streszczenia oświecenie

CYD – Pierre Corneille

Pełny tytuł to „Cyd albo Roderyk”. Rodzajowo jest to dramat, gatunkowo - komedia hiszpańska. Rzecz dzieje się w Sewilli (Hiszpania).

Bohaterowie:

- Rodryg (w przekładzie J. A. Morsztyna Roderyk)

- Chimena (ukochana Rodryka)

- Gomes – ojciec Chimeny

- Diego – ojciec Rodryka

- Królewna – zakochana w Rodryku

- Elwira – służąca i powiernica Chimeny

- Leonora – służąca i powiernica Królewny

- Sankty – zakochany w Chimenie

- król kastylijski

Akt I:

  1. Elwira informuje Gomesa, że Chimena pragnie, aby ojciec wybrał dla niej męża. Gomes biorąc pod uwagę zasługi Roderyka, jego wskazuje na przyszłego zięcia.

  2. Chimena, kocha Rodreryka, cieszy się z decyzji ojca.

  3. Królewna zwierza się Leonorze ze swoich uczuć do Roderyka, wie, że jako niżej urodzony nie jest dla niej kandydatem na męża. Wierzy, że małżeństwo Chimeny uleczy ją z cierpienia.

  4. Gomes kłóci się z Diegiem. Obaj rywalizują o wpływy na dworze, spór kończy się spoliczkowaniem Diega przez Gomesa.

  5. Diego zleca Roderykowi zemstę na Gomesie.

Akt II:

  1. Król nakazuje Gomesowi, aby przeprosił Diega. Ten odmawia, twierdząc, iż wyżej ceni honor niż życie.

  2. Roderyk wyzywa Gomesa na pojedynek.

  3. Chimena rozmawia z Królewną o swoich obawach związanych z planowanym pojedynkiem.

  4. Król pragnie zapobiec pojedynkowi i wydaje rozkaz pojmania Gomesa.

  5. Król rozmawia z Ariasem o prawdopodobnym najeździe Maurów na Andaluzję i o konieczności wzmocnienia straży.

  6. Dochodzi do pojedynku między Gomesem a Roderykiem, który kończy się śmiercią ojca Chimeny. Roderyk jest zrozpaczony.

  7. Na wieść o śmierci Gomesa Chimena domaga się od króla pomszczenia ojca, a Diego błaga, aby ukarać go zamiast Roderyka.

Akt III:

  1. Roderyk prosi Chimenę, aby wydała na niego wyrok.

  2. Chimena, chociaż kocha Roderyka godzi się, aby Sankty w imię miłości do niej, pomścił jej ojca.

  3. Kolejne spotkanie Roderyka z Chimeną.

  4. Diego dziękuję Roderykowi i jednocześnie nakazuje mu walkę z Maurami, którzy zbliżają się do pałacu.

Akt IV:

  1. Chimena dowiaduje się o zwycięstwie Roderyka nad Maurami, ale kierując się miłością do ojca, dalej domaga się jego ukarania

  2. Król chwali Roderyka i nadaje mu tytuł Cyda.

  3. Król usiłuje przekonac Chimenę, by poniechała zemsty. Ona jednak nie zgadza się, proponując ofiarowanie ręki temu, kto w pojedynku pokona Roderyka. Na ochotnika zgłasza się Sankty.

Akt V:

  1. Pożegnanie Roderyka i Chimeny. Chimena prosi go, aby zwyciężył Sanktego.

  2. Chimena wpada w rozpacz na widok Sanktego ze skrwawioną szablą, gdyż myśli, że Roderyk zginął.

  3. Chimena wyznaje królowi miłość do Roderyka i dowiaduje się, że Roderyk żyje.

  4. Król ogłasza ślub Chimeny i Roderyka, który odbędzie się za rok i wysyła Cyda przeciwko Maurom.

W „Cydzie” trwa nieustanna walka między honorem a miłością. Najpierw wybierał Roderyk, czy poddać się miłości do Chimeny czy ratować honor ojca. Podobny dylemat miała później Chimena, a nawet Królewna, która zakochała się w Roderyku.

James Macpherson – Pieśni Osjana

  1. Pieśni z Selmy

„Za dawnych czasów panował w Szkocji zwyczaj, że na dworach monarchów obchodzono doroczne święto, podczas którego bardowie śpiewali swoje pieśni. Osjan śpiewa wezwanie do gwiazdy wieczornej, oraz inwokację do Fingala i jego czasów. Minona śpiewa przed królem dumę o nieszczęsnej Kolmie, a wielcy bardowie – swoją poezję.”

  1. Kolma:

Pozostawiono ją samą na wzgórzu w czasie burzy, wichury, deszczu. Zostawił ją kochanek, który ma na imię Salgar. Kolma woła księżyc i gwiazdy, żeby zaprowadzili ją do ukochanego. Ich rody były zwaśnione, ale oni bardzo się kochali. Salgar miał przyjść do niej w nocy, ale nie przyszedł. Nieopodal znajduje we wrzosach martwego brata (który nie akceptował tej miłości) i Salgara. Na ten widok mówi, że jej żyie ulatuje jak sen i nie widzi sensu dalszego życia.

  1. Ryn

Wiatr i deszcz przeszły, świeci słońce, strumień płynie. Słychać głos Alpina (ma sędziwą głowę - stary), wspaniałego śpiewaka, opłakującego umarłych. Część kończy się pytaniami do Alpina: „Dlaczego jesteś samotny na tym milczącym wzgórzu? Dlaczego się skarżysz, jak wiatr w lesie, jak fala na odludnym brzegu?”

  1. Alpin:

Odpowiada Rynowi, że płacze po zmarłych, że śmierc każdego dosięgnie, nawet tak mężnego Ryna i upadnie on (czyli Ryn) jak Morar, a wtedy żałobnik usiądzie na grobie i łuk będzie nienaciągnięty.

Później Alpin chwali Morara, że jego gniew był jak burza, miecz w bitwie jak błyskawica na polach, głos – szumem potoku po deszczu. Zabił wielu na wojnach, ale kiedy wracał był spokojny, a jego twarz była jak słońce po deszczu, jak księżyc w ciszy nocy. Ciągnąc mowę o Morarze mówi, że teraz leży w ciasnym mieszkaniu (grób), a jego pomnikiem są 4 kamienie. Na grobie rośnie trawa i bezlistne drzewo. Nie ma kto opłakiwać Morara, bo jego matka nie żyje (była córką Morglana). Ale pojawia się jego stary ojciec, wsparty na kiju, który opłakuje syna. Morar nie miał dzieci a jego sława przetrwa w pieśniach.

Po tej historii Armin zaczął wspominać śmierć swojego syna, który poległ młodo. Karmor, wódz Galmalu chciał go pocieszyć, ale nie skutecznie.

  1. Armin

Apostrofa do wiatru, strumieni, księżyca. Armin prosi te żywioły, żeby przypomniały mu noc, w której zginęły jego dzieci – Arindal i Daura.

Armar, sławny wojownik zakochał się w Daurze z wzajemnością. Erat, syn Odgala, szemrał przeciwko Arminowi i jego rodzinie. Przebrał się więc za żeglarza, powiedział Daurze, że na wyspie czeka na nią Armar, po czym zabrał ją na statek i zostawił na wyspie. Arindal zobaczył wracającego Erata, schwytał go i przywiązał do dębu. Potem wsiadł na jego statek i popłynął do Daury. Ale rozwścieczony Armar wypuścił strzałę i zabił Ariandala. Armar wskoczył do morza, aby uratować ukochaną, ale zatonął. Daura skonała wycieńczona żalem.

  1. Fingal

(starodawne poema epickie w sześciu księgach)

„Pochód Fingala do północnej Irlandii, aby tam zabezpieczyć kaledońskie państwo przeciw napaści Swarana, króla Jutlandii, jest przedmiotem niniejszego poematu. Kormak, młody król Temory, bliski krewny Fingala, nie doszedł jeszcze lat zupełnych. Przeto Kuttulin, książę wyspy mgieł (Sky), prowadził rządy. Swarn chciał z tego skorzystać i podbić Irlandię. Wylądował wcześniej niż Fingal i zbił wojsko Kuttulina; wtem Fingal przybywa. Odnawia się bitwa, Swaran zostaje zwyciężony i schwytany, ale po zawartym pokoju Fingal wypuszcza go na wolność.”

  1. Duma pierwsza

Kutullin (głównodowodzący irlandzkich plemion) siedzi samotnie pod drzewem u bramy Tury (gdy tymczasem inni wodzowie wyruszyli na polowanie do Kromli, na sąsiednie wzgórze). Wtedy przybywa do niego Moran, syn Fitila, z wieścią, że Swaran, król Lochlinu, wylądował. Odbywa się narada: padają gorące głosy za stoczeniem bitwy z nieprzyjacielem. Konnal, mały król Togromy, a bliski przyjaciel Kutullina, doradza odwrót, dopóki Fingal, król Kaledończyków nie przybędzie. Lecz Kalmar, syn Mada, pan Lary, głosuje za wojną. Trzyma z nimi Kutillin, który też pragnie walki. Maszerując przeciw Swarnowi, Kutulin nie znajduje trzech ze swoich najdzielniejszych rycerzy: Fergusa, Duchomara i Kateba. Gdy Fergus powraca, mówi Katullinowi o śmierci dwóch pozostałych wodzów. Przywołuje to wzruszającą opowieśc o Mornie, córce Kormaka. Swaran dostrzega armię Kutullina z daleka i wysyła syna Arena ku nieprzyjacielskiemu wojsku na zwiady, a sam sprawia szyki do boju. Syn Arena powraca i opisuje mu wojenny rydwan Kutullina i straszliwy wygląd bohatera. Zaczyna się bitwa, ale noc ją przerywa, zanim zwycięstwo się zdecydowało. Zgodnie z tradycją gościnności, Kutullin posyła barda Karila do Swarana z zaproszeniem na ucztę. Swaran odmawia. Karil śpiewa pieśń o Grudarze i Brassolis. Za radą Konnala garść ludzi zostaje posłana, aby obserwować nieprzyjaciela i tak dzień się kończy.

  1. Duma druga

Konnalowi ukazuje się duch Krugala, jednego z irlandzkich bohaterów poległych w bitwie, zwiastuje mu porażkę Kurullina w następnej bitwie i wyraźnie doradza zawarcie pokoju ze Swaranem. Konnal udziela tej przepowiedni Kutullinowi, lecz wódz jest niezłomny – dla honoru nie chce być pierwszym, który prosi o pokój i postanawia ciągnąć wojnę. Nadchodzi ranek; Swaran przysyła upokarzające warunki pokoju, które Kutullin odrzuca. Rozpoczyna się bitwa, z obu stron zapalczywa, długo niepewna. Na koniec Grumal, wódz irlandzki, pierzcha, wojsko idzie za nim, a Kutullin i Konnal zasłaniają odwrót. Karil prowadzi swoje wojsko na sąsiednie wzgórze, gdzie wkrótce przyłącza się do nich sam Kutullin. Dostrzega on flotę Fingala nadpływającą ku brzegom, lecz śród nadchodzącej nocy traci ją znowu z oczu. Kutullin, przygnębiony porażką, przypisuje swoje niepowodzenie śmierci Ferda, swojego przyjaciela, którego ongiś zabił. Karil chcąc pokazać, że nie zawsze niedola idzie w ślad za tymi, którzy niewinnie zabili swych przyjaciół, opowiadaj przygodę Komala i Galwiny.

  1. Duma trzecia

Kutullin uradowany opowieścią Karila, chce, aby mu jeszcze zanucił inne pieśni o dawnych rycerzach. Ten opowiada przygody Fingala w Jutlandii (Lochlin) i o śmierci Agandeki, pięknej siostry Swarana. Zaledwie skończył, przyszedł Kalmar, syn Mada, ten który doradzał, aby stoczyć bitwę. Kalmar dla rany pozostał na polu bitwy a teraz przechodzi z wieścią, że Swaran ma zamiar uderzyć niespodziewanie na ostatki irlandzkiego wojska. Kalmar sam zamierza oprzeć się w pojedynkę całej potędze wroga, w wąskim wąwozie, dopóki Irlandczycy nie wycofają się bezpiecznie. Kutullin, wzruszony dzielną propozycją Kalmara, postanawia walczyć razem z nim i poleca Karilowi wycofać tych niewielu Irlandczyków, którzy jeszcze pozostali. Rano Kalmar umarł od ran. Fingal zbliża się do brzegu, Swaran rezygnuje z pościgu i zawraca swoje siły na Kaledończyków, aby im uniemożliwić lądowanie. Kutullin zawstydzony swoją porażką, nie chce pokazać się Fingalowi i chroni się do jaskini Tury. Fingal uderza na nieprzyjaciół i rozprasza ich, ale nadchodząca noc nie pozwala na rozstrzygnięcie bitwy. Fingal, który przypatrywał się dzielnym poczynaniom swego wnuka Oskara, daje mu nauki, jak postępować na wojnie i w pokoju. Zaleca mu mieć zawsze przykład swoich ojców przed oczami, jako najlepszy wzór postępowania. Stąd bierze się opowieść o Fainasollis, córce króla wyspy Kraki, którą Fingal wziął za młodu pod swoją opiekę. Fillan i Oskar zostają wysłani na nocne zwiady, w stronę nieprzyjaciela. Gaul, syn Morniego, domaga się dowództwa nad armią w czasie następnej bitwy i otrzymuje je od Fingala. Rozmyślania poety zamykają dzień trzeci.

  1. Duma czwarta

Akcja poematu zostaje zawieszona przez noc, Osjan korzysta z tego i opowiada swoje przygody nad jeziorem Lega i swoją miłości do Eweraliny, która została potem matką Oskara, a zmarła na pewien czas przed wyprawą Fingala do Irlandii. Duch jej objawia mu się i wzywa go, aby ratował Oskara, który posłany wieczorem, aby mieć baczenie na przeciwnika, trafił na jego znaczną siłę i niemal został pokonany. Osjan przybywa synowi z pomocą, a Fingal zostaje ostrzeżony o nadejściu Swarana. Król powstaje, gromadzi swoich wojowników, i jak przyrzekł poprzedniej nocy, zdaje dowództwo Gaulowi. Sam zaś Fingal przykazuje swoim synom, aby walczyli dzielnie i bronili jego ludu, a potem odchodzi na wzgórze, skąd może widzieć bitwę. Walka się rozpoczyna. Poeta opiewa cuda waleczności dokonane przez Oskara. Kiedy jednak Oskar, wraz z ojcem, zwycięża na skrzydle, Gaul został zaatakowany przez samego Swarana. Wtedy Fingal posyła Ullina, swego barda, aby pobudził odwagę Gaula pieśnią wojenną. Jednakże Swaran jest górą a Gaul i jego wojsko musi ustępować. Fingal schodzi z góry i z powrotem szykuje wojska. Swaran zaprzestaje pościgu, zajmuje pagórek na polu bitwy, ustawia szeregi wojska i czeka nadejścia Fingala. Król pobudziwszy odwagę swych żołnierzy, wydaje stosowne rozkazy i ponownie wszczyna bitwę. Kutullin wraz z Konnalem i Karilem ukrył się w jaskini Tury, słyszy wrzawę i wychodzi na szczyt wzgórza, wznoszącego się nad polem bitwy, skąd widzi Fingala, walczącego z wrogiem. Kutullin chce pójść do boju, ale Konnal go powstrzymuje, wysyła więc barda Karila ze słowami podziwu dla zwycięstwa, które Fingal sam już prawie całkowicie odniósł.

  1. Duma piąta

Kutullin i Konnal wciąż jeszcze pozostają na wzgórzu. Fingal i Swaran spotykają się wśród walki. Pojawia się opis potyczki. Swaran zostaje pokonany, schwytany i oddany pod straż Osjanowi i Gaulowi. Fingal, jego młodsi synowie i Oskar nadal ścigają nieprzyjaciół. Spotykają śmiertelnie rannego Orlina, wodza Lochlinu. Fingal wzruszony jego śmiercią nakazuje wstrzymać pościg, a kiedy zwołuje swoich synów, dowiaduje się, że najmłodszy syn, Ryn, został zabity. Żal Fingala po nim. Król słucha opowieści o Lamdergu i Gelczosie, a potem powraca do miejsca, gdzie pozostawił Swarana. Tymczasem do Osjana przychodzi Karil, który był posłany przez Kutullina z wyrazami podziwu dla Fingala. Rozmowa dwóch bardów zamyka sprawy czwartego dnia.

  1. Duma szósta

Noc zapada. Fingal wydaje swoim rycerzom ucztę, na której i Swaran jest. Król polec Ullinowi, swemu bardowi, odśpiewać „pieśń pokoju”, które według ówczesnych zwyczajów, miała zawsze kończyć wojnę. Ullin śpiewa czyny pradziada Fingala, Trenmora, w Skandynawii i jego małżeństwo z Inibaką, siostrą króla Lochlinu. Fingal i Swaran są przez to krewnymi. Zważywszy na to, że Swaran jest bratem Agandeki, ukochanej Fingala z dni jego młodości – przywraca mu wolność i pozwala mu z ostatkiem wojska wrócić do swojej ziemi. Swaran przyrzeka nie wracać jako wróg do Irlandii. Noc przechodzi na przygotowaniach do odpłynięcia Swarana, na pieśniach bardów i na rozmowie, w czasie której Fingal wspomina historię Grumali. Rankiem Swaran odpływa, Fingal idzie ze swoim rycerstwem na polowanie, znajduje Kutullina w jaskini Tury i pociesza go. Nazajutrz Fingal odpływa do Szkocji, co stanowi zakończenie dumy.

Jan Jakub Rousseau – Wyznania

  1. Księga pierwsza

Wyznania to pamiętnik pisany z odstępem czasu. Rousseau będzie pisał o sobie, będzie w tym szczery i uwzględni dobre i złe uczynki.

Urodził się w Genewie w 1712 r. Jego ojcem był Izaak Rousseau, a matką Zuzanna Bernard, oboje rodzice byli obywatelami (czyli wyższa klasa społeczna). Ojciec był biedny (był zegarmistrzem), ale matka była za to nieco bogatsza. Znali się od dziecka. Gabriel Bernard, brat matki, zakochał się w siostrze ojca i obie pary wzięły ślub jednocześnie. Potem wuja powołano do Węgier, a ojca do Konstantynopola. Gdy wrócił, 10 miesięcy później urodził się Rousseau. Matka zmarła przy porodzie (a on sam urodził się ledwo żywy), nad czym ojciec bardzo ubolewał. Rousseau pisze, że rodzice dali mu tkliwe serca, i że to, co dla nich było szczęściem, dla niego stało się źródłem wszystkich nieszczęść życia.

Wieczorami czytał książki z ojcem, niekiedy do samego rana. A czytał np. „Historia Kościoła i cesarstwa” Leseura, „Rozprawę” Bossueta, „Znakomici mężowie” Plutarcha, „Historia Wenecji” Naniego, „Metamorfozy” Owidiusza.

Miał starszego o 7 lat brata, który był nieskory do nauki. Gdy ojciec opuścił Genewę, Rousseau został pod opieką wuja, który wysłał go i jego kuzyna na wieś. Nowe miejsce zachwyciło go. Nawiązał trwałą przyjaźń z kuzynem, Bernard. Ogromny wpływ na dalszy rozwój miała panna Lambercier. Opiekowała się chłopcami, a gdy coś zrobili groziła im karą. Gdy w końcu zasłużyli na tę karę, Rousseau był bardziej rozwinięty płciowo niż się wydawało. Owa panna karała chłopców karząc im spać u siebie w łóżku, żeby nie rozrabiali. Rousseau zakochał się w opiekunce i w późniejszych latach szukał w innych kobietach panny Lambercier.

Przez ten epizod ciągle myślał o seksie. Jak widział piękną kobietę, to stawał się nieśmiały i nie mówił wprost o co mu chodzi. Brzydził się prostytutkami i seksem za pieniądze. Był zbyt nieśmiały i dlatego trochę mu się nie wiodło w TEJ sferze życia. Gdy przestało ich bawić wiejskie otoczenie wuj zabrał chłopców z powrotem do Genewy. Od czasu do czasu udawał się do Nyon, do ojca. Tam zakochał się w pani de Vulson i małej Goton. Obie kochał, ale każdą w inny sposób. Później pracował w kancelarii u pana Messeron, pisarza, jako kauzyperda (lichy prawnik). Ale nie odnalazł się w tej pracy. Oddano go do terminu, do rytownika. Opiekował się nim pan Ducommun. W okresie „rylcowania” nauczył się kraść, kłamać, jego pierwotne wartości zostały odrzucone. Ale nadal jego kręgosłup moralny miał się dobrze, bo wolał ukraść arkusz papieru do rysunku, niż pieniądze na arkusze. Gardził pieniędzmi. Dopiero kiedy wrócił do swojej starej pasji, do czytania, przestał kraść. Czytał w domu i w pracy, po prostu wszędzie! Kiedyś wybrał się z kolegami poza miasto i nie zdążyli wrócić przed zamknięciem bram miasta. Wtedy postanowił, że do Genewy już nie wróci.

  1. Księga druga

Przybył do Confignon, gdzie mieszkał ksiądz de Pontverre. Ksiądz przyjął go bardzo gościnnie i wysłał do Annency z listem polecającym dla pani de Warens. Pani de Warens nie okazała się dewotką (jak przypuszczał Rousseau wcześniej), ale piękną, młodą kobietą, w której od razu się zakochał. Ale tam też długo nie został. Wyjechał do Turynu, z czego pani de Warens nie była zachwycona, ale nie mogła z nim mieszkać dłużej. Nazajutrz po wyjeździe z Annency, panią de Warens odwiedził ojciec Rousseau.

Sam Rouss trafił w Turynie do konwiktu katechumenów. Próbowano go tam zmienić z protestanta na katolika. Prowadził dyskusje z księżmi, podpierając się cytatami ojców kościoła. Zakochał się w nim pewien chłopak, ale Rouss odrzucił jego „zaloty”. Potem go ochrzczono w wierze katolickiej i przepytano w urzędzie Inkwizycji. Po ceremonii wręczono mu 20 franków i życzenia, a następnie zamknięto przed nim drzwi. Szukał pracy jako grawer. Znalazł ją w sklepiku pani Basile. Mężatki, której mąż wyjeżdżał, a na czas nieobecności zostawiał pod okiem pomocnika. Rouss oczywiście znów się zakochał. Chyba z wzajemnością, ale pani Basile była wierna mężowi. Kazała cerberowi przyuczyć Rouss do zawodu. Potem wydała przyjęcie, na który był zaproszony wpływowy zakonnik. Podczas obiadu wrócił mąż, pan Basile, i wyrzucił Rouss. Rouss znalazł pracę u hrabiny de Vercellis jako lokaj. Była to starsza, schorowana kobieta, o której majątek starali się wszyscy, łącznie z służbą. Rouss nie dostał nic w spadku, ale tylko dlatego, że za krótko pracował. Dostał jedynie ubranie (które otrzymał na samym początku służby). Nasz bohater ukradł wstążkę różową ze srebrem (starą) innej służącej i zwalił to na Maryjkę. Maryjka była bardzo skromna i uczciwa. Za ten postępek wyrzucili ich oboje.

  1. Księga trzecia

Wrócił na służbę do dawnej gospodyni (nie wiadomo do kogo), ale utrzymywał kontakt z sąsiadem pani Varcellis, księdzem Gaime, który chciał uspokoić pożądanie Roussa. Teraz pojawia się pewna nieścisłość, mianowicie, wcześniej pisał, że pracuje u dawnej gospodyni, a teraz narzeka na brak pracy. Chwali przy tym księdza, który polecił go wpływowej rodzinie hrabiego de la Gouvon. Został tam lokajem, ale był traktowany jak członek rodziny, a nie jak służba. Oczywiście zakochał się córce swojego pana, pani de Breil, jak zwykle – nieszczęśliwie. Ale z czasem mu przeszło. Ksiądz Gaime zajął się sprawą edukacji Roussa. Uczył go łaciny i literatury. Ksiądz Gaime był synem hrabiego Gouvon. Do Turynu przyjechał dawny kolega z terminu, Bacle. Rouss tak się z nim zaprzyjaźnił, że spędzał z nim całe dnie, za co wyrzucono go z pracy. Wyruszył na wędrówkę z przyjacielem. Z upływem pieniędzy, skracali sobie drogę. Dotarłszy do Annency, Bacle odwrócił się na pięcie i zniknął, a Rouss poszedł do pani de Warens, z którą cały czas pisał listy. Ich przyjaźń była jak między matką a synem. Ale kochał też ją w inny sposób… I przez to zaczął się masturbować. Przyjechał raz kuzyn pani de Warnes, który egzaminował Rouss, bo mógł się do czegoś przydać. Uznał on, że niestety, może zostać tylko pastorem na wsi. Rouss prowadzi teraz wywód, usprawiedliwiając jego decyzję. Twierdzi, że uczucia odczuwa szybko, ale wolno myśli. Nie umie dostrzec ważnych rzeczy od razu, ale po jakimś czasie. Za radą kuzyna, pani de Warens, wysłała Rouss do seminarium. Tam po raz kolejny uczył się łaciny, i po raz kolejny nieskutecznie. Pewnego dnia wybuchł pożar w seminarium, a niedaleko był dom de Warens. Rouss zaczął wyrzucać rzeczy za okno do ogrodu, ale w pewnym momencie proboszcz przyszedł i zaczął się modlić w ogrodzie a z nim inni, nawet Rouss. I tak ogień skręcił w inną stronę a dom został uratowany.

Później Rouss opowiada o swojej nowej pasji – muzyce. Często przychodził do nich kapelmistrz katedralny, Mistrz. Przez jakiś czas Rouss uczył się u niego nut i śpiewu. Pewnego wieczoru odwiedził panią de Warens przybysz z Francji o imieniu Venture. Też był muzykiem. Mistrz zaproponował udział w koncercie, na co ten przystał nie widząc nawet nut. Trochę podenerwowani (Mistrz i Rouss) wystąpili, a Venture świetnie zaśpiewał swoją partę a vista. Rouss, jak zwykle, zachwycił się talentem i obdarzył wielką przyjaźnią Vantrure’a, co nie spodobało się pani de Warens (nie lubiła Venta). Zarządzili więc odprawienie przybysza do Francji. Mistrz, Rouss i Venture poszli do Seysel, potem do Balley, a na koniec do Lyon. W Lyon Mistrz dostał ataku padaczki (najprawdopodobniej alkoholowej, bo bardzo dużo pił wina; pił kiedy komponował, a komponował dużo) i Rouss się przestraszył i wrócił do Annency, ale pani de Warens była wtedy w Paryżu.

Ignacy Krasicki – Mikołaja Doświadczyńskiego Przypadki

Utwór rozpoczyna się przedmową, w której autor powieści przeprowadza krytykę poprzedzania dzieł niepotrzebnymi przedmowami, by zwiększyć ich „grubość” dla zysku. Gani autorów np. za tłumaczenie miejsc problematycznych książki jeszcze zanim czytelnik na nie natrafi, za zarówno pyszne, jak i uniżone zapowiedzi, itp. Sam Krasicki nie pisze nic o Mikołaja Doświadczyńskiego przypadkach, deklaruje za to:

(…)jeszcze był tej księgi nie skończył, a już kilka nowych projektów na pisanie książek ułożyłem. Jeżeli ta znajdzie aprobację, wdzięcznie przyjmę łaskawy sąd czytelnika: jeśli nie, zasmucę się, ale będę pisał.

KSIĘGA PIERWSZA
Rozdział pierwszy
(narracja prowadzona w pierwszej osobie liczby pojedynczej, stylizowana na pamiętnik pisany z perspektywy dojrzałego wieku)
Ktokolwiek opisanie życia mojego czytać będzie, niech wie zawczasu, że to ani spowiedź, ani panegiryk nie będzie
Nie piszę tej książki ani dla chwały ani dla upokorzenia, ale po to, by dobrze wykorzystać wolny czas spędzany na wsi. Pochodzę z rodziny szlacheckiej, podobno posiadającej liczne koligacje z „panującymi familiami w Europie”. Mój ojciec, „po stopniach: skarbnik, wojski, miecznik, łowczy, cześnik, podstoli, sześćdziesięcioletnie ziemi swojej i województwa usługi a ustawiczne na sejmikach elekcyjne i gospodarskie peregrynacje przy kresie życia szczęśliwie nagrodzone i ukoronowane zobaczył; został stolnikiem”Nie był to człowiek uczony, ale za to cechujący się wieloma cnotami. Niestety lubił również czasem sobie mocniej popić, co spowodowało uszczuplenie rodzinnego inwentarza. Matka moja wychowana na wsi była kobietą prostą, ale cnotliwą.
Swoje najmłodsze lata spędziłem głównie w towarzystwie kobiet, które napełniały moją dziecięcą główkę strasznymi historiami „o upiorach, czarownicach i strachach”, wtedy też nauczyłem się, co znaczą najróżniejsze sny. Kiedy miałem siedem lat, odwiedził nasz dom brat matki, „człowiek urzędem, nauką i wiadomością świata znamienity”, za sprawą którego w niedługim czasie zostałem wysłany do szkół publicznych.

Rozdział drugi
Wyjazd do szkoły okazał się dla mnie wydarzeniem nader przykrym. Trudno się dziwić, skoro dotąd w domu szkołę przedstawiano mi jako karę za złe zachowanie. Z młodym opiekunem, który miał czuwać nade mną i moją edukacją, opuściłem dom rodzinny. Okazałem się bardzo pojętnym chłopcem, ale wstręt do nauki nie pozwalał mi osiągać większych sukcesów, jednocześnie czyniąc mnie ofiarą małego i cienkiego kańczuczka, który ojciec wręczył mojemu opiekunowi z przykazaniem: „Bijże, bo ja ci za to płacę!”. W szkole przebywałem do szesnastego roku życia, kiedy przybyła wiadomość o śmierci ojca i wezwanie natychmiastowego powrotu do domu. Szybko przyzwyczaiłem się do swawolnego życia bez nadzoru. Niestety hulankę przerwał wuj, wykonawca testamentu ojca, który ukrócił moje ciągłe zabawy.

Rozdział trzeci

Na szczęście wuj wyjechał w ważnych sprawach do Warszawy, moja matka za namową sąsiadki wynajęła guwernera, który miał mnie kształcić we francuskim i dobrych manierach. Pan Damon okazał się markizem ukrywającym się w Polsce przed pojedynkiem z królem francuskim, tę jego tajemnicę obiecaliśmy zachować dla siebie. Z tego względu moja matka podzieliła się tym ciężarem jedynie z dwiema zaufanymi sąsiadkami, co spowodowało – nie wiedzieć jakim sposobem - rozejście się wiadomości po całej okolicy. Nowy nauczyciel przypadł mi bardzo do gustu, bo lekcje polegały jedynie na ciągłej konwersacji, w trakcie której miałem

nabierać „sentymentów kawalerskich”.

Rozdział czwarty
Nadszedł czas w mojej edukacji, kiedy należało zapoznać sie z popularnymi romansami, które wprost zaczarowały moje myśli. To za ich sprawą pewnego dnia w lasku zakochałem się w Juliannie – wychowanicy mojej matki. W jednej chwili dziewczyna stała mi się boginką i padłem jej do kolan czyniąc liczne wyznania. Zawstydzona uciekła, a ja zacząłem rozmawiać „z rzeczką, drzewami i pagórki”. Tej nocy śniła mi się jeszcze.

Rozdział piąty
Któregoś dnia poszedłem za moją matką i towarzyszącą jej Julianną nad staw, wsiadłem na łódkę i nieopatrznie wylądowałem w wodzie. Zdarzenie to o tyle szczęśliwe było dla mnie, że pozwoliło mi poznać skrywane uczucia Julianny. Jednak nie długo trwała radość moja, matka domyśliwszy się moich zamiarów (poślubienia Julianny, która nie miała odpowiedniego posagu), wysłała moją ukochaną na nauki do klasztoru. Mnie zaś dla pocieszenia postanowiła wysłać „do cudzych krajów”.

Rozdział szósty
Niestety interesy mojej matki pokrzyżowały mi plany

– musiałem odłożyć wyjazd „do cudzych krajów”, a zamiast tego wyruszyć do dość oddalonego miasta, w którym miałem się zatrzymać u dalekiego kuzyna. Kuzyn okazał się jednak nieobecny i musiałem razem z Panem Damonem czekać miesiąc na niego. Szczęśliwym trafem mój guwerner spotkał w mieście dawną znajoma – baronową de Grankendorff. Już na pierwszym wieczorze u nowej znajomej, zaprawiony winem zdobyłem serce jej starszej córki oraz wygrałem sporą sumkę pieniędzy

w karty. Cztery tygodnie tak bawiłem, z tą różnicą, że karciane szczęście się ode mnie odwróciło, a i kolejne jubileusze baronowej i jej córek sporo mnie kosztowały. Cała zabawa skończyła się pojedynkiem, kiedy to pewien człowiek znieważył Pana Damona, czego ja ze spokojem

słuchać nie mogłem. W skutek rozruchu, który wywołałem, spędziłem noc w więzieniu. Wypuszczony dzięki poważaniu, jakim cieszyło sie moje nazwisko, wróciłem do swej kwatery. Okazało się że Pan Damon zniknął razem z całym dobytkiem, tak samo jak rzekoma baronowa, która była nikim innym jak zwykła oszustką.

Rozdział siódmy
Na szczęście matka szybko mi przebaczyła moją przykra przygodę. Powróciłem do domu, gdzie pędziłem życie

spokojne i posłuszne. Brakło mi lektur ciekawych, bo Pan Damon wszystkie romanse zabrał. Dlatego słysząc któregoś dnia od naszej szacownej sąsiadki o wspaniałej książce w języku polskim zatytułowanej Kaloander wierny poprosiłem o jej pożyczenie.

Rozdział ósmy
Nowa lektura rozbudziła we mnie pragnienie kontynuowania „sentymentowej edukacji”, na wsi jednak brakło ku temu sposobności, dlatego uprosiłem matkę, by wysłała mnie do Warszawy do wuja – posła z naszego województwa. W stolicy dowiedziałem się wiele o nowych zwyczajach salonowych, najważniejszą jednak wiedzę zyskałem od nowego przyjaciela, który wyjawił mi, że aby odnieść sukces towarzyski i miłosny, „najprzód, trzeba ile możliwości, pozyskać trojaką reputację: galantoma, junaka i filozofa”.

Rozdział dziewiąty
Niedługo po tym zmarła moja matka. Mimo że żal pewien po tej stracie uczułem, to zaraz uradowany nabytą w tak przykry sposób swobodą, począłem planować podróż

„w cudze kraje”. Gdy wyjazd był juz prawie gotowy, zostałem pilnie wezwany do Lublina na sprawę sądową.

Rozdziały dziesiąty, jedenasty, dwunasty, trzynasty
W celu wygrania sprawy nachodziłem się niezmiernie od sędziego do sędziego. W końcu za radą mego plenipotenta zorganizowałem wystawną „konferencję”, na którą zaprosiłem wszystkich, którzy mogli mi pomóc w odniesieniu sukcesu w sądzie. Mecenasowie zeszli się , napili, zapoznali ze sprawą, wydali odpowiedni wyrok i odebrawszy swoje honoraria odeszli na kolejne konferencje. Kolejne tygodnie poświęciłem na przygotowania do sprawy, która ostatecznie została odwleczona z powodu zniknięcia przeciwnika. Dałem w zastaw srebra

i klejnoty (wiele z pieniędzy

przeznaczonych na podróż poszło na wydatki związane z rozprawą), po czym wyruszyłem w wymarzoną podróż.

Rozdziały czternasty, piętnasty, szesnasty
Diariusz podróży paryskiej
Po długiej, „wielce zabawnej, a więc jeszcze kosztownej podróży” dotarłem do Paryża, który omamił mnie hałasem i rozmaitością. Byłem tak spragniony wszystkiego, co dostępne w tym wspaniałym centrum

kultury, że nie wiedziałem, co wybrać – komedię, operę czy balet. Niewiele jednak skorzystałem z wyjazdu – najpierw zajęty byłem kompletowaniem odpowiedniego stroju dla siebie i służby oraz innych niezbędnych atrybutów paryskiego kawalera, potem uległem nieszczęśliwemu wypadkowi (który zatrzymał mnie na kilka tygodni w domu), na koniec oszukany przez zaprzyjaźnionego hrabiego, zadłużony, uciekłem potajemnie z Paryża. Trafiłem do Holandii, gdzie wsiadłem na okręt płynący do Batawii.

Rozdział siedemnasty
Podróż była długa i pełna postojów, najdłużej zabawiliśmy na Cyplu Dobrej Nadziei, kończącym Afrykę, gdzie wymieniono nadwyrężony sztormem okręt oraz komendanta. Przez dłuższy czas płynęliśmy z dobrym wiatrem, gdy nagle rozpętała się burza straszliwa, targany przez fale statek rozbił sie „z nieznośnym trzaskiem”. Nie pamiętam dokładnie, co się potem działo, tylko tyle, że znalazłem się w wodzie uczepiony „sporej deseczki”.

Rozdział siedemnasty
Podróż była długa i pełna postojów, najdłużej zabawiliśmy na Cyplu Dobrej Nadziei, kończącym Afrykę, gdzie wymieniono nadwyrężony sztormem okręt oraz komendanta. Przez dłuższy czas płynęliśmy z dobrym wiatrem, gdy nagle rozpętała się burza straszliwa, targany przez fale statek rozbił sie „z nieznośnym trzaskiem”. Nie pamiętam dokładnie, co się potem działo, tylko tyle, że znalazłem się w wodzie uczepiony „sporej deseczki”.

KSIĘGA DRUGA - POBYT NA WYSPIE NIPU
Rozdziały: pierwszy, drugi, trzeci
Obudziłem się na wyspie, która początkowo zdawał mi się zupełnie dzika i opuszczona, potem okazała się zamieszkana przez dziwną społeczność, posługująca się nieznanym mi językiem. Zostałem zaproszony do domu pewnego starca, który nakarmił mnie i dał posłanie. Kraj zamieszkiwany przez prostych i uczciwych ludzi nie znających mody ani podłości zwany był wyspą Nipu.
Zaskakująca dla mnie rzecz się wydarzyła już na początku mojego pobytu na Nipu. Siedząc przy wieczerzy z gospodarzami zabrakło mi noża w zastawie, więc wyciągnąłem swój z kieszeni, by ukroić chleb. Podałem nóż wyraźnie zaciekawionemu gospodarzowi. Ten, nieobeznany z narzędziem, skaleczył się. Wzbudziło to wielki przestrach wśród Nipuanów, którzy natychmiast zakopali nóż i zabronili mi go odkopywać.
Język narodu dość łatwy, ale nieobfity: żeby im wytłumaczyć skutki i produkcje kunsztów naszych zbytkowych, musiałem czynić opisy dokładne i dobierać podobieństw. Nie masz u Nipuanów słów wyrażających kłamstwo, kradzież, zdradę, pochlebstwo. Terminów prawnych nie znają. Choroby nie mają szczelnych nazwisk; ale też ani dworaków, ani jurystów, ani doktorów nie masz.
Języka uczyłem się od mojego gospodarza. Dziwiło mnie trochę, że ludność tamtejsza stroni ode mnie i patrzy na mnie niechętnie. Pewnego dnia mój gospodarz oznajmił mi, że jutro zostanę przyjęty do społeczności wyspy. Przygotowano wspaniały obiad, podczas którego jeden z biesiadników powstał i rzekł:
Bracie! bądź z nami, używaj darów przyrodzenia, a pamiętaj, że istotne obowiązki towarzystwa: miłość i zgoda.
Ułamawszy więc kawał chleba rozdzielił go na dwie części, sam jedną włożył do ust, mnie drugą oddał.

Początkowo miałem zamiar nauczyć tę dziką ludność, co to znaczy cywilizacja europejska, chciałem być ich przewodnikiem. Stało sie jednak inaczej. Ku mojemu największemu zdziwieniu, to mnie wysłano na nauki do Xaoo.
Rozdziały: czwarty, piąty, szósty
Przebywałem u Xaoo już trzy miesiące, kiedy mój nauczyciel wziął mnie na pole i począł mi mówić, jak ważnie jest to, bym „umiał złe swe skłonności poskramiać i uprzedzenia wykorzeniać”. Okazało sie, że wszystkie pytania, jakie mi dotychczas zadawał, były częścią procesu edukacyjnego. Xaoo najpierw musiał mnie dobrze poznać, aby teraz pomóc mi się zmienić. Mistrz skrytykował europejską edukację, która każe się dzieciom uczyć wielu języków i przez to charakteryzuje sie wielomówstem, nadmiarem słów, odsuwających się od istoty rzeczy, które próbuje nazwać.

Dyskurs nauczyciela mojego odmienił we mnie sposób myślenia o dzikości. Uznać, żem sam był dzikim, byłoby to upokarzać sie nadto i czynić przeciw własnemu przeświadczeniu; ale też obywatelów kraju tego sądzić za dzikich nie można było żadnym sposobem po tym wszystkim, com widział i słyszał. Upokarzał mnie rozum Xaoo;
Następnego dnia wykład tyczył się nauki historii. Według Xaoo najwięcej czasu powinno się poświęcać na naukę dziejów własnego kraju i narodu. Nipuanie co prawda nie mają ksiąg, ale dzieci uczą sie historii od najstarszego z rodu, który barwnie opowiada o losach dziadów i pradziadów. W ten sposób historia w sposób naturalny wlewa się w ich umysły. Uczenie się dat i nazwisk według Xaoo jest tylko „próżnym pamięci zaprzątaniem”. Xaoo krytykuje zwyczaj uczenia dzieci cudzych języków i cudzej historii, zaniedbując własną mowę i ojczyste dzieje.
Zaprzątnione postronnymi przypadkami, opisywaniem, a może i bajecznym, innych krajów zdziwione, gardzi tym, co ustawicznie widzi,a pragnie widzieć to, co mu natężona imaginacja piękniej maluje, niż jest w istocie.
Podobnie geografia Nipuanom jest potrzebna jedynie o tyle, o ile z jakimś krajem są w ścisłej zależności.
Xaoo ucieszył się bardzo, gdy począłem mu opowiadać o filozofii:
Otóż to nasza nauka, w tej szkole jesteś. Jej maksymy święte, jej reguły proste ja nie w pamięć, ale w serce twoje wrazić pragnę. Może u was ta nauka na słowach zawisła, my mniej dbamy o definicje, bylebyśmy wypełniali obowiązki.

Niestety Europejczycy zamiast sprowadzać filozofię do „wiadomości obowiązków i ich wypełniania”, jak to jest u Nipuanów, zapędzili się w niepotrzebnych dociekaniach, dotyczących spraw dla człowieka zakrytych. Zamiast korzystać z tego, co zostało ukazane ludzkim zmysłom przez Najwyższą Istność, Europejczycy w swym zadufaniu chcą zrozumieć prawa dla nich niedostępne.
Rozdział siódmy
Oprócz nauk moralnych pobierałem również inne. Codziennie pracowałem z moim mistrzem na polu, gdzie kształciłem się w zakresie rolnictwa. Szybko zrozumiałem, że by być dobrym rolnikiem nie trzeba znajomości agronomi (kunsztu rolnictwa zapisanego w mądrych księgach), wystarczy bowiem doświadczenie i praktyka.
Praca i myśl wolna wzmocniły słaby niegdyś mój temperament. W niedostatku zwierściadła, gdym się w wodzie przezierał, postrzegłem płeć moją, prawda przyczernioną, ale twarz pełną i rumieniec żywy. Sen smaczny a nieprzerwany orzeźwiał strudzone robotą członki, a czerstwość samą się pracą pomnażała.
Rozdział ósmy
Któregoś dnia, idąc z nauczycielem na pole, ujrzałem dołek, w którym zakopano mój nóż i mimowolnie się uśmiechnąłem. Dla Xaoo stało się to pretekstem do wykładu o kunszcie wojny, który mądry Nipuanin poznał z moich opowieści. Mistrz uważał, że choć wynalazek kruszców jest niewątpliwie bardzo pożyteczny w pracach rolniczych, to nie warto płacić za niego takiej wielkiej ceny, jaką jest wojna. Było dla niego zupełnie niezrozumiałe, że można doprowadzić do takiej tragedii, by ludzie siebie nawzajem zabijali. Poza tym uważał za złe to, że jeden człowiek rządzi innymi. Uznał więc narzędzia z kruszcu za zbytek, bez którego człowiek żyjący w zgodzie z naturą może się obejść.
Rozdział dziewiąty
Xaoo zabrał mnie w podróż po wyspie, dzięki czemu mogłem poznać dobrze całą wyspę i jej społeczność. Po ośmiu dniach drogi dotarliśmy do pola, które – jak sie potem dowiedziałem – uprawiał Kootes, założyciel społeczności Nipuanów. Kootes przybył z cudzej ziemi wraz z żoną i dwojgiem dzieci. Jak opowiedział mi Xaoo:
(...) poszczęściła Najwyższa Istność pracy jego, przyszedł do ostatniej starości i przed śmiercią widział czwarte pokolenie swoje. Tkwią nam w świętej pamięci jego przykazy. Żeby zaś było cokolwiek takiego, co by nam ustawicznie przypominało jego obcowanie – instrumenta, których do rolnictwa używał, chowamy z pilnością i każdy je raz przynajmniej w życiu oglądać powinien.

Pole Kootesa należy do wszystkich Nipuanów, zboże, które tu wyrośnie, dzieli się i wysyła się do każdej z osad na wyspie, w osadach sporządza się z niego chleb, rozdziela między mieszkańców i spożywa uroczyście na zakończenie żniw. Tego dnia najstarszy z każdej osady opowiada o ojcu Nipuanów, jego pracy i nauce. Cała uroczystość kończy się zwykle pieśniami.
W drodze powrotnej Xaoo mówił mi, że Nipuanie nie znają żadnych ustrojów politycznych, nie uznają żadnej zwierzchności, prócz tej rodziców nad dziećmi. Wszyscy są równi, nie ma podatków, bo o przyszłość rodziców zatroszczą sie dobrze wychowane dzieci.
Rozdział dziesiąty
Idąc dalej zobaczyliśmy wielki kopiec kamieni. Xaoo opowiedział mi historię jego powstania. Otóż był pewien człowiek nazwiskiem Laongo, który z niewiadomych przyczyn opuścił wyspę, nie było go przez długi czas, aż nagle któregoś dnia powrócił. Pytany, gdzie był, odpowiadał, że utknął na bezludnej wyspie, na której musiał pozostać tak długo, dopóki nie udało mu się zbudować nowej tratwy (pierwszą porwały fale). Wydawało się, że Laongo powrócił do dawnego życia, on jednak potajemnie opowiadał młodzieży o innym życiu, o zbytkach i dostatkach innych krajów. Nowe zwyczaje przewróciły w głowach młodym Nipuanom. Okazało się, że Laongo był przekupiony przez obcy rząd, by sprowadził nowych poddanych. Na szczęście, kiedy miał już ich wywieźć na tratwie do obcego kraju, jego występek został wykryty. On i jego pomocnicy zostali pojmani, osądzeni i ukamienowani. A kopiec został usypany na pamiątkę tych wydarzeń.
Rozdział jedenasty
Gdy powróciliśmy do domu, przywitał na tłum mieszkańców, który czekał na cząstkę zboża z pola Kootesa przyniesioną dla nich przez Xaoo. Trzeciego dnia odbyło się uroczyste dzielenie chlebem z tego zboża. Początkowo nie chciano podzielić się nim ze mną, bo nie jestem synem praojca. Wtedy Xaoo pouczyć współbraci: A gdy nasz pierwszy ojciec ujźrzał był przechodnia łaknącego, czy byłby mu kawałka chleba swojego żałował?
Te słowa przekonały wszystkich i podzielono się ze mną chlebem. Po uczcie najsędziwszy z mieszkańców rozpoczął swoje pouczenie:
Wiek wiekowi podaje pamięć, dzień dniowi daje naukę. Jedliśmy chleb naszego ojca, słuchajmy napomnienia jego. Bóg jest źródłem wszelkiej istności; Bóg jest początkiem wszystkiego dobra; Bóg być powinien jedynym celem i końcem wszystkich spraw naszych. Rodzicom należy się miłość, uszanowanie i posłuszeństwo. Chcecie mieć wdzięczne dzieci – bądźcie wdzięcznymi dziećmi. Wychowanie młodzieży niech będzie szkołą cnoty. Nagroda cnoty w tym życiu największa: wewnętrzne przeświadczenie. Inszych nie szukajcie; gdy zaś karzecie występki, żałujcie występnych a pamiętajcie, że i wy możecie zgrzeszyć.

Dalej starzec opowiadał o praojcu oraz o innych zasłużonych Nipuanach. Gdy skończył, rozpoczęły się pieśni i radosna zabawa młodzieży.
Następnego dnia prosiłem Xaoo, by mi wytłumaczył tajniki nauki, która prowadzi do cnoty. Dowiedziałem się, ze składa się ona z czterech części:
najpierw nauczyciel poznaje dobrze swego ucznia, jego skłonności , sposób myślenia, temperamnet, itp. Stąd nauczyciel wie, jak postępować z uczniem, jakie metody wychowawcze stosować;
drugi etap to wyplewienie złych skłonności;
trzeci etap to wpojenie prawych zasad uczniowi, nauczenie go o obowiązkach stanów, nawet o tych przykrych;
ostatni etap to ćwiczenie w roztropności; we wszystkim trzeba mieć miarę, nawet w cnotach, dlatego uczeń musi wiedzieć kiedy i jak należy sie zachowywać;
Rozdział dwunasty
Przy okazji wyprawy, jaką odbyłem z Xaoo, wspomniałem memu nauczycielowi o podróżach zagranicznych, które są u nas ostatnim stopniem edukacji. Mistrz wysłuchał moich pochwał, po czym zgodził sie za mną, że podróże mogą kształcić, ale zanim uznam korzyści płynące z dalekich wypraw powinienem zastanowić sie również nad szkodami, które mogą one przynieść.
Rozdział trzynasty
Podczas pobytu na Nipu miałem okazję również oglądać, jak wyglądają tamtejsze sądy. Zadziwiony byłem niezmiernie, że skarżący i oskarżany odnoszą się do siebie z niezmiernym szacunkiem i życzliwością, poza tym tylko jedna strona opowiada o sprawie, bo wychowani w cnocie ludzie są rzetelni i prawdomówni. Sprawę rozsądza sprawiedliwie zgromadzenie starszych z korzyścią dla całego społeczeństwa.
Rozdział czternasty
Jeszcze o kilku starych zwyczajach Nipuanów wypada mi opowiedzieć. Historia kraju przechowywana jest nie tylko w pamięci starych, ale również w pieśniach, które zawsze służą cnotliwemu wychowaniu. Nipuanie nie posiadają kalendarza, czas odmierzają według obrotów słonecznych i żniw. Żyją bardzo długo, ciesząc się jednocześnie młodym wyglądem. Xaoo miał lat dziewięćdziesiąt dwa, a wyglądał na pięćdziesiąt. Małżeństwa są dożywotnie, nikt na Nipu nawet nie słyszał o rozwodach. Zamiast kruszców do wyrobu narzędzi używają ości wielkich ryb, które morze wyrzuciło na ląd.
Pierwszy dzień każdego miesiąca jest wolny, starzy wtedy bawią się dyskusjami, a młodzież obojga płci urządza igrzyska na polach, pod okiem starszych. Nie ma na Nipu instrumentów, tańczy się przy akompaniamencie wspólnego śpiewu. Na Nipu nie je się mięsa, ani zwierząt, ani ryb. Na wyspie nie ma groźnych zwierząt. W gospodarstwach trzyma się krowy, woły i owce.

Rozdziały piętnasty, szesnasty
Któregoś dnia przechadzając się nad brzegiem morza dostrzegłem fragment rozbitego statku, którym płynąłem. W środku znalazłem wiele wspaniałych kosztowności, między innymi złoto. Ukryłem wszytko w pieczarze przed Nipuanami i uradowany wróciłem do domu. Nie mogłem spać w nocy z żalu (że na Nipu zdobyte skarby są bezużyteczne) i radości jednocześnie. Rano okłamałem Xaoo, że źle się czuję, by móc powrócić do okrętu. Znalazłem tam jeszcze trochę ksiąg, proch, kule i śrut. Wszystko ukryłem razem ze złotem w pieczarze. W pobliżu rozbitego statku odkryłem również łódź i dwa wiosła, które natychmiast odprowadziłem w bezpieczne miejsce. Po czym wziąłem się do szacowania nowo nabytych bogactw.
Następnego dnia powróciłem do pieczary. Bojąc się ciekawości Nipuanów, zaniosłem z powrotem na rozbity okręt nieznaczną część moich zdobyczy, zamierzając powiadomić starszych o znalezisku. Następnego dnia Xaoo poszedł ze mną na okręt i z ciekawością oglądał nowe dla niego przedmioty, z których pistolety od razu wrzucił do morza, instrumenty pozostawił na okręcie, a książki pozwolił mi zabrać na ląd. Starsi natychmiast spalili okręt, co napełniło mnie obawą o ukrytą łódź. Xaoo dał mi za zadanie wytłumaczenie zawartości ksiąg. Ze wszystkich znalezionych najbardziej odpowiedni wydał mi się [i]Mizantrop[/i] Moliera. Wysłuchawszy mojej relacji Xaoo stwierdził, że Molier musiał znać się na ludziach, ale w jego książce brakuje pouczenia o roztropności.
Rozdział siedemnasty
Prawdę powiadają starzy, iż słodki dym ojczyzny.
Złoto i kosztowności spoczywające w pieczarze nie dawały mi spokoju, widząc przedmioty rodem z Europy, zapragnąłem zobaczyć moją ojczyznę. Biłem się z myślami, postanowiłem nawet wrzucić mój skarb do morza, ale nie byłem w stanie. Dlatego powziąłem szaleńczy zamiar wydostania się z wyspy na niewielkiej łodzi, którą wcześniej ukryłem. Począłem przygotowania do podróży, doprawiłem łodzi maszt, podzieliłem ją na trzy części (w pierwszej umieściłem skarby, w drugiej wodę, a w trzeciej jedzenie). Wszytko było już gotowe, gdy pewnego poranka, przybywszy do łodzi jak zwykle, zobaczyłem, że jej nie ma. Wpadłem w rozpacz okropną, ocknąwszy się, poszedłem rzeczką ku morzu i z radością postrzegłem, że prąd morski po prostu moją łódź nieco przesunął. Skoczyłem wpław ku niej, a bojąc się podobnych przypadków, mając wiatr po temu – puściłem się na morze.

KSIĘGA TRZECIA
Rozdziały: pierwszy, drugi, trzeci, czwarty i piąty
Znalazłem się na pełnym morzu, wyspa Nipu była już prawie niewidoczna. Płynąłem tak samotnie, targany myślami to nadziei, to żalu, to rozpaczy przez kilkanaście dni. Kiedy skończył się już prowiant i woda, szybko począłem opadać z sił. Ostatecznie jednak zostałem uratowany przez okręt hiszpański wracający z Afryki do Ameryki. Na pokładzie przewożono Murzyńskich niewolników, przeznaczonych do pracy w kopalni. Chciwy kapitan okrętu rozkazał „wyegzaminować” skarby, które przy mnie znaleziono, co skończyło się dla mnie kolejnym nieszczęściem. Skuty kajdanami, trafiłem do jednej celi z przewożonymi Murzynami. Podróż przepędziłem na rozmyślaniach. Przypomniałem sobie, że szczęśliwie zaszyłem zdobyczne weksle w szkaplerzu, w których teraz widziałem możliwość wybawienia.
(...) a tymczasem głodem, niewczasem i rozmaitymi niewygodami strudzeni niewolnicy umierali codziennie, a gdyśmy u brzegu Ameryki stanęli, ledwo ich trzecią część do pracy zdatnych rachowano.
Przybiliśmy do portu, a stamtąd poprowadzono nas do Potozo, gdzie przyszło mi pracować. Wepchnięty do pieczar, pracowałem ciężko, a przy okazji uczyłem się hiszpańskiego. Do pieczary przychodził czasem sędziwy Amerykanin (Indianin), który próbował ulżyć trochę niewolnikom w cierpieniach. Zaciekawił mnie ten człowiek swoim podobieństwem do Nipuanów, więc postanowiłem go lepiej poznać. Wiele rozmawialiśmy, opowiedziałem mu o moich dotychczasowych przygodach, na koniec prosiłem, by pomógł mi się uwolnić z tej okrutnej niewoli. W tym celu Amerykanin obiecał sprowadzić swojego europejskiego przyjaciela, na którego przyszło mi czekać przeszło dwa miesiące. Ów przyjaciel, Gwilhelm Kwakr, człowiek dobry i bogaty, przywitał mnie po bratersku i natychmiast wydostał z kopalni. W miejscu, które wskazano mi na nocleg znalazłem ubranie i weksel na 500 funtów szerlingów, które postanowiłem przeznaczyć na wykupienie innych niewolników.
Rozdział szósty
W końcu znalazłem się w domu mego wybawcy, ten usłyszawszy, co zrobiłem z jego wekslem, ucieszył się niezmiernie i ofiarował mi swoją przyjaźń. Postanowiłem mu opowiedzieć o swoich planach powrotu do ojczyzny, które chciałem zrealizować dzięki ukrytym wekslom. Gwilhelm zwrócił mi jednak uwagę, że te weksle do kogoś należą i że trzeba by odnaleźć spadkobierców, którym się one należą. Nie mogłem nie przyznać mu racji, więc przyniosłem z lekkim żalem mojemu wybawcy weksle, by pomógł mi w odnalezieniu ich prawowitych właścicieli. Los się znowu okazał dla mnie łaskawy. Weksle należały do Gwilhelma, który postanowił mi je ofiarować:

Dziękuję Bogu za ten wielce dla mnie pożądany przypadek. Okręt ten francuski wiózł moje niektóre towary i weksle. Odżałowałem już był dawno wszystkiego, a gdy je Opatrzność w ręku twoich osadziła, ustępuję ci ich z ochotą. Z wielkim zyskiem wróciła mi się strata, gdy tobie dogodzić mogę. Nie rozumiej, żeby mnie ten dar ubożył; mam z łaski bożej wszystkiego dostatkiem i tę samą stratę inszymi korzyściami dawno już mam nagrodzoną.
Niedługo potem, dzięki pomocy Gwilhelma dostałem się na statek, który miał mnie przybliżyć do ojczyzny. Z żalem żegnałem się z nowymi przyjaciółmi.

Rozdziały: siódmy, ósmy i dziewiąty

W kajucie mojej znalazłem jeszcze wiele prezentów od Gwilhelma. Wiele czasu na statku spędzałem z kapitanem – młodym Francuzem – rozmawiając głownie o fraszkach. Pewnego razu zeszło się na tematy nieco poważniejsze, więc począłem opowiadać o Nipuanach i ich zaletach, przeciwstawiając je wadom narodów europejskich. Kiedy tak zapędziłem się w rozważaniach, kapitan zwrócił mi po przyjacielsku uwagę, że nie powinienem tak głośno wyrażać swoich opinii o wadach ludzkich, bo mogę nie znaleźć zrozumienia u innych ludzi. Wiele jeszcze czasu spędziłem z tym młodym Francuzem, który okazał się prawdziwym filozofem i doskonałym kompanem. Nadszedł jednak czas rozstania. Zostałem sam w Kadyks, weksle posłałem do Paryża pod przybranym nazwiskiem barona de Graumsdorff, by moi dawni wierzyciele nie położyli na nich aresztu, zanim nie dotrę do miasta. Niestety kolejna przeszkoda stanęła na drodze do ojczyzny. Pewnego wieczora zostałem pojmany przez żołnierzy i osadzony z niewiadomych przyczyn w więzieniu. Po kilku tygodniach przewieziono mnie do więzienia w Sewilli, gdzie zostałem zaprowadzony do dziwnej celi.
Rozdział dziesiąty
Po pewnym czasie w tajemniczym pokoju pojawili się dziwni ludzie odziani w czarne płaszcze. Najpierw kazano mi złożyć dziwną przysięgę, po czym rozpoczęło się przesłuchanie. Pytano mnie o całe życie. Szczególną uwagę zebranych przykuł opowieść o Nipu. Ku mojemu zdziwieniu w pewnym momencie jeden z mężczyzn wybuchł niepohamowanym śmiechem. Wyprowadzono mnie i ogolono mi głowę i przewieziono do szpitala dla obłąkanych.
W Nipu gadałem i myślałem po europejsku – osądzili mnie za dzikiego; w Europie chciałem po nipuańsku sobie poczynać – zostałem szalonym.

Do zakładu przychodzili miłosierni ludzie z pomocą dla osadzonych i u nich próbowałem szukać ratunku, ale na darmo. Któregoś jednak dnia zobaczyłem grupę cudzoziemców oglądających szpital, a wśród nich mojego francuskiego kapitana. Byłem uratowany.
Rozdział jedenasty
Z Sewilli udaliśmy się z moim przyjacielem przez Madryt i Góry Pirenejskie do Paryża, gdzie zwróciłem wszystkie długi, a resztę pieniędzy wysłałem do Polski przez bankierów. Zabawiłem kilka niedziel u kapitana, a tak mi było dobrze w jego towarzystwie, że wyjeżdżać nie chciałem. Jednak obowiązek obywatela wziął górę i w końcu wyruszyłem w drogę do Warszawy.
Rozdziały dwunasty, trzynasty i czternasty
Diariusz podróży z Paryża do Warszawy nie bawiłby czytelnika. Przypadku żadnego osobliwego nie miałem, czasy były piękne, droga dobra. Stanąłem w Warszawie 14 maja w samo południe.
W Warszawie zostałem wspaniale przyjęty, stałem się na krótką chwilę osobistością modną i pożądaną w towarzystwie. Załatwiwszy jednak wszystkie zaległe sprawy, powróciłem do rodzinnego Szumina.
Osiadłem z radością na wsi, tumultu miejskiego, niewczasów, ustawicznej włóczęgi aż nadto świadom. W przeciągu lat dziesięciu dworak w Warszawie, w Paryżu galant, oracz na Nipu, niewolnik w Potozy, szalony w Sewilli – zostałem w Szumimie filozofem.
Postanowiłem żyć w zgodzie z naukami Nipuanów, przede wszystkim za główny cel postawiłem sobie szczęście moich poddanych. Żyłem sobie spokojnie z rok już chyba, kiedy z Warszawy przyszło zawiadomienie, że mam szansę dostąpić „najwyższych promocyj, bylem się chciał tylko podjąć funkcji poselskiej z mojego województwa na przyszły sejm”. Szczęśliwie posłem zostałem, a z tej okazji „według starożytnego zwyczaju upiliśmy się wszyscy w miłości i zgodzie”. Jednak już następnego dnia przy spisywaniu instrukcji na sejm mój zapał został ostudzony, a ideały zignorowane.

Przyjechawszy do Warszawy na sejm, szybko przekonałem się, że niewiele dobrego można tam wywalczyć. Nachodzili mnie możni, by kupić sobie moje usługi. Ja jednak urzędu sprzedać nie chciałem. Sam sejm został zerwany trzeciego dnia. Pozostałem jeszcze przez kilka miesięcy w Warszawie próbując uczciwie usłać sobie drogę do promocji. Jednak nic nie wskórałem.

Rozdziały piętnasty i szesnasty
Powróciłem do Szumina, gdzie wiodłem życie spokojne i zgodne z moim sumieniem. Do pełni szczęścia brakowało mi małżonki. Najpierw chciałem się oświadczyć córce sąsiada ze „znamienitej familii”, okazałem się jednak za nisko urodzony dla tej damy. Drugą kandydatkę kazano mi opłacić olbrzymią sumą. Trzecie okazała się mieć już serce zajęte. Zniechęcony, ograniczyłem wyjścia z domu, a większość czasu poświęciłem na studiowanie ksiąg.
Wiosną okazało sie, że zmarł mój wuj, „po którym na mnie w Litwie substancja spadała”. Wybrałem się więc „w tamtejsze kraje”, po drodze jednak spotkał mnie nieszczęśliwy przypadek – załamałem się z mostem do bagniska. Posłałem po konie do najbliższej wsi. Z pomocą mi przyszła zacna wdowa, u której znalazłem miłą gościnę. Kilka dni bawiąc już w tym wspaniałym domu, zostałem sam z gospodynią i począłem opowiadać już nie o swoich przygodach zagranicznych, ale o dzieciństwie i wczesnej młodości. Kiedy wspomniałem ukochaną Juliannę, której mimo starań odnaleźć nie mogłem, pani podała mi rękę, na której rozpoznałem pierścień dawno darowany na znak młodzieńczej miłości.
Łatwo kochającego przeprosić można. Zbyt żywe radości, podziwienia, ciekawości impresje przerywały co moment dyskursa nasze. W tumulcie najżywszych pasyj usłyszałem wyrok szczęśliwości mojej... byłem kochanym.
W tydzień oświadczyłem się Juliannie i tak do dziś razem żyjemy ciesząc sie sobą i wnukami.

S. Trembecki – Sofiówka

Sofiówka to ogród założony dla Zofii Potockiej przez Stanisława Potockiego.

Są tu krzewy polskie, ale także z Libanu, z antypodów. Plony są równe urodzajom babilońskim (bardzo obfite). Liryczny opis ogrodu pełny jest mitologicznych bohaterów. Architekt zasadził drzewa (np. dęby) , między którymi mieli przechadzać się Epikur z Kratesem. Jest też rzeka, fontanna, posągi. Ale najpiękniejszą ozdobą ogrodu jest sama Zofia.

Z. Libera – Poezja polska XVIII wieku

  1. Elżbieta Drużbacka

  1. Opisanie czterech części roku. Pierwsza część roku. Wiosna.

Jak tytuł wskazuje jest to opisanie wiosny. Jest to wesoła pora roku, przyjemna, nie za gorąca i nie za zimna, orzeźwia, odmładza. Koloruje świat nie chcąc nic w zamian. Jest tak piękna, że niech się paryskie jedwabie wstydzą i zawijają w kłębek.

  1. Skargi kilku dam w spolnej kompanii będących, dla jakich racyi z mężami swoimi żyć nie chcą

Pięć kobiet siedzi przed domem w ogrodzie i wciąga tabakę. Rozmawiają o swoich mężach i dlaczego nie chcą z nimi już być. Pierwsza – bo mąż się nią nie zajmował i nudziła się w domu, druga – skąpy, nic jej nie kupował, trzecia – nigdzie jej nie zabierał, na żadne bale tylko w domu siedziała, czwarta – nie chciał jej kupić wymarzonej sukni, ale kupił jej sukno. Piąta – podobał jej się wachlarz z Kupidynem, a mąż go zniszczył.

  1. Pod Panem Jezusem bolesnym

Lituje się na Jezusem na Krzyżu. Chce cierpieć za Niego. Na koniec nazywa go Mocnym Medykiem.

  1. Pod figurą kawalera z damą, spacerujących po ogrodzie

Piękny jest spacer po ogrodzie, jeśli jest tam jedna, a nie dwie pary. Wtedy mają spokój i to, co mówią, jest prawdą.

  1. Pod kawalerem, portret w ręku trzymającym, dysz kurującym z damą moderującą się

On mówi, żeby nie flirtowała z nim, bo kocha dziewczynę z portretu, który trzyma. Ona nie smuci się i mówi, że jest wystarczająco piękna, żeby znaleźć innego.

  1. Pod figurą panny, pani i kawalera, kwiatu i fruktu

Lepszy frukt od kwiatu, czyli chodzi o to, że dojrzały owoc lepszy od kwiatu.

  1. Poezja konfederacji barskiej

  1. Pieśń konfederacji barskiej

Chce walczyć o wiarę w Polsce, o katolicyzm. Jego tarczą jej krzyż a zbawienie łupem. Niczego się nie boi, bo wierzy w zbawienie.

  1. Opis wierszem ojczyzny sukcesów w krytycznych czasach zostającej

Polskę czekają klęski, przejdzie przez wielkie doświadczenia, z których wyjdzie zwycięsko, by tak jak Feniks, odrodzić się z popiołów i stać się ozdobą Europy.

  1. Konstancja Benisławska

  1. Pieśń [11]: w młodości śmierć sobie rokuje i do służby Boga siebie zagrzewa

Pomimo młodego wieku zdaje sobie sprawę, że śmierć kosą grozi i fuka nad głową. Prosi więc Boga, żeby ją wsparł.

  1. Pieśń [20]: Wzywa wszelkie stworzenie, iżby chwaliły Boga

Nawołuje do chwalenia Boga: boski szambelanów i ziemskich mieszczan, czyli wszystkich, sfery niebieskie, chmury i zjawiska meteorologiczne, wiatry, pioruny, potoki, morza i rzeki, pagórki, góry, żniwa, zwierzęta, niemowlęta, młodzieńcy, starcy, panny i panie, dzicy Amerykanie. Niech grają Mu organy, flet, puzon, obój, trąby, lutnie, bębny, itp.

  1. Adam Stanisław Naruszewicz

  1. Cztery części roku. Wiosna.

Motto z Horacego: Nic w życiu ludziom nie przychodzi bez wielkiej pracy. Na początku opis przyrody wiosną: śnieg znika, słońce coraz wyżej, nie ma mrozu tylko lekki wiatr, śpiewają ptaki. Wisła już „pędzi statki warowne” czyli odmarzła i można po niej pływać. Ludzie sieją zboże i zajmują się inwentarzem, bo jak tego nie zrobią, to będą głodni na zimę.

  1. Podziękowanie za zegarek wzięty z rąk J.K. Mości

Zegarek dostał od króla. Ma wyrytą twarz króla. Poeta mówi, że szybko mu biegną godziny, ale to nie jest wina zegarka tylko serca, bo z dobrym panem szybko czas leci.

  1. Na powrót senatorów

Senatorowie wracają z Syberii, nie są pełni pychy, chcieli wspierać Polskę. Nawołuje do ratowanie kraju. Po zimie zawsze przychodzi wiosna, a senatorowie są jak pierwsze fiołki. Żeby odbudować Polskę, trzeba walczyć z królem i narodem, inaczej to nie wyjdzie. Jeśli się to nie uda, to we własnym domu będziemy na wygnaniu.

  1. Zabawa moja

Nie zajmuje się dziełami Platona, tylko tym, czego nauczyły go Muzy. Przyciąga ludzi grając na lutni. Kiedy gra, cała ziemia jest jego.

  1. Do muz zamilkłych

Opisuje gaj z ptakami. Było ich tam bardzo dużo i pięknie śpiewali, ale coś się dziwnego stało i zostały tylko czarne kruki, a czapla została słowikiem. Bardzo zasmuciło to gospodarza gaju, bo ptactwo uciekło ze szczęściem. Pointa jest taka, że w niepogodzie zostają tylko przyjaciele. Gaj to metaforyczny obraz środowiska pisarzy skupionych wokół króla, a gospodarzem jest Stanisław August Poniatowski. Krukami są poeci – jezuici.

  1. Hymn do przyjaźni

Kto ma przyjaźń ten ma szczęście w życiu. Miłość i przyjaźń podatne są na zazdrość, ale to w przyjaźni człowiek znajdzie szczęście i będzie żył w „niewinnym stanie”.

  1. Filiżanka (Imieniem A.L.K)

Pojawia się aluzja do pochodzenia porcelany, która wywodzi się z Chin. W XVIII wieku cieszyła się sławą porcelana saska. Porcelana jest bardzo delikatna, gładka, różnokolorowa, wabi zmysły. Pojawia się proces produkcji (lepienie, hartowanie porcelany). Mówi, ze nie trzeba mieszać napoju z przyprawami z Indii, bo jej usta (filiżanki) są jak miód lipcowy, jak karmel.

  1. Głos umarłych

Ogląda stare groby królów. Odzywa się do niego głos z mogił i mówi, że królowie słyszą żale ludzi, że oni doznają cnoty, a ludzie jej szukają. Mówi, że wina za rozbiory jest po stronie Polski, bo wprowadzili demokrację, że to ograniczyło władzę króla, a rozmnożyło tyranię możnowładców. Kiedyś było wojsko, a dzisiaj już nie ma, urzędnicy poza nazwą nie mają praw, posłowie w sejmikach są przekupywani („nie oni twoją łowią wędą;/ Ty pługiem orać, oni tobą będą”). Później pojawia się historia królów polskich: Łokietek, który zjednoczył Polskę i trzy razy ją opuszczał; Jagiełło, Stefan Batory, Jan Kazimierz – uratował Polskę a ludzie zorganizowali rokosz przeciw niemu. Dalej jest opis rządów Stanisława. Ocucił rząd, odrodził naukę, nie przejmuje się sobą, ale Polską. Ale kiedy umrze, ludzie będą po nim płakali, bo prawdziwą cnotę poznaje się po śmierci.

  1. Balon

Refleksja po locie balonem. Mówi, że i król, i senator, i zwykły rolnik z góry są tacy sami – jak mrówki. Wisła jest jak strumyk zrobiony z kilku kropel na stole. Czego to ludzie nie wymyślą: balon, głazy wysadza prochem, pompę wydobywającą wodę z ziemi.

  1. Chudy literat

Motto: „Któż się nad tym zadziwi, że wiek jeszcze głupi?/ Rzadko kto czyta księgi, rzadko kto je kupi.”

Literat jest biedny, bo nikt nie kupuje jego książek. Ma pełno długów, stare ubranie. Lepiej by było, gdyby rozdał swoje książki nieukom, albo niech spali. Szlachcic poucza księdza, że to on powinien czytać, bo to on naucza naród. Ksiądz mówi, że to szlachcic powinien czytać, bo nic nie robi, tylko siedzi w domu, i niech nie będzie szlachcicem tylko z nazwiska, ale i z umysłu. Sędziowie w ogóle nie znają prawa, a są uważani za bardzo ważnych, posłowie tylko krzyczą veto, podkomorzy nie zna geometrii i dziwi się na cyrkiel i tablicę. Każdy się zasłania jakimiś obowiązkami, najczęściej bez sensownymi. Przyjechał jeden szlachcic do Warszawy i chciał kupić książkę. Sklepikarz polecił mu „Kazania na święta wszystkie i niedziele”, dzieła Tacyta, „sejm szatański”, „przyjaźń patriotyczna” i inne, ale kupił kalendarz i receptę na lekarstwo z ziół. Czytanie książek sprawia, że jesteśmy kimś innym w innym świecie. Na koniec wspomina się przyjaźń Naruszewicza z Bohomolcem, drukarzem jezuickim.

  1. Reduty (reduty to bale maskowe)

Już po karnawale, zaczął się wielki post, a na ulicach ludzie poprzebierani. Najwięcej ich jest na skrzyżowaniu ulic prowadzących do fary i do pałacu. Wszędzie są hipokryci. Zobaczyli (podmiot liryczny i Walek) w karecie mężczyznę ubranego bardzo elegancko, w najlepsze materiały. Jego koń miał złotą narzutę. Pojawiła się refleksja, że ten mężczyzna odziedziczył majątek po ojcu skąpcu, ale żył zbyt lekkomyślnie i go stracił. Zadłużał się u lichwiarzy, służby, rzemieślników i wyżywał się na swoich poddanych, chcąc pieniądze, których nie mieli. Ten mężczyzna wita się z mnichem. Później zobaczyli pannę jadącą z księdzem na bal. Naszła ich refleksja, że wstyd jest karą sumienia, a u nas jest go niewiele. Trudno czekać, kiedy ta parada się skończy, więc wrócili do domu.

  1. Stanisław Trembecki

  1. Bajki

- Opuchły: był gruby jegomość, który szczycił się swoim bogactwem i tuszą. Zachorował, a jego sąsiedzi pozabierali mu dobytek. Został mu jeden przyjaciel, który zawołał doktora. Doktor dźgnął grubasa, że mu opuchlizna zeszła. Morał: Bez pomocy Boga trudno się opanować, lub udławi się ten, kto zbyt łakomo chwyta.

- Koń i wilk: Wilk był bardzo głodny a na polu był tylko koń. Więc wilk postanowił udawać lekarza, bo koń nie był uwiązany (znaczy, że chory). Okazało się, że ma wrzód pod kopytem. Wilk, niby wyleczyć, zaszedł konia od tyłu i dobierał się do brzucha. Koń spostrzegł co się dzieje i kopnął wilka robiąc mu z paszczy bigos. Morał: „Chciałem się bawić zielnikiem, / Będąc z natury rzeźnikiem. / Niechby każdy pilnował swojego rzemiosła!”.

- Myszka, kot i kogut: Myszka wyszła na pole i spotkała koguta i kota. Kogut bardzo głośno krzyczał i machał skrzydłami, a kot tylko na nią patrzył i leżał spokojnie. Potem wróciła do domu i opowiedziała wszystko mamie. Na to mama powiedziała (i tu morał), żeby nie osądzać kogoś po minie, bo to jest złudne. Coś na kształt, nie oceniaj książki po okładce.

- Pani i dziewki: Dziewki pracowały i pani jako tkaczki. Robotę wykonywały od rana do nocy. Pani budziła je z pianiem koguta, a dziewki jeszcze chciały pospać. Zadusiły koguta, a pani nie wiedząc czy już dzień czy jeszcze noc, budziła je jeszcze wcześniej. Motto: Nie zbaczaj ze ścieżki, bo wybrany skrót może okazać się jeszcze gorszy.

- Wilk i baranek: Baranek poszedł do strumienia, żeby się napić. A tam siedział głodny wilk. Wilk mówi, że spotka baranka surowa kara, za to, że pije jego wodę. Baranek się przestraszył i przeprosił. Na co wilk powiedział, że pasterze, psy itd. Szarpią wilczy honor i zjadł baranka.

  1. Wiersze różne:

- Oda nie do druku: Dedykowana jest Wojciechowi Żółtowskiemu, ale to mistyfikacja i ma być poświęcony Księciu Jerzemu Poniatowskiemu. Wiersz opiewa dzieła księdza, chwali jego brata i mówi, że wolałby mieć takiego brata niż być panem świata, który zdobył przemocą.

- Stances do Rybińskiego biskupa kujawskiego: biografia Rybińskiego: obrał stanowisko biskupa, pochodzi z zacnego domu, wychował się pod okiem stryja, podróżował po Europie, stanowisko dał mu Stanisław August. Podmiot liryczny mówi, żeby szerzyć wiarę pokojem a nie siłą. Źli obywatele nie pójdą do nieba. Podmiot sugeruje, żeby biskup zakazał gadania głupot przy ambonie. Na koniec pojawiają się życzenia, żeby dał sobie radę, że życzy mu spełnienia dobrej wróżby, ale jeśli ma zdradzić swojego dobrodzieja, niech umrze szybko.

- Powązki: Co to za miasto, w którym jest mnóstwo pałaców zlepionych łzami ciężko pracujących ludzi. Panowie pałaców jedzą ciała ludzkie i piją krew, trumny wypełniają się Żydami. Niejaki Marek (chodzi o ks. Marka Jandołowiecza) nazywa się prorokiem i ludzie mu wierzą, a on kradnie im pieniądze. Podmiot ma dość takiej Warszawy i chwali wieś, jej beztroskę. Chwali też Powązki, że z nich widać znaczą cześć Warszawy.

- Na dom nowy księcia Kazimierza Poniatowskiego eks-podkomorzego koronnego na Szulcu: dom jest pełny przyjaźni, szczerości. Przebywają tu ludzie uczciwi, bez dumy, prości ludzie tu wchodzą zostawiając tytuł za drzwiami. Gospodarz domu jest przyjacielem ludzkości.

- Oda do J.W.N.B.K.S. (do Naruszewicza): Refleksja na temat zaborów, klęsk żywiołowych. Rozmyśla czy to już koniec świata i kto nas z tego uwolni.

- Do generałowej Zofii Wittowej, przejeżdżającej przez Warszawę do wód: chwali jej urodę.

- Do Franciszka Dionizego Kniaźnina: Odpowiedź na odę Kniaźnina, mówiącą, że Naruszewicz jest lepszy od Trembeckiego. Trembecki pisze, że Naruszewicz jest starszy i niech będzie pierwszy, chociaż pisze sztucznie (w przypisie napisano, że sztucznie, tzn., że jest artystą) i górnolotnie, ale on, będzie się cieszył, kiedy zostanie chociaż jego uczniem.

- Polanka, czyli poema wiejskie: na tej równinie, między Narwią a Wisłą jest polana, na której pasące się bydło daje dużo produktów. Krowy dają dużo mleka, owce najpiękniejsze runo, itd. A dzieje się tak, bo gospodarz nie traktuje zwierząt jak niewolników, tylko jak przyjaciół. Bo jest swoboda.

- Gośc w Heilsbergu. Do J.O.X.B.W. (Do Krasickiego): Prosi, żeby Krasicki zaprowadził zgodę na sejmie, a jeśli uznają, ze ma być wojna, to pójdą na wojnę.

- Pieśń dla chłopów krakowskich przez Wisłę przepływających: Krakowiacy chcą przenieść się do Warszawy, bo tutaj nie ma tortur cielesnych. U nich w krainie zabijają ludzi bez powodu, oddzielają dzieci od matek skazując je na zgubę. Wieśniak kocha Ewkę, ale jeszcze bardziej króla. W nowej krainie są lekarze, którzy przedłużają życie w chorobie. Czy na trzeźwo czy po pijaku niech żyją tyle lat, ile dziur w sitku.

- Anakreontyka przy odbieraniu czaszy wina z pięknych rąk od J.W.H.P.W. (Hulewiczowa Pisarzowa Włodzimierska): Niech oko kobiet nie osądza gracza po minie; czas posrebrzył włosy, dał zmarszczki Trembeckiemu, wulkan w Islandii (Hekla) karmi pożary, a Trembecki pije wino przygaszając ogień oliwą.

  1. Tomasz Kajetan Węgierski

  1. Do JMci księdza Adama Naruszewicza

O tym, że wszyscy chcą, żeby wzrosła nauka, ale nikt nie dba o to. Zaszczyty, sława, honory są przy tym, który ma pieniądze. Węgierski czuje, że rosną mu już pióra na barkach.

  1. O pożytku niemienia

Apostrofa do pana Nakwaskiego. O tym, że pieniądze zmieniają ludzi, z panów w żebraki. Lepiej mieć mało, bo to cecha cnoty, a z pałaców można śmiać się pod strzechą.

  1. Myśl moja do JW. Stanisława Bielińskiego

Chciałby już mieć jakiś majątek po rodzicach, jakąś wioskę. Nie chce być posłem na sejmikach, bo to nie dla niego, bo jest za pokojem. Jest za młody na to, a te urzędy są próżne, przekupne. Później marzy o podróżowaniu po Europie: Paryż, Genewa, Szwajcaria, ale wraca myślami do Polski i mówi, że trzeba chwalić wartych nagany, klękać przed podłymi, nazywać nieuków mędrcami. Na koniec zwraca się do Sarmatów, że są bliscy barbarzyństwa.

  1. Portret pięciu Elżbiet

- J.O.B.K.K.H.W.K: Jest skąpa, zimna, jedyne co ją obchodzi to jej bracia. Nie lubi mówić źle o ludziach, ale lubi plotki.

-X.C.G.Z.P.: dowcipna, kształtna, trochę dziwna. Targają nią emocje: raz kocha, raz nienawidzi. Dzieci kocha bardzo, męża mniej. Jest wierna, ale czasem zdradza.

- X.L.M.W.K.: miłosierna, grzeczna, szacowna.

- P.P.W.X.L.: Przyjemna, grzeczna, dobra, dowcipna, żywa i wierna, nie zdradziła męża. Cnotliwa.

- X.S.W.M: potrzebuje rozkoszy i intryg.

  1. Ostatni wtorek

W ostatni wtorek karnawau odbywały się bale przebierańców. Pojawia się Turczyn, Huzar, Hiszpanka, Księżniczka, Amazonka. Widzą tańce, przepychanki, ale ostatecznie wracają do domu spać.

  1. Jędrzejowi Zamoyskiemu

Życzy mu, żeby Polacy mieli cnotę w umysłach, bo byli zbyt swobodni. Mówi Zamoyskiemu, żeby zagrodził drogę pieniactwu, kradzieżom, wtedy ludzie będą go wielbili i nazywali sprawiedliwym.

  1. Jan Ancuta

Spacer nocny po Warszawie:

Spaceruje z panem Józefem. Zobaczyli wojewodę, które poszedł do szynkowni. Widzieli też lalusia w karecie, który jest taki „fąfa fąfa”, nauczył się kilku wierszy Woltera, kilka mądrych słów, ubiera się modnie, zna się na najnowszych trendach mody i urody. Później widzą jak Cześnikowa ze Starostą wsiada do karety: „ścisłą przyjaźń z sobą mimo męża mają”. Dalej stał ksiądz rozmawiając z grzesznicą (może chodzić o prostytutkę), a niedaleko woźnica kozła baraszkował z małpą (czyli z ulicznicą). Podeszli pod pałac, gdzie grała muzyka i stało dużo karet. Szli dalej. Pod murem umierał ubogi. Straż schwytała złodzieja i go prowadzą. Zaglądają do okien i podziwiają piękno kobiet. Poemacik kończy się zdaniem, żeby wracać już do domu, a jak jutro będzie pogoda, to znów pójdą na spacer.

  1. Józef Koblański

  1. Komin

Najpierw snuje liryczny obraz zimy, że słońce będzie po drugiej stronie, Tatry będą zimne. Ale jego mrozy nie dosięgną, bo ma komin.

  1. Jesień 1773

Wszystko zaczyna obumierać, wieje mroźny wiatr, nie ma ptaków. Ojczyzna płacze, bo jest pod zaborami. Nawołuje do współpracy między Polakami, żeby się nie poddawać. Ale nie potrafi się pogodzić ze stratą. Wiersz kończy się: „żyć odtąd będę na świecie/ styczniem w maju, grudniem w lecie”

  1. Zdrowie JW. Marianny z Potockich Brühlowej generałowej artylerii koronnej w dzień jej imienin

Wiersz ma formę toastu. Wiwat: wielkie imię, tkliwa dusza, serce matki, cnota w pięknym ciele, rozum, honor, sława, vivat Marijanna.

  1. Franciszek Dionizy Kniaźnin

  1. Bajki

- Lis i Kozieł: Lis wpadł do studni i nie dał rady wyjść. Przechodził obok niej kozioł i zobaczył lisa. Lis namówił go, że w tej studni jest pyszna woda. Kozioł wszedł do studni, a lis szybko wskoczył na rogi i wydostał się z pułapki.

- Góra w połogu: Góra miała urodzić, zbiegli się wszyscy mieszkańcy miasta, co to mogłoby być. A góra urodziła mysz. Morał: z wielkiej chmury mały deszcz.

  1. Erotyki

- Do lutni: Targają nim zmienne emocje gdy słucha lutni.

- Lękliwa miłość: kocha Korynnę ale jednocześnie jest nieśmiały. Któreś z uczuć musi zwyciężyć.

- Całość życia: albo płaczemy, albo się cieszymy. Ale to nie miłość nas zabija.

- Tryumf miłości: na miłość nawet głazy topnieją, z panien i młodzieńców robi jeńców. Dalej wymienia pary, które się kochają.

- Potucha: w życiu raz się cieszymy a raz płaczemy. Jak się cieszymy to nie na długo, ale jak się smucimy, to też nie długo.

- Rozkoszy skutek: kiedy miłość się skończy to jest bardzo smutno, gorzko.

  1. Liryki

- Krosienka: Dziewczyna czekała na ukochanego Filona, a gdy już wracał ukryła się w krosienkach i udawała, że nie tęskniła

- Do wąsów: mężczyzna z wąsami na powodzenie u kobiet, np. Czarnecki, Jan Trzeci. Wąsy są symbolem polskości.

- Matka obywatelka: matka, usypiając dziecko, myśli o jego przyszłości, kim zostanie. Czy zostanie sławnym bohaterem czy zaszkodzi państwu i będzie przelewał krew braci.

- Dwie lipy: dwie lipy były złączone gałęziami, ale rozdzieliła je rzeka. Jest to aluzja do opowiadania Koryla o miłości do Ismeny.

- Babia Góra: wiersz skierowany do Pawła Czenpińskiego, botanika, który wybrał się w Karpaty, aby badać roślinność. Podmiot liryczny straszy, że na Babiej Górze są wiedźmy, straszniejsze są niż czary Kirke (zamieniła przyjaciół Odyseusza w wieprze), niż Chirona (lekarz-centaur) czy wilkołak. Ale jak będziesz wracał to weź mi trochę czemierzycy (lek na zaburzenia psychiczne).

- Dwie gałązki: dwie gałązki wpadły do rzeki, jedna klonowa a druga jesionowa. Płynęły tak czasem razem, czasem osobno. W końcu obie wyrzuciło na brzeg. Jedna uschła na piasku, a druga wpadła w krzewy.

- O miłości: historia chłopca, któremu pan obciął skrzydła. Niby się uśmiechał, ale jakoś tak nędznie, jak cisza po burzy.

-O Elizie: o zmienności uczuć kobiet. Owa Eliza bardzo się rozzłościła i rzuciła wiankiem, że aż mężczyzna nie spał całą noc, a rano przyszła jak gdyby nigdy nic. I mężczyzna cieszy się z tego, ale boi się jutra.

- Puchar: picie wina sprawia radość.

  1. Z ód pośmiertnie zebranych

- Na śmierć Jana Dekierta, prezydenta Warszawy: mąż ducha, mąż rady, cnotliwy, ojciec i pan wszystkich ludzi.

  1. Józef Szymanowski

  1. Już nie usłyszysz mego westchnienia

Mówi to kobieta do mężczyzny, który nie chciał jej miłości. Ona odchodzi od niego, bo nie docenia jej pieszczot (czułe ręki ściśnięcie, oczu spotkanie), kiedy on odchodzi ona jest tylko tkliwa. Nudzą go jej zapały, bo on jest niestały. Cały czas pojawia się w ostatnim wersie: „Za cóż nie takim moje kochanie?”

  1. Co też ta miłość wyrabia ze mną

Doznaje i szczęścia i bólu. Gdy ją widzi jest szczęśliwy, ale trapi go, gdy ona sama jest zasmucona. Ale znosi taką zmianę, bo wszystkie uczucia są dla Zosi.

  1. Franciszek Zabłocki

  1. Duma ubogiego literata

Woli być ubogim poetą, niż tak jak Tasso pływać w bogactwie. Lepiej być baranim lub lisim grzbietem niż gronostajem na obrazie.

  1. Joannes Sarcasmus (Jan Szyderca)

Rozważania na tematy polityczne: czy lepiej, żeby był król, czy lepiej, żeby go nie było, a zamiast tego, konsulowie.

  1. Doniesienie

Będzie pisał biografie łajdaków i oczekuje, że chociaż jeden się zawstydzi. (Chodzi o ludzi z areny politycznej)

  1. Do powszechności

Ostrzega przed zgubą narodu, chociaż paszkwil nie jest zacnym gatunkiem, to lepiej tak ostrzegać niż w ogóle.

  1. Do fiakrów

Fiakry to rodzaj pojazdu do kolportażu ulotek politycznych. Fiakry mają uczyć zdrajców ojczyzny czym jest miłość święta.

  1. Opisanie geniusza satyry, autorowi paszkwilów

Poeta zabiera się do napisania satyry, ale nie do końca wie o kim napisać. Boi się, że to nie poprawi łajdaka, ale tylko go ucieszy.

  1. Do Jezierskiego kasztelana, odgrażającego palem na rękę piszącego paszkwile

Ciągle nazywa go błaznem. Wyrzuca mu jego czyny: zdradę, straszy ludzi szubienicą, a ludzie i tak już wydali na niego wyrok śmierci, jest oszustem, bluźnił przeciw Bogu. Wyzywa go od psów, że potrzebuje kagańca. Jezierski umrze tak jak żył, jak kradł tak zawiśnie.

  1. Do Branickiego, obiecującego nagrodę za wydanie autora wierszy przeciwko niemu

Mówi, że Branicki jest zdrajcą. Obiecuje mu śmierć, ale nie dla pieniędzy, ale dla zemsty.

  1. Jakub Jasiński

  1. Jaś i Zosia

Zosia chciała zjeść trochę jagód, ale nie miała za co kupić, a Jaś miał w ogrodzie wiśnię. Rano przeszła przez płot i zjadła trochę. Jaś myślał, że to ptaki i postawił stracha na drzewie. Drugiego dnia znów Zosia zjadła kilka owoców i wtedy Jasio się poznał, że to nie ptaki. Rano przebrał się za stracha i złapał Zosię na gorącym uczynku.

  1. Do Boga

Na początku chwali dzieła Boga, potem widzi Boga, ale dziwi się, że nie ma chóru anielskiego, nie ma tronu. Po wizji, rozmyśla o zabobonach ludzkich, o ich stosunku do Boga. Na koniec snuje refleksje kim jest Bóg. Według niego jest końcem i początkiem, stworzycielem świata, jest powszechny, „toczy skutek z przyczyny, a przyczynę z początku”.

  1. Do świętoszka

Nie ważne jest gdzie się modlimy, czy mamy świece, wiązanki, to nas nie uświęci. Droga do raju jest prosta – należy wypełniać wolę Boga, a wtedy będziemy pełni cnoty. To, co jest nowego w obrazie Boga to, to, że Jasiński uważa, że Bóg obserwując nas z góry, widzi ludzi jako społeczeństwo, a nie każdego z osobna.

  1. Wiersz w czasie obchodzonej żałoby przez dwór polski po Ludwiku XVI

Wszyscy są równi wobec prawa, czy król czy robotnik, jak zrobili coś wbrew prawu muszą ponieść karę. Król nie jest panem ludzi, jest nad nimi, ale nad nim są prawa.

  1. Do egzulantów polskich. O stałości. (egzul – wygnaniec)

Krótko streszcza ostatnie lata z dziejów Polski, o Kościuszce i o rozbiorach. Mówi, żeby się nie poddawać. Snuje wizję, że Polska powstanie i osiągnie swój złoty wiek. A kiedy już zapanuje pokój, wtedy ludzie będą dla siebie braćmi.

  1. Do narodu

Naród kiedyś był wielki, a dzisiaj zhańbiony, a to przez wojny domowe. Wspomina o uchwaleniu konstytucji 3 maja, i że naród został zdradzony przez króla i o konfederacji targowickiej. Później nawołuje młodzież do broni, do walki za ojczyznę. Prosi Boga, żeby wydostał już Polskę z tych kłopotów. Na koniec zwraca się do narodu, że albo nie ma już dzieci, albo jest zbawiona.

  1. Alojzy Feliński

  1. Pieśń ochotników krakowskich

Pieśń zagrzewająca do walki. Ci, co za nas walczyli już nie żyją. Biliśmy się za panów, bijmy się za siebie.

  1. Do Kościuszki

Kościuszko jest skromny, wychował się pod okiem Waszyngtona. Dalej ciągnie o losach polski, o tym, że Rosjanie mogą mieć naszą ziemię, ale nigdy nasze serca. I docenią Kościuszkę, o ile staną się ludźmi.

  1. Anonimowa poezja polityczna

  1. Na króla

(1788) Wydano 100 tysięcy na pomnik Stanisława, ale dałby jeszcze więcej, gdyby Staś skamieniał, a Jan III Sobieski ożył.

(1789) Dzięki Katarzynie II Polska ma króla.

(1792) Ten epigramat mówi król, że dwa razy przysięgał: jak wstępował na tron i na Konstytucję 3 Maja, i szykuje się na trzecią i w niej będzie kłamał, zdradzi swój naród.

(1793) Do tronu trzeba brać ludzi, a nie bydło (mowa o Poniatowskim).

(1784) Król zjednał sobie naród, a potem go zdradził, więc go zabiją.

  1. Zagadki Sejmu Czteroletniego

Dobrze robi ten, co mało mówi, ale mądrze.

  1. Szczęśliwi, żeśmy tych czasów dożyli

Mowa jest o wydarzeniach we Francji: rzezi protestantów, potem zdobycie Bastylii. Wniosek jest taki, żeby dyktatorzy się bali zemsty skrzywdzonego narodu.

  1. Do panujących i do narodu

Francja jest wzorem do naśladowania, bo jest już wolna. Dość już ucisków ze strony tyrana, czas się wyzwolić.

  1. Nagrobki:

- Nagrobek konfederacji targowickiej: Kto buduje swoje szczęście na nieszczęściu narodu, zginie razem z nim.

- Nagrobek temuż [Ożarowskiemu]: dla pieniędzy zdradził kraj i za to go powiesili.

- Do posłów grodzieńskich: zarzuca im, że sprzedali Polskę dla własnych korzyści. Gardzi z Poniatowskiego, mówi, że należy mu się gilotyna. Widzi nadzieję we Francji.

- Duma dziadów farskich: w warszawie wystawiono szubienicę i wieszają sławnych ludzi (targowiczan): Ożarowskiego, Zabiełło, Ankwicza, Józefa Kossakowskiego.

  1. Józef Morelowski

TRENY NA ROZBIÓR POLSKI

  1. Tren IV: do dziejów Polskich

Lamentuje nad rozbiorami. Mówi, że Polak jest niepolski, Litwin nie litewski. Nie ma już sławnych Polaków, bo stali się rosyjskimi sławnymi bohaterami. To, co się wydarzy, nie będzie historią Polski, ale innych krajów.

  1. Tren XII: do nadziei

Nadzieja jest jedynym ratunkiem na tonącym statku; jest ratunkiem dla rycerza Trojańskiego, dla więźnia w algierskiej ziemi. Jest ratunkiem dla Polaka, bo lew podstępem schwytany w nadziei szuka wolności i zapomina, że jest lwem i je z ręki tyrana, bo uznał go za własnego pana.

  1. Józef Wybicki

A i b: Pieśń legionów polskich we Włoszech i Mazurek Dąbrowskiego:

Są to te same teksty, tylko niektóre słowa są inne. Np. zamiast: „jeszcze Polska nie zgnięła” jest „Jeszcze Polska nie umarła”. Ale oba mają to samo na myśli. Mazurek to hymn narodowy, chyba wszyscy go znają.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
fircyk w zalotach - streszczenie, Oświecenie
Bajki - streszczenia, Filologia polska, Oświecenie, Ignacy Krasicki
matura oswiecenie, Pliki, Matura, Streszczenia i Spis Lektur
BAJKI (opracowanie na podstawie wstępu Golińskiego II + streszczenia), Filologia polska, Oświecenie,
OŚWIEC~2, !!! wypracowania !!!!, streszczenia i opracowania lektór
Bajki - streszczenia, Filologia polska, Oświecenie, Ignacy Krasicki
Kant Immanuel Co to jest Oswiecenie (oprac i streszcz)
historia administracji absolutyzm oświecony
cierpienia mlodego wertera streszczenie
Kajtkowe przygody streszczenie
61 (2012) streszczenia id 44220 Nieznany
gmm v1 streszczenie
SOFOKLES- Antygona, Streszczenia
Dramat romantyczny, Oświecenie i Romantyzm

więcej podobnych podstron