EGO MAASA wer2 zapowiedź

"EGO!" - wersja II

autor: Katt Lett

Przeczytaj też wersję I "Ego"

***

Zazwyczaj opowiada się o ludziach, którzy byli wyjątkowi, albo przeżyli niezwykłe przygody. Jestem Michelle Oravec i taka super nie jestem. Jestem nijaka, gdyż prowadzę normalne życie jak większość przeciętnych ludzi. Nastolatka, licealistka z średnimi ocenami, przyjaźnię się z pewną grupą przyjaciół z naszego technikum i mam chłopaka. Właśnie do niego idę, a w drodze do niego chciałam opisać krótki epizod, który sprawił, że przez chwilę byłam kimś. Trochę przykre, bo mój epizod polegał na tym, że zostałam napadnięta. Wiem, często się to zdarza... Szybko się uporam z tą opowieścią bez zbędnych szczegółów, same konkrety.

Otóż! Mam dwie koleżanki w szkole, które znam od dziecka i z okazji zbliżającej się 18-stki Sussan, tej jednej z nich to zorganizowałyśmy wielkie party hard. Miało przyjść tyle świetnych chłopaków... Mój chłopak, Casper. Krótko się spotykaliśmy i chciałam spędzić z nim wtedy każdą wolną chwilę. Zakochałam się na zabój, no ale mniejsza. Wybrałyśmy się do supermarketu na zakupy. Druga z nich to Alice, która jest przykładowym szablonem postaci głównej bohaterki. Taka inna niż wszyscy, nie interesują ją chłopcy, wiecznie opuszcza lekcje, tajemnicze zachowania, pf! Pewnie ratuje świat, ale musi wieść normalne życie nastolatki. Często jest ranna, ale tłumaczy się swoją gapowatością. Blada skóra, czarne włosy i szare oczy. Alice in the Wonderlnad. Alice nie zadaje się z plebsem. Ze mną i Sussan też mało kiedy się widuje, ale przez tą 18-stkę poczuła, że musi nam towarzyszyć...

Właśnie wtedy w tym sklepie zostałyśmy napadnięte. Przez kogo? Przez trzech przystojnych mężczyzn. Znaczy, mieli w sobie to coś, ale o gustach się nie dyskutuje. Mi się bardzo podobali. Jeden czerwone cieniowane włosy, farbowane pewnie, chyba najstarszy z nich i dwaj młodsi, jeden długie czarne włosy, a trzeci to taki pedałkowaty blondynek w mandarynkowych rurkach. No, na zbójów nie wyglądali, ale coś mieli... nie do nas, a do Alice. Tak, właśnie do Alice.

Rozmowa między nimi brzmiała naprawdę jak te z książek czy z filmów. Czułam się jak poboczna postać w tle. Stanęła przed nami i kazała uciekać. Sądziłam, że tyle mojego udziału pojawi się w tej jej historii, jednak... Było gorzej.

Jeden z nich, właśnie ten blondynek mnie gonił. Sussan ten z czarnymi, a ten rudy naszą kochaną Alice. Wiecie co się stało? Blondynek próbował mnie złapać to w monopolowym rozwaliłam dobrego starego Jack'a Danielsa o niego, a on dalej mnie gonił! Biegając między sektorami sklepu raz mnie ugryzł za ucho, wyrywając kolczyk! Sadysta! Psychol! A tak wyglądał miło! Zauważyłam, że w monopolowym nie było nigdzie rozbitej butelki, a on nie był ranny. Totalna dezorientacja sprawiła, że mnie dorwał...

Obudziłam się w zupełnie innym miejscu. Zostałam uprowadzona, pewnie miałam zostać zakładnikiem dla naszej Alice. Mały pokój wyglądał na warsztat artystyczny. Zimno, stare drewniane meble, brudne, bo w farmach. Zapach rozpuszczalnika unosił się w powietrzu, czasami przebijały też męskie perfumy. Sztalugi, kartki papieru, pędzle i nożyczki! Chwyciłam je i gdy tylko porywacz wszedł do środka to wbiłam je w niego i wybiegłam z pomieszczenia, jednak! Okazało się, że za tymi drzwiami były metalowe schody, przez ułamek sekundy widziałam jakąś hale fabryczną, albo coś w tym stylu. Potoczyłam się po schodach i boleśnie upadłam na beton. Zszedł szybko po schodach i mnie podniósł. Nie był ranny w brzuch, ale miał za to bliznę nad brwią, właśnie tam przy skroni, gdzie go uderzyłam butelką whisky w sklepie. Wziął mnie ręce z uśmiechem i znów zaniósł na górę. Położył na łóżku...

Tak jak się domyślacie. Brutalny, młody mężczyzna zaczął się do mnie dobierać, ale... zachowywał się tak, jakby gościł u siebie swoją dziewczynę. Dla niego sytuacja w sklepie nie miała miejsca, jakbyśmy się znali od dawna. Pytał czy jestem głodna, czy chciałabym coś do picia, a miał właśnie te samo whisky, w sensie, że Jack'a Danielsa. Próbował mnie nim upić, może to absurdalne, ale zauroczył mnie swoim zachowaniem, chociaż wiem, że to zwykły psychol. Nie miałam z nim zbytnio szans, był bezwzględny, gdy próbowałam go odtrącić to ugryzł mnie w wargę, a potem z okna zerwał sopel lodu i kazał mi go ssać. Zboczeniec, sadysta... Gwałciciel?

Doszło do tego, że rozebrał mnie. Gdy się nie wierciłam i go nie odpychałam to był bardzo delikatny, słodki i uroczy, bo ja tylko wypatrzyłam okazję do uderzenia go i ucieczki to mnie gryzł. Poza tym nie był agresywny i co więcej miał prezerwatywy! Zdziwiłam się. Zabezpieczony, a jednak najpierw zaspakajał mnie, jakby bardziej mu zależało na moich rozkoszach z tego niż na jego pożądaniu... Przyznaję, że to było dziwne, ale w końcu doszło do seksu. Ja i on... nawet nie wiedziałam jak się nazywa. Nie będę ukrywać, że mi się mój pierwszy raz podobał, widać było, że wie co i jak, a jednak, chyba to był gwałt? A może raczej powinnam nazwać to przygodą erotyczną z nieznajomym? Tak, to było bardzo dziwne, ale było jeszcze dziwniej, bo to nie koniec mojej przygody.

Zasnęłam po orgazmie i obudziłam się przerażona. Goła na łóżku, a on przede mną coś malował. Rozstawił sztalugi, chyba był malarzem, ale to najmniej istotne w danej chwili. Gdy zauważył, że wstałam to zaproponował mi śniadanie i wyszedł z pokoju! Szybko się ubrałam i próbowałam wyjść przez okno... Zanim jednak wyskoczyłam postanowić zerknąć na płótno. Namalował mnie, scena zupełnie jak ta w Titanicu. Miał zajebisty talent, a mnie przerobił na anioła, bo wszędzie były białe pióra. Nie mogłam jednak zbyt długo podziwiać dzieła, ujrzałam podpis "Ego Maasa" i wróciłam do planu ucieczki. Ewidentnie to była jakaś faktoria. Duży plac, magazyny i koparki... Zimno i śnieg, przestraszył mnie i się zsunęłam z parapetu na ziemię. Tego nie pamiętam co było dalej. Mogłam skręcić kark i już się nie obudzić. Miałam szczęście, że to tylko szpital, a nie trumna.

W szpitalu była Alice, poczułam wtedy taką agresję, taką nienawiść do niej, że yh! Płakała, przepraszała, że to jej wina, a gdy spytałam o "Ego Maasę" i o to kim oni byli to ucichła. Powiedziała, że nie może mi nic powiedzieć. Dacie wiarę? Co więcej... impreza się odbyła, przecież nie będę kazała odwoływać imprezy tylko dlatego, że mam rozbitą głowę, wstrząs mózgu i złamaną nogą oraz parę nic nie znaczących stłuczeń! A mój chłopak? Był ze mną w szpitalu? Nie. Był na tej imprezie. Rozpaczałam. Totalna depresja. Osamotniona, nic nie znacząca i cierpiąca. To była moja życiowa, chwilowa przygoda... Smutna, bardzo smutna. Nigdy w życiu nie byłam tak załamana, a skończyłam przecież 18 lat! Ciemne ściany szpitala, kroplówka i chrapiące staruszki oraz ból... Coś we mnie pękło. Mówi się, że czasem człowiek przekracza pewne granice i już zawsze będzie to robić. Czułam się, że moje życie nigdy nie będzie takie samo, mimo, że miałam wrócić jako nikt wyjątkowy do społeczności. Jednak to co przeżyłam było dla mnie największą tragedią.

Rano, gdy tylko sie przebudziłam to ujrzałam krople deszczu na oknie, zauważyłam na krześle przy moim łóżku duże płótno. Rozmiar taki sam jak tamta praca na sztalugach. Zerwałam się z miejsca i spojrzałam na staruszki. Powiedziały, że przed chwilą przyszedł i to postawił bardzo przystojny młodzieniec i nie chcąc mnie budzić wyszedł. Coś tam dodały rubasznego starowinkę, ale on był tu dosłownie chwilę temu! Więc sama wstałam i z okropnym bólem podskoczyłam do wyjścia. Rozejrzałam się na korytarzu i ujrzałam blond czuprynę! Tak, tego pedałka co mnie... Krzyknęłam "Ego Maasa", ale zniknął zza rogiem. Nie wiem czemu tak bardzo chciałam, by mnie usłyszał, czemu tak zareagowałam, dlaczego histerycznie... histeria. To dobre słowo. Byłam zdesperowana. Pielęgniarki do mnie podbiegły i już miałam wrócić zrezygnowana na łóżko, gdy on się cofnął i spojrzał w moją stronę!

Przyszedł do mnie. Kiedy pojawił się przede mną to dostrzegłam, że jest mokry. Był na tym deszczu, w taką pogodę przyjechał do szpitala, do mnie i przywiózł mi obraz. Kto zadzwonił po karetkę, gdy wypadłam z okna? Pewnie on. Co za dziwny człowiek pomyślałam i się rozpłakałam. Nie dałam rady nic powiedzieć. Lekko go uderzyłam w klatkę piersiową i rozpłakałam się na dobre! Przy tych pielęgniarkach, przy gościach i pacjentach. Płakałam przy facecie, który mnie tak skrzywdził, a bardzo się cieszyłam, że tu jest!

Nic nie odpowiedział, chyba zdawał sobie sprawę z tego co zrobił. Nie wiem, to naprawdę było dziwne. Był wyjątkowym facetem, a ja? Czy mogę powiedzieć o sobie teraz "wyjątkowa"? Sytuacja chwilowa, dziwna, ale... nie jestem taka, ani moje życie takie nie było. To tylko krótki epizod w moim życiu. On zniknie, na pewno zniknie powtarzałam sobie w myślach, gdy tak płakałam, ale znów zdarzyło się coś nieoczekiwanego! Przyszedł mój chłopak - Casper. Totalnie skacowany. Spytał mnie kim jest ten blondynek, ale ja nie miałam zielonego pojęcia co odpowiedzieć. No bo niby co, że jak, że kto? Po prostu to mój... gwałciciel? Nie. To nie tak, nie czułam... tego w tej sposób.

W tamtej chwili, gdy nie wiedziałam co powiedzieć, ani co zrobić to blondynek zainterweniował. Usłyszałam jak mówi do mojego chłopaka: "Ona mnie lubi..." i totalne otępienie. Że co? O czym on do cholery mówi? Ja go lubię? Na jakiej podstawie on tak wnioskuje... ale było dalej, kontynuował wypowiedzieć uprzednio obejmując mnie ramieniem mokrej kurtki: "...a ona mi się podoba jak mało kto". Ha! Byłam pewna, że to sen!

A dzisiaj...

Idę do swojego chłopaka, właśnie widzę już jego dom, czas kończyć opowieść. Idę do Ego Maasy. Zdziwko, co? Casper na imprezie zdradzał mnie, ba! Dowiedziałam się, że nie uważał mnie za dziewczynę, bo "za krótko się znamy", ale to nic, że się lizaliśmy wielokrotnie. Kiedyś ludzie ze sobą rozmawiali, zaczynali podobać to przytulali się, chodzili za ręce i dopiero gdzieś po czasie dochodziło do pocałunku, a teraz? Jest na odwrót! I tak jestem dobra, bo zazwyczaj to laski jeszcze wpierw w dupę pozwolą sobie włożyć i... wrrr! Nienawidzę Caspra, ale za to mam Ego. W sumie... Nie nazywa się tak, ale to jego pseudonim artystyczny. Jak do tego doszło, że umawiam się z osobą, która mnie uprowadziła, pogryzła i wykorzystała seksualnie? Hah... Mówiłam, że coś we mnie pękło? Myślę, że już nie myślę racjonalnie, tak jak kiedyś. Ten obcy facet stał się mi strasznie bliski...

Spokojnie, wytłumaczę jeszcze sprawę z Alice i to kim oni są. Ukrywam mój związek z nim przed nią, bo inaczej pechuncio... Otóż tak jak się domyślałam, Alice jest typową główną bohaterką, właśnie tak! Alice jest dzieckiem ze związku archanioła z człowiekiem. Świętym dzieckiem, który ma te coś, by ocalić ludzi przed złymi upadłymi aniołami, które porzuciły łaskę Boga i zeszły na ziemię. Jeszcze ileś tam pierdół było, ale to nie mój świat. Wiem jedno, że niby mój Nathaniel jest tym złym, a ona dobra, więc nie mogą się spotykać, a ja nie mogę przyznać, że z nim jestem, bo też będę ta zła. Powalone, pewnie powie, że mnie zbałamucił, ale to nie to... Mi to odpowiada, on mi odpowiada, bo był przy mnie, gdy potrzebowałam wsparcia. Nie chcę się dzielić moim blondynkiem z nikim innym... Poza tym prowadzę dalej spokojne życie nastolatki, mam teraz innego chłopaka, ale to się zdarza w tym wieku, że miłość pojawia się nagle i niespodziewanie.

Moja niezwykła historia była krótka, trwała zaledwie trzy dni. Teraz moja historia opisuje mnie, zwykłą nastolatkę umawiającą się od 10 dni z pozoru normalnym chłopakiem.

1 - Pierwsza randka - A little Piece Of Heaven!

- Mimi! - mężczyzna w pomarańczowych spodniach w czarnej bluzie bejsbolowej wybiegł na ulicę z czerwoną parasolką w ręce. Dużymi krokami w podskokach w parę chwil znalazł się przy dziewczynie i osłonił ją przed deszczem. Przywitała go urokliwym uśmiechem co go bardzo ucieszyło.

- Daleko masz przystanek...

- Wcześniej przyjechałaś! Właśnie wychodziłem po ciebie, pewnie zmokłaś? Przepraszam.

- Nic się nie stało - przejechała dłonią po zmoczonej przez deszcz grzywce i wtedy chłopak raptownie pochylił się i pocałował ją w policzek. Nie spodziewała się z jego strony takiego gestu, a on po prostu chwycił ją potem za dłoń i pokierował w stronę swojego domu.

- Niedługo zrobię prawo jazdy i będę po ciebie jeździł i będę cię wozić, gdzie tylko zechcesz, Mimi, zbieram na samochód i...

- Niedawno zarobiłeś na laptop, może teraz odsapnij?

- Życie na mnie czekać nie będzie, tylko dlatego, że jestem zmęczony - wymamrotał i otworzył furtkę, prosząc gestem ręki, by weszła pierwsza. Bardzo jej się podobało jego zachowanie. Rozejrzała się po paskudnym, szarym i mokrym placu fabryki. Chodziło jeszcze paru robotników, a w niektórych miejscach słyszała pracujące maszyny.

- Jeszcze pracują?

- Yhy, do 18, niektórzy do 19 i...

- A ty masz luz? Wolne? - rozglądała się dookoła, a on pokiwał na tak i podrapał się właśnie palcem pod okiem.

- Puścili mnie przed 15, bo powiedziałem, że przyprowadzę dziewczynę, więc nie dziw się, że tak się nam przyglądają. Byli ciekawi jak wygląda moja dziewczyna

- Hy? Co im jeszcze mówiłeś? - teraz dopiero zwróciła uwagę jak paru mężczyzn się im przyglądało gestykulując różne nieprzyzwoite rzeczy, na szczęście już dochodzili do drzwi budynku w którym mieszkał. Zachichotał, gdy weszli pod dach i złożył parasolkę.

- Co? Że jesteś zajebistą dupą - natychmiast go kopnęła - no co? Szczera prawda! Chodź tu!

- Yh! - otworzył drzwi i ją wciągnął do środka. Szybko zamknął drzwi i chwytając ją za ramiona zaczął całować. Wiedziała, że wyrywanie na nic się nie zda, bo ją ugryzie tak jak zawsze. Na szczęście okazało się, że ktoś tutaj był.

- Nathi? Już jesteś?

- Ekhem - wyprostował się i odwrócił. Grubszy mężczyzna, nieco łysiejący w poplamionej koszulce właśnie jadł sękacz. Okruszki spadały na ziemię. Dziewczyna dostrzegła jaki panował tutaj brud i syf. Na tym korytarzu wszędzie było błoto, jakieś rozłożone gazety, sterta zawieszonych kurtek może z 15 osób. Robotnik stał w progu wielkiej kuchni, gdzie wszyscy spędzali fajrant. Dalej było kilka wyjść na halę główną i pare metalowych schodów prowadzących na górę - Johnson, tak, właśnie... Mi, właśnie to jest moja Michelle. Pozwól tu.

Dziewczyna wyszła na przód i się lekko ukłoniła. Mężczyzna wyciągnął grubą i tłustą od masła rękę w stronę dziewczyny, ale chłopak szybko zainterweniował. Popchnął ją w stronę schodów.

- Hej?

- Wiesz, jeśli potrzebujesz polisy to wiesz...

- NIE, MAM SWOJE! - wymamrotał już maszerując po schodach.

- Co to było?

- Chodziło mu o prezerwatywy, ale mam swoje i... auć? - uderzyła go, a on natychmiast się odwrócił i chwycił ją za biodra i ugryzł w ucho, ale bardzo delikatnie.

- Chodziło mi o to, czemu tak mnie zabrałeś z...

- Bo oni są zboczeni, a ja chcę nacieszyć się tobą, każdą sekundą spędzoną z tobą.

- Nie na schodach! Nie, weź... Ego! - zaczął ją obcałowywać i tulić do siebie, ale oparli się o barierkę, która była zwykłym metalowym prętem, bardzo niepokojąco skrzypiącym. Dziewczyna spanikowała i zaczęła sama go gryźć. Wbiła zęby w jego nos.

- Mimi, ej? - bąknął przez zatkany nos

- Możemy to kontynuować już u ciebie w pokoju? Niedawno wyjebałam się i leżałam w szpitalu, nie wspominając czyja wina to była! - warknęła, a on spojrzał na sufit i się chwilę zastanowił.

- No ok - wyprostował ją i puścił, pozwalając w ten sposób iść jej pierwszej. Popędziła na piętro i jak dopiero postawiła nogi na betonowej podłodze to się uspokoiła. Kiedy do niej doszedł to pokazał palcem drzwi, który należały do niego.

- Trudno się nie domyślić - spojrzała na przyklejoną kartkę "Nathaniel" z rysunkiem, który wyglądał na dzieło kilkuletniego dziecka. Chwyciła za klamkę i przyjrzała tej pracy - to twój rysunek?

- Yhy

- Ile miałeś lat? Od zawsze tu mieszkasz?

- Nie, tego tamtego... właź - wepchnął ją do środka i zaczął rozbierać, jednocześnie obcałowując szyję. Obróciła oczami i zaczęła go bić w ramię. Natychmiast zaczął ją kąsać w szyję.

- Nie! Siad! Stop! Nie! Ego... uspokój się! Zrywam z tobą!

- Nie?! - odsunął się jak poparzony. Zrobił zmartwioną minę i się szybko uspokoił. Chwycił za krzesło na kółkach i przysunął je do niej, prosząc gestem ręki by usiadła, a potem ukucnął przed nią.

- Co to było - zachichotała widząc tą akcję. Uklęknął przed nią, a ona go pogłaskała po włosach

- Przepraszam, nie zrywaj ze mną

- Słodziak, nie zrywam, ale słuchaj... nie może być tak, że ignorujesz to co do ciebie mówię, nie możesz nie odpowiadać na moje pytania, bo chcesz się całować.

- Nie?

- Nie! - pstryknęła go w nos - Ok, wiem, że obiecałam, iż nie będę wnikać w fakt, że jesteś archaniołem, przepraszam... Upadłym archaniołem, kompletnie mnie to nie interesuje, ale chciałabym wiedzieć jak to z tobą było, że mieszkasz tutaj. Jesteś sierotą, wiem, ale jak doszło do tego, że zamieszkałeś w tej fabryce? Mogłabym powiedzieć?

- A potem będziemy się całować - zapytał kładąc głowę na jej udach i obejmując w pasie.

- Tak, myślę, że tak...

- Jak byłem mały to spałem tutaj ukradkiem, gdy mnie znaleźli to oddali do sierocińca, ale wracałem tu popracować za bułkę, albo za parę groszy, w końcu jeden z głównych szefów się wzruszył, bo sam miał dzieci i postanowił, że mnie zaadoptuje. Powiedziałem, że chcę mieszkać tutaj i tak od małego jestem wychowywany przez setkę mężczyzn pracujących na tej hali.

- Oh, rozumiem... miałeś dużo tatusiów - wymamrotała - a ten co cię zaadoptował prawnie?

- Wania. Zmarł trzy lata temu. Zawał serca, jego wspólnicy dalej ten interes prowadzą, a rodzina utrzymuje ze mną kontakt. Mogłem się uczyć, teraz studiować, a nadal pracuję. Czasami odwiedzam żonę pana Wani, pomagam jej w domu, a czasami przychodzę na trochę na jakieś świąteczne obiady. Pan Wania miał chłopca i dwie córki. Jedna z nich... Sasha jest we mnie zakochana.

- Oh, mam czuć się zazdrosna?

- ...chyba nie.

- Ja ci dam chyba nie! - klepnęła go w plecy i wtedy się wyprostował.

- Będziemy uprawiać seks?

- Boshe - chwyciła się za głowę i wstała, a on przez to się wywrócił i usiadł na podłodze - zlituj się, mały maniaku seksualny.

- To przyjemne. Wybacz, mam zaburzone...

- Wiem, anioły nie mają przysadki mózgowej i coś tam nie tak jak ludzie. Tak, wiem, powtarzałeś mi to wielokrotnie. Wychodzi z założenia, że anioły to psychopaci. Masz podobne rozumowanie do takiego socjopaty. Oglądałeś może serial "Dexter"? - powiedziała dziewczyna zawieszając swoją kurtkę na krześle. Podeszła do łóżka i zdjęła czerwone kalosze. Miała na stopach grube skarpety, bo wiedziała jak u niego jest zimno. Miał mały piecyk

- Tak...

- Nie uważasz, że go trochę przypominasz?

- Nie, ja jestem ładniejszy - uśmiechnął się sam do siebie i podszedł do niej z zamiarem pocałowania, jednak dłonią zakryła mu usta - mhm!

- I skromniejszy! Dlaczego jesteś taki gorący, gdy tu jest tak zimno?

- Bo mnie rozgrzewa miłość, aaauph! - wziął do buzi jej palec i ugryzł.

- Auć! Ty! Puść! Ej! - upadła na łóżko wraz z nim, który obcałowywał jej palce, potem dłoń, aż w końcu wysunął język i oblizał jej całą rękę, a potem ugryzł w szyję. Zaczęli się do siebie tulić, gdy niespodziewanie dziewczyna kichnęła.

- Hy? - odsunął się od niej i przyjrzał zaniepokojony

- Przepraszam...

- Zimno ci? W nóżki? - cofnął się, by złapać jej stopy. Zaczął zdejmować jej grube i puszyste skarpety

- Hej? Nie! To nie tak! Hej! To ten zapach farb i rozpuszczalnika ta na mnie... hej!

- Masz śliczne stopy - teraz pocierał odkrytą stopę dziewczyny i zaczął ją całować. To ją zawstydziło najbardziej niż wszystko dotychczas - chyba mam fetysz stóp. Twoich stóp.

- Przestań! To łaskocze! - drżała z łaskotek muskających jej skórę gorących warg chłopaka.

- Cieplej? - pochuchał i dokładnie objął dłońmi całą piętę.

- Tak! Proszę, puść już...

- To teraz druga nóżka - nałożył jej skarpetę i chwycił za drugą nogę, ale się wyrywała, przewróciła się na bok i wykorzystał tą pozycję, by ugryźć ją w pośladek. Jęknęła z bólu i wtedy się poddała. Przestała się ruszać i pozwoliła ogrzewać oraz obcałowywać swoją stopę. Po dłuższej chwili chłopak się zaniepokoił, że ucichła. Położył się przy niej - jesteś zła? Przepraszam...

- Zastanawiam się co tutaj robię - wymamrotała patrząc w brązowe oczy chłopaka.

- Ale... umówiliśmy się przecież na dziś?

- Tak, wiem. To nasza trzecia randka odkąd wyszłam ze szpitala. Byłbyś wspaniałym chłopakiem, który ze szpitala pojechał ze mną do domu i spełniał wszystkie moje zachcianki i... jak do tego doszło, że się poznaliśmy?

- Kazali nam was złapać.

- Wiem... nie o to chodzi... dlaczego... uprawialiśmy seks?

- Bo mi się podobałaś. Masz ładny profil twarzy, ładną figurę i ładne włosy i wiele innych ładnych rzeczy co sprawia, że chce się ciebie malować...

- Jest dużo takich dziewczyn. Dlaczego ja? Gdyby to była Sussan to byś się zakochał w Sussan?

- Raczej nie - wymamrotał - pozwoliłaś mi się w sobie zakochać. Mało kto chciałby się zadawać z kimś takim jak ja, po czymś co się stało, ale to ty krzyknęłaś za mną i...

- Okey, dość. Nie zrozumiem tego i tyle... - usiadła i przejechała dłońmi po rozgrzanych stopach.

- Mi, jesteś zła?

- Nie, nie jestem... Coś malowałeś ostatnio? - spojrzała przed siebie i widziała stertę obrazów. Szybko pojawił się przed nią i zasłonił pracę

- Będzie seks?

- Nie. Ego, wychodzę - dziewczyna zsunęła się na krawędź łóżka, gdy złapał ją i ścisnął mocno tuląc do siebie. Schował buzię w jej włosach - Ego?! Puść!

- Jeśli mnie zostawisz to znów zostanę sam - wymamrotał, a ją to ruszyło. Natychmiast przestała się mu wyrywać. Nie była pewna czy jest szczery czy tylko próbuje ją jakąś przy sobie zatrzymać. Westchnęła ciężko i powoli odwróciła głowę

- Ego... jesteś seksoholikiem, prawda? Nie masz z kim tego robić, dlatego chcesz mieć dzi...

- To nie tak! - burknął oburzony

- A jak? Ciebie interesuje tylko seks, całowanie i...

- Przyjemność.

- Przyjemność?

- Wracając do faktu, że jestem upadłym aniołem... nie modlę się na klęczkach... zgrzeszyłem za przyjmność.

- Nie rozumiem?

- Kocham wszystko co jest przyjemne...

- Jak mam to rozumieć?

- Kocham wszystko co sprawia przyjemność. Seks jest przyjemny, ale i słodycze są przyjemne! Smaczne, pyszne... Jedzenie jest przyjemne, smaczne jedzenie, przyjemny jest wiosenny wiaterek, albo słońce, które grzeje skórę latem. Święta są przyjemne, śnieg, herbata... przyjemne są kontakty z ludźmi. Przyjemny jest seks, tulenie, całowanie i... miłość jest przyjemna.

- Hooo - spojrzała na niego podejrzliwie, a on się tylko uśmiechnął

- Jeśli to co robię nie jest dla ciebie przyjemne to przepraszam... Miej dla mnie trochę cierpliwości, a nauczę się być dla ciebie przyjemny - wyrecytował - nie odchodź.

- Egh! W co ja... się... eh... Chodź tu - objęła go - nie możesz mnie co chwila pytać o seks, bo wychodzi na to, że nie zależy ci na mnie, a na mojej... no!

- Przepraszam, ale jak byś kiedyś chciała seks to...

- Tak! Wiem! Powiem ci! Ale musimy troszkę spowolnić... powolutku dojdziemy...

- Szybko wtedy doszłaś.

- EGO! Nie mówmy o seksie, okey? Dopóki nas nie weźmie... nas oboje, a nie tylko ciebie, jasne? Zero mówienia o seksie. Czaisz, Ego?

- Oczywiście. Jesteś głodna? Kupiłem pizzę, pójdę ją odmrozić i przygotować, a ty proszę, włącz film. W ramach przeprosin obejrzę każdy nudny film jaki zaproponujesz. Może być romans... nie patrz na mnie tak krzywo, bo brzydko wyglądasz - chwycił jej policzki i zmusił do uśmiechu - Smile, Mimi, bo wtedy jesteś piękna.

- Zwariuję z tobą, okey! Uciekaj! Szybko, bo zmarznę bez ciebie, Ego - chwyciła za laptop i go włączyła, gdy chłopak już miał wyjść z pokoju - chwila! Ego? Hasło!

- LOVEMICHELL!


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Test butelki Luthy'ego, biomechanika kliniczna testy
118 Model poliarchii wg R Dahla i ego implikacje pragmatyczne w nauce o polityceid033
cwiczenie 5 Funkcja naprężeń Airy'ego dla plaskiego stanu naprężenia
33 Sterowanie wer2
5 Krzywe 2 ego stopnia
Freud, Ego i id
Ogólne prawa Murphy'ego
30 Listwy zaciskowe komory doplywowej wer2
G G Marquez Kronika Zapowiedzianej Smierci
Fizjoterapia 1 10 10 09 Prezentacja laser wer2
SPRAWDZ. BIOL - GIM II UKŁAD NERWOWY 2 2006 wer2, sprawdziany, gim2
Maszyny pr du sta ego
Krążek Mac Cready'ego zawsze przydatny, Szybowce, SZYBOWCE
100 Wyznaczanie gęstości ciał stałych za pomocą wagi Jolly'ego i piknometru
andersen ego zhizn i literaturnaja dejatelnost
lenin i ego semja uljanovy
OD EGO DO SERCA II
i s turgenev ego zhizn i literaturnaja dejatelnost

więcej podobnych podstron