Sobór Watykański II – kulisy

Teilhard de Chardin i II Sobór Watykański – Adam Małaszewski

Aktualizacja: 2011-07-30 9:06 pm

Niektórzy ludzie czują się szczęśliwi w widzialnym Kościele; jeżeli chodzi o mnie, to myślę, że będę szczęśliwy, gdy umrę, aby się od niego uwolnić — i odnaleźć naszego Pana poza nim (ks. Piotr Teilhard de Chardin).

Głębokie zmiany w Kościele, które dokonały się na duszpaster­skim II Soborze Watykańskim i w reformach posobo­rowych, skłaniają do poszu­kiwania przyczyn i moty­wów dla ukształtowania się tej nowej atmosfery, która panuje we współczesnym Watykanie. Wśród głów­nych inspiratorów soboro­wego zwrotu w kierunku współczesnego  świata można wymienić francuskiego uczonego, ks. Piotra Teil­harda de Chardin SI, a po­znanie jego poglądów po­zwala lepiej zrozumieć du­cha i mentalność zwolenni­ków „nowej teologii”. Spróbujemy zatem przedstawić zasadnicze tezy francuskie­go filozofa, a następnie w do­kumentach soborowych poszu­kamy jego oddzialywania na Kościół.

Ks. Piotr Teilhard de Chardin SI (1881-1955).

Teilhard de Chardin urodził się na zamku Sercenat niedale­ko Clermont-Ferrand we fran­cuskiej Owernii 1 maja 1881 r., za panowania papieża Leona XIII (1878-1903), który w tym samym roku wydał encyklikę Diuturnum illud poświęconą władzy państwowej i walce wrogów katolicyzmu z Kościołem Jezusa Chrystusa. Mało kto mógł się spodziewać, że czwarte dziecko Emmanu­ela Teilharda de Chardin, urodzone w rodzinie arysto­kratycznej, której atmosfe­ra „tchnęła poszanowaniem tradycji”1, przyczyni się znacznie do zadania katoli­cyzmowi dotkliwych cio­sów, na które czekali wro­gowie Kościoła od co naj­mniej dwustu lat.

Na razie nic nie zapowia­dało nadchodzącej burzy: Papież przypominał trady­cyjną doktrynę, w 1884 r. potępił masonerię (encykli­ka Humanum genus), która przeciwstawiała Kościołowi idee naturalizmu i kultu człowieka w deistycznej, oświeceniowej otoczce nieokreślonej religijności, a w 1885 r. w kolejnej encykli­ce (Immortale Dei) nazwał po imieniu współczesną „nieogra­niczoną niczym swawolę myślenia i wyglaszania myśli”2, która znamionuje świat liberalny, natchniony ideami re­formacji i rewolucji. Jednak w tym samym roku co Teilhard na świat przyszedł też Anioł Roncalli, przyszły papież Jan XXIII, którego dzieło — sobór — otworzy Kościół na nowe myśli, w tym również na idee ks. de Chardin.

Choć dalekim przodkiem matki Teilharda była siostrze­nica Woltera, jednak rodzi­cielka francuskiego jezuity w swym domu przekazywała dzieciom wartości religijne katolicyzmu, co u młodego Pio­tra zaowocowało powołaniem zakonnym i kapłańskim3. W 1892 r., po wstępnej eduka­cji odebranej w domu rodzin­nym, został oddany na wycho­wanie i naukę do kolegium jezuickiego w Mongre, a po ukończeniu tej szkoły postano­wił wstąpić w 1899 r. do nowi­cjatu zakonu jezuitów. Jednak w dzieciństwie Teilharda nurto­wały myśli odległe od duchowości katolickiej. Jak sam wspo­mina, był zafascynowany mate­rią, a nawet miał zwyczaj ado­rować kawałek żelaza jako za­dziwiający wyraz mocy fizycznej. Później, w miarę dorasta­nia i rozwoju intelektualnego, jego przemyślenia stawały się coraz bardziej złożone, do koń­ca życia nie wyzbył się wszakże tego podziwu dla materii, a na­wet go pogłębił. Gdy dostrzegł, że żelazo nie jest boskie, bo ulega korozji, było to poważnym ciosem zadanym jego dziecin­nym wyobrażeniom. Szukał jed­nak głębszego wyjaśnienia świata w ideach ewolucyjnych i postanowił połączyć myśl reli­gijną z religijnym podziwem dla natury. Nie był to podziw inspirowany duchowością katolicką, nie chciał bowiem prze­ciwstawiać (ani odróżniać) świata i Boga, natury i łaski, doczesności i świętości. Zapro­ponował nową ideę — postano­wił połączyć wiarę w świat z wiarą w Boga. Oddajmy mu głos: „Początkowo katolicyzm rozczarował mnie zbyt ciasny­mi wyobrażeniami o świecie i niezrozumieniem roli materii. Teraz widzę, że idąc śladem Bo­ga wcielonego, którego mi on objawia, mogę być zbawiony tylko pod warunkiem zjedno­czenia się ze wszechświatem. W ten sposób znajdują zarazem spełnienie, kierunek i umocnie­nie moje najgłębsze skłonności «panteistyczne». Otaczający mnie świat staje się boski”5. Ta wiara w boskość świata, w przebóstwienie wszystkiego, otworzyła Teilhardowi drogę do uznania wszystkich wytwo­rów człowieka jako zasadniczo dobrych, świętych i godnych szacunku.

Wizja Teilharda

Nie wydaje się zasadne szczegółowe analizowanie skomplikowanych wywodów francuskiego uczonego. Dość powiedzieć, że jako geolog i paleontolog filozofię swą zbudował na miarę uogólnionej hipotezy naukowej o rozwijających się gatunkach biologicz­nych. Początek świata to skraj­na wielość panująca w nieuporządkowanej materii, punkt Alfa powszechnego procesu. Bóg Teilharda jest mocą ko­smiczną, która działa we wnę­trzu materii. Dzialanie boskie polega na stopniowym jedno­czeniu materii, które trwa milardy lat, i wyłanianiu z niej coraz wyższych form: galaktyk, planet, ziemi, bakterii, pierwotniaków, roślin, zwie­rząt, a na końcu — ludzi. Tym jest teilhardowskie stwarzanie świata. Ludzie podlegają dalszej ewolucji, tworząc społeczeństwa, które wpierw się różnicują, ale wkrótce zaczy­nają się jednoczyć pod wpły­wem potężnego nurtu boskiej ewolucji zbieżnej. Kresem ewo­lucji jest jedność całej cywili­zacji w jednym punkcie, wspól­na kultura, nauka i religia Ca­łej ludzkości — punkt Omega, spotkanie Chrystusa przez no­wego człowieka, zbawienie ludzkości dopełnione ludzkim wysiłkiem. Dawny pelagiański wątek o potędze ludzkiej wol­ności, która może sama osiągnąć zbawienie, znalazła tu swój wyraz. Wizja ta odbiega w swych zasadniczych punk­tach od nauki katolickiej. Ewolucjonizm nie jest jej głównym grzechem — odejście od zasad myśli katolickiej polega tu głównie na pomieszaniu dzia­łania Boga i aktywności czło­wieka, na pomijaniu zła w dziejach.

W 1907 r. papież św. Pius X potępił modernizm podważają­cy obiektywność Bożego obja­wienia i niezmienność prawdy, a w 1910 r. ustanowił przysię­gę antymodernistyczną. W tym czasie Teilhard odbywał studia teologiczne, które z powodu walki państwa z Kościołem we Francji musiał odbyć na wy­gnaniu w Anglii. Święcenia ka­płańskie przyjął w 1911 r., a więc należał do pierwszego pokolenia duchownych, którzy złożyli przysięgę przepisaną przez papieża. Trzymając dłoń na księdze Ewangelii, młody jezuita ślubował wówczas m.in.: „całkowicie odrzucam ja­ko herezję zmyśloną teorię ewolucji dogmatów, które z jednego znaczenia przechodziłyby w drugie, różne od te­go, jakiego Kościół trzymał się poprzednio”. Czy dotrzymał tych uroczystych słów? W jego pismach, których publikacji słusznie zabraniali mu przełoż­eni zakonni, możemy przeczy­tać o tym, jak projektował nowe chrześcijaństwo, rzekomy „ultrachrystianizm”, i twier­dził, że „nie będzie to już chrześScijaństwo ani wschodnie, ani zachodnie, ani rzymskie, lecz uniwersalne, wszechświato­we”. Prawda katolicka okazała się dla niego tylko jedną z wie­lu przejściowych „prawd”. Jego zdaniem „Kościół zapewne przekształci się w opiekuna świata, będzie zagrzewać do inicjatyw robotniczych i ba­dawczych, będzie wychowywać na obywateli wszechświata”6. Tezy te zakładają głęboką prze­mianę w religii katolickiej. Nie bez powodu marksiści byli peł­ni nadziei, że myśl ks. de Chardin zmieni oblicze Kościoła.

Ks. de Chardin podczas jednej z wypraw naukowych.

Ambicją Teilharda było zbu­dowanie „«nowej religii» (na­zwijmy ją wzbogaconym chrześcijaństwem), w której osobo­wy Bóg nie będzie już dłużej wielkim «neolitycznym» właścicielem ziemskim z czasów, które minęły, ale Duszą Swia­ta”7. W ten sposób dogmaty wiary utraciły dła Teilharda tradycyjne znaczenie. Nawet grzech nie był już aktem indy­widualnej winy moralnej. Grzech pierworodny to „stan kosmosu, polegający na roz­proszeniu materii, z której do­piero formuje się świat, roz­proszeniu nieprzezwyciężo­nym jeszcze przez postępujące wciąż naprzód procesy unifika­cyjne (…) grzech pierworodny (…) staje się (…) czymś (…) ko­ekstensywnym do procesów ewolucji zbieżnej”9. Podobnie w jego teologii „łaska (…) oznacza nad-stworzenie fizycz­ne. Sprawia ona, że wznosimy się na wyższy szczebel ko­smicznej drabiny ewolucyjnej. Innymi słowy, jest ona czynni­kiem ściśle biologicznym”9. Wypowiedzi te są formalnie modernistyczne — wszystkie dogmaty pozostają ważne, ale zmieniają swe znaczenie, są wypaczane w duchu nowej filo­zofii panteistycznej.

Francuski geolog potrakto­wał Kościół jak gatunek biolo­giczny, który — aby przetrwał walkę o byt — musi dostosować się do nowej rzeczywistości, do świata współczesnego. W ten sposób nie można zachować nadprzyrodzonej niezmienno­ści wiary, ale w filozofii Teilhar­da wszystko jest zmienne, z wy­jątkiem jego własnej wizji, tego swoistego prawa zmienności, w które wierzył.

W systemie Teilharda zło i grzech stają się czyrnś ubocz­nym i marginalnym, każdy po­gląd godny jest jakoś uznania (z wyjątkiem ortodoksyjnego katolicyzmu), a cała koncepcja infekuje umysły swym jedno­stronnym optymizmem i wiary w automatyczny wręcz postęp. Francuski filozof poszedł bar­dzo daleko w swym uznaniu dla natury, powiedział bowiem: „Klękam, o Panie przed wszechświatem, który tajem­nie, pod wpływem Hostii, stał się Twoim uwielbionym Ciałem i Twoją Boską Krwią”10. Cała rzeczywistość w wizji ks. de Chardin stała się czymś zasad­niczo jednym i świętym; nowy Kościół francuskiego panteisty to niejako jeden, święty, kato­licki i apostolski wszechświat.

De Chardin brał udział w I wojnie światowej. W 1922 r. uzyskał doktorat z geologii. Odbył liczne wyprawy nauko­we do Chin. Wbrew katolickiej duchowości uważał, że „najdo­skonalszą postacią działania jest praca”11. W jego religii kos­mosu kult polegał na adoracji życia i jego przejawów. Praca była czynnością kapłańską, bo zmieniała świat, była konse­kracją ducha w materii. W 1937 r. papież Pius XI potę­pił komunizm w encyklice Di­vini Redemptoris i nazwał go „bezecną zarazą”. W tym czasie Teilhard, który jako jezuita zo­bowiązany był przecież do szczególnego posłuszeństwa papieżowi, widział właąnie w tej zarazie nadzieję na przy­szłość: „jedną z głównych na­dziei XX w. widział Teilhard w komunizmie (utożsamianym faktycznie z marksizmem). «Według mego zdania — pisał już w 1933 r. — komunizm, w obecnej godzinie, coraz bar­dziej reprezentuje i monopoli­zuje prawdziwy wzrost ludzki (…). Marzyłbym o chrystianiza­cji Ziemi przez chrzest, jaki przynosi komunizm»”12. Wypo­wiedzi takie pozwalają poznać prawdziwe oblicze teilhardy­zmu, który bywa nazywany „chrześcijańskim neohumanizmem”. W formule tej prawdzi­we jest tylko określenie „neo”, bo jego poglądy rzeczywiście są nowe, nowinkarskie, cho­ciaż mają licznych poprzedni­ków w dziejach kultury. Trud­no natomiast twierdzić, ze są chrześcijańskie, a jeszcze trud­niej dowodzić, jakoby były humanistyczne, gdyż człowiek staje się dla niego anonimo­wym trybikiem w machinie ko­smosu, w której musi wykonać prace narzucone przez po­wszechną ewolucję.

Za wybitne osiognięcia na­ukowe de Chardin otrzymał od władz francuskich krzyż Legii Honorowej. Po licznych trud­nościach z władzami zakonny­mi pisma swe (głównie Feno­men człowieka i Środowisko Boże) rozpowszechniał niejawnie. Umarł w kwietniu 1955 r. w Nowym Jorku, dwa lata po śmierci Józefa Stalina. Nawet w ponurych czasach zimnej wojny nie wahał się pisać, że „wszystko zmierza w kierunku Piękna i Dobra i pod wpływem Piękna i Dobra”13. Był zdania, że „wszystko, co się dzieje, godne jest adoracji”14.

Optymizm i ekumenizm Te­ilharda mają wydźwięk ogól­noludzki: „Powszechna zbież­ność religii w Chrystusie Wszechświata, który w grun­cie rzeczy czyni zadość istocie każdej z nich, to, jak mi się wy­daje, jedyna możliwość nawró­cenia się świata i jedyna po­stać religii przyszłości, jaką można sobie wyobrazić”15. Nie­dorzeczność tych teorii szybko została oceniona przez katolic­kich uczonych. W 1946 r. wy­bitny francuski tomista, o. Re­ginald Garrigou-Lagrange OP (1877-1964) pytał w odniesieniu do Teilharda de Chardin i innych, podobnych do niego tworzących nurt „nowej teologii”: „Dokod zmie­rza ta nowa teologia, wraz z jej nowymi mistrzami, którzy są jej natchnieniem? Dokąd się kieruje, jeśli nie na drogę sceptycyzmu, fantazji i here­zji?”16. Odpowiadajoc na kryty­kę, Teilhard pisał pełen pew­ności siebie: „Atmosfera w teo­logii staje się niesłychanie na­prężona. Szeroko zakrojona ofensywa integrystyczna (to znaczy — fundamentalistyczna) nie przeraża mnie (nic przecież nie może zatrzymać marszu neohumanizmu, a w konse­kwencji neochrystianizmu), ale zmusza nas do (…) działania podziemnego”17.

Podobnie jak inni zwolenni­cy „nowej teologii” otwarcie występował przeciwko Kościo­łowi i powiadał: „Niektórzy lu­dzie czują się szczęśliwi w wi­dzialnym Kościele; jeżeli cho­dzi o mnie, to myślę, że będę szczęśliwy, gdy umrę, aby się od niego uwolnić — i odnałeźć naszego Pana poza nim”18. Przyjaciele pytali go, dlaczego nie wystąpi więc z Kościoła, któremu tak wiele ma do zarzucenia, na co odpowiadał: „moja działalność jest sto razy bardziej skuteczna od we­wnątrz niż z zewnątrz [Kościo­ła]“19. W ten sposób de Chardin kontynuuje taktykę moderni­stów z początków wieku, aby pozostawać w Kościele i zmie­niać go od środka. Papież św. Pius X tak pisał o tym sposobie działania: „zwolenników błę­dów należy dziś szukać już nie wśród otwartych wrogów Ko­ścioła, ale w samym Kościele: ukrywają się oni — że tak po­wiemy — w samym wnętrzu Kościoła; stąd też mogą być bardziej szkodliwi, bo są mniej dostrzegalni”20.

W sierpniu 1950 r. papież Pius XII wydał encyklikę Hu­mani generis, w której surowo ocenił Teilhardowskie mrzonki i złudne nadzieje oraz inne aspekty „nowej teologii”: „Kto­kolwiek przypatrzy się uważnie ludziom żyjącym poza owczar­nią Chrystusową, łatwo zda so­bie sprawę z głównych rozdro­ży myśli, na które weszło nie­mało uczonych. Są mianowicie najpierw tacy, którzy system tzw. ewolucji, nawet w dziedzinie przyrodniczych dotąd niezbicie nie udowodniony, nieroztropnie i bez zastrzeżeń sto­sują do wytłumaczenia począt­ku wszechrzeczy, przyjmując monistyczne i pante­istyczne wymysły o świecie całym, nieustannej ewolucji podległym”21. Jeszcze w r. 1962 Święte Oficjum wystosowało zaś urzędowe napomnienie, w którym Teilhard został wprost zaliczony do grona ide­ologów niebezpiecznych dla Ko­ścioła: „Upowszechniane są pewne prace (…) ojca Piotra Teilharda de Chardin, które są otaczane niemałą życzliwością (…) w sprawach tak filozoficz­nych, jak też i teologicznych dostatecznie jasno we wspo­mnianych pracach roi się od ta­kich niejasności, jak też ciężkich błędów, które sprzeciwiają się doktrynie katolickiej. Z tego powodu Ojcowie Świętej Kon­gregacji Św. Oficjum zachęcają wszystkich Biskupów, jak też i Przełożonych Instytutów reli­gijnych, Rektorów Seminariów, a także Władze Uniwersytetów, aby dusze, przede wszystkim młodzieży, skutecznie strzegli przed niebezpieczeństwami prac ojca Piotra Teilharda de Chardin i jego zwolenników”22.

Czasy soborowe

11 października 1962 r., sie­dem lat po śmierci Teilharda de Chardin, papież Jan XXIII wy­głosił przemówienie na otwar­cie II Soboru Watykańskiego. Już sama zapowiedź zwołania soboru wywołała wielkie zasko­czenie. Sam papież wspominał: „Kiedy powiedziałem im [kar­dynałom] o swojej decyzji i spo­strzegłem ich zdumienie, do­piero wtedy uświadomiłem so­bie, że rozpocząłem rewolucję”23. Drugim aktem tej rewo­lucji było przemówienie papie­skie, w którym Jan XXIII doko­nał rozrachunku z przeszłością i nauczaniem swych poprzedni­ków: „ranią Nasze uszy insynu­acje dusz, gorliwych nawet, ale pozbawionych rozeznania i umiaru. W czasach współcze­snych widzą one tylko odstęp­stwo i upadek; twierdzą, że nasz wiek stał się gorszy niż wieki dawniejsze; i postępują tak, jak gdyby niczego się nie nauczyli od historii (…) nie na­leży zgadzać się z tymi, proro­kami niedoli, którzy występują jako zwiastuny wydarzeń za­wsze nieszczęśliwych i jakby zapowiadających koniec świata. W obecnym porządku rzeczy dobra Opatrzność prowadzi nas do nowego układu stosunków między ludźmi, które za sprawą ludzi i ponad ich oczekiwania zmierzają do realizacji opatrz­nościowych planów wyższych i nieprzewidzianych”24. Po tej deklaracji łatwo już było oddać przygotowanie dokumentów soborowych w ręce liberalnych ekspertów, którzy podzielali papieski optymizm.

Wpływ idei ks. de Chardin najlepiej widać w soborowej konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współcze­snym Gaudium et spes, wyda­nej w 1965 r., w dziesięć lat po śmierci Teilharda. Niemiecki hi­storyk Kościoła pisał nawet, że projekt tego dokumentu „szedł po linii idei Teilharda de Chardin (lub pewnej zwulgaryzowa­nej recepcji Teilharda), tchnął jakąś nieograniczoną euforią postępu”25, a sam dokument “jest najbardziej kontrowersyj­nym dokumentem z wszystkich dokumentów soborowych”26. Mimo krytyki w auli soborowej, wiele z tego optymizmu pozo­stało w wersji ostatecznej, ogło­szonej przez Pawła VI, który również w modlitwach nowej Mszy umieścił teilhardowski zwrot o chlebie, który jest „owo­cem ziemi i pracy rąk ludzkich”, aby podkreślić znaczenie świata doczesnego i ludzkiego wysiłku w drodze do Boga.

Czy Jan XXIII wiedział, że rozpoczyna rewolucję w Kościele?

Ta wizja współczesności, któ­ra rzekomo stoi wyżej niż czasy minione, brzmi wyraźnie w opi­sie świata zawartym w konsty­tucji soborowej: „Do głównych rysów dzisiejszego świata zali­cza się zwielokrotnienie związ­ków między ludźmi, do czego bardzo się przyczynia dzisiejszy postęp techniczny. Jednakże dialog braterski między ludźmi dochodzi do skutku nie dzięki temu postępowi, lecz głębiej, poprzez wspólnotę osób, która domaga się wzajemnego posza­nowania dla ich pełnej duchowej godności”27. Trudno uwie­rzyć, ale słowa te zostay napi­sane w połowie lat 60., gdy pół świata ujarzmione przez nie­ludzkie i niechrześcijańskie więzy bolszewizmu dalekie było nie tylko od braterskiego dialo­gu, ale marzyło o respektowa­niu choćby podstawowych ele­mentów prawa naturalnego, prawa do wolności i chleba, nie mówiąc już o nadprzyrodzonym życiu łaski.

Teologowie soborowi poszli dalej w swej czci dla człowieka, czyniąc z niego ośrodek histo­rii, zapominając o Bogu i do­tychczasowym nauczaniu Ko­ścioła: „Wedle niemal zgodnego zapatrywania wierzących i nie­wierzących wszystkie rzeczy, które są na ziemi, należy skierować ku człowiekowi, stano­wiącemu ich ośrodek i szczyt”28.

Stąd było już blisko akcepta­cji dla świata i do przeformuło­wania roli Kościoła, który miał się stać teilhardowskim ośrod­kiem jedności międzyludzkiej:

„Kościół uznaje ponadto wszystko to, co jest dobre w dzisiejszym dynamizmie spo­łecznym: przede wszystkim ewolucję ku jedności oraz pro­ces zdrowej socjalizacji i stowa­rzyszania się obywatelskiego i gospodarczego. Popieranie bowiem jedności wiąże się z najgłębiej rozumianą misją Kościoła, ponieważ on sam jest «w Chrystusie niejako sakra­mentem, czyli znakiem i narzę­dziem wewnętrznego zjedno­czenia z Bogiem i jedności całe­go rodzaju ludzkiego»”29.

Teilhardowskie są idee eku­meniczne, teilhardowska jest wiara w człowieka i pokładanie nadziei w postępie technicz­nym. Polski ekumenista, abp Alfons Nossol, pisał nawet o „ekumeniczności nie tylko czysto interkonfesyjnej, ale również międzyreligijnej, in­terhumanistycznej. Stąd moż­na mówić o prawdzie teilhar­dowskiej wizji Chrystusa ko­smicznego”30. Ojcowie soboru patrzą na sprawy religijne z perspektywy człowieka, z perspektywy ks. de Chardin i marksistów, w której nawet grzech ma wymiar ludzki i spo­łeczny: „Grzech pomniejsza człowieka, odwodząc go od osiągnięcia jego własnej peł­ni”31. W ten sposób w miejsce łaski Bożej chętnie mówi się o więzach społecznych i postę­pie doczesnym. Wizja ta jest niezwykle atrakcyjna dla wszystkich, którym bliżej do porządku oświeceniowego niż do wiecznego Rzymu. Jest to jedna z przyczyn sukcesu teil­hardyzmu w przesiąkniętych modernizmem ośrodkach na­ukowych Zachodu. Rozważania te wiodą prostą drogą do roz­mycia niezmiennych z natury zasad wiary katolickiej, a ich rozpowszechnienie w Kościele soborowym dowodzi poważne­go wpływu niebezpiecznych idei „nowej teologii”, a zwłasz­cza Teilharda de Chardin, w naszych czasach.

Adam Małaszewski

PRZYPISY:

1 L. Wciórka, Szkice o Teilhardzie, Poznan 1973, s. 6.

2 Leon XIII, Immortale Dei, 1885, nr 23-26.

3 L. Wciórka, dz. cyt., tarnEe.

4 T. de Chardin, Serce materii, w: Tenże, Moja wizja świata i inne pisma, Warszawa 1987, s. 267-268.

5 T. de Chardin, Jaka jest moja wiara, [w:] Tenże, Zarys wszechświata personalistycznego i inne pisma, przekł. zbiorowy, Warszawa 1985, s. 47.

6 Cz. Bartnik, Teilhardowska wizja dziejów, Lublin 1975, s. 100.

7 T. de Chardin, Lettres a Leontine Zanta [1923-1939], Paris 1965 (A. Polkowski, Świadectwo Teilharda, Warsza­wa 1974, s. 237).

8 L. Wciórka, Szkice o Teilhardzie, Poznań 1973, s. 241-­242.

9 T. de Chardin, Wprowadzenie do życia chrześcijańskie­go, [w] Tenże, Zarys wszechświata personalistycznego i in­ne pisma, przekł. zbiorowy, Warszawa 1985, s. 152.

10 T. de Chardnin, Kapłan, w: Tenże, Moja wizja świata i inne pisma, Warszawa 1987, s. 14.

11 Bartnik, dz. cyt., s. 172.

12 T. de Chardin, Lettres intimes a Auguste Valensin ac­compagnees de quelques lettres a B. de Solages et H. de Lubac, Paris 1972, s. 255 (Bartnik, dz. cyt., s. 93).

13 T. de Chardin, Lettres a Leontine Zanta [1923-1939], Paris 1965, s. 91 (Bartnik, dz. cyt., s. 173).

14 T. de Chardin, Accomplir l’homme. Lettres inedites (1926-1952), Paris 1968, s. 10 (Bartnik, dz. cyt., s. 187).

15 T. de Chardin, Jaka jest moja wiara, [w:] Tenie, Zarys wszechświata personalistycznego i inne pisma, przekł. zbiorowy, Warszawa 1985, s. 49.

16 Cyt. przez R. Winling, Teologia współczesna 1945-­1980, przel. K. Kisielewska-Sławińska, Kraków 1990, s. 96- 97.

17 R. Speaight, Teilhard de Chardin. A biography, Lon­don 1968, s. 299 (Polkowski, dz. cyt., s. 257-258).

18 R. Speaight, Teilhard de Chardin. A biography, Lon­don 1968, s. 140 (Polkowski, dz. cyt., s. 193).

19 T. de Chardin, Lettres to Two Friends, London 1970, s. 126 (Polkowski, dz. cyt., s. 228).

20 Św. Pius X, Pascendi dominici gregis, nr 2.

21 Pius XII, Humani generic, nr 3.

22 Sw. Oficjum, Monit, ,Acta Apostolicae Sedis” (1962), s. 526.

23 L. Algisi, Jan XXIII, przekład zbiorowy, Krakow 1964, s. 419.

24 Jan XXIII, przemówienie Gaudet Mater Ecclesia.

25 K. Schatz, Sobory powszechne. Punkty zwrotne w hi­storii Kościoła, przeł. J. Zakrzewski, Kraków 2002, s. 313.

26 Tamże, s. 324.

27Gaudium et spes, nr 23.

28 Gaudium et spes, nr 12.

29 Gaudium et spes, nr 42.

30 Być dla, czyli myśleć sercem. Z księdzem biskupem Al­fonsem Nossolem rozmawia ksiądz Jerzy Szymik, Katowice 1999, s. 225.

31 Gaudium et spes, nr 13.

Sobór Watykański II – kulisy – ks. dr Luigi Villa

Aktualizacja: 2011-02-27 10:28 pm

Podczas gdy Kuria Rzymska, ze zwykłą sobie powagą, zajmowała się przygotowaniami do przyszłego Soboru pod przewodnictwem Sekretarza Stanu, kardynała Domenico Tardini, papież Jan XXIII 30 maja 1959 powiedział: „Przygotowania do soboru nie będą dziełem Kurii Rzymskiej”.

I faktycznie, 5 czerwca utworzył „Sekretariat jedności chrześcijan”, który będzie embrionem „Nowego Kościoła Soborowego” a na czele postawił kardynała Agostino Bea, który później będzie miał decydującą rolę w tworzeniu „Nowego Kościoła” posoborowego.

W 1962 roku „Sekretariat” otrzymał oficjalny status Komisji soborowej, w związku z czym stał się czynnikiem determinującym przygotowanie Dekretu Ekumenicznego Soboru Watykańskiego II.

Kardynał Bea, miał wolna rękę, lecz znając dobrze Kurię Rzymską użył wszelkich wybiegów by obejść przeszkody stawiane przez przeciwników ekumenizmu. Unikał wręcz wymawiania słowa „ekumenizm”, łączonego z protestancką koncepcją stosunków między chrześcijanami, dlatego mówił raczej o „powrocie nie-katolików na łono Kościoła”. Otrzymał natychmiast akceptację Jana XXIII, który w ten sposób dostał możliwość realizacji Soboru według własnej woli a nie jak chciałaby tego Kuria Rzymska.

Szybko nawiązano kontakty z ortodoksami, byłymi katolikami, anglikanami i protestantami, zapraszając ich wszystkich do przysłania swoich reprezentantów na Sobór. Ale nie tylko, obiecano ortodoksom rosyjskim, że nigdy nie zostanie potępiany komunizm.  I tego słowa faktycznie dotrzymano.

Urzeczywistniło się coś o czym pisał ok. stu lat temu francuski mason Saint Yves d’Alveidre, w “Mission de l’Inde”:
„W końcu, by zrealizować tę Misję głosowaniem: nadejdzie dzień europejskiego Soboru ekumenicznego, na którym reprezentowane będą wszystkie wyznania”.

Należy pamiętać także o roli Hansa Kunga, profesora teologi w Tubindze, który zaprezentował natychmiast porządek obrad Soboru, w którym wnioskował jako cel reformę Kościoła według jawnie protestanckiego klucza:

Jak widać, wspomniany wyżej Saint Yves d’Alveidre był „prorokiem” i faktycznie wszystkie jego „przewidywania” znalazły (nawet jeśli w formie pozornie zmodyfikowanej) odbicie w końcowych dokumentach Soboru.

I nie ma się co dziwić bo zatwierdzenie tego projektu było nie tylko przygotowaniem schematów, tak różnych od tych przygotowanych przez Komisje w Kurii Rzymskiej lecz prawdziwym projektem dostarczonym wszystkim Ojcom soborowym. A właściwie „projektem” żydowskiego spisku przeciwko Kościołowi katolickiemu, zdemaskowanego już wcześniej, w 1936 roku przez
londyńską“ Catholic Gazette”, oficjalny organ Katolickiego Towarzystwa Misyjnego Anglii.

W numerze z lutego 1936 pojawił się artykuł pod tytułem: “The jewish peril and the Catholic Church” (Niebezpieczeństwo żydowskie a Kościół katolicki) .
W artykule tym przytoczono to co zostało powiedziane w czasie tajnych spotkań w Paryżu.

Niedługo potem, tygodnik “Le Réveil du Peuple” opublikował artykuł, w którym sprecyzował, że te „deklaracje” padły na tajnych zebraniach loży masońskiej B’nai B’rith, złożonej z samych Żydów.

Poniżej niektóre tezy tego artykułu z 1936roku.

„Dopóki będzie istnieć wśród gojów jakakolwiek moralna koncepcja porządku społecznego i dopóki każda religia, każdy patriotyzm, każda godność nie zostaną zlikwidowane, nasze królowanie na ziemi nie może nadejść…

Mamy przed sobą jeszcze długą drogę zanim będziemy mogli zniszczyć naszego głównego przeciwnika – Kościół katolicki. Z tego też powodu zabraliśmy się z całą mocą by skutecznie zaatakować fundamenty Kościoła.
Rozpowszechniliśmy ducha Rewolucji i fałszywy liberalizm wśród wszystkich Narodów goim, by przekonać ich do oddalenia się od od ich wiary, by zaczęli wstydzić się wyznawać i praktykować religię, by przestali być posłusznymi przykazaniom ich Kościoła.

To my doprowadziliśmy wielką ich liczbę do stania się ateistami, jeszcze więcej przekonaliśmy do szczycenia się pochodzeniem od małpy (Darwinizm). To my wbiliśmy im do głowy nowe teorie, niemożliwe do zrealizowania, jak komunizm, socjalizm, anarchizm. A wszystkie służą naszym celom.

To my postępowaliśmy zgodnie ze wskazówkami naszych przywódców, którzy mówili mądrze:
sprawcie by niektórzy z naszych synów zostali kardynałami i biskupami by zniszczyć Kościół.

To my jesteśmy ojcami wszystkich rewolucji, także tych, które obracają się przeciwko nam.

To my możemy chwalić się, że jesteśmy twórcami Reformacji.
Kalwin był jednym z naszych synów, z pochodzenia był Żydem, wykształconym przez autorytety żydowskie i wspierany przez przez nasze finanse by odegrać swoją rolę w Reformacji.
Luter był pod wpływem naszych przyjaciół Żydów a jego spisek przeciwko Kościołowi ukoronowany został sukcesem, także dzięki naszym finansom.

Jesteśmy wdzięczni Protestantom za wspaniałomyślne poparcie, które udzielają nam w walce przeciwko potędze cywilizacji chrześcijańskiej i w naszych przygotowaniach do nadejścia naszej supremacji na światem całym i nad królestwami goim.

Udało nam się zniszczyć większość europejskich tronów. Reszta podzieli ich los niebawem.
Rosja już zaakceptowała nasze panowanie. Francja ze swoim masońskim rządem znajduje się w naszej mocy. Anglia, zależna od naszych finansów, znajduje się pod naszymi obcasami.
Naszą nadzieję na zniszczenie Kościoła katolickiego pokładamy w Protestantyzmie. Hiszpania i Meksyk to dwa narzędzia w naszym ręku. Wiele innych krajów, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi już jest podporządkowanych naszym planom.

Większa część światowej prasy jest pod naszą kontrola. Robimy wszystko, by ta podjudzała do nienawiści przeciwko Kościołowi katolickiemu.”

10 stycznia 1937 roku, żydowski dziennik z Nowego Jorku, “Freiheit” pisał:

„Według judaizmu papież jest wrogiem narodu żydowskiego tylko przez fakt, ze jest przywódcą Kościoła katolickiego. Judaizm jest w opozycji do Chrześcijaństwa w ogóle a do Kościoła katolickiego w szczególności.”

Tydzień po tym, jak został utworzony „Sekretariat jedności chrześcijan” (5 czerwca 1960), do Watykanu przybył delegat B’nai B’rith – Jules Max Isaac, natychmiast przyjęty przez kardynała Bea.

Wychodząc z Watykanu, brat Jules Max Isaac powrócił do Loży z „więcej niż z nadzieją”.
Faktycznie, Jan XXIII przyrzekł mu „rewizję” doktryny chrześcijańskiej dotyczącej stosunków między Kościołem a Judaizmem.
Solenne zobowiązanie, które stanie się rzeczywistością Deklaracji soborowej “Nostra Aetate”.

Powyższy tekst jest fragmentem artykułu “VATICANO II UNA SOVVERSIONE RIUSCITA”- księdza doktora Luigi Villa, założyciela czasopisma „Chiesa Viva”.

Szkodliwość drugiego soboru watykańskiego – Jan Bodakowski

Aktualizacja: 2010-04-25 8:50 pm

Do Drugiego Soboru Watykańskiego kościół miał wielu wrogów zewnętrznych. Po Drugim Soborze Watykańskim kościół zyskał wielu wrogów wewnętrznych (duchownych którzy zajmują się szkalowaniem kościoła i niszczeniem katolicyzmu). Jedną z najważniejszych pozycji poświęconych destruktywnej roli drugiego soboru watykańskiego w kościele katolickim i dla społeczeństw katolickich jest publikacja Romano AmerioIota Unum” (wydana przez zacne prawicowe wydawnictwo Antyk Marcina Dybowskiego).

Drugi Sobór Watykański doprowadził do laicyzacji kościoła, odejścia z kościoła wielu księży i świeckich, deprecjacji roli kapłanów, profanacji eucharystii, dominacji humanocentryzmu i odrzucenia teocentryzmu. Moderniści chcieli zastąpić wartości religijne (niosące ze sobą wyższe transcendentalne wartości) wartościami niższego rzędu niesionymi przez kulturę laicką. Celem modernistów stało się zastąpienie: postrzegania prawdy rozumem i emocjami, percepcją przez pryzmat emocji. Celem posoborowych modernistów była zmiana istoty katolicyzmu czyli faktyczne zniszczenie katolicyzmu. Modernistyczna zmiana oznaczała traktowanie dogmatów (fundamentu religii) jako symboli i przenośni, a nie jako faktów. Modernistycznych heretyków przed krytyką (świeckich wiernych ortodoksji katolickiej) broniła swoim autorytetem hierarchia. Doprowadziło to do rozpadu jedności doktrynalnej kościoła, fałszowania przez modernistów ewangelicznego przesłania, negowania prawdziwości treści biblijnych i sprowadzania ich tylko do metafor. Nowa modernistyczna liturgia stała się wyrazem tej niewiary w Ewangelie. Moderniści odrzucając dogmaty wiary zniszczyli też jedność kościoła (służyło temu odrzucenie łaciny). Nowa modernistyczna liturgia odarła obrzędy z sacrum i uczyniła liturgie całkowicie nie zrozumiała dla wiernych. Drugi Sobór Watykański inaczej niż inne sobory, które likwidowały zamęt doktrynalny, sam był źródłem zamętu. W wyniku soboru obniżył się autorytet papieża (w duchu posoborowym hierarchia i świeccy ignorowali wolę papieży), kościół przestał oddziaływać na świat (przez co świat popadł w demoralizacje i rozpadły się więzi społeczne). Zjawiskiem charakterystycznym dla posoborowego modernizmu stał się słowotok (manifestujący się na licznych konferencjach, zjazdach i dyskusjach).

Flirt z komunizmem

W swej książce Amerio zwrócił uwagę że papież Jan XXIII otwierając sobór pod koniec 1962 roku stwierdził że współczesny kościół wolny jest od terroru władzy (a były to czasy powojennego trumfy terroru komunistycznego i komunistycznych prześladowań chrześcijaństwa). Przed drugim soborem Jan XXIII zawarł porozumienie z patriarchą moskiewskim [funkcjonariuszem KGB], w myśl którego patriarcha zgodził się przyjechać na sobór jako obserwator za cenę nie potępiania na soborze komunizmu. Dzięki temu drugi sobór watykański przemilczał zbrodnie komunizm i ograniczył swoją refleksje do krytyki kapitalizmu i kolonializmu.

Sobór w swoim nauczaniu używał języka bliskiego totalitaryzmowi. Konstytucja „Gaudium et Spes” postulowała powstanie nowego lepszego człowieka twórcy nowej lepszej ludzkości (było to life motywem ideologii totalitarnych – obcym nauczaniu katolickiemu).

Przed drugim soborem watykańskim Kościół Katolicki potępiał komunizm uznając że katolicyzm nie może uznać komunizmu za dopuszczalną ofertę polityczną (bo komunizm był kompleksowym systemem aksjologicznym całkowicie sprzecznym z katolicyzmem). Dekret Świętego Oficjum z 28.06.1949 roku (zaostrzony dekretem z 25.03.1959 przez Jana XXIII) głosił że (s.316) „Zaciągają ekskomunikę ci katolicy, którzy wyznają doktrynę komunistyczną, ateistyczną i materialistyczną”. Dekret zabraniał wspierania partii komunistycznych, ateistycznych, materialistycznych i zawierania z nimi sojuszy. W orędziu bożonarodzeniowym z 1957 roku Pius XII zakazywał współpracy z komunistami. Również i biskupi włoscy przed drugim soborem watykańskim manifestowali swoja niechęć do komunizmu. Po soborze w awangardzie dialogu z komunistami znalazł się episkopat francuski, francuscy biskupi milczeli o zbrodniach komunistów, głośno potępiali niegodziwość kapitalizmu, system społeczny analizowali z pozycji marksistowskich, zacierali różnice między komunizmem a katolicyzmem. Jan XXIII w encyklice „Pacem in Terris” łagodził nauczanie wobec komunizmu twierdząc że i w komunizmie mogą być elementy wartościowe. Taka postawa kościoła posoborowego zaowocowała takimi potworkami jak teologia wyzwolenia czy socjalizm chrześcijański.

Teologia wyzwolenia będące owocem rewolucji posoborowej (głoszona pod koniec lat sześćdziesiątych) zakładała że: kościół wspiera rewolucje i walkę o sprawiedliwość społeczną (podczas gdy w rzeczywistości kościół daje prawo walki z tyrani, a nie wspiera komunistyczną rewolucje), ewangelie są zbieżne z marksizmem, cnotą jest rewolucyjna walka i komunizm, odsetki od pożyczek są zakazane. Dla teologi wyzwolenia walka klas była ważniejsza od refleksji teologicznej. Pomimo potępienia teologi wyzwolenia przez Pawła VI i Jana Pawła II jest ona nadal głoszona przez duchownych i wykładowców w szkołach katolickich, za pośrednictwem mediów katolickich.

W 1979 roku we Włoszech nowy katechizm opracowywali intelektualiści marksistowscy – późniejsi kandydaci włoskiej partii komunistycznej w wyborach. Autor „Iota Unum” w swej książce zarzucał również Janowi Pawłowi II przemilczanie lub zaprzeczanie zbrodniom komunistycznym. W czerwcu 1979 w Auschwitz Jan Paweł II miał mówić o „daninie krwi, jaką podczas straszliwej, ostatniej wojny złożył w walce o wolność narodów Związek Radziecki” (co znalazło się w włoskiej ale nie polskiej wersji przemówienia papieża). Jan Paweł II miał też przemilczeć zbrodnie komunistów w Hiszpanii.

Przyzwolenie na patologie

Podczas soboru Jan XXIII propagował postawę zaprzestania przez kościół potępiania błędów i ograniczenia roli kościoła do bycia miłosiernym. Postawa taka zaowocowała milczeniem kościoła i katolików wobec zmian w prawie wprowadzających mordowanie nienarodzonych dzieci i rozwodów. Co z kolei doprowadziło do demoralizacji społeczności katolickiej.

Po soborze kościół zaprzestał głosić że celem małżeństwa jest prokreacja, małżeństwo stało się wspólnotą życia i miłości. Zaowocowało to tym że moderniści zaakceptowali antykoncepcje.

Nielegalność soboru

Amerio w swej pracy zarzucił też nielegalność soboru. Na soborze miało obowiązywać kolegialne podejmowanie decyzji przez większość głosujących, kiedy jednak dyskusje nie spodobały się Janowi XXIII ten zdecydował się że należy je przerwać (co było nielegalne) i nakazał dyskutować na pożądane przez niego tematy. Jan XXIII skłoniony przez modernistów zablokował na soborze dyskusje w tematach nie pożądanych przez modernistów (np. kult maryjny, potępienie antykoncepcji). Papież pozwolił modernistom sterroryzować sobór.

Rugowanie katolicyzmu z kościoła

Z dokumentów drugiego soboru watykańskiego znikły lub zostały zmarginalizowane terminy kluczowe dla tradycyjnego nauczania katolickiego. Wieloznaczność dokumentów soborowych mogła być zamierzona – celem wieloznaczności dokumentów soborowych mogło być umożliwienie na ich podstawie odrzucenia nauczania katolickiego. Nowe posoborowe modernistyczne teorie wypierały ze świadomości katolików katolicyzm. Moderniści w swoich wypowiedziach negowali katolicyzm w specyficzny sposób, najpierw deklarowali że są katolikami a potem przedstawiali swoje zastrzeżenia do nauczania katolickiego jako katolickie teorie (podszywali się pod katolicyzm). Zmiany posoborowe noszą więc znamiona obumierania starej religii (katolicyzmu) i powstania w jej miejsce nowej (kościoła posoborowego).

Nadużycia posoborowe

Największą tragedią kościoła nie był jednak sam sobór ale nadużycia posoborowe. Duchem soboru nazwano zjawisko radykalnego wyjścia poza dorobek soboru w duchu radykalnego modernizmu (sumy wszystkich dotychczasowych błędów które głoszono wśród katolików) i flirtów z innymi doktrynami antykatolickimi. Wyjściu poza dorobek soboru służyła wieloznaczność dokumentów soborowych. Wyjście poza dokumenty soborowe było hucpiarskie, często nie miało realnych podstaw w dokumentach soborowych [moderniści przepełnieni duchem soboru na krzywy ryj wprowadzali swoje wierzenia i rytuały].

Jednym z hucpiarskich nadużyć była likwidacja w liturgii łaciny podczas gdy art 36 „Konstytucji o liturgii” nakazywał utrzymanie łaciny. Nowatorska hermeneutyka posoborowa przejawiała się w zamianach semantycznych – nowe znaczenie nadano słowom takim jak dialog. Wprowadzono nowy język (msze nazywano „wieczerzą”, księdza „robotnikiem parafialnym”). Nowe nazwy zaczęły wypierać wypierać stare („prezbiter” wypierał „księdza”, „eucharystia” „msze”, „diakonia” „ministrantów”). Słowa nie obecne lub rzadkie w dokumentach soborowych zrobiły zawrotną karierę („dialog”). Sobór sprowadzono do „dialogu ze światem”. „Dialog” miał być podstawą kościoła, religii, rodziny i pokoju.

Słowem kluczem stał się „duch soboru”. Zbitka ta służyła uprawomocnianiu każdej dewiacji. Dla modernistów i Pawła VI fetyszem była nowość i uwspółcześnienie, wszystko co nowe uważali za lepsze od starego. Dodatkowo nowości owe według kłamstw modernistów miały odwoływać się do pierwotnego kościoła.

Subiektywne dekodowanie komunikatów

Przyjęto założenie że komunikat można zdekodować na wiele sposobów. Odkodowanie determinował klucz jaki został użyty do odkodowania. Lekceważono że komunikaty mają jednoznaczną treść. Subiektywne dekodowanie komunikatów nauczania katolickiego zmieniało znaczenie przekazu.

Herezje posoborowe pontyfikatu Pawła VI

Zdaniem Romano Amerio, wbrew nauczaniu katolickiemu głoszącemu że kościół jest święty pomimo grzeszności katolików, Paweł VI odpowiedzialność za grzechy katolików przypisał kościołowi. Dodatkowo Paweł VI twierdził że dogmaty są złe bo dzielą ludzi, katolicyzm jego zdaniem wymagał odrzucenia barier (w tym i dogmatów) dzielących ludzi.

Po drugim soborze watykańskim kościół okazał się być dramatycznie podzielony, biskupi wygłaszali wzajemnie wykluczające się opinie (dotyczące między innymi antykoncepcji czy posłuszeństwa wobec papieża). Przejawem tego był obradujący pod koniec lat sześćdziesiątych kongres duszpasterski w Holandii (zgromadzenia wspólnot kościelnych i episkopatu) który stosunkiem 9:1 przegłosował: zniesienie celibatu, przywrócenie do pracy księży którzy zrzucili sutanny, świecenia kapłańskie kobiet i podporządkowanie papieża biskupom. Paweł VI poczuł się zakłopotany (i ograniczył się do ubolewania) ale nie zdobył się na potępienie heretyckich (godzących w prawdy wiary) ani schizmatyckich (godzących w dyscyplinę) uchwał holenderskiego kongresu duszpasterskiego. Paweł VI pomimo że dostrzegał patologie bał się z nimi walczyć lub nie chciał tego robić (pomimo że miał obowiązek obnażania fałszu i usuwania ze stanowisk błądzących). Była to niestety praktyka w kościele posoborowym (s.188) „zapoczątkowany przez Jana XXIII styl rządzenia, charakteryzujący się indolencją (również w sferze doktrynalnej), był kontynuowany przez Pawła VI, a także przez Jana Pawła II

Niefrasobliwe podejście do doktryny udzieliło się też katechistom, którzy selektywnie wybierali z doktryny to co im się podobało w nauczaniu katolickim a resztę przemilczali. Hierarchowie i wykładowcy na katolickich uczelniach odrzucali dogmaty (bóstwo Chrystusa, dziewictwo Maryi, grzech pierworodny, realna obecność Chrystusa w eucharystii, piekło, prymat papieża). Przełożeni tolerowali księży walczących z katolickim nauczaniem, głoszących herezje i propagujących tolerancje dla zboczeń. Celem zaniechania karania i tolerowania patologii było to by taka miłość nawróciła błądzących (między innymi zrezygnowano z istniejącego od 1542 Indeksu Ksiąg Zakazanych uznając że lud jest tak oświecony że sam rozpozna które książki są katolickie a które nie). Taka polityka doprowadziła do tego że wszelkie nadużycia i eksperymenty (w tym i liturgiczne) stawały się normą.

Paweł VI milczał w obliczu zła. Milczał wobec komunistycznych prześladowaniach kościoła. Milczał gdy zmieniano włoski konkordat wykreślając z niego zapisy mówiące że religia katolicka jest religią państwa włoskiego, rezygnując z instytucji małżeństw konkordatowych i obowiązku uczniów uczęszczania na katechezy. Kościół w negocjacjach nad zmianą konkordatu nie domagał się wsparcia finansowego [np. w postaci czeku oświatowego] dla rodziców posyłających swoje dzieci do szkół katolickich (domagali się tego politycy bez wsparcia kościoła). Media katolickie we Włoszech wciskały katolikom kit że zmiany są dla nich korzystne. Dodatkowo Paweł VI prezentował chory optymizm, mówił o tym że kościół jest zjednoczony gdy episkopat włoski z nim polemizował.

Posoborowe zmiany struktury kościoła

Według Amerio posoborowe zmiany struktury kościoła były konsekwencją posoborowych herezji. Zmieniono funkcje kongregacji, utworzono nowe ciała – już nie kongregacje a komisje, rady i sekretariaty. Zmieniono nazwy np. Kongregacji Krzewienia Wiary na Kongregacje Ewangelizacji Narodów.

Posoborowe dokumenty opracowywane przez kurie zatraciły rygoryzm i klarowność stylu. Wyrazem gorszego wykształcenia posoborowych pracowników kurii stały się liczne błędy rzeczowe w dokumentach i nieścisłości w cytatach.

Podobnie jak po rewolucji francuskiej (kiedy z 29.000 księży 24.000 dokonało apostazji, w tym 21 biskupów z 83), po soborze tysiące księży odeszło od kościoła za zgodą przełożonych lub na drodze apostazji.

Hagiografia niedojrzałości

W swej książce Amerio zwrócił uwagę na posoborową hagiografie niedojrzałości. Przed drugim soborem watykańskim młodość traktowano jako stan naturalnej nie doskonałości, niedoskonałości moralnej. Pragnienie powrotu do tego stanu uznawano za aberracje. Dodatkowo młodym ludziom po soborze wmawia się (s.242) „nierealną wizje życia jako pasma radości” podczas gdy realne życie jest pasmem cierpień, a prawdziwą radość daje tylko zbawienie. Ta fałszywa wizja szczęścia doczesnego demoralizowała młodych, sprawiała że trudności życiowe traktowali jako niesprawiedliwość a nie jako wyzwania. Kolejną patologią wyrosłą z gloryfikowania młodości stało się to że dorośli przestali występować w relacjach z młodzieżą z pozycji autorytetu. W posoborowym kościele (s.247) „skłonność do kadzenia młodym ludziom przekroczyła granice absurdu”.

W swym nauczaniu Paweł VI chwalił spontaniczność młodych mającą być według papieża zgodną z moralnością (podczas gdy moralność polega właśnie na powściąganiu spontanicznych reakcji). Papież w swym nauczaniu młodych za wyzwolenie z konwencji (podczas gdy wartości i moralność to właśnie konwencja), za dążenie do bycia sobą (nie precyzując na czym miało by to polegać, nie wspominając o tym że katolicyzm nakazuje przemienianie siebie, odrzucanie zła). Pawła VI młodzież ujmowała tym że odrywała się od przeszłości (czyli od korzeni), miała zdolność przewidywania (w rzeczywistości młodzieży tej zdolności często nie ma), za lepszy niż u dorosłych zmysł sprawiedliwości i pokoju.

Teologia feministyczna

Kolejną grupą którą chciała wykorzystać w swej walce rewolucja posoborowa były kobiety. Po soborze schlebiano feminizmowi w jego dążeniach do zrównania pozycji kobiet i mężczyzn (gdy w rzeczywistości feministki dążyły do maskulinizacji kobiet, w spół odpowiadał za eskalacje patologii seksualnych, wywlekanie spraw intymnych na forum publicznym, akceptowanie pornografii jako czegoś normalnego). Eskalowały żądania kapłaństwa kobiet.

Jednocześnie zwolennicy feminizmu wyrażali pogardę dla historii kościoła nie zważając na to ze w rzeczywistości kościół zawsze działał na rzecz kobiet, na to że to właśnie katolicyzm wyzwolił kobiety z poniżenia (poprzez nierozerwalność małżeństwa, wspólnotę małżeńską, kult maryjny, równość w zbawieniu kobiety i mężczyzny). Wbrew kłamstwom o dyskryminacji kobiet przez katolicyzm ojcowie kościoła w swoich pismach wiele miejsca poświęcali sławieniu zalet kobiet, w historii chrześcijaństwa niezwykle ważną rolę zajęły kobiety królowie, w kobiecych klasztorach mniszki pisały prace naukowe, klasztorami bliźniaczymi (obok siebie funkcjonał klasztor męski i żeński mający wspólne gospodarstwo) zarządzały mniszki, w gminach austriackich, szwajcarskich i na terenie legacji papieskich kobiety dysponowały w wyborach lokalnych prawem głosu, średniowieczna poezja dworska gloryfikowała kobiety, święte katolickie (Katarzyna z Sienny i Teresa z Avil) tworzyły katolicką filozofie. Dopiero sekularyzacja obniżyła rangę kobiet w społeczeństwie.

Akceptacja demoralizacji

Zdaniem Amerio kościół posoborowy stał się ślepy na patologie, obscenę, nie piętnował grzechu i demoralizacji. Biskupi zatracili zdolność teologicznego krytykowania patologii a nawet zaakceptowali jako normę uleganie żądzy. W spół odpowiada tym samym za zaniknięcie wstydliwości dotyczącej sfery seksu, za to że dla społeczeństwa laickiego seks stał się najważniejszym celem działań.

Nie tylko seks ale i ciało ludzkie stało się obiektem nienależytego kultu (bardzo widoczne jest to w histerii dotyczącej spotu). Tej histerii uległ i posoborowy kościół chwaląc sport jako propagandę pokoju i braterstwa (gdy w rzeczywistości wyznacznikami sportu stały się: szowinistyczna nienawiść, farmakologiczny doping, korupcja i przemoc). Posoborowy kościół przypisał sportowi rzekomo metafizykę.

Posoborowy kościół odszedł od praktyk: pokuty, wstrzemięźliwości i postów (jakościowych i ilościowych). Gdy w 1947 wprowadzono msze wieczorne istniał wymóg postu od północy dnia poprzedniego, zastąpiono go godziną, w 1973 roku kwadransem. W 1966 ograniczono posty w Wielkim Poście do Piątku, obecnie zniesiono piątkowe posty. Zmieniono znaczenie postu z nie jedzenia do nie jedzenia tylko niektórych potraw. Przypomnienia o umartwieniach znikły z liturgii, posoborowy kościół w swym nauczaniu milczy o teologicznym wymiarze postu, przed soborowe zakazy kościelne prezentowane są jako szkodliwe ograniczenia wolności.

Kiedy po soborze w Europie wprowadzano rozwody kościół milczał, biskupi pacyfikowali starania katolików broniących moralności. Niektórzy biskupi domagali się od katolików akceptacji rozwodów. Uznanie rozwodów doprowadziło do degradacji wartości małżeństw i akceptacji konkubinatów.

Część modernistów dopuszczała pedalstwo jako normalną preferencje seksualną. Część modernistów negowała grzeszność homoseksualizmu. W Holandii organizowano msze dla homoseksualistów i błogosławiono pary homoseksualne.

Niektórzy moderniści negowali ze płód jest osobą ludzką i akceptowali aborcje (podobnie jak lewica i feministki), uznawali że płód zniewala matkę a aborcje odsuwają widmo przeludnienia na ziemi.

Po soborze zniesiono zakazy pochówku samobójców (uznano że samobójcy są chorzy psychicznie i nie odpowiadają za swoje czyny, odpowiedzialnością za samobójstwo obarczono społeczeństwo a samobójców gloryfikowano).

Posoborowy kościół domagał się zniesienia kary śmierci (dbając o interes morderców a nie ich ofiar).

Pacyfikowanie aktywności społecznej katolików

Zdaniem autora „Iota Unum” kościół posoborowy spacyfikował aktywność społeczną katolików czym zrealizował polityczne oczekiwania liberałów.

W XIX wieku (s.306) „Papieże dążyli do daleko idącej aktywizacji katolików w sferze publicznej, czy to poprzez zachęty do tworzenia partii politycznych przyznających się do katolicyzmu i kształtujących swe poczynania zgodnie z doktryną kościoła, czy tp poprzez powoływanie stowarzyszeń w poszczególnych sektorach: od kultury po sportu i od dobroczynności po działalność gospodarczą”. Dzięki postawie XIX wiecznych papieży katolicy skutecznie walczyli o swoje prawa.

Posoborowy kościół milczał i nie wywiązywał się ze swojego obowiązku krytykowania antykatolickich przepisów oraz nakłaniania katolików do walki z antykatolickimi przepisami. Co gorsza posoborowy kościół zaakceptował takie antykatolickie zmiany. A za nim posoborowe organizacje utraciły swoją katolickość i popadły w komunizm i liberalizm. Posoborowy kościół milczał gdy wprowadzano aborcje i rozwody, nie wspierał katolików walczących z antykatolickim ustawodawstwem. Posoborowy kościół zakazał księżom wspierania politycznych inicjatyw w obronie katolicyzmu.

Destrukcja szkolnictwa katolickiego

Wbrew nauczaniu kościoła katolickiego (głoszącego że zadaniem kościoła jest bezpośrednia ewangelizacja na lekcjach religii w szkołach i poprzez kształtowanie programów szkół w duchu katolickim) drugi sobór watykański i papież Paweł VI nie dostrzegali bezwzględnej potrzeby istnienia szkół katolickichuznawali za naturalne państwowe szkolnictwo laickie. Posoborowy kościół głosił utopie o pluralizmie szkół publicznych (będących w rzeczywistości instrumentem państwowej indoktrynacji), nie dostrzegał że pluralizm ideowy sprzeczny jest z naturą instytucji wychowawczej. Co gorsze w wielu miejscach hierarchia wspierała likwidacje: szkół katolickich (zdaniem hierarchów anachronicznych i nieprzystających do współczesności), dotacji dla szkół katolickich, katolickiej tożsamości szkół. Często też szkoły katolickie stawały się instrumentem komunistycznej propagandy. Moderniści odrzucali stary model szkoły zarzucając mu autorytaryzm. Nowy model szkoły kład nacisk na umożliwienie doświadczenia (w tym i doświadczenia zła – nie zważając na to że złu zawsze łatwo ulec). Moderniści odrzucali model szkoły autorytarnej głosząc że autorytet tłamsi ucznia. Moderniści nakazywali dialog między uczniem a nauczycielem, postulowali odrzucenie tradycyjnej katechezy. (tylko dopuszczali istnienie szkół),

Katecheza posoborowa

Romano Amerio pisał że po soborze moderniści postulowali: zastąpienie nauczania dogmatów katolickich nauczaniem historii wszystkich innych religii, docenienie kreatywności uczniów (co wypadku nauczania dogmatów jest niedorzeczne), wyzwolenie od dogmatów by dążyć do porozumienia (również z komunistami), czerpanie z innych religii (czyli nie dostrzeganie ich błędów). Posoborowe patologie objawiły się w: ekscesach doktrynalnych, głoszeniu herezji, negowaniu dogmatów i prawdziwości Pisma Świętego. Moderniści przepełnieni duchem posoborowym sprzedawali w kościelnych punktach sprzedaży i rozpowszechniali w szkołach heretyckie publikacje (posoborowi biskupi nie reagowali na protesty katolików zgorszonych propagowaniem herezji, uznając że nowe spojrzenie wzbogaca i odnawia kościół). Nowa posoborowa katecheza stawała się całkowicie wykorzeniona z katechizmu. W nowych posoborowych katechizmach postulowano by kościół wsłuchiwał się w głos wiernych i zaangażował się w ekumenizm (na katechezach dzieci zamiast poznawać katolicyzm miały poznawać to co uniwersalne dla wszystkich wyznań).

Posoborowy kryzys zakonów

Autor „Iota Unum” stwierdził że (s.390) „posoborowe rozprzężenie jakie ogarnęło zgromadzenia zakonne, było na ogół ukrywane i bagatelizowane w imię beztroskiego optymizmu” w duchu „dopatrywania się w każdym dramacie miłych i pozytywnych stron” (taka postawa była bliska Janowi XXIII). Po soborze wielu duchownych porzuciło stan kapłański, zakony zostały zdziesiątkowane. Zgromadzenia zreformowały swoje konstytucje o reguły w duchu modernizmu (drastycznie odrzucając idee swoich założycieli), liberalizacji i hołdowania przyjemnościom. Rozluźnienie dyscypliny (nawiązywanie relacji towarzyskich damsko-męskich między duchownymi a świeckimi) prowokowało do grzechu. Reformy posoborowe wyzwoliły duchownych i zakonnice z więzów dogmatowi katolickich, pozwoliły na polemikę z katolicyzmem (np. tysiące zakonnic protestowało przeciw wydaleniu z zakonu zakonnicy która była w USA dyrektorką państwowej kliniki aborcyjnej).

Posoborowe odrzucenie rozumu

Zdaniem Romano Amerio cechą rewolucji posoborowej był pyrronizm czyli negacja rozumu, odrzucenie logiki i atak na zdolności poznawcze człowieka. Odrzucając rozum moderniści odrzucali fundamenty wiary katolickiej (zamiast rozumu emocje według modernistów miały być fundamentem wiary). Zdaniem Amerio (s.411) „Przyznanie prymatu miłości nad myśleniem jest też radykalnym odejściem od prawdy, powodującym zagubienie wszelkiej normy i zdegradowaniem bytu myślącego do płytko rozumianej egzystencji”. Moderniści odrzucili rozumowe poznanie Boga, uznali ze ważniejsze są subiektywne odczucia i poszukiwania. W katolicyzmie wiara oznaczała pewność (która wyrażała się w dogmatach). Kościół posoborowy uznał że wiara to brak pewności. Podobnie współczesna filozofia zanegowała wartość rozumu uznając że jest to narzędzie wadliwe bo zdeterminowane kontekstem historycznym. Podczas gdy według nauczania Kościoła Katolickiego (s.461) „Doświadczenie Boga jest faktem zasadniczo intelektualnym”.

Posoborowy fetysz – dialog

Do czasów drugiego soboru watykańskiego słowo dialog nie istniało w nauczaniu kościoła katolickiego. Nie było go w Biblia. Po soborze stało się słowem kluczem dla modernistów. W posoborowym kościele wszystko opiera się na dialogu. Po soborze dialog stał się wartością samą w sobie, uprawia się dialog dla dialogowania. Dialog jest pertraktacją w celu zbliżenia stanowisk (czyli z działalnością nie mającą nic wspólnego z ewangelizacją która ma na celu wdrukowanie innym wartości chrześcijańskich). Nie da się pogodzić nauczania i dialogu. Celem kościoła jest ewangelizacja nie dialog, dialogowanie sprzeczne jest z powołaniem kościoła.

Transformacja kościoła posoborowego

Cecha kościoła posoborowego stał się mobilizm czyli przekształcanie każdego elementu składowego katolicyzmu, gloryfikowanie przemieniania się i ewoluowania. Według modernistów zmieniający się świat wymaga by i treści wiary katolickiej się zmieniały. Wartością dla modernistów stał się nie cel ale podążanie do niego. Moderniści sprzecznie z katolicyzmem poddali transformacji pojęcie istoty Boga i prawa moralnego. Kościół posoborowy odrzucił idee stałego prawa i moralności by przyjąć etykę sytuacyjną (co było jednym z powodów demoralizacji posoborowego duchowieństwa).

Jednym z wyrazów transformacji modernistycznej było odrzucenie przez modernistów tomizmu.

Kolejnym ekumenizm który miał pozwolić modernistom na oczyszczenie Kościoła Katolickiego z katolicyzmu. Ekumenizm promowano wbrew nauczaniu katolickiemu. Zgodnie z nauczaniem Kościoła Katolickiego: tylko Kościół Katolicki ma pełnie prawdy (elementy z innych wyznań są mu zbędne), nie wolno katolicyzmu upodabniać do innych wyznań w celu zjednoczenia, jedność chrześcijan można osiągnąć tylko poprzez nawrócenie się na katolicyzm. Wbrew katolicyzmowi drugi sobór watykański uznał że: nie ma potrzeby nawracania się na katolicyzm, obok katolicyzmu są inne drogi do Chrystusa. Moderniści głosili że: Kościół Katolicki nie jest w pełni kościołem Chrystusa (potrzebuje więc prawd ukrytych w innych wyznaniach), kościołem Chrystusa będzie w pełni tylko zjednoczenie wszystkich chrześcijan, zjednoczenie takie stworzy jedność z cząstek prawdy których depozytariuszami są poszczególne kongregacje. Ekumenizm nie oznaczał więc dla modernistów powrotu do kościoła tylko taką sama możliwość zbawienia dla katolików i protestantów. Kardynał Bea (jeden z głównych modernistów) głosił że wszystkie kościoły posiadają prawdę. Według modernistów w zjednoczonym kościele każde wyznanie mogło by zachować swoje dogmaty. Nie da się więc ukryć że dla modernistów prawdy wiary i nawracanie przestały mieć znaczenie (prozelityzm został nawet przez modernistów na soborze potępiony).

Moderniści po soborze domagali się by kościół wszelkie swoje dobra przekazał państwu. Postulaty modernistów wynikały z porzucenia przez nich założenia że rzeczywistość zdeterminowana jest czynnikiem duchowym i przyjęciem marksistowskiego założenia że rzeczywistość zdeterminowana jest tylko materialnie.

Wbrew modernistom Katolicyzm uznawał modły za racjonalne działanie, ufał że miłosierny i sprawiedliwy Bóg zsyła cierpienia by ludzie ubogacali się moralnie. Wizja ta obca była modernistom, którzy z liturgii usunęli wspomnienia o cierpieniu, śmierci i Sądzie Ostatecznym. Modernistyczne uznawanie śmieci za tabu spowodowało transformacje pogrzebu w obrzęd wyprowadzenia zwłok. Zanikły typowe dla katolicyzmu czuwania przy umierającym i msze wspominkowe.

Moderniści z nauczania kościoła usunęli wspomnienia o piekle. Temat kary przestał być obecny na kazaniach. Szaleństwo modernistów doprowadziło do tego że episkopat Francji zanegował istnienie piekła. Jacques Maritain stwierdził że szatan jak i wszyscy potępieni zostanie zabawiony. Moderniści negowali nie tylko istnienie piekła ale i istnienie diabła.

Nowa posoborowa liturgia

W posoborowych zmianach liturgii chodziło o (s.673) „wyeksponowanie (poszerzenie) elementu subiektywistycznego, z równoczesnym zredukowaniem wartości ontologicznych, czyli zepchnięcia ma dalszy plan tego co sakrament oznacza, przyjęcia założenia że dla każdego sakrament jest tym za co się go subiektywnie postrzega” (gdy w katolicyzmie sakrament miał jednoznaczne znaczenie). Moderniści odrzucili nadprzyrodzony charakter sakramentów. Sakramenty dla modernistów stały się subiektywnym wyborem a nie obiektywną łaską. Ta redukcja doprowadziła do zanegowania zasadności chrztu dzieci (bo dzieci nie są wstanie subiektywnie przyjąć i ocenić sakramentu).

W katolicyzmie eucharystia jest (s.680) „najwyższą formą obcowania z sacrum”. W eucharystii Jezus jest prawdziwie obecny. Moderniści często negują realną obecność Jezusa w eucharystii. Negacja ta doprowadziła do posoborowego upadku szacunku dla eucharystii, zredukowania eucharystii do kolektywnego zgromadzenia (służyło to podkreślaniu wartości kolektywnego przeżycia), zanegowania teraźniejszości ofiary (poprzez stwierdzanie że wspomnienie). Wraz z upadkiem wiary w prawdziwość ofiary, rozpadła się pozycja kapłana (Jezus według modernistów był obecny nie dzięki ofierze dokonywanej przez kapłana ale dzięki zgromadzeniu kolektywu ludu bożego). Posoborowi biskupi nie tępili nadużyć (np. kolektywnych „konsekracji” bez udziału księdza) uważając że w kościele najważniejszy jest kolektyw zgromadzenia ludu bożego (kapłaństwo ludu bożego).

Posoborowa reforma liturgii była sprzeczna z nauczaniem Kościoła i ustaleniami drugiego soboru watykańskiego (np. w kwestii porzucenia łaciny). Posoborowe zmiany liturgii były wprowadzane pod hasłem umożliwienia wiernym udziały we mszy – w rzeczywistości wierni nie mieli żadnego problemu z aktywnym uczestnictwem w mszy trydenckiej (przez wieki łacina przenikała do języka potocznego i była naturalnym zjawiskiem dla społeczeństw katolickich). Moderniści uważali że katolicy są zbyt głupi by posługiwać się łaciną. Kierowali się tylko chorą nienawiścią do łaciny. Narzucony przez modernistów język narodowy w liturgii odarł liturgie z sacrum, a co gorsze rozbił globalną wspólnotę katolików, wspólnotę którą łączyła łacina (równocześnie islam zachował swój globalny charakter dzięki zachowaniu języka arabskiego który do dziś łączy muzułmanów na całym świecie). Łacina ukazywała powszechny ponadnarodowy charakter kościoła, zapewniała jedność doktrynalną (języki narodowe determinują do odmiennego postrzegania rzeczywistości).

Po soborze tak zmiany modlitw w mszale doprowadziły do utraty przez modlitwy jednoznaczności a często nabycia nowego odmiennego znaczenia. Modlitwy stały się politycznie poprawne, dwuznaczne dogmatycznie, i co gorsza zawierały błędy teologiczne. Usunięciu wielu modlitw towarzyszyło cudaczne innowacje liturgiczne. Powstało wiele różnych rytuałów mszy, wielu celebransów wymyślało swoje rytuały. Szaleństwo to wspierała hierarchia postulując by rytuały wyrażały emocje wiernych. Kreatywne msze były odprawiane bez szat, bez modlitw, z chlebem zamiast hostii, alkoholem zamiast wina, pantomimą i pop muzyką. Z liturgii usunięto chorał gregoriański.

Po soborze moderniści propagowali samodzielne studiowanie Biblii które doprowadziło do zagubienia wielu katolików intelektualnie nie przygotowanych do lektory Biblii. Podczas gdy lektura Biblii wymaga intelektualnego przygotowania (kościół ma za zadanie prowadzić ludzi przez Biblie). Dodatkowo moderniści wydali wiele wadliwych przekładów Biblii czym dali pożywkę dla rozwoju herezji. Obok wadliwych przekładów Biblii wydawane były też pełne błędów mszały. Chaos ten doprowadził wbrew do wykorzenienia wśród katolików znajomości treści biblijnych.

Po soborze w kościołach zlikwidowano ołtarze i zastąpiono je stołami ofiarnymi. Tabernakulum kiedyś na stałe związane z ołtarzem usunięto, a kapłani odwrócili się do niego tyłem. Nowa posoborowa architektura sakralna przepojona zastała mentalnością redukująca sacrum. Kościoły zamiast pełnić role świątyń pełnią rolę obiektów wielofunkcyjnych.

Jan Paweł II wobec posoborowych patologii

Zdaniem Romano Amerio Jan Paweł II inaczej niż Paweł VI nie bał się błędów nazywać błędami, błądzących usuwać ze stanowisk. Jan Paweł II ukrócił też praktykę udzielania dyspens księżom porzucającym stan duchowny. W Karcie Praw Rodziny papież (s.261) „Jan Paweł II wyraźnie odciął się od” teologi feministycznej twierdząc że „naturalnym miejscem, w którym może się w pełni objawić osobowość niewiasty jest wychowanie dzieci. Jej praca poza domem jest anomalią, którą powinno się wyeliminować”. Głos Jana Pawła II był ignorowany. Papież Polak blokował też posoborowe patologie objawiające się w ekscesach doktrynalnych i głoszeniu herezji.

Posoborowi księża olewali postulaty Jana Pawła II który chciał by: katecheza oparta była na rozumie nie na emocjach, by prawdy wiary opisywane były prosto, by katolicyzm przemieniał kultury a nie się do niej dostosowywał. By młodzież znała słowa Chrystusa, najważniejsze prawdy wiary, teksty biblijne, dekalog i tradycyjne modlitwy. Posoborowi księża ignorowali to że Jan Paweł II odrzucał dialog w katechezie jako prowadzący do indyferentyzmu religijnego, to że Papież Polak chciał by katecheza służyła poznaniu doktryny katolickiej i lepszemu jej przyjęciu. Obok Jana Pawła II z patologiami posoborowej katechezy walczył też kardynał Ratzinger.

Jan Bodakowski

Czy można pogodzić nauczanie Soboru Watykańskiego II z tradycyjnymi przekonaniami Bractwa św. Piusa X?

Aktualizacja: 2009-11-27 11:36 pm

Na stronach katolickiej gazety Remanant Newspaper pojawiły się rozważania Johna Salaza dotyczące dyskusji podjętej w październiku pomiędzy przedstawicielami Watykanu a reprezentantami Bractwa. Autor wnikliwie analizuje jeden z najbardziej spornych dokumentów II Soboru – Dignitatis Humanae. Poniżej zamieszczona jest pierwsza część tłumaczenia rozważań J. Salaza. Z oryginalnym tekstem można zapoznać się na stronach Remnant Newspaper .

Długo oczekiwany dialog pomiędzy Watykanem a Bractwem św. Piusa X wreszcie się rozpoczął. W związku z tym podjęty musi zostać jeden z najbardziej kontrowersyjnych tematów – nauczanie Soboru Watykańskiego II dotyczące wolności religijnej zawarte w dokumencie Dignitatis Humanae.

Tu nastąpić musi krótka krytyka dokumentu DH w świetle tradycyjnego nauczania Kościoła. Faktem jest, iż napisano całe tomy dowodzące kompatybilności DH z tradycyjnym nauczaniem KK. Jednak dowodzi to jedynie faktu, iż jest to kwestia co najmniej dwuznaczna, jeżeli nie głęboko problematyczna. Nigdy wcześniej w historii KK nie było soborowego dokumentu, który przyczynił się do powstania tak wielu obaw i zamieszania. Było mówione, że próby pogodzenia DH z nauczaniem przedpoborowym muszą zostać przeprowadzone przez Papieża, który jest przecież najwyższym autorytetem w ziemskim Kościele. Módlmy się zatem, by starania papieża Benedykta XVI, by odnowić tradycje w KK, zawierały w sobie także wyjaśnienia dotyczące tego najbardziej kłopotliwego dokumentu.

W pierwszej kolejności zauważyć można, iż ten kłopotliwy posoborowy dokument zawiera sformułowanie, iż „pozostawia ona nienaruszoną tradycyjną naukę katolicką o moralnym obowiązku ludzi i społeczeństw wobec prawdziwej religii i jedynego Kościoła Chrystusowego”. To naprawdę zadziwiające, że rada ekumeniczna zadeklarowała, iż wprowadzenie takich zmian „pozostawia nienaruszoną tradycyjną naukę katolicką”, tak jak gdyby taki dokument miał możliwość wprowadzenia zmian w „tradycyjną naukę Kościoła”. To bezprecedensowe

zaprzeczenie ma jedynie stworzyć wrażenie, iż zgromadzenie dokonało już wcześniej modyfikacji tworząc alternatywną „tradycyjną doktrynę KK”.

Czym naprawdę jest „tradycyjna nauka katolicka”? Sobór jasno i dokładnie zidentyfikował ją jako moralny obowiązek każdego człowieka do wielbienia jedynego prawdziwego Boga poprzez członkostwo w KK. Oznacza to, iż żadne człowiek nie ma moralnego prawa do bycia przedstawicielem innego wyznania lub wielbienia Boga poza KK.

Taka jest niezmienna doktryna KK dotycząca wolności religijnej. W dalszej części DH zawiera swoją intencję

„Sobór święty zamierza rozwinąć naukę ostatnich papieży o nienaruszalnych prawach osoby ludzkiej, jak również o prawnym ustroju społeczeństwa”. Uczynione ma to być poprzez wprowadzenie nowych zasad, które jednak pozostają w harmonii z tymi starymi. Kościół nigdy wcześniej nie był tak otwarty na wprowadzanie zmian w doktrynie i nigdy nie deklarował nauczania „rzeczy nowych”, które pozostają w harmonii z Tradycją. Faktem jest, że te „nowości” nie mogą funkcjonować w zgodzie i harmonii z Tradycją KK. Ponieważ Tradycja ta jest Depozytem Wiary, który został złożony przez świętych.

W kolejnych paragrafach, dokument prezentuje znaczenie słów „wolność religijna”. Znajdujemy tam słowa „Tego zaś rodzaju wolność polega na tym, że wszyscy ludzie powinni być wolni od przymusu ze strony czy to poszczególnych ludzi, czy to zbiorowisk społecznych i jakiejkolwiek władzy ludzkiej, tak aby w sprawach religijnych nikogo nie przymuszano do działania wbrew jego sumieniu ani nie przeszkadzano mu w działaniu według swego sumienia prywatnym i publicznym, indywidualnym lub w łączności z innymi, byle w godziwym zakresie.”

Pierwsza część tej deklaracji może zostać w prosty sposób pogodzone z tradycyjnym nauczaniem Kościoła. Sobór określa bowiem, że wolność religijna polega na tym, iż ludzie wolni są od przymusu. KK zawsze nauczał, iż nie można zmuszać nikogo do wyzwania wiary wbrew jego woli. Przykładowo, papież Leon XIII w Immortale Dei (1885) napisał, iż nikogo nie powinno zmuszać się do wyznawania wiary wbrew jego woli, jak przypomina św. Augustyn, człowiek nie może prawdziwie wierzyć inaczej niż zgodnie z własną, wolną wolą. DH ponownie to jasno podkreśla.

Określony w DH „rozwój” w zakresie wolności religijnej prezentowane jest w drugiej części jego nauczania – „ -…]Tego zaś rodzaju wolność polega na tym, że wszyscy ludzie powinni być wolni od przymusu ze strony czy to poszczególnych ludzi, czy to zbiorowisk społecznych i jakiejkolwiek władzy ludzkiej, tak aby w sprawach religijnych nikogo nie przymuszano do działania wbrew jego sumieniu ani nie przeszkadzano mu w działaniu według swego sumienia prywatnym i publicznym, indywidualnym lub w łączności z innymi, byle w godziwym zakresie. Poza tym oświadcza, że prawo do wolności religijnej jest rzeczywiście zakorzenione w samej godności osoby ludzkiej, którą to godność poznajemy przez objawione słowo Boże i samym rozumem. To prawo osoby ludzkiej do wolności religijnej powinno być w taki sposób uznane w prawnym ustroju społeczeństwa, aby stanowiło prawo cywilne -…]”. Wymienione zmiany bez wątpienia stanowią wyzwanie wobec stanowiska tradycyjnego nauczania Kościoła w zakresie wolności religijnej. Jak?

Po pierwsze, DH określa, iż przyznane człowiekowi prawo do na przylgnięcia do błędu religijnego, oparte jest na ludzkiej naturze i godności. Jeżeli „obowiązkiem moralnym” człowieka jest bycie katolikiem, jak zatem może on mieć prawo do pozostawania wyznawcą innej religii, która jest oparta na jego „naturze”? To co pochodzi z natury jest darem Boga. To prawda, iż omawiany dokument określa, iż wypada, by prawo to „stanowiło prawo cywilne”, jednak nigdy nie mówi o tym, iż jest to prawo moralne.

Jednakże powiedziane jest jasno, iż postawa dla prawa cywilnego jest oparta na danej człowiekowi przez Boga godności i naturze, zatem wynika z tego, iż ludzkie prawo do wyzwania rzeczy błędnych jest także dane przez Boga lub stanowi prawo moralne. Jedynym elementem, który ratuje dokument przed kategorycznym wyznawaniem błędu jest znajdujące się we wstępie do niego zaprzeczenie. Chodzi o fragment, gdzie Sobór określił, iż pozostawia nietknięte tradycyjne nauczanie, iż człowiek posiada moralny obowiązek przynależności do KK. Nie trzeba chyba tłumaczyć, iż towarzyszące każdemu człowiekowi prawo do przylgnięcia do religijnego błędu – jako dane przez Boga wraz z godnością i naturą, to stwierdzenie, które bliskie jest prawdziwym błędom – by nie powiedzieć herezjom. Dowód? Katechizm Kościoła Katolickiego dokładnie określa, że prawo do wolności religijnej nie oznacza moralnej zgody na przylgnięcie do błędu(KKK 2108).

Po drugie, DH określa, iż powinno stać się prawem cywilnym prawo człowieka do wyznawania religijnych błędów – przylgnięcia do nich. Nigdy wcześniej KK nie zadeklarował takiego stanowiska. Żaden papież, przed Soborem Watykańskim II, nigdy nie określił, że istota ludzka ma prawo nauczać rzeczy błędnych publicznie, rzeczy które zagrażają duszom katolików. Papieże raczej wskazywali, iż rządy powinny jedynie tolerować religijne błędy, aby uniknąć większego zła lub zachowywać większe dobro (jak określił papież Leon XIII w Immortale Dei (1885) oraz Libertas (1888)). Tradycja Kościoła nigdy nie miała za zadanie sankcjonować, co Bóg jedynie toleruje. W ten sposób określony w DH “rozwój” wolności religijnej przechodzi od stanowiska tolerancji do  stanowiska legitymizacji. Oto najważniejsza różnica zaznaczająca się między nauczaniem przed soborowym i zawartym w DH.

Określony w DH „rozwój” w zakresie wolności religijnej prezentowane jest w drugiej części jego nauczania – „ -…]Tego zaś rodzaju wolność polega na tym, że wszyscy ludzie powinni być wolni od przymusu ze strony czy to poszczególnych ludzi, czy to zbiorowisk społecznych i jakiejkolwiek władzy ludzkiej, tak aby w sprawach religijnych nikogo nie przymuszano do działania wbrew jego sumieniu ani nie przeszkadzano mu w działaniu według swego sumienia prywatnym i publicznym, indywidualnym lub w łączności z innymi, byle w godziwym zakresie. Poza tym oświadcza, że prawo do wolności religijnej jest rzeczywiście zakorzenione w samej godności osoby ludzkiej, którą to godność poznajemy przez objawione słowo Boże i samym rozumem. To prawo osoby ludzkiej do wolności religijnej powinno być w taki sposób uznane w prawnym ustroju społeczeństwa, aby stanowiło prawo cywilne -…]”. Wymienione zmiany bez wątpienia stanowią wyzwanie wobec stanowiska tradycyjnego nauczania Kościoła w zakresie wolności religijnej. Jak?

Po pierwsze, DH określa, iż przyznane człowiekowi prawo do na przylgnięcia do błędu religijnego, oparte jest na ludzkiej naturze i godności. Jeżeli „obowiązkiem moralnym” człowieka jest bycie katolikiem, jak zatem może on mieć prawo do pozostawania wyznawcą innej religii, która jest oparta na jego „naturze”? To co pochodzi z natury jest darem Boga. To prawda, iż omawiany dokument określa, iż wypada, by prawo to „stanowiło prawo cywilne”, jednak nigdy nie mówi o tym, iż jest to prawo moralne.

Jednakże powiedziane jest jasno, iż postawa dla prawa cywilnego jest oparta na danej człowiekowi przez Boga godności i naturze, zatem wynika z tego, iż ludzkie prawo do wyzwania rzeczy błędnych jest także dane przez Boga lub stanowi prawo moralne. Jedynym elementem, który ratuje dokument przed kategorycznym wyznawaniem błędu jest znajdujące się we wstępie do niego zaprzeczenie. Chodzi o fragment, gdzie Sobór określił, iż pozostawia nietknięte tradycyjne nauczanie, iż człowiek posiada moralny obowiązek przynależności do KK. Nie trzeba chyba tłumaczyć, iż towarzyszące każdemu człowiekowi prawo do przylgnięcia do religijnego błędu – jako dane przez Boga wraz z godnością i naturą, to stwierdzenie, które bliskie jest prawdziwym błędom – by nie powiedzieć herezjom. Dowód? Katechizm Kościoła Katolickiego dokładnie określa, że prawo do wolności religijnej nie oznacza moralnej zgody na przylgnięcie do błędu(KKK 2108).

Po drugie, DH określa, iż powinno stać się prawem cywilnym prawo człowieka do wyznawania religijnych błędów – przylgnięcia do nich. Nigdy wcześniej KK nie zadeklarował takiego stanowiska. Żaden papież, przed Soborem Watykańskim II, nigdy nie określił, że istota ludzka ma prawo nauczać rzeczy błędnych publicznie, rzeczy które zagrażają duszom katolików. Papieże raczej wskazywali, iż rządy powinny jedynie tolerować religijne błędy, aby uniknąć większego zła lub zachowywać większe dobro (jak określił papież Leon XIII w Immortale Dei (1885) oraz Libertas (1888)). Tradycja Kościoła nigdy nie miała za zadanie sankcjonować, co Bóg jedynie toleruje. W ten sposób określony w DH “rozwój” wolności religijnej przechodzi od stanowiska tolerancji do  stanowiska legitymizacji. Oto najważniejsza różnica zaznaczająca się między nauczaniem przed soborowym i zawartym w DH.

Propagowanie tkwienia w błędzie, nie jest złe a nie dobre. Może być tolerowane jedynie w celu ochrony publicznego dobra, zapobiegania większemu złu. Jednak jeżeli dobro publiczne nie jest zagrożone, to propagowanie błędu musi być zakazane, nie można przyznawać mu status “prawa cywilnego” (które oznacza prawo istniejące  niezależnie od dobra wspólnego). DH określa, nadaje granice propagowania religijnego błędu. To co jest w nim zawarte to po prostu niespotykany w Kościele sposób pojmowania wolności religijnej.

-…]

Jeżeli prawo cywilne (które daje istocie ludzkiej prawo do wielbienia fałszywego boga i wpływania na innych, by i oni żyli w błędzie) staje się odchyleniem od prawa naturalnego (które nakazuje istocie ludzkiej wyznawać wiarę w prawdziwego i jedynego Boga oraz krzewić wiarę tę wśród innych ludzi), mamy do czynienia z wypaczeniem prawa. W ten sposób prawo cywilne publicznie deklaruje błędne myślenie i przyczynia do deprawacji katolików, co jest jawnym wypaczeniem prawa, które promuje DH.

Prawdą jest, że prawo ludzkie nie jest w stanie zabronić każdego występku. Jak wyjaśnia  św. Tomasz z Akwinu – założeniem prawa ludzkiego jest prowadzenie wszystkich ludzi do cnoty i prawości powoli, a nie nagle. Jeżeli prawo ludzkie wymagałoby od człowieka powstrzymywać się od wszelkiego zła, św. Tomasz twierdzi, iż wówczas ludzkość czyniłaby jeszcze gorzej, popełniała gorsze występki, będąc niezdolnymi do znoszenia tak rygorystycznych wskazań. Jednak mimo takich twierdzeń św. Tomasz nigdy nie mówi o przyznanym ludzkości „prawie cywilnym”, pozwalającym na to godzenie się z „mniejszym złem”. Powiedziane jest jedynie, iż „prawo ludzkie zezwala na pewne występki, ale jedynie poprzez brak potępienia dla nich”. Jak mówi św. Augustyn “Prawo, które jest ukształtowane przez władze państwowe, zezwala i pozostawia bez kary wiele zachowań, które zasługują na potępienie ze strony Boskiej Opatrzności. Tak więc, obaj myśliciele wskazują, iż pewne przejawy zła tolerowane są ze względu na większe dobro, jednak nie przekazują w żaden sposób zgody na mianowanie jakiegokolwiek zła „prawem”, czy to cywilnym czy jakimkolwiek innym. Co więcej, zło, które może być tolerowane w życiu doczesnym (zło określone w DH jako “prawo cywilne” dane ludziom)jest podmiotem prawa boskiego i boskiej sprawiedliwości.

Krótko mówiąc, nie ma nic w słowach i pismach  ojców Kościoła, świętych czy papieży co dawałoby przyzwolenie na tolerowanie zła – jako „prawa cywilnego” – tym bardziej usankcjonowanego naturą i godnością ludzką.

Występuje zatem spora różnica pomiędzy traktowaniem zła jako usankcjonowanego prawem naturalnym “prawa cywilnego” danego ludzkości, a tolerowaniem pewnych zachowań, praw i praktyk w celu unikania większego zła, krzywdy społecznej. Oto dlaczego właśnie papież Leon XIII nauczał w Immortale Dei, iż Kościół nie skazuje na potępienie twórców prawa, którzy w imię Oborny większego, wspólnego dobra narodu tolerują religie fałszywe. Raz jeszcze, nie ma nic w nauczaniu przedsoborowym KK, co pozwalałoby na wspieranie prawa cywilnego, które zezwala na akceptowanie obiektywnych aktów zła (wyznawania i promowania fałszywych wyznań, religii), jako praw opartych na godności istoty ludzkiej. Papież Pius IX podobnie piętnuje takie zjawiska w swojej encyklice Quanta Cura (1864).

Jednak, co jest nawet bardziej zdumiewające, to fakt, iż DH nigdy nie potwierdza nieomylnej doktryny KK – w zakresie jego statusu społecznego Królestwa Jezusa Chrystusa, jak zostało ono określone w Quas Primas przez papieża Piusa XI. Wielu zastanawia się do dziś, jak Sobór mógł stworzyć tak istotny dokument, w którym w żadnym miejscu nie wspomina się prawach nadanych przez Jezusa Chrystusa. Przecież papież Leon XIII nauczał w Annum sacrum, że królestwo Chrystusa Króla obejmuje nie tylko katolików, ale i wszystkich, którzy znajdują się poza Kościołem i katolicką wiarą. -…]

Prawdą jest, iż już papież Pius IX powiedział, iż w dzisiejszych czasach nie można dłużej wskazywać i wymagać, iż religia katolicka powinna być religią państwową, wykluczając wszelkie inne formy wyznania. Państwo nie ma prawa pozostawać w pełni neutralne w zakresie stosunku do religii, na rzecz promowania świeckiej polityki. Gdyż, jak powiedział św. Paweł w liście do Rzymian – nie ma innej władzy, niż ta która pochodzi od Boga. Każda władza wywodzi swoją siłę z mocy boskiej, żaden rząd nie ma prawa do uchwalania przepisów, które jawnie sprzeciwiają się najważniejszym prawom boskim. Jednak czytając DH każdy zyskuje wrażenie, iż możliwe jest stanowienie prawa ludzkiego, które nie tylko przeciwne jest prawu jezusowemu, ale i nadaje ludzkiemu prawu priorytet przed boskim.

-…]

Oznacza to także, iż wątpliwe nauczanie zawarte w DH nie należy w rzeczywistości do powszechnej nauki Kościoła, jego nieomylnego Magisterium, co wymaga koniecznie podjęcia na nowo dyskusji w tym zakresie i zmiany w przyszłości.

Jak kończy swoje rozważania autor, kwestia nauczania KK w zakresie tolerancji  religijnej zawarta w dokumencie Dignitatis Humanae będzie niewątpliwie jednym z najważniejszych tematów dyskutowanych przez Watykan i Bractwo św. Piusa X. Jak bowiem twierdzi j. Salaza, kwestia ta ma ogromne znaczenie dla pogodzenia stanowisk stron.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
03 Sobór Watykański II kulisy
Sobór Watykański II  ?kret o pasterskich zadaniach biskupów w Kościele Christus dominus (2)
Sobór Watykański II, DEKRET O FORMACJI KAPŁAŃSKIEJ
Sobór Watykański II, DEKLARACJA O STOSUNKU KOŚCIOŁA DO RELIGII NIECHRZEŚCIJAŃSKICH
Sobór Watykański II, KONSTYTUCJA O LITURGII ŚWIĘTEJ
Sobór Watykański II, KONSTYTUCJA DOGMATYCZNA O OBJAWIENIU BOŻYM, SOBÓR WATYKAŃSKI II
Sobór Watykański II, DEKRET O EKUMENIZMIE
Sobór Watykański II, KONSTYTUCJA DUSZPASTERSKA O KOŚCIELE W ŚWIECIE WSPÓŁCZESNYM, Konstytucja duszpa
Sobór Watykański II, DEKLARACJA O WYCHOWANIU CHRZEŚCIJAŃSKIM
DEKRET O ŚRODKACH SPOŁECZNEGO PRZEKAZYWANIA MYŚLI , Sobór Watykański II
Sobór Watykański II, KONSTYTUCJA DOGMATYCZNA O KOŚCIELE, SOBÓR WATYKAŃSKI II

więcej podobnych podstron