Rozdzial (2)


Rozdzial jedenasty:

W ekspresie do Howartu.

W powietrzu czuło się typowy końcowo-wakacyjny nastrój (?), kiedy Harry obudził się następnego ranka. Olbrzymie krople deszczu wciąż biły o okna, gdy zakładał dżinsy i koszulkę; miał zamiar przebrać się w szaty Hogwartu już w pociągu
On, Ron, Fred i George właśnie dotarli do ostatniego półpiętra w drodze na śniadanie, kiedy zaambarasowana pani Weasley pojawiła się na dole schodów.
- Artur! - zawołała w górę - Artur! Pilna wiadomość z Ministerstwa!
Harry rozpłaszczył się na ścianie, by przepuścić pana Weasleya, mocującego się z szatami założonymi z tyłu naprzód. Kiedy wszyscy dotarli do kuchni, zobaczyli panią Weasley przeszukującą niespokojnie kuchenny kredens - Mam tu gdzieś pióro! - i pana Weasley pochylającego się nad ogniem i rozmawiającego z...-
Harry mocno zacisnął powieki i otworzył je po chwili, by upewnić się, że jego oczy pracują normalnie.
Głowa Amosa Diggoriego siedziała w samym środku płomieni jak ogromne brodate jajo. Mówiła przy tym bardzo szybko, zupełnie nie przejmując się iskrami latającymi dookoła i płomieniami sięgającymi uszu.
- ... Mugolscy sąsiedzi usłyszeli wybuchy i krzyki, więc poszli i zawiadomili tych jak-im-tam... porządkowych. Artur, musisz się tam dostać...-
- Tutaj! - powiedziała pani Weasley z przejęciem, wciskając mężowi kawałek pergaminu, butelkę atramentu i zniszczone pióro.
-... to naprawdę wielkie szczeście, że usłyszałem o tym - ciągnęła głowa pana Diggoriego - Musiałem przyjść wcześnie do biura, żeby wysłać parę sów i nie znalazłem nikogo z Wydziału Nieprawidłowego Użycia Czarów... jeżeli Rita Skeeter dowie się o tym, Artur...-
- Co dokładnie mówi Mad-Eye (????), że się stało? - zapytał pan Weasley, odkręcając butelkę atramentu, wyciągając pióro i przygotowując się do zrobienia notatek.
Głowa pana Diggoriego przewróciła oczami - Mówi, że usłyszał włamywacza w podwórku. Mówi, że on niby skradał się w kierunku domu, ale przestraszyły go kosze na śmieci...-
- Co robiły kosze na śmieci? - przerwał mu pan Weasley, gorączkowo notując
- O ile moge powiedzieć, narobiły piekielnego hałasu i zaczęły wyrzucać z siebie śmieci we wszystkie strony - odparł pan Diggory - Najwidoczniej jeden z nich wciąż latał po podwórki, kiedy pojawili się ci porządkowi...-
Pan Weasley jęknął - A co z tym włamywaczem?
- Artur, znasz Mad-Eye'a - westchnęła głowa pana Diggoriego, znowu przewracając oczami - Ktoś skradający się przez jego podwórko w środku nocy? Już prędzej zobaczę kota w muszli (???) spacerującego gdzież w okolicy, pokrytego obierkami od ziemniaków. Ale jeżeli ktoś z Wydziału Nieprawidłowego Użycia Czarów położy łapy na Mad-Eye'u, to mamy go - pomyśl o jego rekordzie - no i jest coś dla twojego departamentu... Co są warte wybuchające kosze na śmieci?
- Może dostać ostrzeżenie - powiedział pan Weasley, wciąż pisząc bardzo szybko - Mad-Eye nie użył swojej różdżki? Właściwie nikogo nie zaatakował?
- Założę się, że wyskoczył z łóżka i zaczął rzucać zaklęcia na wszystko, czego mógł dosięgnąć przez okno. - odparł pan Diggory - ale będziemy mieli sporo roboty, by to udowodnić, nie mamy żadnych świadków
- Dobra, spadam - powiedział pan Weasley i wpakował pergamin z notatkami do kieszeni, a potem wybiegł z kuchni.
Głowa pana Diggoriego spojrzała teraz na panią Weasley.
- Sorry, za to wszystko, Molly - powiedziała, nieco spokojniej - zawracać wam głowę tak wcześnie i w ogóle... ale Artur jest jedynym, który może zająć się Mad-Eye'em, a Mad-Eye ma dzisiaj zacząć nową pracę... Dlaczego musiał wybrać akurat tę noc?

Nieważne, Amos - odparła pani Weasley - Na pewno nie chcesz trochę tostu lub czegokolwiek, zanim pójdziesz?
- Och, w takim razie... no dobra.
Pani Weasley wzięła ze stołu kawałek posmarowanego masłem tostu, włożyła go między płomienie i wpakowała prosto w usta pana Diggoriego.
- Dzjeki - powiedział niewyraźnie i zniknął z cichym pop.
Harry słyszał jak pan Weasley pośpiesznie żegna się z Billem, Charliem, Percym i dziewczynami. W przeciągu pięciu minut znowu wrócił do kuchni, już z szatami na dobrą stronę (?), przeczesując włosy grzebieniem.
- Lepiej się pospieszę... przyjemnego semestru, chłopcy - rzucił do Harrego, Rona i bliźniaków, wciągając pelerynę na ramiona i przygotowując się do Deportacji - Molly, zabierzesz ich na King's Cross?
- Oczywiście, kochanie. Ty zajmij się Mad-Eye'em, a my już damy sobie radę.
Kiedy pan Weasley zniknął, do kuchni weszli Bill i Charlie.
- Czy ktoś powiedział Mad-Eye? - zapytał Bill - Co on znowu zrobił?
- Twierdzi, że wczoraj w nocy ktoś włamał się do jego domu - wyjaśniła pani Weasley
- Mad-Eye Moody? - powtórzył George z zamyśleniem, rozsmarowując marmoladę na swoim toście - Czy to nie ten palant...-
- Twój ojciec ma bardzo wysokie zdanie o panu Moody'm - przerwała ostro pani Weasley
- Taa, tata kolekcjonuje wtyczki, prawda? - dodał Fred cicho, kiedy pani Weasley opuściła kuchnię - Ciągnie swój do swego...
- Moody był potężnym czarodziejem w swoim czasie - wtrącił Bill
- Jest jednym ze starych przyjaciół Dumbledore'a, prawda? - dodał Charlie
- Ale Dumbledore nie jest jednym z tych, których byś nazwał normalnym. - spierał się dalej Fred - To znaczy, wiem, że jest geniuszem i w ogóle...
- KTO TO JEST MAD-EYE? - zapytał wreszcie Harry
- Jest na emeryturze, pracował kiedyś w Ministerstwie - wyjaśnił Charlie - Spotkałem go raz, gdy tata zabrał mnie ze sobą do pracy. Kiedyś był aurorem - jednym z najlepszych - zwalczał czarną magię i tych, co ją uprawiają. - dodał, widząc minę Harrego - Połowa celi w Azkabanie jest pełna dzięki niemu. Narobił jednak sobie mnóstwo wrogów... głównie rodziny ludzi, których złapał... Słyszałem, że nabawił się też prawdziwej paranoi na starość. Nie ufa nikomu. Wszędzie widzi czarną magię.
Bill i Charlie zdecydowali się odprowadzić wszystkich na King's Cross, tylko Percy, mało wiarygodnie przepraszając, powiedział, że naprawde musi iść do pracy.
- Po prostu w obecnej sytuacji nie mogę pozwolić sobie na jeszcze jeden dzień wolny - tłumaczył im - Pan Crouch naprawdę zaczyna na mnie polegać.
- Taa, i wiesz co, Percy? - powiedział George poważnie - Chyba niedługo zapamięta twoje nazwisko.
Pani Weasley dzielnie stawiła czoło telefonowi na poczcie w pobliskiej wiosce i zamówiła trzy zwykłe, mugolskie taksówki do Londynu.
- Artur próbował pożyczyć dla nas samochód z Ministerstwa, - szepnęła do Harrego, kiedy moknęli na podwórku, patrząc, jak taksówkarze wnoszą 6 ciężkich kufrów Hogwartu do bagażników - ale nie było żadnych wolnych... och, kochanie, oni nie wyglądają na szcześliwych, prawda?
Harry nie śmiał powiedzieć pani Weasley, że mugolscy taksówkarze rzadko mieli okazje przewozić podekscytowane sowy, a Pigwidgeon robił tyle hałasu, co startująca rakieta. Nie pomogło także to, że paczka Zimnych Ogni Filibustera wybuchła, gdy kufer Freda nagle się otworzył, doprowadzając do paniki wśród taksówkarzy, którzy zaczęli krzyczeć ze strachu i bólu, kiedy Krzywołap wbił pazury w jedną z nóg.
Podróż była wyjątkowo niewygodna, zważywszy na fakt, że byli upchnięci na tylnych siedzeniach razem z kuframi. Krzywołapowi trochę czasu zajęło dojście do siebie, więc kiedy wjeżdżali do Londynu, Harry, Ron i Hermiona byli nieźle podrapani. Z wielką ulgą wydostali się z samochodów przy dworcu King's Cross, mimo że deszcze padał jeszcze bardziej niż rano i przemokli do suchej nitki, niosąc swoje kufry przez ruchliwą ulicę.
Harry był już przyzwyczajony do wchodzenia na peron 9 i trzy czwarte. Wystarczyło tylko iść prosto na na pierwszy rzut oka solidną barierkę oddzielającą peron 9 od 10. Jedyny problem stanowiło zrobienie tego w sposób nie rzucający się w oczy przechodzącym Mugolom. Dziś robili to grupami; Harry, Ron i Hermiona (najbardziej podejrzani, ponieważ mieli ze sobą pohukującego Pigwidgeona i Krzywołapa) poszli pierwsi; oparli się ostrożnie o barierkę, rozmawiając dla niepoznaki... i już po chwili peron 9 i 3/4 zmaterializował się przed nimi.

Ekspres do Hogwartu, z błyszczącą, czerwoną lokomotywą, która wyrzucała w powietrze kłęby pary, przez co większość uczniów Hogwartu i ich rodziców wyglądała jak czarne duchy, już stał na torach. Pigwidgeon stał się jeszcze głośniejszy, w odpowiedzi na pohukiwania wielu sów w okolicy. Harry, Ron i Hermiona ruszyli, by znaleźć wolne siedzenia i wkrótce ciągnęli swoje bagaże w kierunku wolnego przedziału. Potem wrócili na peron, by pożegnać się z panią Weasley, Billem i Charliem.
- Może zobaczymy się wcześniej, niż myślicie. - powiedział z uśmiechem Charliem, po tym, jak uściskał Ginny na pożegnanie.
- Dlaczego? - zapytał Fred przymilnie
- Zobaczycie. - odparł Charlie - Tylko nie mówcie Perciemu, że o tym wspomniałem... to przecież „poufna informacja, aż do czasu, gdy Ministerstwo zdecyduje się ją ujawnić".
- Taak... Chyba chciałbym być znowu w Hogwarcie w tym roku - powiedział Bill, wkładając ręce do kieszeni i spoglądając z miłością (?) na pociąg.
- Dlaczego? - nie ustępował George
- Będziecie mieli ciekawy rok - odparł Bill, a oczy mu zabłyszczały - Może nawet wezmę trochę wolnego i pooglądam kawałek tego...
- Kawałek czego? - powtórzył niecierpliwie Ron
Ale w tym momencie pociąg zagwizdał, a pani Weasley wepchnęła ich do pociągu.
- Dziękujemy, że mogliśmy u pani zostać, pani Weasley - powiedziała Hermiona, kiedy wdrapali się po schodkach i stanęli przy otwartym oknie, by z nią porozmawiać.
- Tak, dziękujemy za wszystko - dodał Harry
- Och, to było przyjemność, kochani - odparła - Zaprosiłabym was na gwiazdkę, ale... myślę, że wszyscy będziecie woleli zostać w Hogwarcie z powodu.... ee... pewnych rzeczy.
- Mamo! - zawołał Ron z irytacją - Co wy 3 wiecie, czego my nie wiemy?
- Dowiecie się dziś wieczorem, jak przypuszczam - uśmiechnęła się pani Weasley - To będzie bardzo ekscytujące... bardzo się cieszę, że zmienili zasady...-
- Jakie zasady? - zapytali Harry, Ron, Fred i George jednocześnie
- Jestem pewna, że profesor Dumbledore wszystko wam wyjaśni... teraz, zachowujcie się, dobrze? Dobrze, Fred? A ty George?
Koła głośno syknęły i pociąg zaczął odjeżdżać.
- Powiedz nam, co się dzieje w Hogwarcie! - wrzasnął Fred przez okno, kiedy pani Weasley, Bill i Charlie znikali w oddali - Jakie zasady zmienili?
Ale pani Weasley tylko uśmiechała się i machała. Zanim jeszcze pociąg pokonał pierwszy zakręt, Bill i Charlie deportowali się.
Harry, Ron i Hermiona wrócili do swojego przedziału. Wielkie krople rozbijające się o szyby uniemożliwiały wyglądanie przez okna. Ron otworzył swój kufer, wyciągnął z niego bordową sukienkę i okrył nią klatkę Pigwidgeona, by stłumić jego pohukiwanie.
- Bagman chciał powiedzieć nam, co się dzieje w Hogwarcie. - mruknął ponuro, siadając obok Harrego - Na pucharze świata, pamiętacie? A moja własna matka nic nie powiedziała. Ciekawe, co...-
- Szz! - szepnęła nagle Hermiona, przyciskając palec do ust i pokazując na przedział obok nich. Harry i Ron nadstawili uszy i usłyszeli znajomy głos, dochodzący zza niedomkniętych drzwi.
- ...ojciec właściwie rozważał wysłanie mnie do Durmstrangu niż do Hogwartu, wiecie. Zna tam dyrektora. Cóż, znacie jego opinię o Dumbledorze - zakochany w Mugolach niedołęga - a Durmstrang nie toleruje tego typu odchyleń. Ale matka nie chciała, żebym chodził do szkoły tak daleko. Ojciec mówi, że Durmstrang przykłada znacznie większą wagę do czarnej magii niż Hogwart. Tamtejsi studenci właściwie uczą się jej, a nie tylko tych obronnych bzdur, które my przerabiamy.
Hermiona wstała, na palcach podeszła do sąsiednich drzwi i zamknęła je z hukiem, uwolniając ich od głosu Malfoya.
- Więc on sądzi, że Durmstrang bardziej by mu pasował, hę? - powiedziała ze złością - Bardzo bym chciała, żeby odszedł, nie musielibyśmy mieć z nim do czynienia.
- Durmstrang to kolejna szkoła magii? - zapytał Harry
- Tak - odparła Hermiona szybko - i ma fatalną reputację. Według „Rozwoju Systemu Magicznej Edukacji w Europie" kładzie wielki nacisk na czarną magię.
- Chyba o tym słyszałem - wtrącił Ron ostrożnie - Gdzie to jest? Jaki kraj?
- Cóż, nikt tego nie wie. - stwierdziła Hermiona, lekko podnosząc brwi (?)
- Ee... czemu nie? - zapytał Harry
- Tradycyjnie szkoły magii rywalizują ze sobą od lat. Durmstrang i Beauxbatons lubią chwalić się, że nikt nie wie, gdzie się znajdują i nie może wykraść ich sekretów. - wyjaśniła Hermiona
- Daj spokój, - zaczął Ron, zaczynając się śmiać - Durmstrang musi być mniej więcej tych samych rozmiarów, co Hogwart, jak chcesz schować taki wielki zamek?
- Ale przecież Hogwart jest ukryty - powiedziała zaskoczona Hermiona - wszyscy to wiedzą... przynajmniej ci, którzy przeczytali „Historię Hogwartu".
- W takim razie tylko ty - odparł Ron - No to dawaj: jak ukryłabyś takie miejsce, jak Hogwart?
- Jest zaczarowany. - wyjaśniła Hermiona - Jeżeli jakiś Mugol spojrzy się na niego, zobaczy tylko starą, rozwalającą się ruinę, z tabliczką przy wejściu „NIEBEZPIECZEŃSTWO, NIE ZBLIŻAĆ SIĘ".
- Więc Durmstrang będzie po prostu wyglądał z zewnątrz jak rudera?
- Może - Hermiona wzruszyła ramionami - albo może mieć Zaklęcia Przypominające dookoła, tak jak stadion pucharu świata. A żeby zagraniczni czarodzieje go nie znaleźli, mogli uczynić go nienanoszalnym (???)...
- Co takiego?

No... możesz tak zaczarować budynek, by było niemożliwe naniesienie go na mapę, prawda?
- Eee... jeżeli tak mówisz.
- Ale myślę, że Durmstrang znajduje się gdzieś na dalekiej północy - powiedziała Hermiona po chwili namysłu - Gdzieś, gdzie jest bardzo zimno, ponieważ mają futrzane peleryny jako część mundurków.
- Ach, tylko pomyślcie o możliwościach... - zaczął Ron z rozmarzeniem - Byłoby tak łatwo zepchnąć Malfoya z lodowca tak, żeby to wyglądało na wypadek... szkoda, że jego matka go lubi...
Deszcz padał coraz bardziej i bardziej, podczas, gdy pociąg jechał wciąż na północ. Niebo było tak ciemne, a okna wpuszczały tak mało światła, że zapalono latarnie w środku dnia. (...) Harry kupił dużą paczkę kociołkowych przysmaków.
Kilkoro ich przyjaciół zajrzało do nich koło południa, włączając w to Seamusa Finnigana, Deana Thomasa i Nevilla Longbottoma, puciatego, niesamowicie zapominalskiego chłopca, który był wychowywany przez swoją surową babcię. Seamus ciągle nosił zieloną Irlandzką gwiazdę. Sporo jej magii chyba już uleciało; ciągle krzyczała „Troy! Mullet! Moran!", ale drżącym i zmęczonym głosem. Zmęczona około pół godzinnymi rozmowami o Quidditchu, Hermiona znowu zajęła się „Standardową Księgą Zakleć. Stopień 4" i próbowała nauczyć się Zaklęcia Przywołującego.
Neville zazdrośnie przysłuchiwał się wspomnieniom finałowego meczu.
- Babcia nie chciała iść - powiedział ponuro - Nie kupiłaby biletów. Ale to brzmi niesamowicie.
- I takie było - dodał Ron - spójrz na to, Neville...
Pogrzebał w kufrze i wyjął miniaturową figurkę Victora Kruma.
- Och, uou! - zawołał Neville z entuzjazmem, kiedy Ron postawił Kruma na jego dłoni.
- Widzieliśmy go też żywego i to z bardzo bliska - chwalił się Ron - Byliśmy w loży honorowej...
- Po raz pierwszy i ostatni w twoim życiu, Weasley.
Draco Malfoy pojawił się w drzwiach. Tuż za nim stali Crabbe i Goyle, jego olbrzymi, grubi koledzy (?), którzy oboje urośli o przynajmniej stopę ostatniego lata. Najwyraźniej słyszeli ich rozmowę przez drzwi, które Dean i Seamus zostawili otwarte.
- Nie przypominam sobie, żebym cię zapraszał, Malfoy - powiedział zimno Harry
- Weasley... a co to jest? - zapytał Malfoy, wskazując na klatkę Pigwidgeona. Rękaw okazjonalnej szaty Rona kołysał się w rytm pociągu, ujawniając zniszczoną koronkę przy mankiecie.
Ron próbował usunąć szaty z pola widzenia, ale Malfoy był szybszy. Złapał rękaw i pociągnął.
- Spójrzcie na to! - zawołał zachwycony, podnosząc szatę Rona i pokazując ja Crabbe'owi i Goyle'owi. - Weasley, chyba nie miałeś zamiaru, włożyć tego na siebie? To znaczy... one były modne coś koło 1890, prawda?
- Zamknij się, Malfoy! - odparł Ron, przybierając kolor sukienki, kiedy wreszcie wyciągnął ją z dłoni Malfoya. Malfoy zaniósł się okropnym śmiechem. Crabbe i Goyle zawtórowali mu głupio.
- Więc... zamierzasz startować, co Weasley? Zamierzasz spróbować przynieść trochę chwały swojemu nazwisku? W grę wchodzą też pieniądze... byłoby cię stać na jakieś porządne szaty, gdybyś wygrał...
- O czym ty mówisz? - warknął Ron
- Czy zamierzasz wystartować? - powtórzył Malfoy - Domyślam się, że TY zamierzasz, co Potter? Nigdy nie tracisz okazji, żeby się pokazać?
- Albo wyjaśnij, o co chodzi, albo sobie idź, Malfoy - wtrąciła Hermiona znad „Standardowej Księgi Zaklęć. Stopień 4"
Złośliwy uśmieszek zagościł na bladej twarzy Malfoya.
- Nie mówcie mi, że nie wiecie? - powiedział z satysfakcją - Masz ojca i brata w Ministerstwie i nic nawet nie wiesz? Boże, mój ojciec powiedział mi lata temu... usłyszał od najważniejszych ludzi w Ministerstwie... może twój ojciec jest zbyt nisko postawiony, by o tym wiedzieć... tak... na pewno nie rozmawiają przy nim o takich ważnych rzeczach...
Znowu się śmiejąc, Malfoy odwrócił się do Crabbe'a i Goyle'a i wszyscy 3 wyszli z przedziału.
Ron wstał i zamknął drzwi tak mocno, że szyba rozsypała się w drobny proszek.
- RON! - powiedziała Hermiona z wyrzutem i wyciągnęła swoją różdżkę, mrucząc „Reparo!", a kawałki szkła powróciły na swoje miejsce.
- Więc... wygląda na to, że on wie wszystko, a my nic. - wysapał - „Ojciec jest związany z najwyższymi urzędnikami w Ministerstwie..." tata dawno mógł awansować, ale po prostu podoba mu się tam, gdzie jest...
- Oczywiście, że tak. - powiedziała Hermiona cicho - Nie pozwól na to (?) Malfoyowi...
- Jemu? Jak gdyby! (?) - powiedział Ron, biorąc jedno z kociołkowych ciasteczek i zgniatając je na proszek.
Zły nastrój Rona trwał przez całą resztę podróży. Niewiele mówił, gdy przebierali się w szaty Hogwartu i gniewał się, nawet gdy ekspres do Hogwartu zaczął zwalniać i wreszcie zatrzymał się na ciemnej stacji w Hogsmeade.
Kiedy drzwi pociągu otworzyły się, usłyszeli huk błyskawicy. Hermiona owinęła Krzywołapa w swoją pelerynę, a Ron ponownie nałożył szatę okazjonalną na klatkę Pigwidgeona. Deszcze padał teraz tak mocno, że mieli wrażenie, jakby ktoś wylewał na nich kubły zimnej wody.
- Cześć, Hagrid! - wrzasnął Harry, widząc gigantyczną postać na końcu peronu.
- W porząsiu, Harry? - odkrzyknął Hagrid, machając ręką - Zobaczymy się na uczcie, chiba, że utoniemy!
Pierwszoroczniacy tradycyjnie docierali do zamku łódkami, razem z Hagridem.
- Ooch, nie zazdroszczę tym, którzy przepływają przez jezioro przy tej pogodzie. - powiedziała Hemriona, drżąc, kiedy wolno posuwali się wzdłuż ciemnego peronu z resztą tłumu. Sto bezkonnych dorożek czekało już na nich na zewnątrz. Harry, Ron, Hermiona i Neville z radością wdrapali się do jednej z nich, zamknęli z trzaskiem drzwi i kilka chwil później, z wielkim hukiem, rozpryskując wodę dookoła, procesja dorożek podążyła drogą do zamku.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Podstawy zarządzania wykład rozdział 05
2 Realizacja pracy licencjackiej rozdziałmetodologiczny (1)id 19659 ppt
Ekonomia rozdzial III
rozdzielczosc
kurs html rozdział II
Podstawy zarządzania wykład rozdział 14
7 Rozdzial5 Jak to dziala
Klimatyzacja Rozdzial5
Polityka gospodarcza Polski w pierwszych dekadach XXI wieku W Michna Rozdział XVII
Ir 1 (R 1) 127 142 Rozdział 09
Bulimia rozdział 5; część 2 program
05 rozdzial 04 nzig3du5fdy5tkt5 Nieznany (2)
PEDAGOGIKA SPOŁECZNA Pilch Lepalczyk skrót 3 pierwszych rozdziałów
Instrukcja 07 Symbole oraz parametry zaworów rozdzielających
04 Rozdział 03 Efektywne rozwiązywanie pewnych typów równań różniczkowych
Kurcz Język a myślenie rozdział 12
Ekonomia zerówka rozdział 8 strona 171
28 rozdzial 27 vmxgkzibmm3xcof4 Nieznany (2)
Meyer Stephenie Intruz [rozdział 1]
04 Rozdział 04

więcej podobnych podstron