1037

Wałem i Parówą Subotnik Ziemkiewicza Kiedy dziennikarze III RP zbierają się na jakieś kolegium czy planowanie, to pytanie, które zawisa nad nimi, brzmi: o czym dzisiaj nie wspominać? A jest z czego wybierać.

Znany „skruszony” mafioso opowiada „Gazecie Polskiej” o związkach „Pruszkowa” z dworem Wałęsy i z KLD. Dziwnie się to rymuje z przypominanymi przy okazji zeznaniami gangstera „Brody”, którymi prokuratura nigdy się nie miała odwagi zająć, a gdzie wprost mowa o konkretnych politykach PO. Zero cytowań, komentarzy, dyskusji. Pracownicy agit-propu mogą się pospierać, czy godzi się ujawniać finansowe sprawki Kwaśniewskiego, co i tak dowodzi niezwykłych napięć w prorządowym towarzystwie – ale takich spraw absolutnie nie są ciekawi. Konszachty mafii z politykami? A czy ci politycy są z PiS? Nie? No to nuda, kogo to obchodzi… Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła kolejne raporty pokazujące, jak się naprawdę mają sprawy w państwie „największego historycznego sukcesu w dziejach”: jeden o zabezpieczeniu przeciwpowodziowym, a raczej jego braku, drugi zaś o opiece lekarskiej, a raczej jej braku, w weekendy i po godzinie 18.00. Pierwszy koresponduje z główną linią rządowej propagandy, a drugi z manifestacją lekarzy z OZZL oraz dochodzeniem w sprawie pacjenta, który w Łodzi zmarł na szpitalnym stole, bo mu przed operacją nie zrobiono tomografii, a nie zrobiono, bo dostał ataku w sobotę, kiedy tomograf nie pracuje – ale jakoś na kolegiach i planowaniach te kuszące wątki się ze sobą nie pokleiły. Gdzieś zniknęło fiasko dyplomatycznej ofensywy Donalda Tuska, który fotkami z różnych stolic usiłował nas przekonać, że załatwia jakąś „solidarność energetyczną” w Europie, a Niemcy nie czekając na stanowiące metę tych zabiegów eurowybory pokazali mu – i nam wszystkim – powiedzmy, coś przeciwpowodziowego. Przemilczane zostało głupactwo kancelarii prezydenta (jaki pan, taki kram), która wrzuciła do sieci szczegółowe plany prezydenckich rezydencji na okoliczność przetargu na jakieś tam drobne prace – rok czy dwa lata temu mieliśmy podobny skandal z „tajną” bazą GROM-u, zapewniano, że oczywiście, głupie przepisy zostaną zmienione, no i co? No i jajco. Kompletnym milczeniem zbyto wypowiedź Andrzeja Olechowskiego potwierdzającą to, co o finansowaniu ekipy Tuska z Niemiec napisał był Piskorski – choć regularnie ważnym „niusem” dla prorządowych portali jest, co fartnął na swym blogu jakiś Palikot, albo jakim antypisowskim konceptem błysnął Tym czy Paradowska. Już nie mówię o tak śmiałych i wyrafinowanych pomysłach, jak żeby ktoś na przykład zestawił mapę kilku ostatnich wizyt Tuska, od kanonizacji, Wadowic i muzeum Jana Pawła II po Kongres Kobiet i towarzyszące mu sabaty LGTBQ, wraz z wyborem składanych tu i tam deklaracji. Żeby już nie dłużyć – co w zamian? Trzy kolejne dni (a może i czwarty, bo już nie dosłuchałem) głównym tematem rozmów u Moniki Olejnik był austriacki transwestyta, znany jako „Konczita Parówa”. Panem Parówą zajmowały się też intensywnie wszystkie inne media, konstatując nasze zacofanie. No dobra, teraz już wiemy, żeby następnym razem zamiast tancerek z cyckami wysłać na Eurowizję panią Bosacką, która w swych programach regularnie sobie przykleja wąsy. No i co? Temat na jakieś pięć minut. Znachor na Podkarpaciu – kolejny wielki temat, można rzec, druga „matka Madzi”. Jeśli już szukać tematów lokalnych, to ja bym raczej proponował świeżą historyjkę z Legionowa, o pani nauczycielce, która po lekcjach regularnie zapraszała uczennicę, upijała ją, upalała marihuaną z domowej uprawy i wykorzystywała seksualnie. Aż dziwne, że salony nie odnotowały jeszcze tego dowodu, iż znowu aż tak bardzo jak twierdzi pan Pacewicz zacofani nie jesteśmy – i nie rozpoczęły akcji w obronie nowej ikony postępu przed ciemnogrodzką, homofobiczną i narkofobiczną prokuraturą, która śmie jej stawiać jakieś zarzuty. No i oczywiście – powódź, powódź, powódź. Nieważne, że jej nie ma. Powódź jest wtedy, gdy premier wyrusza walczyć z opadami, a nie wtedy, gdy wody przerywają wały, bo mają przecież to do siebie, że wzbierają, a potem spływają do morza. Obejrzałem wczoraj program TVN24 po godzinie 15-tej i naprawdę byłem pod wrażeniem reporterów lajfujących z zagubionych w głuszy miejscowości, z których jeden opowiadał, że wczoraj pod tym tutaj mostem woda była znacznie wyżej, prawie sięgała samego mostu, i ho, ho, ciężko było, a drugi, że w okolicy wezbranej rzeczki Bajerki (albo jakoś tak) woda podtopiła piwnice aż w siedmiu gospodarstwach, a w ósmym stoi w ogrodzie. Szczególnie dialog ze strażakami, prezentującymi swój agregat do wypompowywania wody sprawiał wrażenie żywcem z Laskowika i Smolenia w ich najlepszych czasach. Pomyśleć, że u mnie na wsi woda w piwnicy stała przez półtora roku, i nie przyszło mi do głowy zaprosić premiera z tefałenami… No, do mnie by nie przyszli, ale gdyby to któryś z sąsiadów... No i, właśnie – On. Pan premier, broniący wałów nie przed powodzią, skoro powódź dopiero ma być – w końcu jak już TVN zrelacjonował szczegółowo wszystkie krajowe podtopienia, to zaczął się podpierać zdjęciami z Serbii – tylko przed „szpiegiem z krainy deszczowców”. Do urzygu. I żeby chociaż Boni wyskoczył z krzaków… (Swoją drogą, krzaki krzakami, ale żeby politykowi, którego życiorys plami bycie tzw. kablem wymyślić hasło „łączę ludzi” – to trzeba naprawdę geniusza!) Ileż się, Boże mój, muszą ci ludzie nakręcić głowami, żeby ominąć wzrokiem to wszystko, co się w oczy ciśnie, i wypatrzyć jakieś bzdety, by się po całych dniach zajmować właśnie nimi. Naprawdę, ciężka praca. Rafał A. Ziemkiewicz

18/05/2014 Posłuszeństwo jako przyzwyczajenie Człowiek się przyzwyczaja do wielu rzeczy na tym Bożym świecie i nie przypadkowo mówi się, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka- consuetudo altera natura. Z przyzwyczajenia wynikają rzeczy które robimy machinalnie i permanentnie, często nie zdając sobie pełnej świadomości z tego co robimy. Przyzwyczajenie wynika z posłuszeństwa naturze, która dominuje i determinuje postępowanie człowieka. Co innego z posłuszeństwem władzy. Jeśli decyzje władzy nie są zgodne z naturą człowieka i jego przyzwyczajeniami – rodzi się bunt, początkowo wewnętrzny, potem się uzewnętrzniający. Tak być może będzie ze sprawą cynamonu w Unii Europejskiej(???) Bo nie wiem czy Państwo wiecie- Unia Europejska bierze się za likwidację cynamonu.(???) Już do Komisji Rolnictwa Parlamentu Europejskiego wpłynął projekt rozporządzenia Komisji Europejskiej, takiego Biura Politycznego -jak to gremium określa dysydent radziecki- Władymir Bukowski- żeby zakazać używania cynamonu sprowadzanego do krajów europejskich, obecnie landów państwa o nazwie Unia Europejska z Chin i Indii. Władza w Unii Europejskiej rozrasta się w cieniu lewicowych poglądów komisarzy europejskich, którzy na ogół są kryptokomunistami o obrządku trockistowskim.. Zakaz wędzenia wędlin na sprzedaż to tylko przygrywka do zakazu używania cynamonu, młynków do kawy odkurzaczy o mocy powyżej 1600 wat ,żarówek o określonej mocy, czy marchewek jako warzyw oraz jedzenia ślimaków jako mięczaków, tylko jako ryb. Jeszcze wiele jest do uregulowania – ku niechlubnej chwale Unii Europejskiej. Podobno- jak stwierdzają” naukowcy” akredytowani za pieniądze Unii Europejskiej przy Unii Europejskiej, najbardziej szkodliwa jest zawarta w cynamonie kumaryna. Zbadali i tak stwierdzili, za pieniądze Unii Europejskiej. Zresztą za pieniądze polityczne Unii Europejskiej można wszystko zatwierdzić politycznie i wszystko wywrócić do góry nogami- tak jak to się dzieje w Unii Europejskiej. Żeby tylko nie zakazali” kociego pazura”, to taka kora z zioła występującego w Azji, Afryce i Ameryce Południowej, zwanego też „ perłą Inków”- którą człowiek używa, żeby bronić się przed nowotworami. Swoją drogą skąd tyle pojawia się nowotworów w obecnym czasie? Może najlepiej stosować farmaceutyki firmy Bayer- zamiast uncaria tomentosa. Mam na myśli ten” koci pazur”.. Kilka tysięcy lat tradycji. i sprawdzenia działania to nic- cynamonu należy zakazać, tym bardziej, że przeciwdziała zagrzybieniu organizmu i przyspiesza przemianę materii. Będzie trzeba znaleźć odpowiednie zamienniki - najlepiej firmy Bayer, albo innych firm farmaceutycznych, które chcą zarobić , za co im chwała, ale niech czasami nie mają wpływu na używanie cynamonu Mam takie podejrzenia, że za takimi decyzjami mogą stać firmy farmaceutyczne, które chcą – w sposób naturalny- wyeliminować zioła- z rynku leczniczego. i stąd decyzja Komicji Europejskiej o wspomnianym rozporządzeniu dotyczącym cynamonu. Należałoby sprawdzić powiązania komisarzy europejskich z przedstawicielami firm farmaceutycznych. Nich żyje cynamon! Ciekawe jak spędzają wakacje komisarze Unii Europejskiej? Liczę przy tym, że po wprowadzeniu tego zakazu, i po naukowym uzasadnieniu „ naukowców” europejskich, że zawarta tam kumaryna jest bardzo szkodliwa dla człowieka Unii Europejskiej, szmugiel będzie kwitł poprze Białoruś, Rosję i Ukrainę- tak jak szmugiel papierosów, ze względu na wysoką akcyzę zawartą w papierosach europejskich powodującą wysoką cenę papierosów. Cynamon z Chin i Indii będzie przywożony przez kraje wschodu, będzie trochę droższy, bo będzie większe ryzyko , no i łapówka musi być wliczona w cenę nielegalnego cynamonu sprowadzanego bez zgody czerwonych komisarzy Unii Europejskiej. i parlamentarzystów Unii Europejskiej. Trudno uwierzyć, ale cynamon będzie nielegalny, ze względu na bezpieczeństwo mieszkańców Unii Europejskiej. (???) Natomiast jak jemy zamiast mięsa, chemię spożywczą, która być może powoduje nowotwory- to jest bezpiecznie. Ale cynamon jest niebezpieczny. Bardzo niebezpieczny! Tak jak młynki do kawy? A sama kawa nie jest niebezpieczna? Tak jak niebezpieczny jest ideologicznie pan Janusz Korwin- Mikke, którego cały ten wredny i salonowy układ niszczący Polskę i Polaków, nienawidzi jak najgorszego wroga. W jutrzejszym programie pana redaktora Tomasza Lisa zwanego dziennikarzem, będą zaproszone osoby kandydujące do Europejskiego Parlamentu. Pan Tomasz wymieniał w reklamówce propagandowej ludzi salonu, którzy doprowadzili Polskę na skraj bankructwa, ale wygląda na to, ze pana Janusza tam nie będzie. Nie wymienił go! Chyba, że go nie wymienił- ale będzie . Zapraszam ewentualnie jutro do obejrzenia propagandowego programu pana redaktora Tomasza Lisa. Z nadzieją, że pana Janusz Korwin- Mikke będzie., tak jak przedstawiciel narodowców. Pan Robert Makłowicz chyba jeszcze nie wie, że cynamon będzie zakazany w Europejskim Sojuzie, bo w swoim programie o Malezji reklamuje nadal cynamon i inne przyprawy, których na razie Komisja Europejska wespół z Parlamentem Europejskim nie zakazuje. Nie zakazuje też soli, chociaż rozpowszechnia fałszywe wiadomości, że sól to” biała śmierć”. Ale zakazuje rtęci w termometrach, chociaż w świetlówkach – już nie. Trudno dociec logiki w postępowaniu czerwonych komisarzy. Muszą mieć jakieś dylematy ideologiczne, albo… finansowe. Cynamon- cjanek- to przecież nie to samo, nie wiem, ale prawdopodobnie cjanek w sprzedaży wolnej- też jest zakazany w Unii Europejskiej Musi być prawdopodobnie na jego zakup zgoda Centralnej Komisji Cynamonu i Cjanku Unii Europejskiej, a jak takiej Komisji jeszcze nie ma- to na pewno będzie. I do tego jeszcze Europejska Rada Cjanku Potasu i Cynamonu… Najgorzej w pierwszym momencie po wprowadzeniu rozporządzenia używania cynamonu ucierpią Duńczycy, bo u nich wielką popularnością cieszą się ciasteczka cynamonowe zwane w Danii Kanelsnegler- podobno bardzo smaczne i długo tradycyjne. Chyba, że Duńczycy wynegocjują za pomocą dialogu demokratycznego korzystny dla siebie okres przejściowy w likwidacji rozpowszechniania cynamonu.. Życzę im osobiście wielkiego powodzenia. Nie mają euro- może dlatego ma ich spotkać kara w postaci zakazu używania cynamonu.. Czerwoni komisarze chcą doprowadzić do bankructwa Indie i Chiny nakładając embargo na cynamon.. Ale nie doczekanie.. Prędzej sami padną! Czarne chmury zbiorą się zapewne nad polską żubrówką. Bo do niej wkładana jest trawa o nazwie turówka wonna, która zawiera w sobie kumarynę, szkodliwą właśnie w cynamonie. Może jednak okazać się – po badaniach” naukowców „ politycznych Unii Europejskiej-nieszkodliwa w turówce wonnej- to jeszcze Komisja Europejska rozpatrzy i da nam okres przejściowy na dostosowanie żubrówki do standardów europejskich. To znaczy żubrówka będzie wodą ognistą zawierającą siano europejskie. I jak tu kochać Unię Europejską, tak jak kochają ją euroentuzjaści? Czy zamienić posłuszeństwo w nowe przyzwyczajenie? Czy może porzucić przyzwyczajenie i stać się posłusznym. Do następnej likwidacji kolejnego przyzwyczajenia przy pomocy europejskiego roporządzenia? Niech żyje polska żubrówka- nawet bez turówki wonnej! WJR

Teraz Jan Krzysztof Bielecki będzie nas szybko wprowadzał do strefy euro

1. Ponowną dyskusję na temat wejścia Polski do strefy euro, próbują wywołać prezydent Komorowski, premier Tusk, minister Sikorski, a ostatnio także główny „doradca gospodarczy” tej ekipy Jan Krzysztof Bielecki. Tym razem „akcja” ta, jest prowadzona pod hasłem poprawy bezpieczeństwa naszego kraju w związku z agresją Rosji na Ukrainę, aneksji Krymu i intensywnych prób destabilizacji sytuacji w południowo-wschodniej części tego kraju. Rządzący używają dodatkowo argumentu, że kraje nadbałtyckie przyśpieszyły wejście do strefy euro, Estonia zrobiła to od 1 stycznia 2011 roku, Łotwa od 1 stycznia 2014 roku, a Litwa wejdzie to tej strefy od 1 stycznia 2015 roku, właśnie dlatego, że spodziewają się po tym kroku także poprawy swojego bezpieczeństwa. Rzeczywiście w strategiach bezpieczeństwa państw nadbałtyckich w szczególności w związku ze spodziewanym zagrożeniem ze strony Rosji, przyjmuje się, że wejście do strefy euro, będzie dodatkowym zabezpieczeniem przed agresją ze strony ich wielkiego sąsiada. Tyle tylko, że na dobrą sprawę nie bardzo wiadomo, dlaczego dla Rosji fakt posiadania przez jakiś kraj waluty euro, miałby być przeszkodą w agresji na niego w szczególności w sytuacji gdyby w tym kraju zagrożona była mniejszość rosyjska (a ta jest szczególnie liczna w Estonii i na Łotwie).

2. Przypomnijmy, że Jan Krzysztof Bielecki to formalnie tylko Przewodniczący Rady Gospodarczej przy Premierze, która została powołana na wiosnę roku 2010, zresztą prawie natychmiast po tym jak przestał on być prezesem włoskiego Banku Pekao S.A. Rada Gospodarcza przy Premierze to gremium doradcze dla szefa rządu z niejasnymi do końca kompetencjami ale okazuje się, że jej przewodniczący to wręcz szara eminencja, która decyduje o najważniejszych na dla naszego państwa sprawach. Ta pozycja nie wzięła się z niczego. W styczniu 1991 roku ówczesny Prezydent Lech Wałęsa dosyć niespodziewanie przeforsował go na stanowisko Prezesa Rady Ministrów. Był nim tylko rok ale niezwykle zasłużył się inwestorom zagranicznym w procesach prywatyzacji, które wtedy były prowadzone w zasadzie bez żadnych procedur, według uznania urzędników.

3. Później był jeszcze ministrem ds. integracji europejskiej w rządzie Premier Suchockiej, a stamtąd już na wiele lat trafił jako przedstawiciel Polski na stanowisko dyrektorskie do Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. W 2003 roku został prezesem kupionego przez Włochów banku Pekao S.A i był nim aż do początków 2010 z pensją rzędu kilku milionów złotych rocznie. To za jego prezesowania, Włosi przeprowadzili tzw. projekt Chopin, który oznaczał wyprowadzenie z banku w Polsce do spółki -matki we Włoszech kilku miliardów złotych. Procesy akcjonariuszy z bankiem związane z tą sprawą trwają do tej pory. Co jakiś czas dowiadujemy się o rozmiarach nieformalnych wpływów w rządzie Tuska jakie ma J. K. Bielecki. Media donosiły o tym, że namawiał inwestorów amerykańskich do udziału w prywatyzacji zasobów polskiej ochrony zdrowia (choć oficjalnie rząd Tuska zaprzecza, że chce prywatyzować szpitale), później o jego lobbowaniu na rzecz rosyjskiej firmy Acron, która chciała przejąć Grupę Azoty S.A. a nawet o jego aktywnych kontaktach z Rosjanami w związku z sondowaniem przez nich wejścia w sektor bankowy w Polsce.

4. Teraz J. K. Bielecki chce wprowadzać Polskę szybko do strefy euro bez przebywania naszego kraju przez 2 lata w tzw. systemie ERM2 czyli swoistym korytarzu walutowym, w którym kurs naszej waluty w relacji do euro, mógłby podlegać wahaniom tylko w przedziale + – 15%. Wprawdzie wszystkie kryteria tzw. konwergencji (jednym z nich jest konieczność przebywania kandydata do strefy euro przez 2 lata w systemie ERM2), są opisane w traktatach i odejście od nich wymagałoby ich zmiany ale być może Niemcom tak bardzo zależy, żeby wciągnąć Polskę „za uszy” do tej strefy, że takie zmiany przeforsują. Okazuje się, że dla ekipy rządzącej od 7 lat Polską, nie jest ważne jak pozbycie się własnego pieniądza będzie wpływało na naszą gospodarkę i poziom życia zwykłych ludzi, nie ma znaczenia również, że strefa euro to ciągle „walący się dom”, trzeba bez względu na to wszystko, wejść do strefy euro. Kuźmiuk

JAK POWSTAWAŁA III RP - TRZY RAZY NIE! Lokator Belwederu i skupione wokół niego środowiska chcą zafundować Polakom propagandowy spektakl pod hasłem „obchodów dnia wolności 4 czerwca”. W ramach tego spektaklu ośrodki propagandy narzucają nam fałszywą wizję historyczną, w której wysiłek wielu pokoleń Polaków przelewających krew za Niepodległą, zrównuje się z zaprzaństwem grupki przyjaciół Kiszczaka, przelewających z komunistami wódkę w Magdalence. Obchody tzw. święta wolności oparto na farsie wyborczej z 4 czerwca 1989 roku. W zamyśle propagandystów, ten dzień ma wyznaczać datę równorzędną lub zastępczą wobec autentycznego Święta Niepodległości. Z cyklu „Jak powstawała III RP” przypominam dziś kolejny, wyjątkowy tekst z tamtego okresu. Jego autorem jest śp. Sławomir Bugajski – naukowiec, fizyk, po 13 grudnia 1981 współtwórca Konspiracyjnego Komitetu Oporu Uniwersytetu Śląskiego, założyciel Solidarności Walczącej Oddział Katowice, pomysłodawca i redaktor naczelny pism „Wolni i Solidarni” oraz „Podziemny Informator Katowicki”. Jeden z tych, których III RP skazała na zapomnienie. W czerwcu 1989 r. w Serwisie Agencji Informacyjnej Solidarności Walczącej znalazł się tekst Alfreda B. Gruby (pseudonim S. Bugajskiego) zatytułowany „Trzy razy „NIE”. Z perspektywy 25 lat III RP – tekst ten zadziwia trafnością ocen i przewidywań. Zawiera świadectwo prawdy o genezie obecnego państwa i przynosi wiedzę o wydarzeniach, których sens próbuje się dziś zafałszować. Choć jest to tekst obszerny, szczerze zachęcam do uważnej lektury, a szczególnie, do udostępnienia tego materiału ludziom młodym, nieznającym realiów „transformacji ustrojowej”.

„TRZY RAZY "NIE!" Przyjmiemy wszystkie korzyści, które nam dacie, ale kwitu nie damy. My chcemy Polski przedrozbiorowej niepodległej. Pójdźcie precz od nas, jedyne załatwienie sprawy. (Andrzej Zamoyski w liście do cara, 1863)

1. Muszę krzyczeć. Jesteśmy zmęczeni i zniechęceni - całe społeczeństwo. Patrzymy bezsilnie, jak się wali wszystko dokoła. Ceny rosną, każdy zastanawia się z trwogą, jak będzie żył za pół roku, za rok, jak będą żyły jego dzieci. Służba zdrowia, komunikacja, budownictwo mieszkaniowe, zaopatrzenie, szkolnictwo, kultura, ochrona środowiska - wszystko w stanie upadku i zacofania. Wszechmocne państwo, które zagarnęło całą gospodarkę i zabiera cały dochód z pracy społeczeństwa, twierdzi, że nie ma pieniędzy. Może to nawet być prawdą, skoro (jak pisze E. Szumiejko w "Gazecie Związkowej", nr 4 z 31 marca 1989) PRL składa roczną daninę w wysokości 5O miliardów dolarów na rzecz "obozu pokoju i socjalizmu". Żadnej nadziei, tylko ciężka praca i coraz trudniejsza codzienna walka o byt. Zdrowe, normalne społeczeństwo w takiej sytuacji staje do walki, buntuje się, odmawia posłuszeństwa. Jest przecież wiele form cywilnego nieposłuszeństwa i walki z przemocą państwa, wśród nich walka zbrojna jest możliwością skrajną, stosowaną w ostateczności. My jednak wolimy angażować się w "wybory" do PRL-owskiego Sejmu. Przypominamy wszyscy człowieka chorego na raka. Czuje, że jest z nim źle, staje się nerwowy, chudnie, ma boleści - ale nie chce słyszeć o operacji. Woli udawać, że nic się nie dzieje, woli zaufać znachorom i oszustom niż zaryzykować i wyzdrowieć. Pełne troski rady przyjaciół wprawiają go we wściekłość. Prawda często bywa trudna i przykra, prawda zmusza do działania, a chować głowę w piasek jest najwygodniej. Ciężko chore społeczeństwo, jak tonący brzytwy, uczepiło się nadziei na porozumienie, porozumienie "przedstawicieli społeczeństwa" z rakowatą naroślą na jego ciele - komunistycznym państwem. Jeśli ktoś chce być oszukany, to będzie. Nie myślmy, nie dyskutujmy, zostawmy wszystko Wałęsie - on już zadba o nasze interesy. A każdy, kto ma wątpliwości, naraża się na wybuch histerycznego gniewu, na oskarżenia i wyzwiska. Bo chować głowę w piasek jest najwygodniej. Mimo to trzeba mówić, a nawet trzeba krzyczeć. Trzeba stawiać sprawę na ostrzu noża, nazywać rzeczy po imieniu, trzeba prowokować, jątrzyć, podburzać ! Przecież toniemy, przecież giniemy, z europejskich wyżyn staczamy się w azjatycką dzicz ! Nie mogę milczeć, choćbym miał zostać za to zlinczowany przez ogłupionych i wystraszonych rodaków. Kłótnie i spory Polaków w kwietniu 1989 r. obracają się wokół trzech pytań :

- Czy należało przystąpić do rozmów z komunistami ?

- Czy wynik tych rozmów (porozumienia "okrągłego stołu") jest sukcesem

społeczeństwa ?

- Czy należy wziąć udział w nadchodzących wyborach ?

Moja odpowiedź jest: Trzy razy "NIE"! I chociaż mój głos nie przebije się przez pienia połączonych chórów propagandy Wschodu i Zachodu, muszę krzyczeć: NIE !

2. "NIE !" po raz pierwszy Kto chciał mógł od dawna zauważyć, że kapral Wałęsa wykazuje nienormalną wręcz gotowość do kompromisu z komunistami. Przypuszczalnie pierwszym wyraźnym sygnałem było tzw. "porozumienie warszawskie", kończące sprawę prowokacji bydgoskiej w 1981 r. Najpierw jednak nie chcieliśmy tego widzieć, potem widząc - nie chcieliśmy wyciągnąć wniosków. Ale tak niestety było: cała polityka Wałęsy nastawiona była konsekwentnie na wyciszenie buntu i doprowadzenie do bezpiecznego dla komunistów porozumienia. Nieodparcie nasuwa się porównanie z samobójczą taktyką przywódców Powstania Listopadowego, którzy tak jak Wałęsa nie chcieli zwyciężyć ale zawrzeć kompromis (patrz - J. Łojek: "Szanse Powstania Listopadowego"). Przez lata komuniści odrzucali ofertę Wałęsy, ich pewność siebie symbolizowały bandyckie wyczyny Kiszczaka i arogancja Urbana. Ale i na nich przyszła chwila opamiętania: okazało się wreszcie bez żadnych wątpliwości, że Zachód nie da już nowych kredytów za darmo. Ceną, jaką muszą zapłacić władcy PRL, jest legalizacja "Solidarności" i "porozumienie się" ze społeczeństwem (to ostatnie oznacza przypuszczalnie złagodzenie ostrych konfliktów między społeczeństwem a państwem). Bez tego nie będzie dolarów. I tu dochodzimy do "okrągłego stołu". W czasie drugiej fali strajków 1988 r. (sierpień wrzesień) stało się jasne, że komuniści muszą ustąpić. Rzeczą przywódców "Solidarności" było otwarte sformułowanie żądania legalizacji związku., Nikt jednak tego nie zrobił, a Wałęsa energicznie i zdecydowanie wygasił strajki w zamian za mgliste obietnice "rozmów przy okrągłym stole". Mimo że czerwoni musieli pod naciskiem społeczeństwa i Zachodu zgodzić się na "Solidarność", przywódcy "konstruktywnej opozycji" dali się wciągnąć w zawiłą grę przetargów i szantaży. Przystąpili do rozmów, w których - wiadome było od początku, bo na tym polegają negocjacje – będą musieli ustępować, zgadzać się, płacić jakąś cenę. A przecież można było bez tego ! Czyż nie byłoby prościej, piękniej i skuteczniej, gdyby Wałęsa jeszcze w sierpniu 1988 r. poparł strajki, ogłosił żądanie ponownej legalizacji "Solidarności" i odmówił wszelkich negocjacji na ten temat ? Może mielibyśmy "Solidarność" parę miesięcy później niż mamy, ale chyba mielibyśmy wcześniej - bo komuniści wiedzą, kiedy muszą ustąpić. Tymczasem już samo przystąpienie "konstruktywnej opozycji" do rozmów, samo podanie ręki ministrowi policji jest zwycięstwem czerwonych. Bo w ten sposób ludzie powszechnie szanowani, uznawani za autentycznych przedstawicieli tego udręczonego społeczeństwa, wchodzą w kręgi władzy - pokazują całemu światu, że społeczeństwo uznaje czerwonych za partnera, że w jakimś sensie uznaje władzę komunistów. Wielotygodniowe rozmowy "okrągłego stołu", natrętnie reklamowane przez propagandowy aparat państwa, zostawiają nieodparte wrażenie, że oto rozmawiają ze sobą ludzie zatroskani losami tego kraju, że obie strony chcą naszego dobra, a różnią się tylko poglądami na sposób jego osiągnięcia. W tym wielkim oszustwie musieli współuczestniczyć przywódcy opozycji. Tak więc przystąpienie Wałęsy i jego grupy do rozmów z czerwonymi było poważnym błędem politycznym. Komuniści, ustępując pod naciskiem społeczeństwa i Zachodu, odnieśli propagandowy sukces zamieniając wymuszone ustępstwo na historyczny gest politycznego "realizmu" i "liberalizmu". Zmusili przy okazji znanych i cieszących się autorytetem przywódców społecznych do uznania przestępczego reżimu za partnera i do poparcia przez nich swej oszukańczej gry. Dlatego nie należało przystępować do rozmów z komunistami.

3. "NIE !" po raz drugi Nie będę komentował przebiegu rozmów "okrągłego stołu", tej skomplikowanej i wielostronnej gry propozycji i kontrpropozycji, taktycznych sojuszy i taktycznych ustępstw, blefów i szantaży. Nie będę też ubolewał, iż to lub tamto nie zostało przy "okrągłym stole" poruszone. Jedno tylko chciałbym podkreślić - całkowitą tajność negocjacji, jakże sprzeczną z powszechnymi wyobrażeniami o "Solidarności". Właściwie do tej pory, a piszę ten tekst w niedzielę, 23 kwietnia 1989 r., nie są znane wszystkie ustalenia. A to, co jest znane, potwierdza moje najgorsze przypuszczenia. Przede wszystkim uderza zgoda strony "społecznej" na dalsze pozostawienie komunistów przy władzy. Ci, którzy doprowadzili do katastrofalnej sytuacji kraju, opisywanej w "Porozumieniach okrągłego stołu", nie mają moralnego prawa, by rządzić tu dalej. Niestety, przedstawiciele opozycji przy "okrągłym stole" przyjęli jako oczywisty i naturalny punkt wyjścia założenie o dalszym trwaniu komunistycznej władzy - chociaż mogli przynajmniej zrobić z tego element przetargu. Jeżeli już się godzić z dalszym panowaniem czerwonych, to raczej na zasadzie: "wy zepsuliście, to wy naprawiajcie". Tymczasem strona opozycyjna w imieniu nas wszystkich wzięła na siebie współodpowiedzialność za stan gospodarki i wychodzenie z kryzysu gospodarczego, społecznego i politycznego. Wałęsa po raz drugi wykrzyknął: "Pomożemy", ale tym razem nie była to jego prywatna deklaracja. W ten sposób społeczeństwo PRL zostało wmanewrowane w sztuczną i niewygodną sytuację: staliśmy się współodpowiedzialni za coś, na co nie mamy wpływu i co nie my doprowadziliśmy do ruiny. Pozbawia to nas moralnego prawa do protestu - chyba, że odrzucimy przywódców, którzy do tego doprowadzili, i ich "Porozumienia" z komuną. A związek "Solidarność" zamiast zgodnie ze swym podstawowym powołaniem, bronić interesów robotników przed pracodawcą - państwem, będzie zobowiązany pilnować byśmy wydajnie i sprawnie "przezwyciężali kryzys". Mało tego, komuniści zdołali nakłonić stronę opozycyjną do kilku dalszych, zgoła katastrofalnych ustępstw, jeszcze skuteczniej wiążących ręce "Solidarności". Najpoważniejszym z nich jest zgoda na osiemdziesięcioprocentową "indeksację", czyli na częściowe wyrównanie wzrostu cen podstawowych artykułów przez wzrost płac, stanowiący 8O % wzrostu cen. Oznacza to zgodę przedstawicieli "opozycji konstruktywnej" na dalszy, systematyczny wyzysk społeczeństwa przez komunistyczne państwo. Oto jak to widzi reżimowy dziennikarz ("Przegląd Tygodniowy", nr 16 z 1989 r.): "Skrupulatnie indeksując płace wskaźnikiem O,8 na początku każdego kwartału - a więc z opóźnieniem do narastających cen- okaże sie, że po upływie roku średni wzrost płac będzie i tak około dwukrotnie niższy, niż przyrost cen w tym samym czasie. Nawet stuprocentowa indeksacja nie rekompensuje w pełni kosztów utrzymania. Płace, w ostatecznym rozrachunku przegrają wyścig z cenami (...)". Nie dość na tym: dopłaty z tytułu indeksacji mają być uzależnione od "możliwości płacowych przedsiębiorstw", a te z kolei, jak wiadomo, zależą od zupełnie dowolnych decyzji władz centralnych (szczególnie, że strona rządowa nie zgodziła się na wycofanie "ustawy o konsolidacji gospodarki" z 24.2.1988 r., dającej szerokie możliwości "ręcznego sterowania" gospodarką przez administrację). Otwiera to dla władz nieograniczone pole nadużyć i manipulacji, a uniemożliwia "Solidarności" obronę poziomu życia pracowników. Wałęsa będzie musiał "gasić" strajki spowodowane ubożeniem społeczeństwa, bo sam zgodził się na to ubożenie. Jak mógł się na to zgodzić pozostanie tajemnicą jego sumienia. Tłumaczenie się naciskiem zachodnich wierzycieli PRL-u i opinią ekspertów MFW jest kolejnym skandalem. Nawet laik spostrzeże bez trudu, że zachodni "eksperci" nie mają żadnego pojęcia o funkcjonowaniu gospodarki PRL, a któż jak nie Wałęsa powinien im to powiedzieć ? O ile chodzi o strajki, to rząd załatwił sobie kolejne zabezpieczenie. "Porozumienia" zakładają, że prawo do strajków jest regulowane przez ustawę o związkach zawodowych z 8.1O. 1982 r. Ponieważ rozdział VI statutu "Solidarności" z 198O r. jest sprzeczny z tą ustawą, nowa "Solidarność" została zarejestrowana ze statutem, w którym ów rozdział jest (do czasu zwołania zjazdu krajowego "Solidarności"). Wspomniana ustawa obwarowuje prawo do strajku tyloma wstępnymi procedurami, że w praktyce uniemożliwia jakikolwiek legalny strajk. W ten sposób nowa "Solidarność" zostaje pozbawiona kłów i pazurów. Zostaje również pozbawiona prawa głosu: strona opozycyjna zgodziła się na cenzurowanie przez państwo wszystkich wydawnictw związkowych z wyjątkiem biuletynów wewnątrzzwiązkowych, a uzyskała jedynie symboliczny dostęp do państwowych środków masowego przekazu. Wszystko to powoduje, że związek zawodowy zarejestrowany 17 kwietnia 1989 r. pod nazwą "Solidarność" będzie poważnie różnił się od "Solidarności" jaką pamiętamy. Będzie to neo "Solidarność", skrępowana, pozbawiona możliwości protestu i strajku, niezdolna do obrony swych członków, a raczej zobowiązana do popieranie ich wyzysku. Wobec tego stanu rzeczy drobiazgiem staje się fakt oddania komunistom majątku "Solidarności" zagrabionego w stanie wojennym i rezygnacja z odszkodowań. Skoro już mowa o neo-"Solidarności" to zauważmy, chociaż nie wiąże się to z porozumieniami "okrągłego stołu", że jest ona tworzona dokładnie odwrotnie w porównaniu z dawną "Solidarnością". Wtedy, w pamiętnym wrześniu 198O r. "Solidarność" powstawała spontanicznie i oddolnie wśród powszechnego entuzjazmu. Najpierw były masy członków, dopiero z tego żywiołu kształtowały się zręby struktury organizacyjnej i wyłaniali się przywódcy. Teraz w sytuacji, gdy "Solidarność" to Wałęsa, budowę związku zaczęto wręcz odwrotnie: najpierw przewodniczący i jego świta, potem zarządy regionalne wybrane jeszcze przed rozpoczęciem rozmów "okrągłego stołu" spośród ludzi wiernych Wałęsie, a dopiero teraz struktury zakładowe i szeregowi członkowie. Przy takim systemie neo-"Solidarność" powstaje jako organizacja scentralizowana, niedemokratyczna, ściśle podporządkowana przewodniczącemu. Jest to karykatura dawnej "Solidarności" - mówię to z wielkim żalem. Poza neo-"Solidarnością" muszą pozostać legendarni działacze związkowi: Jurczyk, Gwiazda, Kołodziej, Rulewski, Słowik. Poza neo-"Solidarnością" pozostaną też ci, którzy są wrogami każdej dyktatury, którzy chcą walczyć o swoje prawa, którzy chcą walczyć z komunizmem. Neo-"Solidarność" będzie grzeczną "Solidarnością". Wspomniane wyżej przyjęcie przez stronę opozycyjną odpowiedzialności za stan PRL ma, oprócz pacyfikacji neo-"Solidarności", jeszcze inne groźne skutki. Otóż działacze neo-"Solidarności" chcąc nie chcąc stają teraz po stronie władzy, muszą utożsamiać się z interesami komunistycznego państwa. Jeszcze w czasie trwania negocjacji "okrągłego stołu" przedstawiciele opozycji dwukrotnie apelowali do rządów Zachodu o pomoc finansową dla PRL (dla komunistycznego państwa, nie dla nas !). Inny przykład to zagraniczne podróże Wałęsy - zarówno jego pobyt w Paryżu (grudzień '88), jak i w Rzymie (kwiecień '89) to imprezy propagandowe komunizmu. Wałęsa, uważany za przywódcę społeczeństwa doprowadzonego przez komunistów do nędzy, wychwala na Zachodzie pieriestrojkę, Gorbaczowa, "przemiany" w PRL i prosi o kredyty dla czerwonych. Żaden komunista nie byłby skuteczniejszy - czy przewodniczący nie zdaje sobie z tego sprawy ? Listę zastrzeżeń do "Porozumień" można ciągnąć dalej. Ale skończmy na tym, bo wstyd słuchać. Myślę, że wystarczająco uzasadniłem swój pogląd: utworzenie neo-"Solidarności", główny wynik rokowań "okrągłego stołu", nie jest sukcesem społeczeństwa. Jest raczej sukcesem komunistów, którzy wydarli nam niemal pewną legalizację "Solidarności" w dawnym kształcie.

4. "NIE !" po raz trzeci I na koniec sprawa wzbudzająca najżywsze spory: udział w nadchodzących wyborach. W całym kraju powstają komitety obywatelskie "Solidarność", zajmujące się wysuwaniem kandydatów do poselskich i senatorskich foteli. Działacze neo-"Solidarności" zamiast organizować związek, tworzyć struktury zakładowe, oddali się bez reszty akcji wyborczej. Aktywiści większości partii i ugrupowań opozycyjnych gorączkowo zbierają głosy i fundusze, by wepchnąć "swoich" do PRL-owskiego "Sejmu". Nawet uchodząca za radykalną KPN deklaruje "czynną postawę wobec wyborów, która wyrazić się może zarówno w uczestnictwie, jak i bojkocie" - na razie jest to jednak uczestnictwo (cytat z Uchwały Rady Politycznej KPN z 1O kwietnia 1989 r.). Solidarność Walcząca w swoim zdecydowanym bojkocie wyborów sprawia wrażenie żałobnika, który zamiast na stypę przez przypadek trafił na bal karnawałowy. Zewsząd słychać zachwyty nad pierwszymi "prawie demokratycznymi" wyborami w PRL. Gdzieś w tym sterowanym zbiorowym entuzjazmie zagubił się artykuł Kuronia w "Tygodniku Mazowsze" (nr z marca 1989). Z zadziwiającą szczerością pisze jeden z liderów "opozycji konstruktywnej": "Warto przypomnieć, że kiedy nasza strona szła do rozmów, to myślała tak: dostaniemy 'Solidarność' i może coś jeszcze, zapłacimy za to niedemokratycznymi wyborami". Otóż to, niedemokratyczne wybory były ceną za "Solidarność" - cóż się więc stało, że teraz wszyscy przedstawiają je jako sukces społeczeństwa ? Mogę jedynie snuć domysły. Ogólnikowe sformułowanie: "zapłacimy niedemokratycznymi wyborami" można rozumieć na wiele sposobów. Mogło ono oznaczać, że opozycja nie wezwie do bojkotu, albo, że nie będzie starała się kontrolować frekwencji wyborczej, albo, że zachęci społeczeństwo do udziału w wyborach, albo nawet, że przedstawiciele opozycji zgodzą się zasiąść w "sejmie" PRL. Można przypuszczać, że negocjatorzy rządowi zmusili stronę opozycyjną do "zapłaty" w znaczeniu najsilniejszym: opozycja nie tylko ma zasiąść w spełniającym czysto dekoracyjną rolę "Sejmie", ale i zorganizować społeczny entuzjazm w stosunku do niedemokratycznych jak zwykle "wyborów". Po wyrażeniu zgody na taką cenę, Wałęsa nie mógł już powiedzieć prawdy. Zaangażowanie tylu ludzi w akcję wyborczą i masowy udział w "wyborach" można było osiągnąć tylko przedstawiając ów tradycyjny komunistyczny obrządek jako "sukces" społeczeństwa i wielki krok w kierunku "demokracji". Jest to, niestety, oszustwo. Udział społeczeństwa w tych "wyborach" i wejście opozycji do "Sejmu" PRL są ceną jaką Wałęsa zobowiązał się zapłacić, a więc są ustępstwem na rzecz komunistów, a więc służą im, naszym wrogom, a nie nam. Cóż za interes mają w tym czerwoni ? Komuniści już dwa razy zdołali wciągnąć opozycję do współpracy: przed wyborami w styczniu 1947 r. i przed wyborami w styczniu 1957 r. Teraz udało się im po raz trzeci. Historia powtarza się aż do znudzenia: za każdym razem komuniści byli w ciężkim kryzysie politycznym i ich władza wisiała na włosku, za każdym razem przywódcy niezależni zgodzili się poprzeć czerwonych za marną cenę paru miejsc w bezsilnym "Sejmie", za każdym razem komuniści wciągali ich do współpracy hasłami w rodzaju: "Polska jest jedna", "płaszczyzna wspólnych interesów władzy i społeczeństw", "uznanie stanu faktycznego", "realizm polityczny". Nawet "ratowanie biologicznej substancji narodu" już było ! I za każdym razem kończyło się tak samo: po opanowaniu kryzysu politycznego i przejęciu pełni władzy, komuniści eliminowali naiwnych przywódców "niezależnych" z życia politycznego, chociaż ci zaklinali się na wszystkie marksistowsko-leninowskie świętości, że chcą współpracować przy "budowie socjalizmu". Ku rozweseleniu i przestrodze przytoczę parę cytatów (za Józefem Mackiewiczem, "Zwycięstwo prowokacji"):"Polityka Polski Ludowej stanęła na mocnym fundamencie, wybrała sojusz odpowiadający interesom narodu, sojusz zgodny z perspektywami rozwojowymi naszego narodu. Jest to sojusz ze Związkiem Radzieckim." "Stwierdzaliśmy wielokrotnie /.../, że ogólny kierunek rozwoju społeczno-politycznego wytyczony dla Polski po drugiej wojnie światowej uważamy za słuszny. Przemiany w Polsce Ludowej zrealizowane dały nam wreszcie zdrową strukturę /.../" Któż to mówił ? Trudno uwierzyć, ale są to fragmenty przemówień sejmowych z lat 196O-61 posła "niezależnej" grupy "Znak" Stanisława Stommy, obecnie przywódcy "opozycyjnego" Klubu Myśli Politycznej "Dziekania". Oto dlaczego wejście opozycji do "Sejmu" PRL jest na rękę czerwonym - będzie to widome potwierdzenie odwiecznego kłamstwa komunistów, że ich rządy są rządami z woli ludu. Z tych samych powodów zależy im na naszym masowym udziale w niedemokratycznych ceremoniach "wyborczych". W ten sposób mamy pokazać wszystkim i samym sobie, że godzimy się z tym systemem, że akceptujemy brak demokracji i dalsze rządy komunistów. Obecnie jest to dla czerwonych szczególnie ważne, bo "porozumie- nie narodowe", czyli pogodzenie się społeczeństwa z państwem komunistycznym, jest warunkiem zachodnich kredytów dla PRL. Do tej roli przygotowuje nas teraz neo-"Solidarność". Słyszy się opinie, że nowy "Sejm" będzie się jednak różnił od starego, że będzie mógł jednak "coś zrobić" wbrew czerwonym. Pogląd taki bierze się z naiwnego rozumienia mechanizmów władzy. W państwie takim jak PRL żadne ciało przedstawicielskie nigdy nie miało i nie będzie mieć żadnej władzy, bo władza jest tam, gdzie siła, a siła jest całkiem gdzieś indziej. Żaden z fundamentów władzy komunistów: pełna kontrola gospodarki, pełna kontrola aparatu przemocy, pełna kontrola aparatu propagandy nie został w istotny sposób osłabiony przez "porozumienia okrągłego stołu" Zrozumienie, że władza komunistów opiera się koniec końców na przemocy nie wymaga szczególnej przenikliwości i pisze się o tym już od dawna. Na przykład w tygodniku "Jedność", wydawanym przez NSZZ "Solidarność" Pomorza Zachodniego, czytam (nr 47 z 27 listopada 1981 r.): "/.../ związek zmuszony będzie do ponoszenia odpowiedzialności za politykę, na którą nie będzie miał wpływu, a nie będzie miał na tę politykę wpływu tak długo, jak długo poza sferą politycznej kontroli pozostają instytucje przemocy, zwłaszcza aparat bezpieczeństwa". Ciekawe, że tą prostą prawdę rozumiał świetnie w 1981 r. Adam Michnik, bo to właśnie on jest autorem przytoczonej wypowiedzi, a całkowicie o niej zapomniał teraz, po siedmiu latach dodatkowo bolesnych doświadczeń z komunizmem. Wobec tego nawet 35 % posłów "niezależnych" (zakładając, że uda się nie dopuścić na te mandaty komunistycznych marionetek) będzie mogło zrobić akurat tyle, co kilkanaście procent posłów PSL w 1947 r. i parę procent posłów "Znaku" w 1957 r. - czyli dokładnie nic, oprócz ewentualnych rejtanowskich gestów. PRL-owski "Sejm" zawsze był i będzie oszukańczą dekoracją, listkiem figowym "demokracji", przysłaniającym totalitarną w swej istocie dyktaturę. To samo dotyczy "Senatu", tym bardziej, że jego rola już nawet od strony formalno- -prawnej będzie czysto dekoracyjna. Nie będzie natomiast dekoracją stanowisko prezydenta. Strona społeczna zgodziła się na wyposażenie prezydenta w uprawnienia dyktatorskie. Zgodziła się również, co jest już hańbą, na to by tym dyktatorem został "z woli społeczeństwa" Jaruzelski. Właśnie on, morderca "Solidarności" i winowajca ośmiu lat gospodarczej zapaści ! I my udając się do urn wyborczych, mamy na to wszystko wyrazić zgodę. A więc udział opozycji w "Sejmie" i udział społeczeństwa w "wyborach" przyniesie polityczne korzyści jedynie komunistom. Ci, którzy twierdzą inaczej, mylą się lub kłamią. O ile chodzi o "reprezentantów społeczeństwa" przy "okrągłym stole", to w grę wchodzi ta druga możliwość, bo nie można ich wszak podejrzewać o intelektualną słabość i nieznajomość historii. Jedynym ich usprawiedliwieniem może być, że i to kłamstwo uważają za cenę, jaką trzeba zapłacić za "Solidarność". Jednakże nie trzeba było nic płacić, należało po prostu wziąć! Dlatego zaangażowanie się "opozycji konstruktywnej" w komunistyczną farsę wyborczą jest kolosalnym błędem politycznym. O rozmiarach tego błędu świadczy fakt, który każdy może stwierdzić kręcąc gałkami swego radioodbiornika. Otóż na wszystkich falach, ze wschodu i z zachodu, z "Wolnej Europy" i z "Polskiego Radia" słyszymy ten sam entuzjazm wyrażany nieomal w tych samych słowach. Czyż to nie jest podejrzane ? Wiemy przecież z licznych i długoletnich doświadczeń, że propaganda komunistyczna nadaje rozgłos tylko tym zjawiskom, które uważa za korzystne dla czerwonych. A jak to wszystko ocenić z moralnego punktu widzenia ? Dla żadnego myślącego człowieka nie jest tajemnicą, że państwo zwane PRL jest specyficzną formą obcego panowania nad nami, jest państwem narzuconym nam przemocą i podstępem. Departament Stanu USA, a w ślad za nim cała polityka Zachodu, uznaje za wskazane podtrzymywanie fikcji formalnej suwerenności PRL. Jest to rzekomo (Bóg wie czemu) świetny środek politycznego nacisku na Sowiety. Oczywiście namiestnicy Kremla w Polsce też są zainteresowani w nachalnym podkreślaniu tej fikcyjnej "niepodległości". Niemniej jest to fikcja. Miarą politycznej i moralnej słabości Wałęsy i całej "opozycji konstruktywnej" jest, że nigdy nie poddali oni w wątpliwość obowiązującej tezy o "niepodległości" PRL, nigdy nie upomnieli się o niepodległość. Niemniej zdają sobie świetnie sprawę z faktycznej sytuacji (we wspomnianym artykule Kuroń twierdzi, że wszystko, co się dzieje w Polsce, dzieje się za zgodą Gorbaczowa). Wobec tego wejście do "Sejmu" PRL i udział w "niekonfrontacyjnych wyborach" to nie jest tylko poparcie powszechnie znienawidzonej władzy, która doprowadziła kraj do bezprzykładnej ruiny. Jest to coś znacznie gorszego, bo jest to poparcie dla władzy okupacyjnej. Kiedyś, gdy ludzie nie bali się nazywać rzeczy po imieniu, takie postępowanie określano jednoznacznie: zdrada i kolaboracja. Piszę to z prawdziwą przykrością, bo jeszcze nie tak dawno temu szanowałem działaczy obecnej "opozycji konstruktywnej". Udział w wyborach jest więc politycznie szkodliwy i moralnie naganny. Bojkot jest jedynym wyjściem rozsądnym i godnym.

5. Po trzykroć "NIE !" Obecny chorobliwy entuzjazm wokół wyborów to początek końca przywódców "opozycji konstruktywnej". Zacytuję znów Kuronia ze względu na jego brutalną szczerość (wywiad dla "Washington Post", marzec 1989) "Jeśli uda się nam zbudować demokratyczne instytucje, część radykalnej opozycji przyłączy się do nas, a reszta będzie odgrywać tylko marginalną rolę. Ale jeśli nam się to nie uda, będziemy zdyskredytowani i radykałowie zyskają ogromny kapitał polityczny. A to będzie miało katastrofalne skutki dla kraju". Nigdy nie uda się panu, panie Kuroń, zbudować demokratycznych instytucji w totalitarnym państwie. To absurd. A więc zostanie pan zdyskredytowany, oby jak najszybciej. A tym "katastrofalnym skutkiem" będzie wolność ! Początek końca "opozycji konstruktywnej", którą zmiotą nadciągające młode pokolenia, jest też, niestety, końcem "Solidarności". Neo-"Solidarność" będzie związkiem scentralizowanym, rządzonym po dyktatorsku przez przewodniczącego Wałęsę i jego wasali, współpracujących z komunistami. Neo-"Solidarność" to nie "Solidarność". Naszą "Solidarność" zabrali nam komuniści tak jak zabrali symbole i sztandary narodowe, zabrali Mickiewicza i Piłsudskiego, zabrali ZHP, PCK, "Caritas" i wszystko czego nie zniszczyli. Społeczeństwo to czuje, nie ma tego entuzjazmu i nadziei co we wrześniu 198O r., jest zamieszanie i zagubienie.

Wszystko to, chociaż smutne, jest też optymistyczne. Musimy odrzucić stare struktury i starych przywódców, choćby to nie wiem jak bolało. Musimy odświeżyć stare idee i wymyślić nowe. A na dziś, jeśli nie możemy zaszkodzić czerwonym, to przynajmniej im nie pomagajmy. A więc PO TRZYKROĆ "NIE!" Alfred B. Gruba – czerwiec 1989 r.

Aleksander Ścios

Stanisław Michalkiewicz: Trzy stronnictwa w sztucznej mgle Ajajajajaajaj! Kakoj szkandał! Pani posłanka Krystyna Pawłowicz sprofanowała pana Władysława Bartoszewskiego, zatwierdzonego w charakterze „skarbu narodowego” jeszcze przez panią Magdalenę Albright, co to nie mogła się zdecydować, czy jest bardziej Serbką, czy jednak Czeszką. Drugim, a właściwie jakim tam znowu „drugim”; nie żadnym „drugim”, tylko pierwszym naszym „skarbem narodowym” był prof. Bronisław Geremek, nazywany przez tęże panią Albright „Drogim Bronisławem”. Jak jednak wiadomo, „Drogi Bronisław” zginął w wypadku komunikacyjnym, a wieść gminna głosi, że „był szczęśliwy aż do ostatniej chwili życia”, podobnie jak francuski prezydent Feliks Faure, o którym po jego śmierci też tak mówiono. W tej sytuacji pan Władysław Bartoszewski został naszym jedynym „skarbem narodowym”, więc trudno się dziwić, że niezależne media głównego nurtu jednym głosem krzyknęły z oburzenia, kiedy pani Pawłowicz nazwała go „pastuchem”. Takie rzeczy niestety się zdarzają, a nawet zdarzały się w starożytności, o czym w „Żywotach Cezarów” zaświadcza Swetoniusz Trankwillus opisując, jak to cesarza Klaudiusza spostponował pewien Grek, mówiąc mu: „I ty też jesteś staruchem i to głupim”. Krzyk oburzenia podniesiony w niezależnych mediach rozumiemy tym lepiej, że musiały one w tym jazgocie jakoś ukryć rewelacje ujawnione przez pana Pawła Piskorskiego, że niemiecka CDU przekazywała pieniądze Kongresowi Liberalno-Demokratycznemu. Podejrzewam, że CDU tylko te pieniądze przekazywała, natomiast mogły one pochodzić od niemieckiego wywiadu, który w ten sposób budował w naszym nieszczęśliwym kraju potężne dzisiaj Stronnictwo Pruskie. Podejrzewam też, że pan Piskorski mógł być inspirowany do szczerości przez Stronnictwo Ruskie, które mogło otrzymać zadanie pierwszego poważnego ostrzeżenie pana premiera Tuska, że jeśli nie przestanie wierzgać przeciwko ościeniowi, to podobnie śmierdzące dmuchy zaczną się pojawiać jeden po drugim. Początkowo niezależne media poszły za ciosem, ale potem ktoś musiał włączyć im surdynę, toteż podniosły krzyk oburzenia, a następnie zajęły się roztrząsaniem przyczyn uzyskania nagrody Eurowizji przez osobnika prezentującego się tam w postaci kobiety z brodą. Ale Stronnictwo Ruskie nie zrezygnowało i wkrótce niezależne media doniosły, że karambol, do jakiego doszło przez kilkoma dniami w miejscowości Kowiesy koło Skierniewic, mógł być spowodowany przez sztuczną mgłę, jaka powstaje tam w następstwie jej produkowania przez miejscowych sadowników, którzy w ten sposób chronią sady przed przymrozkami. Okazało się przy tym, że ci sadownicy dysponują bardzo wydajnymi urządzeniami do wytwarzania takiej mgły i nawet jedno takie zostało pokazane. Zważywszy iż te same media unisono i z wielką pewnością siebie wyśmiewały informacje o możliwości pojawienia się sztucznej mgły w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku, a tym razem nikt nie ośmielił się na ten temat ironizować, nie można wykluczyć, iż polecenie snucia hipotezy sztucznej mgły pod Kowiesami jako przyczyny karambolu, mogło wyjść od jakiegoś ważnego oficera prowadzącego, jako kolejne poważne ostrzeżenie premiera Tuska. Toteż nic dziwnego, że w tej sytuacji premier Tusk postanowił schronić się za parawanem sztabu kryzysowego, który został zwołany w celu uchronienia naszego nieszczęśliwego kraju przed powodzią. Tej powodzi wprawdzie jeszcze nie ma, ale jak będzie trzeba, to wystąpi, a wtedy premier Tusk na czele sztabu antykryzysowego wystąpi jako unus defensor naszego nieszczęśliwego kraju. W ten sposób, przynajmniej częściowo, immunizuje się na zagrożenia płynące z pojawiających się poważnych ostrzeżeń. To wszystko może być oczywiście efektem przypadkowej koincydencji, ale czy musi być rzeczą przypadku to, że hipoteza sztucznej mgły pod Kowiesami pojawiła się zaraz po tym, jak premier Tusk skrytykował węgierskiego premiera Orbana za żądanie autonomii dla Węgrów zamieszkałych na Rusi Zakarpackiej? Od tego żądania zdystansował się nawet pan prezes Kaczyński, który wprawdzie Wiktora Orbana podziwia i w ogóle – ale przecież nie do tego stopnia, by wspólnie z nim praktykować dbałość o interes państwowy, kosztem terytorialnej integralności Ukrainy. Bo Wiktor Orban postąpił zgodnie z preambułą nowej węgierskiej konstytucji, w której wpisano sformułowanie o „koronie Świętego Stefana” – co oznacza terytorium Węgier sprzed traktatu w Trianon z 4 czerwca 1920 roku, który był dla Węgier traktatem rozbiorowym, jako kara za uczestnictwo w I wojnie światowej po niewłaściwej stronie. Od Węgier amputowano około 2/3 terytorium, między innymi – Ruś Zakarpacką, którą Stalin po II wojnie światowej wziął sobie od Czechosłowacji i dołączył do Ukraińskiej SSR. To, że Polska wyrzekła się nie tylko swoich Kresów Wschodnich, ale nawet pamięci o nich, najwyraźniej nie jest dla węgierskiego premiera Orbana dostatecznym powodem, żeby robić to samo. Bo nieubłaganie pryncypialne stanowisko naszych Umiłowanych Przywódców wynika z ich zaangażowania w świętą sprawę krzewienia demokracji na Ukrainie. Akurat władze w Kijowie wykonując kategoryczną sugestię Naszej Złotej Pani z Berlina, z wielkim przytupem urządziły spotkanie tamtejszych byłych prezydentów, Umiłowanych Przywódców, przewielebnego duchowieństwa wszystkich obrządków i tajemniczych osobistości, nazwały je „okrągłym stołem”, a zasiadający obok premiera Arszenika Jaceniuka u jego szczytu pełniący obowiązki prezydenta pan Turczynow zagroził separatystom, że zostaną „ukarani”. Wszystko to oczywiście być może, ale najwyraźniej ruska razwiedka musiała nacisnąć jakieś klawisze również w Ameryce, bo nagle tu i tam zaczęły pojawiać się obszerne relacje, że sytuacja na Ukrainie jest również rezultatem rywalizacji tamtejszych oligarchów, którzy wykorzystują zaistniały zamęt do umocnienia swej władzy w poszczególnych regionach. Taki np. Igor Kołomyjski, finansowy grandziarz, któremu premier Arszenik Jaceniuk wypuścił w arendę Dniepropietrowsk, zorganizował sobie prywatne wojsko, które, jako jedyne – jeśli oczywiście nie brać pod uwagę 400 amerykańskich komandosów, o których pisze niemiecki „Bild”, podobno walczy z separatystami. Widać zatem, że i ci oligarchowie próbują wykorzystać czas do 25 maja, kiedy to nowym ukraińskim prezydentem zostanie pan Piotr Poroszenko, który w tym celu kupił sobie polityczny przewrót jako „główny sponsor Majdanu”. Jest to z ich strony wyraz przezorności w sytuacji, gdy Julia Tymoszenko, brylująca przy „okrągłym stole” zagroziła niedawno, ze jeśli wybory prezydenckie 25 maja przegra, to urządzi „kolejna rewolucję”. Biorąc pod uwagę, że majątek pięknej Julii szacowany jest na co najmniej 17 miliardów dolarów, to może ona zasponsorować nie jeden, a kilka Majdanów z tysiącami „aktywistów”. W tej sytuacji nic dziwnego, że każdy oligarcha próbuje okopać się we własnym udzielnym księstwie, obstawić prywatnym wojskiem, bo wtedy nie będzie miało specjalnego znaczenia to, czy górę weźmie pan Poroszenko, czy piękna Julia. Przy tej okazji wydało się, że na łaskawym chlebie w ukraińskiej firmie kontrolowanej przez Janukowyczowego kolaboranta był Aleksander Kwaśniewski, który – żeby było śmieszniej – kolegował tam z synem wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, pana Bidena. Występując na konferencji prasowej Aleksander Kwaśniewski buńczucznie oświadczył, że jest znakomitym polskim „artykułem eksportowym”, na co nie mogą spokojnie patrzeć rozmaici „zawistni ludzie” Miał zapewne na myśli dawnych swoich kolegów z SLD, którzy ostentacyjnie wprost nie mogli uwierzyć w prawdziwość tych strasznych doniesień. Na razie niezależne media głównego nurtu podają wszystko jak leci, bo najwidoczniej ani Stronnictwo Pruskie, ani Stronnictwo Amerykańsko-Izraelskie jeszcze nie obmyśliło skutecznej taktyki odporu tej propagandowej ofensywy Stronnictwa Ruskiego. W tej sytuacji zaplanowana powódź wydaje się jakimś wyjściem z sytuacji, więc jeśli nawet by się nie pojawiła za sprawą sił natury, należałoby ją jakoś sprokurować.

Stanisław Michalkiewicz

OFE walczą o życie

1. Jak informuje dziennik Rzeczpospolita Otwarte Fundusze Emerytalne (OFE), chcą wysłać w czerwcu i lipcu do wszystkich swoich klientów (w kwietniu 2014 roku było ich 16,7 miliona), gotowy formularz z instrukcją jego wypełnienia i zaadresowaną kopertą zwrotną. Koperta wprawdzie nie będzie opłacona (ponieważ znaczek pocztowy zdaniem KNF jest już formą korzyści majątkowej dla ubezpieczonego), a nowelizacja ustawy o funduszach emerytalnych, zakazała OFE nie tylko reklamy ale także ponoszenia jakichkolwiek wydatków, które miałby na celu przekonać ubezpieczonych to pozostania w Funduszach. Ubezpieczeni jeżeli będą chcieli pozostać w OFE, muszą taki formularz wypełnić, podpisać go i przesłać na adres określonego funduszu listem poleconym do końca lipca tego roku.

2. Przypomnijmy tylko, że nowelizacja ustawy o funduszach emerytalnych przegłosowana przez koalicję Platformy i PSL-u w grudniu poprzedniego roku i podpisana prze prezydenta Komorowskiego, wprowadziła możliwość wyboru przez ubezpieczonych w OFE, czy chcą w tych Funduszach pozostać czy też przenieść 2,92% od swojego wynagrodzenia brutto do ZUS. W rzeczywistości tylko ci, którzy będą chcieli tę część swojej składki pozostawić w OFE, będą musieli wypełnić stosowne oświadczenie w okresie 4 miesięcy (od 1 kwietnia do 31 lipca), ci którzy tego nie zrobią zostaną automatycznie przeniesieni do ZUS. Decyzję tę, będzie można zmieniać pierwszy raz w tym samym okresie 4 miesięcy w 2016 roku, a później już regularnie co 4 lata. Tak naprawdę chodzi wprawdzie „tylko” o około 15% naszej składki emerytalnej (cała składka emerytalna stanowi 19,52% wynagrodzenia brutto) ale decyzja może być brzemienna w skutki ponieważ OFE po przeprowadzonych przez koalicję Platformy i PSL-u zmianach, stały się funduszami wysokie ryzyka.

3. OFE po umorzeniu 150 mld zł obligacji skarbowych i zakazie inwestowania w nie w najbliższych latach, jak już wspomniałem, stały się funduszami wysokiego ryzyka, bowiem większość ich aktywów to teraz akcje (w 2014 roku nie mniej niż 75% aktywów musi być ulokowane w akcjach, przy czym ten poziom będzie zmniejszany w kolejnych latach). Nie ma chyba na świecie funduszu emerytalnego, który świadomie miałby taką strukturę aktywów (przyjmuje się, że akcje w takim funduszu powinny stanowić od 20 do 40% aktywów), co oznacza, że rząd Tuska „zafundował”, tym którzy w OFE pozostaną przynajmniej przez najbliższe lata, naprawdę „grę na giełdzie o ich przyszłą emeryturę”.

Z tych wszystkich powodów jak się wydaje należy wybrać ZUS i ja na przykład go wybrałem już w 1998 roku, nie decydując się już wtedy na oszczędzanie w OFE, a blisko 15 lat ich funkcjonowania tylko prawidłowość tej decyzji potwierdziło. Ale taki sposób nowelizacji ustawy o funduszach emerytalnych dokonany przez rząd Tuska, niestety najprawdopodobniej przyniesie w przyszłości roszczenia odszkodowawcze zarówno samych niezadowolonych ubezpieczonych (już obecnie wpływają ich pozwy zbiorowe) ale być może także właścicieli OFE czyli PTE.

4. Akcja wysyłania formularzy do wszystkich ubezpieczonych wynika z faktu, że do 9 maja tego roku do wszystkich Funduszy wpłynęło zaledwie 85 tysięcy deklaracji tych ubezpieczonych, którzy dalej chcą przekazywać do nich składkę w wysokości 2,92% swojego wynagrodzenia brutto. Jeżeli taki trend składania deklaracji o pozostaniu w OFE, utrzymałby się do końca lipca, to w OFE zostanie nie więcej niż 200 tysięcy ubezpieczonych, a więc zaledwie 1,5% dotychczasowych uczestników. Taka liczba ubezpieczonych w OFE, oznaczałaby tak naprawdę koniec tego przedsięwzięcia w Polsce mimo tego, że koalicja Platformy i PSL-u pozostawiła w Funduszach ponad 150 mld zł w różnego rodzaju aktywach głównie w akcjach. Jednak nikły strumyczek nowych środków i konieczność corocznego przekazywania do ZUS w ramach tzw. suwaka środków wszystkich tych ubezpieczonych, którzy przejdą na emeryturę w ciągu najbliższych 10 lat, musiałby doprowadzić do znacznego pogorszenia zyskowności całego przedsięwzięcia dla Powszechnych Towarzystw Emerytalnych, właścicieli OFE. OFE walczą więc o życie. Kuźmiuk

Legutko o zmuszaniu do hołdu dla homoseksualistów Profesor Ryszard Legutko ”natomiast zbudujemy cenzurę myśli i słów prowadzącą do nowego despotyzmu. Szwecja już się stała Arabią Saudyjską politycznej poprawności. Tam, jeżeli ktoś nie pójdzie na coroczną paradę homoseksualistów, będzie miał wielkie nieprzyjemności. Zupełnie jak u nas za czasów PRL, gdy ktoś nie poszedł na pochód pierwszomajowy. „...”Uniwersytety są raczej lewicowe i propagują gender jak opętane „...”Gender to ideologiczna zaraza. Genderyzm stał się oficjalną doktryną UE. Pakują tę ideologię wszędzie, do każdego dokumentu, niezależnie od tego, czego dotyczy. A za genderyzmem mogą iść i często idą represywne regulacje prawne oraz gigantyczny aparat cenzurujący wszystko, co się da. Niedawno dowiedziałem się, że nasze ministerstwo zablokowało podręcznik tylko z powodu zdania „mama krząta się po kuchni". Kiedyś nie wolno było kwestionować przyjaźni ze Związkiem Radzieckim, a dziś nie wolno napisać o mamie, że krząta się po kuchni. I te wszystkie zakazy i nakazy dotyczą spraw coraz bardziej drobiazgowych i coraz bardziej prywatnych. „...(źródło)
Warzecha”Grożąc mi przepisami kodeksu karnego, Robert Biedroń będzie chciał mnie zmusić do uznania jego upodobań seksualnych za normalne.A przynajmniej będzie chciał mi zabronić otwartego wyrażania mojej opinii na ich temat. A to już z żadną „mową nienawiści" czy ochroną mniejszości nie będzie mieć nic wspólnego. To po prostu przejaw homoseksualnego totalitaryzmu.„...”Jeżeli więc uznać, że pod „mowę nienawiści" podpada stwierdzenie, że homoseksualizm nie jest normą, to jasne staje się, że mamy do czynienia z próbą stłumienia poprzez procesy sądowe i paragrafy kodeksu karnego nie tylko wolności wypowiedzi, ale również wolności osądów. „....”Jaki zaś jest sens słowa „zboczeniec"? To chyba jasne: ktoś zboczony to ktoś, czyje zachowanie nie mieści się w normie, nie jest normalne, jest dewiacyjne. Czy zatem poseł Biedroń zażądałby także ścigania kogoś, kto powiedziałby: „Uważam, że upodobania seksualne posła Biedronia są nienormalne" lub nawet jeszcze łagodniej: „Zachowania seksualne Roberta Biedronia odbiegają od normy"? „....”Sądy, tkwiące w uścisku poprawności politycznej, skwapliwie się tym naciskom podporządkują.Było to widać choćby w kuriozalnym orzeczeniu w sprawie, jaką redaktorowi naczelnemu „Gościa Niedzielnego" wytoczyła Alicja Tysiąc. „...(więcej)
Leszek Szymowski„Trzy miesiące – taki czas może spędzić w specjalnym ośrodku odosobnienia każdy, kto w Amsterdamie zostanie przyłapany na wypowiadaniu się negatywnie o homoseksualizmie i homoseksualistach.Na mocy decyzji rady miasta w jednej z dzielnicwybudowano ośrodek izolacji, w którym „homofob” ma zostać poddany reedukacji.Na specjalnych kursachwyszkoleni „eksperci” mają „wyleczyć” go z nienawiści.W internecie trudno znaleźć informacje, jak wygląda taka „reedukacja”. Dowiedzieć się można jedynie, żeodbywają się liczne „rozmowy” z „homofobami”, które mają wpłynąć na zmianę ich postawy. Ewenementem jest natomiast to, żena osadzenie kogokolwiek w tym ośrodku odosobnienia nie potrzeba zgody sądu.Odbywa się tow trybie decyzji administracyjnej. Po raz pierwszy w dziejach nowożytnej Europy ipo raz pierwszy w historii „demokracji” do zamknięcia obywatela nie jest potrzebna zgoda sądu! „….(więcej)
To zaskakujące, ale możliwe, że ludzie wyznający pewne poglądy będą leczeni „....”stwierdziła dr Kathleen Taylor z uniwersytetu w Oxfordzie.To zaskakujące stwierdzenie padło podczas wykładu na Hay Literary Festival w Walii, gdzie zastanawiano się, czy wiara "nacechowana negatywnie" może być uznana za zaburzenie psychiczne.”.....”Taylor zapewnia, żeleczenie fanatyków religijnych przyniesie pozytywne skutki dla społeczeństwa, bowiem poglądy, które wynikają z wiary mogą szkodzić większości obywateli. Co najbardziej ciekawe, a zarazem niepokojące, plany dotyczą nie tylko tak drastycznych przypadków jak ostatnie wydarzenia z Wielkiej Brytanii, ale nawet poglądy na... wychowanie dzieci: „.....”Nie mówię wyłącznie o oczywistych kandydatach jak radykalny islam czy niektóre ekstremistyczne kulty, ale także o pogląd taki, jak, ten w porządku jest bić dzieci- oznajmiła dr Taylor.Artykuł okraszony jest stwierdzeniami, że medycyna wkrótce poradzi sobie z takimi przypadkami. Zastanawia nas jedynie, kiedy orwellowskie podejście zostanie zastosowane.”. „....(więcej)
Memches „Wilders zgłosił postulat izolowania recydywistów w „wioskach dla szumowin". Polityk ten jest znany głównie z tego, że najistotniejsze zagrożenie dla Zachodu upatruje w islamie (szczególnie w kontekście imigracji z krajów muzułmańskich) jako religii , której zasady moralne są sprzeczne z laicko-liberalnymi wartościami. Chodzi tu również o piętnowanie przez islam homoseksualizmu. „......”Niedawno media donosiły o inicjatywie władz miejskich Amsterdamu mającej na celu resocjalizację osób, które są uciążliwe dla otoczenia. „....”Do kontenerów w przemysłowych rewirach holenderskiej stolicy mają być eksmitowani ludzie, którym zostanie dowiedzione, iż są szczególnie agresywni albo że prześladują homoseksualistów. „....(więcej)
Hans Bader Polityczna Poprawność likwiduje demokrację w USA „”Du­żo mniej wol­no też obec­nie po­wie­dzieć lub na­pi­sać uczniom w szko­łach pu­blicz­nych. W Wi­scon­sin 15-let­ni chło­pak, któ­ry na­pi­sał w szkol­nej ga­zet­ce ar­ty­kuł wy­ra­ża­ją­cy je­go sprze­ciw wo­bec pra­wa do ad­op­cji dzie­ci przez pa­ry ho­mo­sek­su­al­ne– któ­ry opu­bli­ko­wa­no obok tek­stu po­pie­ra­ją­ce­go ad­op­cje przez ge­jów – zo­stał przez dy­rek­to­ra szko­ły na­zwa­ny igno­ran­tem i pod­że­ga­ją­cym do prze­mo­cy chu­li­ga­nem. Gro­żo­no mu na­wet za­wie­sze­niem w pra­wach ucznia. Szko­ła prze­pro­si­ła zaś wszyst­kich za opu­bli­ko­wa­nie ta­kie­go tek­stu. „....”Czy ta po­li­tycz­na po­praw­ność nie po­zba­wi za kil­ka lat dzien­ni­ka­rza zwy­kłej ga­ze­ty pra­wa do na­pi­sa­nia ar­ty­ku­łu kry­tycz­ne­go wo­bec mał­żeństw ge­jow­skich? 
Naj­pew­niej tak. W No­wym Jor­ku, któ­ry jest kuź­nią po­par­cia dla mał­żeństw ge­jow­skich, pro­ku­ra­tor za­żą­dał wpro­wa­dze­nia za­ka­zu wy­wie­sze­nia kry­tycz­ne­go wo­bec ho­mo­sek­su­ali­stów bil­l­bo­ar­du. ....”Dla­te­go mo­im zda­niem, cho­ciaż w ran­kin­gu wol­no­ści pra­sy po­win­ni­śmy się znaj­do­wać w pierw­szej dzie­siąt­ce, ewen­tu­al­nie w pierw­szej dwu­dzie­st­ce, to je­śli cho­dzi o wol­ność sło­wa, je­ste­śmy do­pie­ro gdzieś w pierw­szej pięć­dzie­siąt­ce. Oba­wiam się, że w nie­da­le­kiej przy­szło­ści wol­ność sło­wa w USA bę­dzie jesz­cze bar­dziej ogra­ni­cza­na.”.....”Je­stem prze­ko­na­ny, że w ta­kich sta­nach jak No­wy Jork czy New Jer­sey wol­ność sło­wa jest bar­dziej ogra­ni­czo­na niż w wie­lu kra­jach eu­ro­pej­skich i gor­li­wy chrze­ści­jan już po­wi­nien uwa­żać, co mó­wi.„....(więcej )
Jakub Jałowiczor „Krasnoludki nie płacą . Lewice sponsoruje biznes Coca Cola sponsorowała Paradę Równości, Microsoft finansował kampanie na rzecz „ ślubów” homoseksualnych, a Konfederacja Pracodawców Lewiatan szukała sponsorów Kongresu Kobiet. Rewolucja obyczajowa kosztuje miliony. Lewica dostaje je od kapitalistów. „...”Walkę o przywileje dla homoseksualistów popierają najważniejsze firmy informatyczne. W czerwcu tego roku w paradzie homoseksualistów w San Francisco wzięła udział 700-osobowa grupa pracowników Facebooka. Przewodził jej twórca serwisu Mark Zuckerberg. „....”W Microsofcie działa oficjalnie grupa pracowników będących homoseksualistami GLEAM. Podobna grupę, zwaną Gayglers, ma Google. Prezes Apple'a, Tim Cook znalazł się na pierwszym miejscu listy najbardziej wpływowych gejów Stanów Zjednoczonych opublikowanej przez adresowany do homoseksualistów magazyn „Out”. Tim Cook nie opowiada publicznie o swoich upodobaniach seksualnych, ale nie oponował wobec publikacji pisma „Out”, a jego firma jest znana z poparcia dla ruchu na rzecz przemian obyczajowych. Najlepszym tego przykładem było wyłożenie 100 tys. dolarów na rzecz kampanii na rzecz utrzymania „ślubów” homoseksualnych w Kalifornii. „....”„Małżeństwa” gejowskie ustanowiono w tym stanie w 2008 r. Po kilku miesiącach obrońcy rodziny zaproponowali poprawkę do konstytucji stanowej, mówiącą, że tylko związek kobiety i mężczyzny może być w Kalifornii uznawany za małżeństwo. Zorganizowano w tej sprawie referendum. Oprócz Apple w walce przeciw poprawce wzięło udział kilka dużych firm oraz celebrytów. Według serwisu Lifesitenews.com, Levi's wpłacił na ten cel 25 tys. dolarów, a 100 tys, dał emerytowany szef Levisa Robert Haas. Twórcy Google Sergey Brin i Larry Page przeznaczyli na kampanię 140 tys. dolarów. Po 250 tys. dołożyli: Pacific Gas & Electric, Kalifornijskie Stowarzyszenie Nauczycieli oraz Kalifornijska Rada Pracowników Usług. Telekomunikacyjna firma AT&T dorzuciła 25 tys, a po 100 tys. dali Steven Spielberg i Brad Pitt. „....”Microsoft wsparł także inne referendum. W 2009 r. w Waszyngtonie głosowano w sprawie nadania różnym związkom, w tym homoseksualnym, praw małżeństw. Jak podaje bizjournals.com, firma Billa Gatesa przeznaczyła na kampanię 100 tys. dolarów. Akcję wsparł także Boeing,Nike oraz mniej znane w Polsce Puget Sound Energy(elektryka i gaz), RealNetworks (oprogramowanie komputerowe) i Vulcan Inc (fundusz inwestycyjny należący do Paula Allena, jednego z założycieli Microsoftu). Na kampanię zebrano w sumie 780 tys. dolarów.Firmą z branży informatycznej wspierającą środowiska homoseksualne jest też IBM, który w 2010 r. został głównym sponsorem Parady Równości w Warszawie.”....”Paradę Pride London w 2012 r. wsparła sieć Tesco, a także Smirnoff. Kilka lat wcześniej podobny marsz w Bolonii finansował Mercedes Benz. W Brazylii, gdzie w tym roku ustanowiono „śluby” homoseksualne, tradycyjnym sponsorem marszów gejowskich jest naftowy gigant Pétrobras. Przedsiębiorstwo w 2011 r. zajęło 8. miejsce na liście najdroższych firm świata „....”Oprócz paliwowego molocha pieniądze na manifestacje wykłada rokrocznie państwowy bank Caixa Econômica. „....”Lista firm wspierających gejów w Polsce nie kończy się na wspomnianym już IBM. W 2006 r. Paradę Równości w Warszawie sponsorowała Coca Cola. „....”W 2010 r. do kieszeni sięgnęły Hotel Westin, biuro podróży Mazurkas Travel oraz First Class Fitness. W lewicowe projekty społeczne zaangażowana jest także Konfederacja Lewiatan. .(więcej )
Homoseksualna dziennikarka zaangażowana w promocję „małżeństw jednopłciowych” w USA, Masha Gessen przyznała, że „tęczowym” aktywistom wcale nie chodzi o uzyskanie dostępu do takiej instytucji. Pederaści i lesbijki chcą po prostu radykalnej redefinicji i ostatecznego zniesienia małżeństwa!”......”jest czymś oczywistym, żehomoseksualiści powinni mieć prawo do zawarcia małżeństwa, ale dla mnie równie oczywiste jest to,że instytucja ta powinna być wyeliminowana.(...) Z walką o małżeństwa homoseksualnezazwyczaj związane jest kłamstwo dotyczące tego, co zamierzamy zrobić z małżeństwem, gdy już uda się nam je wywalczyć.Kłamiemy, że instytucja małżeństwa nie ulegnie zmianie.”.....”Dodała, że „instytucja małżeństwa nie tylko się zmieni, ale powinna w ogóle przestać istnieć”. Gessen jest zwolenniczką stworzenia takiego systemu prawnego, który odzwierciedlał będzie rzeczywistość, w jakiej żyją niektóre osoby. Mówiła, żenie może znieść „fikcji, w jakiej żyje”. -Mam trójkę dzieci, które mają teoretycznie pięciu rodziców. Nie rozumiem,dlaczego nie powinny one mieć pięciu rodziców prawnie(...) Poznałam moją nową partnerkę, a ona właśnie urodziła dziecko.Jego biologicznym ojcem jest mój brat. Biologicznym ojcem mojej córki jest człowiek, który mieszka w Rosji. Mój adoptowany syn uważa go również za swojego ojca – więcej
Korwin Mikke „Wilfred Willi Rudi Dutschke, mający ogromny autorytet wśród lewicowej hołoty, rzucił hasło (znów cytuje Wikipedię) „»Długiego Marszu [wtedy Zé-Dōng Máo był uwielbiany na Lewicy!] poprzez instytucje« władzy”. Miało to polegać „na uczestnictwie działaczy studenckich ruchów lewicowych w aparacie władzy. Jako »integralna część maszynerii« administracyjnej mogliby oni dokonywać radykalnych przemian w społeczeństwie. Koncepcja ta została przejęta od Antonio Gramsciego (komunisty włoskiego) oraz frankfurckiej szkoły marksizmu kulturowego”. I trafił w dziesiątkę. „....”Posłuszni, karmi agenci Dutschkego (zmarł w 1979 roku) zapełnili przedsionki, potem korytarze, a potem gabinety Władzy. „....”Na wezwanie Dutschkego bandyci zapisywali się do policji, zaczynali od referentów – wzajemnie się wspierając. W szczególności najlepiej im szło opanowywanie instytucyj międzynarodowych. Tam ludzie się nie znają – a ONI znakomicie znali się między sobą i mogli się wzajemnie forować.(Znakomitym przykładem jest taki zbydlęciały lewak jak p. Daniel Cohn-Bendit,czujący się równie dobrze w Paryżu, jak w Berlinie. Zaczął od… przedszkola:„w 1972 roku złożyłem podanie o pracę w alternatywnym przedszkolu we Frankfurcie nad Menem. Pracowałem tam ponad dwa lata. Mój ciągły flirt z dziećmi szybko przyjął charakter erotyczny. Te małe pięcioletnie dziewczynki już wiedziały, jak mnie podrywać. Kilka razy zdarzyło się, że dzieci rozpięły mi rozporek i zaczęły mnie głaskać. Ich życzenie było dla mnie problematyczne. Jednak często mimo wszystko i ja je głaskałem”.).....”. Kapłani tej Nowej Wiary nadal ją propagują „....”. P. Cohn-Bendit jest wpływowym posłem do Parlamentu Europejskiego. „...(więcej )
Profesor Roberto de Mattei „Ideologia gender jest jak komunizm „....” Wszystko zaczęło się w czasie rewolucji '68 i potem, po upadku muru berlińskiego, gdy idee komunistyczne się rozprzestrzeniły w Europie. Porównuję tę ideologię do marksizmu nie przypadkiem. Jesteśmy dziś bowiem świadkami tego, jak zachodnie grupy ideologiczne próbują zaprowadzić nam w Europie porządek postkomunistyczny z jego materializmem dialektycznym. To próba wprowadzenia utopii społeczeństwa  bez klas, ale także społeczeństwa bez płci. Bez mężczyzn i kobiet. Bez jasno określonych ról męskich i żeńskich. A także społeczeństwa bez państwa. I ta ideologiczna utopia, która została sformułowana w latach 90., stanowi poważne zagrożenie. Wpływa na polityków, jest też popularna w środowiskach akademickich. „....”Dziś w Europie mamy do czynienia z pewnym projektem ideologicznym, którego celem jest zniszczenie tradycyjnej rodziny. „....”Unia Europejska, która poniosła klęskę ekonomiczną (bo euro jest dziś w poważnym kryzysie) oraz polityczną (bo ma problem z przywództwem), sama przekształca się w coś w rodzaju lobby ideologicznego, które chce narzucać różnym krajom swoje zasady „.....”W takim wypadku można by więc spytać: a dlaczego nie zalegalizować kazirodztwa? Dlaczego nie poligamii? „...(więcej )
Kukiz „.”Natomiast masowe, publiczne manifestowanie homoseksualizmu — to już co innego. Moim zdaniem, jest to uprawianie propagandy, która może wpłynąć na dzieci w wieku dojrzewania, a przy okazji pierwszych kontaktów — unieszczęśliwić je, co poczują dopiero z perspektywy czasu, rozumiejąc, że uległy modzie. Jestem też przeciwny adopcji dzieci przez homoseksualistów. „....(więcej )
Bader „”Du­żo mniej wol­no też obec­nie po­wie­dzieć lub na­pi­sać uczniom w szko­łach pu­blicz­nych. W Wi­scon­sin 15-let­ni chło­pak, któ­ry na­pi­sał w szkol­nej ga­zet­ce ar­ty­kuł wy­ra­ża­ją­cy je­go sprze­ciw wo­bec pra­wa do ad­op­cji dzie­ci przez pa­ry ho­mo­sek­su­al­ne– któ­ry opu­bli­ko­wa­no obok tek­stu po­pie­ra­ją­ce­go ad­op­cje przez ge­jów – zo­stał przez dy­rek­to­ra szko­ły na­zwa­ny igno­ran­tem i pod­że­ga­ją­cym do prze­mo­cy chu­li­ga­nem. Gro­żo­no mu na­wet za­wie­sze­niem w pra­wach ucznia. Szko­ła prze­pro­si­ła zaś wszyst­kich za opu­bli­ko­wa­nie ta­kie­go tek­stu. „....”Czy ta po­li­tycz­na po­praw­ność nie po­zba­wi za kil­ka lat dzien­ni­ka­rza zwy­kłej ga­ze­ty pra­wa do na­pi­sa­nia ar­ty­ku­łu kry­tycz­ne­go wo­bec mał­żeństw ge­jow­skich? Naj­pew­niej tak. W No­wym Jor­ku, któ­ry jest kuź­nią po­par­cia dla mał­żeństw ge­jow­skich, pro­ku­ra­tor za­żą­dał wpro­wa­dze­nia za­ka­zu wy­wie­sze­nia kry­tycz­ne­go wo­bec ho­mo­sek­su­ali­stów bil­l­bo­ar­du. „....(więcej )
Profesor Roberto de Mattei... „Mam na myśli przede wszystkim ideologię gender, zgodnie z którą bycie mężczyzną lub kobietą nie wynika z prawa naturalnego i nie jest faktem niezmiennym. Jest raczej wynikiem historycznych wyborów. Zgodnie z tą ideologią natura ludzka jest zmienna – mężczyzna może stać się kobietą i na odwrót. Ludzie przybierają role krótkotrwałe i prowizoryczne. „.....”W związkach homoseksualnych jest dużo więcej przypadków depresji, samobójstw, gwałtownych napięć, w tym także zbrodni, niż w związkach tradycyjnych. Pokazują to już dziś badania psychologiczne. „.....”Małżeństwo dwóch mężczyzn lub dwóch kobiet nie może być bowiem szczęśliwe. W związku z tym dziecko, które rodzi się w takiej rodzinie, jest z góry skazane na nieszczęśliwe życie. „.....”Unia Europejska, która poniosła klęskę ekonomiczną (bo euro jest dziś w poważnym kryzysie) oraz polityczną (bo ma problem z przywództwem), sama przekształca się w coś w rodzaju lobby ideologicznego, które chce narzucać różnym krajom swoje zasady „.....”Gdy tradycyjna rodzina traci ochronę i wsparcie państwa, wtedy dochodzi do jej pęknięcia. A w konsekwencji – do pozrywania więzi społecznych. W takim wypadku można by więc spytać: a dlaczego nie zalegalizować kazirodztwa? Dlaczego nie poligamii? Albo zoofilii? „....”rozmawiała Beata Zubowicz Roberto de Mattei jest włoskim historykiem. Wykłada historię chrześcijaństwa i Kościoła na Uniwersytecie Europejskim w Rzymie oraz na uniwersytecie w Cassino. „...(źródło )
Przypomnę tutaj fragment wywiadu z Badenem ,Hans Bader   amerykańskim prawnikiem specjalizującym się interpretacji pierwszej poprawki do konstytucji Stanów Zjednoczonych „ 1. poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych – jedna z poprawek do amerykańskiej konstytucji, wprowadzająca wolność religii, prasy, słowa, petycji i zgromadzeń, a uchwalona w ramach Karty Praw Stanów Zjednoczonych Ameryki Pod tytuł wywiadu brzmi „Czy ta po­li­tycz­na po­praw­ność nie po­zba­wi za kil­ka lat dzien­ni­ka­rza zwy­kłej ga­ze­ty pra­wa do na­pi­sa­nia ar­ty­ku­łu kry­tycz­ne­go wo­bec mał­żeństw ge­jow­skich? ….”Bader „ Wów­czas na­ra­ża­ją się na po­zwy, i to na­wet wte­dy, gdy mó­wią o kimś bo­le­sną praw­dę. Na przy­kład pe­wien męż­czy­zna po­wie­dział o swo­jej by­łej żo­nie – któ­ra zdra­dza­ła go z in­ny­mi – że jest dziw­ką. Ta po­da­ła go do są­du, bo po­psuł jej re­pu­ta­cję, i Sąd Naj­wyż­szy uznał, że mia­ła do te­go pra­wo. Ry­zy­ko pro­ce­su jest wy­so­kie, bo Ame­ry­ka­nie uwiel­bia­ją się pro­ce­so­wać. A w ta­kich pro­ce­sach pierw­sza po­praw­ka nie da­je zbyt du­żej ochro­ny. „....”Czy to po­dej­ście do wol­no­ści sło­wa zmie­ni­ło się w ostat­nich la­tach?
Za­kres wol­no­ści sło­wa zo­stał ogra­ni­czo­ny w cią­gu ostat­nich dwóch de­kad. Sąd Naj­wyż­szy ze­zwo­lił bo­wiem na po­zy­wa­nie do są­du pra­co­daw­ców z po­wo­du two­rze­nia wro­gie­go śro­do­wi­ska pra­cy”...”Du­żo mniej wol­no też obec­nie po­wie­dzieć lub na­pi­sać uczniom w szko­łach pu­blicz­nych. W Wi­scon­sin 15-let­ni chło­pak, któ­ry na­pi­sał w szkol­nej ga­zet­ce ar­ty­kuł wy­ra­ża­ją­cy je­go sprze­ciw wo­bec pra­wa do ad­op­cji dzie­ci przez pa­ry ho­mo­sek­su­al­ne– któ­ry opu­bli­ko­wa­no obok tek­stu po­pie­ra­ją­ce­go ad­op­cje przez ge­jów – zo­stał przez dy­rek­to­ra szko­ły na­zwa­ny igno­ran­tem i pod­że­ga­ją­cym do prze­mo­cy chu­li­ga­nem. Gro­żo­no mu na­wet za­wie­sze­niem w pra­wach ucznia. Szko­ła prze­pro­si­ła zaś wszyst­kich za opu­bli­ko­wa­nie ta­kie­go tek­stu. „....”Czy ta po­li­tycz­na po­praw­ność nie po­zba­wi za kil­ka lat dzien­ni­ka­rza zwy­kłej ga­ze­ty pra­wa do na­pi­sa­nia ar­ty­ku­łu kry­tycz­ne­go wo­bec mał­żeństw ge­jow­skich? Naj­pew­niej tak. W No­wym Jor­ku, któ­ry jest kuź­nią po­par­cia dla mał­żeństw ge­jow­skich, pro­ku­ra­tor za­żą­dał wpro­wa­dze­nia za­ka­zu wy­wie­sze­nia kry­tycz­ne­go wo­bec ho­mo­sek­su­ali­stów bil­l­bo­ar­du. Je­stem pew­ny, że mnó­stwo no­wo­jor­skich praw­ni­ków z za­do­wo­le­niem przy­ję­ło­by też spra­wę ura­żo­ne­go pra­cow­ni­ka­-ho­mo­sek­su­ali­sty, któ­ry wal­czy o du­że od­szko­do­wa­nie. Kło­po­ty praw­ne cze­ka­ją też in­sty­tu­cje re­li­gij­ne – np. ka­to­lic­kie sie­ro­ciń­ce – któ­re od­ma­wia­ją uzna­nia mał­żeństw ge­jow­skich. I cho­ciaż nie moż­na po­zwać Ko­ścio­ła za od­mo­wę udzie­la­nia mał­żeństw pa­rom tej sa­mej płci, to już pra­cow­nik ko­ściel­ne­go szpi­ta­la czy uni­wer­sy­te­tu mo­że wnieść po­zew prze­ciw­ko swo­je­mu pra­co­daw­cy za krze­wie­nie krzyw­dzą­cych go po­glą­dów. Dla­te­go mo­im zda­niem, cho­ciaż w ran­kin­gu wol­no­ści pra­sy po­win­ni­śmy się znaj­do­wać w pierw­szej dzie­siąt­ce, ewen­tu­al­nie w pierw­szej dwu­dzie­st­ce, to je­śli cho­dzi o wol­ność sło­wa, je­ste­śmy do­pie­ro gdzieś w pierw­szej pięć­dzie­siąt­ce. Oba­wiam się, że w nie­da­le­kiej przy­szło­ści wol­ność sło­wa w USA bę­dzie jesz­cze bar­dziej ogra­ni­cza­na.”.....”Je­stem prze­ko­na­ny, że w ta­kich sta­nach jak No­wy Jork czy New Jer­sey wol­ność sło­wa jest bar­dziej ogra­ni­czo­na niż w wie­lu kra­jach eu­ro­pej­skich i gor­li­wy chrze­ści­jan już po­wi­nien uwa­żać, co mó­wi.„ „....( więcej)
Brague o terrorze intelektualnym w  Europie Rybińska  „Krajem, który uważa się za zacofany, jest właśnie Polska, bo nie zezwala na aborcję, adopcję dzieci przez homoseksualistów, a religia wciąż odgrywa dużą rolę w życiu społecznym. Brague Trzeba zadać sobie pytanie, czy ludzkość podąża w jednym kierunku i czy w związku z tym istnieją "postępowi" i "zacofani". Ci, którzy dokonują takiego podziału, wierzą w opatrzność. "Będzie lepiej", "może być tylko lepiej" – powtarzają. To, co nie jest zgodne z tą filozofią, uważają za krok do tyłu. "Zacofane" to ulubione słowo postępowców. Ale zacofane wobec czego? Panuje taki terror intelektualny, że dziś nikt już nie ma odwagi przywołać prostej prawdy, iż dla dziecka nie jest przyjemnie dorastać z dwoma tatusiami lub mamusiami. Ten terror idzie w parze z roszczeniami tych, którzy wcale nie potrzebują większych praw. Rybińska Mówi pan o mniejszościach seksualnych? Nie uważa pan, że są one na gorszej pozycji wobec większości? Brague W naszych społeczeństwach ustalił się system, zgodnie z którym to silniejszy ma prawa. Ciekawym przykładem jest aborcja. Dorosły jest w pozycji dominacji wobec płodu, który nie może się bronić. Kiedy mówimy więc o prawie do aborcji, mówimy o prawie silniejszego.Jeśli chodzi o mniejszości seksualne, to prawo do adopcji dzieci także wchodzi w tę kategorię. Dwaj dorośli są w pozycji siły wobec dziecka, które chcą adoptować. Mówić, że pary homoseksualne mają prawo do adopcji dzieci, oznacza, iż społeczeństwo ma obowiązek dostarczyć im dziecko. Ale prawa rodzą obowiązki. A co z lekarzami, którzy mają obowiązek przeprowadzenia aborcji? Przecież lekarze mają ratować życie, a tu ponieważ komuś przyznano prawo do aborcji, muszą zabić człowieka. To rodzi problem sumienia. Wiele praw, które dziś są przyznawane, służą silniejszym, a nie słabszym. W Europie natomiast ma szansę islam, bo telewizja i media pozbawiły ludzi mózgów. Europejczycy są zagubieni, a przywódcy islamscy dobrze to zrozumieją. Libijski przywódca Muammar Kaddafi niedawno powiedział: "Prawdziwymi żydami i chrześcijanami jesteśmy my". To znaczące. Nie mamy dziś nic, co moglibyśmy temu przeciwstawić.”...(więcej )
Wolniewicz szerzej tak to ujął „Dzisiaj, mnie polityczna poprawność jawi się jako ideologia nowego państwa policyjnego, wręcz Orwellowskiego. Normy politycznej poprawności mają być etyką tego, co się nazywa „laickim humanizmem”, jego praktycznym ucieleśnieniem. Kodyfikacją tych norm – i ta kodyfikacja uświadomiła mi dopiero powagę tego zjawiska – jest Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Ta Karta to ma być nowy Dekalog. Nowy zestaw zasad moralności, zastępujący ten dany na Górze Synaj. Bo laicki humanizm to jest mutacja komunizmu. Jarosław Marek Rymkiewicz już kilkanaście lat temu powiedział: „komunizm nie umarł, on mutuje”. Takimi mutantami komunizmu są właśnie orędownicy owej politycznej poprawności, czy też jak piszemy w książce, „polit-poprawności”. Dwieście lat temu komunizm startował jako nowe chrześcijaństwo. Ostatnia książka hrabiego de Saint-Simon, jednego z głównych ideologów komunizmu, taki właśnie nosiła tytuł: „Nowe chrześcijaństwo”. Komunizm się zawalił, głównie ze względu na swą niesłychaną niewydolność ekonomiczną, ale aspiracje, by wyprzeć stare chrześcijaństwo i zastąpić je nowym pozostały „....( więcej)
Braque o terrorze intelektualnym w Europie „ rague Trzeba zadać sobie pytanie, czy ludzkość podąża w jednym kierunku i czy w związku z tym istnieją "postępowi" i "zacofani". Ci, którzy dokonują takiego podziału, wierzą w opatrzność. "Będzie lepiej", "może być tylko lepiej" – powtarzają. To, co nie jest zgodne z tą filozofią, uważają za krok do tyłu. "Zacofane" to ulubione słowo postępowców. Ale zacofane wobec czego? Panuje taki terror intelektualny, że dziś nikt już nie ma odwagi przywołać prostej prawdy, iż dla dziecka nie jest przyjemnie dorastać z dwoma tatusiami lub mamusiami. Ten terror idzie w parze z roszczeniami tych, którzy wcale nie potrzebują większych praw. Rybińska Mówi pan o mniejszościach seksualnych? Nie uważa pan, że są one na gorszej pozycji wobec większości? Brague W naszych społeczeństwach ustalił się system, zgodnie z którym to silniejszy ma prawa. Ciekawym przykładem jest aborcja. Dorosły jest w pozycji dominacji wobec płodu, który nie może się bronić. Kiedy mówimy więc o prawie do aborcji, mówimy o prawie silniejszego.Jeśli chodzi o mniejszości seksualne, to prawo do adopcji dzieci także wchodzi w tę kategorię. Dwaj dorośli są w pozycji siły wobec dziecka, które chcą adoptować. Mówić, że pary homoseksualne mają prawo do adopcji dzieci, oznacza, iż społeczeństwo ma obowiązek dostarczyć im dziecko. Ale prawa rodzą obowiązki. A co z lekarzami, którzy mają obowiązek przeprowadzenia aborcji? Przecież lekarze mają ratować życie, a tu ponieważ komuś przyznano prawo do aborcji, muszą zabić człowieka. To rodzi problem sumienia. Wiele praw, które dziś są przyznawane, służą silniejszym, a nie słabszym. W Europie natomiast ma szansę islam, bo telewizja i media pozbawiły ludzi mózgów. Europejczycy są zagubieni, a przywódcy islamscy dobrze to zrozumieją. Libijski przywódca Muammar Kaddafi niedawno powiedział: "Prawdziwymi żydami i chrześcijanami jesteśmy my". To znaczące. Nie mamy dziś nic, co moglibyśmy temu przeciwstawić.”...( więcej)
Szef think tanku Ruchu Palikota Krzysztof Iszkowski „ Trawestując Dodę, możemy wymyślić coś lepszego niż Biblia ułożona cztery tysiące lat temu przez pijanego i upalonego pasterza kóz! „....”wolno założyć, że również w prawodawstwie jesteśmy bardziej kompetentni niż nasi przodkowie. „...” wielu Polaków spontanicznie dochodzi do wniosku, że Kościół jest instytucją opresyjną. Przekonanie to jest zresztą rodzajem samospełniającej się przepowiedni. Im mniej wierzących, tym silniejszy nacisk, by rzekomo oczywiste i uniwersalne normy moralne na wszelki wypadek uczynić państwowym prawem.”.....”Przecież gdyby Polacy byli tak dobrymi i szczerymi katolikami, jak przedstawiają to konserwatyści, to kościelne potępienie byłoby wystarczającym argumentem powstrzymującym ich przed dokonywaniem zabiegów in vitro i żadna legislacja w tym względzie nie byłaby potrzebna. Próbując mimo wszystko przeforsować zakaz, Kościół przyznaje, że siła religijnej perswazji maleje – „.....”Produkt umowy społecznej”..”Prymitywizm intelektualny polskiego kleru sprawia, że w „obozie rewolucyjnym” zdarzają się krytyczni wobec hierarchii katolicy, ale większość stanowią zdeklarowani ateiści i krytyczni agnostycy. Jest to istotnie najważniejszy „wyróżnik obozu””.....” Po prostu, konsekwencją braku wiary w Boga jest przekonanie, że wszystkie prawa i normy moralne – również te przedstawiane jako religijne nakazy – są dziełem człowieka, produktem umowy społecznej. Umowy można zmieniać stosownie do okoliczności, ludzkie dzieła – poprawiać. „.....”Jeżeli uznamy – na podstawie empirycznej obserwacji, a nie quasi-religijnej „wiary w postęp” – że ludzkość się rozwija, to tworzenie nowych wzorców i norm moralnych okaże się być nie tylko prawem (które, jak rozumiem, sobie według Halla uzurpujemy), lecz wręcz obowiązkiem. Niektóre z tych norm bywają sprzeczne z tym, co wcześniej wymyślili chrześcijanie, ale to nie dlatego je tworzymy. Wystarczy, że nowe normy lepiej odpowiadają na złożone potrzeby współczesnego społeczeństwa. „...(więcej )
Piotr Cywiński” Dzieci nie są już sprawą małżeństw heteroseksualnych, ba, wkrótce nie będą nawet sprawą „rodzin” lesbijek czy gejów. Tego w każdym razie domaga się Melissa Harris-Perry z nowojorskiego kanału telewizji MSNBC. Ta czterdziestoletnia moderatorka magazynu politycznego twierdzi:”Musimy pożegnać się z ideą, że dzieci należą do ich rodziców i rodzin, i uznać, że należą do społeczeństwa.”.....”Na Harris-Perry spadła lawina krytyki, jakoby czerpała natchnienie z ideologii głoszonej przez Hitlera, Marksa, Lenina, Stalina i Mao Zedonga. Ona sama odparowuje na swym blogu: podoba się komuś czy nie, społeczeństwo ma i będzie miało interes w narodzinach dzieci, niezależnie od interesów i potrzeb rodziców - koniec, kropka.„...(więcej)
komentarz na blogu Pawła Lisickiego w Rp Mirosław Matuszewski Pisze: „ To wlasnie dzieki takim “prawom ” we Francji Christian Vanneste, francuski parlamentarzysta, został skazany za “homofobię”. A pastor Ake Greene zostal skazany w Szwecji na wiezienie za krytyke homoseksualizmu i cytowanie odpowiednich fragmentow biblii. W Niemczech hitlerowskich “Volksverhetzung” było przestępstwem, na jakie powoływali się naziści przeciwko swoim wrogom.
Dzis “Volksverhetzung” używane jest we współczesnych Niemczech nie tylko przeciwko obroncom zycia poczetych dzieci ale przeciw kazdemu kogo nie lubia czerwoni faszysci. Niemieckiego pastora Jana Lerle uwięziono po raz trzeci, a zadna Amnezja International się za International się za nim nie wstawia. Z tego samego też powodu w 2005 roku Gunter Annen z Mannheim odsiedział 50 dni więzienia za wypowiedzenie słów: “Stop niesprawiedliwym aborcjom w praktyce medycznej”, ponieważ - według składu sędziowskiego - wyrażenie niesprawiedliwość kojarzy się ludziom z nielegalnością, a aborcje w Niemczech nie są nielegalne. Wielbiciele Eurokolchozowej “tolerancji” nie widza przez swoje rozowe okulary zamordyzmu Brukseli polaczonego z haniebna nienawiscia do wszystkiego co Polskie. A nic bardziej nie reprezentuje tej pogardy niz toast burmistrza stolicy Unii, Freeddy Thielmans na wiesc o smierci Papieza Jana Pawla II. Na wiec o smierci Papieza zamowil on szampan dla kazdego w restauracji oznajmujac z radoscia smierc
znienawidzonego przez Eurobolszewikow Papieza : „...(źródło )
Profesor Legutko poruszył niezwykle interesująca kwestię. Kwestie zastraszania ludzi , bo jak inaczej nazwać nieprzyjemności w związku z niepójściem na parady homoseksualne i zmuszaniu tym samym do poniżających ich aktów hołdu wobec tych ludzi. To nie dzieje się nigdzie na świecie , ani w Indiach , ani Chinach, ani w Afryce , ani w krajach islamu a jedynie w krajach postchrześcijańskich Po co się zastrasz ludzi i afirmuje innych .Czy jest w tym jakiś ukryty cel . Ludziom w Europie USA stopniowo odbiera się wolność , niszczy rodzinę , odbiera Boga . Święty Jan Paweł II nie ochrzcił żydowskiego dziecka , które zostało w czasie wojny powierzone chrześcijańskiej rodzinie przez żydowskich rodziców, gdyż uznał ,że rodzice maj prawo do wychowani swoich dzieci w swojej religii i w swoim systemie wartości
„Bł. Jan Paweł II, zanim został papieżem, był nieraz proszony o chrzest dzieci rodziców pochodzenia żydowskiego. Działo się to bezpośrednio po wojnie i było wiadomo, że ci rodzice nie żyją, a wychowujący te dzieci Polacy chcieli im zapewnić jak najlepszą przyszłość. Jednak przyszły papież odmawiał, pytając, co na to powiedzieliby biologiczni rodzice. Potem te dzieci dorastały i wybierały wiarę swoich żydowskich przodków. „...(źródło )
Ale lewactwu daleko do wielkiego Polaka . Szkoły służą w całej Europie socjalistom jako miejsca przemocy ideologicznej w stosunku do dzieci chrześcijan. Istnieje bardzo ciekawa zbieżność . We wszystkich krajach w których panuje ideologia politycznej poprawności i jej bękart gender następuje niewyobrażalna koncentracja majątku w rękach nielicznych rodów oligarchów , tam wszędzie ludzie i nie mają żadnego majątku , podatki stają się obłąkańczo wysokie i niszczy się instytucje rodziny, a koncerny kontrolują praktycznie całą gospodarkę . Społeczeństwa zaczynają przypominać masy robocze , zunifikowany proletariat bez etyki, bez Boga, bez rodziny, bez majątku . Proces ten jest jeszcze nieukończony i cały czas trwa i zmierza w jednym kierunku . Na przykład ciągle Tuskowie nie udaje się opodatkować , ozuskowić i tym samym wywłaszczyć polskich rolników Czy terror w stosunku do osób religijnych i tworzenie atmosfery strachu , lęku przed uprzywilejowaną pozycja homoseksualistów nie ma celu stworzenie kadry ludzi kontrolujących cale te masy robocze Homoseksualistą można się tylko urodzić .jest ich około 5 procent populacji. Jest to rodzaj stygmatu ,który zostaje na całe życie. Ludzi ci nie mogą założyć normalnej rodziny . Nie ma co się oszukiwać zawsze będzie istniała cicha niechęć większości ludzi w stosunku do nich .podobnie jak kiedyś niechęć do członków partii i nomenklatury . Większość homoseksualistów z oczywistych powodów zwalcza wszelkie religie , za to wyznaje religię polityczną jaką jest polityczna poprawność.. Byliby idealnym nadzorcami całych półniewolniczych mas roboczych . Lojalni wobec swoich panów , bo tylko dzięki nim mieliby władzę nad masami i uprzywilejowaną w społeczeństwie pozycję . I czy przypadkiem nie co to chodzi w tym szaleństwie z małżeństwami homoseksualnymi ,ustawami o mowie nienawiści i terroryzowaniem całych społeczeństw. „Ake Green, szwedzki pastor zielonoświątkowy, został skazany na karę pozbawienia wolności za „obrazę uczuć homoseksualistów”. Pastor pozwolił sobie podczas kazania zacytować i skomentować te fragmenty Biblii, które odnoszą się do homoseksualizmu. „..(źródło ) Marek Mojsiewicz

19/05/2014 Emerytury dla strażaków ochotników - proponuje prezes Prawa i Sprawiedliwości, pan Jarosław Kaczyński podczas obecnych bachanaliów wyborczych. Całość sprawy obietnicy ratuje tylko to, że to są to tylko obietnice, i prawdopodobnie po wyborach pan prezes o tym co mówił – zapomni. Demokraci tak mają. Naopowiadać bajek, podgrzać emocje i szybko zapomnieć. Ciekawe w jaki sposób prawnie zorganizuje pan prezes Kaczyński emerytury dla strażaków – ochotników? Czy oni w ogóle mają opłacane składki emerytalne? W ogniu kampanii można opowiadać co człowiekowi demokratycznemu ślina na język przyniesie. Wszystkim ochotnikom- nie tylko strażakom ochotnikom- zafundować emerytury- najlepiej najwcześniejsze. Zaraz po kursie strażackim. I jeszcze jacyś wyborcy chcą głosować na tak wygadywane głupstwa.? I to wygaduje je sam prezes Prawa oraz Sprawiedliwości. Prezes Jarosław Kaczyński A Nowej Prawicy maleje w sondażach demokratycznych. Czym większe głupstwa wygaduje pan prezes Kaczyński- tym bardziej nam maleje w sondażach. Właśnie czytam, że sondaż TNS daje nam 3% poparcia. To oczywiście być może, bo nasi wyborcy się rozmyślili i zamierzają znowu głosować na te idiotyczne partie demokratyczne, które prowadzą Polskę do bankructwa i dziadostwa. Wszystko oczywiście być może, a może chodzi o to, żeby pokazać naszym wyborcom młodym, że nie warto na nas głosować bo to strata głosu- tak jak przez ostatnich dwadzieścia z górą lat. Zresztą zawsze glosowanie na Nową Prawicę – to strata głosu. Bo głosowanie na te łajdackie partie demokratyczne- to nie jest strata głosu. To jest czysty zysk. A ja mam coś Państwu do napisania, o czym nie powie i nie napisze Państwu nikt, bo to jest wiadomość z dzisiaj, i to tylko na mojej poczcie i na pocztach wszystkich prezesów Kongresu Nowej Prawicy. słowo wyjaśnienia: jako prezes Oddziału Radomskiego jestem w systemie informacji o zapisujących się do Nowej Prawicy członkach. Szefostwo zorganizowało system informacji mailowej polegający między innymi na tym, że jestem codziennie informowany o tym kto i skąd się do nas zapisał. Jest mail, nazwisko i imię oraz numer telefonu kontaktowego. Czyli wszystko co mogłoby pomóc mi w kontakcie z nowym członkiem. Przeglądam codziennie maile i wyłapuję wszystkich, którzy zapisali się do Nowej Prawicy z mojego okręgu. Codziennie jest sześć, siedem, czasami osiem maili z sekretariatu Nowej Prawicy. Przeglądam- i wypisuję sobie swoich. I co się stało dzisiaj? Otworzyłem wieczorem pocztę – jak zwykle, patrzę i oczom nie wierzę? Cała strona maili z sekretariatu(???) Około 30 maili.. Zaglądam na stronę następną- znowu cała strona, i na jeszcze jedną- znowu pełna i jeszcze, i jeszcze jedna.. W sumie sześć stron maili z sekretariatu Nowej Prawicy! Pomyślałem, że nawalił system. W końcu 200 maili nie przychodzi codziennie z sekretariatu Nowej Prawicy. Zadałem sobie jeszcze trud i pomyślałem, że sprawdzę czy maile się powtarzają, czy może nie. I wiecie Państwo co wyszło z tego sprawdzania? Sprawdziłem wyrywkowo z piętnaście maili i wyszło, że każdy z nich jest inny(!!!) Ktoś się zapisał z Milanówka, ktoś z Ząbek, ktoś z Piaseczna. Co to ostatecznie oznacza? Że wczoraj przez cały dzień zapisało się do Kongresu Nowej Prawicy prawie dwieście osób(!!!) Czy Państwo uświadamiają sobie co się dzieje w Kongresie Nowej Prawicy? A w tym czasie w sondażach nam maleje do trzech procent- sądzę, że koło piątku- przed ciszą wyborczą-będzie jeden procent. Żeby poszedł sygnał, że nie warto głosować. I to nie jest manipulacja- to jest spadek w sondażach. Może w wielki piątek przedwyborczy zapisze się ze trzysta osób, skoro w poniedziałek zapisało się około 200(!!!) Co ONI z nami wyprawiają? Tak jak pan redaktor Tomasz Lis. To jest prawdziwy redaktor. Do swojego programu na żywo zaprosił wszystkich, których lubi i których powinien zaprosić. I panią profesor Senyszyn, i panią Różę Thun, i pana Hartman i pana Kalinowskiego i pana Ziobro z Gowinem. Niby wszyscy najważniejsi są- a jednak. Kogo w programie nie ma? Ano nie ma pana Janusza Korwin- Mikke i nie ma nikogo od Narodowców. To się nazywa demokratyczny pluralizm. Ale to nie przeszkadza! Dyskusja toczy się wartko. Co nieco odstaje od całości Kalinowski z Gowinem, Ziobro też udaje, że odstaje. Ale co to szkodzi, żeby pan Ziobro powoływał się na Friedmana? Bo się powołuje i jest przeciwny likwidacji złotówki. I jest przeciwny budowaniu superpaństwa. Najlepsza jest pani Róża z Platformy Obywatelskiej. Ona to już przechodzi samą siebie, jest bardziej niemiecka niż sami Niemcy. Jest całym sercem Europejki, żeby wprowadzić całkowitą centralizację jak najszybciej i zlikwidować państwa, które i tak już nie są suwerenne. A euro jest i walutą polityczną i walutą ekonomiczną- tak twierdzi. Nie jest jeszcze walutą demokratyczną. I nie ma praw człowieka. Socjaliści nie rozmawiali o emeryturach dla strażaków ochotników, ale rozmawiali o dwutlenku węgla.. Najgorsi są euroentuzjaści. Każda głupota europejska im się podoba. Jakby Polskę mieli w d….e. Widać , że służą bezwzględnie obcym, a swój kraj? Te ograniczenia dwutlenku węgla na pewno wytrzymamy. Każdy limit wytrzymamy, i będzie super. Powinniśmy pozbyć się w ogóle dwutlenku węgla, a przy okazji pozbyć się wszelkiego węgla. I można byłoby przy okazji zlikwidować kolej wożącą węgiel. No cóż… Marnowanie oddechu na bezcelowe paplanie i rozwlekłość. Szkoda nie było pana Janusza Korwin-Mikke? Ale taki był plan! WJR

Stanisław Michalkiewicz: Trzy stronnictwa w sztucznej mgle Ajajajajaajaj! Kakoj szkandał! Pani posłanka Krystyna Pawłowicz sprofanowała pana Władysława Bartoszewskiego, zatwierdzonego w charakterze „skarbu narodowego” jeszcze przez panią Magdalenę Albright, co to nie mogła się zdecydować, czy jest bardziej Serbką, czy jednak Czeszką. Drugim, a właściwie jakim tam znowu „drugim”; nie żadnym „drugim”, tylko pierwszym naszym „skarbem narodowym” był prof. Bronisław Geremek, nazywany przez tęże panią Albright „Drogim Bronisławem”. Jak jednak wiadomo, „Drogi Bronisław” zginął w wypadku komunikacyjnym, a wieść gminna głosi, że „był szczęśliwy aż do ostatniej chwili życia”, podobnie jak francuski prezydent Feliks Faure, o którym po jego śmierci też tak mówiono. W tej sytuacji pan Władysław Bartoszewski został naszym jedynym „skarbem narodowym”, więc trudno się dziwić, że niezależne media głównego nurtu jednym głosem krzyknęły z oburzenia, kiedy pani Pawłowicz nazwała go „pastuchem”. Takie rzeczy niestety się zdarzają, a nawet zdarzały się w starożytności, o czym w „Żywotach Cezarów” zaświadcza Swetoniusz Trankwillus opisując, jak to cesarza Klaudiusza spostponował pewien Grek, mówiąc mu: „I ty też jesteś staruchem i to głupim”. Krzyk oburzenia podniesiony w niezależnych mediach rozumiemy tym lepiej, że musiały one w tym jazgocie jakoś ukryć rewelacje ujawnione przez pana Pawła Piskorskiego, że niemiecka CDU przekazywała pieniądze Kongresowi Liberalno-Demokratycznemu. Podejrzewam, że CDU tylko te pieniądze przekazywała, natomiast mogły one pochodzić od niemieckiego wywiadu, który w ten sposób budował w naszym nieszczęśliwym kraju potężne dzisiaj Stronnictwo Pruskie. Podejrzewam też, że pan Piskorski mógł być inspirowany do szczerości przez Stronnictwo Ruskie, które mogło otrzymać zadanie pierwszego poważnego ostrzeżenie pana premiera Tuska, że jeśli nie przestanie wierzgać przeciwko ościeniowi, to podobnie śmierdzące dmuchy zaczną się pojawiać jeden po drugim. Początkowo niezależne media poszły za ciosem, ale potem ktoś musiał włączyć im surdynę, toteż podniosły krzyk oburzenia, a następnie zajęły się roztrząsaniem przyczyn uzyskania nagrody Eurowizji przez osobnika prezentującego się tam w postaci kobiety z brodą. Ale Stronnictwo Ruskie nie zrezygnowało i wkrótce niezależne media doniosły, że karambol, do jakiego doszło przez kilkoma dniami w miejscowości Kowiesy koło Skierniewic, mógł być spowodowany przez sztuczną mgłę, jaka powstaje tam w następstwie jej produkowania przez miejscowych sadowników, którzy w ten sposób chronią sady przed przymrozkami. Okazało się przy tym, że ci sadownicy dysponują bardzo wydajnymi urządzeniami do wytwarzania takiej mgły i nawet jedno takie zostało pokazane. Zważywszy iż te same media unisono i z wielką pewnością siebie wyśmiewały informacje o możliwości pojawienia się sztucznej mgły w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku, a tym razem nikt nie ośmielił się na ten temat ironizować, nie można wykluczyć, iż polecenie snucia hipotezy sztucznej mgły pod Kowiesami jako przyczyny karambolu, mogło wyjść od jakiegoś ważnego oficera prowadzącego, jako kolejne poważne ostrzeżenie premiera Tuska. Toteż nic dziwnego, że w tej sytuacji premier Tusk postanowił schronić się za parawanem sztabu kryzysowego, który został zwołany w celu uchronienia naszego nieszczęśliwego kraju przed powodzią. Tej powodzi wprawdzie jeszcze nie ma, ale jak będzie trzeba, to wystąpi, a wtedy premier Tusk na czele sztabu antykryzysowego wystąpi jako unus defensor naszego nieszczęśliwego kraju. W ten sposób, przynajmniej częściowo, immunizuje się na zagrożenia płynące z pojawiających się poważnych ostrzeżeń. To wszystko może być oczywiście efektem przypadkowej koincydencji, ale czy musi być rzeczą przypadku to, że hipoteza sztucznej mgły pod Kowiesami pojawiła się zaraz po tym, jak premier Tusk skrytykował węgierskiego premiera Orbana za żądanie autonomii dla Węgrów zamieszkałych na Rusi Zakarpackiej? Od tego żądania zdystansował się nawet pan prezes Kaczyński, który wprawdzie Wiktora Orbana podziwia i w ogóle – ale przecież nie do tego stopnia, by wspólnie z nim praktykować dbałość o interes państwowy, kosztem terytorialnej integralności Ukrainy. Bo Wiktor Orban postąpił zgodnie z preambułą nowej węgierskiej konstytucji, w której wpisano sformułowanie o „koronie Świętego Stefana” – co oznacza terytorium Węgier sprzed traktatu w Trianon z 4 czerwca 1920 roku, który był dla Węgier traktatem rozbiorowym, jako kara za uczestnictwo w I wojnie światowej po niewłaściwej stronie. Od Węgier amputowano około 2/3 terytorium, między innymi – Ruś Zakarpacką, którą Stalin po II wojnie światowej wziął sobie od Czechosłowacji i dołączył do Ukraińskiej SSR. To, że Polska wyrzekła się nie tylko swoich Kresów Wschodnich, ale nawet pamięci o nich, najwyraźniej nie jest dla węgierskiego premiera Orbana dostatecznym powodem, żeby robić to samo. Bo nieubłaganie pryncypialne stanowisko naszych Umiłowanych Przywódców wynika z ich zaangażowania w świętą sprawę krzewienia demokracji na Ukrainie. Akurat władze w Kijowie wykonując kategoryczną sugestię Naszej Złotej Pani z Berlina, z wielkim przytupem urządziły spotkanie tamtejszych byłych prezydentów, Umiłowanych Przywódców, przewielebnego duchowieństwa wszystkich obrządków i tajemniczych osobistości, nazwały je „okrągłym stołem”, a zasiadający obok premiera Arszenika Jaceniuka u jego szczytu pełniący obowiązki prezydenta pan Turczynow zagroził separatystom, że zostaną „ukarani”. Wszystko to oczywiście być może, ale najwyraźniej ruska razwiedka musiała nacisnąć jakieś klawisze również w Ameryce, bo nagle tu i tam zaczęły pojawiać się obszerne relacje, że sytuacja na Ukrainie jest również rezultatem rywalizacji tamtejszych oligarchów, którzy wykorzystują zaistniały zamęt do umocnienia swej władzy w poszczególnych regionach. Taki np. Igor Kołomyjski, finansowy grandziarz, któremu premier Arszenik Jaceniuk wypuścił w arendę Dniepropietrowsk, zorganizował sobie prywatne wojsko, które, jako jedyne – jeśli oczywiście nie brać pod uwagę 400 amerykańskich komandosów, o których pisze niemiecki „Bild”, podobno walczy z separatystami. Widać zatem, że i ci oligarchowie próbują wykorzystać czas do 25 maja, kiedy to nowym ukraińskim prezydentem zostanie pan Piotr Poroszenko, który w tym celu kupił sobie polityczny przewrót jako „główny sponsor Majdanu”. Jest to z ich strony wyraz przezorności w sytuacji, gdy Julia Tymoszenko, brylująca przy „okrągłym stole” zagroziła niedawno, ze jeśli wybory prezydenckie 25 maja przegra, to urządzi „kolejna rewolucję”. Biorąc pod uwagę, że majątek pięknej Julii szacowany jest na co najmniej 17 miliardów dolarów, to może ona zasponsorować nie jeden, a kilka Majdanów z tysiącami „aktywistów”. W tej sytuacji nic dziwnego, że każdy oligarcha próbuje okopać się we własnym udzielnym księstwie, obstawić prywatnym wojskiem, bo wtedy nie będzie miało specjalnego znaczenia to, czy górę weźmie pan Poroszenko, czy piękna Julia. Przy tej okazji wydało się, że na łaskawym chlebie w ukraińskiej firmie kontrolowanej przez Janukowyczowego kolaboranta był Aleksander Kwaśniewski, który – żeby było śmieszniej – kolegował tam z synem wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, pana Bidena. Występując na konferencji prasowej Aleksander Kwaśniewski buńczucznie oświadczył, że jest znakomitym polskim „artykułem eksportowym”, na co nie mogą spokojnie patrzeć rozmaici „zawistni ludzie” Miał zapewne na myśli dawnych swoich kolegów z SLD, którzy ostentacyjnie wprost nie mogli uwierzyć w prawdziwość tych strasznych doniesień. Na razie niezależne media głównego nurtu podają wszystko jak leci, bo najwidoczniej ani Stronnictwo Pruskie, ani Stronnictwo Amerykańsko-Izraelskie jeszcze nie obmyśliło skutecznej taktyki odporu tej propagandowej ofensywy Stronnictwa Ruskiego. W tej sytuacji zaplanowana powódź wydaje się jakimś wyjściem z sytuacji, więc jeśli nawet by się nie pojawiła za sprawą sił natury, należałoby ją jakoś sprokurować.

Stanisław Michalkiewicz

Krajowy Fundusz Drogowy bankrutem?

1. Dramatycznie musi pogarszać się sytuacja finansowa Krajowego Funduszu Drogowego, skoro w tym roku chce on przeznaczyć na remonty dróg krajowych zaledwie 206 mln złotych, a jeszcze w roku poprzednim była to kwota blisko 470 mln zł, a na przykład w roku 2009 było to blisko 2 mld zł. Jak informuje we wczorajszym wydaniu dziennik Rzeczpospolita długość remontowanych odcinków dróg krajowych w 2014 roku skurczy się zaledwie do 205 kilometrów, podczas gdy jeszcze w roku poprzednim wyremontowano 670 kilometrów dróg krajowych, a w roku 2012 blisko 850 kilometrów. Przypomnijmy tylko, że według danych samej GDDKiA tylko 60% dróg krajowych jest w stanie technicznym dobrym, a pozostałe 40% wymaga remontów, cześć wręcz remontów natychmiastowych ale jak widać nie będzie na to środków.

2. Krajowy Fundusz Drogowy (KFD) utworzony został w roku 2004 w strukturze Banku Gospodarstwa Krajowego w celu usprawnienia procesu inwestycyjnego budowy dróg poprzez wsparcie realizacji rządowego programu budowy dróg. Ale tak naprawdę KFD utworzono po to aby finansowanie budowy i remontów dróg krajowych wyprowadzić poza system finansów publicznych i aby zobowiązania zaciągane przez ten Fundusz nie liczyły się do deficytu sektora finansów publicznych, a w konsekwencji i do długu publicznego, przynajmniej tego liczonego metodą krajową (deficyt i dług liczony metodą unijną ESA 95 obejmuje także zobowiązania KFD). I rzeczywiście po roku 2007 Fundusz zaczął zaciągać zobowiązania na ogromną skalę poprzez emisję obligacji aż doprowadzono do sytuacji, że w 2012 roku trzeba było nowelizować ustawę o KFD aby pozwolić mu emitować nowe obligacje z przeznaczeniem na tzw. rolowanie tych starych.

3. Przypomnijmy, że dochody KFD w blisko 80% pochodzą z opłaty paliwowej uiszczanej od wprowadzanych na rynek krajowy paliw silnikowych i gazu wykorzystywanych do napędu silników spalinowych. Fundusz upublicznił swój bilans za 2013 rok, z którego wynika, że wpływy wyniosły niewiele ponad 13,1 mld zł z tego te z opłaty paliwowej blisko 3,6 mld zł, pozostałe to były refundacje wydatków poniesionych na inwestycje współfinansowane z budżetu UE w ramach programu sektorowego Infrastruktura i Środowisko w wysokości blisko 5,3 mld zł, wpływy z tytułu kredytów pozyskanych w Europejskim Banku Inwestycyjnym w wysokości 2,6 mld zł i wreszcie wpływy uzyskane w ramach systemu koncesyjnego niewiele ponad 1,5 mld zł. Wydatki Funduszu w 2013 roku wyniosły 14,3 mld zł z tego te na rzecz GDDKiA ponad 9,8 mld zł, blisko 2 mld zł wyniosły wydatki na obsługę długu jaki w ciągu ostatnich 6 lat Fundusz zaciągnął emitując obligacje gwarantowane przez Skarb Państwa.

4. Ponieważ po roku 2007 Fundusz prowadził politykę intensywnego zadłużania się jego zobowiązania urosły do blisko 45 mld zł, a żeby je obsłużyć potrzeba już środków idących w miliardy złotych rocznie, stąd pomysł rządzącej koalicji Platformy i PSL-u aby finansować stare długi przez zaciąganie nowych. Okazuje się jednak, że i ten sposób zadłużania się Funduszu ma swoje granice więc w 2013 roku nie przeprowadził on już kolejnej emisji obligacji ponieważ w kolejnych latach nie można by było obsłużyć zadłużenia z bieżących wpływów. Teraz więc odbywają się redukcje wydatków na poszczególne działania Funduszu, a w 2014 roku główną ich ofiarą stały się remonty dróg krajowych, bowiem nakłady na nie zmalały ponad 2-krotnie w stosunku do roku 2012 i blisko 10-krotnie w stosunku do roku 2009. Fundusz z utęsknieniem czeka na uruchomienie środków unijnych z perspektywy finansowej na lata 2014-2020 ale najwcześniej nastąpi to w 2015 roku ale żeby je wykorzystać potrzeby jest wkład krajowy na inwestycje drogowe, a tych środków nie widać nawet na horyzoncie. Może się więc okazać, że zanim zacznie wykorzystanie się tych środków Fundusz będzie już bankrutem. Kuźmiuk

Kaczyński: Tusk wrogiem chrześcijańskiego państwa polskiego Jarosław Kaczyński „ Donald Tusk jest wrogiem chrześcijaństwa. „....”Tak, jest wrogiem chrześcijaństwa. Oczywiście, my wiemy, że widok ludzi odmiennej orientacji często go bawi, co bywa widoczne w Sejmie. Teraz trochę się opanował, ale bywało, że śmiał się tak, iż miał kłopoty z oddychaniem. „....”Rzecznik PiS Adam Hofman stwierdził, że Conchita Wurst - czyli „baba z brodą” - to twarz Europy, której chce Tusk. Przesadził? JAROSŁAW KACZYŃSKI: Nie przesadził. Uważam, że w gruncie rzeczy tak jest. Formacja, którą stworzył Donald Tusk, to jest formacja dekadencji i rozkładu. Taki jest profil kulturowy tych ludzi. Oni oczywiście są elastyczni, mogą zakładać różne maski, ale tak naprawdę jest w nich głęboka niechęć do chrześcijaństwa, do stabilizacji, a co za tym idzie pewnej regulacji roli jednostki. To nie tyle liberalizm, co toksyczny indywidualizm.”...(źródło )
Jarosław Kaczyński „Nie możemy powiedzieć, że nastąpiło związanie polskiego porządku prawnego z chrześcijaństwem, z katolicyzmem. Ta konstytucja nie zaczyna się, jak powinna się zaczynać: w imię Boga wszechmogącego - podkreślił oklaskiwany prezes PiS. „....”sukces Kościoła podważałby postkomunistyczny porządek społeczny. „....”dawnego systemu broni m.in. "dawny społeczny zasób o tradycjach antyklerykalnych" uzupełniony przez "bardzo daleko idące wsparcie zewnętrzne". Jak wyjaśnił, chodzi o "zasób europejski", czyli Unię Europejską, a także organizacje związane z Narodami Zjednoczonymi. „....”w dyskusji nad nową organizacją państwa po 1989 r. elity odrzuciły m.in. koncepcję Jana Pawła II, który w 91 r. sformułował propozycję odwołującą się do dekalogu, ale też uniwersalizującą polski katolicyzm i polską katolicką tożsamość. Elity te, jak mówił Kaczyński, w dużej części ukształtowane były przez komunizm, w innej - wywodziły się z akcji dysydenckich wobec komunizmu, w jeszcze innej były związane z agenturą, a w ostatniej - były związane z "liberalizmem integralnym", czerpiącym m.in. z permisywizmu obyczajowego. „.(więcej)
Jarosław Kaczyński „Najważniejsza jest miłość do Ojczyzny. A miłość tej Ojczyzny, Polski, oznacza także miłość Prawdy. Bo korzeniem Rzeczpospolitej jest Chrystus. To mówił ks. Piotr Skarga i to jest aktualne po dziś dzień '….(więcej)
Jarosław Kaczyński „Jesteśmy formacją, która domaga się w Polsce dobrze funkcjonującej, nie fasadowej, demokracji i pełnej praworządności, tzn. m.in. rzeczywistej równości obywateli wobec prawa i rzeczywiście wolnego rynku. Jesteśmy partią, która nie godzi się na istniejący zarówno w sferze życia publicznego, jak i społecznego oraz gospodarczego system przywilejów i nieuprawnionej dystrybucji dóbr. „...”Musimy obronić polską tradycję, Kościół, rodzinę, wartości patriotyczne, a także zwykły zdrowy rozsądek przed ofensywą sił lewicowych chcących zaszczepić w naszym kraju reguły tzw. poprawności politycznej, czyli w istocie antychrześcijańskiego i sprzeciwiającego się wszelkim tradycyjnym wartościom porządku. „...”Ma odwrócić uwagę społeczeństwa od skutków kryzysu zawinionego przez światowy, europejski, ale także polski, establishment, ma służyć ochronieniu go przed słusznym społecznym gniewem. „....”Musimy bronić praworządności i demokracji. Budowany od 1989 roku system mimo deklaracji, a także treści wielu podstawowych aktów normatywnych, nigdy nie był ani w pełni demokratyczny, ani w pełni praworządny. „...”Szok, jakim dla establishmentu było zwycięstwo wyborcze Prawa i Sprawiedliwości, zrodził tendencję do całkowitego zamknięcia systemu, tak, by stał się on w istocie bezalternatywny, a demokracja zmieniła się w fasadę. Praworządność nigdy nie stała w Polsce na choćby zadowalającym poziomie. Dziś łamanie prawa, w tym także praw obywatelskich i praw człowieka, przybiera ostentacyjny charakter „....”Chodzi np. o uczelnie, a dokładnie o te z nich, któremają szansę stać się liczącymi ośrodkami nauki, w których awans naukowy powinien się odbywać tylko według kryteriów w pełni potwierdzających się także na międzynarodowym rynku odkryć, innowacji i nowych idei. „....”Dominujące od dawna państwa, czyliNiemcy i Francja, odrzuciły dziś wszelkie pozory, wszelkie procedury i jawnie ograniczają czy wręcz likwidują już nie tylko suwerenność, ale także demokrację w krajach słabszych. „....”Jednocześnie przygotowywane są rozwiązania, tym razem ujęte już w unijnych przepisach, których skutkiem będzie tak daleko idąceograniczenie suwerenności państw, zwłaszczaw sferze polityki gospodarczej, że w razie ich wprowadzenia będzie możnamówić o jej zniesieniu, a wraz z nią zniesieniu także demokracji. Parlament, który o niczym nie decyduje, nawet wybierany w pełni demokratycznie, przy zachowaniu równości ścierających się stron i wszelkich praw obywatelskich, jest tylko fasadą. To samo dotyczy wybieranego demokratycznie prezydenta.Wskazana utrata suwerenności nie będzie przy tym dokonana na rzecz ponadnarodowych instytucji, tylko faktycznie na rzecz silniejszych państw. „...(więcej)
Marek Jurek „Atak Parlamentu Europejskiego na Węgry jest uderzeniem w takie wartości, jak suwerenność państw członkowskich UE czy prawa rodziny. Odpowiedzią na to może być tylko budowanie silnej opinii chrześcijańskiej w Europie, niezbędnej do prowadzenia polityki opartej na chrześcijańskich wartościach. Polityki takiej, jakiej uczył nas bł. Jan Paweł II. „...”Europejska opinia publiczna dostaje jasny sygnał – próby opierania polityki na chrześcijańskich wartościach, jak uczynił to Viktor Orbàn na Węgrzech, są w UE nieakceptowalne. „....”Polski rząd powinien z góry zapowiedzieć, że nie wyrazi zgody na żadne działania wymierzone przeciw Węgrom.Więcej – polska dyplomacja powinna aktywnie zachęcać inne państwa w Europie do zajęcia podobnego stanowiska, odwołując się do wszystkich wartości zakwestionowanych przez autorów antywęgierskiego raportu: suwerenności państw członkowskich Unii, wolności podatkowych, praw rodziny. (więcej ) Adam Szenfeld Największe i najkrwawsze konflikty na świecie – zawsze w historii, od tysięcy lat, są na bazie wzniecanych różnic poglądów religijnych. Nie wiem o co chodzi Jarosławowi Kaczyńskiemu, ale nam, Platformie, chodzi o to żeby Polska była krajem równie traktującym, z wielkim szacunkiem i godnością, wszystkich Polaków – bez względu na wyznanie. Państwo Polskie jest świeckie, rząd i władza naszego kraju przestrzega tej zasady, z wielkim uszanowaniem i godnie traktując wszelkie wyznania – na czele z Kościołem. To co mówi prezes PiS to jest obelga! Nie znam ani jednego przypadku wrogiego zachowania premiera Tuska, rządu PO-PSL czy samej PO, które byłoby wrogie dla Kościoła. Natomiast odwrotnie - są takie przypadki Zbigniew Girzyński „Nasza cywilizacja jest oparta o chrześcijaństwo. Donald Tusk i jego formacja bardzo umiejętnie i powoli rozmontowują ten fundament. (…) Robi to powoli, bo zdaje sobie sprawę, ze gwałtowne uderzenie w podstawy naszej cywilizacji, wywołałoby opór. Robi to w sposób konsekwentny i delikatny, jednak w różnych obszarach – związanych z wychowaniem, ustawami dotyczącymi rodzin czy ochrony życia „ Jacek Kurski *Nie byłoby państwa Polskiego gdyby nie Kościół Katolicki, to wyznacza szczególną rolę kościoła w polskim życiu publicznym i teraźniejszości. (…) Donald Tusk jako szef KLD był skrajnie antyklerykalny, w 2005 r. kiedy zmarł papież nastąpiło swoiste odrodzenie chrześcijaństwa w Polsce (…) Widzieliśmy wtedy Donalda Tuska przyjmującego Komunię z rąk kar. Dziwisza… Jednak gdy nastąpił odpływ tych nastrojów, to padły takie deklaracje, że nie będzie klękał przed księżmi „...(źródło )
Nie ma czegoś takiego jak państwo laickie, neutralne światopoglądowo . Pozwolę sobie wymienić państwa laickie . Rewolucyjna Francja i ludobójstwo w Wandei . Laickie socjalistyczne Niemcy Hitlera i niewyobrażalne mordy , laickie państwo Stalina i niewyobrażalne mordy włącznie z zagłodzeniem około jednej trzeciej Ukraińców, laickie państwo Mao ,laickie państwo Kim Ir Sena, laickie państwo Pol Pota . Żaden państwo w którym źródłem prawa jest aksjologia religijna nigdy nie były tak zbrodnicze jak państwa laickie . Ani państwa muzułmańskie, ani hinduistyczne, ani konfucjańskie , ani chrześcijańskie nie były państwami totalitarnymi i dokonywały ludobójstw , ani zbrodni na masową skale. Inną cechą państwa laickiego jest zawłaszczanie całego bogactwa narodowego , wywłaszczanie ludzi z ich majątków , praca przymusowa ,wyzysk , który powoduje ,że ludności takiego państwa pozostawia się resztki z wartości ich pracy. Inną cechą jest całkowita zależność od państwa. Wszystko należy do laickiego państwa . Służba zdrowia, szkoły Co się dzieje w socjalistycznej laickiej , neutralnej światopoglądowo Europie . Zabijanie małych, słabych , starych , niezdolnych do pracy, Aborcja, eutanazja dzieci, starców, plany w prowadzenia eutanazji po urodzeniu . Totalitaryzm ideologiczny , oligarchowie jako nowa rasa panów i pozbawieni owoców swoje pracy, zdani na łaskę i niełaskę swych panów pozbawieni rodziny , pracujący aż do śmieci nowi heloci Wikipedia Heloci „Przywiązani do ziemi niewolnicy , był i podstawową siłą roboczą na spartańskiej wsi, pracującą na utrzymanie spartiatów . Nie mieli żadnych praw, nie posiadali wolności osobistej,nie można było ich sprzedać (byli własnością państwa). Uprawiali ziemię spartiatów, z czego50% plonów mogli wykorzystywać na własne utrzymanie.Wolno im było zakładać rodziny, gdyż zwiększali w ten sposób swoją liczebność i jednocześnie tak cenną dla Spartan siłę roboczą. Mogli posiadać skromny majątek oraz praktykować swoją religię „... „...(więcej)
Klasa roboli europejskich tym się będzie różniła od spartańskich helotów , że nie będą mieli prawa do posiadania , rodziny , bo taka instytucja zostanie całkowicie zniesiona, ani prawa do wyznawania swojej religii .Będą musieli wyznawać polityczną poprawność. I Rzeczpospolita była państwem chrześcijańskim i właśnie dlatego była jedynym państwem na świcie tak tolerancyjnym religijnie i dającym tak dużo wolności politycznych , i gospodarczych swoim mieszkańcom . Dlatego tak ważne jest to mówi Kaczyński , który coraz śmielej mówi o zbudowaniu chrześcijańskiego państwa polskiego . To nie państwa oparte o wartości wypływające z filozofii religijnej są anomalią, ale państwa laickie oparte o ideologie ,państwa , które z natury są totalitarne . Skończy z mitami Państwo laickie to wcześniej , to zapaść gospodarcza , rozpad społeczeństwa , bieda i nędza., zamordyzm , nietolerancja, przemoc ideologiczna , cenzura, dyspozycyjne sądy. Czego najlepszym przykładem laicka Unia Europejska ze swoją totalitarną ideologią politycznej poprawności „Ojciec Święty Jan Paweł II, jeśli państwo chce wszystko uregulować, tak jak to robi w ciągu ostatnich 20 lat, wchodząc niemal w rolę Pana Boga, to niedługo pod piękną nazwą "demokracja" powstanie nowy totalitaryzm „...(więcej ) Marek Mojsiewicz

21/05/2014 Spieszył się czas - jeśli oczywiście czas może się spieszyć, raczej płynie godzina po godzinie, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku, wiek po wieku. Czas robi swoje i człowiek nie ma na niego wpływu. Ale próbuje go mieć- „ przesuwając czas’, Tak naprawdę głupi człowiek próbuje zmusić innych ludzi, żeby razem z nim „ przesuwali czas”. To znaczy naprawdę zmusza innych ludzi, żeby przesuwali swoje zegarki. Próbuje pokazać, że panuje nad czasem. Nie panuje ani nad czasem, ani nad burzami, ani nad gradem, ani nad podwoziami. I razie straszy powodzią, której nie ma. ”Warszawa zmaga się z falą na Wiśle”. Kamera pokazuje sarnę, która znalazła się na środku Wisły. Proszę zwrócić uwagę:’ zmaga się”(!!!) Wydawałoby się, że już, już , już zalewa Warszawę. Na razie strażacy odgarniają bobry, które bobrują wały w nocy. Muzyka jest wkomponowana w całość propagandowej kompozycji. I straszą, straszą i straszą. Żeby umysły człowieka zająć czymś, czego nie ma. Żeby ciągle w napięciu. Trzymać masy w pozorowanym napięciu. Permanentny strach” obywateli”- to jest władzy potrzebne. Strach przed wszystkim! Ale powódź może być naprawdę ,ale nie z wody, raczej z papieru. Następny potop będzie z papieru, jeśli oczywiście będzie, bo biurokracja i tak dalej, ale może też nie być, bo Pan Bóg przekonał się o nieskuteczności pierwszego. Ale na razie… No właśnie- co na razie? Na razie- nie wiem jak Państwo, ale ja obserwuję powódź prawdziwą z nowych banknotów Narodowego Banku Polskiego? Strasznie nas ta powódź zalewa. Przez moje ręce przechodzą, wydaje mi się, bo opieram się wyłącznie na odczuciach, straszne ilości nowych banknotów emitowanych przez Narodowy Bank Polski. Gdzie ręką nie sięgnę- jako przedstawiciel handlowy- ciągle wpadają mi w ręce nowe banknoty. Ile tego musi być wyemitowane? Skoro prawie każdego dnia mam w ręku nowe banknoty. I to nie są banknoty emitowane przez Narodowy Bank Polski po to, żeby zastąpić stare, zużyte. Władza ogłosiła, że pojawią się nowe, ale wygląda mi na to, że… władza dodrukowała dodatkowych banknotów pod pretekstem wprowadzenia nowych banknotów, ale to coś zupełnie innego, niż zastąpienie starych banknotów- nowymi. Równie mało wartościowymi, jak to pieniądz papierowy- fiducjarny.. Dodrukowywanie pieniędzy jest oszukiwaniem ” obywateli” demokratycznego państwa prawnego. Dodruk pieniądza- to nowy podatek. Zwróćcie Państwo uwagę: dodrukowanie pieniędzy, powodujące inflację, czyli podatek nakładany na” obywateli” państwa demokratycznego i prawnego, jest podatkiem nakładanym bez żadnego głosowania i ustalania w Sejmie. Jest to podatek nakładany w demokratycznych państwach prawnych bez zgody organów państwowych stojących- przynajmniej- formalnie na straży sprawowanej władzy. To jest bardzo wygodny podatek nakładany na poddanych demokratycznego państwa prawnego. Więcej pieniędzy w stosunku do obecności towarów i usług na rynku- droższe towary. Droższe towary więcej podatku VAT dla władzy. Zjawisko inflacji to jest nadmiar ilości pieniądza na rynku. Inflacja pojawiła się wraz z pojawieniem się pieniądza papierowego bez pokrycia w złocie. Pokrycie w zlocie zapewniało stabilność wartości pieniądza, ale w socjalizmie demokratycznym stabilność pieniądza nie jest potrzebna., Są potrzebne pieniądze na wydatki socjalne w nieograniczonej ilości.. A skąd brać pieniądze w nieograniczonej ilości na rozwój socjalizmu dotacyjnego, pokrycie kosztów rozrastającej się biurokracji, marnotrawstwo i zwykłe złodziejstwo? Najprościej jest dodrukować, albo wykreować przez bank, w postaci pustego- tak naprawdę pieniądza. Przy pokryciu w złocie nie jest to możliwe. Za panowania królowej Wiktorii w Zjednoczonym Królestwie przez sześćdziesiąt lat- wartość funta była taka sama jak sześćdziesiąt lat wcześniej, bo funt oparty był na złocie, kruszcu- jak do tej pory- niezastąpionym. Dzisiaj- w epoce demokracji- do budowy socjalizmu potrzebny jest pieniądz w dużych ilościach, nawet bez pokrycia- dodrukowany.. Oczywiście nie wiem ile socjalistyczna władza kazała papierowego pieniądza dodrukować? Sądząc jednak z tego jak wielkie ilości się pojawiają na rynku, musi tego być wiele. Będzie najpierw euforia, a potem dopiero przyjdzie depresja. Tak jak w przypadku narkomana nałogowego. Zaraz po wstrzyknięciu cieszy się euforią- potem przychodzi depresja i trzeba się leczyć. Jak socjaliści leczą to co wywołali? Znowu dodrukowują pieniędzy, tak jak towarzysz Obama w Ludowej Republice Stanów Zjednoczonych. Dodrukował już ponad 1,5 biliona dolarów? Wszędzie w socjalizmie , socjaliści dodrukowują pieniędzy, bo im ciągle mało, na rozwój socjalizmu i biurokracji. I dlatego wszędzie w tego typu krajach poinstalowane są tzw. banki centralne, żeby lepiej sterować drukowanymi pieniędzmi. Wszystko ma być pod kontrolą. ONI sami mogą dodrukowywać w stworzonym przez siebie monopolu ile dusza socjalisty zapragnie, jeśli oczywiście socjalista ma duszę. Jak się jednak trafi ktoś, kto skopiuje dodrukowane banknoty- zaraz jest ścigany. Dlaczego socjalistycznego państwa, które dopuszcza się dodruku nikt nie ściga? Natomiast prywatnego fałszerza socjalistyczne państwo ściga.? To jest taka sama forma kradzieży! Ale miarka jest podwójna. Chciałbym znać skalę powodzi, która powstanie w wyniku dodruku pieniądza. Bo , że taka powódź będzie to oczywiste. Wyobraźmy sobie, że władza , która zmonopolizowała pieniądz- dodrukuje go drugie tyle. Skala głupoty byłaby widoczna następnego dnia. A ta fala przejdzie w sposób niewidoczny dla oka, ale widoczna i odłożona w czasie. I czas się wcale nie spieszy, chociaż propagandyści mierzą każdy centymetr wody ponad ustaloną normę. Żeby tak mierzyli poziom głupoty wobec głupoty dodruku pieniądza. Ale o tym nawet nie mówią, zamulają muliste dno informacjami walki z powodzią, której nie ma. Tak jak to robili z ptasią grypą. Próbowali, ale im się nie udało wywołać. Mam nadzieję, że powodzi też im się nie uda wywołać. Pan Bóg jest rychliwy, ale sprawiedliwy. Mam jeszcze przed oczami tego padłego ptaka, którego telewizja państwowa pokazywała w nieskończoność.. Nie wiadomo dlaczego padł, ale na pewno nie z powodu ptasiej grypy. Jaka to jest siła propagandy? Spieszył się czas, spieszyli się propagandyści, spieszyła się sarna, która wpadła do Wisły Oczywiście szkoda mi tej sarny, ale takie jest życie. Jedni giną, a inni się rodzą. Na miejsce utopionej sarny urodzą się inne, na miejsce zmarłego człowieka urodzi się nowy. Jak demografię uda się poprawić poprzez likwidację przymusu ubezpieczeń państwowych… niech no tyko przyspieszy czas.. WJR

Stanisław Michalkiewicz: Trzy stronnictwa w sztucznej mgle Ajajajajaajaj! Kakoj szkandał! Pani posłanka Krystyna Pawłowicz sprofanowała pana Władysława Bartoszewskiego, zatwierdzonego w charakterze „skarbu narodowego” jeszcze przez panią Magdalenę Albright, co to nie mogła się zdecydować, czy jest bardziej Serbką, czy jednak Czeszką. Drugim, a właściwie jakim tam znowu „drugim”; nie żadnym „drugim”, tylko pierwszym naszym „skarbem narodowym” był prof. Bronisław Geremek, nazywany przez tęże panią Albright „Drogim Bronisławem”. Jak jednak wiadomo, „Drogi Bronisław” zginął w wypadku komunikacyjnym, a wieść gminna głosi, że „był szczęśliwy aż do ostatniej chwili życia”, podobnie jak francuski prezydent Feliks Faure, o którym po jego śmierci też tak mówiono. W tej sytuacji pan Władysław Bartoszewski został naszym jedynym „skarbem narodowym”, więc trudno się dziwić, że niezależne media głównego nurtu jednym głosem krzyknęły z oburzenia, kiedy pani Pawłowicz nazwała go „pastuchem”. Takie rzeczy niestety się zdarzają, a nawet zdarzały się w starożytności, o czym w „Żywotach Cezarów” zaświadcza Swetoniusz Trankwillus opisując, jak to cesarza Klaudiusza spostponował pewien Grek, mówiąc mu: „I ty też jesteś staruchem i to głupim”. Krzyk oburzenia podniesiony w niezależnych mediach rozumiemy tym lepiej, że musiały one w tym jazgocie jakoś ukryć rewelacje ujawnione przez pana Pawła Piskorskiego, że niemiecka CDU przekazywała pieniądze Kongresowi Liberalno-Demokratycznemu. Podejrzewam, że CDU tylko te pieniądze przekazywała, natomiast mogły one pochodzić od niemieckiego wywiadu, który w ten sposób budował w naszym nieszczęśliwym kraju potężne dzisiaj Stronnictwo Pruskie. Podejrzewam też, że pan Piskorski mógł być inspirowany do szczerości przez Stronnictwo Ruskie, które mogło otrzymać zadanie pierwszego poważnego ostrzeżenie pana premiera Tuska, że jeśli nie przestanie wierzgać przeciwko ościeniowi, to podobnie śmierdzące dmuchy zaczną się pojawiać jeden po drugim. Początkowo niezależne media poszły za ciosem, ale potem ktoś musiał włączyć im surdynę, toteż podniosły krzyk oburzenia, a następnie zajęły się roztrząsaniem przyczyn uzyskania nagrody Eurowizji przez osobnika prezentującego się tam w postaci kobiety z brodą. Ale Stronnictwo Ruskie nie zrezygnowało i wkrótce niezależne media doniosły, że karambol, do jakiego doszło przez kilkoma dniami w miejscowości Kowiesy koło Skierniewic, mógł być spowodowany przez sztuczną mgłę, jaka powstaje tam w następstwie jej produkowania przez miejscowych sadowników, którzy w ten sposób chronią sady przed przymrozkami. Okazało się przy tym, że ci sadownicy dysponują bardzo wydajnymi urządzeniami do wytwarzania takiej mgły i nawet jedno takie zostało pokazane. Zważywszy iż te same media unisono i z wielką pewnością siebie wyśmiewały informacje o możliwości pojawienia się sztucznej mgły w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku, a tym razem nikt nie ośmielił się na ten temat ironizować, nie można wykluczyć, iż polecenie snucia hipotezy sztucznej mgły pod Kowiesami jako przyczyny karambolu, mogło wyjść od jakiegoś ważnego oficera prowadzącego, jako kolejne poważne ostrzeżenie premiera Tuska. Toteż nic dziwnego, że w tej sytuacji premier Tusk postanowił schronić się za parawanem sztabu kryzysowego, który został zwołany w celu uchronienia naszego nieszczęśliwego kraju przed powodzią. Tej powodzi wprawdzie jeszcze nie ma, ale jak będzie trzeba, to wystąpi, a wtedy premier Tusk na czele sztabu antykryzysowego wystąpi jako unus defensor naszego nieszczęśliwego kraju. W ten sposób, przynajmniej częściowo, immunizuje się na zagrożenia płynące z pojawiających się poważnych ostrzeżeń. To wszystko może być oczywiście efektem przypadkowej koincydencji, ale czy musi być rzeczą przypadku to, że hipoteza sztucznej mgły pod Kowiesami pojawiła się zaraz po tym, jak premier Tusk skrytykował węgierskiego premiera Orbana za żądanie autonomii dla Węgrów zamieszkałych na Rusi Zakarpackiej? Od tego żądania zdystansował się nawet pan prezes Kaczyński, który wprawdzie Wiktora Orbana podziwia i w ogóle – ale przecież nie do tego stopnia, by wspólnie z nim praktykować dbałość o interes państwowy, kosztem terytorialnej integralności Ukrainy. Bo Wiktor Orban postąpił zgodnie z preambułą nowej węgierskiej konstytucji, w której wpisano sformułowanie o „koronie Świętego Stefana” – co oznacza terytorium Węgier sprzed traktatu w Trianon z 4 czerwca 1920 roku, który był dla Węgier traktatem rozbiorowym, jako kara za uczestnictwo w I wojnie światowej po niewłaściwej stronie. Od Węgier amputowano około 2/3 terytorium, między innymi – Ruś Zakarpacką, którą Stalin po II wojnie światowej wziął sobie od Czechosłowacji i dołączył do Ukraińskiej SSR. To, że Polska wyrzekła się nie tylko swoich Kresów Wschodnich, ale nawet pamięci o nich, najwyraźniej nie jest dla węgierskiego premiera Orbana dostatecznym powodem, żeby robić to samo. Bo nieubłaganie pryncypialne stanowisko naszych Umiłowanych Przywódców wynika z ich zaangażowania w świętą sprawę krzewienia demokracji na Ukrainie. Akurat władze w Kijowie wykonując kategoryczną sugestię Naszej Złotej Pani z Berlina, z wielkim przytupem urządziły spotkanie tamtejszych byłych prezydentów, Umiłowanych Przywódców, przewielebnego duchowieństwa wszystkich obrządków i tajemniczych osobistości, nazwały je „okrągłym stołem”, a zasiadający obok premiera Arszenika Jaceniuka u jego szczytu pełniący obowiązki prezydenta pan Turczynow zagroził separatystom, że zostaną „ukarani”. Wszystko to oczywiście być może, ale najwyraźniej ruska razwiedka musiała nacisnąć jakieś klawisze również w Ameryce, bo nagle tu i tam zaczęły pojawiać się obszerne relacje, że sytuacja na Ukrainie jest również rezultatem rywalizacji tamtejszych oligarchów, którzy wykorzystują zaistniały zamęt do umocnienia swej władzy w poszczególnych regionach. Taki np. Igor Kołomyjski, finansowy grandziarz, któremu premier Arszenik Jaceniuk wypuścił w arendę Dniepropietrowsk, zorganizował sobie prywatne wojsko, które, jako jedyne – jeśli oczywiście nie brać pod uwagę 400 amerykańskich komandosów, o których pisze niemiecki „Bild”, podobno walczy z separatystami. Widać zatem, że i ci oligarchowie próbują wykorzystać czas do 25 maja, kiedy to nowym ukraińskim prezydentem zostanie pan Piotr Poroszenko, który w tym celu kupił sobie polityczny przewrót jako „główny sponsor Majdanu”. Jest to z ich strony wyraz przezorności w sytuacji, gdy Julia Tymoszenko, brylująca przy „okrągłym stole” zagroziła niedawno, ze jeśli wybory prezydenckie 25 maja przegra, to urządzi „kolejna rewolucję”. Biorąc pod uwagę, że majątek pięknej Julii szacowany jest na co najmniej 17 miliardów dolarów, to może ona zasponsorować nie jeden, a kilka Majdanów z tysiącami „aktywistów”. W tej sytuacji nic dziwnego, że każdy oligarcha próbuje okopać się we własnym udzielnym księstwie, obstawić prywatnym wojskiem, bo wtedy nie będzie miało specjalnego znaczenia to, czy górę weźmie pan Poroszenko, czy piękna Julia. Przy tej okazji wydało się, że na łaskawym chlebie w ukraińskiej firmie kontrolowanej przez Janukowyczowego kolaboranta był Aleksander Kwaśniewski, który – żeby było śmieszniej – kolegował tam z synem wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, pana Bidena. Występując na konferencji prasowej Aleksander Kwaśniewski buńczucznie oświadczył, że jest znakomitym polskim „artykułem eksportowym”, na co nie mogą spokojnie patrzeć rozmaici „zawistni ludzie” Miał zapewne na myśli dawnych swoich kolegów z SLD, którzy ostentacyjnie wprost nie mogli uwierzyć w prawdziwość tych strasznych doniesień. Na razie niezależne media głównego nurtu podają wszystko jak leci, bo najwidoczniej ani Stronnictwo Pruskie, ani Stronnictwo Amerykańsko-Izraelskie jeszcze nie obmyśliło skutecznej taktyki odporu tej propagandowej ofensywy Stronnictwa Ruskiego. W tej sytuacji zaplanowana powódź wydaje się jakimś wyjściem z sytuacji, więc jeśli nawet by się nie pojawiła za sprawą sił natury, należałoby ją jakoś sprokurować.

Stanisław Michalkiewicz

OFE wyprowadzają aktywa za granicę

1. Otwarte Fundusze Emerytalne (OFE) jak niedawno napisałem nie tylko walczą o życie wysyłając do wszystkich swoich klientów (w kwietniu 2014 roku było ich aż 16,7 miliona), gotowy formularz z instrukcją jego wypełnienia i zaadresowaną kopertą zwrotną ale także wyprowadzają z Polski swoje aktywa. Wysyłanie formularzy ma zachęcić ubezpieczonych w tych Funduszach do pozostania w nich, z kolei inwestowanie w zagraniczne aktywa, zdaniem prezesów Powszechnych Towarzystw Emerytalnych (właścicieli OFE), ma im zapewnić dostateczną płynność ich papierów wartościowych (przynajmniej tak brzmi oficjalna wersja uzasadniania tych decyzji). We wczorajszym wydaniu „Dziennika. Gazety Prawnej”, znalazły się informacje, że wyraźnie maleje wartość zaangażowania OFE w akcje na polskiej giełdzie, a rośnie w akcje notowane poza granicami naszego kraju. W lutym tego roku w akcjach na giełdzie w Warszawie OFE, miały zaangażowane 128,2 mld zł, a już w kwietniu tylko122,9 mld zł. Z kolei wartość akcji notowanych za granicą w aktywach OFE wzrosła z 5,8 mld zł w lutym do ponad 7 mld zł w kwietniu tego roku. Według przewidywań ekspertów do końca roku Fundusze mogą zainwestować za granicą około 10% wartości swoich aktywów czyli aż 15 mld zł.

2. Przypomnijmy tylko, że koalicja Platformy i PSL-u, dokonując na jesieni 2013 tzw. reformy OFE, zaadresowała do PTE aż trzy istotne „bonusy”, które teraz są skwapliwie wykorzystywane. Pierwszy to rezygnacja z tzw. minimalnej wymagalnej rocznej stopy zwrotu, która do tej pory była ważnym instrumentem ochrony interesów ubezpieczonych w OFE. Jeżeli jakiś Fundusz w danym roku takiej stopy nie osiągnął, dopłacić musiał jego właściciel czyli PTE. Teraz takiego bezpiecznika już nie będzie więc skutki ewentualnych strat obciążą samych ubezpieczonych, nie ulega więc wątpliwości, że to jeden z największych prezentów rządu (kosztem ubezpieczonych na rzecz Funduszy). Drugi bonus na rzecz Funduszy, to rezygnacja z obniżenia tzw. opłaty za zarządzanie, pobieranej co miesiąc przez Fundusze od całości zgromadzonych aktywów. Wprawdzie w ustawie znalazł się zapis o obniżeniu o połowę prowizji od wpłacanej składki przez ubezpieczonych (z dotychczasowych 3,5% do 1,75%) ale to nie tutaj, są główne „frukta” OFE. Otóż to właśnie opłata za zarządzanie była głównym źródłem dochodów OFE i ich właścicieli, przy dotychczasowych aktywach Funduszy w wysokości około 300 mld zł wynosiła około 2 mld zł rocznie więc nawet po umorzeniu 150 mld zł aktywów obligacyjnych, będzie ona sięgała około 1 mld zł rocznie. Wreszcie trzeci bonus, to możliwość inwestowania przez Fundusze za granicą większej niż do tej pory części aktywów (do tej pory ograniczona do 5% aktywów). Wprawdzie powiększenie możliwości inwestowania następuje na skutek rozstrzygnięcia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu ale rządowa propozycja aby tą możliwość powiększyć aż do 30% aktywów, jest niewątpliwie kolejnym prezentem dla OFE i ich właścicieli w szczególności tych zagranicznych (a takich jest przecież w Polsce większość).

3. Po tych zmianach OFE stały się Funduszami podwyższonego ryzyka (w roku 2014 aż 75% aktywów muszą utrzymywać w akcjach), a możliwość inwestowania aż do 30% ich aktywów za granicą, jeszcze to ryzyko podwyższa. Chodzi bowiem o to, że Fundusze mogą dokonywać zakupów ryzykownych aktywów za granicą ale także narażają środki ubezpieczonych na podwójne ryzyko kursowe. Chcąc bowiem inwestować za granicą, Fundusz musi zamienić polskie złote na zagraniczną walutę po określonym kursie, a później po ewentualnym wycofaniu się z inwestycji zagranicznej, trzeba przeprowadzić zamianę tamtej waluty na polskie złote. Całe ryzyko kursowe ponosi Fundusz ale ponieważ zniesiono minimalną stopę zwrotu, to tak naprawdę poniosą je ubezpieczeni w OFE. I na koniec jeszcze jedna smutna konstatacja: biedna Polska będzie w ten sposób finansowała oszczędnościami swoich obywateli zagraniczne spółki, choć kapitał o charakterze rozwojowym, jest Polsce potrzebny jak powietrze. Kuźmiuk

Kaczyński i Orban nowymi przywódcami nacjonalistycznymi ? Victor Orban „Soli Deo gloria! Egyedül Istené a dicsőség! Tylko Bogu chwała! „....”Od wybuchu kryzysu finansowego w roku 2008 Europa Środkowa nie może zadowalać się kopiowaniem zachodniej polityki. Europa z dnia na dzień traci na znaczeniu w globalnej gospodarce, w świecie finansów i polityki. Europa jest też naszą ojczyzną, ojczyzną narodów środkowoeuropejskich, dlatego naprawa tego stanu rzeczy leży w naszym własnym interesie, jest również naszym własnym zadaniem i – jak przystoi na dobrego sojusznika – uważamy ją za nasz osobisty obowiązek. Europa Środkowa i Węgry mają własne, wypracowane w ciężkim trudzie propozycje, a ich pokryciem są nasze osiągnięcia gospodarcze i polityczne. Pragniemy takiej Europy, która szanuje swoje własne korzenie, szanuje chrześcijaństwo i okazuje przynależny narodom szacunek.„....”Pragniemy uznania i szacunku dla rodzin. Odrzucamy relatywizowanie definicji małżeństwa i rodziny, ich poszerzania i odbierania im ich właściwego znaczenia. Dla dzieci domagamy się opieki, ochrony oraz fizycznego i duchowego bezpieczeństwa.”....” Naturalnie osobno też dziękuję za udział tym obywatelom, którzy poparli nas, czyli formacje obywatelskie, chrześcijańskie, narodowe, i osobiście mnie …..”mój rząd, który wkrótce powstanie, chociaż opiera się na parlamentarnej większości konstytucyjnej, czyli dwóch trzecich, zawsze będzie reprezentował trzy trzecie, czyli każdego Węgra, zawsze będzie się starał służyć każdemu Węgrowi. Dziś te słowa nabierają większego niż zazwyczaj znaczenia. Teraz, pierwszy raz od dziesięcioleci, w podejmowaniu przez naród wspólnej decyzji mógł wziąć udział cały węgierski naród, a więc nie tylko Węgrzy żyjący w ojczyźnie–matce, ale w całym Basenie Karpackim oraz ci, którzy żyją gdziekolwiek na świecie. Dlatego obecny Parlament w sposób uprawniony może się czuć węgierskim Zgromadzeniem Narodowym, zaś rząd w sposób uprawniony będzie się uważał za rząd całego narodu. W moim przekonaniu nie ma w tym przesady ani nadużycia. To raczej zobowiązanie, trud, który bierzemy na barki, a przede wszystkim odpowiedzialność. Dziękuję Węgrom żyjącym poza ojczyzną-matką, że w zdecydowanej większości poparli naszą politykę dążeń o zjednoczenie węgierskiego narodu ponad granicami. „...”Droga, którą przebyliśmy, nie była ani łatwa, ani przyjemna. Przeciwnie, musieliśmy się przedzierać, musieliśmy walczyć z uciążliwymi trudnościami, z przeważającymi siłami nieprzyjaciół, z zadłużeniem państwa, z dziurawym jak sito budżetem, z finansowymi dyktatami. Przebrnęliśmy przez tor przeszkód ustawiany przez banki, firmy monopolistyczne, kartele i międzynarodowych biurokratów. „...”W moim przekonaniu ostatnie wybory potwierdziły dokonaną w roku 2010 drugą zmianę ustrojową. Potwierdziły to, że węgierska gospodarka ma być budowana nie na działaniach spekulacyjnych, lecz na pracy, że zamiast doktryn liberalizmu mamy się kierować ideą wzajemnej odpowiedzialności. Zamiast uległości wobec globalnych sił mamy walczyć o zachowanie narodowej suwerenności. Zamiast do internacjonalizmu, mamy nasze dzieci wychowywać do miłości ojczyzny, a zamiast chaosu, który na wszystko pozwala i wszystko toleruje, ma być ład, który jednocześnie jest sprawiedliwy i spójny. „....”Za niebezpieczną i skrajną uważam również taką politykę – niezależnie czy zwie się ona prawicową, czy lewicową – która zmierza do odbierania pieniędzy pracownikom, by dawać je tym, którzy nie chcą pracować, choć są do pracy zdolni; inaczej mówiąc, za skrajność uważam to, gdy ktoś chce wspierać nie pracę, lecz bezrobocie. Wreszcie niebezpiecznym i czymś skrajnym dla narodu węgierskiego jest według mnie taka polityka, która chce złożyć tysiącletnie Węgry na ołtarzu jakichś Stanów Zjednoczonych Europy. Temu się sprzeciwiam i uważam, że taki pogląd wraz z wynikającymi z niego w zagranicznej polityce postawami służalczości należy zwalczać. Podobnie jednak za niebezpieczną i skrajną politykę będę uznawał tę, która w swoim programie ma wyjście z Unii Europejskiej. My, Węgrzy, mamy za sobą burzliwą historię, musimy więc zrozumieć, że kto nie zasiada przy stole wśród stołowników, nie powinien się dziwić, gdy znajdzie się w karcie dań. Dlatego polityka rządu będzie miała na celu wzmacnianie narodowego współdziałania, jedności i europejskiego centrum. ...( źródło)
Sikorski : Podobnie jak Niemcy i Rosja dzisiejsza Polska zasadniczo różni się od swoich poprzednich historycznych wcieleń. Jej dzisiejszy potencjał rozwojowy i możliwość jego najpełniejszego wykorzystania zależy nie od statusu "jagiellońskiego" mocarstwa regionalnego.„Dlatego z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć: właściwej odpowiedzi na dylematy geostrategiczne i tożsamościowe Polski nie oferują jagiellońskie ambicje mocarstwowe. Jest nią natomiast nowoczesne państwo narodowe, przy czym przymiotnika "narodowy" używam nie w znaczeniu etnicznym, lecz politycznym, obywatelskim.”…. Przegrana wojna polsko-niemiecka 1939 roku oznaczała klęskę cywilizacyjną "państwowości jagiellońskiej". II Rzeczpospolita była przednowoczesnym w istocie państwem wielonarodowym”… Wśród fundamentalnych pryncypiów współczesnej polityki europejskiej na podkreślenie zasługuje odejście od zasady równowagi sił i budowania koalicji przeciw najsilniejszemu państwu. Siłą rzeczy, traci zasadność archaiczny nakaz poszukiwania sojuszników "poprzez kolejną miedzę", na gruncie jednoczącej wrogości do wspólnego sąsiada. Zamiast tego bujnie dziś rozkwitają powiązania sąsiedzkie, zarówno w formie współpracy transgranicznej, jak i więzi subregionalnych (Beneluks, Grupa Wyszehradzka itd.) oraz większych ugrupowań w rodzaju francusko-niemieckiego "motoru" UE czy łańcucha państw tworzących tzw. Wielką Szóstkę lub Trójkąt Weimarski „...(więcej )
„Opozycyjna Indyjska Partia Ludowa (BJP) Narendry Modiego odniosła zdecydowane zwycięstwo zdobywając 277 mandaty w 543-osobowym parlamencie. Sojusz partii, którym przewodzi BJP, uzyskał większość potrzebną do sformowania rządu bez pomocy partii regionalnych. Narodowy Sojusz Demokratyczny, koalicja partii pod przewodnictwem BJP, zdobyła aż 325 miejsc w parlamencie i około 48 proc. wszystkich głosów. Będzie miała o 188 więcej posłów niż w poprzedniej kadencji i nie jest uzależniona od silnych partii regionalnych z Zachodniego Bengalu oraz Tamilnadu”...”Już 12 maja, po zakończeniu ostatniej fazy wyborów, gdy pojawiły się pierwsze sondaże faworyzujące BJP, giełda w Bombaju, finansowej stolicy Indii, zareagowała wzrostami. „...(źródło)
„Modi ma za sobą historie podburzania do konfliktów religijnych, działania w organizacji paramilitarnej, organizującej hinduistów przeciwko muzułmanom. To zupełnie nie zniknęło - podsumował Marczewski w rozmowie z Adamem Ozgą. „...(źródło )
Chciałbym zwrócić uwagę na trzy ważne elementy wystąpienia Orbana Pierwszy to kilkakrotne podkreślenie istnienia czegoś w rodzaju wspólnoty krajów środkowo europejskich ,afirmacji chrześcijaństwa oraz zdefiniowanie narodu jak wspólnoty etnicznej. Tworzy to zręby doktryny gepolitycznej i politycznej. Powstanie internetu ,telewizji satelitarnej stworzyło komunikacyjna strukturę na której rozpinają się i kwitną współczesne narody, kultury .Orban wykorzystał to zjawisko do odbudowy pojęcia narodu , jako wspólnoty etnicznej ponad granicami , która może mieć globalny zasięg.
Orban jest niewątpliwie ,nawet mimo jego ekscesów ukraińskich mężem stanu , który stara się wyrwać swój kraj z XIX wiecznych paradygmatów ekonomicznych i XX wiecznych ideologicznych Jego walka z oligarchami , koncernami , kartelami i bankami , zdążanie w kierunku modelu chińskiego gospodarki i oparciu aksjologi państwa na religii , w tym wypadku chrześcijaństwie to nowość w Europie , ale nic co by nie wpisywało się w pena prawidłowość na świeci. Gigant gospodarczy , demograficzny i kulturowy globu , według niektórych ekonomistów trzecia gospodarka świata Indie ,które i tak nie były państwem laickim skręciły w tych wyborach w stronę budowy państwa hinduistycznego i jednocześnie bardziej wolnorynkowego . Chiny również szukają w chrześcijaństwie i konfucjanizmie Pewne procesy i zjawiska mają charakter obiektywny i Kaczyński prawdopodobnie za przykładem Orbana stanie się nowoczesnym XXI wiecznym przywódca Polaków na całym świecie. Naród polityczny w rozmieni mas ludności bez kultury, religii ,bez tożsamości etnicznej jest przeżytkiem „Ferguson przytacza informację jednego z chińskich akademików , który mówi ,że poprzedni prezydent Chin Jiang Zemin na krótko przed przekazaniem władzy i ustąpieniem ze stanowiska prezydenta Chin i lidera Komunistycznej Partii Chin na spotkaniu najwyższego kierownictwa tejże partii powiedział ,że gdyby mógł ustanowić tylko jeden dekret prawny , który musieliby wszyscy przestrzegać , to byłoby to ustanowienie chrześcijaństwa religia państwową Chin „....(więcej) Marek Mojsiewicz

22/05/2014 „Tam chodzi o iluzję, tu o twoją przyszłość, dlatego głosuj mądrze, głosuj na Jarka Wałęsę”- twierdzi pan Daniel Olbrychski w spocie wyborczym pana Jarosława Wałęsy, syna Wielkiego Elektryka- Lecha Wałęsy, który nie dość, że obalił komunizm przeskakując przez plot Stoczni Gdańskiej, płot, którego nie było, to jeszcze ma syna kandydującego do Parlamentu Europejskiego z demokratycznej partii Platforma Obywatelska.” Tam chodzi i iluzję”(????) Nie wiem o co chodzi panu Danielowi, aktorowi, który od roku 1963 grał w prawie wszystkich polskich filmach, grał również w zagranicznych- no oczywiście nie wszystkich.. Proszę sobie zobaczyć spis filmów w których grał. Raczej mniej jest tych, w których nie grał. Wybitny aktor- to musi grać- to jasne. Mnie najbardziej podoba się jego rola, którą gra od dwudziestu paru lat, to znaczy rola przeciwnika wszelkiej lustracji i ujawnienia, kto co robił w mrocznych czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Pan Daniel uczestniczy we wspólnym froncie walki z” oszołomami” chcącymi puścić baka w towarzystwie i ujawnić zasoby archiwalne służb PRL-u, szczególnie ludzi którzy zasłużyli się w donosicielstwie. Systematycznie stoi po stronie ludzi obywatelskich Unii Wolności, Unii Demokratycznej, „reform” profesora Balcerowicza, który przeszedł do historii III Rzeczpospolitej jako wielki cudotwórca państwa polskiego. Propaganda jakoś pomija pana Wilczka, właściwego człowieka, który zrobił właściwe reformy, a nagłaśnia pana Leszka Balcerowicza, który systematycznie- przez lata- od reform Wilcza odchodził. Doszło już do tego- po dwudziestu paru latach drogi wytyczonej przez pana Leszka Balcerowicza- wkrótce nie będzie można oddychać bez zgody socjalistycznego rządu. Pętla zarzucona nam na szyję udusi nas najpewniej. O iluzję chodzi nie tylko tam ,ale i tu- socjalizm jest iluzją pod każdą szerokością geograficzną jako ideologia błędna, antyludzka., antypaństwowa, antyczłowiecza i ideologia, która hamuje rozwój gospodarczy wszystkich krajów świata, która ten socjalizm sobie zafundowały i próbują eksperymentować, jak w takim socjalizmie żyć. Socjalizm jako system redystrybucji ludzkich dochodów działa przeciw człowiekowi, generując odchody w postaci bezrobocia, biurokracji i wielkiego socjalistycznego marnotrawstwa – jak to na budowie socjalizmu. W budowanej iluzji socjalistycznej nie może chodzić o przyszłość człowieka próbującego znaleźć sobie miejsce do życia. W socjalistycznej iluzji może najwyżej chodzić o to jak przetrwać, jak się nie dać okraść przez państwo, jak funkcjonować w tym biurokratycznym piekle, jak się nie dać do końca sponiewierać. ”Tu o twoją przyszłość”(???) No i spróbuj wykuwać swoją przyszłość w demokratycznym chaosie organizowanym pospołu przez biurokrację i parlamentarzystów. „Dlatego głosuj mądrze, głosuj na Jarka Wałęsę”. Będzie jeszcze większy chaos i burdel wraz z serdlem. Obecnie pan Daniel reklamuje pana Jarosława Wałęsę jako produkt polityczny, żeby dalej kontynuował opcję na rzecz socjalizmu europejskiego przyjętą przy Okrągłym Stole, która jest dla Polski szkodliwa i obłędna, a cierpiący” obywatele” już z tego obłędu nie wiedzą co mają robić. Upadają firmy, zadłużeni” obywatele” szukają wyjścia w sytuacji bez wyjścia., szerzy się nihilizm, rozwiązłość, ponurość. Wódz Gotów Alaryk prowadzi przez Alpy swoją armię i dobija Imperium Europeum. Nie ma już tradycyjnych cnót, jest utrata wiary, realizacja rzymskiego motta” Chleba i igrzysk”, demoralizacja” elit”, inwazja barbarzyńców, ujemny przyrost naturalny. Pozostaje tylko socjalistom żebrać o litość u Atylli- wodza Hunów. Pan Daniel Olbrychski reklamował wcześniej, zanim podjął decyzję o reklamowaniu produktu politycznego , jakim jest pan Jarosław Wałęsa- reklamował polskie produkty w Biedronce mówiąc, że” Uwielbiam polskie jedzenie. Polacy , doceniajmy polskie produkty”. Biedronkę reklamował jeszcze wcześniej pan Jarosław Kaczyński, ale nic nie mówił o polskim jedzeniu, mówił, że Biedronka jest dla biednych- więc biedni posłuchali pana premiera- i tam gremialnie pomaszerowali. Ale dlaczego reklamować polskie produkty w zagranicznej Biedronce, jak można kupować polskie produkty w polskich sklepach.? Pan Daniel nie mówił, żeby doceniać polskie produkty w polskich sklepach, tylko, żeby je doceniać w portugalskiej Biedronce. Może dlatego, że dostał pieniądze za to reklamowanie od właściciela Biedronki. Polskie produkty na mocy standardów europejskich są oczywiście coraz gorsze, bo komu smakuje szynka, w której jest 70% chemii spożywczej. W zasadzie musi smakować chemia spożywcza, z odrobiną mięsa. A jak reklamował lody Koral stwierdził, że” Zawsze jest pora na lody Koral, które są jak oral”. Ach ,jak „oral”(???) To ciekawe i jakie interesujące. Tym bardziej, że pan Daniel ma za sobą trzy związki plus sprawy związane z niemiecką aktorką której owocem miłości jest syn. Naprawdę bardzo burzliwe życie prowadził pan Daniel Olbrychski, ale mnie interesuje jego życie polityczne, jako człowieka „ Salonu”, czyli towarzystwa wzajemnej adoracji, i myślenia stadnego. Człowiek salonu to taki człowiek, który zgadza się z poglądami” Salonu” i zgadza się ze swoim własnymi, które zgodne są z poglądami „Salonu”. Taki właśnie „ Salon” rządzi Polską od dwudziestu paru lat- od czasu tzw. przemian. To znaczy dogadali się ze sobą różni socjaliści i dawaj budować socjalizm europejski, z bardziej ludzką twarzą. To wszystko skończy się piekłem na Ziemi., i stertą z ludzkich ciał. Najbardziej wczoraj podczas bachanalii wyborczych rozśmieszył mnie pan Paweł Kowal z Polski Razem pana Jarosława Gowina, wcześniej w Polsce, która Jest Najważniejsza, który powiedział, że chce reformy NATO(???). Pan prezes Janusz Korwin- Mikke chciał się dowiedzieć, jak pan Kowal w Parlamencie Europejskim będzie robił reformę NATO? Bo to ciekawe, tym bardziej, że Pakt Pólnocnoatlantycki nie ma nic wspólnego z Parlamentem Europejskim. Pan Kowal się migał, chociaż na wizji nie było pana Migalskiego, wroga naszego na zabój, a tak chciał z nami do Parlamentu Europejskiego.(??) Teraz wyzywa pana Janusza od pedofilów, że niby uwodzi młodzież. Cała ta zgraja oszustów, która kręci Polską od wielu lat to jest dopiero grupa pedofili ideologicznych. Uwodzi kłamstwami i robi to co państwa ościenne im każą, realizując scenariusz rozbiorowy państwa polskiego.. Może uda się zatrzymać ten proces, wchodząc do Parlamentu Europejskiego razem z innym eurosceptykami, którym biurokratyczna Unia- jako państwo- się nie podoba. Bo śmierć to już zupełna cisza. WJR

Tusk będzie gonił „energetycznego króliczka” tylko do niedzieli

1. Wczoraj w szczycie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, premier Tusk udał się do Brukseli na konferencję z udziałem niektórych szefów rządów krajów członkowskich, poświęconej bezpieczeństwu energetycznemu Unii Europejskiej. Od paru tygodni Tusk spotyka się z przywódcami krajów należących do UE i po tych spotkaniach jednostronnie oświadcza, że jego koncepcja unii energetycznej jest przez nich popierana bez zastrzeżeń. Tak było po spotkaniach z prezydentem Francji, premierem Hiszpanii, kanclerz Niemiec, szefami rządów należących do Grupy Wyszehradzkiej, wreszcie unijnym komisarzem ds. energii. Po wizycie tego ostatniego w Polsce 2 maja Tusk wręcz entuzjastycznie oświadczył, „że koncepcja unii energetycznej, którą przedstawił w ostatnich tygodniach, jest myśleniem w 100% zbieżnym z tym nad czym dzisiaj pracuje Komisja Europejska”.

2. Przypomnijmy tylko, że centralną zasadą przedstawionej przez premiera Tuska europejskiej unii gazowej, powinno być powołanie jednej unijnej instytucji, która zajmowałaby się zakupem gazu dla wszystkich 28 państw członkowskich. Drugi jej filar to: w sytuacji zagrożenia dostaw dla jednego lub kilku krajów UE, pozostałe udzielają im pomocy poprzez mechanizmy solidarnościowe zgodnie z zasadą „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Kolejne rozwiązanie to rozbudowa infrastruktury gazowej na terenie UE między innymi chodzi o zbiorniki do magazynowania gazu, gazociągi, wszystko to finansowane aż w 75% ze środków unijnych. Wreszcie ostatni pomysł to, nie blokowanie przez unijne prawo wykorzystania własnych zasobów energetycznych poszczególnych krajów członkowskich w tym w szczególności węgla i gazu łupkowego.

3. Na pierwszy rzut oka te propozycje wyglądają nieźle, tyle tylko, że już w momencie ich przedstawienia, wydawały się mało realistyczne. Widać to szczególnie po zacieśnieniu przez ostatnie kilka lat energetycznych relacji rosyjsko- niemieckich, czego najdobitniejszym wyrazem było zbudowanie i oddanie do użytku Gazociągu Północnego, którym przesyłane jest z Rosji do Niemiec 55 mld m3 gazu ziemnego. Ten gazociąg może być zresztą jeszcze rozbudowywany, spółka nim zarządzająca, w której jedną z głównych funkcji zarządczych sprawuje zresztą były kanclerz Niemiec Gerhard Schroder (ostatnio mimo prowadzonej przez Rosję wojny na Ukrainie i potępienia przez cały cywilizowany świat tej agresji, świętował on swoje 70-te urodziny w Sankt Petersburgu właśnie razem z Putinem), tylko na chwilę zawiesiła ten projekt, bo intensywnie poszukuje nabywców na Zachodzie na kolejne 55 mld m3 rosyjskiego gazu.

4. Nie trzeba było długo czekać, żeby się dowiedzieć jak naprawdę oceniany jest pomysł premiera Tuska. Najpierw przejechał się po nim unijny komisarz ds. energii Guenther Oettinger stwierdzając, że dla UE gaz jest towarem nie polityczną bronią” i że „się nie zgadza na wyznaczoną politycznie jednolitą cenę gazu”. Później w podobnym tonie wypowiedziała się o pomyśle Tuska, kanclerz Angela Merkel, odcięli się od niego także Czesi, którzy wcześniej ponoć go popierali w ramach Grupy Wyszehradzkiej. Wczoraj Tusk uderzył w dramatyczne tony na wspomnianej konferencji w Brukseli, porównując przeforsowaną na forum UE przez Niemcy unię bankową do swojej propozycji unii energetycznej. Tyle tylko, że unię bankową udało się w miarę szybko przeforsować, ponieważ zagrożonych upadłością było wiele banków komercyjnych funkcjonujących we wszystkich krajach starej Unii, teraz kraje Europy Zachodniej w zakresie dostaw surowców energetycznych z Rosji wcale nie są zagrożone, a największe problemy w tym zakresie, mogą mieć kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Tusk oczywiście zdaje sobie sprawę z nierealności swojego pomysłu zwłaszcza po krytyce, która popłynęła od przyjaciółki Angeli Merkel ale będzie gonił „energetycznego króliczka” jeszcze tylko parę dni. Już w najbliższą niedzielę kiedy skończy się kampania do Parlamentu Europejskiego, Donald Tusk zapomni o swoim pomyśle. Kuźmiuk

Olechowski namawia Schetynę aby usunął Tuska Andrzej Olechowski„Tusk jak Krokodyl „Rajdy antychrześcijańskie Janusza Palikota zdumiewają mnie i obrażają. Mam wrażenie, że znaczną część Polaków również - mówi Jackowi Nizinkiewiczowi Andrzej Olechowski. „...”Ja powiedziałem dwie rzeczy: po pierwsze, podobnie jak Jan Rokita, że sprawa finansowania KLD z pieniędzy CDU nie wydaje mi się niemożliwa. Po drugie, że Piskorski nie jest, jak zasugerował to premier, notorycznym kłamcą. Dziwi mnie mocny atak członków PO na Piskorskiego i zdenerwowanie byłych liderów KLD, kiedy są pytani o źródło finansowania partii. „...”Wszystkie sytuacje opisane w książce „Między nami liberałami", w których brałem udział lub które mnie dotyczą, są opisane prawdziwie. To jest książka rzetelna. Piskorski nie kłamie. „....”Grzegorz Schetyna jest patriotą PO. Jak rozumiem, nie podoba mu się, że Platforma stała się typową partią władzy. Nie ma wewnętrznych kanałów awansu i na liderów rekrutuje zewnętrznych „fachowców od polityki", niezależnie od ich poglądów; pana Kamińskiego z PiS, panią Hübner i pana Rosatiego z lewicy, a w przyszłości pewnie sięgnie po pana Giertycha z LPR i premiera Marcinkiewicza z ZChN. Można powiedzieć, że PO żyje dzięki transferom, nie ma własnej kadry. To źle świadczy o jej kondycji. Jeśli Grzegorz Schetyna chce w niej pozostać i partię naprawiać, musi być aktywny, musi tworzyć swoją grupę, mocniej podkreślać swoje stanowisko ideowe i wobec problemów partyjnych. „...”Bo inaczej? Zniknie. Z premierem Tuskiem jest jak z krokodylem: albo nie trzeba mu się pokazywać, albo trzeba się szybko poruszać. Jeśli pan Schetyna nie będzie walczył o swoją pozycję, zostanie politycznie unicestwiony”....”Ostatnie badania TNS Polska pokazują dużą przewagę PiS nad PO. Platforma swoją kampanią zmierza do pierwszej dużej porażki od lat? Tak się dzisiaj wydaje. Jeśli te prognozy się potwierdzą, będzie to szok dla PO, który osłabi pozycję Donalda Tuska i spowoduje silne wewnętrzne napięcia. Ponieważ tej partii nie spina już żadna idea, ani misja a tylko władza i osoba przewodniczącego grozi to rozpadem Platformy.”...”Zdumiewa mnie poparcie Polaków dla Korwin-Mikkego. To przecież ekscentryk głoszący albo absurdy, albo faszystowskie poglądy. Mam wrażenie, że jego partia bardziej zagraża pozycji PiS niż partii Palikota. Lider Nowej Prawicy narobi nam wiochy w Brukseli. Wyborcom Korwin-Mikkego będzie wstyd, że na niego głosowali. „....”Wyobraża pan sobie koalicję partii Kaczyńskiego i Korwin-Mikkego? Oczywiście. Skoro Jarosław Kaczyński mógł zrobić koalicję z LPR i Samoobroną, to dlaczego miałby nie wejść w sojusz z KNP? Z kimś przecież PiS będzie musiało zawiązać koalicję rządową po następnych wyborach parlamentarnych”.....(źródło )
Michał Kamiński”Chciałbym żeby każdy z wyborców miał tego pełną świadomość, historia w Polsce może się powtórzyć jako horror. Ja obawiam się, że te wybory europejskie mogą, ja mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale chcę uświadomić to niebezpieczeństwo, mogą otworzyć drogę koalicji Kaczyński - Korwin-Mikke. A to byłaby koalicja, która nie byłaby powtórzeniem w sumie śmiesznej, chociaż zakończonej niedobrze, koalicji Kaczyński - Lepper, ale Kaczyński był zdolny do rządu z Lepperem, zaręczam państwu, że będzie zdolny do rządu z Korwinem-Mikke, a rząd Kaczyńskiego z Korwinem-Mikke to nie będzie komedia, to będzie horror. „...”Lista poglądów Korwina-Mikke, które można było wczoraj obejrzeć w pani w jego programie, jednym myślę zresztą z najbardziej takich szokujących programów, które pani w swojej karierze zrobiła, bo ja tam usłyszałem zestaw poglądów, o którym naprawdę ciarki przechodzą, jeżeli myślę, że to może, że taki człowiek i tego typu poglądy mogą nas reprezentować w Europie. „...”Ale wiem jedno, Jarosław Kaczyński dla władzy zrobi wszystko. Twierdzę, że Jarosław Kaczyński z wieloma poglądami Korwina-Mikke się nie zgadza, żeby było uczciwie, tak uważam. „....”Wie pani, generalnie ja przestrzegam każdego polityka przed ocenianiem innych polityków pod względem moralności, chrześcijaństwa, itd., bo powiem to z całą otwartą szczerością, Jarosław Kaczyński nie ma prawa oceniać stopnia chrześcijańskiego zaangażowania kogokolwiek, zresztą nikt nie ma prawa do takich ocen z osób świeckich. „....”Wydaje mi się, że tutaj to nadużycie religii do kampanii wyborczej, wczoraj usłyszeliśmy po raz kolejny Jarosław Kaczyński zmienia zdanie i oto apeluje o zaostrzenie ustawy antyaobrcyjnej. No, moim zdaniem jeżeli ktoś wrzuca temat ustawy antyaborcyjnej parę dni przed wyborami, to kontekst wyborczy jest dość oczywisty. A przecież wszyscy pamiętamy, że parę lat temu Jarosław Kaczyński mógł konstytucyjnie zakończyć w Polsce temat aborcji, ja nie mówię czy to dobrze, czy źle, ale mógł to zrobić i nie zrobił, bo mu się to nie kalkulowało politycznie. „...(źródło)
luty 2013 „Według Rozenka, z listy Europa Plus ma kandydować też Andrzej Olechowski, w przeszłości jeden z założycieli PO. Rozenek przypomniał, że Olechowski brał udział w jednym z kongresów Ruchu poświęconych przedsiębiorczość „...(więcej )
Niezależna „Jacek Rostowski ponownie na spotkaniu Grupy Bilderberg. Wczoraj rozpoczęło się posiedzenie tej tajemniczej i wpływowej grupy uważanej przez niektórych za ponadnarodową organizację próbującą tworzyć rząd światowy. Tak jak w zeszłym roku polski minister finansów jest na liście gości. Tym razem grupa zebrała się w Hertfordshire w Anglii. „...”Rostowski nie jest jedynym Polakiem, który uczestniczył w zebraniach Grupy. Dotychczas w spotkaniach grupy brał udział jeden z założycieli Platformy Obywatelskiej,  Andrzej Olechowski, Aleksander Kwaśniewski w 2008 r. oraz Hanna Suchocka w 1998 r. To nie koniec polskich gości. Polski biznes był też reprezentowany: w 2004 i 2005 roku na spotkaniach był Jacek Szwajcowski (prezes Pelion Helathcare Group, jednej z największych grup działających na rynku ochrony zdrowia w Polsce) oraz w 2004 r. Sławomir Sikora - prezes zarządu Banku Handlowego, od 2005 r. członek rady nadzorczej spółki Agora. „...(więcej )
„Czempiński potwierdził w rozmowie z Niezależną.pl, że był osobą, która dała początek partii. Jak stwierdził, PO powstała dzięki jego rozmowom z politykami i długim przekonywaniu ich, że teraz jest czas i miejsce na powstanie partii. Rozmawiał z wieloma z nich, również z trójką tych, których później nazwano ojcami założycielami - Olechowskim, Płażyńskim, Tuskiem „...(więcej)
Staniszkis „ widoczne dziś podziały w klasie politycznej, np. atak Olechowskiego na Tuska właśnie w sprawie ustawy o przetargach. Czy dzielono się z urzędnikami? To musi wyjaśnić prokuratura. Ale ta właśnie jest zastraszana. I tak zamyka się krąg mafijnego państwa”. ..(więcej)
2009 rok Andrzej Olechowski „ "W partii władzy, chaotycznej i wieloznacznej, partii, która zapomina o swoich celach i obietnicach nie ma miejsca dla mnie i mojego zadania. W takiej partii nie da się uzgodnić i zrealizować ambitnych planów modernizacyjnych, projektów o strategicznej głębi, przedsięwzięć naruszających interesy istotnych grup społecznych" „...”„Szanowny Panie Przewodniczący!Pragnę Pana poinformować, że postanowiłem zrezygnować z członkostwa w Platformie Obywatelskiej Rzeczypospolitej Polskiej.”  Oraz  Mimo osobistych osiągnięć milionów Polaków pozostajemy daleko w tyle za nowoczesnym centrum. Polacy nadal są zakładnikami marnej edukacji, absurdalnych przepisów gospodarczych, zgrzebnej infrastruktury, nieudolnego, stronniczego i skorumpowanego państwa, żenującej kultury politycznej. Co najgorsze brak jest strategicznej wizji naszej przyszłości: jak chcemy dogonić świat? Jaki ma być polski kapitalizm? Ile ma być państwa? Jaką rolę chcemy odegrać w świecie? Politycy do tych pytań się nie odnoszą. Brak poważnych głosów w okresie głębokiego kryzysu gospodarczego i wyborów do Parlamentu Europejskiego jest tyle smutny, co kompromitujący. Polska nie jest solidnym, dobrze rozpędzonym pociągiem jadącym na sprawdzonych torach. Wszystko jeszcze może nas spotkać - dobrego i złego. Nie wystarczy Polską administrować, trzeba nią kierować: wytyczać szlaki, rozpoznawać przeszkody, skłaniać do podejmowania wyzwań….Przypomnę, że za najwyższą wartość uznaliśmy wówczas „wolność człowieka – obywatela - jego godność, kreatywność i aspiracje”. Mieliśmy „uwolnić energię Polaków”, pomóc „oszlifować polskie diamenty”, sprawić, że „państwo nie będzie zajęte same sobą”! Dlatego z narastającym rozgoryczeniem obserwowałem metamorfozy programowe PO: niesławny sojusz z kolektywistami z PiS, poddanie się obsesji rozliczeń z PRL, „ukąszenie” ideą IV RP, awanturę o Niceę, akceptację dla obniżenia standardów demokratycznych, porzucenie planu reformy podatków, obojętność wobec degradacji służby cywilnej, itd. Te fascynacje i zwroty zepchnęły w kąt troskę o awans życiowy Polaków - ambitne programy edukacyjne, likwidację barier dla przedsiębiorczości, obniżkę podatków. Dewastacji dopełniło podporządkowanie wysiłku programowego grze politycznej, konkurencji z PiSem. Dziś, jak wielu Polaków nie umiem powiedzieć, jaką partią jest PO. Wiem tylko, że w danej sprawie nie jest PiSem „...(więcej)
Andrzej Łomanowski, Rusłan Szoszyn „Jeden z najbogatszych ludzi na świecie wezwał do zwalczania prorosyjskich bojówek w Donbasie. „....”Wojny oligarchów Biznesowe imperium Achmetowa powstało właśnie w Donbasie, rejonie przemysłowym obejmującym obwody doniecki i ługański. Obecnie jego majątek szacowany jest na 11,2–31 mld dolarów. Zależnie od obliczeń Achmetow jest uznawany nawet za najbogatszego człowieka Europy. W samym rejonie Donbasu w jego firmach zatrudnionych jest ok. 300 tys. robotników”.....”Od poniedziałku w samym Doniecku trwają akcje „antyseparatystyczne" inicjowane przez Achmetowa „.....”Rinat Achmetow nagle zmienił retorykę z jednej prostej przyczyny: w Donbasie panuje chaos i nikt nie kontroluje sytuacji – mówi „Rz" Aleksandr Kliużew, doniecki politolog „....”Retoryka Achmetowa się zmieniła, ponieważ w Kijowie prawdopodobnie zostało zawarte porozumienie oligarchów: Poroszenko, Kołomojski, Achmetow. Został ustawiony ostateczny układ i podział wpływów – uważa Ochrimenko. „...”Chaos w DonieckuNiedawno jednak sam Achmetow oskarżany był o finansowanie bojówkarzy. Paweł Gubariow, „ludowy gubernator" Doniecka wybrany przez prorosyjskich separatystów, mówił 7 maja, że większość prorosyjskich działaczy dostawała pieniądze od multimiliardera. Achmetow zaprzeczał. – Po ucieczce Janukowycza rozpoczęła się wojna oligarchów. Właśnie dlatego donieckich i ługańskich separatystów sponsorowało dwóch kijowskich oligarchów i jeden z Doniecka, lecz nie był to Rinat Achmetow – zapewnia Ochrimenko.”.....”W odpowiedzi na wezwanie Achmetowa „szef parlamentu Donieckiej Republiki Ludowej" Denis Puszylin ogłosił nacjonalizację przedsiębiorstw Achmetowa. „.....”Separatyści rozpadli się na dwa obozy: polityczny i wojskowy – tłumaczy Kliużew. – Ten pierwszy był częściowo kontrolowany przez ludzi bliskich Achmetowowi. Ale dziś nawet to środowisko się rozpadło „....”Separatyści uciekli z Mariupola, gdy na bazie przedsiębiorstw Achmetowa powstały oddziały samoobrony. Gdyby Achmetow uruchomił w Donbasie swoich ludzi, tysiące robotników zmiażdżyłyby wszystkich tamtejszych separatystów – mówi Ołeksandr Ochrimenko. „....(źródło )
„Przez ostatnie 20 lat włoski Fiat nie płacił w Polsce podatku dochodowego. I dostanie wielkie ulgi podatkowe na kolejne 12 lat. Tak zdecydował rząd”....”Dwa dni temu rząd przyłączył do Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej 347 ha nowych terenów. Dwie trzecie z nich to grunty, na których stoi fabryka samochodów Fiat Auto Poland w Tychach.”.....”To pierwszy w Polsce przypadek, kiedy do specjalnej strefy ekonomicznej włącza się tereny fabryki, która działa od lat. Do tej pory mogły na to liczyć tylko te zagraniczne koncerny, które zapowiadały budowę nowych zakładów. Chodziło o to, by zachęcić je do inwestycji - firmy działające na terenie stref ekonomicznych korzystają z ulg w podatku dochodowym.”....(źródło )
Fabryka samochodów małolitrażowych .Trzy dni Andrzeja Olechowskiego maj 1992 roku „..”„Klasyczny już przykład bezkarności polityków wobec prawa i opinii publicznej, to sprawa prywatyzacji FSM w Bielsku-Białej z 1992 roku. Według raportu NIK, transakcja z włoskim Fiatem była sprzeczna z prawem, a nawet z konstytucją i, jak wyliczono jeszcze w 1995 roku, przyniosła straty 20 326 miliardów starych złotych. Umowę z Fiatem określano jako ‘największy skandal prywatyzacyjny w RP’. Autorem tego niechlubnego przedsięwzięcia był ówczesny minister przekształceń własnościowych, Janusz Lewandowski. Podpis pod umową złożył były minister finansów w rządzie Jana Olszewskiego, Andrzej Olechowski. Skutków naruszeń prawa i nierzetelnego postępowania nie usunął także następny rząd Hanny Suchockiej, zamiast tego dokończył transakcję, przenosząc tytuły własności przedsiębiorstw i wnosząc uzgodnione aporty, czego dokonał minister finansów, Jerzy Osiatyński... Czy któraś z wymienionych osób została choćby zapytana przez politycznych czy partyjnych zwierzchników o kulisy i motywy swojego postępowania?”. „...”Zdaniem NIK decyzje Rady Ministrów w sprawie Umowy Definitywnej podejmowane były z naruszeniem prawa. Uchwała Nr 55/92 Rady Ministrów z dnia 27 maja 1992 r., podjęta została w wyniku przesłania przez MF do URM, w dniu 26 maja 1992 r., poufnego projektu Umowy Definitywnej liczącego z załącznikami ponad 900 stron. Część załączników do projektu tej umowy sporządzona została w języku włoskim (…). Także sposób działania Rady Ministrów w tym przedmiocie nie odpowiadał jej wewnętrznemu regulaminowi, skutkiem czego członkowie Rady Ministrów podejmowali uchwałę nie mając możliwości dokonania analizy projektu Umowy Definitywnej i jej załączników. (…)
[Ze stenogramu posiedzenia Rady Ministrów w sprawie Umowy Definitywnej, które odbyło się w dniu 27 maja 1992 r. wynika] że poszczególni ministrowie zobowiązani Umową Definitywną do jej realizacji, nie znali szczegółowych jej postanowień. W trakcie posiedzenia uczestnicy dyskusji stwierdzili m.in.: „...(źródło)
Plan Kaczyńskiego , o którym oficjalnie i coraz częściej mówi budowy Polski jako państwa opartego na chrześcijaństwo przynosi efekty . Co najlepiej widać po faryzejskim oburzeniu Olechowskiego w stosunku do antychrześcijańskiej retoryki Palikota ,oraz strachu przed skutkami afirmacji aksjologi chrześcijańskiej przez Kaczyńskiego. Lewactwo ateistyczne doprowadziło Zachód do ruiny i degrengolady Jeśli muzułmanie pokazują ,że można się wydawało wszechmocnym socjalistom postawić to mogą to zrobić również chrześcijanie. Olechowski już kilkakrotnie robił zakusy na usuniecie Tuska . Jest za słaby i faktycznie w tego typu rozgrywkach jest pionkiem. Ale oferuje siebie jako dobrego pomagiera prawdziwych graczy w na przykład ambasador Niemiec , Rosji czy USA . W tle mamy już rozgrywkę o schedę po Tusku. A być może wszystko już zostało rozegrane i ustalone. Gra się toczyła i toczy pomiędzy Amerykanami i Niemcami .Putin chyba do końca nie zdawał sobie sprawy że został wysiudany z wpływu na najwyższe władze w Polsce .Amerykanie uzyskawszy kontrole nad rządem i Tuskiem nie poprą raczej samodzielnego i patriotycznie nastawionego Kaczyńskiego . Ale nie zostawią też zbyt niepewnego i ugruntowującego swoja kontrole nad strukturami państwowymi Tuska. Jeśli Schetyna jej już ugadany przez Amerykanów i jest już w politycznej „ stajni „ USA to szefem Platformy zostanie Sikorski , a faktycznie , nieformalnie jego żona Anne Appelbaum , bo Sikorski nie jest zbyt rozgarnięty. Kto wie ,może powstanie wspierana przez Amerykanów i posiadająca sympatię środowisk żydowskich dynasta polityczna w Polsce. Dynasta Sikorskich W tej sytuacji Olechowski i Piskorski jedynie przygotowują grunt do „uregulowania” sytuacji w Platformie i usunięcia Tuska . Pewnie coś im za to kapnie. Ale jak się życie potoczy .czy ktoś jeszcze niedawno spodziewał się ,że Tusk pokornie merdający przed Putinem nagle stanie przeciwko niemu z amerykanami ? Marek Mojsiewicz

23/05/2014 Dętka rowerowa jako guma do żucia będzie obowiązywała , jak państwo o nazwie Unia Europejska będzie się rozszerzać i zawłaszczać kolejne sfery wolności człowieka i przywłaszczać sobie wszystko co człowiek otrzymał od Pana Boga jako największy dar- wolność wyboru, czyli wolną wolę i rozum. Po cynamonie- jak sprawa się przyklepie w Parlamencie Europejskim- socjaliści wpadną na kolejny pomysł. Zakazać żucia gumy do żucia. W końcu jest to bardzo niebezpieczne zajęcie dla człowieka, który musi nad wyraz poruszać żuchwami, żeby tę gumę wyżuć, a potem wyżutą wypluć. Za wyplucie gumy do żucia powinna grozić dodatkowa kara. Zakaz żucia gumy do żucia do końca żucia, pardon- życia. I dodatkową karą będzie obowiązkowe żucie dętek rowerowych, ale po zużyciu. Ale na razie wrogowie normalności, zwolennicy idiotycznego państwa o nazwie Unia Europejska, atakują bez pardonu prawicową formację o nazwie Kongres Nowej Prawicy, jedynej wolnościowej formacji na polskiej scenie politycznej. Widać wrogowie wolności nie znoszą wolności. I są po stronie niewoli obywatelskiej. Pan eurodeputowany Jacek Kurski, który z niejednego politycznego pieca jadł chleb- nawet panu Januszowi chce dać w” mordę”(???) W” mordę”- panu Januszowi??? Wielce zasłużonemu konserwatyście, którzy zjadł zęby na propagowaniu politycznego konserwatywnego – liberalizmu,. chce dać pobożny socjalista, który nakręcił nawet słynny film o nazwie ”Nocna Zmiana”, gdzie widać jak Okrągłostołowcy organizują szajkę przeciwko Polsce i Polakom. I nie da „ w mordę”- tylko dlatego, że pan Janusz ma ponad siedemdziesiąt lat i siwe włosy. Pan Jacek Kurski ma brata Jarosława Kurskiego, który jest zastępcą redaktora naczelnego Gazety Wyborczej(???). To taka informacja dla tych wszystkich , którzy nie bardzo orientują się w układach Okrągłostołowych panujących w Polsce. W Polsce rządzą ludzie Okrągłego Stołu zorganizowanego przez pana generała Kiszczaka i jego ludzi, zarówno z jednej strony Stołu, jak i z tej drugiej. A ja bym dał’ w mordę” panu Jackowi Kurskiemu, tak jak setkom działaczy i cwaniaków z „ różnych partii”, którzy przez ostatnich dwadzieścia parę lat prowadzili Polskę do zguby i którzy przez wiele lat wozili się na fali propagandy, oszukując miliony Polaków w setkach spraw, robiąc im wodę z mózgu i doprowadzając do stanu, że wszystko jest pomieszane i wyemancypowane ze zdrowego rozsądku. I każdy pisk zdrowego rozsądku przeistaczany jest przez propagandę w propagandowy krzyk przeciwko temu, kto ten głos rozsądku wydobywa z siebie. W sondażu sprzed dwóch dni Millward Brown dał Nowej Prawicy 7%, ale wściekłe ataki socjalistów pobożnych i bezbożnych, oprócz pana Leszka Millera, który ma interes polityczny w wyeliminowaniu Twojego Ruchu Janusza Palikota ze sceny politycznej- i słusznie!- może spowodować spadek naszych możliwości wyborczych, ponieważ „obywatele” bardziej kierują się emocjami, niż rozsądkiem. Ale mam nadzieję, że młodzież nie da się nabrać na to, że pan Janusz Korwin- Mikke nie lubi kobiet, czy też niepełnosprawnych, bo takie śpiewki sączą wrogowie wolności przeciwko niemu. Każdy normalny mężczyzna lubi kobiety, tak jak pan Janusz, a dlaczego nie miałby ich nie lubić? Wczoraj w Marszu Wolności w Radomiu wzięło udział około 30 osób, bo była to godzina 13.00, a więc nie bardzo odpowiadająca wielu członkom, ale odpowiadająca dziennikarzom, i pośród tych trzydziestu osób- dwadzieścia to były kobiety(!!!) Naprawdę! Sam byłem zaskoczony jako prezes. Nie było co prawda parytetu, ale były kobiety, no nie feministki- antykobiety, ale kobiety zwyczajne i normalne, które popierają Nową Prawicę. Były to kobiety odmienne od tych, co to w Sejmie przedwczoraj ujadały, żeby kobiety normalne, widzące w mężczyźnie człowieka a nie wroga- nie poszły na wybory, żeby glosować na JKM. Pośród nawołujących do nie głosowania na JKM chyba nie było kobiet z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Chyba jednak nie było. Namawiam do obejrzenia wczorajszych zdjęć z zakończenia kampanii Nowej Prawicy w Krakowie. Proszę zobaczyć te tłumy- Krakowskiego Rynku zabrakło! Przecież dla normalnego człowieka powinno być jasne, że skoro wszyscy ujadają na Nową Prawicę, to musi być coś w Nowej Prawicy, co denerwuje ujadających. A ponieważ ujadający to są właśnie ci, którzy doprowadzili Polskę do zawału i wielkiego zadłużenia są wrogami Polski i Polaków, to właśnie należy glosować na Nową Prawicę. To oczywiste i jasne, jaśniejsze być nie może. Jaśniejsze może być tylko Słońce i wygląda na to, że nie pomoże zabieranie wnuczkom dowodów, żeby nie głosowali na Nową Prawicę. Ale wikłanie Janusza w nienawiść do kobiet może nas osłabić pośród kobiet, które szykowały się do głosowania na Nową Prawicę. Jest takie niebezpieczeństwo- możemy stracić jakiś procent.. Nie wiem jaki! To jest dla nas moment przełomowy! Prawica w końcu powinna uchwycić jakiś przyczółek, przyczółek z którego pójdziemy dalej po kolejne zwycięstwa, w samorządach i w Sejmie. Ale najpierw musimy złapać przyczółek w Europarlamencie, żeby mieć pieniądze na dalszą walkę z nienormalnością. Od dwudziestu lat nie mamy pieniędzy, a przynajmniej od czasów Napoleona wiadomo, że do prowadzenia polityki potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Apeluję więc do wszystkich moich czytelników, żeby nie zapomnieli o pójściu do wyborów i zagłosowaniu na listę Nowej Prawicy. Bo glosujecie Państwo na listę, na ideę, a nie na ludzi- jak to wmawia wam lewica wszelaka, umieszczając na listach ludzi znanych w środowiskach, i którzy dla lewicy wszelakiej zbierają głosy. Przecież każdą listą ktoś rządzi, nieprawdaż? Listą Nowej Prawicy rządzi pan Janusz Korwin- Mikke, listą SLD- pan Leszek Miller. Wygląda na to, że ani Solidarna Polska, ani Ruch Palikota, ani Polska Razem, ani Narodowcy- do Europarlamentu nie wejdą. Nowa Prawica jest na krawędzi 5 %, ale raczej powyżej i dlatego proszę o wielką mobilizację. Proszę o agitację wokół siebie, pośród rodziny i znajomych, sąsiadów. Naprawdę liczy się każdy głos! Widzicie Państwo o co idzie walka? Dla nas walka idzie o złapanie przyczółka, żeby rozpocząć marsz. ku normalności, i trzeba zacząć go- jak zwykle- od najmniejszego kroku. Ten zmasowany atak na nas powinien Państwa przekonać, że wrogowie wolności człowieka się nas boją. Namawiam do głosowania na listę nr 7. Niech się okaże to szczęśliwą siódemką i przekroczymy te magiczne 5%, ustanowione po to, żeby tacy jak my nigdy nie mieli wpływu na władzę. Bo inaczej będziemy żuć dętki rowerowe jako gumy do żucia, co być może, ale niekoniecznie?

ZAPRASZAM DO WYBORÓW! Bez waszych głosów nie damy rady! Bardzo proszę potraktować rzecz poważnie… WJR

Korwin-Mikke. Wróg publiczny W ciągu zaledwie kilku tygodni Janusz Korwin-Mikke stanął w ogniu krytyki płynącej ze wszystkich stron dyskursu politycznego w Polsce. Cieszący się poparciem dającym mu realne szanse na przekroczenie progu wyborczego prezes niewielkiej partii ku przerażeniu establishmentu może zdestabilizować rządzący układ sił. Tegoroczna kampania wyborcza wyróżnia się niespotykanym dotąd „paktem o nieagresji” głównych partii politycznych w kraju. Zarówno PiS, jak i PO nie starają się za wszelką cenę ośmieszać przeciwników, nie decydują się na wyciąganie „haków” przeciwko sobie. Słynny „dziadek z Wermachtu” czy pusta lodówka dawno trafiły w odstawkę. W zamian otrzymaliśmy maraton próżności. Platforma kreuje się na partię prounijną, która dzięki dobrym stosunkom z liderami państw wspólnoty chce prowadzić kraj ku świetlanej przyszłości. Prawo i Sprawiedliwość z kolei buduje swój wizerunek jako „zachowawczych sceptyków”, którzy negują dokonania rządu, twierdząc, że można (mówiąc dosadnie) wyżebrać z Brukseli więcej funduszy. PSL stoi z boku, unikając konfliktów i wierząc, iż jego twardy wiejski elektorat da partii niewielki, ale przebijający próg wyborczy wynik. Analogicznie zachowuje się ugrupowanie Leszka Millera, który paradując wśród czerwonych flag pod ramię z przodownikami eurolewicy, nie ukrywa zadowolenia na widok kolejnych sondaży poparcia. Sojusz jest pewny, iż 25 maja uzyska trzeci wynik w skali kraju. Nieco bardziej nerwowo wygląda sytuacja na granicy progu wyborczego. Twój Ruch – Europa Plus (dawniej Ruch Palikota) zasilony grupą celebrytów i byłych ludzi Platformy oraz SLD stracił siłę przyciągania elektoratu sprzeciwu, a szansę na zdobycie kilku mandatów mogą mu zapewnić jedynie skrajni euroentuzjaści. To właśnie ta formacja chętniej sięga dzisiaj po lekkie „haki”, zdradzając kulisy finansowania pierwszej partii Donalda Tuska czy jego prywatne opinie na różne tematy, licząc, iż w ten sposób wywoła zainteresowanie, a także sięgnie po euroentuzjastów stojących przy premierze. Solidarna Polska postawiła na uniosceptycyzm skupiony na wartościach etycznych i dziś mimo brylowania w mediach zazwyczaj zajmuje ostatnie miejsce w rankingach poparcia. Inicjatywa Jarosława Gowina po opuszczeniu go przez Republikanów Przemysława Wiplera oraz zdominowaniu przez ludzi Pawła Kowala z PJN została zmarginalizowana i jest dziś niemal niezauważalna. Plasujący się na szarym końcu Ruch Narodowy, mimo corocznych Marszów Niepodległości, walki z tęczą na placu Zbawiciela i zainteresowaniu mediów, nie jest w stanie przeskoczyć pozostałych małych ugrupowań, a prezentowany uniosceptycyzm nie przysparza mu zbyt wielkiego poparcia. Wszystkie wymienione i opisane formacje łączy fakt, iż zbudowane są z ludzi, którzy w czynnej polityce są od lat, zasiadali w Sejmie bądź pełnili najważniejsze funkcje w państwie. Ich politycy cieszą się również sporym zainteresowaniem mediów. Nawet w skład Ruchu Narodowego wchodzą m.in.: były poseł-celebryta LPR czy dwukrotnie wybrany w wyborach parlamentarnych popularny eks-członek PiS.

„Ciało obce” Na tle tym wyróżnia się niewielka Nowa Prawica, której prezes posłem był tylko raz, ponad 20 lat temu a od tego czasu znajdował się na politycznych obrzeżach. Pozostali członkowie formacji są ludźmi całkowicie nieznanymi szerszej publice, a nawet ekscentryczny lider zapraszany był do mediów rzadko, głównie w celu straszenia wyborców „skrajnymi i niepoważnymi” partiami, które mogłyby zagrozić stabilności wewnętrznej państwa. Jednak to właśnie człowiek, który pomyślnie przeforsował w Sejmie uchwałę lustracyjną, jest dziś w mediach nazywany „czarnym koniem” zbliżających się eurowyborów. Od roku Nowa Prawica i jej lider przedstawiani są jako najwięksi beneficjanci niezadowolenia obywateli z klasy politycznej, popierani przez tzw. elektorat sprzeciwu, buntu, który jeszcze niedawno miał zostać przejęty przez Jarosława Kaczyńskiego. Trudno ukryć, iż ten ostatni fakt został przez media i polityków Platformy szybko dostrzeżony. Korwin-Mikke osłabiający PiS był dla premiera szansą na kolejne zwycięstwo. Kaczyński takiego zagrożenia długo nie dostrzegał, by następnie starać się je marginalizować i ignorować. Jednak presja spowodowana niewygodnymi pytaniami wyborców, którzy coraz częściej zwracają uwagę na programy partii, ich postulaty ekonomiczne, sprowokowały PiS do reakcji. W jednym momencie Nowa Prawica zaczęła przeszkadzać środowisku bliskiemu prezesowi PiS, a także centrolewicowej stronie dyskursu, tracącej elektorat buntu – głównie TR-Europie Plus. Pozostali kreują wizerunek Korwin-Mikkego jako osoby niepoważnej, ale tak, by wciąż było o nim na tyle głośno, aby przyciągał wzrok wyborców niezdecydowanych i buntu. Najlepiej obrazuje to niedawny tekst red. Tomasza Lisa, który wprawdzie nie darzy sympatią Korwin-Mikkego, ale wieszczy, iż to właśnie on wchłonie elektorat, który wcześniej należał do Stanisława Tymińskiego i jego Partii X, Samoobrony Andrzeja Leppera, LPR Romana Giertycha czy Ruchu Palikota. Ten sam elektorat, który w przeciwnym wypadku mógłby przejąć Jarosław Kaczyński.

Czwarta władza w natarciu Mimo podejrzeń o brak dużych chęci na realne przejęcie władzy w Polsce, PiS zdecydował się na uruchomienie swojego medialnego zaplecza, które dotychczas omijało tematy związane z ekscentrycznym brydżystą. Od „Gazety Polskiej” po „W Sieci” braci Karnowskich autorzy prześcigają się w tekstach ośmieszających Korwin-Mikkego. Najbardziej karykaturalnie sytuacja wygląda na froncie mediów Tomasza Sakiewicza, które nie tylko musiały zrezygnować z twardego unio-sceptycyzmu, ale w ferworze walki zaczęły pośrednio ośmieszać własnych politycznych faworytów. Przykładem może być były satyryk z czerwoną legitymacją, współautor „Polskiego ZOO”, który w jednym z swoich tekstów stwierdził, iż „nikt poza pajacami w rodzaju Korwin-Mikkego nie kwestionuje dziś potrzeby istnienia Unii Europejskiej”. Ta opinia musiała zapewne zaboleć najpopularniejszą posłankę PiS – prof. Krystynę Pawłowicz, która otwarcie mówi o tym, iż „modli się” o upadek Unii Europejskiej. Pałający niechęcią do Unii posłowie Górski i Pięta również powinni czuć się urażeni. Szczególnie ten drugi, który Komisję Europejską nazywa publicznie „bandą antychrześcijańskich, lewackich i promoskiewskich biurokratów”. Pozostali „niepokorni” starają się budować obraz Korwin-Mikkego jako szaleńca, a jego partii i elektoratu – jako grupy rozwydrzonych dzieci. Co ciekawe, jeszcze niedawno to PiS zabiegało o głosy najmłodszych wyborców. „Prawda czasu, prawda ekranu” – chciałoby się zacytować Bareję… Druga strona medialnej barykady ogranicza się raczej do wyłapywania cytatów z prezesa Nowej Prawicy i standardowego straszenia czytelników, słuchaczy oraz widzów. Przeciwnicy sięgają również po byłych członków dawnej UPR, którzy mają być świadectwem, jakoby „korwinizm” był „chorobą przejściową, wieku młodzieńczego”.

Szansa na sukces? Czy Nowa Prawica ma szanse osiągnąć dobry wynik 25 maja, a także w kolejnych wyborach? Przeprowadzony na zlecenie radia RMF i dziennika „Rzeczpospolita” „supersondaż” Homo Homini na niespotykanie wysokiej, 17-tysięcznej grupie ankietowanych przekonuje, iż w skali kraju pięcioprocentowy próg, od którego zależy zdobycie mandatów, jest w zasięgu ręki. Należy jednak pamiętać, że sondaże z ostatecznymi wynikami niewiele mają wspólnego, dlatego podchodzić o nich warto z odpowiednim dystansem. Ostateczny wynik może być nawet wyższy lub – według gorszego scenariusza – zabraknie np. ułamka procenta do przekroczenia wymaganego progu. Jednak w ocenie wielu politologów, to właśnie Nowa Prawica może wejść w wielkim stylu do świata realnej polityki. Jedna z najbardziej cenionych badaczek polityki w Polsce, prof. Jadwiga Staniszkis, w wywiadzie dla TVP stwierdziła, iż Korwin-Mikke: „ma w sobie coś, co jest w polityce praktyczne i zabójcze – jest taki logiczny, jest klarowny. Oczywiście polityka to jest przede wszystkim sztuka tego, co możliwe, rozszerzanie tej sfery i kompromisy. Jego wizja jest taka ultraliberalna i ultrakonserwatywna, przez swoją wyrazistość chwyta wyobraźnię młodych ludzi. I to powinno dać do myślenia innym partiom”. Najbliższe dni pokażą, co mają w zanadrzu pozostałe partie. Czy dotychczasowa zasada „nieagresji” i niesięgania po haki będzie dalej obowiązywała? A może to ostatni tydzień zamieni się w prawdziwą batalię, która może osłabić wszystkich graczy? Jeśli Nowa Prawica przekroczy próg, to będzie sygnał dla wszystkich, iż pewna psychiczna bariera została przełamana, a popularny argument „nie ma na kogo głosować” ulegnie przedawnieniu.

Grzegorz Jakubowski

Belka w Londynie: euro w Polsce bardzo ryzykowne

1. W ostatnią środę w Londynie na brytyjsko-polskiej konferencji dla biznesu prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka powiedział „przystąpienie Polski do strefy euro może wydawać się interesujące z politycznego punktu widzenia ale ekonomicznie jest bardzo ryzykowne”. Ta wypowiedź prezesa NBP jest niezwykle ważna ponieważ co i rusz rządzący naszym krajem prezydent Komorowski, premier Tusk, minister Sikorski próbują wywołać ponowną dyskusję na temat wejścia Polski do strefy euro. Tym razem odbywa się to pod hasłem poprawy bezpieczeństwa naszego kraju w związku z agresją Rosji na Ukrainę, aneksji Krymu i intensywnych prób destabilizacji sytuacji w południowo-wschodniej części tego kraju. Rządzący używają dodatkowo argumentu, że kraje nadbałtyckie przyśpieszyły wejście do strefy euro, Estonia zrobiła to od 1 stycznia 2011 roku, Łotwa od 1 stycznia 2014 roku, a Litwa wejdzie to tej strefy od 1 stycznia 2015 roku, właśnie dlatego, że spodziewają się po tym kroku także poprawy swojego bezpieczeństwa. Rzeczywiście w strategiach bezpieczeństwa państw nadbałtyckich w szczególności w związku ze spodziewanym zagrożeniem ze strony Rosji, przyjmuje się, że wejście do strefy euro, będzie dodatkowym zabezpieczeniem przed agresją ze strony ich wielkiego sąsiada. Tyle tylko, że na dobrą sprawę nie bardzo wiadomo, dlaczego dla Rosji fakt posiadania przez jakiś kraj waluty euro, miałby być przeszkodą w agresji na niego w szczególności w sytuacji gdyby w tym kraju zagrożona była mniejszość rosyjska (a ta jest szczególnie liczna w Estonii i w Łotwie).

3. W Polsce w ostatnich latach w debacie na temat wejścia naszego kraju do strefy euro, przeważały obawy wynikające z analizy dramatycznej sytuacji w jaką popadły kraje południa Europy po 10 latach funkcjonowania w strefie euro. Do tej pory wyrażał je publicznie najdobitniej prezes NBP Marek Belka, który często wykazywał się sporym sceptycyzmem jeżeli chodzi o członkostwo naszego kraju w strefie euro. Jego wypowiedzi w tej sprawie można ująć w następujący sposób „Polska może rozważyć wejście do strefy euro wtedy, kiedy strefa euro uporządkuje swoje problemy ale ponieważ to uporządkowanie potrwa całe lata, więc na razie nie powinniśmy o tym myśleć”.

4. Główną przyczyną sceptycyzmu prezesa NBP jest od dawna fakt, że kraje posługujące się wspólną walutą nie tworzą optymalnego obszaru walutowego, a to spowodowało powstanie ogromnych nierównowag w ciągu ponad 10 lat funkcjonowania wspólnej waluty. Te zastrzeżenia powtórzył w Londynie. Jego zdaniem kraje o bardzo wydajnych i konkurencyjnych gospodarkach (północy strefy euro), wypracowały gigantyczne nadwyżki towarowe i usługowe, które zostały wchłonięte przez kraje Południa strefy euro, dzięki znacznemu potanieniu kredytu. To dzięki niskim stopom EBC kredyt w euro dla Greków, Hiszpanów, Portugalczyków czy Włochów, był znacznie tańszy niż ten wcześniejszy w drachmach, pesetach, escudo czy lirach przy wysokich stopach ustalanych przez grecki, hiszpański, portugalski czy włoski bank centralny. I właśnie dzięki tym tanim kredytom zarówno państwa, przedsiębiorcy i gospodarstwa domowe w tych krajach, nabywały towary i usługi niemieckie, francuskie czy holenderskie bez ograniczeń, aż przyszedł czas ich spłacania i wtedy okazało się, że wszyscy mają poważny kłopot. Teraz widzimy jak poważne kłopoty z tym spłacaniem, mają nie tylko poszczególne państwa południa strefy euro ale także jak narastają kłopoty przedsiębiorstw i gospodarstw domowych w tych krajach. Trwają wprawdzie mozolne próby wyrównywania tych nierównowag, poprzez radykalne ograniczenia deficytów finansów publicznych w krajach południa strefy euro i zmniejszania nadwyżek w bilansach płatniczych krajów północy strefy euro ale poważnym problemem jest to czy tak osiągnięte równowagi, będą trwałe w dłuższym okresie. W Polsce mogłoby być bardzo podobnie i dlatego prezes Belka powiedział w Londynie, że z ekonomicznego punktu widzenia wejście Polski do strefy euro byłoby bardzo ryzykowne. Dobrze że przynajmniej prezes NBP w sprawie euro w Polsce zachowuje się rozsądnie. Kuźmiuk

Media na froncie Klienci okradzeni przez firmę Amber Gold złożyli pozew zbiorowy przeciwko państwu, które nie dopełniło swych obowiązków. Premier Donald Tusk, zmuszony do skomentowania tego zdarzenia, powiedział – nie po raz pierwszy zresztą – że większym problemem niż oszuści, tacy jak właściciel tej grynderskiej firmy, jest chciwość klientów, którzy połaszczyli się na obiecywane przez Marcina P. i jego firmę odsetki. Innymi słowy: państwo znowu zdało egzamin, sami sobie jesteście winni, że się daliście oszwabić, pazerni hazardziści. Jest to tak skrajna bezczelność i lekceważenia dla faktów, że gdyby pozwolił sobie na podobną wypowiedź ktoś z opozycji, media i autorytety przez wiele dni zanosiłyby się oburzeniem. Komisja Nadzoru Finansowego na rok przed krachem Amber Gold zawiadamiała prokuraturę o popełnianym oszustwie. Prokuratura sprawę umorzyła. KNF odwołał się do sądu - sąd odwołanie odrzucił. Oszust, który nie spełniał podstawowych warunków uzyskania koncesji na obrót kruszcami i na przyjmowanie depozytów, choćby dlatego, że jednym z ustawowych warunków jej otrzymania jest niekaralność, a on miał już wtedy na koncie bodaj siedem wyroków, mimo to koncesję dostał, i to w jeden dzień. Od ręki! Ktokolwiek próbował załatwić w naszym urzędzie jakąkolwiek sprawę, doceni niezwykłość tego zjawiska. A to jeszcze nie wszystko - ministerstwo przyznające koncesję nie zażądało od niego żadnych dokumentów, nawet świadectwa niekaralności, niczego w ogóle. Wystarczyło, że napisał oświadczenie "znam warunki i je spełniam". Dla każdego, kto choć pobieżnie sprawie się przyjrzał, jest oczywiste, że Marcin P. miał "kryszę" - jakiegoś wysoko postawionego patrona, który otwierał mu każde drzwi i usuwał spod stóp każdą przeszkodę. Szczególnie w instytucjach mieszczących się w Gdańsku, mieście rządzonym niepodzielenie przez PO, a ściślej mówiąc, przez kilka związanych z nią rodzin. A z faktu, że facet wciąż jeszcze nie powiesił się w celi, jak mordercy Olewnika, wywnioskować można, że patron ten nadal ma się dobrze i nikogo się nie boi. Pan premier odstawia zresztą hucpę za hucpą. Pojechał na tzw. kongres kobiet, obiecał wsparcie gejom i lesbijkom, pojechał na Monte Cassino, polansował się jako patriota, pojechał do Rzymu i Wadowic, poklęczał przed papieżami, najpierw tym kanonizowanym, potem tym aktualnym. Poudawał wielkiego wroga Putina, żeby przelicytować Kaczyńskiego w jednym z jego głównych haseł, a po czasie, jak emocje opadły, wycofał się rakiem, oznajmiając, że Polska nie powinna się wdawać w antyrosyjskie krucjaty. Do tego megahucpa z "paktem energetycznym". Idea - znakomita. Tak, Polska powinna zabiegać o to, by Europa występowała wobec kontrahentów surowców energetycznych - zwłaszcza Rosji - jako jedna, zwarta grupa. Tyle że aby z taką propozycją skutecznie wystartować, a wiadomo, że łatwo nie będzie, bo różne kraje mają różne interesy, trzeba ją przygotować - mieć konkretne projekty, analizy, argumenty. A tu, jak to u nas, szło wyłącznie o medialne zaistnienie tematu. Jak ze wspólną walutą już w 2012, jak z "tarczą antykorupcyjną" i wszystkimi kolejnymi "rewolucjami legislacyjnymi". Czysty pic, pan premier pojechał w tournee dostarczyć swym mediom "niusa", obfotografować się, a gdy zdumieni zachodni partnerzy zapytali - no, ale gdzie jest ta polska propozycja, co wy właściwie proponujecie, o co chodzi? - uśmiechnąć się i zniknąć. Nawet Niemcy, zazwyczaj chroniący swego polskiego poplecznika, tym razem zdemaskowali pozorność całej sprawy, nie czekając tych dwóch tygodni do wyborów. Skoro o Niemcach wspominam, to pewnie nie zauważyli państwo, że u naszych zachodnich sąsiadów właśnie obniżono wiek emerytalny do 63 lat. Dopiero co słyszeliśmy, że "cały świat", że trzeba podnosić, że to oczywiste, bo rozwój cywilizacyjny, postęp, i tak dalej... Okazuje się, że to tak samo, jak z przemysłem, który myśmy likwidowali, bo "cały świat", i nierentowny, i w ogóle niepotrzebny, a Niemcy w tym samym czasie wspierali, zalewając swymi wyrobami całą Europę i pół świata. No, więc my podnosimy - a Niemcy obniżają. I słusznie robią, bo przecież będą na nich pracować Polacy. Nie tylko Polacy zresztą, całą Europa. Co się nie udało w drodze podboju zbrojnego, to się udało podbojem ekonomicznym. Tylko gratulować. Najważniejsze jest, że tzw. wiodące media o wieku emerytalnym - ani dudu. O unii energetycznej też, o unii bankowej tym bardziej. Tylko korowody mędrków oburzających się, jaki Kaczyński jest straszny i jak ten czy tamten mógł, ach, opowiedzieć coś tak ohydnego, co powiedział. Coraz bardziej nabieram przekonania, że tam się już nie odbywają żadne planowania, żadne kolegia, że szpigle i kolumny przysyłane są z biur rządowo-partyjnych. Dzisiaj premier zarządził powódź, natychmiast wysyłajcie wozy na Podkarpacie, niech szukają jakiegokolwiek podtopionego gospodarstwa. A dzisiaj - pokazać, jak bronimy bezpieczeństwa. A dziś - oświadczenie majątkowe Kaczyńskiego. A jutro - gdzie jest Macierewicz. Jakkolwiek patrzeć, wybory to jest w III RP gra znaczonymi kartami. Media są uzależnione od władzy nie mniej niż u Putina, stanowią jej pudło rezonansowe, za to wyciszają wszystko, co dla władzy niewygodne lub kompromitujące. Może tak się rządzi w postdemokratycznym świecie - wrzutkami, pajacowaniem i ciągłym zmienianiem barw, licząc na kurzą pamięć karmionych telewizyjnym kitem przeżuwaczy? Może, ale przy całej swej picerskiej zręczności i medialnej potędze, która ją wspiera, Tusk za zwycięstwo uzna dziś wyprzedzenie PiS bodaj o pół procenta. Powoli, pomału, ale jednak tonie. Tylko czy Polska zdąży doczekać jego upadku? Rafał Ziemkiewicz

24/05/2014 ”Jak trenujesz, tak będziesz walczył” twierdził Bruce Lee. I jest to prawda, bo przecież trening czyni mistrza. Oczywiście, żeby zostać mistrzem, trzeba mieć coś takiego jak talent, który kształtowany przy pomocy treningu, daje spodziewanie dobre wyniki. Można mieć talent i nie trenować- nie będzie wyniku. Można trenować bez talentu- nic z tego nie będzie. Talent i praca- równa się sukces ,z tym, ze nie na pewno. Można trenować i mieć talent- i nie mieć sukcesu. Może zabraknąć przysłowiowego szczęścia. A szczęścia zabrakło panu Claytonowi Lockettowi, skazanemu na śmierć w stanie Oklahoma. Bo tam jeszcze istnieje cywilizacja wykonywania wyroków śmierci za zabójstwa popełnione z premedytacją. 29 kwietnia egzekucja zakończyła się niepowodzeniem, bo nie nastąpiła natychmiast. Skazaniec umierał przez 40 minut, podobno w cierpieniach, po podaniu mu niesprawdzonego środka uspokajającego. I wiecie Państwo co się stało w Ludowej Republice Stanów Zjednoczonych w stanie Oklahoma po fakcie cierpiącego skazańcem na śmierć? Prokurator stanowy pan Scott Pruitt oraz gubernatorka pani Maria Fallin oświadczyli, że władze regionu nie wykonają żadnego wyroku śmierci , dopóki nie zostanie zakończone śledztwo w sprawie egzekucji skazanego na śmierć Locketta, a będzie to trwało przynajmniej osiem tygodni. Chodzi o niewygody mordercy i to, że umierał przez 40 minut w cierpieniach. Tak się stało i się nie odstanie. Ale dlaczego blokować wykonywanie kolejnych wyroków śmierci na kolejnych mordercach? To jakby wystąpił błąd w wymierzeniu mandatu za przekroczenie prędkości przez jadącego samochodem, i wstrzymanoby wymierzanie mandatów wszystkim pozostałym. Bo trzeba najpierw przeprowadzić śledztwo w sprawie tego pierwszego, który został skrzywdzony, jakby mało było tego , że w ogóle został skrzywdzony. Sprawę tego skrzywdzonego należy oczywiście wyjaśnić, ale nie wstrzymywać wymierzanie kar pozostałym. Oczywiście sprawę przeciągającej się kary śmierci wyjaśnić, ale kontynuować wymierzenie sprawiedliwości wobec pozostałych. Bo co ma piernik do wiatraka? Wygląda na to, że w Oklahomie powoli przymierzają się do zlikwidowania wymierzania kary śmierci za zabójstwa popełniane z premedytacją. Pojawiła się okazja, że można coś zamieszać i wstrzymać. Tak jak na całym świecie lewica znosi karę śmierci, żeby zlikwidować resztkę cywilizacji łacińskiej, której elementem zawsze była kara śmierci, tak jak noszona przy sobie broń. Rozbroić i ubezwłasnowolnić człowieka zwanego w demokracji” obywatelem” i do tego robić zamieszanie wokół bolączek mordercy skazanego na karę śmierci. Cierpienia mordercy są najważniejsze. A cierpienia ofiary? I cierpienia rodziny ofiary? Kto się tym przejmuje. Najważniejsze są problemy praw morderców. I demokratyczna suwerenność powszechna. „Jak trenujesz, tak będziesz walczył”. W Brukseli trenują rozrost biurokracji będą walczyć z nami przy pomocy przepisów. Nie wiem czy Państwo wiecie, że nie ma takiego drugiego miasta biurokratycznego na świecie jak jest Bruksela. 13 000 000 metrów kwadratowych (!!!)powierzchni biurowej(????) Czy ktoś o zdrowych zmysłach potrafi sobie to wyobrazić 13 milionów metrów powierzchni biurokratycznej? I jeszcze dobudowują powierzchni biurowych, bo przybywa” członków” Unii Europejskiej. W Brukseli jest milion mieszkańców i muszą patrzeć na tę głowę biurokratycznego molocha, pośród której przyszło jej żyć. I ten biurokratyczny moloch się rozwija. Nie mam danych ile to wszystko kosztuje, ale rzecz idzie w miliardy euro. Część z naszej skromnej składki na poziomie 5 miliardów euro rocznie. Ktoś wyliczył, że jest to 13 m kwadratowych na jednego pasożytującego biurokratę. I takiego potwora biurokratycznego serwują nam euroentuzjaści, którzy wmawiają nam, że właśnie przy nich będzie nam dobrze i jeszcze lepiej jak biurokratycznych budynków dostawią. Dobrobyt oczywiście nie pochodzi z destrukcyjne działalności biurokracji, ale z pożytecznej pracy. A kiedy praca jest pożyteczna? Kiedy ktoś jej owoce chce kupić dobrowolnie. Czy ktoś chciałby dobrowolnie złożyć się na wynagrodzenia dla tej pasożytniczej klasy? W samej Komisji Europejskiej pracuje około 30 000 urzędników(!!!) Syf bizantyjski- z obrazą dla Bizancjum. I ciągle trenują, żeby z nami walczyć. W nowych biurokratycznych budynkach- będzie więcej biurokracji. Biurokratyczna suwerenność powszechna. Takie biurokratyczne civitas. W Brukseli władza staje się prawem, bez prawa naturalnego. Władza w każdym szczególe wymyślonym przez biurokrację nienaturalną.

A w tym czasie Otwarte Fundusze Emerytalne też trenują naszą cierpliwość, szczególnie tych wszystkich, którzy zdecydowali się trzymać w nich swoje pieniądze pod ustawowym przymusem. Zarobiły dość przez ostatnich 15 lat i przerzucają pieniądze poza granice Polski- ale jakoś specjalnie media się tym nie przejmują. W końcu są to pieniądze przyszłych emerytów, którzy będą i tak szukać wiatru na zagranicznych polach tzw. rynkach finansowych. I tak skończy się „ reforma emerytalna” pana profesora Jerzego Buzka, rozpoczęta jeszcze w roku 1999.., razem z innymi „ reformami”, których celem było obrabowanie potencjalnych emerytów i przy okazji rozbudowa biurokracji tubylczej nad wyraz. I to się udało, bo jak się trenuje- tak się potem walczy. No i do tej pory biurokracja walczy z nami. Rok 1999- to był dobry trening, Cztery wspaniałe” reformy”- i będzie wspaniały pogrzeb. „A z dymu wyszła szarańcza na ziemię i dano jej moc taką jak moc skorpionów ziemskich”- napisano w Apokalipsie Św. Jana. Czy Święty Jan przewidywał taką szarańczę, która ogarnie 13 milionów metrów kwadratowych powierzchni w samej Brukseli? A ile metrów kwadratowych powierzchni zajmują biurokracje w pozostałych landach europejskiego kołchozu? Niechby ktoś to wyliczył. Skoro w samej Brukseli jest tego 13 milionów metrów kwadratowych ? Może 1000 milionów metrów kwadratowych? Biurokracja prawdziwa przez własne nieprawdopodobieństwo. „Jak trenujesz, tak będziesz walczył” – twierdził mistrz karate. Ile lat ONI to trenują? Socjalizm- mniej więcej od ponad stu lat. Wcześniej był tzw. socjalizm utopijny, bo był też „naukowy.” Ten” naukowy” to też utopijny. „ Naukowy” był w sowieckiej Rosji- opanowanej przez bolszewików. Zniszczył Rosję, którą obecnie odbudowuje Putin- konserwatysta. Socjalizm biurokratyczny niszczy Europę, niszczy jednostkę, zabiera przyszłość milionom ludzi. Idzie młode pokolenie.. Jak będą wytrenowani, tak będą walczyć! ,mam nadzieje, że wojowników nie zabraknie- jak w każdej epoce. Nawet w epoce socjalizmu biurokratycznego! WJR

Logika Kwaśniewskiego „To cała kompania nie wykonała strzelania, mimo, że karabinki były przystrzelane, warunki widoczności dobre. Ja tu podejrzewam waszą złą wolę i każden jeden żołnierz, który nie wykona strzelania, będzie uważany za agenta Bundeswehry” - oświadczył pułkownik Kwaśniewski studentom Wydziału Prawa i Wydziału Humanistycznego UMCS w Lublinie, uczestniczącym w Studium Wojskowym tegoż Uniwersytetu w ramach 3 kompanii zmotoryzowanej. Było to w marcu 1968 roku, kiedy to studenci szczególnie podpadli ówczesnym władzom partyjnym i ubeckim, co oczywiście natychmiast przeniosło się również na teren wojskowy. Jego pogróżka wywołała w naszych szeregach dużą wesołość, przechodząc do legendy, którą starannie kultywowałem również dzięki temu, że potrafiłem do złudzenia naśladować sposób mówienia pułkownika Kwaśniewskiego przez zaciśnięte zęby - i na różnych studenckich biesiadach chętnie tę scenę odtwarzałem. Dzisiaj nie miałoby to już sensu, ponieważ „agenci Bundeswehry” i to bynajmniej nie z nominacji pułkownika Kwaśniewskiego, tylko niemieckiej CDU, a może nawet - któż bowiem takie rzeczy może wiedzieć na pewno? - niemieckiego wywiadu - są najwyższymi dygnitarzami państwowymi. Zgodnie bowiem z moją ulubioną teorią spiskową, w naszym nieszczęśliwym kraju rządzą trzy stronnictwa: Ruskie, Pruskie i gwałtownie właśnie reaktywowane Stronnictwo USraelskie. Wchodzą do nich zarówno reprezentanci poszczególnych bezpieczniackich watah, co to jeszcze pod koniec lat 80-tych albo dokonały przewerbowania na służbę u naszych przyszłych sojuszników, albo pozostały wierne Moskwie - no i oczywiście - Umiłowani Przywódcy, spełniający przy tych wszystkich bezpieczniakach różne czynności posługaczowskie. A to na przykład, gwoli lepszego zabezpieczenia okupacji Polski, uchwalą im ustawę o „bratniej pomocy”, albo znowu gowinowską ustawę o psychuszkach, dzięki której przeciwników politycznych będzie można w tak zwanym „majestacie prawa” bezterminowo poumieszczać w izolatorach, to znaczy - koncentrakach w rodzaju tego eksperymentalnego w Gostyninie. Za to dostają diety i za murami immunitetu mogą kręcić lody, a poza tym funkcjonariusze zatrudnieni w niezależnych mediach głównego nurtu mają obowiązek utwierdzania w opinii publicznej ich wizerunku jako „poważnych polityków”, a także - że przekomarzania między służącymi poszczególnym watahom grupkami Umiłowanych Przywódców, stanowią najważniejszą treść życia politycznego. Na tym właśnie polega układ „okrągłego stołu”, sprokurowany w 1989 roku przez generała Kiszczaka i grono jego konfidentów. Toteż nie ma nic dziwnego w tym, że wobec ugrupowań deklarujących intencję rozsadzenia tego dławiącego Polskę układu i powstrzymania ześlizgiwania się kraju w stronę całkowitej utraty niepodległości i suwerenności państwowej, Umiłowani Przywódcy oraz ich klakierzy zarówno w mediach tzw. „niezależnych”, jak i tzw. „niepokornych”, jednym głosem podnieśli oskarżenie o agenturalność. Do ataku zatrąbił pan minister Sikorski z Platformy, uważanej za partyjną ekspozyturę Stronnictwa Pruskiego, a dołączył do niego odbywający w Platformie nowicjat pan Michał Kamiński, do niedawna przypominający prosiaka tylko zewnętrznie. Ale i Stronnictwo Ruskie nie pozostaje w tyle; wystarczy tylko posłuchać pana Leszka Millera z SLD, tego od moskiewskiej pożyczki, która, mówiąc nawiasem, stanowiła zaledwie drobny ułamek forsy, jaką PZPR przez całe 18 lat kradła sobie z PEWEXU i chowała w szwajcarskich bankach - albo biłgorajskiego filozofa przewodzącego swej trzódce dziwnie osobliwej. Wreszcie uczestnikom Stronnictwa USraelskiego sposób argumentacji podsunął „Washington Post” - że mianowicie każdy, kto w Polsce głosuje na Korwin-Mikkego, w Anglii - na Nigela Farage, a we Francji - na Marynę Le Pen - w rzeczywistości głosuje na Putina. Kto by pomyślał, że pułkownik Kwaśniewski ze Studium Wojskowego UMCS w Lublinie zmartwychwstanie w Ameryce, w redakcji „Washington Post”? Dowodzi to nie tylko słuszności teorii konwergencji, według której Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki coraz bardziej się do siebie upodabniały, ale również i tego, że złota myśl raz rzucona w przestrzeń, prędzej czy później znajdzie swego amatora. Stanisław Michalkiewicz

Sofistyka zacierania śladów

*Politruczne wypociny: próżny trud! * Dlaczego Niemiec miałby kłamać?

*Ciosek wiarygodniejszy od Stasi? * Między kultem a dobrym imieniem...

„Dziennikarz telewizyjny przyzna się do nierzetelności. Dopuścił bowiem do emisji kłamstwa, że Bronisław Geremek zdradził Solidarność” – tak na łamach gazety żydowskiej dla Polaków skomentował niejaki Mariusz Jałoszewski ugodę, jaką po długim procesie zawarł przed sądem redaktor Jan Pospieszalski z synem Bronisława Geremka, Marcinem Geremkiem. W myśl tej ugody Jan Pospieszalski ma wydać oświadczenie następującej treści: „Oświadczam, że nie było moim zamiarem, aby treść i przebieg audycji naruszyły dobre imię Bronisława Geremka. W związku z zaistniałą sytuacją wyrażam ubolewanie”. Jałoszewski robi co może, by zacierać ślady, ale daremnie: Pospieszalski w swym oświadczeniu nie przyznaje się przecież do nierzetelności, a tylko oświadcza, że nie miał zamiaru treścią i przebiegiem audycji naruszać dobrego imienia B.Geremka. Można przecież nie mieć zamiaru naruszać czyjegoś dobrego imienia treścią i przebiegiem audycji, ale jeśli z audycji wyjdzie, że ten ktoś na dobre imię nijak nie zasługuje – to już inna sprawa: obiektywna prawda nie zależy od intencji tych, co jej poszukują... Przypomnijmy fakty: najpierw „Fronda” dotarła do dokumentu, wedle którego Bronisław Geremek zarejestrowany został jako TW, a zdjęty z ewidencji 5 lutego 1969 roku. (Zdjęcie z ewidencji nie wyklucza podjęcia późniejszej współpracy.) Zachowane materiały przeniesiono do archiwum Biura „C” Wydziału II MSW (sygnatura 7715/1. Materiały dotyczące Geremka zniszczono w 1983 roku, a ich mikrofilm – w roku 1990. Przypomnijmy też, że właśnie w 1983 roku gen.Jaruzelski ostentacyjnie odznaczył Jakuba Bermana Medalem Krajowej Rady Narodowej, co odczytano powszechnie jako polityczny gest pojednania ekipy Jaruzelskiego ze środowiskiem dawnej PZPR-owskiej frakcji „Puławian” („Żydy”, jak nazywała ich frakcja „Natolińczyków”, których z kolei „Puławianie” nazywali „chamami”...). Po zjednoczeniu Niemiec w archiwach Stasi znaleziono depeszę ambasadora b.NRD w warszawie do szefostwa NRD-owskich służb specjalnych z 1981 roku. W depeszy tej ambasador donosił NRD-owskiej bezpiece, że odbył rozmowę z ministrem PRL, Stanisławem Cioskiem, w której to rozmowie Ciosek poinformował go o swej rozmowie z Geremkiem, podczas której Geremek (wówczas doradca „Solidarności”...) wyraził opinię, że „Solidarność” trzeba zdławić silą i zastąpić ja kadłubowym związkiem posłusznym partii. Ten dokument znaleziony w archiwach Stasi propagandysta z gazety żydowskiej, Jałoszyński, nazywa „fałszywą depeszą”. Skąd wie, że to fałszywy dokument? Kto go sfałszował i dlaczego? Czy okłamywał NRD-owskie Stasi NRD-owski ambasador w Warszawie, najpewniej sam będący w służbach?... Czemu miałby to robić, jeśli brał pieniądze za prawdziwe informowanie swych zwierzchników o sytuacji Polsce i na tym opierała się jego cała kariera komunistycznego aparatczyka-dyplomaty? A, tego już Jałoszyński nie wyjaśnia czytelnikom chlipiącym swą intelektualną wodziankę z żydowskiej gazety dla Polaków. Sam Ciosek nazwał wprawdzie ów dokument „śmieciem” (he,he,he - śmieć, nie śmieć, ale czy tak było?) , ale nie mamy przecież najmniejszych powodów, aby to, co mówi pan Ciosek w tej sprawie uważać za bardziej wiarygodne od depeszy ambasadora NRD w Warszawie do swoich bezpieczniackich zwierzchników... Teb właśnie dokument pojawił się także w filmie Grzegorza Brauna, a fragment tego filmu pokazał Jan Pospieszalski w swej audycji, za co syn Geremka pozwał go do sądu zarzucając Pospieszalskiemu „naruszenie dobrego imienia” swego ojca, Bronisława Geremka. Politruk z gazety żydowskiej pisze dalej: „Marcin Geremek domagał się ochrony prawa do kultu pamięci po bliskim zmarłym”. Powiedzmy wiec wprost: jeśli Marcin Geremek chce kultywować pamięć po swym ojcu, nic nie stoi na przeszkodzie. Ale wara mu od wymagania od innych, by ten kult podzielali! Między subiektywnym kultem pamięci zmarłego ze strony krewnych i znajomych a obiektywnym obrazem jego postaci bywa często zasadnicza różnica. Wbrew sugestiom politruka żydowskiej gazety dla Polaków (tytuł jego wypociny: „Ja, Pospieszalski, ubolewam...”) – w treści ugody red.Pospieszalski wcale nie ubolewa nad tym, iżby dopuścić się miał jakiejś „nierzetelności dziennikarskiej” (dopuszcza się jej raczej politruk gazety żydowskiej), ale ubolewa nad tym, że rzetelny program dziennikarski mógł zostać tak zinterpretowany. Rzeczywiście – nad ludźmi złej woli można jedynie ubolewać, bo dialog z nimi nie ma najmniejszego sensu. Co do B.Geremka – dodajmy tylko, że jako europoseł bezczelnie odmówił poddania się prawnemu obowiązkowi lustracji (tu „demokratyczne państwo prawa” przestało się podobać totalniakowi?...) twierdząc, że „uwłaczałoby to jego godności”. O ile wiem nadto, z bliżej nieznanych opinii publicznej powodów teczka tego wybitnego demokraty została umieszczona w tzw.zbiorze zastrzezonym IPN przez „prezesa-Kieresa”. No i jego tragiczna śmierć w wypadku samochodowym! Jak na wybitnego demokratę i przyjaciela „czeskiej Żydówki” Magdaleny Albright – potraktowana przez organy śledcze i w spodstolnych mediach z dyskrecją graniczącą niemal z tajemnicą państwową... Tak, tak - między rodzinnym „kultem pamięci” a obiektywnie „dobrym imieniem” bywają różnice. Najlepszym dowodem proces jaki „Bolek” – też w trosce o swe dobre imię, czy może w trosce o swój kult - wytoczył Krzysztofowi Wyszkowskiemu. Powiadają, że nie ma takiego łajdactwa, jakiego nie dopuściłby się demokratyczny nawet rząd gdy brakuje mu pieniędzy. Łajdactwa, jakich dopuszczają się sądy nie poddane wcześniej lustracji i dekomunizacji bywają wszakże porównywalne. Marian Miszalski

O rycerstwie spod kresowych granic...

* Kariera polityczna okrągłego stolika *„Kakoj skandał, a papa gienierał!”...

*Ukraińska droga do demokracji –ho, ho, no, no! * Oligarchowie dziwnie milczą

Okrągły stół kojarzony był niegdyś z większym czy mniejszym stolikiem karcianym, przy którym gra bywała na ogół uczciwa, poza wyjątkami, gdy ktoś znaczył karty albo chował asy w rękawie. Od lutego 1989 „okrągły stół” awansował propagandowo do rangi symbolu „ pokojowych negocjacji dla uzyskania kompromisu”, ale w dość powszechnym odczuciu stał się symbolem tego, co przy karcianym stoliku uchodziło za ordynarną szulerkę. Ta dychotomia w postrzeganiu „okrągłych stołów” pogłębia się teraz w związku z sytuacją na Ukrainie, gdzie pierwszy okrągły stół nie dał żadnych rezultatów, toteż zapowiedziano dalsze „okrągłe stoły”, mniejsze, średnie i większe. Rozumiem, że na końcu będzie Wielki Okrągły Stół, stół międzynarodowy, przy którym Niemcy, Rosjanie i Amerykanie – po doproszeniu rozmaitych statystów z Ukrainy i innych krajów – podzielą się wpływami na obszarze, który pozostanie z dzisiejszej Ukrainy po odebraniu sobie przez Rosję jej wschodniej, uprzemysłowionej części? Zgodnie z tradycją taki Wielki Międzynarodowy Stół powinien nakryć się i zakręcić w Monachium lub Jałcie. Ukraińska procedura okragłostołowa będzie, oczywiście, bardziej skomplikowana od tej naszej, pionierskiej, z roku 1989, kiedy generał Kiszczak poszedł na łatwiznę „negocjując i poszukując kompromisu” ze swymi agentami ulokowanymi pośród opozycji i dobranymi przez nich dla niepoznaki pożytecznymi idiotami. Generał Kiszczak miał sytuację komfortową, jasną i prostą: mogą mu jej zazdrościć dzisiaj chłopcy z Kremla wobec problemu Ukrainy... U nas ukształtowały się z grubsza trzy stronnictwa, pruskie, ruskie i amerykańsko-żydowskie, które formowały się po 1989 roku nie bez jurgieltu; a na Ukrainie? Rzecz bardziej skomplikowana, bo w międzyczasie zaszły nowe fakty: Rosja i Niemcy zawarły strategiczne partnerstwo, ważniejsze chyba dla Niemiec niż sama Unia Europejska; Ameryka wycofała się z aktywnej polityki w Europie; Putin wreszcie porozstawiał po kątach żydowskich grandziarzy, spuściznę po Jelcynie, usiłujących wtrącać się mu do polityki zapewne nie bez dyrektyw od „mędrców Syjonu” z centrali. Całkiem odmiennym elementem od sytuacji polskiej jest i ten fakt, że w Polsce to zachodnia jej cześć jest najbardziej uprzemysłowiona i rozwinięta gospodarczo, podczas gdy na Ukrainie, odwrotnie: bliski Rosji wschód jest przemysłowym gigantem, a Ukraina zachodnia może być interesująca tylko ze względów turystycznych i rolniczych: ot, wielkie latyfundia rolne, do których ewentualne dopłaty z UE stanowiłyby znakomite źródło utrzymania dla wielkich właścicieli ziemskich. Więc przy okazji: kim są najwięksi właściciele ziemscy w Ukrainie?... Bo to słyszymy i o „królach czekolady”, i o potentatach paliwowych, energetycznych – ale czyja będzie ziemia w Ukrainie? Jakież kłębowisko pogmatwanych interesów kryć będą okrągłe stoły ukraińskie, skoro u nas, i to po dwudziestu dopiero latach okazało się, że nie tylko moskiewskie pieniądze przywiezione przez Leska Millera wspomogły lewicę w procesie demokratycznych przemian, że nie tylko generał Czempiński partycypował w zakładaniu Platformy Obywatelskiej ale, jak poinformował Piskorski, także pieniądze z niemieckiej CDU - a co do finansowania żydowskiego lobby politycznego w jego różnych politycznych edycjach to przecież filantrop Soros też grosza nie skąpił. Doszła nowa okoliczność: ten Kwaśniewski zatrudniony u Złoczewskiego, pupila Medwedczuka, agenta Kremla w rządzie tyrana Janukowycza! Ten Złoczewski nadto pozbawiony został w lutym mandatu poselskiego przez „demokratów” z kijowskiego majdanu! Ach, ach! „Kakoj skandał! A papa gienierał”! Słychać głosy, że pieniądze od pracodawców Kwaśniewskiego mogły finansować i Ruch Palikota, i Europę Plus, którym patronuje; si non e vero... Że sprawa jest poważna – świadczy reakcja gazety żydowskiej: pisze ona, że Kwaśniewski „nie jest już czynny graczem”. Wygląda na to, że Kwaśniewski uwikłany w przeszłość (TW „Olek”?) więc na krótkiej rosyjskiej smyczy nie mógł mocniej zaangażować się w poparcie dla lobby żydowskiego lokującego dziś swe nadzieje polityczne w Ruchu Palikota – i dlatego przestał być tym „czynnym graczem”. W ten sposób gazeta żydowska usiłuje jednocześnie marginalizować związki Kwaśniewskiego z ukraińskimi oligarchami, którzy z kolei bez związków z KGB żadnymi oligarchami by nie zostali, ani na Ukrainie, ani nigdzie indziej. Gdy więc wyszło na jaw, u kogo zarabia „demokrata” Kwaśniewski - gazeta żydowska próbuje marginalizować sprawę: może Kwach brać forsę, od kogo chce skoro nie jest już „czynnym graczem”...

Zważywszy wszystkie odrębności „ukraińskiej drogi do demokracji” przewiduję, że rozmaite okrągłe stoły ukraińskie będą kręcić się długo, bardzo długo: niczym te kamienie młyńskie, które w końcu utrą biedny naród ukraiński ( 45-milionów to „towar” nie do pogardzenia dla współczesnych handlarzy niewolników!) na pulpę, z której wszyscy ukraińscy spodstolni rycerze demokracji wytłoczą dla siebie smaczne winko. Ci będą mieli „winko i pieczyste, ptaszęta, rybki, leśne zwierzę, sosy i smaki zawiesiste, jajca kładzione z octem, świeże”... Nic też dziwnego, że na Ukrainie tłok pod okrągłymi stołami będzie większy, robota łokciami, kopytami, pazurami, zębami – a i nożem, kastetem... kałaszem! – pilniejsza, zanim ci wszyscy rycerze spod okrągłych stołów pochłepczą swego winka: „Chevaliers de la Table Ronde, goutons-va si le vin est bon”! Kryminalistka Tymoszenko już oświadczyła zaporowo, że bez niej jako prezydenta Ukrainy cała robota na nic, nikt nic nie wypije i nie zakąsi. (Nawiasem mówiąc - ciekawszą postacią od niej samej, w końcu wyszczekanej tylko demagożce, wydaje się jej mąż, Aleksander, „przedsiębiorca”, o którym media piszą mało, a szkoda, bo jest chyba głównym promotorem i pośrednikiem jej kariery, podobnie jak mało piszą media o tatusiu „złotej Anieli” z Berlina. Ten mąż Julii odgrywa przy niej rolę podobną do roli Wachowskiego jako łącznika przy „Bolku”.) Ale i „główny sponsor Majdanu” (kim są pomniejsi sponsorzy?), Poroszenko, też nie po to chyba sponsorował cały ten majdan, żeby zadowolić się teraz fiutem w garści. A przecież w kwestiach zasadniczych dla Ukrainy nie wypowiedzieli się jeszcze inni oligarchowie, w liczbie ponad 60, o majątku w przedziale 250 milionów – 17 miliardów dolarów, wyciśniętym dotąd z Ukrainy: będą wypowiadać się przy kolejnych okrągłych stołach i raczej nie własnymi słowami, a słowami suflowanymi przez oficerów prowadzących nie jednej służby nie jednego kraju... Co sądzi na przykład o pożądanych przemianach Oleg Bachmatiuk (z majątkiem wartości ok.2 miliardów dolarów)? Co Konstantin Żeraga (ok.1,5 miliarda)? Co Siergiej Kurczenko (lat trzydzieści, z majątkiem wartości ponad 2 miliardów dolarów)? A co o transformacji ustrojowej powie Wadim Nowiński, co Igor Kołomojski? Co Aleksander Feldman? Co Władimir Kostelman? A co Wiktor Pińczuk, główny sponsor organizacji żydowskich i pierwszy ukraiński pryncypał Kwaśniewskiego?...Wszyscy z górnej półki, w przedziale od 300 milionów dolarów wzwyż. No, no! Ho,ho! Liczne to „rycerstwo” spod okrągłych stołów wykuwa dziś los „samostiejnej” Ukrainy, ale wykuje chyba tylko nowe ciężkie kajdany dla nie zblatowanych Ukraińców, więc dla demokratycznej większości. Marian Miszalski

KNP. Zagrożenie dla establishmentu! Czy prawicowym kandydatom do europarlamentu uda się wejść do jaskini lwa i dokonać kontrrewolucji? Wiele zależy od postawy wyborców. Sondaże mówią o 6-9-procentowym poparciu dla KNP. Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego w wyborach do Parlamentu Europejskiego startuje pod kryptonimem WOLF. Jacek Wilk, wiceprezes KNP i kandydat do europarlamentu z Warszawy, wyjaśnił, co to oznacza: „W” jak wyśmiewanie i wytykanie unijnych absurdów, „O” jak obserwowanie polskiego rządu, jak obstrukcja nowego unijnego prawa, „L” jak likwidacja zbędnych unijnych przepisów, „F” jak „fsadzanie” do więzienia skorumpowanych polityków.

„Celem KNP jest likwidacja UE poprzez redukcję tego sztucznego, etatystyczno-fiskalno-ideologicznego tworu do strefy wolnego handlu – pierwotnej Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, która była źródłem sukcesów gospodarczych oraz dobrobytu Zachodu po II wojnie światowej” – czytamy w deklaracji KNP, która nazywana jest programem na wybory do europarlamentu. Prawicowi działacze dodają, że w unioparlamencie chcą „odgrywać rolę twardej opozycji – zwalczającej wszystkimi dostępnymi sobie sposobami centralistyczne zapędy federastów – dążąc do ośmieszenia, ograniczenia, a w końcu zlikwidowania eurosocjalizmu”.– Celem Nowej Prawicy jest dokonanie kontrrewolucji i radykalna zmiana tego, co jest, czyli celem jest powrót do normalności – powiedział startujący ze Śląska Janusz Korwin-Mikke.

Żądają deregulacji Jednak sam KNP, a nawet wspólnie z innymi partiami eurosceptycznymi, które dostaną unijne mandaty, nie będzie w stanie zmienić socjalistycznego charakteru Unii Europejskiej. Według szacunków, eurosceptyczni deputowani mogą uzyskać jedną czwartą mandatów i stać się trzecią siłą polityczną w 751-osobowym europarlamencie. Różne badania dają od 17 do nawet 29 procent poparcia dla antyunijnych sił (prawicowych i lewicowych).

30 procent Brytyjczyków deklaruje gotowość głosowania na Partię Niepodległości Zjednoczonego Królestwa Nigela Farage’a. Francuski Front Narodowy Maryny Le Pen ma 22-procentowe poparcie w sondażach – tyle samo co Wolnościowa Partia Austrii. Na Ruch Pięciu Gwiazd Beppe Grillo chce głosować 25 procent Włochów, na Prawdziwych Finów – 18 procent, na holenderską Partię Wolności Geerta Wildersa – 17 procent, na Duńską Partię Ludową – 24 procent, a na Złotą Jutrzenkę – 12 procent Greków. Narodowy Jobbik ma 20-procentowe poparcie na Węgrzech, nie wspominając o rządzącym Fideszu Viktora Orbána, który również jest sceptycznie nastawiony do Brukseli. Nawet u naszego zachodniego sąsiada, który najwięcej zyskuje na członkostwie w UE, rośnie w siłę Alternatywa dla Niemiec, która może liczyć na 7-procentowe poparcie. Jednak unijny ośrodek decyzyjny to nie europarlament, lecz Rada Europejska, czyli szefowie rządów i państw unijnych (żeby nie napisać: niemiecki rząd) i tworzona przez nią Komisja Europejska oraz Rada Unii Europejskiej (ministrowie państw członkowskich). Oznacza to, że nie można przejąć władzy w Unii Europejskiej, mając nawet większość członków w Parlamencie Europejskim. Do tego potrzebne jest zwycięstwo w wyborach krajowych większości państw członkowskich (a przynajmniej w tych najważniejszych), a następie utworzenie krajowych eurosceptycznych rządów, które wtedy będą mogły prowadzić politykę zmienioną o 180 stopni, czyli antysocjalistyczną i antyfederalistyczną. Na dodatek – jak pisze w swojej książce „Parlament ANTYeuropejski” Marek Migalski, europoseł, który startuje z ramienia Polski Razem Jarosława Gowina – w Parlamencie Europejskim decyzje podejmują największe frakcje (aktualnie chadecy, którzy nie są chadekami, i socjaliści), a „o poszanowaniu mniejszości politycznych nie ma mowy. Są pomijane, omijane, upokarzane, ośmieszane”. Oczywiście zwycięstwo w eurowyborach czy choćby umacnianie sił w europarlamencie może pomóc w późniejszym stopniowym przejmowaniu władzy w poszczególnych krajach. Obierając tę drogę, KNP zapowiada szereg działań na forum unioparlamentu. Partia – wzorem Nigela Farage’a i Godfreya Blooma z Partii Niepodległości Wielkiej Brytanii – chce „głośno i odważnie wytykać absurdy UE oraz bezlitośnie krytykować szkodliwe działania Komisji Europejskiej i unijnej biurokracji”. Działacze KNP zapewniają też, że będą „głosować przeciwko wszelkim aktom prawnym zwiększającym w jakikolwiek sposób lub w jakimkolwiek zakresie interwencjonizm, etatyzm lub fiskalizm superpaństwa UE” oraz utworzą „specjalną Komisję Deregulacyjną, która – wzorem ostatnich działań rządu Australii (za jednym zamachem uchylił ok. 10,5 tys. szkodliwych ustaw) – będzie działać na rzecz usuwania z prawa UE jak największej liczby regulacji ograniczających wolność gospodarczą i swobody osobiste (jak zakaz wędzenia kiełbas, używania termometrów rtęciowych, używania klasycznych żarówek itp.) narzucanych z powodów ideologicznych”. Aktywiści KNP zadeklarowali też działania na rzecz „uwolnienia Internetu w Polsce z okowów obowiązującego prawa”, aby funkcjonował on „w zupełnej wolności”, a także sprzeciwili się dalszemu obarczaniu biurokratycznymi obowiązkami rolników.

Uwaga, złodziej! – Jeżeli z woli wyborców dane mi będzie pracować w PE, postaram się zaangażować w prace, które moim zdaniem najbardziej naruszają wolność Polski i Polaków, ingerują w nasze codzienne życie, niszczą naszą gospodarkę oraz ograniczają wolny rynek. Mam zamiar aktywnie włączyć się w prace komisji Parlamentu Europejskiego, m.in. w prace Komisji Handlu Zagranicznego czy Komisji Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów – mówi Janina Żupańska-Adamiak, kandydatka do europarlamentu z listy KNP w Wielkopolsce. Niestety Parlament Europejski nie ma inicjatywy ustawodawczej, więc nie może proponować także prawa deregulującego gospodarkę, ale może – poprzez media – piętnować regulacje proponowane przez inne unijne organy władzy czy też podejmować wezwania wobec Komisji Europejskiej, które jednak nie mają żadnej mocy wiążącej. Wydaje się, że medialna propaganda, która mogłaby być szerzona we wszystkich krajach członkowskich, wzmocniona „autorytetem” Parlamentu Europejskiego, ma w tym przypadku podstawowe znaczenie. KNP deklaruje też, że aby skończyć z całkowitą bezkarnością unijnych polityków i urzędników, po zapowiadanym utworzeniu Prokuratury Europejskiej (co umożliwia traktat lizboński) będzie kierował do niej zawiadomienia i wnioski o wszczęcie postępowań karnych w związku z aferami, a także łamaniem prawa przez eurourzędników. – Ludzie mają już dosyć tego zakłamania, tego powszechnego złodziejstwa w III RP i w całej Unii. Powiedzmy jasno, że złodziejstwo i korupcja, która panuje w Polsce, to jest mało wobec Unii Europejskiej. W Unii jest gorzej niż w Polsce i mamy nadzieję, że wreszcie powstanie Prokuratoria Europejska, która miała powstać już pięć lat temu. Zaczniemy w PE walkę o to, żeby tych złodziei, którzy tam są, powsadzać do więzień – stwierdził Korwin-Mikke podczas konferencji prasowej w Toruniu. – Złodzieje z Unii Europejskiej kradną nam nasze wartości. Mamy przymusowy socjalizm zamiast dobrowolnej solidarności, niesprawiedliwość społeczną zamiast sprawiedliwości i transtolerancję zamiast normalności. Ja chcę złapać ich za rękę i głośno krzyczeć: „Uwaga, złodziej!” – mówi „Najwyższemu CZASOWI!” Konrad Berkowicz, członek KNP startujący z okręgu małopolsko-świętokrzystkiego.

Działacze KNP zapowiadają też, że jako europosłowie będą „z Brukseli kontrolować działania rządu polskiego, wywierając na niego stanowcze naciski, aby w Radzie Europejskiej wetował wszelkie inicjatywy (jak to zrobił, wetując dalsze rozszerzanie „polityki klimatycznej”!) zwiększające kompetencje Brukseli”. Stefan Oleszczuk, były burmistrz Kamienia Pomorskiego, a teraz kandydat KNP do europarlamentu z okręgu zachodniopomorsko-lubuskiego, dodaje, że nie możemy zgadzać się na wszystkie brukselskie dyrektywy, które dla gospodarki są niszczące, a powinniśmy iść za przykładem Irlandii czy Wielkiej Brytanii i dbać o interesy własnego narodu. Oba działania są jak najbardziej realne. Nie wiadomo, na ile skuteczne. Prokuratura Europejska może okazać się niewiele lepsza od OLAF-u, czyli Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych, który wiele afer najzwyczajniej zamiata pod dywan i robi wszystko, by nie wyciekły do mediów.

Przywrócić cywilizację łacińską Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego zapewnia, że „dzięki naszym europosłom będziecie wiedzieli, jak naprawdę funkcjonują struktury, instytucje i władze UE. Będą oni odważnie głosić na forum europejskim wolnościowe i konserwatywne idee prawicy, czynnie zwalczając unijną tyranię politpoprawności oraz lewicową indoktrynację”. Pracę tę częściowo wykonał już Migalski, wydając wspomnianą książkę. Możemy tam wyczytać, jak ogromne pieniądze europodatników marnowane są tylko w europarlamencie. Cały proceder Migalski nazywa legalną korupcją, która – jego zdaniem – ma na celu to, by europosłowie nie wtrącali się do polityki i dzięki temu nie przeszkadzali innym, naprawdę „decyzyjnym” organom UE, a zajęli się ciągłymi podróżami, przynoszącymi im dodatkowe dochody za sam fakt przejazdu lub przelotu. W takiej sytuacji bowiem nie ma już czasu na merytorykę. Miejmy nadzieję, że europosłowie KNP nie ulegną tym samym pokusom finansowym i wystąpienia na forum europarlamentu oraz inne działania przyniosą im taki rozgłos, że staną się znaczącą siłą polityczną w kraju. Działacze KNP chcą przywrócić cywilizację łacińską i zachodni uniwersalizm, a obecną Europę pod okupacją UE ze strefy permanentnego kryzysu zamienić „w przestrzeń wolności, dobrobytu oraz zasad, które zbudowały niegdyś potęgę Starego Kontynentu”.

– Trzeba odrzucić 60 lat tej trucizny, którą ta czerwona hołota nam wpaja. Była kiedyś cywilizacja europejska. To myśmy rządzili światem, bo mieliśmy najlepsze zasady. A teraz wpaja nam się zasady odwrotne. Według zasady europejskiej, mordercę się wieszało. Według unijnej, jest zakaz kary śmierci. Według zasady europejskiej, kto nie pracuje, ten nie je. Według unijnej, są zasiłki dla niepracujących. Cywilizacja unijna jest odwrotnością europejskiej. A skutek tego taki, że kiedyś myśmy rządzili światem i go kolonizowali, a dzisiaj kolonizują nas Arabowie, Murzyni, Chińczycy, Wietnamczycy, bo mamy najgłupszą cywilizację – mówił w TVP Info Janusz Korwin-Mikke. „Dostrzegam dwie możliwości. Można Unię zawrócić z tej drogi i sprawić, by wróciła do swych korzeni. Jeśli już jest za późno, by tego dokonać, można również pomóc jej upaść wcześniej – narobi wtedy mniej hałasu i spustoszeń. Jak chcę tego dokonać? Jest wielka potrzeba, by budzić umysły ludzi, pogrążonych w propagandowej śpiączce. Trzeba z parlamentu unijnego krzyczeć w niebogłosy, tak by ten przekaz rozszedł się po całej Europie” – pisze Magdalena Banduła, kandydatka KNP do PE z Małopolski. Tymczasem okazuje się, że władze bardzo boją się sukcesu wyborczego KNP. – Jesteśmy zagrożeniem dla obecnego establishmentu – mówi Korwin-Mikke. Premier Donald Tusk stwierdził, że to poważne zagrożenie i jego zadaniem jest, by polscy eurosceptycy nie wygrali, gdyż „staną się niebezpiecznym dopełnieniem dla innych partii eurosceptycznych” w Europie. Zadanie to jest od dawna wykonywane (m.in. media głównego nurtu, w tym przede wszystkim telewizje bezczelnie manipulują wypowiedziami lidera KNP) Tomasz Cukiernik

Reżim w panice! Skąd wynika strach przed korwinizmem? Z coraz większym rozbawieniem oglądam powszechne i coraz głębsze zaniepokojenie „widmem korwinizmu” w Parlamencie Europejskim. Politycy z partii postsolidarnościowych wyrażają coraz większe „zatroskanie” groźbą zagoszczenia w Strasburgu europarlamentarzystów wybranych z listy Kongresu Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego, przede wszystkim zaś samego JKM, traktowanego niczym jakieś monstrum, które sprofanuje europejskie salony każdym swoim odezwaniem się, gestem, wręcz samą swoją obecnością. Za politykami podążają media – zarówno demoliberalne, jak i „prawdziwie patriotyczne”. Jedno z nich nie zawahało się ostatnio najpierw pokazać Janusza Korwin-Mikkego, potem powiedzieć kilka słów o groźbie najazdu na Parlament Europejski przez „partie eurosceptyczne”, by całość zakończyć apelem wnuka jednego z niemieckich nazistów, aby nie głosować na partie „skrajnie prawicowe”. Jakkolwiek nie powiedziano wprost, że KNP i faszyzm to jedno i to samo, to przekaz był czytelny. Reżim w panice! Czym właściwie zaniepokojeni są postsolidarnościowi politycy i dziennikarze? Wyobraźmy sobie hipotetycznie wariant optymistyczny, w którym KNP zdobędzie z pięć-siedem euromandatów. Cóż w tym strasznego? Dlaczego akurat tak bardzo należy obawiać się mandatów dla KNP, a osobliwie dla Janusza Korwin-Mikkego, a nie na przykład dla Twojego Ruchu, który nie tak dawno także wdarł się do „Bandy Czworga”, przekształcając ją w „Pięciokąt” – i nie ma jak dotąd (a biorąc pod uwagę wyniki sondaży, zapewne mieć nie będzie) reprezentacji w Europarlamencie? Gdyby chodziło wyłącznie o tych kilka niezwykle cennych (słowo „cenne” proszę traktować dosłownie, jako wymierzalne w brzęczącej monecie) euromandatów, to zwalczano by także partię Palikota. Zresztą mandatów do podziału pomiędzy cztery główne partie nie zabraknie, nawet jeśli kilka weźmie KNP. Zostają przecież do przejęcia mandaty po tych partiach, o których z góry wiadomo, że do Parlamentu Europejskiego już nie wejdą. Mam na myśli schodzące ze sceny politycznej formacje takie jak Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry i Polska Razem Pawła Kowala (nominalnie Jarosława Gowina, rzecz jasna). „Banda Czworga” weźmie więc mniej więcej tyle mandatów, ile dostała w poprzednich wyborach. Ziobrę, Kurskiego, Cymańskiego i Kowala zastąpi po prostu Janusz Korwin-Mikke, Michał Marusik i ktoś tam jeszcze. Pomiędzy Ziobrą, Kurskim, Cymańskim, Kowalem czy ludźmi Palikota a kandydatami KNP istnieć musi więc jakaś inna różnica, która powoduje, że konserwatywni liberałowie stali się obiektem powszechnej medialno-politycznej nagonki. Zaczyna to wyglądać tak, jak gdyby KNP kandydowała sama przeciwko wszystkim pozostałym. Bo też poniekąd tak właśnie jest. KNP nie jest „normalną” partią w rozumieniu polskiego systemu partyjnego. W czym tkwi różnica? Parlament Europejski to specyficzne miejsce. Salon nowej demoliberalnej „arystokracji”, gdzie nie każdy pasuje ze swoimi chamskimi, ksenofobicznymi i parafiańskimi chodakami. To klasyczny „świat odrealniony” rodem z francuskiego oświecenia i niemieckiego idealizmu, dosyć luźno łączący się z rzeczywistością empiryczną przeciętnego człowieka. Marii Antoninie przypisuje się bon mot, że gdy ludzie nie mają chleba, to powinni jeść bułeczki. Salony współczesnej Europy mają podobną wiedzę o rzeczywistości empirycznej, co karykaturalny wizerunek małżonki Ludwika XVI, która zresztą – jak twierdzą historycy – słodką idiotką nie była w żadnym razie. Europejska non-réalité także funkcjonuje we własnym świecie walki z nietolerancją i ksenofobią, praw człowieka i praw podstawowych, genderyzmu, problemów z homofobią i transfobią, parytetów dla kobiet i gejów etc. Prawdę mówiąc, to miejsce wprost stworzone dla działaczy Twojego Ruchu, w miarę naturalne także dla większości ludzi z Platformy Obywatelskiej. Ktoś powie, że w takim razie do tejże „arystokracji” nie pasują europosłowie Prawa i Sprawiedliwości, Polski Razem Pawła Kowala czy Solidarnej Polski? Nic z tych rzeczy! Partie te mają dwie janusowe twarze: zewnętrzną i wewnętrzną. Na użytek zewnętrzny (europejski) idą w ordynku europejskiego trendu; na użytek wewnętrzny (polityki krajowej) kreują się na eurosceptyków i obrońców narodowych interesów. Tutaj właśnie KNP stanowi tak duże niebezpieczeństwo, a gadatliwy Janusz Korwin-Mikke w szczególności. W końcu nawet najzagorzalsi przeciwnicy przyznają, że JKM od zawsze kiedy był obecny w polityce, mówił i nauczał tego samego. Może nie być więc skłonny do przyjęcia tradycyjnej dla „prawicy” postsolidarnościowej polityki dwutorowości: eurosceptycyzmu dla wyborców w Polsce i serwilizmu wobec Brukseli w europejskich instytucjach. Z punktu widzenia establishmentu – nazwijmy sprawę po imieniu – istnieje poważne niebezpieczeństwo, że europosłowie z listy KNP skompromitują „proeuropejski wizerunek Polski”. Z punktu widzenia establishmentu, powtarzając w Strasburgu to, co głoszą w kraju, narobią „obciachu”. Gorzej – to będzie „euroobciach”. Pojawienie się konserwatywnych liberałów z Polski oznaczać będzie zerwanie kompromisu panującego w polskiej klasie politycznej, że w Europie Europy krytykować nie wolno! Mało tego, europosłowie z KNP muszą dołączyć się do jakiejś frakcji parlamentarnej. Jakkolwiek nie wiem, jakie są plany kierownictwa stronnictwa w tym względzie – a z powodu dostępu do środków finansowych byłoby absurdem przyjąć status parlamentarzystów niezrzeszonych – to establishment musi obawiać się, że przystąpią do jednego lub kilku (zobaczymy, jak to się ukonstytuuje) eurosceptycznych klubów. Myśl, że ktoś z Polski mógłby zasiąść obok kogoś z francuskiego Frontu Narodowego czy brytyjskich niepodległościowców, musi rodzić ciarki na demoliberalnej skórze, przyzwyczajonej, że Polacy zasiadają pośród lewackich socjalistów, lewicujących chadeków lub pośród „reformatorskich” angielskich konserwatystów, będących zwolennikami „małżeństw” homoseksualnych. No i jak tu się dziwić ogłoszonej trwodze i biciu na alarm demoliberalnych dzwonów? Wielomski

Drużyna marzeń Tuska czyli na kogo nie tracić głosu

Julia Pitera – ministra od dorsza za 9 złotych. Pseudoantykorupcyjna spadochroniarz na Mazowszu. Po czterech latach jej kabaretowej działalności jako pełnomocnika rządu do spraw korupcji, Donald Tusk ogłosił: Centralne Biuro Antykorupcyjne wystarczy! I zlikwidował jej urząd, który kosztował podatnika co najmniej półtora miliona złotych.

Jacek Rostowski – księgowy, który pomylił się o 24 miliardy, przygotowując swój ostatni budżet. Kandydat-spadochroniarz na europosła z „Bydgoszczu”. O 311 miliardów złotych (z 527 mld do 838 mld) wzrósł dług publiczny w Polsce za jego kierowania finansami publicznymi – każdy Polak ma do spłacenia o prawie 8200 zł więcej. Podniósł VAT, zwiększył opodatkowanie pracy (składka rentowa, likwidacja ulgi internetowej i kosztów uzyskania pracy dla artystów), zwiększył akcyzę na paliwo powyżej minimum wymaganego przez Unię Europejską.

Michał Kamiński – agresywny polityczny pistolet do wynajęcia. Autor licznych szczerych wypowiedzi na temat Donalda Tuska: „Kieszonkowi politycy PO mogą na razie dokonywać tylko takich kieszonkowych zamachów stanu, że zabierają prezydentowi samolot, by nie poleciał” (o odmowie użyczenia prezydentowi Kaczyńskiemu samolotu do Brukseli); „Premier zachowuje się jak nieśmiały, zakompleksiony nastolatek, który nasyła rodziców na dzieci, które go przezywają” (gdy zaczęto prześladować autorów hasła „Tusk, ty matole, twój rząd obalą kibole”, którym szefa rządu witano na stadionach); „Donaldowi Tuskowi po prostu brak cojones”; „W istocie abdykował z roli przywódcy (…). Ja pod rządami Tuska nie czuję się w naszym kraju bezpiecznie (…); Premier zajmuje się wyłącznie uprawianiem PR-u”; „Wiecie, że Platforma chce zmienić hymn Polski. Ale wiecie na co? Na »A mój chłopak piłkę kopie«”; „Niestety, jak państwo doskonale wiedzą, pan Donald Tusk jest dokładnym przeciwieństwem króla Midasa. Legendarny król Midas czego się dotknął, zamieniał w złoto. Na naszej sali, proszę państwa, są dzieci i kobiety, więc ja nie powiem, w co zamienia się to, czego dotknie premier Donald Tusk”. „Nie martw się, chłopie, tutaj każdy skądś przyszedł” – miał powiedzieć Donald Tusk do Michała Kamińskiego podczas konwencji wyborczej PO w Sopocie.

Danuta Hübner – pani komisarz komisji, która zlikwidowała polskie stocznie. Była unijną komisarz ds. polityki regionalnej Komisji Europejskiej, która podpisała wyrok na polskie stocznie. Róża Thun informowała, że zabiega o przyznanie Barroso tytułu doktora honoris causa, ale najwyraźniej się przeliczyła. W programie wizyty José Manuela Barroso w Polsce nie było nigdy wręczenia mu tytułu doktora honoris causa – mieli twierdzić jego współpracownicy pytani przez prasę.

Jerzy Buzek – twórca OFE, człowiek, przez którego Polacy stracili 17 miliardów złotych na OFE, likwidator polskiego górnictwa. „Z punktu widzenia całości państwa polskiego system OFE nie daje zbyt wiele dobrych efektów emerytom, natomiast jest niezwykle kosztowny i zagrażający bezpieczeństwu finansów publicznych” (…); „Warto sobie uświadomić – i to przede wszystkim jest punkt widzenia obywateli, czyli emerytów – te obiecane złote góry, te słynne palmy w reklamówkach OFE okazały się mirażem” – tak Donald Tusk skomentował OFE wprowadzone przez rząd Buzka. Jego rząd zmniejszył o połowę wydobycie węgla i wysłał na wcześniejszą emeryturę dziesiątki tysięcy polskich górników.

Barbara Kudrycka – minister do spraw spadku polskiej innowacyjności. W czasie gdy sprawowała urząd ministra nauki i szkolnictwa wyższego, innowacyjność polskiej gospodarki spadała do trzeciego od końca miejsca w UE (gorsze od Polski są tylko Łotwa i Bułgaria).

Agnieszka Kozłowska-Rajewicz – minister ds. ubierania chłopców w sukienki. Jako sekretarz stanu w Kancelarii Premiera i pełnomocnik rządu ds. równego traktowania zajmuje się prowadzeniem działań wymierzonych w polską rodzinę i pozbawianiem polskich rodziców wpływu na edukację i wychowanie ich dzieci. Wspiera m.in. skrytykowany przez ekspertów i zbojkotowany przez rodziców program „Równościowe przedszkole”, który w ramach zrywania stereotypów i uczenia dzieci przyjmowania nowych ról społecznych proponował przebieranie chłopców za dziewczynki i który został oprotestowany przez fundację Rzecznik Praw Rodziców.

Janusz Lewandowski – twórca niesławnego programu NFI, komisarz Komisji Europejskiej, która przeforsowała wprowadzenie pakietu energetyczno-klimatycznego, zabijającego polską energetykę węglową i przemysł.

Dariusz Rosati – jeden z członków rady nadzorczej FOZZ, członek rady nadzorczej Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych, wchodzącej w skład grupy kapitałowej, która okradła klientów tak jak Amber Gold. Kierując Komisją Finansów w Sejmie, sprawnie przepychał wszystkie podwyżki podatków i faktyczną likwidację OFE. Wipler

25/05/2014 Przeczołgani przez system głupoty Socjalizm oczywiście rozwija się w Polsce w najlepsze, w rytm rozwoju socjalizmu europejskiego. Największy system największego marnotrawstwa jakiego świat nie widział od samego swojego zarania. Znalazł swoją kulminację w ginie Purda, w województwie warmińsko- mazurskim w powiecie olsztyńskim. I to w miejscu gdzie mieszka ponad 7000 osób na 445 gospodarstwach rolnych Można powiedzieć, że socjalizm panuje w pigułce zawartej w gminie Purda, przynajmniej jeśli chodzi o wożenie dzieci do szkół państwowych, za pieniądze gminne płacone jako wozokilometry. Wysokość opłaty za kilometr wożonych dzieci ustalają radni gminy Purda. Żeby socjalizm był bardziej przejrzysty, i błyszczał w pełniejszej krasie, radni powinni ustalać wszystko co dzieje się w gminie Purda, w tym ceny wozokilometrów potrzebnych do przewozu ziemniaków a gminie Purda i płacić rolnikom z budżetu gminy, tak jak płacą za przewóz dzieci minibusami, z pieniędzy tych, którzy swoich dzieci nie przewożą, albo dzieci nie mają.. I jaki jest efekt? Zrobiła się afera, bo wyszło szydło z socjalistycznego worka, że brat-łata zastępcy, kogoś ważnego w tamtejszej gminie, wozi dzieci do szkół za –uwaga!- 55 złotych za jeden kilometr przewożonej masy dziecięcej. Czy ktoś potrafi sobie wyobrazić taką sumę pieniędzy za 1 kilometr? To jazda prywatnym minibusem z Radomia do Warszawy to 15 złotych za 100 kilometrów, a gminie Purda- w warmińsko – mazurskim- 55 złotych za jeden kilometr. Gdyby według tej stawki jechać z Radomia do Warszawy- to byłoby na liczniku głupoty gminnej-5500 złotych. W obie strony do Warszawy zapłaciłbym 11 000 złotych(!!!!) Czy to nie szaleństwo socjalizmu gminnego, gdzie zamiast rynku- cenę administracyjnie ustala biurokratyczna rada robotniczo- chłopska, która być może- mogę się tylko domyślać- dzieli pomiędzy siebie pieniądze z wozokilometrów. A jest co dzielić zważywszy, że jest to góra pieniędzy? I popatrzcie Państwo nie zadowalają się ośmioma czy dziesięcioma zlotami za kilometr co byłoby i tak za dużo, ale grabią po 55 złotych od kilometra. Przy takich sumach każdy może coś uszczknąć. Trochę władze gminy, trochę radni, trochę różni przydupasi gminni, być może można z tych 55 złotych od kilometra gminnego utrzymać całą gminę. Pieniądze idą z centrum demokratycznego państwa prawnego, które centralnie dba o „ oświatę”, czyli propagandę, która ma zatruwać umysły młodych ludzi, lewicowym widzeniem świata. Przydałby się wolny rynek w dziedzinie nauki, żeby różne prywatne szkoły oferowały różnorodne programy bez czapy administracyjnej Ministerstwa Propagandy i Oświecenia Publicznego zwanego Ministerstwem Oświaty. I żeby mieszkańcy Polski mogli sobie wybrać ofertę najbardziej właściwą dla swoich dzieci. W tym monopolu” edukacyjnym” opartym o rządy biurokracji oferowana jest jednolitość zunifikowana, która zabija kreatywność. Dotacje do oświaty są tym większe im więcej władze gminy zabiorą mieszkańcom gminy. To jest dopiero nonsens centralny. Jak obrabujesz swoich- dostaniesz nagrodę od centrum biurokratycznego, które cię wynagrodzi. A nagroda polega na tym, że pieniądze z centrum wracają w ręce biurokracji gminnej, które czerpie z tego pożytki. I właśnie sprawa tak wygląda w gminie Purda, że z dotacji do oświaty niektórzy czerpią wielkie pożytki, podejrzewam, że zgodnie z demokratycznym prawem. Bo demokratyczne prawo daje wielkie możliwości demokratycznej biurokracji. Demokracja istnieje wyłącznie w interesie biurokracji. A jak tak pomyśleć co dzieje się w pozostałych 2500 gminach w Polsce? Czy myślicie Państwo, że cwaniacy i urwisy nie wykorzystują dotacji oświatowych do rozgrabiania i wysysania pieniędzy? Skoro robią to w gminie Purda, to mogą to robić w innych gminach- puropodobnych, bo opartych o ten sam model centralizmu demokratycznego i oświatowego. Okazja zawsze czyni złodzieja, i to jest nieuchronne, jak nieuchronny jest system złodziejstwa powstający poprzez system dotacji i rozdawnictwa pieniędzy przez biurokrację demokratyczną i oświatowa. Każdy pretekst do drenowania pieniędzy jest dobry. Żeby tylko można było ukraść! Na rynku jest coraz mniej pieniędzy, ale biurokracja ma ich coraz więcej. Nie mam aktualnych danych ile pieniędzy obecnie przepływa przez lepkie ręce biurokracji i ile się do nich przyklei.? Ale musi tego być w granicach 60 a może i więcej procent. Im więcej procent przepływa- tym szybciej zbliżymy się do komunizmu, gdzie zamiast rynku, o wszystkim będą decydować biurokraci. Jak się nie obronimy- marny nasz los. Na razie czołgają nas przez ustanowiony system głupoty. Nie wiele mija się z prawdą powiedzenie, że ¾ budżetu państwa idzie w socjalistyczne błoto. A może idzie i więcej. Rozrasta się w oczach ilość pieniędzy konfiskowanych przez państwo i ilość dotacji, którymi zalewany jest nasz kraj. Coraz więcej firm i ludzi uczepionych jest dotacji, co nie wróży dobrze „ społecznej gospodarce rynkowej’, a tak naprawdę biurokratycznej gospodarce antyrynkowej. Wróży źle tym wszystkim, którzy jeszcze kurczowo trzymają się rynku. Niedługo- jak tak dalej pójdzie- nie będzie czego się trzymać. Bo nie będzie rynku- będą dotacje rozdzielane centralnie i kaskadowo poprzez centrum, samorządy wojewódzkie i powiatowe, a w ostateczności poprzez biurokrację gminną. Władza polityczna wymieszana będzie z pajęczyną biurokratyczną oplatającą jak bluszcz nasze życie w socjalizmie. Będziemy zdani wyłącznie na dobroczynność władzy. Zastanawiam się dlaczego w gminie Purda za jeden kilometr nie policzono nie 55 złotych , a 100 złotych. W końcu w demokracji z pieniędzmi gminnymi można zrobić wszystko, jak tylko dobrze ustawi się żagle pod dotacyjny wiatr. I nich nawiewa- byle dużo! I niech pieniądze wywiewa z rynku. I nich jak najwięcej będzie klientów państwa socjalnego, uczepionych dotacyjnej i socjalnej klamki. Taki model niczego sensownego nie wygeneruje- oprócz ma się rozumieć strat. A w przyszłości ze strat nie da się żyć… Chociaż w socjalizmie wszystko jest możliwe. Ile jeszcze będziemy testować wersji socjalizmu? W koniu trojańskim komunałów socjalistycznych wygadywanych całymi seriami w środkach masowej dezinformacji. Bóg nie uczynił socjalizmu małym bogiem, żeby sobie siedział na tronie i panował nad ludźmi To zły człowiek wymyślił zły socjalizm!. I zrobił z niego boga! WJR

Rosjanie znowu podejmują próby przejęcia Azotów

1. Jak poinformował parę dni temu portal Defence24.pl zajmujący się przemysłem, wojskiem i bezpieczeństwem, tarnowska Grupa Azoty jest w ciągłym zainteresowaniu rosyjskiej spółki Acron i jej właściciela Wiaczesława Kantora. Otóż w dniu 16 maja na warszawskiej giełdzie doszło do zakupu około 1,2 miliona akcji Grupy Azoty za 91 mln zł i wszystko na to wskazuje, że dokonał tego jakiś fundusz inwestycyjny na rzecz rosyjskiego oligarchy. Wiaczesław Mosze Kantor zgromadził do tej pory około 15,3% akcji Grupy Azoty i usilnie dąży do zdobycia przynajmniej 20% udziałów, by móc wprowadzić do jej rady nadzorczej spółki swojego przedstawiciela.

2. Przypomnijmy tylko, że cała sprawa najpierw z próbą przejęcia Zakładów Azotowych w Tarnowie zaczęła w lipcu 2012 roku. Premier Tusk i minister skarbu Mikołaj Budzanowski stawali wtedy wręcz „na głowie aby nie dopuścić do przejęcia przez rosyjską firmę Acron, pakietu większościowego Azotów w Tarnowie. Jak donosiły wówczas media, determinacja rządu Tuska była wywołana opracowaniami ABW, które czarno na białym dowodziły, że zainteresowanie Rosjan zakładami w Tarnowie, stanowi zagrożenie dla interesów ekonomicznych naszego kraju, głównie z powodu wielkości zapotrzebowania na gaz przez tę firmę, a także jak twierdzi się nieoficjalnie ze względu na posiadanie przez Azoty technologii produkcji grafenu. W sytuacji kiedy Rosjanie ogłosili na giełdzie w Warszawie wezwanie do sprzedaży akcji Azotów i na 3 dni przed jego zakończeniem, podnieśli zaproponowaną przez siebie cenę do 45 zł z akcję (a więc sporo wyżej niż ówczesna wycena tych walorów na giełdzie), do kontrakcji ruszył resort skarbu. Ówczesny minister skarbu Mikołaj Budzanowski publicznie mówił o próbie wrogiego przejęcia Azotów przez Rosjan, prowadził poufne rozmowy z niektórymi PTE – właścicielami OFE aby nie odpowiadały na to wezwanie, wreszcie ogłosił zamiar połączenia Zakładów Azotowych w Tarnowie z Zakładami Azotowymi w Puławach i tym samym zablokował możliwość zdobycia przez Acron większościowych udziałów w spółce. Ostatecznie za duże pieniądze Rosjanie wykupili wtedy tylko 12% akcji „Tarnowa” i rząd wówczas otrąbił odparcie wrogiego przejęcia.

3. Później o tarnowskich Azotach było znowu głośno, ponieważ Gazeta Polska Codziennie napisała o zaangażowaniu byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i szefa doradców premiera Tuska Jana Krzysztofa Bieleckiego w lobbowanie na rzecz rosyjskiej firmy. W Sejmie obyła się nawet debata na temat. Biorący w niej udział wiceminister skarbu Paweł Tamborski wielu wątpliwości wtedy niestety nie rozwiał. Posłowie dowiedzieli się, że Rosjanie mają już w skonsolidowanej grupie Azoty (a więc po połączeniu z Azotami Puławy) 15,34% akcji i są gotowi kupować kolejne pakiety akcji. Jak się okazuje Rosjanie jednak cały czas kupują akcje teraz już Grupy Azoty i dążą do osiągnięcia 20% udziału w akcjonariacie, ponieważ to dałoby im możliwość delegowania swojego przedstawiciela do Rady Nadzorczej spółki i w konsekwencji wejście w posiadanie wszystkich ważniejszych informacji zarówno o jej sytuacji bieżącej ale także strategii rozwoju w tym zamierzeniach inwestycyjnych.

4. Jak pisze autor artykułu Piotr Maciążek nowy minister skarbu Włodzimierz Karpiński zapowiedział 22 maja podczas wizyty w zakładach chemicznych w Policach (wchodzą w skład Grupy Azoty), że rząd chce pilnie podjąć działania, które zwiększą wartość Grupy Azoty (być może chodzi o włączenie do niej Anwilu Włocławek, który obecnie jest częścią Orlenu). Niestety tak się mszczą nieprzemyślane decyzje rządu Tuska. Tuż po przejęciu władzy, rząd ten zdecydował o wykreśleniu tarnowskich Azotów z listy przedsiębiorstw strategicznych i rozpoczął ich prywatyzację. Później „bliscy i znajomi królika” zachęcili Rosjan do inwestycji w Azoty i zrobił się skandal. Teraz do Grupy Azoty trzeba włączać kolejne wielkie spółki państwowe, żeby obniżać udział Rosjan w jej kapitale akcyjnym. Tyle tylko, że Wiaczesław Mosze Kantor dysponuje setkami milionów dolarów. Kuźmiuk

Nazajutrz po przejściach Nazajutrz po przejściach Stefan Kisielewski opowiadał raz o różnicy między pielęgniarką polską i żydowską. Pielęgniarka polska rano relacjonuje lekarzowi, jak chorzy przetrwali noc i tak dalej. Pielęgniarka żydowska też – ale swoją relację rozpoczyna od okrzyku: „panie doktorze, co JA przeżyłam!” Ale jakże tu nie pójść w ślady owej żydowskiej pielęgniarki, kiedy w ostatnia niedzielę („ta ostatnia niedziela...”) tyleśmy przeżyli? Po pierwsze – umarł generał Jaruzelski – postać reprezentatywna dla powstałej z łaski Józefa Stalina polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej, a którą naród polski musi dzielić terytorium państwowe. Wojciech Jaruzelski początkowo był normalnym człowiekiem, ale na skutek traumatycznych przejść podczas wojny, został człowiekiem sowieckim. Człowiek sowiecki tym różni się od normalnego człowieka, że raz na zawsze wyrzekł się wolnej woli. Zatem odkąd Wojciech Jaruzelski został człowiekiem sowieckim, zaczął pełnić wolę przywódców Kremla, zarówno jako oficer w wojsku, jak i seksot Informacji Wojskowej ps. „Wolski”. W nagrodę Sowieciarze pilotowali jego błyskawiczną karierę, aż wreszcie w 1981 roku zrobili go dyktatorem Polski z ramienia Kremla. Wprawdzie generał Jaruzelski i jego klakierzy forsowali i forsują pogląd, że uratował Polaków przed masakrą, ale to oczywiście nieprawda. Gdyby było trzeba, generał Jaruzelski na czele swoich pretorianów zmasakrowałby nas nie gorzej od Sowieciarzy, byle tylko zasłużyć na „una dolce sonrisa de Tsaritsa Leonida” - czyli słodki uśmiech Carycy Leonidy. Jeśli cokolwiek nas uratowało, to nasze safandulstwo, w następstwie którego po 13 grudnia 1981 roku nie było żadnego poważnego oporu. Toteż kiedy od 1985 roku do spółki z Amerykanami Sowieciarze konstruowali nowy porządek polityczny w Europie, zadbali o to, by ich kolaboranci w poszczególnych krajach nie tylko nie utracili pozycji społecznej, ale zyskali nową jej podstawę, dzięki przechwyceniu znacznej części majątku państwowego. Generał Wojciech Jaruzelski patronował uwłaszczeniu nomenklatury, tworząc z „surowych praw stanu wojennego” parasol ochronny dla tego rozkradania państwowego majątku. Patronował również selekcji kadrowej w podziemnej „Solidarności” w następstwie której została wyeliminowana „ekstrema”, a tak zwaną „stronę społeczną” zdominowała „lewica laicka”, czyli dawni stalinowcy, którzy w 1989 roku dogadali się z komuchami co do podziału władzy nad narodem polskim. W rezultacie Polacy otrzymali namiastkę wolności, zaś tę polityczną podmiankę nazwano „upadkiem komunizmu”, czego najlepszym dowodem miało być to, że przywódca tychże upadłych komunistów został pierwszym prezydentem „wolnej Polski”. Ponieważ uroczystości pogrzebowe generała Jaruzelskiego nałożą się na obchody 25 rocznicy „odzyskania wolności”, to z tej okazji zostaniemy zalani ponownym chlustem zbrodniczej bredni, jakim to płomiennym szermierzem naszej wolności był generał Wojciech Jaruzelski ze swoimi klakierami i kolaborantami. Ale nie będzie to jedyny chlust, bo tego samego dnia na Ukrainie wybory prezydenckie wygrał Piotr Poroszenko. Ten oligarcha był – jak się okazało - „głównym sponsorem Majdanu”, co oznacza, ze zwyczajnie kupił sobie przewrót polityczny, żeby teraz zostać ukraińskim prezydentem. Okoliczność, że został na to stanowisko zawczasu namaszczony przez Naszych Złotych Panów z Waszyngtonu skłania do podejrzeń, iż sponsorował Majdan nie własnym, tylko amerykańskim, a kto wie czyim jeszcze złotem – bo z ukraińskiego przewrotu nawet bardziej wymierne korzyści niż Amerykanie, odniosła Rosja. Wyborczej zwycięstwo Piotra Poroszenki pokazuje, ze Ukraina po staremu pozostanie federacją udzielnych księstw tamtejszych „oligarchów”, czyli plutokratów, których ukryte korzonki sięgają grząskich pokładów KGB-owskiej zgnilizny. Nam zaś, za pośrednictwem Umiłowanych Przywódców, co to muszą teraz ćwierkać z klucza podsuniętego przez Naszych Złotych Panów z Waszyngtonu, będzie podana do wierzenia prawda, że na Ukrainie zwyciężyła demokracja, zaś każdy, kto ma co do tego jakieś wątpliwości, będzie uznany za agenta złego Putina. Wprawdzie temu złemu Putinu kreowany dzisiaj na narodowego świątka generał Jaruzelski jeszcze całkiem niedawno trzaskał obcasami, zaś pan redaktor Michnik ściskał się z nim w Klubie Wałdajskim, ale teraz są inne rozkazy i n`en parlons plus. Wreszcie odbyły się wybory do Parlamentu Europejskiego. Sam Parlament nie ma wielkiego znaczenia, więc wybory te raczej odzwierciedlają polityczne tendencje w Europie – w tym również w naszym nieszczęśliwym kraju. W słodkiej Francji niekwestionowanym zwycięzcą okazał się Front Narodowy, co oznacza, że Francuzi już są zniecierpliwieni sytuacją, w której tamtejszy rząd wykorzystuje Francję w charakterze narzędzia wypłacania haraczu Arabom i Senegalczykom w zamian za powstrzymanie się przed urządzaniem rozruchów. Co z tego wyniknie – zobaczymy, ponieważ o ile pamiętam, francuski Front Narodowy forsuje program narodowo-socjalistyczny, to znaczy – nacjonalistyczny w sferze społecznej oraz socjalistyczny w gospodarce. Tę samą strunę trąca w naszym nieszczęśliwym kraju Prawo i Sprawiedliwość, próbując blokować wtargnięcie na scenę polityczną Ruchu Narodowego, w którym ta tendencja jest również widoczna – zaś podstawową troską PiS jest właśnie blokowanie możliwości pojawienia się politycznej alternatywy z prawej strony, bo w przeciwnym razie monopol tej partii zarówno na prawicowość, jak i na patriotyzm, mógłby zostać złamany. Podobną strategię realizuje Platforma Obywatelska, która z kolei próbuje blokować możliwość pojawienia się alternatywy z drugiej strony, to znaczy – alternatywy licytującej się z PO na polu „modernizacji” Polski. Dlatego zarówno ze strony PiS, jak i PO, nie mówiąc już o ugrupowaniach drobniejszego płazu, jednym głosem atakowany był przed wyborami Kongres Nowej Prawicy. KNP, dzięki poparciu jakiego udzielili mu młodzi wyborcy, wyborcy ostatecznie rozczarowani Platformą oraz część ofiar uwodzicielskiej szarlatanerii Janusza Palikota, zdołał włożyć nogę w drzwi na polityczną scenę, do tej pory szczelnie zatrzaśnięte przed napływem zarówno świeżej krwi, jak i świeżych idei. Być może zdoła ten wyłom poszerzyć, ale nie jest wykluczone, a nawet – bardzo prawdopodobne, że okupujące nasz nieszczęśliwy kraj bezpieczniackie watahy, przy akompaniamencie okrzyków aprobaty zarówno ze strony obozu zdrady i zaprzaństwa, jak i obozu płomiennych strażników patriotycznego monopolu, będą starały się tę nogę jak najszybciej odrąbać. Stanisław Michalkiewicz

27/05/2014 Tydzień Karmienia Piersią właśnie trwa w najlepsze, bo jeszcze jakiś czas temu lewicowi ”naukowcy” uważali, że karmienie dziecka z butelki jest lepsze niż naturalne karminie piersią. I propaganda próbowała przedstawić karmienie piersią jako obciach- co innego karmienie z butelki. Tak jak kiedyś próbowano wmówić” obywatelom”, że margaryna jest lepsza od masła- masło jest szkodliwe, ten przeklęty cholesterol, czyli organiczny związek chemiczny z grupy steroidów, zaliczany do alkoholi, prekursor ważnych steroidów, takich jak kwasy żółciowe i hormony steroidowe. Oczywiście nadmiar czy niedobór wszystkiego jest szkodliwy. Socjalizm też był lepszy od kapitalizmu, tak jak obecnie demokracja jest najlepszym ustrojem na świecie. Lewicy ideologicznej się wydaje, że wszystko co sztuczne i nienaturalne jest lepsze od tego co naturalne i wynikające z praw naturalnych. A przecież jest dokładnie odwrotnie. Pan Bóg stworzył świat dla człowieka z jego prawami naturalnymi i związkami przyczynowo- skutkowymi, żeby ten świat jakoś trzymał się kupy i trzyma się- przynajmniej od czasu jego stworzenia. Ale lewicowy człowiek wie lepie co należy zmienić, żeby coś wywrócić do góry nogami. Teraz jest czas propagandy wyborczej, która po cichutku sugeruje, że należy wprowadzić przymus chodzenia do głosowania, i wrzucania kartek wyborczych do urn- tak jak w Belgii czy Luksemburgu. I zobaczcie Państwo, że mimo kary za nie pójście do głosowania, coś około 50 euro, do wyborów chodzi w granicach 50%” obywateli” landów Luksemburga i Belgii. Mimo kary „obywatele” na dają się zapędzić do głosowania, widocznie nie jest im to do niczego potrzebne- wolą zapłacić karę byleby władza demokratyczna i socjalistyczna się od nich odczepiła. U nas na razie- w demokratycznym państwie prawnym- nie ma przymusu głosowania, jest tzw. obowiązek obywatelski, coś takiego jak nieposłuszeństwo obywatelskie, to znaczy wypadałoby pójść i wrzucić kartkę demokratyczną i prawną. W poprzednim PRL-u też nie było obowiązku głosowania- ustawowego- ale był nacisk propagandowy i ponad dziewięćdziesiąt procent głosujących unika starcia z władzą wybierając się na głosowanie na komunistycznych kandydatów Frontu Jedności Narodu. Nawet generał Wojciech Jaruzelski nie odważył się wprowadzić przymusu głosowania, wysyłał jednie harcerzy przed godziną 22, żeby przypomnieli mającemu prawa wyborcze”obywatelowi”, żeby przyszedł do lokalu wyborczego i głosował. Tak bardzo komunistycznej władzy zależało na tym, żeby „ obywatel” legitymował władzę socjalistyczną, opartą o sojusz ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Zupełnie inaczej jak dziś: dziś jesteśmy częścią państwa o nazwie Unia Europejska, czyli Związku Socjalistycznych Republik Europejskich i chodzimy głosować na kandydatów do Parlamentu Europejskiego. W Związku Socjalistycznym Republik Radzieckich nie głosowaliśmy na kandydatów parlamentu ZSRR. Byliśmy republiką autonomiczną, a dzisiaj jesteśmy częścią państwa i głosujemy na kandydatów tego państwa. Parlament Europejski jest parlamentem państwa o nazwie Unia Europejska. Towarzysz Jaruzelski już dzisiaj nie żyje, jest w urnie, ale pamiętam jak organizował socjalistyczne Terenowe Grupy Operacyjne złożone z wojskowych, które gremialnie chodziły po różnych zakamarkach i naprawiały socjalizm, którzy się walił, jak każda odmiana socjalizmu, czy to moskiewskiego, czy to brukselskiego, która wcześniej czy później się zawali. Rozrost demokracji i biurokracji musi doprowadzić do katastrofy- to jasne! – to tylko kwestia czasu. 18 października 1981 roku towarzysz Jaruzelski został I sekretarzem KC PZPR i już w pięć dni po nominacji powołał do życia Terenowe Grupy Operacyjne, które chodziły po różnych zakamarkach życia gospodarczego i wyszukiwały nieprawidłowości życia w socjalizmie, których było multum, bo trudno wyobrazić sobie socjalizm bez trudności, które należy bohatersko pokonywać. „Obywatele’ często pytali” gdzie rząd”, więc rząd starał się wyjść naprzeciw pragnieniom „ obywateli”, żeby więcej rządu było widać na ulicach Towarzysz generał utworzył ponad 700 Terenowych Grup Operacyjnych, które na przykład wpływały na poprawę funkcjonowania socjalizmu, tak jak na przykład w punkcie skupu buraków, w którym rolnicy czekali w wielogodzinnej kolejce. ”Polecenie natychmiastowej poprawy sytuacji w tym punkcie major Wereszczyński przekazuje dyrektorowi cukrowni, Dyrektor dziękując za sygnały, każe natychmiast usprawnić prace”( str 67, Piotr Gontraczyk” Najnowsze kłopoty z historią”). I tak to wyglądało, aż się zawaliło w roku 1989 Ale nie było wtedy „święta ”Tygodnia Karmienia Piersią, tak jak setek innych” świąt”:- było” święto” 22 lipca, było „ święto” 1 Maja, no i święto” demokracji, czyli, spędu ”obywateli,” żeby sobie zagłosowali, żeby wszystko pozostało po staremu. I nie ważne było kto jak głosuje, tylko kto te głosy solidnie i dokładnie liczy. Dzisiaj mamy, i wolność i demokrację. I nie przeszkadza to propagandzie, że jedno słowo zaprzecza drugiemu. Oryginalnie powinno być: albo wolność, albo demokracja. Tertium non datur. Demokracja jest zaprzeczeniem wolności jednostki. Wszystko można przegłosować przeciw jednostce. W Tygodniu Karmienia Piersią Ministerstwo Finansów zamierza znowelizować ustawy o Służbie Celnej oraz o urzędach i izbach skarbowych. W efekcie tej nowelizacji około 4000 urzędników zajmujących się obecnie administracją wewnętrzną w urzędach skarbowych zostanie przeniesionych do kontroli podatkowej w Terenowych Grupach Operacyjnych żeby dodatkowo egzekwować należności podatkowe. Znaczy się, że Terenowe Grupy Operacyjne i Podatkowe będą zajmowały się rabunkiem podatników, tak jak w sowietach w poszukiwaniu worków ze zbożem. Zabierały wtedy chłopom ostatnie worki pod siew. Ciekawe, czy obecnie członkowie Terenowych Grup Operacyjnych i Podatkowych będą zbierały „ obywatelom” ostatnie worki zboża pod siew? Można byłoby ogłosić cały Miesiąc Karmienia Piersią, żeby można było karmić przez cały miesiąc te tysiące urzędników, dla których Terenowe Grupy Operacyjne wyruszą w teren w poszukiwaniu pieniędzy. Bo pieniądze muszą być na rozwój i podtrzymywanie biurokracji, która jest zarazą Ziemi, tej ziemi. Ciekawe ilu niewolników wpędzą w jeszcze większą niewolę? Będą domiary, czy tylko mandaty korygujące nieprawidłowości? Pouczeń raczej nie będzie, bo chodzi o kasę. Biurokratycznemu państwu brakuje pieniędzy na swój pasożytniczy rozwój. Jeśli pasożytnictwo można nazwać rozwojem. Będą więc pasożytować, żeby na tym pasożytnictwie się wzbogacić- kasa do budżetu. Socjaliści preferują budżet ponad kieszeń jednostki. Pusta kieszeń jednostki- to ideał, który przyświeca demokratycznemu państwu prawnemu. Im bardziej pusta, tym więcej ma państwo, które uzależnia jednostkę od siebie. I niech” obywatel” chodzi i żebrze po urzędach za swoim. Będzie cały rok karmienia urzędników piersią obywatelską ,żeby tylko coś z tych finansowych i obywatelskich sutek wycisnąć! Jak to zwykle bywa przy budowie socjalizmu biurokratycznego właśnie trwa w najlepsze, bo jeszcze jakiś czas temu lewicowi ”naukowcy” uważali, że karmienie dziecka z butelki jest lepsze niż naturalne karminie piersią. I propaganda próbowała przedstawić karmienie piersią jako obciach- co innego karmienie z butelki. Tak jak kiedyś próbowano wmówić” obywatelom”, że margaryna jest lepsza od masła- masło jest szkodliwe, ten przeklęty cholesterol, czyli organiczny związek chemiczny z grupy steroidów, zaliczany do alkoholi, prekursor ważnych steroidów, takich jak kwasy żółciowe i hormony steroidowe. Oczywiście nadmiar czy niedobór wszystkiego jest szkodliwy. Socjalizm też był lepszy od kapitalizmu, tak jak obecnie demokracja jest najlepszym ustrojem na świecie. Lewicy ideologicznej się wydaje, że wszystko co sztuczne i nienaturalne jest lepsze od tego co naturalne i wynikające z praw naturalnych. A przecież jest dokładnie odwrotnie. Pan Bóg stworzył świat dla człowieka z jego prawami naturalnymi i związkami przyczynowo- skutkowymi, żeby ten świat jakoś trzymał się kupy i trzyma się- przynajmniej od czasu jego stworzenia. Ale lewicowy człowiek wie lepie co należy zmienić, żeby coś wywrócić do góry nogami. Teraz jest czas propagandy wyborczej, która po cichutku sugeruje, że należy wprowadzić przymus chodzenia do głosowania, i wrzucania kartek wyborczych do urn- tak jak w Belgii czy Luksemburgu. I zobaczcie Państwo, że mimo kary za nie pójście do głosowania, coś około 50 euro, do wyborów chodzi w granicach 50%” obywateli” landów Luksemburga i Belgii. Mimo kary „obywatele” na dają się zapędzić do głosowania, widocznie nie jest im to do niczego potrzebne- wolą zapłacić karę byleby władza demokratyczna i socjalistyczna się od nich odczepiła. U nas na razie- w demokratycznym państwie prawnym- nie ma przymusu głosowania, jest tzw. obowiązek obywatelski, coś takiego jak nieposłuszeństwo obywatelskie, to znaczy wypadałoby pójść i wrzucić kartkę demokratyczną i prawną. W poprzednim PRL-u też nie było obowiązku głosowania- ustawowego- ale był nacisk propagandowy i ponad dziewięćdziesiąt procent głosujących unika starcia z władzą wybierając się na głosowanie na komunistycznych kandydatów Frontu Jedności Narodu. Nawet generał Wojciech Jaruzelski nie odważył się wprowadzić przymusu głosowania, wysyłał jednie harcerzy przed godziną 22, żeby przypomnieli mającemu prawa wyborcze”obywatelowi”, żeby przyszedł do lokalu wyborczego i głosował. Tak bardzo komunistycznej władzy zależało na tym, żeby „ obywatel” legitymował władzę socjalistyczną, opartą o sojusz ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Zupełnie inaczej jak dziś: dziś jesteśmy częścią państwa o nazwie Unia Europejska, czyli Związku Socjalistycznych Republik Europejskich i chodzimy głosować na kandydatów do Parlamentu Europejskiego. W Związku Socjalistycznym Republik Radzieckich nie głosowaliśmy na kandydatów parlamentu ZSRR. Byliśmy republiką autonomiczną, a dzisiaj jesteśmy częścią państwa i głosujemy na kandydatów tego państwa. Parlament Europejski jest parlamentem państwa o nazwie Unia Europejska. Towarzysz Jaruzelski już dzisiaj nie żyje, jest w urnie, ale pamiętam jak organizował socjalistyczne Terenowe Grupy Operacyjne złożone z wojskowych, które gremialnie chodziły po różnych zakamarkach i naprawiały socjalizm, którzy się walił, jak każda odmiana socjalizmu, czy to moskiewskiego, czy to brukselskiego, która wcześniej czy później się zawali. Rozrost demokracji i biurokracji musi doprowadzić do katastrofy- to jasne! – to tylko kwestia czasu. 18 października 1981 roku towarzysz Jaruzelski został I sekretarzem KC PZPR i już w pięć dni po nominacji powołał do życia Terenowe Grupy Operacyjne, które chodziły po różnych zakamarkach życia gospodarczego i wyszukiwały nieprawidłowości życia w socjalizmie, których było multum, bo trudno wyobrazić sobie socjalizm bez trudności, które należy bohatersko pokonywać. „Obywatele’ często pytali” gdzie rząd”, więc rząd starał się wyjść naprzeciw pragnieniom „ obywateli”, żeby więcej rządu było widać na ulicach Towarzysz generał utworzył ponad 700 Terenowych Grup Operacyjnych, które na przykład wpływały na poprawę funkcjonowania socjalizmu, tak jak na przykład w punkcie skupu buraków, w którym rolnicy czekali w wielogodzinnej kolejce. ”Polecenie natychmiastowej poprawy sytuacji w tym punkcie major Wereszczyński przekazuje dyrektorowi cukrowni, Dyrektor dziękując za sygnały, każe natychmiast usprawnić prace”( str 67, Piotr Gontraczyk” Najnowsze kłopoty z historią”). I tak to wyglądało, aż się zawaliło w roku 1989 Ale nie było wtedy „święta ”Tygodnia Karmienia Piersią, tak jak setek innych” świąt”:- było” święto” 22 lipca, było „ święto” 1 Maja, no i święto” demokracji, czyli, spędu ”obywateli,” żeby sobie zagłosowali, żeby wszystko pozostało po staremu. I nie ważne było kto jak głosuje, tylko kto te głosy solidnie i dokładnie liczy. Dzisiaj mamy, i wolność i demokrację. I nie przeszkadza to propagandzie, że jedno słowo zaprzecza drugiemu. Oryginalnie powinno być: albo wolność, albo demokracja. Tertium non datur. Demokracja jest zaprzeczeniem wolności jednostki. Wszystko można przegłosować przeciw jednostce. W Tygodniu Karmienia Piersią Ministerstwo Finansów zamierza znowelizować ustawy o Służbie Celnej oraz o urzędach i izbach skarbowych. W efekcie tej nowelizacji około 4000 urzędników zajmujących się obecnie administracją wewnętrzną w urzędach skarbowych zostanie przeniesionych do kontroli podatkowej w Terenowych Grupach Operacyjnych żeby dodatkowo egzekwować należności podatkowe. Znaczy się, że Terenowe Grupy Operacyjne i Podatkowe będą zajmowały się rabunkiem podatników, tak jak w sowietach w poszukiwaniu worków ze zbożem. Zabierały wtedy chłopom ostatnie worki pod siew. Ciekawe, czy obecnie członkowie Terenowych Grup Operacyjnych i Podatkowych będą zbierały „ obywatelom” ostatnie worki zboża pod siew?

Można byłoby ogłosić cały Miesiąc Karmienia Piersią, żeby można było karmić przez cały miesiąc te tysiące urzędników, dla których Terenowe Grupy Operacyjne wyruszą w teren w poszukiwaniu pieniędzy. Bo pieniądze muszą być na rozwój i podtrzymywanie biurokracji, która jest zarazą Ziemi, tej ziemi. Ciekawe ilu niewolników wpędzą w jeszcze większą niewolę? Będą domiary, czy tylko mandaty korygujące nieprawidłowości? Pouczeń raczej nie będzie, bo chodzi o kasę. Biurokratycznemu państwu brakuje pieniędzy na swój pasożytniczy rozwój. Jeśli pasożytnictwo można nazwać rozwojem. Będą więc pasożytować, żeby na tym pasożytnictwie się wzbogacić- kasa do budżetu. Socjaliści preferują budżet ponad kieszeń jednostki. Pusta kieszeń jednostki- to ideał, który przyświeca demokratycznemu państwu prawnemu. Im bardziej pusta, tym więcej ma państwo, które uzależnia jednostkę od siebie. I niech” obywatel” chodzi i żebrze po urzędach za swoim. Będzie cały rok karmienia urzędników piersią obywatelską ,żeby tylko coś z tych finansowych i obywatelskich sutek wycisnąć! Jak to zwykle bywa przy budowie socjalizmu biurokratycznego WJR

Rządzący po wyborach ogłaszają, że Gazoport będzie dopiero za rok

1. Tylko zakończyła się kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego, a już rządzący zaczynają ogłaszać publicznie informacje, które dobitnie pokazują, że nie są w stanie zrealizować zadań inwestycyjnych, które już dawno powinny zostać oddane do użytku. Właśnie wczoraj wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński poinformował opinię publiczną, że tyle już razy przekładany termin oddania do użytku Gazoportu w Świnoujściu i tym razem ulegnie przesunięciu o kolejne pół roku. Teraz jako termin komercyjnego uruchomienia terminalu LNG w Świnoujściu, podał on przełom maja i czerwca 2015 przy czym nie bardzo wiadomo dlaczego wymieniany jeszcze niedawno termin końca roku 2014, nie będzie mógł być dotrzymany.

2. Należy przy tej okazji przypomnieć, że decyzję w sprawie budowy terminalu LNG w Świnoujściu podjął jeszcze rząd Jarosława Kaczyńskiego pod koniec 2006 roku i przygotował program jej finansowania ze środków krajowych i unijnych ale rząd Tuska niestety przez parę kolejnych lat się wahał czy projekt ten kontynuować. Ba ekipa Tuska po trwających blisko 2 lata negocjacjach, zdecydowała się na podpisanie z Katarem już w połowie 2009 roku, 20-letniej umowy na dostawy do Polski 1,5 mld m3 gazu LNG rocznie. Niestety sama budowa gazoportu w Świnoujściu, została fizycznie rozpoczęta dopiero w marcu 2011 (a więc z ponad 3 letnim opóźnieniem), choć kamień węgielny wmurował sam premier Donald Tusk. Jak to ma w zwyczaju na zwołanej wtedy na placu budowy konferencji prasowej podkreślał, że harmonogram realizacji inwestycji został tak przygotowany aby zdążyć pod przecież już zamówione dostawy gazu z Kataru.

3. Nowy minister skarbu Włodzimierz Karpiński w połowie 2013 roku po opracowaniu przez firmę Ernst&Young audytu dotyczącego stanu prac na budowie terminalu, przedłużył realizację tej inwestycji do początku 2015 roku. Tyle tylko, że II połowie 2014 roku do Polski zaczną płynąć gazowce z Kataru ze skroplonym gazem, a nie mając terminalu, nie będziemy wstanie tego gazu w Polsce odebrać i najprawdopodobniej będzie on magazynowany w któryś z gazoportów Europy Zachodniej. Co więcej za dostawy trzeba będzie płacić, a ponieważ roczna wartość kontraktu to około 550 mln USD, to koszty zakupu poniesie PGNiG i w oczywisty sposób rozliczy to na każde przedsiębiorstwo i każde gospodarstwo domowe w Polsce korzystające z dostaw gazu. Z dużym prawdopodobieństwem czekają nas więc podwyżki cen gazu w Polsce mimo tego, że z gazu katarskiego nie będziemy w stanie skorzystać.

4. Jest jeszcze jeden wątek związany z gazoportem w Świnoujściu, który bardzo rzadko porusza się w mediach. Trzeba w tym miejscu przypomnieć brak reakcji rządu Tuska na sposób realizacji Gazociągu Północnego na wysokości naszego portu w Świnoujściu. Doprowadziło to do tego, że gaz z Rosji do Niemiec płynie obydwoma rurami Gazociągu i trudno nawet sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek miał zamiar pomagać Gazoportowi w Świnoujściu i je zakopywać. Polski rząd został po prostu oszukany przez Niemców (albo też świadomie zrezygnował ze swoich praw oprotestowania tej inwestycji), którzy wprawdzie zakopali gazową rurę na odcinku prawie 24 metrów ale tylko tym przecinającym zachodni tor podejściowy do Świnoujścia. Natomiast na odcinku przecinającym północny tor podejściowy do Świnoujścia przesunięto tylko gazową rurę na głębsze wody ale na spornym aż 5 kilometrowym odcinku jej nie zakopano, sugerując, że zrobi się to w przyszłości jak port w Świnoujściu zgłosi taką potrzebę. W oczywisty sposób nie jest to możliwe choćby ze względów technicznych i także z tego powodu dostawy skroplonego gazu nawet jeżeli Gazoport zostanie wreszcie otwarty, będą najprawdopodobniej utrudnione. Kuźmiuk

30 procentowa armia buntowników stoi za Korwin-Mikkem

Rymkiewicz „Uważam ,że Kaczyński jest największym polskim politykiem od czasów Józefa Piłsudskiego. Tak jak Piłsudski był największym polskim politykiem od czasów kanclerza Zamojskiego . Siła duchowa Jarosława Kaczyńskiego jest tak wielka „…(więce

„Jak wynika z wyliczeń przeprowadzonych zaprezentowanych na antenie TVP Info, wśród młodych wyborców najlepszy wynik uzyskała Nowa Prawica, ciesząc się poparciem 28,5 proc. wyborców. Drugie miejsce w tym zestawieniu zajmuje Prawo i Sprawiedliwość, na które głos oddało 21,5 proc. wyborców między 18, a 25 rokiem życia. Dopiero trzecie miejsce w tej grupie wyborców zajmuje Platforma Obywatelska z wynikem 9,3 proc. Natomiast o wiele lepszy wynik niż w ogólnym zestawieniu wyborców, uzyskuje wśród młodych Ruch Narodowy - 6 proc.5,7 proc. wśród młodych wyborców uzyskało PSL, niewiele mniej – bo 5,5 proc. Europa Plus Twój ruch. Zaledwie 5,1 proc. w tym zestawieniu zyskuje SLD. Zdecydowanie pod progiem wyborczym wśród młodych znajduje się Polska Razem (4,1proc.) i Solidarna Polska (3,1 proc.)….(źródło)

Paweł Kukiz „ Jak wypadła partyjna polska prawica na Majdanie? Z wyjątkiem wystąpienia prezesa PiS reszta, czyli partyjni oligarchowie, dramat. W garniturkach, białych koszulkach, paltocikach od Diora… „….”Rozmawiałem z chłopakami z Samoobrony Majdanu. Mówili mi o setkach euro wydanych na kolację przez PiS-owców. Zdaje się w czasie pobytu Czarneckiego i chyba Hofmana. Tak, tego Hofmana, którego żona za taksówkę płaci naszymi pieniędzmi. Tam wieści szybko się rozchodzą. „…(więcej )

„W Parlamencie Europejskim będę tylko 1,5 roku. Potem są wybory do Sejmu – one są znacznie ważniejsze – powiedział w TVP Info Korwin-Mikke, zapowiadając, że tak podczas swojej kadencji w PE “narozrabia”, że będą go tam długo pamięta „….(źródło)

„Proszę pamiętać, że w liceach mamy 40-70 proc. poparcia. Co miesiąc będzie nam przybywało kilka tysięcy nowych wyborców – stwierdził podczas poniedziałkowej konferencji prasowej Janusz Korwin-Mikke, nowy poseł do Parlamentu Europejskiego. Przewodniczący Kongresu Nowej Prawicy stwierdził, że jego partia była podczas kampanii atakowana przez wszystkich, a premier Tusk nie wie, jak działa Parlament Europejski. „…(źródło)
Rymkiewicz „Niemal połowa Polaków głosowała na Jarosława Kaczyńskiego, a to znaczy, że niemal połowa Polaków chce pozostać Polakami. Czyli jest przekonana, że to jest coś dobrego, nawet coś wspaniałego – być Polakiem. „…„Wtedy szydercy będą się musieli ulokować gdzieś poza polskością. Nie można bowiem być Polakiem, będąc niewolnikiem.”…”Trochę wcześniej – w czasach Jagiellonów. Litewska dynastia i przymierze z dzikimi Litwinami miały prawdopodobnie w tej sprawie (naszego losu) znaczenie zasadnicze. My wobec Litwinów mamy dług ogromny. To wtedy kształtuje się Polska wolnych Polaków. Albo inaczej – Rzeczpospolita wolnych Polaków i wolnych Litwinów, dla których wolność jest rzeczą najważniejszą na świecie, ponieważ jest sposobem istnienia. Czymś, bez czego nie można żyć. To przeświadczenie Polacy z wieku XVI przenieśli przez wieki w wiek XXI. Ale „przeświadczenie” to złe słowo. To jest coś zakodowanego w losie. Wolność jest losem Polski. Jest także sensem jej dziejowego istnienia. Można podbić Polskę, co się zdarzało, można ją nawet podzielić na kawałki, ale w tajemniczy sposób nie można odebrać Polakom ich wolności. Żeby zabić polską wolność, Rosjanie czy Niemcy musieliby zabić nie tylko nasze przywiązanie do wolności, ale także nasze dzikie, bezrozumne, szaleńcze przekonanie, że istnienie jest wolnością, a więc nie można istnieć bez wolności. Jak odebrać wolność ludziom, dla których życie jest wolnością? W tym celu trzeba by wymordować wszystkich Polaków, tych, którzy byli, tych, którzy są, i tych, którzy będą. Dopóki jest na świecie choć jeden Polak, do tego czasu będzie istniała polska wolność. „..(więcej)
Jarosław Kaczyński jest niewątpliwie najwybitniejszym polskim politykiem od czasu Piłsudskiego. I jego dokonania z pewnością,co często podkreślam nie mogą być oceniane z perspektywy kilku kampanii wyborczych .Nawet jeśli nigdy nie dojdzie do władzy to i tak za to co zrobił dla Polski i tak spocznie na Wawelu Kaczyński nie ma ręki do ludzi .Jego bliska współpracownica Kluzik Rostkowska w zamian za żłob Tuska seksualizuje polskie dzieci i znęca się w szkołach nad nimi gender .Michał Kamiński jego spin doktor stał się prawie aktywistom homoseksualnym i do Europarlamentu dostał się z koryta Tuska . Degenerat Kaczmarek , który w szale chuci chciał pobić męża swojej konkubiny O tym kim jest rzecznik PiS , Hofman najlepiej napisał Kukiz , człowiek , którego za jego bezinteresowną donkiszoterie naprawdę szanuję i cenię Ziobro ,Kurski,Cymański po zdradzeniu Kaczyńskiego założyli partię ..socjalistyczno – chrześcijańską. Nie wiadomo śmiać się czy płakać Nie bez powodu lewackie , reżimowe media w orgii propagandy wsparły Korwina Mikke .Z jednej strony nie dopuszczono do wzrostu znaczenia narodowców , z drugiej zgoniono do rogu PiS Ale wcale nie jest źle . A nawet więcej ,jest bardzo dobrze bo te 28 procent Korwin Mikke i 6 procent narodowców wśród zdolnych do noszenia broni Polaków oznacza jedno. gdyby Kaczyński ogłosił ,że przy użyciu armii obejmuje władze to nikt by mu się nie przeciwstawił , z wyjątkiem elektoratu pruskiego Tuska i Platformy , czyli emerytów , bezrobotnych , urzędników i sfery budżetowej .

Marek Mojsiewicz


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1037
1037
(4) etery, hydroksykwasy, kwasy aromatyczne, estryid 1037 ppt
1037
CSB 1037 3 Unable To Launch E Mail
#1037 Ending a Party
Fox Morgan Enticed by the Moon110819 1037
1037 Way Margaret Młodzieńcza miłość
1037
May Karol Walka o Meksyk (SCAN dal 1037)
USTAWA z dnia 15 września 2000 r Kodeks spółek handlowych (Dz U 2000 r Nr 94 poz 1037 wersja obowią

więcej podobnych podstron