r1636 YH7T34C4NTH7IGM6HYHO5AETQDUPJAK4EZICQPA


Enron powstał w 1985 r. z połączenia dwóch firm dostaw gazu ziemnego: InterNorth w Nebrasce i Houston Natural Gas z Teksasu. Działał najpierw jak tradycyjne przedsiębiorstwo użyteczności publicznej, sprzedające gaz po ustalonej cenie z umiarkowanym zyskiem. Ken Lay jednak chciał czegoś więcej. Firma zajęła się pośrednictwem w obrocie energią, handlując gazem, elektrycznością, później i surowcami, jak stal i miazga drzewna, a nawet usługami ubezpieczeniowymi. Z producenta i dystrybutora Enron przekształcał się w firmę głównie handlową, w latach 90. przechodząc na transakcje za pomocą Internetu. Była to bardziej lukratywna działalność niż zarządzanie gazociągami i koncern rozrastał się błyskawicznie. W 1995 r. kontrolował jedną piątą rynku gazu ziemnego w Ameryce Północnej. Inwestował na całym świecie, m.in. w Polsce budując elektrownie w Nowej Szarzynie. U szczytu przynosił dochody ponad 100 mld dol., a jego wartość rynkową oceniano na 65 mld.


Działając na nowych zasadach Enron korzystał z deregulacji gospodarki, do której sam się przyczyniał wraz z innymi koncernami, które dobrze czuły się na rynku i naciskały Kongres na rozluźnienie przepisów. Za deregulacją w energetyce przemawiały argumenty ekonomiczne – spadek cen ropy zadał cios gazownictwu i łatwiej było teraz przekonać Kongres, aby puścił gazociągi na żywioł. Rynek poprawia efektywność, choć oznacza huśtawkę cen. Ale Enron i podobne do niego twórcze przedsiębiorstwa starały się też, aby uzyskać dla siebie specjalne przywileje, np. prawa do transakcji z użyciem najbardziej ryzykownych instrumentów finansowych jak np. kontrakty terminowe. Dyrektorzy owych przedsiębiorstw zadbali o prawo do otrzymywania premii w opcjach pracowniczych, czyli kontraktach pozwalających na zakup akcji własnej firmy po starej cenie (z zakładowego „departamentu skarbu”) w określonym terminie. Akcje takie można potem sprzedać na rynku, ale aby osiągnąć zysk, trzeba nieraz sztucznie windować cenę. To zaś wymaga oczywiście osłabienia zewnętrznej kontroli nad rzeczywistym stanem finansowym firmy, a więc obłaskawienia polityków, rad nadzorczych, analityków giełdowych i nadzorców finansowej sprawozdawczości.


Do tego właśnie potrzebne są pieniądze i zabiegi lobbystyczne. Do największych zwolenników deregulacji należeli najsowiciej wynagradzani przez Enron republikańscy politycy w Kongresie, jak prefekt większości w Izbie Reprezentantów Tom DeLay i wiceprzewodniczący senackiej komisji bankowości senator Phil Gramm. Kiedy prezes SEC za rządów Clintona, Arthur Levitt, próbował zabronić firmom audytorskim świadczenia usług konsultingowych dla kontrolowanych przez siebie firm, republikanie w Kongresie skutecznie pokrzyżowali te plany. Czołowym lobbystą reprezentującym audytorów był Harvey L. Pitt – mianowany potem przez Busha następcą Levitta. Nowego prezesa SEC demokratyczna opozycja porównuje teraz do lisa pilnującego kurnika.


Najpierw wyłączono system komputerowy. Zanim pracownicy 50-piętrowego wieżowca w teksańskim Houston zdążyli się dobrze zastanowić nad przyczyną awarii, dowiedzieli się, że mogą iść do domu. Tak rozpoczął się pierwszy dzień pracy po ogłoszeniu bankructwa Enron Corp. Dla ponad połowy z 7500 pracowników spółki był to zarazem ostatni dzień zatrudnienia. Wielkie logo Enronu - przechylona litera E ustawiona przed biurowcem w Houston - stało się symbolem jednego z największych bankructw w historii Ameryki.


Skutki upadków gospodarczych gigantów długo i boleśnie odczuwają inwestorzy na całym świecie. Bankrut wciąga często w finansowe tarapaty powiązane z nim firmy. Tym większą złość mogą żywić obie strony, gdy do upadku dochodzi w wyniku krętactwa. Jeśli wielki koncern wykazuje świetne wyniki, trudno podejrzewać, że to tylko księgowe zabiegi, dalekie od rzeczywistości. Kupując giełdowe akcje czy wchodząc w alianse gospodarcze, może warto o tym pamiętać, by rozczarowanie i straty były mniejsze. Tego uczy bankructwo Enronu.


Bezpośrednio upadek energetycznego kolosa spowodowały oszustwa w księgowości. To nie jedyna spółka, która ma z nią w Stanach Zjednoczonych poważne kłopoty. Niedawno gęsto musiały tłumaczyć się ze swych księgowych zapisów takie kolosy, jak Xerox, Lucent czy Cendant. Powtarzające się praktyki koncernów i ich doradców finansowych, polegające na ukrywaniu prawdziwych, a niekorzystnych danych o firmie, uruchomiły prace Kongresu oraz Komisji Giełd i Papierów Wartościowych (SEC) nad zaostrzeniem przepisów o sprawozdawczości finansowej. Przykład Enronu po raz kolejny pokazał, że nie można do końca ufać giełdowym raportom spółek ani tym, którzy te raporty sprawdzają.


Ujawnienie, że za pomocą różnych kruczków księgowych Enron sztucznie zawyżał swoje zyski, wywołało prawdziwą lawinę wyprzedaży akcji na nowojorskiej giełdzie. Zwłaszcza że równocześnie na jaw wyszło olbrzymie zadłużenie giganta (około 15 mld dol.). Wysokość zawyżonych profitów jest wciąż przedmiotem dochodzenia, ale wiadomo, że w grę wchodzą przynajmniej setki milionów dolarów. Jeszcze niedawno wartość akcji Enronu w publicznym obrocie oceniano na 64 mld dol., a koncern zajmował siódme miejsce na prestiżowej liście Fortune 500. Rok temu za jedną jego akcję płacono 85 dol..


Gdy upada spółka wielkości Enronu, wstrząsy odczuwają setki mniejszych. Enron kontrolował wiele firm poza granicami USA. W Ameryce Środkowej i Południowej zajmował się hurtową sprzedażą energii, handlował surowcami w Japonii i Australii. W Europie (w Norwegii, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Polsce, Turcji, we Włoszech) jest właścicielem wielu elektrowni.

W samych Stanach lista spółek narażonych z powodu kłopotów energetycznego giganta na straty większe niż milion dolarów jest tak długa, że ich wymienienie zajęłoby kilka stron maszynopisu. I nie chodzi tu tylko o korporacje, które zawarły z Enronem umowy na dostawy energii i teraz nie wiedzą, jak się z tego wyplątać. Najwięksi wierzyciele Enronu - banki JP Morgan Chase i Citigroup - pożyczyły spółce 2 mld dol. Poważne straty poniosły fundusze powiernicze, a za ich pośrednictwem mali inwestorzy. Spadek wartości akcji o 99,5 proc. spowodował, że papiery Enronu stały się prawie bezwartościowe. Na liście poważnych inwestorów instytucjonalnych znaleźć można nazwy Barclays Bank, Fidelity Investments.


Wśród największych poszkodowanych są też potomkowie Artura Belfra, imigranta z Polski, który został magnatem naftowym. Jego syn - Robert A. Belfer - jest dyrektorem Enronu i wraz z resztą rodziny stracił na bankructwie spółki około 2 mld dol.

Największymi chyba przegranymi są jednak sami pracownicy spółki, których emerytalne pieniądze inwestowano w akcje Enronu. Dla osób w starszym wieku oznacza to katastrofę.

Zanim jeszcze ogłoszono bankructwo, agencja ratingowa Standard and Poor's usunęła Enron z prestiżowego wskaźnika S & P 500, uważanego za najbardziej miarodajny barometr amerykańskich rynków kapitałowych. Była to ogromna degradacja. - Z reguły nie usuwamy spółki z indeksu przed ogłoszeniem bankructwa stwierdził Elliott Shurgan, wiceprezes ds. indeksów giełdowych w Standard and Poor's. Tym razem zadecydował dramatyczny spadek wartości giełdowej spółki oraz obawy o jej całość.


Ostatnią deską ratunku dla Enronu miała być fuzja z mniejszym konkurentem - Dynegy. Do połączenia nie doszło, bo dyrektorzy Dynegy tracili ochotę na przejęcie giganta w miarę, jak zagłębiali się w papiery Enronu. Gdy obniżono rating kredytowy Enronu do poziomu rynkowych "śmieci", Dynegy wycofał się z fuzji, w której miał utopić 8 mld dol. Enronowi nie pozostało nic innego, jak ogłosić bankructwo.


Finał sprawy rozstrzygać się będzie na salach sądowych. Rozdział 11 amerykańskiego prawa o bankructwie pozwala spółkom na przegrupowanie sił pod kontrolą sądu, zawarcie umowy z wierzycielami i reorganizację. Przed rozpoczęciem procesu naprawczego Enron, idąc za przykładem wierzycieli, sam wytoczył sprawę Arthurowi Andersenowi oskarżając go, że przepuścił uchybienia w księgowości w czasie audytów. Skarży też swojego rywala Dynegy za odstąpienie od fuzji. A z kolei Dynegy wystąpiło do sądu o przekazanie mu perły w koronie Enronu - gazociągu Northtern Natural Gas Pipeline, który spółka ta miała przejąć nawet w przypadku załamania się rozmów o połączeniu.

To nie wszystko, wkrótce na scenie dramatu pojawią się nowi bohaterowie: Komisja Giełd i Papierów Wartościowych oraz Departament Sprawiedliwości. Obie instytucje prowadzą oficjalne śledztwa w sprawie fałszowania sprawozdań finansowych Enronu. Zaczynają się też przesłuchania w Kongresie.

Energetycznemu gigantowi udało się zebrać (dzięki sprzedaży części majątku) 1,5 miliarda dolarów i spółka po gwałtownym odchudzeniu zapewne przetrwa w myśl zasady: większy może więcej. Tam bowiem, gdzie w grę wchodzi energetyka, nie może się obyć bez polityki, dlatego Enron otrzyma prawdopodobnie od sądu 2-3 lata ochrony przed wierzycielami. Wielkie bankructwa - zwłaszcza w branżach strategicznych - mają to do siebie, że boją się ich tak samo włodarze gospodarczy, jak i polityczni.


Enron Corp. to w realiach amerykańskich odpowiednik Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazowego, ale nie tylko. Ten koncern, który w ubiegłorocznym rankingu tygodnika Fortune 500 największych amerykańskich korporacji znalazł się na siódmym miejscu poza swym głównym obszarem działalności inwestował praktycznie we wszystko i wszędzie. W ubiegłym roku przychody ze sprzedaży tego giganta sięgały ponad 100 mld dolarów, czyli znacznie więcej niż wynosił budżet Polski.

Kryminalnym bez wątpienia wątkiem jest natomiast fałszowanie ksiąg rachunkowych, ukrywanie długów i zawyżanie zysków. To też jest początek góry lodowej. Bo tego typu spraw nie można ukryć bez współpracy z pracownikami firm audytorskich czy władz skarbowych. Jak widać lont tli się na kilku co najmniej polach minowych, które wcześniej czy później wstrząsną nie tylko samą Ameryką.

Przypadek bankructwa Enron jest o tyle ciekawy, że nigdy wcześniej nie obserwowano tak szybko postępującego rozkładu tak dużej firmy.


W przypadku emisji obligacji przez amerykańską korporację na amerykańskim rynku jeśli potencjalni ich nabywcy mają wątpliwości co wiarygodności emitenta - to zwykle zamieszcza się klauzulę, że jeśli nastąpi obniżenie ratingu firmy poniżej określonego w umowie poziomu - to emitent ma wykupić w określonym czasie swoje obligacje od ich posiadaczy. Jest to mechanizm, który w zamyśle ma osiągnąć dwa cele. Po pierwsze chronić interesy osób, które pożyczają pieniądze firmie, a po drugie pełnić rolę bicza nad zarządem firmy, aby ten nie podejmował się nieracjonalnych działań, bo jego dodatkowym recenzentem są właśnie firmy ratingowe. I ten właśnie mechanizm zadziałał z opóźnieniem w tym przypadku.


Nie jest do końca jasne dlaczego w ostatniej chwili Dynegy Inc. wycofało się z przejęcia za gotówkę największej firmy w branży gazowniczej w USA. W niezwykle ostrym jak na język oficjalnego biznesu oświadczeniu zarząd Dynegy uzasadniał swoją decyzję.

"Powodem jest dopuszczenie się przez Enron naruszenia deklaracji, gwarancji, obietnic i uzgodnień zawartych w umowie o fuzji, w tym również postanowień dotyczących zaistnienia negatywnych zmian”.

Bardziej prawdopodobne jest jednak, że instytucje finansowe współpracujące z Dynegy uznał całą transakcję ponad możliwości tego koncernu i odmówiły współpracy. Bez względu na przyczynę fiaska rozmów Enron stracił jedynego inwestora, który mógłby przyjść mu z pomocą.

Bankructwo koncernu Enron zrujnowało wielu inwestorów, zagroziło pozycji licznych funduszy emerytalnych i partnerów biznesowych. Zdaniem komentatora gazety Financial Times, upadek firmy nie musiał być wcale gromem z jasnego nieba. W kolejnym tekście analizującym to wydarzenie Richard Lambert publikuje listę sześciu punktów1, o których wydaje się że wszyscy łatwowierni inwestorzy zapomnieli.


1. Pilnuj gotówki. Raporty Enronu z ostanich lat wykazywały ogromne zyski, ale niewiele z nich miało solidny i jasny wyraz w przepływie gotówki przez firmę.


2. Im dłuższe i nudniejsze są przypisy do bilansu rocznego, tym dokładniej należy im się przyjrzeć. W zeszłorocznym raporcie finansowym tkwiły już uśpione sygnały ostrzegawcze, między innymi wskazówka, że agencje ratingowe mogą obniżyć ocenę zdolności kredytowej Enronu. Po roku to właśnie okazało się pierwszym gwoździem do trumny.


3. Wystrzegaj się konfliktu interesów. Były dyrektor finansowy koncernu zarobił co najmniej 30 milionów dolarów na prowadzonych na boku interesach między Enronem a własną firmą.


4. Jeśli nie rozumiesz, czym firma się zajmuje, nie kupuj jej akcji. Sam Enron miał problemy z wytłumaczeniem filozofii swojego działania, o czym można się było przekonać choćby z jego witryny internetowej.


5. Nie ufaj nowym paradygmatom w sektorach starej gospodarki. Ogromne, dwucyfrowe stopy zysku nie mogą trwać wiecznie. Ilekroć Enron odnotowywał znaczący wzrost dochodów jakimś sektorze, natychmiast pojawiała się tam konkurencja i kokosy się kończyły.


6. Konfrontuj wszystko z rzeczywistością. Wskaźniki cena/zysk Enronu były ponad trzykrotnie wyższe niż porównywalnych firm działających w sektorze operacji finansowych. To powinno było obudzić wszystkich.

Grupa Enron z Houston, chroniona sądownie przed roszczeniami wierzycieli, otrzymała pierwszą pomoc finansową i zapowiedziała redukcję załogi. Pojawili się także pierwsi kandydaci do jej przejęcia. Trwa też wojna na pozwy sądowe.

Banki JP Morgan i Citigroup zapewniły grupie z Teksasu, handlującej prądem, doraźną pomoc finansową w wysokości 1,5 mld USD. Sąd w Nowym Jorku zezwolił na przekazanie 250 mln USD na pokrycie natychmiastowych zobowiązań wobec pracowników i partnerów finansowych. Zatwierdził też zasadę wypłaty po 4500 USD każdemu zwalnianemu pracownikowi. Następne 250 mln USD Enron otrzyma po przedstawieniu planu naprawczego zaakceptowanego przez wierzycieli. Reszta kwoty linii kredytowej (1 mld USD) zostanie przekazana innym wierzycielom.

Tymczasem prywatna firma Standard Power and Light (SPL) powiadomiła komisję kontroli giełdowej SEC, że jest gotowa złożyć publiczną ofertę przejęcia Enrona. SPL chce kupić większość akcji i sprzedać wszystkie działy nie związane bezpośrednio z energetyką. Proponuje po dolarze za akcję grupy z Teksasu (gdy ostatni kurs wynosił 40 centów). Także francuska grupa usług komunalnych Suez interesuje się częścią aktywów Enrona.

Z kolei Dynergy, która w końcu zrezygnowała z kupna Enrona, wystąpiła do sądu przeciwko jego nie chronionym sądownie filiom, by wywiązały się z zobowiązań i odstąpiły jej gazociąg północny. Samo żądanie 10 mld USD przez Enrona uznała za pełne hipokryzji; zapowiedziała wystąpienie do sądu przeciw rywalowi.

Milion funtów przyjął Karol, książe Walii, od Enronu, amerykańskiego koncernu energetycznego, który 2 grudnia ub. r. w atmosferze skandalu ogłosił swą upadłość.

Poinformowała o tym rzeczniczka prasowa następcy tronu brytyjskiego. Potwierdziła też, że w 1993 roku w Houston książe Karol był na kolacji z przedstawicielami kierownictwa koncernu. Nie potrafiła jednak powiedzieć, czy był wśród nich także prezes Enronu, Kenneth Lay.
Natomiast dziennik "Sunday Times" podaje, że książe Karol spotkał się z Layem w Houston, zaś innych przedstawicieli koncernu podejmował w swojej posiadłości w Highgrove, w południowej Anglii.
Pieniądze podarowane przez amerykański koncern były, zdaniem rzeczniczki księcia, przeznaczone na działalność charytatywną, którą prowadzi on wśród młodzieży.
Wcześniej wyszło na jaw, że datki pieniężne od Enronu otrzymały też Partia Pracy (36 tys. funtów) i Partia Konserwatywna (25 tys. funtów).

Enron od 1993 roku wpłacił też 623 tysiące dolarów, więcej niż jakakolwiek inna firma, na kampanie wyborcze George'a W. Busha. Przekazał też znaczne kwoty na rzecz Republikanów w Kongresie. W Kongresie trwają już publiczne przesłuchania na temat upadłości koncernu.
Niemal do samego końca menedżerowie koncernu zwodzili pracowników, zapewniając o dobrej kondycji firmy, jednocześnie po cichu wyprzedając swoje jeszcze wysoko notowane udziały w koncernie.

W efekcie upadłości cztery tysiące osób straciło pracę i jednocześnie oszczędności całego życia, ulokowane w zakładowych funduszach emerytalnych, które inwestowały głównie w akcje firmy. Stracili także swoje udziału inwestorzy spoza firmy. Zaś grube ryby Enronu zarobiły na tym miliony dolarów.

John Clifford Baxter, były wiceprezes Enron Corporation w okolicznościach skandalu, popełnił samobójstwo.43-letni Baxter, który był ostatnio konsultantem w Enronie, zastrzelił się w swoim samochodzie w Sugarland (przedmieście Houston w Teksasie). Znaleziono przy nim list wyjaśniający motywy samobójstwa. Zdaniem policji, nie ma dowodów, by doszło do popełnienia przestępstwa.

Enron potwierdził tragiczną śmierć Baxtera, który podał się do dymisji w maju zeszłego roku.

Baxter był wymieniony w nocie byłej pracownicy Enronu, Sherron Watkins, do prezesa Kennetha Laya, alarmującej o niebezpiecznych praktykach finansowych w firmie, które przyczyniły się do jej upadku.

Dyrekcja Enronu ukrywała swoje dochody, a także straty i rosnące długi, transferując część aktywów przedsiębiorstwa do około tysiąca filii i spółek zależnych, które formalnie nie wchodziły do jego struktury. Kiedy straty i długi wyszły na jaw w październiku zeszłego roku, akcje Enronu spadły na łeb na szyję i dyrekcja została zmuszona do ogłoszenia niewypłacalności firmy.


Bankructwo amerykańskiego potentata energetycznego praktycznie stało się już faktem, ale polskie spółki powiązane z Enronem nie powinny się obawiać o swoją przyszłość.

Enron zainwestował na naszym rynku około 130 milionów USD i jest obecny w Polsce już od 1994 roku. Firma wraz z przedstawicielem amerykańskiego developera – spółką JAC Poland zrealizowała przedsięwzięcie uruchomienia Elektrociepłowni Nowa Szarzyna. Zakład ten działa już od półtora roku dostarczając ciepło i parę wodną dla okolicznych mieszkańców oraz przedsiębiorstw.

Jednocześnie w Polsce działa jeszcze jedna całkiem odrębna spółka związana z Enronem, której celem miał być handel energią.


W wypowiedzi zaprezentowanej w Rzeczpospolitej prezes Enron Polska Jarosław Astramowicz zapewnił, że kłopoty Enron Corp i Enron Europe nie powinny się przełożyć na nasz kraj. Według prezesa upadłość Enron Corp. nie oznacza żanych kłopotów dla polskich spółek. JAC Poland złożyła nawet ofertę przejęcia akcji Elektrociepłowni i Enron Polska od Enron Europe oraz Enron Corp.

Urząd kontrolujący w imieniu Kongresu pracę administracji USA (GAO) pozwał do sądu wiceprezydenta Dicka Cheneya w związku z aferą koncernu Enron.


Urząd domaga się ujawnienia materiałów z sesji komisji ds. polityki energetycznej, którą kierował wiceprezydent. Materiały te powinny rzucić światło na powiązania administracji prezydenta George'a W. Busha z dyrekcją koncernu energetycznego Enron Corp..

Podejrzewa się, że w wyniku nalegań Enronu, wspartych hojnymi datkami na kampanię wyborczą Republikanów, komisja Cheneya przygotowała program polityki energetycznej zgodny z interesami tej korporacji.


Biały Dom oświadczył, że GAO (General Accounting Office - Generalny Urząd Rachunkowości) przekracza swoje uprawnienia domagając się udostępnienia dokumentów z posiedzeń tej komisji. Cheney powiedział zaś, że nie może ujawniać dokumentów, ponieważ rady ekspertów, z których ma prawo korzystać, były poufne.

Zdaniem GAO, proces wypracowywania polityki energetycznej administracji Busha nie powinien być tajemnicą dla opinii publicznej.

Biały Dom zapowiedział jednak, że nie ugnie się pod naciskiem. Rzecznik prezydenta Scott McClellan oświadczył, że administracja "jest zdecydowana walczyć do końca o żelazną zasadę" poufności obrad swoich organów.


Epidemia wirusa "enronitis"2 rozszerza się. Do problemów IBM i Nvidii, dołączyły JP Morgan i Cisco. Gra kartami agresywnej księgowości nabiera ostrości, wykorzystywana jest bezlitośnie przez media, i na takie zagrania nie ma obecnie silnych i odpornych inwestorów. Co jakiś czas pojawiają się artykuły kwestionujące szczegółowe rozliczenia bilansów spółek (wczoraj wobec JP Morgan i Cisco), maja one różne zabarwienie i dotykają różnej głębokości problemu, ale reakcja rynku jest zawsze taka sama - szybki i bezdyskusyjny zjazd cen akcji. Próby "uleczenia" tej choroby przez analityków na razie się nie powiodły. Inną metodę próbuje zastosować jedna z "poszkodowanych" spółek, IBM, która ogłosiła, że ujawni szczegóły swoich rachunków po to, aby sami inwestorzy mogli przekonać się, że w podejrzeniach nie ma źdźbła prawdy. Czy to poprawi nastroje? Trudno w tej chwili to ocenić, akcjom koncernu to nie pomogło - zniżkowały o 3,2%. Inną próbę naprawy sytuacji podjął strateg z Salomon Smith Barney, T. Levkovich, który po trzech miesiącach neutralności ogłosił bycze nastawienie. "Zajmujcie długie pozycje" nawołuje głośno w swoim raporcie. Trendy w biznesie poprawiają się, a gospodarka jest właśnie w momencie zwrotu w górę. Levkovich uspokaja także zmartwionych stosowaniem przez korporacje agresywnej sprawozdawczości finansowej w końcówce lat dziewięćdziesiątych. Sytuacja nie jest taka zła jak wydaje się obecnie inwestorom, i wkrótce zejdzie z pierwszych stron mediów (za CBS MarketWatch). Wątpliwe, aby ten jeden głos zawrócił rzekę pesymizmu, która opanowała parkiety, ale warto go odnotować. kropla dąży skałę, komuś wreszcie się uda...


Próby wyznaczenia dna na wtorkowej (19.02.2002) sesji trwały do ostatnich minut notowań. Ten zdecydowany ruch w dół przy obrotach rynku Nasdaq nieco wyższych od przeciętnych nie pozostawia wątpliwości. Czynnik wyprzedania spowodowany spadkami rozpoczętymi 9 stycznia już się zdezaktualizował, i trend jest kontynuowany. Dow Jones osiągnął 9745 pkt, spadając aż o -157,9 pkt, lub o -1,59%, Nasdaq 1750 pkt, -54 pkt, -3,02%, a S&P 500 1083 kt, -20,6 pkt, -1,87%. W grupie Dow Jonesa, w końcówce sesji, do silniejszej przeceny indeksu doprowadziły dodatkowo Honeywell (-2,9%), i Disney (-4,3%), ale i tak cała tablica była prawie czerwona - wzrosły tylko DuPont (+1,3%), i Philip Morris (+0,1%). W grupie Nasdaqa słabe były wszystkie sektory, co jednoznacznie określa charakter zachowań - był to zgodny ruch całego stada. Na szerokim rynku uciekano od prawie wszystkiego, jedynie linie lotnicze uniknęły pogromu po dogadaniu się zarządu United Airlines ze strajkującymi mechanikami. Inwestorzy nie zareagowali pozytywnie na wcześniejsze dobre dane z rynku budownictwa. Podczas zjazdu, którego powstrzymanie było możliwe jedynie przez silną akcję dużego kapitału połączoną z równie silnym pozytywnym impulsem informacyjnym. Na razie takich sygnałów na horyzoncie zdarzeń nie widać.


Nie będzie nim z dużym prawdopodobieństwem raport Semiconductor Equipment & Materials na temat sytuacji w północnoamerykańskim przemyśle półprzewodnikowym, choć dane pokazują stałą poprawę. Zamówienia wzrosły w styczniu o 1,3% w stosunku do grudnia przy jednoczesnym spadku wysyłki bieżącej produkcji o 4%. Stosunek nowych zamówień do bieżącej produkcji wzrósł w tym miesiącu do 0,81 z 0,77 w grudniu. Interpretacja danych wymaga pewnej korekty w związku z przełomem roku, z powodów księgowych występują opóźnienia w zaliczeniu niektórych wysyłek towaru jako przychodu co odbiło się na sporym spadku wartości wysyłek, ale średnia z trzech miesięcy pokazuje trwalszy wzrost tego wskaźnika, co może oznaczać, że półprzewodniki znajdują się tuż przed wyjściem z dołka. W okresie byczych nastrojów takie dane pchnęłyby w górę sektor półprzewodnikowy, a z nim prawdopodobnie cały rynek technologiczny - obecnie szanse na taki scenariusz są niewielkie, choć niewykluczone jest wyhamowanie spadków przynajmniej tego sektora.

Spadki na Wall Street przełożyły się na nastroje na rynkach europejskich, choć dynamika zniżek była nieco mniejsza niż w Stanach Zjednoczonych. Trudno wymieniać poszczególne sektory, sytuacja była mieszana, w zależności od konkretnych informacji. Ostrzeżenie brytyjskiego operatora telekomunikacyjnego Cable&Wireless pociągnęło w dół spółki tego sektora, ale głównie z tamtego rynku. Lepsza prognoza DaimlerChrysler wsparła innych niemieckich producentów samochodów. Takich różnych przykładów było więcej, ale generalnie spadki były dość szerokie. Główne indeksy większych giełd zniżkowały w zakresie do -0,8% (Paryż) do -1,3% (Frankfurt).


Z ważniejszych informacji przed amerykańską sesją wymienić należy obniżenie rekomendacji dla AOL Time Warner przez Lehman Bros. Taki sam ruch wobec TRW (producent podzespołów dla przemysłu samochodowego, kosmicznego i informatycznego) wykonał JP Morgan Securities, który dodatkowo kwaśno wyraził się o General Electric. Choroba "enronitis" pojawiła się w czasopiśmie Newsday, gdzie pisano o problemach z księgowością w firmie Computer Associates (eBusiness software) - podobno prokuratura i FBI wszczęły nawet wstępne dochodzenie w tej sprawie. Wszystkie akcje wspomnianych spółek były notowane niżej w Europie. Jedyna znacząca podwyżka rekomendacji dotyczyła Oracle ze strony Banc of America, akcje tej spółki kupowano na starym kontynencie oczywiście wyżej.


PMI Nasdaqa 100 otworzył się o godz 14:15w środę 20.02.2002 na poziomie +10,2 pkt (+0,75%). W tabeli sporo zielonego koloru, rosną głównie mniejsze spółki, ale i wśród wielkich są miłe wyjątki: Ciena (+2,3%), Juniper (+3%) ,LM Ericsson (+4,9%), Oracle (+2,4%), Sun Micro (+2%). O 14:30 ogłoszono wskaźnik inflacji cen detalicznych. CPI wzrosło o 0,2%, tak samo CPI core. Wszystko zgodnie z oczekiwaniami, inflacja wciąż pozostaje w ryzach. Większy wzrost wykazały ceny energii, które średnio wzrosły o 0,9%, benzyna o 2,7%, a gaz o 1,2% - ten trend zaniepokoił niedawno analityków.

Dziesięć komisji Kongresu, dwa ministerstwa, FBI i Komisja Kontroli Giełdy (SEC) badają sprawę Enron Corporation, największego bankructwa w dziejach USA. Upadek energetycznego giganta z Teksasu – siódmego co do wielkości amerykańskiego koncernu – przejdzie do historii jako jeden z największych szwindli popełnionych przez szefów, którzy zrujnowali tysiące swoich pracowników i sami obłowili się ich kosztem. Pokazali bardzo brzydką twarz amerykańskiego kapitalizmu.


Pracownikom do końca mówiono, że wszystko gra. Jeszcze 26 września ub.r. prezes firmy Kenneth Lay zachęcał ich w czacie internetowym, aby kupowali akcje Enronu bo to niewiarygodna okazja i zapewniał ich, że kwartalny raport o wynikach finansowych – jeszcze nie ogłoszony – wygląda wspaniale. Pracownicy nie polegali tylko na słowach szefa – również renomowana firma audytorska Arthur Andersen, kontrolująca księgi Enronu wystawiała mu jak najlepsze świadectwo. Znowu jednak tylko oficjalnie, na użytek klientów na Wall Street. Prywatnie rachmistrze AA już od lutego zeszłego roku nie ukrywali zaniepokojenia sytuacją przedsiębiorstwa. Fatalny stan finansów Enron Corp. znany był oczywiście dużo wcześniej, ale tylko kierownictwu firmy.


Na miesiąc przed czatem, w którym Lay namawiał do kupowania akcji, jedna z wiceprezesek firmy pani Sherron Watkins ostrzegała go, że firma może runąć pod naporem skandali z rachunkowością. W raporcie kwartalnym na początku października ujawniono stratę 638 mln dol. Nie można też było ukryć kolosalnego, wielomiliardowego długu. Jak wkrótce wyszło na jaw, maskowano go, transferując część interesów przedsiębiorstwa do około tysiąca filii i spółek zależnych, formalnie nie wchodzących w jego strukturę. Akcje Enronu zaczęły spadać na łeb na szyję – z około 85 dolarów za sztukę na początku roku, do 25 centów na początku grudnia.


Fundusze emerytalne, zgodnie z coraz powszechniejszą praktyką w USA, masowo inwestowały w akcje przedsiębiorstwa, którego pracownicy lokowali w nich pieniądze. Kłóciło się to z zasadą dywersyfikacji, ale odpowiadało pracownikom przekonanym, że inwestują bezpiecznie. Kiedy jednak rozeszły się pogłoski, że notowania firmy spadają, okazało się, że ludzie nie mogą sprzedać swoich udziałów zainwestowanych w funduszach, gdyż nie pozwalają na to przepisy. Prezes Lay tymczasem, razem z 28 innymi dyrektorami firmy, zdążył już sprzedać swoje akcje, zarabiając miliony dolarów. Bossowie Enronu zadbali też, żeby przed ogłoszeniem upadłości wypłacić sobie premie na łączną sumę 55 mln dol. Było jak na „Titaniku”, gdzie pasażerowie pierwszej klasy mogli się uratować, a biednych zamknięto pod pokładem.


Jakby tego było mało, przez cztery spośród ostatnich pięciu lat Enron nie płacił w ogóle podatków od dochodów, a nawet załatwił sobie zwrot podatkowy wartości 382 mln dol. Było to możliwe dzięki przerzucaniu części aktywów do filii na wyspie Mauritius, na Bermudach, Wyspach Kajmana i w innych strefach off-shore.3 Praktyka to dość powszechna wśród wielkich amerykańskich korporacji, ale Enron i tutaj bił wszelkie rekordy.


Śledztwo w sprawie bankructwa co krok natyka się na nieprzyjemne niespodzianki. Prokurator Generalny John Ashcroft musiał wycofać się z dochodzenia, gdyż jeszcze jako senator dostał od Enronu 57 tys. dol. na kampanię wyborczą. Jeszcze więcej, bo 158 tys. dol. wziął od koncernu prokurator generalny Teksasu John Cornyn, i on także zmuszony został do rezygnacji z udziału w śledztwie. Udowodniono również, że pracownicy firmy Arthur Andersen na polecenie swych szefów zniszczyli prawie wszystkie dokumenty z kontroli Enronu. Wkrótce też wyjaśniła się tajemnica pobłażliwości audytorskiej firmy wobec spółki – oprócz audytu wykonywała ona na jej rzecz również usługi konsultingowe za – bagatela – 27 mln dol. rocznie. To akurat było legalne – i tu właśnie leży sedno sprawy. Do upadłości Enron Corp. doszło wskutek załamania się całego systemu kontroli wielkiego biznesu, na który, obok firm audytorskich, składają się takie instytucje jak agencje ratingowe, analitycy rynku, Komisja Kontroli Giełdy i Kongres.


Od początku podejrzewano, że także Biały Dom będzie się musiał tłumaczyć i tym bardziej trudno zrozumieć, dlaczego wypadło to tak niezdarnie. Kiedy zapytano Busha, co łączy go z Kennethem Layem, który teraz podał się do dymisji, prezydent odpowiedział: „On popierał moją konkurentkę w wyborach na gubernatora Teksasu”. Nawet stronnicy prezydenta upomnieli go za tę gafę. Lay był przyjacielem rodziny Bushów, nazywanym poufale Kenny Boy i największym sponsorem kampanii gubernatorskich Busha juniora; wpłacił na nie pół miliona dolarów. Należał też do jego największych popleczników w wyborach prezydenckich. Na początku stycznia dwaj członkowie gabinetu: minister skarbu Paul O’Neill i minister handlu Don Evans przyznali, że prezes Enronu na krótko przed bankructwem telefonował do nich z prośbą o pomoc. Chodziło mu o nowe kredyty dla firmy i wstawienie się za nią w agencjach oceniających wiarygodność kredytową.


Prawie trzy czwarte funduszy politycznych giganta z Houston szło jednak do skarbca republikanów. Nie ulega też wątpliwości, że ekipę Busha łączą szczególnie zażyłe związki z Enronem i jej prezesem. Kenneth Lay zasiadał w prezydenckim zespole rozdającym posady po wyborach i prawdopodobnie nie przypadkiem dwaj byli konsultanci w Enronie, Lawrence Lindsey i Robert Zoellick, zostali wielkimi osobistościami w Waszyngtonie. Kiedy po wyborach wiceprezydent Cheney, od dawna związany z lobby naftowym, opracowywał politykę energetyczną nowego rządu, długo konferował o tym z Layem i jego ludźmi. Cheney odmówił ujawnienia treści posiedzeń swej komisji energetycznej.


Skandal z bankructwem Enronu potwierdził stereotyp republikanów jako stronnictwa bogaczy, ale sprawa bankructwa wykracza poza partyjną politykę.

Zdaniem komentatorów afera nie powinna ujść szefom Enronu na sucho i powinni się nimi zająć prokuratorzy. Wszyscy wzywają do reform systemu kontroli nad korporacjami i firmami audytorskimi – zlikwidowania konfliktu interesów między usługami kontrolnymi a konsultingowymi, zapewnienia niezależności rad nadzorczych, aby rzeczywiście pełniły publiczną rolę. A także zwiększenia praw pracowników i szeregowych akcjonariuszy, aby w razie upadłości firmy tracili tylko pracę, a nie całe swoje oszczędności.


Nie będzie to łatwe. Potrzeba było aż Wielkiego Kryzysu w 1929 r., aby powstała komisja kontroli giełdy. Na straży status quo stoją potężne grupy nacisku, mające sojuszników w Kongresie i Białym Domu. Sprzyja im obecny system finansowania kampanii politycznych faworyzujący wielkie korporacje, które uzależniają od siebie polityków. Jest jednak nadzieja, że bankructwo Enronu wzmocni tych, którzy chcą naprawić cały system.









1 Punkty proponowane przez Tygodnik Forum opracowane na podstawie Financial Times.

2 Określenie stosowania nieuczciwych praktyk związanych z księgowaniem agresywnym i fałszowaniem bilansów przedsiębiorstw. Pojęcie wywodzi się od upadku Enron Corp.

3 Są to tzw. raje podatkowe – gdzie podatki nie obowiązują lub są bardzo niskie.

6




Wyszukiwarka