Obrona Hanaczowa

Obrona Hanaczowa – walki obronne polskiej samoobrony opartej na strukturze AK w Hanaczowie w 1944 r. z oddziałami UPA, wspartymi dezerterami z SS-Galizien i Ukraińskiej Policji Pomocniczej, zakończone odparciem ataków. Większość mieszkańców wsi zdołała się ewakuować, ale Hanaczów został doszczętnie zniszczony podczas pacyfikacji przeprowadzonej 2 maja 1944 r. przez oddziały niemieckie.

Przygotowania do obrony[edytuj]

Wieś w 1944 r. liczyła około 3 tys. mieszkańców, w tym sporą liczbę uchodźców z Wołynia i kilkudziesięciu ukrywających się Żydów[1]. Pierwsze przygotowania do odparcia napadu UPA nastąpiły w końcu 1943 r. w związku z wieściami o mordach na Polakach na Wołyniu. Sytuację w rejonie Hanaczowa zaogniły wydarzenia z października 1943 r.[2]

UPA w ramach akcji likwidowania liderów lokalnych społeczności, poprzedzającej czystkę etniczną w Małopolsce Wschodniej, dokonała egzekucji przedwojennego nauczyciela i oficera AK Stanisława Weissa, żonatego z Ukrainką. Podczas pracy w lesie podeszło do niego trzech Ukraińców, odczytało mu wyrok "w imieniu samostijnej Ukrainy" i zabiło strzałem w tył głowy. Zabity został okradziony z dokumentów, pieniędzy i zegarka. Ten mord wzburzył okoliczną ludność i spowodował, że hanaczowska samoobrona wydała Kripo trzech uzbrojonych Ukraińców, przechodzących przez wieś niedługo po tym wydarzeniu. Te wydarzenia, mimo prób łagodzenia napiętych stosunków obu społeczności, na trwale zantagonizowały Polaków i Ukraińców w okolicy Hanaczowa[1][2].

Pod koniec 1943 r. do wsi przybył oficer operacyjny Okręgu Lwów AK ps. Andrzej i wraz z komendantem rejonu AK Hanaczów wachm. Kazimierzem Wojtowiczem "Głogiem" opracował plan obrony. Zakładał on utworzenie w centrum wsi tzw. trójkąta obronnego, do którego w razie napadu miała się schronić ludność cywilna i który miał być broniony na linii okopów i schronów. Mieszkańcy wsi nie zgodzili się na to, nie chcąc pozostawiać swoich domów na pastwę losu[3].

Drugą sprawą, która zaważyła o podjęciu przez UPA decyzji o ataku, była pomoc, jakiej AK z Hanaczowa udzieliła sowieckim partyzantom z rozbitego oddziału płk. Dmitrija Miedwediewa. Grupa Rosjan i Żydów (uciekinierów z getta) schroniła się w kryjówce AK w pobliżu Hanaczowa i tam stoczyła potyczkę ze ścigającymi ich policjantami ukraińskimi i niemieckimi. Udało im się uciec i dołączyli do oddziału AK w Hanaczowie[2].

Pierwsza obrona[edytuj]

2 lutego 1944 r. około godz. 21 wieś została zaatakowana z kilku stron przez duże siły (wg różnych meldunków od 300 do 1000 osób) UPA i około 20 policjantów ukraińskich. Część napastników była w mundurach niemieckich. Napastnicy ominęli znajdujące się na skraju wsi przysiółki i uderzyli na centrum wsi. Udało im się jednak opanować tylko pierwsze domy. Mieszkańcy wraz z samoobroną stawili rozpaczliwy opór. Walczyły nawet kobiety – jedna z nich, Magdalena Nieckarzowa, w obronie własnej zabiła siekierą jednego z Ukraińców, by po chwili zginąć od kul. Schwytani Polacy byli mordowani bez względu na wiek i płeć, a domy palone. Kluczowym miejscem obrony była plebania, naprędce przekształcona w barykadę. Tu obroną dowodził brat zakonny Damian (Franciszek Bratkowski). Na odsiecz wsi pospieszył żydowski oddział partyzancki Abrama Bauma oraz akowcy z Przemyślan pod dowództwem Tadeusza Nowego "Granata". Około północy upowcy wycofali się[2].

Atak ten wykazał, że wieś nie była należycie przygotowana do obrony. Zginęło 58-85 Polaków, w tym 20 kobiet i 13 dzieci. Około 100 osób było rannych. Spalonych było 70 gospodarstw. Po przeciwnej stronie było około 30 zabitych i rannych[2].

Po napadzie okoliczna ludność polska udzieliła hanaczowianom wydatnej pomocy materialnej i moralnej. Do wsi przybyły również dostawy broni a ponadto ze Lwowa przybyli ochotnicy do obrony. Przybył także komendant Inspektoratu Lwów mjr Sawicki i na spotkaniu z samoobroną opracowano nowy plan obrony. Przystąpiono do budowy zamaskowanych bunkrów ze schronami dla ludności, wzmocniono drzwi do kościoła, wyznaczono placówki obsadzane przez plutony, zorganizowano sieć patroli. 10 lutego dowództwo AK w Hanaczowie objął por. Jastrzębski ps. "Strzała"[2].

Druga obrona[edytuj]

Od początku kwietnia 1944 r. do samoobrony hanaczowskiej dochodziły informacje o zbierających się w sąsiednich wsiach Ukraińcach. 8 kwietnia w Wielką Sobotę wywiadowcy donieśli o kilkusetosobowym zgrupowaniu UPA, które szykowało się do ataku na wieś. Zwołano naradę Sztabu Obrony, w skład której weszli: kpt. Józef Bosek "Julian", wachm. Kazimierz Wojtowicz "Głóg", por. Paweł Jastrzębski "Strzała", Antoni Wojtowicz "Darling", por.Jan Dyl "Marian", plut. Józef Chruściel "Ryś", Alojzy Wojtowicz "Jurand", major Pristupa "Fiodor" – dowódca grupy partyzantów radzieckich. Po omówieniu szczegółów obrony wszyscy rozeszli się na stanowiska. Czuwano do rana aż do rezurekcji, atak jednak nie nastąpił[3].

Następnego dnia - 9 kwietnia otrzymano wiadomość o zrzucie broni. Po burzliwej dyskusji zadecydowano o wyjściu ze wsi na zrzut małego 22-osobowego oddziału pod dowództwem por. "Strzały", który w razie ataku miał powrócić i zaatakować banderowców od tyłu. Dowodzenie oddziałami przejął Kazimierz Wojtowicz, gdyż kpt. Józef Bosek był chory. Wywiad AK donosił, że przed południem w okolicznych wsiach: w Stanimirzu, Siedliskach i w Podjarkowie odbyły się odprawy UPA a dowódca ukraińskiego zgrupowania zapowiedział, że z Hanaczowa pozostaną zgliszcza i ani jednej żywej duszy. Mimo to atak nadal nie następował. Dopiero późną nocą, zwiad zauważył zbliżające się oddziały UPA (wśród których byli dezerterzy z Ukraińskiej Policji Pomocniczej i SS-Galizien), liczące wg późniejszych szacunków od 800 do 1500 osób[3].

Po ostrzale wsi z ckm-ów i pocisków zapalających, od których zapłonęła wieś, banderowcy ruszyli do ataku z kilku stron. Główny atak prowadzony był od strony wschodniej. Polacy pozwolili na bliskie podejście przeciwnika po czym otworzyli zmasowany ogień z rkm-ów. Ta taktyka spowodowała duże straty w szeregach UPA i załamanie się ataku, zwłaszcza po śmierci dowódcy. Grupa akowców z "Głogiem" na czele, przedarła się przez płonące domy i ostrzałem z boku zaskoczyła atakujących i zmusiła ich do wycofania się[2].

Nad ranem do akcji wszedł powracający z niedoszłego zrzutu oddział "Strzały", oskrzydlając przeciwnika. W walce ranny w rękę został "Głóg". Około 5 rano banderowcy, wykorzystując słabą widoczność (całe pole walki było zasnute dymem z dopalających się zagród), próbowali wedrzeć się do wsi tym razem od zachodu, ale obrońcy udaremnili również i ten atak. Po ataku część atakujących oddziałów rozpoczęła wycofywanie się zabierając rannych i zabitych. Niespodziewanie o 7.30 oddziały UPA po raz kolejny zaatakowały od południowego zachodu, ale kontratak polskiej samoobrony i plutonu żydowskiego zaskoczył upowców i spowodował zamieszanie a potem ucieczkę. O godzinie 9 walka wygasała, oddziały UPA pospiesznie zabierały rannych i zabitych, a tym, których nie udało się zabrać, odcinano głowy, aby uniemożliwić identyfikację. Pod koniec dnia upowcy próbowali jeszcze raz zaskoczyć obronę, jednak nadal czuwający obrońcy powstrzymali Ukraińców[2].

Liczbę ofiar po stronie UPA szacuje się na 30 do 70 osób a wraz z ciężko rannymi około 120. Po stronie polskiej doliczono się 26 zabitych, w tym 5 obrońców. Pozostałe ofiary to polskie rodziny, które nie zdążyły uciec do trójkąta obronnego. Tragiczny los spotkał rodzinę Michała Nieckarza, który ciężko ranny udał zabitego i dzięki temu ocalał, ale stracił żonę i pięcioro dzieci w wieku od 1 do 7 lat, zamordowanych bagnetami. Pozostałe ofiary to kilkanaście osób z pobliskich przysiółków Zagóra i Podkamienna, które nie spodziewały się ataku, przypuszczając że i tym razem napastnicy zostawią je w spokoju[2].

Po napadzie pochowano pomordowanych w zbiorowej mogile na cmentarzu. Broń ukryto. Po czterech dniach do wsi przybył oddział niemiecki. Dowodziło to, że Niemcy musieli być uprzedzeni o ataku, gdyż zwykle w przypadku łuny pożarów i odgłosu strzałów zjawiali się od razu. Po dochodzeniu Niemcy udali się do Przemyślan. Za odwagę wykazaną w walce wachm. "Głóg" i kapral "Puchacz" zostali odznaczeni Krzyżami Walecznych. W lipcu 1944 r. wachmistrz "Głóg" został mianowany podporucznikiem[2].

Opuszczenie wsi[edytuj]

Po napadzie wieś była w opłakanym stanie, większość domów była spalona, mieszkańcy nie mogli się pomieścić w istniejących budynkach. W tych okolicznościach zapadła decyzja o ewakuacji. Pierwsza próba nie powiodła się - w ukraińskiej wsi Sołowa kolumna uchodźców została ostrzelana. Trzy dni później tym razem na trasie do Przemyślan, również zaatakowano ludność próbującą się ewakuować. Zginęło 9-12 osób w tym sołtys Hanaczowa Marcin Dyl[2].

Dopiero 17 kwietnia po przybyciu odsieczy z Biłki Królewskiej i Biłki Szlacheckiej zdołano zorganizować większy konwój. Uczestniczyło w nim pięciu niemieckich żołnierzy, którym w zamian za pomoc obiecano prowiant. We wsi Hermanów upowcy zorganizowali zasadzkę, udając procesję na cmentarzu. Dzięki pomocy pobliskich oddziałów partyzanckich przeciwnicy zostali odparci, tracąc 7 zabitych i 11 rannych. Po stronie polskiej było 3 rannych. Konwój nie niepokojony więcej dotarł do Biłek i Czyszek, gdzie zakwaterowano uchodźców. Jeden ze schwytanych w potyczce w Hermanowie upowców zdradził miejsce pobytu dowództwa UPA przybyłego z Wołynia. Udała się tam grupa akowców z Biłek, która aresztowała przywódców. Zostali oni w Biłkach skazani przez sąd polowy na śmierć[2].

Pacyfikacja wsi[edytuj]

Po ewakuacji we wsi pozostał oddział AK (60 ludzi) oraz ci, którzy nie mogli bądź nie chcieli opuścić Hanaczowa. W sumie pozostało około 150-200 osób. Dowódcą został kpt. Jan Antonów "Janek" w miejsce chorego por. "Strzały". W obwodzie Przemyślany AK, Okręgu Lwów AK pomimo ataków UPA na polską ludność, nie ograniczano się do samoobrony, ale przeprowadzano akcje dywersyjne przeciwko Niemcom. W jednej z nich wykolejono pociąg z czołgami, bronią i amunicją, a konwój ostrzelano. Udało się zniszczyć 4 czołgi, a ruch kolejowy został wstrzymany na kilka godzin. Ten fakt został wykorzystany przez Ukraińców, którzy donieśli Niemcom, że w Hanaczowie znajduje się dywersyjny oddział rosyjski i Żydzi[2].

2 maja 1944 r. wieś została otoczona przez 2 kompanie SS, żandarmerię i Gestapo z 3 czołgami, działami szturmowymi i granatnikami. Niemcy rozpoczęli ostrzał umocnionych budynków - kościoła i klasztoru. Polskie oddziały rozdzieliły się i próbowały wydostać się z okrążenia. Udało się to jedynie największej grupie kpt. "Janka", która przedostała się do lasu, tracąc jednak swojego dowódcę[4]. W lesie doszło jeszcze do potyczki z upowcami. Pozostałe grupy zdziesiątkowane, wycofały się do wsi i ukryły w zamaskowanych bunkrach[2].

Niemcy po zajęciu miejscowości, rozjuszeni faktem, że nie mogą znaleźć partyzantów, zaczęli niszczyć Hanaczów czołgami, wysadzali i podpalali budynki. Ludność cywilna, która nie skryła się, została zebrana pod kościołem. Niemcy dokonali egzekucji Żydów i części Polaków, resztę osób zabrali ze sobą do Lwowa. W sumie straty polskie wyniosły 16 zabitych żołnierzy i 30 zamordowanych cywilów[2].

Po odejściu wroga z ukrycia wyszli partyzanci i około 60 cywilnych Polaków i Żydów[3]. Wkrótce też do wsi zaczęły zbliżać się grupy Ukraińców, ale naprędce zorganizowana obrona pod dowództwem Antoniego Wojtowicza "Darlinga" odstraszyła ich ogniem karabinowym. Hanaczów przestał istnieć. Wieś opuścili ostatni obrońcy, w tym o. Wiktor, który zabrał ze sobą Najświętszy Sakrament z kościoła[2].

Żydzi a obrona Hanaczowa[edytuj]

Od 1942 r. z inicjatywy Kazimierza Wojtowicza mieszkańcy Hanaczowa udzielali we wsi schronienia kilkudziesięciu Żydom oraz pomagali kilkuset ukrywającym się w okolicznych lasach[5].

Żydzi tworzyli własny oddział partyzancki pod dowództwem Abrama Bauma ("Bunia"), który brał udział w walkach obronnych Hanaczowa[2]. Służył w nim m.in. Leopold Kleinmann (Kozłowski) - "Poldek", późniejszy kompozytor[6]. Po zniszczeniu wsi w maju 1944 r. oddział żydowski jako pluton włączono w skład 1. kompanii 40. pułku AK[2].

W 1993 roku za ratowanie Żydów Kazimierz Wojtowicz wraz z braćmi – Alojzym i Antonim (pośmiertnie) zostali odznaczeni medalami Sprawiedliwy wśród Narodów Świata[7].

Upamiętnienie po wojnie[edytuj]

Dzięki staraniom Sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Andrzeja Przewoźnika, w najbliższym czasie ma powstać pomnik upamiętniający Polaków zamordowanych przez UPA i SS[8].


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ADAPTACJA I OBRONA
Obrona cywilna
Znaki taktyczne i szkice obrona, natarcie,marsz maj 2006
Platon Obrona sokratesa Koment
OBRONA CYWILNA NIEMIEC, bezpieczeństwo
49. Zadania WOT, STUDIA EDB, Obrona narodowa i terytorialna
135. Koncepcja Strategiczna Sojuszu...., STUDIA EDB, Obrona narodowa i terytorialna
Obrona Sokratesa, filologia polska, Staropolska
10, wojtek studia, Automatyka, studia 2010, obrona inz, Pytania na obrone, brak tematu , dyplomowka
Aborcja - Psychoterapia doktora Mango, obrona życia, dramat aborcji
134.KIEDY W OBRONIE ... OSAMOTNIENI, STUDIA EDB, Obrona narodowa i terytorialna
112. NARODOWE A ZBIOROWE ŚRODKI OBRONY, STUDIA EDB, Obrona narodowa i terytorialna
Dekalog-o aborcji, obrona życia, dramat aborcji
124. Nazwa OT, STUDIA EDB, Obrona narodowa i terytorialna
100. FORMY WALKI ZBROJNEJ, STUDIA EDB, Obrona narodowa i terytorialna
143. Środki SB - Polska w systemach zbiorowego bezp., STUDIA EDB, Obrona narodowa i terytorialna
odp obrona gotowe z notkami Hellera
OBRONA CYWILNA WSPÓŁCZEŚNIE
fundy obrona

więcej podobnych podstron