1059

Europa doi, Tusk daje twarzy Powtórzę to, co kiedyś już pisałem: kiedy na świecie dzieje się coś ważnego, wobec czego trzeba zająć stanowisko - wybucha kryzys finansowy, rewolucja w Arabii czy na Ukrainie etc. - żaden dziennikarz nie szturmuje biura Rady Europejskiej, by dowiedzieć się, jakie zdanie ma na ten temat "prezydent" Unii Europejskiej. I nie ma znaczenia, czy ten prezydent nazywa się Van Rompuy, czy Tusk; prawie 90 proc. obywateli państw unijnych i tak jego nazwiska nie zna. Frazesy o jakiejś "nowej energii", jaką ma następca Van Rompuya nadać Unii i integracji, są więc czystą retoryką i zaklinaniem rzeczywistości. Rolą przewodniczącego Rady Europejskiej jest organizowanie unijnych szczytów, zadbanie o agendę i słone paluszki na sali oraz uroczyste witanie przybyłych na spotkanie gości. I tyle. Nie przypadkiem głównym problemem, na którym się skupiła maksymalnie przecież Tuskowi życzliwa krajowa prasa, była jego angielszczyzna. Chyba nie najlepsza, skoro "prezydent" wolał się, wbrew przyjętemu zwyczajowi, nie spotkać z dziennikarzami. A nie mógł się wszak na inauguracji spodziewać pytań trudnych w sensie merytorycznym. Po prostu, łatwiej wygłosić w słabo sobie znanym języku przygotowane wcześniej przemówienie, trudniej w nim, bez wpadki, porozmawiać. Tak naprawdę żadnej "nowej energii" Unia nie potrzebuje, wystarczy jej ta, którą już w sobie znalazła. I nie jest to, wbrew propagandzie, żadne europejskie poczucie wspólnoty. Wręcz przeciwnie. Jest to energia, z jaką najsilniejsi gracze na kontynencie krzątają się wokół swoich interesów, i z jaką je załatwiają - kosztem słabszych i bardziej naiwnych uczestników "procesów integracyjnych". Rodzimy eurosceptycyzm ma tę słabość, że wśród owych graczy dostrzega tylko rządy silnych państw, zwłaszcza Niemiec. Rzutujemy w ten sposób na współczesną naszą pamięć o wieku XIX - rugach pruskich, hakacie, kulturkampfie. Tymczasem więcej byśmy rozumieli z tego, co się dzieje, gdybyśmy znali ówczesne doświadczenia krajów afrykańskich czy azjatyckich. Krajów, gdzie główną siłą ekspansji nie była polityczna wola wchłonięcia i zunifikowania z metropolią podbijanych ludów i terenów, tylko przede wszystkim ich ekonomiczne wyżyłowanie i podniesienie tą drogą stopy życiowej w metropolii. I gdzie brudną robotą zajmowały się prywatne kompanie, a państwa, z których pochodziły, dostarczały im tylko politycznej sankcji i niekiedy ingerowały, by złamać próby tubylczego oporu. Pozwalało to politykom europejskich mocarstw mówić przez wiele dziesięcioleci, a obywatelom - święcie wierzyć, że to nie żadna kolonizacja, tylko cywilizacja. Że białe imperia niosą półdzikim tubylcom wszystkie najwspanialsze zdobycze Europy: wartości, prawa, wyzwolenie z ucisku Żydów i Arabów organizujących handel niewolnikami, opiekę medyczną, edukację, nowoczesność... No, i w ogóle. W jednej z książek zachęcałem do obejrzenia filmu dokumentalnego rekonstruującego wiernie, z przechowanych w archiwach stenogramów, Konferencję Berlińską z 1885 roku (od tego czasu film pojawił się na jutubie, i to chyba nawet z woli właściciela praw autorskich). Jakże pięknie deklamowali jej uczestnicy o cywilizacyjnej misji, która jest jedynym powodem, dla którego podporządkowują sobie Afrykę! Jakże podobne było to piękne gadanie do dzisiejszego eurogadania! - z tą tylko różnicą, że wtedy cała retoryka opierała się na chrześcijaństwie, a dziś na coraz bardziej ortodoksyjnie formułowanym nauczaniu gejowsko-lesbijsko-klimatycznej rewolucji. W Berlinie sobie opowiadali przywódcy o dobrodziejstwach, jakie przyniesie zacofanym ludom nadzór Europejczyków, a za szczegóły odpowiadali już pracownicy kompanii handlowych, rozliczani z tego, ile im się udało z "cywilizowanych" ludów wycisnąć kasy. A kto w praktyce realizuje cywilizacyjną misję Unii Europejskiej? Mało komu chce się zaglądać w życiorysy nowo mianowanych członków Komisji Europejskiej, a warto, bo można się wtedy dowiedzieć, że co najmniej sześciu z nich to zawodowi lobbyści wielkich koncernów. Obecny komisarz ds. usług finansowych przez 30 lat załatwiał interesy banków i innych wielkich instytucji finansowych - najpierw w swoim kraju, a potem na skalę międzynarodową. Komisarz ds. klimatu to od lat lobbysta koncernów energetycznych, ds. nauki - były specjalista od fuzji i przejęć banku Goldman Sachs. Kilku innych załatwiało miliardowe zyski z unijnej kasy dla rozmaitych koncernów i konsorcjów, nierzadko wpływając w tym celu na unijne prawo. Co się zresztą zajmować drobiazgami - klinicznym produktem wysoko zorganizowanego dojenia konsumentów i podatników jest sam przewodniczący Komisji Jean Claude Juncker. Przez wiele lat był on premierem Luksemburga, patronując doprowadzanemu stopniowo przez ten kraj do mistrzostwa procederowi wyprowadzania miliardów spod opodatkowania rządów krajów, z których miliardy te pochodzą. Z Polski, przypomnę, w ostatnim roku wydojono legalnie, głównie dzięki knyfom w specjalnie do tego celu napisanym prawie luksemburskim, około 80 miliardów złotych. Wierzyć w to, że taka ekipa, z takim szefem, doznała jakiegoś nagłego oświecenia i będzie się od teraz kierować dobrem publicznym, sprawiedliwością i "europejską solidarnością", może tylko skończony euroidiota. Równie mądrze byłoby wierzyć, że George Klein - pierwowzór Kurtza z Conradowskiego "Jądra Ciemności" - pojechał do czarnych mieszkańców Konga z zamiarem niesienia im pomocy humanitarnej. Gdy Afrykanie buntowali się przeciwko "cywilizowaniu" ich przez białe kompanie handlowe, europejskie rządy przysyłały kanonierki, które brały pałacyk lokalnego kacyka na cel, ewentualnie, ale to z rzadka tylko było potrzebne, oddawały parę strzałów ostrzegawczych. Czasy się zmieniły, dziś rolę kanonierek pełnią europejskie dyrektywy. Pod pozorem norm ekologicznych, walki z ociepleniem klimatu czy innych równie wzniosłych spraw powodują one, że rodzima wytwórczość w krajach słabych musi ustępować przed lepszą, tańszą, masową produkcją starej Unii - głównie Niemiec. Tak, jak przed wiekami gospodarka Indii ustąpiła miejsca importowi produktów brytyjskich. I tak, jak w Afryce przodem posyłano misjonarzy, żeby łupiestwo miało odpowiednią sankcję ideologiczną, tak i Unia swych korporacyjnych cwaniaczków kryje za wrzaskliwymi ideologami, "wyzwalającymi" kobiety i mniejszości seksualne wziętych na celownik krajów. To akurat bardzo przydatna dla korporacji ideologia, bo promując - w istocie - nie żaden postęp tylko powrót do barbarzyństwa, niczym taran rozbija skutecznie społeczne więzi i wolę oporu białych murzynów ze środkowej Europy i Bałkanów. Nie tak to miało być, ale tak to wyszło - nic nowego pod słońcem. Mówi się o ideach, a w końcu okazuje się, że tak naprawdę ważna jest tylko kasa. Nowa jest może tylko bezczelność, z jaką stanowiska w Unii obejmują dziś ludzie niczego nie udający, od lat działający jawnie jako lobbyści i totumfaccy energetycznych czy finansowych globali. Widocznie uznali już, że wystarczy posadzić kogoś z "nowej Europy" na nic w praktyce nie znaczący stołek, by łupieni frajerzy myśleli, że są pełnoprawnymi gośćmi europejskiego bankietu, a nie podawanymi na nim daniami.

Wydaje się, że jeśli chodzi o Polaków, to - przynajmniej na razie - mają rację. Ziemkiewicz

Nigdy i nigdzie nie było takiej demokracji, jak nasza! „To są ciężkie czasy dla oszwiate” – mówił pani Borowiczowej dorożkarz w Klerykowie – co skrupulatnie odnotował Stefan Żeromski w „Syzyfowych pracach”. Chociaż od tamtej pory minęło ponad 100 lat, czasy dla „oszwiate” nadal są ciężkie, a nawet jakby coraz cięższe – ale jakże ma być inaczej, skoro nasi okupanci sprawy „oszwiate” powierzyli zdolnej do wszystkiego pani Joannie Kluzik-Rostkowskiej, ongiś prawej ręce prezesa Kaczyńskiego? Już tam zrobi ona wszystko, co jej każą, a wiadomo, że w interesie naszych okupantów nie leży kształcenie mieszkańców terytoriów okupowanych, tylko robienie im wody z mózgu, żeby tym łatwiej ich eksploatować. Pani Joanna na organizatorkę tego duraczenia nadaje się jak mało kto, zwłaszcza w warunkach naszej młodej demokracji. Nasza młoda demokracja obfituje bowiem w zagadkowe zakątki, których niepodobna spenetrować bez odwoływania się do klasyków, a zwłaszcza – do najwybitniejszego klasyka demokracji Józefa Stalina. Bez jego spiżowych sentencji, na przykład – że w demokracji ważniejsze od tego, kto głosuje, jest to, kto liczy głosy – niewiele byśmy zrozumieli z tego, co się ostatnio dzieje w związku z wyborami samorządowymi. Nie tylko w Państwowej Komisji Wyborczej, której członkowie co do jednego podali się do dymisji, ale przede wszystkim – wśród autorytetów moralnych, których najwyraźniej wspierają proroctwa, albo jakieś surowe rozkazy. Mam oczywiście na myśli pana prof. Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego, który stanowczo oświadczył, że nie może być mowy o żadnym fałszowaniu wyników wyborów – i to zanim jeszcze jakikolwiek niezawisły sąd zdążył rozpoznać chociaż jeden protest wyborczy. Skąd pan prezes może wiedzieć takie rzeczy – bo uprzejmie wykluczam, że nie wiedział, a powiedział – tajemnica to wielka i mamy dwie możliwości: albo wspierają go proroctwa, przez ateistów nazywane „wiedzą aprioryczną”, albo też własnymi słowami powtarza on rozkaz odebrany za pośrednictwem pana prezydenta Komorowskiego podczas pamiętnej audiencji. Rzuca to oczywiście snop jaskrawego światła na niezawisłość sądów i trybunałów – a Trybunału Konstytucyjnego w szczególności, no i na prawdopodobne źródło tych wszystkich rozkazów – bo nie ulega wątpliwości, że pan prezydent występuje tu raczej jako postillon d’amour – bo skoro wszystkie autorytety moralne, z „legendarnym” panem Frasyniukiem i prorokiem mniejszym Jackiem Żakowskim ćwierkają z tego samego klucza, to czyż nie ta sama ręka ich wszystkich nakręca? Zwrócił na to uwagę partyjny buc, grany przez Janusza Gajosa w filmie Krzysztofa Zanussiego „Kontrakt” – że „demokracja – demokracją, ale ktoś przecież musi tym kierować!” W podobny sposób wyrażał się o demokracji również św. Jan Paweł II, zwracając uwagę, że może funkcjonować ona w miarę bezpiecznie jedynie w otoczeniu niedemokratycznym, bo pozostawiona samopas nieuchronnie przekształca się w bezlitosną tyranię. Na tym tle trochę dziwnie brzmiał komplement pod adresem demokracji, że każdemu daje ona sposobność udziału w rządzeniu. Nawet gdyby to była prawda, to właśnie byłoby najbardziej niebezpieczne i szkodliwe. Zwróćmy bowiem uwagę, że nie chodzi tu o rządzenie sobą samym, tylko o rządzenie kimś innym. Kucharz sobie nie gotuje, żołnierz sobie nie wojuje – więc jeśli ludzie pragną udziału w rządzeniu, to znaczy, że chcą rządzić innymi. Ale ci inni też chcą rządzić w ten sam sposób nimi, więc w rezultacie obszar wolności ludzkiej w warunkach demokratycznych gwałtownie się kurczy, zwłaszcza w sprawach majątkowych, bo za udział w rządzeniu trzeba płacić. Nie bez powodu Karol Marks uważał, że demokracja jest znakomitym narzędziem torowania drogi socjalizmowi, którego celem jest likwidacja własności prywatnej, stanowiącej warunek sine qua non autonomii człowieka wobec władzy publicznej. W tej sytuacji należy dziękować Bogu, że w XIX wieku zdecydował się zlikwidować terytorialne Państwo Kościelne. Nastąpiło to dosłownie w ostatniej chwili – bo jeszcze trochę, to i tam zwyciężyłaby demokracja ze wszystkimi tego konsekwencjami: oszustwami wyborczymi, odgrażającym się kardynałem-pretendentem, a kto wie, czy nie przegłosowaniem zmiany ustroju Królestwa Niebieskiego na Republikę Niebieską, z wprowadzeniem kadencyjności Pana Boga. To ryzyko zresztą nadal istnieje, co było widać podczas Synodu, będącego dowodem trafności spostrzeżenia Pawła VI o „swędzie szatana”, który przez jakąś szczelinę przeniknął do Świątyni Pańskiej. Wróćmy jednak a nos moutons, czyli do naszych dygnitarzy z panem prezydentem na czele. Oświadczył on, jak wiadomo, że wszelkie podważanie rezultatów ostatnich wyborów samorządowych jest „szaleństwem”. Warto zwrócić uwagę na tę deklarację, bo kryje ona w sobie niezwykle bogate treści. Po pierwsze, odzwierciedla ona respekt pana prezydenta wobec tych, którzy naszą młodą demokracją kierują, i którym również on zawdzięcza swoje wyniesienie. W przeciwnym razie weryfikacja rezultatów wyborów jawiłaby się raczej jako oczywista oczywistość. Jeśli jednak rezultaty podane po tygodniu zwłoki przez PKW są jedynie obwieszczeniem ustaleń dokonanych przez naszych okupantów, to wszelka ich weryfikacja, a zwłaszcza – wszelkie próby ich podważania nie tylko są daremne, ale rzeczywiście graniczą z szaleństwem. I pan prezydent to właśnie w sposób możliwie oględny próbował przekazać opinii publicznej – bo jako prezydent coś tam przecież na temat funkcjonowania naszej młodej demokracji musi wiedzieć. To jednak jest kolejna poszlaka, potwierdzająca moją ulubioną teorię spiskową, którą niektórzy ludzie, w tym również niektórzy Czytelnicy traktują jako próbę podważania demokracji w naszym nieszczęśliwym kraju. Tymczasem tak wcale być nie musi – a przekonanie to czerpiemy z innego spiżowego spostrzeżenia Józefa Stalina na temat demokracji. Chodzi o to, że każda demokracja jest inna, podobnie jak każdy kapitalizm – na co w swoim czasie zwrócił moją uwagę Guy Sorman – że tylko socjalizm wszędzie musi być taki sam. Otóż przemawiając na wiecu w ramach kampanii wyborczej w Pierwszym Stalinowskim Okręgu Wyborczym Miasta Moskwy, Józef Stalin, który zresztą – jak zaznaczył – wygłosił to przemówienie na usilne prośby „naszego ukochanego Nikity Siergiejewicza”, czyli Nikity Chruszczowa – Józef Stalin w spiżowych słowach zauważył, że „nigdy i nigdzie nie było takiej demokracji, jak nasza”. I ani wtedy – co było zrozumiałe – ale ani nawet teraz, nikt nie podważył prawdziwości tego spostrzeżenia. Co więcej – podważanie trafności tego spostrzeżenia również graniczyłoby z szaleństwem. Czyż nie tę prawdę próbuje przekazać nam w oględnych słowach pan prezydent Komorowski? Stanisław Michalkiewicz

6 grudnia 2014 W szczecińskim sądzie przełom w sprawie „frankowiczów”

1. Wprawdzie według ludowego przysłowia „jedna jaskółka wiosny nie czyni” ale w przypadku rozstrzygnięcia Sądu Okręgowego w Szczecinie dotyczącego sporu pomiędzy bankiem, a kredytobiorcą kredytu denominowanego we frankach szwajcarskich, może okazać się przełomem dla tysięcy podobnych sytuacji w naszym kraju. Otóż wspomniany sąd uznał, że bank rażąco naruszył interesy kredytobiorcy wystawiając bankowy tytuł egzekucyjny z tytułu niespłaconego kredytu z uwzględnieniem kursu franka do złotego z dnia przewalutowania czyli dnia wystawienia bte. Taki zabieg rachunkowy banku spowodował, że kredytobiorca ma do spłacenia ok. 150 tys. zł więcej ze względu na różnicę pomiędzy kursem franka w dniu udzielania kredytu, a kursem tej waluty w dniu wystawienia bte. I właśnie tę kwotę ponad nominalną wartość kredytu w złotych w dniu jego udzielenia, sąd zakwestionował, uderzając w podstawową zasadę w umowach kredytowych opiewających na waluty zagraniczne jednocześnie uznając te operacje za zabieg księgowy, a nie faktyczny (tego rodzaju kredyty opiewające na waluty zagraniczne były najczęściej udzielane w złotych i spłacane w złotych). Wprawdzie rozstrzygnięcie dotyczy konkretnego indywidualnego przypadku i nie jest prawomocne (bank zapewne odwoła się do sądu apelacyjnego) ale jest to swoiste światełko w tunelu dla wielu „frankowiczów”, którzy znaleźli się w krytycznej sytuacji ze względu na postępującą dewaluację złotego w stosunku do głównych walut zagranicznych w tym szwajcarskiego franka.

2. Przypomnijmy tylko, że w ostatnich miesiącach sytuacja posiadaczy kredytów zdenominowanych we frankach staje się coraz bardziej niewesoła, bo frank cały czas się umacnia (cena za franka na rynku walutowym wynosi około 3,5 zł). Pod koniec maja tego roku (a więc w sytuacji nie tak mocnego franka jak obecnie), KNF opublikował dane dotyczące mieszkaniowych kredytów hipotecznych z których wynika, że jest ich blisko 1,8 miliona, przy czym tych w walutach obcych aż 700 tysięcy. Jeszcze gorzej wygląda ich struktura, otóż wartość 1,1 mln kredytów złotowych wynosi blisko 162 mld zł, natomiast wartość 0,7 mln kredytów walutowych wynosi blisko 170 mld zł. Wśród kredytów walutowych dominują kredyty we frankach jest ich ponad 560 tysięcy, a ich wartość sięga kwoty 136 mld zł (sięgała pod koniec maja po kursie niewiele ponad 3 zł za jednego franka).

3. Jak wynika z tego raportu coraz bardziej pogarsza się także relacja pomiędzy wartością kredytów hipotecznych, a wartością nieruchomości (mieszkań), które zostały za nie nabyte i które teraz są ich zabezpieczeniem. Według KNF blisko 200 tysięcy kredytów hipotecznych ma większą wartość niż nieruchomości, które je zabezpieczają, przy czym zdecydowana większość z nich to kredyty frankowe. Kredyty na blisko 80 mld zł przekraczają wartość nabytych za nie nieruchomości od 100 do 120%, a kredyty na kolejne 40 mld zł przekraczają wartość nabytych za nie nieruchomości ponad 120%.

4. Umacniający się frank powoduje, że mimo spłat dokonywanych przez kredytobiorców, powiększa wartość kredytu pozostającego do spłaty, co więcej powiększa się także różnica pomiędzy kwotą kredytu, a wartością kupionego za niego mieszkania. W najgorszej sytuacji są kredytobiorcy, którzy pożyczali we frankach w latach 2007-2008, kiedy jego kurs wynosił od 2 do 2,5 zł i takich kredytobiorców jest ponad 240 tysięcy. To właśnie w tych przypadkach raty kredytu spłacane obecnie stanowią blisko 130-140% tych początkowych i to w tych przypadkach jest coraz więcej problemów z ich spłatą i to blisko 40 tysięcy spośród nich uważa się za zagrożone.

5. Po korzystnych rozstrzygnięciach sądów dla kredytobiorców w walutach zagranicznych w takich krajach jak Hiszpania czy Chorwacja przyszedł czas na Polskę. W takiej sytuacji banki, które masowo udzielały kredytów walutowych (głównie frankowych) zapewne przypuszczą szturm medialny (za pośrednictwem Związku Banków Polskich) o gigantycznych stratach jakie poniosą gdyby sądy stawały po stronie kredytobiorców. Do tej pory zachowywały się wobec swoich klientów „frankowych” wyjątkowo arogancko ale jeżeli takich wyroków sądowych będzie więcej, będą musiały przystąpić do poważnych negocjacji z nimi.Kuźmiuk

Czym wola zwycięstwa bez tęgiego kija?

*System instytucjonalnej korupcji * Co warta darowana wolność?

* Ufać Dantemu czy Komorowskiemu? *Bonaparte i Kneset zachęcają nas!

Koalicja PO/PSL przypomina żywo Instytucjonalną Partię Rewolucyjną (zwracam uwagę na absurdalną zbitkę pojęciową) w Meksyku, która w warunkach zinstytucjonalizowanej korupcji rządziła tam ponad 30 lat. Ale Meksyk to kraj zasobny tak w surowce, jak w potencjał ludzki: wiele wytrzyma. W każdym razie nie słychać, żeby do meksykańskiego górnictwa musiał dopłacać podatnik. Co innego w spodstolnej III RP, członku UE: w najbliższych dwóch latach podatnik dopłaci do górnictwa kilka miliardów złotych.Coraz częściej zastanawiam się, czy pod rządami typków z PO i PSL da się w ogóle mówić poważnie o jakiejś „polityce” – chyba, żeby zawęzić rozumienie „polityki” do legalizacji złodziejstwa. Owszem, to jeden z jej aspektów, ale gdy staje się jej leitmotivem – jedynym poważnym problemem jest wtedy: jak obalić tę spróchniałą latrynę, z której rządzony jest kraj? Ba! Nie wystarczy chcieć, chociaż chcieć trzeba przede wszystkim. Potrzebny jest jeszcze pomyślny zbieg okoliczności, polityczna koniunktura.Ostatnia pomyślna koniunktura dla Polski miała miejsce u schyłku lat 80-ych, gdy prezydent Reagan przymusił Sowiety do ewakuacji z Europy środkowej. Naród polski z jego przetrzebionymi elitami nie był wówczas zdolny wziąć sprawy w swoje ręce: nie dysponował żadną siłą poza kadłubową już wówczas tylko „Solidarnością”, nadto spenetrowaną wcześniej przez jakże wielu rozmaitych „Bolków”. Nawet tej skromnej przestrzeni wolności z roku 1989 nie wzięliśmy więc sobie sami (co nam obca przemoc wzięła nie odebraliśmy szablą...), ale darowano ją nam. Owszem, darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby, ale w polityce inaczej to wygląda: kto dał – może i zabrać. Najlepiej brać samemu. Darowana wolność nie jest wolnością. W 1989 roku niczego sami wziąć nie mogliśmy, a to z tej prostej przyczyny, że „Solidarność” nie wytworzyła żadnej siły zbrojnej, nawet para-militarnej (próbowała „Solidarność Walcząca”) zdolnej skonfrontować się z samozwańczymi reprezentantami „darczyńców” wolności. Toteż spodstolna żydokomuna (raczej wspólnota rozbójnicza niż naród polski) zagospodarowała tę chwilową koniunkturę po swojemu: dzisiejsze rządy PO/PSL to zwykła kontynuacja tego spodstolnego „gosudarstwiennowo chazjajstwa”, tym razem w demo-dekoracjach. Swoista „demo-deko-art.”Jak pokazują ostatnie fałszerstwa wyborcze – stworzony po roku 1989 ustrój Polski jest odporny na wszelkie próby jego zmiany w drodze demokratycznej, co powinno być pierwszym i zasadniczym wnioskiem politycznym w rozważaniach o możliwej (być może) jeszcze w przyszłości kolejnej pomyślnej dla Polski koniunkturze politycznej. Co więcej - główne siły Trzeciej Spodstolnej największą wagę przywiązują właśnie do umocniania niereformowalności ustroju. Stąd i wydłużanie wieku emerytalnego, i dopłaty podatnika do górnictwa, i żałość publicznego lecznictwa, i budżet państwa uchwalany „z deficytem”, no i narastający dług publiczny, przygniatający pokolenia jeszcze nie narodzone...Z zachowaniem proporcji - coraz bardziej tracą sens dyskusje i debaty nad ulepszeniem Trzeciej Spodstolnej, podobnie jak nie miały większego sensu debaty nad „naprawianiem socjalizmu”: naprawiany od góry był coraz gorszy, polepszał się dopiero wtedy, gdy naród od dołu zaczynał palić partyjne komitety. Gdy fałszerstwa wyborcze wpisują się w „demokratyczny ustrój” – lasciate omna speranza, jak głosi napis przy wejściu do piekła, jeśli wierzyć poecie Dantemu. A komu lepiej wierzyć: Dantemu – czy prezydentowi Komorowskiemu, który powszechne niezadowolenie z „wyborów samorządowych” nazwał „odmętem szaleństwa”?...Nawet jak na metaforę poetycką – kiepska to stylistyka, na miarę tej ortografii, tego „bulu” przez „u” zwykłe. Ani polityk, ani poeta? Jeszcze jeden „mąż swojej żony”?Rzecz jasna, przemawia przeze mnie jesienna melancholia. „Tristis est anima mea usque – jak mówią – ad mortem: oto się jesień zaczęła i nie ma komu dać w mordę”. No, powiedzmy: dać w mordę byłoby komu (przynajmniej JKM przetarł ścieżkę, a pozwu do pana Boniego nie ma...), ale chociażbyśmy wytrzaskali po pyskach wszystkich sędziów z Państwowej Komisji Wyborczej – wybory nie zostaną powtórzone: Trzeciej Spodstolnej demokratycznie zreformować się nie da. Nie znaczy to, że rezygnować należy z takich prób; nie, kompromitować ten spodstolny gniot trzeba nieustannie, byle tylko z tą zasadniczą refleksją w tyle głowy, że bez wystrugania kija i kompromitacja postępować będzie dalej, i dalej trwać będzie spodstolny ustrój, każdy sobie, jak nierozłączna para przyjaciół.. Tak właśnie było za komuny, a przecież Trzecia Spodstolna jest bardziej kontynuacją, niż przezwyciężeniem PRL-u. „Czyja jest Polska?” – pytał z goryczą premier Olszewski ponad dwadzieścia lat temu. „Minął sierpień, minął wrzesień, znów październik i ta jesień rozpostarła melancholii smutny woal”... – śpiewał ładnie Wiesław Michnikowski w „Kabarecie Starszych Panów”. Minął sierpień, minął wrzesień, październik i listopad – a obiecywanego solennie przez Tuska wyjaśnienia afery podsłuchowej nie ma. Ale Tusk jest, i to w Brukseli, na dobrze płatnej synekurze „eurowoźnego” pomiędzy Merkel, Cameronem a Hollandem, zaś premierem Polski jest pani Kopacz, która nawet nie odniosła się do raportu NIK, wedle którego „premier nie kontroluje służb tajnych”. Gdzieżby nawet śmiała się odnieść: minister spraw wewnętrznych w jej rządzie wręcz ogłosiła swe głębokie „desinteressement” nadzorem nad wszelkimi służbami! Jakże więc tu dziwić się, że Państwowa Komisja Wyborcza – po szkoleniach w Rosji - kupuje system informatyczny do wyborów samorządowych („jeden z ważniejszych elementów demokracji”, hi,hi,hi!) od jakiejś podejrzanej spółeczki, wyjątkową tandetę, i opiera na nim wybór tych, co to „zagospodarowywać” będą ostatni już Euro-Szmal, jaki spłynie do Polski. Ostatnia okazja!Narodowcy dobrze kombinują: bez kija nie da się reformować Niereformowalnego. Im tęższy kij – tym pewniejsza reforma. O ile tajne służby nie spenetrują ich ruchu na kształt penetracji, jakiej poddano „drugą Solidarność” (Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie...) – narodowcy chyba najlepiej przygotują się do kolejnej okazji, gdy koniunktura polityczna dla Polski stanie się (?) pomyślniejsza. Bo darowana wolność bywa najczęściej g...warta.Tymczasem izraelski Kneset przyjął projekt ustawy, wedle której Izrael ma być „narodowym państwem narodu żydowskiego” z ta konsekwencją, że Żydzi będą w takim państwie obywatelami prawnie uprzywilejowanym, a judaizm – fundamentem prawa Izraela. Więc nie tylko państwo wyznaniowe, ale i z uprzywilejowanym pochodzeniem niektórych obywateli. Już teraz mniej więcej tak jest, ale jeszcze bez takiej konstytucyjnej ostentacji. Daje nam przykład Kneset?Zważywszy, że już wcześniej „dał nam przykład Bonaparte” – obydwa te przykłady pracują na rzecz polskiego ruchu narodowego i dlatego prace służb tajnych z pewnością koncentrować się będą właśnie na Ruchu Narodowym. Miejmy nadzieje („miejcie nadzieje, nie tę lichą marną, co rdzeń spróchniały w wątły kwiat ubiera”...), że Ruch Narodowy nie da się przerobić – gdy nadejdzie nowa chwila dziejowej koniunktury - w „drugą Solidarność” czy w Komitet Obywatelski przy Stefanie Niesiołowskim, Palikocie albo Jurku Owsiaku. Jako że mamy lepszych poetów, niż polityków, dajmy raz jeszcze głos (wyborczy) Asnykowi, który - gdyby żył - zapewne głosowałby w wyborach samorządowych i oddał, dziwnym trafem, „głos nieważny”: „Przestańcie ciągłym lamentem się poić, mężom przystoi w milczeniu się zbroić”. Marian Miszalski

Kaczyński zlikwiduje urząd prezydenta RP ? Jacek Bartosiak” Czy Polska może stać się mocarstwem „...” Przywrócenie Europie Środkowo-Wschodniej jej naturalnej roli wymaga więc skutecznej rywalizacji z Republiką Federalną. „...”Przeznaczeniem Polski jest przewodzić Europie Środkowo-Wschodniej. Być zwornikiem wymiany gospodarczej północ–południe i wschód–zachód. Bo Polska to największy kraj regionu. „...”Nadchodzą wielkie geopolityczne zmiany. Wzrost potęgi chińskiej osiągnął tak wielkie rozmiary, że rozsadza obecny porządek świata. Zmuszając Amerykę do przeciwdziałania próbie wypchnięcia jej z kluczowego dla planetarnej hegemonii Zachodniego Pacyfiku. Temu służą transoceaniczne strefy wolnego handlu. Temu służy przerzucenie imperialnego potencjału na morze śródziemne XXI w. kosztem Europy. Tego skutkiem jest destabilizacja Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej, wreszcie Ukrainy. To najpewniej zaledwie przedsmak bezmiaru chaosu, który czeka świat w drodze od obecnego ładu międzynarodowego do przyszłego. „....”Zatem w najbliższych latach nic nie jest pewne i wszystko jest możliwe. Łącznie z III wojną światową, wieloma konfliktami regionalnymi, odwróceniem wielu sojuszy, gwałtownym awansem jednych i rozpaczliwą degradacją drugich. „...”Naszym przekleństwem – i zarazem błogosławieństwem – jest położenie pomiędzy (mówiąc językiem klasycznej geopolityki) zamkniętym kontynentalnie Heartlandem, czyli lądowym sercem Euroazji, a otwartym na szerokie wody i żywszym gospodarczo Rimlandem,czyli morskimi obrzeżami europejskiej części Eurazji. To czyniło przez ostatnie 300 lat z Polski byt o charakterze buforowym, upchnięty w uskoku geopolitycznym, niejako w korytarzu pomiędzy potężnymi siłami, przedmiot gry silniejszych. „...”Jednak to samo czyniło z niej wcześniej jedno z największych i najpotężniejszych państw Europy. „...”Międzymorze – po amerykańsku i po polsku „...”Dlatego powinna pomyśleć o projekcie Międzymorza po polsku. Dlaczego „po polsku”? Dla odróżnienia od formuły intermarium suflowanej nam przez Waszyngton. To głęboko niepokojące, jak polscy komentatorzy bezwiednie biorą za dobra monetę amerykańskie pochlebstwa o naturalności polskiego przywództwa w regionie i wezwania do budowy środkowoeuropejskich sojuszy. Imperium nie mówi takich rzeczy w interesie peryferyjnego kraju buforowego. Mówi to w interesie własnym. Polega on dziś na powstrzymaniu rewizjonizmu rosyjskiego i zmuszeniu Kremla do akceptacji statusu juniorpartnera Ameryki bez doprowadzenia do istotnego wzmocnienia Polski. Samodzielna strategicznie Rzeczpospolita przewodząca Międzymorzu byłaby bowiem niekontrolowanym graczem, zdolnym do zbyt dalekiego odepchnięcia  i destabilizacji Rosji, na czym Stanom nigdy nie zależało i nie zależy. Przeciwnie, potrzebowały i potrzebują Kremla jako stabilizatora Heartlandu, a w najbliższym czasie – jako sojusznika przeciw Chinom. „...”Kluczem do realizacji projektu Międzymorza nie są kraje wyszehradzkie czy bałtyckie. Są one z tego punktu widzenia ważne, ale drugorzędne. Kluczem jest Ukraina. Uważny ogląd mapy Europy  pokazuje to niezbicie. „...”Sam początek będzie zdecydowanie najtrudniejszy, gdyż interesy na Ukrainie już teraz mają państwa potężniejsze od nas. A zatem nasza podmiotowa polityka zwłaszcza na początku będzie kontestowana i należy się spodziewać przeciwdziałania nawet naszych najbliższych sojuszników. „...”Przywrócić stan naturalny „...”Zakładając pokonanie początkowych przeszkód, można oczekiwać, że rosnąca zależność polsko-ukraińska może z czasem doprowadzić elity znad Dniepru do przekonania o nieodzowności pogłębionej współpracy, a nawet unii gospodarczej z Polską. Zwłaszcza przy braku wyciągniętej ręki z UE, dalszego słabnięcia projektu europejskiego i ewentualnej siły polskiego kapitału współfinansującego ukraińskie reformy i kluczowe inwestycje. W wymiarze gospodarczym powyższe uwagi dotyczą ułatwionej wymiany handlowej, współpracy energetycznej, surowcowej i transportowej. A także współdziałania z ukraińskim przemysłem zbrojeniowym, który w niektórych segmentach jest bardziej zaawansowany niż Polski oraz ma poważne zaplecze badawcze. Warto też pamiętać, że Ukraina wydaje się mieć potencjał do rozwijania technologii nuklearnej (dysponuje elektrowniami atomowymi), w tym wojskowej, co ma niebagatelne znaczenie. „...”Implozja Rosji? „...”Nie sposób pominąć przy tym również pytania o naturę Rosji i o jej najbliższą przyszłość. To kraj nieustannie podlegający wewnętrznemu napięciu w zaklętym trójkącie: fatalna geografia ograniczająca rozwój gospodarczy i kumulację kapitału,  kosztowna konieczność administrowania ogromnym obszarem oraz imperatyw powstrzymywania nieuchronnych tendencji secesjonistycznych obrzeży imperium. Te ostatnie grawitują bowiem naturalnie w kierunku atrakcyjniejszych centrów cywilizacyjnych.W związku z tym państwo rosyjskie cyklicznie, po okresie reform i ekspansji, popada w kryzys zazwyczaj kończący się upadkiem władzy centralnej i implozją. Obecna próba reform i ekspansji dokonuje się w okresie wielkiej słabości wewnętrznej. Oprócz słabości gospodarczej i zapóźnienia technologicznego, granice państwa są przesunięte najdalej na wschód od średniowiecza. A populacja, tak kiedyś liczna w porównaniu do rywali, już nikogo nie rzuca na kolana swym ogromem. Zachodzą także niesprzyjające zjawiska długofalowe: negatywny trend demograficzny, relatywna utrata znaczenia zasobów surowcowych oraz dynamiczny wzrost Chin będących naturalnym konkurentem Rosji na Dalekim Wschodzie i w Azji Centralnej.”...”Wewnętrzna implozja Rosji jest realna za naszego życia. I – powiedzmy to otwarcie – jest scenariuszem bardzo korzystnym dla Polski. Ten sam obszar, rynek wewnętrzny, surowce naturalne, ale bez twardej kontroli politycznej ze strony Kremla stwarzałyby bajeczne możliwości pomnażania polskiego kapitału na bezkresnym Wschodzie. „....”Pomost bałtycko-czarnomorski „....”Wróćmy jednak do scenariusza ścisłego związku polsko-ukraińskiego. Przechodząca przez nasze kraje oś północ–południe  otworzyłaby  kierunki kaukaski i turecki, a co za tym idzie nasze oddziaływanie geopolityczne na tych kierunkach, w tym w zakresie surowcowym i energetycznym. Z czasem w pewnym stopniu dałoby to także otwarcie kierunku chińskiego. Państwo Środka ma swoje interesy biznesowe i (w mniejszym stopniu) strategiczne na Ukrainie. Przede wszystkim zaś Chiny przygotowują podłoże polityczne i inwestują ogromne kwoty w nowy „szlak jedwabny” prowadzący znad Żółtej Rzeki przez Azję Centralną i Turcję do Europy. Z pominięciem szlaków morskich w Rimlandzie azjatyckim kontrolowanych na razie przez flotę amerykańską. W ostatnich miesiącach 2014 r. prezydent Chin Xi bezustannie odnosił się do powstania lądowego „szlaku jedwabnego” wraz z niezbędnymi do tego inwestycjami w infrastrukturę oraz porozumieniami międzynarodowymi.Polska, sama mając duży rynek wewnętrzny i spinając europejski ruch handlowy ze wschodu na zachód i z północy na południe w kierunku Morza Czarnego i dalej: Kaukazu, Azji, Afryki, Kanału Sueskiego oraz nowego „szlaku jedwabnego”,  zaczęłaby mieć ogromne oddziaływanie na cały tzw. pomost bałtycko-czarnomorski. Czyli na pas państw we wspomnianym powyżej uskoku geopolitycznym pomiędzy heartlandem a rimlandem, co stwarzałoby realne szanse na realizację koncepcji Międzymorza po polsku.Jeśliby Turcja i Chiny odczuły atrakcyjność i znaczenie Polski, to weszlibyśmy do geopolitycznej gry o przyszłość Europy Środkowo-Wschodniej na prawach podmiotu, a nie narzędzia USA. W przypadku nowej smuty w Rosji dodatkowo stawiałoby to Polskę w roli pierwszego kandydata do prymatu w Europie Wschodniej i stwarzałoby niewyobrażalne szanse rozwoju. Pojawiłoby się naturalnie przyciąganie wszystkich państw położonych pomiędzy Niemcami a Rosją w polską orbitę wpływów. W dalszej fazie ten proces mógłby uruchomić stopniowe przyciąganie do Polski państw skandynawskich zachęconych rolą gospodarczą Polski jako zwornika osi północ–południe i wschód–zachód. Całość pasa bałtycko-czarnomorskiego znalazłaby się w okowach polskich interesów i kotwiczyłaby europejski koniec szlaku jedwabnego przyciągającego handel z dynamicznej Azji. Zdolność Sił Zbrojnych RP do projekcji siły w całym regionie wzmacniałaby dodatkowo nasze interesy. A państwa regionu kojarzące dotychczasowe wpływy rosyjskie z nieprzezwyciężalną słabością gospodarczą orientowałyby się na Polskę, tak jak my orientowaliśmy się na przełomie XX i XXI w. na prosperity kojarzone z Unią Europejską.Nierealne? Na dziś z pewnością. Powtórzmy jednak, że przy obecnej dynamice sytuacji międzynarodowej wszystko jest w najbliższych latach możliwe. Fortes fortuna iuvat.”..(źródło )
Marcin Kędzierski „ Czas na Międzymorze „....”eśli nie chcemy się poddać na starcie i przyjąć pozycji petenta, musimy uwierzyć, że wizja Unii Środkowoeuropejskiej jest osiągalna. Bo nie ma dla niej dobrej alternatywy. „...”Konflikt ukraińsko-rosyjski, jak również rosnąca pozycja Niemiec w ramach Unii Europejskiej sprawiają, że realizowana w latach 2008–2012 przez Radosława Sikorskiego polityka „neopiastowska” jest bankrutem. Zachowanie Berlina zarówno w ramach UE (polityka energetyczna, nowa perspektywa finansowa na lata 2014–2020), jak i wobec Kremla podczas konfliktu ukraińskiego pozostaje w zupełnej kontrze do polskiego interesu narodowego, co zresztą dla wnikliwych obserwatorów sceny geopolitycznej nie jest zaskoczeniem. W rezultacie nie ma dziś innego, realnego wyjścia, jak powrót do tzw. idei neojagiellońskiej. „...”Cztery twarze neojagiellonizmu „...”W historii idea ta występowała w dwóch głównych postaciach. Kojarzonej z Piłsudskim i Giedroyciem koncepcji ULB (Ukraina, Litwa, Białoruś) oraz związanej m.in. z Sikorskim i emigracją londyńską koncepcji ABC (Adriatyk–Bałtyk–Morze Czarne, „Międzymorze”). W praktyce jednak tych modeli polityki jagiellońskiej były cztery, bowiem zarówno ULB, jak i ABC dysponowały dwiema odmianami: negatywną i pozytywną. Negatywne wersje zakładały po prostu współpracę pomiędzy niepodległymi państwami, natomiast pozytywne – próbę tworzenia mniej lub bardziej ścisłej federacji, nawet w ramach innych struktur integracyjnych (np. Unii Europejskiej). Szczegółową analizę rozwinięcia idei neojagiellońskiej w konkretne strategie polskiej polityki zagranicznej w XX w., opracowywane zwłaszcza na emigracji po 1945 r., można znaleźć w tekście Pawła Rojka z XXXI teki kwartalnika „Pressje”. „....”Kiedy zadaję sobie pytanie, który z modeli idei neojagiellońskiej, zwłaszcza w świetle wydarzeń na Wschodzie, jest dziś najbardziej adekwatny, odpowiedzią jest koncepcja ABC polegająca na ścisłej współpracy pomiędzy państwami bałtyckimi, Grupą Wyszehradzką, Rumunią i w mniejszym stopniu Bułgarią, a także krajami Bałkanów Zachodnich (Chorwacja, Serbia, Słowenia). W krótkim okresie powinna być ona negatywna (współpraca), a w dalszej perspektywie pozytywna (quasi-federacyjna). „....” Szczególnym istotnym problemem jest brak kontaktów pomiędzy elitami politycznymi i społecznymi państw regionu, co przekłada się wprost na brak świadomości znaczenia współpracy dla ich wspólnego dobra. Dziś przywódcy Polski, Czech, Węgier czy Rumunii nie znają się i nie mówią wspólnym językiem, a świadomość wspólnoty losu jest znacznie mniejsza niż przed 1989 r. „...”W interesie mocarstw regionalnych, Niemiec i Rosji, nie leży integracja naszego regionu, gdyż historycznie Europa Środkowa i Wschodnia jest obszarem ich ekspansji, czy to militarnej, czy gospodarczej. Nie bez znaczenia jest też ich oddziaływanie cywilizacyjne czy kulturowe – ani Berlin, ani Moskwa nie ukrywają swoich aspiracji w tym zakresie, czego najlepszym dowodem jest działalność niemieckich fundacji politycznych w Europie Środkowej w latach 90. XX w., jak również obecna tzw. doktryna Putina. „...” warto się zastanowić nad powołaniem nowego Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (w kontrze do stworzonego w Budapeszcie przez Georga Sorosa Central European University), który kształciłby elity polityczne Europy Środkowej i Wschodniej w duchu idei ABC. W tym celu należy ukierunkować działania Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego, który już dziś może finansować podobne przedsięwzięcia, choć na mniejszą skalę. „...(źródło )
Ważne 2012 rok „ Polska potrzebuje nowej konstytucji- ocenił prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas konferencji poświęconej 15-leciu polskiej ustawy zasadniczej W ocenie Kaczyńskiego, są przesłanki, by w obecnej kadencji parlamentu wrócić do kwestii zmiany konstytucji. Jego zdaniem, świadczy o tym sytuacja Polski w Unii Europejskiej i zmiany zachodzące we wspólnocie, które "trzeba oceniać negatywnie". - To, co zdarzyło się przeszło 23 lata temu, to powstał system, który prof. Jadwiga Staniszkis określiła jako postkomunizm - powiedział Kaczyński. Jak dodał, jest to system antyrozwojowy, który został spetryfikowany przez obecnie obowiązującą konstytucję. Jak mówił, usytuowanie władzy wykonawczej w ustawie zasadniczej uniemożliwia m.in. zmianę tego systemu. Jego zdaniem, kształt konstytucji "utrudnia realizację części praw obywateli".Jak przekonywał, Polska potrzebuje nowej konstytucji. - Musimy tego dokonać– podkreślił.”.....(więcej )
2009 rok System kanclerski z pełną władzą premiera i pozbawionym weta prezydentem wybieranym przez Zgromadzenie Narodowe; mniejsze Sejm i Senat; wybory jednomandatowe do Senatu i mieszane do Sejmu – taki ustrój Polski premier Donald Tusk chciałby zobaczyć już za rok. „...(więcej )
Mój komentarz Konstytucja III RP jest typowym kolonialnym statutem terytorium kolonialnego. Zarówno Niemcom , Rosjanom , jaki i Amerykanom zależy na tym aby władza wykonawcza była jak najsłabsza , dlatego stworzono jako dodatkowe zabezpieczenie bezwolności III RP wpisany w konstytucje konflikt wewnątrz władzy wykonawczej , która ma dwie głowy . Jedną jest premier, a drugą prezydent , który posiada ogromną władze negatywna polegającą na prawie weta , którym może skutecznie paraliżować premiera i Sejm . Najlepszym przykładem jest nierozgarnięty intelektualnie żyrandolowy Tuska , czyli Komorowski . On sam nie byłby w stanie postawić się Tuskowi , ale natychmiast po objęciu urzędu obsiadła go chmara cwaniaczków politycznych , którzy natychmiast zaczęli budową konkurencyjny, ciągle intrygujący w stosunku do Tuska prezydencki dwór władzy. Problem ciągłego paraliżu władzy wykonawczej i w związku z tym jej słabości doskonale to rozumie zarówno Kaczyński jak i Tusk . Tusk planował wzorem Niemiec i Węgier wywłaszczyć z władzy rząd prezydenta i sprowadzić samego prezydenta do roli dekoracyjnej paprotki . Kaczyński zaś planował zlikwidować urząd premiera i cała władzę wykonawczą wzorem USA przekazać prezydentowi. Nie wiemy co Kaczyński po wygranych wyborach będzie chciał zrobić , ale wybór zbyt młodego i pozbawionego charyzmy Dudy na kandydata na prezydenta na świadczy o tym ,że Kaczyński i dominująca w PiS w tej chwili frakcja woli , aby rządził słaby Komorowski niż ktoś kto mógłby tworzyć konkurencyjny ośrodek władzy na prawicy , co mogłoby się stać , gdyby na przykład Kaczyński postawił na dużo lepszego kandydata , na przykład na profesora Nowaka Duda wypada przy Kaczyńskim jak jakiś chłopiec na posyłki , czytający z ust swego pana. Być może Kaczyński planuje zrealizować plan Tuska i wprowadzić prawdziwe kanclerskie rządy w Polsce . Tak , czy inaczej jedna głowę potworowi władzy wykonawczej należy odrąbać , bo bestia rzuca Polską w różnych kierunkach. Lepszy byłby wariant przekazania całej władzy wykonawczej w ręce prezydenta, ale może to być trudniejsze niż wprowadzenie rządów kanclerskich .
W Chinach kadencja władzy wykonawczej twa efektywnie 10 lat, Putin w Rosji zabezpieczył władzy wykonawczej okres 12 lat, czyli przynajmniej dwie 6 letnie kadencje . Na Zachodzie władz wykonawcza jest tak słaba, między innymi ze względu na w najlepszym razie 4 letnie kadencje, ze nawet w USA warstwa oligarchów zrobiła z prezydenta zwykłe popychadło, pozbawione realnej władzy wykonawczej .Niemcy w tej chwili to zdychające pruskie popłuczyny właśnie ze względu na słabość władzy wykonawczej , która nie może wprowadzić żadnych zmian modernizacyjnych , ani ustrojowych. Przykład Węgier , gdzie Orban stworzył silny ośrodek władzy politycznej i zaczął modernizować ustrojowo Węgry , likwidować na Węgrzech kolonialny ustrój Konsensusu Waszyngtońskiego , zaczął dekolonizować Węgry , pokazuje że silna i sługo rządząca władza polityczna jest warunkiem niezbędnym aby zapewnić krajowi suwerenność , i zapobiec przekształcaniu ludności w bydło robocze pracująca dla oligarchów i lichwiarstwa Rosja posiada silny , co prawda bandycki i złodziejski ośrodek władzy . I dzięki temu być może Putin dokona w tej chwili gwałtownego zwrotu ustrojowe i wprowadzi w Rosji ustrój chiński , który przerażony taką możliwością Komorowski nazwał „ autorytarnym kapitalizmem „ . Taka zamiana ustroju w Rosji miałaby ogromne niekorzystne konsekwencje dal Polski, która zdychająca w okowach bandyckiego socjalizmu nie miałaby żadnych szans z szybko rozwijająca się Rosją, której obywatel uzyskaliby wolność gospodarczą i podatkową na wzór Chińczyków Omówiłem to w tekście

http://naszeblogi.pl/51279-putin-wkrotce-zrobi-z-polakow-rosyjskich-parobkow
Marek Mojsiewicz

Potępieńcze swary Niedawno zakończyła się cisza wyborcza. Polega ona na tym, że nasi Umiłowani Przywódcy przez dwa dni udają, że ich nie ma. Oczywiście ta ostentacyjna nieobecność jest tylko wyższą formą obecności, podobnie jak w przypadku Wojskowych Służb Informacyjnych, których wprawdzie też „nie ma”, ale którym wcale to nie przeszkadza w kontynuowaniu okupacji naszego nieszczęśliwego kraju, czy wreszcie podobnie jak w przypadku izraelskiej broni jądrowej, której – jak wiadomo – też „nie ma”. Nawiasem mówiąc prezydent Obama omal nie nabawił się z tego tytułu poważnych kłopotów. Na początku swojej pierwszej kadencji, podczas konferencji prasowej został zapytany przez leciwą dziennikarkę Helenę Thomas, czy przypadkiem nie wie, które państwo na Bliskim Wschodzie ma broń jądrową. Prezydent już-już miał odpowiedzieć, ale nagle ugryzł się w język, zaczął coś mamrotać, konferencję przerwano, a nazajutrz wszystkie niezależne media głównego nurtu w USA zaczęły oskarżać Helenę Thomas o „antysemityzm”. Rzecz w tym, że bodaj w 1972 roku Kongres uchwalił ustawę zakazującą udzielania amerykańskiej pomocy krajom mającym broń jądrową, więc gdyby prezydent Obama przyznał się, że wie, to mógłby zostać oskarżony o spisek przeciwko państwu. Naturalnie wszystko musiałoby zakończyć się wesołym oberkiem, bo sądy w USA są tak samo niezawisłe, jak i u nas, więc tylko Helenie Thomas Biały Dom cofnął akredytację. Wracając tedy do naszych Umiłowanych Przywódców, to w dniach gdy obowiązuje cisza wyborcza, udają że ich nie ma, wskutek czego niezależne media głównego nurtu są w ogromnym kłopocie, bo nie wiedzą, o czym informować. Na co dzień bowiem niezależne media głównego nurtu obsługują potępieńcze swary, jakie między sobą toczą Umiłowani Przywódcy, wskutek czego wielu ludzi myśli, że to są bardzo ważne sprawy, być może nawet sprawy najważniejsze. Tymczasem nic podobnego! Umiłowani Przywódcy doskonale wiedzą, że na sprawy publiczne wielkiego wpływu nie mają i to nawet nie dlatego, że po ratyfikacji traktatu lizbońskiego ponad 80 procent obowiązującego u nas prawa, to są dyrektywy Komisji Europejskiej, tłumaczone przez fajdanisów własnymi słowami, ale przede wszystkim dlatego, że ostatnie słowo w istotnych sprawach kraju należy do naszych okupantów. Na tym właśnie polega „ustrój” ustanowiony w 1989 roku w Magdalence przez generała Kiszczaka i grono osób zaufanych. Tego „ustroju” mamy bronić jak niepodległości, a każdy, kto podnosi nań rękę, naraża się na potępienie ponad podziałami – o czym mogliśmy przekonać się choćby przy okazji wtargnięcia demonstrantów do siedziby Państwowej Komisji Wyborczej, której w „ustroju” powierzono stalinowskie zadanie prawidłowego liczenia głosów. Jeśli tedy Umiłowani Przywódcy wiedzą, że na istotne sprawy państwa wpływu nie mają, a jednocześnie muszą jakoś zaznaczyć swoją obecność, to oddają się potępieńczym swarom. Przybiera to niekiedy postać „wojny na górze”, z której jednak nigdy nic nie wynika, więc przeważnie „pięknie się różnią”. Naturalnie są wyjątki, na przykład pan poseł Niesiołowski, człowiek o zszarpanych nerwach, został wzięty do Platformy Obywatelskiej na chłopaka do pyskowania, więc toczy pianę na zawołanie, dzięki czemu rozmaite resortowe „Stokrotki” urządzają z jego udziałem telewizyjne walki kogutów. Gdakanie wznosi się wówczas aż ku niebiosom, sypie się pierze, oglądalność wzrasta, dzięki czemu stacja może dodatkowo zarobić na reklamie prezerwatyw i wszyscy są zadowoleni. Ciekawe, że chociaż w ostatnią niedzielę cisza wyborcza się skończyła, Umiłowani Przywódcy jakby nadal jej przestrzegali. Jedynym wyjaśnieniem tego fenomenu jest dzielenie łupów, jakie przypadły w udziale zwycięzcom, kosztem przegranych. Jedni tedy urządzają sobie gabinety i kompletują wspólników do kręcenia lodów, ich żony postanawiają zaprenumerować „Twój Styl” i bywać za wszystkie czasy, ich przyjaciele już obliczają przyszłe dochody z koncesji na hurtownie spirytusu, melancholijnie odejmując od nich koszty uzyskiwania przychylności, ich przyjaciółki zaglądają ukradkiem do sklepów jubilerskich, bo jużci – najlepszym przyjacielem kobiety są brylanty – inni natomiast przemykają się chyłkiem do domów, gdzie panuje grobowa cisza i nawet rozdzwoniony w czasach dobrego fartu telefon milczy teraz jak zaklęty. Czy to jest czas na potępieńcze swary? Na pewno nie; dzielenie łupów odbywa się w milczącym skupieniu, podobnie zresztą, jak przeżuwanie klęski. Ale to się lada dzień skończy, więc tylko patrzeć, jak znowu usłyszymy klangor znajomy ten. Stanisław Michalkiewicz

07/12/2014 Regulacje antyrynkowe W socjalizmie biurokratycznym potrzebne są wszelkiego rodzaju regulacje, żeby biurokracja miała co robić. Wymyśla wszelkiego rodzaju regulatory, nimi reguluje i wyregulowuje wszystko co się da. I dawaj tymi kurkami kręcić żwawo, a to w lewo – a to w prawo. Tak jak przysłowiowa małpa kręcąc kurkami. Jak się już wyreguluje- to naprawdę będzie dobrze. Antyrynkowo- ale dobrze dla biurokracji. Będzie mogła sobie pohasać pośród regulacji. I jeszcze coś wyregulować, żeby powstał jeszcze większy bałagan wyregulowany. Właśnie biurokratyczna Izba Książki pragnie by książki były sprzedawane po jednakowych cenach przez rok od premiery we wszystkich punktach prowadzących sprzedaż.(???) Nie wiem czy Państwo załapali? To tak jakby Izba Kapusty pragnęła, żeby sprzedawać kapustę po tych samych cenach przez cały rok we wszystkich punktach sprzedaży kapusty. Kapustę na razie sprzedaje się na kilogramy, a książki według ceny wybitej na okładce. Można byłoby sprzedawać książki na kilogramy- a kapustę- według ceny wybitej na beczce. Czego to szaleńcy biurokratyczni nie wymyślą? Izbie Książki przeszkadza, że książki są sprzedawane różnie. To znaczy po różnych cenach w różnych punktach sprzedaży. Na tym Bożym świecie nie ma rzeczy trwałych- są rzeczy nieśmiertelne. Izba Książki chce przejść do nieśmiertelności ujednolicając ceny książek we wszystkich punktach sprzedaży- i to przez rok. Według biurokratów z Izby Książki ten pomysł ma wspierać tradycyjne księgarnie(???) A dlaczego jednakowych cen książek nie powinno być w punktach sprzedaży książek przez pięć, albo dziesięć lat? Albo do końca świata i o jeden dzień dłużej. Komuna przyjdzie wcześniej niż się spodziewaliśmy. Gdy rozum zasypia- budzi się głupota. Zresztą jak to w demokracji ustroju głupiej większości, którą steruje zorganizowana mniejszość. Wypichcą ustawę- przekażą do demokratycznego Sejmu i zaraz będziemy mieli obowiązek sprzedaży nowo wydanych książek po tych samych cenach wszędzie. Mimo, że warunki sprzedaży w różnych miejscach są różne. Tam gdzie popyt jest większy- na przykład w dużych miastach- można sprzedawać książki drożej. Tam gdzie popyt jest mniejszy- na przykład w Puszczy Białowieskiej- można byłoby sprzedawać taniej. Po uchwalonej demokratycznie ustawie trzeba będzie sprzedawać książki wszędzie tak samo. Niektórzy wydawcy uważają, że jest to zmowa cenowa(!!!) I , że podobno takie odgórne ustalanie cen jest niezgodne z prawem. Czy kogoś jeszcze obchodzi, że coś ustalane nie jest zgodne z prawem? Prawo jest przeżytkiem burżuazyjnym- jak twierdził Lenin. „Niszczcie to co was niszczy”- więc. „Jednostka w tłumie to ziarenko piasku wśród innych ziarenek’ którymi wiatr miota według własnego kaprysu”- jak to w tłumnej demokracji. I tylko patrzeć jak jak wszystkie branże pójdą tą drogą. Nie idźcie tą drogą- twierdził pan Aleksander Kwaśniewski – herbu sierp i młot. Ale sam szedł aż zaprowadził nas na krańce głupoty socjalistycznej. Teraz jakby z boku… Ale pan Ryszard Kalisz na prezydenta! Dobrze i bardzo dobrze! Sojusz Lewicy Demokratycznej przerżnie prezydenturę szybciej niż się można było spodziewać. Kółko im na drogę… A mówił im klasyk: nie idźcie tą drogą! Samochody, ubrania, buty, rowery, papier toaletowy, ręczniki, koszule- wszystko powinno być sprzedawane po tych samych cenach w miejscach gdzie są sprzedawane. Nareszcie zapanuje jakiś porządek cenowy- a nie w jednym miejscu tak, a w innym- inaczej. Trzeba skończyć z tym bałaganem. Niech to wszystko zostanie perfekcyjnie uregulowane, żeby wcale nie było rynku- jako amortyzatora gospodarczego. Będzie sztywno i jednakowo. Aż do pęknięcia i rozruchów według kryterium ulicznego. Komunizm musi skończyć się rozlewem krwi. Bo socjal- komunizm zawsze buduje się na stertach z ludzkich ciał. Tak uważała pani Ayn Rand. Czy ktoś tym wszystkim kieruje, czy może ONI sami to wymyślają? Wygląda na to, że systematycznie , powili i cierpliwie do komunizmu na powrót. Centralne planowanie- jak najbardziej. I wszystko ogarnąć z góry, nie martwiąc się co na dole. A na dole sztywno jak w metalowej trumnie. To przez rok nie należy kupować nowych książek, poczekać aż ceny spadną po roku- i wtedy dopiero. Nastąpi ruina wydawnictw i może wtedy ktoś pójdzie po rozum, do głowy… Ale czy w socjalizmie biurokratycznym potrzebny jest rozum? Zamiast prawdy obowiązuje ideologia., I to fałszywa! WJR

Nareszcie Natasza Wygrała Było Superstarcie. Dziesięć odcinków- wiele gatunków muzyki. Oglądałem od czwartego odcinka- bo nie wiedziałem, że Pani Natasza występuje. Telewizji nie oglądam, tak jak te 60% ludzi, którzy deklarują w ostatnim sondażu, że wiadomości szukają w internecie- telewizji nie wierzą. Różnica jest następująca: w internecie informacji i komentarzy szukamy sami- telewizje i radia koncesjonowane- narzucają ludziom określony punkt widzenia. Totalitaryzują umysły. Jak Rosja- to zło, jak Unia Europejska- to dobro. Jak Izrael to samo dobro. Jak Izraelczycy- to pokrzywdzeni. Jak Murzyni- to dobro. Biały człowiek jest złem. Oczywiście najlepszy człowiek to człowiek o orientacji homoseksualnej.”Prywaciarze”- to zło. Najlepsi są funkcjonariusze państwowi. Autorytety są określone: one wypowiadają się w różnych sprawach i mówią nam co mamy myśleć. Aktorzy- celebryci- to największe autorytety. Największy łajdak- to największy autorytet. I tak zalewają umysły ludu fałszywymi „ autorytetami”. Najważniejsze są zwierzęta, w rodzinach panuje przemoc, gdyby rząd rządził wypadkami- to wypadków by nie było. Kompletne wariactwo! Co innego na wizji- co innego w rzeczywistości .Policyjne autorytety nawołują do bezpiecznej jazdy. No i pogoda. Pogoda podniesiona do najwyższj rangi. Propaganda robi wrażenie jakby od człowieka zależąła pogoda. I jak się mądrzą. W każdej koncesjonowanej telewizji. Ale autorytety są niezależnie od sztuczności, którą tworzy obecny system narzucany nam od dwudziestu paru lat. Tak zresztą jak poprzedni- zwany popularnie „ komuną”. Ta sama propaganda, bardziej urozmaicona i udoskonalona. Rząd chce narzucać ludziom coś, czego ludzie nie chcą, ale muszą – przymuszani. Całość spraw idzie w przeciwnym kierunku,. Niż dyktuje rozum- rozum w demokracji nie jest potrzebny- wystarczy większość. Większość zrobi wszystko, jak trzeba to wytarza w pierzu i smole. Jak twierdził Arystoteles, demokratę cechują następujące wyróżniki: niskie pochodzenie, ubóstwo i nieokrzesanie. W dzisiejszych czasach demokracji demokraci nie są już biedni- są kłamliwi, demagogiczni i kompletnie bez żadnych zasad. Należało się Pani Nataszy zwycięstwo. Tyle trudu, tyle pracy, tyle talentu. Moim zdaniem jest najlepsza w show-biznensie. Nawet pani Rodowicz, której na ogół nie słucham, przyznała, że była oczarowana, ale ONET- napisał, co innego. Cały czas nie taka! Coś jej brakuje, chociaż niczego jej nie brakuje. Bo co może brakować jeszcze Pani Nataszy Urbańskiej? Śpiewa , tańczy, ma wygląd, komponuje.” Hipnotyzuj mnie”- to jej kompozycja. Ogłosiła konkurs na piosenkę z płyty ONE, którą miałaby wykonać podczas finału. Moim zdaniem dobra byłaby” Escamillo”. Ale była- „Hipnotyzuj mnie”. Wygrała! Pani Rodowicz piosenka się podobała i zapytała nawet czy piosenka ta jest prezentowana w stacjach radiowych? Ano nie jest! Dlaczego piosenki pani Nataszy Urbańskiej nie są prezentowane na antenach? Właśnie! Dlaczego? Komu przeszkadzają piosenki Nataszy Urbańskiej? Bo nie jest z układów? Bo ma wielki talent? Bo pracuje w prywatnym teatrze? Bo jest normalną dziewczyną, która normalnie zrobiła karierę? Bo ma wielki talent nad którym systematycznie pracuje. Bo śpiewa nawet operę? Czego się nie dotknie zamienia w złoto- jak legendarny król Midas. Specjalnie dla niej pan Janusz Stokłosa napisał Politę. Przepiękna kobieta o wielkim ładunku kobiecości, o pięknym glosie i doskonałej pamięci muzycznej. Mama Pani Natasza się rozpłakała, jak córka wygrała… Obok wzruszona siedziała mama pana Janusza Józefowicza. Było to wielkie wydarzenie. Pani Natasza da się lubić jako kobieta. Jest wrażliwa i czuła. Nawet powiedziała na końcu konkursu, że chciałaby, żeby następnym razem nie było odchodzących przegranych(???) To znaczy jak?- Pani Nataszo. Żeby nie było wiadomo kto jest najlepszy i kogo widzowie lubią? Oczywiście tak też można. Chodzi o to, żeby nie było przegranych, bo to bardzo przykre. Sami wygrani – to wspaniałe. Wszyscy zdrowi, bogaci i szczęśliwi. Ale życie jest inne. Pełne rywalizacji , kompromisów, walki. W poszczególnych segmentach naszego życia. I tak powinno pozostać. Mamy wtedy prawdziwą elitę w każdej dziedzinie. Elita wyłania się w trakcie walki. Elitą powinno zostać najlepsi. Co prawda nie w demokracji.. W demokracji pozostają szakale , krętacze i cwaniacy. Pani Natasza chciałaby dobrze, ale dobrymi chęciami na ogół piekło jest wybrukowane. Gdyby nawet sztucznie wyrównać i wszyscy byliby zwycięzcami, to i tak, byliby lepsi i gorsi. Bo w naturze są i lepsi i gorsi. To dla Pani Nataszy bardzo przykre- ale tak zawsze pozostanie. Tak samo jest w różnych dziedzinach życia. Są dyrektorzy, są kierownicy, są pracownicy. Są wybitni artyści, są artyści podrzędni, są klezmerzy. Są wybitni sportowcy, którzy wchodzą na szczyt. Są tacy, którzy pracują, ale nigdy na szczyt nie wejdą. Tak jak wielu ludzi w różnych dziedzinach. Pozostaną na dole drabiny- i tak jest dobrze, Jest różnorodnie, i każdy jest na swoim miejscu. Pani Natasza jest najlepsza i nie jest gwiazdą- jest supernową, gwiazdą, która świeci najjaśniej. I nie dlatego, że wszyscy są równi, ale dlatego, że równi nie są. To, że nie są równi- jest wspaniałe. Bo komu co,po samej równości.? Co wynika z równości? Brak wolności. Bo albo ludzie są równi, albo wolni. Ja optuję za wolnością… Zapraszam na spotkanie z Panią Nataszą w Sylwestra w programie II TV. Jej mąż , Pan Janusz Józefowicz dostał niedawno nagrodę „Legenda Musicalu” w Moskwie., za wybitne osiągnięcia w kategorii musicalu. Serdeczne gratulacje ode mnie… Jakoś media głównego nurtu propagandowego tego nie zauważyły. Ale, że samochód spadł do rowu gdzieś pod Białymstokiem- jak najbardziej. To jest wydarzenie.

Propaganda nastawiona jest antyrosyjsko i już dawno zagubiła zdrowy rozsądek. Wszystko co w Rosji to złe… Najlepsza jest Unia Europejska! WJR

Surcharge - to nowy pomysł na dojenie Polaków. Chodzi o to, że resort finansów poszukuje nowych dochodów do budżetu państwa. Chodzi o dodatkową prowizję pobieraną od kwot wypłacanych z bankomatów. Finansiści z Ministerstwa Dojenia, pardon- Finansów, odgrzewają stary pomysł, żeby opodatkować dodatkowo bankomaty. Narodowy Bank Polski zapowiedział powołanie zespołu roboczego, który dokładnie przyjrzy się tej opłacie. Nie wiem po co trzeba się tej opłacie przyglądać. Trzeba wprowadzić i już. Do całości brakuje obłudnej retoryki demokratycznej. Dojenie trwa i nic nie jest w stanie zawrócić nas z drogi socjalizmu dojnego. Wprowadzeniu surcharge sprzeciwiają się bankierzy, zwłaszcza z tych instytucji finansowych, które nie posiadają własnej sieci bankomatów. Przeciwne opłacie są także organizacje płatnicze. Visa ma nawet w swoim regulaminie zakaz pobierania dodatkowych opłat.(!!!) Co tam regulamin! Prawo nadrzędne jest ważniejsze. Jak rozporządzą w Ministerstwie Finansów, poprą w Sejmie- Visa będzie musiała zmienić regulamin. Regulamin musi być dostosowany do nowych wymogów dojenia. W ogóle dlaczego w regulaminach nie jest po prostu zapisane dojenie? Posłowie powinni przegłosować ustawę na mocy której we wszystkich regulaminach musi być zapisane dojenie. Firma nie chce doić swoich klientów, ale musi. Pan każe – sługa musi. Wielu klientów będzie myślało, że to firma ich doi. Okropna firma, która doi- to nie państwo biurokratyczne, które tak naprawdę doi. Surcharge! Dziwię się, że jeszcze nie ma opłat za wpłacanie i wypłacanie z konta. Każda transakcja powinna być opodatkowana. Nie powinno być żadnych luk. Żeby żaden podatnik się nie prześlizgnął. Tymczasem nowy wiceminister finansów w rządzie Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, pan Jarosław Neneman podpisał projekt nowelizacji ustawy o PIT i ordynacji podatkowej, na podstawie której urzędy skarbowe będą mogły domagać się od podatników udowodnienia legalności dochodów z ostatnich dziesięciu lat(!!!)- a nie jak dotychczas z pięciu. Jeśli podatnik nie udokumentuje źródeł dochodów zapłaci 75% domiar podatkowy.(???) Tylko 75% domiar podatkowy? A dlaczego nie 100%? Ciekawe, że projekt skrytykowała Rada Legislacyjna , która przycupnęła przy pani premier Ewie Kopacz. Minister Finansów jest członkiem gabinetu pani Ewy Kopacz, i bez wiedzy pani premier kombinuje jakby tu obskubać kolejnych [podatników. To znaczy urwisy kombinują, żeby „obywatelom” wydawało się, że o tym kolejnym rabunku pani Ewa nic nie wie. Wie tylko Ministerstwo Finansów i Rada Legislacyjna, która udaje , że się nie zgadza. Pani premier nie wie i nic nie może- może za to Ministerstwo Finansów. Chodzi o to, żeby nie było na panią Ewę. To nie ona! Niewolnicy państwa prawnego i demokratycznego będą teraz udowadniać swoją niewinność kombinując dokumenty. Demokratyczne państwo prawne będzie ich trzymało za przysłowiowe jaja nie przez 5 lat- ale przez dziesięć. Dobrze, że nie przez dwadzieścia. Albo pięćdziesiąt!Dokumenty już wyblakną, tak jak papierowe rolki z kas fiskalnych, ale fiskus musi osiągnąć orgazm niesprawiedliwości. Ilu” obywateli” zostanie skrzywdzonych? Ilu ograbionych? Ilu popełni samobójstwa pokontrolne? Takie mamy państwo demokratyczne oraz prawne. Głównie zajmuje się rabowaniem swoich poddanych- zwanych”obywatelami”. I nie ma żadnych granic rabunku. Co ustanowi jeden sposób na rabowanie- zaraz wymyśla następny. A potem następny i jeszcze następny. Aż do nagich kości .Ile jeszcze można obmyślać, żeby obrabować? Platforma Obywatelska- mać! Najbardziej obrzydliwa formacja demokratyczna. Z uśmiechami na ustach- jej przedstawiciele- grzebią „obywatelom” po kieszeniach. I to wszystko firmuje pani premier Ewa Kopacz. Ciekawe jakie stanowisko otrzyma w Unii Europejskiej, po tym wszystkim co złego dla nas zrobi do wyborów parlamentarnych? Musi zrobić wiele złego- żeby nagroda była odpowiednia. Czym więcej złego- tym większa nagroda. Pan premier Donald Tusk mieszka w pokoju za 7000 złotych za noc… Na pewno było warto! WJR

Rządzący wyraźnie boją się kandydatury Andrzeja Dudy

1. Wczoraj Rada Polityczna Prawa i Sprawiedliwości na wniosek prezesa Jarosława Kaczyńskiego podjęła uchwałę o wysunięciu kandydatury Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich w 2015 roku. Mimo tego, że ogłoszenie tej kandydatury nastąpiło już blisko miesiąc temu podczas obchodów Święta Niepodległości w Krakowie 11 listopada, potwierdzenie tej decyzji wymagało uchwały Rady Politycznej. Uchwała została przyjęta jednogłośnie przez aklamację w podniosłym nastroju, kandydat uzyskał więc jednoznaczne wsparcie od wszystkich posłów i senatorów, a także wielu działaczy samorządowych Prawa i Sprawiedliwości (taki właśnie jest skład ponad 200 osobowej Rady Politycznej).

2. Dziękując za rekomendację, Andrzej Duda wygłosił parominutowe przemówienie programowe. Mówił, że chciałby być kontynuatorem prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego i przypomniał jego ważne słowa wypowiedziane w 2009 roku „będę robił wszystko, aby nasz kraj szedł nadal drogą demokracji, aby państwo polskie było silne, aby chroniło słabszych, aby wszyscy obywatele byli traktowani równo”. Obiecał ciężką pracę w kampanii wyborczej i stwierdził, „że w jej trakcie uda mu się przekonać Polaków, że Polska potrzebuje takiej zmiany, którą jest nowa prezydentura – prezydentura nowej jakości, korzystająca z konstytucyjnych uprawnień, prerogatyw, prezydentura w granicach Konstytucji, a także właściwym rozumieniem współdziałania, w tym także współpracy z rządem”. Zapewnił, „że jego prezydentura będzie aktywna zarówno w sprawach międzynarodowych jak i krajowych i uzasadnił, ze wynika to z niezwykle mocnego mandatu prezydenta wybieranego przez naród”. W związku z tym mocnym mandatem „jego podstawowym obowiązkiem będzie dbanie o interesy obywateli, bez jakiegokolwiek wykluczania, pomijania jakichkolwiek grup społecznych”.

3. Ale w mediach elektronicznych tak dyspozycyjnych wobec obecnej władzy wczoraj wieczorem nawet pół zdania z tego ważnego krótkiego wystąpienia Andrzeja Dudy, się nie przedarło. Dużo za to było o kandydaturze Ryszarda Kalisza, który miał wystartować w wyborach przy poparciu SLD ale jak się okazało ostatecznie nie uzyskał on poparcia swojego dawnego środowiska, było o starcie Janusza Palikota i o tym, że PSL ogłosi swojego kandydata po 15 stycznia następnego roku (albo i nie ogłosi bo część działaczy chce poprzeć obecnego prezydenta Bronisława Komorowskiego już w pierwszej turze). Widać, że zaprzyjaźnione z rządzącymi media, będą się starały przemilczać merytoryczne wystąpienia Andrzeja Dudy, ponieważ ich zestawienie z pustosłowiem obecnego lokatora Belwederu, mogłoby się okazać zabójcze dla tego ostatniego.

4. Co więcej swoisty nacisk na PSL aby swojego kandydata nie wystawiało, bardzo słaba kandydatura Janusza Palikota (choć zdecydowanie lepszy wynik mogłaby osiągnąć coraz lepiej rozpoznawalna Barbara Nowacka), zamieszanie z kandydatem w SLD (odmówili kandydowania Olejniczak i Piekarska, a kandydowanie Kalisza zablokowali prominentni politycy SLD), to wszystko jak się wydaje dzieje się nie bez udziału najbliższego otoczenia prezydenta Komorowskiego. Ci ludzie bowiem zdają sobie sprawę, że jeżeli Bronisław Komorowski nie wygra w pierwszej turze (co nachalnie sugerują usłużni dziennikarze i politolodzy), to w drugiej wzrosną niepomiernie szanse Andrzeja Dudy. Młody (zaledwie 40-letni), dobrze wykształcony (doktor nauk prawnych), wyjątkowo dobry mówca, posługujący się piękną polszczyzną, znający języki obce i mający doświadczenie w służbie publicznej (wiceminister sprawiedliwości, minister w Kancelarii Prezydenta), to zupełne przeciwieństwo obecnego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Jeżeli dojdzie do ich debat w II turze, nie mam najmniejszych wątpliwości, że Andrzej Duda będzie o niebo lepszy od obecnego lokatora Belwederu. To dlatego tak bardzo rządzący boją się kandydatury Andrzeja Dudy i zrobią wszystko aby ją „zamilczeć”. To się jednak im nie uda. Kuźmiuk

Sire, burzy się proletariat W książce „Rzeźnia numer pięć” Kurt Vonnegut, omawiając en passant rozmaite fazy operacji wojskowych, wspomina też o operacji, która przypominała mu „grę miłosną po orgazmie zwycięstwa”. Chodziło mu to tzw. „przeczesywanie terenu”. Podczas tej operacji nie słychać żadnych odgłosów walki, nikt nie „strzela strzałami” (tak właśnie wyraził się w marcu 1968 roku pewien student z Syrii, przeciwstawiając akcję Milicji Obywatelskiej i ORMO przeciwko demonstracjom studenckim podobnym pacyfikacjom w Syrii, gdzie tamtejsze siły porządkowe „strzelały strzałami” - a za chwilę zreflektował się i dodał: „i nabojami” - co wywołało salwę śmiechu), przeciwnie – każdy stara się udawać, że go nie ma – dokładnie tak samo, jak to robią Umiłowani Przywódcy podczas ciszy wyborczej. Ale cisza wyborcza już się skończyła, stanowiska prezydentów, burmistrzów i wójtów zostały obsadzone, a Umiłowani Przywódcy jakby nadal udawali, że ich „nie ma”, podobnie jak Wojskowych Służb Informacyjnych, izraelskiej broni jądrowej, czy wreszcie Żydów. Jeśli chodzi o Żydów, to zdania w tej materii są podzielone; pan redaktor Adam Michnik skłania się ku poglądowi, że ich też „nie ma”, podczas gdy pan red. Konstanty Gebert twierdzi, że „są”, a w dodatku – że będą walczyć z „antysemityzmem”. Sytuację przewidział rosyjski bajkopisarz Kryłow, w wierszu o łabędziu, szczupaku i raku: „kto winowat iz nich, kto praw – sudit’ nie nam”. I słuszna jego racja – bo któż odważyłby się rozstrzygać spory między panem red. Michnikiem a panem red. Gebertem, zwłaszcza w kwestii tak zdradliwej? Niech już lepiej rozstrzygną między sobą, czy „są”, czy też ich „nie ma” - bo jakieś przywileje muszą być. Tak właśnie stwierdził Czesław Bielecki. Kiedy oczekiwaliśmy na wejście do telewizyjnego studia, Czesław Bielecki rozmawiał z Krzysztofem Wolickim i w pewnej chwili bardzo głośno powiedział do niego: „ty Żydłaku!” Na takie dictum pan prof. Marcin Król rzucił w przestrzeń uwagę: dlaczego ja nie mogę tak powiedzieć? - na co Czesław Bielecki odparł, że „jakieś przywileje muszą być!” Wreszcie mniejsza o to, bo ważniejsze jest, że Umiłowani Przywódcy nadal udają, że ich „nie ma”, chociaż cisza wyborcza już się skończyła. Na pierwszy rzut oka wydaje się to niezrozumiałe, bo zaraz po zakończeniu ciszy wyborczej Umiłowani Przywódcy powinni wszcząć zwyczajowy jazgot, którym wypełniają przestrzeń publiczną naszego nieszczęśliwego kraju gwoli stworzenia wrażenia, że są tu niezbędni, a nawet – że są najważniejsi, podobnie jak za pierwszej komuny uważał Towarzysz Szmaciak: „my tutaj rządzim i my dzielim, bez nas by wszystko diabli wzięli” - ale przecież nawet dzieci wiedzą, że to nieprawda, że o żadnym rządzeniu nie ma tu mowy, bo naszym nieszczęśliwym krajem rządzą bezpieczniackie watahy, które Umiłowanymi Przywódcami się wysługują, wynagradzając ich w zamian okruszkami ze stołu pańskiego. Te okruszki raz są większe, raz mniejsze, w zależności od tego, z czyjego stołu spadają. Raz mogą to być hopy z Pendolino, w którym – jak się okazuje – zbyt rzadko wypróżniane mają być wychodki – a znowu innym razem – kanty na służbowych delegacjach. Takie kanty w porównaniu choćby z Pendolino, to oczywiście mizeria, cienka herbatka – toteż nic dziwnego, że specjalizują się w nich raczej Umiłowani Przywódcy z opozycji. Trzech już wyleciało z PiS, ale wydaje się, że to nie koniec, bo mściwy marszałek Sikorski podobno wytropił kolejnych. Wynika z tego, że każdy orze, jak może - a właśnie skończyła się druga tura wyborów, w następstwie której obsadzono wiele stanowisk prezydentów, burmistrzów i wójtów, którzy wprawdzie pod władzą są postawieni, ale i pod sobą maja żołnierzy, których mogą poumieszczać na posadach, albo i nie. Toteż dzielenie łupów odbywa się w skupionym milczeniu, bo ci, którzy właśnie zostali uszczęśliwieni posadami, na razie wola się tym nie chwalić, no a ci, którzy posady właśnie utracili, albo muszą obejść się smakiem, też nie mają powodów, by o tym opowiadać. Toteż trwa przedłużona cisza wyborcza, która zresztą może okazać się cisza przed burzą, bo „burzy się proletariat”. („Czy to królewska kancelaria? Jestem minister spraw wojskowych. Sire, burzy się proletariat!”). Gdyby to było w koszmarnych czasach sanacji, to proletariacki poeta by napisał: „Kryzys w ciężkim przemyśle, płace górników głodowe. Ich twarze – nieprawomyślne. Ich myśli – antypaństwowe”. Najprawdziwsze mogą być te myśli – znaczy się – antypaństwowe – bo antypaństwowe jest każde „podpalanie państwa”, czy nawet „demokracji”. Oskarżany jest o to zwłaszcza pan prezes Jarosław Kaczyński, który na 13 grudnia szykuje potężną manifestację, która... no właśnie... – która ma zaświadczyć o niezgodzie na psucie państwa. Rychło w czas! Sęk w tym, że państwo zostało zepsute już w 1989 roku w Magdalence, gdzie generał Kiszczak wraz z gronem osób zaufanych oddał je pod okupację bezpieczniackich watah. Te watahy ciągną z okupacji kraju korzyści między innymi w ten sposób, że żerują na spółkach Skarbu Państwa, zwłaszcza w sektorze paliwowym i energetycznym, wskutek czego taki np. polski węgiel jest droższy i to znacznie, od węgla importowanego. Elektrownie wolą tedy kupować tańszy węgiel, który importują i sprzedają im firmy też kontrolowane przez bezpieczniackie watahy. W ten sposób zarabiają one podwójnie, a przy tym realizują zadania wynikające z projektu „Mitteleuropa”, który jeszcze w roku 1915 przewidywał, że niemieckie protektoraty mogą mieć jedynie gospodarki peryferyjne i uzupełniające gospodarkę niemiecką. Ale o tym właśnie sza! – więc wydaje mi się że 13 grudnia pan prezes Kaczyński będzie raczej chciał ogrzać się przy ogniskach zapalonych przez górników. Czy państwo się od tych ognisk zajmie – te raczej mało prawdopodobne, bo wydaje się, że tak się „burzą”, by nie „złowić króliczka, ale by gonić go”. Tymczasem na świecie dzieją się cuda, które zresztą można było przewidzieć. Jak pisał w roku 1967 Józef Ozga-Michalski, „w dymach bijących z wojny izraelsko-arabskiej niektórzy próbują uwędzić swoje półgęski ideowe”. Ostatnio swój półgęsek ideowy postanowił w tych dymach uwędzić Iran. To znaczy – niezupełnie w tych samych – bo raczej w dymach bijących z państwa islamskiego, które pojawiło się na skutek lekkomyślności prezydenta Obamy. Jak wiadomo, próbując rozszerzyć „jaśminowe rewolucje”, doprowadził on do wypuszczenia z butelki straszliwego dżina w postaci Kalifatu, a obecnie desperacko i jak dotąd – daremnie usiłuje go do tej butelki wepchnąć. Poszukuje też na gwałt pomocników, więc nie pogardzą żadnym. I oto okazało się, że terytoria kontrolowane przez państwo islamskie zostały zbombardowane przez samoloty... irańskie! Znaczy się – Iran, dotychczas złowrogi, jednym susem znalazł się wśród „sojuszników naszych sojuszników”. Jaki ten Iran jest – to jest – ale widać, że jest znacznie mądrzejszy od wystruganych przez bezpiekę z banana naszych Umiłowanych Przywódców. Oto tego samego dnia, kiedy irańskie samoloty zbombardowały pozycje Kalifatu, kraje arabskie wystąpiły z inicjatywą, by bezcenny Izrael „wyrzekł się” broni jądrowej i w dodatku – udostępnił swoje instalacje nuklearne międzynarodowej kontroli. Ajajajajajajaj! W tej sytuacji tylko patrzeć, jak „sojusznikiem naszych sojuszników” zostanie też zimny ruski czekista Putin, a wtedy również opanowany przez judeochrześcijańską sektę portal „Fronda” dostanie rozkaz, by ćwierkać o nim życzliwie. Stanisław Michalkiewicz

Saakaszwili Jestem na przyjęciu wydanym na cześć p.Michała Saakashvilego. Ciekawa to postać. Na pewno agent amerykański – w czasach d***kracji tacy politycy, jak ja – całkowicie niezależni – prawie nie mają szans. Agenci mają za sobą kupione przez ich mocodawców gazety, stacje telewizyjne, służby informacyjne – i właściwie walkę o władze toczą między sobą. Inaczej jest w monarchii: w królestwie czy dyktaturze. Monarcha ma interes, by sobie wziąć dobrego, a zależnego od siebie polityka. Ma też służby, które sprawdzają, czy nie jest on aby zależny od innych monarchów. Prosta sprawa: wiadomo, kto rządzi... P.Saakashvili jest przy tym dobrym politykiem. Podobnie jak p.Ramzan Kadyrov, władca Czeczenii. Szkolony w Moskwie – ale przez wolnorynkowych ekonomistów – potrafił zaleczyć rany zadane przez wojnę „Iczkerii” z Federacją Rosyjską, odbudował kraj – i jest bardzo poważany. Podobnie p.Saakashvili. Też ze szkoły wolnorynkowej. Pod protektoratem amerykańskim doprowadził Gruzję na ścieżkę szybkiego rozwoju – niewątpliwy sukces. I potem zrobił jeden błąd. Jeden – ale decydujący. Ponieważ udało Mu się bez problemu przyłączyć do Gruzji zbuntowaną Adżarię – uznał, że to samo uda Mu się z Południową Osetią i Abchazją. Postanowił wykorzystać początek Olimpiady – na której przecież był JE Włodzimierz Putin – i zaatakował. Tymczasem Osetyńczycy stawili zacięty opór. A między obydwoma częściami Osetii działał już, wybudowany przez Rosjan, tunel. Służył nie tylko po to, by krewni z obu stron Kaukazu mogli się odwiedzać – ale i do szybkiego przerzucenia wojsk. Najprawdopodobniej wywiad Federacji dowiedział się wcześniej o planach p.Saakashvilego i wzmocnił garnizon zaczajony na granicy. Wojska Federacji wyrzuciły Gruzinów (uzbrojonych przez Amerykanów i trenowanych przez Izraelczyków – ministrem obrony narodowej był p.Dawid Kezerashvili – obywatel Izraela...) z Osetii, wkroczyły nawet na terytorium rdzennej Gruzji – a przy okazji Abchazowie zajęli dolinę Swanetii, zaokrąglając swoje terytorium. Pełna klęska.

Podkopało to zaufanie, jakie mieli do p.Saakashvilego Gruzini – i przegrał wybory z p.Ivanishvilim. Nie podobało mi się, że p.Jacek Saryusz-Wolski, wygłaszając laudację na cześć p.Saakashvilego podkreślił, że popiera „Gruzję Saakashvilego” a nie „Gruzję Ivanishviliego”. W końcu On jest d***kratą – to ma psi obowiązek szanować wybór L**u.. Jak każe szanować w Polsce absurdalny wynik ostatnich wyborów... No, nic – myślę, że p.Saakashvili jeszcze do Gruzji wróci. A może nie? Nie nasza to sprawa... Jeszcze o p.Saakashvilim.

1. Nikt nie mówi o "oskarżeniach". Jeśli ktoś uważa, że Amerykanie działają na rzecz jego kraju - i ten ktoś zostaje agentem tego kraju - czy go za to potępiamy? Śp.Józef Piłsudski był agentem japońskim (bo Japonia była wrogiem Rosji), austriackim i na koniec niemieckim. Co więcej brał za to pieniądze - i to spore - wedle zasady: "Brać i nie kwitować!" Jeśli ktoś uważa, że Polska odzyskała niepodległość dzięki Piłsudskiemu (ja tak nie uważam: Czechosłowacja, Litwa, Łotwa, Estonia, Chorwacja, Austria odzyskały niepodległość bez Piłsudskiego...) - to nie powinien Go za to potępiać; bez tych pieniędzy, karabinów i informacyj pewno by nie wygrał.

2. Rozmawiałem dłuższy czas z p.Michałem Saakashvilim. Tu krótkie streszczenie (zaznaczam, że nie wierzę w ŻADNE z Jego słów - bo są one sprzeczne z WSZYSTKIMI znanymi faktami - np.

http://en.wikipedia.org/wiki/Russo-Georgian_War

Na pytanie: "Czy kiedy postanowił Pan odwojować Południową Osetię zrobił Pan to bo zasugerowali to Panu Amerykanie - czy p.Dawid Kezerashvili - czy to Pan sam?) p.Saakashvili odparł: "Co też Pan mówi!? Ja w ogóle nie atakowałem Osetii? Po co mi Osetia? To pięć wiosek i 25 tysięcy ludzi. Moim celem było odwojowanie Abchazji. Tymczasem Rosjanie po cichu wprowadzili 100.000 (!!) żołnierzy do Osetii Płd,, sami ostrzelali Osetię i wykorzystując to jako pretekst zaatakowali Gruzję."!!! Albo p.Saakashvili sam w to wszystko wierzy - albo też ma uzgodnione z Amerykanami (obecnie wykłada na Uniwersytecie Tufts, w Masachussetts), że ta wersja będzie niedługo głoszona jako obowiązująca. "Kto rządzi Teraźniejszością - rządzi Przeszłością; kto rządzi Przeszłością - rządzi Przyszłością!"...

2. w/s uchwalonej przez amerykański Kongres Rezolucji №758 z 18 listopada 2014. Tłumaczę dwa interesujące akapity:

"§16 Rezolucji potępia Rosję za sprzedaż broni rządowi Assada w Syrii. Nie wspomina on, że broń ta idzie na walkę z ISIS – który przez nas uznawany jest za wroga – podczas gdy broń, w jaką my zaopatrujemy rebeliantów w Syrii, znalazła się w rękach ISIS! (…) Rezolucja (§22) stwierdza, że w 2008 roku Rosja napadła na Republikę Gruzińską. To jest po prostu nieprawda. Nawet Unia Europejska – nie będąca przyjaciółką Rosji – skonkludowała w swych badaniach wydarzeń z 2008 roku, iż to Gruzja „rozpoczęła nieusprawiedliwioną wojnę” przeciwko Rosji" – a nie odwrotnie! Jak w Kongresie mogą przejść takie oczywiste fałszerstwa??? Czy Posłowie w ogóle troszczą się o przeczytanie tych rezolucyj przed głosowaniem?” Otóż: mogą przejść. Mogą – jeśli Ameryka wszcznie wojnę... i ją wygra. Historię bowiem piszą zwycięzcy. To Oświadczenie p.Paula bardzo współgra ze ostatnim zdaniem mojego poprzedniego wpisu – będącym jedną z Zasad Anglo-Socu, potwornego ustroju opisanego w śp.Jerzego Orwella książce: „1984”.

3. Tylko nieliczne „polskie” media podały tę informację:

„Niemieccy politycy i intelektualiści ostrzegli przed groźbą wojny z Rosją i zaapelowali do władz Niemiec o zainicjowanie polityki odprężenia i dialogu z Moskwą. Ich zdaniem Rosjanie mają takie samo prawo do bezpieczeństwa jak Polacy, Bałtowie czy Ukraińcy. "Nikt nie chce wojny" - stwierdzają na wstępie sygnatariusze listu, który został opublikowany w piątek w internetowym wydaniu tygodnika "Die Zeit". "Ameryka Północna, Unia Europejska i Rosja zmierzają jednak nieuchronnie w kierunku wojny, jeżeli nie powstrzymamy spirali gróźb" - ostrzegają, podkreślając, że Rosji "nie wolno wypychać z Europy". Wszyscy Europejczycy, włącznie z Rosją, ponoszą wspólnie odpowiedzialność za pokój i bezpieczeństwo - piszą autorzy apelu, wśród których są: b.prezydent, p. Roman Herzog, b.kanclerz, p. Gerard Schroeder, a także np. pp.Hanna Schygulla, Wim Wenders, Ernest Ulryk von Weizsaecker, Ingo Schulze, Krzysztof Hein, Marian Adorf i inni.” Gdy ja to piszę – wszyscy wzruszają ramionami. Cóż: ja też mylę się – ale rzadko.

Autorzy listu mylą się pisząc: „Nikt nie chce wojny”. Wojny – podobnie, jak w 1939 roku chciał jej Hitler – chcą i Amerykanie i Unioniści – by ukryć stan zadłużenia i konieczności jego spłacania. Chce przemysł zbrojeniowy. Chcą wojskowi. Teoretycy amerykańscy chcą wojny zanim ChRL stanie się potężniejsza od USA. A z punktu widzenia Moskwy agresywne NATO jest coraz bliżej, Amerykanie przyznali, że wydali $15 mld. na przewrót na Ukrainie – a po przyłączeniu Ukrainy mogą wydać $30 mld na ruchy domagające się „Niepodległej Syberii”, „Niepodległego księstwa Smoleńskiego” czy ”Rosji ze stolicą w St.Petersburgu”. To kwestia pieniędzy. Więc Moskwa musi zacieśniać stosunki z Chinami i Iranem by przeciwstawić się nieustannemu naciskowi Waszyngtonu. I lada moment może dojść eskalacji.

W 1914 roku też nikt nie chciał wojny. Jakoś tak się zrobiła. JKM

08/12/2014 Praca jest źródłem przykrości - jak to widać dokładnie w socjalizmie biurokratycznym, w którym nam przyszło żyć. Dzięki czterem ugrupowaniom Okrągłostołowym, które okupują scenę polityczną i demokratyczną od dwudziestu pięciu lat. Właśnie w Radomiu zwyciężył kandydat Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej, pan Radosław Witkowski- obecny poseł, który konsekwentnie głosował w Sejmie przeciwko polskim przedsiębiorcom i przeciwko „obywatelom” zamieszkującym terytorium Polski. Ale wyborca Platformy Obywatelskiej nie jest w stanie- jest to dla niego za trudne- żeby sprawdzić konsekwencje głosowań pana Radosława Witkowskiego. Na przykład za ozusowaniem zleceń, likwidacją czipsów w szkolnych sklepikach, czy podwyższeniem wieku emerytalnego, czy wprowadzeniem przymusu palenia świateł w samochodach calusieński dzień- kompletnie bez sensu. Dobrze, że nie podczas postoju. Nie wspominając już o podwyższeniu podatków. Tyle złego ile narobiła Polsce i Polakom Platforma Obywatelska- nie narobiło żadne ugrupowanie- w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat. I I co dziwne! Są jeszcze wyborcy, którzy na to ugrupowanie głosują. Trzeba być albo idiotą, albo zupełnym, laikiem,. Albo…. Beneficjentem rządów Platformy Obywatelskiej- być urzędnikiem za poparciem Platformy Obywatelskiej, być usytuowanym przy projektach europejskich albo ciągnąć grubą rentę z przynależności do sitwy. Kandydat Prawa i Sprawiedliwości przegrał wybory z kandydatem Platformy Obywatelskiej o 2500 głosów. Moim zdaniem to był fuks: gdyby posłanka Wróbel poparła w drugiej turze kandydata PiS- mieliby zwycięstwo. Gdyby jeszcze dodatkowo Pi S dogadał się z nami i zobowiązał się do czegoś z naszego programu- byłby zwycięski. Był pewien zwycięstwa- a to jest najgorsze przed ostateczną bitwą.

Właśnie kandydat Platformy Obywatelskiej, który twierdzi, że „Miasto potrzebuje impulsu do zmian”, twierdzi w wywiadzie dla Echa Dnia z dnia 5 grudnia, że”Druga kwestia to Radomska Strefa Gospodarcza. To projekt, który ma na celu wykorzystanie terenów i wszelkich możliwości, jakie ma prezydent Radomia., aby wspierać mała i średnią przedsiębiorczość. Chodzi o firmy, które nie spełniają wymogów, aby być w strefie ekonomicznej, mają inny pomysł na biznes. Im trzeba pomagać. Nie wiem czy będzie to spółka. Wolałbym to zrobić siłami urzędu, ale jeśli będzie potrzeba nie zawaham się utworzyć taką spółkę”(????) Znaczy się będzie nowa urzędnicza spółka. Będą kolesie, którzy spółkę obsadzą. Po co zamykać przedsiębiorców w gettach gospodarczych? Żeby ich mieć pod kontrolą. Te strefy gospodarcze- to swojego rodzaju getta. Urzędnicy dają firmom preferencje- ale mają ich na oku- w ramach” wolnego rynku”- rzecz jasna. Dyrygują nimi, decydują, oplatają przepisami. Przedsiębiorca czuje się jak ryba w ssaku. I o to chodzi! W Radomiu Platforma Obywatelska chce usidlić resztę przedsiębiorców, którzy jeszcze samodzielnie funkcjonują w tych trudnych warunkach, które utworzyła Platforma Obywatelska Unii Europejskiej przez ostatnie lata rządów. I tak pozostanie aż do kompletnego zawału. Ulgi, zwolnienia, papiery, wola urzędników, zniewolenie. Żeby tylko przedsiębiorca sam nie decydował o swoich sprawach przy niskich podatkach. Nie może mieć wolność, choć własność daje wolność. Ale nie w socjalizmie biurokratycznym w Polsce. Własność musi być ubezwłasnowolniona. Nie może być pełną własnością- musi być pod urzędniczą kontrolą. Nadzorcy dbają, żeby im niewolnicy nie pouciekali. Będzie jedno wielkie biuro! WJR

Dramatyczny apel lekarzy do premier Kopacz

1. W ostatni piątek Naczelna Rada Lekarska (NRL) największy lekarski samorząd w Polsce, wydała apel do Prezesa Rady Ministrów Ewy Kopacz, w którym znalazły się dwa ważne stwierdzenia. Po pierwsze NRL biorąc pod uwagę opinie licznych środowisk specjalistycznych, pisze „że wejście od 1 stycznia 2015 roku w życie tzw. pakietu onkologicznego grozi destabilizacją całego systemu ochrony zdrowia i w konsekwencji nie poprawi sytuacji pacjentów onkologicznych, a może istotnie pogorszyć szanse leczenia dla pozostałych chorych”. Po drugie NRL widzi konieczność poprawy opieki onkologicznej w Polsce jednak w obecnej sytuacji zwraca się do premier Kopacz o wstrzymanie wejścia w życie wspomnianego pakietu i znaczącej modyfikacji zawartych w nim rozwiązań.

2. Przypomnijmy tylko, że minister Arłukowicz został zobowiązany jeszcze przez premiera Donalda Tuska na początku 2014 roku do przygotowania rozwiązań, które skrócą kolejki do lekarzy onkologów i dadzą chorym szanse na przeżycie. Stosowny projekt ustawy został z mozołem przepchnięty przez Parlament latem tego roku, mimo poważnych zastrzeżeń nie tylko opozycji ale przede wszystkim lekarzy onkologów i lekarzy rodzinnych. Wszyscy oni wskazywali, że głównym problemem po jego wprowadzeniu będą poważne kłopoty z jego finansowaniem, ponieważ minister nie wskazuje dodatkowych źródeł, z których te wydatki mogłyby być finansowane.

3. Niestety te obawy potwierdziły się po upublicznieniu przez NFZ projektu planu finansowego na 2015 rok, który wprawdzie będzie trochę bardziej zasobny niż w roku 2014 ale nie na tyle aby sfinansować tak wielkie dodatkowe wydatki. NFZ przewiduje, że dochody ze składek w 2015 roku będą wyższe o 1 mld zł niż te w 2014 i wyniosą około 68 mld zł ale potrzeby związane z finansowaniem pakietu onkologicznego szacowane są przez lekarzy specjalistów z tej dziedziny i ekspertów ochrony zdrowia na około 5 mld zł więcej niż dotychczas wydawano na ten cel. Na dodatkowe środki liczą także lekarze rodzinni, którzy teraz maja być podstawą systemu wyłapującego chorych onkologicznie i kierujących ich na specjalistyczne badania, których koszt będą musiały być pokryte z ich budżetów.

4. Propozycje wydatków na 2015 rok zaprezentowane przez NFZ, są w tej sytuacji zatrważające. Na leczenie szpitalne NFZ proponuje kwotę około 28 mld zł, a z planu na 2014 rok po zmianach w październiku wynika, że w tym roku przeznaczono na ten cel blisko 31 mld zł co oznacza, że środki te są aż o 3 mld zł mniejsze. Z kolei dla lekarzy rodzinnych w 2015 roku przeznaczono kwotę 7,8 mld zł, podczas gdy we wspomnianym planie finansowym na 2014 roku po zmianach w październiku była to kwota 7,72 mld zł, co oznacza że środki na następny rok będą zaledwie o 80 mln zł wyższe.

5. Tak więc podstawowym problemem jest brak dodatkowej puli środków finansowych (przynajmniej kilku miliardów złotych), przede wszystkim na badania i procedury wysokospecjalistyczne w zakresie chorób nowotworowych, a także dodatkowych pieniędzy dla lekarzy rodzinnych. Minister Zdrowia naciska na szpitale i lekarzy rodzinnych aby mimo wszystko podpisywali kontrakty na 2015 rok na dotychczasowych warunkach z nadzieją, że jakoś to będzie. Dramatyczny apel środowiska lekarskiego do premier Kopacz, ostrzegający przed destabilizacją całego systemu ochrony zdrowia w wyniku wejścia w życie tzw. pakietu onkologicznego jest na tyle poważny, że rządzący nie mogą przejść nad nim do porządku dziennego. Kuźmiuk

Media podpuszczają Hofmana do założenia nowej partii Kukiz „Przysięgam nie spocznę, póki tych wszystkich skurwysynów, cwaniaków, tych chorych na władze jumaków nie pogonimy. Wszystkich. Póki państwo nie zacznie funkcjonować, tak jak powinno „ ….(więcej )
Radosław Sikorski ocenia uczciwość posłów, ale sam powinien się wytłumaczyć. Chodzi o dziesiątki tysięcy złotych zwrotu kosztów za używanie prywatnego auta do celów służbowych „....”Zaczynał nieśmiało. W 2009 r. z kasy Sejmu pobrał 1245 zł, ale już rok później kwota urosła do ponad 21 tys. zł. W 2011 r. było już 26,5 tys. zł, w 2012 r. pobrał 19,1 tys. zł. W zeszłym roku wyszło skromniej, bo niecałe 10 tys. zł „...”Wynik imponujący jak na osobę, która większość czasu spędza w Warszawie pod opiekąBOR lub w delegacjach zagranicznych. Wyliczyliśmy, że musiałby w każdy weekend przejeżdżać prawie 600 km i w każde święto 300 km. W celach służbowych i własnym autem Sikorski w ciągu pięciu lat przemierzył dystans odpowiadający dwóm okrążeniom kuli ziemskiej! „...”Nie jest tajemnicą, że Sikorski ma wielkopańskie maniery i lubi, by go obsługiwać. Nie do wyobrażenia jest, że robi dziesiątki tysięcy kilometrów rocznie własnym samochodem, w dodatku w celach służbowych! ….(źródło )
14 wrzesień 2014 „ „Prezes PiS, Jarosław Kaczyński podejrzewa, że w jego partii szykowany jest spisek. Jak donosi "Newsweek" prezes uważa, że część polityków chce przejąć władzę w PiS. „...”"Newsweek „ twierdzi, że pierwszym krokiem 'spiskowców" ma być wystawienie kandydatury twórcy SKOK Grzegorza Biereckiego w prawyborach prezydenckich organizowanych przez PiS Tygodnik informuje, że w spisku mieliby uczestniczyć m.in. rzecznik PiS Adam Hofman, europoseł Ryszard Czarnecki. - Kto pierwszy zgłosił pomysł prawyborów? Ryszard Czarnecki. A kto go wspierał w kuluarach? Adam Hofman. To nie przypadek – zauważa jeden ze współpracowników Kaczyńskiego.Bierecki jednak zaprzecza jakoby miał startować w wyborach Tygodnik pisze, że drugim krokiem grupy miałoby być przejęcie kontroli nad finansami partii. Nieoficjalnie wiadomo, że PiS ma kłopot ze znalezieniem środków na nadchodzące wybory: samorządowe, prezydenckie i parlamentarne. Jednym z rozważanych rozwiązań jest zaciągnięcie kredytu. Oczywiście w SKOK-ach, gdzie jest już zadłużony sam prezes.”... ...(więcej )
2010 rok „Dlaczego media lansują Ziobro na szefa PIS „Ziobro Szefem PiS po triumfie Kaczyńskiego „..„Gdyby wybory wygrał Jarosław Kaczyński nowymszefem PiS powinien zostać Zbigniew Ziobro - tak uważa 32 procent respondentów”…” Według respondentów sondażu zleconego przez TVN24, spin doctorzy PiS - jak nazywani są Adam Bielan i Michał Kamiński - mają znikome szanse na to, by przejąć kierowanie partią po ewentualnej wygranej Jarosława Kaczyńskiego. W Joachimie Brudzińskim jedynie 1 proc. respondentów MB SMG/KRC widziałoby szefa partii.Jackowi Kurskiemu taką karierę wróży 5 proc. zapytanych. Biorąc pod uwagę kiepskie wyniki aktywnych w tej kampanii polityków PiS to dużo (Beata Kempa - 8 proc. Paweł Poncyljusz - 8 proc., Joanna Kluzik-Rostowska i Elżbieta Jakubiak po 7 proc.).”...(więcej ) 
2011 rok Palikot „-Jestem przekonany, że Ziobrze się uda. Oni się pozycjonują jako taki rdzeń PiS-u. Już bardziej pisowskich ludzi nie ma. Nie ma już twardego PiS-u, on jest pęknięty.Donaldowi Tuskowi świat się zawalił.W takiej sytuacji nie był od 2005 roku.Teraz będzie musiał się nauczyć żyć w świecie, w którym nie będzie tak prosto pozycjonować się naprzeciw PiS-u -przekonywał w "Faktach po Faktach" w TVN 24 Janusz Palikot.„ Lider Ruchu Palikota podkreślił również, że politycy, którzy zostali w piątek wykluczeni z Prawa i Sprawiedliwości mają lepszy plan na przyszłość i znacznie lepiej pozycjonują się na scenie politycznej niż ci, którzy po odejściu z tej partii tworzyli PJN. - Wygranym w tym sporze jest Ziobro. Czeka go długi marsz, ale jeżeli będzie jeździł po Polsce jak dotychczas, i nie popełni tego błędu, co PJN, to on wygra. Jeżeli będzie miał pięć czy dziesięć procent, to jest pytanie, co zrobią tacy ludzie jak Marek Jurek czy Elżbieta Jakubiak. Gdy się zgromadzą wokół Ziobry, to może być niespodzianka – prognozował.”...(więcej )
październik 2013 „Jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez Homo Homini dla "Super Expressu" Polacy chcą, by Jarosława Kaczyńskiego w fotelu prezesa PiS zastąpił rzecznik tej partii Adam Hofman. ...(więcej )
Jarosław Gowin „ Dojdzie do walk frakcyjnych? Jestem pewien, że tak. To nie wydarzy się od razu, bo do wyborów samorządowych Platformę poprowadzi jeszcze Tusk. I na fali jego osobistego sukcesu notowania tej partii rzeczywiście mogą wzrosnąć. Zaraz potem rozpocznie się kampania prezydencka i to również być może scali PO. 
Ale przed wyborami parlamentarnymi wszyscy rzucą się sobie 
do gardeł. Nie wierzę, że Grzegorz Schetyna i jego środowisko pogodzą się z tak marginalną pozycją, jaką mają obecnie.”...”Chyba częściej się pan z nim nie zgadza? Jednym z waszych pomysłów jest likwidacja PIT, a Jarosław Kaczyński nie tylko nie chce go likwidować, ale zamierza wprowadzić trzecią stawkę podatkową dla najbogatszych Będziemy o tym dyskutować. Wprowadzenie trzeciej stawki doprowadzi tylko do tego, że najbogatsi Polacy będą płacili podatki za granicą. Nie przyłożymy ręki do podniesienia podatków. Nasz program to obniżanie podatków, upraszczanie prawa gospodarczego, ograniczanie biurokracji i obecności państwa w gospodarce.”...”To chyba będą kłopoty w waszej koalicji z PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego ma rozbudowany program socjalny, na który potrzebne będą pieniądze. W warstwie deklaratywnej rzeczywiście są między nami różnice, ale rządy socjalnego PiS były dużo bardziej liberalne niż rządy liberalnej PO. Zresztą niektóre propozycje PiS, np. dotyczące wspierania rodzin, 
w pełni popieram. A na rozdawnictwo, które faktycznie można znaleźć w programie PiS, najzwyczajniej 
w świecie nie będzie pieniędzy. 
I dobrze, bo już teraz mamy państwo nadopiekuńcze, które oducza obywateli dbania o siebie 
i pozbawia ich wolności.”...”To oczywiste, że Tusk będzie mimo wszystko próbował wpływać na polską politykę. A z całą pewnością ma pomysł powrotu do Polski w 2020 roku i startu w wyborach prezydenckich. Jednak jego odejście stawia PO w trudnym położeniu. Nie twierdzę, że ta partia na pewno utraci władzę. Obecna koalicja obrosła poparciem wielu grup interesów, które łatwo nie oddadzą swoich przywilejów. Ale zjednoczona prawica, ciężko pracując, dokonując zwrotu ku centrum, przekonując do siebie umiarkowanych wyborców, ma szansę przejąć władzę. „ ….(więcej )
Adam Hofman „ Wrobiono nas , będziemy walczyć „....(źródło )
2012 rok „ Gursztyn w Uważam Rze „ Młode Wilki i żwawy Niedźwiedź „ „Widać, że formują się dwie frakcje. Jednej daje twarz rzecznik partii Adam Hofman, choć wielu wskazuje Adama Lipińskiego jako rzeczywistego przywódcę grupy. Na czele ich przeciwników stoi sekretarz generalny partii Joachim Brudziński „....”zaczęły się zabiegi mające na celu dostanie się na listy wyborcze do Parlamentu Europejskiego „....”Do Jarosława Kaczyńskiego dobijały się tabuny polityków „....”Annie Fotydze, Adamie Hofmanie, Przemysławie Wiplerze, Mariuszu A. Kamińskim (tzw. młodym, czyli nie tym, który tworzył CBA), Izabeli Klotz, Krzysztofie Jurgielu i wielu innych „....”Podział na obie frakcje jest na razie w stadium zalążkowym. Obie mają na razie w miarę równy dostęp do prezesa. W najbliższym kręgu Kaczyńskiego są Lipiński, Brudziński, szef klubu Mariusz Błaszczak, którego pozycja zdaje się rosnąć, także Marek Kuchciński. On jednak bardziej zajął się swoją funkcją wicemarszałka niż wewnętrznymi sprawami w partii. Błaszczak jest po stronie Brudzińskiego. „.....”Wiceprezes partii Mariusz Kamiński nie stworzył znaczącego środowiska w PiSJest skoncentrowany na sprawach Warszawy, bo chciałby startować w wyborach na prezydenta stolicy. Mogą wtedy być też inni chętni, więc konflikt z nimi może wepchnąć go do którejś z frakcji. „....”Na przykład na towarzyskich imprezach przyjaciele Hofmana wykrzykują ponoć, aby mu nie przerywać, bo „przemawia przyszły premier Polski". Albo że istnieje plan, w którym Jarosław Kaczyński przekaże władzę w partii Adamowi Lipińskiemu, a ten po krótkim czasie odda ją Hofmanowi. Sam zaś będzie sterował z tylnego siedzenia. „. ...(więcej )
Bulwersujący wpis Anny Muchy, w którym zdystansowała się od uroczystości patriotycznej, drwiąc z hasła "Bóg, Honor, Ojczyzna", wywołał w sieci prawdziwą burzę. Przypomnijmy - aktorka stwierdziła, że "ma w nosie" patriotyczne obchody rocznicy odzyskania niepodległości, a 11 listopada kojarzy jej się z burdami, awanturą i zadymami, z czym nie chce mieć nic wspólnego. Wpis Muchy mocno zdenerwował Joachima Brudzińskiego. Polityk Prawa i Sprawiedliwości w żołnierskich słowach odniósł się do wpisu Muchy: "Kolejna po Peszkowej"idiotka", ma szczęście, że żyje tu i teraz bo za okupacji za takie opinie mogła stracić włosy. Zastanawiam się co powiedziałby dzisiaj Józef Piłsudski różnym"artystom"młodym Peszkom i Stuhrom, babrzącym w psich odchodach Wojewódzkim i im byłej "narzeczonych" znanych z tego,że są byłymi "koleżankami" Kubusia promowanymi przez TVN" - napisał Brudziński....(źródło )
Bartosz Marczuk Liczba pobierających świadczenia gwałtownie rośnie. Mogą to boleśnie odczuć w kieszeni wszyscy Polacy.Zaczyna się ziszczać scenariusz, którym od lat straszono. Starzenie się społeczeństwa zaczyna mieć odczuwalne skutki finansowe.”...”„Trwała niewydolność" ...”Już obecnie Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, odpowiedzialny m.in. za wypłatę emerytur, musi otrzymywać ok. 50 mld zł rocznie, by sfinansować świadczenia. W przyszłości nie będzie lepiej. „...”– To trwała niewydolność, a nie przejściowa choroba –mówi prof. Robert Gwiazdowski, były szef rady nadzorczej ZUS. „.(źródło )
Jarosław Gowin, Polska Razem: Cała ta sprawa jest dla mnie coraz bardziej zagmatwana. Ja nigdy nie wyjeżdżałem za granicę na koszt Sejmu ani Senatu i nie znałem tych procedur. Ale po pierwszej fali publikacji o aferze madryckiej byłem przekonany, że istnieją te kilometrówki i że nadużycia polegają na ich naciąganiu. Natomiast wyjaśnienia Adama Hofmana, że przynajmniej część zarzutów wobec tej trójki posłów jest niewiarygodna. Tym bardziej niewiarygodne wydają mi się zarzuty pod adresem Zbigniewa Girzyńskiego, czy z drugiej strony prof. Kaźmierczaka, posła PO. W przypadku tych dwóch ostatnich posłów zarzuty dotyczą nieprawidłowości czy niejasności związanych już z naprawdę symbolicznymi kwotami. Dlatego ta sprawa powinna być dalej wyjaśniana. Bo o ile na początku byłem stuprocentowo przekonany o winie Adama Hofmana, to dzisiaj mam coraz więcej wątpliwości. …..(źródło )
Ważne Witold Gadowski „ Jedynym problemem dla wielu prominentnych pisowców jest dziś… Jarosław Kaczyński! On ciągle coś chce, czegoś się domaga, pędzi trutni do roboty! Gdyby obejrzał sobie jednak swoje lokalne „elity”, to wpadłby w zły nastrój. Coraz smętniej zauważam, że jedynym człowiekiem, który poważnie traktuje swoje poglądy, mówi o wartościach i ideologii jest - w PiS - sam Jarosław Kaczyński!„...”No a na koniec PiS – czym jest dziś jedyna poważna partia chcąca być wyrazicielem opinii tych wszystkich, którzy serio są zatroskani o stan państwa, o złe procesy społeczne, które już się w nim rozpoczęły? „ ...(więcej )

Leszek Balcerowicz „ Chciałbym, żeby na polskiej scenie politycznej pojawiła się poważna, wolnościowa partia złożona z młodych ludzi. Gdyby taka wiarygodna organizacja powstała, to bym ją poparł „..” Zdaniem byłego wicepremiera i ministra finansów, a obecnie szefa Forum Obywatelskiego Rozwoju, nowa partia skupiałaby ludzi o liberalnych poglądach, zwłaszcza na kwestie gospodarcze. - Takich ludzi w Polsce jest wielu. Problem w tym, że są rozsiani, za mało aktywni, nie stanowią więc realnej siły politycznej - przekonuje. „...”Polska polityka potrzebuje ludzi o dobrych analitycznych umysłach i przekonanych, że wolność  i praworządność to najlepsze rozwiązania dla Polski. Do tego mających zdolności organizacyjne i umiejętności komunikacyjne. Jeżdżę po kraju i szukam takich ludzi - deklaruje były wicepremier. Balcerowicz ostro ocenia obecną scenę partyjną. - Współczesna polska polityka to jeden wielki pic. U nas funkcjonuje on w różnych odmianach. Pic nienawistny w wykonaniu PiS-u. Pic groteskowy – w wersji  Korwina-Mikkego i często Palikota. I pic pogodny Platformy, z ustawiczną propagandą sukcesu „ ...(więcej) 
Podobno Balcerowicz rozmawia z różnymi politykami i sprawdza czy byliby gotowi porzucić swoje partie i przejść do nowego ugrupowania. Robi taką sondę od prawa do lewa – twierdzi Wprost.”...”Nowa partia miałaby powstać na bazie ledwie zipiącegoStronnictwa Demokratycznego , któremu obecnie szefuje Paweł Piskorski – Sam Balcerowicz od jakiegoś czasu sonduje polityków, i to nie tylko Stronnictwa Demokratycznego, właśnie pod kątem założenia partii i stworzenia realnej alternatywy dla słabnącej Platformy Obywatelskiej – mówi jedna z osób związanych z SD.”...”Balcerowicz widzi, że Platforma wykańcza finansowo nasz kraj a alternatywy dla niej wciąż brak– tłumaczy inny polityk  Balcerowicz był już kiedyś partyjnym liderem. W latach 1995-2000 rządził Unią Wolności i to był dla tej partii złoty czas. „ ...(więcej )
2012 rok „ Gursztyn w Uważam Rze „ Młode Wilki i żwawy Niedźwiedź „ „Widać, że formują się dwie frakcje. Jednej daje twarz rzecznik partii Adam Hofman, choć wielu wskazuje Adama Lipińskiego jako rzeczywistego przywódcę grupy. Na czele ich przeciwników stoi sekretarz generalny partii Joachim Brudziński „....”zaczęły się zabiegi mające na celu dostanie się na listy wyborcze do Parlamentu Europejskiego „....”Do Jarosława Kaczyńskiego dobijały się tabuny polityków „....”Annie Fotydze, Adamie Hofmanie, Przemysławie Wiplerze, Mariuszu A. Kamińskim (tzw. młodym, czyli nie tym, który tworzył CBA), Izabeli Klotz, Krzysztofie Jurgielu i wielu innych „....”Podział na obie frakcje jest na razie w stadium zalążkowym. Obie mają na razie w miarę równy dostęp do prezesa. W najbliższym kręgu Kaczyńskiego są Lipiński, Brudziński, szef klubu Mariusz Błaszczak, którego pozycja zdaje się rosnąć, także Marek Kuchciński. On jednak bardziej zajął się swoją funkcją wicemarszałka niż wewnętrznymi sprawami w partii. Błaszczak jest po stronie Brudzińskiego. „.....”Wiceprezes partii Mariusz Kamiński nie stworzył znaczącego środowiska w PiSJest skoncentrowany na sprawach Warszawy, bo chciałby startować w wyborach na prezydenta stolicy. Mogą wtedy być też inni chętni, więc konflikt z nimi może wepchnąć go do którejś z frakcji. „....”Na przykład na towarzyskich imprezach przyjaciele Hofmana wykrzykują ponoć, aby mu nie przerywać, bo „przemawia przyszły premier Polski". Albo że istnieje plan, w którym Jarosław Kaczyński przekaże władzę w partii Adamowi Lipińskiemu, a ten po krótkim czasie odda ją Hofmanowi. Sam zaś będzie sterował z tylnego siedzenia. „. ...(więcej )
Tymczasem największym wygranym wyborów okazuje się Joachim Brudziński, który nie ma już konkurentów w walce o schedę po Jarosławie Kaczyńskim. Zbigniew Ziobro, zwany przez długi czas delfinem Kaczyńskiego, Adam Hofman, wspierany przez młodą gwardię, i właśnie Brudziński, strażnik interesów tzw. zakonu PC – to byli najbardziej wpływowi politycy PiS. Bezwzględni rywale w walce o dostęp do ucha prezesa partii, o zdobycie jego zaufania, wreszcie – o namaszczenie na politycznego następcę. Dziś po Ziobrze i Hofmanie w PiS nie ma już nawet śladu. We wrześniu, w zagadkowych okolicznościach, na emeryturę musiał odejść też Stanisław Kostrzewski, skarbnik PiS. Brudziński został zwycięzcą wewnętrznej wojny w partii. Niektórzy w partii spekulują, że to on zajmie fotel lidera, gdy odejdzie Kaczyński. ….(źródło )
2009 rok Śpiewak : „Nigdy nie wiadomo, kiedy nawet najbliższy partner stanie się największym konkurentem, więc Tusk odsunął nawet Grzegorza Schetynę. Świadczy to o tym, żeDonald Tusk chce przede wszystkim władzy dla siebie. I chce, żeby był znak równości między nim a Platformą.”… Od lat następuje proces oligarchizacji polityki.Trudno wyobrazić sobie PiS bez Kaczyńskiego, Samoobronę bez Leppera czy LPR bez Giertycha. SLD nie istnieje, bo nie ma swojego Kaczyńskiego czy Tuska. Taki model polityki oligarchiczno-wodzowski wytworzył się w Polsce. Tak jak za komunizmu polityka jest robiona przez bardzo wąskie grupy przywódcze, reszta może korzystać z tego, że ich ugrupowanie jest przy władzy, ale de facto nie ma większego wpływu na strategię władzy. Innymi słowy oznacza to, że parlament jest całkowicie partyjny.”…” Cała funkcja parlamentu deliberowania, zastanawiania się nad pomysłami i dochodzenia do konkretnych rozwiązań została sprowadzona do jałowych politycznych pyskówek.Rola parlamentu zostaje zmarginalizowana, a władza przenosi się do jakiegoś ośrodka przyrządowegoNie do rządu?
Nie do Rady Ministrów. To raczej krąg osób skupionych wokół premiera, który podejmuje główne decyzje strategiczne, a ministrowie je wykonują.” ….(więcej )
2013 Ziemkiewicz tak pisze „Donald Tusk, w miarę jak budował monopol swego ugrupowania, zaczął świadomie sięgać po socjotechniki analogiczne do używanych przez poprzednią monopartię”...”Mamy tu do czynienia z zupełnie świadomie wprowadzaną nową "piarowską" strategią władzy – strategią izolowania opozycji od społeczeństwa za pomocą strachu.„.....”Pierwsze próby dokonane na "handlarzach dopalaczami" i "kibolach" okazały się udane i dowiodły, że dysponuje oddanymi mediami, zwłaszcza elektronicznymi, a więc z zasady oddziałującymi bezpośrednio na emocje, można się kusić również o otoczenie kordonem strachu i niechęci grup znacznie szerszych. Nawet całego "żelaznego elektoratu" opozycji. Tym bardziej że przecież Tusk dysponuje całą niezbędną do tego peerelowską infrastrukturą, troskliwie przechowaną, a nawet rozwiniętą przez  III RP. Każdy obywatel wie, że wobec urzędu nie ma i nigdy nie będzie miał racji. Każdy przedsiębiorca wie, że  47 kontroli może go, jeśli tylko zechce, błyskawicznie doprowadzić do bankructwa. A każdy pracownik sfery budżetowej – że może wylecieć. „.....(więcej )
Mój komentarz System polityczny w Polsce jest niesłychanie niestabilny . Zawdzięczamy to kolonialnej konstytucji. Ta konstytucja jest tak zła i niekorzystna dla Polski Polaków, a korzystna dla Niemiec i Rosji że nie ma wątpliwości ,że była ona starannie przygotowana poza granicami Polski. Kolaboranci i agentura przepchnęli tego kolonialnego bękarta Konstytucja protektoratu zwanego III RP doprowadziła do stanu prawnego, instytucjonalnego podobnego do tego w jakim znalazła się I Rzeczpospolita . Skrajne słabość władzy wykonawczej, i co najgorsze taki gorset konstytucyjny, aby nie można było wzmocnić władzy wykonawczej , tak aby ta była w stanie wybić się na suwerenność w stosunku do sił zewnętrznych. To samo dotyczy Sejmu który przestał mieć realną sile stał się atrapą . Tłumy posłów , którzy zostali sprowadzeni do roli gówniarzy , gołodupców, drobnych cwaniaczków , chudopachołków , rzezimieszków, którzy muszą dopuszczać się drobnych nadużyć , bo dieta poselska to zwykłą nędza Nawet takie panisko jak Sikorski dopuszczał się drobnych szwindelków . Poseł na Sejm Rzeczpospolitej to powinien ktoś, pan potężny i wpływowy z kim się każdy liczy. No ale jak w systemie proporcjonalnym i przy kohorcie hołoty liczącej ponad czterysta osób to osiągnać . Aby przywrócić potęgę Polski należy przywrócić majestat Sejmu, czyli z tłumu hołoty zrobić 100 osobowe , albo jeszcze mniejsze zgromadzenia panów Rzeczypospolitej wybieranych w wyborach jednomandatowych ,którzy zamiast ochłapów zwanych dietą poselska powinni otrzymywać sumy ze skarbca w wysokości co najmniej 100 tys złotych miesięcznie , tak aby nie musieli kręcić lodów na boku . I wiek posłów należy podnieść, bo zasiadanie tam młodych przydupasów szefów partii liczących po dwadzieścia , trzydzieści lat . W Sejmie powinni zasiadać ludzi co najmniej 40 letni . System został tak skonstruowany , aby w Sejmie i na polskiej scenie politycznej panowało permanentne rozdrobnienie . Względną stabilizację sceny politycznej w ostatnich dziesięciu latach zawdzięczamy Kaczyńskiemu , którego Niemcy i Rosja  tak panicznie się go boją ,że sztucznie wsparli Tuska i kontrolując reżimowe media nie dopuścili do tego aby ktokolwiek mu zagroził wewnątrz partii  i tym samym doprowadził do rozpadu Platformy . Wystarczy prześledzic liczne próby zniszczenia Kaczynskigo poprzez rozłamy . Rozłamy były liczne i udane ,ale Polacy pomimo wysiłków propagandy pozostali przy Kaczyńskim Teraz media próbują rozegrać Hofmana, który króluje w telewizji . A w tle jest do wykorzystania cały śmietnik polityczny z Balcerowiczem , Giertychem , PJNem i teraz grupą Hofmana. Do tego Ziobro i Gowin ,którzy będą chcieli ugrać swoje . Nie ważne kto zacznie teraz być delfinem w PiS , być może Brudziński , ale na pewno nastąpi teraz kolejny szturm reżimowych mediów , lewactwa i oportunistów z Platformy na Kaczyńskiego i PiS .Dla odmiany w Platformie lewackie media resztą ze strachu przed Kaczyńskim niszczą Sikorskiego , aby nie dopuścić do rozbicia przez frakcje Platformy . Marek Mojsiewicz

09/12/2014 Faszyści w Łodzi Żeby zniszczyć państwo- najpierw trzeba zniszczyć pojęcia. Żeby „obywatele”: nie mogli się połapać o co w tym wszystkim chodzi. Skołować naród, a potem go ulepić według własnych wyobrażeń. Żeby prawda- była kłamstwem, żeby kłamstwo było prawdą. Że w Polsce jest kapitalizm- zamiast socjalizmu, że w Chinach jest komunizm- zamiast wolności gospodarczej, że Federacja Rosyjska to samo zło, a właśnie konserwatywny Putin wprowadził wolny rynek na Krymie. Że Unia Europejska to pępek gospodarczy świata, a Daleki Wschód to smród, brud i ubóstwo. Bo do szerzenia kłamstwa potrzebne są trzy rzeczy: propaganda, propaganda i jeszcze raz propaganda. No i pieniądze. Na przykład łódzcy policjanci uznali miecz koronacyjny polskich królów „Szczerbiec” za symbol faszystowski i próbowali zarekwirować flagę narodowców ze Szczerbcem podczas demonstracji w Łodzi. Flagi z sierpem i młotem nie są faszystowskie, tak jak flagi z wizerunkiem bandyty o nazwie Che Guevara. Wszystko co czerwone nie jest „ faszystowskie”. „Faszystowskie jest prawicowe, czy to narodowe, czy to konserwatywno- liberalne. Ot , takie niszczenie pojęć. Oczywiście naprawę państwa socjalistycznego należy zacząć od naprawy pojęć, a potem już tylko likwidacji socjalizmu. I na pewno wszystkim się poprawi- oprócz biurokracji. Komuś się musi pogorszyć. W końcu żyjemy w jednym obiegu- w symbiozie z biurokracją. Biurokracja nas doi- jak pasożyt- a my się biernie przyglądamy jak nas gnoi, okrada i zniewala. Oczywiście biurokracja ma narzędzia wyzysku i zniewolenia w postaci ustaw uchwalanych przez demokratyczny Sejm i przyklepywanych przez demokratyczny Senat. Demokracja jest tyranią większości i gwałtem na jednostce. Obrzydliwy ustrój zniewalania człowieka pod pretekstem praw człowieka i jego wolności. Demokracja jest zaprzeczeniem wolności człowieka. Jest zbiorową tyranią. „W pewnych sytuacjach o uznaniu niektórych symboli za mające taki charakter decyduje kontekst ich wykorzystania np. na fladze obok symbolu Szczerbca są napisy lub inna symbolika o oczywistej konotacji”Do gazu” itp.- wyjaśnia pan Maciej Kujawski z Prokuratury Generalnej. Ale dlaczego”Szczerbiec” ma być symbolem faszyzmu? Wygląda na to, że władzy wszystko co zalatuje patriotyzmem kojarzy się z faszyzmem. Chodzi o to, żeby przykleić nieznośną łatkę wszystkim, którzy uważają się za patriotów, i bliska im jest ojczyzna. Faszystowska lewica obrzuca przy każdej okazji prawicę słowem” faszysta”. To pierwszy wymyślił Lenin- twórca Wielkiej Proletariackiej. Swoich przeciwników politycznych łatkował, żeby łatwiej ich było zidentyfikować. I potem łatwiej rozstrzelać. Początkowo głównie mordował wrogów klasowych, kazał topić białych oficerów, mordować kułaków. Do swojej śmierci w roku 1924 nie zdążył wszystkich wymordować. Osobiście podpisał ponad 5000 wyroków śmierci. Jego towarzysz ideowy Bronstein- Trocki tez mordował. Aż i jego Stalin kazał zamordować. Stalo się to w Meksyku w roku 1940. W którym też mordują obecnie- studentów. Trzydziestu paru studentów, których ciała znaleziono na śmietnikach… Nie może być tak, że policja decyduje, kto jest” faszystą”, a kto nim nie jest. Tak jak marszałek Goering decydował kto jest Żydem, a kto nie jest. A zresztą w państwie faszystowskim jakim jest Polska pod rządami PO, PiS, SLD i PSL, faszystami są ci, którzy takie państwo faszystowskie budują. To chyba jasne i bezsporne. Faszystowskie państwo to takie państwo, w którym „ obywatel” nie ma wiele do powiedzenia- o wszystkim decyduje omnipotentne państwo urzędnicze. „Obywatel” służy jedynie do wyciskania z niego finansów. Potrzebna jest jeszcze utylizacja zwłok- po wyciśnięciu z niego ile się da. Ale to później- nie wszystko na raz. Nie od razu Kraków zbudowano, tak jak nie od razu- socjalizm .Budowa socjalizmu wymaga przede wszystkim cierpliwości. Socjaliści taką cierpliwość mają- budują go od 1918 roku w Europie. Z przerwami. Wielkie biuro jest w budowie. Bruksela to jedyne miasto na świecie, w którym gnieździ się wielka biurokracja socjalistyczna. 13 milionów metrów kwadratowych powierzchni biurokratycznej. I socjaliści biurokratyczni dobudowują kolejne trzy wieżowce biurokratyczne.., Szaleństwo zatacza coraz większe kręgi? Jak tak dalej pójdzie nie starczy dla nich kaftanów bezpieczeństwa… TO są prawdziwi faszyści, a nie ci z Łodzi… WJR

Czy banki, które udzielały kredytów walutowych, są dziś bezpieczne?

1. Pytanie zawarte w tytule wydaje się coraz bardziej na czasie szczególnie w świetle rozstrzygnięcia Sadu Okręgowego w Szczecinie, który stanął po stronie klienta banku, zadłużonego we franku szwajcarskim. Otóż wspomniany sąd uznał, że bank rażąco naruszył interesy kredytobiorcy wystawiając bankowy tytuł egzekucyjny z tytułu niespłaconego kredytu z uwzględnieniem kursu franka do złotego z dnia przewalutowania czyli dnia wystawienia bte. Taki zabieg rachunkowy banku spowodował, że kredytobiorca ma do spłacenia ok. 150 tys. zł więcej ze względu na różnicę pomiędzy kursem franka w dniu udzielania kredytu, a kursem tej waluty w dniu wystawienia bte. I właśnie tę kwotę ponad nominalną wartość kredytu w złotych w dniu jego udzielenia, sąd zakwestionował, uderzając w podstawową zasadę w umowach kredytowych opiewających na waluty zagraniczne jednocześnie uznając te operacje za zabieg księgowy, a nie faktyczny (tego rodzaju kredyty opiewające na waluty zagraniczne były najczęściej udzielane w złotych i spłacane w złotych). Wprawdzie rozstrzygnięcie dotyczy konkretnego indywidualnego przypadku i nie jest prawomocne (bank zapewne odwoła się do sądu apelacyjnego) ale jest to swoiste światełko w tunelu dla wielu „frankowiczów”, którzy znaleźli się w krytycznej sytuacji ze względu na postępującą dewaluację złotego w stosunku do głównych walut zagranicznych w tym szwajcarskiego franka.

2. Przypomnijmy tylko, że w ostatnich miesiącach sytuacja posiadaczy kredytów zdenominowanych we frankach staje się coraz bardziej niewesoła, bo frank cały czas się umacnia (cena za franka na rynku walutowym wynosi około 3,5 zł). Pod koniec maja tego roku (a więc w sytuacji nie tak mocnego franka jak obecnie), KNF opublikował dane dotyczące mieszkaniowych kredytów hipotecznych z których wynika, że jest ich blisko 1,8 miliona, przy czym tych w walutach obcych aż 700 tysięcy. Jeszcze gorzej wygląda ich struktura, otóż wartość 1,1 mln kredytów złotowych wynosi blisko 162 mld zł, natomiast wartość 0,7 mln kredytów walutowych wynosi blisko 170 mld zł. Wśród kredytów walutowych dominują kredyty we frankach jest ich ponad 560 tysięcy, a ich wartość sięga kwoty 136 mld zł (sięgała pod koniec maja po kursie niewiele ponad 3 zł za jednego franka).

3. Jak wynika z tego raportu coraz bardziej pogarsza się także relacja pomiędzy wartością kredytów hipotecznych, a wartością nieruchomości (mieszkań), które zostały za nie nabyte i które teraz są ich zabezpieczeniem. Według KNF blisko 200 tysięcy kredytów hipotecznych ma większą wartość niż nieruchomości, które je zabezpieczają, przy czym zdecydowana większość z nich to kredyty frankowe. Kredyty na blisko 80 mld zł przekraczają wartość nabytych za nie nieruchomości od 100 do 120%, a kredyty na kolejne 40 mld zł przekraczają wartość nabytych za nie nieruchomości ponad 120%.

4. Umacniający się frank powoduje, że mimo spłat dokonywanych przez kredytobiorców, powiększa wartość kredytu pozostającego do spłaty, co więcej powiększa się także różnica pomiędzy kwotą kredytu, a wartością kupionego za niego mieszkania. W najgorszej sytuacji są kredytobiorcy, którzy pożyczali we frankach w latach 2007-2008, kiedy jego kurs wynosił od 2 do 2,5 zł i takich kredytobiorców jest ponad 240 tysięcy. To właśnie w tych przypadkach raty kredytu spłacane obecnie stanowią blisko 130-140% tych początkowych i to w tych przypadkach jest coraz więcej problemów z ich spłatą i to blisko 40 tysięcy spośród nich uważa się za zagrożone.

5. Ostateczne rozstrzygnięcie sadu apelacyjnego „w sprawie szczecińskiej” spowoduje zapewne lawinę pozwów „frankowiczów” i w takiej sytuacji Komisja Nadzoru Finansowego powinna się zastanowić jakie podjąć decyzje szczególnie w stosunku do banków Polsce, które mają najwięcej kredytów walutowych. Przypomnę tylko, że na początku stycznia tego roku ukazały się informacje KNF, że gdyby nastąpiło przewalutowanie kredytów frankowych na złote po kursie z 30 czerwca 2013 roku (frank był wtedy wobec złotego słabszy niż obecnie), starty banków wyniosłyby aż 44,4 mld zł, przy czym dla banków które udzieliły tych kredytów niewiele, wyniosłyby one od kilkudziesięciu do kilkuset milionów, a dla tych które mają ich w portfelu więcej już szłyby w miliardy ( największa strata 7 mld zł). Stwarzałoby to konieczność dokapitalizowania tych banków kwotą co najmniej 12,7 mld zł (przy minimalnym współczynniku wypłacalności na poziomie 8%) i aż 24,2 mld zł przy 12% współczynniku wypłacalności jakiego żąda KNF. Czy banki, które mogą mieć takie straty są w dalszym ciągu bezpieczne i jaką politykę przyjmie w stosunku do nich w najbliższym czasie KNF, miedzy innymi czy pozwoli na wypłatę dywidend od zysków, które za chwilę mogą być startami idącymi w miliardy złotych? Kuźmiuk

Panika w Sejmie. Obowiązkowe narkotesty dla posłów ”udało się pod pretekstem nałożenia makijażu przed wywiadem przeprowadzić test na obecność narkotyków u 50 wychodzących z parlamentu deputowanych. Okazało się, że 12 (24 procent) z tej losowo wybranej próbki w ciągu 36 godzin poprzedzających test paliło marihuanę, a czterech (8 procent) zażywało kokainę. Chociaż „Hieny” nie zamierzały ujawnić personaliów przebadanych posłów, organ czuwający nad przestrzeganiem prawa do prywatności zakazał emisji programu, a policja skonfiskowała materiały filmowe i wyniki badań. Dziennikarze poinformowali jednak o całym zdarzeniu, podając statystyczny efekt badań – 32 procent deputowanych na haju.”...” Poważni publicyści argumentują, że skoro niektóre kategorie zawodowe (maszyniści, kierowcy) przechodzą takie badania obowiązkowo, dlaczego nie zobligować do nich ludzi, na których spoczywa jeszcze większa odpowiedzialność, bo tworzą prawo i decydują o najważniejszych sprawach kraju. Słychać głosy, by przymusowym testom poddać również przedstawicieli władz lokalnych.” .. Dziennikarze włoscy ...Stanęli za to przed sądem. Zostali skazani na grzywnę z zamianą na pięć i pół miesiąca więzienia za naruszenie prywatności posłów i... narażenie na szwank reputacji parlamentu.… „Laboranci będą czekali na około 1000 włoskich parlamentarzystów od 9 do 17 listopada w biurach rządowego Departamentu Polityki Antynarkotykowej w centrum Rzymu. Politycy oddadzą do zbadania mocz i ślinę oraz włosy. Czyści otrzymają certyfikat, który poświadczy, że w ciągu ostatnich sześciu miesięcy nie brali narkotyków”..( więcej )
Coroczne testy narkotykowe dla dziennikarzy, wybieranych w głosowaniu polityków oraz młodzieży w wieku 12-18 lat. W poniedziałek frakcja mającego większość w parlamencie Fideszu rozważy propozycję burmistrza jednej z dzielnic Budapesztu. „.....”Mate Kocsis, burmistrz 8. Dzielnicy w Budapeszcie oświadczył, że badaniu powinny być poddane osoby "najbardziej zagrożone, podejmujące decyzje i kształtujące opinię publiczną". Swoją propozycję przedstawił na Facebooku „...”Rzecznik frakcji Fideszu w parlamencie Bence Tuzson powiedział w sobotę na konferencji prasowej, że propozycja zostanie przedyskutowana w poniedziałek. Dzięki obsadzeniu w parlamencie przez Fidesz 2/3 miejsc, partia może przyjąć większość ustaw nawet bez konsultacji. „....(źródło )
„Zaprezentowany niedawno raport amerykańskiego banku centralnego jedynie potwierdził to, co wszyscy obserwują: bogacą się tylko bogaci. O ile w 1989 r. 5 proc. najbogatszych Amerykanów skupiało w swoich rękach 54 proc. bogactwa USA, to obecnie jest to 63 proc.  „...(źródło )
Aleksandra Stanek „ Zielone złoto, czyli czy warto inwestować w marihuanę? Okazuje się, że prawdziwym biznesem przyszłości może być- nie druk 3D cz ytechnologie ubieralne - a poczciwa "trawka". Jak wylicza Bloomberg, większość firm notowanych na amerykańskiej giełdzie aangażowanych w biznes oparty na legalnej marihuanie, w ciągu pierwszego półrocza tego rokuodnotowało trzycyfrowe wzrosty wartości akcji „...”Rynek legalnej marihuany ma ogromny potencjał. W USA, gdzie już 20 stanów dopuściło medyczne użycie tej substancji, a dwa kolejne - Kolorado i Waszyngton - rekreacyjne, szacuje się, że jego wartość w tym roku wyniesie ponad 2,5 mld dol. Firma analityczna ArcView obliczyła, że w ciągu pięciu najbliższych lat marihuanowy biznes może sięgnąć nawet 10 mld dol „...”Według raportu prezentowanego przez Huffington Post tempo rozwoju biznesu, związanego z ziołem może pobić nawet rynek smartfonów w USA.W 2014 r. wzrost tego rynku ma sięgnąć aż 64 proc. do 2,34 mld dol. W tym samym czasie segment smartfonów wzrośnie jedynie o 46 proc.”. ...(więcej )
„ Latem 1992 roku Ethan Nadelman , politolog i wykładowca Uniwersytetu Princeton , odebrał zaskakujący telefon . W słuchawce usłyszał głos prywatnego inwestora George' a Sorosa , który już dawno uznał walkę z narkotykami za marnowanie czasu i pieniędzy . Soros chciał poznać młodego naukowca , który w swoich wykładach podawał w wątpliwość skuteczność i legalność tradycyjnej polityki antynarkotykowej . Ich spotkanie jak wspomina Nadelamn , trwało dwie godziny . Kilka miesięcy później naukowiec zaczął tworzyć Drug Policy Alliance w ramach Open Society Fundation Sorosa . „..(więcej )
Anton Barbaszyn” Gospodarz Kremla jest przekonany 
o tym, że skoro Związek Sowiecki 
był w stanie zbudować całą gospodarkę od podstaw w latach 30., to Rosja również może tego dokonać „...”W drugiej części Putin całkowicie zmienił ton, strukturę wypowiedzi i przesłanie. Z twardego, bezkompromisowego, kierowanego mesjanistyczną wizją przywódcy ruskiego świata prezydent nagle przeobraził się w liberalnego reformatora, zbliżonego retorycznie do Deng Xiaopinga. Ale ta część przemówienia była precyzyjnie przygotowana przez biurokratów z najbliższego otoczenia Putina, „...”Spadek cen ropy, dewaluacja rubla i sankcje Zachodu sprawiły, że urzędnicy na Kremlu chcieli namówić Putina do obiecania jakiegoś NEP (skrót od Nowej Polityki Gospodarczej ogłoszonej przez Lenina w 1921 r.), który miałby się przyczynić do pobudzenia aktywności gospodarcze „...(źródło )
Piotr Jendroszczyk „ Niemcy są po USA głównym celem imigrantów. Obywatele mają już dość przybyszów i protestują. „...”lternatywa dla Niemiec (AfD) – nowa partia na niemieckiej scenie politycznej – uzupełniła swój program oparty na niechęci do integracji europejskiej o sprzeciw wobec imigracji.Ostatnio triumfy święci na tym polu organizacja Pegida, co oznacza Patriotyczny Ruch Przeciwko Islamizacji Zachodu. Działa głównie w Dreźnie, gdzie od tygodni organizuje coraz liczniejsze poniedziałkowe demonstracje przeciwko imigrantom.”....”„Utwierdza się w społeczeństwie przekonanie, że muzułmanie nie mogą zostać Niemcami" – czytamy w opracowaniu berlińskiego Instytutu Badań Imigracyjnych i Integracyjnych. „.....”„Sukces Pegidy przerósł wszelkie oczekiwania" – piszą niemieckie media, na próżno szukając wyjaśnienia tego fenomenu. Kilka tygodni temu w demonstracji brało udział kilkaset osób. Przed tygodniem już prawie 8 tysięcy.  „...” Thilo Sarrazin w słynnej książce „Samolikwidacja Niemiec". Przedstawiał imigrantów z Turcji jako pasożytów, których zasadniczym zajęciem jest „produkcja mnóstwa małych dziewczynek w muzułmańskich chustach". „...”W pierwszych dziesięciu miesiącach tego roku w całym kraju odbyło się 200 antyimigracyjnych demonstracji, w ubiegłym roku było ich 18, a dwa lata temu zaledwie trzy. Ale też w tym roku jedynie liczba starających się o azyl w Niemczech przekroczy 200 tys. osób. Przed rokiem było ich 130 tys.Rząd widzi w tym szansę na poprawę sytuacji na rynku pracy, nie mówiąc o dalekosiężnych celach demograficznych kurczącego się liczebnie społeczeństwa. Są plany szybszego niż do tej pory zatrudniania czekających na rozpatrzenie wniosków o azyl. Zgodnie z nimi mieliby już po 15 miesiącach, zamiast dotychczasowych czterech lat, prawo do zatrudnienia. Pod warunkiem, że nie zabiorą miejsca, które może zająć obywatel Niemiec czy jednego z krajów UE.”....(źródło )
Piesiewicz „– Decyzja o startowaniu w wyborach wymaga ode mnie odwagi, ale myślę, że to jest w jakimś sensie konieczność – powiedział senator Krzysztof Piesiewicz. W wywiadzie dla tygodnika „Wprost” ujawnia także rolę zatrzymanego niedawno Krzysztofa W. w tzw. sprawie Piesiewicza.„...” Piesiewicz: Człowiek ze służb specjalnych zamieszany w szantaż ...(więcej )
„ Antal Rogan, szef frakcji parlamentarnej Fideszu, oświadczył, że propozycja wymaga wprowadzenia „głębokich modyfikacji”, ale przyczyniłaby się do ochrony dzieci i skuteczniejszej walki z handlem narkotykami oraz przestępczością zorganizowaną. Oczekuje się, że projekt ustawy będzie gotowy w lutym 2015 roku i zostanie poddany pod debatę w parlamencie, w którym Fidesz dysponuje większością dwóch trzecich. Rogan sprecyzował, że rezultaty testów byłyby ujawniane jedynie rodzicom, a w razie pozytywnego wyniku nieletnim nie groziłyby żadne konsekwencje prawne. Pomysłodawcą obowiązkowych testów jest Mate Kocsis, burmistrz budapeszteńskiej 8. dzielnicy, który w Fideszu jest dyrektorem ds. komunikacji społecznej. W propozycji, którą ogłosił w piątek wieczorem na Facebooku, przewidywał on również objęcie obowiązkowymi testami dziennikarzy i wyłanianych w wyborach polityków. Jak tłumaczył, badane powinny być „osoby najbardziej zagrożone oraz ludzie podejmujący decyzje i kształtujący opinię publiczną”.„...(źródło )
Ważne Coroczne testy narkotykowe dla dziennikarzy, wybieranych w głosowaniu polityków oraz młodzieży w wieku 12-18 lat. W poniedziałek frakcja mającego większość w parlamencie Fideszu rozważy propozycję burmistrza jednej z dzielnic Budapesztu. „.....”Mate Kocsis, burmistrz 8. Dzielnicy w Budapeszcie oświadczył, że badaniu powinny być poddane osoby "najbardziej zagrożone, podejmujące decyzje i kształtujące opinię publiczną". Swoją propozycję przedstawił na Facebooku „...”Rzecznik frakcji Fideszu w parlamencie Bence Tuzson powiedział w sobotę na konferencji prasowej, że propozycja zostanie przedyskutowana w poniedziałek. Dzięki obsadzeniu w parlamencie przez Fidesz 2/3 miejsc, partia może przyjąć większość ustaw nawet bez konsultacji. „....(źródło )
Po wywiadzie Przemysława Wiplera, który powtórzył plotki o paleniu marihuany przez polityków Platformy Obywatelskiej wybuchła afera. Rzecznicy Radosława Sikorskiego i Bartosza Arłukowicza nazwali rewelacje Wiplera bzdurami, ale gdy reporterzy "Faktu" zasugerowali zrobienie testów antynarkotykowych przez marszałka i ministra, wpadli w złość.„...”Zaczęło się od wywiadu posła Przemysława Wiplera dla "Superstacji", w której polityk podzielił się plotką, że podczas badań robionych w związku w lotami na F-16, wykryto u Radosława Sikorskiego THC. To miałoby oznaczać - palił marihuanę. A smaczku historii dodaje: badania przeprowadzali Amerykanie. Zarzut o palenie "trawki" Wipler skierował również pod adresem ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza.  ….(więcej )
Roz­mo­wa Ma­zur­ka. Kamil Sipowicz, historyk filozofii, poeta. „ Chłopaki Tuska mieli najlepszą trawę w mieście” Kamil Sipowicz „ Bo Donald Tusk palił marihuanę, a jego pokój w akademiku znany był z tego, że chłopaki mieli najlepszą trawę w mieście! On doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to żadna trucizna. „....”Mieliśmy wspólnych znajomych, nasze środowiska się przenikały i pobieżnie znałem Tuska, zanim jeszcze został politykiem. Dlatego sądziłem, że skoro wie, co to jest, to wróci do normalnej polityki, czyli niekarania za posiadanie i z czasem do legalizacji marihuany używanej do celów leczniczych „...”Platforma Obywatelska przestaje być obywatelska i dla mnie ideałem byłyby rządy Tuska z Europą Plus, która powstaje z partii Palikota. To wymusiłoby na Tusku niezbędne, liberalne zmiany: zalegalizowaliby marihuanę, in vitro, związki partnerskie.””...(więcej )
Co prawda Tusk sam kilka lat temu przyznał się do palenia „trawki”, ale sugerował, że był to jedynie incydent.Palił pan, ale się nie zaciągał?- pytali w 2008 r. dziennikarze „Newsweeka”.W życiu nie użyłbym tej obłudnej clintonowskiej formuły, ale naprawdę nie ma o czym mówić- stwierdził wtedy Tusk.”...(więcej )
Mój komentarz Lichwiarstwo przejmuje już w tej chwili klientów od gangów i karteli narkotykowych . Lichwiarze i oligarchowie szybko uzyskają prawny monopol na narkotyzowanie ludzi . Na wzór koncernów papierosowych , czy piwnych , tylko koncentracje będzie dużo większa. Akcyza, normy, itp. spowodują ,że powstaną dwa, trzy koncerny , należące do tych samych rodzin oligarchów i lichwiarzy. Powoli zakaże się produkcji i spożywanie alkoholu, bo alkoholik nie jest wstanie pracować , a narkoman tak . Jest jeszcze inny polityczny problem związany z narkotykami .Prominentni politycy polscy w tym były premier, Tusk marszałek Sejmu są oskarżani o to ,że są , byli narkomanami . To zapewne wierzchołek góry lodowej. A to oznacza ,że mnóstwo ludzi z Sejmu, Senatu , rządu , centralnych urzędów państwa utrzymuje przestępcze kontakty z kryminalistami , którzy dostarczają im narkotyk . Sprawa szantażu senatora Platformy Obywatelskiej Piesiewicza wyszła na jaw tylko dlatego że szantażystami nie były obce wywiady , ale zbyt chciwi sutenerzy , którzy zapewne mieli więcej takich klientów i na przykładzie Piesiewicz chcieli ich zastraszyć.
Orban jeśli przeforsuje ustawę , która wyczyści z narkomanów życie publiczne może dokonać swego rodzaju rewolucji . Po pierwsze usunie wszystkich idących na postronku szantażujących ich obcych służb narkomanów z parlamentu, administracji, szkolnictwa , policji,wojska . Drugi efekt tego posunięcia , o ile zostanie ono wprowadzone w życie to ochrona młodych ludzi przed wpadnięciem w szpony nałogu i podniesienie poziomu etycznego elit . I uderzy to oczywiści w lewactwo , dla którego narkotyki i promiskuityzm są narzędziami do stworzenia nowego człowieka , nowego bydła roboczego.  Ciekawe czy Kaczyński po przejęciu władzy wyczyści Sejm i rząd z podatnych na szantaż narkomanów . Węgrzy rzucili pomysł jak to zrobić Marek Mojsiewicz

Przepowiednia inżyniera Ossowieckiego Umarł Kazimierz Świtoń, który jako pierwszy w PRL, w lutym 1978 roku, utworzył Wolne Związki Zawodowe wraz z Romanem Kściuczkiem i trzema innymi osobami. Wprawdzie w PRL związki zawodowe istniały i nawet były zrzeszone w Centralnej Radzie Związków Zawodowych, na czele której z ramienia partii stał najsampierw były (?) agent sowieckiej razwiedki „Grigorij”, czyli Ignacy Loga-Sowiński, a potem Władysław Kruczek, ongiś partyjny wielkorządca Rzeszowa – ale Wolne Związki partii nie podlegały ani nawet nie zapytały jej o pozwolenie. Z tego powodu zarówno Kazimierz Świtoń, jak i pozostali uczestnicy Wolnych Związków zostali poddani represjom i ustawicznemu nękaniu – bo w mniemaniu partii i bezpieki, jeśli gęgają żoliborscy inteligenci, to wprawdzie jest karygodne, jak najbardziej, ale nie tak znowu groźne – tymczasem Wolne Związki Zawodowe wchodziły na teren „klasy robotniczej”, na którą partia nieustannie się powoływała. Takiej zarazy w Grenadzie tolerować nikt nie zamierzał, toteż bezpieczniacy wyżywali się na Świtoniu, ile wlezie. Warto o tym pamiętać zwłaszcza dzisiaj, kiedy kolejne pokolenie ubeckich dynastii stręczy się z amikoszonerią, że to niby oni po tamtej, a my po innej stronie barykady – ale wszyscyśmy walczyli „o tę Polskę, o Ojczyznę najboleśniej zatroskani”. W tak zwanej wolnej Polsce Kazimierz Świtoń został posłem i 4 czerwca 1992 roku wykrzyczał na sali sejmowej informację, że wśród konfidentów, o których informacje dostarczył znienawidzony minister Antoni Macierewicz, jest również prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Wałęsa. Na wniosek Jana Rokity, rozpoczynającego wówczas karierę krwistego „państwowca”, ta informacja została wykreślona ze stenogramu sejmowego, zgodnie z zasadami obowiązującymi w Ministerstwie Prawdy – ale ślad po wykreśleniu, ku wiecznej hańbie Jana Rokity, pozostał i pozostanie. Po zakończeniu kadencji Sejmu Kazimierz Świtoń posłem już nie został, zasłynąwszy później akcją obrony krzyża w Oświęcimiu, za co, podobnie jak za inne działania, bywał skazywany przez niezawisłe sądy, co to jak dostaną rozkaz, żeby skazać – to skazują, a jak dostaną rozkaz, żeby uwolnić – to uwalniają. Te wszystkie udręki musiały popchnąć Kazimierza Świtonia w kierunku mistycyzmu. Któregoś razu z niepokojem usłyszałem z jego ust rewelację, że zwłoki świętego Maksymiliana Kolbe nie chciały się spalić w oświęcimskim krematorium, toteż Niemcy – to znaczy oczywiście nie Niemcy, jacy tam znowu „Niemcy”, kiedy wiadomo, że w Oświęcimiu żadnych Niemców nie było, tylko sami „naziści” – więc że ci źli naziści zakopali ciało gdzieś na terenie obozu, ale moment odnalezienia tego miejsca jest coraz bliższy – a kiedy już się to stanie, Polska wejdzie w okres wiecznej szczęśliwości. Zaniepokoiło mnie to, bo zaraz pomyślałem sobie, że bezpieka szykuje obrzydliwą prowokację: wykopią jakiś szkielet, powiedzą, że to św Maksymilian Kolbe, konfidenci dostaną rozkaz, żeby się tam gromadzić, doznawać licznych łask i cudów – no a potem wszystko zostanie ujawnione i Magdalena Środa z Grzegorzem Piotrowskim będą mieli używantes. Nawiasem mówiąc, nastroje mistyczne pojawiają się przeważnie w okresach beznadziei. Właśnie Czytelnik nadesłał mi fragment wspomnień o inżynierze Stefanie Ossowieckim, zażywającym i przed wojną, i w czasie okupacji reputacji jasnowidza: „– Była już druga w nocy, gdy odprowadziłem mego gościa do jego pokoju – brzmi relacja z końca sierpnia 1939 roku o Ossowieckim, spisana przez Juliusza T. Dybowskiego. – W bibliotece usiedliśmy na chwilę i zapaliliśmy cygara. Stefan puścił kilka kłębów dymu, nagle zasłonił oczy ręką, ale dostrzegłem, że po twarzy spływają mu łzy. – Mistrzu, co się stało, na Boga – spytałem. – Ossowiecki blady i spięty spojrzał mi w oczy. – Nieszczęście… Jesteśmy w przededniu wojny i już tylko dzielą nas od niej dni. – Przecież pan mówił przed chwilą nam co innego… – A cóż mogłem powiedzieć? – odparł inżynier – Był u mnie pół roku temu marszałek Rydz-Śmigły i powiedziałem mu dokładnie to samo, co powiedziałem marszałkowi Piłsudskiemu w 1934 roku, kiedy podpisywaliśmy z Niemcami traktat o nieagresji. Jeden i drugi wziął ode mnie przyrzeczenie, że nikomu o tym publicznie nie powiem. – Jak daleko dojdą Niemcy? – Cała Polska zajęta, gruzy, krew, mord! Idą dalej w głąb Rosji, daleko, daleko… – Do Uralu? – Ossowiecki zastanowił się przez chwilę. – Do Kaukazu. Państwa Osi przegrają wojnę. Niemcy i Japonia będą okupowane, Włochy wyzwolone. Zwycięzcy Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Rosja spotkają się na konferencji i spowodują nowy ład w Europie. – A co z Polską? – Będzie i Polska! Ale za jaką cenę… Najpierw będą nią władali komuniści, a później szubrawcy i świnie. Na koniec powstanie jeszcze większa niż teraz. Tego ani ty, ani ja nie doczekamy… Dopiero wnukowie… Warto jednak wiedzieć, że tak się stanie…”. No proszę! Wygląda na to, że inżynier Ossowiecki wszystko przewidział! Teraz jesteśmy w tej drugiej fazie, ale wkrótce – ho, ho! Ciekawe, czy pan prezydent Komorowski też odwiedza jakichś jasnowidzów, czy też prognozy na przyszłość naszego nieszczęśliwego kraju czerpie z telewizji, gdzie jak tylko coś się dzieje, to resortowa „Stokrotka” woła generała Dukaczewskiego albo w ostateczności generała Czempińskiego, a ci mówią nie tylko jak jest, ale i jak będzie. Mniejsza zresztą z tym, bo przepowiednia inżyniera Ossowieckiego znakomicie potwierdza moją ulubioną teorię spiskową, według której Polską nie rządzą Umiłowani Przywódcy, tylko bezpieczniackie watahy, reprodukujące się już w drugim, a nawet i trzecim pokoleniu. No bo jeśli „szubrawcy i świnie”, to jakże inaczej? A co do świetlanej przyszłości Polski, to inżynier Ossowiecki zagadkowo powiedział, że wprawdzie powstanie „jeszcze większa niż jest”, ale dopiero „na koniec”. Czyżby to rozdęcie imperialne oznaczało zarazem finis Poloniae? To nawet bardzo prawdopodobne, bo jeśli nawet Judeopolonia będzie terytorialnie większa od III RP, to będzie to już całkiem inne państwo, a nawet całkiem inny kraj. Inżynier Ossowiecki to właśnie mógł przewidzieć, ale przez politykę wszystkiego swemu rozmówcy nie powiedział… Stanisław Michalkiewicz

10/12/2014 Demontaż socjalizmu wiejskiego trwa powoli na rzecz rozwoju socjalizmu miejskiego. Biurokratyczne Ministerstwo Edukacji planuje likwidację dodatków wiejskich dla nauczycieli pracujących w małych miejscowościach. Do tej pory- i za poprzedniej komuny- należał się on wszystkim pedagogom pracującym na wsi gdzie mieszka do 5 tysięcy mieszkańców i wynosił 10% wynagrodzenia. Takie dodatki wiejskie istnieją z pięćdziesiąt lat- za mojej młodości też takie były. Pamiętam, jak poprzednia komuna oferowała dodatki i mieszkania dla nauczycieli i lekarzy, którzy zdecydowali się mieszkać i leczyć oraz nauczać na wsi. To oczywista głupota, żeby państwo zachęcało człowieka do podejmowania decyzji dając mu 10 % więcej- tylko dlatego, że zdecyduje się na pracę na wsi- jako funkcjonariusz państwowy. Państwo nie powinno być płatnikiem dla nauczycieli czy lekarzy. Zarówno lekarze jak i nauczyciele powinni świadczyć usługi lecznicze i oświatowe na zasadach rynkowych. Nie byłoby wtedy problemu, jak nie było problemów gdy nie było państwowej oświaty i państwowej służby zdrowia. Państwowa oświata robi wodę z mózgów tym wszystkim, którzy korzystają z jej propagandowych możliwości. Państwowe leczenie pozostaje w zupełnym rozkładzie. Nie pomogą żadne pakiety kolejkowe czy onkologiczne. Platforma Obywatelska Unii Europejskiej robi z „obywateli” wała wymyślając jakieś protezy ideologiczne, które ratowałyby państwową służbę zdrowia- tak jak próbują ratować państwową oświatę likwidując dodatki wiejskie dl a nauczycieli. Ale ciekawe rzecz… Nauczycielom wiejskim zabierają- demontując socjalizm wiejski, ale biurokrację miejską rozwijają(!!!) Nie mam najnowszych danych co do rozwoju raka biurokracji, ale na moje oko ona cały czas rośnie. Powoli acz systematycznie. Skoro upadają prywatne firmy to ich właściciele muszą się gdzieś odnaleźć. Najłatwiej – poprzez szwagra- znaleźć” zatrudnienie” w budżecie. I to wszystko tak pęcznieje. Można dać łapówkę- i kupić sobie posadę. Poniewierana i pogardzana prywatna własność, duszona podatkami i wykańczana kontrolami- ma się coraz gorzej. Jest ofiarą socjalizmu biurokratycznego i ludzie uciekają z niej do lepszego świata. A lepszy świat jest w budżetówce i urzędzie. W rasowym socjalizmie piękny świat jest w urzędach i budżetówce. Stała pensja, praca w określonych godzinach, brak odpowiedzialności, urlopy, dodatki- wszystko kosztem sektora prywatnego, który na to wszystko pracuje. To jest ta wyśniona przez socjalistów sprawiedliwość społeczna. Jest to raczej niesprawiedliwość urzędnicza i budżetowa. Państwowa posada jest w cenie, a nie użeranie się w prywatnym sektorze z niezapłaconymi fakturami, z niesolidnymi partnerami, z kontrolami nękającymi, wkrótce z domiarami- tak jak w poprzedniej komunie. Czy z coraz bardziej płytkim rynkiem finansowym. Pieniędzy na rynku jest coraz mniej- za to w urzędach i w budżetówce- więcej. Jak firma ma układy z urzędem- pożyje. Na rynku samodzielnie- wkrótce zamknie swoją działalność. Żadna firma nie wytrzyma takiego naporu nonsensów i takiej grabieży! Nie ma takiej możliwości! Za jakiś czas, gdy wszystko już zupełnie zostanie uzależnione od państwa biurokratycznego i będziemy mieli pełną komunę- nareszcie zapanuje normalność. Będzie sama budżetówka i urzędnicy. Wszystko będzie państwowe, parapaństwowe, zachodnie firmy funkcjonujące bez płacenia podatków i na obrzeżach państwa biurokratycznego będą funkcjonowały resztki prywatnej działalności. 80% zarobkowania Polaków będzie się odbywało w szarej strefie, jako wyniku budowy państwa biurokratycznego , prawnego, demokratycznego i prawoczłowieczego. Tylko , że dla normalnego człowieka nie będzie już miejsca w takim państwie. Będziemy mieli państwo podziemne i walczyli z wrogiem. Biurokracją na każdym szczeblu i o jeden szczebel wyżej. Taka perspektywa rozciąga się przed nami jeśli kierunek na nowoczesne państwo prawne i demokratyczne się utrzyma. Nowoczesne państwo prawne to znaczy komunizm w nowoczesnej wersji. Tak żeby nikt go nie zauważył. Pełzający komunizm pełza systematycznie dzień po dniu.”Obywatele” przyzwyczają się nieświadomie próbując żyć w demokratycznym burdelu, część nie wytrzymuje i wyjeżdża… na razie władza chce zabrać dodatki wiejskie nauczycielom a rozbudować socjalizm miejski. WJR

Obrażony na premier Kopacz J. K. Bielecki odchodzi

1. Jak poinformowały wczoraj niektóre media (między innymi program III Polskiego Radia), Jan Krzysztof Bielecki zrezygnował z przewodniczenia Radzie Gospodarczej przy premierze i odchodzi z Kancelarii Premiera. Dotychczasowy szef Rady Gospodarczej przez ostatnie kilka miesięcy liczył na jakieś intratne stanowisko w Unii Europejskiej ale jego przyjaciel Donald Tusk załatwił je tylko dla siebie, a o Bieleckim zapomniał. Po „abdykacji” Tuska i naznaczeniu przez niego na swoją następczynię w Platformie i rządzie Ewy Kopacz przez pierwsze tygodnie intensywnie doradzał nowej szefowej rządu (był jednym ze współautorów jej expose) i liczył, że nagrodzony zostanie jakimś stanowiskiem rządowym bądź biznesowym (w jakiejś ważnej spółce skarbu państwa). Niestety na nic takiego się nie doczekał więc obrażony porzuca funkcję przewodniczącego rady Gospodarczej przy premierze i twierdzi, że odchodzi do biznesu ale będzie musiał szukać jakiegoś intratnego stanowiska na własną rękę.

2. Ostatnio zmienił poglądy na gospodarkę i sferę społeczną czemu dał wyraz w wywiadzie dla Gazety Wyborczej. W połowie października w Gazecie ukazał się wywiad z Janem Krzysztofem Bieleckim pod znamiennym tytułem „Nie o taki liberalizm chodziło”. Wynika z niego, że po blisko 25 latach funkcjonowania w polskiej polityce, Bielecki stał się chyba ku zaskoczeniu wszystkich, obrońcą polskiego przemysłu, wyznawcą teorii, że kapitał ma jednak narodowość, przeciwnikiem zamykania kopalń, wreszcie obrońcą biednych i uciśnionych.

3. To była wyraźna próba zmiany wizerunku Bieleckiego i liczenie chyba na krótką pamięć Polaków. Przypomnijmy, że Jan Krzysztof Bielecki to od ponad 4 lat formalnie tylko Przewodniczący Rady Gospodarczej przy Premierze, która została powołana na wiosnę roku 2010, zresztą prawie natychmiast po tym jak przestał on być prezesem włoskiego Banku Pekao S.A. Rada Gospodarcza przy Premierze to było gremium doradcze dla szefa rządu z niejasnymi do końca kompetencjami ale się okazało jej przewodniczący był wręcz szarą eminencją rządu Tuska, która decydowała o najważniejszych dla naszego państwa sprawach. Ta pozycja nie wzięła się oczywiście z niczego. W styczniu 1991 roku ówczesny Prezydent Lech Wałęsa dosyć niespodziewanie przeforsował go na stanowisko Prezesa Rady Ministrów. Był nim tylko rok ale niezwykle zasłużył się inwestorom zagranicznym w procesach prywatyzacji, które wtedy były prowadzone w zasadzie bez żadnych procedur, według uznania urzędników.

4. Później był jeszcze ministrem ds. integracji europejskiej w rządzie premier Suchockiej, a stamtąd już na kilka lat trafił jako przedstawiciel Polski na stanowisko dyrektorskie do Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. W 2003 roku został prezesem kupionego przez Włochów banku Pekao S.A i był nim aż do początków 2010 z pensją rzędu kilku milionów złotych rocznie. To za jego prezesowania, Włosi przeprowadzili tzw. projekt Chopin, który oznaczał wyprowadzenie z banku w Polsce do spółki – matki we Włoszech kilku miliardów złotych. Procesy akcjonariuszy z bankiem związane z tą sprawą trwają do tej pory.

5. Co jakiś czas dowiadywaliśmy się o rozmiarach nieformalnych wpływów w rządzie Tuska jakie miał J. K. Bielecki. Media donosiły o tym, że namawiał inwestorów amerykańskich do udziału w prywatyzacji zasobów polskiej ochrony zdrowia (choć oficjalnie rząd Tuska zaprzeczał, że chce prywatyzować szpitale), później o jego lobbowaniu na rzecz rosyjskiej firmy Acron, która chciała przejąć Grupę Azoty S.A., a nawet o jego aktywnych kontaktach z Rosjanami w związku z sondowaniem przez nich wejścia w sektor bankowy w Polsce. Teraz będzie się znowu „sprawdzał w biznesie” ale jak się wydaje musi sobie go znaleźć na własną rękę. Kużmiuk

To Kwaśniewski i Miler wzięli łapówkę od Amerykanów ? Janusz Korwin Mikke skomentował on opublikowane przez Senat USA 525-stronicowe streszczenie raportu o działalności CIA.Natomiast nowością jest to, że oficjalnie przyznali to sami Amerykanie, co oczywiście zmusi nasze władze do reakcji. Ludzie odpowiedzialni muszą ponieść konsekwencje, ale problem polega na czym innym. Wychodzi na jaw, że III Rzeczpospolita od początku budowana jest jako państwo, w którym można kraść. Celowo i świadomie pan generał Kiszczak tak to państwo zaplanował. To jest tylko jeden z licznych przykładów. Pytanie brzmi: gdzie jest te 15 milionów dolarów w tej chwili? Byłoby dobrze na takie pytanie odpowiedzieć, tak dla przyzwoitości „...”Nie róbmy sobie żartów, każdy dokładnie wie, o co chodzi. To wszystko, co się mówiło o Polsce dokładnie zgadza się z tym, co jest w raporcie CIA. I nie ma żadnych wątpliwości „....”Trybunał Stanu, oczywiście, dla osób odpowiedzialnych. Również kwestia kryminalna odnośnie pieniędzy, dla tego, kto je wziął „....(źródło )
„Mowa tam o tym, że państwo to - które zgodnie z raportem w grudniu 2002 r. przyjęło dwóch więźniów: Abu Zubajdę i al-Nashiriego - zaproponowało CIA zawarcie pisemnego porozumienia co do roli i odpowiedzialności CIA, którego zawarcia Agencja ta ostatecznie odmówiła. Według raportu cztery miesiące po tym, jak punkt zatrzymań w tym państwie zaczął przyjmować więźniów CIA, państwo to odmówiło przyjęcia Khalida Shaykha Muhammada. Decyzja ta została cofnięta po tym, jak ambasador USA interweniował w imieniu CIA u "politycznego kierownictwa" tego państwa - czytamy dalej. "W następnym miesiącu CIA dostarczyła (...) milionów dolarów temu państwu" - napisano w raporcie. Według niego po tym fakcie państwo to stało się bardziej elastyczne, jeśli chodzi o przyjmowanie więźniów.”...(źródło )
Andrzej Lepper z trybuny sejmowej „ Wam nie trzeba pieniędzy (...) No po co wam? Te billboardy to wam z nieba spadają. Aniołki płacą za to, tak? (...) A czy jest prawdą, że również, no, niestety posłowie Sojuszu Lewicy... Też zapytam prokuratora. Pan ministerCimoszewicz w hotelu Victoria 4 marca 2001 r.(...) 120 tys. dolarów.Następnie pan ministerSzmajdziński. Carringtona pan zna. 50 tys. Ja pytam: Czy tak było? Do sądu, do prokuratury te dokumenty trafią. Co zrobi prokuratura, zobaczymy. A może byście panowie tak pojechali razem,pan Szmajdziński, pan Tusk i pan Cimoszewicz, na mecz do Wrocławia, Śląsk-Wrocław. Pojedźcie tam na ten mecz. Tam w hotelu Wrocław między godz. 9 a 9.30, 20 kwietnia 2001 r.,jeden z was (nie wiecie, który, to porozmawiajcie ze sobą) podobno – ja nie twierdzę, że tak było – podobno otrzymał kwotę 350 tys. dolarów od niejakiego pana S. Jeszcze pan Schetyna też widział to.Panie Tusk, sprawa spotkania pana z nieżyjącym ˝Pershingiem˝. Nie wiem, czy miała miejsce; może pan... Zaprzeczycie na pewno temu. 10 lipca 1998 r. podobno pożyczył panu 300 tys. zł. ...”Źródło: Wystąpienie A. Leppera w Sejmie, 21 listopada 2001 „.....(więcej )
Wywiad Gargas Z Paliwodą „„Tusk obecny pozostaje tym samym prostym, niedojrzałym emocjonalnie, społecznie i politycznie dziewczynkowatym chłopaczkiem, jakim był w roku 1989. To nastroje elektoratu zindoktrynowanego medialnie na akceptację politycznej tandety, łatwizny i podróbki wyniosły go na polityczne wyżyny. „....”W głośnym wywiadzie dla „Gazety Gdańskiej” z 1991 r. Tusk mówił o sobie, że woli być „macherem z zaplecza” niż pełnić rolę publiczną. Kiedy byłem doradcą Jana Krzysztofa Bieleckiego, Tusk często pojawiał się w Kancelarii Premiera właśnie jako cichy pośrednik. Kiedy Bielecki, nieco zirytowany tymi zabiegami, zaproponował mu przyjęcie jakiejś funkcji państwowej, która umożliwi mu jawne działanie we własnym imieniu – Tusk stanowczo odmówił. W tym czasie Bielecki nawet mnie ostrzegał przed Tuskiem i jego grupą – „Uważaj na nich”, co było dla mnie zdumiewające, bo byłem przekonany, że sam jest jednym z nich i dopiero wówczas dowiedziałem się, że nie jest członkiem KLD. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że Tusk do eksponowanych funkcji politycznych się nie nadaje, wie o tym i na roli machera poprzestanie. „ ( więcej )
Gmyz w tekście „Podatek korupcyjny zagraża bezpieczeństwu państwa„ „Niestety, w połowie rządów Tuska pojawiło się przyzwolenie na korupcję. „.....”  Centralne Biuro Antykorupcyjne zostało powołane przede wszystkim do zwalczania korupcji na najwyższym szczeblu. Dziś niestety walka z łapownictwem dotyczy głównie urzędników średniego szczebla. Korupcja na szczytach władzy nie zniknęła, a płacimy za nią wszyscy „....”.Zyski z korupcji zasilają budżety wąskiej grupy ludzi – polityków, byłych i obecnych oficerów służb specjalnych i bandytów. „...”Dziś korupcja to gra ludzi o często nienagannych manierach. Łapówkę wpisują po prostu w wartość zawieranego z państwem kontraktu. „....(więcej )
„Życiorys polityczny Tuska jest kopalnią afer. Dlatego tym, co dziwi, nie są rewelacje Piskorskiego, lecz fakt, że dopiero teraz znalazł się ktoś z elity tego środowiska, kto odważył się na zlekceważenie „omerty”— pisze w „Gazecie Polskiej” Krzysztof Wyszkowski.”...”Ze swojej strony mogę tylko wskazać dziennikarzom śledczym, którzy odważą się dalej badać kwestie poruszone w artykule, że ja złożyłem dymisję z funkcji doradcy premiera Bieleckiego po tym, jak w pokoju pewnego zaufanego w tym środowisku człowieka zobaczyłem rozłożone materiały dotyczące rozstrzyganych w tym czasie kontraktów dotyczących telefonii. Potwierdzenie, że moje podejrzenia były słuszne, otrzymałem już po moim odejściu z Urzędu Rady Ministrów, gdy przekazano mi, że Urząd Ochrony Państwa miał powziąć informację, iż jedna z łapówek umówiona dla wysokiego urzędnika Ministerstwa Łączności ma wynieść 3 mln zł. Później tą samą drogą dowiedziałem się, że UOP, chcąc zablokować tę transakcję zwerbował tego urzędnika, ale on i tak wziął łapówkę, tyle że tylko 2-milionową....(więcej )
Wojciech Krysztofiak „Branie kasy w wolnej Polsce od partii innego państwa jest aktem „quasi-szpiegowskim”. Nikt nikomu nie daje kasy za darmo; tym bardziej CDU nie mogła dać Kongresowi Tuska pieniędzy za darmo. Coś musiało chyba być obiecane. Ale co? Tusk będzie musiał ostro tłumaczyć się przed wyborcami. Czy uda mu się rozbroić bombę Piskorskiego? Wyborcy zażądają od Premiera stania na dywaniku i tłumaczenia się. Jeśli jest niewinny, powinien bronić się. Co w tej sytuacji zrobi Tusk? „...”Jeśli Tusk jednak wziął kasę od CDU … Aby dać kasę Tuskowi, CDU musiała ukryć ją w kwitach. Skąd partia Angeli Merkel wzięła pieniądze dla Tuska? Czy są na to kwity? A jeśli nie ma, to wówczas CDU była wyłącznie pośrednikiem. Kto więc przekazywał kasę? Czy Gazprom?  Takie pytania musimy postawić. Kontekst łatwej zgody Rządu Polskiego na wybudowanie rury bałtyckiej, której obok Putina współwłaścicielem jest kapitał niemiecki, sugeruje domniemania idące znacznie dalej. Czy za niemiecką kasę została udzielona zgoda Rządu na gazociąg Nord Stream? Jeśli tak, to wówczas brakuje pojęć, aby opisać działalność Premiera.”...”Co zrobi Palikot i Kwaśniewski?Destabilizacja polityczna w Polsce po obwieszczeniu Piskorskiego jest pewna; wszystkie partie będą musiały zareagować. Komu dadzą wiarę – Piskorskiemu czy Tuskowi? Będzie starcie – na śmierć i życie obu bohaterów.” ….(więcej) 
Piotr Gontarczyk „Czołowymi postaciami afery "Żelazo" są bracia Mieczysław i Kazimierz Janoszowie - uciekinierzy z Polski, którzy w latach 60. mieszkali w Hamburgu. Oficjalnie prowadzili cieszące się złą sławą restauracje, jednocześnie parali się różnymi ciemnymi interesami i bandytyzmem. W 1964 r. wzięli nawet udział w napadzie na bank, w czasie którego zastrzelono kasjera. Jednocześnie Janoszowie współpracowali z Departamentem I MSW (wywiadem) dostarczając informacje głównie o działalności służb specjalnych RFN wobec polskich uciekinierów i emigrantów. Oficerowie wywiadu PRL dobrze wiedzieli, że mają do czynienia z gangsterami, ale najwyraźniej nikomu to nie przeszkadzało. Około 1970 r. Janoszowie chcieli wrócić legalnie do kraju, toteż zwrócili się o pomoc w tej sprawie właśnie do funkcjonariuszy SB. Wcześniej zamierzali się maksymalnie "obłowić", żeby wrócić do Polski jako ludzie zamożni. Plan operacji ułożyli razem z ludźmi wywiadu, nadzorowanymi bezpośrednio przed dyrektora Departamentu I MSW gen. Mirosława Milewskiego. Za pomoc w przerzucie i spokojne życie w kraju Janoszowie mieli oddać wspólnikom ze Służby Bezpieczeństwa 1/3 łupów. W aktach wywiadu planowaną operację oznaczono kryptonimem "Żelazo". 
W 1971 r. Janoszowie wyprzedali posiadany majątek i założyli firmę handlową. W krótkim czasie z hurtowni, domów jubilerskich i przedsiębiorstw pobrali duże ilości cennych towarów na tak zwany odroczony termin płatności. W sumie uzbierali około 120 do 200 kg złota w biżuterii, zegarkach, złotych sztabkach i monetach, duże ilości kamieni szlachetnych oraz 7 kontenerów sreber i innych drogocennych przedmiotów wartości kilku milionów ówczesnych marek. Za nic nie zamierzali płacić, planując przerzut zdobytych łupów do Polski pod ochroną Departamentu I MSW. Granicę PRL przekroczyli 9 maja 1971 osobowym mercedesem wypchanym ponad 100 kilogramami złota (resztę towarów wysłali koleją). Zgodnie z wcześniejszą umową, funkcjonariusze wywiadu przewieźli złoto w walizkach do siedziby MSW w Warszawie, gdzie miano przystąpić do podziału. Kiedy już złoto znalazło się w na Rakowieckiej, gen. Milewski i jego kompani nie dotrzymali wcześniejszej umowy i Janoszowie zostali oszukani. Dostali nie więcej, niż 20-30 kg złota, po wyłączeniu z podziału najcenniejszych precjozów. Także z kontenerów przejętych przez ludzi Milewskiego na granicy bracia dostali tylko ochłapy. „...”W latach 1971-981 wiceministrem, a potem ministrem spraw wewnętrznych, był główny beneficjent operacji "Żelazo" gen. Mirosław Milewski. Dopiero w 1981 r., kiedy pełną kontrolę nad państwem miał już gen. Wojciech Jaruzelski, szefostwo MSW objął jego zaufany z wojska gen. Czesław Kiszczak (Milewski został członkiem Biura Politycznego KC PZPR).  „...”W wyniku odkrycia operacji "Żelazo" gen. Milewski został w 1985 r. pozbawiony partyjnych stanowisk i usunięty z PZPR. Funkcjonariusze uczestniczący w akcji dostali…. nagany partyjne.  „...(źródło )
Hubert Grzegorczyk „28 stycznia 1991 roku rozpoczęła się kontrola NIK w FOZZ. 1 kwietnia 1991 roku do zespołu kontrolnego dołączył Michał Falzmann. Pod koniec kwietnia 1991 roku, w czasopiśmie "Spotkania", ukazał się artykuł w którym nagłośniono nadużycia przy wykupie polskiego długu zagranicznego oraz opublikowano fragmenty dokumentów. Po tej publikacji o nadużyciach w FOZZ informowały również inne media, odbył się także program telewizyjny z udziałem Ryszarda Bugaja. Kontrola NIK zakończyła się 25 czerwca 1991 roku podpisaniem protokołu kontrolnego przez zarząd FOZZ. Protokół wskazywał na liczne nadużycia oraz "utajniony" sposób prowadzenia działalności, polegający na wydawaniu poleceń ustnych i unikaniu dokumentacji zlecanych transakcji. Protokół opisywał liczne nieprawidłowości w obracaniu przez FOZZ sumą 9'800'000 miliona starych złotych (980 milionów PLN) przekazanych przez Ministerstwo Finansów,  jako dotacja na wykup długów. Jako osoby odpowiedzialne za nadużycia w raporcie wymieniono dyrekcję oraz Radę Nadzorczą FOZZ, wiceministrów finansów Wojciecha Misiąga i Janusza Sawickiego oraz ministra finansów Leszka Balcerowicza Według Anatola Lawiny, tego samego dnia, Michał Falzmann został zawieszony w czynnościach służbowych z powodu "przekazania dokumentów z kontroli FOZZ osobom nieupoważnionym". 14 czerwca 1991 w biurze premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego odbyła się narada informująca o ustaleniach Michała Falzmanna.  W naradzie – według relacji Anatola Lawiny – brali udział Walerian Pańko, Stanisław Rączkowski, Anatol Lawina, Michał Falzmann, Jerzy Zbiegniewski, Leszek Balcerowicz oraz Janusz Sawicki. Na spotkaniu został zaprezentowany raport kontrolny Michała Falzmanna na temat FOZZ oraz Banku Handlowego W relacji Jerzego Przystawy 15 lipca 1991 roku, Michał Falzmann przekazał do Narodowego Banku Polskiego wniosek o udostępnienie informacji o transakcjach realizowanych przez FOZZ. Tego samego dnia Anatol Lawina miał przekazać Michałowi Falzmannowi pisemne "potwierdzenie ustnego polecenia odsunięcia (...) od wszelkich czynności kontrolnych prowadzonych przez Zespół Analiz Systemowych". Tego samego dnia, po powrocie do domu Michał Falzmann poczuł się źle i został odwieziony na pogotowie przez Kornela Morawieckiego. W 1992 roku opublikowana została książka Mirosława Dakowskiego i Jerzego Przystawy ViA BANK i FOZZ opisująca mechanizm wyłudzenia stosowany w FOZZ. W następstwie raportu NIK do Sądu Wojewódzkiego VIII Wydział Karny w Warszawie dnia 19 lutego 1993, został skierowany akt oskarżenia (sygnatura VIII K 58/93), który obejmował Grzegorza Żemka, Janinę Chim, Janusza Sawickiego, Jana Boniuka, Grzegorza Wójtowicza i Krzysztofa Komornickiego. Został jednak zwrócony przez sąd prokuraturze "w celu usunięcia istotnych braków postępowania przygotowawczego"Sąd Apelacyjny, który utrzymał w mocy decyzję zwrócenia aktu oskarżenia nie zakwestionował poszczególnych zarzutów a jedynie "podważał fakt, że to wyliczenie zostało dokonane niejako pod nadzorem ministra finansów, a więc być może nie jest w pełni przekonujące" i zażądał powołania licznych biegłych z dziedziny księgowości, ekonomii, bankowości itd. Akt oskarżenia został ponownie przesłany do sądu, dopiero 16 stycznia 1998 roku i obejmował wtedy Grzegorza Żemka, Janinę Chim, Zbigniewa Olawę, Dariusza Przywieczerskiego, Krzysztofa Komornickiego, Janusza Sawickiego oraz Irenę Ebbinghaus. Poszczególne osoby oskarżone były z artykułu 201 (przywłaszczenie środków) lub artykułu 246 (J. Sawicki) ówczesnego Kodeksu karnego. „...(źródło )
Krzysztof Bosak „ Na czym polegała sama afera?Lew Rywin w 2002 roku w trakcie gdy rząd nowelizował ustawę medialną prowadził rozmowy z prezes Agory Rapaczyńską i naczelnym Wyborczej Michnikiem o korzystnym dla nich kształcie ustawy. Chodziło o to, żeby prawo nie zabraniało dużej grupie medialnej (np. Agorze) dokupić sobie dodatkowo telewizji (np. Polsatu lub prywatyzowanych kanałów TVP). Rywin występował w imieniu "grupy trzymającej władzę", a rządziło wówczas SLD z Leszkiem Millerem na czele.”...”Już po przełomie, gdy w 1991 r. komuniści utracili kontrolę nad Radiokomitetem, założył firmę Heritage Films, która dzięki wypracowanym w latach osiemdziesiątych w TVP koneksjom została jednym z największych producentów filmowych w wolnej Polsce. Wyprodukował m.in. filmy: "Pornografia", "Wiedźmin", "Pianista", "Pan Tadeusz", "Prawo ojca", "Złoto dezerterów", "Tato", "Uprowadzenie Agaty" (który wpisywał się w nagonkę medialną, która zniszczyła wicemarszułka Sejmu I kadencji A.Kerna), "Lista Schindlera", "Europa, Europa". Z raportu przygotowanego przez ABW wynikało, że tylko w latach 1998–2003, czyli w czasach związanego z SLD prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego, TVP wsparła firmę Heritage Films Rywina sumą ok. 25 mln zł. To tyle, ile dostało w tym samym czasie 37 innych firm producenckich razem wziętych. Rywin lubił także pokazać się jako aktor w epizodycznych rolach. Wybierał postaci odpowiadające jego ego lub też być może jego rzeczywistej pozycji: był m.in. ministrem w "Cwale" Zanussiego, bossem rosyjskiej mafii w "Ekstradycji", burmistrzem w filmie "Brat naszego Boga" i wicepremierem w "Karierze Nikosia Dyzmy". Przez kilka lat był też prezesem i szefem rady nadzorczej Canal+ Polska.Człowiek o takiej pozycji przyszedł w imieniu władzy rozmawiać z Agorą o zmianie ustawy.Rapaczyńska przekazała mu na piśmie oczekiwania Agory. Rywin zażądał za ich realizację 17 milionów dolarów.Michnik rozmowę nagrał i(po półrocznych targach) 27 grudnia,na łamach własnego dziennika, ujawnił...(źródło )
Prokuratura wnioskowała o uchylenie immunitetu Kamińskiego w jednej sprawie - akcji CBA w sprawie willi w Kazimierzu Dolnym, będącej - według Biura - faktyczną własnością Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich, nabytą za pieniądze pochodzące z nieudokumentowanych źródeł. Najpewniej - nielegalnych. Na początku swojego wystąpienia Kamiński przypomniał i podkreślił, że prokuratura nie zarzuca mu nielegalnego stosowania podsłuchów - na wszelkie działania w tej sprawie, na które wymagana była zgoda Prokuratora Generalnego czy też sdów, CBA taką zgodę otrzymało. „...”Kamiński przypomniał też, że jeszcze przed rozpoczęciem działań operacyjnych ws.willi w Kazimierzu prokuratura apelacyjna w Katowicach jako pierwsza wszczęła śledztwo w sprawie uchylania się Aleksandra i Jolanty Kwaśniewskich od opodatkowania. Czyli doszła do wniosku, że spora część dochodów pary prezydenckiej pochodzi z nieujawnionych źródeł. „...(źródło )
Piotr Gontarczyk „Pokwitowanie pieniedzy wzietych "do zwrotu" przez Jakuba Bermana 11 pazdziernika 1944 r. W latach 1944 - 1945 kierownictwo Polskiej Partii Robotniczej pozyskiwalo spore sumy pieniedzy, zlota i kosztownosci. Pochodzily one przede wszystkim z konfiskat, jakich dokonywal aparat bezpieczenstwa podczas aresztowan przestepcow, folksdojczow, dzialaczy polskiego podziemia czy "wrogow klasowych" lub "burzujow". Niewielka czesc z tych srodkow szla na finansowanie dzialalnosci partyjnej, znacznie wiecej trafialo do kieszeni czlonkow aparatu centralnego PPR. Istnieje wiele swiadectw i dokumentow, z ktorych wynika, ze w czasie wojny kierownictwo Polskiej Partii Robotniczej utrzymywalo sie z dzialalnosci rabunkowej. Grupy bojowe zlozone z czlonkow aparatu centralnego PPR, a nawet dzialacze scislego kierownictwa komunistycznej konspiracji w dzien dzialali w partii, a w nocy - by uzyc terminologii z dokumentow PPR - "robili sklepy na Pradze". Kosztownosci prawdopodobnie pochodzace jeszcze z dzialalnosci grup bojowych kierownictwa Armii Ludowej w czasie wojny, przekazane z 7 listopada 1944 r. Wladyslawowi Gomulce "Wieslawowi" przez Helena Wolinska "Lene", bliska wspolpracownice szefa sztabu AL Franciszka Jozwiaka.  Celem innych, podobnych "akcji" byly urzedy pocztowe, zaklady uslugowe, sklepiki jubilerskie w centrum Warszawy (lupione w 1943 r.) czy mieszkania zwyklych obywateli. Zblizona dzialalnosc prowadzilo wielu lokalnych dzialaczy PPR, a takze przytlaczajaca wiekszosc oddzialow komunistycznej partyzantki. Ofiarami przeprowadzanych przez nie "akcji zaopatrzeniowych" padali przede wszystkim Polacy. Co ciekawe, po wojnie wysocy funkcjonariusze partyjni nie uwazali podobnej dzialalnosci za cos niewlasciwego. Wieloletni przywodca PPR/PZPR, Wladyslaw Gomulka, ps. Wieslaw, napisal w pamietnikach: "Funkcjonariusze partyjni i pracownicy aparatu GL musieli przeciez z czegos zyc. Skoro kierownictwo PPR i Gwardii Ludowej nie bylo w stanie zapewnic im srodkow na utrzymanie, rozwiazanie przez nich tego problemu na drodze Çprywatnych eksowČ trudno bylo potepiac". Objecie wladzy w 1944 r. nie wplynelo wyraznie na poziom i morale aktywu PPR, otworzylo za to przed jego czlonkami nieporownywalnie wieksze mozliwosci dzialania. Wiele wojewodzkich i powiatowych komitetow PPR, majac do dyspozycji aparat administracyjny, bezpieczenstwa i milicje, dzialalo niemal z takim samym rozmachem jak w czasie okupacji. Wedlug jednego z meldunkow Urzedu Bezpieczenstwa, dotyczacego sytuacji w Plockiem: "jesienia 1945 r. na terenie powiatu plockiego zostaly utworzone trzy grupy terrorystyczno-rabunkowe, rekrutujace sie z b. czlonkow PPR - GL z czasow okupacji, czlonkow PPR i funkcjonariuszy MO po wyzwoleniu. Dowodcami tych grup byli Krajewski Jakub, Markowski Lucjan i Krypinski (Jan). Grupy te dzialaly na polecenie Krajewskiego Jakuba, jako sekretarza Komitetu Powiatowego PPR w Plocku, w porozumieniu z niektorymi szefami powiatowych UBP"..."Pieniadze i kosztownosci przekazane do KC PPR przez Wojewodzki UrzadBezpieczenstwa Publicznego w Lodzi 26 marca 1945 r. Dobra przekazal, wraz ze spisem na papierze firmowym, szef WUBP Mieczyslaw Moczar. Potem kosztownosci - przez Zenona Kliszke - przekazano Gomulce. Prezentowane obok archiwalia przez wiele lat znajdowaly sie w tzw. szafach Boleslawa Bieruta i do upadku komunizmu nalezaly do najtajniejszych dokumentow przechowywanych w archiwach Komitetu Centralnego PZPR. Nigdy nie byly publikowane. Niemal wszystkie zostaly sporzadzone przez czlonkow scislego kierownictwa partii na zwyklych kartkach papieru - tylko czesc z nich zawiera oficjalne nadruki lub pieczatki Urzedu Bezpieczenstwa i KC PPR. Z dokumentow tych wynika, ze w latach 1944 - 1945 komunistyczne kierownictwo pozyskiwalo (glownie z UB) spore sumy pieniedzy, zlota i kosztownosci, z ktorych co najmniej czesc zasilala kieszenie czlonkow   aparatu centralnego PPR. (źródło)
Ważne Janusz Korwin Mikke „Wychodzi na jaw, że III Rzeczpospolita od początku budowana jest jako państwo, w którym można kraść. Celowo i świadomie pan generał Kiszczak tak to państwo zaplanował. To jest tylko jeden z licznych przykładów. Pytanie brzmi: gdzie jest te 15 milionów dolarów w tej chwili? Byłoby dobrze na takie pytanie odpowiedzieć, tak dla przyzwoitości „Mowa tam o tym, że państwo to - które zgodnie z raportem w grudniu 2002 r. przyjęło dwóch więźniów: Abu Zubajdę i al-Nashiriego - zaproponowało CIA zawarcie pisemnego porozumienia co do roli i odpowiedzialności CIA, którego zawarcia Agencja ta ostatecznie odmówiła.Według raportu cztery miesiące po tym, jak punkt zatrzymań w tym państwie zaczął przyjmować więźniów CIA, państwo to odmówiło przyjęcia Khalida Shaykha Muhammada. Decyzja ta została cofnięta po tym, jak ambasador USA interweniował w imieniu CIA u "politycznego kierownictwa" tego państwa - czytamy dalej. "W następnym miesiącu CIA dostarczyła (...) milionów dolarów temu państwu" - napisano w raporcie. Według niego po tym fakcie państwo to stało się bardziej elastyczne, jeśli chodzi o przyjmowanie więźniów.”...(źródło )
W Polsce za łapówkę można załatwić niemal wszystko! Według raportu Europejskiego Urzędu ds. Przeciwdziałania Nadużyciom „znamion korupcji nosi w Polsce nawet 23 procent publicznych procedur przetargowych”. Wykonawcy często umawiają się między sobą za jakie pieniądze gotowi są wykonać daną pracę. Jeden z nich staruje doprzetargu, inny potem dostaje podwykonawstwo. Wszyscy są zadowoleni, a że robota jest przepłacona? Urzędnicy potrafią i na to przymknąć oko, bo dostają swoją dolę.Politycy też mogą mieć lepkie ręce. Za 9,3 miliona złotych można zamówić sobie w Polsce.....ustawę. Na tyle autorzy raportu, przygotowanego przez Bank Światowy, wycenili łapówkę jaką trzeba dać za kupno korzystnych rozwiązań ustawowych w naszym kraju.  ....(więcej) 
Mój komentarz To że te pieniądze były łapówką jest bezsporne . Niejasne jest tylko to kto tą łapówkę wziął. Jeśli wzięły je najwyższe osoby w państwie to potwierdza to tylko że mamy poważny problem. Bo to oznacza że państwem rządzą zorganizowane grupy przestępcze . Ludzie sprzedajni gotowi sprzedać matkę a co dopiero Polskę O sprawie tajnych wiezień wiedział Milller Kwaśniewski , szefowie służb . Należy zdać sobie pytanie jak w mafii usadowionej w centralnych organach partii , Sejmu, rządu dokonuje się dystrybucji łapówek . Czy też jak dzieli się strefy przestępczych wpływów , zapewniających kryminalne korzyści. Któryś z członków gangu organizuje sprzedaż ustaw, inny wymusza łapówki od zachodnich koncernów za z niszczenie konkurencyjnych firm , jak było w przypadku Kluski , a jeszcze inni wymuszają łapówki od Amerykanów za urządzanie w Polsce miejsc kaźni , a jeszcze inny wymusza łapówkę za zmianę ustawy i zmuszenie Solorza do sprzedania za bezcen swoje firmy firmie Michnika. Bo komisja śledcza nie podjęła ciekawego wątku ,który by pogrążył Michnika , ustawiając go w roli zwykłego gangstera . Jak się stało że Michnik i Rywin ustalili że Solorz sprzeda im Polsat za 30 procent ceny rynkowej . Rywin musiał zapewne obiecać ,że jak Solorz nie zgodzi się na bandycki dil to nie Miler nie dopuści do ...odnowienia koncesji ,a wtedy , bez koncesji telewizja jest warta tyle ile kupa kamieni Marek Mojsiewicz

Atlas anatomiczny III Rzeczypospolitej Donald Tusk, który 1 grudnia objął operetkowe stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, gdzie tylko pieniądze są prawdziwe, musiał w związku z tym doznawać rozmaitych głębokich przeżyć i w tym emocjonalnym rozedrganiu wreszcie zdobył się na szczere wyznanie, które dostarcza nam niezwykle ważnej informacji, na temat funkcjonowania organizacji przestępczej o charakterze zbrojnym, w jaką bezpieczniackie watahy, co to rozwnuczyły się w naszym nieszczęśliwym kraju w kolejnych pokoleniach, przekształciły III Rzeczpospolitą. Powiedział mianowicie, że uznanie iż „już nie rządzi” przyszło mu bez trudu. Wydaje mi się, że znam tajemnicę tej łatwości. Otóż Donald Tusk, nawet jak był premierem rządu III RP, to też nie rządził. Zgodnie bowiem z moją ulubioną teorią spiskową, Polską rządzą bezpieczniackie watahy, które dla lepszego kamuflażu wysuwają na pierwszy plan rozmaitych figurantów w charakterze Umiłowanych Przywódców, rozstawiają ich po rożnych partiach i w zależności od tego, czy mamy rok spokojnego słońca, czy też watahy zaczynają się żreć o kurczące się żerowisko, albo każą im „pięknie się różnić”, albo pozorować walkę na śmierć i życie. Oczywiście nawet kiedy trzeba „pięknie się różnić”, to też nie bezgranicznie. Pamiętamy, jak podczas „nocnej zmiany” 4 czerwca 1992 roku znany z łagodności i empatii Jacek Kuroń, pokazał odrażające oblicze. Jak mówi poeta, „tak wylazła z archanioła stara świnia reakcyjna” - bo wszystko zależy od tego, czy trzymamy się „sportowej” konwencji, czy walczymy naprawdę. Ponieważ ujawnienie ubeckiej agentury w strukturach państwa byłoby, a przynajmniej – mogłoby być początkiem antykomunistycznej kontrrewolucji, to jakże Jacek Kuroń, który wszak był jednym z Ojców Założycieli organizacji przestępczej o charakterze zbrojnym, w którą – i tak dalej - miałby spokojnie patrzeć na to, że „mu zdobycze zabrać mogą”? Wracając do głównego wątku, jest oczywiste, że Umiłowani Przywódcy niczym nie „rządzą”, bo naprawdę rządzą bezpieczniackie watahy, chociaż i one oczywiście są „pod władzą postawione” i muszą słuchać i zdawać sprawę centralom w państwach poważnych, do których przewerbowały się w drugiej połowie lat 80-tych i pierwszej lat 90-tych. Ale tych powiązań nie spenetrujemy, chociaż ich skutki, które możemy przecież obserwować, pozwalają na stwierdzenie, że III RP rządzą trzy stronnictwa: Pruskie, Ruskie i gwałtownie reaktywowane Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie, w którym biorą udział zarówno stare kiejkuty, jak i płomienni dzierżawcy monopolu na patriotyzm. Tedy bezpieczniackie watahy, które gwoli zapewnienia sobie lepszych, a przede wszystkim - stabilnych korzyści z okupacji kraju, ucierają między sobą kompromisy w zakresie „kolejności dziobania”, odpowiednio aranżują polityczną scenę i reżyserują tak zwane „życie polityczne” tak, by było dobrze, to znaczy – żeby bezpieczniackie watahy mogły spokojnie wypić i zakąsić. W tym celu tworzone są „rządy” które muszą mieć „premiera” i „ministrów”. Otóż ci ministrowie są legatami poszczególnych bezpieczniackich watah, których interesów muszą w „rządzie” pilnować. Widzimy to zwłaszcza teraz, kiedy do „rządu” premierzycy Ewy Kopacz wprowadzeni zostali legaci wszystkich watah, niczym do Arki Noego, w której – jak pamiętamy – stłoczono wszystkie zwierzęta, z czego musiała narodzić się sodomia i gomoria. „Premier” tego „rządu” jest notariuszem kompromisu wypracowanego przez bezpieczniacki sanhedryn i dlatego właśnie ministrowie mu nie podlegają. Mogliśmy się o tym przekonać kilka lat temu, kiedy premier Tusk, który w tym momencie musiał na chwilę utracić poczucie rzeczywistości, zapowiedział dymisję ministra Skarbu Państwa pana Grada, jeśli ten nie znajdzie „inwestora strategicznego” dla stoczni w wyznaczonym terminie. Ponieważ Polska nie jest wyspą skarbów, minister Grad żadnego inwestora, ma się rozumieć, nie znalazł, ale wtedy premier Tusk, zamiast do z hukiem zdymisjonować, zaczął mamrotać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Najwyraźniej ktoś starszy i mądrzejszy przywrócił mu poczucie rzeczywistości informując, skąd wyrastają mu nogi. Oczywiście nie byłem przy tej rozmowie, ale na podstawie tonu i sposobu prowadzenia rozmów podsłuchanych, wyobrażam sobie, że mogła wyglądać tak: - „Słuchaj no, frędzlu, pogięło cię? Co ty bredzisz tu o jakichś dymisjach? Nie ty żeś Grada postawił i nie ty go będziesz zdejmował, ty gromnico! Ja cię zapaliłem i ja cię zdmuchnę zasrańcu! Zrozumiano? - Tak jest, rad staratsia, jawohl!” - mógłby odpowiedzieć premier Tusk – no bo cóż innego mógłby w tej sytuacji powiedzieć? Tedy w sytuacji, gdy dzięki pomocnej dłoni, jaką niemal w ostatniej chwili podała mu Nasza Złota Pani premier Donald Tusk został porwany z tego upokarzającego położenia na europejskie salony, musiał ten moment intensywnie przeżywać, dzięki czemu zdobył się na jedno szczere, chociaż jak widzimy – też nie do końca wyznanie. Ale nie wymagajmy wiele; na nowej posadzie Donald Tusk też pewnie będzie musiał robić komuś laskę, być może nawet niejedną – ale nie za takie nędzne pieniądze, jakie nawet w naszym nieszczęśliwym kraju dostaje za noc debiutantka. Mniejsza zresztą o pieniądze, bo ważniejsze jest to, że dzięki tej wyjątkowej chwili nawet niepełnej szczerości, poznaliśmy niektóre wstydliwe zakątki III Rzeczypospolitej. Stanisław Michalkiewicz

11/12/2014 Ruchome stacje kontroli Pojazdów pojawią się już wkrótce na naszych drogach. No nareszcie! Czas zacząć konkretnie wykańczać polskich kierowców jakby do tej pory wykańczania polskich kierowców było mało. Ile firm padło z powodu kontroli i wysokich mandatów wymierzanych przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego? Czy ktoś prowadzi takie statystyki? Ile firm wykończyły urzędy skarbowe poprzez kontrole? Ile firm wykończył przymusowy podatek ZUS? Teraz Platforma Obywatelska dobiera się do „obywateli”, którzy mają starsze samochody od nowych z salonu? BO wygląda na to, że państwo rządzone przez Platformę Obywatelską Unii Europejskiej chce zmusić biedniejących kierowców do zakupu nowych samochodów. No pewnie! Wszyscy powinni mieć nowe mercedesy! A jak nie mają kasy- niech pożyczą w banku. Nich reszta”obywateli” zostanie zadłużona na amen. Nich nikt się nie uchowa. Mobilne stacje kontroli forsowane przez Platformę Obywatelską Obcych Interesów i Unii Europejskiej mają być w każdym województwie. Na razie! Być może w przyszłości, jak proces likwidacji” starych” samochodów przyspieszy, na wyraźną prośbę pani kanclerz Angeli Merkel- bo w Europie Niemcy produkują najwięcej samochodów- to takie mobilne stacje kontroli będą w każdym powiecie. 385 powiatów- 385 mobilnych stacji kontroli. Bo chyba w każdej gminie już nie- 2500 gmin- 2500 mobilnych stacji kontroli. Polskie państwo jest coraz bardziej policyjne, „obywatele” są coraz bardziej inwigilowani, coraz bardziej atakowani przez socjalistyczno- biurokratyczne państwo. Będzie wielu pokrzywdzonych, bo na polskich drogach jeździ 60% „starych” samochodów. Naród ubożeje i nie stać go na zakup nowych samochodów. Gdyby człowiek był zamożny- kupiłby sobie z pewnością nowy samochód- jak to się mówi – z salonu. A tak? Przedłuża zakup nowszego- czeka na lepsze czasy. Ale niestety w tym systemie lepsze czasy nie nadejdą… Chyba, że ktoś obaliłby ten obrzydliwy ustrój biurokratyczno- marnotrawny. Będą więc na razie stacjonarne stacje kontroli pojazdów, i mobilne- w województwach. Ci w stacjonarnych będą sprawdzać światła, układy hamulcowe, zwieszenia i stany podwozi, a potem jak na drodze trafi się mobilna stacja- to sprawdzi to wszystko po stacji stacjonarnej. Jeśli okaże się, że stacja stacjonarna podbiła dowód rejestracyjny a samochód był nie sprawny- to oberwie się stacji stacjonarnej. Dlaczego to zrobiła? Chociaż może się zdarzyć, że w tydzień po wyjechaniu ze stacji stacjonarnej coś stanie się na zawieszeniu i wtedy stacja mobilna ukarze właściciela samochodu, no i dobierze się do stacji stacjonarnej. Będzie oczywiście więcej zamieszania aż do czasu jak Platforma Obywatelska Obcych Interesów i Unii Europejskiej nie zbuduje – w ramach” pracy” Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego- Centralnego Inspektoratu Stacji Mobilnych i Stacjonarnych. Wtedy kontrola będzie nadrzędna i nareszcie zapanuje porządek i ład- tak jak w poprzedniej komunie. Wszyscy będą kontrolować wszystkich, ale kto będzie kontrolował tych ostatnich w łańcuszku kontroli? Tego nie wiadomo. Może powołana zostanie jakaś wszechświatowa kontrola- a na pewno Europejski Inspektorat Stacji Mobilnych i Stacjonarnych. Państwowa Główna Inspekcja Transportu Drogowego” chce pokazać, że stan pojazdów w Polsce jest dużo gorszy”(???) Ach! Chce pokazać? To i pokaże. Jak zacznie kontrolować sumiennie to może się okazać, że 90% pojazdów jeżdżących po polskich drogach nie nadaje się do eksploatacji. Będzie za to wiele nowych samochodów, bo wystraszeni kierowcy zadłużą się, ale nowy samochód kupią. Szkoda tylko, że samochody znanych marek jak opel, audi czy mercedes- są robione coraz gorsze, żeby je wcześniej wymieniać. I żeby wymienić żarówkę, trzeba rozbierać cały samochód. I mieć zgodę Centralnego Organu Wymiany Żarówek.Trafiają się trzy letnie volkswageny…. zardzewiałe(????) Wygląda więc na to, że Główny Inspektorat Transportu Drogowego jest narzędziem w rękach niemieckich koncernów, które przy jego pomocy chcą zwiększyć sprzedaż swoich samochodów. Przyspieszyć wymianę – na nowsze. Oczywiście chciałbym, żeby Polacy byli zamożni tak jak Niemcy- i kupowali dużo samochodów. Ale to ma być w sposób naturalny a nie bandycki- ze strony państwa demokratycznego i prawnego. Ile przy tym ludzi skrzywdzą? Bandyckie państwo demokratyczne i prawne budowane jest ku radości biurokracji, a zmartwieniu ludzi zwyczajnych, którzy są ofiarami tego państwa. I tak na razie pozostanie… WJR

Ile nas będzie kosztowało porozumienie PGNiG z Qatargas?

1. Wczoraj PGNiG radośnie ogłosiło, że zawarło dodatkowe porozumienie z Qatargas (będące aneksem do 20-letniej umowy na dostawy skroplonego gazu do Polski), w którym Katarczycy zobowiązują się do ulokowania na innych rynkach gazu LNG, który miał być dostarczony polskiej firmie w 2015 roku (około 1,5 mld m3). Informacje na ten temat są bardzo ogólne ale dające do myślenia jest sformułowanie, że polska spółka zobowiązała się, że pokryje spółce Qatargas ewentualną różnicę między ceną LNG określoną w dotychczasowej umowie, a ta jaką uzyskają Katarczycy na wolnym rynku (jeżeli różnica miałaby być nie do przyjęcia dla PGNiG odbiór niesprzedanego surowca ma być przesunięty na kolejne lata). Wprawdzie prezes PGNiG stwierdza w ogłoszonym komunikacie, że porozumienie z Qatargas może pozwolić na poprawienie wyniku finansowego w obrocie gazem LNG w ramach umowy z Katarczykami ale to jak się wydaje „to dobra mina do złej gry”. Otóż ceny katarskiego gazu na jakie zgodzili się premier Donald Tusk i minister Aleksander Grad w 2009 roku, kształtowały się na poziomie 500-600 USD za tysiąc m3, natomiast obecnie ten surowiec przesyłany gazociągami kosztuje już poniżej 400 USD za tysiąc m3, a w tzw. dostawach spot ceny są jeszcze niższe, co oznacza wynoszącą blisko 200 USD różnicę. W tej sytuacji roczny koszt, który należałoby wyrównać Katarczykom w 2015 roku, mógłby sięgnąć kwoty około 300 mln USD (a więc blisko 1 mld zł) i trudno sobie nawet wyobrazić aby PGNiG było w stanie taką stratę zamortyzować.

2. Piszę o tym wszystkim ponieważ to kolejny poważny koszt opóźnień w budowie Gazoportu w Świnoujściu, który niestety będą musieli ponieść wszyscy odbiorcy gazu w Polsce (zarówno przedsiębiorstwa jak i gospodarstwa domowe). Przypomnijmy tylko, że decyzję w sprawie budowy terminalu LNG w Świnoujściu podjął jeszcze rząd Jarosława Kaczyńskiego pod koniec 2006 roku i przygotował program jej finansowania ze środków krajowych i unijnych ale rząd Tuska niestety przez parę kolejnych lat się wahał czy projekt ten kontynuować. Ba ekipa Tuska po trwających blisko 2 lata negocjacjach, zdecydowała się na podpisanie z Katarem już w połowie 2009 roku, 20-letniej umowy na dostawy do Polski 1,5 mld m3 gazu LNG rocznie, począwszy od lipca 2014 roku. Sama budowa Gazoportu w Świnoujściu, została fizycznie rozpoczęta dopiero w marcu 2011 (a więc z ponad 3 letnim opóźnieniem), a jej ojcem chrzestnym, który wmurował pod nią kamień węgielny, był sam premier Donald Tusk. Jak to miał w zwyczaju na zwołanej wtedy na placu budowy konferencji prasowej podkreślał, że harmonogram realizacji inwestycji został tak przygotowany aby zdążyć pod przecież już zamówione dostawy gazu z Kataru.

3. Nowy minister skarbu Włodzimierz Karpiński w połowie 2013 roku po opracowaniu przez firmę Ernst&Young audytu dotyczącego stanu prac na budowie terminalu, przedłużył realizację tej inwestycji do końca 2014 roku. Podpisany został wtedy aneks z konsorcjum budującym, a koszt realizacji inwestycji wzrósł o 0,3 mld zł z 2, 1 mld zł do 2,4 mld zł (na jesieni tego roku włoska firma Saipem zażądała kolejnego aneksu na kolejne kilkaset milionów złotych).

Od lipca tego roku zgodnie z umową z 2009 roku do Polski powinny już płynąć gazowce z Kataru ze skroplonym gazem, ale brak Gazoportu skazał PGNiG na nerwowe negocjacje z dostawcą, bez możliwości precyzyjnego określenia, kiedy tak naprawdę odbiór zakontraktowanego gazu w Świnoujściu, będzie możliwy. Teraz wiemy, że aneks do umowy został wynegocjowany ale PGNiG jak wynika z jego zawartości było postawione przez Katarczyków wręcz pod ścianą. Wszystko wskazuje więc na to, że skandaliczny sposób realizacji Gazoportu w Świnoujściu, ta gigantyczna nieudolność rządzącej koalicji Platformy i PSL-u, będzie nas kosztowała jako podatników i konsumentów gazu, dodatkowe miliardy złotych. Kuźmiuk

Stare kiejkuty w bantustanie Szanowni Państwo! Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie – powiada stare polskie przysłowie. Właśnie sprawdziła się jego trafność i to za sprawą Białego Domu, który zdecydował się na publikację raportu o tajnych więzieniach CIA między innymi w Polsce. CIA trochę się obawiała lokowania tajnych więzień na terenie Stanów Zjednoczonych, bo wprawdzie jej działalność otoczona jest mgłą tajemnicy i to mgłą w pierwszorzędnym gatunku, ale zawsze może pojawić się jakaś Schwein, która, nie bacząc na pierwszorzędny gatunek mgły, będzie próbowała ją rozwiać i nie powstrzymają jej przed tym nawet sądy, które w Stanach Zjednoczonych są tak samo niezawisłe, jak i w naszym nieszczęśliwym kraju. Dlatego CIA zdecydowała się na lokalizację tajnych więzień na terenie zaprzyjaźnionych bantustanów, między innymi III Rzeczypospolitej, która za sprawą okupujących ją bezpieczniackich watah coraz bardziej upodabnia się do organizacji przestępczej o charakterze zbrojnym, więc zlokalizowanie tutaj tajnych więzień wydawało się Amerykanom jak najbardziej na miejscu. Amerykańscy bezpieczniacy dogadali się w tej sprawie z polskimi bezpieczniakami jak czekista z czekistą. Za usługi kuplerskie i stanie na świecy w Starych Kiejkutach, gdzie amerykańscy torturanci oprawiali swoje ofiary, tubylcza bezpieka dostała od CIA napiwek w postaci 15 milionów dolarów w gotówce. Jak na Amerykę, to niedużo, ale jak na bantustan, to całkiem sporo, zwłaszcza gdy do podziału doli nie było wielu pretendentów. W naszym nieszczęśliwym kraju nawet milion dolarów może wystarczyć do założenia starej rodziny, więc 15 milionów może wystarczyć do założenia nawet kilku ubeckich dynastii. Wszystko zależy, jak wspomniałem, od tego, ilu starych kiejkutów pretendowało do podziału tej sumy, a przede wszystkim – czy wśród tych starych kiejkutów, w podziale forsy uczestniczył były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Aleksander Kwaśniewski i były premier Leszek Miller. Wprawdzie Aleksander Kwaśniewski początkowo zaprzeczał, jakoby o tych tajnych więzieniach wiedział, ale – po pierwsze – kto wierzy Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, ten sam sobie szkodzi, a po drugie – tym bardziej sam sobie szkodzi, że Aleksander Kwaśniewski później przypomniał sobie, że jednak coś tam wiedział. O ile jednak Aleksander Kwaśniewski, który wtedy był akurat u nas prezydentem, mógł tylko coś tam wiedzieć, o tyle Leszek Miller, który był szefem rządu, nie tylko musiał coś tam wiedzieć, ale i wyrazić zgodę. To znaczy – musiałby wyrazić zgodę, gdyby III Rzeczpospolita była normalnym państwem. Jednak III Rzeczpospolita normalnym państwem nie jest. Okupujące ją bowiem bezpieczniackie watahy przekształciły ją na własny obraz i podobieństwo w organizację przestępczą o charakterze zbrojnym, a w tej sytuacji wcale nie jest pewne, czy prezydent Aleksander Kwaśniewski, nazywany przez ludzi poważnych „preziem”, musiał cokolwiek wiedzieć, podobnie jak Leszek Miller musiał o czymkolwiek decydować. Wystarczy, że decyzję podjęli hersztowie bezpieczniackich watah, tak samo, jak w 2010 roku zdecydowali o nawiązaniu współpracy z ruską Federalną Służbą Bezpieczeństwa. Po cóż mieliby o takich rzeczach informować tych wszystkich figurantów, piastujących fasadowe, konstytucyjne funkcje? Toteż wydaje się całkiem prawdopodobne, że ani „prezio”, to znaczy – Aleksander Kwaśniewski, ani premier Leszek Miller wcale nie musieli ani niczego konkretnego wiedzieć, ani o niczym konkretnym decydować. Wystarczy, że im powiedziano, że do podziału będzie kupa forsy i to w dodatku w sałacie, żeby już nic więcej ich nie interesowało. Jestem głęboko przekonany, że niezależna prokuratura po przeprowadzeniu energicznego śledztwa dojdzie do tego samego wniosku i sprawę umorzy wobec absolutnej niemożności wykrycia sprawców – bo jużci; niezależna prokuratura wie, co wolno jej wykrywać, a czego wykrywać nie powinna i nie może pod żadnym pozorem. Nasycenie niezależnej prokuratury konfidentami bezpieki cywilnej i wojskowej, podobnie, jak niezawisłych sądów, nie mówiąc już nawet o Umiłowanych Przywódcach w Sejmie i Senacie musi być większe, niż gdziekolwiek indziej, dzięki czemu III Rzeczpospolita jest co najmniej tak samo przewidywalna, jak Polska Rzeczpospolita Ludowa, która była przewidywalna aż do bólu. III Rzeczpospolita też jest przewidywalna, aż do „bulu i nadzieji”. To byłoby nawet optymistyczne, gdyby nie fakt, że taki Biały Dom najwyraźniej nie liczy się zupełnie z prestiżem dygnitarzy naszego bantustanu, traktując III Rzeczpospolitą właśnie jak bantustan. Skoro jednak grono starych kiejkutów za 15 milionów dolarów na takie traktowanie pozwoliło, to nie można mieć do Amerykanów pretensji. Stanisław Michalkiewicz

12/12/2014 Związek Nauczycielstwa Polskiego miał swój zjazd. Wybrał nowe władze. To znaczy piąty raz szefem tego socjalistycznego związku został towarzysz Sławomir Broniarz. Będzie związkował do roku 2018. Opowiedziało się za nim 238 delegatów z 267 głosujących. ZNP istnieje od 109 lat. Towarzysz Broniarz zapowiedział, że będzie walczył z próbami” prywatyzacji” oświaty, jakie podejmuje- jego zdaniem- obecna koalicja. Tak się zastanawiam… Gdzie towarzysz Broniarz widzi” prywatyzację” oświaty? Gdzie państwowe szkoły są wystawiane na licytację, gdzie tworzony jest rynek oświaty, gdzie pojawiają się właściciele szkół, którzy decydują o programach szkolnych i o wszystkim co się w szkole dzieje? Nawet tzw, prywatne szkoły – to nie są szkoły prywatne. Bo własność to pełna władza nad rzeczą z wyłączeniem osób trzecich. W tzw. prywatnych szkołach o programach nadal decyduje Ministerstwo Propagandy Oświaty i Wykoślawiania Umysłów i bez zgody tego Ministerstwa żadna szkoła nie zostanie otworzona. Każda szkoła musi spełniać wymogi ustanowione przez to Ministerstwo- na przykład w szkołach wyższych musi być odpowiednia liczba profesorów. A skąd są profesorowie? Z państwowych szkół.(!!!) Budynki szkolne mogą być prywatne, a i tak o nich decydują urzędnicy. Prywatne oznacza, że właściciel szkoły decyduje o tym co będzie w jego szkole. Powinien sam decydować- poza Ministerstwem Propagandy i Wykoślawiania Umysłów, kto u niego uczy- i czego. Ministerstwu nic do tego. Nic takiego się nie szykuje, skąd więc u towarzysza Broniarza lęk przez”prywatyzacją” szkół? Gdyby oczywiście nastąpiła prawdziwa prywatyzacja, towarzysz Broniarz musiałby pożegnać się z posadą związkowca . I nie pomogłoby nawet 1000 delegatów, którzy by go wybrali. Nie byłoby komunistycznych związków zawodowych- nie byłoby delegatów, którzy decydują. Szkoła odzyskałaby wolność. Towarzysz Broniarz chce poprawić prestiż zawodu nauczyciela poprzez podniesienie kwalifikacji nauczycieli i wymuszenie na władzach samorządu i państwa godziwych wynagrodzeń.(???) To jakieś szaleństwo… Nauczyciele są funkcjonariuszami państwowymi, których utrzymuje prywatny sektor. Czym większe wynagrodzenia dla nich- muszą być większe podatki dla prywatnego sektora. To jasne i oczywiste. Towarzysz Broniarz wydaje się tego nie rozumieć. A kto ma płacić za podniesienie kwalifikacji nauczycieli?

Za wszystko płaci podatnik w tym złym systemie. Nie ma konkurencji pomiędzy szkołami, nie ma konkurencji pomiędzy nauczycielami, nie ma racjonalności- jest jedno wielkie marnotrawstwo i rządy związków zawodowych. W tym komunistycznym skansenie obniża się jakość nauczania, bo nie ma naturalnego regulatora jakim jest konkurencja. Bez konkurencji nic nie będzie funkcjonowało. A związki zawodowe oparte o roszczenia- muszą doprowadzić do rozkładu wszystko- nie tylko oświatę.Co oznacza” godziwe” wynagrodzenie? 2000 złotych, 5000 złotych, czy może 10 000 złotych miesięcznie? Związki zawodowe wymuszają podwyżki dla nauczycieli, budżet państwa musi zapłacić większy podatek ZUS, większy podatek od wynagrodzenia. Więcej pieniędzy dla nauczycieli- większe koszty utrzymania” oświaty”. I oczywiście większe podatki dla sektora prywatnego.Jedyną receptą na poprawienie sytuacji jest całkowita prywatyzacja usług oświatowych i zrobienie rynku. Właściciele szkół- tak jak sklepów- mają konkurować o konsumenta, ale wcześniej państwo powinno oddać podatnikom pieniądze, które im zabrało na utrzymanie państwowej oświaty i państwowych funkcjonariuszy, którzy kotłują się w tym skansenie, obniżając poziom nauczania z roku na rok. W tym systemie się nic nie da zrobić. Czeka nas jedynie degeneracja nauki i oświaty. To tak jak z naszą obronnością. Ministerstwo Obrony Narodowej wydało 240 milionów złotych na pociski, które nie przebijają pancerzy rosyjskich czołgów.(????) Może chociaż przebiją pancerz komunistycznego skansenu jakim jest państwowa służba zdrowia? Miejmy nadzieję… WJR

Zagrożenia, które niesie unijny budżet na 2015 rok

1. Wczoraj odbyło się ostatnie posiedzenie komisji budżetowej w tym roku i wszystko wskazuje na to, że dojdzie do porozumienia pomiędzy Parlamentem, Radą w sprawie budżetu na 2015 rok. W poprzednim tygodniu Komisja Europejska przedstawiła jego nową wersję po fiasku procedury pojednawczej pomiędzy Parlamentem, Komisją i Radą w sprawie poprzedniego projektu, w którym Rada zaproponowała płatności na poziomie 140 mld euro, a Parlament 146,4 mld euro.W tym nowym projekcie budżetu na 2015 rok, KE zaproponowała płatności na poziomie 141,2 mld euro i prezydencja włoska negocjująca w imieniu Rady ostatecznie się na takie rozwiązanie zgodziła.

2. W tej sytuacji Parlament na ostatniej sesji w tym roku w Strasburgu nie będzie miał chyba innego wyjścia i tę propozycję Rady będzie musiał przyjąć.Zwłaszcza, że udało się Parlamentowi przeforsować stanowisko wobec Rady i Komisji o jednoczesnym uchwaleniu sześciu budżetów korygujących na 2014 rok i budżetu na rok 2015.Szczególnie istotny jest tzw. trzeci budżet korygujący na 2014 rok.Jest w nim bowiem zawarte blisko 5 mld euro z kar i grzywien, które wpłynęły do budżetu UE w tym roku i wyniku porozumienia pomiędzy Parlamentem i Radą nie zostanie w pełni zwrócone do budżetów państw członkowskich.Przy pomocy tych środków zostaną uregulowane najpilniejsze zaległe rachunki jakie ma do zapłacenia Komisja Europejska.

3. Przejęcie 3,5 mld euro z kar i grzywien (ze wspomnianych blisko 5 mld euro) podwyższenie środków na płatności o 1,2 mld euro w stosunku do propozycji Rady i tak jest tylko częściowym rozwiązaniem problemu zaległości w płatnościach.Według informacji Komisji wynosiły one na koniec roku 2013 ponad 23,4 mld euro, a na koniec 2014 roku ich poziom zbliży się do 30 mld euro.Tak wysoki poziom zaległości w płatnościach powoduje, że wielu beneficjentów projektów realizowanych w latach 2007-2013 z udziałem środków z budżetu UE od wielu miesięcy czeka na zapłacenie złożonych w Komisji rachunków (niejako „od ręki” należałoby wypłacić około 10 mld euro).Dodatkowe 3,5 mld euro w tym roku i 1,2 mld euro zawarte dodatkowo w budżecie na 2015 rok problemu zaległości w płatnościach nie rozwiąże ale przynajmniej na jakiś czas poprawi płynność unijnego budżetu.

4. Mimo tego, że Parlament zdecydowane przeciwstawił się wcześniej decyzji Komisji, która chce finansować w 2015 roku walkę z wirusem ebola ze środków rezerwy kryzysowej tworzonej w ramach Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) ze środków na dopłaty bezpośrednie, to w nowym projekcie Komisja tę propozycję podtrzymała.Komisja chce w dalszym ciągu aby blisko 450 mln euro (a więc większość tej rezerwy) przeznaczyć na walkę z wirusem ebola i inne dodatkowe wydatki i jest pomysł wręcz skrajnie nieodpowiedzialny w sytuacji kiedy wiemy na pewno, że rosyjskie sankcje na unijną żywność będą podtrzymane także w 2015 roku.Wprawdzie Komisja twierdzi, że jeżeli rosyjskie embargo na żywność nie zostanie zniesione i trzeba będzie uruchamiać kolejne rekompensaty dla rolników, użyje do tego środków z tzw. marginesu ogólnego (swoistej rezerwy budżetowej), która wynosi około 500 mln euro ale o te środki będą aplikowali zapewne wszyscy unijni komisarze, a nie tylko ten odpowiedzialny za rolnictwo.Tak więc permanentny brak środków na regulowanie zaległych płatności i zabranie pieniędzy z rezerwy kryzysowej w ramach WPR, to dwa największe zagrożenia wynikające z unijnego budżetu na 2015 rok.Kuźmiuk

Kilometrówki, czyli gambit Nowaka Być może Sławomir Nowak, przez tabloidy zwany „Panem Tik-takiem”, a w środowisku dziennikarskim określany mianem „Lolo Pendolo”, jest sprytniejszy niż się nam wszystkim wydaje. Może ktoś powiedzieć: okrutny spotkał faceta los, poniewierają go i ciągają, wyleciał z PO, musi złożyć mandat poselski… Co prawda, z partii płyną ku niemu wyrazy serdeczności i solidarności, a mandatu, mimo licznych zapowiedzi, nie złożył i nie zamierza, więc to klasyczny „pluszowy krzyż”. Ale, jak się tak zastanowić, to co właściwie na Nowaku ciąży?

Fakt, że nie wpisał do deklaracji majątkowej zegarka za 15 tysięcy złotych. No tak, formalnie to przestępstwo. Chociaż nie zawsze - Palikot nie wpisał kiedyś samolotu i sąd go rozgrzeszył, orzekając, że pan Palikot, jako filozof, ma prawo być trochę nie ten tego i po prostu zapominać o drobiazgach. Ale Nowakowi inny sąd nie odpuścił. Może to oznaka zdrowienia naszego wymiaru sprawiedliwości, a może po prostu Nowak się nie postarał...Ale czy powinien się starać?

Za kilka dni dokona się przecież największy cywilizacyjny awans od tysiąca lat - na tory wyjadą wreszcie, po latach męczarni rodzenia tego projektu, składy "pendolino". Dziewięć, docelowo dwadzieścia pociągów, które rząd nam zafundował za mniej więcej 2 miliardy złotych. Za te dwa miliardy, za które można by kupić kilkadziesiąt pełnych składów normalnych, i to w polskiej fabryce, gdzie by dało to pracę i zarobek Polakom, dostaniemy coś, co wbrew zapowiedziom nie skróci czasu przejazdu między głównymi miastami. W niektórych wypadkach "pendolino" jeździć będą nawet wolniej od zwykłych Inter City. Ale za to znacznie drożej.Żeby ludziska przypadkiem nie jeździli taniej, tanie ekspresy zostaną polikwidowane - jak taki na przykład "Matejko", którym między Warszawą a Krakowem jeździło się pół godziny dłużej niż "Premium", ale o 120 złotych taniej. No trudno, jak już zabawkę kupiliśmy, to nie może jeździć pusta!A jeszcze spustoszenia, jakich uprzywilejowanie "pendolino" narobi w rozkładach kolei regionalnych - co tam w końcu, że jacyś robole będą do roboty w Warszawie dojeżdżać z jeszcze większymi opóźnieniami niż dotąd, kiedy tu CYWILIZACJA, panie, homologacja na prędkość do 200 kilometrów na godzinę! Do dwustu, słownie! Co prawda, tylko na jednym, osiemdziesięciokilometrowym odcinku, no, ale od czegoś trzeba zacząć.Z biegiem lat, jak nas zapewniła pani rzecznik PKP, prędkość "pendolino" będzie wzrastać, w miarę remontowania torów. O tym, żeby najpierw zrobić tory, a potem bulić miliardy za superszybkie pociągi, nikt nie pomyślał.Pamiętam z czasów Gierka historię, bodaj z Ursusa, gdy za ciężkie pieniądze kupiono amerykańskie obrabiarki, ale hala dla nich była niegotowa, więc je tymczasowo przykryto plandekami i zanim halę zbudowano, i z pompą oddano na jakąś sławną rocznicę, kosztowne maszyny pod tymi plandekami zeżarła rdza. Nie wykluczam, że i "pendolino" się rozleci ze starości, zanim ułożą dla niego więcej torów. Ale w końcu: chciało Polactwo, żeby znowu było jak za Gierka, to ma.Słowem, prędzej czy później pojawią się pytania: a kto te pendoloną zabawkę kupił, i to akurat od firmy, której na Zachodzie nie tak dawno udowodniono, że wręczała w różnych krajach łapówki, by upchnąć tam swe wyroby? (W jakich krajach? Mówiąc językiem amerykańskiego kongresu: "w kraju X" ewentualnie "w państwie Blue", jakoś nasze władze nie były tak ciekawskie, by się o szczegóły dowiadywać). Pojawią się też pewnie odpowiedzi.I czy ktoś będzie wtedy ciągał i szargał byłego ministra infrastruktury? Bynajmniej. On już przecież został rozliczony. Za zegarek.Od tygodni, czego byśmy nie włączyli, wszędzie tylko kilometrówki, kilometrówki... Oczywiście, najchętniej posłów (byłych już, choć ich frakcja broni nie składa) Prawa i Sprawiedliwości. Ale mleko się wylało i zaczęto się przy tej okazji dobierać i do podróży innych wybrańców narodu. Na czele z czołowym "rozliczaczem" poselskich nieprawidłowości, marszałkiem Sikorskim.Jedni mówią, że sensacje o poselskim czy też marszałkowskim cwaniactwie wynoszone są do mediów przez politycznych przeciwników inkryminowanych. Inni, że bynajmniej, właśnie przez przyjaciół, to znaczy współtowarzyszy partyjnych, w ramach wzajemnego kopania pod sobą dołów przez frakcje. Są i inne teorie - służby rodzime, służby obce. Albo: po prostu seria przypadkowych zdarzeń, uruchomiona skąpstwem jednej poselskiej żony, która pożałowała paru euro na alkohol pokładowy, a potem się awanturowała.Ta ostatnia hipoteza jest mi najbliższa.Ale chwilami się zastanawiam, czy skierowanie uwagi społeczeństwa na tak drobne przekręty, jak "kilometrówki", nie jest jakimś twórczym wykorzystaniem gambitu Nowaka, którego może i poniewierają tabloidy, ale już nikt go nie pyta o CAM-media czy pendolino. W końcu, jak widać gołym okiem, rozchybotany coraz bardziej system III RP chyli się ku jakiejś rozpierdusze, i nawet przy najzręczniejszej socjotechnice nie wszyscy członkowie obecnych elit zdołają przejść ten kryzys bez szwanku.Czyż nie jest kuszącą perspektywą móc wtedy powiedzieć: słuchajcie, kradłem, ale tak jak wszyscy - drobne. Wiecie, delegacje, kilometrówki, no, kto by nie brał, jak można. Ale tylko to. Ja nie żaden aferzysta, ja zwykły, normalny cwaniaczek, nie czepiajcie się mnie, czepcie się innych.Ten się będzie wstydzić - można sparafrazować stare porzekadło - kto się będzie wstydzić ostatni.Rafał Ziemkiewicz

Inżynier Ossowiecki wszystko przewidział Umarł Kazimierz Świtoń, który jako pierwszy w PRL, w lutym 1978 roku utworzył Wolne Związki Zawodowe, wraz z Romanem Kściuczkiem i trzema innymi osobami. Wprawdzie w PRL związki zawodowe istniały i nawet były zrzeszone w Centralnej Radzie Związków Zawodowych, na czele której z ramienia partii stał najsampierw były (?) agent sowieckiej razwiedki „Grigorij”, czyli Ignacy Loga-Sowiński, a potem – Władysław Kruczek, ongiś partyjny wielkorządca Rzeszowa – ale Wolne Związki partii nie podlegały, ani nawet nie zapytały jej o pozwolenie. Z tego powodu zarówno Kazimierz Świtoń, jak i pozostali uczestnicy Wolnych Związków zostali poddani represjom i ustawicznemu nękaniu – bo w mniemaniu partii i bezpieki, jeśli gęgają żoliborscy inteligenci, to wprawdzie jest karygodne, jak najbardziej, ale nie tak znowu groźne – tymczasem Wolne Związki Zawodowe wchodziły na teren „klasy robotniczej”, na którą partia nieustannie się powoływała. Takiej zarazy w Grenadzie tolerować nikt nie zamierzał, toteż bezpieczniacy wyżywali się na Świtoniu ile wlezie. Warto o tym pamiętać zwłaszcza dzisiaj, kiedy kolejne pokolenie ubeckich dynastii stręczy się z amikoszonerią, że to niby oni po tamtej, a my po innej stronie barykady – ale wszyscyśmy walczyli „o tę Polskę, o Ojczyznę najboleśniej zatroskani”. W tak zwanej „wolnej Polsce” Kazimierz Świtoń został posłem i 4 czerwca 1992 roku wykrzyczał na sali sejmowej informację, że wśród konfidentów, o których informacje dostarczył znienawidzony minister Antoni Macierewicz, jest również prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Wałęsa. Na wniosek Jana Rokity, rozpoczynającego wówczas karierę krwistego „państwowca”, ta informacja została wykreślona ze stenogramu sejmowego, zgodnie z zasadami obowiązującymi w Ministerstwie Prawdy – ale ślad po wykreśleniu, ku wiecznej hańbie Jana Rokity pozostał i pozostanie. Po zakończeniu kadencji Sejmu posłem już nie został, zasłynąwszy później akcją obrony krzyża w Oświęcimiu, za co, podobnie jak za inne działania, bywał skazywany przez niezawisłe sądy, co to jak dostaną rozkaz żeby skazać – to skazują, a jak dostaną rozkaz, żeby uwolnić, to uwalniają.Te wszystkie udręki musiały popchnąć Kazimierza Świtonia w kierunku mistycyzmu. Któregoś razu z niepokojem usłyszałem z jego ust rewelację, że zwłoki świętego Maksymiliana Kolbe nie chciały się spalić w oświęcimskim krematorium, toteż Niemcy, to znaczy oczywiście nie Niemcy, jacy tam znowu „Niemcy”, kiedy wiadomo, że w Oświęcimiu żadnych Niemców nie było, tylko sami „naziści” - więc że ci źli naziści zakopali ciało gdzieś na terenie obozu – ale moment odnalezienia tego miejsca jest coraz bliższy – a kiedy już się to stanie – Polska wejdzie w okres wiecznej szczęśliwości. Zaniepokoiło mnie to, bo zaraz pomyślałem sobie, że bezpieka szykuje obrzydliwą prowokację; wykopią jakiś szkielet, powiedzą, że to św. Maksymilian Kolbe, konfidenci dostaną rozkaz, żeby się tam gromadzić, doznawać licznych łask i cudów – no a potem wszystko zostanie ujawnione i Magdalena Środa z Grzegorzem Piotrowskim będą mieli używantes.Nawiasem mówiąc, nastroje mistyczne pojawiają się przeważnie w okresach beznadziei. Właśnie Czytelnik nadesłał mi fragment wspomnień o inżynierze Stefanie Ossowieckim, zażywającym i przed wojną i w czasie okupacji reputacji jasnowidza: „Była już druga w nocy, gdy odprowadziłem mego gościa do jego pokoju – brzmi relacja z końca sierpnia 1939 roku o Ossowieckim, spisana przez Juliusza T. Dybowskiego – W bibliotece usiedliśmy na chwilę i zapaliliśmy cygara. Stefan puścił kilka kłębów dymu, nagle zasłonił oczy ręką, ale dostrzegłem, że po twarzy spływają mu łzy. - Mistrzu, co się stało, a Boga – spytałem. - Ossowiecki blady i spięty spojrzał mi w oczy. - Nieszczęście... Jesteśmy w przededniu wojny i już tylko dzielą nas od niej dni. - Przecież pan mówił przed chwilą nam co innego... - A cóż mogłem powiedzieć? – odparł inżynier – Był u mnie pół roku temu marszałek Rydz-Śmigły i powiedziałem mu dokładnie to samo, co powiedziałem marszałkowi Piłsudskiemu w 1934 roku, kiedy podpisywaliśmy z Niemcami traktat o nieagresji. Jeden i drugi wziął ode mnie przyrzeczenie, że nikomu o tym publicznie nie powiem. - Jak daleko dojdą Niemcy? - Cała Polska zajęta, gruzy, krew, mord! Idą dalej w głąb Rosji, daleko, daleko... - Do Uralu? - Ossowiecki zastanowił się przez chwilę. - Do Kaukazu. Państwa Osi przegrają wojnę. Niemcy i Japonia będą okupowane, Włochy wyzwolone. Zwycięzcy Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Rosja spotkają się na konferencji i spowodują nowy ład w Europie. - A co z Polską? - Będzie i Polska! Ale za jaką cenę... Najpierw będą nią władali komuniści, a później szubrawcy i świnie. Na koniec powstanie jeszcze większa, niż teraz. Tego ani ty, ani ja nie doczekamy... Dopiero wnukowie... Warto jednak wiedzieć, że tak się stanie...”No proszę! Wygląda na to, że inżynier Ossowiecki wszystko przewidział! Teraz jesteśmy w tej drugiej fazie, ale wkrótce – ho, ho! Ciekawe, czy pan prezydent Komorowski też odwiedza jakichś jasnowidzów, czy też prognozy na przyszłość naszego nieszczęśliwego kraju czerpie z telewizji, gdzie jak tylko coś się dzieje, to resortowa „Stokrotka” woła generała Dukaczewskiego, albo w ostateczności – generała Czempińskiego, a ci mówią nie tylko jak jest, ale i jak będzie. Mniejsza zresztą z tym, bo przepowiednia inżyniera Ossowieckiego znakomicie potwierdza moja ulubioną teorię spiskową, według której Polską nie rządzą Umiłowani Przywódcy, tylko bezpieczniackie watahy, reprodukujące się już w drugim, a nawet i trzecim pokoleniu. No bo jeśli „szubrawcy i świnie”, to jakże inaczej? A co do świetlanej przyszłości Polski, to inżynier Ossowiecki zagadkowo powiedział, że wprawdzie powstanie „jeszcze większa, niż jest”, ale dopiero „na koniec”. Czyżby to rozdęcie imperialne oznaczało zarazem „finis Poloniae”? To nawet bardzo prawdopodobne, bo jeśli nawet Judeopolonia będzie terytorialnie większa od III RP, to będzie to już całkiem inne państwo, a nawet – całkiem inny kraj. Inżynier Ossowiecki to właśnie mógł przewidzieć, ale przez politykę wszystkiego swemu rozmówcy nie powiedział.Stanisław Michalkiewicz

Korwin Mikke popychadłem Żołtka Wipler idzie do narodowców? Paweł Majewski „ Konflikt w partii Janusza Korwin-Mikkego grozi jej rozpadem. Opozycja zagroziła zmianą prezesa.”...”W partii działają dwa nieuznające się zarządy. Zwalczające się frakcje czekają na rozstrzygnięcie sądu rejestrowego, który orzeknie, kto ma prawo podejmować decyzje „...”Sprawa ma swój początek na październikowym konwencie, który wybrał nowe władze. Odsunięci starzy działacze, którzy zakładali KNP (zwani kolorowymi od nazwiska nieformalnego lidera europosła Stanisława Żółtka), mówią o nim rewolucja październikowa. Kontrolowany przez nich sąd partyjny już go unieważnił. Mimo to Korwin-Mikke w sądzie, który prowadzi rejestr partii politycznych, próbował wpisać nowe władze. „...”Zanim jednak ustalono chwilowe zawieszenie broni, nastąpiła walka na noże. Najpierw do prokuratury wpłynął wniosek o ściganie Korwin-Mikkego. W dokumentach złożonych do sądu miał wskazać, że stanowisko sekretarza generalnego i skarbnika sprawują osoby, które nie dostały absolutorium na partyjnym zjeździe. To Arkadiusz Oziębło i Robert Oleszczak, czyli członkowie tzw. spółdzielni, która walczy z „kolorowymi". Ci drudzy już podjęli decyzję o wykluczeniu ich z partii. „...”Frakcja Żółtka poszła jednak jeszcze dalej. Na posiedzeniu władz, w którym większość mają „kolorowi", padł pomysł włączenia do dyskusji punktu o odwołaniu prezesa. Pomysłodawcy zorientowali się jednak, że nie przejdzie on nawet w tak przychylnym im gronie.– Chcieliśmy potrząsnąć Korwin-Mikkem. Żałuję, że nie doszło do tej dyskusji, bo on musi się liczyć z tym, że jak przegnie w jedną stronę, to go wymienimy – wskazuje jeden z naszych rozmówców.”.....” Statut partii sprawia, że Korwin-Mikke nigdy nie odzyska kontroli nad partią. Będzie musiał stworzyć nową. Najlepiej dogadując się z narodowcami – przekonuje osoba sympatyzująca ze „spółdzielnią".Pomysł współpracy KNP z Ruchem Narodowym rzucił też na swoim blogu Jacek Wilk kojarzony z „kolorowymi". Tyle że w środowisku organizatorów Marszu Niepodległości nikt nie bierze tego poważnie. – Ich statut uniemożliwia zarządzanie partią. Sądzę, że nie dotrwają w jednym kawałku do wyborów prezydenckich –ocenia jeden z liderów Ruchu (źródło )
Paweł Majewski „ Dziś narodowcy ogłoszą powstanie partii. Jej prezesem będzie Robert Winnicki, a do końca roku poznamy kandydata na prezydenta - „...”Do tej pory stowarzyszeniem kierowała Rada Decyzyjna, w której decyzje zapadały kolegialnie. Tworzyli ją przedstawiciele kilku organizacji wchodzących w skład formacji. Po trzy głosy miały w niej Młodzież Wszechpolska i Obóz Narodowo-Radykalny. Byli też przedstawiciele innych środowisk m.in. Unii Polityki Realnej. Największą rewolucją będzie fakt, że teraz będzie tylko jeden lider. Z naszych informacji wynika, że założyciele ugrupowania wskazali Roberta Winnickiego (kiedyś szef Młodzieży Wszechpolskiej). - To on był inicjatorem współpracy MW i ONR przy organizacji Marszów Niepodległości. Spinał wszystko organizacyjnie i jest naturalnym liderem. Wybraliśmy go jednogłośnie - przekonuje Krzysztof Bosak, który został wiceprezesem ugrupowania.W zarządzie znaleźli się też m.in. Marian Kowalski  z ONR, były poseł PiS Artur Zawisza, europoseł LPR Sylwester Chruszcz oraz prezes stowarzyszenia Marsz Niepodległości Witold Tumanowicz. Gdy partię zasilą członkowie ma odbyć się kongres, który wybierze nowy zarząd i prezesa.Nowa partia ma do końca roku ogłosić kandydata na prezydenta. Ani Winnicki, ani Bosak nie mają wymaganych 35 lat. Z naszych informacji wynika, że poważnie rozważany jest Zawisza. „...(źródło)
Czerwiec 2013 rok Przemysław Wipler „ Janusz Korwin-Mikke jest pod pewnymi względami bardzo podobny do Jarosława Kaczyńskiego.Czyli może zdobyć 35 proc. poparcia? Nie. Jego formacja istnieje dzięki niemu, opiera się na nim, na jego charyzmie, sile, niespożytej energii i tytanicznej pracy. Barierą dla jeszcze większego rozwoju jest to, że lubi często zachowywać się jak kontrowersyjny publicysta lub nieźle blefujący brydżysta, a nie polityk, który wie, że pewne rzeczy mogą być uznane za obraźliwe albo niestosowne dla dużej liczby Polaków.” „...(więcej)
15 październik „Sprawdziły się doniesienia "Rz", dotyczące zmiany kandydata Kongresu Nowej Prawicy na prezydenta Warszawy. Jak podaje serwis politykawarszawska.pl, dotychczasowego pretendenta Jacka Wilka, zastąpił poseł Przemysław Wipler.To efekt zmian, jakie zaszły w KNP po ostatnim konwencie. Stanowiska wiceszefów partii stracili Stanisław Żółtek, Artur Dziambor i właśnie Wilk. Zastąpili ich Wipler i Konrad Berkowicz.Czystki nastąpiłu też w Radzie Głównej, która wyznacza strategię polityczną partii. Absolutorium otrzymało jedynie 7 z 19 członków tego ciała. Negatywnie ocenieni zostali m.in. Wilk i Żółtek.Jak już pisaliśmy w "Rz", ten ostatni jest jednym z głównych aktorów wewnątrzpartyjnego sporu. Żółtek naraził się prezesowi Januszowi Korwin-Mikkemu, blokując wiele z jego decyzji. Blokował m.in. próbę stworzenia koła poselskiego w Sejmie, krytykując przyjęcie do partii niezrzeszonego posła Jarosława Jagiełły.”...'Z informacji "Rz" wynika, że te decyzje zaakceptuje dotychczasowy kandydat KNP na prezydenta Warszawy Jacek Wilk i nie będzie starał się o zmianę nowych ustaleń. Przeciwnicy Wiplera w partii wskazują jednak, że zmiany kandydata dokonano w sposób partyzancki. - Wprowadzono mało precyzyjną zmianę w statucie, ża kandydata wskazuje oddział. W tym wypadku zrobił to szef warszawskiego oddziału Robert Gajda. W dodatku złamano zasadę, że prawo nie działa wstecz, bo przecież kandydat był już wybrany przed zmianą statutu - mówi nam jeden z opozycjonistów Wiplera w partii. „. ...(więcej )
sierpień 2014 Janusz Korwin-Mikke ściągnął na siebie krytykę, przyjmując do partii byłego posła PiS Jarosława Jagiełłę. – Rzeczywiście pojawia się pytanie, czy to słuszna droga. Ja bym deklaracji pana Jagiełły nie podpisał – mówi w "Bez autoryzacji" Stanisław Żółtek, poseł do Parlamentu Europejskiego z list KNP. „...”Stajecie się platformą ratunkową dla sierot po PiS.Dlaczego tak pan uważa?Najpierw przyjęliście Przemysława Wiplera, wybranego z listy PiS, teraz Jarosława Jagiełło, także byłego polityka tej partii. A im bliżej wyborów, tym takich transferów będzie więcej.Z tego co wiem, pan Jagiełło jeszcze nie jest członkiem KNP, bo nikt nie podpisał jeszcze jego deklaracji członkowskiej. Musi to zrobić albo członek zarządu partii, albo członek zarządu oddziału.Poseł Wipler i prezes Korwin-Mikke na Facebooku pisali, że Jagiełło jest już członkiem.Być może, to niczego nie zmienia. Pytanie, co to znaczy „platforma dla posłów PiS-u”? Jeden zapisał się do nas już dawno, jeszcze zanim odnieśliśmy sukces, a poza tym przez lata był w Unii Polityki Realnej. Nie wiem, czy w tym jest coś złego.Z kolei poseł Jagiełło, co widać po jego głosowaniach, nie podziela programu KNP. To zaczyna wyglądać jak zbieranina ludzi, których łączy tylko to, że po najbliższych wyborach chcą dorwać się do władzy. Nie sądzę, żeby się dorwali do władzy, bo nie będą wystawieni z pierwszych miejsc. Taka jest decyzja władz partii. Każdy może się zapisać, także posłowie. Proszę pamiętać, że podpisując deklarację członkowską pospisują też program partii i zobowiązuje się go głosić. Może mają nadzieję, że coś z tego będą mieli, pewnie też pan Jagiełło, ale nie sądzę, żeby tak było, nie dostaną miejsc biorących. „..”Rzeczywiście pojawia się pytanie, czy to słuszna droga. Ja bym deklaracji pana Jagiełły nie podpisał. Gdyby pokazał, że przez jakiś czas głosuje zgodnie z naszym programem, głosi go, to może zmieniłbym zdanie. Ale dzisiaj nie przyjąłbym go do partii. Ale o to, co robi Korwin musi pan pytać jego. ...(więcej )
sierpień 2014 Stanisław Żółtek „ Z kolei poseł Jagiełło, co widać po jego głosowaniach, nie podziela programu KNP. To zaczyna wyglądać jak zbieranina ludzi, których łączy tylko to, że po najbliższych wyborach chcą dorwać się do władzy. Nie sądzę, żeby się dorwali do władzy, bo nie będą wystawieni z pierwszych miejsc. Taka jest decyzja władz partii. Każdy może się zapisać, także posłowie” ...(więcej )
23 09 2014 „Przyszłość Kongresu Nowej Prawicy stanęła pod znakiem zapytania z powodu konfliktu we władzach - ustaliła "Rz"„Z powodów formalnych nie dojdzie do konwentu 4–5 października. Otrzymałem podpisany wniosek o zwołanie go na 11–12 października" – napisał ostatnio na stronie Kongresu Nowej Prawicy jej prezes Janusz Korwin-Mikke. Za tym komunikatem kryje się potężny konflikt, który targa partią.Jak ustaliła „Rz", Korwin-Mikkke skłócił się z kilkoma prominentnymi politykami ze swojego otoczenia. Wśród nich są trzej pozostali europosłowie oraz wiceprezesi partii: Stanisław Żółtek, Artur Dziambor, Jacek Wilk i Piotr Najzer.”...”Walka o władzę rozpoczęła się po największym sukcesie ugrupowania, gdy w maju po raz pierwszy przekroczyło próg wyborczy. Do tej pory największe wpływy miało środowisko Żółtka, które mogło wetować decyzje prezesa. To ono sprzeciwiło się np. jego pomysłom, by najlepsze miejsca na listach do europarlamentu oddać osobom z zewnątrz: Przemysławowi Wiplerowi i Markowi Migalskiemu (ostatecznie nie weszli na listy partii).W ostatnim czasie spór dotyczył przyjęcia do KNP byłego posła PiS Jarosława Jagiełły. Żółtek i kilku prominentnych działaczy otwarcie skrytykowało w mediach decyzję Korwin-Mikkego. – Przyjął go bez żadnej konsultacji – mówi Artur Dziambor. W końcu Jagiełło odszedł.Wpływy środowiska Żółtka mogłyby zmaleć na partyjnym konwencie, który wybierze nowy zarząd. Prawo głosu ma ok. 400 działaczy, ponad dwa razy więcej niż wcześniej (partia przyciągnęła ostatnio wielu nowych członków). Szare eminencje mogłyby stracić władzę. I doszło do awantury.Grupa, która teraz dominuje w partii, doprowadziła do odwołania zjazdu. – Był zwołany w pośpiechu niezgodnie ze statutem. Prezes ma więcej pasji socjotechnicznej niż formalnej – tłumaczy „Rz" europoseł Michał Marusik.”....”To wariant już przećwiczony. Kongres Nowej Prawicy powstał, gdy Korwin-Mikke został zmarginalizowany w swojej poprzedniej partii – Unii Polityki Realnej. Wtedy odeszła z nim grupa działaczy, w tym obecni europosłowie. Ale ich relacje zaczęły się psuć w Brukseli.– Nie podoba im się pomysł lidera, by w przyszłym roku przenieśli się do polskiego Sejmu – tłumaczy osoba znająca kulisy tarć. – Ja i co najmniej dwóch kolegów chcemy wrócić – mówi Korwin-Mikke, ale nie zdradza, kto jest przeciwny. Nowe władze działacze wybiorą w październiku. Przeciwnicy Korwin-Mikkego na poparcie większości liczyć nie mogą. Ale statut zostawia dla nich furtkę. Połowę zarządu wybiera nieformalne ciało kilkunastu osób, założycieli ugrupowania. Tyle że tam również notowania europosłów zaczęły spadać. „...(więcej) 
23 09 2014 Janusz Korwin Mikke „ W obronie byłego posła KNP „....”Oto jakiś Pan Anonim napisał w komentarzu na jakimś blogu, że nie dopuści, by takie „odrzuty” jak WCzc. Jarosław Jagiełło miały coś do powiedzenia w partii. I oto inny – Wybitny – Członek KNP na swoim blogu tę anonimową wypowiedź cytuje, nadając jej niejako realność. „...”A co do WCzc. Jarosława Jagiełły: przyjrzałem się bliżej jego działalności, jestem nią zbudowany i bardzo się cieszę, że człowiek ten – który zrezygnował z szefowania łódzkiemu PiS-owi, a potem w Sejmie głosował na ogół PiS-owi na złość – zasilił nasze szeregi. „....”P. Jagiełło nie wytrzymał nacisków i pomawiania go o niestworzone rzeczy – i wystąpił z Kongresu Nowej Prawicy. Odebrałem to bardzo boleśnie. Dużo wysiłku włożyłem, by prostować niesłuszne opinie o tym człowieku. Nawet po jego odejściu jakaś łódzka gazeta napisała, że odszedł, bo dowiedział się, że ja nie umieszczę go na pierwszym ani na drugim miejscu na liście wyborczej. Tymczasem nic takiego oczywiście nie ogłaszałem – bo p. Jagiełło wiedział o tym od samego początku. A gdyby chciał robić karierę, to nie występowałby z PiS-u lub wstąpiłby do PO… Traktowano go obrzydliwie. Zakładałem, że jako polityk ma twardą skórę. Jednak głupota ludzka jest nieprawdopodobna. KNP-owcy bali się, że wystartuje i wejdzie do Sejmu. Nie będzie na pierwszych miejscach? To może nas przeskoczyć! Przecież wszedł z listy PiS-u z trzynastego miejsca! Pomijając zawiść – jest to kretynizm. Powiedzmy, że lista KNP zdobyła np. 15 tys. głosów, z czego „Jedynka” miałaby 12 tysięcy. A teraz załóżmy, że znalazłby się na niej p. Jagiełło, na trzynastym miejscu (na którym ktoś uciągnął 200 głosów), zebrał tych własnych głosów 13 tys. i przeskoczył „Jedynkę”……to wtedy z wynikiem 27.800 lista KNP dostałaby dwa, a może nawet i trzy miejsca! W liście do mnie p. Jagiełło napisał: „Moja decyzja podyktowana jest świadomością, że do skutecznego pełnienia służby publicznej potrzebne jest zaufanie, którego w KNP nie ma. Materializuje się po raz kolejny pogląd, iż warunkiem porozumienia i współpracy nie jest wspólnota idei i systemów wartości, ale politycznych wyborów i życiorysów”.No właśnie – a ja z tym cały czas walczę… Straciliśmy wspaniałego człowieka – i niech to będzie nauczka na przyszłość. Cześć ludzi opluskwiających p.Jagiełłę to niewątpliwie agenci innych partyj, część to zawistnicy, część – ludzie pełni dobrej woli, dbający o czystość szeregów, ale po prostu nierozsądni… Jedno jest pewne: „wtyki” cieszą się z roboty, jaką zrobiły. „...(więcej )
Mój komentarz Największym wrogiem każdego przywódcy jest armia przydupasów wokół niego , którą sobie cierpliwie zbiera przez lata. Narodowcy mają racje . To już prawdopodobnie koniec KNP . Przy znajdującym się w politycznej smudze cienia Korwinie Mikke jedyną szansą dla Kongresu Nowej Prawicy był Wipler. Bo co się stanie jeśli Żółtek zostanie prezesem Kongresu Nowej Prawicy i wyjdzie do telewizji i zacznie coś tam publicznie bełkotać nie mogąc wyartykułować żadnej głębszej myśli . Z pewnością jednym z najdonioślejszych wydarzeń politycznych 2014 roku jest pójście w końcu po rozum do głowy narodowców i wyłonienie przywódcy i stworzenia struktur partyjnych . Winnicki jest jeszcze zbył młody i z punktu widzenia polityki nie jest jeszcze w pełni dojrzałym intelektualnie i politycznie mężczyzna , a jedynie młodym człowiekiem przed którym wiele głupstw do zrobienia i jeszcze więcej rzeczy do przemyślenia . Ale lepszy Winnicki niż amorficzne ciała jakim była Rada Decyzyjna. Przejście Wiplera do Narodowców , oczywiste w sytuacji , gdy Żółtek formalnie już zrobi z Korwina Mike swoje popychadło przypieczętuje los Nowej Prawicy i wzmocni nowa narodową partię . Wipler przyciągnie do nich wyborców Wiplera i dużą cześć wyborców poniewieranego teraz, pozbawionego charyzmy przez Żółtka Korwina Mikke Problemem narodowców jest usadowienie się tak kacapofilów , którzy generują naiwną , szkodliwa dla Polski idee geopolityczną, jaka jest nie chęć do Ukrainy i plany odbioru Lwowa i Wilna. Polska ma śmiertelny , letalny problem dla swojej egzystencji jakim są Niemcy i fakt że odebraliśmy im ogromne stare polskie Ziemie Odzyskane . W dłużej perspektywie czasu możemy je utrzymać tylko dzięki realizacji polityki jagiellońskiej . Bo co jeśli Niemcy wkroczą i zabiorą z powrotem Ziemie Zachodnie , a my wszędzie na około zamiast sojuszników będziemy mieli wrogów Ale może zmądrzeją „ na stare lata” Marek Mojsiewicz

Za fasadą demokracji Bałagan w związku z wyborami do samorządu terytorialnego, pojawiające się podejrzenia o wyborcze fałszerstwa, a także zapowiadana manifestacja w obronie demokracji skłaniają do przyjrzenia się istniejącemu systemowi wyborczemu. Zwraca uwagę okoliczność, że ci sami ludzie, którzy w Konstytucji przeforsowali zasadę proporcjonalności w wyborach do Sejmu, ordynację wyborczą zredagowali już tak, aby wywoływała skutki najbardziej zbliżone do ordynacji większościowej. Skoro tak podobała się im ordynacja większościowa, to dlaczego przeforsowali w Konstytucji zasadę proporcjonalności? Tłumaczenie takich zagadek głupotą zostawmy sobie na koniec, kiedy wyeliminujemy inne przyczyny. Jakie tedy zalety odkryli nasi spryciarze w takim systemie wyborczym? Ano – po pierwsze – zasada proporcjonalności sprawia, że okręgi wyborcze muszą być wielomandatowe, ponieważ jednego mandatu nie da się proporcjonalnie podzielić między różne partie. W okręgach wielomandatowych od razu pojawia się problem przeliczania głosów na mandaty, co otwiera ogromne pole do popisów. Ale to dopiero początek zalet. Najważniejszą jego zaletą jest zmonopolizowanie możliwości wysuwania kandydatów do Sejmu przez partie polityczne. Taki monopol wynika z tzw. klauzuli zaporowej, według której lista wyborcza bierze udział w rozdziale mandatów w okręgu, dopiero gdy uzyska co najmniej 5 procent głosów w skali kraju. W rezultacie pojawienia się tego monopolu ogromną władzę uzyskały ścisłe sztaby partyjne. To one bowiem spośród kilkunastu milionów obywateli dokonują selekcji szczęśliwców, którzy w ogóle mają szansę znaleźć się na listach wyborczych i one – również zanim jeszcze odbędzie się jakiekolwiek głosowanie – decydują, który kandydat znajdzie się na „biorącym” miejscu, a który będzie pełnił rolę „mięsa armatniego” dla wybrańców. A ponieważ mamy u nas system polityczny parlamentarno-gabinetowy, to znaczy, że poza stanowiskiem prezydenta, który wybierany jest w głosowaniu powszechnym, wszystkie inne organy państwowe albo bezpośrednio, albo pośrednio pochodzą od Sejmu, to kto kontroluje Sejm, ten kontroluje całe państwo. A kto kontroluje Sejm? Ano – ścisłe sztaby partyjne. Dlatego wszyscy polityczni ambicjonerzy wiedzą, że trzeba słuchać prezesa, a wszystkie partie w Polsce mają – bo muszą mieć – charakter wodzowski. Wyborcy mają już z góry przygotowaną alternatywę, a zgodnie ze spiżowym spostrzeżeniem klasyka demokracji Józefa Stalina, prawidłowo przygotowaną alternatywę dla wyborców można poznać po tym, że bez względu na to, kto wybory wygra, będą one wygrane. Dopiero na tym tle lepiej rozumiemy, dlaczego chociaż zmieniały się w naszym nieszczęśliwym kraju ekipy przy rządzie, to ustanowiony w 1989 roku przez generała Kiszczaka i grono osób zaufanych ekonomiczny model kapitalizmu kompradorskiego nawet nie drgnął. Co więcej – według mojej ulubionej teorii spiskowej, zgodnie z którą rzeczywistą władzę w Polsce sprawują bezpieczniackie watahy, które Umiłowanym Przywódcom dają do potrzymania tylko zewnętrzne znamiona władzy w postaci stanowisk, gabinetów, sekretarek i limuzyn – z punktu widzenia tych watah łatwiej jest skontrolować członków ścisłych sztabów partyjnych, spośród których być może nawet połowa to konfidenci tej czy innej bezpieczniackiej watahy, niż, dajmy na to, ponad 100 tysięcy kandydatów, jakich bezpieka musiałaby sprawdzić, gdyby w miejsce istniejącego systemu proporcjonalnego wprowadzony został system większościowy, oparty na jednomandatowych okręgach wyborczych. Dlatego lepiej rozumiemy przyczyny niechęci wszystkich ugrupowań parlamentarnych do zmiany istniejącego systemu i przeznaczania na przemiał wszystkich inicjatyw idących w tym kierunku. Stanisław Michalkiewicz

13 grudnia 2014 Zainteresowaliśmy KE blokowaniem polskiego eksportu przez Czechy

1. Po informacjach w mediach w Polsce, że czeska Inspekcja Rolna i Żywnościowa wydała specjalną instrukcję, na podstawie której jej placówki w całym kraju mają kontrolować przede wszystkim żywność pochodzącą z Polski, zdecydowaliśmy się razem z europosłem Januszem Wojciechowskim ale także innymi polskimi posłami z naszej frakcji politycznej na wystąpienie do Komisji Europejskiej z pytaniem czy wiedzą o dyskryminacyjnych praktykach wobec polskiej żywności.Otóż jak się okazuje instrukcji nadano specjalny kod, a w jej tekście w kilkunastu miejscach podkreśla się tłustym drukiem, konieczność kontroli włącznie produktów żywnościowych pochodzących z Polski.Wymienia się w niej polskie warzywa i owoce (w tym w szczególności jabłka), mięso , wyroby wędliniarskie, mleko i jego przetwory (w tym w szczególności sery), a także ryby i przetwory z ryb.Według wspomnianej instrukcji przed wprowadzeniem polskich produktów żywnościowych na czeski rynek, polski eksporter ma obowiązek poinformować inspekcję o cenach eksportowanych produktów, a Czesi jeżeli uznają, że podane ceny są zbyt niskie, natychmiast uruchamiają specjalne kontrole.

2. Od kliku lat Czesi próbują walczyć z eksportem polskiej żywności na swój rynek na różne sposoby.W ostatnim okresie były to głównie kampanie wizerunkowe (między innymi o szkodliwej soli używanej do polskich przetworów mięsnych) ale wszystkie one nie przyniosły pożądanego rezultatu.Podejmowano także intensywne działania kontrolne wobec polskiej żywności. Przyznają się do nich sami Czesi. Otóż w ciągu 11 miesięcy tego roku takich kontroli w całym kraju przeprowadzono około 32 tysięcy, przy czym w odniesieniu do żywności pochodzącej z Polski było ich około 4,5 tysiąca (dla porównania żywność pochodząca z Niemiec była kontrolowana tylko 3,1 tysiąca razy, przy czym to ten kraj jest największym eksporterem żywności na czeski rynek).

3. Mimo tych wszystkich nękających działań, eksport polskiej żywności do tego kraju cały czas rośnie i w roku 2013 wyniósł około 1,3 mld euro (import żywności z Czech do Polski wyniósł około 300 mln euro) i jest to wielkość zbliżona do tego co eksportowaliśmy do Rosji.Realna sprzedaż żywności do Czech jest jednak jeszcze wyższa po dane dotyczące polskiego eksportu żywności do tego kraju nie obejmują tzw. handlu przygranicznego, a przecież mieszkający blisko polskiej granicy Czesi masowo przyjeżdżają do naszego kraju aby nabywać właśnie produkty żywnościowe.Z kolei za 3 kwartały tego roku sprzedaliśmy do Czech żywność za około 1 mld euro, a czeski rynek jest już trzecim co do wielkości jej odbiorcą.

4. Ponieważ jedną z podstawowych zasad funkcjonowania UE jest swoboda przepływu towarów i usług to stosowanie tego ograniczeń poprzez którykolwiek kraj członkowski wobec w stosunku do produktów pochodzących z innego kraju jest posunięciem jawnie dyskryminacyjnym.W takim duchu zwróciliśmy razem z europosłem Januszem Wojciechowskim do Komisji Europejskiej aby zainteresowała się tego rodzaju posunięciami instytucji kontrolnych Czech wobec polskiej żywności.Na pytania kierowane przez posłów Komisja powinna odpowiedzieć w ciągu najbliższych 30 dni ale w wystąpieniu zwracamy się także o podjęcie natychmiastowych działań, które zablokowałyby tego rodzaju dyskryminujące posunięcia wobec Polski.Odzew jaki to wystąpienie już wywołało także u urzędników Komisji świadczy o tym, że Czesi, będą musieli bardzo szybko się z tej dyskryminacji wycofać. Kuźmiuk

„Raj jest otwarty dla całego Bożego stworzenia”- twierdzi papież Franciszek. Namiestnik Chrystusa na Ziemi, Król królów, Biskup Rzymu, głowa Kościoła Powszechnego, którego i ja jestem częścią. Kościół Powszechny stanowił fundament naszej cywilizacji, zwanej cywilizacją łacińską. Dlaczego napisałem „ stanowił”? Bo moim skromnym zdaniem żyjemy już na gruzowisku cywilizacji. Pozostały jedynie znamiona jej świetności. Cywilizacja łacińska umiera. Na jej miejsce przychodzi cywilizacja brukselska- jak tak można nazwać to co dzieje się w Europie. Potworna biurokracja nieznana nigdzie na świecie zawładnęła wolnością Europejczyka,. Kiedyś człowieka wolnego- dzisiaj ujarzmionego przez Brukselczyków. Pozbawionego w wielkiej mierze wolnej woli, wymierającego- przez przymus ubezpieczeń tzw. społecznych i państwowych , tresowanego w nienawiści do agresji, powolnego i niezdolnego do działania. W naszej byłej cywilizacji każdy miał swoje miejsce- w hierarchii ustanowionej przez Boga, Bóg był w centrum- Wszechmogący, potem był człowiek a na końcu zwierzęta. W Niebie byli Aniołowie- Lucyfer czyli zbuntowany Anioł trafił do Piekła. Bóg był sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za zł- każe. Dzisiaj na Kościołach widniej napis, że” Bóg jest miłością”(???) Zawsze zadaje sobie pytanie czy dla wszystkich? Skoro jeszcze istnieje Piekło- chociaż już coraz rzadziej w Kościołach- to czy Bóg jeszcze kocha morderców, złodziei, czy gwałcicieli? Do tej pory obowiązywał dogmat, że Aniołowie nie mają ciał, ale mają duszę- człowiek ma ciało i duszę, a zwierzęta mają ciała i nie mają duszy. Skoro Papież Franciszek wypowiedział te słowa przy dziecku , któremu zdechł pies, to może oznaczać wstęp do zmiany dogmatu, na mocy którego psy też będą miały dusze. To oczywiście pociągnie za sobą konsekwencje- tak jak każda idea- bo każda ma konsekwencje. Jak zwierzęta będą miały dusze, nie będzie można zjadać zwierząt. To oczywiste. Bo wtedy człowiek uprawiałby kanibalizm. Skoro do tej pory duszy nie mają- można zwierzęta zjadać bez skrupułów. Nie wiem czy kanibalizm jest karany, ale zabicie człowieka jeszcze jest karane- ale coraz mniejszymi wyrokami. Za zabicie psa można dostać więcej niż za zabicie człowieka. Kilka lat temu partner homoseksualny w Niemczech zjadł swojego partnera homoseksualnego .Był ukarany nie za zjedzenia, ale za zabicie. Znaczy się jeść można, byle nie zabijać. Dobrze przyprawić i smacznego! Tak jak w poprzedniej komunie można było posiadać dolary, byleby niemi nie handlować.,Jeśli Raj ma być otwarty „ dla całego Bożego stworzenia”- to musi oznaczać, że zwierzęta muszą mieć duszę. Bo przecież ciało do Raju nie pójdzie- tylko dusza. Papież Franciszek wygłosił niezwykłą herezję. Zresztą postępująca degradacja Kościoła Powszechnego i odchodzenie od zasad trwa w najlepsze od Soboru Watykańskiego II. Kto to widział i słyszał, żeby Papież całował w rękę rabinów podczas spotkania w Izraelu z miesiąc temu? Pierwszy Papież, który wszedł do rzymskiej Synagogi – to Jan Paweł II – w roku 1986. No i w styczniu mamy Dzień Judaizmu w Kościele Powszechnym(???) A Dzień Katolicyzmu w Judaizmie??? Pan Bóg stworzył zwierzęta dla ludzi, a nie jako zwierzęcych braci. Zwierzęta to nie to samo co ludzie. Pan Bóg wyróżnił ludzi dając im rozum i wolną wolę. Zwierzęta kierują się instynktem. No i- jak tak dalej pójdzie- to zwierzęta będą miały duszę. Pójdą wszystkie do Nieba razem z ludźmi, bo Piekła też już chyba nie ma. Ani Czyśćca- tylko Niebo i Raj. Wszyscy- dobrzy i źli- pójdą do Nieba., Zwierzęta wszystkie też są dobre, tak jak ludzie. Nie ma ludzi złych tylko środowisko ich psuje. Spotkamy się wszyscy w Niebie- mordercy obok złodziei, gwałciciele obok kłamców i oszustów, kobiety uczciwe obok prostytutek, gangsterzy obok zawodowych zabójców, demokraci obok monarchistów, donosiciele – obok ludzi zasad. Będzie pięknie i wspaniale- wielkie wymieszanie duchowej materii ludzkiej- bo człowiek z natury jest dobry- jak twierdzi lewica. I wszystkie dusze wymieszane z duszami zwierząt- to będzie dopiero fenomen. Święty Augustyn się w grobie przewraca, ale co to przeszkadza- zwierzęta pójdą do Raju. Bo” Raj jest otwarty dla całego Bożego stworzenia”.(???) Mam cichą nadzieję, że Papieżowi się tylko wyrwało… Obrońcy Praw Zwierząt zacierają ręce! Ale w Polsce nadal można zabijać zwierzęta w celach rytualnych. I to jest słuszne! WJR

Reżimowe i kolaboracyjne gadzinówki o marszu Kaczyńskiego Maciej Szczepański, szef Radiokomitetu w PRL, na rolę propagandową TV i radia „...”codziennie wbijamy milion gwoździ w milion desek”. ...(więcej )
Filip Memches „Świat według gadzinówki „Niemcy już w czasie wojny doskonale zdawali sobie sprawę z opiniotwórczej roli mediów. Stąd u nich taka dbałość o różnorodność prasy„...” Przeciwbólowe środki perswazji. Co z tego wszystkiego wynika? Niemcy świetnie zdawali sobie sprawę z opiniotwórczej roli mediów. Bo media to bądź co bądź czwarta, nie byle jaka, władza. Kiedy przeglądamy się w nich jak w lustrze, one nad nami panują. Mogą nasze poczucie wartości czy godności zarówno zawyżać, jak i zaniżać. Mogą nasze potrzeby czy nasze kompleksy rozgrywać. Mogą to robić dziś, jak mogły ponad pół wieku temu.”.....”Tymczasem nie możemy zapominać, że skuteczny podbój to nie tylko brutalna przemoc, lecz i miękkie, wręcz przeciwbólowe, środki perswazji. Od zniewolenia fizycznego groźniejsze pozostaje zniewolenie duchowe. „..Okupacja hitlerowska utrwaliła się w polskiej pamięci zbiorowej jako jeden wielki koszmar. To oczywiście truizm.Chociaż nie dla kogoś, kto czerpałby wiedzę na ten temat z ówczesnych źródeł. W tym przypadku chodzi o tak zwane gadzinówki, czyli polskojęzyczne tytuły wydawane w Generalnej Guberni z upoważnienia jej władz „....(więcej)

słowa Attily Szalaya „ W 1989 r., około pół roku przed wolnymi wyborami, kiedy rozwiązano partię komunistyczną, wszystkie media były w rękach jej następczyni - partii socjalistycznej. W tym centralny dziennik ogólnokrajowy i 17 dzienników w poszczególnych regionach. W ostatnich miesiącach rządów komunistycznych wszystkie te tytuły sprzedano niemieckim koncernom Axel Springer i Bertelsmann„...(więcej)
Ziemkiewicz „W największym skrócie − takich samych, jakich używają Niemcy. Przecież niemiecki podatnik łoży co roku ogromne sumy na działalność lobbystyczną swego kraju nad Wisła.Prawie wszystkie nadwiślańskie think-tanki utrzymują się z niemieckich grantów.Elity akademickie, czy raczej ta ich część, która zasługuje na nagrodę za dobre zachowanie, żyją z zaproszeń na niemieckie uniwersytety, pisarze z tłumaczeń i stypendiów fundowanych przez rozmaite niemieckie instytucje państwowe i samorządowe,podobnie atrakcyjne oferty dotyczą innych liderów opinii.Powszechność tego zjawiska sprawiła, że Polacy właściwie go już nie zauważają − nie budzi zdziwienia ani tym bardziej sprzeciwu, jeśli w funkcjiniezależnych ekspertów objaśniających nam, co powinniśmy robić dla dobra wspólnej Europy występują pracownicy niezależnych instytucji finansowanych w całości z budżetu państwa ościennego.” ..(więcej)
Krasnodębski „„ Inną charakterystyczną cechą polskich mediów jest struktura własności typowa dla zdominowanego kraju peryferyjnego. Część mediów należy do ludzi dawnego systemu lub takich, którzy dorobili się w niejasnych okolicznościach w pierwszych latach transformacji. Jest rzeczą oczywistą, że ludzie nie będą szczególnie przyjaźnie nastawieni do idei lustracji politycznej czy majątkowej i nie będą szczególnie zachwyceni ostrą krytyką polskiej transformacji.   Druga część należy do zagranicznych właścicieli, zwłaszcza niemieckich. To, że 80 proc. prasy należy do właścicieli z kraju sąsiedniego, którego interesy z natury rzeczy bywają rozbieżne z polskimi, należy ocenić jako realne zagrożenie dla polskiej demokracji i suwerenności. Fakt, że w Polsce o czymś tak zupełnie oczywistym nie można w ogóle dyskutować, świadczy, że proces ograniczenia suwerenności, przynajmniej intelektualnej, postąpił już daleko.   Rzeczywistość sprawi, że sprawy wizerunku zejdą siłą rzeczy na plan dalszy i wróci polityka. A wówczas powinniśmy także podjąć trud takiej prawnej regulacji struktury mediów, w tym między innymi ograniczenia roli korporacji zagranicznych, aby podobny upadek standardów, któryzagraża naszej wolności politycznej, się znowu nie powtórzył. Albowiem to media powinny służyć polskiej demokracji, a nie polska demokracja mediom.”
„..że także media prywatne i ich przekaz stanowią co najmniej równie poważny problem dla polskiej demokracji. Tym poważniejszy, że ciągle jeszcze nie wyartykułowany. Pojawia się pytanie – które w rozwiniętych demokracjach stawiane jest od dawna – czy konieczne są granice dla wolności mediów, bez których stają się one zagrożeniem dla wolności politycznej i równych praw obywateli. Czy nie znaleźliśmy się w sytuacji, gdy potrzebna stała się ingerencja państwa, regulująca działalność mediów, ograniczająca ich wolność, aby ochronić wolność obywateli oraz wolność Polski”....(więcej )
Zbigniew Herbert „ Michnik jest manipulatorem . To jest człowiek złej woli ,kłamca . Oszust intelektualny. Ideologia tych panów to jest to ,żeby w Polsce zapanował socjalizm z ludzką twarzą„ ...(więcej)
 Adam Michnik „ Czy zagraża nam faszyzm ?„...”W ostatnich dziesięcioleciach widzimy fenomen nowy - to osobliwa synteza nacjonalizmu, ksenofobii z populizmem antyrynkowym operującym egalitarnym i antykapitalistycznym frazesem. Ta idea gromadzi tłumy w wielu krajach. Miłośnicy dawnych "brunatnych" znajdują sprzymierzeńca wśród duchowych spadkobierców "czerwonych". Widać to choćby w Rosji.”.....”Także w Polsce. Te żywioły, sprzeczne z pozoru, łączy pogarda dla instytucji i obyczaju demokracji liberalnej oraz miłość do ruchów wodzowskich i państwa autorytarnego.”....”Czyż "IV RP" zbudowana na sojuszu trzech formacji: postsolidarnościowej, postkomunistycznej i postfaszystowskiej nie była zapowiedzią czegoś, co nadchodzi?”....”I ta retoryka, gdzie religia jest polityzowana,wrzask zastępuje dialog, a emocje rozum.”....”Czy słowa nienawiści wobec demokratycznych władz dobiegające od polityków i publicystów prawicy, z Radia Maryja, z ust lidera "Solidarności" Dudy nie zwiastują Polski autorytarnej i nietolerancyjnej?”....”Dla tych ludzi nie istnieje kompromis. Spór o in vitro zmienia się w totalną wojnę ideologiczną i religijną. Spór o TV Trwam to wojna z wrogiem, który "chce eksterminować biologicznie naród polski"......”Ryszard Krynicki pisał przed 40 laty, że "faszyści zmieniają koszule". Nie dajmy się na to nabrać. Tylko uparty sprzeciw uchroni nas przed recydywą ludzi, którzy - zżymając się na określenie "faszyści" - obficie czerpią z faszystowskich stereotypów i technik manipulacyjnych.”.. ..(więcej )
Filip Memches ”Okupacja hitlerowska utrwaliła się w polskiej pamięci zbiorowej jako jeden wielki koszmar. To oczywiście truizm. Chociaż nie dla kogoś, kto czerpałby wiedzę na ten temat z ówczesnych źródeł. W tym przypadku chodzi o tak zwane gadzinówki, czyli polskojęzyczne tytuły wydawane w Generalnej Guberni z upoważnienia jej władz. „...”Jest super. Polacy żyją, jakby nic się nie stało. Życie rozrywkowe kwitnie. „Tak się już ułożyło, że wieczorki odbywają się w nocy, fajfy o siódmej wieczorem, a poranki w południe i w niedzielę. Stało się to już niejako prawem zwyczajowym, że w »niedzielę, po mszy świętej, lud się bawi jak najęty”....”Cywilizowanie tubylców. Władze niemieckie troszczą się o ludność Generalnej Guberni. W gruncie rzeczy chodzi o to, żeby ją „cywilizować" i „modernizować". Jednym z przejawów tego jest zalegalizowanie w roku 1943 – po raz pierwszy na ziemiach polskich – „spędzania płodu" (aborcji), a więc coś, co współcześnie należy do lewicowo-liberalnego katalogu podstawowych „praw człowieka"....”Idea zjednoczonej Europy.„Nowy Kurier Warszawski" nie stroni od zaangażowanej publicystyki. W licznych tekstach autorzy (zazwyczaj anonimowi lub podpisani inicjałami) wskazują konieczność solidarnego współdziałania narodów europejskich. Szczególnie, że trwa wojna z bolszewizmem. „Idea solidarności europejskiej wysuwana przez mocarstwa Osi, nieomal od początku obecnej wojny, posiada głębokie przesłanki natury gospodarczej i politycznej. Rozwój ekonomiczny tworzy coraz więcej stosunków wzajemnej zależności pomiędzy poszczególnymi krajami naszego kontynentu. Stan przedwojenny, gdy państwa Europy dążyły do odgrodzenia się od siebie nieprzeniknionymi barierami ceł prohibicyjnych, uniemożliwiał zdrowy rozwój wszystkich twórczych sił gospodarki każdego narodu i powodował ustawiczne konflikty" ….”Z dumą cytowana jest wypowiedź autorstwa pewnego sowieckiego oficera: „Niemcy zawdzięczają swoje zwycięstwa tak nowoczesnej doktrynie wojennej, jak i przygniatającej przewadze" ….”Gdy czytamy „Nowy Kurier Warszawski" (typowy dziennik opinii) czy wychodzący w Krakowie „Ilustrowany Kurier Polski" (prawdziwy tabloid tamtych czasów, urzeka wspaniała szata graficzna),zdumiewa w nich brak jakichkolwiek doniesień dotyczących okupacyjnego dramatu. Właściwie nic nie ma na temat codzienności polskich miast: strzelanin, łapanek, aresztowań, egzekucji.Nawet jeśli przyjmiemy kolaborancką perspektywę walki z „polskimi bandytami". Są najwyżej wzmianki, jakie znamy z obecnej prasy: o ofiarach wypadków drogowych, bójek, napadów, utonięć, samobójstw, pożarów. Wszystko, co budzi trwogę, rozgrywa się daleko na frontach wojny. Jeśli skończy się ona zwycięstwem III Rzeszy, to nastanie szczęśliwy koniec historii (i nie będzie do tego wcale potrzebna liberalna demokracja). Wydarzenia tuż obok, jak powstanie w getcie warszawskim, okryte są milczeniem. Co jest w takim razie w zamian?  ….(więcej )
„George Reisman „Dlaczego nazizm był socjalizmem , oraz dlaczego socjalizm był totalitaryzmem„ ….”Celem tego wystąpienia są dwie rzeczy. Po pierwsze, chcę pokazać,dlaczego nazistowskie Niemcy były państwem socjalistycznym, a nie kapitalistycznym.Po drugie, chcę pokazać,dlaczego socjalizm—rozumiany jako system gospodarczy opierający się na państwowej własności środków produkcji —pociąga za sobą dyktaturę totalitarną. „....|”Opisanie nazistowskich Niemiec jako państwa socjalistycznego było jednym z wielkich dokonań Ludwiga von Misesa. „...”Podstawą tezy, że nazistowskie Niemcy były państwem kapitalistycznym, był fakt, iż większość przemysłu pozostawała tam rzekomo w rękach prywatnych. Mises wykazał, że prywatna własność środków produkcji istniała jedynie z nazwy pod rządami nazistów. Rzeczywistym właścicielem środków produkcji był niemiecki rząd. Dlatego też to rząd, a nie nominalni właściciele, decydował o tym, co będzie wytwarzane, w jakiej ilości, w jaki sposób i komu będzie sprzedawane. Podobnie też ustalane były ceny oraz zarobki, a także wysokości dywidend, jakie mieli otrzymywać nominalni właściciele. Jak pokazał Mises, pozycja rzekomych właścicieli prywatnych była w zasadzie zredukowana do bycia rządowymi zarządcami.„.....”De factopaństwowa własność środków produkcji — jak określał ją Mises — logicznie wynika zfundamentalnej zasady kolektywizmu przejętej przez nazistów. Stanowi ona, że dobro wspólne ma prymat nad dobrem prywatnym, zaś jednostka jest środkiem do osiągania celów państwa. Jeśli więc jednostka jest środkiem do osiągania celów państwa, to oczywiste jest, że jej własność także. Tak jak jednostka jest własnością państwa, tak to, co ona posiada, jest nią również. „.....”Taki był socjalizm zaprowadzony przez nazistów. Mises nazywał go socjalizmem na niemiecką lub nazistowską modłę. Odróżniał się on od bardziej oczywistego socjalizmu Sowietów, który Mises zwał socjalizmem na wzór rosyjski lub bolszewicki. „.....(więcej)
Aleksander Piński „zakaz uczenia dzieci w domu jako alternatywy dla publicznej edukacji wprowadził w 1937 r. Adolf Hitler „...”Adolf Hitler zaszczepiał niemieckie poczucie wyższości już uczniom szkół podstawowych. W NSDAP najliczniejszą grupą zawodową byli nauczyciele nauczania początkowego „.....”jak silnym narzędziem indoktrynacji jest publiczne szkolnictwo. Było nim od samego początku. Nie jest przypadkiem, że kraj, który pierwszy wprowadził obowiązkową publiczną edukację (zrobiły to w 1794 r. Prusy, część dzisiejszych Niemiec), to kraj, który wywołał dwie wojny światowe i którego władze, przy braku sprzeciwu ze strony narodu, dopuściły się zbrodni na niespotykaną wcześniej skalę. „.....”Bez państwowej oświaty nie byłobydwóch wojen światowych i Holokaustu „....”Piętnastu policjantów weszło do domu państwa Busekros w Norymberdze i siłą zabrało 15-letnią Melissę spod opieki rodziców. Wykonywali wyrok sądu będący reakcją na to, że Melissy nie uczono w publicznej szkole, ale w domu. Nie zdarzyło się to w trakcie dyktatury nazistów w latach 30. XX w., ale zaledwie pięć lat temu. Wolfgang Drautz, konsul generalny Niemiec w USA, oświadczył wówczas, że niemiecki rząd ma „uzasadniony interes w przeciwdziałaniu powstawaniu grup społecznych opartych na poglądach innych od głównie obowiązujących". „....” Nie bez powodu w 1806 r., po klęsce Prus w bitwie pod Jeną, przebudowę państwa rozpoczęto od zacieśnienia kontroli nad tym, kto i czego uczy w szkołach publicznych. Wprowadzono państwowe certyfikowanie nauczycieli oraz sankcje odebrania dzieci rodzicom, jeżeli nie dopilnują, by chodziły one do szkoły (sankcja istniejąca do dzisiaj także w Polsce). Niemiecki filozof Johann Gottlieb Fichte (1762–1814), propagator pruskiego systemu edukacji publicznej, twierdził w „Odezwach do narodu niemieckiego" z 1807 r., że „nie wystarczy mówić do uczniów, trzeba kształtować ich charakter w taki sposób, by sami z własnej woli chcieli tego samego co my" „.....”Rolę publicznego, obowiązkowego szkolnictwa w niemieckich agresjach militarnych zauważył także Erich Maria Remarque, autor słynnej (zakazanej i palonej na stosach przez nazistów) powieści z 1929 r. „Na zachodzie bez zmian". Twierdził, że powodem I wojny światowej była indoktrynacja dzieci w publicznych niemieckich szkołach. Także Dietrich Bonhoeffer, urodzony w 1906 r. luterański duchowny, znany z otwartego oporu wobec Hitlera (za co stracono go 9 kwietnia 1945 r.), uważał II wojnę światową za nieuniknioną konsekwencję niemieckiego szkolnictwa publicznego. „.....”W książce „Approaches to Auschwitz: The Holocaust and Its Legacy" (Podejścia do Auschwitz: Holokaust i jego spuścizna) historycy Richard L. Rubenstein i John King Roth piszą, że nauczyciele, zwłaszcza ze szkół podstawowych, byli największą grupą zawodową w NSDAP. Pochodziło z niej także 30 proc. kierownictwa partii (nauczycielami byli na przykład szef SS Heinrich Himmler i skazany na śmierć przez Trybunał w Norymberdze Julius Streicher, twórca antysemickiego tabloidu „Der Strumer"). Ich praca wśród młodzieży była wyjątkowo skuteczna. Do Narodowo-Socjalistycznej Organizacji Studentów, która m.in. wywołała antysemickie zamieszki w 1931 r. w Austrii i Niemczech, należało ok. 60 proc. wszystkich żaków, co świadczy o blisko dwukrotnie wyższym odsetku poparcia dla nazistów w tej grupie niż w całym społeczeństwie. „.....”skoro widzi się, jak silnym narzędziem indoktrynacji jest publiczna edukacja, powinno się jej konstytucyjnie zakazać „.....”publiczna edukacja prowadzona pod przymusem i przez państwowych nauczycieli równie skutecznie propagowała ideały III Rzeszy i Trzeciej Fali, co dzisiaj III RP „.....”Bez wieloletniego prania mózgu w szkołach politycy nigdy nie mieliby takiej władzy nad społeczeństwem. Nie bez powodu państwo przejęło pełną kontrolę nad szkołami w Prusach w 1794 r., gdy chłopi zbuntowali się przeciw panom feudalnym i trzeba było wybić im z głów nieposłuszeństwo. I dlatego, parafrazując Władysława Gomułkę, raz zdobytych szkół politycy nie oddadzą nigdy. „ ...(więcej)
prof. Tadeusz Biesaga „"W najbliższej perspektywie problemy etyczne spowodowane przez rozwój biotechnologii nie będą zagrażać godności normalnych dorosłych istot ludzkich - stwierdza Francis Fukuyama - mogą natomiastdotknąć tych, którzy nie posiadają pełnego zestawu cech charakteryzujących ludzi (...). Największą grupą istot znajdujących się w tej kategorii są nienarodzone dzieci, można do niej jednak zaliczyć również noworodki, osoby nieuleczalnie chore, starszych ludzi dotkniętych upośledzającymi chorobami oraz inwalidów„.....”Konieczność kontroli urodzeń wzmacniały twierdzenia Francisa Galtona (1822-1911), który domagał się wprowadzenia selekcji eugenicznej wśród ludzi. Twierdził, że odkryta przez K. Darwina naturalna selekcja w świecie zwierząt została w świecie ludzi zahamowana przez kulturę i cywilizację. Tymczasem nie tylko nie wolno jej hamować, ale należy ją, zgodnie z tezami demografów i eugeników, naukowo wspierać.Społeczność ludzka powinna zakazać rozmnażania się ludzi dziedzicznie i genetycznie obciążonych i ich wykluczyć. Eugenizm F. Galtona z Anglii rozpowszechnił w Ameryce Charles Davenport, a w Niemczech Karl Binding i Adolf Hoche] W ten sposób lęk demograficzny, chęć eugenicznej selekcji i eliminacji niepożądanych grup ludzkich podsycał idee rasizmu. Eugenizm propagował nie tylko kontrolę i zakaz rozmnażania się biednych, czarnych, imigrantów i innych grup społecznych, ale ich sterylizację, lub w razie ciąży, aborcję. „....”Margaret Sanger.Segregacja prowadzona przez jedno lub dwa pokolenia - pisała - umożliwi nam tylko częściową kontrolę. Jeśli sobie uświadomimy, że każda osoba ograniczona umysłowo jest potencjalnie źródłem nieskończonego łańcucha defektów potomstwa, zdecydujemy się na politykę natychmiastowej sterylizacji, aby być pewnym, że rodzicielstwo dla ograniczonych umysłowo jest absolutnie niedopuszczalne „.....(więcej)
Newsweek: Dlaczego w XX wieku świat ogarnęła eugeniczna gorączka? Magdalena Gawin*: Popularność eugeniki wynikała ze splotu różnych czynników. Najważniejszy – według mnie – wynikał z przekonania,że porządek społeczny musi być ugruntowany na nowych, naukowych podstawach, ważną rolę odegrała też sekularyzacja elit intelektualnych końca XIX wieku. Za pomocą chirurgicznego skalpela sterylizacji niepełnosprawnych, opóźnionych w rozwoju, biednych, nieprzystosowanych społecznie chciano przeciąć wszystkie społeczne wrzody i zatrzymać łańcuch „złego dziedziczenia”. W grę wchodziła wysoka stawka: szczęście ludzkości, dobrobyt i modernizacja społeczna. więcej
Minister rządu Orbana Miklós Soltészem ”Chrześcijańskie oblicze rządu węgierskiego „...”Czyli można powiedzieć, że rząd węgierski zajmuje się katechizacją i ewangelizacją? Państwo w sposób bezpośredni nie może ingerować w sprawy wiary, ale wspierać, pomagać może i jak najbardziej to czyni. Oczywiście osobiste przekonania premiera, ministra albo prezydenta są ich indywidualną sprawą, tych osobistych przekonań oczywiście nie można wymuszać na innych. Ale tak w konstytucji, jak i w przepisach prawnych wielką rolę odgrywają sprawy religii i życia religijnego. „...”Oczywiście, chciałem tylko zaznaczyć, że nie mogę każdemu pojedynczemu człowiekowi powiedzieć: ty jesteś chrześcijaninem i będziesz wierzącym dlatego, że ja jestem w rządzie, że tak zadecydował rząd. Wiara musi płynąć z przekonania, z głębi człowieka. Rząd może tylko pomagać lub przeszkadzać, ale decydująca jest postawa w rodzinie. Gdy w rodzinie mówimy, tłumaczymy dziecku, wpajamy mu zasady ewangeliczne, to ono będzie wierzyć. Decydującą rolę odgrywają przykłady, szczególnie te w najbliższym otoczeniu. „...”Generalnie chyba nie możemy tego powiedzieć, bowiem to jest proces powolny, przemiany w ludziach nie następują z dnia na dzień. Działania rządu na pewno pomagają i pewne zmiany są już widoczne, ale potrzeba jeszcze czasu, by życie religijne rozkwitło, jak dawniej. „...”Czy wpływy ideologii gender na społeczeństwo są na Węgrzech również duże? Owszem, są silne, jednak drogą legislacyjną zatrzymaliśmy już u nas rozwój tej ideologii. Podam przykład: gdyby w 2010 r. nie doszło do zmiany rządu, do przedszkoli zostałyby już całkowicie wprowadzone podstawy genderu. Myśmy po dojściu do władzy te przepisy natychmiast zmienili, zapobiegliśmy seksualizacji małych dzieci. Poprzedni rząd socjalistyczno-liberalny z otwartymi rękoma witał pomysły genderowe… Warto sobie uzmysłowić, że ataki na Węgry zawsze podchodzą z dwóch kierunków. Jedne są natury gospodarczej – bardzo silne, bo stanowczo rzuciliśmy wyzwanie wielkim bankom, wielonarodowym korporacjom i firmom energetycznym. Te bezwzględne organizacje wykorzystywały ludzi, na ile się tylko dało; proces ten rozpoczął się już przeszło 20 lat temu. Myśmy ten trend zatrzymali, co więcej, odwrócili. Więc gdy na arenie międzynarodowej chcą naszego premiera odizolować, to głównym tego powodem są pieniądze, pieniądze, pieniądze. A drugi kierunek ataków to płaszczyzna ideologiczna. Wiele razy na forum ONZ w Nowym Jorku czy unijnym w Brukseli mieliśmy starcia właśnie z przyczyn ideologii gender, która jest dla nas nie do zaakceptowania. „.Leszek Sosnowski rozmawia z węgierskim ministrem ds. wyznań, mniejszości narodowych i organizacji pozarządowych Miklósem Soltészem …...(źródło )
Profesor Roberto de Mattei  w tekście zatytułowanym „Unia Europejska - banda rozbójników?„ Takie pojmowanie prawa, którego najwybitniejszym teoretykiem był w XX wieku austriacki prawnik Hans Kelsen (1881-1973), legitymizuje porządek legislacyjny jedynie "wydajnością prawną" danej normy bądź praktyką jego stosowania „....”Benedykt XVI jednak w swoim orędziu wygłoszonym w niemieckim parlamencie 22 września 2011 roku skrytykował wprost pozytywizm prawny Kelsena, wskazując, że z tej właśnie koncepcji wyrósł narodowy socjalizm„...”W Unii Europejskiej, podobnie jak w innych wielkich instytucjach międzynarodowych, nadrzędnym źródłem prawa jest norma produkowana przez prawodawcę. Na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci, w oparciu o tę zasadę, prawodawcy ustanawiają subiektywne "nowe prawa", takie jak legalizacja aborcji czy układów homoseksualnych, zastępując nimi tradycyjne prawa człowieka zakorzenione w niezmiennym i obiektywnym prawie naturalnym. (więcej )
Poseł Terlecki „ Nie dopuścić do monopolu w prasie „ Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta zwleka z odpowiedzią, czy zgodzi się namonopol niemieckiego koncernu medialnego w prasie lokalnej.Od marca leży wniosek w tej sprawie złożony przez Polskapresse, który chce przejąć prasę lokalną od koncernu Media Regionalne należącego do brytyjskiej grupy Mecom. Jeśli UOKiK zgodzi się ipójdzie niemieckiej firmie na rękę, to skupi ona prawie 90 procent prasy lokalnej.Taki monopol nie byłby możliwy w żadnym europejskim kraju. O braku - wydawałoby się jedynej racjonalnej decyzji urzędu zwalczającego monopol - rozmawiamy z posłem PiS prof. Ryszardem Terlecki „.....” Po drugie, choć w dokumentach zapewnia się, że chodzi wyłącznie o projekt biznesowy, to w razie potrzeby taka kumulacja na rynku medialnym może stać się narzędziem politycznym. Tym bardziej, że te media kumuluje w swoich rękach sąsiedni kraj, który ma znaczący interes w tym, aby nas sobie podporządkować politycznie i od wielu lat, co prawda w białych rękawiczkach, ale jednak wtrąca się niekiedy w polskie sprawy.W każdym razie lokuje ten sąsiad w naszym kraju swoje polityczne cele.”...(więcej )
Song Hongbing „ Wojna o pieniądz „Sugerujemy abyście ze wszystkich sił spierali znane dzienniki tygodniki, a głównie prasę związaną z rolnictwem i religią , z determinacją sprzeciwiając się emisji „zielonego „dolara przez rząd . Powinniście natychmiast strzymać wszelkie dotacje pieniężne dla tych kandydatów ,którzy nie wyrażają się jasno i nie potępiają w ostrych słowach emisji „zielonego „ dolara. Likwidacja systemu emisji waluty państwowej przez banki lub powrót do emisji pieniądza przez rząd doprowadzi do sytuacji w której państwo będzie dostarczać ludziom pieniądze ,co wyrządzi szkody nam ,bankierom oraz pośrednikom kredytowym , a tym samym zaszkodzi naszym żywotnym interesom.Spotkajcie się jak najszybciej z kongresmenami z waszych okręgów wyborczych ,zażądajcie od nich gwarancji ochrony dla naszych interesów.W ten sposób będziemy mogli sprawować kontrole nad legislatywą„ Song Hongbing „ Wojna o pieniądz „ strona 59    „....(więcej)
„Orban ujawnił, żew przygotowaniu jest ustawa zakazująca kupowania ziemi przez obcokrajowców. Jak powiedział, podobne prawo obowiązuje w krajach takichjak Austria ,czy Francja. „...”Koniec, nie ma, dosyć! „....”Jego zdaniem nowe prawo ma uchronić węgierskich rolników przed spekulantami i bankierami. Ma ono też pomóc "odzyskać ziemię skradzioną poprzez podejrzane transakcje"- będą one przez państwo rewidowane.”.....”W sierpniu Bank Światowy ostrzegł, że wskutek suszy w Europie i USA ceny żywności znów zbliżają się do historycznego szczytu z 2008 r. Organizacje pozarządowe takie jak brytyjski Oxfam winią za to m.in.wyprzedaż ogromnych połaci ziemi uprawnej międzynarodowym inwestorom, którzy liczą na wzrost jej wartości.Liberia w ciągu pięciu lat wyprzedała już 30 proc. swojej ziemi rolnej.- Co sześć dni biedne kraje sprzedają obszar wielkości Londynu - ostrzega Oxfam, postulując ukrócenie tego procederu.” „...(więcej)
”Erdogan  głosi ,że międzynarodowe lobby odsetkowe ( Żydzi ) i należące do nich zachodnie media włączając w to należące do nich gazety w sposób haniebny dyrygowały protestami podsycając twierdzenie ,że otoczony klakierami nie nadaje się do sprawowani władzy „...(więcej)
Węgierski rząd poinformował, że zaproponuje nowe poprawki do konstytucji.Wcześniejsze - spotkały się z krytyką Unii Europejskiej i organizacji obrony praw człowieka. Sekretarz stanu w ministerstwie sprawiedliwości Robert Repassy powiedział, że przedstawiona ostatnio piąta poprawka zawierać będzie między innymi nowe zasady podejmowania decyzji o tym, które organizacje i instytucje religijne będą uznawane za Kościoły. Poprawka ta modyfikuje też zakaz nadawania reklam wyborczych w mediach prywatnych.”....”Według kolejnych poprawek kampania wyborcza będzie dozwolona w telewizji i radiu komercyjnym, lecz ich właścicielom nie będzie wolno pobierać za to opłat, a wszystkie partie polityczne będą miały taki sam czas antenowy. Partie polityczne będą też mogły umieszczać za darmo swe reklamy wyborcze w mediach publicznych. Repassy poinformował, że wspólnoty religijne, które spełnią odpowiednie kryteria, będą mogły określać siebie jako Kościoły, lecz parlament w dalszym ciągu będzie miał prawo wyznaczania tak zwanych uznanych Kościołów, mających zniżki podatkowe i inne przywilej”.....(więcej )
List intelektualistów węgierskich „ Do Obywateli Europy „Nasze zaniepokojenie wynika z faktu, iż w XX wieku nie raz doświadczyliśmy, że za propagandową kampanią kompromitacji kraju okrzykniętego zbrodniczym może iść dosłownie wojskowa interwencja. „.....”Od wyborów 2010 roku przeciwko Węgrom planowo prowadzona jest kampania dyskredytacji. W jej ramach wielkonakładowe gazety, telewizje i inne media prawie każdego dnia publikują fałszywe i tendencyjne, służące kompromitacji wiadomości. Zabiegi te starają się wmówić opinii publicznej, która nie zna węgierskiej rzeczywistości, że na Węgrzech demokracja została wypaczona, mniejszości są prześladowane, nie ma wolności prasy, zwykli ludzie zmuszeni są żyć w strachu, szaleją antysemityzm i uprzedzenia, a skrajnie prawicowa elita szykuje się już do wprowadzenia totalitarnej dyktatury. „...”Winniście jednak być świadomi, że kampania ta nie przeciw Węgrom jest skierowana. W rzeczywistości kampania ta jest reakcją panującej w międzynarodowych mediach lewicowej i liberalnej warstwy inteligencji na ich miażdżącą klęskę, zadaną im przez węgierskich wyborców, jest reakcją na konserwatywną rewolucję na Węgrzech.Kręgi socjalistów i liberałów obawiają się, że konserwatywna rewolucja może przybrać szerszy, europejski rozmiar, dlatego pragną zniszczyć owoce węgierskiej przemiany i dlatego podjęły przeciw nam kampanię dyskredytacji. „.....” W demokratycznych wyborach 2010 roku zwyciężył centroprawicowy, konserwatywny obóz, zdobywając większość konstytucyjną 2/3 mandatów. Zwycięstwo to było możliwe, gdyż przygniatająca większość społeczeństwa miała dosyć szkód, jakie wyrządziły socjalistyczne i liberalne rządy o postkomunistycznej mentalności. „.....”Tę potężną duchową przemianę nazywamy „rewolucją dwóch trzecich”, gdyż doprowadziła do takiej społecznej zmiany, która w konstytucyjnych ramach umożliwiła zamknięcie przejściowego, postkomunistycznego okresu. W tym nadzwyczaj dwuznacznym okresie panoszyła się lewica, której dewiza brzmiała: „Może to niemoralne, ale legalne” „...(więcej )
Od stycznia przyszłego roku, jeśli nie zainterweniuje Kreml, w Rosji nie będą mogły działać m.in. Facebook i Amazon.Duma przyjęła ostateczną wersję ustawy o ochronie danych osobowych konsumentów. Ustawa przewiduje, że od stycznia 2015 r. wszystkie serwisy internetowe zbierające dane o rosyjskich konsumentach muszą przechowywać te dane wyłącznie na serwerach znajdujących się w Rosji.”...”Angielskojęzyczna gazeta "The Moscow Times" cytuje przedstawicieli lobby rosyjskiego przemysłu IT, według których ustawa w obecnej formie spowoduje zamknięcie działalności w Rosji takich serwisów jak Amazon, Twitter, Facebook, czy np. większość serwisów sprzedaży biletów lotniczych i wycieczek. Rosja nie posiada dużych serwerowni, a rosyjski przemysł IT nie jest gotowy w tak krótkim czasie przejąć obsługi tak dużej ilości danych.”...”W Rosji obowiązuje już prawo dające tajnej policji pełny i praktycznie nieograniczony dostęp do danych zbieranych przez serwisy internetowe właśnie na serwerach znajdujących się na terytorium Federacji Rosyjskiej. „. ...(więcej )
czerwiec 2013 Zsolt Zsebesi „Szybka korekta budżetu „.....”W razie potrzeby podniesiona może być również stopa nadzwyczajnego podatku obciążającego przede wszystkim banki oraz wprowadzony byłby nowy, progresywny podatek od dochodów reklamowych mediów. Ten ostatni oznaczałby miliardowe ubytki w dochodach netto największych na Węgrzech zagranicznych firm medialnych takich jak Axel Springer, Ringier, czy RTL. „.....””Chociaż minister gospodarki Mihály Varga dał do zrozumienia, że te nadzwyczajne oszczędności i nowe przychody dla budżetu nie są potrzebne, a ich ewentualne zastosowanie mogłoby odbywać się stopniowo, w zależności od takiej, czy innej realizacji budżetu, to premier oznajmił, że nie chce ryzykować. Dlatego rząd planuje jednorazowe wprowadzenie wszystkich nowych środków „....”W tym modelu poczesne miejsce zajmowałyby tzw. środki „niekonwencjonalne”, pod czym można rozumieć umacnianie ingerencji państwa w procesy rynkowe, rządową regulację cen, upaństwowienie kluczowych gałęzi, czy też wprowadzanie nadzwyczajnych podatków służących „ponoszeniu równych ciężarów”, co oznacza w praktyce faworyzowanie firm węgierskich i utrudnianie działalności wielkich firm zagranicznych. Pojawiają się w tym kontekście hasła tworzenia warstwy tzw. narodowych kapitalistów, a więc nacjonalizowania węgierskiej gospodarki.Cele te nie znajdują oczywiście poklasku w Brukseli. Eksperci z bardzo szczegółową wiedzą nt. Węgier wskazują, że w kraju, którego gospodarka jest otwarta i zależna od zagranicy w tak wielkim stopniu i zakresie, tzw. „niepodległościowa walka” Orbána i zwracanie się Węgier ku Wschodowi to nie tylko utopia, ale także wielkie potencjalne i rzeczywiste szkody.”. ...(więcej )
Francis Fukuyama „Przemoc i niefunkcjonalna równowaga „...”Możemy znacznie dokładniej wyjaśnić , dlaczego instytucje tak wolno dostosowują się do zmian środowiskowych , niż tylko stwierdzając , że jest to skutkiem ich naturalnej zachowawczości . Każda instytucja , lub system instytucji przynosi korzyść pewnym grupom społecznym nierzadko kosztem innych , nawet jeśli system polityczny jako całość zapewnia dobra publiczne takiej jak pokój wewnętrzny , czy prawa własności . Grupy faworyzowane przez państwo mogą mieć większe poczucie bezpieczeństwa osobistego i majątkowego , mogą czerpać korzyści z uprzywilejowanego dostępu do władzy , albo też zyskiwać uznanie i wysoką pozycję społeczną . Te elitarne grupy zainteresowane są utrzymaniem istniejących układów instytucjonalnych i będą bronić status quo tak długo ,jak długo pozostaną spójne. Nawet w sytuacji , gdy społeczeństwo jako całość odniosłoby korzyści ze zmiany instytucjonalnej ,takiej jak podwyższenie podatku gruntowego dal sfinansowania obrony przed zagrożeniem zewnętrznym , dobrze zorganizowane grupy są w stanie zablokować zmiany , gdyż dla nich zysk netto jest ujemny.Ten rodzaj niezdolności do współdziałania jest dobrze znany ekonomistom. Sytuacja ta stanowi coś , co teoretycy gier nazywają równowaga stabilną , gdyż żaden z graczy nie odnosi indywidualnej korzyści ze zmiany początkowych układów instytucjonalnych . Jednak równowaga ta jest niefunkcjonalna z punktu widzenia społeczeństwa jako całości. Mancur Olson wysunął ogólne twierdzenie , że silne grupy interesów formują się z z czasem w każdym społeczeństwie, skupiając się w pazerne koalicje , by bronić swoich wąskich przywilejów . Są one zorganizowane znacznie lepiej niż szerokie masy społeczne , których interesy często nie są reprezentowane w systemie politycznym .Problem niefunkcjonalnej równowagi politycznej złagodzić może demokracja , która w teorii przynajmniej pozwala nieelitom na większy udział we władzy politycznej. Jednak nawet wówczas istnieje zwykle znaczna dysproporcja między stopniem zorganizowania elit i nieelit , która nie pozwala tym drugim na podjęcie stanowczych działań .Widzieliśmy liczne przykłady pazernych koalicji , które nie dopuściły do niezbędnych zmian instytucjonalnych , powodując tym samym regres polityczny Klasycznym przykładem była Francja ancien regime'u , gdzie monarchia wciągu dwóch wieków wzrosła w siłę przez pozyskanie znacznej części elit .Pozyskanie to przybrało formę dosłownego kupna kawałków państwa , które mogły zostać przekazane spadkobiercom . Gdy ministrowie reformatorzy , tacy jak Maupeou i Turgot , usiłowali zmienić system , całkowicie znosząc sprzedaż urzędów , zaangażowani gracze byli wystarczająco silni , by zablokować wszelkie działania . Problem sprzedawalnych urzędów rozwiązała w drodze przemocy dopiero rewolucja .Problem niefunkcjonalnej równowagi sięga jednak znacznie dalej w przeszłość. Istnieją archeologiczne świadectwa społeczeństw na poziomie hordy , które mimo dostępu do technologii rolniczej przez wiele pokoleń utrzymywały zbieracko – łowiecki tryb życia ., Przyczyną ponownie wydają się żywotne interesy istniejących graczy społecznych .W hordach panuje egalitaryzm i powszechny zwyczaj dzielenia się żywnością , co staje się niemożliwe po przyjęciu rolnictwa i pojawieniu się własności prywatnej .Pierwsza rodzina, która osiedliłaby się i zaczęła uprawiać rolę, musiałaby dzielić się plonami z pozostałymi członkami hordy ,co odbierałoby motywacje do inwestowania w rolnictwo . Przejście od jednej do drugiej formy produkcji wzbogaciłoby społeczeństwo jako całość ze względu na większą produktywność rolnictwa w porównaniu z łowiectwem i zbieractwem , ale wymagałoby także odebrania pewnym członkom hordy możliwości swobodnego korzystania z nadwyżek . Archeolog Steven LeBlanc sugeruje ,że powolność z jaką niektóre społeczności zbieracko łowieckie wprowadzały rolnictwo , wynika właśnie z niemożności rozwiązania tego problemu kooperacyjnego .Zdolność społeczeństw do unowocześniania własnych instytucji zależy zatem od tego , czy potrafią one zneutralizować graczy politycznych stawiających opór reformom. Niekiedy zmiana ekonomiczna osłabia pozycję dotychczasowych elit z korzyścią dla nowych , które forsują nowe instytucje. W Anglii w XVII wieku względny spadek dochodów z majątków ziemskich w porównaniu z zyskami z handlu i produkcji przemysłowej pozwolił burżuazji sięgnąć po wpływy polityczne kosztem dawnej arystokracji . Niekiedy nowi aktorzy społeczni zyskują znaczenie dzięki pojawieniu się nowej ideologii religijnej , jak było w przypadku buddyzmu i dżinizmu w Indiach . Skandynawscy chłopi po reformacji przestali być bezwolną masą rozproszonych jednostek , od kiedy zyskali dostęp do oświaty , która umożliwiła im samodzielną lekturę Biblii .Niekiedy wreszcie do zmian prowadzi sama charyzma przywódcy i zdolność tworzenia zwycięskich koalicji z odsuniętych od władz grup , jak stało się w przypadku Grzegorza VII formującego stronnictwo papieskie podczas sporu o inwestyturę . Jest to w gruncie rzeczy sama esencja polityki : zdolność przywódców do przeprowadzenia swoje woli prze wykorzystanie władzy , legitymizacji , zastraszenia , negocjacji, charyzmy , idei i organizacji .Stabilność niefunkcjonalnych stanów równowagi sugeruje powód , dal którego przemoc odgrywa tak ważną rolę we wdrażaniu nowych instytucji i reformowaniu starych . Przemoc jest zazwyczaj postrzegana jako problem , który politycy próbują rozwiązać , czasami jednak bywa ona jedynym sposobem wyeliminowania silnych graczy politycznych blokujących zmiany instytucjonalne . Strach przed gwałtowną śmiercią jest emocją silniejszą niż pragnienie materialnych zysków i jest w stanie wywołać i jest w stanie wywołać znacznie dalej idące zmiany zachowań . Wspomniałem już w rozdziale V ,że motywy gospodarcze , takie jak chęć budowy wielkiego systemu irygacyjnego są wysoce nieprawdopodobnymi przyczynami czystego procesu państwowotwórczego . Nieustające wojny plemienne lub strach przed podbojem ze strony lepiej zorganizowanych grup są natomiast bardzo zrozumiałym powodem , dla którego wolne i dumne plemię mogłoby się zgodzić żyć w scentralizowanym państwie .W dziejach Chin patrymonialne elity były zawadą dla tworzenia nowoczesnych instytucji państwowych zarówno w czasach potężnego państwa Qin , jaki za panowania dynastii Sui i Tang , kiedy to znów wzrosły w siłę .W pierwszym wypadku ustawiczne wojny prowadzone przez możnych zdziesiątkowały ich szeregi i otworzyły drogę do stanowisk wojskowych ludziom spoza elit . W drugim przypadku objęcie władzy przez cesarzową Wu w początkach dynastii Tang przyniosło wielką czystkę wśród starych możnowładczych rodów , a co za tym idzie , wzmocnienie pozycji szerszych elit. Dwie wojny światowe wyświadczyły podobną przysługę demokratycznym Niemcom , jakie wyłoniły się po 1945 roku , przez wyeliminowanie potężnej klasy junkrów , która nie mogła już dłużej blokować zmian instytucjonalnych.Nie jest jasne , czy społeczeństwa demokratyczne zawsze są w stanie rozwiązać ten problem pokojowo. W Stanach Zjednoczonych przed wojną secesyjna stanowiący mniejszość mieszkańcy południa bronili żarliwie „ osobliwej instytucji „ niewolnictwa . Zapisane w konstytucji reguły instytucjonalne pozwalały im na to , dopóki ekspansja kraju na zachód nie doprowadziły do przyłączenia wystarczająco wielu wolnych stanów , by umożliwić uchylenie ich veta . Konflikt ten okazał się ostatecznie nierozwiązywalny na mocy konstytucji i wymusił wojnę , która pochłonęła ponad 600 tysięcy istnień ludzkichNormy i instytucje współczesnego świata w zasadzie wykluczyły przemoc jako metodę przełamywania politycznych impasów . Nikt nie oczekuj e, ani też nie liczy na to ,że kraje Afryki subsaharyjskiej przejdą ten sam trwający setki lat proces , który dokonał się w Chinach i w Europie , aby stworzyć silne , skonsolidowane państwo . Oznacza to ,że albo ciężar instytucjonalnych innowacji i reform przejmą inne, niebazujące na przemocy mechanizmy , takie jak opisane wyżej , albo społeczeństwa te pozostaną pogrążone w stanie regresu politycznego. ...(więcej )
Po tym jak marsz doszedł do pomnika Józefa Piłsudskiego przed Belwederem głos zabrał prezes PiS Jarosław Kaczyński. Marsz marsz jest pochodem zwycięstwa, bo wygraliśmy te wybory. I nie chodzi o to ile to było procent, ale chodzi o to, że młode pokolenie pokazało, że chce w Polsce zmian! W Polsce odradza się poczucie obywatelskości, duch obywatelski, który był zawsze gotowością do działania! Ten pochód jest pochodem obywatelskim tych, którzy chcą w Polsce dobrej zmiany, którzy chcą zwycięstwa w walce z panoszącym się złem i tych, którzy chcą obronić podstawowe prawo obywateli – do wyłaniania władzy w drodze wyborów, do oceniania władzy i do tego, żeby władzę odwołać! To prawo daje nam kartka wyborcza! I właśnie tę kartkę wyborczą chcą nam dzisiaj wyrwać. Można postawić pytanie: dlaczego teraz? Bo rysuje się – a piszą nawet o tym badacze bardzo nam niechętni – perspektywa zwycięstwa – waszego zwycięstwa! Zwycięstwa tych wszystkich, którzy chcą w Polsce władzy uczciwej i sprawiedliwej! Władzy, która szanuje Polską rację stanu, godność Polaków – tu w Polsce i na świecie. Tych wszystkich, którzy mają już dosyć arogancji, bezczelności, bezrobocia, ukrywania afer korupcyjnych, deptania praw obywatelskich. Którzy maja dosyć rozszerzającego się w Polsce archipelagu małych, gminnych, miejskich, dyktatur! Gdzie ludzie się boją między sobą mówić prawdę nawet o tym, o czym wszyscy wiedzą! Te wybory zostały sfałszowane! Fałszerstwem jest sytuacja, w której władza wie, że rozwiązania prawne dotyczące wyborów są głęboko ułomne, że były już podejrzane wydarzenia i odrzuca propozycję zmian. A tak w tym wypadku było! Fałszerstwem jest, gdy władza rozpoczyna – gdy okazuje się, że wybory kończą się katastrofą, że ich wynik jest nieznany, rozpoczyna kampanię ukrywania tego faktu! Wpływa na sądu, terroryzuje sądy! I to z udziałem prezydenta RP i z udziałem prezesów najważniejszych sądów. I wreszcie rozpoczyna kampanię medialną przeciwko tym, którzy mówią, że doszło do fałszerstwa! Kampanię w stylu Urbana i z udziałem Urbana! Kampanię, która przyniesie hańbę! Ale ta kampania obejmowała także liczne działania, zmierzające do tego, żeby ten marsz się nie odbył. Kampania grubiańskiego, wulgarnego obrażania i różnego rodzaju bezprawne przedsięwzięcia administracyjne! Próbowano ten marsz zahamować! Nie udało się, nie dali rady i nie dadzą rady! Będziemy organizować kolejne marszy, będziemy zbierać podpisy pod projektem ustawy „uczciwe wybory”, będziemy pilnować wyborów prezydenckich i parlamentarnych. A także wyborów samorządowych, bo jestem przekonany, że przyjdzie dzień, w którym zostaną powtórzone! Ale pamiętajmy, ten marsz jest także w obronie wolności słowa, w obronie dziennikarzy. Bez wolności słowa, bez swobód, nie może funkcjonować demokracja, nie mogą być chronione nasze prawa. A podniesiono rękę na prawa dziennikarzy, na wolność słowa. I kłamią, bezczelnie kłamią ci, którzy mówią, że to przypadek. (…) Na szczęście w Polsce są jeszcze uczciwi sędziowie! Ale trzeba jeszcze raz zapytać – o co tutaj chodziło? Oczywiście o to, by obywatele nie mogli dowiedzieć się prawdy o protestach przeciwko sfałszowaniu wyborów, by ta cała sprawa została zapomniana. To się nie uda! Ten dzisiejszy dzień, to nasze zwycięstwo – bo ten dzień jest zwycięstwem – pokazuje, że się nie uda! Tak – zwyciężymy! I przyjdzie ta Polska, której chcemy, o której marzymy – Polska wolnych i równych Polaków! Polska, która będzie oazą wolności w Europie! (…) My Polacy mamy ogromne możliwości, potencjał i musimy go wykorzystać. Możemy być wolni i bardzo szybko się rozwijać. Możemy szybko uzyskać pozycję tych, którzy są od nas bogatsi i silniejsi! Musimy tylko zrzucić z pleców naszego narodu worek kamieni, którym jest obecna władza. I potrafimy to uczynić. Musimy tylko przypomnieć sobie słowa legionowej pieśni: „ Chcieć, to móc”, a jeszcze bardziej musimy przypomnieć sobie słowa największego z Polaków, św. Jana Pawła II: „Nie lękajcie się!” On kierował te słowa do wszystkich grup i stanów. I ośmielę się powtórzyć za tym największym: nie lękajmy się, a zwyciężymy.”...(źródło )

Ważne Krasnodębski „„ Inną charakterystyczną cechą polskich mediów jest struktura własności typowa dla zdominowanego kraju peryferyjnego. Część mediów należy do ludzi dawnego systemu lub takich, którzy dorobili się w niejasnych okolicznościach w pierwszych latach transformacji. Jest rzeczą oczywistą, że ludzie nie będą szczególnie przyjaźnie nastawieni do idei lustracji politycznej czy majątkowej i nie będą szczególnie zachwyceni ostrą krytyką polskiej transformacji.  Druga część należy do zagranicznych właścicieli, zwłaszcza niemieckich. To, że 80 proc. prasy należy do właścicieli z kraju sąsiedniego, którego interesy z natury rzeczy bywają rozbieżne z polskimi, należy ocenić jako realne zagrożenie dla polskiej demokracji i suwerenności. Fakt, że w Polsce o czymś tak zupełnie oczywistym nie można w ogóle dyskutować, świadczy, że proces ograniczenia suwerenności, przynajmniej intelektualnej, postąpił już daleko.  Rzeczywistość sprawi, że sprawy wizerunku zejdą siłą rzeczy na plan dalszy i wróci polityka. A wówczas powinniśmy także podjąć trud takiej prawnej regulacji struktury mediów, w tym między innymi ograniczenia roli korporacji zagranicznych, aby podobny upadek standardów, któryzagraża naszej wolności politycznej, się znowu nie powtórzył. Albowiem to media powinny służyć polskiej demokracji, a nie polska demokracja mediom.”„..że także media prywatne i ich przekaz stanowią co najmniej równie poważny problem dla polskiej demokracji. Tym poważniejszy, że ciągle jeszcze nie wyartykułowany. Pojawia się pytanie – które w rozwiniętych demokracjach stawiane jest od dawna – czy konieczne są granice dla wolności mediów, bez których stają się one zagrożeniem dla wolności politycznej i równych praw obywateli. Czy nie znaleźliśmy się w sytuacji, gdy potrzebna stała się ingerencja państwa, regulująca działalność mediów, ograniczająca ich wolność, aby ochronić wolność obywateli oraz wolność Polski”....(więcej )
Poseł Terlecki „ Nie dopuścić do monopolu w prasie „ Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta zwleka z odpowiedzią, czy zgodzi się namonopol niemieckiego koncernu medialnego w prasie lokalnej.Od marca leży wniosek w tej sprawie złożony przez Polskapresse, który chce przejąć prasę lokalną od koncernu Media Regionalne należącego do brytyjskiej grupy Mecom. Jeśli UOKiK zgodzi się ipójdzie niemieckiej firmie na rękę, to skupi ona prawie 90 procent prasy lokalnej.Taki monopol nie byłby możliwy w żadnym europejskim kraju. O braku - wydawałoby się jedynej racjonalnej decyzji urzędu zwalczającego monopol - rozmawiamy z posłem PiS prof. Ryszardem Terlecki „.....” Po drugie, choć w dokumentach zapewnia się, że chodzi wyłącznie o projekt biznesowy, to w razie potrzeby taka kumulacja na rynku medialnym może stać się narzędziem politycznym. Tym bardziej, że te media kumuluje w swoich rękach sąsiedni kraj, który ma znaczący interes w tym, aby nas sobie podporządkować politycznie i od wielu lat, co prawda w białych rękawiczkach, ale jednak wtrąca się niekiedy w polskie sprawy.W każdym razie lokuje ten sąsiad w naszym kraju swoje polityczne cele.”...(więcej )
lipiec 2012 „ „- Mamy nadzieję, że, z Bożą pomocą,nie będziemy musieli w miejsce demokracji wymyślać innych politycznych systemów, które należy wprowadzić, aby nasza gospodarka przeżyła - powiedział Orban już na konferencji Stowarzyszenia Pracodawców i Pracowników. „....”Zgromadzenie narodowe to nie jest kwestia woli, tylko siły. (...) To, co być może funkcjonuje w państwach skandynawskich, jednomyślność,u nas, w narodzie na pół azjatyckim, dokonuje się siłą.To nie wyklucza konsultacji, debaty czy demokracji, ale centralna siła jest konieczna - cytuje słowa Orbana agencja AFP.

 http://naszeblogi.pl/41363-rick-joyner-nawoluje-do-zamachu-stanu-w-usa )
„Węgry: kolejne organizacje pozarządowe na celowniku Orbana „...”tym razem na celowniku są węgierskie stowarzyszenia i fundacje korzystające z funduszy szwajcarskich.”.....”Mamy do czynienia nie z członkami społeczeństwa obywatelskiego, ale płatnymi działaczami politycznymi, którzy służą interesom obcych – mówił w lipcu o niektórych organizacjach pozarządowych premier Viktor Orban.”...”Zgodnie z wyznaczoną przez Orbana oficjalną linią rządu służby specjalne i policja prowadzą naloty na siedziby organizacji pozarządowych, rekwirując sprzęt i dokumentację księgową.Od początku roku węgierskie władze prześwietliły w sumie kilkadziesiąt podmiotów, które miały jakikolwiek związek z funduszami norweskimi”...”W pierwszej kolejności uderzono w organizacje lewicowe, ekologiczne i promujące dewiacyjne zachowania jak np. Kobiety dla Kobiet przeciw Przemocy czy Labrisz Lesbian Association. Norwegowie zawiesili więc wypłatę dotacji.”...”We wrześniu policja zrobiła kolejne naloty na dwie organizacje pozarządowe odpowiedzialne za podział norweskich grantów. Rząd zdecydował o rozszerzeniu kręgu podejrzanych instytucji o organizacje NGO korzystające z funduszy pochodzących z Programu Współpracy Szwajcarsko-Węgierskiej.8 września specjalna jednostka policji wkroczyła do siedziby organizacji Ökotárs- Budapeszt, oskarżonej o „sprzeniewierzenie 400 mln forintów” i „nieprawidłowości finansowe”, które są badane przez Biuro Kontroli Rządu.”...”Ludzie premiera przygotowują listy kolejnych – jak je nazywają – „problematycznych instytucji”, które mogą w najbliższym czasie spodziewać się nalotu policji.”. ….(więcej
Węgierski rząd premiera Viktora Orbana ogłosił w środę podniesienie od 1 stycznia 2015 roku z 40 do 50 procent superpodatku od przychodów reklamowych. Podatek ten uderza w spółki medialne czerpiące z reklam najwięcej wpływów - głównie w koncern RTL. „...” "Podatek firm osiągających przychody reklamowe w wysokości ponad 20 mld forintów (65 mln euro) będzie od początku przyszłego roku zwiększony z 40 do 50 procent" - poinformowało węgierskie ministerstwo gospodarki. „...”Krok ten będzie dotyczyć głównie Grupy RTL, filii niemieckiego giganta medialnego Bertelsmann, jedynej firmy na Węgrzech, która osiąga tak wysokie przychody. „...”Od wygranych wyborów w 2010 roku i uzyskania bezwzględnej większości w parlamencie rząd Orbana prowadząc politykę obciążania firm, przede wszystkich zagranicznych i tych najbardziej dochodowych, a nie ludności, wprowadził około 30 nowych podatków nadzwyczajnych. Podatki te nie są związane z dochodem, lecz oblicza się je od obrotu czy wartości bilansowej firmy. Płacone są więc niezależnie od tego, jak firma prosperuje. (PAP) „. ...(więcej ) 
Mój komentarz To co się działo przed i w czasie marszu w mediach z jego relacją pozwala postawić jasną diagnozę . Mamy do czynienia z wzorującymi swoje techniki manipulacji społeczeństwem na socjalistach hitlerowskich gadzinówkami Media, platformy medialne , platformy przekazu informacji to kluczowe dla każdego państw i narodu obszary Socjalistyczna Europa Zachodnia z hegemonem Niemcami wprowadziła jako ustrój Unii Europejskiej socjalizm hitlerowski z jego totalną kontrolą nad społeczeństwem , eutanazją , aborcją, eugeniką, przymusowymi ubezpieczeniami społecznymi , totalitarną szkołą, niszczeniem chrześcijaństwa i rodziny , wprowadzeniem chorej ideologii jako religii politycznej państwa oraz socjalistyczna hitlerowska strukturą społeczną z właścicielami koncernów jako bezwzględnej bestialskiej elity i oczywiście kontrolą nad mediami i nośnikami informacji. W Polsce i Europie można mówić o takim socjaliźmie hitlerowskim w wersji soft . Bez obozów koncentracyjnych . Proces zbydlęcenia i depopulacji całych narodów rozciągnięty na dekady . Ale cel i system jest ten sam Chrześcijanie przejęli władzę na Węgrzech . Orban w pierwszej kolejności zabrał się za gadzinówki te należące do Niemiec i ich kolaborantów . Podporządkował sobie telewizje publiczną i opodatkował niemieckie koncerny medialne . Bo nie ma suwerennego państwa ani wolnego społeczeństwa w którym gadzinówki zagraniczne i te należące do kolaborantów kontrolują rynek medialny , kłamią , oszukują i manipulują społeczeństwem i go odmóżdżają Ażeby sobie uświadomić kim są i do czego są zdolni oligarchowie warto popatrzeć w przeszłość i na oligarchów socjalistycznych Niemiec Hitlera , którzy posiadali i posiadają do tej pory IFG „150 kobiet z Auschwitz. Czarna transakcja farmaceutycznego giganta”...”"Planujemy eksperymenty z nowym lekarstwem usypiającym. Bylibyśmy wdzięczni za dostawę pewnej liczby kobiet (...)", "200 marek za sztukę? To stanowczo za dużo (...)". "Kobiety są wychudzone, ale ich stan jest zadowalający (...)" - tak przedstawiciel wchodzącej w skład I.G. Farbenindustrie farmaceutycznej firmy Bayer negocjował z komendantem KL Auschwitz. Szczegóły transakcji wyszły na jaw dopiero w 1945 roku.”...”Początki chemicznej hydry III Rzeszy - potężnego koncernu I.G. Farbenindustrie - związane są z osobami Carla Duisberga (Bayer) oraz Carla Boscha (BASF). Na mocy zawartego między nimi w 1925 r. porozumienia powstała spółka I.G. Farbenindustrie Aktiengesellschaft, wywodząca się z połączenia firm: Bayer, BASF, Agfa, Hoechst, Greisheim i Weiler - ter Meer (1). II wojna światowa była dla I.G. Farbenindustrie złotym okresem. Słowa Richarda Sasuly’ego, że "bez I.G. Hitler nie mógłby nigdy rozpętać wojny", doskonale pokazują miejsce i rolę koncernu w historii Niemiec. Już pod koniec lat 30. dało się zauważyć w I.G. dominację tych gałęzi przemysłu, które bezdyskusyjnie wiązały się z przygotowaniami do wojny. Według danych z 1943 roku, Wehrmacht był w niemal stu procentach zależny od I.G. jeśli chodzi o produkcję kauczuku syntetycznego, metanolu, barwników, gazów bojowych i niklu.”...”Początki chemicznej hydry III Rzeszy - potężnego koncernu I.G. Farbenindustrie - związane są z osobami Carla Duisberga (Bayer) oraz Carla Boscha (BASF). Na mocy zawartego między nimi w 1925 r. porozumienia powstała spółka I.G. Farbenindustrie Aktiengesellschaft, wywodząca się z połączenia firm: Bayer, BASF, Agfa, Hoechst, Greisheim i Weiler - ter Meer (1).II wojna światowa była dla I.G. Farbenindustrie złotym okresem. Słowa Richarda Sasuly’ego, że "bez I.G. Hitler nie mógłby nigdy rozpętać wojny", doskonale pokazują miejsce i rolę koncernu w historii Niemiec.Już pod koniec lat 30. dało się zauważyć w I.G. dominację tych gałęzi przemysłu, które bezdyskusyjnie wiązały się z przygotowaniami do wojny. Według danych z 1943 roku, Wehrmacht był w niemal stu procentach zależny od I.G. jeśli chodzi o produkcję kauczuku syntetycznego, metanolu, barwników, gazów bojowych i niklu.”...”Zakup 150 kobiet do eksperymentówPorządkowanie dokumentów, które Rosjanie znaleźli w 1945 roku, po wkroczeniu na teren obozu, było zajęciem wymagającym zatrudnienia tłumacza. Został nim Gregoire M. Afrine. W obszernych zbiorach poniemieckich papierów znalazł on m.in. listy wysyłane z firmy Bayer do komendanta Auschwitz. Korespondencja dotyczyła sprzedaży 150 kobiet, więźniarek, które miały stać się materiałem doświadczalnym w eksperymentach medycznych prowadzonych przez fabrykę należącą do potężnego wówczas koncernu I.G. Farbenindustrie.Zeznania człowieka, którego przesłuchano w szóstym procesie norymberskim, opublikował 15 listopada 1947 roku dziennik "Herald Tribune". Na jego łamach przytoczono fragmenty tej korespondencji. Wynikało z niej, że kombinat I.G. Farben kupił 150 więźniarek. Zanim jednak doszło do sfinalizowania transakcji, nabywca narzekał na zbyt wygórowaną cenę 200 marek za sztukę. video prof. Pawłowicz: To jest nękanie”....(więcej )
Gorylisko „ Przez większość stulecia wmawiano nam, że II wojna światowa (1939-1945) została wywołana przez Adolfa Hitlera i jego nazistów. Fakty dowodzą,  że była ona wywołana przez potężny kartel chemiczno naftowy i farmaceutyczny dla objęcia kontrolą miliardowych rynków dla towarów, które można było opatentować. Także I wojna światowa (1914-1918) była próbą podbicia świata przez korporacyjne interesy. Wspierały ją trzy koncerny niemieckie: Bayer, BASF i Hoechst. Te firmy kontrolowały ponad tysiąc patentów na świecie. W 1925 roku utworzyły one razem kartel IG Farben.Polacy nie mogą nie pamiętać działalności IG Farben bo miała ona  także miejsce na terenie Polski. Ten potężny kartel za miliard marek wybudował w  Oświęcimiu na 24 km2 największy w tym czasie  przemysłowy  kompleks chemiczny na świecie.  Miał on produkować  syntetyczny kauczuk , benzynę  i inne związki chemiczne potrzebne do  podboju Rosji 

http://www.relay-of –life.org/pl/introduction/index.html

W pobliżu wybudowano  obóz koncentracyjny. Stał się on  największym na świecie obozem niewolniczej pracy i równocześnie obozem zagłady. Prowadzono tam śmiertelne eksperymenty medyczne z wykorzystaniem  patentowanych leków firmy Bayer i Hoechst  oraz  innych należących do IG Farben.  „...”PO II wojnie światowej  wiele patentów Firmy BAYER/IG Farben znalazły się pod kontrolą rynku farmaceutycznego  takich firm jak Rockefeller (USA), Rotschild (W. Brytania, Francja). Zmieniając atom siarki  cząsteczki gazu musztardowego na atom azotu stworzono pierwszą strukturę do chemioterapii raka. Modyfikacje tej struktury chronione prawem  napędzały wielomilionowy przemysł tak wspaniale prosperujący dzięki epidemii raka. Zbrodniarze wojenni z firm BAYER, BASF, HOECHST zostali wkrótce wypuszczeni na wolność. Fritz Ter Meer  członek NSDAP, zbrodniarz wojenny  odpowiedzialny za IG Auschwitz, skazany w Norymberdze na 7 lat, został w 1956 roku ponownie prezesem firmy BAYER, Carl Wurster  członek rządu nazistowskich Niemiec, nadzorca Cyklonu B  został wybrany w 1952 roku ponownie prezesem firmy BASF.
Friedrich Jahne członek nazistowskiej partii skazany za zbrodnie wojenne został w 1955 roku ponownie prezesem firmy HOECHST ( obecnie Sanofi). Dokumenty Kongresu USA i Norymberskich Trybunałów jednoznacznie dowodzą, że II wojna światowa była wspierana  przez niemiecki  kartel  naftowo farmaceutyczny IG Farben. Dokumenty te dowodzą, że bez IG Farben II wojna światowa  nie miałaby miejsca. W czasie tych wojen zabito ponad milion  wojskowych i cywilów nie licząc zabitych w komorach gazowych..  „...”Głównym architektem Unii Europejskiej był Walter Hallstein. Był on profesorem prawa i ekonomii  we Frankfurcie  głównej siedzibie IG Farben i nazistowskich finansistów. Był jednym z 12 sygnatariuszy traktatów, dzięki którym powstała Unia Europejska. Objął też  stanowisko pierwszego  prezydenta Komisji U. E.   i rządził  Europą przez 10 lat za pomocą kilku tysięcy wybranych w interesie kartelu biurokratów.  „....(źródło ) Marek Mojsiewicz


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1059 drzwi ich troje 2CECHA5LCHEFEEGW6HUB7MG24QWO5JR7QCGLMMQ
1059
application assets Notes 1059 1058 ped por
1059
1059
1059
1059
1059
1059
www darr pl print pl 1059 nse 11 78 Biuletyn Polskiej Sieci Enterprise Europe Network
1059
1059
#1059 Feeling Restless and Jumpy
1059
1059 Blake Ally Trzy randki

więcej podobnych podstron