczytów itp.
Również i spokojna praca zawodowa może być wykonywana w zmniejszonym wymiarze godzin. Różnorodne, odpowiednio dobrane zajęcia należą do programu kuracji rewitalizującej, jako tzw. ergoterapia (leczenie pracą, terapia zajęciowa), która ćwiczy zarówno umysł, jak układ narządów ruchu.
Nie wolno jednak w okresie takiej kuracji podejmować i załatwiać spraw i czynności, któr£'będą męczące, odpowiedzialne i stresujące, jak np:/jakaś ważna terminowa •, praca, remont mieszkania itp. W okresie przeznaczonym •* na rewitalizację związane z tą kuracją zabiegi i czynności muszą w rozkładzie dnia i obowiązków mieć pierwszeństwo.
Po ukończeniu kuracji sprawdzamy jej wyniki przez ponowne przeprowadzenie badań, a korzystne efekty utrwalamy i pogłębiamy przez wprowadzenie leczniczych elementów kuracji w dalszy codzienny tryb życia już na sta- . łe. Jeżeli uczciwie przez kilka miesięcy prowadzi się te lecznicze czynności i zabiegi, wchodzą one w przyzwyczaję- ' nie, w korzystny „nałóg", i nie są już odczuwane jako coś uciążliwego — przeciwnie, czulibyśmy się źle, gdybyśmy ich nic wykonali. s Nowe życie, w które wchodzimy, powinno być w pełni
,-A
88
zdrowe, aktywne, twórcze i szczęśliwe. Trzeba walczyć z rozpowszechnioną^ przesadną i błędną opinią, że póki jest się sprawnym, jest się młodym, a starość zaczyna się wraz z niedołęstwem. Starość nie może być utożsamiana z chorobami, cierpieniem i niedołęstwem. To długi okres ży-cia^ który ma swoje cechy swoiste i swoje własne zadania do wypełnienia, podobnie jak inne okresy życia, które też nie są wolne od chorób i trudności. Jeśli w trzecim wieku nagromadza się tych chorób dużo, to w ogromnej mierze nasza własna w tym wina, to efekt długoletniego lekceważenia zdrowia i zasad profilaktyki. Iluż to młodych ludzi już niemal w dzieciństwie bezmyślnie wdraża się w nałóg palenia. A czy wielu jest takich, którzy interesują się prawidłową zdrowotną dietą, czy wielu uprawia choćby krótką codzienną gimnastykę? Profilaktyka leży odłogiem, nic więc dziwnego, że starość tak często jest godna współczucia i potrzebuje pomocy Ale nie o takiej starości tu mowa, nie taką mamy sobie brać za wzór i cel.
Dużo się dziś mówi i pisze o „gilotynie" emerytalnej, o stresie związanym z przejściem na emeryturę, gdy człowiek z odejściem ód pełnej pracy zawodowej nagle wpada jakby w pustkę. Gerontolodzy postulują, by przejście to odbywało się bardziej stopniowo, bardziej zależnie od woli danego pracownika, od badań jego zdrowia itp. Trzeba jednak stwierdzić, że sam stosunek do emerytury u różnych ludzi może być bardzo różny. Maria Susułow-ska i współpracownicy przebadali tę sprawę u 90 kobiet i 90 mężczyzn, którzy przeszli na emeryturę albo niedawno, albo przed paru laty. Stwierdzili, że 50 kobiet i 37 mężczyzn cieszyło się z emerytury, 16 kobiet i 20 mężczyzn przeżywało ją jako ciężki stres psychiczny, a reszta badanych wykazywała postawę „mieszaną" — pewne elementy tej sytuacji podobały im się (swoboda, spokój), a pewne budziły niezadowolenie (poczucie utraty prestiżu, jakby odrzucenia itp.).
Stosunek do emerytury i emerytalna działalność zależą w dużym stopniu od ustosunkowania się do pracy, którą się wykonywało. Są ludzie zakochani w swej pracy zawodowej — będą oni starali się również na emeryturze utrzymywać kontakt ze swym zakładem i podtrzymywać
89
tę działalność choćby w niewielkim wymiarze godzin. Możliwości dorabiania zostały ostatnio bardzo rozszerzone bez zawieszenia emerytury. Tacy starzy, doświadczeni pracownicy powinni mieć w swym zakładzie pracy głos doradczy, który należy brać pod uwagę — oczywiście zależnie od funkcji, którą pełnili, oraz stopnia ich wiedzy i fachowego wykształcenia.
Inną, liczną dziś grupę stanowią ci pracownicy, którzy do emerytury tęsknią, ponieważ ich praca z takich czy innych powodów im nie odpowiada i chcieliby z nią się już rozstać, by zacząć inną zaplanowaną działalność. Do tej grupy należy bardzo wiele kobiet, które zawsze „żyły" bardziej domem niż pracą zawodową, a dobiegając pewnego wieku chcą już bez przeszkód zająć się swą rodziną i gospodarstwem, pomóc w wychowaniu wnuków itp.
Trzecia wreszcie grupa to ludzie, którzy nigdy nie mieli żadnych specjalnych zainteresowań, ani domowych, ani zawodowych, społecznych czy hobbistycznych, a pracę uważali za jarzmo dźwigane dla zarobku. Przechodzą oni chętnie na emeryturę pozbywając się tego jarzma, ale jednocześnie wpadają w pustkę. Nawet nie lubiana praca ma zawsze tę korzystną stronę, że zmusza do fizycznego i umysłowego wysiłku. Może oczywiście jednocześnie w taki czy inny sposób działać szkodliwie, ale pozbywając się wraz z pracą szkodliwości, trzeba tę aktywność, do której praca zmusza, zastąpić przez inną. Bardzo szkodli-' wa jest postawa, przy której emeryt nie chce do niczego się zmuszać, uważa, że należy mu się stały „wypoczynek", przesiaduje po całych dniach w fotelu, biernie patrząc w telewizor lub przez okno na ulicę, aż wreszcie narastające niedołęstwo przykuwa go do łóżka.
Dużo się dziś robi „dla" starych ludzi, aby wypełnić im czas wolny i urozmaicić życie. Istnieją związki emerytów, domy dziennego pobytu i różne kluby „Złotej Jesieni". Organizuje się odczyty, imprezy kulturalne, wycieczki krajoznawcze, kółka zainteresowań itp. W większych miastach Polski istnieją „uniwersytety III wieku", które gromadzą emerytów pragnących poszerzyć swą wiedzę na wyższym poziomie. Nie są to prawdziwe uniwersytety — nielna tu egzaminów i nie otrzymuje się żadnych zawodo-
wych uprawnień. Są to tylko organizowane wykłady specjalistów z bardzo różnych dziedzin; istnieją też w ich ramach sekcje hobbistyczne, np. teatralna, malarska, nauki języków obcych itp.
W Danii, gdzie geriatria stoi na bardzo wysokim poziomie, widziałam nawet „szkołę dla ludzi starych", organizowaną w miejscowości wypoczynkowej w formie paroty-godniowych wczasów. Wiedza tam wykładana była bardzo praktycznej natury, np. jak bezpiecznie chodzić po ulicach, jak czytać gazety, jak planować różne życiowe sprawy itp.
Wszystko to są cenne i chwalebne inicjatywy, mające na celu takie czy inne „przychodzenie z pomocą" ludziom starym. Wszystko to robi się „dla nich". Ale zwiedzając instytucje geriatryczne w wielu krajach Europy, nigdzie nie spotkałam takiej, która by pouczała, co i w jaki sposób ludzie starzy mogą i powinni robić dla społeczeństwa, dla swego narodu, swych rodzin. Dla młodego pokolenia. Jak mają pożytecznie wykorzystywać te walory i atuty, które tylko oni posiadają, gdyż tylko długie życie i bogate doświadczenie je daje. Do tych cennych wartości nikt nie apeluje, nikt ich nie dostrzega, tak jakby w ogóle nie istniały lub też wcale nie byly światu potrzebne.
Dostatecznie dużo pisałam już wyżej o tym, jak bardzo są one ważne i potrzebne, trzeba jednak, by sami starsi ludzie zrozumieli to, nabrali wiary w swe posłannictwo i otrząsnęli się z lękliwego onieśmielenia, w jakie popadli. Owszem — często, choć wcale nie zawsze, podejmują oni jakąś pracę zawodową, hobbistyczną, społeczną czy do-mowo-rodzinną, i w tych zakresach są pożyteczni, ale to bynajmniej nie wszystko, co mogliby i powinni z siebie dać. Można powiedzieć, że aktywność człowieka starego ma dwa główne aspekty — jakby dwa kierunki. Pierwszy to te różnorodne prace, które wymieniłam, a drugi to działanie wychowawcze, które ma na celu obronę i rozwijanie pewnych nadrzędnych wartości: religijnych, moralnych, patriotycznych itp. Stary człowiek wypełnia swe zadanie, gdy staje się wiernym i nieustępliwym stróżem tych wartości, wszczepiając je młodemu pokoleniu i wskazując mu przez to właściwą w życiu drogę. Działalność tę moż-
90
91
na uprawiać na szerszym, społecznym polu przez publikacje, artykuły, książki, przez odczyty i pogadanki, np. w ramach duszpasterstwa parafialnego czy katechezy. Ale oczywiście nie każdy starszy człowiek ma odpowiednie ku temu zdolności i warunki. Natomiast każdy może i powinien działać w ten sposób na swym prywatnym choćby, -ciasnym „podwórku", w swej rodzinie, miejscu pracy i przy każdej okazji, gdzie styka się z młodym pokoleniem i ma możność zabrać głos, rozmawiać, argumentować i przekonywać.
Aby starszy człowiek mógł to swoje powołanie wypełnić, musi on mieć kontakt z młodzieżą. -K,ontakt ten jest najbardziej naturalny we własnej rodzinie, w relacji dziadkowie — wnuki. Ale nawet zupełnie samotny starszy człowiek moż^ sobie stwarzać warunki kontaktu z dziećmi i młodzieżą lub wyzyskiwać okazje, które się nadarzają. Np. starsza emerytka, która przez kilka godzin dziennie odpłatnie pilnuje dzieci pod nieobecność rodziców, może wywrzeć bardzo korzystny wpływ wychowawczy na te dzieci, o ile podejdzie do tego właśnie jak do „zadania".
Zamiast piorunować na wałęsających się bez opieki małych ' „chuliganów", samotny starszy pan mógłby zaprosić ich do siebie, pokazać jakieś ciekawe książki, wciągnąć w rozmowy, stwarzając rodzaj interesującego „prywatnego klubu" dla wyrostków, którzy we własnych domach żadnych duchowych i moralnych wartości nie otrzymują.
Można też zaprzyjaźnić się z jakąś wielodzietną rodziną z sąsiedztwa, świadcząc im taką czy inną pomoc i zapraszając ich dzieci na „dyskusyjne herbatki".
Takich różnych możliwości jest sporo. Aby je jednak stwarzać i wyzyskiwać, trzeba przełamać barierę egoizmu, nieufności i niechęci — trzeba w tego rodzaju kontaktach z dziećmi i młodzieżą dojrzeć bardzo ważną społeczną działalność.
Nie jest też dobrze, gdy ludzie starzy są izolowani i skupiani razem w różnych „domach spokojnej starości", domach rencistów, „miasteczkach starców" itp. Łatwo może się wtedy u nich rodzić poczucie kulturalnego „wyrzucenia & burtę", co budzi w nich żal i często źle wpływa na zdrowie. A ich, właściwe starości, duchowe i moralne wa-
lory w takiej sytuacji marnują się. W związku z tym pozwolę sobie przytoczyć urywek listu, który otrzymałam od jednej z czytelniczek (p. Wandy Rylskiej z Jeleniej Góry):
...Przerażało mnie zawsze zjawisko próżni uczuciowej w domach opieki dla sierot czy emerytów, której ci ostatni tak się boją i w której dzieci wzrastają ze skazami psychicznymi. Starzy chorują z tęsknoty za dziećmi, a wychowankowie domów sierot — z braku czułości starszych. Czyż nie nasuwa się wniosek, aby połączyć te dwie instytucje, aby np. w pokoju dwuosobowym nie mieszkali dwaj starcy, ale „dziadzio" z „wnuczkiem", i aby przy stole również siedzieli oni przy sobie, ażeby mogła ogrzewać ich czułość tak potrzebna i dzieciom, i starym. Mowy nie byłoby naturalnie o przymusie, a jedynie o możliwości takiej wspólnoty, j to według spontanicznego doboru.
Być może wspólne zamieszkanie byłoby zbyt męczące, ale godna uwagi jest myśl nawiązywania takich przyjaźni, które byłyby i możliwe, i bardzo pożyteczne, gdyby domy rencistów usytuowane były przy domach dziecka, co dawałoby możliwość częstych spotkań, spacerów, rozmów itp.
Zastanówmy się z kolei nad tym, jakim warunkom powinna odpowiadać praca człowieka starego. Przede wszystkim powinna być zgodna ze zdolnościami i duchowymi potrzebami człowieka, z jego zamiłowaniami. Już na dobre kilka lat przed przejściem na emeryturę trzeba tę działalność zaplanować, a może ona być bardzo różnego rodzaju, a więc np.: kontynuacja — w mniejszym wymiarze — pracy zawodowej, o ile ją się lubi, prowadzenie gospodarstwa domowego, uprawa działki, roboty ręczne, prace artystyczne, korepetycje, pisanie książek, artykułów, spisywanie wspomnień, praca społeczna itp.
Drugi ważny warunek to użyteczność tej pracy :— powinna orfa"w taki czy inny sposób być pożyteczna dla innych, przyjmowana z wdzięcznością i uznaniem, co staje się dodatkowym źródłem satysfakcji dla starszego człowieka, który ma wtedy poczucie swej użyteczności i celu w życiu. Każdej pracy, nawet najskromniejszej, można nadać ten głęboki, społeczny sens.
Np. starszy emeryt, który uprawia swą działkę, może z tego zrobić piękną działalność społeczna, jeśli będzie pra-
92
93