Rozumienie jako przekład


Rozdzia pierwszy Rozumienie jako przekad

Akt II Cymbelina koczy si monologiem Posthumusa, który, w przekonaniu, i Iachimo naprawd posiad Imogen, wygasza wymierzon w kobiety jeremiad:

Is there no way for man to be, but women

Must be half-workers? We are all bastards,

And that most venerable man, which I

Did call my father, was I know not where

When I was stamp'd. Some coiner with his tools

Made me a counterfeit: yet my mother semm'd

The Dian of that time: so doth my wife

The nonpateil of this. O vengenance, vengenance!

Me of my lawful pleasure she restrain'd,

And pray'd me oft forbearance: did it with

A pudency so rosy, the sweet view on't

Might well have warm'd old Saturn; that I thought her

As chaste as unsunn'd snów. O, all the devils!

This yellow Iachimo, in an hour, was't not?

Or less; at first? Perchance he spoke not, but

Like a full-acorn'd boar, a German one,

Cried "O!" and mounted; found no opposition

But what he look'd for should oppose and she

Should from encounter guard. Could I find out

That woman's part in me - for there's no motion

That tends to vice in man, but to affirm It is the woman's part: be it lying, note it, The woman's: flattering, hers: revenges, hers:

Ambitions, covetings, change of prides, disdain,

Nice longing, slanders, mutability;

All faults that name, nay, that hell knows, why, hers

In part, or all: but rather all. For even to vice

They are not constant, but are changinf stiii;

One vice, but of a minute old, for one

Not half so old as that. I'll write against them,

Detest them, curse them: yet 'tis greater skill

In a true devils cannot plague them better.'

Powyszy cytat oczywicie jedynie czciowo oddaje pierwot­ny tekst Szekspira. Pierwsze wydanie Cymbelina znalazo si w Fo­lio z 1623 roku, a dystans dzielcy „manuskrypt" Szekspira od

Czy ludzie istnie nie mog inaczej,/ Jak tylko bdc na pó dzieem kobiet?/ Wszyscy jestemy bkartami, a ów/ Najczcigodniejszy czowiek; ten, którego/ Zwa­em mym ojcem, nie wiem, gdzie przebywa,/ Gdy mnie wybito. Kto, kto bi mone­t,/ Narzdziem swoim sfaszowa mnie, chocia/ Mogo wydawa si, ze matka moja/ Bya tych czasów Dian; jak ma ona/ Obecnych. Zemsto, o zemsto! Jak czsto/ Powstrzymywaa me prawe pieszczoty/ proszc o umiar; a z tak skromnoci/ Ró­an, e ów sodki widok mógby/ Rozgrza starego satuma; sdziem/ e czysta jest jak nieg, co nie zna soca./ O wszyscy diabli! Ten óty lachimo;/ Godzink trwao to, nie duej chyba?/ Lub krócej. Zaraz? Moe nie rzek sowa,/ Lecz jak odyniec germaski obarty/ odmi rykn »0«! i wskoczy na ni;/ Oporu przy tym ad­nego nie spotka,/ Cho winna bya strzec si przed natarciem./ Gdybym co w sobie znalaz kobiecego -/ Bowiem mczyzny nic nie gna do zbrodni,/ A tylko to, co kobiece, z pewnoci-/ Na przykad kamstwo, kobiece; pochlebstwo,/ Z niej; i oszu­stwo, z niej; myli rozwize/1 zgnie, z niej, z niej; i zemsta, z niej take;/ Ambicje, dze, pycha rónorodna,/ Pogarda, poche tsknoty, oszczerstwa,/ Zmienno i grze­chy o wszelkim nazwaniu,/ Nie, wszelkie, które pieko zna, z niej id/ Cae lub w cz­ci, ale raczej cale./ Gdy stae nie s nawet w swych wystpkach,/ Lecz cigle zmien­ne; wymieniaj jeden/ Wystpek, choby trwa tylko minut,/ Na drugi, który dopie­ro si zrodzi./ Napisz o nich, znienawidz, przekln;/ Lecz mdrzej yczy ma nienawi szczera:/ Niechaj mi kada, jak chce, poniewiera./ Sam diabe plagi im wikszej nie zele." William Shakespeare, Cymbeline. Król Brytanii, przekad Ma­cieja Stomczyskiego, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 1983, II. iv, s. 78-9. (Pod­staw tumaczenia Somczyskiego stanowi Cymbeline z cytowanego przez Steinera wydania redagowanego przez Jamesa Nosworthy'ego, opublikowanego w serii The Arden Shakespeare. Wszystkie przypisy z polskimi lokalizacjami dzie cytowa­nych przez Steinera pochodz od tumaczy.)

najwczeniejszych publikacji drukiem jego sztuk nie przestaje nurtowa badaczy. Cytowany przeze mnie ustp wcale nie pocho­dzi z Folio; korzystam z Cymbelina wydanego w serii The Arden Shakespeare, pod redakcj J. M. Nosworthy'ego. Zawarta tam wersja monologu Posthumusa jest wypadkow osobistych decy­zji redaktora, prawdopodobiestwa wynikajcego z ksztatu tek­stu oraz wczeniejszych badawczych i redaktorskich przedsi­wzi. Jest to tekst zredagowany zgodnie z potrzebami i moli­wociami wyksztaconego czytelnika poowy XX wieku. Od Folio róni si interpunkcj, podziaem na wersy, pisowni i brakiem wielu duych liter. Pod wzgldem wizualnym wyranie róni si od wersji z 1623 roku. W pewnym miejscu redaktor usuwa to, co on sam i jego poprzednicy uznali za faszywe odczytanie, i zast­puje je bardziej prawdopodobn wersj. Tu oto zadanie redaktora ma, w penym znaczeniu tego sowa, interpretacyjny i twórczy charakter.

Rozpoznawalny jest zarówno duch, jak i zasadnicze gesty re­toryczne wybuchu szau Posthumusa. Jednake dopiero dokadna analiza pozwoli ukaza szczegóy i wielorakie energie obecne w tym tekcie. Pierwszym krokiem jest rozwaenie znacze naj­waniejszych sów, tych znacze, jakie mogy mie w 1611 roku, przyjmowanym za dat powstania dramatu. Ju to zadanie nastr­cza trudnoci, poniewa dzisiejsze znaczenie uytych tu poj moe by czciowo, a nawet cakowicie rozbiene ze znaczeniem obo­wizujcym za czasów Szekspira. Mona wrcz zada pytanie, ilu wspóczesnych Szekspirowi odbiorców rozumiao jego tekst? Indywidualny kontekst jest przecie nie mniej wany od histo­rycznego.

Mona zacz od znaczcego zestawienia: stamp'd, coiner, tools i counterfeit. cz si tu róne nurty znaczenia i implika­cji. Odwouj si do seksu i pienidzy oraz silnych, czsto chro­nicznych wizi, czcych te dwie dziedziny ludzkiego ycia. Counterfeit coiner („faszerz pienidzy") bije faszyw monet. Jednym ze znacze counterfeit jest „udawanie, i jest si kim ; innym"; a to przecie opis odnoszcy si do Iachima. Wielki Oksfordzki Sownik Jzyka Angielskiego (Oxford English Dictionary - O.E.D.) cytuje przykad z 1577 roku, w którym counterfeit ozna­cza „zepsu", adulterate. Skojarzenie adulteration z adultery („cu­dzoóstwo") nie byoby obce Szekspirowi, wiadomemu wzajem­nego oddziaywania na siebie sów, yjcych wasnym, skompli­kowanym yciem. Sowo tools („narzdzia, instrumenty") wywo­uje niewybredny rezonans seksualny; czyby pobrzmiewaa tu, bez wtpienia rzadka, nuta znaczeniowa czasownika stamp, dla której O.E.D. podaje przykad z 1598 roku: „uderzenie tuczka w mo­dzierzu"? Bez wtpienia wane s takie znaczenia tego sowa, jak imprint paper („opiecztowa papier"; woskie: stampare) - praw­dziwe i faszywe przesyki odgrywaj  przecie tak wan rol w Cymbelinie - a take stigmatize („napitnowa"). Wane jest zwaszcza to ostatnie odniesienie: O.E.D. i sowniki szekspirowskie odsyaj nas do Wiele haasu o nic. Jasno z tego wynika, e potpienie kobiet przez Klaudia w pierwszej scenie aktu IV tego dramatu zapowiada póniejsz wcieko Posthumusa.

Pudency („wstydliwo") naley do tak niezwykych sów, i O.E.D. cytuje Cymbelina, by okreli jego ogólne znaczenie: „po­datno na wstyd". Rosy pudency („róana wstydliwo") odnosi si do wstydliwych rumieców; erotyczne skojarzenia jednak po­wracaj  uporczywie, wyznaczajc obecn w tekcie dramatu nut gorczkowej rubasznoci. Nie mona w tym miejscu pomin so­wa pudenda („zewntrzne organa pciowe, zwaszcza kobiece, srom"), którego pierwsze uycie w druku odnotowano ju w 1398 roku, chocia w powszechnym uyciu znalazo si ono dopiero w latach trzydziestych XVII wieku. Zarówno „wstyd" i „seksual­ny charakter wstydu" funkcjonuj w sowie pudic, które w 1490 roku Caxton zapoycza z francuskiego w znaczeniu chust („czy­sty, cnotliwy"). Szekspir przywouje pojcie chaste trzy wersy niej, w uderzajcym kontekcie unsunn 'd snów („nieg pozba­wiony soca"). Ten powiew nieustpliwego chodu mogo mu podsun wczeniejsze przywoanie starego Saturna, boga srogiej zimy. Dalej przyciga wzrok fraza ,yellow lachimo" („óty la-chimo"). Aura obmierzoci jest tu wyrana. Co jednak z tego wynika? Mimo i „ziele" wyraniej wie si z zazdroci, Mid-dieton w 1602 roku posuy si óci dla oznaczenia „dziaania pod wpywem zazdroci". Szekspir czyni podobnie w Zimowej opowieci, sztuce powstajcej równolegle z Cymbelinem, a take w Wesoych kumoszkach z Windsoru (I, iii), w której yellowness („ó") oznacza jealousy („zazdro") (czy gdzie w tle nie na­suwa si tu faszywa etymologia czca oba te sowa?). lachimo jest zazdrosny; zazdroci Posthumusowi szlachectwa, szczcia w mioci i dochowujcej mu wiernoci Imogeny. Czy jednak Posthumus to wie, czy te dramatyczna sia epitetu wynika do­kadnie z faktu, e wykracza poza jego wiadomo? Znacznie póniej, pod wpywem amerykaskim, yellow zacznie wyraa tchórzostwo i fasz - wystarczy przywoa yellow press, amery­kask pras sensacyjn drukowan pod koniec XIX wieku na ótym papierze. Mimo i oba odcienie znaczeniowe cudownie wspógraj z charakterem lachimo, aden z nich, na tyle, na ile moemy to obecnie stwierdzi, nie funkcjonowa za czasów Szek­spira. Jakie upione nuty, zawarte w sowie i kolorze, prowadz do póniejszych, negatywnych znacze? Szekspir chwilami zda si „sysze" wewntrz sowa lub frazy histori jego echa z odle­gej przyszoci.

atwiej umiejscowi znaczenie sowa encounter jako „nachal­no o charakterze erotycznym" (por. Dwaj panowie z Werony, II. vii). W obecnym kontekcie znaczenie, w jakim Szekspir uywa tego sowa w Wiele haasu o nic (III. iii), jest szczególnie wane. Elbietaska rubaszno sugeruje blisko gorzkiego kalamburu. Pojcie motion („ruch") z kolei wymaga duszej analizy. Tutaj wyranie oznacza impulse („impuls"). Jednake dalszy rozwój tego pojcia, zmierzajcy w stron dzisiejszej emotion („emocji", „uczu­cia"), wyznacza histori kolejnych modeli wiadomoci i dobro­wolnoci. Change of prides to zwrot, który zawsze niepokoi re­daktorów. Pierwsza warstwa znaczenia jest wyrana i spójna. Czy powinnimy wywodzi si jego sugestii ze skojarzenia prides z „ozdobnym odzieniem"? W Doktorze Faustusie to skojarzenie jest oczywiste. Pisane - w Folio - z duej litery Prides (Pycha), Disdaine (Pogarda), Slanders (Obmowa), Mutability (Zmienno) i Vice (Grzech) kieruj nas z powrotem ku spersonifikowanemu, emblematycznemu jzykowi moralitetów i alegorycznych pageants Tudorów, doskonale znanych i Marlowe'owi, i Szekspirowi. Zapoyczone stamtd konwencje znajduj odbicie, cho ju w in­telektualnej formie, w pónych tragikomediach tego ostatnie­go. Piszc owe rzeczowniki z maej litery, tekst wspóczesny re­zygnuje ze szczególnego efektu wizualnego. Czcionka Folio po­daje Nice-longing („Mia tsknota"). Moe to by zarówno pojcie ukute przez samego Szekspira, jak i lectio drukarza. Poprzez zna­czenie uytego przez Posthumusa epitetu nice, Szekspir bada pew­n niestabilno tego sowa, jego podstpn aur. Znaczenie poj­cia moe si przesun w dowoln stron, czy to ku delikatnoci, wyrafinowanej finezji, czy te ku lekko zepsutej, hedonistycznej pobaliwoci. Tutaj, by moe dziki subtelnemu zestawieniu sa­mogosek, nice ma w sobie co wyranie nieprzyjemnego. Wan-ton („swawolny") i lascivious („lubieny, zmysowy") s w za­sigu rki. Jednak mutability („zmienno"), podobnie jak motion („ruch"), prosi si o równie szczegóow analiz. Fascynujca jest historia tego pojcia, poczwszy od Troilusa Chaucera, a po nie­dokoczon VII Ksig Królowej wieszczek. Jest ono ucielenie­niem filozoficznych, by moe nawet astrologicznych poj okre­lajcych uniwersaln niestao, anarchiczn zmienno sumy losów ludzkich. Jednak ju u Chaucera, a take w Troy Book Lyd-gate'a (1412-20), zmienno wie si mocno z rzekom niewier­noci kobiety: „They say that chaunge and mutabylyte/Apropred ben to femynyte" („Powiadaj, e zmiana i zmienno przypisane s kobiecoci"). Mutability jest zwornikiem stworzonego przez Posthumusa katalogu upomnie. Jeli Imogena nie opara si za­kusom lachima, wszelkie zaufanie wycieko z ycia, a Pieko jest o krok.

Utworzenie takiego glosariusza, nawet jeli jego bogactwo lek­sykalne w peni odzwierciedla kontekst historyczny, stanowi do­piero pierwszy etap. Wyczerpujce, caociowe odczytanie tekstu wymagaoby zwrócenia uwagi na syntaktyczne aspekty monolo­gu. Analiza gramatyki Szekspira sama w sobie stanowi szerok dziedzin bada. Skadnia jego pónych sztuk stanowi swoisty zapis stenograficzny; normalna struktura zdania podlega drama­tycznym naciskom. Zwyczajowe zwizki gramatyczne lub zdania podrzdnie zoone czsto ustpuj pod naporem argumentacji i emocji. Efekt takich zabiegów - Koriolan moe posuy jako szczególnie bogate ródo przykadów - ma dosownie teatralny charakter. Syszymy dyskurs prowadzony w podwyszonej tem­peraturze dziaania. Sowa, zachowujc wewntrzn spójno, „swym bólem dosigaj nas" bezporednio, poprzedzajc osa­bione, czsto naznaczone marnotrawstwem rodków, konwencje „waciwej" mowy publicznej. Jednak owa spójno nie przypo­mina spójnoci zwyczajnej gramatyki. Dwukrotnie w diatrybie Posthumusa (wersy 19 i 28) zwyczajne zdania i zwizki frazeolo­giczne ulegaj zaamaniu. Tote niektórzy redaktorzy czytali All faults that may be named, that hell knows" („Wszystkie wady, które mona nazwa, które pieko zna"). Inni wol zachowa tekst z Folio - A1l faults that name, nay, that hell knows" („Wszystkie wady, które nazywa, nie, które zna pieko"), przyjmujc tym sa­mym, i niespójno mowy Posthumusa jest celowym zabiegiem dramatycznym. Obraz atwego triumfu seksualnego Iachima jest dla tak obrzydliwy, e Posthumus gubi wtek wasnego dyskur­su. Iachimo i Imogena natychmiast cz si w jedno w rozwcie­czonym umyle i skadni Posthumusa.

Systematyczna analiza gramatyczna jest niezbdna i docie­ra do gbokich pokadów mowy, a mimo to glosariusz i skad­nia nie s niczym wicej ni tylko instrumentami. Zasadni­czym zadaniem dla „czytelnika totalnego" jest ustanowienie moliwie penej intencjonalnej jakoci monologu Posthumu­sa, najpierw w obrbie dramatu, a nastpnie w znanych szek­spirowskich i elbietaskich konwencjach dramatycznych, i, co najtrudniejsze, w szerokim kontekcie nawyków werbal­nych cechujcych pierwsze dekady XVII wieku. I tu dociera­my do sedna procesu interpretacyjnego. Próbie zrozumienia znaczenia mowy Posthumusa i relacji czcych go z tym zna­czeniem towarzyszy pragnienie okrelenia waciwych tone-values („wartoci fonicznych"), valuations („wartociowa"). Stosuj te wanie pojcia z braku bardziej rygorystycznej ro­boczej terminologii w tej dziedzinie. Mam nadziej, e uda si je zdefiniowa w dalszej czci ksiki. Czy Posthumus rzeczywicie mówi serio (Does he mean it":

ju sam zwrot jest kolokwializmem, nasyconym jzykowymi i psy­chologicznymi zaoeniami)? Czy wierzy cakowicie, czy te je­dynie w pewnym stopniu w wypowiadane przez siebie sowa? Na jakim poziomie zaufania mamy zareagowa? Po czci odpowied ley w naszym „odczytywaniu" charakteru tej postaci. A przecie posta Posthumusa jest tworem semantycznym, zbiorem werbal­nych i pozawerbalnych przesanek. Szybko wpada w gniew i roz­pacz. By moe powinnimy wykry w jego retoryce skonno do przesady, do sformuowa wykraczajcych poza fakty. Jak wag ma jego tyrada w bezporednim porzdku scenicznym? Granville-Barker zakada, e Posthumus wygasza mow na wewntrz­nej scenie, by póniej ponownie zbliy si do widowni. Iachimo i Filario znajduj si w zasigu suchu. W takim przypadku mamy do czynienia jedynie z poowicznym monologiem, z wypowiedzi, z której przynajmniej cz jest przeznaczona dla uszu Iachima. Czy podobne odczytanie pozwoli wytumaczy gramatyczne za­gszczenie w poowie monologu, jego pozorn dwutorowo? A moe Posthumus jest faktycznie sam i stosuje konwencj zwra­cania si do samego siebie, a publiczno ma go jedynie „podsu­chiwa"?

W omawianej wypowiedzi uderzaj nas, jak sdz, pewne ele­menty stylu i kadencji podwaajce wszelk ostateczn powag. Element komicznej furii, wyranie obecny w lepocie Klaudia w Wiele haasu o nic, widoczny jest równie w Cymbelinie. Znacz­n cz diatryby Posthumusa cechuje powaga i obrzydzenie; jed­nak powtórzone hers („jej"), naiwne skumulowanie zoci, wy­wouje odwrotny od pozornie zamierzonego, subtelny efekt. /'// write against them" („co na nich napisz") graniczy z komedi. W istocie pod koniec monologu nagromadzenie niepowagi i bur­leski osiga taki poziom, i wielu redaktorów uznaje ostatni wers za zbdny dodatek. Czy mona przyj, e na pewnym poziomie, bezporednio poniej paszczyzny wyznaczonej przez wyraone intencje, Posthumus nie wierzy, nie moe uwierzy w kamstwa Iachima? Gdyby uwierzy w nie bez wiadomych zastrzee, czy zasugiwaby na ponowne poczenie z Imogen (istot tragikomedii jest ograniczanie, gdy tylko moliwe, samoniszczcej le­poty)? Ponadto, jak wskazuj badacze, filipika Posthumusa nie­mal nigdy nie wykracza poza obowizujce konwencje; wizja ze­psutej kobiety stanowi locus communis. Jej odpowiednik mona znale w Orlandzie szalonym Ariosta (xxvii) w przekadzie Harringtona, w Ksidze X Raju utraconego, w Fawn Marstona, a take u licznych satyryków i moralistów z czasów Jakuba I. Ta stylizo­wana materia ponownie uczula nas na dystans istniejcy midzy prawdziwym ja Posthumusa a furi jego wypowiedzi. Obrzydze­nie Otella, przechodzce od szoku seksualnego do wizji wszech­ogarniajcego chaosu, znajduje si na zupenie innym poziomie ni wta histeria Leontesa w Zimowej opowieci.

Próba ustalenia „wartoci fonicznych", odwzorowania pene­go semantycznego wydarzenia wyznaczonego sowami Posthu­musa, ogarnicia penego zakresu tych sów, zarówno od wewntrz, jak i w odniesieniu do innych osób i publicznoci, zatacza coraz wiksze, koncentryczne krgi. Od Posthumusa Leonatusa pod koniec aktu II przechodzimy do Cymbelina jako caoci, a nastp­nie do caej dramaturgii Szekspira i kontekstu kulturowego i lite­rackiego, do którego Szekspir si odwoywa. A jednak znaczca sfera wraliwoci wykracza poza ten, i tak przecie obszerny i zo­ony, kontekst. Jest to, pod pewnymi wzgldami, najbardziej istotna i najmniej przebadana dziedzina. Niewiele nam wiadomo o we­wntrznej historii, o zmiennych losach wiadomoci osadzonej w cywilizacji. Jak róne kultury i epoki historyczne posuguj si jzykiem, jak konwencjonalizuj lub ucieleniaj wielorakie mo­liwe relacje midzy sowem a przedmiotem, midzy stwierdzo­nym znaczeniem a jego literack realizacj? Jaka bya semantyka dyskursu elbietaskiego i jakimi dowodami dysponujemy, by si tego dowiedzie? Dystans midzy „sygnaami mowy" a rzeczy­wistoci w - powiedzmy - biblijnej hebrajszczynie czy japo­skiej poezji dworskiej nie jest tosamy z dystansem cechujcym angielszczyzn z okresu pierwszych Stuartów. Czy jednak moe­my z przekonaniem o wasnej racji nakreli map tych zasadni­czych rónic, czy te nasze odczytania inwektyw Posthumusa -bez wzgldu na dogbno przeprowadzonych bada leksykalnych i dokonanych wyborów edytorskich - i tak nie wykrocz poza twórcze domniemania?

Gdzie zreszt znajduj si granice tego, co istotne? adnego tekstu poprzedzajcego dzieo Szekspira lub z nim wspóczesne­go nie mona a priori wykluczy jako nieistotnego. Z formalnego punktu widzenia nie wolno odrzuci adnego aspektu kultury elbietaskiej i europejskiej jako elementu dopeniajcego kontekst dowolnego szekspirowskiego cytatu. Badania struktury semantycz­nej natychmiast przypominaj zagadnienie szeregu nieskoczo­nego. Wittgenstein pyta, gdzie, kiedy i za pomoc jakich racjo­nalnie ustanowionych kryteriów mona zatrzyma proces wolnych, a jednak potencjalnie powizanych ze sob i znaczcych skoja­rze w psychoanalizie. wiczenie „totalnego czytania" równie jest potencjalnie nieskoczone. Powrócimy zreszt do tego dzi­wacznego truizmu, dotyka on bowiem samej natury jzyka, nie­obecnoci zadowalajcej lub ogólnie akceptowanej odpowiedzi na pytanie „czym jest jzyk?"

Powie Jane Austen Rozwana i romantyczna pojawia si w 1813 roku, dwa wieki po Cymbelinie. Zanalizujmy refleksje Eleonory Dashwood w chwili, kiedy dowiedziaa si o zarczy­nach Edwarda Ferrarsa:

The youthful infatuation of nineteen would naturally blind him to everything but her beauty and good nature; but the four succeeding years - years, which if rationally spent, give such improvement to the understanding, must have opened his eyes to her defects of education, while the same period of time, spent on her side in inferior society and more frivolous pursuits, had perhaps robbed her of that simplicity, which might once have given an interesting character to her beauty.

If in the supposition of his seeking to marry herself, his difficulties from his mother had seemed great, how much greater were they now likely to be, when the object of his engagement was undoubtedly interior in connections, and probably inferior in fortune to herself. These difficulties, indeed, with an heart so alienated from Lucy, might not press very hard upon his patience; but melancholy was the state of the person, by whom the expectation of family opposition and unkindness, could be felt as relief!2

2 „Modziecza namitno dziewitnastolatka zalepia go oczywicie na wszystko z wyjtkiem jej urody i pogodnego usposobienia, lecz nastpne cztery lata, te wanie lata, które rozumnie wykorzystane, tak wiele znacz w rozwoju inteligencji, musiay otworzy mu oczy na jej braki wyksztacenia, a j, która przebywaa w o ty­le gorszym towarzystwie i pocho spdzaa czas, mogy pozbawi owej prostoty, jaka uprzednio przydawaa ciekawoci jej urodzie.

Kiedy Eleonorze zdawao si, e Edward pragnie j polubi, obawiaa si, i jego matka bdzie stawiaa wobec jej osoby due przeszkody, jakie jednak bdzie pitrzya przed kandydatk posiadajc jeszcze gorsze koneksje i mizemiejsz fortu­n? Wobec ochodzenia uczu do Lucy, te trudnoci nie mogy mu specjalnie do­skwiera, lecz smutna to sytuacja, kiedy czowiek z ulg myli o spodziewanym sprzeciwie i niechci rodziny." Jane Austen, Rozwana i romantyczna, przekad Anny Przedpeskiej-Trzeciakowskiej, Prószyski i Spóka, Warszawa 2000, s. 133.

Wydaje si, e o wiele atwiej rozwia wtpliwoci dotyczce znaczenia tego tekstu ni fragmentów poezji dramatycznej pónego Szekspira. Faktycznie, proza Jane Austen na pozór zasadniczo nie opiera si szczegóowej analizie; cechuje j jasna „otwarto". Czy przypadkiem sami nie tworzymy problemów? Nie sdz, chocia mnoenie przeszkód moe by jednym z czynników odpowiedzial­nych za ywotno „klasyki". Ponadto mona twierdzi, i te niepo­zorne akapity, wybrane niemal przypadkowo, trudniej w peni umiej­scowi, sparafrazowa, ni retoryk Posthumusa.

Ugrzeczniony styl jzyka panny Austen moe zmyli. W nie mniejszym ni Henry James stopniu Austen wykorzystuje styl, by ustanowi i wyznaczy spójne, bez wahania zawaszczone teryto­rium. wiat powieci Austen ma charakter zdecydowanie jzyko­wy: wszelka rzeczywisto jest „zakodowana" w charakterystycz­nym idiomie.3 Wszystko to, co ley poza kodem, wykracza tym samym poza akceptowalne kryteria wyobraenia lub, by wyrazi si precyzyjniej, poza dozwolone granice tego, co Jane Austen uznawaa za „ycie w fikcji literackiej". Std bierze si wyjtko­wy charakter wystpujcego u niej sownictwa i gramatyki. Cae sfery ludzkiej egzystencji - politycznej, spoecznej, erotycznej, podwiadomej - s nieobecne. U szczytu politycznej i przemy­sowej rewolucji, w dekadzie nieprawdopodobnego filozoficzne­go oywienia, panna Austen tworzy powieci, do których historia

3 Z analizowanych przez Steinera subtelnoci stylistycznych i skadniowych w pol­skim przekadzie Anny Przedpeskiej-Trzeciakowskiej nie przetrwao wiele. Zreszt niektóre skojarzenia, które moe nasuwa lektura tekstu angielskiego, w jzyku pol­skim s mao prawdopodobne lub wrcz niemoliwe (przyp. tum.).

historia nie ma prawa wstpu. Mimo to zwizek czasu i miejsca jest bez­bdnie ustalony. wiat Rozwanej i romantycznej oraz Dumy i uprzedzenia jest wnikliw „wersj bukoliki", tworu drugiej po­owy XVIII wieku, dodatkowo skomplikowanego i nieco rozma­zanego z powodu przyjcia punktu widzenia okresu Regencji. aden literacki pejza nie uwidoczni kwestii moralnych w bar­dziej strategiczny i wyrazisty, mimo i nie wyraony otwarcie, sposób. To, co pominito, zostao jednoczenie, przez sam fakt pominicia, poddane surowemu osdowi. Z tego wywodzi si wyrany nacisk niedopowiedze na jzyk Jane Austen.

Mona odnie wraenie, e penym ekscytacji rozwaa­niom, jakie Eleonora Dashwood snua na temat Edwarda i „nie­wyksztaconej, sztucznej i samolubnej" Lucy Steele, nie musi towarzyszy glosariusz. Natomiast struktura zda w drugim aka­picie zwraca uwag; skadaj si na dwa zdania, oba w pewnym stopniu toporne. Dla kontrastu wczeniejszy akapit, mimo i zbu­dowany, co take zwraca uwag, z tylko jednego dugiego zdania, rozwija si, ujawniajc celowo zmienn, gadko pync kaden­cj. Otwierająca drugi akapit fraza ,If in the supposition of his seeking to marry herself..." brzmi niezgrabnie. Powtórzenie herself („jej samej") na kocu zdania potguje wraenie za­gmatwania i dyskomfortu. Oba segmenty nastpnego zdania s pene zadumy i nie poddaj si natychmiastowej interpreta­cji. Mona si zastanawia, czy wykrzyknik ma wprowadzi pewne uproszczenie i odnowienie narracyjnego tempa. Cel gramatycznej nieprzezroczystoci jest oczywisty. Te artretyczne zdania pragn zawrze, sple nieujarzmione i chaotyczne uczucia, do których nigdy nie przyznaaby si sama Elenora. Pragnie ona nada logiczn form wasnej reakcji penej po­mieszania i zaskoczenia. Jednoczenie jej emocjonalne zaan­gaowanie w zachodzce wydarzenia jest tak oczywiste, e wyranie wida sztuczno próby przedstawienia rozwane­go, drobiazgowego osdu sytuacji. Klasyczny charakter cyto­wanego fragmentu, nasyconego abstrakcyjnymi pojciami, „szkatukowa" budowa zda zalenych i warunkowych two­rzy subtelny komediowy efekt. Powieciopisarka ma lekko kpiarski stosunek do szczebiotu ujawniajcego zranione uczu­cia i próno. W kolejnym akapicie (,As these considerations occurred to her in painful succession, she wept for him mor thanfor herself..." - „Tak wic, rozwaajc wszystko po ko­lei, pakaa bardziej nad nim ni nad sob"4) subtelne rozba­wienie ustpuje miejsca agodnej ironii.

Jednak w omawianym tekcie, jak i w innych powieciach Jane Austen, nawet drobiazgowe syntaktyczne wyjanienie nie rozwi­zuje gównej trudnoci. Sedno tkwi w tonicznoci, w efekcie uzy­skanym przez skumulowanie kluczowych fraz i zwrotów, za któ­rymi, czy te bezporednio pod powierzchni których, moe si kry zoona sfera wartoci semantycznych i etycznych. Dogb­na interpretacja myli panny Dashwood obejmowaaby nie tylko problemy ówczesnego jzyka, lecz równie bogactwo sposobów, w jakie Jane Austen czy wczeniejsze konwencje jzykowe:

konwencj komedii okresu Restauracji i post-Richardsonowsk konwencj prozy sentymentalnej. Dodatkowe utrudnienie stano­wi fakt, i nierzadko kluczowe sowa maj„bezczasowe", narzu­cajce si znaczenie, a nawet s mocno zakorzenione w zmienia­jcym si, czciowo sztucznym kodzie wiadomoci.

Jaka jest dokadna intonacja, jaki „akcent" powinnimy poo­y na ”good nature" („dobr natur"5), na „rationally spent' years („rozumnie wykorzystane lata")? Natur (natura), reason (rozum) czy understanding („zrozumienie", „wyrozumiao", „rozumie­nie"6) s pojciami obecnymi zarówno w mowie potocznej, jak i w terminologii filozoficznej. Ich wzajemne powizania, obecne implicite w zdaniu, skadaj si na konkretny model osobowoci i waciwego zachowania. Precyzja stylu panny Austen, zaoe­nie, e konkretne ucielenienia abstrakcyjnych znacze s jedna­kowo zrozumiae dla niej samej, dla jej postaci i czytelników, maj mocne oparcie w klasycznej terminologii chrzecijastwa i w tra­dycji psychologicznej nawizujcej do Locke'a. W 1813 roku ta

4 Przekad Anny Przedpeskiej-Trzeciakowskiej.

5 W przekadzie Przedpeskiej-Trzeciakowskiej lepiej brzmice po polsku „po­godne usposobienie".

6 Zastpione w przekadzie Przedpeskiej-Trzeciakowskiej „inteligencj".

koniunkcja nie jest ani oczywista, ani powszechnie akceptowana. Z niezgody Jane Austen na podkrelanie tego, co powinno by powszechne, w okresie, kiedy ju utracio ten charakter, wypywa ukryty, lecz nie mniej silny dydaktyzm. „Defects of education" („braki wyksztacenia"), „inferior society" („gorsze towarzystwo") czy ,frivolous pursuits" („poche spdzanie czasu") to puapki innego typu. Nie mona dla nich odnale adnego oczywistego wspóczesnego odpowiednika. Dokadny poziom sygnalizowanej dezaprobaty zaley od konkretnej skali spoecznych i heurystycznych niuansów. Jedynie zagbiajc si w powieci panny Austen, moemy oszacowa niedostatki Lucy Steele. Ponadto frazy te, padajc z ust zawiedzionej rywalki, moe cechowa przesada wynikajca z okolicznoci, w jakich zostay sformuowane. W efekcie mamy do czynienia z obiektywn trudnoci, w niczym nie ustpujc trudnoci jzyka Cymbelina. Zajmujc si zagad­nieniem koniecznego i wystarczajcego kontekstu, czyli rol wcze­niejszego materiau, niezbdnego dla zrozumienia danego komu­nikatu, niektórzy jzykoznawcy ukuli termin „pre-informacji". Jaka „pre-informacja"jest nam niezbdna, by dokadnie opisa grama­tyk poj cechujcych Lucy Steele, takich jak simplicity (prosto­ta) czy interesting character („interesujcy charakter"7), i przed­stawi ich zwizek z beauty („uroda")? Klasyczna kadencja zda­nia, jego nieco napuszona wiatowo, kieruje nas w stron potencjalnej agodnej satyry. Eleonora snuje przypuszczenia w modnym wówczas jzyku powieci sentymentalnej, odzwier­ciedlajc zarazem mieszczaskie konwenanse dyskursu moralne­go, dominujce od czasów Addisona i Goidsmitha. Pobrzmiewa tu nuta lekko starowieckiego prowincjonalizmu. Jednoczenie nie ulega wtpliwoci dotkliwo urazy odczuwanej przez Eleonor. Jeli nawet simplicity oznacza „freedom from artifice" („wolno od sztucznoci") - jak to podaje uroczy przykad z Wesleya z 1771 roku, cytowany przez O.E.D. - i tak wie si z rusticity („pro­stactwem") i uncouthness („nieokrzesaniem"). Zestawienie ze sob epitetów illiterate („niewyksztacona", „analfabetka") i artful

7 W przekadzie Przedpelskiej-Trzeciakowskiej „ciekawo".

(„przebiega") w zdaniu poprzedzajcym przytoczony fragment sugeruje obecno pewnej dwulicowoci w komentarzu Eleono­ry. Jak wic mamy odczyta „[might have given] an interesting character to her beauty" („nadawaa interesujcy charakter jej urodzie", „przydawaa ciekawoci jej urodzie")? W uyciu, bd­cym lustrzanym odbiciem utylitarnych i pragmatycznych znacze, które nadali temu sowu Malthus i Ricardo, interest moe ozna­cza „to, co wywouje patos", „to, co przyciga miosn, dobrotli­w sympati". Jzyk Podróy sentymentalnej przez Francj i Wio­chy Sterne'a z 1778 roku, mimo i utrzymany w nieco odmiennej tonacji, czsto zapowiada pewne zabiegi stylistyczne obecne w pro­zie Jane Austen, ukazuje narratora, którego uwag przyciga ob­licze raczej interesting („interesujce") ni handsome („przystoj­ne"), przy czym interest („zainteresowanie") odnosi si do urody ducha. Sowo heart („serce"), w czsto przywoywanej w wieku XVIII frazie ”she was a young woman of heart" („bya mod kobiet wielkiego serca") (elle avait du coeur), byoby temu zna­czeniu pokrewne. Jedynie w takiej kolokacji simplicity („prosto­ta") moe nada piknu „interesujcy charakter" (interesting cha­racter). I dopiero kiedy zwrócimy uwag na pompatyczn, nie­jednorodn stylistyk mowy Eleonory, bdziemy w stanie poj peni jej zoliwoci oraz zorientujemy si, jak nieudolnie próbo­waa odzyska panowanie nad sob. Jednak pewne elementy sty­listyki charakterystycznej dla epoki, obecne równie w drugim akapicie w sowach alienated („odstrczone") i melancholy („melancholia"), nie poddaj si opisowi.

Innego rodzaju przeszkody stoj na drodze do autorytatywne­go odczytania sonetu Dantego Gabriela Rossettiego „Angelica Rescued by the Sea-Monster" by Ingres; in the Luxemburg („Angelika uratowana przez potwora morskiego" Ingresa w Muzeum Luksemburskim):

A remote sky, prolonged to the sea's brim:

One rock-point standing buffetted alone,

Vexed at its base with a foul beast unknown,

Hell-spurge of geomaunt and teraphim:

A knight, and a winged creature bearing him,

Reared at the rock: a woman fettered there,

Leaning into the hollow with a loose hair

And throat let back and heartsick trail of limb.

The sky is harsh, ant the sea shrewd and salt.

Under his lord, the griffin-horse ramps blind

With rigid wings and tail. The spear's lithe stem

Thrills in the roaring of those jaws: behind,

The evil length of body chafes at fault.

She does not hear not see - she knows of them.8

Sonnets for Pictures (Sonety do obrazów) Rossettiego, które ukazay si w The Germ w 1850 roku, wymykaj si wszelkiej klasyfikacji. Czy s one hodem zoonym mistrzom flamandz­kim, woskim i francuskim, czy te zapisem reakcji penej sza­cunku i przestrachu czy moe uniesienia? A moe s jzykowymi transkrypcjami pócien, które poeta widzia w Brugii i Paryu? Czy zakadaj wizualne odwoania do obrazów? Zapewne uaktywnia­j si tu jednoczenie róne schematy odniesie.

Czasowniki wyraaj czas „bezporednio teraniejszy", wyra­nie sugerujc, e mówicy ma przed oczami Angelik Ingresa (w tym ukadzie reared, „staje dba", sprowadza si do niezgrab­nego, przelotnie dwuznacznego ruchu). Czytajce oko - jedno­czenie „czyta" wiersz i obraz - ma odby podró od horyzontu do kipieli morskiej, a nastpnie z powrotem do nagiej Angeliki, postaci do pewnego stopnia przypominajcej Led Leonarda. To na niej Ingres skupia wiato burzy. Obraz na pótnie jest precy­zyjny; przedstawia mglisty, burzliwy ruch przy pomocy ostro za-

8 W przekadzie filologicznym: „Odlege niebo, przeduone do morskiego brze­gu:/ Pojedynczy cypel skalny stoi ociosany, samotny,/ Zachwiany u podstaw przez nieznan, plugaw besti,/ Piekielny wilczomlecz geomancji i bóstw domowych:/ Rycerz i unoszcy go skrzydlaty stwór,/ Staje dba na skale: tam oto kobieta przyku­ta,/ Pochylona nad rozpadlin, z rozpuszczonymi wosami/ Wygit bolenie szyj i rozpaczliwie rozcignitymi czonkami./ Niebo jest bezwzgldne, a morze przeni­kliwe i sone./ Pod swym jedcem gryf rzuca si na olep/ Rozkadajc skrzyda, napinajc ogon. Gitki trzon wóczni/ Dygocze poród ryku z paszczy. Z tyu,/ Ze, dugie cielsko szaleje w matni./ Ona nie widzi i nie syszy - ona o nich wie." W kolejnych przypisach wszystkie przekady na jzyk polski, o ile nie zostao zazna­czone inaczej, s przekadami filologicznymi (przyp. tum.).

rysowanych konturów. Odwouje si do klasycznej i renesanso­wej ikonografii, by sformuowa eleganck, nieco stereotypow wypowied na temat zmysowoci i rycerskich przewag. Co si dzieje w reprodukcji Rossettiego? Có, poza rymem, uzasadnia wers „The evil length of body chafes at fault" („Ze, dugie cielsko szaleje w matni")? W jakim sensie naga Angelika Ingresa, tak mocno zaokrglona w malarskim neoklasycystycznym ujciu, ma „rozcignite" czonki (trail of limb)? Hell-spurge („piekielny wilczomlecz") brzmi dziwnie. Okrelenie odnoszce si do kon­kretnego gatunku rolin tutaj moe metaforycznie oznacza ka­dy „pd" czy „kieek". Mona przypuszcza, e obecne uycie wynika z dwikowo-wizualnego sprzenia z surge („fal"). W wydaniu Wierszy z 1870 roku fraza ta wystpuje w postaci Hell-birth („narodziny piekielne"). Geomaunt i teraphim to szczegól­na para. O.E.D. przywouje sonet Rossettiego jako odniesienie dla geomant czy geomaunt, czyli kogo „biegego w geomancji, sztu­ce przepowiadania przyszoci na podstawie obserwacji kszta­tów formacji skalnych lub symboli utworzonych po rozrzuceniu garci ziemi (geomancja pojawia si w Woyzecku Blichnera, kie­dy udrczony Woyzeck spostrzega przeraajc przyszo zapi­san w ksztatach mchów i grzybów). Niewykluczone, i Rossetti znalaz ten wywodzcy si z nauk tajemnych termin u Dantego:

quando i geomanti lor maggior fortuna veggiono in oriente, innazi all' alba, surger per via che poco le sta bruna....

Purgatorio, xix. 4-6

Minimalna odlego dzielca surger od geomanti zwiksza prawdopodobiestwo, i nawizanie do Dantego faktycznie ley u róde tej czci sonetu Rossettiego, i to wanie Boskiej Kome­dii moe by ona blisza ni obrazowi Ingresa. Teraphim jest, rzecz jasna, hebrajskim sowem i jako takie pojawia si w Biblii Króla Jakuba. Oznacza jednoczenie „pomniejsze bóstwa domowe" i po­ski tych bóstw suce do przepowiadania przyszoci. Ma wy­ran otoczk pogask; Milton posuy si nim z pen namasz­czenia dezaprobat w pamflecie Prelatical Episcopacy z 1641 roku. Co kady z tych rzeczowników ma wspólnego z potworem morskim, a zwaszcza z wyjtkowo aosn morsk besti, widocz­n w prawym rogu kompozycji Ingresa? Owe dwiczne osobli­woci czy co najwyej fakt, i s one „natury ziemskiej", bior si „z ziemi". Równie trudno pogodzi the spear' s lithe stem (gitki trzon wóczni) z nieugit, niemal brutalnie narzucajc si prze­ktn u Ingresa. Mona odnie wraenie, e w. Jerzy Uccella wplta si midzy Rossettiego a faktyczn Roger Delivrant An-gelique, któr Ingres chcia zilustrowa w 1819 roku synny ustp z Pieni X Orlanda Szalonego.

Bez wtpienia wszystkie te pytania zmierzaj w bdnym kie­runku.

Kompozycja Ingresa stanowi jedynie pretekst dla etiudy Ros­settiego. Istnienie obrazu ma zasadnicze znaczenie, lecz jedynie w sensie paradoksalnym. Uwalnia sonet od koniecznoci udowod­nienia wasnej spójnoci. W typowy dla poezji prerafaelitów spo­sób stwierdzenie jzykowe uwiarygodnia si za pomoc innego rodka ekspresji (muzyki, malarstwa, tkaniny, sztuki dekoracyj­nej). Obecne w tytule sonetu odesanie do dziea Ingresa, pozba­wione przez Rossettiego autonomii, moe dziaa zgodnie z wa­snym przeznaczeniem. W jakim kierunku zmierzaj te dziaania? Nie da si tu zastosowa adnej niezmiennej doktryny korespon­dencji: sonet nie podejmuje najmniejszej próby naladowania sty­lu i planów wizualnych obrazu. Ucielenia przelotny rykoszet: gryf, zbrojny paladyn, wrzce morze, mdlejca figura na fallicznej ska­le wyzwalaj wybuch „poetyckich" gestów. ycie sonetu, o ile mona je rozpozna, bierze si z zastosowania zestawu gotowych schematów: heartsick trail of limb („rozpaczliwie rozcignite czonki", a moe nawet: „z rozpacz w sercu rozcignite czon­ki"), sea shrewd and salt („morze przenikliwe i sone"), ramps blind („rzuca si na olep"). Poprzez „schematy" rozumiem goto­we werbalizacje wzniosoci i dwicznoci, które nie s zako­rzenione w samym wierszu, lecz potwierdzone przez zewntrzne, modne konwencje - w przypadku prerafaelitów chodzi o utosa­mienie „poetyckoci" z pseudoredniowiecznym jzykiem w sty­lu Keatsa. Impertynencka pompatyczno wersu „hell-spurge of geomaunt and teraphim" („Piekielny wilczomlecz geomanty i te-rafimów") jedynie potguje zarzut pustosowia. Fraza „vexed at its base" („zachwiany u podstaw"), z precyzyjnym, aciskim rz­dem czasownika, jest jedynym jego usprawiedliwieniem. W isto­cie cay trzeci wers zapowiada prerafaelick nut u Yeatsa.

Ten baedekerowy sonet nie byby wart naszej uwagi, gdyby sam dylemat waciwej reakcji, który, jak sdz, przed nami sta­wia, nie by charakterystyczny. Zgodnie z obowizujcymi w po­owie XX wieku standardami poetyckiej rzeczywistoci Angelica Rescued niemal nie ma prawa istnienia. Trudno byoby nam uzna oportuni styczny zwizek z obrazem Ingresa za wystarczajcy motyw tworzenia poezji. W tych czternastu linijkach waciwie nic nie zostao powiedziane; adna potrzeba ekspresji nie zostaa zaspokojona. Wyeksponowana w rónych miejscach wiersza mu­zyczno ma jedynie wypeni pust przestrze. W naszym obec­nym odczuciu wiersz Rossettiego jest pust bahostk. Mówic krótko, na tym etapie historii odczuwania i werbalnej percepcji „w ogóle trudno czyta" Sonety do obrazów. Ich sowa le na stronicy; badacz i krytyk mog nam przyj z pomoc w kwestiach leksykalnych i syntaktycznych. Jednak dla wikszoci z nas jedy­ny dostpny sposób zrozumienia jest sztuczny - polegaby na za­wieszeniu naturalnych skojarze na rzecz jakiego dydaktyczne­go, polemicznego czy antykwarycznego celu.

Jestemy waciwie „lepi na sowo" poezji prerafaelitów i deka-dentów. Ta lepota wynika z zasadniczej zmiany w naszych przy­zwyczajeniach i wraliwoci. Bliskie nam poczucie poetyckoci, przy­jte przez nas czsto niesprawdzone zaoenia na temat zasadnych i zbdnych uy mowy figuratywnej wynikaj ze wiadomego zane­gowania ideaów fin de siecle 'u. Dziki odrzuceniu przez moder­nizm estetyki wiktoriaskiej i post-wiktoriaskiej na sile zyskaa nowa surowo i uporczywe trwanie przy weryfikowalnej strukturze. Na jaki czas wykluczylimy moliwo odczytywania ze zrozumieniem, comprehensively (sowo, w którego rdzeniu pobrzmiewa „zrozumie­nie"), nie tylko znaczcej czci poezji Rossettiego, lecz równie poezji i prozy Swinbume'a, Williama Morrisa, Aubreya Beardsieya, Ernesta Dowsona, Lionela Johnsona czy Richarda Le Gallienne'a. Cynara Dowsona czy Javanese Dancers Arthura Symonsa to naj­bardziej charakterystyczne przykady. Nawet w zimnym wietle wcze­snych lat dziewidziesitych XX wieku nieomylnie przeczuwamy tu obecno rzeczywistej poezji. Tu poza naszym zasigiem dzieje si co wanego, co samoistnego. Chodzi tu o co wicej ni tylko o zmian mody, ni tylko o przyjcie przez dziennikarzy i badaczy ustanowionego przez Pounda i Eliota kanonu poezji angielskiej. Ten kanon ju zreszt podwaono: prymat Donne'a prawie przemin; Browning i Tennyson wyranie zyskuj na znaczeniu. Przegld lite­ratury, który nie znajduje nic godnego zalecenia od Drydena a po Hopkinsa, cechuje ewidentna lepota. Jednak problem, jak czyta prerafaelitów i poetów lat dziewidziesitych, jest powaniejszej natury. Jaka dajca si wyobrazi rewolucja ducha poprowadzi nas z powrotem do ziemi jasnych kolorów i opowieci

In a region of shadowless hours,

Where earth has a garment of glories

And a murmur of musical flowers...?9

Wyglda na to, e dosownie zgin jzyk albo klucz do odczy­tania tych symboli.

Najtrudniej okreli wartoci foniczne pozornie „neutralnego" tekstu, mowy, która nie daje adnej wstpnej wskazówki leksyko-grafowi czy gramatykowi. Co pozwoli umiejscowi w czasie do­brze znany ustp z Private Lives Nöela Cowarda?

Amanda. And India, the buming Ghars, or Ghats, or whatever

they are, and the Taj Mahal. How was the Taj Mahal?

Elyot. Unbelievable, a sort of dream.

Amanda. That was the moonlight I expect, you must have seen it in the moonlight.

Elyot. Yes, moonlight is cruelly deceptive.

Amanda. And it didn't look like a biscuit box did it? I've always felt that it might.

Elyot. Darling, darling, I love you so.

9 „W krainie godzin bez cienia,/ Gdzie ziemia nosi szat chway / Oraz szept mu­zykalnych kwiatów...?"

Amanda. And I do hope you met a sacred Elephant. They're lint white I believe, and very, very sweet.

Elyot. I've never loved anyone else for an instant.

Amanda. No, no, you musn't - Elyot - stop.

Elyot. You love me, too, don't you? There's no doubt about it anywhere, is there?

Amanda. No, no doubt anywhere.

Elyot. You're looking very lovely you know, in this damned moonlight. Your skin is clear and cool, and your eyes are shining, and you're growing lovelier and lovelier every second as I look at you. You don't hold any mystery for me, darling, do you mind? There isn't a particle of you that I don't know, remember, and want.

Amanda. I'm glad, my sweet.

Elyot. More than any desire anywhere, deep down in my deepest heart I want you back again - please -

Amanda. Don't say any morę, you're making me ery so dreadfully.10

Powyszy dialog to istne cacko, doskonae w swej kategorii, podobnie jak trywialne sceny u Congreve'a czy Marivaux. I rów­nie nieodwracalnie naznaczony czasem. Wszystko wskazuje na lata trzydzieste XX wieku

10 ,Amanda. A Indie, ponce Ghary, czy Ghaty, czy jak im tam, i Tad Mahal. Jaki by Tad Mahal?/ Elyot. Niewiarygodny, jakby we nie./ Amanda. To z powodu powiaty ksiycowej, jak sdz, musiae go widzie w wietle ksiyca./ Elyot. Tak, wiato ksiyca jest okrutnie zwodnicze./ Amanda. I wcale nie wyglda jak pudeko herbatników, prawda? Zawsze si baam, e tak moe wyglda./ Elyot. Ko­chanie, kochanie. Tak ci kocham./ Amanda. I mam nadziej, e widziae witego sonia. Podobno s biae jak pótno, i bardzo, bardzo sodkie./ Elyot. Nigdy nie ko­chaem innej, nawet przez chwil./ Amanda. Nie, nie, nie powiniene - Elyot - prze­sta./ Elyot. Te mnie kochasz, prawda? Nie ma co do tego nigdzie adnych wtpli­woci?/^wanrfa. Nie, nigdzie, najmniejszych./ Elyot. Wiesz, wygldasz tak licznie w tym przekltym wietle ksiyca. Twoja skóra jest czysta i chodna, a oczy ci bysz­cz, i robisz si coraz pikniejsza z kad sekund, kiedy tak na ciebie patrz. Nie ma w tobie dla mnie adnych tajemnic, kochanie. To ci nie przeszkadza? Nie ma w tobie choby czstki, której bym nie zna, pamita i poda./ Amanda. Ciesz si, mój sodki./ Elyot. Bardziej ni czegokolwiek innego, w najgbszej gbi mego serca chc, eby znów bya moja - prosz - / Amanda. Nie mów nic wicej, przez ciebie pacz tak okropnie."

Nieatwo to jednak udowodni. Obecne s oczywicie rekwi­zyty pozwalajce okreli czas: biscuit box („blaszane pudeko z herbatnikami") czy, cho ten przekad dyktuje ju intuicja, lint white („biay jak pótno"). Trudno sobie chyba wyobrazi, e ten konkretny - i do oczywisty - odcie mógby komu na myl w, powiedzmy, roku 1992. Podobnie damned moonlight („cholerne wiato ksiyca") jest passé, chocia znowu nie do koca wiado­mo, dlaczego. Pojcie paricle („czstka") nabrao w pónych la­tach czterdziestych bardziej wyspecjalizowanej, gronej tonacji. „You're making me cry so dreadfully" („przez ciebie pacz tak okropnie") ma daleki, lawendowy posmak; nie uylibymy tego przysówka w taki sam sposób ani te nie zaakcentowalibymy go w sposób, jaki uczynia to Amanda. Inne przesanki s subtelniejsze. Uczucia ulokowane s inaczej ni w mowie dzisiejszej: anywhere w znacznym stopniu odpowiada za stworzon w cytowa­nym fragmencie atmosfer wzruszajcej, artobliwej powagi. Fraz „More than any desire anywhere" [dosownie „bardziej ni jakie­kolwiek podanie gdziekolwiek"] cechuje niezwyka jasno, a mimo to nie atwo j sparafrazowa; zarówno jej precyzja, jak i zapiew zasadniczo wywodz si z obyczajów mowy, które s nam ju obce. „Cruelly deceptive" („okrutnie zwodnicze") jest ko­lejn bezporednio znaczc i banaln fraz. Jednak z perspekty­wy ostatniej dekady XX wieku takie sformuowanie wydaje si cokolwiek rozmazane, niczym kontury na starej fotografii.

Mona uzna, e smak tej epoki zawiera si zasadniczo w ryt­mie mowy Nóela Cowarda, który, bdc jednoczenie aktorem i autorem tekstów piosenek, traktuje jzyk jako zjawisko muzycz­ne; ton i kadencja s precyzyjnie zaznaczone. Uycie sowa and („i") w tej scenie jest równie wane, jak u Hemingwaya, rówie­nika Nöela Cowarda. Czasami sowa peni funkcj klucza mu­zycznego. Deklaracja mioci Elyota sprawia wraenie kruchego impulsu, wypowiedzianego przy wstrzymanym oddechu. Roz­mieszczenie przecinków wywouje specyficzny skutek: z nasze­go punktu widzenia tekst jest naszpikowany znakami przestanko­wymi, jednak kada chwila milczenia czy nieobecno pauzy (po „deepest heart") zostaje dramatycznie podkrelona. Podobnie jak fokstrot, presto i andante w Private Lives nosz znamiona cza­sów, w których powsta tekst. W naszym dzisiejszym frazowaniu metronom wybija zupenie inny takt. Ponadto specyfika métier Cowarda sprawia, i sowa wymuszaj szczególny akcent. Nawet w zimnym druku prowokuj odmian, wypunktowanie pewnych samogosek, opadajcy ton modnej mowy u schyku ery jazzu. Powinno si samemu rozpozna manieryzmy Gertrudy Lawrence i Nöela Cowarda, nawet jeli nigdy nie syszao si ich w pas de deux. Nasze dzisiejsze odczucia rozbrzmiewaj innym tonem.

Podane przykady maj za zadanie zilustrowa prost tez. Kade dogbne czytanie tekstu wywodzcego si z przeszoci wasnego jzyka i literatury stanowi wieloraki akt interpretacji. Do jego wykonania dochodzi sporadycznie; bardzo rzadko doko­nuje si go wiadomie. W najlepszym razie czytelnik posuy si umieszczonymi w zasigu rki protezami w postaci przypisów i glosariusza. Przecitny odbiorca, czytajc angielsk proz czy wikszo wierszy pochodzcych z pocztku XIX wieku, zaka­da, e znaczenie wydrukowanych tam sów, z wyjtkiem nielicz­nych „trudnych" czy kaprynych wyjtków, pokrywa si ze zna­czeniem obowizujcym w jego wasnej mowie. W przypadku „klasyków", takich jak Defoe czy Swift, granica przesuwa si a do pierwszych dekad XVII wieku. Mona w ten sposób doj nie­mal do Drydena, cho to ju oczywicie czysta fikcja.

Jzyk podlega nieustannej zmianie. Piszc w 1869 roku o Ar­turze Clough, wspóczesnym sobie angielskim poecie, Henry Sidgwick zauway: „Jego punkt widzenia i sposób mylenia s mniej odosobnione w Anglii roku 1869, ni byy w 1859, a w 1849. Z roku na rok wzrasta poziom naszej introspekcji i wiadomoci: obecna filozofia prowadzi nas do szczegóowej, cierpliwej i bez­stronnej obserwacji i analizy naszych procesów umysowych: co­raz czciej mówimy i piszemy to, co naprawd mylimy i czuje­my, a nie to, co zamierzamy myle lub powinnimy pragn odczuwa." Uogólniony komentarz Sidgwicka daje si zastosowa do kadej odpowiednio udokumentowanej dekady historii mowy i wiadomoci angielskiej. W wielu przypadkach wykres zmian jzykowych musiaby uwzgldnia przedziay czasowe znacznie krótsze ni dekada. Jzyk - przedstawiam teraz jedno z funda­mentalnych zaoe niektórych szkó wspóczesnej semantyki - jest najbardziej odpowiednim modelem heraklitejskiej nieustan­nej zmiany zachodzcej w kadym momencie w postrzeganym czasie. Suma wydarze lingwistycznych nie tylko wzrasta, lecz jest równie ograniczana przez kade nowe wydarzenie. adne dwa wydarzenia, wystpujce w sekwencji czasowej, nie bd identyczne. Mimo i s homologiczne, wchodz ze sob w inte­rakcj. Kiedy mylimy o jzyku, przedmiot naszej refleksji ulega zmianie ju w trakcie tego procesu (tym samym jzyki specjali­styczne lub metajzyki wpywaj znaczco na jzyk codzienny). Mówic pokrótce: czas i jzyk - dowiadczane w porzdku line­arnym - s ze sob cile zwizane; s w cigym ruchu, a strzaa nigdy nie znajduje si w tym samym miejscu.

Jak si przekonamy, zdarzaj si przypadki ograniczonej lub gwatownie zredukowanej mobilnoci: pewne wite i magiczne jzyki daje si zachowa w warunkach sztucznej stasis. Jednak zwyczajny jzyk podlega, i to dosownie w kadej chwili, zmia­nom. Mutacja przyjmuje wielorakie formy. Pojawiaj si nowe sowa, podczas gdy stare wychodz z uycia. Konwencje grama­tyczne ulegaj wymianie pod naciskiem idiomatycznego uzusu lub kulturowego nakazu. Granica midzy spektrum dopuszczal­nych rodków ekspresji a obszarem tabu nieustannie si przemiesz­cza. Na gbszym poziomie zmieniaj si wzgldne proporcje midzy tym, co wypowiadalne, a tym, czego nie da si wypowie­dzie. Jest to zasadnicze, cho sabo rozpoznane, zjawisko. Róne cywilizacje, róne epoki niekoniecznie produkuj tak sam „mas jzykow"; pewne kultury mówi mniej ni inne; niektóre ro­dzaje wraliwoci ceni maomówno i niedopowiedzenie, inne promuj rozmowno i semantyczn ornamentyk. Dyskurs we­wntrzny ma zoon, prawdopodobnie niemoliw do odtworze­nia histori: zarówno pod wzgldem iloci i zawartoci podzia na to, co mówimy do samych siebie, i to, co komunikujemy innym, zaley od kultury czy etapów rozwoju jzyka. Wraz z dokadniej­szym rozpoznaniem podwiadomoci, cechujcym wraliwo Za­chodu od czasów epoki renesansu ta „redystrybucja" masy jzy­kowej - mowa publiczna stanowi tu jedynie czubek góry lodowej - osigaa zapewne dramatyczne rozmiary. adunek werbalny i po­laryzacja snów to zmienne historyczne. Jzyk, bdcy zwiercia­dem lub kontrapunktem wiata, czy te, najprawdopodobniej, wzajemn penetracj tego, co refleksyjne i twórcze, wzdu „in­terfejsu", dla którego brak nam odpowiedniego modelu formalne­go, zmienia si tak gwatownie i na tyle sposobów, na ile prze­ksztaca si ludzkie dowiadczenie.

Jakie jest tempo zmian jzykowych? Wokó tego pytania wy­rosa caa ga bada, „leksyko-statystyka", a jednak nie dostar­czono na nie adnej ogólnej odpowiedzi i nie istnieje powód, by przypuszcza, e da si tu zastosowa jakie uniwersalne reguy. W Language Bloomfieid stwierdzi, i „zmiany jzykowe s znacz­nie szybsze ni zmiany biologiczne, lecz zapewne wolniejsze ni zmiany zachodzce w innych ludzkich instytucjach". Czyby? Czy w ogóle mona odizolowa jzyk od tych instytucji, na które wy­wiera znaczcy wpyw i których zmian tak czsto okrela si wa­nie poprzez opis jzykowy? Dowody, którymi dysponujemy, maj ograniczony charakter i s na tyle rónorodne, e pozwalaj jedy­nie na snucie bardzo niepewnych domysów. W obrbie jednego jzyka lub grupy jzykowej obserwuje si cakowicie odmienne tempo transformacji na przestrzeni wieków.11Posumy si typo-

11 Leksyko-statystyka i „glottochronologia" podaj nastpujcy wzór, pozwalaj­cy okreli czas t, który min od momentu rozdzielenia si pokrewnych jzyków ze wspólnego pnia:

0x01 graphic
2 log r

gdzie c oznacza procent poj pokrewnych, a r procent poj pokrewnych zachowa­ny po upywie tysica lat separacji (( okrela si w tysicleciach). To podejcie, za­sadniczo utosamiane z prac M. Swadesha, jest kontrowersyjne. Por. R.B. Lees, The Basie of Glottochronology, „Language" 1953, XXIX i M. Lionel Bender, Inde-terminacy: Why you cannot reconstruct Linguistic „ Proto-Human ", „Language Scien-ces" 1973, s. 26.

wym podrcznikowym przykadem: indoeuropejski paradygmat liczby pojedynczej, podwójnej i mnogiej, który prawdopodobnie zakorzeniony jest w pocztkach historii jzyków indoeuropejskich, do tej pory przetrwa w angielskich frazach better of the two („lep­szy z dwóch"), lecz best of three or more („najlepszy z trzech lub wicej"). Mimo to angielszczyzna z epoki króla Alfreda, której wikszo cech jest znacznie mniej odlega w czasie, jest dzisiaj praktycznie niezrozumiaa. Czasami jzyki zmieniaj si niezwy­kle szybko; wchaniajc leksykalne i gramatyczne nowinki, wia­domie odrzucaj zwietrzae jednostki. Tak si dzieje, jeli uzna­my, e literatura niesie wiarygodne wiadectwo, w przypadku an­gielszczyzny w okresie 1560-1600. Porównywalne tempo zmian, mimo i prowadz one w bardziej restrykcyjnym, normatywnym kierunku, wyznacza histori jzyka i literatury francuskiej w la­tach od 1570 do Malherbe'a i Guez de Balzaka. Herdera od Kle­ista nie dzieli nawet jedno pokolenie, a mimo to jzyk niemiecki lat dwudziestych XIX wieku jest, pod wieloma wzgldami, od­miennym jzykiem, innym narzdziem wiadomego istnienia ni niemiecki lat siedemdziesitych i wczesnych osiemdziesitych po­przedzajcego go stulecia. O ile moemy polega na materiale fil­mowym, na humorze, stylu dziennikarskim i prozie, ameryka­ska angielszczyzna znajduje si obecnie w stanie byskotliwego rozwoju, a jednoczenie cechuje j brak stabilnoci, podczas gdy „angielszczyzna angielska" traci ywotno. Sowa i odpowiada­jce im wartoci zmieniaj si w zdumiewajcym tempie.

W innych okresach jzyki wykazuj silny konserwatyzm. Ci­ar normatywny post-kartezjaskiej skadni okaza si tak wielki, i romantycy francuscy, chocia okrelali si mianem rebeliantów i prekursorów, pisali sztuki tradycyjnymi aleksandrynami i nie­mal nie modyfikowali rodków prozy francuskiej. Odnosi si wra­enie, e w latach szedziesitych XVIII wieku proza angielska wspia si na wykwintne wyyny stylistyki, wiadczce o duej pewnoci siebie. Okazaa si odporna na próby modyfikacji, a przy tym zacza wywiera wpyw na sfer poezji; póny wiersz neoklasyczny cechuje charakterystyczne jzykowe zadufanie. Czsto podkrelano konserwatyzm, czy wrcz celowe zachowanie cech archaicznych, charakterystyczne dla wielu epok w historii jzyka chiskiego. Powojenny jzyk woski cechowaa przedziwna nieruchowo, pomimo presji yerismo i wiadomego modernizmu innych mediów, takich jak film; wszystkoerna potoczno Gaddy rzuca si w oczy, poniewa stanowi wyjtek od reguy. Nie pomoe nam szukanie atwych analogii midzy zmianami poli­tycznymi i lingwistycznymi. Obie Rewolucje - i Francuska, i Pa­dziernikowa - okazay si zdecydowanie konserwatywne pod wzgldem jzykowym, a ich retoryka niemal akademicka. Drugie Cesarstwo z kolei byo wiadkiem jednego z najwaniejszych eks­perymentów w poetyce jzyka francuskiego i najdalej idcych bada nad granicami jego wraliwoci. Ponadto, wikszo eta­pów historii jzyka cechuje wspóistnienie tendencji zachowaw­czych i skonnoci do zmian. Milton, Andrew Marvell czy Dryden byli sobie wspóczeni. „Staromodno" Roberta Prosta tkwi­a w nurtach mowy równie ywotnych, jak te, które wykorzystywa, czy wrcz odkrywa na nowo, Allen Ginsberg. Fakty jzykowe prze­peniaj tak samo sprzeczne impulsy, jak strumienie i spirale ywej wody naszkicowane przez Leonarda.

Jeszcze trudniejsze problemy wi si z pytaniem o zasadno pojcia entropii uywanego w odniesieniu do jzyka. Czy jzyki sabn, czy ich sia reagowania ulega atrofii? Czy s takie odru­chy jzykowe, które zaczy wolniej reagowa na bodce i utraci­y niezbdn precyzj? Niebezpieczestwo zwizane z podobnym sposobem formuowania pytania wydaje si oczywiste: mylenie o yciu i mierci jzyka w kategoriach organicznych i czasowych trci animistyczna fikcj. Jzyki s cakowicie arbitralnymi zbio­rami sygnaów i skonwencjonalizowanych znaków. Mimo i arcymistrz Tartakower by innego zdania, nie przypisujemy figu­rom szachowym ani uczu, ani tajemnicy autonomicznego bytu. A jednak trudno zlekceway pojcie siy yciowej i towarzysz­cego mu zjawiska jzykowego uwidu. Myliciele, którzy powi­cili najwicej uwagi zagadnieniu natury jzyka i interakcji zacho­dzcych midzy mow i spoeczestwem - De Maistre, Kari Kraus, Walter Benjamin, George Orwell - posugiwali si, wiadomie lub nie, witalistyczn metafor. W niektórych cywilizacjach nastaj epoki, w których skadnia ulega usztywnieniu, w których wysychaj dostpne róda percepcji i parafrazy. Sowa wydaj si umiera pod naporem usankcjonowanego ycia; wzrasta za­równo czstotliwo wystpowania, jak i sklerotyczna sia klisz jzykowych, niesprawdzonych porówna, wytartych tropów. Gra­matyka i sownictwo nie peni ju funkcji ywej membrany, lecz stoj na drodze nowego odczucia. Cywilizacja zostaje uwiziona w jzykowych schematach, które albo w ogóle nie pasuj do zmie­niajcego si pejzau faktów, albo te pasuj do niego sporadycz­nie, gdy maj do czynienia z rytualnymi, arbitralnymi zjawiska­mi. W greckiej i bizantyjskiej liturgii mona zauway pewne aspekty paraliu jzyka uywanego w celu raczej sformalizowa­nia ni przyspieszenia odpowiedzi, jakie daje czowiek. Czy klu­cza do zagadki upadku cywilizacji Majów naley szuka w ja­kim aspekcie jzyka? Czy jzyk, zapewne bogato wyposaony w niezmienn, hieratyczn frazeologi, nie by ju w stanie two­rzy przydatnych, twórczych modeli rzeczywistoci? „Sowa, ci stranicy znaczenia, nie s niemiertelne, nie s nieodporne na ciosy", napisa Adamov w notatniku z 1938 roku, „niektórym uda si przetrwa, inne s nieuleczalnie chore". Wraz z wybuchem wojny doda: „Sowa zuyte, przetarte do szcztu, zbezczeszczo­ne do cna, przeistoczyy si w padlin, w sowa widma; wszyscy ze znueniem uj i przeuwaj ich dwik."

Moliwa jest take odwrotna sytuacja. Relatywizm historycz­ny przyjmuje, i nie istnieje pocztek, kady ludzki akt ma swój precedens. Moe by take powodem bdnej indukcji. Niezaprze­czalny jest geniusz greckiego i hebrajskiego spojrzenia na ludzkie moliwoci; nie da si ukry faktu, i adne póniejsze sposoby wyraenia odczuwanego ycia, wyartykuowane w tradycji Za­chodu, nie dorównay im pod wzgldem doskonaoci ani odkryw­czoci formalnej. Totalno Homera, zdolno Iliady i Odysei do ustanowienia pierwotnych wzorców wikszoci zasadniczych po­staw charakterystycznych dla tradycji zachodniej -jestemy nie­cierpliwi jak Achilles, starzy jak Nestor, nasze powroty do domu przypominaj przybycie Odysa do Itaki -ujawniaj moment wy­jtkowej energii jzykowej. (Ja sam skaniam si ku twierdzeniu, i skolacjonowanie Iliady i skomponowanie Odysei zbiego si z „now niemiertelnoci" pisma, ze szczególnym przejciem li­teratury ustnej w pisan.) Ajschylos by moe nie by najwik­szym tragediopisarzem, ale stworzy gatunek i jako pierwszy odtworzy w dialogu ludzkie konflikty o najwyszym stopniu napi­cia. Gramatyka proroctwa w Ksidze Izajasza odzwierciedla gboki metafizyczny skandal - uaktywnienie czasu przyszego, rozcigni­cie jzyka ponad czasem. Odwrotne odkrycie oywia Tukidydesa: to on wyranie sobie uwiadomi, e przeszo jest konstruktem jzykowym, e czas przeszy czasownika jest jedynym gwaran­tem historii. Ogrom radoci wypeniajcej dialogi Platoskie, wy­korzystanie dialektyki jako metody intelektualnej pogoni wywo­dzi si z odkrycia, i sowa, poddane surowemu sprawdzianowi, uyte w zwarciu, czy to bitewnym, czy tanecznym, wytworz nowe ksztaty zrozumienia. Kto by autorem pierwszego artu, kto pierw­szy przeku mow w miech?

W tych wszystkich przypadkach jzyk by „nowy" lub, by po­suy si precyzyjniejszym sformuowaniem, poeta, kronikarz, filozof nadali ludzkiemu zachowaniu i nurtowi mentalnego do­wiadczenia bezprecedensowe „drugie ycie" - ycie, jak si wkrótce okazao, bardziej dugotrwae, obfitujce w znaczenia ni samo biologiczne i spoeczne trwanie. Ta wiadomo, radosna i tragiczna zarazem (poeta wie, e przeyje go fikcyjna posta, któr stworzy), ujawnia si wci na nowo u Homera i Pindara. Trudno podway przekonanie, e Oresteja musiaa powsta wkrótce po tym, gdy dramatopisarz po raz pierwszy uwiadomi sobie paradoksalny zwizek istniejcy midzy nim, stworzonymi przez niego postaciami a faktem wasnej mierci. Klasyk jest je­dynym totalnym rewolucjonist: on pierwszy nie tyle wypywa na milczce morze - wszak granice jzyka pokrywaj si cile z dowiadczeniem czowieka — ile wkracza na terra incognito eks­presji symbolicznej, analogii, aluzji, porównania i ironicznego kontrapunktu. Dorobilimy si historii masakr i matactw, lecz nie historii metafory. Nie potrafimy w peni poj, jak czu si ten, kto jako pierwszy porówna kolor morza z mroczn barw wina lub zobaczy jesie w czyjej twarzy. Takie figury mowy wyznaczaj nowe mapy wiata, na nowo organizuj nasze zadomowie­nie w rzeczywistoci. Kiedy piosenkarka pop kwili, e nie moe na nowy sposób powiedzie, e kocha, ani, e jej oczy s pene gwiazd, dotyka jednego z gównych nerwów literatury Zachodu. Helleskie i hebrajskie rodki wyrazu objy swym zasigiem tak ogromny obszar, i prawdziwe uzupenienia i nowe odkrycia na­le do rzadkoci. adna rozpacz nie bya gbsza od rozpaczy Hioba, adna niezgoda na przyziemno bardziej kategoryczna ni niezgoda Antygony. wiato domowego ogniska u kresu dnia ujrza Horacy; Katullus stworzy niemal peny zapis seksualnego podania. Zasadniczy zrb zachodniej sztuki i literatury to zbiór wariacji na cile okrelone tematy. Std anarchistyczna gorycz póno narodzonych i doskonaa logika dadaistów, ogaszajcych niemono wywoania nowych impulsów odczuwania czy roz­poznania bez uprzedniego zniszczenia jzyka. „Stwórzcie wszystko na nowo", krzyczy rewolucjonista, sowami tak starymi, jak Pie Debory czy cytaty z Heraklita.

Dlaczego niektóre jzyki wywary trway wpyw na rzeczywi­sto? Czy hebrajski, grecki i chiski (w sposób, który moe si wiza równie z histori pisma) posiadaj jakie szczególne za­soby? Czy te w istocie pytamy o histori konkretnych cywiliza­cji, histori odzwierciedlon w jzyku i przez jzyk uaktywnion na tak róne i wspózalene sposoby, e nie jestemy w stanie udzieli na to pytanie wiarygodnej odpowiedzi? Podejrzewam, e czynnikiem decydujcym jest podatno danego jzyka na meta­for. Ta podatno jest bardzo zrónicowana: etnolingwici twier­dz, na przykad, e jzyk taraskaski, jeden z jzyków india­skich Meksyku, okazuje si niegocinny dla nowych metafor, pod­czas gdy cuna, jeden z jzyków w Panamie, jest na nie bardzo otwarty. Attycki zachwyt nad sowem i gr retoryczn zauwaa­no i niejednokrotnie wymiewano w basenie Morza ródziemne­go. Kiriat Sefer - „Miasto Litery" w Palestynie, a take syryjskie Byblos - „Miasto Ksigi" s znaczcymi nazwami, pozbawiony­mi prawdziwych odpowiedników w caym staroytnym wiecie. Dla kontrastu, inne cywilizacje wydaj si pozbawione mowy, a przynajmniej, jak w przypadku staroytnego Egiptu, nie s w peni wiadome twórczych i transformacyjnych si jzyka. W licz­nych kulturach lepota jest utosamiana z najwiksz saboci i wycofaniem si z ycia; w mitologii greckiej poeta i wieszcz s lepi wanie dlatego, by mogli, dziki uwraliwieniu na mow, widzie dalej.

Jedno jest jasne: kady akt jzykowy osadzony jest w czasie. Nie istnieje bezczasowa forma semantyczna. Uywajc danego sowa, budzimy jak gdyby do rezonansu ca jego uprzedni hi­stori. Tekst gniedzi si w konkretnym czasie historycznym; po­siada to, co jzykoznawcy nazywaj struktur diachroniczn. Pe­ne odczytanie oznacza odtworzenie wszystkich moliwych oko­licznoci wartoci i intencji, które rzeczywicie towarzysz mowie.

Dysponujemy narzdziami umoliwiajcymi wykonanie tego zadania. Prawdziwy czytelnik jest naogowym uytkownikiem sownika. Wie, e jzyk angielski zosta szczególnie dobrze opi­sany, poczwszy od Anglo-Saxon Dictionary Boswortha, poprzez Middle English Dictionary Kuratha i Kuhna, a po niezrównany O.E.D. (zarówno Wórterbuch Grimma,jak i Littre stanowi bez­cenne ródo, lecz historia i wyjtkowy geniusz jzyka niemiec­kiego czy francuskiego nie znalazy odbicia w równie dobrze uza­sadnionym i skrystalizowanym pojedynczym leksykonie). Geo-maunt Rossettiego zaprowadzi nas do Dictionary of Early English Shipleya, gdzie utwierdzimy si w przewiadczeniu, e „temat wie­czy moromancy, niemdre wieszczenie, ogólny termin z XVIII wie­ku". Principles of English Etymology oraz Etymological Dictionary Skeata stanowi niezbdny pierwszy krok, prowadzcy ku zrozu­mieniu ycia sów. Jednak kady okres ma wasn wyspecjalizowa­n topografi. Glossary of Tudor and Stuart Words Skeata i Mayhewa stanowi niezbdn lektur kadego czytelnika literatury an­gielskiej od Skeltona po Marvella. Nikt nie dotrze do sedna wiata Kiplinga, ba, nie wyjani, co stanowi rdze tekstów Gilberta i Sullivana, jeli nie odwoa si do Hobson-Jobson Sir H. Yule'a i A.C. Bumella. Sowniki przysów i nazw geograficznych odgrywaj nie mniej wan rol. Za fasad dyskursu publicznego rozciga si zoony, zmienny obszar slangu i stów tabu. Bez takich lektur, jak L'Argot ancien Championa i bez leksykonów wiata przestpczego Erica Partridge'a wane skadniki zachodniej literatury, od Villona po Geneta, s jedynie czciowo czytelne.

Dziedziny waciwej specjalizacji jednak wykraczaj poza gówne taksonomie. Wymagajcy czytelnik poezji z poowy XVII wieku czsto bdzie si odwoywa do Dictionary of Gardening Królewskiego Towarzystwa Ogrodniczego. Stary Drapers' Dic­tionary S. Williama Becka wyjania niejedn zawio komedii okresu Restauracji. Amoral Families Foxa-Daviesa i inne rejestry heraldyczne s tak samo przydatne w lekturze pocztkowych scen Wesoych kumoszek z Windsoru, jak w wyjanianiu pewnych aspek­tów poezji Sir Waltera Scotta. Prawdziwa biblioteka Szekspirow­ska stanowi, sama w sobie, summ ludzkiego dowiadczenia. Po­winna zawiera podrczniki dla adeptów sokolnictwa i nawiga­cji, prawa i medycyny, owiectwa i nauk tajemnych. Centralny motyw w Hamlecie jest zbudowany wokó sownictwa zwizane­go z farbowaniem weny (wena natuszczona, czyli enseamed smalcem wieprzowym over the nasty sty); od Poskromienia zo­nicy po Burz w kadej sztuce Szekspirowskiej znajduj si licz­ne odwoania do elbietaskich terminów muzycznych, które to­warzysz twierdzeniom na temat ludzkich motywów i zachowa. Zrozumienie niektórych epizodów w prozie Jane Austen wymaga posiadania trudnej do zdobycia wiedzy na temat sztuki epistolarnej oraz sposobów przesyania listów w okresie Regencji. wiat Dickensa, gromadzcy z tak skrupulatnoci materialne szcze­góy, o tak scenicznej strukturze, w znacznym stopniu opiera si na licznych debatach technicznych. W powieciach Dom na pust­kowiu oraz Dembey i Syn znajduje si cay sownik frazeologicz­ny wiktoriaskiego prawodawstwa i finansów. Dictionary of Naval Equivalents Admiralicji i wiktoriaski podrcznik budowy turbi­ny parowej uatwiy zrozumienie jednego z najbardziej obrazowych, a jednoczenie hermetyczych porówna obecnych w wierszu Hopkinsa The Wreck of the „Deutschland" (Katastrofa statku „Deutschland").

To s okolicznoci zewntrzne. Caociowe dogbne zrozu­mienie tekstu, kompletne odkrycie i odtwórcze zrozumienie jego yciowych form (prise de conscience) jest aktem, który mona dokadnie odczuwa, lecz którego niemal nie da si sparafrazo­wa czy usystematyzowa. T kwesti Coleridge, wykazujcy nieprzecitn zdolno pojmowania wakich zagadnie, okreli mianem „spekulatywnych instrumentów". Niezbdna jest tu do­gbna, ywa wiadomo historii danego jzyka, ksztatujcych energii wraliwoci, które ze skadni czyni zapis spoecznego bytu. Naley do perfekcji opanowa czasowe i lokalne to danego tekstu, liny cumownicze, które mocno przytwierdzaj nawet naj­bardziej idiosynkratyczne wyraenia poetyckie do otaczajcej je mowy. Dopiero zapoznanie si z autorem, pewien rodzaj niecier­pliwej intymnoci, wymagajcej znajomoci caej jego twórczo­ci, obejmujcy dziea wybitne jak i poronione, juvenilia jak i opus posthumum, umoliwi zrozumienie danego fragmentu. Czytanie Szekspira i Holderlina jest, w dosownym sensie, przygotowaniem do ich odczytania. Jednak ani erudycja, ani pracowito nie zo si na sum zrozumienia, intuicyjnego skoku do samego sedna. „Uwane czytanie, prawidowe mylenie, rozwaenie kadego wanego punktu, ograniczenie samowoli nie naley do atwych zada", zauway A. E. Hausmann w wykadzie wygoszonym w Londynie. Potrzebne jest co wicej: „waciwa percepcja lite­racka, doskonaa znajomo autora, dowiadczenie, które naley wyssa z mlekiem matki". Doktor Johnson, redagujc dziea Szek­spira, posun si jeszcze dalej: zastosowa krytyk opart na do­myle, przez co rozumia t ostateczn interakcj z tekstem, która pozwala czytelnikowi poprawia autora, „wymaga wicej, ni posiada czowiek".

Tam, gdzie dochodzi do najbardziej dogbnej interpretacji, gdzie nasza wraliwo wchania sam przedmiot bada, jedno­czenie podczas tego procesu chronic, a nawet przyspieszajc jego autonomiczne zaistnienie, zachodzi proces „oryginalnego powtó­rzenia". W obrbie naszej wasnej wtórnej, lecz przelotnie wynie­sionej na wyszy poziom, wyksztaconej wiadomoci na nowo odtwarzamy twór artysty. Siedzimy niczym szkicujcy czowiek, niczym podajcy niepewn ciek wdrowiec, narodziny for­my wiersza. Ostateczne koneserstwo jest odmian skoczonego mimesis: dziki niemu obraz lub tekst literacki staje si po raz kolejny nowy - cho oczywicie w tym odbitym, zalenym zna­czeniu, jaki Platon nada pojciu „naladownictwa". Stopie od­twórczej zalenoci bywa róny. Jest ona najbardziej yciodajna w przypadku koncertu muzycznego. Kade muzyczne wykona­nie jest now poiesis. Róni si od wszystkich innych wykona tego samego utworu. Jego ontologiczny zwizek z oryginaln par­tytur i wszystkimi poprzedzajcymi wykonaniami jest dwojakiego rodzaju: ma jednoczenie charakter odtwórczy i nowatorski. W ja­kim sensie istnieje niewykonana muzyka? A jaka jest miara weryfikowalnej intencji kompozytora po kolejnych wykonaniach? Konserwator obrazów znajduje si na przeciwnym biegunie tej samej skali: bez wzgldu na zakres posiadanych zdolnoci badaw­czych, zawsze wykonuje prac o charakterze konserwatorskim. Do jego obowizków naley powstrzymanie naturalnych zmian zachodzcych w dziele sztuki, by podtrzyma fikcj jego wyjt­kowej, statycznej autentycznoci. Jednak w obu przypadkach me­tafora mioci nie jest wcale odlega. U wielkiego interpretatora daje si zaobserwowa element kobiecoci, poddania si, uaktyw­nionego przez intensywno jego odpowiedzi na twórcz obec­no. Podobnie jak poeta, mistrzowski wykonawca czy krytyk moe o sobie powiedzie: Je est un autre. Przekonamy si pó­niej, e cz si tu dwie zasadnicze postawy ducha: „wchoni­cie" (inscape, Einfuhlung) to akt zarówno jzykowy, jak i emotywny.

W pracy krytyka, redaktora, aktora i czytelnika wystpuje wspólny element: posugiwanie si „spekulatywnymi instrumen­tami". Dc do zaspokojenia ich zrónicowanych, lecz pokrew­nych potrzeb jzyk pisany zyskuje dalsze ycie. To oni, jeli po­suy si sowami Ezry Pounda, pilnuj, by literatura bya nowi­n, która nie traci swojej nowoci. Funkcja peniona przez aktora jawi si tu szczególnie wyranie. W czasie kadego przedstawie­nia Cymbelina monolog Posthumusa staje si przedmiotem wie­lorakiej „redakcji". Aktor moe wygosi sowa z Folio, naladu­jc prawdopodobn wymow elbietask. Moe przyj neutral­ny, cho w istocie zasadniczo dziewitnastowieczny, namaszczony rejestr i vibrato (odpowiednik wiktoriaskiego mistrzostwa w rzemiole aktorskim). Umiejtnie kontrolujc redniówk i tonacj samogosek, moe przekaza wraenie wspóczesnoci. Jego -wykonawcy - wybór kostiumu jest aktem krytyki w praktyce. Posthumus w todze rzymskiej oznacza korekt elbietaskiej skonnoci do anachronizmów czy symbolicznej wspóczesnoci, która zreszt stanowi nie do koca dla nas zrozumiay przykad ówczesnych konwencjonalnych odczu. Kostium z okresu pano­wania Jakuba I sytuuje sztuk w wyjtkowym kontekcie: oga­sza, e autorstwo Szekspira jest decydujcym faktem w przypad­ku tego wystawienia Cymbelina. Inscenizacja ukazujca aktorów w dzisiejszych strojach podkrela trop „wiecznej aktualnoci"; bez wzgldu na smaczki idiomu renesansowego „znaczenie" wybu­chu Posthumusa ma zwizek z tu i teraz. Mog równie powsta - i faktycznie powstay - przedstawienia Cymbelina w kostiumach z okresu neoklasycyzmu, w strojach bajronicznych lub w ubiorze z czasów króla Edwarda VII. Kady wybór ucielenia konkretny komentarz do tekstu, kady realizuje szczególn formu oywie­nia tekstu. Wiersz take mona stworzy na nowo. Zróbmy colla­ge z, powiedzmy, motywów Hieronima Boscha, wiktoriaskiej sztuki erotycznej i zawijasów Dalego - a w rodek wstawmy so­net Rossettiego. Uderzy nas wówczas niezwyka gwatowno. Pomie ycia okae si jednak faszywy. Tylko wielka sztuka potrafi jednoczenie zasugerowa i przetrwa wyczerpujc lub nachaln interpretacj.

Interesuje mnie taka „interpretacja", która nadaje mowie ycie wykraczajce poza moment i miejsce bezporedniej wypowiedzi czy transkrypcji. Francuskie sowo interprete skupia w sobie wszystkie istotne waciwoci. Aktor jest interprete Racine"a; pia­nista daje une interpretation sonaty Beethovena. Angaujc wa­sn tosamo, krytyk staje si un interprete - dajcym ycie wykonawc - Montaigne'a czy Mallarmego. Angielski termin in­terpreter ma sabszy wydwik, poniewa nie obejmuje wiata aktora, a wiat muzyka przywouj e jedynie poprzez analogi. Jed­nak jest wspóbieny z pojciem francuskim, kiedy siga w in­nym wanym kierunku. Poj interprete/interpreter powszechnie uywa si w odniesieniu do tumacza.

I to, jak sdz, stanowi punkt wyjcia.

Kiedy czytamy czy syszymy jak wypowied jzykow z przeszoci, czy to biblijn Ksig Kapask, czy zeszoroczny bestseller, tumaczymy. Czytelnik, aktor, redaktor s tumaczami jzyka spoza czasu. Schematyczny model przekadu ukazuje przej­cie komunikatu z jzyka ródowego do jzyka docelowego, do którego dochodzi w efekcie procesu transformacyjnego. Barier stanowi oczywisty fakt rónic istniejcych midzy obydwoma j­zykami, std aby komunikat „dotar", musi doj do transferu in­terpretacyjnego, czasami bdnie okrelanego mianem kodowa­nia i dekodowania. Dokadnie taki sam model - co nazbyt rzadko si podkrela - funkcjonuje w obrbie jednego jzyka. Tu jednak czas tworzy barier lub dystans midzy wypowiedzi ródow a docelow. Jak wiemy, w obu operacjach posuono si jednako­wymi narzdziami: zarówno „zewntrzny", jak i „wewntrzny" tumacz (interpreter odwouje si do leksykonów, gramatyk hi­storycznych, glosariuszy danej epoki, zawodu czy ta spoeczne­go, sowników argonu, podrczników jzyka technicznego. W obu przypadkach rodki badawcze stanowi sprzon aparatur zo­on z wiedzy, znajomoci przedmiotu i od-twórczej intuicji. W obu przypadkach równie, jak to zobaczymy, pojawiaj si charakterystyczne wiatocienie i marginesy wiadczce o pora­ce. Pewne elementy wymykaj si penemu zrozumieniu czy oy­wieniu. Moe si okaza, e trudniej przezwyciy barier czasu ni rónice jzykowe. aden dwujzyczny tumacz nie unikn problemu „faszywych przyjació" - homonimów takich, jak fran­cuski habit i angielski habit - które mog - sporadycznie - ozna­cza to samo. Podobnie dzieje si z wzajemnie nieprzetumaczal­nymi pokrewnymi pojciami, jak angielski home i niemiecki Heim. Tumacz operujcy w granicach jednego jzyka musi radzi sobie z subtelniejszymi problemami. Sowa rzadko uzewntrzniaj zmia­n znaczenia; ich historia ujawnia si jedynie w penym kontek­cie. Jeli mamy do czynienia z fragmentem odlegym pod wzgl­dem historycznym, powiedzmy, u Chaucera, kwestia wewntrz­nego przekadu wykazuje cechy procesu dwujzycznego: oko i ucho wyczulone s na konieczno rozszyfrowania. Im bardziej standardowy wydaje si jzyk - zewntrzna powoka wspóczesnoci uksztatowaa si bardzo szybko po Drydenie - tym bar­dziej ukryte s przesanki procesu semantycznego starzenia. Czy­tamy, jakby czas si zatrzyma. W ten sposób znaczca cz na­szej teatralnej i literackiej edukacji opiera si na niechlujnym prze­kadzie. W rezultacie uzyskujemy rozrzedzony i znieksztacony przekaz. Tak jednak dzieje si równie najczciej w czasie trans­feru midzy jzykami.

Przekad diachroniczny wewntrz wasnego jzyka jest nie­ustannym procesem; wykonujemy go tak niewiadomie, e rzad­ko zauwaamy czy to jego formaln zoono, czy decydujc rol, jak odgrywa w istnieniu cywilizacji. Przewanie dowiad­czamy przeszoci w postaci konstruktu werbalnego. Historia jest aktem mowy, selektywnym uyciem czasu przeszego. Nawet zna­czce pozostaoci, jak budowle i miejsca historyczne, musz zo­sta „odczytane", to znaczy zlokalizowane w kontekcie werbal­nego rozpoznania i umiejscowienia, zanim stan si rzeczywist obecnoci. Jak materialn warto ma historia poza jzykiem, poza nasz interpretacyjn wiar w zasadniczo jzykowe zapisy (milczeniu obca jest historia)? Tam gdzie robactwo, poary Lon­dynu czy totalitarne reimy unicestwiaj takie zapisy, nasza wia­domo minionego istnienia zatrzymuje si przed pust przestrze­ni. Nie jest nam dana historia totalna, adna historia, któr mo­na zdefiniowa jako obiektywnie prawdziw, poniewa obejmuje dosown sum minionego ycia. Pamitanie wszystkiego jest prze­jawem szalestwa. Pamitamy tak kulturowo, jak i indywidual­nie, dziki konwencjom wyodrbniania, skrótu i pominicia. Pej­za skomponowany przez czas przeszy, semantyczn organizacj wspomnienia, jest ustylizowany i inaczej zakodowany w rónych kulturach. Chiski obraz przedstawiajcy postaci w ogrodzie róni si od malarstwa Poussina. Nastpujce po sobie wyobraenia prze­szoci ukadaj si w spiral skrcon z wielu rónych pasm, w której wyobraone chronologie wiruj wokó neutralnego rdze­nia „rzeczywistego" czasu biologicznego. redniowiecze dowiad­czane przez Waltera Scotta nie jest tosame z tym, które nalado­wali prerafaelici. Neoklasyczny paradygmat Rzymu by, podobnie jak paradygmat Bena Jonsona i elbietaskich naladow­ców Seneki, czynn fikcj, „czytaniem do ycia". Jednak te dwa modele bardzo si od siebie róni. Od Marsilio Ficino do Freuda obraz Grecji, werbalna ikona stworzona z kolejnych tumacze greckiej literatury, historii i filozofii uformowaa pewne funda­mentalne kierunki odczuwania na Zachodzie. Jednak kade od­czytanie, kade tumaczenie jest inne, kade podejmowane jest z innego punktu widzenia. Platonizm renesansu róni si od platonizmu Shelleya, Edyp Holderlina nie jest Everymanem Freuda ani chromym szamanem Levi-Straussa.

Podobnie jak kade pokolenie ponownie tumaczy klasyk z po­wodu ywotnej potrzeby dotarcia do bezporednioci lub uzyska­nia precyzyjnego echa, tak kade pokolenie wykorzystuje jzyk, by zbudowa wasn, wzbudzajc rezonans przeszo. W chwi­lach historycznego zamtu mitologie „prawdziwej przeszoci" nastpuj po sobie z prdkoci, która sprawia, i cakowicie od­mienne perspektywy wspóistniej ze sob i zamazuj si dziel­ce je krawdzie. Lata 1914-19 to figura dla obecnych siedem-dziesiciolatków; dla czterdziestolatka rok 1914 jest mglistym po­przednikiem okolicznoci, które nabieraj znaczenia dopiero w okresie kryzysów pónych lat trzydziestych; dla generacji „bom­by atomowej" historia jest dowiadczeniem, które siga roku 1945;

to, co dziao si wczeniej, jest alegori odwiecznych iluzji. W przypadku buntów modych w minionej dekadzie mielimy do czynienia z surrealistyczn skadni, zapowiedzian przez Artauda i Jarry'ego: czas przeszy ma zosta wykluczony z gramatyki polityki i prywatnej wiadomoci. Historia, bez wtpienia „zapro­gramowana" i wybiórcza, jest instrumentem klasy rzdzcej. Czas teraniejszy jest dozwolony, poniewa rzuca si natychmiast w nio­sc potwierdzenie przyszo. Pamita znaczy ryzykowa roz­pacz; czas przeszy czasownika „by" musi przywoywa rzeczy­wisto mierci.

Zrozumiaa jest ta metafizyka natychmiastowoci, to zatrza­nicie drzwi przed dugimi galeriami historycznej wiadomoci. Ucielenia jeszcze jedno denie do Raju, do tej bukoliki przed czasem (nie byo jesieni przed zerwaniem jabka z gazi, no fall before the Fall), której XVIII wiek szuka w pozornie statycznych kulturach poudniowego Pacyfiku. Jest to jednak niewinno nisz­czca cywilizacj w takim samym stopniu, jak, ze wzgldu na wspóbien logik, niszczya wyksztacon mow. Bez prawdzi­wej fikcji historii, bez nieprzerwanego oywiania wybranej prze­szoci stajemy si paskimi cieniami. Literatura, której geniusz wywodzi si z tego, co Eluard nazywa le dur desir de durer, nie ma szansy ycia poza nieustannym przekadem w obrbie wa­snego jzyka. Sztuka umiera, kiedy tracimy lub lekcewaymy konwencje suce do jej odczytania, pozwalajce przenie jej zawarto semantyczn do naszej wasnej mowy - na przykad ci, którzy nauczyli nas ponownie odczytywa barok, poszerzyli za­sig naszych zmysów w przeszo. W nieobecnoci interpreta­cji, w wielorakim, lecz generycznie cznym znaczeniu tego poj­cia nie byoby adnej kultury, jedynie bezwadna cisza za naszymi plecami. Mówic krótko, spoeczne trwanie sztuki i literatury, real­no odczuwanej historii zaley od nie koczcego si, mimo i bar­dzo czsto niewiadomego, aktu wewntrznego przekadu. Nie b­dzie przesad twierdzenie, e cywilizacja istnieje, poniewa nauczy­limy si przekada, eliminujc wpyw czasu.

Od czasu de Saussure'a jzykoznawcy odróniaj diachroniczn (wertykaln) struktur jzyka od jego struktury synchronicznej (horyzontalnej). Owo rozrónienie stosuje si take do wewntrz­nego przekadu. Jeli kultura opiera si na transmisji znaczenia poprzez czas - niemieckie ilbertragen zawiera dokadny sens prze­kadu i przekazania w spadku za porednictwem narracji - zaley ona równie od transferu znaczenia w przestrzeni.

W jzyku istnieje impuls odrodkowy. Z tych jzyków, które rozpocieraj si na duych obszarach geograficznych, wyrastaj regionalne odmiany i dialekty. Zanim doszo do niszczcej stan­daryzacji wprowadzonej przez radio i telewizj, do ulubionych sztuczek towarzyskich fonologa naleao zlokalizowanie, czasem z dokadnoci do kilkudziesiciu mil, miejsca pochodzenia Ame­rykanina ze stanów przygranicznych lub Anglika z pónocy kra­ju. Jzyk francuski obowizujcy w Normandii nie jest tosamy z jzykiem francuskim uywanym w Touraine czy Camargue. Hoch- i Plattdeutsch bardzo si od siebie róni. W wielu wa­nych jzykach rónice dialektalne ulegy tak znaczcej polaryza­cji, e mamy niemal do czynienia z rónymi jzykami. Przyso­wiowa jest ju niemono porozumienia si Chiczyków posu­gujcych si kantosk i mandarysk odmian jzyka chiskiego. Mediolaczyk z trudem zrozumie woski dialekt wystpujcy w pobliskim Bergamo. W tych wszystkich przypadkach zrozumie­nie wymaga przekadu coraz bardziej przypominajcego transfer midzyjzykowy. Powstay ju sowniki i gramatyki dialektów weneckiego, neapolitaskiego i bergamo.

Najatwiej zauway rozbienoci regionalne, dialektalne. Kady jzyk, uywany przez zrónicowan pod wzgldem etnicz­nym spoeczno, jest w istocie rozdarty przez znacznie subtelniejsze wyróniki, zwizane ze statusem spoecznym, ideologi, zawodem, wiekiem i pci.

Róne kasty, róne warstwy spoeczne posuguj si rón mow. Osiemnastowieczna Mongolia stanowi znamienny przykad. Jzy­kiem religii by tybetaski; jzykiem wadzy mandurski; kupcy po­sugiwali si jzykiem chiskim; klasyczny mongolski by jzykiem literatury; a jzykiem ludu by chachaski dialekt jzyka mongolskie­go. W wielu innych przypadkach, takich jak choby wita mowa Indian Zuni, takie rónice zostay poddane rygorystycznej formali­zacji. Kapani i nowicjusze posuguj si sownictwem i gotowymi formuami rónymi od jzyka codziennego.12 Jednake specjalne j-

12 Klasycznym studium tajemnych form mowy jest ksika Michela Leirisa, La Langue secrete des Dogons de Sanga (Soudan Francais), Paris 1948. W tym przy­padku specjalny tajemny jzyk pojawia si zarówno ze wzgldu na mityczn inicja­cj, jak i z powodu zrónicowania jzykowego midzy kobietami i mczyznami. Por. take M. Delafosse, Langage secret et langage conventionnel dans l'Afrique noire, „Anthropologie" 1922, XXXII. Mimo oczywistej dezaktualizacji ciekawy jest równie artyku A. Van Gennepa, Essai d'une theorie des languages speciales, „Re-vue des etudes ethnographiques et sociologiques" 1998,1.

zyki - hieratyczny, masoski, jzyk Króla Ubu, mandaryski, na wpó tajemna mowa mesy oficerskiej lub tajemnego bractwa - nie tworz adnej zasadniczej trudnoci. Konieczno przekadu jest oczywista. Znacznie waniejsze i bardziej rozpowszechnione s takie zastoso­wania fleksji, struktur gramatycznych i waciwego sownictwa w ró­nych klasach spoecznych i grupach etnicznych, które pozwalaj za­razem potwierdzi wasn tosamo i odci si od obcych spoecz­noci. By moe polemiczne funkcje mowy wewntrz podzielonego ekonomicznie i klasowo spoeczestwa przewaaj nad funkcjami autentycznej komunikacji. Jak pragn wykaza w niniejszym studium, jzyki wicej ukrywaj i uzewntrzniaj, ni przekazuj na zewntrz. Warstwy spoeczne, getta rasowe zwracaj si raczej przeciwko so­bie ni do siebie nawzajem.

Angielszczyzna wyszych klas, upstrzona wyostrzonymi sa­mogoskami, elizjami i modnym poykaniem gosek, stanowi jed­noczenie kod wzajemnego rozpoznania - akcent nosi si dumnie jak herb rodowy - i instrument ironicznego wykluczenia. Przeka­zuje komunikat z góry, zanurzajc rzeczywist informacj, czsto w trybie rozkazujcym lub konwencjonalnie protekcjonalnym, w sie zbdnej i powierzchownej materii jzykowej. Jednake ów nadmiar peni pewn funkcj: nadawca wypowiada si najpeniej pod adresem osoby stojcej niej w hierarchii spoecznej - akt mowy najlepiej wyraa status, obelg i wadz - w sytuacji, gdy wiadkami wypowiedzi s czonkowie jego wasnej sfery. Kwiecisto stylu i mimochodem wyraane obelgi nie s adresowane do kupca czy interesanta, lecz raczej do piastujcego urzd kolegi lub czonka klubu, który rozpozna w nich sygnay wspólnoty. Thackeray i Wodehouse s mistrzami przekazywania tej dwuto­rowoci arystokratycznej semantyki. Dyskurs Chariusa, poddany analizie przez Prousta, jest promieniem wiata, skupionym, za­mglonym, rozproszonym jakby przechodzi przez japoski wa­chlarz, wznoszcy si i opadajcy ceremonialnie przed twarz mówcy. Dla niszych warstw spoecznych mowa jest w równym stopniu narzdziem walki i zemsty. Sowa mog zosta przywasz­czone, potrafi nie faszywe wiadectwo, czy to dlatego, e na­daje si im tajne znaczenia, czy te poniewa przedrzenia sieje za pomoc faszywej intonacji (w wojnach plemiennych zdobyty fetysz zwraca si przeciw uprzednim wacicielom). Pedantyczne zdobienia cechujce „poddaniu" mowy u Moliera, u Jeevesa wy­znaczaj strategi parodii. Tam, gdzie nie mamy do czynienia z prawdziw wspólnot interesów, tam, gdzie stosunki wadzy okrelaj warunki spotkania, wymiana jzykowa staje si poje­dynkiem. Bardzo czsto pozorna niezborno mowy robotnika, toporny akcent Cockneya, wiernopoddacze przeciganie sów obecne w mowie amerykaskiego Murzyna s przemylanym ma­newrem majcym zmyli adwersarza. Analfabetyzm szeregowca czy niewykwalifikowanego robotnika to czsto nastroszone w obronie igy jea; chodzi o ochron, przynajmniej do pewnego stopnia, spójnoci ycia wewntrznego przy jednoczesnym wy­stawieniu na szwank ycia zewntrznego. Lekcewaeni i uciska­ni ludzie przetrwali ukryci za wasnym milczeniem, schowani za jzykiem po czci niezrozumiaym, przesyconym obscenami i g­sto poprzetykanymi monosylabami.13

To wanie, jak sdz, tumaczy jedn z dramatycznych rónic midzy jzykowymi zwyczajami wyszych i niszych klas spo­ecznych. Uprzywilejowani, zwracajc si do zewntrznego wiata, zachowuj obyczaje mowy: wyranie cedz sylaby, frazy, przyimki, wspómierne z posiadanymi zasobami finansowymi i luk­susowymi siedzibami. Mczyni i kobiety z niszych warstw zwracaj si do swoich przeoonych i wrogów inaczej ni w sy­tuacji, gdy rozmawiaj ze sob: zachowuj do uytku wewntrz­nego wszelkie dostpne im ekspresyjne bogactwo. Dogłębne prze-

13 Por. następujące prace, by znaleŸć przykłady rozwarstwienia społecznego i społeczno-strategicznego użycia mowy: Felix M. i Marie M. Kessig, Elitę Communica-tion in Samoa, Stanford University Press, 1956; J.J. Gumperz i Charles A. Ferguson (eds.), Liguistic Diversity in South Asia, University of Indiana Press, 1960; Clifford Geertz, The Religion of Java, Illinois, 1960; Basil Bemstein, Social CIass, Linguislic Codes and Grammatical Elements, „Language and Speech", V, 1962; William Labor, Pauł Cohen i Ciarence Robbins, A Preliminary Study of English Used by Negro and Puerto Rican Speakers in New York City, New York 1965; Robbins Burling, Man' s Many Voices: Language in its Cultural Context, New York 1970; Peter Trudgill, The Social Differentiation of English in Norwich, Cambridge University Press, 1974.

badanie autentycznej gry sownej realizowanej pod schodami lub w mieszkaniu robotnika sprawi suchaczowi z wyszej czy red­niej klasy wicej trudnoci ni analiza mowy w jakimkolwiek klu­bie. Biali i czarni obrzucaj si sowami jak onierze pierwszej linii frontu odrzucajcy odbezpieczone granaty. Warto si przyj­rze werbalnym manewrom udawanej uwagi, zawoalowanej gro­by i pozorowanej nieinformatywnoci w dialogu midzy wa­cicielem wynajmowanego mieszkania a jego lokatorem lub w porannej wymianie zda midzy komornikiem a kierowc ci­arówki. Warto zauway morderczy ton, ledwie syszalny w po­zornie grzecznych uwagach, formuowanych w mowie rzekomo wspólnej dla pani i jej pokojówek w Pokojówkach Geneta. Tak mao si mówi, tak wiele si przekazuje „midzy wierszami", w ten sposób stawiajc tumacza przed niemal nierozwizalnymi pro­blemami.

Polisemia, zdolno sowa do przyjmowania rónych znacze, przy czym rónice te obejmuj obszar rozcigajcy si midzy niuansem a antytez, charakteryzuje jzyk ideologii. Machiavelli zauway, e aby wywoa polityczne zamieszanie, wystarczy do­prowadzi do zaburzenia znaczenia w mowie potocznej. Konku­rujce ze sob ideologie rzadko tworz nowe pojcia. Mowa nazistów i stalinistów, jak ukazali to Kenneth Burk i George Orwell, okrada jzyk i doprowadza do jego rozkadu. W jzyku faszyzmu i komunizmu terminy: „pokój", „wolno", „postp" i „wola ludu" wystpuj nie rzadziej ni w jzyku klasycznej demokracji. Maj jednak drastycznie odmienne znaczenia. Sowa przeciwników przywaszcza si i uywa w walce z adwersarzami. Kiedy narzu­ca si temu samemu sowu przeciwne znaczenie (nowomowa Orwella), kiedy konceptualny zasig i warto sowa mona zmie­ni jednym dekretem, jzyk traci wiarygodno. Przekad w zwy­czajnym sensie staje si niemoliwy. Przeoenie stalinowskiego tekstu o pokoju czy wolnoci pod dyktatur proletariatu na jzyk nie-stalinowski, przy uyciu tych samych szacownych sów, pro­wadzi do stworzenia glosy polemicznej, inaczej okrelajcej oma­wiane wartoci. Dzisiaj jzyk polityki, spoecznego protestu, dzien­nikarstwa peen jest gonych sów-widm, wykrzykiwanych ze wszystkich stron, o znaczeniu przeciwstawnym lub wrcz seman­tycznie pustych. Jedynie w podtekcie humoru politycznego owe szybolety odzyskuj  znaczenie. Kiedy o wkroczeniu obcych czo­gów do wolnego miasta mówi si jako o „spontanicznej, pomien­nie witanej obronie wolnoci powszechnej" („Izwiestia", 27 sierp­nia 1968), sowo „wolno" zachowa obowizujce powszechnie znaczenie jedynie w nielegalnym sowniku miechu.

Mona zaoy, e sownik ów odgrywa wielk rol w jzyku dzieci. Tutaj nakadaj si na siebie struktury diachroniczne i syn­chroniczne. W spoecznoci i historii jzyka mowa ulega mo­dulacji z pokolenia na pokolenia, czy te, jak twierdz psycholingwici, we wszystkich znanych jzykach istnieje „zjawisko stop­niowania wiekowego". Kwestia mowy dziecicej jest wana i fa­scynujca. I znowu w licznych jzykach dochodzi do formalnego wydzielenia takiej mowy. Dzieci japoskie do pewnego wieku posuguj si odrbnym sownictwem dla opisania caego otacza­jcego je wiata. Czstszy, o ile nie powszechny, jest przypadek dzieci, które wykrawaj  wasny wiat sów z caociowych leksy­kalnych i skadniowych zasobów dorosej spoecznoci. Tak du­go, jak dzieci bd nalee do eksploatowanej i zbuntowanej gru­py spoecznej, tak dugo bd, podobnie jak klasa robotnicza i mniejszoci etniczne, podchwytywa i przedrzenia retoryk, sowa tabu, normatywn mow swoich przeladowców. Pod skatologicznymi rymowankami z przedszkola i podwórka kryje si bardziej socjologiczny ni psychoanalityczny motyw. Seksualny slang dziecistwa, tak czsto opierajcy si raczej na mitycznych odczytaniach prawdziwej seksualnej rzeczywistoci ni na praw­dziwym zrozumieniu fizjologii, reprezentuje nocny wypad na te­rytorium dorosych. Rozbicie sów, maltretowanie norm grama­tycznych, które, jak udowodnili ona i Peter Opie, stanowi istot­n cz poezji, mnemotechniki i mowy tajemnej dzieci, zawieraj zalek buntu: dziecko odrzucajc, do czasu, reguy mowy doro­sych, pragnie zachowa wiat na wasne, pozornie bezpreceden­sowe potrzeby. W przypadku autyzmu, bitwa sowna midzy dziec­kiem a sprawujcym nad nim kontrol dorosym moe doprowa­dzi do smutnej ostatecznoci. Dziecko autystyczne, znajdujce si w niezrozumiaym lub wrogim otoczeniu, zrywa z nim kon­takt werbalny. Zdaje si wybiera milczenie, by ochroni wasn tosamo, a moe nawet po to, by zniszczy wyimaginowanego wroga. Niczym mordercza Kordelia dzieci wiedz, e milczenie potrafi unicestwi drugiego czowieka. Lub jak Kafka pamitaj, e byli wprawdzie miakowie, którzy przeyli piew Syren, lecz nikt nie przetrwa ich milczenia.

Antropologia czy te, jak okrela siej teraz, etnolingwistyka mowy dziecicej wci znajduje si w powijakach. Znacznie wi­cej wiemy na temat mowy plemion znad Amazonki. Doroli skon­ni s uwaa jzyk dzieci za embrionaln, gorsz wersj wasnej mowy. Z kolei dzieci chroni sw zdobycz. Wród wczesnych badaczy znaleli si powieciopisarze drugiej poowy XIX wie­ku. W ich cieniu kryy si pewne uparcie podtrzymywane osiemnastowieczne pojcia. Diderot odwoywa si do „1'enfant, ce pe­tit sauvage", wpisujc w jedn rubryk przedszkole i ludy pier­wotne Mórz Poudniowych. Poczucie wtpliwego Raju, z sugesti utraconej jzykowej niewinnoci i bezporednioci, barwi wszyst­kie nasze wyobraenia o dziecku: wci mówimy o jardin d'enfants, Kindergarten. Przestawienie si z modelu przejciowego na model badawczy widoczne jest u Lewisa Carrolla. Alicja w kra­inie czarów odwouje si do podróy do wiata jzyka i szczegól­nej logiki dziecka, podobnie jak w owieceniu Guliwer odwoy­wa si do literatury podróniczej. Obaj daj przykad buntowni­czej refleksji nad przedsiwziciem o charakterze ogólnym i oba ukazuj jego granice: pokazuj wdrowcy, e w kocu odnajdzie tylko to, co ze sob przyniós, oraz e na mapie s biae plamy, e istnieje obszar, którego nie uda si przebada.

Henry James nalea do prawdziwych pionierów. Przeprowa­dzi dogbn analiz obszarów granicznych, w których spotyka­j si mowa dzieci i jzyk dorosych. The Pupil (Ucze) dokonuje dramatyzacji przeciwstawnych funkcji prawdziwoci w jzyku dorosych i skadni dziecka. Dzieci take maj wasne odmienne od naszych konwencje faszu. W powieci W kleszczach lku, która zawiera tak sugestywne odwoania do skaonego Raju, niemoli­we do pogodzenia systemy semantyczne niszcz kontakt midzy ludmi i uniemoliwiaj rozpoznanie rzeczywistoci. Okrutna opowie rozwija si na przynajmniej czterech poziomach jzy­ka: jest tu wstpnie zaznaczona przez narratora tonacja inicjujca wszelkie moliwoci, cho adnych nie okrela na stae; wida te pynn mow guwernantki, zawierajc przedziwne wybuchy teatralnej brawury; jest wreszcie mowa sucych, tak skpa w fak­ty. Te trzy formuy jzykowe otulaj, ograniczaj i przesaniaj mow dzieci. Wkrótce niedokoczone zdania, skradzione listy, urywki podsuchanych, lecz le zrekonstruowanych wypowiedzi wytworz koszmar nieprzekadalnoci. „Mówiem róne rzeczy", przyznaje si Miles doprowadzony do granic wytrzymaoci. Po­wysza tautologia to wszystko, co jest w stanie odda jego jasny, niezrozumiay jzyk. Guwernantka chwyta si „doskonaego pa­tosu sprzecznoci". mier pozostaje jedynym prostym stwierdze­niem. Zarówno The Awkward Age (Niezrczny wiek) i What Maisie Knew (Co wiedziaa Maisie) opisuj dzieci na granicy midzy wiatami szorstkiej wypowiedzi i wybuchy ciszy charakterystycz­ne dla komunikacji midzy dorastajcymi dziemi i tymi dorosy­mi, na terytorium których jzykowe wkrótce maj wkroczy.

Mowa dzieci i modziey fascynowaa Dostojewskiego. Jej gwatowna niewinno, taktyczne uniki stosowane przez dojrze­wajce dziecko znajduj odbicie w Braciach Karamazow. Umie­jtno porozumiewania si witego Franciszka z ptakami znaj­duje wyrane echo w zrozumieniu Koli i chopców przez Alosz. Jednak dzieci u Jamesa i Dostojewskiego, mimo ywotnej natu­ralnoci, w duym stopniu pozostaj miniaturowymi dorosymi. Przywouj  nienaturalne postrzeganie „postarzaego" maego Chry­stusa w sztuce flamandzkiej. Dokonany przez Marka Twaina za­pis tajnego i publicznego jzyka dziecistwa siga znacznie g­biej. Geniusz wraliwego zrozumienia oywia sposób przedsta­wienia Hucka Finna i Tomka Sawyera. Przebiego ich jzyka, ceremonialno obelg i sów podkrelajcych powinowactwo, zrczne niedopowiedzenia s równie zoone, jak retoryka doro­sych, lecz bezbdnie odtwarzaj mow dziecka. Rozrónienie jest jeszcze wyraniejsze, gdy zestawi si mow dziecka z cako­wicie odmienn „dziecinnoci" mowy Czarnych. Po raz pierwszy w literaturze Zachodu wyznaczono map jzykowego obsza­ru dziecistwa. Po Marku Twainie do dziea mogy przystpi psy­chologia dziecica i Piaget.

Zwracajc si do modego chopca lub dziewczynki, uywa­my prostych sów i uproszczonej gramatyki; czsto odpowiada­my, stosujc sownictwo dzieci; wychodzimy im naprzeciw. Z kolei dzieci uywaj innych fraz, intonacji i gestów, kiedy zwracaj si do dorosego i innych, gdy mówi do siebie samych (to góra lodo­wa jzyka dzieci) lub innych dzieci. To wszystko techniki prze­kadu. J. D. Salinger apie nas na gorcym uczynku:

Sybil released her foot. "Did you read »Little Black Sambo«?" she said.

"It's very funny you ask me that," he said. "It so happens I just finished

reading it last night." Hę reached down and took back Sybil's hand.

"What did you think of it?" he asked her.

"Did the tigers run all around that tree?"

"I thought they'd never stop. l never saw so many tigers."

"There were only six," Sybil said.

"Only six!" said the young man. „Do you call that only?

"Do you like wax?" Sybil asked.

"Do I like what?" asked the young man.

"Wax."

"Very much. Don't you?"

Sybil nodded. "Do you like olives?" she asked.

"Olives - yes. Olives and wax. l never go anyplace without 'em."

Sybil was silent.

"I like to chew candles", she said finally.

"Who doesn't ?" said the young man, getting his feet wet.14

14„Sybil uwolnia stop./ - Czyta pan Maego czarnego Sambot - spytaa./ - To bardzo dziwne, e mnie o to pytasz - odrzek. - Tak si skada, e wanie wczoraj wieczór skoczyem. Schyli si i znowu wzi Sybil za rk. - Jak ci si podobao? - zapyta./ -I te tygrysy biegay dookoa drzewa?/ - Mylaem, e nigdy nie przesta­n. Nigdy nie widziaem tylu tygrysów./ - Tam byo tylko sze - powiedziaa Sy­bil./ - Tylko sze - rzek mody czowiek. - I ty to nazywasz tylko?/ - Lubi pan wosk? - spytaa Sybil./ - Czy lubi co?/ - Wosk./ - Bardzo. A ty nie?/ Sybil kiwna gow./ - A oliwki pan lubi? - spytaa./ - Oliwki... tak. Oliwki i wosk. Nigdzie si bez nich nie ruszam./ Sybil milczaa./ - Ja lubi gry wiece - powiedziaa w ko cu./ - A kto by nie lubi? - Mody czowiek zamacza stopy." Jerome David Salinger, Idealny dzie na ryby, przekad Agnieszki Glinczanki, w: 9 opowiada, PIW, War­szawa 1964,s.18-19.

Oto „idealny dzie na ryby", byskawiczne przejcie od Ze­sania Ducha witego do milczenia. Seymour, bohater opowie­ci, u progu mierci dokonuje bezbdnego przekadu. Zazwyczaj zadanie jest trudniejsze. Tylu rzeczy nie wiemy. Dzieci, bardziej nawet ni analfabetów i przeladowanych, trzymano na margine­sie historii. Mimo i byo ich tak wiele, jedynie nieliczne archiwa odnotoway ich istnienie. Jak na przykad podziay klasowe prze­cinaj si z przedziaem wieku? Czy to prawda, e obecna rewo­lucja zachodzca w jzyku pci jest wycznie zjawiskiem klasy redniej, e dzieci z klasy robotniczej zawsze prowadziy rozmo­wy seksualne o anatomicznym i pozbawionym zudze charakte­rze? Jedno jest jasne. Do zasadniczych osigni niedawnych lat naley umieszczenie dziecka w centrum uwagi dorosych, przy jednoczesnym lepszym uwiadomieniu sobie jego wyjtkowej bezbronnoci i twórczego potencjau. Zdawione gosy dzieci, które wci powracaj w poezji Blake'a, s dzi odosobnione. adne spoeczestwo wczeniej nie zadao sobie tyle trudu, co nasze, by usysze prawdziwy jzyk dziecka, odebra bez znieksztace, a nastpnie zinterpretowa otrzymane sygnay.

W wikszoci spoeczestw i na przestrzeni wieków status kobiet przypomina status dzieci. Obie grupy utrzymuje si w sta­nie uprzywilejowanej podrzdnoci. Obie poddaje si oczywistym odmianom eksploatacji - seksualnej, prawnej, ekonomicznej - a jednoczenie pozwala si im korzysta z mitologii szczególnej troski. W ten sposób wiktoriaska sentymentalizacja moralnej wyszoci kobiet i maych dzieci wspógraa z brutalnymi forma­mi erotycznego i ekonomicznego podporzdkowania. Na skutek socjologicznej i psychologicznej presji obie mniejszoci rozwin­y wewntrzne kody komunikacji i obrony (kobiety i dzieci sta­nowi symboliczn, samookrelajc si mniejszo, nawet wte­dy gdy, w efekcie wojny czy innych szczególnych okolicznoci, liczebnie przewyszaj grup dorosych dorosych mczyzn w jakiej spoecznoci). Tak jak istnieje wiat jzyka dzieci, tak samo istnieje wiat jzyka kobiet.

Zbliamy si w tym miejscu do najwaniejszych, a mimo to najmniej rozpoznanych obszarów biologicznej i spoecznej egzy­stencji. Eros i jzyk cz si w kadym miejscu. ,Intercourse and discourse" („stosunek pciowy i dyskurs"), zblienie seksualne i werbalne, kopua i kopulacja - to róne formy dominujcego faktu komunikacji. Wywodz si z yciowej potrzeby wasnego ja, by wyj naprzeciw drugiego czowieka i poj go (comprehend), w dwóch kluczowych znaczeniach „zrozumienia" i „uchwycenia". Seks jest aktem gboko semantycznym. Podobnie jak jzyk, seks podlega ksztatujcej sile konwencji spoecznej, regu postpowa­nia i zbiorowego precedensu. Akt mowy i akt pciowy urzeczy­wistniaj dwojak uniwersalno: obie formy komunikacji s powszechnikami ludzkiej fizjologii i ewolucji spoecznej. Midzy rozwojem ludzkiej mowy a seksualnoci istniaa zapewne cisa zaleno. Wspótworz histori samowiadomoci, procesu, za­pewne dugotrwaego i naznaczonego niezliczonymi regresjami, przy pomocy którego wykulimy pojcie wasnego ja i innoci. Std wywodzi si twierdzenie wspóczesnej antropologii, e tabu kazirodztwa, prymarne w organizacji ycia spoecznego, jest nie­rozerwalnie zwizane z ewolucj jzyka. Moemy zakaza tylko tego, co potrafimy nazwa. Systemy pokrewiestwa, które umo­liwiaj kodowanie i klasyfikacj relacji seksualnych w celu za­gwarantowania spoecznego przetrwania, s analogiczne ze skad­ni. Funkcje zwizane z podnoci i znaczeniem okrelaj gene­tyczn i spoeczn struktur ludzkiego dowiadczenia. Wspólnie ksztatuj gramatyk bytu.

Wzajemny zwizek seksu i jzyka jest nieodcznym elemen­tem caego naszego ycia. I tu jednak centralny obszar pozostaje waciwie nieznany. Jeli akt seksualny mona przedstawi sche­matycznie jako dialog, onanizm jest odpowiednikiem monologu lub zintemalizowanej wypowiedzi. Istniej dowody na to, i roz­adowanie seksualne podczas mskiej masturbacji jest silniejsze ni w przypadku aktu pciowego. Podejrzewam, e czynnikiem decydujcym jest tu wyrazisto, zdolno do konceptualizacji ze szczególn ostroci. W przypadku szczególnie ekspresyjnej jed­nostki prd werbalno-psychicznej energii skierowany jest do we­wntrz. Wielorakie, zoone relacje midzy defektami mowy a de­fektami mechanizmów nerwowych i gruczoowych, sprawujcych kontrol nad funkcjami seksualnymi i wydalniczymi, od dawna nie stanowi dla nikogo tajemnicy, przynajmniej na poziomie mdroci ludowej i poezji rynsztokowej. Wytrysk jest jednocze­nie pojciem fizjologicznym i jzykowym. Impotencja i bloka­dy mowy, przedwczesny wytrysk i jkanie si, mimowolny wy­trysk i sowna rzeka snów s zjawiskami, których wzajemne po­wizania zdaj si prowadzi z powrotem do centralnego splotu naszego czowieczestwa. Nasienie, odchody i sowa s wytwo­rem komunikacji. S przekazami podskórnej jani wysyanymi do rzeczywistoci zewntrznej. W ostatecznym rozrachunku ich symboliczne znaczenia, zwizane z nimi obrzdki, zakazy i wy­woywane przez nie fantazje, wraz z pewnymi mechanizmami kontroli spoecznej istniejcymi na ich uytek, s ze sob nieroze­rwalnie splecione. Wszystko to jest nam znane, lecz z trudem poj­mujemy wynikajce z tej wiedzy implikacje.

W jakim stopniu perwersje seksualne stanowi analogi nie­poprawnej mowy? Czy istnieje podobiestwo midzy patologicz­nymi skonnociami seksualnymi a poszukiwaniem, u niektórych poetów i logików przyjmujcym obsesyjn form, „prywatnego jzyka", systemu jzykowego opracowanego wycznie na uy­tek i zgodnie z postrzeganiem jego uytkownika? Czy istniej ele­menty homoseksualizmu we wspóczesnej teorii jzyka (zwasz­cza u wczesnego Wittgensteina), w pojciu komunikacji jako ar­bitralnego odzwierciedlenia? By moe znaczenie Sade'a ley w jego koszmarnej wymownoci, w tym wymuszonym wylewie milionów sów. Po czci geneza sadyzmu moe mie charakter jzykowy. Sadysta czyni abstrakt z istoty ludzkiej, któr torturu­je; werbalizuje ycie do ekstremum, realizujc na ywych isto­tach totalno swych wyraalnych fantazji. Czy niekontrolowana potoczysto Sade'a, niczym sowotok przypisywany starcom, re­prezentuje psychologiczny rodek kompensujcy zmniejszon seksualno (pornografia usiujca zastpi seks jzykiem)?

Pytania tocz si jedno za drugim. adna sfera science de l 'homme nie prowokuje bardziej do mylenia, ani nie jest blisza sednu. Ile jednak udao nam si rzeczywicie doda do niewzru­szonej wiedzy od czasów Platoskiego mitu utraconej androgynicznej jednoci?

Rónica midzy mow mczyzn i kobiet stanowi tylko jeden, chocia zasad

niczy aspekt interakcji jzyka i erosa. Etnolingwici opisuj liczne jzyki, w których mczyni i kobiety stosuj róne formy gramatyczne i czciowo odmienne sownictwo. Prze­prowadzono badania mowy mczyzn i kobiet w jzyku koasati nalecym do rodziny muskogejskiej i bdcym w uyciu w poudniowo-wschodniej Luizjanie.15 Zauwaone rónice s gównie natury gramatycznej. Kobiety, poniewa wychowuj mskich po­tomków, znaj mow mczyzn. Z kolei mczyni czasami po­suguj si kobiecymi formami, cytujc w opowiadaniu wypowied kobiety. W kilku przypadkach, i to stanowi niezwykle sugestyw­ne zjawisko, mowa kobiet jest bardziej archaiczna ni jzyk m­czyzn. Podobnie jest w przypadku hitchiti, jzyka Indian Creek. Istnienie formalnej dwoistoci mowy mczyzn i kobiet zanoto­wano równie w jzykach Eskimosów, w indiaskim jzyku ka­raibskim w Poudniowej Ameryce oraz w jzyku tajskim. Sadz, i taki podzia jest cech niemal wszystkich jzyków na pewnym etapie ewolucji, a liczne lady rónic leksykalnych i skadniowych, umotywowanych wzgldami seksualnymi, wci czekaj na od­krycie. I znowu, podobnie jak w przypadku „mowy dziecicej" Japoczyków czy Indian Cherokee, formalne zrónicowanie a­two dostrzec i opisa. O wiele waniejszym, wrcz uniwersalnym zjawiskiem jest jednak odmienne stosowanie identycznych sów i struktur gramatycznych przez mczyzn i kobiety.

Nie ma takiego mczyzny ani takiej kobiety, którzy nie po­czuliby w swoim yciu mocnych, subtelnych barier narzuconych w procesie komunikacji przez tosamo seksualn. Rónice j-

15 Por. Mary R. Haas, Men 's and Women s Speech in Koasati, „Language" 1944, XX.

zykowe wkraczaj w samo serce intymnoci, moe nawet tam przede wszystkim. Róny jest zarys semantyczny, odmienna suma rodków ekspresyjnych stosowanych przez mczyzn i kobiety. Róne s ich pogldy na tworzenie i zuycie sów. Czas, przecho­dzc przez formy gramatyczne czasowników, zgina si, przybie­rajc odmienne ksztaty i tworzc róne iluzje. Mona chyba przy­j, e mowa kobiet jest bogatsza ni mowa mczyzn w odcienie znaczeniowe odnoszce si do podania i przyszoci, które w gre­ce i sanskrycie nosz miano optatywów; kobiety wydaj si wer­balizowa szerszy zakres warunkowych decyzji i zawoalowanych obietnic. Kobiece zastosowanie subiunctivum w jzykach euro­pejskich nadaje faktom i relacjom materialnym charakterystycz­ne vibrato. Nie twierdz, e kami na temat zamazanej, opornej materii wiata: w irytujcy mczyzn sposób mno róne twarze rzeczywistoci, wzmacniaj przymiotnik, by nada mu status al­ternatywnego rzeczownika. W mskiej intonacji zaimka w pierw­szej osobie daje si usysze nut ultimatum, postaw separaty­styczn; Ja" kobiet zwiastuje znacznie bardziej cierpliw posta­w, a przynajmniej czynio tak do czasów ruchu wyzwolenia kobiet. Te dwa modele jzyka potwierdzaj  tez Roberta Gravesa, i mczyni czyni, a kobiety po prostu s.

W odniesieniu do nawyków mowy wzajemne pouczenia i pretensje znane s od niepamitnych czasów. W kadej zna­nej kulturze mczyni oskarali kobiety o gadulstwo, wrcz szalecz rozrzutno w szafowaniu sowami. Obraz szczebiotliwej, nieopanowanej, gderliwej, plotkary, bezzbnej wied­my, której nie zamykaj si usta, jest starszy ni wszelkie ba­nie. Juwenalis w Szóstej Satyrze przedstawia koszmar kobie­cej gadatliwoci:

cedunt grammatici, vincintur rhetores, omnis

turba tacet, nec causidicus nec praeco loquetur,

altera nec mulier; verborum tanta cadit vis,

tot pariter pelves ac tintinnabula dicas

pulsari, iam nemo tubas, nemo aera fatiget:

una laboranti poterit succurrere Lunae.

(Gramatycy si przed ni uginaj; retorzy si jej poddaj; cay tum zostaje zmuszony do milczenia. aden prawnik, nikt prowadzcy aukcj nie wtrci nawet stówa, nie, nawet adna inna kobieta. Jej mowa wypywa z takim impetem, e mylisz, i to doniczki i dzwony uderzaj o siebie nawzajem. Niech nikt inny nie zadmie w róg ani nie uderzy w cymbay: jedna kobieta uczyni wicej haa­su, by uratowa ksiyc w porodzie [od zamienia].)

Czy kobiety istotnie marnotrawi jzyk? Przekonanie mczyzn w tej kwestii wykracza poza dowody statystyczne. Wydaje si wiza ze staroytnym postrzeganiem kontrastu seksualnego. By moe zarzut gadatliwoci ma pomóc w ukryciu alu w stosunku do kobiety „zuywajcej" ywno i surowce zdobyte przez m­czyzn. Jednak aluzje Juwenalisa do ksiyca kieruj uwag czy­telnika na niedyspozycj, która oddala mczyzn od najwaniej­szych aspektów kobiecej seksualnoci. Rzekomy wylew kobiecej mowy, wybujay wypyw sów moe by symboliczn trawestacj mskich obaw, osadzonych w braku wiedzy na temat cyklu menstruacyjnego. W mskiej satyrze tajemne nurty i wydzieliny zwizane z kobiec fizjologi powracaj wrcz obsesyjnie. Ben Jonson czy oba motywy jzykowego i seksualnego braku wstrze­miliwoci w The Silent Woman (Milczcej kobiecie). „She is like a conduit-pipe" („Ona jest niczym rura kanalizacyjna") mówi Morose o swojej faszywej narzeczonej, „that will gush out with more force when she opens again" („z której trynie z jeszcze wik­sz si, gdy si na nowo otworzy"). Porównanie do „conduit--pipe", z odniesieniami do nieczystoci i wydalania, jest odraa­jco bezlitosne. Jak zreszt caa ta teatralna sztuka. W punkcie kulminacyjnym akcji ponownie dochodzi do zrównania kobiecej gadatliwoci z rozwizoci seksualn: „O my heart! Wilt thou break? Wilt thou break? This is worst worsts that hell could have devised! Marry a whore, and so much noise!" („Nie pkniesz? Nie pkniesz, serce moje? To najgorsza rzecz ze wszystkich naj­gorszych zych rzeczy z pieka rodem! Oeni si z kurw, a do tego jeszcze tyle jazgotu!").

Z drugiej strony, znale mona wyrazy zachwytu mczyzn nad gosami kobiet, gdy te s sodkie i ciche. „Przystojna mowa" to, jak twierdzi Pie Salomona, ozdoba kobiety. Jeszcze wiksz i bardziej odpowiedni ozdob jest milczenie. Motyw kobiety lub panny, która niewiele mówi, u której milczenie stanowi dopenie­nie cnoty i powicenia, nadaje wyjtkowy patos Antygenie z Edy­pa w Kolonie czy Alkestis Eurypidesa. Mski bóg brutalnie za­wadn Kasandr; to jego mowa wypywa z jej ust. Sama Kasandra wydaje si oddalona, zaamana. Sowa Keatsa „Unravish 'd bride of quietness" („Oblubienico miru nieskalana"16), mimo i odnosz si do formy nieoywionej, bezbdnie oddaj odwiecz­ne skojarzenie kobiecej wartoci z oszczdnoci w mowie. War­toci te krystalizuj si w powitaniu Wirgilii przez Koriolana: „My gracious silence, hail!" („Witaj,/ Moje ty wdziczne milczenie!"17). W muzyce i sugestii tego wersu jest jaka magia, widoczna take w jego dramatycznej trafnoci. Szekspir doskonale oddaje jzyk mczyzny, osoby po brzegi wypenionej zadufan mskoci. adna kobieta nie powitaaby w ten sposób ukochanego.

Co nie zmienia faktu, e kobiety take potrafiy odpowiada. Sowa Elwiry

Non lo lasciar piu dir;

il labbro e mentitor...18

rozbrzmiewaj od wieków. Mczyni zawsze oszukuj. Uywa­j mowy, by ukry prawdziw, seksualnie napastliw funkcj warg i jzyka. Kobietom nieobca jest ta zmiana w gosie mczyzny, to stoczenie kadencji, ta podwyszona pynno wymowy wywoa­na seksualnym podnieceniem. Od wieków sysz, jak mowa m­czyzny ulega spaszczeniu, jak bezbarwna staje si intonacja po

16 Przekad Miriama. John Keats Oda do greckiej urny, w: Poeci jzyka angiel­skiego, wybór i opracowanie Henryk Krzeczkowski, Jerzy S. Sito, Juliusz uawski, PIW, Warszawa 1971, t. II, s. 374.

Inn propozycj incipitu przedstawia Andrzej Zgorzelski: „Wci jeszcze nie­skalana wybranko spokoju!" Por. John Keats, Oda na urn greck, „Kresy" 1998, nr 34 (2), s. 29.

17 William Shakespeare, Koriolan, przekad Stanisawa Baraczaka, „W drodze", Pozna 1995, s. 68. Muzyczny efekt, o którym pisze Steiner, nie zachowa si w pol­skim przekadzie.

18 „Nie mów ju nic;/ Usta s kamc..."

osigniciu orgazmu. W kobiecej mitologii mowy mczyzna jest nie tylko erotycznym kamc; cechuje go te niepoprawna che­pliwo. Tote w kobiecej wiedzy tajemnej utrwali si jego szy­derczy obraz jako odwiecznego miles gloriosus, samochway, któ­remu jzyk suy do ukrycia seksualnych i zawodowych poraek, infantylnych potrzeb, niezdolnoci do zniesienia fizycznego bólu.

Przed Upadkiem mczyzna i kobieta mówili tym samym j­zykiem, doskonale rozumiejc si nawzajem. Natychmiast potem mowa ich rozdzielia. Milton opisuje ten moment i jego nieko­czce si skutki:

Thus they in mutual accusation spent

The fruitless hours, but neither self-condemning:

And of their vain contest appear'd no end.19

Powody zrónicowania s, rzecz jasna, gównie ekonomiczne i spoeczne. Odmiany mowy

seksualnej ewoluuj, poniewa po­dzia pracy, podzia obowizków i przyjemnoci w obrbie tej samej spoecznoci jest inny dla mczyzn i dla kobiet. Niejedno­krotnie, jak w przypadku prawa do komunikowania si za pomo­c jzyka gwizdów uywanego jedynie przez mczyzn w ple­mieniu Indian Mazateco w meksykaskim stanie Oaxaca, m­czyni zaznaczaj swoj spoeczn i fizyczn „wyszo", rezerwujc dla siebie pewne formy komunikacji. Taceat mulier in ecclesia jest nakazem w kulturze judejskiej, chrzecijaskiej i muzumaskiej. Jednake pewne jzykowe rónice naprawd wskazuj na psy­chologiczn podstaw lub, jeli chcemy by bardziej precyzyjni, na stref poredni istniejc midzy biologi a yciem spoecz­nym. To obszar, w którym problem relacji konwencji jzykowych i procesów kognitywnych jest najtrudniejszy. Czy istnieje zdeter­minowana biologicznie percepcja danych zmysowych, poprze­dzajca i generujca zaprogramowane jzykowo konceptualizacje? Wrócimy jeszcze do tego pytania. E. H. Lenneberg twierdzi:

19 „Tak na wzajemnych oskareniach biegy/ Im bezowocne godziny, lecz adne / Nie chciao siebie oskary, a próny/ Spór ich si zdawa nie mie zakoczenia." John Milton, Raj utracony, przekad Macieja Somczyskiego, Wydawnictwo Lite­rackie, Kraków 1974, s. 240.

„Zebraem dane na temat rónic pci i wynika z nich, e niektóre kolory dziewczta jednogonie okrelaj jednym mianem, a m­czyni innym". Posugujc si materiaem antropologicznym, G. G. Lounsbury komentuje: „Nie mam wtpliwoci, e dotycz­ce kolorów sownictwo kobiety jest znacznie obszerniejsze ni mczyzny."20 Oba twierdzenia musz mie spoeczne i psycho­logiczne podstawy. Suma rónic w zwyczajach jzykowych m­czyzn i kobiet sprowadza si do dwóch sposobów dopasowania mowy do wiata: „When all's done" („Gdy ci przejdzie") mówi Lady Makbet, by zaprzeczy brutalnej realnoci, z jak Makbet zobaczy zjaw Baka, „You look but on a stool" („Ujrzysz przed sob zwyke krzeso"21).

Bez wzgldu na ukryte przyczyny tego faktu, trud przekadu jest nieustanny i niespeniony. Mczyni i kobiety komunikuj si poprzez niekoczc si modulacj. Technika ta, tak samo jak oddychanie, jest niewiadoma; i znowu podobnie jak oddychanie mona j utrudni, a nawet doprowadzi do morderczego zaama­nia. Pod naciskiem nienawici, nudy, nagej paniki otwieraj si przepacie. Mona odnie wraenie, e mczyzna i kobieta wa­nie po raz pierwszy usyszeli si nawzajem i uzmysowili sobie, z dawic pewnoci, e nie maj wspólnego jzyka, e ich uprzednie zrozumienie opierao si na trywialnym prymitywnym narzeczu, które nawet zrbami nie zahaczao o sedno znaczenia. Linie przesyowe zostaj  naraz zablokowane, a nerwowe podskór­ne pulsowanie obnaone we wzajemnym niezrozumieniu. Strindberg z mistrzostwem opisuje momenty takiego rozdarcia. Sztuki Harolda Pintera przedstawiaj  rozlewiska milczenia, które po nich zostaj.

Dotychczas znaczn wikszo dorobku sztuki i zapisu histo­rycznego pozostawili po sobie mczyni. Proces „przekadu sek­sualnego" lub zaamania wymiany jzykowej postrzega si, nie-

20 H. Hoijer (ed.), Language in Culture, University of Chicago Press, 1954, s. 267.

21 William Shakespeare, Makbet, przekad Stanisawa Baraczaka, „W drodze", Pozna 1992,s.81.

mal bez wyjtków, z punktu widzenia mczyzny. Odnona an­tropologia, „anthropology" - sam angielski termin jest nasycony pierwiastkiem mskim - znieksztaca materia dowodowy, podob­nie jak znieksztaca go przewaga siy, stawiajca biaego podró­nika w uprzywilejowanej pozycji wobec miejscowego informato­ra. Niewielu artystów, cho ci nale do grona najwikszych, od­dao geniusz mowy kobiecej i rozpoznao kryzys niedoskonaego lub porzuconego przekadu po obu stronach. Bogactwo sztuki Racine'a w duym stopniu wynika z faktu, i potrafi zauway sprzeczne naciski tosamoci seksualnej na dyskurs. W kadej z je­go gonych sztuk dochodzi do kryzysu przekadu: na skutek wy­jtkowego napicia mczyni i kobiety ogaszaj absolutn przy­naleno do siebie nawzajem po to jedynie, by odkry, e ich wasne dowiadczenie erosa i jzyka rozpaczliwie ich od siebie oddalio. Racine, jak aden inny dramatopisarz, komunikuje nie tylko zasadniczy puls mowy kobiecej, lecz take sprawia, i my sami czujemy w jzyku mczyzn to, co Andromacha, Fedra czy Ifigenia mog rozpozna jedynie jako fasz czy kamstwo. Std bierze si zasadnicze w jego dziele lawirowanie midzy dwoja­kim sensem entendre: ci wirtuozi twierdze sysz si doskonale, lecz w ogóle si nawzajem nie rozumiej. Nie wierz, e istnieje w literaturze doskonalszy dramat, dzieo bardziej wyczerpujce problem ludzkiego konfliktu ni Berenika Racine'a. Jest to sztuka o tragizmie koegzystencji mczyzny i kobiety i, z koniecznoci, dominuj w niej terminy odnoszce si do mowy (parole, dire, moi, entendre}. Mozartowi udao si opanowa co z tej rzadkiej dualnoci (tak rónej od skonnoci do opisywania, polaryzacji u Szekspira). Elwir, Donn Ann i Zerlin cechuje wspólna kobie­co, lecz muzyka dokadnie okrela indywidualny zasig i ton bytu kadej z nich. Ta sama delikatno rozrónienia tonu istnieje midzy Hrabin i Zuzann w Weselu Figara. Tutaj rozrónienie jest jeszcze wyraniejsze i dramatycznie odmienne od tego, które cechuje mskie gosy, dziki „biseksualnej" roli Cherubina. Pa Hrabiego jest dojmujcym przykadem, dowodzcym susznoci twierdzenia Levi-Straussa, i kobiety i sowa stanowi analogicz­ny rodek wymiany w gramatyce ycia spoecznego. Stendhal by uwanym suchaczem oper Mozarta. Ujawnia to gbia i rzetel­no, z jak traktowa wiaty mowy mczyzn i kobiet na przy­kadzie Fabrycja i Sanseveriny w Pustelni parmeskiej. Dzisiaj, kiedy panuje niespotykana otwarto seksualna, taka uczciwo paradoksalnie wystpuje rzadziej. Powieciopisarki i poetki nie wybieraj roli „tumaczek", lecz raczej proklamuj istnienie wa­snego, przez dugi czas zdawionego jzyka.

Przedstawiem tu truizm, którego ogromna waga i konsekwen­cje zazwyczaj przechodz niezauwaone.

Kady model komunikacji jest jednoczenie modelem translacji, wertykalnego lub horyzontalnego transferu znaczenia. adne dwie epoki historyczne, adne dwie klasy spoeczne, adne dwie spoecz­noci nie uywaj sów i skadni dla oznaczenia dokadnie tych sa­mych rzeczy, po to, by wysa identyczne sygnay okrelonego war­tociowania i wnioskowania. To samo dotyczy istot ludzkich. Kady czowiek korzysta, wiadomie lub zwyczajowo, z dwóch zasobów jzykowych: z biecej mowy potocznej odpowiadajcej jego wy­ksztaceniu i z prywatnego tezaurusa. Ten ostatni stanowi nieroze­rwaln cz jego podwiadomoci, jego wspomnie, przynajmniej na tyle, na ile pozwalaj si zwerbalizowa, i wyjtkowego, szcze­gólnego nagromadzenia somatycznych i psychologicznych czynni­ków, które skadaj si na jego tosamo. Cz odpowiedzi na wci aktualn logiczn zagadk dotyczc moliwoci istnienia „prywat­nego jzyka" stanowi fakt, i pewne aspekty kadego aktu jzyko­wego s wyjtkowe i indywidualne. Ksztatuj to, co jzykoznawcy nazywaj „idiolektem". Kady gest komunikacji ma prywatn spe­cyfik. „Osobisty leksykon" kadego czowieka nieodmiennie kszta­tuje definicje, konotacje, gesty semantyczne obecne w dyskursie pu­blicznym. Pojcie normalnego czy standardowego jzyka jest opart na statystyce fikcj (mimo i, jak si o tym za chwil przekonamy, moe faktycznie istnie w przekadzie komputerowym). Jzyk ka­dej spoecznoci, nawet najbardziej zuniformizowanej, jest niesko­czonym agregatem atomów mowy, nie poddajcych si ostatecznej redukcji osobistych znacze.

Element prywatnoci w jzyku umoliwia fundamentaln, cho mao zrozumia funkcj jzykow. Jej kluczowo pozwala poczy badanie przekadu z teori jzyka jako takiego. Rzecz ja­sna, mówimy po to, by si komunikowa. Lecz równie, by ukry, pomin milczeniem. Zdolno czowieka do dezinformowania przechodzi róne modulacje, poczwszy od oczywistego kam­stwa a po przemilczenie. Ta zdolno opiera si na dwojakiej strukturze dyskursu: „za plecami" naszej zewntrznej mowy w tym samym czasie pynie inny nurt, prd wyartykuowanej wiado­moci. „Al conversar vivimos en sociedad", napisał Ortega y Gasset, „a lpensar nos quedamos solos" 22. W wikszoci konwencjo­nalnych, spoecznych wymian relacja midzy tymi dwoma prda­mi mowy jedynie czciowo opiera si na spójnoci. Istnieje przecie fasz. Kwestie teatralne wypowiadane „na boku", tak jak si to czyni w teatrze, stanowi naiwne przedstawienie tego roz­dwojenia: mówicy komunikuje samemu sobie (a tym samym publicznoci) wszystko, co pomija milczeniem jego otwarta wy­powied skierowana do drugiej postaci. Zbliajc si coraz bar­dziej do innych mczyzn czy kobiet, czsto „syszymy" w nie­znacznie zmienionej kadencji, tempie czy intonacji ich wypowie­dzi prawdziwy ruch wyartykuowanej, acz niewypowiedzianej intencji. Szekspir bezbdnie wyczuwa ten podwójny ruch. Des-demona pyta Otella, w chwili pierwszego, ledwo uwiadomione­go momentu zachwiania zaufania: „Why is your speech so faint?23

Zatem czowiek dokonuje aktu przekadu w penym sensie tego sowa, kiedy otrzymuje komunikat sowny od kadego innego czowieka. Czas, odlego, zmiana wygldu lub przyjtych od­niesie moe ten akt utrudni. Kiedy stopie trudnoci jest wy­starczajco wysoki, proces przekadu przeobraa si z dziaania instynktownego w wiadom technik. Poczucie bliskoci z ko­lei, czy to zwizane z nienawici, czy z mioci, sprzyja zdecy-

22 „Gdy rozmawiamy, yjemy w spoeczestwie, gdy mylimy, jestemy sami."

23 W przekadzie Stanisawa Baraczaka pytanie zostaje zastpione przez stwier­dzenie: „Mówisz tak cicho", William Shakespeare, Otello, „W drodze", Pozna 1993, s. 99. W tym miejscu wiemiejszy Stratfordczykowi pozostaje stary przekad Józefa Paszkowskiego: „Dlaczego twa mowa/ Tak przytumiona?" - William Shakespeare, Dziel Dramatyczne, tom V, PIW, Warszawa 1980, s. 454.


86 Rozdzia pierwszy

dowanemu, niemal natychmiastowemu przekadowi. Porozumie­nie midzy wóczgami Becketta i bliskimi sobie maonkami odbywa si niemal przez osmoz, poniewa przez cae lata wy­mieniali midzy sob te same sygnay werbalne. W przypadku bliskoci zewntrzna mowa potoczna jest coraz bardziej zgodna z prywatn mas jzykow. Wkrótce prywatny wymiar zaczyna przenika konwencjonalne formy wymiany publicznej i przejmo­wa nad nimi kontrol. Mowa dorosych kochanków - przypomi­najca niekiedy gaworzenie niemowlt do pluszowych misi -jest ilustracj takiego przejcia. Na staro zainteresowanie przeka­dem obumiera, a odniesie czciej poszukuje si wewntrz. Sta­rzy ludzie suchaj  rzadziej, a jeli nawet, to raczej samych siebie, Ich sownik staje si, w coraz wikszym stopniu, glosariuszem pamici prywatnej.

Podjem prób ustalenia rudymentarnej, lecz kluczowej kwe­stii: przekad midzyjzykowy jest gównym tematem niniejszej ksiki, lecz jest on zarazem sposobem badania samego jzyka. „Przekad", waciwie rozumiany, jest szczególnym przypadkiem zaistnienia nici porozumienia, nieodzownej w kadym udanym akcie mowy w obrbie danego jzyka. Na poziomie midzyjzykowym przekad jest ródem zoonych i na pozór nierozwizy­walnych problemów; lecz te same problemy istniej na znacznie mniej oczywistym lub tradycyjnie lekcewaonym poziomie, to znaczy w obrbie jednego jzyka. Model „nadawca do odbiorcy", który przedstawia kady proces semiologiczny i semantyczny, jest ontologicznie równowany z modelem „jzyk ródowy do jzy­ka docelowego" stosowanym w teorii przekadu. W obu schema­tach w „rodku" znajduje si operacja interpretacyjnego rozszy­frowania, funkcja lub synapsa kodowania-dekodowania. Kiedy co najmniej dwa jzyki uczestnicz w procesie werbalnej interakcji, bariery w rodku bd oczywicie silniejsze, a próby zachowania czytelnoci bardziej wiadome. Jednak „ruchy ducha", by przy­woa fraz Dantego, s jak najbardziej podobne. Podobnie zreszt jak, o czym si jeszcze przekonamy, najczstsze przyczyny nie­zrozumie lub, co wychodzi na jedno, niezdolno do prawido­wego tumaczenia. Mówic krótko: wewntrz jzyka lub midzy jzykami ludzka komunikacja musi oznacza przekad. Badanie przekadu jest badaniem jzy­ka.

Fakt, i na naszej maej planecie istniej dziesitki tysicy rónych, wzajemnie niezrozumiaych jzyków, jest konsekwen­cj gbszej tajemnicy ludzkiego indywidualizmu, jest biogenetycznym i biospoecznym dowodem potwierdzajcym twier­dzenie, i nie istniej dwie takie same istoty ludzkie. Wyda­rzenia zwizane z wie Babel nie tyle zainicjoway nigdy niekoczcy si trud tumacza, ile raczej potwierdziy i uze­wntrzniy jego zadania. Mylc logicznie, nie istniaa gwa­rancja, e istoty ludzkie zrozumiej si nawzajem, e idiolekty stopi si w czciowy konsens wspólnych form jzyka. W kategoriach przetrwania i spoecznego porozumienia takie stopienie mogoby si okaza wczesn i dramatyczn korzy­ci adaptacyjn. Jednak, jak zauway William James, „do­bór naturalny ku skutecznej komunikacji" pociga za sob znaczne koszty. Wiza si z nim nie tylko idea cakowicie osobistego gosu, wyjtkowego „dopasowania" midzy ekspre­syjnymi rodkami jednostki i obrazem wiata, do którego d­yli poeci. Oznacza take, e migotliwy szum niewerbalnych kodów ekspresji, sensoryczne formuy powonienia, gestów i czystego tonu rozwinite przez zwierzta, a by moe take pozazmysowe formy komunikacji (te ostatnie szczególnie podkrelone przez Jamesa) musiay niemal cakowicie znik­n z ludzkiego repertuaru. Mowa stanowi wic skutek nie­zwykle korzystnej selekcji z szerszego spektrum semiotycznego potencjau. Skutkiem ubocznym doboru jest redukcjo­nizm, czciowe zawenie tego spektrum. Przekad, raz „wybrany", sta si nieunikniony.

Mona stwierdzi, e kade wyjanienie natury i poetyki prze­kadu midzyjzykowego pozwoli mi jednoczenie rzuci nieco wiata na badanie jzyka jako caoci. Przedmiot bada jest trud­ny i sabo zdefiniowany. I. A. Richards, zastanawiajc si nad moliwym przekadem chiskich poj filozoficznych na angiel­ski, zauwaa: „Mamy tu do czynienia z czym, co najprawdopodobniej jest jednym z najbardziej zoonych wydarze w ewolu­cji kosmosu."24 Zapewne ma racj. Jednak zoono i cay wa­chlarz konsekwencji byy obecne ju w pierwszym momencie pojawienia si mowy ludzkiej.

241. A. Richards, Towards a Theory of Translating, w: Arthur F. Wright (ed.), Studies in Chinese Thought, University of Chicago Press, 1953, s. 250.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pojęcie rozwoju psychoruchowego rozumiemy jako proces rozwoju, Psychologia, kliniczna dzieci
controlling logistyczny (9 str), W logistyce przedsiębiorstwa, rozumianej jako sterowanie przepływem
controlling logistyczny (9 str), W logistyce przedsiębiorstwa, rozumianej jako sterowanie przepływem
19 gadamer jezyk i rozumienie www przeklej pl
Różnice między pedagogiką rozumianą jako nauka i jako
W ujęciu pedagogicznym kompetencja jest rozumiana jako, fizjoterapia, filozofia
15-06, W postępowaniu administracyjnym rozumianym jako ciąg czynności procesowych podejmowanych prze
Termin struktura społeczna we współczesnych pracach socjologicznych bywa rozumiana jako
Pojęcie rozwoju psychoruchowego rozumiemy jako proces rozwoju, Psychologia, kliniczna dzieci
Kwalifikacje zawodowe są rozumiane jako układ wiadomości
Praca rozumiana jest jako wartość uniwersalna
Geneza i rozumienie pojęcia kultura jako założenie dla myśli i praktyki edukacyjnej, Pedagogika, Stu
Zabawa jako wprowadzenie do rozumienia tekstu literackiego, Dydaktyka
Zabawa jako wprowadzenie do rozumienia, filologia polska (specjalność nauczycielska), dydaktyka, mat
bezpiecze f1stwo+informacyjne+bardzo+cz easto+rozumiane+jest+przez+praktyk f3w+jako+ochrona+informac
Krok Rozumienie religijnosci jako systemu znaczen

więcej podobnych podstron