1087

Europejski zamach stanu, czyli Polska jako niemiecki łagier Połowa rozwiązania problemu to jego właściwe zdefiniowanie. Więc zdefiniujmy: Polska nie ma problemu w imigrantami. Oczywiście ten problem przed nami w ten czy inny sposób stanie, jest to nieuchronne, i mądrze by było wreszcie zacząć się do zmierzenia z nim przygotowywać. Ale w tej chwili, nie brnijmy w dyskusje o imigracji jako takiej, bo to nie z imigrantami ma Polska problem. W tej chwili Polska ma problem z Unią Europejską, w tym zwłaszcza z Niemcami, którzy usiłują nam wcisnąć część swoich imigrantów, bynajmniej o osiedleniu się w Polsce nie marzących. Już na wstępie rodzi to dodatkowe problemy, bo oprócz tego, że ewentualnie przydzielonych nam w ramach "unijnej solidarności" imigrantów musielibyśmy nie tylko zapewnić utrzymanie (wg statystyk ponad ¾ tych, którym w ostatnich latach udzielono w Europie azylu jako uchodźcom, nie znalazło dotąd pracy) ale także zatrzymać ich w Polsce. Unijne "propozycje nie do odrzucenia" precyzują wyraźnie, że od każdego azylanta pobierane będą odciski palców i otrzyma on dokument dający mu prawo do poruszania się tylko po - jak to nazwać - kraju osiedlenia. Wyznacza nam to rolę, mówiąc nieładnie, europejskiego, a właściwie niemieckiego łagru. Mniejsza o pieniądze, które "mają być", choć ile, kiedy, tego jak na razie unijne gremia - w przeciwieństwie do liczby obowiązkowych azylantów - nie chcą sprecyzować. Jest oczywiste, że dla imigrantów Polska nie jest krajem atrakcyjnym - gdyby była, już by ich tu koczowały całe tłumy, bo kto by je niby powstrzymał. Jest oczywiste, że dopóki w Niemczech czy krajach skandynawskich czeka na imigrantów 1000 euro miesięcznie, plus mieszkanie o określonym, europejskim standardzie oraz ubezpieczenie społeczne, każdy zesłany z tego raju do Polski będzie się czuł skrzywdzony w stosunku do bardziej fartownych rodaków i zrobi wszystko, by krzywdzie tej przeciwdziałać. Mamy trzymać ich pod lufami, w otoczonych drutem kolczastych obozach? Bo chyba UE nie uważa za możliwe, by państwo polskie (i inne przymuszane do "solidarnego podzielenia się problemem" kraje regionu, z których część jest od Polski jeszcze biedniejsze) podołało wyśrubowanym niemiecko-skandynawskim standardom? Zresztą gdyby nawet Europa wzięła na siebie całkowity koszt zapewnienia przybyszom w Polsce takiego standardu jak na Zachodzie, stworzenie w kraju wielotysięcznej rzeszy azylantów otrzymujących za samo istnienie pieniądze i świadczenia dla przeciętnego polskiego pracownika (o bezrobotnych i emerytach nie wspominając) zupełnie niewyobrażalne, rodziłoby skutki społeczne porównywalne do zdetonowania w spokojnym domu trotylu. Wstępnym polskim warunkiem zgody na "europejską solidarność" powinno być więc uzależnienie przyznawania u nas azylu od wyrażenia takiej woli przez samych ubiegających się. Rząd Ewy Kopacz jest do jego postawienia fizycznie nie zdolny, bo wie, że unijne organy miałyby mu to za złe. Wiadomo, że zasada "przyjmujemy tylko tych, którzy chcą" w praktyce wyłączyłaby Polskę, nie mówiąc o Bułgarii czy Słowacji, z całej awantury. Może znalazłoby się kilkadziesiąt syryjskich rodzin, które już mają tu bliskich jako tako ustawionych, prowadzących swoje drobne biznesy w rodzaju kebabowni, ale to nie stanowiłoby dla nas żadnego problemu, a Unii niczego by nie załatwiło. Argumenty, którymi jesteśmy zasypywani, można podzielić z grubsza na dwa rodzaje. Pierwszy to bezczelny propagandowy jazgot, rwanie szat, demagogia i mniej lub bardziej świadome manipulowanie emocjami, moralny szantaż, obliczony na zmuszenie nas do wyrzeczenia się zdrowego rozsądku i własnych interesów. Kiedy nagle najzacieklejsi antyklerykałowie i palikociarze, używający jako obelg takich słów jak "katotaliban" czy "pislamiści" i szydzący z religii oraz Kościoła wpadają w spazm miłości do Islamu i zaczynają egzaminować katolików z miłosierdzia oraz wycierać sobie usta autorytetem Papieża - to jest to groteskowe. Podobnie, jak nagły przypływ miłosierdzia i empatii u autorytetów i elit, które dosłownie wczoraj rechotały z "głodnych dzieci Dudy" i zaświadczonej wszelkimi możliwymi statystykami polskiej biedy. Kiedy w Parlamencie Europejskim, chciałoby się rzec wzorami Sadama Husajna, "matce wszelkich lewackich zboczeń" padają słowa "nie wstydźmy się pokazać, że jesteśmy chrześcijanami", i to z ust kanclerz Niemiec, cyrk jest już zupełny (proszę sobie wyguglać nazwisko Rocco Buttiglione). A gdy do tego Niemcy po "nordstreamie", uwaleniu wspólnej polityki energetycznej i baz NATO w Polsce zaczynają nas egzaminować z europejskiej solidarności, i gdy to samo czyni Claude Juncker, który jako premier Luksemburga patronował całemu rozbudowanemu procederowi wyprowadzania miliardów spod opodatkowania w innych krajach Unii, to już nie tylko cyrk, to tupet i straszna bezczelność. Nie mówiąc już o naiwnych zapewnieniach naszej premier i jej akolitów, że jak pomożemy Europie, to i ona nam kiedyś pomoże, ukoronowanych brednią o "długu zaciągniętym przez Polskę w czasie II wojny światowej". Jako autor książki "Jakie Piękne Samobójstwo", od czytania której nieodmiennie zachęcam, przypominam z całą mocą, że właśnie w II wojnie nikt nie zachował się wobec aliantów bardziej lojalnie, uczciwiej i piękniej niż Polacy. W nagrodę zostaliśmy przez nich potraktowani dokładnie tak samo, jak kraje, które walczyły po stronie Hitlera, czy Czechosłowacja, która swój udział w wojnie ograniczyła rozsądnie do kilkudziesięciu pilotów i cichociemnych oraz kilkuset piechurów. Naprawdę, głupiej już pani Kopacz wyskoczyć nie mogła. Na całe to moralistyczne rozgęganie "pożytecznych idiotów" o chrześcijańskim obowiązku miłosierdzia najkrócej można odpowiedzieć przypomnieniem, że Islam również narzuca obowiązek miłosierdzia - nie wobec wszystkich, jak nasza wiara, ale wobec współwyznawców jak najbardziej. Mimo to arabscy i muzułmańscy uchodźcy z Syrii i innych niebezpiecznych terenów nie są wpuszczani do bajecznie przecież bogatych państw muzułmańskich i arabskich - Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów. W tej sprawie nie kierują się one nakazanym przez Proroka miłosierdziem, ale bezpieczeństwem: nie wpuszczamy uchodźców i nie będziemy, ponieważ nie jesteśmy w stanie oddzielić w ich masie dżihadystów (nie wszyscy wiedzą może, że dla dżihadu wspomniane arabskie monarchie są równie znienawidzonym wrogiem, jak chrześcijanie). Wiadomość, że Arabia Saudyjska po raz kolejny odmówiła przyjmowania uchodźców, ale zadeklarowała budowę dla nich 200 meczetów w Niemczech zabrzmiała jak żart - ale nim wcale nie była. Drugi rodzaj argumentów to zwykła demagogia, na czele z przypominaniem, ileż to korzyści miały z imigracji rożne kraje, na przykład Stany Zjednoczone. Warto zajrzeć do różnych opracowań i pamiętników, jak bardzo wszystkie te kraje - na czele z USA - selekcjonowały imigrantów, limitowały ich dopływ, jak trzepały ich i czesały na Wyspie Ellis i w innych obozach przejściowych i nie dać sobie robić wody z mózgu.

Robienie wody z mózgu zaczyna się już od uporczywego nazywania wszystkich przybyszów "uchodźcami", gdyż zdecydowaną większość z nich stanowią imigranci ekonomiczni z terenów nie objętych żadnymi walkami - według statystyk, najliczniejszą grupę wśród składających wnioski azylowe stanowią Albańczycy. Trzeba też pamiętać, że ci, którzy dotarli do Europy to nie są ludzie, którzy porzucili swe domy uciekając przed wojną, bo tacy koczują na pograniczach swego kraju, niezdolni przemieścić się dalej. Do Europy docierają klienci rozbudowanego przemysłu przemycania ludzi. Przeważnie młodzi mężczyźni, którzy za wielkie - jak na ich możliwości - pieniądze, często uskładane przez całe rodziny, wykupili miejsce na przemytniczym statku albo usługę przeprowadzenia przez kolejne granice. Są oni forpocztą wędrówki ludów: gdy dostaną upragniony azyl, będą ściągać rodziny, do czego zresztą będą mieć jak najbardziej prawo. To znaczy, że każdą liczbę przyjmowanych azylantów przemnożyć trzeba przez pięć, jeśli nie przez dziesięć. Nie wolno zapominać, że każdy udzielony w Europie azyl oznacza kilku, jeśli nie kilkunastu kolejnych przybyszów, bo przemyt ludzi w żaden sposób nie jest przez Europę utrudniany, i jak każdy interes, gdy odnosi sukcesy, rozkręca się coraz bardziej. Wszystko wskazuje, że mafie zajmujące się tym przemytem znajdują się, co najmniej w części, pod kontrolą Państwa Islamskiego, najgroźniejszej i najbardziej barbarzyńskiej organizacji terrorystycznej jaką wytworzył w swych dziejach Islam, którego plany ekspansji na Europę i cały świat porównać można tylko z nazistowskimi i bolszewickimi. Obawa, że pomiędzy przemycanymi "uchodźcami" kryją się przeszkoleni do działań dywersyjnych i siania terroru dżihadyści są więc jak najbardziej zasadne i zagłuszanie ich propagandą przypomina obłęd, z jakim przed rokiem 1939 świat wmawiał sobie, że Hitler to w sumie dobrotliwy facet i da się ugłaskać. Racjonalnie na sprawę patrząc - to, na czym skupia się krzątanina eurokracji, czyli wmuszanie imigrantów krajom, do których się oni nie wybierają, niczego nie rozwiązuje, rozwiązanie leży bowiem w powstrzymaniu migracji, a nie w jej podsycaniu liberalną polityką azylową i zasiłkami. Dlatego właśnie uruchomiony został ten potężny aparat propagandowy, mający zmiażdżyć wszelką racjonalność, ta kampania moralnego szantażu, rwania szat, kłamstw i manipulowania emocjami milionów. Zważywszy, że dyrygują tą kampanią ci, którzy winni są kryzysu - a winni są głównie Niemcy, ze swymi 1000 euro na każdą imigrancką głowę - sądzę, i taką tezę tu postawię, że jeśli nawet kryzys nie został wywołany celowo, to brukselska eurokracja i Berlin cynicznie wykorzystują go, metodą "doktryny szoku", do przeforsowania tego, czego po dobroci, lege artis, w drodze traktatów i referendów, już kilka razy się wobec oporu europejskich społeczeństw przeforsować nie dało. Czyli: bezpośredniego sterowania całą Europą przez nie poddaną demokratycznej kontroli unijną oligarchię, z pominięciem rządów państw narodowych. Proszę się przyjrzeć - to, co się dzieje, nie ma żadnego oparcia w prawie wspólnotowym i unijnych traktatach. Przeciwnie, Węgry atakowane są bez pardonu właśnie za to, że się ustaleń z Schengen i protokołu z Dublina wiernie trzymają, podczas gdy kanclerz Niemiec orzekła publicznie - co za horrendalna sytuacja - że "nie wytrzymały one" wyzwań czasu i należy je odrzucić. Nie mając żadnych podstaw prawnych do wmuszania imigrantów państwom narodowym, przywódcy unijni posługują się dokładnie tą samą metodą, co żydowscy gangsterzy z Nowego Jorku, o których pisałem tydzień temu. Polska, Węgry i inne krnąbrne kraje są "publicznie atakowane i upokarzane na arenie międzynarodowej". Słowem - mamy do czynienia, pod pozorem wybuchu miłości do imigrantów, ze swoistym europejskim zamachem stanu: oligarchia unijna usiłuje postawić się ponad rządami państw. Jest to, nie przesadzę, wyzwanie dla naszej suwerenności i woli istnienia jako narodu. Od tego, czy się przeciwstawimy jako Polska i jako Grupa Wyszehradzka niemiecko-brukselskiemu dyktatowi i rodzimym "pożytecznym idiotom" zależy więcej, niż to - a i to byłoby niebagatelne - czy statystyki gwałtów, innego rodzaju przestępstw i aktów terroru zaczną u nas niebawem przypominać kraje, w których już żyją liczne i nie poddające się asymilacji społeczności muzułmańskie. Zależy od tego przyszłość Polski i Europy narodów. Rafał Ziemkiewicz

Czekając na pax americana Ach, ileż racji miał Franciszek ks. de La Rochefoucauld zauważając, że tylko dlatego Pan Bóg nie zsyła na ziemię drugiego potopu, bo przekonał się o bezskuteczności pierwszego! My też przekonujemy się o tym codziennie, obserwując nie tylko Umiłowanych Przywódców, którzy przed wyborami parlamentarnymi zaostrzają walkę klasową, ale również bezpieczniackie watahy. Gdyby przynajmniej taki jeden z drugim czytał literaturę, na przykład - „Towarzysza Szmaciaka”, to może zapamiętałby przestrogę generała Bagno: „zatem słuchajcie, dzieci moje: wstrzymajcie wy się z tym rozbojem, nim ostateczne rozwiązanie nie da nam Polski we władanie! Od dzisiaj cnoty żądam od was i daję generalskie słowo, że ten, kto zlekceważy rozkaz, zapłaci, jak Wawrzecki, głową!” Ale widać, że to groch o ścianę, więc nic dziwnego, że gdy w marę postępów socjalizmu – bo socjalizm postępuje – zaostrza się walka klasowa, coraz częściej pojawiają się śmierdzące dmuchy. Ale jakże mają się nie pojawiać, kiedy „wszędzie mięsiste węszą nosy, w powietrzu kłębią się donosy”, a na domiar złego spiskujący przeciwko III Rzeczypospolitej kelnerzy co i rusz wtykają konfidentom poprzebieranym za dziennikarzy niezależnych mediów głównego nurtu, nosy w świeże tropy? Widać w tym zresztą pewna specjalizację; o ile znany z żarliwego obiektywizmu pan red. Lis koncentruje się na rozwojowej sprawie Adwokata-Małżonka, to już TV Republika obnaża korupcję w kręgach partyjno-rządowych, wkraczając nawet na teren NIK, bo wiadomo już od czasów św. Tomasza z Akwinu, że „corruptio optimi pessima”, co się wykłada, że zepsucie najlepszego jest najgorsze. Jak tak dalej pójdzie, to nie tylko Umiłowani Przywódcy, ale nawet członkowie rodzin – jak na przykład Adwokat-Małżonek – wyaresztują się wzajemnie i w ten oto sposób nastąpi finis Poloniae. Ale może nie będzie tak tragicznie, bo wiadomo skądinąd, że konstytuująca III Rzeczpospolitą zasada: „my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych”, bywa zawieszana tylko na czas kampanii wyborczych, po których wszystko kończy się wesołym oberkiem i przedstawiciele obozu zdrady i zaprzaństwa mogą utworzyć wielką koalicję z udziałem płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm. Jest to prawdopodobne tym bardziej, że światło wcale nie jest tak dokładnie oddzielone od ciemności, jakby mogło się wydawać. Na przykład na liście wyborczej PO znalazł się pan Ludwik Dorn, który panią premierzycę Ewę Kopacz, popularnie zwaną „Koparą”, scharakteryzował jako „chodzącą nicość”, a z kolei człowiek o zszarpanych nerwach, którego niezawisły sąd prawomocnie uwolnił od wszelkich podejrzeń o posiadanie ubeckich protektorów, czyli pan poseł Stefan Niesiołowski, w swoim czasie charakteryzował Ludwika Dorna jako „nieuka” i „kanalię”. No a teraz „chodząca nicość” z „nieukiem” i „kanalią” będą musieli pić sobie z dzióbków, zaś pan Stefan będzie musiał swoje, nie bez powodu zszarpane nerwy, utrzymać na wodzy. Czegóż jednak się nie robi dla miłego grosza, a zwłaszcza - „dla Polski”? Wiadomo, że dla Polski można nawet zabijać ludzi, więc cóż strasznego w tym, jeśli ten czy ów się dla Polski po raz kolejny ześwini? Perspektywa zakończenia wszystkie wesołym oberkiem jest zresztą prawdopodobna tym bardziej, że w związku z rozwojem wydarzeń na Ukrainie i postępującym resetowaniem poprzedniego „resetu” w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, nasz nieszczęśliwy kraj przechodzi pod kuratelę Pana z Waszyngtonu. Ten zaś ma takie gusło, że w krajach skuratelizowanych instaluje przy władzy tak zwanych „naszych sukinsynów”, odsuwając od niej sukinsynów jakichś takich nie naszych. Podobnie zresztą robili w przeszłości sowieciarze z tą może różnicą, że instalowanie swoich sukinsynów motywowali ideologicznie. Zatem kiedy już stało się jasne, że na tej drodze nie ma odwrotu, przynajmniej na obecnym etapie, RAZWIEDUPR postanowił wyciągnąć z tego wnioski i 18 czerwca, przy okazji międzynarodowej konferencji naukowej „Most” zaoferował Amerykanom swoje usługi w zakresie utrzymywania w ryzach mniej wartościowego narodu tubylczego w zamian za razrieszenije dalszego na nim pasożytowania. Dla naszych sojuszników to znakomita gratka, bo wolą oni w naszym nieszczęśliwym kraju politykować przy pomocy starych kiejkutów. Za napiwek, dajmy na to, 15 mln dolarów zrobią oni wszystko, czego się od nich zażąda i to w podskokach, więc po co wysilać się na stwarzanie wrażenia jakiegoś partnerstwa? Poza tym tylko idiota stawia wszystko na jedną kartę, to znaczy – na jedną partię, bo gdyby ta zaczęła mu się dąsać, to co by zrobił? Obstawiając nie tylko płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, ale i RAZWIEDUPR, ma się pewność, że obydwie watahy będą ze sobą rywalizowały o względy kuratora, zatem – czegóż chcieć więcej? Toteż oferta RAZWIEDUPR-a została przyjęta, o czym świadczy nie tylko zatrzymanie ześlizgu Platformy Obywatelskiej po równi pochyłej, ale również seria czołobitnych felietonów w telewizyjnej stacji TVN, którą podejrzewam o bliskie związki z RAZWIEDUPR-em, poświęconych zakończeniu misji dyplomatycznej przez amerykańskiego ambasadora w Warszawie Stefana Mulla. „Przy tobie, Najjaśniejszy Panie, stoimy i stać chcemy!” O ile jednak RAZWIEDUPR na odcinku politycznym zdołał się zabezpieczyć, o tyle inne bezpieczniackie watahy muszą stoczyć walkę o to, która z nich zostanie jeszcze objęta tymi gwarancjami, a która już nie. Toteż obserwujemy, jak bezpieczniackie watahy zadają sobie nawzajem potężne ciosy, obnażając przy okazji rozmaite wstydliwe zakątki III Rzeczypospolitej. Oczywiście do czasu, bo kiedy już Pan z Waszyngtonu skompletuje listę „naszych sukinsynów”, wtedy również nasz nieszczęśliwy kraj zakosztuje uroków „pax americana” - oczywiście wedle stawu grobla. Wtedy, jak wiadomo, lew legnie obok koźlęcia, gęś nawiąże dialog z prosięciem, a ze wszystkich mędiów, zarówno tych niezależnych, co to słuchają się Adama Michnika, jak i tych niepokornych, co to słuchają się Adama Lipińskiego, popłyną dźwięki wesołego oberka, zaś życie publiczne znowu zostanie podporządkowane konstytucyjnej zasadzie: „my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych”. Stanisław Michalkiewicz

2015-09-12 Niemcy coraz bardziej aroganccy

1. Po przeforsowaniu w ostatni czwartek przez dwie największe frakcje (chadeków i socjalistów) w Parlamencie Europejskim raportu, który niestety akceptuje tzw. kwotowy system podziału pomiędzy poszczególne kraje członkowskie, przybywających do UE imigrantów , rozpoczęła się nagonka głównie na kraje Europy Środkowo-Wschodniej, aby i one bez zbędnych ceregieli ten system zaakceptowały. W najbliższy poniedziałek w Brukseli odbędzie się posiedzenie ministrów spraw wewnętrznych wszystkich krajów członkowskich i w związku z tym i na forach politycznych w instytucjach europejskich i w mediach trwa „ostrzał artyleryjski” na poszczególne rządy krajów UE aby przestały już się opierać Komisji Europejskiej. Taki „ostrzał” krajów Europy Środkowo-Wschodniej odbył się już podczas ostatniej sesji PE w Strasburgu i rozpoczął go J.C. Juncker, który w środę przestawiając tzw. stan Unii, blisko 2/3 swojego wystąpienia poświęcił imigrantom i używając demagogicznych stwierdzeń, próbował wymusić ich ustępstwa. Na przykład wobec Polski użył argumentu, że ponieważ poza naszym krajem żyje ponad 20 mln Polaków, to przecież dzięki temu, że wiele krajów świata zdecydowało się ich przyjąć i w związku z tym teraz przychodzi czas rewanżu. Wprawdzie tego rodzaju argument jest absurdalny w kontekście przymusu przyjmowania imigrantów z Afryki czy Bliskiego Wschodu, którzy w Polsce nie będą chcieli dobrowolnie pozostać ale podchwyciła go część mediów, a nawet przedstawiciele rządzącej Platformy w tym premier Ewa Kopacz i okładają nim niczym maczugą opozycję, która w tej sprawie nawołuje do rozsądku i nieuleganiu politycznym naciskom z Brukseli.

2. Jakby tego było mało przewodniczący PE Martin Schulz występując w ostatni czwartek w niemieckiej telewizji, groził wręcz użyciem siły wobec krajów Europy Środkowo - Wschodniej w tym Polski jeżeli nie podporządkujemy się jak to zgrabnie nazwał „duchowi wspólnoty” w sprawie imigrantów. Wprawdzie przewodniczący PE ma kompetencje tylko do przygotowania i przeprowadzenia jego obrad, oraz reprezentowania go na zewnątrz ale tylko w sposób ustalony przez większość parlamentarną ale Schulz od dawna się tymi ograniczeniami nie przejmuje i próbuje dorównać przewodniczącym Rady i Komisji. Stąd zdarzały mu się już wyskoki w postaci strofowania przywódców niektórych europejskich państw (do historii przeszła jego utarczka słowna z premierem Włoch Sylvio Berlusconim, który sugerował obsadzenie go w filmowej roli obozowego kapo, czy też przepychanki z premierem Węgier Wiktorem Orbanem) ale teraz ten jego telewizyjny „występ” zasługuje przynajmniej na mocną kontrę ze strony państw narodowych (posłowie Prawa i Sprawiedliwości zaproponują podjęcie takiej uchwały na najbliższym posiedzeniu Sejmu w nadchodzącą środę).

3. Bo przecież to właśnie Niemcy mają najwięcej na sumieniu jeżeli chodzi o spowodowanie swoistego imigracyjnego tsunami z krajów afrykańskich i Bliskiego Wschodu do Europy. To prawda wraz z nasilającą się wojną w Syrii i postępującą destabilizacją krajów Afryki Północnej (głównie Libii), ilość imigrantów rosła z miesiąca na miesiąc ale wspomniane tsunami zostało spowodowane głównie przez Niemcy. To nie tylko wypowiedzi Kanclerz Merkel i z CDU i jej zastępcy z niemieckich socjalistów, że ten kraj jest otwarty na każdego przybysza z tych krajów, przyspieszały decyzje potencjalnych imigrantów ale także informacyjne filmiki przygotowane przez niemiecki urząd ds. migracji i przetłumaczone aż na 9 języków (między innymi arabski, albański, pusztuński), dostępne w internecie. Filmiki te pokazywały imigranta z Iraku ,który jest pytany przez niemieckich urzędników „co możemy jeszcze dla Pana zrobić” wyposażając go w pieniądze, ubrania, jedzenie i obietnicę szybkiego uzyskania pracy. Po takiej propagandzie ruszyła fala imigrantów ekonomicznych z krajów gdzie nie ma konfliktów wojennych, w której blisko 80% stanowią młodzi mężczyźni i teraz kiedy Niemcy nie mogą jej sprostać, próbują podzielić się tym „szczęściem” z zresztą Europy. Stąd te coraz bardziej brutalne wypowiedzi zarówno przywódców Niemiec jak ich reprezentantów w instytucjach europejskich, którym musimy się w merytorycznej debacie zdecydowanie przeciwstawić. Ale rząd premier Kopacz, która jest pod silnym wpływem przewodniczącego Rady Donalda Tuska łapiącego i realizującego w lot „sugestie” z Berlina, na pewno tego nie uczyni. Opozycja musi się tej hucpie zdecydowanie przeciwstawić zwłaszcza, że jest duża szansa na to iż za najdalej 2 miesiące stworzy rząd i będzie chciała zmierzyć się z problemem imigracji według własnej koncepcji.

Kuźmiuk

Niemcy ostrzegają Polskę przed budową muru na Odrze „Orban powiedział, że Węgry mają plan dotyczący powstrzymania fali uchodźców i przedstawi go na najbliższym spotkaniu UE pozostałym szefom rządów. Jak wyjaśnił, UE powinna udzielić pomocy finansowej krajom sąsiadującym z Syrią - Turcji, Libanowi i Jordanii.„Proponuję, aby każdy kraj wpłacił jeden procent dodatkowo do budżetu UE. Równocześnie powinniśmy obniżyć o jeden procent wydatki na inne cele. Dzięki temu zyskalibyśmy trzy miliardy (euro), które można by przeznaczyć na pomoc dla sąsiadów Syrii” - powiedział Orban. W razie potrzeby, pomoc ta mogłaby zostać zwiększona do czasu, „aż strumień uchodźców wyschnie”.Premier Węgier skrytykował również politykę kanclerz Angeli Merkel w kwestii azylantów.„Czołowi politycy europejscy żyją obecnie w krainie fantazji. Nie mają pojęcia ani o rzeczywistym zagrożeniu ze strony imigrantów, ani o skali problemu. Mówimy o dziesiątkach milionów ludzi. Rezerwy są nieograniczone - z Pakistanu, Bangladeszu, Mali, Etiopii, Nigerii. Europa załamie się, jeżeli wpuścimy wszystkich” - ostrzegł Orban.Jak stwierdził, jest spokojny w sprawie sugestii o możliwości ukarania krajów sprzeciwiających się automatycznym kwotom imigrantów: „Nie zdarzyło się jeszcze, by ukarano kogoś, kto przestrzega unijnego prawa. Zamiast rozmyślać nad kwotami, Bruksela powinna wywrzeć presję na Grecję, która od lat nie strzeże zewnętrznych granic UE”.Orban krytycznie odniósł się do napływu muzułmanów do Europy. „Jeżeli Europa zgodzi się na konkurencję kultur, to chrześcijanie przegrają. Takie są fakty. Ci, którzy chcą, by Europa zachowała chrześcijański charakter, nie zgadzają się na dalszy napływ muzułmanów” - podkreślił premier Węgier. Przy okazji zastrzegł, że jest „wielbicielem islamu”.”..(źródło )

„Jak poinformował brytyjski “The Independent”, bojownicy Państwa Islamskiego uwolnili w ubiegłym tygodniu ponad 200 jazydzkich kobiet, dzieci i starców. Pośród nich znajdowała się 9-latka w ciąży, która była gwałcona przez przynajmniej 10 ekstremistów. „..”Według pracowników agencji pomocowych była ona "wykorzystywana seksualnie przez nie mniej niż 10 mężczyzn”. – Większość z nich była bojownikami na linii frontu, bądź zamachowcami samobójcami, którzy otrzymywali dziewczynki w ramach nagrody – powiedział Yousif Daoud, pracownik kanadyjskiej agencji humanitarnej. Jak dodał, dziewczynka jest na tyle młoda, że może umrzeć w trakcie porodu. Także cesarskie cięcie nie zapewnia jej bezpieczeństwa. 9-latka trafiła do Niemiec, gdzie objęto ją specjalistyczną opieką medyczną.(źródło )
Mój komentarz Tym prowokacyjnym tytułem chciałem zwrócić uwagę na faktyczny rozpad kontynentu na dwie części. Zachodnia w której odmóżdżone masy wyznają religię polityczną zwana polityczna poprawnością i gender z duża domieszką muzułmańska , w niektórych miejscach już dominująca ,oraz na Środkowo Wschodnią Europę chrześcijańską .Polska, Węgry, Czechy , Słowacja, Rumunia, Bułgaria, Ukraina itd. Co ciekawe przewidziałem akcję Niemiec zdestabilizowania imigrantami Polski już kila lat temu ,ale nie spodziewałem się że Niemcy i lichwarze tak szybko przystąpią do wpychania do Polski gigantycznych  mas muzułmańskich . Jeśli plan się powiedzie i do Europy lewactwo ściągnie szybko kilka, lub kilkanaście milionów muzułmanów to wybuchną powstania w miastach całej Europy. Miliony muzułmanów będą przemieszczać się po całej Europie ogarniętej chaosem i wszczynać w kolejnych państwach kolejnych miastach nowe powstania a wtedy nowy Wermacht tłumiący powstania muzułmańskie będzie w Polsce i w całej Europie witany kwiatami a jakieś nowe Gestapo i jego brutalne metody rozprawy z muzułmanami i całą prawicą będzie chwalone. Dlatego już teraz warto zacząć budować na taką ewentualność wzorem Orbana mur i zasieki ciągnące się wzdłuż Odry i Nysy , Sudetów czeskich, Słowacji aż po Węgry, który oddzieli chrześcijańska Europę od reszty zdychającego kontynentu. Marek Mojsiewicz

U grandziarzy bez zmian Tylko prawda jest ciekawa

*U grandziarzy bez zmian: niszczyć Dudę, rwać pod siebie! *Prokuratura - Kozodusin III RP?

*Spytajmy ambasadora USA... * Cała Polska zgodna: „Takiego wała! * Smród po Kulczyku

Spodstolni wszelkiej maści – a głównie PO i „zjednoczone lewice zusamen do kupy” - uzgodniły najwyraźniej strategię: atakować nowowybranego prezydenta ( „ za publiczne pieniądze jeździł do Poznania” , „rykoszet” Dubienickiego, itd.). Czy „spodstolni” robią to sami z siebie, czy za podszeptem agentur (niemieckiej i rosyjskiej) – trudno powiedzieć, ale rzuca się w oczy skwapliwość, z jaką „niezawisła prokuratura” skorzystała z donosów „Newsweeka” , który pod kierownictwem red.Lisa słynie z obiektywizmu może nie tyle na cały świat, co na cały polityczny półświatek PRL-bis, jaką jest III RP. Wedle tego me(r)dium Andrzej Duda miał wykorzystywać pieniądze przysługujące posłowi do wykonywania swych powinności na dojazdy do pracy. Ba! Ale to poseł ustala, co jest jego powinnością jako posła, poza głosowaniem w Sejmie i prowadzeniem biura poselskiego. Zarzut „Newsweeka” zaliczyć należy do repertuaru propagandy leninowskiej ( „Po co polemizować z towarzyszem Kautsky’m? Lepiej od razu nazwać go renegatem i zdrajcą” )czy goebbelsowskiej („Pluj, pluj – zawsze coś przylgnie”). Jakoś „Newsweek” nie domaga się od ustawodawcy doprecyzowania, na co właściwie poseł może wykorzystywać związane z mandatem pieniądze. Czy może z nich opłacać szalet podczas podróży służbowej? Strategia „spodstolnych” wymaga też, by jeszcze przed wyborami rozdrapać co się da z publicznej forsy ( w kancelarii Komorowskiego wypłacono sobie tłusto…)i poobsadzać kim się da co tylko jeszcze można .Chociaż więc p.Kwiatkowski jest z PO, to jednak wkrótce kończy mu się kadencja i prezesem NIK nowy już Sejm mógłby wybrać kogoś nie z PO; trzeba więc p.Kwiatkowskiego szybko podmienić, żeby zachować „ trzymanie” w NIK na długie następne lata.. .„Niezawisła prokuratura” powinność swej służby rozumie, całkiem jak ów Kozodusin, carski jegermajster, który w „Panu Tadeuszu” kazał policjantowi uznać ratlerka Telimeny za kotną łanię. Strategia, owszem – „z grzybkami dobra” – jak powiedziałby Gombrowicz, ale przyniesie chyba odwrotny skutek: nie po to przecież obywatele olali PO i „zjednoczone lewice” w wyborach prezydenckich, żeby teraz dać się nabierać na kolejne hocki-klocki „spodstolnych” grandziarzy. Spodstolne grandziarstwo musi odejść!... Inaczej – cała ta demokracja (niechby tylko dekoracyjna i na pół gwizdka) na nic. Całkiem inna to rzecz, że prezydent Duda wykazuje ostatnio nieco mniej determinacji w domaganiu się od Ameryki tego czy tamtego, a konkretnie – baz wojskowych w Polsce. W Estonii mówił już tylko o „ciężkim sprzęcie” i „amerykańskich żołnierzach”. Hm. Co powie w Berlinie, a co w Paryżu? A później, w Bukareszczie, i jeszcze później – w Warszawie, na szczycie NATO? My niezmiennie oczekujemy od prezydenta Dudy, że powie wreszcie słów kilka (publicznie!) pod adresem Ameryki: że chcemy być traktowani jak Izrael, czyli państwo przyfrontowe ( 4 miliardy dolarów rocznie plus wszelkie ułatwienia w sprzęcie wojskowym) i że nie chcemy, by władze amerykańskie popierały wydrwigroszy z przedsiębiorstwa Holocaust. To można powiedzieć nawet językiem dyplomatycznym: czy Rosja jest dla Ameryki zagrożeniem mniejszym niż Iran? ( bo jeśli jest większym to chcielibyśmy więcej) – oraz: dlaczego władze amerykańskie popierają bezspadkowe dziedziczenie rasowe w Polsce – a nie popierają go u siebie? Bo jeśli Waszyngton tak traktuje Polskę – to może warto rozmawiać z Rosjanami, czy nie traktowaliby nas nieco lepiej gdybyśmy traktowali Waszyngton nieco gorzej? Że co, że jestem już od razu „ruskim agentem”? Hola! A bo to rozmawiać nie wolno? Spytać nie można? Niech się „buja” z tym pytaniem pytany, nie pytający… Poza wszystkim - zawsze można go będzie złapać za słowo. Ciekawe, czy znajdzie się odważny żurnalista, który zapyta o to na przykład ambasadora USA w Polsce. Ale przede wszystkim – który z polityków spyta o to władze amerykańskie? Bo jeśli żaden – to żaden nie jest wart funta kłaków, nawet jeśli jest z PiS! Niech PiS to wie już teraz. Jak już cała Polska wie, nie tylko PiS (z dokumentów ujawnionych przez WikiLeaks) – w 2009 roku ambasador USA w Warszawie, Wiktor Ashe, poinformował rząd amerykański, że premier Tusk i (ówczesny) marszałek Sejmu Bronisław Komorowski zapewniali Amerykanów, iż dołożą wszelkich starań, by sprywatyzować Lasy Państwowe a uzyskane pieniądze przeznaczyć na „nadzwyczajne rekompensaty”. Co to za nadzwyczajne rekompensaty? Jeśli nie ma pieniędzy na odszkodowania dla wszystkich Polaków, ograbionych po wojnie z prywatnej własności przez komunistów – dla kogo te „nadzwyczajności”? Czy aby nie dla wydrwigroszy z przedsiębiorstwa Holocaust i ich ekspozytury - rządowej agencji rządu Izraela HEART? Czy aby nie dla tych dwóch organizacji żydowskich w Ameryce plus ta trzecia, od „restytucji”, co to do dzisiaj tuczy się bezczelnie majątkiem przydzielanym żydowskim gminom wyznaniowym w Polsce ? Tu nie może być żadnych dwuznaczności: tym bezczelnym żądaniom, tym grandziarzom trzeba odpowiedzieć takim językiem, który rozumieją najlepiej, językiem „kiboli”: „Takiego wała jak Polska cała”! Cała – zjednoczona ponad podziałami. Tymczasem byli PRL-owsy bezpieczniacy z „grupy wiedeńskiej” oferują podobno taśmy z nagraniami rozmów b. premiera Tuska (dziś, pożal się Boże, „prezydenta” Europy…) ze zmarłym niedawno w podejrzanych okolicznościach Janem Kulczykiem ,największym bezpieczniackim „słupem” tzw. transformacji ustrojowej. Zważywszy, że i tatuś Kulczyka- zanim umarł - należał do komunistycznej rezydentury bezpieczniackiej w Wiedniu – powiedzieć można, że Kulczyka- juniora wykończyli ci, którzy wcześniej go stworzyli! Czy wykończyli go dlatego, że przewerbował się na inną stronę, czy dlatego, że usiłował teraz grać na dwóch ( a może i trzech?)fortepianach, ale na jednym zagrywał zbyt mocno?… - tego, oczywiście, nie wiemy. I szczerze powiedziawszy, niewiele nas obchodzą losy ludzi pokroju obydwu Kulczyków. Ciekawe jest tylko to: jakiego to szantażu obawiał się Kulczyk i z czyjej strony?...Ze strony właśnie tych, których zdradził przewerbowując się na inną stronę?... Ciekawe jest też, kto założył podsłuch na Klonowej, w willi premiera Tuska ( z perspektywy widać coraz wyraźniej, jakiż to polityczny gówniarz!). Złośliwi powiadają, że to był Graś… Hm Może wcale nie są tacy złośliwi zważywszy, skąd takiemu Grasiowi wyrastają nogi?... Jak Wachowski przydany Wałęsie – tak Graś przydany Tuskowi ?...No i to jeszcze: „przeciek” z tajnego śledztwa, jaki trafił do gazety żydowskiej, świadczy, że taśmy będą jeszcze w użyciu przed wyborami. I bardzo dobrze: nigdy dość prawdy o kulisach spodstolnej, prześmierdłej III RP i jej czołowych śmierdzielach. Jak to mawiał Józef Mackiewicz: Tylko prawda jest ciekawa. Marian Miszalski

Siebie samych nienawidzicie Subotnik Ziemkiewicza Nie pamiętam, czy już o tym pisałem – jeśli tak, na pewno nie do wszystkich dotarło. Jest taki lewicowy kwartalnik „Krytyka Polityczna”, gruby, drogi (choć oczywiście bez dotacji musiałby w tej objętości i nakładzie kosztować jeszcze więcej), który nigdy nie zamieszcza publikowanych tekstów w internecie. Kto chce wiedzieć, co się myśli i nosi w kręgach hołubionej przez salony „nowej lewicy” musi wybulić parędziesiąt złotych, względnie strawić jakiś czas w czytelni. Ponieważ jako komentator powinienem takie rzeczy wiedzieć, staram się każdy nowy numer wspomnianego periodyku przejrzeć. A ponieważ od dłuższego już czasu „Krytyka Polityczna” stała się organizacją intelektualnie jałową – połączeniem przedsiębiorstwa sprawnie konsumującego granty i produkującego w zamian sprawozdania z działalności ze snobistycznym salonem aspirujących artystów oraz intelektulistów pokolenia średniego, niemogących się doczekać zwolnienia cokołów przez pokolenie Michnika i Wajdy – ograniczam się do pobieżnego przeglądania kwartalnika przy półce w Empiku. W sumie chodzi tylko o zaznajomienie się z nazwiskami i doborem tematów, sposób ich opracowania pozostaje niezmienny i przewidywalny jak socrealistyczne produkcyjniaki. Jednym z niewielu materiałów, które przykuły moją uwagę, był pewien czas temu obszerny blok tekstów apologizujących walkę Ludu Palestyńskiego przeciwko izraelskiemu, a więc i amerykańskiemu, imperializmowi. Nie zapisałem sobie nazwisk autorów, które zresztą nikomu by nic nie powiedziały, rzecz zresztą jest do sprawdzenia w pierwszej lepszej czytelni. Istotny był ogólny ton. Młoda lewica, ogólnie rzecz ujmując, jest zachwycona bohaterstwem intifady, kibicuje każdej wystrzelonej z Libanu i Strefy Gazy w żydowskie miasta rakiecie, młodzi bojownicy w arafatkach budzą jej głębokie uwielbienie, a nieludzka i barbarzyńska eksterminacja Arabów przez Żydów oraz deptanie ich ludzkich i narodowych praw (tak przynajmniej sytuacja jest we wspomnianych tekstach przedstawiana) – oburzenie. Najciekawsze było jednak co innego: nieuchwytne, ale wyraźne zauroczenie romantyzmem skazanej na walkę Palestyny, beznadziejnością jej sprawy i tego szafowania własną krwią mimo obojętności światowej opinii publicznej i nieskrywanej niechęci rządów światowych mocarstw. Uważny czytelnik zapewne już załapał, do czego dążę. Bodaj numer wcześniej ukazał się w tej samej „Krytyce Politycznej” artykuł rozprawiający się z mitem Powstania Warszawskiego. Krytyka „dusznych oparów polskiego mesjanizmu”, „narodowej nekrofilii”, „nieznośnego kultu ofiar”, chłostanie polskich insurekcyjnych tradycji jest stałym wątkiem, wręcz osią publicystyki zamieszczanej na internetowych stronach „Krytyki Politycznej”. Szyderstwa z „narodowych mszy”, „nieznośnej martyrologii” – jazdą obowiązkową w każdym publikowanym tam wywiadzie, czy to z panią Holland, czy Szumowską, nie mówiąc już o wyspecjalizowanej w dekonstruowaniu polskiego romantycznego patriotyzmu Agacie Bielik Robson.

Ale zamieńcie zrujnowaną Warszawę na Strefę Gazy, kotwice Polski Walczącej na Arafatki, steny i filipinki na kałasznikowy a pożółkłe Biuletyny Informacyjne na antyglobalistyczne strony i profile w internecie – i to, co w wydaniu rodzimym jest odrażające, obciachowe i pisowskie, podane w sosie lewicowo-antysemicko-antyimperialistycznej egzotyki okazuje się trendy, jazzi i glamour. I młodzi wyznawcy Palikota czy Nowickiej, sikający na znicze z Krakowskiego Przedmieścia, heroiczną walkę ludu palestyńskiego podziwiają z rozdziawionymi gębami, jak fan „Gwiezdnych Wojen” autentyczne miecze świetlne i maski dżedajów prosto z planu superprodukcji. Ciekawe? Od pewnego czasu na polskiej prawicy przyjęło się określenie „oikofobia”. Sam go używam, bo oddaje istotę emocji, której przyszło nam stawiać czoła – emocji skądinąd typowej dla państw prowincjonalnych i postokolonialnych, a my jesteśmy zarazem jednym i drugim: wyparcia się swojskości, niechęci przechodzącej w nienawiść do własnych korzeni. Ale zanim to mądre określenie, podrzucone przez któregoś z profesorów się pojawiło, mieliśmy inne, wzięte z esejów George’a Orwella, lewicowca bezlitośnie rozliczającego u schyłku życia intelektualne aberracje swej formacji: „nacjonalizm przeniesiony”. Nacjonalizm przeniesiony – czyli nacjonalizm na odwrót. Nie apologia swojego kraju, przeświadczenie o jego wyższości, ale przeciwnie – pławienie się w nienawiści do niego. Postawa równie irracjonalna, równie nikczemna i bezsensowna, ale w kontekście historycznych doświadczeń Europy z nacjonalizmem nieprzeniesionym łatwa i dlatego powszechna. Jest taka scena w „Żywocie Briana”, jak cały ten film, bardzo śmieszna a przez to dojmująco smutna, gdy bohater, w którym tłuszcza uparła się widzieć mesjasza, klaruje jej bezsilnie: „bądźcie wolnymi ludźmi, myślcie samodzielnie!” – a tłum odpowiada: „tak, nauczycielu, będziemy myśleć samodzielnie! Ale co mamy myśleć samodzielnie?!” Mam nieodparte wrażenie, że taki właśnie, karykaturalny poziom intelektualnej samodzielności prezentują tzw. elity III RP oraz wychowane przez nie ruchy i organizacje „postępowe”. Dojmująca potrzeba jednej, prostej wskazówki, jak być przedstawicielem tego lepszego z gatunków zamieszkujących „ten kraj”. I ta prosta wskazówka jest przez media i autorytety udzielana, łatwa jak walenie cepem: wszystko, co polskie, złe. Otóż i istota problemu, który napędza wszystkie te celebryckie wywiady, jacy to rzekomo Polacy źli i głupi, określa wybory polityczne, warunkuje dystrybucję śliny i rechotu. Nie inne są powody, dla których pewna grupa ludzi gotowa jest bożyć się i zaprzysięgać, że skoro Polacy boją się islamistów, to islamiści są dobrzy, a islamiści w Polsce to już w ogóle najlepsze, co się może zdarzyć; wmawiać sobie samym wbrew wszystkim oczywistościom, że Jordańczyk czy Albańczyk w sile wieku, który jedzie do Niemiec zdobyć tam zasiłek i mieszkanie, ściągnąć następnych i wraz z nimi skolonizować te bogate, ale zamieszkane przez zdegenerowanych białych starców ziemie dla Allaha, jest wygnaną z Syrii kobietą z dziećmi, która prosi Polskę w imię chrześcijańskiego miłosierdzia o pomoc i opiekę. Rozum tu nie ma nic do rzeczy – jak nie ma nic do rzeczy w zachwycie nad Intifadą młodych lewaków, w których słowa „Żołnierze Wyklęci” uruchamiają napisany na zachodnich kampusach program „precz z nazizmem”. Rozumem się postawy „pożytecznych idiotów”, głoszących, że islamscy imigranci są w Polsce mile widziani, wyjaśnić nie da. I nie ma co próbować. Tak jak nie ma co próbować racjonalnej polemiki z wrzaskiem o ksenofobii, szowinizmie, nazizmie Polaków, którzy się przed bezczelnym dyktatem Niemiec w sprawie imigrantów burzą. Wszystko, co jest mówione na głos, w wypadku polskiej lewicy i salonów jest tak naprawdę tylko wtórnym racjonalizowaniem odruchu nienawiści do Polaka-katolika, Kościoła, romantyczno-powstańczej tradycji. Co tu długo gadać, kiedy narzuca się parafraza słów Horodniczego z Gogola: nie żadnych nazistów czy ksenoforbów, tylko siebie samych nienawidzicie, i to jest wasz nierozwiązywalny problem.

Rafał A. Ziemkiewicz

Granice trzeszczą i pękają Nie jest z nami tak źle, jak można by przypuszczać na podstawie przedwyborczych deklaracji ugrupowań opozycyjnych, ani też tak dobrze, jak twierdzą przedstawiciele koalicji rządowej, z panią premierzycą Ewą Kopacz, popularnie zwana „koparą”, na czele. Oto w ostatnią niedzielę („Ta ostatnia niedziela...”) „naród polski”, na mocy art. 4 konstytucji w roku 1997 sprawujący w naszym nieszczęśliwym kraju „władzę zwierzchnią”, a więc będący rodzajem suwerena, uchylił się od statystowania w widowisku, którego pomysłodawcą był pan Paweł Kukiz, a wykonawcą – spanikowany do nieprzytomności perspektywą przegrania wyborów pan prezydent Bronisław Komorowski. Mam oczywiście na myśli referendum, do którego pytania – jak to w niepojętym przypływie szczerości ujawnił opętany przez Żydów biłgorajski chłop, czyli pan Henryk Wujec, zatrudniony przez pana prezydenta Komorowskiego w charakterze Doradcy Doskonałego – przygotowane było w nocy i w dodatku – na kolanie. Toteż zaledwie około 7 procent pofatygowało się do urn wyborczych tym bardziej, że – jak pisałem w poprzednim tygodniu – Senat odrzucił wniosek pana prezydenta Dudy o urządzenie kolejnego referendum 25 października, a poza tym cały naród śledzący wydarzenia w Grecji, mógł się przekonać, gdzie Umiłowani Przywódcy mają „suwerena” i jego deklaracje, gdy przychodzi do konfrontacji demokracji z plutokracją. Jak pamiętamy, w greckim referendum tamtejszy grecki naród, też ma się rozumieć, zażywający reputacji „suwerena”, większością 61 procent głosów opowiedział się za odrzuceniem żądań wierzycieli tego państwa. I co się stało? Wzięty w Brukseli na konwejer przez Naszą Złotą Panią i francuskiego filuta Hollanda, podczas gdy Donald Tusk stał przy drzwiach na świecy, grecki premier Cipras puścił farbę i przyznał się do wszystkiego, a następnie grecki parlament w osobach tamtejszych Umiłowanych Przywódców z podkulonym ogonem przyjął wszystkie żądania wierzycieli. No to w jakim celu naród polski miałby fatygować się do urn, zwłaszcza że i pytania były tak postawione, by nikogo nie zobowiązywały do niczego? Teraz słyszymy, że pan prezydent Duda odgraża się, iż zażąda jeszcze jednego referendum – pewnie żeby zapytać naród polski, czy chce, by nasz nieszczęśliwy kraj został mocarstwem od morza do morza, a każdy obywatel był młody, zdrowy, bogaty i piękny. Obawiam się wszelako, że pan marszałek Borusewicz, podobnie jak cała Platforma Obywatelska i PSL, również ten wniosek odrzuci, dopatrując się w pytaniu treści sprzecznych z konstytucją, według której Rzeczpospolita Polska jest „demokratycznym państwem prawnym”, w dodatku „urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”. Przekładając ten skomplikowany opis na język ludzki, zwłaszcza używany przez marszałka Józefa Piłsudskiego, można powiedzieć, że mniej więcej znaczy to: „burdel i serdel”, który z żadną mocarstwowością na pewno nie ma nic wspólnego. W tej sytuacji argumentacja pana marszałka Borusewicza wyjątkowo nie byłaby pozbawiona sensu. Ale nie te materie zaprzątają w „dniach ostatnich” uwagę opinii publicznej w Polsce, bo jakże tu przejmować się jakimiś demokratycznymi sabatami, kiedy południowe granice Europy trzeszczą, a nawet pękają pod naporem tak zwanych „uchodźców” z Syrii, Iraku, Afganistanu, Libii, Egiptu, Libanu, a nawet Tunezji, chociaż, jak wiadomo, „Tunezji nikt nie zji” - a więc z krajów na skutek amerykańskich „operacji pokojowych” i „misji stabilizacyjnych” a także francuskich prób ustanowienia kieszonkowego imperium w basenie Morza Śródziemnego, wtrąconych w stan krwawego chaosu? Nawiasem mówiąc, warto zwrócić uwagę, że ten krwawy chaos ogarnął kraje uważane do niedawna, mniejsza o to – słusznie czy niesłusznie – za potencjalne zagrożenie dla bezcennego Izraela. Ale bezcenny Izrael nie tylko zamknął swoje granice przez „uchodźcami”, ale w dodatku zapowiedział budowę muru – tym razem na granicy z Jordanią. Najwyraźniej Izrael nie spocznie, dopóki nie otoczy się murami, a przynajmniej – kolczastymi drutami. Widocznie dopiero w takim otoczeniu mieszkańcy Izraela maja odpowiednie warunki rozwoju. Mniejsza zresztą o to, bo ważniejsza jest wędrówka ludów – czwarta już w dziejach świata – tym razem znowu napierających na Europę. Teoretyczną motywacją „uchodźców” jest pragnienie bezpieczeństwa, ale możemy to – podobnie zresztą jak każdą oficjalną motywację – spokojnie włożyć między bajki. Oto bowiem gdy Serbia zaoferowała im gościnę, by zasiedlić w ten sposób tereny wyludnione wskutek czystek etnicznych, żaden „uchodźca” tej propozycji nie przyjął, bo wszyscy pragną dotrzeć do Niemiec, ewentualnie – do Anglii lub Szwecji, gdzie jest najwyższy socjal. Ponieważ żaden z Umiłowanych Przywódców nie dopuszcza do siebie myśli o zlikwidowaniu, a nawet o zmniejszeniu socjalu i już prędzej zamachnęliby się na demokrację, to w związku z falą „uchodźców” doznali w końcu potężnego dysonansu poznawczego. Zgodnie z indiańskim porzekadłem, że jeśli nie możesz ich pokonać, przyłącz się do nich, padł rozkaz, by „imigrantów” (bo z chwilą dotarcia do pierwszego bezpiecznego kraju przestają oni być „uchodźcami”, a stają się „imigrantami”) witać wylewnie i serdecznie. Toteż zarówno w Austrii, jak i w Niemczech opętane propagandą multi-kulti bandy idiotów rzucają się „imigrantom” na szyje, całują ich w otwory gębowe twarzy i nawet gdzie indziej – a te obrazy z szybkością światła docierają następnie do Syrii i innych, pogrążonych w chaosie, albo zwyczajnie - biednych krajów, mobilizując następnych amatorów europejskiego socjalu. Zatem przewodniczący Komisji Europejskiej Jan Klaudiusz Juncker obwieścił, że aktualnie trzeba przyjąć 160 tys. „imigrantów”, ale każdy wie, że to dopiero początek, bo jeśli zostanie przyjętych 160 tysięcy, to na granicach pojawi się następne pół miliona, których też trzeba będzie przyjąć, a wtedy pojawi się kolejny milion albo i półtora – i tak dalej - tym bardziej, że Unia Europejska respektuje prawo do łączenia rodzin. Nasza Złota Pani apeluje o „solidarność” w ramach której wyznaczyła naszemu nieszczęśliwemu krajowi kontyngent co najmniej 11 tysięcy gości. Problem między innymi w tym, że ponieważ chcą oni przedostać się do Niemiec, Polska musiałaby założyć dla nich „polskie obozy koncentracyjne” i wtedy inspirowane przez Żydów „media międzynarodowe” mogłyby pisać o nich codziennie bez obawy narażenia się na przykrości, nie mówiąc o protestach. Ta atmosfera udzieliła się nawet Jego Świątobliwości papieżowi Franciszkowi, który zaapelował, by każda parafia, każda wspólnota zakonna i każde seminarium wzięło do siebie chociaż jedną rodzinę. Warto zwrócić uwagę, że sam papież Franciszek nie wziął żadnej rodziny do Domu Świętej Marty, w którym mieszka, przezornie poprzestając na ofercie dwóch „watykańskich” parafii. Ale na ten apel natychmiast odpowiedział JE abp Stanisław Gadecki, ten sam, co to w naszym nieszczęśliwym kraju promuje Dni Judaizmu – żeby każda parafia – i tak dalej. W popieranie tej akcji bardzo zaangażowała się żydowska gazeta dla Polaków pod redakcją pana red. Michnika, a środowisko wokół niej skupione, nieubłaganym palcem dźga tubylczych katolików w chore z nienawiści oczy, przypominając im o nakazie miłości bliźniego swego. Próżno niektórzy próbują im tłumaczyć, że przykazanie to nakazuje miłować bliźniego swego „jak siebie samego”, a więc nie doprowadzać na skutek tej miłości do własnej zguby, albo do zguby swego narodu, czy państwa. Na próżno dowodzą, że chrześcijaństwo, a zwłaszcza – rzymski katolicyzm – jest religią bardzo racjonalną. Nic nie pomaga tym bardziej, że tym argumentom dają odpór przedstawiciele duchowieństwa postępowego w rodzaju przewielebnego ojca Tomasza Dostatniego OP, który nie chce nawet słyszeć o takich herezjach. Jako znany liberał ani nie chcę, ani nie mogę przewielebnemu ojcu Dostatniemu zabronić zakwaterowania w swojej celi nawet kilku muzułmańskich rodzin, podobnie zresztą, jak nikomu innemu – ale uważam, że dla bezpieczeństwa Bogu ducha winnych podatników, każdy taki gościnny obywatel powinien najpierw złożyć notarialne zobowiązanie, że przyjętą przez siebie rodzinę będzie na własny koszt utrzymywał, kwaterował, odziewał i leczył w chorobie aż do momentu, gdy jego goście sami z tej opieki zrezygnują – bez możliwości jej wcześniejszego wypowiedzenia z jego strony. Jestem pewien, że surowe egzekwowanie tego warunku przez władze publiczne nie tylko znakomicie przyczyniłoby się do uspokojenia euforycznych nastrojów, ale w dodatku sprzyjałoby prawidłowej ocenie rozmaitych kwestii teologicznych nie tylko przez absolwentów akademii pierwszomajowych, ale i przez rozdokazywanych przedstawicieli duchowieństwa.

Stanisław Michalkiewicz

2015-09-13 Konkretne projekty ustaw ze strony PiS i bajki z mchu i paproci, Platformy

1. Wczoraj odbył się swoisty pojedynek na konwencje wyborcze pomiędzy zdecydowanym liderem sondaży Prawem i Sprawiedliwością i zajmującą drugie miejsce ze stratą wynoszącą blisko 10 punktów procentowych, Platformą.

Już w sobotę zaprzyjaźnione z Platformą media chcąc zwrócić uwagę na konwencję tej partii, propagowały sensacyjne informacje, że zaproponuje ona likwidację składki ZUS i składki zdrowotnej, nie mówiąc jednak z jakich środków będą finansowane emerytury i renty oraz leczenie Polaków. Dodano do tego także wprowadzenie jednolitego podatku dochodowego od osób fizycznych, którego stawka wynosiłaby 10% przy czym to rozwiązanie miałoby obowiązywać od roku 2018.

2. Na konwencji Prawa i Sprawiedliwości najpierw wystąpili przedstawiciele różnych środowisk społecznych, którzy mówili o najważniejszych ich problemach: rolnik, przedsiębiorca, emerytka, przedstawicielka rodzin, student, a dopiero później zabrała głos kandydatka na premiera obozu Zjednoczonej Prawicy Beata Szydło. Weszła na mównicę z kilkoma najważniejszymi projektami ustaw, które zamierza skierować w pierwszej kolejności do nowego parlamentu i właśnie je przestawiła zgromadzonym na konwencji. Chodzi o nową ustawę o ochronie polskiej ziemi, ubezpieczeniach rolniczych, ustawę o zatrudnieniu ludzi młodych, ustawę o 500 zł na drugie i trzecie dziecko w rodzinach bardziej zamożnych i na wszystkie dzieci w rodzinach biedniejszych, ustawę o stawce godzinowej wynoszącej minimalnie 12 zł , ustawę o odliczeniu wydatków inwestycyjnych w roku ich poniesienia i 10% podatku CIT dla małych firm, wreszcie ustawy o dodatkowych dochodach budżetowych - podatku od supermarketów i banków oraz o zwiększeniu wydajności podatkowej. To rzeczywiście było bardzo merytoryczne wystąpienie poparte zaprezentowaniem rozwiązań, które mają szansę wejść w życie już od 1 stycznia 2016 roku pod warunkiem jednak, że Zjednoczona Prawica zdobędzie bezwzględną większość w nowym parlamencie.

3. Natomiast premier Kopacz zaprezentowała po 8 latach rządzenia Platformy i PSL-u kilka nieźle brzmiących ale haseł z których na czoło wybiła stwierdzenia o likwidacji składek ZUS i NFZ i 10% podatku PIT, no i jak to ta partia ma już w zwyczaju, po raz kolejny zaatakowała związki zawodowe. Później europoseł Janusz Lewandowski, próbował te hasła wyjaśnić zgromadzonym na konwencji ale im więcej tych wyjaśnień prezentował, tym bardziej było widać, że te propozycje programowe zostały przygotowane w ostatniej chwili wręcz na kolanie i dlatego można mówić o nich tylko mgliście. Były więc kolejne deklaracje Platformy, że coś w przyszłości zrobimy ale jak uporządkujemy rynek pracy, wprawdzie mieliśmy na to 8 lat pełni władzy ale zabierzemy się za to dopiero teraz. Brzmiało to kompletnie niewiarygodnie, mimo tego, że europoseł Janusz Lewandowski mówił iż konwencja PO odbywająca się w Poznaniu zobowiązuje do twardego chodzenia po ziemi i konkretów.

4. Zestawienie konkretnych projektów ustaw przedstawionych przez Beatę Szydło i mglistych planów przez Ewę Kopacz jeszcze bardziej tylko podkreśla bezradność programową Platformy. Zresztą fakt, że Platforma jest w wyraźnej defensywie widać było także po przebiegu obydwu wczorajszych konwencji wyborczych. Ta Prawa i Sprawiedliwości zaczęła się o godz. 11.30 i około godz.13 kiedy zaczynała się konwencja Platformy, Beata Szydło była w trakcie swojego wystąpienia programowego, w tej sytuacji Ewa Kopacz wyraźnie czekała ze swoim wystąpieniem aż konwencja PiS się zakończy. Kuźmiuk

Armia Szwajcarii szykuje się na rozpad muzułmańskiej Francji „Francja: muzułmanie przejmują Marsylię – gangi imigrantów i prawo szariatu”...”Dzielnice otwarte tylko dla muzułmanów, grasujące na ulicach szajki imigrantów i „policja” szariatu – tak wygląda dziś Marsylia. Częściej można spotkać tam flagi algierskie niż francuskie. „...”To właśnie z Marsylii pochodzi duża część francuskich dżihadystów, którzy walczą obecnie w Syrii. W tym największym mieście portowym Francji mieszka dziś już ćwierć miliona muzułmanów. Jednak według niektórych źródeł informacji, liczba ta może sięgać nawet 40 proc. populacji 860-tysięcznego miasta. W większości są to przybysze z północnej Afryki – z: Algierii, Maroka i Tunezji. „...”Skala bandytyzmu w Marsylii jest przerażająca. Arabscy przestępcy zaczynają terroryzować ludność. Miasto to porównywane jest dziś do Chicago z czasów panowania w nim gangów. W przewodnikach po Marsylii zaleca się, by kobiety nie wychodziły same na ulice po zmroku. W Marsylii obowiązują już strefy, w których właściwie obowiązuje szariat, a biali nie mają do nich wstępu. Choć we Francji modlitwy na ulicach są zakazane, imigranci organizują modły i własne posterunki.”...(źródło )

W wyniku problemów natury finansowej (bankructwo socjalnego sektora publicznego) oraz zmian w etnicznym składzie kraju Francja upada. Na jej gruzach powstają mniejsze, lokalne ośrodki władzy. Jeden z nich zaplanował wchłonąć we własne władanie skarbce sąsiedniej Szwajcarii i pod pretekstem winy sąsiadów za złą sytuację ekonomiczną postanawia to zmienić. Zachodnie obszary atakowane są przez oddziały państwa „Saônia” współpracujące wespół z brygadą „Wolny Dijon”. Nie, to nie jest fikcja, według szwajcarskiej prasy to scenariusz gier wojennych w tym kraju jakie realizowano pod kryptonimem Duplex-Barbara w sierpniu tego roku przez jedną z brygad pancernych.   Ćwiczenia zakładające podobne scenariusze (w 2012 roku Stabilo Due – upadek UE i wielkie migracje ludności) prowadzone są zresztą na żądanie władz. Skoro środki publiczne łożone są na system obronny, winien on być przygotowywany na realne scenariusze mogące wystąpić w XXI wieku – upadek państw.”...(źródło )

Jakub Pacan „W krajach UE o dużym odsetku imigrantów islamskich mnożą się napaści i uprowadzenia białych chrześcijanek. W oczach muzułmanów ma to swoje religijne i historyczne uzasadnienie. „...”To nie przypadek, że seksbiznes w Europie opanowały gangi muzułmańskie. W dzielnicy czerwonych latarni w Amsterdamie na 80 właścicieli domów publicznych jedynie trzech było Holendrami, resztę stanowili Marokańczycy i Turcy. Nader perfidnym sposobem uwodzenia nastoletnich Europejek przez muzułmanów jest działanie tzw. "loverboys", czyli kochasiów, którzy wystają pod szkołami i podrywają tam nieświadome niczego dziewczyny zapewniając je o miłości i oddaniu. Gdy młoda dziewczyna jest już zakochana na zabój, alfons karze jej iść pracować  do burdelu. Anita De Witt, założycielka organizacji Stoploverboys.NU twierdzi, że to już prawdziwa plaga społeczna, której ofiarą padło co najmniej 5 tys. kobiet. Część z nich nigdy nie wróci do Holandii, ponieważ zostały wywiezione do burdeli na Bliskim Wschodzie.
W Niemczech również muzułmanie (głównie Turcy) w 90 proc. opanowali seksbiznes. Problem dotyczący muzułmańskich gangów gwałcących białe dziewczyny nie ominął też  Wielkiej Brytanii. Podczas debaty Izby Gmin w listopadzie 2012 roku konserwatywny poseł Kris Hopkins grzmiał z mównicy: „Seksistowska kultura muzułmanów zachęca do ataków na kobietyNie możemy uciec od faktu, że gangi muzułmanów gwałcą białe dzieci w tym momencie". Chodziło mu o serię skandali, w których dwóch muzułmanów Shamir Rashid i Amar Hussain porwało i zgwałciło dwie nastolatki. Potem z okazji muzułmańskiego święta ofiarowania Eid al-Adha pozwolili znajomym „używać je dla seksu„. Później wyszła na jaw sprawa organizatora sex-grupMohammeda Liaqat, który terroryzował ok. 100 dziewczyn w wieku 12-18 lat. Do używania sobie na niemuzułmankach wzywają islamskie autorytety moralne. Egipski szejk Ishaq Huwaini namawia dżihadystów do zabierania na targ niewolników „łupów wojennych”, gdzie „sprzedaje się niewolnice i konkubiny”. Nie tak dawno imam Kopenhagi Shahid Mehdi tłumaczył, że Europejki nie nosząc chust i nie zasłaniając twarzy „pożądają tym samym gwałtów”.Przykładów zezwalających gwałtów na Europejkach jest w internecie bardzo wiele. Posiadanie seksualnych niewolnic przez muzułmanów popiera np. kuwejcka gwiazda telewizyjna i polityczna aktywistka Salwa al Mutairi. - Nie ma powodu do wstydu, szariat tego nie zabrania. Z pewnością w Czeczeni jest sporo rosyjskich niewolnic. Wystarczy tam pojechać, przywieźć je i sprzedać tu w Kuwejcie – przekonywała.”..(źródło )

„Powiedział, że zgodnie z islamem wolno mu zgwałcić niewierną. Że gwałcąc mnie, przybliża się do Boga… Powiedział, że gwałt na mnie jest jego modlitwą do Boga”. „...”I rzeczywiście, Bunzel ma rację: pojmanie niewiernych dziewcząt jako seksualnych niewolnic jest usankcjonowane przez Koran. Zgodnie z prawem islamskim muzułmanie mogą wziąć „branki prawej ręki” (Koran 4:3, 4:24, 33:50). Koran mówi: O Proroku! My uznaliśmy za dozwolone dla ciebie żony, którym dałeś wiana, i niewolnice, które ci darował Bóg jako zdobycz” (33:50)* [cytaty wg. tłumaczenia Józefa Bielawskiego, PIW, Warszawa 1986 — przyp. tłum.). Wersy 4:3 i 4:24 rozszerzają ten przywilej na wszystkich muzułmanów w ogóle. Koran mówi, że mężczyzna może uprawiać seks ze swoimi żonami oraz z niewolnicami seksualnymi: „Szczęśliwi są wierzący, którzy są pokorni w swoich modlitwach, którzy się odwracają od pustej gadaniny, którzy dają jałmużnę, którzy zachowują wstrzemięźliwość, z wyjątkiem swoich żon i tego, czym zawładnęła ich prawica, bo wtedy nie będą ganieni’ (23:1-6). Gwałt na pojmanych kobietach także jest usankcjonowany w islamskiej tradycji:Abu Sirma powiedział do Abu Sa’id al Khadriego: “Pożądaliśmy ich [branek], ponieważ cierpieliśmy z powodu nieobecności naszych żon, ale jednocześnie pragnęliśmy dostać za nie okup. Zdecydowaliśmy zatem współżyć z nimi, ale zachowując al-azl [stosunek przerywany]. Ale powiedzieliśmy sobie: Dlaczego to czynimy, kiedy Posłaniec Allacha jest z nami? Dlaczego go nie zapytamy? Zapytaliśmy więc Posłańca Allacha (niech pokój będzie z nim!), a on powiedział – Nie ma znaczenia czy to robicie, ponieważ wszystkie dusze, które mają się narodzić do dnia Sądu Ostatecznego i tak się narodzą.” (Sahih Muslim 3371) Jest tak również w islamskim prawie: „Kiedy dziecko lub kobieta będą schwytani, stają się w wyniku tego niewolnikami, a poprzednie małżeństwo kobiety natychmiast anulowane” (Umdat al-Salik 09.13). Szejk egipski Abu-Ishaq al-Huwayni ogłosił w maju 2011, że „jesteśmy w epoce dżihadu”, co znaczy, że muzułmanie mogą brać niewolników.”...”Buduje się targ niewolników, także seksualnych, nazywanych w Koranie milk y-yamin, „ci, których posiada twoja prawa ręka” (Koran 4:24). Ten wers z Koranu jest nadal w mocy, nie został uchylony. Milk al-yamin to niewolnicy seksualni. Idziesz na targ, oglądasz niewolnicę i ją kupujesz. Ona zostaje jakby twoją żoną, ale nie potrzebuje aktu ślubu, ani rozwodu jak wolna kobieta, ani nie potrzebuje wali. Wszyscy uczeni zgadzają się co do tego – nie ma pomiędzy nimi niezgody. (…) Kiedy pragnę niewolnicy seksualnej, idę po prostu na targ i wybieram kobietę, która mi się podoba, i ją kupuję.”W mniej więcej tym samym czasie, 25 maja 2011, kobieta-polityk z Kuwejtu, Salwa al-Mutairi, także wypowiedziała się na korzyść islamskiej praktyki niewolnictwa seksualnego wobec niemuzułmańskich kobiet. Położyła nacisk na to, że jest to zgodne z islamskim prawem i czynnikami islamskiej moralności.”..(źródło )

Szwecja w szoku! Ludzie nie mogą pojąć, jak można w tak okrutny sposób okaleczyć własne dzieci. Muzułmanie zabrali dzieci na święta do swoich krajów, gdzie 30 dziewczynkom wycięto Łechtaczki i wargi sromowe po czym zszyto pochwę , pozostawiając jedynie małe otwory - czytamy na sfora. pl. „..”Od marca w zamieszkałym przez muzułmanów Norrköping we wschodniej Szwecji odkryto 60 takich przypadków. - Ofiarami rytualnego obrzezania były dzieci w wieku 4 - 14 lat - podaje portal. W Szwecji, obrzezanie kobiet jest zabronione od 1982 roku. Od 1999 r. szwedzka policja traktuje je jak przestępstwo , również wtedy kiedy zabiegi  wykonywane są w innym kraju. Tak też było w przypadku większości dzieci z Norrköping. Okaleczono je, gdy wyjechały na święta do rodzinnych krajów. „...(źródło)

Bilderberg – plany ujawnione: zdesperowana Elita na ratunek Nowego Porządku Świata”...”Wewnętrzne źródła Infowars potwierdzają, że biorąca w niej udział w pięciogwiazdkowym Hotelu Marriott elita skoncentruje się przede wszystkim na tym, jak zapobiec politycznemu, globalnemu przebudzeniu będącego największym i teraźniejszym zagrożeniem dla wielkich planów Grupy Bilderberg w ustanowieniu Nowego Porządku Światowego. Centralizacja władzy w jednym świecie, polityczna federacja i rozszerzenie partnerstwa transatlantyckiego (TTIP- Transatlantic Trade and Investment Partnership) jest bez wątpienia głównym tematem dyskusji na tegorocznym spotkaniu. TTIP stanowi integralny składnik w planach Bilderberg w ratowaniu Nowego Porządku Świata, poprzez stworzenie ‚światowych firm’ w początkowo wolnej strefie handlu łączącego Stany Zjednoczone z Europą. Podobnie jak to zrobiła Unia Europejska rozpoczynając od utworzenia obszarów wolnego handlu, by ostatecznie nabrać charakteru federacji politycznej kontrolującej ponad 50% praw swoich państw członkowskich i tworząc przepisy z całkowitą pogardą dla ich suwerenności i demokracji. TTIP w założeniu jest przeznaczony do osiągnięcia tego samego celu, tylko na większą skalę.
Sprawę wspiera amerykański pełnomocnik ds. handlu Michael Froman, zaufana postać Wall Street i członek CFR, siostrzanej organizacji Bilderberg. Froman bierze czynny udział w budowaniu kolejnego bloku globalnego rząduTrans-Pacific podobnego do TTIP, ale z udziałem państw azjatyckich. Biorąc pod uwagę, że Bilderberg planował stworzenie wspólnej waluty euro już w 1955 roku (1) (przewodniczący Bilderberg Etienne Davignon w wywiadzie 2009 r. (2) przechwalał się tym, że wspólna waluta euro była pomysłem Bilderberg) ostatnie wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego wszczęły alarm wśród globalistów Bilderberg wywołując w nich przerażenie, że ich planowanie superpaństwa UE staje się teraz utrudnione w wyniku populistycznego oporu jak i wrogości wobec niekontrolowanej polityki imigracyjnej.”...(źródło )

Przywódca terrorystycznej islamskiej organizacji Boko Haram opublikował nagranie, w którym przyznał się do organizacji porwania 276 nigeryjskich dziewcząt. 90 proc. z nich to chrześcijanki. Terrorysta opublikował 57-minutowe nagranie, w którym tłumaczy powody i cele porwania dziewcząt. Chodzi o porwanie 276 nigeryjskich licealistek, do jakiego doszło 14 kwietnia tego roku. 90 proc. dziewcząt to chrześcijanki.„Porwałem wasze córki. Sprzedam je w imię Allaha na rynku, bo one do niego należą” – zapewniał terrorysta. Dodał też, że sam ma zamiar niebawem poślubić 9- i 11-latkę. Terrorysta mówił też, że kobiety powinny opuścić szkoły i wychodzić za mąż. Fronda informowała kilka dni temu, że pojawiły się już doniesienia o sprzedaży niektórych z dziewcząt. Źródła z Czadu informowały, że chrześcijanki są sprzedawane za cenę ok. 10 euro. „..(więcej )

Armia Państwa Islamskiego porwała setki jazydek, które mają być wykorzystywane jako niewolnice seksualne – poinformował iracki rząd. Kamil Amin, rzecznik irackiego ministerstwa praw człowieka potwierdził, że kobiety zostały porwane przez bojowników Państwa Islamskiego. Powiedział, że część z kobiet jest przetrzymywana w Mosulu. „Sądzimy, że terroryści uważają je teraz za niewolnice i mają wobec nich brutalne plany” – dodał Amin.„Przypuszczamy, że kobiety te będą wykorzystywane przez terrorystów w poniżający sposób, by zadośćuczynić ich zwierzęcym potrzebom w sposób, który przeczy wszystkim ludzkim i islamskim wartościom” – dodał rzecznik rządu.Według jednego z urzędników USA przebywających w Iraku, jazydki mogą też zostać sprzedane lub zostać zmuszone do poślubienia bojowników Państwa Islamskiego.”. „...(więcej )

Raymond IbrahimKolejny islamski kleryk zezwolił dżihadystom w Syrii – uprzejmie zwanym „opozycją” – gwałcić obywatelki swojego kraju. Salaficki szejk Yasir al-‘Ajlawni, mieszkający od 17 lat w Damaszku Jordańczyk, w ubiegłym tygodniu opublikował na YouTube film, w którym oświadczył, że zabiera się do wydania „prawomocnej fatwy” dającej (w oczach islamu) muzułmanom walczącym przeciwko świeckiemu prezydentowi Basharowi Assadowi i dążącym do wprowadzenia szariatu prawo „porywania i uprawiania seksu” ze wszystkimi niesunnickimi kobietami. W szczególności dotyczy do przedstawicielek odłamu, z którego wywodzi się sam Assad, a mianowicie alawitek, jak i druzyjek i wielu innych – zasadniczo wszystkich kobiet, które nie są sunnitkami, ani nawet muzułmankami.”...”Szejk nazwał owe Bogu ducha winne kobiety używając prawnego, arabskiego terminu melk al-yamin, który wywodzi się z Koranu, a którym określa się tam po prostu niewolnice seksualne niemuzułmańskiego pochodzenia. W Koranie 4:3 muzułmanie otrzymują nakaz: „Żeńcie się zatem z kobietami, które są dla was przyjemne – z dwoma, trzema lub czterema. Lecz jeśli się obawiacie, że nie będziecie sprawiedliwi, to żeńcie się tylko z jedną albo z tymi, którymi zawładnęły wasze prawice”. Islamscy ulemowie czy też „uczeni” jednomyślnie zgadzają się, że zgodnie z islamskim prawodawstwem kobiety „którymi zawładnęły wasze prawice” to po prostu seksualne niewolnice. Dalsze badania językoznawcze pokazują, że postrzegane są one raczej jak zwierzęta lub rzeczy niż istoty ludzkie. Stąd nieludzkość tej fatwy. „....”Szejk nazwał owe Bogu ducha winne kobiety używając prawnego, arabskiego terminu melk al-yamin, który wywodzi się z Koranu, a którym określa się tam po prostu niewolnice seksualne niemuzułmańskiego pochodzenia. W Koranie 4:3 muzułmanie otrzymują nakaz: „Żeńcie się zatem z kobietami, które są dla was przyjemne – z dwoma, trzema lub czterema. Lecz jeśli się obawiacie, że nie będziecie sprawiedliwi, to żeńcie się tylko z jedną albo z tymi, którymi zawładnęły wasze prawice”. Islamscy ulemowie czy też „uczeni” jednomyślnie zgadzają się, że zgodnie z islamskim prawodawstwem kobiety „którymi zawładnęły wasze prawice” to po prostu seksualne niewolnice. Dalsze badania językoznawcze pokazują, że postrzegane są one raczej jak zwierzęta lub rzeczy niż istoty ludzkie. Stąd nieludzkość tej fatwy. „...”Kilka miesięcy wcześniej saudyjski kaznodzieja Muhammad al-Arifi również wydał fatwę zezwalającą dżihadystom na kilkugodzinne „małżeństwo celem pożycia” z trzymanymi w niewoli Syryjkami tak, „aby każdy z bojowników miał swoją kolej” – co w innych częściach świata znane jest pod nazwą gwałtu zbiorowego. „....” Natomiast egipski szejk Ishaq Huwaini opowiada o tym, jak niewiernych jeńców – czy też używając kolejnego pojęcia z Koranu, ghanima albo „łupy wojenne” – należy rozdzielać między dżihadystów, zabierać na „targ niewolników, gdzie sprzedaje się niewolnice i konkubiny”. On również nazywał owe kobiety „tym, czym zawładnie twa prawica”, mówiąc: „Idziesz na targ i sobie ją kupujesz, ona zostaje wtedy twoją prawną żoną – ale bez żadnych umów, opiekunów i tych wszystkich utrudnień. Ulemowie są co do tego zgodni”. …..” Nawet niektóre muzułmanki popierają gwałty na niemuzułmankach w świetle prawa. Kuwejcka aktywistka polityczna Salwa al-Mutairi na przykład prowadzi kampanię na rzecz przywrócenia instytucji niewolnictwa. Opublikowała w Internecie filmik, w którym tłumaczy, jaką odpowiedź otrzymała od największych autorytetów Mekki, świętego miasta islamu na temat prawomocności niewolnictwa seksualnego. Mutairi tłumaczy:„Muzułmańskie państwo najpierw musi zaatakować państwo chrześcijańskie – przepraszam, jakiekolwiek niemuzułmańskie państwo – by następnie wziąć je w niewolę. Czy to zabronione? Nic z tych rzeczy – w islamie niewolnictwo seksualne w ogóle nie jest zakazane. Wręcz przeciwnie, zasady dotyczące niewolnic seksualnych są inne niż w przypadku wolnych kobiet [tzn. muzułmanek]: ciała tych drugich muszą być całkowicie zakryte poza twarzą i dłońmi, podczas gdy niewolnice seksualne chodzą nago od pasa w górę – różnią się od wolnych kobiet. Wolne kobiety należy oficjalnie zaślubić z mężem, a niewolnicę seksualną się po prostu kupuje”.....”Kuwejcka aktywistka proponuje też konkretne rozwiązania: „Na przykład na wojnie w Czeczenii bez wątpienia brane są w niewolę rosyjskie niewolnice seksualne. Tak więc możesz tam pojechać, kupić sobie kilka i sprzedać tu w Kuwejcie; to dużo lepsze, niż żeby nasi mężczyźni mieli wchodzić w zakazane relacje seksualne. Nie widzę w tym najmniejszego problemu”. „ ...(więcej )

Tłumaczenie Małgorzata Koraszewska Konkubiny, niewolnice i kobiety jako łup wojenny we współczesnym islamie”.....”W pakistańskiej telewizji państwowej 31 maja 2010 r. odbyła się debata o stosunku islamu do niewolnictwa i posiadania konkubin. Uczestnikami byli Allama Ibtisam Elahi Zaheer, sekretarz generalny purytańskiej organizacji religijnej Jamiat Ahl-e-Hadith; duchowny barelvi (odłam islamu) maulana Raghib Naeemi, Nazim-e-Aala (prezydent) madrasy Jamia Naeemia; i dr Mohammed Aslam Siddiqui, polityk Jamaat-e-Islami i były dyrektor Wydziału Meczetów na uniwersytecie w Pendżabie, który dołączył przez telefon. Uczeni duchowni zgodzili się, że handel kobietami jest dozwolony, niewolnictwo również; Koran tego nie zabrania. Podajemy fragmenty tego programu [ 1 ], dostęp 10 czerwca 2010.} Gospodarzem programu był znany prezenter Mubasher Lucman. Jego pierwsze pytanie brzmiało: Czy islam pozwala na trzymanie konkubin? Czy w islamie można trzymać kobietę bez nikah (małżeństwa)? Czy można mieć z nią wszelki rodzaj kontaktów seksualnych? Czy dzieci z niej zrodzone będą miały jakiś spadek, dochód od ojca albo z pieniędzy biologicznego ojca?… Zacznijmy od odpowiedzi jednym słowem: tak lub nie. Czy konkubinat jest dozwolony?
Allama Zaheer: Tak, oczywiście.
Maulana Naeemi: Nie ma dwóch zdań w tej sprawie.
Mubasher Lucman: Zanim pójdziemy dalej, wyjaśnijmy: czy są jakieś warunki, pod którymi można trzymać konkubiny?
Allama Zaheer: Są warunki; nie można uważać każdej kobiety za konkubinę. Na przykład,kobiety pracujące jako pomoc domowa nie są konkubinami, ale jest tradycja w regionie Chitral, gdzie kobiety są na sprzedaż. Sądzę, że nie powinniśmy wymieniać konkretnych obszarów. W każdym razie na obszarach plemiennych kobiety są sprzedawane; nie uważam ich za konkubiny. One nie są konkubinami. Konkubinat jest dozwolony pod dwoma warunkami i jeśli spełniasz te warunki tak, jak były one spełniane w epoce Proroka Mahometa lub pobożnych kalifów, którzy byli po nim lub podczas kalifatu Jeśli dzisiaj spełniasz te warunki, to możesz trzymać konkubiny. Pierwszym warunkiem jest, że jeśli podczas prowadzenia dżihadu kobiety, które przychodzą z siłami wroga, żeby go wspierać, zostają pojmane i emir armii przydziela je według swojego uznania, możemy trzymać je jako konkubiny. Drugi, jeśli zbadamy sytuację i znajdziemy jakiś rynek, gdzie sprzedaje się niewolników i konkubiny, i sprzedaż jest tam ustaloną instytucją społeczną, kobiety, które tam kupujemy, będą konkubinami. Porwanie wolnej kobiety, żeby ją wziąć na konkubinę lub sprzedanie wolnej kobiety jest, moim zdaniem niesłuszne...
Mubasher Lucman: Mam pytanie, do szczegółów przejdę później. Czy islam pozwala na handel niewolnikami?
Allama Zaheer: Islam pozwala na handel niewolnikami tam, gdzie są określone rynki dla tego celu. Branie nowych, tj. wolnych ludzi na niewolników nie jest dozwolone w islamie, ani islam do tego nie zachęca.
Mubasher Lucman: Potomek niewolnika jest niewolnikiem, czy tak?
Allama Zaheer: Nie. Istnieje szereg warunków, pod którymi potomek niewolnika jest wolny. Jeśli właściciel chce go uwolnić, jest on… Jeśli ktoś żeni się z konkubiną i ona zachodzi w ciążę, potomek nie jest niewolnikiem. Po zawarciu małżeństwa z konkubiną pan może dać jej wolność albo może wydać ją za mąż za innego mężczyznę, ale nie może jej znowu sprzedać… Nie jest tak, że dziecko niewolnika jest zawsze niewolnikiem...
Mubasher Lucman: Jak pan widzi takie warunki?
Maulana Naeemi: ...Po pierwsze ważne jest zauważenie, że niewolnicy byli sprzedawani i istniały rynki także przed islamem… Jak zostawali niewolnikami? Byli chwytani w warunkach wojen; byli porywani z dróg; dzieci porywano siłą i sprzedawano; przed islamem niewolnicy mieli nieszczęsne życie. Pojęcie niewolnictwa w islamie nie jest po to, żeby kontynuować tę praktykę, ale niewolnictwo zostało dozwolone, ponieważ istniało w owym czasie; nagłe zakończenie go spowodowałoby mnóstwo problemów. Dlatego pojęcie niewolnictwa zostało przyjęte w islamie, ale nakazano szereg kroków, żeby nie myślano, że niewolnictwo jest dozwolone w islamie, że niewolnictwo będzie trwać; raczej, wraz z tymi krokami, niewolnictwo zaczęło posuwać się ku zakończeniu w społeczeństwie. Jeśli zaś chodzi o kwestię, jak ludzie zostawali niewolnikami… i jak ci niewolnicy byli traktowani; w czasach proroka (pokój z nim) odbywała się bitwa i przynoszono łupy wojenne; wśród nich piękną damę. Została ona oddana towarzyszowi proroka (pokój z nim). Prorok odebrał ją z powrotem od niego, wysłał ją do Mekki i w zamian za nią uwolniono kilku więźniów muzułmańskich. Jest szereg podobnych przykładów, gdzie niewolnicy zdobyci na wojnie byli używani do wymiany więźniów lub dostawali wolność w zamian za jakąś zapłatę lub, co najważniejsze, dostawali wolność jako gest dobrej woli.
Mubasher LucmanDr Mohammed Aslam Siddiqui, witamy w programie „Z bliska". Dziękuję za zgodę na udział w programie; słyszał pan dzisiejszą dyskusję. Chciałem zadać panu to samo pytanie: czy konkubinat jest dozwolony w islamie?
Mohammed Siddiqui (przez telefon): Chodzi o to, że w niewolnictwie mężczyzna jest niewolnikiem; kobieta jest konkubiną. To nie jest nakaz islamu, że bierzesz sobie kogoś na niewolnika albo że niewolnictwo powinno trwać. Islam ani nie rozpoczął niewolnictwa, ani nie nakazał utrzymywania tej tradycji przy życiu. Podczas wojen prowadzonych w czasach proroka (pokój z nim) istniała już wcześniejsza praktyka, że jeńcy wojenni na ogół nie byli wymieniani; jeśli były wymiany, to w zamian za jakieś olbrzymie zapłaty. Na ogół mężczyźni zostawali niewolnikami, a kobiety konkubinami. Także w Indiach przed panowaniem Brytyjczyków ta kwestia, szczególnie dotycząca konkubin, była bardzo poważna. Nie mówię o prehistorii. W czasach Sułtana Tipu (muzułmański król Mysore, 1750-1799 n. e.), kiedy walczył i całkowicie pokonał Marathów w bitwie, ich siły uciekły i pozostawiły kobiety. Pojmano namiot pełen kobiet. Były to żony ich dowódców. Sułtan był gentlemanem; następnego ranka posłał kobiety pod strażą 20 mężczyzn do ich sił, które obozowały całe kilometry od miejsca porażki. Kiedy żony tam dotarły, oni odmówili przyjęcia ich z powrotem. Chodziło o to, że spędziły noc z muzułmanami, więc nie mogli ich wziąć z powrotem. Na całym Wschodzie panował obyczaj nie akceptowania z powrotem kobiet, które były pojmane przez wroga choćby przez jedną noc…
Mubasher Lucman: Czy stosunki między panem a konkubiną są w porządku, czy można mieć stosunki z niewolnicą...?
Mohammed Siddiqui: Proszę mi pozwolić na podanie kontekstu. To nie jest tak, jak ludzie powszechnie myślą, że armia muzułmańska zdobywała mnóstwo niewolników, wybierała konkubiny i trzymała dużą liczbę niewolników. Tak nie było. Islam ma ścisłą dyscyplinę. Mężczyzna ginął na wojnie i ludzie mówili, że jest męczennikiem, bo dał swoje życie za islam. Prorok powiedział: „Widzę ogień piekła płonący nad tym, który ukradł płachtę materiału z łupu wojennego". Po tym nie zdarzył się żaden incydent; nikt nie ukradł nawet igły. Praktyka była taka, że kiedy przynoszono łupy wojenne, przyprowadzano również jeńców wojennych. Odpowiedzialnością Emira było zdecydowanie poprzez jego Szurę, komu zostaną przyznani mężczyźni jako niewolnicy lub jeśli były to kobiety, jako konkubiny, jeśli nie było żadnych innych opcji. W taki sam sposób w jaki Nikah-Khwan (osoba religijna, która udziela ślubu) prowadzi ceremonię ślubu w imieniu Allaha, w ten sam sposób emir przekazywał konkubiny żołnierzom w imieniu Allaha, żeby rozwiązać stworzoną przez wojnę trudność, chociaż nie powinniśmy tego nazywać nikah — ślubem...
Mubasher Lucman: A więc tego nie można nazywać nikah...?
Mohammed Siddiqui: Sam pan wie, że nikt na świecie nie lubi żenić się z więźniem...
Mubasher Lucman: Allama Ibtisam Elahi, zadam trudne pytanie. Wiem, że nie waha się pan odpowiadać na takie pytania. A więc, to znaczy, że istnieje sposób, w którym mężczyźnie i kobiecie wolno mieć stosunek seksualny bez nikah?
Allama Zaheer: Nie mam co do tego wątpliwości. Mój osobisty pogląd jest taki, że dr Aslam Siddiqui zgodził się w tym punkcie, który wskazałem wcześniej, że emir sił islamskich rozdziela pojmane kobiety jako konkubiny po konsultacjach ze swoimi dowódcami. Teraz, pytanie brzmi, czy jest to zalecane? Nie, nie jest. Jest dozwolone, ale nie zalecane.… Kwestią, którą dyskutujemy, nie jest czy to jest zalecane, ale czy to jest dozwolone. Nie mam wątpliwości, że jest to dozwolone. Przechodząc do pytania, które pan zadał; Allah opisując cechy muzułmanina w Surze Muminun powiedział, że wierni strzegą swojej czystości, ale nie przed żonami i konkubinami. Tym samym Allah wyraźnie wskazał, że mogą pokazywać swoje narządy prywatne żonom, których liczba nie może przekroczyć czterech, lub konkubinom, które są dozwolone. Przedstawię dowody historyczne. W Biblii, kiedy czytamy list św. Pawła, jest on dumny ze
swojej linii rodowej; mówi, ze nasza linia jest lepsza, ponieważ jesteśmy synami wolnej kobiety, Sary, a narody przeciwko nam, to jest, on krytykuje Arabów, są synami konkubiny. Nie ulega wątpliwości, że Sajeda Hagar została ofiarowana Sajedzie Sarze jako dar, jako niewolnica, chociaż jej status zmienił się później...
Mubasher Lucman: Była konkubiną?
Allama Zaheer: Tak, była, chociaż jej status zmienił się później na żonę…
Mubasher Lucman: Czy była poślubiona...
Allama Zaheer: Tak, była. Była żoną Proroka Abrahama. Nie ma co do tego wątpliwości… Jest hadis, że ten, kto uwalnia konkubinę i żeni się z nią, będzie podwójnie nagrodzony w zaświatach… Jedną z żon Świętego Proroka (pokój z nim), była Sajeda Maria Qitbia; niektórzy ludzie mówią, że była konkubiną… Istotnie, dano ją w podarunku Świętemu Prorokowi jako konkubinę, ale Święty Prorok ożenił się z nią i jej status zamienił się na żonę… Chociaż Świętemu Prorokowi dozwolone były konkubiny, zadowalał się żonami. Powiedzenie więc, że konkubiny nie są dozwolone w islamie, to jak ukrywanie nauczania Koranu i Sunny. Z pewnością konkubinat jest dozwolony w islamie. Ale konkubina nie jest kobietą jak zarobek dla każdego; jest własnością jednego mężczyzny. Rozkazy dla niej różnią się od rozkazów dla żony i jest albo nabyta albo posiadana.
Mubasher Lucman: Nie ma więc żadnych praw dla takiej kobiety?
Allama Zaheer: Dlaczego nie? Z pewnością są dla niej prawa.
Mubasher Lucman: To znaczy, że nie jest sprzedawana lub podarowana komuś niezgodnie z jej wolą...?

Allama Zaheer: Jeśli jestem właścicielem jakiejś własności, jestem właścicielem kozy lub właścicielem konia, lub właścicielem kobiety, właściciel ma prawo sprzedać ją komukolwiek. Jest inna sprawą, że hadisy proroka zachęcają nas do uwolnienia jej… Koran zachęca do uwalniania niewolnika, jeśli ma on dobry charakter i może żyć jako pożyteczny obywatel w społeczeństwie… Myślę, że tutaj ma on szansę na użycie własnej woli. To samo jest w wypadku konkubiny, jeśli chce kupić wolność od swojego pana, to może to zrobić.
Mohammed Siddiqui: Jeśli mężczyźni i kobiety są pojmani na wojnie, co powinniśmy z nimi zrobić? Są jeńcami, nie mogą zostać wymienieni; nie mogą zostać zwróceni; druga strona nie jest skłonna zapłacić okupu za nich; muzułmanie nie chcą uwolnić ich w geście dobrej woli… Co więc powinni zrobić w takiej sytuacji? W takim wypadku, musimy ich trzymać. Jak powinniśmy...? Przypuśćmy, że muzułmanin już ma cztery żony, czy ma dostać piątą przez „ożenek"
z niewolnicą? Podczas kalifatu nieustannie prowadzono dżihad i zbierano dużo niewolników. Nawet jeśli ktoś nie ma jeszcze czterech żon… dając mu kobietę w małżeństwo, czy chce pan spowodować konflikt w jego domu?
Mubasher Lucman: Czy więc mężczyzna powinien utrzymywać konkubinę w sekrecie? Czy to nie stworzy problemu?
Mohammed Siddiqui: Jeśli te kobiety, konkubiny, są częścią łupu wojennego; Koran je dozwala. Jeśli uważasz rząd islamski za przedstawiciela Allaha… jeśli rząd na to pozwala, to kim pan jest, by to kwestionować?
Mubasher Lucman: Próbuję się dowiedzieć, nie wchodzić w dyskusję…
Mohammed Siddiqui: Pan to wie; jestem tego pewien. Zapytał pan, jak możemy trzymać w naszych domach kobiety bez nikah? Jeśli przeprowadzimy nikah, będzie ona żoną. Konkubiny trzymamy bez nikah. Ale inną ważną sprawą jest to, że są niezliczone drogi do jej wolności, które dostarcza islam.
Mubasher Lucman: Tak więc to najwyraźniej znaczy, że konkubinat jest dozwolony w islamie?
Allama Zaheer: Tak, jest.
Mohammed Siddiqui: Tak, jest; ale konkubiny były dozwolone, w owych czasach.
Mubasher Lucman: Powiedzmy dzisiaj, jeśli pójdziemy na wojnę przeciwko Kufr [światu niewiernych] w sprawie Kaszmiru, zwyciężymy i przyprowadzimy niewolników, mężczyzn i kobiety…
Mohammed Siddiqui: Powinien pan spytać uczonych religijnych; oni są zdania, że krajom, które podpisały Kartę Organizacji Narodów Zjednoczonych, nie wolno brać obywateli innych krajów członkowskich na niewolników.
Mubasher Lucman: Mówię o perspektywie islamu, nie ONZ, ponieważ ONZ nie wyznaje
islamu.
Mohammad Siddiqui: Dlaczego się pan sprzecza na ten temat?
Mubasher Lucman: Nie sprzeczam się. Próbuję zrozumieć. Jak są powiązane ONZ i islam?
Mohammed Siddiqui: Związek między ONZ a islamem jest taki, że Koran nakazuje nam dotrzymywać umów. Jeśli umowa nie jest sprzeczna z islamem, jesteśmy nią związani.
Allama Zaheer: Maulana Mohammed Siddiqui słusznie powiedział, że nie możemy brać jako niewolników obywateli krajów, z którymi mamy stosunki dyplomatyczne.
Mubasher Lucman: A jeśli pójdziemy na wojnę przeciwko Izraelowi, czy możemy brać niewolników i konkubiny, ponieważ nie mamy z nimi stosunków dyplomatycznych...?
Allama Zaheer: Tak, możemy. Jest dozwolone mieć konkubiny z Izraela.
Mubasher Lucman: A co pan mówi, maulano Aslam Siddiqui? Czy słyszał pan maulanę Ibtisama Zaheera?"
Mohammed Siddiqui: Nie mamy umowy z krajami, z którymi nie mamy żadnych stosunków dyplomatycznych...
Mubasher Lucman: Możemy więc brać niewolników z Izraela, jeśli osiągniemy zwycięstwo
nad Izraelem...?
Mohammed Siddiqui: Pomyśleć tylko! Jestem zdziwiony, jak pan daleko myśli… [Przerwy i śmiech...]
Maulana Naeemi: Prawo islamskie jest bardzo stare i prawdziwe. Prawo z czasów kalifów mówi, że trzeba dotrzymywać obietnic. Jeśli jest umowa o wymianie więźniów z jakimś krajem, trzeba mu oddać jeńców wojennych.
Allama Zaheer [przerywa]: Dał pan bardzo pozytywny przykład Izraela. Oni są Żydami. Moglibyśmy ożenić się z ich kobietami w wypadku zwycięstwa, ale nie potrzebujemy tego robić, bo nie mamy stosunków dyplomatycznych; jeśli więc zwyciężymy i pojmiemy niewolnice, jeśli emir armii rozdzieli konkubiny, możemy trzymać je jako konkubiny, jeśli dostaniemy jakieś jako naszą część łupu wojennego. I za to powinniśmy być wdzięczni Allahowi. Ale nie możemy ukraść kobiety z łupu wojennego...
Mubasher Lucman: Mam ważne pytanie, które wymaga szczegółowej odpowiedzi… każdy z panów może odpowiedzieć… Wydaje się, że istnieje szara strefa, w której nie definiujemy zina [to słowo oznacza zarówno gwałt, jak i cudzołóstwo] jako zina, czym to jest?
Maulana Naeemi: Nie, to nie tak. Musimy trzymać się Koranu. Nie możemy kwestionować Koranu. Jeśli Koran mówi, że to jest czarne, musimy powiedzieć, że to jest czarne; nie możemy myśleć, czy to jest czarne, czy nie. Jeśli Koran mówi, że to jest białe, to jest to białe. Koran mówi, że kiedy dostajesz kobietę jako łup wojenny, wolno ci mieć z nią stosunki seksualne. To mówi Koran, nie ja.
Allama Zaheer: Nie ma żadnej szarej strefy. To, na co pozwala Koran, jest dozwolone, to czego zabrania Koran, jest zabronione… Na podstawie Specjalnego komunikatu (http://www2.memri.org/bin/polish/latestnews.cgi?
ID=SD306110) MEMRI Nr 3061”. „...(więcej )

Boko Haram i gwałcenei dzieci w dżihadzie” Dziewczynki mają między dwanaście a piętnaście lat. Chrześcijanki zostaną zgwałcone, nawrócone na islam, a potem, tak jak dziewczynki muzułmańskie, „wydane za mąż” za jednego ze swoich porywaczy. Niektóre zostaną sprzedane jako seksualne niewolnice, w ramach handlu kobietami, który jest pandemiczny w całej Afryce i na muzułmańskim Bliskim Wschodzie. Prawo szariatu pozwala mężczyznom na kupowanie usług seksualnych dziecka lub młodej kobiety na godzinę, tydzień lub miesiąc. Istnieją także prywatne i publiczne burdele. „....”Zachowanie Boko Haram jest typowe dla każdej muzułmańskiej siły zbrojnej, poczynając od czasów Mahometa. Wojownicy Proroka dokonywali napadów i systematycznie masakrowali plemiona żydowskie w Arabii. Mężczyznom, którzy odmawiali nawrócenia się, obcinano głowy – a potem Prorok rozdzielał kobiety, dzieci, domy i dobytek między muzułmanów. Kobiety nawracano przymusowo i trzymano jako „żony” lub niewolnice. „....”Oczywiście męska poligamia będzie legalna, małżeństwo będzie przymusowe, kobiety będą zakwefione, regularnie bite i gwałcone bez możliwości ucieczki, zabijane w imię honoru za najlżejsze prawdziwe lub wyimaginowane nieposłuszeństwo. „...”W 1971 r. setki tysięcy kobiet zgwałcono podczas wojny wyzwoleńczej w Bangladeszu. Pakistańscy żołnierze muzułmańscy publicznie i wielokrotnie gwałcili zbiorowo i torturowali muzułmańskie kobiety (z przyszłego Bangladeszu). Te kobiety otrzymały przydomek „Birangona” czyli „odważne kobiety”. Tymczasem wiele z nich popełniło samobójstwo lub, jeśli zaszły w ciążę, zabiły ich rodziny w imię honoru. Czterdzieści lat później te, które przeżyły, nadal żyją w traumie i hańbie tego, co im zrobiono. Wiele z nich poniżają krewni, wiele zostało odrzuconych przez ich mężów. „...”Od 1992 r. islamskie oddziały paramilitarne zniewalają młode dziewczyny muzułmańskie w Algierii – zarówno jako niewolnice seksualne, jak sługi domowe; po prostu porywają je z ulicy. Jeśli próbują uciec, zabijają je; robią to także, kiedy zachodzą w ciążę. Historia nie pamięta ich imion, nikt ich nie spisuje. „...”A potem był rok 2004 w Sudanie, długa i okropna wojna, w której etniczni Arabowie muzułmanie zajmowali się tym, co nazywam „czystką płci”, kiedy publicznie i wielokrotnie gwałcili zbiorowo głównie czarne kobiety afrykańskie: muzułmanki, chrześcijanki i animistki. „...Autorka: Phyllis Chesler Tumaczenie: Małgorzata Koraszewska  „...(więcej )

Parlament Europejski stanowi instrument lewicowej inżynieri społecznej - dowodzi Instytut Ordo Iuris.Na łamach portalu OrdoIuris.pl opublikowano artykuł, z którego jasno wynika, że lewica silnie oddziałowuje na PE. 8 września przyjęty został w PE raport nawołujący do "kwestionowania naturalnej tożsamości związku małżeńskiego, promowania eutanazji, aborcji  czy seksualizacji dzieci w trakcie lekcji szkolnych". Dzień później przyjęta została z kolei rezoulucja w sprawie wzmocnienia pozycji dziewcząt poprzez edukację. Nawołuje ona do zatarcia różnic pomiędzy płciami i upowszechnienia wiedzy o subkulturze LGBT.”...(źródło )
Mój komentarz Przy okazji przybliżyłem Państwu teologiczne rozważania uczonych i duchownych muzułmańskich o prawie muzułmanów do gwałcenia Polek , Europejek itp. oraz do posiadania ich jako niewolnice.

Kiedyś Żydzi byli narodem pobożnych handlarzy niewolników , narodem kastrującym miliony młodych niewolników i sprzedającym miliony kobiet jako zabawki seksualne ( fakty na podstawie książki „Żydzi, świat, pieniądze „ napisanej przez francuskiego żyda Attali Jacques byłego prezesa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju

http://www.empik.com/zydzi-swiat-pieniadze-attali-jacques,10810,ksiazka-p

https://pl.wikipedia.org/wiki/Jacques_Attali )

Tak teraz narodem burdelowców stali się pobożni muzułmanie. Wróćmy jednak do tytułowego problemu , czyli dostrzeżenia przez Szwajcarów zjawiska postępującego rozpadu Francji na niezależne politycznie obszary rządzone prze muzułmański gangi i jaczejki. Stefy szarii w miastach są tego początkiem. Już za niedługo muzułmanie będą stanowili większość społeczeństwa francuskiego. Jak widzimy lewacki projekt wpuszczeni milionów muzułmanów do Europy, przerzucenia sporej ich części do Polski i reszty Europy Środkowej i wywołaniu szybko masowych muzułmańskich powstań , przy tłumieniu których mogłoby powstać europejskie totalitarne państwo policyjne chyb się zawalił. Zadanie przekroczyło zdolności organizacyjne Merkel. W tej sytuacji jeśli we Francji nie uda się zbudować lokalnego totalitarnego państwa policyjnego, które wprowadzi karę śmierci i zacznie masowo eksterminować fanatyczne muzułmańskie elity to powoli dojdzie do rozpadu Francji . Nie wiemy co się stanie z Niemcami ,na pewno jednak warto rozważyć budowę muru anty muzułmańskiego na Odrze i Nysie i przeprowadzać przez polskie wojsko symulowane odparcie ataku jakiegoś muzułmańskiego bandyckiego państewka powstałego na gruzach rozpadu Niemiec . Tak na wszelki wypadek , bo a nuż ….. Marek Mojsiewicz

Agentura obezwładnia Polskę Ponieważ żydokomuna, to znaczy środowisko skupione wokół żydowskiej gazety dla Polaków oraz przedstawiciele ubeckich dynastii starego i nowego autoramentu, nieustannie jazgocze przeciwko prezydentowi Andrzejowi Dudzie, więc jakikolwiek głos krytyczny sprawiałby wrażenie przyłączenia się do tej orwellowskiej „godziny nienawiści” – ale z drugiej strony milczenie mogłoby sprawić wrażenie aprobaty dla poczynań pana prezydenta. Tymczasem o żadnej aprobacie mowy być nie może, bo pan prezydent Duda nie tylko kontynuuje błazeństwa rządu Platformy Obywatelskiej pana prezydenta Komorowskiego, ale nawet zdążył już zebrać owoce tej kontynuacji. Mówię o błazeństwach, bo tego, co dotychczas wyprawiał rząd Platformy Obywatelskiej i prezydent Komorowski, a co zaczął kontynuować pan prezydent Duda, nie można w ogóle nazwać żadną polityką. Postępowanie to bowiem polega na żyrowaniu przez Polskę w ciemno wszystkiego, co zrobi rząd w Kijowie, to znaczy – szajka popieranych przez Stany Zjednoczone i Izrael oligarchów i grandziarzy, a w dodatku – żyrowanie za darmo, a nawet gorzej niż za darmo – bo bez liczenia się ze stratami, jakie pociąga to za sobą dla polskich interesów państwowych. Te błazeństwa są aprobowane przez środowisko skupione wokół żydowskiej gazety dla Polaków ze względu na solidarność plemienną, czy – jak kto woli – rasową oraz przez Związek Ukraińców w Polsce, który umiejętnie wykorzystuje antyrosyjskie uprzedzenia Prawa i Sprawiedliwości. W rezultacie Polska nie tylko nie osiąga żadnego politycznego celu, ale nawet walkowerem oddaje politykę historyczną. Pamiętamy przecież obrzydliwe umizgi prezydenta Komorowskiego do kijowskich oligarchów, którzy jeszcze tego samego dnia przeforsowali w tamtejszym parlamencie ustawę gloryfikującą UPA. Najwyraźniej prezydent Poroszenko skądś wiedział, że prezydent Komorowski ma nakazane traktowanie Ukrainy jako państwa specjalnej troski, podobnie jak autystycznego dziecka, któremu lepiej się nie sprzeciwiać, natomiast gówniane tubylcze „służby” najwyraźniej nie ostrzegły polskiego prezydenta, jaki afront szykuje mu strona ukraińska. Zawsze mówiłem, że tę hałastrę nazywaną nie wiedzieć czemu „służbami” należałoby rozpędzić, bo lepiej jest nie mieć żadnych służb niż takie, które na pewno nie służą Polsce, tylko Bóg wie komu, a w najlepszym razie – sobie. Niestety okazało się, że pan prezydent Duda niczego nie zrozumiał ani niczego się nie nauczył i w rezultacie na oczach całej Europy dostał od ukraińskiego prezydenta po nosie: niech żaba nie podstawia nogi tam, gdzie kują konie – taki był sens deklaracji prezydenta Poroszenki w związku z propozycją włączenia Polski do rozmów w kwestii ukraińskiej. Nad stosunkiem Umiłowanych Przywódców do Ukrainy ciąży ahistoryczna i niemądra teza Jerzego Giedroycia, że bez niepodległej Ukrainy nie ma niepodległej Polski. Teza ahistoryczna – bo kiedy o żadnej Ukrainie nikt nawet nie chciał słyszeć, Polska przez co najmniej 250 lat była europejskim mocarstwem. Niemądra – bo ignorująca fundamentalne zasady polityki zagranicznej. Jakie państwo jest silne? Takie, które ma sąsiadów słabszych od siebie. W przeciwnym razie jest słabe. Zatem o ile Polska rzeczywiście jest zainteresowana w istnieniu niepodległej Ukrainy, to przecież nie Ukrainy mocarstwowej, tylko takiej, której istnienie zależy od poparcia polskiego, o które Ukraina musi nieustannie zabiegać. Z tego punktu widzenia obecna sytuacja Ukrainy jest akurat taka, jakiej potrzebujemy: niewypowiedziana wojna z Rosją, w następstwie której w organizmie Ukrainy otwarta została krwawiąca rana, podobna do tej, którą w ciele Rzeczypospolitej otworzył Bohdan Chmielnicki, a z kolei Rosja wystawia na coraz to nowe próby niszczące strategiczne partnerstwo z Niemcami. Prezydent Lech Kaczyński ufundował swoją „jagiellońską” politykę wschodnią na amerykańskim zapotrzebowaniu na dywersantów, którzy by w Europie Wschodniej podsycali zarzewie konfliktu, osłabiającego strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie. Ameryce taki konflikt jest potrzebny po to, by skłonić Niemcy do odstąpienia od doktryny „europeizacji Europy”, to znaczy – do zaakceptowania amerykańskiej obecności w europejskiej polityce w charakterze jej kierownika. Nie można powiedzieć, by – przynajmniej do pewnego stopnia – nie było to zgodne z polskim interesem państwowym – ale NIE ZA DARMO! Ten błąd prezydenta Kaczyńskiego objawił się po 17 września 2009 r., kiedy to po słynnym „resecie” prezydenta Obamy Polska została z pustymi rękami i zaszarganą hipoteką w Moskwie i Berlinie. Jeśli więc teraz Ameryka próbuje montować antyrosyjską krucjatę, a Umiłowani Przywódcy w podskokach podjęli się niebezpiecznej roli amerykańskiego dywersanta na Europę Wschodnią, to Polska powinna domagać się od USA wynagrodzenia w postaci odstąpienia od naciskania na nas w sprawie żydowskich roszczeń oraz w postaci finansowej kroplówki w wysokości 4 mld dolarów rocznie i udogodnień wojskowych, z jakich korzysta inne państwo frontowe, tzn. Izrael. Niech Ameryka z pomocą Polski prowadzi na Ukrainie swoją rozgrywkę z Moskwą do ostatniego Ukraińca, ale Polska ma na tym zarabiać! Tymczasem pan prezydent Duda snuje rzewne opowieści o „bazach NATO” na terenie Polski, jakby nie wiedział, że zgodę na zainstalowanie takich baz muszą wyrazić wszystkie państwa NATO, m.in. Niemcy, którym takie bazy w Polsce są potrzebne jak psu piąta noga. Rozbudowa armii polskiej jest chyba lepsza od „baz NATO”, tym bardziej że nie wiemy, co w razie czego załogi tych baz zrobią. Wiemy tylko, czego na pewno nie zrobią: na pewno nie będą słuchały rozkazów rządu polskiego, bo takich rozkazów może słuchać tylko armia polska – a i to przecież nie zawsze, nieprawdaż? Tymczasem dotychczasowa polityka polska polega na staniu w rozkroku między Ameryką i Niemcami – co jest tylko odbiciem wpływów stronnictwa pruskiego i stronnictwa amerykańsko­żydowskiego w naszym nieszczęśliwym kraju. Te wpływy widoczne są gołym okiem, toteż nic dziwnego, że cwany ukraiński prezydent nie chce dopuszczać Polski nawet do jakichkolwiek rozmów, by nie dawać naszemu krajowi szansy znalezienia się wśród gwarantów jakiegoś porządku.

Ale nie to nawet jest najgorsze, bo najgorsze jest to, że zarówno Niemcy, jak i USA politykują w Polsce za pośrednictwem swojej agentury – podobnie jak robiła to do niedawna Rosja, dopóki stronnictwo ruskie w związku z sytuacją na Ukrainie nie zostało zepchnięte do głębokiej defensywy. No, ale jakże mają politykować w Polsce inaczej, kiedy kraj nasz jest okupowany przez bezpieczniackie watahy? Takie są długotrwałe skutki storpedowania podjętej 4 czerwca 1992 r. próby ujawnienia agentury w strukturach państwa. To jest najtwardsze jądro systemu – i dlatego właśnie trzeba ten system zdemontować. Stanisław Michalkiewicz

2015-09-15 Propozycje podatkowe Platformy podobne do referendum Komorowskiego

1. Coraz więcej ekonomistów, socjologów, a nawet dziennikarzy, ocenia propozycje podatkowe Platformy ogłoszone w ostatnią sobotę na jej konwencji wyborczej w Poznaniu jako kompletnie nierealne, wręcz "kosmiczne". Już w piątek w poprzednim tygodniu, zaprzyjaźnione z Platformą media chcąc zwrócić uwagę na konwencję tej partii, propagowały sensacyjne informacje, że zaproponuje ona likwidację składki ZUS i składki zdrowotnej, nie mówiąc jednak z jakich środków będą finansowane emerytury i renty oraz leczenie Polaków. Dodano do tego także wprowadzenie jednolitego podatku dochodowego od osób fizycznych, którego stawka wynosiłaby 10% przy czym wprowadzenie tych rozwiązań miałoby być rozłożone w czasie do końca nowej kadencji Parlamentu czyli do 2019 roku.

2. Powtórzyła to wszystko na konwencji w Poznaniu premier Kopacz "subtelnie" opowiadając jak to zaprosiła do siebie dwóch liberałów, a jednocześnie sknerusów, ministra finansów Mateusza Szczurka i szefa swojej Rady Gospodarczej europosła Janusza Lewandowskiego i zażądała od nich pomysłów programowych na podniesienie poziomu dochodów Polaków. Jak to "zgrabnie" ujęła od wielu lat mamy już "Zachód" w polskiej gospodarce i jednocześnie "Wschód" w kieszeniach naszych obywateli (to stwierdzenie nieopatrznie może być swoistym podsumowaniem 8-letnich rządów PO-PSL) i w związku z tym najbliższe 4 lata rządów tej koalicji, miałby być okresem znaczącej zmiany w tym zakresie.

3. Te propozycje premier Kopacz próbował na konwencji w Poznaniu wyjaśnić europoseł Janusz Lewandowski ale im więcej mówił, tym bardziej było widać, że propozycje podatkowe PO zostały przygotowane "na kolanie" i nawet ich twórca nie dokonał analizy finansowej. Potwierdziło się to także wczoraj kiedy przepytywany na tę okoliczność w jednej z komercyjnych rozgłośni radiowych minister Szczurek nie potrafił wyjaśnić w jaki sposób składki wpłacane do ZUS i na NFZ wynoszące obecnie razem około 210 mld zł mają zostać zastąpione wzrostem wpływów z podatku PIT, które obecnie wynoszą około 45 mld zł jeszcze przy obniżeniu stawki tego podatku dla rodzin niezamożnych do 10% (przy czym dochód do podatkowania w takich rodzinach miałby być liczone na głowę jej członka). Inni prominentni politycy Platformy tłumaczyli to jeszcze bardziej mgliście mówiąc, że proponowane zmiany będą wprowadzane do roku 2019, a do tego czasu rząd uporządkuje sprawy tzw. „śmieciowego zatrudnienia" i wyraźnie zmniejszy rozmiary szarej strefy.

4. W tej sytuacji coraz bardzie otwarcie ekonomiści , socjologowie, a nawet dziennikarze, którzy do tej pory wspierali "z całych sił" Platformę, zaczynają krytykować te pomysły podatkowe najoględniej określając je jako nierealistyczne.

Ba część z nich to co zaprezentowali w Poznaniu premier Kopacz i szef jej doradców Janusz Lewandowski, porównują do akcji referendalnej byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego przeprowadzonej z niedzieli na poniedziałek po przegranej przez niego pierwszej tury wyborów prezydenckich. Referendum ogłoszone przez Komorowskiego z pytaniami przygotowanymi na kolanie (jak się dowiedzieliśmy o tym później od prezydenckiego ministra Henryka Wujca), dotyczącymi JOW-ów, finansowania partii politycznych i rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatników, okazało się swoistym "gwoździem do jego trumny", nie tylko nie dającym mu dodatkowych głosów w drugiej turze, ale wręcz je odbierającym, ponieważ odwróciła się od niego część dotychczasowych wyborców. Zdaniem tych komentatorów podobnie może być i w tym przypadku, część dotychczasowych stałych wyborców Platformy widząc te "kosmiczne" podatkowe propozycje programowe, może się od niej odwrócić. Oby się tak stało, bo przecież nie można uznać za odpowiedzialne składanie rewolucyjnych propozycji programowych w kampanii wyborczej w sytuacji kiedy rządziło się niepodzielnie przez 8 lat i nigdy nie przedstawiło się nawet namiastki takich zmian. Kuźmiuk

2015-09-16 Premier tego kraju na czele przemysłu pogardy wobec prezydenta Andrzeja Dudy

1. Nie ma w zasadzie dnia aby premier Ewa Kopacz, "nie zaczepiła" w jakiś sposób prezydenta Andrzeja Dudy.

Robiła to już w okresie kiedy był jeszcze prezydentem-elektem, a kiedy został zaprzysiężony tego rodzaju zaczepki mają miejsce na każdej konferencji prasowej. Najpierw domagała się od prezydenta zwołania Rady Gabinetowej, później Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Zarówno zwołanie Rady Gabinetowej (czyli obrad Rady Ministrów pod przewodnictwem prezydenta) jak i powołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego (organu doradczego prezydenta w zakresie wewnętrznego i zewnętrznego bezpieczeństwa państwa), to wyłącznie kompetencje Prezydenta RP i aż dziw bierze, że premier polskiego rządu ciągle domaga się ich realizacji. Współpracownicy prezydenta Andrzeja Dudy wyjaśniali, że zwoła on posiedzenie Rady Gabinetowej ale wtedy kiedy uzna, że mamy do czynienia z problemami szczególnej wagi, bo tak opisuje to Konstytucja RP, podobnie zwoła Radę Bezpieczeństwa Narodowego ale wtedy kiedy nową koncepcję jej funkcjonowania opracuje niedawno powołany szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Nic to nie pomogło premier Kopacz wróciła znowu do tych kwestii na wczorajszej konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Ministrów, które tym razem miało miejsce w Białymstoku.

2. Premier Kopacz używa coraz „barwniejszych” określeń opisujących jej zdaniem zachowania i działania prezydenta Andrzeja Dudy. Niedawno w wywiadzie w programie I PR stwierdziła, że projekty ustaw zapowiedziane przez prezydenta Dudę „to nie jest sprawa pomocy dla obywateli ale gry politycznej”, specjalnie się nie wysilając aby przedstawić jakieś rzeczowe argumenty przemawiające za taką ocenę. I prawie na jednym oddechu znowu zażądała od prezydenta, zwołania Rady Gabinetowej podczas której miałaby go zapoznać z zamierzeniami poszczególnych ministrów na najbliższe tygodnie, które pozostały do wyborów. Z kolei w wywiadzie dla Polsatu News była jeszcze bardziej dosadna twierdząc, że propozycje ustawowe prezydenta Dudy przypominają „taką sytuację, że ktoś wchodzi do supermarketu, zbiera z półek, a trzeba podejść do kasy i zapłacić” (nie wiadomo czy miała na myśli jej ulubioną Biedronkę, którą tak zawzięcie reklamowała jakiś czas temu).

3. Ale na wczorajszej konferencji prasowej premier Kopacz pozwoliła sobie na zaczepkę wobec prezydenta Dudy, której nie powstydziłby się jej kiedyś kolega klubowy Janusz Palikot. Nawiązując do słów prezydenta Andrzeja Dudy na zamkniętym spotkaniu z Polonią w polskiej ambasadzie w Londynie, który mówił, że na razie nie zachęcałby Polaków do powrotu do ojczyzny, bo nie ma ku temu warunków ale on będzie robił wszystko, żeby te warunki już w niedalekiej przyszłości stworzyć, stwierdziła, "że prezydent na pewno wróci, bo ma posadę całkiem niezłą". Nie omieszkała przy tym dodać ,"że ona jest emocjonalnie związana z tym krajem" i "że obowiązkiem każdego, który w tym kraju żyje jest mówienie o nim tylko i wyłącznie dobrze".

4. Im mocniej premier Ewa Kopacz zaczepia i obraża prezydenta Andrzeja Dudę tym wyraźniej widać, że nie jest godna sprawowania funkcji premiera, ba żadnej funkcji publicznej. Co więcej te zaczepki są "wyborczo" dla Platformy przeciwskuteczne, bowiem prezydent Andrzej Duda cieszy się z tygodnia na tydzień coraz większym zaufaniem Polaków więc jego brutalne atakowanie powoduje coraz większą niechęć do premier i jednocześnie szefowej Platformy Ewy Kopacz. Kuźmiuk

Główny Srul zlekceważył redaktora Michnika Ajajajajajajaj! Na tym świecie pełnym złości wszystko przemija - a skoro wszystko, to jakże ma nie przemijać czas dobrego fartu pana redaktora Adama Michnika? Jeszcze w roku 1990 jakieś nowojorskie Żydy nominowały go do tytułu „Żyda Roku 1990”, z czego nawiasem mówiąc przed niezawisłym sądem w Lublinie już siódmy rok toczy się proces o „antysemityzm”. Przed siedmiu, a może nawet ośmiu laty niejaki Karol Adamaszek, wynajęty przez lubelski oddział żydowskiej gazety dla Polaków w charakterze „redaktora”, spłodził donos do tamtejszej prokuratury na Grzegorza Wysoka, jakoby dopuścił się on zbrodni antysemityzmu. Kilka lat temu zeznawałem w tej sprawie w charakterze świadka i stąd mogłem poznać nie tylko te zarzuty, ale również zatrważające rozmiary ignorancji historycznej i obywatelskiej wśród funkcjonariuszek lubelskiej prokuratury. Podczas przesłuchania tamtejsza prokuratura zadała mi – w swoim oczywiście mniemaniu – podchwytliwe pytanie, czy słowo „cham” jest obraźliwe. Odpowiedziałem, że do niedawna było, ale skoro niezawisły sąd w Lublinie prawomocnie uznał, że można w ten sposób zwracać się do prezydenta państwa, to już chyba nie jest. Okazało się jednak, że to tylko taki wstęp, bo pani prokuratoressie chodziło o to, czy określenia „Chamy” i „Żydy” są obraźliwe, czy nie. Wyjaśniłem tedy, że tak właśnie przezywały się frakcje w PZPR – „grupa Natolińska” i tzw. „Puławianie” w latach 50-tych – co m.in. w broszurze wydanej w paryskiej „Kulturze” opisał Witold Jedlicki. Wprawdzie – dodałem – kolega Antoni Zambrowski utrzymuje, że Witold Jedlicki, jako tajny współpracownik SB, napisał tę broszurę i wysłał Jerzemu Giedroyciowi na polecenie Mieczysława Moczara, który tak naprawdę nazywał się Mikołaj Diomko – ale nawet on nie zaprzecza, że określenia: „Chamy” i „Żydy” funkcjonują w dyskursie publicznym i historiografii. Odniosłem nieprzyjemne wrażenie, jakby lubelska prokuratura dowiedziała się tego wszystkiego ode mnie. Nie tylko zresztą prokuratura – bo zaraz po mnie zeznawał pan senator, który na pytanie niezawisłego sądu odpowiedział, że „nigdy” nie słyszał o żadnych „Chamach”, ani „Żydach”. Szczęśliwy człowiek! Odniosłem tedy wrażenie, że niezawisły sąd został niejako zniewolony do uznania, że samo słowo „Żyd” ma charakter nieprzyzwoity. Tak już na tym świecie pełnym złości bywało. W Rosji, a właściwie – w Sowdepii, bo Związek Radziecki jeszcze wtedy nie został proklamowany – bardzo zwracano uwagę na pyskówki, wskutek czego słowo „Żyd”, które w języku rosyjskim rzeczywiście ma charakter obraźliwy, mniej więcej taki, jak w języku polskim słowo „parch”- zostało zakazane. Doprowadziło to prawdziwej rewolucji semantycznej, bo na przykład w języku rosyjskim jest słowo „ożidat’”, to znaczy – oczekiwać. Skoro jednak słowo „Żyd” zostało zakazane, to w pismach urzędowych zaczęto używać formy „ojewrieiwat’” - bo oznaczające Żyda słowo „jewriej” było nadal dopuszczalne. Ciekawe, kiedy i jakim orzeczeniem zakończy się lubelski proces, który pokazuje, jakie skutki dla jurysprudencji i podatników pociąga za sobą nadgorliwość delatorów z chederu pana redaktora Michnika. Mniejsza jednak o to, bo chodzi o przemijanie dobrego fartu samego pana redaktora. To jest nieuchronne następstwo starości. Już w XVIII wieku pozbawiony złudzeń ksiądz biskup Ignacy Krasicki w bajce „Stary pies i stary sługa” pisał: „Póki gonił zające, póki kaczki znosił, Kasztan co chciał u pana swojego wyprosił. Zestarzał się. Aż z owego pańskiego pieścidła, psisko stare, niezdatne oddano do bydła”. Otóż to! W roku 1990 pan redaktor Michnik mógł być sobie pieszczochem nowojorskiej diaspory i „Żydem Roku”, ale od tamtej pory minęło 25 lat, sprawa roszczeń ani nie została załatwiona po myśli grandziarza Izraela Singera, więc w centrum zainteresowania znalazły się całkiem inne Żydy. Wprawdzie pan redaktor Michnik próbuje podtrzymać wrażenie, że nadal jest na topie i w swojej żydowskiej gazecie dla Polaków drukuje swoje palavery z ruskim Żydem Grigorijem Jawlińskim, jakim to szubrawcem jest zimny ryski czekista Putin – ale widać że to tylko takie ultimos podrigos, zarówno w przypadku pana redaktora Michnika, jak i Grigorija Jawlińskiego. Jawliński narzeka, że żydowscy grandziarze wzięli Putina na ochroniarza w nadziei, że czekista będzie czujnie pilnował tego, co sobie w Rosji ukradli, a tymczasem on natychmiast zmienił zamki i żydowscy grandziarze w rodzaju Borysa Bieriezowskiego i Władimira Gusińskiego zostali z fiutem z garści. Warto przypomnieć, że kiedy Putin z rekomendacji wspomnianych żydowskich grandziarzy został wezyrem, a potem – rosyjskim prezydentem, największym zagranicznym inwestorem w Rosji był Cypr. Stało się to w taki sposób, że do grandziarzy, którzy ulokowali się na Cyprze, bo to i ciepło i blisko i banki – przybyli rewizorowie iz Pietierburga. Kiedy ma się lufę pistoletu w ustach, to trzeba mówić krótko i na temat, więc i grandziarze na pytanie – ile ukradli – odpowiadali precyzyjnie: tyle i tyle. - Aha – na to rewizorowie – to zostaw sobie z tego tyle i tyle i żyj spokojnie – ale reszta ma wrócić do Rosji. Nawet nie myśl o tym, że nam uciekniesz; popatrz; znaleźliśmy ciebie tutaj i znajdziemy ciebie wszędzie, więc nawet nie myśl o tym, żeby coś kombinować. I tak się stało; o ile za Jelcyna nie było z czego wypłacać emerytur, a nawet pensji, to za Putina nagle okazało się to możliwe. Okazuje się, że zmiana konwencji ze sportowej na niesportową doprowadza nawet największych żydowskich cwaniaków do bezradności. Nic dziwnego; nawet największy bankier nie potrafi schwytać w rękę kuli wystrzelonej w jego głowę. Dlatego też Żydzi nie mogą przeboleć utraty rosyjskich alimentów, więc pan redaktor Michnik uwija się jak w ukropie, ale to już nie te czasy, gdy był pieszczochem całej diaspory. Dzisiaj nikt nawet go nie informuje, jak trzeba nawijać i w rezultacie mamy potworny dysonans między żydowską gazetą dla Polaków, a Żydami w bezcennym Izraelu. Oto w momencie, gdy szabesgoje w rodzaju pana red. Jarosława Kurskiego, z tych Kurskich, co to familijnie obstawiają wszystkie możliwe kierunki polityczne, pana red. Piotra Stasińskiego, czy wreszcie biegającego za proroka mniejszego pana red. Jacka Żakowskiego, pryncypialnie chłoszczą mniej wartościowy naród tubylczy za brak entuzjazmu wobec „uchodźców” - izraelski premier Beniamin Netanjahu nie tylko ogłasza zamknięcie granic bezcennego Izraela przed „uchodźcami”, ale również – budowę muru na granicy między bezcennym Izraelem, a Jordanią, żeby nie tylko jacyś „uchodźcy”, ale nawet myszka się tamtędy nie przedostała do żydowskiego paradisu. Co za potworny dysonans, co za brak koordynacji; akurat kiedy najweselszy w całej żydowskiej gazecie dla Polaków dział religijny przystępował do sztorcowania tubylczego Kościoła za sprzeniewierzanie się chrystusowym standardom – taki nóż w plecy, taki obciach, taki brak koordynacji. Najwyraźniej Sam Główny Srul musiał skreślić pana redaktora Michnika z okólnika, wskutek czego tubylczy oddział żydowskiej gazety dla Polaków nie jest o niczym informowany. Ajajajajajajaj! Stanisław Michalkiewicz

2015-09-16 Facebook nową policja polityczną nowych lewackich Niemiec

„Paweł Kukiz ocenzurowany przez Google? Kandydat na prezydenta „znika” z wyszukiwarki…...(więcej ) 

„ Facebok chce ceznurować rasistowskie antyimigranckie teksty „..”W związku z rosnącą liczbą obraźliwych, antyimigranckich wpisów na Facebooku, niemiecki minister sprawiedliwości poprosił o zwiększenie kontroli po stronie przedstawicieli mediów społecznościowych.”...”Z jednej strony możemy w mediach społecznościowych znaleźć całe mnóstwo wpisów popierających przyjmowanie uchodźców, a z drugiej - równie często widujemy posty zdecydowanie się temu sprzeciwiające. Niedługo tych ostatnich może jednak zabraknąć na Facebooku. „..”Wszystko za sprawą ostatniego komunikatu wydanego przez przedstawicieli serwisu Marka Zuckerberga, którzy zobowiązali się do współpracy z rządem Niemiec. Cel? Usuwanie wpisów, które w obraźliwy i rasistowski sposób odnoszą się do innych. To reakcja na prośbę niemieckiego ministra sprawiedliwości o aktywniejszą rolę mediów społecznościowych w walce z internetową agresją względem przybywających się do Europy imigrantów. „...”Na tym historia się jednak nie kończy - Facebook zapowiedział także pomoc finansową dla organizacji, które skupiają się na śledzeniu i eliminowanie w sieci tak zwanej "mowy nienawiści". Co dokładnie jest za taką uważane - póki co nie wiadomo, w całym procederze ma jednak brać udział pokaźna część niemieckiej administracji. W tym miejscu warto zaznaczyć, że zapowiadana regulacja odnosi się póki co tylko i wyłącznie do "niemieckiej" części Facebooka - rozciągnięcie jej na pozostałe kraje wymagałoby nawiązania współpracy z kolejnymi rządami. „...(źródło )

Apple, Google, Intel i Adobe zapłacą swoim pracownikom łącznie 415 mln USD odszkodowania „...”W 2011 roku do sądu w Kalifornii trafił pozew zbiorowy, w którym ponad 64 000 pracowników firm Apple, Google, Intel i Adobe domagało się odszkodowania za zmowę pensyjną zawartą przez swoich pracodawców. Według oskarżycieli, największe przedsiębiorstwa z Doliny Krzemowej ustalały między sobą wysokość płac i porozumiały się w w sprawie niepodkradania sobie najlepszych osób. Wszystko to działało na niekorzyść pracowników. Według informacji, które wyszły na jaw podczas procesu, cały proceder rozpoczął się w 2006 roku i został zainicjowany przez Steve'a Jobsa. Zmarły szef Apple postanowił dojść do porozumienia z firmą Google, ponieważ był rozgoryczony tym, że wielu zdolnych pracowników przeszło pod skrzydła konkurenta, który zaoferował im lepsze warunki. W związku z tym postanowiono zawiązać zmowę ograniczającą przepływ osób i standaryzującą wysokość wynagrodzeń. W późniejszym czasie do Apple i Google dołączył również Intel i Adobe, a nieuczciwe praktyki miały trwać aż do 2009 roku.”...(źródło )

Jakub Jałowiczor „Krasnoludki nie płacą . Lewice sponsoruje biznes Coca Cola sponsorowała Paradę Równości, Microsoft finansował kampanie na rzecz „ ślubów” homoseksualnych, a Konfederacja Pracodawców Lewiatan szukała sponsorów Kongresu Kobiet. Rewolucja obyczajowa kosztuje miliony. Lewica dostaje je od kapitalistów. „...”Walkę o przywileje dla homoseksualistów popierają najważniejsze firmy informatyczne. W czerwcu tego roku w paradzie homoseksualistów w San Francisco wzięła udział 700-osobowa grupa pracowników Facebooka. Przewodził jej twórca serwisu Mark Zuckerberg. „....”W Microsofcie działa oficjalnie grupa pracowników będących homoseksualistami GLEAM. Podobna grupę, zwaną Gayglers, ma Google. Prezes Apple'a, Tim Cook znalazł się na pierwszym miejscu listy najbardziej wpływowych gejów Stanów Zjednoczonych opublikowanej przez adresowany do homoseksualistów magazyn „Out”. Tim Cook nie opowiada publicznie o swoich upodobaniach seksualnych, ale nie oponował wobec publikacji pisma „Out”, a jego firma jest znana z poparcia dla ruchu na rzecz przemian obyczajowych. Najlepszym tego przykładem było wyłożenie 100 tys. dolarów na rzecz kampanii na rzecz utrzymania „ślubów” homoseksualnych w Kalifornii. „....”„Małżeństwa” gejowskie ustanowiono w tym stanie w 2008 r. Po kilku miesiącach obrońcy rodziny zaproponowali poprawkę do konstytucji stanowej, mówiącą, że tylko związek kobiety i mężczyzny może być w Kalifornii uznawany za małżeństwo. Zorganizowano w tej sprawie referendum. Oprócz Apple w walce przeciw poprawce wzięło udział kilka dużych firm oraz celebrytów. Według serwisu Lifesitenews.com, Levi's wpłacił na ten cel 25 tys. dolarów, a 100 tys, dał emerytowany szef Levisa Robert Haas. Twórcy Google Sergey Brin i Larry Page przeznaczyli na kampanię 140 tys. dolarów. Po 250 tys. dołożyli: Pacific Gas & Electric, Kalifornijskie Stowarzyszenie Nauczycieli oraz Kalifornijska Rada Pracowników Usług. Telekomunikacyjna firma AT&T dorzuciła 25 tys, a po 100 tys. dali Steven Spielberg i Brad Pitt. „....”Microsoft wsparł także inne referendum. W 2009 r. w Waszyngtonie głosowano w sprawie nadania różnym związkom, w tym homoseksualnym, praw małżeństw. Jak podaje bizjournals.com, firma Billa Gatesa przeznaczyła na kampanię 100 tys. dolarów. Akcję wsparł także Boeing,Nike oraz mniej znane w Polsce Puget Sound Energy(elektryka i gaz), RealNetworks (oprogramowanie komputerowe) i Vulcan Inc (fundusz inwestycyjny należący do Paula Allena, jednego z założycieli Microsoftu). Na kampanię zebrano w sumie 780 tys. dolarów.Firmą z branży informatycznej wspierającą środowiska homoseksualne jest też IBM, który w 2010 r. został głównym sponsorem Parady Równości w Warszawie.”....”Paradę Pride London w 2012 r. wsparła sieć Tesco, a także Smirnoff.Kilka lat wcześniej podobny marsz w Bolonii finansował Mercedes Benz. W Brazylii, gdzie w tym roku ustanowiono „śluby” homoseksualne, tradycyjnym sponsorem marszów gejowskich jest naftowy gigant Pétrobras. Przedsiębiorstwo w 2011 r. zajęło 8. miejsce na liście najdroższych firm świata „....”Oprócz paliwowego molocha pieniądze na manifestacje wykłada rokrocznie państwowy bank Caixa Econômica. „....”Lista firm wspierających gejów w Polsce nie kończy się na wspomnianym już IBM. W 2006 r. Paradę Równości w Warszawie sponsorowała Coca Cola. „....”W 2010 r. do kieszeni sięgnęły Hotel Westin, biuro podróży Mazurkas Travel oraz First Class Fitness. W lewicowe projekty społeczne zaangażowana jest także Konfederacja Lewiatan. „.....(więcej )

„INFO: Zdaniem p. Witalisa Miłonowa, wiceprzewodniczącego rady miejskiej w Sankt Petersburgu, a także współautora rosyjskiej ustawy o zakazie szerzenia homoseksualnej propagandy, należałoby zakazać sprzedaży marki Nike w Rosji, ponieważ wytwarza ona produkty dla homosiów - podaje wprost.pl.”...”P. Miłonow przypomniał, że Nike w 2012 r. rozpoczęła produkcję ubrań i akcesoriów z serii #BeTrue, które utrzymane były w tęczowej kolorystyce. Zdaniem polityka, kolekcja firmy Nike “może mieć zły wpływ na młodsze pokolenie”....”- Jeśli dla Nike liberalne wartości są ważniejsze od kulturowych wartości narodu rosyjskiego, to nasze państwo nie powinno przejąć się zniknięciem tej marki z rynku. Firma musi zmienić swoją politykę lub zostanie ukarana za nielegalne działania - powiedział polityk. - To kolejny ruch, by narzucić nam zboczone wartości - wskazał p. Miłonow.” ...(więcej )

Gestapo (niem. Geheime Staatspolizei, Tajna Policja Państwowa) – tajna policja utworzona w nazistowskich Niemczech 26 kwietnia 1933, która w sposób bezwzględny zwalczała wszelkie przejawy oporu, rozwiązana wraz z upadkiem III Rzeszy w 1945 roku. „...”26 kwietnia 1933 roku Hermann Göring, ówczesny minister spraw wewnętrznych Prus, utworzył Urząd Tajnej Policji Państwowej (niem. Geheimes Staatspolizeiamt – Gestapa), początkowo tylko dla prowincji pruskiej. Urzędem Tajnej Policji Państwowej kierował Rudolf Diels do czerwca 1934 roku.
Początkowo Gestapo było Departamentem I-A dawnego pionu pruskiej policji politycznej Sapo. W jego skład wchodziły początkowo trzy Wydziały Główne:

  1. Administracja, organizacja i prawo;

  2. Przestępstwa polityczne;

  3. Policja obronna (kontrwywiad); szefowie: radca stanu Patschowsky (1934)/kierownikiem Wydziału Wschód był komisarz Walter Kubitzki, a w 1936 roku Werner Best.”...”10 lutego na mocy ustawy pruskiej, usankcjonowano wyjątkowe stanowisko i określono zakres działania Gestapo. Ustawa czyniła je legalną instytucją, ale jednocześnie stawiała ponad prawem. Od decyzji Gestapo nie przysługiwało prawo odwołania się do sądu. Intencję ustawodawcy najlepiej wyrażają słowa proklamacji Adolfa Hitlera z 22 października 1938 roku: „wszelkie środki podejmowane dla urzeczywistnienia woli wodza uważa się za zgodne z prawem, nawet jeśliby miały być sprzeczne z obowiązującymi ustawami i dotychczasową praktyką”.  „...”Podstawowe funkcje Gestapo jako organu defensywnego struktur bezpieczeństwa III Rzeszy to:

  4. Inwigilacja i zwalczanie przeciwników reżimu w granicach III Rzeszy i na obszarach okupowanych

  5. Prowadzenie działań kontrwywiadowczych

  6. Przeciwdziałanie dywersji

  7. Egzekutywa policyjna.

  1. Działania Gestapo nie podlegały żadnej kontroli ani zaskarżeniu przed sądem. Współpracownik Himmlera, dr Werner Best (Pierwszy szef Departamentu II RSHA), ujął to następująco: „Dopóki policja wykonuje polecenia przywództwa, działa legalnie”. „...(źródło )

Ważne „Paweł Kukiz ocenzurowany przez Google? Kandydat na prezydenta „znika” z wyszukiwarki…...(więcej ) 

Działania Gestapo nie podlegały żadnej kontroli ani zaskarżeniu przed sądem. Współpracownik Himmlera, dr Werner Best (Pierwszy szef Departamentu II RSHA), ujął to następująco: „Dopóki policja wykonuje polecenia przywództwa, działa legalnie”. Facebook zapowiedział także pomoc finansową dla organizacji, które skupiają się na śledzeniu i eliminowanie w sieci tak zwanej "mowy nienawiści". Co dokładnie jest za taką uważane - póki co nie wiadomo, w całym procederze ma jednak brać udział pokaźna część niemieckiej administracji.

Mój komentarz Metody się zmieniają, ale cele pozostają te same. Inwigilacja , zbieranie wrażliwych materiałów , zbieranie informacji o poglądach, kontaktach towarzyskich , politycznych , denuncjowanie, , eliminacja z życia publicznego. Czy Gestapo , Ochrana, SB, KGB , wszystkim chodzi o to samo. Ale to Google, Facebook,Twitter stali się nowymi współczesnym policjami politycznym na służbie rodów lichwiarzy i kontrolowanych prze te rody lewackich rządów. Dlatego nie ma co się dziwić ,że Chińczycy z wyjątkiem Google , a i to do czasu i w ograniczonym zakresie nie, nie wpuścili żadnej z tych nowych policji politycznych do siebie. Stworzyli własne Polska jak najszybciej powinna pomyśleć o repolonizacji przestrzeni internetu i w miarę możliwości pousuwać z niej obce potężne de facto wywiady i policje polityczne. Marek Mojsiewicz

2015-09-17 Czy rząd premier Kopacz ma własne stanowisko w sprawie ...

1. Wczoraj odbyła się wreszcie sejmowa debata dotycząca sytuacji w Unii Europejskiej w związku z nieustającym napływem imigrantów, a także stanowiska polskiego rządu w tej sprawie. Żądała jej cała opozycja, choć Ewa Kopacz chciała o tych problemach rozmawiać z opozycją w zacisznych gabinetach Kancelarii Premiera i żaliła się w mediach, że szefowie klubów parlamentarnych nie przybyli na jej zaproszenie. Mimo długiego wystąpienia w Sejmie samej premier Kopacz i jej ministrów w dalszym ciągu nie wiemy jakie jest stanowisko rządu w sprawie fali imigracji do Europy i przyjmowania imigrantów w Polsce (na piśmie nie przedstawiono go posłom także wczoraj). W debacie jedynie Jarosław Kaczyński w imieniu klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości i Jarosław Gowin reprezentujący klub Zjednoczonej Prawicy, zaprezentowali dogłębną ocenę zjawiska imigracji do Europy i zaproponowali rozsądne rozwiązania, pozostali mówcy niestety "bujali w obłokach absurdu".
2. Od kilku tygodni premier Kopacz i jej ministrowie w publicznych wystąpieniach tłumaczą, że jesteśmy gotowi przyjąć około 2 tysięcy uchodźców (a więc takich ludzi którzy uciekli z ich kraju, ratując zdrowie i życie) i to nie w ramach przyjętego przez Komisję Europejską tzw. systemu kwotowego, a systemu dobrowolnego. Co więcej na posiedzeniach Rady (ministrów spraw wewnętrznych) mieliśmy się domagać zdecydowanego wzmocnienia granicy zewnętrznej UE i jasnego rozdziału przybywających do Europy kolejnych grup imigrantów na uchodźców i imigrantów ekonomicznych i odsyłania tych ostatnich do krajów z których przyjechali.     Doskonale jednak wiadomo (choćby z wypowiedzi brukselskich urzędników ), że na posiedzeniach Rady polscy przedstawiciele nie są już tak stanowczy i prezentują bardziej elastyczne stanowisko.
3. Szef  KE Jean Claude Juncker przedstawił przecież już ponad tydzień temu na posiedzeniu Parlamentu w Brukseli koncepcję ustanowienia stałych kwot imigrantów dla każdego kraju członkowskiego ze 160 tysięcy przebywających obecnie w ośrodkach we Włoszech, Grecji i na Węgrzech (na Polskę przypada z tej grupy około 12 tysięcy imigrantów) i to nie jako pomysł do dyskusji ale raczej szybkiego przyjęcia. Koncepcja ta jest niezwykle groźna nie dlatego, że ilość imigrantów przewidziana dla Polski wzrosła aż 6-krotnie ale dlatego, że ma być to stały system "kwotowania" kolejnych fal imigrantów przybyłych do UE (już w tej chwili szacuje się, że od stycznia tego roku do UE przybyło ponad 500 tysięcy imigrantów). Wprawdzie do jej przyjęcia nie doszło w ostatni poniedziałek na posiedzeniu Rady ministrów spraw wewnętrznych tak jak Juncker zapowiadał, ale tylko dlatego, że weto zapowiedzieli szefowie resortów spraw wewnętrznych Słowacji i Węgier. Nie było tu niestety zdecydowanego głosu Polski, bo posiedzenia Rady nie zaszczyciła minister Teresa Piotrowska, a na czele polskiej delegacji stał zaledwie wiceminister spraw zagranicznych Rafał Trzaskowski.
4. Zapewne do przyjęcia tej koncepcji dojdzie na nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Europejskiej w następnym tygodniu, do zwołania którego został zobowiązany przewodniczący Rady Donald Tusk. Wprawdzie sam Tusk napisał na jednym z portali społecznościowych, że konsultuje zorganizowanie takiego nadzwyczajnego szczytu ale tak naprawdę zwołała go już kanclerz Angela Merkel, która na wspólnej konferencji prasowej z kanclerzem Austrii, zapowiedziała, że zwróciła się do przewodniczącego Rady z taką propozycją.
5. Wszystko wiec wskazuje na to, że to co mówią na temat przyjmowania imigrantów premier Kopacz i jej ministrowie, to zwyczajna beletrystyka na użytek toczącej się kampanii wyborczej, a tak naprawdę popieramy stanowisko Niemiec, które żądają przyjmowania tzw. kwot przydzielonych poszczególnym krajom członkowskim. Wyraził to niedawno bardzo zdecydowanie szef Parlamentu Europejskiego Martin Schultz (mówiąc w wywiadzie dla niemieckiej telewizji nawet "o siłowym" rozwiązaniu), w podobnym duchu wypowiedział się także minister spraw wewnętrznych niemieckiego rządu. Na te brutalne wypowiedzi nie było niestety reakcji polskiego rządu, co oznacza, że tak naprawdę pogodził się on ze swoistymi "instrukcjami" jakie w sprawie przyjmowania imigrantów płyną z Brukseli, a tak naprawdę z Berlina. Kuźmiuk

Czy Komorowski odda 100 milionów? O potrzebie działań „charakternych”

* Komorowski odda 100 milionów? *Po wyborach – potrzebne czystki!* Kto nasr…- niech posprząta *Zacierania śladów – cd. *Argument Wenderlicha *Dział religijny „GW” ulegnie rozszerzeniu? Niespełna 8-procentowa frekwencja w idiotycznym, zarządzonym przez Komorowskiego referendum skłania do żądania zwrotu wydanych na referendum 100 milionów złotych. Na te 100 milionów złotych powinien zrzucić sie teraz charakternie cały sztab wyborczy Komorowskiego, a dołożyć – Platforma Obywatelska (np. z pieniędzy jakie dostaje z budżetu). Jeśli Niemcy przeforsują swą koncepcje zakładania w Polsce obozów koncentracyjnych dla uchodźców z Afryki i Azji – byłoby na początek trochę forsy na ich utrzymanie. Niestety, wiele wskazuje, że Berlin narzuci tę koncepcję Warszawie, tak przynajmniej można sądzić po oświadczeniach rządu Kopacz. To jeszcze jeden powód, by koalicje „ludowców” z łże-liberałami odesłać „ku czortu matieri” w najbliższych wyborach parlamentarnych, wraz z przyległościami, ma się rozumieć: ze „zjednoczonymi lewicami” na kupę. Zwrot tych 100 milionów złotych rozwiązywałby, póki co, kwestią materialną uchodźców przymusowo osiedlanych w Polsce, ale nie rozwiązywałby problemu moralnego i prawnego. Jeśli uchodźcy chcą osiedlać się w krajach o dużym socjalu – czemu mamy ich przetrzymywać siłą w obozach koncentracyjnych, do których zakładania chce nas zmusić rząd Angeli Merkel? Jak to się ma do wolnego przepływu ludzi, jak do równości w prawach? Dziwi , że kwestia uchodźców nie znalazła jeszcze odzwierciedlenia na forum ONZ. To jak najbardziej stosowne forum, by domagać się tam finansowania wszelkiej pomocy dla uchodźców od Ameryki, Izraela, Wielkiej Brytanii, Francji i krajów naftowych z Zatoki Perskiej( z Arabią Saudyjską na czele) – które partycypowały w destabilizacji Afryki Północnej.Jak widać – pole do ofensywy dyplomatyczno-propagandowej jest szerokie, od Brukseli po Nowy Jork; czemu zatem rząd ludowców i łże- liberałów, wspierany de facto przez obydwie „zjednoczone lewice” zapomniał języka w gębie, w swej pazernej paszczy, pożerającej pieniądze podatnika? Za co żywimy tę spodstolna grandę?... Wychodzi na to, że domaga się ona coraz bezczelniej, byśmy tuczyli ją za kompletne już nieróbstwo i jaskrawą nieudolność. O, potrzebne są szerokie i głębokie czystki, gdy PiS wygra te wybory, bez względu na to, jak wielki byłby klangor spodstolnych grandziarzy. Bez takich czystek – ani rusz, a raban podnoszony przez spodstolnych na nikim już nie zrobi najmniejszego wrażenia. Mam nadzieję, że w ramach tych pożądanych czystek redaktor Lis wyleci na pysk z telewizji publicznej, gdzie ma swój program; niech przytuli go gazeta żydowska albo TVN, albo inne tego typu me(r)dium. Mamy płacić za wazelinę i agitacje?... Tymczasem coraz powszechniejsze są żądania (nie tylko w Polsce, także w innych krajach europejskich!) żeby uchodźców z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu przyjmowały charakternie te kraje, które są odpowiedzialne za chaos, bezprawie i cierpienia ludności: te kraje to Stany Zjednoczone, Izrael, Wielka Brytania, Francja i Arabia Saudyjska. Kto nasr… - niech posprząta. Okazuje się jednak, że do przyjmowania tych emigrantów w Polsce najlepiej przygotowany jest „Caritas”, a biurokracja państwowa nie ma pojęcia, co robić. Premier Kopacz tak już zgłupiała z tego wszystkiego, że chciała się spotkać „z liderami wszystkich partii” żeby cokolwiek uradzić… Niech pani rozpisze referendum, paniusiu !Ale jakoś nie spotkała się „z liderami wszystkich partii” przed uchwaleniem ustawy rządowej dotyczącej m.in.niszczenia akt Agencji Wywiadu i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która wchodzi w życie już 1 listopada, a którą Komorowski podpisał ekspresowo w 10 dni od uchwalenia. „Gazeta Polska” i TV „Republika” informują, że umożliwi ona zniszczenie raportów dotyczących przygotowań do wizyty smoleńskiej ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jak również raportów dotyczących operacji zagranicznych Agencji Wywiadu oraz raportów sporządzonych po katastrofie smoleńskiej w Agencji Wywiadu i Agencji Bezpieczeństwa wewnętrznego. Zacierają ślady, zanim stracą władzę? Na to wygląda. Wiele wskazuje, że wspomniana ustawa to „las, zasadzony dla ukrycia jednego liścia”. Gdyż nakazuje ona rozmaitym instytucjom niszczenie akt „niearchiwizowanych” w określonych terminach. Jakiż idiotyzm: nakazywać ustawą niszczenie akt niearchiwizowanych! Każda instytucja doskonale wie, jakie akta, nie podlegające obowiązkowi archiwizacji, są jej przydatne, a które nie. Uzasadnieniem idiotyzmu tej ustawy (za co ci połowie i to prezydium Sejmu bierze pieniądze!) może być tylko ów ukryty cel: zatrzeć ślady w aktach i dokumentach tajnych służb. Mamy jednak nadzieje, że po wyborach parlamentarnych prokuratura przesłucha dokładniej przynajmniej pp.Tomasza Arabskiego (obecnie ambasador w Hiszpanii, wysłany tam w cuglach zaraz po katastrofie; oby się nie przeziębił) i Tomasza Turowskiego, co to odpowiadał za prezydencką wizytę w polskiej ambasadzie w Moskwie. Ostatnie podrygi rządu PO/PSL aktywnie firmuje marszalica Kidawa-Błońska, której tupet wydaje się odwrotnie proporcjonalny do kompetencji: to niemal reguła u „spodstolnych”… Ot, wicemarszałek Sejmu o szczególnej urodzie, Wenderlich, wyłączył mikrofon posłance, która właściwie nazwała „aborcję” – zabójstwem poczętego dziecka. Stary komuch nie umie wymyśleć nic innego poza cenzurą, ale rżnie demokratę. W tej „zjednoczonej lewicy” gdzie nie splunąć, tam trafi się na podobny totalniacki element. Tymczasem w łódzkiej wkładce „GW” red.Karolina Tatarzyńska opisuje obszernie pobyt w szpitalu Centrum Kliniczno-Dydaktycznego WAM mężczyzny ukąszonego przez jadowitego węża. Pisze: „Pan Sławek to charakterny chłop. Szpitalnego kapelana zmierzył wzrokiem. – Sakramentu panu udzieliłem – zaczyna ksiądz. – Lepiej byś pan ćwiartkę kupił - odpowiada najbardziej znany pacjent CKD”. Proponujemy, by niewątpliwie oczywiście także „charakterną” red.Tatarzyńską red.Michnik przeniósł z „terenu” do działu religijnego gazety żydowskiej, gdzie obok red.Turnau i red.Wiśniewskiej będzie mogła „charakternie” pouczać katolików w sprawach wiary. Marian Miszalski

Fanatycy islamu boją się wymówić świętego imienia Rothschild Fundacja Georga Sorosa wydaje przewodnik dla imigrantów? Muzułmanie dostają za darmo instrukcję podróżowania po Europie”..”Czy potężny exodus imigrantów z Bliskiego Wschodu jest wspierany przez Georga Sorosa? Reporter telewizji SKY News znalazł na wyspie Lesbos specjalny przewodnik dla uchodźców, wydawany przez jedną proemigranckich organizacji. „...(źródło )

– Jesteśmy gotowi do tego, by realizować bardzo przemyślany, kompleksowy plan, który przedstawiamy na forum ministrów spraw wewnętrznych krajów UE. Jesteśmy gotowi, aby o tym planie mówić na posiedzeniu Rady Europejskiej – mówiła w środę Ewa Kopacz. Ciekawe tylko, czy wszelkie plany szefowej PO już na starcie nie legną w gruzach? Jacques Attali, były szef Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju , twierdzi bowiem, że Unia Europejska musi się przygotować na przyjęcie w najbliższym czasie aż blisko sześciu milionów afrykańskich i bliskowschodnich uchodźców! „...(źródło )

Kryzys imigracyjny – w tle rodzina Rotschildów i George Soros”...”W sierpniu 2015 roku austriacki dziennik „Heute” poinformował, iż w 2014 roku rząd przekazał 21 milionów euro prywatnej szwajcarskiej firmie. Kwota miała być przeznaczona na opiekę nad „uchodźcami” już wtedy przebywającymi na terenie kraju, jak i nad tymi, których dopiero się spodziewano. Wspomniana firma to ORS Service z siedzibą w Zurychu, mająca także oddziały w Niemczech i Austrii. Kontrolny pakiet akcji znajduje się w rękach spółki Equistone Partners Europe, będącej z kolei własnością Barclays Bank, globalnej instytucji finansowej nazywanej czasami „pancernikiem Rotschildów „...”Z kolei austriacki magazyn InfoDirekt, powołując się na źródła w wywiadzie wojskowym, pisze o finansowaniu masowej imigracji do Europy przez amerykańskie fundacje powiązane z Georgem Sorosem. Według gazety, koszty sprowadzenia jednego imigranta na Stary Kontynent przewyższają wymienianą w mediach sumę 3000 euro. Osoby zajmujące się przemytem ludzi żądają od 7000 do nawet 14 000 euro za osobę, co dla wielu jest sumą przekraczającą możliwości. Z pomocą mają wtedy przychodzić wspomniane fundacje, współfinansując koszty. „...” Soros jest największym darczyńcą organizacji Human Rights Watch, zajmującej się „ochroną praw człowieka”. Thierry Meyssan, kontrowersyjny, ale z reguły dobrze poinformowany francuski publicysta twierdzi, iż masowy napływ imigrantów do Europy to cel USA i realizacja „strategii chaosu”. Za wojny w interesie USA/Izraela mają płacić Europejczycy. Kryzys imigracyjny, który dziś ma charakter humanitarny, za moment nabierze charakteru ekonomicznego.  „. ...(więcej ) 

Bałaban „Marwan Muhammad, rzecznik Zrzeszenia przeciwko Islamofobii we Francji...”...”"Kto ma prawo twierdzić, że Francja za trzydzieści czy czterdzieści lat nie będzie krajem muzułmańskim? Kto ma takie prawo? Nikt w tym kraju nie ma prawa nam tego odmawiać. Nikt nie ma prawa odbierać nam tej nadziei. Nadziei na globalne społeczeństwo wierne islamowi. Nikt w tym kraju nie ma prawa definiować nam, czym jest tożsamość francuska „.....”George Soros….”przeznaczył swoje środki na kampanię promującą islam. Jej pomysłodawcą jest Zrzeszenie przeciwko Islamofobii we Francji (CCIF), które najwyraźniej stawia sobie za cel przekształcenie Francji w kraj islamski. „. …..(więcej)

Jak podaje portal narodowcy.net, z przecieków z austriackiego MON wynika, że USA finansują transport uchodźców do Europy. „..”Przemytnicy żądają bajońskich sum za sprowadzenie nielegalnych imigrantów do Europy. Zazwyczaj warunki są bardzo ciężkie, ale mimo to transport kosztuje w granicach 7-14 tys. euro - opowiada pracownik austriackiego MON-u. - Mamy przecieki, że organizacje z USA przyjęły model współfinansowania takich transportów i dotują je naprawdę dużymi sumami - dodaje. - Nie każdego uchodźcę z północnej Afryki stać na zapłacenie 11 tys. euro w gotówce. Nikt nie pyta, skąd te pieniądze pochodzą – zauważa.”...(więcej )

Wikipedia „Rothschild (pl. Rotszyld) – międzynarodowa rodzina niemieckich Żydów, związana z bankowością i finansami, z nadanymi przez rządy Austrii i Wielkiej Brytanii tytułami szlacheckimi, posiadająca silną pozycję w Europie. Jest to jedna z najbogatszych rodzin na świecie. Już w XIX wieku nazwisko Rothschildów było synonimem bogactwa. „...”Nazwisko Rothschild jest nazwiskiem niemieckim, wywodzącym się od określenia domu z czerwonym szyldem (język średnio-wysoko-niemieckirōt „czerwony” + schild „tarcza”, „znak”, "szyld"), nazwą odnotowaną już w XIII wieku. Rodzina pochodzi z tak oznaczonego domu w dzielnicy żydowskiej we Frankfurcie nad Menem. Jej protoplastą był Isaac Rothschild, który osiedlił się w tym mieście w 1530 roku[1]. W latach sześćdziesiątych XVIII wieku młody Mayer Amschel Rothschild (1744–1812) założył kantor finansowy. Był też doradcą finansowym landgrafa Hesji w Hanau. W 1867 rodzina przeniosła się do domu Pod Zielonym Szyldem (Zum Grünen Schild).
Na początku XIX wieku jego pięciu synów rozpoczęło ekspansję rodzinnej firmy:

W 1816 czterej bracia otrzymali tytuły baronów z rąk cesarza austriackiego Franciszka I. W 1818 tytuł otrzymał również Nathan. Podejmowali spektakularne przedsięwzięcia, m.in. w 1814 finansowali obie strony konfliktu podczas kampanii napoleońskiej, gorączkę złota w Kalifornii i Australii, budowę kanału Sueskiego, rozwój kolejnictwa w AngliiFrancji i Hiszpanii[2] w 1887 rozwijali przemysł wydobycia kamieni szlachetnych w Afryce (De Beers) i Indiach oraz przemysł naftowy, np. w okolicach Baku i Batumi. Syn Natana – baron Lionel Nathan Rothschild (1808–1879), był pierwszym posłem do Izby Gmin pochodzenia żydowskiego. Od 1852 przez ponad 40 lat bank londyński prowadził Mennicę Królewską. W czasie kryzysu w 1929 rodzina uratowała przed upadkiem ówcześnie największy bank kraju Creditanstalt. „..” Rodzina wspomagała powstanie państwa IzraelEdmond James de Rothschild jest patronem pierwszego osiedla w Palestynie w Riszon le-Cijjon, m.in. w 1887 zakładając tam winnicę. W latach 1901–1989 działalność we Frankfurcie nad Menem była zawieszona. „..(źródło )

Profesor Simon Schama jest brytyjskim historykiem i autorem książki „Two Rothschilds and the Land of Israel”(1978) –  „Dwóch Rotszyldów i Ziemia Izraela” z 1978 roku. Prof. Shama  udowodnił na podstawie przeprowadzonych badań historycznych,  że Rothschildowie są właścicielami 80 procent powierzchni Izraela, także  budynek  Izraelskiego Sądu  Najwyższego, który został przekazany Izraelowi  w 1992 roku był wybudowany na ziemi należącej do Rothschildów.  Prof. Schama , jak podaje Wikipedia jest Brytyjczykiem o pochodzeniu żydowskim, aszkenazyjskim (chazarskim). Izraelici  umieścili  wizerunek lorda Edmonda Benjamina Jamesa de Rothschild na banknocie 500 szeklowym. „..”Rotszyldowie są właścicielami dwóch największych agencji medialnych na świecie, agencji Reuters i Associated Press (AP),  mają kontrolę nad spółkami naftowymi Royal Dutch i British Petrol (BP), kontrolę nad bankami centralnymi  Anglii, Ameryki, Kanady i wielu innych krajów oraz LBMA (London Bullion Market Association). „..”Rothschildowie  mają w zwyczaju  działanie za kulisami polityki. W przypadku Izraela, to Rothschildowie zaplanowali I wojnę światową  i czekali aż do 1917 roku, kiedy Wielka Brytania znalazła się w tarapatach. Wtedy Rothschildowie obiecali  rządowi brytyjskiemu, że Ameryka przystąpi do wojny (po stronie Wielkiej Brytanii),  tym samym zapewni zwycięstwo Wielkiej Brytanii nad Niemcami. Jednak oni chcieli coś w zamian: Palestynę. W ten sposób powstała Deklaracja Balfoura, która jest oficjalnym pismem od ministra spraw zagranicznych rządu brytyjskiego Jamesa Balfoura do barona Rothschilda​​:”...”Ministerstwo Spraw Zagranicznych
2 listopada 1917 r. Drogi Lordzie Rothschild, W imieniu Rządu Jego Królewskiej Mości z przyjemnością przekazuję Panu następującą deklarację sympatii z dążeniami żydowskich syjonistów, jaka została przedstawiona i przyjęta przez Gabinet. Rząd Jego Królewskiej Mości przychylnie zapatruje się na ustanowienie w Palestynie narodowego domu dla narodu żydowskiego i dołoży wszelkich starań, aby umożliwić osiągnięcie tego celu, przy czym jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, że nie uczyni on nic, co mogłoby zaszkodzić obywatelskim czy religijnym prawom istniejących w Palestynie społeczności nieżydowskich oraz prawom i statusowi politycznemu, z jakich Żydzi korzystają w każdym innym kraju. Byłbym wdzięczny, gdyby zechciał Pan zapoznać z tą deklaracją Federację Syjonistów. Arthur James Balfour

Dojście do władzy Hitlera i wzrost nazizmu w latach 30. przyczyniły się emigracji 250 000 Żydów do Palestyny. W ten sposób liczba Żydów w Palestynie wzrosła z 11% ogółu mieszkańców w 1922 do 33% w 1945. Na dzień przed końcem brytyjskiego pełnomocnictwa w Palestynie, 14 maja 1948, ogłoszono powstanie niepodległego państwa Izrael. Wkrótce potem pięć arabskich państw (Egipt, Syria, Jordania, Liban i Irak) zaatakowało Izrael, rozpoczynając wojnę o niepodległość Palestyny. ONZ oszacowała, że podczas wojny 711 000 Arabów, stanowiących około 80% przedwojennej arabskiej populacji, uciekło za granicę. Masowa imigracja Żydów ocalałych z Holocaustu i uciekających przed prześladowaniami z państw arabskich sprawiła, że w latach 1948–1958 populacja Izraela wzrosła z 800 tys. do 2 mln. „...(źródło )

Jakub Woziński „ Ewenement rodziny Rothschildów. Czy światem rządzi finansjera pochodzenia żydowskiego?”..” Gdyby wierzyć zapewnieniom chińskiego autora książki „Wojna o pieniądz” (cześć pierwsza dostępna tutajdruga tutaj), Hong Song Binga, światem rządzi nieprzerwanie od 200 lat do dziś rodzina Rothschildów. Ile w tym poglądzie prawdy, a ile spiskowej teorii dziejów? Rzetelne zbadanie tej kwestii jest niewątpliwie utrudnione ze względu na obsesję, jaką współczesny świat ma na punkcie narodu wybranego. Negatywna ocena czegokolwiek, co ma związek z Żydami, bywa dziś często odrzucana jako przejaw antysemityzmu, bez względu na rzeczywistą treść. Skutkuje to albo czołobitnym wychwalaniem wielkiego talentu żydowskich bankierów, albo przekornym szukaniem w nich głównych sprawców wielu win. Potężna rodzina Rothschildów stanowi bodajże największe w historii źródło spiskowych teorii dziejów, a przede wszystkim tych związanych z Żydami. Nic dziwnego – osiągnęła poziom bogactwa, który nie został przewyższony przez nikogo w historii. Stało się tak za sprawą założyciela rodu – Mayera Amschela Rothschilda, który zgromadziwszy w rodzinnym Frankfurcie spory zapas gotówki, wysłał swoich synów do Londynu, Paryża, Wiednia i Neapolu. W ten sposób zawiązane zostało międzynarodowe konsorcjum, które wprowadziło świat w erę państwowych obligacji.”..”Od końca wojen napoleońskich aż do początku I wojny światowej na całym świecie było jasne, że jeżeli jakiemukolwiek państwu brakowało pieniędzy (przede wszystkim na wojnę), należało zwrócić się do Rothschildów. Ministrowie, królowie, ambasadorowie oraz inni wpływowi politycy wielkich mocarstw przez cały XIX wiek zabiegali o względy żydowskich bankierów, gdyż wiedzieli, że tylko dzięki nim możliwe było sfinansowanie ich poczynań. Sukces Rothschildów polegał przede wszystkim na umiejętnym wykorzystaniu systemu państwowych obligacji dłużnych. Dziedzina ta stanowiła ich główny przedmiot zainteresowań – pożyczki dla sektora prywatnego wynosiły zaledwie 16% wszystkich udzielanych przez nich kredytów. Wszystkie rządy zwracały się właśnie do Rothschildów – przede wszystkim dlatego, że emitowane przez nich papiery dłużne stawały się automatycznie przedmiotem handlu w stolicach największych europejskich mocarstw. Rządy nie zapożyczały się w ten sposób u własnych obywateli, którym samym często brakowało gotówki, lecz najczęściej w londyńskim City, przez co łatwiej znajdowano nabywców. Rothschildowie wyspecjalizowali się w pożyczaniu walczącym ze sobą rządom na tyle, że gdy po Kongresie Wiedeńskim europejskie rządy zaczęły stopniowo ograniczać deficyty, członkowie rodziny z przerażeniem patrzeli w przyszłość pozbawioną łatwej formy zarobków. Żyjący jeszcze przed erą Napoleona w frankfurckim getcie Rothschildowie dorobili się w ciągu kilku dziesięcioleci tytułów szlacheckich, kilkudziesięciu zamków i posiadłości oraz fortuny, która dawała autentyczną władzę równą monarchom. „..”Z całą pewnością możemy dziś stwierdzić, że współczesne podręczniki historii całkowicie pomijają ogromny wpływ, jaki na wydarzenia na świecie mieli bankierzy oraz system finansowy. Studenci historii uczą się zazwyczaj o bitwach, wojnach i partiach politycznych, lecz bardzo często nie wiedzą, kim byli Nathan lub James Rothschild. Jeżeli jednak prześledzimy historię pożyczek, których udzielali, zauważymy, że często najważniejsze decyzje zapadały w zaciszu bankowych gabinetów. W sytuacjach kryzysowych, takich jak 100 dni Napoleona, rewolucja lipcowa, Wiosna Ludów, wojna krymska, czy też w wypadku dziesiątków innych konfliktów władcy zachodnich mocarstw byli w stałym kontakcie z Rothschildami. Ich decyzja odnośnie udzielenia pożyczki była niekiedy decydująca. Gdy pewnego razu Salomona Rothschilda odwiedził minister finansów Austrii z prośbą o pożyczkę przed zbliżającą się wojną z Prusami, zbladł, gdy usłyszał odmowę, i rzekł przerażony: „W takim razie rząd zbankrutuje” ...”Rothschildowie nie pożyczali oczywiście każdemu, lecz tylko największym potęgom. Największymi kredytobiorcami były: Wielka Brytania, Francja, Austria, Prusy, Rosja, Belgia, Portugalia oraz Brazylia. Takie kraje jak Hiszpania czy Turcja budziły u Rothschildów pogardę jako niestabilne i finansowo. To nie oni musieli zabiegać o względy władców, lecz przeciwnie. Sprytnie zjednując sobie wiodących polityków największych mocarstw tanimi kredytami, zdobyli wpływy w niemal każdym rządzie. Wielkimi przyjaciółmi Rothschildów byli m.in. ks. Metternich, Otto von Bismarck, generał Wellington – by wymienić tylko tych najbardziej znanych. „...”A na koniec ciekawostka. Rothschildowie żyją do dziś i nadal mają sporą gotówkę. Największą z nich ma Nathaniel Philip Rothschild, który według nieoficjalnych doniesień, miał w 2008 roku gościć w jednym z hoteli w Czarnogórze na imprezie urodzinowej syna Muammara Kaddafiego w towarzystwie hinduskiego miliardera Lakshmiego Mitala, rosyjskiego potentata Olega Deripaski oraz szefa największej na świecie firmy wydobywającej złoto, Petera Munka. Czyżby Rothschildowie ciągle byli w grze? „..(źródło )

Rodzina Rothschildów, 300-400 mld dolarów Imponujący majątek udało się zgromadzić rodzinie niemieckich Żydów – Rothschildom. Wyceniany jest dzisiaj w granicach 300 do 400 mld dolarów. Twórcą rodzinnej potęgi jest Mayer Amschel Rothschild. Pod koniec XVIII wieku otworzył kantor finansowy i przejął opiekę nad majątkiem księcia Wilhelma IX. Bankier pomnożył powierzone mu pieniądze i sporo zarobił. Zainwestował w rozwój biznesu. Na początku XIX wieku jego pięciu synów stało już na czele kantorów w Londynie, Paryżu, Frankfurcie, Wiedniu i Neapolu. Interes ruszył dzięki wojnom napoleońskim. Rothschildowie pożyczali pieniądze państwom, które ich akurat potrzebowały do prowadzenia wojny. W 1825 roku byli liderami światowej finansjery. Podejmowali spektakularne przedsięwzięcia: sfinansowali m.in. budowę kanału Sueskiego, wspomagali powstanie państwa Izrael. „...(źródło )

Deklaracja Balfoura (ang. The Balfour Declaration) – list wysłany 2 listopada 1917 r. przez brytyjskiego ministra spraw zagranicznych lorda Arthura Jamesa Balfoura do barona Waltera Rothschilda (przywódcy społeczności żydowskiej w Wielkiej Brytanii) w celu przekazania Syjonistycznej Federacji Wielkiej Brytanii i Irlandii.
List był deklaracją brytyjskiego rządu okazującą pragnienie odtworzenia w Palestynie „żydowskiej siedziby narodowej”, co było odpowiedzią na oczekiwania i starania ruchusyjonistycznego. Deklaracja Balfoura została później włączona do zawartego w 1920 roku z Imperium osmańskim traktatu pokojowego w Sèvres i zaowocowała utworzeniem brytyjskiegoMandatu Palestyny. Oryginalny list jest przechowywany w Bibliotece Brytyjskiej w Londynie.
W 1896 żydowski dziennikarz żyjący w Austro-WęgrzechTheodor Herzl, opublikował artykuł pt. „Państwo Żydowskie” (niem. Der Judenstaat). Stwierdził w nim, że jedynym rozwiązaniem „kwestii żydowskiej” w Europie jest ustanowienie państwa żydowskiego. W ten sposób narodził się polityczny syjonizm, a następnie Herzl założył Światową Organizację Syjonistyczną, która na swoim pierwszym kongresie wezwała do utworzenia siedziby dla narodu żydowskiego w Palestynie[1]. W 1914 wybuchła I wojna światowa między Wielką Brytanią i jej sojusznikami (Alianci) a Cesarstwem Niemieckim i jego sojusznikami (Państwa centralne). Walki na froncie zachodnimbardzo szybko przybrały postać wojny pozycyjnej, w której obie strony wykrwawiały się. Historyk Jonathan Shneer napisał:

Taki był widok z Whitehall na początku 1916: o ile klęska nie była bliska, nie było też zwycięstwa, a wyniku wojny na wyniszczenie na froncie zachodnim nie można było przewidzieć. Olbrzymie siły były splecione w śmiertelnym uścisku w Europie i Euroazji, usiłując zniszczyć się nawzajem. Jedynie dodanie nowych znaczących sił przez jedną lub drugą stronę, mogłoby prawdopodobnie przechylić wagę. W tym kontekście należy rozumieć gotowość Wielkiej Brytanii na początku 1916 do zbadania i zawarcia jakieś umowy ze „światowym żydostwem” lub „wielkim żydostwem”[2]

Inne źródła wskazują na drugi ważny czynnik. Od początku wybuchu wojny Royal Navy znajdowała się w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ brakowało acetonu – niezbędnego składnikakordytu (rodzaj prochu), używanego do produkcji pocisków stosowanych przez artylerię marynarki. Pierwszy Lord Admiralicji Winston Churchill zwrócił się do wybitnego żydowskiego chemika Chaima Weizmanna, który był także czołowym działaczem ruchu syjonistycznego z prośbą o „trzydzieści tysięcy ton acetonu”. Weizmann zrealizował brytyjskie zamówienie i poprosił w zamian o stworzenie żydowskiej siedziby narodowej w Palestynie[3]. Wydaje się jednak bardzo wątpliwe, aby ta historia miała większy wpływ na decyzję o wydaniu deklaracji przez brytyjskiego ministra spraw zagranicznych Arthura Jamesa Balfoura. Tym bardziej, że kontakty Weizmanna z Balfourem rozpoczęły się już dużo wcześniej, bo w 1906[4][5]. Na szachownicy stosunków międzynarodowych ruch Balfoura zagradzał drogę dalszej ekspansji Francji na tamtym obszarze.
Tymczasem brytyjskie wojska rozszerzyły kampanię przeciwko wojskom tureckim na Bliskim Wschodzie. W dniu 31 października 1917 australijska 4 Brygada Lekkiej Kawalerii zdobyłaBeer Szewę. Zdobycie tamtejszej studni z wodą było bardzo ważne i umożliwiło Brytyjczykom prowadzenie dalszych operacji militarnych w Palestynie[6]. W takich okolicznościach brytyjski rząd uznał za korzystne wydanie stosownej deklaracji będącej gwarancją dla środowisk syjonistycznych, że zajęte obszary Palestyny będą przeznaczone pod utworzenie tam siedziby narodowej dla narodu żydowskiego. Projekt deklaracji przygotował już 17 lipca 1917 Leon Simon. Ostateczną wersję tekstu opracował Sir Mark Sykes. Został on przesłany 2 listopada 1917 w formie listu przez Arthura Balfoura do barona Waltera Rothschilda, w celu przekazania Syjonistycznej Federacji Wielkiej Brytanii i Irlandii.”..(źródło )----

Ważne Rodzina wspomagała powstanie państwa IzraelEdmond James de Rothschild jest patronem pierwszego osiedla w Palestynie w Riszon le-Cijjon, m.in. w 1887 zakładając tam winnicę. W latach 1901–1989 działalność we Frankfurcie nad Menem była zawieszona. Ministerstwo Spraw Zagranicznych 2 listopada 1917 r. Drogi Lordzie Rothschild, W imieniu Rządu Jego Królewskiej Mości z przyjemnością przekazuję Panu następującą deklarację sympatii z dążeniami żydowskich syjonistów, jaka została przedstawiona i przyjęta przez Gabinet. Rząd Jego Królewskiej Mości przychylnie zapatruje się na ustanowienie w Palestynie narodowego domu dla narodu żydowskiego i dołoży wszelkich starań, aby umożliwić osiągnięcie tego celu, przy czym jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, że nie uczyni on nic, co mogłoby zaszkodzić obywatelskim czy religijnym prawom istniejących w Palestynie społeczności nieżydowskich oraz prawom i statusowi politycznemu, z jakich Żydzi korzystają w każdym innym kraju. Byłbym wdzięczny, gdyby zechciał Pan zapoznać z tą deklaracją Federację Syjonistów. Arthur James Balfour

A na koniec ciekawostka. Rothschildowie żyją do dziś i nadal mają sporą gotówkę. Największą z nich ma Nathaniel Philip Rothschild, który według nieoficjalnych doniesień, miał w 2008 roku gościć w jednym z hoteli w Czarnogórze na imprezie urodzinowej syna Muammara Kaddafiego w towarzystwie hinduskiego miliardera Lakshmiego Mitala, rosyjskiego potentata Olega Deripaski oraz szefa największej na świecie firmy wydobywającej złoto, Petera Munka. Czyżby Rothschildowie ciągle byli w grze? Melvin Sickler „ Jak powiedział to pewnego razuMayer Anselm Rothschild:„Pozwólcie mi tworzyć i kontrolować pieniądze państwa, a ja nie dbam o to, kto ustala jego prawa.” …..”4 czerwca 1963 roku prezydent Kennedy podpisał dokument prezydencki, zwany Dekretem Prezydenta nr 11110 (Executive Order11110), który stanowił poprawkę Dekretu Prezydenta nr10289 z dnia 19 września 1951 r.Dało to Kennedy'emu, jako prezydentowi Stanów Zjednoczonych, prawną możliwość tworzenia własnych pieniędzypotrzebnych do prowadzenia działalności państwa, pieniędzy, które należałyby do społeczeństwa i byłyby wolne od długu i odsetek.Wydrukował więc banknoty Stanów Zjednoczonych, kompletnie ignorując banknoty Rezerwy Federalnej pochodzące z prywatnych banków Rezerwy Federalnej„.....”Nasze obliczenia pokazują ,że Kennedy wyemitował 4 292 893 825 dolarów w gotówce. Było doskonale oczywiste,że Kennedy zdecydował się podważyć System Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych. Zaledwie kilka miesięcy później, w listopadzie 1963 r światem wstrząsnęła szokująca wiadomośćo zamachu na prezydenta Kennedy'ego.”.....” Interesujące jest to, że następnego dnia po zamachu na Kennedy'ego, wszystkie banknoty Stanów Zjednoczonych, które wyemitował Kennedy, zaczęły być wycofywane z obiegu”...(więcej )

http://www.amazon.com/The-Worlds-Banker-History-Rothschild/dp/0297815393

Mój komentarz Czy kto słyszał aby Bin Laden , czy obecny kalif Państwa Islamskiego odważył się wymówić słowo Rothschild. Nie mówiąc o nałożeniu na nich fatwy , czy wezwania muzułmanów do dokonani zamachów na członków tej rodziny . A przecież to Rothschildowie stali za stworzeniem Państwa Izrael , a teraz cały czas to państwo wspierają . Wysuwam wniosek ,że Rothschildowie są wręcz czczeni przez liderów muzułmańskich , fanatycznych morderców takich jak Bin Laden, czy kalif Państwa Islamskiego. W wielu religiach zakazane było wymawianie imienia Boga.

Uderzenie w Rothschildów byłoby uderzeniem w serce i mózg Zachodu , eliminacja całej liczącej zaledwie około 30 osób rodziny, czyli likwidacja głównego ośrodka politycznego i centrum decyzyjnego Zachodu mogłaby załamać ładem politycznym USA i Europy Zachodniej. Czyżby to co się teraz dzieje w Europie, w tym masowa w tej chwili imigracja to efekt tajnego porozumienia i współdziałania lichwiarstwa i liderów fanatycznych morderców islamskich ?

Wszystkie ruchy narodowe Zachodu bębnią konieczności pozbawieni władzy ekonomicznej i politycznej Rothschildów, a kalif Państwa Muzułmańskiego udaje idiotę , takiego co to nie wie , że Rothschildowie byli głównymi twórcami Izraela. Zgrywa głupka, który nic nie wie o ich istnieniu. Marek Mojsiewicz

2015-09-18 07:25 Propozycje KE w sprawie rekompensat rolnych, pokazują jak słaba jest pozycja Polski w UE

1. W ostatnią środę odbyła się na tzw. minisesji w Brukseli debata w Parlamencie Europejskim dotycząca jak to określono w jej tytule "Obecnego kryzysu w sektorze rolnictwa". Oświadczenia w tej debacie wygłosili przedstawiciele Rady (była reprezentowana przez mający w tym półroczu przewodnictwo Luksemburg) i Komisji (komisarz d/s rolnictwa Phil Hogan) i zaprezentowali koncepcję rekompensat dla rolników w poszczególnych krajach członkowskich, która dosłownie "jeży włosy na głowie" jeżeli chodzi o propozycje dla naszego kraju. Ze środków finansowych, które przygotowała KE na wsparcie rolników w poszczególnych krajach w związku ze wspomnianym kryzysem w wysokości 420 mln euro, tylko niecałe 29 mln euro ma trafić do Polski, podczas gdy na przykład do rolników niemieckich blisko 70 mln euro, francuskich blisko 63 mln euro, a sumarycznie do trzech krajów nadbałtyckich, których rolnictwo stanowi zaledwie znikomą część polskiego, kwota około 29 mln euro.

2. Wiadomo, że komisarz Hogan przedstawił w PE propozycję podziału środków, którą wcześniej zaprezentował na posiedzeniu Rady ministrów rolnictwa, która odbyła się w Brukseli w poprzednim tygodniu. Minister rolnictwa Marek Sawicki był na tym posiedzeniu Rady ale dziwnym trafem nie pochwalił się przed polską opinią publiczną "sukcesem" jaki odniósł, ba to tej pory mami polskich rolników informacjami jak to on zdecydowanie na unijnym forum zabiega o ich interesy. Nie dalej jak w ostatnią niedzielę na prezydenckich dożynkach w Spale (a więc już po posiedzeniu Rady, na której odniósł wspomniany "sukces") mówił ze sceny, że wystąpił do Komisji z solidnie uzasadnionymi żądaniami wsparcia dla polskich rolników dotkniętych katastrofalną klęską suszy. A więc świadomie oszukiwał zgromadzonych rolników bo przecież już wiedział, że uzyskał ze sporych europejskich środków dla Polski "tyle co kot napłakał', a kraje których rolnicy klęski suszy nie doświadczyli, uzyskały znacznie więcej.

3. Zadziwia ta słaba skuteczność przedstawicieli polskiego rządu na forum instytucji europejskich w sytuacji kiedy bardzo często w debacie publicznej chwalą się niezwykle wysoka pozycją w relacjach z przywódcami głównych krajów unijnych. To prawda, że delegacje Platformy i PSL-u należą do największej frakcji w PE, Europejskiej Partii Ludowej, która ma w KE nie tylko przewodniczącego Komisji J.C. Junckera ale wręcz większość komisarzy, a mimo to jeżeli chodzi o wpływ na jej decyzje szczególnie ważne dla Polski, to jest on znikomy. Tak jest niestety nie tylko w rolnictwie ale w innych ważnych dziedzinach, porażki ponosimy także w zakresie polityki klimatycznej, czy tak bardzo aktualnej ostatnio polityki imigracyjnej.

4. Zabieraliśmy razem z europosłem Januszem Wojciechowskim głos w tej debacie, bardzo mocno pokazywaliśmy jak dramatyczna jest sytuacja większości polskich rolników w związku z katastrofalną suszą i domagaliśmy poważnego potraktowania tej sytuacji przez KE. Niestety wcześniejsza akceptacja przez ministra rolnictwa Marka Sawickiego proponowanych przez KE kwot dla poszczególnych krajów członkowskich, zamyka możliwość ich zmian na poziomie PE.

W zestawieniu z dramatycznie niską dochodowością w polskim rolnictwie o czym świadczy niedawno przedstawiany w PE raport na ten temat, te niecałe 30 mln euro dla polskich rolników to przysłowiowy ochłap z polskiego stołu.

Niestety to co się stało w sprawie rekompensat suszowych, pokazuje jak niską pozycję ma Polska i polski minister rolnictwa w strukturach unijnych w sytuacji kiedy zabiegamy o nasze strategiczne interesy. Kuźmiuk

Platforma niszczy się sama Proces zaniku rozumu w Platformie Obywatelskiej przyspiesza i przybiera na sile. Jednym z dowodów jest przedwczorajsza sejmowa debata o imigrantach, a mówiąc ściśle nad tym, jak się ustosunkować do unijnych prób narzucenia zarówno owym imigrantom, jak i nam, przymusowych kontyngentów osiedlenia. W debacie tej PO obsadziła Jarosława Kaczyńskiego w roli tego, który - przeciwstawiając się Niemcom i całej Unii - nie chce wpuścić do Polski imigrantów z krajów islamskich, a siebie - w roli światłej elity, która gorliwie sekundując unijnemu dyktatowi rzuca gromy na własne ciemne, ksenofobiczne i "islamofobiczne" społeczeństwo. Jest to świetny sposób na to, żeby popularność PiS przebiła kolejny sufit. Bo nawet z oficjalnych wyników badań wynika, że Polacy sobie masowego napływu muzułmanów do Polski nie życzą, a jeszcze bardziej nie życzą sobie, żeby o tym, czy ich chcemy, czy nie, decydował jakiś Schulz albo Juncker, i przy okazji bezceremonialnie pokazywał nam, że nie mamy w Unii Europejskiej nic do powiedzenia. Może i zgodziliśmy się kiedyś być w zamian za kasę unijnym popychadłem, ale zostało nam tyle godności, by domagać się przy tym zachowania pozorów. Piszę "nawet z oficjalnych wyników badań wynika", bo pod silną presją, jaką wywiera na nich propaganda, a ta jest ostatnio wyjątkowo krzykliwa i bezczelna, bardzo wielu ludzi wstydzi się powiedzieć ankieterom to, co naprawdę myślą. Co nie zmienia faktu, że przy wyborczych urnach zachowają się tak, jak będą chcieli, a nie tak, jak im wszystkie telewizyjne autorytety wbijają do głów, że wypada. Jeśli elity III RP zamierzają teraz do samych wyborów jeździć po Kaczyńskim, że "cynicznie zbija polityczny kapitał strasząc islamem", i wmawiać, że mieć w kraju liczną społeczność arabską to samo dobro - to nic lepszego sobie PiS nie mógł życzyć. Trzy miliony Polaków żyje dziś za granicą, prawie każda rodzina ma kogoś na Wyspach, w Skandynawii, Niemczech czy Francji, prawie każdy Polak przed czterdziestką korzysta z internetu i utrzymuje z bliskimi za granicą kontakt - i mogą sobie media wrzeszczeć, ile chcą. Polacy dobrze wiedzą, jakim to "ubogaceniem" są dla kraju wyznawcy Mahometa. Nic dziwnego, że tym razem prezes nie posłał na sejmową mównicę premier-in-spe Szydło, tylko wystawił się na ataki platformersów i plucie tefałenów osobiście. Trudno o lepszą okazję do poprawy wizerunku i obłaskawienia przynajmniej części elektoratu negatywnego. Na dodatek premier sama się gubi we własnych nastrojach. W poniedziałek prezentuje się jako biedna, słaba kobietka, którą opozycja krzywdzi, nie chcąc się z nią spotykać. We wtorek nagle naszło ją poczucie przywództwa i naopowiadała mediom, że "postawiła twarde warunki" unijnym oficjelom w sprawie imigrantów. W środę rozedrganym z emocji głosem nawrzucała z sejmowej trybuny Kaczyńskiemu i PiS, że chcą Unii stawiać jakieś warunki, a to warcholstwo i niszczenie polskiego wizerunku. W czwartek zaś jej europosłowie w głosowaniu w sprawie imigrantów byli za, przeciw i wstrzymali się od głosu. Rozedrgana jest PO i jej przewodnicząca nie tylko w sprawie imigrantów. Nawet na partyjnej konwencji wyborczej - a już co jak co, ale taka konwencja to "event", którego jedynym celem jest stworzenie spójnego, prostego i dobitnego przekazu - posypało się wszystko tak, że w końcu nawet prominentni działacze PO nie wiedzą, co aktualnie obiecują. Najpierw premier zapowiedziała likwidację składek na ZUS i NFZ oraz JEDNOLITY (tak, tak mówiła, są nagrania w sieci) podatek dochodowy 10 proc. Pół godziny później kolejny mówca, Janusz Lewandowski, uściślił, że składki mają być tylko wliczone do podatku, a sam podatek bynajmniej nie jednolity, ale właśnie przeciwnie, progresywny, od 10 do 39,5 proc. A w poniedziałek wypowiedzi ministra Szczurka nie pozostawiły już wątpliwości, że obniżka polegać ma na podwyżce górnej stawki z 32 do 39,5 proc., a cała w ogóle operacja, zapowiadana na rok 2017 (na który, powiedzmy sobie szczerze, PO może zapowiadać nawet osiedla mieszkaniowe na Marsie) jest czystym reklamowym picem, z wykorzystaniem starych sztuczek tej branży. Ustalenie progu podatkowego na 39,5 proc zamiast na 40 nie jest niczym innym jak drobną psychologiczną manipulacją na wzór hipermarketowych cen 9,99, a sztuczka "ceny już od 100 złotych" jest zgrana nie mniej - jak ktoś uwierzy w reklamę i przyjdzie, okaże się, że towar po stówie już był dawno "wyszedł", ale skoro już klient się fatygował, to niech kupi po cenach okazyjnie podniesionych. Efekt? Tej części elektoratu, która trzyma się PO, widząc w niej partię odpowiedzialną i kupując oskarżenia, że PiS to sypiący obietnicami populiści, którzy zrobią tu "drugą Grecję", zdołała władza pokazać, że jest jeszcze bardziej populistyczna, a tej, która ewentualnie mogłaby się nabrać na populistyczną likwidację ZUS i NFZ oraz jednolity 10-procentowy podatek, od razu wyjaśniono, że to tylko taki wyborczy pic. Mistrzostwo. Niejedyne. W sytuacji, gdy PiS centralną postacią swej kampanii i oficjalną kandydatką na premiera uczynił Beatę Szydło, cały aparat propagandowy PO, wciąż przecież potężny, skupiony jest na atakowaniu prezydenta Dudy. To kolejna rzecz, której żaden ekspert od marketingu politycznego nie jest w stanie pojąć. Duda i tak wybory wygrał, a następne będą za pięć lat, więc ewentualne urwanie mu kilku procent niczego PO nie daje. Co więcej, te wszystkie ataki idą po linii oskarżania prezydenta, że jest z PiS i "prowadzi kampanię dla PiS", co, pomijając już, że jest marnym odkryciem (jakby Komorowski nie był z PO albo Kwaśniewski z SLD - i co niby?) służy podniesieniu popularności PiS jako partii do poziomu popularności prezydenta, wciąż jeszcze korzystającego z premii za wyborczy sukces i polityczną nową jakość. Walcząc z normalnym przeciwnikiem, musieliby się spindoktorzy Kaczyńskiego poważnie nagłowić, jak dla partii wykorzystać popularność prezydenta nie czyniąc mu zarazem wizerunkowej szkody, a tu Platforma razem z "Wyborczą", TVN i całą resztą agit-propu ochoczo robi to za nich. Efektem ubocznym jest pozostawienie Beaty Szydło w świętym spokoju. Przyszła premier obiecuje, zapowiada, i nikt z nią nie polemizuje - co dla ludzi jest oczywistym sygnałem, że widocznie ma rację, i dowodem, że się na to stanowisko nadaje. Poza tym, ciągłe ataki na prezydenta są wyraźnym sygnałem do wyborców: nigdy się nie pogodzimy, że to on jest teraz prezydentem! Uważamy go za jakiś wypadek przy pracy, aberrację, nie będziemy współpracować, będziemy zawsze, w każdej sprawie robić obstrukcje i afery. A sondaże pokazują wyraźnie, że jedną z rzeczy, której Polacy sobie najbardziej życzą, jest żeby politycy przestali się wreszcie kłócić. Może to głupie, może spuścizna po czasach pozornej jedności w PRL, ale takie właśnie jest społeczne oczekiwanie. Czy PO sądzi, że w ten sposób przekona Polaków, że nie będzie spokoju, póki się nie zmieni prezydenta? Ale prezydent swą kadencję dopiero zaczął, a za miesiąc będzie okazja zmienić PO na partię, która bezustannej "wojny na górze" prowadzić z nim nie będzie. I cała ta kampania popycha wyborców ku tej prostszej metodzie spacyfikowania "wojny na górze".Weźmy, kolejny przykład, rozpętanie histerii wokół słów Andrzeja Dudy w Londynie. Powiedział! Jak mógł! Co on powiedział! No, właśnie, co powiedział? Świętą prawdę. Przecież gdyby Polacy inaczej niż to on wyraził oceniali sytuację, to prezydent miałby się okazji z nimi spotykać w Londynie, pozostaliby w kraju. Zważywszy, że poprzednio urządził agit-prop prezydentowi podobną kocią muzykę za słowa, iż Polska nie jest dziś krajem sprawiedliwym, które też dokładnie oddawały opinię większości Polaków - widać wyraźnie generalną linię kampanii wyborczej PO i sprzyjających jej elit. Linia jest taka, żeby przedstawiać się jako światła elita, która ma poglądy "europejskie", te, które "nosi się" na salonach i za które Niemcy klepią po plecach - a prezydenta i prezesa PiS obsadzić w roli tych, którzy wyrażają "fobie" i "resentymenty" zdecydowanej większości Polaków. W skrócie, przekaz jest taki: my jesteśmy prawdziwą elitą i nas lubią w Unii, a ten PiS to taka sama polska hołota jak wy! Jak to się pisze na twitterze: "bhawo!" Z takim przesłaniem PO po prostu musi dostać w wyborach równie tęgiego łupnia, jak swego czasu Unia Demokratyczna i jej kolejne inkarnacje. Zresztą to zrozumiałe, bo PO stała się właśnie kolejnym wcieleniem tej formacji, wyrażającej kompleksy i wyższościowe urojenia nadąsanych na własne społeczeństwo salonów. O czym zresztą - szczypta autoreklamy - piszę obszernie w swej nowej książce, która przypadkiem akurat dziś ma premierę. Pierwszej książce o upadku nawet nie samej Platformy, ale stanowiącej jej zaplecze warstwy panującej, która jeszcze pół roku temu upajała się butnym przekonaniem, że "nie ma z kim przegrać". Namawiam, by sobie tę butę i pychę przypomnieć, ciesząc oczy karą Bożą, która została za nią wymierzona. Może tzw. schadenfraude jest uczuciem brzydkim, ale w tej sprawie należy nam się jak przysłowiowemu psu buda. Rafał Ziemkiewicz

Porządny Kaczyński a wokół niego same „trzy małpki „W kulturze zachodniej wizerunek trzech postaci zakrywających uszy, usta i oczy jest czasem interpretowany jako ciche przyzwolenie na zło przez odwracanie od niego oczu. Symbolizuje też zmowę milczenia w organizacjach przestępczych.”..'Lansuje się z kochanką, żyje z kochanką”..”„o może być koniec poselskiej kariery szefa olsztyńskiego PiS Jerzego Szmita (55 l.). Do prezesa PiS i wielu posłów trafił anonimowy donos w związku z „niemoralnym postępowaniem, które nie licuje z powagą sprawowanego mandatu” przez posła. O co chodzi? Poseł Szmit prowadzi od kilku lat podwójne życie! O tym, że poseł Szmit w życiu prywatnym nie postępuje zgodnie z zasadami, które publicznie głosi, zrobiło się ostatnio głośno nie tylko w PiS, ale wśród posłów wielu opcji. Wszystko za sprawą tajemniczego donosiciela, który postanowił ujawnić prawdę o podwójnej moralności polityka. „Stara się kreować wizerunek człowieka respektującego ponad wszystko wartości rodzinne – kroczy w pierwszych szeregach Marszu dla Życia i Rodziny, uczęszcza do kościoła, zabiera swojego małego synka na oficjalne uroczystości”, a faktycznie „Jerzy Szmit od 5 lat prowadzi podwójne życie, regularnie dopuszczając się zdrad małżeńskich żony” – czytamy w donosie”..”Poszliśmy tym tropem. W Olsztynie poseł bywa – to jego okręg wyborczy. Ale już nie mieszka w domu. – Zatrzymuje się w hotelu Kopernik – mówi jeden z naszych rozmówców. W Warszawie poseł wynajmuje na Kancelarię Sejmu mieszkanie służbowe w centrum. Tam, według donosu, miał organizować „sex-schadzki” z kochanką. Donosiciel wie o niej wszystko – kim jest, gdzie pracuje. Rzeczywiście – pani Beata (imię zostało zmienione) po wyjściu z pracy wsiada w samochód, po drodze zabiera posła. Prawdopodobnie dlatego, by nikt ze współpracowników nie widział ich razem. Potem jadą na zakupy. Objęci paradują po galerii handlowej. Wybierają nowe filiżanki. Poseł płaci za benzynę na stacji. Razem jadą do jej domu pod Warszawą. Potem jeszcze Szmit robi zakupy w osiedlowym sklepie. „...(źródło )

„Poseł i szef kujawsko-pomorskich struktur PiS Łukasz Zbonikowski został zawieszony w prawach członka partii. PiS wycofał też rekomendację dla jego kandydatury w wyborach parlamentarnych - poinformowała rzeczniczka partii Elżbieta Witek. „...”Domowa przemoc? Jak informują media, 12 września do chełmińskiej komendy zgłosiła się żona posła, która zawiadomiła o kradzieży telefonu. Zeznała, że to poseł zabrał jej telefon komórkowy. Miał ją też pobić. Według "Gazety Pomorskiej" kilka dni wcześniej do prokuratury we Włocławku wpłynęło inne doniesienie na posła. Sprawami dotyczącymi Zbonikowskiego zajmują się Prokuratura Okręgowa we Włocławku i Prokuratura Rejonowa w Chełmnie.  W pierwszym przypadku chodzi o anonimowe zawiadomienie sprzed tygodnia o przestępstwie jakiego miał dopuścić się poseł, ale prokuratura ze względu na ochronę dóbr osobistych nie podaje bliższych szczegółów. Według mediów w anonimie opisano sprawę o charakterze obyczajowym, mającą związek z byłą współpracownicą posła. W drugim przypadku chodzi o zabranie żonie siłą telefonu przez Zbonikowskiego w czasie kłótni w nocy z piątku na sobotę. Żona o sprawie powiadomiła policję, a ta przekazała akta do prokuratury. W środę w prokuraturze zeznania złożyły żona posła i jej matka.”..(źródło )

„Należy do partii, która opiera swój program na chrześcijańskich wartościach, poszanowaniu rodziny i prawości! Ale w prywatnym życiu tym się nie kieruje! Ślepo go kochałam, a on okazał się człowiekiem bez zasad, chorym na władzę - Anna Kamińska, była już żona Mariusza Antoniego Kamińskiego, postanowiła opowiedzieć, co myśli o pośle PiS. - Jeśli premier Kaczyński chce wygrać wybory, to musi pozbyć się z PiS takich niemoralnych ludzi, jak mój były mąż – doradza.”...”Ich małżeństwo trwało 12 lat. Gdy on robił karierę w Warszawie, ona zajmowała się córeczkami i domem pod Białymstokiem. - Byliśmy zgranym małżeństwem. Byłam w niego zapatrzona jak w obrazek - opowiada pani Anna. Dla niej rodzina jest świętością. Była pewna, że dla niego także. Bo od lat głosił konserwatywne i chrześcijańskie wartości. Ale jej życie stanęło na głowie w sierpniu 2012 roku. - Z koleżanką z partii poleciał do Paryża. Przyznał się, że żałował, a całe pomyje wylał na swoją kochankę. Mówił, że to jej wina, że weszła mu do łóżka . Wybaczyłam mu, bo chciałam ratować naszą rodzinę - wspomina porzucona żona. Zaproponowała nawet, że z córkami przeprowadzi się do Warszawy, by ratować ich związek. Ale on odmówił i złożył papiery rozwodowe, zaś winą za rozpad rodziny obarczył żonę.  …..(więcej )

Lawina życzeń dla Michnika „....”Już bez znaku zapytania i niepewności. "Super Express", a wraz z nim szereg polityków składa Adamowi Michnikowi życzenia z okazji narodzenia potomka.67-letni redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" został przyłapany przez fotoreporterów tabloidu na spacerze z młodszą kobietą i dziecięcym wózkiem. „...”Niektórzy nie kryli zdziwienia, inni zazdrości. Przytoczmy kilka z małych gratulacyjnych depesz. „....”Widywałem Adama nie tak dawno w towarzystwie młodych kobiet, ale jest to dla mnie ogromna niespodzianka. Życzę młodemu człowiekowi wiele szczęścia i mniej zapracowanego oraz ideologizującego ojca- dodawał Jan Rulewski.A Magdalena Środa dodawała, że już zdążyła Michnikowi pogratulować osobiście. Liczy także, że wraz z Ryszardem Kaliszem będą orędownikami tzw. urlopów tacierzyńskich”...(więcej)

"Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", do obalenia Korwin-Mikkego posłużył jednak skrywany przez niego problem z życia osobistego. W partii narastało oburzenie po tym, gdy wyszło na jaw, że niedawno urodziła mu się dwójka nieślubnych dzieci. Nowego związku nie akceptuje jego rodzina, a cała sytuacja nie spodobała się też partyjnej opozycji, która uważa, że może to wpłynąć na wyborców KNP. Niektórzy nie akceptują też zachowania Korwin-Mikkego ze względów ideowych. Robert Maurer, który złożył wniosek o odwołanie prezesa, podobnie jak Marusik, uważany jest za katolickiego fundamentalistę i otwarcie zapowiedział, że nie zaangażuje się w kampanię byłego lidera. (więcej ) 

Niedawno Ryszard Kalisz wymeldował rocznego synka Ignacego ze swojego warszawskiego apartamentu. Nowe światło na ten nieładny postępek polityka lewicy rzucają ostatnie doniesienia „Faktu”. Jak się okazuje, Kalisz będzie miał drugie dziecko, na dodatek z inną kobietą. „..(więcej )

"Lech Wałęsa nie jest pewien, kto co na niego ma" - twierdzi Sławomir Cenckiewicz w rozmowie z Bogdanem Zalewskim. Autor książki "Wałęsa. Człowiek z teczki" ujawnia w rozmowie z dziennikarzem RMF FM, jak podążył tropem materiałów kompromitujących ex-prezydenta i byłego lidera "Solidarności". ...”Napisał pan, że Mieczysław Wachowski, wieloletni zaufany Lecha Wałęsy był w osiemdziesiątych latach, nazwę to łagodnie, "organizatorem potajemnych schadzek" lidera "Solidarności" z kobietami w hotelu Solec w Warszawie. Hotel był naszpikowany pluskwami i monitoringiem z kamer. Jakie pan ma na to dowody i po co pan w ogóle wyciąga takie sprawy na światło dzienne „...”Ten wątek nie jest zupełnie odkrywczy, nowatorski. Ta sprawa została opisana w dwóch bardzo dobrych książkach z 1993 roku "Kim pan jest, panie Wachowski?" i "Droga cienia" Ingi Rosińskiej i Pawła Rabieja”....”czy Lech Wałęsa a robił różnego typu skoki w bok, niemalże publiczne, tylko i wyłącznie z głupoty? Czy robił to wszystkoz poczucia bezkarności, z poczucia tego, że ma jakieś wielkie wsparcie na szczytach władzy? I że nic mu nie zaszkodzi, nawet tego typu ekscesy, gdzieś tam po nocach w naszpikowanych techniką operacyjną hotelach. W tym kontekście ja do tego powracam i to opisuję, tym bardziej że pojawiają się różnego typu materiały, również te, które wywiózł na Zachód Wasilij Mitrochin”...”Słynne "Archiwum Mitrochina" „...”to pułkownik KGB, który w 1993 roku wyjechał na Zachód i wywiózł wielkie archiwum. Jest tam mowa o różnych kompromitujących materiałach o charakterze obyczajowym, dotyczących Lecha Wałęsy, którymi po prostu dysponowali obóz władzy w PRL i Moskwa. Mnie interesują te lejce, za które trzymano Wałęsę w momencie, kiedy on stawał się osobą niemalże symboliczną, ikoną "Solidarności" i przywódcą polskiego narodowego ruchu antykomunistycznego”. ….(więcej )

Czy żona Donalda Tuska, pozazdrościła Danucie Wałęsowej? Jedno jest pewne - ona również chwyciła za pióro i opowiedziała o swoich małżeńskich problemach. Co za gnojek. Co on ze mną robi. Całe życie mi spieprzył – pisze w swojej książce Małgorzata Tusk odnosząc się do miłosnej przygody, która omal nie zrujnowała ich małżeństwa. „....”Wtedy ktoś zwrócił na nią uwagę i zakochała się, a małżeństwo Tusków zawisło na włosku. Wszyscy oprócz Donalda wiedzieli co się dzieje. Dotarło do niego, dopiero, gdy Małgorzata postanowiła, że odchodzi i zabiera dziecko. „...(więcej )

Żona Kurskiego napisze książkę o nim ! Pogrąży męża „ ...” Rozwód Jacka Kurskiego jest w toku, a pierwsza sprawa rozwodowa już się odbyła. Jednak para z kilkunastoletni stażem raczej nie rozwiedzie się w spokoju. Jak donosi „Fakt” Monika Kurska, czyli niemal była już zona polityka prawicy ma zamiar wydać o nim książkę! Czy będzie to książka odsłaniająca tajemnice życie Kurskich? Na razie nie wiadomo. Wiadomo zaś dlaczego żona Kurskiego postanowiła sięgnąć po pióro i przelać na papier swoje myśli i spostrzeżenia: „Byłam przecież świadkiem wielu politycznych wydarzeń i sytuacji” powiedziała ponoć, a pomysłem na książkę dzieli się z przyjaciółmi,.. ...(więcej )

„Poseł Kaczmarek groził mężowi swoje partnerki „...”Tygodnik opisuje w najnowszym wydaniu losy burzliwego romansu posła PiS Tomasza Kaczmarka z olsztyńską bizneswoman Katarzyną Sztylc. Według "Wprost", były "agent Tomek" miał grozić jej mężowi i straszyć go kolegami ze służb.”.....”Dziennikarze szybko zainteresowali się tym, jak to możliwe, że przy poselskiej diecie Kaczmarka stać na luksusowe auto. Szybko okazało się, że samochód pożyczyła mu "olsztyńska bizneswoman", Katarzyna Sztylc. Agent Tomek przedstawił ją jako swoją narzeczoną, wyznał też, że zwrócił się do Biura Analiz Sejmowych z pytaniem, czy użyczone porsche powinien wpisać do oświadczenia majątkowego. Tekst o ich uczuciach napisał w "Do Rzeczy" Cezary Gmyz.”......”"Nie jesteśmy grzecznymi chłopcami" „.....”Ciemniejsze strony tych relacji opisuje najnowszy "Wprost". Według tygodnika, między posłem Kaczmarkiem a mężem Sztylc doszło przynajmniej dwukrotnie do ostrej kłótni. W czerwcu Arkadiusz Sztylc przyjechał do pensjonatu "U Jacka" w Olsztynie, żeby porozmawiać z agentem Tomkiem, którego podejrzewał o romans ze swoją żoną. Rozmowa została nagrana, taśmy ma Sąd Okręgowy w Olsztynie.”....”Dzień po spotkaniu w pensjonacie "U Jacka" odbywały się imieniny jego właścicielki, Iwony Arent, posłanki PiS. Przyszedł na nie także Arkadiusz Sztylc. W pozwie rozwodowym (Katarzyna złożyła go w lipcu) napisał, że na imprezie była też jego żona, która doskonale bawiła się z agentem Tomkiem. Z tej imprezy także są taśmy. Co mówi na nich poseł Kaczmarek? "Za trzy sekundy wstanę i cię naje..ę. Jedź do domu, bo ja się napier...iłem i mówię ci to szczerze: za trzy sekundy wstanę i cię naj...ę. Spier...aj".. „...(więcej )

„„Dzieci z rozbitych rodzin mają o wiele gorsze wyniki w nauce i mniejsze szanse na zdobycie dobrego wykształcenia – dowiedli belgijscy uczeni z uniwersytetu w Louvain. „...””Co czwarte dziecko z rodzin rozbitych przynajmniej raz powtarza rok szkolny. Największe różnice odnotowuje się w szkołach średnich. Dzieci rozwodników mają o niemal połowę (45%) mniejsze szanse na ich ukończenie. Naukowcy zauważyli, że na szkody wynikające z rozwodu bardziej narażeni są chłopcy niż dziewczęta. „...(więcej )

W 2000 r. amerykańska profesor Judith S. Wallerstein przedstawiła wyniki trwających niemal 30 lat badań, którymi chciała udowodnić naukowo, że rozwód jest najlepszym - zarówno dla małżonków, jak i ich dzieci - rozwiązaniem niesatysfakcjonującej sytuacji rodzinnej. Publikacja rezultatów badań nie pozostawiła żadnych wątpliwości: rozwód rodziców negatywnie wpływa na rozwój dziecka. Prof. Wallerstein porównywała traumę, jaka wywołuje śmierć jednego z rodziców, z nieszczęściem wynikłym z rozwodu. Okazało się, że dzieci są w stanie łatwiej i mniej boleśnie pogodzić się z tym pierwszym niż z drugim. „....(więcej )

„Okazuje się, że wielkim szczęściem można się cieszyć w skrytości. Na taki krok zdecydował się poseł Prawa i Sprawiedliwości Mariusz Antoni Kamiński (36 l.) i były aniołek Jarosława Kaczyńskiego (65 l.), a teraz projektantka mody Ilona Klejnowska (28 l.). Po tym, jak para odkryła kiełkujące wzajemne uczucie, postanowili trzymać to w wielkiej tajemnicy. I to do tego stopnia, że nawet informacja o tym, że sformalizowali swój związek, stanowi niemałe zaskoczenie dla... najważniejszych polityków PiS!”...”Jestem zaskoczona. Nic na ten temat nie wiem. Jeśli to prawda, to muszę im jak najprędzej pogratulować - tak na informację o ślubie Kamińskiego i Klejnowskiej reaguje wiceszefowa partii Beata Szydło (51 l.). „...”Naprawdę? Pierwsze słyszę. Czy aby na pewno pan mnie nie nabiera? - pytała nas zdziwiona. Nawet blisko współpracujący z Kaczyńskim od lat Marek Suski (56 l.) nie wiedział o ślubie, choć jak twierdzi, przeczuwał eksplozję uczuć między młodymi. - Bardzo zdziwiony nie jestem. Od dawna było widać, że między nimi iskrzy - komentuje nas. „..”Nie ma się jednak co dziwić, że para ukrywała swój związek nawet przed kolegami z partii. Kamiński bowiem półtora roku temu po 12 latach małżeństwa rozwiódł się z żoną Anną. A nieżyczliwi twierdzili, że to właśnie przez związek z aniołkiem prezesa PiS. Klejnowska zatrudniona była wtedy w biurze prasowym partii, występowała z Kaczyńskim na plakatach i blisko współpracowała z młodym posłem. - Wzięłam ślub, więc to naturalne, że jestem szczęśliwa. Kocham ten stan - komentuje Klejnowska.  ….(więcej )

Zjawisko patologii i dewiacji w życiu rodziny „.....”Weźmy pod uwagę rozwód małżeński, jako jedną z dolegliwych, lecz rozszerzających się w większości krajów, deformacji życia społecznego.Rozbicie podstawowej struktury rodziny dokonuje się poprzez separację, rozwód lub śmierć czy teżporzucenie rodziny przez jednego z małżonków. Rozwód jest więc jednym ze statystycznie uchwytnych wskaźników rozbicia małżeństwa i rodziny. „......”Zdaniem Podgóreckiego przez patologię społeczną należy rozumieć ten rodzaj zachowania bądź typ instytucji, typ systemu lub podsystemu społecznego, który pozostaje w zasadniczej sprzeczności (nie dający się pogodzić) z uznawanymi i akceptowanymi normami i wartościami danej społeczności, grupy, wspólnoty wyznaniowej, układu społecznego lub kulturalnego „...(więcej 

Wiktor Ferfecki „ Problemy z seksem na prawicy” ….„Afery obyczajowe są dla konserwatystów szczególnie trudne. I często źle rozgrywają je w mediach. „Józef Oleksy mówi, że na ostatnie afery obyczajowe na prawicy patrzy z zaniepokojeniem. Jego zdaniem prawdziwy wysyp spraw tego typu jest jednak dopiero przed nami. – Na razie to tylko incydenty. Nasilenie nadchodzi zazwyczaj przed wyborami „...”.młody poseł PiS Mariusz Antoni Kamiński. Gdy pod koniec lutego ogłosił, że się rozwodzi, od razu dodał, że to dla niego trudna decyzja, a cały majątek zostawia żonie. „....”To dalszy ciąg sprawy, którą opisał „Wprost". Zdaniem tygodnika „piękna i przebiegła" Ilona Klejnowska „omotała" Mariusza Łuszczka, byłego już pracownika Solidarnej Polski, by wydobywać od niego informacje. „.....”Artykuł o perypetiach uczuciowych Kurskiego chciał opublikować w styczniu tygodnik „Nie". Publikację zablokował adwokat europosła. Przyniosło to efekt odwrotny od zamierzonego. O sprawie napisały największe portale i trafiła ona na pierwszą stronę tabloidu „Fakt"......”Najbardziej znanym przykładem są kłopoty byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, który w styczniu 2009 roku ogłosił, że rozstaje się z żoną.Choć próbował otwarcie opowiedzieć o zmianach w swoim życiu, zgubiły go entuzjastyczne wypowiedzi o nowej narzeczonej, w których trudno było dopatrzyć się skruchy z powodu rozwodu.”.....”Kilka miesięcy później udzielenia informacji o szczegółach swojej sprawy rozwodowej odmówił tabloidom poseł PSL Eugeniusz Kłopotek. „.....Sprawa zaczęła się od wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego. Powiedział, że Dorn łamie reguły, wnioskując o zmniejszenie alimentów na rzecz dzieci z poprzedniego małżeństwa. Po stronie prezesa stanął Przemysław Gosiewski, jednak szybko się okazało, że sam nie jest przykładnym mężem i ojcem. – Coś we mnie pękło. Dłużej nie mogłam znieść tej hipokryzji – powiedziała „Super Expressowi" jego była żona Małgorzata Gosiewska, obecnie posłanka PiS. Zarzuciła mu, że nie interesuje się synem z pierwszego małżeństwa. Oświadczenie do mediów wysłała też żona Dorna.”..... (więcej )

010 rok „ Dotarliśmy do najpilniej strzeżonej tajemnicy europosła Ryszarda Czarneckiego (47 l.). Okazało się, że polityk Prawa i Sprawiedliwości ma nie tylko nową żonę, co odkryliśmy kilka tygodni temu, ale także dwumiesięcznego synka – Stasia Czarnecki ma już dwóch synów z poprzedniego małżeństwa. Po raz trzeci tatą został w wakacje. Syn to owoc jego nowego związku.Jak już pisaliśmy,Ryszard Czarnecki w tym roku ożenił się z córką pierwszego polskiego kosmonauty Emilią Hermaszewską (36 l.). Polityk od początku utrzymywał to w wielkiej tajemnicy...( więcej ) 

z Ryszardem Czarneckim rozmawiają Anita Werner (TVN 24) i Paweł Siennicki. „...”Ale mógł Pan jak Kazimierz Marcinkiewicz zostać bohaterem tabloidów. To kompletnie inna sytuacja. Moi synowie z pierwszego małżeństwa są już dorośli, a moja była żona jest za granicą. Obecną żonę poznałem już w trakcie separacji, tuż przed rozwodem. W polityce można sobie jednak ułożyć życie, byle po cichu? Nie wszystko jest na sprzedaż. Kazimierz przegrał nie faktem swojego rozwodu, ale tym, w jaki sposób zrobił z tego narrację. Zresztą, mało ciekawą. Jego dzieciom, byłej żonie musiało być przykro. Ja natomiast cieszę się, że mam świetne relacje z moimi dorosłymi synami.” „...(więcej )
2009 Kazimierz Marcinkiewicz, premier z kapelusza, niegdyś faworyt sondaży i dawny działacz ZChN potajemnie wziął ślub w Barcelonie” ….To jego prywatna sprawa – mówi Ryszard Czarnecki z PiS, który zna Marcinkiewicza od czasów Zjednoczenia Chrześcijańsko -Narodowego. – Chociaż uważam, że jest wiele miast w Polsce, równie pięknych jak Barcelona, w których można powiedzieć ukochanej kobiecie "tak" – dodaje.

http://naszeblogi.pl/47883-czarnecki-popiera-czy-zwalcza-polityczna-poprawnosc

Elig Emerytka”...”Stanisław Michalkiewicz i Szkoła Liderów w USA”...”Dowiedziałam się ostatnio ciekawych rzeczy.  Oto Stanisław Michalkiewicz opublikował w tygodniku "Polska Niepodległa"  [nr 29/2015] oraz w Internecie {TUTAJ} artykuł "Nie ma przypadków".  Postawił w nim zasadnicze pytanie: "Czy w ogóle można u nas być skutecznym politykiem, nie będąc niczyim agentem?". Stwierdził następnie, że: "na premiera wystrugany został z banana pan Kazimierz Marcinkiewicz. Teraz jednak następczynią pana Kazimierza Marcinkiewicza ma zostać pani Beata Szydło, w związku z czym musimy odnotować pewną ciągłość. Otóż pani Beata Szydło jest absolwentką Szkoły Liderów przy amerykańskim Departamencie Stanu. Elewi tej Szkoły Liderów są wybierani przez dyplomatów z Ambasady USA w każdym kraju. Skąd dyplomaci wiedzą, że trzeba przeszkolić akurat tę, a nie inną osobę – tajemnica to wielka, ale skadś przecież muszą wiedzieć. Wytypowane osoby – jak czytamy na stronie Ambasady USA w Warszawie - „odbywają podróż do Stanów Zjednoczonych, aby wziąć udział w starannie przygotowanych programach, które odpowiadają ich zainteresowaniom zawodowym, jak również celom polityki zagranicznej USA.” Wygląda na to, że w sytuacji, gdy Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie rośnie w naszym nieszczęśliwym kraju w siłę, również dokonany przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego wybór pani Beaty Szydło na następczynię nie tylko Kazimierza Marcinkiewicza, ale również pani premierzycy Ewy Kopacz nie był przypadkowy, jeśli w ogóle był samodzielny. Zresztą mniejsza z tym, bo okazuje się, że tę samą akademię ukończył prezydent Bronisław Komorowski, Aleksander Kwaśniewski, Donald Tusk, Hanna Suchocka i Kazimierz Marcinkiewicz."...”Podobne programy funkcjonowały w USA od lat 40-tych XX w.   Ten działający dziś został zapoczątkowany w 1952 r., a jego obecna nazwa pochodzi z r.2004.  Silne wrażenie robi zamieszczona w Wikipedii lista ponad 200 nazwisk prezydentów i premierów różnych państw ze wszystkich kontynentów, którzy przeszli takie [najczęściej trzytygodniowe] kursy.  Oprocz polskich polityków, wymienionych przez Michalkiewicza, również i Mieczysław Rakowski był kursantem Departamentu Stanu USA w roku 1978.
  Warto zauważyć, że angielska Wikipedia pisze jasno, iż celem tej wymiany są: " the public diplomacy objectives of the United States government.".  To całe wyłanianie i kształcenie liderów z różnych państw ma służyć amerykańskiej dyplomacji i realizować amerykańskie cele.  Ciekawym pytaniem jest to, czy gdy USA wyłonią i przeszkolą obiecującego lidera, to używają następnie swych wpływow w danym kraju, by promować jego karierę?  Pewnie tak.”..”wywiad brytyjski nie jest chyba zachwycony takim ksztaltowaniem brytyjskich elit.  To formowanie elit innych państw przez USA ma miejsce także na poziomie lokalnych liderów. Znalazłam w sieci wypowiedź pana Macieja Puławskiego z Tłuszcza, który zakwalifikowal się na 9-dniowa wizyte studyjna w USA, zorganizowaną takze przez IVLP {TUTAJ}.  Wyglada na to, iż Stany Zjednoczone wymyśliły idealną metodę szerzenia amerykańskich wpływów w świecie.(więcej )

Stanisław Michalkiewicz „ Kiedyś, podczas promocji książki pana Krzysztofa Czabańskiego, poświęconej ruskiej agenturze w strukturach naszego państwa, pochwaliłem autora za podjęcie tematu, wyrażając zarazem nadzieję, że nie poprzestanie na spenetrowaniu ruskiej agentury, ale w następnej książce zajmie się np. agenturą amerykańską – a ponieważ organizatorzy domagali się, by każde wystąpienie zakończyć pytaniem, zapytałem, czy w ogóle można u nas być skutecznym politykiem, nie będąc niczyim agentem. Na to porwał się na równe nogi pan red. Lis oświadczając, że moje pytanie jest nietaktowne, ponieważ na sali siedzi pan Jarosław Kaczyński. Odpowiedziałem, że moje pytanie byłoby nietaktowne, gdyby pan Jarosław Kaczyński był politykiem skutecznym. Jak wiadomo, tak nie jest, co skądinąd dobrze o nim świadczy.”...”Pamiętamy przecież sromotny finał jego rządów w roku 2007, a i przedtem nie było przecież lepiej, jako że na premiera wystrugany został z banana pan Kazimierz Marcinkiewicz. Teraz jednak następczynią pana Kazimierza Marcinkiewicza ma zostać pani Beata Szydło, w związku z czym musimy odnotować pewną ciągłość. Otóż pani Beata Szydło jest absolwentką Szkoły Liderów przy amerykańskim Departamencie Stanu. Elewi tej Szkoły Liderów są wybierani przez dyplomatów z Ambasady USA w każdym kraju. Skąd dyplomaci wiedzą, że trzeba przeszkolić akurat tę, a nie inną osobę – tajemnica to wielka, ale skadś przecież muszą wiedzieć. Wytypowane osoby – jak czytamy na stronie Ambasady USA w Warszawie - „odbywają podróż do Stanów Zjednoczonych, aby wziąć udział w starannie przygotowanych programach, które odpowiadają ich zainteresowaniom zawodowym, jak również celom polityki zagranicznej USA.” Wygląda na to, że w sytuacji, gdy Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie rośnie w naszym nieszczęśliwym kraju w siłę, również dokonany przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego wybór pani Beaty Szydło na następczynię nie tylko Kazimierza Marcinkiewicza, ale również pani premierzycy Ewy Kopacz nie był przypadkowy, jeśli w ogóle był samodzielny. Zresztą mniejsza z tym, bo okazuje się, że tę samą akademię ukończył prezydent Bronisław Komorowski, Aleksander Kwaśniewski, Donald Tusk, Hanna Suchocka i Kazimierz Marcinkiewicz. Wygląda na to, że klasyk demokracji Józef Stalin miał rację mówiąc, że jeszcze ważniejsze od tego, kto liczy głosy, jest to, kto przygotowuje alternatywę polityczną dla wyborców. A po czym poznać, że alternatywa jest przygotowana prawidłowo? Po tym, że bez względu na to, kto wybory wygra – będą one wygrane.  „..(więcej )
Ważne Reakcja Beaty Szydło na wieść ,że jakiś łajdak rzucił żonę , i dwie córeczki dla innej „Jestem zaskoczona. Nic na ten temat nie wiem. Jeśli to prawda, to muszę im jak najprędzej pogratulować - tak na informację o ślubie Kamińskiego i Klejnowskiej reaguje wiceszefowa partii Beata Szydło (51 l.). „...”Naprawdę? Pierwsze słyszę. Czy aby na pewno pan mnie nie nabiera? - pytała nas zdziwiona Reakcja Ryszarda Czarneckiego na wieść że jakiś łajdak porzucił żonę i czwórkę dzieci dla innej Kazimierz Marcinkiewicz, premier z kapelusza, niegdyś faworyt sondaży i dawny działacz ZChN potajemnie wziął ślub w Barcelonie” ….To jego prywatna sprawa – mówi Ryszard Czarnecki z PiS, który zna Marcinkiewicza od czasów Zjednoczenia Chrześcijańsko -Narodowego. – Chociaż uważam, że jest wiele miast w Polsce, równie pięknych jak Barcelona, w których można powiedzieć ukochanej kobiecie "tak" – dodaje Witold Gadowski „ PiS powoli staje się siedliskiem wygodnie umoszczonej, partyjnej biurokracji, której dobrze jest tak jak jest. Za nic nie odpowiadają, dobre pensyjki biorą do kieszeni i kto chciałby to zmieniać. Jedynym problemem dla wielu prominentnych pisowców jest dziś …Jarosław Kaczyński!„...”Rację mają reżimowi analitycy – tak, jedynym problemem PiS jest jego lider. Przecież bez niego tak można by się fajnie dogadać i wspólnie umościć w hermetycznym ciepełku polskiej polityki„.( więcej )

Mój komentarz Oby Kaczyński żył jak najdłużej, bo chyba tylko jemu jednemu zależy tak naprawdę na przekształceniu PiS w partię chrześcijańską . Jest sprawą ewidentna ,że reżimowe lewackie media kryją łajdaków obyczajowych z PiS, ba sekundują ich karierom wewnątrz PiS . Bo ci w końcu rozsadzą PiS od środka . Sprawy dotyczą w końcu prominentnych działaczy PiS, posłów, szefów regionów. Kaczyński eliminuje łajdaków obyczajowych z PiS , ale reszta tam to chyba rżnie głupa . Przysłowiowe trzy małpki. Nic nie widzę, nic nie słyszę, a jak już coś widzę i słyszę to nic powiem.. Oby PiS wygrał wybory u mógł rządzić samodzielnie , czego mu z całego serca życzę, bo to jedna szansa dla Polski w tej chwili , ale kiedy słyszę że wszyscy w PiS wiedzą o łajdactwach i albo to pochwalają ,albo udają że są ślepi i głusi to strach mnie ogarnia . Ale jeśli PiS będzie rządził samodzielnie to szybko gołym okiem zobaczymy ile są warte kadry PiS i jaki maja tak naprawdę program Warto przypomnieć ,że to tylko Kaczyńskiemu i jego genialnej intuicji i uczciwości zawdzięczamy fakt ,że mamy za prezydenta porządnego człowieka , patriotę i katolika. Bo gdyby nie decyzja Kaczyńskiego ,że woli na kandydata mało znanego, ale uczciwego , chrześcijańskiego polityka ,jakim był Andrzej Duda to kandydatem chrześcijańskiej partii byłby rozwodnik Czarnecki , który aż cmokał na wieść ,że Marcinkiewicz porzucił i żonę i czwórkę dzieci i wziął cywilny ślub z kochanką. A mamy się czego bać. Już Szydło odchodzi od opodatkowania banków na wzór Orbana na rzecz podatku od transakcji finansowych i ubezpieczeniowych. A powinno się wprowadzić oba te podatki .Już Szydło zaczyna grzebać w podatku dochodowym i ubezpieczeniach rolników , co może się skończyć wywłaszczeniem milionów polskich rolników. A może Kaczyński nie miał racji że powyrzucał z PiS na zbity pysk łajdaków obyczajowych. Może też jak jego towarzysze partyjni powinien udawać ,że nic nie słyszy, nic nie widzi i nic nie powie ? Marek Mojsiewicz

Gdy suweren abdykuje Podczas gdy przy okazji ostatniego referendum przekonaliśmy się, że „suweren”, to znaczy - „naród polski”, co to według art. 4 konstytucji, sprawuje w naszym nieszczęśliwym kraju „władzę zwierzchnią”, najzwyczajniej w świecie abdykował, to znaczy – odmówił wykonywania kompetencji suwerena – południowe granice Europy trzeszczą i ustępują pod naporem rosnącej fali „uchodźców”. Wykorzystują oni krwawy chaos, jaki za sprawą Stanów Zjednoczonych i Francji został wytworzony w krajach poprzednio – mniejsza o to, czy słusznie, czy niesłusznie – uważanych za potencjalne zagrożenie dla bezcennego Izraela – więc wykorzystują oni ten chaos w charakterze pretekstu do osiedlenia się w Europie w celu wykorzystania dobrodziejstw tutejszego socjalu. Oficjalnie podają motywacje inną – że mianowicie poszukują „bezpieczeństwa” - ale możemy to spokojnie włożyć między bajki, bo gdyby rzeczywiście tak było, to na przykład uchodźcy z Syrii chroniliby się w Izraelu, który – cokolwiek by o nim nie powiedzieć – jest krajem nader bezpiecznym. Nie tylko dysponuje armią, która już kilkakrotnie pokonała armie ościennych krajów arabskich, nie tylko dysponuje siłami policyjnymi, które potrafią spacyfikować każdego, kto Izraelowi nadepnie na odcisk, nie tylko posiada broń jądrową oraz środki jej przenoszenia, ale w dodatku obrona tego państwa stanowi bezwarunkowy priorytet polityczny Stanów Zjednoczonych, będących najsilniejszym państwem świata. Tymczasem ani Syryjczycy, ani Libijczycy, ani Irakijczycy, ani Afgańczycy, ani Egipcjanie ani nikt inny, żadnego schronienia w Izraelu nie poszukuje, ryzykując podróż morską do Europy. Nawiasem mówiąc, również Izrael, słodszymi od malin ustami swego premiera Beniamina Netanjahu oświadczył, że nie tylko nie przyjmie żadnych uchodźców, ale w dodatku postawi mur na granicy z Jordanią. Jak tak dalej pójdzie, to Izrael otoczy murami wszystkie swoje granice, niczym Niemcy, to znaczy – pardon – jacy tam znowu „Niemcy”; nie zadni „Niemcy”, tylko „naziści” - wymarłe dzisiaj plemię, co to nawet używało martwego „nazistowskiego” języka – więc niczym „naziści” warszawskie getto. Warto by spojrzeć na tę koincydencję z punktu widzenia wiktymologii – ale kto się dzisiaj na to odważy? Wiktymologia jest nauką o ofiarach przestępstw i poucza, że nie tylko sprawca, ale i ofiara przestępstwa w specyficzny sposób się do niego przyczynia. Z tego względu tylko patrzeć, jak wiktymologia zostanie surowo zakazana, podobnie jak nauka o ludzkich rasach. Nie została ona wprawdzie formalnie zakazana, ale po cóż się nią zajmować, skoro ostatnie słowo w naukowym dyskursie ma prokurator i niezawisły sąd – podobnie zresztą, jak w naukach historycznych, zwłaszcza mających za przedmiot historię najnowszą? Tymczasem z powodu karygodnego braku koordynacji, w tym samym czasie, kiedy Izrael... - i tak dalej – w żydowskiej gazecie dla Polaków pan redaktor Żakowski, biegający po chederach w charakterze proroka mniejszego, dopatrzył się w mniej wartościowym polskim narodzie tubylczym odrażających właściwości: ksenofobii, rasizmu i antysemityzmu i już na zapas wije się ze wstydu, niczym jakaś brzuchata kobyła („Ha! Będą ze wstydu się wiły dziewki fabryczne, brzuchate kobyły, krzywych pędraków sromne nosicielki!” - przestrzegał poeta), co też o nim, jako męskim członku tego obrzydliwego narodu powiedzą w Paryżu. Niepotrzebnie – bo w Paryżu – o czym pan red. Żakowski może nie wiedzieć, podobnie jak o wielu innych rzeczach – o naszym mniej wartościowym narodzie tubylczym mają opinię od dawna ugruntowaną: „Polacy to nacjonaliści! Antysemici! To faszyści! A ten ich cały Konopniki to pewnie jest watażka dziki, tak jak Pilsuki, co zdradziecko zaatakował powstający Kraj Rad młodziutki, prawie dziecko!” - pisał w poemacie „Bania w Paryżu” Janusz Szpotański. Ale już w Hitlerjugend nauczano, że „czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty”, toteż bezcenny Izrael może sobie budować mury, podczas gdy narody mniej wartościowe muszą ponosić konsekwencje zapewnienia państwu żydowskiemu gwarancji bezpieczeństwa. W rezultacie nadające Europie ton eunuchy postanowiły nie tylko otworzyć się przed „uchodźcami”, ale nawet im się podlizywać, rzucając się im na szyję i obsypując pocałunkami przed kamerami telewizji. Te filmowe felietony są potem pokazywane w Syrii, Iraku, Egipcie, Afganistanie i innych krajach, zachęcając następnych amatorów socjalu do wyruszenia na podbój Europy. W tej sytuacji również Jego Świątobliwość papież Franciszek nie mógł wytrzymać i też nie tylko wezwał, by każda parafia i wspólnota zakonna przyjęła przynajmniej jedną rodzinę, ale od razu dał przykład i dwie rzymskie parafie uchodźców natychmiast przyjęły. Przykład byłby może jeszcze bardziej przekonujący, gdyby papież Franciszek przyjął uchodźców do Domu Świętej Marty, w którym mieszka, ale nie wymagajmy zbyt wiele. Cudze ręce, wiadomo – lżejsze. Ważniejsza jest zresztą motywacja, mająca – jak powiadają gitowcy – charakter „poważnej zastawki”, w postaci nakazu miłości bliźniego. Co prawda nakaz brzmi, żeby bliźniego miłować, „jak siebie samego”, więc by z powodu tej miłości nie doprowadzać siebie samego do zguby – ale kto tam przejmowałby się takimi głupstwami, kiedy padł rozkaz rozpoczęcia w kwestii uchodźców socjalistycznego współzawodnictwa? Toteż i w naszym nieszczęśliwym kraju, któremu Niemcy nakazały przyjąć na początek 10 tysięcy gości, JE abp Stanisław Gądecki, ten sam, co to zainicjował „Dzień Judaizmu”, wezwał każdą parafię, żeby … i tak dalej. Również w telewizorach co wrażliwsze damy prześcigają się z byłym prezydentem naszego nieszczęśliwego kraju Lechem Wałęsą w deklaracjach gościnności, zachęcając niezdecydowanych i piętnując opieszałych, żeby... i tak dalej. Lech Wałęsa ma na szczęście bezpiecznik w postaci żony, która na pewno mu te bęcwalstwa wybije z głowy wałkiem, ale inni durnie mogą być w gorszej sytuacji i deklaracje złożą. No dobrze, ale co dalej? Co będzie za tydzień, gdy okaże się, że „uchodźcy”, którzy już teraz, nie mając jeszcze żadnego statusu, coraz natarczywiej demonstrują postawy roszczeniowe, zaczną gościnnych gospodarzy sztorcować? Wtedy nie będą mieli innego wyjścia, jak wymówić im gościnę i obarczyć kosztami Bogu ducha winnych podatników. Dlatego już teraz pan prezydent Duda powinien wystąpić z inicjatywą ustawodawczą, a parlament przyjąć ją w tempie stachanowskim, by każda osoba deklarująca zamiar przyjęcia uchodźców, złożyła notarialne zobowiązanie, iż będzie ich na swój koszt utrzymywać, kwaterować, odziewać, kształcić i leczyć w chorobie – aż do momentu, gdy sami uchodźcy z tego zrezygnują – bez możliwości wcześniejszego, jednostronnego wypowiedzenia. W przeciwnym razie mielibyśmy do czynienia z epidemią słomianego zapału, podobnie jak w przypadku psów, które potem znudzeni właściciele wywożą do lasu. Konieczność złożenia notarialnego zobowiązania z pewnością zgasiłaby większość przypadków słomianego zapału i mogłaby przyczynić się do uchronienia przed różnymi niebezpieczeństwami nie tylko naszego nieszczęśliwego kraju, ale i Kościoła, najwyraźniej też cierpiącego na kryzys przywództwa. Stanisław Michalkiewicz

Szczur w unijnej klatce Zasada socjalizmu to: „Czy się stoi, czy się leży, dwa patole się należy!”. Zasada kapitalizmu jest „wyścig szczurów”. Rynek wymusza na każdym kapitaliście, by produkował dobrze i tanio – bo jak nie, to bankructwo! Kapitalista musi więc wymuszać na robotnikach, by pracowali dobrze i tanio – bo jak nie, to na bruk!

Wszyscy są więc zaharowani, nieludzko zmęczeni, pot im się z czoła leje. Po czym fajrant – i...hosanna! Na rynku można sobie za ciężko zarobione pieniądze kupić tanio dużo dobrych towarów robionych przez innych, ciężko wyzyskiwanych, Ludzi Pracy. Rzecz jasne lenie nienawidzą kapitalizmu; wolą socjalizm. Gdyby jeszcze tylko ktoś do tego dopłacał... Ten wyścig szczurów powoduje jednak, że ci przedsiebiorcy, którzy nie robią dokładnie tego, co chcą konsumenci – bankrutują. To nic takiego strasznego: słynny ideolog kapitalizmu, śp.Andrzej Carnegie, który został multimiliarderem (sto lat temu, to było coś!!), siedem razy dorabial się milionów - i bankrutował. Za ósmym trafił – i się udało. Obecny kandydat na kandydata na prezydenta USA z ramienia Republikanów, p.Donald Trump, też kilka razy bankrutował. I ma miliardy. Z młodych ludzi, którzy zakładają wlasny business, ok.40% - 60% bankrutuje w ciagu pierwszego roku. Bo nie wstrzelili się dokładnie w to, co chcieliby ich klienci. Natomiast z firm, które otrzymały dotację z Unii Europejskiej bankrutuje 95%!!! Dlaczego? Bo aby dostać dotację, trzeba zaplanować firmę tak, by jej działanie podobało się urzednikom przyznającym dotacje! A szansa, że urzędnik wie, czego potrzebują ludzie jest zerowa (gdyby wiedział, to zamiast gnić na urzedniczej posadce, sam założyłby firmę). Te 5% to ludzie, którzy podanie napisali zgrabnie – a w działaniu w ogóle nie przejmowali się tym co napisali i działali dla dobra klienta. Czyli działali inaczej, niż w projekcie. Oczywiście urzednicy na ogół każą im potem oddawać z procentami otrzymane pieniądze – ale dobrze działająca firma na ogół potrafi oddać... Chiny zbudowały potęgę gospodarczą – bo NIE dostały ani centa dotacji od UE; ani od nikogo. Dotacje SZKODZĄ, a nie pomagają! To samo z filmami. Dlaczegp filmy Hollywoodu są lepsze od polskich? Dlatego, że w Polsce istnieje potężny Instytut Sztuki Fimowej dotujący filmy. Więc reżyserzy robią filmy podobające się urzędnikom PISF. A ci z Hollywodu muszą robić to, co podoba się widzom. I to jest ta różnica.

Ale obiektywnie polski film ma się lepiej, niż amerykański. Mniej wytwórni filmowych bankrutuje... JKM

2015-09-19 08:05 Rzecznik rządu - jesteśmy w stanie przyjąć każdą liczbę uchodźców

1. Jeszcze w ostatnią środę podczas nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu zarówno premier Ewa Kopacz jak i jej ministrowie spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna oraz spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska twierdzili, że Polska nie zgodzi się na obligatoryjne tzw. kwoty uchodźców i przyjmie tylko dwa tysiące uchodźców, co wcześniej zadeklarowała. Rządzący politycy wręcz ze wściekłością zareagowali na wystąpienie prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, który przestrzegał przed przyjmowaniem imigrantów według pomysłu forsowanego przez Niemców i Francuzów i sugerował, żeby Polska wyrażając solidarność z uchodźcami (a więc ludźmi uciekającymi ze swoich krajów w celu ratowania zdrowia bądź życia, a nie z imigrantami ekonomicznymi), wsparła finansowo utrzymanie obozów uchodźców z Syrii znajdujących się w Jordanii albo przy granicy z Turcją. W reakcji na nie premier Kopacz z trybuny sejmowej sugerowała nawet, że prezes Jarosław Kaczyński, chce Polskę w ten sposób wyprowadzić z Unii Europejskiej albo pozbawić możliwości korzystania z europejskich funduszy. Wszystko to działo się już w sytuacji kiedy na granicy serbsko - węgierskiej imigranci wszczęli zamieszki podczas blokady granicy przez Węgrów i próby egzekwowania przez nich przepisów regulujących funkcjonowanie strefy Schengen (między innymi umieszczenie imigrantów w ośrodkach na terenie Węgier i ich rejestracja), co dobitnie pokazywało, że nie są to uchodźcy, a imigranci ekonomiczni, którzy wręcz za wszelką cenę, chcą się dostać do Niemiec albo Szwecji.

2. Co więcej sejmowa debata odbywała się już po wystąpieniu w Parlamencie Europejskim szefa KE Jeana Claude Junckera, który przedstawił już blisko 2 tygodnie temu koncepcję ustanowienia stałych kwot imigrantów dla każdego kraju członkowskiego ze 160 tysięcy przebywających obecnie w ośrodkach we Włoszech, Grecji i na Węgrzech (na Polskę przypada z tej grupy około 12 tysięcy imigrantów) i to nie jako pomysł do dyskusji ale raczej szybkiego przyjęcia. Koncepcja ta jest niezwykle groźna nie dlatego, że ilość imigrantów przewidziana dla Polski wzrosła aż 6-krotnie ale dlatego, że ma być to stały system "kwotowania" kolejnych fal imigrantów przybyłych do UE (już w tej chwili szacuje się, że od stycznia tego roku do UE przybyło ponad 500 tysięcy imigrantów, a w portach krajów Północnej Afryki według francuskiego wywiadu czeka przynajmniej 1 milion ludzi, którzy chcą się przedostać do Europy). Wprawdzie do jej przyjęcia nie doszło na ostatnim posiedzeniu Rady ministrów spraw wewnętrznych tak jak Juncker zapowiadał, ale tylko dlatego, że weto zapowiedzieli szefowie resortów spraw wewnętrznych Słowacji i Węgier. Nie było tu niestety zdecydowanego głosu Polski, bo posiedzenia Rady nie zaszczyciła minister Teresa Piotrowska, a na czele polskiej delegacji stał zaledwie wiceminister spraw zagranicznych Rafał Trzaskowski.

3. W świetle wczorajszego wystąpienia na antenie jednej z rozgłośni komercyjnych rzecznika prasowego rządu Cezarego Tomczyka, w ciągu zaledwie 2 dni stanowisko rządu w sprawie imigrantów uległo diametralnej zmianie.

Rzecznik nie tylko uznał, że 12 tysięcy imigrantów jakie ma przyjąć obligatoryjnie Polska, to jak to określił „podział sprawiedliwy”, a tak naprawdę to nasz kraj „jest w stanie przyjąć każdą liczbę uchodźców”. Wszystko wskazuje zatem na to, że na tak radykalną zmianę stanowiska naszego kraju miały wpływ wypowiedzi czołowych niemieckich polityków (kanclerz Angeli Merkel i jej zastępcy z niemieckiej lewicy), którzy nie tylko żądali zaakceptowania przygotowanego przez KE systemu kwot ale także straszyli opornych zablokowaniem środków finansowych przyznanych tym krajom w ramach nowego unijnego budżetu). A więc zapewne w następnym tygodniu na posiedzeniu Rady ministrów spraw wewnętrznych i środowym posiedzeniu Rady Europejskiej Polska akceptując stanowisko KE, jednocześnie odwróci się plecami do pozostałych krajów Grupy Wyszehradzkiej, z którymi wcześniej zawarła stosowne porozumienie w tej sprawie. Kuźmiuk

Platformę należy zdelegalizować jako obcą agenturę „Zbigniew Ziobro o gabinecie Ewy Kopacz: „Ten rząd zachowuje się jak rząd kelnerów Angeli Merkel i Martina Schulza”...”ezes Solidarnej Polski odnosząc się w Telewizji Republika do nacisku niemieckich polityków ws. przyjęcia przez kraje Unii Europejskiej 120 tys. imigrantów, stwierdził, że żaden polski polityk nie może pozwolić na to, aby niemiecka buta leżała u podstaw naszych relacji z tym krajem.Nie może być tak, że takie słowa, jak te wypowiedziane przez rzewodniczącego PEMartina Schulza spływały po polskich politykach. Ale nie chodzi tylko o te słowa, ale także o nasze interesy ekonomiczne i o nasze bezpieczeństwopodkreślił Zbigniew Ziobro. Prezes SP odniósł się także do słów rzecznika rządu, który stwierdził, że „jesteśmy w stanie przyjąć każdą liczbę uchodźców”.Ręce opadają, kiedy słyszy się takiego rzecznika takiego rządu. (…) Ten rząd zachowuje się jak rząd kelnerów Angeli Merkel i Martina Schulza— podkreślił Ziobro.”...(źródło )

2011 rok „ Najbardziej jednak interesująca jest informacje z konferencji Bondaryka, które podaję za Rzeczpospolitą  ” Zapowiedział, że ABW przygotowuje projekt zmian prawnych modyfikujących definicję szpiegostwa, by z nim skutecznie walczyć. Jednak ze statystyk wynika, że spadła liczba prowadzonych przez tę służbę śledztw dotyczących szpiegostwa. W 2009 r. było sześć takich postępowań, w 2010 – cztery. Raport wskazuje, że istotną sprawą była odbudowa radiokontrwywiadu zajmującego się m.in. analizowaniem przesyłanych w eterze informacji. Obce służby w dalszym ciągu wykorzystują łączność radiową w celach wywiadowczych.”…” Bondaryk nie chciał wskazywać, kto doprowadził do likwidacji radiokontrwywiadu.” ….(więcej )

Kaczyński mówi o „anihilacji „ polskiej armii  i przypomina wstydliwy dla Tuska fakt  z przeszłości. Otóż KLD zwróciło się do Jarosława Kaczyńskiego z propozycją całkowitej likwidacją Wojska Polskiego „...(więcej)

Michalkiewicz  tak pisał o Fritschu  w swoim tekście „Pakt Monachijski „ „na okoliczność przyspieszenia biegu wypadków ambasadorem RFN w Warszawie został w lipcu 2010 roku Jego Ekscelencja Rudiger Freiherr von Fritsch, który w roku 1986 był w niemieckiej ambasadzie w Warszawie referentem ds. politycznych i w tym charakterze „utrzymywał kontakty z opozycją demokratyczną”, cały czas awansował i w roku 2004 został zastępcą szefa Federalnej Agencji Wywiadu.Powrót tak wysokiego funkcjonariusza niemieckiej razwiedki w charakterze ambasadora do Warszawy dowodzi nie tylko wagi zadań, jakie przyjdzie mu wykonać, ale być może również - wagi kontaktów nawiązanych w roku 1986 z ówczesnymi działaczami opozycji demokratycznej, którzy w międzyczasie też pewnie awansowali. „. ...(więcej )

Wywiad Gargas Z Paliwodą „„Tusk obecny pozostaje tym samym prostym, niedojrzałym emocjonalnie, społecznie i politycznie dziewczynkowatym chłopaczkiem, jakim był w roku 1989. To nastroje elektoratu zindoktrynowanego medialnie na akceptację politycznej tandety, łatwizny i podróbki wyniosły go na polityczne wyżyny. „....”W głośnym wywiadzie dla „Gazety Gdańskiej” z 1991 r. Tusk mówił o sobie, że woli być „macherem z zaplecza” niż pełnić rolę publiczną. Kiedy byłem doradcą Jana Krzysztofa Bieleckiego, Tusk często pojawiał się w Kancelarii Premiera właśnie jako cichy pośrednik. Kiedy Bielecki, nieco zirytowany tymi zabiegami, zaproponował mu przyjęcie jakiejś funkcji państwowej, która umożliwi mu jawne działanie we własnym imieniu – Tusk stanowczo odmówił. W tym czasie Bielecki nawet mnie ostrzegał przed Tuskiem i jego grupą – „Uważaj na nich”, co było dla mnie zdumiewające, bo byłem przekonany, że sam jest jednym z nich i dopiero wówczas dowiedziałem się, że nie jest członkiem KLD. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że Tusk do eksponowanych funkcji politycznych się nie nadaje, wie o tym i na roli machera poprzestanie. „...(więcej

Piotr Adamowicz „Nazwisko Donalda Tuska pojawiło się jeszcze przed sierpniem na sporządzonej przez gdańską SB liście osób związanych z opozycją. „....”Po raz pierwszy Tusk wyjechał za granicę w lecie 1985 r. Ten wyjazd do Paryża był dla niego i środowiska skupionego wokół wydawanego w Gdańsku podziemnego kwartalnika „Przegląd Polityczny” (ukazywał się od marca 1983 r.) bardzo ważny.W aktach odnotowano, że występując o paszport, Tusk przedstawił wymagane wówczas zaproszenie od osoby prywatnej. Oficjalny cel wyjazdu był zatem turystyczny. Nieoficjalny był inny. Tusk miał się spotkać z przedstawicielami nowej, solidarnościowej emigracji – m.in. z Mirosławem Chojeckim, Maciejem Grzywaczewskim i Bronisławem Wildsteinem, ale przede wszystkim z reprezentującym paryską „Kulturę” Jerzym Giedroyciem.Miał nawiązać kontakty z paryskimi środowiskami emigracyjnymi, przedstawić „PP” i środowisko gromadzące się wokół tej inicjatywy oraz sprawdzić możliwości udzielenia mu wsparcia merytoryczno-finansowego.”.....”Zamieszkał u Grzywaczewskich, spotykał się z emigrantami. Rozmawiał z Giedroyciem, któremu zaprezentował „Przegląd Polityczny”. Lecz ostatecznie dla środowiska „PP” paryska wizyta Tuska nie przyniosła żadnych poważniejszych efektów.Musiało radzić sobie samo. „....”Ponownie Tusk otrzymał paszport wiosną 1988 r. Tym razem na wyjazd do RFN. Pracował wtedy jako „robotnik wysokościowy” w zatrudniającej wielu opozycjonistów Spółdzielni Pracy Usług Wysokościowych Gdańsk kierowanej przez Macieja Płażyńskiego. Do RFN miał wyjechać do pracy w ramach kontraktu zawartego przez warszawską firmę Instaleksport. Ta wyprawa jednak nie doszła do skutku.Po raz kolejny Donald Tusk dostał paszport w lecie 1988 r., ponownie do RFN, na zaproszenie osoby prywatnej. Natomiast rok później, latem 1989 r., obecny premier pojechał ze znajomymi do pracy w miejscowościMalangen koło Tromso w Norwegii. Praca miała charakter legalny.”.....”Otóż przed Sierpniem ,80 obecny premier uczestniczył w organizowanych w Gdańsku spotkaniach opozycyjnych środowisk studenckich i robotniczych. Takie spotkania odgrywały wtedy rolę klubów o charakterze dyskusyjno-samokształceniowym. „.....”Ten dokument to wniosek Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Gdańsku z 25 lipca 1983 r. o zatwierdzenie post factum przez prokuraturę przeszukania u Tuska w mieszkaniu przy ul. Ludowej w Gdańsku 22 lipca 1983 r „....”Sprawa wiąże się zzatrzymaniem w lipcu 1983 r. całej ówczesnej redakcji „Przeglądu Politycznego”. Najprawdopodobniej 20 lub 21 lipca w Łączyńskiej Hucie na Kaszubach miało się odbyć zakonspirowane spotkanie zespołu redakcyjnego „PP”, czyli Tuska, Wojciecha Dudy, Wojciecha Fułka i Jacka Kozłowskiego (Duda jest dziś redaktorem naczelnym „PP”, Fułek wiceprezydentem Sopotu, Kozłowski wojewodą mazowieckim). „....”Jak wynika z zachowanych materiałów z analiz prowadzonych przez Wydział Śledczy Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Gdańsku w 1988 (IPN GD 0046/ 520 t. 4) władza tolerowała taką półlegalną działalność klubu. Nie rozbijała przy pomocy SB jak w latach 70. spotkań opozycji, np. Uniwersytetu Latającego. Analizowała jednak możliwość zastosowania represji w postaci skierowania sprawy do kolegium ds. wykroczeń lub przeprowadzenia rewizji w mieszkaniach. ….(więcej )

Agent Stasi w otoczeniu Tuska”.....”Autorzy ustalili, że w otoczeniu Donalda Tuska działał agent Stasi. To mieszkający w Polsce Niemiec - Detlef Ruser, zwany Heniem. „.....”Ruser zbliżył się do Tuska i jego przyjaciół na początku lat 80., kiedy obecny premier pracował jako dziennikarz w "Samorządności", piśmie wydawanym przez "Solidarność". - To ja przedstawiłam Rusera Donaldowi - wspomina Ewa Górska, redakcyjna koleżanka Tuska. - To był taki sympatyczny, miły chłopak. Poznałam go jeszcze przed "Solidarnością". Dorabiałam, ucząc polskiego, a on był w grupie Niemców, których uczyłam. Ruser spotykał się towarzysko z redaktorami, przychodził także na spotkania Klubu Myśli Politycznej im. Konstytucji 3 maja, w którym działał Tusk. Robił dużo zdjęć, tłumacząc, że to na pamiątkę. Dziś okazuje się, że był agentem Stasi.”.....”Tusk wspomina, że Ruser usiłował kręcić się także w otoczeniu Lecha Wałęsy i Bogdana Borusewicza. - Był bardzo zdeterminowany. Do tego stopnia, że ożenił się z Polką, która była sąsiadką siostry Borusewicza. Nie wykluczam zresztą, że tak jak to jest w rozmaitych powieściach, wiódł żywot podwójny. Z jednej strony mógł być zakochany i w kobiecie, i w Polsce a z drugiej wykonywać robotę dla Stasi - przypuszcza premier. I zaznacza: - On do tej pory mieszka w Gdańsku. „....”Tusk i jego przyjaciele zostali zatrzymani przez SB tylko raz - w lipcu 1983 roku w Łączyńskiej Hucie na Kaszubach, gdzie mieli się spotkać towarzysko . „....”- Po naszej opozycyjnej stronie był kompletny chaos organizacyjny, ale mam wrażenie, że w bezpiece też tak było. Nie byli dobrze zorientowani w tym, kogo zatrzymali - opowiada Tusk. „....”Owo aresztowanie to jedyna niebezpieczna przygoda premiera z bezpieką. W momencie zatrzymania nie przejmował się tym zresztą. Była piękna pogoda, a jak prowadzili go do samochodu, w radiu leciała właśnie piosenka Urszuli „Dmuchawce, latawce, Wiatr”.Wypuszczono ich po dwóch dniach. Esbecy wypili im tylko wódkę, a do butelki nalali wody. Przez to nie udała się impreza po wyjściu zza krat.”. ….(więcej )

„Zdepczemy Europę! - takie przesłanie do imigrantów skierował imam w meczecie Al-Aksa”...”Przemówienie zostało wygłoszone 11 września 2015 r., w rocznicę terrorystycznych zamachów na World Trade Center w Nowym Jorku. Szejk Muhammad Ajed powiedział: „Niewierni chcą nas dręczyć. Chcą nas upokorzyć. Koran mówi: "Żydzi i chrześcijanie nigdy nie będą z was zadowoleni". Ale my nigdy nie podążymy za ich religią. Ta ciemna noc się skończy i wkrótce ich zdepczemy, zgodnie z wolą Allaha. „..”Niemcy nie są krajem pełnym współczucia, chcącym przyjmować uchodźców z Syrii i Iraku, czy palestyńskich uchodźców z Lewantu lub innych miejsc. Europa stała się stara i niedołężna, potrzebuje nowych zasobów ludzkich. A żadna siła nie jest tak potężna jak ludzka siła nas, muzułmanów.Muzułmanie, mówią Niemcy w swoich gospodarczych raportach, potrzebują 50 tys. młodych robotników. Teraz mają 20 tys. i chcą kolejnych 30 tys. i więcej, by pracowali w ich fabrykach. Niemcy nie są powodowani współczuciem dla Lewantu, jego ludzi i uchodźców. „..”W całej Europie serca natchnięte są nienawiścią wobec muzułmanów. Chcieliby, abyśmy byli martwi. Ale stracili płodność, więc szukają jej wśród nas. Damy im płodność! Rozmnożymy z nimi nasze potomstwo, ponieważ podbijemy ich kraje - czy chcecie tego, czy nie, Niemcy, Amerykanie, Francuzi, Włosi i wszyscy wam podobni. Przyjmijcie uchodźców! Wkrótce zgromadzimy ich w imię nadchodzącego Kalifatu. Powiemy wam: "To nasi synowie". „”...(źródło )

Ekspansja spółki Axel Springer obejmuje już niemal całą środkowo-wschodnią Europę. Jej pokaźne aktywa widać m.in. w Polsce, w Czechach, na Słowacji oraz w Serbii.W Polsce odpowiada za publikowane dzienniki: Fakt – największy tabloid w Europie, Przegląd Sportowy, Sport; Magazyny:Forbes – ogólnoświatowy magazyn ekonomiczny, wydawany na licencji amerykańskiej, Newsweek Polska – tygodnik społeczno-polityczny, wydawany na licencji amerykańskiej, Auto Świat – (największy na świecie magazyn motoryzacyjny), Auto Świat Poradnik, Auto Świat 4x4, Auto Świat Extra, Komputer Świat – publikowany w dziewięciu krajach, popularny europejski magazyn komputerowy, Komputer Świat Ekspert, Komputer Świat Gry, Nowa dobra gra, Dziewczyna, Popcorn.Kontroluje ponadto „Dziennik Gazetę Prawną”, w której ma 49 procent udziałów oraz portal onet.pl. Jest także wydawcą interia.pl, posiada pokaźne udziały w Telewizji Polsat oraz stacji RMF FM.”. ...(więcej )

„Tygodnik Forum „STASI w PRL. Według Urzędu  ds. Akt STASI w Polsce w czasach PRL działało przynajmniej 500 agentów STASI. Szpiclowaniem sąsiedniego kraju przez NRD rozpoczęło sie wraz z wyborem w roku 1978 kardynała Wojtyły na papieża. S TASI infiltrowało przede wszystkim Solidarność. W czasie stanu wojennego pośród kurierów Solidarności , którzy przesyłali wiadomości z Polski na Zachód byli też agenci STASI. STASI działało w Polsce niezależnie od polskiej bezpieki. Większość zgromadzonych wówczas materiałów podobno zniszczono. Jednak badaczom z dawnego Urzędu Gaucka i obecnego pod rządami Birthler udało się ustalić tożsamość części ówczesnych agentów” ..” wiadomo ,że lista szpiegów STASI na całym świecie znajduje sie od dawna w posiadaniu CIA Dopiero w 2003 roku Amerykanie przekazali część tych informacji rządowi RFN” ..”. Udało się już ustalić nazwiska niektórych posłów do Bundestagu, którzy kiedyś pracowali dla STASI ”...”Agent STASI Detlef Ruser / Henryk/ , który mieszkał w Polsce  zbliżył siedo środowiska , które wydawało solidarnościowe pismo „Samorządność „ między innymi do Donalda Tuska .Spotykał sie z redaktorami pisma , przychodził na spotkania Klubu Myśli Politycznej im Konstytucji 3 Maja „...(więcej )

„Chińsko-amerykańska kolej wysokich prędkości połączy Los Angeles z Las Vegas .USA i Chiny podpisały porozumienie w sprawie budowy szybkiej kolei, która połączy Los Angeles z Las Vegas.”..”Nitka szybkiej kolei powstanie na mocy porozumienia China Railway Group z XpressWest Enterprises LLC. Połączy ona Los Angeles z Las Vegas. Oba miasta dzieli odległość 370 km, którąs amochodem pokonuje się w około 4 godziny. Pociąg popędzi na tej trasie z prędkością 240 km/h, co skróci podróż do około 80 minut .”...(źródło )

„W "Uległości" Michela Houellebecqa umiera Europa, jaką znamy. W jej miejsce rodzi się nowa - i tę nową też już znamy, bo choć islamska, to Europa z prawicowych, erotyczno-mistycznych fantazji.”..”Ale idźmy po kolei. Houellebecq, bawiąc się konwencją political fiction, proponuje w „Uległości” taki oto scenariusz: we francuskich wyborach 2022 roku przestaje się liczyć stary podział na centrolewicę i centroprawicę, od dekad rytualnie wymieniające się u władzy. Ostateczny wyborczy bój staczają Front Narodowy oraz Bractwo Muzułmańskie, umiarkowane ugrupowanie zbierające głosy również w kręgach dalekich od islamskiej konfesji. Nie mogąc ze względów wizerunkowych poprzeć radykalnego Frontu, socjaliści i prawica wchodzą w szeroką koalicję z Bractwem, które naturalnie zwycięża, a jego szef Mohammed Ben Abbes zostaje prezydentem Francji. Ben Abbes to geniusz politycznego marketingu: ten uśmiechnięty syn tunezyjskiego kupca sprzedaje obywatelom faktyczny kres świeckiej republiki jako powrót do tradycyjnych wartości rodzinnych, islam w jego deklaratywnej wersji, islam rodem z telenoweli i reklam proszków do prania, ma przynieść nie tylko renesans życia duchowego, lecz także spadek przestępczości i bezrobocia. I, co ciekawe, przynosi. „..”W naturze owego wyboru, przed którym w „Uległości” stają całe rzesze intelektualistów, polityków czy przedsiębiorców, tkwi sedno sprawy – i sedno gorzkiego sarkazmu Houellebecqa. Nie chodzi tu bowiem tylko o przyznanie, że epoka demokratycznych, indywidualistycznych wolności była w historii Europy rodzajem przykrej, choć uleczalnej egzemy, i że w sumie marnie się to dla wszystkich skończyło: frustracją, alienacją, zagubieniem własnego języka i tożsamości. I nie chodzi też jedynie o to, że ludzkie społeczeństwa nie potrafią żyć bez religii, jakakolwiek by ona była. I nawet nie o to, że europejskie elity to skapcaniali kolaboranci gotowi się oddać we władanie każdej intratnej utopii, czy to totalitarnej, czy kapitalistycznej, czy metafizycznej. Nie – bo w tej propozycji kluczowe jest jeszcze co innego: kobiety. Pomijając całą mistyczną nadbudowę, religie to narzędzia, za pomocą których mężczyźni sprawują kontrolę nad pewnością ojcostwa. Islam dostarcza w tej kwestii szczególnie przydatnych rozwiązań: odizolowuje kobiety od obcej, męskiej konkurencji, w sferze publicznej pozbawia je nie tylko seksualności, ale też praktycznie odbiera im pełne prawa obywatelskie, przychylnie patrzy za to na poligamię. Dlatego w świecie „Uległości” kobiety n a g l e z n i k a j ą – a wpływowi faceci w konwersyjnym pakiecie dostają przede wszystkim wielożeństwo (15-letnie, dobrze ułożone kandydatki z Maghrebu z dostawą do domu). Czy nie jest to przypadkiem całkiem atrakcyjna wizja utraconego raju? Muzułmańscy reformatorzy nowej Francji przemawiają zatem do przyrodnich braci w wierze takimi mniej więcej słowy: Nie bójcie się nas. Salaficcy terroryści obcinający głowy niewiernym to mordercy i heretycy, którzy sami się wyrzucają poza nawias islamu – my jesteśmy inni, podobni do was. Chodźcie z nami, a dostaniecie mnóstwo fajnych prezentów. Żydzi wyjadą do swojego Izraela, ateiści zdechną z głodu, nawróceni socjaliści zafascynują się chrześcijańską i muzułmańską nauką społeczną, nasz wspólny Bóg da nam sens tu i po śmierci, długie trwanie, wielkie rodziny, masę pieniędzy i mnóstwo dzieci. Przywrócimy Europie imperialną moc, a wam, drodzy chłopcy, oddamy zagubioną dumę i potencję. Chodźcie z nami i zabierzcie ze sobą swoje mokre sny.”...(źródło )

Krzysztof Rak „Imperializm bez imperium”.....””Trudno oprzeć się wrażeniu, że po przeszło 70 latach na Starym Kontynencie urzeczywistnia się teoria niemieckiego prawnika Carla Schmitta.Schmitt przewidywał, że społeczność międzynarodowa składająca się z równych w suwerenności państw narodowych przestanie istnieć. Zastąpią ją szersze struktury, które nazwał Großräumen (wielkimi przestrzeniami), których centrum tworzyć będą imperia (Reich), podporządkowujące sobie inne państwa. Wiele wskazuje na to, że wizje najwybitniejszego prawnika międzynarodowego Trzeciej Rzeszy będą miały szansę urzeczywistnić się dzięki Republice Federalnej Niemiec.”....”Największym beneficjentem wśród zwycięzców zimnowojennych zmagań stała się Republika Federalna Niemiec. Po zjednoczeniu została desygnowana przez światowego hegemona, jakim wówczas jawiły się Stany Zjednoczone, do „partnerstwa w przywództwie".Ogromna różnica potencjałów zdeterminowała stosunki polsko-niemieckie. W ciągu ostatnich dwóch dekad Polska stała się, używając terminologii polityki realnej, satelitą Niemiec. Dziwne, że tego typu określenie, wypychane jest ze świadomości polskich elit politycznych, zarówno tych germanofilskich, jak i germanosceptycznych.”....””Mniej Europy, 
więcej Niemiec”...”Niemcy znaleźli sensowniejszą, z punktu widzenia własnych interesów, odpowiedź na wyzwania nowej eurazjatyckiej konstelacji. Skutkiem marginalizacji geopolitycznej Europy Zachodniej jest wzrost mocarstwowej potęgi Niemiec.”....”Słabsza Europa to automatycznie silniejsza Republika Federalna Niemiec, która krok po kroku staje się dominującym mocarstwem na obszarze pomiędzy Atlantykiem i Bugiem „....”Co ciekawe, od kilku lat sami Niemcy, i to raczej politologowie niż politycy, zaczęli używać pojęcia dominacji do opisu pozycji swojego kraju w Europie. Oczywiście w Polsce tego rodzaju diagnozy są zakazane przez dominującą w mediach i na uniwersytetach germanofilską poprawność. „.....”W przypadku Grecji i Cypru kluczowe decyzje zapadały poza ich granicami, głównie w Berlinie, i były narzucane rządom i parlamentom via Bruksela.Unia przestaje być związkiem równych w swojej suwerenności państw narodowych. Zaczyna przypominać zhierarchizowaną strukturę podobną do modelu koncentrycznych kręgów, w którym centrum nadal cieszy się największym stopniem suwerenności, a peryferia najmniejszym.”....”Realia jednak mówią same za siebie. Przede wszystkim ogromne uzależnienie naszej gospodarki od gospodarki Niemiec. W roku 2010, podaję za „Rocznikiem Statystyki Międzynarodowej 2012" opublikowanym przez GUS, udział Niemiec w polskim imporcie wynosił 22 proc.(udział zajmujących drugie i trzecie miejsce Rosji i Chin wynosił po ok. 10 proc.), natomiast ich udział w polskim eksporcie wynosił 26 proc. (druga i trzecia Francja i Wielka Brytania osiągnęły po ok. 6 proc.). „....”Dysproporcja polega na tym, że jeśli dla Polski Niemcy to partner handlowy numer jeden, to dla Niemiec Polska zajmuje miejsce na początku drugiej dziesiątki. „....”Przede wszystkim raz na zawsze musimy pozbyć się europocentryzmu. Stary Kontynent przestał być pępkiem świata. Zakończyła się epoka Vasco da Gammy, epoka kilkuwiekowej globalnej dominacji Europy Zachodniej. Duch dziejów przeniósł się z regionu atlantyckiego do pacyficznego.Niemcy, Rosja, Francja i Wielka Brytania w wieku XXI nie ustanawiają już reguł globalnego porządku. W przyszłych grach geostrategicznych ich rola będzie drugorzędna, ponieważ coraz silniej odczuwają skutki zapaści demograficznej.
Dramatycznie starzejące się społeczeństwa Europy nie będą w stanie finansować tzw. państwa dobrobytu. Problemy wewnętrzne, a przede wszystkim rozpad dotychczasowej struktury społecznej nie pozwoli im na aktywną politykę zewnętrzną.W ten sposób, inaczej niż przewidywał to Fukuyama, dojdzie na naszym kontynencie do końca historii. Stanie się on targanym konfliktami społecznymi marginesem świata. Polityka globalna rozgrywać się będzie wokół układu dwubiegunowego Waszyngton–Pekin lub trójbiegunowego Waszyngton–Pekin–Delhi „.....”Reakcją na kryzys wywołany bankructwem rosyjskiego budżetu będzie najprawdopodobniej wzrost tendencji autorytarnych wewnątrz Rosji i bardziej agresywne stanowisko w polityce zagranicznej. Na to nałoży się zaostrzenie się sytuacji na południowych granicach Federacji Rosyjskiej, ponieważ państwa Azji Centralnej i Chiny będą chciały wykorzystać okres rosyjskiej smuty. „....”Nacisk na południowo-wschodnie rubieże chwiejącego się imperium może być niebezpieczny dla Europy Środkowej, gdzie mamy do czynienia ze swego rodzaju vacuum geopolitycznej potęgi. Mówiąc obrazowo, Rosja poddana silnej presji na Wschodzie może odreagować ekspansją na Zachód. To może być podstawowe wyzwanie dla polskiej polityki zagranicznej w najbliższych dekadach. „.....”W przypadku relacji z Rosją można więc mówić o zależności geoekonomicznej Polski (przede wszystkim w dziedzinie dostaw surowców energetycznych). Oczywiście, dzieje się to za zgodą Berlina, który dostaje od Moskwy swoją działkę, czy to w postaci udziałów w gazociągu północnym, czy też w cenie za rosyjski gaz, która jest o 10–20 proc. mniejsza od tej, którą płaci Polska. „...”Zadecyduje 
polska rodzina Słabość międzynarodową Polski w najprostszy sposób tłumaczą zasady klasycznej polityki realnej. Zgodnie z nimi pozycja państwa na arenie międzynarodowej zależy od trzech czynników: demografii, gospodarki i sił zbrojnych.W ciągu dwóch dekad sprowadziliśmy na siebie demograficzną zapaść, którą potęguje największa w historii emigracjaGospodarka wskutek tzw. transformacji została poważnie zredukowana, a to, co pozostało, wpadło w obce ręce. Prywatyzacja w gruncie rzeczy oznaczała wywłaszczenie Polaków, wskutek którego powstał „kapitalizm bez kapitalistów". Armię zredukowaliśmy do stanu nędznych kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy,”...czy sytuacja jest już bez wyjścia? Czy jesteśmy skazani na marginalizację i powolne wymieranie narodu? Nie, pod warunkiem że wykorzystamy koniunkturę zewnętrzną i dokonamy rewolucji wewnętrznej. Należy zauważyć, że może nam sprzyjać nowy układ równowagi tworzący się w Eurazji; szczególnie rywalizacja dwóch największych terytorialnie mocarstw – Rosji i Chin. W ostatnich latach Pekin uznał Europę Środkowo-Wschodnią za obszar swojego szczególnego zainteresowania i zawiązał strategiczne partnerstwo z Polską.Chińczycy zasygnalizowali, że interesuje ich współpraca w wydobyciu gazu łupkowego.Ten gest można interpretować jako sygnał, że polsko-chińskie partnerstwo strategiczne może być wymierzone przeciwko Rosji. Ale nie tylko, geoekonomiczne rozpychanie się Pekinu w regionie musi również ograniczyć wpływy Berlina. Realne geopolityczne i geoekonomiczne zaangażowanie Chin w Europie Środkowo-Wschodniej mogło być zatem naszą najważniejszą szansą na szybką poprawę pozycji międzynarodowej”.....”Niska dzietność ma przede wszystkim przyczyny kulturowe. Wypływa z egoistycznego konsumpcjonizmu stanowiącego quasi-religię większości Polaków. Dziecko bowiem stanowi największą przeszkodę w zaspokajaniu potrzeby konsumpcji. To oznacza de facto prorodzinną rewolucję kontrkulturową. Geopolityczny los Polski, jej przyszłość pomiędzy Niemcami i Rosją rozstrzyga się właśnie teraz, a o sukcesie lub o porażce Rzeczypospolitej w ostatecznym rozrachunku zadecyduje polska rodzina.”. ….(więcej )
„Wykład śp. Prezydenta wygłoszony podczas spotkania ze studentami w Gorzowie Wielkopolskim 1 kwietnia 2009 roku, a poświęcony stosunkom polsko-niemieckim.”....”Prezydent Lech Kaczyński”...” Niemcy – wiem to z rozmów z niemieckimi politykami, ale także i z intelektualistami – sytuują się w historii troszeczkę inaczej, niż my ich sytuujemy, niż nas uczono. „....”Natomiast Niemcy, kiedy się z nimi rozmawia, uważają, że w istocie utworzyli swoje państwo dopiero wraz z cesarstwem już niemieckim w roku 1871, czyli zaledwie 138 lat temu; że dopiero wtedy, gdy wokół Prus, ale bez Austrii, zjednoczyło się ówczesne cesarstwo – to cesarstwo, którego nie możemy wspominać dobrze, Polakom nie wolno go dobrze wspominać – że dopiero od tego momentu mamy historię Niemiec. „....”Okres międzywojenny był okresem trudnym w naszych relacjach. Niezwykle trudnym ze względu na to, że Wersal to nie był traktat pokojowy, który by satysfakcjonował tych, którzy przegrali wojnę. „....”A wśród warunków pokoju znalazła się odbudowa polskiego państwa. Według - w jakimś zakresie - planu Wilsona , ale także z Wielkopolską i częścią Śląska. „....”No i generalnie rewizjonizm jako podstawowa zasada polityki niemieckiej, realizowana początkowo nieśmiało, później, już w latach 1923-1929 nieporównanie śmielej przez ówczesnego niemieckiego ministra spraw zagranicznych Gustava Stresemanna. Następnie rządy Adolfa Hitlera, początkowo wielkie napięcie, próba pacyfikacji tych stosunków przez pakt o nieagresji. No i lata 1938-1939 – znane. Później okupacja. Ona się skończyła 64 lata temu – chodzi o ziemie, które wchodziły w skład II Rzeczpospolitej. Jeśli idzie o ziemie, które dzisiaj wchodzą w skład Rzeczypospolitej, choć nie w całości, były już wtedy w rękach Polski… „...”Stasi. Państwo władające około 17 milionami Niemców. Ten reżim musiał uznać granice Polski słynny traktat zgorzelecki z roku 1950. To była granica uznana przez NRD, ale nieuznawana powszechnie przez wszystkie kraje. Polska przez wiele lat, wszystko jedno jaka była, miała taką sytuację, że znaczna ilość państw europejskich oficjalnie nie uznawała zachodniej granicy. Świetnie pamiętam – jako dziecko, bo wcześnie zacząłem się interesować polityką – pierwsze wypowiedzi Charlesa de Gaulle’a o tym, że ta granica jest nienaruszalna. Natomiast Republika Federalna Niemiec stała na stanowisku, po pierwsze - nieuznawania Niemieckiej Republiki Demokratycznej – ba, istniała tak zwana doktryna Hallsteina, która zakładała, że jeżeli jakiś kraj uzna Niemiecką Republikę Demokratyczną, to Republika Federalna nie będzie utrzymywała z nim stosunków dyplomatycznych, Ale był jeden ważny wyjątek, tym wyjątkiem był Związek Radziecki. Walter Hallstein, niemiecki dyplomata, to zresztą człowiek, który odegrał istotną rolę, bo był pierwszym przewodniczącym Komisji Europejskiej. Jeszcze oczywiście w ramach Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. „...”W roku 1970 był traktat ze Związkiem Radzieckim – niewątpliwie była to postać państwa rosyjskiego – a w grudniu 1970 doszło do traktatu o wstępnym uznaniu granicy z Polską. To były dosłownie ostatnie dni rządu Władysława Gomułki, 7 grudnia 1970 roku. Z punktu widzenia ówczesnej demokracji Polski Ludowej, a także i obiektywnych interesów Polski – powtarzam: niezależnie od tego jaka ona by nie była – był to istotny sukces. Sukces, który w sensie politycznym został przez ówczesnego pierwszego sekretarza partii szybciutko zmarnowany. Kilka dni później nastąpiły znane wydarzenia w Gdańsku i 20 grudnia pierwszym sekretarzem KC został Edward Gierek. Ale dla Polski była to sprawa istotna. W 1972 roku po ciężkiej dyskusji Bundestag ratyfikował ten układ i od tej pory istnieją stosunki dyplomatyczne między Republiką Federalną Niemiec i Polską. „...”Nie dano nam wtedy wziąć udziału w rozmowach dotyczących zjednoczenia, chociaż wydawało się, że Polska powinna w nich uczestniczyć. Zjednoczenie stało się faktem i powstał problem granicy. Tej granicy, która z jednej strony została uznana, ale ostatecznego traktatu nie było. I choć dzisiaj w takiej „pisanej” historii mówi się o tym, że zawarto szybko umowę, to prawda była bardziej skomplikowana. Nie tylko Erika Steinbach głosowała przeciwko ostatecznemu uznaniu granic na Odrze i Nysie. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że nawet ci politycy niemieccy, którzy później odegrali bardzo pozytywną rolę, jeżeli chodzi o integrację Polski z Europą, wtedy mieli bardzo poważne wątpliwości. Nie oszukujmy się, była mowa o otwartej ranie. Pewien polski polityk, czołowy w tamtych czasach, zresztą czołowy i dzisiaj, spotkał się już roku 1991 z kanclerzem Kohlem i słyszał w tej rozmowie bez przerwy o Ostpolen – chodziło o zachodnią Białoruś, Ukrainę, a także Litwę, jak można zrozumieć, w większej jej części. No i oczywiście polski polityk dobrze zrozumiał, że skoro Ostpolen, to i Ostdeutschland. Stąd też ta rozmowa nie przebiegała w sposób szczególnie pokojowy. Została przez pana kanclerza na długie lata zapamiętana, a także przez tę drugą osobę, jednego z premierów Polski. Ale w końcu, pod naciskiem Stanów Zjednoczonych, Francji, w mniejszym stopniu także Wielkiej Brytanii, sprawa została załatwiona. „....”Jest jeszcze jeden problem, który ma długą tradycję w historii naszego narodu i na którym skończę. Mianowicie to jest problem relacji rosyjsko-niemieckich.Często się mówi o Rapallo, o układzie z 1922, który izolowana wtedy Rosja Radziecka – bo formalnie Związek Radziecki powstał w ostatnich dniach 1922 roku – zawarła z Niemcami między innymi dla współpracy militarnej, ale także gospodarczej i w ogóle dla wyrwania się z izolacji. Nie chcę przypominać roku 1939, żeby nadmiernie nie uczyć. Pamiętajmy jednak, że kiedy w XVIII wieku wielkie europejskie państwo, takim niewątpliwie była Polska, traciło niepodległość, to nie padła pod ciosami jednego cesarstwa. Polska padła pod ciosami trzech państw, Rosji, Prus – czyli państwa niewątpliwie niemieckiego, chociaż niewypełniającego swą treścią całych Niemiec – i Austrii. „.....”Czyli prusko-rosyjskie porozumienie legło u podstaw i pierwszego, i drugiego, i w istocie trzeciego rozbioru Polski. Można powiedzieć, że żyjemy dzisiaj w zupełnie innej Europie. Tak, to prawda, ale nie żyjemy w Europie, w której nie ma państw i narodów. Trzeba też pamiętać, że między rokiem 1795 czy 1794 – faktycznie to upadek powstania kościuszkowskiego zakończył byt naszego państwa – a rokiem 1918, jeżeli był konflikt prusko-rosyjski, to tylko w tym okresie, kiedy Prusy zostały w istocie podporządkowane Napoleonowi, a poza tym tego rodzaju konfliktów raczej nie było, szykowały się, można powiedzieć, ale nigdy do nich nie doszło. Co było spoiwem? Te ziemie, które dzisiaj stanowią Rzeczpospolitą Polską. A więc ta relacja zawsze wymaga mądrej, bystrej obserwacji. Nie idzie o to, żebyśmy mieli roszczenia o to, że ponieważ jesteśmy podwójnymi sojusznikami Niemiec, to relacji niemiecko-rosyjskich ma nie być. To byłoby całkowicie nierealne. Ale powstaje na przykład pytanie, po co rurociąg północny. W sensie gospodarczym przedsięwzięcie to się nie broni i na przykład, jeżeli ktoś będzie mówił, że rurociągi pod wodą są najtańsze, to tak, to prawda, tylko nie w warunkach Morza Bałtyckiego„.....”akże dlatego, że wspólnie z Holendrami, zresztą i Brytyjczykami, udało nam się załatwić to, żeby Unia nie miała zewnętrznych atrybutów państwa. A nie jest w interesie Polski, żeby Unia tego rodzaju atrybuty miała. Polska za długo nie miała niepodległości, żeby tracić ją po raz kolejny. Podaję tylko przykłady tych rzeczy, które udało się załatwić w trakcie rozmów Jarosława Kaczyńskiego, Anny Fotygi i – to chciałem mocno podkreślić – moim. „ ...(więcej )

Aleksandra MOROSKA Dolnośląska Szkoła Wyższa
Delegalizacja partii politycznych jako instrument bezpieczeństwa wewnętrznego państwa. Analiza na przykładzie Niemiec Zasadniczym celem artykułu jest odpowiedź na pytanie, jaką rolę we współczesnych, stabilnych demokracjach europejskich odgrywa zakaz partii politycznych, czy jego znaczenie jako instrumentu bezpieczeństwa wewnętrznego państwa uległo ewolucji na przełomie ostatnich dziesięcioleci. Przykład Republiki Federalnej Niemiec, kraju, w którym zakaz partii politycznych umocowany jest w Ustawie Zasadniczej i w którym użyto owego instrumentu w praktyce, pozwolił znaleźć odpowiedź na to pytanie. Analiza ukazała, że uwarunkowania wewnętrzne oraz zewnętrzne państwa przyczyniły się zarówno do ewolucji roli zakazu partii politycznych, jak i do zmiany intensywności jego stosowania. W przeciwieństwie do pierwszych lat powojennych delegalizacja partii na przełomie XX i XXI w. miała przede wszystkim znaczenie symboliczne. Priorytetowa rola zakazu partii politycznych, jakim jest prewencyjna ochrona porządku konstytucyjnego państwa, zeszła na dalszy plan. W artykule zasygnalizowane zostały również dylematy i kontrowersje związane z problematyką delegalizacji partii politycznych. Problematyka bezpieczeństwa wewnętrznego państwa jest zagadnieniem złożonym i wielowymiarowym. Jednym z jego istotnych elementów jest niewątpliwie ochrona porządku konstytucyjnego państw demokratycznych. Źródeł zagrożeń dla owego porządku upatrywać należy m.in. w działaniach zorganizowanych grup społecznych (politycznych) wymierzonych w organizacyjną stabilność państwa, jego struktury, procesy albo instytucje. Odnosi się to zarówno do ugrupowań, które grożą państwu bezpośrednim użyciem siły lub nawet stosują ją systematycznie, jak i do tych, które walczą z państwem demokratycznym wykorzystując legalne procedury i w swoim działaniu poza nie nie wychodzą mimo, iż kwestionują ich zasadność1 . Jak pokazuje przykład Republiki Weimarskiej, brak wewnętrznych mechanizmów zabezpieczających porządek konstytucyjny prowadzić może do  jego unicestwienia bez konieczności użycia przemocy, na drodze legalnej. Zwłaszcza demokracje młode i słabe, któ- re w największym stopniu narażone są na wewnętrzne zagrożenia polityczne, wykazują słabość wobec legalistycznej taktyki swych przeciwników.
Prawnie umocowana możliwość delegalizacji (zakazu funkcjonowania)2 partii politycznych należy niewątpliwie do instrumentów mających na celu ochronę demokracji. Delegalizacja jest środkiem represyjnym, reakcją systemu demokratycznego na  zagrożenie jego stabilności przez aktorów wewnętrznych, funkcjonujących w ramach państwa lub na jego terytorium. Celem jest m.in. utrudnienie siłom antysystemowym wykorzystywania demokratycznych reguł gry dla upowszechniania idei wrogich demokracji. Zakaz stał się tym samym częścią ustawodawstwa wymierzonego w różnorodne formy ekstremizmu politycznego, które mogą stanowić zagrożenie dla funkcjonowania ustroju, porządku wewnętrznego i spokoju w państwie. Do  delegalizacji partii i  organizacji politycznych doszło kilkakrotnie w  Europie już w okresie międzywojennym. Wymierzona ona była wówczas głównie w partie faszystowskie. Obecnie większość państw demokratycznych posiada prawnie umocowaną możliwość zakazu działalności partii politycznych, niemniej jednak wykorzystywana jest ona w bardzo ograniczonym zakresie. Nie oznacza to, że we współczesnych dojrzałych demokracjach nie występują zagrożenia polityczne mogące zdestabilizować państwo. Wydaje się jednak, iż państwa silne mają na nie większy stopień odporności, mogą również skuteczniej wykorzystywać inne, mniej represyjne środki ochrony porządku konstytucyjnego. Zasadne w tym kontekście wydaje się pytanie: jaką rolę odgrywa współcześnie zakaz partii politycznych i czy jego znaczenie uległo ewolucji w ciągu ostatnich dziesięcioleci? Odpowiedź udzielona zostanie na  podstawie analizy przypadku niemieckiego. Ze względu na doświadczenia Republiki Weimarskiej oraz II wojny światowej Republika Federalna Niemiec wykazuje wyjątkowo dużą wrażliwość na przejawy ekstremizmu, szczególnie tego o prawicowej proweniencji. Zaliczana jest do państw o najbardziej wyczerpują- cych regulacjach prawnych wymierzonych w działania o zabarwieniu nazistowskim. Jako jedno z nielicznych państw europejskich umocowała zakaz partii politycznych w Ustawie Zasadniczej. Wskazać należy, że Niemcy wykorzystali ów instrument dwukrotnie w latach 50. – w stosunku do Socjalistycznej Partii Rzeszy (Sozialistische Reichspartei – SRP) i Komunistycznej Partii Niemiec (Kommunistische Partei Deutschlands – KPD). Natomiast obecnie RFN zmaga się z problemem delegalizacji Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (Nazionaldemokratische Partei Deutschalnds – NPD). Analiza prowadzona będzie w  wymiarze normatywnym i  funkcjonalnym. Pierwsza część artykułu przedstawia genezę oraz konstytucyjno -prawne podstawy funkcjonowania zakazu partii politycznych w Niemczech. W drugiej części omówiona została praktyka stosowania owego instrumentu w ciągu ostatnich 60 lat, w tym motywy leżące u podstaw zło- żonych wniosków, dokonanych delegalizacji oraz zaniechania czynności mających na celu stwierdzenie sprzeczności partii z Ustawą Zasadniczą. Istotne w tej części było wskazanie społeczno -politycznych uwarunkowań tych działań. W  artykule zasygnalizowane zostały również dylematy i kontrowersje związane z problematyką zakazu partii politycznych. „...(źródło )

Ważne „Profesor Śpiewak „Zresztą program KPP był całkowicie sprzeczny z interesami Polski . W imieniu Polaków oddawano Niemcom cały Śląsk , Gdańsk , Pomorze Nadwiślańskie „....”Ale nie tylko polscy komuniści oddawali znaczne połacie swojego państwa sąsiadom .Hasła o oderwaniu Alzacji i Lotaryngii od Francji , Sudetów od Czechosłowacji , okręgu Kłajpedy od Litwy , Tyrolu od Litwy wysuwane były przez partie komunistyczne Francji , Woch, Litwy , Czechosłowacji „...” Zastanawiające jest to ,że partie komunistyczne w Europie robiły ustępstwa niemal wyłącznie na rzecz Niemiec i Rosji , faktycznie wspierając przedwojenny , XIX wieczny podział Europy 

http://naszeblogi.pl/38858-smolar-po-usunieciu-kaczynskiego-gowin-na-czele-pis

Aleksandra MOROSKA Dolnośląska Szkoła Wyższa Delegalizacja partii politycznych jako instrument bezpieczeństwa wewnętrznego państwa.”..”Przykład Republiki Federalnej Niemiec, kraju, w którym zakaz partii politycznych umocowany jest w Ustawie Zasadniczej i w którym użyto owego instrumentu w praktyce, pozwolił znaleźć odpowiedź na to pytanie. „...”ji roli zakazu partii politycznych, jak i do zmiany intensywności jego stosowania. W przeciwieństwie do pierwszych lat powojennych delegalizacja partii na przełomie XX i XXI w. miała przede wszystkim znaczenie symboliczne. Priorytetowa rola zakazu partii politycznych, jakim jest prewencyjna ochrona porządku konstytucyjnego państwa, zeszła na dalszy plan. „...”Problematyka bezpieczeństwa wewnętrznego państwa jest zagadnieniem złożonym i wielowymiarowym. Jednym z jego istotnych elementów jest niewątpliwie ochrona porządku konstytucyjnego państw demokratycznych. Źródeł zagrożeń dla owego porządku upatrywać należy m.in. w działaniach zorganizowanych grup społecznych (politycznych) wymierzonych w organizacyjną stabilność państwa, jego struktury, procesy albo instytucje. Odnosi się to zarówno do ugrupowań, które grożą państwu bezpośrednim użyciem siły lub nawet stosują ją systematycznie, jak i do tych, które walczą z państwem demokratycznym wykorzystując legalne procedury i w swoim działaniu poza nie nie wychodzą mimo, iż kwestionują ich zasadność

Mój komentarz Delegalizacja Platformy ? A dlaczego nie. Bo wmówiono nam ,że kolonialne prawa i kolonialna konstytucja III RP to Boskie objawienie i nakaz ? Jak widzimy Niemcy poważnie podeszły do problemu partii zagrażających suwerenności niemieckiej i konstytucyjnie zapewniły sobie możliwość delegalizacji partii takich jak Platforma. Partia KLD polityków takich jak Tusk i inni była finansowana prze obce państwo , co jest wystarczającym powodem dla jej delegalizacji . Ponieważ Platforma była stworzona przez polityków KLD to Platforma powinna być na wszelki wypadek zdelegalizowana. Każde suwerenne państwo posiadające silny ośrodek polityczny musi mieć prawne instrumenty delegalizacji agenturalnych partii i organizacji politycznych i społecznych W Polsce nie bez powodu reżimowe media i niemiecki i lewacki gadzinówki problem delegalizacji wysługującym się obcym partii traktują jak tabu. Jestem przekonany ,że wcześniej , czy później spraw delegalizacji Platformy stanie na porządku dziennym . To samo dotyczy agenturalnych partii działających w interesie Rosji , czy innego państwa. Nie można mówić o suwerennej Polsce , jeśli obce agentur będą mogły bezkarnie zakładać i finansować oraz wspierać medialnie kolaboracyjne partie i przejmować kontrole nad Sejmem, czy rządem Marek Mojsiewicz

Autolokowanie Subotnik Ziemkiewicza Uprzedzam zgodnie z ustawą i nakazami przyzwoitości, że dzisiejszy subotnik zawiera potężną dawkę lokowania produktu. Mówiąc po polsku – bo tym produktem jestem ja sam, czy raczej moje wcielenie publiczne – autoreklamy. Książka „Pycha i upadek” miała wczoraj premierę, publicznie wygłosiłem proroctwo, iż po jesiennych wyborach diabli wezmą Platformę nieuchronnie – jak to pisał Hemar „a teraz tylko czekać, i zobaczyć”. Żeby jednak nie czekać bezczynnie, zaprosiłem do debaty, obok Pawła Lisickiego (jako głosu moderującego głoszony przeze mnie entuzjazm – że przegrana, zwłaszcza taka jak w obecnych sondażach, to jeszcze nie aż taki upadek czy zgoła pogrom, jaki wieszczę) porzucającą dziennikarstwo na rzecz polityki Joannę Lichocką. Licząc na spór, do którego istotnie doszło, i który chciałbym żeby był kontynuowany i jak najintensywniejszy. Bo, owszem, moja książka w znacznym stopniu służy natrząsaniu się z, nie bójmy się tego słowa, pierdołowatości władzy, która nas tyle lat ciemiężyła, skonsumowaniu uczciwie zasłużonej schadenfreude z jej spektakularnego potykania się o własne nogi i nasyceniu się dzisiejszym poniżeniem pyszałków, którzy jeszcze niedawno butnie opowiadali, że chyba by ciężarną zakonnicę na pasach… etc. Ale na tym się nie wyczerpuję. Owszem, orzekam na wyrost upadek PO. Uważam, że – w przeciwieństwie do PiS, a nawet do SLD – nie jest ona w stanie przetrwać w opozycji, bo nic jej nie spaja, poza stołkami i wałkami, które się skończą. Nie ma niczego, w co by ludzie z tej formacji wierzyli, czego dowodem, że w swej schyłkowej fazie stała się ona dybukiem nieboszczki Unii Demokratycznej i serwuje wyborcom ten sam jadowicie suicydalny przekaz: jesteśmy partią elit, partią światłych, bardziej moralnych i megaeuropejskich, stojącą ponad wami, polska islamofobiczna ciemnoto. O to wszystko mniejsza – „czekać i zobaczyć”. Jedną z istotnych dla mnie spraw jest to, że ten upadek, który widzę w niedalekiej przyszłości nie jest – uwaga! – tym, którego oczekiwała i na który przygotowała się główna partia opozycyjna. Nie jest to wcale wieszczone po Tragedii Smoleńskiej „przebudzenie”. Nie, lemingi nie zmieniły tożsamości z pragmatyczno-modernizacyjnej na katolicko-patriotyczną. Nie pękła „skorupa sucha i plugawa” więżąca w sobie mickiewiczowską „lawę”, kościoły nie zapełniły się w znacząco większym niż wcześniej stopniu i nie wzrósł znacząco odsetek skłonnych śpiewać „Ojczyznę wolną, racz nam wrócić panie”. Co tu gadać – dźwignią sukcesu Andrzeja Dudy nie było to, że wszyscy w nim zobaczyli człowieka Jarosława Kaczyńskiego, tylko to, że pomimo propagandowej potęgi starającej się to Polakom wcisnąć, ludzie w „za Dudą stoi Kaczyński” nie uwierzyli. Zmiana języka, przejście prezesa PiS na pozycję patrona, wystawienie na front Beaty Szydło i innych nowych twarzy, stonowanie przekazu Antoniego Macierewicza, który zaczął zwoływać konferencje nie o Smoleńsku, a o przekręcie helikopterowym – to są oczywiste przyczyny zmiany w Belwederze i odwrócenia sondażowych trendów. PO przegrywa dlatego, że swoich – zostańmy roboczo przy tym słowie – „lemingów” zawiodła. Żadne nihil novi, jak mówił dyrektor Krzakowski: z tej samej przyczyny upadła PZPR, od której odwrócił się rozczarowany niespełnieniem aspiracji awans społeczny tamtych czasów. Wiele z problemów i niemożności „transformacji” wynikło z faktu, że również szeroko pojęty obóz „Solidarności” tych ludzi rozczarował, co otworzyło komunie drogę do wyborczych sukcesów już po zaledwie kilku latach. Innymi słowy (tego już nie ma w mojej książce, nie expressis verbis w każdym razie) – „leming” pozostaje ważny. Nie zanikł i nie zmienił się w Polaka rymkiewiczowskiego, ani mu to w głowie. Czeka na kolejną ofertę. Sukces bądź niepowodzenie nowej władzy zależy w znacznym stopniu od tego, czy mu satysfakcjonującą ofertę przedstawi, czy nie. A PiS, który się przygotowywał na zupełnie inny mechanizm zwycięstwa, nie wydaje mi się do tej sytuacji przygotowany. Nie będę na razie wątku rozwijał. Przedziwny zbieg okoliczności sprawił (nie ma przypadków, są tylko znaki – promocja „Pychy i Upadków” jest ich pełna, kto obejrzy relację na blogpressie, przekona się o tym na okoliczność tęczy) że tego samego dnia dotarła do mnie przesyłka od wydawnictwa wyspecjalizowanego w audiobookach ze świeżutkimi egzemplarzami dźwiękowej edycji mojego „Czasu Wrzeszczących Staruszków” z 2008 roku – książki chwilowo niedostępnej w papierze, będącej analizą przyczyn porażki poprzednich rządów PiS i sukcesu PO w roku 2007. Przez ostatnich osiem lat PiS tych przyczyn nie rozumiał (może dopiero ostatnio – tak) ale, co bardziej brzemienne w skutki, także PO nie rozumiała przyczyn swojego sukcesu. Co więcej – pozwoliła, aby michnikowszczyzna wytłumaczyła jej te przyczyny po swojemu, zupełnie opacznie. I to właśnie jest praprzyczyną obecnego upadku. Jeśli powie ktoś, że nie czas teraz analizować przyczyn upadku, który jeszcze nie nastąpił, to ja wyjaśnię – tu nie chodzi o żadne dzielenie skóry na niedźwiedziu. Osobiście mam tę niedźwiedzią skórę gdzieś, przez wiele lat świetnie sobie bez niej radziłem i bynajmniej nie oczekuję od nowej władzy ani marniutkiego z niej włoska. Tu już w ogóle nie chodzi o PO, po której pozostaną tylko spustoszenia, niesmak i zatruwające zapewne jeszcze długo życie publiczne toksyny pogardy i nienawiści. Lepiej już teraz zacząć się zastanawiać, co dalej, i to nie w kategoriach, kto teraz za Misia, a kto za Rysia i Zdzisia, ani też – choć to też potrzebne – które ustawy unieważnić, jakie instytucje zlikwidować i kogo postawić przed sądem najpierw, ale w kategoriach leczenia polskiego ducha i zszywania z pokłóconych plemion polactwa Narodu zdolnego się oprzeć nadchodzącym historycznym wyzwaniom (a już widać, że będą one nieliche). Wcale nie wykluczam przy tym, że pójdzie to w takim właśnie mickowiczowsko-rymkiewiczowskim kierunku jaki PiS od dawna obstawia, ale na pewno nie stanie się tak samo z siebie. Mówiąc krótko, od wczoraj do nabycia we wszystkich dobrych księgarniach… Rafał A. Ziemkiewicz


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
pytania940-1087
(5) Badanie dzieckaid 1087 Nieznany
1087
1087
1087 Wydłubany miś Czarno Czarni
1087
1087
1087
vihula michael 1044 1110 1074 1095 1080 1085 1086 1087 1088 1086 1097 1072 1081 ukrainian folk song
1087 Christmas Medley partytura
1087 Cosi Fan Tutte Overture partytura
1087 Die Zauberflote (Overture) partytura
1087 1
history of narrative film david cook 1054 1087
1087
1087 Laurence Andrea Seks, miłość i sekrety

więcej podobnych podstron