Proces zagłady

Proces zagłady

Jeszcze przed przybyciem pierwszych masowych transportów z Żydami i oficjalnym początkiem funkcjonowania obozu, Wirth testował komory gazowe i techniki masowego mordu. W czasie, gdy same komory gazowe nie były jeszcze gotowe, z inicjatywy Lorenza Hackenholta przerobiony został na mobilną komorę gazową samochód pocztowy. Instalacja do gazowania zamontowana została w tym samochodzie w warsztacie mechanicznym Kazimierza Czerniaka w Tomaszowie Lubelskim. Za pomocą tego pojazdu, na rozkaz Wirtha, mordowani byli niepełnosprawni z okolic Bełżca i Tomaszowa Lubelskiego. Samochód-komora gazowa kursował także do więzienia gestapo w Zamościu, a następnie mordowano w nim polskich więźniów politycznych. Ciała zagazowanych w samochodzie rozrzucane były nocami na poboczach dróg prowadzących do Bełżca. Można więc założyć, że przed 17 marca 1942 r., gdy przybyły pierwsze transporty z Lublina i Lwowa, obóz zagłady w Bełżcu pełnił rolę „dzikiego” ośrodka tzw. eutanazji, a Wirth kontynuował swoją działalność, którą zapoczątkował jeszcze w 1939 r. w Rzeszy.

Pierwszą grupą ofiar, na których SS-mani z załogi obozowej w Bełżcu „przetestowali” komory gazowe, byli więźniowie żydowscy z Lubyczy Królewskiej, którzy kończyli budowę obozu. Jeden z nich zbiegł z obozu, ale przedtem obserwował całą sytuację i po swojej ucieczce opowiedział o tym jednemu z mieszkańców Bełżca.

Cały mechanizm zagłady w obozie w Bełżcu został opracowany przez Christiana Wirtha, pierwszego komendanta obozu. Procedura przyjęcia transportu i traktowanie ofiar przez SS-manów miało przede wszystkim uśpienie czujności deportowanych aż do samego końca. Żydzi nie mieli prawa domyślić się, że znajdują się w ośrodku śmierci, a że jedynie trafili do obozu tranzytowego, z którego po dezynfekcji mieli być wysłani do obozów pracy. Z rampy nie było widać ani komór gazowych, ani masowych grobów. Obóz II był tak zamaskowany, że ludzie, których wyładowano z transportu nie mieli możliwości zobaczenia tego, co za chwilę ich czekało.

Poza tym SS-mani, na początku Wirth osobiście, wygłaszali specjalne przemówienie, w którym wyjaśniali zebranym na rampie, że przybyli oni do obozu przejściowego i po dezynfekcji, zostaną wysłani do pracy. Nawet po morderczej podróży ludzie wierzyli w to. Większość z nich nie była w stanie uwierzyć, że zostali deportowani tutaj na śmierć, nawet, jeżeli jeszcze w gettach słyszeli tragiczną prawdę o Bełżcu. Wierzyli w to, że trafili tu tylko w celu dezynfekcji, ponieważ chcieli w to wierzyć, a przemówienie Wirtha utwierdzało ich w tym przekonaniu. Ci, którzy mieli jakieś wątpliwości lub zamierzali protestować, zgodnie z rozkazem Wirtha byli po prostu zabijani. W późniejszym okresie przemówienie takie wygłaszał Jirmann.

Poza tym ofiarom nie pozostawiano czasu na zastanowienie się nad swoim losem. Wszystko odbywało się w błyskawicznym tempie. Ludzi poganiano przy wysiadaniu, przy rozbieraniu, wreszcie w momencie, gdy wpędzano ich do komór gazowych.

Innym elementem, który powodował, że ofiary były nieświadome swego losu do końca, był fakt, że w momencie przybycia do obozu widziały one pracujących więźniów żydowskich. Więźniowie żydowscy pomagali ludziom wychodzić z wagonów, zbierali ich rzeczy, pomagali w rozbieralniach przy zdejmowaniu odzieży. Samych SS-manów deportowani widzieli niewielu. Fakt, że w obozie w Bełżcu pracowali jacyś Żydzi powodował również, że znaczna część przywiezionych tutaj Żydów mogła sądzić, że trafiła do obozu pracy.

Każdy transport dzielony był na partie jeszcze na stacji kolejowej w Bełżcu. Zasadniczo polscy kolejarze i w ogóle Polacy nie mieli prawa wstępu na teren obozu. Jednakże bywały od tego odstępstwa, o których będzie poniżej. W momencie, gdy transport był już podzielony, na lokomotywę wsiadał przeważnie niemiecki kolejarz Rudolf Göckel, zatrudniony na stacji Bełżec najpierw jako zawiadowca, a następnie już specjalnie w celu przewożenia transportów na rampę obozową.

W późniejszym okresie wagony do obozu, prawdopodobnie z braku niemieckiej obsługi wprowadzali także i polscy kolejarze, którzy wykorzystywali ten moment, by lepiej przyjrzeć się temu, co działo się w obozie.

Na ścianach baraku były tablice zawierające informację o konieczności rozebrania się i przejścia do kąpieli. Jedna z tych tablic, znaleziona i przechowana po wojnie przez mieszkańca Bełżca, Jana Głąba znajduje się dzisiaj na ekspozycji w Muzeum-Miejscu Pamięci w Bełżcu. Tablica ta też miała za zadanie dezinformować ofiary, co do ich losu:

Uwaga! Całkowite złożenie odzieży. Wszystkie przywiezione przedmioty z wyjątkiem pieniędzy, rzeczy wartościowych, dokumentów i obuwia należy pozostawić na miejscu rozebrania się. Pieniądze, rzeczy wartościowe i dokumenty należy do oddania przy okienku zachować przy sobie i tychże z rąk nie wypuszczać. Obuwie należy parami związać i na wskazane miejsce złożyć. Łącznie całkowicie rozebranym przystąpić do kąpieli i inhalacji.

Niestety, nie wiadomo dzisiaj nic na temat czy tablice o tej samej treści, ale wypisywanej w językach niemieckim i jidysz znajdowały się na dziedzińcu rozbieralni i ile ich było.

Podobna jest kwestia z pokwitowaniami za rzeczy wartościowe – „numerkami”. W wyniku prac archeologicznych prowadzonych w latach 1997-2000 przez zespół prof. Andrzeja Koli znalezione zostały betonowe krążki, na których znajdują się wysokie numery. Krążków tych i ich fragmentów odkopano bardzo wiele. Stąd też można wnioskować, że są to właśnie owe „numery”, które wręczano ofiarom jako pokwitowanie za złożone kosztowności i pieniądze. Takie betonowe krążki łatwo było potem wymieść z komory gazowej i ponownie wykorzystać. Część tych krążków znajduje się również na wystawie stałej w Muzeum-Miejscu Pamięci w Bełżcu.

Wzmianka o osobach, które przeżywały gazowanie w komorach odnosi się również do I fazy istnienia obozu. Drewniany barak pierwszych komór gazowych, mimo, że Niemcy starali się go maksymalnie uszczelnić, nie gwarantował w pełni szczelności, więc mogły zdarzać się przypadki, że pojedyncze osoby mogły być jeszcze żywe, gdy otwierano drzwi komór. Wtedy to wachmani rozstrzeliwali te osoby na skraju masowych grobów.

W I fazie funkcjonowania obozu ofiary rozbierały się na dziedzińcu przed rampami i musiały same zanosić swoje ubrania do wagonów. W tym okresie też SS-mani zaczęli używać także baraku rozbieralni, ale nadal mężczyźni rozbierali się razem z kobietami. Dopiero w II fazie, gdy istniały już dwa baraki rozbieralnie, osobno rozbierali się mężczyźni, a osobno kobiety z dziećmi. W barakach rozbieralni obcinano także kobietom włosy. W tym czasie nagich mężczyzn „czarni” pędzili już do komór gazowych. Mężczyźni byli zabijani wcześniej, by nie stawili oporu, gdyby usłyszeli krzyk kobiet i dzieci w komorach.

W momencie, gdy ludzi wpędzano do „Śluzy” „czarni” i SS-mani zaczynali ich bić i poganiać za pomocą pejczy i bagnetów. Tu też ofiary nie miały czasu na zastanowienie się nad swoim losem.

Gdy drzwi komór były otwierane, ciała stały lub były poskręcane. Wiele z nich było zabrudzonych moczem, ekskrementami lub śliną, a w przypadku kobiet niejednokrotnie krwią menstruacyjną. Do pracy przystępowali wtedy więźniowie z Sonderkommando, którzy wyciągali pojedyncze ciała. W I fazie ładowano je na wagoniki kolejki wąskotorowej, a w II fazie za pomocą pasków więźniowie musieli je ciągnąć do grobów. Po drodze ciała przeszukiwane były przez tzw. „dentystów”, którzy usuwali z ust złote zęby i mostki oraz przeszukiwali otwory w ciałach w celu znalezienia ukrytych kosztowności. Dopiero wtedy ciała składano do grobów.

W każdym transporcie znajdowała się spora liczba osób, które nie były w stanie dojść o własnych siłach do komór gazowych. Były to przeważnie maleńkie dzieci, które odrywano matkom lub których matki lub rodzice zmarli w transporcie, osoby starsze, niepełnosprawne lub omdlałe w transporcie. W momencie, gdy transport był wyładowywany, osoby te pozostawiano na rampie obozu. Gdy większość osób była zapędzana do rozbieralni, a następnie do komór gazowych, tych, którzy wciąż leżeli na rampie, więźniowie żydowscy z Sonderkommando zabierali bezpośrednio do Obozu II. Tam odnoszono ich do tzw. „Lazaretu”. Był to masowy grób, znajdujący się bezpośrednio za barakiem, w którym mieszkali więźniowie z Sonderkommando. Grób miał rozmiary 5 na 5 m. i głęboki był na 2 m. Tam ofiary te składano na krawędzi grobu tak, że widziały one ciała uprzednio zamordowanych i kilku SS-manów z załogi rozstrzeliwało je za pomocą karabinów maszynowych.

Proces mordu całego transportu trwał około 2-3 godzin od momentu przybycia pociągu na stację Bełżec aż po ułożenie ciał zamordowanych w masowych grobach. W tym czasie, gdy ludzie byli mordowani w komorach gazowych, więźniowie żydowscy z Obozu I zbierali ubrania i rzeczy ofiar, które po załadowaniu do wagonów przewożono do pobliskiej lokomotywowni, gdzie znajdował się magazyn rzeczy po zamordowanych i gdzie kolejna grupa więźniów segregowała je i poszukiwała w nich ukrytych pieniędzy i kosztowności. Jednocześnie wagony, z których wyładowano ofiary, były przeszukiwane przez wachmanów i więźniów żydowskich w celu odnalezienia ewentualnych uciekinierów lub osób, które tam pozostały.

Eksterminacja w bełżeckich komorach gazowych odbywała się tylko w dzień. Transporty, które przybywały wieczorem, pozostawiane były na stacji kolejowej w Bełżcu i zamknięci w wagonach ludzie musieli czekać na swoją śmierć aż do rana. W tym czasie niektórzy ludzie usiłowali uciec z wagonów, jednakże transporty otoczone były kordonem wachmanów, którzy strzelali w razie, gdyby zauważyli nawet próbę ucieczki.

W żniwa 1942 r. na stacji Bełżec zatrzymano transport Żydów z Tarnowa przez całą noc. Z wagonów dało się słyszeć wołanie „wody” i straszne jęki. Żydzi w niektórych wagonach wyłamali okienka okratowane i wyskakiwali na ziemię. W tym momencie strzelali do tych Żydów „czarni”. Rano po jednej stronie pociągu naliczono 34 trupy zabitych Żydów. W czasie sprzątania zabitych Żydów słyszałem wołanie z wagonów, by zabrać z tych wagonów zaduszonych Żydów.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Tadeusz Borowski w opowiadaniach obozowych ukazuje proces przemiany człowieczeństwa na pograniczu ży
W4 Proces wytwórczy oprogramowania
WEWNĘTRZNE PROCESY RZEŹBIĄCE ZIEMIE
Proces tworzenia oprogramowania
Proces pielęgnowania Dokumentacja procesu
19 Mikroinżynieria przestrzenna procesy technologiczne,
4 socjalizacja jako podstawowy proces spoeczny
modelowanie procesˇw transportowych
Proces wdrazania i monitoringu strategii rozwoju
Wykorzystanie modelu procesow w projektowaniu systemow informatycznych
wyklad 12nowy procesy elektrodowe i korozja
33 Przebieg i regulacja procesu translacji

więcej podobnych podstron