49 73


FORUM WIEDZY TAJEMNEJ

W końcu listopada 1999 r. odbyło się w Warszawie czwarte Forum Wiedzy Tajemnej. Nie będziemy analizować wróżb i działania talizmanów, bo mam nadzieję, że Czytelnik ma już wiedzę wystarczającą do prawidłowej oceny tych faktów. Ale do wróżek ustawiały się kolejki kobiet. Oczywiście zdarzają się ludzie o wyjątkowych zdolnościach umysłowych, ale nie dotyczy to przewidywania przyszłości, która jest splotem wielu prawdopodobieństw, wielu ludzi, bezpośrednio i pośrednio z nami związanych.

Na „forum” zaistniało dużo, bardziej zakamuflowanych otoczką naukową oszustw, których twórcami byli podobno inżynierowie. Z obserwacji wiemy, że wykształcenie człowieka nie zmienia. Oszustem może być zarówno człowiek wykształcony, jak i bez wykształcenia.

Co oferowali? Dwie małe kuleczki, powieszone w rogach telewizora czy monitora, które jakoby neutralizują jego szkodliwe promieniowanie. Gdyby ta „metoda” nie była podbu-dowana „naukowymi” teoriami, łatwo byłoby ocenić, że jest to fałsz. Ale kamuflaż, niejednego wprowadzi w błąd. Kulki były wykonane z lantanowców. Są to rzadko występujące w przyrodzie pierwiastki, a więc drogie, zajmujące w tabeli Mendelejewa miejsca od 51 do71. Według reklamy posiadają zdolności rezonansowe.

Podbudowane taką „naukową” informacją, stają się bardziej wiarygodne. Do rezonansu i lantanowców zaraz wrócimy, ale jak powiedziałem wcześniej, wystarczy pomyśleć, by ocenić prawidłowo. Gdyby te kulki neutralizowały szkodliwe promieniowanie, wszystkie firmy produkujące komputery i telewizory, oraz ich użytkownicy, chciałyby je kupować i wynalazca nie musiałby ich sprzedawać na, takich imprezach jak „forum wiedzy tajemnej”, bo rezonans i lantanowce to nie wiedza tajemna. Krótko o zjawisku rezonansu.

Zjawisko rezonansu występuje, gdy częstotliwość układu drgającego, np. struny skrzypiec, fortepianu, natrafi w pobliżu na sprężysty przedmiot, którego częstotliwość drgań własnych jest zbliżona lub identyczna. Może to być, np. kieliszek, wazon kryształowy. Wówczas przedmiot ten przejmie część energii fali dźwiękowej i zostanie wprowadzony w drgania. Nie znaczy to, że cała energia struny zostanie skupiona w wazonie. Drgania cząstek powietrza rozchodzą się we wszystkich kierunkach i tylko ta część fali, która natrafi na wazon, spowoduje jego drgania. W rozpatrywanym przypadku oznacza to, że tylko ta część promieniowania, która jest zasłonięta przez wiszącą kulkę w rogu ekranu, mogłaby wejść w rezonans, gdyby istotnie to zjawisko występowało i nie dotarłoby do odbiorcy. Oczywiście kuleczka z żelaza bez rezonansu identyczne zatrzyma promie-niowanie.

Struna napięta będzie drgała, struna nie napięta nie, więc drgania zależą od kształtu. Kształt kulisty, pełny, najmniej nadaje się na rezonator. Tak, więc rezonans to drgania pewnego układu o określonej częstości, zależnej od parametrów fizycznych. Częstość, czyli inaczej częstotliwość drgań, jest określona przez parametry fizyczne, czyli kształt, wielkość itp. W tym przypadku nie są spełnione te warunki. Dodatkowo tylko jedna częstotliwość wchodzi w rezonans z rezonatorem, np. wazonem kryształowym, a ekran czy monitor promieniuje całe widmo częstotliwości. W świetle nauki te kuleczki są bezużytecznym śmieciem, za który ktoś bierze pieniądze a nie znający praw, ufający reklamie człowiek, płaci.

Następnym przebojem na forum, były dwa typy krążków, jak głosi reklama: „z technologią XXI wieku”. Jeden z nich jakoby poprawiał właściwości zdrowotne wody pitnej, zarówno tej w butelce, jak i zawartej w produktach spożywczych. Gdyby ten krążek służył jako filtr, przez który przepływałaby woda, to można byłoby spodziewać się poprawy np. czystości wody. Ale, jak podaje wynalazca, wystarczy „postawić butelkę z wodą na krążku, na trzy minuty,” by poprawić jej własności. „Powoduje on (według reklamy) korzystną dla nas zmianę struktury wody, oraz jej pamięci energetycznej”. Dwie cechy, których przeciętny człowiek nie rozumie i właśnie o to chodzi, by zaskoczyć potencjalnego klienta naukowymi sformułowaniami, których nie zna. A jak działa ów krążek? „Polem magnetycznym, promie-niowaniem podczerwonym, oraz efektem rezonansowym".

Przeanalizujmy te oddziaływania. Oddziaływanie „promie-niowaniem podczerwonym”. Promieniowanie podczerwone to promieniowanie cieplne. Znacznie więcej ciepła przeniknie do butelki z wodą, jak położymy ją na grzejniku niż na krążku, a jeżeli krążek będzie zimniejszy od wody w butelce, to jeszcze nam jej ciepło odbierze. Oczywiście nikt rozsądny nie uwierzy, że podwyższenie temperatury wody o jeden, czy nawet o trzydzieści stopni C. uczyni ją dla nas lepszą. Nie każdy jednak skojarzy promieniowanie podczerwone z ciepłem i właśnie o to chodzi. Kto nie kojarzy, lub nie wie, to może krążek kupi. Przypomnieć należy, że promieniowanie podczerwone może istnieć tylko w powietrzu, w zetknięciu z przedmiotem przechodzi w ciepło.

Energia, czyli promieniowanie podczerwone, musi mieć źródło zasilające energią. Nie podejrzewam, by w krążku były izotopy promieniotwórcze. Są one pod kontrolą, nawet nie wolno ich przewozić przez granicę. By krążek wydzielał ciepło, czyli promieniowanie podczerwone, ilość izotopu musiałaby być duża, byłby, więc bardzo niebezpieczny, emitując cząstki beta i promieniowanie gamma. Promieniowanie alfa, czyli jądra helu, w większości zatrzymywane byłyby w krążku. Wniosek - krążek nie ma oddziaływania promieniowaniem podczerwonym. Według reklamy „cieplejszy czy zimniejszy krążek, nie ma wpływu, na korzystną dla nas zmianę struktury wody”. Sprzeczność w samej reklamie, ale dla zmylenia Czytelnika, celowo użyte są inne określenia dotyczące tego samego oddzia-ływania. A zmianę struktury wody wynalazca przypisuje, jak się domyślam, na podstawie informacji w reklamie, „krążek oddziaływuje polem magnetycznym”.

Autor książki *10 stwierdza, że woda poddana działaniu zmiennego pola magnetycznego o dużym natężeniu, zmienia niektóre parametry fizyczne. Utrzymują się one jeszcze kilkanaście godzin po odstawieniu zewnętrznego pola magne-tycznego. Zmiany dotyczą szybkości krystalizacji, stężenia rozpuszczonych gazów, zwłaszcza tlenu, szybkości koagulacji, osiadania zawiesin, zmiany pH i zdolności zwilżania. Dodam tylko, że nie znalazłem potwierdzenia tych informacji w innych źródłach. Zmiany te, jeśli istnieją, nie mają zdolności leczni-czych różnych chorób. Aparat do magnetoterapii, jak np. Ambit 2000, oddziałuje zmiennym polem magnetycznym, wyrażonym w jednostkach indukcji magnetycznej o natężeniu 10 -30 mT ( 1 gaus = 0,1 mT (tesla) * 19 A rzemieślniczo wykonany magnes umieszczony w krążku, może służyć jedynie jako reklama, bez możliwości powodowania tych zmian.

Opisany wyżej i utrzymujący się przez kilka godzin efekt oddziaływania magnetycznego, „wynalazca” krążka, określa jako „pamięć energetyczna”. Efekt ten należałoby nazwać „pamięć magnetyczna”, ale „energetyczna” ładniej brzmi, bardziej przekonująco. A o to właśnie chodzi.

Ostatni już pojęcie: „efekt rezonansowy” nie bardzo wia-domo, co, z czym ma wchodzić w rezonans, czy jabłko, lub butelka z wodą postawione na płytce ma wejść w rezonans z płytką? Zjawisko rezonansu opisałem wcześniej i czytelnik sam wyciągnie właściwy wniosek. Mój wniosek to: byle dużo zakamuflowanej pojęciami naukowymi - reklamy!

Inny krążek, służy do „wyrównywania poziomu energii we wszystkich kanałach akupunkturowych (meridianach)”. Meri-diany opiszę w następnym rozdziale. Jest to sprzeczne z prawem fizyki. Energia w naszym ciele istnieje tylko w formie ciepła i oczywiście również w zjedzonym pokarmie. Śladowo również w impulsach elektrycznych. Powtórzę tylko za konstruktorem krążka, jak należy go stosować, czytelnik niech sam rozstrzy-gnie, czy zalecenia są rozsądne. Powinien być przyklejony do każdego urządzenia elektrycznego, na obudowie telefonu komórkowego, pod klawiaturą komputera, na obudowie monitora, kuchenki mikrofalowej, pod krzesłem, fotelem, pod blatem biurka i pod wkładką każdego buta.

Trzeba ich, więc kupić dużo i oczywiście dużo zapłacić. Wcześniej analizowaliśmy działanie kuleczek wieszanych nad ekranem telewizora i monitora, obecnie rolę tę spełnia krążek, dodatkowo „wpływa” na nie istniejące meridiany. Analizo-waliśmy różne podstawy naukowe, więc nie będzie Czytelnik miał trudności odpowiedzieć sobie na pytanie, czy może na cokolwiek oddziaływać? Jeżeli nasunie Ci się Czytelniku myśl, że promieniuje, odpowiedz sobie, skąd bierze energię, jakie to promieniowanie i jak przełamać prawo fizyki, by promie-niowanie nie zamieniło się w ciepło, tylko oddziaływało, i to korzystnie, na nie istniejące „meridiany”.

Zasadą jest, że wszyscy oszuści posługują się mało znanymi terminami naukowymi. Np. energia, promieniowanie, promieniowanie podczerwone, nie określają promieniowanie cieplne, bo to już nie brzmi tak tajemniczo, chociaż oczywiście oznacza to samo, lub rezonans, polaryzacja kamieni czy pręta miedzianego w radiestezji. Struktura i pamięć energetyczna wody. Wszystko to są chwyty reklamowe. Mimo tej szeroko stosowanej podbudowy naukowej radiesteci dodatkowo utrzymują, że ich promieniowanie, to nie promieniowanie elektromagnetyczne znane w fizyce, ale umowne, czyli nieznane nauce. Jest to tłumaczenie asekuracyjne zależne od okoliczności. Jeżeli przeznaczone jest dla naukowca lub znającego prawa przyrody, będzie to promieniowanie umowne, nieznane nauce, ponieważ wiedzą, że stanowiska swojego nie obronią, jeżeli nie dla znawcy, jak np. w reklamie, to promieniowanie jest normalnym, znanym fizyce, bo i tak nikt nie zakwestionuje, a stworzone zostały pozory wiarygodności.

Przeanalizowaliśmy tylko dwa produkty: kulki i krążki. Różnorodność była ogromna, również usług. Zainteresowanie było duże. Kupujących przypuszczalnie też. Dochody musiały pokryć koszty i przynieść zysk organizatorom i sprzedawcom. Kilka takich imprez już się odbyło, a skoro odbywają się następne, to znaczy, że są dochodowe. Stracili tylko nabywcy, bo wydali pieniądze na bezużyteczne przedmioty.

Jeżeli ktoś jest przekonany o ich skuteczności, to kupując je, podbuduje swoją psychikę, może zyska pewien spokój, czuje się zabezpieczony np. przed szkodliwym promieniowaniem nieistniejącej „żyły wodnej”. To jedyna korzyść z zakupu. Hierarchie wartości są różne dla różnych ludzi. Naukowy punkt widzenia jest tylko jeden, albo coś jest zgodne z prawami materii i jest prawdą, albo prawdą nie jest.

TV „Polsat” reklamuje podobny krążek, w przeliczeniu za około 13 dolarów. Jest to krążek, który działając interferencyjnie zmienia promieniowanie „żył wodnych", czyli promieniowanie geopatyczne. Średnica skuteczności krążka, według reklamy wynosi 12 m. Pokazane są domy, pod którymi płynie żyła wodna i pochodzące od niej promieniowanie. Wypowiedzi ludzi stosujących ten krążek są oczywiście „och” i „ach”. Brak żył wodnych, a więc i promieniowania geopatycznego, jest faktem. Ludziom, więc szkodzi to, czego nie ma. Uwierzyli w nieistniejące żyły wodne, więc uwierzą w sprzeczne z prawami fizyki działanie krążka. Mając tak naiwnych odbiorców, na pewno inwestycja w reklamę telewi-zyjną zwróci się z zyskiem, na następną reklamę, następnego oszustwa. Oczywiście czytelnik już wie, że „tego” promie-niowania nie wykrywają przyrządy pomiarowe, ponieważ nie istnieje, a więc i działania krążka nie wykryją. Sprytne pomyślane. Zapłacisz 13 dolarów i nie masz możliwości sprawdzenia. Fałsz jednak można udowodnić teoretycznie, analizując reklamowaną interferencję fal. Polega ona na nałożeniu się fali promieniowania „żyły wodnej” i drugiej fali pochodzącej od krążka. Ale co tu analizować, skoro brak jednej fali, tej geopatycznej (pochodzącej od nieistniejącej żyły wodnej), a interferencja może zachodzić przy dwóch falach. Jestem pewny, że krążek też nie wysyła żadnej fali, bo skąd brałby energię? Nie podejrzewam, by były w nim większe ilości izotopów promieniotwórczych. Energii z reakcji chemicznej jest mało, wydzielałaby tylko ciepło i to krótko. Z całą stano-wczością można stwierdzić: interferencja, głoszona w reklamie, nie występuje. Krążek, więc jest następnym oszustwem. Może tylko oddziaływać na psychikę wierzącego w jego działanie. Ale sugestia nie trwa długo.

Piramida.

Duże zamieszanie i protesty znających zagadnienie, wywołał pierwszy program TV, emitując dnia 10 stycznia 2000 r. w wiadomościach, reportaż, ze spotkania Premiera z wynala-zcami. Pokazano piramidę, wielkości około 30 cm z nastę-pującym komentarzem autora: „to jest piramida jako emiter energii elektrycznej, proszę zobaczyć (wahadełko trzymane nad piramidką, przez wynalazcę, wykonuje ruchy), to jest czysta energia kosmosu, ponieważ piramida musi stać ścianą na północ i południe i wtedy jest w osi pola magnetycznego ziemskiego. Emituje energię likwidującą wszystkie choroby, o których radie-steci piszą.” Wypowiedz nagrałem na magnetofon i przytoczy-łem dosłownie. Jest to typowy przykład podania informacji, wzbudzającej sensacje. W umysłach milionów Polaków ta informacja zakodowała się jako uznanie i nagrodzenie przez premiera piramidki jako wynalazku. Wysłałem kilka listów, by zaprotestować. List mój opublikował Świat Nauki nr.4/2000. pt. „Piramidalna bzdura”. Na list odpowiedzieli dwaj naukowcy, poddając druzgocącej krytyce nienaukowe brednie. Naukowcy również zaprotestowali, lecz ich list opublikowała tylko jedna gazeta i na tym koniec. Wprawdzie doradca premiera odpowiedział, ale niezadowalająco. Nikt fałszu nie sprostował. Widocznie nikomu nie zależy na edukacji społeczeństwa

A jest to fałsz sprzeczny z kilkoma prawami fizyki. „Wynalazcą” piramidy jest podobno inżynier elektryk. Zastana-wiające jest z punktu psychologicznego, czym kieruje się inżynier, głosząc sprzeczne z prawami fizyki brednie. Czy chęć zysku i popularność jest mocniejsza od zdrowego rozsądku? Widocznie tak. Taki można wyciągnąć wniosek. Stosując znane już Czytelnikowi prawa fizyki, nie będzie miał Czytelnik trudności w prawidłowej ocenie „piramidalnego absurdu”. Gło-szone poglądy, zasady, przez jednostkę, nawet wykształconą, nie muszą być zgodne z nauką, która jest dorobkiem bardzo wielu naukowców i wielu pokoleń. Dodatkowo wszelkie „rewelacje” należy analizować pod względem zgodności z prawami przyrodniczymi.

Widziałem pacjentów "leczonych" poprzez siedzenie na krześle w szkielecie z rur niklowanych, w kształcie piramidy i płacących 15 zł za pół godzinną "terapię". Słuszne jest, więc powiedzenie, "głupota nie ma granic" i "granice absurdu nie istnieją". A talizmany "szły jak woda". Może część kobiet kupowała je jako ozdoby? Faktem jednak jest, że większość społeczeństwa, na serio traktuje wróżby, znachorów, rzucanie uroku, mimo, że oficjalnie tego nie przyznaje.

Ja już niczemu się nie dziwię. Przyznaję, - sam przyjmo-wałem, zasady wiary jako coś pewnego i potrzebowałem dużo czasu by "dorosnąć". Rozumiem, że wielu może nigdy nie dorosnąć, nawet w tak łatwych do udowodnienia oszustwach jak piramidka..

BIOENERGOTERAPIA

Bioenergoterapia oznacza leczenie energią biologiczną. W pierwszej kolejności zastanówmy się, czy istnieje energia biologiczna, a w następnej, czy jest ona lecznicza. W użyciu jest określenie „energia geotermalna", oznacza ona energię wnętrza Ziemi. Możemy więc używać określenia, „energia biolo­giczna", będzie ona oznaczała energię żywych istot. Cały łańcuch pokarmowy to przekazywanie energii słonecznej, zmagazyno-wanej w roślinach i zwierzętach, człowiekowi. Możemy, więc z całą pewnością powiedzieć, że ze zwierząt lądowych, łącznie z człowiekiem, najwięcej tej biologicznej energii mają słonie.

Energia, obojętnie, z jakim przymiotnikiem, jest tylko jedna. Po prostu energia. Przymiotnik, jaki dodajemy, tylko precyzuje jej wtórne pochodzenie i nie ma on innego znaczenia. Energia to po prostu zdolność do wykonania pracy. Po dobrze przespanej nocy i obfitym śniadaniu, mamy dużo energii, możemy wykonać dużo pracy.

Ciepło jest formą energii, ponieważ wykonuje pracę. Można użyć innej definicji energii. Energia to skalarna wielkość fizyczna, charakteryzująca stan układu fizycznego *26. Jednak łatwiejsza w zrozumieniu jest definicja pierwsza. Zachęcam do powrotu na strony o energii.

Dobra i zła energia.

Podstawą działania bioenergoterapeuty jest przekazywanie „dobrej energii" biorcy. To taki dobry wujek, który wprawdzie nie daje, ale sprzedaje i co najważniejsze, nigdy mu nie ubywa. I taki drugi radiesteta, tylko on to potrafi i tylko on może pomóc, no ale nie darmo. W następnym rozdziale przeczytamy jeszcze o innych, podobnych im, co to, „tylko oni potrafią i tylko im wolno".

Przeanalizujmy, czy istnieje „dobra" energia? Jak dobrze jest spacerować w słońcu po plaży, ciepło, przyjemnie, od czasu do czasu ochłodzić się w wodzie. Spływa na nas energia słoneczna, opala nas, jest nam ciepło, czujemy to, ponieważ energia ta w naszym ciele przyjmuje formę ciepła. Po pięknym, słonecznym dniu, zwłaszcza, gdy pierwszy raz zdjęliśmy ubranie, okazuje się, że mamy oparzenia. Im dłużej było nam ciepło, przyjemnie, tym bardziej mamy poparzone plecy. Czy to „dobra" energia dawała nam przyjemność, ciepło, zadowolenie, a „zła" energia poparzyła nam plecy? Nie! - Decydowała tu wyłą­cznie ilość energii.

Klasyfikacja energii na złą i dobrą, w zależności od skutków, jakie czyni w naszym ciele, jest sprzeczna z istotą energii. A ta nie istniejąca „dobra" energia jest podstawą bio-energoterapii.

Przykładów można podać wiele. By żyć tzn. chodzić, pracować, musimy uzupełniać zamienioną na pracę energię. Jedząc ponad miarę zmagazynujemy nadmiar energii w tkance tłuszczowej. Nasza waga wzrośnie. Czy ta zmagazynowana energia to „dobra energia"? W historii rozwoju człowieka były okresy suszy i głodu. Nasz organizm nauczył się maga­zynowania energii w postaci tłuszczu. Wielokrotnie ta zmagazynowana energia dawała szansę przeżycia. Czy była „dobrą" energią? Obecnie pokarmu mamy pod dostatkiem. Ten nadmiar wagi jest dla nas ciężarem. Czy to jest „zła" energia zmagazynowana w tkance tłuszczowej?

Energia jest jedna, ani zła ani dobra. Fałsz radiestezji i bioenergoterapii jest podobny. Tam straszą „złą" energią, tu sprzedają „dobrą" energię. Gdyby była trzecia możliwość, na pewno zostałaby wykorzystana do oszustwa.

A fakt jest taki, że nadmiar energii może nam zaszkodzić, podobnie jak niedobór. Nadmiar spowo­duje oparzenia, a niedobór odmrożenia. Również nadmiar energii w postaci zjedzonego pokarmu, nie wpłynie korzystnie na nasze zdrowie, jak i niedobór tej energii.

Energia w rękach lekarza, (laser) to takie samo narzędzie jak skalpel, po prostu narzędzie. Dobre, jeśli będzie umiejętnie to narzędzie stosowane, złe, jeśli go źle zastosujemy.

Jaką energią dysponuje bioenergoterapeuta?

Ręce i ciało bioenergoterapeuty mają temperaturę 36,6 stopni, tak jak każdego z nas. Emitujemy promieniowanie podczerwone. Rozprasza się ono wokół nas, bez widocznego skutku. Jeżeli w obiektyw noktowizora, lub kamery termowizyjnej, (detektora) oddalonego o np. lOOm, wpada wystarczająca ilość energii, czyli promie­niowania podczerwonego umożliwiającego zidenty­fikowanie go jako pochodzącego od człowieka, to znaczy, że każdy z nas promieniuje wokół siebie, również w górę na odległość tych lOOm. energię. Rozumiemy również, że przy czulszej detekcji, będziemy w stanie wykryć to promieniowanie nawet z odległości l km i większej. Tworzymy, więc wokół siebie przestrzeń, którą możemy różnie nazwać, np: „pole energetyczne" przestrzeń aktywna", „aurą" itp. Nasze zmysły nie są czułe na to promieniowanie. Z odległości 1m. nie odczuwamy, by nasz rozmówca był cieplejszy od otoczenia, ale nasza podświadomość może wyczuwać czyjąś obecność, jakieś zaburzenie naszego pola, aury, nawet z większej odległości niż jeden metr.

Impulsy elektryczne sterują w naszym ciele wieloma mięśniami. Dzięki temu możliwe jest przedłużenie życia przy pomocy rozrusznika serca. Takie impulsy elektryczne, zwłaszcza ogromna ich ilość w naszym mózgu, tworzą różne pola magne­tyczne, elektryczne, łącznie z promieniowaniem elektro-magnetycznym. Są one słabsze o całe rzędy wielkości, od promieniowania cieplnego - jednak wykrywalne. Również w tym przypadku przestrzeń, w której mogą być obserwowane, można różnie nazwać polem, aurą itp. Aura ta, lub pole każdego człowieka może być inna, (inne) nie ma to większego znaczenia. Chory z podwyższoną temperaturą bez wątpienia, będzie promieniował silniej od zdrowego, i fale promieniowania podczerwonego będą miały większą częstotliwość, tak jak w przypadku każdego innego ciepłego przedmiotu. Kolory aury, świadczą o różnych emitowanych częstotliwościach, tak jak kolory światła widzialnego. Są to zjawiska fizyczne. Nie ma w ich występowaniu nic tajemniczego, podlegają znanym prawom fizyki.

Mimo usilnego rozważania, nie dostrzegam żadnej innej energii, którą dysponowałby bioenergo­terapeuta. Istnienie „innej energii" i możliwości jej przekazywania innym, byłoby zaprzecze-niem wielu znanych praw energii i fizyki. Jest to wniosek analogiczny do „radiestezyjnego promieniowania". Jeśli jest coś sprzeczne z prawami fizyki, chemii, biologii, czyli naukami przyrodniczymi, nie może byś prawdą..

Zsumujmy to w jedną całość. Nie ma „innej energii", oprócz jednej, znanej nauce energii, ponieważ energia to materia w innej postaci. "Dobra energia musiałaby pochodzić z "dobrej materii" Czy znasz Czytelniku dobrą i złą materię?

Energii nie można klasyfikować, pod względem skutków wywieranych na nasze ciało, ponieważ decyduje wyłącznie jej ilość i rozsądne stosowanie. Nie ma jakości energii. Energia "czysta" to techniczne określenie energii pochodzącej ze źródła, które nie zanieczyszcza środowiska np. energia geotermalna., wiatru, fal morskich, rzek itp. Techniczne określenie jest umowne i nie odzwierciedla istoty energii.

Nie ma znanego nauce nośnika energii, który z dłoni bioenergoterapeuty przenosiłby energię na biorców siedzących na sali, lub do butelki z wodą.

Promieniowanie elektromagnetyczne, pochła­niane przez ciało, zamienia się w ciepło. Ciepło nie leczy chorób. Oczywiście ciepło, użyte jako narządzie, będzie pomocne w leczeniu, ale my mówimy o bioenergoterapii. Promieniowanie elektromagnetyczne przenika przez ośrodek przeźroczysty bez skutku, tzn. bez strat energii, nie zamienianej na ciepło. Np. butelka z wodą, światłowód. Oczywiście ułamek tego promieniowania odbije się od przedmiotu i wpadnie do naszego oka, na tej zasadzie widzimy przedmioty.

Jedynym i wyłącznym sposobem na zmagazynowanie dużej ilości energii jest dobrze się najeść i to tłustego mięsa. Człowiek należy do organizmów stałocieplnych, czyli temperatura naszego ciała jest stała. Nie mamy, więc żadnej możliwości pobrania energii w inny sposób jak tylko przez pokarm. Jeżeli nasze ciało wystawimy na działanie promieni słonecznych, czyli energii, to nasze gruczoły potowe zaczną wydzielać pot, który parując odprowadzi nadmiar ciepła, czyli energii i temp. ciała pozostanie stała.

Wyobraźmy sobie, że bioenergoterapełci mają rację i że człowiek może pobrać energię w inny sposób. A więc każdy sportowiec, pobierałby tyle energii, że 100 m przebiegłby w 5 sek. a nie, w 10 ponieważ energia to zdolność do wykonania pracy, a bieg jest pracą. Bokser miałby taką siłę uderzenia, że przeciwnikowi jednym ciosem roztrzaskałby głowę. Wniosek pozostawiam czytelnikowi. Nie jest również prawdą, że człowiek porażony uderzeniem pioruna, nabywa jakąś energię i jest ciągle "naładowany", czyli ma inne nabyte własności. To byłoby sprzeczne z prawami energii!.

Co przekazuje bioenergoterapeuta?

Znając wcześniej podane podstawy naukowe będziemy mogli łatwiej i szybciej zorientować się, że bioenergoterapeuta nic nie przekazuje biorcy. No może nie tak zupełnie nic, przekazuje mu sugestię. Ale o tym później. Wyczerpmy w pierwszej kolejności zasady fizyki. Gdybyśmy nawet przyjęli, że bioenergoterapeuta posiada wyjątkowe uzdolnienia, (a uzdolnienia bywają różne), lub nawet wyjątkową właściwość, cechę, której nie posiadają inni, to i tak napotkamy barierę praw, według których bioenergoterapeuta, może przekazać jedynie sugestię i nic więcej a to może być też bardzo dużo. Przede wszystkim nie wytwarza on jakiejś cudownej energii, której nauka nie zna, bo taka nie istnieje. Wystarczająco dużo na ten temat już Czytelniku przeczytałeś wcześniej.

Nie byłoby też żadnej możliwości przekazania „tej cudo-wnej energii” siedzącym na sali biorcom. Bioenergoterapeuta nie wytwarza nieznanych "fal elektromagnetycznych", energia i tak zamieniłaby się w ciepło, a ciepło nie leczy wszystkich chorób. Szczegółowe omawianie każdej bariery nie jest konieczne, było to już wielokrotnie omawiane wcześniej.

Absurdalną można nazwać sytuację, że bioenergoterapeuta, machając rękami w stronę siedzących na sali widzów, nazwijmy ich biorców, „rzuca'' w nich tą „dobrą'' energią, lub przekazuje ją wacie, którą można kupić po seansie, by leczyć nią rany. Jest to oszustwo, a jednak wielu to przyjmuje za prawdę. Inny bioenergoterapeuta trzyma ręce i rozchylone dłonie w górze udając, że czerpie energię z kosmosu. Jest to teatralne widowisko, dla ludzie nie znający praw przyrody. Słyszeli o docierającej do nas kosmicznej energii, ale nie znając jej praw nie wiedzą, że to niemożliwe. To tak, jakby ktoś stanął w morzu, rozłożył ręce i udawał, że odbiera energię fal morskich. Oczywiście fale morskie niosą energię, znacznie większą niż kosmiczna, przypadająca na powierzchnię dłoni, ale nikt nie wierzy, że fale morskie przekazują nam energię.

Natomiast w odbiór energii z kosmosu wielu przecież wierzy. Przeanalizujmy to dokładnie: fale morskie i wiatr niosą energię, są więc nośnikami energii, tak jak w promieniowaniu kosmicznym, takie cząstki jak, jądra atomowe najliczniej występujących pierwiastków, z przewagą protonów (jądra wodoru), dalej elektrony, pozytony, są nośnikami energii. Głównym źródłem promieniowania kosmicznego jest Słońce. Jednak bioenergoterapeuci nie twierdzą, że czerpią energię ze Słońca, byłoby to zbyt banalne. „Energia kosmiczna” ładniej brzmi, bardziej tajemniczo. Tak, jak nie jesteśmy w stanie bezpośrednio odbierać energii wiatru, czy fal morskich, tak nie jesteśmy w stanie bezpośrednio odbierać energii kosmicznej.

Energię np. wiatru możemy odbierać jedynie w następujący sposób: wiatr obraca śmigła, te z kolei napędzają prądnicę, płynący prąd oświetla żarówkami rośliny zielone, które poprzez proces asymilacji, tworzą związki organiczne, które zjadamy. W naszych komórkach, poprzez proces utleniania, wyzwala się zmagazynowana energia. Człowiek nie jest w stanie bezpośrednio odbierać jakiejkolwiek energii, również słonecznej, ponieważ w naszych organizmach nie posiadamy chlorofilu. Podkreślam: jedynie rośliny zielone to potrafią. Foto ogniwa przekształcają światło na prąd elektryczny, ale promieniowania kosmicznego nie. Wyrządza ono więcej szkody niż pożytku. Na szczęście atmosfera chroni nas przed szkodliwym wpływem tego promieniowania.

Jeżeli ktoś twierdzi, że odbiera promieniowanie kosmiczne, to albo nie zna podstaw fizyki, albo kpi ze słuchaczy, myśląc: „przecież oni i tak nie wiedzą, można im wmówić wszystko, a pieniądze i tak zapłacą.”

Analizujemy szczegółowo tylko niektóre, najczęściej występujące niezgodności z prawami fizyki. Nie analizowane w tej książce, Czytelnik sam dostrzeże, po zapoznaniu się z przytaczanymi prawami, kierując się zasadą:, jeśli coś jest sprzeczne z prawami przyrodniczymi nie może być prawdą.

Energetyzowana woda.

Istnieje tylko w nazwie. W rzeczywistości nie istnieje, bo istnieć nie może. Na przeszkodzie zaistnienia w rzeczywistości stoją prawa fizyki. Sprzeczności z prawami fizyki są i w tym przypadku identyczne z poprzednimi. Każdy rodzaj energii, docierający do przedmiotu, który tę energię pochłania, przyjmuje formę ciepła. Inaczej mówiąc, gdyby do butelki z wodą docierała jakakolwiek energia i tak zamieniłaby się w ciepło. Jednak do butelki z wodą nie dociera żadna energia, ponieważ ręce bioenergoterapeuty nie posiadają żadnej innej energii, oprócz cieplnej, dodatkowo szkło i woda, jako materiały przezroczyste, nie pochłaniają promieniowania, ono przez nie przenika. Dostrzegamy tu sprzeczność, z co najmniej trzema prawami fizyki. Podam wymyślony przykład jak wielkie absurdy tworzymy, gdy nie liczymy się z prawami fizyki: Podskocz i machaj rękami, a jak dofruniesz do pierwszej chmurki, odbij się po raz drugi, to dofruniesz do księżyca.. Takim właśnie absurdem jest woda energetyzowana, meridiany i cała bioenergo-terapia. Podany przykład to duży absurd. Mały łatwiej uwiarygodnić, duży jest zbyt oczywisty. Absurd jest jednak absurdem, niezależnie czy jest dużym czy małym. Sprzeczność tylko z jednym prawem fizyki dyskwalifikuje „lekarstwo” i z całą pewnością jest oszustwem.

Dlaczego wybrano wodę? Z prostej przyczyny: przypo-mina lekarstwo, jest tania, łatwo dostępna, jest bezpieczna, bo nie zaszkodzi, łatwa w transporcie i podzielna, litr można podzielić łatwo nawet na sto porcji. Idealna jako składnik całego oszustwa. Drugi składnik to „dobra energia” - nic nie kosztuje, bioenergoterapeuta "ma jej” takie ilości, że produkcja może być seryjna. Płać i bierz.

Przypuszczalnie bioenergoterapeuci wzorowali się na wodzie święconej. Skoro woda święcona ma cudowne właści-wości to, dlaczego ich woda ma nie mieć? A czy woda święcona coś otrzymuje? Modlitwa i ceremonia dodaje tylko przymiotnik. Woda pozostaje taką samą.

Podane wyżej niezgodności z prawami fizyki występują we wszystkich metodach stosowanych przez bioenergotera-peutów. Jeżeli pacjenci tworzą łańcuch z podanych sobie rąk, to i tak żadna energia nie płynie, bo płynąć nie może. Gdyby indywidualnie każda osoba wytworzyła, chociaż małą różnicę potencjałów, między prawą ręką a lewą, i podając sobie ręce, prawa z lewą to przez taki zamknięty obwód, płynąłby minimalny prąd elektryczny, jednakowy przez każdą osobę. Przypuszczalnie tak mały, że niewyczuwalny, ale miliampe-romierz, wstawiony w ten obwód, wykazałby przepływ prądu. Czy prąd leczy i to wszystkie choroby? W łańcuchu biorą udział chorzy na różne choroby? Jeżeli ktoś uważa, że tak, to lepiej korzystać z akumulatora. Pamiętajmy jeszcze, że płynący prąd w każdym obwodzie wydziela na oporniku ciepło. W przypadku obwodu z podanych rąk, opornikiem byłby każdy biorący udział, czyli każdy uczestnik otrzymałby minimalną ilość ciepła, (energii) tę, którą zużyłby na wytworzenie różnicy potencjałów i na tym skończyłaby się terapia. Czyli nikt by nic nie otrzymał. Doznania ludzi biorących udział w różnego rodzaju seansach bioenergoterapeutycznych są różne. Większość nic nie odczuwa. Jeśli pominiemy reakcje klakierów, to pozostaną nam autentyczne odczucia, które są wprost proporcjonalne do oczekiwań, według zasady, „jak wierzysz, tak ci się stanie”. To zagadnienie omawiam w następnych rozdziałach.

Użyłem określenia różnica potencjałów, bo tylko w takim przypadku popłynąłby prąd elektryczny. Należy dodać, że człowiek nie ma nic wspólnego z elektrycznymi węgorzami i nie wytwarza różnicy potencjałów. Nie użyłem słowa energia, chociaż każdy człowiek w tym łańcuchu ma pewną energię, w formie ciepła, bo ma 36,6 stopnia C i energię zmagazynowaną w węglowodanach, białkach i tłuszczach. Energia nie płynie tak, jak prąd elektryczny, to właśnie płynący prąd elektryczny niósłby energię. Energia to zdolność do wykonania pracy, a płynący prąd może wykonać pracę, ponieważ jest nośnikiem energii. Jeszcze jeden warunek musiałby być spełniony. Uczestnicy tego łańcucha musieliby stać na drewnianej i suchej podłodze.

Tak, więc sprzedawane i szeroko reklamowane najrozmaitsze pierścienie, magnetyczne opaski, przepaski ze szczeliną i bez szczeliny, czyli o zamkniętym obwodzie, wszystko to leczy, pomaga - w reklamie, wszystko to jest oszustwem, bezużytecznym rekwizytem, za który płacimy.

Nasze otoczenie wypełniają fale elektromagnetyczne, od bardzo niskich, do bardzo wysokich częstotliwości, wytwarzane przez linie przemysłowe, radiostacje, stacje telewizyjne i setki innych domowych i przemysłowych urządzeń, dlatego każdy przedmiot metalowy, znajdujący się wokół nas, staje się anteną odbiorczą, w której wzbudza się mały potencjał elektryczny. Jeżeli taki przedmiot metalowy ma obwód zamknięty, np. bransoletka, wówczas płynie w nim bardzo mały zmienny prąd elektryczny, który tworzy bardzo małe zmienne pole magnetyczne. Oczywiście to pole magnetyczne nie leczy i nie szkodzi. Jest zbyt małe, by miało jakikolwiek wpływ, w porównaniu z otaczającymi nas, o całe rzędy wielkości energiami przemysłowymi. Jeżeli nie leczą i nie szkodzą dawki przemysłowe, setki tysięcy razy większe, to jak mają leczyć dawki setki tysięcy razy mniejsze, indukowane w rekla-mowanych przedmiotach leczniczych?

Meridiany.

Niezgodny z prawami fizyki jest również przepływ energii po liniach zwanych meridianami. Jeżeli zobaczysz Czytelniku w jakiejkolwiek książce sylwetkę człowieka z zaznaczonymi liniami wzdłuż ciała, nazwanych meridianami, po których płynie energia Yang i Yin, to wiedz, że jest to niezgodne z przynajmniej trzema prawami fizyki. Przypomnij sobie Czytelniku wymyślony przykład o frunięciu na Księżyc. Tyle prawdy jest w tym wymyślonym przykładzie, co w liniach przepływu energii nazwanych meridianami. Tak wielkim absurdem staje się igno­rowanie praw fizyki. A radiestezja i bioenergoterapia nie liczą się z prawami fizyki.

Teoria o przepływie energii pochodzi z Chin i liczy kilka tysięcy lat. Ludzie wyczuwali istnienie energii i jej wpływ na codzienne życie, jednak nie znali jej praw. W ówczesnym świecie wszystko było tajemnicze, powiązane z duchami, duszami, a mądrość szamana była ponad wszystkim. Dlaczego my, ludzie już dwudziestego pierwszego wieku, po niemal trzystu latach dynamicznego rozwoju nowoczesnej nauki i tak wielkich jej osiągnięciach, wracamy do mądrości szamanów? Nasz świat i przyroda rządzi się prawami, a one są nieprzekraczalne. Wszystko, co jest sprzeczne z prawami materii, podobne jest do podanego przykładu o frunięciu na księżyc. Z jakimi prawami sprzeczna jest teoria przepływu energii po liniach nazwanych meridianami?

Energia to zdolność do wykonania pracy. Nie może płynąć, jeśli nie ma płynącego materialnego nośnika. Po liniach zwanych meridianami nie płynie żaden materialny nośnik energii. Nie płynie również; żadna fala elektromagnetyczna, ani prąd elektry-czny. Prąd elektryczny to uporządkowany strumień elektronów a płynie wtedy, gdy jest różnica potencjałów. Elektrony są nośnikiem energii wytworzonej z węgla w piecu elektrowni lub reakcji chemicznych. Więc, żeby po meridianach płynęła energia, musiałby płynąć prąd elektryczny. A nie płynie.

To pierwsza sprzeczność z fizyką, dotycząca meridianów. Dla ścisłości, należy wyjaśnić, że impulsy bardzo małego prądu elektrycznego płyną wzdłuż naszych nerwów i w mózgu. W mózgu tworzą się fale elektromagnetyczne, ale są tak słabe, że wykryć je można bardzo czułymi przyrządami np. elektro-encefalografem w specjalnych warunkach.. Nerwy i wiązki nerwów oplatają całe nasze ciało, tak jak naczynia krwionośne. Nie są, więc meridianami.

Krew jest substancją, w której znajdują się związki organiczne. W nich zmagazynowana jest energia, pochodząca z pokarmu. Naczynia krwionośne oplatają nasze ciało, od najgrubszych do najcieńszych, docierając do każdego punktu naszego ciała. Płynąca w nich krew przenosi te związki organiczne i tlen do każdej komórki naszego ciała. Są one utleniane, czyli powoli spalane i uwalniana jest z nich energia w postaci ciepła. Chcę podkreślić, że krew nie jest nośnikiem energii, gdy przenosi związki organiczne, w których zmagazynowana jest energia. Jest tylko środkiem transportu. Serce i krew, to odpowiednik pompki i paliwa w samochodzie. Po utlenieniu tych związków, i uwolnieniu z nich energii, krew staje się nośnikiem tej energii w postaci ciepła. Węglowodany to związki zawierające węgiel i wodór. Łączą się z tlenem, tworząc wodę i dwutlenek węgla, przy czym wyzwala się energia w postaci ciepła. Tłuszcze zawierają dwa razy więcej energii.

Linia na naszym ciele, nazwana meridianem, posiada punkt początkowy i końcowy, czyli punkt „wyjścia energii” i zakończenia swojego przepływu. Zastanów się przez chwilę Czytelniku i daj odpowiedź, skąd energia bierze się w tym punkcie? Energia nie tworzy się z niczego i nie może zniknąć bez śladu. Jeżeli nie tworzy się z niczego, to czy w zazna-czonym punkcie wypływu energii jest skupisko pierwiastków promieniotwórczych produkujących energię? A czy w tym punkcie zachodzą jakieś wyjątkowe reakcje chemiczne, produkujące energię, oczywiście tylko w formie ciepła, bo nie w formie fal elekromagnetycznych. Czy ten punkt jest cieplejszy, niż inne miejsca? Nie, ponieważ meridianów nie wykrywa detekcja, np. kamerą termowizyjną. A w jaki sposób ciepło „płynęłoby” po liniach? Czy ten docelowy punkt jest cieplejszy?

Całe zagadnienie z energią jest dość proste. Musi być źródło energii, następnie coś, co przeniesie energię w miejsce docelowe tzn. materialny nośnik energii i miejsce, które odbierze tę energię, czyli energia wykona pracę. Praca zamienia się na ciepło, czyli miejsce odbioru otrzyma tę energię w postaci ciepła. Na pewno zorientowałeś się Czytelniku, że żaden z tych warunków nie występuje. W dodatku nie ma dobrej i złej energii. Czyli całe zagadnienie przepływu energii po meridianach, nie jest prawdziwe.

Dlaczego tak rażących absurdów nie widzimy w przypadku przyjęcia za istniejące, nie istniejących żył wodnych i meridianów? Ponieważ w naszym mózgu nie jest to zakodowane jako fałsz, ale jako prawda. Nasz mózg, podobnie jak komputer, porównuje wszystko do zapisu. Jeżeli fałsz zapisany jest jako prawda, nie będziemy widzieli fałszu. Konieczna jest, więc weryfikacja zapisu, czyli tego, co wiemy.

Zachęcam do przeczytania str.7 „My, to nasz zapis w mózgu" Zauważysz Czytelniku jak trwały jest to zapis i jak wielka jest potrzeba jego zmiany. Meridiany to dobrze zakamuflowany sposób na zarobienie pieniędzy. Nie dziwię się, że wielu nie znając praw energii, da się oszukać. Ale niczym nie można usprawiedliwić korzystanie z usług świecowania uszu, odczyniających czary, uroki, nawet przez ludzi ze średnim wykształceniem.

W niejednym domu matka w czasie burzy zapalała gromnice, by nie uderzył piorun. Ona też od swojej matki przejęła tę wiedzę przekazywaną od pokoleń, ponieważ w samej nazwie "gromnica" utrwalona jest wiara w skuteczność tego środka. Znaczna większość ludzi odrzuciła wiarę w skuteczność gromnicy, czyli zmieniła zapis w swoim komputerze, którym jest mózg. Przyjęła naukowo opracowany środek, jakim jest piorunochron.

Ale czy ktoś się zastanowił, ile jeszcze mu pozostało błędnych, nie mających podstaw naukowych, wręcz absurdalnych poglą­dów, zapisanych w mózgu jako prawdziwych? Czy ktoś się zastanawiał, ile w swoim życiu traci pieniędzy z powodu przyjęcia fałszu za prawdę? Na pewno nie, ponieważ nie wie o fałszu, że jest fałszem. Przekonany jest, że nic takiego nie ma miejsca u niego, przecież jest rozumnym człowiekiem. Czy nie lepiej to zrobić przed stratą, w oparciu o naukę? A zmian, których powinniśmy dokonać, jest naprawdę dużo. Książka ta dostarcza ci dowodów.

Akupunktura i akupresura.

Podobnie jak przepływ energii Yang i Yin, akupunktura pochodzi z Chin i jest tak samo „skuteczna” i tak samo sprzeczna z prawami naukowymi. To nic, że niektórzy lekarze ją stosują. Każda metoda jest dobra, gdy celem jest pieniądz. W niektórych książkach, zwłaszcza entuzjastycznie opisujących akupresurę, można jednak spotkać obiektywne sformułowania na temat mechanizmów oddziaływania na psychikę pacjenta, a nie na jego wewnętrzne narządy. Użyte są określenia jak „wpłynąć uspakajająco” lub w „subiektywnym odczuciu” i „złagodzić bóle” *11. Jednak dalej opisywane są sposoby „leczenia”, które czytelnik już zna.

To, że EKG zbiera informacje o sercu z powierzchni skóry i że podobne informacje możemy zebrać o pracy mózgu, nie świadczy o możliwości wpływania na te narządy poprzez np. masaż tych punktów. Nasze ciało jest dobrym przewodnikiem prądu, łatwo więc rejestrować te impulsy, poprzez elektrody przymocowane na powierzchni ciała, w bliskiej odległości od serca i mózgu. Zupełnie na innej zasadzie działa wątroba, nerki i każdy inny narząd wewnętrzny. Podstawą działania są procesy chemiczne. Wniosek, jaki można wyciągnąć jest następujący:

Nie można badać a tym bardziej wpływać na wątrobę poprzez jakiś punkt na uchu, dłoni czy stopie, tak ze względu na odległość jak i na inne zasady pracy. Wszelkie opisy, mające na celu wytłumaczenie mechanizmów działania akupunktury i akupresury, nie mają rzetelnych, naukowych podstaw. Dlaczego spotykane są określenia o działaniu sugestywnym i rzeczy-wistym? Z prostej przyczyny: żeby „to” działało, musimy na-brać do „tego” zaufania i obojętne, co „to” ma być, bez zaufania nie będzie wyników. Opisana entuzjastycznie skuteczność powoduje, że Czytelnik nabiera zaufania: innym pomaga, więc i mnie może pomóc. Czy wobec tego możemy te metody stosować? W zasadzie tak. Ale dlaczego w zasadzie, a nie bezwzględnie tak. Dlatego, że nie zahamują postępującej choroby i kiedy ockniemy się, będzie za późno na medycynę naukową. Więc strata będzie podwójna, w zdrowiu i pieniądzach. Jeżeli usilnie wierzymy „takim” metodom i nie zaniedbujemy leczenia, to na pewno nam nie zaszkodzą, a pomóc mogą. Co innego jest z akupunkturą. Zasada jest ta sama, co przy akupresurze. Oddziaływanie sugestywne i nic więcej. Pomóc może, ale i może poważnie zaszkodzić. Zasada jest zawsze i wszędzie jednakowa, jeżeli lekarstwo jest drogie, ingerencja bolesna, to pacjent ma większe zaufanie, że pomoże. Na zaufaniu opierają się „te” metody.

Mimo woli weszliśmy w zagadnienie sugestii. Jeżeli stosowane jest lekarstwo lub inna forma leczenia, to dodatkowo działają na psychikę pacjenta uspakajająco, przynoszą subie-ktywną poprawę, lub rzeczywistą, uruchamiając wewnętrzny system odpornościowy, pobudzając go do działania. Żadne punkty akupresury nie odpowiadają wewnętrznym organom i jest obojętne, które punkty masujemy. Wystarczy, że pacjent wie, że my się na tym znamy i ma do nas zaufanie. Wierzy również, że „to” pomaga. To już wszystkie warunki, by „to”, czyli „cokolwiek”, działało i przynosiło poprawę. Nie ma żadnego, teoretycznie logicznego, wytłumaczenia owych punktów. Należy przyjąć tak, jak podaje autor książki*11, że „powstały gdzieś w Azji Wschodniej i że znali je Indianie”. Należy docenić mądrość „starożytnych”, wynikała ona z obserwacji, ale zawsze należy uwzględnić myśl: „jak na owe czasy”, a nie na dzisiejsze.

Nie analizuję skutków leczenia, gdy przez igły przepuszczany jest prąd elektryczny, ponieważ nie jest to klasyczna akupunktura.

Wszystkie nienaukowe sposoby leczenia są powszechnie stosowane, zwłaszcza w wioskach w Trzecim Świecie i wykazują pewną skuteczność, ponieważ od szeregu pokoleń są powszechnie stosowane i wiara w ich skuteczność jest silna. U nas powinniśmy umacniać zaufanie do medycyny naukowej, również jej skuteczność w dużym stopniu zależy od naszej psychiki. Mechanizm poprawy stanu zdrowia leży w nas, a nie w metodzie.

Placebo.

„Ból, przeziębienie, astma, nadciśnienie tętniczej choroby serca, to przykłady schorzeń, które można leczyć, przepisując pacjentowi cukier w tabletkach” - efekt placebo. To tytuł artykułu w miesięczniku Świat Nauki. Nr. 3/98r. autora Waltera A. Browna. Z treści artykułu wynika, że 30 do 40 % pacjentów, cierpiących na różne schorzenia, odczuwa poprawę po przyjęciu placebo. Jeszcze lepsze wyniki, bo aż 100%, otrzymano u pacjentów, którym zamiast operacji podwiązania tętnicy, przy dusznicy bolesnej, wykonano tylko nacięcie skóry. Zabieg ten nie jest już stosowany jako metoda leczenia i tym chorym nie wykonano by już dziś tego zabiegu. Oczywiście chorzy wiedzieli, że przeprowadzono operację. To wystarczyłoby organizm zwalczył chorobę.

„Atmosfera wokół procesu leczenia sama w sobie stanowi potężne antidotum przeciw chorobie.” Czytamy w ww. artykule. Zaufanie obniża stres związany z chorobą, a to prowadzi do obniżenia wydzielania kortyzolu. Jego podwyższony poziom obniża odporność organizmu. Autor artykułu stwierdza fakt, że „zapalenie oskrzeli, może stać się oczywisty dla specjalisty w ciągu kilku sekund. Dalsze 5 min. badania jest prowadzone dla zwiększenia zaufania pacjenta”. Lekarze rozumieją, jak wielki wpływ na proces leczenia, ma zaufanie pacjenta do lekarza i wiara w skuteczność stosowanej metody.

„ Wiele badań, w tym i te przeprowadzone przez U.S. Office of Technology Assessment, sugeruje, że tylko w przypadku 20 % najczęściej stosowanych współcześnie leków, ich skuteczność dowiedziona została naukowo. Pozostałe preparaty natomiast nie były przedmiotem testów klinicznych, które wyjaśniałyby jednocześnie mechanizm działania. Nie oznacza to, że stosowanie ich nie przynosi korzyści, wprost przeciwnie, jednakże w części przypadków wynikają one z efektu placebo; sam akt poddania się leczeniu, wizyta u lekarza lub zażywania tabletek, pomaga pacjentowi w powrocie do zdrowia" „opierając się na tym, co zostało odkryte, wierzę, że efekt placebo jest potężnym elementem procesu leczenia, i należy dołożyć wszelkich starań, aby w pełni wykorzystać jego moc”- czytamy w artykule.

Przykładów podobnych autor podaje dużo, ale to wystarczy, by akupresurę, akupunkturę i bioenergoterapię, leki homeopatyczne, uznać za placebo.

Zasada wiary w skuteczność czegokolwiek uruchamia nasz system odpornościowy, lub wyobraźnię, pojawiają się reakcje organizmu, czucia, widzenia, słyszenia, dotyku, zimna, gorąca, mrowienia, to umacnia wiarę w istnienie jakiegoś oddzia-ływania, jakiejś energii nie znanej nauce, u innych, potwierdza istnienie i wpływ duchów, nocy szamanów, itp.

Horoskopy, astrologia, numerologia.

To wspólny „worek”, do którego należy wrzucić wszy-stko, co wiąże się z przepowiadaniem przyszłości na podstawie najrozmaitszych wizualnych, materialnych czynników. Całe zagadnienie sprowadza się do wróżenia, czy układania horo-skopów na podstawie układu np. gwiazd, lanego wosku itp., Jeżeli jest to zabawa, można się dobrze bawić, ale jeśli ktoś bierze za to pieniądze, wtedy jest oszustwem. Czy potrafisz Czytelniku podać logiczny związek pomiędzy datą Twojego urodzenia, a wydarzeniami w Twoim życiu w minionym tygodniu, miesiącu czy roku? Jeśli nie potrafisz, to zbytnio tym się nie przejmuj, ja też nie potrafię i nikt nie potrafi, ponieważ takiego związku nie ma.

Zauważ Czytelniku, jakie to prymitywne oszustwo. Polega ono na wmówieniu Ci, że Twój np. charakter, czy Twoja osobowość a także przyszłość, zależą od układu gwiazd, czyli konfiguracji w czasie Twojego urodzenia. Ale nie wpływ gwiazd tu decyduje, tylko układ gwiazd, tak jak układ samochodów na parkingu przed szpitalem w czasie Twojego urodzenia, miałby o Tobie decydować, lub układ zapalonych świeczek na świeczniku. Układ to pojęcie, takie jak kształt. Radiesteci dorobili tu promieniowanie szkodliwe np. omawiana spirala, a astrolodzy dorobili wpływ na przyszłość osoby. Oczywiście tylko oni, za zapłatą, mogą Ci ją przepowiedzieć, tak jak radiesteci Cię ustrzec.

Wpływ rzeczy na nas jest oczywisty. Rzeczy to: alkohol, tlen, lekarstwa, przedmioty itp. Pojęcia to: kształt, układ, konstelacja, konfiguracja, zło, bliżej, później, nicość, przyszłość, nie wywierają żadnego wpływu na nas, a tym bardziej na naszą przyszłość, czy osobowość, bo nie mogą, są przecież abstrakcyjnymi pojęciami. Jeżeli skutkiem jest nasza przyszłość, czy osobowość, to przyczyny nie można szukać w pojęciach, takich jak np. układ czegokolwiek. Jest to wyjątkowo nierozsądne. Przyczyna powstania naszej osobowości leży w genach i wychowaniu, a przyszłość jest splotem bardzo różnych czynników, od nas zależnych i niezależnych, więc nie można jej przewidzieć. Przyznasz sam Czytelniku, że brak związku między przyczyną a skutkiem jest wystarczającym dowodem na uznanie czegoś za bezpodstawne.

Jest faktem, że żadna logiczna argumentacja nie dotrze do wierzącego w cokolwiek, ponieważ ludzie dzielą się na wierzących i myślących. Wierzący przyjmuje bez zastrzeżeń, myślący doszukuje się, choćby związku przyczynowo-skutkowego. Do jakiej grupy zaliczysz siebie?

72

71



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
49 73 Eseje Krzysztof Siwek
49 CHOROBA NIEDOKRWIENNA SERCA
45 49 (2)
49 51
Mahabharata Księga I (Adi Parva) str 73 136
49 53
73 79
Jezyk polski 5 Ortografia Zas strony 48 49 id 222219
73 76
ei 01 2001 s 48 49
49 307 POL ED02 2001
WYDZIA~1, Labolatoria fizyka-sprawozdania, !!!LABORKI - sprawozdania, Lab, !!!LABORKI - sprawozdania
49
49. Zadania WOT, STUDIA EDB, Obrona narodowa i terytorialna
RAMKA(49), Prezenty
49

więcej podobnych podstron