W dialogu Fajdros Platon mit o królu Egiptu Tamuzie i bogu Teucie, DZIENNIKARSKA, Dziennikarstwo, Tradycje kultury europejskiej


W dialogu Fajdros Platon przytacza mit o królu Egiptu Tamuzie i bogu Teucie - Tenut zachwala wynalazek pisma (wszystkie cytaty w tłum. Witwickiego):

Królu, ta nauka uczyni Egipcjan mądrzejszymi i sprawniejszymi w pamiętaniu; wynalazek ten jest lekarstwem na pamięć i mądrość. (LIX 274 E)

Na to Tamuz:

Ten wynalazek niepamięć w duszach ludzkich posieje, bo człowiek, który się tego wyuczy przestanie ćwiczyć pamięć... Więc to nie jest lekarstwo na pamięć, tylko środek na przypominanie sobie... Uczniom swoim dasz tylko pozór mądrości, a nie mądrość prawdziwą. Posiądą bowiem wielkie oczytanie bez nauki i będzie się im zdawało, że wiele umieją, a po większej części nie będą umieli nic i tylko obcować z nimi będzie trudno; to będą mędrcy z pozoru, a nie ludzie mądrzy naprawdę. (LIX 275 B)

Dalej Platon wkłada w usta Sokratesa słowa:

Coś strasznie dziwnego ma do siebie pismo, Fajdrosie. (...) Zdaje ci się nieraz, że on (słowa pisane) myślą i mówią. A jeśli ich zapytasz o coś z tego, o czym mowa (...) one wciąż tylko jedno wskazują; zawsze jedno i to samo. (LX E)

I jeszcze:

A cóż ten, który posiada wiedzę o tym, co sprawiedliwe i piękne i dobre (...) i on nie będzie serio pisał tych rzeczy na płynącej wodzie, nie będzie piórem i atramentem siał słów, które za sobą słowa przemówić nie potrafią i prawdy nauczyć, jak należy. (LXI C)

Te krótkie ustępy nasunęły niektórym komentatorom Platona myśl, że prawdziwa jego nauka nie została nigdy spisana - są to tak zwane ἄγραφα δόγματα, nauki niespisane - i należy ją dopiero zrekonstruować. Same Dialogi zaś byłyby w tej interpretacji jedynie zbiorem pewnych tez, służących przypominaniu sobie przez uczniów nauki niespisanej.

Badacze ci skupieni są w tak zwanej szkole tybińskiej, założonej przez Hansa Krämera i działającej na uniwersytecie w Tybindze. Obecnie głównymi jej przedstawicielami są Thomas Aleksander Szlezák i Giovanni Reale. Część głoszonych przez nich tez jest obecnie rozważana coraz poważniej również przez oponentów idących ścieżką klasycznych interpretacji.

Oto Platon opowiada w Fajdrosie niepokojącą, mityczną historię narodzin pisma. Wynalazcą liter miał być zamieszkujący ziemie Egiptu bóg Teut, który już wcześniej wysławił się swymi zdolnościami: odkrył „liczby i rachunki, geometrię, astronomię, dalej warcaby i grę w kostki”. Podarował swoje dzieło mądremu królowi Tamuzowi przedstawiając wynalazek pisma jako lekarstwo na pamięć, a zarazem środek sprzyjający mądrości, który winien zostać rozpowszechniony ku doskonaleniu oraz chwale człowieka. Król ufał dobrym intencjom boga, ale na jego dar spojrzał nieufnie i surowy wydał o nim osąd. „Ten wynalazek - powiedział - niepamięć w duszach ludzkich posieje, bo człowiek, który się tego wyuczy, przestanie ćwiczyć pamięć; zaufa pismu i będzie sobie przypominał wszystko z zewnątrz, ze znaków obcych jego istocie, a nie z własnego wnętrza”. Mądrości także nie pomoże szerzyć, lecz przeciwnie: zamieni ją w pozór, w „oczytanie bez nauki”. Pismo nie posiada wartości leczniczej - jest paliatywem, który po zażyciu pogłębia chorobę i odcina drogę ku zdrowiu.

Przenikliwy król przypisał literom działanie odwrotne do zamierzonego, ale nie dopatrywał się przy tym podstępu boga Teuta. Albowiem samo pismo kryje w sobie zgubę, stanowi pułapkę, w którą wpadł bezprzytomnie nawet wynalazca, do końca wierzący w skuteczność swego specyfiku. Tamuz celnie zdemaskował rdzenną właściwość przedstawianego mu środka, która sprzyja opacznej ewaluacji i stanowi największe jego niebezpieczeństwo: jest to siła pozoru. Pismo będzie wspomagać pamięć - ale tylko pozornie; będzie szerzyło mądrość - ale mądrość pozorną; szerząc zaś pozór upłynni granicę między prawdą a fikcją, zachwieje ludzkim osądem i zaciemni własną zdradliwą istotę utrudniając jej demistyfikację. Jest to pharmakon obcy istocie człowieka, a ukryty weń podstęp, to pozorny konsonans i zgodność z duchową rzeczywistością, którą z wolna wyniszcza zamieniając w pozbawiony substancji cień.

****

Opowiedziany mit feruje swym przesłaniem surowe wyroki - niepodobna jednak słuchać ich jako ostrzeżeń przed zażyciem trucizny, gdy opiaty Teuta krążą od tysiącleci w krwioobiegu kultury. Możemy natomiast przyglądać się własnym poczynaniom przez pryzmat diagnozy króla Tamuza i - dzięki jaśniejszemu rozpoznaniu choroby - wyjść naprzeciw temu, co zdrowe; leży w naszej mocy nauczyć się rozpoznawać, cenić i kultywować nieskażone oazy, wierząc, że prawdziwa mądrość oraz droga ku niej była i jest nadal możliwa.

Istotą trucizny zwanej pismem jest pozór, a korelatywnym doń schorzeniem zapomnienie - wszystkie inne szkody zdają się wynikać z tych dwóch centralnych rysów fałszywego lekarstwa. Przeto spytajmy: o jakim osłabieniu pamięci tu mowa? W czym może się ono przejawiać i dlaczego niszczycielskie jego konsekwencje sięgają serca mądrości? Problemem zasadniczym nie jest ten, który bije zrazu w oczy - nie polega na trywialnym zaniedbaniu ćwiczeń pamięci odtwórczej, na mnemotechnicznym rozleniwieniu. Owszem, choroba byłaby to błaha, łatwa w kuracji i nie licująca z powagą Tamuzowej przestrogi. Zapomnienie, o którym mowa musi sięgać korzeni kultury duchowej, samego rdzenia myśli; trudno je spostrzec, zdiagnozować, a potem wytrzebić, gdyż skrywa się, tudzież maskuje, nieodłącznie sprzężone i napędzane siłą pozoru czerpaną z jadowitego pharmakon. Jest przy tym epidemiczne, boć sam jego nośnik, wynalazek pisma, okazał się zaraźliwy. Zapomnienie to dotyka „istoty człowieka”, o której Tamuz rzekł, że lekarstwo w postaci znaków jest jej obce.

Dwie są możliwości, dwa wierzchnie symptomy i drogi rozwoju choroby, którą chcemy obserwować, a związany z nimi jest podwójny smutek niszczejącej mądrości. Tak oto zapomnienie może zadziałać od wewnątrz lub z zewnątrz. Drugi rodzaj, trafnie przewidziany przez Platona, rzuca się w oczy jako pierwszy: gdy mędrzec odważy się na użycie pisma, powierzy znakom swe tajemnice, ryzykuje zagładę własnej mądrości. Pragnie utrwalić swoje myśli za pomocą liter, kusi go specyfik Teuta. Widzi w nim bowiem lekarstwo na niepamięć swoich uczniów i potomnych; pragnie wyryć własną mądrość w stabilnym materiale, który przetrwa jego śmierć, będzie pomnikiem i świadectwem życia jego myśli, które były skazane na manifestację w czasie i nieuchronne przemijanie w płynącej zjawiskowości. Dla swego najpiękniejszego dziecka, dla nauk, które głosił, pragnie przechytrzyć efemeryczną kondycję własnego zaniku i zapewnić im byt empiryczny w trwalszym fundamencie. Jednakże logos, którego bytowanie pragnie przedłużyć, ujęty w znaki pisane nieuchronnie obumiera: mędrzec ufał, że zasili jego życie, a pozostawił go jedynie w postaci zmumifikowanej pamiątki. Można teraz oglądać jego słowa, jedno po drugim, jak w muzealnej witrynie - ale zostały oderwane od korzeni, przez które czerpały witalne soki, są spetryfikowane w pierwiastku „obcym istocie człowieka”. Głuche i nieme, gdy pytać je i prosić o wyjaśnienia, szeregi liter grają wciąż tę samą melodię, która z czasem zagłusza wszelką żywą pamięć o ich użytkowniku. Mędrzec chciał przeskoczyć ponad śmiercią w pierwiastku własnej mądrości, ale posąg, który po sobie pozostawił, trafił w ludzki tłum i osobę swego twórcy całkowicie przesłonił. Nie ma już mędrca jako bijącego nieustannie źródła, żywego świadectwa głoszonej mądrości: pozostały jedynie pisma, które każdy może przeczytać i splugawić opacznym rozumieniem, a nikt się temu nie sprzeciwi, zwłaszcza obojętne na wszystko litery. Pozostawione w znakach posłanie, miast nieustannie wskazywać na swoje źródło i wskrzeszać w duszach żyjących czytelników istotę nauczyciela, który jako byt empiryczny już opuścił świat, maskują ją de facto i podają się same za esencję. Pharmakon Teuta rodzi zapomnienie, wabiąc wciąż zgubnym przekonaniem, że wystarczy poprzestać na przyswojeniu samego zapisu, by odebrać właściwy dar mędrca. Platon poucza:

„Coś strasznie dziwnego ma do siebie pismo (...). Zdaje ci się nieraz, że słowa pisane myślą i mówią. A jeśli je zapytasz o coś z tego, o czym mowa, czego się chcesz nauczyć, one wciąż tylko na jedno wskazują; zawsze jedno i to samo [...]. A kiedy je fałszywie oceniają i niesłusznie hańbią, zawsze by się ich ojciec przydał do pomocy, co same ani się od napaści uchronić, ani jej odeprzeć nie potrafią.”

Ojciec swych pism już odszedł, a jego czyny, radości, smutki, jego żywa i macierzysta dla głoszonej mądrości osobowość zostały zapomniane. Wraz z upływem czasu nawet relacji i wspomnień o nim nie bierze się serio - wręcz ignoruje się jako zbędny naddatek i akcydens; liczą się tylko rzeczowe argumenty zbrojące jego poglądy, które figurują w pozostawionych dziełach; czytelne, jasne i komunikowalne są podatne na kolejne reprodukcje, trawestacje oraz zapożyczenia. Zaczynają żyć własnym pozorem, zastępują kłamliwie postać mędrca. W czasach średniowiecza nawet imiona autorów starożytnych utraciły znaczenie (nie mówiąc o biografiach) i jeżeli w ogóle ich używano, to tylko jako etykiet określonych, znanych już z lektur, narracji światopoglądowych. Osoba nikogo nie interesowała, nawet Arystotelesa zwano już po prostu „Filozofem”...

Mówiliśmy do tej pory o zapomnieniu zewnętrznym - czeka ono mędrca nieostrożnie szafującego pismem, a przestrzegał o tym głośno Platon. Stąd podejrzenie, że to, co sam napisał jest psotą i igraszką, a rzeczywiste swoje nauki głosił ustnie - zgodnie ze wskazaniami pozostawionymi w Liście siódmym. Wiemy także, że okryty mityczną aurą nauczyciel mędrca Plotyna w ogóle nie chciał pisać, a sam Plotyn swoje dzieła dedykował zżytym z jego duszą uczniom, którzy wiedzieli jak je czytać, a swego mistrza nie zapomnieliby nawet po jego śmierci. Skrypty spełniały w szkołach filozoficznych (np. Epikurejskiej i stoickiej) specyficzną funkcję, bynajmniej nie miały nauczać: służyły jako środek pomocniczy, podpora dla myśli, która miała przywracać mistrza pamięci ucznia, gdy tamten był oddalony. Z czasem także ten ostrożny użytek wymknął się spod kontroli i pisma „poszły w świat”.

Teraz musimy sobie zdać sprawę, że to z początku zewnętrzne zapomnienie szerzone przez pismo, zapomnienie przysłaniające postać mędrca, zaciemniające źródłowy charakter jego niepowtarzalnej egzystencji - otóż to właśnie zapomnienie zostało uwewnętrznione i poczęło się przeradzać w wyznawaną wartość. Odkąd, jak mówi wschodnie przysłowie, oczy głupców poczęły się wpatrywać w palec, gdy on wskazywał księżyc, poglądy wyrażane w pismach poczęto brać za sedno filozoficznego życia - za rzeczywistość i substancję mądrości uznano dzieło książkowe, literacką pozostałość: życie myśliciela miało być produkcją czytelniczego materiału. Oto moment pojawienia się wewnętrznego zapomnienia, spełniającego się w samej duszy pisarza, a także czytelnika. Autor nie umieszcza już, jak wspominany wyżej mędrzec, swej istotnej treści w obcym jego istocie medium pisma: on teraz nie pragnie nic przekazywać, a jedynie lepić w tym obcym medium bałwany ku uciesze adorujących je czytelników. Jest martwy w swej czynności, śpi głęboko i to mu odpowiada. Robi układanki z liter, które nie są szyfrem i wskazówką, bo samo ich kreowanie mało obchodzi twórcę - on nie myśli, on po prostu pisze, ale pozór tkwiący w piśmie, fałszywa wartość, w którą wynalazek Teuta siebie osnuwa, rodzi to rdzenne zapomnienie, które pozwala brać pisanie za myślenie. Czytelnik także wpada w pułapkę, bo nie chodzi mu już o przejęcie rzeczywistego impulsu myśli, którą sam we własnej istocie by urzeczywistnił: uprawia pustą erudycję i staje się spełnieniem przepowiedni Tamuza o fałszywych mędrcach z „oczytaniem bez nauki”. Liczy się pismo, odwołania do pism, cytaty z pism, literackie zestawienia i wariacje na książkowe tematy. Kultura duchowa zmienia się w Borgesowską wierzę Babel: wszechświat nieskończonych ciągów liter bez myśli, kosmos snu nad kartami ksiąg, osnuty wieczną nocą zapomnienia.

****

Przedstawiony tu los wszechwładnego pozoru nie jest ostateczny. Już na początku deklarowaliśmy wiarę w możliwość mądrości współistniejącej z trucizną pisma. Myślenie, rzeczywiste życie duszy i jego związki z pisaniem oraz czytaniem ukaże kolejny wykład. Wszak Nietzsche, który ostrzegał jak mało kto przed bezmyślnym czytaniem i pisaniem, napisał w jednym z listów: Tylko wtedy, gdy coś napiszę, jestem rzeczywiście zdrowy i dobrze się czuję. Cała reszta to tylko antrakt (27 września 1873 r.). To zdrowie, tak silne, że działanie trucizny przekształca w swą moc i korzyść, ukażemy w kolejnej próbie.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Platon - Fajdros, PLATON, FAJDROS 245C-257B
Historia filozofii starożytnej, Fajdros, Platon - „Fajdros”
FAJDROS - Platon, Licencjackie, Semestr I, Ćwiczenia, Filozofia
PLATON I MIT JASKINI, politologia, filozofia
platoński mit kosmologiczny
Platon Vs Mit, Na marginesie powyższej problematyki pragnę zwrócić uwagę na charakter dyskursu filoz
platon dialogi (2)
Mit jaskini platon WdPiHMP
platon dialogi
Platon fajdros
platon dialogi VVI76ZEK57EVZ62432SFPWKYRGAXFIRRTWSWPSQ
Platon (427 347) Dialogi
Platon dialogi
Platon Pseudo Zimorodek i inne dialogi (2)
dialogi platon 7BHSQMQHHRTVWAXO3TODTL7LV6BEPPXEGORFELA
Platon fajdros, Filozofia
Platon Dialogi
Platon Fajdros 2 id 362233

więcej podobnych podstron